8195

Szczegóły
Tytuł 8195
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8195 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8195 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8195 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Howard Phillips Lovecraft Reanimator ( Herbert West - Reanimator ) l. W mroku O Herbercie We�cie, kt�ry by� moim przyjacielem w college'u i "innym" �yciu, mog� m�wi� jedynie z dojmuj�c� zgroz�. L�k �w nie jest jedynie efektem jego niedawnego znikni�cia w nader z�owieszczy spos�b, ale zrodzi� si� z ca�ej natury prac, kt�re prowadzi� i w kt�rych po raz pierwszy osi�gn�� jawny sukces, przed ponad siedemnastu laty, kiedy byli�my studentami trzeciego roku studi�w medycznych na Uniwersytecie Miskatonic w Arkham. Wtedy, fascynowa�a mnie dog��bnie wspania�o�� i diaboliczno�� jego eksperyment�w i by�em jego najbli�szym przyjacielem. Teraz, kiedy go nie ma, czar prysn��, a rzeczywisty l�k jest du�o g��bszy. Wspomnienia i mo�liwo�ci, wydaj� si� jeszcze bardziej okropne ani�eli rzeczywiste zdarzenia. Pierwszy upiorny incydent w naszej znajomo�ci by� najwi�kszym szokiem jakiego do�wiadczy�em i opowiadam o nim z ogromnym wahaniem. Jak ju� wspomnia�em, wydarzy�o si� to gdy studiowali�my medycyn�, za� West by� ju� na uczelni powszechnie znan� person� z uwagi na swe wstrz�saj�ce teorie dotycz�ce natury �mierci i mo�liwo�ci sztucznego jej pokonywania. Jego pogl�dy, szeroko wy�miewane i wyszydzane przez wyk�adowc�w i koleg�w ze studi�w, opiera�y si� na ca�kowicie mechanistycznej naturze �ycia i dotyczy�y sposob�w operowania organiczn� maszyneri� ludzko�ci, poprzez zastosowanie �ci�le okre�lonych dzia�a� chemicznych, po ustaniu proces�w naturalnych. Podczas swoich eksperyment�w z rozmaitymi roztworami animacyjnymi, zabi� i podda� terapii ogromn� liczb� kr�lik�w, �winek morskich, kot�w, ps�w i ma�p, zdobywaj�c przy tym opini� najbardziej znienawidzonego studenta uczelni. Kilkakrotnie uda�o mu si� uzyska� u zwierz�t, b�d�cych przypuszczalnie martwymi oznaki �ycia; w wielu przypadkach by�y one nader brutalne, West za� u�wiadomi� sobie niebawem, �e doprowadzenie do perfekcji swego eksperymentu i jego wynik�w - je�eli w og�le by�o to mo�liwe - b�dzie wymaga�o �mudnych bada� i prawdopodobnie zabierze mu reszt� �ycia. Jasne sta�o si� r�wnie�, �e skoro ten sam roztw�r nigdy nie dzia�a jednakowo na przedstawicieli r�nych gatunk�w zwierz�t, do dalszych i bardziej specjalistycznych bada� b�dzie potrzebowa� okaz�w ludzkich. W�a�nie w zwi�zku z t� kwesti� po raz pierwszy popad� w konflikt z w�adzami uczelni i ni mniej, ni wi�cej tylko dziekan uniwersytetu - uczony i dobroduszny doktor Allan Malsey, kt�rego walk� o �ycie chorych pami�taj� wszyscy starzy mieszka�cy Arkham, osobi�cie zabroni� Westowi kontynuowania eksperyment�w. Zawsze by�em wyj�tkowo tolerancyjny, je�li chodzi�o o prowadzone przez Westa badania i cz�sto dyskutowali�my na temat jego teorii, kt�rych rozga��zienia i konsekwencje zdawa�y si� niemal nieograniczone. Popieraj�c teori� Maeckla, �e �ycie jest procesem chemiczno -fizycznym, a tak zwana dusza nie istnieje, przyjaciel m�j wierzy�, i� sztuczne reanimowanie umar�ych mo�e zale�e� jedynie od stanu tkanek, i �e dop�ki nie rozpoczn� si� procesy gnilne, zw�oki wyposa�one we wszystkie organy przy pomocy specjalnych �rodk�w mo�na ponownie przywr�ci� do szczeg�lnego stanu zwanego �yciem. West w pe�ni zdawa� sobie spraw�, i� psychiczne b�d� intelektualne �ycie mo�e zosta� bezpowrotnie zniszczone wskutek najdrobniejszej nawet degeneracji sensytywnych kom�rek m�zgowych spowodowanej wzgl�dnie kr�tkim okresem �mierci. Z pocz�tku mia� nadziej� wynale�� reagent, kt�ry przywraca�by �ycie przed w�a�ciwym nadej�ciem �mierci, ale kolejne nieudane eksperymenty na zwierz�tach u�wiadomi�y mu, i� naturalne i sztuczne przejawy �ycia by�y niekompatybilne wzgl�dem siebie. Nast�pnie zaj�� si� eksperymentami na wyj�tkowo m�odych okazach, wstrzykuj�c im sw�j roztw�r do krwi, tu� po ich zgonie. Ta w�a�nie okoliczno�� sprawi�a, i� profesorowie zacz�li odnosi� si� nader sceptycznie do jego poczyna�, uwa�aj�c i� w �adnym z przypadk�w, nie nast�pi�a faktyczna �mier� obiektu badanego, nie zadali sobie trudu, by przyjrze� si� ca�ej sprawie bli�ej i bardziej racjonalnie. Dlatego, potem, jak w�adze uczelni zawiesi�y jego eksperymenty, West zwierzy� mi si�, i� postanowi� w jaki� spos�b zdoby� �wie�e zw�oki i kontynuowa� w sekrecie badania, kt�rych nie m�g� ju� prowadzi� otwarcie. S�uchanie go, gdy rozprawia� o sposobach i celu swych dzia�a� by�o raczej makabryczne, gdy� na uczelni nigdy sami nie przygotowywali�my obiekt�w do bada� anatomicznych. Kiedy kostnica nie mog�a nam pom�c, spraw� zajmowali si� dwaj Murzyni, i raczej rzadko pytano ich o cokolwiek. West by� w�wczas niskim, szczup�ym m�odzie�cem w okularach, o delikatnych rysach twarzy, blond w�osach i �agodnym g�osie, tote� mog�o si� wydawa� niewiarygodne, �e kto� taki m�g� rozprawia� o nik�ych korzy�ciach z poszukiwa� obiekt�w do bada� na terenie cmentarza Christ Church i Potter's Fieid, poniewa� prawie wszystkie chowane tam cia�a by�y balsamowane, co rzecz jasna obraca�o eksperymenty Westa w niwecz. By�em wtedy jego aktywnym i zagorza�ym asystentem i pomaga�em mu przy podejmowaniu wszelkich decyzji, nie tylko dotycz�cych �r�d�a cia�, ale i znalezienia dogodnego miejsca, w kt�rym mogliby�my prowadzi� nasz� ohydn� prac�. To mnie przysz�a na my�l opuszczona farma za Meadow Hill, w kt�rej w pokojach na parterze urz�dzili�my laboratorium i sal� operacyjn�, a we wszystkich oknach zawiesili�my czarne zas�ony, by skutecznie zamaskowa� nasze nocne dzia�ania. Dom sta� z dala od drogi, w pobli�u za� nie by�o �adnych posesji, aczkolwiek konieczne by�o podj�cie wszelkich mo�liwych �rodk�w ostro�no�ci. Byle plotki o dziwnych �wiat�ach, rozpuszczone przez nocnych Mark�w mog�y doprowadzi� do fiaska ca�ego naszego przedsi�wzi�cia. Byli�my zgodni, �e w razie niespodziewanego odkrycia przyznamy, i� jest to laboratorium chemiczne. Stopniowo wyposa�yli�my nasz� plac�wk� naukow� w sprz�t zakupiony w Bostonie, b�d� wypo�yczony cichaczem z uniwersytetu - starali�my