7655

Szczegóły
Tytuł 7655
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7655 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7655 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7655 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

u�miech mony lizy -WSZYSTKO DLA PAN- u�miech mony lizy Deborah Chiel Powie�� na podstawie filmowego scenariusza, kt�rego autorami s�: Lawrence Konner & Mark Rosenthal Przek�ad Alicja Marcinkowska & AMBER Tytu� orygina�u MONA LISA SMILE Redaktor serii MA�GORZATA CEBO-FON1OK Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta MAGDALENA KW1ATK0WSKA MARIA RAWSKA Ilustracja na ok�adce Motion Picture photography � 2003 Revolution Studios Distribution Company, LLC. Motion Picture artwork � 2003 Columbia Pictures Industries, Inc. Ali rights reserved. Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza na stron� Internetu http://www.amber.sm.pl http://www.wydawnictwoamber.pl Copyright � 2003 Revolution Studios Distribution Company, LLC. Ali rights reserved. For the Polish edition Copyright � 2003 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-241-1404-1 Dziewcz�tom z Emerson House Pit - tym sprzed wielu lat Rozdziat 1 Zmierzch, niebo w powodzi fioletu, r�u i granatu. Skulona obok okna w poci�gu Super Chief z Los Angeles, Katherine Watson obserwowa�a, jak s�o�ce powoli tonie za horyzontem. Ostatnim razem, kiedy pyta�a konduktora, byli gdzie� w Nebrasce. Jutro wieczorem b�dzie w Chicago, w po�owie drogi przez kraj, w po�owie drogi do celu jej podr�y. Wellesley, Massachusetts. By�a wyczerpana minion� noc� i spaniem na siedz�co, odczuwa�a radosne zniecierpliwienie za ka�dym razem, kiedy pomy�la�a o miejscu, kt�re wkr�tce b�dzie jej nowym domem: Wellesley College. Ju� same te s�owa sprawia�y, �e dr�a�a z podniecenia. Wypowiedziane g�o�no, wyczarowywa�y bogaty, elitarny �wiat, tak inny od UCLA, gdzie najpierw zrobi�a licencjat, a potem zdoby�a tytu� magistra historii sztuki. Poci�g Super Chief s�yn�� z tego, �e jego pasa�erami by�y gwiazdy Hollywoodu, ale Katherine, podr�uj�ca klas� turystyczn�, nie zauwa�y�a jak dot�d �adnych aktor�w. Nie jada�a w wagonie restauracyjnym, gdzie serwowano wykwintne potrawy i doskona�e wina; spakowa�a sobie do kilku br�zowych papierowych toreb kanapki z szynk� i serem, chipsy i pomara�cze. 1 cho� nie mog�a sobie pozwoli� na pierwsz� klas�, widoki by�y za darmo. Nie musia�a dop�aca� ani grosza, �eby rozkoszowa� si� tym samym widokiem co pasa�erowie pierwszej klasy: ja�owa pustynia Kalifornii, �nie�ne szczyty G�r Skalistych w Kolorado, p�askie pola pszenicy w Nebrasce. Sto lat wcze�niej jej prababcia Katie - ciemnooka pi�kno��, po kt�rej Katherine odziedziczy�a imi�, szeroki u�miech i d�wi�czny �miech >rzemierza�a kontynent pionierskim wozem. Dwudziestosiedmioletnia Iowa podr�owa�a z tr�jk� ma�ych dzieci i pi�cioma puchowymi ko�-imi, pod kt�rymi grzali si� w lodowate, zimowe miesi�ce. Zabra�a te� sob� rodzinn� Bibli�, strzelb� i kilka p�dzli nale��cych do jej zmar�e-m�a. Prawie wszystkie pozosta�e rzeczy wyprzeda�a, by mie� za co :z�� nowe �ycie na Zachodzie, gdzie ziemia by�a dost�pna dla ka�de-, kto tylko by� do�� szalony i odwa�ny, �eby tam osi���. Catie przetrwa�a niebezpieczne burze gradowe i zamiecie �nie�ne, wrogo stawionych Indian i z�odziei, kt�rzy pr�bowali ukra�� jej krowy. Ta bieta o �elaznej woli i odwadze odci�a si� od przesz�o�ci, �eby stwo-/� swojej rodzinie nowy dom i nowe �ycie w p�nocno-zachodniej Mon-lie. Zgodnie z rodzinn� legend�, Katherine przypomina�a swoj� pra-bk�; dwie wyblak�e fotografie Katie ju� po pi��dziesi�tce by�y dowodem to, �e w tym twierdzeniu jest troch� prawdy. K.atherine odziedziczy�a po Katie tak�e niespokojn� natur� i g��d przy-dy. Mia�a dobr� prac� jako wyk�adowca w Oakland Teachers College h�opaka, kt�ry za ni� szala�, ale �akn�a odmiany. By�a podekscytowana my�l o zaszczepieniu swoich zachodnich przekona� w Wellesley; ^obra�a�a sobie, jak otwiera na o�cie� okna i uwalnia sale wyk�adowe staro�wieckich pogl�d�w Wschodniego Wybrze�a na �ycie w og�le, uw�aszcza na sztuk�. \le by�a te� zdenerwowana. Jako pierwsza w rodzinie sko�czy�a college; chodzi�a z zupe�nie innych kr�g�w ni� studentki i absolwentki Welle-sy. Sporo spo�r�d tamtejszych wyk�adowczy� r�wnie� uko�czy�o Wel->ley lub jeden z college'�w Seven Sister, elitarnego �e�skiego odpo-ednika Ivy League, presti�owych szk� dla m�czyzn, do kt�rych zalicza : Yale, Harvard i Dartmouth. Niezale�nie od tego jak bardzo b�dzie ira�a si� dopasowa�, prawdopodobnie b�dzie odbierana jako outsider-przez te wszystkie dziewcz�ta w ma�ych czarnych sukienkach, kasz-irowych sweterkach i per�owych naszyjnikach, tak dobranych, by stwa-a� wra�enie swobodnej elegancji i przepychu. Nigdy nie b�dzie dziel�c ich prze�wiadczenia o w�asnej wy�szo�ci. Katherine przypo-tria�a sobie, �e zaoferowano jej roczn� posad�, bo komisja od spraw trudnienia by�a pod wra�eniem jej referencji, a nie rodowodu. Wellesley College - tam chcia�a by�. Mia�a trzydzie�ci lat i by�a samot-.. Wi�kszo�� jej szkolnych przyjaci�ek mia�o m��w i gromadk� dzie-Uwa�a�y, �e jest �wirem, skoro wyje�d�a na wsch�d, �eby uczy� i zbie-6 materia�y do swojej rozprawy doktorskiej. Kobiety dowiod�y swojej warto�ci podczas drugiej wojny �wiatowej, idejmuj�c prac� na stanowiskach pozostawionych przez m�czyzn, kt�- rzy zostali wcieleni do armii. Matka Katherine pracowa�a na nocnej zmianie w fabryce amunicji. - Robi� bomby, �eby zmie�� tych przekl�tych nazist�w z powierzchni ziemi - lubi�a si� przechwala�. Ka�dego popo�udnia o siedemnastej wychodzi�a z domu z pude�kiem na lunch i chustk� na g�owie, �eby jej w�osy nie wkr�ci�y si� maszyn�. Praca by�a nu��ca i niebezpieczna. -Najlepsza robota, jak� w �yciu mia�am - zawsze m�wi�a. - To dow�d na to, �e my, dziewczyny, potrafimy pracowa� r�wnie szybko i dobrze jak faceci. Potem wojna si� sko�czy�a, m�czy�ni powr�cili do kraju i matka Katherine, tak jak inne kobiety, straci�a swoje stanowisko przy linii monta�owej. Nie pozosta�o jej nic innego, jak wr�ci� do sprz�tania dom�w bogaczy, a co za tym sz�o, przychodzi�a do w�asnego domu dopiero na kolacj�, ale by�a zbyt podminowana i wyczerpana, �eby jeszcze gotowa�. �ycie powr�ci�o na stare tory. Byli �o�nierze dostali