8734
Szczegóły |
Tytuł |
8734 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8734 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8734 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8734 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kontestacja: Formy buntu we wsp�czesnym spo�ecze�stwie
Tadeusz Paleczny
Krak�w 1997.
�
�
�
�
�
�
�
�
�
SPIS TRE�CI:
���
�
��
��� Wst�p...................................................................................................�������� 2
I.��� Ewolucyjny �ad i rewolucyjna anarchia..................................................���� 9
II.�� Przekle�stwo konieczno�ci czy b�ogos�awie�stwo wyboru?..................� 31
III.� Kontestacja - prostota naturalno�ci system - ob�uda sztuczno�ci ......���� 60
IV. Bunt czy ucieczka? Od rezygnacji do niepodporz�dkowania..............���� 81
V.� Praworz�dni obywatele i krn�brni buntownicy......................................�� 102
VI. Przypadek czy regu�a? Kontestacja a zmiana kulturowa......................�� 120
VII. Ameryka�ski �Wielog�owy Lewiatan�: Mutacje i przepoczwarzanie....... 133
VIII.Subkultury w Polsce: Rodzaje i typy grupowych zachowa�
������ kontestacyjnych..................................................................................����� 163
IX.� Bez zako�czenia...................................................................................��� 194
������ ������������������
����� Bibliografia...........................................................................................��� 199
�
�
Wst�p
�
Z kontestacj� jest podobnie, jak z wszystkimi terminami ko�cz�cymi si� w nauce na izm. Tak jak przyk�adowo z komunizmem czy nacjonalizmem.S� to poj�cia stosunkowo pojemne a tak�e no�ne i� pos�ugiwanie si� nimi prowadzi do powstania nieko�cz�cych si� kontrowersji� oraz spor�w o to, co si� pod nimi kryje. Zjawiska nimi oznaczane wyst�puj� od dawna, lecz nigdy nie istnia�a powszechna zgoda co do termin�w i poj�� s�u��cych do ich opisu. Nieustanna ewolucja �ycia spo�ecznego wymaga ci�g�ych poszukiwa� skutecznej aparatury poj�ciowej, zast�powania starych definicji nowymi, wierniej i dok�adniej oddaj�cymi istot� rzeczywisto�ci. Istniej� jednak w nauce i publicystyce terminy i okre�lenia mocno zakorzenione, kt�rych znaczenie i funkcje nie s� jednoznaczne a zarazem trudne do ustalenia.
Tak samo bywa z poj�ciem kontestacji, kt�re zrodzi�o si� o wiele wcze�niej ni� wskazywa�yby na to czynione z niego u�ytki. Wywodzi si� ze �redniowiecznej scholastyki i pierwotnie oznacza�o - z �aci�skiego pierwowzoru contestatio - �cieranie si� pogl�d�w, dysput�, uzgadnianie argument�w. Wprowadzone do nauki boczn� furtk� zrobi�o b�yskawiczn� karier� w latach sze��dziesi�tych, gdy bezradni badacze �ycia spo�ecznego czynili desperackie pr�by zdiagnozowania masowego buntu ameryka�skiej i zachodnioeuropejskiej m�odzie�y.
Nie znaczy to, �e wcze�niej, zanim pojawili si� beatnicy, hipstersi, hipisi, nie istnia�y �adne formy i przejawy kontestacji. Okre�la�o si� je po prostu innymi terminami, bardziej odpowiednimi i adekwatnymi wzgl�dem panuj�cych konwenans�w spo�ecznych i osadzonych na gruncie �wczesnych teorii filozoficznych i naukowych.
Kontestator i kontestacja to poj�cia maj�ce na celu uwolnienie nauki od emocjonalnych i warto�ciuj�cych charakterystyk zjawisk przypisywanych wcze�niej przyk�adowo do termin�w: buntownik, wichrzyciel, wywrotowiec, kacerz, heretyk, anarchista, warcho� i wielu innych. Skala zjawisk okre�lana mi�dzy innymi tymi terminami wykroczy�a w latach sze��dziesi�tych znacznie poza desygnaty przypisywane dotychczasowym poj�ciom. Nauka i publicystyka zaadoptowa�y nowy termin - kontestacja - kt�ry w znaczny spos�b redukowa� wcze�niejsze uprzedzenia, fobie, niech�� i wrogo�� wzgl�dem wszelkich przejaw�w odmienno�ci spo�ecznej i kulturowej.
Czy jednak�e termin kontestacja jest wystarczaj�co dobrze okre�lony i zdefiniowany? Czy jest na tyle precyzyjny aby porz�dkowa� i wyja�nia� zjawiska, czy pe�ni jedynie rol� �protezy� heurystycznej, zbitki poj�ciowej, �worka� znacze�, kategorii teoretycznej, kt�ry w r�wnym stopniu� nie umo�liwia ,co i nie u�atwia wyja�nienia i zrozumienia.
Sk�aniam si� do s�du, i� z poj�cia kontestacja usi�owano utworzy� s�owo-klucz, przy pomocy kt�rego �atwiej b�dzie pogodzi� si� opinii publicznej z niespotykanymi wcze�niej formami oraz rodzajami protestu. Bowiem bunt, sprzeciw, pr�by obalenia porz�dku spo�ecznego istnia�y od dawien dawna, wyst�powa�y w ka�dym typie spo�ecze�stw. Wcze�niej by�y to jednak zjawiska marginalne i rzadko maj�ce miejsce, nieistotne dla stabilno�ci systemu, b�d� te� zaliczane do zwyci�skich rewolucji i przewrot�w. Najcz�ciej za� by�y skwapliwie maskowane, skrywane, przemilczane, pot�piane i likwidowane, je�eli nie liczy� niekt�rych, przera�aj�cych w swej skali i konsekwencjach eksperyment�w spo�ecznych w rodzaju nazizmu czy stalinizmu.
W potocznym odczuciu kontestator to kto�, kto demonstracyjnie, wr�cz celowo i prowokacyjnie narusza panuj�ce normy, �yje niezgodnie z obyczajami i przepisami, zachowuje si� dziwacznie i odmiennie od innych jednostek, ignoruje nakazy i zakazy� �yj�c wed�ug w�asnych, ekscentrycznych regu�. Kontestatora uto�samia si� z buntownikiem, nonkonformist� albo odszczepie�cem i outsiderem. To kto�, kto nie znajduje dla siebie miejsca w normalnym spo�ecze�stwie i kogo wyr�nia negatywny stosunek wzgl�dem warto�ci przyj�tych przez wi�kszo��. Kontestator stanowi zagro�enie b�d� po�miewisko, obiekt nienawi�ci i strachu b�d� kpin i staje si� �r�d�em negatywnych uprzedze� oraz stereotyp�w. Znacznie rzadziej kontestator staje si� bohaterem i wzorem do na�ladowania, a je�eli tak si� dzieje, zjawisko to dotyczy nielicznych� cz�onk�w wi�kszo�ci. Kontestatorzy wprowadzaj� w znane i bezpieczne mechanizmy �ycia spo�ecznego nie�ad i zamieszanie. Powoduj� ferment i budz� reakcj� - najcz�ciej negatywn� i represyjn� - w ka�dym prawie typie spo�ecze�stw. Dzieje si� tak za� zawsze, je�eli prawdziwe jest za�o�enie, i� zjawiska sprzeciwu, protestu i buntu przyjmiemy za powszechne i uniwersalne. W tym wzgl�dzie panuj� bowiem zdaniem Aldony Jaw�owskiej co najmniej trzy stanowiska.
Najw�sze, ograniczaj�ce stosowalno�� poj�cia kontestacji jedynie do rozwini�tych, postindustrialnych spo�ecze�stw tzw. obszaru p�nocnoatlantyckiego, czyli w praktyce Zachodniej Europy, Stan�w Zjednoczonych i Kanady.
Drugie, rozszerzaj�ce zakres stosowalno�ci na wszystkie spo�ecze�stwa przemys�owe.
Trzecie, najszersze, uniwersalne, nie wprowadzaj�ce �adnych ram czasowo-przestrzennych wzgl�dem tego poj�cia. /Jaw�owska 1975/.
