7820
Szczegóły |
Tytuł |
7820 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7820 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7820 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7820 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
George R.R. Martin
NAWA�NICA MIECZY
STAL I �NIEG
NAWA�NICA MIECZY
PIE�� LODU I OGNIA
obejmuje ksi�gi:
GRA O TRON
STARCIE KR�L�W
NAWA�NICA MIECZY
Tom I. Stal i �nieg
Tom II. Krew i z�oto
George R.R. Martin
NAWA�NICA MIECZY
STAL I �NIEG
T�umaczy� Micha� Jakuszewski
NOTATKA NA TEMAT CHRONOLOGII
Pie�� Lodu i Ognia jest opowiadana z punktu widzenia postaci,
kt�re dziel� od siebie setki, a niekiedy nawet tysi�ce mil. Wydarzenia
opisywane w pewnych rozdzia�ach trwaj� dzie� b�d� tylko godzin�,
te za�, o kt�rych mowa w innych, dwa tygodnie, miesi�c czy p� roku.
Przy takiej kompozycji narracja nie mo�e by� �ci�le chronologiczna.
Niekiedy wa�ne rzeczy dziej� si� jednocze�nie tysi�ce mil od siebie.
W przypadku obecnego tomu czytelnik powinien wiedzie�, �e
pierwsze rozdzia�y Nawa�nicy mieczy rozgrywaj� si� nie po ostatnich
rozdzia�ach Starcia kr�l�w, lecz raczej jednocze�nie z nimi. Zaczy-
nam ksi��k� od przedstawienia wydarze�, do kt�rych dosz�o na Pi�-
�ci Pierwszych Ludzi, w Riverrun, Harrenhal i na Tridencie podczas
stoczonej pod Kr�lewsk� Przystani� bitwy nad Czarnym Nurtem,
oraz wypadk�w, kt�re nast�pi�y po niej...
George R.R. Martin
Dla Phyllis,
kt�ra nam�wi�a mnie na wprowadzenie smok�w
PROLOG
Dzie� by� szary i potwornie zimny, a psy nie chcia�y i�� �ladem.
Wielka, czarna suka raz tylko obw�chala trop nied�wiedzia, po
czym porzuci�a go i wr�ci�a do sfory z podkulonym ogonem. Przy
nag�ym powiewie zmarkotnia�e psy zbi�y si� w ciasn� grupk� na
brzegu rzeki. Chett r�wnie� poczu� przebijaj�cy si� przez warstwy
czarnej we�ny i utwardzanej sk�ry podmuch. Zapu�cili si� w okolice
zbyt zimne dla ludzi i zwierz�t. Wykrzywi� usta w grymasie, niemal
czuj�c, �e czyraki na jego policzkach i szyi nabieraj� barwy w�ciek�ej
czerwieni. Mog�em siedzie� bezpiecznie na Murze, opiekuj�c si� tymi
cholernymi krukami i pal�c na kominku dla maestera Aemona. To
b�kart Jon Sn�w odebra� mu t� pozycj�, on i jego spasiony kole�ka
Sam Tar�y. Przez nich odmra�a� sobie jaja w g��bi nawiedzanego
lasu, maj�c za towarzystwo sfor� ps�w.
� Do siedmiu piekie�. � Szarpn�� mocno za smycze, by przy-
ci�gn�� uwag� ps�w. � Szuka�, skurwysyny. To trop nied�wiedzia.
Chcecie �re� mi�so czy nie? Szuka�! � Psy jednak zbi�y si� tylko
jeszcze cia�niej, skowycz�c cicho. Chett strzeli� im nad g�owami
z kr�tkiego bicza i czarna suka warkn�a na niego. � Psie mi�so jest
r�wnie dobre jak nied�wiedzie � ostrzeg� j�. Jego oddech zamarza�
przy ka�dym s�owie.
Lark Siostrzanin sta� obok niego z r�kami skrzy�owanymi na
piersi i d�o�mi wetkni�tymi pod pachy. Cho� nosi� czarne, we�niane
r�kawice, wiecznie si� skar�y�, �e odmra�a sobie palce.
� Przy takiej cholernej zimnicy nie da si� polowa� � stwier-
dzi�. � W dup� z tym nied�wiedziem. Nie warto dla niego zamarza�.
� Nie mo�emy wr�ci� z pustymi r�kami, Lark � mrukn�� Ma�y
Paul. Wi�ksz� cz�� jego twarzy pokrywa�y br�zowe kud�y. � Lor-
dowi dow�dcy by si� to nie spodoba�o.
Poni�ej sp�aszczonego nosa m�czyzny wida� by�o zamarzni�te
smarki. Wielka d�o� w grubej sk�rzanej r�kawicy zaciska�a si� moc-
no na drzewcu w��czni.
� Z nim te� w dup� � rzuci� Siostrzanin, chudy m�czyzna
o ostrych rysach i niespokojnym spojrzeniu. � Mormont zginie,
nim wzejdzie s�o�ce, pami�tasz? Co nas obchodzi, czy mu si� spodo-
ba czy nie?
Ma�y Paul zamruga� powiekami czarnych oczek. Chett pomy�la�,
�e mo�e rzeczywi�cie o tym zapomnia�. By� taki g�upi, �e nie pami�-
ta� prawie o niczym.
� Dlaczego musimy zabija� Starego Nied�wiedzia? Nie mo�e-
my po prostu uciec i pozwoli� mu �y�?
� A my�lisz, �e on pozwoli nam �y�? � warkn�� Lark. �
Urz�dzi na nas polowanie. Chcesz, �eby nas dopad�, ty przero�ni�-
ty przyg�upie?
� Nie � odpowiedzia� Ma�y Paul. � Tego nie chc�. Za nic.
� Czyli �e go zabijesz? � zapyta� Lark.
� Tak. � Pot�ny m�czyzna waln�� t�pym ko�cem w��cz-
ni w zamarzni�ty brzeg rzeki. � Zabij�. Nie powinien na nas po-
lowa�.
Siostrzanin wysun�� r�ce spod pach i zwr�ci� si� w stron� Chetta.
� Uwa�am, �e powinni�my wyko�czy� wszystkich oficer�w.
Chett mia� ju� serdecznie do�� tego gadania.
� Przecie� o tym m�wili�my. Zginie Stary Nied�wied� i Blane
z Wie�y Cieni. Grubbs i Aethan te�. Mieli pecha, �e wylosowali
akurat t� wart�. Dywen i Bannen, bo s� tropicielami, i ser �winka,
przez kruki. I na tym koniec. Za�atwimy ich po cichu, podczas snu.
Jeden krzyk i wszyscy b�dziemy �arciem dla robak�w. � Jego czy-
raki zrobi�y si� czerwone ze z�o�ci. � Wykonaj swoj� cz�� i przy-
pilnuj, �eby twoi kuzyni zrobili, co do nich nale�y. Paul, zapami�taj,
�e to ma by� trzecia warta, nie druga.
� Trzecia warta � powt�rzy� wielki m�czyzna, rozchylaj�c
ukryte pod szczecin� i zamarzni�tymi smarkami usta. � Ja i Cicha
Stopa. B�d� pami�ta�, Chett.
Dzisiejszej nocy by� n�w i zaplanowali s�u�by w ten spos�b, �e
o�miu spiskowc�w pe�ni�o stra�, a jeszcze dw�ch pilnowa�o koni.
Lepsza okazja ju� si� nie nadarzy. Poza tym lada dzie� mogli ich
zaatakowa� dzicy i Chett mia� zamiar by� w tym momencie daleko
st�d. Chcia� �y�.
Na p�noc wyruszy�o trzystu zaprzysi�onych braci z Nocnej
Stra�y, dwustu z Czarnego Zamku i stu z Wie�y Cieni. To by�a
najwi�ksza wyprawa, odk�d �ywi si�gali pami�ci�, prawie jedna
trzecia wszystkich si� Stra�y. Mieli zamiar odszuka� Bena Starka, ser
Waymara Royce'a i innych zaginionych zwiadowc�w, a tak�e do-
wiedzie� si�, dlaczego dzicy porzucaj� wioski. Od Starka i Royce'a
byli teraz r�wnie daleko, jak w chwili opuszczenia Muru, zdo�ali si�
jednak dowiedzie�, dok�d odeszli dzicy. W wysokie i zimne, zapo-
mniane przez bog�w Mro�ne K�y. Mogli tam sobie siedzie� a� po
kres czasu i nie podra�ni�oby to czyrak�w Chetta.
Oni jednak z�azili na d�. Wzd�u� Mlecznej Wody.
Uni�s� wzrok i ujrza� przed sob� rzek�. Jej kamieniste brzegi
pokry�a warstewka lodu, a mlecznobia�e wody sp�ywa�y nieustannie
z Mro�nych K��w. A teraz t� sam� drog� schodzi� Ma�ce Rayder
i jego dzicy. Przed trzema dniami powr�ci� w�ciek�y Thoren Small-
wood. Kiedy opowiada� Staremu Nied�wiedziowi, co zobaczy�, je-
go cz�owiek, Kedge Bia�e Oko, przekaza� wszystko pozosta�ym bra-
ciom.
