8481
Szczegóły |
Tytuł |
8481 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8481 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8481 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8481 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Poul Anderson
Conan Buntownik
Prze�o�y�: Adam Prachowski
Tytu� orygina�u:
CONAN THE REBEL
1
WIZJA TOPORA
Nad Stygi� zapad�a noc. W miejscu, gdzie wielka rzeka toczy�a swe wody do zatoki, panowa�a �miertelna cisza, nie zak��cona nawet najl�ejszym powiewem od oceanu. Niebo skry�o si� za welonem chmur tak g�stym, �e tylko kilka gwiazd nie�mia�o pe�ga�o nad Khemi. Mury miasta, nierealne i jakby nie r�k� ludzk� wzniesione, d�wiga�y si� stromo od morza, od kt�rego ci�gn�o dziwnym ch�odem. Z�by obwarowa� wzmacnia�y strzelaj�ce w niebo pot�ne k�y wie� o spiczastych dachach. Ulice w dole spowija�a cisza. Puste, zamar�e przej�cia o�ywia�y si� jedynie w chwili, gdy boski pyton, szeleszcz�c �uskami prze�lizgiwa� si� w poszukiwaniu odg�osu modlitwy lub id�cych st�p.
Mimo panuj�cej wsz�dzie martwoty tam, gdzie spa� Tothapis, hula�y przeci�gi. W grocie wykutej g��boko w skale niewolnicy pracowali w ogromnej wialni, miotaj�cej we wszystkie strony suche �d�b�a trawy. Ich ci�kie oddechy, przeradzaj�ce si� niekiedy w rz�enie skrajnie wyczerpanego cz�owieka, niczym dym z kadzielnic dociera�y pod pr�g sypialni maga.
Dudnienie maszyny oraz piski, wydobywaj�ce si� spomi�dzy tryb�w, sprawia�y wra�enie sennej muzyki, p�yn�cej z monstrualnej pozytywki.
Materac, na kt�rym le�a�, by� twardy jak prycza pustelnika. Wykonano go z w�os�w po�wi�conych dziewic, po�ciel i tog� za� uszyto z najprzedniejszego jedwabiu, tak delikatnego, �e wydawa� si� by� utkany przez paj�ki. Mimo to m�czyzna spa� ci�ko, j�cz�c i rzucaj�c si� z boku na bok. Nagle otworzy� oczy i usiad� dysz�c chrapliwie.
Cztery czarne �wieczniki same przysun�y si� do �o�a, zap�on�y wysokim p�omieniem, po czym cofn�y.
Cho� prze�y� ju� stulecia i nigdy dot�d nie widzia� podobnej wr�by, to jednak wiedzia�, co ona oznacza. Mozolnie wygrzeba� si� z po�cieli. Ruszy� do g��wnej sali.
Upad� na kolana, uca�owa� dywan, a jego cia�o wygi�o si� w kab��k.
� Ioa Setesh � wykrzykn��. � Anet neter aa, neb keku funtut amon!
Nikt inny nie o�mieli�by si� unie�� g�owy i spojrze� przed siebie. W ciemno�ci buchn�� s�up ��tawego ognia. Rozleg� si� szept, kt�ry nie m�g� pochodzi� z ludzkich ust.
P�omie� r�s�, pot�nia�, a� wreszcie przedzierzgn�� si� w z�ocistego w�a, si�gaj�cego g�ow� a� do sklepienia. W drgaj�cej po�wiacie m�czyzna m�g� dostrzec hieroglify wyryte na �cianie za w�em. Szept przeszed� w niski syk, podobny do tego, jakim przemawiaj� katarakty Styksu na Po�udniowym Wschodzie.
Tothapis podczo�ga� si� bli�ej i pad� plackiem przed swym b�stwem. Z syku powoli zacz�y powstawa� s�owa.
� M�w, cz�owieku. Powiedz, kim jestem.
� Jeste� Set... � zaintonowa� czarownik. � ...Pan Wszech�wiata, kt�remu Stygijczycy oddaj� cze�� przed jakimkolwiek innym b�stwem.
� Powiedz, jak chcesz mi s�u�y�.
Ponownie pop�yn�y s�owa.
� B�d� ci s�u�y� wszystkim, czym cz�owiek mo�e us�u�y� Temu Kt�ry By�, zanim powsta� r�d ludzki i Kt�ry B�dzie nawet wtedy, gdy po nas nie pozostan� �adne �lady.
Ja jestem kap�anem w Twej �wi�tyni. Nie si�gn��em po godno�� arcykap�ana tylko po to, aby lepiej s�u�y� ci w Czarnym Pier�cieniu Mag�w. Moje czary pokrzy�owa�y szyki niewiernym, kt�rzy nie chcieli uzna� Twojej Mocy. Moje rady skierowa�y prawic� kr�la przeciwko odst�pcom. Wkr�tce poznaj�, jak straszliwy mo�e by� tw�j gniew, o Secie! Zaprawd�, ma s�u�ba jest najpokorniejszym i najmniejszym z wyraz�w oddania dla twej chwa�y. Sprawi�e�, �e me dni i noce sta�y si� d�ugie. Da�e� mi w�adz� nad lud�mi i demonami, lecz przede wszystkim zanurzy�e� mnie w niepoj�tych g��biach tajemnicy swego istnienia, a tej nocy objawiasz si� swemu niewolnikowi sam, we w�asnej osobie. O c� wi�cej m�g�bym ci� pyta�? C� m�g�bym da� ci w zamian, o Secie?
� Powsta�, cz�owieku! Sp�jrz na mnie i s�uchaj. Tothapis d�wign�� si� na nogi. Stan�� sztywno i opu�ci� r�ce. Przed sob� mia� g�ow� w�a, kt�ry wpatrywa� si� we� szeroko otwartymi oczami. Rozwidlony j�zyk drga� mi�dzy k�ami, lecz spojrzenie boga spoczywa�o nieruchomo na kap�anie.
� Uwa�aj, dobrze... � wysycza�a zjawa. � Nazwa�e� mnie panem Wszech�wiata i mia�e� racj�, lecz przecie� wiesz, jak wiele r�nych bog�w istnieje poza mn�. B�stwa ziemi, morza, nieba, otch�ani... Dobrze wiesz, jak wielu z nich uwa�a mnie za swego mistrza. Inni za� spogl�daj� na mnie tak, jakby tkwi� we mnie korze� piek�a. Najpot�niejszy m�j rywal to Mitra, a jego najwi�kszym pragnieniem jest zdepta� mnie w�asnymi stopami.
� Ale Mitra i Hyborianie, kt�rzy poszli za nim, zostali wykl�ci... � szepn�� Tothapis.
� Istotnie zostali... � powiedzia� w��. � Dzi�ki lekturze kronik oraz arkanom naszej wiedzy pozna�e� ich si�� i znasz j� nie od dzi�. Obecnie jednak przychodz�, by ci� przestrzec przed nowym niebezpiecze�stwem. Je�li pos�uchasz, ocalisz g�ow�, zbawisz kr�la, nar�d i zyskasz nagrod� swego boga. Tej nocy m�czyzna z��czy si� z niewiast�. Ze zwi�zku tego narodzi si� przeznaczenie. Oboje nie�wiadomi niczego wkraczaj� na drog�, z kt�rej nie ma powrotu. Je�li owoc tej nocy nie zostanie zniszczony w zarodku, to jego narz�dziem stanie si� olbrzym, kt�ry w swe r�ce chwyci wojenny top�r, od kt�rego padnie wielu, na koniec za� uderzy w filar mej �wi�tyni.
Tothapis, kt�ry dotychczas spokojnie przygl�da� si� piekielnemu monstrum, zadr�a�. Je�li Set nie by� w stanie poskromi� kilku �miertelnik�w, lecz musia� wezwa� cz�owieka, by mu pom�g�, oznacza�o to, �e jego moc zosta�a uwik�ana w jakim� sporze w �wiecie poza �wiatem.
� Magu, nie obawiaj si�... � dotar� do� g�os. � To, co si� sta� musi, stanie si� na ziemi. Gdyby w ziemskie sprawy ingerowali bogowie, mog�oby si� to zako�czy� Ostatni� Walk�.
A teraz ja, kt�ry jestem Tajemnic� Nocy, objawi� ci wiedz�, jakiej potrzebujesz. Otrzymasz ode mnie dar przebieg�o�ci. Wszystkie czary, potwory i demony pos�uszne ci b�d� na ka�de skinienie r�ki. U�yjesz tych mocy przeciwko wrogowi, kt�ry pozostanie nie�wiadomy w�asnej pot�gi. To cz�owiek z krwi i ko�ci, cho� jego krew mo�e by� zapalczywa, a cia�o pot�ne. Z nim masz si� spotka�. Kobiet� trzeba pozostawi� w spokoju... i tak umrze zd�awiona wisielcz� p�tl�.
