9768

Szczegóły
Tytuł 9768
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9768 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9768 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9768 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pat Cadigan Ostatni remake Powrotu Ma�ego Larry�ego Latyno... No dobra. Zam�w se jaki� aromacik i�siadaj. Niedaleko st�d te� jest bar. Wiesz, ca�e lata wmawia�am sobie, �e dzie tam, ja nie grzej�, ale zawsze trzyma�am w�domu zapasik wi�ska, piwska i�w�dzi. W�dzia jest dla ludzi, m�wi�am sobie, to znaczy wy��cznie dla go�ci, dla nikogo innego. Ale ju� mi przesz�o, ju� si� tym tak nie gryz�, sta�am si� bardziej tolerancyjna. Poza tym czy to nie Elvis powiedzia�, �e �Pijacy, tak samo jak biedacy, zawsze b�d� w�r�d nas�? A mo�e to Dylan? Tak, mo�liwe, �e Dylan, ostatecznie by� ekspertem od pijaczk�w. Ten to mia� fart, co nie? Pa�� na pysk i�odwali� kit� w�rynsztoku ledwie pi��dziesi�t krok�w od tawerny �Pod Zm�czonym Koniem�, gdzie wylansowa� swoje najlepsze i�najg�o�niejsze kawa�ki: Ali the Tired Horses (jak�eby inaczej!), Knocking on Fem Hill�s Door, Tbe Hand That Signed a�Paper Got to Serve Somebody, no i�m�j ulubiony, Do Not Go Gentle into Those Subterranean Homesick Blues. Jak to leci? �W�cieknij si�, wkurz si� na przyw�dc�w, uwa�aj na parking...� Ech, co fart, to fart... Przepraszam, przepraszam, stokrotnie przepraszam! Jestem taka podniecona, �e ledwo mog� usiedzie� na miejscu. My�l�, �e stary Dylan uj�� to najlepiej, m�wi�c: ��piewa�em zniewolony - wszyscy musz� si� na�pa�. To jedna z�jego najbardziej poruszaj�cych strof, przynajmniej dla mnie. Nawet teraz, a�od chwili kiedy przeczyta�am j� pierwszy raz, min�o du�o, baaardzo du�o czasu, s�owa te wprowadzaj� mnie w�taki stan, �e ca�a dygocz� z�podniecenia i�gdyby nie fakt, fakt oczywisty i�niezaprzeczalny, �e jestem na to o�wiele za ci�ka, ulecia�abym w�przestworza, poci�gaj�c za sob� ca�y �wiat niczym peleryn� na ramionach. Przepraszam, jeszcze raz ci� przepraszam. Mam sk�onno�� do poetyzowania, ot, ludzka u�omno��. A�raczej chcia�abym poetyzowa�, tyle tylko �e nigdy nie mog� wymy�li� poetyckich odpowiednik�w s��w takich jak cho�by �niezaprzeczalny�. Masz ju� swego drinka? Dobra, dobra, klapnij se, siadaj. Wzi��e� sobie jaki� zapaszek? Nie? Ej�e, musisz mi powiedzie� prawd�: czy aromabary ci� onie�mielaj�, czy po prostu nie jeste� w�chaczem? Mnie to wisi, przysi�gam, �e si� nie obra��, naprawd�. Ostatecznie kt�ry� zmys� zawsze g�ruje nad innymi, co nie? No, a�jak jeszcze jest si� retro... Niekt�rzy ludzie cz�sto rozumiej� to bardzo opacznie. Ot, cho�by wczoraj. W�stercie codziennych wiadomo�ci znalaz�am g�upi li�cik od jednej z�moich durnowatych psiapsi�ek. M�wi mi baba, �e ludzie gadaj� za moimi plecami, �e takiej retro jak ja to w��yciu nie widzieli. No to odpisa�am kretynce, �e gadaj� tak nie tylko za moimi plecami, ale i�przed moim biustem, no i�co z�tego? Tak czy inaczej, nie to �ebym sz�a na detoks i�ponownie zaczyna�a kira� tylko po to, �eby poczu� kopa, jakiego dostajesz po pierwszym grzesznym �yczku. Nie, nie, to nie dla mnie. Znam ludzi, kt�rzy brali najczystsze prochy i�grzali najczystsz� w�dzi�, mimo to musieli wymieni� trzy, cztery w�troby. Ale ja ich za pijak�w nie uwa�am. I�osobi�cie my�l�, �e Teflon(tm) puszcza k�amliwe reklamy w�CNS. Nie wiem, co ci nagadali, ale do mojego baru ludzie przychodz� tylko po to, �eby si� zabawi�, nie stosuj� tu �adnej aromaterapii. Jasne, wolna wola, ka�dy, kto chce, mo�e sobie dobra� podchodz�cy bukiecik i�je�li potem twierdzi, �e dobrze mu to zrobi�o, nie b�d� si� z�nim sprzecza�. Jakkolwiek by na to patrze�, ka�dy z�nas jest na sw�j spos�b zniewolony i�ka�dy �piewa swoj� w�asn� pie��, co nie? Ale pewnie chcesz spyta� mnie o�m�j ostatni remake. O�ten s�ynny remake. Wszyscy mnie o�to pytaj�. S�owo daj�, mog� zrobi� jeszcze tysi�c przednich kawa�k�w, zanim za�piewam ostatniego bluesa dla st�sknionych, ale i�tak zapami�taj� mnie tylko dlatego, �e wyci�am ten przekl�ty numer z�Larrym. I�b�d� si� na mnie w�cieka� do grobowej deski, cho� B�g mi �wiadkiem, �e nie maj� racji. Tak wi�c powtarzam raz jeszcze, oficjalnie i�z r�k� na sercu: nie odkry�am ponownie Larry�ego Latyno i�bynajmniej go nie ukatrupi�am. Skoro nie ja, to kto? No tak, obawia�am si�, �e o�to zapytasz. Najpierw uporz�dkujmy i�naprostujmy wszystkie fakty. No dobra, wszystkie fakty, kt�re znam. Przepraszam ci� na chwil�, skocz� tylko do baru po odrobin� czego� na od�wie�enie pami�ci. Ta br�zowawa ciecz to ezoteryczny nap�j zwany Starym Przytulaskiem, p�ynny odpowiednik wra�enia, jakiego do�wiadczasz, owin�wszy si� cieplutkim pledem w�paskudny dzie�. Zasmakowa�am w�nim dzi�ki P�owej Annie; na pewno dziewczyny nie znasz, nie lubi�a si� afiszowa�. A�ten obok to... B�d�my szczerzy, do z�udzenia przypomina mocz, ale to tylko zwyk�e piwo. Nazywano go wtedy tanim piwem i�by�o bardzo poszukiwane zar�wno dla swojej tanio�ci, jak i�piwowato�ci. Chwytasz mnie? Stary Przytulasek jest do picia i�bardzo mi smakuje, ale piwo jest tylko do w�chania, bo zapach taniego piwska zawsze przypomina mi Larry�ego. Dlaczego? Dlatego, �e Larry Latyno rzadko kiedy pachnia� czym� innym. I wyja�nijmy sobie co� jeszcze. Pe�na nazwa jego kapeli brzmia�a jak nast�puje: Ma�y Larry Latyno, jego Likworowe Lolki, Lubie�ni Latynosi i�Liryczne Latynetki. Larry Latyno by� oczywi�cie szefem grupy, jej g��wnym wokalist�, aran�erem, a�niegdy� tak�e kompozytorem. Co znaczy, �e przez jaki� czas pr�bowa� uk�ada� w�asne kawa�ki. S�ysza�am kilka. Nie, wcale nie by�y takie z�e. Ot, takie tam piosneczki, kt�re mo�na sobie po�piewa�, przy kt�rych mo�na pota�czy�, poskaka� albo pohaftowa�, je�li kto� ma na to ochot� (nie, nie, w�niczym nie przypomina�y utwor�w z�Epoki Bulimii; Epoka Bulimii by�a znacznie p�niej i�trudno powiedzie�, �eby mia�a co� wsp�lnego z�dobr� zabaw�). Ale ilekro� Larry pr�bowa� za�piewa� co� od siebie, jaki� autorski kawa�ek, wszystkich jakby spowalnia�o i�zaskakiwa�o. Niekt�rzy ta�czyli, inni tylko kiwali si� w�miejscu, jeszcze inni, ci z�najzagorzalszych hafciarzy, jak zwykle rzygali, ale wi�kszo�� po prostu zamiera�a i�po wyrazie ich