najlepsze stanowiska, samotne kobiety ponownie zosta�y ich sekretarkami albo podj�y prac�, kt�rej nie chcia� wykonywa� �aden m�czyzna. Zam�ne kobiety siedzia�y w domu, nawet je�li nie mia�y dzieci. Katherine nie chcia�a zamieni� swojej szansy na karier� na bardziej ustabilizowane, domowe �ycie. Kocha�a Paula, ale nie wiedzia�a, czy kocha go na tyle, by odrzuci� mo�liwo�� nauczania historii sztuki w college'^ Perspektywa roku sp�dzonego na drugim ko�cu kontynentu, w�r�d najb�yskotliwszych m�odych kobiet w kraju, by�a bardzo poci�gaj�ca. Tymczasem korzysta�a z rzadkiej okazji, kiedy mia�a czas tylko dla siebie, by m�c w spokoju rozmy�la�, czyta� i szkicowa� zmieniaj�cy si� krajobraz ko�ca lata. W Oakland prawie w og�le nie pada� deszcz, trawniki by�y wysuszone, a stoki wzg�rz spalone na br�zowo i pokryte py�em. W samym �rodku Ameryki trawa na ��kach by�a bujna i zielona, a drzewa w�a�nie zacz�y przybiera� jesienne barwy. W Chicago Katherine wsiad�a do poci�gu Twentieth-Century Limited, ol�niewaj�cej gwiazdy nowojorskiej kolei. Czerwony dywan by� rozwini�ty dla wszystkich bez wyj�tku pasa�er�w tego luksusowego poci�gu. I �adnego siedzenia przez ca�� noc; nawet podr�uj�cy klas� ekonomiczn� musieli wykupi� miejsce do spania. Katherine zdecydowa�a si� zatem na kuszetk�, co by�o najta�szym z dost�pnych sposob�w na odbycie tej szesnastogodzinnej podr�y. By�a wyczerpana i wdzi�czna za jakiekolwiek ��ko po dw�ch nocach sp�dzonych na siedz�co w poci�gu; poza tym prawie nie spa�a w nocy poprzedzaj�cej dzie� jej wyjazdu z Los Angeles. Tamtej nocy obudzi�a si� gwa�townie ze snu, natychmiast zapominaj�c, o czym �ni�a, i spojrza�a zmru�onymi oczami na zegarek. Druga nad ranem. Poklepa�a miejsce bok niej w ��ku, gdzie powinien by� Paul, przewr�ci�a si� na drugi bok zobaczy�a, �e siedzi oklapni�ty na krze�le, kt�re od dawna mieli odda� 0 renowacji. Pali� papierosa i udawa�, �e jest poch�oni�ty lektur� pisma, t�re przeczyta� ju� wcze�niej, a ona o tym wiedzia�a. W��czy� ma�� lampki na biurku, cho� wpadaj�ce przez okno za jego plecami �wiat�o ksi�y- 1 w pe�ni by�o tak mocne, �e mia�a wra�enie, jakby mog�a prze�wietli� :go dusz�. - Co si� dzieje? - zapyta�a, chocia� zna�a odpowied�. Pok��cili si�. Inaczej nie pali�by w sypialni. Zaci�gn�� si� po raz ostatni zgasi� papierosa. Okno by�o otwarte, ale w pokoju �mierdzia�o dymem, zna�a, �e lepiej o tym nie wspomina�. - Nie mog�em spa� - powiedzia�. - A to co� nowego. - Raz Paul przespa� trz�sienie ziemi, kt�re znisz-;y�o par� budynk�w kilka kilometr�w od jego domu. - Mia�e� z�y sen? - Nie, dobry - odpar�. Przeszed� przez ma�y pokoik, usiad� obok niej na i�ku i uj�� za r�k�. - Ten sen by� o nas. O jutrzejszym poranku. Zaspa�a� sp�ni�a� si� na poci�g do Wellesley. Katherine ustawi�a budzik na sz�st� i by�a ju� spakowana. Nie zabra�o j to du�o czasu. Nie mia�a wielu ubra�; jedna walizka by�a ca�a wype�-ona ksi��kami, fotografiami i slajdami. - Chod�. - Stara�a si�, �eby zabrzmia�o to pogodnie. K��cili si� przez ca�y tydzie� z powodu jej decyzji o przyj�ciu pracy Wellesley, od ostatniej �rody, kiedy skontaktowa� si� z ni� doktor Staun-n, dziekan wydzia�u sztuki. Telefon zadzwoni� o sz�stej trzydzie�ci rano, wyrywaj�c Katherine z g��-)kiego snu. Chwyci�a s�uchawk�, dochodz�c do siebie, kiedy us�ysza�a ) drugiej stronie g�os doktora Edwarda Stauntona. Z typow� wschodni� ogancj� nie zawraca� sobie g�owy trzygodzinn� r�nic� czasu pomi�ty Massachusetts i Kaliforni�. By�a tak zszokowana, s�ysz�c jego g�os, ! ledwie rozumia�a, co do niej m�wi; przez moment zastanawia�a si�, y przypadkiem nie �ni. P�niej stara�a si� odtworzy� Paulowi, co dok�adnie m�wi�: -.. .w ostatniej chwili... nieprzewidziane okoliczno�ci... nie mieli�my nekcji co do pani kwalifikacji... jest ju� p�no... to musi przyspieszy� mi decyzj�... Nie odpowiedzia�a mu od razu. Paul le�a� obok niej, zupe�nie przytom-', a wyraz jego oczu by� tak jasny, jak przejrzyste g�rskie jezioro. �Pro-�, nie jed�. Zosta� tu ze mn�". - Co za palant - powiedzia�. - My�li, �e pstryknie palcami, a ty od razu )lecisz. 10 Nie chcia�a si� z nim k��ci�, wi�c poczeka�a, a� wyszed� do pracy, a potem po��czy�a si� z telefonistk� i zam�wi�a bezpo�rednie po��czenie z doktorem Stauntonem. Tak, powiedzia�a mu. Z rado�ci� b�dzie pracowa� na jego wydziale i uczy� historii sztuki. Tak, zd��y przyjecha� na inauguracj� jesiennego semestru. Paul zapali� kolejnego papierosa, przywo�uj�c szczeg�y swojego snu. - By�a� zadowolona, �e sp�ni�a� si� na ten poci�g. Powiedzia�a�: �To banda zepsutych, bogatych bia�ych dziewczyn, kt�re zadzieraj�nosa. Poza tym dopiero teraz zaproponowali mi t� prac�. Musia�am by� ich ostatni� desk� ratunku". I co z tego? Nie mia�o dla niej znaczenia, �e dosta�a t� prac� w ten spos�b. Liczy�o si� tylko to, �e b�dzie uczy�a w Wellesley. - Przesta� - powiedzia�a, machaj�c r�k�, �eby rozproszy� dym. Paul by� zawsze pewien, �e wie, co jest dla niej najlepsze. Poznali si� w Grifiith Park ZOO, gdzie pracowa�a dorywczo jako przewodniczka. Do Paula przyjechali z San Francisco dwaj siostrze�cy; starszy, Ethan, wiedzia� o tropikalnych ptakach wi�cej od niej, a Aaron zadawa� ca�� mas� pyta� na temat zwyczaj�w godowych ma�p, zw�aszcza goryli. Ponownie wpadli na siebie w barze, gdzie ch�opcy objadali si� hot dogami, frytkami i lodami. Paul upar� si�, �e postawi jej kaw�. Zanim ch�opcy sko�czyli swoje podw�jne ro�ki lodowe z czekoladow� posypk�, da�a mu sw�j numer telefonu i zgodzi�a si� na randk�, gdzie� z dala od ma�p, tukan�w i dzieci. To by�o prawie dwa lata temu. Cho� nie mieszkali razem, sp�dzali ze sob� tyle czasu, �e g�upot� wydawa�o si� utrzymywanie dw�ch mieszka�. Ale ich lu�ny, niekonwencjonalny zwi�zek pasowa� Katherine. Przed �mierci� matka powiedzia�a jej, �e jest stukni�ta. - Taki przystojny facet, gwarancja przyzwoitego �ycia, a ty nie masz do�� rozs�dku, �eby go zaprowadzi� do o�tarza? Chyba pope�ni�am jakie� b��dy wychowawcze. Paul by� prawnikiem, jego klientami byli w�drowni robotnicy pracuj�cy przy zbiorze winogron, sa�aty i innych p�od�w rolnych za haniebnie niskie wynagrodzenie. Potrafi� przegada� wi�kszo�� swoich przeciwnik�w, ale nie m�g� odwie�� Katherine od jej postanowienia przyj�cia pracy w Wellesley. - Zaj�cia zaczynaj� si� w przysz�ym tygodniu - przypomnia� jej. - To zniewaga. - Nie czuj� si� zniewa�ona. Podni�s� si� i przeszed� przez pok�j. - Co robisz, kiedy wiesz, �e kto� pope�nia b��d? Starasz si� go od tego odwie��? 