3334
Szczegóły |
Tytuł |
3334 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3334 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3334 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3334 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ken Follet
KRYPTONIM KAWKI
( t�umaczy� Piotr Art.)
2003
Gdy zegar odmierza� godziny pozosta�e do inwazji, a jeden z g��wnych cel�w alianckich w p�nocnej Francji wci�� nie by� zniszczony, brytyjski Zarz�d Operacji Specjalnych podj�� radykaln� decyzj�. Do akcji wkraczaj� Kawki - jedyny w swoim rodzaju �e�ski oddzia� dywersyjny, w sk�ad, kt�rego wchodzi arystokratka, morderczyni, w�amywaczka i chyba najbardziej niezwyk�a z nich, specjalistka od telefonii...
Dzie� pierwszy
Niedziela, 28 maja 1944
MINUT� przed eksplozj� na placu Sainte-Cecile panowa� spok�j. Wiecz�r by� ciep�y i nieruchome powietrze okry�o miasteczko niczym koc. Leniwie bi� ko�cielny dzwon, bez zapa�u wzywaj�c wiernych na nabo�e�stwo. W uszach Felicity Clairet zabrzmia�o to jak odliczanie.
Nad placem dominowa� siedemnastowieczny pa�ac, pomniejszona replika Wersalu, z wysuni�tym do przodu portykiem oraz skrzyd�ami skierowanymi pod k�tem prostym do ty�u. Dwupi�trowy budynek zwie�czony byt spadzistym dachem, w kt�rym tkwi�y �ukowate mansardowe okna.
Felicity, kt�rej nigdy nie nazywano inaczej, jak Flick, kocha�a Francj�. Uwielbia�a jej eleganck� architektur�, �agodny klimat, niespieszne obiady, kulturalnych mieszka�c�w. Lubi�a francuskie malarstwo, francusk� literatur� i wytworne paryskie stroje. M�wi�a po francusku od sz�stego roku �ycia, nikt, zatem nie domy�li�by si�, �e jest cudzoziemk�.
Gniewa�o j� to, �e Francja, kt�r� pokocha�a, przesta�a ju� istnie�. Nie wystarcza�o jedzenia na niespieszne obiady, cenne obrazy zosta�y skradzione przez nazist�w i tylko dziwki nosi�y �adne stroje. Podobnie jak wi�kszo�� kobiet, Flick ubrana by�a w prost�, workowat� sukienk�, sp�owia�� od cz�stego prania. Z ca�ego serca pragn�a powrotu prawdziwej Francji. Wiedzia�a, �e mo�e si� to szybko zi�ci�, je�li ona i podobni do niej ludzie zrobi� to, co do nich nale�y.
Mog�a tego nie doczeka� - w gruncie rzeczy mog�a nie prze�y� nast�pnych kilku minut. Nie by�a fatalistk�; ceni�a sobie �ycie. Po wojnie mia�a zamiar zrobi� setki rzeczy: obroni� doktorat, urodzi� dziecko, zobaczy� Nowy Jork, napi� si� szampana na pla�y w Cannes. Ale je�li pisana jej by�a �mier�, cieszy�a si�, �e swoje ostatnie chwile sp�dza na zalanym s�o�cem placu, patrz�c na przepi�kny stary pa�ac i s�ysz�c wok� siebie �piewne, mi�kkie francuskie g�oski.
Chateau zbudowano w sercu Szampanii dla miejscowego rodu arystokratycznego, teraz jednak mie�ci�a si� tutaj wa�na centra la telefoniczna. Budynek by� r�wnie� siedzib� regionalnego dow�dztwa gestapo. Przed czterema tygodniami zbombardowali go alianci. Tak precyzyjnie namierzane naloty by�y czym� nowym. Ci�kie, czterosilnikowe lancastery oraz lataj�ce fortece, kt�re co noc przelatywa�y z rykiem nad Europ�, by�y niedok�adne - czasami zdarza�o im si� omin�� ca�e miasto - lecz nale��ce do najnowszej generacji my�liwc�w bombarduj�cych lightningi i thunderbolty mog�y zakra�� si� w bia�y dzie� i dok�adnie zniszczy� ma�y cel, most albo stacj� kolejow�. Wi�ksza cz�� zachodniego skrzyd�a pa�acu le�a�a teraz w gruzach. Ale nalot nie byt udany. Szybko naprawiono szkody i ��czno�� telefoniczna zosta�a wznowiona, kiedy tylko Niemcy zainstalowali nowe ��cznice. �adne z mieszcz�cych si� w piwnicy kluczowych urz�dze� centrali nie do zna�o wi�kszego szwanku.
Dlatego w�a�nie pojawi�a si� tu Flick.
Po�o�ony przy p�nocnej pierzei placu pa�ac otoczony byt wysokim parkanem z po��czonych �elaznymi pr�tami kamiennych s�upk�w i strze�ony przez umundurowanych wartownik�w. Po wschodniej stronie placu sta� ma�y �redniowieczny ko�ci�ek, po zachodniej ratusz, po po�udniowej rozmie�ci�o si� kilka sklep�w oraz bar .. "Cafe des Sports". Flick siedzia�a w ogr�dku na zewn�trz baru, czekaj�c, a� przestanie bi� dzwon. Na stoliku przed ni� sta� kieliszek miejscowego bia�ego wina, jasnego cienkusza.
By�a brytyjskim oficerem w randze majora. Oficjalnie nale�a�a do formacji o nazwie First Aid Nursing Yeomanry, w kt�rej s�u�y�y wy��cznie kobiety i kt�rej nazw� w spos�b oczywisty skr�cono do FANY. Ale by�a to tylko przykrywka. W rzeczywisto�ci pracowa�a w Zarz�dzie Operacji Specjalnych, SOE, zajmuj�cym si� organizowaniem dywersji i sabota�u w krajach okupowanych. W wieku dwudziestu o�miu lat by�a starszym agentem. Nie pierwszy raz ociera�a si� o �mier�. Wiedzia�a, jak radzi� sobie ze strachem, ale teraz, patrz�c na stalowe he�my i pot�ne karabiny stra�nik�w, czu�a, jak na jej sercu zaciska si� lodowata d�o�.
Przed trzema laty jej najwi�kszym marzeniem by�a katedra literatury francuskiej na brytyjskim uniwersytecie. Pracowa�a w�wczas w Ministerstwie Wojny, t�umacz�c francuskie dokumenty. Kt�rego� dnia wezwano j� na tajemnicz� rozmow�, w trakcie, kt�rej pad�o pytanie, czy nie mia�aby ochoty w��czy� si� do czego� niebezpiecznego. Odpowiedzia�a twierdz�co, prawie si� nie zastanawiaj�c. Wszyscy jej koledzy z Oksfordu ryzykowali �ycie na wojnie, dlaczego ona mia�aby by� wyj�tkiem? Dwa dni po Bo�ym Narodzeniu 1941 roku rozpocz�a szkolenie w SOE.
Po sze�ciu miesi�cach by�a ju� kurierem i przewozi�a depesze z siedziby SOE przy Baker Street 64 w Londynie do oddzia��w partyzanckich w okupowanej Francji. Zaopatrzona w fa�szywe papiery, skaka�a na spadochronie, kontaktowa�a si� z lud�mi z Resistance, przekazywa�a rozkazy i zapisywa�a odpowiedzi. Do Anglii zabiera� j� maty samolot l�duj�cy gdzie� na poro�ni�tym traw� polu.
Z pracy kurierskiej zosta�a przeniesiona do dzia�u sabota�u. Zadania byty niebezpieczne. Flick przetrwa�a, poniewa� by�a bez wzgl�dna, szybka i paranoicznie wr�cz dba�a o bezpiecze�stwo ka�dej operacji.
Obok niej siedzia� dzisiaj jej m��, Michel, dow�dca oddzia�u o kryptonimie Bollinger dzia�aj�cego w odleg�ym o szesna�cie kilometr�w diecezjalnym mie�cie Reims. Chocia� za chwil� m�g� zgin��, Michel rozpiera� si� na krze�le ze skrzy�owanymi nogami, trzymaj�c w r�ku kufel wodnistego wojennego piwa. Jego beztroski u�miech podbi� jej serce, gdy studiowa�a na Sorbonie, pisz�c prac� dyplomow�, kt�r� przerwa�a po wybuchu wojny. Michel byt uwielbianym przez studentki m�odym wyk�adowc� filozofii, chodz�cym z wiecznie rozwichrzon� czupryn�.
Nadal uwa�a�a go za najbardziej seksownego m�czyzn�, jakiego zdarzy�o jej si� spotka�. Wysoki, gibki, ubiera� si� z niedba�� elegancj� w pogniecione garnitury i sp�owia�e niebieskie koszule. Mia� zniewalaj�cy g�os i intensywnie b��kitne oczy.