si� zamaskowa� go tak, by laicy nie zdo�ali zorientowa� si� do czego s�u�y� - zaopatrzyli�my si� r�wnie� w �opaty i oskardy, by przy ich pomocy grzeba� w piwnicy domu u�yte do eksperyment�w okazy. Ma uczelni mieli�my piec krematoryjny, ale urz�dzenie by�o zbyt drogie jak na nasze nieautoryzowane laboratorium. Cia�a zawsze stanowi�y powa�ny problem, nawet truch�a �winek morskich po drobnych eksperymentach prowadzonych przez Westa w jego pokoju w akademiku. Przegl�dali�my nekrologi, niczym ghule, gdy� poszukiwane przez nas okazy musia�y spe�nia� kilka podstawowych warunk�w. Po pierwsze musia�y by� �wie�e i nie poddane zabiegom balsamuj�cym, nie mog�y by� r�wnie� ofiarami �adnych powoduj�cych deformacj� chor�b i musia�y posiada� wszystkie organy. najwi�ksz� nadziej� pok�adali�my w ofiarach wypadk�w. Przez wiele tygodni nie s�yszeli�my o �adnym, kt�ry odpowiada�by naszym wymaganiom, cho� - z pozoru w imieniu uczelni, ale nie tak cz�sto by zwr�ci� na siebie uwag� - rozmawiali�my z w�adzami kostnicy i szpitala. Dowiedzieli�my si�, �e w ka�dym przypadku uniwersytet mia� prawo pierwsze�stwa przy otrzymaniu cia�, tote� mog�o okaza� si� konieczne aby�my pozostali w Arkham przez lato, kiedy zaj�cia mia�y nieliczne osobowo grupy semestru letniego. Koniec ko�c�w, jednak u�miechn�o si� do nas szcz�cie, gdy� kt�rego� dnia dowiedzieli�my si� o niemal idealnym dla nas przypadku zgonu: poprzedniego ranka w Summer's Pond uton�� m�ody, silny robotnik i zosta� niezw�ocznie pochowany na koszt miasta. Cia�a nie zabalsamowano. Tego popo�udnia odnale�li�my nowy gr�b i postanowili�my zabra� si� do pracy kr�tko po p�nocy. Rozpocz�li�my nasze makabryczne dzie�o w czarn�, mroczn� noc, cho� w�wczas nie znali�my jeszcze jedynej w swoim rodzaju cmentarnej grozy, kt�rej przysporzy�y nam p�niejsze nasze do�wiadczenia. Mieli�my �opaty i zaciemnione naftowe lampy, bo, cho� wynaleziono ju� latarki, nie by�y wtedy jeszcze tak dobre jak dzisiejsze, te tungstenowe. Odkopywanie sz�o nam okropnie wolno i gdyby�my byli artystami mogliby�my uzna� nasz� prac� za makabrycznie poetyck�, byli�my jednak naukowcami tote� ucieszyli�my si�, gdy nasze �opaty zgrzytn�y w drewno. Kiedy pokrywa sosnowej skrzyni zosta�a zupe�nie odkryta, West zsun�� si� do do�u i zdj�� wieko, po czym wyci�gn�� nieboszczyka z trumny. Si�gn��em w d�, wyci�gn��em go z do�u, po czym wraz z Western przywr�cili�my gr�b do poprzedniego stanu. Ca�a sprawa nieco nas zdenerwowa�a, zw�aszcza za� sztywne cia�o - nieruchome oblicze naszej pierwszej zdobyczy - niemniej jednak zdo�ali�my skutecznie zatrze� wszelkie �lady nocnej wizyty. Kiedy przyklepali�my �opatami ziemi� na wierzchu grobu, w�o�yli�my okaz do p��ciennego worka i wyruszyli�my w powrotn� drog� do starego domu Chapmana, za Meadow Mili. Tam, na prowizorycznym stole sekcyjnym w �wietle silnej acetylenowej lampy, okaz nie wygl�da� zbyt upiornie. By� to muskularny, i z wygl�du t�py osi�ek, typ prostego plebejusza, pot�ny, szarooki szatyn, jurny zwierzak, pozbawiony psychologicznych subtelno�ci i prawdopodobnie ograniczaj�cy wszelkie witalne procesy do najbardziej zdrowych i prostych. Teraz, z zamkni�tymi oczyma wygl�da� bardziej na �pi�cego ni� martwego, cho� przeprowadzona przez mojego przyjaciela ekspertyza wst�pna, nie pozostawia�a najmniejszych w�tpliwo�ci co do jego stanu. Mieli�my nareszcie to, czego West pragn��: prawdziwego trupa, w idealnym stanie, gotowego do przyj�cia roztworu przygotowanego zgodnie z najostro�niejszymi kalkulacjami i teoriami, do u�ycia na ludzkim okazie. Napi�cie z naszej strony sta�o si� ogromne. Wiedzieli�my, �e szans� na ca�kowity sukces s� nik�e, i nie mogli�my wyzby� si� dojmuj�cej zgrozy wynikaj�cej z mo�liwo�ci groteskowych rezultat�w cz�ciowej animacji. Nasze najwi�ksze obawy zwi�zane by�y z umys�em i reakcjami "istoty", gdy� w czasie, jaki up�yn�� od �mierci, bardziej delikatne kom�rki m�zgowe mog�y ulec degradacji. Co do mnie, nadal ciekawi�a mnie kwestia tak zwanej "ludzkiej duszy" i l�ka�em si� nieco sekret�w, jakie mog�y nam zosta� wyjawione przez kogo�, kto powr�ci� z za�wiat�w. Zastanawia�em si� jakie rzeczy m�g� widzie� �w spokojny m�odzian w niedost�pnych sferach i co m�g�by nam opowiedzie�, gdyby zosta� w pe�ni przywr�cony do �ycia. Jednak moja ekscytacja i zdumienie nie by�y wszechogarniaj�ce, gdy� w du�ej mierze podziela�em materializm mojego przyjaciela. By� spokojniejszy ode mnie, gdy wpu�ci� poka�n� dawk� swego roztworu do �y�y trupa i b�yskawicznie zabezpieczy� powsta�� ran�. Oczekiwanie by�o potworne, ale West nie zasypia� gruszek w popiele. Co kilka chwil przyk�ada� stetoskop do piersi okazu i filozoficznie oznajmia� o negatywnych wynikach. Gdy po trzech kwadransach okaz nie da� najmniejszych oznak �ycia, z wyra�nym rozczarowaniem uzna� roztw�r za nieudany, ale postanowi� wykorzysta� okazj� i przed pozbyciem si� cia�a spr�bowa� jeszcze jednej, nieco zmienionej formu�y. Tego wieczora wykopali�my w piwnicy d� i przed �witem mieli�my go zape�ni�, bo cho� zaopatrzyli�my dom w mocne zamki, chcieli�my unikn�� wszelkiego, najmniejszego nawet ryzyka, odkrycia naszych pos�pnych praktyk. Poza tym nast�pnego wieczoru cia�o nie by�oby zbyt �wie�e. Dlatego te�, zabieraj�c jedyn� acetylenow� lamp� do s�siedniego laboratorium, pozostawili�my naszego milcz�cego go�cia na stole, w ciemno�ci, i po�wi�cili�my ca�� energi� na sporz�dzenie nowego roztworu; wa�enie i odmierzanie mieszanki nadzorowa� West z niemal fanatyczn� troskliwo�ci�. Upiorne zdarzenie nast�pi�o nagle i zgo�a nieoczekiwanie. Przelewa�em co� z jednego naczynia laboratoryjnego do drugiego, za� West pochyla� si� nad palnikiem spirytusowym, gdy� w tym pozbawionym dop�ywu gazu domu nie mo�na by�o pod��czy� bunsena - gdy z mrocznej czelu�ci pokoju, kt�ry niedawno opu�cili�my, buchn�� potok najbardziej przera�aj�cych, demonicznych wrzask�w, jakie mieli�my kiedykolwiek okazj� s�ysze�. Upiorny d�wi�k nie m�g�by by� okropniejszy, nawet gdyby otwar�y si� wszystkie bramy piekie�, i rozleg�o si� dobiegaj�ce z otch�ani wycie pot�pionych, gdy� w tej jednej nies�ychanej kakofonii zawiera�a si� ca�a nadnatura, groza i rozpacz animowanej natury, nie