2826

Szczegóły
Tytuł 2826
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2826 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2826 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2826 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALFRED SZKLARSKI Przygody Tomka w krainie kangur�w ZEMSTA Lada chwila mia� rozbrzmie� dzwonek na koniec przerwy pomi�dzy lekcjami. Korytarz z wolna pustosza�, uczniowie znikali w klasach, cisza ogarnia�a szkolne mury. Jeszcze tylko grupka czwartoklasist�w kr�ci�a si� w pobli�u g��wnych, schod�w i drzwi pokoju nauczycielskiego. W miar� jak zbli�a� si� koniec pauzy, nie�mia�a nadzieja zaczyna�a kie�kowa� w sercach myszkuj�cych po korytarzu ch�opc�w. Krasawcewa, nauczyciela geografii, nie by�o dot�d ani w kancelarii, ani w pokoju nauczycielskim. Mo�e wi�c zachorowa� i nie przyjdzie w og�le do szko�y? A mo�e szcz�liwy los zdarzy, �e przynajmniej si� sp�ni, jak mu si� to cz�sto przytrafia�o. W grupce szeptem rozmawiaj�cej na korytarzu rej wodzi� Tomek Wilmowski, dobrze zbudowany blondyn, kt�ry z o�ywieniem pociesza� swych zdenerwowanych koleg�w: - M�wi� wam, �e "pi�y" nie ma w budzie. Stwierdzi�em sam i r�cz� za to. Mo�e jego gospodyni, wychodz�c na miasto po sprawunki, przez zapomnienie zamkn�a drzwi na klucz? To by�aby heca! Czy wyobra�acie sobie "pi��" z notesem w r�ku miotaj�cego si� bezsilnie po mieszkaniu? Och, gdybym to m�g� zobaczy�! Twarze ch�opc�w rozja�ni�y si� na sam� my�l o takiej wspania�ej mo�liwo�ci. Trudno si� nawet by�o dziwi�, �e snute przez Tomka domys�y napawa�y jego koleg�w nadziej� i rado�ci�. Zaledwie nieca�e trzy tygodnie dzieli�y ich do wakacji letnich, a tymczasem Krasawcew, czy te� jak go uczniowie nazywali "pi�a", zapowiedzia�, �e przed swym przyspieszonym wyjazdem do Rosji pozostawi "polskim buntowszczykom" tak� pami�tk�, i� popami�taj� go przez ca�y nast�pny rok "zimowania" w tej samej klasie. Mog�o to tylko oznacza� zaostrzenie kursu dyrekcji gimnazjum przeciw czwartoklasistom. Domys�y te nie by�y pozbawione podstaw. Mianowany przed kilkoma miesi�cami dyrektor gimnazjum, Rosjanin Mielnikow, z niezwyk�� surowo�ci� wymaga� od swych wychowank�w �lepego pos�usze�stwa i przywi�zania do carskiej Rosji. Niezwyk�a ta opowie�� rozpoczyna si� bowiem w 1902 roku gdy znaczna cz�� Polski znajdowa�a si� pod okupacj� rosyjsk�. Znienawidzony przez uczni�w nowy dyrektor wykazywa� szczeg�ln� gorliwo�� w dziele rusyfikowania1 polskiej m�odzie�y. Ma�o mu by�o tego, �e wszystkie lekcje prowadzono w�wczas w j�zyku rosyjskim. Mielnikow, a pod jego wp�ywem i niekt�rzy nauczyciele pilnie przestrzegali, aby uczniowie w szkole w og�le nie rozmawiali po polsku. Dyrektor wiele czasu po�wi�ca� r�wnie� badaniu stosunk�w panuj�cych w rodzinach swych wychowank�w. Na ka�dym kroku w�szy� nieprzychylno�� do carskiej Rosji, co w zasadzie znajdowa�o w szkole odbicie w ujemnej ocenie post�p�w w nauce. Wkr�tce po obj�ciu stanowiska Mielnikow zwr�ci� uwag� na czwart� klas�. Wed�ug jego zdania, brak by�o w niej "rosyjskiego ducha". Czwartoklasi�ci nie wykazywali nale�ytej gorliwo�ci w nauce historii Rosji, wi�kszo�� z nich mia�a z�� wymow� rosyjsk� i, jak twierdzili podstawieni donosiciele, mi�dzy sob� rozmawia�a po polsku. Dyrektor mocno zaniepokojony tymi faktami zasi�gn�� informacji w policji, gdzie stwierdzi�, i� niekt�rzy rodzice tych uczni�w notowani byli w kartotekach jako politycznie podejrzani. Wtedy to nie namy�laj�c si� wiele postanowi� rozbi� "gniazdo ma�ych os" i wyda� odpowiedni� instrukcj� swemu zaufanemu podw�adnemu, nauczycielowi geografii, sze��dziesi�cioletniemu Krasawcewowi. Mielnikow sprowadzi� go do Warszawy na miejsce poprzedniego nauczyciela, kt�ry uleg� powa�nemu wypadkowi i ust�pi� ze stanowiska. Krasawcew by� zgorzknia�ym cz�owiekiem, cz�sto szukaj�cym zapomnienia w alkoholu. St�d te� w szkole bywa� niezwykle roztargniony, a ca�� swoj� uwag� skupia� przewa�nie na wype�nianiu specjalnych zarz�dze� Mielnikowa. Aby m�c je dok�adnie wykona�, wa�niejsze uwagi prze�o�onego zapisywa� w notesie, do kt�rego stale zagl�da� podczas lekcji. Uczniowie doskonale wyczuwali nastawienie dyrektora oraz jego poplecznika, tote� niedwuznaczna, pe�na gro�by zapowied� Krasawcewa nape�nia�a ich obaw� przed t� ostatni� w roku szkolnym lekcj� geografii. Terkot dzwonka rozbrzmia� na korytarzach. Czwartoklasi�ci odetchn�li z ulg�. Teraz weszli do klasy, sk�d przez uchylone drzwi obserwowali nauczycieli pod��aj�cych na lekcje. Krasawcew nie nadchodzi�. W tej jednak chwili Jurek Tymowski, ukryty za filarem na korytarzu przy schodach, zacz�� dawa� r�k� niepokoj�ce znaki. Wykonywa� ruch, jakby trzyma� r�czk� pi�y tn�cej drzewo. Tomek Wilmowski natychmiast zrozumia� um�wione has�o. - A niech to licho porwie! Jednak "pi�a" przyszed� do budy - zawo�a� do przyczajonych za nim koleg�w. Jurek Tymowski wsun�� si� do klasy. Zrezygnowany machn�� r�k� m�wi�c: - Pi�a jest ju� na schodach. Po drodze rozpina p�aszcz i sapie niemi�osiernie... Ha, �e te� w taki pi�kny, s�oneczny dzie� czyha na cz�owieka sromotna kl�ska... - Mo�e tak �le nie b�dzie. Najwa�niejsze nie tra� ducha - szepn�� Tomek, �ciskaj�c �okie� przyjaciela. Podnieceni ch�opcy zajmowali miejsca w �awkach. Wyj�tek w�r�d nich stanowi� prymus klasy Pawluk, podchlebiaj�cy si� na ka�dym kroku nauczycielom, a nawet cz�sto szpieguj�cy swych towarzyszy. Nie okazywa� on jakiejkolwiek obawy. Siedz�c wyprostowany, spogl�da� ze z�o�liwym zadowoleniem na mocno zaniepokojonych koleg�w. Tomek Wilmowski zdenerwowany zaj�� miejsce obok Jurka Tymowskiego. W�a�ciwie nie mia� powod�w do obaw o siebie. Uczy� si� doskonale, a geografia by�a jego ulubionym przedmiotem. Gdyby w�r�d wi�kszo�ci nauczycieli nie mia� opinii "polskiego buntowszczyka", na pewno by�by prymusem. Dzisiaj l�ka� si� jedynie o swego przyjaciela, kt�remu z ca�� pewno�ci� zagra�a�o niebezpiecze�stwo. W szkole wszyscy wiedzieli, �e ojciec Jurka mia� niedawno k�opoty z �andarmami. Pan Tymowski by� instruktorem konnej jazdy w uje�d�alni przy ulicy Litewskiej, gdzie, jak podejrzewa�a policja, odbywa�y si� tajne schadzki Polak�w spiskuj�cych przeciwko carskiej Rosji. Z tego powodu Mielnikow niejednokrotnie ju� szkodzi� Jurkowi, nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e poleci� go "opiece" Krasawcewa. Tymczasem Tomek