8762

Szczegóły
Tytuł 8762
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8762 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8762 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8762 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BIBLIOTEKA POLSKIEJ POEZJI MI�OSNEJ Pod redakcj� Stanis�awa Stanucha Tom III "Tw�j czar nade mn� trwa..." Antologia polskiej poezji mi�osnej od Kochanowskiego do Bara�czaka Tom I Wst�p, wyb�r i opracowanie Jan Marx � Copyright by Wydawnictwo SPONSOR, 1992 Printed in Po land Wydanie trzecie, poprawione Wydawnictwo SPONSOR, Krak�w o�. Hutnicze 1/81 "B"; 31-917 Krak�w, tel (0-12) 44 96 22 Sk�ad komputerowy: BELLATRIX Publisher ul. P�aszowska 42/14, 30 707 Krak�w, tel. (0-12)56 3148 Druk: Agencja Poligraficzno Wydawnicza 32-082 Bolechowice, Kraniowice Osiedle 6/6 tel: (0-12) 21 46 85, w.207 Oprawa: Zak�ad introligatorski Aleksandry Plewy 32-030 Krak�w, ul. Golkowicka 8 Wysy�ka i sprzeda� hurtowa ksi��ek Wydawnictwa SPONSOR Przedsi�biorstwo "Krakinform", Sp. z o. o. Biuro handlowe: ul. �okietka 98/104, 31-334 Krak�w tel: (0-12) 33 01 18 ISBN 83-85846-12-3 Jan Marx O POLSKIEJ POEZJI MI�OSNEJ Stanis�aw Przybyszewski z w�a�ciwym sobie napi�- ciem emocjonalnym napisa� w Wigiliach: "Siedz� i my- �l�, czemu ci� kocha� musia�em. Serce rozpala si� wspomnieniem, ja�nieje przeb�yskami ognia, co w najtaj- niejszej g��bi mej duszy si� �arzy". Ten fragment z po- ematu proz� s�awnego ongi� pisarza a dzi� ju� niemal doszcz�tnie zapomnianego, mimo pr�b reanimowania jego s�awy po wieloletnim czy��cu, wydaje mi si� nie od rzeczy jako punkt wyj�cia do rozwa�a� o polskiej poezji mi�osnej. Wi�kszo�� bowiem erotyk�w jest albo projekcj� pragnienia, albo projekcj� prze�ycia. W tym pierwszym przypadku najog�lniej rzecz ujmuj�c, poeta uruchamia �ywio� egzaltacji i wtedy wiersze ekspresywnie zbli�one s� do tokowania poprzedzaj�cego gody, z nagromadzo- nym przez ca�e wieki arsena�em rytualnych �rodk�w sk�adaj�cych si� na liturgi� wabienia samiczki, w dru- gim natomiast, utwory pisane ex post s� konkretyzacj� prze�ycia, nie woln� najcz�ciej od idealizacji, mitologi- zacji, ornamentyzacji i innych zabieg�w zacieraj�cych kontury konkretu psychologicznego i fizjologicznego. Im prze�ycie odleglejsze tym silniej zaznacza si� deformu- j�cy wp�yw pami�ci, kt�ra wyz�aca przesz�o�� barwi�c uczucie nieistniej�cymi powabami, w spos�b niekiedy wr�cz iluminacyjny w sferze ewokacyjnej i porywaj�cy zdolno�ci� wywo�ywania przesz�o�ci. W polszczy�nie nieprze�cignionym w tej mierze poet� by� S�owacki, nikt jak on nie potrafi� jednym poci�gni�ciem pi�ra zmienia� to co by�o, w to co jest: K��bami dymu niechaj si� otocz�, Niech o m�odo�ci pomarz� p�senny. Czuj�, jak pachn� kochanki warkocze, Widz�, jaki ma w oczach blask promienny... Gdybym by� historykiem literatury, to zawodowa powinno�� kaza�aby mi napisa�, �e wielka poezja mi�os- na w Polsce zaczyna si� od Kochanowskiego. Niestety nie jest to �ywa poezja tylko szacowny zabytek. Mam tu oczywi�cie na my�li wy��cznie jego tzw. poezj� wysok�, kt�r� czytamy w szkole i to bez specjalnego entuzjazmu. �arliwo�� tych wierszy, kt�rych inspiratorek i adresa- tek, to jest padewskich kurtyzan i polskich dworek i gamratek, mo�emy si� jedynie domy�la�, jest umiarko- wana i zwietrza�a. Kochanowski bowiem, cho� by� ko- chliwy i �y� bujnie i barwnie, pisywa� do�� konwen- cjonalne utwory o mi�o�ci, w kt�rych nami�tno�ci zosta�y przefiltrowane w konwencj� i gdzie pr�no szukaliby�my owej os�awionej renesansowej pe�ni �ycia. �ywio� eroty- czny kipi natomiast w epigramatyce Kochanowskiego. Tyczy to zreszt� nie tylko jego, ale prawie wszystkich poet�w renesansowych i barokowych, kt�rzy w�a�nie w rubasznych, spro�nych czy wulgarnych fraszkach dali sw� najpe�niejsz� miar�. I to s� ich utwory najtrwalsze, do dzi� zaciekawiaj�ce inwencj�, trafno�ci� obserwacji i celno�ci� puent znamionuj�c� dobre oczytanie w epigra- matyce staro�ytnej. Analiza krytyczna poezji renesansowej, na przyk�ad wierszy Kochanowskiego i S�pa-Szarzy�skiego, by�aby wchodzeniem w szkod� historykom literatury staronol- skiej, z kt�rych erudycj� truano Dyiooy mi rywauunai., a poza tym nie ma potrzeby, bowiem inwentaryzacja wp�yw�w i zale�no�ci na przyk�ad Pie�ni Kochano- wskiego od poet�w staro�ytnych i w�oskich jest wdzi�cz- nym polem do popis�w dla komparatyst�w, ale czytelnikowi poezji nie na wiele si� przyda. To, �e sam czytuj� z przyjemno�ci� staropolskich poet�w, nie zna- czy, abym oczekiwa�, �e z r�wn� pasj� i skwapliwo�ci� b�d� to robili inni. Lektura wierszy sprzed czterech wiek�w wymaga wysi�ku, kt�ry musi by� czym� umoty- wowany, inaczej staje si� tylko uci��liwym pensum. Rezygnuj�c tedy z opisu poezji wysokiej renesansu i baroku proponuj� w zamian nieco bli�ej przyjrze� si� staropolskiej poezji erotycznej. Wolna od presji konwe- ncji i od koncesji na rzecz obyczajno�ci stanowi ona w dziedzinie mi�o�ci i erotyki �yw� spu�cizn� renesansu. Ach, gdzie s� niegdysiejsze �winie... Wszystko na tym �wiecie jest kombinacj� rzeczy wznios�ych i trywialnych, powa�nych i b�aze�skich, ja- tetycznych i groteskowych. Podobnie jest z mi�o�ci�. Tak wi�c dla r�wnowagi uczu� i higieny ducha warto chyba pokaza� obok wznios�ej r�wnie� i t� drug�, trywialn� stron� mi�o�ci. Tym bardziej, �e stanowi, zw�aszcza w poezji, sfer�, kt�ra jest nieco wstydliwie skrywana pod koturnowym frazesem erotyk�w, nawet tych pisanych wsp�cze�nie. My�l�, �e w wierszach mi�osnych co naj- mniej trzech ostatnich epok literackich kr�luje teatralny frazes, psychologiczny fa�sz, sztubackie lub pensjonar- skie naiwno�ci � zale�nie od p�ci poety � bo ca�e lata szkolnych �wicze� we wznios�o�ci nie pozwalaj� uwolni� si� od tych konwencji, kt�re z upodobaniem przedk�adaj� egzaltacj� mi�osn� nad konkret erotyczny. No dobrze, pomy�li sobie niejeden czytelnik, ale przecie� w najnowszej poezji polskiej nie brakekshibicjo- nistycznych wierszy mi�osnych, p�pornograficznych erotyk�w, brutalnych, wi�cej nawet, skatologicznych motyw�w, od biedy nawet zrozumia�ych u poety, kt�ry swoim d�ugopisem niczym wysterylizowanym instru- mentem chirurgicznym