7104
Szczegóły |
Tytuł |
7104 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7104 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7104 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7104 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jadwiga Courths-mahler
Co stanie si� z Jolie
Tytu� orygina�u: Was wird aus �on?
� Copyright by Gustav H. Lubbe Yerlag GmbH, Bergisch Gladbach
� Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice
� Translation by Hildegarda Salacz
l
ISBN 83-86812-02-8
Projekt ok�adki i strony tytu�owej
Marek Mosi�ski
Redakcja
Zofia G�owacz
Korekta *
Marzena Rudnicka
Wydanie pierwsze. Wydawca Edytor s.c., Katowice 1995
Sk�ad i �amanie- �Studio P", Katowice
Druk i oprawa: Rzeszowskie Zak�ady Graficzne
' Rzesz�w, ul. p�k. L Lisa-Kuli 19. Zam 4245/95.
Heinz Rommersdorf wr�ci� z obj azdu p�l. Zeskoczy� z wierzchowca,
a wodze rzuci� stajennemu.
� Trzeba konia dobrze wytrze� i troch� z nim pochodzi� po
dziedzi�cu � rzek� do m�odego m�czyzny. Potem wszed� szerokimi
kamiennymi schodami do dworu. W sieni czeka�ju� stary lokaj i odebra�
d�okejk� i szpicrut�. Badawczo spojrza� na powa�n� opalon� twarz.
Lokaj mia� na sobie skromn� liberi�. Kurtk� w bia�o-niebieskie pasy
nosi� do pracy przed po�udniem; po po�udniu wk�ada� granatow�
marynark�.
Heinz Rommersdorf przyja�nie skin�� g�ow� i poszed� do swojego
gabinetu, gdzie czeka�y na niego gospodarskie ksi�gi. Lokaj patrzy� za
nim z trosk� w oczach.
Ledwo m�ody dziedzic usiad� przy biurku, lokaj zjawi� si� i zamierza�
postawi� na biurku ma�� tac� z drugim �niadaniem. Heinz Rommers-
dorf podni�s� oczy:
� Nie jestem g�odny, zabierz to, Karolu!
Lokaj zmartwiony odpowiedzia�:
� Prosz� pana, cztery godziny je�dzi� pan po polach, pierwsze
�niadanie ledwo pan tkn��!
Heinz Rommersdorf u�miechn�� si� lekko.
� Karolu, widz�, �e mnie kontrolujesz.
� Tak. poniewa� wiem, �e pan zaniedbuje posi�ki!
� Czy chcesz mnie utuczy�?
� Nie, ale nie pozwol�, �eby pan opad� z si�!
i
Dziedzic wzruszy� ramionami:
� No to dawaj to, co pTzynios�e�. Wiem, �e nie dasz mi spokoju!
Zjad� kanapk�, wypi� fili�ank� herbaty i odsun�� tack�. Lokaj
zadowolony opu�ci� pok�j.
Heinz Rommersdorf nachyli� si� nad ksi�gami. Oblicza� dochody
� by�y wysokie. Maj�tek odziedziczy� po zmar�ym wuju. Jego synowie
polegli na froncie, a stary pan nie mia� si� ani ochoty zajmowa� si�
rolnictwem, wi�c zostawi� wszystko w nie najlepszym stanie. Od
dziesi�ciu lat, od kiedy maj�tek przej�� Heinz Rommersdorf dochody
stale ros�y. M�ody dziedzic pracowa� od �witu do nocy. Mia� szcz�cie:
nadzorca i pracownicy byli uczciwi i oddani, poniewa� by� dla nich
dobry. �y� skromnie, nie mia� rodziny, wi�c du�o pieni�dzy inwestowa�
w nowoczesne maszyny rolnicze, konie i byd�o.
Tu� przed obj�ciem maj�tku m�ody dziedzic mia� ci�kie prze�ycie,
kt�re uczyni�o z niego cz�owieka powa�nego i zamkni�tego w sobie.
Dawniej, mimo �e biedny, by� pe�en rado�ci, kocha� �ycie. Tragiczny
wypadek � my�la�, �e ponosi win� za to, co si� wydarzy�o � zaci��y� na
jego losie. Odsun�� si� od �wiata. Uwa�ano go za dziwaka i odludka,
chocia� mia� dopiero trzydzie�ci osiem lat. Po �mierci rodzic�w zabra�
do siebie starego lokaja Karola i jego �on� � oboje wiernie s�u�yli
w rodzinie od wielu lat. Mieli jedynaka Petera Lenza, kt�ry dzi�ki
pilno�ci i zdolno�ciom zosta� nadzorc� w maj�tku m�odego dziedzica.
Stary lokaj nie chcia� s�ysze� o emeryturze i bezczynnym �yciu u syna.
Nadal s�u�y� u swojego m�odego pana i by� jego powiernikiem.
W maj�tku Lindenhof wszystkim domownikom, s�u�bie i robot-
nikom powodzi�o si� bardzo dobrze; dzi�kowali Bogu za �askawy los.
Wyj�tkiem by� m�ody dziedzic. Wjego �yciu wydarzy�a si� tragedia: jak
s�dzi�, ponosi� win� za �mier� cz�owieka, kt�rego bardzo kocha�. Sta�o
si� to bez jego wiedzy i winy, kiedy z przyjacielem Fryderykiem Roda
przyj�li zaproszenie na polowanie w maj�tku znajomego. Podczas
polowania Fryderyk pad� od kuli. Widz�c martwego przyjaciela
u swoich st�p, Heinz poczu�, �e �wiat wok� niego si� zawali�. Potem
dowiedzia� si�, �e �ona przyjaciela, s�ysz�c o �mierci m�a, zmar�a na
udar serca. Czu� si� winny r�wnie� tej drugiej �mierci. By� bliski ob��du;
chcia� pope�ni� samob�jstwo, ale powstrzyma�a go od tego despera-
ckiego kroku my�l, �e nie�yj�cy przyjaciel Fryderyk Roda i jego �ona
zostawili dziecko � o�mioletni� c�reczk�. Dziewczynka nie mia�a
krewnych, by�a sama na �wiecie.
Fryderyk Roda nie mia� maj�tku. By� dobrze zarabiaj�cym naczel-
nym in�ynierem w du�ej fabryce, ale zostawi� tylko niewielkie oszcz�d-
no�ci. Dziecko zosta�o bez �rodk�w do �ycia.
Heinz Rommersdorf nie by� jeszcze wtedy bogaty, jednak uwa�a� za
sw�j �wi�ty obowi�zek zaopiekowa� si� sierot�. Nied�ugo potem
odziedziczy� po wuju maj�tek i postanowi� zapewni� dziewczynie jak
najlepsze wychowanie i wykszta�cenie.
Zwr�ci� si� do przyjaci�ki swojej matki, pani Sanders, wdowie po
majorze. Prosi�j�, �eby si� zaj�a osieroconym dzieckiem. Starsza pani,
�yj�ca samotnie, z rado�ci� zgodzi�a si� wychowywa� ma�� Lori Roda.
Przyrzek�a, �e b�dzie j � traktowa� jak w�asn� c�rk�, a dziecko b�dzie si�
u niej czu�o jak we w�asnym domu rodzinnym.
Heinz Rommersdorf hojnie wynagradza� pani� Otyli� Sanders
prosz�c, �eby dziecko mia�o wszystko co najlepsze. Regularnie otrzymy-
wa� listy od pani Sanders, ale nigdy nie odwiedza� ma�ej Lori od dnia,
kiedyj� przywi�z� do mi�ej damy. Raz w roku otrzymywa� list od Lori,
w kt�rym dzi�kowa�a za wszystko dobremu �wujowi". Oczywi�cie,
dziecko nie wiedzia�o, �e Heinz Rommersdorf czuje si� winny �miercijej
rodzic�w. Lori widzia�a w nim cz�owieka, kt�ry jej pom�g�, kiedy
zosta�a sama. Czu�a wdzi�czno�� i szanowa�a dobrego �wujka".
Kiedy przychodzi�y listy od ma�ej Lori lub od pani Sanders, poczucie
winy od�ywa�o i Heinz Rommersdorf by� jeszcze bardziej ponury
i milcz�cy ni� zwykle.
Mija�y lata. Heinz Rommersdorf stale my�la� o Lori jak o ma�ej
dziewczynce, mimo, �e wyros�a ju� na panienk�. Postanowi� j� adop-
towa�, kiedy zgodnie z prawem b�dzie m�g� to zrobi�. Chcia�, �eby
osierocona dziewczynka oddziedziczyla po nim maj�tek. Na razie
powinna zosta� u pani Otylii Sanders, dop�ki nie wyjdzie za m��.
Zupe�nie zapomnia�, �e Lori sko�czy�a osiemna�cie lat!
W tych dniach otrzyma� od pani Sanders list, kt�ry bardzo go
zaniepokoi�. Pisa�a:
Drogi Panie!
