11278
Szczegóły |
Tytuł |
11278 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11278 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11278 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11278 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
2
Krzysztof Rutkowski
XIĘŻNICZKA
Miejsce Xawery Deybel
w rodzinie Mickiewiczów
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
4
Daremnie by się silili biografowie
objawiać wszelkie tajemnice życia
spędzonego w tak wyjątkowych warunkach.
Władysław Mickiewicz
...ani ładna, ani brzydka,
ale pociągająca tą białością i świeżością oblicza,
jakimi tylko młodość krasić umie.
Władysław Bełza o Xawerze Deybel
5
Ciało, czyn
Jaką rolę odegrała Xawera Deybel w życiu Adama Mickiewicza i jego rodziny? To pytanie
trzeba poprzedzić innym: po co nam ta wiedza? Do czego się może przydać? Czy przypadkiem
nie kusi mnie demon voyeuryzmu? Czy nie wpycham się niepotrzebnie w prywatne życie
zmarłych ludzi z pobudek dwuznacznych? Czy nie postępuję jak pornograf duchowy, jak
filologiczny paparazzo?
Nie interesują mnie erotyczne skandale i nie chcę grzebać się w intymnościach, błądzić pośród
„kochanek metrykalnych”, by posłużyć się celnym sformułowaniem Zofii Stefanowskiej
użytym w szkicu O sonetach Mickiewicza. Chciałbym osaczyć tajemnicę, której na razie
jeszcze wyjaśnić się nie da, ale można ją ostrożnie wyodrębnić: rzecz dotyczy cielesności, roli
ciała w Mickiewiczowskiej „poezji czynnej”, którą zaczął uprawiać, kiedy przestał pisać.
Przygoda ciała, tajemnica cielesności tkwi w centrum Mickiewiczowskich „akcji fizycznych”
– świadomie posługuję się terminem Jerzego Grotowskiego – za pomocą których Adam „pobudzał
ruchy ducha” swojego i innych. Siłą ducha objawiającą się cieleśnie pragnął Mickiewicz
wraz z braćmi z Koła Sprawy Bożej zdziałać bardzo wiele, między innymi wyzwolić
Polskę i zbawić świat. Duch tkwił w ciele i ciało czyniło czyny. Historycy zgadzają się, że
mistycyzm z erotyzmem przenika się w ciągu wieków nieustannie. W wypadku Mickiewicza
to zapętlenie przybrało kształty wyjątkowo żarliwe, twórcze i niszczące, a niekiedy wręcz
żałosne. Terapeutczne i chorobogenne.
Wypada zgodzić się z opinią Jeana-Charles'a Gille-Maisaniego, że wpływ Xawery Deybel
na Adama Mickiewicza okazał się dobroczynny w sensie psychologicznym i z Xawerą Mickiewicz
czul się naprawdę szczęśliwy, a przynajmniej bezpieczny przez blisko czternaście lat:
z przerwami, awanturami, wybuchami, z oddaleniami, z powrotami. I wypada się zgodzić z
Ewą E. Kossak, że Celina Mickiewiczowa pozostawała przez długi czas wobec Xawery Deybel
dziwnie wyrozumiała, a Xawera przez długie dziesięciolecia ciążyła nad rodziną Mickiewiczów
jako zmora. I nadal jej cień błądzi pośród nas trochę jak wyrzut sumienia, trochę jak
wstyd zakisły.
Mickiewiczologowie, z nielicznymi wyjątkami, uciekali przed Xawerą Deybel, a przecież
Xawera była jedyną kobietą, przed którą Adam Mickiewicz nie uciekał i której się nie bał. I
była matką co najmniej jednego dziecka Adama i choćby dlatego należy okazać jej szacunek.
A poza tym była istotą ludzką, więc to wystarczający powód, żeby nie odwracać się od niej ze
wzgardą. A gdzie jej mogiła? – nie wiemy.
Wiadomo, że Towiański ulżył Celinie Mickiewiczowej w chorobie strasznej i w gruncie
rzeczy nienazwanej: w histerii? w depresji? w schizofrenii cyklotymicznej? Na pewno Towiański
ulżył jej w cierpieniach przeraźliwych, otchłannych, przyprawiających o zawrót głowy.
Xawera Deybel leczyła Adama Mickiewicza z ciężaru niespełnionych miłości, lęków,
utajonego kompleksu niższości, czyli – jak napisał Jean-Charles Gille-Maisani – z paranoi.
Mistrz Andrzej stał się uzdrowicielem Celiny „Xiężniczka izraelska” – lekarką Adama. Xawera
konfirmowała w Mickiewiczu przeczucie, że nie musi już nigdzie uciekać, że nie tylko
Towiański objawił prawdę, ale i on sam – wreszcie stanął w prawdzie.
6
Towiański uwolnił Celinę od wyrzutów sumienia: że stała się dla Adama ciężarem, że
przez nią przestał pisać, że nie dorosła do roli żony geniusza, że jest Żydówką, że nie przejęła
się w pełni nauką mistrza i – to chyba najważniejsze – Towiański upewnił Celinę w jej wiedzy
głębokiej i starannie utajonej, że Adam choć wielki, bywa bardzo mały, że jego duchową
siłę podszywa słabość, że choć dobry – wpada w zło. Towiański założył też Celinie opatrunek
na najgłębszą duchową ranę: potwierdził, że Adam jej nie kocha, bo Adam kochać nie potrafi,
ale tak jest lepiej dla jej własnego dobra, oczywiście dobra rozumianego „po towiańskiemu”
jako ciąg wydoskonaleń warunkowanych przez cierpienie.
Towiański objawił się jako sobowtór Mickiewicza i lekarz jego żony, to pewne. Xawera
zaś wydaje się – z punktu widzenia Mickiewicza – negatywnym sobowtórem Celiny i Towiańskiego
jednocześnie. Xawera: panna tryskająca zdrowiem fizycznym i psychicznym,
„choć ani ładna, ani brzydka”, energią, siłą, odwagą, zuchwałością, bezczelnością nawet, szafująca
swoim ciałem (i duchem) bez umiaru w imię celów uznawanych za wzniosłe, najwznioślejsze,
adorowana, pożądana, ambitna. Celina: piękna i chora, blada, sztywna, zadręczona,
niedostępna, samotna, opuszczona i niekochana od wczesnej młodości – wyjątek stanowi
Niedźwiedzki – zastygła w posąg z bólu.
Tajemnica Xawery w rodzinie Mickiewiczów wydaje się godna osaczania nie tylko i nie
przede wszystkim ze względów biograficznych. Najważniejsze wszak: Bóg i historia, ojczyzna
i wolność. Mickiewicz bardzo wierzył, że dzięki nowej poezji: „poezji czynnej” uprawianej
najpierw w College de France w formie wykładów, później szaleńczo ćwiczonej w Kole
Sprawy Bożej, a po rozłamie w 1846 roku uprawianej nieco łagodniejszymi metodami z
wiernymi braćmi z Saint-Charles, następnie próbowanej we Włoszech na papieżu, na zmartwychwstańcach,
na legionistach i – jak zwykle – na sobie samym, poniechanej dopiero na
kapiącym od brudu barłogu w Konstantynopolu, sprowokuje eksplozję dobra na ziemi.
