9010
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9010 |
Rozszerzenie: |
9010 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9010 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9010 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9010 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Dymitr Bilenkin
Miasto i wilk
Transway z przeci�g�ym pomrukiem przywar� do peronu. D�ugie, wielocz�onowe
cielsko wagonu znieruchomia�o. Wilk przesadzi� barier� ochronn�. Pazury nie znalaz�y
oparcia na sirbolitowej nawierzchni i Wilk nieoczekiwanie zatoczy� si�.
- Trzeba chodzi� jak wszyscy! - powiedzia� z wyrzutem przechodzie�, kt�remu wpad�
pod nogi.
Trzema susami przebiegi platform� i przemkn�� po schodach. W dole otoczy�o go tyle
zapach�w, �e zatrzyma� si�, a p�niej pochyli� g�ow� i wyci�gni�tym k�usem pogna� �cie�k�,
nieprzyjemnie g�adk� i obrzydliwie prost�.
Miasto by�o z prawej i z lewej, z przodu i z ty�u, w g�rze i na dole. Wzrok
prze�lizgiwa� si� po masywnych niczym ska�y lub a�urowych jak bezlistne drzewa
konstrukcjach budynk�w, pasa�y, galerii i pomost�w, po iglicy Wie�y Kosmicznej,
wznosz�cej si� nad zbiorowiskiem dach�w-l�dowisk, po wisz�cych ogrodach i ruchomych
chodnikach. Wilk nie zna� tego miasta, ale oczy nie znajdowa�y niczego szczeg�lnego
godnego uwagi. Nie tylko zreszt� oczy, kt�re nie odgrywa�y w jego �yciu najwa�niejszej roli:
podobnie jak wszystkie wilki kierowa� si� przede wszystkim s�uchem i w�chem, zw�aszcza
w�chem. Jego �ywio�em by�o kr�lestwo zapach�w, w kt�rym cz�owiek gubi� si� zupe�nie.
Sella ma�o nie p�aka�a usi�uj�c dociec, w jaki spos�b Wilk odnajduje j� w nieznanych,
ludnych miastach, on za� nie m�g� jej niczego wyt�umaczy�, poniewa� sam tego nie wiedzia�.
Kiedy szuka� Selli, po prostu ci�gn�o go w okre�lonym kierunku, pewne dzielnice wydawa�y
mu si� sympatyczniejsze od innych, ale dlaczego? Sekret tkwi� nie tylko w subtelno�ci
powonienia, lecz tak�e w czym� innym, bliskim, ale nie to�samym z w�chem, o czym ludzie
ju� od dawna z pasj� dyskutowali. Teraz te� trzyma� si� wybranego kierunku, pewny, �e
doprowadzi go on do miejsca, w kt�rym obecnie znajduje si� Sella. Nie umia� wprawdzie
okre�li� odleg�o�ci dziel�cej go od tego miejsca, ale nie martwi� si� tym, gdy� Sella
oczekiwa�a go dopiero wieczorem.
Przy windzie wiod�cej na dolny poziom nikogo nie by�o. Nie speszy� si� tym, bo z
wind� sam potrafi� sobie radzi�. Wskoczy� do kabiny, stan�� na tylnych �apach i nacisn��
pazurami trzeci guzik od do�u. Drzwi zamkn�y si� bezszelestnie i winda ruszy�a.
Atawistyczny strach przed pu�apk� ogarn�� go na chwil�, ale natychmiast ust�pi�.
Na dolnym poziomie by�o tak samo jasno i cicho, jak i na g�rnym, ale �apy Wilka
wyczuwa�y lekkie dr�enie gruntu, kiedy w podziemnych tunelach przemyka�y wagony metra,
zespo�y pojemnik�w lub pneumotransportery. Ludziom dolny poziom nie wydawa� si�
ha�a�liwy, ale Wilk by� innego zdania. Miesi�c sp�dzony w tundrze zrobi� swoje i Wilkowi
dawa� si� teraz we znaki �oskot i wibracje. Dlatego nie wskoczy� na ta�m� ruchomego
chodnika, lecz lawiruj�c mi�dzy przechodniami zag��bi� si� w park. Wybra� t� drog� r�wnie�
dlatego, �e w parku nie by�o tych wszystkich g�adkich, spr�ystych, zwierciadlanych
nawierzchni, kt�re doskonale s�u�� ludziom, lecz nie bardzo nadaj� si� dla �ap. Piasek jest
znacznie lepszy.
�ania wysun�a si� zza krzewu i odprowadzi�a go d�ugim spojrzeniem. Wilk nawet si�
nie obejrza�. Szanowa� prawa miasta i �ania o tym wiedzia�a.
- Hej! - us�ysza� Wilk przebiegaj�c nad brzegiem jeziora. Zatrzyma� si�. Ze szczytu
niewysokiej wydmy macha�a na� pi�cioletnia mo�e dziewczynka, drug� r�czk� zgarniaj�c z
twarzy spl�tane pasma w�os�w. Gdy tylko zatrzyma� si�, pobieg�a stromizn� w d�, potkn�a
si� i piszcz�c z zachwytu stoczy�a na trawnik.
- Witaj, czemu nie odpowiadasz? - wypali�a, wstaj�c i otrzepuj�c spodenki.
Obro�a, kt�r� Wilk nosi� na szyi, nie mia�a nic wsp�lnego z prawdziw� obro��. By� to
translator, kt�ry bezd�wi�czne nawet wibracje krtani zwierz�cia t�umaczy� na ludzk� mow�.
Urz�dzenie trzeba by�o jednak w��czy�. Wilk dwukrotnie uni�s� �ap�. Dziewczynka rado�nie
kiwn�a g�ow� i dotkn�a obro�y.
- Teraz witaj! - powiedzia� Wilk.
- Witaj. - Dziewczynka lekko sepleni�a. Jej zielone oczy p�on�y z niecierpliwo�ci. -
B�dziemy si� bawi� w Czerwonego Kapturka - o�wiadczy�a bezapelacyjnym tonem.
- W co?
- Jaki� ty niepoj�tny! - tupn�a bos� nog�. - B�dziemy si� bawi� w bajk�! Czerwony
Kapturek to taka dziewczynka, ona idzie w odwiedziny do babci...
Teraz z transalatora wydobywa� si� warkot, poniewa� aparat t�umaczy� s�owa ludzkie
na zrozumia�e dla Wilka zestawienia d�wi�k�w.
- I kiedy dziewczynka zapyta�a, dlaczego babcia ma takie wielkie z�by, wilk, kt�ry
udawa� babci�, powiedzia�: ��eby ci� zje��!�
- Zjad�?
- Nie... Zjawili si� my�liwi i...
Wilk po raz pierwszy s�ysza� t� bajk�. Jej sens s�abo do niego dociera�, ale budzi�
niejasn� pami�� czego� zapomnianego, nieprzyjemnego, zepchni�tego na dno
pod�wiadomo�ci. Wilk zdecydowanie pokr�ci� g�ow�:
- Nie chc�. B�dziemy si� zwyczajnie bawi�.
Twarz dziewczynki zachmurzy�a si�, ale nie up�yn�o nawet par� sekund i dziecko
galopowa�o ju� siedz�c na grzbiecie Wilka, kt�ry po chwili delikatnie zrzuci� je na traw�.
Dziewczynka ze �miechem z�apa�a go za ogon, a on odwr�ci� si� i gro�nie wyszczerzy� z�by.
Teraz d�ugo i zapami�tale tarmosili si�, walczyli, tarzali i zwijali w k��bek. Oboje jednakowo
potrafili rozkoszowa� si� zabaw�.
Spaceruj�cy w pobli�u staruszek zatrzyma� si� i os�oni� d�oni� oczy.