S�uchaj i b�d� pos�uszny...
W tej chwili kszta�ty zjawy zacz�y si� rozmywa�, a� wreszcie sta�y si� czym� w rodzaju wiruj�cej mg�y. Jednocze�nie Tothapis poczu�, �e wzlatuje ponad �wi�tyni�, jakby jaka� si�a da�a mu skrzyd�a i unios�a w g�r�, na mil� nad Khemi.
Widzia� miasto, kt�rego �wiat�a odbija�y si� w l�ni�cym nurcie rzeki, widzia� zatok� i ocean, gdzie� dalej rozci�ga�y si� pola, przypominaj�ce z tej wysoko�ci zielony dywan, poci�ty srebrnymi nitkami kana��w, pokryty plamami ludzkich osiedli.
Si�gaj�c wzrokiem coraz dalej, dostrzeg� strumie�, stanowi�cy p�nocn� granic� Stygii. Tutaj ci�gn�y si� d�ungle i stepy Kush oraz wielkie po�acie pustyni.
Tothapis widzia� krajobrazy, lecz nie dostrzega� ludzi ani �adnych �lad�w cywilizacji � z tej wysoko�ci mo�na by�o uchwyci� wzrokiem jedynie nieostre zarysy miast.
Z szybko�ci� przyprawiaj�c� o zawr�t g�owy spad� w d� � teraz zobaczy� wybrze�e Kushite. Nad wzburzonymi falami oceanu si�pi� deszcz. Nadbrze�ne bagna l�ni�y ci�k�, o�owian� po�wiat�. Zst�puj�c jeszcze ni�ej, znalaz� si� nad miejscem, w kt�rym czarni barbarzy�cy wypalili las, by mie� miejsce dla swoich upraw.
Teraz niczym jastrz�b, rzucaj�cy si� na zdobycz, Tothapis przemkn�� szerokim �ukiem w poprzek zachodniego wybrze�a i zawis� nad oceanem. Jego uwag� przyci�gn�� niewielki, bojowy statek � czarna galera z �aglem i jednym rz�dem wiose�. Na nieskazitelnie czystych, pieczo�owicie wypucowanych deskach pok�adu sta�y masywne �awy. Na dziobie l�ni� wyrze�biony w drewnie, bogato z�ocony �eb tygrysa. Na niskich burtach wisia�y tarcze wojownik�w. By�o ich po dwadzie�cia z ka�dej strony. Silny po�udniowy wiatr gwizda� w olinowaniu i wydyma� jedyny �agiel. Bia�e grzywy fal kocimi susami przemyka�y po stalowosinej p�aszczy�nie w�d.
Wi�kszo�� za�ogi spa�a, roz�o�ywszy na �awach swe maty. Gdy obraz sta� si� ostrzejszy, Tothapis zobaczy�, �e byli to czarni, m�odzi m�czy�ni, barczy�ci i muskularni, nader sk�po ubrani lub prawie nadzy. Tym wyra�niej widzia� wi�c wojenne blizny, okrywaj�ce ich hebanowe cia�a. Ka�dy z wojownik�w trzyma� bro� w pogotowiu. Tothapis przebieg� wzrokiem wzd�u� rufy. W�ski pok�ad rufowy ko�czy� si� okrytym dachem pomieszczeniem, kt�re musia�o by� kabin� kapitana galery. Przy nadbud�wce sta� bia�y m�czyzna. Do niego tuli�a si� kobieta. On praw� r�k� trzyma� ster, lew� za� obejmowa� tali� swej towarzyszki.
Nietrudno by�o ich dostrzec. Niebo ca�kowicie si� wypogodzi�o, na granatowym tle l�ni�y srebrzyste gwiazdy, przypominaj�ce rozsypane brylanty. Droga Mleczna z ca�ym swym przepychem odbija�a si� w lekko fosforyzuj�cych, zielonych wodach oceanu. Tothapis by� kawalerem. Wybra� bez�e�stwo, gdy� czu� wstr�t przed marnowaniem bezcennych mocy na tak przyziemne sprawy. Lecz gdy przygl�da� si� kobiecie dotrzymuj�cej towarzystwa sternikowi, jego usta wykrzywi� grymas podziwu.
By�a m�oda, wiotka i sk�po odziana, cho� zimny wiatr musia� si� da� jej we znaki. Do pasa, lu�no opadaj�cego na biodra, przypi�ty by� sztylet, kt�ry wraz ze srebrn� bransolet� stanowi� jedyn� ozdob� tej damy. Kruczoczarne w�osy swobodnie sp�ywa�y na jej plecy, si�gaj�c niemal talii.
Wyj�tkowo Tothapis m�g� dostrzec wszystkie barwy, co zdarzy�o mu si� po raz pierwszy w tego rodzaju widzeniach. Widzia� wi�c wielkie, l�ni�ce br�zowe oczy, otoczone wspania�� ram� brwi, oliwkow� cer� i pe�ne, �ywe wargi. Delikatna rze�ba nosa oraz wysokie ko�ci policzkowe zdradza�y, �e jest Shemitk�. By�a wy�sza ni� wi�kszo�� kobiet jej plemienia, mia�a j�drne piersi, zgrabne biodra, d�ugie nogi i ani �ladu owej mi�kko�ci rys�w, tak charakterystycznej dla swej rasy. Wprawne oko nie mog�o si� jednak pomyli� co do jej pochodzenia. Jej ruchy przywodzi�y na my�l p�ynne kroki pantery.
� To Belit... � rozleg� si� g�os Seta. � Chocia� to samica, trudno by znale�� w�r�d pirat�w, kt�rzy kiedykolwiek �upili Czarne Wybrze�e, stworzenie bardziej dzikie i nieprzyst�pne. W tej chwili jest w drodze do Stygii. W�a�nie dzisiaj napad�a na statek, kt�rym p�yn�� Conan z Cymmerii. W walce z tym wojownikiem poleg�o wielu jej ludzi. Jednak mimo i� walczyli ze sob�, mi�o�� p�on�a na ostrzach ich mieczy i w ko�cu przywiod�a ich do zgody. Zawarli pok�j, lecz to przymierze doprowadzi do wojny, o jakiej �wiat jeszcze nie s�ysza�... Nie spuszczaj z nich oka! Uwa�aj na Conana!
Tothapis pospiesznie us�ucha� rozkazu.
M�czyzna by� m�ody, cho� na pierwszy rzut oka sprawia� wra�enie cz�owieka, kt�ry najlepsze lata ma ju� poza sob�. Przewy�sza� swych towarzyszy zar�wno wzrostem, jak i krzep�. Gra mi�ni na obna�onym ramieniu dobitnie �wiadczy�a o jego sile. Z pewno�ci� by� nie mniej zr�czny i gi�tki ni� jego towarzyszka. Fala ciemnych w�os�w opada�a mu na plecy, starannie za� ogolona twarz z powodzeniem mog�aby stanowi� wz�r m�skiej urody. I cho� twardo�� rys�w nadawa�a temu obliczu srogi wyraz, nieprzyjemne wra�enie �agodzi� delikatny u�miech, igraj�cy stale na jego wargach. B��kitne, �ywe oczy i l�ni�ce w nich iskierki �wiadczy�y o du�ym poczuciu humoru. Tunika, kt�r� mia� na sobie, by�a dla� nieco za w�ska. Mimo �e ca�a za�oga l�ni�a hebanow� sk�r�, on pozosta� nietkni�ty przez �ar�oczne s�o�ce; jego karnacja zdradza�a cz�owieka z P�nocy � barbarzy�c�.
Syk �wi�tego w�a usta�. Na jego miejsce wdar� si� szum fal, przemieszany ze skrzypieniem drewna i �piewem lin na wietrze. Tothapis by� tak blisko statku, �e czu� zapach smo�y, kt�r� pokryto deski, i �agodny powiew bryzy... S�ysza� g�os Belit... ochryp�y, a jednak brzmi�cy dziwnie mi�kko.
� Gwiazdy raduj� si� razem z nami, kochany. M�wi�a w �argonie �eglarzy. Conan odpowiedzia� jej t� sam� gwar�; jego melodyjny, g��boki bas zaskoczy� Stygijczyka, kt�ry spodziewa� si� wszystkiego, lecz nie �agodno�ci.
� Gdy tylko mog�, chc� cieszy� si� twoim widokiem. � Pog�adzi� j� po twarzy i wzi�� mocno w obj�cia. � Lecz chc� te�, by� rozsta�a si� ze swym ukochanym, gdy tylko zejdziemy na l�d.