ludzkiej, gdy� �aden cz�owiek nie by�by w stanie wyda� z siebie takich odg�os�w. Mi� my�l�c wcale o naszym martwym okazie, obaj. ja i West rzucili�my si� jak sp�oszone zwierz�ta, w stron� najbli�szego okna, po czym przewracaj�c naczynia laboratoryjne, lamp� i retorty, pognali�my jak szaleni w rozgwie�d�on� sielsk�, wiejsk� noc. S�dz�, �e krzyczeli�my w czasie biegu zataczaj�c si� ob��ka�czo, aczkolwiek, gdy dotarli�my do przedmie�cia, pozwolili�my sobie na odrobin� wytchnienia. Wygl�dali�my teraz jak dwaj rewelersi, wracaj�cy do domu z nocnej bibki. Nie rozdzielili�my si�, ale dotarli�my do wynaj�tego pokoju Westa, gdzie do �witu szeptali�my z o�ywieniem, przy zapalonym �wietle. Do tej pory zdo�ali�my si� ju� uspokoi�, opracowali�my racjonalne teorie i plany dalszego dzia�ania, aby�my mogli przespa� reszt� dnia; zaj�cia postanowili�my sobie odpu�ci�. Jednak wieczorem dwa artyku�y w gazecie, zupe�nie ze sob� nie zwi�zane, sprawi�y, i� ponownie odechcia�o si� nam spa�. Z niewyja�nionych przyczyn, stary, opuszczony dom Chapman�w sp�on�� doszcz�tnie, do fundament�w; fakt ten byli�my w stanie wyt�umaczy�, przewr�con� podczas naszej po�piesznej ucieczki lamp� naftow�. Drugi artyku� wszak�e, wspomina� o pr�bie zbezczeszczenia nowego grobu na Potter's Fieid, przy czym wydaje si� jakoby miast �opat�, kto� pr�bowa� rozkopa� ziemi� go�ymi r�kami. Tego nie byli�my w stanie poj��, ani wyt�umaczy�, gdy� �opatami bardzo starannie ubili�my ziemi� na ca�ym grobie. Przez kolejnych siedemna�cie lat, West cz�sto ogl�da� si� przez rami� i skar�y� si�, �e s�yszy za sob� odg�osy dziwnego st�pania. A teraz znikn��. 2. Demon Plagi Nigdy nie zapomn� upiornego lata, szesna�cie lat temu, kiedy Arkham, niczym anio� �mierci nawiedzi�a fala tyfusu. W�a�nie przez ow� szata�sk� plag� rok �w tak dobrze wry� mi si� w pami��, przez rzeczywisty terror przelatuj�cy na nietoperzych skrzyd�ach ponad stosami trumien w grobowcach Cmentarza Christ Church, niemniej jednak w tamtym okresie by�em �wiadkiem jeszcze wi�kszego koszmaru, koszmaru, o kt�rym teraz, kiedy Herbert West zagin��, wiem ju� tylko ja. West i ja pracowali�my, po uzyskaniu dyplom�w magisterskich, jako asystenci na wydziale medycyny Uniwersytetu Miskatonic, za� m�j przyjaciel sta� si� szeroko znany, z powodu swoich eksperyment�w prowadz�cych do o�ywiania umar�ych. Po rzezi - w imi� nauki - niezliczonej ilo�ci ma�ych zwierz�tek, owo dziwaczne dzie�o zosta�o ostentacyjnie przerwane nakazem naszego sceptycznego dziekana, doktora Allana Malsey'a; mimo to West kontynuowa� pewne testy potajemnie, w wynaj�tym pokoju w akademiku, a w jednym przera�aj�cym i niezapomnianym wypadku wydoby� ludzkie cia�o z grobu na Potter's Fieid i przeni�s� na opuszczon� farm� za Meadow Mili. By�em z nim w�wczas, i widzia�em jak wstrzykuje do nieruchomych �yt eliksir, maj�cy, jak przypuszcza�, pobudzi� w pewnym stopniu chemiczne i fizyczne procesy �yciowe okazu. Sko�czy�o si� to w potworny spos�b -istnym delirium strachu, kt�re dawkowali�my stopniowo naszym starganym nerwom - za� West ju� nigdy od tej pory nie zdo�a� pozby� si� przyprawiaj�cego o ob��d wra�enia bycia prze�ladowanym i �ci�ganym. Cia�o nie by�o do�� �wie�e; nie ulega w�tpliwo�ci, i� aby odzyska� normalne zdolno�ci mentalne, cia�o musi by� naprawd� bardzo �wie�e; natomiast spalenie starego domu, uchroni�o nas przed konieczno�ci� pogrzebania "istoty". By�oby lepiej, gdyby�my wiedzieli, �e spoczywa kilka st�p pod ziemi�. Po tym do�wiadczeniu, West na pewien czas zarzuci� swoje eksperymenty, niemniej jednak jego zapa� urodzonego naukowca z wolna zacz�� powraca�, znowu nagabywa� w�adze uczelni o umo�liwienie mu dost�pu do sali sekcyjnej i ludzkich okaz�w do prac, kt�re uwa�a� za ogromnie wa�ne. Jego pro�by i b�agania spe�z�y na niczym. Decyzja doktora Malsey'a by�a niepodwa�alna, a wszyscy profesorowie z uczelni podzielali decyzj� ich szefa. W radykalnej teorii reanimacji dostrzegli jedynie niedojrza�e wynaturzenia m�odego entuzjasty, kt�rego szczup�a sylwetka, blond w�osy, niebieskie oczy za okularami w drucianych oprawkach i �agodny glos nie pozwala�y domy�la� si� nadnaturalnej diabolicznej wr�cz mocy zimnego m�zgu, kt�rym by� obdarzony. Widz� go teraz takim, jakim by� wtedy - i przeszywa mnie dreszcz. Jego twarz spos�pnia�a, ale nigdy si� nie postarza�a. A teraz w Sefton mia�o miejsce to okropne zdarzenie, a West zagin��... Ostatecznie West pok��ci� si� z doktorem Malsey'em pod koniec naszego ostatniego semestru, przed obron� pracy, a wymiana zda� jak� odbyli nie by�a bynajmniej stonowana, przy czym m�j przyjaciel, bardziej ni� dobrotliwy dziekan nie popisa� si� og�ad�. Czu�, �e stale i zgo�a irracjonalnie op�niano jego wiekopomne dzie�o; dzie�o, kt�re rzecz jasna m�g� kontynuowa� w latach p�niejszych, ale kt�re pragn�� rozpocz��, gdy mia� jeszcze dost�p do sal i sprz�tu na uniwersytecie. Fakt, i� starsi tradycjonali�ci zignorowali rezultaty jego eksperyment�w na zwierz�tach i uparcie zaprzeczali mo�liwo�ciom reanimacji, by� dla m�odego, pe�nego temperamentu, logicznego umys�u Westa wielce odra�aj�cy i niemal niezrozumia�y. Jedynie wi�ksza dojrza�o�� mog�a pom�c mu w zrozumieniu chronicznych ogranicze� umys�owych ludzi typu "profesorowie - doktorzy", b�d�cych produktami pokole� patetycznych Purytan�w, �agodnych, sumiennych, niekiedy dobrodusznych i �yczliwych, aczkolwiek zawsze nietolerancyjnych, ograniczonych, nastawionych tradycjonalistycznie i pozbawionych perspektyw. Wiek jest bardzo �askawy dla tych niedoskona�ych, acz wielkodusznych osobnik�w, kt�rych najwi�ksz� s�abo�ci� by�a boja�liwo�� i kt�rzy s� ostatecznie karani powszechnym wyszydzeniem, za swe intelektualne grzechy, grzechy takie jak: ptolemeizm, kalwinizm, anty-darwinizm, anty-Nietzscheanizm czy wszelkie odmiany sabbateanizmu. Westowi - ostatecznie m�odemu cz�owiekowi - pomimo jego cudownych naukowych osi�gni��, brakowa�o cierpliwo�ci w stosunkach z dobrotliwym doktorem Malsey'em i jego wykszta�conymi kolegami. T�umi� w sobie coraz wi�ksze oburzenie, a w g��bi serca pragn�� w jaki� widowiskowy i dramatyczny spos�b udowodni� swoje teorie tym t�pym jajog�owym. Jak