9722
Szczegóły |
Tytuł |
9722 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9722 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9722 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9722 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEONARD CARPENTER
A CONAN Z CZERWONEGO BRACTWA
TYTU� ORYGINA�U: CONAN OF THE RED BROTHERHOOD
PRZE�O�Y�: ROBERT PRYLI�SKI
PROLOG
ZAKRWAWIONA STAL
�niady, pot�nie umi�niony �o�nierz w kolczudze i he�mie by� pierwszym przeciwnikiem, kt�ry stan�� na drodze Conana. Zaatakowa� Cymmerianina z niepohamowan� furi�. Miecz przeciwnika by� du�o d�u�szy ni� or� barbarzy�cy, co zmusi�o Conana do b�yskawicznego skr�cenia dystansu. Zwinny jak kot barbarzy�ca uskoczy� przed pierwszym ci�ciem, drugie przyj�� na sw�j miecz i napar� na skrzy�owan� bro� ca�� si�� swych pot�nych mi�ni. Przeciwnik, odepchni�ty, straci� na moment r�wnowag� i Conanowi uda�o si� ci�� go w rami�, barwi�c krwi� kolczug� �o�nierza. By�o to wszak�e p�ytkie dra�ni�cie, bowiem przeciwnik nie straci� animuszu. Conan uderzy� w�ciekle kilka razy, wci�� napotykaj�c nieust�pliwe ostrze. Walk� rozstrzygn�� jeden z cios�w Conana wymierzony w g�ow� �o�nierza. Miecz chybi� wprawdzie celu, ale odci�� przeciwnikowi ucho i zala� krwi� jego szyj�. �o�nierz zakl�� szpetnie i zaatakowa� z jeszcze wi�ksz� w�ciek�o�ci�. To go zgubi�o. Dot�d uwa�ny w obronie, teraz ods�oni� si� atakuj�c. Taki b��d w walce z Conanem pope�nia�o si� tylko raz�
I
OSTRZA CZERWONEGO BRACTWA
Z nadbrze�nych wzg�rz morza Vilayet rozci�ga� si� wspania�y widok na bia�� wst�g� pla�y, w kt�r� raz po raz uderza�y fale, i dalej na niezmierzony b��kit morza a� po horyzont, gdzie w oddali widnia�a male�ka bia�a plamka �agla. B��kit morza zlewa� si� w jedno z b��kitem nieba powy�ej i tylko bia�e k��bki chmur pozwala�y odr�ni� jedn� bezkresn� przestrze� od drugiej. Jednak ten widok przy�miewa�a uroda pos�gowego cia�a siedz�cej na wydmie dziewczyny, kt�ra w�a�nie z westchnieniem obr�ci�a si� do towarzysz�cego jej, zapatrzonego w b��kitne morze m�czyzny.
� Conanie, dlaczego patrzysz gdzie� w dal? Sp�jrz na mnie, kochany.
Jej zgrabne r�ce otoczy�y szyj� m�czyzny i poci�gn�y go w d�, wyrywaj�c z zamy�lania.
� Chcia�abym zosta� tu z tob� na zawsze, moje oczy nigdy nie nasyc� si� tob� � szepta�a mu do ucha, podczas gdy jej r�ce oplata�y i g�adzi�y jego cia�o.
Conan zanurzy� twarz w jej pachn�cych w�osach.
� Jeste� moim najwspanialszym kochankiem, moim w�adc�, moim kapitanem � mrucza�a zmys�owo, ca�uj�c szyj� Cymmerianina.
Conan uleg� jej nami�tno�ci i jego r�ce te� zacz�y b��dzi� po ciele kobiety.
Cia�a kochank�w d�ugo porusza�y si� w rytmie wyznaczonym przez uderzenia fal.
� Olivio, musimy wraca� � powiedzia� wreszcie Conan, po chwili odpoczynku, gdy ich przy�pieszone oddechy uspokoi�y si�.
Barbarzy�ca wsta� szybko i zacz�� opina� swoje pot�ne biodra pasem z miecza.
� Naprawd� musimy? � spyta�a kobieta, niech�tnie zapinaj�c jedwabn� bluzk�. � Mam dosy� tych ordynarnych, brutalnych m�czyzn, ich drwin i plugawych szept�w. � Olivia schyli�a si� zawi�zuj�c rzemienie poz�acanych sanda�k�w wok� kszta�tnych kostek. � Tak rzadko mo�emy by� sami, bez ich natr�tnych spojrze� � okry�a swoje ramiona cienk� chust�, aby ochroni� je przed s�o�cem.
� Nie mo�esz wini� tych biednych �ajdak�w, �e kusi ich twoja uroda � zachichota� Conan, wyra�nie w dobrym nastroju i pieszczotliwie klepn�� towarzyszk� w kr�g�y po�ladek. � Naprawd� musimy nied�ugo odbi� od brzegu, a poza tym diabelnie chce mi si� pi�.
To rzek�szy Conan przymocowa� dwie stoj�ce obok beczu�ki z wod� do pot�nego dr�ga i lekko zarzuci� to zaimprowizowane jarzmo na ramiona. Nast�pnie ruszy� d�wigaj�c ci�ar wody r�wny wadze doros�ego m�czyzny.
S�odka woda by�a g��wnym celem ich wyprawy na l�d. Barbarzy�ca zaczeka�, a� Olivia we�mie dwa du�o mniejsze buk�aki i pod��y� za ni� ledwo widoczn� �cie�k� w d�, ku pla�y. Szli wzd�u� strumyka, pocz�tkowo przez ��k�, a potem w�r�d przybrze�nych ska�ek, a� do miejsca gdzie strumyk opada� niewielk� kaskad�. Conan szed� w milczeniu, kontempluj�c ruchy kszta�tnych bioder Olivii. Zanim odeszli od strumyczka, Conan zatrzyma� si� na jednej ze ska�ek, stanowi�cej doskona�y punkt widokowy, i pokaza� towarzyszce bia�y �agiel, kt�ry znacznie ju� przybli�y� si� do brzegu.
� Nie m�w o tym ch�opcom � mrukn�� cicho.
Dziewczyna przytakn�a ruchem g�owy i obrzuci�a barbarzy�c� lekko zdziwionym spojrzeniem.
Zeszli ni�ej. Tutaj w dole, ukryta od strony l�du, znajdowa�a si� ma�a zatoczka, jej brzegi by�y obro�ni�te krzakami i kar�owatymi sosenkami, kt�rym wystarcza�a do �ycia piaszczysta ziemia. Na pla�y, cz�ciowo wyci�gni�ta na brzeg, sta�a wielka, smuk�a ��d�. W cieniu, rzuconym przez jej kad�ub na rozgrzany piach, le�a�o oko�o czterdziestu p�nagich m�czyzn, odzianych cz�ciowo w jakie� �achmany. Niekt�rzy z nich oczyszczali kad�ub z wodorost�w za pomoc� kamieni i kawa�k�w p�okr�g�ych muszli. Wszyscy byli wyra�nie w z�ych humorach. Zebrani tutaj m�czy�ni stanowili istn� galeri� osobowo�ci. By�a to gromada niespokojnych, opalonych na br�z kanalii. Ludzi, kt�rzy potrafili zabi� bez mrugni�cia okiem, w�ciekaj�cych si� z byle powodu, w�r�d kt�rych dyscyplin� mo�na by�o utrzyma� tylko �elazn� r�k�. Niekt�rzy byli brodaci, wi�kszo�� wytatuowana i z kolczykami w uszach. Mo�na tu by�o wypatrze� przedstawicieli wszystkich ras i narod�w, kt�rych ��czy�o tylko to, �e byli wyj�ci spod prawa. Niekt�rzy byli jednoocy lub okaleczeni w inny spos�b, ale wszyscy uzbrojeni po z�by i poruszali si� z koci� zr�czno�ci�. Tak wygl�dali piraci morza Vilayet.
Przeklinali pod nosem brak �up�w i piek�ce s�o�ce. Zazdro�cili Conanowi wycieczki na l�d, ciskali obelgi na obro�ni�te dno �odzi, kt�re kaleczy�o r�ce podczas oskrobywania. Wszystkie pomruki ucich�y, gdy jeden z pirat�w dostrzeg� zbli�aj�cych si� Conana i Olivi�.
� Uwaga, zad�umione szczury, idzie kapitan ze swoj� nimf�. Do roboty!
Wok� kad�uba zaroi�o si� jak w rozgrzebanym mrowisku. Nawet ci, kt�rzy wylegiwali si� w cieniu, zacz�li udawa�, �e pracuj� przy czyszczeniu �odzi. ��d� by�a niewiele wi�ksza od zwyk�ej szalupy wios�owej, jej st�pka od dzioba do rufy mierzy�a nieca�e dwadzie�cia krok�w. Z wyj�tkiem d�bowej podstawy masztu, przy kt�rym znajdowa�o si� drzewce bomu z nawini�tym na� �aglem, ca�e prawie wn�trze �odzi zajmowa�y biegn�ce od burty do burty �awy wio�larzy. Tylko ma�a nadbud�wka, umieszczona na rufie nieco przed kokpitem sternika, stanowi�a niewielkie urozmaicenie.