� Czy to ju� wkr�tce? � szepn�a.
� Ju� nied�ugo. M�wi�em ci, �e zamierzam odpocz��. Poprosz� N�Yano i Mukatu, aby zaj�li si� sterem. Mo�e w ten spos�b b�d� mogli by� bli�ej przedmiotu swego ub�stwiania... oraz zazdro�ci.
� Na tym statku nie ma miejsca ani na zazdro��, ani na zdrad�. Pr�ne s� twe obawy � odpar�a Belit. � Tych ludzi sama wybra�am, a oni z�o�yli mi przysi�g� wierno�ci. Odk�d wyp�yn�li�my, nie spotka�am si� nigdy z niepos�usze�stwem z ich strony. Nikt nie o�mieli� si� obrazi� mnie czynem ani s�owem. To najlepsi ludzie z Suba. S� moj� w�asno�ci�.
� Zawsze mo�e zdarzy� si� nieszcz�cie... � mrukn�� Conan p� �artem, p� serio. � Tak czy owak proponuj�, aby�my przekazali dow�dztwo tym, kt�rzy najbardziej pal� si� do tego zaj�cia.
� Mog� w�ada� statkiem zawsze, ilekro� wybieramy si� szalup� do portu... Nigdy nie zawijamy do przystani, gdy� c�a wjazdowe s� zbyt wysokie. W ka�dym razie najpierw ukarzemy Stygi�, a p�niej pomy�limy, co poczniemy ze sob�.
Conan zmarszczy� brwi.
� Po co? Owszem, mo�emy walczy� tu i tam, tylko w jakim celu... Przecie� wi�kszo�� z nich znajdzie w tej wojnie pewn� �mier�. Czy nie szkoda tym zuchom w�asnego �ycia?
� Pr�ne gadanie... � stanowczo przerwa�a mu Belit. � Twe l�ki s� p�onne. Nie obawiaj si�, �e niekt�rzy z nich mogliby widzie� w tobie rywala, kt�ry korzystaj�c z ich �mierci zgarnie wszystkie �upy, a p�niej przyw�aszczy sobie mnie. W rzeczywisto�ci jest wr�cz przeciwnie... wiem dobrze, �e za�oga cieszy si�, widz�c ci� jako mego kochanka i swego kapitana. Mnie tak�e jest mi�o.
Uca�owa�a go.
� Ca�e plemi� Suba wierzy gor�co, i� wszyscy, kt�rzy padn� w bitwie, pod��aj� do miejsc wiecznego szcz�cia, gdzie wraz z bogami ciesz� si� nieprzemijaj�c� rado�ci�. Natchn��e� t� za�og� zapa�em, kt�ry sprawia, �e nie b�d� oszcz�dza� nawet w�asnych �on i dzieci. Twa si�a i zr�czno�� s� po naszej stronie... dzi�ki nim dokonamy zemsty. Odzyskamy wi�cej, ni� stracili�my w czasie kl�ski. B�d� wi�c pozdrowiony na tym pok�adzie, Conanie.
� Wprawdzie podzielamy t� sam� nienawi��... � Cymmerianin sprawia� wra�enie, jakby si� waha�, � nie wiem jednak, c� mo�e zdzia�a� jeden ma�y stateczek przeciwko najpot�niejszej flotylli, jak� zna Ziemia.
Kobieta skrzywi�a si� z niesmakiem.
� Pozw�l, �e p�niej zagrzej� ci� do boju i obudz� tw� u�pion� odwag�, m�j najukocha�szy. Dzisiejsza noc jest tylko dla nas dwojga. Nawet wojna nie ma prawa nam jej odebra�.
G�os Belit nieco si� rwa�, brzmia� nier�wno i jeszcze bardziej ochryple ni� przed chwil�. Widz�c jej smutek, Conan mocniej przygarn�� j� ramieniem, ale ona, w nag�ym przyp�ywie dumy, unios�a g�ow� i przem�wi�a g�osem, w kt�rym nie d�wi�cza�a ju� ani jedna nuta smutku.
� Je�li chodzi o to, w jaki spos�b zmusimy Stygijczyk�w do pokuty za ich niecne czyny...
Tothapis pilnie nadstawi� ucha.
We mgle okalaj�cej obraz wizji zamajaczy� ogromny, wojenny top�r. Szerokie ostrze unios�o si� i opad�o w szybkim ciosie. Widzenie znik�o. Zapad�y zupe�ne ciemno�ci.
� Mitra!... � Tothapis us�ysza� zamieraj�cy szept. � Mitra! Znalaz�e� mnie. Ale gra jeszcze nie dobieg�a ko�ca... o nie. Gr� zaledwie rozpocz�to.
Nasta�y mrok i cisza.
Gdzie� w odleg�ych zak�tkach umys�u czarownika, w tej cz�ci jego osobowo�ci, kt�ra nie bra�a udzia�u w widowisku, jakie przed chwil� mia�o miejsce, za�wita�a jaka� my�l. Czy Set op�ta� go tej nocy? A mo�e zaw�adn�� nim ju� wcze�niej, dawno temu, w kt�rym� z minionych stuleci jego nekromancji?
Widzenie, kt�re prze�y�, dzia�o si� wprost w jego duszy, bez po�rednictwa zmys��w. C� mog�y znaczy� zdolno�ci, jakie otrzyma�, a kt�rych nie m�g� dot�d wykrzesa� sam z siebie?�
Tothapis ockn�� si�. By� zn�w w �wi�tyni. Opr�cz dr�cz�cych go w�tpliwo�ci jedno wiedzia� na pewno. Zosta� wybrany. Otrzyma� misj�, kt�r� musia� wype�ni�.
Czarownik wsta� i ruszy� do drzwi. Wzd�u� ca�ej d�ugo�ci korytarza pe�ga�o �wiat�o lamp. Powolnym krokiem przemierza� d�ugie kru�ganki, kieruj�c si� ku podziemiom twierdzy. Tu w�a�nie mia� zamiar odnale�� rozwi�zanie intryguj�cej go zagadki. Tothapis wiedzia�, kt�ry spo�r�d spoczywaj�cych w katakumbach zmar�ych mo�e wskaza� �miertelnika wiedz�cego najwi�cej o Belit i Conanie oraz znaj�cego niezawodny spos�b ich zag�ady.
2
NARADA CZARNOKSIʯNIK�W
Wzesz�o s�o�ce, zabarwiaj�c leniwe wody Styksu krwist� purpur�. Ptaki pracowicie trzepota�y skrzyd�ami, wype�niaj�c ca�� okolic� przenikliwym porannym �wiergotem. S�py szuka�y �upu, krokodyle za� niemrawo pe�za�y po piaszczystych �achach i przybrze�nych b�otach, od wiek�w uwa�anych za ich wy��czn� w�asno��.
D�ugie barki z jednym jedynym �aglem, wzd�tym przez porann� bryz�, uporczywie wspina�y si� w g�r� rzeki. Spod pok�ad�w dochodzi� monotonny, miarowy stukot gong�w, odmierzaj�cych rytm galernikom. Zaszele�ci�y krzaki i niewolnicy wylegli na nabrze�a, aby rozpocz�� kolejny dzie� �mudnej pracy. Byli nadzy, tylko niekt�rzy przepasali swe l�d�wie resztkami szmat albo sp�dniczkami z trawy lub li�ci. Stan�li, pos�uszni rozkazom swych w�a�cicieli. W miejscu, gdzie rzeka tworzy�a zatok�, wybrze�e nieco si� podnosi�o. Wapienne ska�y, spi�trzone nad wodami, odchodzi�y w g��b l�du, na pomoc, w kierunku Shem. Tej krainy nie mo�na by�o dostrzec � wsz�dzie wok� kr�lowa�a niepodzielnie dzicz i tylko kolejne odnogi delty Styksu stanowi�y umown� granic�. Rozrzucone tu i �wdzie shemickie pa�stwa-miasta podlega�y Stygii � wszystkie p�aci�y haracz �pot�nemu bratu�. Dla przypiecz�towania tego faktu na terenach na po�udnie od Wielkiej Piramidy i ci�gn�cych si� do p�nocno � wschodniego rogu Khemi wzniesiono pot�ne twierdze oraz zwarty system umocnie�, mur�w i wa��w obronnych. Niezliczone oddzia�y �o�nierzy nieustannie patrolowa�y ten obszar. Zamiast po�yskuj�cych w s�o�cu dach�w, domostw, wsz�dzie widzia�o si� ostrza w��czni i stroje koloru ochry.
