8731
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8731 |
Rozszerzenie: |
8731 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8731 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8731 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8731 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Ka r o l Da rwin
Au t o b i o g r a f i a
Edycja komputerowa: www.zrodla.historyczne.prv.pl
Mail: [email protected]
MMIV �
2
T�umaczenie: prof. Stanis�aw Skowron
3
Wspomnienia o rozwoju mojego umys�u i charakteru
31 maja 1876 r.
Kiedy pewien niemiecki wydawca zwr�ci� si� do mnie z pro�b�, bym napisa� co� o
rozwoju mojego umys�u i charakteru oraz szkic autobiograficzny, s�dzi�em, �e taka
praca by�aby dla mnie przyjemn� rozrywk�, a r�wnie� mog�aby zainteresowa�
moje dzieci i wnuki. Wiem, jak bardzo zainteresowa�oby mnie czytanie kr�tkiego
cho�by i nudnego szkicu napisanego przez mojego dziadka o jego umys�owo�ci, o
sposobie my�lenia i pracy. Stara�em si� pisa� tak, jakbym ju� nie �y� i z innego
�wiata spogl�da� wstecz na w�asne �ycie. Nie jest to zreszt� trudne, gdy �ycie jest
ju� w�a�ciwie poza mn�. Nie bardzo te� dba�em o styl mojej pisaniny.
Urodzi�em si� w Shrewsbury 12 lutego 1809 r. S�ysza�em nieraz, jak m�j Ojciec
m�wi�, �e jego zdaniem pami�� ludzi obdarzonych wybitnym umys�em si�ga
zazwyczaj do bardzo wczesnego okresu �ycia. Ze mn� jest inaczej, jako �e
najwcze�niejsze moje wspomnienia si�gaj� czas�w, gdy mia�em cztery lata i kilka
miesi�cy, kiedy to chodzili�my k�pa� si� w morzu w pobli�u Abergele.
Przypominam te� sobie, jak przez mg��, niekt�re miejsca i zdarzenia z tych
czas�w.
Matka moja zmar�a w lipcu 1817 r., kiedy mia�em niewiele ponad osiem lat i, rzecz
dziwna, prawie jej nie pami�tam - z wyj�tkiem jej �o�a �mierci, czarnej aksamitnej
sukni oraz osobliwie zbudowanego stolika do rob�t. S�dz�, �e do tego braku
wspomnie� cz�ciowo przyczyni�y si� moje siostry, kt�re z �alu nie mog�y m�wi�
o niej ani wspomina� jej imienia, cz�ciowo za� - ci�ki stan jej zdrowia. Na
wiosn� tego roku pos�ano mnie do szko�y [day-school] w Shrewsbury, do kt�rej
ucz�szcza�em przez rok. Nim poszed�em do szko�y, uczy�a mnie siostra Karolina,
lecz w�tpi�, by to przynios�o jaki� po�ytek. Opowiadano mi, �e uczy�em si� gorzej
ni� moja m�odsza siostra Katarzyna, a przypuszczam, �e i pod wielu innymi
wzgl�dami by�em niezno�nym ch�opcem. Karolina by�a niezwykle uprzejma,
zdolna i pilna. By�a ona zanadto nawet gorliwa w swych wychowawczych
wysi�kach. Po tylu bowiem latach pami�tam dok�adnie, jak wchodz�c do pokoju, w
kt�rym si� znajdowa�a zapytywa�em w duchu: "Co mi ona zn�w wytknie?" - i
zacina�em si� w uporze, aby nic sobie nie robi� z jej wym�wek.
Kiedy zacz��em chodzi� do szko�y, moje zami�owanie do historii naturalnej, a
zw�aszcza do gromadzenia zbior�w, by�o ju� silnie rozwini�te. Stara�em si� pozna�
nazwy ro�lin i kolekcjonowa�em najprzer�niejsze rzeczy: muszle, piecz�tki,
4
znaczki, monety i minera�y. Moja pasja kolekcjonerska, kt�ra mo�e z cz�owieka
zrobi� przyrodnika-systematyka, znawc� lub sk�pca, by�a bardzo silnie rozwini�ta;
by�a to najwyra�niej rzecz wrodzona, gdy� �adna z moich si�str ani brat nigdy nie
zdradzali podobnego zami�owania.
Pewne drobne wydarzenie z tego okresu pozostawi�o �lad w moim umy�le,
albowiem mia�em p�niej z tego powodu ci�kie wyrzuty sumienia. Jest ono
ciekawe, bo wskazuje, �e ju� w tak m�odym wieku interesowa�em si� zmienno�ci�
ro�lin! Opowiedzia�em mianowicie pewnemu ch�opczykowi (s�dz�, �e by� to
Leighton, kt�ry zosta� p�niej znanym lichenologiem i botanikiem), �e potrafi�
otrzymywa� rozmaicie ubarwione narcyzy i pierwiosnki przez podlewanie ich
barwnymi p�ynami, co by�o oczywi�cie wierutn� bajk� i czego nigdy nie
pr�bowa�em dokona�. Musz� si� r�wnie� przyzna�, i� jako ma�y ch�opiec by�em
bardzo sk�onny do komponowania r�nych zmy�lonych historii, i to zawsze dla
wywo�ania sensacji. Tak np. pewnego razu zerwa�em z drzew Ojca mn�stwo
doskona�ych owoc�w, ukry�em je w krzakach, a nast�pnie trac�c niemal dech z
po�piechu pobieg�em rozg�osi�, �e wykry�em ca�� mas� skradzionych owoc�w.
W tym te� mniej wi�cej czasie lub by� mo�e nieco wcze�niej krad�em nieraz
owoce i p�niej je zjada�em. Jedna z moich metod by�a naprawd� odkrywcza.
Ogr�d kuchenny zamykano wieczorem. Otacza� go wysoki mur, dostawa�em si�
na� jednak �atwo przez s�siaduj�ce z nim drzewa. Nast�pnie zatyka�em d�ugi kij w
otw�r dosy� du�ej doniczki kwiatowej i podnosz�c j� w g�r� podstawia�em pod
dojrza�e brzoskwinie i �liwki, kt�re wpada�y do doniczki i w ten spos�b dostawa�y
si� w moje r�ce. Pami�tam, jak b�d�c jeszcze zupe�nie ma�ym ch�opcem,
wykrada�em jab�ka z ogrodu i dawa�em je nast�pnie ch�opcom mieszkaj�cym w
pobliskim domku. Zanim jednak ich obdarowa�em, demonstrowa�em im szybko��
biegu i dziwi� si� doprawdy, w jaki spos�b usz�o mojej uwadze, i� tylko z ch�ci
otrzymania jab�ek wyra�ali oni podziw i zdumienie dla moich wyczyn�w.
Pami�tam jednak doskonale, jak by�o mi mi�o us�ysze�, �e nigdy nie widzieli
ch�opca biegaj�cego tak szybko!
Z okresu kiedy by�em w szkole p. Case'a, przypominam sobie jeszcze tylko jedno
zdarzenie, a mianowicie pogrzeb dragona. Zadziwiaj�ce, jak dok�adnie jeszcze dzi�
pami�tam konia z zawieszonymi na siodle butami i karabinem zmar�ego oraz salwy
nad grobem. Scena ta g��boko poruszy�a ca�� poetyck� wyobra�ni�, jak� wtedy
posiada�em.
5
W lecie 1818 r. wst�pi�em do szko�y [great school] dra Butlera w Shrewsbury i
pozostawa�em tam siedem lat - a� do po�owy lata 1825 r., kiedy to uko�czy�em
szesnasty rok �ycia. Mieszka�em w�wczas w szkole, p�dz�c z wielkim dla mnie
po�ytkiem �ycie prawdziwego ucznia, ale poniewa� odleg�o�� od mojego domu
wynosi�a niewiele wi�cej ponad mil�, przeto biega�em tam cz�sto podczas
d�u�szych przerw i przed zamkni�ciem sali na noc. My�l�, i� by�o to dla mnie
korzystne, gdy� podtrzymywa�o moje przywi�zanie do domu rodzinnego i
zainteresowanie jego sprawami. Pami�tam, jak w pierwszym okresie mojego �ycia
w szkole cz�sto musia�em biec bardzo szybko, aby zd��y� na czas, a �e biega�em
dobrze, zawsze mi si� to jako� udawa�o. Gdy za� mia�em co do tego w�tpliwo�ci,
gor�co prosi�em Boga o pomoc. Przypominam sobie doskonale, jak to
przypisywa�em moje sukcesy modlitwom, nie za� szybkiemu biegowi i nie mog�em
si� nadziwi�, �e B�g mi tak cz�sto pomaga.