- Siedemdziesi�t lat - pokiwa� g�ow�. - W dniach mojej m�odo�ci... Tak, kt� w dniach
mojej m�odo�ci m�g� pomy�le�...
Towarzysz�cy mu m�odzieniec nic nie odpowiedzia�. Uwa�a� za zrozumia�e, a wi�c
nieciekawe to, �e na �rodku miasta wilk, syn trzeciego pokolenia ucz�owieczonych
drapie�nik�w, bawi si� z dzieckiem i mo�e porozumie� si� z lud�mi. Ide�, kt�ra wywar�a
ogromne wra�enie na pokolenie starca, uwa�a� za r�wnie banaln� jak twierdzenie, �e dwa
razy dwa r�wna si� cztery. Je�eli m�zg cz�owieka jaskiniowego by� biologicznie r�wnowa�ny
m�zgowi cz�owieka dwudziestego pierwszego wieku, a intelekt mimo to rozwin�� si�
niepomiernie od tamtych czas�w, to jest oczywiste, i� m�zg zwierz�t r�wnie� kryje w sobie
ogromne rezerwy! Po prostu wcze�niej nikt nie zajmowa� si� rozwojem ich intelektu, bo nikt
nie potrafi� tego, ale teraz, kiedy si� nauczono...
Po�egnawszy si� z dziewczynk� Wilk stromym stokiem wbieg� na szczyt pag�rka.
Rozejrza� si� i poci�gn�� nosem. Cisza wieczoru mog�a wprowadzi� w b��d cz�owieka, ale on
dostrzeg� oczywiste znaki zmiany pogody i teraz by� pewien, �e powietrze przestanie by�
spokojne natychmiast po zachodzie s�o�ca. Pobieg� szybciej. Wiatru jeszcze nie by�o, ale
strumie� zapach�w wzm�g� si�. Drzewa, trawy, kwiaty pachnia�y inaczej ni� godzin� temu.
Nawet stal, tytan, spektrolit - wszystkie te niezliczone materia�y, kt�re wymy�li� cz�owiek -
zachowywa�y si� inaczej.
Wszystkie zmiany zapach�w by�y znane Wilkowi i jego �wiadomo�� nie bra�a udzia�u
w ich analizie. Nag�e odchylenie od normy zmusi�o go do zatrzymania si�.
Pachnia�o czym� niezwyk�ym. Zapach nie by� ostry, wr�cz przeciwnie - niezwykle
s�aby, ale z czym� podobnym Wilk do tej pory si� nie styka�. Zupe�nie niezrozumia�y zapach,
zapach, kt�ry nie ma nic wsp�lnego ani z miastem, ani z przyrod�.
Poci�gn�� nosem i bez wahania ruszy� ku �awce, na kt�rej siedzia� czterdziestoletni
m�czyzna o twarzy smag�ej i ostrej. M�czyzna nieruchomymi oczyma patrzy� na le��ce
przed nim miasto, jakby zamierza� chwyci� je w r�ce.
- Czemu si� na mnie gapisz, przyjacielu? - m�czyzna odezwa� si� tak
nieoczekiwanie, �e Wilk nieco si� zmiesza�. - Wygl�dam na dziwaka, tak? Racja. Odwyk�em
od tego wszystkiego - wskaza� r�k� horyzont. - Pi�knie. A ty jak s�dzisz?
- Pi�knie - Wilk zgodzi� si� nie tylko z uprzejmo�ci. Ludzie uwa�ali miasto za pi�kne i
on r�wnie� tak uwa�a�, cho� jego rozumienie pi�kna nie pokrywa�o si� z ludzkim. Pi�kno
uto�samia� z celowo�ci�.
- No dobra - powiedzia� m�czyzna. - Masz przecie� do mnie spraw�. M�w!
Wilk by� zdziwiony, nieznajomy wykaza� przenikliwo�� rzadko spotykan� u ludzi.
Obcesowe pytanie, wymaga�o odpowiedzi.
- Ma pan przy sobie niezrozumia�e.
- Co, co?
Wilk u�miechn��by si�, gdyby umia�. Pod�wiadomo�� cz�owieka wyprzedzi�a rozum.
P�ki rozum usi�owa� znale�� sens w pytaniu, palce drgn�y tak wymownie, �e Wilk bez trudu
odtworzy�, co zamierza zrobi� cz�owiek.
- Ono jest w g�rnej kieszeni.
- To? To masz na my�li?
M�czyzna wydoby� przezroczyst� rurk� wype�nion� drobnym piaskiem.
- Tak.
- Ale niuch! Mo�e wiesz tak�e, co to jest?
- Tak i nie. Piasek, ale niezrozumia�y.
- Racja, sk�d masz wiedzie�... Ten piasek pochodzi stamt�d - m�czyzna wskaza�
palcem niebo. - Z kosmosu, z Syriusza. Rozumiesz? Konkretnie z Szatana, bo tak nazwali�my
t� mroczn� i mro�n� planet�. Ale t�czowy piasek... Brylanty w por�wnaniu z nim to po prostu
szk�o. Mam racj�? Popatrz, jak opalizuje...
Kosmonauta wyci�gn�� szklany korek i wysypa� troch� piasku na d�o�. Uni�s� r�k� do
g�ry i patrzy� jak zaczarowany na gr� �wiate� w kryszta�kach. Wilk o ma�o nie parskn��
uderzony w nos fal� silnego zapachu. Poza zapachem piasek nie mia� w sobie nic
szczeg�lnego. Zwyczajne, matowe, s�abo po�yskuj�ce ziarnka piasku i to wszystko. Od ludzi
wiedzia� o istnieniu jakiego� niezwyk�ego i pi�knego �wiata kolor�w, ale wcale nie pragn��
go pozna�. Ludzie nie czuli wi�kszo�ci zapach�w, dla niego za� nie istnia�y barwy. Przywyk�
do takiego stanu rzeczy i nie uwa�a� si� za pokrzywdzonego.
Wreszcie cz�owiek oderwa� si� od swojego piasku i jakby co� sobie przypominaj�c
zapyla�:
- Jak ty to zdo�a�e� wyczu� pod szczelnie doszlifowanym korkiem?... Szybkim ruchem
wsypa� piasek z powrotem do rureczki, obr�ci� j� par� razy w palcach i schowa�. Jego szeroka
d�o� spocz�a na g�owie Wilka, twarz przybra�a wyraz skupienia.
- Tak, przyjacielu, zadziwiasz mnie. Ale na mnie ju� czas. Powiem ci w sekrecie:
chocia� �szata�ski� piasek jest tak pi�kny, wol� od niego ziemski. Masz jeszcze jakie�
pytanie? Wobec tego �egnaj!
M�czyzna wsta� i szybko ruszy� �cie�k� ku wyj�ciu. Wilk nie ruszy� si� z miejsca.
Zapach nie znikn�� po odej�ciu kosmonauty, widocznie jakie� ziarenko piasku upad�o na
ziemi�. Wilk m�g� nawet pokaza�, gdzie ono le�y, chocia� go nie widzia�. Po�o�y� si� z
pyskiem opartym na �apach.
W g�owie t�oczy�y mu si� niejasne my�li.
Translator by� niew�tpliwie wielkim wynalazkiem, ale urz�dzenie to mimo woli
oszukiwa�o ludzi (naturalnie laik�w), narzucaj�c im przekonanie, �e skoro wilk mo�e m�wi�
ludzkim j�zykiem, to i my�li podobnie do ludzi, tyle �e w spos�b uproszczony. Wszystko
by�o jednak znacznie bardziej skomplikowane. Wilkom obce by�y konstrukcje logiczne.
