5693
Szczegóły |
Tytuł |
5693 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5693 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5693 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5693 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
A. E. VAN VOGT
KONIEC NIE- A
(Przek�ad Aleksandra Jagie�owicz)
Wst�p
Co dzieje si� z pami�ci� czytelnika po dziesi�ciu, dwudziestu, trzydziestu lub
czterdziestu latach, gdy wspomina ksi��k� czytan� tak dawno?
M�j a pierwsza powie�� o semantyce og�lnej, �wiat nie-A zosta�a opublikowana w
Astounding Stories (obecnie Analog) w roku tysi�c dziewi��set czterdziestym
pi�tym jako
trzycz�ciowy serial. W tamtych czasach wydawcy magazyn�w publikuj�cych powie�ci
w
odcinkach mieli kiepsk�, ale raczej w�a�ciw� opini� o zdolno�ci czytelnika do
przypomnienia
sobie, co dzia�o siew poprzednich epizodach. Dlatego musia�em przedstawi�
streszczenie
cz�ci pierwszej jako wst�p do cz�ci drugiej, a nast�pnie streszczenia cz�ci
pierwszej i
drugiej jako wst�p do cz�ci trzeciej, drukowanej miesi�c p�niej.
Poni�ej pozbiera�em najlepsze fragmenty tych magazynowych streszcze� pierwszych
dw�ch odcink�w i doda�em je do cz�ci III.
W roku dwa tysi�ce pi��set sze��dziesi�tym filozofia semantyczna nie-A
zdominowa�a ludzk� egzystencj�. Corocznie m�odzie� masowo uczestniczy�a w
igrzyskach
Maszyny przez ca�y, pozbawiony nadzoru policji, miesi�c, rywalizuj�c ze sob� o
to, by sta�
si� �godnym Wenus". Zdobywcy dalszych miejsc otrzymywali dobre zatrudnienie na
Ziemi,
za� prawdziwi zwyci�zcy wysy�ani byli na rajsk� planet� Wenus, by sta� si�
obywatelami
cywilizacji nie-A.
Gilbert Gosseyn dozna� pierwszego szoku ju� w przeddzie� rozpocz�cia Igrzysk.
Zosta� wykluczony z grupy samoobrony w hotelu, w kt�rym mieszka�, gdy� wykrywacz
k�amstw stwierdzi�, �e nie jest Gilbertem Gosseynem. S�u�ba bezpiecze�stwa
natychmiast
usun�a go z hotelu.
W nocy Gosseyn ratuje �ycie m�odej kobiecie, w��cz�cej si� wraz z innymi po
ulicach
nie patrolowanych przez policj�. Szybko nabiera przekonania, �e nie jest ona,
jak twierdzi,
ubog�, ci�ko pracuj�c� dziewczyn�, poniewa� ma przy sobie wysadzan� klejnotami
papiero�nic� o warto�ci dwudziestu pi�ciu tysi�cy dolar�w. Zaczyna zdawa� sobie
spraw� z
tego, �e zosta� wpl�tany w jak�� niesamowit� intryg�, gdy odkrywa nagle, �e
dziewczyna jest
Patrici� Hardie, c�rk� prezydenta Ziemi.
W pierwszym dniu Igrzysk Maszyna r�wnie� twierdzi, �e nasz bohater nie jest
Gilbertem Gosseynem. Informuje go jednak, �e b�dzie mu wolno bra� udzia� w
Igrzyskach
pod tym nazwiskiem przez pi�tna�cie dni, a przez ten czas musi si� dowiedzie�,
kim jest
naprawd�.
W nocy Gosseyn zostaje porwany do pa�acu prezydenta Hardiego. Przes�uchuje go
sam prezydent, kaleka o silnej osobowo�ci, kt�rego nazywaj� �Iksem", oraz gigant
nazwiskiem Thorson, odznaczaj�cy si� sardonicznym usposobieniem.
Dowiaduje si�, �e prezydent Ziemi uwik�any jest w spisek maj�cy na celu
zniszczenie
nie-A i przej�cie kontroli nad Uk�adem S�onecznym.
Trzech spiskowc�w ogarnia ogromne podniecenie, gdy zapoznaj� si� ze zdj�ciami
m�zgu Gosseyna. A kiedy, na p� oszala�y pod wp�ywem tortur w celi o stalowych
�cianach,
pr�buje ucieka�, �cigaj� go kule karabin�w maszynowych i miotaczy ognia. Tak
umiera
Gilbert Gosseyn Pierwszy.
Gosseyn odzyskuje przytomno�� w g�rskim szpitalu na Wenus. Doskonale pami�ta,
�e zosta� zabity i zdaje sobie spraw�, �e w jaki� spos�b jego osobowo�� zosta�a
przeniesiona
w inne cia�o, wygl�daj�ce dok�adnie tak samo, jak pierwsze.
Szybko odkrywa, �e na Wenus znajduje si� nielegalnie, a zatem automatycznie
skazany jest na �mier�. Udaje mu si� wzi�� do niewoli Johna i Ameli� Prescott�w,
lekarzy
zajmuj�cych si� szpitalem, po�owicznie udaje mu si� te� przekona� ich o
istnieniu spisku
przeciwko nie-A. Gosseyn ucieka przed detektywami, kt�rzy zostali wcze�niej
wezwani, by
go aresztowa�.
Wenus okazuje si� fantastyczn� krain� drzew wysokich na kilometr z pniami o
�rednicy kilkudziesi�ciu metr�w, rodz�c� nieprzebrane bogactwo owoc�w i warzyw,
z
klimatem niezmiennie i cudownie przyjaznym dla ludzi. To �wiat ze sn�w, rajski
ogr�d
Uk�adu S�onecznego.
Szesnastego dnia agent-roboplan Maszyny Igrzysk ratuje Gosseyna. Informuje go
jednocze�nie, �e nie uda mu si� uciec, i radzi, by podda� si� �cigaj�cym go
detektywom,
sprzedaj�c im starannie przygotowan� opowie��. Gosseyn dowiaduje si�, �e po�owa
detektyw�w na Wenus jest agentami gangu, a roboplan zabiera go do jednego z
nielicznych
pozosta�ych detektyw�w, kt�rym mo�na ufa�.
W ostatniej minucie, gdy Gosseyn ma ju� opu�ci� roboplan, ten wyznaje mu, �e w
ca�ej historii jest jeden, ca�kowicie mu nieznany, obcy czynnik. Je�li w og�le
mo�na odnale��
jakiekolwiek dowody, Gosseyn znajdzie je w�a�nie tu.
Gosseyn stwierdza, �e drzewny dom jest zamieszkany, ale w tej chwili pusty. Na
ty�ach apartamentu natrafia na tajemniczy tunel, kt�ry prowadzi w g��b drzewa.
Gosseyn, po
dziwnym �nie o istotach z innych planet i statkach, kt�re przybywaj� z
przestrzeni
mi�dzygwiezdnej, postanawia zbada� tunel.
Okazuje si� on jednak bardzo d�ugi, kr�ty i wpleciony w korzenie olbrzymich
drzew.
Gosseyn wraca do domu po zapasy na d�u�sz� wypraw�, zostaje schwytany i zabrany
z powrotem na Ziemi�.
Tam natyka si� na cia�o Gosseyna Pierwszego i wtedy dociera do niego, �e
znajduje
si� w drugiej kopii cia�a. Otrzymuje propozycj� przy��czenia si� do gangu, ale
odmawia. W
chwil� p�niej John Prescott, Wenusjanin, zabija prezydenta Hardiego i Iksa, a
pozosta�ych
ludzi, znajduj�cych si� w pomieszczeniu, oszo�amia narkotykiem.
Gosseyn i Prescott uciekaj�. Gosseyn szuka psychologa, kt�ry wyja�ni�by mu, co
dzieje si� w jego m�zgu, i co sprawi�o, �e sta� si� nagle o�rodkiem intrygi,
kt�ra zniweczy�a
plany gangu zmierzaj�ce do zaatakowania Wenus.
Psycholog, doktor Kair, bada jego drugi m�zg i Gosseyn po raz pierwszy dowiaduje
si� o wielu trudno�ciach, jakie musi pokona�, by wyszkoli� t� cz�� umys�u. W
trakcie
badania odkrywaj�, �e Prescott jest w istocie agentem wewn�trznej grupy gangu, a
prezydenta
Hardiego i Iksa zabi� z dw�ch powod�w: po pierwsze, by przekona� Gosseyna o
swojej bona
fides, po drugie, aby po�cig za mordercami skierowa� przeciwko Maszynie Igrzysk
i Wenus.
Kair i Gosseyn uciekaj� samolotem, dowiaduj�c si� uprzednio o deformatorze w
�cianie sypialni Patricii Hardie. Kair zamierza umie�ci� Gosseyna w swojej
chatce na brzegu
jeziora, ale p�niej, gdy psycholog zasypia, Gosseyn dochodzi do wniosku, �e nie
ma czasu
do stracenia.