rozchyla i ods�ania intymne za- kamarki u swojej partnerki, daj�c do zrozumienia, �e dr��y metafizyk� p�ci. I chocia� taki czy�ciec rekwizytor- ski by� bardzo potrzebny polskiej poezji, to jednak trudno powiedzie�, aby �w stan rzeczy by� oznak� zdrowia. W Polsce do�� d�ugo ��czono sprawy mi�o�ci z poj�- ciem bezwstydu. Ale nasze poj�cia moralne s� stosunko- wo �wie�ej daty. Bo przecie� do�� by�oby cofn�� si� do epoki renesansu i zagadn�� Jana Kochanowskiego w tym przedmiocie, a niewykluczone, �e odpar�by nam greckim przys�owiem: theos he anaideia � r�wnie� bezwstyd jest b�stwem. Bo autor Tren�w pisa� spro�ne wierszyki t� sam� r�k�, kt�r� potem przek�ada� Psalmy Dawidowe. I nie ma w tym sprzeczno�ci. By� przecie� Grekiem i Rzymianinem polskiego renesansu. Tematyka nie mo�e by� kryterium warto�ciowania poezji. Wiersz spro�ny mo�e by� arcydzie�em formy, za� wiersz bogobojny zaledwie natchnion� ramot�. Co w polskiej poezji jest regu��. Nie ma bowiem z�ych wierszy, pr�cz tych, kt�re s� �le napisane. Zst�pmy wi�c z podniebnych wysoko�ci na ziemi� i zobaczymy, jak pisali najwi�ksi poeci dawnych epok. Miko�aj Rej � kalwin, a wi�c po trosze niedowiarek � w figliku Dziewka, co ko�uszka szanowa�a poka- zuje, �e ju� wtedy przypieczony celibatem ksi�dz sk�on- ny by� przejawia� �ywsze zainteresowanie tym, co si� dzia�o w ko�cielnych �awkach, ni� tym, co mia� w mszale po �acinie napisane, a tak�e i same owieczki nie by�y od tego i wodzi�y swego pasterza na pokuszenie, co nie usz�o uwadze bystrego oka Miko�aja z Nag�owi�, kt�ry to �li- cznie uwieczni�. Zreszt� uczyni�to do�� ogl�dnie, a nawet ceremonialnie, jak na rubasznego w mowie opoja i war- cho�a. Antyk nigdy chyba nie by� bardziej �ywy w Polsce ni� w czasach renesansu. Klemens Janicki w epigra- matycznym anakreontyku Na obraz Penelopy poka- zuje nam, jak osobliwe i bardzo antyczne z ducha by�y renesansowe nawi�zania do staro�ytno�ci i jej mitologii: Przez dwa dziesi�ciolecia broni�a swej cnoty Przyk�adna Penelopa w�r�d gach�w ho�oty. W nieobecno�ci m��w tak�e nasze �ony Cz�sto �yj� nabo�nie jak �e�skie zakony. By w �wi�to�ci pozosta� bez pokus szatana, W �o�u trzymaj� mnich�w przez noc a� do rana. No c�, natura nie znosi pr�ni. W dwa wieki p�niej sekrety mi�osne zakon�w polskich zdradzi, tym razem ju� sam ksi��� Ko�cio�a, Ignacy Krasicki. Warto wi�c pami�ta�, �e pod��a� duktem ju� dobrze udeptanym przez swych nie mniej znakomitych poprzednik�w. Zre- szt� wytworny ksi�dz biskup, jak przysta�o na wiek prymatu�przynajmniej deklarowanego�rozumu nad zmys�ami, o �yciu erotycznym "wielebnego g�upstwa" napomyka� w formie dyskretnie zawoalowanej, gdy � na przyk�ad w Monachomachii � s�awi� przewagi mi�osne ojca Hiacynta. Nie dziwimy si� zatem, �e nie by� on m�em wojowniczym i stroni� od zgie�ku i wrzawy. Ale upadek ducha rycerskiego, b�d� co b�d� zrozu- mia�y u s�u�ki Bo�ego, cho� te� egzotyczny w�r�d zapal- czywych i wojowniczych mnich�w, zaznaczy� si� wcze�niej. Bowiem ju� u Hieronima Morsztyna znajdu- jemy cokolwiek zaskakuj�c�, jak na rycerski wiek sie- demnasty, hierarchi� m�skich czyn�w. Bezpieczniej jest w zielonym namiotku z dziewczyn�, Na wdzi�cznej lutni graj�c, le�e� pod pierzyna. Ni� tarcz i ostrogrotn� kopij�piastowa� Albo ci�k� przy�bic� czupryn� prasowa�. Konsekwencj� owej hierarchii jest bez w�tpienia tego samego poety zaproszenie do perwersji we fraszce Do Kasie. Co do owej wojowniczo�ci zreszt�, to godzi�oby si� uczyni� w tym miejscu uwag�, �e kobiety od dawna maj� zgo�a inne poj�cie o dzielno�ci m�czyzn ni� oni sami i najlapidarniejszym rzecznikiem tego bia�og�owskiego punktu widzenia by� staropolski poeta Daniel Naboro- wski, kt�ry pisa�: Nie to ch�op dobry, co si� drugiego nie boi Lecz ten co z k..., a k... mu stoi. Pomi�my tedy aluzje i finezje osiemnastego wieku i zajrzyjmy zn�w do staropolskich rymopis�w. Ci bowiem nie tylko w klasztornych refektarzach podgl�dali mni- ch�w, ale spotykali si� z nimi w r�nych, niekoniecznie �wi�tych miejscach, co mi�dzy innymi skrupulatnie za- notowa� poeta Erazm Otwinowski, protestant zreszt�, we fraszce O mnichu: Ziemianie mnicha w zamtuzie zastali I wnet go swymi ch�opi�ty poszczwali Opisawszy barwnie rzecz ca�� akuratnym wierszem autor opatruje historyjk� mora�em: Wprawdzie w�dy mnicha by�o o co wini�, Lecz te� tam �lachta nie mia�a co czyni�... Mam tak�e pokus� przytoczy� wierszyk O przywi- lejach, niepewnego autorstwa, przypisywany temu� Erazmowi Otwinowskiemu, dworzaninowi Piotra Kmity i T�czy�skich, poecie renesansowemu, r�wie�nemu Ko- chanowskiemu. Ods�ania on zupe�nie nieznane elemen- ty folklorystyczne staropolskiego obyczaju, bo trzeba przyzna�, �e test jakiemu matka poddaje konkurenta do r�ki c�reczki, aczkolwiek rozmin�� si� w rezultacie z intencjami zapobiegliwej i troskliwej mamusi, to bez w�tpienia rezultat jego, przynajmniej wedle kryteri�w, tym razem wsp�czesnej ju� psychologii i fizjologii ma�- �e�stwa, m�g�by zosta� uznany za wa�ne kryterium szcz�cia. Przeczytajmy zreszt� sami, jak si� chadza�o i je�dzi�o w konkury w lata one: Panicz do panny przyjecha� w ogl�dy � Dowiedz si�, chceszli, ja� nie powiem, k�dy � I pocznie tak z ni� z daleka za�atwia�, A matce o ni� z pro�b� si� przymawia�. Panna mu ka�e dobrej by� nadzieje, Matka w�dy rzecze: "Uka� przywileje, �ebych wiedzia�a, za kogo j� dawam, Jak maj�tnego zi�cia dzi� dostawam." On sob� wzruszy, pocznie ich dobywa�: Panna te�, siedz�c, imi� wnet omdUwa�; Porwie j� matka, dalej nie czeka�y, O przywilejach wi�cej nie pyta�y. Otwinowski nie pierwszy wpad� na ten koncept, bo na pewno by� pilnym czytelnikiem Kochanowskiego, kt�- ry, je�li s�dzi� po tym, co napisa� w utworze O gospo- dyniej, dobrze wiedzia� od czego zale�y nierozerwalno�� ma��e�stwa i bia�og�owska wierno��. Czy istotnie kryte- rium antropometryczne ma tu co� do rzeczy? D�ugo by o tym rozprawia�. Zaufajmy jednak renesansowym po- etom. Zw�aszcza, �e tak�e Wespazjan Kochowski w wier- szu O kornutach za �onami sugeruje wyra�nie, �e cnota zale�y nie tylko od moralno�ci i �wiczenia silnej woli: Cz�sto niewinne �ony ma��onkowie wini�, I�e im rogi na �bie jak satyrom czyni�. Lecz