Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. 2 Krzysztof Rutkowski XIĘŻNICZKA Miejsce Xawery Deybel w rodzinie Mickiewiczów 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 4 Daremnie by się silili biografowie objawiać wszelkie tajemnice życia spędzonego w tak wyjątkowych warunkach. Władysław Mickiewicz ...ani ładna, ani brzydka, ale pociągająca tą białością i świeżością oblicza, jakimi tylko młodość krasić umie. Władysław Bełza o Xawerze Deybel 5 Ciało, czyn Jaką rolę odegrała Xawera Deybel w życiu Adama Mickiewicza i jego rodziny? To pytanie trzeba poprzedzić innym: po co nam ta wiedza? Do czego się może przydać? Czy przypadkiem nie kusi mnie demon voyeuryzmu? Czy nie wpycham się niepotrzebnie w prywatne życie zmarłych ludzi z pobudek dwuznacznych? Czy nie postępuję jak pornograf duchowy, jak filologiczny paparazzo? Nie interesują mnie erotyczne skandale i nie chcę grzebać się w intymnościach, błądzić pośród „kochanek metrykalnych”, by posłużyć się celnym sformułowaniem Zofii Stefanowskiej użytym w szkicu O sonetach Mickiewicza. Chciałbym osaczyć tajemnicę, której na razie jeszcze wyjaśnić się nie da, ale można ją ostrożnie wyodrębnić: rzecz dotyczy cielesności, roli ciała w Mickiewiczowskiej „poezji czynnej”, którą zaczął uprawiać, kiedy przestał pisać. Przygoda ciała, tajemnica cielesności tkwi w centrum Mickiewiczowskich „akcji fizycznych” – świadomie posługuję się terminem Jerzego Grotowskiego – za pomocą których Adam „pobudzał ruchy ducha” swojego i innych. Siłą ducha objawiającą się cieleśnie pragnął Mickiewicz wraz z braćmi z Koła Sprawy Bożej zdziałać bardzo wiele, między innymi wyzwolić Polskę i zbawić świat. Duch tkwił w ciele i ciało czyniło czyny. Historycy zgadzają się, że mistycyzm z erotyzmem przenika się w ciągu wieków nieustannie. W wypadku Mickiewicza to zapętlenie przybrało kształty wyjątkowo żarliwe, twórcze i niszczące, a niekiedy wręcz żałosne. Terapeutczne i chorobogenne. Wypada zgodzić się z opinią Jeana-Charles'a Gille-Maisaniego, że wpływ Xawery Deybel na Adama Mickiewicza okazał się dobroczynny w sensie psychologicznym i z Xawerą Mickiewicz czul się naprawdę szczęśliwy, a przynajmniej bezpieczny przez blisko czternaście lat: z przerwami, awanturami, wybuchami, z oddaleniami, z powrotami. I wypada się zgodzić z Ewą E. Kossak, że Celina Mickiewiczowa pozostawała przez długi czas wobec Xawery Deybel dziwnie wyrozumiała, a Xawera przez długie dziesięciolecia ciążyła nad rodziną Mickiewiczów jako zmora. I nadal jej cień błądzi pośród nas trochę jak wyrzut sumienia, trochę jak wstyd zakisły. Mickiewiczologowie, z nielicznymi wyjątkami, uciekali przed Xawerą Deybel, a przecież Xawera była jedyną kobietą, przed którą Adam Mickiewicz nie uciekał i której się nie bał. I była matką co najmniej jednego dziecka Adama i choćby dlatego należy okazać jej szacunek. A poza tym była istotą ludzką, więc to wystarczający powód, żeby nie odwracać się od niej ze wzgardą. A gdzie jej mogiła? – nie wiemy. Wiadomo, że Towiański ulżył Celinie Mickiewiczowej w chorobie strasznej i w gruncie rzeczy nienazwanej: w histerii? w depresji? w schizofrenii cyklotymicznej? Na pewno Towiański ulżył jej w cierpieniach przeraźliwych, otchłannych, przyprawiających o zawrót głowy. Xawera Deybel leczyła Adama Mickiewicza z ciężaru niespełnionych miłości, lęków, utajonego kompleksu niższości, czyli – jak napisał Jean-Charles Gille-Maisani – z paranoi. Mistrz Andrzej stał się uzdrowicielem Celiny „Xiężniczka izraelska” – lekarką Adama. Xawera konfirmowała w Mickiewiczu przeczucie, że nie musi już nigdzie uciekać, że nie tylko Towiański objawił prawdę, ale i on sam – wreszcie stanął w prawdzie. 6 Towiański uwolnił Celinę od wyrzutów sumienia: że stała się dla Adama ciężarem, że przez nią przestał pisać, że nie dorosła do roli żony geniusza, że jest Żydówką, że nie przejęła się w pełni nauką mistrza i – to chyba najważniejsze – Towiański upewnił Celinę w jej wiedzy głębokiej i starannie utajonej, że Adam choć wielki, bywa bardzo mały, że jego duchową siłę podszywa słabość, że choć dobry – wpada w zło. Towiański założył też Celinie opatrunek na najgłębszą duchową ranę: potwierdził, że Adam jej nie kocha, bo Adam kochać nie potrafi, ale tak jest lepiej dla jej własnego dobra, oczywiście dobra rozumianego „po towiańskiemu” jako ciąg wydoskonaleń warunkowanych przez cierpienie. Towiański objawił się jako sobowtór Mickiewicza i lekarz jego żony, to pewne. Xawera zaś wydaje się – z punktu widzenia Mickiewicza – negatywnym sobowtórem Celiny i Towiańskiego jednocześnie. Xawera: panna tryskająca zdrowiem fizycznym i psychicznym, „choć ani ładna, ani brzydka”, energią, siłą, odwagą, zuchwałością, bezczelnością nawet, szafująca swoim ciałem (i duchem) bez umiaru w imię celów uznawanych za wzniosłe, najwznioślejsze, adorowana, pożądana, ambitna. Celina: piękna i chora, blada, sztywna, zadręczona, niedostępna, samotna, opuszczona i niekochana od wczesnej młodości – wyjątek stanowi Niedźwiedzki – zastygła w posąg z bólu. Tajemnica Xawery w rodzinie Mickiewiczów wydaje się godna osaczania nie tylko i nie przede wszystkim ze względów biograficznych. Najważniejsze wszak: Bóg i historia, ojczyzna i wolność. Mickiewicz bardzo wierzył, że dzięki nowej poezji: „poezji czynnej” uprawianej najpierw w College de France w formie wykładów, później szaleńczo ćwiczonej w Kole Sprawy Bożej, a po rozłamie w 1846 roku uprawianej nieco łagodniejszymi metodami z wiernymi braćmi z Saint-Charles, następnie próbowanej we Włoszech na papieżu, na zmartwychwstańcach, na legionistach i – jak zwykle – na sobie samym, poniechanej dopiero na kapiącym od brudu barłogu w Konstantynopolu, sprowokuje eksplozję dobra na ziemi. Mickiewicz wierzył, iż osiągnie to, czego nikomu nie udało się osiągnąć: żadnemu z polityków emigracyjnych, z „mędrków angielskich”, nawet namiestnikowi w Stolicy Piotrowej: że dokona transgresji chrześcijaństwa i rewolucji etycznej dzięki „akcjom fizycznym” grupki (nielicznej) ludzi, którzy tak wydoskonalą się duchowo, że osiągną moc niespotykaną. Mickiewiczowskie próby osobom postronnym wydawały się wariackie, podejrzane albo i całkiem głupie. Sprawiały niekiedy wrażenie totalitarnych zamachów na wolność indywidualną, utopijnych eksperymentów z człowieczobożeństwem. Wielu nadal ubolewa, że Mickiewicz zamiast pisać dalsze księgi Pana Tadeusza lub kolejne części Dziadów – pobłądził, a w dodatku przed podróżą na Wschód papiery popalił z Władziem w kominku. Mickiewiczowska „wola mocy” przechodziła przez ciało, cielesność. Każda wielka i poważna idea, podobnie jak szaleństwo, objawia nieuchronnie swą stronę śmieszną, niepoważną, przyziemną, często ogromnie okrutną. Na skutek oporu materii i spiętrzonych przeszkód akt całkowitej przemiany ludzkości spełniał się więc niekiedy jedynie w akcie płciowym, lecz odbywanym prawdopodobnie w poczuciu wyższej misji. Na tym polega bogactwo życia, jego nieobojętność. Tajemnica recepty Mickiewicza na polepszenie człowieka przechodzi przez ciało. Od cielesności jeszcze nikomu nie udało się uciec. Mickiewicz sądził, że duch ciałem rządzi i ciało musi podlegać ruchom ducha. „Spółka bratnia” duchów liczyła się dla niego najbardziej. Krnąbrne ciała zawiązywały spółki by the way, jak mogłaby powiedzieć Margaret Fuller. 7 Strach, ucieczka Kobiety w większości budziły w Mickiewiczu strach i potrzebę ucieczki, a w jego tekstach ich bliskość wzbudzała metaforykę wojenną, ból, chorobę i wszelkie cierpienie. W roku 1817 Mickiewicz zaczął flirtować z Anielą, ale zerwał, gdy nadeszła pora egzaminów. Pisał do Czeczota: „Następującego dnia uczułem ból i byłem uwolniony od przyszłych egzaminów. Oddawszy profesorowi moje roboty, chęć mnie brała pójść do Anieli, z którą już od dawnego nie widziałem się czasu. [...] Znalazłem jednak matkę śpiącą, ona wyszła do bliskiej kamienicy [...] Przymuszony więc byłem odejść nie widząc jej. Układałem różne zamiary, co miałem jej powiedzieć, i nazajutrz, uzbroiwszy się odwagą, poszedłem z niezmierną niespokojnością. Znalazłem ją uradowaną za moim przyjściem. Przyjacielu! jak ta radość okropnie mnie przeraziła: trzeba było ją zniszczyć! [...] Płakaliśmy długo oboje; odszedłem o ósmej wieczorem w okropnym stanie. Noc całą nie pomyślałem o śnie; nazajutrz miałem znowu takie kłucie w głowie, jakiego nie doświadczyłem dotychczas. [...] O, gdybyś wiedział, w jakim teraz znajduję się stanie! Przez późniejszą okazją będę starał się uwiadomić cię o wszystkim; teraz to tylko cię oznajmuję, że od kilku dni jestem spokojniejszy i zdrowszy, gdyż jak się potem dowiesz, tragiczna ta akcja przyłożyła się do pęknięcia wrzodu na głowie, skąd po wyjściu trochę materii znaczną uczułem ulgę”1 Mickiewicz dostrzegł w pani Kowalskiej Wenerę, gdy ujrzał na jej jagodach rumieniec, czyli – jak pisał do Czeczota – „żarzeniec”, gdy dmuchała na „żar pod imbrykiem kawiarnianym” 2. Ale podwyższona temperatura uczuciowa natychmiast wywołała zagrożenia: a to koń na polowaniu na słonki o mało Mickiewiczowi piersi nie rozcisnął, o żywym wężu złowionym i trzymanym przez młodego poetę na stancji nikt nie wiedział, czy „kąsa, czy nie”3, aż w końcu Adam zdzielił świecznikiem po głowie szambelana Nartowskiego w salonie państwa Kowalskich. Do pojedynku nie doszło, ale Mickiewicz natychmiast ciężko się rozchorował: „Wyszedłem na szpacjer tydzień temu, we wtorek; ledwiem powrócił, nowa bieda, najgorsza ze wszystkich: nos i policzki zbrzękły mi, oczy zapuchły, wyglądałem jak bałwan”4. Mickiewicz zostawił panią Kowalską z ulgą, przekonany, że się jego wyjazdem zasmuci. Stan jego duszy oddaje ostatnia strofa dziwnego wiersza Do – w stambuch, wpisanego do listu do Malewskiego, ale chyba napisanego dla Karoliny Kowalskiej, wyrażającego dotychczasowe i projektującego przyszłe jego doświadczenia amoryczne: 1 Adam Mickiewicz, Listy do Jana Czeczota, Wilno, ok. 25 czerwca/7 lipca 1817; ok. 5/17 lipca 1817, [w:] Adam Mickiewicz, Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XIV, Warszawa 1955, s. 8,11. Por. także Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne.Od dzieciństwa do „Dziadów” części trzeciej, przekład Agnieszka Kuryś i Katarzyna Marczewska, Warszawa 1996, s. 98-106. 2 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota, Kowno, 19 lutego/2 marca 1820, [w:] Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XIV, s. 82. 3 Adam Mickiewicz, List do Józefa Jeżowskiego, Kowno, 5/17 maja 1820, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, Warszawa 1955, s. 82. 4 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota, Kowno, 23 maja/4 czerwca 1821, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 150. 