� Wreszcie jest nasza woda! � zawo�a� brodaty m�czyzna, gdy Conan i Olivia zbli�yli si� do szalupy. � I to przyniesiona przez pi�kn� dziewczyn�, co najmniej bogini�, niech mnie posiekaj�! Kapitanie, czy mog� p�j�� zamiast ciebie na nast�pn� wypraw� po wod�, unios� te dwie beczki z lekko�ci�, a nie wypada, �eby kapitan tak si� m�czy� � gada� dalej w�r�d lubie�nych chichot�w za�ogi.
� Zamknij si�, Punicos! � odezwa� si� ponury g�os z drugiej strony kad�uba. � Id� o zak�ad, �e taka wyprawa by�aby ostatni� w twoim �yciu i by�oby z niej wi�cej krwi ni� wody, jakem Ivanos.
Odpowiedzi� na t� oracj� by�a nast�pna salwa �miechu za�ogi.
� Wystarczy, �mierdz�ce leniwe �ajzy! � Conan cisn�� swoje beczu�ki na piach i wzi�� sk�rzane buk�aki z r�k w�ciek�ej Olivii. Poda� je przez burt� jednemu z pirat�w, a potem poda� te� swoje beczu�ki.
� Jephat i Ogelus, w��cie je do z�zy*, a reszta do roboty! � zagrzmia�. � Chc� �eby �Wied�ma� by�a gotowa do wyj�cia w morze, zanim s�o�ce stanie w zenicie.
� Czemu mamy szorowa� to stare pud�o? � spyta� szczerbaty pirat. � Nie ma kogo �ciga�, a �arcie si� ko�czy. Mo�e pozwoli�, by wiatry zanios�y nas z powrotem do Djafur?
Cymmerianin wynurzy� si� z kabiny i podszed� do zrz�dz�cego pirata. Na widok olbrzymiego barbarzy�cy, o g�ow� wy�szego od najwy�szych cz�onk�w za�ogi, pirat natychmiast powr�ci� do szorowania burty.
� Ty, Diccolo, powiniene� dba� najbardziej, �eby kad�ub by� czysty! � warkn�� Conan. � Dzi�ki temu nie zedrzesz sobie sk�ry, gdy ka�� przeci�gn�� ci� pod kilem.
Nikt wi�cej nie podj�� dyskusji. Piraci przep�ukali gard�a wod� z buk�ak�w i powr�cili do roboty. Tym razem pod czujnym okiem kapitana wszyscy pracowali ci�ko i w milczeniu, od czasu do czasu s�ycha� by�o tylko kr�tkie rozkazy barbarzy�cy.
W tym czasie Olivia znalaz�a zacienione miejsce z dala od za�ogi. Rozczesa�a swoje d�ugie w�osy, a potem zacz�a przegl�da� przer�ne cz�ci garderoby i drobiazgi zdobyte w czasie poprzednich wypraw.
Wreszcie nadszed� czas, aby zepchn�� ��d� na wod�. Ca�a za�oga, ��cznie z kapitanem, z wysi�kiem zsun�a j� z pla�y. Potem stary, pomarszczony pirat, by�y kap�an, Yorkin, z namaszczeniem dotkn�� �wszystkowidz�cych oczu� namalowanych po obu stronach dziobu statku, powy�ej linii wodnej. I odm�wi� modlitw�. Sam kapitan wszed� do wody i uni�s� starego kap�ana, �eby umo�liwi� mu dokonanie obrz�du. Kiedy za�adunek by� sko�czony, Conan wys�a� jednego z pirat�w na ska�y z boku zatoczki, aby spojrza� w morze. Pirat ten, Juwala, m�ody ch�opak o sk�rze barwy mahoniu i rytualnych tatua�ach na twarzy i piersiach, wr�ci� w najwi�kszym po�piechu, ledwo zd��y� wystawi� g�ow� i spojrze� na otwarte morze.
Biegn�c krzykn�� w stron� zebranych:
� Conanie, statek zbli�a si� do wybrze�a! To jest kupiec, koga! Z Hyrkanii! Okr��y� po�udniow� raf� i teraz stoi p� mili od brzegu. Zdech� mu wiatr.
S�owa te wywo�a�y entuzjazm pirat�w.
� Kupiec!! Na z�b Dagona, t�usty kupiec!
� Szykowa� jatagany, kordelasy i wios�a!
� No i� � zamrucza� Diccolo � nasz kapitan zmusi� nas do niewolniczej pracy, a my ju� powinni�my ci�� morskie fale.
� Tak, rosryfa� je ostrym kilem, uszysznia� kwi� kupc�w! � o�ywi� si� bezz�bny kap�an i zn�w zaintonowa� jakie� mod�y.
� Tego w�a�nie nie chcia�em � zgasi� ich Conan. � Wy, stado zg�odnia�ych wilk�w, ruszyliby�cie od razu, p�osz�c zwierzyn�, a ja wola�em poczeka�, a� podejdzie do�� blisko z wiatrem. Widzia�em ten statek rano, ale nie m�wi�em wam, bo troch� pracy dobrze by wam zrobi�o.
Nie min�� moment, jak �Wied�ma� z za�og� ko�ysa�a si� na wodzie, a jej czerwone oczy b�yszcza�y z�owieszczo, raz po raz wynurzaj�c si� nad fale. Conan chwyci� Olivi� i nie przestaj�c wydawa� komend, postawi� obok siebie na dziobie. Pozostali piraci chwycili za olbrzymie wios�a i wsun�li je w otwory na burtach.
� Uwaga! � Conan zostawi� Olivi� na dziobie i podszed� do steru. � Wios�a gotowe?!
Na twierdz�cy pomruk pirat�w zeskoczy� do kokpitu i chwyci� rumpel. Poruszana silnymi ramionami wio�larzy �Wied�ma� wyruszy�a na �owy.
� Olivio! � krzykn�� Conan od steru � przynie� sw�j flet i zagraj nam! Ivanos! We� kilku drab�w i naszykujcie haki do aborda�u.
� Tak jest, kapitanie � ponury porucznik przewidzia� ten rozkaz, haki by�y ju� naszykowane. �Wied�ma� szybko wychodzi�a z w�skiej laguny.
� Uwaga! Nie wios�owa� za mocno, dop�ki nie ominiemy tych mielizn! � krzycza� Conan, ale prawd� m�wi�c, jego rozkazy nie by�y teraz potrzebne, piraci dobrze znali swoje rzemios�o. Pla�a, piaszczyste �achy, drzewa, ska�y, to wszystko zostawa�o za nimi. Conan napar� ca�ym ci�arem cia�a na rumpel, gdy wymijali ostatni� raf� i teraz przed nimi by�o pe�ne morze.
� Wios�a naprz�d! Ostro! Razem raz� dwa� raz� dwa�! �Wied�ma� nabiera�a pr�dko�ci. Za chwil� Conan nie musia� ju� nadawa� tempa wio�larzom. Olivia wynios�a z kabiny sw�j srebrny flet, usiad�a za nadbud�wk� i wydoby�a z niego rytmiczn� melodi�. Od kilku wypraw zagrzewa�a ich w ten spos�b do po�cigu i walki, i wszyscy piraci twierdzili, �e Olivia robi to lepiej ni� stary kap�an, Yorkin, na swej ko�ciane piszcza�ce.
Niebawem ich oczom ukaza� si� obiekt wzbudzaj�cy w tej chwili wi�cej po��dania ni� siedz�ca na pok�adzie Olivia � wielki statek handlowy. �Kupiec� mia� purpurowy kad�ub, lekko poz�acany na dziobie i rufie. Ko�ysa� si� leniwie na falach, zwr�cony dziobem w ich kierunku, a na masztach zwisa�y mu bezsilnie czworok�tne �agle. Wiatr wci�� ledwie dmucha�.
� Ahoy, sp�jrzcie na jego obwis�e szmaty, psy! � zarycza� Conan. � Je�li bezruch potrwa d�u�ej, nic go nie uratuje.
Gdy przypatrywali si� statkowi, dostrzegli, �e k�t, pod jakim go ogl�daj�, zmienia si�, widocznie zostali zauwa�eni i statek powoli zmienia� kurs. Jego za�oga nie mia�a zapewne w�tpliwo�ci, kto si� do niej zbli�a. Dzikie, nie zasiedlone wybrze�a Vilayet, pe�ne zatoczek, wysepek i cie�nin, by�y wspania�ym terenem �owieckim. Polowali tu piraci i polowano na pirat�w, ale tym razem przeciwnikiem nie by� pot�nie uzbrojony okr�t wojenny, lecz bezbronny statek handlowy.
