8548
Szczegóły |
Tytuł |
8548 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8548 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8548 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8548 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gabriel Garcia Marquez (ur. 1928
pisarz kolumbijski, jeden
z najwybitniejszych prozaik�w
XX wieku, autor takich bestseller�w jak:
Sto lat samotno�ci, Jesie� patriarchy,
Szara�cza, Raport z pewnego porwania,
Dwana�cie opowiada� tu�aczych,
Z�a godzina, Genera� w labiryncie,
O mi�o�ci i innych demonach,
Nie ma kto pisa� do pu�kownika,
Kronika zapowiedzianej �mierci,
Opowie�� rozbitka oraz wyboru
felieton�w Morze utraconych opowiada�
i Skandal stulecia.
Laureat Nagrody Nobla w roku 1982.
GABRIEL
GARCIA
MARQUEZ
Mi�o�� w czasach
zarazy
prze�o�y�
Carlos Marrodan Casas
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Tytu� orygina�u El amor en los tiempos del c�lera
Projekt ok�adki Maryna Wi�niewska
Redakcja Zofia Wasitowa
Redakcja techniczna S�awomir Grzmiel
Korekta Jolanta Urban
� Gabriel Garcia Marquez, 1985
for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 1994, 2004
� for the Polish translation by Carlos Marrodan Casas
ISBN 83-7200-837-X
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Warszawa 2004
Dla Mercedes, oczywi�cie
Ju� ta ziemia nad inne wywy�szona ziemie
sw� bogini� w koronie wreszcie ujrze� mo�e
Leandro Diaz
To by�o nieuniknione: zapach gorzkich migda��w
przypomina� mu zawsze los trudnych mi�o�ci. Doktor
Juvenal Urbino poczu� go ju� w progu ton�cego jeszcze
w ciemno�ciach domu, dok�d przyby�, by zaj�� si�
nag�ym przypadkiem, kt�ry dla niego przesta� by� nag�y
ju� wiele lat temu. Antylski uchod�ca Jeremiasz de
Saint-Amour, inwalida wojenny, dzieci�cy fotograf i jego
najbardziej mi�osierny przeciwnik szachowy, uszed�
m�czarniom pami�ci w oparach cyjanku z�ota.
Dostrzeg� przykryte kocem zw�oki na u�ywanym za-
wsze przez Jeremiasza ��ku polowym, obok sto�ka
z kuwet�, kt�r� fotograf pos�u�y� si� przy odparowywa-
niu trucizny. Na pod�odze, przywi�zany do jednej z n�g
��ka, le�a� ogromny martwy dog o �nie�nej piersi, obok
za� kule inwalidzkie. Duszne, zagracone pomieszczenie,
s�u��ce zarazem za sypialni� i ciemni� fotograficzn�,
ledwie zaczyna�o si� rozwidnia� wpadaj�cym przez ot-
warte okno blaskiem �witu, niemniej i ta odrobina
�wiat�a wystarcza�a, by natychmiast rozpozna� powag�
�mierci. Pozosta�e okna, jak i ka�da, najmniejsza nawet,
szpara w pokoju, by�y pozatykane szmatami lub za-
s�oni�te czarn� tektur�, co zwi�ksza�o przygn�biaj�c�
duchot�. Znajdowa� si� tam r�wnie� du�y st� zastawiony
s�oikami i flakonikami bez etykietek oraz dwie ob-
t�uczone cynowe kuwety pod �ar�wk� os�oni�t� jedynie
czerwonym papierem. Trzecia kuweta, ta od utrwalacza,
by�a przy zw�okach. Poza tym wala�y si� tam po�amane
meble, pisma i stare gazety, stosy negatyw�w na szkla-
nych p�ytkach, wszystko zabezpieczone jednak przed
kurzem czyj�� troskliw� r�k�. Podmuch wpadaj�cy przez
okno przewietrzy� pok�j, nie na tyle jednak, by nie da�o
si� rozpozna� wygas�ego �aru gorzkich migda��w nie-
szcz�liwej mi�o�ci. Doktorowi Juvenalowi Urbino nie-
jednokrotnie przychodzi�o na my�l, bez cienia z�ych
przeczu�, �e nie jest to miejsce, w kt�rym mo�na by
zasn�� w Panu. Z czasem jednak zacz�� przypuszcza�, i�
panuj�cy tu ba�agan czyni� by� mo�e zado�� jakiemu�
zaszyfrowanemu zrz�dzeniu Opatrzno�ci.
Przed nim zjawi� si� ju� komisarz policji z m�odziut-
kim studentem medycyny odbywaj�cym praktyk� z me-
dycyny s�dowej w przychodni miejskiej i to w�a�nie oni,
czekaj�c na doktora Urbino, przewietrzyli pok�j i przy-
kryli cia�o kocem. Obaj przywitali go z uroczyst� powag�,
kt�ra tym razem bli�sza by�a wyrazom wsp�czucia ni�
szacunku, wszyscy zdawali sobie bowiem spraw� z za�y-
�ej przyja�ni ��cz�cej go z Jeremiaszem de Saint-Amour.
Znamienity profesor u�cisn�� ka�demu d�o�, tak jak
czyni� to zawsze ze wszystkimi swoimi studentami przed
rozpocz�ciem codziennych wyk�ad�w z interny, nast�p-
nie za� chwyci� opuszkami kciuka i palca wskazuj�cego
brzeg koca, niczym �ody�k� kwiatu, i ods�oni� zw�oki,
powoli, stopniowo, z ceremonialn� opiesza�o�ci�. Niebo-
szczyk le�a� ca�kowicie nagi, sztywny, skr�cony, z ot-
wartymi oczami, jego cia�o mia�o barw� niebiesk� i wy-
gl�da�, jakby by� o pi��dziesi�t lat starszy ni� poprzedniej
nocy. Mia� przezroczyste �renice, ��taw� brod� i w�osy,
8
a brzuch przeci�ty star� blizn� zszyt� sup�ami pakowego
sznura. Tors i ramiona by�y, wskutek u�ywania kul,
rozro�ni�te jak u galernika, ale jego bezbronne nogi
wygl�da�y niczym opuszczone sieroty. Doktor Juvenal
Urbino przyjrza� mu si� przez chwil� ze zbola�ym sercem,
jak rzadko kiedy w ci�gu swej wieloletniej i ja�owej
walki ze �mierci�.
- Skurczybyku - powiedzia�. - Najgorsze ju� min�o.
Ponownie przykry� zw�oki kocem odzyskuj�c zarazem
sw� akademick� godno��. W zesz�ym roku obchodzi�
osiemdziesi�te urodziny i w dzi�kczynnym przem�wie-
niu, wyg�aszanym podczas trzydniowych oficjalnych
uroczysto�ci jubileuszowych, po raz kolejny opar� si�
pokusie przej�cia na emerytur�. Powiedzia�: �Na od-
poczynek b�d� mia� czasu a� nadto, kiedy umr�, ale ta
ewentualno�� jeszcze nie jest przeze mnie brana pod
uwag�". Chocia� coraz gorzej s�ysza� na prawe ucho
i chodz�c podpiera� si� lask� z srebrn� r�czk�, by ukry�
chwiejno�� krok�w, nadal nosi�, z wytworno�ci� swych
lat m�odzie�czych, lniany garnitur z kamizelk�, kt�r�
przecina�a z�ota dewizka. Broda a la Ludwik Pasteur,
koloru masy per�owej, tej samej barwy w�osy, bardzo
starannie utrzymane i z przedzia�kiem dok�adnie po-
�rodku, wiernie odzwierciedla�y jego charakter. Coraz
bardziej niepokoj�ce uszczerbki pami�ci stara� si� w mia-
r� mo�liwo�ci kompensowa� notatkami zapisywanymi
napr�dce na lu�nych karteczkach, kt�re w rezultacie
gubi�y si� i zapodziewa�y po wszystkich kieszeniach,
dziel�c los narz�dzi, flakonik�w z lekarstwami i tylu
innych rzeczy w galimatiasie p�kaj�cej w szwach torby
lekarskiej. By� w mie�cie nie tylko najd�u�ej prak-
tykuj�cym i najs�ynniejszym lekarzem, ale i najwytwor-
niejszym m�czyzn�. A mimo to jego zbyt oczywista
inteligencja i daleki od prostoduszno�ci spos�b po-
s�ugiwania si� nazwiskiem przysporzy�y mu znacznie
mniej sympatii, ni� na to zas�ugiwa�.
Instrukcje wydane komisarzowi i praktykantowi by�y
szybkie i jasne. Nie trzeba by�o przeprowadza� autopsji.