Ojciec m�j i starsze siostry opowiada�y mi, �e gdy by�em jeszcze bardzo m�odym
ch�opcem, wykazywa�em wielkie zami�owanie do dalekich samotnych
przechadzek, lecz o czym my�la�em wtedy - nie wiem. Niekiedy by�em bardzo
zamy�lony. Pewnego razu gdy wraca�em ze szko�y, znalaz�em si� na szczycie
dawnych fortyfikacji otaczaj�cych Shrewsbury, przez kt�re bieg�a �cie�ka dla
pieszych ogrodzona tylko z jednej strony. Zboczy�em z niej i spad�em w d�, lecz
wysoko�� nie by�a wi�ksza ni� siedem czy osiem st�p. Niemniej jednak w czasie
tego bardzo kr�tkiego, nag�ego i ca�kiem nieoczekiwanego upadku przez m�j
umys� przemkn�� tak zadziwiaj�cy nawa� my�li, �e trudno jako� fakt ten pogodzi�
z pogl�dem g�oszonym, jak si� zdaje przez fizjolog�w, �e ka�da my�l wymaga
pewnego okre�lonego, daj�cego si� wymierzy� czasu.
Kiedy zacz��em chodzi� do szko�y, musia�em by� bardzo naiwny. Jeden ch�opiec,
nazwiskiem Garnett, zaprosi� mnie pewnego dnia do cukierni i kupi� tam par�
ciastek, za kt�re nie zap�aci�, poniewa� cieszy� si� zaufaniem sprzedaj�cego.
Gdy�my wyszli, zapyta�em go, dlaczego nie zap�aci� za ciastka, a on mi
odpowiedzia�: "Jak to, nie wiesz, �e m�j wuj zapisa� miastu wielk� sum� pieni�dzy
pod warunkiem, i� ka�dy kupiec da bez zap�aty wszystko, co potrzebne ka�demu,
kto b�dzie nosi� jego stary kapelusz i poruszy nim w pewien osobliwy spos�b".
Nast�pnie pokaza� mi, jak to nale�y robi�, po czym wst�pi� do innego sklepu, gdzie
mu r�wnie� ufano, za��da� jakiej� drobnostki, poruszy� kapeluszem w odpowiedni
spos�b i rzeczywi�cie otrzyma� bez zap�aty wybrany przedmiot. Gdy�my wyszli,
powiedzia�: "Je�li chcesz wej�� do cukierni (jak�e dobrze pami�tam miejsce, w
kt�rym si� znajdowa�a), po�ycz� ci mojego kapelusza, a poruszaj�c nim
odpowiednio na g�owie, otrzymasz wszystko, czego tylko zapragniesz"...
6
Uradowany, przyj��em t� szlachetn� propozycj�, wszed�em do sklepu, poprosi�em
o kilka ciastek, poruszy�em starym kapeluszem, lecz gdy wychodzi�em ze sklepu,
w�a�ciciel rzuci� si� ku mnie. Zostawi�em ciastka i uciek�em ledwie �ywy. By�em
zdumiony, gdy przeniewierca, m�j przyjaciel Garnett, powita� mnie wybuchem
�miechu.
Musz� to sobie samemu przyzna�, �e by�em dzieckiem ludzkim, humanitarnym,
lecz zawdzi�czam to ca�kowicie naukom i dobremu przyk�adowi moich si�str.
W�tpi� zreszt�, czy humanitaryzm jest naturaln� czy te� wrodzon� w�a�ciwo�ci�.
Znajdowa�em wiele przyjemno�ci w zbieraniu jaj ptasich, lecz nigdy nie
zabiera�em z gniazda wi�cej ni� jedno. Raz tylko wyj�tkowo zabra�em wszystkie,
nie dla ich warto�ci zreszt�, lecz przez pewnego rodzaju brawur�.
Mia�em te� wielkie zami�owanie do rybo��wstwa i godzinami mog�em siedzie� nad
brzegiem rzeki lub stawu wpatruj�c si� w p�ywak. Gdy jednak w Maer [w domu
wuja K. Darwina - J. Wedgwooda] powiedziano mi, �e robaki mo�na zabija� s�on�
wod�, nigdy ju� od tego dnia nie zak�ada�em na haczyk �ywego robaka, jakkolwiek
wp�ywa�o to niekorzystnie na moje po�owy. Raz wszak�e zdarzy�o mi si� post�pi�
bardzo okrutnie. Kiedy by�em zupe�nie jeszcze ma�ym ch�opcem - zacz��em
w�a�nie chodzi� do szko�y, a mo�e by�o to jeszcze wcze�niej - zbi�em szczeni�, i to
jak s�dz�, jedynie dla przyjemno�ci poczucia w�asnej si�y. Bicie jednak nie
musia�o by� zbyt bolesne, poniewa� piesek nie skowycza�, a tego jestem pewien,
gdy� dzia�o si� to blisko domu. Post�pek ten jednak ci��y� mi bardzo na sumieniu,
o czym �wiadczy cho�by fakt, �e bardzo dok�adnie przypominam sobie miejsce, w
kt�rym dopu�ci�em si� tego wyst�pku. Dokucza�o mi to tym bardziej, i� zar�wno
wtedy, jak i p�niej pasjami lubi�em psy. Psy zdawa�y si� wiedzie� o tym, bo
celowa�em w zdobywaniu ich mi�o�ci kosztem przywi�zania do ich w�a�cicieli.
Nic nie mog�o gorzej wp�yn�� na rozw�j mojego umys�u ni� szko�a doktora
Butlera, poniewa� by�a �ci�le klasyczna i poza nielicznymi wiadomo�ciami z
geografii i historii staro�ytnej nie uczono w niej niczego wi�cej. Szko�a nie by�a
dla mnie drog� prowadz�c� do wykszta�cenia. Przez ca�e �ycie nie by�em zdolny
do opanowania jakiegokolwiek j�zyka. Specjaln� uwag� po�wi�cano tam pisaniu
wierszy, a ja nigdy tego nie umia�em dobrze robi�. Mia�em jednak wielu przyjaci�
i zgromadzi�em �adn� kolekcj� dawnych wierszy; zestawiaj�c je, z pomoc� innych
ch�opc�w - opracowywa�em ka�dy temat. Wiele uwagi zwracano na pami�ciowe
wyuczenie si� lekcji z poprzedniego dnia. Przychodzi�o mi to bardzo �atwo i
podczas rannego nabo�e�stwa uczy�em si� po czterdzie�ci lub pi��dziesi�t wierszy
z Wergiliusza lub Homera. Praca ta jednak by�a najzupe�niej bezu�yteczna,
7
poniewa� po czterdziestu o�miu godzinach zapomina�em ka�dego wyuczonego na
pami�� wiersza. Nie by�em leniem i - z wyj�tkiem wersyfikacji - sumiennie
studiowa�em klasyk�w, nie korzystaj�c z "kluczy". Jedyn� moj� przyjemno�ci� w
tego rodzaju studiach by�o czytanie niekt�rych �d Horacego, kt�rego uwielbia�em.
Gdy opu�ci�em t� szko��, nie by�em na sw�j wiek ani zbyt zaawansowany, ani te�
nie pozostawa�em bardzo w tyle i s�dz�, �e zar�wno moi nauczyciele, jak i m�j
Ojciec uwa�ali mnie za zwyk�ego ch�opca, stoj�cego pod wzgl�dem
intelektualnym raczej nieco poni�ej przeci�tnego poziomu. Ojciec powiedzia� mi
raz, ku mojemu g��bokiemu upokorzeniu: "Nic ci� nie obchodzi poza strzelaniem,
psami i �apaniem szczur�w, wstyd przyniesiesz sobie i ca�ej rodzinie". Lecz Ojciec,
kt�ry by� zreszt� naj�agodniejszym cz�owiekiem, jakiego zna�em, kt�rego pami��
jest najdro�sza memu sercu, musia� by� w�a�nie rozgniewany i nieco
niesprawiedliwie u�y� takich s��w.
Pragn��bym teraz kilka stron po�wi�ci� mojemu Ojcu, kt�ry pod wieloma
wzgl�dami by� cz�owiekiem niezwyk�ym.
Wzrostu oko�o 188 cm, szeroki w barach i bardzo korpulentny by� najt�szym
cz�owiekiem jakiego zna�em. Ostatnio wa�y� 152 kg (24 stone), lecz p�niej
przybra� jeszcze znacznie na wadze. G��wnymi cechami jego charakteru by�y
spostrzegawczo�� i sympatia dla innych. Nie zna�em nikogo, kto by go
przewy�sza� lub nawet mu dor�wnywa� pod tym wzgl�dem. Swoj� �yczliwo��
okazywa� on wszystkim otaczaj�cym go ludziom nie tylko w�wczas, gdy byli w
biedzie, lecz nawet w wy�szym jeszcze stopniu wtedy, gdy spotka�a ich rado��.