Dalej wok� obrz�dowej �wi�tej drogi panowa�a nieustanna krz�tanina. W kamienio�omach pod �wiszcz�cymi batami nadzorc�w niewolnicy kuli lit� ska��.
S�o�ce wspi�o si� wysoko nad widnokr�g, wyp�aszaj�c z ulic Khemi ostatnie ciemno�ci. Wszystkie ulice miasta schodzi�y si� w jednym punkcie, na centralnym targowisku, gdzie ju� od �witu ci�gn�y ob�adowane wielb��dy, wozy zaprz�one w wo�y oraz je�d�cy i piesi.
Jak na metropoli� by�o to dziwne miasto. Niewiele znajdowa�o si� tutaj miejsc, gdzie wolno by�oby usi���, porozmawia� czy zje�� cokolwiek � tutejsze tawerny by�y nieliczne, ciche i na og� bez �ywej duszy. Stygijczycy niech�tnym okiem patrzyli na cudzoziemc�w w tej cz�ci imperium, dlatego nie wpuszczali ich tutaj wi�cej, ni� musieli.
Wieczny Luxor � kr�lewska stolica, le��ca daleko w g�r� rzeki � by� znacznie bardziej interesuj�cy, pe�en t�um�w kupc�w, gor�czkowo uwijaj�cych si� przy straganach, pe�en �ycia, codziennej krz�taniny i zabiegania.
Khemi � stolica religijna � by�a miastem zamkni�tym dla wszystkich, kt�rzy nie mieli do� prawa wst�pu. Ka�dy, kto chcia� zobaczy� Khemi, musia� postara� si� o paszport, a nie mo�na powiedzie�, �eby kap�ani zbyt ch�tnie je wydawali. Je�li jednak dosz�o ju� do tego i jaki� cudzoziemiec znalaz� si� w obr�bie mur�w �wi�tego Miasta, m�g� by� ca�kowicie pewny, �e nie znajdzie ani jednego mieszka�ca, kt�ry zechcia�by z nim porozmawia�, mo�e z wyj�tkiem kilku os�b trudni�cych si� t� sam� co on profesj�. Spotkania takie by�y �ci�le nadzorowane i nie mog�y si� odby� bez uprzedniej zgody i wiedzy odpowiednich urz�d�w.
S�o�ce wspina�o si� coraz wy�ej. Ju� o dziewi�tej dotkliwy upa� zagoni� wszystkich pod dachy, gdzie mo�na by�o znale�� troch� cienia i odpocz�� w ch�odzie. Nieliczni schronili si� do pa�ac�w, kt�rych fontanny i bujne ogrody stanowi�y najlepsz� ochron� przed skwarem. Wi�kszo�� jednak zamkn�a si� w obskurnych, dwu, najwy�ej trzypokojowych mieszkaniach, jakich wiele by�o w cuchn�cych, obdrapanych kamienicach czynszowych. Nikomu nie brakowa�o dachu nad g�ow� i miejsca do spania, gdy� kap�ani za wszelk� cen� chcieli utrzyma� w mie�cie porz�dek i wiedzie� wszystko o wszystkich. Nie by�oby to mo�liwe, gdyby nie znano miejsca pobytu ka�dego mieszka�ca.
Kiedy zapada� wiecz�r i straszliw� spiekot� �agodzi� pierwszy ch��d nocy, mieszczanie wychodzili na ulice, zbierali si� w grupki i dyskutowali o w�asnych sprawach o zmierzchu, gdy ostatnie promienie s�o�ca kry�y si� za horyzontem, �ycie towarzyskie ko�czy�o si�, jak no�em uci��. Prawo nakazywa�o, by wszelkie sklepy, instytucje i lokale publiczne by�y bezwzgl�dnie zamkni�te. Co prawda zdarza�y si� wyj�tki, a stali klienci mogli liczy� na to, �e zostan� przyj�ci, lecz by�y to sytuacje nadzwyczajne, a proceder �w znajdowa� si� na granicy legalno�ci.
Noc zawsze towarzyszy�a poczynaniom Tothapisa. Obwieszone bia�ymi ko��mi mury domu na Ulicy �mij po�yskiwa�y blado w �wietle gwiazd. Pomi�dzy ko��mi czerni�y si� prostok�tne otwory okien. Urz�dzony na dachu ogr�d nie zawiera�, jak to by�o w zwyczaju, ozdobnych ro�lin, lecz w ca�o�ci sk�ada� si� z purpurowych lotos�w oraz innych egzotycznych kwiat�w, wydzielaj�cych ci�k� i mocn� wo�. Jedynym �r�d�em �wiat�a by�y wieloramienne kandelabry. Najwa�niejsza komnata w gmachu zosta�a ca�kowicie oddzielona od �wiata zewn�trznego, tak �e nawet ch�odne powietrze przedostawa�o si� tutaj ze specjalnej krypty.
Pos�aniec czarnoksi�nika mia� dzi� bardzo pracowity dzie�. Odpocz�� m�g� dopiero w chwili, gdy szkar�atna kula s�o�ca stoczy�a si� za horyzont, a zaproszeni go�cie przybyli na miejsce. Niemy niewolnik kolejno zaprowadzi� ich do g��wnej komnaty.
Wkr�tce pojawi� si� ostatni przybysz. Jego nadej�cie zwiastowa� szcz�k �a�cuch�w. W odr�nieniu od pozosta�ych zosta� umieszczony pod stra�� w bocznym pokoju.
Tothapis podejmowa� swych go�ci z nadzwyczajn� uprzejmo�ci�.
� Zechciejcie usi���... � rzek� gospodarz st�umionym g�osem, gdy tylko dope�ni� niezb�dnych formalno�ci. Sam zaj�� krzes�o w kszta�cie kobry, kt�rej kaptur wznosi� si� nad oparciem, tworz�c rodzaj baldachimu.
Pod �cian� w p�mroku sta�o co�, co przyci�ga�o uwag� ka�dego z obecnych. By� to dziewi�cioramienny �wiecznik, kt�rego �wiat�o rozja�nia�o masywny blok o�tarza. Zatarte przez czas inskrypcje, widniej�ce na kamiennym monolicie, pochodzi�y z Acheronu i mia�y co najmniej trzy tysi�ce lat.
� Zebrali�my si� tu w sprawie nie cierpi�cej zw�oki � rozpocz�� Tothapis. � Sam boski Set... � dotkn�� z szacunkiem amuletu � ...objawi� si� w nocnym widzeniu i raczy� przedstawi� ten problem. Niestety za spraw� Mitry wizja zosta�a przerwana z chwil� pojawienia si� wielkiego topora...
� Topora Varanghi! � zakrzykn�� Ramwas. Gdy u�wiadomi� sobie, kim jest ten, komu o�mieli� si� przerwa� przemow�, pochyli� ze skruch� g�ow�. � Prosz� mego pana o przebaczenie. By�em przera�ony i zdumiony.
Tothapis spojrza� na� ostro.
� Co wiesz o toporze Varanghi?
Ten, kt�ry przerwa� gospodarzowi, by� krzepkim m�czyzn� w �rednim wieku, z orlim nosem, oliwkow� cer� i starannie wygolonymi policzkami oraz podbr�dkiem. Siwiej�ce ju� w�osy by�y przyci�te tu� nad lini� brwi.
Na to spotkanie Ramwas przywdzia� bia�� tunik� i sk�rzane sanda�y � przepisowy ubi�r kr�lewskiego oficera. Gdy przyszed� do domu Tothapisa, mia� jeszcze kr�tki miecz, lecz musia� zostawi� go s�u��cemu. Ramwas by� nie tylko oficerem, ale i wielkim posiadaczem ziemskim.
� Nie wiem, co chcia�by� wiedzie�, m�j panie... � odpar� po chwili namys�u. � Zale�y to od tego, co sam s�ysza�e� w Tai. Stacjonowa�em tam przed trzema laty. Pami�tam tylko, �e istnieje co� w rodzaju przes�du... pozosta�o�ci kultu Mitry... kt�ry g�osi, i� pewnego dnia top�r wojenny, skrywany dotychczas gdzie� w�r�d ludu, ujmie mocarn� r�k� miejscowy heros, podniesie go przeciwko naje�d�cy i oswobodzi ich ziemi� od wrog�w... czyli nas � wzruszy� pogardliwie ramionami.
� Nigdy nie przywi�zywa�em do tego wi�kszej wagi. Ot, zabobon, jakich wiele.
� Wykluczone... � mrukn�a Nehebeka. � Nie wierz�, �e w Tai ponownie rozgorza� jaki� bunt. A i nasz Mistrz Nocy uwa�a, jak s�dz�, i� nie chodzi tu o zwyk�� rewolt� kilku niesfornych klan�w. To co� wi�cej.