� S� jeszcze wysoko, ale schodz� w d� � m�wi�, grzej�c
d�onie nad ogniem. � Przedni� stra�� dowodzi ta francowata suka
Hanna Psi �eb. Goady zakrad� si� do jej obozu i widzia� j� wyra�nie
przy ognisku. Ten dure� Tumberjon chcia� j� za�atwi� strza��, ale
Smallwood mia� na to zbyt wiele rozs�dku.
Chett splun��.
� Wiesz, ilu ich by�o?
� Od groma. Dwadzie�cia, trzydzie�ci tysi�cy. Nie mieli�my
czasu ich liczy�. Harma mia�a w przedniej stra�y pi�ciuset, sam�
konnic�.
Otaczaj�cy kr�giem ognisko m�czy�ni wymienili niespokojne
spojrzenia. Nawet tuzin dosiadaj�cych koni dzikich stanowi� rzadki
widok. Pi�ciuset...
� Smallwood kaza� Bannenowi i mnie okr��y� stra� przedni�,
by zerkn�� na g��wne si�y � kontynuowa� Kedge. � Ci�gn�y si�
bez ko�ca. Poruszali si� jak zamarzni�ta rzeka, cztery, pi�� mil dzien-
nie, ale nie wygl�da�o na to, �eby mieli zamiar wraca� do swoich
wiosek. Ponad po�owa to by�y kobiety i dzieci. Gnali przed sob�
zwierz�ta, kozy, owce, a nawet tury ci�gn�ce sanie. Wie�li bele futer
i p�tusze, klatki z kurami, maselnice, ko�owrotki i ca�� reszt� ich
cholernego dobytku. Mu�y i konie by�y tak ob�adowane, �e grzbiety
im p�ka�y. Tak samo kobiety.
� I id� wzd�u� Mlecznej Wody? � dopytywa� si� Lark Sio-
strzanin.
� Przecie� wam m�wi�em.
Rzeka zaprowadzi ich prosto pod Pi�� Pierwszych Ludzi, sta-
ro�ytny fort pier�cieniowy, w kt�rym Nocna Stra� zorganizowa-
�a sw�j ob�z. Ka�dy z odrobin� rozs�dku zrozumia�by, �e pora si�
st�d zwija� i zacz�� odwr�t w stron� Muru. Stary Nied�wied� wzmoc-
ni� Pi�� kolcami, wilczymi do�ami i kruczymi stopami, lecz przeciw
tak licznej armii nic mu to nie pomo�e. Je�li tu zostan�, wr�g ich
zaleje.
A Thoren Smallwood zamierza� atakowa�. S�odki Donnel Hill by�
giermkiem ser Malladora Locke'a, a poprzedniej nocy Smallwood
odwiedzi� Locke'a w jego namiocie. Ser Mallador, podobnie jak stary
ser Ottyn Wythers, chcia� si� wycofa� na Mur, Smallwood postano-
wi� jednak nak�oni� go do zmiany zdania.
� Ten kr�l za Murem nie b�dzie si� nas spodziewa� tak dale-
ko na p�nocy � m�wi� wed�ug st�w S�odkiego Donnela. � A ta
ca�a jego wielka armia to tylko horda obdartus�w, bezu�ytecznych
g�b do wy�ywienia, ludzi nie maj�cych poj�cia, za kt�ry koniec
trzyma� miecz. Wystarczy jeden cios, a odechce im si� walki, uciek-
n� z wrzaskiem i na jakie� pi��dziesi�t lat ukryj� si� w swoich
chatach.
Trzystu przeciw trzydziestu tysi�com. Chett uwa�a� to za czysty
ob��d. Co gorsza, ser Mallador po tej rozmowie zmieni� zdanie i obaj
byli bliscy przekonania r�wnie� Starego Nied�wiedzia.
� Je�li b�dziemy zwleka� zbyt d�ugo, taka okazja mo�e si� ju�
nigdy nie powt�rzy� � powtarza� Smallwood ka�demu, kto chcia�
go s�ucha�.
� Jeste�my tarcz�, kt�ra os�ania krain� cz�owieka � odpowie-
dzia� mu ser Ottyn Wythers. � Tarczy nie wyrzuca si� lekkomy�lnie.
� Podczas walki najlepsz� obron� jest szybkie uderzenie mie-
cza, kt�re zabije przeciwnika, a nie chowanie si� za tarcz� � skon-
trowa� Thoren Smallwood.
Nocn� Stra�� nie dowodzi� jednak Smallwood ani Wythers, lecz
lord Mormont, kt�ry czeka� na powr�t pozosta�ych zwiadowc�w.
Jarmana Buckwella i ludzi, kt�rzy wspi�li si� na Schody Olbrzyma,
a tak�e Qhorina P�r�kiego i Jona Sn�w, kt�rzy wyruszyli do W�wo-
zu Pisk�w. Buckwell i P�r�ki sp�niali si� jednak.
Pewnie nie �yj�. Chett wyobrazi� sobie Jona Sn�w, kt�ry le�a�
siny i zamarzni�ty na szczycie jakiej� pos�pnej turni, a z jego b�kar-
ciego dupska stercza�a w��cznia dzikiego. U�miechn�� si� na t� my�l.
Mam nadziej�, �e wyko�czyli te� jego cholernego wilka.
� Nie ma tu �adnego nied�wiedzia � skonkludowa� nagle. �
To tylko stare tropy. Wracamy na Pi��.
Psy omal go nie przewr�ci�y. Chcia�y wraca� r�wnie gor�co jak
on. Mo�e zdawa�o im si�, �e dostan� je��. Chett nie potrafi� si�
powstrzyma� od �miechu. Nie karmi� ich od trzech dni, �eby by�y
g�odne i z�e. Noc�, nim wymknie si� w mrok, wypu�ci je mi�dzy liny
do przywi�zywania koni, chwil� po tym, jak S�odki Donnel Hill
i Karl Szpotawa Stopa przetn� postronki. W ca�ej Pi�ci pe�no b�dzie
ujadaj�cych ps�w i spanikowanych koni. B�d� zadeptywa� ogniska,
przeskakiwa� mur i przewraca� namioty. Przy takim zamieszaniu
mog� min�� godziny, nim ktokolwiek si� zorientuje, �e znikn�o
czternastu braci.
Lark chcia� zwerbowa� dwukrotnie wi�cej ludzi, czego jednak
mo�na si� by�o spodziewa� po g�upim, cuchn�cym ryb� Siostrzani-
nie? Wystarczy szepn�� s��wko do niew�a�ciwego ucha i w jednej
chwili skr�c� cz�owieka o g�ow�. Nie, czternastu to odpowiednia
liczba. Wystarczy, by zrobi� to, co trzeba, i nie nazbyt wielu, �eby
dochowa� tajemnicy. Wi�kszo�� z nich Chett zwerbowa� osobi�cie.
Jednym z jego ludzi by� Ma�y Paul, najsilniejszy cz�owiek na Murze,
chocia� t�py a� strach. Kiedy� z�ama� dzikiemu kr�gos�up, pr�buj�c
go u�ciska�. Mieli te� Dirka, kt�rego ulubion� broni� by� sztylet, oraz
niskiego, posiwia�ego cz�owieczka, zwanego przez braci Cich� Sto-
p�. W m�odo�ci zgwa�ci� on setk� kobiet i lubi� si� che�pi�, �e �adna
z nich go nie us�ysza�a, dop�ki nie wsadzi� jej tego, co trzeba.
Autorem planu by� Chett. To on by� z nich najsprytniejszy. Ca�e
cztery lata s�u�y� maesterowi Aemonowi jako zarz�dca, zanim b�kart
Jon Sn�w nie wykopa� go z roboty, �eby przekaza� j� tej t�ustej �wini,
swemu kole�ce. Kiedy b�dzie zabija� dzi� w nocy Sama Tarly'ego,
wyszepcze mu do ucha: �Pozdr�w ode mnie Jona Sn�w". Potem
poder�nie ser �wince gard�o i b�dzie patrzy�, jak krew wyp�ywa spod
grubej warstwy sad�a. Chett zna� si� na krukach, z nimi wi�c nie
b�dzie k�opotu. Nie wi�cej ni� z Tarlym. Wystarczy jedno dotkni�cie
no�a, a ten tch�rz zleje si� w portki i zacznie b�aga� o darowanie
�ycia. Niech sobie b�aga. Nic mu to nie pomo�e. Gdy ju� poder�nie
temu spa�lakowi gard�o, otworzy klatki i wyp�oszy ptaki, �eby nikt
nie m�g� wys�a� wiadomo�ci na Mur. Cicha Stopa i Ma�y Paul
wyko�cz� Starego Nied�wiedzia, Dirk za�atwi Blane'a, a Lark i jego
kuzyni ucisz� Bannena i starego Dywena, kt�rzy mogliby wyw�szy�
ich trop. Ju� od dw�ch tygodni gromadzili �ywno��, a S�odki Donnel
i Karl Szpotawa Stopa przygotuj� dla nich konie. Po �mierci Mor-
monta dow�dztwo przejdzie na ser Ottyna Wythersa, starego, zm�-
czonego cz�owieka, kt�rego opuszcza�y ju� si�y. Nim zajdzie s�o�ce,
b�dzie ju� zmiata� w stron� Muru. Na pewno nie zechce marnowa�
ludzi na po�cig za nami.
