1479
Szczegóły |
Tytuł |
1479 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1479 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1479 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1479 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tytu�: "Silmarillion"
Autor: J. R. R. Tolkien
PRZEDMOWA
"Silmarillion", wydany w cztery lata po �mierci autora, jest relacj� o Dawnych Dniach, czyli o Pierwszej Erze �wiata. "W�adca Pier�cieni" zawiera� histori� donios�ych wydarze�, kt�-re si� rozegra�y pod koniec Trzeciej Ery, lecz zamieszczone w ni-niejszym tomie legendy si�gaj� g��biej w przesz�o��, w zamierz-ch�e czasy, gdy pierwszy W�adca Ciemno�ci, Morgoth, przeby-wa� w �r�dziemiu i gdy Elfy Wysokiego Rodu toczy�y z nim wojn�, aby odzyska� Silmarile.
"Silmarillion" jest wszak�e nie tylko opowie�ci� o czasach dawniejszych ni� epoka, w kt�rej rozgrywa si� akcja "W�adcy Pier�cieni", lecz dzie�em w zasadniczej swej koncepcji o wiele wcze�niejszym ni� tamta trylogia. Praca ta, wprawdzie nie opa-trzona tytu�em, pod jakim si� dzisiaj ukazuje, istnia�a ju� przed p�wiekiem; w podniszczonych notatnikach autora si�gaj�cych roku 1917 mo�na znale�� pierwsze, cz�sto notowane w po�pie-chu, o��wkiem, wersje opowie�ci stanowi�cych j�dro ca�ej tej mitologii. Pewne wzmianki o niej rozsiane s� na kartach "W�ad-cy Pier�cieni", ca�o�� jednak nie zosta�a dot�d opublikowana, chocia� Ojciec m�j nigdy w ci�gu swego d�ugiego �ycia jej nie poniecha� i nie przesta� nad ni� pracowa� nawet w ostatnich la-tach �ycia. Przez ca�y ten czas "Silmarillion", traktowany po prostu jako obszerna ca�o�� narracyjna, poddawany by� w za-sadzie nieznacznym tylko przer�bkom i od dawna stanowi� okre-�lon� tradycj� i t�o dla p�niejszych dzie�. Lecz nie by� to jesz-cze tekst ostatecznie opracowany, zmianom ulega�y nawet nie-kt�re istotne koncepcje przedstawionego w nim �wiata; pewne legendy powtarza�y si� w kr�tszych lub d�u�szych wersjach i w r�nej stylizacji. Z biegiem lat zmiany i warianty dotycz�-ce zar�wno szczeg��w, jak i szerokich perspektyw obrazu, tak go skomplikowa�y, tak si� rozros�y i nawarstwi�y, �e ustalenie jednolitej i ostatecznej wersji wydawa�o si� niemo�liwe. Ponadto w starych legendach ("starych" nie tylko dlatego, �e opowiada-�y o Pierwszej Erze �wiata, lecz starych r�wnie� w odniesieniu do czasu swego powstania w zamy�le autora) Ojciec m�j utrwa-la� i przekazywa� w�asne najg��bsze refleksje. W p�niejszych dzie�ach teologiczne i filozoficzne zainteresowania przes�oni�y mitologi� i poezj�; st�d powsta�y niezgodno�ci w tonacji.
Po �mierci Ojca przypad� mi obowi�zek nadania Jego spu�ci�nie takiej postaci, aby j� mo�na by�o wyda� drukiem. Zda-wa�em sobie jasno spraw�, �e pr�ba przedstawienia w jednym tomie materia��w tak r�norodnych - zaprezentowania "Silmarillionu" jako owocu procesu tw�rczego, kt�ry nieustannie pod-legaj�c ewolucji trwa� przesz�o p� wieku - prowadzi�aby tylko do chaosu i zatarcia rzeczy najbardziej istotnych. Postanowi�em wi�c opracowa� jedn� wersj�, selekcjonuj�c i porz�dkuj�c mate-ria�y tak, aby powsta�a mo�liwie najbardziej konsekwentna i wew-n�trznie spoista ca�o��. W tej pracy �r�d�em szczeg�lnych trud-no�ci sta�y si� dla mnie ko�cowe rozdzia�y (od �mierci Turina Turambara), pozostawione przez d�ugie lata bez zmian i pod wielu wzgl�dami wyra�nie niezgodne z bardziej rozwini�tymi innymi cz�ciami ksi��ki.
Doskona�ej konsekwencji, czy to w obr�bie niniejszego tomu, czy te� pomi�dzy nim a innymi opublikowanymi dzie�ami mego Ojca nie nale�y si� doszukiwa�; je�li w og�le da�oby si� j� osi�-gn��, to jedynie wielkim i niepotrzebnym kosztem. Zreszt� Oj-ciec pojmowa� opowie�� o Silmarilach jako kompilacj� opraco-wan� po wielu latach na podstawie wielu r�norodnych �r�de� (poezji, kronik i przekaz�w ustnych), kt�re przetrwa�y w odwiecz-nej tradycji; na tej samej zasadzie powsta�a niniejsza ksi��ka, oparta w znacznym stopniu na wcze�niejszych prozatorskich czy poetyckich utworach; nie tylko formalnie przedstawiona jako kompendium, lecz w pewnej mierze stanowi�ca je rzeczywi�cie. Tym nale�y t�umaczy� zmienne tempo narracji, wi�ksze lub mniej-sze bogactwo szczeg��w w r�nych fragmentach i wiele innych kontrast�w; na przyk�ad drobiazgowa dok�adno�� w opisach miejsc i w�tkach w legendzie o Turinie Turambarze jaskrawo si� r�ni od pe�nego dystansu i wynios�o�ci tonu, jakim opowiedziane s� wydarzenia z ko�ca Pierwszej Ery, gdy zniszczono Thangorodrim i pokonano Morgotha; z tych samych przyczyn napotyka-my tak�e w innych fragmentach r�nice tonu i punkt�w widzenia, pewne niejasno�ci, a nawet tu i �wdzie niekonsekwencje. Je�li chodzi o tekst zatytu�owany "Valaquenta" (Historia Valar�w), nale�y przypuszcza�, �e obok tre�ci zachowanych od najdaw-niejszych czas�w, gdy Eldarowie �yli w Valinorze, znalaz�y si� tam tak�e zmiany czy dodatki wprowadzone w p�niejszych epo-kach; dlatego w narracji czas przesz�y przeplata si� z tera�niej-szym i zmienia si� w pewnym sensie punkt widzenia; niekiedy m�wi si� o nadprzyrodzonych si�ach tak, jak gdyby wci�� by�y obecne i czynne, niekiedy tak, jakby nale�a�y do odleg�ej prze-sz�o�ci, do porz�dku �wiata, kt�ry dawno przemin�� i zachowa� si� jedynie w pami�ci.
Tytu� ksi��ki brzmi - i musi brzmie� - "Silmarillion", lecz opr�cz w�a�ciwej historii Silmaril�w obejmuje ona cztery kr�t-sze opowie�ci. Dwie z nich, zamieszczone na pocz�tku: "Ainulindale" (Muzyka Ainur�w) i "Valaquenta" (Historia Valar�w), s� �ci�le zwi�zane z histori� Silmaril�w. Co do dw�ch pozosta-�ych, zamieszczonych na ko�cu, "Akallabeth" (Upadek Numenoru) i "Pier�cienie W�adzy", uwa�am za konieczne podkre�li�, �e s� to odr�bne, samoistne utwory. W��czy�em je do tej ksi��ki zgodnie z wyra�nym �yczeniem Ojca; uzupe�niaj� one okres dzie-j�w od Muzyki Ainur�w, z kt�rej zrodzi� si� �wiat, a� do ko�ca Trzeciej Ery, gdy powiernicy Pier�cienia odp�yn�li z Szarej Przy-stani.
W ksi��ce wyst�puje mn�stwo imion w�asnych, kt�rych in-deks znajduje si� na ko�cu tomu. Imiona samych os�b (ludzi i el-f�w) odgrywaj�cych wa�n� rol� w historii Pierwszej Ery s� jed-nak�e mniej liczne i wszystkie one figuruj� w tablicach genealo-gicznych.
Doda�em te� zestawienie dosy� skomplikowanych nazw r�-nych szczep�w elf�w, a poza tym not� o poprawnej wymowie s��w z j�zyka elf�w i list� najwa�niejszych cz�stek s�owotw�r-czych spotykanych w nazwach i imionach oraz map�. �atwo za-uwa�y�, �e Ered Luin, czyli Ered Lindon, pot�ny �a�cuch G�r B��kitnych, zaznaczony na wschodnim kra�cu tej mapy, stanowi zachodni� granic� obszar�w przedstawionych na mapie w pierw-szym tomie "W�adcy Pier�cieni". W tek�cie ksi��ki zamie�ci�em mniejsz� mapk�, kt�ra pozwala jednym rzutem oka zorientowa� si�, gdzie le�a�y kr�lestwa elf�w po powrocie Noldor�w do �r�dziemia. Poza tym nie chcia�em obci��a� ksi��ki jakimikolwiek komentarzami czy przypisami. Pozosta�o ogromne bogactwo nie opublikowanych prac mego Ojca dotycz�cych Trzech Er: opo-wiadania, rozprawy lingwistyczne, historyczne i filozoficzne; nie trac� nadziei, �e kiedy� w przysz�o�ci wydanie ich drukiem oka-�e si� mo�liwe.