� By� mo�e... � kiwn�� g�ow� Tothapis. � Ten Kt�ry Jest nie wspomnia� o Tai jako takiej. By� mo�e zrobi�by to, gdyby czasu by�o wi�cej. W ka�dym razie ja osobi�cie skupi�em sw� moc na pewnym piracie... na kobiecie imieniem Belit...
Ramwas spojrza� na gospodarza ze zdumieniem.
� ...i jej towarzyszu... jakim� barbarzy�cy z P�nocy � doko�czy� Tothapis. Po chwili milczenia doda�: � Niestety, nie wiem o nich zupe�nie nic. My�l� jednak, �e to raczej przed m�czyzn� powinni�my si� mie� na baczno�ci, cho� i kobieta zas�uguje na uwag�. W ka�dym razie zosta�em ostrze�ony w�a�nie przed nim. Kiedy zaj��em si� tym, natrafi�em na twoje nazwisko, Ramwas. Moi szpiedzy przejrzeli ci� do szpiku ko�ci. Masz szcz�cie, �e by�e� w�a�nie w Khemi, dogl�daj�c w�asnych posiad�o�ci. To uwalnia ci� od wszelkich podejrze�... Powiedziano mi, �e jeste� solidnym i rzetelnym cz�owiekiem.
Ramwas pochyli� g�ow� nad z�o�onymi r�kami.
� By� mo�e, panie m�j... � Nehebeka pierwsza przerwa�a cisz�, jaka zaleg�a po s�owach kap�ana. � By� mo�e zechcia�by� nam powiedzie� co� wi�cej na temat swego widzenia.
Tothapis zmrozi� j� wzrokiem. Najwy�sza kap�anka bogini Derkety w pe�ni podlega�a jego urz�dowi. Cho� godno�� najwy�szego przedstawiciela Seta dawa�a mu w�adz� nad ni�szymi rang� kap�anami, nie znaczy�o to, �e b�stwa, kt�re oni reprezentowali, by�y mniej wa�ne w niebia�skiej hierarchii. Derketa by�a bogini�, opiekuj�c� si� wszystkim, co nale�a�o do spraw cia�a, ale przede wszystkim czczono j� jako bogini� �mierci. Ziemscy wyznawcy wyobra�ali sobie, �e jej ulubionym zaj�ciem s� harce po niebie o pomocy, polegaj�ce na skokach z chmury na chmur� i p�ywaniu w pr�dach wiatru. Jej kult rozprzestrzenia� si� po ca�ym imperium. Nie by�o tajemnic�, �e imienia Derkety wzywano cz�ciej i z wi�ksz� �arliwo�ci� ni� imienia dalekiego, gro�nego Seta. Jej najwy�sz� kap�ank� darzono w Khemi nabo�n� czci�, nic wi�c dziwnego, �e jako jedyna kobieta zasiada�a w Radzie Kap�a�skiej.
� Na twoim miejscu liczy�bym si� ze s�owami... � Tothapis zni�y� gro�nie g�os. � Co prawda ju� od lat mamy szcz�cie pracowa� razem, lecz nie pope�ni� zbyt wielkiego b��du, je�li powiem, �e zawsze by�a� bezczelna.
� B�agam o wybaczenie, panie... � Nehebeka sk�oni�a si� nisko, ale w jej g�osie nie by�o s�ycha� ani cienia skruchy. � Chcia�am tylko rzec, �e nie powinni�my wtyka� nosa w nie swoje sprawy.
Zawiesi�a t� ostatni� fraz� i rzuci�a mu przeci�g�e spojrzenie. Ramwas poszed� w jej �lady.
Nehebeka w bardzo m�odym wieku zasiad�a na swym urz�dzie i jak to zwykle bywa w takich wypadkach, nie oby�o si� bez plotek. Arcykap�ance Derkety zarzucono trucicielstwo.
Trudno powiedzie�, ile by�o w tym prawdy. Oszczercze pog�oski z czasem ucich�y.
Nehebeka by�a smuklejsza ni� wi�kszo�� stygijskich arystokratek, a w jej wysokiej, wiotkiej figurze kry�o si� wiele zmys�owo�ci. Podkre�la�y to dodatkowo rysy owalnej twarzy oraz wysokie �uki brwi okalaj�ce br�zowe oczy, przypominaj�ce grudki bursztynu. Sznury paciork�w oplata�y kruczoczarne w�osy, opadaj�ce nisko na plecy.
Na narad� u Tothapisa kap�anka w�o�y�a koron� w kszta�cie nierozwini�tego kwiatu lotosu. Wierzchni p�aszcz zostawi�a w przedsionku. Na jej palcach po�yskiwa�y pier�cienie, a pier� zdobi� amulet na srebrnym �a�cuchu. By�o to cienkie jak li�� zwierciad�o o kraw�dziach ozdobionych delikatnym ornamentem.
� A zatem zgoda... � sykn�� Tothapis. � Opowiem wam, co zechcia� przekaza� mi nasz Pan.
Jego opowie�� by�a nadzwyczaj lapidarna i zawiera�a jedynie suche fakty. Kap�an Seta uzna� za stosowne powstrzyma� si� od wszelkich w�asnych komentarzy. Ani s�owem nie wspomnia� o uczuciu strachu, jakie nim zaw�adn�o w chwili kontaktu z b�stwem. W�a�nie ko�czy�.
� Niestety, w �aden spos�b nie mo�emy wp�yn�� na wiatry, kt�re mog�yby powstrzyma� t� galer�. Przeciwne pr�dy morskie dzia�aj� jednak na nasz� korzy��. Musz� p�yn�� bez zawijania do port�w, o ile nie chc� straci� jeszcze wi�cej czasu. Z tego wynika, �e zd��ymy przygotowa� si� na ich przyj�cie.
� C� mo�e zdzia�a� n�dzna szajka opryszk�w na starej krypie? Czy nie przesadzamy z tym zagro�eniem, panie?... � zdziwi� si� Ramwas. � Czy nasza flota nie potrafi schwyta� tej kobiety?
Tothapis popatrzy� gdzie� w k�t.
� Ten, kto przyb�dzie na pok�adzie tego statku, roz�wietli tajemnic� przeznaczenia, chocia� nie wiem ani dlaczego, ani w jaki spos�b to si� stanie.
� Je�li to prawda... � zacz�a arcykap�anka � ...wtedy nasze dzia�ania zmierzaj�ce do pokrzy�owania ich plan�w mog� okaza� si� iskierk�, od kt�rej wybuchnie wielki po�ar.
Tothapis skin�� twierdz�co g�ow�.
� Istotnie, tak w�a�nie mo�e by�. Lecz je�li nie uczynimy nic, w�wczas ten, kt�ry ma tu przyby�, sam pod�o�y ogie� i wywo�a zam�t. Wtedy nie b�dzie ju� mo�na marzy� o ugaszeniu tej po�ogi w wodach Styksu. Ten Kt�ry Jest objawi�by mi si� na pr�no.
Zwr�ci� si� do Ramwasa.
� A teraz powiem ci, dlaczego pos�a�em po ciebie. Jeden z umar�ych wyjawi� mi, �e niekt�rzy z mych s�ug lepiej orientuj� si� w zawi�o�ciach tej sprawy ni� ja sam. Za� fakt, i� mia�e� ju� do czynienia z Belit, jest dla mnie najwa�niejszy. Skoro j� znasz, wi�c by� mo�e wiesz, jak mo�na zwabi� j� w nasze r�ce. Je�li schwytamy t� kobiet�, nie powinni�my mie� trudno�ci ze zdobyciem g�owy Conana.
Wzgardliwie wyd�� wargi i zamy�li� si� na chwil�, po czym doda� mniej powa�nym tonem:
� Na w�asne oczy widzia�em, �e ten cz�owiek zadurzy� si� w owej samicy. W ci�gu nast�pnych dw�ch tygodni... a nie przypuszczam, �eby szybciej uporali si� z podr�... ot�, w ci�gu nast�pnych dw�ch tygodni ten stan powinien si� jeszcze pog��bi�.
Nehebeka drgn�a, jakby spad� na ni� ognisty bat.
� To ciekawe... � szepn�a. � Czy m�g�by�, m�j panie, opisa� tego Conana dok�adniej?
� ...I Belit tak�e � doda� Ramwas.
Tothapis spe�ni� ich pro�b�. Kiedy sko�czy�, arystokrata poci�gn�� nerwowo sw�j �a�cuch i rzek� bardzo powoli, cedz�c ka�de s�owo.