Przyjmuj� na u�ytek tej pracy stanowisko trzecie. Zjawiska sprzeciwu, protestu i buntu mog�ce by� obj�te mianem kontestacji wyst�puj� bowiem zawsze i wsz�dzie, bez wzgl�du na stopie� rozwoju spo�ecze�stw i charakter panuj�cych w nich norm. W zwi�zku z podstawowym atrybutem kontestacji, polegaj�cym na �amaniu b�d� co najmniej nieprzestrzeganiu norm grupowych, �atwo bywa ona zaliczana do zjawisk negatywnych, destruktywnych, patologicznych, dewiacyjnych, anomijnych. Wystarcza�y przewa�nie wzgl�dy praktyczne, �eby uczyni� z kontestator�w - jako burzycieli porz�dku spo�ecznego - wrog�w publicznych i w konsekwencji poddawa� ich sankcjom negatywnym. Mi�dzy innymi dlatego zjawiska kontestacji, bardzo przecie� r�norodne i odmienne zar�wno w sferze fakt�w, jak i postaw oraz ideologii, posiadaj� wiele cech wsp�lnych. W wi�kszo�ci przypadk�w rezygnuje si� przy tym ze stosowania neutralnej, opisowej kategorii kontestacji na rzecz zawieraj�cych negatywn� konotacj� poj�� takich jak dezorganizacja, destrukcja, anarchia, patologia, dewiacja./Siemaszko 1995/.
W niniejszej pracy konsekwentnie, rzec mo�na z uporem godnym by� mo�e lepszej sprawy, trzymam si� terminologii zawartej w tytule. Ujmuj� i traktuj� kontestacj� bardzo szeroko, u�ywaj�c tego poj�cia w odniesieniu do wszelkich zachowa�, dzia�a�, postaw czy ideologii pozostaj�cych zwykle w polu zainteresowa� wielu dyscyplin naukowych: w tym prawa, kryminalistyki, psychologii, pedagogiki, religioznawstwa i nawet medycyny. Zdaj� sobie przy tym spraw� z trudno�ci obrony takiego stanowiska. Podejmuj�c ryzyko krytyki i koniecznej w celu obrony zawartych w tej pracy tez polemiki z oponentami, stawiam sobie jedynie za cel zbudowanie zr�b�w og�lnego modelu heurystycznego, paradygmatu teoretycznego, ukazuj�cego dynamik� i r�norodno�� form zachowa� kontestacyjnych i ich niezbywaln� funkcj� w �yciu spo�ecznym.
Nie dokonuj� przy tym szczeg�owych rekonstrukcji proces�w historycznych, opis�w poszczeg�lnych faz rozwoju samej kontestacji, chronologicznych zestawie� subkultur kontestacyjnych, wyczerpuj�cej enumeracji ich rodzaju i form. Systematyka kontestacji wydaje si� bowiem z g�ry chybionym i niemo�liwym do zrealizowania zadaniem. Nie unikam wszak�e stosowania kategoryzacji bli�szych typologiom ni� klasyfikacjom, kt�re w pewnej chocia� mierze porz�dkuj� zagadnienie, nawet je�eli nie czyni� tego w spos�b systematyczny i roz��czny.
Moim g��wnym celem jest raczej stawianie pyta� i problem�w, ni� ich rozwi�zywanie i udzielanie gotowych odpowiedzi. Bardziej interesuje mnie geneza kontestacji, jej przyczyny i skutki - w tym psychologiczne i osobowo�ciowe, a nie wy��cznie spo�eczne - formy jakie przybiera i funkcje jakie spe�nia, ni� szczeg�owe monografie poszczeg�lnych grup subkulturowych. W tym zakresie czytelnik znajdzie bowiem znacznie wi�cej materia�u w pracach wymienionych przeze mnie w bibliografii zamieszczonej na ko�cu ksi��ki.
Podstawowym zadaniem przy�wiecaj�cym mi w trakcie pisania tej pracy by�o sporz�dzenie indeksu kwestii spornych, problem�w i kontrowersji zwi�zanych z u�ytkami czynionymi z poj�cia kontestacji. Wbrew pozorom, wcale nie by�y one takie cz�ste ani popularne, jakby mog�y na to wskazywa� rzeczywiste rozmiary zjawiska. Prawd� jest zarazem, i� znaczna cz�� teoretyk�w i praktyk�w pragnie zamkn�� t� problematyk� w okre�lonych cezurach czasowych, ograniczy� j� do dekad lat sze��dziesi�tych i siedemdziesi�tych. Moim zdaniem jest to zabieg z g�ry skazany na niepowodzenie. Kontestacja to co� wi�cej ni� zwyk�a forma zachowania czy rodzaj postawy przypisanej do konkretnej kultury, nie jest redukowalna do osobowo�ci czy ideologii. Jest to raczej moim zdaniem rodzaj formacji spo�eczno-umys�owej por�wnywalnej przyk�adowo z takimi fenomenami jak nacjonalizm, konserwatyzm czy liberalizm.
Czytelnik, kt�ry zechce si�gn�� po t� ksi��k�, zgodzi si� by� mo�e - albo nie - z podstawow� jej tez�, i� kontestacja nie nale�y do zjawisk zanikaj�cych ani niewa�nych, drugorz�dnych. Wr�cz przeciwnie. Staje si� cz�sto jednym z mechanizm�w modernizacyjnych, sposobem wypowiedzi w�asnych s�d�w i opinii w warunkach deprywacji, metod� na �ycie, instrumentem naprawiania �wiata i samych siebie. Mo�e te� pe�ni� rol� jednego z modeli wyja�niania rzeczywisto�ci, sposobu postrzegania i warto�ciowania zjawisk, zw�aszcza dla jednostek i grup o nietypowych, odmiennych od przyj�tych w obr�bie wi�kszo�ci s�dach i �wiatopogl�dach. Szczeg�lnie za� dla tych, kt�rzy nie mog� si� pogodzi� z istniej�c� rzeczywisto�ci�, sposobami jej interpretacji, zbuntowane wzgl�dem systemu, w kt�rym przysz�o im �y�, poszukuj�ce wyj�cia z pu�apki, matni, sieci zale�no�ci, w kt�r� uwik�ane zosta�y wbrew w�asnym wyborom i woli. Kontestacja to tak�e fragment tej rzeczywisto�ci, wraz z pogl�dami, postawami, dzia�aniami, sposobami warto�ciowania, ideologiami i politykami zmierzaj�cymi do naprawienia lub nawet zbawienia �wiata, do nadania mu kszta�tu bardziej zgodnego z indywidualnymi potrzebami, odczuciami i pragnieniami.
Niezale�nie przy tym od u�ytk�w jakie czyni� z poj�cia kontestacja stwierdzi� nale�y, i� kryj� si� za nim ka�dorazowo realne zjawiska a nie tylko mityczne czy ideologiczne s�dy i wyobra�enia. Rzeczywisty zakres zjawisk obj�tych tym poj�ciem posiada przy tym pewne cechy wyr�niaj�ce, decyduj�ce o� ich specyfice i odr�bno�ci.
Po pierwsze, do atrybut�w tych zaliczy� nale�y konkretno-historyczny charakter kontestacji. Nie odnosi si� ona do kultury w og�le, nie neguje wszelkich warto�ci i norm jako takich, lecz zorientowana bywa na rzeczywisty, okre�lony system spo�eczny.
Po drugie, stanowi immanentny, niezbywalny sk�adnik kultury. Mo�e si� wywodzi� z mechanizm�w impaktu kulturowego, stanowi� efekt transferu obcych ideologii, pochodzi� z zapo�ycze� wynik�ych z kontaktu z innymi kulturami, stanowi� efekt dyfuzji, ale i tak jej g��wne przyczyny tkwi� wewn�trz realnego systemu.
Po trzecie, kontestacja nie jest stanem rzeczy, zjawiskiem czy form� �wiadomo�ci, lecz skomplikowanym, wielowymiarowym procesem spo�ecznym posiadaj�cym swoj� wewn�trzn� dynamik� i fazy rozwoju. Przejawia si� przy tym w r�nych formach i postaciach.