Dlatego zawsze d��y� do tego, by sprawia� innym przyjemno�� i cho� nie lubi�
przesady, �wiadczy� mn�stwo szlachetnych uczynk�w. Tak np. p. B., drobny
przemys�owiec [w oryginale - manufacturer] z Shrewsbury, przyszed� raz i
powiedzia�, �e zbankrutuje, je�eli nie uzyska po�yczki w wysoko�ci 10 000
funt�w; nie mo�e on przy tym da� �adnej gwarancji posiadaj�cej moc prawn�.
Ojciec m�j mia� jakie� powody, aby �ywi� przekonanie, �e po�yczka zostanie
sp�acona i na podstawie intuicyjnej znajomo�ci charakteru by� pewny, �e mo�na
mu zaufa�. Wy�o�y� wi�c t� sum�, kt�ra by�a dla niego - m�odego jeszcze wtedy
cz�owieka - bardzo du�a; po jakim� czasie zosta�a mu ona sp�acona.
S�dz�, �e ta w�a�nie sympatia do ludzi pozwoli�a mu zdobywa� nieograniczone
zaufanie i w rezultacie doprowadzi�a do jego powodzenia jako lekarza. Zacz��
praktykowa�, zanim uko�czy� dwadzie�cia jeden lat, i ju� w ci�gu pierwszego
roku. By� w stanie za honoraria utrzyma� dwa konie i s�u��cego. W nast�pnym
roku jego praktyka si� powi�kszy�a i tak by�o do czasu, gdy przesta� praktykowa�
8
maj�c ju� ponad sze��dziesi�t lat. Jego powodzenie jako lekarza by�o tym bardziej
znamienne, �e jak mi m�wi�, nie znosi� pocz�tkowo swego zawodu, i to do tego
stopnia, �e gdyby tylko by� pewny otrzymania najmniejszego kapita�u lub gdyby
jego ojciec da� mu mo�no�� wyboru, nic by go nie sk�oni�o do uprawiania zawodu
lekarskiego. My�l o operacji do ko�ca �ycia doprowadza�a go do md�o�ci i z
trudno�ci� znosi� widok krwawi�cego pacjenta. L�k ten przekaza� i mnie.
Pami�tam bowiem przera�enie, kt�re odczu�em jako ucze�, gdy przeczyta�em, �e
Pliniusz (o ile sobie przypominam) wykrwawi� si� na �mier� w ciep�ej k�pieli.
Ojciec opowiada� mi dwie dziwne historie o krwawieniu. Jedna zwi�zana by�a z
przyj�ciem go jak bardzo m�odego cz�owieka do lo�y wolnomularskiej. Przyjaciel
jego, kt�ry by� masonem i kt�ry udawa�, �e nic nie wie o jego odrazie do widoku
krwi, nadmieni� mimochodem, gdy szli na zebranie: "S�dz�, �e nie b�dziesz mia�
nic przeciwko utracie kilku kropli krwi?". Podobno przy przyjmowaniu go w
poczet cz�onk�w przewi�zano mu oczy i odwini�to r�kawy. Nie wiem, czy taka
ceremonia odbywa si� i obecnie, lecz m�j ojciec wspomina� ten wypadek jako
doskona�y przyk�ad si�y wyobra�ni, poniewa� czu� on wyra�nie sp�ywanie krwi
wzd�u� ramienia i nie m�g� prawie uwierzy� w�asnym oczom, gdy p�niej nie
znalaz� najmniejszego nawet nak�ucia na r�ce.
Kiedy� gdy pewien znany rze�nik z Londynu zasi�ga� porady mego dziadka,
przyprowadzonego innego, ci�ko chorego pacjenta; dziadek �yczy� sobie, aby
towarzysz�cy aptekarz niezw�ocznie dokona� upustu krwi. Poproszono, aby
rze�nik podtrzyma� r�k� chorego; ten jednak wym�wi� si� od tego i wyszed� z
pokoju. Wyt�umaczy� p�niej dziadkowi, �e chocia�, jak s�dzi, zabi� w�asnor�cznie
wi�cej zwierz�t ni� ktokolwiek inny w Londynie, to - rzecz absurdalna - zemdla�by
z pewno�ci� na widok krwawi�cego pacjenta.
Dzi�ki zaufaniu, jakie wzbudza� m�j Ojciec, wielu pacjent�w, a zw�aszcza panie,
zasi�ga�y jego rady w r�nego rodzaju zmartwieniach, jak gdyby go uwa�a�y za
spowiednika. Opowiada� mi, �e zawsze zaczyna�o si� od nieokre�lonych skarg na
stan zdrowia w og�le, lecz jego do�wiadczenie pozwala�o mu szybko zorientowa�
si�, o co w�a�ciwie chodzi. Wtedy wysuwa� sugesti�, �e wchodzi tu w gr�
cierpienie duchowe i w�wczas ju� otwarcie przedstawiano mu swe troski, nie
wspominaj�c wi�cej o dolegliwo�ciach fizycznych. Cz�sto przedmiotem �al�w
by�y k��tnie rodzinne. Je�li m�czy�ni uskar�ali si� na �ony i wygl�da�o na to, �e
k��tnia jest powa�na, Ojciec udziela� nast�puj�cej rady, kt�ra zawsze okazywa�a
si� skuteczna, je�li tylko dok�adnie wype�niono zalecenia, co wszak�e nie zawsze
mia�o miejsce. M�� mia� o�wiadczy� �onie, i� jest bardzo zmartwiony, �e ich
po�ycie nie jest szcz�liwe - jest pewien, �e �ona b�dzie szcz�liwa, gdy si�
9
rozejd� i w niczym jej nie wini (w tym punkcie najcz�ciej nie stosowano si� do
rady), nigdy nie b�dzie jej oskar�a� wobec kogokolwiek z ich krewnych i
przyjaci�, a w ko�cu, �e przyzna jej takie zaopatrzenie, na jakie go tylko sta�.
Mia� j� nast�pnie prosi�, aby rozwa�y�a jego propozycje. Poniewa� o nic jej nie
oskar�ano, uspakaja�a si� rych�o i szybko zdawa�a sobie spraw�, w jak trudnej
sytuacji by si� znalaz�a nie mog�c przeciwstawi� �adnych zarzut�w i gdy nie ona,
lecz m�� proponuje separacj�. Wtedy zwykle �ona prosi�a m�a, aby ju� nie my�la�
o separacji i zazwyczaj zachowywa�a si� p�niej lepiej ni� poprzednio.
Ta umiej�tno�� wzbudzania zaufania sprawia�a, �e zwierzano si� Ojcu tak�e z
r�nych nieszcz�� i przewinie�. Cz�sto m�wi� o tym, jak wiele jest
nieszcz�liwych �on. Bywa�o cz�sto i tak, �e ma��onkowie �yli ze sob� zgodnie
przez dwadzie�cia i trzydzie�ci lat, a potem zaczynali si� nienawidzi� z ca�� pasj�.
Ojciec przypisywa� to temu, �e z chwil� gdy dzieci dorasta�y, rodzice tracili
wsp�lne zainteresowania, kt�re ich ��czy�y.
Najprzedziwniejsz� jednak w�a�ciwo�ci� mego Ojca by�a zdolno�� okre�lania
charakteru, a nawet zdolno�� czytania w my�lach ludzi, z kt�rymi styka� si�
cho�by na kr�tko. O tej jego umiej�tno�ci, kt�ra nieraz wydawa�a si� prawie
nadprzyrodzona, �wiadczy wiele przyk�ad�w. Dzi�ki temu ojciec uchroni� si� od
niegodnych przyjaci� (z jednym wyj�tkiem, ale i wtedy charakter tego cz�owieka
zosta� szybko odkryty). Pewnego razu w Shrewsbury zjawi� si� jaki� dziwny
pastor. Robi� on wra�enie zamo�nego cz�owieka; wszyscy go odwiedzali, a i on
sam zapraszany by� do wielu dom�w. Ojciec odwiedzi� go raz, lecz po powrocie
powiedzia� siostrom, aby pod �adnym pozorem nie zaprasza�y ani jego, ani jego
rodziny do naszego domu, gdy� uwa�a, �e cz�owiek ten nie jest godny zaufania. Po
kilku miesi�cach pastor nagle znik� zaci�gn�wszy wiele d�ug�w i okaza�o si�, �e
by� niewiele lepszy od zwyk�ego oszusta. Inny zn�w przyk�ad �wiadczy o
zaufaniu, na kt�re niewielu ludzi mog�oby si� zdoby�. Razu pewnego odwiedzi�
ojca jaki� irlandzki gentleman, zupe�nie mu obcy. O�wiadczy�, �e zgubi� portfel, i
�e by�oby dla niego wielce niedogodne czeka� w Shrewsbury, nim otrzyma
pieni�dze z Irlandii. Prosi wi�c ojca o po�yczenie mu 20 funt�w, kt�re natychmiast
otrzyma�, gdy� ojciec by� przekonany, �e ca�a ta historia jest prawdziwa. W
mo�liwe najkr�tszym czasie nadszed� list z Irlandii list pe�en serdecznych
podzi�kowa�; mia� on zawiera� - jak napisano - angielski banknot
dwudziestofuntowy. W li�cie jednak nie by�o �adnego banknotu. Zapyta�em ojca,
czy to nie wzbudza w nim jakich� w�tpliwo�ci, lecz ojciec odpowiedzia�:
"Najmniejszych". Nast�pnego dnia przyszed� drugi list z wieloma przeprosinami za
10
to, i� przez zapomnienie pieni�dze nie zosta�y w�o�one do poprzedniego listu (co
bardzo pasuje do prawdziwego Irlandczyka).