ka�dy niech swej spyta; wier�, tak mu odpowie: "Niech b�dzie r�g, gdzie trzeba, nie b�dzie nag�owi�!". Prawda to niby oczywista, cho� niew�tpliwie troch� uwik�ana. O po�ytkach p�yn�cych w mi�o�ci z r�nicy lat pisa� by� Kochanowski w apostrofie Do dziewki, rozta- czaj�c przed ni� powaby i przewagi wieku dojrza�ego: Nie uciekaj przede mn�, dziewko urodziwa, Serce� jeszcze nie stare, chocia broda siwa; Cho� u mnie broda siwa, jeszczem niezganiony, Czosnek ma g�ow� bia��, a ogon zielony. Na wypadek za�, gdyby te istotnie przekonuj�ce argumenty, a przy tym na sugestywne obrazy poetyckie prze�o�one, nie odnios�y po��danego skutku. Kochano- wski mia� na podor�dziu niewinny epigramacik pod tym samym tytu�em, ale ju� nie tak dworny i dowcipny: Daj czego� nie ub�dzie by� nawi�cej da�a: Daj, czego pr�no dawa� potym b�dziesz chcia�a, Kiedy� zmarski twarz zorz�, a g�adkie zwierciad�o Oka�e tona oko, �e ci� si�a spad�o. Wdzi�cznym splotem pokusy i przestrogi zarazem jest tak�e wierszyk Kochanowskiego O starym. Bo s� te� jawne niebezpiecze�stwa takich zwi�zk�w, zw�asz- cza gdy z przelotnej igraszki satyra z nimf� zmieni� si� w trwa�e stad�o. Przestrzega o tym Jan Gawi�ski, poeta o sto lat m�odszy od Kochanowskiego, w dystychu O nier�wnym stadle: W stary w�z konie zaprz�ga szalone, Gdy stary m�od� pojmuje za �on�. Kochanowski, jak o tym �wiadczy sugestywna apo- strofa Do dziewki, nie mia� gustu do starszych pa�, maj�c 45 lat wzi�� sobie przecie� m�odziutk� �on�, i wyzbywszy si� galanterii pisa� w utworze Na star�: Teraz by ze mn� zygrywa� si� chcia�a, Kiedy�, niebogo, sobie podstarza�a. Daj pok�j, prze B�g! Sama baczysz snadnie, �e nic po cierniu, kiedy r�a spadnie. Zawt�ruje mu w p�torasta lat p�niej Stanis�aw Jan Niewieski: Wol� bra� m�od�, weso�a, ruchow� Ni� bab� smutn�, gnu�n� i plugaw�; Do tamtej jest ch��, a za� do tej ni ma, Milsze� ka�demu lato ni�li zima. Natomiast Jan Daniecki, poeta �yj�cy na prze�omie XVI i XVII wieku tak pisa� o kaprysach fortuny w epi- gramacie Stara: Stara�, aprzedsi� widz�, �eby� chcia�a Swych zabaw; trzeba, by� co� w trzos wwi�za�a, Odda� to musisz, co� przedtem nabra�a, Gdy� m�od� by wszy, darmo nie dawa�a. Jak wida� ust�puj�cy Kochanowskiemu w s�owie poeta nie by� tak nieprzejednany jak on w sprawach wieku i dawa� paniom leciwym szans� � przyznajmy niekoniecznie renesansow� z ducha � wyr�wnania mi- �osnych rachunk�w w do�� dos�ownym, bo pieni�nym znaczeniu. Sposoby i �rodki pobudzaj�ce i rozgrzewaj�ce krew byty dobrze znane ju� w dawnej Polsce i ch�tnie stoso- wane dla rozbudzenia opornych lub ma�o skwapliwych w mi�o�ci partnerek. Skuteczno�� tych usi�owa� by�a rozmaita, co mo�na wnosi� z wierszowanej opowie�ci Reja Mnich chc�c sczarowa� pann� oszukan. Kuszenie jab�kiem nadzianym lubczykiem lub inn� mikstur� wzmagaj�c� gor�co�� krwi jest tu widoczn� kontynuacj� omsza�ej biblijnej tradycji, tyle �e w du�o skuteczniejszym wariancie ni� kuszenie Ewy przez w�- �a, kt�re tak smutno si� dla nas sko�czy�o. Staropolscy poeci uciekali si� do rozmaitych sposo- b�w kuszenia bia�og��w. Puenta epigramatu Do dzie- wki Wespazjana Kochowskiego dobrze �wiadczy o inwencji artysty w tym wzgl�dzie: Je�d�ca nie cierpi�c, ko� w cenie nie b�dzie: Tak i ty, pok�d kto ci� nie dosi�dzie. W XVI i XVII wieku ryzyko w mi�o�ci by�o wi�ksze � nie by�o przecie� antybiotyk�w. Jan z Kijan w wierszu Go�ciec tak pisze: Tak si� mi�dzy pacho�ki teraz go�ciec wn�ci�, Niejeden na� styskuje, cho� si� nie wykr�ci�. Jeden go w �a�ni parzy, a drugi na s�o�cu, Owemu g�b� skrzywi�, temu siad� na ko�cu. Nie musz� t�umaczy�, �e mowa nie jest o poczciwym reumatyzmie, lecz o pewnej wstydliwej chorobie. Tote� nic dziwnego, �e kult dziewictwa, z kt�rego prze�miewcy pokpiwali sobie w r�nych epokach literackich, mia� racjonalne, nie tylko metafizyczne uzasadnienie, iswych zwolennik�w zw�aszcza w XVII wieku. Jan Czerwi�ski tak odzywa si� do dziewczyny we fraszce Do jednej: Wier� si� teraz do mnie przybli�y�a, Kiedy� wianeczka swojego pozby�a. P�d� precz ode mnie, �e� tak rzek� czy�cie; Zbywszy jagody nie wab mi� na li�cie. Domy�lamy si� jednak, �e to tylko przekomarzanie, skoro w innym wierszu ten sam Jan Czerwi�ski nic ju� o cnocie nie wspomina: Ano da�a� mi ust swych, ba i �miele R�k� za�o�y� na swym pi�knym ciele. Da�a� i s�owa; dalej o co stoj�, Acz nie wym�wi�, zrozumiesz my�l moje. Trzeba przecie� na koniec tej kwestii przyzna�, �e dzielni staropolscy mi�o�nicy brakiem cnoty specjalnie si� nie turbowali. Fraszka Jana Smolika Do Hanu�ki � "Pisa�em do Hanu�ki � odpisu nie da�a: / Podobno, o com pisa�, da� b�dzie wola�a" �ju� u schy�ku XVII wieku wr�y upa- dek pi�knej sztuki epistolografii, kt�ra dzi� prawie zu- pe�nie zanik�a. Konflikty temperamentowe te� nie s� wynalazkiem naszych czas�w, Jan Danieeki w Wym�wce pisze: �onapyta�a m�a: "Ju� to miesi�c ca�y. Jako� w mych rzeczach i swych tak bardzo ospa�y. Czem� to?" A on powie: "Bola�a ci� g��wka I z�by moje serce". � "Co mi za wym�wka? Nie pochlebiaj! A diabe� tobie do mej g�owy I do z�b�w bole�ci, kiedy zadek zdrowy." M�drcy powiadaj�, �e �atwiej jest upilnowa� worek pche� ni� niewiast�, wiedzia� o tym tak�e cytowany ju� Jan Daniecki, skoro w Niepewnej stra�y napisa�: Nie wierzy� �onie, a nie mia� te� komu, S�udze rozkaza� by pilnowa� domu, A ta sposobem tym str�a u�y�a; Da�a mu wprz�d, i galanta wpu�ci�a. Spos�b, wier� � jak mawiali staro�ytni Polacy � znakomity. Ze s�ug, jak z pos�a�c�w, niewielki by� za- wsze po�ytek jako po�rednik�w mi�o�ci. Przestrog� dla tych, co chcieliby si� wyr�cza� umy�lnymi, jest do dzi� fraszka Kochanowskiego O ch�opcu: Pan sobie kaza� przywie�� bia�og�owe, Aby z ni� m�g� mie� tajemn� rozmow�. Czekawszy ch�opca dobrze d�ug� chwil�, Tak �eby drugi uszed� by� i mil�, Poj�rzy pod okno, a ci sobie radzi! I rzecze z g�ry do onej czeladzi: "Po diable synku folgujesz tej paniej: Jam kaza� przywie��, a ty jedziesz na niej." Jedn� z cech dawnego obyczaju polskiego by�a jego g��boka rytualizacja oparta na �cis�ym zwi�zku mi�dzy rokiem astronomicznym i rokiem liturgicznym. Siad�w tej rytualizacji nie brak nie tylko w poezji wsp�czesnej, ale tak�e �wczesnych poetyckich krotochwilach, jak o tym �wiadczy cho�by ta fraszka Jana z Kijan: I to ujdzie, mniemam, za fraszk�, Ob�api�em w mi�sopusty Ka�k�. Da�em jej �lak od sukna w kol�dzie, Pewnie Stasia powija� we� b�dzie. Barokowe uk�adanki Jana Andrzeja Morsztyna nie s� pozbawione wdzi�ku i psychologicznej przenikliwo�ci, tote� mimo pewnej bibelotowato�ci warto je odkurzy�. S�dz�, �e Omy�ka Jana Andrzeja Morsztyna zas�uguje na nasz� wdzi�czn� pami��: Zgubi� gdzie� matk� Kupido zb��kany, Wtem zoczy� Kasi� i rzek� oszukany: "Matko, o matko!"