Po czwarte, kontestacja odwo�uje si� cz�sto do emocji i ocen, przez co staje si� bardzo kolorowa i plastyczna. Adaptuje mity i bogat� ikonografi� zawart� w obrazach, plastyce, muzyce, ta�cu i sztuce. Bywa niezwykle inwariantowa i oryginalna w aspekcie estetyki.
Po pi�te, kontestacja stanowi zazwyczaj czynnik wsp�towarzysz�cy zmianie, albo poprzedzaj�cy b�d�� nast�puj�cy po niej. Nie istnieje wyra�na zale�no�� pomi�dzy zmian� i kontestacj� w schemacie wyja�niania przyczynowo-skutkowego, ale da si� j� ustali� co najmniej na poziomie logicznej zasady zmian towarzysz�cych. Orientacja na zmian� nie jest przy tym ani podstawowym, ani jedynym celem kontestacji.
Po sz�ste, kontestacja warto�ciowana bywa na� r�ne sposoby, z tendencj� do uj�� dwubiegunowych. Przyj�ty rodzaj ocen i ich skala zale�y od punktu widzenia cz�onk�w danego systemu kulturowego. Perspektywa ta wyznaczona jest zwykle stosunkiem do s�d�w i warto�ci uznanych za powszechnie przyj�te i akceptowalne przez konformistyczn� wi�kszo��.
Po si�dme wreszcie, kontestacja prowadzi do wyodr�bnienia szczeg�lnego rodzaju grup o charakterze wsp�lnot, komun, do wzbogacenia i urozmaicenia �ycia spo�ecznego o zbiorowo�ci subkulturowe.
S�dz�, �e nie trzeba by� kontestatorem, aby si�gn�� po t� ksi��k�. Ci, kt�rzy uwa�aj� za� kontestacj� za jedn� z mo�liwych w praktyce form wypowiedzi, uzasadniony spos�b post�powania i dzia�ania, by� mo�e zgodz� si� chocia� z cz�ci� zawartych w niej s�d�w i konstatacji.
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
�
Rozdzia� I: Ewolucyjny �ad czy rewolucyjna�����������
anarchia?
�
�wi�tym s�owem wsp�czesnych socjokrat�w� jest termin �ad spo�eczny. Gdyby za�o�y�, �e jego przeciwie�stwem jest chaos, nie�ad i anarchia to zrozumia�e staj� si� fobie i obawy zadowolonych z siebie i swego po�o�enia sytych, dobrze zorganizowanych cz�onk�w rozwini�tych, bogatych spo�ecze�stw. Zar�wno �ad jak i bez�ad s� jednak pewnymi fikcjami teoretycznymi oraz ideologicznymi, modelami, bytami idealnymi, kt�rych pe�nego spe�nienia na pr�no by szuka� we wsp�czesnym �wiecie. �ad spo�eczny jest wyobra�eniem, kt�rego wierne wprowadzenie w �ycie wydaje si� niemo�liwe. Na szcz�cie, gdy� instalacja takiego porz�dku spo�ecznego wzorowanego na idealnym systemie - obrazowo rzecz ujmuj�c na niebie - zamieni� by mog�o �ycie ludzkie w prawdziwe piek�o. Zegar spo�eczny przesta�by tyka�, usta�by wszelki ruch i dynamika, nie by�oby mowy o strukturach, post�pie, konflikcie, buncie i kontestacji. C� mog�oby si� przytrafi� bardziej nudnego ni� powtarzanie tych samych, utartych, wypr�bowanych wzor�w interakcji, idealnych zachowa� doskona�ych osobnik�w? Takie spe�nienie ziemskiej peregrynacji zawarte jest co prawda w religijnych i mitycznych wizjach raju, ale dotyczy� ma jedynie ducha a nie cia�a. Pozbawienie cz�onk�w systemu spo�ecznego elementu niepewno�ci, ryzyka, nieprzewidywalno�ci i konkurencyjno�ci by�oby sprowadzeniem spo�ecze�stwa do funkcji maszyny, odtwarzaj�cej nieustannie pewien za�o�ony z g�ry wz�r.
Z drugiej jednak�e strony, przeciwie�stwo dobrze zorganizowanego spo�ecze�stwa jawi si� jako odmienny koszmar. �ycie w �wiecie, w kt�rym nic nie jest pewne, ustalone i przewidywalne, dobre by�oby dla samob�jc�w albo bohater�w film�w science fiction w rodzaju Ucieczka z Nowego Jorku czy Mad Max. Podobne spo�ecze�stwa� mo�na sobie jedynie jak dot�d wyobrazi�. Realne systemy spo�eczne mieszcz� si� w praktyce pomi�dzy tymi dwoma skrajnymi typami idealnymi, spe�niaj�c cechy jednego i drugiego z nich. T�sknota za porz�dkiem, �adem, organizacj�, powtarzalno�ci� zachowa� i dzia�a�, nie jest - jak si� na pierwszy rzut oka wydaje - udzia�em wszystkich bez wyj�tku jednostek i grup. Zawsze istnia�y bowiem tendencje anarchistyczne, ruchy od�rodkowe, kontestacyjne, kwestionuj�ce b�d� neguj�ce istniej�cy stan rzeczy. Istotn� ludzk� cech�, a wi�c i spo�eczn�, jest d��enie do zmiany, post�pu. Zmiana i �ad s� poj�ciami, kt�re we wzajemnym zestawieniu sprawia�y socjologom najwi�cej k�opot�w. W historii rodzaju ludzkiego podejmowanych by�o wiele eksperyment�w maj�cych na celu wyeliminowanie przypadkowo�ci, spontaniczno�ci, nieprzewidywalno�ci zachowa�, pr�buj�cych wzi�� pod kontrol� ca�okszta�t aktywno�ci ludzkiej. Ju� platonowskie poj�cie polis zak�ada�o naiwn� wiar�, i� mo�liwe jest wynalezienie i powo�anie do �ycia idealnego tworu spo�ecznego, funkcjonuj�cego bez zak��ce�, pozostaj�cego w stanie nieustannej r�wnowagi, z�o�onego z ludzi szcz�liwych i zadowolonych ze swego po�o�enia. Nic bardziej z�udnego. Rzecz� ludzk� jest bowiem poszukiwanie nowych, alternatywnych rozwi�za�. B��d przekonania o mo�liwo�ci istnienia doskona�ych spo�ecze�stw pope�ni�o wielu my�licieli. Od autor�w najbardziej radykalnych po umiarkowane wizje �adu spo�ecznego. Tych najbardziej radykalnych zwano nie bez powodu utopistami. Znane s� wizje spo�eczno�ci szcz�liwych i idealnych, skonstruowane m. innymi przez Morusa, Campanell�, Fouriera czy Rousseau. P�niej teoretycy i praktycy konstruowali przer�ne warianty wsp�lnotowego �adu spo�ecznego, po komunidarne wizje �ostatniego etapu� rozwoju spo�ecznego, po idee spo�ecze�stwa harmonijnego, bezkonfliktowego.
Szczeg�lnie przydatny grunt dla rozwijania w�asnych koncepcji znale�li kontestatorzy� w nowym spo�ecze�stwie ameryka�skim. Pierwsze formy kontestacji we wsp�czesnym rozumieniu zrodzi�y si� w dekadzie lat czterdziestych poprzedniego stulecia. Poszukiwanie nowego modelu organizacji spo�ecznej doprowadzi�o do powstania wielu sekt religijnych oraz grup o charakterze komun-wsp�lnot. Dzia�alno�� komun Oneida, Brook Farm czy styl �ycia i pi�miennictwo� Horacego Thoreau /Toreau 1983/ stworzy�y podwaliny ruchu kontestacyjnego, kt�rego odleg�ymi spadkobiercami sta�o si� pokolenie �dzieci-kwiat�w�, walcz�cych o swe prawa homoseksualist�w, niespokojnych pacyfist�w i ekolog�w, radykalnych przyw�dc�w mniejszo�ci w latach sze��dziesi�tych nast�pnego stulecia.