Ostro�nie zawraca samolot i wyskakuje ze spadochronem antygrawitacyjnym na
balkon pa�acu, w kt�rym mieszka Patricia Hardie.
Zostaje schwytany przez Eldreda Cranga, detektywa z Wenus - i wypuszczony na
wolno��. Teraz, gdy Prescott dowiedzia� si� wszystkiego o drugim m�zgu, gang nie
boi si�
ju� Gosseyna. Domy�laj� si�, �e maj� zabi� Gosseyna, ale odmawiaj� wykonania
tego
rozkazu.
Uwolniony Gosseyn nie wie, co ma ze sob� zrobi�. Wybiera si� zatem do Maszyny
Igrzysk i dowiaduje si�, �e istotnie spe�ni� ju� swoje zadanie. Zosta�
wykorzystany najpierw
do tego, by przestraszy� przyw�dc�w gangu, a nast�pnie, by im pokaza�, �e tajna
kryj�wka
na Wenus zosta�a odkryta. Wszystko to okazuje si� skomplikowanym manewrem
politycznym, a teraz on sam musi ust�pi� miejsca Gosseynowi Trzeciemu, kt�rego
drugi
m�zg jest ju� wyszkolony.
Maszyna wyja�nia mu r�wnie�, �e Wenus zosta�a zaatakowana i wszystkie miasta
znajduj� si� pod okupacj�, dlatego te� nie mo�e traci� czasu i musi si� zabi�.
Gosseyn
pocz�tkowo odmawia, ale p�niej, kiedy ju� �mia�o zaatakowa� pa�ac i przes�a�
deformator do
Maszyny Igrzysk, stwierdza, �e nie ma innego wyj�cia.
Wynajmuje pok�j w hotelu, ustawia fonograf na nie ko�cz�ce si�, hipotetyczne
powtarzanie, �e musi pope�ni� samob�jstwo, a sam, p�przytomny, stwierdza nagle,
�e s�yszy
strza�y. Udaje mu si� zwlec z ��ka i w��czy� radio. Maszyna tym razem zabrania
mu zabi�
si�, poniewa� cia�o Gosseyna Trzeciego zosta�o przypadkiem zniszczone, a zatem
musi uciec
i samodzielnie wyszkoli� sw�j dodatkowy m�zg.
Gosseyn jak przez mg�� s�yszy jeszcze, �e Maszyna Igrzysk zosta�a zniszczona.
Wraca
do ��ka i powoli zapomina o tym, co mu powiedzia�a. S�yszy tylko zawodzenie:
�Zabij si�,
zabij si�!". Tym razem �ycie ratuje mu Dan Lyttle, recepcjonista.
W trzecim odcinku �wiata �drugi" m�zg Gosseyna zostaje wyszkolony, ale on sam
odkrywa, �e kontroluje przep�yw energii do dwudziestego miejsca po przecinku,
pokonuj�c
tym samym zjawisko czasoprzestrzeni.
Konspiratorzy zostaj� zaatakowani w Instytucie Semantyki na Ziemi i ponosz�
zas�u�on� kar�.
W ostatnim rozdziale Gosseyn, wci�� poszukuj�c swojej to�samo�ci, zn�w znajduje
cia�o - kopi� w�asnego. Sonduj�c umys�em kilka jeszcze �ywych kom�rek m�zgu
tamtego,
uzyskuje pewne niejasne informacje, ale wie ju�, �e przyby� za p�no.
Wygra� bitw�, lecz nadal nie wie, kim jest...
Lata czterdzieste by�y najbardziej pracowitym okresem w mojej karierze pisarza.
Kiedy zatem okaza�o si�, �e �wiat sta� si� wielkim hitem dla ca�ej rzeszy
czytelnik�w
Astounding Stories (w�wczas nazywanych Astounding Science Fiction) napisa�em
jeszcze
d�u�szy dalszy ci�g, pod tytu�em Gracze nie-A.
Graczy zamieszczono w pa�dziernikowym, listopadowym i grudniowym numerze
Astounding z roku tysi�c dziewi��set czterdziestego �smego oraz w styczniowym z
roku
tysi�c dziewi��set czterdziestego dziewi�tego. Od numeru listopadowego powie��
ta zawiera�a r�wnie� streszczenia poprzednich odcink�w.
Gracze nie-A rozpoczynaj� si� wprowadzeniem nowej, z�owieszczej postaci,
mrocznej, podobnej do cienia istoty, zwanej Wyznawc�. Poznajemy r�wnie� now�,
przedziwn� histori� istot ludzkich w galaktyce Mlecznej Drogi, opowiadaj�c�, jak
si� tu
dostali�my.
Dwa miliony lat temu, w innej, bardzo odleg�ej galaktyce, rasa ludzka odkry�a,
�e wszystkie zamieszkane przez ni� planety obejmuje pot�na, �mierciono�na
chmura gazu. Nie
ka�dy m�g� uciec, ale w przestrze� wys�ano dziesi�tki tysi�cy ma�ych stateczk�w
z uchod�cami pogr��onymi w stanie �mierci pozornej. Po trwaj�cej ponad milion
lat podr�y,
male�kie statki dotarty do Drogi Mlecznej i zacz�y l�dowa� na przypadkowych,
zdatnych do
zamieszkania planetach, oddalonych od siebie o tysi�ce lat �wietlnych.
Gilbert Gosseyn, bliski krewny jednego z ocalonych, odkrywa wreszcie (w �wiecie
nie-A) pewne informacje o swoim pochodzeniu i szczeg�lnych zdolno�ciach. Na
Ziemi, w
roku dwa tysi�ce pi��set sze��dziesi�tym, otrzyma� szkolenie, a zatem ma prawo
mieszka� na
Wenus. Z pocz�tku nie wie, �e dzi�ki swym niezwyk�ym zdolno�ciom sta� si� celem
machinacji Wyznawcy, cz�owieka-cienia, kt�ry przyby� na Ziemi� z odleg�ego
uk�adu
gwiezdnego Najwy�szego Imperium - pot�nej, mi�dzygwiezdnej cywilizacji.
Celem Wyznawcy jest zatrzymanie Gosseyna w Uk�adzie S�onecznym. Oznacza to, �e
zamierza najpierw powstrzyma� go przed udaniem si� na Wenus, gdzie - g��boko pod
ziemi�
- znajduje si� ukryty system deformatora czasoprzestrzeni, s�u��cy do podr�y
mi�dzygwiezdnych i przesy�ania pot�nych statk�w kosmicznych niemal w jednej
chwili o
tysi�ce lat �wietlnych. G��wnym powodem, dla kt�rego Wyznawca chce zatrzyma�
Gosseyna
na Ziemi, jest zapobie�enie jego wyjazdowi na Wenus, sk�d, gdyby zd��y�, m�g�by
towarzyszy� w podr� na Sto�eczn� Planet� siostrze Enra, w�adcy Najwy�szego
Imperium,
oraz jej ma��onkowi i detektywowi nie-A, Eldredowi Crangowi.
Akcja zostaje pomy�lnie przeprowadzona przez agenta Wyznawcy, cz�owieka
nazwiskiem Janasen. Wkr�tce potem Gosseyn spotyka si� z Janasenem twarz� w
twarz, ten
przekazuje mu na�adowany energi� p�aski przedmiot, kt�ry wygl�da jak l�ni�ca
wizyt�wka.
Gdy Gosseyn z pe�n� �wiadomo�ci� ryzyka bierze kart� do r�ki, zostaje
natychmiast
przetransportowany do wi�zienia na planecie Wizjoner�w, rasy ludzi, kt�rzy
potrafi�
przewidywa� przysz�o��. Tam spotyka mi�dzy innymi pi�kn� Leej, w kt�rej
obecno�ci - i
przy kt�rej pomocy - rozgrywa sw� pierwsz� konfrontacj� z Wyznawc�.
Dzi�ki swoim szczeg�lnym zdolno�ciom, udaje mu si� uciec z celi. Wyznawca
obserwuje jego ucieczk�, usi�uj�c nauczy� si� jego metod.
W wyniku tych obserwacji cie� dochodzi do wniosku, �e Gosseyn jest niebezpieczny
i
proponuje mu wsp�prac�, kt�rej celem jest pozornie przej�cie Najwy�szego
Imperium od
Enra i jego siostry Reeshy (na Ziemi u�ywa�a imienia Patricia).
Gosseynowi przypada w udziale niewdzi�czne zadanie poinformowania Wyznawcy,
�e nie-A nie zamierzaj � nikogo podbija�, chyba �e rozumem. W�wczas Wyznawca
pr�buje
go zabi�. Pojedynek pomi�dzy tymi dwiema istotami m�wi wiele o ich niezwyk�ych
mo�liwo�ciach. Wydaj� si� sobie r�wni, gdy� obaj uchodz� z �yciem.