Cz�ciowo zast�powa�, je �a�cuch obraz�w, kojarzonych w spos�b niepoj�ty dla cz�owieka.
A jednak Wilk mia� w�asne wyobra�enie nawet o kosmosie, gdy� ludzie wiele m�wili
na ten temat, a on zapami�tywa� wszystkie ich opinie. Wizerunek kosmosu ukszta�towany w
jego wyobra�ni by� daleki od realnego, a jednak nie by� absurdalny. Teraz w�a�nie Wilk
odwo�ywa� si� do tego wizerunku. Nigdy jeszcze �aden zapach nie wydawa� mu si� tak
dziwny. Nie, w�a�ciwie by�o nieco inaczej. Dziwnym uczyni�y go dopiero wyja�nienia tego
cz�owieka. Przedtem zapach by� tylko nieznany. M�czyzna nada� �r�d�u zapachu dok�adn�
nazw�, kt�rej sens Wilk doskonale rozumia� - piasek. Ale zapach wydzielany przez ziarenka
piasku przeczy� tej nazwie. Gdyby na miejscu Wilka znalaz� si� cz�owiek o powonieniu
r�wnie czu�ym jak powonienie Wilka, z �atwo�ci� pogodzi�by sprzeczno�ci. Po��czy�by
w�a�ciwo�ci konkretnego cia�a z w�a�ciwo�ciami takiego abstrakcyjnego poj�cia jak �obca
planeta�. Ale podobne pogodzenie - rzeczywiste lub pozorne - by�o Wilkowi niedost�pne i
zwierz� nie mog�o pozby� si� zdumienia.
By� lak zaabsorbowany zagadk�, �e mimo woli g�o�no sapn�� zapominaj�c o istnieniu
w��czonego translatora, kt�ry natychmiast przet�umaczy� to sapni�cie na ludzkie: �No, no!�
S�owa otrze�wi�y go i przypomnia�y, �e pora rusza� dalej. Jednak nie od razu wsta�.
Jeszcze przez chwil� Wodzi� nosem wok� �r�d�a dziwnej woni. Gdyby go zapytano, co go
tak niepokoi, nie umia�by odpowiedzie�. Ciekawo�� i ��dza poznania jest cech� w r�wnym
stopniu zwierz�c�, jak i ludzk�. Zagadkowe zjawisko poci�ga, gdy� nie wiadomo, co oznacza
i co mo�e przynie��: dobro czy z�o. A to chce wiedzie� ka�da istota �ywa. Instynkt
przezwyci�a strach wywo�any nieznanym. Ciekawo�� Wilka by�a zabarwiona niepokojem.
Zawsze bezpieczniej jest za�o�y�, �e to, co zagadkowe, r�wna si� temu, co wrogie. Zreszt� w
�wiadomo�ci Wilka odczucie to by�o silnie przyt�umione zakorzenionym poczuciem
bezpiecze�stwa. Od razu kiedy cz�owiek sta� si� przyjacielem wilka, nie grozi�o mu ju� nic
ani w lesie, ani w mie�cie.
Poryw wiatru spadaj�cy z pociemnia�ego nieba przemkn�� przed nosem Wilka i
porwa� �r�d�o zapachu.
B�yskawicznie, jak to potrafi� tylko zwierz�ta, prze��czy� swoj� uwag�. Zagadka
znikn�a, a wi�c nie ma potrzeby my�le� o niej. Nie znaczy to, �e Wilk zapomnia�, ale po
prostu uzna�, i� nie warto zwraca� uwagi na to uniesione wiatrem ziarnko piasku. Tylko
szko�a my�lenia, kt�r� przeszed� u cz�owieka, sprawi�a, i� Wilk wiedzia�, �e jeszcze powr�ci
do przerwanej my�li.
A teraz trzeba by�o odszuka� Sell�. Pobieg�, kieruj�c si� na wsch�d od Wie�y
Kosmicznej. Silny ju� teraz wiatr mierzwi� mu sier��. Instynkt prowadzi� go pewnie. Gdzie�
w pobli�u niedawno przechodzi�a Sella i trzeba by�o jedynie odszuka� jej �lad. W p� godziny
p�niej znalaz� si� pod w�a�ciwymi drzwiami.
Sella cz�sto rozmawia�a z Wilkiem, kt�ry nie m�g� d�ugo mieszka� w mie�cie, poza
stadem. Ale ich przyja�� nie s�ab�a przez to. Sella by�a zoopsychologiem, ale Wilk nie
stanowi� dla niej obiektu do�wiadczalnego. Nie traktowa�a go r�wnie� jak zwierz� domowe,
kt�rego przywi�zanie mo�na zdoby� przelotn� pieszczot�. Sella widzia�a w Wilku osobowo��
r�wnie zindywidualizowan�, jak osobowo�� cz�owieka. Traktowa�a go jak koleg�, kt�rego si�
lubi nie zadaj�c pyta� �dlaczego?� i �z jakiego powodu?�
Dlatego spotkanie by�o jak zawsze radosne i czu�e.
Natychmiast po kolacji Sella powiedzia�a:
- Pogadamy o ciekawych rzeczach?
To by�y ich ulubione wieczorne chwile. Wszystkie sprawy zosta�y ju� za�atwione, w
pokoju panowa�a cisza i nie by�o niczyich oczu poza oczami cz�owieka i zwierz�cia.
Sella siad�a z podwini�tymi nogami na tapczanie. Wilk u�o�y� si� obok. Dziewczyna
przyt�umi�a o�wietlenie i zanurzy�a palce w grzywie drapie�nika.
Zwykle w takich chwilach Wilk opowiada� o tym, co zwr�ci�o jego uwag�, zdziwi�o
lub zaskoczy�o, a Sella m�wi�a o swojej pracy. Czasem po prostu plotkowali. Tak by�o i tym
razem. Wilk, kt�ry nie grzeszy� zbytni� konsekwencj�, m�wi� urywanymi zdaniami,
przerzucaj�c si� od wspomnienia do wspomnienia. Sella raczej milcza�a. W czarnych
pod�u�nych �renicach zwierz�cia po�yskiwa� odblask lampy. Dziewczyna odzwyczai�a si�
nieco od Wilka i chwilami ogarnia�o j� poczucie nierealno�ci.
- Czy martwe mo�e sta� si� �ywym?
- Co, co? - ockn�a si� Sella.
- Dzi� w mie�cie poczu�em nieznane. Martwe. Znajdowa�o si� w kieszeni m�czyzny.
Spyta�em. Cz�owiek powiedzia�: piasek. Odszed�. Ziarnko piasku upad�o. Sta�o si� �ywe.
- Piasek zawsze jest martwy.
- Wiem. Dlatego dziwne.
- Nic nie rozumiem! Sk�d ci przysz�o do g�owy, �e piasek o�y�? Ziarnko zacz�o si�
porusza�?
- Nie, szybko pachnia�o.
- No wi�c co z tego?
- Martwe wolno zmienia zapach. Ro�liny szybciej. Zwierz� bardzo pr�dko, zw�aszcza
kiedy jest podniecone.
- Rzeczywi�cie?
- Tak.
- I po szybko�ci zmian zapachu mo�na odr�ni� kamie� od drzewa, stal od motyla?
- Tak.
- Wilku, nigdy mi o tym nie m�wi�e�!
- Nie pyta�a�.
- Przecie� to bardzo ciekawe! M�w dalej, m�w!
- Dlaczego ziarnko piasku o�y�o?
- Nie mog�o przecie� o�y�!
- O�y�o.
Sella unios�a si� nieco, bo wyda�o si� jej, �e w oczach Wilka przemkn�� wyrzut:
czemu tak wolno my�lisz?