Zapach unosz�cy si� w domu ca�kowicie wystarcza�, by
okre�li�, i� przyczyn� �mierci by�y emanacje cyjanku
zaktywizowanego w kuwecie za pomoc� jednego z kwas�w
fotograficznych, a Jeremiasz de Saint-Amour zbyt dobrze
zna� si� na swoim fachu, �eby bra� pod uwag� zwyk�y
przypadek. Zg�oszone przez komisarza zastrze�enia odpa-
rowa� we w�a�ciwy sobie spos�b: �Prosz� nie zapomina�,
�e to ja podpisuj� akt zgonu". M�odego medyka ogarn�o
rozczarowanie: nigdy nie mia� sposobno�ci zbadania na
zw�okach skutk�w dzia�ania cyjanku z�ota. Doktor Juve-
nal Urbino zdziwi� si�, �e nigdy nie spotka� go w Akademii
Medycznej, ale spostrzeg�szy, z jak� �atwo�ci� si� rumieni,
i rozpoznawszy jego andyjski akcent, natychmiast zrozu-
mia�: najwidoczniej przyby� do miasta ca�kiem niedawno.
Powiedzia�: �Zar�czam, �e nie zabraknie panu tutaj ofiar
szale�czej mi�o�ci, kt�re stworz� tak� okazj�, i to nieba-
wem". I natychmiast po wypowiedzeniu tych s��w u�wia-
domi� sobie, �e cho� pami�ta niezliczon� ilo�� samob�jstw,
jest to dla� pierwszy przypadek, kiedy przyczyn� u�ycia
cyjanku nie by�a nieszcz�liwa mi�o��. W�wczas co�
zmieni�o si� w tonie jego g�osu.
- Kiedy natknie si� pan na takiego, prosz� zwr�ci�
uwag� - powiedzia� praktykantowi. - Zazwyczaj maj�
piasek w sercu.
Nast�pnie zacz�� rozmawia� z komisarzem jak z pod-
w�adnym. Wyda� mu polecenie omini�cia wszystkich
przepis�w, by pogrzeb m�g� odby� si� jeszcze tego�
popo�udnia z zachowaniem jak najwi�kszej dyskrecji.
10
Powiedzia�: �Porozmawiam p�niej z burmistrzem".
Wiedzia�, �e Jeremiasz de Saint-Amour �y� w skrajnej
ascezie, cho� swoj� sztuk� zarabia� znacznie wi�cej, ni�
potrzebowa� na �ycie, w jednej z szuflad musz� wi�c
znajdowa� si� pieni�dze, kt�re w zupe�no�ci wystarcz�
na pokrycie koszt�w pogrzebu.
- Ale je�li ich nie znajdziecie, to nic nie szkodzi
- powiedzia�. - Ja pokryj� wszystko.
Wyda� dyspozycje, by poinformowa� gazety, i� fotograf
zmar� �mierci� naturaln�, cho� by� przekonany, �e
wiadomo�� w og�le nie zainteresuje dziennikarzy. Doda�:
�Je�li zajdzie potrzeba, porozmawiam z gubernatorem".
Komisarz, powa�ny i skromny funkcjonariusz, �wiadom,
�e obywatelska praworz�dno�� profesora dra�ni nawet
jego najbli�szych przyjaci�, by� zaskoczony �atwo�ci�,
z jak� doktor omija� wszystkie procedury prawne, aby
przyspieszy� pogrzeb. Nie przysta� jedynie na rozmow�
z arcybiskupem w sprawie pochowania Jeremiasza de
Saint-Amour w po�wi�conej ziemi. Komisarz, z�y sam
na siebie z powodu w�asnej impertynencji, spr�bowa�
si� usprawiedliwi�.
- S�ysza�em, �e ten cz�owiek by� �wi�tym - po-
wiedzia�.
- By� kim� jeszcze bardziej niezwyk�ym - odpar�
doktor Urbino. - �wi�tym ateist�. Ale te sprawy przy-
nale�� Bogu.
Z daleka, z drugiej strony kolonialnego miasta, do-
bieg�o bicie dzwon�w katedralnych wzywaj�cych na
sum�. Doktor Urbino na�o�y� p�okr�g�e okulary w z�otej
oprawie i zerkn�� na przymocowany do dewizki cienki
kwadratowy zegarek z otwieran� na spr�ynk� kopert�:
jeszcze troch�, a sp�ni si� na zielono�wi�tkowe nabo-
�e�stwo.
11
W pokoju sta� olbrzymi aparat fotograficzny na k�-
kach, taki sam jak aparaty instalowane w parkach
publicznych, i ekran z morskim zachodem s�o�ca nama-
lowanym przez amatora, �ciany za� obwieszone by�y
zdj�ciami dzieci z ich najbardziej pami�tnych chwil:
pierwsza komunia, w przebraniu kr�liczka, szcz�liwe
urodziny. Doktor Urbino by� �wiadkiem, w czasie pe�-
nych g��bokich medytacji szachowych wieczor�w, jak
�ciany te, stopniowo, rok po roku, pokrywa�y si� kolej-
nymi warstwami zdj��, i wielokrotnie, z dr�eniem smut-
ku, nawiedza�a go my�l, �e w tej galerii przypadkowych
portret�w znajduje si� zarodek przysz�ego, rz�dzonego
i deprawowanego przez owe anonimowe dzieci miasta,
w kt�rym nie pozostanie nawet nik�y �lad po popio�ach
jego chwa�y.
Na biurku, obok miski z przer�nymi fajkami wilka
morskiego, sta�a szachownica z nierozstrzygni�t� parti�.
Mimo po�piechu i pos�pnego nastroju, doktor Urbino
nie m�g� oprze� si� pokusie, aby jej nie zanalizowa�.
Wiedzia�, �e jest to partia rozgrywana poprzedniego
wieczoru, Jeremiasz de Saint-Amour grywa� bowiem
ka�dego wieczoru przez ca�y tydzie�, i to co najmniej
z trzema przeciwnikami, zawsze jednak ko�czy� parti�,
chowa� szachownic� i figury do pud�a, pud�o za� do
szuflady w biurku. Wiedzia�, �e gra� bia�ymi i �e tym
razem, co by�o oczywiste, mia� zosta� bezlito�nie pokona-
ny w czterech ruchach. �Gdyby�my mieli do czynienia
z morderstwem, stanowi�oby to niez�y �lad - pomy�la�.
- Znam tylko jednego cz�owieka zdolnego obmy�li� tak
mistrzowsk� zasadzk�". Nie b�dzie m�g� �y� spokojnie,
je�li p�niej nie wyja�ni, dlaczego ten nieposkromiony
�o�nierz, przywyk�y walczy� do ostatniej krwi, pozostawi�
ostatni� wojn� swego �ycia nie uko�czon�.
12
O sz�stej rano, podczas swego ostatniego obchodu,
nocny str� dostrzeg� przybit� do drzwi od ulicy kartk�:
Prosz� wej�� bez pukania i zawiadomi� policj�. Wkr�tce
przyby� komisarz z praktykantem i przeprowadzili
w mieszkaniu rewizj�, szukaj�c jakiegokolwiek tropu,
pomimo swoistej woni gorzkich migda��w. W czasie
trwaj�cej kilka minut analizy nie zako�czonej partii
komisarz odnalaz� jednak na biurku, po�r�d innych
papier�w, kopert� zaadresowan� do doktora Juvenala
Urbino, chronion� tyloma ��kowymi piecz�ciami, i� aby
wydoby� list, trzeba by�o j� podrze� na strz�py. Lekarz,
pragn�c mie� lepszy dost�p do �wiat�a, odchyli� czarn�
zas�on� u okna, wpierw przejrza� pobie�nie jedena�cie
obustronnie zapisanych kaligraficznym pismem kartek,
przeczytawszy za� dok�adnie pierwsz� cz�� listu zro-
zumia�, �e bezpowrotnie straci� zielono�wi�tkow� ko-
muni�. Czyta� oddychaj�c gwa�townie, coraz to cofaj�c
si� o kilka stron, by ponownie uchwyci� stracony w�tek,
a kiedy sko�czy�, zdawa� si� wraca� z bardzo daleka
i z zamierzch�ej przesz�o�ci. Jego przygn�bienie sta�o
si� widoczne, chocia� stara� si� je ukry�: usta przybra�y
t� sam� sin� barw� co cia�o nieboszczyka, nie potrafi�
r�wnie� zapanowa� nad dr�eniem palc�w, kiedy z�o�y�
list i schowa� do kieszonki kamizelki. W�wczas przypo-
mnia� sobie o obecno�ci komisarza i praktykanta, i u�-
miechn�� si� do nich zza mg�y swej udr�ki.