Gosseyn, przy pomocy Leej, udaje si� na Sto�eczn� Planet�, gdzie Reesha i Crang
pr�buj� sk�oni� Enra do rokowa� pokojowych.
Wyznawca, kt�ry w swej ludzkiej postaci okazuje si� jednym z g��wnych doradc�w
Enra, namawia go, aby zniszczy� nie-arystotelesowsk� Wenus.
Enro jest zaniepokojony mo�liwo�ciami Gosseyna, a po pierwszej konfrontacji
pozwala, aby Wyznawca nam�wi� go do zniszczenia Uk�adu S�onecznego.
Gosseyn jednak, z pomoc� Leej, Reeshy i Cranga, jak r�wnie� specjalnych
obronnych
system�w nie-A, jakie posiada Wenus, pokonuje ogromn� flot�, kt�ra napad�a na
obie
planety.
Ale okazuje si�, �e zar�wno Leej, jak i okrutny Enro s� r�wnie� potomkami istot,
kt�re przyby�y z odleg�ej galaktyki, a ich specjalne zdolno�ci mog� si� przyda�
we wsp�lnej
pr�bie odnalezienia rodzimej galaktyki, aby przekona� si�, co tam si� sta�o.
Powie�� ko�czy si� zniszczeniem Wyznawcy.
A teraz, kiedy Czytelnik wie ju�, co dzia�o si� w poprzednich cz�ciach (�wiat
nie-A i
Gracze nie-A), nadesz�a pora na Koniec nie-A.
I
Gilbert Gosseyn otworzy� oczy w kompletnej ciemno�ci. Co si� dzieje? - pomy�la�,
bo
od razu poczu�, �e nie jest tam, gdzie powinien by�.
W ci�gu tych kilku kr�tkich sekund w jego umy�le pojawi�o si� wiele wra�e�.
Le�a�
na plecach, na czym�, co by�o wygodne jak ��ko. By� nagi, ale okryty lekk�
tkanin�. Na
ca�ym ciele, na ramionach, nogach, odczuwa� punktowo jakby lekkie ssanie,
spowodowane
przez jakie� nieznane urz�dzenie.
W�a�nie to og�lne wra�enie oplatania czujnikami sprawi�o, �e nie spieszy� si� ze
zmian� pozycji. Dlatego mia� czas na oddanie si� temu specjalnemu sposobowi
rozumowania,
dost�pnemu jedynie komu� z jego wyszkoleniem.
- Zastan�wmy si�... O w�a�nie! To przecie� dok�adnie taka sama sytuacja, jak
ka�dej
�ywej istoty w odniesieniu do rzeczywisto�ci...
Istota ludzka to g�owa i cia�o otoczone... nikt naprawd� nie wie, czym. Nikt
nigdy nie
sprawdzi� do ko�ca, czym...
Istnieje pi�� g��wnych system�w postrzegania, kt�re rejestruj� otoczenie; a co
najmniej trzy z nich dostarczy�y mu ju� niewielkich wskaz�wek. Nawet one jednak
opiera�y
si� na informacjach i pami�ci, jaka zawiera�a si� w jego m�zgu. Wiedzia� r�ne
rzeczy
wy��cznie dzi�ki wcze�niejszej indoktrynacji.
Zasadniczo ludzkie �ja" zawsze znajduje si� w ciemno�ci, otrzymuj�c komunikaty
za
pomoc� wzroku, s�uchu i dotyku, kt�re, jak anteny telewizyjne lub radiowe, s�
zaprogramowane na rejestrowanie okre�lonych zakres�w fal.
By�a to stara koncepcja semantyki og�lnej, ale w zaskakuj�cy spos�b przystawa�a
do
jego obecnego po�o�enia.
Zastanawia�o go szczeg�lnie, �e nie przypomina� sobie, aby wczoraj k�ad� si� do
��ka
w takim otoczeniu. Poniewa� jednak nie wyczuwa� zagro�enia, brak tego
wspomnienia wcale
mu nie przeszkadza�. Poniewa�... c� za fantastyczne por�wnanie... ja, jako
istota - my�la�
Gosseyn - znajduj� si� rzeczywi�cie w ca�kowitej ciemno�ci. Natychmiast pojawi�y
si�
pierwsze oznaki postrzegania, ale nie powiedzia�y mu nic, co wskazywa�oby na
naj-
drobniejsze, cho�by bezpo�rednie, powi�zanie z wszech�wiatem... z
rzeczywisto�ci�,
jakkolwiek by si� przedstawia�a... tam...
Typowo ludzka, uwarunkowana otoczeniem �wiadomo��. Poniewa� jednak
nawiedza�y go takie w�a�nie my�li, kolejny proces rozumowania podpowiedzia� mu,
�e jego
sytuacja nie odpowiada temu. co normalnie odczuwa budz�ca si� �ywa, inteligentna
istota.
To podejrzenie, �e co� jest nie w porz�dku powodowa�o nie tylko zwyk��
ciekawo��,
lecz r�wnie� intelektualn� potrzeb� poznania.
Pami�taj�c o licznych przyssawkach na swoim ciele, Gosseyn ostro�nie podni�s�
r�ce.
Najpierw zsun�� w d� cienk� tkanin�, ods�aniaj�c g�rn� cz�� cia�a. Tkanina
by�a tym, czego
si� spodziewa� - nie przymocowanym prze�cierad�em - dlatego te� w ci�gu kilku
sekund mia�
wolne ramiona i d�onie. Teraz m�g� zacz�� dzia�a�.
Ostro�nie pomaca� ��ko i natychmiast stwierdzi�, �e dotyka gumowych rurek.
Rurki
te przymocowane by�y do przyssawek na jego ciele. Poczu� si� wstrz��ni�ty, gdy
jego
wra�enie, �e jest pod��czony do przyrz�d�w potwierdzi�o si�. Znieruchomia�.
Przecie�...
przecie� to idiotyczne!
Poniewa�... wci�� nie przypomina� sobie, jak m�g� si� znale�� w takiej sytuacji.
Z pe�n� �wiadomo�ci� napr�y� mi�nie. Ramionami i r�kami mocno opar� si� o
mi�kk� powierzchni� i zacz�� si� podnosi� do pozycji siedz�cej. Zaraz jednak,
trzydzie�ci
centymetr�w wy�ej, uderzy� g�ow� o co� mi�kkiego.
Opad� z powrotem, mocno zaskoczony. Teraz zacz�� palcami bada� powierzchni� nad
sob�. �Sufit" tej w�skiej, d�ugiej le�anki wykonano z g�adkiego materia�u,
podobnego do
tkaniny, kt�r� by� przykryty. �ciany po obu bokach, u wezg�owia i u st�p r�wnie�
wy�cielono
czym� mi�kkim i tak�e znajdowa�y si� w odleg�o�ci jakich� trzydziestu
centymetr�w od
niego.
Sytuacja przesta�a by� wy��cznie idiotyczna, czy zastanawiaj�ca. Okaza�a si� po
prostu niepodobna do niczego, co zna�.
Uzmys�owi� sobie nagle, �e a� do tej chwili by� �wi�cie przekonany, �e jest
Gilbertem
Gosseynem, kt�ry budzi si� po przespanej nocy. Opad� z powrotem na pos�anie i
�wiadomie
wykona� wzg�rzowo-korow� pauz� wed�ug zasad semantyki og�lnej.
Teoria g�osi�a, �e rozumuj�ca, czyli korowa cz�� m�zgu, �atwiej opanuje nawet
najtrudniejsz� sytuacj� ni� cz�� wzg�rzowa, odpowiedzialna za emocje, gdy� ona
potrafi
jedynie reagowa�.
No dobrze, pomy�la�, i co dalej?
I nagle przysz�a mu do g�owy jeszcze jedna, odkrywcza my�l: Oczywi�cie! budz�c
si�,
wiedzia�em, kim jestem.
�wiadomo��, �e jest Gilbertem Gosseynem przyj�� za tak absolutny pewnik, i�
znik�a
ona z jego umys�u, a przecie� nie by�a to b�aha informacja.
Budzisz si� i wiesz, kim jeste�. To zdarza si� co ranka wszystkim ludzkim
istotom.
Tym razem jednak przytrafi�o si� to komu�, kto nie jest normaln� ludzk� istot�.
Osoba, kt�ra
si� w�a�nie obudzi�a, by�a istot� ludzk� o podw�jnym m�zgu.
Obudzi� si� �wiadomy tego. Pami�ta� te�, co przedtem robi�: ogromne odleg�o�ci,
jakie
przemierzy� dzi�ki szczeg�lnym zdolno�ciom drugiego m�zgu. Niezwyk�e wydarzenia,
w
kt�rych uczestniczy�, w tym zniszczenie Wyznawcy i, co wa�niejsze, ocalenie nie-
arystotelesowskiej Wenus przed mi�dzygwiezdn� armi� Enra Czerwonego, poznanie
ludzi
takich jak Eldred i Patricia Crangowie, Leej-Wizjonerka i...