Mieli przy tym du�o szcz�cia, gdy� �kupiec� pope�ni� b��d podp�ywaj�c tak blisko z wiatrem. Wielki statek nie m�g� ucieka� w stron� brzegu, bo grozi�o to wej�ciem na ska�y. M�g� tylko czeka� na wiatr, kt�ry pozwoli�by mu umkn�� na otwarte morze. Piracka ��d�, poruszana si�� mi�ni, mog�a dopa�� go bez k�opotu. Piraci zach�cani nie ko�cz�c� si� melodi� Olivii wios�owali co si�. Przypominali stado wilk�w, goni�ce zm�czonego ucieczk� jelenia.
Wtem nag�y podmuch wiatru wyd�� �agle hyrka�skiej kogi i wypchn�� j� nieco w kierunku pe�nego morza. Nie by�o to pomy�lne wydarzenie dla �cigaj�cych, nie mogli wytrzyma� w niesko�czono�� morderczego tempa wios�owania. Pod adresem wiatru posypa�y si� niewybredne przekle�stwa, Ivanos pogrozi� pi�ci� b��kitnemu niebu. Stary Yorkin ruszy� mi�dzy rz�dami wio�larzy, polewaj�c morsk� wod� ich rozgrzane napi�te grzbiety. Bardziej zm�czonych pirat�w poi� wod� ze sk�rzanego buk�aka.
� Musimy zwolni�! Olivio, wolniejsze tempo, bo jak dopadniemy kupca, nie b�d� mieli si�y unie�� broni! � Conan sterowa�, patrz�c niech�tnie na oddalaj�c� si� kog�. Postawienie �agla w tej chwili da�oby odwrotny skutek, gdy� oderwa�oby od pracy prawie po�ow� wio�larzy. Cymmerianin wiedzia� ju�, �e je�li ten podmuch si� utrzyma, nie dopadn� ofiary. Conan zastanowi� si�, co zrobi jego za�oga, je�li ich �up oddali si� na silnym wietrze. Grozi�o to buntem, do kt�rego zawczasu nale�a�o si� przygotowa�. Ale na razie piraci zwietrzyli �wie�� krew i pracowali z nadludzk� si��. O�ivia podda�a si� nastrojowi. Po prostu nie mog�a gra� wolniej, a wr�cz przeciwnie, melodia jej fletu przy�piesza�a, wzmacniaj�c szale�cz� furi� m��c�cych wod� wiose�. Teraz nic nie mog�o ich powstrzyma� i koga zacz�a by� coraz bli�ej. Kilkadziesi�t schrypni�tych gardzieli zarycza�o pie�� triumfu, w kt�r� w��czy� si� tak�e Conan:
Wios�a naprz�d, w�ciek�e psy!
Wios�uj, cho� ci p�ka grzbiet!
Wios�uj, cho� ju� tracisz dech!
Wios�o p�knie albo ty!
Wios�uj, a� ci p�knie sk�ra!
I p�atami zejdzie z cia�a!
Wios�uj, p�ki �ebra ca�e!
W nadziei na wory ze skarbami!
Ponura szanta mia�a jeszcze wi�cej zwrotek, ale Conan przesta� �piewa�, gdy powietrze przeszy� dono�ny gwizd i rozleg� si� plusk wpadaj�cego w wod� g�azu. Z wysokiego pok�adu statku handlowego zacz�y strzela� katapulty. Nast�pny g�az uderzy� tu� przed dzi�b pirackiej szalupy, zalewaj�c przedni pok�ad gejzerami wody.
Piraci zdawali si� tego nie zauwa�a�, nad falami wci�� rozbrzmiewa�a ich ponura pie��:
Wios�uj przez opary �mierci!
Tam gdzie gnij� bracia twoi!
Tam gdzie sma�� si� i w�dz�!
W piekle, gdzie i nas teraz p�dz�!
Nast�pny pocisk trafi� w cel. Olbrzymi kamie� uderzy� w burt� blisko rufy, �ami�c jedn� z �aw wio�larzy. To by� cud, �e �aden z ciasno st�oczonych tu pirat�w nie zosta� zabity, tylko Atrox, m�ody pirat z Koth, zakl�� ordynarnie, chwytaj�c si� za rami� skaleczone od�amkiem strzaskanego wios�a. Conan wyda� kilka kr�tkich, dono�nych rozkaz�w, kt�re uspokoi�y zamieszanie. Szalupa b�yskawicznie wznowi�a po�cig, sun�c starym kursem. Ostrza� spowodowa�, �e �Wied�ma� jeszcze zwi�kszy�a szybko��. W tym szale�stwie by� jednak rozs�dek, piraci wiedzieli, �e je�li zbli�� si� dostatecznie blisko ofiary, to katapulty b�d� bezu�yteczne.
Yorkin, jedyny opr�cz Conana i Olivii cz�onek za�ogi, kt�ry nie pracowa� przy wios�ach, wci�gn�� na maszt flag� Czerwonego Bractwa. W g�rze za�opota�a bia�a czaszka z dwoma czerwonymi szablami skrzy�owanymi na czarnym tle.
Piraci wci�� wios�owali ignoruj�c pociski, chocia� niekt�re z nich trafia�y w cel. Jeden zabi� pirata z Korynthu trafiaj�c go w pier�, a inny zmia�d�y� czaszk� Zagharowi, Shemicie. �aden jednak nie uszkodzi� dna ani burty pod lini� wody.
� Zwolni�, w�ciek�e diab�y! Nie potrzebuj� wypatroszonych wrak�w, tylko silnych wojownik�w. Oszcz�dzajcie si�y na walk�! � rycza� w�ciekle Conan, a kiedy jego s�owa nie przynios�y efektu, przekaza� ster Ivanosowi i pobieg� mi�dzy wio�larzy, studz�c co zacieklejszych uderzeniami pot�nych pi�ci.
Nieoczekiwanie bogowie przyszli piratom z pomoc�. Wiatr, jakby sp�oszony przekle�stwami, ucich� raptownie. �agle kogi zn�w zwis�y bezw�adnie. Piraci wydali okrzyk triumfu, teraz nic ju� nie mog�o uratowa� ofiary. ��d� utrzymywa�a kurs na �r�dokr�cie znacznie wi�kszego od niej statku handlowego. W ostatnim momencie, gdy niekt�rzy piraci porzucili ju� wios�a i zacz�li szykowa� haki aborda�owe, na burcie kogi pojawili si� �ucznicy.
Deszcz strza� spad� na pirat�w, ale ci nie przestali wios�owa�. Zrzucili tylko zabitych lub ci�ko rannych wio�larzy w d�, pomi�dzy �awki.
� Haki aborda�owe na praw� burt�!!! Jephat, Juwala, na dzi�b! Olivia do kabiny! � grzmia� Conan.
Korsarze zarzucili haki. Conan na rufie szarpn�� lin�, kt�ra przyci�gn�a ty� pirackiej szalupy do burty ofiary. Stykali si� teraz prawie burta w burt�. Po licznych linach, kt�rymi sczepione by�y statki, zacz�li wspina� si� ob��kani ��dz� zabijania piraci. Bro� trzymali w z�bach, niekt�rzy zostali str�ceni przez zrozpaczonych obro�c�w, ale wi�kszo�� dotar�a na pok�ad przeciwnika. Conan odcisn�� dziki poca�unek na ustach wbiegaj�cej do kabiny Olivii i skoczy�, chwytaj�c r�kami lin�. Jego ci�ki miecz ko�ysa� si� na pasie, gdy barbarzy�ca pokonywa� przestrze� dziel�c� oba statki. Ca�a burta kogi roi�a si� od wspinaj�cych si� na ni� pirat�w. Obrona by�a s�aba i niezdecydowana. Z pok�adu dochodzi�y wrzaski pirat�w, szcz�k broni i krzyki mordowanych.
Kiedy Conan wysun�� g�ow� nad burt� kogi, powietrze o w�os od jego twarzy przeszy�a w��cznia trzymana przez jednego z obro�c�w.
Ka�dy pozbawiony refleksu barbarzy�cy mia�by ju� wbity grot w oko, Conan jednak zdo�a� si� uchyli�. Chwytaj�c napastnika za r�k� i wykorzystuj�c jego impet, po prostu przerzuci� go przez burt�. Teraz jednym susem przesadzi� kraw�d� statku i stan�� na pok�adzie z obna�onym mieczem w d�oni.