przyja�ni� si� z Jurkiem i bardzo lubi� pana Tymowskiego. Dzi�ki jego �yczliwo�ci korzysta� w uje�d�alni z pewnych przywilej�w. W wolnych chwilach Tymowski �wiczy� obydw�ch ch�opc�w w konnej je�dzie. Wed�ug zapewnie� instruktora, Tomek trzyma� si� ju� na wierzchowcu bardzo dobrze. Ch�opiec by� z tego nadzwyczaj dumny. Skromne warunki materialne jego opiekun�w nie pozwala�y mu na zbyt wiele rozrywek. Bezp�atna nauka konnej jazdy stanowi�a dla niego z wielu wzgl�d�w du�� przyjemno��. Tomek z niepokojem rozmy�la� teraz, ile k�opotu oraz zmartwienia sprawi Jurek ojcu, je�eli nie otrzyma promocji. Krasawcew z dziennikiem szkolnym pod pach� wkroczy� do klasy. Zaraz te� mo�na by�o pozna�, �e tego dnia jest w nie najlepszym humorze. Szuraj�c nogami usiad� przy biurku, roz�o�y� dziennik i mamrocz�c co� do siebie, nerwowymi ruchami zacz�� przeszukiwa� swoje kieszenie. Nie znajdowa� w nich tego, czego szuka�, marszczy� wi�c coraz gniewniej czo�o. Jurek Tymowski widz�c to pochyli� si� w stron� Tomka. - A to ci dopiero b�dzie s�dny dzie�! Pi�a pewno zn�w zapomnia� zabra� z domu swoje okulary... - szepn��. - Dobrze mu tak! - r�wnie� szeptem odpar� Tomek. - A mo�e i notesu nie przyni�s� dzisiaj... Nadzieje ch�opc�w spe�ni�y si� jednak tylko po�owicznie; w tej w�a�nie chwili nauczyciel wydoby� z kieszeni notes, po�o�y� go przed sob� i rozgniewany wzruszy� ramionami - okular�w nie znalaz�. Przez jaki� czas szpera� w notatniku, po czym zakrzywionym palcem zacz�� wodzi� po otwartym dzienniku, le��cym przed nim na stole. Lekcja rozpocz�a si�; Krasawcew co chwila wywo�ywa� kt�rego� z uczni�w na �rodek klasy. Zadawa� jedno lub dwa podchwytliwe pytania, a nast�pnie wpisywa� stopie� do dziennika. Oceny odpowiedzi by�y bardzo surowe. Tomek i Jurek w lot zorientowali si�, �e nauczyciel wywo�uje specjalnie tych ch�opc�w, kt�rych rodzic�w podejrzewano o nieprzychylno�� dla Rosji. Jurek siedzia� pos�pny z opuszczon� na piersi g�ow�. Tomek z niepokojem spogl�da� na drzwi wiod�ce na korytarz. "Mo�e ju� nied�ugo do dzwonka na koniec lekcji? - rozmy�la�. - Co si� stanie, je�li Jurek teraz oberwie dw�j� z geografii?!" Sytuacja Jurka Tymowskiego naprawd� nie by�a godna pozazdroszczenia. Przecie� i tak ze wszystkich przedmiot�w otrzymywa� zazwyczaj gorsze stopnie nie mog�c opanowa� nale�ycie akcentu w j�zyku rosyjskim. Krasawcew g��boko pochylony nad dziennikiem wci�� wodzi� po nim palcem; obecnie zatrzymywa� go niemal wy��cznie przy nazwiskach rozpoczynaj�cych si� od ko�cowych liter alfabetu. Przed chwil� wywo�a� do odpowiedzi Tatarkiewicza. - Taka wsypa i to akurat przy ko�cu roku - szepn�� Jurek. - Czuj�, �e p�jd� nast�pny... - Zaraz powinien by� dzwonek, mo�e nie zd��y... - pocieszy� go Tomek, chocia� sam nie wierzy� ju� w szcz�liwe zako�czenie lekcji. Mimo woli spojrza� na nauczyciela. W�a�nie stawia� w tej chwili stopie� Tatarkiewiczowi niemal dotykaj�c nosem dziennika. To ostatnie nasun�o Tomkowi szale�czy pomys�. Nauczyciel chorowa� na oczy, z tego te� powodu niedowidzia�, a dzisiaj szcz�liwym zdarzeniem losu, nie mia� okular�w i ca�� jego uwag� poch�ania� dziennik, w kt�rym z takim zapa�em stawia� z�e noty. "Trzeba ratowa� Jurka za wszelk� cen�, cho�by przez wzgl�d na jego ojca - z determinacj� pomy�la� Tomek. - Niech si� dzieje co chce! Raz kozie �mier�!" Krasawcew w dalszym ci�gu nie podnosz�c g�owy znad dziennika zawo�a�: - Tymowski! - Siadaj! - sykn�� Tomek i zdobywaj�c si� na jak najwi�kszy spok�j wyszed� zamiast Jurka na �rodek klasy. Uczniowie zaciekawieni poruszyli si� w �awkach, a potem zamarli w bezruchu. Zaleg�a grobowa cisza. Wida� by�o, �e Krasawcew szykuje si� do zadania �miertelnego ciosu. Ze z�o�liwym u�miechem na twarzy zastanawia� si� przez chwil�, jakim pytaniem ma pogr��y� nie lubianego przez dyrektora ucznia, po czym nie podnosz�c ani nie odwracaj�c g�owy mrukn��: - No, powiedz, jaki jest najd�u�szy na ziemi �a�cuch wysp! Przytomny, zawsze zdecydowany w niebezpiecznych chwilach Tomek dzielnie opanowa� dr�enie g�osu. Na�laduj�c spos�b m�wienia Jurka, odpar�: - Wyspy japo�skie tworz� najd�u�szy na ziemi archipelag. Towarzyszy on wschodnim wybrze�om Azji, zamykaj�c razem z Archipelagiem Malajskim cztery wielkie morza przybrze�ne: Ochockie, Japo�skie, ��te i Wschodnio-chi�skie. Japonia obejmuje pi�� wi�kszych wysp i oko�o sze�ciuset mniejszych. Cztery z nich stanowi� Japoni� w�a�ciw�. Wyspy japo�skie tworz� ostatni stopie� l�du w stron� Oceanu Spokojnego, dlatego Japo�czycy nazywaj� swoj� ojczyzn� "Krajem wschodz�cego s�o�ca". Nauczyciel drgn�� niemile zaskoczony p�ynn�, celuj�c� odpowiedzi�; zaraz te� zada� drugie pytanie. - Wymie� najwa�niejsze wulkany Meksyku! - Najwa�niejszymi wulkanami Meksyku s�: Orizaba o wysoko�ci pi�ciu tysi�cy pi��dziesi�ciu metr�w i Popocatepetl, czyli Popo, maj�cy wysoko�� pi�� tysi�cy czterysta pi��dziesi�t metr�w. Zamykaj� one kotlin� Meksyku od po�udnia i nadaj� jej krajobrazowi swoiste pi�kno. Krasawcew g�o�no zasapa� ze zdenerwowania. Druga odpowied� by�a r�wnie doskona�a jak pierwsza. Zastanowi� si� d�u�sz� chwil�, w ko�cu zapyta� podst�pnie: - Hm, powiedz ty mi, co uwa�asz za najwi�ksze osi�gni�cie �wiata w ostatnim dziesi�cioleciu? Tomek od razu wyczu� zastawion� pu�apk�. Cokolwiek odpowie, to Krasawcew i tak b�dzie m�g� mu zaprzeczy�. "Trzeba u�y� fortelu, by zagi�� �pi�� - pomy�la�. Zaraz te� przypomnia� sobie artyku� w gazecie, czytany kilka dni temu przez wujka i spokojnie odpowiedzia�: - Najwi�kszym osi�gni�ciem cywilizowanego �wiata w ostatnim dziesi�cioleciu jest bez w�tpienia budowa przez Rosj� kolei transsyberyjskiej. D�ugo�� linii od Moskwy do W�adywostoku wyniesie osiem tysi�cy kilometr�w. Tym samym b�dzie ona jedn� z najd�u�szych kolei na �wiecie. Krasawcew siedzia� bez ruchu, jak ra�ony gromem. Sk�d ten syn "wywrotowca" m�g� odgadn��, o co mu chodzi�o? Przecie� w �adnym razie nie wypada�o teraz zaprzeczy�. I cho� stary, zapijaczony belfer nie waha� si� stawia� z�ych not na polecenie dyrektora, to jednak mimo wszystko celuj�ce odpowiedzi s�abego dot�d ucznia wzbudzi�y w nim uznanie. Nie, tego ch�opaka nie m�g� obla� mimo najszczerszych ch�ci. "A czort z nim! Przecie� jeden taki smyk nie mo�e zaszkodzi� pot�nemu carowi" pomy�la�. G�o�niej za� mrukn��: - Hm, masz szcz�cie, przygotowa�e� si� do repetycji... Poprawi�e� nawet nieco