Nadziej� na spo�ecze�stwo oparte na ugodzie, aprobacie, �adzie i harmonii podziela�o w r�nych wersjach wielu socjolog�w. Poszukiwano analogii w przyrodzie,� biologii, mechanice, pr�buj�c przyr�wna� spo�ecze�stwo do organizmy czy maszyny. Ten pierwszy w nauce funkcjonalizm powiela� w du�ej mierze z�udzenia utopist�w, ale posuwa� si� nieco dalej, w sfer� poszukiwa� zasad homeostazy i dynamiki systemu. Emil Durkheim stworzy� pierwszy i jeden z najbardziej znanych modeli solidarno�ci ludzkiej, oparty na za�o�eniach organicystycznych. /Durkheim 1960/. Model ten by� wielokrotnie powielany przez p�niejszych na�ladowc�w.
Inni socjologowie przyr�wnywali spo�ecze�stwo do systemu z�o�onego z wielu r�norodnych element�w. Max Weber stworzy� teori� interakcyjn�, oparta o wyodr�bnion� kategori� dzia�ania ludzkiego. Jego poj�cie biurokracji przesz�o do historii nauki jako odpowiednik racjonalnej, idealnej organizacji spo�ecznej typu zrzeszeniowego. Biurokracja w jego uj�ciu stanowi�a przeciwie�stwo spontanicznej, wsp�lnotowej komuny, ale odwo�ywa�a si� do tych samych zasad i motyw�w dzia�ania ludzkiego. Idealna organizacja mia�a by� przy tym oparta na rozumie, celowo�ci, zasadzie podporz�dkowania racji jednostki systemowi, racjonalnym dzia�aniu, hierarchii, strukturze i dyscyplinie, a nie na anarchii, r�norodno�ci form realizacji potrzeb, autonomiczno�ci jednostek, uk�adach opartych na swobodnym wyborze, uczuciach i emocjach. Praktyka spo�eczna i u�omno�� natury ludzkiej sprawi�y, i� poj�cie biurokracji przybra�o jednak w �wiadomo�ci potocznej przeciwne konotacje. A mo�e jednostki ludzkie z zasady nie s� w stanie upodobni� si� do spo�eczno�ci zorganizowanej na wz�r ula czy mrowiska?
Organicystyczne, mechanicystyczne systemowe teorie �adu spo�ecznego przej�li w pewnej mierze funkcjonali�ci, buduj�c przer�ne, coraz bardziej z�o�one i skomplikowane modele spo�ecze�stwa, pocz�wszy od antropolog�w Bronis�awa Malinowskiego i Alfreda Radcliffe-Browna, po tw�rc�w koncepcji systemowych Roberta Mertona i Talcotta Parsonsa.
Przekonanie o koniecznej nadrz�dno�ci zasady porz�dku - czy to boskiego czy naturalnego- posiada�o prawo wy��czno�ci w my�li ludzkiej a� do wieku dziewi�tnastego. Dopiero pod koniec tego stulecia zacz�y pojawia� si� koncepcje przeciwne, ukazuj�ce spo�ecze�stwo jako ca�o�� pozostaj�c� w stanie nieustannego braku r�wnowagi, targan� wewn�trznymi sprzeczno�ciami i konfliktami, wstrz�san� walkami i wojnami. W takiej wizji, spo�ecze�stwa silniejsze podporz�dkowywa�y sobie s�absze, zdolniejsi wyzyskiwali g�upszych, bogaci �yli kosztem biednych, wy�ej usytuowani dysponowali wi�ksz� ilo�ci� przywilej�w ni� ni�ej po�o�eni w hierarchii. Jeden z pierwszych teoretycznych� modeli tak rozumianego spo�ecze�stwa przedstawi� socjolog polski Ludwik Gumplowicz. Na nier�wno�ci jednostek i ca�ych grup, dysproporcji praw i przywilej�w oparli swoje konstrukcje teoretyczne Fryderyk Engels i Karol Marks. W rezultacie dosz�o do wyodr�bnienia i rozwoju -drog� coraz dalszego rozbudowywania wyj�ciowych za�o�e� - dw�ch przeciwnych s�d�w o spo�ecze�stwie.
Pierwszy, bior�cy pocz�tek� od Platona, sformu�owany po raz pierwszy w spos�b jasny i wyrazisty przez Thomasa Hobbesa, g�osz�cy, i� system spo�eczny jest rezultatem umowy, aprobaty, akceptacji, dobrowolnego uk�adu zawartego pomi�dzy jednostkami i grupami. Czy te� jak u organicyst�w -czym� koniecznym, podobym do organizmu biologicznego, dobrze zsynchronizowan� i zorganizowan� w oparciu o moce ludzkie, nadnaturalne b�d� przyrodnicze systemow� ca�o�ci�.
Orientacja przeciwna, wychodz�c z odmiennych za�o�e�, twierdzi�a co� zupe�nie innego. Zak�ada�a, �e jednostki i grupy kieruj� si� w swych d��eniach i dzia�aniach zasad� egoizmu, pragnieniem zaj�cia jak najlepszej pozycji, ch�ci� podporz�dkowania sobie innych. Wieczny konflikt ras, narod�w, klas, pa�stw czy grup wyznaniowych jest tylko przeniesieniem jednostkowego egoizmu w wymiar grupowy.
Stanowisko pierwsze odwo�ywa�o si� do rozs�dku, egalitaryzmu, demokratyzmu, liberalizmu, dobrej woli, r�wno�ci. Drugie do instynkt�w, emocji, przemocy, elitaryzmu, arystokratyzmu, braku r�wno�ci.
Orientacja integracjonistyczna, oparta na przekonaniu o realno�ci i konieczno�ci kategorii �adu spo�ecznego dopuszcza�o wiar� w kompromis, sprawiedliwo��, r�wnowag� wywodz�c� si� z powszechnego poszanowania warto�ci i norm.
Przeciwna - konfliktowa - uzasadnia�a uniwersalno�� oraz powszechno�� niesprawiedliwo�ci, przemocy, wyzysku, nieustannej d��no�ci do wywy�szania si� ponad innych.
W ten spos�b dosz�o do rozpowszechnienia si� w historii spo�ecze�stw dwu zasad, modeli porz�dku, kt�re nie pozosta�y bez wp�ywu na sam proces przekszta�ce� zbiorowo�ci ludzkich. Model integracjonistyczny zacz�� dominowa� w praktyce spo�ecznej kraj�w zachodnioeuropejskich, opartych na duchu kapitalizmu i etyce protestanckiej. Model konfliktowy sta� si� ideologiczn� podstaw� kraj�w Europy �rodkowej i Wschodniej, wyznaczaj�c losy setek milion�w ludzi na blisko stulecie.
Obydwa modele doczeka�y si� r�nych spe�nie� i realizacji, zanim nie osi�gn�y swojej teoretycznej dojrza�o�ci. Wzajemne ich por�wnanie w r�nych wariantach kocepcyjnych dowodzi, i� zapanowa�y nad umys�ami wielu - uznanych ju� za klasycznych - my�licieli. Zdominowa�y tak�e spos�b my�lenia ideolog�w, polityk�w, a tak�e zwyk�ych ludzi.
Wszystkie spo�ecze�stwa d��� do wzgl�dnej r�wnowagi i stabilno�ci. Cz�� z nich opiera�a do niedawna swoje d��enia na ewolucji i ugodzie, cz�� na konflikcie i rewolucji.
Dwa modelowe uj�cia organizacji stosunk�w mi�dzyludzkich i konstrukcji struktury spo�ecznej s� w pewnym sensie abstrakcj�, lecz oddaj� r�wnie� w syntetycznej postaci rzeczywiste d��enia i dzia�ania wielu pokole� Europejczyk�w, tak�e tych osiad�ych na innych kontynentach.
Modele integracjonistyczny i konfliktowy posiada�y tak�e swoiste interpretacje dychotomii zawartej w podzia�ach na to co naturalne a co nadnaturalne - w sensie nadprzyrodzone czy duchowe - co przyrodnicze a co kulturowe, co ludzkie a co zwierz�ce. Nie wnikaj�c w natur� tych spor�w, u podstaw orientacji integracjonistycznej leg�o m.in. przekonanie, o wy�szo�ci rozumu nad natur�, ducha nad cia�em, wolnej woli nad instynktami, wi�z�w naturalnych nad stanowionymi, zrzeszenia nad wsp�lnot�. Podwaliny spo�ecznego wymiaru tej dychotomii stworzy� Ferdynand T�nnies ponad sto lat temu./T�nnies 1887/.� Trudno nada� jej do dzi� bardziej wyrazisty i pe�ny kszta�t teoretyczny.