II
PIRACKIE PRAWO
�niady, pot�nie umi�niony �o�nierz w kolczudze i he�mie by� pierwszym przeciwnikiem, kt�ry stan�� na drodze Conana. Zaatakowa� Cymmerianina z niepohamowan� furi�. Miecz przeciwnika by� du�o d�u�szy ni� or� barbarzy�cy, co zmusi�o Conana do b�yskawicznego skr�cenia dystansu. Zwinny jak kot barbarzy�ca uskoczy� przed pierwszym ci�ciem, drugie przyj�� na sw�j miecz i napar� na skrzy�owan� bro� ca�� si�� swych pot�nych mi�ni. Przeciwnik, odepchni�ty, straci� na moment r�wnowag� i Conanowi uda�o si� ci�� go w rami�, barwi�c krwi� kolczug� �o�nierza. By�o to wszak�e p�ytkie dra�ni�cie, bowiem atakuj�cy nie straci� animuszu. Conan uderzy� w�ciekle kilka razy, wci�� napotykaj�c nieust�pliwe ostrze. Walk� rozstrzygn�� jeden z cios�w Conana wymierzony w g�ow� �o�nierza. Miecz chybi� wprawdzie celu, ale odci�� przeciwnikowi ucho i zala� krwi� jego szyj�. �o�nierz zakl�� szpetnie i zaatakowa� barbarzy�c� z jeszcze wi�ksz� w�ciek�o�ci�. To go zgubi�o. Dot�d uwa�ny w obronie, teraz ods�oni� si� atakuj�c. Taki b��d w walce z Conanem pope�nia�o si� tylko raz� Pchni�cie, kt�re zada� Cymmerianin, przebi�o kolczug� i jego miecz wbi� si� na trzy czwarte d�ugo�ci klingi w brzuch �o�nierza.
Conan ledwie mia� czas wyszarpn�� bro� z cia�a powalonego �o�nierza, gdy zaatakowa� go nast�pny wr�g, tym razem ciemnosk�ry Iranista�czyk.
By� mo�e jego cios dosi�gn��by piersi zaskoczonego barbarzy�cy, gdyby nie �liski od krwi pok�ad, na kt�rym napastnik straci� na moment r�wnowag�. Ta kr�tka chwila zdecydowa�a o tym, �e z my�liwego sta� si� ofiar�. Conan pozbawi� go g�owy jednym ci�ciem miecza. Dopiero teraz Cymmerianin mia� chwil�, by rozejrze� si� naoko�o. Jego piraci starli si� z �o�nierzami i �eglarzami, ca�y pok�ad przypomina� rze�ni�. Ju� na pierwszy rzut oka Conan zauwa�y�, �e obro�cy nie s� w stanie d�ugo stawia� oporu rozjuszonym piratom. Nagle k�tem oka barbarzy�ca dostrzeg� pocisk z katapulty mkn�cy w jego kierunku. Odruchowo odskakuj�c stwierdzi�, �e jedna katapulta zosta�a odwr�cona i w�a�nie zaczyna strzela� do atakuj�cych pirat�w. Mniej szcz�cia mia� Ogelus � m�ody rozb�jnik, kt�ry w�a�nie wskoczy� na pok�ad za plecami swego kapitana. Przeznaczony dla Conana pocisk str�ci� go za burt�. Tymczasem Cymmerianin, odzyskawszy r�wnowag� po szalonym uniku, rzuci� si� w kierunku cz�owieka, kt�ry obs�ugiwa� katapult�, i powali� go ciosem miecza. Uderzy� jednak p�azem, tylko pozbawiaj�c ofiar� przytomno�ci. Kto�, kto umia� obs�ugiwa� katapult�, m�g� si� kiedy� przyda�.
Conan rozejrza� si� w poszukiwaniu nast�pnych przeciwnik�w, ale walka mia�a si� ku ko�cowi, cho� i tak trwa�a d�u�ej ni� przy wi�kszo�ci dotychczasowych star�. Uzbrojeni �o�nierze, rzadko spotykani na kupieckich statkach, drogo sprzedawali swe �ycie. Dopiero teraz ich obecno�� dotar�a do �wiadomo�ci Conana. C� za cenny towar, chroniony przez �o�nierzy i katapulty, m�g� przewozi� ten statek?
Ostatnia grupa obro�c�w skupi�a si� na rufie. Za plecami mieli drzwi nadbud�wki prowadz�cej pod pok�ad. Szykowali si� do ostatecznej obrony. Grupa ta mia�a urozmaicony sk�ad: kilku �eglarzy uzbrojonych w oszczepy, kordelasy, a nawet bosaki, jeden oficer, kilku bosonogich majtk�w i ch�opc�w okr�towych, i dw�ch bogato ubranych m�czyzn w turbanach na g�owach. Ci ostatni byli niew�tpliwie tura�skimi arystokratami. Trzymali swe szable o r�koje�ciach wysadzonych klejnotami, jakby szykowali si� do eleganckiego pojedynku o dam�, a nie do krwawej walki, kt�ra mog�a przynie�� im tylko �mier�.
Piraci osaczyli grup� niedobitk�w jak wilki zwierzyn�, wiedzieli ju�, �e statek jest zdobyty, �adunek ich, a ta garstka czeka tylko na dor�ni�cie. Conan wiedz�c, �e jego ludzie za moment roznios� na mieczach ostatnich obro�c�w, zawo�a� grzmi�cym g�osem:
� Rzu�cie bro� i zdajcie si� na prawo Krwawego Bractwa!
� Tak, poddajcie si� lub szybciej p�jdziecie do piek�a � zawt�rowa� mu ponury g�os Diccola.
� Prawo?! � wykrzykn�� z kpin� jeden z arystokrat�w. � Jak �miecie m�wi� o prawie, �otry, je�eli jedyne prawo w tym kraju, prawo Turanu i Jego Boskiego Majestatu cesarza Yildiza �ciga was za wszystkie mo�liwe zbrodnie! � krzycza� machaj�c sw� kosztown� szabl�.
� Nie, nie, szlachetny Abdalu � zwr�ci� si� do niego stoj�cy obok oficer, s�ysz�c gro�ny pomruk otaczaj�cych ich pirat�w. � Ci piraci maj� swe prawa i zwyczaje, wie o tym ka�dy �eglarz. By� mo�e ich kapitan przedstawi nam swoje warunki � tu spojrza� badawczo na Conana, kt�ry przepycha� si� w�a�nie na pok�ad rufowy.
� Bzdura, Tibalek! Gdzie s� spisane lub wyryte te ich s�ynne prawa, je�li mo�na spyta�? Oni nie umiej� nawet pisa�, potrafi� tylko kra�� i podrzyna� gard�a. Je�li o mnie chodzi � kontynuowa� szlachcic � zabra�bym jeszcze kilku ze sob�, zanim nas wyr�n�.
� Ha, chce walczy�! � zawo�ali piraci wietrz�c krew. � Dalej, rozsieka� ich!
� Nie!!! � zawo�a� Tibalek, staj�c mi�dzy arystokrat� a piratami. � Przypominam, �e ja jestem w�a�cicielem i kapitanem tego statku i na morzu komenda nale�y do mnie. Rozkazuj� wys�ucha� tych ludzi i nie gniewa� ich wi�cej, wi�c milcz dla naszego wsp�lnego dobra � to rzek�szy cisn�� sw�j miecz na pok�ad statku.
Wi�kszo�� �eglarzy i majtk�w zrobi�a to samo. Abdal zni�y� tylko swoj� bro� i oczekiwa� na dalszy rozw�j wypadk�w.
� To by�a m�dra decyzja � rzek� Conan. � Tak jak powiedzia�e�, mamy swoje prawo i zostaniecie os�dzeni zgodnie z nim. Poka�cie nam, co przewozicie, a wasz los zostanie postanowiony�
� Po co si� cacka� z tymi brudnymi wieprzami, zar�nijmy ich, bierzmy �upy i spalmy t� zgni�� kryp�! � wrzasn�� Punicos, wielki drab o ponurym spojrzeniu, przerywaj�c Conanowi.
� Tak jest! Punicos dobrze m�wi!
� Rabowa�, zabija�, pali�! � krzyczeli inni. � Po co nam prawo, oni pierwsi strzelili do nas z katapulty!
� Zabili Arkosa i Scorpho!
� Odstrzelili g�ow� biednemu Zagharowi! � Diccolo jak zwykle podsyca� niech�� za�ogi wobec Conana. Miecze zacz�y szcz�ka�, zamieszanie robi�o si� coraz wi�ksze. Conan przeczuwaj�c blisk� jatk� rykn�� w�ciekle:
� Precz z mieczami, ujadaj�ce psy! Kto pierwszy z�amie moje s�owo, odpowie przede mn�, jakiem Amra. Pami�tajcie o tym, kundle! � odczeka� chwil�. � A co z zaci�gami? � skierowa� uwag� pirat�w na inny temat. � Przydaliby si� nast�pcy zabitych wio�larzy.