8 Wieczni wygnance z powszechnego świata, Jestże to dla nich szkodą czy korzyścią, Że wstręt ku wszystkim znowu je pobrata I że się muszą kochać – nienawiścią5 . Po drodze jeszcze tajemnicza „panna W.”, od której Mickiewicz uciekł bez większego bólu, obrażeń cielesnych i duchowych, bo na szczęście nie zdołał się do niej wystarczająco zbliżyć: „Balladę mam jedną gotową, Rozstanie. Jeszcze jedno doniesienie, chociaż nie całkiem literackie. Poznałem pannę W. dwa dni temu; ma lat około ośmnastu, ale zdaje [się], że mniej; nieszpetna, roztropna, mówi po francusku i niemiecku – gra i śpiewa nieosobliwie – i posagu 20 tysięcy. Już swatają mię serio; odebrałbym listek od znajomego mnie obywatela, ażebym jechał z jego rekomendacją do pana sędziego, ten mnie zapozna z panią N., ciotką, a ta ma perswazją u pani matki panny W. Otóż wyobraź sobie owego Adama, zabierającego się do formalnych konkurów, jeżdżącego po szlachcie – mille diables! – albo po prostu: do stu diabłów! – A ballady, a granice i zagranice, a Filomatia, a kluby? Są to progi, przez które trudno przeskoczyć. Nic nie odpowiedziałem na swatostwa – widuję się z panną W. i mówię sobie w duchu: Nie wódź nas na pokuszenie i zbaw nas od tego, choć nie złego, amen!”6 Przypadek Maryli wydaje się w tym względzie szczególnie wymowny, ponieważ literackie świadectwo Dziadów części IV daje się odczytywać jako manifest wojenny, a ponadto Adam wtedy często chorował, skarżył się na bóle zębów, bezsenność, kłócie w piersiach, plucie krwią. W jednym z listów do Czeczota pisał: „Jestem teraz szczerze chory. Przez pięć dni nic nie jem prócz śledziów i kawioru; na lekcji ledwo wysiedzieć mogę, hemoroidy szczerze mi dolegają”7. I jeszcze te natrętne porównania o ułomnym dziecku z wyłupionym okiem na wieść, że Lelewel zalecił usunąć z Dziadów ustęp o pocałunku i – oczywiście – Warcaby, poemat przedstawiający grę jako bitwę dwóch armii w obecności Maryli: Ustąpię, jęki nawet z głębi nie wypadną. Lecz pamiętam, bo pamięć nie jest mi podwładną. Pamiętam dzień ów grania i szczęścia ostatni, Gdyś mię i pieszki moje wpędziła do matni. Odtąd na wieki w jednym porzucone szyku, Brańcy obok zwycięzców tkwią na mym stoliku. Raz tylko śmiałem ulżyć grą długiej żałobie, Lecz więcej grzechu tego nie pozwolę sobie, Bo twoja oczywiście zstępująca postać Kazała grze poczętej nietknioną pozostać8 . Zanim Mickiewicz zaczął uciekać przed Karoliną Jaenich, w moskiewskim liście z 27 septembra 1826 roku do uwielbiającej go bezgranicznie Joanny Zaleskiej znowu pojawiła się 5 Adam Mickiewicz, Dzieła wszystkie, T. I. cz. 1, oprac. Czesław Zgorzelski, Wrocław 1971, s. 156. 6 Adam Mickiewicz, List do Jana Czeczota i Tomasza Zana, Kowno, 10/22 maja 1820, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 85-86. Warto przy okazji wyjaśnić, że pół żartem, pół serio zanotowana parafraza modlitwy odnosi się do małżeństwa, a nie do erotycznej gry jako takiej. 7 Por.: Adam Mickiewicz, Listy do Jana Czeczota, Kowno, 4/16 grudnia 1822;18/30 grudnia 1822; 26 lutego/10 marca 1823, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 196, 208, 211. 8 Adam Mickiewicz, Warcaby, [w:] Dzieła wszystkie, s. 84. 9 metaforyka kaźni, która dotyczyła co prawda fałszywych wiadomości o prześladowaniach Adama w Rosji, ale równie dobrze dotyczyć mogła uczuciowej pętli zaciąganej – jak się zdawało Adamowi – przez Bonawenturową Zaleską na jego szyi: „Fałszywe, rozniesione o nas w Odessie wiadomości bawią mnie, ale nie dziwią; miałem zawsze jakieś szczęście zatrudniać języki ludzi, którzy najmniej losem moim zajmować się byliby powinni. Z ich łaski byłem dwa razy utopiony, raz rozstrzelany, kilka razy zamknięty, nie licząc innych, mniej tragicznych rodzajów śmierci”9. Związek z panią Sobańską nabrał szczególnego charakteru ze względu na ruch, na scenariusz podróżny i uwikłanie w skomplikowane trójkąty towarzyskie stanowiące przykład życiowej konkretyzacji „niebezpiecznych związków”. Owa relacja wpłynęła na Mickiewicza uspokajająco w tym sensie, że nie odczuwał na południu Rosji potrzeby ucieczki od Karoliny Sobańskiej. Najwyżej się na nią boczył, o czym zresztą pisał w ćwierć wieku później, po francusku, do Margaret Fuller, co oczywiście nadaje wyznaniu dodatkowy smaczek: „Dama polska, którą poznałaś na statku, jest moją dawną znajomą. [...] Ja byłem młody [...], zaczynałem przywiązywać się do tej damy, ale byłem zbyt romansowy i pragnąłem być jedynym. Ona chciała mnie uważać za jednego z wielu. Długi czas byłem na nią obrażony” 10. Boczenie się chroni przed cierpieniem i nie wymusza ucieczki. Jednak Mickiewicz odreagował zbliżenie z panią Sobańską po latach, kiedy zaprosiła go na obiad z Balzakiem oraz z innymi francuskimi literatami do swego paryskiego salonu, już jako madame Lacroix. Mickiewicz zachował się podczas obiadu histerycznie, o czym pisał Władysław w Żywocie. Na pytanie, co sądzi o współczesnej literaturze francuskiej, odpowiedział: „Gdyby nowy Omar spalił dwie trzecie drukujących się dzieł francuskich, nie byłoby czego żałować”11. Mickiewicz twórczości Balzaka nigdy specjalnie nie poważał, o czym świadczy relacja Aleksandra Jełowieckiego ze spotkania z autorem Komedii ludzkiej w Ogrodzie Tuleryjskim. Późniejszy surowy sąd o współczesnej mu literaturze francuskiej wydaje się rzeczywiście mocno przesadzony, ale właściwym celem „brutalizmów” Adama nie był ani Balzak, ani francuskie piśmiennictwo, lecz pani Lacroix, a raczej wyrzuty sumienia Mickiewicza, że od niej nie uciekł, tylko z nią podróżował. Tym bardziej że obowiązki służbowe pani Sobańskiej, nie wspomniawszy już o pozostałych towarzyszach krymskich eskapad, nie ograniczały się tylko do wskazywania poecie piękna gór nad Czarnym Morzem. O miłości – podobno wzajemnej – Mickiewicza do Eudoksji Michajłowny Bakuninówny wiemy z kilku źródeł. Mickiewicz przyznawał się do niej otwarcie, ponieważ wiedział doskonale, że nic mu się nie stanie, chociaż Bakuninówna nie była mężatką, lecz panną. Podobno przechowywała listy Polaka, które – jak twierdzi Czartkowski – poleciła w testamencie spalić po jej śmierci12. Bakuninówna była panną, co wyglądało groźnie, ale jednocześnie była Rosjanką, więc Adam był przed nią skutecznie zabezpieczony – by tak rzec – patriotycznie. Powiedział podobno Józefowi Przecławskiemu, jak to Polak pokonał w Mickiewiczu mężczyznę: „Przed tobą nie będę ukrywał. Czuję, że wzrok mojego narodu jest zwrócony na mnie i że muszę wobec tego liczyć się z jego zdaniem. Co powiedzieliby o mnie Polacy, gdybym się ożenił z Rosjanką, córką senatora, kuzynką wielkiego Kutuzowa i jednego z ministrów. Każdy Polak mniemałby, że kierowały mną pobudki niskie i podłe. Nie mam prawa poniżać siebie w ten sposób, gdyż wyrządziłbym szkodę swemu narodowi. Zresztą (tu uśmiechnął się) 9 Adam Mickiewicz, List do Joanny Bonawenturowej Zaleskiej, Moskwa, 27 septembra/9 paźdzdziernika 1826, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 275. 10 Adam Mickiewicz, List do Margaret Fuller, 26 kwietnia 1847, [w:] Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XVI, s. 127 Por. także: Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne..., s. 220. 11 Władysław Mickiewicz, Żywot Adama Mickiewicza, T. II, Poznań 1892, s. 341 342. 12 Por.: Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, [w:] Dzieła wszystkie, Wydanie Sejmowe, T. XVI, Warszawa 1938, s. 44. Por. także: Adam Czartkowski, Adam Mickiewicz i Awdotja Michajłowna Bakuni, „Ruch Literacki” 1931, s. 50 i n.; Władysław Mickiewicz, Adam Mickiewicz, sa .ie et son oeu.re, Paris ,1888, s. 88. 10 po co ci to mówię; wszak nie wiemy, czy p. Bakuninówna przyjęłaby moje oświadczyny”13. Mickiewicz uśmiechał się najwidoczniej z ulgą, że mógł śmiało skapitulować, więc wojna – w wypadku Bakuninówny – nie wybuchła mu w listach gejzerem metafor. Uciekanie przed Karoliną Jaenisch objawiło się natomiast wyjątkowo rozwiniętą stylistyką wojenną. Karolina mieszkała zatem nie w zwykłej kamienicy, lecz w „fortecy Miasnickiej”, zabiegi mające na celu neutralizację zakochanej w poecie dziewczyny Mickiewicz nazywa „sprawą wojenną”. W listach do Daszkiewicza, który stał się Adamowym adiutantem, strategicznie nakazuje odwrót, ale zamierza jednak utrzymać w „fortecy” na Miasnickiej „korpus obserwacyjny na wszelki wypadek”, czyli na czas, gdy „porządny atak uda się przypuścić”, chociaż oczywiście doskonale wie, że żadnego szturmu nie będzie, o czym zresztą wyraźnie wspomina w kolejnej części frazy i oddaje „Malarkę”, czyli Karolinę Jaenisch, Daszkiewiczowi, proponując wprost, żeby ją sobie wziął, bo lepiej, żeby to zrobił on, niż „żeby się jakiemu Niemcowi dostała, ale najpierw niech się Daszkiewicz przekona o wzajemności, a jeśli chodzi o niego, to niech się „Daszkus kochany nie obawia – z metaforyki wojennej Mickiewicz naprawdę w kwestii kobiecej wyzwolić się nie potrafił – nie będziemy się pojedynkować!” Mickiewicz prowadził kampanię na dwa, a może nawet więcej frontów. Równolegle bowiem ze szturmami i odwrotem spod fortecy na Miasnickiej atakował – jak wynika z Post scriptum listu do Daszkiewicza – tajemniczą „panią S.”, określoną mianem „fortecy dziś tu egzystującej, niegdyś obleganej w Moskwie”. Mickiewicz natychmiast dodał, że atakuje ospale, a następnie wyjaśnił: „Bo wiesz moje principia, że nigdy nie mówię słowa »kocham« ani w żadne nie wdam się romansowe awantury na serio, jeśli ich nie myślę prowadzić do końca; lubo gotów jestem czasem zrobić wycieczkę maleńką, zostawiając obu stronom wolność rejtyrady. Choć mi w łeb strzel, nie wiem, dlaczego nie mam do owej fortecy żadnego pociągu, chociaż jest dla zgłodniałego żołnierstwa – a przynajmniej powinna być – powabna” 14. Mickiewicz niby z Karoliną chciał się żenić, ale wiemy, że się żenić nie chciał, a zdając sobie sprawę z nieprzekraczalności argumentu patriotycznego, mógł sobie w listach do przyjaciół pozwolić na szczególną swawolę militarno-oblężniczą. W bardzo tajemniczym liście do Cypriana Daszkiewicza, pisanym w Petersburgu około 15/25 stycznia 1829 roku, pojawiają się naraz cztery różne kobiety, cztery „kochanki metrykalne”, z którymi Mickiewicz utrzymywał bliższą znajomość i z którymi z różnych powodów zerwał. To list szczególny, ponieważ, jak zauważył Jean-Charles Gille-Maisani: „Zachowanie Mickiewicza zdradza ogromny lęk, niewątpliwy strach przed kobietą, pojawiający się, kiedy tylko wyłania się możliwość wprowadzenia jej na stałe w swoje życie”15. Oto dokument psychicznych zawikłań i niebezpiecznych związków, o którym z pewnością Lacan prowadziłby seminarium przez lata, znalazłszy w nim matecznik przykładów „fiksacji na obiekcie”: „Zdrowie Malarki zatrważa mnie mocno; jeślibym ja był choć w części przyczyną, byłoby to wielkim dla mnie nieszczęściem. Boże wielki, com ja tu winien? Nigdy jej nie powiedziałem, że kocham ją, ani żartem; nigdy nie mówiłem o ożenieniu; więcej ją lubiłem, aniżelim okazywał. Tymczasem jestem w przykrym położeniu. Muszę tu coś z sobą zrobić i skończyć interes, do którego wiąże się nawet los was wszystkich. Mam zamiar koniecznie być w Moskwie, ale i wtenczas mógłżebym bez rozwagi wejść w związki na całe życie? Miałem jeszcze obserwować, a tu już wzięto za rzecz skończoną. Myślę ja wprawdzie, że twoja niedoświadczona imaginacja trocha się łudzi, i nie mogę zupełnie wierzyć w takie Malarki zakochanie się; wszakże uważaj, i jeśliby, broń Boże, słabość jej powiększała się, dawaj mi znać. 13 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 43-44. 