W naje�onej trudno�ciami i w�tpliwo�ciami pracy nad przy-gotowywaniem tekstu tej ksi��ki cennej pomocy udziela� mi w la-tach 1974-1975 Guy Kay.
Christopher Tolkien
AINULINDALE
Muzyka Ainur�w
Na pocz�tku by� Eru, Jedyny, kt�rego na obszarze Ardy nazy-waj� Iluvatarem; On to powo�a� do �ycia Ainur�w, Istoty �wi�te, zrodzone z Jego my�li. Ci byli z Nim wcze�niej, ni� po-wsta�o wszystko inne. Rozmawia� z nimi i poddawa� im tematy muzyczne. Ainurowie za� �piewali dla Niego i On radowa� si� t� muzyk�. Przez d�ugi wszak�e czas ka�dy Ainur �piewa� sam albo te� ��czy� sw�j g�os z kilku jedynie wsp�bra�mi, a reszta s�u-cha�a. Ka�dy bowiem pojmowa� tylko t� cz�stk� my�li Iluvatara, z kt�rej si� zrodzi�, a do zrozumienia swoich wsp�braci docho-dzi� bardzo powoli. W miar� jednak, jak si� ws�uchiwali, zaczy-nali rozumie� coraz g��biej, a g�osy ich zespala�y si� w coraz do-skonalszej harmonii. A� wreszcie Iluvatar zgromadzi� wszyst-kich Ainur�w i objawi� im pot�ny temat, ods�aniaj�c rzeczy wi�ksze i wspanialsze ni� te, kt�re im przedtem da� pozna�, a blask pocz�tku i wspania�o�� zako�czenia tak ol�ni�y Ainur�w, �e pok�onili si� Iluvatarowi w milczeniu. W�wczas rzek�:
- Chc�, aby�cie z tego tematu, kt�ry wam objawi�em, roz-win�li harmonijn� Wielk� Muzyk�, a poniewa� natchn��em was Niezniszczalnym P�omieniem, mo�ecie, je�li chcecie, wzboga-ci� temat w�asnymi my�lami i pomys�ami. A ja b�d� s�ucha� i ra-dowa� si�, �e za wasz� spraw� wielkie pi�kno wcieli si� w pie��. Wtedy g�osy Ainur�w na podobie�stwo harf i lutni, flet�w i tr�b, wiol i organ�w, i niezliczonych ch�r�w wy�piewuj�cych s�o-wa, zacz�y kszta�towa� z tematu Iluvatara Wielk� Muzyk�; z przeplataj�cych si� i nieustannie zmiennych melodii wzbi�y si� harmonijne d�wi�ki i pop�yn�y poza zasi�g s�uchu w g��-bie i wysoko�ci, wype�ni�y przestrze�, kt�r� zamieszkiwa� Ilu-vatar, przela�y si� przez jej granic�; Muzyka i echa Muzyki roz-leg�y si� w Pustce, a� przesta�a by� pustk�. Nigdy ju� p�niej Ainurowie nie stworzyli r�wnie wspania�ej muzyki, chocia� powiedziane jest, �e ch�ry Ainur�w i Dzieci Iluvatara za�pie-waj� pi�kniejsz� jeszcze pie�� przed Jego obliczem po dope�-nieniu si� dni. W�wczas dopiero objawione przez Niego tema-ty znajd� wyraz doskona�y i w tym samym momencie stan� si� Bytem, gdy� ka�dy b�dzie ju� w pe�ni rozumia� Jego my�l za-wart� w przydzielonej sobie cz�stce i b�dzie wiedzia�, �e pozo-stali pojmuj� r�wnie dobrze swoje cz�stki, a Iluvatar natchnie ich tajemnym ogniem i b�dzie si� radowa�. W tamtej wszak�e godzinie Iluvatar s�ucha� i przez pewien czas wydawa�o si�, �e to jest dobra muzyka, bo nie by�o w niej skazy. Lecz gdy temat rozwija� si� dalej, w sercu Melkora zbudzi�a si� ch��, �eby wple�� w�tki wysnute z w�asnej wyobra�ni, niezgodne z tema-tem Iluvatara; chcia� bowiem w ten spos�b przyda� swojej roli wi�cej mocy i blasku. Melkorowi dana by�a szczeg�lna w�adza i wiedza, a nadto udzia� we wszelkich darach, rozdzielonych mi�dzy innych jego braci Ainur�w. Cz�sto zapuszcza� si� sa-motnie w puste przestrzenie, szukaj�c Niezniszczalnego P�o-mienia, pali�a go bowiem ��dza stwarzania Byt�w w�asnego pomys�u; wydawa�o mu si�, �e Iluvatar nie ma �adnych plan�w co do Pustki i niecierpliwie pragn�� j� po swojemu wype�ni�. Nie znalaz� jednak P�omienia, kt�ry nale�y wy��cznie do Iluva-tara, a poniewa� wiele czasu sp�dza� w samotno�ci, wyl�g�y si� w jego sercu my�li odmienne ni� my�li innych Ainur�w.
Niekt�re z tych w�asnych my�li wprowadzi� do swojej mu-zyki i natychmiast powsta�y jaskrawe dysonanse, a ci, co �pie-wali obok niego, zbici z tropu i zaniepokojeni, zgubili w�tek melodii, kilku za� spr�bowa�o dostroi� j� do g�osu Melkora, zamiast urzeczywistnia� pierwotny zamys�. Tak wi�c dysonan-se wprowadzone przez Melkora rozprzestrzeni�y si�, a melodie przedtem rozbrzmiewaj�ce zaton�y w morzu sk��conych d�wi�-k�w. Iluvatar s�ucha� i czeka�, a� wreszcie jak gdyby burza roz-szala�a si� nad Jego tronem, czarne fale �ciera�y si� ze sob� w straszliwym gniewie i zdawa�o si�, �e nic nigdy ju� ich nie u�mierzy. Wtedy Iluvatar wsta� i Ainurowie zobaczyli, �e si� u�miecha. Podni�s� lew� r�k� i natychmiast z chaosu wy�oni� si� nowy temat, zarazem podobny i niepodobny do pierwotne-go, a muzyka stopniowo nabiera�a nowej si�y i pi�kno�ci. Lecz dysonanse Melkora zn�w si� wzbi�y zgrzytem ponad inne g�o-sy i wojna d�wi�k�w rozp�ta�a si� jeszcze gwa�towniej; wielu Ainur�w w przygn�bieniu umilk�o, wi�c g�os Melkora wzi�� g�r� nad ca�� muzyk�. Po raz drugi Iluvatar wsta� i tym razem oblicze Jego by�o surowe. Podni�s� praw� r�k� i oto trzeci te-mat wy�oni� si� z chaosu, odmienny od obu poprzednich. Z po-cz�tku bowiem zdawa� si� �agodny i s�odki, ledwie szemrz�cy melodyjnymi cudnymi d�wi�kami, lecz nie dawa� si� przyt�u-mi�, wzmaga� si� stopniowo i pog��bia�. W ko�cu brzmia�o to tak, jakby przed tronem Iluvatara rozwija�y si� jednocze�nie dwie symfonie, ca�kowicie r�ne. Jedna g��boka, rozlewna i pi�kna, lecz powolna i nasycona bezgranicznym smutkiem, kt�ry zdawa� si� g��wnym �r�d�em jej pi�kno�ci. Druga osi�-gn�a wprawdzie teraz jak�� w�asn� sp�jno��, lecz by�a ha�a�li-wa, pr�na i powtarza�a swe motywy w niesko�czono��; nie-wiele w niej by�o harmonii, tworzy�a raczej krzykliwe unisono, jakby mn�stwo tr�b gra�o w k�ko kilka wci�� tych samych to-n�w. Ta druga stara�a si� gwa�towno�ci� g�os�w zag�uszy� pierwsz�, ale daremnie, bo tamta przejmowa�a z niej najbar-dziej tryumfalne d�wi�ki i wplata�a je we w�asn� uroczyst� pie��. I gdy tak si� zmaga�y dwie fale Muzyki, wstrz�saj�c przybyt-kiem Iluvatara i wprawiaj�c w dr�enie cisz� nigdy przedtem nie poruszon�, Iluvatar po raz trzeci wsta�, a tych, kt�rzy spojrzeli na Jego oblicze, zdj�� l�k. Podni�s� obie r�ce i Muzyka urwa�a si� na jednym akordzie, g��bszym ni� Otch�a� i wy�szym ni� Fir-mament, przenikliwym jak �wiat�o oczu Iluvatara.