- Opowiadaj, Wilku, po kolei - powiedzia�a tonem nie znosz�cym sprzeciwu. -
Przecie� nie zawsze oczywiste dla mnie jest oczywistym dla ciebie i na odwr�t. A wi�c
bieg�e� przez miasto...
- Tak.
- I poczu�e� piasek, kt�ry znajdowa� si� w kieszeni m�czyzny. Od kiedy to zacz��e�
zwraca� uwag� na zwyk�y piasek?
- Nieznany zapach. Cz�owiek wyt�umaczy�, �e piasek z kosmosu.
- Z kosmosu?! Wobec tego wszystko jest jasne. Nie, co ja m�wi�?! Nic nie jest jasne.
Niczego nie rozumiem. Jak on wygl�da�?
- Cz�owiek?
- Piasek!
- Jak piasek.
- I by� martwy?
- Tak.
- A kiedy ziarenko upad�o...
- Zapachnia�o jak �ywe.
- Powiedzia�e� to m�czy�nie?
- On odszed�.
- Ziarenko porusza�o si�?
- Nie.
- Kim by� ten m�czyzna?
- On by� z kosmosu. Z Syriusza.
- Powiedzia� ci to?
- Tak.
- Cz�owiek wie, �e jego piasek z martwego mo�e przemieni� si� w �ywy?
- Powiedzia�: to piasek. Bardzo pi�kny. Nie powiedzia�: to jest �ywe. Czemu si�
denerwujesz?
- Dlatego... Wilku, nie omyli�e� si�?
- Nie mog�em si� pomyli�.
- Tak, tak, wiem... To jednak nieprawdopodobne... Pomilczmy teraz chwilk�.
Sella zamy�li�a si�. Jej ciemne oczy jeszcze bardziej pociemnia�y. Siedzia�a bez ruchu,
ale Wilkowi zdawa�o si�, �e widzi j� biegn�c�. Niepokoi�o go to, gdy� nie m�g� zrozumie�
przyczyny, ale pojmowa�, �e teraz lepiej o nic nie pyta�. Sella poderwa�a si� gwa�townie i nie
zak�adaj�c pantofli podbieg�a boso do inforu.
- Zdj�cia cz�onk�w wyprawy na Syriusza - powiedzia�a do mikrofonu. Po paru
sekundach na ekranie pojawi�a si� czyja� twarz.
- On? - Sella obr�ci�a si� do Wilka.
- Nie.
- Ten czy ten?
Na ekranie przesuwa�y si� portrety. Wreszcie Wilk powiedzia�:
- Ten.
- Wszystko si� zgadza...
- Nie wyt�umaczy�a� mi - upomnia� j� Wilk.
- Poczekaj chwil�, Wilczku...
Palec Selli dwukrotnie zawis� nad guzikiem, zanim go nacisn��.
- Wzywam Borka, geologa wyprawy na Syriusza. Prawdopodobnie jest w mie�cie.
Przeka�cie mu... - zaj�kn�a si�. - Wezwanie bardzo pilne.
Wilka nie zdziwi�o ani to, �e Sella rozmawia z nieo�ywionym przedmiotem, ani to, ze
ten przedmiot szuka cz�owieka znajduj�cego si� nie wiadomo gdzie. Nie rozumia� tego, ale
zdo�a� przywykn�� i traktowa� przedmioty w rodzaju inforu jak �nieg lub deszcz: poniewa�
istnia�y, trzeba si� do nich przyzwyczai�. Ale w zachowaniu Selli, w jej s�owach i ruchach,
wyczuwa� rosn�cy niepok�j i na wszelki wypadek spr�y� si�, przygotowa� na wszelkie
niespodzianki.
Jakie� trzy minuty up�yn�y w milczeniu. Wreszcie przeciwleg�a �ciana rozst�pi�a si� i
pok�j po��czy� si� z drugim, przestronniejszym i jaskrawo o�wietlonym. Siedz�cy przy stole
m�czyzna podni�s� g�ow�. Zobaczywszy dziewczyn�, wsta�.
- Prosz� mi wybaczy�, je�li niepokoi�am pana bez potrzeby - powiedzia�a szybko
Sella. - Przejd� od razu do rzeczy. Czy ma pan jeszcze piasek, kt�ry pokaza� pan dzi�
Wilkowi?
- Jakiemu wilkowi? - kosmonauta ze zdziwieniem patrzy� na Sell�.
- Temu.
- A, m�j szary przyjaciel? Przypominam sobie Ale o co w�a�ciwie chodzi?
- To rzeczywi�cie piasek?
- Tak i to bardzo pi�kny. - Bork u�miechn�� si�. - Pokaza�? - wyj�� z szuflady znan�
Wilkowi rureczk�. - Uroczy, prawda?
- To na pewno jest piasek? Nie kolonia organizm�w?
- Oczywi�cie �e nie! Sk�d takie przypuszczenie?
- Zosta� poddany kwarantannie?
- Naturalnie! Przepraszam, ale nie rozumiem...
- Mo�liwe, �e to wcale nie jest piasek.
U�miech Borka zgas�. Kosmonauta czeka�.
Sella powt�rzy�a pokr�tce wszystko, co wiedzia�a.
- Nie chcia�bym urazi� pani przyjaciela - w g�osie Borka wyczuwa�o si� ironi�. - Ale
zgodzi si� pani, �e...
- Wilk nigdy nie myli si�, je�li chodzi o fakty - powiedzia�a Sella ostrym g�osem.
(Brwi Borka pow�drowa�y do g�ry). - Mo�e wyci�ga� fa�szywe wnioski. Ale je�li m�wi, �e
ziarenko piasku zachowa�o si� podobnie jak �ywy organizm, to tak na pewno by�o.
- Trudno dyskutowa� z przekonaniem. Przypu��my wi�c, �e moja diagnoza jest
b��dna. Ale czy�by s�dzi�a pani, i� pracownicy Kwarantanny nie potrafi� odr�ni� minera�u
od �ywego organizmu?
- Ple��... - powiedzia�a cicho Sella.
- Tak, ple��. - Borka na chwil� opu�ci�a pewno�� siebie. - Nie, tym razem to co�
innego - jego g�os brzmia� zn�w twardo i zdecydowanie.
- Nie chce pan wierzy�?
- Nie mog� wierzy�. Ten piasek ma by� �ywy?! Prosz� mi wybaczy�, ale fantazja
zwierz�t...
- Fantazj� maj� niestety bardzo s�abo rozwini�t� - g�os Selli brzmia� sucho. - Wilku, to
jest piasek, czy co� innego?
- Nie czuj� go.
- Prawda! Czy nie b�dzie zbyt wielk� bezczelno�ci� z mojej strony, je�eli jednak
poprosz� pana o przyjazd?
- Aby pani zwierz� wyda�o ostateczny wyrok?
- Nie chodzi przecie� o to!
- Ma pani racj�. - Bork spowa�nia�. - Zapomnia�em, �e czasami nawet kij mo�e
wystrzeli�. Gdzie pani jest? B�d� za siedem minut.
Pok�j Borka znikn��. Sella westchn�a i pog�adzi�a Wilka po g�owie.
- Nie wierz� nam. Wilczku... Zreszt� sama sobie te� nie wierz�.
- Wyt�umacz!