Z czystym sumieniem mog� Pana zawiadomi�, �e zako�czy�a si�
edukacja pa�skiej pupilki i s�dz�, �e oboje, Pan i ja, mo�emy by�
5
zadowol� z jej wynik�w. Zawsze �a�owa�am, �e Pan nas nie odwiedza
niemniej rozumiem pa�skie uczucia. Chocia� tak, jak g�osi wyrok s�dowv
uwa�am, ze pan jest niewinny, jednak mog� poj��, i� widok ma�ej Lori
wywo�yvtafyy w fanu tragiczne wspomnienia!
dobra i^i��lZy�a �^mna�"e lat'jest m^ra � ladna, a przy tym bardzo
dobra i Wachetnfl. Ch�tnie zatrzyma�abym j� przy sobie na zawsze ale
ooawiamsi�> �e b�dzie to niemo�liwe. Ostatnio cz�sto choruj� � lekarze
me ukryj�, �e mog� pewnego dnia nagle odej��. Bardzo si� martwi� na
Pana ^ '* ^"^ * L�"' ^^ "^ ^ W� ntkogo na �wiede �Pr�c^
Przykro mi, �e sprawiam Panu k�opot, ale nie chc�, �eby Pan pewnego
� zos � zaskoczony zl� wiadomo�ci�. Lori nie zna okoliczno�ci �miem
rodzic�w. Wie tylko, �e ojciec zgin�� w wypadku podczas
polowania a matka zmar�a na udar serca. Nic nie wie o szczeg�ach
l pa�skich prze�yciach - wie tylko, �e Pan jest przyjacielem jej ojca i �e
lowTed^7dU Z�SM Pm ^ �Piekmem- Zg�dnie Z �y^ Pana
powiedzia�am Lofi, ze jej ojciec zostawi� w banku pieni�dze na iei
wychoWaflie; dziewczyna nie ma poj�cia, �e wszystko zawdzi�cza wyl�c'-
me fanu. Bez wzgl�du na to, jest do Pana bardzo przywi�zana ~ Pan i la
jeste�my jedynymi bliskimi lud�mi, kt�rych ma na �wiecie Wprawdzie
zaprzyjaznua si� z kilkoma panienkami, lecz s� to raczej znajomo�ci bez
g��bszych uczuc. fak wi�c po mojej �mierci Lori zostanie sama
Pom�cz s�dzi, �e fundusz na jej wykszta�cenie wyczerpie si� w dniu jej
pe�noletno�ci, ju� teraz zastanawia si� nad tym, �e pewnego dnia b�dzie
sama zarabia� na swoje utrzymanie. O ma��e�stwie nie my�li ~ wie ~e
biedne] dziewczynie trudno znale�� m�a, chocia� jest m�dra i bardw
Wi?c co si� stanie z Lori?
Prosz� Si� zastanowi� i napisa�, co Pan zamierza zrobi�? Ro-
mawia�am niedawno z Lori o jej przysz�o�ci; da�a mi beztrosk� odpowied* �
prosz� si% nie martwi�. Je�eli nie znajd� innego wyj�cia, pojad� do wujka
Hem^a, b�fy mu prowadzi�a gospodarstwo i zarobi� na codzienny chleb"
Musz� za�yczy�, �e Lori jest przekonana, i� Pan jest starym cz�owie-
kiem, a ja przecie� wiem, �e Pan nie b�dzie m�g� przyj�� Lori na sta�e do
swojego dworu_
Bardzo prosz� o szybk� odpowied�.
Jak zawsze za��czam serdeczne pozdrowienia od Lori. Chcia�am Panu
przes�a� fotografi� Lori, jest podobna do swojej pi�knej matki. W�a�nie
z tego powodu zdecydowa�am jednak, �e nie po�l� Panu jej zdj�cia. Nie
chc� wzbudza� przykrych wspomnie�.
Zna Pan teraz wszystkie moje zmartwienia. Czekam na Ust i serdecz-
nie Pana pozdrawiam
Oddana Otylia Sanders
Heinz Rommersdorf d�ugo siedzia� nad tym listem. A wi�c Lori ma
osiemna�cie lat. To przecie� m�oda dama! Otylia Sanders jest ci�ko
chora, �miertelnie chora? Co si� stanie z Lori? Jedno wiedzia� z ca��
pewno�ci� � nawet po �mierci Otylii Sanders b�dzie si� opiekowa�
c�rk� nie�yj�cego przyjaciela. Musi nad ni� czuwa�! Ale co powinien
zrobi�, je�eli stanie si� to najgorsze i pani Sanders odejdzie na zawsze?
Najprostszym rozwi�zaniem by�oby sprowadzenie Lori do Linden-
hofu � przecie� musi mie� w�asny dom! Ale czy mo�e u niego zamieszka�
m�oda dama? Nie by� �onaty i, niestety, zbyt m�ody! Na razie nie m�g� j ej
adoptowa� �jeszcze nie osi�gn�� wieku okre�lonego prawem.
Co si� stanie z Lori?
Nie zna� odpowiedzi na to pytanie, kt�re zadr�cza�o go przez
nast�pne dni. Wiedzia� tylko jedno: musia� si� zatroszczy� o Lori! Nie
m�g� pozwoli�, �eby dziewczyna sama walczy�a o byt. Zaadoptuje j�,
a potem ona szybko wyjdzie za m��. Pani Sanders pisze, �e jest �adna,
wi�c nie b�dzie trudno o kandydat�w na m�a. Mimowolnie zada� sobie
pytanie: �Czy masz zamiar odda� Lori jakiemu� �owcy posagu?"
Odtr�ci� tak� my�l.
Tej nocy mia� z�y sen; widzia� martwego przyjeciela Fryderyka
Roda, kt�rego oczy patrzy�y na niego. Mija�y dni. Odpisa� pani Otylii
Sanders, wyra�aj�c ubolewanie, i� choruje i zapewniaj�c j�, �e nie
powinna si� martwi� � kiedy b�dzie trzeba, zaopiekuje si� Lori.
Heinz by� zamy�lony i zmartwiony. Widz�c to wierny lokaj rzek� do
swojego syna:
� Znowu zadr�cza si� t� star� histori�! Gdybym m�g� mu pom�c!
� Co to za smutna historia, ojcze? � zapyta� Peter.
Stary s�uga machn�� r�k�:
� Nie mog� i nie chc� o tym m�wi�, to jego tajemnica.
Syn musia� si� zadowoli� tak� odpowiedzi�.
Lori Roda wr�ci�a do domu z ostatniego wyk�adu. Szybko wbieg�a
po schodach do mieszkania przybranej matki. Drzwi otworzy�a jej
s�u��ca.
� Jak si� czuje mama? � zapyta�a Lori zdyszana.
Bety mia�a powa�n� min�:
� Obawiam si�, �e nie jest dobrze; jest taka apatyczna.
Lori od�o�y�a torb� z ksi��kami, zdj�a kapelusz i p�aszcz, a potem
na palcach posz�a do pokoju chorej, kt�r� od dawna nazywa�a �mam�".
Pani Sanders od kilku dni le�a�a w ��ku.
� Mamo, Bety m�wi, �e czujesz si� gorzej!
Chora stara�a si� u�miechn�� i pog�adzi�a Lori po w�osach.
� Nie jest a� tak �le, Lori, ale po ostatnim ataku jestem bardzo
os�abiona. Wychowa�am ci� i uko�czy�a� dobr� szko��; jestem spokoj-
na, poniewa� spe�ni�am sw�j obowi�zek. Powiedzia�am ci o mojej
chorobie, gdy� nie chc�, �eby ci� zaskoczy�a moja nag�a �mier�.
Napisa�am o wszystkim do twojego opiekuna i dzisiaj otrzyma�am od
niego list. Zapewnia mnie, �e zawsze b�dzie si� troszczy� o ciebie, nawet,
kiedy mnie zabraknie.
� Kochana moja mamo, nie martw"si� o mnie, wujek Heinz
zaopiekuje si� mn�. Boj�*si� tylko, �ebym ciebie nie straci�a. Przesta�my
o tym m�wi�. Zaraz podam ci ros�, zjesz, za�niesz, a kiedy si� obudzisz,
b�dziesz si� czu�a lepiej.
� Masz racj�, Lori, nie m�wmy o smutnych sprawach; ale obiecaj
mi, �e b�dziesz dzielna i �e zwr�cisz si� o pomoc do wujka Heinza, tylko
do niego!
� Przyrzekam ci, mamo, zwr�c� si� do niego. Przecie� nie mam na
�wiecie nikogo innego! Jest mi bliski. Chocia� nie widzia�am go tyle lat,
wiem, �e mog� mu zaufa� w ka�dej sytuacji. Ten stary pan by� przecie�
serdecznym przyjacielem mojego zmar�ego ojca. Szkoda, �e jest dziwa-
kiem i nie odwiedza nas, ale mog� zrozumie� �e nie chce opuszcza�
swojego maj�tku Lindenhof. Na wsi musi by� o wiele �adniej ni� tutaj
wmie�cie. Bardzo chcia�abym tam pojscha�. Teraz jestem wolna, dzisiaj
by�y ostatnie zaj�cia. Jestem strasznie m�dra i nie musz� si� ju� niczego
wi�cej uczy�! Id� po ros�.
