5927

Szczegóły
Tytuł 5927
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5927 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5927 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5927 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRZEJ KU�NIEWICZ Kr�l Obojga Sycylii PA�STWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY Ok�adk� i obwolut� projektowa� MIECZYS�AW MAJEWSKI Warszawa 1970 Mo�na by zacz�� tak: �By�y raz dwie siostry - El�bieta i Bernadetta, oraz ich brat, Emil." Albo inaczej: �Dnia dwudziestego �smego lipca 1914 monitor rzeczny cesarsko-kr�lewskiej marynarki �Bodrog� odda� o godzinie... pierwszy strza� w kierunku Belgradu. Na niewielkiej wysepce poros�ej wiklin�, odleg�ej mniej wi�cej o kilometr od Pan�eva, stoi dw�ch oficer�w. Przez polowe lornetki obserwuj� tamten niedaleki serbski brzeg Dunaju. Patrz� pod jaskrawe, nisko nad wod� zawieszone, purpurowe s�o�ce. Mo�na by je por�wna� do balonu na linie, kt�r� kto� niewidoczny �ci�ga powoli w d�. Ale obaj oficerowie zaj�ci s� czym innym ni� por�wnaniami Lego rodzaju. Przez chwil� blask bij�cy od wody, kt�rej dotyka ju� ceglasty balon w dwu miejscach przekre�lony w poprzek cienkimi smugami opar�w, jest tak mocny, i� panowie oficerowie ogl�daj� w otworach lornetek roztopion� mied�. Trwa to przez chwil�, mo�e przez p� minuty, mo�e nieco d�u�ej, po czym jeden z przedstawicieli c. k. armii wskakuje do cz�na ukrytego w trzcinach, si�gaj�cych tutaj prawie dwu metr�w, i powoli odp�ywa w stron� Pan�eva. Powietrze jest przejrzyste, nasycone zapachem wodnych ro�lin i pociemnia�ej ju� toni Dunaju] Drugi z oficer�w, w randze kapitana, b�dzie jeszcze przez chwil� trzyma� w r�kach lornetk� polow�. Go�ym okiem mo�na zobaczy� z tego miejsca ciemny pi�ropusz dymu rozchylaj�cego si� wachlarzowato w stronie, gdzie widnieje na zielonkawym niebie ciemna sylwetka Kalamegdanu barwy indyga." Mo�na by jeszcze inaczej: �Na rogu Kiralyi utca, naprzeciw piekarni Wintera Lajosa, istnia�a w mie�cie Fehertemplom, inaczej Bela Crkva lub Ungarisch Weisskirchen, winiarnia nale��ca niegdy� do Supicicia, zwanego przez klient�w - Nandor-bacsi." I tak dalej. Lub: �Po nader upalnym dniu, gdy wreszcie mo�na by�o z ulg� odetchn�� nieco ch�odniejszym powiewem rodz�cym si� w stronie starych glinianek na Cyga�skim Przedmie�ciu, wietrzykiem nadlatuj�cym w odst�pach niemal rytmicznych w muzycznych gamach - tu� za ulic� Kerti, czyli Ogrodow� - tam gdzie zaczyna si� w�a�nie Cyga�skie Przedmie�cie, Csigan-varos - gdy� Kerti utca nie mo�na zalicza� jeszcze do tamtej dzielnicy - zabrzmia� kr�tki krzyk, po czym nasta�a cisza) Grube pok�ady kurzu za�cielaj� jezdni�, le�� na 'li�ciach �opian�w, dzikiej cykorii i dzikiego �lazu. Stadko wr�bli poderwie si� na chwil�, potem przysiadzie na najbli�szej akacji. Jej li�cie wskutek upa�u s� poskr�cane, niekt�re ju� nawet opad�y. Dominuje barwa miedziana w po��czeniu z piaskow� szaro�ci�. Tu i tam niekt�re fragmenty �cian, parkan�w oraz pni akacji zaczn� nabiera� koloru �liwkowego fioletu. Oko�o jedenastej w nocy tego samego dnia kto� doniesie na posterunek �andarmerii, �e w jednej z nie u�ywanych od dawna glinianek znalaz� zw�oki m�odej Cyganki. Pe�ni�cy tego wieczora s�u�b� na posterunku wachmistrz kr�lewskiej w�gierskiej �andarmerii Yilajci� Istvan podniesie si� 6 niech�tnie spoza sto�u, na kt�rym stoi nie dopita szklanka wina. Bez po�piechu zapnie pas, po czym, w�o�ywszy kapelusz ustrojony p�kiem zielonych kogucich pi�r, wyjdzie na ulic�." Fakty te wydadz� si� na poz�r nie powi�zane w jak�� logiczn� ca�o��, a tym mniej - wzajemnie uwarunkowane. Tak jednak, jak si� zdaje, nie jest. Ka�dy z nich istnia�, zdarzy� si� w czasie �ci�le realnym, i przez to na zawsze utrwali�. Niczego nie spos�b zmieni� w minionym, nie mo�na wyrwa� ani pomin��. Przesz�o�� jest bowiem niepodzielna. Nie jest wykluczone, chocia� dowod�w na to nie ma i by� nie mo�e, i� brak kt�rejkolwiek cz�stki m�g�by zmieni� ca�kowicie p�niejszy tok wypadk�w w skali publicznej oraz prywatnej. Domniemanie to nie jest a� tak absurdalne, jak by si� wydawa�o. Wa�no�� i niewa�no�� jest bowiem wzgl�dna. W chwili gdy dnia dwudziestego �smego czerwca, a zatem r�wno miesi�c temu, o godzinie dziesi�tej dziesi�� w mie�cie Sarajewie, tu� obok Komendy Policji, o kilka zaledwie krok�w od sklepu z �elastwem Rachera i Babicia, pewien m�odzieniec w czarnym p�aszczu i takim� kapeluszu z rondem nasuni�tym na oczy rzuci� pod samoch�d wioz�cy Jego Cesarsk� i Kr�lewsk� Wysoko�� Arcyksi�cia Nast�pc� Tronu Franciszka Ferdynanda, jego ma��onk� oraz genera�a artylerii Oskara Potiorka - bomb�, kt�ra zrani�a lekko w okolicy �opatki ksi�n� ma��onk� Zofi� von Hohenberg, ci�ej za� podpu�kownika von Merizzi, nale��cego do �wity arcy-ksi�cia - w mie�cie Fehertemplom pierwszy szwadron dwunastego c. k. pu�ku u�an�w powraca� z rannych �wicze� polowych w szyku lu�nym. Kopyta koni wznieca�y kurz, szcz�kaj�c podkowami o nier�wny bruk Ferenc-J�zsef-t�r. Kilku wyrostk�w przygl�da�o si� �o�nierzom, kt�rych spodnie, u�anki oraz buty z ostrogami pokrywa� siwo��tawy letni py�|. O ile si� nie mylimy, w tym w�a�nie momencie, gdy zamachowiec unosi� r�k�, by rzuci� bomb� pod samoch�d nast�pcy tronu, porucznik lodkay, jad�cy obok drugiego plutonu, kichn��, po czym, krzywi�c si�, przy�o�y� do nosa i ust chusteczk� jedwabn� nasycon� wod� kolo�sk� 4711. Trwa� upa� ju� o tej godzinie, termometr wywieszony obok szyby wystawowej w aptece Csilag - �Pod Gwiazd�" - wskazywa� o dziesi�tej dziesi�� ponad czterdzie�ci stopni w cieniu. Szofer prowadz�cy samoch�d arcyksi���cej pary, Leopold Sojka, zauwa�ywszy nadlatuj�cy �ukiem czarny przedmiot, doda� gazu, nachyliwszy si� odruchowo nad kierownic�. Granat upad� na zwini�t� bud� samochodu, stoczy� si� na bruk i tam wybuchn��. Arcyksi���, r�wnie� odruchowo, os�oni� ramieniem ksi�n� Ho-henberg, kt�ra podskoczy�a na siedzeniu. Upa� spowodowa� zapewne, i� kilku oficer�w pierwszego szwadronu wracaj�cego z porannych �wicze� polowych, a w�r�d nich i dow�dca jednostki, rotmistrz Peter Malaterna, oraz porucznicy: Gruber, lodkay i Franilevi�, postanawiaj� uda� si� do najbli�szej winiarni, a jest ni�, licz�c od koszar u�a�skich w stron� dworca, zak�ad znany w