14 List Adama Mickiewicza do Cypriana Daszkiewicza, Petersburg, połowa lipca 1828, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 364, 365, 366. 15 Jean-Charles Gille Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologicne..., s. 233 11 Z p. B. równa bieda. Z żartów i gawędy – widzę, że ona dalej zaszła. Pisze do mnie, pytając, czy o niej pamiętam, czy to tylko dystrakcja. Musiałem naturalnie odpisać, wystawiając przeszkody, dla których powinniśmy tylko być przyjaciółmi i nic więcej. W żadnej z nich nie byłem zakochany. Malarka więcej mi się podobała z twarzy, więcej przyjemna; p. B. więcej z charakteru i rozumu, bo wcale nie piękna. Ale ostatnia jest pod cherymem. Bądź zdrów. Obserwuj, ale nie awansuj z robieniem nadziei, a w gwałtownych zdarzeniach znać mi dawaj. Jeśliś za ów list gniewał się, i ja miałem przyczynę za poprzedzające mieć do ciebie pretensją. Widziałeś moje stosunki z naszą dobrą nieboszczką Kras. Byłemże winien? Nie zachowywałemże ostrożności? Otóż daję ci słowo honoru, że z obiema teraźniejszymi daleko mniej byłem poufały i jeszcze więcej ostrożny. Pokazuje się. że żadne doświadczenie nie pomaga i że trzeba uciekać, uciekać [podkr. – K. R.]. Dlatego tutaj zupełnie zerwałem z ową (jeśli pamiętasz) zapraszaną do Baku i jesteśmy w przyjaźni, a wszystko dawniejsze jak w wodę przepadło”16. „Malarka” – to bez wątpienia Karolina Jaenich, „p. B.” – to być może Bonawenturowa Zaleska, „nasza dobra nieboszczka Kras.” – pani Krassowska, żona Awenira Krassowskiego z „Moskiewskiego Telegrafu”. I jeszcze „owa zapraszana do Baku”. Rozszyfrowanie „kochanek metrykalnych” kryjących się pod Mickiewiczowskimi kryptogramami nie wydaje się zresztą najistotniejsze, mogłyby one nawet w ogóle materialnie nie istnieć, bo mechanizm wymyślania udręk, przeszkód i potencjalnych katów mieści się w mechanizmie lękowym działającym w tym liście ze szczególną intensywnością. Lecz jeśli nawet Mickiewicz owe „niebezpieczne związki” uczuciowe wymyślił, to ich tekstowe istnienie potwierdza, że strach i potrzeba ucieczki dręczyły go naprawdę. Przed Celiną uciec było trudno, bo Celina stanęła Mickiewiczowi w drzwiach, więc natychmiast przypomniały się straszne sny z Petersburga i koszmary zaczęły się mnożyć: karty wizytowe z narzędziami tortur, pusty biały welon przechadzający się w blasku świec, śmiertelny strach w drodze do ołtarza, klucz do mieszkania, o którym wolało się zapomnieć, że się go nie zapomniało, byle tylko odwlec kaźnię, czyli ślub: pożyczanie fraka, kurczący się dywan prowadzący do ołtarza niczym do katowskiego pieńka, nocne szepty i krzyki, samooskarżająca spowiedź, rodzaj „pokajania” odbytego przed Celiną w nieuświadomionej nadziei, że może zniechęci się, wzgardzi i odejdzie – oto konieczna i wystarczająca baza danych do napisania podręcznika psychoanalizy na użytek studentów pierwszego roku wirtualnego Instytutu dra Freuda lub scenariusza do zagrobnego filmu Bunuela. Przykłady można mnożyć, uciekań było jeszcze sporo. Historia z Ankwiczówną i jej rodzicami i lęk przed Konstancją Łubieńską, która postanowiła Mickiewicza „ratować” w Paryżu, wydają się szczególnie ciekawe. Mickiewicz uciekał i uciekał! Aż pojawiła się Xawera. Jean-Charles Gille-Maisani w Podsumowaniu swej oryginalnej wersji książki zwrócił uwagę, że „Postawa Mickiewicza wobec KOBIET charakteryzowała się przez długi czas niedojrzałością, nie potrafił on jednoczyć uczuciowości ze zmysłowością, zakochiwał się w kobietach dostępnych, lecz nieosiągalnych [...], szukał u kobiet od siebie starszych [...] opieki niemalże matczynej, uciekał przed małżeństwem [...], by zamknąć się w kręgu męskich przyjaźni [...]. Mickiewicz wstąpił w związki małżeńskie prawie przez zaskoczenie i pożycie afektywne z Celiną okazało się porażką. Pierwszym udanym pod tym względem doświadczeniem stał się jego związek z Xawerą Deybel. Ów sukces przyczynił się niewątpliwie do uzyskania przez Mickiewicza niezależności wobec Towiańskiego i do osiągnięcia pełnej dojrzałości. [...] Ważne, iż Adam darzył Xawerę uczuciem, które rozkwitło w roku 1845 dzięki łączności afektywnej, znacznie głębszej niż łączność utrzymywana przez Mickiewicza z własną żoną. Ten związek Mickiewicz odczuł jako sukces w planie uczuciowym – jako pierwsze 16 List Adama Mickiewicza do Cypriana Daszkiewicza, Petersburg, ok. 15/27 stycznia 1829, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. XIV, s. 407-408. 12 udane doświadczenie tego rodzaju w swoim życiu. To wydarzenie bardzo ważne w jego ewolucji psychicznej. Wedle jungowskiej psychologii porównawczej, ten sukces uczuciowy umożliwił dalszy proces indywiduacji [...], wiązał się z uzyskaniem lepszej równowagi osobowościowej i z poczuciem prawdziwego zakorzenienia w świecie. [...] Udanemu doświadczeniu uczuciowemu z Xawerą towarzyszyło poczucie, że – jak pisał Mickiewicz w liście do Towiańskiego z 27 lipca 1845 roku: – »Duch mój teraz ryje sobie nowe koryto, w kierunku przeciwnym dawnemu, ryje kręto jeszcze i zbaczając, ale ciągle dążąc ku celowi przez ciebie wskazanemu, ku realizacji [...]. Pęd mój zupełnie gdzie indziej niż wprzódy [...]« oraz z początkiem wygasania projekcji osoby ojca na Towiańskiego, który to proces zakończy się w roku 1846 wyzwoleniem i założeniem odrębnego koła. Nawet gdybyśmy nie wiedzieli niczego o Xawerze, to jednak ewolucja Mickiewicza ujawnia, że z wielkim prawdopodobieństwem odniósł on w okolicach roku 1845 sukces uczuciowy. W tym sensie wpływ tej kobiety, jakkolwiek godny pożałowania z moralnego punktu widzenia i o jakże bolesnych konsekwencjach dla Celiny i jej dzieci, przyczynił się pozytywnie do ewolucji Mickiewicza”17. Gille-Maisani nieco zakłopotany własnymi wnioskami opatrzył cytowany fragment we francuskim oryginale obszernym przypisem: „[Pozytywny wpływ Xawery] ujawnia się dopiero wtedy, gdy uznamy indywiduację w sensie jungowskim za fundamentalną wartość życia. Zdajemy sobie sprawę, że taki punkt widzenia może doprowadzić w niektórych wypadkach do sytuacji nie dających się pogodzić z moralnością. Ten punkt widzenia opiera się zatem na niekompletnej i nieakceptowalnej koncepcji człowieka. Jung pominął tę trudność, a jego uczniowie pozostawali w tej kwestii niezmiernie dyskretni i co najwyżej wspominali o niej aluzyjnie (Philp, von Franz, Henderson, Jacobi, Jaffe, Beck). A jednak trudność istnieje. W praktyce analitycznej powraca nie tylko w wyjątkowych wypadkach. Przykładem niech służy życie samego Junga, który jako mąż i ojciec utrzymywał przez wiele lat związek z jedną ze swych admiratorek i byłą pacjentką. Jeśli wierzyć niektórym opiniom, ta „muza natchnień” wywarła błogosławiony wpływ na ewolucję osobowości Junga i stymulowała jego twórczość” 18. 17 Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz poete national de la Pologne. Etude psychanalytique et caractérologique, Montréal-Paris 1988, s. 822. W polskim przekładzie pierwszej części pracy Gille-Maisaniego znajdują się uwagi podobnej treści dotyczące okresu rosyjskiego: „Trzeba przyznać, że z punktu widzenia rozwoju osobowości obraz poety przedstawia się znacznie mniej korzystnie. W Kownie Mickiewicz nienajlepiej poradził sobie z podwójną rolą, jaką stanowiła nieciekawa i nieszczęśliwa miłość W Rosji utrwala się poeta u c i e c z k i p r z e d k o b i e t ą, i to zarówno przed zmysłową kokietką (Karoliną Sobańską), jak i przed sentymentalną młodą panną (Karoliną Jaenisch); następuje powrót do etapu męskich przyjaźni (Odyniec) Konrad Wallenrod odzwierciedla w sposób symboliczny p r o c e s s a d o m a s o c h i s t y c z n e j r e g r e s j i a n a l n e j, z a b a r w i o n e j f e t y s z y z m e m” (Jean-Charles Gille-Maisani, Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne, s. 298). 18 Jean-Charles Gille Maisani, Adam Mickiewicz poéte nationale de la Pologne, s. 599-600. 13 Żona, nałożnica Gille-Maisani podkreślił z naciskiem, że Jung swego związku przez długi czas nie ujawniał, chociaż to właśnie Jung twierdził, że „psychologia powstaje ze szczypty nauki i mnogości wyznań”. Czy potężny przełom uczuciowy nastąpił w Mickiewiczu w roku 1845, czyli w okresie „wielkiego matu” spowodowanego przez Xawerę, która po powrocie z rekolekcji szwajcarskich rozgościła się ponownie, wbrew woli Towiańskiego, a na wyraźne zaproszenie Mickiewicza, jeszcze w starym mieszkaniu przy Amsterdamskiej l? Kiedy na wiosnę 1845 roku Adam przebywał u Towiańskich, doszło do największego starcia pomiędzy Xawerą i Celiną pod nieobecność Mickiewicza o Mickiewicza. Kiedy Adam powrócił w lipcu 1845 roku do małego domku przy Bulwarowej 12, wynajętego pod jego nieobecność przez Celinę, Xawery w nim nie było, bo Mickiewiczowęj udało się ją na czas pewien odsunąć. Działo się to w okresie szczególnego nasilenia spisków, knowań i manipulacji, których epicentrum stanowiła nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni Xawera Deybel, ówcześnie z „obudzonym” przez nią Pilchowskim. Koło Sprawy Bożej wirowało zresztą w owym czasie w coraz bardziej zwariowanym tańcu. A jeśli przełom dokonał się znacznie wcześniej? Albo odbywał skokowo i długofalowo? Wszak na wiosnę 1845 roku rozegrał się jedynie kolejny epizod, prawda, że szczególnie dotkliwy w długich dziejach związków przypominających nie tyle trójkąt, ile czworobok z miniatury z aniołami kręcącymi korbą maszynerię niebios (z czternastowiecznego rękopisu prowansalskiego), ponieważ aż czworo głównych bohaterów dramatu określało jego sens i zasięg: Celina Mickiewiczowa, Xawera Deybel, Adam Mickiewicz i Andrzej Towiański. Do gry włączali się często bohaterowie epizodyczni, lecz ważni, na zasadzie satelit: Guttowa, Karolina Towiańska, Gutt, Januszkiewicz, Pilchowski, Rutkowska, Rutkowski, Zan i inni. Nie wolno też zapominać o dzieciach: o Marii, która swej guwernantki nienawidziła, o Władysławie, który tej „mamunie”, tej „wile” odmówił pomocy, kiedy znalazła się w skrajnej nędzy i zabrakło jej grosza, by kupić grobowy całun dla zmarłego synka. W opisie owych relacji wypadałoby się raczej uciec do wyobrażenia „harmoniki kręgów” lub wirujących dętek z projektu machiny latającej, o której Mickiewicz opowiadał Aleksandrowi Chodźce: „Trzeba brzuch balonowy zniszczyć, inaczej nie da się kierować. Oto mój projekt: trzy może więcej kiszki nadęte gazem, we środku 3 soupapes, które zrobią, że nawet w przypadku rozdarcia się jednej części, gaz w innych częściach zostanie i przypadki usuwa. Łódź ze sternikiem w środku; na niej mała machina parowa do wyrzucania z rury szuflad, na którego końcu parasol”19. Cztery główne osoby tej boskiej i nieboskiej komedii odbijały swe projekcje jak w zwierciadle, tworząc sobowtórny ciąg: o ile Andrzej Towiański objawił się jako dwojnik Adama Mickiewicza, jego lepsze wcielenie, to Xawera Deybel zagrała – Mickiewiczowi – rolę sobowtóra Celiny, czyli rolę żony idealnej, o której Adam marzył od wczesnej młodości. Mickiewicz dostrzegł w Towiańskim mistrza we wszystkim: w czuciu i w wierze, w myśleniu, w 19 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 237. 