Kontestator�w poci�ga�o zazwyczaj to co odnosi�o si� do poj�cia wsp�lnoty, do biologicznej, kosmicznej genezy cz�owieka, do sfery wyrastaj�cej z instynkt�w, naturalnych sk�onno�ci jednostek, znajduj�cych uciele�nienie w pozawerbalnych a tak�e cz�sto poza�wiadomo�ciowych przekazach i kodach komunikacyjnych. Atrakcyjne i przyci�gaj�ce by�o zatem to, co� ��czy�o si� ze sztuk�, zw�aszcza za� muzyk�, ta�cem. Pozytywne stany ducha nie bywa�y odrywane od cielesnej podstawy. To co kontestacyjne, ��czy�o si� z nago�ci�, cielesno�ci�, naturalizmem.
Modele integracjonistyczny i konfliktowy porz�dkowa�y tak�e t� sfer� zjawisk, lecz czyni�y to wychodz�c z odmiennych za�o�e�. Bunt i protest bywa� cz�sto nieukierunkowany, nie�wiadomy swych przyczyn. Integracjoni�ci pragn�li nada� mu racjonalny sens, osadzi� go w granicach ewolucji, rozpatrywa� z punktu widzenia funkcji i roli w procesie rozwoju. Niekoniecznie stali w zgodzie z tymi, kt�rzy dzi�ki tej teorii i realizowanej przez ni� politykom znajdowali szanse i podatny grunt do okazywania w�asnej niezgody na zastan� rzeczywisto��.
Podstawowe� charakterystyki teoretyczne obydwu orientacji w postaci modeli zawarte zosta�y w poni�szym zestawieniu.������� ���������
�
� �Model konfliktowy����������������������������� Model integracjonistyczny
�
za�o�enia: sta�a i nieprzezwyci�ona������� �za�o�enia: zasada r�wnowagi
obiektywna sprzeczno��, relacje���������������� i porozumienia, orientacja na
oparte na przymusie, antagonistyczny������� wsp�prac�, funkcjonalno��
charakter struktury spo�ecznej�������������������� element�w system, gradacyjny
nier�wnowaga systemu, egoizm����������������� charakter struktury spo�ecznej,
jednostek i grup /Dahrendorf 1972/.�������� ���zdolno�� do altruizmu� oraz
���������������������������������������������������������������������� kompromisu /Merton 1957/.
�
typy relacji: nier�wnowaga,����������������������� �typy relacji: r�wnowaga,
asymetria po�o�enia, nier�wno��,���������������� symetria po�o�enia, r�wno��,
dyskryminacja, podleg�o��,�������������������������� brak uprzedze�,
dominacja������������������������������������������������������ wsp�rz�dno��
�
stosunki: konkurencyjno��,������������������������ �stosunki: wsp�praca,
wrogo��, walka, przemoc,����������������������������� amalgamacja, akomodacja,
izolacja, separacja, eksterminacja���������������� asymilacja, umowa
�
struktura : dychotomiczna,�������������������������� �struktura: gradacyjna,
antagonistyczna, spolaryzowana,������������������ wielopoziomowa, warstwowa
dwubiegunowa, klasowa, rasowa������������������� niekonfliktowa, funkcjonalna
�
Integracjoni�ci - zwolennicy koncepcji �adu spo�ecznego poszukiwali nieustannie sposob�w utrzymania r�wnowagi, instrument�w usprawniania systemu i dostosowania go do zmieniaj�cych si� potrzeb cz�onk�w i wymog�w zewn�trznych. Pok�adali wiar� w ludzi, pot�g� rozumu, wol� wsp�pracy i porozumienia. Wiara ta posiada�a r�ne korzenie i uzasadnienia. W tym nadprzyrodzone. Pomimo niedoskona�o�ci natury ludzkiej, cz�owiek - w my�l tego przekonania - by� w stanie stworzy� harmonijny uk�ad spo�eczny. Przekonanie to podzielali r�wnie� filozofowie i teolodzy chrze�cija�scy, �w. Augustyn czy �w. Tomasz z Akwinu. Teorie �adu zasadza�y si� na optymizmie, nadziei, za�o�eniu o przewadze rozs�dku nad instynktami, rozumu nad uczuciami, duchem nad cia�em.
Koncepcje konfliktowe by�y z zasady bardziej pesymistyczne lub co najmniej mniej optymistyczne. G�osi�y n�dz� gatunku ludzkiego, u�omno�� jednostki i natury cz�owieczej, sk�onno�� do przemocy, gwa�tu i niesprawiedliwo�ci. Nieliczne gloryfikowa�y jednostk� i wynosi�y cz�owieka do rangi bytu r�wnego Bogu./Nietzsche� 1907/.
Je�eli dla rzecznik�w idei �adu spo�ecznego ludzie dzielili si� przyk�adowo na najbogatszych, ponadprzeci�tnie bogatych, bogatych, mniej bogatych czy bardziej biednych, dla przeciwstawnego uj�cia istnia�y tylko dwie kategorie jednostek; bogatych i biednych. Podobny mechanizm obowi�zywa� w podziale ludzi na grupy i kategorie, w ich strukturalizacji i hierarchizacji ze wzgl�du na pojedyncze lub ��czne kryteria m.in. zamo�no�ci, w�adzy, wykszta�cenia, presti�u czy innych wyznacznik�w po�o�enia spo�ecznego./Ossowski 1982/.
Dla ewolucjonist�w �wiat pomalowany by� wszystkimi kolorami z wyst�puj�cymi po�r�d nich wieloma odcieniami. Dla rewolucjonist�w zjawiska by�y albo bia�e albo czarne. Dochodzi� do tego co najwy�ej jeszcze kolor czerwony - barwa krwi.
Dla ewolucjonist�w zak�adaj�cych kontrolowan� homeostaz� i modernizacj� systemu bez naruszania jego podstaw i �adu, rzeczywisto�� by�a o wiele trudniejsza do opisu i uporz�dkowania. Dla rewolucyjnych buntownik�w, op�tanych prze�wiadczeniem o dwubiegunowo�ci i polaryzacji struktury spo�ecznej, cele dzia�ania wydawa�y si� prostsze i oczywistsze.
Ewolucjoni�ci wierzyli w stopniowy, sta�y post�p, powoln� zmian� polegaj�c� na usprawnianiu zasad dzia�ania systemu, polepszaniu warunk�w �ycia ludzi i doskonaleniu zasad organizacji spo�ecznej. Post�p oznacza� w praktyce zast�powanie starych element�w nowymi, dzia�aj�cymi podobnie, lecz lepszymi, nowocze�niejszymi, bardziej sprawnymi funkcjonalnie. Tak jak dzisiaj, post�p nie oznacza odrzucenia telewizora czy komputera, lecz zast�pienie starego i wyeksploatowanego egzemplarza nowocze�niejszym technologicznie. Buntownik - w tym rewolucjonista- d��y za� niekiedy do odrzucenia element�w systemu, uwolnienia si� od potrzeby posiadania telewizora czy komputera w og�le, do jego likwidacji b�d� zast�pienia go zupe�nie czym� innym. Rewolucjoni�ci najcz�ciej bywaj� idealistami, marzycielami, wizjonerami, ewolucjoni�ci pragmatykami, specjalistami, technokratami. Rewolucjoni�ci wierz� w utopi� albo oddaj� prymat ideologii - co bywa�o ekwiwalentne- ewolucjoni�ci w programy dzia�ania i racjonaln� organizacj� �rodk�w wiod�cych do cel�w.
Najwa�niejsze we wszystkich d��eniach zwolennik�w zar�wno �adu jak i porz�dku by�o wszak�e wsp�lne im wszystkim dzielenie ludzi na przydatnych i nieprzydatnych, funkcjonalnych i niefunkcjonalnych, dobrych i z�ych, �nas� i �ich�, zwolennik�w i przeciwnik�w, normalnych i nienormalnych, przeci�tnych oraz nieprzeci�tnych, potrzebnych albo niepotrzebnych z punktu widzenia wymog�w systemu spo�ecznego.