Jeden z krewnych Ojca zasi�gn�� kiedy� jego rady w sprawie syna, kt�ry by�
istnym pr�niakiem i nie chcia� si� zabra� do �adnej pracy. Ojciec odpowiedzia�:
"Domy�lam si�, �e ten zwariowany m�ody cz�owiek przypuszcza, �e mu zapisz�
wi�ksz� sumk�. Powiedz mu, �e nie zostawi� mu ani grosza". Ojciec m�odzie�ca
przyzna� ze wstydem, �e rzeczywi�cie taki absurdalny pomys� za�wita� w g�owie
syna i pyta� Ojca, w jaki spos�b to odkry�. Ojciec odpowiedzia�, �e zupe�nie tego
nie wie.
Hrabia ... przyprowadzi� do Ojca swego siostrze�ca, kt�ry by� psychicznie chory,
lecz ca�kowicie spokojny. Choroba polega�a na tym, �e oskar�a� si� o wszystkie
zbrodnie, jakie tylko istniej�. Gdy m�j Ojciec omawia� nast�pnie ten przypadek z
wujem ch�opca, rzek�: "jestem przekonany, �e pa�ski siostrzeniec rzeczywi�cie
pope�ni� ... ohydn� zbrodni�". Na to hrabia wykrzykn��: "O Bo�e, doktorze
Darwin, kto to Panu powiedzia�. S�dzili�my, �e nikt poza nami o tym nie wie".
Ojciec opowiada� mi to w wiele lat p�niej. Zapyta�em go, w jaki spos�b odr�ni�
s�uszne samooskar�enia od nieprawdziwych. Charakterystyczne dla Ojca by�o to,
�e nie m�g� mi tego wyja�ni�.
Nast�puj�ca historia wskazuje, jak trafne by�y przypuszczenia mojego Ojca. Lord
Shelburn, p�niejszy pierwszy markiz Lansdowne, s�yn�� (jak o tym wspomina
Macaulay) ze znajomo�ci spraw europejskich, czym wielce lubi� si� chwali�.
Zasi�ga� on kiedy� u Ojca porady lekarskiej, a p�niej opowiada� o sprawach
holenderskich. Kiedy ojciec studiowa� medycyn� w Lejdzie, wybra� si� kiedy� na
wie� na wycieczk� z przyjacielem, kt�ry go zaprowadzi� do domu pastora
(powiedzmy pana A., gdy� zapomnia�em jego nazwiska) o�enionego z Angielk�.
Ojciec by� bardzo g�odny, a na drugie �niadanie by�o niewiele poza serem, kt�rego
nigdy nie jada�. Pani domu zdziwiona tym i zmartwiona zapewnia�a mego ojca, �e
jest to doskona�y ser, przes�any jej z Bowood, posiad�o�ci lorda Shelburna. Ojciec
dziwi� si�, dlaczego przysy�ano jej ser a� z Bowood, lecz nie zastanawia� si� nad
tym. Przypomnia� sobie o tym w wiele lat p�niej, gdy w�a�nie lord Shelburn
opowiada� mu o Holandii. Rzek� tedy: "Z tego co wiem o p. A., s�dz�, �e by� to
bardzo zdolny cz�owiek i dobrze obznajomiony ze sprawami holenderskimi".
Ojciec zauwa�y�, �e hrabia zmieni� nagle temat rozmowy i by� bardzo zaskoczony.
Nast�pnego ranka nadszed� list od hrabiego, kt�ry od�o�y� sw�j wyjazd, aby
zobaczy� si� z ojcem. Gdy przyszed�, powiedzia�: "Doktorze Darwin, zar�wno dla
mnie, jak i dla p. A. jest niezmiernie wa�ne, w jaki spos�b odkry� pan �r�d�o
11
moich informacji o Holandii". Tak wi�c m�j ojciec musia� wyja�ni� ca�� spraw�;
s�dzi� on, �e lord Shelburn musia� podziwia� jego zmys� do spraw
dyplomatycznych, gdy� przez wiele lat otrzymywa� od niego liczne pozdrowienia
przesy�ane za po�rednictwem r�nych przyjaci�. S�dz�, �e lord musia� opowiada�
t� histori� dzieciom, poniewa� sir C. Lyell pyta� mnie wiele lat temu, dlaczego
markiz Lansdowne (syn lub wnuk pierwszego markiza) tak interesuje si� mn� i
moj� rodzin�, chocia� mnie nigdy nie widzia�. Gdy wybierano czterdziestu nowych
cz�onk�w (czterdziestu z�odziei - jak ich nazywano) do klubu Ateneum, wiele os�b
stara�o si� tam dosta�. W�wczas lord Lansdowne nie zwracaj�c si� nawet do mnie
postawi� moj� kandydatur� i przeprowadzi� wyb�r. Je�eli si� nie myl� w moich
przypuszczeniach, by�o to doprawdy dziwne powi�zanie wypadk�w. Odm�wienie
spo�ycia sera przez mojego ojca p� wieku temu w Holandii spowodowa�o m�j
wyb�r na cz�onka Ateneum.
W m�odo�ci Ojciec m�j robi� czasem kr�tkie zapiski dotycz�ce ciekawszych
wydarze� i rozm�w; przechowywa� je w osobnej kopercie.
Bystro�� obserwacji pozwala�a mu z wielkim talentem przewidywa� przebieg
ka�dej choroby; zalecenia lecznicze opracowywa� on do najdrobniejszych
szczeg��w. Opowiadano mi, jak pewien doktor w Shrewsbury, kt�ry nie lubi�
mojego Ojca, zawsze twierdzi�, �e jego praca jest nie naukowa, lecz przy tym
przyznawa� mu niezr�wnan� zdolno�� przewidywania przebiegu choroby. Dawniej
gdy Ojciec jeszcze my�la�, �e zostan� lekarzem, wiele opowiada� mi o swoich
pacjentach. Dawnymi czasy powszechnie stosowano upust krwi, lecz m�j Ojciec
utrzymywa�, �e wi�cej wyrz�dza si� przez to szkody ni� po�ytku. Radzi� mi, abym
na wypadek choroby nie pozwoli� lekarzowi pobra� sobie wi�cej ni� minimaln�
dawk� krwi. Na d�ugo przedtem nim wyodr�bniono tyfus jako jednostk�
chorobow�, ojciec m�wi� mi, �e dwa zupe�nie r�ne rodzaje chor�b b��dnie okre�la
si� jako tyfus. By� zdecydowanym przeciwnikiem alkoholu, gdy� by� przekonany o
bezpo�rednim i dziedzicznym, fatalnym przewa�nie wp�ywie jego dzia�ania , i to
nawet w tych przypadkach, gdy jest on spo�ywany w umiarkowanych ilo�ciach,
lecz regularnie. Uwa�a� jednak i nawet przytacza� na to przyk�ady, �e niekt�rzy
ludzie mog� pi� przez ca�e �ycie bez �adnych wyra�nych przykrych nast�pstw dla
zdrowia; twierdzi�, �e cz�sto z g�ry mo�na przewidzie�, kto nie ucierpi z tego
powodu. Sam nigdy nie pi� ani kropli napoj�w alkoholowych. Ta uwaga nasuwa
mi na my�l pewne wydarzenie wykazuj�ce, jak to �wiadek w najbardziej nawet
sprzyjaj�cych [prawdziwo�ci �wiadectwa] okoliczno�ciach mo�e si� ca�kowicie
myli�. Ojciec zdecydowanie ostrzega� pewnego farmera przed piciem. Zach�ca� go
do abstynencji, m�wi�c, �e sam nigdy nie bierze do ust napoj�w alkoholowych. Na
12
to us�ysza� odpowied�: "Ej, doktorze, nigdy w to nie uwierz�, bardzo to pi�knie z
pa�skiej strony, bo m�wi pan tak dla mojego dobra, ale wiem przecie�, �e pan co
wiecz�r po obiedzie wypija du�� szklank� gor�cego d�inu z wod�". Ojciec spyta�
go, sk�d ma takie wiadomo�ci. Pacjent powiedzia�: "Moja kucharka by�a u pana
pomocnic� kucharki i widzia�a, jak ka�dego dnia lokaj przyrz�dza� i zanosi� panu
d�in i wod�". Dla wyja�nienia dodam, �e ojciec mia� dziwny zwyczaj picia gor�cej
wody w du�ej szklance po obiedzie. Lokaj za� zwyk� by� najpierw nalewa� do
szklanki zimn� wod�, kt�r� dziewczyna wzi�a za d�in, a nast�pnie dope�nia�
gor�c� wod� z kuchennego bojlera.