Pani Sanders s�ucha�a i patrzy�a za wychodz�c� Lori. Czu�a, �e
zbli�a si� koniec jej �ycia i niecierpliwie czeka�a na nast�pny list od
Heinza Rommersdorfa, w kt�rym mia� j� powiadomi� o przysz�o�ci
Lori.
Po chwili m�oda dziewczyna wr�ci�a, nakarmi�a matk� i poda�a jej
lekarstwo. Stara�a si� rozweseli� chor� opowiadaj�c o zako�czeniu roku
szkolnego. Potem pani Sanders zasn�a. Lori usiad�a przy oknie
i czyta�a. Mija�y godziny.
Kiedy zacz�� zapada� zmrok, cicho wsta�a i podesz�a do ��ka.
Twarz matki mia�a dziwny wyraz. Wzi�a j� za r�k� � by�a zimna. Pani
Sanders umar�a we �nie.
Lori zaniepokoi�a si� i zapali�a �wiat�o, �eby lepiej zobaczy� blad�
twarz przybranej matki. Nie mog�a uwierzy�, �e odesz�a na zawsze.
Zawo�a�a g�o�no:
� Mamo, obud� si�, nie opuszczaj mnie!
S�ysz�c krzyk przybieg�a pokoj�wka Bety, a widz�c Lori na
kolanach przy ��ku matki, zrozumia�a, co si� sta�o.
� Panno Lori! M�j Bo�e, nasza pani!
� Bety, przecie� to nie mo�e by� prawda! Bety, co ja poczn�?
� Panno Lori, niestety, nasza pani nie �yje.
� Nie, nie wierz�, szybko wezwij lekarza! Mama zemdla�a!
Bety pos�usznie podesz�a do telefonu, chocia� wiedzia�a, �e lekarz nie
pomo�e ju� pani Sanders. Kiedy si� zjawi�, stwierdzi� zgon i pociesza�
Lori obiecuj�c, �e wszystkim si� zajmie � tak przyrzek� pani Sanders
podczas ostatniej rozmowy przed kilkoma dniami.
Lori p�przytomna siedzia�a przy trumnie zmar�ej i w swoim wielkim
' b�lu w pierwszych godzinach zupe�nie zapomnia�a zawiadomi� wujka
8
Heinza o �mierci swojej przybranej matki. Potem pomy�la�a, �e nie
opu�ci�by Lindenhofu, �eby wzi�� udzia� w pogrzebie. Po uroczysto-
�ciach �a�obnych, pogodzi�a si� z losem, nieco si� uspokoi�a i zacz�a
si� zastanawia�, co ma robi�? Listownie trudno om�wi� z wujkiem
Heinzem wszystkie szczeg�y jej przysz�o�ci, naj lepiej b�dzie za�at-
wi� to osobi�cie. Pojedzie do Lindenhofu. Siad�a i napisa�a do niego
list.
Kochany, szanowny wujku Heinz!
.Niestety, dopiero dzisiaj, po pogrzebie mamy, czuj� si� na si�ach
napisa� do ciebie. Bylam p�przytomna z rozpaczy i to jest powodem, �e
nie wysta�am zawiadomienia o jej �mierci. Nadal jestem zrozpaczona,
a poniewa� wiem, �e nie opu�cisz Lindenhofu, �eby przyjecha�, wi�c ja
przyjad� do Ciebie, �eby wszystko om�wi�. Pogrzebem zaj�� si� nasz
lekarz, jest jednak jeszcze tyle spraw, kt�rych bez Twojej pomocy, jako
mojego opiekuna, sama nie umiem za�atwi�! Jutro rano wyjad� pierwszym
poci�giem. Serce mnie boli � jestem taka smutna! Teraz nie mam na
�wiecie nikogo, tylko Ciebie! Prosz�, nie gniewaj si�, �e tak niespodziewa-
nie zjawi� si� w Lindenhofie, lecz nie wiem co pocz��!
Serdecznie Ci� pozdrawiam
Twoja wdzi�czna Lori
Wys�a�a list i zacz�a si� przygotowywa� do podr�y. Pokoj�wce
Bety powierzy�a pilnowanie mieszkania.
Nast�pnego dnia rano wybra�a si� w podr�. Kiedy poci�g pospiesz-
ny opu�ci� dworzec g��wny w Berlinie, ponownie wszystko przemy�la�a
i dosz�a do wniosku, �e jej decyzja jest s�uszna. Nic innego nie mog�a
zrobi�. Na jednej ze 'stacji na po�udniu Niemiec b�dzie musia�a si�
przesi��� na poci�g lokalny jad�cy do przystanku niedaleko Linden-
hofu. Mia�a nadziej�,, �e b�dzie j� kto� oczekiwa� � pow�z lub
samoch�d. �
Lori sp�dza�a wakacje zawsze nad Ba�tykiem wi�c jecha�a teraz
w zupe�nie nieznan� g�rzyst� cz�� Niemiec. Patrz�c przez okno
podziwia�a w dali g�ry i wioski Turyngii.
O jedenastej dojecha�a do stacji, gdzie nale�a�o wsi��� do podmiej-
skiej kolejki i po kilkunastu minutach by�a u celu.
10
\Vzi�a walizk� i wysiad�a. Na przystanku by� tylko ma�y budynek
iadowcy stacj j Rozgl�da�a si�, lecz nikt na ni� nie czeka�. Czy�by j ej
opiekun nie otrzyma� listu?
Speszona podesz�a do zawiadowcy stacji i zapyta�a, czy mo�e by�
powo�
z Lindenhofu? Zaprzeczy�. Poprosi�a, �eby jej wskaza� drog� do
maj�tku. Dowiedzia�a si�, �e powinna i�� ca�y czas �cie�k� na skraju lasu
a� dojdzie do bramy parkowej.
Podzi�kowa�a i chcia�a wzi�� walizk�, �eby ruszy� w drog�. Uprzej-
myzawiadowcapowiedzia�jej, �emo�ezostawi� baga�. Nied�ugo b�dzie
tedy wraca� parobek z Lindenhofu, kt�ry wozi mleko do miasta i mo�e
zabra� walizk�. Podzi�kowa�a i posz�a w kierunku maj�tku.
Pogoda by�a pi�kna. Sz�a wzd�u� starego lasu. Raz po raz nachodzi�y
j� my�li, jak zostanie przyj�ta, je�eli wuj Heinz nie otrzyma� jej listu.
Nagle opanowa� j� l�k, �e o�mieli�a si� nieproszona wybra� do
Lindenhofu. Skoro jednak ju� tutaj jest, trudno!
Postanowi�a, �e nie b�dzie si� d�ugo naprzykrza� staremu panu.
Om�wi z nim najpilniej sze sprawy i wyjedzie � mo�e jeszcze dzisiaj, a na
pewno jutro przed po�udniem.
Zamy�lona sz�a przed siebie. Mia�a na sobie czarn� skromn�, lecz
eleganck� sukni�. Zdj�a kapelusz �jej pi�kne jasne w�osy po�yskiwa�y
w s�o�cu, a du�e szare oczy, ocienione d�ugimi rz�sami, mia�y smutny
wyraz.
Nagle za lasem zobaczy�a dw�r Lindenhof. Zatrzyma�a si� i z za-
chwytem patrzy�a na �adn� budowl� i stary park. Jakie to pi�kne! Jak to
mo�liwe, �eby w tak cudownym otoczeniu cz�owiek sta� si� dziwakiem
i odludkiem? Wiedzia�a z opowiada� przybranej matki, �e wuj dawniej
by� biedny i mia� ci�kie prze�ycia, zanim odziedziczy� maj�tek Linden-
hof. S�ysza�a te�, jak wiele pracy wk�ada wuj Heinz w posiad�o�� i, �e
dzi�ki jego wysi�kom maj�tek wr�ci� do dawnej �wietno�ci. Cz�owiek,
kt�ry widzi wyniki swojej pracy, jest panem tych las�w i p�l, i mieszka
w du�ym dworze, powinien by� szcz�liwy i radosny! A on jest
dziwakiem! Westchn�a i zacz�a szuka� bramy parkowej.
Heinz Rommersdorf nie mia� poj�cia, �e przyjaci�ka jego matki,
pani Otylia Sanders, nie �yje. Stale zastanawia� si�, jak powinien
post�pi�, je�eli naprawd� pewnego dnia zabraknie pani Sanders. Nie
podj�� jeszcze �adnej decyzji.
Tego ranka jak co dzie� objecha� pola. By�a p�na wiosna i w maj�t-
ku by�o bardzo du�o pracy. Od �witu by� na koniu i jeszcze nie wiedzia�,
�e jest do niego list od Lori.
