5583

Szczegóły
Tytuł 5583
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5583 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5583 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5583 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Allen Steele Dobry szczur Z powrotem w domu po dw�ch tygodniach w Tajlandii i Nepalu. �adna opalenizna od wylegiwania si� na pla�y w Koh Samui, worek pe�en drobiazg�w kupionych tanio na ulicach Katmandu. �wietne wakacje, ale mam pusty portfel. Pieni�dze za zastawienie nerek prawie wydane, skrzynka na listy pe�na rachunk�w i ponagle�. Dzwoni� do agentki, zostawiam wiadomo�� na jej sekretarce. Oddzwania tego samego popo�udnia. Rozmawiamy troch� o mojej podr�y; m�wi�, �e posy�am jej oryginaln� drewnian� mask�. Jest zadowolona, ale m�wi, �e w�a�nie pracuje nad wynaj�ciem paru innych szczur�w do eksperyment�w w Procter & Gamble. Pyta, po co dzwoni�. M�wi�, �e jestem sp�ukany. Potrzebuj� szybko pracy. Mam rachunki do zap�acenia. Odpowiada, popracuj� nad tym, odezw� si� wkr�tce, ciao, po czym odk�ada s�uchawk�. Dochodz� do wniosku, �e po�l� jej najbrzydsz� mask� z worka. Wyczerpany po sp�dzeniu ostatnich dwudziestu czterech godzin w samolotach, �pi� przez nast�pne dwa dni, w przerwach ogl�dam du�o telewizji. Mama dzwoni we wtorek, pyta, gdzie by�em przez ca�y miesi�c. M�wi, �e pr�bowa�a mnie znale��. Ani pary z g�by na temat Koh Samui i Katmandu. Odpowiadam, �e zapisa�em si� na kursy wieczorowe na miejscowej uczelni. Korepetycje z angielskiego i podstawy obs�ugi komputer�w. Ucz� si� czyta� i tego, jak robi� rzeczy na komputerze. Jest zadowolona. Pyta, czy znalaz�em ju� prac�. W�a�nie mam sk�ama� po raz kolejny, kiedy dzwoni drugi telefon. M�wi�, �e mam inn� rozmow�. Musz� i��, pa. No i dobrze. Nienawidz� k�ama� mamie. Agentka przy telefonie. Pyta, czy moje nogi s� w dobrej formie. Te� co�, zaperzam si�. W�a�nie sp�dzi�em dziesi�� dni �a��c po g�rach w rejonie Annapurny, pewnie, �e s� w dobrej formie. O co chodzi? Prywatny o�rodek badawczy w Bostonie potrzebuje szczura do eksperyment�w fazy wst�pnej, odpowiada. Jaka� firma opracowuje popularny p�yn na odciski. Potrzebuj� kogo� z dobrymi nogami do chodzenia po ta�moci�gu. Dwutygodniowy turnus. Czy dam sobie rad�? Nie wiem, odpowiadam. Mam troch� siniak�w na udach od cz�stego spadania ze ska�. Ile p�ac�? Sto dolc�w dziennie, m�wi, minus pi�tna�cie procent jej prowizji. Nie najgorzej. Nie wspaniale, ale i nie najgorzej. Pytam, czy funduj� przelot. Tak, m�wi, klasa turystyczna lini� Continental. Kurcz�, m�wi�, nie wiem, te si�ce s� naprawd� bolesne. Pierwsza klasa w TWA sprawi�aby, �e poczu�bym si� lepiej. M�wi, �e oddzwoni, ciao, i odk�ada s�uchawk�. W��czam telewizor, skacz� po kana�ach, a� znajduj� kresk�wki. G�upi kojot spada w�a�nie ze ska�y, kiedy agentka dzwoni ponownie. Klasa biznes w TWA wystarczy, pyta? Zastanawiam si�, czy nie powalczy� o bilet do lo�y na mecz Red Sox, ale postanawiam nie przeci�ga� struny. Siniaki czuj� si� o wiele lepiej, m�wi�. Kiedy mam by� na miejscu? Za dwa dni, m�wi, w porz�dku, odpowiadam. Bilety przyjd� jutro poczt� kuriersk�, ale nie m�w im o si�cach, dobrze? Nie mam �adnych si�c�w, odpowiadam. Chcia�em tylko za�atwi� sobie porz�dny bilet na przelot. Nazywa mnie brzydkim s�owem i wy��cza si�. Tym razem nie m�wi nawet "ciao". Postanawiam w og�le nie posy�a� jej maski. Niech pojedzie do Katmandu i sama sobie kupi. Dwa dni p�niej. Wysiadam z samolotu w Mie�cie Fasoli. By�em tu dwa lata temu, kiedy pewne laboratorium wynaj�o mnie, �ebym przez trzy dni pi� jakie� r�owe paskudztwo tak, by naukowcy mogli obejrze� to, co wysika�em i wyrzyga�em. Lubi� Boston. �adne