Ojciec opowiada� mi o wielu drobnych spostrze�eniach, kt�re mu pomaga�y w
praktyce lekarskiej. Tak na przyk�ad panie cz�sto p�aka�y m�wi�c mu o swoich
troskach, co powodowa�o du�� strat� cennego czasu. Przekona� si� wkr�tce, �e
pro�by o opanowanie si� wywiera�y skutek wprost przeciwny. Dlatego p�niej sam
zach�ca� je do p�aczu, m�wi�c, �e to przynosi wi�ksz� ulg� ni� cokolwiek innego.
Niezmienn� reakcj� na to by�o uspokojonie si� i w�wczas dopiero mo�na si� by�o
dowiedzie�, co w�a�ciwie mia�y do powiedzenia, i udzieli� im porady. Je�eli
ci�ko chory pacjent zapragn�� jakiej� dziwnej i niecodziennej potrawy, ojciec
zapytywa� go, co mu nasuwa my�l o niej. Je�li odpowiedzia�, �e nie wie, pozwala�
mu zakosztowa� takich potraw, co cz�sto dawa�o dobre rezultaty, Wierzy� bowiem,
�e chorzy miewaj� instynktowne zachcianki. Lecz gdy opowiadali, �e s�yszeli od
kogo� o dobrych skutkach takiego jedzenia, zdecydowanie odmawia� swej zgody.
Pewnego razu zapozna� si� z ciekawym przyk�adem natury ludzkiej. By� jeszcze
m�odym cz�owiekiem, gdy zawezwano go na konsylium z domowym lekarzem do
pewnego gentlemana w Shropshire. Stary doktor o�wiadczy� jego �onie, �e
przebieg choroby musi si� sko�czy� niepomy�lnie. Ojciec by� innego zdania i
utrzymywa�, �e pacjent wyzdrowieje. Okaza�o si�, �e myli� si� ca�kowicie, i to pod
ka�dym wzgl�dem (wykaza�a to zapewne autopsja) i uzna� sw�j b��d. By�
przekonany, �e ju� nigdy nie b�dzie wezwany do tej rodziny. Lecz par� miesi�cy
p�niej wdowa zawezwa�a mego ojca odprawiwszy starego domowego lekarza.
Ojciec tak by� tym zdziwiony, �e prosi� przyjaciela wdowy, aby si� dowiedzia�,
dlaczego zn�w szukano u niego porady. Wdowa odpowiedzia�a przyjacielowi, �e
"nigdy wi�cej nie chce widzie� tego wstr�tnego starego lekarza, kt�ry od razu
zawiadomi� j�, �e m�� umrze, gdy tymczasem dr Darwin zawsze utrzymywa�, �e
wyzdrowieje". W innym przypadku ojciec o�wiadczy� jednej pani, �e z ca��
pewno�ci� musi si� liczy� ze �mierci� m�a. Po kilku miesi�cach widzia� si� z
wdow�, kt�ra by�a bardzo wra�liwa. Powiedzia�a mu: "Pan jest jeszcze bardzo
m�odym cz�owiekiem, wi�c pozwoli pan, �e udziel� mu rady; niech pan zawsze,
13
jak d�ugo tylko mo�na, pozostawia nadzieje temu, kto w rodzinie opiekuje si�
chorym. Wprawi� mnie pan w rozpacz i od tej chwili straci�am si�y". Od tego
czasu, jak m�wi� mi ojciec, uwa�a� on nieraz za rzecz niezmiennie dla dobra
pacjenta wa�n� podtrzymywa� nadziej�, a tym samym i si�y osoby piel�gnuj�cej.
Cz�sto jednak trudno by�o to pogodzi� z prawd�. Pewien starszy pan, p.
Pemberton, uwolni� mego ojca od takiego k�opotu. Gdy bowiem zosta�
zawezwany, p. Pemberton powiedzia� mu: "Z tego co s�ysza�em o Panu, s�dz�, �e
Pan zawsze m�wi prawd�. Je�eli bym wi�c zapyta� o to, dowiem si� na pewno, �e
jestem umieraj�cy. Bardzo bym pragn��, aby Pan mia� mnie pod sw� lekarsk�
opiek�, o ile mi Pan przyrzeknie, �e cokolwiek bym m�wi�, zawsz� us�ysz�
odpowied�, �e �mier� mi jeszcze nie grozi". Ojciec wi�c zgodzi� si� na
wyg�aszanie s��w, kt�re w rzeczywisto�ci nie b�d� mia�y �adnego znaczenia.
Ojciec posiada� nadzwyczajn� pami��, zw�aszcza do dat, tak �e nawet w�wczas
gdy by� ju� bardzo stary, zna� daty urodzin, �lubu i �mierci ca�ego mn�stwa os�b w
Shropshire. M�wi�, �e pami�� ta ci��y�a mu, gdy raz us�yszawszy jak�� dat�, nie
m�g� ju� jej zapomnie�, a to mu przypomina�o cz�sto o �mierci wielu przyjaci�.
Dzi�ki doskona�ej pami�ci zna� on olbrzymi� ilo�� r�nych dziwnych historii,
kt�re lubi� i umia� zajmuj�co opowiada�. Zazwyczaj by� w dobrym humorze, �mia�
si� i �artowa� z najwi�ksz� swobod� z ka�dym, nawet ze s�u�b�. A przy tym
ka�dego umia� sk�oni� do bezwzgl�dnego pos�usze�stwa. Wiele os�b wr�cz go si�
obawia�o. Przypominam sobie, jak ojciec m�wi� mi raz ze �miechem, �e wiele os�b
pyta�o go, czy odwiedzi�a go ju� panna Piggott (starsza pani b�d�ca wielk�
osobisto�ci� w Shropshire). W ko�cu zapyta�, dlaczego go o to pytaj�. W�wczas
dowiedzia� si�, �e panna Piggott, kt�r� m�j ojciec mia� podobno �miertelnie
obrazi�, opowiada�a ka�demu, �e odwiedzi go i powie "temu grubemu, staremu
lekarzowi wprost, co o nim my�li". Rzeczywi�cie go odwiedzi�a, lecz zawiod�a j�
odwaga i by�a tak uprzejma i mi�a, jak nikt inny. Jako ch�opiec pojecha�em raz do
domu majora B., kt�rego �ona by�a umys�owo chora. Biedna ta osoba, gdy tylko
mnie ujrza�a, popad�a w stan tak niepohamowanego strachu, z jakim si� nigdy nie
spotka�em, i ustawicznie si� pyta�a, czy przyjdzie m�j ojciec. Wkr�tce si� jednak
uspokoi�a. Po powrocie do domu pyta�em ojca o pow�d jej przera�enia.
Odpowiedzia� mi w�wczas, �e cieszy si� s�ysz�c to. Nastraszy� j� bowiem celowo
w przekonaniu, �e mo�e ona bezpiecznie pozostawa� w domu i czu� si�
szcz�liwsz�, je�eli tylko m��, w momencie gdy wpada ona w stan podniecenia,
b�dzie m�g� wp�ywa� na jej zachowanie si� gro��c przyj�ciem dra Darwina. A� do
ko�ca jej d�ugiego �ycia s�owa te dzia�a�y zawsze doskonale.
14
Ojciec by� bardzo wra�liwy, tak �e cz�sto dra�ni�y go i bola�y r�ne drobne
sprawy. Zapyta�em go raz, gdy by� ju� w podesz�ym wieku i nie m�g� chodzi�,
dlaczego nigdy nie wyje�d�a dla rozrywki. Odpowiedzia� mi: "Ka�da droga id�ca z
Shrewsbury kojarzy si� w moim umy�le z jakim� bolesnym przypadkiem". Na og�
jednak zawsze mia� dobry humor i chocia� �atwo wpada� w gniew, jego
bezgraniczna dobro� zyskiwa�a mu powszechn� i g��bok� mi�o��.