sw�j akcent. Wierz�, �e m�g�by� umie� geografi�, tak jak ten nicpo� Wilmowski, no, wracaj do �awki. Tylko niezwyk�o�� sytuacji powstrzyma�a Tomka od wybuchni�cia �miechem. Krasawcew szybko postawi� dobry stopie� w dzienniku, a tymczasem wszyscy uczniowie chichotali ju� w najlepsze. Naraz sta�a si� rzecz straszna. Oto prymus Pawluk podni�s� si� szybko i zawo�a�: - Panie profesorze, przecie� to nie jest Tymowski! Tomek zatrzyma� si� i przyblad�. Wprawdzie w tym momencie Jurek siedz�cy w �awce tu� za Pawlukiem poci�gn�� go mocno za ucho, lecz by�o ju� za p�no. Nauczyciel uni�s� g�ow� znad dziennika. Spojrza� na Tomka. Nie by� jednak pewny, czy go wzrok nie myli. - Podejd� do mnie bli�ej - powiedzia�. Tomek przysun�� si� o dwa ma�e kroki. - Jeszcze bli�ej - mrukn�� Krasawcew, szeroko otwieraj�c oczy. Tomek stan�� przy samej katedrze. - Co to znaczy, Wilmowski? - gro�nie zapyta� nauczyciel, spogl�daj�c na ch�opca. - Przecie� wywo�a�em do odpowiedzi Tymowskiego! - Niemo�liwe, panie profesorze! S�ysza�em wyra�nie moje nazwisko - odpar� Tomek, obawiaj�c si�, czy g�o�ne bicie serca nie zdradzi go przed nauczycielem. - G�upstwa pleciesz! Wywo�a�em do lekcji Tymowskiego - oburzy� si� Krasawcew. Pawluk chcia� si� odezwa�, lecz Jurek poci�gn�� go za bluz� mundurka szepcz�c: "Spierzemy ci� na kwa�ne jab�ko, je�li pi�niesz cho� jedno s�owo, lizusie!" Niepewny siebie Krasawcew mierzy� Tomka podejrzliwym wzrokiem. Mo�e jednak przypadkowo pomyli� nazwiska? Zastanawia� si�, czy nie warto by przeprowadzi� �ledztwa. - Bardzo przepraszam pana profesora, je�li si� przes�ysza�em - Tomek zmieni� taktyk� obrony. - Tak bardzo chcia�em odpowiada� jeszcze przed ko�cem roku... Zapewne ja si� myl�, bo przecie� pan profesor myli� si� nie mo�e. Pod wp�ywem nieoczekiwanego pochlebstwa Krasawcew rozchmurzy� si� nieco. Wilmowski by� doskona�ym geografem, dlatego te� zawsze wywo�ywa� go do odpowiedzi podczas wizytacji. Zgorzknia�y profesor mia� mimo wszystko s�abo�� do weso�ego i roztropnego ch�opca. Spojrza� wi�c na le��cy na biurku zegarek. Zaraz powinien by� dzwonek. Postanowi� jeszcze przepyta� Tymowskiego, przy kt�rego nazwisku figurowa�a w jego notesie du�a, czerwona kropka. - No, Wilmowski! Uwa�aj ty lepiej na drugi raz, �eby� �le nie wyl�dowa� - powiedzia� surowym g�osem. Tomek odetchn�� g��boko, jak cz�owiek wyp�ywaj�cy na powierzchni� po d�ugim przebywaniu pod wod�: zaraz poprawi� mu si� humor. Lada chwila odezwie si� dzwonek i Jurek b�dzie uratowany. Dla zyskania na czasie uk�oni� si� nisko nauczycielowi. Udaj�c wielk� skruch� powiedzia�: - Tak mi przykro, prosz� pana profesora, �e sprawi�em niepotrzebnie tyle zamieszania. Serdecznie dzi�kuj� za wybaczenie mi pomy�ki. Jeszcze raz bardzo przepraszam pana profesora. - No dobrze, ju� dobrze, Wilmowski - burcza� Krasawcew. - Id� ju� na miejsce. Tymowski, do lekcji! Zanim jednak Jurek zd��y� podej�� do katedry, dzwonek ostro zaterkota� na korytarzu. Krasawcew momentalnie zapomnia� o uczniu. Tego dnia musia� jeszcze odby� wizyty po�egnalne przed wyjazdem na wakacje do Rosji. Szybko wi�c schowa� zegarek oraz notes do kieszeni i zatrzasn�� dziennik. Mrucz�c co� pod nosem, wybieg� z klasy. - Uratowa�e� mnie - szepn�� Jurek do Tomka. Wyszli razem na korytarz. Natychmiast otoczyli ich koledzy. Wszyscy winszowali Tomkowi odwagi oraz przytomno�ci umys�u. Oczywi�cie byli mocno oburzeni zachowaniem si� Pawluka. Proponowali zaraz da� "koca" lizusowi, lecz Tomek przerwa� dyskusj�, m�wi�c: - Nie zgadzam si� na �adne b�jki. Na pewno wyrzuciliby nas z budy, i to tu� przed samym ko�cem roku. Pawluk tylko mnie chcia� dopiec za to, �e lepiej ucz� si� od niego. To mi�dzy nami dwoma sprawa. B�d�cie spokojni, zemszcz� si� na nim, lecz na razie to tajemnica. Zobaczycie, jak mu za to zap�ac�! Rozleg� si� dzwonek na now� lekcj�. Uczniowie powr�cili do klasy. Ku og�lnemu zdziwieniu Tomek rozpocz�� rozmow� z Pawlukiem, jak gdyby mi�dzy nimi nie zasz�o nic nadzwyczajnego. Przestraszony pocz�tkowo prymus rozrusza� si� widz�c weso�o�� kolegi. Tomek by� naprawd� w doskona�ym humorze. Z ca�kowitym spokojem oczekiwa� na rozpocz�cie si� lekcji historii. Zapowiedziane przybycie inspektora usuwa�o od niego i Jurka wszelkie niebezpiecze�stwo. Przecie� w�a�nie oporne przyswajanie sobie przez uczni�w historii Rosji budzi�o zastrze�enia dyrektora szko�y. Nawet taki ucze� jak Tomek wola� nieraz oberwa� dw�j�, ni� na przyk�ad wyliczy� z pami�ci poczet, znienawidzonej przez Polak�w, panuj�cej rodziny carskiej. Jasne wi�c by�o, �e nauczyciel historii nie dopu�ci do kompromitacji przy inspektorze. Tomek by� pewny, i� z tego powodu do odpowiedzi b�dzie wywo�any oficjalny prymus klasy - Pawluk. W zwi�zku z tym obmy�li� pewien plan zemsty i weso�o rozmawia� z "lizusem", aby u�pi� jego czujno��. Wtem drzwi klasy otworzy�y si�; wszed� nauczyciel historii w towarzystwie inspektora. Gdy tylko ch�opcy usiedli po przywitaniu napuszonego Rosjanina, Tomek natychmiast wydoby� z tornistra tekturowe pude�eczko. Ostro�nie uchyli� podziurawione szpilk� przykrycie. Na jego twarzy ukaza� si� szelmowski u�miech. Olbrzymi chrz�szcz jelonek2 - schwytany trzy dni temu podczas wycieczki z wujostwem za miasto, nic nie straci� ze swej �ywo�ci, mimo uci��liwej niewoli. Zaledwie Tomek uni�s� wieczko pude�ka, owad zaraz wysun�� swe ogromnie rozwini�te �uwaczki, usi�uj�c odzyska� wolno��. Tomek wepchn�� chrz�szcza z powrotem do pude�eczka, po czym wsun�� je do kieszeni. Na poz�r lekcja odbywa�a si� tak jak w ka�dy zwyk�y dzie� szkolny. Najpierw nauczyciel obszernie wyja�ni� nowy, ostatni w tym roku, fragment historii Rosji nie zagl�daj�c nawet do ksi��ki. Nast�pnie, czego zazwyczaj nie czyni�, zacz�� przypomina� ch�opcom, jakie okresy ju� przerobili; sko�czy� dopiero wtedy, gdy inspektor spogl�daj�c na zegarek o�wiadczy�, �e pragn��by jeszcze przys�ucha� si� odpowiedzi kt�rego� z uczni�w. By� to znak dla Tomka. Zaledwie nauczyciel pochyli� si� nad dziennikiem, niby to zastanawiaj�c si� kogo wywo�a� do lekcji, Tomek szybko wydoby� z kieszeni pude�ko. Przysun�wszy je do plec�w Pawluka, uchyli� wieczko. Wielki chrz�szcz natychmiast skorzysta� z upragnionej okazji; znalaz� si� na ko�nierzu mundurka prymusa akurat w chwili, gdy nauczyciel wywo�a� go na �rodek klasy. Pawluk zatrzyma� si� przed katedr�. Uni�enie