Mickiewicz wierzył, iż osiągnie to, czego nikomu nie udało się osiągnąć: żadnemu z polityków
emigracyjnych, z „mędrków angielskich”, nawet namiestnikowi w Stolicy Piotrowej:
że dokona transgresji chrześcijaństwa i rewolucji etycznej dzięki „akcjom fizycznym” grupki
(nielicznej) ludzi, którzy tak wydoskonalą się duchowo, że osiągną moc niespotykaną. Mickiewiczowskie
próby osobom postronnym wydawały się wariackie, podejrzane albo i całkiem
głupie. Sprawiały niekiedy wrażenie totalitarnych zamachów na wolność indywidualną, utopijnych
eksperymentów z człowieczobożeństwem. Wielu nadal ubolewa, że Mickiewicz zamiast
pisać dalsze księgi Pana Tadeusza lub kolejne części Dziadów – pobłądził, a w dodatku
przed podróżą na Wschód papiery popalił z Władziem w kominku.
Mickiewiczowska „wola mocy” przechodziła przez ciało, cielesność. Każda wielka i poważna
idea, podobnie jak szaleństwo, objawia nieuchronnie swą stronę śmieszną, niepoważną,
przyziemną, często ogromnie okrutną. Na skutek oporu materii i spiętrzonych przeszkód
akt całkowitej przemiany ludzkości spełniał się więc niekiedy jedynie w akcie płciowym, lecz
odbywanym prawdopodobnie w poczuciu wyższej misji. Na tym polega bogactwo życia, jego
nieobojętność.
Tajemnica recepty Mickiewicza na polepszenie człowieka przechodzi przez ciało. Od cielesności
jeszcze nikomu nie udało się uciec. Mickiewicz sądził, że duch ciałem rządzi i ciało
musi podlegać ruchom ducha. „Spółka bratnia” duchów liczyła się dla niego najbardziej.
Krnąbrne ciała zawiązywały spółki by the way, jak mogłaby powiedzieć Margaret Fuller.
7
Strach, ucieczka
Kobiety w większości budziły w Mickiewiczu strach i potrzebę ucieczki, a w jego tekstach
ich bliskość wzbudzała metaforykę wojenną, ból, chorobę i wszelkie cierpienie. W roku 1817
Mickiewicz zaczął flirtować z Anielą, ale zerwał, gdy nadeszła pora egzaminów. Pisał do
Czeczota:
„Następującego dnia uczułem ból i byłem uwolniony od przyszłych egzaminów. Oddawszy
profesorowi moje roboty, chęć mnie brała pójść do Anieli, z którą już od dawnego nie
widziałem się czasu. [...] Znalazłem jednak matkę śpiącą, ona wyszła do bliskiej kamienicy
[...] Przymuszony więc byłem odejść nie widząc jej. Układałem różne zamiary, co miałem jej
powiedzieć, i nazajutrz, uzbroiwszy się odwagą, poszedłem z niezmierną niespokojnością.
Znalazłem ją uradowaną za moim przyjściem.
Przyjacielu! jak ta radość okropnie mnie przeraziła: trzeba było ją zniszczyć! [...] Płakaliśmy
długo oboje; odszedłem o ósmej wieczorem w okropnym stanie. Noc całą nie pomyślałem
o śnie; nazajutrz miałem znowu takie kłucie w głowie, jakiego nie doświadczyłem dotychczas.
[...] O, gdybyś wiedział, w jakim teraz znajduję się stanie! Przez późniejszą okazją
będę starał się uwiadomić cię o wszystkim; teraz to tylko cię oznajmuję, że od kilku dni jestem
spokojniejszy i zdrowszy, gdyż jak się potem dowiesz, tragiczna ta akcja przyłożyła się
do pęknięcia wrzodu na głowie, skąd po wyjściu trochę materii znaczną uczułem ulgę”1
Mickiewicz dostrzegł w pani Kowalskiej Wenerę, gdy ujrzał na jej jagodach rumieniec,
czyli – jak pisał do Czeczota – „żarzeniec”, gdy dmuchała na „żar pod imbrykiem kawiarnianym”
2. Ale podwyższona temperatura uczuciowa natychmiast wywołała zagrożenia: a to koń
na polowaniu na słonki o mało Mickiewiczowi piersi nie rozcisnął, o żywym wężu złowionym
i trzymanym przez młodego poetę na stancji nikt nie wiedział, czy „kąsa, czy nie”3, aż w
końcu Adam zdzielił świecznikiem po głowie szambelana Nartowskiego w salonie państwa
Kowalskich. Do pojedynku nie doszło, ale Mickiewicz natychmiast ciężko się rozchorował:
„Wyszedłem na szpacjer tydzień temu, we wtorek; ledwiem powrócił, nowa bieda, najgorsza
ze wszystkich: nos i policzki zbrzękły mi, oczy zapuchły, wyglądałem jak bałwan”4. Mickiewicz
zostawił panią Kowalską z ulgą, przekonany, że się jego wyjazdem zasmuci. Stan jego
duszy oddaje ostatnia strofa dziwnego wiersza Do – w stambuch, wpisanego do listu do Malewskiego,
ale chyba napisanego dla Karoliny Kowalskiej, wyrażającego dotychczasowe i
projektującego przyszłe jego doświadczenia amoryczne:
1 Adam Mickiewicz, Listy do Jana Czeczota, Wilno, ok. 25 czerwca/7 lipca 1817; ok. 5/17 lipca 1817, [w:]
Adam Mickiewicz, Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XIV, Warszawa 1955, s. 8,11. Por. także Jean-Charles
Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne.Od dzieciństwa do „Dziadów” części trzeciej, przekład
Agnieszka Kuryś i Katarzyna Marczewska, Warszawa 1996, s. 98-106.
2 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota, Kowno, 19 lutego/2 marca 1820, [w:] Dzieła, Wydanie Jubileuszowe,
T. XIV, s. 82.
3 Adam Mickiewicz, List do Józefa Jeżowskiego, Kowno, 5/17 maja 1820, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T.
XIV, Warszawa 1955, s. 82.
4 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota, Kowno, 23 maja/4 czerwca 1821, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe,
T. XIV, s. 150.
8
Wieczni wygnance z powszechnego świata,
Jestże to dla nich szkodą czy korzyścią,
Że wstręt ku wszystkim znowu je pobrata
I że się muszą kochać – nienawiścią5 .
Po drodze jeszcze tajemnicza „panna W.”, od której Mickiewicz uciekł bez większego bólu,
obrażeń cielesnych i duchowych, bo na szczęście nie zdołał się do niej wystarczająco zbliżyć:
„Balladę mam jedną gotową, Rozstanie. Jeszcze jedno doniesienie, chociaż nie całkiem
literackie. Poznałem pannę W. dwa dni temu; ma lat około ośmnastu, ale zdaje [się], że mniej;
nieszpetna, roztropna, mówi po francusku i niemiecku – gra i śpiewa nieosobliwie – i posagu
20 tysięcy. Już swatają mię serio; odebrałbym listek od znajomego mnie obywatela, ażebym
jechał z jego rekomendacją do pana sędziego, ten mnie zapozna z panią N., ciotką, a ta ma
perswazją u pani matki panny W. Otóż wyobraź sobie owego Adama, zabierającego się do
formalnych konkurów, jeżdżącego po szlachcie – mille diables! – albo po prostu: do stu diabłów!