ca�ym mie�cie pod nazw� �Weinkeller zum Goldenen L6-we", nale��cy do Niemca, Alojzego Kellermanna. B�d� szli, ha�a�liwie rozprawiaj�c, �rodkiem jezdni, a cyga�ska dzieciarnia, gromadz�ca si� tu, w okolicy targowiska, w oczekiwaniu na sposobno�� ukradzenia ze stragan�w lub ch�opskich woz�w melona lub kawa�ka przysma�onej na arkuszu blachy podpartej dwoma ceg�ami kiszki w�trobianej, czerwonej od papryki, zacznie ucieka�, kryj�c si� po bramach, ust�puj�c z drogi id�cym w stron� winiarni Kellermanna panom oficerom. I o tej samej godzinie w Trie�cie, w hotelu �Quar-nero", Emil R., jeszcze w cywilu i jak najdalszy my�lami od bliskiego w�o�enia uniformu c. k. sycylij- skich u�an�w, zapali pierwszego w tym dniu papierosa, maj�c zamiar zabra� si� do pisania. Onegdaj zacz�� na czystej karcie kancelaryjnego papieru wyj�tej z zielonej irchowej teczki pisa� utw�r, kt�ry mia�by sta� si� czym� w rodzaju eseju na tematy do�� nie sprecyzowane: o muzyce poj�tej, jak mu si� zdawa�o, w spos�b odkrywczy, a tak�e o uczuciach, jakie go gn�bi� od paru lat. Wyjmie pi�ro z marmurowej miniaturowej urny, b�d�cej zarazem postumentem do ka�amarza w kszta�cie na p� le��cej nimfy. Marmur, z kt�rego nieznany artysta wykona� ten przyrz�d, jest jasnopopielaty, pokryty nieco ciemniejszymi �y�kami, tworz�cymi paj�cz� sie�. Emil R., dzier��c pi�ro w palcach prawej r�ki, zamy�li si�, patrz�c w okno na p� otwarte i do po�owy przys�oni�te a�urow� firank�, ko�ysan� podmuchami sirocca wiej�cego od wczoraj wiecz�r. Ga��zka akacji rosn�cej tu� przy murze, r�wnie� ko�ysana powiewem, b�dzie ociera� si� z miarowym szelestem o naro�ny gzyms balkonu pierwszego pi�tra. Potem E. od�o�y papierosa na popielniczk�, ci�k� i niewygodn�, gdy� zagarniaj�c� przy ka�dym przesuni�ciu serwetk� pokrywaj�c� hotelowy stolik pod oknem. A Cyganka Marika Huban b�dzie o tej porze spa� jeszcze w jednej z drewnianych bud na skraju przedmie�cia Csigan-varos w mie�cie Fehertem-plom. B�dzie le�e� na wznak, zgrzana i l�ni�ca od potu, przykryta czerwon� chust�, kt�r� przez sen z siebie zsunie po chwili. A obok niej, �pi�cej z otwartymi ustami - na glinianej pod�odze, a tak�e na wygaszonej kuchence w k�cie izby b�d� krz�ta� si� dzi�cio� jeszcze na progu, w otwartych drzwiach, si�dzie stary Cygan Csilko i zacznie czy�ci� z�by u�aman� drzazg�, spluwaj�c co chwila, a kud�aty czarny kundel za chwil� zaszczeka i rzuci si� w stron� k�py kar�owatych, pokrytych py�em akacji, gdzie co� si� poruszy.i Kto? A mo�e ja- ki� pe�zaj�cy dzieciak? W tej chwili jednak - a idzie dok�adnie o dziesi�t� dziesi�� wed�ug czasu �rodkowoeuropejskiego - pies jeszcze le�y obok Cygana Csilki, zje�ony ju� na karku i z nastawionymi uszami, jego nos za� marszczy si� gniewnie. Na szyi �pi�cej Mariki mo�na by podziwia� sznurek z nawleczonymi koralikami. Po chwili stwierdzamy, i� nie jest to sznur, lecz cienki i mocny drut. �pi�ca przytrzymuje naszyjnik dwoma palcami lewej r�ki, w tym o�wietleniu prawie czarnymi, gdy prawe rami� le�y odrzucone w bok, wprost na glinianej pod�odze baraku. B�dzie od czasu do czasu porusza� we �nie palcami tej wysuni�tej r�ki. I b�dzie si� jednocze�nie dzia� w r�nych stronach i klimatach, lecz dok�adnie o tej samej godzinie i minucie - dziesi�tej dziesi�� - wiele jeszcze spraw b�ahych i wa�nych, prywatnych i publicznych, tajnych oraz jawnych, kt�rych wy��czenie lub pomini�cie, jak nale�y s�dzi�, unicestwi�oby rzeczywisto�� i przekre�li�o plany, zamiary i ich wyniki, czynno�ci r�nych os�b w tej samej chwili dzia�aj�cych lub maj�cych zamiar dzia�a�. By� mo�e wi�c rotmistrz Malaterna wraz z kolegami nie otworzy�by drzwi winiarni �Zum Golde-nen L6ve", cyga�skie wyrostki nie kry�yby si� po k�tach Ferenc-J�zsef-ter, zw�aszcza za parkanem sk�adu desek firmy �Winter und Gethner" na rogu Munkacsi utca, Emil R. za� nie spojrza�by w okno, poza kt�rym ga��zka akacji - a mo�e jest to mi�orz�b - ocieraj�c si� o balkon, wydaje monotonny szelest, Marika Huban odj�aby palce lewej d�oni od naszyjnika zmajstrowanego przed dwoma dniami z koralik�w ukradzionych na straganie niejakiej Natalii Kosma, a nast�pnie mozolnie nanizanych na cienki drut znaleziony w �mieciach obok magazynu Misiticia na Kiralyi utca - gdyby r�ne te fakty, obiektywnie b�ahe, lecz subiektywnie w danej chwili jedynie wa�ne, gdy� dziej�ce si� 10 realnie, spe�niane i w momencie spe�niania ju� nieodwo�alne, nie nast�pi�y z jakiej� przyczyny, by� mo�e samoch�d marki Daimler, numer rejestracyjny A-II-118, z szoferem Leopoldem Sojk� za kierownic�, arcyksi���c� par� za� wraz z namiestnikiem Bo�ni i Hercegowiny, ekscelencj� Potiorkiem na tylnym siedzeniu oraz podpu�kownikiem hrabi� von Merizzi obok kierowcy, min��by o p� sekundy wcze�niej punkt, w kt�rym sta� czarno odziany m�odzieniec, tak �e nie zd��y�by on podnie�� ramienia i uderzy� bezpiecznikiem bomby o metalowy s�up latarni, aby rzuci� nast�pnie �mierciono�ny �adunek wprost w samoch�d dostojnych go�ci. Gdy za� burmistrz miasta Sarajewa, efendi Fe-him Cur�i�, za chwil� pok�oni si� nisko Jego Cesarskiej Wysoko�ci przekraczaj�cej pr�g sali przyj�� ratusza, sytuacja zmieni si� ju� diametralnie: rotmistrz Peter Malaterna wraz z trzema kolegami zasi�dzie za d�bowym sto�em w ch�odnej, pachn�cej winem salce winiarni, Kellermann, w�a�ciciel zak�adu, podejdzie do nich wycieraj�c d�onie w niebieski fartuch, k�aniaj�c si�, podobnie jak burmistrz Sarajewa przed arcyksi�ciem czyni to w tej samej dok�adnie minucie. Emil R. odwr�ci w�wczas oczy od okna, si�gnie po dymi�cego na popielniczce Memphisa, lecz d�o� jego zawi�nie na moment w powietrzu, tak �e cienkie b��kitne pasemka dymu przesun� si� mi�dzy jego palcami niby lekki woal. Tylko ga��zka za oknem b�dzie wci�� i nieodmiennie wykonywa� ten sam jednostajny ruch tam i z powrotem. I nie jest wykluczone - mo�emy sprawdzi� na zegarku: jest w tej chwili punktualnie dziesi�ta trzydzie�ci dziewi�� i mamy jeszcze przed sob� godzin� �ycia Jego Cesarsko-Kr�lewskiej Wysoko�ci, �ci�lej: godzin� bez kilku minut, pod warunkiem �e nic nam nie przeszkodzi, nic nie zatrzyma p�y- 11 n�cej rzeki zd��aj�cej ku uj�ciu - jakiemu? - jest na to jeszcze czas, lecz czy go kto� wykorzysta? W�tpliwe. Mo�e w�a�nie w tej samej chwili Marika Huban