Ta misja da�a Flick dawno oczekiwan� okazj� sp�dzenia kilku dni z m�em, nie okaza�y si� one jednak zbyt szcz�liwe. Co prawda si� nie k��cili, ale Michel nie okazywa� jej do�� uczucia. Instynkt podpowiada� jej, �e by� mo�e zainteresowa� si� kim� innym. Mia� trzydzie�ci pi�� lat i jego niedba�y wdzi�k wci�� dzia�a� na m�ode kobiety. Z powodu wojny wi�cej czasu sp�dzali osobno ani�eli razem i ich zwi�zek raczej na tym nie skorzysta�.
Ale Flick wci�� go kocha�a. Wprawdzie poranna mgie�ka romantycznej mi�o�ci dawno si� ju� rozwia�a i w jasnym �wietle ma��e�skiego dnia dostrzeg�a, �e Michel jest pr�ny, zapatrzony w siebie i niesolidny, jednak, kiedy skupia� na niej swoj� uwag�, wci�� umia� sprawi�, by czu�a si� jedyna, ho�ubiona i pi�kna. Potrafi� oddzia�ywa� r�wnie� na m�czyzn i by� wspania�ym przyw�dc�, odwa�nym i charyzmatycznym.
Razem z Flick opracowali og�lny plan bitwy. Pi�tnastu cz�onk�w grupy Bollinger mia�o zaatakowa� pa�ac w dw�ch miejscach, dziel�c w ten spos�b si�y jego obro�c�w, nast�pnie za� przegrupowa� si� w �rodku, opanowa� piwnic� i wysadzi� znajduj�ce si� tam urz�dzenia.
Plan budynku dostarczy�a im Antoinette Dupert, ciotka Michela, kt�ra kierowa�a grup� miejscowych kobiet sprz�taj�cych co wiecz�r w pa�acu. Sprz�taczki zaczyna�y prac� o si�dmej i Flick widzia�a w�a�nie, jak kilka z nich okazuje specjalne przepustki stra�nikowi pe�ni�cemu wart� przy bramie z kutego �elaza. Szkic Antoinette wskazywa� tylko wej�cie do piwnicy, �adnych dodatkowych szczeg��w, poniewa� by� to teren zamkni�ty - dost�pny tylko dla Niemc�w i sprz�tany wy��cznie przez �o�nierzy.
Plan Michela opiera� si� na informacjach dostarczonych przez brytyjsk� agencj� wywiadowcz� MI6, zdaniem, kt�rej pa�ac strze�ony by� przez oddzia� Waffen SS w systemie trzyzmianowym, po dwunastu �o�nierzy na jednej zmianie. Pi�tnastu partyzant�w rozmieszczonych by�o teraz w ko�ciele po�r�d wiernych albo udawa�o na placu niedzielnych spacerowicz�w. Je�li dane MI6 by�y prawdziwe, mieli przewag� liczebn� nad wartownikami.
Flick gn�bi�y jednak w�tpliwo�ci. Kiedy powiedzia�a Antoinette o szacunkowych danych MI6, ta zmarszczy�a brwi.
- Wydaje mi si�, �e jest ich wi�cej.
Nie by�o jednak czasu na kolejny rekonesans.
Flick rozejrza�a si� po placu, dostrzegaj�c ludzi, kt�rych zna�a, z pozoru niewinnych spacerowicz�w, w rzeczywisto�ci czekaj�cych tylko na sygna�, �eby zacz�� zabija� b�d� te� polec w walce. Scena wygl�da�a tak jak powinna, z wyj�tkiem jednej rzeczy. Przy ko�ciele sta� zaparkowany wielki sportowy samoch�d, wyprodukowana we Francji hispano-suiza. Pomalowana na b��kitny kolor, mia�a wyzywaj�c� srebrzyst� krat� ch�odnicy, kt�r� zwie�cza�a sylwetka frun�cego bociana.
Samoch�d pojawi� si� przed p� godzin�. Kierowca, ciemnow�osy przystojny m�czyzna ko�o czterdziestki, mia� na sobie eleganckie cywilne ubranie, ale musia� by� niemieckim oficerem - nikt inny nie odwa�y�by si� afiszowa� takim samochodem. Jego towarzyszka, wysoka rudow�osa pi�kno�� w zielonej jedwabnej sukni i zamszowych szpilkach, musia�a by�, s�dz�c z ubioru, Francuzk�. M�czyzna ustawi� aparat na statywie i fotografowa� pa�ac.
Przed kilkoma minutami zaskoczy� Flick, prosz�c, �eby zrobi�a zdj�cie jemu i jego przyjaci�ce. Wys�awia� si� uprzejmie, z lekkim tylko �ladem niemieckiego akcentu. Flick z ch�odn� rezerw� spe�ni�a jego pro�b�.
Oficer najwyra�niej nie by� na s�u�bie. Mimo to niepokoi� Flick. W jego zachowaniu dostrzeg�a jak�� uwa�n� czujno��, kt�ra nie pasowa�a do wizerunku turysty. Towarzysz�ca mu kobieta mog�a by� dok�adnie tym, na kogo wygl�da�a - jego flam�, lecz on spe�nia� tutaj jak�� inn� rol�.
Zanim Flick zd��y�a sobie u�wiadomi�, jak�, ko�cielny dzwon umilk�.
Flick i Michel powoli wstali. Staraj�c si� nie zwraca� na siebie uwagi, podeszli do wej�cia do kawiarni i przystan�li po obu stronach progu, kryj�c si�.
DIETER Franck zauwa�y� siedz�c� w kawiarnianym ogr�dku dziewczyn�, kiedy tylko wjecha� na plac. Zawsze zwraca� uwag� na pi�kne kobiety. Ta by�a jasn� blondynk� o zielonych oczach. Jej drobne smuk�e cia�o okrywa�a workowata sukienka, ale na szyi zawi�za�a jaskrawo��t� apaszk� - z tym wyczuciem, kt�re w jego oczach by�o czaruj�co francuskie. Rozmawiaj�c z ni�, w pierwszej chwili spostrzeg� w jej oczach l�k, normalny u Francuz�w, do kt�rych zwraca� si� kt�ry� z niemieckich okupant�w, potem jednak wyczu� �le ukryt� nut� wyzwania, kt�ra go zaciekawi�a.
Towarzyszy� jej atrakcyjny m�czyzna, niezbyt ni� zainteresowany - zapewne m��.
Dieter poprosi�, �eby zrobi�a im zdj�cie, wy��cznie, dlatego, �e chcia� z ni� porozmawia�. Mia� �on� i dw�jk� �adnych dzieci w Kolonii, w Pary�u za� dzieli� sw�j apartament ze Stephanie, ale to nie znaczy�o, �e nie mo�e poderwa� kolejnej dziewczyny. Francuskie kobiety by�y najpi�kniejsze na �wiecie. W zasadzie wszystko, co francuskie by�o pi�kne - ich mosty, ich bulwary, ich malarstwo, nawet ich porcelana.
Dieter nie wiedzia�, sk�d si� u niego wzi�ty takie upodobania. Jego ojciec by� profesorem muzyki, lecz �ci�le uporz�dkowane akademickie �ycie, jakie prowadzi�, wyda�o si� Dieterowi jednak niezno�nie nudne i zaszokowa� rodzic�w, zostaj�c policjantem. W roku 1939 by� ju� szefem wywiadu kryminalnego w kolo�skiej policji. W maju 1940, kiedy niemieckie czo�gi przetoczy�y si� z triumfem przez Francj�, Dieter z�o�y� podanie o przyj�cie do armii. Poniewa� m�wi� p�ynnie po francusku i zno�nie po angielsku, oddelegowano go do przes�uchiwania je�c�w. Okaza�o si�, �e ma do tego talent i w Afryce P�nocnej na jego osi�gni�cia zwr�ci� uwag� sam feldmarsza�ek Erwin Rommel.
Kiedy by�o to konieczne, Dieter nie cofa� si� przed stosowaniem tortur, w zasadzie jednak lubi� bardziej subtelne metody. W ten w�a�nie spos�b zdoby� Stephanie. Wytworna, zmys�owa i inteligentna, by�a w�a�cicielk� paryskiego butiku z kapeluszami. Mia�a jednak babk� �yd�wk�. Uratowa� Stephanie tu� przed transportem do obozu w Niemczech.
M�g� jej zada� gwa�t. Zamiast tego odkarmi� i umie�ci� w swoim apartamencie, traktowa� delikatnie i z uczuciem, a� w ko�cu pewnego wieczoru, po podanym na kolacj� przepysznym foie de veau, uwi�d� j� na kanapie przed kominkiem.
Dzisiaj stanowi�a cz�� jego kamufla�u. Ponownie pracowa� dla Rommla. Lis Pustyni by� teraz dow�dc� Grupy Armii B, kt�ra mia�a broni� p�nocnej Francji przed oczekiwan� tego lata inwazj� aliant�w. Brytyjczycy zamierzali pomiesza� szyki Rommlowi, niszcz�c jego �rodki ��czno�ci.