� lecz harda dziewczyna, Nie chc�c ni go�cia takiego, ni syna, Rzek�a: "Pewnie mi na �onie nie si�dziesz, Nie jestem matka." On rzek�: "Ale b�dziesz". Ale barok i wiek XVII to ju� by�y czasy, kiedy do celu coraz mniej ch�tnie chadzano prostymi drogami. Poeci zaczynali kluczy�, dzierga� koronkowe wiersze zacie- mnione girlandami metafor, parafraz, symboli. Przycho- dzi epoka, w kt�rej miejsce otwartej oferty mi�osnej, konkretnej propozycji, s�owem fizjologicznego konkretu i mi�osnej konsumpcji zaj�y salonowe gry i zabawy mi�osne. Przysz�a epoka flirt�w. Poeci wydelikatnieli, ju� ma�o kt�ry przypuszcza szturm i gwa�tem � kt�ry kobiety do�� lubi� � bierze przeszkody, najcz�ciej zre- szt� urojone. St�d takie, jak Jana Andrzeja Morsztyna Do panny, apostrofy: Na g�uche ska�y, na �nie�yste Tatry, Kt�rych po�udnie nie odkryj� wiatry, Twoja si� by�a matka zapatrzy�a, Kiedy ci� dziecko, szcz�liwie nosi�a; Stad ci si�, na z�o�� s�ugom twym, dosta�o Serce jak ska�a, a jako �nieg cia�o. Lecz bardziej �niegi polubi�a sta�e, Stad jak �nieg serce, zimne cia�o bia�e. Por�wnajmy to ze sposobem i form�, w jakiej zwra- ca� si� Kochanowski do panien swojej epoki w cytowa- nych tu wierszach, a niechybnie przyznamy racj� historykom literatury, �e barokjest dekadencj� renesan- su. Poza tym mistrz z Czarnolasu niezbyt lubi� mi�osne przekomarzania, bo go mo�e odrywa�y od powa�niej- szych zatrudnie� literackich, na przyk�ad, t�umaczenia Psalm�w Dawidowych. Tote� za�atwia� spraw� kr�tko: Odm�w, je�li� nie po my�li; daj, masz li da� wol�; S�uchaj�c s��w niepotrzebnych a� mi� uszy bol�. Barok w stosunku do renesansu by� w poezji mi�os- nej bardziej teatralny, zawoalowany, �eby nie powie- dzie� pruderyjny, bo to jednak by�aby przesada. Najlepiej pokaza� to na przyk�adzie. Ot� Zbigniew Mor- sztyn napisa� �adny wierszyk Na uk�szenie od pszczo- Nie gniewaj si� napszcz�k�, �e ci� uk�si�a W ten rumiany policzek, bo si� omyli�a I rozumia�a, �e tym kwieciem, w kt�rym miody Zwyk�a bra�, twoje �liczne zakwit�y jagody. Tak wi�c pracowita pszcz�ka ju� jako motyw zda si� zapowiada� wiek osiemnasty, epok� pracy, rozumu i o�wiecenia. Strach pomy�le�, jak b�dzie nudno! Zanim jednak dobrniemy do czas�w biskup�w Krasickiego i Naruszewicza cofnymy si� raz jeszcze do wieku Kocha- nowskiego i pos�uchajmy, co o niebezpiecznych uk�sze- niach owad�w pisze Jan Smolik w epigramacie O p�esz- ce: W smaczny k�sek panience p�eszka ugodzi�a, A przez w�osiany gaik w brzeg j�. zak�si�a. Czuje, �e goni� miano; k�s ni�ej uskoczy, Ale pr�no! Panienka namaca, cho� w nocy, Bo wnet jej na udzie swym srog� �mier� zada�a, Kt�rej Wenus nagrobek taki napisa�a: P�eszka tu jest zabita; ma by� pogrzebiona W mogile, w kt�rej ma�o nie jest uchwycona. P�eszka to oczywi�cie pche�ka, mo�e jaka� daleka krewna Pch�y Szachrajki ze znanego wierszyka Brze- chwy? Napisa�em, �e wiek osiemnasty z jego kultem o�wie- conego rozumu mniej jakby sprzyja� mi�ostkom. Atena pod�wczas by�a w wi�kszej estymie ni� Eros. Ale b�g mi�o�ci nie da� si� wygna� z polskiej ziemi. �wini� prze- cie� ze smakiem i dowcipem Stanis�aw Tr�becki. A Fran- ciszek Karpi�ski, podobnie jak Kochanowski, zas�u�ony t�umacz Psalm�w Dawidowych, te� sk�onny by�by po- igra� z m��dkamijakjego szesnaste wieczni poprzednicy, ale jest ogl�dniejszy od autora Tren� w. Przy czym z panienkami to Karpi�ski jeszcze si� troch� ceregieli, ale ju� do kobiet dojrza�ych ma wi�cej �mia�o�ci, co wymow- nie pokazuje Pro�ba do m�atki: Od oczu twoich i bia�ego czo�a R�wnym go�ci�cem wiedziesz do mi�o�ci; �rodkiem dw�ch k�pin, gdzie kochania szko�a, Pozw�l, niech p�yn� pod brzeg szcz�liwo�ci; Je�li chcesz skara� zaprawa zgwa�cone, Niech, winowajca, w samym porcie ton�. Trzeba przyzna�, �e zajmuj�ca jest ta mi�osna topo- grafia starego poety. Ju� Miko�aj Rej w figliku "Rym: nago mi namil- sza" zdaje si� zapowiada�, �e jego stulecie bez ceremonii rozbierze kobiety: Pisa� jeden na �cianie: "Nago mi namilsza," Drugi potem wzi�� kredk� � b�dzie z tego insza. Napisa�: "Ja�owica koszule nie miewa, Podobno na pokoju ta u pana bywa." Ten przyszed�szy napisa�: "Wo�owi si� godzi, Co wspomion�� ja�ochn�, bo to spo�u chodzi." Jakie Benedicte, te� Oremus taki, Kto tym rymom przy gani, ca�uj bab� w k�aki. Renesans by� tak�e dla mi�o�ci wiekiem z�otym. Wczytuj�c si� pilniej w staropolskich literat�w niechyb- nie dostrze�emy niepruderyjno�� ich prozy i poezji. Na- turalia non sunt turpia, ta zasada w sztuce i literaturze tamtej doby by�a jedn� z naczelnych w sk�adzie zasad ka�dego artysty. Zebra�em tu gar�� wierszy i powi�za�em je bardziej konferansjerskim s�owem ni� krytycznym komenta- rzem, bowiem ulotna materia tych spro�no�ci nie nadaje si� do mentorskich komentarzy i egzegez. Cel przy�wie- ca� mi skromny. Chcia�em tyle� ochot� do lektury staro- polskich igraszek mi�osnych, co u�miech pobudzi�. Bo mi�o�� bez u�miechu, seks bez zabawy, to obrz�dy do�� ponure, kt�rych jako �ywo nie godzi si� celebrowa�. O dwoisto�ci, a nawet wielo�ci przywi�zali i mi�os- nych nami�tno�ci dobrze wiedzieli nasi pradziadowie, skoro nawet cnotliwy i ogl�dny w s�owie S�p-Szarzy�ski pisa� we fraszce O Kasi i o Anusi: Kasia z Anusi�, wdzi�cznych i pi�knych oboje, Jednakimi p�omie�mi trapi� serce moje; Obyczaje w obudwu, godne pochwalenia, Te� wielk� s�przyczyn� mego udr�czenia. A gdy czasem pospo�u wedle siebie siedz�, Na kt�r� pilniej patrze�, oczy me nie wiedz�. Anusiazda mi si� by� pi�kniejsza nad Kasi�, Kasia zda mi si� pi�kniejsza nad Anusi� zasi�, Tamta nad t�, a ta te� nad tamt� wdzi�czniejsza, I w rozmowie, ja nie wiem, kt�ra