wi�kszo�� m�odych, tak i on snu� skomplikowane marzenia na jawie, marzenia o zem�cie, triumfie i ostatecznym, wielkodusznym przebaczeniu. I wtedy pojawi�a si� zaraza, u�miechni�ta i zab�jcza. przybywaj�ca wprost z koszmarnych jaski� Tartaru. Zanim si� zacz�a, West i ja zd��yli�my obroni� prace, ale pozostali�my na uczelni w charakterze asystent�w dla semestru letniego, tote� znajdowali�my si� w Arkham, kiedy plaga z i�cie demoniczn� furi� uderzy�a na miasto. Cho� nie byli�my jeszcze licencjonowanymi lekarzami, mieli�my ju� tytu�y magisterskie i w miar� jak ros�a liczba zagro�onych, pos�ano nas pospiesznie, by�my pomagali chorym. Sytuacja niemal ca�kowicie wydosta�a si� spod kontroli, a ludzie marli jak muchy, tak �e grabarze nie mogli nad��a� z poch�wkiem. Pogrzeby bez balsamowania zw�ok przeprowadzano b�yskawicznie, jeden za drugim i nawet krypta grobowca na cmentarzu Christ Church by�a zastawiona trumnami pe�nymi nie zabalsamowanych zmar�ych. Te okoliczno�ci nie mog�y nie wywrze� �adnego wra�enia na We�cie, kt�ry cz�sto zastanawia� si� nad ironi� ca�ej sytuacji: tyle �wie�ych okaz�w, a mimo to nie mia� �adnego do swoich zawieszonych eksperyment�w! Byli�my przera�liwie przepracowani, a upiorne napi�cie umys�owe i nerwowe wprawi�o mojego przyjaciela w grobowy nastr�j. Jednak �agodni wrogowie Westa r�wnie� obarczeni byli pi�trz�cymi si� coraz bardziej obowi�zkami. Uczelnia zosta�a zamkni�ta, a ka�dy lekarz z wydzia�u medycyny ni�s� pomoc w walce z plag� tyfusu. Doktor Malsey zas�u�y� si� szczeg�lnie w ofiarnej s�u�bie, po�wi�caj�c swe wyj�tkowe umiej�tno�ci i nie s�abn�c� energi� ducha przypadkom, kt�re inni porzucali, z uwagi na niebezpiecze�stwo, lub ich ewidentn� beznadziejno��. W ci�gu miesi�ca nieustraszony dziekan sta� si� ludowym bohaterem, aczkolwiek wydawa� si� absolutnie nie�wiadomy swojej s�awy walcz�c z wyczerpaniem, gdy� o ma�o nie pada� z n�g wskutek Fizycznego zm�czenia i wycie�czenia psychicznego. West nie potrafi� ukry� podziwu dla m�stwa swego przeciwnika, ale r�wnie� i z tego powodu pragn��, z jeszcze wi�ksz� determinacj�, udowodni� mu prawdziwo�� swych zadziwiaj�cych doktryn. Wykorzystuj�c dezorganizacj� i chaos, zar�wno w pracy uczelni, jak i w lokalnych przepisach dotycz�cych ochrony zdrowia, zdo�a� zdoby� �wie�e zw�oki, przetransportowa� je noc� do sali sekcyjnej na uniwersytecie i tam, w mojej obecno�ci, wstrzykn�� trupowi zmodyfikowan� wersj� swego roztworu. Istota faktycznie otworzy�a oczy, ale tylko wpatrywa�a si� w sufit z wyrazem pora�aj�cej dusz� zgrozy, zanim popad�a w stan ca�kowitego odr�twienia, z kt�rego nic nie mog�o jej wytr�ci�. West stwierdzi�, i� nie by�o dostatecznie �wie�e -gor�ce, letnie powietrze nie wp�ywa korzystnie na zw�oki. Tymczasem o ma�o nas nie przy�apano, zanim zd��yli�my spali� cia�o, i West w�tpi� czy by�oby rozs�dnym powtarzanie jego �mia�ego wyczynu zwi�zanego z nieco innym wykorzystaniem uczelnianego laboratorium. Epidemia osi�gn�a sw� kulminacj� w sierpniu. West i ja o ma�o nie wyzion�li�my ducha, za� czternastego tego miesi�ca zmar� doktor Malsey. Pi�tnastego wszyscy studenci przybyli na pospiesznie wyprawiony pogrzeb i kupili ogromny wieniec, cho� ten ostatni, znik� po�r�d g�ry kwiat�w i wie�c�w przys�anych przez zamo�nych mieszka�c�w Arkham i przez rad� miejsk�. By�a to b�d� co b�d�, sprawa publiczna, gdy� dziekan z ca�� pewno�ci� by� publicznym beneficjentem. Po pogrzebie wszyscy byli�my nieco przygn�bieni i sp�dzili�my popo�udnie w barze Izby Handlowej, gdzie West, pomimo i� wstrz��ni�ty �mierci� swego g��wnego przeciwnika, zmrozi� nas wszystkich wzmiankami o swych �mia�ych teoriach. Wi�kszo�� student�w pod wiecz�r uda�a si� do dom�w, lub mia�a jakie� obowi�zki, ale West przekona� mnie abym pom�g� mu uczyni� t� noc, noc� przez du�e M. W�a�cicielka domu, w kt�rym West wynajmowa� pok�j, zobaczy�a nas, jak wchodzili�my tam, oko�o drugiej nad ranem, w towarzystwie trzeciego m�czyzny, kt�rego wsp�lnie z Herbertem podtrzymywali�my i powiedzia�a swemu m�owi, i� niew�tpliwie musieli�my sobie dobrze podje�� i z ca�� pewno�ci� nie wylewali�my przy tym za ko�nierz. Owa zgry�liwa kobieta mia�a najwyra�niej racj�, gdy� oko�o trzeciej nad ranem ca�y dom zosta� postawiony na nogi wrzaskami dobiegaj�cymi z pokoju Westa. a gdy wdarto si� do �rodka, wywa�aj�c drzwi, znaleziono nas obu nieprzytomnych, le��cych na zbryzganym krwi� dywanie, pobitych, podrapanych i posiniaczonych, za� wok� nas po pod�odze wala�y si� pot�uczone szcz�tki butelek i instrument�w Westa. Jedynie otwarte okno powiedzia�o im, co si� sta�o z naszym napastnikiem, a wic to zastanawia�o si�, jak uda�o mu si� prze�y� przera�aj�cy skok z okna pierwszego pi�tra na znajduj�cy si� poni�ej trawnik. W pokoju natrafiono na fragmenty dziwnego odzienia, ale West odzyskawszy przytomno�� wyja�ni�, �e nie nale�a�y do obcego, lecz by�y obiektami zebrany mi w celu dokonania analizy bakteriologicznej w zwi�zku z badaniami dotycz�cymi przenoszenia zaka�e� bakteryjnych. Nakaza� spali� je tak szybko jak to mo�liwe, w dostatecznie du�ym kominku. Policji zeznali�my, �e nie znali�my to�samo�ci cz�owieka, kt�ry nas napad�. By� to, jak stwierdzi� rzeczowo West, zwyk�y nieznajomy, kt�rego spotkali�my w jednym z tych anonimowych bar�w w �r�dmie�ciu. Zachowali�my si� raczej jowialnie i ani West, ani ja nie z�o�yli�my wniosku o �ciganie naszego krewkiego kompana. Tej samej nocy w Arkham rozpocz�� si� nowy koszmar, koszmar kt�ry, moim zdaniem, przewy�szy� nawet groz� plagi tyfusu. Cmentarz Christ Church sta� si� scen� potwornej zbrodni; nocny str� zosta� rozdarty na �mier� w spos�b, nie tylko zbyt okrutny, by mo�na go by�o tu przytoczy�, ale kt�ry wzbudzi� w�tpliwo�ci co do tego, czy sprawca zab�jstwa by� w og�le cz�owiekiem. Ofiar� po raz ostatni widziano �yw� ju� po p�nocy, a o �wicie odkryto jej rozszarpane na strz�py szcz�tki. Przes�uchano kierownika cyrku z pobliskiego miasteczka Bolton, ale m�czyzna zaklina� si�, �e wszystkie jego drapie�niki znajdowa�y si� zamkni�te bezpiecznie w swoich klatkach. Ci, kt�rzy znale�li cia�o zauwa�yli �lady krwi prowadz�ce do zbiorowego grobowca, na betonie za�, za bram�, widnia�a niewielka