uk�oni� si� inspektorowi i nauczycielowi. Na wszystkie pytania odpowiada� z niezwyk�� p�ynno�ci�, jakby czyta� z ksi��ki. Teraz powtarza� bezb��dnie now� lekcj�, stoj�c wyprostowany jak struna. Nauczyciel z triumfuj�cym u�miechem spogl�da� na zupe�nie widocznie zadowolonego inspektora. Tomek, obserwuj�c sukces nie lubianego kolegi, prze�ywa� prawdziw� burz� niepokoju: "C� to si� sta�o z chrz�szczem? - rozmy�la�. - Lizus boi si� wszelkich owad�w. Co by to by�a za wspania�a zemsta, gdyby przestraszy� si� chrz�szcza teraz w czasie popisowego recytowania lekcji!" Chrz�szcz jednak, nieczu�y na pro�by i zakl�cia Tomka, w dalszym ci�gu nie dawa� znaku �ycia. Gdy w ko�cu Tomek zacz�� czyni� sobie wyrzuty, i� zupe�nie niepotrzebnie trudzi� si� zbieraniem po�ywienia dla niewdzi�cznego owada - Pawluk naraz poruszy� niecierpliwie g�ow�. Nadzieja wst�pi�a, w serce Tomka. Pawluk po raz drugi wstrz�sn�� g�ow�, po czym przesun�� d�oni� po karku. Teraz wymarzone przez Tomka zdarzenia potoczy�y si� z szybko�ci� spadaj�cej �nie�nej lawiny. Oto Pawluk nerwowym ruchem cofn�� sw� d�o� i, zaledwie ujrza� w niej chrz�szcza, wrzasn�� przera�liwie, odruchowo wstrz�saj�c r�k�. Pot�ny chrz�szcz uderzy� w twarz inspektora, kt�ry podskoczy� jak oparzony. Rozpocz�a si� straszliwa awantura. Nauczyciel, nie mniej przestraszony od inspektora, ostro skarci� Pawluka i udzieli� mu nagany. Z kolei gi�� si� w uk�onach przepraszaj�c rozindyczonego zwierzchnika. Oczywi�cie by� to ju� koniec lekcji, poniewa� rozgniewany dygnitarz zaraz wyszed� z klasy, a za nim pod��y� roztrz�siony nauczyciel. Po raz drugi tego dnia Tomek, pusz�c si� jak paw, przyjmowa� gratulacje od rozentuzjazmowanych przyjaci�. Oto za jednym zamachem zem�ci� si� na pod�ym "lizusie" i dokuczy� nauczycielowi, kt�rego nadmierna gorliwo�� nara�a�a go w domu na najwi�ksze przykro�ci. Po zako�czeniu lekcji uradowani Tomek i Jurek razem wyszli ze szko�y. TAJEMNICZY GO�� Tomek po�egna� si� z Jurkiem, a sam przystan�� przy ma�ym ziele�cu na �rodku placu Trzech Krzy�y. Zacz�� rozmy�la�, jak ma sp�dzi� reszt� popo�udnia. Powr�t do domu bezpo�rednio ze szko�y w tak interesuj�co rozpocz�tym dniu nie n�ci� go zupe�nie. Czerwcowa, s�oneczna pogoda zach�ca�a przecie� do spaceru po mie�cie. Pokusa by�a tym wi�ksza, �e z placu Trzech Krzy�y wystarczy�o przej�� jedynie przez jezdni�, aby znale�� si� w kipi�cych zieleni� Alejach Ujazdowskich. Je�eli nie skorzysta teraz z tak wspania�ej okazji, to potem w domu ciotka Janina, jak zwykle, wynajdzie tysi�c powod�w, aby go ju� nigdzie nie wypu�ci�. D�ugo rozwa�a� wszystkie mo�liwo�ci, lecz nie m�g� jako� powzi�� decyzji. Ciotk� nie�atwo by�o wprowadzi� w b��d. Codziennie po powrocie dzieci ze szko�y uwa�nie wypytywa�a o zadane lekcje i otrzymane stopnie; niemal ka�da taka rozmowa ko�czy�a si� powiedzeniem: "Teraz prosz� pokaza� dzienniczki!" Je�eli sprawozdania dzieci nie by�y zgodne z notatkami nauczycieli, nast�powa�a d�u�sza rozprawa. Sp�niony powr�t ze szko�y by� tak samo oceniany i karany jak z�e stopnie. Irena, Zbyszek i Witek, dzieci ciotki Janiny, przyzwyczajeni od najm�odszych lat do surowo�ci matki, �atwiej przystosowywali si� do jej wymaga�. Tomek jednak nie umia� nawet tak jak oni udawa� skruchy. Dlatego te� cz�ciej otrzymywa� kary. Ciotka mia�a szczeg�lne powody, aby zwraca� na niego baczniejsz� uwag�. Od chwili �mierci matki by� w�a�ciwie sierot� i nie wiadomo, co by si� z nim sta�o, gdyby wujostwo Karscy nie wzi�li go na wychowanie. Matka Tomka umar�a w dwa lata po ucieczce swego m�a za granic�, kt�ry jedynie w ten spos�b zdo�a� unikn�� aresztowania przez carskich �andarm�w. Ciotka Janina, pami�taj�c o tragedii swej siostry, wi�cej ni� ognia obawia�a si� wszelkich spisk�w politycznych. Przecie� udzia� w nich, w najlepszym razie, grozi� zes�aniem na Sybir. Ku jej utrapieniu Tomek widzia� w ojcu bohatera i w najskrytszych marzeniach pragn�� go na�ladowa� pod ka�dym wzgl�dem. Odziedziczy� te� zapewne po nim zdolno�ci i zami�owanie do nauki. Tak jak ojciec szczeg�lnie interesowa� si� geografi�. Wi�kszo�� wolnego czasu sp�dza� na czytaniu r�nych dzie�, w kt�rych znajdowa� opisy obcych kraj�w oraz zamieszkuj�cych je lud�w, a od ksi��ek napisanych przez polskich podr�nik�w i odkrywc�w wprost nie m�g� si� oderwa�. Wi�cej ni� jego r�wie�nicy wiedzia� r�wnie� o smutnych dziejach Polski, okupowanej prawie od stu lat przez wrogie mocarstwa3 Matka do ostatnich dni swego �ycia uczy�a go w domu prawdziwej historii Polski, przypomina�a mu r�wnie� przy ka�dej okazji, �e jego ojciec prze�ladowany by� za walk� o niepodleg�o�� ojczyzny. Nic te� dziwnego, �e Tomek nieraz otrzymywa� z�e stopnie z historii, kt�r� zna� z ust matki, inn�, ni� mu si� jej uczy� kazano w szkole. Napominany stale przez ciotk� stara� si� ukrywa� sw� niech�� do tego przedmiotu, lecz nie zawsze mu si� to udawa�o. Ze wzgl�du na to, �e z innych przedmiot�w otrzymywa� dobre noty, wychowawca klasy orzek�, i� ch�opiec -wykazuje specjalnie z�� wol� w nauce historii. Po ka�dej wywiad�wce boja�liwa ciotka zasypywa�a Tomka wyrzutami. Ostatnie p�rocze by�o dla niego szczeg�lnie niepomy�lne. Otrzyma� nagan�. Ciotka nie szcz�dzi�a mu tym razem ostrych wym�wek, a nawet w uniesieniu zawo�a�a: "Sko�czysz tak jak tw�j ojciec!" Ura�ony tym Tomek zapyta�: "Ciociu, czy naprawd� uwa�asz, �e m�j ojciec zrobi� co� z�ego?" "Wp�dzi� do grobu twoj� matk� a moj� siostr�!" zawo�a�a w gniewie. W�wczas to prze�y� Tomek, na r�wni z ciotk� Janin�, wielk� niespodziank�. �l�cz�cy zazwyczaj w milczeniu nad ksi�gami buchalteryjnymi wuj Antoni z trzaskiem rzuci� pi�ro na st� i chyba po raz pierwszy w swym �yciu odezwa� si� do �ony podniesionym g�osem: "Przestaniesz wreszcie dr�czy� tego dzielnego ch�opca? Dlaczego upar�a� si� zabi� to, co jest w nim najlepsze?" Ciotka oniemia�a, a ze wszystkich obecnych przy tym wydarzeniu Tomek zdumia� si� najwi�cej. Ca�e zaj�cie zosta�o jednak szybko za�egnane, gdy� wuj nerwowym ruchem poprawi� na nosie okulary i zn�w pochyli� si� nad roz�o�on� na stole ksi�g�. Od tej pory ciotka zmieni�a ca�kowicie swe post�powanie w stosunku do Tomka. Przesta�a nap�dza� go do nauki historii, lecz tym bardziej ogranicza�a jego przebywanie poza domem. Dlatego te� spacery po mie�cie i nauka konnej jazdy w uje�d�alni stanowi�y dla niego szczeg�ln� pokus�. Sta� teraz