– A ballady, a granice i zagranice, a Filomatia, a kluby? Są to progi, przez które trudno
przeskoczyć. Nic nie odpowiedziałem na swatostwa – widuję się z panną W. i mówię sobie w
duchu: Nie wódź nas na pokuszenie i zbaw nas od tego, choć nie złego, amen!”6
Przypadek Maryli wydaje się w tym względzie szczególnie wymowny, ponieważ literackie
świadectwo Dziadów części IV daje się odczytywać jako manifest wojenny, a ponadto Adam
wtedy często chorował, skarżył się na bóle zębów, bezsenność, kłócie w piersiach,
plucie krwią. W jednym z listów do Czeczota pisał: „Jestem teraz szczerze chory. Przez
pięć dni nic nie jem prócz śledziów i kawioru; na lekcji ledwo wysiedzieć mogę, hemoroidy
szczerze mi dolegają”7. I jeszcze te natrętne porównania o ułomnym dziecku z wyłupionym
okiem na wieść, że Lelewel zalecił usunąć z Dziadów ustęp o pocałunku i – oczywiście –
Warcaby, poemat przedstawiający grę jako bitwę dwóch armii w obecności Maryli:
Ustąpię, jęki nawet z głębi nie wypadną.
Lecz pamiętam, bo pamięć nie jest mi podwładną.
Pamiętam dzień ów grania i szczęścia ostatni,
Gdyś mię i pieszki moje wpędziła do matni.
Odtąd na wieki w jednym porzucone szyku,
Brańcy obok zwycięzców tkwią na mym stoliku.
Raz tylko śmiałem ulżyć grą długiej żałobie,
Lecz więcej grzechu tego nie pozwolę sobie,
Bo twoja oczywiście zstępująca postać
Kazała grze poczętej nietknioną pozostać8 .
Zanim Mickiewicz zaczął uciekać przed Karoliną Jaenich, w moskiewskim liście z 27
septembra 1826 roku do uwielbiającej go bezgranicznie Joanny Zaleskiej znowu pojawiła się
5 Adam Mickiewicz, Dzieła wszystkie, T. I. cz. 1, oprac. Czesław Zgorzelski, Wrocław 1971, s. 156.
6 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota i Tomasza Zana, Kowno, 10/22 maja 1820, [w:] Dzieła, Wydanie
Narodowe, T. XIV, s. 85-86. Warto przy okazji wyjaśnić, że pół żartem, pół serio zanotowana parafraza modlitwy
odnosi się do małżeństwa, a nie do erotycznej gry jako takiej.
7 Por.: Adam Mickiewicz, Listy do Jana Czeczota, Kowno, 4/16 grudnia 1822;18/30 grudnia 1822; 26 lutego/10
marca 1823, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 196, 208, 211.
8 Adam Mickiewicz, Warcaby, [w:] Dzieła wszystkie, s. 84.
9
metaforyka kaźni, która dotyczyła co prawda fałszywych wiadomości o prześladowaniach
Adama w Rosji, ale równie dobrze dotyczyć mogła uczuciowej pętli zaciąganej – jak się zdawało
Adamowi – przez Bonawenturową Zaleską na jego szyi: „Fałszywe, rozniesione o nas w
Odessie wiadomości bawią mnie, ale nie dziwią; miałem zawsze jakieś szczęście zatrudniać
języki ludzi, którzy najmniej losem moim zajmować się byliby powinni. Z ich łaski byłem
dwa razy utopiony, raz rozstrzelany, kilka razy zamknięty, nie licząc innych, mniej tragicznych
rodzajów śmierci”9.
Związek z panią Sobańską nabrał szczególnego charakteru ze względu na ruch, na scenariusz
podróżny i uwikłanie w skomplikowane trójkąty towarzyskie stanowiące przykład życiowej
konkretyzacji „niebezpiecznych związków”. Owa relacja wpłynęła na Mickiewicza
uspokajająco w tym sensie, że nie odczuwał na południu Rosji potrzeby ucieczki od Karoliny
Sobańskiej. Najwyżej się na nią boczył, o czym zresztą pisał w ćwierć wieku później, po
francusku, do Margaret Fuller, co oczywiście nadaje wyznaniu dodatkowy smaczek: „Dama
polska, którą poznałaś na statku, jest moją dawną znajomą. [...] Ja byłem młody
[...], zaczynałem przywiązywać się do tej damy, ale byłem zbyt romansowy i pragnąłem
być jedynym. Ona chciała mnie uważać za jednego z wielu. Długi czas byłem na nią obrażony”
10.
Boczenie się chroni przed cierpieniem i nie wymusza ucieczki. Jednak Mickiewicz odreagował
zbliżenie z panią Sobańską po latach, kiedy zaprosiła go na obiad z Balzakiem oraz z
innymi francuskimi literatami do swego paryskiego salonu, już jako madame Lacroix. Mickiewicz
zachował się podczas obiadu histerycznie, o czym pisał Władysław w Żywocie. Na
pytanie, co sądzi o współczesnej literaturze francuskiej, odpowiedział: „Gdyby nowy Omar
spalił dwie trzecie drukujących się dzieł francuskich, nie byłoby czego żałować”11.
Mickiewicz twórczości Balzaka nigdy specjalnie nie poważał, o czym świadczy relacja
Aleksandra Jełowieckiego ze spotkania z autorem Komedii ludzkiej w Ogrodzie Tuleryjskim.
Późniejszy surowy sąd o współczesnej mu literaturze francuskiej wydaje się rzeczywiście
mocno przesadzony, ale właściwym celem „brutalizmów” Adama nie był ani Balzak, ani
francuskie piśmiennictwo, lecz pani Lacroix, a raczej wyrzuty sumienia Mickiewicza, że od
niej nie uciekł, tylko z nią podróżował. Tym bardziej że obowiązki służbowe pani Sobańskiej,
nie wspomniawszy już o pozostałych towarzyszach krymskich eskapad, nie ograniczały się
tylko do wskazywania poecie piękna gór nad Czarnym Morzem.
O miłości – podobno wzajemnej – Mickiewicza do Eudoksji Michajłowny Bakuninówny
wiemy z kilku źródeł. Mickiewicz przyznawał się do niej otwarcie, ponieważ wiedział doskonale,
że nic mu się nie stanie, chociaż Bakuninówna nie była mężatką, lecz panną. Podobno
przechowywała listy Polaka, które – jak twierdzi Czartkowski – poleciła w testamencie spalić
po jej śmierci12. Bakuninówna była panną, co wyglądało groźnie, ale jednocześnie była Rosjanką,
więc Adam był przed nią skutecznie zabezpieczony – by tak rzec – patriotycznie. Powiedział
podobno Józefowi Przecławskiemu, jak to Polak pokonał w Mickiewiczu mężczyznę:
„Przed tobą nie będę ukrywał. Czuję, że wzrok mojego narodu jest zwrócony na mnie i
że muszę wobec tego liczyć się z jego zdaniem. Co powiedzieliby o mnie Polacy, gdybym się
ożenił z Rosjanką, córką senatora, kuzynką wielkiego Kutuzowa i jednego z ministrów. Każdy
Polak mniemałby, że kierowały mną pobudki niskie i podłe. Nie mam prawa poniżać siebie
w ten sposób, gdyż wyrządziłbym szkodę swemu narodowi. Zresztą (tu uśmiechnął się)
9 Adam Mickiewicz, List do Joanny Bonawenturowej Zaleskiej, Moskwa, 27 septembra/9 paźdzdziernika 1826,
[w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 275.