miejsce. Chocia� nigdy nie odgad�em, czemu nazywaj� je Miastem Fasoli. Chudy studenciak przy wyj�ciu trzyma tekturow� tabliczk� z jak�� nazw� i moim nazwiskiem pod spodem. Podchodz� do niego, pytam, czy to mnie szuka. Posy�a mi dziwne spojrzenie. To twoje nazwisko jest na tabliczce, pyta? Nie, odpowiadam, ja jestem Kaczor Donald, czy on jest z o�rodka badawczego? Wkurza si�. Prosi o jaki� dokument. Pokazuj� mu legitymacj� klubu bilardowego z s�siedztwa. Jest tam moje zdj�cie, ale on nie daje za wygran�. Pyta, czy mam prawo jazdy. Upuszczam mu torb� na nogi, m�wi�, �e jestem cz�owiekiem zaj�tym, wi�c lepiej ruszajmy w drog�. Prowadzi mnie na podziemny parking, gdzie stoi jego volvo. Tym razem nie podstawili limuzyny. To pewnie jakie� tandetne laboratorium. Ostatnim razem, kiedy mia�em robot� w Bostonie, wie�li mnie limuzyn�. Studenciak wygl�da jednak na w�ciek�ego, tote� nie robi� z tego powodu afery. Po wyje�dzie z lotniska stajemy w korku w tunelu. Chc� si� zdrzemn�� na tylnym siedzeniu, ale studenciak ma ochot� pogaw�dzi�. Pyta mnie, jakie to uczucie by� szczurem. Wiem, do czego zmierza. Ju� to s�ysza�em. M�wi� hej, kole�, p�ac� mi, �ebym da� si� przebija� ig�ami pi�tna�cie razy na dzie�, chodzi� po ta�moci�gach, jad� to, pi� tamto, sra� do nocnika i gwizda� w butelk�. To robota, kapujesz? U�miecha si�. My�li, �e jest lepszy ode mnie. Ma dyplom z uczelni, legalne potwierdzenie. M�wi, wiesz, robili to samo z psami, ma�pami i kr�likami, dop�ki nie wprowadzili zakazu. Jak to jest, by� traktowanym niby zwierz�? Nie rozumiesz, pytam. Masz w domu psa, kt�rego naprawd� lubisz? Mo�e kota? To przyprowad� go do swojego laboratorium, ka� mu robi� to wszystko, co robi� ja, plus jeszcze troch�, i wtedy mi powiesz. W tym momencie zaczyna mi opowiada� o eksperymentach w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Ten argument te� ju� s�ysza�em, zazwyczaj z ust go�ci, kt�rzy urz�dzaj� demonstracje przed laboratoriami. Ci sami ludzie, kt�rzy nie mogli znie��, �e ps�w, ma�p i kr�lik�w u�ywa si� do eksperyment�w, teraz w�ciekaj� si�, �e u�ywa si� do tego ludzi. Co ka�e mi si� zastanawia�, dlaczego m�j kierowca pracuje dla firmy wykonuj�cej eksperymenty na ludziach, skoro uwa�a je za niemoralne. Mo�e wy�sze wykszta�cenie wcale nie jest tak� wspania�� rzecz�, skoro trzeba robi� co�, w co si� nie wierzy. Hej, m�wi�, hitlerowcy nie prosili o ochotnik�w i nie p�acili im. Jest tu pewna r�nica. W�a�nie wr�ci�em z dwutygodniowej w��cz�gi po g�rach w Nepalu. A ty gdzie sp�dzi�e� swoje ostatnie wakacje? Zaczyna co� bulgota� na te s�owa. M�wi mi, ile zarabia rocznie, przed opodatkowaniem. M�wi� mu, ile ja zarabiam rocznie, po opodatkowaniu. Plus darmowa opieka medyczna i urlopy dowolnej d�ugo�ci. To zamyka mu usta. Przez reszt� drogi jedziemy w milczeniu. Studenciak podwozi mnie pod du�y stary budynek z ceg�y wychodz�cy na Charles River. Kiedy� mog�a tu by� fabryka. Na parkingu typowa banda demonstrant�w. Pada deszcz, wi�c s� zzi�bni�ci i przemoczeni. Zgodnie z wyrokami s�dowymi musz� trzyma� si� co najmniej pi�tna�cie metr�w od wej�cia. Nie mog� odczyta� ich transparent�w. Zreszt� i tak nic mnie to nie obchodzi. Protestuj� przeciwko mojej pracy, tote� je�li z�api� gryp�, lepiej niech nie przychodz� wyp�akiwa� mi si� w r�kaw, bo to pewnie ja testowa�em pigu�ki, kt�re zapisa� im lekarz. Staj� przy recepcji, �eby si� wylegitymowa�, dostaj� identyfikator. Baga�e zostawiam stra�nikowi. Jad� wind� na sz�ste pi�tro. W �rodku budynek wygl�da lepiej ni� z zewn�trz. Gipsowe �ciany, kafelki na pod�odze, oszklone drzwi, wszystko pomalowane na bia�o i szaro. W pokojach wyk�adziny, nowe