- Nic szczeg�lnego - powiedzia�. - Jego ostatnie
wskaz�wki.
By�a to p�prawda, niemniej obaj uznali j� za prawd�
ca�kowit�, poleci� im bowiem podwa�y� lu�no osadzon�
w pod�odze p�ytk�, pod kt�r� znale�li mocno zniszczon�
ksi��eczk� oszcz�dno�ciow�, a w niej szyfr do kasy
pancernej. Pieni�dzy nie by�o tyle, ile spodziewali si�
13
znale��, ale wystarcza�o ich a� nadto na koszty pogrzebu
i pokrycie pomniejszych wydatk�w. Doktor Urbino
wiedzia� ju� na pewno, �e nie zd��y dotrze� do katedry
przed czytaniem Ewangelii.
- Po raz trzeci, od kiedy pos�uguj� si� rozumem,
trac� niedzieln� msz� - powiedzia�. - Ale B�g to
zrozumie.
Wola� wi�c sp�ni� si� jeszcze par� minut, ale poza�at-
wia� jednak par� drobniejszych spraw, chocia� ledwie
udawa�o mu si� opanowa� nieprzepart� ch��, by jak
najszybciej podzieli� si� ze sw� ma��onk� zawartymi
w li�cie wyznaniami. Zobowi�za� si� powiadomi� liczn�
koloni� karaibskich uchod�c�w mieszkaj�cych w mie�-
cie, na wypadek gdyby chcieli odda� ostatni ho�d cz�o-
wiekowi, kt�ry okaza� si� najaktywniejszym, najradykal-
niejszym i najbardziej prawym, nawet wtedy, gdy sta�o
si� nazbyt oczywiste, �e podda� si� rozczarowaniu.
Powiadomi� mia� r�wnie� szachowych kompan�w zmar-
�ego, w�r�d kt�rych znajdowali si� zar�wno s�awni
profesjonali�ci, jak i bezimienni rzemie�lnicy, oraz
innych, mniej oddanych przyjaci�, by� mo�e jednak
pragn�cych uczestniczy� w pogrzebie. Zanim pozna�
tre�� listu, �mia� s�dzi�, �e jest najbli�szym przyjacielem,
po przeczytaniu wszystkich kartek nie by� ju� pewny
niczego. Mimo wszystko zamierza� wys�a� wieniec gar-
denii, bo mog�o by� przecie� i tak, �e Jeremiasza de
Saint-Amour w ostatniej minucie zdj�a skrucha. Po-
grzeb mia� si� odby� o pi�tej, w najw�a�ciwszej w okresie
najupalniejszych miesi�cy porze. Gdyby go potrzebowali,
mia� by� od dwunastej w wiejskiej posiad�o�ci doktora
Lacidesa Olivelli, jego ukochanego ucznia, wydaj�cego
w tym dniu uroczyste �niadanie z okazji dwudziesto-
pi�ciolecia pracy zawodowej.
14
Doktor Juvenal Urbino, od czasu, gdy daleko za sob�
pozostawi� burzliwe lata swych pierwszych lekarskich
krok�w, zdobywaj�c szacunek i presti� nie maj�cy sobie
r�wnego w ca�ej prowincji, posiada� �atwy do prze�ledze-
nia sta�y rozk�ad dnia. Wstawa� z kurami i o tej porze
zaczyna� bra� swoje sekretne lekarstwa: bromek potasu
dla animuszu, salicydy na b�le ko�ci w porze deszczowej,
krople ze sporyszu na zawroty g�owy, belladon� na sen.
Za�ywa� jeden z tych �rodk�w co godzina, zawsze po
kryjomu, bo podczas swej d�ugiej kariery lekarza i na-
uczyciela nieustannie wyst�powa� przeciwko przepisy-
waniu �rodk�w u�mierzaj�cych staro��: �atwiej mu by�o
znosi� b�l cudzy ni� w�asny. W kieszeni nosi� ci�gle
poduszeczk� z kamfor�, kt�r�, gdy nikt go nie widzia�,
g��boko wdycha�, aby pozby� si� strachu przed efektem
tylu mieszanych lek�w.
Godzin� przebywa� w swym gabinecie, przygotowuj�c
kolejny wyk�ad z interny, kt�ry wyg�asza� w Akademii
Medycznej codziennie od poniedzia�ku do soboty,
punktualnie o �smej, a� do ostatniego dnia przed
�mierci�. By� r�wnie� uwa�nym czytelnikiem wszyst-
kich nowo�ci literackich przesy�anych mu poczt�
przez jego paryskiego ksi�garza lub zamawianych
w Barcelonie, cho� literatury w j�zyku hiszpa�skim
nie �ledzi� z tak� uwag� jak literatury francuskiej.
W ka�dym razie nigdy nie czyta� ksi��ek rano, lecz
zawsze po sje�cie, przez godzin�, i w nocy przed
za�ni�ciem. Sko�czywszy przygotowanie wyk�adu,
przyst�powa� w �azience do pi�tnastominutowych �wi-
cze� oddechu przy otwartym oknie, wdychaj�c po-
wietrze zawsze ze strony, z kt�rej dobiega�o pianie
kogut�w, tam bowiem by�o ono naj�wie�sze. Nast�pnie
k�pa� si�, przystrzyga� brod�, usztywnia� w�sy pomad�
15
w pomieszczeniu przesyconym wod� kolo�sk�, t� au-
tentyczn�, Fariny Gegenuber, wk�ada� bia�e lniane
ubranie z kamizelk�, mi�kki kapelusz i sztylpy z kur-
dybanu. Maj�c osiemdziesi�t jeden lat zachowywa�
wci�� nieskomplikowane maniery i radosne usposobie-
nie z czas�w swego powrotu z Pary�a, tu� po wielkiej
epidemii cholery, a i jego w�osy, starannie uczesane,
z przedzia�kiem po�rodku, by�y, z wyj�tkiem swej
metalicznej barwy, niezmiennie takie same jak i za lat
m�odzie�czych. �niadanie jad� z rodzin�, ale stosuj�c
w�asn� diet�: napar z pio�unu dla utrzymania �o��dka
w zdrowiu i g��wk� czosnku, kt�rego z�bki obiera� i jad�
jeden po drugim, dok�adnie je rozgryzaj�c, razem
z chlebem razowym, by zapobiec b�lom serca. Rzadko
kiedy zdarza�o mu si� nie mie� po wyk�adach jakiego�
wa�nego spotkania zwi�zanego a to z jego dzia�alno�ci�
spo�eczn�, a to ze stowarzyszeniem katolickim, a to
z inicjatywami kulturalnymi czy towarzyskimi.
Obiad jad� prawie zawsze w domu, odsypia�, siedz�c
w patio na tarasie, dziesi�ciominutow� sjest� i s�ucha�
przez sen piosenek �piewanych przez s�u��ce, w g�szczu
drzew mangowych, ulicznych obwieszcze�, smrodu spa-
lin i hurgotu silnik�w znad zatoki, kt�rych wyziewy
podczas upalnych popo�udni unosi�y si� w powietrzu
ca�ego domu niczym anio� skazany na zgnilizn�. Na-
st�pnie czyta� przez godzin� nowo otrzymane ksi��ki,
w szczeg�lno�ci powie�ci i eseje historyczne, i udziela�
lekcji francuskiego i �piewu domowej papudze, od lat
stanowi�cej miejscow� atrakcj�. O czwartej wychodzi�
z wizytami do pacjent�w, wypiwszy uprzednio ogromny
dzban lemoniady z lodem. Mimo szacownego wieku
stanowczo sprzeciwia� si� przyjmowaniu chorych w przy-
chodni, opiekowa� si� wi�c nimi odwiedzaj�c ich w domu,
16
tak jak zwyk� to czyni� od czas�w, gdy miasto sta�o si�
na tyle cywilizowane, �e pieszo m�g� dotrze� wsz�dzie.