Wracaj�c do dworu ujrza� na drodze m�od� dam�. Sta�a i patrzy-
�a na Lindenhof. Zatrzyma� konia i obserwowa� j�: by�a w eleganckiej
czarnej sukni, a wi�c w �a�obie, musia�a by� przyjezdn� z miasta �
tutaj widywa� tylko pracownice i �ony urz�dnik�w. Zna� r�wnie�
wszystkich z s�siednich maj�tk�w � ta m�oda dama by�a osob�
obc�.
Kiedy Lori zamierza�a ruszy�, �eby szuka� bramy parku, zauwa�y�a
je�d�ca, kt�ry zbli�a� si� do.niej. Je�eli on te� pod��a� do Lmdenhofu,
powie jej, kt�r�dy ma p�j�� do dworu.
Sta�a i czeka�a, a� si� zbli�y. Zobaczy�a m�odego przystojnego
m�czyzn�; mia� powa�n� min�. Mo�e to rz�dca wuja Heinza? Zapyta�a:
� Przepraszam pSna, gdzie jest brama parkowa? Nie wiem jak
doj�� do dworu Lindenhof?
Heinz nieco speszony patrzy� na �adn� dziewczyn�, jej jasne w�osy
i du�e szare oczy. Zeskoczy� z siod�a, uk�oni� si� i odpowiedzia�:
� W�a�nie tam jad�, prosz� p�j�� ze mn�. A z kim pani chce
rozmawia� w Lindenhofie?
_ Z w�a�cicielem, panem Heinzem Rommersdorfem � odpowie-
dzia�a odwracaj�c g�ow�. Zauwa�y�a jego badawcze spojrzenie.
._ W�a�ciciel Lindenhofu stoi przed pani�! � odpowiedzia� spokoj-
nie i czeka�, co powie m�oda dama.
_ To... nie, to przecie� niemo�liwe. Pan Rommersdorf jest starym
cz�owiekiem! � zawo�a�a i zblad�a z wra�enia.
Heinz u�miechn�� si� smutno i westchn��:
_ Ale� ja jestem starym cz�owiekiem, tylko tutaj na wsi ludzie
d�u�ej dobrze wygl�daj� i d�u�ej �yj�. Z kim mam zaszczyt rozma-
wia�?
� Ja? Och, m�j Bo�e, wyprowadzi� mnie pan z r�wnowagi. By�am
przekonana, �e wujek Heinz jest o wiele starszy!
� Wujek Heinz? Pani m�wi do mnie wujek Heinz?
Wzburzona kiwa�a g�ow�:
� Je�eli pan jest Heinzem Rommersdorfem, to... tak, to jest pan dla
mnie wujkiem Heinzem. Jestem Lori Roda.
� Lori Roda? � zawo�a� staraj�c si� nie okaza�, co czuje. Pr�bowa�
si� u�miecha�, lecz w jego oczach by� taki smutek, �e Lori zrobi�o si�
przykro. Nie wiedzia�a dlaczego.
� Tak, jestem Lori Roda. Moja przybrana matka, pani Otylia
Sanders, nie �yje. Czy pan nie otrzyma� mojego listu?
� Nie, nie widzia�em jeszcze dzisiejszej poczty. Wyjecha�em z domu
wczesnym rankiem. Twoja wiadomo�� chyba czeka na mnie w domu. Ty
� tak zawsze m�wili�my do siebie w naszych listach i tak powinno
zosta�. Nie b�dziemy tego nagle zmienia�.
Lori stara�a si� ukry� zak�opotanie, jakie poczu�a, widz�c m�odego,
przystojnego m�czyzn�. Opowiedzia�a spokojnie:
� Tak, wujku Heinz, prosz� ci� tylko o wybaczenie, �e tak
nieoczekiwanie zjawi�am si� i �e czuj� si� troch� skr�powana. By�e�
przyjacielem mojego ojca, wi�c s�dzi�am, �e musisz by� starym cz�owie-
kiem.
Wyprostowa� si� i odpar�:
� Tw�j ojciec by� o dziesi�� lat starszy, niemniej darzy� mnie
Przyja�ni�.
Lori u�miechn�a si�:
� Dobrze, �e o tym nie wird/ia�am, i� jeste� taki m�ody, inaczej...
12
13
Przerwa�a zdanie � by�a speszona. Nie zdawa�a sobie sprawy, jak
�adnie wygl�da.
� Inaczej? � zapyta� Heinz.
� Inaczej nie odwa�y�abym si� przyjecha� do Lindenhofu.
� Mam nadzieje, �e nie stracisz do mnie zaufania, poniewa� jestem
m�odszy ni� przypuszcza�a�?
Potrz�sn�a przecz�co g�ow�.
� Ale� nie, to nie, tylko b�d� musia�a przyzwyczai� si� do tego.
� M�wisz, �e twoja przybrana matka nie �yje. Jak to si� sta�o, tak
nagle?
� Od d�u�szego czasu chorowa�a, a potem nieoczekiwanie zmar�a.
By�am tak zrozpaczona, ze /upe�nie zapomnia�am, �eby ci� o tym
zawiadomi�. Dopiero po pogrzebie ockn�am si�. Jest wiele spraw do
za�atwienia, kt�rych sama nie umiem uporz�dkowa�. Pomy�la�am, �e
najlepiej b�dzie osobi�cie z tob� porozmawia�. Przepraszam, �e ci�
zaskoczy�am; my�la�am, �e otrzymasz m�j list zanim przyjad�.
Heinz nadal walczy� ze zdziwieniem, jakiego dozna�, widz�c przed
sob� m�od� dam�. Wzruszy�a go nie tylko urod�, ale r�wnie� wdzi�kiem
i naturalno�ci� w sposobie bycia.
By� zadowolony, widz�c, �e wyci�gn�a do niego r�k�; u�cisn�� jej
d�o� m�wi�c:
� Chod�my, om�wimy wszystko w moim gabinecje. Witam ci�
serdecznie w domu!
Lori nap�yn�y �zy do oczu. Bardzo si� ba�a, �e b�dzie zaraz musia�a
wraca� do Berlina, a tak strasznie chcia�a tutaj zosta�. Zauwa�y�a, �e
smutne oczy wujka Heinza patrz� na ni� czule i ucieszy�a si�. O�mielona
zapyta�a:
� Czy naprawd� mog� zosta�? Nie ka�esz mi wyjecha�?
Heinz Rommersdorf wiedzia�, �e powinien to zrobi�, lecz sumienie
nie pozwala�o mu, �eby tak post�pi�. Lori przyjecha�a do niego z takim
zaufaniem, jest sama na �wiecie, jak m�g�by kaza� jej opu�ci� Linden-
hof? Wiedzia�, �e �yczy�by sobie tego jej zmar�y ojciec. Musi zrobi�
wszystko, �eby jej pom�c, �eby si� ni� zaopiekowa�, jak kochaj�cy
ojciec!
� Mam nadziej�, �e nie w�tpi�a� w to ani przez chwil� � rzek�
cicho.
Wstrzyma�a oddech:
__ Wiesz, tak ca�kowicie nie by�am pewna. W ci�gu minionych lat
-nie odwiedzi�e� nas ani razu i nigdy nie zaprosi�e� nas do Lindenhofu.
_ W mojej samotni nie mog�em wam przecie� niczego zaoferowa�!
� Ale� tutaj jest pi�knie!
� Podoba ci si�?
_ Oczywi�cie, jestem zachwycona! Biedne mieszczuchy kochaj�
lasy, g�ry i ��ki.
Heinz milcza�. Zastanawia� si�, co zrobi�, �eby Lori mog�a zosta�
w jego domu. Teraz, kiedy tak nieoczekiwanie ujrza� j� przed sob�,
poczu�, �e znikn�a obawa przed spotkaniem z dzieckiem zmar�ego
przyjaciela. Oczy Lori nie, wzbudza�y w nim wyrzut�w sumienia, �e
przez nieostro�no�� zastrzeli� j ej ojca. Nagle zaw�adn�a nim przemo�na
ch�� zaopiekowania si� Lori i chronienia jej przed z�em. Poczu� pokus�,
�eby t� m�od� �adn� kobiet� mie� blisko siebie, w swoim domu. Przysz�a
do niego nie proszona! Czy by�o to zrz�dzenie boskie? Zastanawia� si�.
Co zrobi�, �eby mog�a "zosta�. M�oda, �adna dziewczyna nie mo�e
mieszka� w domu nie�onatego m�czyzny � m�odego m�czyzny!
Widzia� jej zak�opotanie, kiedy stwierdzi�a, �e nie jest staruszkiem!
Nagle poczu� si� m�odym, �ycie nabra�o sensu, chcia� by� szcz�liwy!
Musi znale�� wyj�cie! Zaanga�uje dam� do towarzystwa, pani� w �red-
nim wieku i problem zostanie rozwi�zany � Lori b�dzie mog�a zosta�
w Lindenhofie.
Weszli do parku i zbli�ali si� do wej�cia do dworu, otoczonego
starymi lipami. Lori rozgl�da�a si�.