� Tak!! � krzykn�li ch�rem piraci. � Zaci�gi, zabawmy si� troch�! � T�um cofn�� si� nieco od niedosz�ych ofiar.
� Kto z was chce wst�pi� do Czerwonego Bractwa? � zacz�y wo�a� dzikie g�osy. Przez t�um pirat�w przepchn�� si� Juwala, czarnosk�ry Zembabwa�czyk uznawany przez pirat�w s�dzia we wszystkich pojedynkach i sporach.
� Je�eli jakikolwiek cz�onek pokonanej za�ogi zechce wst�pi� w szeregi Czerwonego Bractwa, �eglowa� jako wolny pirat i mie� sprawiedliwy udzia� w �upach, mo�e to uczyni慔 � wyrecytowa� Juwala z pami�ci � �� musi wszak�e w�asnor�cznie zabi� swego poprzedniego pana lub wodza� � tu obrzuci� uwa�nym spojrzeniem niedobitk�w. � �Jest to jedynym, ale niezmiennym warunkiem� � zako�czy� wyg�aszanie prawa i zastyg� w oczekiwaniu.
� Co? � Tibalek by� wzburzony. � Kapitanie, czy tak wygl�da twoje s�owo?
� Tak � mrukn�� Conan. � Takie jest nasze prawo.
Po tych s�owach wszyscy �yj�cy cz�onkowie za�ogi zacz�li si� uwa�nie obserwowa�. W ich wzroku czai�a si� niepewno��, nieufno�� i desperacja. Nikt nie by� pewny, czy kto� nie kupi �ycia za cen� jego krwi.
Abdal otworzy� usta, aby zaprotestowa�, ale w tym momencie odezwa� si� brodaty Punicos:
� Co ty na to, Hyrka�czyku? � s�owa te by�y skierowane do jednego z bosonogich majtk�w. M�czyzna ten wyr�nia� si� ��tym kolorem sk�ry i sko�nymi oczami, kt�re to cechy zdradza�y w nim nomad� ze wschodnich step�w.
Korsarz zbli�y� si� do niego.
� Kim jeste�? Je�cem wojennym? � rozci�� mieczem jego koszul�. Pod tkanin� kry�y si� naznaczone r�nymi bliznami plecy i ramiona. By�y to bez w�tpienia �lady bata.
� Niewolnik?� Odpowiadaj! Jak ci� zw�?
Majtek odpowiedzia� niespodziewanie dumnym g�osem:
� Jestem Tamur, Tamur Laga, w�dz szczepu Hraydu.
Punicos zachichota�.
� Nie wygl�dasz na wielkiego wodza � zauwa�y� z�o�liwie.
� Zatem Tamur, czy jak ci� tam zw� � odezwa� si� Conan. � Nie chcesz kupi� swego �ycia i wolno�ci za krew jednego z tych nad�tych tura�skich szlachcic�w?
Punicos b�yskawicznym, kocim susem skoczy� w kierunku m�odszego z dw�ch, wci�� uzbrojonych szlachcic�w i wyrwa� mu bro�, zanim ten zd��y� zareagowa�. Dw�ch innych pirat�w r�wnie sprawnie rozbroi�o starszego Tura�czyka. By� nim sprawiaj�cy od pocz�tku k�opoty Abdal, kt�ry teraz obrzuci� pirat�w stekiem wyzwisk.
Punicos wr�czy� ozdobn� szabl� Tura�czyka m�odemu majtkowi.
� No, ch�opie, obaj s� twoi, jedno lub dwa pchni�cia i jeste� w naszej kompanii, twoje s� wszystkie skarby m�rz i s�odkie �ycie pirata. To chyba uczciwe, m�j szlachetny kapitanie � zwr�ci� si� do Conana z lekk� drwin�.
Barbarzy�ca uwa�nie obserwowa� t� scen� oparty o nadbud�wk�.
� Niech tak b�dzie � stwierdzi�. � Je�li byli dobrzy dla swojej za�ogi, teraz nie maj� si� czego obawia�.
M�ody Hyrka�czyk zacisn�� d�o� na r�koje�ci szabli. W milczeniu przenosi� wzrok z Punicosa na wysok� posta� Abdala i z powrotem. Tura�czyk �mia�o patrzy� w oczy swemu przysz�emu zab�jcy, w kt�rym wci�� zmaga�y si� strach przed �mierci� i wierno��.
� Co jest z tob�, Tamur. Ach, rozumiem� nie masz odwagi, by przela� szlacheck� krew. � Punicos si�gn�� po sw�j zakrzywiony jatagan. � To nie takie trudne, naucz� ci�.
W tym momencie Tamur podj�� decyzj�. Z przera�liwym krzykiem uderzy�! Ale nie Tura�czyka wszak�e, lecz stoj�cego przed nim pirata. Punicos popisa� si� wspania�ym refleksem. Jego jatagan z g�o�nym brz�kiem przyj�� desperacki cios majtka. Ich ostrza zderzy�y si� jeszcze kilka razy, ale pirat zdecydowanie g�rowa� nad swoim m�odym przeciwnikiem, tote� walka nie by�a d�uga. Wkr�tce na pok�adzie le�a�o jeszcze jedno cia�o. Kr�tkiemu pojedynkowi towarzyszy�y entuzjastyczne krzyki pirat�w, kt�re przerodzi�y si� w owacj� na cze�� Punicosa, gdy Tamur upad�.
� On i tak nie by�by dobrym piratem � rzek� Punicos, oboj�tnie wycieraj�c jatagan. � Stch�rzy� przed jednym �bem w turbanie. � Splun�� pogardliwie. � A teraz � podni�s� g�os i zwr�ci� si� do pozosta�ych je�c�w, obserwuj�cych z przera�eniem pojedynek � kto z was chce t� pi�kn� szabl� za zabicie swego dow�dcy?
� Aaarh!!! � kapitan Tibalek, zamiast dalszych protest�w, wyda� przejmuj�cy j�k i osun�� si� na kolana, a nast�pnie upad� na pok�ad. Zza jego plec�w wysun�� si� inny majtek, niewysoki ch�opiec o blond w�osach i wyci�gn�� zakrwawiony sztylet z plec�w le��cego.
� Zrobi�em to! � krzykn��, skacz�c jak szalony po pok�adzie. � Hurra, jestem teraz piratem� i nie potrzeba mi szabli, wystarczy mi m�j sztylet.
Conan tylko rzuci� okiem na jego twarz. Nowy �pirat� by� bez w�tpienia ograniczony umys�owo. �wiadczy�y o tym jego nieskoordynowane ruchy i grymasy twarzy.
� �mier� Tibalekowi, niech �yje Bractwo! � krzycza� dalej szaleniec.
� �wietnie, ch�opcze � piraci chwalili jego entuzjazm i przekrzykiwali si� nawzajem, poklepuj�c zab�jc� po plecach.
� To by� �wietny przyk�ad dla reszty!
� Pirat jak si� patrzy!
� B�dzie z niego pociecha!
� Albo pokarm dla ryb, ha, ha!
� .Nie b�d� wi�cej dla niego harowa� ani bra� od niego bat�w. Jestem teraz piratem! � ch�opak wci�� macha� no�em i nie ustawa� w krzykach.
� �mier� Tibalekowi, te� to powiem � nast�pny majtek, w�saty Tura�czyk, wzi�� z r�k Juwali kosztown� szabl� i dobi� kapitana. � Jestem Iliak� z Krwawego Bractwa � doda�. Jego post�pek wywo�a� zachwyt pirat�w.
� Tak, Tibalek � zauwa�y� cierpko Abdal. � Teraz wiesz, co to znaczy wchodzi� w uk�ady z mordercami.
Jego s�owa zgin�y og�lnej wrzawie. Kolejni majtkowie podnosili z ziemi bro� i masakrowali cia�o kapitana.
� Prawo! � rycza� Punicos, pr�buj�c przekrzycze� wrzaw�. � Nie mo�e tak wielu przy��czy� si� do Bractwa! Tniecie zimne zw�oki jednego kupca. Zabijcie �ywych, je�li chcecie by� w�r�d nas!
Juwala zaczerpn�� oddech, aby wyg�osi� werdykt w tej sprawie, ale Conan odezwa� si� pierwszy:
� Dosy�! Na dzi� wystarczy mi pirackich praw � przepchn�� si� przez t�um w stron� je�c�w. � Na dzi� do�� tej zabawy! � warkn�� rozgl�daj�c si� w poszukiwaniu tych, kt�rzy �mieliby si� sprzeciwi�. � Lepiej obejrzyjmy �adunek � wskaza� mieczem wylot luku wiod�cego do �adowni.
� Ay! �upy! � wrzasn�li piraci. � Zabi� je�c�w i dzielmy �upy! � Niekt�rzy przyskoczyli do pojmanych z kordelasami w d�oniach.