Po swym pierwszym powrocie z Europy porusza� si�
rodzinnym landem z dwoma z�ocistymi kasztankami,
ale gdy sta�o si� ono bezu�yteczne, zamieni� je na
jednokonn� wiktori�, nigdy ju� z niej, z pewn� pogard�
dla mody, nie rezygnuj�c. Nawet wtedy, gdy powozy na
ca�ym �wiecie zacz�y zanika�, a te, kt�re w mie�cie
ocala�y, s�u�y�y jedynie turystom i przewo�eniu wie�c�w
pogrzebowych. Sprzeciwia� si� przej�ciu na emerytur�,
cho� wiedzia�, �e wzywany jest wy��cznie do przypadk�w
beznadziejnych, niemniej uwa�a�, �e i to jest pewn�
form� specjalizacji. Potrafi� postawi� diagnoz� wy��cznie
na podstawie wygl�du chorego, z coraz wi�ksz� nie-
ufno�ci� odnosz�c si� do gotowych lek�w i z trwog�
obserwuj�c post�puj�c� wulgaryzacj� chirurgii. Powia-
da�: �Lancet jest koronnym dowodem kl�ski medycyny".
Uwa�a�, i� rygorystycznie rzecz ujmuj�c ka�de lekarstwo
jest trucizn�, a siedemdziesi�t procent normalnej �yw-
no�ci przyspiesza �mier�. �W ka�dym razie - zwyk�
mawia� podczas wyk�ad�w - na owej skromnej cz�ci
medycyny, o kt�rej co�kolwiek wiadomo, wyznaje si� li
tylko skromna garstka lekarzy". Z m�odzie�czego en-
tuzjazmu przeszed� na pozycj� zdefiniowan� przeze�
jako humanizm fatalistyczny: �Ka�dy jest panem swojej
w�asnej �mierci, jedyne wi�c, co jeste�my w stanie
zrobi�, to pom�c cz�owiekowi umrze� bez l�ku i b�lu,
gdy wybije godzina". Mimo tych skrajnych pogl�d�w,
stanowi�cych ju� cz�� miejscowego folkloru medycz-
nego, dawni uczniowie nadal prosili go o konsultacje,
nawet gdy sami ju� cieszyli si� ustalon� reputacj�,
uznawali w nim bowiem to, co �wcze�nie zwano diag-
nostycznym okiem. W ka�dym razie zawsze by� lekarzem
17
drogim i ekskluzywnym, a jego klientela wywodzi�a si�
spo�r�d naj �wietniejszych rod�w zamieszkuj�cych dziel-
nic� wicekr�l�w.
Mia� tak drobiazgowo rozplanowany dzie� pracy, i�
jego ma��onka znakomicie orientowa�a si�, gdzie powin-
na pos�a� mu piln� wiadomo��, gdy podczas popo�u-
dniowego dy�uru pojawia�a si� jaka� nie cierpi�ca zw�oki
sprawa. Za swych m�odych lat zatrzymywa� si�, przed
ostatecznym powrotem do domu, na czas jaki� w kawia-
rni �Parafialnej", by doskonali� tam swe umiej�tno�ci
szachowe graj�c z kompanami swego te�cia i z nie-
kt�rymi uchod�cami z Karaib�w. Ale u progu nowego
wieku przesta� do niej ucz�szcza�, usi�uj�c organizowa�
w zamian turnieje krajowe pod patronatem Klubu To-
warzyskiego. To wtenczas pojawi� si� Jeremiasz de
Saint-Amour, ju� z obumar�ymi kolanami, ale jeszcze
bez znajomo�ci fachu dzieci�cego fotografa, i po nie-
spe�na trzech miesi�cach znali go ju� wszyscy spo�r�d
tych, kt�rzy potrafili porusza� si� go�cem po szachow-
nicy, nikt nie zdo�a� bowiem wygra� z nim cho�by
jednej partii. Dla doktora Juvenala Urbino owo spotkanie
zakrawa�o niemal na cud, gdy� nast�pi�o w�a�nie w chwi-
li, kiedy szachy sta�y si� jego niepohamowan� nami�t-
no�ci�, a ju� niewielu przeciwnik�w potrafi�o j� za-
spokoi�.
To dzi�ki niemu Jeremiasz de Saint-Amour m�g� dla
nas by� tym, kim by�. Doktor Urbino zosta� jego bez-
warunkowym protektorem i ca�kowitym powiernikiem,
nie trudz�c si� nawet, �eby sprawdzi�, kto zacz, co
porabia i z jakich wojen bez s�awy i chwa�y przybywa
okaleczony i rozgoryczony. Ponadto udzieli� mu po�yczki
na za�o�enie pracowni fotograficznej, kt�r� Jeremiasz
de Saint-Amour, od momentu zrobienia zdj�cia pierw-
18
szemu, przera�onemu b�yskiem magnezji dziecku, sp�a-
ca� z aptekarsk� skrupulatno�ci� do ostatniego grosza.
A wszystko to sta�o si� dzi�ki szachom. Z pocz�tku
zasiadali do gry o si�dmej wieczorem, po kolacji, z uzasa-
dnionymi forami dla lekarza, bior�c pod uwag� wyra�n�
wy�szo�� przeciwnika, ale z czasem udzielanymi coraz
rzadziej, dop�ki nie zr�wnali si� umiej�tno�ciami. P�-
niej, kiedy don Galileo Daconte uruchomi� pierwsze
kino, Jeremiasz de Saint-Amour sta� si� jednym z jego
najwytrwalszych widz�w, a szachowe pojedynki ograni-
czy�y si� do tych wieczor�w, w czasie kt�rych nie
wy�wietlano �adnej premiery. W tym okresie zaprzyja�-
nili si� do tego stopnia, i� doktor zacz�� chodzi� z nim do
kina, zawsze jednak sam, bez �ony, co po cz�ci wynika�o
z tego, �e nigdy nie starcza�o jej cierpliwo�ci, �eby �ledzi�
zbyt skomplikowane fabu�y, a po cz�ci dlatego, �e
intuicja zawsze podpowiada�a jej, i� Jeremiasz de
Saint-Amour nie jest najlepszym towarzystwem dla
nikogo.
Niedziela by�a dla niego dniem ca�kowicie odmien-
nym. Udawa� si� na msz� do katedry, nast�pnie wraca�
do domu, by przez reszt� dnia oddawa� si� na tarasie
lenistwu i lekturze. O ile nie mia� do czynienia z wyj�t-
kowo nagl�cym przypadkiem, rzadko kiedy wychodzi�
do pacjenta w dzie� �wi�teczny, od wielu lat nie podej-
mowa� r�wnie� �adnych towarzyskich zobowi�za�, chyba
�e zmusza�y go do tego okoliczno�ci. W t� zielono�wi�t-
kow� niedziel� dziwnym zrz�dzeniem losu mia�y miejsce
dwa wyj�tkowe wydarzenia: �mier� przyjaciela i jubi-
leusz znamienitego ucznia. A jednak, zamiast wr�ci� od
razu do siebie, tak jak zamierza�, wystawiwszy akt
zgonu Jeremiasza de Saint-Amour, da� si� ponie��
ciekawo�ci.
19
Wsiad�szy do powozu, natychmiast przekartkowa�
po�miertny list i poleci� stangretowi zawie�� si� pod
do�� skomplikowany adres w dawnej dzielnicy niewol-
nik�w. Decyzja tak dalece mija�a si� z jego powszednimi
przyzwyczajeniami, i� stangret wola� upewni� si�, czy
nie zasz�a jaka� pomy�ka. Nie zasz�a: adres by� podany
wyra�nie, a ten, kto go zapisa�, mia� a� nadto powod�w,
aby dobrze go zapami�ta�. Doktor Urbino cofn�� si�
w�wczas do pierwszej strony listu i ponownie zanurzy�
si� w tym �r�dle niepo��danych objawie�, kt�re zdolne
by�y, nawet w jego podesz�ym wieku, odmieni� go na
reszt� �ycia, gdyby potrafi� przekona� samego siebie, �e
nie s� to majaki cz�owieka pozbawionego jakiejkolwiek
nadziei.
Pogoda zacz�a psu� si� od samego rana, niebo zaci�g-
n�o si� chmurami, och�odzi�o si�, ale przed po�udniem
deszcz raczej nie grozi�. Stangret, usi�uj�c znale�� kr�t-
sz� drog�, wjecha� w wybrukowane wertepy kolonialnego
miasta, wskutek czego coraz to musia� zatrzymywa� si�,
aby ko� nie poni�s� w zgie�ku wracaj�cych z zielono-
�wi�tkowego nabo�e�stwa szk� i kongregacji. Ulice
przystrojone by�y papierowymi girlandami i �wie�ymi
kwiatami, rozbrzmiewa�a muzyka, dziewcz�ta z koloro-
wymi parasolkami i w mu�linowych woalkach przypat-
rywa�y si� z balkon�w �wi�tecznym t�umom. Odje�-
d�aj�ce po sko�czonej mszy samochody utworzy�y
gigantyczny korek na Placu Katedralnym, z ledwie
dostrzegalnym po�r�d afryka�skich palm i spoza no-
wych, zwie�czonych kulistymi kloszami latar�, pomni-
kiem Wyzwoliciela, w szacownej za� i gwarnej kawiarni
�Parafialna" nie by�o ju� ani jednego wolnego miejsca.