twarzy mo�na by�o pozna�, �e pr�buj� co� sobie skojarzy� i�nie potrafi�. Dlatego Larry da� se siana i�miast sili� si� na oryginalno�� dla zapijaczonych piwoszy, zacz�� grywa� numery z�list przeboj�w. W�tamtych czasach by�y miliony kapel, kt�re ch�tnie dawa�y czadu dla ka�dego, kto ich wynaj��, ale kiedy na scen� wychodzi� Larry i�jego grupa, kiedy zaczynali �piewa� jaki� szlagier... Przepraszam za t� przyd�ug� przerw�. Tak, te kawa�ki te� s�ysza�am. Powiedzia�abym, �e kiedy Larry i�jego grupa �piewali jaki� znany przeb�j, �piewali go tak, jakby to oni go skomponowali i�zaaran�owali, jakby nigdy dot�d nie prezentowano go publicznie. Gdybym to tak uj�a, mia�abym racj�, ale z�drugiej strony pewnie bym jej nie mia�a. Tak samo jak bym powiedzia�a, �e oddaj�c ho�d autorom orygina�u, dok�adnie ich ma�powali. To te� by�oby wzgl�dne. By�o i�wzgl�dne, i�subiektywne. Jednocze�nie ani takie, ani takie. To by�o po prostu prze�ycie. Prze�ycie z�o�one z�miliona odcieni, milion prze�y� sk�adaj�cych si� na jedno do�wiadczenie. Innymi s�owy, trzeba by�o tam by�. Tak, by� tam przynajmniej raz. Nie, nie zamierzam si� z�tego wykr�ca�. Nawet je�li tylu ludzi przynajmniej raz go widzia�o i�s�ysza�o, a�przecie� wiele w�tym prawdy. Bez wzgl�du na to, czy byli tam, czy nie. Nie oczekuj�, �e mnie zrozumiesz. Jestem wizjonerk�. Nie, nie, to tylko �art. Robi� ci� w�konia, chyba tak si� to kiedy� m�wi�o. No dobra, wracajmy do tematu. Przyszli do mnie ci od Larry�ego. Nie wiem, co na ten temat s�ysza�e�, m�wili ci pewnie, �e �ciga�am ich, napastowa�am, nachodzi�am, szanta�owa�am i�terroryzowa�am. Nie, �askawco. Teatr Kr�lestwa Zmys��w poch�ania� mnie do tego stopnia, �e nie musia�am nikogo �ciga�. Ludzie zawsze walili do mnie drzwiami i�oknami, zawsze zasypywali mnie zmys�owspomnieniami. Pracowa�a wtedy u�mnie taka jedna szajbuska, Ola jej by�o na imi�. Achondroplastyczka, metr pi�� w�kapeluszu, prawie ca�y m�zg na flopasie albo odwrotnie. Rzadko kiedy wiedzia�e�, z�kim rozmawiasz, z�ni� czy z�flopasem. Nie, bynajmniej, rzecz nie by�a zamierzona, nic w�tym stylu. Po prostu szcz�liwy wypadek. Szcz�liwy dla Oli. No dobra, pu�ci�a si� z�maszyn�, i�co z�tego? Jestem retro, ale nie do tego stopnia retro, a�ju� na pewno nie by�am taka wtedy. Ola odstr�cza�a od siebie wielu ludzi z�wielu powod�w. Zarzucali jej dos�ownie wszystko: �e robi na kilku etatach, �e pozbawia ludzi pracy, �e jest cyborgiem, a�cyborgi to wynaturzenie, to co� sprzecznego z�Bibli�, �e ma w�sobie za ma�o z�cyborga, by twierdzi�, �e nim jest (cho� nigdy tego nie twierdzi�a), �e jest zbyt przera�aj�ca, zbyt kobieca, �e jest za ma�o kobieca, za ma�o przera�aj�ca, i�tak dalej. Ludzie, m�j Bo�e, ludzie... Natura wyposa�y�a ich w�j�zyk, technologia w�g�o�niki i�tylko dlatego, �e potrafi� pos�ugiwa� si� i�jednym, i�drugim, uwa�aj�, �e wszystko, co m�wi�, jest niezmiernie wa�ne. Chyba w�a�nie dlatego za�o�y�am Teatr Kr�lestwa Zmys��w. W�tamtych czasach najmodniejszymi s�owami by�y: �interaktywny�, �indywidualny�, �przystosowanie� i��przystosowalny�. Zw�aszcza to pierwsze, �interaktywny�. W�a�ciwie co to, u�diab�a, znaczy �interaktywny�? Pami�tam, ci�gle si� nad tym wytrz�sa�am przed Ol� i�jej flopasem. Kto to s�owo wymy�li�, m�wi�am. Twoje buty s� interaktywne, twoje ciuchy s� interaktywne, tw�j samoch�d jest interaktywny, nawet to pieprzone �ycie jest interaktywne, sk�d ta, kurde, popularno��?! A Ola na to: Och, nie, Gracie, nie interaktywne, tylko ingerentne. Wszyscy maj� co� do powiedzenia, i�to na ka�dy temat. Zr�b to w�b��kitach. I�w aksamitach. A�najlepiej, gdyby wszystko razem by�o dwa razy d�u�sze i�dwa razy bardziej sz�o do g�owy. Wiesz, jak to u�nas jest. W�a�nie takie wybory zapewnia� widzom Teatr Kr�lestwa Zmys��w. Dawa� ludziom mo�liwo�� indywidualnego kszta�towania otoczenia. Mog�e� tarza� si� w�b��kitnych aksamitach, mog�e� prze�ywa� wszystko dwa razy d�u�ej i�po dwakro� intensywniej, a�je�li ci si� nie podoba�o, to tylko dlatego, �e ogl�da�e� to ze swojego punktu widzenia. Ale stara Gracie - tak, tak, ju� wtedy mia�am ostre ci�gotki do retro - stara Gracie chcia�a wystawi� spektakl, w�kt�ry widzowie nie mogliby ingerowa�, kt�rego nie mogliby skraca�, wyd�u�a� ani w��aden inny spos�b dostosowywa� do swoich potrzeb i�gust�w - spektakl, kt�ry musieliby zaakceptowa� takim, jakim by�, i�prze�y� go nie na swoich w�asnych, a�na z�g�ry narzuconych warunkach. Prze�y� i�zobaczy�, co b�dzie potem. No i�zacz�am duma� nad koncepcj� czego�, co nazwa�am Teatrem Wysokiego Nieba. Nazwa�am go tak, poniewa� za�o�y�am, �e przedstawienie b�dzie niczym niebo: widzisz je, mo�esz nawet w�nie wnikn��, ale nie jeste� w�stanie go zmieni�. Pada, nie pada, to ty musisz przystosowa� si� do deszczu, a�nie deszcz do ciebie. A do tego troch� prawdziwego synchronizmu. Chodzi�o mi nawet po g�owie kilka pomys��w na logo - nazwa teatru u�o�ona z�p�ywaj�cych po niebie chmurek, puszystych i�lekkich - kiedy skontaktowali si� ze mn� ci od Larry�ego. Ju� na samym wst�pie o�wiadczyli, �e s� bezpo�rednimi i�krwiopozytywnymi potomkami cz�onk�w kapeli Latyna i��e po raz pierwszy uda�o im si� zebra� do kupy wszystkich przedstawicieli zespo�u, po sztuce od ka�dego, to znaczy potomka Larry�ego, potomka kt�rego� z�Likworowych Lolk�w, potomka Lubie�nych Latynos�w i�potomka Lirycznych Latynetek. Mieli nawet potomka kogo�, kto by� na widowni, kiedy Ma�y Larry Latyno i�sp�ka spikn�li si� po rozpadzie, by triumfalnie powr�ci� na scen�. Ot� widzia�am i�orygina� Powrotu Ma�ego Larry�ego Latyno, i�jego pierwszy remake. Trzeba przyzna�, �e orygina� obfitowa� w�wydarzenia i�bardzo wci�ga�, ale by� kiepski pod wzgl�dem empirycznym. Zdaniem potomkini Larry�ego sfuszerowali dlatego, �e wyst�pili w�okrojonym sk�adzie, bez Latynos�w i�bez Latynetek, �e mieli tylko jednego Larry�ego, jednego Lolka, paru kumpli innego Lolka i�jedn� fank� Latynos�w. Natomiast do pierwszej przer�bki uda�o im si� sko�owa� dw�ch widz�w, dzi�ki czemu wypadli troch� lepiej, mimo to w�dalszym ci�gu brakowa�o im w�tku zakulisowego. Wkr�tce potem potomek fanki Latynos�w zrezygnowa�, twierdz�c, �e reszta nie akceptuje go jako cz�onka zespo�u. I�chyba mia� racj�, poniewa� jego - a�w�a�ciwie jej - zwi�zek z�Latynosem by� kr�tkotrwa�y i�jednorazowy. Potomkini Larry�ego utrzymywa�a, �e jego nieobecno�� w�niczym spektaklu nie zubo�y. Ich nazwiska? Nazwiska potomk�w? Od tamtej pory min�o tyle czasu, �e pami�� mnie zawodzi, ale jak dasz mi chwil�, na pewno je sobie przypomn�. Musia�am my�le� o�nich jak o�Ma�ym Larrym Latyno i�tak dalej, bo nie chcia�am zanieczyszcza� pami�ci postronnymi asocjacjami. Tak, mo�e to i�zbytnia drobiazgowo��, nie my�l sobie, �e mi tego nie zarzucano. Chodzi o�to, �e nie mog�am si� zdekoncentrowa�. Nie chcia�am, �eby co i�raz wyskakiwa�y mi jakie� anachronizmy tylko dlatego, �e ich w�por� nie dostrzeg�am. �mia�o, mo�esz przejrze� wszystkie kawa�ki, jakie tylko nakr�ci�am, i�gwarantuj�, �e nie doszukasz si� w�nich �adnych nie�cis�o�ci. Ot, cho�by odzie�, stroje. Prawdziwe stroje z�epoki, �adne tam fa�szywki. Niekt�rzy twierdz�, �e nie mo�na ich odr�ni�, ale ja twierdz�, �e mo�na. Bo nawet je�li str�j wygl�da jak prawdziwy, to zapach ma inny, inny jest w�dotyku. Je�li ju� zada�e� sobie trud destylowania pami�ci, albo bierzesz wszystko, jak leci, albo od razu to sobie odpu�� i�kropka. I chocia� pewni ludzie, kt�rych nazwisk tu nie wymieni�, uwa�aj�, �e to przesadna pedanteria, potrafi� wykry� fa�szywk� szybciej od innych. M�wi� ci, wielu z�tych facet�w czerwieni�o si� przy mnie ze wstydu. Mo�esz mi wierzy�, potrafi� odr�ni� potomka kogo�, kto tam naprawd� by� - bez wzgl�du na to, o�jakim �tam� m�wimy - od kogo�, kto naogl�da� si� r�nych inscenizacji. Jeden z�tych, co si� przy mnie czerwienili, utrzymuje po dzi� dzie�, �e da� si� oszuka� pseudo-Zapruderowi, ale my�l�, �e gdyby robi�, co do niego nale�y, nikt nie nabi�by go w�butelk�. Ale to nie moja broszka, co nie? No i�tak. Zebrawszy do kupy tych od Larry�ego, jak ich nazywam, wynaj�am klinik� i�zap�dzi�am do roboty Ol�, jej flopasa i�spec�w od genealogii. Szczerze m�wi�c (a zawsze staram si� by� szczera), tu zaczyna si� dla mnie czysty kociokwik. Genealogia biochemiczna to jedna z�tych rzeczy, kt�rych po prostu nie chwytam. Ola i�jej flopas wielokrotnie pr�bowali mi to wyt�umaczy�, chocia� b�aga�am ich, �eby dali sobie siana. Wiem tylko tyle, �e pami�� jest ci�giem proces�w biochemicznych. Mo�na j� przekaza� dziecku w�chwili pocz�cia w�zale�no�ci od tego, jak u�o�� si� geny, dominuj�ce i�recesywne, te, kt�re ka�� mu mie� niebieskie oczy i�blond loczki, i�te, dzi�ki kt�rym b�dzie umia� podwija� j�zyk. Genetyka i�biochemia to dla mnie czysty ob��d, �ycie te�. Wiem jedno: pami�� cz�owieka zdestyluje si� tylko wtedy, kiedy jego krew co� tam zawiera. Szczerze m�wi�c, jest to kwestia r�wnie techniczna jak wszystko inne w�nauce i�sztuce. Ola i�jej flopas natychmiast przyst�pili do analizy zdestylowanych pr�bek, co przypomina uk�adanie puzzla w�pi�ciu wymiarach naraz. Ka�dy bit odzyskanej pami�ci jest przypisywany co najmniej jednemu zmys�owi. Trzeba wykoncypowa�, kt�ry kt�remu, a�kiedy si� ju� to wykoncypuje i�kiedy wszystkie bity pami�ci zostan� rozdysponowane, wychodzi z�tego co� w�rodzaju obrazu - nie wiem, jak nazwa� to inaczej, chocia� oczywi�cie nie przypomina to obrazu w�sensie wizualnym. Mo�na by powiedzie�, �e jest to rodzaj sekwencji, ale niekoniecznie sekwencji linearnej. A�mo�e raczej wydarzenie? Epizod? Tak czy inaczej, robi si� toto z�nadziej�, �e uk�adanka b�dzie wzgl�dnie kompletna i��e da si� j� p�niej uzupe�ni� o�brakuj�ce elementy, audiowizualne, w�chowe, smakowe i�dotykowe. Komputery potrafi� zbudowa� te sekwencje wzgl�dnie szybko, a�kiedy trafi im si� bit pasuj�cy do dw�ch lub wi�cej zmys��w naraz, s� w�stanie okre�li� zmys� dominuj�cy, lecz jak dot�d nie wymy�lono programu intuicyjnego na tyle, �eby obywa� si� bez interwencji operatora. Ola i�jej flopas rozwin�li w�sobie zami�owanie do rekonstrukcji pami�ci zmys�owej i�robili to tak doskonale, �e niemal cudownie: flopas intensyfikowa� jej koncentracj�, a�intuicja Oli nadawa�a flopasowi cechy niemal ludzkie. Wystarczy�o podrzuci� im centymetr kwadratowy jakiego� materia�u i�odrobin� talku, a�dwie godziny p�niej widzia�e�, brachu, berbecia wy�a��cego z�wanny, kt�ry �piewaj�c swoj� ulubion� piosenk�, wk�ada pi�am� i�idzie lulu. To co� wi�cej ni� wiedza, to prawdziwy talent. Oczywi�cie im wi�cej ludzi pami�ta dane wydarzenie, tym wi�ksze szans� na skuteczn� interpolacj�. Powiedzmy, �e odzyska�e� grup� bit�w pami�ci o�piwie, �e inna grupa bit�w przechowuje pami�� o�d�wi�ku, jaki wydaj� szklanki, kiedy si� nimi tr�ci�, jeszcze inna kojarzy ten d�wi�k z�wygl�dem barmana albo kogo� pij�cego przy barze w�chwili, kiedy co� si� wydarzy�o, kiedy kapela zacz�a gra� albo kiedy gra� przesta�a. Rozumiesz? Bity pami�ci splataj� si� z�sob� w�okre�lony wz�r, dzi�ki czemu mo�na wykry�, czego w�danej sekwencji brakuje. Ale s� te� i�takie wstr�ciuchy, kt�rych dopasowywanie przypomina klasyczn� zgadywank�, a�w tym przypadku niezb�dna jest praktyka albo odpowiednie badania naukowe. Maj�c do dyspozycji wszystkich najwa�niejszych reprezentant�w kapeli Larry�ego, pomy�la�am sobie, �e dostarcz� nam sporo materia�u. I�si� nie pomyli�am. Ola i�jej flopas siedzieli nad tym B�g wie jak d�ugo, chyba ze dwa tygodnie, tymczasem ja zaj�am si� kampani� reklamow� i�nagra�am kilka zajawek wywiad�w z�najwa�niejszymi cz�onkami zespo�u. Wiem, wiem, nie musia�am tego robi�, bo mia�am ju� pr�bki krwi i�tkanki, ale ju� wcze�niej stwierdzi�am, �e mo�na dzi�ki temu wybrn�� z�wielu k�opot�w podczas samej rekonstrukcji. Powinnam by�a zda� sobie spraw�, �e k�opoty mnie czekaj�, �e ich nie unikn� i��e wsp�praca z�cz�onkami kapeli Larry�ego wcale nie musi mi pom�c. Potomkini Larry�ego Latyno nauczy�a si� fachu od swego ojca, kt�ry wyst�powa� w�wersji oryginalnej - to znaczy w�Ma�ym Larrym Latyno, jego Litworowych Lalkach, Lubie�nych Latynosach i�Lirycznych Latynetkach - oraz w�trzech opartych na niej wersjach. Potem wpad� na pomys� Powrotu Larry�ego Latyno, przeszed� na emerytur� i�przekaza� wszystko Caroli. Carola nakr�ci�a trzy kolejne przer�bki Larry�ego, ale z��adnej z�nich nie by�a do ko�ca zadowolona. Niemniej jednak uwa�a�a, �e s� coraz lepsze i�bardzo liczy�a na mnie. Chyba powinnam si� by�a