Zadaniem Dietera by�o zidentyfikowanie ich g��wnych cel�w i ocena zdolno�ci partyzant�w do ataku na nie. Tego dnia sk�ada� niezapowiedzian� wizyt� w centrali telefonicznej o olbrzymim strategicznym znaczeniu. Przez ten budynek przechodzi�a ca�a ��czno�� telefoniczna z naczelnego dow�dztwa w Berlinie do niemieckich si� w p�nocnej Francji. Alianci oczywi�cie o tym wiedzie li i pr�bowali zbombardowa� to miejsce, odnosz�c ograniczony sukces. Centrala stanowi�a idealny cel dla ruchu oporu. Mimo to by�a, zdaniem Dietera, niedostatecznie strze�ona. Kr�ci� si� tu ju� od p� godziny, robi�c zdj�cia pa�acu, i ogarnia�a go coraz wi�ksza irytacja, poniewa� ludzie odpowiedzialni za bezpiecze�stwo nadal go ignorowali.
Kiedy ucich� ko�cielny dzwon, z bramy wyszed� jednak spr�ystym krokiem oficer gestapo.
- Oddaj aparat! - zawo�a� kulaw� francuszczyzn�. - Nie wolno robi� zdj�� pa�acu.
- Cholernie d�ugo trwa�o, zanim mnie zauwa�yli�cie - zgani� go cicho po niemiecku Dieter.
Gestapowiec zrobi� zdziwion� min�.
- Kim pan jest?
- Major Dieter Franck, ze sztabu feldmarsza�ka Rommla.
- Franck! - powt�rzy� przeci�gle gestapowiec.
- Pami�tam ci�.
Dieter uwa�niej mu si� przyjrza�.
- M�j Bo�e - mrukn��, powoli go rozpoznaj�c. - Willi Weber.
- Sturmbannfuhrer Weber, do us�ug.
- Podobnie jak wi�kszo�ci starszych sta�em gestapowc�w Weberowi nadano rang� SS, kt�r� uwa�a� za bardziej presti�ow� ani�eli zwyk�y policyjny stopie�. W latach dwudziestych Weber i Dieter s�u�yli razem jako m�odzi policjanci w Kolonii. Dieter �wietnie si� zapowiada�, Weber nieszczeg�lnie. Mo�na powiedzie�, �e zazdro�ci� Dieterowi sukcesu.
Franck nie mia� z nim styczno�ci od pi�tnastu lat, zgadywa� jednak, jakim torem potoczy�a si� jego kariera: wst�pi� do partii nazistowskiej; a nast�pnie, powo�uj�c si� na swoje policyjne wyszkolenie, z�o�y� podanie o prac� w gestapo i szybko awansowa� w spo�eczno�ci zgorzknia�ych miernot. Nic dziwnego, �e pa�ac nie by� w�a�ciwie strze�ony.
- Co ty tutaj robisz? - zapyta� Weber.
- Sprawdzam stan bezpiecze�stwa na zlecenie feldmarsza�ka.
Weber zje�y� si�.
- Mamy dobr� ochron�.
- Dobr� dla fabryki par�wek. Rozejrzyj si� tylko. - Dieter za toczy� r�k� kr�g. - Co by by�o, gdyby ci ludzie nale�eli do ruchu oporu? W ci�gu kilku sekund za�atwiliby twoich wartownik�w. - Wskaza� na wysok� dziewczyn� w lekkim letnim p�aszczu za rzuconym na sukienk�. - Co by by�o, gdyby pod tym p�aszczem mia�a bro�? Gdyby...
Nagle przerwa�. Zda� sobie spraw�, �e to, o czym m�wi, nie jest wcale fikcj�. Pod�wiadomo�� podpowiedzia�a mu, �e ludzie na placu niepostrze�enie i jakby mimochodem ustawiaj� si� w szyku bojowym. Drobna blondynka i jej m�� skryli si� w barze. Wysoka dziewczyna w letnim p�aszczu, kt�ra przed chwil� jeszcze ogl�da�a sklepow� witryn�, stan�a teraz w cieniu jego hispano-suizy. Na oczach Dietera rozchyli�a po�y p�aszcza i zobaczy� pod nim pistolet maszynowy
- Padnij! - wrzasn��.
Chwil� p�niej rozleg� si� g�o�ny huk.
STOJ�C za Michelem w progu "Cafe des Sports", Flick wspina�a si� na palce, �eby zobaczy� co� zza jego ramienia.
W polu widzenia by�o o�miu wartownik�w: dwaj sprawdzali przepustki przy bramie, dwaj stali nieco w g��bi, dw�ch patrolowa�o teren po przeciwnej stronie ogrodzenia, pozosta�a dw�jka sta �a u szczytu schod�w prowadz�cych do wej�cia do pa�acu. Jednak g��wna cz�� oddzia�u Michela mia�a zaatakowa� z innej strony.
D�uga p�nocna �ciana ko�cio�a ��czy�a si� z otaczaj�cym pa�ac murem. P�nocny transept wcina� si� metr w parking urz�dzony w miejscu ozdobnego ogrodu. W czasach ancien regimeu ksi��� de Sainte-Cecile dysponowa� w�asnym prywatnym wej�ciem do ko�cio�a, kt�re prowadzi�o przez ma�e drzwiczki w �cianie transeptu. Przed ponad stu laty zosta�y one zamurowane. Jednak godzin� przed atakiem emerytowany kamieniarz o imieniu Gaston wszed� do pustego ko�cio�a i umie�ci� u st�p zamurowanego przej�cia �adunek plastiku. W �rodek wsadzi� detonatory i do��czy� pi�ciosekundowy lont. Nast�pnie zastawi� �adunek star� drewnian� �awk� i ukl�k�, �eby si� pomodli�.
Kiedy przed kilkoma sekundami przesta� bi� ko�cielny dzwon, Gaston wsta�, przeszed� szybko z nawy do transeptu, zapali� lont i schowa� si� za rogiem. Wybuch strz�sn�� wiekowy kurz z gotyckich �uk�w.
Po eksplozji na placu zapad�a na d�ugi moment cisza. Wszyscy zastygli w miejscu: wartownicy przy bramie pa�acu, �o�nierze patroluj�cy teren przy ogrodzeniu, major gestapo, a tak�e elegancko ubrany Niemiec ze swoj� pi�kn� kochank�. Flick zerkn�a z obaw� przez pr�ty ogrodzenia na pa�acowy parking. Niemiecki �o�nierz nape�nia� tam bak jednego z dw�ch czarnych citroen�w traction avant preferowanych przez gestapo we Francji. Flick czeka�a, wstrzymuj�c oddech. W�r�d wiernych w ko�ciele by�o dziesi�ciu uzbrojonych m�czyzn. W tej chwili powinni ju� wybiega� na parking przez wy�om w murze.
W ko�cu pojawili si� za w�g�em ko�cio�a, armia przebiera�c�w w starych czapkach i znoszonych butach, biegn�cych przez parking w stron� g��wnego wej�cia. Nie strzelali, czekaj�c z rozpocz�ciem ognia do chwili, gdy znajd� si� bli�ej budynku.
Michel zobaczy� ich tak�e. Teraz nadszed� wreszcie moment, �e by odwr�ci� uwag� stra�nik�w. Podni�s� sw�j karabin, wycelowa� i poci�gn�� za spust. Jeden z wartownik�w przy bramie krzykn�� i upad�.
Strza� Michela byt sygna�em do otwarcia ognia. Stoj�cy w ko�cielnym przedsionku Bertrand, najm�odszy cz�onek oddzia�u, od da� dwa strza�y z colta. Znajdowa� si� jednak w zbyt du�ej odleg�o�ci od stra�nik�w, �eby dobrze wycelowa�, i nikogo nie trafi�. Inny cz�onek grupy, Albert, wyci�gn�� zawleczk� granatu i odchyli� si� do zamachu, chc�c przerzuci� go przez ogrodzenie. Schowana za zaparkowanym sportowym samochodem dwudziestoletnia Genevieve pos�a�a seri� ze stena. Upad� kolejny wartownik.
Niemcy w ko�cu si� ockn�li. Wartownicy schowali si� za kamiennymi s�upami i zacz�li czyni� u�ytek z broni. Major gestapo wyszarpn�� pistolet z kabury. Ruda kobieta odwr�ci�a si� i j�a ucieka�, ale po chwili po�lizgn�a si� w swoich seksownych szpilkach na bruku i upad�a. Jej towarzysz bez wahania rzuci� si� ku niej, chroni�c j� w�asnym cia�em.