ka�u�a szkar�atu. nieco s�absze �lady wiod�y w kierunku lasu, ale w pewnym momencie, ni st�d, ni zow�d si� urywa�y. Nast�pnej nocy diab�y ta�czy�y na dachach Arkham, a wiatr zawodzi� blu�niercze, szalone pie�ni. Poprzez n�kane plag� miasto przemyka�a kl�twa, o kt�rej wielu s�dzi�o, i� by�a gorsza od zarazy, a nieliczni szeptali, �e stanowi�a uciele�nienie demonicznej duszy samego moru. Bezimienna istota, pozostawiaj�ca po sobie krwawe �lady, wdar�a si� do o�miu dom�w, a pok�osiem wizyty owego milcz�cego, sadystycznego monstrum by�o siedemna�cie zmasakrowanych, niemo�liwych do rozpoznania szcz�tk�w cia�. Kilka os�b, kt�re zdo�a�o j� dostrzec w ciemno�ci stwierdzi�o, i� by�a bia�a i wygl�da�a, jak zdeformowana ma�pa albo antropomorficzny czart, nie zawsze zdarza�o mu si� pozostawia� ofiar� w takim stanie, w jakim by�a gdy j� zaatakowa�, gdy� niekiedy bywa� g�odny. Zabi� w sumie czterna�cie os�b - trzy, kt�re pad�y ofiar� zarazy, zasta� w ich domach ju� martwe. Trzeciej nocy grupka zapalonych poszukiwaczy zdo�a�a j� pochwyci� w domu przy Crane Street, opodal miasteczka uniwersyteckiego Miskatonic. Ob�awa by�a zorganizowana nader przemy�lnie i bez rozg�osu, dzi�ki pomocy ochotniczych stacji radiowych. Z powodu generalnego alarmu i podj�tych �rodk�w ostro�no�ci, tym razem by�y ju� tylko dwie ofiary, za� pojmanie sprawcy odby�o si� bez strat w ludziach. W ko�cu istota zosta�a powstrzymana przez kul� -ale tylko zraniona, nie zabita - po czym przewieziono ja do miejscowego szpitala, przy powszechnej ekscytacji i odrazie ze strony og�u. By� to bowiem cz�owiek. Co do tego nie ulega�o w�tpliwo�ci, pomimo ohydnych oczu, ma�piej niemoty i demonicznej dziko�ci. Opatrzono mu ran� i wywieziono do zak�adu dla ob��kanych w Sefton, gdzie przez szesna�cie kolejnych lat, stworzenie to zawzi�cie bi�o g�ow� w wy�o�one mi�kk� g�bk� �ciany swojej celi, a� do niedawnego incydentu, kiedy, w okoliczno�ciach, o kt�rych ma�o kto chce wspomina�, zdo�a�o uciec. Tym co przyprawi�o grup� poszukiwaczy z Arkham o najwi�ksz� odraz�, by�o oblicze bestii - kiedy w ko�cu j� umyto i doprowadzono do porz�dku - ironiczne, niewiarygodne wr�cz podobie�stwo do uczonego samarytanina, szlachetnego m�czennika, kt�ry zosta� pochowany zaledwie przed trzema dniami: �wi�tej pami�ci doktora Allana Malsey'a. dobroczy�cy publicznego i dziekana wydzia�u medycyny Uniwersytetu Miskatonic. Dla zaginionego Herberta Westa, jak i dla mnie, reakcj� na ten fakt by�o bezgraniczne obrzydzenie i zgroza. Wzdragam si�, jeszcze dzisiaj, kiedy o tym my�l�, bardziej nawet ni� tamtego ranka, kiedy West mrukn�� przez banda�e: - "Do diaska, nie by�o do�� �wie�e!" 3. Sze�� strza��w w blasku ksi�yca. Jest rzecz� raczej nies�ychan�, by oddawa�, jeden za drugim, sze�� strza��w z rewolweru, skoro przypuszczalnie wystarczy�by tylko jeden, ale w �yciu Herberta Westa by�o doprawdy wiele niezwyk�o�ci. Ma ten przyk�ad, nie cz�sto zdarza si�, �e m�ody lekarz, opuszczaj�cy uczelni�, ukrywa powody dotycz�ce, takiego a nie innego wyboru domu czy gabinetu, jednak w przypadku Westa tak w�a�nie by�o. Kiedy uzyskali�my dyplomy i wyp�yn�li�my na szerokie wody, by rozpocz�� prywatn� praktyk�, starali�my si�, mo�liwie najdyskretniej pomija� fakt, i� wybrali�my nasz dom, poniewa� znajdowa� si� na uboczu i w miar� niedaleko cmentarza. Odosobnienie tego typu rzadko pozbawione jest przyczyn - i z nami by�o podobnie - gdy� badania jakie prowadzili�my wymaga�y raczej niezbyt popularnych i niemile widzianych rozwi�za�. Z pozoru byli�my zwyk�ymi lekarzami, ale w g��bi serca nasze dzia�ania skierowane by�y ku wi�kszemu i bardziej przera�aj�cemu celowi. Herbert West bowiem po�wi�ci� swe �ycie prowadzeniu poszukiwa� po�r�d mrocznych i zakazanych "krain nieznanego", na rubie�ach kt�rych mia� nadziej� odkry� tajemnic� �ycia i przywracania zimnej, cmentarnej gliny do stanu nieko�cz�cej si� animacji. Tego typu badania wymagaj� dziwnych materia��w - mi�dzy innymi �wie�ych ludzkich cia� - i aby mie� ich sta�y zapas, nale�a�o prowadzi� ciche i spokojne �ycie nieopodal' miejsca ich spoczynku. West i ja poznali�my si� na studiach, i tylko ja jeden by�em nastawiony przychylnie do jego okropnych eksperyment�w, tak �e w miar� up�ywu czasu sta�em si� jego nieod��cznym asystentem. Dzi�ki poparciu uniwersytetu za�atwiono nam praktyk� w Bolton, przemys�owym mie�cie opodal Arkham, gdzie mie�ci�a si� nasza uczelnia. Fabryka W��kiennicza Bolton, to najwi�kszy tego typu zak�ad w dolinie Miskatonic, a zatrudnieni tam cudzoziemcy bywaj� nader cz�stymi go��mi u lokalnych lekarzy. Wybrali�my nasz dom z najwi�ksz� troskliwo�ci�, decyduj�c si� na zaj�cie ostatniego, raczej zapuszczonego domku na samym ko�cu Pond Street, o pi�� minut od najbli�szego s�siedztwa i oddalonego od miejscowego cmentarzyka ��k�, przedzielon� w po�owie w�skim pasmem, le��cego na p�nocy, do�� g�stego lasu. Odleg�o�� by�a wi�ksza, ni� by�my sobie tego �yczyli, ale po tej stronie ��ki nie by�o innego domu, za� te po przeciwnej nie podlega�y okr�gowi fabryki. Niemniej jednak, byli�my og�lnie zadowoleni, gdy� pomi�dzy naszym domem a z�owieszczym �r�d�em zaopatrzenia, nie by�o dom�w mieszkalnych. Fakt, sz�o si� tam dosy� d�ugo, aczkolwiek bez najmniejszych przeszk�d mogli�my przynosi� nasze milcz�ce obiekty bada� do domu. Od samego pocz�tku nasza praktyka ruszy�a ostro z kopyta, mieli�my dostatecznie du�o pracy, by jako m�odzi lekarze poczu� si� zadowoleni, ale i na tyle du�o, by�my poczuli si� znudzeni i zatroskani, gdy� rzecz jasna, interesowa�o nas w�wczas co� zupe�nie innego. Robotnicy z fabryki byli raczej krewkiej natury, i poza wieloma naturalnymi potrzebami, musieli wy�adowywa� sw�j temperament w rozlicznych b�jkach na pi�ci i no�e, dzi�ki czemu mieli�my obaj z Western pe�ne r�ce roboty. Jednak nasze umys�y poch�oni�te by�y w g��wnej mierze sekretnym laboratorium, kt�re urz�dzili�my w piwnicy: by�o tam �wiat�o elektryczne i d�ugi st�, na kt�rym p�n� noc� sk�adali�my wykopane z cmentarza okazy Westa, by wstrzykn�� im do �y� rozmaite roztwory. West jak szalony prowadzi� szeroko zakrojone eksperymenty, usi�uj�c wynale�� mikstur�, kt�ra na nowo pobudzi�aby