meble, ziele�, komputer na ka�dym biurku. Pierwszy przystanek to ambulatorium. Lekarka robi mi testy neurologiczne, zagl�da w uszy, sprawdza oczy, bierze pr�bk� krwi, daje ma�� buteleczk� i wskazuje na �azienk�. Pi�� minut p�niej oddaj� jej pe�n� buteleczk�, u�miecham si�, pytam, co robi za dwa tygodnie od teraz. Nie odwzajemnia u�miechu. Dzi�kuje mi za mocz. Studenciak prowadzi mnie korytarzem do nast�pnego gabinetu. Czeka na mnie g��wny naukowiec: chudy facet z �ys� g�ow� i d�ug� krzaczast� brod�. Wstaje i wyci�ga r�k�, podaje mi swoje nazwisko. Po pi�ciu minutach ju� go nie pami�tam. W my�lach nazywam go doktorem Nad�tym. To tylko kolejny facet w bia�ym fartuchu. Niewa�ne, jak brzmi jego nazwisko, byle tylko podpisa� si� na moim czeku z wyp�at�. Doktor Nad�ty proponuje mi kaw�. Prosz� o wod�. Studenciak wychodzi po szklank� wody i doktor Nad�ty zaczyna opowiada� mi o eksperymencie. Nie rozumiem po�owy z tego, co m�wi. Naukowy be�kot. Nie na m�j rozum. S�ucham uprzejmie i w odpowiednich momentach kiwam g�ow�, jak dobry szczur. Wreszcie przechodzi do konkret�w. Jaka� firma farmaceutyczna wynaj�a jego laboratorium w celu wykonania pierwszej fazy test�w swego nowego produktu. Jest to p�yn na odciski. Nie ma jeszcze nazwy rynkowej. Eksperyment wymaga, bym chodzi� po ta�moci�gu pierwszego dnia przez osiem godzin z godzinn� przerw� na lunch, a przynajmniej do czasu, a� dostan� �adnych odcisk�w na stopach. Wtedy posmaruj� mi odciski p�ynem, pozwol� odpocz�� przez dwana�cie godzin, ale nast�pnego dnia znowu postawi� na ta�moci�gu. To b�dzie si� powtarza�o co drugi dzie� przez dwa tygodnie. Czy p�ac� mi za dni, kiedy nie jestem na ta�moci�gu? Oczywi�cie, odpowiada, ale musisz zosta� na terenie o�rodka. Mamy dla ciebie pojedynczy pok�j na g�rze w cz�ci dla go�ci. Opr�cz tego barek i �wietlica. Czy jest st� do bilardu? Mamy naprawd� �adny st� do bilardu, odpowiada. Poza tym wideo i biblioteka. R�wnie� komputer, ale bez faksu i modemu. Wewn�trzne przepisy �ci�le zabraniaj� uczestnikom bada� utrzymywania otwartych kontakt�w ze �wiatem zewn�trznym. Rozmowy telefoniczne s� dozwolone, ale b�d� kontrolowane. Mo�na dostawa� poczt�, ale wszelkie listy wychodz�ce z o�rodka b�d� najpierw czytane przez wydelegowanego pracownika. Kiwam g�ow�. S�ysza�em to wszystko ju� nieraz. Wi�kszo�� o�rodk�w badawczych dzia�a na podobnych zasadach. Brzmi rozs�dnie, m�wi�. Kiedy nie b�dziesz na ta�moci�gu, m�wi, musisz by� w ��ku albo na w�zku inwalidzkim. Nie mo�esz sta� ani chodzi�, chyba �e pod prysznicem albo do �azienki. Wzruszam ramionami. Nic wielkiego. Kiedy� le�a�em w ��ku przez trzy dni z rz�du, nie robi�c nic poza ogl�daniem starych odcink�w "Jaskiniowc�w" na wideo. Jakiego� rodzaju eksperyment psychiatryczny dla UCLA. By�em got�w krzycze� jabba-dabba-du i wskakiwa� na plecy piel�gniarkom, kiedy wszystko dobieg�o ko�ca. Po tym nie ma ju� nic, czego nie by�bym w stanie zrobi�. Doktor Nad�ty przestaje si� teraz u�miecha�. Sk�ada d�onie na biurku. Czas na kwestie powa�niejsze. P�yn, kt�ry b�dziemy nak�adali ci na stopy, mo�e nie by� finalnym produktem, m�wi. By� mo�e b�dziemy musieli przebada� r�ne wersje tej samej formu�y. Mog� wyst�pi� efekty uboczne, takie jak uporczywe sw�dzenie, zaczerwienienie lub �uszczenie si� sk�ry, niewielka opuchlizna. W trakcie symulacji komputerowych nie pojawi�y si� �adne z takich efekt�w, ale to pierwszy raz, kiedy p�yn b�dzie poddawany testom na ludziach. Kiwam g�ow�. Znam, wiem. Ci�gnie dalej. M�wi, �e w eksperymencie uczestniczy jeszcze troje innych ochotnik�w. Troje z nas b�dzie obiektami do�wiadczalnymi, a czwarty obiektem kontrolnym, kt�ry otrzyma placebo. Nie