5883
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5883 |
Rozszerzenie: |
5883 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5883 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5883 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5883 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
BA�� O RADUNIU, OSTRZYCU I SUMIE � KR�LU JEZIORA
darzy�o si� to dawno, dawno temu, w czasach,
kiedy na �wiecie by�o nie tylko ma�o ludzi i miast,
ale nawet g�r, dolin i rzek. Nawet jezior by�o ma�o,
gdy� ziemia by�a bardzo m�oda, a dolinek i rozpadlin
nie zd��y�y jeszcze zape�ni� wod� rzadko padaj�ce
deszcze. P�ask� ziemi� porasta�a g�sta puszcza, w
kt�rej mieszka�y dzikie zwierz�ta, ptaki i gady, a w
nielicznych jeziorach i rzekach p�ywa�y wielkie ryby,
�y�y raki i salamandry.
Mija�y jednak lata o oto na ziemie le��ce nad morzem,
kt�re dzi� nazywamy Ba�tykiem, przyw�drowali
pierwsi ludzie. Przyszli z po�udnia, gdzie by�o cieplej, i
osiedlili si� na tej pi�knej, lesistej ziemi. Jedni z nich
zbudowali nad morzem drewniany gr�d, kt�ry otoczyli
cz�stoko�em i fosami, nazywaj�c go Gda�skiem. Ci
wyp�ywali odwa�nie w morze, sprowadzali r�ne
towary i dobywali z piasku ��ty bursztyn. Po cenny
bursztyn, zdatny na ozdoby, przybywa�y nad morze
karawany, ci�gn�ce a� z dalekiego po�udnia.
Inni spo�r�d osadnik�w wykarczowali lasy wok�
Gda�ska i obsiali ziemi� zbo�em. Ci zdobywali ziarno
na chleb, hodowali byd�o, szukali miodu i le�nych
pszcz� i karmili swoich braci z drewnianego miasta
A jeszcze inni, ��dni przygody, wyruszyli w g��b las�w
szuka� zwierzyny i �wie�ej ryby. Ci stali si� my�liwymi
i rybkami. Ca�ymi miesi�cami przebywali w g��bi
bor�w, sk�d zwozili potem do Gda�ska solone mi�so,
ryby z�owione w jeziorach, futra nied�wiedzi i bobr�w.
Nad najwi�kszym z jezior tej krainy, kt�re wtedy nie
mia�o jeszcze swojej nazwy, osiedlili si� dwaj bracia -
starszy Ostrzyc i m�odszy - Radu�. Obaj byli rybkami.
Mieszkali w drewnianej chatce na brzegu jeziora, mieli
��d� wy��obion� z pnia wielkiego buka i sieci, kt�re
sami splatali z konopnego w��kna, otrzymanego za ryby
od rolnik�w spod grodu.
Od rana do nocy p�ywali po jeziorze swoj� wielk�
�odzi�, stawiali sieci na szczupaki, �osie i w�gorze,
�apali raki i wodne ptactwo. Wieczorami piekli ryby na
ogniu albo w�dzili je w ja�owcowym dymie, a raz na
kilka tygodni jechali do Gda�ska na targ, by zamieni�
swoje ryby na zbo�e i mi�so, owoce, sk�ry, �ojowe
�wieczki, siekierki i no�e.
Mieli wszystko, czego im by�o trzeba - i byli
szcz�liwi. Lubiano Radunia i Ostrzyca na
podgda�skim targu. Bo te� i byli to ch�opcy na schwa�.
Obaj wysocy, jasnow�osi, zawsze u�miechni�ci. A
u�miechali si� od ucha do ucha do ka�dego, kogo na
swej drodze spotkali, chocia� m�wili zazwyczaj ma�o -
to d�ugi tygodnie i miesi�ce sp�dzane samotnie w borze
nauczy�y ich milczenia. Pewnego razu, gdy pod koniec
upalnego lata zjechali na wielki, sierpniowy jarmark,
zobaczyli scen� niezwyk��. Do Gda�ska przyjecha�a
wielka karawana kupc�w z po�udnia, kt�rzy wiedli ze
sob� dziesi�tki woz�w zaprz�onych w konie i mu�y.
Pi�kne to by�y zwierz�ta i pi�knie odziani podr�nicy,
ale ich twarze by�y zm�czone, smutne i pokryte
kurzem, ich rumaki wychud�e, a wozy - prawie puste.
Przyjechali z po�udnia, aby zakupi� w Gda�sku jak
najwi�cej �ywno�ci. Pokaza�o si�, �e po drugiej stronie
Karpackich G�r panuje wielka susza. Ju� od kilku lat
nie spad�a tam ani jedna kropla deszczu. Powysycha�y
wszystkie rzeki i jeziora, a lasy p�on�y i ucieka�a z niej
zwierzyna.
Wielki g��d zago�ci� na ziemi, gdzie zapanowa�a susza.
Zbo�e nie wyros�o przez trzy lata z rz�du, owoce spad�y
z drzew jeszcze przed por� dojrzewania, w wodach
brakowa�o ryb, a w lasach zwierzyny. Ludzie nie tylko
nie mieli co je��, ale nawet nie mogli si� napi�, bo
wody powysycha�y i tylko najwi�ksze rzeki toczy�y
jeszcze fale, ale m�tne i zabrudzone.
Bardzo przej�li si� Ostrzyc i Radu� wiadomo�ciami z
po�udnia, kt�re sta�y si� g��wnym tematem rozm�w na
gda�skim jarmarku. R�wnie� nad morzem ostatnie lata
by�y bardzo gor�ce, a s�o�ce �wieci�o niemi�osiernie,
jednak od czasu do czasu pada�y deszcze, a od strony
morza cz�sto wia�a wilgotna bryza. Zbo�e wyros�o nie
takie pi�kne i wysokie jak zwykle, jednak �ywno�ci
by�o dosy�. I dlatego a� tutaj przyjechali kupcy ze sw�
karawan�.
Kiedy najstarszy z kupc�w zobaczy� pi�kny w�z
Ostrzyca i Raduna, kt�ry przyci�gn�� na targ ich
dzielny, siwy konik, rzuci� si� w ich stron�, �akomie
zerkaj�c na rybacki towar i szybko co� t�umacz�c w
niezrozumia�ym j�zyku. Bo i po prawdzie by�o si�
czym zachwyci�, patrz�c na wy�adowany w�z obu
braci.