odejmie palce od koralik�w nanizanych na cienki, lecz bardzo mocny drut i przez sen odwr�ci si� twarz� do �ciany, gdy o kilka zaledwie kilometr�w od tego miejsca trzeci szwadron sycylijskich u�an�w dowodzony przez rotmistrza hrabiego Alojzego Kray von Kraiova, w swej kolejno�ci wracaj�cy z rannych �wicze�, wje�d�a� b�dzie mi�dzy pierwsze przedmiejskie ogrody, minie zabudowania folwarku Moravica, nale��cego, jak i wi�kszo�� wsi, p�l uprawnych, pastwisk i winnic tej okolicy, do hrabiowskiej rodziny Festetics de Tolna. Na r�wninie za�, ci�gn�cej si� jak okiem si�gn�� po nieco przymglony p�owy horyzont drgaj�cy od upa�u, po lewej stronie drogi, kt�r� jecha� b�d� sycylijscy u�ani, uka�e si� wysoki tuman kurzu, pot�ny jak burzowa chmura, i zacznie si� przybli�a� i rozrasta� w g�r� i wszerz, wi�c niekt�rzy je�d�cy os�oniwszy oczy od s�o�ca spojrz� w tamta stron�, hamuj�c konie, by za chwil� - ale b�dzie to czas przysz�y, a zatem jeszcze nie spe�niony, jeszcze go nie ma, mo�na go jednak przeczu� chyba i przewidzie� - ujrze� stado bia�ych wielkorogich madziarskich wo��w p�dz�cych w galopie, przeganiaj�cych si�, wspinaj�cych w biegu jeden na drugiego, zd��aj�cych do wodopoju, do ��ob�w wydr��onych w d�bowych pniach, gdzie studzienne �urawie, a jest ich kilkana�cie stoj�cych rz�dem, pochyl� si� szeregiem skrzypi�c, poci�gane przez parobk�w-cziko-s�w, odzianych w niebieskie fartuchy na�o�one na parciane spodnie zwi�zane w kostkach. U�ani us�ysz� (wci�� jad�c dw�jkami wyci�gni�tym szeregiem przez niezmierzon� banack� r�wnin�) porykiwanie byd�a t�ocz�cego si� przy ��obach, potr�caj�cego si� wzajemnie rogami, rozpychaj�ce-12 go, gdy� inne wo�y jeszcze wci�� w galopie zaczn� wy�ania� si� dopiero z tuman�w kurzawy prze�wietlonej na wskro� promieniami s�o�ca, rudawej i ja-snor�owej, wznosz�cej si� w tym momencie na kilkana�cie metr�w ku niebu, a �e nie ma najmniejszego przewiewu, b�dzie tak wisie� niemal nieruchomo. Kto� za� (jest to wci�� ta sama pora dnia z dok�adno�ci� do jednej sekundy, ta sama nierozdziel-na rzeczywisto�� spe�niaj�ca si� w tej chwili) oparty o framug� wystawy sklepowej sk�adu obuwia Ludwika Wintermanna na rogu Ferenc-J�zsef-ter w Fehertemplom ziewnie, poprawi na g�owie czarny kapelusz i odejdzie. - Kto� inny (i gdzie indziej - na przyk�ad w portowym mie�cie monarchii, Trie�cie) przejdzie stukaj�c obcasami po kamieniach trotuaru tu� pod oknem, za kt�rym siedzi na fotelu obitym jasno-r�owym adamaszkiem Emil R. Lecz on tego nie zauwa�y, zatopiony w my�lach. Niebawem si�gnie po pi�ro, zapomniawszy o papierosie, kt�ry zga�nie. Natomiast osoba id�ca pod oknem - a jest to m�oda kobieta w jasno��tej letniej sukni i w bia�ym modnym kapelusiku owi�zanym woalk� barwy jau-ne de Naples - przejdzie przez jezdni� na ukos, bawi�c si� r�czk� parasolki zwini�tej, lecz niezupe�nie, i przez to wygl�daj�cej jak kwiat odwr�cony kielichem w d�, po czym przystanie na rogu skweru o�wietlonego teraz jaskraw� zorz� nadmorskiego s�o�ca, z muraw� pr�gowan� cieniami rosn�cych tam tamaryszk�w, i rozejrzy si�, jakby na kogo� czeka�a. I wtedy w�a�nie efendi Fehim �ur�i� rozpocznie swe powitalne przem�wienie. Za nim ustawi� si� radni miasta Sarajewa i duchowie�stwo czterech miejscowych wyzna�. W pierwszym szeregu muzu�manie w fezach, w drugim dostojnicy katoliccy we frakach z cylindrami w r�ku, za nimi prawos�awni. 13 Jest te� przedstawiciel miejscowej gminy izraeli-ckiej. I jak powszechnie wiadomo, Jego Cesarsko--Kr�lewska Wysoko�� przerwie opryskliwie to przem�wienie, burmistrz za� miasta Sarajewa straci w�tek i zamilknie. Arcyksi��� po kr�tkiej chwili machnie r�k�: - Teraz mo�e pan m�wi� dalej - i efendi �ur�i� istotnie, z trudem opanowuj�c trem� i pomieszanie, zacznie od miejsca, w kt�rym mu przerwano: �...serca nasze przepe�nione szcz�ciem... nasza g��boka wdzi�czno�� za mi�o�ciw� i ojcowska trosk� Waszej Wysoko�ci... o najnowszy klejnot w �wi�tej cesarskiej koronie, Bo�ni� i Hercegowin�..." - a w�wczas wielka i kosmata mucha wyleci spoza kotary wisz�cej po obu stronach szeroko otwartych dwuskrzyd�owych drzwi i zatoczy kr�g wok� dostojnego go�cia, kt�ry b�dzie obserwowa� jej spiralne ewolucje, zachowuj�c jednocze�nie powag�, a nawet dobrotliw� surowo�� nale�n� podnios�ej okazji, tak �e tylko jego ga�ki oczne b�d� si� obraca� w �lad za utrapionym owadem, a� ten wreszcie przysiadzie na jakim� gzymsie sali audiencjonalnej sarajewsk�ego ratusza. Ale to nast�pi dopiero za chwil�. Na razie mucha lata jeszcze, a burmistrz przemawia, j�kaj�c si� i poc�c. To, co si� ma za chwil� sta�, nast�pi lub te� nie nast�pi. Stan zawieszenia. Powtarzamy: wszystkie te fakty o r�nym znaczeniu obiektywnym, niemniej wszystkie wa�ne subiektywnie, a zatem jednakiej wagi istotnej, tworz� nieroz��czn� ca�o��, z kt�rej nie spos�b wy��czy� niczego, gdy� ka�dy jej sk�adnik jest jednako wa�ny. Jednako (mimo i� mo�e si� to wyda� komu� dziwne, a nawet gorsz�ce) wa�ny b�dzie zgon Jego Ce-sarsko-Kr�lewskiej Wysoko�ci w dniu dwudziestego �smego czerwca, jak i �mier� m�odej Cyganki Ma-riki Huban r�wno w miesi�c p�niej, dwudziestego �smego lipca tego samego 1914 roku. A mo�e i tak b�ahe z pozoru zdarzenia, jak skok psa od progu 14 cyga�skiego 'sza�asu' w- stron�1 krzaczastych zakurzonych akacji, w kt�rych poruszy�o si� co� podejrzanego, i szelest ga��zki mi�orz�bu, wywieraj�cy jaki� trudny do okre�lenia wp�yw na tok my�li m�odego Emila R. - wszystko si� liczy, wszystko dla kogo� jest w danej chwili niepomiernie wa�ne, niczego nie spos�b zatem omin�� ani zlekcewa�y�. Gdyby wyrwa� jeden bodaj sk�adnik, jedn� figur� zdj�� z szachownicy, okaza�oby si�, i� ca�y obraz w ruchu nieustannym zatrzyma�by si� i zastyg�. Ogl�daliby�my jak gdyby film, w kt�rym zamar�o �ycie: osoby zmierzaj�ce dok�d� stan�yby w miejscu z nog� zawieszon� nad ziemi�, z kawa�kiem hiszpa�skiego tortu nadzianego na widelec, niesionego ju� ku rozchylonym w oczekiwaniu ustom, lecz nie doniesionego. Nawet krem �ciekaj�cy z widelca zawis�by w powietrzu. Usta za� pozosta�yby na zawsze martwo i absurdalnie otwarte. Skoro wspomnieli�my o filmach, warto doda�, i� w mie�cie Fehertemplom wy�wietlaj� w tym tygodniu w jedynym kinematografie - �Bio-Moder-ne" - film dwuseriowy pod