b�dziemy uprzednio poinformowani, kto dostaje produkt, a kto placebo. Czy rozumiem? Obiekty do�wiadczalne, obiekty kontrolne, placeba, a stopy mog� mi odpa��, zanim to wszystko si� sko�czy. Kapuj�, doktorku. Brzmi w porz�dku. Doktor Nad�ty m�wi dalej. Je�li cokolwiek mi nie odpowiada, mog� wyj�� teraz, a jego firma zap�aci mi sto dolar�w za jeden dzie� mojego czasu i odwiezie samolotem do domu. Je�li jednak dostan� pietra w trakcie okresu badawczego albo z�api� mnie na pr�bach zmycia p�ynu, to wyrzuc� z eksperymentu i nie dostan� ani grosza. Tak, w porz�dku. Musi powiedzie� mi to wszystko ze wzgl�du na przepisy prawne. Nigdy jeszcze nie spietra�em, m�wi�. Wszystko brzmi �wietnie. Kiedy zaczynamy? Doktor Nad�ty szczerzy z�by. Lubi spotka� mi�ego, gotowego do wsp�pracy szczura. Jutro rano, m�wi. Punktualnie o �smej. Pytam, czy mog� wyj�� i zabawi� si� troch� dzi� wieczorem. Marszczy czo�o. M�wi, �e w takim razie b�d� musia� dostarczy� jeszcze jedn� pr�bk� moczu. Kiwam g�ow�. Nie ma sprawy. Wzrusza ramionami. Pewnie, pod warunkiem, �e b�dziesz z powrotem nie p�niej ni� o p�nocy. Po tym czasie zostajesz tutaj a� do zako�czenia eksperymentu. Nie ma sprawy. Sp�dzamy nast�pn� godzin� zajmuj�c si� kwestiami prawnymi. Doktor Nad�ty nie jest specjalnie zaskoczony, �e nie umiem dobrze czyta�. Musia� widzie� akta, kt�re moja agentka przes�a�a jego firmie. Ka�� mu czyta� na g�os i nagrywam wszystko na przeno�nym CD, kt�re ze sob� przywioz�em. Agentka nauczy�a mnie tego. W ten spos�b mo�emy poda� jego firm� do s�du, je�li wywin� jaki� numer. By� mo�e ten szczur nie umie czyta�, ale wci�� ma swoje prawa. Wszystko brzmi �wietnie. Podpisuj� dokumenty. Doktor Nad�ty daje mi plastykow� bransoletk�, patrzy, jak zak�adam j� sobie na lewy nadgarstek i pozwala mi odej��. Zauwa�am, �e tym razem nie podaje mi r�ki. Mo�e boi si�, �e zapadnie na wt�rny analfabetyzm. Ten sam studenciak czeka na zewn�trz. Zabiera mnie do cz�ci mieszkalnej na si�dmym pi�trze. Przypomina to oddzia� szpitalny. Brak okien. Sze�� pojedynczych pokoi otaczaj�cych przestrze� rekreacyjn�. Ma�y barek z jednej strony. Kilka sto��w, krzes�a, sofy. Rega� pe�en starych ksi��ek i czasopism. Telewizor z pi��dziesi�ciodwucalowym p�askim ekranem, stos kaset wideo w szafce powy�ej. Automat telefoniczny w rogu. St� do bilardu, aczkolwiek sprawia wra�enie do�� tandetnego. Spogl�dam w g�r�, widz� obiektyw kamery ukrytej w suficie. Wszystko jak zwykle. Mog�o by� lepiej, mog�o by� gorzej. Pok�j jest ma�y. Pojedyncze ��ko, biurko, szafka. Tutaj te� brak okien, ale przynajmniej jest osobna �azienka. Los mi sprzyja. Tym razem bez wsp�lokatora. Ostatni chrapa�, a ten przed nim zwariowa� w sz�stym dniu eksperymentu i zosta� wyrzucony. Moja torba le�y na ��ku. Zauwa�am, �e zamek jest tylko cz�ciowo zasuni�ty. Przeszukali j�, by sprawdzi�, czy nie przywioz�em alkoholu, papieros�w, trawki albo telefonu kom�rkowego. Studenciak m�wi, �e musi i��. Przypomina mi, �ebym nie wychodzi� bez identyfikatora. Do zobaczenia jutro, m�wi�. Rozpakowuj� si�, wychodz� z pokoju. Chc� wrzuci� co� na z�b i sprawdzi�, jak dzi� wygl�da �ycie nocne. Dwoje ludzi siedzi w �wietlicy i ogl�da wiadomo�ci telewizyjne. Facet i kobieta. Facet wygl�da na jakie� trzydzie�ci lat. Chudy, d�ugie w�osy, rzadka br�dka. Otwarta ksi��ka w mi�kkiej ok�adce na jego kolanach. Ledwie spogl�da w moj� stron�. Kobieta jest inna. Jeszcze jeden szczur, ale za to najpi�kniejszy, jakiego widzia�em od jakiego� czasu. D�ugie ciemne w�osy. Szczup�a, ale nie pozbawiona mi�ni. W moim typie. �api� jej spojrzenie przechodz�c obok. Sk�aniam g�ow�. Ona odpowiada tym samym, u�miecha si� odrobin�. Nic nie