� Precz! � rozkaz Conana by� kr�tki i zatrzyma� ich w miejscu. � Starczy zabijania, je�li nie chcecie, abym ja to zrobi� � potoczy� wzrokiem po twarzach, gotowy w ka�dej chwili do przeci�cia na p� tego, kto wa�y si� na protest.
Zapad�a nag�a cisza. Piraci przygl�dali si� pot�nej sylwetce barbarzy�cy. Wiedzieli, co potrafi ich kapitan. Razem zdo�aliby go pewnie pokona�, ale ilu trafi�oby przy okazji do piek�a? Conan zwr�ci� si� do Juwali:
� Trzymaj wi�ni�w pod stra��, dop�ki nie podzielimy �up�w.
� Kapitanie � czarnosk�ry pirat pr�bowa� za�agodzi� sytuacj� m�wi�c spokojnym, cichym g�osem: � Czy to nie jest jedzenie deseru przed obiadem? � u�miechn�� si� do Conana �agodnie. � Wiemy, �e nie zawsze przestrzegasz praw Krwawego Bractwa, ale obyczaj m�wi, �e �wiadk�w trzeba zabija�, aby unikn�� k�opot�w. Mo�emy ich utopi�, je�li nie chcesz wi�cej trup�w na pok�adzie.
� Nie zamierzam zabija� szlachetnie urodzonych � powiedzia� z naciskiem Conan. � Ich �ycie mo�e przynie�� nam wi�cej z�ota ni� �adunek tej krypy. I tak cz�� ju� stracili�my. � Conan spojrza� na posiekane cia�o Tibaleka, a potem na blade twarze pozosta�ych je�c�w, kt�rzy s�ysz�c jego s�owa zaczynali czu� nie�mia�� nadziej�, �e mo�e jednak ocal� �ycie. � Wypu��my ich za okupem � zako�czy� oboj�tnie.
� Za okupem?! � Punicos wrzeszcza� najg�o�niej, przekrzykuj�c protesty pozosta�ych pirat�w. � Na Bel Dagotha, to si� nigdy wcze�niej nie zdarzy�o! Mog� potem opowiedzie� o nas wszystko!
� G�upiec � skwitowa� Conan. � Nie mo�na zdoby� prawdziwego bogactwa nie ryzykuj�c. Jeste�my Krwawym Bractwem dumnym ze swej s�awy. Nie mam zamiaru zarzyna� ka�dego �wiadka tylko dlatego, �e dr�ycie przed tura�sk� flot�. Niech �yj� i rozg�aszaj� nasze czyny we wszystkich portach morza Vilayet!
� Kapitanie Amra! � rzek� Juwala podniesionym g�osem. � Chyba nie do ko�ca pozna�e� regu�y pirackiego �ycia. Do tej pory je�li zagin�� kupiecki statek, to m�g� pa�� ofiar� burzy lub zaton�� na rafach. Nikt nie m�g� by� pewien, �e napadli go piraci. S�awa, o jakiej m�wisz � tu potrz�sn�� gniewnie g�ow� � jest najgorszym wrogiem pirata. Wtedy nikt nie b�dzie mia� w�tpliwo�ci, �e jest to wina pirat�w, kupcy b�d� unika� naszych w�d jak ognia, zaroi si� tu za to od wojennych okr�t�w Imperium� a one maj� ostre z�by. Wszyscy Bracia odwr�c� si� od nas!
� Nie, Juwala � przerwa� mu Conan. � Taka s�awa da nam korzy��. Ilekro� zaatakujemy jaki� statek, w za�odze upadnie serce do walki, gdy dowiedz� si�, �e to Amra stoi z nimi burta w burt�. I �aden statek nie b�dzie unika� naszych w�d, bo nasze wody to ca�e morze Vilayet. B�d� po nim p�ywa� nasze okr�ty� i wios�owe, i �aglowe.
� Co? Okr�ty? Masz zamiar zatrzyma� to pud�o, zamiast pos�a� je na dno? B�dziemy p�ywa� w dwa statki?
� Dwa lub dwadzie�cia � oboj�tnie odpar� Cymmerianin. � Jedyny k�opot to za�ogi do ich obsadzenia i oficerowie, kt�rzy b�d� wykonywa� moje rozkazy, ale ludzie sami do nas przyjd�, gdy zostaniemy kr�lami morza. Tak by�o na Morzu Zachodnim!
To ostatnie zdanie by�o wprawdzie tylko marzeniem Conana z dawniejszych czas�w, ale jego podw�adni nie musieli o tym wiedzie�.
� Kapitanie, tutaj!
Kilku pirat�w nie bra�o udzia�u w tej dyspucie, pe�nej wrzask�w i wyzwisk, ale te� szept�w komentuj�cych s�owa kapitana. W tym czasie wy�amywali w�az do �adowni, kt�ry wreszcie ust�pi�, podwa�any ze wszystkich stron bosakami i w��czniami. Kilku pirat�w wskoczy�o na d� i jeden z nich wyda� w�a�nie okrzyk, kt�ry odwr�ci� uwag� Conana od sporu.
� Kapitanie, nie jestem pewien, ale wydaje mi si�, �e s�ysza�em jakie� g�osy tam na dole � wyja�ni� teraz.
� Czy�by? � Conan podskoczy� do otwartego w�azu i spojrza�. � Za mn�, ch�opcy, musimy to zbada� � zszed� w d� po drabince i stan�� na korytarzu. Dostrzeg� drzwi do wielkiej �adowni g��wnej, ale by�y tu te� liczne mniejsze drzwi, wiod�ce do kabin.
Cymmerianin napar� ca�� si�� mi�ni na jedne z nich, wskazane w milczeniu przez pirata. Ust�pi�y. Conan wskoczy� do �rodka z obna�onym mieczem, a za nim w progu stan�li piraci. By�a to niewielka kabina o �cianach obitych jedwabiem. Na �rodku sta� st�, na kt�rym sta�y r�ne buteleczki oraz lustro. Naprzeciw drzwi znajdowa�o si� okr�g�e okienko, przez kt�re wpada�o nieco s�onecznego �wiat�a. Conan ogarn�� to wszystko jednym spojrzeniem. W rogu kabiny kuli�y si� dwie kobiety, kt�re wbi�y w przybyszy przera�ony wzrok.
� He, he� � us�ysza� Conan za swymi plecami. � Nasz dzielny kapitan spodziewa� si� niebezpiecze�stwa. Istotnie, to naprawd� rzadki i niebezpieczny �adunek � pirat wszed� do kabiny i skierowa� si� w stron� kobiet, rozpinaj�c pas.
� Wyno� si� st�d! � Conan chwyci� go za rami�. � I wy, psy, te� precz od drzwi! Lepiej zobaczcie, co jest w �adowni!
Zawahali si�, ale widz�c niebezpieczny b�ysk w oku barbarzy�cy, postanowili pos�ucha� rozkazu.
� A teraz wy! � odwr�ci� si� do kobiet. � Podejd�cie bli�ej do okna! Kim jeste�cie?
� Niewinnymi podr�nymi � jedna z kobiet, czarnow�osa pi�kno�� ubrana w jedwabn� tunik� zrobi�a krok w kierunku Cymmerianina. � Jestem Philiope, c�rka hrabiego Aristarhosa z Shahpur, a to moja s�u��ca Sulula � wskaza�a na drug�, niemal r�wnie dostojnie ubran� dziewczyn�, cho� nie tak ol�niewaj�co pi�kn� jak jej pani. � Wi�c to ty jeste� tym, kt�rego zw� Amra.
� A je�li nawet, to co z tego? � Conan pierwszy raz s�ysza� swe pirackie imi� wypowiedziane tak delikatnym i melodyjnym g�osem.
� Je�li nim jeste�, to oddaj� si� pod twoj� opiek� � kl�kaj�c na jedno kolano Philiope chwyci�a jego okrwawion� r�k�, zbli�aj�c j� do swej twarzy. � Wiem, �e ten statek pad� ofiar� pirat�w z okropnego Krwawego Bractwa � m�wi�a dalej swym melodyjnym g�osem. � B�agam wi�c ciebie, najpot�niejszego ze wszystkich, aby� obroni� mnie i t� niewinn� dziewczyn� przed losem, kt�ry czeka wszystkie pojmane przez pirat�w kobiety. B�agam ci�, aby �adna krzywda nie sta�a si� mnie, mojej s�u��cej, a nawet tym biednym je�com, kt�rzy starali si� nas broni�, wykonuj�c rozkazy mego ojca. Przysi�gam, �e potrafi� si� odwdzi�czy� � powiedzia�a na koniec, ca�uj�c d�o� barbarzy�cy.