� Te drzewa stoj� jak stra�nicy, �eby wr�g nie m�g� dosta� si� do
dworu. Dlaczego jeste� smutny i nie cieszysz si�, �e mo�esz tutaj
mieszka�? Czy zdajesz sobie spraw�, �e mo�na ci zazdro�ci�? � zapyta�a
cicho.
� Och, Lori, mo�e wtargn�� do mojego domu wr�g, kt�ryjest obok
mnie lub w mojej duszy i zadr�cza mnie! � wyrwa�o mu si� z ust
2 g��bokim westchnieniem. Zdradzi� si�, �e cierpi i wzbudzi� lito��
w sercu Lori.
� Bardzo chcia�abym przep�dzi� tego wroga, wujku Heinz!
Z pewnym wahaniem wypowiedzia�a ostatnie dwa s�owa � mia�a
wra�enie, za jest zbyt m�ody, aby by� jej wujkiem.
15
14
� Obawiam si�, �e nie mog�aby� zwyci�y� tego wroga!
� O, jestem bardzo odwa�na i dzielna, kiedy chc� broni� os�b,
kt�re kocham!
Wymawiaj�c te s�owa zarumieni�a si�. Nagle u�wiadomi�a sobie, �e
m�wi do m�odego m�czyzny, mimo, �ejako dziecko, pokocha�a go jak
dobrego wujka!
Heinz s�ucha� i by� oszo�omiony.
� Czy ty naprawd� mnie kochasz cho� troch�?
Lori sp�sowia�a, lecz odpowiedzia�a spokojnie:
� Przecie� od dziecka wiem, �e jeste� dla mnie taki dobry. Jeste�
moim opiekunem. Mama opowiada�a mi, �e zrobi�e� wszystko, �e-
bym mia�a przyjemne dzieci�stwo i �ebym mog�a si� kszta�ci�. Czym
mog� ci si� odwdzi�czy� � niczym innym, jak mi�o�ci�, i szacunkiem
do ciebie. -
� Nie zrobi�em nic nadzwyczajnego, Lori!
� Nie m�w tak! �aden cz�owiek nie zaopiekowa�by si� mn� tak jak
ty. Dlatego mam do ciebie takie ogromne zaufanie, �e zaraz tu
przyjecha�am, kiedy zabrak�o mamy. Wydawa�o mi si� to takie natural-
ne. Ale teraz ju� nie jestem taka pewna, czy s�usznie post�pi�am.
Heinz westchn�� g��boko:
� Daj Bo�e, �eby� nigdy do mnie nie straci�a zaufania.
Energicznie potrz�saj�c g�ow�, zawo�a�a:
� Nigdy nie strac� zaufania do ciebie, nigdy!
M�wi�c to patrzy�a na Heinza p�omiennymi oczami.
� Nie obiecuj zbyt pochopnie � czasami cz�owiek tego p�niej
�a�uje.
Weszli do obszernej sieni, gdzie czeka� lokaj. Badawczo patrzy� na
m�od� dam� u boku swojego pana.
Jak zwykle Heinz przyja�nie skin�� g�ow�:
� Karolu, mamy go�cia, przyjecha�a moja pupilka. Jej przybrana
matka nagle zmar�a. Prosz�, ka� przygotowa� kilka �adnych pokoi, gdy�
na razie zostanie u nas.
Lori czu�a mocne bicie serca. A wi�c wolno jej zosta� � by�o to
wi�cej ni� oczekiwa�a.
Karol uk�oni� si� i obserwowa� m�od� dam�, a potem spojrza� na
swojego pana. Us�ysza� polecenie:
__ Prosz� poda� drugie �niadanie; pani przysz�a pieszo z dworca,
iest zm�czona i g�odna, a do obiadu jeszcze prawie godzina.
Lori odezwa�a si�:
_ Wujku Heinz, nie jestem ani g�odna, ani zm�czona � zaczekam
na obiad.
_ Jak sobie �yczysz! A tw�j baga�?
_ Mam tylko ma�� walizk�. Zawiadowca stacji powiedzia�, �e daj�
parobkowi, kt�ry wozi mleko do miasta.
Heinz spojrza� na zegarek.
� Nied�ugo powinien wr�ci�. Prpsz�, chod� do mojego gabinetu,
tam mo�emy porozmawia�.
Lokaj odebra� od Lori p�aszcz, kapelusz i r�kawiczki. Potem Heinz
zaprowadzi� j� do swojego gabinetu � uwa�a�, �e jest to neutralne
miejsce. Jeszcze si� nie otrz�sn�� z zaskoczenia wywo�anego nieoczeki-
wanym przyjazdem m�odej dziewczyny, ale czu� w sercu wielk� rado��.
Pok�j, w kt�rym Heinz pracowa�, by� obszerny i umeblowany
ci�kimi d�bowymi meblami. Przy �cianach sta�y oszklone szafy biblio-
teczne pe�ne ksi��ek.
Milcz�c wskaza� fotel naprzeciwko biurka. Lori usiad�a i roz-
gl�daj�c si� rzek�a. ,
� O, ile tu masz ksi��ek! Przy wszystkich �cianach szafy bibliotecz-
ne, na biurku te� le�� tomiska � wida�, �e du�o pracujesz. � Stara�a si�
m�wi� oboj�tnym tonem.
Heinz usiad� przy biurku.
� Rolnik musi pilnie pracowa�, je�eli chce utrzyma� maj�tek na
odpowiednim poziomie.
� Wszystko wskazuje na to, �e czeka na ciebie mn�stwo pracy, a ja
przyjecha�am i przeszkadzam ci. Przepraszam!
� Nie przeszkadzasz mi. Ale oto poczta � b�dzie tutaj i tw�j list.
�eby si� uspokoi� i opanowa� Heinz zaczai przegl�da� korespon-
dencj� i wzi�� do r�k list Lori. By� ciekawy, co do niego napisa�a.
Rozerwa� kopert� i zaczai czyta�. Niekt�re zdania wzruszy�y go
w szczeg�lny spos�b. Ponownie przeczyta�: �Teraz nie mam na �wiecie
m'kogo, tylko ciebie!"
Te s�owa wpy�S"sjg"Vrj^go dusz�, by�y wyrzutem sumienia, �e to on
""""' ""' * " " sama. U�wiadomi� sobie, �e musi znale��
i�
Ponosi
16
>5* * Trzebi
17
'� Co stanie
si� z
jakie� wyj�cie, �eby mog�a zosta� w jego domu. Na razie, aby zyska� na
czasie, poprosi�, �eby mu wszystko opowiedzia�a i wyrazi�a swoje
�yczenia.
Pani Otylia Sanders nie mia�a krewnych, wi�c to co posiada�a, a nie
by�o tego du�o, zostawi�a Lori, sporz�dzaj�c testament. W banku by�o
jeszcze troch� got�wki, kt�ra zosta�a po pokryciu koszt�w pogrzebu.
Lori wspomnia�a o pokoj�wce Bety, kt�r� b�dzie musia�a zwolni�
i o zlikwidowaniu mieszkania. Chcia�a z opiekunem porozmawia�
o swojej przysz�o�ci. Mia�a w banku troch� pieni�dzy, kt�rych nie
wydano na jej kszta�cenie, wi�c mog�a spokojnie szuka� odpowiedniej
pracy. Na koniec powiedzia�a:
� Mam nadziej�, �e jako m�j opiekun wyrazisz zgod� na to, abym
zamieszka�a w skromnym pensjonacie do czasu znalezienia posady.
Lori wiedzia�a ju�, �e jej plany prowadzenia domu wujkowi Hein-
zowi sta�y si� nierealne. Siedzia� przed ni� nie stary dobry wujek, lecz
m�ody przystojny m�czyzna, a jego interesuj�ca twarz i smutne oczy
powodowa�y, �e rumieni�a si� i czu�a �ywsze bicie serca.
Heinz s�ucha� nie przerywaj�c jej opowiadania, a kiedy sko�czy�a,
spojrza� na ni� czule i powiedzia�:
� Nie, Lori, nie wyra�� na to zgody. Przy �o�u �mierci twojego ojca
przyrzek�em, �e b�d� si� tob� opiekowa�, �e b�dziesz mia�a dom.
Dotrzymam tego przyrzeczenia. U pani Sanders mia�a� odpowiednie
warunki i by�em o ciebie spokojny. Teraz, kiedyjej zabrak�o, jest rzecz�
naturaln�, �e zostaniesz w moim domu. Tak przyj��bym w�asn� c�rk�!
Lori obla� silny rumieniec.
� Wujku Heinz! To jest niemo�liwe! Ty... ja... nie wiem, co mam
powiedzie�.
� Nic innego ni� to, �e si� zgadzasz.
� Ale... ale to jest wykluczone!
� Dlaczego? Nie podoba ci si� w Lindenhofie?
Zaciska�a d�onie:�
� Podoba mi si�, tutaj jest cudownie. O m�j Bo�e, bardzo bym
chcia�a zosta�, ale � nie, nie, to nie jest mo�liwe!
� Dlaczego nie? Pani Sanders pisa�a, �e obieca�a� jej, i� zwr�cisz si�
do mnie o pomoc i ja poradz� ci co masz robi�. Czy zmieni�a� zdanie?