przyjemniejsza, To jedno wiem, �e obie bez miary mi�uj�, Jak to mo�e by�? Nie wiem. Ale mi�o�� czuj�. Tam gdzie si� ko�cz� egzaltacje, uniesienia, akty strzeliste, tam zaczyna si� erotyczny konkret. Psyche ust�puje miejsca Erosowi. Cezur� jest tu spe�nienie. Kilka jurnych wierszy staropolskich w��czy�em do antologii, ale poniewa� nie jest tego du�o, wi�c tym wierszom frywolniejszym po�wi�cam nieco wi�cej uwagi w tym szkicu, nie mo�na bowiem udawa�, �e nie by�o tej poezji, w kt�rej cz�sto wi�cej psychologicznej wiedzy ni� w konwencjonalno � stereotypowej tzw. wysokiej liryce mi�osnej. Byli w�r�d staropolskich wierszopis�w poeci, kt�rzy w og�le nie podlegali ambiwalencjom wznios�o�ci i try- wialno�ci i wy��cznie �winili. Ma�o �winili � wieprzyli. Przyk�adem Miko�aj Rej i nieco m�odszy od niego Jan Daniecki. "Zawi�zka mi�kka... z warkocza dziewicy..." Przez trzy wieki Polska poezja mi�osna sta�a pod znakiem �wicze� w na�ladownictwie obcych wzor�w � �aci�skich i w�oskich. Przez d�ugie lata poeci terminuj� u Owidiusza, Tybulla i Propercjusza, a przede wszy- stkim u Petrarki, Tassa, Ariosta, Guarina, Marina i w�oskich "koncetyst�w". Tak by�o w XVI i XVII wieku. Wiek nast�pny toruje drog� wp�ywom francuskim, kt�re do wierszy erotycznych epoki wprowadzaj� rokokowe pasterki. Swojskie Hanny, Doroty, Zosie i Maryny przy- bieraj� egzotyczne imiona Doryd, Rozyn, Palmir i Laur. Rozkwita ulubiona forma poezji mi�osnej tamtej epoki� sielanka, kt�ra jest kostiumem, arkadyjsko � paster- skim sztafa�em maskuj�cym lubie�no�� i zmys�owo��, do�� zreszt� wyrafinowane. Trembecki, W�gierski, Bo- homolec, Karpi�ski, Knia�nin � to najpopularniejsi i najwybitniejsi "poeci serca", klasycy rozrzewnionej i za- �zawionej � istotnie ponad miar� � poezji mi�osnej tamtej doby. Moda na te utrefione �ale by�a powszechna i trwa�a d�ugo. Do�� powiedzie�, �e pod ich urokiem by� jeszcze m�ody Mickiewicz, kt�ry wkr�tce napisze erotyki otwieraj�ce now� epok� w polskiej poezji. Przecie� sen- tymentalny Pierwiosnek tym tylko r�ni si� od senty- mentalnych sielanek Karpi�skiego, �e Mickiewicz wprowadza do� niebiesk� Marylk�. Ba, nawet Roman- tyczno�� i �witezianka s� na wskro� sentymentalne mimo odkonwencjonalizowania i upotocznienia j�zyka i postaci. Podobnie To lubi� i Widzenie si� w gaju � utwory r�wnie� naznaczone powrotn� fal� sentymen- talizmu. "Ty�e� to? i tak p�no?"� "B��dn� mia�em drog�, �r�d las�w, przy niepewnym ksi�yca promyku, T�skni�a�? my�lisz o mnie?" � "Luby niewdzi�czniku! Pytaj si�, czyja my�le� o czym innym mog�!" Brzmi to jak przekomarzanie si� Laury i Filona pod jaworem, cho� przyzna� trzeba, �e Mickiewiczowski Fi- lon jest ju� �mielszy w ��daniach: "pozw�l u�cisn�� d�onie, uca�owa� nog�." Dopiero po tym sielankowym epizodzie napisze Mic- kiewicz wiersze mi�osne, �arliwe, nami�tne, nawet blu�niercze, kt�re odt�d b�d� nie tylko wzorem dla po- et�w, ale ich miar� i wag�. Pierwsze sonety � "Le- dwiem ciebie zobaczy�, ju�em si� zap�oni�...", "M�wi� z sob�, z drugimi pl�cz� si� w rozmowie...", "Nieuczona twa posta�, niewymy�lne s�owa...", 'Pot�pi nas �wi�toszek, rozpustnik wy�mieje..." s� jeszcze klasycyzuj�ce, wi�c nieco pow�ci�gliwe i konwe- ncjonalne, cho� ju� czu� w nich ten ogie� nami�tno�ci, kt�ry potem wybuchnie w Dziadach. Ale z wiersza na wiersz gorset konwencji rozlu�nia si� i sonety brzmi� coraz czystszym tonem, kt�rego w polszczy�nie nie po- wt�rzy nikt. W dynamicznych, kadrowanych zdaniach Rezygnacji nie ma ju� ornamentu: Nieszcz�liwy, kto pr�no o wzajemno�� wo�a, Nieszcz�liwy jest kogo pr�ne serce nudzi, Lecz ten u mnie ze wszystkich nieszcz�liwszy ludzi Kto nie kocha, �e kocha�, zapomnie� nie zdo�a. Wyznania b�d� tak�e coraz �mielsze: 'Pierwszy raz jam niewolnik z mojej rad niewoli...", ("Z tob� tylko szcz�liwy z tob� moja droga. /Bogu chwa�a, �e tak� zdarzy� mi kochank�,/i kochance, �e uczy chwali� pana Boga.") ."Luba!, ja wzdycham pami�� niebia�skiej pieszczoty..." I wreszcie ten najpi�kniejszy i najbar- dziej poruszaj�cy z polskich wierszy mi�osnych�Do �** (Na Alpach w Spliigen): Nigdy, wi�c nigdy z Tob� rozsta� si� nie mog�! Morzem p�yniesz i l�dem idziesz za mn� w drog�, Na lodowiskach widz� b�yszcz�ce twe �lady I g�os tw�j s�ysz� w szumie alpejskiej kaskady, I w�osy mi si� je��, kiedy si� ogl�dam, I posta� twoje widzie� l�kam si� i ��dam. Zanim Mickiewicz napisa� to dramatyczne pos�anie do "kochankipierwszych dni", ju� dziesi�� lat wcze�niej �wie�a jeszcze pami�� mi�o�ci do Maryli wybuch�a w wyznaniu Gustawa w Dziadach: Zawi�zka mi�kka... z warkocza dziewicy... Lecz sk�rom tylko po�o�y� na �onie, Opasa�a mi� wko�o na kszta�t w�osiennicy; Pier� przejada... w cia�o tonie!... Tonie, tonie, i wkr�tce przetnie mi oddechy, Wiele cierpi�! ach! bo te� wielkie moje grzechy! U Mickiewicza oferta mi�osna jest otwarta i niezawo- alowana: Strudzi�em usta daremnym u�yciem Teraz chc� z twymi je stopi� ustami I chc� rozmawia� tylko serca biciem, I westchnieniami, i ca�owaniami I tak rozmawia� godziny, dni, lata, Do ko�ca �wiata i po ko�cu �wiata. Mickiewicz �y� pe�nym �yciem m�skim, mo�na naj- ogl�dniej powiedzie�, �e kocha� wiele kobiet, by� podob- nie jak Krasi�ski kobieciarzem o czym z gorycz� pisze w �alu rozrzutnika: Kochanek, druh�w! ile� was spotka�em! Ile� to oczu jak gwiazd przelecia�o! Ile� to r�czek ton�c u�ciska�em! A serce? nigdy z sercem nie gada�o!. Je�eli dzi�, brzmi�ce czasem rzeczywi�cie troch� staro�wiecko, wiersze Mickiewicza mog� by� odczuwane jako anachroniczne, zw�aszcza gdy zestawi sieje z osten- tacyjnym ekshibicjonizmem poet�w p�niejszych � to trzeba pami�ta�, �e by� on pierwszym poet�, kt�ry o mi�o�ci m�wi� wprost. Z jego poezji mo�na wywie�� bodaj wszystkie p�niejsze erotyki, to uniwersalne matryce, z kt�rych odbijali poeci nast�pnych generacji ha�a�liwie orkiestruj�c proste melodie Mickiewiczowych wierszy. Tote� Mickiewicz pojawia� si� b�dzie w tym szkicu cz�sto w�a�nie jako punkt odniesienia. Napisa� bowiem co naj- mniej kilkana�cie wierszy, kt�re mog� by� miar� innych wierszy. O Mickiewiczu pisa� Boy: "We�my przed nim stosu- nek literatury polskiej do kobiety. Kobieta nie istnieje. Poza