14 mówieniu, w chodzeniu, w jedzeniu, w siadaniu, we wstawaniu i w tańcu. W Xawerze znalazł dopełnienie błogosławionych właściwości, których – wedle niego – brakowało Celinie. Mickiewiczowa wiedziona intuicją starała się bardzo wyrobić w sobie cechy, które jej mąż podziwiał w Xawerze, chociaż pozostawały one trudne do uchwycenia, przemieszczały się w ciągu wiecznych nienasyceń. Celina starała się ogromnie, by Xawerą zostać, skoro nie mogła Xawery z życia Adama wyeliminować, podobnie jak Mickiewicz starał się naśladować mistrza i mimo wszelkich podziałów, zatargów i gróźb – z Towiańskim nie zerwał nigdy. Mickiewicz „pracował” nad Celiną, by spełniła wymogi idealnej małżonki, choć był to trud daremny. Celina starała się zawiązywać przymierze z Towiańskim przeciw Mickiewiczowi, jeśli sądziła, że w ten sposób uda jej się Xawerę odsunąć lub choćby osłabić jej pozycję. Xawera potrafiła zaś działać wspólnie z Adamem lub z innymi przeciwko Adamowi, byle tylko zachować swe wpływy, miejsce i pozycję w kole i przede wszystkim w domu Mickiewiczów. Najczęściej działała skutecznie. Celina szukała pomocy u Towiańskiego przed mężem i przed Deyblówną, lecz jednocześnie starała się bronić Adama przed Towiańskim w chwilach, kiedy szwajcarska „święta rodzina” z potępieniami Mickiewicza stanowczo przesadzała. Celina robiła też co w jej mocy, by w oczach Adama podciągnąć się do poziomu duchowego Xawery, wszak Mickiewicz zawsze podkreślał, że Xawera w duchowej hierarchii stoi wyżej od niej, choć od Towiańskiego Celina się dowiedziała przecież, że w ogólnej hierarchii duchowej stoi znacznie wyżej od swego męża. Uwagi o małżeństwie wygłoszone przez Mickiewicza w lutym 1849 roku w rozmowie z Aleksandrem Chodźką odsłaniają precyzyjnie kolejne „zwierciadlane stadia” jego ewolucji rodzinnej pod wpływem Xawery: „Dziś celem małżeństwa musi być wzajemne zbawienie dusz, to jest aby mąż i żona tem żyli, jak ją podnosić, uszlachetniać, zamieniać to w chleb powszedni. Inaczej małżeństwo będzie piekłem. Z człowiekiem innych niż ty celów podróżować nie można, za kilkanaście godzin znudzi ciebie; a cóż dopiero z żoną, która by nie sympatyzowała z celami twojemi. Stąd to wszystkie klęski tak często dzisiaj narzekających małżeństw; na pozór dobrze, a wewnątrz piekło. Tam tylko doskonałe jest małżeństwo, gdzie jest ciągła obopólna duchowa praca. Głównym obowiązkiem żony jest utrzymywać zawsze ton czysty prawdy. Jej organizacja fizyczna, ciaśniejszy krąg jej obowiązków, wszystko, co ją otacza, Bóg w miłosierdziu i mądrości swojej tak urządził, że kobiecie łatwiej w tym tonie utrzymać się. Mężczyzna roztarga się łatwiej, już to z natury swojej, już z natury działań, do których jest powołany Wróciwszy do domu roztargniony, w jednem spojrzeniu żony, w kilku jej słowach, czasem w samym jej głosie ma znaleźć kamerton, który go wróci do prawdziwego tonu. Takie tylko małżeństwo jest małżeństwem w duchu; inna, prócz takiej, żona jest tylko nałożnicą [podkr. – K. R.]”20. Mickiewicz nie mógł uciec od Celiny, ale za to unieważnił – w pewnym sensie – zawarte z nią małżeństwo. Z jej niezawinionej winy: była mu tylko nałożnicą, „prawdziwą” zaś żoną, z którą pozostawał w „spółce chrześcijańskiej”, która budziła w nim ruchy ducha, dzięki której stawał w prawdzie i doznawał objawień, prawdziwą żoną – w sensie nadawanym małżeństwu w owym czasie przez Mickiewicza – była mu przez długi czas Xawera Deybel. Od niej otrzymywał wsparcie i pomoc lub przynajmniej tak mu się wydawało, a raczej chciał, żeby mu się tak wydawało. Mickiewicz ubolewał, że nie wspomaga go Celina, ale Celina, mimo usilnych prób, nie potrafiła, nie mogła, nie dorastała. Celina Mickiewiczowa stała się „prawdziwą” żoną dopiero po śmierci. W tym świetle słynny fragment listu Mickiewicza do Łubieńskiej zaczyna świecić jak ciemne świecidło, również ze względu na osobę adresatki: „Od czasu kiedy się dowiedziała 20 Ibidem, s. 236. 15 ode mnie, że już nie było nadziei życia, zrobiła wszelkie rozporządzenia domowe, pożegnała się ze wszystkimi znajomymi zupełnie jak przed podróżą. [...] Można powiedzieć, że w chwilach tych rozłąki połączyliśmy się po raz pierwszy. Jakoż przyrzekała mi, że będzie duchem mnie ciągle pomagać i być ze mną. Czemuż tak nie było za życia ! [podkr. – K. R.]”21. Relacja księdza Duńskiego dla Karoliny Towiańskiej i Anny Guttowej ujawnia Mickiewiczowski lęk i potrzebę ucieczki przed Celiną w sposób wzorcowy i przez to niezwykle okrutny: Adam prawdziwie się z nią połączył dzięki temu, że umarła. Celina stała się żoną idealną, o której Mickiewicz marzył, kiedy dowiedział się, że umrze: „Od chwili zawiadomienia zrobiła się w niej zupełna odmiana: zło dawne, targające nią i dokuczające drugim zupełnie odstąpiło; w cierpliwości i modlitwie trwała do końca... »Gdyby taka zawsze była!... – dodał rozrzewniony Adam – toż ja z nią tortury przechodziłem« [podkr. – K. R.]”22.I warto pamiętać, że Mickiewicz pisał do Celiny listy pełne czułej troski, które wypadałoby określić mianem korespondencji miłosnej, kiedy przebywała w oddaleniu: zamknięta w domu dla obłąkanych. Mickiewicz w tych jakże często cytowanych relacjach o ostatnich chwilach Celiny wydaje się okrutny szczególnie, ponieważ Celina w ślepej miłości do Adama gotowa była znieść i znosiła z wielkim poświęceniem bardzo wiele: przede wszystkim Xawerę jako domownicę. Jeśli wybuchała – to w sytuacjach, w których i święty by nie wytrzymał. I starała się nieustannie, żeby wydoskonalić w sobie te przymioty, które pociągały w Xawerze jej męża. Mickiewicz w latach czterdziestych coraz częściej wypowiadał się o małżeństwie, o kobietach, a nawet o prostytucji, przeplatając swe uwagi opisem opłakanego stanu „kościoła urzędowego”. W „Przemówieniu do braci” wygłoszonym w sobotę 27 lutego 1847 roku zauważył, że: „W miarę jak człowiek odzyskuje wolność, człowiek mniej jest skrępowany formami: wszystko jemu wolno, ale trzeba, żeby sam przez się to poczuł”23. W „Przemówieniu do braci” wygłoszonym 4 marca 1847 roku rolę kobiety umiejscowił w kontekście ryzykownym, niemalże bluźnierczym: „Co powiedziałem o Kościele, to objaśnia rzecz i o drugiej części rodzaju ludzkiego, o kobietach. [...] Jezus Chrystus wskazał na całą wolność kobiety; chodził otoczony kobietami: rzecz nowa i niesłychana w Izraelu. Samarytance dał słowo do Samarii – pijąc wodę, odbył z nią biesiadę. Z wciśnięciem ducha Chrystusowego w karby Kościoła Rzymu i tę wolność zaduszono. Paweł Święty wzniósł cokolwiek nad stary zakon znaczenie niewiasty, ale zawsze oglądając się na ideę administratorską, nie śmiał jej dać wszystkich prerogatyw. Epoka była do tego nie przyszła. Trzeba wiedzieć, że nie wszystko, co apostołowie pisali, szło z ducha Bożego. To tylko, co Chrystus powiedział, jest Boże [...]. Tak pognębienie darów w Kościele, jak i niewola kobiety idzie stąd, że Kościół stracił dar odróżnienia cech. Ten tylko może ocenić i poprzeć dar proroczy, kto go sam posiada; ten tylko może uszanować wyższe powołanie w kobiecie, kto jego ważność w społeczeństwie czuje. [...] Przecież nie to jest powołanie kobiety, aby tylko była sługą domową, kiedy Marta krzątała się koło gospodarstwa, chcąc ugościć Chrystusa, a Magdalena, która była towarzyszką wszystkich mężów miasta, chociaż tym nieprawym sposobem wyzwoliwszy ducha, poczuła słowo Boże i od nóg Jezusa odejść nie chciała, rzekł, że obrała lepszą cząstkę. Prosić Boga trzeba, żeby nam w Kole naszem dał kapłankę, bo ruch tak wielki wypadnie, iż trudno go będzie w przyzwoitym karbie utrzymać, a wolność przynosi za sobą i wielkie obowiązki”24. 21 List Adama Mickiewicza do Konstancji Łubieńskiej-Wodpolowej, Paryż, 18 maja 1855, [w:] Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XVI, s. 587. 22 Edmund Duński, Listy (1848-1856), wydali i wstępem opatrzyli Attilio Begey i Józef Komenda, Turyn 1915, s. 284-285. 23 Adam Mickiewicz, Przemówienia, [w:] Dzieła wszystkie, Wydanie Sejmowe, T. XI, Warszawa 1938, s. 421. 24 Ibidem, s. 429-431. 16 Nie dowiemy się, czy mówiąc o kapłance, Mickiewicz myślał o Xawerze, czy też – jak sugeruje Ewa E. Kossak – o Delfinie Potockiej, którą pragnął zwerbować do koła, albo o Margaret Fuller, która wywarła na nim świetne wrażenie25. Na pewno nie myślał o Celinie, bo ona, niczym „kobieta izraelska była wyłączona od życia w duchu i na ziemi, którego mężczyzna używał, zamknięta w szczupłym bardzo zakresie podległości i służebnictwa”26. Xawera funkcję kapłanki w kole – jeśli akurat nie w lutym 1847 roku, w tym czasie sprzyjała raczej braciom posłusznym Towiańskiemu – pełniła znacznie wcześniej: już na wiosnę 1842 roku; spychana, odzyskiwała ją znowu. W lecie 1847 znowu ona strzegła ognia w rozczepionym kole: Mickiewicz nadmorski sen nocy letniej z Langrune zanotował w pugilaresie i ze zwrotkami tajemnej pieśni podarował właśnie Xawerze. Z Celiną było Mickiewiczowi najlepiej, gdy Celiny nie było: kiedy jeszcze nie stanęła w drzwiach, kiedy odchodziła. I gdy była nałożnicą. Nie żoną, lecz wedle Adamowych fantazmatów tylko nałożnicą. 20 września 1843 roku Mickiewicz wyznał Aleksandrowi Chodźce: „Żenić się, jest to wziąć na siebie przed Bogiem obowiązek prowadzenia ku Bogu żony; więc ten tylko ma prawo do tego, kto w duchu stoi silnie; kto jest istotnie mężem zupełnym. Mistrz, mówiąc o trudnościach pożycia małżeńskiego, porównywa niezgodną z ducha natury żonę do kłosu jęczmiennego, zasunionego pod koszulę. Łatwiej jest pójść trzy razy na armaty, niż taki kłos nosić trzy dni na skórze. A kłosem takim są sobie wzajemnie małżonkowie niedobrani” 27. Ewa E. Kossak interpretuje następująco tajemniczą notatkę Celiny Mickiewiczowej: „Nie czerpać życia z magnetyzmu X., ale z ofiary i ruchu. Zazdrościć połączenia się z szatanem”, sporządzoną najprawdopodobniej we wrześniu 1843 roku podczas nagłej wizyty u Towiańskiego, w porywie pierwszego buntu przeciwko dominacji Xawery w domu i w życiu jej męża: „Zapisany w pośpiechu tekst na odwrocie fragmentu francuskiego (?) listu bez daty – to jeszcze jedna łamigłówka towianistyczna. Pierwsze zdanie nie nasuwa większych wątpliwości. Jest przestrogą dla Mickiewiczowej, aby nie naśladowała sposobu oddziaływania Xawery – kobiecością i seksem. [...] Ale co znaczyło zdanie: »Zazdrościć połączenia się z szatanem«? Odpowiedź wydaje się dość prosta: Celina w ogóle nie potrafiła z kimkolwiek, choćby z mężem, utworzyć jednolitej »spółki«. Miał jej to za złe Mickiewicz, ganił także pan Andrzej. Tym bardziej więc była powinna zazdrościć Deyblównie tej sztuki, tym gorzej dla niej, jeśli w złym”28. Powtarzam: Celina bardzo się starała i po śmierci znalazła w końcu uznanie dla swego trudu, dla swej „hory” w oczach męża i mistrza. Xawerę potępiono, choć Mickiewicz i Towiański, szczególnie jednak Mickiewicz, przez tyle lat widział w Xawerze archanielicę Sprawy. I znajdował w niej żonę z ducha: „Mąż dotąd nie miał prawa do duszy żony. Tylko formy pokazano, wszystko polegało na formach. Małżeństwo jest złączenie się wieczne dwóch duchów. Aby było szczęśliwe, musi mieć jeden cel”29. 25 Ewa E. Kossak, Boskie diabły, Warszawa 1996, s. 288-299. Zob. także: Maria Danielewicz-Zielińska, „Białe plamy” w życiorysie Mickiewicza (rzecz o listach Celiny Mickiewiczowej do męża z tajnego archiwum rodzinnego), Feijó 1988. 