tytu�em Kr�lowa Nilu, kt�ry trafi� tu, obszed�szy uprzednio z du�ym powodzeniem inne, wa�niejsze miasta monarchii, od Wiednia i Grazu po Budapeszt i Arad. W dwu za� kinematografach Triestu mo�e, kto ciekaw, obejrze� s�ynn� gwiazd� ekranu, Ast� Nielsen, w jej ostatniej kreacji, w dramacie psychologicznym pod tytu�em Engelchen. Przed jednym z kinematograf�w trieste�skich stoi w tej chwili samoch�d marki Audi, model 1912, malowany na kremowo, czte-rocylindrowy, mog�cy, jak twierdzi kierowca odziany w bia�y prochowiec z granatowym ko�nierzem oraz czapk� z na�o�onymi na ni� samochodowymi okularami ochronnymi, rozwin�� szybko�� a� stu kilometr�w na godzin�. M�wi o tym trzem robotnikom, kt�rzy przerwawszy prac� przy naprawie rur wodoci�gowych na pobliskim placyku, zacie- 15 kawieni podchodz� do samochodu. Szofer opowiada o podr�y, jak� odby� wczoraj z Wiednia via Semmerring, Miirzzuschlag, Judenburg i o swym pracodawcy, wicedyrektorze Landerbanku z Wiednia, kt�ry przed chwil� wszed� do pobliskiego sklepu. Drzwi kinematografu �Edison" s� o tej porze zamkni�te. Jeden z robotnik�w odejdzie za chwil� od samochodu, by porzuciwszy swych koleg�w wci�� omawiaj�cych zalety i wady "nowego modelu Audi, obejrze� z bliska barwne afisze reklamuj�ce film ze s�ynn� aktork�. Przy nadbrze�u portowym za� gromadka podr�nych otacza przycumowany do mola austro-w�-gierski statek pasa�erski �Prinz Hohenlohe". Rejs zosta� w ostatniej chwili odwo�any. Pasa�erowie r�nych nacji, r�nie odziani, w r�nych celach udaj�cy si� do port�w wschodniego basenu Morza �r�dziemnego, do Pireusu i na Korfu, do Konstantynopola i Aleksandrii, dopytuj� si� o dalsze losy wstrzymanego rejsu. Kto� - jest to zapewne przedstawiciel �Austro-Lloyda", udziela im wyja�nie�. Nieco dalej mo�na �atwo rozpozna� p�katy kszta�t starego, wys�u�onego, lecz wci�� niezawodnego transatlantyku �Karpathia". Na pok�adzie nakrytym p��ciennym daszkiem krz�taj� si� marynarze. Jeden, opu�ciwszy nad wod� nogi w bia�ych spodniach, �piewa jak�� chorwack� t�skn� pie��. Powietrze jest �agodne, nie ma wiatru, wi�c nawet poszczeg�lne s�owa mo�na dos�ysze� tu, na pasa�erskim nadbrze�u. Zdarzenia, kt�re przez sw� zbie�no�� w czasie tworz� nierozerwaln� jedno��, czy to przez zbieg okoliczno�ci, czy nieprzeniknione fatum, mo�na zaliczy� do dwu stref w sensie �ci�le fizycznym. I tak istnienie i losy rodze�stwa R., w tej fazie, kt�ra styka si� bezpo�rednio z innymi faktami zr�wnanymi na mocy oceny r�wnoleg�o�ci w czasie i jednoczesno�ci, nale�a�oby, jak si� zdaje, wpi- 16 sa� w ko�a, jakie tworzy woda wyciekaj�ca z wanny po otwarciu kana�u odp�ywowego. Powstanie oto na mocy przyci�gania ziemskiego, czyli prawa ci�ko�ci, ruchliwy wir, usi�uj�cy wedrze� si� do wylotu rury, przy czyni nale�a�oby doda� tu i ci�nienie powietrza na p�aszczyzn� wody. Utworzy si� wir, a nast�pnie uformuje lejek skierowany wierzcho�kiem w otw�r spustowy. W ostatnim stadium tego coraz szybszego odp�ywu, tego opr�niania wanny, us�yszymy mla�ni�cie, niby przed�miertne westchnienie, i lejek zniknie. Inaczej przedstawiaj� si� fakty r�wnoleg�e w czasie, r�wnie realne i spe�nione nieodwracalnie lub te� w trakcie spe�niania, o kt�rych wspomniano ju�. Mo�na by je por�wna�, pozostaj�c w sferze wodnej aury, do kr�g�w nie koncentrycznie zbiegaj�cych si�, jak w fenomenie wanny po otwarciu spustu, lecz rozbiegaj�cych si� od�rodkowo. Wystarczy rzuci� kamie� do wody, by sprawdzi� ten znany powszechnie fakt. Powstan� wok� miejsca, gdzie wpad� do wody kamyk, kr�gi rozbiegaj�ce si� szeroko, coraz szerzej, a� kiedy� gdzie� tam zanikn� i powierzchnia wody si� uspokoi. Kr�g�w tych, ruchu wody nie uda si� nikomu zahamowa� ani wyci�gni�tym ramieniem, ani wios�em. Mo�e je dopiero zatrzyma�, zagradzaj�c im drog�, mocna tama. W�wczas wodne zatoki i ko�a zaczynaj� si� cofa�. S� to jednak sprawy zbyt ju� oczywiste i znane, by je tu roztrz�sa� na nowo. A zatem powtarzamy: By�y raz dwie siostry - Elisabeth i Bernadetta, oraz ich brat, Emil. Gdyby ta informacja nie wystarcza�a (a zawsze znajdzie si� kto� ��dny szczeg��w, a nawet plotek ma�o istotnych, lecz z jakiej� przyczyny '.dla niego nieodzownych), mo�na by doda�/ po nast�pujfe 2 - Kr�l Obojga Sycylii 17 Wymienione osoby zosta�y sp�odzone przez Emanuela R., w swoim czasie wzi�tego adwokata w Grazu, a nast�pnie zamieszka�ego w Wiedniu, syndyka Bodenkreditanstaltu, a tak�e jednej z filii Lander-banku. Sp�odzi� je za� w r�nych okoliczno�ciach, co nie jest bez znaczenia i dlatego godne jest uwagi. Najstarsz�, El�biet�, po powrocie pewnego wieczoru z operetki, kt�rej tytu� wypad� nam z pami�ci, i po mi�ej kolacji w gronie przyjaci�, spo�ytej w restauracji hotelu �Elefant", przy Mur-platz 13, w Grazu, w lipcu roku 1890. Mecenas, krzepki i ros�y m�czyzna w wieku przej�ciowym, lecz w pe�ni m�skich si�, wszed� do swego mieszkania przy Seebachergasse 3 w znakomitym pooperetkowym i pokolacyjnym humorze, nuc�c ari� z operetki obejrzanej przed paru godzinami, i powiesiwszy melonik marki Habig na sza-ragach w przedpokoju, wstawiwszy laseczk� ze srebrn� r�czk� w kszta�cie g�owy charta do kosza na�laduj�cego waz� w chi�skie smoki, wci�� pogwizduj�c t� sam� ari�, przejrza� si� w lustrze i dziarsko ruszy�, podkr�caj�c w�sy, w stron� ma��e�skiej sypialni. W tym czasie jego �ona, po�lubiona mu przed trzema laty, obdarzona nieco melancholijn� urod� (zw�aszcza mo�na by�o zauwa�y� to w wyrazie oczu i kszta�cie brwi), tak�e przed lustrem, tyle �e znacznie wi�kszym, wyci�gn�wszy d�ug� szpilk� przytrzymuj�c� letni kapelusz ozdobiony niebieskim pi�rem nad czo�em, r�wnie� cichutko nuci�a. Zdj�wszy kapelusz i u�o�ywszy go na stoliku obok lustra, zacz�a, przybli�ywszy twarz do zwierciad�a, przygl�da� si� sobie z baczn� i troskliw� uwag�. Nie podoba�o si� jej zm�czenie umiejscowione w okolicy powiek, zw�aszcza dolnej, nieco teraz obrzmia�ej i przyci�kiej. Natomiast w samym wyrazie oczu iskrzy�y si� jeszcze resztki o�ywienia po mi�o sp�dzonym wieczorze. Pani R. westchn�a i przysiad�a na brzegu ma��e�skiego 18 �o�a, odrzucaj�c r�g jedwabnej seledynowej kapy. Wtedy w�a�nie do sypialni wkroczy� ma��onek, po drodze rozpinaj�c guziki pikowej kamizelki w drobne wzorki. Szelki by�y ju� odpi�te. �redniego - idzie o ch�opaka, kt�ry na chrzcie w ko�ciele pod wezwaniem �wi�tego Leonarda otrzyma� imiona Emil Henryk Joachim - sp�odzi� pan mecenas w okoliczno�ciach, rzec by mo�na wyj�tkowych, gdy� w sam dzie� rocznicy urodzin Najja�niejszego Pana, to jest osiemnastego sierpnia 1892, data �atwa wi�c do �cis�ego ustalenia i zapami�tania. Dla zachowania dok�adnych szczeg��w: by�a to ju� noc z osiemnastego na dziewi�tnasty sierpnia, zatem zbytnie wi�zanie daty tej z rocznic� urodzin Monarchy by�oby mo�e za daleko posuni�te i myl�ce. Pa�stwo mecenasostwo przebywali w Wiedniu od kilku dni, mieszkaj�c w hotelu �Klomser" (w tym samym, tak jest, tym samym, w kt�rym w roku 1913 odbierze sobie �ycie pu�kownik Alfred Redl, z�ej pami�ci szef sztabu �smego korpusu w Pradze, lecz fakt ten, znacznie p�niejszy od opisywanych tu zdarze�, nie powinien wp�ywa� zbytnio na ich ocen�, stwarzaj�c niepotrzebnie pozory jakiego� fatum). Ot� pa�stwo R. byli �wiadkami uroczysto�ci na g��wnych ulicach Wiednia, w kt�rym sta�y si� one, jak corocznie, okazj� do ludowych zabaw. I w�wczas, w jednej z kawiar� Prateru, mecenas zauwa�y�, pij�c wino z ma��onk� oraz przyjaci�mi - a byli nimi pa�stwo Jacobi - do�� energiczne zaloty m�odego kawalerzysty do m�odziutkiej i pon�tnej kelne-reczki, co wprowadzi�o go w nastr�j liryczny i zarazem bojowy. Wr�ciwszy do hotelu, nie zdj�wszy nawet melonika, cisn�wszy laseczk� z g�ow� charta byle gdzie, zazna� uczucia jurno�ci, kt�re doprowadzi�o go do dokonania nader gwa�townego wyczynu mi�osnego po do�� d�ugim, dodajmy, okresie erotycznej posuchy. Dokona� aktu, a nawet w kr�tkim 19 odst�pie czasu dwu kolejnych akt�w, co zdziwi�o, w spos�b zreszt� mi�y, zrazu jednak nieco przestraszaj�c, pani� mecenasow�, odwyk�� od tej postaci mi�o�ci, jak� uraczy� j� i zaprezentowa� tej nocy sierpniowej pan ma��onek. Wydaje si� - tego jednak nie jeste�my pewni - �e mecenas, zrzuciwszy wprawdzie w przedpokoju czarny surdut, zachowa� jednak przez ca�y czas na g�owie melonik, o kt�rym w zapale mi�osnym zapomnia�, pani mecenasow� za�, po zdj�ciu przez m�a gorsetu, nabytego poprzedniego dnia na Mariahilferstrasse, oraz cz�ci bielizny w najlepszym gatunku, nasyconej woni� werweny, w�wczas modnej w pewnych sferach, pozosta�a poza tym w �wi�tecznej cesarsko-urodzinowej gali: w letnim kapeluszu ze s�omki, przepasanym granatow� wst��k�, oraz w obuwiu sznurowanym i si�gaj�cym do po�owy �ydek, nader wytwornym, z cieniutkiej sk�rki i na do�� wysokich obcasach. Nie jest wykluczone, i� na r�kach zachowa�a r�wnie� r�kawiczki z irchy, czyli zamszu barwy s�oniowej ko�ci, torebka za� le�a�a obok ��ka, na nieco podniszczonym ju� dywaniku. Przy tym wszystkim nale�y domniemywa�, znaj�c mecenasa R. na tyle, by powzi�� tego rodzaju podejrzenie, i� zacisn�wszy mocno powieki, ogl�da� w marzeniach miast �ony ow� urocz� kelne-reczk� z Prateru w ca�ej jej wio�nianej krasie, sam niejako przedzierzgni�ty w m�odego u�ana, jej adoratora, kt�ry - nale�y wzi�� to pod uwag� - w tej samej chwili dokonywa� zapewne podobnej czynno�ci co mecenas i z podobn� mu pasj�, tyle �e nie potrzebowa� uruchamia� w tym celu dodatkowo wyobra�ni, jako �e obiekt jego pasji mi�osnej by� w�a�nie ten sam, na kt�rym mu w tej chwili wy��cznie zale�a�o. Niemniej obie panie i obaj panowie z��czyli si� na odleg�o�� w tej samej minucie i w tej samej dzia�alno�ci, wydaj�c podobne, gdy� powszechnie ludzkie, okrzyki i j�ki rozkoszy. ; Wzi�wszy pod uwag� wszystkie te okoliczno�ci, Emil sta� si� dzieci�ciem o podw�jnym poniek�d charakterze, zosta� bowiem sp�odzony i pocz�ty na innym obiekcie w zamy�le, ni� si� to sta�o w realnej postaci. Obejmowana przez mecenasa jego �lubna ma��onka by�a ni� wy��cznie w sensie fizycznym, nie za� istotnym - psychofizycznym. Nast�pi�o rozszczepienie intencji na dwa nie przyle-legaj�ce �ci�le czynniki, i st�d niew�tpliwa osobno�� i odr�bno�� zrodzonego po siedmiu miesi�cach potomka, rezultatu tej burzliwej cesarsko--kr�lewskiej nocy - Emila. Gdy� Emil przyszed� na �wiat w Grazu w terminie skr�conym, jako tak zwany wcze�niak. Mo�e przyczyn� tego faktu by�o, i� mecenasow� porodzi�a jedynaka niejako per procura, gdy w�a�ciwie zap�odnion� przez mecenasa powinna by� owa m�oda kelnerka nieznanego imienia i nazwiska? P��d tylko przypadkowo przyj�ty i wyhodowany przez �ono pani mecenasowej czu� si�, by� mo�e. w nim natr�tem, podrzutkiem, kim� obcym? Tego nie wiemy, lecz mog�o tak by�. Istnieje jeszcze inna mo�liwo��: je�li owa dziewczyna z Prateru r�wnie� poczu�a si� brzemienna po nocy w obj�ciach m�odego u�ana, jaka� trudna do okre�lenia cz�stka intencji mecenasa pieszcz�cego j� z dala i wy��cznie w marzeniach mog�a przenikn�� do jej �ona, zubo�aj�c tym samym rezultat realny tej nocy sierpniowej - przysz�ego syna pani mecenasowej, Emila. Mo�na by si� w ten spos�b bawi� w domys�y i domys�y domys��w w niesko�czono��, niczego jednak to nie da, gdy� i tak przysz�o�� jest w jakiej� swej cz�stce zawsze nieprzenikniona jak los Edypa. Emil narodzi� si� w dwa lata po pierworodnej El�biecie, zwanej p�niej Lieschen, a na rok przed przyj�ciem na �wiat ostatniej z rodze�stwa, Ber-nadetty. zwanej familiarnie Dett�. 21 O niej - z konieczno�ci - najkr�cej, najzwie�lej. Sta�o si� to jej pocz�cie w okoliczno�ciach ma�o sprecyzowanych, nie�atwych do zapami�tania, gdy� codziennych i raczej bezbarwnych. Od niechcenia, z nawyku spe�niania od czasu do czasu coraz mniej atrakcyjnych obowi�zk�w ma��e�skich przewidzianych przez prawo, obyczaj oraz zasady religijne, uwa�anych przez mecenasa w tym czasie za co� w rodzaju dodatkowych prac kancelaryjnych, a zatem niemal wymuszonych, zw�aszcza �e w tym czasie pan R. zainteresowa� si� niejak� K., mece-nasowa za� prze�ywa�a okres �ycia niezbyt szcz�liwy i ma�o korzystny, wzi�wszy pod uwag� chroniczn� przypad�o�� nerkow� i jednocze�nie trapi�c� j� fluksj�, kt�r� zawdzi�cza�a przeci�gom tej zimy. Chodzi�a regularnie do dentysty S.N. przy Hartenaugasse 9, pierwsze pi�tro od frontu, drzwi na lewo, lecz�c jednocze�nie nerki u miejscowej s�awy medycznej, doktora Maxa Fl. Zima tego roku by�a wyj�tkowo przykra. Wia�o nieprzerwanie od rzeki Mur, mg�a, kt�ra tam si� rodzi�a, mia�a tendencje wnikania w korytarze ulic, wype�niaj�c