Jedynym widocznym wehiku�em konnym by� pow�z
doktora Urbino, cho� i tak, po�r�d tych nielicznych
20
pozosta�ych w mie�cie prze�ytk�w, wyr�nia� si� sw�
zawsze l�ni�c� bud� z lakierowanej sk�ry, okuciami
odlanymi z br�zu, �eby nie z�ar�a ich saletra, ko�ami
i dyszlami pomalowanymi na czerwono i z�oconymi
obszyciami niczym w pojazdach z galowych wieczor�w
Opery Wiede�skiej. Ponadto, w odr�nieniu od najbar-
dziej wyrafinowanych rod�w zadowalaj�cych si� wy��cz-
nie tym, by ich stangreci mieli czyste koszule, doktor od
swojego nadal wymaga� liberii z ciemnego aksamitu
i cyrkowego cylindra pogromcy zwierz�t, ca�y zreszt�
str�j nie tylko by� anachroniczny, ale i uznany zosta� za
wyraz ca�kowitego braku mi�osierdzia w karaibskich
upa�ach.
Pomimo nieomal maniakalnej mi�o�ci do miasta i jego
dog��bnej znajomo�ci - a zna� je lepiej ni� ktokolwiek inny
- doktor Juvenal Urbino rzadko kiedy miewa� powody,
�eby tak jak dzi�, bez �adnych opor�w, zapuszcza� si�
w chaos dawnej dzielnicy niewolnik�w. Stangret co chwila
musia� zawraca� i wielokrotnie pyta� o drog�, aby trafi�
pod wskazany adres. Doktor Urbino rozpozna� z bliska
przygn�bienie mokrade�, ich z�owieszcz� cisz�, topielcze
wyziewy, kt�re tylokrotnie w porze bezsennych �wit�w
dolatywa�y, wymieszane z zapachem ja�min�w rosn�cych
w patio, do jego sypialni i kt�re w jego mniemaniu
przemija�y jak wczorajszy wiatr nie maj�cy nic wsp�lnego
z jego �yciem. Ale �w fetor, tak wiele razy idealizowany
przez nostalgi�, przekszta�ci� si� w niezno�n� rzeczywis-
to��, kiedy pow�z zacz�� podrygiwa� na grz�zawiskach
ulic pe�nych s�p�w walcz�cych o odpadki z rze�ni,
wyrzucane tu przez wody portowe. W przeciwie�stwie do
wicekr�lewskiej cz�ci miasta, zape�nionej murowanymi
budynkami, ta dzielnica mia�a domy z nie malowanego
drewna, pokryte dachami z blachy cynkowej, osadzone
21
w wi�kszo�ci na palach, chroni�cych je przed kloacznymi
powodziami kana��w �ciekowych odziedziczonych po
Hiszpanach. Wszystko wydawa�o si� tu n�dzne, zapusz-
czone, ale z obskurnych knajp dochodzi� huk muzyki
z odbywaj�cych si�, bez Boga i trwogi, zielono�wi�t-
kowych zabaw biedak�w. Kiedy wreszcie odnale�li w�a�-
ciw� ulic�, za powozem bieg�a ju� sfora nagich dzieciak�w
na�miewaj�cych si� z teatralnych rekwizyt�w stangreta,
kt�ry musia� odp�dzi� je batem. Doktor Urbino, przygo-
towany na dyskretn� wizyt�, zbyt p�no zrozumia�, �e
naiwno�� jest najbardziej niebezpieczna wtedy, gdy daje
o sobie zna� u kogo� w jego wieku.
Nie opatrzony numerem dom nie wyr�nia� si� na
zewn�trz niczym szczeg�lnym po�r�d innych, mniej
szcz�liwych dom�w, poza oknem z koronkowymi firan-
kami i drzwiami wymontowanymi z jakiego� starego
ko�cio�a. Stangret zastuka� wpierw ko�atk� i dopiero po
upewnieniu si�, i� trafili pod w�a�ciwy adres, pom�g�
lekarzowi wyj�� z powozu. Drzwi otworzy�y si� bezsze-
lestnie, a wewn�trz, w p�mroku, sta�a dojrza�a kobieta,
ca�a w czerni i z r� zatkni�t� za ucho. Mimo swego
wieku, a musia�a mie� co najmniej czterdzie�ci lat, ci�gle
by�a dumn� Mulatk� o oczach z�ocistych i okrutnych
1 o w�osach przylegaj�cych do g�owy niczym bawe�niana
misiurka. Doktor Urbino nie pozna� jej, aczkolwiek
wielokrotnie j� widzia� poprzez mg�awic� szachowych
partii w pracowni fotografa, a kiedy� nawet przepisa� jej
nieco chininy przeciwko febrze. Wyci�gn�� ku niej r�k�,
ona za� uj�a j� w swe d�onie, chc�c mu raczej dopom�c
w przej�ciu przez pr�g ani�eli w powitalnym ge�cie.
Pok�j mia� w sobie co� z atmosfery pe�nej nieuchwyt-
nych szmer�w eleganckiej bawialni, zastawiony by� bo-
wiem wytwornymi meblami i przedmiotami, kt�re umie-
22
szczono w najodpowiedniejszych miejscach. Doktor Urbi-
no bez cienia goryczy przypomnia� sobie sklepik pary-
skiego antykwariusza w pewien jesienny poniedzia�ek
minionego stulecia, na ulicy Montmartre, pod nume-
rem 26. Kobieta usiad�a naprzeciw niego i przem�wi�a
z nieco obcym akcentem.
- Jest pan w swoim domu, doktorze. Nie oczekiwa�am
pana tak szybko.
Doktor Urbino poczu� si� zdradzony. Przyjrza� si�
jej z g��bi serca, przyjrza� si� jej ci�kiej �a�obie,
godno�ci jej cierpienia i w�wczas zrozumia�, �e jego
wizyta jest zupe�nie niepotrzebna, kobieta bowiem
lepiej od niego wiedzia�a o tym wszystkim, co zosta�o
zrelacjonowane i udokumentowane w po�miertnym
li�cie Jeremiasza de Saint-Amour. I tak istotnie by�o.
Towarzyszy�a mu jeszcze na kilka godzin przed jego
�mierci�, tak jak towarzyszy�a przez prawie dwadzie�cia
lat, z oddaniem i pokorn� czu�o�ci� nazbyt przypo-
minaj�cymi mi�o��, trzymaj�c to przez ca�y czas w se-
krecie, i to w tej ospa�ej stolicy prowincji, gdzie ta-
jemnic� poliszynela by�y nawet tajemnice pa�stwowe.
Poznali si� w szpitalu dla podr�nych w Port-au-Prince,
mie�cie, w kt�rym ona urodzi�a si�, a on sp�dzi�
swoje pierwsze miesi�ce uchod�cy, rok p�niej za�
przyby�a tu za nim, z kr�tk� wizyt�, cho� oboje, nie
uzgadniaj�c tego, wiedzieli, �e przyje�d�a na zawsze.
Zjawia�a si� raz w tygodniu, �eby sprz�tn�� i upo-
rz�dkowa� pracowni�, ale nawet najpodejrzliwsi z s�-
siad�w dali si� zwie�� pozorom, uznaj�c, jak zreszt�
wszyscy, za oczywiste, �e kalectwo Jeremiasza de
Saint-Amour uniemo�liwia mu nie tylko poruszanie
si�. Nawet doktor Urbino by� tego pewien, opieraj�c
swe przekonanie na ca�kowicie zasadnych podstawach
23
medycznych, i nigdy nie przysz�oby mu na my�l, �e
Jeremiasz mo�e mie� kochank�, gdyby on sam mu tego
nie wyjawi� w swoim li�cie. Z trudem przychodzi�o mu
jednak zrozumie�, �e dwoje doros�ych, wolnych i nie
obarczonych �adn� przesz�o�ci� ludzi, mog�o, niezale�-
nie od przes�d�w tego pretensjonalnego spo�ecze�stwa,
wybra� niepewny los zakazanej mi�o�ci. Wyja�ni�a mu
to: �On tak chcia�". Zreszt� ta konspiracja, kt�r� dzieli�a
z m�czyzn� nigdy do niej ca�kowicie nie nale��cym,
a kt�ra wielokrotnie przynosi�a im chwilowe eksplozje
szcz�cia, nie wydawa�a jej si� sytuacj� nie sprzyjaj�c�.