Pauza! Odsun�� te wspomnienia. A raczej przyzna�, �e mi�dzy tamtymi wielkimi
wydarzeniami a t� kompletn� ciemno�ci� nie ma najmniejszego zwi�zku.
Jak ja si� tu dosta�em?
Nie by�a to my�l pe�na niepokoju, jedynie bardzo konkretne pytanie... Na razie
nie ma
powodu do niepokoju czy strachu. W ko�cu w ka�dej chwili mo�e wyobrazi� sobie
jedno z
zapami�tanych miejsc: powierzchnia planety, pod�oga pokoju, miejsce na statku
kosmicznym,
i wynie�� si� z tego ciasnego ��ka, z tej zamkni�tej przestrzeni. Jednak je�eli
si� st�d
wyniesie, nigdy si� nie dowie, co tu robi i jak si� tu znalaz�. Tak wi�c przede
wszystkim musi
przyjrze� si� dok�adnie temu absurdalnemu otoczeniu.
Z t� my�l� raz jeszcze podni�s� r�ce. Tym razem, kiedy poczu�, �e dotyka
mi�kkiego
sufitu, napi�� mi�nie i pchn�� z ca�ej si�y.
Kolejne odkrycie. Mi�kka wyk�adzina mia�a oko�o pi�ciu centymetr�w grubo�ci. Pod
ni� jednak znajdowa�o si� co� twardego jak metal.
Przez chwil� naciska� na to z ca�ej si�y. Nie ust�pi�o. Zacz�� pcha� �ciany
boczne, a
potem od strony wezg�owia i st�p, r�wnie� bez rezultatu. Nabra� pewno�ci.
Po�o�y� si� z
powrotem, wci�� bez cienia zdenerwowania.
Co jeszcze mo�na robi� w takim miejscu? Szkoda by by�o wynosi� si� st�d i nigdy
si�
nie dowiedzie�, gdzie by�, cho� dost�pna informacja wydawa�a si� bardziej ni�
ograniczona.
W�a�ciwie m�g� zbada� tylko jeszcze jedno: te wszystkie gumowe rurki
przymocowane do
mojego cia�a... co one mi podaj�?
I jeszcze jedna sprawa: co si� stanie, kiedy drugi m�zg przeniesie go nagle w
inne
miejsce?
Rzeczywi�cie, co si� wtedy stanie z tymi wszystkimi rurkami i tym, co
wprowadzaj�
do jego cia�a? Albo... troch� sp�niona my�l... co z tego cia�a usuwaj�? Co si�
z tym
wszystkim stanie?
Gosseyn rozwa�a� kolejne implikacje. W ko�cu doszed� do wniosku, �e to nie takie
istotne. Przecie� tam, na zewn�trz, nie potrzebowa� �adnej aparatury.
Zapami�tane obszary,
do kt�rych przenosi� si� metod� upodobnienia do dwudziestu miejsc po przecinku,
by�y
wprawdzie odleg�e od siebie, ale wszystkie znajdowa�y si� w miejscach stosunkowo
bezpiecznych dla niego, jako dla formy �ycia oddychaj�cej tlenem.
Le��c tak, doszed� do wniosku, �e ju� sama analiza, jakiej dokona�, stanowi w
zasadzie odpowiednik decyzji o opuszczeniu swojego wi�zienia. W zasadzie... ale
nie do
ko�ca!
... Poniewa� przytrafi�o mu si� co�, dzi�ki czemu znalaz� si� tu. To co� musia�o
chyba
mie� magiczn� moc, aby pojma� Gil-berta Gosseyna, cz�owieka o dw�ch m�zgach...
Tak, pojma� go! A - co gorsza! - wi�zie� nie wie nawet, gdzie i jak to si�
sta�o...
Musz� poczeka� i odkry�, kto lub co ma tak magiczn� moc. No, bo je�li nawet
nieraz mu si�
uda�o, nie b�dzie ryzykowa� przy nast�pnej okazji.
Przez chwil�, kiedy si� odpr�a� i pozwoli�, aby jego cia�o le�a�o bezw�adnie,
wydawa�o mu si�, �e musi czeka�. A potem przysz�o mu do g�owy zupe�nie co�
innego.
Przecie� musi by� jaki� mechanizm, kt�ry otwiera to, co go wi�zi. By� w
pojemniku,
kt�ry pod wieloma wzgl�dami przypomina� trumn�, ale nie do ko�ca. Nikt nie robi
trumien z
metalu i tak twardych, jak to wyczu� przez poduszki. Oczywi�cie, cz�owiek
zakopany w ziemi
nie b�dzie w stanie otworzy� w�asnej trumny - ziemia daje wystarczaj�cy op�r.
Nie by�by to
jednak op�r stali.
Pokrywy trumien maj� w pewnym sensie �luz". W tak luksusowej trumnie jak ta,
wieko na pewno uchyli�oby si� odrobin�, na tyle, na ile pozwoli�by na to
grobowiec.
My�l ta cieszy�a si� jednak kr�tkim �ywotem. Przecie� gdyby to rzeczywi�cie by�a
trumna, nie stanowi�aby ona dla niego �adnego problemu. P�tora metra ubitej
ziemi nad
g�ow� nie stanowi przeszkody transmisji z dok�adno�ci� do dwudziestu miejsc po
przecinku.
Z niesmakiem pokr�ci� g�ow�. Naprawd�, zaczyna traci� czas na bezsensowne
rozwa�ania. Cz�owiek le��cy w trumnie nie ma ma�ych gumowych rurek powtykanych w
kilkudziesi�ciu punktach na ca�ym ciele.
Ju� mia� si� po�o�y� z powrotem, kiedy w jego g�owie pojawi�a si� my�l bez
�adnego
zwi�zku z poprzednimi: �Tu Gilbert Gosseyn... Chyba straci�em przytomno��. Co
si�
dzieje?".
Odpowiedzia�o mu kilka g�os�w. Najdziwniejsze by�o to, �e cho� wydawa�y si�
pochodzi� od r�nych os�b, dociera�y do niego jako jego w�asne my�li. S�ysza� na
przyk�ad:
�Leej chyba te� to zaszkodzi�o", a mia� wra�enie, jakby przem�wi� Eldred Crang.
Albo:
�Wydaje mi si�, �e sta�o si� co� bardzo wa�nego, ale nie wiem, co" i brzmia�o to
tak,
jakby s�owa pochodzi�y od Johna Prescotta. A Crang powiedzia�: �Patricio,
kochanie, zawo�aj
lekarza. Na szcz�cie przewidzieli�my, �e b�dzie potrzebny".
- Tak - odezwa� si� ten pierwszy g�os - Wezwij lekarza, ale teraz, zanim umknie
pierwsze wra�enie, chc� powiedzie�, �e wydaje mi si�, jakby by�o dw�ch Gilbert�w
Gosseyn�w... - Chwila pauzy. - No i co wy na to?
Kolejna my�l, chyba od Eldreda Cranga:
- O, Leej odzyskuje przytomno��. Leej, Leej, co si� dzieje? Widzisz co�?
Jaki� odleg�y g�os odpowiedzia�:
- Co� si� zdarzy�o. Co� absolutnie niepoj�tego. Nie ponie�li�my ca�kowitej
kl�ski...
jestem tego w jaki� spos�b pewna. Ale... ale to nie sprawa przewidywania... To
si� ju� sta�o,
cokolwiek to jest. A ja... hm... nie widz� kompletnie nic.
- Po�� si�, skarbie. - G�os Patricii tak�e zdawa� si� w jaki� spos�b dobiega�
do niego
przez inny m�zg. - Niech lekarz ci� zbada.
W umy�le Gilberta Gosseyna, le��cego teraz w ca�kowitej ciemno�ci czego�, co
mog�o by� grobem, ale raczej nie by�o, pojawi�o si� dziwne wra�enie, �e nie jest
przy
zdrowych zmys�ach.
Teraz pami�tam... - my�la� niepewnie. Mieli�my wykona� skok z jednej galaktyki
do
drugiej, ale...
Zanim zda� sobie w pe�ni spraw� z niejasno�ci tego �ale", jaki� m�ski g�os
przem�wi�
mu tu� nad uchem:
- Na tym wykresie fal m�zgowych jest tylko jedno zniekszta�cenie, kt�re nie
ulega
zmianie. Nic si� z nim jednak nie ��czy, wi�c chyba w �aden spos�b nie mo�e u�y�
go
przeciwko nam. Ale co teraz zrobimy?