na placu Trzech Krzy�y i rozmy�la�. Je�eli zaraz wr�ci do domu, b�dzie musia� natychmiast zasi��� do odrabiania lekcji. P�niej czeka go repetycja z m�odszymi bra�mi ciotecznymi. Same nudy! Jak�e przyjemnie by�oby p�j�� do Ogrodu Botanicznego! Co tu robi�? W czasie tych zawi�ych zmaga� z sob� przysz�a mu do g�owy wspania�a my�l. "Niech los rozstrzygnie, co ma by�" zadecydowa�. Ruszy� w kierunku najbli�szej latarni ulicznej, szepc�c przy ka�dym kroku: "Spacer, dom, spacer, dom, spacer, dom", a� ku wielkiej swej rado�ci zatrzyma� si� obok latarni na s�owie "spacer". Odetchn�� z ulg�, wdzi�czny losowi za tak korzystne rozwi�zanie zawi�ego problemu. Ra�nym krokiem ruszy� w Aleje Ujazdowskie. Wkr�tce znalaz� si� w Ogrodzie Botanicznym i niebawem zapomnia� o k�opotach oczekuj�cych go po powrocie do domu. Usiad� w cichym zak�tku. Odurzaj�cy zapach kwiat�w i mi�y �wiergot ptactwa nastraja�y do przyjemnych rozmy�la�. W takich chwilach ogarnia�a go zazwyczaj ogromna t�sknota za nieznanym niemal zupe�nie ojcem. Przymyka� oczy... W wyobra�ni jego rysowa� si� mocno zamglony obraz wysokiego m�czyzny, kt�rego twarzy nie m�g� sobie przypomnie�. Nie wiedzia� nawet, gdzie on teraz przebywa i co porabia? Sprawy te ciotka Janina utrzymywa�a w �cis�ej tajemnicy. Listy od ojca przychodzi�y bardzo rzadko, lecz za to co p� roku listonosz przynosi� ciotce wezwanie na g��wn� poczt�. Po ka�dym takim wezwaniu zaopatrywa�a dzieci w now� garderob�. By� to widomy znak, �e ojciec Tomka nades�a� pieni�dze. Karscy traktowali Tomka na r�wni z w�asnymi dzie�mi. Jedynym wyr�nieniem by�y lekcje j�zyka angielskiego, na kt�re Tomek ucz�szcza� prywatnie do rodowitej Angielki osiad�ej w Warszawie. W stosunku do mo�liwo�ci zarobkowych wujka Antoniego op�ata za nauk� obcego j�zyka stanowi�a poka�ny wydatek. Dlatego Tomek by� przekonany, �e korzysta� z tego przywileju na wyra�ne �yczenie swego ojca. Pragn�� wi�c sprawi� mu przyjemno�� i uczy� si� bardzo pilnie. Z uporem wkuwaj�c s��wka, my�la� - "niech wie, �e go kocham". Teraz siedz�c w parku na �awce, uk�ada� w my�li swoj� pierwsz� rozmow� z ojcem, gdy go kiedy� zobaczy. Oczywi�cie rozmowa potoczy si� po angielsku, poniewa� ojciec na pewno b�dzie ciekaw wynik�w tak kosztownej nauki. Zadawa� wi�c sobie pytania, odpowiada� na nie wyszukuj�c trudniejsze wyrazy w s�owniczku i nawet nie spostrzeg�, jak min�y trzy godziny. Do ogrodu przybywa�o coraz wi�cej ludzi. W ko�cu nawet zamy�lony Tomek zwr�ci� na nich uwag�. "Pewno ju� bardzo p�no - pomy�la�. - Ciotka Janina b�dzie si� zn�w gniewa�a..." Zaraz te� zacz�� zastanawia� si�, czy otrzyma kar�. Nieoczekiwanie wzrok jego zatrzyma� si� na zielonych krzewach. "Ha, skoro los doradzi� mi udanie si� na spacer, niech wi�c wyja�ni teraz niepewno��" - zadecydowa� i natychmiast zerwa� ma�� ga��zk�. Obrywaj�c listek po listku, powtarza�: "B�dzie kara, nie b�dzie, b�dzie, nie b�dzie..." Zrobi�o mu si� weselej na duszy, gdy rzuca� na ziemi� ostatni listek. M�wi� on, �e "kary nie b�dzie". Z kolei zacz�� rozwa�a�, dlaczego mia�aby go min��? Przecie� ciotka zwraca�a wielk� uwag� na punktualne przychodzenie ze szko�y. "Mo�e cioci� rozbola�a g�owa? - monologowa�. - Je�li po�o�y�a si� do ��ka i usn�a, to mog� nie otrzyma� kary. A mo�e wysz�a po zakupy i nie zapyta, czy wr�ci�em punktualnie?" Postanowi� przekona� si� jak najpr�dzej o prawdziwo�ci wr�by; pospieszy� w kierunku domu. Z Alei Ujazdowskich na ulic� Mokotowsk� nie by�o zbyt daleko, wkr�tce wi�c zatrzyma� si� niezdecydowanie przed bram�. Co b�dzie, je�li wr�ba zawiedzie? Mimo wszystko nie lubi�, gdy ciotka denerwowa�a si� na niego. Nie m�g� ju� d�u�ej znie�� niepewno�ci. Przebieg� przez bram� i przystan�� na skraju podw�rka. Spojrza� w kierunku mrocznych zazwyczaj okien drugiego pi�tra; ogarn�� go niepok�j. W saloniku pali�o si� jasne �wiat�o. By� to widomy znak, �e w mieszkaniu wujostwa dzia�o si� co� niecodziennego. Jak�e wi�c mog�a min�� go kara? "Niedobrze, oj, naprawd� niedobrze - zmartwi� si�. - Wi�c jednak wr�ba zawiod�a. No tak, przecie� dzisiaj jest sobota, a ciocia zawsze twierdzi, �e najodpowiedniejszymi dniami do spe�niania si� wszelkich wr�b s� poniedzia�ki, �rody i pi�tki. �e te� nie pomy�la�em o tym wcze�niej!" Zrezygnowany i przygotowany na najgorsze wszed� na drugie pi�tro. Nacisn�� dzwonek. Drzwi otworzy�a jego cioteczna siostra Irena. - Gdzie by�e� tak d�ugo? - zagadn�a podnieconym g�osem. Tomek machn�� r�k� i mrukn��: - Los wystrychn�� mnie na dudka. Zapomnia�em, �e dzisiaj jest sobota... - Co ty bredzisz? - niecierpliwi�a si� Irena. - Czy ciocia bardzo si� gniewa? - zapyta� Tomek, nie zwracaj�c uwagi na jej s�owa. - Nie wiadomo, gdy� ju� od trzech godzin razem z ojcem siedz� zamkni�ci w saloniku z jakim� bardzo tajemniczym go�ciem. Tomek odetchn�� pe�n� piersi�. Natychmiast odzyska� humor. Wi�c jednak wr�enie na listkach okaza�o si� najprawdziwsze ze wszystkich znanych mu sposob�w. - A gdzie s� Witek i Zbyszek? - zwr�ci� si� do dziewczynki zaintrygowany jej podnieceniem. - Podgl�daj� przez dziurk� od klucza - pospiesznie wyja�ni�a Irena. - Oberw� za to bur�, je�li ciocia zauwa�y. Tak jakby nigdy nie widzieli go�ci! I ty te� na pewno podgl�da�a�? - Ho, ho! Pan Tomasz co� bardzo dzisiaj wa�ny! - odpar�a z przek�sem. - Wobec tego nic wi�cej nie dowiesz si� ode mnie! - I tak nie wytrzymasz, wi�c lepiej od razu powiedz wszystko, co wiesz! - Zaraz poprosisz o zapisanie ci� w kolejk� do dziurki od klucza, gdy us�yszysz, �e to nie jest taki sobie zwyk�y go��. Kiedy wszed� do przedpokoju, to po prostu zapachnia�o prawdziw� d�ungl�. - Mo�e si� poperfumowa�? - za�artowa� ch�opiec. - G�uptas jeste�! - oburzy�a si�. - Wcale nie chodzi tu o zapach. Wygl�da tak, jakby przed chwil� wr�ci� z samego serca Afryki. - No i co by�o dalej? - pyta� Tomek. - Powiedzia� co� mamusi, ona omal nie zemdla�a i zawo�a�a: "Antosiu, Antosiu! Chod� pr�dzej, mamy niezwyk�ego go�cia!" Potem w tr�jk� zamkn�li si� w saloniku i rozmawiaj� do tej pory. Twarz Tomka pokry�a si� blado�ci�. Tornister wysun�� mu si� z r�ki na pod�og�. Nieoczekiwana my�l wprawi�a go w wielkie wzruszenie. - Irka, czy na pewno nie wiesz, kto to jest? - zawo�a� przej�ty. - Przecie� powiedzia�am, �e nie wiem. No, ale pan Tomasz te� si� ju� zainteresowa� naszym go�ciem! Tomek st�umi� wzruszenie. Pomy�la�, �e