10 Adam Mickiewicz, List do Margaret Fuller, 26 kwietnia 1847, [w:] Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XVI, s.
127 Por. także: Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne..., s. 220.
11 Władysław Mickiewicz, Żywot Adama Mickiewicza, T. II, Poznań 1892, s. 341 342.
12 Por.: Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, [w:] Dzieła wszystkie, Wydanie Sejmowe, T. XVI, Warszawa
1938, s. 44. Por. także: Adam Czartkowski, Adam Mickiewicz i Awdotja Michajłowna Bakuni, „Ruch Literacki”
1931, s. 50 i n.; Władysław Mickiewicz, Adam Mickiewicz, sa .ie et son oeu.re, Paris ,1888, s. 88.
10
po co ci to mówię; wszak nie wiemy, czy p. Bakuninówna przyjęłaby moje oświadczyny”13.
Mickiewicz uśmiechał się najwidoczniej z ulgą, że mógł śmiało skapitulować, więc wojna –
w wypadku Bakuninówny – nie wybuchła mu w listach gejzerem metafor.
Uciekanie przed Karoliną Jaenisch objawiło się natomiast wyjątkowo rozwiniętą stylistyką
wojenną. Karolina mieszkała zatem nie w zwykłej kamienicy, lecz w „fortecy Miasnickiej”,
zabiegi mające na celu neutralizację zakochanej w poecie dziewczyny Mickiewicz nazywa
„sprawą wojenną”. W listach do Daszkiewicza, który stał się Adamowym adiutantem, strategicznie
nakazuje odwrót, ale zamierza jednak utrzymać w „fortecy” na Miasnickiej „korpus
obserwacyjny na wszelki wypadek”, czyli na czas, gdy „porządny atak uda się przypuścić”,
chociaż oczywiście doskonale wie, że żadnego szturmu nie będzie, o czym zresztą wyraźnie
wspomina w kolejnej części frazy i oddaje „Malarkę”, czyli Karolinę Jaenisch, Daszkiewiczowi,
proponując wprost, żeby ją sobie wziął, bo lepiej, żeby to zrobił on, niż „żeby się jakiemu
Niemcowi dostała, ale najpierw niech się Daszkiewicz przekona o wzajemności, a jeśli
chodzi o niego, to niech się „Daszkus kochany nie obawia – z metaforyki wojennej Mickiewicz
naprawdę w kwestii kobiecej wyzwolić się nie potrafił – nie będziemy się pojedynkować!”
Mickiewicz prowadził kampanię na dwa, a może nawet więcej frontów. Równolegle bowiem
ze szturmami i odwrotem spod fortecy na Miasnickiej atakował – jak wynika z Post
scriptum listu do Daszkiewicza – tajemniczą „panią S.”, określoną mianem „fortecy dziś tu
egzystującej, niegdyś obleganej w Moskwie”. Mickiewicz natychmiast dodał, że atakuje
ospale, a następnie wyjaśnił: „Bo wiesz moje principia, że nigdy nie mówię słowa »kocham«
ani w żadne nie wdam się romansowe awantury na serio, jeśli ich nie myślę prowadzić do
końca; lubo gotów jestem czasem zrobić wycieczkę maleńką, zostawiając obu stronom wolność
rejtyrady. Choć mi w łeb strzel, nie wiem, dlaczego nie mam do owej fortecy żadnego
pociągu, chociaż jest dla zgłodniałego żołnierstwa – a przynajmniej powinna być – powabna”
14.
Mickiewicz niby z Karoliną chciał się żenić, ale wiemy, że się żenić nie chciał, a zdając
sobie sprawę z nieprzekraczalności argumentu patriotycznego, mógł sobie w listach do przyjaciół
pozwolić na szczególną swawolę militarno-oblężniczą. W bardzo tajemniczym liście do
Cypriana Daszkiewicza, pisanym w Petersburgu około 15/25 stycznia 1829 roku, pojawiają
się naraz cztery różne kobiety, cztery „kochanki metrykalne”, z którymi Mickiewicz utrzymywał
bliższą znajomość i z którymi z różnych powodów zerwał. To list szczególny,
ponieważ, jak zauważył Jean-Charles Gille-Maisani: „Zachowanie Mickiewicza zdradza
ogromny lęk, niewątpliwy strach przed kobietą, pojawiający się, kiedy tylko wyłania się
możliwość wprowadzenia jej na stałe w swoje życie”15.
Oto dokument psychicznych zawikłań i niebezpiecznych związków, o którym z pewnością
Lacan prowadziłby seminarium przez lata, znalazłszy w nim matecznik przykładów „fiksacji
na obiekcie”: „Zdrowie Malarki zatrważa mnie mocno; jeślibym ja był choć w części przyczyną,
byłoby to wielkim dla mnie nieszczęściem. Boże wielki, com ja tu winien? Nigdy jej
nie powiedziałem, że kocham ją, ani żartem; nigdy nie mówiłem o ożenieniu; więcej ją lubiłem,
aniżelim okazywał. Tymczasem jestem w przykrym położeniu. Muszę tu coś z sobą zrobić
i skończyć interes, do którego wiąże się nawet los was wszystkich. Mam zamiar koniecznie
być w Moskwie, ale i wtenczas mógłżebym bez rozwagi wejść w związki na całe życie?
Miałem jeszcze obserwować, a tu już wzięto za rzecz skończoną. Myślę ja wprawdzie, że
twoja niedoświadczona imaginacja trocha się łudzi, i nie mogę zupełnie wierzyć w takie Malarki
zakochanie się; wszakże uważaj, i jeśliby, broń Boże, słabość jej powiększała się, dawaj mi znać.
13 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 43-44.
14 List Adama Mickiewicza do Cypriana Daszkiewicza, Petersburg, połowa lipca 1828, [w:] Dzieła, Wydanie
Narodowe, T. XIV, s. 364, 365, 366.
15 Jean-Charles Gille Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologicne..., s. 233
11
Z p. B. równa bieda. Z żartów i gawędy – widzę, że ona dalej zaszła. Pisze do mnie, pytając,
czy o niej pamiętam, czy to tylko dystrakcja. Musiałem naturalnie odpisać, wystawiając
przeszkody, dla których powinniśmy tylko być przyjaciółmi i nic więcej. W żadnej z nich nie
byłem zakochany. Malarka więcej mi się podobała z twarzy, więcej przyjemna; p. B. więcej z
charakteru i rozumu, bo wcale nie piękna. Ale ostatnia jest pod cherymem.
Bądź zdrów. Obserwuj, ale nie awansuj z robieniem nadziei, a w gwałtownych zdarzeniach
znać mi dawaj.