Przez wiele tygodni nie opuszczali obaj brzeg�w
jeziora, sposobi�c wyj�tkowo du�e zapasy na
sierpniowy jarmark. Na wozie, na pod�ci�ce z tataraku
i sitowia, le�a�y w r�wnych stertach w�dzone w�gorze i
�ososie o pi�knym r�owym mi�sie, sta�y beczu�ki
wype�nione wod�, w kt�rych p�ywa�y sielawy, sieje,
liny, bolenie, karpie i karasie, le�a�y wielkie p�aty
�wie�o z�owionych sum�w, solonych szczupak�w i
sandaczy. Obok pyszni�y si� kadzie wy�adowane
koprem, w kt�rych k��bi�y si� dorodne raki. Nie brak�o
�ywych kaczek i g�si, przeznaczonych na dalsz�
hodowl�, a nawet �ywego ��wia, co ciekawie �ypa�
okiem dooko�a, czkaj�c jakby a� ta bogata mieszczka
albo �ona rycerza zechce go kupi� jako zabawk� dla
swoich dzieci.
Wiedzieli bracia co przywie�� na sierpniowy jarmark!
Ich ryby by�y naj�wie�sze i najlepiej uw�dzone ze
wszystkich, kt�re przywie�li rybacy, ich raki
najwi�ksze, a g�si najt�ustsze i naj�adniejsze.
Nie dziwota, �e w�z Radunia i Ostrzyca otoczyli zaraz
ciasno zagraniczni kupcy, m�wi�c co� szybki w sowim
j�zyku i pokazuj�c przytroczone do pas�w wypchane
mieszki. Sko�owali zupe�nie obu braci, kt�rzy zupe�nie
by si� w tym ha�asie pogubili, gdyby nie przyst�pi� do
nich w�odarz Szymon, cz�ek stateczny i bywa�y, co z
nie jednego piece chleb jada�, a - jak powiadali - bywa�
za m�odych lat w wielu krajach o�ciennych, r�wnie�
daleko na po�udniu, za Karpatami.
W�odarz Szymon rozumia� mow� przybysz�w i zacz��
braciom t�umaczy�, o co chodzi. Pokaza�o si�, �e
cudzoziemscy kupcy chc� kupi� ca�y towar, jaki
przywie�li na targ Ostrzyc i Radu�, a zap�ac� z�otymi
monetami, kt�rych pe�ne worki przywie�li ze sob�.
Zdumia� si� bardzo tym widokiem Ostrzyc, wyba�uszy�
oczy Radu�. Z�oto znano z dawnych okolic Gda�ska i
w wielkiej by�o ono cenie, ale po prawdzie nikt - ani
mieszczanie, ani rolnicy, ani rybacy czy my�liwi - nie
potrzebowa� tego pi�knego b�yszcz�cego kruszcu.
Ot, czasem rycerz jaki powracaj�cy z dalekiej wyprawy
przywi�z� �onie naszyjnik z�ocisty, kiedy indziej bogaty
kapitan, co swym statkiem dop�ywa� a� do du�skich i
szwedzkich port�w, przywi�z� sobie z podr�y kielich i
sztylet bogaty, ale zwyczajni ludzie - i rolnicy, i rybacy,
i my�liwi, potrzebowali raczej �elaza zdatnego do
robienia no�y, p�ug�w i mieczy, ni� b�yszcz�cego z�ota.
Dziwowali si� bracia, a tymczasem kupcy namawiali
ich do targu coraz natarczywiej, wskazuj�c palcami na
ryby i wysypuj�c przed bra�mi na ziemi� wi�ksze sterty
z�otych monet.
- Zrobicie, jako zechcecie - zako�czy� swoje w�odarz
Szymon. - Wielu ju� naszych poprzedawa�o zbo�e,
zwierzyn� o owoce za z�ote pieni�dze.
- My te� przedamy - zapali� si� Ostrzyc. - Zbierzemy
du�o z�ota i b�dziemy bogaci.
- Na c� nam to bogactwo, bracie? - spyta� Radu�. -
Przecie� je�li pozb�dziemy si� wszystkich ryb, nie
b�dziemy mieli niczego na wymian�. Sk�d wi�c
we�miemy w��kno na sieci, zbo�e na chleb, futra na
zimowe ubrana?
- Milcza�by�, g�upi - krzykn�� starszy brat na
m�odszego, cho� wcale nie by�o po temu powodu -
przecie� b�dziemy mieli z�oto, a za z�ote pieni�dze
mo�na kupi� wszystko! Jedna moneta wystarczy, by
zape�ni� ca�� nasz� chat� wszelakim dobrem. Trzeba
korzysta� z okazji, je�li ci kupcy s� tacy niem�drzy.
Radu� nic na to nie powiedzia�, tylko wzruszy�
ramionami. Nie podoba� mu si� wcale po�piech brata,
ale przywyk� s�ucha� Ostrzyca jako starszego. By�
zreszt� bardzo poruszony ci�k� dol� rodak�w kupc�w
i got�w by� ich wspom�c, sprzedaj�c po�ywienie
cho�by i za p� ceny.
Nie m�wili tedy z sob� wi�cej, jeno szybko dobili targu
z przewodnikiem karawany i ju� po chwili wszystkie
ryby, raki i ptactwo domowe znalaz�y si� na wozach
przybysz�w, a Ostrzyc ukry� pod sitowiem spory
kuferek wype�niony z�otymi monetami. Nie zabawili
d�ugo w mie�cie. Radu� chcia� jeszcze pochodzi� po
jarmarku, napi� si� piwa i po�artowa� z przyjaci�mi,
ale Ostrzycowi pilno by�o do domu, a m�odszy ch�opak
nie mia� przecie� ani ryb, ani z�ota, za kt�re mogliby
sobie co� kupi�.
Od tego dnia Ostrzyc zupe�nie si� odmieni�. Jakby kto
na niego z�y urok rzuci�. Kuferek ze z�otem ukry� w
komorze za grubymi drzwiami i cz�sto tam zachodzi�,
zapiera� si�, jakby z l�ku przed kim� obcym, i d�ugimi
godzinami syci� oczy blaskiem z�ota, licz�c swoje
b�yszcz�ce monety.
Nie raz i nie dwa pr�bowa� Radu� rozweseli� brata,
odci�gn�� od komory, pokaza� mu pi�kno �wiata, kt�ry
niegdy� obaj tak bardzo mi�owali. Wszystko na pr�no!
Ostrzyc wci�� by� ponury i zas�piony, niczym si� nie
cieszy� i potrafi� my�le� tylko o swoich pieni�dzach i o
umowie, jak� zawar� z kupcami.
Obieca� im bowiem, �e b�dzie �owi� ryby przez ca��
zim�, a gdy nadejdzie wiosna i kupcy powr�c� na
gda�ski targ, sprzeda im za z�oto wszystko, co przez
zimowe miesi�ce u�owi, nie zostawiaj�c sobie nawet
jednej rybki.
Bardzo ta wiadomo�� zmartwi�a Radunia. Dot�d bracia
nie mieli we zwyczaju �owi� ryb zim�, kiedy spad�y
g�ste �niegi, a wody jeziora pokrywa� gruby l�d. W
zimie wszyscy odpoczywali, ca�a przyroda zdawa�a si�
zapada� w g��boki sen, z kt�rego budzi�a �wiat dopiero
wiosna, i jak odt�d bracia �yli w zgodzie z tym
zwyczajem natury.