m�wi. Tylko skinienie g�owy i u�miech. My�l� o tym skinieniu g�owy i u�miechu przez ca�� drog� do windy. Znalaz�em dobry lokal, kiedy ostatni raz by�em w Bostonie, w dzielnicy Dorchester. Jad� tam teraz ryksz�. Znak na drzwiach g�osi: "Dla * wst�p wzbroniony". Kiedy by�em tu pierwszy raz, kto� musia� odczyta� mi napis, a potem wyja�ni�, �e znak po�rodku to gwiazdka. Jaka cz�� twojego cia�a wygl�da jak gwiazdka? Wci�� nie rozumiem, odpowiadam. Facet �mieje si� i m�wi, zegnij si� w p�, wsad� g�ow� mi�dzy nogi i wyt� wzrok. Kapuj�, gadam. Wewn�trz mo�esz zapali� skr�ta, kiedy tylko masz na to ochot�, je�li oczywi�cie potrafisz znale�� skr�ta do zapalenia w dzisiejszych czasach. Pi��dziesi�t sze�� gatunk�w piwa. Podawane nie tylko w barze na dole, ale te� przy stoliku, je�li chcesz. Hamburgery, hot dogi, stek i szasz�yk w menu. Pizzy z wegetaria�skim serem tofu albo zupy warzywnej ani �ladu. Na �cianach oprawione w ramki akty Madonny, Keitha Moona, Cindy Crawford i Sylvestra Stallone. Antyczna szafa graj�ca marki Wurlitzer za�adowana p�ytami, kt�rych nie wolno sprzedawa� bez ostrzegawczej naklejki dla rodzic�w na ok�adce. Jak r�wnie� �adnych rozwrzeszczanych dzieciak�w. Gliniarze zamkn�liby to miejsce, gdyby wi�kszo�� ludzi wiedzia�a, �e istnieje. A mo�e nie. Paru facet�w przy barze sprawia wra�enie gliniarzy po s�u�bie. Gliny te� potrzebuj� miejsca, gdzie mog� sobie zapali� i chlapn�� piwko, wiecie, jak to jest. Dobry bar. Powinien by� taki w ka�dym mie�cie. Kiedy� by�, ale potem wszyscy zacz�li obra�a� si� o byle co i wsadza� nos w nieswoje sprawy. Wydano prawa gwarantuj�ce, �e musisz mieszka� w bezdymnym, pozbawionym t�uszczu, trze�wym, bezpiecznym dla dziecka otoczeniu. Teraz trzeba si� nie�le napoci�, �eby znale�� miejsce, gdzie dla * wst�p jest wzbroniony. Dzisiaj jednak musia�em zap�aci� przy wej�ciu. C�, nie mo�na mie� wszystkiego. Znajduj� miejsce niedaleko sceny, zamawiam piwo imbirowe, ogl�dam jaki� neopunkowy zesp� rujnuj�cy stare numery Romantics i Clash. Jeste�my w Bostonie, wi�c musz� zagra� co� z repertuaru The Cars. Zapewne byli jeszcze niemowlakami, kiedy Ric Ocasek rozwala� g�o�niki. Zazwyczaj robi� sobie balang� przed rozpocz�ciem eksperymentu. Nigdy pija�stwo, po prostu dobrze si� bawi�. Du�o dziewczyn tutaj dzisiaj, wi�kszo�� z facetami, kt�rzy wygl�daj�, jakby powinni siedzie� w domu i masturbowa� si� w internecie. Niekt�re z dziewczyn rzucaj� w moj� stron� prosz�ce spojrzenia. Powinienem co� z tym zrobi�. Wci�� jest wcze�nie. Zawsze mog� wynaj�� na par� godzin pok�j w hotelu. U�y� tekstu o tym, �e jestem ekspertem z dziedziny bada� biomedycznych, na delegacji w zwi�zku z wa�n� konferencj�. Dziewcz�ta uwielbiaj� spa� z lekarzami. Ale nie mam do tego serca. Wci�� my�l� o dziewczynie ze �wietlicy. Nie wiem czemu. Tylko jeszcze jeden szczur. �api� si� na tym, �e ogl�dam si� przez rami� za ka�dym razem, kiedy otwieraj� si� drzwi, w nadziei �e to ona. Wychodz� przed jedenast�, tym razem samotny. M�wi� sobie, �e to dlatego, bo zesp� by� kiepski. Ale to nieprawda. W powrotnej drodze do o�rodka badawczego zastanawiam si�, czy mama nie ma przypadkiem racji. Mo�e powinienem znale�� prac�. Nauczy� si� czyta�. Za�o�� si�, �e ona umie czyta�. �sma rano nast�pnego dnia. Schodz� na d� w moim szczurzym stroju. Szorty, sportowa kurtka, adidasy. Czas na prac� dla dobra nauki i ca�ej ludzko�ci. Doktor Nad�ty czeka na mnie. Nie jest tak sympatyczny jak wczoraj. Zabiera mnie do ambulatorium i czeka, a� nape�ni� kolejn� buteleczk� dla pani doktor. Odprowadza mnie do laboratorium. Cztery elektryczne ta�moci�gi ustawione obok siebie po jednej stronie pomieszczenia, z telewizorem