wszelkie funkcje �yciowe organizmu, zahamowane przez proces zwany potocznie �mierci�, ale natrafia� w swych badaniach na wiele ogromnych przeszk�d. Dla poszczeg�lnych gatunk�w trzeba by�o preparowa� oddzielne specyfiki, to co nadawa�o si� dla �winek morskich, nie s�u�y�o ludziom, za� inne gatunki wymaga�y jeszcze wi�kszych modyfikacji. Cia�a musia�y by� wyj�tkowo �wie�e, gdy� ju� lekki rozk�ad tkanki m�zgowej czyni� idealn� reanimacj� niemo�liw�. nie ulega w�tpliwo�ci, i� najwi�kszym problemem by�o pozyskiwanie mo�liwie jak naj�wie�szych cia�; West podczas swych sekretnych bada� na uczelni mia� przera�aj�ce do�wiadczenia ze zw�okami w�tpliwej �wie�o�ci. Rezultaty cz�ciowej lub niedoskona�ej animacji by�y bardziej przera�aj�ce, ni� zupe�ne niepowodzenia, i obaj mieli�my szokuj�ce wspomnienia kilku tego typu przypadk�w. Poza tym, od czasu naszej pierwszej demonicznej sesji na opuszczonej farmie, na Meadow Mili w Arkham, dr�czy�o nas dziwne, mroczne uczucie zagro�enia, za� West, �w spokojny, niebieskooki blondyn -okularnik, pomimo i� pod wieloma wzgl�dami przypomina� robota wykazuj�cego mechanicznie naukowe czynno�ci, zwierza� mi si� cz�sto, �e ma wra�enie, jakby kto� go �ledzi�. Owo niejasne odczucie - wywo�ane by�o przez stargane nerwy, wzmo�one niezaprzeczalnie niepokoj�cym faktem, i� co najmniej jeden z naszych okaz�w wci�� jeszcze pozostawa� przy �yciu: owa przera�aj�ca drapie�na istota, zamkni�ta w pokoju bez klamek, w zak�adzie w Sefton. l by� jeszcze drugi fakt: nasz pierwszy okaz, o kt�rego losie nigdy si� nie dowiedzieli�my. W Bolton mieli�my szcz�cie; je�eli chodzi o okazy do bada�, powiod�o si� nam du�o lepiej ni� w Arkham. Nie min�� tydzie�, odk�d si� tam zadomowili�my, gdy trafi�a si� nam ofiara wypadku. Wykopali�my j� w nocy, po pogrzebie, a zanim roztw�r przesta� dzia�a�, otworzy�a oczy, i ich wyraz wydawa� si� ca�kiem racjonalny. Straci�a r�k�; by� mo�e odnie�liby�my wi�kszy sukces, gdyby cia�o nie by�o uszkodzone. Pomi�dzy tym dniem, a styczniem przysz�ego roku dokonali�my trzech kolejnych eksperyment�w: jeden zako�czy� si� kompletnym fiaskiem, w drugim nast�pi�y zauwa�alne ruchy mi�ni okazu, w trzecim za�, najbardziej wstrz�saj�cym, obiekt wyprostowa� si� i krzykn��. Potem nast�pi� raczej pechowy okres - by�o mniej zgon�w, a je�eli ju� mia�y miejsce, okazy by�y zbyt chore, lub zbyt okaleczone, by mog�y s�u�y� do naszych cel�w. �ledzili�my uwa�nie okoliczno�ci i przyczyny ka�dego ze zgon�w. Pewnej marcowej nocy, nieoczekiwanie trafi� w nasze r�ce okaz nie pochodz�cy z Potter's Field. W Bolton, przewa�aj�cy duch purytanizmu umie�ci� boks w kategorii sport�w zakazanych, z typowym rzecz jasna rezultatem. nielegalne walki by�y w�r�d robotnik�w fabryki na porz�dku dziennym, za� od czasu do czasu w pojedynkach bra� udzia� zawodowy talent bokserski, ni�szego szczebla. Taki w�a�nie pojedynek odby� si� owej ciemnej zimowej nocy, i najwidoczniej zako�czy� si� w nader brutalny spos�b, skoro do naszego domu przyby�o cichaczem dw�ch mocno zdenerwowanych Polak�w, prosz�c nas usilnie - i szeptem - aby�my pospieszyli do sekretnego i nie cierpi�cego zw�oki przypadku. Poszli�my za nimi do opuszczonej stodo�y, gdzie niewielka gromadka przera�onych cudzoziemc�w -jaka zdecydowa�a si� tam pozosta� - wpatrywa�a si� w milcz�c� czarn� sylwetk� le��c� na pod�odze. Pojedynek odby� si� pomi�dzy Kidem 0'Brienen, pot�nie zbudowanym - a obecnie dr��cym, jak osika, m�odzie�cem o haczykowatym nosie, a Buckiem Robinsonem znanym jako "Dymek z Harlemu". Czarny zosta� znokautowany i nawet pobie�ne badania powiedzia�y nam, �e cz�owiek �w ju� nigdy nie wstanie. By� odra�aj�cym, przypominaj�cym goryla osi�kiem, o nienormalnie d�ugich ramionach, kt�re nieodmiennie kojarzy�y mi si� z ma�pimi, a jego oblicze przywodzi�o my�li o niewypowiedzianych, mrocznych tajemnicach Konga i d�wi�kach tamtam�w rozbrzmiewaj�cych podczas ka�dej pe�ni ksi�yca, nieszcz�snych widz�w pojedynku ogarn�a zgroza; nie wiedzieli, jak zachowa�aby si� policja, gdyby cala sprawa nie zosta�a zatuszowana, i zareagowali z nieskrywan� wdzi�czno�ci�, gdy West, pomimo moich mimowolnych opor�w, zaproponowa�, �e po cichu pozb�dzie si� cia�a, zamierzaj�c - o czym doskonale wiedzia�em - wykorzysta� je do swoich mrocznych cel�w. Bez�nie�ny krajobraz sk�pany by� w ksi�ycowym blasku, my za� przyodziawszy trup, zanie�li�my go do domu, przez opustosza�e uliczki i puste ��ki, podobnie jak uczynili�my to owej przera�aj�cej nocy w Arkham. Zbli�yli�my si� do domu przez ��k�, od ty�u, wnie�li�my nasz okaz do �rodka tylnym wej�ciem i znie�li�my schodami do piwnicy, tam za� przygotowali�my go do zwyczajowego eksperymentu. Masz l�k przed policj� by� tak absurdalnie wielki, �e nad�o�yli�my czasu i drogi, aby omin�� pojedynczego policjanta patroluj�cego ten teren. Rezultat by� nieco bezbarwny i zgo�a rozczarowuj�cy. Pomimo i� nasz okaz wygl�da� upiornie i gro�nie, okaza� si� absolutnie nieczu�y na wszelkie roztwory, jakie wstrzykn�li�my w jego czarne rami�, roztwory, kt�re przygotowali�my bazuj�c jedynie na do�wiadczeniach z bia�ymi okazami. Gdy �wit by� ju� niepokoj�co blisko, przenie�li�my cia�o przez pola, na skraj lasu opodal cmentarza i pogrzebali�my tam, w najlepszym grobie jaki byli�my w stanie wykopa� w zmarzni�tej ziemi. Po milcz�cym powrocie, po�o�y�em si� ot�pia�y, nie reaguj�c na ksi�yc �wiec�cy mi prosto w oczy. I nagle rozleg�o si� jednostajne stukanie do tylnych drzwi. West r�wnie� je us�ysza� i wszed� do mojego pokoju. Mia� na sobie koszul� nocn� i pantofle; w jednym r�ku trzyma� rewolwer, w drugim za� latark�. S�dz�c z rewolweru, bardziej spodziewa� si� wizyty kogo� innego, ni� policji. - Lepiej chod�my we dw�ch - wyszepta�. - Tak czy inaczej, lepiej �eby�my otworzyli - mo�e to jaki� pacjent, tylko tym kretynom mog�o wpa�� do g�owy, by dobija� si� do tylnego wej�cia. Zeszli�my cichutko, ostro�nie, po schodach, ogarni�ci cz�ciowo tylko usprawiedliwionym l�kiem, po cz�ci za�, nasze obawy wynika�y jedynie z nietypowej pory, o jakiej �w tajemniczy go�� zawita� w nasze progi. �omotanie nie ustawa�o, a wr�cz przeciwnie, wyra�nie przybra�o na sile. Kiedy dotarli�my do drzwi, ostro�nie odsun��em zasuw� i otworzy�em je gwa�townie, a gdy srebrzysty ksi�ycowy blask sp�yn�� na znajduj�c� si� za nimi posta�, West uczyni� zdumiewaj�c� rzecz. Pomimo oczywistego zagro�enia jakie nios�o zwracanie na siebie uwagi, kt�re mog�o doprowadzi� do fatalnej w skutkach wizyty policji i m�cz�cych przes�ucha� - m�j przyjaciel, nagle gwa�townie, i zgo�a niepotrzebnie, opr�ni� ca�y b�benek rewolweru, faszeruj�c naszego nocnego go�cia o�owiem. Okaza�o si� bowiem, i� nie by� to policjant. W upiornym blasku ksi�yca, na progu czai� si� gigantyczny, zdeformowany stw�r, rodem z najgorszych koszmar�w -szklistookie, czarne widmo, kucaj�ce na progu, prawie na czworakach, pokryte grudami ziemi, li��mi i p�dami winoro�li, zbryzgane zaschni�t� posok� i trzymaj�ce mi�dzy b�yszcz�cymi z�bami �nie�nobia�y, potworny cylindryczny przedmiot zako�czony drobn� r�czk�. 