11 t Spiorunowa�a go wzrokiem. - Chodzi ci o b��d, jaki w�a�nie pope�niasz? Maglowali to samo bez ko�ca. Gdyby nie debatowali nad jej przysz�o-:i�, mo�e by�aby nawet rozbawiona jego uporem. By� jak ma�y, nad�sa-y ch�opiec, kt�ry upar� si� zje�� loda przed obiadem, cho� wyra�nie mu owiedziano, �e nic z tego. Ale chodzi�o o jej �ycie i �a�owa�a, �e nawet nie spr�buje wykrzesa� siebie odrobiny entuzjazmu. -Nigdy nie rozumia�em twoich marze� o tym, by uczy� w elitarnej szko-;, takiej jak Wellesley - powt�rzy� chyba po raz setny. Ca�a ironia polega�a na tym, �e ojciec Paula by� absolwentem Yale, jego matka sko�czy�a Smith College, jedn� ze szk� Seven Sister. Ka-lerine spotka�a jego rodzic�w tylko raz: ojciec Paula przyjecha� do Los .ngeles w interesach, a jego matka wpad�a przy okazji na zakupy i od-iedza�a przyjaci�. Poszli na kolacj� w restauracji hotelu Bel Air, gdzie latka Paula w szybkim tempie opr�ni�a trzy kieliszki martini. Katherine by�a �wiadkiem, jak Paul potrafi zaprzyja�ni� si� z sal� pe�-� nieznajomych. Ale kiedy tylko usiad� przy stoliku z rodzicami, zamie-i� si� w ma�ego, nachmurzonego ch�opca i ca�y czas bawi� si� sztu�cami. ;go rodzice zignorowali to dziwne zachowanie i gaw�dzili z Katherine. Pani Moore namawia�a j�, �eby zam�wi�a co tylko chce z menu. ��ad-ych ogranicze�, moja droga. M�j m�� uwielbia wydawa� pieni�dze na i�kne dziewczyny" - powiedzia�a z pozbawionym weso�o�ci u�miechem, le kiedy zorientowali si�, �e Katherine nie zna nikogo z ich znajomych � Los Angeles, przestali w��cza� j� w swoj� rozmow�. Katherine ma�o i obesz�o. Jedzenie bardzo jej smakowa�o, nigdy te� nie pi�a lepszego ina. Jednak atmosfera przy stole by�a napi�ta. Katherine mia�a wra�e-ie, �e tu� pod powierzchni� ich uprzejmej pogaw�dki zbiera si� na pa-cudn� k��tni�. - Przecie� ta szko�a to jedna wielka maskarada - powiedzia� Paul, wy-[�daj�c przez okno. By� odwr�cony do niej plecami i wygl�da� na zrezy-lowanego. - Sk�d mo�esz to wiedzie�? Studiuj� tam najinteligentniejsze dziew-s�ta w kraju. - Dlaczego uwa�asz, �e b�d� chcia�y si� uczy� od osoby, kt�ra nawet ie zna�a swojego ojca? Kt�rej matka zarabia�a na �ycie sprz�taniem cu-?ych dom�w? - Odczep si� od mojej rodziny - odparowa�a. Nie chcia�a si� z nim t�ci�, kiedy dzieli�y ich tylko godziny od po�egnania. Ale niekt�re s�o-a by�y zbyt bolesne, �eby je zignorowa�, niekt�re granice tak czu�e, �e trzeba ich by�o broni� przed wszelkimi intruzami. Nawet Paulem, kt�rego kocha�a najbardziej na �wiecie. Spojrza� na ni� zranionym, rozgniewanym wzrokiem. - Dlaczego? B�d� chcieli dowiedzie� si� wszystkiego o twojej rodzinie. Liczy si� dla nich tylko dobre pochodzenie. Dla nich? Jakich ich? Nie zna�a Paula od tej strony i przerazi�o j� to. M�wi� o wyk�adowcach i studentkach Wellesley? A mo�e mia� na my�li swoich rodzic�w i ich przyjaci�, ludzi, w�r�d kt�rych dorasta�? - Zr�b co� dla mnie - powiedzia�, wypluwaj�c s�owa, jakby czu� niesmak. - Je�li ci si� tam nie spodoba, nie zostawaj tam z czystego uporu. Twoje miejsce jest tutaj, przy mnie. Nie, Paul, pomy�la�a, gryz�c si� w j�zyk, �eby nie wypowiedzie� g�o�no zbyt rani�cych s��w. Ja si� tu dusz�. Musz� pozna� nowych ludzi, zg��bi� inne pogl�dy. Nowe perspektywy i nieznane otoczenie by�y jej szans� na okre�lenie, gdzie dok�adnie jest jej miejsce. Katherine przesiad�a si� w Nowym Jorku do Eastern Seaboard Express; dziwna nazwa jak na poci�g, kt�ry zatrzymywa� si� chyba we wszystkich ma�ych miastach w Connecticut, Rhode Island i Massachusetts. Przycupn�a na brze�ku siedzenia, przegrzana i spocona, gdy� by�o niespodziewanie ciep�o jak na t� por� roku, a ona mia�a na sobie nowy we�niany kostium, kt�ry kupi�a na wyprzeda�y w Neiman Marcus, i zd��y�a ju� po�a�owa� tego ekstrawaganckiego wydatku. By�a zbyt zm�czona, �eby szkicowa�, zbyt zdenerwowana, �eby czyta� i by�o jej tak gor�co, �e mog�a my�le� jedynie o tym, jak �ci�ga ubranie i bierze pierwszy prysznic od prawie czterech dni. Pragn�a rozpaczliwie uwolni� si� od zadymionego wagonu, ot�piaj�cej kombinacji gor�ca i wilgoci, i swoich niespokojnych my�li. Zamkn�a oczy, wyobra�aj�c sobie, jak spaceruje po pla�y o zmierzchu, a ch�odny wietrzyk znad oceanu bawi si� jej w�osami. Czy by� z ni� Paul? A mo�e spacerowa�a sama? Nie mog�a si� zdecydowa�... A potem potrz�sn�� ni� konduktor, �eby si� obudzi�a, bo doje�d�ali do Wellesley. Peron by� zat�oczony studentkami. Dziewcz�tami w modnych kostiumach i sukienkach. Dziewcz�tami, kt�re by�y pewne siebie i wyrafinowane, roze�miane, emanuj�ce radosnym podnieceniem. Dziewcz�tami, kt�re pomimo gor�ca nie by�y wymi�te ani zm�czone, a w�osy mia�y idealnie u�o�one. Wita�y si� rozradowane, kiedy tragarze wy�adowywali ci�kie kufry z wagonu baga�owego. 13 -Muffy! Berty! Dosie! Susan! Bibbie! Powracaj�ce do col�ege'u studentki �ciska�y si� nawzajem i piszcza�y dekscytowane. By�a jesie� 1953 roku. Zwi�zek Radziecki mia� bomb� 3mow�, a Ameryka senatora Joe McCarthy'ego. Kraj by� pogr��ony paranoi i strachu. Ale w Wellesley, gdzie tradycje by�y zapor� dla rze-ywisto�ci, wyk�adowcy i studentki obserwowali to wszystko z dystan-; ich to nie dotyczy�o. Katherine natychmiast przenios�a si� my�lami z powrotem do czwartej isy, kiedy przyby�a na urodzinowe przyj�cie w swojej najlepszej su-snce, i zobaczy�a, �e wszystkie pozosta�e dziewczyny s� w szortach obranych do nich obcis�ych bluzeczkach. Dlaczego wszyscy opr�cz sj wiedzieli, w co si� ubra�? Jakie sygna�y przeoczy�a? Po�yczy�a szor-od gospodyni przyj�cia i gdyby tylko nie by�a tak chuda, �e szorty Igle si� jej zsuwa�y, wszystko by�oby w porz�dku. Studentki ustawi�y si� w kolejce do taks�wek. Katherine postawi�a swoje ilizki przy kraw�niku i zwr�ci�a si� do baga�owego, kt�ry przywo�y-i� taks�wk�. - Jaki� autobus? - zapyjta�a. ilzuci� na ni� okiem i roze�mia� si�. - Niech pani lepiej idzie - powiedzia�, Mie by�o autobus�w? Pomy�la�a o d�ugiej w�dr�wce pod g�r� do cam-su. Przeliczy�a, ile zosta�o jej pieni�dzy na �ycie do pierwszej wyp�aty, acz�a i��. Wlok�c si� pod g�r� do college'u, mia�a ochot� si� uszczypn��, bo Igle nie