To w imi� tego przekonania, tej zasady nadrz�dno�ci systemu spo�ecznego nad jednostk� ludzk� gin�li na stosie, krzy�u lub szubienicy kacerze, heretycy, wywrotowcy, anarchi�ci, burzyciele porz�dku, zbuntowani niewolnicy i poddani, odmie�cy i odszczepie�cy. Dla tych samych przyczyn, dla kt�rych nazi�ci zabijali masowo �yd�w, osoby kalekie i nieczyste rasowo, komuni�ci zg�adzili co najmniej kilkana�cie milion�w wyimaginowanych czy rzeczywistych przeciwnik�w �adu spo�ecznego opartego na ideologii realnego socjalizmu. Z podobnych powod�w, chocia� nie w identyczny spos�b, pozbywano si� osobnik�w niewygodnych, wyrzucano poza nawias �ycia spo�ecznego niepokornych, niesfornych i krn�brnych, likwidowano nonkonformist�w, eksterminowano buntownik�w. Jednocze�nie przytwierdzano takim ludziom -bywa�o, �e i ca�ym grupom - etykietk� wrog�w porz�dku spo�ecznego, i czasem okrutnie, ale zawsze sprawnie u�miercano. Sokrates, Jezus Chrystus, Giordano Bruno czy Martin Luther King ponie�li �mier�, poniewa� o�mielili si� zakwestionowa� obowi�zuj�ce regu�y spo�eczne czy religijne. Fakt, i� p�niej uznani zostali za m�czennik�w i bohater�w nowego typu �adu dowodzi, �e buntownicy i kontestatorzy s� warunkiem koniecznym i niekiedy wystarczaj�cym do spowodowania zmiany spo�ecznej. Z dramatycznymi konsekwencjami dla los�w jednostek, kontestuj�cych istniej�cy porz�dek rzeczy.
Trzeba mie� wiele determinacji b�d� odwagi, albo te� jednego i drugiego, aby przeciwstawi� si� woli wi�kszo�ci. Nie wystarczy do tego wy��cznie zwyk�a ekstrawagancja czy ch�� wyr�nienia si�. Aby powiedzie� �nie� obowi�zuj�cym normom, potrzeba czego� wi�cej ni� tylko zwyk�ej odmienno�ci wygl�du, zachowa� i stylu �ycia. Niezb�dne jest przekonanie o s�uszno�ci swej postawy, sensowno�ci dzia�ania. Postaw� tak� cechuj� si� prorocy i wizjonerzy, idole oraz przyw�dcy, albo te� maniacy i wariaci, przest�pcy b�d� grzesznicy, reformatorzy i rewolucjoni�ci.
Czemu cz�onkowie grup najcz�ciej si� przeciwstawiaj�? Co zwykle kwestionuj� i neguj�? Wobec jakich zjawisk� przyjmuj� postaw� odrzucenia i sprzeciwu?
Wiele jest obszar�w �ycia spo�ecznego budz�cych szczeg�lny op�r i protest jednostek, kt�remu towarzyszy demonstracyjna niech�� oraz zaniechanie uczestnictwa. Znaczna cz�� zachowa� kontestacyjnych bywa przy tym udzia�em wieku m�odzie�czego. Rodzicielska w�adza i autorytet bywa podwa�any r�wnie cz�sto jak dyscyplina szkolna czy rygory instytucji wychowawczych. Warto�ci i normy ustanowione przez doros�ych bywaj� postrzegane jako anachroniczne i dysfunkcjonalne w kr�gach ich dzieci. �Wapniactwo� nie jest przy tym wy��cznie kwesti� wieku, leczy raczej usytuowania w systemie wychowawczym. Ci, kt�rzy ucz� i wychowuj�, przekazuj� tradycj� i wzory, nak�adaj� swoiste w�dzid�o kultury na dojrzewaj�ce dopiero osobniki, nale�� do pokolenia represjonuj�cego, �starych�, �jareckich", �wapniak�w�, podlegaj�cy za� socjalizacji m�odzi do pokolenia niezadowolonych, protestuj�cych oraz zbuntowanych.
W�r�d kontestator�w najliczniejsz� kategori� stanowi� ludzie m�odzi, nie zajmuj�cy jeszcze okre�lonego sta�ego miejsca w systemie spo�ecznym, lecz znajduj�cy si� dopiero w toku jego wyboru i przygotowania do spe�niania funkcji i r�l w doros�ym �yciu. W ka�dej epoce historycznej znane s� przypadki tzw. �konfliktu pokole�, polegaj�cego na zjawisku kontestowania przez �m�odych� systemu stworzonego przez �starych�, odrzucaniu ustalonych i przestrzeganych przez jednych zasad post�powania, a ich ochronie i przestrzeganiu przez drugich.
Kontestacja odnosi si� do r�nych sfer �ycia spo�ecznego. Pierwszymi znacz�cymi kontestatorami by�y jednostki kwestionuj�ce zasady religijne /Weber 1920/1984/. R�wnie liczni byli kontestatorzy system�w polityczno-spo�ecznych, wraz ze znanymi w dziejach opozycjonistami i rewolucjonistami./Kula 1991/. Przeciwstawiano si� tak�e normom kulturowym b�d� obowi�zuj�cemu systemowi gospodarczemu. Istnia�y pr�dy kontestatorskie przeciwstawiaj�ce si� wszystkiemu, totalnie i radykalnie neguj�ce istniej�cy porz�dek spo�eczny. Totalnie anarchistycznme, nihilistyczne b�d� abnegacyjne nurty kontestacyjne nie s� jednak�e zjawiskiem zbyt cz�stym w historii spo�ecze�stw ludzkich. W pewnej mierze ruch hippis�w stanowi� przejaw tego typu kontestacji./Lerner 1964,Collier,Horowitz 1994/.
Analizuj�c zachowania ludzkie w kategoriach buntu, jako rodzaj reakcji negatywno-krytycznej na istniej�cy porz�dek spo�eczny zobiektywizowany w postawach i grupach subkulturowych, dobrze jest pos�u�y� si� najprostsz�, dwubiegunow�, dychotomiczn� ich typologi�. Z jednej strony mamy wi�c to co konstruktywne, przydatne, po�yteczne, s�uszne, wskazane i zgodne z normami oraz oczekiwaniami wi�kszo�ci, racjonalne, normalne, typowe, konformistyczne, pozytywne, z drugiej za� to co niepotrzebne, zb�dne, niefunkcjonalne, negatywne, nies�uszne, niepo��dane, niezgodne z normami, nienormalne, nietypowe, nonkonformistyczne. Liczb� przymiotnik�w charakteryzuj�cych jeden lub drugi biegun mo�na dowolnie mno�y� i wyd�u�a�.
Po�r�d przer�nych rodzaj�w typologii do najwa�niejszych nale�� podzia�y na:
I. To co jest powszechnie akceptowane i uznawane za zgodne z normami, wi�kszo�ciowe, od tego, co stanowi norm� dla niewielu, mniejszo�ciowe, nonkonformistyczne, ekstrawaganckie. W tym wymiarze relacji stosuje si� przer�ne warianty typologii oraz skale przystosowania do obowi�zuj�cych powszechnie norm. Najbardziej znana i najcz�ciej stosowana jest typologia Roberta Mertona. Wyr�nia w niej pi�� typ�w przystosowania wzgl�dem cel�w kulturowych, uwzgl�dniaj�ce instytucjonalne� /grupowe, zorganizowane/� �rodki spe�nienia tych relacji i postaw:
�
typ reakcji������������� cele kulturowe�������� zinstytucjonalizowane �rodki
�
Konformizm��������������������� �+�������������� ���������������������������+
Innowacja������������������������� +���������������������������������������� �-
Rytualizm ��������������������������-����������������������������������������� +
Wycofanie �������������������������-����������������������������������������� -
Bunt ���������������������������������+ -�������������������������������������� + -
�
�+� oznacza akceptacj�, �-� odrzucenie, przeciwstawienie za� �+ -� odrzucenie warto�ci istniej�cych i zast�pienie ich nowymi /Merton 1982:203/.