- Nie wiem, czy zrozumiesz, bo i ja nie bardzo to pojmuj�. W kosmosie zdarzaj� si�
bardzo niezwyk�e formy �ycia. Dziwaczne, niecodzienne... Dlatego wszystko, co stamt�d
trafia na Ziemi�, jest poddawane bardzo surowej kontroli. Zw�aszcza organizmy �ywe. Nie
zawsze �ywe jest niebezpieczne, cz�ciej zupe�nie nieszkodliwe. Ale pewnego razu nawet
dok�adna kontrola nie wykry�a ple�ni. Dawno, kiedy jeszcze ciebie nie by�o, zacz�y si� dzia�
straszne rzeczy. Z wielkim trudem poradzili�my sobie. Mam nadziej�, �e tym razem...
- Nie chcia�em straszy�.
- Wiem, wiem. Wszystko si� pewnie wkr�tce wyja�ni i z pewno�ci� oka�e si�, �e to
pomy�ka. Ale jest ju� Bork... Prosz� wej��!
Bork energicznie u�cisn�� wyci�gni�t� ku niemu r�k�, kiwn�� g�ow� Wilkowi i bez
zb�dnych s��w odkorkowa� prob�wk�. Mia� wygl�d cz�owieka, kt�ry postanowi� niczemu si�
nie dziwi�.
- Co powiesz, Wilku? - g�os Selli za�ama� si�.
- To pachnie �ywym.
- Co? Przecie� m�wi�e�...
- Wtedy by� piasek. Teraz nie.
Bork zachmurzy� si�. D�ugo i uwa�nie patrzy� na Wilka, jakby chcia� przy�apa� go na
k�amstwie. Potem bez s�owa wzi�� kartk� czystego papieru, odsypa� nieco piasku i wydoby�
mikroanalizator. Pojawi� si� ledwie widoczny ob�oczek. Spojrzawszy na skal� aparatu obr�ci�
ja ku Selli.
- Widzi pani te liczby?
- Nic mi one nie m�wi�.
- Te liczby odzwierciedlaj� sk�ad chemiczny i budow� pr�bki. Jedno i drugie �wiadczy
o tym, �e to jest minera�.
- Ale Wilk...
- Prosz� pani. Jest pani zoopsychologiem i doskonale wie, �e nie istniej� izolowane
gatunki organizm�w �ywych. A planeta, sk�d te ziarenka pochodz�, jest martwa niczym sopel
lodu.
- W soplach te� bywaj� wysoko zorganizowane organizmy �ywe.
- Racja. Ale gdyby pani widzia�a t� planet�... O ile dobrze zrozumia�em, dla Wilka
�ywe r�ni si� od martwego odmiennym tempem zmiany zapach�w. Tak?
- Tak.
- Po drodze wszystko przemy�la�em. Ten minera� r�ni si� od ziemskiego tak�e i tym,
�e szybciej zmienia cz�stotliwo�ci zapachowe. To wszystko. Jest pani rozczarowana?
Sella zaczerwieni�a si�.
- Niepotrzebnie. Wr�cz przeciwnie: powinna by� pani dumna - powiedzia� Bork, jakby
t�umacz�c si�. - Minera� wioz�em Orcewowi na uniwersytet. Ale nawet Orcew nie od razu
wykry�by t� jego w�a�ciwo��. Pani� co� jeszcze niepokoi?
- Drobiazg - powiedzia�a Sella z krzywym u�miechem. - Najpierw dla Wilka ca�y
piasek by� martwy...
- Rozumiem, rozumiem. Na zapach, wed�ug naszego kud�atego analityka, wp�ywa
zmiana pogody, a teraz zbli�a si� burza, prawda?
- Pan zawsze taki logiczny?
- Niestety, obawiam si�, �e to nieuleczalne.
- Dlaczego �niestety�? Wilku, przepro�my za k�opot...
- I zapomnijmy o tym epizodzie. A je�li powiem, �e ciesz� si�, i� dzi�ki temu
pozna�em pani�?...
- A piasek rzeczywi�cie pi�kny - Sella pochyli�a si� nad sto�em, jakby nie s�ysza�a
s��w Borka. - Jaka gra �wiate�... co za blask!
- W ciemno�ci kamie� umiera. Drzewo nie, zwierz� tym bardziej, a kamie� tak. Pod
tym wzgl�dem nasze pogl�dy s� chyba zbie�ne z wyobra�eniami naszych czworono�nych
m�drali. Ciekawe, co Wilk teraz o mnie my�li?
- Nie radz� go pyta�.
- Czemu?
- Wi�kszo�� ludzi jest do tej pory przekonana, �e zwierz�ta patrz� na nas jak na swego
rodzaju b�stwa. Zapewniam pana, i� zwierz� nie traktuje nas w ten spos�b.
- Nie nale�� do tego rodzaju ludzi.
- A pa�ska duma nie ucierpi, je�eli Wilk wystawi panu niezbyt pochlebn�
charakterystyk�? - spyta�a nie odrywaj�c wzroku od migoc�cych ziarenek.
- Zas�u�y�em na ni�?
- Mam nadziej�, �e nie. Zreszt� niech pan zapyta Wilka.
- Pewnie, �e zapytam - powiedzia� zdecydowanie Bork i obr�ci� si� ku Wilkowi. Nie
zd��y�.
- Prosz� spojrze�! - krzykn�a Sella. S�owa zabrzmia�y jak d�wi�k od�amk�w rozbitej
porcelany. Bork b�yskawicznie znalaz� si� przy stole, by sprawdzi�, co wskazywa� dr��cy
palec Selli.
- Wyda�o si� pani...
- One si� ruszaj� - potwierdzi� nagle Wilk. Ludzie w pop�ochu odskoczyli od sto�u i
wpatrywali si� w niego z odleg�o�ci.
- Piasek ju� dawno si� rusza.
Na sekund� wszyscy zamarli. Ruch kilku ziarenek, kt�re oddzieli�y si� od masy
pozosta�ych, by� teraz widoczny nawet dla ludzi.
- One si� dziel� - powiedzia�a Sella zduszonym szeptem. - Tu! I tu...
- Spokojnie...
Szybkim i precyzyjnym ruchem Bork zsypa� piasek do prob�wki. �r�d�o
z�owieszczego zapachu znik�o w kieszeni i Sella uspokoi�a si�, jakby ze sto�u zabrano
jadowit� �mij�.
- W porz�dku - powiedzia� Bork lekko zdyszanym g�osem. - W porz�dku - powt�rzy�,
jakby staraj�c si� przekona� siebie i innych. - Mo�liwe, �e nie ma w tym �adnego
niebezpiecze�stwa. Nic si� zreszt� nie sta�o. S� zamkni�te.
- Nie wszystkie! - wykrzykn�a Sella.
- Racja...
- To jedyne ziarnko piasku...
- Drobiazg, znajdziemy.
- Wiatr je zdmuchn�� - powiedzia� Wilk.
- Tak... - R�ka Borka wolno si�gn�a do inforu.
- To nie ma sensu! - zatrzyma�a go Sella. - �atwiej znale�� ziarnko... To jest, chcia�am
powiedzie�... nie wiem co, ni�...
- Wiem, ale nie ma innego wyj�cia.
- Jest, Wilku!
- S�ucham.
- Wilczku, kochany, potrafisz wyczu� to ziarenko? Powiedz, �e mo�esz!
- Prosz� pos�ucha�, Sello!...
- Je�li ktokolwiek mo�e to ziarnko odnale��, to tylko Wilk.
- Tak - powiedzia� Wilk. - Znajd�, je�eli ono jest tu.
- A jednak... - Bork si� waha�.
- Niech pan jedzie do laboratorium.
- Pani jest naprawd� przekonana...
- Znam Wilka.
- Wobec tego ja z nim p�jd�! Mam wytrzymalsze nogi.
- Ale pan nie zrozumie Wilka tak jak ja. Niech pan jedzie!
- Dobrze, jedno nie wyklucza drugiego. W ostateczno�ci mo�na miasto obj��
kwarantann�. Niech pani nie traci ze mn� kontaktu!