Bezradnie wzruszy�a ramionami.
18
_� Kiedy to m�wi�am, nie wiedzia�am, �ejeste� taJci m�ody. Przecie�
e mog� mieszka� w twoim domu, nie jeste� �onaty.
_ Ach tak! Teraz zrozumia�em! Zapominasz, �e mog� zaanga�o-
� starsz� dam� do towarzystwa, a j ej obecno�� pozwoli ci spokojnie
zosta� w Lindenhofie. Jest tutaj mn�stwo pracy � znajdzie si� i dla
ciebie odpowiednie zaj�cie. Nie b�dziesz siedzia�a bezczynnie i nudzi�a
si� ca�ymi dniami! Mo�esz wi�c bez obaw zosta� w moim domu.
Speszona patrzy�a na Heinza. By�oby cudownie by� stale obok niego
w tej �licznej okolicy i mie� prac�! Wahaj�c si� zapyta�a:
� Z powodu mnie b�dziesz musia� zaanga�owa� dam� do towarzy-
stwa?
Wiedzia�, �e jej pytanie by�o uzasadnione, niemniej odpar�:
� Nie, taki du�y dom powinna prowadzi� do�wiadczona osoba.
Od d�u�szego czasu szukam odpowiedniej pani. Teraz musz� to
ostatecznie za�atwi�. W ka�dym razie zostajesz w Lindenhofie. Poko-
j�wka Bety mo�e przywie�� twoje rzeczy. Je�eli jest dobr� i wiern�
s�u��c�, i je�eli j� lubisz, mo�e tutaj zosta�. Potrzebujemy oddanych
ludzi. Dam� do towarzystwa z ca�� pewno�ci� znajd� w Berlinie i zaraz
j� zaanga�uj�.
Lori westchn�a:
� Sprawiam ci wiele k�opot�w i dodatkowej pracy.
� Robi� to, co zrobi�by ka�dy ojciec dla swojej c�rki.
Wzi�a go za r�k�:
� Jeste� taki dobry, wujku Heinz! �eby� tylko mia� ze mnie jaki�
po�ytek!
U�miechn�� si�:
� Nie martw si�. Jest mn�stwo pracy. Wiesz, poczuj� ulg�, gdy mi
b�dziesz pomaga�. Przecie� wiem, co umiesz: uczy�a� si� ksi�gowo�ci
i stenografii.
� Naprawd� przydam si� na co�?
� B�d� spokojna, tutaj jest zawsze wi�cej pracy ni� ludzi do jej
wykonania. A wi�c zgoda?
� Je�eli wszystko to m�wisz powa�nie, to... och, m�j Bo�e, wujku
Heinz, tutaj jest tak pi�knie! I nie b�d� sama na �wiecie!
Wszed� lokaj. W sam� por�, gdy� zar�wno Lori jak i Heinz
Potrzebowali czasu, �eby si� zastanowi� nad swoimi uczuciami.
19
Lokaj Karol zaprowadzi� Lori do przygotowanych pokoi. Id�c
obok starego s�ugi widzia�a pi�kne pokoje, utrzymane we wzorowym
porz�dku. Heinz mia� dobrze wyszkolon� s�u�b�! Dama do prowadze-
nia domu wcale nie by�a potrzebna, ale o tym Lori nie by�o wolno si�
dowiedzie�!
W swojej sypialni Lori rozpakowa�a rzeczy i przebra�a si� w czarn�
jedwabn� sukni�. Po chwili zapuka� lokaj, �eby j� odprowadzi� do
jadalni. Kiedy otworzy� drzwi do du�ego pokoju, powita�j� Heinz. Na
cze�� Lori przebra� si� w garnitur � zazwyczaj ca�y dzie� mia� na sobie
str�j je�dziecki. Poda� jej rami� i zaprowadzi� do okr�g�ego sto�u.
Usiedli naprzeciwko siebie i rozmawiali o oboj�tnych sprawach, kiedy
s�u��cy podawa� obiad.
Gdy zostali sami Lori zapyta�a:,
� Czy naprawd� wybierzesz si� do Berlina?
� Tak, Lori!
� Przecie� w ci�gu minionych lat nigdy nie opuszcza�e� Linden-
hofu.
Gdyby chcia� by� szczery, powinien przyzna�, �e bywa� w Berlinie,
ale wtedy musia�by odpowiedzie� na jej pytanie, dlaczego jej nie
odwiedza�. Wi�c odpar�:
� Bywa�em w okolicy w sprawach handlowych, a teraz nie
zaszkodzi pojecha� do Berlina.
Lori stwierdzi�a, �e Heinz wcale nie jest dziwakiem, takim jak go
opisywa�a przybrana matka. Jednak nic nie powiedzia�a na ten temat.
Om�wili wszystko, co mia� za�atwi� w Berlinie. Lori przypomnia�a
'sobie, �e pani Sanders mia�a przyjaci�k�, wdow� po majorze, kt�ra
ch�tnie obj�aby prowadzenie du�ego domu. Wspomnia�a o tym
Heinzowi i doda�a, �e to bardzo kulturalna i godna zaufania dama.
Spojrza� na ni� badawczo:
� Czy ta dama jest sympatyczna? Podoba ci si�?
� Bardzo! �
� Znasz jej adres?
� Mog� ci go da�. /
� Dobrze, skontaktuj� si� z ni�.
� Na pewno bardzo si� ucieszy!
� Mam nadziej�, �e szybko dojdziemy do porozumienia.
20
Rozmawiali o szczeg�ach wizyty Heinza w Berlinie. Po po�udniu
s/li na spacer do parku. Kiedy potem siedli na tarasie, �eby wypi�
herbat�, Lo� sama podawa�a �mietank�, cukier i ciasteczka. Heinz
mia� okazj� podziwia� jej zgrabne ruchy i pi�kne r�ce. Od tak dawna
nie by� w towarzystwie �adnej i eleganckiej kobiety! Od lat �y� sa-
motnie. Uwa�a�, �e ni� ma prawa obci��a� swoim przekl�tym losem
�adnej kobiety. Teraz, kiedy pokona� strach przed spotkaniem Lori,
poc/u� rado��, �e b�dzie zawsze w jej pobli�u. Wiedzia�, �e spe�ni
ka�de �yczenie Lori, �eby w ten spos�b zmniej szy� poczucie winy wobec
niej.
Reszt� dnia sp�dzili razem. Zabra� j � na przeja�d�k� samochodem
i pokaza�, dok�d si�ga�y pola i lasy maj�tku. Raz po raz spogl�da� na jej
u�miechni�t� twarz i cieszy� si� jej okrzykami rado�ci.
� Wszystko dzieje si� jak w bajce � to cud, �e mog� tutaj zo-
sta�!
Poniewa� si� nie odzywa�, spojrza�a na niego i zobaczy�a powa�n�
min� i mocno zaci�ni�te usta. Co to mog�o by�, co tak ci��y�o na
jego duszy? Mia�a ochot� pog�adzi� go po r�ce, kt�r� trzyma� kie-
rownic�.
Pomy�la�a:
�L Szkoda, �e jest taki m�ody. Gdyby by� starszy, zrobi�abym
to, �eby go pocieszy�! Zaraz potem powiedzia�a sobie w duchu, �e
jednak dobrze, i� jest m�ody. Nie wiedzia�a, dlaczego j� to cieszy�o.
Wr�cili do dworu wieczorem, tu� przed podaniem kolacji. Kiedy
potemjeszcze przez godzin� siedzieli i rozmawiali, oboje mieli wra�enie,
ze znaj� si� od lat. Heinz wiele da�by za to, �eby Lori do ko�ca �ycia by�a
przy nim! Wiedzia� jednak, �e to jest niemo�liwe!
Przed p�j�ciem do swoich pokoi po�egnali si� i Heinz rzek�:
� Jutro nie zobaczymy si� przed moim wyjazdem. Mam na-
"ziej�, �e b�dziesz dobrze spa�a w swoim nowym domu. Karol
b?dzie si� troszczy� o ciebie, zwracaj si� do niego je�eli czego� sobie
za�yczysz.
Lori westchn�a:
� Czuj� si�, jakbym by�a w zaczarowanym zamku!
Heinz zmusi� si� do u�miechu:
A ja jestem z�ym czarownikiem, kt�ry uwi�zi� ksi�niczk�?
21
l
� Och nie, jeste� najlepszym czarodziejem, kt�ry spe�ni� wszvstv
moje^yczenia! A ja jestem za wszystko bardzo wdzi�czna * ^
, wdzi�czno�ci, nie znjos� tego __ wykrztus.}
s smutkiem, ale nagle u�
Nast�pnego ranka Heinz, jak zawsze, wsta� bardzo wcze�nie.
W gabinecie odby� rozmow� z nadzorc� Peterem Lenzem. Da� mu
wskaz�wki, co nale�y robi� podczas jego nieobecno�ci. Wiedzia�, �e
wszystko zostanie sumiennie wykonane.