Jeśliś za ów list gniewał się, i ja miałem przyczynę za poprzedzające mieć do ciebie pretensją.
Widziałeś moje stosunki z naszą dobrą nieboszczką Kras. Byłemże winien? Nie zachowywałemże
ostrożności? Otóż daję ci słowo honoru, że z obiema teraźniejszymi daleko
mniej byłem poufały i jeszcze więcej ostrożny. Pokazuje się. że żadne doświadczenie nie pomaga
i że trzeba uciekać, uciekać [podkr. – K. R.]. Dlatego tutaj zupełnie zerwałem z ową
(jeśli pamiętasz) zapraszaną do Baku i jesteśmy w przyjaźni, a wszystko dawniejsze jak w
wodę przepadło”16.
„Malarka” – to bez wątpienia Karolina Jaenich, „p. B.” – to być może Bonawenturowa
Zaleska, „nasza dobra nieboszczka Kras.” – pani Krassowska, żona Awenira Krassowskiego z
„Moskiewskiego Telegrafu”. I jeszcze „owa zapraszana do Baku”. Rozszyfrowanie „kochanek
metrykalnych” kryjących się pod Mickiewiczowskimi kryptogramami nie wydaje się
zresztą najistotniejsze, mogłyby one nawet w ogóle materialnie nie istnieć, bo mechanizm
wymyślania udręk, przeszkód i potencjalnych katów mieści się w mechanizmie lękowym
działającym w tym liście ze szczególną intensywnością. Lecz jeśli nawet Mickiewicz owe
„niebezpieczne związki” uczuciowe wymyślił, to ich tekstowe istnienie potwierdza, że strach
i potrzeba ucieczki dręczyły go naprawdę.
Przed Celiną uciec było trudno, bo Celina stanęła Mickiewiczowi w drzwiach, więc natychmiast
przypomniały się straszne sny z Petersburga i koszmary zaczęły się mnożyć: karty
wizytowe z narzędziami tortur, pusty biały welon przechadzający się w blasku świec, śmiertelny
strach w drodze do ołtarza, klucz do mieszkania, o którym wolało się zapomnieć, że się
go nie zapomniało, byle tylko odwlec kaźnię, czyli ślub: pożyczanie fraka, kurczący się dywan
prowadzący do ołtarza niczym do katowskiego pieńka, nocne szepty i krzyki, samooskarżająca
spowiedź, rodzaj „pokajania” odbytego przed Celiną w nieuświadomionej nadziei,
że może zniechęci się, wzgardzi i odejdzie – oto konieczna i wystarczająca baza danych
do napisania podręcznika psychoanalizy na użytek studentów pierwszego roku wirtualnego
Instytutu dra Freuda lub scenariusza do zagrobnego filmu Bunuela.
Przykłady można mnożyć, uciekań było jeszcze sporo. Historia z Ankwiczówną i jej rodzicami
i lęk przed Konstancją Łubieńską, która postanowiła Mickiewicza „ratować” w Paryżu,
wydają się szczególnie ciekawe. Mickiewicz uciekał i uciekał! Aż pojawiła się Xawera.
Jean-Charles Gille-Maisani w Podsumowaniu swej oryginalnej wersji książki zwrócił
uwagę, że „Postawa Mickiewicza wobec KOBIET charakteryzowała się przez długi czas niedojrzałością,
nie potrafił on jednoczyć uczuciowości ze zmysłowością, zakochiwał się w kobietach
dostępnych, lecz nieosiągalnych [...], szukał u kobiet od siebie starszych [...] opieki
niemalże matczynej, uciekał przed małżeństwem [...], by zamknąć się w kręgu męskich przyjaźni
[...]. Mickiewicz wstąpił w związki małżeńskie prawie przez zaskoczenie i pożycie
afektywne z Celiną okazało się porażką. Pierwszym udanym pod tym względem doświadczeniem
stał się jego związek z Xawerą Deybel. Ów sukces przyczynił się niewątpliwie do uzyskania
przez Mickiewicza niezależności wobec Towiańskiego i do osiągnięcia pełnej dojrzałości.
[...] Ważne, iż Adam darzył Xawerę uczuciem, które rozkwitło w roku 1845 dzięki
łączności afektywnej, znacznie głębszej niż łączność utrzymywana przez Mickiewicza z własną
żoną. Ten związek Mickiewicz odczuł jako sukces w planie uczuciowym – jako pierwsze
16 List Adama Mickiewicza do Cypriana Daszkiewicza, Petersburg, ok. 15/27 stycznia 1829, [w:] Dzieła, Wydanie
Narodowe, T. XIV, s. 407-408.
12
udane doświadczenie tego rodzaju w swoim życiu. To wydarzenie bardzo ważne w jego
ewolucji psychicznej. Wedle jungowskiej psychologii porównawczej, ten sukces uczuciowy
umożliwił dalszy proces indywiduacji [...], wiązał się z uzyskaniem lepszej równowagi osobowościowej
i z poczuciem prawdziwego zakorzenienia w świecie. [...] Udanemu doświadczeniu
uczuciowemu z Xawerą towarzyszyło poczucie, że – jak pisał Mickiewicz w liście do
Towiańskiego z 27 lipca 1845 roku: – »Duch mój teraz ryje sobie nowe koryto, w kierunku
przeciwnym dawnemu, ryje kręto jeszcze i zbaczając, ale ciągle dążąc ku celowi przez ciebie
wskazanemu, ku realizacji [...]. Pęd mój zupełnie gdzie indziej niż wprzódy [...]« oraz z początkiem
wygasania projekcji osoby ojca na Towiańskiego, który to proces zakończy się w
roku 1846 wyzwoleniem i założeniem odrębnego koła. Nawet gdybyśmy nie wiedzieli niczego
o Xawerze, to jednak ewolucja Mickiewicza ujawnia, że z wielkim prawdopodobieństwem
odniósł on w okolicach roku 1845 sukces uczuciowy. W tym sensie wpływ tej kobiety, jakkolwiek
godny pożałowania z moralnego punktu widzenia i o jakże bolesnych konsekwencjach
dla Celiny i jej dzieci, przyczynił się pozytywnie do ewolucji Mickiewicza”17.
Gille-Maisani nieco zakłopotany własnymi wnioskami opatrzył cytowany fragment we
francuskim oryginale obszernym przypisem: „[Pozytywny wpływ Xawery] ujawnia się dopiero
wtedy, gdy uznamy indywiduację w sensie jungowskim za fundamentalną wartość życia.
Zdajemy sobie sprawę, że taki punkt widzenia może doprowadzić w niektórych wypadkach
do sytuacji nie dających się pogodzić z moralnością. Ten punkt widzenia opiera się zatem na
niekompletnej i nieakceptowalnej koncepcji człowieka. Jung pominął tę trudność, a jego
uczniowie pozostawali w tej kwestii niezmiernie dyskretni i co najwyżej wspominali o niej
aluzyjnie (Philp, von Franz, Henderson, Jacobi, Jaffe, Beck). A jednak trudność istnieje. W
praktyce analitycznej powraca nie tylko w wyjątkowych wypadkach. Przykładem niech służy
życie samego Junga, który jako mąż i ojciec utrzymywał przez wiele lat związek z jedną ze
swych admiratorek i byłą pacjentką. Jeśli wierzyć niektórym opiniom, ta „muza natchnień”
wywarła błogosławiony wpływ na ewolucję osobowości Junga i stymulowała jego twórczość”
18.