paroma trefno�ciami starych Polak�w i paroma sonetami Szarzy�skiego c� mamy? Kto si� w Polsce kocha� kiedy? Chyba biskup Krasicki, ale gdzie� pok�t- nie, w ka�dym razie tym si� nie chwali�. (...) Pierwszy raz odzywa si� w poezji �w ton, b�d�cy prad�wi�kiem wszelkiej poezji mi�o�� do kobiety. A odzywa si� z tak� si��, z takim pierwotnym �arem, jak gdyby co� d�ugo powstrzymywanego, zatamowanego przez ca�e wieki, wybuch�o nagle i run�o nagle potokiem lawy. Bo te� tak by�o. Mo�e to b�dzie blu�nierstwo, ale ca�a nasza literatura przedmickiewiczowska przedstawia mi si� ja- ko wielka szkolna �awa, w kt�rej mniej lub wi�cej zdolni i pilni uczniowie odrabiaj� pensa na tematy dyktowane im przez Europ�, ale przykrojone ostro�nie ad usum scholarum: w dobie humanizmu odbywa si� to z post�- pem celuj�cym, w epoce saskiej z niedostate c z n y m. P�niej w dobie stanis�awowskiej znowu� z b ardzo dobrym. Dlatego, mimo wszystkich wysi�k�w "pietyzmu", zawsze pi�miennictwo to b�dzie tylko dla nas jedynie zabytkiem: nikomu nie przyjdzie na my�l szuka� w nim dla siebie ludzkiej tre�ci." Przesada? Zapewne. Nie lekcewa�y�bym staropol- skich spro�no�ci Kochanowskiego, Danieckiego, Naboro- wskiego, Gawi�skiego, Morsztyn�w, Potockiego i wielu innych poet�w minorum gentium dawnych epok, z tego samego powodu, dla kt�rego ceni� S��wka Boya. Jest w nich bowiem �w konkret erotyczny, owa prawda trywial- no�ci, sprowadzaj�ca mi�o�� do tego, czym najcz�ciej bywa, do kontaktu dw�ch nask�rk�w. Ka�da wznios�o�� potrzebuje odtrutki w trywialno�ci i pospolito�ci. Nie jest prawd� a tylko retoryczn� formu�� to, �e w poezji mi�os- nej a �ci�lej erotycznej dawnych epok polszczyzny nie ma "ludzkich tre�ci". Jest ich bodaj wi�cej ni� w podnios�ej liturgii mi�osnej tzw. poezji wysokiej. Ale istotnie � i tu Boy ma racj� � Mickiewicz wprowadzi� kobiet� do poezji polskiej, jeszcze nie tak ostentacyjnie nag� jak Tetmajer, ale ju� przeznaczon� do kochania, nie do natchnionych obcymi wzorami ho�- d�w. Celibat literacki Warto tu mo�e uczyni� dygresj� na temat tak zwa- nego "celibatu literackiego". By� to termin ukuty w jaw- nie szyderczej intencji na okre�lenie owej platoniczno�wznios�ej tradycji poezji mi�osnej, kt�rej z�oty okres przypad� na epok� romantyczn�, jest zreszt� paradoksem, �e z drugiej strony wiek XIX odrzuci� w poezji konwencjonalizm neoklasycyzmu i mask� sztucz- no�ci od�o�y� do rekwizytorskiego lamusa � z t� uwag�, �e zrobili to jedynie najwi�ksi poeci epoki, i to za spraw� przede wszystkim poezji Mickiewicza, kt�ry o mi�o�ci m�wi� wprost, po m�sku, tak jak Kochanowski. Przy czym Kochanowski azyl dla swego zmys�owego konkretu znajdowa� wexdefinitione �artobliwej ifrywolnej epigra- matyce. To byfy ku�by wznios�o�ci, okruchy poetyckie dworskiego obyczaju, tym znamiennego, �e sporo si� tam jad�o, pi�o i kocha�o. Rozkosze sto�u i �o�a � najcz�ciej nieprawego � w �yciu dwor�w renesansowej Polski niemal same prosi�y si� o kronikarskie pi�ro. I tak po- wsta�a na przyk�ad rubaszna, dowcipna i m�dra kronika igraszek mi�osnych spisana we fraszkach Kochano- wskiego. Natomiast we wszystkich odmianach tzw. po- ezji wysokiej, horacja�sko�wergilia�skiej, w hymnach, pie�niach, odach, dramacie, Kochanowski by�, mo�na powiedzie�, konwencjonalnie pow�ci�gliwy; by� zreszt�, �ci�lej rzecz ujmuj�c, prawodawc� konwencji wznios�o- �ci w liryce polskiej, bowiem tradycj i hymnicznych przed nim tak dobrze jak nie by�o. Chocia� ju� w XV wieku zdarza�y si� bardzo podnios�e wiersze mi�osne, za� ano- nimowi poeci Bogiem si� kl�li na wierno�� i sta�o�� w kochaniu. Przyk�adem anonimowy List z tamtej epoki i jedno z jego zakl��: To� na mi� wie Pan B�g z wysoko�ci, I� ja ciebie mi�uj� z serdecznej mi�o�ci, Tak, i� te� o tobie nie mog� przesta� my�li� we dnie i w nocy. Dobrze, �e ze mnie zdrowie nie wyleci. Natomiast formu�� wspomnianego "celibatu literac- kiego" mo�na niew�tpliwie obj�� wiersze mi�osne S�o- wackiego, mimo �e dla jego ezoterycznej, sublimuj�cej si� w marzenie i t�sknot� erotyki okre�lenie to jest, przy ca�ej trafno�ci, nieco deprecjonuj�ce. Te pi�kne halucy- nacyjne ewokacje nie s� przecie� ze �wiata konkretu zmys�owego, cho� paradoksalnie konkret �w implikuj�. Nieodwzajemnionej, a wi�c wedle potocznych wyob- ra�e� nieszcz�liwej, mi�o�ci szesnastoletniego Juliusza S�owackiego do dwudziestotrzyletniej w�wczas Ludwiki Sniadeckiej, poezja polska zawdzi�cza swe najpi�kniej- sze chyba strofy o mi�o�ci. W Godzinie my�li, napisanej w grudniu 1832 lub styczniu 1833 roku, poeta wspomni sw� jeszcze na po�y dziecinn� mi�o��: Przez te trzy lata dziecko z czarnymi oczyma Pozna�o mi�o��. � Pierwsz� i ostatni� by�a, I najsilniejsza z uczu�, uczucia prze�y�a. Widzia�em go przy stopach dziewicy � anio�a, Czarnymi we� oczyma patrza�a i blad�a My�l�c o dziecka �yciu, bo z wielkiego czo�a Przysz�o�� mu nieszcz�liw� jak wr�ka odgad�a. Wi�c odwraca�a oczy i wtenczas �zy la�a. Przed ni� dusza dzieci�cia jako karta bia�a Czerni�a si� na wieki mi�o�ci� daremn�. Mia� osiemna�cie lat, gdy wyzna� Ludwice mi�o�� i zosta� odtr�cony przez t�, kt�ra sama tak�e nieodwzaje- mnion� mi�o�ci� kocha�a W�odzimierza Korsakowa, sy- na genera�a � gubernatora Litwy, poleg�ego w 1829 roku przy szturmowaniu Szumli podczas wojny Rosji z Turcj�. Odt�d pami�� o niespe�nionej mi�o�ci towarzyszy� b�dzie poecie wsz�dzie barwi�c si� na przemian nostal- gi� i szyderstwem, mi�o�ci� i gniewem. W Podr�y do Ziemi �wi�tej z Neapolu 28-letni poeta pisa�: I znowu wspomnie� pie�� dzika, echowa Zagra�a w sercu, i �zy moje p�yn� O Lutko! dziecka kochanko, b�d� zdrowa! Je�eli kiedy pod t� jarz�bin�, Co nieraz k�ad�a koralowe grona Na twoje w�osy, si�dziesz zamy�lona, Je�eli ksi��k� po�o�ysz przy stole, Je�eli szalona ta pie�� z tob� b�dzie, Kart nie odwracaj... bo nim spoczn� w grobie, B�d� ci �piewa� jak mr�ce �ab�dzie; Tak nie�miertelnym p�aczem, �e raz jeszcze �ez brylantowych osypi� ci� deszcze... I �zy si� �ywe rozbiegn� po �onie, I strumie� palce r�owe otworzy, Je�li sp�akan� twarz ukryjesz w d�onie; Ja wtenczas b�d� spokojny, jak w zorzy Gwiazda nikn�ca blady � lub z obliczem Pe�nym promieni