Wtedy Iluvatar przem�wi�:
- Wielk� moc maj� Ainurowie, a najmocniejszy z nich jest Melkor, lecz niech wie i on, i ka�dy z was, �e jam jest Iluvatar. Poka�� wam teraz wszystko, co wy�piewali�cie, aby�cie zoba-czyli swoje dzie�o. Ty za�, Melkorze, przekonasz si�, �e nie mo�-na wprowadzi� do symfonii �adnego tematu, kt�ry by w istocie nie mia� swego �r�d�a we mnie i �e nie uda ci si� zmieni� tej muzyki na przek�r mojej woli. Kto si� o to pokusi, oka�e si� w ko�cu tylko narz�dziem moich plan�w, ujrzy bowiem rzeczy wspanialsze ni� wszystko, co sam zdolny jest sobie wyobrazi�.
Strach ogarn�� Ainur�w, poniewa� nie rozumieli jeszcze s��w Iluvatara, a Melkor pali� si� ze wstydu, kt�ry przerodzi� si� w ta-jemny gniew w jego sercu. Lecz Iluvatar wsta� w ca�ym majesta-cie i opu�ci� pi�kne krainy stworzone dla Ainur�w, oni za� pod�-�yli za Nim.
Gdy za� znale�li si� w Pustce, Iluvatar rzek�:
- Sp�jrzcie! Oto wasza Muzyka!
I ukaza� im Wizj�, aby wzrokiem poznali to, co przedtem by�o dost�pne tylko ich uszom; zobaczyli nowy �wiat w postaci kuli zawieszonej po�r�d Pustki, z niej wyodr�bnionej. A kiedy tak pa-trzyli z podziwem, �wiat zacz�� przed ich oczyma ods�ania� swoj� histori� i wyda�o im si�, �e �yje i ro�nie. Czas jaki� przypatrywa-li si� w milczeniu; a potem Iluvatar powt�rzy�:
- Oto wasza Muzyka! To jest wasza pie�� i ka�dy znajdzie zawarte w niej, w��czone w obraz, kt�ry wam ukaza�em, rzeczy przez siebie, jak mniemacie, wymy�lone czy te� dodane. Ty za�, Melkorze, odkryjesz wszystkie swoje tajemne my�li i zrozumiesz, �e s� one tylko cz�stk� ca�o�ci, przyczynkiem do jej chwa�y.
Wiele jeszcze m�wi� im wtedy Iluvatar, a poniewa� zapami�tali Jego s�owa i znali motywy, kt�re ka�dy z nich wprowadzi� do Mu-zyki, wiedzieli du�o o tym, co by�o, co jest i co b�dzie, i ma�o po-zosta�o spraw przed nimi zakrytych. S� wszak�e takie, o kt�rych nie mo�e wiedzie� ani �aden Ainur z osobna, ani wszyscy razem. Nikomu bowiem nie objawi� Iluvatar wszystkich swoich plan�w, zachowuj�c pe�ni� wiedzy tylko dla siebie; tote� w ka�dej erze przy-bywa�o co� ca�kowicie nowego i niemo�liwego do przewidzenia z g�ry, poniewa� nie by�o wywiedzione z rzeczy wcze�niejszych. Tak si� sta�o, �e w wizji �wiata, roztoczonej wtedy przed ich oczy-ma, Ainurowie ujrzeli rzeczy, o kt�rych wcale nie my�leli tworz�c Muzyk�. Ze zdumieniem zobaczyli Dzieci Iluvatara i siedzib� dla nich przygotowan�; zrozumieli, �e to oni kszta�tuj�c symfoni� pra-cowali nad utworzeniem tej siedziby, nie wiedzieli jednak, �e ma ona s�u�y� jakiemu� innemu celowi, a nie tylko by� pi�kna sama w sobie. Dzieci swoje stworzy� bowiem Iluvatar sam, a zjawi�y si� dopiero wraz z trzecim tematem; nie by�o ich w pierwszym, da-nym pocz�tkowo Ainurom, tote� �aden z nich nie mia� udzia�u w tej cz�stce tworzenia. Gdy wi�c Ainurowie zobaczyli Dzieci Ilu-vatara, tym bardziej je pokochali za to, �e by�y inne, nieznane i wol-ne, a widz�c w nich nowe odzwierciedlenie my�li Iluvatara, do-wiedzieli si� czego� wi�cej o Jego m�dro�ci, dotychczas nie obja-wionej nikomu, nawet Ainurom.
Dzieci Iluvatara to Elfy i Ludzie - Pierworodni i Nast�pcy. W�r�d wszystkich wspania�o�ci �wiata, jego bezmiernych przy-bytk�w i przestrzeni, i wiruj�cych ogni, Iluvatar wybra� dla nich miejsce w G��binach Czasu pomi�dzy niezliczonymi gwiazdami.
Miejsce to mog�oby si� wydawa� niepozorne temu, kto widzi tyl-ko majestat Ainur�w, a nie dostrzega ich straszliwej bystro�ci, po-dobnej kolumnie wspartej na ca�ym obszarze Ardy i wznoszonej dop�ty, dop�ki jej sto�kowaty szczyt nie stanie si� ostrzejszy od ig�y - albo temu, kto podziwia niezmierzony ogrom �wiata, wci�� jeszcze kszta�towanego przez Ainur�w, a nie zwa�a na drobiazgo-w� dok�adno�� ka�dego szczeg�u. Lecz najpot�niejsi spo�r�d Ainur�w, gdy zapatrzeni w objawion� im wizj� ujrzeli to miejsce i zbudzone w nim Dzieci Iluvatara, ku niemu skierowali wszyst-kie sw�j my�li i pragnienia. A ich przyw�dc� by� Melkor, najmo�niejszy pocz�tkowo z Ainur�w uczestnicz�cych w tworzeniu Mu-zyki. Melkor udawa� zrazu nawet sam przed sob�, �e chce tam zst�pi�; aby wszystko uporz�dkowa� dla dobra Dzieci Iluvatara. Ujarzmia� przy tym wzburzenie przeszywaj�ce go na przemian falami gor�ca i zimna. W g��bi serca pragn�� jednak nagi�� do swojej woli zar�wno elfy, jak i ludzi, zazdrosny o dary, w kt�re Iluvatar obieca� wyposa�y� swoje dzieci. Melkor chcia� mie� poddanych i s�ugi, by� czczony jako w�adca i panowa� nad wol� in-nych istot. Tymczasem pozostali Ainurowie spogl�dali na siedzi-b� zgotowan� dla Dzieci Iluvatara po�r�d bezmiernych przestwo-rzy �wiata i nazwan� przez elfy Ard�, czyli Ziemi�, cieszyli si� �wiat�em, sycili oczy r�norodno�ci� kolor�w i serca ich wype-�nia�a wielka rado��, zmieszana jednak z wielkim niepokojem, bo morze szumia�o gwa�townie. Badali wichry, powietrze i wszystkie elementy, z jakich by�a utworzona Arda - �elazo, ska�y, srebro, z�oto i mn�stwo innych sk�adnik�w - lecz najbardziej zachwyca�a ich woda. Eldarowie powiadaj�, �e w wodzie w�a�nie przetrwa�o po dzi� dzie� wierniejsze ni� gdzie indziej na tej ziemi echo pierwotnej Muzyki Ainur�w; tote� wielu Dzieciom Iluvatara nigdy si� nie przyksz� g�osy Morza, chocia� nie wiedz�, co w nich naprawd� s�ysz�. Ten spo�r�d Ainur�w, kt�remu elfy nada�y imi� Ulmo, po-�wi�ci� wszystkie swoje my�li wodzie, a mia� on od Iluvatara dar najg��bszego rozumienia muzyki. Powietrzem i wiatrem zajmo-wa� si� g��wnie Manwe, najdostojniejszy z Amur�w. Tkank� Zie-mi wzi�� pod sw� piecz� Aule, niewiele ust�puj�cy Melkorowi umiej�tno�ciami i wiedz�, lecz znajduj�cy przyjemno�� i chlub� w samej pracy tworzenia i zaletach dzie�, nie za� w posiadaniu ich ani we w�asnym mistrzostwie; Aule lubi rozdawa�, nie gro-madzi swoich wyrob�w, jest wi�c wolny od trosk i ko�cz�c jed-n� robot�, zabiera si� ochoczo do nast�pnej.
I rzek� Iluvatar do Ulma:
- Czy nie widzisz, �e tutaj, w tym ma�ym kr�lestwie w G��bi-nach Czasu Melkor wypowiedzia� ci wojn� w twojej w�asnej dzie-dzinie? Wynalaz� ostre i bezlitosne mrozy, lecz nie uda�o mu si� zniszczy� pi�kna twoich �r�de� i czystych jezior. Sp�jrz na �nieg, na przemy�lne rze�by szronu! Melkor wymy�li� piek�cy �ar i nie-okie�znany ogie�, ale nie zdo�a� wysuszy� w twoim sercu pra-gnie� ani te� st�umi� ca�kowicie muzyki morza. Podnie� lepiej wzrok ku wy�ynom, przyjrzyj si� chwale ob�ok�w i wci�� zmie-niaj�cym si� mg�om, pos�uchaj szumu deszczu zraszaj�cego Zie-mi�! Ob�oki przybli�acie do przyjaciela, kt�rego kochasz i kt�ry ma na imi� Manwe.