Wartownicy otworzyli ogie�. Prawie natychmiast trafili Alberta. Flick zobaczy�a, �e ch�opak zatacza si� i �apie za gard�o. Granat, kt�ry mia� zamiar rzuci�, wypad� mu z r�ki i potoczy� si� po schodach ko�cio�a. Stoj�cy obok Bertrand zobaczy� to i skoczy� w stron� drzwi. Granat wybuch� w tej samej sekundzie. Flick mia�a nadziej�, �e Bertrandowi nic si� nie sta�o, ale ch�opak wi�cej si� nie pojawi�.
Grupa atakuj�ca od strony parkingu otworzy�a ogie� do pozosta�ych wartownik�w. Czterech stoj�cych przy bramie zosta�o wyeliminowanych w ci�gu pierwszych kilku sekund; pozostali tylko dwaj na schodach pa�acu. Plan Michela sprawdzi� si�, pomy�la�a Flick, czuj�c, jak budzi si� w niej nadzieja.
Tymczasem znajduj�cy si� w budynku Niemcy zacz�li strzela� z okien i szala zwyci�stwa przechyli�a si� znowu na drug� stron�. Flick zda�a sobie z przera�eniem spraw�, �e w pa�acu jest wi�cej �o�nierzy, ni� si� spodziewa�a. Partyzanci z ko�cio�a, kt�rzy powinni ju� wbiec do �rodka, cofn�li si� i szukali os�ony za zaparkowanymi samochodami. Antoinette mia�a racj�; wywiad MI6 myli� si� co do liczby stacjonuj�cych tutaj �o�nierzy.
Kto� zacz�� strzela� z karabinu maszynowego z g�rnego pi�tra pa�acu, ostro przerzedzaj�c szeregi atakuj�cych na parkingu. Flick u�wiadomi�a sobie z rozpacz�, �e to ju� koniec. Wr�g mia� prze wag� liczebn�.
- Nie mo�emy zlikwidowa� st�d tego strzelca - rzuci� Michel. Jego wzrok pobieg� ku g�rnemu pi�tru budynku merostwa. - Ale je�li zdo�am si� tam dosta�, b�d� go mia� jak na d�oni.
- Zaczekaj. - Flick nie mog�a go powstrzyma� przed nara�aniem �ycia, ale mog�a przynajmniej zmniejszy� rozmiary ryzyka.
- Genevieve! - zawo�a�a. - Kryj Michela.
Genevieve wyskoczy�a zza sportowego samochodu, posy�aj�c grad ku� w stron� okien pa�acu. Michel pobieg� przez plac.
Co� b�ysn�o po lewej stronie Flick. Spojrza�a w tamtym kierunku i zobaczy�a majora gestapo, czaj�cego si� za budynkiem merostwa i celuj�cego z pistoletu w Michela.
Mia�a rozkaz obserwowa� akcj�, zda� raport i pod �adnym pozorem nie bra� udzia�u w walce, ale teraz uzna�a, �e ma to w nosie. Si�gn�a do torebki, wyj�a po�piesznie browninga i odda�a dwa kr�tkie strza�y w stron� majora. Pociski od�upa�y kawa�ki kamienia przy jego twarzy i cofn�� si�.
Michel bieg� dalej. Strzeli� raz, celuj�c w majora, lecz chybi� i tamten odpowiedzia� ogniem. Tym razem Michel si� zachwia� i Flick wyda�a z siebie okrzyk przera�enia.
Upad� na ziemi�, spr�bowa� wsta� i znowu si� wywr�ci�. Flick gor�czkowo my�la�a. Pistolet maszynowy Genevieve nadal skupia� uwag� Niemc�w w pa�acu. Mia�a szans� uratowa� Michela. �adne rozkazy nie mog�y jej zmusi� do zostawienia na pastw� losu krwawi�cego m�a. Poza tym gdyby go uj�to i poddano przes�uchaniu, oznacza�oby to katastrof�. Jako dow�dca oddzia�u Bollinger zna� doskonale wszystkie nazwiska, wszystkie adresy, wszystkie kryptonimy.
Flick strzeli�a ponownie w stron� majora, zmuszaj�c go tym samym do cofni�cia si�, po czym wybieg�a na plac. W�a�ciciel sportowego samochodu nadal os�ania� swoj� kochank�. Czy by� uzbrojony? Je�li tak, m�g� teraz z �atwo�ci� zastrzeli� Flick. Ale nie pad� �aden strza�.
Dobieg�a do Michela, przykl�k�a na jedno kolano i nie celuj�c, wystrzeli�a dwa razy, �eby odstraszy� majora. Przyjrza�a si� m�owi. Mia� otwarte oczy i oddycha�. Kula trafi�a go chyba w lewy po�ladek. Jej obawy troch� zmala�y. Odwr�ci�a si� ponownie w kierunku merostwa.
Major schroni� si� w wej�ciu do sklepu. Odda�a w jego kierunku cztery strza�y. Sklepowa witryna rozprys�a si� na tysi�c kawa�k�w; major zachwia� si� i upad�.
- Spr�buj wsta� - powiedzia�a Flick po francusku. Michel, j�cz�c z b�lu, przewr�ci� si� na bok i przykl�kn��, ale nie m�g� po rusza� rann� nog�. - Szybciej - ponagli�a go. - Je�li tu zostaniesz, na pewno ci� zabij�.
Z�apa�a go za koszul� i podci�gn�a mocno w g�r�. Michel stan�� na zdrowej nodze, lecz nie by� w stanie ruszy� z miejsca. Zerkn�a na majora. Mia� krew na twarzy, ale nie wydawa� si� ci�ko ranny. M�g� by� zdolny do oddania strza�u.
By�o tylko jedno rozwi�zanie. Pochyliwszy si�, obj�ta Michela za uda, zarzuci�a go sobie na rami� i podnios�a w klasyczny stra�acki spos�b. D�wign�wszy go, zachwia�a si�, lecz nie straci�a r�wnowagi.
Po�r�d strzelaniny ruszy�a, potykaj�c si�, w stron� ulicy prowadz�cej na po�udnie od placu. Po drodze min�a Niemca os�aniaj�cego wci�� rud� kobiet� i na kr�tk� chwil� ich oczy si� spotka�y. Zobaczy�a w jego spojrzeniu zaskoczenie i ch�odny podziw.
Chwil� p�niej skr�ci�a za r�g i znalaz�a si� poza polem walki Nie zastanawia�a si� jeszcze, dok�d p�j��. Dwa samochody, kt�rymi mieli uciec, sta�y dwie uliczki dalej, jednak nie da�aby tam rady donie�� Michela. Ale przy tej samej ulicy, zaledwie kilka krok�w dalej, mieszka�a Antoinette Dupert. Z pewno�ci� nie odm�wi pomocy siostrze�cowi.
Antoinette mieszka�a na parterze budynku z podw�rzem. Flick zacz�a wali� w drzwi, sapi�c z wysi�ku.
- Kto tam? - us�ysza�a wystraszony g�os.
- Szybko, Antoinette! - zawo�a�a zdyszana Flick. - Tw�j siostrzeniec jest ranny.
Drzwi si� otworzy�y. Antoinette, sztywno wyprostowana kobieta oko�o pi��dziesi�tki, w sp�owia�ej bawe�nianej sukience, by�a blada ze strachu.
- Michel! - zawo�a�a, sk�adaj�c r�ce.
- Wejd�my z nim do �rodka - sapn�a niecierpliwie Flick i razem wnios�y go do salonu. - Prosz� si� nim zaopiekowa�, ja sprowadz� samoch�d - rzuci�a i wybieg�a.
Strza�y by�y coraz rzadsze. Nie mia�a du�o czasu. Pobieg�a ulic� i skr�ci�a na pierwszym, a potem na drugim rogu. Przy zamkni�tej piekarni sta�y z w��czonymi silnikami dwa pojazdy: zardzewia�y renault, skradziony tego samego ranka, oraz furgonetka z pralni po�yczona od ojca Bertranda. Flick postanowi�a, �e we�mie samoch�d osobowy, furgonetk� zostawiaj�c tym, kt�rym uda si� ewentualnie uciec z pa�acu.
Podbieg�a do samochodu i wskoczy�a do �rodka.
- Jedziemy, szybko!
Za kierownic� renault siedzia�a Gilberte, �adna, cho� niezbyt m�dra dziewi�tnastoletnia dziewczyna z d�ugimi ciemnymi w�osami. Flick nie wiedzia�a, dlaczego Gilberte wst�pi�a do Resistance - dziewczyny jej pokroju raczej tego nie robi�y.
- Dok�d? - zapyta�a Gilberte, zamiast natychmiast ruszy� z miejsca.
- Poprowadz� ci�. Ruszaj! - ponagli�a j� Flick.
- W lewo, a po tem w prawo.