Psy ci�gn�y go z ca�ej si�y przez las. Chett widzia� ju� wystaj�c�
nad zielone korony drzew Pi��. Dzie� by� tak ciemny, �e Stary
Nied�wied� kaza� zapali� pochodnie. Wielki kr�g �agwi p�on�� na
murze pier�cieniowym, kt�ry otacza� szczyt stromego, skalistego wzg�-
rza. Trzej spiskowcy przeszli strumie� w br�d. Woda by�a przera�-
liwie zimna i gdzieniegdzie pokrywa�y j� ju� plamy lodu.
� Ja rusz� z kuzynami w stron� wybrze�a � wyzna� Lark Sio-
strzanin. � Zbudujemy sobie ��d� i po�eglujemy do domu, na Siostry.
A tam natychmiast si� zorientuj�, �e jeste�cie dezerterami, i po�ci-
naj� wam te g�upie �by � pomy�la� Chett. Ten, kto raz wypowiedzia�
s�owa przysi�gi, nigdy ju� nie m�g� opu�ci� Nocnej Stra�y. W ca�ych
Siedmiu Kr�lestwach czeka� go wyrok �mierci.
Ollo Obci�ta R�ka planowa� wr�ci� do Tyrosh, gdzie wed�ug jego
s��w ludzie nie tracili r�k za zajmowanie si� uczciwym z�odziej-
stwem ani nie wysy�ano ich na ca�e �ycie na mro�ne pustkowie za to,
�e dali si� przy�apa� w ��ku z �on� jakiego� rycerza. Chett zastana-
wia� si�, czy z nim pojecha�, nie m�wi� jednak w ich za�linio-
nym, dziewczy�skim j�zyku. Co zreszt� m�g�by robi� w Tyrosh?
Wychowywa� si� na Bagnie J�dzy i nie mia� �adnego zawodu. Je-
go ojciec ca�e �ycie ora� cudze pola albo zbiera� pijawki. Rozbiera�
si� do grubej sk�rzanej opaski i brodzi� w m�tnej wodzie. Czasa-
mi kaza� pomaga� sobie przy zrywaniu pijawek. Kiedy� jedna przy-
ssa�a si� ch�opakowi do d�oni i Chett zgni�t� j� z obrzydzeniem
o �cian�. Ojciec zbi� go za to do krwi. Maesterzy za tuzin sztuk p�aci-
li miedziaka.
Lark m�g� sobie wraca� do domu, i ten cholerny Tyroshijczyk te�,
ale nie Chett. Je�li minie wieczno��, nim znowu ujrzy Bagno J�dzy,
to i tak b�dzie za wcze�nie. Przypad�a mu do gustu Twierdza Craste-
ra. Dziki �y� tu sobie jak lord. Czemu Chett nie mia�by pod��y� za
jego przyk�adem? To by dopiero by�o. Chett, syn pijawkarza, lordem
z w�asn� twierdz�. Na chor�gwi m�g�by mie� tuzin pijawek na r�o-
wym polu. Dlaczego zreszt� mia�by poprzesta� na lordzie? Mo�e
powinien zosta� kr�lem. Ma�ce Rayder zaczyna� jako wrona. M�g�-
bym zosta� kr�lem tak samo jak on i wzi�� sobie troch� �on. Craster
mia� ich dziewi�tna�cie, nie licz�c najm�odszych c�rek, kt�rych nie
wzi�� jeszcze do �o�a. Po�owa z tej liczby by�a tak samo stara i brzyd-
ka jak on, ale to nie przeszkadza�o Chettowi. Staruchy b�dzie m�g�
zagoni� do prania i gotowania, sadzenia marchewki oraz karmienia
�wi�, podczas gdy m�ode b�d� mu grza�y �o�e i rodzi�y dzieci. Craster
nie b�dzie si� sprzeciwia�, nie po tym, jak u�ciska go Ma�y Paul.
Jedynymi kobietami, jakie zna� w �yciu Chett, by�y dziwki, kt�re
kupowa� sobie w Mole's Town. Kiedy by� ch�opcem, wiejskie dziew-
czyny odwraca�y si� z obrzydzeniem na widok czyrak�w i kaszaka na
jego twarzy. Najgorsza by�a ta fl�dra Bessa. Je�li rozk�ada�a nogi dla
ka�dego ch�opaka na Bagnie J�dzy, to dlaczego nie mia�aby tego
zrobi� dla niego? Wiedzia�, �e lubi polne kwiaty, zbiera� je wi�c dla
niej przez ca�y ranek, ale ona roze�mia�a mu si� tylko w twarz i powie-
dzia�a, �e wola�aby p�j�� do ��ka z pijawkami jego ojca ni� z nim.
Przesta�a si� �mia� dopiero wtedy, gdy wrazi� w ni� n�. Widok jej
twarzy by� taki s�odki, �e Chett wyci�gn�� n� i wbi� go raz jeszcze.
Kiedy z�apali go nieopodal Siedmiu Strumieni, stary lord Walder
Frey nie pofatygowa� si� nawet os�dzi� go osobi�cie. Przys�a� jedne-
go ze swych b�kart�w, tego Waldera Riversa. Nim Chett zd��y� si�
zorientowa�, maszerowa� ju� na Mur z tym cuchn�cym, czarnym
diab�em Yorenem. Za jedn� s�odk� chwil� zabrali mu ca�e �ycie.
Teraz jednak zamierza� je odzyska�. Przy okazji we�mie te� sobie
kobiety Crastera. Ten stary, zboczony dziki ma racj�. Je�li kto� chce
poj�� kobiet� za �on�, powinien j� sobie wzi��, a nie dawa� jej kwiaty
w nadziei na to, �e nie zauwa�y jego cholernych czyrak�w. Chett nie
pope�ni drugi raz tego samego b��du.
Uda si� � powtarza� sobie po raz setny. Pod warunkiem, �e
zdo�amy si� wymkn��. Ser Ottyn ruszy prosto na po�udnie, ku Wie-
�y Cieni. To by�a najkr�tsza droga prowadz�ca na Mur. Me b�dzie
sobie nami zawraca� g�owy. Nie Wythers. B�dzie chcia� tylko rato-
wa� sk�r�. Thoren Smallwood mimo wszystko zdecydowa�by si� na
atak, ale ser Ottyn by� zbyt ostro�ny, a to on by� starszy stopniem.
Zreszt�, to i tak wszystko jedno. Po naszej ucieczce Smallwood mo-
�e sobie atakowa�, kogo tylko zechce. Co nas to obchodzi? Je�li
�aden z nich nie wr�ci na Mur, to nikt nie b�dzie nas szuka�. Pomy-
�l�, �e zgin�li�my razem z reszt�. To by�a nowa my�l i przez chwi-
l� wydawa�a mu si� kusz�ca. �eby Smallwood obj�� dow�dztwo,
musieliby zabi� r�wnie� ser Ottyna i ser Malladora Locke'a, a obaj
byli pilnie strze�eni dzie� i noc... nie, ryzyko by�o zbyt wielkie.
� Chett � odezwa� si� Ma�y Paul, kiedy szli mi�dzy drzewami
stra�niczymi i �o�nierskimi sosnami � a co z ptakiem?
� Jakim znowu ptakiem, do cholery?
Akurat teraz najbardziej potrzebne mu by�o wys�uchiwanie przy-
g�upa bredz�cego o jakim� ptaku.
� Krukiem Starego Nied�wiedzia � wyja�ni� Ma�y Paul. �
Je�li go zabijemy, kto b�dzie karmi� ptaka?
� A kogo to, do cholery, obchodzi? Je�li chcesz, to jego te�
zabij.
� Za nic nie skrzywdzi�bym ptaka � sprzeciwi� si� Ma�y Paul.
� Ale on umie m�wi�. Co b�dzie, je�li powie, co zrobili�my?
Lark Siostrzanin parskn�� �miechem.
� Tu mamy Ma�ego Paula, co jest g�upi jak fasola � zadrwi�.
� Lepiej si� zamknij � mrukn�� z gro�b� w g�osie Ma�y Paul.
� Paul � wtr�ci� Chett, nim ros�y m�czyzna zd��y� si� roz-
gniewa� � kiedy znajd� starego le��cego z poder�ni�tym gard�em
w ka�u�y krwi, nie b�d� potrzebowali ptaka, �eby im powiedzia�, �e
kto� go zabi�.
Ma�y Paul zastanawia� si� chwil� nad tymi s�owami.
� To prawda � przyzna�. � To mog� sobie zatrzyma� tego
ptaka? Lubi� go.
� Prosz� bardzo � rzuci� Chett, chc�c, �eby przyg�up wreszcie
si� zamkn��.
� Je�li zg�odniejemy, b�dziemy mogli go ze�re� � zauwa�y�
Lark.
Ma�y Paul znowu si� zachmurzy�.
� Lepiej nie pr�buj ze�re� mojego ptaka, Lark. Lepiej nie pr�buj.
Chett s�ysza� ju� dobiegaj�ce zza drzew g�osy.
� Zamknijcie te cholerne g�by. Pi�� jest ju� blisko.