Na to odpowiedzia� Ulmo:
- Zaprawd�, Woda sta�a si� teraz jeszcze pi�kniejsza, ni� by�a w mojej wyobra�ni. Nigdy te�, nawet w najskrytszych my�lach, nie wymarzy�em p�atk�w �niegu ani te� w swojej muzyce nie wy-�piewa�em szmeru deszczu. P�jd� teraz do Manwego i we dw�ch b�dziemy tworzy� melodie ku wiecznej Twojej rado�ci.
Tak wi�c od pocz�tku Ulmo i Manwe sprzymierzyli si� ze sob� i we wszystkich sprawach najwierniej s�u�yli zamys�om Iluvatara.
Gdy Ulmo jeszcze odpowiada� Iluvatarowi, a wszyscy Ainurowie stali zapatrzeni, wizja oddala�a si�, a� wreszcie zosta�a za-s�oni�ta przed ich oczyma; i wyda�o im si�, �e w tej samej chwili ujrzeli co� nowego: Ciemno��, kt�r� przedtem znali tylko w my-�lach. Zakochali si� w pi�knie wizji i z wielkim przej�ciem �le-dzili, jak si� ods�ania przed nimi historia staj�cego si� �wiata, lecz nie poznali jej w pe�ni, bo wizja znikn�a, zanim si� zamkn�y kr�gi czasu.
Niekt�rzy z Ainur�w m�wili, �e stracili j� z oczu przed nasta-niem ery panowania ludzi i zmierzchem Pierworodnych; tak tedy, chocia� Muzyka obj�a wszystko, Valarowie nie zobaczyli cza-s�w p�niejszych ani ko�ca �wiata.
Zrodzi� si� w nich w�wczas niepok�j, lecz Iluvatar przywo�a� ich i rzek�:
- Wiem, czego pragn� wasze serca: aby to, co si� wam obja-wi�o, sta�o si� bytem prawdziwie, takim, jakim wy sami jeste-�cie, a zarazem odmiennym od was. Dlatego powiadam: Ea! Niech si� stanie! I wysy�am w Pustk� m�j Niezniszczalny P�omie�, kt�ry b�dzie si� pali� w sercu �wiata, a �wiat ten b�dzie istnia� praw-dziwie. Ci spo�r�d was, kt�rzy tego pragn�, mog� tam zst�pi�. I nagle Ainurowie ujrzeli w dali �wiat�o; jak gdyby ob�ok z �y-wym sercem z p�omienia; i zrozumieli, �e to ju� nie wizja tylko, lecz rzecz nowa, stworzona przez Iluvatara: Ea, �wiat, kt�ry Jest.
Tak si� sta�o, �e cz�� Ainur�w wci�� jeszcze mieszka wraz z Iluvatarem poza obr�bem �wiata, inni za� - a mi�dzy nimi wielu spo�r�d najmo�niejszych i najpi�kniejszych - po�egnali Iluvata-ra i zst�pili na �wiat. Lecz Iluvatar postawi� im warunek lub mo�e mi�o�� tego od nich za��da�a, aby odt�d ca�a ich w�adza ograni-cza�a si� do obr�bu �wiata i z nim by�a zwi�zana raz na zawsze, dop�ki si� wszystko nie dope�ni, aby w ten spos�b oni stali si� �yciem �wiata, a �wiat ich �yciem. Dlatego nazwano ich Valarami, to jest Pot�gami �wiata.
Gdy wszak�e Valarowie zst�pili na �wiat, ogarn�o ich zra-zu zdumienie i czuli si� zbici z tropu, poniewa� nic z tego, co im wizja objawi�a, nie by�o jeszcze gotowe, lecz dopiero si� poczyna�o i czeka�o na ukszta�towanie w ciemno�ciach. Wiel-ka Muzyka by�a bowiem jedynie tworem i wykwitem my�li w pozaczasowych przestrzeniach, a wizja - zapowiedzi�. Teraz Valarowie znale�li si� u pocz�tku Czasu i zrozumieli, �e musz� wype�ni� zarysy dane im w wizji i zapowiedziane w pie�ni. Tak wi�c w niezmierzonych i niezbadanych postaciach rozpoczyna-li przed niezliczonymi i zapomnianymi wiekami swoj� wielk� prac� w G��binach Czasu i trudzili si�, dop�ki nie nadesz�a godzina, gdy na wyznaczonym miejscu, wybranym w rozleg�ych przestrzeniach Ei, powsta�a siedziba dla Dzieci Iluvatara. Naj-wi�kszy udzia� w tych pracach mieli Manwe, Aule i Ulmo, lecz by� z nimi tak�e od pierwszej chwili Melkor, kt�ry we wszyst-ko si� wtr�ca� i w miar� mo�no�ci stara� si� ka�de dzie�o pod-porz�dkowa� w�asnym �yczeniom i celom; on te� rozpali� wiel-kie ognie. Gdy Ziemia by�a jeszcze m�oda i ognista, zapragn�� j� posi��� i rzek� do innych Valar�w:
- To b�dzie wy��cznie moje kr�lestwo. Bior� je sobie na w�a-sno��.
Nie dopu�ci� do tego Manwe, brat Melkora, jak on zrodzony z my�li Iluvatara, g��wny wykonawca drugiego tematu, kt�ry Ilu-vatar wprowadzi� do Wielkiej Muzyki, aby zag�uszy� dysonanse Melkora. Manwe przywo�a� mn�stwo duch�w, wi�kszych i ni-niejszych, aby zst�piwszy na pola Ardy obroni�y j� przed Melkorem i nie pozwoli�y zniszczy� jej ogniem, zanim osi�gnie pe�ni� rozkwitu. Rzek� tedy Manwe do Melkora:
- Nie we�miesz sobie na wy��czn� w�asno�� tego kr�lestwa, bo ci si� ono nie nale�y, skoro wielu innych trudzi�o si� nad jego ukszta�towaniem nie mniej od ciebie.
Rozgorza� sp�r i sprzymierzeni z Manwem Valarowie tym ra-zem zmusili Melkora do odwrotu; wycofa� si� w�wczas w inne strefy �wiata, gdzie m�g� robi�, co zechcia�, lecz ��dza panowa-nia nad Ard� nie wygas�a w jego sercu.
Teraz Valarowie przyoblekli si� w kszta�t i barw�, a poniewa� przyci�gn�a ich na �wiat mi�o�� do maj�cych si� narodzi� Dzie-ci Iluvatara, wybrali sobie posta� na wz�r i podobie�stwo tych istot, kt�re im Iluvatar objawi� w wizji, lecz bardziej dostojn� i wspanialsz�. Posta� ich kszta�towa�o raczej to, co wiedzieli o �wiecie widzialnym, ni� to, co wiedzieli o jego istocie. Poza tym nie jest im ona koniecznie potrzebna, u�ywaj� jej tak jak my szat, a my przecie� - nawet nadzy - nie tracimy nic z naszej isto-ty. Tote� Valarowie chadzaj� czasem nie przyodziani i wtedy na-wet Eldarowie nie mog� ich wyra�nie widzie�, chocia� s� przy nich blisko. Je�li wszak�e przybieraj� widomy kszta�t, to jedni m�ski, a inni �e�ski, bo taki podzia� istnia� mi�dzy nimi od po-cz�tku i on to wyrazi� si� w wyborze postaci, nie by� to wszak�e wyb�r dowolny, podobnie jak nikogo z nas sama szata nie czyni kobiet� lub m�czyzn�, chocia� obyczaj zwykle przeznacza ka�-dej p�ci odmienne ubiory. Ale postacie, w kt�re si� przyoblekaj� Mo�ni, nie zawsze przypominaj� kr�lowe i kr�l�w Dzieci Iluva-tara, bo Mo�ni niekiedy okrywaj� si� p�aszczem w�asnych my�li objawiaj�cych si� w grozie i majestacie.
Valarowie zgromadzili wok� siebie licznych sojusznik�w, du-chy ni�sze lub prawie r�wne im dostoje�stwem, i wszyscy razem pracowali nad uporz�dkowaniem Ziemi i poskromieniem zam�-tu. Wtedy Melkor ujrza� ich robot� i Valar�w chodz�cych po Ziemi jako si�y uciele�nione, przyodziane w szaty �wiata, pi�kne, ja-�niej�ce chwa�� i dobroczynne; i ujrza�, jak Ziemia przemienia si� w ogr�d ku ich rado�ci, bo u�mierzyli chaos. Zapa�a� tym gor�tsz� zawi�ci� i tak�e przybra� widzialn� posta�, lecz ponur� i straszn�; na podobie�stwo gniewu i z�o�ci j�trz�cych jego ser-ce. Zst�pi� na Ard� z wi�ksz� moc� i majestatem ni� inni Valaro-wie, niby g�ra, co stopami nurza si� w morzu, a g�ow� si�ga nad chmury, w pancerzu z lodu i wie�cu z dymu i ognia; oczy Melkora �wieci�y jak p�omienie, kt�re niszcz� �arem i przeszywaj� morderczym ch�odem.