W ci�gu nast�pnych dw�ch minut u�wiadomi�a sobie w pe�ni rozmiary poniesionej kl�ski. Wi�ksza cz�� oddzia�u Bollinger zgin�a. Genevieve, Bertrand i inni, kt�rzy ocaleli, poddani zostan� zapewne torturom. I wszystko to na marne. Centrali telefonicznej nie uda�o si� zniszczy�, niemiecka ��czno�� nie dozna�a szwanku. Gdzie pope�ni�a b��d? Pr�buj� frontalnego ataku? Niekoniecznie. Plan m�g� si� uda�, gdyby nie b��dne informacje dostarczone przez MI6. Teraz jednak dochodzi�a do wniosku, �e bezpieczniej by�oby dosta� si� do �rodka budynku, u�ywaj�c jakiego� podst�pu.
Gilberte stan�a przed wjazdem na podw�rko.
- Wykr�� samochodem - poleci�a jej Flick i wysiad�a. Michel le�a� na brzuchu na sofie. Ze �ci�gni�tymi w d� spodniami nie wygl�da� zbyt godnie. Jego ciotka kl�cza�a obok z poplamionym krwi� r�cznikiem, przygl�daj�c si� przez stercz�ce na nosie okulary jego po�ladkom.
- Krwawienie si� zmniejszy�o, ale kula tkwi w �rodku. Na pod�odze przy sofie le�a�a jej pusta torebka. Wysypa�a ca�� zawarto�� na ma�y stoliczek, szukaj�c prawdopodobnie okular�w. Wzrok Flick przyci�gn�a mata tekturowa legitymacja. By�a to przepustka umo�liwiaj�ca Antoinette wej�cie do pa�acu. W tym momencie za�wita�a jej w g�owie pewna my�l.
- Mam na zewn�trz samoch�d - powiedzia�a.
Antoinette nadal przygl�da�a si� ranie.
- Nie powinno si� go rusza�.
- Je�li tu zostanie, szkopy go zabij�. - Flick niedba�ym ruchem podnios�a przepustk� i wsun�a j� do swojej torby. Ciotka Michela niczego nie zauwa�y�a. - Antoinette, czy mog�aby� mi pom�c go podnie�� - poprosi�a Flick.
Kobiety d�wign�y Michela na nogi. Antoinette podci�gn�a mu niebieskie p��cienne spodnie i zapi�a sfatygowany sk�rzany pasek.
- Zosta� w �rodku - powiedzia�a Flick. - Nie chc�, �eby kto� ci� z nami zobaczy�.
Michel obj�� Flick za szyj�, wspar� si� na niej ci�ko ca�ym cia�em i ku�tykaj�c, wyszed� na ulic�. Gilberte wyskoczy�a z samochodu i otworzy�a tylne drzwiczki. Flick u�o�y�a z jej pomoc� Michela na tylnej kanapie i obie zaj�y przednie siedzenia.
- Wyno�my si� st�d - mrukn�a Flick.
DIETER by� zbulwersowany. Nie s�dzi�, by ruch oporu sta� by�o na tak dobrze zaplanowany atak. Byli nie�le uzbrojeni i z pewno�ci� nie brakowa�o im amunicji - w przeciwie�stwie do niemieckiej armii. Co gorsza, byli naprawd� odwa�ni. Dieter podziwia� strzelca, kt�ry przebieg� przez plac, os�aniaj�c� go dziewczyn� ze stenem, a przede wszystkim drobn� blondynk�, kt�ra pod�wign�a rannego i wynios�a go w bezpieczne miejsce. Cz�onkowie ruchu oporu byli �wietnymi �o�nierzami. Lecz ich kl�ska da�a mu jednak rzadk� sposobno��.
Kiedy upewni� si�, �e strzelanina si� sko�czy�a, wsta� i pom�g� podnie�� si� Stephanie. Mia�a zaczerwienione policzki.
- Os�oni�e� mnie w�asnym cia�em - szepn�a i �zy nap�yn�y jej do oczu.
Dieter strzepn�� kurz z jej sukni. Sam by� zdziwiony swoim rycerskim zachowaniem. To, co zrobi�, by�o instynktowne.
- Nie mog�em dopu�ci�, by twoja niezwyk�a uroda dozna�a uszczerbku - za�artowa�.
Weszli na teren pa�acu. Esesmani wybiegli tymczasem z budynku i rozbrajali napastnik�w. Wi�kszo�� poleg�a, by�o jednak r�wnie� kilku rannych, tylko paru osobom nic si� nie sta�o.
- Hej, ty! - krzykn�� Dieter do przechodz�cego sier�anta. - Sprowad� lekarza do tych je�c�w. Chc� ich przes�ucha�. Nie pozw�l �adnemu umrze�.
Wszed� ze Stephanie najpierw po schodach, a potem przez pot�ne drzwi do wielkiej sieni. Widok zapiera� dech: posadzka z r�owego marmuru, �ciany pokryte r�owo-zielonymi etruskimi motywami, sufit pe�en namalowanych cherubin�w. Te wn�trza byty kiedy� wspaniale wyposa�one: wysokie lustra, eleganckie krzes�a z poz�acanymi nogami, obrazy olejne i wielkie wazy. Wszystko to teraz znikn�o. Zamiast tego widzia� rz�dy ��cznic, ka�d� z w�a snym krzes�em i w�ow� pl�tanin� kabli na pod�odze.
Posadzi� Stephanie przy jednej z ��cznic, poklepa� j� po ramieniu i wszed� przez podw�jne drzwi do wschodniego skrzyd�a. Parter pa�acu sk�ada� si� z biegn�cych jedna za drug� sal recepcyjnych. Tutaj te� pe�no by�o ��cznic, ale wygl�da�y solidniej; kable u�o�one by�y w drewnianej obudowie, kt�ra znika�a w pod�odze, prowadz�c do piwnicy.
Koniec wschodniego skrzyd�a wie�czy�a klatka schodowa. Dieter zszed� na d�. Przy stalowych drzwiach sta�o ma�e biurko i krzes�o. Domy�li� si�, �e dy�urny stra�nik opu�ci� posterunek, �eby wzi�� udzia� w walce. Bez przeszk�d wszed� do �rodka.
Znalaz� si� w zupe�nie innym otoczeniu. Piwnice, w kt�rych przed trzystu laty mie�ci�y si� magazyny i kwatery dla s�u�by, mia�y niskie stropy, go�e �ciany i kamienn� pod�og�. Dieter st�pa� szerokim korytarzem. Po jego lewej stronie, pod frontow� cz�ci� budynku, rozlokowano podstawowe urz�dzenia centrali: generator, wielkie baterie i spl�tane kable, kt�re wype�nia�y ca�e sale. Po prawej, pod tyln� cz�ci� pa�acu, znajdowa�y si� pomieszczenia gestapo: laboratorium fotograficzne, du�a sala, gdzie prowadzono nas�uch nale��cych do Resistance radiostacji, oraz areszt. Piwnice zabezpieczono przed nalotami: okna by�y zamurowane, �ciany ob �o�one workami z piaskiem, sufity wzmocnione.
Przy ko�cu korytarza wida� by�o drzwi z napisem: CENTRUM PRZES�UCHA�. Dieter wszed� do �rodka. W pierwszym pokoju ca�y wystr�j stanowi�y bia�e �ciany, jaskrawe �wiat�a, tani st� i twarde krzes�a. Przeszed� do s�siedniego pomieszczenia. Tutaj �ar�wki by�y s�absze, �ciany z go�ych cegie�. Sta� tu r�wnie� pochlapany krwi� s�up z uchwytami do przywi�zywania wi�ni�w, stojak na parasole z r�nymi drewnianymi pa�kami oraz stalowymi pr�tami, st� operacyjny z zaciskiem na g�ow� i paskami na przeguby r�k i kostki u n�g, a tak�e aparat do elektrowstrz�s�w. Znajdowa� si� w prawdziwej izbie tortur. T�umaczy� sobie, �e uzyskane w takich miejscach informacje mog� jednak uratowa� �ycie dziel nym, m�odym, niemieckim �o�nierzom, lecz mimo to ciarki prze sz�y mu po plecach.
Us�yszawszy kroki na korytarzu, wr�ci� do pierwszego pokoju. W tej samej chwili wprowadzono wi�ni�w.
Najpierw wesz�a kobieta, kt�ra ukrywa�a stena pod p�aszczem. Dieter ucieszy� si�. Dobrze by�o mie� kobiet� w�r�d wi�ni�w. Mog�y odznacza� si� takim samym hartem ducha jak m�czy�ni, jednak cz�sto najlepszym sposobem, by sk�oni� do m�wienia m�czyzn�, by�o pobicie przy nim kobiety. Ta by�a wysoka, seksowna i nie odnios�a chyba �adnych ran.
- Jak si� pani nazywa? - zapyta� j� po francusku przyjaznym tonem.
Zmierzy�a go hardym wzrokiem.
- Dlaczego mia�abym to panu m�wi�?