� Tak, tak... Okazuje si�, �e to nie pomy�ka. Nie zapomnia�em jej jeszcze, o nie. Ta kobieta nale�y do mnie, w �wietle prawa by�a, jest i b�dzie moj� niewolnic�. Schwytano j� wraz z bratem w g��bi czarnego kontynentu. By�em dow�dc� tej wyprawy. Pami�tam, �e skierowali�my si� na po�udnie i opr�cz ca�ej gromady czarnych pojmali�my tak�e dwoje bia�ych. By�o mi ich troch� �al... zw�aszcza Belit. W jej �y�ach by� �ywy ogie�... a ten m�czyzna, jej brat, wcale nie by� gorszy.
� Skoro tak, opowiedz teraz o nim. Wyja�nij nam, dlaczego kaza�e� przywie�� go tutaj w �a�cuchach i zamkn��e� w pokoju obok � rzek� Tothapis.
Ramwas wzruszy� ramionami.
� M�czyzna jest Shemit�. Na imi� ma... hm... zdaje si�, �e Johanan. Silny, inteligentny, przystojny i niebezpieczny. Ma irytuj�cy zwyczaj zawsze dopina� swego. Cz�ste baty i miesi�ce sp�dzone w Czarnej Zagrodzie nie przywiod�y go do rozs�dku. Ostatnio go�ymi r�kami zabi� uzbrojonego dozorc�, kt�ry przyszed�, by wymierzy� mu kolejn� kar�. Postanowi�em wi�c, �e nie b�dzie dla� ju� miejsca w �adnym z moich maj�tk�w. Odes�a�em go do kamienio�om�w pod Wielk� Piramid�.
Nehebeka dotkn�a swego amuletu.
� Czy mo�emy z nim porozmawia�?
� Jak najbardziej, czcigodna pani � zapewni� Ramwas. � Musz� jednak ostrzec, �e mo�na si� po nim spodziewa� wszystkiego. Nic nie jest w stanie poskromi� jego dzikiej furii. Powiedziano mi, �e niezale�nie od tego, jakiego rodzaju torturami by go nie gn�biono, zawsze jedyn� odpowiedzi� z jego strony by�a zawzi�to��, wrogo�� i pycha.
� Tortury nigdy nie zdo�aj� z�ama� prawdziwego m�czyzny � kap�anka poruszy�a si� niecierpliwie w fotelu. � Chc� go pozna�.
� Dlatego w�a�nie pos�a�em po ciebie, pani � wyja�ni� Tothapis. � Sprawiasz wra�enie, jakby� by�a marzeniem ka�dego samca... Nie musimy jednak wzywa� tu tego �mierdz�cego kamieniarza. Urz�dz� wszystko w ten spos�b, �e zobaczymy go takim, jakim jest, bez potrzeby w�chania jego cuchn�cych �ach�w.
Nakre�li� w powietrzu jaki� symbol, po czym wymrucza� kilka s��w. W odleg�ym, ciemnym dotychczas k�cie komnaty rozb�ys�a tajemnicza po�wiata, a �ciana nagle sta�a si� przezroczysta. Ca�a tr�jka wyci�gn�a g�owy, by lepiej widzie� s�siednie pomieszczenie.
Stra�nicy w tamtejszym pokoju stali na baczno��, mocno zaciskaj�c d�onie na drzewcach dzid, wolne r�ce za� trzymali w pobli�u kr�tkich mieczy, w ka�dej chwili gotowi wyci�gn�� �elazo.
Ten, kt�rego pilnowali, siedzia� pod �cian�. W migotliwym �wietle dostrzegli m�odego cz�owieka, o szerokich barczystych plecach, pot�nej klatce piersiowej, silnie umi�nionego. By� prawie nagi.
Jedyne odzienie stanowi�a niesamowicie brudna przepaska, zakrywaj�ca l�d�wie. Pokrywa�y j� p�aty zaskorupia�ych odchod�w i grudki soli, pochodz�ce z wyschni�tego potu.
Stygijskie s�o�ce sprawi�o, �e sk�ra m�odzie�ca wygl�da�a niczym wygarbowana. Sko�tunione w�osy i broda kiedy� by�y br�zowe, lecz teraz trudno by�o dostrzec ich barw�, gdy�, tak jak ca�e cia�o, pokrywa� je brud i odchody.
Rozbity nos zwisa� krwawym strz�pem. W ustach brakowa�o wielu z�b�w. Mimo to ta oszpecona twarz zachowa�a wyra�ny �lad dawnej urody. G��bokie blizny krzy�owa�y si� na ca�ym ciele w tak wielkiej liczbie, �e nawet dziesi�ciu do�wiadczonych wojownik�w razem wzi�tych nie mog�oby si� poszczyci� tak� ilo�ci� szram. Ca�o�ci dope�nia� �le zro�ni�ty, z�amany obojczyk. I tylko oczy m�odzie�ca, ci�gle b�yszcz�ce, podobne do oczu jastrz�bia, �wiadczy�y o tym, �e ten strz�p cz�owieka jeszcze �yje.
� Jak d�ugo b�dziemy tu stercze�? � zacz�� jeden ze stra�nik�w. � O �wicie mam nast�pn� wart�. Ciekawe, kiedy b�d� m�g� zmru�y� oczy...
� Cicho! � upomnia� go towarzysz. � S�u�ymy wielkiemu panu.
� Lecz to z powodu tego tutaj spotyka nas zaszczyt wykazania si� dodatkow� gorliwo�ci�... � skrzywi� si� pierwszy stra�nik i szturchn�� zwi�zanego niewolnika. � Ej ty... dlaczego nie zdech�e�, zanim ci� tu przyprowadzono? Wi�kszo�� z twoich kamrat�w ju� rozsta�a si� z tym pado�em �ez, skracaj�c sobie czas udr�ki... � Z furi� kopn�� wi�nia.
Johanan wystrzeli� niczym z procy. Ogniwa �a�cuch�w skuwaj�cych przeguby d�oni szcz�kn�y gro�nie. Wi�zie� uni�s� r�ce, zamierzaj�c spu�ci� sp�tane �elazem pi�ci na g�ow� swego dr�czyciela. Lecz w tej samej chwili ostrza w��czni wspar�y si� na jego grdyce. Wtedy znieruchomia� i przem�wi� zupe�nie opanowanym g�osem.
� Dope�ni� zemsty, gdy nadejdzie moja godzina. Teraz jest jeszcze za wcze�nie... Lecz gdy czas si� wype�ni, dokonam tego... � M�wi� chropowatym dialektem stygijskim i cho� usi�owa� zachowa� pozory, s�ycha� by�o t�umion� w�ciek�o��, przebijaj�c� si� przez pow�ok� udawanego spokoju. � ...a ty nie zdo�asz zatrzyma� piasku w klepsydrze � zako�czy� z pasj�.
Odwr�ci� si� ku �cianie z freskiem przedstawiaj�cym Seta przyjmuj�cego procesj� z darami i splun�� na boga.
Stra�nik�w zatka�o ze zdumienia i zgrozy. Potem jeden z nich powolnym ruchem wyci�gn�� miecz.
� Powstrzymaj ich! � krzykn�a Nehebeka. � Je�li tego nie zrobisz, twoi ludzie go zar�n�.
� On blu�ni... � zauwa�y� Tothapis.
� Lecz kara jest zawsze lepsza ni� �mier�... � odpar�a kap�anka. � Trupa nie mo�na nawr�ci�... poza tym potrzebujemy tego cz�owieka. Potrzebujemy go dla Pana �wiata Podziemnego.
Tothapis sk�oni� si� sztywno, po czym wykona� ten sam gest, kt�rym wywo�a� wizj� w k�cie komnaty, i zakrzykn�� dono�nie:
� Zaniechajcie zemsty! Zostawcie go w spokoju! On zostanie z�o�ony w ofierze!
Stra�nicy us�uchali wezwania. Niech�tnie odst�pili od Johanana, kt�ry wyzywaj�co u�miechn�� si� do bezsilnych prze�ladowc�w.
Tothapis jednym ruchem r�ki zako�czy� wizj�.
� Co z nim zrobimy? � zapyta� po chwili.
Nehebeka drgn�a i u�miechn�a si� tajemniczo.
� Zrobi� z nim to, co powinnam zrobi�, panie. Przygotuj� go na nasz u�ytek.
� Jak?
� Pozw�lcie mi zabra� go do Monticore. Tam zajm� si� nim jak nale�y: wyk�pi� go, namaszcz� wonnymi olejkami, ubior� w od�wi�tne szaty i ugoszcz� sut� kolacj� zakrapian� t�gim winem. Potem u�o�� w mi�kkim �o�u w eleganckiej sypialni, gdzie powietrze jest ch�odne i przesycone subtelnymi aromatami. Je�li b�dzie si� opiera�, jak g�upi, m�ody kozio�, powierz� go z powrotem waszej pieczy. S�dz� jednak, �e wszystko p�jdzie po mojej my�li i w ten spos�b osi�gniemy znacznie wi�cej ni� przy pomocy prymitywnych tortur.