mog�a uwierzy�, �e tu jest. W Wellesley by�o jak na zdj�ciach gielskich miasteczek uniwersyteckich Cambridge i Oksford: wytwor-, poro�ni�te bluszczem budynki w gregoria�skim stylu, zielone po�acie ^piel�gnowanych trawnik�w poprzecinanych estetycznymi �cie�kami, :d�u� kt�rych ros�y kwiaty. Dbok niej przemyka�y dziewcz�ta, pieszo lub na rowerach. �wieci�o >�ce, a niebieskie niebo by�o jakby �ywcem przeniesione z obrazu Ca-letta. Bia�e chmury dryfowa�y niczym puchate, mi�ciutkie poduszki, i na pejza�ach Constable'a, kt�re zawsze podziwia�a. Wzg�rze by�o bardziej strome, ni� Katherine my�la�a. A mo�e tylko i si� jej wydawa�o, bo targa�a ze sob� walizki, a przez rami� mia�a sewieszony zimowy p�aszcz. W po�owie drogi po�a�owa�a, �e nie wzi�a :s�wki. Zatrzyma�a si�, �eby zapyta� m�czyzn� grabi�cego traw� o dro-do budynku, gdzie zakwaterowani byli wyk�adowcy. Wskaza� jej kie-lek ze wsp�czuj�cym spojrzeniem, ale nie zaoferowa� pomocy przy :sieniu baga�y. 14 Dziesi�� minut p�niej dotar�a do swojego nowego domu, kamiennego budynku z du��, przyjemn� werand�. Po obu stronach drzwi frontowych sta�y wielkie bujane fotele z poduszkami, do�� du�e, by mog�y pomie�ci� naraz dwie osoby. Kierowniczk� odpowiedzialn� za kwaterunek znalaz�a w jej gabinecie. - Szkoda, �e nie przyjecha�a pani wczoraj - powiedzia�a pani Babcock, niska, siwow�osa kobieta, z kt�r� Katherine rozmawia�a przez telefon po przyj�ciu oferty doktora Stauntona. - Przed przyjazdem dziewcz�t jest tu naprawd� spokojnie. Wr�czy�a Katherine komplet kluczy i zaprowadzi�a j� na g�r�, do jej dwupokojowego mieszkanka. Okaza�o si� nadspodziewanie du�e i nie�le wyposa�one, ni� si� spodziewa�a. Z okien po obu stronach salonu rozci�ga� si� widok na przysypany �i�ciami campus. By�a tam kanapa z matowym, kwiecistym obiciem, fotel od kompletu i niska d�bowa �awa. Male�ka, wychuchana kuchenka, a za ni� s�oneczna sypialnia. ��ko przykrywa�a bia�a, kordonkowa narzuta, pod �cian� sta�o staro�wieckie d�bowe biurko z wysuwanym blatem, a obok niego drewniana p�ka na ksi��ki. - �licznie tu - powiedzia�a Katherine, marz�c o tym, �eby �ci�gn�� narzut� i zapa�� w sen. - Jeszcze tylko kilka zasad - uprzedzi�a pani Babcock. - �adnych dziur w �cianach, ha�as�w ani zwierz�t. �adnego radia ani innego sprz�tu graj�cego po dwudziestej w zwyk�y dzie� tygodnia, po dwudziestej drugiej w weekend. �adnych grza�ek. I nie wolno przyjmowa� m�czyzn. Kilka zasad? Katherine zmusi�a si� do zachowania powa�nej miny. Tych regu� by�o tyle, �e r�wnie dobrze mog�aby zamieszka� w klasztorze. T�umi�c chichot, usi�owa�a nie my�le� o tym, jak by na wszystkie zakazy zareagowa� Paul. Tak przyzwyczai�a si� do samodzielno�ci, �e nie zniesie tylu ogranicze�. By� rok 1953, nie epoka wiktoria�ska, a poza tym by�a ju� doros�a i nikt jej nie b�dzie m�wi�, co ma robi�. Zmarszczy�a brwi, pr�buj�c przybra� absolutnie powa�n� min�. - Co� nie tak? - zapyta�a pani Babcock. - Nie wiem, czy wytrzymam przez rok bez grza�ki - powiedzia�a Katherine. Pani Babcock zmarszczy�a brwi. Zasady to zasady. Panna Watson b�dzie musia�a znale�� sobie inne lokum. Zaproponowa�a, �eby Katherine zadzwoni�a do Nancy Abbey, jednej z wyk�adowczy�, kt�ra mieszka we w�asnym domu nieopodal campusu i czasami wynajmuje pokoje wyk�adaj�cym w Wellesley kobietom. Pewnie si� nie zgodzi na grza�k� w pokoju, ale mo�e zaproponuje Katherine jakie� inne wyj�cie z sytuacji. 15 Katherine podzi�kowa�a pani Babcock i wykona�a szybki telefon do Nancy Abbey, kt�ra powiedzia�a, �e przypadkiem ma wolny pok�j. Zaproponowa�a, �eby Katherine wpad�a na herbat� i od razu rzuci�a na niego okiem. Nancy Abbey mieszka�a w wielkim dwupi�trowym domu w stylu wiktoria�skim. By�a atrakcyjn� kobiet� w wieku oko�o trzydziestu pi�ciu lat; mia�a na sobie modn� sukienk� i cienki sznur pere�. Trwa�a ondulacja sprawia�a, �e ka�dy kosmyk jej ciemnych w�os�w le�a� idealnie na swoim miejscu. Z �a�cuszka na jej szyi zwisa�y okulary. Kiedy Katherine przyzna�a, �e w�a�nie przyby�a po trzydniowej podr�y poci�giem, Nancy szybko zorganizowa�a talerz z kanapkami i dzbanek herbaty, po czym zacz�a trz��� si� nad ni�jak kwoka. Katherine by�a bardziej zm�czona ni� g�odna i bardzo zale�a�o jej na szybkim rozwi�zaniu sprawy mieszkania. Ale Nancy z tak� determinacj� wype�nia�a swoje obowi�zki gospodyni, �e Katherine skubn�a kanapk� i wypi�a dwie fili�anki herbaty. W ko�cu Nancy uzna�a, �e ju� czas pokaza� pok�j. Poprowadzi�a Katherine kr�conymi schodami i otworzy�a na o�cie� drzwi. - Czy� perkal nie jest uroczy? - zapyta�a. Katherine wpatrywa�a si� oszo�omiona w eksplozj� kwiecistych wzor�w pokrywaj�cych ka�dy centymetr sypialni, kt�r� Nancy Abbey mia�a do wynaj�cia. - Sp�jrz. -Nancy odchyli�a perkalow�narzut�, ods�aniaj�c prze�cierad�o w r�owe kwiaty. - Pasuj�- stwierdzi�a Katherine, nie wiedz�c, co jeszcze mog�aby powiedzie�. Nancy zachichota�a. Aba�ur lampy obok ��ka r�wnie� by� w kwiaty, przewi�zany po�rodku kokard�. - S�odkie, prawda? Katherine zmusi�a si� do s�abego u�miechu. - Ty urz�dza�a� ten pok�j? - Tak, to moja robota. - Nancy znowu zachichota�a, wr�czaj�c Katherine klucz, do kt�rego by�a przywi�zana du�a czerwona wst��ka. -Ty mieszkasz tu, ja na drugim ko�cu, a pomi�dzy nami Amanda Arm-strong. P�niej j� poznasz. Jest szkoln� piel�gniark�. - Zacisn�a usta, jakby powstrzymuj�c si�, �eby nie powiedzie� czego� wi�cej o Aman-dzie. Kiedy Katherine sz�a za Nancy na d�, zauwa�y�a na �cianie kolekcj� czarno-bia�ych fotografii. Przyjrzawszy si� im bli�ej, zorientowa�a si�, �e przedstawiaj� Nancy i jej rodzin�. 