przyczepionym pod sufitem ponad nimi. Na ekranie jaki� durny film rysunkowy o r�owych dinozaurach. Studenciaki w bia�ych fartuchach siedz� przed komputerami po drugiej stronie pomieszczenia. Jeden z nich to go��, kt�ry odebra� mnie z lotniska. Kiedy wchodz�, na moment podnosi wzrok. Nie odwzajemnia pozdrowienia. Spogl�da z powrotem na ekran, wystukuje co� na klawiaturze. Zbyt wa�ny teraz, �eby rozmawia� ze szczurami. Dw�ch innych szczur�w siedzi w plastykowych krzes�ach. Ju� odrutowani, ogl�daj� telewizj�, czekaj� na swoj� kolej. Podchodz�, �eby si� przywita�. Jeden to d�ugow�osy chudzielec, kt�rego widzia�em wczoraj. Ma na sobie star� koszulk� z trasy Lollapalooza. Nazywa si� Doug. Drugi facet wygl�da na takiego, co pracuje du�o na powietrzu. Wielki. Ogolona g�owa, kolczyk w nosie, tatua� na prawym przedramieniu. M�wi, �e nazywa si� Phil. Doug wygl�da na znudzonego, Phil na zdenerwowanego. Podajemy sobie d�onie. Jeste�my patrolem szczur�w szukaj�cym guza. Czas da� si� odrutowa�. Siadam na stole, �ci�gam koszulk�, pozwalam jednemu ze studenciak�w poprzykleja� na moim ciele elektrody. G�owa, szyja, klatka piersiowa, plecy, uda, kostki. Wystarczy, �e drgn�, a linie na ekranach komputer�w natychmiast podskakuj�. Kto� pyta, co jad�em na �niadanie, kiedy ostatni raz by�em w ubikacji. Zapisuje to wszystko na specjalnej karcie. Phil pyta, czy mamy kabl�wk�. Prosz� zmieni� kana�, m�wi, bo ten przyprawia mnie o b�l g�owy. Nikt nie zwraca na niego uwagi. W ko�cu wstaje i sam prze��cza na "Wydarzenie dnia". Doktor Nad�ty rzuca mu spojrzenie. Ciekawe, czy to pierwszy raz, kiedy Phil znalaz� si� w szczurzym patrolu. Je�li naukowcy chc�, �eby� ogl�da� kresk�wk� o dinozaurach, robisz to, bez Zb�dnych pyta�. R�wnie dobrze mo�e to by� cz�� eksperymentu. Nie zadzieraj z naukowcami. Stara prawda. W ko�cu pojawia si� ostatni szczur. Nie jestem zaskoczony, to dziewczyna, kt�r� widzia�em wczoraj. Ubrana w jednocz�ciowy str�j sportowy. Dzi�ki ci, Panie, za cz�owieka, kt�ry wymy�li� elastyczne materia�y. Phil i Doug gotowi s� po�kn�� w�asne j�zyki na jej widok. Facet przyczepiaj�cy elektrody dostaje wzwodu pod fartuchem, kiedy dochodzi do jej piersi i ud. Ona ignoruje jego d�onie, tak jak ignoruje wszystkich pozosta�ych, ��cznie ze mn� i ch�opakami. To prawdziwie lojalny, profesjonalny do szpiku ko�ci, ameryka�ski szczur. Czas wej�� na ta�moci�gi. Doktor Nad�ty robi wielkie halo, �eby ka�dy z nas wszed� na przydzielon� mu maszyn�, jakby mia�o to jakiekolwiek znaczenie. Dziewczyna dostaje ta�moci�g na lewo ode mnie, Doug na prawo, a Phil obok niego. Chwytam metalow� barierk� przed sob�. Doktor Nad�ty sprawdza, czy komputery s� gotowe, po czym w��cza ta�moci�gi. G�adka gumowa mata pod moimi stopami zaczyna przesuwa� si� powoli, zaledwie jakie� p� metra na par� sekund. Moja babka potrafi�aby i�� szybciej. Spogl�dam na dziewczyn�. Ogl�da Willarda Scotta rozmawiaj�cego z jakim� facetem ubranym jak indyk. Pyta doktora Nad�tego, czy mo�e zrobi� g�o�niej. Nie, odpowiada, mog�oby to przeszkodzi� jego zespo�owi w skupieniu. My�l�, �e jest wkurzony poniewa� Phil wy��czy� film o r�owych dinozaurach. No i dobrze. Przynajmniej mamy szans� si� zaznajomi�. Ona zaczyna pierwsza. Pyta, jak mi na imi�. M�wi� jej. Kiwa g�ow�, podaje mi swoje. Sylvie Simms. Cze��, Sylvie, m�wi�, mi�o ci� pozna�. Naukowcy rozmawiaj� p�g�osem za naszymi plecami. Sylvie pyta mnie, sk�d pochodz�. M�wi, �e urodzi�a si� w Columbus, w stanie Ohio. Daj spok�j, cz�owieku, m�wi Phil, zr�b g�o�niej. Nie s�ysz�, co m�wi� o pogodzie. Doktor Nad�ty nie zwraca na niego uwagi. Spogl�dam na Douga. Ma diskmana przyczepionego do pasa. Oczy