Ka�dej zimy, dobrze zaopatrzeni w �ywno�� i ciep�e
odzienie, sp�dzali d�ugie miesi�ce w swojej chacie,
reperuj�c sieci, szyj�c sobie ubrania, sposobi�c
przer�ne domowe sprz�ty i od czasu do czasu
wybieraj�c si� w go�cin� do podle�nej wsi, gdzie
mieszkali ich krewni.
Tej zimy mia�o by� jednak inaczej. Ju� z p�nocy
dmucha�o zimnym wiatrem, z zachodu si�pi�o
lodowatym deszczem, dni budzi�y si� p�no z
ci�kiego snu, mroczne i mgliste, ale Ostrzyc jakby
tego wszystkiego nie dostrzega�. Tak bardzo pragn��
przyobiecanych mu z�otych monet, tak zapatrzy� si� w
bogactwo, kt�re by�o ot - w zasi�gu r�ki, �e o niczym
innym my�le� nie potrafi� i jednego tylko pragn��.
Co dzie� wstawa� jeszcze przed �witem, budzi�
Radunia i zjad�szy cokolwiek, nawet ognia nie
rozpaliwszy, wyp�ywali czym pr�dzej �odzi� na jezioro,
by tam sieci stawia� i ca�y dzie� Bo�y ugania� si� za
ryb�.
Znosi� to d�ugo Radu�, a� wreszcie zniecierpliwiony
zacz�� to bratu przek�ada�, i� tak post�powa� nie
wolno. Nie chcia� s�ucha� m�odszego Ostrzyc,
nakrzycza� na ch�opaka i przypomnia� o powinno�ci
braterskiego pos�usze�stwa. Zmilcza� Radu� i tym
razem, chocia� coraz ci�ej mu by�o na duszy, �al
mi�ego odpoczynku i szkoda ryby, kt�r� Ostrzyc
zach�annie wyci�ga� z jeziora i w�dzi�, dobudowawszy
do chaty osobn� izb� na sk�adowanie zapas�w.
P�ywali tak po jeziorze ca�y wrzesie�, ca�y pa�dziernik i
p� listopada, a� wreszcie nadszed� dzie�, gdy od rana
tafla jeziora pokry�a si� lekkim p�aszczykiem lidu, a z
nieba zacz�� pada� g�sty, puszysty �nieg. Przysz�a zima.
Ale zach�anny Ostrzyc nie dba� i o to. Jak co dzie�
obudzi� Radunia i zepchn�� ��d� na fale jeziora. Lekki
l�d �ama� si� �atwo pod ci�arem bukowego pnia.
Wyp�yn�li na szerokie wody, rozbijaj�c l�d o
odgarniaj�c z w�os�w padaj�cy �nieg - Ostrzyc my�l�cy
o z�ocie, kt�re zgarnie z nadej�ciem wiosny i Radu�
wzdychaj�cy w duszy z nadziej�, �e to ju� ostatni dzie�
bratowego szale�stwa.
Jak�e si� bardzo zawi�d� mi�y Radu� w swych
rachubach!
Pokaza�o si� bowiem, �e przygoda, kt�r� mieli dnia
tego, wp�dzi�a biednego Ostrzyca w jeszcze wi�ksze
szale�stwo.
A by�o to tak. Ledwie wyp�yn�li na sam �rodek jeziora,
ledwo l�d wok� �odzi rozbili i sieci w to� rzucili, gdy
poczuli, �e jaka� si�a przemo�na szarpie sznurami i ca��
�odzi� ko�ysze. Nigdy jeszcze tak wielka si�a nie targa�a
ich d�o�mi, gdy w nich trzymali sieci, nigdy jeszcze
dot�d si� nie zdarzy�o, by nie poradzili sieci raz
zarzuconych wci�gn�� do �odzi z powrotem! C� wi�c
w ciemnej toni pod �odzi� siedzia�o? C� tak mocno ich
sieci ko�o dna trzyma�o?
Nie poradzili obaj, cho� si� wyt�ali, jak mogli, by sieci
do �odzi wci�gn��. Ale wzi�� si� sprytny Ostrzyc na
spos�b. Sieci do burty �odzi przywi�za� i obaj z
Raduniem szybko zacz�li do brzegu wios�owa�.
Tu stan�wszy pewnie na twardym gruncie, sieci do pnia
wielkiej sosny przywi�zali i powoli, powoli, wybiera�
je zacz�li. A gdy i to nie pomaga�o, szybko Ostrzyc
siwego konika z chaty sprowadzi� i przywi�zawszy go
do sieci, do przodu pop�dzi�. Zapar� si� konik
kopytami, krzykn�� gro�nie Ostrzyc na niego. St�kn��
siwek, zadr�a� i powoli, wolno ruszy� do przodu,
wolno, powoli sie� pe�n� na piasek brzegowy
wyci�gaj�c.
Rzucili si� bracia w sieci patrze�. A by�o na co!
Najpierw pokaza�a si� wielka mnogo�� ryb
przer�nych, a wszystkie odmiennych gatunk�w, po
kilka, jakby zebra�y si� wszystkie na �rodku jeziora, by
jarmark odby� jaki albo gody. Wi�c i szczupaki, i
sandacze a obok nich, nic si� tych drapie�nik�w nie
boj�c - p�ocie i kie�bie, ukleje i okonie, tu� obok sumy,
w�gorze, zwinne �ososie, szybkie pstr�gi, trocie, t�uste
liny, leszcze szerokie jak tarcza rycerza, wielkie leniwe
karpie, zwinne karasie, srebrzyste sieje i sielawy, a i
lipienie, bolenie, ma�e r�anki, �liskie minogo. I innych
bardzo, bardzo wiele. Nikt by ich nie zliczy�, nikt nie
spami�ta�.
Ale nie sko�czy�y si� na tym cuda i dziwy! Oto kiedy
ju� prawie ca�a sie� by�a na piasku, a ryby wi�y si� i
trzepota�y pod nogami zadziwionych braci, pokaza� si�
w sieci jaki� kszta�t wielki a ciemny, taki ogromny, i�
�adnej ryby nie m�g� przedstawia�. Przez moment
wydawa�o si� Raduniowi, �e to si� jezioro na drug�
stron� przewr�ci�o, dno swoje niebu pokazuj�c i dnem
tym w wielk� wysp� rosn�c.
Odskoczyli na bok obaj bracia, cofn�li si�... Ale nie
wyspa to by�a, nie dno jeziora z nag�a wybrzuszone!
Jeszcze chwila, a ca�a sie� by� ju� na brzegu, a Ostrzyc i
Radu� spostrzegli mi�dzy sznurkami ryb� ogromn�,
ryb� tak olbrzymi�, jakiej jeszcze nigdy ludzkie oko nie
widzia�o, o jakiej ludzkie ucho nie s�ysza�o!