Tak si� zacz�a pierwsza bitwa Valar�w z Melkorem o �ad �wiata. O tych burzliwych wydarzeniach elfy niewiele wiedz�. To, co tutaj zosta�o opisane, opowiedzieli im sami Valarowie, gdy w Valinorze rozmawiali z ludem Eldar�w, Eldalie, i poucza-li go. Valarowie wszak�e niech�tnie wspominali o wojnach to-czonych jeszcze przed pojawieniem si� na �wiecie elf�w. M�-wiono jednak w plemieniu Eldar�w, �e Valarowie opieraj�c si� Melkorowi d��yli wci�� do wprowadzenia �adu na Ziemi i przy-gotowania jej na przyj�cie Pierworodnych; budowali krainy, a Melkor je burzy�; ��obili doliny, a Melkor je zasypywa�, rze�bi-li g�ry, a Melkor je obala�, dr��yli wkl�s�e dna m�rz, a Melkor przelewa� ich wody przez brzegi. Nic nie mog�o spokojnie trwa� ani rozwija� si�, bo cokolwiek Valarowie zaczynali robi�, Mel-kor unicestwia� albo psu� owoce ich pracy. Mimo to nie ca�y trud Valar�w poszed� na marne, a chocia� �adne z dzie� nie urzeczy-wistnia�o w pe�ni ich woli i zamiar�w, chocia� ka�da rzecz r�-ni�a si� w kszta�tach i barwach od pierwotnego zamys�u, Ziemia z wolna zosta�a ukszta�towana i umocniona. I tak wreszcie by�o przygotowane pomieszkanie dla Dzieci Iluvatara w G��binach Czasu i po�r�d mnogo�ci niezliczonych gwiazd.
VALAQUENTA
O Valarach i Majarach - wed�ug �wiadectw Eldar�w
Eru, Jedyny, kt�ry w j�zyku elf�w nosi imi� Iluvatara, na pocz�tku wywi�d� ze swoich my�li Ainur�w, oni za� grali i �pie-wali Wielk� Muzyk� przed jego obliczem. Z tej Muzyki pocz�� si� �wiat, Iluvatar bowiem nada� pie�ni Ainur�w posta� widzial-n� i ujrzeli j� jak �wiat�o�� w ciemno�ciach. Wielu z nich zako-cha�o si� w�wczas w pi�kno�ci �wiata i w jego historii, gdy zo-baczyli, jak si� rodzi i rozwija w objawionej im wizji. Dlatego Iluvatar obdarzy� ich wizj� rzeczywistym Bytem, osadzi� j� po-�r�d Pustki i zes�a� Tajemny Ogie�, aby si� wiecznie pali� w ser-cu �wiata, kt�ry nazwany zosta� Ea.
Potem ci z Ainur�w, kt�rzy tego pragn�li, powstali i weszli w �wiat, a sta�o si� to u pocz�tku Czasu. Wzi�li na siebie obo-wi�zek ukszta�towania �wiata, aby w�asnym trudem uczyni� go takim, jaki objawi� im si� w wizji. D�ugo pracowali w obr�bie Ei, w przestrzeniach, kt�rych rozleg�o�ci my�l elf�w ani ludzi nie jest zdolna obj��, a� w oznaczonym czasie powsta�a Arda, Kr�lestwo Ziemi. Wtedy Ainurowie przyoblekli ziemskie szaty, zst�pili na Ziemi� i tam zamieszkali.
Valarowie
Najmo�niejsze po�r�d tych istot elfy nazywaj� Valarami, Pot�-gami Ardy, a ludzie cz�sto nazywali je bogami. Jest siedmiu Wielkich Valar�w i siedem jest te� Valier. Wyliczymy ich imiona w takim brzmieniu, jakie nadano im w mowie elf�w �yj�cych nie-gdy� w Valinorze, chocia� elfy osiad�e w �r�dziemiu nazywa�y ich w swoim j�zyku inaczej, a ludzie nadawali im wiele r�nych imion.
Oto imiona W�adc�w wymienione we w�a�ciwej kolejno�ci: Manwe, Ulmo, Aule, Orome, Mandos, Lorien i Tulkas. W�ad-czynie za� nazywaj� si�: Varda, Yavanna, Nienna, Este, Vaire, Vana i Nessa. Melkora ju� si� nie zalicza do Valar�w i nikt na Ziemi nie wymawia jego imienia.
Manwe i Melkor byli bra�mi pocz�tymi z my�li Iluvatara. Ze wszystkich Ainur�w, kt�rzy weszli w obr�b �wiata, najpot�niej-szy by� na pocz�tku Melkor, lecz Manwe, najmilszy Iluvatarowi, najlepiej rozumie zamiary Jedynego, tote� on mia� by�, gdy si� dope�ni czas, pierwszym z Kr�l�w Ziemi, w�adc� ca�ej Ardy i wszystkiego, co na niej istnieje. Manwe z rzeczy ziemskich naj-bardziej upodoba� sobie wiatr i ob�oki, i wszystkie strefy powie-trza, od wysoko�ci do g��bin, od najdalszego r�bka otulaj�cej Ard� Zas�ony a� do podmuch�w szeleszcz�cych w trawie. Nosi wi�c przezwisko Sulimo, to znaczy W�adaj�cy Oddechem Ardy. Kocha wszystkie chy�e ptaki o mocnych skrzyd�ach, one za� przy-latuj� i odlatuj� na ka�de jego skinienie.
U boku Manwego �yje Varda, Pani Gwiazd, kt�ra zna wszyst-kie strefy Ei. Pi�kno�ci Vardy nie spos�b opisa� w mowie elf�w czy ludzi, bo w jej obliczu dotychczas ja�nieje �wiat�o Iluvatara. W �wietle jest jej si�a i jej rado��. Z g��bin Ei przyby�a, aby pomaga� Manwemu; jeszcze przed pocz�tkiem Muzyki spotka�a i odtr�ci�a Melkora, kt�ry j� znienawidzi� i l�ka� si� jej bardziej ni� wszystkich innych istot stworzonych przez Jedynego. Man-we i Varda rzadko si� rozstaj� i przebywaj� w Valinorze. Pa�ac ich wznosi si� ponad wiecznymi �niegami, na Oiolosse, najwy�-szej wie�ycy najwy�szej na Ziemi g�ry Taniquetil. Z wy�yn swo-jego tronu, je�li Varda jest przy nim, Manwe patrz�c na Ziemi� si�ga wzrokiem dalej ni� wszystkie inne istoty, poprzez mg�� i ciemno�ci, nad ogromnym obszarem morza. A Varda, gdy jest przy niej Manwe, lepiej ni� wszystkie inne istoty s�yszy g�osy rozlegaj�ce si� od wschodu po zach�d, od g�r i z dolin, a tak�e z ciemno�ci, kt�re Melkor rozpostar� nad pewnymi krainami Ardy. Ze wszystkich Mo�nych zamieszkuj�cych na tym �wiecie Varda cieszy si� najwi�ksz� czci� i mi�o�ci� elf�w. Nazywaj� j� Elbereth i wzywaj� jej imienia po�r�d cieni �r�dziemia, wielbi� je w pie�niach �piewanych, gdy gwiazdy wschodz� na niebie.
Ulmo panuje nad Wodami. �yje samotnie, nie ma sta�ej sie-dziby, lecz porusza si� swobodnie we wszystkich g��bokich wo-dach na Ziemi czy pod Ziemi�. Ulmo tylko Manwemu ust�puje pot�g�; przyja�ni� si� z nim naj�ci�lej, dop�ki nie powsta� Valinor, p�niej wszak�e rzadko uczestniczy� w zebraniach Valar�w, chyba �e narada dotyczy�a najdonio�lejszych spraw. Obejmuje my�l� ca�� Ard� i nie jest mu na niej potrzebne jakie� w�asne miejsce, gdzie by m�g� odpoczywa�. W dodatku nie lubi cho-dzi� po l�dzie i w przeciwie�stwie do innych Valar�w niecz�sto przyobleka cielesn� posta�. Je�li to czyni�, budzi� przera�enie w Dzieciach Eru, kt�rym si� ukazywa�; gro�nie bowiem wygl�-da� ten Kr�l Morza, niby spi�trzona fala p�dz�ca w g��b l�du, z grzebieniem piany na ciemnym he�mie, w szacie jak pancerz z �usek l�ni�cych srebrzy�cie na ciemnej zieleni. Pot�nie graj� tr�by Manwego, lecz g�os Ulma jest g��bszy od g��bin oceanu, kt�rych nikt pr�cz niego nie zna. Jednak�e Ulmo kocha zar�wno elfy, jak ludzi i nigdy ich nie opu�ci�, nawet wtedy, gdy ci��y� nad nimi gniew Valar�w. Czasem podp�ywa niewidzialny do brze-g�w �r�dziemia albo zapuszcza si� dalej wraz z wrzynaj�cymi si� g��boko w l�d odnogami morza. I tam gra na swoich wielkich rogach Ulumuri, zrobionych z bia�ej muszli; ka�dy, kto raz us�y-szy t� muzyk�, na zawsze j� zachowuje w sercu i nigdy ju� si� nie uleczy z t�sknoty do morza. Najcz�ciej jednak Ulmo prze-mawia do mieszka�c�w �r�dziemia g�osami, kt�re s� dla ich uszu po prostu muzyk� wody. Wszystkie bowiem morza, jeziora, rzeki, �r�d�a i strumienie podlegaj� jego w�adzy; jak m�wi� elfy, duch Ulma p�ynie wszystkimi �y�ami �wiata. Dzi�ki temu Ulmo, nawet przebywaj�c w g��binach, dowiaduje si� o wszystkich potrzebach i troskach Ardy, kt�re inaczej by�yby ukryte przed Manwem.