gdyby to by� jego ojciec, wuj i ciotka nie zachowaliby tego w tajemnicy przed w�asnymi dzie�mi. Popatrzy� wi�c na Irk� i z udan� oboj�tno�ci� powiedzia�: - Ciekawo�� ciekawo�ci�, a pods�uchiwanie i podgl�danie przez dziurk� od klucza nie zas�uguje na pochwa��. Skoro jednak to robicie, lepiej b�dzie, je�li razem oberwiemy bur�. - Ob�udnik! Ale nie tra�my cennego czasu - roze�mia�a si� Irena. - Zanie� tornister do pokoju i chod�my na punkt obserwacyjny. Na palcach weszli do jadalni. Zbyszek pochylony wpatrywa� si� w dziurk� od klucza. Witek, stoj�c, przy nim, dawa� r�k� znaki, by zbli�yli si� do nich. - Co tam si� dzieje? - cicho zapyta�a Irena. - Mama p�acze, a ojciec chodzi po pokoju, wymachuje r�kami i m�wi. Go�� zas�uchany siedzi w dalszym ci�gu w fotelu! O, teraz odezwa� si� - informowa� Zbyszek. Tomek stukn�� go w rami� i da� na migi do zrozumienia, �e chce spojrze� przez dziurk� od klucza. Zbyszek tylko machn�� r�k�, by mu nie przeszkadzano. Tomek zniecierpliwiony uj�� go za ucho i odci�gn�� od drzwi. Pochyli� si�, przymkn�� lewe oko, aby lepiej widzie�. W fotelu siedzia� wysoki m�czyzna. W spalonej s�o�cem twarzy b�yszcza�y jasne, du�e oczy. T�umaczy� co� zap�akanej ciotce. Tomek zapragn�� za wszelk� cen� us�ysze�, co on m�wi. Przycisn�� wi�c ucho do dziurki od klucza. "Czy nie lepiej by�oby da� ch�opcu mo�no�� powzi�cia decyzji?" pyta� nieznajomy. W tej chwili Tomek sykn�� z b�lu i uderzy� g�ow� o klamk�. Przestraszony odskoczy� od drzwi, a Zbyszek, trzymaj�c jeszcze w r�ku szpilk�, kt�r� go uk�u�, pochyli� si� natychmiast do dziurki. Zanim Tomek zd��y� si� zem�ci�, Zbyszek uderzony drzwiami w g�ow� usiad� na pod�odze. W progu stan�� wuj Antoni. - Co si� tutaj dzieje? - powiedzia�. - Irenko, zajmij si� ch�opcami, a ty, Tomku, skoro ju� wr�ci�e� do domu, chod� do nas do saloniku. Tomek wszed� niepewnym krokiem do pokoju. Co� nie bardzo wygl�da�o na to, aby mia�a go min�� kara. Na wszelki przypadek zatrzyma� si� w pobli�u drzwi. Mimo obawy ciekawie spojrza� na tajemniczego go�cia m�wi�c: - Dobry wiecz�r! - To jest w�a�nie nasz wychowanek, Tomasz Wilmowski - rzek� wuj Antoni, a zwracaj�c si� do ch�opca doda�: - Tomku, pan Jan Smuga, przyjaciel twego ojca, przyjecha� do ciebie w jego imieniu! - Przyjaciel mego ojca! - zawo�a� Tomek i nagle odwr�ci� g�ow�, powstrzymuj�c �zy cisn�ce si� mu do oczu. Smuga zbli�y� si� do niego. Nie m�wi�c ani s�owa przygarn�� go do siebie. Przez d�u�sz� chwil� cisza panowa�a w saloniku. Potem go�� wzi�� Tomka za r�k� i posadzi� przy sobie w fotelu. Dopiero teraz odezwa� si�: - Sprawi�e� mi, Tomku, mi�� niespodziank�. Ojciec opowiada� o tobie, jako o ma�ym jeszcze ch�opcu. Tymczasem jeste� ju� niemal okaza�ym kawalerem, i to nawet dzielnym, wed�ug zapewnie� wujostwa. Tw�j ojciec na pewno si� z tego ucieszy. Czy domy�lasz si�, dlaczego przys�a� mnie w swoim zast�pstwie? Tomek rozpromieni� si� s�ysz�c pochwa��. M�nie zapanowa� nad swym wzruszeniem i odpowiedzia�: - Domy�lam si�, prosz� pana. Ojciec musia� ucieka� z kraju, aby unikn�� aresztowania za udzia� w spisku przeciwko carowi. Zapewne teraz r�wnie� nie by�by tutaj bezpieczny. - To prawda, Tomku. Gdyby powr�ci� do Polski, zosta�by aresztowany. Dlatego nie mo�e przyjecha� do ciebie. - Wiem, prosz� pana. - Czy chcia�by� zobaczy� si� z ojcem? W pierwszej chwili Tomek a� zaniem�wi� ze wzruszenia na sam� my�l o ujrzeniu wyt�sknionego ojca. Potem zawo�a� jednym tchem: - Och, tak bardzo bym chcia�! Wymy�li�em nawet na to spos�b, tylko... - Co "tylko"? - podchwyci� Smuga, pilnie go obserwuj�c. - Tylko �al mi by�o cioci i wujka - doko�czy� Tomek. - Nie rozumiem, co masz na my�li, mo�e. wyt�umaczy�by� mi to ja�niej? Tomek niepewnie spojrza� na ciotk�, kt�ra, widz�c jego niezdecydowanie, u�miechn�a si� do niego i zach�ci�a: - Pan Smuga jest przyjacielem twego ojca, Tomku. Poza tym przyjecha� do ciebie w jego imieniu. Trzeba odpowiedzie� szczerze, je�li pyta. - Mo�e to niezbyt m�dre, ale chcia�em zrobi� co� takiego, �ebym musia� r�wnie� ucieka� za granic� - szybko odpar� Tomek, widz�c, �e ciotka wcale nie gniewa si� na niego. - No, no, to zaczyna by� bardzo ciekawe. Co mia�e� zamiar zrobi�? - indagowa� dalej zaintrygowany Smuga. - Postanowi�em napisa� w szkole na tablicy "precz z tyranem carem". My�la�em, �e wtedy na pewno b�d� chcieli mnie aresztowa� i ju� mia�bym pow�d do ucieczki. - I ty by�e� got�w to zrobi�, Tomku? - zawo�a�a ciotka z przera�eniem. Tomek zmieszany, z trudem zdoby� si� na odwag� - zarumieniony wyja�ni�: - Nawet zrobi�em, ciociu. Akurat tego dnia lizusa Pawluka nie by�o w szkole. Na nieszcz�cie, gdy wychowawca wszed� do klasy, przestraszy�em si� i szybko star�em tablic�. Przypomnia�em sobie, �e m�g�bym ciebie wp�dzi� do grobu, tak jak tatu� mam�... Ciotka oniemia�a, a tymczasem Smuga zapyta� powa�nie: - Kto ci powiedzia�, �e tw�j ojciec wp�dzi� matk� do grobu? - Ciotka Janina - mrukn�� Tomek, czuj�c, �e paln�� g�upstwo. Smuga spojrza� na Karsk�. Zacz�a p�aka�. Dopiero po d�u�szej chwili powiedzia�a usprawiedliwiaj�co: - Przecie� m�wi�am panu, jak bardzo boj� si� o ch�opca. On jest stanowczo nad wiek rozwini�ty umys�owo i naprawd� za wiele my�li... o tym. Sam pan teraz mia� dow�d! - Droga pani, Andrzej ma wiele wdzi�czno�ci dla pa�stwa za opiek� nad Tomkiem - odpar� Smuga. - Nale�y pami�ta�, �e �ona Andrzeja gor�co by�a zainteresowana polityczn� dzia�alno�ci� m�a. Pod gro�b� aresztowania s�usznie popar�a projekt ucieczki z kraju. Przecie� w najszcz�liwszym przypadku grozi�o mu zes�anie na Sybir... Przed przybyciem do pa�stwa widzia�em si� z dawnym przyjacielem Andrzeja. Potwierdzi� nasze przekonanie, �e przyjazd jego do Polski jest w dalszym ci�gu niemo�liwy. To zn�w, co Tomek m�wi� nam o swoich planach, wydaje mi si� najs�uszniejszym powodem, kt�ry powinien pani� przekona�, �e lepiej i nawet... bezpieczniej b�dzie przyj�� propozycj� ojca. Ciotka Janina zas�oni�a twarz r�koma. Milcz�cy dot�d wuj Antoni podni�s� si� z krzes�a i podszed� do ch�opca. - Tomku, chcemy ci� o co� zapyta�, lecz zastan�w si� dobrze, zanim odpowiesz. Jak s�ysza�e�, ojciec tw�j nie mo�e powr�ci� do kraju, gdy� narazi�by si� na przykro�ci. T�skni jednak za tob� i chcia�by ci� mie� przy sobie. My zn�w nie mniej ci� kochamy; wychowali�my ciebie na r�wni z w�asnymi dzie�mi... Trudno nam