Wzruszy� ramionami. Na tym poziomie op�r mo�na by�o �atwo przezwyci�y�. Pos�u�y� si� odpowiedzi�, kt�ra okaza�a si� przydatna setki razy.
- Pani krewni mog� pyta�, czy nie zosta�a pani zatrzymana. Znaj�c pani nazwisko, mo�emy ich o tym poinformowa�.
- Jestem Genevieve Delys.
- Pi�kne imi� dla takiej pi�knej kobiety. - Lekko sk�oni� si� w jej stron�.
Nast�pny by� sze��dziesi�cioletni m�czyzna z krwawi�c� ran� na g�owie.
- Chyba jest pan troch� za stary na takie rzeczy - rzuci� lu�no Dieter.
M�czyzna by� z siebie najwyra�niej bardzo dumny.
- To ja pod�o�y�em �adunki - oznajmi� wyzywaj�co.
- Nazwisko?
- Gaston Lefevre.
- Niech pan pami�ta - rzek� mu uprzejmym tonem Dieter - �e to pan decyduje o tym, jak d�ugo trwa b�l. Kiedy pan zechce, �e by usta�, on ustanie.
W oczach kontempluj�cego sw�j los m�czyzny pojawi� si� na gle strach.
Nast�pny wi�zie� m�g� mie� zdaniem Dietera nie wi�cej ni� siedemna�cie lat. Przystojny ch�opak sprawia� wra�enie kompletnie przera�onego.
- Nazwisko?
Wi�zie� zawaha� si�, najwyra�niej by� jeszcze w szoku.
- Bertrand Bisset.
- Dobry wiecz�r, Bertrandzie - powiedzia� Dieter. - Witaj w piekle.
Ch�opak zrobi� tak� min�, jakby oberwa� po twarzy. Do pokoju wszed� Willi Weber.
- Jak si� tutaj dosta�e�? - zapyta� szorstko Dietera.
- Wszed�em. Twoje �rodki bezpiecze�stwa s� do dupy. Mam za miar przes�ucha� wi�ni�w.
- To sprawa gestapo.
- Feldmarsza�ek Rommel zwr�ci� si� do mnie, a nie do gestapo, �ebym ustali�, czy ruch oporu jest w stanie zniszczy� jego ��czno��. Ci wi�niowie mog� mi dostarczy� bezcennych informacji.
- Nie wtedy, kiedy s� pod moj� piecz�. Sam ich przes�ucham i prze�l� wyniki feldmarsza�kowi - nie dawa� za wygran� Weber.
- To oznacza, �e b�d� to musia� za�atwi� na wy�szym szczeblu.
- Je�li ci si� uda.
- Oczywi�cie, �e mi si� uda, ty cholerny g�upcze - odpar� ostro Dieter, po czym odwr�ci� si� na pi�cie i wyszed�.
GILBERTE i Flick opu�ci�y Saintc-C�cile i jecha�y do Reims jedn� z bocznych wiejskich dr�g. Musia�y zwalnia� na wielu skrzy�owaniach, lecz fakt, �e tyle ich by�o, uniemo�liwi� gestapo zablokowanie wszystkich dr�g wyjazdowych z Sainte-Cecile. Mimo to Flick bez przerwy przygryza�a warg�, obawiaj�c si�, �e zatrzyma ich jaki� patrol. Nie potrafi�aby wyja�ni�, dlaczego wioz� z ty�u m�czyzn� krwawi�cego z rany postrza�owej.
W Sainte-Cecile na pewno uj�to kilku cz�onk�w grupy. Kiedy gestapowcom na czym� naprawd� zale�a�o, potrafili sk�oni� do zezna� nawet najwi�kszych twardzieli. Dlatego Flick musia�a zak�ada�, �e adres Michela jest ju� znany przeciwnikowi. Nie mog�a go zabra� do domu. Dok�d w takim razie mia�a go zawie��?
- Jak on si� czuje? - zapyta�a z niepokojem Gilberte.
Flick zerkn�a na tylne siedzenie. Michel zasn��, ale chyba od dycha� normalnie. Przyjrza�a mu si� czule. Potrzebowa� kogo�, kto by si� nim zaopiekowa�, przynajmniej przez dzie� albo dwa. Odwr�ci�a si� do Gilberte, m�odej dziewczyny wolnego stanu.
- Gdzie mieszkasz?
- Na peryferiach miasta, przy Route de Cernay.
- Sama?
Gilberte nie wiadomo, dlaczego zrobi�a wystraszon� min�.
- Tak, oczywi�cie.
- W domu, mieszkaniu, w kawalerce?
- W dwupokojowym mieszkaniu - odpar�a do�� niech�tnie Gilberte.
- Pojedziemy do ciebie. Jest tam jakie� tylne wej�cie?
- Tak, z alejki, kt�ra biegnie wzd�u� muru ma�ej fabryczki.
- Brzmi idealnie.
Tej nocy Flick wraca�a do Londynu. Samolot mia� wyl�dowa� niedaleko wioski Chatelle, osiem kilometr�w na p�noc od Reims. Zastanawia�a si�, czy uda si� tam trafi� pilotowi. Prowadz�c nawigacj� na podstawie gwiazd, niezmiernie trudno by�o odnale�� wyznaczone pole nieopodal ma�ej wioski. Wyjrza�a przez okno. Z nadej�ciem wieczoru bezchmurne niebo przybra�o odcie� granatu. Je�li ta pogoda si� utrzyma, powinien �wieci� ksi�yc.
Jej my�li pobieg�y ku pozostawionym na placu towarzyszom broni. Czy m�ody Bertrand prze�y�, czy zgin��? A Genevieve? Je�li prze�yli, czeka�y ich tortury. Jej serce �cisn�� smutek: z ca�ych si� pragn�a, by ich cierpienie me posz�o na marne.
Rozmy�laj�c o ukradzionej Antoinette przepustce, zastanawia�a si�, czy zdo�aliby wej�� do pa�acu w przebraniu. Oddzia� m�g�by si� podszy� pod cywilnych pracownik�w. Szybko odrzuci�a pomys�, �eby udawa� telefonistki; to zaj�cie wymaga�o kwalifikacji, kt�rych nie spos�b by�o szybko naby�. Ale ka�dy potrafi pos�ugiwa� si� szczotk�. A Niemcy nie zwracali prawdopodobnie uwagi na kobiety, kt�re szoruj� pod�ogi.
Zarz�d Operacji Specjalnych mia� pierwszorz�dn� wytw�rni� fa�szywych dokument�w. Mogli b�yskawicznie skopiowa� prze pustk� Antoinette. Sprz�taczkami by�y oczywi�cie same kobiety, zatem podszywaj�cy si� pod nie oddzia� musia� by� wy��cznie �e�ski. Dlaczeg� by nie, pomy�la�a.
�ciemnia�o si� ju�, kiedy Gilberte zatrzyma�a samoch�d przed niskim przemys�owym budynkiem na przedmie�ciach Reims.
- Obud� si�! - zawo�a�a Flick do Michela. - Musimy ci� wprowadzi� do �rodka.
J�cza�, gdy kobiety pomaga�y mu si� wygramoli� z samochodu. Zarzuci� im r�ce na ramiona i poku�tyka� w�sk� alejk� za fabryk�, a potem przez podw�rko przy ma�ym budynku mieszkalnym. Weszli do �rodka tylnymi drzwiami.
Obskurny budynek mia� pi�� pi�ter bez windy. Gilberte mieszka�a, niestety, na samej g�rze. Kobiety splot�y, wi�c d�onie pod udami Michela, podnios�y go i w ten spos�b pokona�y ca�� drog� na poddasze.
Znalaz�szy si� przed drzwiami mieszkania, dysza�y ci�ko. Postawi�y na pod�odze Michela, kt�ry utykaj�c, wszed� do �rodka i osun�� si� na fotel.
Flick rozejrza�a si� dooko�a. Mieszkanko by�o �adne i czyste, zna� by�o tu kobiec� r�k�. Gilberte krz�ta�a si� przy Michelu, podk�adaj�c mu pod siedzenie poduszki, ocieraj�c delikatnie twarz r�cznikiem, proponuj�c aspiryn�.
- Potrzebny ci lekarz - powiedzia�a szorstko Flick. - Co powiesz na Claude'a Boulera? Kiedy� nam pomaga�.
- Po tym, jak si� o�eni�, zrobi� si� strachliwy - odpar� Michel. - Ale do mnie przyjdzie.
Flick pokiwa�a g�ow�. Wielu ludzi robi�o wyj�tki dla Michela.
- Gilberte, sprowad� doktora Boulera.
- Wola�abym tu zosta� z Michelem.
- Prosz�, zr�b to, co m�wi� - rzek�a stanowczo Flick. - Nim wr�c� do Londynu, musz� zosta� z nim przez chwil� sama.