Pytanie to mog�o w r�wnym stopniu dotyczy� i Gosseyna,
1 m�wi�cego. Przyszed� chyba czas na kolejn� pauz� korowo-wzg�rzow�.
Zauwa�y�, �e tym razem czuje si� nieco pokrzepiony, cho� g�osy umilk�y, a
ciemno��
pozosta�a r�wnie czarna jak przedtem. Wci�� te� le�a�, a na nagim ciele czu�
wyra�nie dotyk
rozmaitych rurek i ssawek. Wszystko pozosta�o dok�adnie takie samo.
Jednak w miar�, jak powtarza� w my�li us�yszane s�owa, zaczyna� wnioskowa�, �e
kto� go uwa�nie obserwuje. Kto�, kto m�wi po angielsku, w jednym z j�zyk�w
u�ywanych na
Ziemi.
Na podstawie tego, co us�ysza�, stworzy� sobie uproszczone wyobra�enie
otoczenia:
Zgaduj�, �e jestem wewn�trz metalowej skrzyni, o kszta�cie podobnym do trumny.
Skrzynia spoczywa na solidnym stole laboratoryjnym. Obserwuj� mnie urz�dzenia
elektryczne, mo�e promienie rentgenowskie lub pewnego rodzaju miotacze
cz�steczek.
Ktokolwiek jednak mnie obserwuje, nie wie, �e jestem Gilbertem Gosseynem,
poniewa�
dokonuj�c swojej kr�tkiej analizy, m�wi� o mnie bezosobowo. Wykaza� wprawdzie
wyj�tkow� zdolno�� logicznego rozumowania... i z pewno�ci� wykry� m�j dodatkowy
m�zg,
jednak nie zna mojej to�samo�ci. St�d wynika, �e to kto� obcy, nie powi�zany z
Gilbertem
Gosseynem ani z tym, co prze�y� w ostatnich czasach.
Prawdopodobnie za chwil� padn� kolejne uwagi, wi�c warto zaczeka� jeszcze przez
moment, w nadziei, �e us�yszy co� interesuj�cego, bo naprawd� musi si�
dowiedzie�, o co
chodzi i co si� w�a�ciwie dzieje.
Nie czeka� d�ugo. Inny g�os, ni�szy, barytonowy, oznajmi�:
- Powiedzcie mi dok�adnie, w jakich okoliczno�ciach wzi�li�cie t� osob� na
pok�ad.
- Sir - brzmia�a uprzejma odpowied� - wykryli�my kapsu�� unosz�c� si� w
przestrzeni.
Ustalili�my, �e wewn�trz znajduje si� istota ludzka p�ci m�skiej, kt�ra wydaje
si� albo
u�piona, albo nieprzytomna. Teraz jednak, kiedy ju� mamy go na pok�adzie, z
bli�szych
obserwacji wynika, �e znajdowa� si� w stanie zawieszenia �ycia, przy czym m�zg
pozostawa�
wra�liwy na r�nego rodzaju sygna�y. Czym s� te sygna�y, nie jest nam do ko�ca
wiadome.
Wydaje si� jednak, �e odbiera wszystkie my�li swojego alter ego, kt�ry prowadzi
aktywne
�ycie wiele lat �wietlnych st�d.
Kolejna pauza. Po chwili drugi g�os odpar�:
- Mo�e trzeba go postawi� w sytuacji stresowej. Niech pozostanie w izolacji... i
niech
b�dzie tego �wiadomy.
- Czego?
- Skonsultujemy si� z dzia�em biologicznym. Nowy g�os, cichy, ale pe�en
determinacji, wyra�nie rozkazuj�cy i to z wy�szej pozycji, wtr�ci�:
- Przygl�da�em si� temu eksperymentowi. Decyzji nie mo�na podejmowa� na
podstawie tak ostro�nej analizy. Mamy powa�ny k�opot. Nie wiemy, gdzie jeste�my
ani, jak
si� tu znale�li�my. Wyci�gnijcie go z kapsu�y. Mo�e tam mie� jakie� urz�dzenia
ratunkowe.
Trzeba go od nich odci��.
Mimo, �e wnioski wyci�gni�te przez jego dozorc�w by�y fa�szywe, Gosseyn ucieszy�
si�, gdy� najbardziej zale�a�o mu na tym, by wyj�� z tego ciasnego wi�zienia.
Wtedy by�
mo�e uda mu si� zobaczy�, jak wygl�daj� jego prze�ladowcy; mo�e nawet dowie si�,
kim s�.
Gdzie� w zakamarkach jego umys�u powstawa�y nowe w�tpliwo�ci. Pr�bowa�
przeanalizowa� s�owa, kt�re dopiero teraz da�y mu wyobra�enie o tym, gdzie
zosta�
znaleziony - w kapsule dryfuj�cej w przestrzeni. Ten fakt nasuwa� niemal tyle
samo pyta�, na
ile udziela� odpowiedzi... ale odsun�� te my�li, bo nagle dozna� wra�enia ruchu.
Gosseyn
ostro�nie wyci�gn�� r�k�, aby sprawdzi�, czy si� nie myli. W chwili, gdy dotkn��
mi�kkiego
sklepienia, nie mia� ju� w�tpliwo�ci, �sufit" bardzo powoli przesuwa� si� w
kierunku jego
st�p.
Podw�jna �wiadomo�� przywiod�a mu na my�l obraz zbiornika, w kt�rym znajduje si�
przesuwane ��ko. Interesuj�ce i logiczne, �e ludzie, kt�rzy mog� �widzie�", co
si� dzieje w
ludzkim m�zgu, byli w stanie za pomoc� swoich przyrz�d�w odkry�, jak dzia�a
mechanizm
zamykaj�cy kapsu��, a teraz nawet j� otworzy�.
Spodziewa� si� �e w ka�dej chwili cz�� kapsu�y po stronie g�owy odchyli si� w
ty�,
lub odskoczy, a �wiat�o w pomieszczeniu go o�lepi. Na wszelki wypadek
przygotowa� si�
zatem na uderzenie jasno�ci.
Tymczasem ruch pod nim usta�. Poczu� na policzkach dotyk czego� �wie�ego. By� to
inny poziom postrzegania, a mo�e kilka poziom�w. Czu� wok� siebie coraz wi�cej
powietrza
i lekki spadek temperatury. Zrozumia�, �e g�owa i cia�o zosta�y ods�oni�te i
teraz znajduje si�
w pomieszczeniu r�wnie ciemnym, jak poprzednie wi�zienie.
Naprawd� pomy�leli o wszystkim!
Znacznie ciekawsze by�o to, �e w�a�ciwie, gdyby nie gumowe urz�dzenia
przytwierdzone do jego cia�a, m�g�by teraz wsta�.
Jednak gdy przypomnia� sobie wszystko, co us�ysza�, postanowi� le�e� nieruchomo.
Wyda�o mu si� nagle �e to, co pami�ta na temat pochodzenia Gilbert�w Gosseyn�w,
pasuje
do obrazu cia�a m�czyzny w kapsule, unosz�cego si� w przestrzeni. Oznacza�o to,
�e
znajduje si� na statku kosmicznym i �e zosta� zabrany na pok�ad.
Jednak najbardziej fantastyczny by� wniosek, �e jest kolejnym cia�em Gilberta
Gosseyna, jakim� cudem przebudzonym przed �mierci� poprzedniego cia�a.
Pami�ta� dobrze, �e Gosseyn Pierwszy przyjecha� do miasta Maszyny Igrzysk na
Ziemi z fa�szywymi wspomnieniami dotycz�cymi swojego pochodzenia. Potem, kiedy -
r�wnie� na Ziemi - zosta� zabity przez agenta mi�dzygwiezdnych si� inwazyjnych,
nagle
ockn�� si� na Wenus, uwa�aj�c si� wci�� za tego samego Gosseyna. Ten drugi
Gosseyn zdo�a�
odeprze� naje�d�c�w, a nast�pnie wyruszy� na Gorgzid, ich rodzim� planet�.
Gosseyn Drugi wci�� tam jest, wiele lat �wietlnych st�d, i to on jest w istocie
tym
alter ego, o kt�rym m�wi� trzeci g�os. Dok�adnie w tej samej chwili -je�li mo�e
by� mowa o
czym� takim przy odleg�o�ciach licz�cych si� w latach �wietlnych -Numer Dwa
odzyskuje
si�y po daremnej pr�bie �skoku" do innej galaktyki, z kt�rej, jak uwa�a�, rasa
ludzka przyby�a
w zamierzch�ej przesz�o�ci.
Gosseyn Trzeci le�a� w kompletnej ciemno�ci na pok�adzie czego�, co, jak s�dzi�,
by�o
statkiem kosmicznym. Po chwili przesta� wspomina� minione dzieje poprzednich
cia� Gilberta
Gosseyna i, zwracaj�c si� w my�li do swojego alter ego, zapyta�:
- Mam racj�, Gosseyn Dwa?