Wyszli z lasu niedaleko zachodniego stoku wzg�rza i skierowali
si� w stron� po�udniowego zbocza, kt�re by�o �agodniejsze. Nieopo-
dal skraju lasu dwunastu m�czyzn �wiczy�o strzelanie z �uku. Wy-
ci�li na pniach drzew zarysy postaci i teraz pr�bowali w nie trafi�.
� Patrzcie � rzuci� Lark. � �winia z �ukiem.
Rzeczywi�cie, najbli�szym �ucznikiem by� sam ser �winka, gruby
ch�opak, kt�ry ukrad� Chettowi miejsce u boku maestera Aemona. Na
widok Samwella Tarly'ego natychmiast zala� go gniew. Pozycja za-
rz�dcy maestera Aemona by�a najlepsz� rzecz�, jaka go w �yciu
spotka�a. Stary �lepiec nie by� wymagaj�cy, a wi�kszo�� jego potrzeb
i tak spe�nia� Clydas. Dla Chetta zostawa�y tylko �atwe obowi�zki:
czyszczenie ptaszarni, czasem rozpalenie w kominku albo przynie-
sienie posi�ku... a do tego Aemon nigdy go nie uderzy�. Wydaje mu
si�, �e mo�e tak po prostu mnie wykopa�, tylko dlatego, �e jest
szlachetnie urodzony i umie czyta�. Mo�e powiem mu, �eby przeczyta�
m�j n�, zanim poder�n� mu gard�o.
� Id�cie dalej � rozkaza� towarzyszom. � Ja chc� na to po-
patrze�.
Psy ci�gn�y mocno smycze, przekonane, �e na szczycie czeka je
posi�ek. Kiedy Chett kopn�� suk� szpicem buta, uspokoi�y si� troch�.
Przygl�da� si� spomi�dzy drzew, jak gruby ch�opak zmaga si�
z dor�wnuj�cym mu wysoko�ci� �ukiem. Wykrzywi� w skupieniu
czerwon� pyzat� twarz. W ziemi� przed nim wbito trzy strza�y. Tar�y
nasadzi� jedn� z nich na ci�ciw�, naci�gn�� �uk i utrzymywa� go w tej
pozycji przez d�u�sz� chwil�, pr�buj�c wycelowa�. Kiedy wystrzeli�,
strza�a znikn�a w krzakach. Chett parskn�� g�o�nym �miechem, pe�-
nym radosnej pogardy.
� Nigdy jej nie znajdziemy i znowu b�dzie na mnie � oznajmi�
Edd Tollett, ponury, siwow�osy giermek, kt�rego powszechnie zwa-
no Eddem Cierpi�tnikiem. � Je�li co� zginie, wszyscy zawsze spo-
gl�daj� na mnie, od czasu, kiedy zgubi�em tego konia. Jakbym m�g�
co� na to poradzi�. Ko� by� bia�y i pada� �nieg, no to czego si�
spodziewali?
� Zni�s� j� wiatr � zawyrokowa� Grenn, kolejny kumpel Jona
Sn�w. � Spr�buj trzyma� �uk prosto, Sam.
� Jest ci�ki � poskar�y� si� grubas, na�o�y� jednak drug�
strza��. Ta polecia�a wysoko, przemykaj�c mi�dzy ga��ziami dziesi��
st�p nad celem.
� Chyba str�ci�e� li�� z tego drzewa � zauwa�y� Edd Cierpi�t-
nik. � I tak ju� nadci�ga jesie�. Nie ma potrzeby jej wyr�cza�. �
Westchn��. � A wszyscy wiemy, co przychodzi po jesieni. Bogo-
wie, ale mi zimno. Bierz t� ostatni� strza��, Samwell, bo j�zyk mi
przymarznie do podniebienia.
Ser �winka opu�ci� �uk. Chett pomy�la�, �e grubas zaraz si� roz-
beczy.
� Jest za ci�ki.
� Na��, naci�gnij i wypu�� � ponagli� go Grenn. � No ju�.
Ch�opak pos�usznie podni�s� ostatni� strza�� z ziemi, nasadzi� j�
na ci�ciw�, napi�� �uk i wystrzeli�. Zrobi� to szybko, nie celuj�c
uwa�nie, jak za pierwszymi dwoma razami. Strza�a wbi�a si� z dr�e-
niem w doln� cz�� piersi narysowanej w�glem drzewnym postaci.
� Trafi�em go. � Ser �winka by� wyra�nie wstrz��ni�ty. �
Widzia�e�, Grenn? Edd, popatrz, trafi�em go!
� Prosto mi�dzy �ebra � pochwali� ch�opaka Grenn.
� Czy go zabi�em? � dopytywa� si� grubas.
Tollett wzruszy� ramionami.
� M�g�by� przebi� mu p�uco, gdyby je mia�, ale na og� drzewa
ich nie miewaj�. � Wyj�� �uk z r�k Sama. � Widzia�em ju� jednak
gorsze strza�y. Tak�e we w�asnym wykonaniu.
Ser �winka promienia�. Patrz�c na niego, mo�na by pomy�le�, �e
naprawd� czego� dokona�. Gdy jednak zauwa�y� Chetta i jego psy,
u�miech znikn�� i twarz mu st�a�a.
� Trafi�e� w drzewo � zacz�� Chett. � Zobaczymy, jak sobie
poradzisz z ch�opakami Ma�ce'a Raydera. Oni nie b�d� stali spokoj-
nie, wyci�gaj�c r�ce i szeleszcz�c li��mi. B�d� gnali prosto na ciebie,
dr�c si� jak op�tani. Za�o�� si�, �e zlejesz si� w portki. Jeden z nich
wbije ci top�r prosto mi�dzy te �wi�skie oczka. Ostatnim, co us�y-
szysz, b�dzie �oskot, z jakim rozwali ci czaszk�.
Grubas dygota�. Edd Cierpi�tnik po�o�y� mu d�o� na ramieniu.
� Bracie � rzek� z powag� � to, �e tak by�o z tob�, jeszcze nie
znaczy, �e Sama r�wnie� czeka taki los.
� O czym ty gadasz, Tollett?
� O toporze, kt�ry rozszczepi� ci czaszk�. Czy to prawda, �e
po�owa rozumu wyciek�a ci na ziemi� i ze�ar�y j� twoje psy?
Ten wielki prostak Grenn parskn�� �miechem. Nawet Samwell
Tar�y zdoby� si� na s�aby u�mieszek. Chett kopn�� najbli�szego psa,
szarpn�� za smycze i ruszy� w g�r� zbocza. U�miechaj si� do woli, ser
�winko. Zobaczymy, kto b�dzie si� �mia� dzi� w nocy. �a�owa�, �e nie
b�dzie mia� czasu, �eby zabi� te� Tolletta. Cholerny, ponury przyg�up
Z ko�sk� g�b�.
Stok by� stromy, nawet z tej strony wzg�rza. W po�owie drogi psy
rozszczeka�y si�, szarpi�c mocno smycze. Wydawa�o im si�, �e zaraz
dostan� je��. Zamiast �arcia otrzyma�y kopniaka, a ten wielki brzy-
dal, kt�ry pr�bowa� ugry�� Chetta, posmakowa� te� jego bicza. Kiedy
ju� przywi�za� zwierz�ta, poszed� z�o�y� meldunek.
� By�y tam �lady, tak jak m�wi� Gigant, ale psy nie chcia�y
podj�� tropu � oznajmi� Mormontowi przed jego wielkim, czarnym
namiotem. � To by�o tu� nad rzek� i �lady mog�y by� stare.
� Szkoda. � Lord dow�dca Mormont mia� �ys� g�ow� i d�ug�,
potargan�, siw� brod�. Jego g�os wyra�a� tyle samo zm�czenia, co
jego wygl�d. � Przyda�oby si� nam �wie�e mi�so.
Siedz�cy na jego ramieniu kruk pokiwa� �bem.
� Mi�so. Mi�so. Mi�so � powt�rzy�.
Mogliby�my ugotowa� te cholerne psy � pomy�la� Chett, trzy-
ma� jednak g�b� zamkni�t�, dop�ki Stary Nied�wied� nie kaza� mu
odej��. Po raz ostatni musia�em chyli� przed nim czo�o � pomy�la�
z satysfakcj�. Mia� wra�enie, �e robi si� coraz zimniej, cho� by�by
got�w przysi�c, �e to niemo�liwe. Psy zbi�y si� w gromad� na twar-
dym, zmarzni�tym b�ocie. Chett mia� niemal ochot� wczo�ga� si�
mi�dzy nie. Zamiast tego owin�� sobie doln� cz�� twarzy czarnym,
we�nianym szalikiem, zostawiaj�c w�sk� szpar� na usta. Wiedzia�
ju�, �e jest mu cieplej, je�li pozostaje w ruchu, zacz�� wi�c chodzi�
wok� obozu ze zwitkiem kwa�nego li�cia, cz�stuj�c nim pe�ni�cych
s�u�b� czarnych braci. Chcia� pos�ucha�, co maj� do powiedzenia.
Nikt z ludzi pe�ni�cych dzienn� wart� nie nale�a� do jego spisku,
doszed� jednak do wniosku, �e warto si� dowiedzie�, co my�l�.
Przede wszystkim by�o im cholernie zimno.