Wprost przeciwnie: �ycie udowodni�o jej, �e jest to
raczej stan wzorcowy.
Poprzedniej nocy poszli do kina, ka�de z osobna,
zajmuj�c oddzielne miejsca, tak jak robili to zawsze, co
najmniej dwa razy w miesi�cu, od czasu gdy w�oski
emigrant don Galileo Daconte otworzy� kino na �wie�ym
powietrzu w ruinach klasztoru z XVII wieku. Obejrzeli
film osnuty na modnej w ubieg�ym roku powie�ci,
kt�r� doktor Urbino przeczyta� z sercem zatrwo�onym
okrucie�stwami wojny: Na Zachodzie bez zmian. P�niej
spotkali si� w pracowni i wtedy wyda� jej si� roz-
targniony, w nostalgicznym nastroju, co przypisa�a
brutalnym scenom z dogorywaj�cymi w b�ocie rannymi.
Pr�buj�c go rozerwa� zaproponowa�a mu partyjk� sza-
ch�w, on za�, nie chc�c jej sprawi� przykro�ci, przysta�
na to, ale gra� nieuwa�nie, bia�ymi, oczywi�cie, p�ki
nie spostrzeg�, szybciej od niej, �e zostanie pokonany
w czterech ruchach, i podda� si� niehonorowo. Lekarz
zrozumia� w�wczas, �e przeciwnikiem w ostatniej partii
by�a ona, a nie genera� Jer�nimo Argote, jak pode-
jrzewa�. Wyszepta� zaskoczony:
- To by�a mistrzowska partia!
24
Ona jednak podkre�li�a z naciskiem, �e nie ma w tym
�adnej jej zas�ugi, bo Jeremiasz de Saint-Amour b��dz�c
ju� w mrokach �mierci przesuwa� pionki nie wk�adaj�c
w to serca. Kiedy przerwa� gr�, gdzie� tak oko�o jedena-
stej pi�tna�cie, bo orkiestry na dansingach przesta�y ju�
gra�, poprosi� j�, by zostawi�a go samego. Chcia� napisa�
list do doktora Juvenala Urbino, kt�rego uwa�a� za
cz�owieka godnego najwi�kszego szacunku spo�r�d
wszystkich ludzi jakich zna�, i poza tym za przyjaciela od
serca, jak lubi� mawia�, mimo �e jedynym, co ich ��czy�o,
by� szachowy na��g rozumiany jako dialog rozumu, a nie
wiedza tajemna. W�wczas zrozumia�a, �e Jeremiasz de
Saint-Amour dotar� do kresu agonii, a �ycia starczy�o mu
zaledwie na napisanie listu. Lekarz nie m�g� w to
uwierzy�.
- To znaczy, �e pani wiedzia�a! - wykrzykn��.
Oczywi�cie, �e wiedzia�a, przytakn�a, a poza tym
pomog�a mu znie�� agoni� z t� sam� mi�o�ci�, z jak�
dopomog�a mu odkry� szcz�cie. Bo jego ostatnie jedena-
�cie miesi�cy tym w�a�nie by�o: okrutn� agoni�.
- Pani obowi�zkiem by�o donie�� o tym - powiedzia�
lekarz.
- Nie mog�am - odrzek�a oburzona. - Za bardzo go
kocha�am.
Doktor Urbino, kt�remu zdawa�o si�, �e s�ysza� ju�
wszystko, nigdy nie us�ysza� czego� podobnego, wypo-
wiedzianego tak zwyczajnie. Przyjrza� jej si� bacznie,
wyostrzaj�c wszystkie zmys�y, aby zapad�a mu w pami�ci
taka, jak� by�a w tej w�a�nie chwili: niby rzeczny bo�ek
o w�owych oczach, nieustraszona pod os�on� swego
czarnego stroju, z r� za uchem. Wiele lat temu na
jednej z dzikich pla� Haiti, gdy le�eli nago, odpoczywaj�c
po mi�o�ci, Jeremiasz de Saint-Amour nagle westchn��:
25
�Nigdy nie b�d� stary". Zrozumia�a to jako heroiczny
zamiar zaciek�ej walki przeciwko niszcz�cemu up�ywowi
czasu, ale on wyja�ni� rzecz bez �adnych niedom�wie�:
powzi�� nieodwo�aln� decyzj� odebrania sobie �ycia
w wieku sze��dziesi�ciu lat.
Sko�czy� je istotnie w tym roku, 23 stycznia, i w�wczas
przyj�� za nieprzekraczalny termin wigili� Zielonych
�wi�tek, najwi�kszego �wi�ta miasta, po�wi�conego
kultowi Ducha �wi�tego. Tamtej nocy nie zdarzy�o si�
nic, o czym nie wiedzia�aby ju� wcze�niej, bo cz�sto
o tym rozmawiali, wsp�lnie znosz�c nieodwracalny potok
dni, kt�rych ani on, ani ona nie mogli ju� powstrzyma�.
Jeremiasz de Saint-Amour kocha� �ycie mi�o�ci� �lep�,
kocha� morze i mi�o��, kocha� swego psa i kocha� j�,
w miar� wi�c zbli�ania si� wyznaczonej daty coraz
bardziej poddawa� si� rozpaczy, jakby jego �mier� mia�a
nast�pi� nie w wyniku w�asnej decyzji, lecz z mocy
wyroku nieub�aganego fatum.
- W nocy, kiedy zostawi�am go samego, nie by� ju�
kim� z tego �wiata - powiedzia�a.
Chcia�a zabra� psa, ale on, przyjrzawszy si� drzemi�-
cemu obok kul zwierz�ciu, pog�aska� je pieszczotliwie
koniuszkami palc�w. Powiedzia�: �Przykro mi, ale Mister
Woodrow Wilson odchodzi ze mn�". Poprosi� j�, by
w czasie kiedy on b�dzie pisa� list, przywi�za�a psa do
nogi ��ka, i tak te� zrobi�a wi���c babski supe�, �eby
pies m�g� si� wyswobodzi�. By�a to jedyna pope�niona
przez ni� nielojalno��, usprawiedliwiona jednak prag-
nieniem wspominania pana w zimowych �lepiach jego
psa. Ale doktor Urbino przerwa� jej, by powiedzie�, �e
pies nie wyswobodzi� si�. Odpar�a: �To znaczy, �e nie
chcia�". I ucieszy�a si�, bo jednak wola�a pami�ta� swego
zmar�ego kochanka tak, jak j� o to poprosi� ostatniej
26
nocy, kiedy przerwa� pisanie rozpocz�tego listu i spojrza�
na ni� po raz ostatni.
- Wspominaj mnie z r� - powiedzia� jej.
Wr�ci�a do swego domu kr�tko po p�nocy. Wyci�gn�a
si� w ubraniu na ��ku i przypalaj�c jednego papierosa
od drugiego da�a mu czas na doko�czenie listu, �wiado-
ma, jak d�ugi i trudny jest to list, a tu� przed trzeci�,
kiedy psy zacz�y wy�, postawi�a wod� na kaw�, prze-
bra�a si� w �a�ob� i �ci�a w patio pierwsz� porann� r��.
Doktor Urbino ju� od pewnego czasu zdawa� sobie
spraw�, jak bardzo b�dzie unika� wspomnienia tej
nieprzejednanej kobiety, i wydawa�o mu si�, i� wie
dlaczego: tylko kto� ca�kowicie pozbawiony zasad m�g�
znajdowa� upodobanie w b�lu.
Do ostatniego momentu wizyty dostarcza�a mu ko-
lejnych powod�w. Nie b�dzie na pogrzebie, bo przy-
rzek�a to kochankowi, cho� doktorowi Urbino wydawa�o
si�, �e w jednym z fragment�w listu wyczyta� co�
wprost przeciwnego. Nie uroni ani jednej �zy, nie b�dzie
trwoni� reszty swego �ycia dusz�c si� na wolnym ogniu
w sosie z larw pami�ci, nie da pogrzeba� si� za �ycia,
zamkni�ta w tych czterech �cianach, by szy� sobie
ca�un, jak to robi� tutejsze wdowy ku wielkiemu za-
dowoleniu wszystkich. Zamierza sprzeda� dom Jere-
miasza de Saint-Amour, od tej pory nale��cy wraz
z ca�ym dobytkiem do niej, zgodnie z dyspozycjami
zawartymi w li�cie, i b�dzie �y� tak, jak �y�a do tej
pory, na nic nie narzekaj�c w tej umieralni n�dzarzy,
gdzie by�a szcz�liwa.