Na g�rnym tarasie budynku kr�lowa� wiatr. Jego zimne masy nadlatywa�y
gwa�townymi porywami �wiszcz�c i pogwizduj�c w barierach. Sell� przenikn�� dreszcz.
Nozdrza Wilka chciwie wci�ga�y powietrze. Wiatr przynosi� mu nowe zapachy, a on
je odczytywa� niczym kartki szybko przegl�danej ksi��ki. T�o stanowi� aromat ��k i
zagajnik�w. W�r�d zapach�w miejskich najostrzej wydziela� si� mdl�cy opar smar�w,
kwa�ne wonie metalu i suche, z posmakiem szk�a, emanacje polimer�w. Wiatr ni�s� tysi�ce
odcieni aromat�w, a nos Wilka �owi� je i segregowa�; wiatr pomaga� i jednocze�nie
przeszkadza�. Pomaga�, bo rozdmuchiwa� p�omie� najr�norodniejszych woni i ni�s� je na
dziesi�tki kilometr�w; przeszkadza�, gdy� tworzy� zawichrzenia, rwa� cieniutkie niteczki
s�abych pr�d�w. Na szcz�cie zmieni� kierunek i czasami ucicha�, tak �e Wilk m�g� obw�cha�
ca�e miasto, jakby unosz�c si� nad nim. Sella sta�a obok napi�ta jak struna.
Naturalnie wiedzia�a, �e Bork podejmie wszystkie mo�liwe �rodki. Sprowadzi i
wypu�ci na �lad psy tropi�ce. Niezw�ocznie laboranci wyskaluj� na nowy zapach i uruchomi�
wszystkie analizatory. Ale wiedzia�a tak�e, i� �aden aparat nie dor�wna w czu�o�ci nozdrzom
Wilka, a �aden pies nie p�jdzie �ladem tak, jak to robi Wilk. Wilk, kt�ry rozumie, cho� mo�e
inaczej ni� ludzie, cel poszukiwa�. Poza tym obecnie decydowa�y o wszystkim godziny, a
mo�e nawet minuty.
�owi�c podejrzane strugi zapach�w. Wilk coraz to podrywa� si� do biegu. Wydawa�o
si�, �e bawi si� z niewidocznymi w ciemno�ci motylami. Czasami jednak na d�u�sz� chwil�
nieruchomia�.
Nagle jego nos przylgn�� do pomostu. P�niej Wilk podskoczy� do g�ry. Pazury
zazgrzyta�y po betonie.
- Jest! Tu, tam...
Sella b�yskawicznie wyprowadzi�a realot z hangaru. Aparat uni�s� si� nad miastem...
Ale w powietrzu ni� zapachu zerwa�a si�. Na pr�no Sella rzuca�a realot na wszystkie
strony, nabiera�a wysoko�ci lub opada�a w d�. Wreszcie kiedy trafili w strumie� powietrza
wznosz�cy si� pionowo ku g�rze. Wilk o�ywi� si�.
- Ni�ej, ni�ej...
- Ni�ej?
- Tak!
Sella zawaha�a si�. Poni�ej by� szyb wentylacyjny. Jego obramowana �wiat�ami
gardziel po�yskiwa�a jak naszyjnik. Lecie� tam? Przepisy nie pozwala�y na to. Jecha� wind�, a
polem i��? A je�eli p�niej realot te� b�dzie potrzebny? Nakr�ci�a numer Borka.
Twarz kosmonauty, kt�ra ukaza�a si� na ekranie, wyra�a�a niezadowolenie i napi�cie.
Na widok Selli rozchmurzy�a si�.
- Znale�li�cie?
Sella wyt�umaczy�a, o co chodzi.
- Prosz� si� o nic nie troszczy� - powiedzia� szybko Bork. - Do diab�a z przepisami,
zaraz po��cz� si� ze s�u�b� patrolow�. Ale szybciej, jak najszybciej!
- One s� �ywe?
- Nie! Mo�e to nawet gorzej... Prosz� nie wypytywa�. Na wolno�ci mog� by� dwa lub
nawet trzy nasiona.
- I co one mog�?...
- Czekamy na ostateczny wynik. Natychmiast zawiadomi�. Wy��czam si�.
Ekran zgas�.
Realot nieruchomo wisia� nad gardziel�. Wiatr napiera� na� i lekko nim ko�ysa�. Sella
zagryz�a wargi i patrzy�a w d�. Otw�r by� tylko nieco szerszy od �rednicy realotu.
- Trzymaj si�, Wilku.
Realot polecia� kamieniem w d�. Tylko tak mo�na by�o wykona� ten manewr przy
bocznym wietrze. Zamigota�y lampy, stropy, pasa�e, czyje� wystraszone twarze na galeriach.
- Jeszcze ni�ej?
- Tak.
Kondygnacja podziemna by�a odgrodzona krat� filtracyjn�. Sella w��czy�a syren� i
wprowadzi�a realot w przestrze� kondygnacji naziemnej. Wiedzia�a, �e p� kilometra dalej
znajduje si� �luza transportowa. Z minimaln� szybko�ci� lecia�a tu� nad chodnikiem,
bezpo�rednio nad g�owami ludzi. Z do�u dobieg�y j� krzyki.
Co oni sobie o mnie my�l�?! przemkn�o jej przez g�ow�.
B�yski lamp migoc�ce w oczach, echo grzmi�ce mi�dzy �cianami i wreszcie �luza!
- Czujesz?
- Tak, tak!
Wilk dysza� jak po szybkim biegu. Polowanie cieszy�o go, cieszy� szalony po�cig za
wrogiem, kt�ry w jaki� spos�b zagra�a� Selli.
W kondygnacji podziemnej poza arteriami transportowymi mie�ci�y si� r�wnie�
magazyny i urz�dzenia komunalne. Teraz jednak pole widzenia ogranicza�y �ciany tunelu.
Latanie tutaj by�o czystym szale�stwem, ale Sella wszystko sobie przemy�la�a. Prowadzi�a
realot po tej stronie, po kt�rej nie m�g� przebiega� ekspres biegn�cy z przeciwka. Powinien
przejecha� obok, zaledwie o dwa metry od lewego skrzyd�a. By�o to wi�cej ni� ryzykowne,
ale Sella uzna�a, �e zdo�a jako� uskoczy�, je�eli dojdzie do spotkania.
Przeci�g�y huk z przeciwka zasta� j� w tej samej chwili, kiedy ukaza� si� peron.
Rzeczywi�cie zd��y�a uskoczy� i zawisn�� nad platform�. Oczekuj�cy na dworcu ludzie
rozbiegli si� na wszystkie strony.
Dalej nie by�o sensu lecie�. Sella i wilk wyskoczyli z realotu. Ludzie do niej krzyczeli,
ale nie s�ysza�a okrzyk�w. Tak, takiego pop�ochu jeszcze nikt nie wywo�a�...
Wilk bieg� skokami i Sella ledwie nad��a�a za nim. Schody, pasa�, znowu schody...
Sella zacz�a traci� oddech. Wilk zwolni�. Ludzie, obok kt�rych przemykali, nieruchomieli ze
zdumienia. Widok by� rzeczywi�cie malowniczy: ros�y, pot�ny basior i biegn�ca za nim
drobniutka, ubrana w biel dziewczyna z rozwianymi w�osami.
Kwadratowy podest. Drzwi jednej z wind rozsun�y si�. Dwoma wspania�ymi susami
Wilk wyprzedzi� Sell�. Jaka� staruszka ju� unios�a nog�, kiedy Wilk wskoczy� do kabiny i
mi�kkim pchni�ciem zmusi� kobiet� do cofni�cia si�.