Odpowied� na zadane pytanie... bo przecie� musia�a to by� odpowied�, a nie jego
w�asna my�l... przysz�a natychmiast.
- Numeracja jest spraw� dyskusyjn�. O ile wiem, kolejna grupa cia� Gosseyna ma
osiemna�cie lat. Wydaje mi si�, �e ty nale�ysz do mojej generacji, co czyni ci�
Numerem
Trzecim z tych, kt�rzy zdo�ali wyj�� ze stanu zawieszonego �ycia i odzyskali
pe�n�
�wiadomo��.
- W porz�dku. Jestem Trzeci, a ty Drugi. Dobrze, Drugi. Mam teraz pytanie: jak
s�dzisz, czy dam sobie rad� w tej sytuacji, mimo �e dopiero przed chwil�
zosta�em zbudzony?
- Jeste� wyposa�ony r�wnie dobrze jak ja - brzmia�a odpowied� z oddali. -1,
oczywi�cie, b�d� monitorowa� wszystko, co si� dzieje.
- Mam wra�enie, �e jeste� bardzo daleko i chyba niewiele mo�esz mi pom�c.
- Kiedy tylko zdo�asz, �sfotografuj" jakie� miejsce na pod�odze i w nag�ym
przypadku... kto wie?
- Uwa�asz, �e to m�dre, �eby�my obaj znale�li si� w miejscu, gdzie mog� nas
zabi�?
- Nie, to nie by�oby m�dre.
- A jak s�dzisz, dlaczego trzymaj� mnie w takich warunkach, �ebym nie m�g� nic
widzie�? Odpowied� przysz�a od razu:
- S� dwie mo�liwo�ci: po pierwsze, mog� by� po prostu ostro�ni. Po drugie, maj�
autokratyczny system w�adzy. W takiej sytuacji wszystkie ni�sze rang� osoby
musz� si�
broni� przed nieuchronn� kry tyk�, zabezpieczaj�c si� na wszystkie strony. Ten
trzeci g�os
brzmia� zdecydowanie, ale mo�e i on chcia�by p�niej powiedzie�, �e dzia�a�
ostro�nie i z
rozmys�em. Zgodnie z tym rozumowaniem, wkr�tce us�yszysz czwarty g�os, o jeszcze
wi�kszej w�adzy, kt�ry jednak tak�e podejmie swoje �rodki ostro�no�ci.
-Ico zrobimy?
- Zamierzamy zorganizowa� drugi skok, skoro pierwszy si� chyba nie uda�. Mam
jednak mieszane uczucia po tym, co sta�o si� z tob�. B�d� gra� na zw�ok�, dop�ki
sytuacja si�
nie wyja�ni.
Gosseyn Trzeci otoczony ciemno�ci�, przez chwil� si� zastanawia�.
- Jasne - mrukn�� wreszcie. - Najprostszym rozwi�zaniem by�oby do��czy� do
ciebie i
pom�c...
Urwa�, gdy� us�ysza� gwa�towny sprzeciw.
- Okay - odpar�. - Rozumiem, o co chodzi. Kto� musi tu zosta�. Przecie� nie
wiemy,
ilu Gosseyn�w w naszym wieku pozosta�o jeszcze u�pionych i nie mo�emy by� na sto
procent
pewni, �e grupa osiemnastolatk�w naprawd� istnieje. Poza tym lepiej zrobi�,
je�li skupi� si�
na obecnej sytuacji. Wygl�da to do�� powa�nie.
- Faktycznie - nadesz�a my�l od dalekiego, bardzo dalekiego Gosseyna Drugiego. -
Powodzenia.
II
A zatem jest teraz... a przynajmniej tak mu si� wydaje... w pomieszczeniu, a nie
w
kapsule.
Emocjonalnie czu� si� bezpieczniejszy. Wyja�ni�a si� sprawa gumowych rurek:
dawno
temu, w rozmaitych kryj�wkach umieszczono pewn� liczb� cia� Gosseyna. I ka�dy
budzi� si�
dopiero po �mierci poprzedniego Gosseyna.
Z wyj�tkiem jego samego - Gosseyna Trzeciego - kt�ry obudzi� si� pomimo to, �e
Gosseyn Drugi jeszcze �y�. Wyja�nia to, dlaczego gumowe rurki pozostaj�
przymocowane.
Prawdopodobnie stanowi� skomplikowany system dostarczania po�ywienia i usuwania
wydzielin i powinny utrzymywa� ka�de z cia� przy �yciu, dop�ki pozostaje ono w
stanie
zawieszenia.
Oczywi�cie, teraz to ju� niewa�ne. Nie znajduje si� ju� w kapsule, lecz - o ile
m�g� to
stwierdzi� - w du�ym pomieszczeniu.
... le�� na tym ruchomym ��ku, z cia�em wci�� oplatanym gumowymi po��czeniami.
Ale same po��czenia musia�y od��czy� si� od tych wszystkich zbiornik�w i maszyn,
do
kt�rych by�y przymocowane wewn�trz kapsu�y. Od��czy�y si� automatycznie, kiedy
zosta�em
wyci�gni�ty.
A przecie� przez ca�y czas oddycham bez �adnych rurek. I przedtem, w kapsule,
oddycha�em tak samo.
... a zatem dlaczego by nie od��czy� tego z�omu i sprawdzi�, czy mog� wsta�?
Mi�dzy innymi bolesnymi prawdami pojawi�a si� jeszcze jedna w�tpliwo��: czy
cia�o,
kt�re nie porusza�o si� i nie �wiczy�o przez ca�e �ycie, jest w stanie porusza�
si� o w�asnych
si�ach? Jednak, jak dobrze pomy�le�... porusza� przecie� ramionami. Odpycha�
sufit.
Obmacywa� rozmaite zak�tki swego przytulnego domku.
Na pewno jednak lepiej mu b�dzie dzia�a� bez tych wszystkich po��cze�. Nie ma
sensu tak le�e� i le�e�. Najwy�szy czas, by otworzy� jakie� drzwi i sprawdzi�,
jak zareaguj�
porywacze.
Wreszcie mia� cel, m�g� co� robi�. Zdecydowanie przesun�� obie d�onie w d�, w
jedno miejsce - na brzuch. Tam znajdowa�a si� najgrubsza rurka.
Jedn� r�k� chwyci� sk�r� w miejscu, gdzie rurka by�a przymocowana, drug� obj��
sam� rurk�. Ju�, ju� mia� zdecydowanie poci�gn�� - gdy nagle zap�on�o �wiat�o.
Dwie pary r�k chwyci�y go jednocze�nie i powstrzyma�y.
- Chyba lepiej b�dzie, je�li to my od��czymy aparatur� podtrzymuj�c� �ycie.
By� to g�os, kt�ry Gosseyn nazwa� G�osem Dwa. Jednak nie zaprz�ta� sobie tym
g�owy, gdy� jego umys� zaj�ty by� potopem �wiat�a. Przez chwil� by�o go
zdecydowanie za
du�o dla jego o�rodk�w wzroku.
Mimo to uda�o mu si� pochwyci� kilka przelotnych wra�e�. Ca�y pok�j zdawa� si�
migota�. Obaj m�czy�ni byli �redniego wzrostu, ubrani na bia�o - albo tak mu
si� wydawa�o
w pierwszej chwili kompletnego o�lepienia. �ciany zdawa�y si� ciemniejsze, ale i
tak w jaki�
spos�b l�ni�y, a przy tym wydawa�y si� do�� odleg�e.
W tym ca�ym zamieszaniu dopiero po chwili zda� sobie spraw� z tego, �e wypu�ci�
z
raje gumowe przy��czenie do�o��dkowe.
Trzymaj�cy go ludzie musieli widocznie uzna� to za swoje zwyci�stwo. Pu�cili go
i
odst�pili w ty�. Czu� ich obecno�� i wzrok.
Gosseyn r�wnie� znieruchomia�, i tylko mru�y� oczy przed zalewem �wiat�a. Teraz
dopiero dotar�o do niego, �e �r�d�o tej jasno�ci znajdowa�o si� tu� nad jego
g�ow�, co
zapewne spowodowa�o jego k�opoty z widzeniem. Poniewa� nie by�o sensu udawa�,
odwr�ci�
g�ow� i spojrza� na obu m�czyzn.
- Nie jestem niebezpieczny, panowie - rzek�. - Powiedzcie mi zatem, co si� tu
dzieje?
By�a to jego pierwsza pr�ba uzyskania informacji. Tylko tyle m�g� zrobi� w tej
chwili
i w po�o�eniu, w jakim si� znajdowa�.
Odpowiedzi nie by�o. Nie oznacza�o to jednak ca�kowitego braku informacji.
Wystarczy�o tylko ich obserwowa�, aby uzyska� pewne dane i mo�liwo�� dalszej
analizy
po�o�enia.