domy�li�, �e jest w�tej Caroli co� dziwnego, zw�aszcza kiedy powiedzia�a mi, �e �yje ze sprzeda�y bit�w pami�ci wykorzystywanych w�wype�niaczach interpolacyjnych. Z�drugiej strony jej karta genealogiczna by�a piekielnie szczeg�owa i�bogata. Niekt�re rodziny takie ju� s�: obsesja przodka jest przekazywana z�pokolenia na pokolenie wraz ze spadkiem. Albo z�pami�ci�. Jednak rzadko kiedy traktowa�am powa�nie tych, kt�rzy dysponowali jakoby kompletn� dokumentacj� sprzed okresu Upadku i�Odbudowy i�w g��bi ducha uwa�a�am, �e s� albo k�amcami, albo naiwnymi potomkami k�amc�w. Mia�am te� do czynienia z�lud�mi, kt�rzy naiwniakami co prawda nie byli, utrzymywali za to, �e s� w�posiadaniu dokumentacji niedost�pnej nikomu innemu, jakby moc bij�ca z�ich drzewa genealogicznego mog�a pokona� skutki czego� tak pot�nego jak upadek cywilizacji. Nigdy te� nie polemizuj� z�tymi, kt�rzy twierdz�, �e pami�taj� swoje pierwsze wcielenie. Je�li pomaga im to �y� i�powstrzymuje przed nadmiernym rozrabianiem, to z�Bogiem, niechaj �yj� z�udzenia! Kto powiedzia�, �e zawsze i�wsz�dzie musimy kurczowo trzyma� si� rzeczywisto�ci? Nie wiem, mo�e jestem pod tym wzgl�dem zbyt wyrozumia�a. No, ale sp�jrz: zawarto�� krwi m�wi sama za siebie, a�je�li nic we krwi nie ma, wi�c mo�e po prostu to �co�� nie zosta�o przekazane. Ot, kaprys biologii albo z�e zgranie w�czasie. Sze�� lat temu by�a ta s�ynna sprawa Tina Marlina, kt�ry potrafi� udokumentowa� pochodzenie od Birgit Crow, odkrywcy ruin legendarnego Soho, faceta, kt�ry udowodni� ponad wszelk� w�tpliwo�� nie tylko to, �e Soho naprawd� istnia�o, ale i�to, �e dzisiejszy Manhattan le�a� niegdy� na jednej wyspie, cho� dzisiaj le�y na dw�ch. S�k w�tym, �e Tino nie m�g� potwierdzi� tego ani jednym bitem pami�ci, bo po prostu ich nie mia�. Wszystkie zgromadzi�y si� we krwi do�� podejrzanej osobniczki nazwiskiem czy imieniem Vyuni, kt�ra wtoczy�a si� z�miasta do miasta wiedz�c, �e jest spokrewniona z�Birgit Crow. Sk�d o�tym wiedzia�a, nie mam zielonego poj�cia. Mo�e z�rodzinnej legendy, ale w�tym wypadku legenda okaza�a si� prawd�. Ku przera�eniu Tina, poniewa� Vyuni i�jej ziomkowie pr�bowali Marlin�w oskuba� z�maj�tku i�straszliwie ich n�kali, kiedy Tino pokaza� im fig�. Ale jak sam m�wi�, znacznie gorsza dla niego by�a �wiadomo��, �e chocia� m�g�by zosta� spadkobierc� bezcennych zabytk�w, kt�re przetrwa�y do naszych czas�w tylko dzi�ki temu, �e jego przodkowie uchronili je przed ponownym odkryciem, jedynie Vyuni by�a w�stanie dostarczy� materia�u do filmu o�Birgit Crow i�legendarnym Soho. Tak, natura bywa okrutna. Cho� nie w�wypadku Caroli. Dla niej okaza�a si� hojna nie tylko je�li chodzi o�zawarto�� krwi, ale i�pod ka�dym innym wzgl�dem. Carola Ignazio by�a naprawd� pi�kna i�odziedziczy�a po przodkach wiele latynoskich cech: czarne l�ni�ce w�osy, prawie czarne oczy i�z�ocist� cer�. Owszem, by�a troch� za pulchna, ale dzi�ki temu chcia�o si� jej dotkn��, chcia�o si� j� przytuli�. Przynajmniej ja mia�am na to ochot�, chocia� wcale taka nie jestem. Ale kto wie, mo�e dla niej da�abym si� nam�wi�. Likworowych Lolk�w reprezentowa� ciemnosk�ry Azjata nazwiskiem Philo Harp. Ma�olat, mia� ledwie trzyna�cie lat, wi�c gdyby zg�osili si� do mnie wcze�niej, nie mog�abym go zatrudni�, bo by�oby to nielegalne. B�g jeden wie, sk�d go wytrzasn�li - pyta�am, ale nikt nie potrafi� udzieli� mi konkretnej odpowiedzi - wi�c kaza�am Oli go przetestowa�. Pracowa�am ju� z�dzieciakami, nawet z�m�odszymi od niego - oczywi�cie tylko za zgod� opiekun�w, kt�rzy podpisywali ze mn� kontrakt - dlatego nie widzia�am w�tym �adnego problemu. Niemniej jednak zastanawia�o mnie, sk�d wiedzia�, �e ma we krwi takie, nie inne bity i�jakim cudem tamci dowiedzieli si� o�nim. Ci�gle ten temat podnosi�am, ale nikt nie chcia� ze mn� gada�. Facet od Latynos�w to kolejny przyk�ad na to, �e zbytnia wiara w�bity pami�ci mo�e prowadzi� na manowce. Go�� odsiadywa� do�ywocie - kurier z�wi�zienia przywi�z� nam pr�bki krwi i�tkanki wraz z�kopi� kontraktu sprzed dwudziestu lat, wed�ug kt�rego wszystkie tantiemy z�ewentualnych wyst�p�w mia�y zosta� przelane na konto rodziny poszkodowanej. Jak j� poszkodowa� i�czym, nie wiem, postanowi�am o�to nie pyta�. Przedstawicielka Lirycznych Latynetek by�a �on� potomka jednego z�widz�w. Wygl�da�o mi to na transakcj� czysto handlow�, to znaczy byli dla siebie wzgl�dnie mili, ale nie wykry�am mi�dzy nimi �adnego zwi�zku emocjonalnego. Odnios�am wra�enie, �e za�o�yli rodzinny interes, �e t�uk� szmal, wykorzystuj�c swoje pochodzenie, i��e zamierzaj� zafundowa� sobie dzieciaka, �eby powi�kszy� liczb� przodk�w, kt�rych mogliby odgrywa�. A�mo�e po prostu nie lubili si� ze swoj� mi�o�ci� afiszowa�? Nie wiem. Ona, eks�o�nierz nazwiskiem Fatima Rey, mia�a metr osiemdziesi�t i�by�a bardzo podobna do jednej z�Latynetek; mo�e dzi�ki chirurgii plastycznej, cho� nie przypuszczam, bo Ola te� niczego nie wykry�a. Natomiast jej m��, potomek jednego z�widz�w, by� facetem tak przeci�tnym i�nijakim, �e wszyscy, ��cznie ze mn�, cz�sto o�nim zapominali. Zdarza�o mi si� nawet zapomnie�, kim jest i�co z�nami robi. Na szcz�cie facet nie nale�a� do tych, co si� �atwo obra�aj�. Nazywa� si�... Niewa�ne. Nie chcieli, �ebym wzorowa�a si� na poprzednich przer�bkach. Dok�adniej m�wi�c Carola tego nie chcia�a. Carola m�wi�a za wszystkich. Cz�sto odnosi�am wra�enie, �e pozostali narzucili jej rol� rzeczniczki dla podkre�lenia faktu, �e jest potomkini� samego Larry�ego Latyno i�dlatego, �e nikt z�nich nie chcia� wzi�� na siebie tej odpowiedzialno�ci. Czasami robi�a to niech�tnie, czasami troch� si� gubi�a, jakby pragn�a, �eby kto� na ni� zerkn�� i�sprawdzi�, czy dobrze robi. Ale bez wzgl�du na to, jak to mi�dzy sob� rozgrywali, wszyscy zgodnie j� poparli: nie chcieli, �ebym wzorowa�a si� za bardzo na poprzednich wersjach spektaklu. Nie to, �ebym mog�a podwa�y� logik� takiego rozumowania. Cytuj�: �Nie chcemy budowa� niczego na podstawie tego, co zapami�tasz z�poprzednich przer�bek. Chcemy, �eby� stworzy�a now� ca�o�� z�tego, co uda ci si� wydoby� z�naszej pami�ci w�taki spos�b, jakby nikt tego dot�d nie robi��. Koniec cytatu. Ola i�jej flopas stuprocentowo ich poparli, z�nimi