Aule rozporz�dza moc� nieznacznie tylko mniejsz� ni� Ulmo. Podlegaj� mu wszystkie substancje, z kt�rych jest zbudowana Arda. Na pocz�tku wiele pracowa� wesp� z Manwem i Ulmem: on to ukszta�towa� l�dy. Jest kowalem i mistrzem wszelkich rze-mios�, lubuje si� w kunsztownej robocie, wykonuj�c z r�wn� bieg�o�ci� najdrobniejsze przedmioty, jak i olbrzymie budow-le. Jego dzie�em s� drogie kamienie ukryte we wn�trzu Ziemi i z�oto, kt�re tak pi�knie l�ni w r�ku, a tak�e �ciany g�r i base-ny m�rz. Noldorowie najwi�cej nauczyli si� w�a�nie od niego i zawsze si� z nim przyja�nili. Melkor zazdro�ci� Aulemu, kt�-ry by� mu najbli�szy my�lami i w�adz�; d�ugo te� wadzili si� z sob�. Melkor stara� si� skazi� i zepsu� ka�de dzie�o Aulego, tak �e w ko�cu Aule znu�y� si� ci�g�ym naprawianiem szk�d i nieporz�dk�w czynionych przez tamtego. Obaj pragn�li two-rzy� rzeczy nowe i w�asne, jakich by nikt inny nie potrafi� wy-my�li�, i obaj lubili, aby chwalono ich umiej�tno�ci. Lecz Aule dochowa� wierno�ci Jedynemu i jego woli podporz�dkowywa� wszystko, co robi�; nie by� te� zawistny o cudz� prac�, ch�tnie si� dzieli� z innymi sekretami swojego kunsztu. Melkor, trawiony przez zazdro�� i nienawi��, w ko�cu nie m�g� ju� stworzy� nic w�asnego, przedrze�nia� tylko z�o�liwie cudze pomys�y i pr�-bowa� zniszczy� to, co inni zrobili.
Ma��onk� Aulego jest Yavanna, Darz�ca Owocami. Kocha wszystko, co ro�nie w ziemi, i piastuje w my�li wszystkie niezli-czone odmiany ro�linno�ci, od wielkich jak wie�e drzew z pra-dawnych puszcz, a� do mchu obrastaj�cego g�azy i do tajemni-czych �d�be� ukrytych w ple�ni. Yavanna mi�dzy Paniami z ro-du Valar�w odbiera cze�� zaraz po Vardzie. Gdy si� ukazuje jako kobieta, jest wysoka i ubrana w zielone szary, ale niekiedy przy-biera inne postacie. Widziano j� wcielon� w kszta�t drzewa wy-strzelaj�cego a� pod niebo, w koronie S�o�ca; jego ga��zki ocie-ka�y z�ot� ros�, a ze zwil�onej ni� ja�owej gleby zaraz wschodzi-�a zielona ru� zbo�a. Korzenie drzewa zanurza�y si� w wodach Ulma, w li�ciach szepta� wiatr Manwego. W j�zyku eldari�skim Yavanna nazywa si� Kementari, co znaczy Kr�lowa Ziemi.
Dwaj bracia Feanturi - w�adcy duch�w - najcz�ciej bywaj� nazywani Mandos i Lorien. Ale s� to w�a�ciwie nazwy miejsc, kt�re sobie obrali za siedziby, a imiona braci brzmi� naprawd� Namo i Irmo. Starszy, Namo, mieszka w Mandos, w zachodniej cz�ci Valinoru. Jest stra�nikiem Dom�w Umar�ych i on to zwo-�uje duchy poleg�ych. Niczego nie zapomina i wie o wszystkim, co dopiero ma si� sta� w przysz�o�ci, z wyj�tkiem spraw, kt�rych Iluvatar sam jeszcze nie rozstrzygn��. Namo jest S�dzi� w�r�d Valar�w, lecz feruje wyroki i wymierza kary tylko na polecenie Manwego. Za �on� ma Vaire, Tkaczk�, kt�ra wszystko, cokol-wiek si� zdarza w Czasie, wplata w swoje wzorzyste tkaniny i oz-dabia nimi sale w pa�acu Mandosa, rozrastaj�cym si� wci��, w miar� jak p�yn� wieki. M�odszy brat, Irmo, jest panem wizji i marze� sennych. Nie ma w �wiecie pi�kniejszego miejsca ni� jego ogrody Lorien w krainie Valar�w, zaludnione przez liczne duchy. �ona Irma, �agodna Este, leczy wszelkie rany i koi zm�-czenie. Nosi szar� sukni� i obdarza znu�onych odpoczynkiem. Nie spotyka si� jej za dnia, bo wtedy Este �pi na wyspie po�r�d ocienionego drzewami jeziora Lorellin. Wszystkie istoty miesz-kaj�ce w Valinorze czerpi� orze�wiaj�c� wod� ze �r�de� Irma i Este, a nawet Valarowie cz�sto w Lorien szukaj� odpoczynku i ul-gi od ci�kiego brzemienia Ardy.
Pot�niejsza ni� Este jest Nienna, siostra braci Feanturi, �yj�-ca samotnie. Nienna dobrze zna smutek, op�akuje ka�d� ran� zadan� Ardzie przez niszczycielsk� furi� Melkora. Gdy rozwija-�a si� Wielka Muzyka Ainur�w, na d�ugo przed jej zako�cze-niem Nienna, ogarni�ta �alem, przemieni�a swoj� pie�� w lament, i tak w�tek smutku wpleciony zosta� w symfoni� �wiata, zanim jeszcze ten �wiat si� narodzi�. Nienna wszak�e nie nad sob� p�a-cze, a ci, kt�rzy jej s�uchaj�, mog� si� nauczy� mi�osierdzia i wy-trwa�o�ci w nadziei. Nienna mieszka na zach�d od Zachodu, na pograniczu �wiata; rzadko odwiedza Valimar, miasto rado�ci. Cz�ciej bywa w pa�acu Mandosa, znajduj�cym si� w bliskim s�siedztwie jej siedziby, a ci, co tam czekaj�, wzywaj� Nienn�, bo przynosi im si�� ducha i przemienia �al w m�dro��. Okna jej domu zwr�cone s� ku temu, co le�y poza murami �wiata.
Si�� i m�stwem przewy�sza wszystkich Tulkas, przezwany Astaldem, to znaczy Walecznym. Ostatni przyby� na Ard�, �eby wesprze� Valar�w w pierwszej bitwie z Melkorem. Lubuje si� w zapasach i pr�bach si�; nie u�ywa �adnego wierzchowca, bo w biegu prze�ciga ka�de dwuno�ne czy czworono�ne stworze-nie i jest niestrudzony. W�osy i brod� ma z�ociste, a cer� rumia-n�. Jego or�em s� r�ce. Nie troszczy si� ani o przesz�o��, ani o przysz�o��, jako doradca nie na wiele mo�e si� przyda�, lecz w przyja�ni jest niezawodny. Jego �ona Nessa, siostra Oromego, tak�e si� wyr�nia zwinno�ci� i chy�o�ci�. Kocha sarny i jele-nie, zwierz�ta te zawsze jej towarzysz�, gdy w�druje po pusz-czach, lecz Nessa jest od nich szybsza, z w�osami rozwianymi na wietrze, �miga niby strza�a. Uwielbia taniec � ta�czy na wiecznie zielonej murawie Valimaru.