By� te� przezorny w interesach i dobrze je prowadzi�, tak �e do wyj�tk�w nale�a�y
wypadki, by straci� zainwestowane pieni�dze; tote� pozostawi� swym dzieciom
spory maj�tek. Pami�tam jedn� histori� �wiadcz�c� o tym, jak �atwo powstaj� i
rozpowszechniaj� si� z gruntu fa�szywe wiadomo�ci. Pan E., cz�onek jednej z
najstarszych rodzin w Shropshire i g��wny udzia�owiec banku, pope�ni�
samob�jstwo. Z obowi�zku zawezwano ojca, kt�ry stwierdzi� zgon. Aby wykaza�,
jak za�atwiano te sprawy w owych dawnych czasach, wspomn� mimochodem, �e
nie zarz�dzono �adnego dochodzenia, poniewa� p. E. by� znany i powszechnie
powa�any. Wracaj�c do domu ojciec uwa�a� za wskazane wst�pi� do banku(w
kt�rym mia� sw�j rachunek), aby powiedzie� o wypadku zarz�dzaj�cemu banku,
zachodzi�a bowiem mo�liwo�� runu na bank. Ot� rozpowiadano, �e m�j ojciec
wst�pi� do banku, podj�� wszystkie swoje pieni�dze, nast�pnie wyszed�, aby wr�ci�
za chwil� i powiedzie�: "Chcia�em te� zawiadomi�, �e p. E. pope�ni�
samob�jstwo", po czym mia� odej��. Wydaje si�, �e og�lnie w�wczas wierzono, i�
pieni�dze pobrane z banku s� wtedy tylko pewne, gdy osoba, kt�ra je podj�a,
wysz�a z banku. Ojciec nie s�ysza� nic o tej sprawie, a� dopiero w jaki� czas
p�niej dowiedzia� si� o tym, kiedy to zarz�dzaj�cy banku wspomnia�, �e musia�
odst�pi� od swej niez�omnej zasady nie ujawniania cudzych rachunk�w i pokaza�
wielu osobom ksi�g� handlow� z rachunkiem ojca, aby udowodni�, �e w tym dniu
ojciec nie pobra� z banku ani grosza. By�oby to nieuczciwe ze strony ojca
wykorzystywa� dla w�asnej korzy�ci wynikaj�ce z pracy zawodowej wiadomo�ci.
Mimo to wiele os�b podziwia�o takie rzekome post�powanie i po wielu latach
jeden z gentleman�w zauwa�y�: "Oj, doktorze, co za wspania�y z pana cz�owiek
interesu, aby tak sprytnie podj�� z banku wszystkie swoje pieni�dze".
Umys� ojca nie by� umys�em naukowca; nie d��y� on do tego, by uporz�dkowa�
sw� wiedz� wed�ug jakich� praw og�lnych, jednak zawsze dla ka�dego wydarzenia
stara� si� znale�� jakie� teoretyczne wyja�nienie. Nie s�dz�, abym wiele zyska� od
niego pod wzgl�dem intelektualnym, lecz pod wzgl�dem moralnym jego przyk�ad
przy�wieca� wszystkim jego dzieciom. Jedna z g�oszonych przez niego z�otych
zasad (trudna do stosowania) brzmia�a: "Nie b�d� nigdy przyjacielem cz�owieka,
do kt�rego nie �ywisz szacunku".
15
Co si� tyczy Ojca mego ojca, autora "Ogrodu botanicznego" i in., wszystkie fakty,
kt�re zdo�a�em zebra�, poda�em w opublikowanym jego "�yciorysie" ["Life"].
Powiedziawszy tyle o Ojcu dodam jeszcze par� s��w o moim bracie i siostrach.
Brat m�j Erazm odznacza� si� niezwykle bystrym umys�em, licznymi i
r�norodnymi zainteresowaniami, znajomo�ci� literatury, sztuki, a nawet nauk
przyrodniczych. Przez kr�tki czas zbiera� ro�liny i prowadzi� zielnik, przez d�u�szy
okres zajmowa� si� do�wiadczeniami chemicznymi. By� bardzo mi�y, a jego
dowcip przypomina� mi cz�sto dowcip zawarty w listach i utworach C. Lamba.
Mia� bardzo czu�e serce, lecz od m�odych lat by� s�abowity, wskutek czego
brakowa�o mu energii. Nie by� weso�y z usposobienia, cz�sto by� smutny,
zw�aszcza w pocz�tkowym i �rodkowym okresie wieku dojrza�ego. Jako ch�opiec
wiele czyta�, a w szkole zach�ca� mnie do czytania i dawa� mi ksi��ki. Nasze
umys�owo�ci i zami�owania by�y jednak tak r�ne, �e nie s�dz�, abym pod
wzgl�dem intelektualnym zyska� wiele od niego ani te� od czterech moich si�str,
kt�re mia�y bardzo r�ne usposobienia, a niekt�re z nich odznacza�y si� mocnym
charakterem. Przez ca�e �ycie wszyscy oni darzyli mnie nadzwyczajn� dobroci� i
serdeczno�ci�. Jestem sk�onny zgodzi� si� z Franciszkiem Galtonem, �e
wychowanie i otoczenie wywiera niewielki tylko wp�yw na umys� i �e nasze
w�a�ciwo�ci s� przewa�nie wrodzone.
Powy�szy szkic o charakterze mego brata zosta� napisany przed og�oszeniem
"Wspomnie�" ["Remembrances"] Carlyle'a, kt�re nie zawieraj�, jak mi si� zdaje,
wiele prawdy i nie maj� wi�kszej warto�ci.
Gdy obecnie zastanawiam si� nad swoim charakterem w czasach szkolnych,
dochodz� do wniosku, �e jedyn� zalet�, kt�ra stanowi�a dla mnie dobr� wr�b� na
przysz�o��, by�o w tym okresie to, i� mia�em r�norodne i silnie rozwini�te
zami�owania. Wk�ada�em bardzo wiele energii we wszystko, co mnie interesowa�o;
wielk� przyjemno�� sprawia�o mi dok�adne zrozumienie jakiego� z�o�onego
tematu lub przedmiotu. Geometrii Euklidesa uczy� mnie prywatny nauczyciel i
bardzo wyra�nie przypominam sobie, jak wielkie zadowolenie dawa�y mi
przejrzyste dowodzenia geometryczne. R�wnie dok�adnie przypominam sobie
rado��, jak� sprawi� mi m�j wuj (ojciec Franciszka Galtona) obja�niaj�c mi zasad�
skali Verniera w barometrze. Co si� tyczy rozlicznych upodoba�, to opr�cz tego �e
zajmowa�em si� przyrodoznawstwem, bardzo ch�tnie czytywa�em te� rozmaite
ksi��ki; ca�ymi godzinami potrafi�em przesiadywa� we wn�ce okiennej grubych
16
mur�w szkolnych nad lektur� dramat�w historycznych Szekspira. Czytywa�em
r�wnie� inne poezje, jak na przyk�ad �wie�o w�wczas og�oszone poematy Byrona,
Scotta oraz Thompsona "Pory roku". Wspominam o tym, poniewa� p�niej,
niestety, straci�em wszelkie zami�owanie do poezji nie wy��czaj�c i Szekspira.
M�wi�c o zami�owaniu do poezji dodam i� w 1822 roku odczu�em �ywy zachwyt
na widok krajobrazu, jaki widzia�em na kra�cach Walii w czasie konnej wycieczki;
wra�enie to by�o trwalsze od jakiejkolwiek innej przyjemno�ci estetycznej.
W pierwszym okresie mego pobytu w szkole jeden z moich koleg�w mia�
egzemplarz "Dziw�w �wiata" [Wonders of the World - nie mo�na ustali� dok�adnie
autora ksi��ki; wed�ug przypuszcze� rosyjskiego t�umacza "Autobiografii", Sobola
(1957), mog�a to by� ksi��ka Thomasa Smitha; Sobol twierdzi, �e w pierwszej
po�owie XIX w. pod tym tytu�em ukaza�y si� liczne ksi��ki r�nych autor�w -
t�um.]; zaczytywa�em si� t� ksi��k� i dyskutowa�em z kolegami prawdziwo��
niekt�rych podanych w niej fakt�w. Przypuszczam, �e ta w�a�nie ksi��ka po raz
pierwszy obudzi�a we mnie pragnienie podr�y do dalekich kraj�w, co p�niej
spe�ni�o si� dzi�ki wyprawie na okr�cie Beagle. W ostatnich latach mego pobytu w
szkole sta�em si� nami�tnym amatorem polowania i my�l�, �e nikt nie okaza� tyle
zapa�u dla naj�wi�tszej sprawy, ile ja do strzelania ptak�w. Jak�e dobrze
przypominam sobie ustrzelenie pierwszego bekasa. By�em tak wzruszony, �e
wskutek dr�enia r�k z trudno�ci� tylko mog�em ponownie nabi� strzelb�.