By� to sum stary, tak wielki i pot�ny, i� ��dka obu
rybak�w wygl�da�a przy nim jak dziecinna zabawka.
Sum by� ogromny, czarny i l�ni�cy, jego wielkie w�sy
wi�y si� po obu stronach paszczy jakby p�dy ro�lin
wodnych, a na g�owie, gdy ni� rzuci� gniewnie, zal�ni�o
co� czystym blaskiem po�r�d padaj�cego �niegu,
za�wieci�o na wszystkie strony, od jednego brzegu po
drugi.
Stali braci jak zamurowani, ani okiem mrugn�� nie
�mieli. A na g�owie starego suma pyszni�a si�
cudownym blaskiem szczeroz�ota korona, wielka niby
m�y�skie ko�o i cudownie fioletowymi i czerwonymi
kamuszkami wysadzana, jakby wodnym kwieciem.
Pierwszy ockn�� si� z os�upienia Ostrzyc. Porwa�
siekierk�, co j� mia� u boku i ruszy� sumowi g�ow�
rozp�ata�. Chcia� powstrzyma� go Radu�, tak mu si�
widok suma spodoba� i taka od niego powaga bi�a, ale
pr�ny to by� trud! Skoczy� od przodu do przodu
Ostrzyc i ju�, ju�, mia� siekier� suma uderzy�, kiedy
po�lizgn�� si� nagle na rybich �uskach, co sieci
oblepia�y i wywr�ci� si� w wod�, ostr� siekier� sznury
przecinaj�c.
P�k�y oczka sieci napi�te, uwolni�y ryby z toni
wyci�gni�ta, kt�re teraz - wolno�� poczuwszy - j�y
jedna przez drug� przez dziur� do wody ucieka�, w to�
skaka�. A sum wielki patrzy� spokojnie na te rybie
skoki, czeka� a� wszystkie rybki, po najmniejsz�
koluszk� i r�ank� z niewoli si� wydostan�, po czym
sam, mocno ogonem machn�wszy rozdar� sieci na nice
i toni si� pogr��y�. Pr�no Ostrzyc stoj�c po pas w
wodzie, przez Radunia przytrzymywany, wygra�a�
falom i swoj� siekier� wymachiwa�. Pr�ny trud!
Zamkn�y si� fale nad rybakami i tylko �nieg pr�szy�
coraz g�ciej, przes�aniaj�c widok i m�c�c s�abe
�wiat�o.
Kln�c brzydko i w�ciekle biednego siwka bij�c, kt�ry
po prawdzie w niczym nie zawini�, wraca� Ostrzyc do
domu. Smutny drepta� obok niego Radu�, cho� w duszy
si� cieszy�, �e wielkiemu sumowi nijakiej krzywdy nie
zrobili.
Od tego dnia Ostrzyc zmieni� si� ju� nie do poznania i
nic go cieszy� nie potrafi�o. Ani wsp�lne z bratem w
chacie d�ugie, zimowe wieczory, ani pogwarki z
w�odarzem Szymonem, kiedy do wsi jechali, ani nawet
�wi�teczne igry i zabawy, kiedy ju� Bo�e Narodzenie
przysz�o. Ca�ymi dniami przemy�liwa� tylko o jednym -
jak by wielkiego suma, kr�la jeziora wy�owi�, a za nim
wszystkie ryby z toni g��bokich powyci�ga�. Wiedzia�
bowiem Ostrzyc, �e kr�l ryb ma tak� moc
czarodziejsk�, �e gdzie p�jdzie, tam wszyscy poddani
za nim si� zwr�c�.
Tymczasem przysz�a zima ci�ka i ostra, �wiat ca�y
zamkn�a o obj�ciach mrozu, a �niegu tyle nasypa�o, �e
pokry� on nie tylko pola, lasy i ��ki, ale nawet skute
lodem jezioro, tak �e nikt nie potrafi� powiedzie�, gdzie
ziemia si� ko�czy, a woda, pod ukryta, zaczyna.
Nawet jednak �nieg i l�d nie by�y w stanie
powstrzyma� Ostrzyca przed wykonaniem tego, co
sobie zamiarowa�. Co dzie�, przed po�udniem,
wychodzi� Ostrzyc na jezioro. Siekierk� ostr� wykuwa�
w lodzie przer�bel, przedtem �nieg odgarn�wszy, i
pr�bowa� Kr�la Suma na wielk� w�dk� u�owi�, z
grubego sznura splecion�, z ostrym hakiem i przyn�t�
na ko�cu.
�owi� te� ryb niema�o, a g��wnie szczupak�w
�ar�ocznych, co zamiast spa� pod lodem, nawet zim�
�eru szuka�y, ale nigdy nie natrafi� na najmniejszy
cho�by �lad kr�lewskiego suma.
Radu� ju� mu w tych wyprawach nie towarzyszy�.
Wypowiedzia� bratu pos�usze�stwo i sp�dza� dni ca�e w
chacie, wrz�c posi�ki i naprawiaj�c domowe sprz�ty.
Uni�s� si� Ostrzyc w pierwszej chwili na odmow�
brata, ale potem ucieszy� si� w duchu, spomniawszy, i�
z�oto kupc�w jemu tylko przypadnie.
Min�o miesi�cy ma�owiele i dni zacz�y si� robi�
d�u�sze, �niegi topnie�, a� pewnego dnia us�ysza�
Radu� skowronka �piewaj�cego nad ��k�, gdzie letnimi
miesi�cami wypasali swego siwka. Przysz�a wiosna.
Wkr�tce wszystkie �niegi stopnia�y, l�d pu�ci� i pokaza�
niebieskie fale jeziora, w kt�rych rado�nie igra�y
przebudzone rybki.
Kiedy tylko drogi si� przetar�y, tak i� mo�na by�o do
wozu siwka przyprz���, zbudzi� si� Ostrzyc ze swego
zapami�tania i zacz�� zapasy ryb przez jesie� i zim�
u�owionych na w�z �adowa�. Pr�no przek�ada� mu
Radu�, i� powinni sobie troch� zapas�w zostawi�, bo
przedn�wek idzie i musz� mie� ryb� na wymian�.
Ostrzyc pami�ta� tylko o z�ocie przyobiecanym przez
bogatych kupc�w i o niczym innym s�ucha� nie chcia�.
C� by�o robi�? Nasadzi� Radu� ciep�� czapk� na
g�ow� i za starszym bratem na w�z wskoczy�.
Przyjechali do Gda�ska w sam� por�. Mimo i� lat
poprzednich nigdy wczesn� wiosn� jarmark�w si� nie
robi�o, teraz zastali bracia w grodzie t�um ludzi, woz�w
i koni. Obcy kupcy, jak przyobiecali, tak i przyjechali,
by za z�oto po�ywienie kupowa�. Sprzeda� im Ostrzyc
ca�y w�z ryby, sprzedali i inni co kto mia� i co mu przez
zim� w komorze zosta�o - ten zbo�a miark�, inny -
sarniego mi�sa po�e�, ten miodu plaster albo
p�garniec jab�ek.