Tothapis zgrzytn�� z�bami, a poniewa� nie mog�o to starczy� za odpowied�, rzeki nie bez z�o�liwo�ci:
� Niczym mnie nie zaskoczy�a�, pani. Wiedzia�em, �e tak b�dzie. Niech si� stanie wedle twego �yczenia.
Pochyli� si� ku Ramwasowi.
� Jeste� cz�owiekiem, kt�remu mo�na zaufa�... mam nadziej�.
Wypowiadaj�c to zdanie, obni�y� g�os, tak �e nie spos�b by�o nie odgadn�� jego intencji. Ramwas odruchowo skuli� si� w fotelu, lecz zdoby� si� na mocny, zdecydowany ton.
� Staram si�, jak tylko mog�, by zas�u�y� na �ask� mego pana.
Tothapis kiwn�� g�ow� z aprobat�.
� Dobrze. Cho� kara za lenistwo nie zna granic, nagroda za zwyci�stwo jest r�wnie wysoka. Wszystko, o czym m�wili�my, macie zachowa� tylko dla siebie. Przyznam, �e wizje i proroctwa pozostaj� dla mnie ci�gle nieco... hm... niejasne. Poza tym musicie pami�ta�, �e mo�emy mie� do czynienia z t�pymi urz�dnikami kr�la, niezdolnymi poj�� wagi tej sprawy. Musimy si� ich strzec. Wszelkie niedyskrecje spowoduj� tylko dodatkowe k�opoty, a nie mo�emy pozwoli� sobie bodaj na chwil� zw�oki. Dlatego, Ramwasie, od dzisiaj zostajesz moim specjalnym oficerem... � Wyci�gn�� r�k� i dotkn�� dzwonka. � Nie obawiaj si�. Nie b�dziesz musia� zajmowa� si� magi�. Nadchodz�ce niebezpiecze�stwo zmusza nas do szybkich i zdecydowanych posuni��. Ju� od dawna poszukuj� cz�owieka, zdolnego do szybkiego dzia�ania w chwili, gdy b�dzie taka potrzeba. Nie ma nikogo innego, kto by�by w stanie wykona� to zadanie. Jestem pewien, �e bunt Taj�w b�dzie zwi�zany z losem Conana. Nie mo�emy do tego dopu�ci�. By�e� tam wiele razy. Znasz dobrze i kraj i ludzi. Twoim zadaniem b�dzie stworzenie oddzia��w, kt�re schwytaj� i osadz� w wi�zieniu wszystkich podejrzanych o sianie niepokoju...
� Ale�, m�j panie... � zdumia� si� Ramwas. � Przecie� miejsce, do kt�rego mam si� uda�, le�y setki mil w g�r� rzeki. Nawet je�li b�d� katowa� konie i zmienia� je co kilka godzin, nie zd��� tam dotrze� wcze�niej, ni� statek pirat�w przybije do naszego wybrze�a. A poza tym, nawet najszybszy go��b pocztowy nie zdo�a pokona� tej drogi w ci�gu...
Tothapis przerwa� mu w p� zdania.
� B�d� cicho i s�uchaj, co ci powiem. Pop�yniesz na pok�adzie skrzydlatej �odzi, jakiej jeszcze nigdy nie widzia�e�, a kt�rej istnienie trzymamy w najg��bszej tajemnicy. B�dziesz w drodze jedn� noc, jeden dzie�. Z tob� wyruszy homunkulus, kt�ry b�dzie przekazywa� twe raporty wprost do mnie i moje polecenia tobie. B�dziemy si� porozumiewali z szybko�ci� my�li, mimo tych setek mil, dziel�cych nas od siebie. Jak widzisz, obejdzie si� bez go��bi...
Ramwas, mimo i� polowa� na lwy oraz ludzi i niejedno ju� widzia�, nie m�g� powstrzyma� si�, by nie okaza� strachu. Kap�an Seta zauwa�y� ten mimowolny grymas, tote� doda� uspokajaj�co:
� Oczywi�cie b�dziesz mia� wystarczaj�co du�o czasu, by uporz�dkowa� w�asne sprawy w kolejno�ci, kt�r� uznasz za stosown�. Dam ci tak�e czas na niezb�dne przygotowania. B�dziemy musieli si� jeszcze spotka� i om�wi� kilka kwestii... Musimy by� bardzo dok�adni i niczego nie zaniedba�. I... nie zapomnij o tym, �e gdy nadejdzie czas b�dzie to pr�ba �mia�o�ci i odwagi. Nasi wrogowie rosn� w si��. Ten, kto ich pokona, przez wieki b�dzie wspominany z czci�. Chyba chcia�by� okry� si� s�aw�, Ramwasie. Mam racj�?...
Nehebeka zabawia�a si� srebrnym �a�cuchem swego talizmanu. Zwija�a go i rozwija�a, u�miechaj�c si� do samej siebie.
3
M�CICIELKA
� Szcz�cie dla mnie umar�o, gdy czarny �agiel wynurzy� si� zza linii w�d... � rzek�a Belit.
Ona i Conan stali na dziobie, tu� za wyrze�bion� w drewnie g�ow� tygrysa. Na z�oceniach igra�y promienie s�o�ca.
Z�oty blask odbija� si� od bia�ogrzywych fal, z �oskotem uderzaj�cych o burty. Orze�wiaj�ca bryza wype�nia�a �agiel, sprawiaj�c, �e statek p�yn�� �wawo, zostawiaj�c za ruf� smug� bia�ej piany. Galera zachowywa�a si� jak �ywe stworzenie; olinowanie �piewa�o, kad�ub rozcina� fale, przedzieraj�c si� wci�� do przodu, na podobie�stwo dzikiego zwierza, brn�cego przez busz.
Gdzie� na dolnym pok�adzie kto� �mia� si� g�o�no i dowcipkowa� w swoim narzeczu.
Mimo �e Belit wci�� sta�a u boku Conana, jej dusza znajdowa�a si� w bardzo odleg�ym miejscu, rozpami�tuj�c ponur� przesz�o��.
Gdy Conan otoczy� j� ramieniem, nie przem�wi�a do� g�osem, kt�rym zwyk�a si� do niego zwraca�, lecz z jej gard�a wydoby� si� monotonny ci�g s��w, jakby m�wi� za ni� kto� inny.
� By� mo�e nie powinnam si�ga� my�l� do tych pok�ad�w pami�ci, w kt�rych kryje si� tak wiele grob�w, b�lu i �mierci. A jednak spr�buj�... Moim ojcem by� Hoaki, cz�owiek z Dan-Marcah, z pomocnego wybrze�a Shem. To niezbyt wielkie miasto, ale wolne, nie nale��ce do nikogo. Pobliskie lasy daj� drewno do budowy statk�w. Jest to dobry interes. Tawerny zawsze roj� si� tam od cudzoziemc�w, mieszka�cy za� oddaj� w �wi�tyniach cze�� swym rodzimym b�stwom...
Hoaki po�lubi� Shaapi, po czym oboje wyruszyli na po�udnie. Poniewa� uk�ady mi�dzy Sub� a Czarnym Wybrze�em gwarantowa�y ca�kowite bezpiecze�stwo szlak�w kupieckich, ojciec postanowi� zaj�� si� handlem. Subowie to rybacy, rolnicy lub my�liwi. Mieli na wymian� sk�ry, per�y, z�oty piasek, drewno i egzotyczne ptaki. W zamian za to otrzymali �elazne narz�dzia, bro�, przyprawy korzenne i leki. M�j ojciec zosta� po�rednikiem. Wkr�tce obr�s� w bogactwa i s�aw�. Mia� krzepkie rami�, by� m�dry i sprawiedliwy, niezmordowany w pracy i niezr�wnany na polowaniu. Wyr�nia� si� jako �ucznik. Tubylcy cz�sto przychodzili do� po porad� lub z pro�b�, by zechcia� rozs�dzi� ich spory.
Gdy nadchodzi�y z�e czasy, gdy huragan powala� najpot�niejsze drzewa, rzeki wyst�powa�y z brzeg�w i zalewa�y pola uprawne lub gdy nadchodzi�a zaraza, susza czy rozlega� si� szcz�k or�a, ojciec przewodzi� im jako w�dz. Dlatego nazywali mego ojca �Bangulu�, co mo�na przet�umaczy� jako �On Jedyny� lub �Najwy�szy�.