16 - Wychowa�a� si� tutaj? - zapyta�a. -Mieszkam tu ca�e �ycie. Poznasz moich krewnych, kiedy wpadn�z wizyt�. - Odwiedzaj� ci�? - By�o jej trudno wyobrazi� sobie, �e mo�na ca�e �ycie mieszka� w jednym miejscu, a w dodatku w tym samym domu, w kt�rym sp�dzi�o si� dzieci�stwo. - Regularnie - powiedzia�a Nancy, pchaj�c wahad�owe drzwi prowadz�ce do kuchni. Katherine r�wnie dobrze mog�aby rozmawia� z istot� pochodz�c� z innej planety, gdzie zwyczaje i tradycje kompletnie r�ni�y si� od wszystkiego, do czego by�a przyzwyczajona. Mia�a ochot� zada� jeszcze ca�� mas� pyta�, ale powstrzyma�a si� i zapyta�a tylko: - Uczysz retoryki i dykcji? -1 dobrych manier. Obiady s� wsp�lne, poradz� sobie - powiedzia�a. -Ale co do �niadania i lunchu, ka�da robi sobie sama, wi�c - otworzy�a lod�wk� - ka�da ma swoj� p�k�. Wskaza�a najwy�sz� p�k�, oznakowan� P�ka Amandy. Na p�ce ni�ej znajdowa� si� niewielki znaczek z napisem P�ka Nancy. U�miechn�a si� do Katherine, kt�ra nie wiedzia�aby, co powiedzie�, nawet gdyby Nancy zamkn�a buzi� na tyle d�ugo, by da�o si� co� wtr�ci�. - Wieczorem zrobi� ci etykietk�. Chyba nie musz� ci m�wi�, �e wszystko, co znajduje si� na osobistych p�kach, jest �wi�te. Katherine pokiwa�a g�ow�. �wi�te. Naturalnie. - Od pierwszej chwili wiedzia�am, �e si� zaprzyja�nimy - powiedzia�a Nancy. Rozdzia� 2 T)ierwszego dnia semestru pogoda zamieni�a si� z letniej na jesienn�. JL Katherine obudzi�a si�, dr��c z zimna. Zostawi�a szeroko otwarte okno, a mi�dzy drzewami hula� wiatr. Niebo by�o w kolorze czystego b��kitu, �wieci�o s�o�ce, ale temperatura znacznie si� obni�y�a, jak to jesieni�. Matka natura dobrze wiedzia�a, �eby nie igra� z tradycj� Wellesley College. A tradycja nakazywa�a, by dziewcz�ta powr�ci�y na zaj�cia w swoich stylowych toczkach, nowych kaszmirowych bli�niakach, kraciastych sp�dnicach i dobranych do nich podkolan�wkach oraz p�butach. 2 - U�miech Mony Lizy 17 Tradycja r�wnie� wymaga�a, �eby pierwszego dnia wszyscy cz�onkowie spo�eczno�ci Wellesley wzi�li udzia� w nabo�e�stwie w Houghton Memoria� Chapel, gotyckim ko�ciele z wysok� iglic� i dwoma ogromnymi witra�ami od Tiffany'ego. Niezmienny od dziesi�cioleci rytua� rozpoczyna�o bicie ko�cielnych dzwon�w, kt�re s�ycha� by�o w ka�dym zak�tku campusu. Wyk�adowcy, w�r�d nich Katherine, siedzieli na podium. Pozostali pracownicy zatrudniani przez college, w tym sekretarki, kucharki, pokoj�wki i baga�owi, ulokowali si� z ty�u ko�cio�a. Studentki wyp�yn�y z hol�w swoich rezydencji. Te, kt�re przyby�y wcze�niej, zgromadzi�y si� na monumentalnych schodach ko�cio�a; te, kt�re sp�ni�y si�, bo pi�y kolejn� fili�ank� kawy, zebra�y si� na trawniku przed ko�cio�em. Joan Brandwyn, przewodnicz�ca seniorek, przedziera�a si� przez t�um, spiesz�c si�, by dotrze� do frontowych schod�w, zanim umilkn� dzwony. Kiedy ch�r zacz�� �piewa� Li/t Thine Eyes Mendelssohna, Joan, kt�rej zapar�o dech w piersi, poprawi�a sw�j toczek i podesz�a do drzwi ko�cio�a. Zastuka�a g�o�no cztery razy. Doktor Jocelyn Carr, rektor college'u, czeka�a po drugiej stronie drzwi. - Kto puka do drzwi wiedzy? - zapyta�a. - Jestem zwyk�� kobiet� - udzieli�a u�wi�conej tradycj� odpowiedzi Joan. - Czego szukasz? - Rektor Carr r�wnie� trzyma�a si� scenariusza. - Chc� pobudzi� mojego ducha ci�k� prac� i po�wi�ci� moje �ycie nauce - odpar�a Joan wyra�nym, silnym g�osem. - W takim razie jeste� mile widziana. Wszystkie kobiety, kt�re chc� pod��a� twoim �ladem, r�wnie� mog� wej��. Niniejszym oznajmiam rozpocz�cie roku akademickiego! Rektor Carr otworzy�a na o�cie� drzwi. Gromkie brawa dziewcz�t prawie zag�uszy�y Vivaldiego. Studentki wdar�y si� do �rodka, kiedy ch�r dotar� do radosnego zako�czenia utworu. Dyrygentka ponownie unios�a batut�. Wszyscy zgromadzeni powstali, �eby od�piewa� hymn ich ko�cio�a O God Our Help in Ages Past. Rok akademicki 1953/54 zosta� oficjalnie zainaugurowany. Doktor Staunton by� bardzo zaj�tym cz�owiekiem. Powtarza� to za ka�dym razem, kiedy Katherine dzwoni�a do jego gabinetu, by poinformowa� go, �e jest ju� w campusie. Po trzecim telefonie da�a sobie spok�j z pr�bami um�wienia si� na spotkanie w celu przedyskutowania programu nauczania. Zgodnie z notatk� podpisan� przez sekretark� Stauntona, 18 Katherine mia�a prowadzi� przegl�dowe zaj�cia z historii sztuki trzy razy w tygodniu, o dziewi�tej. Przywioz�a w�asny zestaw slajd�w, magazyny oraz prowokuj�ce wycinki z �Art Journal" i �Art News". Przypominaj�c sobie niezbyt mi�� atmosfer�, w jakiej przebiega�a jej rozmowa kwalifikacyjna, uzna�a, �e lepiej nie wdawa� si� w dyskusj� z dziekanem o tym, czego powinna albo nie powinna uczy�. W ko�cu doczeka�a si� telefonu od jego sekretarki: doktor Staunton mia� si� z ni� spotka� we wtorek o dziesi�tej w sali konferencyjnej wydzia�u sztuki. Jasne poranne s�o�ce wlewa�o si� przez witra�owe okna, kiedy Katherine wesz�a do sali. Wypolerowany st� mia� kolor ciemnobr�zowego mahoniu. Na �rodku sto�u, na wielkiej srebrnej tacy sta�y delikatne porcelanowe fili�anki do herbaty, ka�da ozdobiona innym kwiatowym motywem. Wytworne �ycie. W katalogu college'u by�y szczeg�owo opisane wspania�e, od dawna ugruntowane tradycje Wellesley: Kwiatowa Niedziela i Toczenie Obr�czy, Tradycyjne �piewy i Show Juniorek; popo�udniowa herbatka, niedzielne nabo�e�stwo, a potem lunch z rostbefem i puddin-giem, raz w tygodniu kolacja przy �wiecach. Katherine widywa�a kolacje przy �wiecach jedynie w restauracji na pla�y, gdzie pracowa�a przez kilka miesi�cy jako kelnerka po uko�czeniu szko�y �redniej. W knajpie tej serwowali wymy�lne francuskie jedzenie, kt�rego nie wolno by�o je�� pracownikom (cho� i tak udawa�o im si� napcha� �limakami, zup� cebulow� i kaczk� w pomara�czach, kiedy kierownictwo nie patrzy�o). Katherine przywo�a�a w my�lach �ywy obraz twarzy klient�w - bogaci, zadbani, wielu z nich nale�a�o do �mietanki Hollywoodu; zdawali si� m�odsi i pi�kniejsi, kiedy wszystkie skazy rozmywa�y si� w �agodnym blasku migocz�cych �wiec. Od os�b zgromadzonych wok� sto�u konferencyjnego promieniowa�a si�a i w�adza. Powitali j� serdecznie, daj�c jednocze�nie do zrozumienia, �e nie jest jedn� z nich, w ka�dym razie jeszcze nie. �miali si�, kiedy wesz�a. Zdrowy rozs�dek podpowiada� jej, �e to nie ona by�a obiektem ich �art�w. Prze�kn�a z trudem �lin�, staraj�c si�, by w czasie prezentacji nie dr�a� jej g�os. Nie wiedzieli ojej �yciu nic, poza faktami, kt�re zawar�a w �yciorysie; nie mieli poj�cia, gdzie ani w jakich warunkach dorasta�a. Doktor Carr by�a �wietnym przyk�adem konserwatywnej elegancji w swoim dopasowanym tweedowym kostiumie i podw�jnym sznurze wielkich pere�. - Katherine Ann Watson, uko�czy�a z wyr�nieniem UCLA, publikowa�a w �Art Review" - powiedzia�a na przywitanie. 