S�owa te prze�ladowa�y doktora Juvenala Urbino przez
ca�� drog� powrotn� do domu: �W tej umieralni n�dza-
rzy". Okre�lenie nie by�o pozbawione podstaw. Miasto,
jego miasto, pozostawa�o bowiem wci��, niezmienione,
27
na obrze�ach czasu: skwarne i wyschni�te miasto jego
nocnych koszmar�w i samotnych rozkoszy wieku doj-
rzewania, gdzie rdzewia�y kwiaty i ple�nia�a s�l, miasto,
kt�remu przez ostatnie cztery wieki nie zdarzy�o si� nic,
opr�cz powolnego starzenia si� po�r�d zwi�dni�tych
drzew laurowych i zgni�ych mokrade�. W zimie gwa�tow-
ne i niszczycielskie ulewy rozsadza�y latryny zamieniaj�c
ulice w przyprawiaj�ce o md�o�ci bagniska. Latem
niewidoczny py�, piek�cy jak roz�arzona kreda, przenika�
do najbardziej strze�onych zakamark�w wyobra�ni,
gnany przez szale�cze wiatry zrywaj�ce dachy i unosz�ce
dzieci w powietrzu. W soboty biedota mulacka t�umnie
opuszcza�a swoje chaty sklecone z tektury i blachy nad
brzegiem trz�sawisk, taszcz�c ze sob� ca�y zwierz�cy
przych�wek i bambetle kuchenne do gotowania i picia,
by radosnym szturmem opanowa� kamieniste pla�e
kolonialnej dzielnicy. Jeszcze par� lat temu u najstar-
szych spo�r�d nich mo�na by�o dojrze� kr�lewskie pi�tno
niewolnik�w wypalone na piersi roz�arzonym �elazem.
W ko�cu tygodnia ta�czyli do upad�ego, zapijali si� na
�mier� alkoholami z domowych retort, kochali si�
w krzakach z kim popad�o, a w niedziel� o p�nocy
rozgramiali swe w�asne tabuny w krwawych bijatykach
wszystkich ze wszystkimi. By� to ten sam porywczy
t�um, kt�ry przez reszt� tygodnia zalewa� place i uliczki
starego miasta d�wigaj�c swoje przeno�ne kramiki
z wszystkim, co dawa�o si� sprzeda� i kupi�, zara�aj�c
martwe miasto szale�stwem jarmarcznych t�um�w pach-
n�cych sma�on� ryb�: tchn�� nowe �ycie.
Wyzwolenie spod panowania hiszpa�skiego, a p�niej
zniesienie niewolnictwa przyspieszy�y okres szacownej
dekadencji, w jakim przyszed� na �wiat i dorasta� doktor
Juvenal Urbino. Wielkie onegdaj rody pogr��y�y si�
28
w milczeniu w g��bi swych ogo�oconych fortec. Na
stromiznach wybrukowanych ulic, tak przydatnych na
czas wojennych zasadzek i pirackich desant�w, z bal-
kon�w zwisa�o zielsko, pieni�ce si� w ka�dej szparze
i rozsadzaj�ce kamienne mury najlepiej nawet zachowa-
nych rezydencji, a jedynym znakiem �ycia o drugiej po
po�udniu by�y apatyczne �wiczenia na pianinie w p�-
mroku sjesty. Wewn�trz, w ch�odnych sypialniach prze-
syconych kadzid�em, kobiety chroni�y si� przed s�o�cem
jak przed prostack� infekcj�, zakrywaj�c twarze man-
tylk� nawet w porze jutrzni. Ich mi�o�� by�a powolna
i trudna, nierzadko zm�cona z�owieszczymi przepowied-
niami, a �ycie wydawa�o si� trwa� bez ko�ca. O zmierz-
chu, w przygn�biaj�cej chwili przemijania, znad mok-
rade� nadci�ga�y nawa�nice ��dnych krwi komar�w,
a delikatne opary ludzkiego g�wna, ciep�e i smutne,
przywraca�y duszom mieszka�c�w poczucie nieodwra-
calno�ci �mierci.
Prawdziwe �ycie kolonialnego miasta, kt�re m�ody
Juvenal Urbino zazwyczaj idealizowa� podczas swych
paryskich melancholii, ju� wtedy by�o jedynie z�udze-
niem pami�ci. Handel tej metropolii prze�y� najwi�kszy
na Karaibach rozkwit w wieku XVIII, przede wszystkim
dzi�ki w�tpliwemu zaszczytowi najwa�niejszego targu
niewolnik�w afryka�skich w obu Amerykach. Ponadto,
by�a to ulubiona siedziba wicekr�l�w Nowego Kr�lestwa
Granady, woleli bowiem rz�dzi� z tego miejsca, maj�c
przed sob� najwi�kszy ocean �wiata, ni� z oddalonej
mro�nej stolicy z nieustaj�c� od wiek�w m�awk� od-
bieraj�c� im poczucie rzeczywisto�ci. W ci�gu roku
w zatoce wielokrotnie gromadzi�y si� floty galeon�w
za�adowanych skarbami z Potosi, Quito, Veracruz i by�
to czas, kiedy miasto prze�ywa�o swoje lata chwa�y.
29
W pi�tek 8 czerwca 1708 roku, o czwartej po po�udniu,
galeon �San Jose", wyp�ywaj�cy w�a�nie do Kadyksu
z �adunkiem szlachetnych kamieni i metali warto�ci p�
miliarda �wczesnych pesos, zosta� zatopiony przez an-
gielsk� eskadr� u wej�cia do portu, jego wrak za�, mimo
up�ywu dw�ch d�ugich wiek�w, spoczywa� wci�� na
dnie. Owa le��ca na koralowym dnie fortuna, z trupem
dow�dcy, unosz�cym si� na boku nad mostkiem kapita�-
skim, cz�sto przywo�ywana by�a przez historyk�w jako
symbol miasta ton�cego we wspomnieniach.
Dom doktora Juvenala Urbino postawiony po drugiej
stronie zatoki, w willowej dzielnicy La Manga, �y�
w innym wymiarze. By� to du�y, ch�odny, parterowy
budynek z portykiem o doryckich kolumnach, sk�d
roztacza� si� widok na wyziewy i szcz�tki wszelkich
katastrof morskich unoszone przez martwe wody laguny.
Pod�oga, od drzwi po kuchni�, przypomina�a czarno-bia��
szachownic�, co niejednokrotnie przypisywano g��wnej
nami�tno�ci doktora Urbino, zapominaj�c, �e by�a to
s�abo�� wszystkich katalo�skich mistrz�w budowlanych,
kt�rzy na pocz�tku tego wieku wznie�li ow� dzielnic�
nowobogackich. Przestronny salon, o wysokim, jak
i w ca�ym domu, stropie, z sze�cioma du�ymi oknami
wychodz�cymi na ulic�, oddzielony zosta� od jadalni
ogromnymi oszklonymi drzwiami, zdobnymi w p�dy
winoro�li, ki�cie winogron oraz dziewcz�tka uwodzone
przez piszcza�ki faun�w w gaju z br�zu. Wszystkie
sprz�ty, ��cznie z zegarem wahad�owym, kt�ry wygl�da�
jak �ywy stra�nik, by�y oryginalnymi angielskimi me-
blami z ko�ca XIX wieku, �ezki �yrandoli wykonane
zosta�y z g�rskiego kryszta�u, a do tego wsz�dzie po-
ustawiano wazony i wazoniki z Sevres i alabastrowe
figurki poga�skich bo�k�w. Ta europejska jednorodno��
30
ko�czy�a si� jednak w g��bi domu, gdzie wiklinowe
fotele sta�y obok wiede�skich foteli na biegunach,
na przemian ze sk�rzanymi pufami wykonanymi przez
miejscowych r�kodzielnik�w. W sypialniach, obok ��ek,
rozwieszone by�y hamaki z San Jacinto z wyhaftowanym
pismem gotyckim, jedwabn� nici�, imieniem gospo-
darza i z kolorowymi fr�dzlami na brzegach. Sala
obok jadalni, zaprojektowana pocz�tkowo z my�l� o uro-
czystych kolacjach, zosta�a ostatecznie przeznaczona
na salonik muzyczny, gdzie z chwil� przyjazdu zna-
mienitych artyst�w odbywa�y si� koncerty w kame-
ralnym gronie. W celu wyt�umienia wszelkich ha�as�w
kamienn� posadzk� wy�o�ono tureckimi dywanami,
zakupionymi na �wiatowej Wystawie w Pary�u; znaj-
dowa� si� tam r�wnie� najnowszy model gramofonu
obok rega�u z pedantycznie uporz�dkowanymi p�ytami,
w k�cie za� sta�o, przykryte barwnym jedwabnym sza-
lem z Manili, pianino, na kt�rym doktor Urbino nie
gra� ju� od wielu lat. W ca�ym domu dostrzega�o si�
inteligencj� i wra�liwo�� kobiety trze�wo chodz�cej
po ziemi.