je mro�n� duchot�, �nie�yce nast�powa�y po odwil�ach, w ogr�dku domu przy Seebachergasse 3 sta�y ka�u�e, to pokryte lodem, to l�ni�ce czarno b�otnistym dnem. Bywa�y dni, kiedy ponad morzem mgie� wznosi�a si� tylko G�ra Zamkowa. Melonik mecenasa spoczywa� od jesieni w szafie, kokieteryjn� laseczk� zast�pi� ma�o efektowny parasol, pan R. za� pos�ugiwa� si� na co dzie� futrzan� karaku�ow� czapk�, noszon� do szuby z takiego� futra. Wszystko to ma swoje znaczenie, i dlatego nie nale�a�o chyba zapomnie� o tych pozornie b�ahych szczeg�ach. Dla �cis�o�ci: Gdy ma�a E. (Elisabeth-Lieschen-Liselotte) mia�a pi�� lat i stawa�a si� chudym stworzeniem o lisiej twarzyczce i jasnych w�osach, nie chc�cych ku stra- 22 pieniu matki dostatecznie szybko rosn��, jej brat Emil ko�czy� trzy latka, B. za� (Bernadetta, zwana w rodzinie Dett�) dwa. Zaczyna�a dopiero gaworzy�. By� to t�ustawy, pogodny brzd�c, nieco, niestety, op�niony w rozwoju. Z biegiem lat to si� na szcz�cie jako� wyr�wna�o. Wyr�nia�a si�, trzeba to przyzna�, i p�niej pewn� uleg�o�ci�, bierno�ci� nieco senn� i �lamazarn�, a jej bezradno�� sprawi, �e to ona w�a�nie stanie si� z czasem (nale�y zaczeka� cierpliwie jeszcze kilka lat) obiektem r�nego rodzaju eksperyment�w ze strony swej starszej siostry, zdradzaj�cej od wczesnego dzieci�stwa sk�onno�ci do samowoli, ekstrawagancji i perfidii, a obdarzonej spor� doz� fantazji i wyobra�ni. Wyprzedzaj�c czas, nadmieniamy ju� teraz, �e w czasie realnym, dziej�cym si� aktualnie (idzie, rzecz jasna, o koniec lipca i pocz�tek sierpnia 1914), Detta jest ju� od dwu lat zam�na z obiecuj�cym m�odym bankowcem, kt�ry dzi�ki poparciu te�cia 1 jest dzi� u progu kariery w Bodenkreditanstalcie, ; a mo�e si�gnie i wy�ej. Bernadetta urodzi�a na wiosn� roku 1913 c�reczk�, kt�rej po matce nada�a imi� Ethel. I to by�oby niemal wszystko. A prawda - idzie przecie� o te �zabawy" dzie-! cinne. A zatem tak. Trudno b�dzie jednak ustali� �cis�� dat�, kiedy si� zacz�y. Podj�a je niew�tpli-wie pewnego dnia Lieschen, a by� to chyba zimo-; wy wiecz�r w salonie-poczekalni pana mecenasa .j R., ojca, kt�ry ju� od roku czy dw�ch przeni�s� si� } z Grazu, z ulicy Seebacher numer 3, gdzie rodzina | b�dzie sp�dza� letnie miesi�ce, do Wiednia, wynaj-5 muj�c spory apartament przy Stubenringu. Lecz mog�o si� to przecie� wydarzy� i rankiem, na przyk�ad w sobot�, po generalnym myciu tr�jki rodze�stwa przez tak zwan� Fraulein, w porze gdy matka 23 wysz�a do kawiarni na spotkanie z przyjaci�kami, pan mecenas za� przebywa w s�dzie. Nie data wszak�e ani pora dnia jest wa�na, lecz przebieg, a raczej typ czy te� model tej zabawy. Jej inicjatork� b�dzie Lieschen, obiektem eksperyment�w pos�uszna i zgodna Detta, pilnym za� obserwatorem, odbiorc�, czyli medium - Emil. B�d� te gry w swej zasadzie, w swym za�o�eniu i barwie niezmienne, a w ka�dym razie bardzo do siebie podobne. Mog� si� zmienia� szczeg�y, nie ich tre��. O wariantach zdecyduje fantazja i pomys�owo�� Lieschen. Do akcji (po�rednio, rzecz oczywista) wkroczy kiedy� i spowiednik, ojciec Cornelius Blatt. I on pozostanie w jakiej� mierze �wiadkiem. Wkraczamy zatem na palcach do salonu przy Stu-benringu i stajemy w k�cie. Mo�emy zachowa� w�asn� osobowo��, by pod w�asnym k�tem widzenia obserwowa� wypadki, lub te� przybierzemy posta� Emila R. Lecz w�wczas trudno nam b�dzie �wiadczy� obiektywnie o czymkolwiek. W braku czego� lepszego zawsze pozostan� nam jeszcze domys�y wysnute z zapisk�w oraz niekt�rych list�w (przewa�nie nigdy nie wys�anych) Emila. Poza tym zgo�a nic. Wchodzimy zatem nie postrze�eni pewnego dnia do salonu o�wietlonego lamp� w r�owym aba�urze z matowego karbowanego szk�a w kszta�cie rozchylonego kielicha nenufaru. Spiralne wg��bienia i wykr�tne elipsy r�owej umbry rzucaj� na �ciany oraz sufit r�wnie� pokr�tne i r�owop�owe, nieco rozmazane i ulotne cienie i smugi. W oknach salonu, wychodz�cych na Stubenring, wisz� ci�kie kotary spi�te plecionymi grubymi sznurami zako�czonymi sutymi chwastami. Mo�e si� zdarzy�, i� kotary te b�d� ju� zasuni�te na noc, wisz�ce za� poza nimi, tu� przy szybach, a�urowe firanki niewi-24 doczne. Przez jak�� szpar� najwy�ej od czasu do czasu przep�ynie blask latarni fiakra przeje�d�aj�cego z klekotem kopyt po bruku. I jeszcze warto by wspomnie� o dywanie za�cielaj�cym posadzk�. Z pi�ciu foteli jeden b�dzie odsuni�ty w cie� ku szerokiej kanapie w stylu biedermeier. Jeste�my w epoce przekwitaj�cej secesji, podstarza�ej moderny, warto zatem dorzuci� dla podma-lowania t�a tytu�y kilku ksi��ek w bibliotece oszklonej, mahoniowej, bli�szej stylu Marii Teresy ni� epoce biedermeier. Podszed�szy na palcach, przez oszklone drzwi pozwalaj�ce widzie� trzy g�rne rz�dy ksi��ek b�dziemy mogli odnale�� obok innych dzie� ostatnie wydania dramat�w Franka Wede-kinda, kilka zeszyt�w czasopisma �Die Fackel", Die Farben Hofmannsthala, Bia�y dw�r Hermana Banga, oraz roczniki �Revue des Deux Mondes", a tak�e najnowsze powie�ci Marcela Schwoba i Barresa, jako �e pa�stwo mecenasostwo zaliczaj� si� do os�b o�wieconych i pod��aj�cych za ostatni� mod� i najnowszymi pr�dami w kulturze. Bardziej pani R. ni� mecenas, co prawda. Gdzie� w s�siedztwie kto� gra na pianinie. Mury, dywany i meble t�umi� te d�wi�ki, niemniej, ws�uchawszy si�, mo�na je rozr�ni�. Chopin? Mo�e i tak. Lecz kto by wola� przy tej okazji Brahmsa lub fortepianow� transkrypcj� kt�rej� z arii operowych, na przyk�ad z Toski Pucciniego, nikt mu tego nie wzbrania. A oto Emil. Kto� orzek� (mo�e pani radczyni Marta Jacobi, a mo�e kto� inny), i� przypomina zewn�trznie Schuberta w jego m�odzie�czej postaci. A zatem mogliby�my id�c od tego podobie�stwa do �r�d�a, do melodii - wybra� jaka� pie�� autora Niedoko�czonej. Chocia�by serenad� Leise fliehen m�tne Lieder. I ju� ta z dala nap�ywaj�ca fala muzyczna nie opu�ci nas, b�dzie nam towarzyszy� obok uparcie natr�tnej woni perfum pani R. - �Yiolettes Imperiales". Jako t�o, a po 25 cz�ci - w miar� trwania - jako sk�adnik i akompaniament niezb�dny i nierozerwalnie zwi�zany z aur� i salonu przy Stubenringu, i m�odzie�czych zabaw rodze�stwa R. Jeden z foteli krytych pompeja�skim brokatem odsuni�to na bok. Noga fotela zagarn�a naro�e dywanu, tak �e ten odwin�� si�, ukazuj�c