4. Krzyk umar�ego Krzyk wyj�cego nieboszczyka sprawi�, i� w moim sercu zrodzi� si� l�k przed Herbertem Western, nie t�umiona, jawna zgroza, kt�ra dominowa�a w ostatnich latach naszej wsp�pracy. To ca�kiem normalne, �e co� takiego, jak wrzask trupa, powinno budzi� przera�enie; niemniej jednak by�em przyzwyczajony do tego typu rzeczy, a ten przypadek wstrz�sn�� mn� jedynie ze wzgl�du na niezwyk�e okoliczno�ci. I, jak ju� wspomnia�em, to nie samego trupa zacz��em si� obawia�. Herbert West, kt�rego by�em wsp�pracownikiem i asystentem, przejawia� naukowe zainteresowania przekraczaj�ce zwyczajow� rutyn� ma�omiasteczkowego lekarza. Z tego w�a�nie powodu, kiedy uzyska� praktyk� w Bolton, wybra� stoj�cy na uboczu dom, niedaleko cmentarza. M�wi�c kr�tko i dobitnie, g��wnym zainteresowaniem Westa by�o potajemne studiowanie fenomenu �ycia i �mierci, prowadz�ce do reanimowania zmar�ych za pomoc� zastrzyk�w z roztworem pobudzaj�cym. W�a�nie ze wzgl�du na owe upiorne eksperymenty, konieczny by� sta�y dost�p do bardzo �wie�ych ludzkich cia�; bardzo �wie�ych, poniewa� nawet najdrobniejszy rozk�ad bezpowrotnie niszczy� struktur� m�zgu; a ludzkich, gdy� okaza�o si�, i� roztw�r �w musia� by� preparowany w r�ny spos�b dla r�nych typ�w organizm�w. Zgin�y setki kr�lik�w i �winek morskich, kt�re nast�pnie zosta�y poddane terapii, ale okaza�o si�, i� brn�li�my w �lep� uliczk�. West nigdy nie odni�s� pe�nego sukcesu, poniewa� nigdy nie uda�o mu si� zdoby� dostatecznie �wie�ych zw�ok. Tym, czego pragn�� by�y trupy, z kt�rych dopiero co uciek�o �ycie; cia�a, ze wszystkimi kom�rkami nienaruszonymi, zdolnego do ponownego przyj�cia impulsu, prowadz�cego ku formie ruchu zwanej �yciem. Istnia�a nadzieja, �e to drugie, sztuczne �ycie mo�e by� powtarzane, dzi�ki seriom zastrzyk�w, ale dowiedzieli�my si�, �e zwyczajne, naturalne �ycie nie reaguje na ten typ dzia�a�. Aby uzyska� w pe�ni sztuczn� form� �ycia, prawdziwe �ycie musi przesta� istnie�, okazy musz� by� bardzo �wie�e, ale przy tym faktycznie martwe. Przera�aj�ce eksperymenty rozpocz�y si�, kiedy West i ja byli�my studentami na wydziale medycyny Uniwersytetu Miskatonic, po raz pierwszy maj�c pe�n� �wiadomo�� w pe�ni mechanistycznej natury �ycia. By�o to ju� siedem lat temu, ale od tego czasu West ani troch� si� nie zmieni�: nadal by� niskim, blondw�osym, g�adkolicym okularnikiem o �agodnym g�osie i tylko od czasu do czasu, lodowaty b�ysk w jego oku m�wi� o narastaj�cym i przybieraj�cym na sile fanatyzmie jego charakteru, spowodowanym przez nie s�abn�cy nacisk jego upiornych poszukiwa�. Nasze do�wiadczenia byty cz�sto wyj�tkowo odra�aj�ce - zw�aszcza za�, rezultaty nieudanych reanimacji, kiedy to bry�y cmentarnej gliny dzi�ki rozmaitym modyfikacjom o�ywczego roztworu stawa�y si� przera�aj�c�, nienaturaln� i bezm�zgow� form� ruchu. Jedna z istot wydala przera�liwy, rozdzieraj�cy dusze i nerwy wrzask; inna o�ywszy gwa�townie, pobi�a nas obu do nieprzytomno�ci i uciek�a ogarni�ta morderczym sza�em, nim zdo�ano j� pochwyci� i umie�ci� za kratami zak�adu dla ob��kanych; jeszcze inna, odra�aj�ce, afryka�skie monstrum, wygrzeba�o si� z p�ytkiego grobu i dokona�o potwornego czynu, West musia� zastrzeli� ten obiekt, nie mogli�my zdoby� cia� dostatecznie �wie�ych, aby po dokonaniu reanimacji wykazywa�y ch�� rozumnego my�lenia; w efekcie prowadzonych przez nas bada� powstawa�y tylko bezimienne koszmarne upiory, niepok�j budzi�a my�l, �e jeden, a mo�e nawet dwa z tych potwor�w, wci�� jeszcze �y�y - �wiadomo�� ta sp�dza�a nam sen z powiek. Jednak mimo tego, jedyne czym si� niepokoili�my to trudno�� zdobycia dostatecznie �wie�ych okaz�w do naszych eksperyment�w. West by� bardziej zapalony ode mnie, tote� niekiedy odnosi�em wra�enie, �e patrzy� na ka�d� zdrow�, czerstw�, �yw� fizys, niczym na potencjalny okaz do reanimacji. Dopiero w lipcu 1910 roku pech zwi�zany ze zdobywaniem okaz�w zacz�� si� odwraca�. Wyjecha�em w�wczas na d�u�sz� wizyt� do moich rodzic�w w Illinois, a kiedy wr�ci�em, zasta�em Westa w stanie jednoznacznego podniecenia. Z ekscytacj�, poinformowa� mnie. �e najprawdopodobniej uda�o mu si� rozwi�za� problem �wie�o�ci cia�, a dokona� tego, podchodz�c do owej kwestii z zupe�nie innej strony, mianowicie dzi�ki sztucznej konserwacji. Wiedzia�em, �e pracowa� nad now� i wielce niezwyk�� mieszank� balsamuj�c� i nie zdziwi�o mnie, gdy okaza�o si�, i� jego trud zako�czy� si� sukcesem; jednak dop�ki nie wyja�ni� mi szczeg��w, by�em raczej zdumiony, jak tego typu mieszanka mog�aby pom�c w naszym dziele, skoro uszkodzenie zw�ok, stanowi�ce nasz najpowa�niejszy problem, spowodowane by�o procesami gnilnymi rozpoczynaj�cymi si�, zanim obiekty trafia�y w nasze r�ce. Teraz przekona�em si�, �e West doskonale zdawa� sobie z tego spraw�. Stworzy� mianowicie substancj� nadaj�c� si� raczej do przysz�ego, ni� natychmiastowego u�ycia licz�c, �e los ponownie ze�le mu jakiego� �wie�ego i nie pochowanego umrzyka, tak jak przed laty, kiedy trafi� si� nam Murzyn, zabity w pi�ciarskim pojedynku, w Bolton. Ostatecznie los si� do niego u�miechn��, gdy� obecnie w sekretnym piwnicznym laboratorium znajdowa�o si� cia�o, kt�rego proces rozk�adu, z ca�� pewno�ci�, nie m�g� si� jeszcze rozpocz��. West nie o�mieli� si� prorokowa�, jak potoczy si� reanimacja, i