Rozradowalny wraca� do domu Ostrzyc, pod derk�
nowy kuferek z�ota wioz�c, smutny towarzyszy� mu
Radu�, samemu wzi�wszy za lejce. Nie chcia� dobry
ch�opak, by starszy brat poganiaj�c siwka, smaga� go
bole�nie batem. A spieszno by�o Ostrzycowi do domu -
kupcy obiecali przyjecha� znowu latem, przywo��c
du�o z�ota, a Ostrzyc o jednym tylko potrafi my�le�, o
tym �e Kr�la Suma z jeziora wy�owi, a z nim wszystkie
ryby kryj�ce si� w toni.
Zacz�li teraz co dzie�, jako i przedtem, wyp�ywa�
�odzi� na jezioro. Ale nie wiod�o im si� jako pierwej.
Pogoda wci�� by�a niedobra, ziemi� smaga� zimny
wiatr i deszcze, zacz�y si� powodzie i podtopi�y
ryback� chat�, a ryby jakby si� skry�y w g��bokich, dla
ludzkiego oka nieprzeniknionych toniach jeziornych i
nie chcia�y, jako dawniej, i�� ch�tnie w sieci Ostrzyca i
Radunia.
Zmartwi�o to obu braci, ale kiedy Radu� wiedzia�, �e za
wcze�nie na ryb� tego roku �owi� pr�bowali, Ostrzyc
uwa�a�, �e wszystkiemu winien jest Kr�l Sum, kt�ry
przez zemst� sieci im targa i swoim rybom i�� nie
pozwala.
Wkr�tce przyszed� maj, potem czerwiec i ociepli�o si�
wielce. Nadesz�y straszne upa�y, ziemi� wysuszaj�ce, a
z nieba jakby za kar�, nie spad�a ani jedna kropelka
deszczu. Zacz�a si� susza - ta sama kl�ska, co ju�
wcze�niej po�udniowe ziemie nawiedzi�a.
A razem z susz� przyszed� g��d. Zbo�e s�abo ros�o i
sypa�o si� na d�ugo przed zbiorami, zwierzyna
poucieka�a, a w komorach kmieci i my�liwych nie sta�o,
jak zwykle, zapas�w. Wszystko lekkomy�lnie
posprzedawali codzoziemskim kupcom. I cho� mieli
ludzie sporo z�ota schowanego po chatach i zapieckach,
niczego za nie kupi� nie mogli.
Poczuli wkr�tce bied� i nasi braci. G�odni jeszcze nie
chodzili - ot, zawsze tych kilka ryb u�owi� si� da�o, ale
c� z tego, skoro nie mieli ju� zbo�a na chleb, w��kien
konopnych na sieci ani nawet gar�ci siana dla wiernego
siwka.
Rada w rad� - w�o�yli na w�z to, co przez maj i
czerwiec u�owili, a nie by�o tego du�o, przyprz�gli
s�abego konika do wozu i pomagaj�c mu popychaniem
do Gda�ska pospieszyli.
Smutny widok na targowym placu zastali. Ludzi kr�ci�o
si� tu sporo, ale wszyscy wychudli i przez bied�
sczerniali. I ka�dy chcia� po�ywienie kupowa�, z�otymi
talarami potrz�saj�c, a nikt prawie ryb, mi�sa i zbo�a
nie sprzedawa�.
Ucieszyli si� kmiecie na widok braci-rybak�w, ucieszy�
si� i w�odarz Szymon. �wie�a ryba - na przedn�wku,
nim jeszcze zbo�a si� zbierze z pola - dobra rzecz! I
zaraz ka�dy wyk�ada� zacz��, co tylko mia�: ten
sznur�w konopnych motek, inny miodu garnuszek,
tamten zn�w - ma�� zbo�a miark�. Skromne to by�y
zapasy, ot za jedn� rybk�, dwie, mo�na je by�o odda�,
ale te� obaj bracia bardzo potrzebowali odmiany, przez
ca�� wiosn� tylko ryb� jedz�c.
Ju� ugodzi� si� Radu� z Szymonem i innymi
kmieciami, ju� mia� skromne zapasy na w�z zacz��
nosi�, gdy zakurzy�o co�, wedle po�udniowego
go�ci�ca, z dala da�o si� s�ysze� r�enie koni i na
jarmarczny plac wjecha�a znajoma karawana.
Rzuci� si� do kupc�w Ostrzyc, a ci ujrzawszy
znajomego rybaka, od razu kufry otwarli u j�li go
mami� z�ota widokiem i l�nieniem. Nied�ugo gwarzy� z
nimi Ostrzyc szalony. Nie zd��y� jeszcze Radu� dopi� z
Szymonem st�gwi piwa na targu ubicie, a ju� chciwy
Ostrzyc ca�� ryb� na wozy kupc�w przeni�s�, ju�
siedzia� na ko�le pilnie du�ej skrzyni z�ota strzeg�c.
Zas�pi� si� w�odarz Szymon, zmartwili si� poczciwi
kmieci. Najbardziej jednak zmartwi� si� dobry Radu�.
Ale ani jego, ani starych, m�drych kmieci nie chcia�
s�ucha� Ostrzyc pomny tylko na skarby, kt�re mu kupcy
za z�owienie Kr�la Suma przyobiecali.
I odje�d�ali braci z targu, po�r�d z�orzecze� i smutnych
zawodze�. Ani jednej rybki swojakom nie sprzedali,
nawet �zy g�odnych dzieci nie wzruszy�y sk�pego
Ostrzyca.
- �le, �le z bra�mi si� dzieje - powtarza� zas�piony
Szymon. - Je�li zbo�e uro�nie, a rybacy nas nie
wspomog�, chyba wszyscy z g�odu pomrzemy.
Nie s�ucha� go jednak Ostrzyc - zaci�� tylko siwka
batem i do domu pospieszy�.
Od tego dnia drogi braci si� rozesz�y. Radu� jak
dawniej p�ywa� �odzi� po jeziorze i ryb� wyci�ga�, ale
Ostrzyc, now� sobie ��dk� wystrugawszy, my�la� tylko
o tym, jakby kr�lewskiego suma posi���.
Ale nie �atwa to by�a sprawa. Na nic zda�y si�
Ostrzycowi wielkie sieci, na nic w�dki przemy�lne i
o�cienie, kt�rymi ze w�ciek�o�ci� tonie k�u�. W�dki si�
zrywa�y, sieci szarpa� kto� na g��binie schowany, a
Ostrzycowi ani razu nie uda�o si� nawet ogona
sumowego zobaczy�, cho� wiedzia� przecie�, �e ten
jeziorny kr�l gdzie� si� w g��binach chowa.