26 Adam Mickiewicz, Przemówienia, s. 428. 27 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 216. 28 Ewa E. Kossak, op. cit., s. 213-214 29 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem. Rozmowa z Aleksandrem Chodźką, luty 1843, s. 235. 17 Opętanie, obłęd W dziewiątą rocznicę ślubu, 22 lipca 1843 roku, Celina Mickiewiczowa i Xawera Deybel udały się w towarzystwie Stefana Zana, który wtedy jeszcze przez Xawerę, dla Xawery całkiem nie zwariował, do więzienia Świętego Łazarza, w którym znajdował się oddział dla chorych wenerycznie prostytutek. W tym samym czasie Adam Mickiewicz rozpoczął rozmowy z Towiańskim w Brukseli. Wizytę obu kobiet w kobiecym więzieniu Świętego Łazarza – towiańczycy prowadzili w nim agitację – spowija wyjątkowa aura ze względu na czas, miejsce i okoliczności wydarzenia. Jeszcze w czerwcu 1843 roku Celina pisała do swej siostry Heleny Malewskiej: „Sposób naszego życia jest zawsze jednostajny, ale jesteśmy zasileni nową silną wiarą, która nas zaspokaja i ożywia przyszłymi nadziejami... Marynia często mi już jest pomocą w pilnowaniu dzieci i krzątaniu się koło gospodarstwa. Panna Dejbel zupełnie trudni się jej wychowaniem”. We wrześniu tego roku Celina nagle pojechała do męża i do mistrza do Szwajcarii, bo nie potrafiła już dłużej tolerować poczynań Xawery. W tym więzieniu Maria Gorecka widziałaby Xawerę najchętniej. W liście pisanym w roku 1889 wyrzucała starszemu bratu nadmierną wobec niej wyrozumiałość: „Często podziwiałam Twoją pobłażliwość, gdy oświadczałeś, że jesteś lepszy ode mnie, ale posunąłeś się teraz do punktu, który gmatwa moje pojęcia o dobru i złu, o sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Uważasz, że Tatuś, który miał tyle cennych przyjaźni w pierwszym okresie życia, miał równie dobry pomysł, otwierając przed towianizmem swój dom i ofiarowując swoją zażyłość pierwszemu lepszemu używającemu miana brata... Ty ograniczasz się do stwierdzenia, iż »nie byli doskonali ludzie«, jak stadło Mainard [Xawera i jej mąż – Edmond], które by można określić jako kwintesencję sprośności, co do nich przystaje, i stwierdzasz, że M [Mainard] nie był przez Mamusię obligowany. Sądzę, iż stało się tak przez nieskończone miłosierdzie względem niecnej dziewki, choć mogła spowodować uwięzienie z podobnymi jej w Saint- Lazare”30. W Saint-Lazare więziono nie tylko chore wenerycznie prostytutki, lecz także kobiety, które utrzymywały stosunki z żonatymi mężczyznami, więc widocznie najstarsza córka Celiny i Adama wiedziała o czymś, o czym wolałaby nie wiedzieć. Powodów, by Xawery nienawidzić, miała wyczerpująco wiele i chyba zdawała sobie sprawę, że więzienie w Saint-Lazare było prawdziwym piekłem kobiet, więc jej pragnienie zabarwia się okrucieństwem szczególnym. Średniowieczne leprozorium Świętego Łazarza zamienili w więzienie rewolucjoniści, od początku XIX wieku wsadzano tu kobiety. Francis Carco w studium L'Amour vénal (Płatna miłość) stwierdził, że jeszcze na początku XX wieku: „Zakonnice uznawały wszelkie próby toalety intymnej za obrazę moralności. W więzieniu nie było ani wody bieżącej, ani żadnych naczyń umożliwiających ablucje, ani ręczników”. W rozprawie Alaina Corbina Filles de noce, misere sexuelle et prostitution (Weselnice:seksualna nędza i prostytucja) znajdujemy informację, że doktor Jullien wprowadził w początkach XX wieku do kobiecego więzienia Sanit- Lazare młodego Picassa. Wizyty zrobiły na artyście niezmierne wrażenie. Niektórzy krytycy 30 Cyt. za: Ewa E. Kossak, op. cit., s. 195. 18 uważają, że Saint-Lazare obudził w twórczości Picassa „okres błękitny”. Inni – że go jedynie zmodyfikował. Nie ulega wątpliwości, że Matka z dzieckiem na ręku przy fontannie oraz sekwencja Macierzyństwa, o Pannach awiniońskich nawet nie wspominając, przedstawia męczennice ze Świętego Łazarza31. Gdy patrzę na postać kobiecą z niemowlęciem na wielkim płótnie Picassa Życie, namalowanym w apogeum okresu błękitnego, widzę Xawerę. Celina i Xawera pełniły razem „służbę” u Świętego Łazarza w osobliwym okresie: w pasażu od raju do czyśćca towianizmu. Xawera stanęła w drzwiach Mickiewiczów najprawdopodobniej z listem polecającym od Heleny Malewskiej na wiosnę 1842 roku i od razu zamieszkała z Mickiewiczami przy rue d'Amsterdam l. Ewa E. Kossak sugeruje, że w gruncie rzeczy Xawerę ściągnęła sobie na głowę Celina, ponieważ rozpaczliwie poszukiwała zaufanej opiekunki do dzieci, a Helenie Malewskiej się zdawało, że córka pedagoga o kształconym głosie okaże się skarbem dla siostry w Paryżu. W końcu – jak pisała do Celiny – Helena znalazła w podobnej „bidulce Niemce” najwierniejszą opiekunkę rodziny i całego towarzystwa32. Na Wielkanoc tego roku (27 marca) Xawera otrzymała „medalik sprawy”, czyli została oficjalnie przyjęta do Koła Sprawy Bożej i znalazła się od razu pośród jego „członków fundatorów”, czyli w „Pierwszym Zastępie”. Celina dostąpiła tego zaszczytu dopiero w trzy miesiące później: l czerwca 1842 roku. Xawera w kole zaczęła od początku udzielać się bardzo aktywnie. Jej śpiewy, jej szlochy, jej widzenia: ona dostrzegała zawsze więcej gwiazd nad głową Towiańskiego niż inni, ona łatwiej i chętniej wpadała w ekstazy. Xawera – cała w boskich pląsach i w natchnieniach, w lansadach duchowych, nucąca wyraźnie Słowiczka i niewyraźnie tęskne pieśni z głębi duszy, kręcąca się z łatwością w mistycznych pas de deux, naturalna, „organiczna”, a przynajmniej stwarzająca takie pozory, całkowicie rozluźniona, jakby przeniknął przez nią prąd nadający ruchom jej ciała nieporównywalny rytm, a głosowi wyjątkową głębię. Xawera jawiła się jako cielesność uduchowiona i duch ucieleśniony jednocześnie, potrafiła nie zdradzać żadnej – przynajmniej na pozór i w pewnych okresach – nieciągłości pomiędzy funkcją etre i paraître, myśleniem i byciem, intencją i skutkiem, słowem i czynem, i ten pląs Mickiewiczowi imponował najbardziej. Nieludzką, a może nadludzką jednią: zgodnością wszystkiego ze wszystkim bez cienia duchowej nieciągłości, nie mówiąc o większych wewnętrznych zachwianiach, najbardziej zaimponował Mickiewiczowi Towiański. A Celina? Zagoniona, rozdarta i rozdzierana na wszystkie możliwe sposoby w każdym możliwym sensie. Celina – negatyw Xawery, prawdziwa żona od jedności ducha to nie osoba, która wyłoniła się Mickiewiczowi ze strasznego snu. Od wiosny 1842 roku, a może już od zimy 1841, do śmierci Celiny i do wyjazdu Adama w jego ostatnią podróż na Wschód trwał ponury taniec sobowtórów, a potem rozpoczęły się egzorcyzmy z udziałem najstarszych dzieci Adamostwa. Xawera pojawiła się i była niezależnie od tego, czy rodzina Mickiewiczów mieszkała na Amsterdamskiej, na Królewskiej w Nanterre, w Saint-Germain-en-Laye, na Bulwarowej, na Zdrowej na Batiniolach czy na Zachodniej 44 koło Ogrodu Luksemburskiego. Nie wiadomo, czy Xawera bywała w mieszkaniu w Arsenale, ale na pewno przychodził tu jej mąż – komisarz Mainard. Czasami znikała fizycznie, zmuszana do chwilowego zniknięcia, ale potem pojawiała się, przywoływana przez poetę lub wynoszona wirowaniem koła. Xawera, podobnie jak Celina, urodziła kilkoro dzieci i utopiła całe życie w Sprawie ze względu na człowieka, który mimo słabości, rozdarć i upadków w Sprawę ową wierzył niezachwianie. Xawerę i Celinę połączyły obroty Koła Sprawy Bożej na zawsze i mocniej, niż to się śniło naszym filologom. Wiemy, gdzie grób Celiny, gdzie mogiła Xawery – nie wiadomo. Mówiąc narzeczem towiańczyków, Mickiewiczowi i wielu innym braciom się zdawało, że to właśnie Xawera dopełnia „ofiarę troistą” najpełniej i najczęściej, dlatego zaczęła w kole wodzić rej tak szybko i błyskotliwie. Xawera tańcząca bez przerwy „sambę z bogami” (to 31 Por.: Pierre Daix, Dictionnaire Picasso, Paris 1996, s. 808-809. 32 Por.: Ewa E. Kossak, op. cit., s. 23-39; 149 i n. 19 tytuł „poematu antropologicznego” Leszka Kolankiewicza o pewnych odmianach kultowego opętania), pociągnęła cielesnością przykrytą albą ducha Mickiewicza i kilku innych „samotnych mężczyzn” (określenie Aliny Witkowskiej z książki Cześć i skandale. O doświadczeniu emigracyjnym Polaków), porwała też na chwilę do tańca Celinę, która jeszcze latem 1843 roku słała do Heleny i do Kazi Wołowskiej listy jeśli nie wypełnione zachwytami, to przynajmniej nie zdradzające żadnych wobec Xawery zastrzeżeń. Czy Xawera odgrywała rolę, różne role, żeby świadomie się przypodobać Mickiewiczowi i Towiańskiemu, ponieważ uważała, że jeśli udało jej się zamieszkać w domu poety i zdobyć zaufanie Towiańskiego, to zrobi w Paryżu karierę, skoro już przedtem w Petersburgu jej talent doceniano, a opiekowały się nią siostry Heinefetter? W wypadku osób takich jak Xawera niczego nie można stwierdzić z pewnością ze względu na psychologiczną płomienność tej postaci: ona grała, nie grając, pragnęła kariery, wcale jej nie pragnąc, kochała, nie kochając, oddając się – obdarzała, objawy zaklinała w objawienia. Kręciła się w Kole Sprawy Bożej, bo porwał ją wir i nie mogła się już przestać kręcić. Xawera zwielokrotniała się w powidokach, Xawer było wiele, każda prawdziwa i każda udana: Xawery w Leonardach min, /W obrotach Rafaela, /W okrqgłych ogniach, w klatkach z lin, /W przedmieściach i w niedzielach. /I w każdej bryce vis a vis Madonna i Madonna. /I nie wiadomo, która śpi, /A która jest natchniona. „Panna Deybel – pisał w niedokończonym szkicu Władysław Bełza – ani ładna, ani brzydka, ale pociągająca tą białością i świeżością oblicza, jakimi tylko młodość krasić umie, i bez żadnych poprzednich rekomendacji zapukała śmiało do mieszkania Adama Mickiewicza”33. Kilka miesięcy wcześniej, „dnia 30 lipca 1841 roku mężczyzna średniego wzrostu, łysiejący, w zapiętym pod szyję tużurku z wojskowego sukna, drobnym krokiem powiatowego rejenta wszedł na drugie piętro czynszowej kamienicy przy Amsterdamskiej l i pociągnął za sznurek.” Bełza starał się zrozumieć, co Mickiewicza tak w Xawerze pociągało. Napisał zdanie bardzo tajemnicze, wręcz magiczne i niedokończone: „Samotność jej na świecie, coś jakby chorobliwego, co zakrawało na... [tekst niedokończony, podkr. – K. R.] ją oryginalniejszą czyniło w oczach poety od wszystkich spotkanych dotąd przez niego kobiet”34. „Coś jakby chorobliwego” – O jakiej chorobie Xawery myślał Bełza? Celina też była chora, ale najwidoczniej chora inaczej, na chorobę niepociągającą, złą, straszną, ciemną. Choroba Xawery, jeśli to była choroba – czymże się przejawiała? Deyblówna nie była chyba nimfomanką. Dlaczego Xawera stała się dla Mickiewicza „oryginalniejszą od wszystkich dotąd spotykanych kobiet”? To pytanie można sformułować inaczej: dlaczego Adam nie bał się Xawery, właśnie Xawery? Wyliczam zebrane już przesłanki: przyjechała znienacka, stawiła się sama, odważnie, nieco po wariacku, przez nikogo nie przywoływana i nie wywoływana: a jeśli już, to przez Celinę, bo – jak wynika z zestawień poczynionych przez Ewę E. Kossak – Towiańskiego poznała dopiero u Mickiewiczów35. Nie znała wcześniej Mickiewicza, nie wpisywał się jej do sztambucha, nie bywał u jej matki. I nie stanęła w drzwiach Adama, żeby za niego wychodzić za mąż, nie tylko dlatego, że Mickiewicz był żonaty, ale także w rozumieniu innym: Xawera od Mickiewicza niczego nie chciała ani niczego nie wymagała. Mickiewicz nazywał Celinę „nowym meblem” w swoim domu. Natomiast Xawera dość szybko została „Xiężniczką”. Oczy Xawery. Któż nie odczuwał niepokoju, przeszyty jej wzrokiem? O ile Mickiewicza, podobnie jak Pilchowskiego lub Zana, możemy podejrzewać o pewną stronniczość i przesadę, to doświadczenia optyczne Zofii Szymanowskiej, Gutta i samego Towiańskiego niech służą 33 Władysław Bełza, Rękopis o Deyblównie, Rkps Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, sygn. 13 222 II; por.: Ewa E. Kossak, op. cit., s. 178. 