M�wi�a to, patrz�c mu prosto w oczy. Conan poczu� nag�y dreszcz po��dania. Dziewczyna by�a naprawd� pi�kna. Smag�a i ciemnooka bogini z doskonale ukszta�towanymi, j�drnymi piersiami � jedn� z nich m�g� zobaczy� przez uchylony jedwab, oraz wspania�ymi, d�ugimi nogami, kt�rych prawie nie zakrywa�a leciutka zielonkawa suknia z najdelikatniejszego jedwabiu. Poza tym Conan lubi� dziewczyny odwa�ne i zdecydowane.
� Teraz rozumiem � mrukn��, zauwa�aj�c, �e bezwolnie g�adzi jej delikatn� d�o� � sk�d na tym statku �o�nierze i katapulty. Ze wzgl�du na ciebie?
� Tak, zrobiono to na rozkaz mojego ojca, aby chroni� mnie i moich kuzyn�w � wysun�a d�o� z jego r�k � i oczywi�cie m�j posag, kt�ry jest w �adowni na dole. P�yn�am do Hyrkanii, aby wyj�� za m�� za syna g�owy jednego z naj�wietniejszych tamtejszych rod�w. Tak ustali�y nasze rodziny � doda�a nie pytana.
Conan wskaza� kobietom drog� na pok�ad. Wyszli z kajuty.
� Wi�c chcesz, �ebym ci� tu trzyma� i broni�, a potem wypu�ci� w zamian za okup?
� Tak, mnie i moj� ukochan� s�u��c�, o ile nie b�dziesz m�g� wypu�ci� jej wcze�niej. � Wszyscy troje wyszli na pok�ad.
� Po okup mam si� zwr�ci� do twojego ojca, czy mo�e do twojego bogatego narzeczonego? � spyta� Conan id�c w kierunku reszty je�c�w.
� M�j ojciec hrabia Aristarhos b�dzie w�a�ciwszy � wskaza�a na je�c�w. � Tych ludzi mo�esz wysadzi� na tura�ski brzeg wraz z �ywno�ci�. Jestem pewna, �e zanios� wiadomo�� ojcu. Moi kuzyni zawsze byli mi oddani.
� Dobrze powiedziane, najdro�sza Philiope � powiedzia� z czaruj�cym u�miechem Abdal.
� Zgoda. � Conan dostrzeg� Ivanosa w�r�d pirat�w gromadz�cych si� wok� kobiet. � Ivanos, co w �adowni?!
Wysoki Korynthia�czyk wyszed� w�a�nie spod pok�adu w purpurowej, wysadzanej klejnotami szacie. Na g�owie mia� waz� z czystego srebra.
� Bogaty �up! � krzykn�� triumfalnie. � Kosztowno�ci, tkaniny, p��tna, narz�dzia, korzenie, ozdobne zastawy�
Zebrani na pok�adzie piraci wydali radosny krzyk.
� To dobrze. � Conan podejrzliwie poci�gn�� nosem.
W oddechu swego bosmana poczu� zapach dobrego wina z Korynthu. Zdecydowa�, �e musi wyja�ni� wszystkie sprawy, zanim jego banda b�dzie pijana.
� Nie rusza� towar�w ani nie pr�bowa� tych �korzeni�, dop�ki nie podziel� �up�w. Ivanos, ustawisz stra� w �adowni, a je�li jaki� z�odziej b�dzie pr�bowa� tam wej��, przyprowadzisz go do mnie � po�o�y� znacz�co d�o� na r�koje�ci miecza.
� Tak jest, kapitanie � odpowiedzia� bosman.
� Zostan� na pok�adzie tego statku wraz z niezb�dn� za�og�. Reszta na nasz� szalup� pod wodz� Ivanosa i do wiose�. P�yniemy do Djafur. Je�li nie b�dzie wiatru, we�miecie nas na hol. �upy zostan� podzielone w Djafur!
Piraci wydali jak zwykle pomruk niezadowolenia, ale nie protestowali zbyt mocno.
� Wi�niowie zostan� wysadzeni na l�d � wskaza� gestem grupk� na rufie statku � z �ywno�ci� i wod�. Nic wi�cej nie mog� dla nich zrobi� � zapewni� Philiope, spogl�daj�c w jej ciemne oczy.
� Nie obawiaj si�, �atwo znajd� statek, kt�ry zabierze ich na po�udnie, do Turanu.
� Okup za ciebie wynosi dwadzie�cia talent�w z�ota � oznajmi� Cymmerianin.
Na te s�owa piraci zaszemrali, nie wierz�c w�asnym uszom, cho� Philiope nie zdawa�a si� zaskoczona.
� Albo r�wnowarto�� w towarach lub broni � m�wi� Conan. � Tw�j ojciec ma porozumie� si� z koczownikami obozuj�cymi obok Djafur, oni b�d� po�rednikami. Do tej pory zostaniesz ze mn�, pod moj� opiek�. S�uchajcie mnie dobrze, morskie szakale! � podni�s� g�os, patrz�c gro�nie po twarzach pirat�w. � Amra z Czarnego Wybrze�a nie handluje zepsutym towarem!
� A co z moj� biedn� s�u��c�? � szybko przypomnia�a Philiope. � Rozumiem, �e mo�e odej�� z innymi�
� No� � zawaha� si� Conan, dopiero teraz uchwyci� spojrzenie Olivii, kt�ra przed chwil� wesz�a na pok�ad zdobytego statku i s�ucha�a jego przemowy. Twarz kobiety by�a ponura, nie uszed� jej uwagi zachwyt, z jakim Conan patrzy� na Philiope. Prawd� m�wi�c, Cymmerianin zupe�nie zapomnia� o Olivii, ale teraz uderzy�a go nag�a my�l.
� Nie, ta kobieta nie wyjdzie na l�d. �aden wi�zie� Krwawego Bractwa nie mo�e mie� s�u�by, dlatego te� oddaj� twoj� s�u��c� Sulul� mojej pani Olivii, aby spe�nia�a jej �yczenia � zwr�ci� si� do Philiope, ale celowo uni�s� g�os, aby Olivia s�ysza�a go dok�adnie. � Wszystkie trzy pozostajecie pod moj� opiek�.
� To sprzeczne z naszym prawem, kapitanie � zaprotestowa� Punicos w imieniu za�ogi. � Wedle tradycji Czerwonego Bractwa, ka�da kobieta pojmana na zdobytym statku ma s�u�y� ku rozrywce wszystkich pirat�w, dop�ki nie wyzionie ducha. Wielu z nas uwa�a za niesprawiedliwe, �e zatrzyma�e� dla siebie jedn� kobiet�, teraz chcesz trzy! Tak nie mo�e by�, nawet je�li jaki� arystokrata b�dzie na tyle g�upi, �eby zap�aci� z�otem za t� ma�� dziwk�
Mowa Punicosa zosta�a przerwana jednym ci�ciem ci�kiego miecza Conana. Piraci zdo�ali jedynie us�ysze� �wist powietrza i paskudny chrz�st roz�upywanej czaszki. Wielu nie dostrzeg�o nawet momentu, w kt�rym barbarzy�ca wyci�gn�� miecz. Cia�o awanturnika do��czy�o do wielu trup�w walaj�cych si� po okrwawionym pok�adzie.
� Czy jeszcze co� jest niezgodne z prawem? � spyta� Conan.
Odpowiedzi� by�a absolutna cisza.
� Wi�c dobrze, wszystkie cia�a za burt�, niech kto� policzy �yj�cych. Wyczy�ci� pok�ad z krwi i do �agli! Rusza� si�, psy! Czuj� powiew wiatru.
III
W STOLICY �WIATA
Pa�ac cesarski w Aghrapur by� niew�tpliwie jednym z cud�w architektury. Jego bogato zdobiona, monumentalna bry�a, rozparta na kilku wzg�rzach, g�rowa�a nad jednym z najwi�kszych portowych miast �wczesnego �wiata. Pa�ac stanowi� niezapomniany widok dla przybywaj�cych do stolicy Turanu drog� morsk�, bowiem od strony morza prezentowa� si� najokazalej. Ozdobione freskami i p�askorze�bami marmurowe sale pa�acowe oraz wewn�trzne dziedzi�ce z arkadami i kolumnami zajmowa�y wi�kszy obszar ni� ca�e stolice niekt�rych mniej pot�nych kr�lestw. Wszystko to znajdowa�o si� pod jednym dachem, nad kt�rym wznosi�y si� niezliczone wie�yczki, baszty, kopu�y i minarety. Go�� m�g� zwiedza� wn�trze pa�acu przez wiele dni, nie przechodz�c dwa razy t� sam� drog� i nie wychodz�c nawet na zewn�trz na promienie uci��liwego, zwrotnikowego s�o�ca.