dzisiaj pogodzi� si� z my�l�, �e masz odjecha� od nas w �wiat. Chcemy wszak�e jedynie twego dobra. Dlatego musz� doda�, �e nawet gdyby� zdecydowa� si� pojecha� do ojca, to zawsze mo�esz powr�ci� do nas jak do w�asnego domu. Jeste� ju� do�� m�drym ch�opcem. Postanowili�my wi�c da� ci mo�no�� wyboru. Powiedz: wolisz pozosta� z nami, czy te� chcia�by� pojecha� do ojca? My�l, �e wkr�tce mo�e ujrze� ojca, za kt�rym t�skni� przez tyle d�ugich lat, podnieci�a Tomka i nape�ni�a wielk� rado�ci�. Mimo. to przywyk� uwa�a� wujostwo za swych rodzic�w. Oni go r�wnie� kochali. Przecie� ciotka bez przerwy wyciera oczy chusteczk�, a milcz�cy zazwyczaj wujek wyg�asza do niego niemal przemow� i to bardzo wzruszonym g�osem. Tomkowi trudno by�o powzi�� decyzj�. Co tu powiedzie�? W ko�cu zapyta� Smug�: - Czy pan jest pewny, �e tatu� pozwoli mi przyjecha� do wujostwa, gdy zechc� ich odwiedzi�? - Jestem tego zupe�nie pewny - odpar� Smuga z powag�. - Je�li ojciec za mn� t�skni, to bardzo chcia�bym pojecha� do niego. Do wujostwa b�d� stale przyje�d�a� - zadecydowa� Tomek. Ciotka Janina ponownie si� rozp�aka�a, potem u�ciska�a go i wycieraj�c oczy chusteczk� wysz�a z pokoju, aby wyda� dyspozycje do przygotowania kolacji. Irka, Zbyszek i Witek powiadomieni o wyje�dzie Tomka do ojca wbiegli do saloniku. Po przywitaniu go�cia najstarsza z rodze�stwa i najsprytniejsza Irka zwr�ci�a si� do Smugi: - Prosz� pana, gdzie przebywa teraz Tomka ojciec? Przecie� nie wiemy nawet, dok�d braciszek wyjedzie. - Na �yczenie pani Karskiej nie poinformowa�em o tym Tomka w czasie naszej rozmowy. Woleli�my, aby nie mia�o to wp�ywu na jego decyzj�. Obecnie nie ma ju� potrzeby zachowywania tajemnicy. - Naprawd�, zapomnia�em zapyta� o to - zawo�a� Tomek. - Tyle niezwyk�ych i wa�nych nowin naraz... Gdzie jest tatu�, prosz� pana? - Oczekuje na nas w Trie�cie, nad Morzem Adriatyckim - wyja�ni� Smuga. - Triest znajduje si� w Austro-W�grach4 - orzek�a Irenka zadowolona, �e mo�e pochwali� si� swymi geograficznymi wiadomo�ciami. - To my tam b�dziemy mieszkali? - zdziwi� si� Tomek. - Nie, nie b�dziemy mieszkali w Trie�cie - zaprzeczy� Smuga. - Musz� najpierw opowiedzie� ci co� nieco� o prze�yciach twego ojca, �eby� wszystko nale�ycie zrozumia�. Po ucieczce za granic� t�skni� bardzo za twoj� matk� i tob�. Mia� zamiar zabra� was do siebie, lecz nim zd��y� zgromadzi� odpowiednie fundusze, matka twoja nieoczekiwanie umar�a. Od tej pory jedynie w��cz�ga po �wiecie u�atwia�a mu zapomnienie o nieszcz�ciu. Przypadek zrz�dzi�, �e w owym czasie pozna� jednego z pracownik�w Hagenbecka. Musisz wiedzie�, �e Hagenbeck posiada wielkie przedsi�biorstwo zajmuj�ce si� sprowadzaniem zwierz�t ze wszystkich cz�ci �wiata do cyrk�w i ogrod�w zoologicznych. Poniewa� pracownik poznany przez ojca wybiera� si� na d�u�sz� wypraw� po zwierz�ta do Ameryki Po�udniowej, tw�j ojciec, jako geograf, postanowi� r�wnie� wzi�� udzia� w tej wyprawie. Od tego czasu min�o ju� sze�� lat. Ojciec tw�j sta� si� znanym �owc� dzikich zwierz�t i zaprzyja�ni� si� z tym pracownikiem Hagenbecka. Obecnie na statku specjalnie przystosowanym do przewozu zwierz�t maj� wyruszy� na wielkie �owy do Australii. Hagenbeck zak�ada olbrzymi ogr�d zoologiczny w Stellingen pod Hamburgiem, gdzie najrozmaitsze zwierz�ta b�d�. �y�y w warunkach najbardziej zbli�onych do naturalnych. Do tego w�a�nie ogrodu ojciec tw�j razem z przyjacielem zobowi�zali si� dostarczy� niekt�re zwierz�ta z Australii. - To i ja pojad� do Australii?! - zawo�a� Tomek niedowierzaj�co. - Tak. Pojedziesz z ojcem do Australii �owi� dzikie kangury. Tomek z wielkiego wra�enia zaniem�wi� na chwil�. Us�yszane wiadomo�ci przechodzi�y naj�mielsze jego marzenia. Witek i Zbyszek s�uchali tych nowin, ch�on�c ka�de s�owo go�cia z otwartymi ze zdziwienia ustami. Jedynie Irka wpad�a na my�l zadania Smudze pytania: - Prosz� pana, a kto jest tym przyjacielem ojca Tomka? - Nie domy�lasz si�? - odpar� pytaniem Smuga. - To pan jest nim w�a�nie! - triumfuj�co orzek�a Irenka. - Kiedy pan tylko wszed� do przedpokoju, od razu wyda�o mi si�, �e zapachnia�o u nas d�ungl�. Tak sobie zawsze wyobra�a�am wielkich podr�nik�w. SPOTKANIE Z OJCEM Przez nast�pnych kilka dni Tomek pozostawa� pod wra�eniem, �e za chwil� przebudzi si� z niezwyk�ego snu i powr�ci do codziennego, szarego �ycia. Jak�e trudno by�o mu uwierzy� w prawdziwo�� ostatnich wydarze�! Mimo obaw Smuga "nie znika�". Z ka�d� natomiast chwil� coraz bardziej odczuwa�o si� jego niezawodn� opiek�. Okaza�o si�, �e by� nadzwyczaj przedsi�biorczym cz�owiekiem. Dzi�ki jego energii, ju� po trzech dniach stara� Tomek mia� dokumenty konieczne do wyjazdu za granic�. Wymaga�o to wielu zabieg�w oraz znacznych koszt�w, lecz pe�nomocnik ojca nie liczy� si� z tym zupe�nie. Na perswazje wujostwa Karskich odpowiada� z u�miechem, �e utrzymanie w Trie�cie ca�ej za�ogi statku oczekuj�cej tylko na nich, wi�cej poch�ania pieni�dzy ni� dodatkowe op�aty za przyspieszenie za�atwienia formalno�ci. Wp�ywy podr�nika musia�y by� niema�e, skoro zdo�a� porozumie� si� nawet z dyrektorem gimnazjum, Mielnikowem. Tomek jeszcze przed zako�czeniem roku szkolnego otrzyma� �wiadectwo z promocj� do nast�pnej klasy. Wuj Antoni i ciotka Janina, mimo niezwyk�ych na przysz�o�� perspektyw Tomka, nie taili troski o dalsze losy ch�opca, kt�rego zwykli ju� uwa�a� za swego syna. Szczeg�lnie ciotka za�amywa�a r�ce i pop�akiwa�a, gdy Smuga, na pro�by Tomka oraz ciotecznego rodze�stwa, opowiada� o warunkach istniej�cych w dalekiej, tak ma�o jeszcze znanej Australii. Dla mieszczuch�w wychowywanych w Warszawie relacje podr�nika o pi�tym kontynencie brzmia�y naprawd� zastraszaj�co. Czym bowiem by�y spokojne ulice tak dobrze znanego miasta wobec spalonych przez �ar s�oneczny bezmiernych step�w i pusty� australijskich? Zbite chaszcze ciernistych krzew�w, g�szcze dziewiczych las�w, wyschni�te koryta rzek, wype�niaj�ce si� b�yskawicznie szalej�cym �ywio�em, burze piaskowe i gwa�townie nast�puj�ce zmiany temperatury, a ponadto dzikie psy dingo, kangury, strusie emu oraz tyle, tyle innych nie znanych w Europie dziw�w mia�o zagra�a� Tomkowi podczas niebezpiecznej wyprawy. Tomek wprost "p�cznia�" z dumy, widz�c obawy ciotki i uwielbienie dla Smugi, maluj�ce si� w oczach zas�uchanego w jego opowiadania rodze�stwa. Jednak w miar� jak wielkimi krokami