Kiedy jad� �niadanie, podane przez lokaja, zapyta�:
� No, Karolu, co powiesz o naszym m�odym go�ciu?
� Prosz� pana, mam nadziej�, �e i dla pana nadejd� radosne
dni.
� M�wi� ci, zd�bia�em widz�c j� przed sob�. O�wiadczy�a, �e jest
Lori Roda. Trudno, nie pozosta�o mi nic innego, ni� stworzy� jej tutaj
nowy dom. Poniewa� nie mo�e mieszka� ze mn� sama, postanowi�em
zaanga�owa� dam� do towarzystwa.
� Bardzo dobrze! W domu jest potrzebna obecno�� kobiet. Nie
mo�e pan sp�dza� wieczor�w wiecznie sam!
Heinz przyja�nie skin�� g�ow�:
� Masz racj�. Teraz b�d� m�g�jeszcze lepiej dba� o moj� pupilk�.
Podczas mojej nieobecno�ci opiekuj si� Lori i spe�niaj ka�dejej �yczenie,
traktuj j� tak, jakby by�a moj� c�rk�!
� Wszystko zostanie wykonane zgodnie z pana poleceniem.
� Wiem, Karolu! A Peter niech si� zajmie gospodark�!
� Oczywi�cie, prosz� pana!
Lokaj Karol zna� zmartwienie swojego pana i on by� jedynym
cz�owiekiem, z kt�rym Heinz czasem rozmawia� na ten temat, wiedzia�
bowiem, �e mo�e mu zaufa�.
23
l
� Karolu, nie zapominaj, �e moja pupilka nigdy nie �mie si�
dowiedzie�, i� ponosz� win� za �mier� jej rodzic�w.
� Prosz� si� nie martwi�, ale pan nie ponosi �adnej winy. To by}
nieszcz�liwy wypadek, przecie� s�d pana uniewinni�!
Heinz machn�� r�k�:
� Aleja sam siebie nie mog� uniewinni�! Chocia� dobrze wiem, �e
nie ponosz� winy, jednak d�wigam t� �wiadomo�� i nie mog� si� jej
' pozby�.
� Powinien pan wreszcie zapomnie� o tym i przesta� si� zadr�cza�.
Komu to co� da? Pan ma przed sob� ca�e �ycie i sam Pan B�g sprowadzi�
pann� Roda do pa�skiego domu, �eby panu da� znak, �e pan ju� dosy�
wycierpia�. Mo�e obecno�� panny Roda pomo�e panu zrzuci� z siebie
ten ci�ar!
� Wiem, �e �yczysz mi dobrze, Karolu. Dzi�kuj� ci, ale musz� si�
zbiera�, inaczej nie zd��� do poci�gu.
Wsta� i wyszed�. W sieni w�o�y� p�aszcz i kapelusz. Wsiad� do
samochodu.
� Pozdr�w moj� pupilk�! � zawo�a� do starego lokaja zanim
samoch�d ruszy�.
Lori s�ysza�a te s�owa � w�a�nie wsta�a i podesz�a do okna. Zza
firanki obserwowa�a Heinza, a potem zamy�lona patrzy�a za odje�-
d�aj�cym autem.
A wi�c to nie sen � jest w Lindenhofie i mo�e tutaj zosta�. Jaki
ten wujek Heinz jest dobry. Specjalnie z powodu niej p�dzi do Ber-
lina. Uwolni� j� od za�atwiania wszystkich tych skomplikowanych
spraw.
Szybko wyk�pa�a si� i ubra�a. Potem zesz�a do sieni, gdzie czeka�
Karol. Zaprowadzi� Lori do jadalni i poda� �niadanie: czekolad�,
�mietank�, bu�eczki, mas�o i domowy mi�d! Jedz�c z du�ym apetytem
Lori nie wiedzia�a, �e Heinz jada� bardzo skromnie, a obfite �niadanie
podano na cze�� go�cia.
Kiedy zjawi� si� Karol, �eby zapyta�, czy panienka ma jakie�
polecenia, powiedzia�a:
� Nie mam prawa wydawa� polece�, a �niadanie by�o tak wspania-
�e, �e mog� tylko serdecznie podzi�kowa�! Bardzo mi smakowa�o.
� Spe�ni�em polecenie pana dziedzica.
24
Lori posz�a na d�ugi spacer. Dobry wujek Heinz zaj�� si� wszystkim.
Czu�a si� jak w domu! Zacz�a si� zastanawia�, ile lat ma wujek Heinz?
Powiedzia�, �e ojciec by� o dziesi�� lat starszy. Gdyby �y�, mia�by
czterdzie�ci dziewi�� lat, a dla osiemnastoletniej dziewczyny m�czyzna
w tym wieku, oczywi�cie, by� starym cz�owiekiem.
Nie zdawa�a sobie sprawy, �e bez przerwy my�la�a o wujku Heinzu.
Czym d�u�ej by� nieobecny, tym bardziej za nim t�skni�a. Mia�a jeszcze
tyle rzeczy do opowiedzenia, mia�a te� wiele pyta�.
Na razie za�atwia� dla niej r�ne sprawy. W�a�ciwie nie mia�a prawa
do takiej go�cinno�ci. Przecie� nie by�a jego krewn�, tylko c�rk�
zmar�ego przyjaciela. Musia�a ich ��czy� g��boka przyja��, skoro tak
bardzo troszczy� si� o ni�. Je�eli nawet wujek Heinz chce jej pom�c, nie
mo�e ot tak, po prostu tego przyj��. Musi z nim jeszcze raz poroz-
mawia�. W ka�dym razie musi jej powierzy� obowi�zki, �eby mia�a
�wiadomo��, �e zarabia na swoje utrzymanie. Najch�tniej usiad�aby
zaraz teraz przy jego biurku i zacz�a pracowa�. Mog�aby tam zrobi�
- porz�dek, lecz nie mia�a do tego upowa�nienia wujka. Musi czeka� na
jego powr�t. Z ka�d� godzin� stawa�a si� bardziej niecierpliwa i nie-
spokojna.
W Berlinie Heinz stara� si� za�atwi� wszystko mo�liwie szybko.
T�skni� za domem. Uspokoi� si� i pogodzi� x nieoczekiwanym przyjaz-
dem Lori. Zgodnie z �yczeniem Lori sprzeda� mieszkanie pani Sanders
i uregulowa� spraw� spadku. Pomaga�a mu pokoj�wka Bety. Spakowa-
�a rzeczy Lori i kilka pami�tkowych drobiazg�w. By�a szcz�liwa, �e
otrzyma�a prac� w Lindenhofie.
Za mieszkanie po pani Sanders Heinz otrzyma� sze�� tysi�cy marek.
Pomy�la�, �e ma okazj� zrobi� co� dla swojej pupilki. Do�o�y� jeszcze
sze�� tysi�cy i zdeponowa� w banku na konto, kt�re przed laty tam dla
niej otworzy�. Wtedy wp�aci� pieni�dze pozostawione przez j ej rodzic�w.
Z biegiem lat dosz�y odsetki i teraz wszystko razem wynosi�o dwadzie�-
cia pi�� tysi�cy marek! Mia�a wi�c pewien maj�tek. Postanowi�, �e powie
jej o tym, �eby si� czu�a niezale�na. Poza tym, za�atwi� na jej nazwisko
ksi��eczk� czekow�, tak �eby swobodnie mog�a dysponowa� got�wk�,
je�eli b�dzie chcia�a sobie co� kupi�. Poniewa� nie by�a pe�noletni�,
postanowi�, �e b�dzie go musia�a informowa�, jako swojego opiekuna,
o wydatkach.
Heinz skontaktowa� si� z pani� Mari� Sund i stwierdzi�, �e Lori
mia�a racj�. By�a to sympatyczna i kulturalna dama. Zajmowa�a
w pensjonacie dwa pokoje i �y�a z emerytury po m�u. Ucieszy�a j�
wiadomo��, �e mo�e otrzyma� dobr� posad� i zgodzi�a si� pojecha�
z Heinzem do Lindenhofu. Bety wys�ano kilka dni wcze�niej, a baga�e
osobno wyekspediowano kolej�.
PO za�atwieniu wszystkich spraw Heinz wraca� do domu. Towarzy-
, mu pani Sund. By�a bardzo rozmowna i przyjemnie skraca�a mu
dr� Na stacji czeka� samoch�d. Heinz zaraz zapyta� szofera, czy
domu wszystko w porz�dku. Otrzyma� zadowalaj�c� odpowied�:
Panienka chcia�a jecha� na stacj�, ale obawia�a si�, �e nie b�dzie
miejsca, poniewa� pa� dziedzic mo�e b�dzie mia� du�o baga�y."
Dowiedzia� si� te�, �e przyby�a ju� Bety i rzeczy panny Roda.
Heinz usiad� za kierownic�, szofer obok niego, a pani Sund
rozgo�ci�a si� na tylnym siedzeniu. Mia�a sporo miejsca i nawet zd��y�a
troch� si� zdrzemn��. Heinzjecha� bardzo szybko, spieszy� si� do.domu.