17 Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz poete national de la Pologne. Etude psychanalytique et caractérologique,
Montréal-Paris 1988, s. 822. W polskim przekładzie pierwszej części pracy Gille-Maisaniego znajdują
się uwagi podobnej treści dotyczące okresu rosyjskiego: „Trzeba przyznać, że z punktu widzenia rozwoju
osobowości obraz poety przedstawia się znacznie mniej korzystnie. W Kownie Mickiewicz nienajlepiej poradził
sobie z podwójną rolą, jaką stanowiła nieciekawa i nieszczęśliwa miłość W Rosji utrwala się poeta
u c i e c z k i p r z e d k o b i e t ą, i to zarówno przed zmysłową kokietką (Karoliną Sobańską), jak i przed sentymentalną
młodą panną (Karoliną Jaenisch); następuje powrót do etapu męskich przyjaźni (Odyniec) Konrad
Wallenrod odzwierciedla w sposób symboliczny p r o c e s s a d o m a s o c h i s t y c z n e j
r e g r e s j i a n a l n e j, z a b a r w i o n e j f e t y s z y z m e m” (Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz.
Studium psychologiczne, s. 298).
18 Jean-Charles Gille Maisani, Adam Mickiewicz poéte nationale de la Pologne, s. 599-600.
13
Żona, nałożnica
Gille-Maisani podkreślił z naciskiem, że Jung swego związku przez długi czas nie ujawniał,
chociaż to właśnie Jung twierdził, że „psychologia powstaje ze szczypty nauki i mnogości
wyznań”. Czy potężny przełom uczuciowy nastąpił w Mickiewiczu w roku 1845, czyli w
okresie „wielkiego matu” spowodowanego przez Xawerę, która po powrocie z rekolekcji
szwajcarskich rozgościła się ponownie, wbrew woli Towiańskiego, a na wyraźne zaproszenie
Mickiewicza, jeszcze w starym mieszkaniu przy Amsterdamskiej l?
Kiedy na wiosnę 1845 roku Adam przebywał u Towiańskich, doszło do największego starcia
pomiędzy Xawerą i Celiną pod nieobecność Mickiewicza o Mickiewicza. Kiedy Adam
powrócił w lipcu 1845 roku do małego domku przy Bulwarowej 12, wynajętego pod jego
nieobecność przez Celinę, Xawery w nim nie było, bo Mickiewiczowęj udało się ją na czas
pewien odsunąć. Działo się to w okresie szczególnego nasilenia spisków, knowań i manipulacji,
których epicentrum stanowiła nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni Xawera Deybel,
ówcześnie z „obudzonym” przez nią Pilchowskim. Koło Sprawy Bożej wirowało zresztą w
owym czasie w coraz bardziej zwariowanym tańcu.
A jeśli przełom dokonał się znacznie wcześniej? Albo odbywał skokowo i długofalowo?
Wszak na wiosnę 1845 roku rozegrał się jedynie kolejny epizod, prawda, że szczególnie dotkliwy
w długich dziejach związków przypominających nie tyle trójkąt, ile czworobok z miniatury
z aniołami kręcącymi korbą maszynerię niebios (z czternastowiecznego rękopisu prowansalskiego),
ponieważ aż czworo głównych bohaterów dramatu określało jego sens i zasięg:
Celina Mickiewiczowa, Xawera Deybel, Adam Mickiewicz i Andrzej Towiański. Do
gry włączali się często bohaterowie epizodyczni, lecz ważni, na zasadzie satelit: Guttowa,
Karolina Towiańska, Gutt, Januszkiewicz, Pilchowski, Rutkowska, Rutkowski, Zan i inni.
Nie wolno też zapominać o dzieciach: o Marii, która swej guwernantki nienawidziła, o Władysławie,
który tej „mamunie”, tej „wile” odmówił pomocy, kiedy znalazła się w skrajnej
nędzy i zabrakło jej grosza, by kupić grobowy całun dla zmarłego synka.
W opisie owych relacji wypadałoby się raczej uciec do wyobrażenia „harmoniki kręgów”
lub wirujących dętek z projektu machiny latającej, o której Mickiewicz opowiadał Aleksandrowi
Chodźce: „Trzeba brzuch balonowy zniszczyć, inaczej nie da się kierować. Oto mój
projekt: trzy może więcej kiszki nadęte gazem, we środku 3 soupapes, które zrobią, że nawet
w przypadku rozdarcia się jednej części, gaz w innych częściach zostanie i przypadki usuwa.
Łódź ze sternikiem w środku; na niej mała machina parowa do wyrzucania z rury szuflad, na
którego końcu parasol”19.
Cztery główne osoby tej boskiej i nieboskiej komedii odbijały swe projekcje jak w zwierciadle,
tworząc sobowtórny ciąg: o ile Andrzej Towiański objawił się jako dwojnik Adama
Mickiewicza, jego lepsze wcielenie, to Xawera Deybel zagrała – Mickiewiczowi – rolę sobowtóra
Celiny, czyli rolę żony idealnej, o której Adam marzył od wczesnej młodości. Mickiewicz
dostrzegł w Towiańskim mistrza we wszystkim: w czuciu i w wierze, w myśleniu, w
19 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 237.
14
mówieniu, w chodzeniu, w jedzeniu, w siadaniu, we wstawaniu i w tańcu. W Xawerze znalazł
dopełnienie błogosławionych właściwości, których – wedle niego – brakowało Celinie.
Mickiewiczowa wiedziona intuicją starała się bardzo wyrobić w sobie cechy, które jej mąż
podziwiał w Xawerze, chociaż pozostawały one trudne do uchwycenia, przemieszczały się w
ciągu wiecznych nienasyceń. Celina starała się ogromnie, by Xawerą zostać, skoro nie mogła
Xawery z życia Adama wyeliminować, podobnie jak Mickiewicz starał się naśladować mistrza
i mimo wszelkich podziałów, zatargów i gróźb – z Towiańskim nie zerwał nigdy. Mickiewicz
„pracował” nad Celiną, by spełniła wymogi idealnej małżonki, choć był to trud daremny.
Celina starała się zawiązywać przymierze z Towiańskim przeciw Mickiewiczowi, jeśli
sądziła, że w ten sposób uda jej się Xawerę odsunąć lub choćby osłabić jej pozycję. Xawera
potrafiła zaś działać wspólnie z Adamem lub z innymi przeciwko Adamowi, byle tylko zachować
swe wpływy, miejsce i pozycję w kole i przede wszystkim w domu Mickiewiczów.
Najczęściej działała skutecznie. Celina szukała pomocy u Towiańskiego przed mężem i przed
Deyblówną, lecz jednocześnie starała się bronić Adama przed Towiańskim w chwilach, kiedy
szwajcarska „święta rodzina” z potępieniami Mickiewicza stanowczo przesadzała. Celina
robiła też co w jej mocy, by w oczach Adama podciągnąć się do poziomu duchowego Xawery,
wszak Mickiewicz zawsze podkreślał, że Xawera w duchowej hierarchii stoi wyżej od
niej, choć od Towiańskiego Celina się dowiedziała przecież, że w ogólnej hierarchii duchowej
stoi znacznie wyżej od swego męża.