zbli�a� si� termin wyjazdu, z coraz wi�kszym �alem, a czasem nawet i obaw� my�la� o chwili rozstania. Ostateczne po�egnanie z dotychczasowymi opiekunami nast�pi�o na dworcu warszawskim. Z wielkim wzruszeniem u�ciska� Tomek nadzwyczaj powa�nego w tym dniu wujka Antoniego; rozp�aka� si�, widz�c �zy w oczach ciotki Janiny. D�ugo �egna� si� z ciotecznym rodze�stwem i Jurkiem Tymowskim, kt�ry razem z ojcem odprowadzi� go na dworzec. Gdy zaj�� ju� miejsce w wagonie, poczu� si� opuszczony i samotny. W pierwszych godzinach po wyruszeniu poci�gu z Warszawy z trudem m�g� zrozumie�, co troskliwy Smuga do niego m�wi�. Siedzia� roztargniony i nawet nie spogl�da� na wsp�towarzyszy podr�y. O�ywi� si� dopiero na punkcie granicznym, gdy Smuga szepn�� mu do ucha, �e niepr�dko ju� ujrzy znienawidzone mundury rosyjskich urz�dnik�w. Po dw�ch godzinach przybyli do Krakowa. Smuga postanowi� zatrzyma� si� tu na kr�tki odpoczynek. Tutaj te� Tomek otrz�sn�� si� z przygn�bienia. Ze wzruszeniem zwiedza� Zamek Wawelski, dawn� siedzib� polskich kr�l�w, wynios�y kopiec usypany przez rodak�w dla uczczenia pami�ci Ko�ciuszki, bohatera narodowego, oraz inne zabytki miasta, stanowi�cego kolebk� polskiej kultury. Po dwudniowym wypoczynku wyruszyli poci�giem dalej, do Wiednia. Du�e, obce miasto, wprost kipi�ce swobodnym �yciem, wprawi�o Tomka w radosny nastr�j, odzyska� humor i pe�n� fantazj�. Smuga ucieszony dobrym samopoczuciem m�odego towarzysza podr�y postanowi� przenocowa� w Wiedniu. Dopiero wi�c nast�pnego ranka znale�li si� w poci�gu d���cym do Triestu. Tomek pocz�tkowo ciekawie spogl�da� przez okno wagonu, podziwiaj�c jedn� z najpi�kniejszych dr�g w Europie. Poci�g wi� si� po serpentynach w�r�d g�r, wspina� si� na zbocza, znika) w tunelach, zawisa� na wiaduktach nad przepa�ciami, a Tomek wci�� obserwowa� malownicze widoki. Po kilku godzinach jazdy Tomek, nasyciwszy si� wspania�ymi krajobrazami, zasypa� Smug� niezliczonymi pytaniami. W czasie d�ugiej rozmowy zdoby� niezwykle cenne informacje. Przede wszystkim upewni� si�, �e ojciec b�dzie oczekiwa� na nich w Trie�cie, bo Smuga powiadomi� go telegraficznie o porze przyjazdu. Nast�pnie dowiedzia� si�, �e statek, kt�rym mieli p�yn�� do Australii, by� starym w�glowcem o wyporno�ci dw�ch tysi�cy ton, wycofanym ju� z regularnej �eglugi. Przedsi�biorstwo Hagenbecka zakupi�o go bardzo tanio na licytacji i przekaza�o stoczni w Trie�cie do przebudowy. Wn�trze parowca zosta�o przystosowane do przewozu zwierz�t. Teraz w�a�nie dawny w�glowiec mia� wyruszy� w sw� pierwsz� podr� jako "p�ywaj�cy zwierzyniec". Tomek zd��y� r�wnie� pog��bi� nieco swe wiadomo�ci o faunie australijskiej. Dowiedzia� si�, �e ssaki-torbacze5, zwane r�wnie� workowcami, to nie tylko d�ugonogie, skacz�ce kangury. Grupa ta bowiem obejmuje liczne gatunki, wielce zr�nicowane pod wzgl�dem wygl�du zewn�trznego i sposobu �ycia. Po�r�d torbaczy wyr�niaj� si� gatunki �ywi�ce si� mi�sem kr�gowc�w, gatunki owado�erne i ro�lino�erne. Jedne z nich posuwaj� si� skacz�c jak kangury, inne biegaj�, wspinaj� si�, jeszcze inne �yj� w norach ziemnych, jak nasze krety. Jedn� z charakterystycznych cech torbaczy jest wyst�puj�ca u samic torba, w kt�rej ukryte s� sutki mleczne. Wszystkie torbacze nale�� do zwierz�t �yworodnych i ma�e swe karmi� mlekiem, wydzielanym przez otwory sutek. S� wi�c ssakami w �cis�ym tego s�owa znaczeniu. Torbacze6 wygin�y ju� dawno niemal na wszystkich kontynentach, lecz w Australii znajdujemy je jeszcze w oko�o stu sze��dziesi�ciu gatunkach. Nie mniej zaciekawi�y Tomka, tak swoiste dla Australii, stekowce, podobne pod wzgl�dem budowy przewodu pokarmowego oraz narz�d�w moczop�ciowych do ptak�w, gad�w i p�az�w. W pierwszej podgromadzie ssak�w stekowce tworz� jeden rz�d zwierz�t podzielony na dwie rodziny: kolczatek i dziobak�w. Tomek niezmordowanie wypytywa� Smug� o dzikie, drapie�ne psy dingo, o ryby oddychaj�ce p�ucami i skrzelami, o ptaki lirogony i wiele, wiele innych ciekawi�cych go kwestii. Ju� nawet og�lnikowe informacje podr�nika wprawi�y Tomka w du�e podniecenie. Zacz�� wi�c z kolei zasypywa� Smug� pytaniami o australijskich krajowc�w, o klimat i inne ciekawostki kontynentu. Pod lawin� pyta� Smuga poczu� lekkie �askotanie w gardle, a potem ogarn�a go nieprzezwyci�ona senno��. Zasn�� wkr�tce, niemal w po�owie s�owa. Siedzia� teraz naprzeciw Tomka i, mimo niewygodnej pozycji, spa� ju� co najmniej od godziny. Pocz�tkowo Tomek spogl�da� na niego ze zgorszeniem. Wprost nie rozumia�, w jaki spos�b mo�na nieoczekiwanie zasn�� podczas tak zajmuj�cej rozmowy. P�niej zacz�� bawi� si� doskonale, obserwuj�c �mieszne ruchy, jakie wykonywa�a g�owa i cz�� tu�owia �pi�cego. "Je�li ojciec �pi tak samo twardo jak pan Smuga, to nied�ugo po�yjemy w Australii - os�dzi� w ko�cu Tomek - bo na przyk�ad za�niemy gdzie� na stepie, a zbudzimy si� w �o��dkach dzikich dingo. B�d� musia� czuwa� nad nimi." Tomek urozmaica� sobie czas podobnymi rozmy�laniami, nie przypuszczaj�c, ze to w�a�nie wartki potok jego pyta� spowodowa� senno�� opiekuna. Tak by�o w rzeczywisto�ci. �owc�, kt�ry bez wysi�ku potrafi� przez ca�e tygodnie tropi� dzikie zwierz�ta, zm�g� nawa� pyta� czternastoletniego, ciekawego ch�opca i w ko�cu zasn�� ze zm�czenia. Mija�a godzina za godzin�. Smuga spa� bez przerwy. Tymczasem poci�g zbli�a� si� do Triestu. Pasa�erowie zacz�li ju� przygotowywa� si� do wysiadania. Tomka ogarn�� wielki niepok�j. Widok twardo �pi�cego Smugi nasun�� mu straszliwe podejrzenie. Od najm�odszych lat interesowa� si� prze�yciami s�awnych podr�nik�w. Wiele te� wiedzia� ju� o niebezpiecze�stwach czyhaj�cych na obcych l�dach. Smuga du�o podr�owa� i wspomina� mu, i� przebywa� przez d�u�szy czas w Afryce. Kto wie, czy przypadkiem nie uk�si�a go jaka� z�o�liwa mucha tse-tse7? Mo�e te� zachorowa� na �pi�czk�? Zacz�� wi�c wierci� si� i g�o�no chrz�ka�, lecz nie odnosi�o to jakiegokolwiek skutku. Smuga spa� w najlepsze. Teraz Tomek uzmys�owi� sobie groz� w�asnego po�o�enia. Je�eli to �pi�czka, to nie rozpozna ojca na dworcu. Nie zna go nawet z fotografii. Po chwili wszak�e twarz mu si� rozpogodzi�a. "Zawo�am dw�ch numerowych i ka�� obnosi� �pi�cego pana Smug� po peronie - postanowi�. - Wtedy ojciec pozna nas na pewno!" Tak uspokojony oczekiwa� na dalsze wydarzenia. Na szcz�cie wszelkie obawy okaza�y si� zbyteczne.