Nephet Ali nie zwraca� uwagi na wspania�o�ci pa�acu. Przechodzi� szybkim krokiem przez kolejne cudowne sale i korytarze. Ten niski cz�owiek zna� je lepiej ni� ktokolwiek. W czasie swej wieloletniej s�u�by u Boskiego Cesarza Yildiza osobi�cie zaprojektowa� wi�kszo�� pa�acowych sal i zdobi�cych je rze�b oraz bezcennych mebli. Nawet teraz, gdy szed� po wy�o�onych jedwabnymi dywanami korytarzach o �cianach pokrytych arrasami, w�r�d statuetek, bogato ozdobionych klejnotami, czy mijaj�c marmurowe kolumny, obmy�la� jeszcze bardziej wspania�e sale, korytarze, ukryte przej�cia, pe�ne pu�apek twierdze wojskowe oraz drogi i mosty�
Przez moment oderwa� my�li od swych projekt�w i zastanowi� si� nad powodem tego nag�ego wezwania przed oblicze cesarza. Czy�by jedna z jego dawnych lub obecnych kradzie�y zosta�a odkryta? To mog�o oznacza� utrat� stanowiska, a nawet �ycia. Nephet Ali by� chciwy i nie by�y to drobne kradzie�e, niekt�re sumy mog�y wytr�ci� z r�wnowagi nawet samego boga Erlika. Je�li o to chodzi�o, to by�oby lepiej od razu obmy�li� spos�b udowodnienia swej niewinno�ci i zrzucenia winy na kogo� innego. Tylko o kt�r� kradzie� mog�o chodzi�?�
Z drugiej strony mo�e zapowiada�y si� nowe, wielkie zyski? Tak� kolejne zlecenie upi�kszenia pa�acu. Z t� nadziej� w sercu Nephet Ali przy�pieszy� kroku. Postanowi� zwi�kszy� swoje dochody, ��daj�c na wst�pie absurdalnie wysokiej ceny. Ten spos�b zawsze przynosi� efekty, a poza tym Nephet Ali zna� swoj� warto��. By� niezast�piony jako in�ynier, architekt i rze�biarz. Zatrzyma� si� przed pokrytymi z�otymi p�askorze�bami drzwiami prowadz�cymi do osobistych apartament�w cesarza. Sta�a przed nimi stra� � dwie silnie umi�nione, szczup�e kobiety, Hyperborejki, s�dz�c po d�ugich jasnych w�osach. Ich srebrne kolczugi przykrywa�y identyczne tygrysie sk�ry narzucone na ramiona, ca�o�� dope�nia�y srebrne he�my i z�ote bransolety na r�kach. Zami�owanie Jego Wysoko�ci do �e�skiej stra�y by�o powszechnie znane. Nephet Ali widzia� stra�niczki wiele razy, ale wci�� uderza�a go niezwyk�o�� tej sceny � dwie barbarzy�skie, ubrane, w tygrysie sk�ry wojowniczki w sali urz�dzonej ze wschodnim przepychem. To by� niezwyk�y kontrast. Architekt sta� spokojnie, gdy sprawne r�ce jednej ze stra�niczek rewidowa�y go w poszukiwaniu broni. To by�a dok�adna rewizja, r�ce kobiety dok�adnie zbada�y cia�o m�czyzny. Musia� przyzna�, �e nie by�a to przykra operacja. Zadowolone z wynik�w poszukiwa�, wojowniczki otworzy�y wielkie drzwi. Nephet Ali przemierzy� szybkim krokiem kilka korytarzy i komnat i stan�� u progu osobistej sypialni Jego Wysoko�ci. Tutaj r�wnie� sta�y dwie wartowniczki, tym razem czarnosk�re, smuk�e kobiety z Kush, ubrane tylko w turbany na g�owach i szerokie jedwabne spodnie, ozdobione srebrnymi ni�mi, kt�re �adnie kontrastowa�y z ich hebanow� sk�r�. Te nie rewidowa�y ju� przybysza. Rozkrzy�owa�y oszczepy, kt�rymi zastawia�y wej�cie do komnaty, daj�c mu tym samym do zrozumienia, �e jest oczekiwany przez cesarza.
Cesarz Yildiz ju� nie spa�. Jego �o�e, kt�rym by� wielki, pokryty jedwabiem materac, p�ywaj�cy w marmurowym basenie, zajmowa�y dwie t�uste kobiety z haremu, kt�re spa�y lub by�y pod wp�ywem narkotyk�w. Le�a�y w poprzek jedwabnego �o�a jak foki wygrzewaj�ce si� na ska�ach. Nephet Ali rozejrza� si� po tej wspania�ej komnacie i dostrzeg� Jego Wysoko�� na sofie, zabawiaj�cego si� z inn� konkubin� siedz�c� na nim okrakiem. Wed�ug powszechnie znanych zami�owa� cesarza, ta tak�e, jak wszystkie kobiety z haremu, mia�a spor� nadwag�. Jego Wysoko��, pot�ny, cho� ju� podstarza�y i �ysiej�cy m�czyzna o oliwkowej cerze, le�a� rozwalony leniwie na ozdobnym meblu, przygl�daj�c si� igraszkom dw�ch innych kobiet. Te, najwyra�niej pijane, pl�sa�y i piszcza�y, prawie nagie, w jakim� ob��kanym ta�cu, raz po raz zanurzaj�c g�owy w wielkiej kadzi z aromatycznym winem lub polewaj�c nim ca�e swe cia�o z kosztownych kielich�w. Gdy Nephet Ali podszed� bli�ej, jedna z kobiet nape�ni�a w�a�nie wysadzany klejnotami puchar winem i wr�czy�a go cesarzowi. Ten ofiarowa� go jednemu z dw�ch m�czyzn, kt�rzy siedzieli nieco w cieniu na obitych aksamitem krzes�ach. Nephet Ali dostrzeg� ich dopiero teraz. Zna� tego chudego, �ysego m�czyzn�, kt�ry pokornie wzi�� puchar z r�k w�adcy. To by� Ninshub � skarbnik cesarstwa. Drugiego nie zna�. Ali podszed� do swego pana, staraj�c si� omija� ciemno�fioletowe ka�u�e wina na lazurytowej pod�odze.
� Wasza Wysoko��, przyby�em pos�uszny twojemu wezwaniu � powiedzia� kl�kaj�c pokornie.
� Ach, Nephet � cesarz Yildiz uni�s� sw�j pucharek, pozdrawiaj�c kl�cz�cego architekta. � Witaj na naszej hulance. Aspasia, Isdra, puchar dla naszego go�cia.
Hurysy nape�ni�y jego kielich chichocz�c i rozlewaj�c przy tym mn�stwo wina na pod�og�. Cesarz tymczasem wskaza� swemu g��wnemu in�ynierowi wolne krzes�o.
� Oczywi�cie znasz Ninshuba, a to� � wskaza� na drugiego m�czyzn� � m�j syn Yezdigerd. Nasze spotkanie jest jego pomys�em, ale najpierw napij si� z nami.
Nephet Ali pos�usznie przyj�� kielich z r�k konkubiny i podni�s� go do ust, spijaj�c s�odki nektar. W tym czasie obserwowa� obecnych spod wp�przymkni�tych powiek i rozwa�a� cel tego spotkania. Prawd� m�wi�c, nigdy wcze�niej nie zetkn�� si� z Yezdigerdem � pierwszym synem cesarza, kt�ry by� rzadko widywan� osob�. M�ody ksi��� mieszka� w tylnym skrzydle pa�acu, gdzie zdobywa� wiedz� pod okiem m�drc�w i swej babki � Kr�lowej Matki Khusii. Ksi��� by� nieco wy�szym, szczuplejszym i m�odszym sobowt�rem swojego ojca. Z jego ubioru mo�na by�o odczyta� zainteresowanie zachodem, szczeg�lnie kultur� hyperborejsk�. Ubrany by� w lu�ne bawe�niane spodnie, bluz� w kothyjskim stylu, z guzikami z przodu i sk�rzane sanda�y. Nie mia� na sobie klejnot�w i kosztowno�ci charakterystycznych dla wschodniej mody. Jedynym tura�skim elementem jego stroju by� prosty szary turban na g�owie. Ksi��� obserwowa� z lekcewa�eniem dwie pr�buj�ce rozbawi� go na�o�nice ojca. Jego m�oda twarz by�a twarz� cz�owieka trze�wo i logicznie my�l�cego.
To jest cz�owiek, kt�rego trzeba si� strzec, zdecydowa� w my�lach Nephet.
� Tak, m�j Ali � roze�mia� si� cesarz � mi�o jest pr�bowa� wina z pierwszego tegorocznego zbioru, w gronie mi�ych przyjaci�. Cz�stuj si� jeszcze� a mo�e masz ochot� na jedn� z moich kobiet? Nie istniej� sprawy na tyle wa�ne, aby nie mo�na by�o ich od�o�y� na potem i skorzysta� wpierw z uroku kobiecego cia�a.
� Dzi�kuj�,