�
Po jednej stronie dychotomii umie�ci� mo�na zachowania konformistyczne i rytualistyczne, po drugiej buntownicze, innowacyjne i alienacyjne. Wycofanie opisuje Robert Merton nast�puj�co: �Do kategorii tej nale�� niekt�re poczynania adaptacyjne psychotyk�w, ludzi dotkni�tych autyzmem, parias�w, wyrzutk�w, w��cz�g�w, wagabund�w, tramp�w, na�ogowych alkoholik�w i narkoman�w�. /Merton 1982:216/. O buncie za� pisze: � To, co sk�ania do zachowa� dewiacyjnych i powoduje rozpad systemu normatywnego to konflikt pomi�dzy warto�ciami zaakceptowanymi kulturowo a ustrukturyzowanymi spo�ecznie trudno�ciami ze sprostaniem im w praktyce. Wynikaj�ca st�d anomia mo�e jednak tylko poprzedza� pojawienie si� nowych form, i t� w�a�nie reakcj� w typologii przystosowania nazwali�my buntem /.../ Grupuj�cy si� w gangi albo wchodz�cy do ruchu m�odzie�owego z w�asn� charakterystyczn� subkultur� m�odzi, wyalienowani ludzie, reprezentuj� ten sam schemat zachowania�. /Merton 1982:251-252/.
Typy przystosowania warto�ciuj�ce negatywnie instytucjonalne formy organizacji spo�ecznej s� powszechnie akceptowane przez r�ne rodzaje kontestator�w. W procesie kontestacji kwestionowane i odrzucane bywaj�: 1.Instytucje socjalizuj�ce / w tym g��wnie szko�a, ale r�wnie� rodzina/ 2. Instytucje masowej komunikacji /prasa, radio, telewizja/. 3. Instytucje represyjne i przymusu /pa�stwo, s�dy, armia, policja/. 4. Instytucje utrzymywania i rozpowszechniania systemu /urz�dy, organizacje formalne/. 5. Inne instytucje o sztywno okre�lonych zasadach dzia�ania.
Wed�ug� tego rodzaju typologii spo�ecze�stwo dzieli si� na zdecydowan� wi�kszo�� konformist�w i nieliczn� kategori� nonkonformist�w. Do tej drugiej zalicza si� za� przewa�nie wszystkie jednostki odbiegaj�ce swym wygl�dem,� zachowaniem, postaw� i rodzajem wyznawanej ideologii od powszechnie obowi�zuj�cych i akceptowanych norm.
II. Racjonalne /nieracjonalne. R�ne spo�ecze�stwa odmiennie interpretuj� sens poj�cia racjonalno�ci. W spo�ecze�stwach tzw. �bia�ego kr�gu cywilizacyjnego� w Europie i Ameryce, dominuje weberowskie rozumienie tego terminu. W my�l zasad �idealnego typu biurokracji� racjonalne jest to, co praktyczne, skuteczne, rentowne /niekoniecznie w sensie materialnym, finansowym/, korzystne, celowe. /Weber 1994/. Dalej; atrybutami racjonalno�ci s� dla Maxa Webera przymiotniki: rozumowe /nieemocjonalne, nieirracjonalne/, wymagaj�ce jak najmniejszego w istniej�cych warunkach wysi�ku i nak�adu �rodk�w, profesjonalne, kompetentne, wyspecjalizowane. Racjonalne bywa te� to, co aktywne, czynne, zorganizowane. Nieracjonalne stanowi przeciwie�stwo racjonalno�ci. A wi�c ka�de dzia�anie nie obliczone na cel, efekt, korzy�� jest nieracjonalne. Nieracjonalna jest kontemplacja, narkomania, alkoholizm, eskapizm, nihilizm, bunt, lenistwo, w��cz�gostwo. Z tego punktu widzenia kontestacja r�wnie� jest w przewa�aj�cej mierze przypadk�w nieracjonalna.
III. Typowe/nietypowe. Ta dychotomia r�wnie� posiada niezliczone warianty i spe�nienia. Z jednej strony lokuje si� to co przeci�tne, standardowe, przepisowe, regulaminowe, najcz�stsze, wskazane, z drugiej za� nieprzeci�tne, oryginalne, niestandardowe,. Kwestia typowo�ci bywa ka�dorazowo spraw� wielce dyskusyjn�. Wystarczy si�gn�� po liczne przypadki relatywizmu kulturowego opisywane w literaturze antropologicznej, aby przekona� si� o wzgl�dno�ci norm. /Aronson 1978, Benedict 1966, Mead 1978, Siemaszko 1993/.
IV. Dominuj�ce/marginalne. Typologia ta opiera si� na przeciwstawieniu dw�ch �wiat�w; zorganizowanego w oparciu o powszechnie podzielane wzory i normy oraz �wiata marginesu, �p�cienia�, p�wiatka�, podziemia, konspiracji i tajno�ci, peryferii systemu kulturowego. Do pierwszego �wiata zaliczani s� wszyscy normalni, przeci�tni, praworz�dni, bogobojni ludzie, do drugiego osobnicy z marginesu, jednostki dewiacyjne, osobowo�ci patologiczne, przest�pcy, w��cz�dzy, �ebracy, alkoholicy, nierz�dnice, hazardzi�ci, dziwacy. Podzia� zwarty w dychotomii dominuj�ce/marginalne pokrywa si� w du�ej mierze z przeciwstawieniem na centrum/peryferie w sensie atrybutywnym a nie geograficznym, aksjologicznym, a nie przestrzennym. Ma te� wiele wsp�lnego z typologiami: przeci�tne/nieprzeci�tne i modalne/skrajne. Socjolog polski Stefan Czarnowski scharakteryzowa� ludzi z marginesu jako �ludzi zb�dnych�, do��czaj�c charakterystyk�: �w s�u�bie przemocy�. /Czarnowski 1982/. Typowe i nietypowe, zwyk�e i niezwyk�e - r�ne bywaj� rodzaje margines�w. Jedne� s� akceptowane i tolerowane przez normy obyczajowe i prawne, inne odrzucane i represjonowane, lecz wyst�puj� w ka�dym typie spo�ecze�stw jako spos�b na �ycie dla tych� jednostek, kt�re nie znajduj� dla siebie miejsca w obr�bie systemu. Lokuj� si� wi�c na jego obrze�ach lub poza nim, tworz�c najcz�ciej grupy subkulturowe o alternatywnych wzorach organizacji. Podstaw� takich subkultur s� wi�zi typu wsp�lnotowego.