Tymczasem lato przysz�o tego roku wyj�tkowo suche i
upalne, jako i wiosna. nikt ju� nie pami�ta�
p�nozimowych deszczy i roztop�w, wszyscy z l�kiem
patrzyli na jasne niebo, z kt�rego ani kropla wody przez
wiele tygodni nie spad�a. Wkr�tce te� zacz�y wysycha�
po lasach co mniejsze jeziorka, bagienne oczka i
niewielkie strumyki. Nawet rzeka, co od jeziora p�yn�a
do gda�skiego grodu, niewiele wody toczy�a.
Ryb te� jakby mniej by�o po toniach - mo�e to skwar je
na g��biny pogania�, mo�e sum swojego kr�lestwa
strzeg� przed lud�mi. Zawsze przecie� Radu� co� dla
siebie u�owi�, a i brata szalonego nakarmi�. Schudli obaj
na wi�r i sczernieli na twarzach, ale podczas gdy
Ostrzyc by� milcz�cy i ponury, Radu� wci�� cieszy� si�
�wiatem i przyrod�. Potrafi� d�ugimi godzinami po
borze si� w��czy�, kwiaty w�chaj�c i ma�e ptaszki, co z
gniazd powypada�y na powr�t do ich domu odnosz�c.
Potrafi� dniami ca�ymi p�ywa� po jeziorze - zawsze
jednak z dala omija� gniazda wodnych ptak�w, gdzie
ma�e si� w�a�nie z jajek wykluwa�y, zawsze te� ma�e
rybki, co si� w sieci u�owi�y, z powrotem do wody
wrzuca�.
Nie ukrzywdzi� nigdy Radu� �adnego zwierz�cia i
wiedzieli o tym mieszka�cy boru. Le�ne zwierz�ta
�mia�o podchodzi�y pod chat�, a jask�ki jak co roku
lepi�y sobie gniazda pod dachem, na kt�rym gniazdo
za�o�y� i dzieci chowa� pi�kny bocian.
Rozesz�y si� tego lata �cie�ki braci i podczas gdy
Radu� coraz bardziej �wiat ca�y mi�owa�, Ostrzyc
pragn�� tylko z�ota i got�w by� wszystkie ryby, ptaki i
zwierz�ta sprzeda� za z�ote talary. A �e z �owami na
suma wci�� mu nie wychodzi�o, wzi�� si� tedy chytry
rybak na spos�b.
Ju� dawno zmiarkowa� Ostrzyc, �e gdyby susza trwa�a
d�u�ej i jezioro ca�ej wody pozbawi�a, m�g�by z dna
samego, jak z worka, powybiera� wszelk� ryb�, jakiej
by zapragn��, suma-olbrzyma nie wy��czaj�c.
Ale jezioro by�o g��bokie i najwi�kszy nawet skwar nie
m�g� go osuszy� ze szcz�tem. Umy�li� sobie tedy
Ostrzyc, �e ca�� wod� z jeziora, co jeszcze w nim
zosta�a, do s�siedniej dolinki spu�ci, r�w d�ugi mi�dzy
jeziorem a dolink� przekopawszy. Jak pomy�la�, tak i
zrobi�. Dniami ca�ymi i nocami nawet kopa� teraz kana�
szeroki i g��boki, tak by si� ca�a woda w nim zmie�ci�a.
Min�� jeden tydzie�, min�� drugi i trzeci, a� wreszcie
przekop by� got�w i tam� z desek zastawiony. Pog��bi�
go jeszcze Ostrzyc, po czym sieci zastawi� i deski z
upustu j�� wyjmowa�. Run�a spi�trzona woda woln�
drog�, wzburzy�y si� fale, nape�niaj�c zastawione sieci
ci�kimi rybami z dna jeziora. Ucieszy� si� Ostrzyc z
�owu i pilnie j�� z�otej korony sumowej wypatrywa�,
gdy wtem wiatr zawia�, fale wysoki jeszcze wy�ej
spi�trzy� i rzuci� je prosto w otwarte wrota upustu. Nie
wytrzyma�y sosnowe deski! Pu�ci�a tama Ostrzycowa.
Po�ama�y si� deski, porwa�y i potarga�y sieci, a wielkie
ryby, przez Kr�la Suma wiedzione, spokojnie na
szeroko rozlane wody nowego jeziora wyp�yn�y.
Rzuci� si� zrozpaczony Ostrzyc na ziemi�, niebu
z�orzecz�c. Przeklina� Kr�la Suma, i z�y los, co fale
spi�trzy�, nie pomy�la� jednak o tym, by przekl�� sw�
chciwo�� i z�oto cudzoziemskich kupc�w, co go do
szcz�tu omami�o.
Gdy powsta� z ziemi - obaczy� widok niezwyk�y. Nie
mia� ju� sieci, na nice postrz�pionych, nie mia� desek
sosnowych, nawet �opat� porwa�y fale szybkie. Za to po
drugiej stronie kana�u rozla�o si� spokojnie i szeroko
drugie, wielkie jezioro - rybakom i ptakom na
mieszkanie, ludziom na po�ytek. Tyle, �e p�ytkie by�o,
bo tego suchego roku ma�o by�o wody na jedno jezioro
- to i c� o dw�ch m�wi�.
Przegra� Ostrzyc kolejny pojedynek z Kr�lem Sumem,
ale nie my�la� si� poddawa�. Wyszuka� sobie miejsce,
gdzie wedle brzegu nowego jeziora inna pi�kna dolinka
si� zaczyna�a i pocz�� nowy przekop sposobi�.
I zn�w min�o niedziel ma�owiele, nim robot� sw�
zako�czy�. Um�czy� si� przy niej i namordowa�, wiele
ziemi wykopa� a i nowe deski musia� nagotowa�, nowe
sieci, ale wreszcie wszystko, jako pierwej, do �ow�w
by�o gotowe.
Uchytrzy� si� jednak tym razem Ostrzyc i niezwykle
mocn� tam� z desek zbudowa�, a i sieci podw�jnie
zapl�t�, tak, �eby �adna si�a przerwa� ich nie mog�a. I
tylko jedn� szerok� desk� z tamy wyj��, i�by woda
spi�trzona woln� strug� ciek�a i innych desek nie
wyrywa�a.
Zaraz te� woda cienk� strug� j�a si� przelewa� z
dawnego jeziora do nowej pustej dolinki. Cierpliwie
czeka� Ostrzyc u swych sieci, bacznie w strug�
popatruj�c, czy w niej z�ota sumowa korona nie b�yska.
Czka� godzin� i dwie, i trzy nawet, ju� si� sieci
zape�ni�y ryb�, ju� s�o�ce chyli�o si� ku zachodowi, a
Kr�la Suma wci�� nie by�o wida�, cho� w starym
jeziorze wody co najwy�ej na �okie� pozosta�o.