Le�a� wi�c na wznak, z odwr�con� g�ow� i obserwowa� du�e, jasne pomieszczenie
pe�ne maszyn. �ciana naprzeciwko niego pokryta by�a rz�dami wbudowanych
przyrz�d�w.
To w�a�nie one tak l�ni�y.
Ciekawy by� r�wnie� fakt, �e obaj m�czy�ni byli bia�ej rasy, jak on. Pomimo to
ich
twarze nie ca�kiem przypomina�y oblicza ludzi z zachodniej Europy i Ameryki na
Ziemi.
Ubrani za� byli wprost absurdalnie: w obcis�e, metaliczne koszule podchodz�ce
pod szyj�,
bombiaste bia�e spodnie do kolan, a poni�ej nieco przy-kr�tkie, ale mocno
naci�gni�te na nogi
bia�e po�czochy. Opr�cz tego ka�dy z nich nosi� na z�oto��tych w�osach
wyj�tkowo p�kate
nakrycie g�owy. Wra�enie to spowodowane by�o skomplikowanym przyrz�dem,
zainstalowanym na szczycie tego dziwnego kapelusza. A mo�e nie na szczycie -
mo�e
wewn�trz, bo metal i tkanina zdawa�y si� wzajemnie przenika�.
Ich r�ce wydawa�y si� normalnej d�ugo�ci i grubo�ci, ale okryte by�y r�kawami z
takiego samego materia�u, jak po�czochy. Bia�y materia� ko�czy� si� na
nadgarstku. D�onie i
palce by�y odkryte i gotowe do manipulowania wszystkim, co trzeba.
W trakcie tej szybkiej obserwacji obu istot, kt�re z braku lepszych okre�le�,
nazwa�
G�osem Jeden i G�osem Dwa, Gosseyn przypomnia� sobie nagle, �e G�os Trzy
wspomnia�, i�
nie wiedz�, gdzie s� i jak si� tu dostali. Zaproponowa� wi�c:
- Mo�e b�d� w stanie pom�c wam dowiedzie� si� tego, co chcecie wiedzie�.
Milczenie. Nawet nie pr�bowali odpowiedzie�. Stali po prostu, gapi�c si� na
niego.
Gosseyn przypomnia� sobie nagle s�owa swojego alter ego - oni �yli w ustroju
demokratycznym. To wyja�nia�o ich milczenie: ci biedni lokaje stali i czekali na
rozkazy
wy�szej szar�y. Mo�e G�osu Trzy, a mo�e jeszcze wy�ej.
Okaza�o si�, �e jego analiza jest poprawna, gdy� z jakiego� punktu na suficie
odezwa�
si� nagle inny, ca�kiem nowy g�os:
- Wi�zie� jest jedynym elementem ��cz�cym nas z tym, co si� sta�o. Wyci�gnijcie
z
niego wszystko, co wie. Nie musicie by� delikatni i pospieszcie si�.
Gosseyn musia� go nazwa� G�osem Cztery. W tym samym momencie G�os Dwa
poruszy� si� i rzek� grzecznie:
- Panie, czy mamy od��czy� wi�nia od systemu podtrzymywania �ycia?
Odpowied� by�a absolutnie, niewiarygodnie wr�cz bezsensowna:
- Oczywi�cie. Tylko si� nie pomylcie.
S�owa te przez moment rozproszy�y uwag� Gosseyna. Ich znaczenie potwierdza�o
bowiem w ca�ej - dos�ownie w ca�ej - rozci�g�o�ci to, co alter ego powiedzia� o
panuj�cym tu
systemie politycznym.
Gosseyn zdo�a� zauwa�y� dziwne zjawisko: gdy G�os Dwa m�wi�, jego usta porusza�y
si�, bez w�tpienia wypowiedzia� te� jakie� s�owa, ale angielskie zdanie nie
zosta�o
wym�wione ustami - pochodzi�o z przyrz�du na szczycie g�owy m�czyzny. Gosseyn
m�g�by
prawdopodobnie pokusi� si� o analiz� aparatu, kt�ry pobra� j�zyk z jego m�zgu -
albo
pobiera� go z minuty na minut�, ale mia� tylko tyle czasu, aby odnotowa� i
zapami�ta�, �e taki
system istnieje. Powiedzia� sobie, �e najprawdopodobniej stosowano tu jakie�
komputery, by
m�c porozumiewa� siew tym wszech�wiecie milion�w j�zyk�w. Nie mia� jednak czasu,
aby
zastanawia� si�, jak taka maszyna dzia�a, poniewa� w tej samej chwili, gdy
dotar�a do niego
ca�kiem oczywista sprawa istnienia mechanicznej metody przemawiania w innym
j�zyku...
zauwa�y�, �e G�os Jeden ruszy� w jego stron�.
Kwadratowa twarz m�czyzny rozja�ni�a si� w lekkim u�miechem. Po��czone pami�ci
i do�wiadczenia Gosseyna Jeden i Dwa na Ziemi okre�li�yby ten u�miech jako
z�o�liwy.
M�czyzna przystan�� i spojrza� na Gosseyna. Z bliska jego oczy by�y
ciemnoszare. A
u�miech dodawa� im wyrazu, kt�ry na Ziemi by�by odczytany jako cwany i
porozumiewawczy.
Jego zachowanie nie wydawa�o si� wcale gro�ne. Cz�owiek le��cy na plecach nie
jest
w stanie wystarczaj�co szybko podj�� jak�kolwiek pr�b� ataku. Nie ma zatem
innego
wyj�cia, jak tylko czeka�, by przeciwnik zrobi� pierwszy ruch. Jednak, jak na
razie, G�os
Jeden zadowoli� si� wypowiedzeniem paru zDan, kt�re zreszt� nie dostarczy�y
Gosseynowi
�adnych dodatkowych informacji.
- Pewnie s�ysza�e�, �e dostali�my instrukcje, aby to wszystko zdj�� - jedna r�ka
podnios�a si�, celuj�c palcem w gumowe rurki. G�os Jeden doko�czy�: - S�ysza�e�
te�, �e
mamy to zrobi� szybko.
Gosseyn nie uzna� za stosowne odpowiedzie�, ale nagle poczu� si� zaniepokojony.
M�czyzna mia� w g�osie co� dziwnego. Mo�e czego� nie dostrzegam? - pomy�la�.
Albo -
poprawi� si� natychmiast - ju� co� przegapi�em?
G�os Jeden ci�gn�� z tym samym lekkim, porozumiewawczym u�mieszkiem.
- Pragn� ci� zapewni�, �e nie poniesiesz �adnej szkody z powodu szybko�ci, z
jak�
zostan� zdj�te te urz�dzenia, poniewa� -ko�czy� tryumfalnym tonem - zosta�y one
automatycznie od��czone, gdy wyj�li�my ci� z kapsu�y.
O�wiadczenie to by�o zb�dne i -jak si� zdawa�o Gosseynowi - nie ca�kiem
prawdziwe.
Niekt�re rurki wci�� by�y pod��czone do organ�w wewn�trznych, naczy�
krwiono�nych,
nerw�w i nie wiadomo, co by si� sta�o, gdyby kto� je nagle wyrwa�.
Mimo to le�a� spokojnie, podczas gdy r�ce G�osu Jeden dotyka�y jego sk�ry,
ci�gn�c,
szarpi�c i wykr�caj�c rurki. Wyci�ga� je jedna po drugiej. To wcale nie bola�o,
co uspokoi�o
Gosseyna i da�o mu troch� czasu, aby przemy�le� swoj� sytuacj�. Doszed� do
wniosku, �e
musi zaplanowa� dwie akcje.
Teraz G�os Jeden, wci�� u�miechaj�c si� sprytnie, odst�pi� w ty�. Gosseyn
usiad�.
Przekr�ci� si� na bok, przerzuci� stopy przez kraw�d� le�anki i oto siedzia�,
wci�� nagi,
obserwuj�c swych prze�ladowc�w. Ze wzgl�du na to, co zamierza� zrobi�, wola� na
razie nie
traci� czasu na dalsze rozmowy. Dlatego, zaledwie wsta� i wyprostowa� si�,
natychmiast
zaczai si� rozgl�da�.
Szuka� wzrokiem kapsu�y, z kt�rej zosta�o wyrzucone jego ���ko". Niestety,
w�asne,
wewn�trzne �ja" nie by�o pewne, czego oczekiwa�, dlatego nawet w�wczas, gdy
spostrzeg�
ogromny przedmiot, nie od razu to do niego dotar�o.
Pierwsze wra�enie by�o takie, jakby spogl�da� na niezwyk�� �cian� z dziwacznymi
drzwiami, wiod�cymi do ciemnego pomieszczenia. Min�o kilka sekund, zanim jego
umys�
przyj�� do wiadomo�ci, �e mroczne pomieszczenie jest wn�trzem kapsu�y.