czy m�g� liczy� na o�ywienie umys�u trupa. Eksperyment by�by kamieniem milowym w naszych badaniach, postanowi� wi�c zatrzyma� nowe zw�oki do mego powrotu, tak by�my obaj mogli, w tradycyjny spos�b, by� �wiadkami tego niezwyk�ego spektaklu. West powiedzia� mi w jaki spos�b zdoby� okaz. By� to �wawy, rze�ki m�czyzna, dobrze ubrany przyjezdny, kt�ry dopiero co wyszed� z poci�gu, gdy� mia� za�atwi� jakie� interesy w fabryce w��kienniczej. W�dr�wka przez miasto by�a d�uga i zanim przybysz zatrzyma� si� przy naszym domu, aby spyta� o drog� do fabryki, ni st�d, ni zow�d jego serce zacz�o szwankowa�. Odm�wi� przyj�cia kropli nasercowych, a w chwil� potem skona�. Mo�na by przypuszcza�, i� zw�oki te zosta�y zes�ane Westowi przez niebiosa. Podczas swej kr�tkiej rozmowy z Western przybysz stwierdzi�, �e w Bolton by� zupe�nie nie znany, a po przeszukaniu jego kieszeni okaza�o si�, i� nazywa� si� Robert Leavitt, pochodzi� z St. Louis i prawdopodobnie nie mia� rodziny, kt�ra mog�aby zacz�� zadawa� pytania w zwi�zku z jego znikni�ciem. Gdyby m�czyzny tego nie uda�o si� przywr�ci� do �ycia, nikt nie dowiedzia�by si� o naszym eksperymencie. Flasze okazy grzebali�my w g�stym pa�mie le�nym, pomi�dzy domem a cmentarzem. Gdyby jednak�e zosta� on o�ywiony, zyskaliby�my sobie s�aw� i poczesne miejsce w panteonie nauki. Dlatego te�. West niezw�ocznie wstrzykn�� do nadgarstka trupa mieszank�, dzi�ki kt�rej okaz mia� w stanie pe�nej �wie�o�ci doczeka� do dnia mego powrotu. Kwestia przypuszczalnie s�abego serca, kt�ra w moim rozumowaniu stanowi�a powa�ne zagro�enie naszego eksperymentu, najwyra�niej nie trapi�a Westa zanadto. Nareszcie mia� nadziej� na uzyskanie tego, czego nie zdo�a� dotychczas osi�gn��: ponowne zapalenie iskierki inteligencji i by� mo�e przywr�cenie �wiatu normalnej, �ywej istoty. Tak wi�c noc� osiemnastego lipca 1910 roku Herbert West i ja stali�my w piwnicznym laboratorium i wpatrywali�my si� w bia��, milcz�c� sylwetk� sk�pan� w o�lepiaj�cym blasku �ukowych lamp. Mieszanka balsamuj�ca zadzia�a�a zadziwiaj�co skutecznie, poniewa� kiedy patrzy�em z fascynacj� na silnie zbudowane zw�oki, nie wykazuj�ce od dw�ch tygodni oznak zesztywnienia, mimowolnie spyta�em Westa czy ten cz�owiek na pewno nie �yje. Upewni� mnie o tym skwapliwie, przypominaj�c jednocze�nie, i� roztworu reanimuj�cego nigdy nie u�ywa� bez uprzedniego przeprowadzenia dok�adnego badania okazu, jako i� specyfik by� bezu�yteczny je�eli w ciele tli�a si� cho� iskierka �ycia. Podczas gdy West zaj�� si� czynno�ciami wst�pnymi, ja nadal by�em pod wra�eniem niewiarygodnej z�o�ono�ci nowego eksperymentu; by� on z�o�ony do tego stopnia, i� West nie ufa� �adnym innym d�oniom, mniej delikatnym ni� jego w�asne. Zabraniaj�c mi, bym dotyka� czo�a, najpierw wstrzykn�� narkotyk do nadgarstka, tu� obok miejsca, w kt�re wk�u� ig��, kiedy wstrzykiwa� okazowi swoj� mieszank� balsamuj�c�. Mia�o to na celu, jak stwierdzi�, rozlu�nienie ca�ego systemu i neutralizacj� mieszanki, aby roztw�r reanimacyjny m�g� swobodnie zadzia�a�, kiedy zostanie wstrzykni�ty do krwioobiegu. Nieco p�niej, kiedy mog�o si� zdawa�, ze cia�o uleg�o drobnej przemianie a jego ko�czyny pocz�y niemal niezauwa�alnie dr�e�. West brutalnie przycisn�� do przeszywanej dreszczami twarzy okazu poduszk� i nie odj�� jej, dop�ki trup nie znieruchomia�, b�d�c tym samym gotowy do naszej pr�by reanimacji. Blady entuzjasta wykona� skrz�tnie jeszcze jeden test, aby upewni� si�, �e okaz jest z ca�� pewno�ci� martwy, po czym - nareszcie - wstrzykn�� w jego lewe rami� dok�adnie wymierzon� dawk� o�ywczego eliksiru, przygotowanego po po�udniu z du�o wi�ksz� staranno�ci�, ni� gdy robili�my to na uczelni, kiedy wszystko by�o dla nas nowe. nie potrafi� wyrazi� dzikiego, zapieraj�cego dech w piersiach napi�cia z jakim oczekiwali�my na rezultat eksperymentu z udzia�em pierwszego, naprawd� �wie�ego okazu -pierwszego, co do kt�rego mogli�my si� spodziewa�, i� otworzy usta aby wypowiedzie� jakie� sk�adne s�owa, a by� mo�e r�wnie� opowiedzie� nam, co widzia� po drugiej stronie najg��bszej otch�ani. West by� materialist�, nie wierzy� w dusz�, za� wszystkie �wiadome dzia�ania cz�owieka sk�ada� na karb cielesnego fenomenu, dlatego te� konsekwentnie nie spodziewa� si� objawie� upiornych tajemnic z czelu�ci i mrocznych miejsc znajduj�cych si� poza granicami �mierci. W pewnym sensie, teoretycznie, si� z nim zgadza�em. ale pozosta�y we mnie szcz�tkowe, instynktowne �lady prymitywnej wiary mych przodk�w, a co za tym idzie, nie mog�em nie przygl�da� si� cia�u z pewn� doz� niepokoju i budz�cego dreszczyk emocji wyczekiwania. Poza tym nie by�em w stanie zatrze� w pami�ci wspomnienia tamtego strasznego, nieludzkiego wrzasku, kt�ry us�yszeli�my owej nocy, kiedy przeprowadzili�my nasz pierwszy eksperyment, na opuszczonej farmie w Arkham. Niewiele czasu up�yn�o nim naocznie przekona�em si�, �e nasza pr�ba nie zako�czy�a si� totaln� pora�k�. Kredowobia�e policzki okazu zacz�y nabiega� kolorami. R�owy odcie� zacz�� si� r�wnie� pojawia� pod jego szczeciniastym - piaskowej barwy - zarostem. West, kt�ry trzyma� d�o� na lewym nadgarstku trupa, czuj�c puls, pokiwa� g�ow� znacz�co i niemal r�wnocze�nie, na lusterku trzymanym nad ustami martwego m�czyzny pojawi�a si� mgie�ka, nast�pi�a luka w spazmatycznych skurczach mi�ni, po czym rozleg� si� �wiszcz�cy d�wi�k oddechu i klatka piersiowa zacz�a si� porusza�. Spojrza�em na zamkni�te powieki i wydawa�o mi si�, �e dostrzegam, ich dr�enie. W chwil� potem powieki unios�y si� ukazuj�c oczy - szare, spokojne i �ywe, ale nadal pozbawione inteligencji i cho�by odrobiny zaciekawienia. W chwili fantastycznego wzruszenia zacz��em szepta� pytania, wprost do r�owiej�cego ucha okazu; pytania o inne �wiaty, kt�re wci�� jeszcze m�g� pami�ta�. W miar� up�ywu czasu zosta�y wyrugowane z mego umys�u przez narastaj�c� zgroz�, ale wydaje mi si�, �e ostatnie, kt�re powtarza�em po wielokro�, brzmia�o: - Gdzie by�e�? nie wiem czy naprawd� mi odpowiedzia�, czy nie, ale wiem, �e w tej w�a�nie chwili wyda�o mi si�, i� jego usta poruszy�y si� bezg�o�nie formu�uj�c sylaby, kt�rym nada�em form� d�wi�kow� brzmi�c� jako: "tylko teraz