Ponadto moja matka, Shaapi, cz�sto przebywa�a w�r�d tubylc�w, lecz�c ich, odbieraj�c porody, pocieszaj�c strapionych, ucz�c kobiety i dzieci sztuki uprawiania ziemi, tkactwa oraz gry na instrumentach muzycznych, s�owem wszystkiego, co sama umia�a.
Pierwszy urodzi� si� Johanan, m�j brat. Ja przysz�am na �wiat dwa lata p�niej. Dorastali�my oboje wraz z miejscowymi dzie�mi, razem poznaj�c wszystkie ich tajemnice, razem wdrapuj�c si� na drzewa i dokazuj�c w strumieniach. Nie znaczy to jednak, �e zdziczeli�my, upodabniaj�c si� do tubylc�w. Wr�cz przeciwnie. Nasi rodzice wychowywali nas zgodnie z ojczyst� tradycj�.
W naszym domu by�o wiele m�drych pergamin�w. Matka i ojciec chcieli, aby�my mieli wszystko to, czego i im nie brakowa�o, gdy byli m�odzi. Do naszej wioski cz�sto zawija�y obce statki, przywo��c z nieznanych krain dziwne, pi�kne przedmioty, a zabieraj�c to, co im przygotowa�o nasze plemi�.
Nie czuli�my si� samotni. Nie mogli�my narzeka�. �ycie by�o dla nas �askawe.
Me szcz�cie rozkwit�o w ca�ej pe�ni, gdy wysz�am za m��. To by�o wtedy, gdy wr�ci�am z ostatniej podr�y. Johanan� niezbyt spieszy� si� do �eniaczki. Mia� czas i na wyb�r nie m�g� narzeka�. Wszystkie dziewcz�ta w okolicy lgn�y do�, niczym pszczo�y do miodu. Ja za� by�am pann� bardzo zazdrosn� o swe dziewictwo.
Tymczasem rodzice �yczyli sobie mie� wnuki, w kt�rych z czasem zyskaliby pomocnik�w i spadkobierc�w. Zatrudnili wi�c swata, a wkr�tce potem oznajmiono mi, �e znaleziono stosownego m�odzie�ca.
Niebawem okaza�o si�, �e do planowanego zwi�zku nie trzeba by�o nas namawia�. Aliel i ja zakochali�my si� w sobie bez pami�ci.
M�j m�� zamieszka� ze mn�, w domu moich rodzic�w. Szybko nauczy� si� orientowa� w zawi�o�ciach ksi�g handlowych, wi�c m�j ojciec zyska� w nim dzielnego pomocnika.
Owoc naszej mi�o�ci dojrza� w pierwsz� rocznic� �lubu. By� to ch�opak. Nazwali�my go Kerdon. Trzy miesi�ce p�niej na horyzoncie za�opota� czarny �agiel. Gdy tylko zauwa�ono statek, wszyscy wylegli na brzeg rado�ni, gdy� oznacza�o to nowe zyski, a wi�c pomy�lno�� wszystkich. Go�ci zawsze przyjmowano ch�tnie i z wielkimi honorami.
Wojownicy chwycili za dzidy, maczugi i tarcze, po czym ustawili si� na pla�y. Niebawem okaza�o si�, �e jest to statek piracki.
Natychmiast zacz�to szykowa� si� do obrony. To jednak sta�o si� dopiero p�niej. Najpierw �wi�towano przybycie go�ci.
Chwyci�am Kerdona na r�ce i wybieg�am z zagrody za m�em. Po drodze ostatni raz cieszy�am si� widokiem wioski i jej okolic.
Wsz�dzie doko�a widnia�y zadbane pola, si�gaj�ce a� do zielonej �ciany d�ungli, nad kt�r� l�ni� b��kit bezchmurnego nieba.
Cicho szemra� potok, przeciskaj�c si� mi�dzy zagonami prosa i s�odkich ziemniak�w. Na brzegu rechota�y �aby, a drog� oddzielon� od wioski drewnianym ogrodzeniem byd�o sz�o do wodopoju.
Mi�dzy polem a morzem, tu� przy pla�y zaczyna�y si� zabudowania. Z�ociste strzechy wystawa�y nad z�by palisady. Zapach kwiat�w roznosi� si� po ca�ej okolicy.
Dom moich rodzic�w znajdowa� si� w odleg�o�ci p� mili od osady. By� to d�ugi barak z usypanym przy �cianach wa�em ziemi, pobielony i kryty strzech�, tak jak pozosta�e chaty. Wok� ros�o mn�stwo wybuja�ych oleandr�w.
Wojownicy stan�li w zwartym szeregu. Ich nago�� okrywa�y sp�dniczki z trawy, barwne pi�ropusze, bransolety i sznury paciork�w. Natarte oliw� cia�a b�yszcza�y matowo.
Zza palisady wysz�y kobiety, dzieci, siwi starcy oraz sam w�dz w sk�rze leoparda.
Zawarcza� b�ben. Hoaki i Shaapi byli ju� na miejscu. Ojciec pog�adzi� siw� brod� i zwr�ci� si� do Aliela.
� Co o tym s�dzisz, m�j synu?
M�j m�� spojrza� w stron� galery.
Statek by� blisko. Mieli�my go przed sob� jak na d�oni. Mia� wysokie, zaokr�glone burty, przy kt�rych krz�tali si� wio�larze. P�yn�li prosto w nasz� stron�.
Galera sprawia�a nieprzyjemne wra�enie � w tym widoku kry�a si� groza. Od poszycia a� po reje statek by� ca�kowicie czarny. Szkar�atny proporzec powiewaj�cy na maszcie przywodzi� na my�l rozlan� krew.
Na dziobie i przy burtach sta�y jakie� dziwne przedmioty, jakby beczki. Nie mieli�my poj�cia do czego mog�y s�u�y�. Promienie s�o�ca odbija�y si� od metalowych przedmiot�w. Marynarze poruszali si� jak mr�wki w ukropie.
� Stygijczycy... Tak, to Stygijczycy, nie ma najmniejszej w�tpliwo�ci... � stwierdzi� Aliel. � Musz� przyzna�, �e jestem zdziwiony... Zawsze s�ysza�em, i� nie jest to nar�d wilk�w morskich, a trzeba mie� wiele odwagi, by wyprawi� si� w tak drug� podr�...
Wszyscy znali�my niema�o opowie�ci o pod�o�ci Stygii... Poczu�am niepok�j. Aliel wyczu� to, chwyci� mnie za r�k� i u�miechn�� si�.
Odwzajemni�am mu u�miech, w jego spojrzeniu za� by�o tyle ciep�a i otuchy.
� By� mo�e wybrali si� w poszukiwaniu �r�d�a prawdziwej wiedzy... � odezwa�a si� Shaapi. � Twierdz� o sobie, i� s� narodem filozof�w...
Hoaki uj�� j� �agodnie za rami�.
Wreszcie statek wp�yn�� do zatoki. Patrz�c z bliska, stwierdzi�am, �e przeczucia nie zawiod�y mego m�a. Istotnie, wi�kszo�� ludzi na pok�adzie galery nale�a�a do tego �upie�czego narodu. W�r�d �niadych Stygijczyk�w dostrzeg�am tak�e Shemit�w oraz m�czyzn przypominaj�cych mieszka�c�w Argos.
Jednego tylko nie potrafi�am zrozumie� � dlaczego ci przybysze byli uzbrojeni, a na statku wsz�dzie po�yskiwa�a stal: no�e, he�my, pancerze, tarcze, nagolenniki...
Wszyscy wiedzieli, �e m�j ojciec nie powierza �adunku nieznanym okr�tom. Po co wi�c przybyli do tej osady? Na co liczyli?
Wojownicy stoj�cy na pla�y najwidoczniej mieli podobne w�tpliwo�ci. Bez rozkazu zacie�nili szeregi. Pozostali, nieuzbrojeni i niezdatni do walki mieszka�cy schronili si� za palisad�.
W�dz wyda� wojenny okrzyk. Kotwica, szcz�kaj�c �a�cuchami uderzy�a o dno. Ca�a za�oga po�piesznie schroni�a si� w �adowni, a na pok�adzie rozleg� si� odg�os gongu. Kilku m�czyzn pobieg�o do dziwnych przedmiot�w umieszczonych na dziobie i przy burtach, po czym zdj�li z nich pokrowce. Okaza�o si�, �e s� to ogromne, gliniane dzbany, stoj�ce na metalowych rusztach, na kt�rych tli� si� w�giel drzewny. Ich wyloty zatkane by�y sk�rzanymi korkami. Stygijczycy ostro�nie przechylili te naczynia, ustawili je wylotami w kierunku pla�y, a nast�pnie wyj�li zaty