kawa�ek parkietu nieco ja�niejszego, a tak�e bardziej matowego w tym miejscu, gdy� stale zakryty, bywa mniej pastowany i froterowany do po�ysku. W tym w�a�nie odkrytym miejscu kl�czy male�ka B. Ma opuszczon� g�ow�. Nie patrzy na starsz� siostr�, kt�ra stoi w tej chwili nad ni� na szeroko rozstawionych nogach i w�adczo spogl�da. Lieschen marszczy w�ziutkie, jasne, prawie w r�owym o�wietleniu niewidoczne brwi. Oczy te� ma bardzo jasne, szarawop�owe. Kocie, jak twierdzi pokoj�wka, a tak�e pater Blatt. - Muu! Jak krowa, no? - i Detta usi�uje wyda� z siebie, stosownie do rozkazu siostry, odpowiednie nauczenie. Emil stoi z boku, niby to w tej sytuacji niewa�ny, nie brany pod uwag� przez obie dziewczynki. Ale to tylko poz�r. Stoi niemal ukryty w fa�dach ci�kiej kotary. I ona wydziela z siebie duszn�, zestarza�� wo�, �Violettes Imperiales". - A teraz: bee! Jak baranek! No?.' - i Lieschen tupie nog� w zniecierpliwieniu, bo tamtej nie wychodzi, mimo i� stara si� ze wszystkich si�. Za chwil�, by� mo�e, szpicem pantofelka na p� jeszcze dziecinnego, z kokardk� lub pomponem na nosku, Liza tr�ci siostr� w czo�o lub rami�. A mo�e nast�pi to ju� po naszym wyj�ciu z salonu pa�stwa R. przy Stubenringu. Wyjdziemy na palcach, nios�c z sob� duszn� i zetla�� wo� cesarskich fio�k�w i wspomnienie melodii wci�� nadp�ywaj�cej kolejnymi nawrotami, falami, obsesj� natr�tn�, snuj�c� si� z dala, z innego, by� mo�e, pi�tra, innego zapewne mieszkania. Wst�pimy na czerwony chodnik 26 pokrywaj�cy marmurowe^ schody. Na pode�cie, na zakr�cie schod�w - figura gipsowa, driada albo te� inna nimfa, unosz�ca w g�r� lamp� o kloszu przypominaj�cym lili�, a mo�e jest to gladiolus. I powiemy sobie, wychodz�c na ulic�: dalszy ci�g nast�pi. Na wszystko przyjdzie w�a�ciwa pora. Po Supiciciu winiarni� przy Kiralyi utca obj�a wdowa po nim, gruba i wci�� ha�a�liwie �miej�ca si�, lubiana przez klientel�, Supici� Erzsika. Niekt�rzy zwracaj� si� do niej pieszczotliwie per Bezsi. Niegdy� sta�a podobno w tym miejscu stara �a�nia turecka, z czas�w chyba wypraw naddunaj-skich ksi�cia Eugeniusza Sabaudzkiego, a mo�e jeszcze starsza, nie jest to jednak a� tak pewne. Tutaj zachodz� cz�sto oficerowie miejscowego garnizonu na szklaneczk� wina. Przede wszystkim panowie oficerowie c.k. dwunastego pu�ku u�an�w, dzi� imienia genera�a kawalerii ekscelencji Bothmera - niegdy� imienia Kr�la Obojga Sycylii. P�nym wieczorem feralnego dnia dwudziestego �smego lipca 1914 siedzieli jeszcze niekt�rzy z nich w bocznej salce winiarni matki Bezsi Supici�, i od niej to w�a�nie dowiedzieli si� o znalezieniu w jednej z pobliskich starych glinianek zw�ok m�odej, pi�tnastoletniej Cyganki. Matce Supici� doni�s� o tym fakcie ch�opak, kt�ry z kolei dowiedzia� si� od koronnego �wiadka, tego, kt�ry pierwszy odnalaz� zw�oki i, biegn�c na posterunek �andarmerii, zdo�a� po drodze wszystko opowiedzie� koledze. Matka Bezsi podesz�a do sto�u, za kt�rym biesiadowali oficerowie, i przystan�wszy przy nich skrzy�owa�a na bujnym biu�cie grube ramiona obna�one po �okcie. Wyg�osi�a kilka maksym na temat �mierci m�odej Cyganki, jej niechwalebnego jakoby �ycia, kiwaj�c g�ow� w zatroskanym zdzi- wieniu. Snu�a domys�y, na kt�rych podstawie oficerowie wszcz�li mi�dzy sob� ha�a�liw� rozmow�. Jak si� okaza�o, zmar��, a mo�e zamordowan� - kto to wie? - niekt�rzy z obecnych znali. �andarmeri� ju� zawiadomiono i najp�niej jutro z rana wszyscy dowiedz� si�, jak to naprawd� wygl�da�o. Pierwszy odchrz�kn��, unosz�c krzaczaste czarne brwi, rotmistrz Peter Malaterna, a w �lad za nim uczyni� podobny gest zdziwienia porucznik baron Viranyi Lajos, zwany w pu�ku �Pi�knym Ludwi-siem", porucznik rezerwy za�, �wie�o zmobilizowany i przyby�y tu wczoraj wprost z Wiednia Kott-fuss Freiherr von Kottvizza wybuchn�� nagle g�o�nym i niefrasobliwym �miechem. Potem poprawiaj�c monokl podkr�ci� w�sa i �ykn�� wina z wysokiej szklanki. By�a chyba dziesi�ta pi�tna�cie, oko�o jedenastej za� oficerowie opuszczaj� gromadnie i ha�a�liwie lokal matki Supici�. Baron Kottfuss zadziera g�ow� i spogl�da w niebo. Jest w tej chwili jednolicie czarne, wysokie i usiane rojem gwiazd. Najja�niejsza i najwi�ksza, zielonawomodra, szmaragdowo-srebrna, �wieci nad samym horyzontem w stronie Dunaju. Mo�e to Wenus? Porucznik szuka nazwy w pami�ci nadaremnie. Nie potrafi jej nazwa�. Jego koledzy rozmawiaj� w tym czasie na tematy nie maj�ce nic wsp�lnego z gwiazdami. Wie�� o wypowiedzeniu wojny kr�lestwu Serbii i mobilizacji kilku korpus�w armii dominuje w rozmowach, co wydaje si� najzupe�niej usprawiedliwione i zrozumia�e. Kanonierka rzeczna �Bodrog" przesta�a ju� o tej porze ostrzeliwa� Belgrad. A gdyby nawet w dalszym ci�gu oddawa�a w regularnych odst�pach salw� za salw� ze swych dzia� pok�adowych, okrytych pancernymi wie�yczkami z matowej blachy, l�ni�cej teraz marsowo w po�wiacie wschodniego serbskiego miesi�ca, nie by�oby ich s�ycha� w ciem-28 nej i zapylonej uliczce Kiralyi. Wiadomo bowiem wszystkim, �e-miasto Fehertemplom dzieli od stolicy kr�lestwa Serbii co najmniej siedemdziesi�t pi�� kilometr�w w linii powietrznej. Wachmistrz �andarmerii Vilajci� Istvan podnosi si� ci�ko spoza sto�u, na kt�rym stoi nie dopita szklanka wina, i zaczyna bez po�piechu zapina� pas. Jest nieco senny. Upa� i dodatkowe czynno�ci zwi�zane z faktem og�oszonej w�a�nie mobilizacji korpus�w czwartego i si�dmego zm�czy�y go. Prze-pasawszy si�, wachmistrz Yilajci� wk�ada kapelusz �andarmski i w�gierski, ustrojony p�kiem zielonych kogucich pi�r. Wychodzi z m�odym przewodnikiem, niejakim Jano, tym, kt�ry pierwszy doni�s� o odkryciu w starej gliniance na skraju Csi-gan-varos. Jest noc lipcowa, parna i bardzo ciemna. Id�c wachmistrz nie traci jeszcze nadziei, i�, by� mo�e, m�oda Cyganka utopi�a si� przypadkowo w sadzawce pozosta�ej po niedawnych ulewnych deszczach. Mo�e wpad�a tam w stanie upojenia alkoholowego. Takie fakty zdarzaj� si� nie tak rzadko. Niedawno, na przyk�ad, znaleziono tu� za miejsk� cegielni� zmar�ego Cygana imieniem Metko. Obdukcja stwierdzi�a stan kra�cowego opilstwa. Upad�, potkn�wszy si� o jaki� kamie�, i nie wsta� wi�cej. Protok�, raport, i po k�opocie. A co do Cyganek... Inna rzecz, �e panowie oficerowie pozwalaj� sobie od czasu