Cienie nabiera�y d�ugo�ci, a coraz silniejszy wiatr przedziera� si�
ze s�abym �wistem przez szczeliny w murze pier�cieniowym.
� Nie znosz� tego d�wi�ku � poskar�y� si� ma�y Gigant. �
Brzmi zupe�nie jak porzucone w sitowiu niemowl�^ kt�re domaga si�
mleka.
Gdy Chett sko�czy� obch�d i wr�ci� -do, ps�w, Czeka� na niego
Lark.
� Oficerowie znowu siedz� w namiocie Starego Nied�wiedzia.
Gadaj� jak naj�ci.
� Oni tak zawsze � skomentowa� Chett. � Wszyscy opr�cz
Blane'a s� szlachetnie urodzeni i upijaj� si� s�owami zamiast wina.
Lark przysun�� si� bli�ej.
� Serwatkowy �eb wci�� gada o tym ptaszysku � ostrzeg� Chet-
ta, jednocze�nie upewniaj�c si�, czy nikt ich nie s�yszy. � Chce si�
dowiedzie�, czy schowali�my dla cholernika troch� ziarna.
� To kruk � stwierdzi� Chett. � �ywi si� trupami.
� Na przyk�ad jego trupem? � zapyta� z u�miechem Siostrzanin.
Albo twoim. Chett by� zdania, �e przyg�up jest mu bardziej po-
trzebny ni� Lark.
� Nie przejmuj si� Ma�ym Paulem. Zr�b swoj� cz��, a on zrobi
swoj�.
Gdy Chett pozby� si� wreszcie Siostrzanina i wzi�� si� do ostrze-
nia miecza, w lesie zapada� ju� zmierzch. W r�kawicach robota sz�a
mu cholernie ci�ko, nie zamierza� ich jednak zdejmowa�. Przy ta-
kim zimnisku ka�demu durniowi, kt�ry dotkn��by stali go�� r�k�,
natychmiast zesz�aby sk�ra.
Kiedy s�o�ce zasz�o, psy zacz�y skomle�. W zamian otrzyma�y
od Chetta troch� wody i przekle�stwa.
� Jeszcze p� nocy i same znajdziecie sobie �arcie.
Czu� ju� zapach kolacji.
Dosta� od kucharza Hake'a pi�tk� twardego chleba i misk� zupy
fasolowej z boczkiem. Ca�y czas musia� przy tym s�ucha� przynudza-
j�cego przy ognisku Dywena.
� W borze jest za cicho � gl�dzi� stary drwal. � Nad rzek� nie
s�ycha� ptak�w, a w nocy s�w. Nigdy nie spotka�em si� z tak�
martw� cisz�.
� Martw� jak twoje szcz�ki � zauwa�y� Hake.
Dywen k�apn�� drewnianymi z�bami.
� Wilk�w te� nie ma. Przedtem by�y, a teraz ich nie ma. Jak
my�licie, gdzie sobie posz�y?
� Tam, gdzie jest cieplej � stwierdzi� Chett.
Z oko�o tuzina zgromadzonych wok� ogniska braci, czterech
nale�a�o do spisku. Podczas posi�ku przyjrza� si� uwa�nie ka�demu
z nich, zastanawiaj�c si�, czy kt�ry� mo�e si� za�ama�. Dirk wygl�-
da� na spokojnego. Jak co noc ostrzy� bez s�owa sztylet. S�odki
Donnel Hill swobodnie rzuca� �artami. Mia� bia�e z�by, pulchne,
czerwone wargi i z�ote w�osy, kt�re opada�y mu zr�cznie zaczesan�
fal� na ramiona. Twierdzi�, �e jest b�kartem jakiego� Lannistera.
Mo�e rzeczywi�cie tak by�o. Chett nie lubi� �adnych ch�opc�w ani
b�kart�w, ale S�odki Donnel sprawia� wra�enie cz�owieka, kt�ry
potrafi sobie radzi� w �yciu.
Mniej pewny by� drwala, kt�rego bracia zwali Pilarzem, raczej ze
wzgl�du na jego chrapanie ni� na co�, co robi� z drzewami. W tej
chwili wygl�da� na tak wystraszonego, �e wydawa�o si�, i� nigdy ju�
nie b�dzie chrapa�. A z Maslynem by�o jeszcze gorzej. Chett zauwa-
�y�, �e mimo lodowatego wiatru po jego twarzy �cieka pot. Kropelki
p�ynu l�ni�y w blasku ogniska niczym male�kie, wilgotne klejnoty.
Do tego Maslyn nic nie jad�. Gapi� si� tylko na zup�, jakby robi�o mu
si� niedobrze od jej zapachu. B�d� musia� mie� na niego oko �
pomy�la� Chett.
� Zbi�rka! � Krzyk wyrwa� si� nagle z tuzina garde� i szybko
dotar� do ka�dego zakamarka obozu. � Ludzie z Nocnej Stra�y!
Zbi�rka przy centralnym ognisku!
Zas�piony Chett doko�czy� zup� i pod��y� za pozosta�ymi.
Stary Nied�wied� sta� przed ogniskiem, a Smallwood, Locke,
Wythers i Blane ustawili si� za nim w szeregu. Mormont mia� na
sobie grube, czarne futro, a na jego ramieniu przysiad� czyszcz�cy
pi�ra kruk. To nie mo�e znaczy� nic dobrego. Chett przepchn�� si�
mi�dzy Br�zowym Bernarrem a jakimi� lud�mi z Wie�y Cieni. Gdy
ju� zebrali si� wszyscy opr�cz wys�anych do lasu obserwator�w
i pilnuj�cych muru wartownik�w, Mormont odchrz�kn�� i splun��.
Plwocina zamarz�a, nim zd��y�a spa�� na ziemi�.
� Bracia � zacz��. � Ludzie z Nocnej Stra�y.
� Ludzie! � wrzasn�o ptaszysko. � Ludzie! Ludzie!
� Dzicy maszeruj� na nas. Schodz� z g�r brzegami Mlecznej
Wody. Thoren uwa�a, �e ich przednia stra� dotrze do nas za dziesi��
dni. Dowodzi ni� Harma Psi �eb i z pewno�ci� towarzyszy jej cz��
ich najbardziej do�wiadczonych wojownik�w. Reszta zapewne b�-
dzie tworzy�a tyln� stra� albo skupi si� wok� Ma�ce'a Raydera.
W pozosta�ych cz�ciach kolumny zdolni do walki ludzie b�d� bar-
dzo rozci�gni�ci. Prowadz� wo�y, mu�y, konie... ale tych jest ma�o.
Wi�kszo�� to piechota, �le uzbrojona i niewyszkolona. Ich bro� cz�-
�ciej b�dzie zrobiona z kamienia i ko�ci ni� ze stali. Wlok� ze sob�
kobiety, dzieci, stada owiec i k�z oraz ca�y sw�j ziemski dobytek.
Kr�tko m�wi�c, chocia� jest ich wielu, s� podatni na atak... i nie
wiedz�, �e tu jeste�my. A przynajmniej musimy si� o to modli�.
Wiedz� � pomy�la� Chett. Ty cholerna, stara kupo smrodu, s�
tego tak samo pewni jak tego, �e jutro wzejdzie s�o�ce. Qhorin P�r�-
ki nie wr�ci�, prawda ? Jarman Buckwel� r�wnie�- Je�li dzicy kt�re-
go� z nich capn�li, to wiesz, doskonale, �e wydusili ju� z niego par�
piosenek.
Smallwood wyst�pi� przed szereg.
� Ma�ce Rayder zamierza przebi� si� przez Mur i zanie�� do
Siedmiu Kr�lestw krwaw� wojn�. My r�wnie� to potrafimy. Jutro
wytoczymy wojn� jemu.
� Wyruszymy o �wicie ze wszystkimi si�ami � zapowiedzia�
Stary Nied�wied�, gdy mi�dzy zgromadzonymi przebieg� szmer. �
Pojedziemy na p�noc, a potem zawr�cimy na zach�d. Przednia stra�
Harmy b�dzie ju� wtedy daleko za Pi�s'ci�. U podn�a Mro�nych
K��w pe�no jest w�skich, kr�tych dolinek, stworzonych na miejsce
zasadzki. Ich kolumna b�dzie d�uga na wiele mil. Uderzymy na ni�
w kilku miejscach jednocze�nie. B�d� gotowi przysi�c, �e jest nas nie
trzystu, lecz trzy tysi�ce.
� Zadamy im powa�ny cios, zanim ich konnica zd��y si� zgro-
madzi�, by stawi� nam czo�o � podj�� przemow� Thoren Small-
wood. � Je�li spr�buj� nas �ciga�, poganiamy si� z nimi troch�,
a potem zawr�cimy i uderzymy znowu, bli�ej czo�a kolumny. Spali-
my ich wozy, rozproszymy stada i zabijemy tylu, ilu zdo�amy, w tym
samego Mance'a Raydera, o ile uda nam si� go dopa��. Je�li p�jd�
w rozsypk� i wr�c� do swoich chat, b�dzie to znaczy�o, �e zwyci�-
�yli�my. Je�li nie, b�dziemy ich n�ka� a� po sam Mur, �eby zostawili
za sob� sznur trup�w.
� S� ich tysi�ce � zawo�a� kto� stoj�cy za plecami Chetta.