Uwagi o małżeństwie wygłoszone przez Mickiewicza w lutym 1849 roku w rozmowie z
Aleksandrem Chodźką odsłaniają precyzyjnie kolejne „zwierciadlane stadia” jego ewolucji
rodzinnej pod wpływem Xawery: „Dziś celem małżeństwa musi być wzajemne zbawienie
dusz, to jest aby mąż i żona tem żyli, jak ją podnosić, uszlachetniać, zamieniać to w chleb
powszedni. Inaczej małżeństwo będzie piekłem. Z człowiekiem innych niż ty celów podróżować
nie można, za kilkanaście godzin znudzi ciebie; a cóż dopiero z żoną, która by nie
sympatyzowała z celami twojemi. Stąd to wszystkie klęski tak często dzisiaj narzekających
małżeństw; na pozór dobrze, a wewnątrz piekło. Tam tylko doskonałe jest małżeństwo, gdzie
jest ciągła obopólna duchowa praca.
Głównym obowiązkiem żony jest utrzymywać zawsze ton czysty prawdy. Jej organizacja
fizyczna, ciaśniejszy krąg jej obowiązków, wszystko, co ją otacza, Bóg w miłosierdziu i mądrości
swojej tak urządził, że kobiecie łatwiej w tym tonie utrzymać się.
Mężczyzna roztarga się łatwiej, już to z natury swojej, już z natury działań, do których jest
powołany Wróciwszy do domu roztargniony, w jednem spojrzeniu żony, w kilku jej słowach,
czasem w samym jej głosie ma znaleźć kamerton, który go wróci do prawdziwego tonu. Takie
tylko małżeństwo jest małżeństwem w duchu; inna, prócz takiej, żona jest tylko nałożnicą
[podkr. – K. R.]”20.
Mickiewicz nie mógł uciec od Celiny, ale za to unieważnił – w pewnym sensie – zawarte z
nią małżeństwo. Z jej niezawinionej winy: była mu tylko nałożnicą, „prawdziwą” zaś żoną, z
którą pozostawał w „spółce chrześcijańskiej”, która budziła w nim ruchy ducha, dzięki której
stawał w prawdzie i doznawał objawień, prawdziwą żoną – w sensie nadawanym małżeństwu
w owym czasie przez Mickiewicza – była mu przez długi czas Xawera Deybel. Od niej
otrzymywał wsparcie i pomoc lub przynajmniej tak mu się wydawało, a raczej chciał, żeby
mu się tak wydawało. Mickiewicz ubolewał, że nie wspomaga go Celina, ale Celina, mimo
usilnych prób, nie potrafiła, nie mogła, nie dorastała. Celina Mickiewiczowa stała się „prawdziwą”
żoną dopiero po śmierci.
W tym świetle słynny fragment listu Mickiewicza do Łubieńskiej zaczyna świecić jak
ciemne świecidło, również ze względu na osobę adresatki: „Od czasu kiedy się dowiedziała
20 Ibidem, s. 236.
15
ode mnie, że już nie było nadziei życia, zrobiła wszelkie rozporządzenia domowe, pożegnała
się ze wszystkimi znajomymi zupełnie jak przed podróżą. [...]
Można powiedzieć, że w chwilach tych rozłąki połączyliśmy się po raz pierwszy. Jakoż
przyrzekała mi, że będzie duchem mnie ciągle pomagać i być ze mną. Czemuż tak nie było za
życia ! [podkr. – K. R.]”21.
Relacja księdza Duńskiego dla Karoliny Towiańskiej i Anny Guttowej ujawnia Mickiewiczowski
lęk i potrzebę ucieczki przed Celiną w sposób wzorcowy i przez to niezwykle okrutny:
Adam prawdziwie się z nią połączył dzięki temu, że umarła. Celina stała się żoną idealną,
o której Mickiewicz marzył, kiedy dowiedział się, że umrze: „Od chwili zawiadomienia zrobiła
się w niej zupełna odmiana: zło dawne, targające nią i dokuczające drugim zupełnie odstąpiło;
w cierpliwości i modlitwie trwała do końca... »Gdyby taka zawsze była!... – dodał
rozrzewniony Adam – toż ja z nią tortury przechodziłem« [podkr. – K. R.]”22.I warto pamiętać,
że Mickiewicz pisał do Celiny listy pełne czułej troski, które wypadałoby określić mianem
korespondencji miłosnej, kiedy przebywała w oddaleniu: zamknięta w domu dla obłąkanych.
Mickiewicz w tych jakże często cytowanych relacjach o ostatnich chwilach Celiny wydaje
się okrutny szczególnie, ponieważ Celina w ślepej miłości do Adama gotowa była znieść i
znosiła z wielkim poświęceniem bardzo wiele: przede wszystkim Xawerę jako domownicę.
Jeśli wybuchała – to w sytuacjach, w których i święty by nie wytrzymał. I starała się nieustannie,
żeby wydoskonalić w sobie te przymioty, które pociągały w Xawerze jej męża.
Mickiewicz w latach czterdziestych coraz częściej wypowiadał się o małżeństwie, o kobietach,
a nawet o prostytucji, przeplatając swe uwagi opisem opłakanego stanu „kościoła
urzędowego”. W „Przemówieniu do braci” wygłoszonym w sobotę 27 lutego 1847 roku zauważył,
że: „W miarę jak człowiek odzyskuje wolność, człowiek mniej jest skrępowany formami:
wszystko jemu wolno, ale trzeba, żeby sam przez się to poczuł”23. W „Przemówieniu
do braci” wygłoszonym 4 marca 1847 roku rolę kobiety umiejscowił w kontekście ryzykownym,
niemalże bluźnierczym: „Co powiedziałem o Kościele, to objaśnia rzecz i o drugiej części
rodzaju ludzkiego, o kobietach. [...] Jezus Chrystus wskazał na całą wolność kobiety; chodził
otoczony kobietami: rzecz nowa i niesłychana w Izraelu. Samarytance dał słowo do Samarii
– pijąc wodę, odbył z nią biesiadę. Z wciśnięciem ducha Chrystusowego w karby Kościoła
Rzymu i tę wolność zaduszono. Paweł Święty wzniósł cokolwiek nad stary zakon znaczenie
niewiasty, ale zawsze oglądając się na ideę administratorską, nie śmiał jej dać wszystkich
prerogatyw. Epoka była do tego nie przyszła. Trzeba wiedzieć, że nie wszystko, co apostołowie
pisali, szło z ducha Bożego. To tylko, co Chrystus powiedział, jest Boże [...]. Tak
pognębienie darów w Kościele, jak i niewola kobiety idzie stąd, że Kościół stracił dar odróżnienia
cech. Ten tylko może ocenić i poprzeć dar proroczy, kto go sam posiada; ten tylko może
uszanować wyższe powołanie w kobiecie, kto jego ważność w społeczeństwie czuje. [...]