te� nie mog�am si� sprzecza�. Ostatecznie odwalali najczarniejsz� robot�, bo moja rola sprowadza�a si� tylko do monta�u. Mimo to pr�bowa�am si� stawia�, twierdz�c, �e dobry monta� zale�y od tego, czy b�d� mia�a okazj� zapozna� si� z�najistotniejszymi elementami poprzednich wersji Larry�ego. Carola odparowa�a, �e by�by to r�wnie� najlepszy spos�b na uwiecznienie poprzednich b��d�w. No to podda�am spraw� i�po prostu zatai�am przed nimi fakt, �e te wersje widzia�am. C� mog� powiedzie�? Nie lubi� si� k��ci� i�tyle. Najwyrazistsz� cech� Powrotu Ma�ego Larry�ego Latyno, jego swoisto�ci�, znamieniem, jego pi�tnem - przepraszam za wyra�enie - jest zdolno�� do wzbudzania emocji. Rzecz wci�ga ci�, brachu, momentalnie, zanim si� spostrze�esz, �e jeste� w�barze. W�pierwszej przer�bce sekwencja barowa jest stanowczo przyd�uga i�szybko dosz�am do wniosku, �e Carola mia�a racj�. Siedzia�o si� tam i�siedzia�o, pi�o si�, w�cha�o, w�cha�o si� i�pi�o i�zanim zesp� wyszed� na scen�, mia�o si� wszystkiego do��. Ale ju� druga wersja Powrotu Ma�ego Larry�ego Latyno rozpoczyna�a si� sekwencj� zakulisow�, pokazuj�c� aktor�w szykuj�cych si� do wyst�pu. Musz� przyzna�, �e dech mi zapar�o, kiedy prze�y�am to z�nimi pierwszy raz. I�chocia� Carola utrzymywa�a, �e drugi remake ich nie zadowala, trzeba uczciwie powiedzie�, �e ich monta�ysta mia� znakomity instynkt. Zacz�� od pocz�tku, pokazuj�c Latynetki tapiruj�ce w�osy, Latynos�w �wicz�cych przed w�ziutkim lustrem, urzynaj�cych si� w�pie� Lolk�w i�samego Larry�ego Latynosa, kt�ry przechadza si� mi�dzy nimi niczym re�yser nadzoruj�cy prac� aktor�w. C�, przykro mi, ale tak to odebra�am. To kolejny element obecny we wszystkich przer�bkach: poczucie, �e Ma�y Larry Latyno pilnuje tych ludzi niczym bandy rozbrykanych dzieciak�w, przy okazji ich pouczaj�c. Tylko nie pytaj mnie, czego ich naucza. Mo�e tego jak maj� gra�. Nie my�l sobie, �e wszyscy s� urodzonymi aktorami. W trzeciej wersji po raz pierwszy pojawia si� ekipa filmowa. Ta wersja jest poci�ta, poprzerywana wywiadami, kt�re powklejano nawet w�sekwencje sceniczne, co uwa�am za powa�ny b��d. Najwyra�niej monta�ysta uzna�, �e przerwy mi�dzy kolejnymi numerami s� zbyt nudne, a�szkoda, poniewa� widz traci przez to mn�stwo wra�e�, nie czuje atmosfery baru i�za nic nie mo�e wyzby� si� �wiadomo�ci, �e to tylko film, �e bynajmniej w�tej imprezie nie uczestniczy. Z�regu�y to nie przeszkadza, ale w�wypadku Larry�ego Latyno to b��d, powtarzam, powa�ny b��d. Posun� si� jeszcze dalej i�powiem, �e to nie tylko kwestia wyboru estetycznego. To prawda. Kiedy Ola i�jej flopas przeprosili mnie za ilo�� materia�u, jak� zamierzali mi dostarczy�, od razu wyczu�am, �e tym razem zanosi si� na co� nowego i�niezwyk�ego. Zwykle przepraszali za jego brak, przynajmniej w�tym czy innym zakresie. Do g�owy by mi nie przysz�o, �e mog�abym mie� czego� za du�o. No i�wtaszczyli to wszystko do monta�owni. Dos�ownie wtaszczyli, bo by�y to skrzynie, ca�e paki materia�u. Tak, nie przesadzam, ustawili tam pot�n� stert� skrzy� odzyskanego materia�u - odzyskanego, nie zrekonstruowanego; wnosili to wszystko bezrobotni cz�onkowie zespo�u tanecznego. �eby w�og�le posegregowa� to w�kolejno�ci chronologicznej, musia�am poci�� wi�cej kabla i�zamontowa� na stole dwana�cie dodatkowych uj��. To prawda, �e mam zaprogramowany sorter, kt�ry za�atwia za mnie segregacj� wst�pn�, ale nigdy nie polegam na nim ca�kowicie i�zawsze nadzoruj� je�li nie ca�o��, to przynajmniej cz�� procesu. Ale tym razem musia�am uruchomi� a� trzy programy sortuj�ce naraz, a�czwarty obs�ugiwa�am sama, inaczej nie da�o si� takiej ilo�ci przerobi�. Pocz�tkowo my�la�am, �e du�a cz�� mate�a�u b�dzie si� powtarza�a, o�ile nie oka�e si� ca�kowicie bezu�yteczna, ale myli�am si� i�co do tego. Chocia� znalaz�am kilka powt�rek, �adna z�nich nie podpada�a pod kategori� dok�adnej kopii. Ka�dziutki bit pami�ci mia� swoje miejsce i�pasowa� tylko tam, nigdzie indziej. Montowa�am toto cztery dni. Spa�am w�monta�owni. Raz nawet przysn�am podczas pracy i�obudzi�am si� w�barze w�chwili, gdy grali Twist and Shout. Tak, tak, obudzi�am si� na pod�odze pod stolikiem i�zobaczy�am nad sob� twarz dziewczyny jednego z�motocyklist�w, kt�rzy si� tam zabawiali. Babka by�a wielka i�krzepka, mia�a czarne, kr�cone w�osy i�oczy Kleopatry. Pochyla�a si� nade mn� i�kiedy muzyka cich�a, na okr�g�o powtarza�a: �Hej, kochanie, na pewno dobrze si� czujesz?� Natychmiast przyszed� mi do g�owy nowy pomys�: otworz� motel - nazwa�abym go motelem Larry�ego Latyno, jak�eby inaczej? - gdzie zamiast pokoj�w i���ek b�dzie tylko bar, w�kt�rym mo�na by uci�� sobie drzemk�, zam�wiwszy uprzednio budzenie przy akompaniamencie Twist and Shout, Long Tali Sally albo Runaway - Pomys� przyszed� i�odszed�, ale jak si� nad tym dobrze zastanowi�, wcale nie nale�a� do najg�upszych. Kopi� robocz� montowa�am tyle dni, �e zacz�am sobie wmawia�, i� nie mog� by� pewna tego, co mam, bo przecie� nikt nie jest w�stanie zapami�ta� dok�adnie takiej ilo�ci materia�u, zw�aszcza kiedy kompiluje si� go chronologicznie. Ale w�g��bi serca by�am pewna. My�l�, �e by�am tego pewna ju� w�chwili, kiedy zaczyna�am montowa� surowy materia�, kiedy zobaczy�am, ile go jest, ale pod�wiadomie nie chcia�am przyj�� tego do wiadomo�ci. Dlaczego? Bo to by�o po prostu niemo�liwe, i�tyle. Jak dot�d absolutnie - wykrzyknik - nikt - dwa wykrzykniki - nie natrafi� na kombinacje bit�w pami�ci, kt�re po zebraniu do kupy stworzy�yby stuprocentowo kompletny obraz, produkt bez najmniejszej luki. Bez zastosowania interpolacji czy rekonstrukcji? Wykluczone, to si� nigdy dot�d nie zdarzy�o, to by�o niemo�liwe. A jednak mo�liwe. Powr�t Ma�ego Larry�ego Latyno, jego Likworowych Lolk�w, Lubie�nych Latynos�w i�Lirycznych Latynetek: muzyka s�yszalna nie tylko idealnie, ale i�w pe�nej kwadrofonii, a�na widowni sta�y i�niezmienny komplet widz�w. Komputer nie dostrzeg� ani jednej szarej strefy: cz�owieka nabierzesz, ale maszyny nie zahipnotyzujesz. Mimo to nawet wtedy nie chcia�am uwierzy�, �e mam przed sob� kompletny obraz, �e nie musz� nic rekonstruowa� czy interpolowa�, wi�c naturalnie urz�dzi�am sobie pokaz pr�bny. Ustawi�am pokr�t�o