Orome jest pot�nym w�adc�, nie tak silnym jak Tulkas, ale w gniewie gro�niejszym od niego. Tulkas zawsze si� �mieje, za-r�wno podczas zabawy, jak i w boju, �mia� si� nawet walcz�c twarz� w twarz z Melkorem, gdy Valarowie toczyli z nim bitwy jeszcze przed narodzinami elf�w. Orome kocha krainy �r�dziemia i niech�tnie je opu�ci�, by jako ostatni z Valar�w uda� si� w ko�cu do Valinoru; dawnymi czasy przeprawia� si� cz�sto przez g�ry na wsch�d i wraca� wraz ze swoj� dru�yn� do wzg�rz, i r�w-nin �r�dziemia. Jest my�liwym, t�pi potwory i dzikie bestie, lecz bardzo lubi konie i psy my�liwskie. Kocha te� drzewa i dlatego nadano mu imi� Aldaron, a w mowie Sindar�w - Tauron, czyli Pan Las�w. Jego wierzchowiec, Nahar, jest w s�o�cu bia�y, a w no-cy l�ni srebrzy�cie. Valaroma, wspania�y r�g Oromego, d�wi�-kiem przywodzi na my�l wsch�d s�o�ca w szkar�atnym blasku albo b�yskawic� rozdzieraj�c� chmury. Granie rog�w dru�ny Oro-mego s�ycha� najlepiej w lasach, kt�re Yavanna wyhodowa�a w Valinorze, bo tam w�a�nie Orome �wiczy swoich przybocznych i swoje zwierz�ta, przygotowuj�c dru�yn� do tropienia z�ych stwor�w s�u��cych Melkorowi. �ona Oromego, Vana, czyli Wiecznie M�oda, jest m�odsz� siostr� Yavanny. Gdziekolwiek st�pnie, z zieleni wyrastaj� kwiaty i korony ich otwieraj� si� pod jej spojrzeniem. Wszystkie ptaki witaj� Vane �piewem.
Takie s� imiona Valar�w i Valier, W�adc�w i W�adczy� Ardy. Nakre�lili�my ich wizerunek wed�ug �wiadectw Eldar�w, kt�rzy te Istoty spotykali w Amanie. Ale postacie, w jakich si� one ob-jawia�y Dzieciom Iluvatara, chocia� pi�kne i dostojne, by�y je-dynie szat� okrywaj�c� ich pi�kno i moc. Wyjawili�my tylko cz�stk� tego, co wiedzieli niegdy� Eldarowie, ale wszystko to jest niczym w por�wnaniu z istot� ich bytu, si�gaj�cego w g��b obszar�w i epok niedost�pnych naszym umys�om. W�r�d nich Dziewi�cioro g�rowa�o pot�g� i dostoje�stwem, lecz jednego trze-ba odj�� z ich liczby, pozostaje wi�c O�mioro Aratar�w, Szla-chetnych Ardy: Manwe i Varda, Ulmo, Yavanna i Aule, Mandos, Nienna i Orome. Chocia� Manwe jest ich kr�lem i suwerenem z ramienia Eru, wszyscy s� r�wni sobie majestatem i przewy�-szaj� ponad wszelk� miar� innych, zar�wno Valar�w, jak Majar�w i wszystkie istoty zes�ane przez Iluvatara na �wiat.
Majarowie
Wraz z Valarami przysz�y inne duchy, tak�e wcze�niejsze ni� Ea, podobne w istocie do Valar�w, lecz ni�szej rangi. S� to Majarowie, podlegli Valarom, ich s�udzy i pomocnicy. Elfy nie znaj� ich liczby i niewielu Majar�w ma imiona w j�zykach Dzieci Iluvatara, bo chocia� w Amanie dzieje si� inaczej, w �r�dziemiu istoty te rzadko ukazywa�y si� w widzialnej postaci elfom czy te� ludziom. Najwa�niejsi Majarowie z Valinoru, kt�rych imio-na powtarzaj� si� w historii Dawnych Dni, to Ilmare, s�u�ebnica Vardy, i Eonwe, chor��y i herald Manwego, z kt�rego zbrojn� pot�g� nic si� nie mo�e r�wna� na Ziemi. Lecz Dzieci Iluvatara najlepiej znaj� Ossego i Uinen�.
Osse jest wasalem Ulma i w�ada morzami obmywaj�cymi brze-gi �r�dziemia. Nie zapuszcza si� w g��biny, kocha wybrze�a i wy-spy, a tak�e wiatry podleg�e Manwemu; lubuje si� bowiem w sztormach i �mieje si� w�r�d ryku wzburzonych fal. Jego ma-��onka Uinena, Pani M�rz, rozpo�ciera d�ugie w�osy we wszyst-kich wodach pod niebem. Kocha wszelkie stworzenia �yj�ce w s�onych wodach i wszelkie rosn�ce tam ro�liny; j� to wzywaj� marynarze, bo Uinena ma w�adz� u�mierzania fal i ona to po-w�ci�ga dziko�� swojego m�a, Ossego. Numenorejczycy d�ugo �yli pod jej opiek� i czcili j� nie mniej ni� Valar�w.
Melkor nienawidzi� morza, poniewa� go nie m�g� ujarzmi�. Podobno w czasach, gdy Valarowie kszta�towali Ard�, Melkor pr�bowa� wci�gn�� do swojej s�u�by Ossego, obiecuj�c mu w na-grod� w�adz� i kr�lestwo Ulma. Dlatego w�a�nie szala�y na mo-rzach burze, kt�re niszczy�y l�d. Lecz Uinena na pro�b� Aulego u�agodzi�a m�a i zaprowadzi�a go przed oblicze Ulma; Osse uzyska� przebaczenie, wr�ci� pod zwierzchnictwo Ulma i odt�d dochowywa� mu wierno�ci. Przynajmniej w zasadzie, bo nigdy nie wyzby� si� ca�kowicie brutalno�ci i niekiedy samowolnie rozp�tuje w�ciek�e burze bez rozkazu swojego pana Ulma. Tote� mieszka�cy wybrze�y i �eglarze, mimo �e kochaj� Ossego, ni-gdy nie mog� mu ufa�. Meliana z plemienia Majar�w s�u�y�a dw�m paniom, zar�wno Vanie, jak Este, i d�ugo przebywa�a w Lorien, piel�gnuj�c drzewa i kwiaty w ogrodach Irma, zanim si� przenios�a do Sr�dziemia. S�owiki �piewaj� o niej, gdziekolwiek si� pojawi.
Najm�drzejszy z Majar�w by� Olorin. On tak�e mieszka� w Lorien, lecz wiele w�drowa� i cz�sto odwiedza� dom Nienny; od niej si� nauczy� mi�osierdzia i cierpliwo�ci. Z "Quenta Silmarillion" mo�na si� du�o dowiedzie� o Melianie, lecz o Olorinie opowie�� ta nie wspomina. Olorin bowiem, chocia� kocha� elfy, nawiedza�je w postaci niewidzialnej lub w postaci jednego z nich, tak �e nie wiedzieli, sk�d pochodz� pi�kne wizje i m�dre pomy-s�y, kt�re Olorin zaszczepia� w ich sercach. W p�niejszych cza-sach sta� si� przyjacielem wszystkich Dzieci Iluvatara i litowa� si� nad ich niedolami, a ci, kt�rzy jego rad s�uchali, d�wigali si� z rozpaczy i odpychali od siebie wizje ciemno�ci.
Nieprzyjaciele
Na ko�cu trzeba wymieni� Melkora, Tego, Co Powstaje z Moc�. Lecz utraci� to imi�: Noldorowie, kt�rzy po�r�d elf�w najwi�cej ucierpieli od jego z�o�ci, nie chcieli go wymawia� i m�-wili o nim Morgoth, czyli Czarny Nieprzyjaciel �wiata. Przez Iluvatara obdarzony zosta� wielk� pot�g�, na r�wni z Manwem. Przypad�a mu cz�stka si�y i wiedzy danych wszystkim Valarom, ale �le u�y� tych dar�w, roztrwoni� si�� na czyny przemocy i tyra-nii. Po��da� bowiem Ardy i wszystkiego, co na niej istnia�o, za-zdro�ci� Manwemu kr�lewskiej w�adzy i zwierzchnictwa nad dziedzinami innych Valar�w.
By� wielki, lecz przez pych� zacz�� gardzi� wszystkim poza sob�, a� sta� si� duchem niszczycielskim i bezlitosnym. Rozum przemieni� w przebieg�o��, aby znieprawia� i nagina� do w�asnej woli ka�dego, kto m�g� mu by� u�yteczny, a� sta� si� bezwstyd-nym k�amc�. Pocz�tkowo �akn�� �wiat�a, ale �e nie m�g� go po-si��� na swoj� wy��czn� w�asno��, zst�pi� przez ogie� i gniew w straszny �ar i ni�ej jeszcze w Ciemno��. Ciemno�ci te� u�y-wa� najcz�ciej do szerzenia na Ziemi z�a i grozy, tak �e wszyst-kie �ywe stworzenie musia�o dr�e� z l�ku.
Tak wielk� mia� jednak moc, �e niegdy�, w niepami�tnej prze-sz�o�ci wsp�zawodniczy� z Manwem i innymi Valarami i przez d�ugie lata panowa� nad wi�kszo�ci� krain Ardy. Nie by� wszak-�e sam. W czasach swej wielko�ci przyci�gn�� ku sobie wielu Majar�w, kt�rzy przy nim zostali nawet w Ciemno�ciach; innych p�niej zn�ci� k�amstwami i podst�pnymi darami, aby przeszli na jego s�u�b�. Najstraszliwsze duchy po�r�d jego s�ug, Valaraukarowie, plagi ognia, znani byli w �r�dziemiu pod imieniem Balrog�w, demon�w grozy.