zamkni�te, rytmicznie kiwa g�ow� w g�r� i w d�. Maszeruje w takt muzyki w s�uchawkach. By�em w Columbus, m�wi�. �adne miasto. Maj� tam �wietny lokal z grillem naprzeciwko siedziby samorz�du lokalnego. Sylvie �mieje si�. �adny �miech. Pyta, czy to restauracja z irlandzk� nazw�. Tak, odpowiadam, to ta. Podaj� tam �eberka w s�odkim sosie. Zna to miejsce, by�a tam wiele razy. I tak to si� kr�ci. Albo toczy. Cokolwiek. Doug s�ucha rocka na swoim diskmanie, co jaki� prosz�c kogo�, �eby zmieni� mu p�yt�. Phil wpatruje si� w telewizor, zast�puj�c w�asnym dialogiem teksty, kt�rych nie s�yszy, narzekaj�c, �e nie mo�e zmieni� kana�u. Asystent przychodzi co jaki� czas z butelk� wody, pozwalaj�c nam poci�gn�� szybki �yk przez plastykow� s�omk�. Sylvie i ja rozmawiamy. Dowiaduj� si� o niej du�o, czekaj�c, a� pojawi� si� odciski. Panna. Dwadzie�cia siedem lat. Sko�czy�a wychowanie pocz�tkowe na tym samym uniwersytecie, gdzie ja zacz��em jako szczur, ale nie mog�a znale�� porz�dnej pracy. Szko�y publiczne nie zatrudniaj� nikogo, kto nie ma uregulowanego stosunku do s�u�by wojskowej, prywatne bior� tylko ludzi z dyplomem. No wi�c zosta�a szczurem, pracuje ju� od dw�ch lat. Wci�� chcia�aby uczy� w szkole, ale przynajmniej w ten spos�b ma na op�acenie czynszu. M�wi� jej o sobie. Urodzi�em si� tu. Mieszkam tam. Nie wspominam, �e nie umiem zbyt dobrze czyta�, ale co do reszty jestem szczery. Cztery lata jako szczur po kr�tkiej przygodzie z wojskiem. Opowiadam jej o testach fazy pierwszej, w jakich uczestniczy�em, przechodz� do miejsc, kt�re odwiedzi�em. To j� interesuje. Pyta, gdzie by�em. M�wi� jej o niedawnej w��cz�dze po Nepalu, o pla�y w Koh Samui, gdzie mo�na si� wyk�pa� nie natrafiaj�c na p�ywaj�ce �mieci. O lodowcach na Nowej Zelandii, wrzosowiskach w Szkocji i �cie�kach w brazylijskiej d�ungli. Lubisz podr�owa�, m�wi. Uwielbiam, odpowiadam. Nie pierwsz� klas�, nie jak turysta, ale tak jest lepiej. Mog� zobaczy� miejsca, gdzie nigdzie nie by�em. Pyta, co tam robi�. Chodz�, odpowiadam. Chodz� i robi� zdj�cia. Patrz� na ptaki i zwierz�ta. Po prostu �eby tam by�, to wszystko. Pyta, jak mnie na to wszystko sta�. M�wi� jej o zastawieniu organ�w w bankach narz�d�w. Odwraca wzrok. Sprzedajesz swoje organy? Nie, m�wi�, nie sprzedaj�. Zastawiam je. W�troba dla firmy klonuj�cej w Tennessee, serce dla banku narz�d�w w Oregonie, oba p�uca dla szpitala w Teksasie. Jedna nerka do Idaho, druga do Minnesoty... Niemal przestaje i��, kiedy to s�yszy. Sprzeda�by� im ca�e swoje cia�o? Wzruszam ramionami. Niczego jeszcze nie sprzeda�em, m�wi�. Nie zastawi�em jeszcze rog�wek, sk�ry ani �y�. Oszcz�dzam je na koniec, kiedy b�d� ju� za stary, �eby pracowa� jako szczur, i nie b�d� ju� m�g� sprzedawa� plazmy, szpiku kostnego albo spermy. Rumieni si�, kiedy wspominam o spermie. Udaj�, �e tego nie widz�. Pyta, czy wiem, co zrobi� z moimi organami, kiedy umr�. Pewnie, m�wi�. Kto� w kostnicy sprawdza skanerem kod towarowy wytatuowany na moim lewym ramieniu. W wyniku tego �aduj� mnie do lod�wki i powiadamiaj� najbli�szy o�rodek informacyjny dla dawc�w organ�w. Wszyscy wierzyciele przyjad�, �eby zg�osi� roszczenia do tego, co zgodnie z umow� wynegocjowan� przez moj� agentk� nale�y do nich. Je�li cokolwiek zostanie, kostnica wrzuca to do pieca. Z prochu powsta�e� i tak dalej. Sylvie bierze g��boki oddech. I to wszystko ci� nie niepokoi? Wzruszam ramionami. Nie, odpowiadam. Wol�, �eby moje organy pomog�y prze�y� komu� innemu, ni� �eby mia�y gni� w trumnie pod ziemi�. Kiedy s� jeszcze moje, przynajmniej mog� wykorzysta� pieni�dze na odwiedzenie miejsc, kt�rych nie widzia�em. Ta�moci�g przesuwa si� teraz troch� szybciej. Nie