34 Władysław Bełza, Rękopis...; por. także: Ewa E. Kossak, op. cit., s. 178. 35 Zob.: Ewa E. Kossak, op. cit., s. 23-39. 20 za wystarczająco silny dowód szczególnych właściwości spojrzenia Xawery Deybel. Mówiło się wtedy – nie tylko pośród towiańczyków – o „magnetyzmie”. Francuzi w takich wypadkach zwykli powiadać, i powiadali już w latach czterdziestych zeszłego stulecia, że elle avait du chien. Tego zwrotu na polski przełożyć nie sposób. Niektórzy Polacy – przede wszystkim Maria Gorecka – widzieli w Xawerze kobietę rozpustną, wariant ladacznicy. W okresie rozkwitu towianistycznego matecznika w Nanterre Xawera stała się archanielicą Sprawy. Między archanielicą i ladacznicą widnieje przepaść niegłęboka: taka jak między aniołem i upadłym aniołem, co również daje do myślenia. Imię „Xiężniczki Izraelskiej” pochodzi od Swedenborga, na którego Mickiewicz powoływał się 27 czerwca 1843 roku w XXV wykładzie III kursu prelekcji paryskich przy okazji kreślenia ideału Rzeczypospolitej Polskiej. Wiadomo, że w mistyków chrześcijańskich Mickiewicz wmyślał się uważnie i pisma Swedenborga, podobnie jak Saint-Martina i Jakuba Boehmego studiował z uwagą. Prawdopodobnie lektura samotnych wizjonerów umocniła go w przekonaniu, że chociaż duch lub – jak powtarzał chętnie w okresie towianistycznych uniesień – „naga dusza” liczy się najbardziej, to jednak ujawnia się przez ciało, przez cielesność i dlatego ciało nie może pozostawać obojętne ani bierne, ani martwe. Cielesność wchodzi w rachunki ducha. W jaki sposób? Co to znaczy? Uwagi Mickiewicza o roli ciała w pracy duchowej, która doprowadzić powinna do wyzwolenia niezwykłej i dobroczynnej energii, bo wszak „dwóch ludzi połączonych w duchu są ogromną siłą”, brzmią tajemniczo i pojawiają się w kontekstach dotyczących najważniejszych celów jego prac mistycznych. Po powrocie ze Szwajcarii, 16 lipca 1845 roku, w rozmowie z Goszczyńskim Mickiewicz nie tylko wypowiedział chętnie powtarzane słowa: „Potrzeba mi wielkich ludzi! Każdy z was albo musi zostać wielkim człowiekiem, albo niech pęknie”, ale uzupełnił je zastanawiającą uwagą: „A wielkość na tym zależy, ażeby całą siłę ducha puścić w Sprawę, głównie żyć Sprawą, wszystko, reszta, potrzeby ciała, uciechy światowe, jest podrzędne. Wolno ci użyć świata, ale tak jak używasz tapczana. abyś się tylko na nim przespał [podkr. – K. R.]”36. W czerwcu roku poprzedniego powiedział Aleksandrowi Chodźce: „Nie tyle duch ziemi i ciało są niebezpieczne, ile szatan”37, a w „Przemówieniu przy naradzie osobistej” z 16 listopada 1843 roku, w którym padły również chętnie powtarzane słowa, że: „Na wszystkie nasze uciski jeden tylko mamy sposób, ten sam, co i na wszystko: podnieść się duchem jak najwyżej, do egzaltacji, do szaleństwa, zrobić «salto mortale» ducha, i w tym podskoku schwycić ideę, myśl, radę dla siebie; w widzeniu jasnem sprawy ujrzeć swoją ścieżkę”, po kontrapunktowym wyrzuceniu z siebie frazy o zbłąkanym, który musi wejść na drzewo, żeby zobaczyć, kędy wyjść z lasu, padło kolejne wyznanie o związkach ducha z ciałem: „Nie dość tej spokojności, że niech co bądź stanie się ze mną, jestem gotów; trzeba duchem złapać środek wydobycia się z ucisku, natchnienie przeprowadzić przez ciało, wykonać zewnętrznie, wytrwać w zamiarze wedle powziętej myśli. To nasza szkoła, to postęp, to modlitwa. Musimy stać się mężami, byliśmy dziećmi”38. W listopadzie 1843 roku, mimo akcji Celiny, która znienacka wyprawiła się do męża i do mistrza, by wydobyć potępienie Xawery, i ostrą naganę uzyskała – nic się ani w Kole, ani w domu Mickiewiczów nie zmieniło. Xawera nadal mieszkała na Amsterdamskiej i nadal była tym, kim była – Xiężniczką ze Swedenborga rodem. Już w Regnum animale Swedenborg podkreślał korelacje pomiędzy duszą i ciałem: „Ponieważ dusza jest archetypem, połączona jest z wnętrzem ciała; ponieważ ciało jest obrazem duszy, formowanym i poruszanym pod jej wpływem, dusza przegląda się w ciele jak w zwierciadle”39. W późniejszym Traktacie o przedstawieniach i łącznościach Swedenborg pi- 36 Seweryn Goszczyński, Dziennik Sprawy Bożej, T. I, opracował Zbigniew Sudolski, Warszawa 1984, s. 251. 37 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 215. 38 Adam Mickiewicz, Przemówienia, s. 213-214 39 Cyt. za: Jean-Marc Tisserant, Préface [w:] Emmanuel Swedenborg, Traité des Reperésentations et des correspondances, traduit du latin par J.-F.-E. Le Boys des Guays, Paris 1985, s. 9. 21 sał, że: „Porządek Boży, a w konsekwencji porządek niebiański, kończy się w człowieku, w jego cielesności, to znaczy w jego gestach, w jego akcjach, w rysach jego twarzy, w jego mowie, w jego doznaniach zewnętrznych i w przyjemnościach z tych doznań płynących; tu porządek szczyty swe osiąga, tu fluidy się zbiegają i tu się spełniają, ale prące na zewnątrz wnętrze nie jest tym samym, co prezentuje się jako zewnętrzne. [...] Że wnętrzne fluidy do innego należą porządku, to widać po akcjach wypływających z woli i po słowach wypływających z myśli; akcje ciała nie są bowiem w zupełności akcjami woli, a wypowiedzi również nie wypływają z myśli: z czego wynika z oczywistością, że akty naturalne wypływają z duchowości, ponieważ rzeczy zależące od woli i należące do myśli są uduchowione, i że to, co duchowe istnieje w wizerunku tego, co cielesne jako odpowiednik, wszelako inaczej niż samo w sobie. [...] Wszystkie Duchy i wszystkie Anioły pojawiają się po ludzku, z twarzą i z ciałem, z organami i członkami wszelakimi, a to dlatego, że ich wewnętrzność pcha ich do takiej formy [...] Człowiek znajdujący się w łączności, to znaczy w miłości Pana i w miłosierdziu wobec bliźniego, a przez to w wierze, duchem swoim znajduje się w niebie, a ciałem na ziemi; a ponieważ jednoczy się z Aniołami, jest obrazem nieba, a ponieważ fluid wypełnia go całego lub jego części, człowiek jest także małym niebem w formie człowieczej”40. Xawera Deybel potrafiła w oczach Mickiewicza, może dzięki magnetycznej sile swoich oczu, dokonywać tego, czego on spełnić nie umiał: „dobrze przeżywała dzień”, co wydawało się poecie zadaniem znacznie trudniejszym niż „napisanie księgi”. Xawera sprawiała wrażenie „małego nieba w formie człowieczej”, najłatwiej uzyskiwała i najdłużej pozostawała w stanie uniesienia, chciałoby się powiedzieć – łatwo wpadała w lekkie kultowe opętanie, w stan podwyższonej świadomości, w którym nawiązuje się łączność z niebem i z duchami przodków. Oczy Xawery, gesty Xawery, śpiew Xawery, słowa Xawery, jej „akcje fizyczne”, jej sposób bycia w świecie widomym, który uzewnętrzniał, jak w zwierciadle, umiejętność bycia Xawery „za pan brat” ze światem niewidomym, misteryjna jedność w „przedstawieniach i łącznościach” – to wszystko razem wzięte – silnie oddziaływało na Mickiewicza. Celinę nawiedził obłęd. Xawera wstępowała w opętanie. Pomiędzy opętaniem i obłędem występuje przepastna różnica. Adam Mickiewicz pozostawał rozdarty pomiędzy obłędem i opętaniem dwóch kobiet, niczym Kordian pomiędzy Strachem i Imaginacją w sali koncertowej królewskiego zamku. Nie wybrał, bo nie mógł. „Samotność [Xawery] na świecie, coś jakby chorobliwego, co zakrawało na...” Dla patrzących z zewnątrz, osoby w stanie opętania kultowego lub wprowadzające się świadomie w stan opętanie przypominający miewają w sobie coś chorobliwego, coś co zakrawa na... Ten stan ogarnia całego człowieka, uzewnętrznia się w jego cielesności. Uduchowiona cielesność stała się dla Adama balsamem i trucizną. Na długie lata, na wieki. Celina naznaczona inną niż opętanie chorobą, w ciągłej udręce i w nie zaleczonych do końca wyrzutach sumienia, niepewna, czy jej objawione przez Towiańskiego wcielenia i starszy od Adama zaród ducha wystarczą, by sprostać codziennej trwodze, postanowiła, a raczej wyczuła, że skoro Xawery zwyciężyć się nie uda, to powinna się do Xawery – duchowo – upodobnić, przemienić się w Xawerę. Listy słane przez Celinę do Mickiewicza we wrześniu i w październiku 1846 roku z Richterswillu, gdzie przebywała u Towiańskiego, bo chociaż mistrz wezwał do siebie zbuntowanego Brata Wieszcza, to ona pojechała za niego i z godnością, z miłością broniła męża i walczyła o siebie, o miejsce u boku Adama, które de jure należało do niej: „19 [września 1846 roku] rano. Objaśnił mi Mistrz nasz związek wiesz mój drogi Adamie że myśl Boża spoczywa aby jedno z nas zbawiło drugie. Zbaw ty mnie mój Adamie tyś mię dotąd wybawiał i dźwigał prowadź mię dalej, a nie znajdziesz już oporu tylko duszę i ciało ci poddane [...] 6-go Octobra 1846 r. Odebrałam wczoraj mój Adamie twój list z pieniędzmi. Spotkałam wczoraj Mistrza na przechodzie, zatrzymał mnie i długo rozmawiał o 40 Emmanuel Swedenborg, op. cit., s. 48-49. 22 Xawerze. Powiedział mi wyraźnie że mi daje obowiązek strzeżenia domu mego od złego które ją opanowało zupełnie i które przez nią niejednego brata nawiedza. Muszę zatem donieść Ci mój Adamie żebyś się miał na ostrożności tem bardziej żem się tu wczoraj dowiedziała z listu brata Szwajcara [Szweycera] że jak był u Ciebie to ona jemu drzwi otworzyła i zaraz odprawiła mówiąc żeś zajęty, poczem wręczył jej pismo dla Ciebie. Czy wiesz mój Adamie o tem ja Cię proszę żebyś nie pozwolił trudnić się jej ani bywać u naszych dzieci mam do tego ważne powody, które Ci za przyjazdem wytłumaczę a które zupełnie nie są ziemskie”41. Władysław Mickiewicz w książce o matce napisał, że : „znosiła spokojnie straszne próby, które by mało niewiast wytrzymało”. Te straszne próby zadawał Towiański Mickiewiczowi, a Mickiewicz – braciom w kole. Próby zadawane przez Mickiewicza musiały szczególnie doskwierać i Towiański przeciw nim pomstował, oczywiście bezskutecznie. Działania podejmowane przez Mickiewicza przybierały kształty trudne dziś do odtworzenia i opisania, ponieważ z natury rzeczy ulotne, objemujące cielesność osób w działaniach tych uczestniczących. Akcje takie przybierały, między innymi, postać potępianych przez mistrza „sakramentów nowego zakonu”, spośród których „posty nowego zakonu” praktykowane w okresie słowiczego lotu towianizmu wydają się najłagodniejsze. Owe „posty „ podobały się nawet Słowackiemu – to ważne ze względu na trudności w opanowywaniu przez autora Beniowskiego ironicznego dystansu do ludzi i świata oraz nerwicogenny stosunek do Mickiewicza – a przybierały niekiedy kształt idylliczny niczym ów słynny piknik w lesie Saint-Germain-en-Laye, nazwany przez Słowackiego „jesiennym święconym jakby przed podróżą do nieba”. Dopiero później „posty” i inne „sakramenty nowego zakonu” przemieniły się w psychodramy, w seanse duchowych tortur, przypominając najciemniejszą stronę „teatru okrucieństwa” wedle Antonina Artaud. 