Przecież nie to jest powołanie kobiety, aby tylko była sługą domową, kiedy Marta krzątała się
koło gospodarstwa, chcąc ugościć Chrystusa, a Magdalena, która była towarzyszką wszystkich
mężów miasta, chociaż tym nieprawym sposobem wyzwoliwszy ducha, poczuła słowo
Boże i od nóg Jezusa odejść nie chciała, rzekł, że obrała lepszą cząstkę.
Prosić Boga trzeba, żeby nam w Kole naszem dał kapłankę, bo ruch tak wielki wypadnie,
iż trudno go będzie w przyzwoitym karbie utrzymać, a wolność przynosi za sobą i wielkie
obowiązki”24.
21 List Adama Mickiewicza do Konstancji Łubieńskiej-Wodpolowej, Paryż, 18 maja 1855, [w:] Dzieła, Wydanie
Jubileuszowe, T. XVI, s. 587.
22 Edmund Duński, Listy (1848-1856), wydali i wstępem opatrzyli Attilio Begey i Józef Komenda, Turyn 1915,
s. 284-285.
23 Adam Mickiewicz, Przemówienia, [w:] Dzieła wszystkie, Wydanie Sejmowe, T. XI, Warszawa 1938, s. 421.
24 Ibidem, s. 429-431.
16
Nie dowiemy się, czy mówiąc o kapłance, Mickiewicz myślał o Xawerze, czy też – jak sugeruje
Ewa E. Kossak – o Delfinie Potockiej, którą pragnął zwerbować do koła, albo o Margaret
Fuller, która wywarła na nim świetne wrażenie25. Na pewno nie myślał o Celinie, bo
ona, niczym „kobieta izraelska była wyłączona od życia w duchu i na ziemi, którego mężczyzna
używał, zamknięta w szczupłym bardzo zakresie podległości i służebnictwa”26. Xawera
funkcję kapłanki w kole – jeśli akurat nie w lutym 1847 roku, w tym czasie sprzyjała raczej
braciom posłusznym Towiańskiemu – pełniła znacznie wcześniej: już na wiosnę 1842 roku;
spychana, odzyskiwała ją znowu. W lecie 1847 znowu ona strzegła ognia w rozczepionym
kole: Mickiewicz nadmorski sen nocy letniej z Langrune zanotował w pugilaresie i ze zwrotkami
tajemnej pieśni podarował właśnie Xawerze.
Z Celiną było Mickiewiczowi najlepiej, gdy Celiny nie było: kiedy jeszcze nie stanęła w
drzwiach, kiedy odchodziła. I gdy była nałożnicą. Nie żoną, lecz wedle Adamowych fantazmatów
tylko nałożnicą. 20 września 1843 roku Mickiewicz wyznał Aleksandrowi Chodźce:
„Żenić się, jest to wziąć na siebie przed Bogiem obowiązek prowadzenia ku Bogu żony; więc
ten tylko ma prawo do tego, kto w duchu stoi silnie; kto jest istotnie mężem zupełnym.
Mistrz, mówiąc o trudnościach pożycia małżeńskiego, porównywa niezgodną z ducha natury
żonę do kłosu jęczmiennego, zasunionego pod koszulę. Łatwiej jest pójść trzy razy na armaty,
niż taki kłos nosić trzy dni na skórze. A kłosem takim są sobie wzajemnie małżonkowie niedobrani”
27.
Ewa E. Kossak interpretuje następująco tajemniczą notatkę Celiny Mickiewiczowej: „Nie
czerpać życia z magnetyzmu X., ale z ofiary i ruchu. Zazdrościć połączenia się z szatanem”,
sporządzoną najprawdopodobniej we wrześniu 1843 roku podczas nagłej wizyty u Towiańskiego,
w porywie pierwszego buntu przeciwko dominacji Xawery w domu i w życiu jej męża:
„Zapisany w pośpiechu tekst na odwrocie fragmentu francuskiego (?) listu bez daty – to
jeszcze jedna łamigłówka towianistyczna. Pierwsze zdanie nie nasuwa większych wątpliwości.
Jest przestrogą dla Mickiewiczowej, aby nie naśladowała sposobu oddziaływania Xawery
– kobiecością i seksem. [...] Ale co znaczyło zdanie: »Zazdrościć połączenia się z szatanem«?
Odpowiedź wydaje się dość prosta: Celina w ogóle nie potrafiła z kimkolwiek, choćby z mężem,
utworzyć jednolitej »spółki«. Miał jej to za złe Mickiewicz, ganił także pan Andrzej.
Tym bardziej więc była powinna zazdrościć Deyblównie tej sztuki, tym gorzej dla niej, jeśli
w złym”28.
Powtarzam: Celina bardzo się starała i po śmierci znalazła w końcu uznanie dla swego trudu,
dla swej „hory” w oczach męża i mistrza. Xawerę potępiono, choć Mickiewicz i Towiański,
szczególnie jednak Mickiewicz, przez tyle lat widział w Xawerze archanielicę Sprawy. I
znajdował w niej żonę z ducha: „Mąż dotąd nie miał prawa do duszy żony. Tylko formy pokazano,
wszystko polegało na formach. Małżeństwo jest złączenie się wieczne dwóch duchów.
Aby było szczęśliwe, musi mieć jeden cel”29.
25 Ewa E. Kossak, Boskie diabły, Warszawa 1996, s. 288-299. Zob. także: Maria Danielewicz-Zielińska, „Białe
plamy” w życiorysie Mickiewicza (rzecz o listach Celiny Mickiewiczowej do męża z tajnego archiwum rodzinnego),
Feijó 1988.
26 Adam Mickiewicz, Przemówienia, s. 428.
27 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 216.
28 Ewa E. Kossak, op. cit., s. 213-214
29 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem. Rozmowa z Aleksandrem Chodźką, luty 1843, s. 235.
17
Opętanie, obłęd
W dziewiątą rocznicę ślubu, 22 lipca 1843 roku, Celina Mickiewiczowa i Xawera Deybel
udały się w towarzystwie Stefana Zana, który wtedy jeszcze przez Xawerę, dla Xawery całkiem
nie zwariował, do więzienia Świętego Łazarza, w którym znajdował się oddział dla chorych
wenerycznie prostytutek. W tym samym czasie Adam Mickiewicz rozpoczął rozmowy z
Towiańskim w Brukseli. Wizytę obu kobiet w kobiecym więzieniu Świętego Łazarza – towiańczycy
prowadzili w nim agitację – spowija wyjątkowa aura ze względu na czas, miejsce i
okoliczności wydarzenia. Jeszcze w czerwcu 1843 roku Celina pisała do swej siostry Heleny
Malewskiej: „Sposób naszego życia jest zawsze jednostajny, ale jesteśmy zasileni nową silną
wiarą, która nas zaspokaja i ożywia przyszłymi nadziejami... Marynia często mi już jest pomocą
w pilnowaniu dzieci i krzątaniu się koło gospodarstwa. Panna Dejbel zupełnie trudni się
jej wychowaniem”. We wrześniu tego roku Celina nagle pojechała do męża i do mistrza do
Szwajcarii, bo nie potrafiła już dłużej tolerować poczynań Xawery.
W tym więzieniu Maria Gorecka widziałaby Xawerę najchętniej. W liście pisanym w roku
1889 wyrzucała starszemu bratu nadmierną wobec niej wyrozumia