- A godzina policyjna?
- Je�li ci� zatrzymaj�, powiedz, �e idziesz po doktora.
Gilberte wygl�da�a na przestraszon�, ale w�o�y�a pos�usznie sweter i wysz�a.
Flick usiad�a na por�czy fotela i poca�owa�a m�a.
- To by�a prawdziwa katastrofa - westchn�a. - Nigdy ju� nie zaufam tym b�aznom z MI6.
Michel chrz�kn��.
- Stracili�my Alberta - mrukn��. - B�d� musia� zawiadomi� je go �on�.
- Dzi� w nocy wracam. Poprosz� w Londynie, �eby przys�ali ci nowego radiotelegrafist� - powiedzia�a. - Jak si� czujesz?
- G�upio. To niezbyt chwalebne miejsce na ran� postrza�ow�. I troch� kr�ci mi si� w g�owie.
- Musisz si� czego� napi�. Ciekawe, co ona tu ma.
- Ch�tnie �ykn��bym szkockiej. - Przed wojn� znajomi Flick w Londynie nauczyli Michela pi� whisky.
- Szkocka by�aby dla ciebie za mocna.
Aneks kuchenny mie�ci� si� w k�cie pokoju. Flick otworzy�a kredens. Ku swemu zdziwieniu zobaczy�a butelk� Dewars, trunek raczej niezwyk�y w mieszkaniu francuskiej dziewczyny. By �a tak�e napocz�ta butelka czerwonego wina. Nala�a p� szklanki i dope�ni�a wod� z kranu. Michel wypi� chciwie rozcie�czone wino.
Flick zajrza�a do sypialni.
- Dok�d idziesz? - zapyta� ostro Michel.
- Po prostu si� rozgl�dam.
Musz� i�� do �azienki.
- Jest na korytarzu, pi�tro ni�ej.
Skorzysta�a z jego wskaz�wek. W �azience u�wiadomi�a sobie, �e co� j� niepokoi, co� w mieszkaniu Gilberte. Zacz�a si� zastanawia�. Nigdy nie lekcewa�y�a tego, co podpowiada� jej instynkt; dzi�ki temu niejeden raz ocali�a �ycie.
- Co� tutaj jest nie w porz�dku - powiedzia�a Michelowi po powrocie.
- Co to takiego?
Wzruszy� ramionami z niepewn� min�.
- Nie mam poj�cia.
To wi�za�o si� w jaki� spos�b ze skr�powaniem Gilberte, z tym, �e Michel wiedzia�, gdzie jest �azienka, z butelk� whisky. Flick we sz�a do sypialni i rozpocz�a inspekcj�. Na narzucie siedzia�a lalka. W k�cie by�a umywalka, nad ni� szafka z lustrzanymi drzwiczkami. Flick otworzy�a j�. W �rodku le�a�a m�ska brzytwa oraz p�dzel do golenia. Komplet z polerowanymi ko�cianymi r�czkami. Pozna�a je. Podarowa�a ten komplet Michelowi na jego trzydzieste drugie urodziny.
By�a tak wstrz��ni�ta tym odkryciem, �e przez moment sta�a w miejscu jak wryta.
Podejrzewa�a, �e Michel jest kim� zainteresowany, ale nie s�dzi�a, by sprawy zasz�y a� tak daleko. Szok zmieni� si� w dotkliwy b�l. A potem w naturalny gniew. Sama by�a lojalna i wierna, dzielnie znosi�a samotno�� i d�ugie rozstanie, tymczasem on ani my�la� i�� w jej �lady.
Wmaszerowa�a do drugiego pokoju.
- Ty gnojku! Ty parszywy zgni�y gnojku! Jak mog�e� mnie zdradzi� z t� dziewi�tnastoletni� kretynk�?
- To nic powa�nego. Jest po prostu �adna.
- My�lisz, �e to ci� usprawiedliwia?
- Flick, kochanie, nie k���my si�. Przed chwil� zgin�a po�owa naszych przyjaci�. Wracasz do Anglii. Oboje mo�emy wkr�tce nie �y�. - Michel utkwi� we Flick intensywne spojrzenie b��kitnych oczu. - Przyznaj� si� do winy. Jestem gnid�. Ale gnid�, kt�ra ci� kocha, i prosz�, �eby� mi wybaczy�a. Ten jeden jedyny raz, na wypadek, gdyby�my si� ju� nigdy nie zobaczyli.
Trudno by�o mu si� oprze�. I w ko�cu pi�� lat ma��e�stwa to chyba co� wi�cej ni� przelotny romans. Po chwili wahania podesz�a do niego. Michel obj�� j� i przycisn�� twarz do znoszonej sukienki. Po g�adzi�a go po w�osach.
- Ju� dobrze - powiedzia�a. - Ju� dobrze.
Drzwi otworzy�y si� i do �rodka wesz�a Gilberte z Claude'em Boulerem. Flick wzdrygn�a si� z dziwacznym poczuciem winy i odsun�a d�o� od g�owy Michela. A potem zrobi�o jej si� g�upio. W ko�cu to by� jej m��, nie tamtej.
Widok kochanka obejmuj�cego swoj� �on� wyra�nie wstrz�sn�� Gilberte, ale opanowa�a si�.
Claude, przystojny m�ody doktor, wszed� za ni� do pokoju z zaniepokojon� min�.
- Jak si� czujesz, stary koniu? - zapyta�, spogl�daj�c ironicznie ua Michela.
- Mam kul� w ty�ku.
- W takim razie lepiej b�dzie, jak j� wyjm�.
- Mam jeszcze jedn� pro�b� - powiedzia�a Flick. - Kwadrans przed p�noc� wyl�duje samolot, kt�ry ma mnie zabra�. Chcia�abym, �eby� nas odwi�z�, do Chatelle.
Claude zrobi� przera�on� min�. Michel przewr�ci� si� na drugi bok i usiad�.
- B�agam ci�, Claude. Zr�b to dla mnie, dobrze?
Nie�atwo by�o odm�wi� Michelowi.
- Kiedy? - zapyta� z westchnieniem Claude.
WIOSKA Chatelle sk�ada�a si� z trzech du�ych dom�w, sze�ciu cha�up i piekarni, kt�re przycupn�y przy skrzy�owaniu dr�g. Flick sta�a na pastwisku, dwa kilometry od skrzy�owania, trzymaj�c w r�ku latark�.
Pole mia�o prawie kilometr d�ugo�ci - lysander potrzebowa� sze�ciuset metr�w, �eby wyl�dowa�, a nast�pnie wzbi� si� w powietrze. Grunt pod jej stopami by� twardy i r�wny, bez �adnych wzniesie�. Pole graniczy�o ze stawem dobrze widocznym z g�ry w �wietle ksi�yca i stanowi�cym u�yteczny punkt orientacyjny dla pilot�w.
Michel i Gilberte stali pod wiatr od Flick, r�wnie� trzymaj�c latarki, a Claude par� metr�w w bok od Gilberte. Razem ich latarki tworzy�y odwr�con� liter� L, kt�ra mia�a naprowadzi� pilota samolotu.
Oczekiwanie na maszyn� by�o zawsze piekielnie denerwuj�ce. Je�li nie przyleci, Flick musia�aby przez kolejne dwadzie�cia cztery godziny stawia� czo�o niebezpiecze�stwu. Agent nigdy nie m�g� by� pewny, czy samolot si� pojawi. Nawigacja przy �wietle ksi�yca przysparza�a olbrzymich trudno�ci. Pilot musia� pokonywa� setki kilometr�w, obliczaj�c w przybli�eniu swoj� pozycj� wed�ug wskaza� kompasu, szybko�ci oraz czasu, nast�pnie za�, weryfikuj�c te wyniki na podstawie punkt�w obserwacyjnych, takich jak rzeki, miasta i linie kolejowe. Je�li ksi�yc chowa� si� za chmur�, robi�o si� to niemo�liwe. Tej nocy pogoda by�a jednak sprzyjaj� ca i Flick nie traci�a nadziei.
I rzeczywi�cie kilka minut przed p�noc� us�ysza�a warkot jednosilnikowego samolotu, z pocz�tku s�aby, potem coraz g�o�niejszy. Zacz�ta zapala� i gasi� latark�, nadaj�c liter� X alfabetem Morse'a.
Samolot zatoczy� jeden kr�g, a potem zszed� ostro w d�. Dotkn�� ziemi po prawej stronie Flick, zahamowa�, podko�owa� do niej i zawr�ci� pod wiatr, w pe�nej gotowo�ci do startu.
By� to westland lysander, ma�y jednop�atowiec z wysoko zawieszonymi skrzyd�ami, pomalowany na matowy czarny kolor. Pilot nie wy��czy� silnika. Nie powinien pozostawa� na ziemi d�u�ej ni� kilka sekund.