� To pewna �mier� � dorzuci� Maslyn dr��cym ze strachu
g�osem.
� �mier� � rozdar� si� kruk Mormonta, �opocz�c czarnymi
skrzyd�ami. � �mier�, �mier�, �mier�.
� Dla wielu z nas � przyzna� Stary Nied�wied�. � By� mo�e
nawet dla wszystkich. Jak jednak powiedzia� przed tysi�cleciem inny
lord dow�dca, po to w�a�nie ubieraj� nas w czer�. Przypomnijcie
sobie s�owa przysi�gi, bracia. Jeste�my mieczami w ciemno�ci, stra�-
nikami na murach...
-� Ogniem, kt�ry odp�dza zimno.
Ser Mallador Locke wyci�gn�� miecz.
-� �wiat�em, kt�re przynosi �wit �odpowiedzieli bracia. Kolej-
ne miecze wysun�y si� z pochew.
Po chwili wszyscy ju� wydobyli bro�. W g�r� unios�o si� prawie
trzysta mieczy i tyle samo g�os�w zakrzykn�o:
� Rogiem, kt�ry budzi �pi�cych! Tarcz�, kt�ra os�ania krain�
cz�owieka!
Chettowi nie pozosta�o nic innego, jak przy��czy� si� do ch�ru.
Oddechy braci wype�ni�y powietrze mg��, a ich miecze l�ni�y w bla-
sku ognia. Z zadowoleniem zauwa�y�, �e Lark, Cicha Stopa i S�odki
Donnel r�wnie� dr� si� na ca�e gard�o, jakby byli takimi samymi
durniami jak reszta. Bardzo dobrze. Lepiej nie przyci�ga� uwagi, gdy
godzina jest ju� tak bliska.
Kiedy krzyki ucich�y, ponownie us�ysza� �wist owiewaj�cego
mur pier�cieniowy wichru. P�omienie zata�czy�y i zamigota�y, jakby
im r�wnie� by�o zimno. W ciszy, kt�ra nagle nasta�a, kruk Mormonta
zakraka� g�o�no i raz jeszcze zawo�a�:
� �mier�.
M�dre ptaszysko � pomy�la� Chett. Oficerowie kazali braciom
si� rozej��, przypominaj�c wcze�niej, by dobrze si� najedli i porz�d-
nie wyspali. Chett po�o�y� si� pod futrem tu� obok ps�w z g�ow�
pe�n� my�li o wszystkim, co mog�o p�j�� �le. A je�li kt�ry� z nich
zmieni zdanie po przypomnieniu tej cholernej przysi�gi? Albo Ma�y
Paul zapomni, co mu powiedziano, i spr�buje zabi� Mormonta pod-
czas drugiej, a nie trzeciej warty? Albo Maslyna opu�ci odwaga, albo
kto� oka�e si� szpiclem, albo...
Z�apa� si� na tym, �e ws�uchuje si� w noc. Wicher zawodzi� jak
p�acz�ce dziecko. Od czasu do czasu dobiega�y go te� g�osy ludzi,
r�enie koni, potrzaskiwanie p�on�cej w ognisku k�ody, ale nic poza
tym. Jest bardzo cicho.
Oczyma wyobra�ni ujrza� przed sob� twarz Bessy. To nie n�
chcia�em ci wsadzi� � mia� ochot� jej powiedzie�. Przynios�em ci
kwiaty, dzikie r�e, wrotycze i jaskry. Zbiera�em je ca�y ranek. Ser-
ce wali�o mu jak m�otem, a� ba� si�, i� obudzi wszystkich w obozie.
Brod� wok� ust pokry�a mu skorupka lodu. Sk�d mi si� przypl�ta�a
ta Bessa'/ Kiedykolwiek o niej my�la�, zawsze wspomina� to, jak
wygl�da�a w chwili �mierci. Co go ugryz�o? Ledwie m�g� oddycha�.
Czy�by zasn��? D�wign�� si� na kolana. Jego nosa dotkn�o co�
zimnego i wilgotnego. Chett spojrza� w g�r�.
Pada� �nieg.
Czu� na policzkach zamarzaj�ce �zy. Mia� ochot� krzykn��: �To
niesprawiedliwe". �nieg pokrzy�uje wszystkie jego starannie uk�a-
dane plany. Wielkie, bia�e p�atki sypa�y g�sto z nieba, pokrywa-
j�c ziemi� wok� niego. Jak znajd� w �niegu ukryt� �ywno�� albo
wydeptan� przez zwierzyn� �cie�k�, kt�r� zamierzali uda� si� na
wsch�d? Je�li b�dziemy jecha� po �wie�ym �niegu, wytropi� nas
nawet bez pomocy Dywena i Bannena. Do tego �nieg ukrywa� zarysy
gruntu, zw�aszcza noc�. Ko� m�g� potkn�� si� o korze� albo z�ama�
nog� na kamieniu. To koniec � zrozumia�. Koniec, nim jeszcze
zd��yli�my zacz��. Przegrali�my. Syn pijawkarza nie b�dzie �y� jak
lord, nie b�dzie mia� w�asnej twierdzy, �on ani korony. Czeka� go
tylko wbity w brzuch miecz dzikiego, a potem bezimienny gr�b.
Wszystko zabra� mi �nieg... cholerny �nieg...
Raz ju� zniszczy� go cz�owiek o pochodz�cym od �niegu nazwi-
sku. On i jego �winia.
Chett podni�s� si�. Nogi mia� zesztywnia�e, a padaj�ce z nieba
p�atki zamienia�y odleg�e pochodnie w niewyra�ne pomara�czowe
plamy. Czu� si� tak, jakby zaatakowa�a go chmura jasnych, lodowa-
tych owad�w, kt�re siada�y na jego ramionach i g�owie, wpada�y do
nosa i do oczu. Strzepywa� je z siebie, przeklinaj�c w�ciekle. Samwell
Tar�y � przypomnia� sobie. Mog� jeszcze policzy� si� z ser �wink�.
Owin�� sobie twarz szalikiem, podni�s� kaptur i ruszy� przez ob�z ku
miejscu, gdzie spa� tch�rz.
�nieg sypa� tak g�sto, �e Chett zab��dzi� w�r�d namiot�w, w ko�-
cu jednak wypatrzy� ma�e, os�oni�te od wiatru miejsce, kt�re wypa-
trzy� sobie grubas mi�dzy ska�� a klatkami dla kruk�w. Tar�y schowa�
si� pod stosem czarnych we�nianych koc�w i kosmatych futer. Wi-
chura znosi�a na niego �nieg. Wygl�da� jak mi�kka, okr�g�a g�ra.
Chett wysun�� sztylet z pochwy. Stal otar�a si� o sk�r� z szeptem
cichym jak nadzieja.
� Quork � odezwa� si� nagle jeden z kruk�w.
� Sn�w � doda� drugi, spogl�daj�c zza krat czarnymi �lepiami.
� Sn�w � powt�rzy� pierwszy.
Chett omin�� je ukradkiem, posuwaj�c si� krok za krokiem. Lew�
d�oni� zakryje grubasowi g�b�, �eby st�umi� jego krzyki, a potem...
Uuuuuuuhuuuuuuuuuu.
Zatrzyma� si� w p� kroku, prze�ykaj�c przekle�stwo. G�os rogu
wype�nia� ca�y ob�z, s�aby i odleg�y, lecz �atwy do rozpoznania. Nie
teraz. Niech szlag trafi bog�w, nie TERAZ! Stary Nied�wied� rozmie-
�ci� w otaczaj�cym Pi�� pier�cieniu drzew obserwator�w, kt�rzy
mieli ich ostrzec przed zbli�aj�cym si� nieprzyjacielem. Jarman Buck-
well wr�ci� ze Schod�w Olbrzyma � pomy�la� Chett. Albo Qhorin
P�r�ki z W�wozu Pisk�w. Pojedynczy sygna� rogu oznacza� powr�t
braci. Je�li by� to P�r�ki, m�g� mu towarzyszy� �ywy Jon Sn�w.
Sam Tar�y usiad� i spojrza� zaspanymi oczyma na padaj�cy �nieg.
Kruki kraka�y g�o�no. Chett s�ysza� te� ujadanie swych ps�w. Po�owa
cholernego obozu zerwa�a si� na nogi. Zacisn�� skryte w r�kawicy
palce na r�koje�ci sztyletu, czekaj�c, a� d�wi�k ucichnie. Nim jednak
wybrzmia� do ko�ca, rozleg� si� po raz drugi, g�o�niejszy i bardziej
przeci�g�y.
Uuuuuuuuuuuuhuuuuuuuuuuuuuuu.
� Bogowie � zaskomla� Sam Tar�y. Gruby ch�opak podni�s�
si� na kolana. Jego stopy zapl�ta�y si� w p�aszcz i koce. Odrzuci� je
kopniakiem i si�gn�� po kolczug�, kt�ra wisia�a na skale tu� obok.
Zarzuci� na siebie wielki jak namiot �ach i wsun�� si� w niego. Kiedy
wystawi� g�ow� na zewn�trz, zauwa�y� stoj�cego nieopodal Chetta.
� Czy to by�y dwa? � zapyta�. � �ni�o mi si�, �e s�ysza�em
dwa sygna�y...