V. Normalne/nienormalne. Dychotomia ta - jak wszystkie inne - krzy�uje si� z pozosta�ymi, i na odwr�t. Istniej� r�ne rodzaje normalno�ci i norm. Od norm moralnych /ludzkich, boskich czy naturalnych/ po normy obyczajowe, prawne i spo�eczne. Szczeg�lnym przypadkiem jest psychologiczna miara normalno�ci. Kontestator�w cz�sto uwa�a si� za osobnik�w z odchyleniami od normy umys�owej albo osobowo�ciowej, traktuje jak nieszkodliwych dziwak�w, �szajbus�w�, ��wir�w�, wariat�w, albo oznacza etykietkami dewiant�w, maniak�w, zbocze�c�w i psychopat�w. Jedni bywaj� tolerowani, inni izolowani w szpitalach dla psychicznie chorych lub wi�zieniach. Kontestacja i patologia cz�sto id� z sob� w parze. Kwestia normy psychicznej r�wnie� jest niezwykle skomplikowana i z�o�ona /Freud 1967, Aronson 1978/. Tak zwana �normalna wi�kszo�� stosuje zr�nicowane podej�cie do �nienormalnej mniejszo�ci�: od pob�a�ania, warunkowej akceptacji, po izolacj� i - w skrajnych przypadkach - eksterminacj�. Selekcja nienormalnych odbywa si� cz�sto w oparciu o pseudonaukowe podstawy i znajduje prawne i obyczajowe uzasadnienia. W tym obszarze zainteresowa� lokuj� si� tak�e teorie patologii, dewiacji i anomii spo�ecznej. Cz�� kontestator�w neguj�c porz�dek spo�eczny, narusza normy prawne, sprzeciwiaj�c si� zasadom �adu, przekracza granice tolerancji i zostaje poddana represjom./Siemaszko 1993/. Granica pomi�dzy aktem kontestacyjnym a przest�pczym bywa niekiedy bardzo w�ska albo ca�kowicie zanika. Nie bez powodu w obr�b subkultur zalicza si� tak�e podkultury przest�pcze, gangi, mafie, kliki, sitwy, grupy marginesu - w tym zbiorowo�ci prostytutek, narkoman�w i alkoholik�w. Najwcze�niejsze socjologiczne zainteresowania subkulturami wyros�y w kr�gu teoretyk�w i praktyk�w zajmuj�cych si� przest�pstwami nieletnich. /Park 1952,Cohen 1955/.��
Koncepcje podkultur dewiacyjnych stanowi�y jedn� z pierwszych pr�b uj�cia istoty grup subkulturowych. Zrodzi�y si� w latach czterdziestych w Stanach Zjednoczonych. Poj�ciowi podkultura nadawano przy tym szersze i og�lniejsze znaczenie ni� obecnie. Termin ten s�u�y� do okre�lania ka�dego odmiennego normatywnie i aksjologicznie podsystemu kulturowego zar�wno w wymiarze rasowym, jak i etnicznym, wyznaniowym czy� j�zykowym. W spo�ecze�stwie wielokulturowym jakie tworz� Amerykanie, hierarchia podkultur by�a kilkupoziomowa i odpowiada�a zr�nicowanemu sk�adowi etnicznemu i rasowemu.
W tego typu uj�ciach dominowa�y� bardzo og�lne definicje podkultur, niezwykle pojemne jak r�wnie� otwarte ontologicznie i epistemologicznie.� Podkultur� okre�lano jako pewien system normatywny, wyodr�bniony z szerszej kultury, kt�rej jest cz�ci�. /Gordon 1947,Yinger 1960/. Pierwsi tw�rcy teorii podkultur k�adli nacisk na zasad� odr�bno�ci warto�ci i norm podkultury wzgl�dem kultury dominuj�cej. Inn� cech� wyr�niaj�c� podkultur� by�a tak�e zazwyczaj jej marginalno�� i dewiacyjny charakter./ Cohen 1955/. Najwi�cej uwagi po�wi�cono m�odzie�owym podkulturom dewiacyjnym, g��wnie gangom. Z up�ywem czasu terminem tym zacz�to okre�la� wszystkie formy grupowej organizacji stanowi�ce rezultat buntowniczej reakcji m�odych Amerykan�w wywodz�cych si� z dolnych warstw spo�ecznych, wielkomiejskich skupisk rasowych i etnicznych na system spo�eczno-kulturowy./Musgrove 1968, Siemaszko 1993/.
VI. Stare/nowe, wyst�puj�ce w innych wariantach jako, wsteczne/post�powe albo stabilizuj�ce/destabilizuj�ce. Jeszcze inna odmiana tej dychotomii - konserwatywne/liberalne - polega na przeciwstawieniu osobnik�w zachowawczych, zorientowanych na utrzymanie istniej�cego porz�dku spo�ecznego i reformator�w, innowator�w, pragn�cych zmiany. W�r�d wszelkich indywidualno�ci nonkonformistycznych, niedostosowanych, marginalnych, nieracjonalnych i nienormalnych wyst�puj� jednostki genialne. Zgodnie z klasyczn� mertonowsk� typologi�, tak�e w�r�d konserwatyst�w znajduj� si� osobniki kontestatorskie, rytuali�ci, skrajni apologeci i zwolennicy archaicznych form uspo�ecznienia. Od geniuszu do kontestacji wiedzie cz�sto jeden krok. Prekursorzy, prorocy, wizjonerzy, wynalazcy, reformatorzy, utopi�ci, tworz� koncepcje nowego, ulepszonego �adu spo�ecznego. Ich wizje rzadko ulegaj� spe�nieniu za �ycia ich pokolenia, ale czasem bywaj� podejmowane i realizowane pojedyncze elementy utopii. �wiadczy o tym chocia�by u�ytek czyniony z koncepcji falansteru Charlesa Fouriera /�yro 1994/. czy filozoficznego moralitetu nadcz�owieka Fryderyka Nietzsche./Nietzsche 1907/. Kontestatorzy bywaj� najcz�ciej prekursorami, ale zwykle traktowani s� jak malkontenci, burzyciele, wichrzyciele i anarchi�ci, osobnicy zak��caj�cy �ad i zagra�aj�cy trwa�o�ci systemu spo�ecznego.
VII. Przydatne/nieprzydatne. Nie jest to dychotomia bezwyj�tkowa i zawsze znajduj�ca spe�nienie. Przek�ada si� na kategorie korzy�ci/straty, po�ytku/bezu�yteczno�ci. Okre�la podzia�y wyst�puj�ce w r�nych postaciach w rzeczywisto�ci spo�ecznej� od, przyk�adowo na: klasy pracuj�ce i pr�nuj�ce, producent�w i konsument�w, trutnie i pszczo�y, produktywnych i bezproduktywnych, kompetentnych i niekompetentnych, ludzi po�ytecznych i paso�yt�w. Kontestatorzy zaliczani s� przewa�nie do kategorii zb�dnych, niepotrzebnych, nierob�w, �obibok�w�, �niebieskich ptak�w�. Osobnicy tacy �yj� zazwyczaj w gettach, slumsach, komunach, w rejonach uznawanych za zamkni�te enklawy odmienno�ci i nienormalno�ci takich jak Haight Ashbury w San Francisco, East Village w Nowym Jorku czy Christiania w Kopenhadze. Uznawani s� za wyrzutk�w spo�ecznych, zaka�y, anarchist�w, nieudaczniak�w i narkoman�w. Wed�ug szacunk�w holenderskiej policji w samym Amsterdamie �yje oko�o dziesi�ciu tysi�cy squater�w - bezdomnych koczownik�w, kontestator�w z wyboru, ludzi nie uznaj�cych warto�ci takich jak sta�a praca zarobkowa, konto bankowe, w�asno��, grupuj�cych si� w ulotne lub bardziej trwa�e grupy-rodziny o charakterze komun. Liczba takich osobnik�w w Nowym Jorku, San Francisco czy Los Angeles si�ga kilkuset tysi�cy.
VIII. Alternatywne/niealternatywne.� Do niealternatywnych zjawisk zalicza si� to co podstawowe, sta�e, spo�ecznie usankcjonowane, typowe, normalne, celowe i funkcjonalne, utylitarne oraz racjonalne. Za alternatywne uznaje si� za� wszystkie dzia�ania, postawy i ideologie prezentuj�ce inne sposoby percepcji rzeczywisto�ci oraz rozwi�zania odmienne od przyj�tych a tak�e uznanych za dominuj�ce. Alternatywa bywa interpretowana albo jako co� �zamiast�, ewentualnie tylko �obok�, przewa�nie jednak jako co� �opr�cz� a nie �tylko�, jako spos�b na rozszerzenie i wzbogacenie spo�ecznego spectrum form organizacji grupowej. Alternatywno�� staje si� zazwyczaj akceptowaln� spo�ecznie drog� do realizacji w�asnych potrzeb. Bywa przewa�nie cech� tw�rc�w, innowator�w, reformator�w, awangardzist�w, ale te� w du�ej mierze cz�onk�w wszystkich grup subkulturowych, w tym m�odzie�owych. Stosuj� oni cz�sto taktyk� �biernej prowokacji�, negatywizmu, bezinteresownej z�o�liwo�ci, agresji, wandalizmu, destrukcjonizmu i demonstracyjnej odmienno�ci tylko po to, aby uzasadni� i zracjonalizowa� w�asne prawo do poszukiwa� alternatywnych form samorealizacji./Cohen 1955/. Najcz�ciej chodzi jednak o podkre�lenie faktu przynale�no�ci grupowej. Alternatywa rodzi si� bowiem nierzadko jako konse