41 Mickiewicziana w zbiorach Tomasza Niewodniczańskiego w Biburgu, T. I., Warszawa 1989, s. 205, 219. 23 Wiarołomstwo, bluźnierstwo W Saint-Germaine-en-Laye Celina spędzała wakacje z dziećmi, z Xawerą i z mężem, który w czerwcu 1842 roku dojeżdżał jeszcze do College de France na ostatnie wykłady kursu II, a pod koniec miesiąca ściągnął na letnią kwaterę. Pozostawali tu wspólnie ponad trzy miesiące. Odwiedzali ich towiańczycy. W tym okresie doszło do ujawnienia napięć i erupcji sił, które naznaczą dalsze losy rodziny Mickiewiczów i Xawery. Ewa E. Kossak: „Panna Xawera zdecydowanie wyróżniała się swą gorliwością jakby pod wpływem erupcji nowej osobowości. Po zwróceniu na siebie uwagi śpiewem i szlochami, przelicytowała Gutta i Mickiewicza liczbą gwiazd widzianych wokoło głowy proroka. Dorachowała się ich dwunastu, przy siedmiu Gutta i jednej, względnie trzech, dostrzeżonych przez poetę. Jej sny i widzenia nie budziły zaufania Goszczyńskiego: czuł do niej wstręt. Syn Celiny bezosobowo wspominał o niechęci matki dla «pewnych osób» wbrew opinii ojca: «uniesienia zaś budujące jednych, nie zdawały się szczerymi innym». Dopiero oglądając się wstecz na zbiegły czas, Mickiewiczowa uświadomiła sobie, jak się to wszystko plotło. Aż się zaplotło. Zbliżenie między mężem a guwernantką odbywało się na tle mistycznych przeżyć, którymi Xawera mu zaimponowała, ale czy tylko? Zbliżenie obejmowało także skłonności czysto ludzkie. Posłużywszy się wytycznymi Mistrza, kobiety, jedne instynktownie, drugie z rozmysłem, rozwinęły – tak, mistyczną kokieterię. Temat ten obszernie poruszyła Marie Lemoine-Rutkowska w swojej spowiedzi”42. Dwie stojące w jednym domu kobiety, atmosfera mistyczna nasycająca się nieuchronnie, choć w różnym stężeniu, erotyzmem – i „dzieje grzechu” dzieją się już same. Z pewnością takie podejście do ówczesnych wydarzeń wydobywa część prawdy, ale dla Mickiewicza i dla obu kobiet tamte doświadczenia musiały prezentować się w aurze odmiennej, stanowczo bardziej podniosłej i jednocześnie jeszcze bardziej przyziemnej, a nawet podziemnej, bo wtedy właśnie Mickiewicz na mocy mistycznych „przedstawień i łączności” poczuł wokół siebie i w sobie „mocne poruszenia” i odsłoniła mu się jedność bytu, dawał „się unosić wiatrom nie wiedzieć gdzie lotnym”, przez fale rozeznał „myśl wód jak przez znaki”, wnurzył w „łono rzeki z rybami ich okiem niewzruszonym jak gwiazda”, czyli dokonywał się w nim przełom duchowy, który można nazwać za Jungiem integracją Cienia, kolejnym progiem indywiduacji albo uzyskania duchowej dojrzałości. W wykładzie z 17 czerwca 1842 roku Mickiewicz mówił o kobiecie, a nawet o kobietach. Jej pojawieniu towarzyszyła nieuchronnie metaforyka wojenna, ale w zaskakująco odmiennej tonacji. Dotychczas bliskość kobiety generowała poczucie klęski, nieszczęścia, cierpienia i końca: trzeba było uciekać, uciekać, a tym razem wystąpiła w roli nie prześladowcy, choćby i w anielskie przybranego pióry, lecz w roli dzielnego partnera mężczyzny, jako osoba nie budząca strachu, lecz przynosząca ulgę w cierpieniu i skutecznie pomagająca znosić ból oraz przeciwieństwa losu w perspektywie uniwersalnej i w kontekście narodowym: „Taką jest nieunikniona droga ludzkości: potrzeba najpierw ponieść ofiarę, aby nabyć jakieś prawo. Tym to sposobem wyzwala się w Polsce kobieta; ma ona tutaj większą wolność niż gdziekolwiek 42 Ewa E. Kossak, op. cit., s. 150. 24 indziej, jest więcej szanowana, czuje się towarzyszką mężczyzny. Nie przez rozprawianie o prawach kobiet, nie przez obwieszczanie urojonych teorii zdobędą kobiety znaczenie w społeczeństwie, ale przez ofiary. W Polsce kobieta bierze udział w spiskach wraz z mężem i braćmi, z narażeniem życia niesie pomoc więźniom, bywa sądzona jako zdrajczyni stanu, zsyłana na Sybir; niejedna kobieta z wyższych warstw społecznych odbierała z rąk kata chłostę na placu miejskim. Toteż nie brak im odwagi siąść na koń i prowadzić do boju szeregi. [...] Na Litwie i w Polsce widziano wiele jeszcze kobiet w szeregach narodowych. Wszystkim wiadome jest imię innej niewiasty czczonej przez całą Polskę, Klaudyny Potockiej, która krążyła po szpitalach i spojrzeniem swym dodawała otuchy żołnierzom wśród najboleśniejszych operacji. Potem w pielgrzymstwie poświęciła się, by nieść pomoc rodakom w biedzie. Jeśli w towarzystwie warszawskim znalazły się jednostki, które były niejako przelęknione tymi rysami charakteru kobiecego, które wzdrygały się wobec takiej przesady, takiego postępowania, wystawiającego podług nich na śmieszność – to ogół narodu, przeciwnie, uznawał bohaterstwo owych niewiast i umiał je ocenić. Po walkach i marszach żołnierze starali się urządzić naprzód biwak dla swych towarzyszek broni i nigdy w obozie nie padł jeden wyraz zdolny obrazić najdelikatniejsze nawet ucho. Powtarzam: wielkie zagadnienie wyzwolenia kobiety jest w Polsce znacznie dalej posunięte niż w którymkolwiek innym kraju”43. Mickiewicz po wygłoszeniu owych fantazmatów, których erotycznego podtekstu nie mogą chyba nie zauważyć nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy psychoanalizy, dokonał tylko pozornie zaskakującej wolty, analizując bez dodatkowych wyjaśnień Wacława dzieje. Dla Mickiewicza związek pomiędzy wizją kobiet – wyzwolonych partnerek i pytaniem bohatera poematu Garczyńskiego o słowo, co się stało ciałem, wydawał się oczywisty, choć pozostawał raczej nieświadomy. Tego samego lub następnego dnia Mickiewicz pojechał do Saint- Germain-en-Laye, gdzie w domu przy rue des Ursulines 14 czekały Celina z czworgiem dzieci i Xawera. Najmłodszy Oleś przyszedł na świat przed czterdziestoma sześcioma dniami. Z pewnością Mickiewicz potrzebował wtedy szczególnego wsparcia. Po wygnaniu bowiem Towiańskiego z Francji całe zadanie, które spadło na jego barki, wydało się ponad miarę człowieczą. Mickiewicz pojmował zadanie organizacji Koła Sprawy Bożej i wypełnianie zadań przed kołem stających jako najważniejszą misję nie tylko w swoim życiu, lecz także w historii Polski i całej ludzkości, więc poważnie liczył się z możliwością złożenia dymisji ze stanowiska profesora literatur słowiańskich w College de France, na co mistrz nie zezwolił. Ponadto Karolina Towiańska dźgała bez przerwy Mickiewicza listami o tym, jak to we śnie przychodzą do niej zmarli rodzice Adama i się martwią, że syn jeszcze wystarczająco w duchu nie urósł. Celina tuliła do piersi niemowlę, a poza tym lepiej dla niej, żeby objawienia ją oszczędzały, bo spadały na nią jak wieko trumny wraz z szaleństwem. Nieustające wsparcie znajdował Adam w Xawerze przebywającej w gorączkowej gotowości na przyjęcie objawień, do opętania i opętywań, więc Mickiewicz miewał z Xawera natchnienia w ciągu letnich miesięcy spędzanych pośród dyszących zielenią pagórków. Mickiewicz powtarzał, że: „Podobne myśli są to połączenia wyższych duchów, są to natchnienia”, a Xawera była wszak duchem wyższym, o czym wiedziało całe tworzące się dopiero i jeszcze radosne koło. Wtedy Celina tę „wyższość” akceptowała. Nie warto doszukiwać się w owej sytuacji mistycznego alibi dla wiarołomstwa. Uczestnictwo w codziennym świętowaniu, w obrzędach nowej poezji, która wyzwoli Polskę i zbawi świat, z istoty swojej stawało się wieloznaczne i egzystencjalnie rozchwiane, ale z pewnością nie można wieloznaczności sprowadzić do banalnych oszustw płciowych. To prawda, Xawera 43 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska, kurs II, [w:] Dzieła, Wydanie Narodowe, T. X, s. 361-362. 25 zawsze czekała w drzwiach, kiedy Adam, w ramach „postu nowego zakonu” ustanowionego oficjalnie dopiero 14 października 1842 roku na zebraniu koła po powrocie z Saint-Germain w mieszkaniu przy Amsterdamskiej, wyruszał na pielgrzymki do napoleońskich sanktuariów, prawda, że Xawera – jak pisał Władysław Bełza – „dziwnie szybko przylgnęła [„sercem”: słowo w rękopisie skreślone] do tych nowinek paryskich [podkreślenie Bełzy] i głośno je zaczęła apostołować”. Prawda, że Celina bardzo przecież Xawerze na początku życzliwa, szczerze lub półszczerze wyrażała się o niej z uznaniem nie tylko dlatego, że znalazła opiekunkę dla dzieci, lecz przede wszystkim dlatego, że skutecznie pomagała mężowi w tytanicznej pracy, w najtrudniejszym zadaniu jego życia. Celina sądziła, że nie musi tych zadań ogarniać, wystarczy, że Adam uznał je za najważniejsze, więc skoro Xawera Adamowi w realizacji wielkich celów pomaga, tym bardziej Celina winna w imieniu męża Xawerze wdzięczność, ale: „Nie podobały jej się – i słusznie (komentuje Bełza) – te ciągłe a parte w gabinecie pana Adama – wspólne wycieczki ich za miasto...” Mickiewiczowa w końcu płakała, robiła mężowi wymówki. Potem awanturowała się. Poeta „jeżem stawał, aż w końcu suchymi już tylko oczyma patrzyła na tę dziwną istotę, która z taką czelnością wydzierała jej męża i coraz bardziej odsuwała go od niej... Kiedy Adam wychodził z domu – wiem to od naocznego świadka – panna Xawera zarzucała również szal na siebie i brała go w oczach żony pod ramię, i wychodzili razem... Nie taimy, że stosunek ten – zawisł jak czarna chmura nad cichym i spokojnym dotąd życiem Adama, zakrwawił je boleśnie i wyorał przepaść pomiędzy sercami Małżonków”44. Bełza się oburzył, ale przynajmniej nie wybrał obłudnego milczenia. Oburzenie niewiele wyjaśnia i nie pomaga zrozumieć, dlaczego Adam łączył ducha z Xawera, czyli – mówiąc w żargonie towianistycznym – z nią najchętniej „zawiązywał spółkę chrześcijańską”. Jeżeli w grę wchodziła tylko cielesność i przygody ciała kończyły się zwyczajnym wiarołomstwem – to zgoda: lepiej spuścić na tę całą historię zasłonę milczenia. Ale jeśli stawka w grze była większa, znacznie większa? 11 czerwca 1844 roku, a więc w okresie kolejnego przesilenia w próbach urzeczywistnienia „poezji czynnej”, w sztuce opanowania kontaktu z pokoleniami zmarłych braci, by ujawniła się prawda i moc, Mickiewicz zanotował głos usłyszany we śnie. Głos ów mówił po francusku: Etablir partout des centres d'action pour devenir centre d'action soi-meme („Urządzić wszędzie centra akcji, żeby samemu stać się centrum akcji”)45. Podobne akcje fizyczne rozpoczął już dwa lata wcześniej i widocznie sądził, że Xawera Deybel najbardziej się do nich nadaje. Z pewnością w działaniach owych uczestniczyły ciała i dusze, ale nie osobno, lecz w duchowo-cielesnym zapętleniu. Słowacki zanotował w Raptularzu uwagi, jak pościł, z pewnością w roku 1842: „Dnia 16 października pierwszy post nowego zakonu – to jest post ducha – zależący na wstrzymaniu się od wszelkich myśli, rozmów i prac umysłowych, nie będących w związku ze Sprawą Bożą. – Takie posty wydadzą zapewne nadzwyczajne owoce – rozmyślanie nad Sprawą, zalecone rozpamiętywnie o duchu mocnym Epoki – ściąganie czuciem tego ducha i wzywanie go, aby połączył swoją moc z naszą – musi w łańcuchu czasów wydać ogromną zbiorową silę – i moc nadziemską, od której dążność wieków będzie zależała. Czy kiedy siłę tę fałszywi lub obumarli ducha kapłani skierują ku złemu – nie wiem..., ale duchów to jest rzecz, aby ogół wiekowej dążności przełamał indywidualne wybryki – i fajerwerki ducha fałszu i głupstwa zagasił. W Bogu ostateczna nadzieja – że z czystej woli złe przemagające urodzić się może” 46. „Post nowego zakonu” odbywany przez Słowackiego w październiku 1842 roku obejmował nie tylko ducha, wszak przy okazji prac nad Księciem Niezłomnym, a pracował nad Cal- 44 Władysław Bełza, op. cit., k. 31. 