� To nie by� sen � odpar� Chett. � Dwa sygna�y wzywaj�
Stra� do broni. Dwa sygna�y znacz�, �e nadci�ga wr�g. Gdzie� tam
jest top�r, na kt�rym jest napisane ��winka", grubasie. Dwa sygna�y
znacz� dzicy. � Roz�mieszy� go widok strachu na wielkiej pyzatej
g�bie. � Do siedmiu piekie� z nimi wszystkimi. Cholern� Hann�.
Cholernym Mance'ern Rayderem. I cholernym Smallwoodem, kt�ry
powiedzia�, �e przyjd� dopiero...
Uuuuuuuuuuuuuuuhuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.
D�wi�k brzmia� bez ko�ca, a� wyda�o im si�, �e nie ucichnie ju�
nigdy. Kruki wrzeszcza�y i �opota�y skrzyd�ami, lata�y po klatkach
i wali�y o kraty. W ca�ym obozie bracia z Nocnej Stra�y zrywali si�,
wk�adali zbroje, zapinali pasy, si�gali po topory i �uki. Samwell Tar�y
sta�, dygocz�c, a jego twarz mia�a taki sam odcie�, jak padaj�ce
wok� p�atki �niegu.
� Trzy � pisn�� do Chetta � to by�y trzy, s�ysza�em trzy.
Nigdy nie grali trzech. Od stuleci, od tysi�cleci. Trzy znacz�...
� Inni.
Chett wyda� z siebie d�wi�k, kt�ry by� w po�owie �miechem,
a w po�owie �kaniem. Nagle poczu�, i� ma mokr� bielizn� i mocz
sp�ywa mu po nodze, a potem zobaczy�, �e z jego spodni bucha para.
JAIME
Wschodni wiatr, delikatny i wonny jak palce Cersei, mierzwi�
jego spl�tane w�osy. Jaime s�ysza� �piew ptak�w i czu� przesuwaj�cy
si� pod �odzi� nurt rzeki. Wios�a nios�y ich w stron� blador�owej
jutrzenki. Po d�ugim czasie sp�dzonym w mroku �wiat wydawa� si�
tak s�odki, �e Jaime'owi zakr�ci�o si� w g�owie. �yj� i upi�em si�
s�o�cem. Z jego ust wyrwa� si� �miech, nag�y jak lot sp�oszonej
przepi�rki.
� Cisza � mrukn�a dziewka, krzywi�c si� w�ciekle. Sroga mi-
na pasowa�a do jej szerokiej, nie�adnej twarzy bardziej ni� u�miech.
Co prawda, Jaime nigdy nie widzia�, by si� u�miecha�a. Dla �artu
wyobrazi� j� sobie w jednej z jedwabnych sukien Cersei, zamiast
w nabijanym �elaznymi �wiekami sk�rzanym kaftanie. R�wnie do-
brze mo�na by ustroi� w jedwabie krow�.
Ta krowa umia�a jednak wios�owa�. Pod br�zowymi spodniami
z szorstkiej we�ny kry�y si� �ydki jak sagi drewna, a d�ugie mi�nie
ramion rozci�ga�y si� i kurczy�y g�adko z ka�dym ruchem wios�a.
Cho� przepracowa�a ju� p� nocy, nie by�o po niej wida� zm�cze-
nia. Nie mo�na tego by�o powiedzie� o jego kuzynie, ser Cleosie,
kt�ry trudzi� si� przy drugim wio�le. Wygl�da jak wielka i silna
ch�opka, ale wys�awia si� niczym szlachetnie urodzona dama, nosi
miecz i sztylet. Ach, ale czy potrafi si� nimi pos�ugiwa�? Zamierza� to
sprawdzi�, gdy tylko uwolni si� z tych okow�w.
Mia� na nadgarstkach i kostkach dwie pary �elaznych kajdan, obie
po��czone ci�kimi �a�cuchami d�ugimi tylko na stop�.
� Czy�by� s�dzi�a, �e s�owo Lannistera nie wystarczy? � za-
drwi�, gdy go w nie zakuwano. By� wtedy zupe�nie pijany, upi�a go
Cate�yn Stark. Z ich ucieczki z Riverrun pami�ta� tylko kr�tkie uryw-
ki. Mieli jakie� k�opoty ze stra�nikiem, ale poradzi�a z nim sobie
wyro�ni�ta dziewka. Potem wchodzili na ci�gn�ce si� bez ko�ca
kr�te schody. Nogi mia� s�abe jak �d�b�a trawy i potkn�� si� dwa albo
trzy razy, a� w ko�cu dziewka podpar�a go ramieniem. W pewnym
momencie owini�to go w p�aszcz podr�ny i u�o�ono jak t�umok na
dnie �odzi. Przypomina� sobie, �e s�ysza�, jak lady Cate�yn rozkazuje
komu� unie�� krat� zamykaj�c� Wodn� Bram�. Niedopuszczaj�cym
sprzeciwu tonem oznajmi�a, �e wysy�a ser Cleosa Freya do Kr�lew-
skiej Przystani z nowymi propozycjami pokojowymi dla kr�lowej.
Potem na pewno zasn��. Od wina czu� si� senny i przyjemnie mu
si� by�o wyci�gn��. W lochu �a�cuchy nie pozwala�y na taki luksus.
Dawno ju� nauczy� si� spa� w siodle, a to nie by�o trudniejsze. Tyrion
porzyga si� ze �miechu, kiedy ustyszy, �e przespa�em w�asn� ucieczk�.
Teraz jednak ju� nie spa� i okowy bardzo mu zawadza�y.
� Pani � zawo�a�. � Je�li zechcesz zerwa� te �a�cuchy, zast�-
pi� ci� przy wios�ach.
Znowu si� skrzywi�a, ods�aniaj�c ko�skie z�by w grymasie z�o-
wrogiego podejrzenia.
� Zostaniesz w kajdanach, Kr�lob�jco.
� Masz zamiar wios�owa� ca�� drog� do Kr�lewskiej Przystani,
dziewko?
� M�w do mnie Brienne. Nie dziewko.
� A ja nazywam si� ser Jaime. Nie Kr�lob�jca.
� Chcesz si� wyprze� tego, �e zabi�e� kr�la?
� Nie. A czy ty chcesz si� wyprze� swojej p�ci? Je�li tak, to
rozwi�zuj te portki i udowodnij mi, �e si� myl�. � U�miechn�� si� do
niej niewinnie. � Poprosi�bym ci�, �eby� rozchyli�a gorsecik, ale
s�dz�c po twoim wygl�dzie, to niczego nie dowiedzie.
Ser Cleos poruszy� si� nerwowo.
� Kuzynie, nie zapominaj o uprzejmo�ci.
Ma w �y�ach niewiele lannisterskiej krwi. Cleos by� synem ciotki
Jaime'a Genny i tego g��ba Emmona Freya, kt�ry �y� w nieustannym
strachu przed lordem Tywinem Lannisterem od dnia, gdy po�lubi�
jego siostr�. Kiedy lord Walder Frey z Bli�niak�w przyst�pi� do
wojny po stronie Riverrun, ser Emmon opowiedzia� si� za �on�,
a przeciw ojcu. Casterly Rock nie zrobi�o dobrego interesu na tym
�lubie � pomy�la� Jaime. Ser Cleos wygl�da� jak �asica, walczy� na
spos�b g�si, a by� odwa�ny niczym wyj�tkowo dzielne jagni�. Lady
Stark obieca�a go zwolni�, je�li przeka�e wiadomo�� Tyrionowi, i ser
Cleos z�o�y� solenn� przysi�g�, �e to uczyni.
Wszyscy przysi�gali w tej celi bardzo wiele, a najwi�cej Jaime.
Tego za��da�a od niego lady Catelyn w zamian za wolno��.
� Przysi�gnij, �e nigdy nie wyruszysz w pole przeciw Starkom
albo Tullym � ��da�a, dotykaj�c jego serca sztychem miecza wyro�-
ni�tej dziewki. � Przysi�gnij, �e zmusisz swego brata do dotrzyma-
nia obietnicy i zwr�cenia bez szkody moich c�rek. Przysi�gnij na
sw�j honor rycerza, honor Lannistera i honor zaprzysi�onego brata
Gwardii Kr�lewskiej. Przysi�gnij na �ycie swej siostry, ojca i syna,
na starych bog�w i nowych. Je�li to uczynisz, ode�l� ci� do siostry.
Je�li odm�wisz, wytocz� tw� krew.
Pami�ta� uk�ucie, kt�re poczu� przez �achmany, gdy obr�ci�a na-
gle miecz.
Ciekawe, co wielki septon mia�by do powiedzenia na temat �wi�-
to�ci przysi�g z�o�onych przez pijanego w sztok, przykutego do �ciany
cz�owieka, kt�remu do piersi przyciskaj� miecz? Co prawda, Jaime
nie dba� o tego grubego oszusta i bog�w, kt�rym jakoby s�u�y�.
Pami�ta� wiadro, kt�re lady Catelyn przewr�ci�a kopniakiem w celi.