Staruszka krzykn�a i w tym krzyku Wilk dos�ysza� nutki tego samego atawistycznego
l�ku, kt�ry czasami budzi� si� w nim samym jako pami�� o dalekich dniach, kiedy to wilki
ba�y si� ludzi, a ludzie bali si� wilk�w.
- Co... ty... Wilku...
Ostry b�l w piersi przeszkadza� Selli w m�wieniu. Zamiast odpowiedzi Wilk postawi�
�apy na trzewiku kobiety.
- Wy... wy... - staruszka d�awi�a si� ze strachu i oburzenia.
- Przepraszam... Niech pani z �aski swojej podniesie nog�... Kobieta zupe�nie utraci�a
dar mowy i dar ruchu, wobec tego Sella sama unios�a jej stop�. W jednym z naci�� podeszwy
trzewika tkwi�y dwa znajome ziarenka piasku..
I to wszystko. Doko�a t�oczyli si� oburzeni ludzie. Wilk na wszelki wypadek wysun��
si� do przodu i niedbale ziewn��, ukazuj�c imponuj�cy garnitur k��w.
- Wilku, spok�j! Przepraszam - rzuci�a Sella kobiecie i przy okazji pozosta�ym.
Wydoby�a kieszonkowy wideofon i natychmiast zapomnia�a o otoczeniu.
- Znale�li�my, znale�li�my! - krzykn�a, jak tylko twarz Borka ukaza�a si� na ekranie.
- Ile? - nast�pi�o pospieszne pytanie.
- Oba!
- Sello, ich mo�e by� trzy.
- Ciszej prosz�! - zwr�ci�a si� do krzycz�cej kobiety. - To nie do pana... Sprawa jest
tak powa�na?
- Powa�niejsza by� nie mo�e. Przy rozmna�aniu si� ziarenka poch�aniaj� ciep�o. I to
jak! Mog� zamrozi� planet�. Nigdy bym nie uwierzy�, �e to jest mo�liwe. Ale fakty...
Szukajcie, Sello, szukajcie! Zaraz zawiadomimy wszystkich, my... Wzywaj� mnie,
przepraszam.
Sella nie zauwa�y�a, jak doko�a zapad�o milczenie. Ludzie s�yszeli rozmow� i
pospiesznie rozst�powali si� przed ni�. Tylko staruszka jeszcze co� mamrota�a.
- No i widzisz. Wilczku - powiedzia�a cicho Sella. - Musimy zacz�� wszystko od
pocz�tku.
Kiedy wydostali si� na g�r�, burza ju� si� zacz�a. Migotanie b�yskawic
zwielokrotnia�o si� w przezroczystych p�aszczyznach �cian. Potoki wody na moment
rozb�yskiwa�y srebrem i znika�y w ciemno�ciach. We wszystkich kierunkach przemyka�y
realoty z psami i urz�dzeniami analizuj�cymi zapachy. Sella przemok�a do nitki, ledwie
wysz�a na otwart� przestrze�. Wilk d�ugo kr��y� w miejscu, ale niczego nie wyczu�. Wsiedli
do realotu. Czas p�yn��, r�ce dziewczyny zdr�twia�y od �ciskania steru, a �ladu ci�gle nie
by�o. Sella co chwil� ��czy�a si� z Borkiem. Wiadomo�ci by�y z�e. Nigdzie niczego nie
znaleziono.
- Mo�e jednak by�y tylko dwa?
- Nie - odpowiedzia� Bork zdecydowanie. - Wszystkie ziarenka potroi�y si�.
- I nadal si� dziel�?
- Przesta�y. Ale czy na d�ugo? Na razie ani jednego wypadku czwartej generacji.
Szukajcie trzeciego ziarenka, dop�ki zn�w si� nie zaktywizuj�.
- Szukamy.
Wilk nie m�g� sobie znale�� miejsca w kabinie. Zgodnie z ostatnim rozporz�dzeniem
miasto wsysa�o powietrze tylko przez zewn�trzne �luzy naziemne i t�oczy�o je ku centrum,
aby wyrzuci� je potem pionowo do g�ry. To narusza�o zwyk�y obieg, wewn�trz miasta
buszowa�y huragany, ale za to wszystkie zapachy zbieg�y si� ku dy�uruj�cym w g�rze
realotom. Wilk miota� si� od jednego otwartego okienka ku drugiemu, nozdrza rozszerza�y
mu si� jak miechy. Ju�, ju� wydawa�o mu si�, �e z�owi�... Za ka�dym razem nadzieja gas�a.
Mo�liwe, �e poszukiwane ziarenko trafi�o do kolektora odp�ywowego, mo�liwe, �e wiatr
uni�s� je, jeszcze przed deszczem, daleko za miasto - wszystko mog�o si� zdarzy�.
�Na lewo, w g�r�, w d�, na prawo� - Sella wykonywa�a komendy jak automat. Chyba
po raz pierwszy w historii cz�owiek bezwzgl�dnie podporz�dkowa� si� Wilkowi.
Ju� dwukrotnie uderza� mu w nos jaki� zastanawiaj�cy zapach. Sprawdzi� go: nie, nie
zgadza si�. A jednak by� to niezwyk�y zapach. Nie plastyk, nie stal, nie drewno... Ale i nie
ziarenko.
Wilk nie powiedzia� niczego. W kabinie �wiszcza� wiatr. M�zg zwierz�cia pracowa�
na zwolnionych obrotach. Wydawa�o mu si�, �e o czym� zapomnia� i stara� si� teraz
przypomnie� to sobie. Jeszcze przez jakie� p� godziny kr��yli nad miastem. Potem zapach
powt�rzy� si�.
- Na lewo.
Sella pos�usznie skr�ci�a.
- Bli�ej. W g�r�! Opu��. Bli�ej!
- Bli�ej nie mo�na. Rozbijemy si� o �cian� domu.
- Trzeba.
- Wyczu�e�?
- Dziwny zapach. Je�eli ono nie jest z ziemi, to mo�e by� dziwne dwukrotnie.
- Ja�niej, Wilku, ja�niej!
- Ziarenko piasku mo�e by� dziwne?
- Tak, tak! - Oboje krzyczeli, aby pokona� �wist wiatru. - Zrozumia�am! Je�li ziarenko
namok�o, to jego zapach m�g� zmieni� si� nie do poznania, nie tak, jak w wypadku ziemskich
materia��w! O to chodzi?
- Mo�liwe.
- Gdzie jest?
- Tam!
Budynek by� opasany w�skim gzymsem. �To� znajdowa�o si� gdzie� po�rodku. Sella
gor�czkowo zastanawia�a si�, co zrobi�. Gdyby tu by�y okna starego typu! Ale przez szklan�
�cian� nie mo�na przedosta� si� na gzyms.. Trzeba by�o posadzi� realot na wisz�cym balkonie
i stamt�d...
Balkon by� nieco szerszy od realotu. W oczekiwaniu uderzenia Sella zmru�y�a oczy.
Wilk wyskoczy�, gdy tylko otworzy�a drzwi. Wiatr wcisn�� j� w siedzenie. Wilk przeciska� si�
mi�dzy pr�tami balustrady. Sella spojrza�a w d� i zakr�ci�o si� jej w g�owie. Ale Wilk ju�
szed� po gzymsie tak, jakby to by�a deska u�o�ona na ziemi. Sella wstrzyma�a oddech.
Metr, jeszcze jeden, jeszcze i jeszcze... Wilk znieruchomia�. B�yskawice dwukrotnie
o�wietli�y jego szeroki, mokry kark.