na �produkt ostateczny�. Zaskocz mnie, skuba�cu, pomy�la�am i�da�am czadu. Wiedzia�am, �e krew mam absolutnie czyst�, poniewa� sama j� oczyszcza�am. I�to �adnymi tam prochami ani te� metod� recyrkulacji zewn�trznej. Nie, nie, u�y�am wewn�trznej metody nanomaszynowej, chocia� mam po niej psychomatycznego kaca. Zabieg trwa� kr�tko, poniewa� w�przerwach mi�dzy spektaklami niczym si� nie przytruwam; w�a�ciwie to chcia�am upewni� si� na bank, czy nie zosta�o we mnie nic z�ostatniej cha�tury, dziwad�a zatytu�owanego A�co z��osiem i�wiewi�rk�?, kt�rego sensu nie jestem w�stanie wyja�ni� nikomu spoza pewnego hermetycznego klanu os�b przyznaj�cych si� do przodk�w z�pewnej dzielnicy Filadelfii. Po prostu nie chcia�am, �eby w�trakcie projekcji pojawi� si� nagle kto� spoza kontekstu i�mnie zdekoncentrowa�. Potem ustawi�am kropl�wk� na pe�ny seans - bez �adnych przerw - i�zamkn�am oczy, by obejrze� triumfalny powr�t Ma�ego Larry�ego Latyno. Widowisko rozpocz�o si� na dw�ch ekranach naraz - trudno si� takie co� ogl�da, zw�aszcza z�zaci�ni�tymi powiekami, wi�c od razu si� domy�li�am, �e mam tu gdzie� podw�jnego krewnego. Co znaczy, �e albo m�j widz by� spokrewniony z�kt�rym� z�cz�onk�w kapeli, albo kt�ry� z�cz�onk�w kapeli by� spokrewniony z�moim widzem. Niewykluczone te� - rzecz to zdumiewaj�ca, ale zdarza�y si� ju� dziwniejsze - �e byli z�sob� spokrewnieni, nie maj�c o�tym zielonego poj�cia i��e przechowywali w�sobie te same bity pami�ci. Nie mo�na oczekiwa�, �eby w�tej sytuacji wysz�a z�tego sp�jna ca�o��, nie wspominaj�c ju� o�ca�o�ci u�o�onej w�logiczny ci�g, ale, jak ju� powiedzia�am, zdarza�y si� rzeczy du�o dziwniejsze. Tak czy inaczej, na lewym ekranie wchodzi�e� za cz�onkami zespo�u do garderoby, a�na prawym do baru. Oba ekrany trzyma�y perspektyw� tak znakomicie, �e zacz�am podejrzewa�, �e kto� robi mnie w�bambuko, �e w�moim m�zgu szaleje cudzy produkt, chocia� wiedzia�am, �e to niemo�liwe - przecie� w�asnor�cznie zmontowa�am ka�d� sekund� materia�u i�gdyby ukry� si� tam jaki� produkt finalny, natychmiast bym to wytropi�a. Co w�tym trudnego? Cz�owieka nabierzesz, ale nie przekupisz roztworu, �eby zmieni� swoj� struktur� molekularn�, co nie? Musz� przyzna�, �e kiedy ju� przywyk�am do tych dw�ch ekran�w, bardzo mi si� to rozwi�zanie spodoba�o. Na lewym widzia�am cz�onk�w kapeli: przygotowywali si� psychicznie do wyst�pu, wchodzili w�role. Likworowe Lolki, wszyscy w�d�insach i�starych swetrach niczym motocykli�ci, szaleli na instrumentach. Trzech gitarzyst�w, pa�karz - ca�a czw�rka w�swoim ma�ym �wiatku. Basista, krzepkie ch�opisko o�g�stych czarnych w�osach i�ca�odniowym zaro�cie - chodzi po garderobie z�butelk� bursztynowego p�ynu, na kt�rej widnieje naklejka z�napisem �Jim Beam�. Cz�stuje wszystkich, wszyscy ci�gn� z�gwinta, w�tym Latynetki, kt�re tapiruj� sobie w�osy i�nak�adaj� warstw� makija�u na makija� kryj�cy makija�. W�g�rnej cz�ci ekranu pojawiaj� si� jego dane: Uonel LeBlanc, absolwent anglistyki, pisze prac� dyplomow� o�Milionie. Tak jest, wujaszek Milion! Facet pracuje naukowo w�Berle�s Divine Comedy, a�kr��y po garderobie z�flaszk� whiskacza w�r�ku i�jeszcze si� mu odbija. Co� wspania�ego! Latynosi s� tak zgrani, �e bior� butelk� od wujaszka Miliona, pij� i�przekazuj� j� dalej, nie przerywaj�c ta�ca, nie myl�c przy tym kroku i�nie zmieniaj�c ani jednego gestu w�uk�adzie choreograficznym. Wszyscy mamrocz� co� o�wielkim oszu�cie, wszyscy maj� na sobie szkar�atne koszule, kt�re oblewaj� ich niczym p�ynny metal, a�obcis�e spodnie i�buty o�spiczastych noskach wyra�nie wskazuj� na to, �e ch�opcy uwielbiaj� je�dzi� luksusowymi gablotami. I ju� wiesz, po prostu wiesz, �e to Latynetki ich czesa�y. Wszystkie cztery podbiegaj� bli�ej i�obficie spryskuj� ich w�osy lakierem, chocia� Latynosi energicznie protestuj�. Dziewcz�ta tapiruj� sobie w�osy jeszcze bardziej, jeszcze wy�ej - na g�owie stercz� im cudowne szopy spi�te z�ty�u tak zwanym francuskim kokiem. Wszystkie maj� na sobie lamparcie bluzki bez plec�w, a�na nogach spiczaste pantofelki na p�askim obcasie, �eby �atwiej im si� ta�czy�o. No i�Larry. Ma�y Larry Latyno. Jest naprawd� ma�y, mierzy najwy�ej metr sze��dziesi�t, a�wi�c tyle, ile druga pod wzgl�dem wzrostu Latynetka (najwy�sza ma prawie metr osiemdziesi�t, wliczaj�c w�to tapir, rzecz jasna). Jest te� bardzo latynoski, bardziej latynoski ni� sami Latynosi, tancerze - ch�op w�ch�opa - pochodzenia stuprocentowo hiszpa�skiego, je�li wierzy� ich biografiom. Trzej bracia Rodriguezi oraz ich kuzyn Cziczimek. Larry te� jest ich kuzynem, ze strony ojca, ale jego matka, to znaczy matka Larry�ego, jest W�oszk�. A�przynajmniej tak stoi na ekranie. Tymczasem w�barze do wyst�pu przygotowuje si� publiczno��. Jest to najwyra�niej jedna z�tych wypaczonych czasem okazji, kiedy wszyscy udaj�, �e to jest to, podczas gdy �to� ju� dawno min�o. Co znaczy, �e muzyka i�uk�ady choreograficzne pochodz� sprzed dwudziestu, trzydziestu lat, �e wszystko jest tu trudno uchwytne i�nieokre�lone, ale to tylko produkt Epoki Upadku i�zd��yli�my ju� do niego przywykn��. W ka�dym razie t�um w�barze zdaje si� nie dostrzega� �adnej r�nicy. Albo zawsze t� muzyk� lubili, albo nie zdaj� sobie sprawy, �e od tamtej pory min�� kawa� czasu. Albo wszystko im jedno. Tak, niewykluczone, �e by�oby tak nawet w�wczas, gdyby o�tym wiedzieli. Kiedy w�barze robi si� jeszcze t�oczniej, zaczynaj� pojawia� si� duchy, zjawisko w�tego rodzaju spektaklach do�� powszechne. Zwykle nikt si� tym za bardzo nie przejmuje, bo je�li duchy s� zwyk�ymi duchami, to po pewnym czasie same znikaj�, je�li natomiast nie, przedzierzgaj� si� w�istoty cielesne i�zajmuj� przypisane im miejsce. Ale te duchy nie zrobi�y ani tego, ani tego. �azi�y za mn� po ca�ym barze i�nie mog�am doj��, co si� dzieje: czy s� to wytwory jakiego� bitu pami�ci - produkty wyobra�ni kt�rego� z�przodk�w lub jego potomka - czy te� rezultat jego zniekszta�cenia, zanieczyszczenia, fuzji z�bitem zupe�nie obcym. Bra�am pod uwag� i�tak� mo�liwo��, �e zak��cenia te s� wynikiem proces�w biochemicznych zachodz�cych w�moim organizmie. Bez wzgl�du na to, sk�d si� tam wzi�y, by�y bardzo k�opotliwe i�za nic nie chcia�y