Po kwadransie zajecha� przed dw�r, wyskoczy� z samochodu,
pozwoli� Karolowi zaj�� si� pani� Sund, a sam podszed� do czekaj�cej
Lori. Wyci�gn�a ku niemu r�k� i spojrzeli sobie w oczy. Lori
sp�sowia�a, a Heinzowi uderzy�a krew do g�owy!
Speszona Lori powita�a pani� Sund, kt�ra dzi�kowa�a jej za to, �e
o niej pami�ta�a. Podczas podr�y poci�giem Heinz dok�adnie poinfor-
mowa� pani� Sund ojej obowi�zkach: zosta�a zaanga�owana jako dama
do towarzystwa Lori. Nie b�dzie obci��ona prowadzeniem domu,
poniewa� s�u�ba jest doskonale wyszkolona. Jej zadaniem b�dzie wi�c
tylko stworzenie odpowiedniej atmosfery dla m�odej panny.
Pani Sund przyrzek�a, �e do�o�y wszelkich stara�. Zna�a Lori
i wiedzia�a, �ejest ona bardzo dobrym dzieckiem i jest warta, �eby si� m�
zaopiekowa�. Zacz�a chwali� szlachetno�� Heinza, �e zajmuje si� c�rk�
zmar�ego przyjaciela, ale Heinz szybko zmieni� temat.
W dworze �ycie zacz�o si� toczy� weselej i bardziej beztrosko.
Z wielk� rado�ci� Lori zauwa�y�a, �e Heinz ju� nie by� ponury i czasem
nawet si� �mia�, kiedy pani Sund zr�cznie prowadzi�a zabawn� roz-
mow�.
Heinz wys�ucha� pr�b Lori i da� jej pewne zadania. Bardzo szybko
sta�a si� jego pomocnic� i bez trudu wci�gn�a si� w kr�g jego
zainteresowa�.
Pewnego dnia, kilka tygodni po przyje�dzie do Lindenhofu, Lori
s'edzia�a w gabinecie Heinza. Omawiali listy, na kt�re Lori mia�a
powiedzie�. Kiedy sko�czyli, spojrza� na ni� u�miechaj�c si�:
Mam nadziej�, �e si� nie przem�czasz; czy nie pracujesz za du�o?
Za�mia�a si�:
26
27
� Dajesz mi bardzo ma�o pracy, a powiniene� pami�ta�, �e tylk0
praca daje mi poczucie niezale�no�ci. Mam ici tyle do zawdzi�czenia!
Zmarszczy� czo�o:
� Prosz�, nie m�w o wdzi�czno�ci!
� Przecie� nie wspominam o tym cz�sto, ale czasem musz�
powiedzie�, co czuj�!
� Nie my�l, �e jeste� ode mnie zale�na. C� takiego robi� dla
ciebie? Mieszkasz w moim domu, dotrzymujesz mi towarzystwa,
jest mi z tym bardzo dobrze, jak nigdy dot�d. Pracujesz dla mnie ca�ymi
dniami i za to wszystko masz tylko bezp�atne utrzymanie � to jest
bardzo ma�o!
� Da�e� mi nowy, mi�y dom, wujku Heinz!
� No dobrze, podzi�kujmy sobie nawzajem raz na zawsze i nie
m�wmyju� o tym! Ale przy okazji � przywioz�em ci z Berlina, z banku,
ksi��eczk� czekow�.
Po�o�y� przed ni� szar� ksi��eczk�.
� Co mam z tym zrobi�?
� Znam ci� i wiem, �e b�dziesz mia�a wielkie opory, �eby mnie
prosi� o pieni�dze na drobne wydatki. Jeste� ju� na tyle doros�a, �e
powinienem ci� poinformowa� o twoich warunkach maj�tkowych.
� Warunkach maj�tkowych? Wiem, �e ojciec zostawi� tylko tyle
pieni�dzy, �eby starczy�o na moje wychowanie i wykszta�cenie, a� do
pe�noletno�ci, to znaczy kiedy osi�gn� dwadzie�ciajeden lat. Je�eli wi�c
otrzymam reszt� tych pieni�dzy, wystarczy mi na kilka lat na uzupe�nie-
nie mojej garderoby.
� Nie orientujesz si�, Lori. Poza t� sum�, przeznaczon� na twoje
wykszta�cenie, masz jeszcze dwadzie�cia pi�� tysi�cy marek.
Zaskoczona, ale uradowana za�artowa�a:
� � O, nie wiedzia�am �jestem wi�c bardzo bogata.
� No, nie powiedzia�bym, �e jest to wielkie bogactwo, ale jednak
rocznie masz tysi�c sto marek odsetek.
Z�o�y�a r�ce;
� I ty m�wisz, �e to nie jest du�o pieni�dzy?
Heinz musia� si� �mia�.
� Nie jest to osza�amiaj�ca suma, ale mo�e wystarczy na twoje
ma�e sprawunki. Ch�tnie wszystko za�atwia�bym dla ciebie, ale znam ci?
28
� � na tyle, i� wiem, �e b�dziesz wola�a robi� to sama. Chc� ci jednak
i�atwi� sytuacj�.
Patrzy�a na Heinza zachwycona.
_ jak ty mnie dobrze znasz! Co za wspania�a wiadomo��! M�wisz,
�e kiedy zechc� co� kupi�, wystarczy wype�ni� czek?
Heinz spowa�nia�:
_ Jest jednak pewne ograniczenie!
� Ojej!
_ Zanim osi�gniesz pe�noletno��, musisz mnie informowa� o ka�-
dym wydatku. Chcia�bym, �eby ca�a suma zosta�a nienaruszona. Je�eli
wi�c wydasz wi�cej, ni� wynosz� odsetki, b�d� pilnowa�, �eby uzupe�ni�
kwot�.
� Ale� to mi wystarczy � zawo�a�a.
� Mo�e si� zdarzy�, �e b�dziesz mia�a jakie� specjalne �yczenie
i wtedy b�dziemy musieli spraw� om�wi�. Twoje pieni�dze s� zainwes-
towane w papierach warto�ciowych, a �adnej akcji nie wolno na razie
sprzeda�.
� Oczywi�cie, nie, to wcale nie jest potrzebne! Wspaniale, �e
jestem taka bogata! Nie musz� si� martwi�, �e po osi�gni�ciu pe�no-
letno�ci b�dziesz mia� ze mn� k�opot. Kamie� spad� mi z serca!
� My�la�em o tym i dlatego powiedzia�em ci o twoich finansach.
Musz� przyzna�,- i� wola�bym, �eby� przyjmowa�a ode mnie wszystko
tak, jak gdyby� by�a moj� c�rk�.
� Wol�, �e jest tak jak jest, wujku Heinz. Wiesz, zawsze troch� si�
waham zanim powiem �wujku".
� Dlaczego?
� Poniewa� jeste� taki m�ody!
� Chcia�aby� mnie inaczej nazywa�? � patrzy� na ni� powa�nie
i mia� taki wyraz twarzy, �e Lori speszy�a si�.
�� Co chcesz przez to powiedzie� � zapyta�a cicho.
O tym te� opowiem ci dzisiaj. Mam zamiar, kiedy mi przepisy
Prawne na to pozwol�, pewnego dnia adoptowa� ci�.
Patrzy� na Lori badawczo. Zdecydowanie potrz�sn�a g�ow�:
~- Nie, o nie! � zawo�a�a dr��cym g�osem.
� Dlaczego nie?
29
� Poniewa�... nie wiem, nie wiem dlaczego, wydaje mi si� t
niemo�liwe. Ja nigdy nie mog�abym nazywa� ci� ojcem!
� A wi�c nie masz do mnie zaufania?
Lori zblad�a.
� Prosz�, nie wolno ci tego tak interpretowa�! Jeste� m�ody, o wiele
za m�ody, �ebym sobie mog�a wyobra�a�, �e jeste� moim ojcem.
Zmusza� si� do spokoju i nagle u�wiadomi� sobie, �e ijemu wydaje si�
rzecz� niemo�liw�, �e&y Lori traktowa�a go jak ojca7 Stara� si� m�wi�
oboj�tnym tonem.
� Lori, zrozum, �e adoptuj�c ci�, chc�, �eby� naby�a prawo
dziedziczenia po mnie maj�tku. Nie mam nikogo na �wiecie, a ty jeste�
mi bliska i chcia�bym wszystko zostawi� tobie, kiedy umr�.
� Wujku, nie m�w o �mierci! Boj� si�, boj�, �e mog�oby ciebie
zabrakn��. Co ja bym pocz�a sama na �wiecie? Jeste� zbyt m�ody,
�eby my�le� o takich rzeczach. Pewnego dnia o�enisz si�, b�dziesz
mia� dzieci, a ja za �adne skarby nie chcia�bym uszczupli� ich ma-
j�tku!
Heinz spochmurnia�.
� Nigdy si� nie o�eni�, Lori! � powiedzia� to takim ponurym