�adne inne miejsce nie mia�o jednak pedantycznej
powagi biblioteki, stanowi�cej sanktuarium doktora
Urbino, p�ki nie zacz�a mu doskwiera� staro��. W owym
pomieszczeniu poleci� wszystkie �ciany wok� orzecho-
wego biurka i ci�kich foteli obitych sk�r�, ��cznie
z oknami, zas�oni� oszklonymi rega�ami, na kt�rych
poustawia� w ob��dnym niemal porz�dku trzy tysi�ce
ksi��ek, oprawionych identycznie w ciel�c� sk�r�, z wy-
t�oczonymi z�otem na grzbietach swoimi inicja�ami.
W odr�nieniu od pozosta�ych miejsc wystawionych na
�ask� i nie�ask� portowych ha�as�w i smrod�w, w biblio-
tece panowa�a zawsze cisza i pachnia�o klasztorem.
31
Zrodzeni i wychowani w zakorzenionym na Karaibach
przes�dzie, �e pragn�c wpu�ci� nie istniej�ce w rzeczy-
wisto�ci �wie�e powietrze nale�y otwiera� wszystkie
okna i drzwi, doktor Urbino i jego �ona dusili si� tu
z pocz�tku czuj�c si� odci�ci od �wiata. W ko�cu jednak
przekonali si� do dobrodziejstw rzymskiego sposobu na
upa�y, polegaj�cego na szczelnym zamykaniu dom�w
podczas sierpniowych upa��w, aby rozpalone powietrze
nie dosta�o si� do wn�trza, i otwieraniu ich na o�cie�
wieczorem, by wpu�ci� nocny wiatr. Od tej pory rezyden-
cja ich sta�a si� najch�odniejszym domem w bezlitosnym
s�o�cu La Mangi, prawdziwym za� b�ogos�awie�stwem
by�a sjesta w p�mroku sypialni czy wystawienie wie-
czorem krzese� w portyku, by przygl�da� si� ci�kim
popielatym frachtowcom z Nowego Orleanu i rzecznym
statkom z drewnianym ko�em �opatkowym, ja�niej�cym
o zmierzchu wszystkimi �wiat�ami i przewietrzaj�cym
strumyczkami muzyki martwe �mietnisko zatoki. By�
to zarazem budynek najlepiej os�oni�ty przed wiej�cymi
z p�nocy, pomi�dzy grudniem a marcem, pasatami,
kt�re zrywa�y dachy i kr��y�y ca�� noc, niczym zg�odnia�e
wilki, wok� domu, szukaj�c najmniejszej cho�by szpary,
by wedrze� si� do �rodka. Nikt nie mia� nigdy najmniej-
szych w�tpliwo�ci, �e ma��e�stwo oparte na takich
fundamentach musi by� szcz�liwe.
Niemniej tego ranka doktor Urbino, powracaj�c przed
dziesi�t� do domu, nie czu� si� najszcz�liwszy; odurzy�y
go dwie wizyty, w wyniku kt�rych straci� nie tylko msz�
w niedziel� Zes�ania Ducha �wi�tego, ale zarazem
poczucie bezpiecze�stwa wynikaj�ce z przekonania, i�
nic nie jest ju� go w stanie odmieni�, i to w wieku, kiedy
s�dzi�, �e wszystko ma poza sob�. Przed wyj�ciem na
uroczysty obiad u doktora Lacidesa Olivelli pragn��
32
uci�� sobie drzemk�, trafi� jednak na niezwyk�y rwetes
wywo�any przez rozpanikowan� s�u�b� usi�uj�c� schwy-
ta� papug�, kt�ra, z chwil� gdy wyci�gni�to j� z klatki,
by przystrzyc jej skrzyd�a, odfrun�a na najwy�sz� ga���
mangowca. By�a to oskubana i dziwaczna papuga: od-
zywa�a si� nie wtedy, kiedy j� o to proszono, ale w naj-
mniej spodziewanych momentach, w�wczas jednak czy-
ni�c to z przenikliwo�ci� i bystro�ci� umys�u niecz�st�
nawet u istot ludzkich. Zosta�a wytresowana przez
samego doktora Urbino, zyskuj�c sobie specjalne wzgl�-
dy, kt�rymi w tej rodzinie nie cieszy� si� nigdy nikt,
nawet dzieci, kiedy by�y ma�e.
Przebywa�a w domu od ponad dwudziestu lat, a nikt
nie wiedzia�, ile ich mia�a ju� przedtem. Ka�dego po-
po�udnia, po sje�cie, doktor Urbino przesiadywa� z ni�
na tarasie w patio, w najch�odniejszym miejscu w domu,
i dop�ty si�ga� po naj�mudniejsze metody swej pedago-
gicznej pasji, dop�ki papuga nie nauczy�a si� m�wi�
po francusku na poziomie cz�onka akademii. P�niej,
wy��cznie dla potwierdzenia swej bieg�o�ci, nauczy�
j� �piewania mszy po �acinie i recytowania niekt�rych
wybranych fragment�w z Ewangelii wed�ug �wi�tego
Mateusza, usi�owa� r�wnie�, bez powodzenia, wpoi�
jej cho�by pobie�ne poj�cie o czterech podstawowych
dzia�aniach arytmetycznych. Z jednej ze swych ostatnich
podr�y do Europy przywi�z� pierwszy patefon z tub�
i sporo p�yt, zar�wno z modnymi w�wczas nagraniami
muzyki lekkiej, jak i z utworami swych ulubionych
kompozytor�w klasycznych. Przez wiele miesi�cy kaza�
papudze codziennie s�ucha�, niemal bez przerwy, pio-
senek Yvette Gilbert i Aristida Bruanta, ulubie�c�w
Francji ubieg�ego wieku, dop�ki nie nauczy�a si� wszyst-
kich na pami��. Piosenki Yvette �piewa�a g�osem
33
kobiecym, utwory Aristida g�osem m�skim, na koniec
za� wybucha�a bezwstydnym �miechem b�d�cym wiern�
kopi� �miechu s�u��cych, kt�re s�ysza�y papug� �piewa-
j�c� po francusku. S�awa jej talent�w roznios�a si� tak
daleko, i� co znamienitsi go�cie, przybywaj�cy z interioru
na pok�adach rzecznych statk�w, prosili o pokazanie im
papugi, a zdarzy�o si� nawet, �e pewni tury�ci angielscy
przyje�d�aj�cy w tych czasach bananowcami z Nowego
Orleanu zapragn�li kupi� j� za ka�d� cen�. Jednak
dzie� jej najwi�kszej chwa�y nadszed� wtedy, gdy Pre-
zydent Republiki, pan Marco Fidel Suarez, w towarzys-
twie wszystkich ministr�w swego gabinetu, odwiedzi�
dom, by osobi�cie przekona� si�, na ile zas�u�ona by�a
jej s�awa. Pojawili si� oko�o trzeciej po po�udniu, zlani
potem pod cylindrami i p��ciennymi surdutami (nie
zmieniali ich w ci�gu trwaj�cej od trzech dni oficjalnej
wizyty pod roz�arzonym niebem sierpnia), i odeszli
r�wnie zaintrygowani, jak przyszli, papuga nie chcia�a
bowiem nawet k�apn�� dziobem przez ca�e dwie roz-
paczliwe godziny, pomimo pr�b i gr�b, i publicznej
kompromitacji doktora Urbino, kt�ry uparcie d��y� do
tej nierozwa�nej wizyty wbrew rozs�dnym przestrogom
swej ma��onki.
Zachowanie przez papug� swych przywilej�w po owej
historycznej bezczelno�ci stanowi�o ostateczny dow�d,
�e jej prawa s� �wi�te. �adne inne zwierz� nie by�o
w domu tolerowane, nie licz�c l�dowego ��wia, kt�ry
ponownie pojawi� si� w kuchni po trzech lub czterech
latach, od chwili gdy uznano go za bezpowrotnie zagi-
nionego. ��wia nie zaliczano jednak do istot �ywych,
uznaj�c go raczej