19 Katherine u�miechn�a si� i usiad�a, starannie krzy�uj�c nogi w kostkach. Zastanawia�a si�, czemu si� czuje jak niegrzeczna dziewczynka, kt�r� wezwano do gabinetu dyrektora. Doktor Carr skin�a na doktora Stauntona. Katherine s�ysza�a o doktorze Stauntonie na d�ugo przed tym, zanim zdecydowa�a si� podj�� prac� w Wellesley; by� znawc� w�oskich mistrz�w i opublikowa� jedne z najbardziej znanych prac w tej dziedzinie. - Jestem ciekaw, jaki wybra�a pani temat swojej pracy doktorskiej -rzek�. - Mistrzowie dwudziestego wieku - odpowiedzia�a. Ma�y, zasklepiony w sobie �wiat krytyki sztuki by� w okresie przej�ciowym. �Art News", �Art Digest" i �The Nation", pisma, kt�re czyta�a z r�wnym nabo�e�stwem, jak inni ludzie �Life" i �Time'a", by�y pe�ne artyku��w o Jacksonie Pollocku i Willemie DeKooningu. �Malarze akcji" wywo�ali w Nowym Jorku burzliwe dyskusje, a w Kalifornii, Richard Diebenkorn i David Park tworzyli zaprawion� posmakiem Zachodniego Wybrze�a now� wersj� ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Clement Greenberg, jeden z najbardziej zapalonych mecenas�w ameryka�skiego modernizmu, wsadzi� kij w gniazdo szerszeni, b�d�c bezkompromisowym w swojej absolutnej wierze w wag� powojennej ameryka�skiej sztuki abstrakcyjnej. Jak kogo� deklaruj�cego szczere zainteresowanie sztuk� m�g� nie podnieca� ca�y ten ferment i kontrowersje? Rewolucja, kt�ra rozpocz�a si� w dziewi�tnastowiecznym Pary�u, zwiastowa�a nowy spos�b my�lenia nie tylko w odniesieniu do sztuki, ale te� polityki, ekonomii i psychologii. Ikonografia, temat i koneserstwo to wszystko by�o istotne w studiach nad histori� sztuki, ale w pracach Duchampa, Mondriana, Matisse'a i Picassa mo�na by�o dostrzec wiele innych, r�wnie przyci�gaj�cych uwag� kwestii. Bosto�skie Muzeum Sztuk Pi�knych by�o w posiadaniu jednego z arcydzie� Gauguina Sk�d przybywamy? Kim jeste�my? Dok�d idziemy? Katherine mia�a na biurku kopi� tego obrazu wielko�ci poczt�wki. Kiedy pierwszy raz zobaczy�a Panny z Awinionu Picassa, gapi�a si� na nie z otwartymi ustami w szczerym zdumieniu. Jak uda�o mu si� rozwin�� tak ca�kowicie radykaln� wizj�, niepodobn� do niczego, co istnia�o wcze�niej? Mia�a nadziej�, �e owo zaciekawienie zdo�a zaszczepi� swoim studentkom. Nachyli�a si� do przodu, gotowa podzieli� si� swoim entuzjazmem z doktorem Stauntonem i dwiema obecnymi w sali kobietami. - Wiek ledwie przekroczy� p�metek. - Doktor Staunton klepn�� jej papierow� teczk�. Odsun�� j� od siebie, jakby pozbywa� si� resztek nie-apetycznego obiadu. - Kto wie, kt�rzy ze wsp�czesnych przetrwaj�? Ale 20 pani sugeruje, cytuj�: �Picasso zrobi dla dwudziestego wieku, to co Micha� Anio� dla renesansu". Koniec cytatu. Napisa�a to zdanie wczesnym letnim rankiem, siedz�c na male�kiej werandzie, przylegaj�cej do jej mieszkania. Uni�s�szy wzrok znad maszyny do pisania, zobaczy�a kota czaj�cego si� przy pojemnikach na �mieci za gara�em. S�o�ce dopiero si� wznosi�o, ale powietrze by�o ju� nagrzane, a nad miastem unosi�y si� opary. Przeszed� j� dreszcz podniecenia: �y�a w po�owie stulecia i by�a �wiadkiem rozkwitu Stan�w Zjednoczonych jako centrum zupe�nie nowej sztuki. A co najlepsze, sko�czy�a, po tak ci�kiej pracy, swoj� dysertacj�. Teraz, odczytana g�o�no przez doktora Stauntona, jej konkluzja zabrzmia�a pompatycznie i pretensjonalnie. S�owa b�d�ce efektem zbyt ma�ej ilo�ci snu i zbyt du�ej ilo�ci kawy. - Oczywi�cie je�li chodzi o wp�yw na nowe kierunki - powiedzia�a, usi�uj�c odzyska� panowanie nad sob�. Do diab�a, powinna zdawa� sobie spraw�, �e Staunton, zagrzebany po uszy w �redniowieczu, b�dzie starym nudziarzem, kt�ry absolutnie nie gustuje w nowoczesnej sztuce. Od samego pocz�tku wiedzia�, �e specjalizuje si� w sztuce dwudziestego wieku. Je�li chcieli mie� jeszcze jednego specjalist� od w�oskiego baroku, po co w takim razie zatrudnili j�? - Czy te p��tna, kt�re si� nam obecnie prezentuje, ochlapane �ciekaj�c� farb�- u�miechn�� si� ironicznie do doktor Carr i pani Warren, przewodnicz�cej Stowarzyszenia Absolwentek - s� warte naszej uwagi na r�wni z Kaplic� Syksty�sk� Micha�a Anio�a? Owszem, wszystkie s� warte naszego zainteresowania, chcia�a mu powiedzie� Katherine. Powinni�my zwraca� uwag� na wszelkie nowe lub inne zjawiska, zamiast je ignorowa�. Jak inaczej okre�liliby�my granic� pomi�dzy sztuk� a kiczem, geniuszem a miernot�, orygina�em a odtw�r-czo�ci�? - Nie por�wnuj� nowoczesnej sztuki z Kaplic� Syksty�sk� - powiedzia�a z nadziej�, �e zabrzmia�o to spokojniej. - W porz�dku, no to za�atwione - wtr�ci�a si� rektor Carr. - Wszyscy zgadzamy si� co do pi�kna Kaplicy Syksty�skiej. Tak przy okazji, tw�j krawat, Edwardzie... U�miechn�a si� do Katherine, kiedy doktor Staunton zerkn�� w d� i nerwowo dotkn�� w�z�a krawata. - Pani Warren? Lucinda Warren, lekko po pi��dziesi�tce, o surowym obliczu, mia�a na sobie ma�y kapelusik, dyskretnie przycupni�ty na szczycie obficie spryskanych lakierem w�os�w, i bia�e r�kawiczki, kt�re �ci�gn�a z gwa�townym 21 i I )ym papierosowy spowija� j� jak woalka. Pokr�ci�a g�ow�, nlnych pyta�. *<l\ kolwiek widzia�a pani Kaplic� Syksty�sk�, panno Watson? |*nii? - Doktor Staunton kontynuowa� swoje przes�uchanie, i ii i�piorunuj�cym wzrokiem, jakby chcia�j�zmusi� do twier-\ icdzi. � nic by�am w Europie - powiedzia�a stanowczo. Ale gdyby do- 11 a za ka�dym razem, kiedy wyobra�a�a sobie, �e tam jest, dby� t� podr�, i to pierwsz� klas� w obie strony. Studiowa�a I i ksi��ki, kontemplowa�a fotografie najs�ynniejszych miast, *. Imtedr, uczy�a si� na pami�� opis�w: Francja, W�ochy, Hiszpa- K Rzym, Florencja, Barcelona... Luwr i Prado. Jej sny by�y 1111 ne obrazami miejsc i arcydzie�, kt�rych jeszcze nie widzia�a. \ |l w 'dzia�em - zagrzmia� doktor Staunton, jakby przemawia� z po- lum 'In i I um�w. - Sta�em tam przez wiele godzin. Nie ma dnia, �ebym [ m nie my�la�, �ebym na nowo nie prze�ywa� zdumienia. Czy uwa�a 1111 /c prace Picassa oddzia�uj� na ludzi w ten sam spos�b? I \ ni i patyczny dure�. Jej uznanie dla Picassa w �aden spos�b nie umniej- n�o geniuszu Micha�a Anio�a ani nie dewaluowa�o Kaplicy Syksty�- riej jako triumfu artystycznych osi�gni�� odrodzenia. Ale Micha� Anio� 1/ od dawna nie �y� i ludzie jak doktor Staunton, obawiaj�cy si� zmian post�pu, byli najwyra�niej przera�eni picassowsk�redefinicj�artystycz- ej perspektywy i stale ewoluuj�c� wizj�. Katherine spojrza�a doktorowi Stauntonowi w oczy i u�miechn�a si� (romnie. - Doktorze Staunton, nie ma �adnego problemu, b�d� trzyma� si� sed-i programu. Patrzy� na ni� znad oprawek swoich okular�w, jakby oceniaj�c praw-dwo��jej o�wiadczenia. - Prehistoria do Grecji - rzek�, rzucaj�c na biurko przed ni� wypchan� czk� z powielonymi papierami. Poda� jej nast�pn� teczk�. - Wczesny ;nesans do romantyzmu. Ca�y program. A� chrz�kn�� z wysi�ku, stawiaj�c na biurku obok teczki ci�k� drew-ian� skrzynk� ze slajdami. - Slajdy s� ponumerowane zgodnie z kolejno�ci� cytat�w w wyk�adach. Zaczyna�o do niej dociera�, o co w tym wszystkim chodzi. Nie by�o tu iejsca na Matisse'a, Moneta, a ju� na pewno Picassa. - Przywioz�am w�asne slajdy - powiedzia�a. Przesun�� w jej kierunku skrzynk� ze slajdami. - Nie w�tpi� - stwierdzi�. 