znikn��, chocia� robi�am wszystko, �eby nie zwraca� na nie uwagi. Pomy�la�am sobie, �e trzeba je b�dzie po prostu wyci��. Odszuka�am wzrokiem dziewczyn� motocyklisty siedz�c� w�towarzystwie sze�ciu ch�opa przy stoliku, pod kt�rym urwa� mi si� film. Nie s�dzi�am, �e mnie zauwa�y - ostatecznie wszystko dzia�o si� na rozdwojonym ekranie, wi�c by�am tam tylko w�po�owie - ale zauwa�y�a. I�jak tylko mnie zauwa�y�a, efekt podw�jnego ekranu prysn�� niczym sen i�by�am ju� tylko w�barze. Oczy Kleopatry natychmiast zogromnia�y - dziewczyna musia�a mnie pozna�, cho� wiedzia�am, �e to niemo�liwe, poniewa� ka�da posta� wyst�puj�ca w�danej sekwencji pami�ta dok�adnie tyle twarzy, ile twarzy ogl�daj�cych j� os�b pami�ta pierwsza lepsza fotografia. I�nagle na jej obliczu odmalowa� si� wyraz zdziwienia przemieszanego z�zaskoczeniem, a�ja niemal s�ysza�am chrobot trybik�w obracaj�cych si� w�jej g�owie. My�la�a, �e mnie zna, ale mnie nie zna�a. Na pewno? Babka zaczyna�a co� podejrzewa�, a�podejrzliwa flama motocyklisty to przera�aj�ca rzecz, nawet w�wczas, gdy jest tylko z�ud�. Modli�am si�, �eby�my nie pod�apali bit�w pami�ci sytuacyjnej. Tylko nader wyszukana klientela lubi obrywa� w�barowych b�jkach. Na szcz�cie towarzysz�cy jej motocykli�ci nie widzieli we mnie zbytniego zagro�enia, ba! nie uznali mnie nawet za osob� godn� zainteresowania. Z�tego co zauwa�y�am, to chyba w�og�le mnie nie dostrzegli i�zaraz potem dziewczyn� zagadali. Kiedy si� w�ko�cu odwr�ci�a, znalaz�am si� za kulisami, gdzie sytuacja osi�gn�a ju� punkt krytyczny fazy numer jeden. Ukworowe Lolki zdrowo przylikworowa�y (synonim do przyj�cia, ale wy��cznie poza t� specyficzn� subgrup�), idealnie zgrani Latynosi wci�� ta�czyli, a�Latynetki zd��y�y rozgrza� si� do tego stopnia, �e z�trudem nad sob� panowa�y. Oczywi�cie Larry by� oaz� spokoju, mistrzem Zen rock�n�rolla. Jego aktywno�� sprowadza�a si� do tego, �e kr���c po garderobie i�dogl�daj�c swoich oddzia��w, pstryka� palcami w�rytm ta�ca Latynos�w. Nagle wycelowa� palcem w�Lolk�w, a�ci natychmiast wstali, po czym klepi�c si� po plecach i�wzajemnie si� popychaj�c, wyszli drzwiami na podwy�szon� platform�, kt�ra robi�a za scen�. My�la�am, �e efekt podw�jnego ekranu znowu zniknie i��e b�d� ich ogl�da�a z�widowni, ale nie, wcale nie znikn�� i�widz�c wszystko z�dw�ch perspektyw naraz, omal nie dosta�am zeza, omal nie zemdla�am od ci�g�ych zawrot�w g�owy. Patrz�c od sceny, widzia�am, jak rozochoceni ludzie k��bi� si� u�moich st�p, nie mog�c si� doczeka� wyst�pu. Patrz�c od widowni, czu�am si� tak, jakbym surfowa�a po zbitym t�umie, by wyl�dowa� tu� przed platform� dla zespo�u. Lolki zacz�ty gra� jaki� standard na trzy akordy, a�kto�, kogo nie widzia�am, zapowiedzia�: �Panie i�panowie, prosto z�Filadelfii, tylko dzisiaj i�tylko dla was, tu, w�Ritzy Roadhouse, wielki powr�t... Ma�ego Larry�ego Latyno!� Kapela zagra�a Loza Latyno (no jasne!) i�na scen� wyszed� Larry. Z�r�k� w�kieszeni, pstrykaj�c palcami w�rytm muzyki, wci�� absolutnie spokojny i�absolutnie opanowany podp�yn�� do mikrofonu po�rodku sceny i�za�piewa�. Rozdwojony ekran doprowadza� mnie do sza�u. Uzna�am, �e b�d� musia�a zainstalowa� dodatkow� opcj�, �eby widzowie mogli wybiera� odpowiadaj�c� im perspektyw�. Mo�liwo�� przerzucania si� ze sceny na widowni� i�z powrotem nie by�aby taka z�a, ale przebywanie w�obu tych miejscach naraz dobija�o mnie. Spr�bowa�am zastopowa� akcj�, �eby od razu wstawi� t� nieszcz�sn� opcj� i�w�a�nie wtedy po raz pierwszy u�wiadomi�am sobie, �e mam do czynienia z�sytuacj� niecodzienn�: chcia�am, ale nie mog�am. Ba! Nie mog�am tego cholerstwa ani zastopowa�, ani wy��czy�. No nie, do czego jak do czego, ale do tego nie mogli�my dopu�ci�. Klienci podnie�liby wrzask. Do kata, przecie� gdyby chcieli uczestniczy� w�spektaklu, kt�rego nie byliby w�stanie zastopowa�, przewin�� ani zatrzyma�, zadowoliliby si� prze�ywaniem w�asnego �ycia, co nie? Pr�bowa�am wszystkiego: wstawiania opcji, wstawiania opcji przeprogramowanej, przeprogramowania menu w�taki spos�b, �eby nie mo�na go by�o usun�� z�ekranu. I�guzik z�tego. Z�chwil� rozpocz�cia wyst�pu musia�am towarzyszy� Larry�emu, chcia�am tego czy nie, chyba �e zneutralizowa�abym roztw�r kr���cy w�mojej krwi. Ale chocia� mog�abym to zrobi� bez najmniejszego trudu - od trze�wo�ci �wiata rzeczywistego dzieli mnie w�wczas cieniutka granica, kt�r� �atwo przekroczy� - nie by�am w�stanie si� do tego zmusi�. Wiedzia�am, po prostu wiedzia�am, �e Larry i�jego kapela natychmiast wyczuj�, �e si� od nich odci�am albo �e wysz�am z�knajpy, wiedzia�am, �e si� na mnie w�ciekn� i�nie pozwol� mi tam wr�ci�, gdybym zechcia�a co� przemontowa�. Tak, oczywi�cie, rozumia�am, �e to idiotyczne. Ale rozumia� to wy��cznie m�j m�zg. Moja krew i�wn�trzno�ci nie zdawa�y sobie z�tego sprawy. Ta �wiadomo�� mnie ratowa�a, wi�c trzymaj�c si� jej niczym wajchy hamulca diabelskiej kolejki w�weso�ym miasteczku, pozwoli�am Larry�emu pu�ci� wagoniki w�ruch. Kapela zagra�a jeszcze dwa kawa�ki - Twist and Shout i�Land of 1000 Dances - zanim Larry przedstawi� swoich muzyk�w. To by� do�� �liski moment. Niby wszystko dobrze s�ysza�e� i�wszystko dobrze widzia�e�, ale prezentacja sk�adu trwa�a ledwie u�amek sekundy, �mign�a ci przed oczyma z�szybko�ci� poci�gu ekspresowego i�oto znowu zabrzmia�a muzyka: Soch It to Me, Baby, Shake a�Tailfeather, Nowhere to Run, Long Tali Sally. Pami�tam jeszcze, jak dali czadu, graj�c I�m a�Man, a�potem urwa� mi si� film. Kiedy si� ockn�am, od razu wyczu�am, �e jest ju� po wyst�pie. Wci�� by�am w�barze, ale muzyka ju� nie gra�a. Kelnerka potrz�sa�a mn�, ka��c mi usi��� prosto i�wypi� fili�ank� czarnej kawy. Tak, chyba kawy, cho� by�a lurowata, pachnia�a ziemi� i�smakowa�a jak gor�ce mydliny. Na scenie Lotki demontowa�y perkusj�, rozmawiaj�c ze stoj�cymi obok Latynetkami, kt�re pali�y papierosy. Barman i�druga kelnerka zmywali za lad� szklanki, a�na sto�ku na ko�cu lady siedzia� samotnie Ma�y Larry Latyno, gapi�c si� w�ekran g�uchego telewizora. Rozejrza�am si� woko�o, ale nigdzie nie dostrzeg�am Lubie�nych Latynos�w. Kelnerka przytkn�a mi fili�ank� do ust i�poczu�am, jak fajans dzwoni mi o�z�by. Jedynym dowodem na to, �e