Upodobanie to trwa�o d�ugo i sta�em si� bardzo dobrym strzelcem. B�d�c w
Cambridge pr�bowa�em sk�ada� si� przed lustrem, aby wiedzie�, czy robi� to
prawid�owo. Inny, lepszy jeszcze spos�b polega� na tym, �e prosi�em koleg�, aby
porusza� zapalon� �wiec�, a ja strzela�em do niej z kapiszonu. Je�eli dobrze
wycelowa�em, pr�d powietrza gasi� �wiec�. Kapiszon eksplodowa� z g�o�nym
trzaskiem i opowiadano mi, �e wychowawca naszego kolegium zauwa�y� raz:
"Dziwna rzecz - zdaje si�, �e p. Darwin sp�dza ca�e godziny w swoim pokoju na
trzaskaniu z bicza; przechodz�c pod jego oknami cz�sto s�ysz� jakie� trzaskanie".
W�r�d koleg�w szkolnych mia�em wielu przyjaci�, kocha�em ich serdecznie;
przypuszczam, �e z usposobienia by�em w�wczas bardzo uczuciowy. Wielu
koleg�w by�o zdolnymi uczniami, lecz zgodnie z noscitur a socio musz� doda�, �e
�aden z nich niczym specjalnym si� nie wyr�ni�.
Co si� tyczy przyrodoznawstwa, to w dalszym ci�gu z wielkim zapa�em zbiera�em
minera�y, ale w spos�b zupe�nie nienaukowy; sz�o mi jedynie o minera� z now�
nazw� i prawie wcale nie pr�bowa�em ich oznacza�. Owady za to musia�em
obserwowa� z pewn� uwag�, maj�c bowiem dziesi�� lat (1819) wyjecha�em na
17
trzy tygodnie nad morze, do Plas Edwards w Walii, i by�em mocno zdziwiony
widokiem czarnych i szkar�atnych pluskwiak�w, wielu nocnych motyli (Zygaena)
oraz trzyszcza (Cicindella); owad�w tych nie spotka si� w Shropshire. Nastawi�em
si� na zbieranie wszelkich martwych owad�w, jakie uda mi si� znale��, gdy� po
naradzie z siostr� doszed�em do wniosku, �e niedobrze jest zabija� owady w celu
ich kolekcjonowania. Po przeczytaniu ksi��ki White'a [Pe�ny tytu� popularnej
ksi��ki Gilberta White'a, przyrodnika i pisarza XVIII wieku, brzmi: The natural
history and antiquities of Selborne, in the county of Southampton - t�um]
"Selborne" zacz��em z wielkim zadowoleniem obserwowa� obyczaje ptak�w,
robi�em nawet notatki i w prostocie ducha dziwi�em si�, dlaczego nie wszyscy s�
ornitologami.
Pod koniec mego pobytu w szkole m�j brat zajmowa� si� bardzo gorliwie chemi� i
urz�dzi� sobie w ogrodzie, w szopie z narz�dziami porz�dne laboratorium z
niezb�dn� aparatur�, mnie za�, niby swemu s�u��cemu, zezwoli� pomaga� w
wi�kszo�ci do�wiadcze�. Otrzymywa� on tam wszystkie mo�liwe gazy oraz liczne
zwi�zki, ja za� przeczyta�em uwa�nie kilka ksi��ek z zakresu chemii, jak
"Chemical Catechism" Henry'ego i Parkesa. Bardzo mnie to w�wczas interesowa�o
i pracowali�my nieraz do p�nej nocy. By�a to najlepsza cz�stka mojej edukacji w
szkole, pozwoli�a mi bowiem zrozumie� znaczenie nauk do�wiadczalnych. O tym
�e zajmujemy si� chemi�, dowiedzieli si� w jaki� spos�b koledzy szkolni, a �e by�a
to b�d� co b�d� rzecz niezwyk�a, przeto otrzyma�em przydomek "Gaz". Pewnego
razu nawet zosta�em publicznie skarcony przez samego dyrektora szko�y, doktora
Butlera, za to, i� marnuj� czas na tak nieu�yteczne rzeczy; nazwa� mnie przy tym
ca�kowicie niesprawiedliwie poco curante, a �e nie wiedzia�em co to znaczy,
uwa�a�em to za straszn� zniewag�.
Poniewa� nie wykazywa�em wi�kszych post�p�w, ojciec (zupe�nie s�usznie) zabra�
mnie ze szko�y znacznie wcze�nie ni� zwykle i wyprawi� (w pa�dzierniku 1825)
wraz z bratem na Uniwersytet Edynburski, gdzie pozostawa�em przez dwa lata,
czyli dwie sesje. Brat m�j ko�czy� tam studia lekarskie, chocia� nie s�dz�, aby
kiedykolwiek zamierza� zaj�� si� praktyk� lekarsk�. Ja za� mia�em rozpocz��
studia lekarskie. Wkr�tce jednak na podstawie r�nych drobnych spostrze�e�
doszed�em do przekonania, �e ojciec pozostawi mi do�� �rodk�w do �ycia, abym
m�g� si� wygodnie utrzyma�, aczkolwiek nigdy nie wyobra�a�em sobie, �e b�d� a�
tak zamo�nym cz�owiekiem, jakim jestem. To przekonanie wystarczy�o, aby mnie
powstrzyma� od w�o�enia wi�kszego wysi�ku w studia medyczne.
18
Nauczanie w Edynbyrgu polega�o w owych czasach wy��cznie na wyk�adach, a
by�y one niezno�nie nudne, z wyj�tkiem jedynie wyk�ad�w chemii Hopego.
Wyk�ady zreszt� nie daj�, moim zdaniem, �adnych korzy�ci w por�wnaniu z
czytaniem i raczej s� szkodliwe. Wspominam niemal z przera�eniem wyk�ady dra
Duncana z zakresu Materia Medica, kt�re odbywa�y si� w zimie o �smej rano.
Wyk�ady dra Munro z anatomii cz�owieka by�y r�wnie nudne, jak wyk�adowca,
sam za� przedmiot budzi� we mnie odraz�. To jednak, �e nikt nie nak�ania� mnie do
robienia sekcji, okaza�o si� bardzo niekorzystne w przysz�o�ci, gdy� odraz�
by�bym z pewno�ci� wkr�tce przezwyci�y�, a �wiczenia przynios�yby mi
nieocenion� korzy�� w ca�ej mojej p�niejszej pracy. By�a to szkoda nie do
naprawienia, podobnie jak i brak zdolno�ci rysunkowych. Do klinik w Szpitalu
ucz�szcza�em jednak regularnie. Pewne przypadki wywar�y na mnie
przygn�biaj�ce wra�enie, a obrazy niekt�rych z nich stoj� mi dotychczas �ywo
przed oczyma. Nie by�em jednak tak ograniczony, abym wskutek tego mia� tam
rzadziej chodzi�. Trudno mi zrozumie�, dlaczego ta cz�� studi�w lekarskich nie
zainteresowa�a mnie w wi�kszym stopniu. W ci�gu lata bowiem poprzedzaj�cego
wyjazd do Edynburga zacz��em leczy� niekt�rych biedak�w, g��wnie dzieci i
kobiety w Shrewsbury, i opisywa�em, jak mog�em najdok�adniej, wszelkie objawy
ka�dego przypadku. Odczytywa�em je nast�pnie ojcu: zaleca� mi on dalsze
wywiady i doradza�, jakie stosowa� lekarstwa, kt�re zreszt� sam sporz�dza�em.
Ojciec - doskona�y znawca charakter�w, najlepszy jakiego spotka�em, o�wiadczy�
nawet, �e jako lekarz cieszy�bym si� powodzeniem, to znaczy, �e mia�bym wielu
pacjent�w. By� on zdania, �e g��wnym warunkiem powodzenia jest umiej�tno��
wzbudzania zaufania, nie wiem jednak, dlaczego s�dzi�, �e b�d� umia� je sobie
zdobywa�. By�em r�wnie� dwa razy na sali operacyjnej w szpitalu w Edynburgu,
gdzie widzia�em dwie bardzo ci�kie operacje, z kt�rych jedn� dokonan� na
dziecku; uciek�em, zanim si� sko�czy�a. Nigdy ju� wi�cej nie by�em przy �adnych
operacjach, nic mnie do tego nie mog�o zmusi�; by�o to na d�ugo przed nastaniem
b�ogos�awionych dni chloroformu. Te dwa przypadki przez wiele lat n�ka�y moj�
wyobra�ni�.