Spo�r�d jego s�ug, kt�rzy mieli imiona, najwi�ksz� moc mia� duch nazwany przez Eldar�w Sauronem lub Gorthaurem Okrutnym. By� on pocz�tkowo Majarem w s�u�bie Aulego i zachowa� wielk� wiedz� swojego plemienia. Sauron uczestniczy� w z�o-wrogich dzie�ach Melkora, Czarnego Nieprzyjaciela �wiata, i w jego oszuka�czych chytrych planach; w tym tylko by� od swego pana mniej nikczemny, �e przez d�ugi czas s�u�y� komu� innemu, nie wy��cznie sobie. Z biegiem wiek�w sta� si� wszak�e jak gdyby cieniem Morgotha i widmem jego przewrotno�ci, id�c w �lad za nim t� sam� zgubn� �cie�k� ku Pustce.
Na tym si� ko�czy "Valaquenta".
QUENTA SILMARILLION
HISTORIA SILMARIL�W
I
Pocz�tek dni
M�drcy powiadaj�, �e Pierwsza Wojna zacz�a si�, zanim Arda zosta�a ostatecznie ukszta�towana, gdy nic na niej jeszcze nie ros�o ani nie �y�o, i �e przez d�ugi czas Melkor mia� przewa-g�. Lecz w pewnym momencie przyby� na pomoc Valarom duch pot�ny i srogi, kt�ry w dalekim niebie us�ysza�, �e w Ma�ym Kr�lestwie toczy si� bitwa. Ca�a Arda rozbrzmiewa�a echem jego �miechu, gdy zst�pi� Tulkas Mocny, kt�rego gniew niby pot�ny wicher rozprasza chmury i przep�dza ciemno�ci. Melkor uciek� przed tym gniewem i przed �miechem Tulkasa, opu�ci� Ard� i po-k�j zapanowa� na d�ugie wieki. Tulkas pozosta�, przy��czy� si� do Valar�w Kr�lestwa Ardy. Lecz Melkor przyczajony w ciem-no�ciach zewn�trznych pa�a� odt�d przez wieki szczeg�ln� nie-nawi�ci� do Tulkasa.
W tym okresie Valarowie zaprowadzili �ad na morzach, l�-dach i w g�rach, a Yavanna posia�a wreszcie z dawna przygoto-wane ziarna. Gdy ognie ugaszono lub pogrzebano pod dziewi-czymi g�rami, potrzebne si� sta�o �wiat�o, wi�c Aule na pro�b� Yavanny wyku� dwie ogromne latarnie, aby o�wietla�y �r�dziemie, zbudowane jego staraniem w okr�gu m�rz. Varda nape�ni�a latarnie, Manwe obwi�d� je aureol�, a inni Valarowie umie�cili je na kolumnach wystrzelaj�cych wy�ej ni� szczyty wszystkich g�r w p�niejszej erze. Jedna latarnia, nazwana Illuin�, wznosi�a si� w pobli�u p�nocnej kraw�dzi �r�dziemia, druga - Ormal - nad jego po�udniowym brzegiem, a �wiat�o sp�ywaj�c z Latarni Valar�w zalewa�o Ziemi� tak, �e dzie� panowa� na niej niezmien-nie. Nasiona Yavanny zacz�y teraz szybko kie�kowa�, wscho-dzi� i rosn��, ziemia okry�a si� mn�stwem odmian ro�lin, wiel-kich i ma�ych: mch�w, traw, olbrzymich paproci i drzew, si�ga-j�cych wierzcho�kami pod ob�oki niby �ywe g�ry, lecz stopami zanurzonych w zielonym p�mroku. Zjawi�y si� zwierz�ta i zamieszka�y na trawiastych r�wninach, w rzekach, jeziorach i w cienistych lasach. Ale nie kwit�y jeszcze kwiaty i nie �piewa-�y ptaki, czekaj�ce na swoj� godzin� w �onie Yavanny, lecz bo-gactwo jej wyobra�ni by�o rozsiane wsz�dzie, a najhojniej w �rod-kowej cz�ci Ardy, gdzie spotyka�o si� i miesza�o �wiat�o obu Latami. Tam te�, na wyspie Almaren po�r�d Wielkiego Jeziora, obrali sobie pierwsz� siedzib� Valarowie, gdy wszystko na �wie-cie by�o jeszcze m�ode i nowe, a �wie�o�� zieleni urzeka�a oczy tw�rc�w Ardy; d�ugi czas trwali w zadowoleniu.
A kiedy Valarowie tak odpoczywali po trudach, patrz�c, jak ro�nie i rozwija si� to, co obmy�lili i czemu dali pocz�tek, Manwe pewnego dnia wyda� wielk� uczt� i zaprosi� na ni� Valar�w wraz z ich zast�pami. Lecz Aule i Tulkas czuli si� znu�eni, bo podczas kszta�towania Ardy umiej�tno�ci pierwszego i si�a dru-giego nieustannie okazywa�y si� przydatne. Melkor wiedzia� o wszystkim, co czynili, maj�c tajemnych przyjaci� i szpieg�w mi�-dzy Majarami, kt�rych zdo�a� przeci�gn�� na swoj� stron�; dale-ko w g��bi ciemno�ci pa�a� wci�� nienawi�ci� i zazdro�ci� Valarom ich dzie�, pragn�c wszystkie istoty podporz�dkowa� w�asnej woli. Zgromadzi� wi�c wok� siebie duchy z r�nych stref Ei, znieprawi� je naginaj�c do s�u�by swoim niecnym celom i poczu� si� pot�ny. Uzna�; �e czas dojrza�, aby przyst�pi� do dzia�ania; zbli-�y� si� wi�c zn�w do Ardy, obj�� j� wzrokiem i widz�c, jak jest pi�kna w krasie Wiosny, zawrza� tym gor�tsz� nienawi�ci�.
Tymczasem Valarowie zebrani na wyspie Almaren nie l�kali si� niczego, bo w blasku Illuiny nie widzieli cienia, kt�ry Melkor rzuci� z dalekiej p�nocy; Melkor bowiem sta� si� teraz czarny jak Noc Pustki. Pie�ni opowiadaj�, �e w tych dniach Wiosny Ziemi Tulkas za�lubi� Ness�, siostr� Oromego, kt�ra ku rado�ci Valar�w ta�czy�a na zielonej ��ce Almaren.
Zm�czony i szcz�liwy Tulkas usn��, wi�c Melkor os�dzi�, �e wybi�a jego godzina. Przedosta� si� przez �ciany Nocy wraz ze swoj� armi� i zst�pi� na l�d �r�dziemia u jego p�nocnych rubie-�y, a Valarowie nic o tym nie wiedzieli.
Melkor zabra� si� do dr��enia ziemi i budowania g��boko pod jej powierzchni� olbrzymiej fortecy u st�p mrocznych g�r, gdzie promienie �wiat�a latarni Illuiny dociera�y ju� os�abione i wy-zi�b�e. Forteca nazywa�a si� Utumno. Chocia� Valarowie jesz-cze o jej istnieniu nie wiedzieli, p�yn�y z niej fale nikczemno-�ci Melkora i z�e uroki jego nienawi�ci skazi�y wiosenn� pi�kno�� Ardy. Ziele� wi�d�a i butwia�a, wodorosty i mu� d�awi�y rzeki, tworzy�y si� cuchn�ce zatrute bagniska - wyl�garnie do-kuczliwych much, lasy sta�y si� ciemne i niebezpieczne, wype�-nia�a je groza, a zwierz�ta - zdzicza�e i uzbrojone w potworne k�y i rogi - rumieni�y gleb� krwi�.
Wreszcie Valarowie zrozumieli, �e to Melkor wznowi� swoje z�owieszcze dzia�anie, i zacz�li szuka� jego kryj�wki. Lecz Mel-kor, zadufany w pot�dze swej fortcy i swoich s�ug, wszcz�� znie-nacka wojn� i zada� pierwszy cios, zanim Valarowie zd��yli si� przygotowa� do obrony; zaatakowa� Illuin� i Ormal, zwali� s�u-py i rozbi� latarnie. Pot�ne s�upy padaj�c zdruzgota�y l�dy, wzbu-rzone morza wyst�pi�y z brzeg�w. P�omienie roztrzaskanych la-tarni rozla�y si� po ziemi dope�niaj�c zniszczenia. W tej kata-strofie zatar�a si� pierwotna rze�ba Ardy, zm�cona zosta�a harmonia l�d�w i w�d, i nigdy ju� nie uda�o si� odtworzy� zaplanowanego przez Valar�w �adu.
W�r�d zam�tu i ciemno�ci Melkor uszed�, ale przej�ty trwo-g�, bo ponad hukiem fal us�ysza� g�os Manwego, pot�ny jak wichura i poczu� dr�enie ziemi pod stopami Tulkasa