22 I Katherine nagle poczu�a si� tak wyczerpana, �e pragn�a jedynie zwin�� si� w swoim fotelu i zapa�� w drzemk�, jak kot w promieniach po�udniowego s�o�ca. Rzadko drzema�a w ci�gu dnia. Ale teraz do�wiadcza�a tak przyt�aczaj�cego, obezw�adniaj�cego zm�czenia, �e �adna ilo�� kawy nie by�a w stanie tego przezwyci�y�. Zmusi�a si�, �eby obej�� st� i u�cisn�� im d�onie. Matka wk�ada�a jej zawsze do g�owy, jak wa�ne s� dobre maniery. -Nie mamy pieni�dzy, ale to nie znaczy, �e nie potrafimy si� zachowa� - mawia�a, przypominaj�c Katherine o u�ywaniu s��w �prosz�" i �dzi�kuj�", oraz o tym, �e poznaj�c kogo�, ma patrze� tej osobie prosto w oczy. - Dzi�kuj�, panno Watson, i powodzenia - powiedzia�a rektor Carr. Lekcja dobieg�a ko�ca. Rozdzia� 3 Katherine wyla�a resztki kawy do zlewu. Po kawie tylko wzmog�o si� jej zdenerwowanie. Mia�a problemy ze spaniem, ale nie wiedzia�a, czy to z powodu podekscytowania, czy raczej napi�cia. Przygotowa�a sobie ubranie ju� poprzedniego wieczoru - kostium z Neiman Mareus i sznur pere�. Ale rano uzna�a, �e ten str�j jest zbyt ostentacyjny, jakby pr�bowa�a za wszelk� cen� zrobi� dobre wra�enie. Przebra�a si� w bardziej swobodny zestaw: bawe�niany sweter i granatowa sp�dnica. Kiedy przyjrza�a si� sobie w lustrze, stwierdzi�a, �e wygl�da na m�od� i niedo�wiadczon�. W�o�y�a z powrotem kostium i wypi�a kaw�. A teraz grozi�o jej, �e je�li si� nie pospieszy, sp�ni si� swojego pierwszego dnia na uczelni. Wsp�lokatorka Katherine, Amanda Armstrong, szkolna piel�gniarka, szczup�a, elegancka, w wieku oko�o czterdziestu pi�ciu lat, towarzyszy�a jej w drodze na zaj�cia. Tu� zanim Katherine wesz�a do �rodka, Amanda powiedzia�a: - Uwa�aj. Potrafi� wyczu� strach. Tak. Jeszcze tylko to Katherine potrzebowa�a us�ysze�. Pierwsz� rzecz�, jaka rzuci�a si� Katherine w oczy, by�o, �e czy to Welle-sley, czy Oakland Teacher's College, sale wyk�adowe wsz�dzie wygl�daj� tak samo: wielkie, ponure pomieszczenie ze z�� akustyk�, gdzie rozbrzmiewa 23 echo. I �e jej studentki s� punktualne. Kiedy wpad�a do sali, ju� siedzia�y na swoich miejscach. I )/.io� dobry - powiedzia�a zadyszana. Sp< ijrza�a najakie� pi��dziesi�t dziewcz�t rozsianych po ca�ej sali, roz- i [c, czy poprosi� je, by wszystkie przesiad�y si� do przodu, ale kie- i i;ul tym g��biej zastanowi�a, przypomnia�a sobie ostrze�enie Aman- d Potrafi� wyczu� strach". Wali�o jej serce. Jak przysun� si� cho� odrobin� bli�ej, zapewne to us�ysz�, zobacz� jej przera�enie. Ostro�nie roz�o�y�a przed sob� program nauczania doktora Stauntona. I o s� zaj�cia z historii sztuki - powiedzia�a, zdaj�c sobie spraw�, �e zabrzmia�o to do�� niepewnie. Wzi�a g��boki oddech, pr�buj�c si� uspokoi�. - B�dziemy trzyma� si� programu doktora Stauntona. Nagle mia�a w g�owie kompletn�pustk�. Nie mog�a sobie przypomnie�, co jeszcze powinna powiedzie� lub zrobi�. Dziewcz�ta wpatrywa�y si� w ni�, ich oczy jak promienie rentgenowskie przebija�y si� przez zewn�trzn� fasad�, prze�wietlaj�c jej panik�. Nigdy nie by�a r�wnie wystraszona przed studentami; ba�a si� nawet bardziej ni� za pierwszym razem, kiedy wesz�a na sal� jak wyk�adowca. Nie mog�a tak po prostu sta� jak ko�ek, usi�uj�c sobie przypomnie�, co powinno by� dalej. Musia�a co� zrobi�. - Zapomnia�am o czym�? - spyta�a. Czy to pytanie zabrzmia�o dla nich r�wnie g�upio jak dla niej? Odpowiedzia�a jej kr�pa dziewczyna z drugiego rz�du. Mia�a figlarny b�ysk w oku i kr�cone br�zowe w�osy. - Pani nazwisko? Jej nazwisko. Jak mog�a zapomnie� o tym, �eby si� przedstawi�? Mia�a wielk� ochot�, �eby wyj�� z sali i p�j�� prosto na stacj� kolejow�. Zwalczaj�c pokus�, zaproponowa�a: - Mo�e ty pierwsza? - Connie Baker - odpowiedzia�a kr�pa dziewczyna. Katherine u�o�y�a usta do u�miechu i mia�a nadziej�, �e jej wyszed�. - Katherine Watson. Mi�o mi ci� pozna�. - Doktor Watson, jak przypuszczam? - zapyta�a wysoka ciemnow�osa pi�kno��. Katherine zignorowa�a �miech studentek i zwr�ci�a si� do dziewczyny 3 du�ych br�zowych oczach, z kt�rych bi�a inteligencja. - Jeszcze nie. Z kim mam przyjemno��? - Giselle Levy. - Dziewczyna wsta�a i uk�oni�a si�. - No dobrze - powiedzia�a Katherine, czuj�c si� jak Kopciuszek wo-?ec przyt�aczaj�cego wyrafinowania Giselle Levy. - Czy kto� mo�e zga- 24 si�... - �adna rudow�osa dziewczyna siedz�ca z przodu ruszy�a do prze��cznika. -... �wiat�o? - doko�czy�a Katherine, kiedy w sali zapad�a ciemno��. - Dzi�kuj�, panno...? - Susan Delacorte - powiedzia� g�os z pierwszego rz�du. Slajd numer jeden ze skrzynki doktora Stauntona: naskalne malowid�o zranionego bizona. Katherine wpatrywa�a si� w obraz. By�o wiele innych, bardziej pobudzaj�cych do my�lenia sposob�w na zg��bianie ewolucji sztuki i jej odniesienia do dwudziestowiecznej kultury. Malowid�a naskalne dowodzi�y, �e nawet prymitywny cz�owiek mia� potrzeb� tworzenia obraz�w. Ale dlaczego nie szuka� zwi�zk�w mi�dzy wa�nymi pr�dami dwudziestowiecznego �wiata sztuki i tego, jak ewoluowa�y b�d� na jakie wcze�niejsze wp�ywy by�y reakcj�? Zbyt radykalne. Zamiast podda� to pytanie pod dyskusj�, Katherine pos�usznie trzyma�a si� programu ustalonego przez doktora Stauntona. - Od zarania dziej�w cz�owiek mia� potrzeb� tworzenia sztuki. Czy kto� wie, co to jest? Rozleg�o si� g�o�ne prychni�cie. Gdyby Katherine si� nad tym zastanowi�a, pewnie domy�li�aby si�, �e prychni�cie mog�o pochodzi� od osoby o nazwisku Warren. - Ranny bizon, Altamira, Hiszpania, oko�o pi�tna�cie tysi�cy lat przed nasz� er�- pad�a bardziej uprzejma odpowied�. � Joan Brandwyn - przedstawi�a si� �adna blondynka. - Bardzo dobrze, Joan. - Katherine stara�a si�, by w jej g�osie nie s�ycha� by�o znudzenia, jakie