te wszystkie wra�enia s� jedynie wytworem mojej pami�ci, by� fakt, �e ani si� t� lur� nie poparzy�am, ani nie zad�awi�am. - Przesta� - warkn�am w�ko�cu, odpychaj�c jej r�k�. - Co si� dzieje? Dlaczego tu jeszcze jestem? Mia�am obejrze� ca�y wyst�p i�wyj��. - Na �arty ci si� zebra�o, pani Einstein. Pr�buj� ci� dobudzi� od p� godziny. - Spojrza�a mi w�oczy i�zmarszczy�a czo�o. By�a bardzo pi�kn� m�od� kobiet� o�d�ugich, g�stych, prostych i�ciemnych w�osach. Na twarzy mia�a straszliwie grub� warstw� makija�u i�robi�a przez to wra�enie bardzo zm�czonej. A�mo�e po prostu by�a zm�czona? - No, id� ju�, id�. Nie musisz wraca� do domu, ale nie mo�esz tu zosta�. Wzi�am od niej fili�ank�, wsta�am i�ruszy�am w�stron� Larry�ego na ko�cu lady. Przy jego �okciu sta�a puszka z�eleganckim napisem �Schlitz�, a�z papierosa w�popielniczce obok bi�a cieniute�ka, poskr�cana stru�ka dymu. Barman i�pomagaj�ca mu kelnerka uwa�nie mnie obserwowali, ale nie powiedzieli ani s�owa. Barman robi� wra�enie znudzonego; nie by� stary, ale nie by� te� m�ody. Zaczyna�a mu opada� sk�ra w�k�cikach ust i�pod oczami, chocia� w�osy mia� jeszcze czarne. Natomiast kelnerka przypomina�a posta� z�bajki: delikatne i�puszyste blond w�osy �ci�gn�a do ty�u, zostawiaj�c z�przodu dziesi�tki drobniutkich loczk�w, kt�re okala�y jej okr�g�� i�bardzo blad� twarz. Mia�a na szyi aksamitk� z�kame� i�ju� wiedzia�am, �e dziewczyna ubiera si� w��Modnym Stylu�, o�czym - cho� nie do ko�ca - �wiadczy�a obcis�a, niemal zsuwaj�ca si� z�ramion bluzka w�kwiatki. Przenios�am wzrok na kelnerk�, kt�ra mnie ocuci�a. Kobieta nie wygl�da�a starzej ni� blondyna z�loczkami, mimo to czu�am, �e jest starsza. Co� mi m�wi�o, �e ma na imi� Nora, drobna blondynka za� Claire. Barman mia� na imi� Jerry albo Georgie, a�prawdziwe nazwisko Ma�ego Larry�ego Latyno brzmia�o... brzmia�o... brzmia�o... Chcia�am klepn�� go w�rami�, lecz zamar�am z�uniesion� r�k� - za nic nie mog�am sobie przypomnie�, jak si� facet naprawd� nazywa. Mia�am to nazwisko na ko�cu j�zyka, czu�am, �e wypowiem je z�nast�pnym wydechem, lecz oddycha�am i�oddycha�am, a�tu ci�gle nic. Pies to drapa�, pomy�la�am w�ko�cu, b�d� m�wi�a do niego Larry. - Czego. - Nie odwr�ci� si�, nie zd��y�am go nawet dotkn��. - Czego? - powt�rzy�am, zdaj�c sobie spraw�, jak g�upio to zabrzmia�o. - No w�a�nie, czego? - powt�rzy� nie racz�c oderwa� wzroku od ekranu g�uchego telewizora. - Jak w��Czego chcesz?� Albo �Po kiego grzyba�. Jak w��Po kiego grzyba zawracasz mi g�ow�?� - Sk�d wiedzia�e�, �e tu stoj�? - K�tem oka zobaczy�em twoje odbicie. - Lekko odwr�ci� g�ow� w�stron� lustra za barem. Posz�am za jego wzrokiem i�a� podskoczy�am. Za Larrym nikt nie sta�, przynajmniej w�lustrze. Nie widzia�am tam nic poza pust� przestrzeni�, kt�r� powinnam wype�nia�. - Zobaczy�a� co� przera�aj�cego? - W�ko�cu zerkn�� na mnie przez rami�. - Czy tylko co�, czego nie oczekiwa�a�? - W�a�nie to mo�e cz�owieka przerazi� - odrzek�am staraj�c si�, �eby zabrzmia�o to lekko i�swobodnie. - Nieoczekiwane. - A�to na pewno. - Odwr�ci� si� ze sto�kiem, �eby mi si� przyjrze�. Zaszokowana, nie mog�am sobie wyobrazi�, co widzi. Spojrza�am na scen�, ale Lolk�w i�Latynetek ju� tam nie by�o. Teraz z�kolei Larry poszed� za moim wzrokiem. - Na co tak patrzysz? - Widzia�am... Przed chwil� widzia�am na scenie Lolk�w i�Latynetki. Stali tam i... - Widzia�a� ich? - Larry roze�mia� si� z�niedowierzaniem. - Ty ich, kurde, widzia�a�?! Pl�ta�am si� chwil�. - A�bo co? - wykrztusi�am w�ko�cu. - Nie mog�am? Czy to co� z�ego? - Gdzie� ty, kurde, patrzy�a, �e� ich niby zobaczy�a? Wskaza�am scen�, kt�ra by�a teraz znacznie bardziej pusta ni� przed chwil�. Nawet mikrofony ju� znikn�y. Larry pokr�ci� g�ow� i�znowu si� roze�mia�. - S�ysza�e� to, Jerry? Powiedz, �e to s�ysza�e� - rzuci� wyg�adzaj�c w�osy na potylicy; by�y okropnie t�uste. - S�ysza�em - mrukn�� oboj�tnie barman. - A�ty mi powiedz, �e zap�aci�e� tej figlarce, �eby przysz�a tu i�powiedzia�a to przy mnie i�przy dziewczynach. Larry znowu pokr�ci� g�ow�. - Cz�owieku, ech, cz�owieku... Powiedz mi, czy my�my si� kiedykolwiek spotkali? - I�spojrza� na mnie z�wyczekiwaniem. Zerkn�am przez rami� na barmana i�blond kelnerk�. Do��czy�a do nich ta ciemnow�osa; robi�a wra�enie okropnie zdenerwowanej. - My? Nie. Chyba nie. - Dobra. W�takim razie czy mo�esz mi wyt�umaczy�, jak to si� dzieje, �e widzisz co�, co dzieje si� tylko w�mojej g�owie? - Larry zaci�gn�� si� dymem i�rozgni�t� papierosa w�popielniczce. - Przecie� ty jeste� Ma�y Larry Latyno - odpar�am nic z�tego nie rozumiej�c. - Ma�y Larry Latyno, jego Ukworowe... - Przesta� - przerwa�a mi ze z�o�ci� ciemnow�osa kelnerka. - ...Lolki, Lubie�ni Latynosi - kontynuowa�am pos�awszy jej przelotne spojrzenie. - Liryczne... - Przesta�! - krzykn�a tamta. - Latynetki - doko�czy�am niepewnie. - Jeste� na�pana. - Ciemnow�osa kelnerka przeszy�a mnie w�ciek�ym spojrzeniem i�posz�a sprz�ta� ze stolik�w. Zerkn�am pytaj�co na Larry�ego. Ci�gle si� u�miecha�, mia� na ustach taki lekki, zadziwiony u�mieszek. - Ma�y Larry Latyno... - powt�rzy�, delektuj�c si� ka�d� wypowiedzian� sylab�. - Chryste, ciesz� si�, �e zechcia�a� tu wpa�� i�powiedzie� to przy �wiadkach. - Dlaczego? - Popatrzy�am na barmana i�blondyn�. Barman mia� znudzony wyraz twarzy. Znudzony i�sceptyczny, jakby uwa�a�, �e k�ami�. Blondyna robi�a wra�enie lekko zirytowanej. - Poniewa� mo�e - odrzek� powoli Larry - powtarzam, mo�e to oznacza�, �e gdzie� tam istnieje �wiat albo czas, w�kt�rym to wszystko jest prawd�. Gapi�am si� na niego chwil�, potem spojrza�am pytaj�co na barmana. Barman omin�� mnie wzrokiem i�rzek�: - Wiesz co, Larry? Moim zdaniem to robota twojej by�ej �ony. Chce ci� wrobi�, chce sprawdzi�, czy dalej bierzesz swoje lekarstwa. Bo chyba nadal je bierzesz, nie? - No jasne - odpar� ze �miechem Larry. - Ale ucho od �ledzia. To nie ja widzia�em Ukworowych Lolk�w i�Lubie�nych Latynos�w. - Wycelowa� we mnie kciukiem. - To ona jest dzisiaj gwiazd�. - Odchyli� si� i�zmru�y� oczy. - Niekt�rzy twierdz�, �e szale�stwo jest zara�liwe. Mo�e wypi�a� co� z�mojej szklanki? Mo�e stary Jerry niedok�adnie j� umy�? A�mo�e przysiad�a� na desce klozetowej... Przyznaj