boskich... albo niczem. Mia� S�owacki niezwyk�� zdolno�� sugestywnego wywo�ywania obraz�w z przesz�o�ci, potrafi� zmienia� to co by�o w to, co jest i trwa. Uczyli si� od niego wszyscy nasi wielcy poeci nostalgii � nie dor�wna� mu �aden: Sen mi pokaza� a� w Litwie niebiesk� Niezabudkami rzeczu�k� � na zdroju Miejsce k�adkow� przeskoczone desk�, Zawsze b��kitne i zawsze w pokoju Doko�a w kalin ustrojone wianki, By�o k�piel� gwiazd i mej kochanki. Bardzo to �adny obraz metaforyczny zar�wno w ma- larskiej jak i czysto sensualnej urodzie. Ale w poemacie tym poeta nie tylko t�skni, sk�ada �arliwe s�owa akt�w strzelistych i �le czu�e po�egnanie, by� bowiem spontaniczny w uczuciowych reakcjach, po- tem ten rozt�skniony obraz kochanki skontrapunktuje ironi�, gdy dowie si� o �mierci Korsakowa i o tym, �e jego ukochana Lutka zapami�tuje si� w ostentacyjno � de- monstracyjnej rozpaczy po utraconym Moskalu, �e poje- cha�a do Turcji, aby odnale�� trupa ukochanego, kt�ry � co nie wykluczone � m�g� nawet nie wiedzie� o szalonej mi�o�ci rozegzaltowanej Polki. Plotkowano po- tem, �e odnalaz�a gr�b kochanka i trumna z jego procha- mi sta�a ca�y czas w jej sypialni. Szkoda, �e te makabryczne szczeg�y, sk�din�d bardzo poetyckie, nie znalaz�y jednak potwierdzenia. Czarna legenda okaza�a si� zmy�leniem. Mogi�a Korsakowa nie zosta�a nigdy odnaleziona. W cytowanym poemacie t� wypraw� swej "kochanki pierwszych dni" S�owacki kwituje szydercz� sykstyn�: Zna�em... lecz, szcz�ciem, uleczon� z �alu Saffon� bardzo podobn� do greckiej. Ta si�, nieszcz�ciem, kocha�a w Moskalu, A Moskal zgin�� na wojnie tureckiej, Ta posz�a zabra� na warne�skim polu Zw�oki, a uszy � w Konstantynopolu. A jednak na kilka lat przed �mierci� pisz�c czwart� pie�� Beniowskiego S�owacki tylko o niej zdaje si� pami�ta�, Ludwika usuwa w cie� Mari� Wodzi�sk�, Aleksandr� Moszcze�sk�, Joann� Bobrow�, (o kt�rej wprawdzie w tym samym Beniowskim napisze "Teraz mi wezg�owiem jedno kobiece serce...", ale kt�ra b�dzie beznadziejnie, bo niewzajemnie zakochana w Krasi�- skim), a wreszcie Angielk� Ludwik� z Henselting�w Reitzenheimow� ostatni� mi�o�� poety. Ta ostatnia mi- �o�� dojrza�ego m�czyzny do zam�nej cudzoziemki, �ony przyjaciela � emigranta, by�a � podobnie jak pier- wsza mi�o�� m�czyzny�dziecka do �niadeckiej �plato- niczna. T�sknota S�owackiego do �niadeckiej ma wszystkie odcienie nastroj�w odtr�conego kochanka. Wspominaj� z mi�o�ci�, gniewem, �alem, szyderstwem, a wi�c w rytmie pulsuj�cych nastroj�w, chwilowych emocji, wkt�- rych tyle� buntu, co rezygnacji. Jest to nawet troch� zaskakuj�ce, gdy si� zwa�y, �e mi�o�� S�owackiego do �niadeckiej by�a nie tylko nieodwzajemniona, ale te� niespe�niona, w tym trywialnym fizjologicznym sensie. Zatem wyobra�nia poety nie mia�a materialnego punktu zaczepienia. I mo�na chyba wiersze do Ludwiki zaliczy� do owej platoniczno � wznios�ej, celibatowej tradycji poezji mi�osnej, gdyby nie przedziwna zdolno�� do kreo- wania, bo przecie� nie ewokowania! � prawdy nami�t- no�ci, nigdy nie spe�nionej, stworzonej si�� imaginacji: Tw�j czar nade mn� trwa. � O! ile� razy Na skatach i nad morzami bez ko�ca W oczach tw�j obraz, w uszach twe wyrazy, A mi�o�� twoje mia�em na kszta�t s�o�ca W pami�ci mojej. � Anio� tw�j bez skazy Na moich piersiach spa� � a �za gor�ca Nigdy mu jasnych skrzyde� nie splami�a; Twa dusza zna�a to � i przychodzi�a. W par excellence ezoterycznej aurze tej inwokacji jest jaka� przedziwna, niepokoj�ca sensua�no��. Na przek�r platonicznej oczywisto�ci. To przecie� S�owacki o Ludwice m�wi� s�owami Anhellego na syberyjskim wygnaniu: "wie wzi��em nawet poca�owania od jej ust koralowych, cho� by�em blisko; jak go��b, m�wi�, siedz�- cy na ramieniu dziewczyny". Czy� nie mia� racji Boy pisz�c przekornie o bohate- rach wierszy mi�osnych S�owackiego: "A te w czu�ym atramencie I urodzone nimfy wodne..." "Aten trzeci wasz poeta..." Krasi�ski by� poet� o du�ej samo�wiadomo�ci. Do- wodzi tego ogromna epistolografia poety. Du�o pisa� tam o powo�aniu i pos�annictwie poet�w i ich roli w dziejach narodu i ludzko�ci. Zw�aszcza w listach do Delfiny i do Konstantego Gaszy�skiego sporo jest na temat profety- zmu dzie�a literackiego. Lubi� Krasi�ski proroctwa, kt�- re si� zreszt� najcz�ciej nie spe�nia�y. Nie to jest jednak wa�ne. Wa�ne natomiast jest, �e pogl�dy formu�owane w listach by�y komentarzem do jego w�asnej tw�rczo�ci poetyckiej, niekiedy do powstaj�cego w czasie pisania listu wiersza. Czasem wiersz w��czony do listu wie�czy� wywody poety, a czasem wyk�ad by� rozwini�ciem naj- �wie�szych do�wiadcze� poetyckich. Wiersze pojawiaj�- ce si� w listach do Delfiny bywa�y syntezami lirycznymi nastroj�w marzenia, t�sknoty, pragnienia, kt�re poeta cafymi stronicami wyrzuca� z siebie z ekshibicjonistycz- n� pasj� w histerycznych niekiedy wyznaniach, ofiaro- waniach i aktach strzelistych. Ciekawe rzeczy mo�na tam niekiedy przeczyta�. Pi- sze na przyk�ad Krasi�ski do Gaszy�skiego: "Winszuj� Ci, Konstanty, �e� umia� pogodzi� mi�o�� z ducha pokojem, z ograniczeniem ��dz cia�a. Ta sztuka nazawsze niedo�cigni�t�dlamnie pozostanie, ale pojmu- j�, �e w niej musi by� szcz�cie, kt�rego nigdy nie doznam, a kt�rego Ci zazdroszcz�. Idea� takowego nieraz zst�pi� mi w serce, ale kiedy sam by�em na kanapie, sam jeden, zapatruj�c si� na siebie jak gdyby na drugiego. Ile� razy wstawa�em i sta�em si� Ja, tyle razy prys�o widzenie." Do�� osobliwe s� te t�sknoty do platonizmu u poety, o kt�rym Boy pisa�: A ten... trzeci wasz poeta... No, ten... hrabia... z du�ym nosem, Kt�remu ka�da kobieta, Co j� ujrza� bez bielizny, By�a symbolem Ojczyzny, A ��ko ofiarnym stosem! Do zacytowanego listu do��cza Krasi�ski dwa wier- sze, kt�rych adresatk� by�a Joanna Bobrowa, w tym jeden z najpi�kniejszych z cyklu po�wi�conego kochance m�odo�ci: Chcia�bym anio�a widzie� na twym grobie, K�dy sny nasze le�� pogrzebane, Co by mi czasem za�piewa� o tobie, Jak �piewa tu�acz pami�tki kochane; (...) Przed noc� wieczn� niech g�os tw�j us�ysz�, Jak pie�� nadziei w godzinie konania, A mo�e wtedy ponad grobu cisz� Wejdzie mi blady ksi�yc zmartwychwstania!. Do Joanny Bobrowej