Zobaczy� du�y, d�ugi, prostok�tny obiekt z -jak zauwa�y� -metalow� obudow�.
Widok
pojemnika wysokiego na sze�� metr�w i d�ugiego - na oko - na dwana�cie,
podzia�a� na niego
dziwnie krzepi�co. Wszak jeden z jego najbardziej skrytych niepokoj�w dotyczy�
przestrzeni:
je�li nawet by�o do�� miejsca na przetwarzanie wydzielin �ywej istoty, gdzie
pomie�ci�
wszystkie p�yny, kt�rych potrzebuje jedno ludzkie cia�o?
W pewnym sensie i tak pojemnik wyda� mu si� za ma�y. Mo�e jednak... - analizowa�
-
mo�e Maszyna Igrzysk na kilka dni przed zniszczeniem nie by�a w stanie
sprokurowa�
niczego lepszego?
Obr�ci� si� znowu do m�czyzny i uzna�, �e drugi problem nie mo�e ju� czeka�. A
skoro Gosseyn Drugi... gdzie� tam... obieca� pom�c w razie potrzeby, Gosseyn
Trzeci musi
teraz po�wi�ci� chwil�, aby podj�� odpowiednie kroki i mu to umo�liwi�.
Spojrza� zatem w d�, na pod�og�, nieco w bok, gdzie by�o troch� pustego
miejsca, i
�sfotografowa�" jaz dok�adno�ci� do dwudziestego miejsca po przecinku. Potem,
nie
sprawdzaj�c, co robi� jego stra�nicy, odwr�ci� si� w stron� ���ka" i w taki sam
spos�b
utrwali� je w pami�ci. Poniewa� wszystko to zaj�o nieca�� minut�, musia�
przyzna�, �e mo�e
dzia�a� zbyt pochopnie. Jednak kapsu�a i jej urz�dzenia stanowi�y jego kolebk� i
mog�o si�
zdarzy�, �e jej wyposa�enie przyda mu si� w przysz�o�ci, ba, mo�e nawet okaza�
si�
niezb�dne, by przetrwa�.
Teraz, gdy przygotowa� ju� pewn� lini� obrony, m�g� wreszcie spojrze� na G�os
Jeden, a potem na G�os Dwa, kt�ry sta� tu� obok.
- Ekscelencjo - odezwa� si� nagle z sufitu G�os Trzy. - Czy mog� powiedzie� co�
bardzo wa�nego?
- Co takiego? - niewzruszonym tonem zapyta� G�os Cztery, r�wnie� z sufitu.
- Panie, zgodnie z odczytami naszych przyrz�d�w, m�zg wi�nia wykazywa�
niezwyk�� konfiguracj� przep�yw�w energii.
- Chcesz powiedzie�, �e teraz...?
- Tak, ekscelencjo. Pauza. Wreszcie:
- No dobrze, wi�niu, co uczyni�e�? - warkn�� G�os Cztery. Gosseyn uciek� si� do
jednej z najprymitywniejszych technik semantyki og�lnej.
- Panie, gdy wsta�em z kozetki, na kt�rej le�a�em przez czas bli�ej nieokre�lony
i do
kt�rej by�em przymocowany do chwili uwolnienia, zaciekawi� mnie statek, w kt�rym
mnie
znaleziono, o czym dowiedzia�em si� ze s��w wypowiedzianych przez twoich, panie,
pomocnik�w w ci�gu ostatnich kilku minut. Wiem, �e nigdy przedtem nie widzia�em
tego
statku. Jak przypadkowo us�ysza�em, wykryto go, gdy dryfowa� w przestrzeni,
dlatego te� z
czystej ciekawo�ci spojrza�em na niego. Potem zwr�ci�em uwag� na sam� le�ank�. W
obu
przypadkach by�em niezwykle zainteresowany. By� mo�e w�a�nie to odnotowa�y wasze
przy-
rz�dy.
Wyg�aszaj�c t� umy�lnie wymijaj�c� tyrad�, Gosseyn czu� si� coraz bardziej
nieszcz�liwy, �e musi to robi�. Mimo i� takie pokr�tne wyja�nienia mie�ci�y
si�, cho� w
negatywnym znaczeniu tego s�owa, w ramach semantyki og�lnej, a ju� na pewno w
ramach
jej techniki, sam podstawowy i realny fakt wyg�oszenia k�amstwa z ca�a pewno�ci�
odbija� si�
niekorzystnie na psychice. Co gorsza, przeczuwa�, �e stoi u progu okresu, w
kt�rym takie
w�a�nie wykr�tne wypowiedzi b�d� dla niego warunkiem przetrwania.
Po jego s�owach nast�pi�a chwila ciszy. G�os Jeden i G�os Dwa stali ca�kiem
cicho.
Uzna�, �e nale�y ich na�ladowa�, przynajmniej do czasu, a� ,jego ekscelencja"
przetrawi
potok s��w, jakim zala� go wi�zie�.
Nietrudno by�o si� domy�li�, co zasz�o. Prawdopodobnie ich przyrz�dy w jaki�
spos�b
zareagowa�y na procesy zachodz�ce w jego m�zgu w czasie, gdy �fotografowa�"
umys�em
dwa miejsca, kt�re uzna� za niezb�dne na wypadek, gdyby w przysz�o�ci wydarzenia
rozwin�y si� nie po jego my�li. �Fotografowanie" nie by�o wszak�e czynno�ci�, o
kt�rej
chcia�by podyskutowa� ze swoimi stra�nikami.
Ma�o tego. Zauwa�y�, �e dziwnie poruszy� go fakt, i� uda�o im si� a� dwukrotnie
zarejestrowa� prac� drugiego m�zgu -pierwszy raz sta�o si� to w�wczas, gdy
nawi�za�
kontakt z Gosseynem Drugim.
Do uczucia dezorientacji do��czy�o si� przykre wra�enie profanacji i poni�enia:
jego
niezwyk�y talent zosta� zmierzony przez przyrz�dy. Nagle interakcja mi�dzy jego
drugim
m�zgiem a fundamentaln� rzeczywisto�ci� wszech�wiata wyda�a si� ca�kiem
prozaicznym
zjawiskiem... skoro mo�na je rejestrowa�.
W dzia�aniu by� pot�g�, m�g� przemierza� niezmierzone przestrzenie galaktyk, a
jednak wytwarza�o to zwyk�e przep�ywy energii, �atwe do wykrycia.
Wci�� jednak nie wiedzia�, jaka jest ich natura.
Kt�rego� dnia... - my�la� i w jego umy�le zacz�� rodzi� si� pewien projekt -
odkryje
ukryt� dynamik� tej energii. Zanim jednak zd��y� dok�adniej to przemy�le�,
przerwa� mu
G�os Cztery.
- Usu�cie tego osobnika z pomieszczenia i nie dopu��cie, by mia� jakikolwiek
kontakt
z tym obszarem - przem�wi� g�osem nie znosz�cym sprzeciwu. - Pod �adnym pozorem
nie
przyprowadza� go tutaj bez zgody najwy�szych w�adz!
G�os Dwa natychmiast si�gn�� do wieszaka na �cianie i chwyci� z niego co�, co
wygl�da�o jak szary uniform. G�r� rzuci� Gosseynowi, a sam wraz ze swym
towarzyszem
skoczyli w prz�d i wci�gn�li pi�amowate spodnie na stopy i �ydki wi�nia.
Gosseyn poj��, �e
w�a�nie dosta� ubranie, a po�piech podyktowany zosta� rozkazami G�osu Cztery.
Pospiesznie
naci�gn�� zatem �marynark�" i dos�ownie w�lizn�� si� w spodnie.
Zanim dopasowa� ubranie w talii, jego stra�nicy wsadzili mu co� na nogi i szybko
zamocowali wok� kostek. Gosseyn nie mia� czasu, �eby sprawdzi�, co to za
�buty", ani
nawet na nie spojrze�. Wydawa�o mu si� jednak, �e uszyto je z cienkiej,
rozci�gliwej gumy i
�e automatycznie zaciskaj� si� wok� stopy i pi�ty, w pewnym sensie zatrzaskuj�
si� na nich.
Zanim zdo�a� sobie to u�wiadomi�, ju� go prowadzono szybko - i bez oporu - do
drzwi
w k�cie pomieszczenia, a potem w�skim, d�ugim korytarzem.
Widocznie nast�pny akt tej sztuki mia� si� rozegra� ca�kiem gdzie indziej.
III
Ka�dy korytarz gdzie� si� ko�czy - m�wi� sobie Gosseyn. Wci�� wierzy�, �e s� na
statku kosmicznym i uwa�a�, �e ma prawo spodziewa� si�, i� wkr�tce on i jego
dwaj
towarzysze znajd� si� w innym pomieszczeniu. Co wi�cej, uwa�a�, �e nie b�dzie t