do czasu na zbytki. Nie wszyscy, ale niekt�rzy. Potrafi� wla� na si�� ca�e litry wina napraszaj�cej si� nachalnie o datek dziewczynie, albo i kwart� �liwowicy. Nie u matki Rozsa, tam nie, matka Rozsa potrafi utrzyma� porz�dek w swoim lokalu, s� u niej zreszt� miejscowe panienki, porz�dne i w miar� grzeczne, Cyganki nie maj� wst�pu, a w razie czego Rozsa sama umie sobie poradzi�. Rzadko, nader rzadko zdarza si� tam jaka� awantura. Ale w innych lokalach i winiarniach, licznych zw�aszcza na tak zwanym Uj- 29 -v�ros i na kra�cach Kiralyi utca oraz Kerti utca. Onegdaj chocia�by znaleziono w tamtych stronach, w krzakach za ustronnym placem targowym, a� trzy zupe�nie nieprzytomne z upicia cyga�skie dziewczyny. Jedna z nich mia�a na sobie wy��cznie oficerski pas, do kt�rego nikt si� p�niej nie chcia� przyzna�. Wisi do dzisiaj na wieszadle w k�cie kancelarii posterunku jako corpus delicti. Vilajci� pami�ta te� inny fakt, gdy do nogi pijanej i �pi�cej pod p�otem dziewczyny jaki� dowcipni� przywi�za� �ywego kota. Wachmistrz �ywi� skryt� i zastarza�� niech�� do wszystkich stacjonuj�cych w Fehertemplom oficer�w. Byli w jakiej� mierze poza zasi�giem jego w�adzy, odnosili si� do niego, jak i do ca�ej �andarmerii, z lekcewa�eniem; wi�kszo��, co tu ukrywa�, nie zauwa�a�a go w og�le. Tote� na karb �oficerskich, pa�skich �art�w i �arcik�w" sk�ada� wszystkie zbrodnie, zw�aszcza z dziedziny obyczajowej. Pas, wisz�cy bezpa�sko na szaragach, by� namacalnym dowodem zbrodni, z kotem trudno by�o upiera� si� przy swoim, �wiadk�w nie by�o, m�g� go pijanej dziewczynie przywi�za� z zemsty jaki� cyga�ski wyrostek albo zwyk�y �o�nierz w przyst�pie dobrego humoru. Lecz Yilajci� upiera� si� przy swoim: na pewno jeden z tych paniczyk�w w bia�ych r�kawiczkach by� sprawc� tego kolejnego �artu. Gdyby nie tak liczny garnizon, w Fehertemplom panowa�by �wi�ty spok�j. Ludzie chodziliby na palcach, k�aniaj�c si� nisko panu w kapeluszu z kogucimi pi�rami. Poprzednio wachmistrz - pod�wczas jeszcze kapral kr�lewskiej w�gierskiej �andarmerii - Yilajci� Istvan pe�ni� s�u�b� w ma�ej prowincjonalnej mie�cinie Kiskunfelegyhaza na po�udnie od Kecske-metu. Nie by�o tam �adnego wojskowego garnizonu, spok�j, porz�dek, dyscyplina. Wystarczy�o, �eby zmarszczy� brew - a brwi u Vilajcicia czarne, g�ste, gro�ne - �eby poruszy� w�sami - w�sy za� 30 podkr�cone, smoliste, s�ynne nawet w tak w�satej formacji jak w�gierska �andarmeria - �eby ludzie dr�eli i schodzili z drogi. Ka�dy: ch�op, �yd, Cygan. Nawet wi�kszo�� ubo�szych i podrz�dniejszych mieszczan, kupc�w, rzemie�lnik�w. Tylko jeden zarz�dca d�br hrabiego Andrassy... Ale on si� nie liczy�. No i sam hrabia, lecz kt� go mia� okazj� ogl�da� cho� raz w �yciu na w�asne oczy? W Fehertemplom za� - policzmy tylko: koszary Franciszka J�zefa - pierwszy batalion czwartego kr�lewskiego pu�ku honwed�w piechoty, koszary zwane �Na Blachowni", oficjalnie imienia Arcy-ksi�cia J�zefa - zak�ady trenu przynale�ne do czwartej brygady kawalerii wraz z magazynami, ku�niami i kancelariami tej jednostki; koszary imienia Cesarza Ferdynanda: dwunasty pu�k u�an�w (z nim najwi�cej k�opot�w), a nale�a�oby doda� ostatnio, przed dwoma tygodniami zaledwie, przeniesione tu z Aradu trzy baterie artylerii polowej honwed�w (te� niez�e gagatki, Bo�e drogi!). Tak rozmy�laj�c, z�oszcz�c si� w duchu i popluwa-j�c w ciemno�ciach, wachmistrz Yilajci� idzie w �lad za m�odym Cyganem Jano, czeladnikiem rze�nika z Kiralyi utca (obok apteki), wci�� pocieszaj�c si�, i� odnaleziona przez ch�opaka Cyganka utopi�a si� przypadkowo i sko�czy si� na zwyk�ym protokole bez szczeg�owego k�opotliwego �ledztwa. Lecz okazuje si�, �e nic mu nie zostanie oszcz�dzone. Jano (�eby go wszyscy diabli wzi�li!) po drodze ju� oznajmia, �e cyga�skiej dziewczynie kto� prawdopodobnie poder�n�� gard�o. Wachmistrz klnie brzydko. Zsun�wszy kapelusz na bok, drapie si� w skro�, a nast�pnie spluwa. Panowie oficerowie za� s� ju� daleko. Id�c, przystaj�c dla zapalenia cygara, gwarz�c o tym i owym, zbli�aj� si� ju� do koszar imienia Cesarza Ferdynanda. Wi�kszo�� z nich mieszka w koszarach. Ca�e lewe obszerne skrzyd�o bloku kasarnianego zaj- 31 muj� ich mieszkania. Tylko dwu, a mo�e trzech zdo�a�o znale�� odpowiednie kwatery w mie�cie. Na przyk�ad stoj�cy na progu emerytury major Markovi�. Mieszka wraz z �on� na pierwszym pi�trze domu aptekarza Smugicia. Ale on od niepami�tnych czas�w s�u�y w naszym pu�ku, i tu, w Fe-hertemplom, jak przynajmniej utrzymuje, ma zamiar pozosta� po przej�ciu w stan spoczynku. Tak�e weterynarz pu�kowy zamieszka� prywatnie, ale on si� nie liczy ani towarzysko, ani zawodowo. Pochodzi zreszt� st�d, posiada prywatn� klientel�, jest ponadto zapalonym my�liwym. Sizilien-Ulanen.' Bo�e kochany! I pomy�le� tylko: �Czwartego marca 1854 (czytamy w kronice pu�ku) jednostka ta otrzymuje (�mit allerhochstem Be-fehl") sw� nazw� oraz zasi�g terytorialny rekrutacji - b�dzie nim odt�d na sta�e teren trzynastego korpusu z miejscem dowodzenia w Agram." Inna rzecz, �e w miar� up�ywu lat pu�k by� przerzucany w r�ne k�ty rozleg�ej monarchii i przydzielany do r�nych jednostek. Stacjonowa� w Lombardii w sk�adzie pi�tego, a nast�pnie �smego �wczesnego korpusu (co to by�y za czasy! jakie pi�kne garnizony - wystarczy wyliczy�: Piacenza, Cremona, Mantua... - gdy jeszcze Lombardia stanowi�a jeden z najcenniejszych klejnot�w cesarskiej korony Habsburg�w! - tempi passati...), potem w Va-ra�din, w Banialuce i Mostarze (w czasie okupacji Bo�ni i Hercegowiny), w Arad (niez�y garnizon!) i w ko�cu w Fehertemplom, w sk�adzie �smej brygady kawalerii, do kt�rej, opr�cz naszego pu�ku, nale�y r�wnie� dziewi�ty pu�k huzar�w. W tej�e kronice, wydanej ozdobnie przez Cesar-sko-Kr�lewski Wojskowy Instytut Historyczny, mo�na wyczyta�, i� kolejnymi honorowymi patronami pu�ku byli: od roku 1854 - Ferdynand II, kr�l Obojga Sycylii, �Kr�l-Bomba" (jego portret wisi w kasynie oficerskim na honorowym miejscu, 32 na wprost drzwi wej�ciowych, na prawo od bufetu: r�owa, jak gdyby lekko przypudrowana twarz, bujne siwe faworyty, majestat pokryty nik�� mgie�k� melancholii i dobrotliwej jowialno�ci zarazem; w gruncie rzeczy, gdy si� lepiej przyjrze�, monarcha neapolita�ski przypomina nieco