pisa� Krasi�ski swe najpier- wsze utwory przesy�aj�c je pod s�d Gaszy�skiego: Gdzie oczy zmienne, co kiedy zawrza�y Ukryte w piersiach czary uniesienia, Z b��kitnych nagle w czarne przeiskrza�y, A� zn�w wr�ci�y lazury cierpienia? Nale�a� do tych poet�w, kt�rzy niczego w�a�ciwie innego nie robili tylko kochali. U st�p Delfiny, kt�ra by�a autentyczn� lub wykreowan� nami�tno�ci� jego �ycia, z�o�y� nie tylko kilkana�cie �arliwych erotyk�w, ale tak- �e setki list�w o nies�abn�cej przez lata temperaturze uczu�. I w�a�nie owa �arliwa, ho�downicza, wyznawcza epistolografia mi�osna do jednej adresatki czyni z Kra- si�skiego pierwszego bodaj poet� mi�o�ci epoki romanty- zmu. To z tych list�w bardziej ni� z wierszy odczytujemy pulsowanie uczu� poety: "Droga, najlepsza, najukocha�sza! Ledwom przyby� do Drezna, wysiad� z powozu, wypi� kaw�, pisz� do Cie- bie, t�skni� niespokojny, za ka�dym s�owem got�w si� rozp�aka�, bo� misie �ni�a noc ca��, a zdawa�o mi si�, �e� chora gdzie� w nieznanym mie�cie. Nic nie mam nowego do doniesienia Tobie, amusz� pisa�, boby mi serce p�k�o." Za� wiersz zaczynaj�cy si� s�owami: "Wzywam ci� w boskiej wspomnienia godzinie, / Sta� tu przede mn�, nim ta chwila minie..." �jeden z pi�kniejszych � w�o�ony do listu pisanego w Wigili� 1839 roku, opatruje poeta komentarzem: "Mi�o��, jak religia, ma obrz�dki swoje. Te wiersze to by�a modlitwa do Ciebie, zupe�nie to samo co modlitwa..." A wiersz ten powsta�, jak si� dowiaduje- my z listu, w ci�gu jednej godziny daremnego czekania na kochank�. "Nic od ciebie nie chc�, �liczna panienko..." Wiersze mi�osne Norwida s� najsilniej spo�r�d na- szych poet�w romantycznych odsubiektywizowane. Ad- resatki jego erotyk�w s� starannie ukryte. To przeciwleg�y biegun erotyk�w Krasi�skiego, w por�wna- niu z autorem Vademecum ekshibicjonisty, niedyskret- nie i ostentacyjnie adoruj�cego Delfin�. Chocia� te dziesi�tki wierszy sk�adanych u jej st�p to tak�e swoisty kamufla� na�ogowego kobieciarza, kt�ry s�dz�c z list�w do kochanki sw� mi�o�� do niej traktowa� po trosze jak temat literacki o akcentach neurasteniczno � masochi- stycznych. A przecie� kobiet w �yciu Norwida tak�e nie brakowa�o. Do�� tu wspomnie� niefortunne narzecze�- stwo z Kamil� L., a nade wszystko wieloletni� nie� odwzajemnion� mi�o�� do Marii Kalergis, za kt�r� Nor- wid w��czy� si� po ca�ej Europie i r�wnie daremnym uczuciu do Marii Tr�bickiej, a tak�e tragicznie przerwa- nej �mierci� kochanki, wzajemnej tym razem, mi�o�ci do pisarki Zofii W�gierskiej i romansie z zam�n� powie- �ciopisark� Mari� Sadowsk�. By� mo�e owa bezinteresowno�� wierszy erotycz- nych Norwida da si� wyt�umaczy� jego wysokim instyn- ktem moralnym, czy pewn� wstydliwo�ci� uczu�, ale wynika tak�e ze sk�onno�ci do idealizacji kobiet, �ych kobiet idealnych szuka� wprzesz�o�ci antycznej (Kleopa- tra), czy polskiej (legendarna Wanda, kr�lowa Jadwiga, Zofia z Quidama). Nie by� chyba niewra�liwy na kobiece pi�kno, na kokieteri� i zalotno��, ale stawia� kobietom wysokie, zbyt wysokie wymagania etyczne, intelektual- ne. Kobieta nie by�a dla� partnerk� seksualn�, lecz duchow�. Chcia� kobiety wodzi� po g�rnych szlakach, stawia� na koturny. Koturn i piedesta�, a nie salon, by�y wedle niego stosowniejszym miejscem dla tych, kt�re dawa�y �ycie. Kobiety winny by� inspiratorkami m�- czyzn. Miafy ich pobudza� do wielkich czyn�w i pomaga� w realizacji powo�a�. Norwid by� organicznie niezdolny zar�wno do flirtu, jak do wielkiej nami�tno�ci, kt�rej pierwszym warunkiem jest zdolno�� skupienia ca�ej uwagi na kochanej kobiecie. Kobieta by�a dla� przedmio- tem operacji intelektualnych nie za� obiektem bezkryty- cznej adoracji. Zreszt� zdawa� sobie spraw� z tej szalonej u�omno�ci, jak� jest niezdolno�� do flirtu, skoro pisa�: "Kobiet� ka�d� znudz� po czterech godzinach � ja, uwa�aj�c za s�uszne, i� banalne rzeczy rozpowiada � ona za nies�uszne, i� nie rozpowiada ich." Zamiast adoro- wa�, strofuje kobiety. W poemacie Ziemia bohater m�wi do ukochanej: "...Kobieto!�czeka�em i niechc�cy / Na bransoletki patrzy�em robot�, I Kobieto m�wi�c � oto wa� ci� gorej�cy I Rubinem wko�o wzi�� � rzu� t� brzydot�!..." Przeciwko konwencjonalnemu, salonowemu i mod- nemu pi�knu wyst�powa� poeta w Promethidionie. Najbardziej znamiennym za� wierszem w tej mierze jest Polka. Konwencjonalnemu pojmowaniu kobiecego pi�k- na, jego opisowi zatrzymuj�cemu si� na zewn�trznych powabach, urodzie i zalotno�ci, przeciwstawia Norwid opis interpretuj�cy, odkrywaj�cy wn�trze kobiety, szu- kaj�cy pi�kna duszy. "Gdzie wnijdzie � i gdzie postawi stop� swoj�, Nie ogl�daj�, si� ludzie zadziwieni, Lecz jak stali pierw, stoj�. Potem, niby ocknieni, Czuj�, wi�cej �wiat�o�ci woko�o siebie I rozpowija si� im powoli w oczach, Jako jutrznia na niebie, Odb�ysk na jej warkoczach. Ale w�os, jakiej ma barwy? � zapomnia�em. Ale oko? � nie wiem, doprawdy, czy modre; Je�li to gdzie pisa�em, To odszukam i podr�!------ (...) Co� matrony, co� wodza w piersi pot�dze, Jak ta Maria, co za wielkich dni Moj�esza, Podobna psalm�w ksi�dze, Sz�a przodem � za ni� rzesza. (...) A jakie ma z�b�w per�y? � nie pomn�; Ani ile jest iv rumie�cach jej korali? � S�owa s� wiaro�omne � Sko�czy�em! � nie wiem dalej------" Tu dla �cis�o�ci doda� trzeba, �e pierwsze erotyki Norwida by�y na wskro� romantyczne, manierycznie idealistyczne, sentymentalne; kobiecym idea�em by�a dla� w�wczas eteryczna kochanka, jakby przes�anie z za�wiat�w, wcielenie boskiej doskona�o�ci, personifika- cja cn�t niebia�skich � s�owem istota pozaziemska. Dziewi�tnastoletni poeta pisa� w impresyjnym Marze- niu: Dziwne uczucia � dawniej ja marzy�em, Wszystko kocha�em, we wszystko wierzy�em, Szcz�liwy by�em! A dzi�?... Smutny�i czemu�! �precz to narzekanie, Lepiej oto zawo�am marzenia, mi�o�ci, Mi�o�� moja! Marzenie! ja was prosz� w go�ci, Prosz�, wo�am � a tutaj taka cisza wsz�dy, Jakby mi�o�� z marzeniem umar�a przed chwilka, Jakby w�a�nie sko�czono pogrzebu obrz�dy, I dym pozosta� tylko, I dalekie �piewanie... Tak pisa� m�ody Norwid, sk�adaj�c danin� obowi�- zuj�cym modom i konwencjom poezji mi�osnej romanty- zmu. P�niej, w latach dojrza�ych, pod wp