Flick mia�a wielk� ochot� u�ciska� Michela i �yczy� mu powodzenia, ale wcale nie mniejsz� wymierzy� mu policzek i pogrozi�, by trzyma� si� z daleka od innych bab. Mo�e to dobrze, �e nie mia�a czasu ani na jedno, ani na drugie. Pomacha�a mu przyja�nie, po czym wspi�a si� po metalowej drabince, otworzy�a luk i wsiad�a do samolotu.
Pilot obejrza� si� na ni�. Flick pokaza�a mu uniesione kciuki. Jeszcze raz spojrza�a na grup� odprowadzaj�cych j� os�b. Ma�y samolocik skoczy� do przodu, nabra� szybko�ci, po czym wzni�s� si� w powietrze.
Dzie� drugi
Poniedzia�ek, 29 maja 1944
DIETER Franek jecha� swoj� hispano-suiz� przez zaciemnione ulice Pary�a. Obok siedzia� jego m�ody asystent, porucznik Hans Hesse. Poprzedniego wieczoru Dieter odkry� w zaokr�glonym tylnym zderzaku swojego samochodu rz�dek r�wnych dziur po pociskach - pami�tk� po potyczce na placu w Sainte-Cecile. Nie by�o jednak �adnych mechanicznych uszkodze� i jego zda niem tego rodzaju dziury dodawa�y hispano-suizie uroku.
Kiedy wyjechali na szos� do Normandii, porucznik usun�� os�ony na reflektory. Co dwie godziny zmieniali si� przy kierownicy. Dieter zastanawia� si� nad swoj� przysz�o�ci�. Czy alianci zajm� Francj�? My�l o pokonanych Niemczech by�a straszna. Po upojnych paryskich nocach ze Stephanie trudno mu by�o wyobrazi� sobie codzienne �ycie w Kolonii, z �on� i rodzin�.
Przed �witem wjechali do ma�ej �redniowiecznej wioski La Roche-Guyon, po�o�onej nad Sekwan� mi�dzy Pary�em i Rouen.
Min�wszy pogr��one w ciszy zamkni�te domy, dotarli do poste runku przy bramie starego zamku. Po chwili zaparkowali samo ch�d na du�ym brukowanym dziedzi�cu i Dieter wszed� do �rodka. W zamku mie�ci�a si� kwatera g��wna Rommla.
W sieni Dieter spotka� si� z adiutantem feldmarsza�ka, majorem Walterem Goedlem, ch�odnym facetem o niesamowitej inteligencji. Zesz�ej nocy rozmawiali przez telefon. Dieter przedstawi� problem, jaki wynik� z gestapo, i doda�, �e chce si� spotka� z Rommlem najszybciej, jak jest to mo�liwe.
- B�d� tutaj o czwartej - poradzi� mu Goedel.
Rommel zasiada� za biurkiem ju� o czwartej nad ranem. Jego gabinet mie�ci� si� we wspania�ej komnacie na parterze. Po wej�ciu do �rodka Dieter zauwa�y� wisz�cy na �cianie bezcenny gobelin. Za wielkim zabytkowym biurkiem siedzia� niski m�czyzna z przerzedzon� rudawoblond czupryn�.
- Panie feldmarsza�ku, przyjecha� major Franek - zaanonsowa� go Goedel.
Rommel czyta� jeszcze przez kilka sekund, a potem podni�s� wzrok.
Jego ca�a aparycja - twarz boksera o p�askim nosie, szerokim podbr�dku, blisko osadzonych oczach z maluj�c� si� w nich agresj� - pomog�a mu zyska� wizerunek legendarnego dow�dcy.
- Niech pan siada, Franck - powiedzia� dziarskim tonem. - Co pana gn�bi?
Dieter prze�wiczy� sobie wcze�niej, co ma powiedzie�.
- Zgodnie z pa�skimi rozkazami, wizytowa�em kluczowe obiekty, kt�re mog� sta� si� celem atak�w ruchu oporu, i stara�em si� poprawi� system ich zabezpiecze�. Ocenia�em tak�e, w jakim stopniu ruch oporu mo�e utrudni� nasz� odpowied� na inwazj�. Sytuacja jest gorsza, ni� my�leli�my.
Rommel chrz�kn�� z niesmakiem.
- Co pana sk�ania do takiej opinii?
Dieter opowiedzia� o wczorajszym ataku na Sainte-Cecile, zwracaj�c uwag� na pomys�owe planowanie, obfito�� broni i odwag� napastnik�w.
- Tego w�a�nie si� obawia�em - rzek� Rommel. M�wi� cicho, prawie do siebie. - Potrafi� odeprze� inwazj�, nawet maj�c do dyspozycji te nieliczne oddzia�y, kt�re posiadam, ale je�li zawiedzie ��czno��, jestem zgubiony.
- Moim zdaniem, mo�emy sprawi�, by ten atak na central� telefoniczn� przyczyni� si� do naszego zwyci�stwa - oznajmi� niespodziewanie Dieter.
Romme) odwr�ci� si� do niego z krzywym u�miechem.
- Na Boga, �a�uj�, �e nie wszyscy moi oficerowie s� do pana podobni. S�ucham, jak zamierza pan tego dokona�?
Dieter poczu�, �e spotkanie przebiega po jego my�li.
- Gdyby uda�o mi si� przes�ucha� je�c�w, z pewno�ci� dotar�bym do innych oddzia��w. Przy odrobinie szcz�cia mogliby�my zada� Resistance bolesne ciosy. Niestety, gestapo nie dopuszcza mnie do wi�ni�w.
- Tak, to debile.
- Potrzebna jest pa�ska interwencja.
- Oczywi�cie.- Rommel spojrza� na Goedla. - Zadzwo� na Avenue Foch. - Dow�dztwo gestapo we Francji mie�ci�o si� przy Avenue Foch 84 w Pary�u. - Powiedz im, �e albo major Franck przes�ucha dzisiaj wi�ni�w w Sainte-Cecile, albo nast�pny telefon dostan� z Berchtesgaden. - W Berchtesgaden mie�ci�a si� bawarska forteca Hitlera.
- Tak jest - odpar� Goedel.
- Prosz� mnie dalej informowa�. Franck - zako�czy� Rommel i wsadzi� z powrotem nos w papiery. Dieter wyszed� z gabinetu.
FLICK wyl�dowa�a w bazie RAF-u w Tempsford, osiemdziesi�t kilometr�w na p�noc od Londynu. M�oda kobieta z dystynkcjami kaprala z FANY czeka�a na ni� w pot�nym jaguarze, kt�rym mia�y pojecha� do Londynu.
- Zabieram pani� bezpo�rednio do Orchard Court - powiedzia�a. - Czekaj� na pani raport.
Flick potar�a oczy.
- Bo�e, czy ich zdaniem my w og�le nie potrzebujemy snu?
Kiedy tak p�dzi�y na po�udnie, zacz�to �wita�. Flick przygl�da�a si� z rozrzewnieniem skromnym domkom z rosn�cymi w ogr�dkach warzywami, wiejskim urz�dom pocztowym, w kt�rych gderliwe urz�dniczki z uraz� wydziela�y znaczki za jednego pensa, najprzer�niejszym pubom z obrzydliwie ciep�ym piwem i poobijanymi pianinami, i dzi�kowa�a w duchu losowi za to, �e nazi�ci nie dotarli tak daleko. Ta konstatacja sprawi�a, �e z jeszcze wi�ksz� determinacj� pomy�la�a o powrocie do Francji. Chcia�a, by pozwolono jej ponownie zaatakowa� pa�ac. Mo�e to i dobrze, �e od razu mia�a zda� raport; dzi�ki temu b�dzie mog�a przedstawi� ju� dzisiaj sw�j nowy plan.
Orchard Court by� budynkiem mieszkalnym przy Portman Square. Flick wesz�a do �rodka i skierowa�a si� do apartamentu zajmowanego przez Zarz�d Operacji Specjalnych. Agent�w trzyma no z daleka od g��wnej siedziby przy Baker Street, �eby nie mogli zdradzi� tego adresu podczas przes�uchania. Poczu�a si� troch� lepiej, ujrzawszy Percy'ego Thwaite'a. �ysiej�cy pi��dziesi�ciolatek ze szczeciniastym w�sem darzy� Flick prawdziwie ojcowskim uczuciem.
- Widz� po twojej minie, �e posz�o fatalnie - zagadn��.
Jego wsp�czuj�cy ton sprawi�, �e co� w niej znienacka p�k�o. Nagle u�wiadomi�a sobie w pe�ni tragedi� tego, co si� wydarzy�o, i z oczu pociek�y jej �zy. Percy obj�� j�, a ona wtuli�a twarz w jego star� tweedow� marynark�.
- O Bo�e, przepraszam, �e si� tak mazgaj�.
Usiad�a w zapadaj�cym si� fotelu i patrzy�a, jak Percy pr