Dziwna kobieta. Powierzy�a swe c�rki cz�owiekowi, kt�ry mia� g�w-
no zamiast honoru. Co prawda okaza�a mu tak niewiele zaufania, jak
tylko mog�a. Pok�ada nadziej� w Tyrionie, nie we mnie.
� Mo�e wcale nie jest taka g�upia � powiedzia� na g�os.
Jego stra�niczka b��dnie zrozumia�a te s�owa.
� Nie jestem g�upia. G�ucha te� nie.
Traktowa� j� wyrozumiale. Drwi� z niej by�oby tak �atwo, �e nie
sprawi�oby mu to �adnej przyjemno�ci.
� M�wi�em do siebie i wcale nie o tobie. W celi cz�owiek
nabiera takiego nawyku.
Zmarszczy�a brwi, ani na moment nie przestaj�c porusza� wios�a-
mi. Nic nie powiedzia�a.
Jest r�wnie elokwentna, co urodziwa.
� Z twej wymowy wnosz�, �e jeste� szlachetnie urodzona.
� Moim ojcem jest Selwyn z Tarthu, z �aski bog�w lord Wie-
czornego Dworu.
Nawet to zdradzi�a z niech�ci�.
� Tarth � odezwa� si� Jaime. � O ile sobie przypominam, to
okropnie wielka ska�a na w�skim morzu. A Wieczorny Dw�r przy-
si�g� wierno�� Ko�cowi Burzy. Jak to si� sta�o, �e s�u�ysz Robbowi
z Winterfell?
� To lady Catelyn s�u��. A ona rozkaza�a mi zaprowadzi� ci�
bezpiecznie do Kr�lewskiej Przystani, do twojego brata Tyriona,
a nie przerzuca� si� z tob� s�owami. Sied� cicho.
� Mam ju� po dziurki w nosie ciszy, kobieto.
� To pogadaj sobie z ser Cleosem. Ja nie rozmawiam z potworami.
Jaime za�mia� si� g�o�no.
� S� tu gdzie� jakie� potwory? Mo�e kryj� si� pod wod�? Albo
w tym wierzbowym g�szczu? A ja nie mam miecza!
� Cz�owiek, kt�ry posiad� w�asn� siostr�, zamordowa� swego
kr�la i wyrzuci� przez okno niewinne dziecko, nie zas�uguje na inne
miano.
Niewinne? Ten przekl�ty ch�opak nas podgl�da�. Jaime chcia�
tylko sp�dzi� godzin� sam na sam z Cersei. Podr� na p�noc by�a
jedn� d�ug� udr�k�. Widywa� siostr� co dzie� i nie m�g� jej dotkn��,
a jednocze�nie wiedzia�, �e Robert co noc wali si� pijany w jej �o�e
w tym wielkim skrzypi�cym domu na ko�ach. Tyrion robi�, co m�g�,
�eby poprawi� mu humor, to jednak nie wystarcza�o.
� B�d� uprzejma, je�li chodzi o Cersei, dziewko � ostrzeg� j�.
� Nazywam si� Brienne, nie dziewka.
� Co za r�nica, jak si� do ciebie zwraca potw�r?
� Nazywam si� Brienne � powt�rzy�a, uparta jak ogar.
� Lady Brienne? � Mia�a tak za�enowan� min�, �e Jaime zro-
zumia�, i� trafi� w s�aby punkt. � A mo�e bardziej odpowiada�by ci
ser Brienne? � Parskn�� �miechem. � Nie, obawiam si�, �e nie.
Mo�na na�o�y� mlecznej krowie nag��wek, przedpiersie� i os�on�
zadu, a tak�e spowi� j� w jedwabie, ale to jeszcze nie znaczy, �e da
si� na jej grzbiecie ruszy� do bitwy.
� Kuzynie Jaime, prosz� ci�, nie przemawiaj tak grubia�sko. �
Pod p�aszczem ser Cleos mia� opo�cz� ozdobion� bli�niaczymi wie-
�ami rodu Frey�w oraz z�otym lwem Lannister�w. � Czeka nas
d�uga droga i nie powinni�my wszczyna� mi�dzy sob� k��tni.
� Kiedy wszczynam k��tni�, robi� to mieczem, kuzynku. M�-
wi�em do pani. Powiedz mi, dziewko, czy wszystkie kobiety z Tarthu
s� takie brzydkie jak ty? Je�li tak, to �al mi waszych m�czyzn. Mo�e
�yj�c na tej pos�pnej g�rze stercz�cej z morza, nawet nie wiedz�, jak
wygl�da prawdziwa kobieta?
� Tarth jest pi�kny � mrukn�a dziewka w przerwie mi�dzy
poruszeniami wiose�. � Zw� go Szafirow� Wysp�. Sied� cicho,
potworze, chyba �e chcesz, �ebym ci� zakneblowa�a.
� Ona te� nie jest zbyt uprzejma, prawda, kuzynku? � zwr�ci�
si� Jaime do ser Cleosa. � Chocia� musz� przyzna�, �e ma stalowy
kr�gos�up. Niewielu m�czyzn ma odwag� zwa� mnie potworem
prosto w oczy.
Chocia� nie w�tpi�, �e za moimi plecami robi� to bez zahamowa�.
Ser Cleos kaszln�� nerwowo.
� Lady Brienne z pewno�ci� nas�ucha�a si� tych k�amstw od
Catelyn Stark. Starkowie wiedz�, �e nie zdo�aj� pokona� ci� mie-
czem, wi�c prowadz� wojn� na zatrute s�owa.
Ju� raz pokonali mnie mieczem, ty kretynie bez podbr�dka. Jaime
u�miechn�� si� znacz�co. Ludzie potrafili wyczyta� z takiego u�mie-
chu najrozmaitsze rzeczy, je�li im na to pozwoli�. Czy kuzyn Cleos
naprawd� wierzy w ten garniec g�wna, czy tylko chce si� wkupi�
w moje �aski? Co tu mamy, uczciwego barana czy lizusa?
� Ka�dy, kto wierzy, �e zaprzysi�ony brat Gwardii Kr�lew-
skiej skrzywdzi�by dziecko, nie ma poj�cia, co znaczy honor �
bredzi� beztrosko ser Cleos.
Lizusa. Szczerze m�wi�c, Jaime z czasem po�a�owa�, �e wyrzuci�
Brandona Starka przez to okno. Ch�opak uparcie nie chcia� umrze�
i Cersei nie dawa�a mu z tego powodu spokoju.
� On mia� dopiero siedem lat, Jaime � czyni�a mu wym�wki.
� Nawet je�li zrozumia�, co zobaczy�, mogli�my go zastraszy�.
� Nie my�la�em, �e chcia�aby�...
� Ty nigdy nie my�lisz. Je�li ch�opak si� ocknie i powie ojcu, co
widzia�...
� Je�li, je�li, je�li. � Posadzi� j� sobie na kolanach. � Je�li si�
ocknie, powiemy, �e to mu si� przy�ni�o albo nazwiemy go k�amc�,
a gdyby dosz�o do najgorszego, zabij� Neda Starka.
� A co twoim zdaniem zrobi wtedy Robert?
� Niech sobie robi, co chce. Je�li b�d� musia�, zaczn� z nim
wojn�. Minstrele nazw� j� wojn� o pizd� Cersei.
� Pu�� mnie, Jaime! � warkn�a, pr�buj�c wsta�.
Poca�owa� j�. Opiera�a mu si� przez chwil�, po czym jej usta
rozchyli�y si� pod jego naciskiem. Pami�ta� smak wina i go�dzik�w
na jej j�zyku. Gdy zadr�a�a, przesun�� d�o� na jej gorsecik i szarpn��
go mocno, rozdzieraj�c jedwab, by uwolni� piersi. Na chwil� zapo-
mnieli o ma�ym Starku.
Czy Cersei przypomnia�a sobie o nim p�niej i wynaj�a cz�owie-
ka, o kt�rym m�wi�a lady Catelyn, �eby ch�opak nigdy ju� si� nie
ockn��? Gdyby chcia�a, �eby zgin��, wys�a�aby mnie. To do niej
niepodobne, wynaj�� zbira, kt�ry tak popisowo schrzani� robot�.
W dole rzeki, na pomarszczonej od wiatru tafli wody l�ni�o odbi-
cie wschodz�cego s�o�ca. Po�udniowy brzeg tworzy�a czerwona gli-
na, g�adka niczym trakt. Mniejsze strumienie ��czy�y si� tam w wi�k-
sze, a w pobli�u skarpy wida� by�o butwiej�ce pnie zatopionych
drzew. P�nocny brzeg by� bardziej dziki. Na wysokich na dwadzie-
�cia st�p skalistych urwiskach ros�y gaje buk�w, d�b�w i kasztanow-
c�w. Jaime wypatrzy� na wzg�rzach przed nimi wie�� stra�nicz�,
kt�ra z ka�dym poci�gni�ciem wiose� stawa�a si� coraz wy�sza. Na
d�ugo przed tym, nim si� z ni� zr�wnali, zorientowa� si�, �e jest
opuszczona, a zwietrza�e kamienie jej mur�w porastaj� pn�ce r�e.
Kiedy wiatr zmieni� kierunek, ser Cleos pom�g� wyro�ni�tej dziew-
ce ustawi� �agiel, sztywny tr�jk�t p��tna w czerwono-niebi