45 Rozmowy z Adamem Mickiewiczem, s. 214. 46 Juliusz Słowacki, [Notatki luźne], [w:] Dzieła wszystkie, T. XV, Wrocław 1955, s. 490. 26 deronem nieprzypadkowo, Słowacki zaczął mówić o mękach i o trudach cielesnych, o tarzaniu się w prochu, o szarpaniu piersi, o łykaniu kurzu z podłogi, o łamaniu kości, na szczęście jednak tylko wewnętrznych. Z pewnością Słowacki przejęty pracą mówił wtedy Księciem Niezłomnym, ale jednocześnie przejmował się również pracą nad sobą w procesie tworzenia zarówno transkrypcji tekstowej Calderona, jak i w stosowaniu ćwiczeń, naturalnie w ograniczonym zakresie. Pod tym względem praca Ryszarda Cieślaka nad Księciem Niezłomnym według Calderona- Słowackiego oraz „akcje fizyczne”, o których Grotowski opowiadał podczas wystąpienia zatytułowanego „De la compagnie theâtrale a l’art comme véhicule”, wydrukowanego w ostatecznej wersji w książce jego ucznia i duchowego spadkobiercy Thomasa Richardsa: Travailler avec Grotowski sur les actions physique47 , przypomina wysiłek Mickiewicza dzielony z Kołem Sprawy Bożej, przynajmniej pod względem stosunku do kwestii jedności ciała i duszy. Podobieństwa pomiędzy działalnością Grotowskiego i towianizmem nie wydają się przypadkowe, można wręcz mówić o świadomej kontynuacji tradycji za pośrednictwem Osterwy i Limanowskiego48. Inni towiańczycy również uprawiali „akcje fizyczne” w celu pobudzenia w sobie ruchów ducha lub – używając sformułowania Mickiewicza – wydobycia z siebie „nagiej duszy” i w sposób nieunikniony musiały one budzić w osobach postronnych wrażenie dziwaczne lub wręcz śmieszne. Opowieści o dziwactwach obrzędowych towiańczyków szczególnie radowały Zygmunta Krasińskiego, który powtarzał je w formie smakowitych plotek rozpowszechnianych listownie. Historia pułkownika Kamieńskiego, który uświadomiwszy sobie, że w jednym z poprzednich wcieleń był krową, porykiwał przy akompaniamencie fortepianu, natchnienia Romualda Januszkiewicza i jego akcje pośród konsjerżek, podobnie jak „działania” towianek na wykładach lub po wykładach Mickiewicza śmieszą nawet ludzi dobrej woli. Zupełnie jednak nie śmieszą słowa Krasińskiego, któremu Mickiewicz się zwierzał w roku 1848, że Towiański: „W ostatnich czasach żądał od niego ofiar takich, że [...] truchlał na myśl o nich i czuł się niesilnym na ich wykonanie”, a Władysław Mickiewicz w książce o matce wspominał ostrożnie, że Celina „znosiła spokojnie straszne próby, które by mało niewiast wytrzymało”. Mickiewicz 27 lutego 1843 roku powiedział w kole: „W dzisiejszej epoce czyn ma uprzedzić formę. Naprzód działać, a potem formy z czynu wyprowadzać. Mówić naprzód, a działać potem, jest to osłabiać działanie. Lepiej byłoby św. Piotrowi, gdyby nie uznał najprzód słowami Chrystusa za Syna Bożego, niżeli że później czynem go odbiegał, kiedy się zaparł, że nie zna, albo kiedy tonął przez niewiarę”49. We wrześniu 1843 roku Mickiewicz zanotował po rozmowie z Towiańskim: „Wielkość: duch wyzwolić (egzaltacja), skoncentrować, przejść duchem, ciało przebić i owładnąć, i w harmonii z ciałem, nie tracąc tonu ducha, działać”50. Mickiewicz chciał „pobudzić ruchy ducha”, a jak wiadomo z rękopisu Towiańskiego, „pobudzić ducha można rozmaicie”. Pobudzenie ducha służy utrzymaniu tonu. Bycie we właściwym tonie stanowi konieczny warunek bycia w prawdzie lub – ujmując rzecz nieco inaczej – bycia naprawdę. By ten stan osiągnąć, trzeba przejść przez wyczerpujące, niekiedy straszne, niekiedy – dla osób nie wtajemniczonych – śmieszne próby i ćwiczenia, których skuteczność najczęściej okazuje się odwrotnie proporcjonalna do ich bolesności, ale w wypadku osób uzdolnionych lub – jakby powiedział Grotowski – „zawodowców” mogą one doprowadzić do wyników ciekawych, a nawet wstrząsających. 47 Por.: Thomas Richards, Tra.ailler a.ec Grotowski sur les actions physiques a.ec une préface et le texte „De la compagnie théâtrale a l’ art. comme .éhicule” de Jerzy Grotowski, traduit de l’ anglais par Michel A. Moss, Arles 1995. 48 Na te związki zwrócił mi uwagę prof. Zbigniew Osiński, dyrektor Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwiwań Teatralno-Kulturowych, za co bardzo mu dziękuję. O związkach duchowych pomiędzy Mickiewiczem, Towiańskim i Grotowskim opowiadam w osobnym eseju. 49 Adam Mickiewicz, Przemówienia, s. 147. 50 Ibidem, s. 193. 27 Zachowanie Xawery Deybel, niezależnie od jej uzdolnień aktorskich i zapału w wystąpieniach w teatrze życia codziennego malej emigracyjnej wspólnoty szczególnie na teatralizację podatnej51, z pewnością objawiało cechy osobowościowe, które Francuzi zwykli określać mianem côte léger. Xawerę charakteryzowała łatwość w nawiązywaniu kontaktów o zabarwieniu erotycznym. Jednak w wypadku Mickiewicza owe kontakty uzyskiwały jeszcze inny aspekt: cielesność przenikała się w nich z najwyższym uduchowieniem do tego stopnia, że nie sposób rozstrzygnąć, czy podczas wspólnych „akcji fizycznych”, zwanych wspólnymi natchnieniami, ciało stawało się natchnione, czy też duch się ryzykownie ucieleśniał. Wiadomo jednak, że Mickiewicz przywiązywał do owych wspólnych akcji odbywanych z Xawerą – tylko z Xawerą, bo nikt inny sprostać im nie umiał – niezwykłą wprost wagę. Historia „Słów Napoleona” zapisanych w Saint-Germain-en-Laye w nocy z 7 na 8 października wydaje się pod tym względem znamienna. Wszak „Słowa Napoleona” poprawił Mickiewicz pod wpływem rzekomo wcześniejszego objawienia Xawery, a więc w jej zdolność do poruszeń ducha i w wiarygodność mistyczną wierzył bez zastrzeżeń.52 W kilka dni później Mickiewicz zanotował z objawienia „Słowa Chrystusa”, najprawdopodobniej jeszcze w Saint-Germain. W dwa tygodnie później, już w Paryżu, w nocy z 31 października na l listopada spisał „Słowa Najświętszej Maryi Panny”. Mickiewicz działał w najlepszej wierze, nie sposób wątpić w szczerość jego intencji. Natchnienia zaowocowały natchnionymi słowami dzięki temu, że pozostawał on w szczególnym stanie uniesień wywołanych „spółką chrześcijańską” utrzymywaną z Xawerą Deybel. Nie z Celiną – lecz z Xawerą. Na pierwszej powakacyjnej „schadzce bratniej”, 14 października 1842 roku, na której obie kobiety były obecne – niepokój Celiny objawiał się wtedy jeszcze milczeniem – Mickiewicz zanim poinformował braci o wysłaniu „Słów Napoleona” do Towiańskiego, by otrzymać mistrzowskie nihil obstał, i po odczytaniu „Słów Chrystusa”, które zewnętrznej aprobaty nie wymagały, odczytał pięć wersetów w Ewangelii według Świętego Jana o przykazaniu wzajemnej miłości. Gdyby Mickiewicz nie działał w najlepszej wierze, przynajmniej w „rajskim” okresie towianizmu, kiedy wydawało się, że namiętne pukanie do bram nieba przyniesie upragnione skutki, wtedy należałoby przypuszczać, że nie tylko popełniał wiarołomstwo, lecz także dokonał blasfemii, że bluźnił. Gdyby Mickiewicz świadomie lub półświadomie pożądanie i popędy wprowadzał do objawień, czyli – mówiąc towianistyczną gwarą – „ziemię” mieszał z „niebem” – to znaczy, że Towiański słusznie dostrzegał w nim szatana. Splot nie rozwiązany i nierozwiązywalny: „W konkretnym przypadku często nie sposób wręcz stwierdzić, gdzie duch, a gdzie popęd. I jeden, i drugi to przecież niezgłębiony amalgamat, istna magma dobyta z otchłani pierwotnego chaosu – pisał Jung w Psychologii przeniesienia, w rozprawie niezwykłej również dlatego, że odwołującej się do fenomenologii erotycznej z czasów antycznych, do symboliki zawartej w traktatach alchemicznych, do Rosarium Philosophorum, do czterostopniowej gradacji erotyczno-mistycznej powtórzonej w Fauście w postaci Małgorzaty, odpowiedniku antycznej Chawwy (Ewy) symbolizującej związek czysto biologiczny, w postaci Heleny jako uosobieniu związku nadal seksualnego, ale podniesionego przez stylizację estetyczną, wreszcie w postaci Maryi, symbolu najwyższych wartości, uosobieniu związku niebiańskiego, czyli w religijno-chrześcijańskim archetypie Wieczystej Kobiecości (Sophia), czyli w alchemicznej Sapiencji53. 51 O teatralności towiańszczyny zob. artykuł Ewy Hoffmann-Piotrowskiej Teatrelizacja życia w Kole Sprawy Bożej, „Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Mickiewicza”, T. XXX/1995, Warszawa 1996, s. 131-150. Przyczyny i objawy silnej i nieuchronnej teatrelizacji życia codziennego emigracji opisuje Alina Witkowska w książce Cześć i skandale. O emigracyjnym doświadczeniu Polaków, Gdańsk 1997. 52 Por. Ewa E. Kossak, op. cit., s. 156-157; Adam Mickiewicz, Dzieła, Wydanie Jubileuszowe, T. XV, s. 515-516. 53 Carl Gustaw Jung, Psychologia przeniesienia, przełożył Robert Reszke, Warszawa 1993, s. 21 i n. 28 Pomiędzy Xawerą Deybel, Mickiewiczem i Celiną trwało przez lata cohabitatio w sensie najbardziej trywialnym i jednocześnie najbardziej uduchowionym. Związek pomiędzy Xawerą i Mickiewiczem Jung z pewnością określiłby – za Goethem – mianem „wznioślejszego zaślubienia”, które autor Fausta przedstawił w hermetycznym wierszu Święta tęsknota: Już cię więcej noc nie skrywa Pośród mroków swoich cienia, Znów pragnienie cię porywa Wznioślejszego zaślubienia54. „Wznioślejszym zaślubinom” towarzyszyły przyziemne i nieuniknione konsekwencje, których lekceważyć nie wolno, a pomijać – wstyd. Żywot Adama Mickiewicza, podobnie jak jego dzieło, ociera się o wszelkie skrajności, sięga ekstremów. Mickiewicz, po wygnaniu Towiańskiego z Francji, przenosił na Xawerę swoje pragnienia i lęki. Celina kosztem wielkich cierpień i poświęceń starała się, by w niej znalazł pomoc i oparcie, choć w żaden sposób Xawerą stać się nie mogła. Deyblówna w rodzinie Mickiewiczów odegrała rolę ciężką jak jej spojrzenie. Przed ostatnią podróżą Mickiewicz postarał się o to, by założyła rodzinę – zastępczą55. Mainard okazał się niezwykle gorliwym towiańczykiem i zapłacił za swą wiarę karierą i zdrowiem, a zapłaciwszy tak srogi rachunek, wystawił swą żonę z rozlicznym potomstwem na straszną nędzę, która zmusiła ją do wizyt u dzieci Adama z prawego łoża. Więc kimże Xawera była? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro? Może właśnie przed nią Mickiewicz powinien uciekać, uciekać?... 54 Przekład Mieczysław Jastruna. Cyt. za: Carl Gustaw Jung, op. cit., s. 117, przyp. 10. 55 O małżeństwie Xawery z Mainardem najwięcej informacji znajdujemy w książce Ewy E. Kossak, op. cit. O małżeństwie Mainardów, o biografii Mickiewicza pióra męża Xawery oraz o jego akcjach nawracania na towianizm, między innymi Napoleona III, zob.: Roman Koropeckyj, Between Deybel and Deep Blue Sea: Edmond Mainard and His Biography of Adam Mickiewicz, „Akta Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu”, T. IV, Paryż 1998 (w opracowaniu). 29