sama odczuwa�a w zwi�zku z tym wyk�adem. -Niezale�nie od tego, jak stare s� te malowid�a, warsztatowo s� bardzo wyszukane, ze wzgl�du... -Na �wiat�ocie� i zr�nicowanie grubo�ci kreski biegn�cej wzd�u� garbu bizona - powiedzia�a Joan> zgrabnie ko�cz�c jej wypowied�. - Zgadza si�, panno Watson? Katherine przytakn�a kiwni�ciem g�owy. - Dok�adnie tak. - Wy�wietli�a nast�pny slajd. - Stado koni. To malowid�o jest wam pewnie mniej znane. Zosta�o odkryte przez archeolog�w w... - W tysi�c osiemset siedemdziesi�tym dziewi�tym. - G�os, kt�ry nie nale�a� do Joan, poda� poprawne dane. - Lascaux, Francja, datowane na dziesi�� tysi�cy lat przed nasz� er�. Cenne ze wzgl�du na p�ynne linie ukazuj�ce ruch zwierz�t. - Jestem pod wra�eniem - powiedzia�a Katherine. - Nazwisko? - Autor nieznany. - Chodzi�o mi o twoje nazwisko. - Katherine postanowi�a zignorowa� �art. 25 - Nazywamy j� Flicka! - krzykn�a Giselle Levy. By� to g�upi dowcip, ale dziewcz�ta odpowiedzia�y pe�nym uznania �mie-;hem. Film My Friend Flicka by� wy�wietlany jakie� dziesi�� lat temu, dedy te dziewcz�ta by�y akurat w odpowiednim wieku, �eby szale� na nmkcie filmu, w kt�rym ko� gra� g��wn� rol�. - Elizabeth Warren. Ludzie m�wi� na mnie Betty. Bingo. Tak jak si� domy�la�a. C�rka pani Warren. Mia�a pecha, �e ta Iziewczyna znalaz�a si� w jej grupie. Katherine zaczerpn�a g��boko po-yietrza, a potem zmusi�a si� do u�miechu, robi�c to bardziej dla siebie li� ze wzgl�du na studentki, gdy� w sali by�o zbyt ciemno, by dziewcz�ta nog�y widzie� wyraz jej twarzy. - Dobrze - powiedzia�a. - Betty r�wnie� ma racj�. Tylko dlatego, �e :o� jest wiekowe, nie znaczy, �e jest prymitywne. Na przyk�ad - wy�wie-li�a kolejny slajd - Mykerynos i jego kr�lowa. Dwa tysi�ce czterysta siedemdziesi�ty rok przed nasz� er�. To pos�g grobowy faraona i jego tony, maj�cy za zadanie przechowa� ka faraona. Dusz�. - Wykonany ze szczeg�lnie twardego kamienia, wskazuj�cego na trwa-o�� i nie�miertelno�� samej duszy - doda�a Connie. Komentarz by� tak precyzyjny, �e Katherine zastanawia�a si�, czy ta Iziewczyna nauczy�a si� podr�cznika na pami��. W�a�ciwie wszystkie iziewczyny, kt�re zabiera�y g�os, klepa�y informacje bez zaj�knienia. Jderzy�a j � dziwna my�l. - Czy kt�ra� z was ju� wcze�niej chodzi�a na zaj�cia z historii sztuki? Dziewcz�ta"odpowiedzia�y ch�ralnym �nie". - No to jedziemy dalej - powiedzia�a, zdezorientowana ich znajomo�ci� tematu. Po co zapisa�y si� na zaj�cia, skoro ju� mia�y tak rozleg�� wiedz�? Wy�wietli�a reszt� slajd�w. Za ka�dym razem, kiedy na ekranie pojawia� si� obraz, jedna lub kilka dziewcz�t natychmiast wykrzykiwa�o na-;w� dzie�a i daty. Przegl�darka brzd�kn�a po raz kolejny. - Orz�ca para wie�niak�w, Egipt, szesnasty wiek przed nasz� er�. Kolejny slajd - Bogini z w�ami, Kreta, tysi�c sze��setny rok przed nasz� er�. I jeszcze jeden. - Maska pogrzebowa, Mykeny, tysi�c pi��setny rok przed nasz� er�. Bez chwili wahania. By�y obkute na blach�. - Czy kto� mo�e w��czy� �wiat�o? Dzi�kuj�. - Zbiera�y ju� swoje no-:atniki i torby, przygotowuj�c si� do przej�cia na kolejne zaj�cia. Ale ona lie zamierza�a wypu�ci� ich tak �atwo. Czu�a si� tu zupe�nie zbyteczna. 26 - Ile z was przeczyta�o ca�y tekst? - zapyta�a. - Mo�ecie podnie�� r�ce? Wszystkie r�ce wystrzeli�y w g�r�. -1 zalecone lektury uzupe�niaj�ce - powiedzia�a Susan. Wi�c co, u licha, ona tu robi? Dlaczego Staunton w og�le j� zatrudni�? Na pewno wiedzia�, �e zd��y�y wyku� ju� wszystko na pami��. Po co zawraca� sobie g�ow� wyk�adami? - Przeby�a pani dalek� drog� z Oakland State, prawda? - spyta�a Giselle Levy. Katherine zacz�o kr�ci� si� w g�owie, jakby za chwil� mia�a zemdle�. Opar�a si� r�k� o pulpit, �eby utrzyma� r�wnowag�, i popatrzy�a na dziewcz�ta. Ich twarze by�y zamazane, nie pami�ta�a ani jednego imienia. - Prosz�, prosz�, naprawd� dobrze si� przygotowa�y�cie - powiedzia�a s�abo. Betty podnios�a si� z krzes�a. - Je�li nie ma pani dla nas nic wi�cej, mo�emy i�� si� pouczy� - powiedzia�a. Nie ufaj�c sobie na tyle, by si� odezwa�, Katherine kiwn�a g�ow�. Zacz�a upycha� swoje notatki do akt�wki, licz�c na to, �e dziewczyny szybko opuszcz� sal�, a wtedy b�dzie mog�a usi��� i doj�� do siebie. Zacz�y wychodzi� g�siego; kiedy unios�a wzrok i zauwa�y�a wymykaj�cego si� z sali doktora Stauntona. Od jak dawna tu by� i jak du�o zd��y� us�ysze� z tej wymiany zda� pomi�dzy ni�i studentkami? Czy zamierza� regularnie si� zakrada� i j� szpiegowa�? Je�li tak, by� mo�e powrotny bilet do Kalifornii b�dzie jej potrzebny o wiele szybciej, ni� przypuszcza�a. T�skni�a za domem. Nie by�o innego sposobu na wyja�nienie tego, jak si� czu�a. A czu�a si� samotna, nieszcz�liwa i marzy�a o tym, �eby znale�� si� w ramionach Paula, s�uchaj�c jednej z ich ulubionych p�yt gramofonowych. W��czy�a radio i trafi�a akurat na Nat King Cole'a, ale s�uchanie I've Got a Crush on You by�o zbyt bolesne w samotno�ci, kiedy Paul by� oddalony od niej o prawie pi�� tysi�cy kilometr�w. Pr�bowa�a rozproszy� ponure my�li, wypakowuj�c reszt� swoich ksi��ek, male�ki obraz mostu Golden Gate, kt�ry dosta�a od Paula w charakterze prezentu po�egnalnego, muszelki zebrane na Stinson Beach. I swoje ulubione zdj�cie, na kt�rym jej matka le�a�a w szortach na trawie w Golden Gate Park, �miej�c si� do obiektywu aparatu. Wszystkie te pami�tki z domu tylko nasili�y b�l w jej piersi. Pomy�la�a, �e zejdzie do kuchni, zrobi sobie fili�ank� herbaty. Potem przypomnia�a 27 sobie, �e sko�czy�o si� jej mleko, wi�c b�dzie musia�a po�yczy�. Ale Amandy nie by�o w domu, a perspektywa zaliczenia wyk�adu Nancy na temat tego, �e p�ka w lod�wce powinna by� dobrze zaopatrzona, by�a zbyt przera�aj�ca, by w og�le co� takiego rozwa�a�. Nie chcia�o si� jej spa� i by�a ju� przygotowana do dw�ch kolejnych wyk�ad�w. Cho� niech�tnie to przyznawa�a, przychodzi�a jej do g�owy tylko jedna rzecz, kt�ra mog�a rozwia� jej przygn�bienie, mo�e nawet rozweseli�. W�o�y�a szlafrok i kapcie, po czym zesz�a cichutko na d�, by skorzysta� ze wsp�lnego telefonu. Wykr�ci�a numer centrali rozm�w zamiejscowych i poprosi�a o po��czenie z numerem Paula na jego koszt, modl�c si�, �eby by� w domu. Podni�s� s�uchawk� po drugim dzwonku. - Halo? - Jego g�os by� tak wyra�ny, jakby mieszkali przy tej samej ulicy. - To ja - powiedzia