Cieszy� si� w duchu Ostrzyc na koniec �ow�w, pilnie w
wod� popatruj�c, gdy wtem s�o�ce zasz�o za chmury,
powia�o ch�odem i raptem zerwa� si� wicher tak silny,
�e j�� wody jeziora pi�trzy� i na przerw� w tamie
napiera�. Rzuci� si� Ostrzyc desk� wyj�t� z tamy na
powr�t w miejsc wstawi� i zd��y� nawet, ale i tak
pr�na by�a jego robota. Bo oto wiatr powia� tak silnie,
�e zmieni� si� w wicher straszliwy, Ostrzyca z n�g
obali� i w wod� rzuci�, a fale jeziora spi�trzy� jako dom
wysoko i t� wielk� spi�trzon� fal� w powietrzu nad
tam� przeni�s�, w wody nowego jeziora ciskaj�c.
Ju� na ziemi le��c, zobaczy� Ostrzyc jak przelatuje nad
nim wodna �ciana, a w niej po�yskuj� ryby rozmaite,
a�e mrowi si� od pysk�w i �usek, i ogon�w, a mi�dzy
nimi b�yska i l�ni, i �wieci z�ota korona.
Bez czucia opad�a Ostrzycowa g�owa na brzeg, cho�
ca�e cia�o w wodzie le�a�o. Mokry i chory obudzi� si�
noc� Ostrzyc i z trudem do chaty dotar�.
Tu czeka� na niego niespokojny Radu�. Opatrzy� on
swego starszego brata, nakarmi� i do ��ka po�o�y�, bo
gor�czka i zm�czenie ca�kiem mu si�y odebra�y.
Potem nawet �witu nie czekaj�c, skoczy� Radu� do
�odzi i w stron� nowego przekopu powios�owa�.
Przep�yn�� Radu� jedno jezioro, przep�yn�� drugie,
cho� z trudem, bo bardzo p�ytkie by�o, a� miejscami
��d� o dno szura�a, a� wreszcie - r�wno ze wstaj�cym
s�o�cem - dotar� Radu� do nowego przekopu, za
kt�rym wielkie, pi�kne jezioro si� rozla�o.
Zachwyci� si� m�ody rybak tym widokiem, bo i by�o na
co popatrze�. W po�udniowej stronie zieleni�y si� stoki
Wie�ycy, co dawniej odleg�� si� obu braciom
wydawa�a, a teraz a� prawie pod jej stoki podchodzi�y
fale nowego jeziora. "C� to za cuda! - pomy�la� Radu�
- z w�asnej chaty, ani na chwilk� z ��dki nie wysiadaj�c,
mog� a� pod szczyt Wie�ycy podp�yn��!" ale zaraz
zmartwi� si� i zasmuci�. Zobaczy�, �e w nowym jeziorze
wody jest ledwie po kolana - za ma�o dla ryb wielkich,
za ma�o dla ptactwa, za ma�o nawet dla rybak�w, �eby
�odzie na to� spu�ci�.
U st�p Radnia k��bi�y si� w Ostrzycowej sieci ryby, co
je brat jeszcze przed wichru uderzeniem po�apa�.
Ulitowa� si� Radu� nad biednymi rybami i cho� komora
zia�a pustkami, nie chcia� im krzywdy jeszcze wi�kszej
robi�, ni� ta, kt�r� Ostrzyc uczyni�. Rozwi�za� wi�c
Radu� ci�kie sieci i wdzi�czne ryby do wody
wypu�ci�, a sam nad brzegiem nowego jeziora zasiad�,
smutno na wod� popatruj�c i dumaj�c, co mu dalej
pocz�� wypada.
Siedzia� tak godzink�, siedzia� i dwie, ciesz�c oczy
pi�knym nowego jeziora widokiem, gdy wtem -
zakot�owa�a si� woda u samych jego st�p, kr�gi si� po
niej zatoczy�y i nagle spomi�dzy fal spienionych
ukaza�a si� wielka g�owa Kr�la Suma w poz�ocistej
koronie. Zerwa� si� na r�wne nogi Radu�, nie wiedz�c
co mu pocz�� wypada - zosta� w miejscu czy ucieka�
mo�e - gdy wtem Kr�l Sum przem�wi� ludzkim
g�osem:
- Prosz� ci�, zosta�, dobry cz�owieku. Chcia�em z tob�
pom�wi�.
Przysiad� z powrotem na brzegu Radu� z wielkim
podziwem na Kr�la Suma spogl�daj�c, a ten m�wi�
dalej:
- Ty jeste� dobry, Raduniu, ja wiem o tym. Szanujesz
jeziora i lasy, nie ukrzywdzisz nikogo bez potrzeby.
Jestem twoim przyjacielem i nie broni� ci ryby
od�awia�. Ale tw�j brat przyniesie zgub� nam
wszystkim. Nie tylko rybom i zwierzynie, ale r�wnie� i
wam, ludziom. Je�li Ostrzyc dalej b�dzie jeziora
mno�y�, ca�a woda w nich wyschnie. Je�li jeziora
wyschn� - wysuszy si� ziemia. Pola i ��ki w step si�
zamieni� wieczyst� susz� ogarni�ty. A je�li mnie, Kr�la
Suma z wody wy�owi - wszystkie ryby ze wszystkich
jezior tej krainy uciekn� do morza i nigdy ju� nie
powr�c�. I ludzie nie b�d� mogli �y� na tej ziemi
suchej i martwej.
- Wiem i ja o tym, Kr�lu Sumie - odpar� Radu�. - C�
jednak na szale�stwo mego brata mog� poradzi�? Jak�e
mog� go powstrzyma�?
- Nie poradzisz sam, Raduniu. I nikt z ludzi przeciwi�
si� jego sza�owi nie zdo�a. A ja ju� stary jestem i
wkr�tce dni moje si� wype�ni�. By�em kr�lem tego
jeziora przed tysi�cami lat, by�em i wtedy, kiedy
pierwszy cz�owiek przyw�drowa� nad Ba�tyckie Morze.
Ale zbli�a si� ju� kres moich dni i nie ma nikogo, kto
po mnie m�g�by wzi�� z�ot� koron� i w�adztwo nad
tymi jeziorami. A ju� dawno przepowiedziane zosta�o,
�e kiedy ryby zostan� bez kr�la, przyjdzie i na nie, i na
jeziora wszystkie koniec, r�k� brata twojego
przyniesiony.
- C� ja tu poradzi� mog�? - powt�rzy Radu� ze
�ci�ni�tym gard�em.
Trzepn�� nocno sum ogonem w wod� jeziora, rzuci� si�
na p�yci�nie:
- Ale� mo�esz, tylko ty mo�esz pom�c! Ju� z dawna
ryby takie postanowienie zrobi�y, �e skoro cz�owiek na
zawsze mi�dzy jeziorami zamieszka�, to i jeden z ludzi
musi nowym Kr�lem Sumen zosta�. I ty nim b�dziesz,
Raduniu, je�li tylko si� zgodzisz.
- Jak�e to? - pyta� Radu�. - Przecie� p�ywa� nie umiem
pod wod�. Udusi�bym si�.