Brat m�j ucz�szcza� na uniwersytet jeszcze tylko przez jeden rok, tak �e w ci�gu
nast�pnego roku by�em pozostawiony samemu sobie. Okaza�o si� to bardzo dla
mnie korzystne, poniewa� zaznajomi�em si� z kilku m�odymi lud�mi, mi�o�nikami
nauk przyrodniczych. Jeden z nich, Ainsworth, wyda� p�niej opis swych podr�y
po Asyrii; by� geologiem, zwolennikiem pogl�d�w Wernera i mia� nieco
wiadomo�ci z wielu innych dziedzin wiedzy, lecz by� powierzchowny i bardzo
obrotny w j�zyku. Dr Coldstream by� m�odzie�cem zupe�nie innego pokroju;
sztywny i suchy, g��boko religijny i pe�en dobroci og�osi� p�niej kilka dobrych
19
prac zoologicznych. Trzeci - Hardie - by�by jak s�dz� dobrym botanikiem, gdyby
nie to, �e umar� m�odo w Indiach. By� wreszcie dr Grant, o par� lat starszy ode
mnie. Nie mog� sobie przypomnie�, w jaki spos�b si� z nim zapozna�em. On
r�wnie� og�osi� kilka doskona�ych rozpraw zoologicznych, ale uzyskawszy
nast�pnie stanowisko profesora na Uniwersytecie Londy�skim nic ju� wi�cej dla
nauki nie zrobi�, czego nie umia�em sobie nigdy wyt�umaczy�. Zna�em go zreszt�
bardzo dobrze. By� on osch�y, sztywny w zachowaniu, jednak�e pod t� pow�ok�
kry�o si� wiele entuzjazmu. Kiedy�my pewnego dnia byli razem na spacerze,
zacz�� z wielkim zachwytem rozprawia� o Lamarcku i jego pogl�dach na ewolucj�.
S�ucha�em go z podziwem w milczeniu, lecz - jak s�dz� - nie sprawi�o to na mnie
�adnego wra�enia. Ju� poprzednio czyta�em "Zoonomi�" mego dziadka, w kt�rej
wyrazi� on podobne pogl�dy, lecz i one nie wywar�y na mnie �adnego wra�enia.
Niemniej jednak ta okoliczno��, i� za m�odu s�ysza�em, jak g�oszono i ceniono
takie pogl�dy, przyczyni�a si� zapewne do tego, �e w innej wprawdzie postaci
wyst�pi�y one p�niej w moim "Powstaniu gatunk�w". W owym czasie
podziwia�em bardzo "Zoonomi�", lecz gdy po up�ywie dziesi�ciu czy pi�tnastu lat
przeczyta�em j� ponownie, by�em ni� rozczarowany, gdy� za du�o by�o w niej
spekulacji w stosunku do danych faktycznych.
Doktorowie Grant i Coldstream bardzo interesowali si� zoologi� morsk�.
Pierwszemu z nich towarzyszy�em cz�sto przy zbieraniu zwierz�t w zalewiskach
po odp�ywie; zwierz�ta te potem preparowa�em w miar� moich umiej�tno�ci.
Zaprzyja�ni�em si� r�wnie� z kilku rybakami z Newhaven; towarzyszy�em im w
po�owach ostryg i w ten spos�b zdobywa�em liczne okazy. Poniewa� jednak nie
mia�em regularnej praktyki w preparowaniu , a mikroskop m�j by� bardzo lichy,
przeto moje osi�gni�cia nie by�y zbyt zadowalaj�ce. Mimo to uda�o mi si� dokona�
jednego drobnego ciekawego odkrycia; na pocz�tku roku 1826 odczyta�em kr�tk�
notatk� na ten temat na posiedzeniu Towarzystwa im. Pliniusza. Chodzi�o o to, i�
tzw. jaja Flustra [jeden z mszywio��w morskich - t�um] maj� zdolno�� do
samodzielnego poruszania si� za pomoc� rz�sek. W rzeczywisto�ci s� to larwy. W
innej zn�w rozprawce wykaza�em, �e drobne kuliste cia�ka uwa�ane za m�odociane
postacie Fucus loreus s� jajowymi torebkami robaka Pontobdella muricata.
Towarzystwo im. Pliniusza by�o popierane i, jak s�dz�, za�o�one przez profesora
Jamesona. Sk�ada�o si� ze student�w; w jednym z pokoj�w w podziemiach
Uniwersytetu odbywa�y si� zebrania, na kt�rych czytano rozprawy z dziedziny
nauk przyrodniczych i dyskutowano nad nimi. Ucz�szcza�em regularnie na te
zebrania. Wywiera�y one na mnie korzystny wp�yw, pobudzaj�c zapa� i daj�c
mo�no�� zawierania nowych znajomo�ci z lud�mi o pokrewnych zami�owaniach.
20
Pami�tam, jak jednego wieczoru wsta� jaki� biedny m�ody cz�owiek, j�ka� si� bez
ko�ca, czerwieni� jak burak i wreszcie wycedzi� nast�puj�ce s�owa: "Panie
Przewodnicz�cy, zapomnia�em, co w�a�ciwie mia�em powiedzie�". Wygl�da�
biedak na bardzo skonfundowanego, inni za� cz�onkowie byli zdziwieni, i� nikomu
nie przysz�o na my�l, aby co� powiedzie� i zatuszowa� jego zmieszanie.
Rozprawki czytane w naszym ma�ym towarzystwie nie by�y og�aszane drukiem,
tak i� nie mia�em satysfakcji ogl�dania mojej rozprawy w druku, lecz wiem, �e dr
Grant wspomnia� o moim drobnym odkryciu w swej znakomitej rozprawie o
Flustra.
By�em r�wnie� cz�onkiem Kr�lewskiego Towarzystwa Lekarskiego i bywa�em tam
do�� regularnie, poniewa� jednak omawiano wy��cznie zagadnienia lekarskie,
przeto niewiele mnie to interesowa�o. M�wiono nieraz o wielu b�ahych sprawach,
trafiali si� przecie� i dobrzy m�wcy, w�r�d kt�rych najlepszym by� obecny sir J.
Kay-Shuttleworth. Dr Grant zabiera� mnie na niekiedy na posiedzenia
Towarzystwa im. Wernera, gdzie odczytywano i dyskutowano rozmaite prace z
historii naturalnej, kt�re nast�pnie og�aszano w "Transactions". Wys�ucha�em tam
kilku ciekawych odczyt�w Audubona o zwyczajach ptak�w
p�nocnoameryka�skich. Prelegent drwi� nieco nies�usznie z Watertona. Warto
przy tym wspomnie�, �e w Edynburgu mieszka� pewien Murzyn, kt�ry podr�owa�
z Watertonem i zarabia� na utrzymanie wypychaniem ptak�w, na czym zna� si�
doskonale. Za drobna op�at� uczy� mnie tej sztuki, tote� cz�sto u niego
przesiadywa�em; by� to cz�owiek bardzo uprzejmy i inteligentny.
Pewnego razu p. Leonard Horner zabra� mnie na posiedzenie Kr�lewskiego
Towarzystwa w Edynburgu, gdzie widzia�em samego sir Walter Scotta na krze�le
prezydialnym. Pami�tam, jak przeprasza� zebranych, twierdz�c, �e nie czuje si�
godnym zajmowania tego miejsca. Spogl�da�em na niego oraz na ca�� scen� z
czci� i szacunkiem. W�a�nie - jak s�dz� - dlatego �e ucz�szcza�em w m�odo�ci na
te posiedzenia, jak r�wnie� na posiedzenia Kr�lewskiego Towarzystwa
Lekarskiego, zosta�em zaszczycony wyborem na cz�onka honorowego obu tych
Towarzystw, co ceni� sobie wi�cej ni� wiele innych podobnych odznacze�. Gdyby
mi w owym czasie powiedziano, �e dost�pi� kiedy� tego zaszczytu, uwa�a�bym to
za r�wnie �mieszne i nieprawdopodobne, jak gdyby mi kto� powiedzia�, �e zostan�
obwo�any Kr�lem Anglii.
W drugim roku mego pobytu w Edynburgu ucz�szcza�em na wyk�ady geologii i
zoologii Jamesona, lecz by�y one niewiarygodnie nudne i tak oddzia�a�y na mnie,
i� postanowi�em nigdy wi�cej w �yciu nie bra� do r�ki ksi��ki o geologii, ani te� w
21
og�le nie studiowa� nauk przyrodniczych. A jednak jestem pewien, �e by�em
nastawiony na filozoficzne traktowanie przedmiotu. Dwa czy trzy lata przedtem
stary p. Cotton w Shropshire, dobry znawca ska�, pokaza� mi w m