�Na co on czeka, na co?� - zastanawia�a si� Sella. Ba�a si� krzycze�, aby nie
przestraszy� zwierz�cia.
U�o�ywszy pysk na mokrym gzymsie Wilk pr�bowa� co� zrobi�. Sella uchwyci�a si�
mokrej balustrady i wychyli�a do przodu. Wilk podni�s� g�ow�. I nagle zrozumia�a, �e Wilk
znalaz� to, czego szukali. Znalaz� i nie mo�e zabra�, bo nie ma pos�usznych ludzkich palc�w...
Sella zlodowacia�a. Wilk wolno cofa� si� po gzymsie. Mo�na by�o oczywi�cie wezwa�
ludzi z aparatami plecowymi, ale kto zar�czy, �e strumienie wody nie zmyj� w tym czasie
ziarenka? Bezpo�rednio pod balkonem, u podn�a gmachu, znajdowa� si� lej kolektora, a
stamt�d ju� niczego nie mo�na wydoby�.
Nos Wilka dotkn�� jej kolana. S�owa nie by�y potrzebne. Wilk ��da� dzia�ania.
Sella przerzuci�a nog� przez balustrad�. Zachowywa�a si� jak w gor�czce, a
jednocze�nie by�a zadziwiaj�co spokojna. Przywar�a plecami do �ciany budynku. Stopy
mie�ci�y si� na gzymsie. Wiedzia�a, �e nie wolno patrze� w d�. Patrzy�a wi�c prosto przed
siebie i widzia�a tylko ognist� iglic� Wie�y Kosmicznej. Tryskaj�cy w niebo s�up p�omieni
dawa� jej przynajmniej my�lowe oparcie. Zrobi�a krok. Plecami czu�a drobne nier�wno�ci
�ciany. Nogi mia�a jak obce. W bok tr�ca� j� wiatr.
Jeszcze jeden krok. Im silniej przyciska�a si� plecami do �ciany, tym bardziej czu�a jej
dygotanie. Budynek p�ynnie si� ko�ysa�. Amplituda drga� by�a minimalna, ale narusza�a
nietrwa�� r�wnowag�, w kt�rej zastyg�a dziewczyna. �ciana domu, niczym d�o� oparta o
plecy, mi�kko, lecz nieub�aganie odpycha�a cia�o.
Sella zamar�a z rozpostartymi r�kami. Teraz ko�ysa�a si� r�wnie� Wie�a Kosmiczna.
Tak, ko�ysa�a si�, a wraz z ni� ko�ysa�a si� Sella. Ciemno�� w dole przyci�ga�a wzrok jak
magnes. Sella zamkn�a oczy. Znikn�o wszystko, zosta�o tylko miarowe drganie �ciany. I
boczne uderzenia wiatru. I ch��d oblepiaj�cej cia�o mokrej odzie�y.
Cia�o z wolna chodzi�o w rytm uderze� i drga�, niezale�nie od �wiadomo�ci
odszukiwa�o kompensacyjne ruchy, kt�re dawa�y r�wnowag�.
Z zamkni�tymi oczyma dziewczyna post�pi�a kilka krok�w. Wszystko by�oby proste,
gdyby nie wyobra�nia. Nie warto by�o zamyka� oczu, je�li wyobra�nia rysowa�a nie tylko
przepa�� pod nogami, nie tylko znikom� szeroko�� gzymsu, lecz tak�e upadek w d�...
Wyobra�nia przej�a kontrol� nad cia�em, narzucaj�c mu sw�j gor�czkowy rytm. Sella
zadygota�a. Zacz�a si� ko�ysa�, traci� r�wnowag�, d�awi� z przera�enia.
Ostre z�by zacisn�y si� jej na �ydce. Sella westchn�a z ulg�. Widziad�a znikn�y.
Noga tkwi�a w paszczy Wilka jak w nieruchomym uchwycie. Os�ab�e cia�o znalaz�o
nieoczekiwanie pewny punkt oparcia.
Min�o kilka sekund. Dziewczyna nie zdecydowa�a si� na otwarcie oczu.
Odpoczywa�a po strachu narzuconym jej przez gr� wyobra�ni. Z�by Wilka niezawodnie
utrzymywa�y j� nad przepa�ci�. Dopiero teraz Sella zrozumia�a ca�y bezmiar swojego
szale�stwa i zadufania, kt�re pchn�o j� na gzyms. M�stwo i zdecydowanie nie wystarcza: tu
potrzebne by�o do�wiadczenie. Ju� by le�a�a na dole, gdyby nie podpora, kt�r� da� jej Wilk.
Gdyby nie poczucie realno�ci, kt�re jej przywr�ci�.
Twardy nacisk z�b�w odebra�a jak rozkaz. Przestawi�a jedn� nog�, podci�gn�a do
niej drug�. Nie trzeba by�o o niczym my�le�, nie trzeba by�o niczego czu�, nale�a�o porusza�
si� z zamkni�tymi oczami, podporz�dkowuj�c si� komendom zwierz�cia. Czysto
mechaniczne dzia�anie ubezpieczone obejmuj�cym �ydk� zaciskiem. Oczu nadal nie
otwiera�a, aby nie sp�oszy� b�ogiego spokoju. Cia�o samo znajdowa�o r�wnowag�, bo rozum
przesta� w tym przeszkadza�.
Wreszcie lekkie ugryzienie powiedzia�o jej: �Stop!� Zaczyna�o si� najtrudniejsze.
Trzeba by�o otworzy� oczy i spojrze� w d�...
B�yskawice nieustannie roz�wietla�y niebo, ale Sella widzia�a tylko to, co chcia�a
widzie�: szorstk�, ch�ostan� ulew� powierzchni� gzymsu. Fosforyczne �wiat�o upodobnia�o j�
do ksi�ycowej r�wniny. Za skrajem tej r�wniny przyczai�a si� ciemno��.
Selli wydawa�o si�, �e widzi ziarenko, ale nie by�a tego pewna. Trzeba by�o pochyli�
si�. Wiatr zmieni� kierunek i dmucha� teraz w pier�. Zjawi�a si� jeszcze jedna niepewna
podpora.
Dziewczyna zgi�a kolano i przenios�a na� ci�ar cia�a. Kamienna r�wnina
wyolbrzymia�a. Ale kiedy Sella pochyli�a si�, w pole widzenia wtargn�a roziskrzona ogniami
przepa��.
Nie wywar�o to na ni� takiego wra�enia, jakiego si� l�ka�a. �wiadomo��,
zogniskowana na jednym, jedynym celu, wytrzyma�a. Jedynie gdzie� w g��bi duszy drgn��
poprzedni strach.
Teraz Sella dok�adnie widzia�a ziarenko. Le�a�o w pobli�u kraw�dzi i lekko drga�o
pod uderzeniami padaj�cych kropel. Mog�o tak pewnie le�e� bardzo d�ugo, ale r�wnie dobrze
mog�o stoczy� si� za chwil�.
Przez jaki� czas nie by�o b�yskawic. Potem zap�on�o od razu kilka. Ziarenko
rozb�ys�o jak brylant. Sella szybko wyci�gn�a r�k�.
Kiedy wr�cili na balkon, Sella opar�a si� plecami o �cian�. Pod�oga s�abo wirowa�a.
R�ka dziewczyny le�a�a na karku Wilka i Sella czu�a, jak stopniowo uspokaja si� urywany
oddech zwierz�cia, kt�rego wyobra�ni by�y dost�pne jej ostatnie prze�ycia. Obojgu
jednakowo �omota�y serca. W dole le�a�o omywane deszczem miasto - ich miasto. Koj�co
postukiwa�y krople deszczu. Pod�oga wirowa�a coraz wolniej, wreszcie znieruchomia�a.