- Tym si� ni frasuj - odpar� Sum. - Przyjmiesz moj�
posta� czarodziejskim sposobem. A rozumu i serca
masz dosy�, by kr�lem zosta�. Kochasz ludzi i
zwierz�ta, i t� ziemi� ca��. To najwa�niejsze. Pomy�l o
tym, com ci rzek� i wr�� tu jutro o tej samej perze.
Plusn�a p�ytka woda jeziora, zamkn�a si� za Kr�lem
Sumem. Wolno tego ranka wraca� do domu Radu�,
dumaj�c nad tym, czego si� dowiedzia�.
Nast�pnego dnia, o tej samej porze, wr�ci� m�ody rybak
nad jezioro. Pr�bowa� i dnia poprzedniego, i w nocy z
Ostrzycem, bratem swoim, rozmawia� - ale na pr�no.
Szalony Ostrzyc ju� mia� plan nast�pny, ju� si�
szykowa� do kolejnej z kr�lem jeziora rozprawy.
Ledwo usiad� Rsu� na brzegu, gdy szuwary zaszele�ci�y
i wynurzy� si� spo�r�d nich Kr�l Sum.
- Czy godzisz si� zosta� moim nast�pc�? - spyta�.
- Godz� si�, kr�lu! - z l�kiem, ale i z rado�ci�
odpowiedzia� Radu�, skacz�c do wody. W mgnieniu
oka wyros�y mu �uski, skrzela i ogon, a na czole
zab�ysn�a szczeroz�ota korona. Nowy Kr�l Sum
pop�yn�� w tonie jeziorne, a stary - przepad� i znikn��
na wieki!
Tymczasem Ostrzyc got�w ju� by� do walki
ostatecznej. Jeszcze raz kana� g��boki wykopa�, jeszcze
raz tam� go przegrodzi�. Nawet gdyby wszystkie ryby
jakim� sposobem zdo�a�y si� przez tam� przedosta� - i
tak nic by im to nie da�o. Wody rozlane w kolejne
wielkie jezioro sta�yby si� tak p�ytkie, i� Ostrzyc
m�g�by ryby zbiera� z ziemi jako jagody albo grzyby.
Wiedzia� o tym chytry rybak, wiedzia� i nowy kr�l
podwodnej krainy. Ale nie wiedzia� Ostrzyc z�y, �e ju�
nowy Kr�l Sum panuje, �e z bratem w ryb�
przemienionym oko w oko stan�!
Zwiedzieli si� wreszcie o szale�stwie Ostrzycowym
ludzie z podle�nych osad wie�niaczych. Fasowali si�
bardzo, bo i susza wci�� im doskwiera�a, i �ywno�ci
wci�� brakowa�o, a bardzo ludzie na jeziorne ryby obu
braci liczyli.
Razem z wie�ciami o polowaniu Ostrzyca na Kr�la
Suma zwiedzieli si� te� ludziska - nie dociec sk�d, nie
dociec jak? - o Raduniowej w suma przemianie. Z
trwog� i gniewem w sercu szeptano po chatach o
maj�cym si� odby� boju �miertelnym. A w�odarz
Szymon i kilkoro starszyzny, tylko co skibk� chleby ze
sob� wzi�wszy, po�pieszyli Ostrzyca w szale�stwie
powstrzyma�.
Przybyli jednak nad jezioro za p�no. Ju� zd��y�
Ostrzyc kana� przekopa� i tam� otworzy�, ju� wi�ksza
cz�� wody w now� dolin� przep�yn�a. Wtem zobaczy�
z�y rybak Kr�la Suma! Wi� si� dzielny, m�ody kr�l
mi�dzy wirami p�ycizny, na wszystkie strony si� ciska�,
usi�uj�c ryby swoje os�oni�. Skoczy� w wod� okrutny
Ostrzyc, suma ogromnego za skrzela palcami uchwyci�
i w g�r� podni�s�, drug� r�k�, w n� zbrojn�, do ciosu
szykuj�c.
- St�j! - krzykn�� kto� za nim. Obejrza� si� Ostrzyc i
zobaczy� w�odarza Szymona, co w ostatniej chwili od
lasu nadbieg�.
- Jam go z�apa�, wi�c m�j on jest! - zawo�a� Ostrzyc.
- St�j, szalony, to tw�j brat przecie! - krzykn�� Szymon,
ale Ostrzyc zawaha� si� tylko przez moment, po czym,
cios chc�c zada�, podni�s� do g�ry ostry n�.
Wtem - niebo si� zaci�gn�o czarnymi jak smo�a
chmurami, wiatr ostry zawia�.
- B�d� przekl�ty na wieki! - zd��y� jeszcze zawo�a�
zrozpaczony Szymon, gdy z niebios uderzy� nagle
grom! Piorun trafi� prosto w podniesiony n� Ostrzyca i
zabi� go na miejscu. Uwolniony Kr�l Sum w wod�
plusn��, a z niebios run�y nagle strugi od tak dawna
wyczekiwanego deszczu.
Spieczona skwarem ziemia �apczywie pi�a deszczowe
potoki. Pi�y wod� zwierz�ta po lasach, pi�y ptaki, pili
ludzie niebiosom b�ogos�awi�c.
Bardzo szybko wszystkie nowe jeziora nape�ni�y si� po
brzegi deszczow� wod� i do�� by�o w nich miejsca dla
ryb, i dla ptactwa, i dla rybaczych ludzi.
Ostrzyca pochowali ludzie wedle lasu, a nowe jeziora
nazwali na pami�tk� tych strasznych wydarze�
imionami dw�ch braci. Najwi�ksze nazywa si�
Radu�skim, najg��bsze - Ostrzyckim. A dwa inne, co
za czas�w suszy najp�ytsze by�y - nazwali Brodnem
Wielkim i Brodnem Ma�ym. I tak nazywaj� si� one do
dzisiaj.
Siwego konika wzi�� z rybackiego domostwa pod
opiek� Szymon, ale kuferk�w ze z�otymi talarami
Ostrzyca ani on, ani nikt z wie�niak�w rusza� nie
chcia�. - Przekl�te to pieni�dze - m�wili ludzie. Nikt te�
nie zachodzi� wi�cej do opuszczonej chaty, kt�ra po
latach rozpad�a si� i zielskiem zaros�a, tak, �e nikt ju�
dzisiaj nie wie, gdzie przed laty sta�a. Gdzie� w jej
ruinach skarb Ostrzycowy spoczywa i pewnie doby� go
mo�na nawet dzisiaj, ale lepiej go nie szuka�, bo
nieszcz�cie przynie�� mo�e.
A co z Raduniem? Co z m�odym Kr�lem Sumem? -
zapytacie. Poprowadzi� swoje ryby na wody g��bokie i
szerokie i do dzi� w Radu�skim Jezioziorze mieszka.
Kto w to nie wierzy - mo�e spr�bowa� go z�apa�. Ale
nikomu nie radz�.