drepczemy ju� w tempie babuni. Najwyra�niej doktor Nad�ty niecierpliwi si�. Chce, �eby�my pod koniec dnia mieli na stopach par� �adnych odcisk�w. Phil poci si� obficie. Narzeka, �e musi ogl�da� Sally Jesse zamiast programu Oprah. Nie chc� ogl�da� tej bia�ej suki, m�wi. No ju�, dajcie mi w zamian t� czarn� suk�. Doug te� sp�ywa potem, ale maszeruje twardo. Prosi o kr��ek Smashing Pumpkins. Jeden ze studenciak�w zmienia mu p�yt� w odtwarzaczu, ale nie zmienia kana�u w telewizorze. Nie mog�abym tego robi�, m�wi Sylvie. Moje cia�o jest dla mnie zbyt drogocenne. Dla mnie r�wnie�, m�wi�, ale to przecie� nie ja. P�jd� gdzie indziej, kiedy umr�. Potem zostaje ju� tylko mi�so. Dlaczego nie sprzeda� tego i owego, kiedy jeszcze tu jestem? Nie odzywa si� przez d�ug� chwil�. Patrzy w telewizor. Salle Jesse rozmawia z kim�, kto chce wygl�da� jak kobieta udaj�ca m�czyzn�, ale wygl�da jak m�czyzna przebrany za kobiet�, czy co� takiego. Mo�e nie powinienem by� zdradza� jej moich pogl�d�w na temat zastawiania organ�w. Bycie szczurem to jedno, ale stopniowe dzier�awienie w�asnych wn�trzno�ci to co innego. Niekt�rzy ludzie nie rozumiej� tego, a cz�ci tych, kt�rzy rozumiej�, wcale si� to nie podoba. Sylvie musi o tym wiedzie�. Wszystkie szczury wiedz�. Wi�kszo�� z nas zastawia organy. Wi�c o co jej chodzi? Gdzie� za nami rozlega si� gong. Czas na lunch. Nawet nie zauwa�y�em, �e ju� po�udnie. Doktor Nad�ty wraca do pomieszczenia, wy��cza ta�moci�gi. Ka�e nam usi��� na sto�ach laboratoryjnych i �ci�gn�� buty. Chocia� nie mamy jeszcze odcisk�w, i tak sadza nas w w�zkach inwalidzkich. W porz�dku, m�wi, macie tu by� z powrotem za godzin�. Nie mog� si� doczeka�, mamrocze pod nosem Phil. Lunch przygotowano dla nas w �wietlicy. Ros�, grzanki z serem, sa�atka z tu�czyka. Przeciskamy si� do kontuaru, trzymaj�c tace na kolanach, si�gamy po kolejne dania. Je�dzi�em ju� kiedy� w w�zku, podobnie Doug i Sylvie, ale Phil nie jest do tego przyzwyczajony. Rozlewa sobie gor�c� zup� na kolana, klnie wniebog�osy. Dziel� st� z Sylvie. Na blacie porozk�adane gazety i czasopisma. Piel�gniarz przynosi korespondencj�. Dla mnie tylko rachunki i reklamy, ale Sylvie dostaje poczt�wk�. Ze zdj�ciem tropikalnej d�ungli. Pytam, kto j� wys�a�. Jej brat, odpowiada. Pytam, gdzie mieszka, a ona podaje mi poczt�wk�. Udaj�, �e czytam. Jedyne du�e s�owo, jakie znam, to Meksyk. Zawsze chcia�em pojecha� do Meksyku, m�wi�. Co on tam porabia? Waha si�. Interesy, m�wi. Powinienem si� ju� zamkn��, ale nie robi� tego. Jakiego rodzaju interesy? Spogl�da na mnie dziwnie. Nie przeczyta�e� poczt�wki? Jasne, jasne, m�wi�. Tylko pytam. My�li o tym przez chwil�, a potem mi m�wi. M�odszy brat mieszka� w Minneapolis, ale w zesz�ym roku wpad� w �apy agent�w federalnych. Sprzedawa� z baga�nika swojego samochodu kartony papieros�w szmuglowanych z Meksyku. Palenie jest nielegalne w Minneapolis. Karalne wykroczenie, jego trzecie z rz�du za sprzedawanie szlug�w na ulicach. Zgodnie z prawem trzech skaza� oznacza to, �e musi sp�dzi� w wi�zieniu reszt� �ycia. Za sprzedawanie papieros�w. S�dzia wyznaczy� kaucj� w wysoko�ci siedmiu tysi�cy dolar�w. Sylvie zap�aci�a. Brat skorzysta� z okazji, tak jak przypuszcza�a. Zwia� na po�udnie, poprosi� o azyl, naj�� si� do pracy w meksyka�skiej wytw�rni tytoniu. Przysy�a jej poczt�wki raz na jaki� czas, ale nie widzia�a go od prawie dw�ch lat. Ci�ka sprawa, m�wi�. Kiwa g�ow�. Zastanawiam si� przez chwil�. Pytanie przychodzi mi do g�owy. Sk�d tak pr�dko wzi�a siedem tysi�cy? Milczy przez minut�, a potem mi m�wi. Dosta�a je za zastawienie swoich rog�wek. Pi�� patyk�w to zwyk�a cena, ale ona dosta�a siedem na czarnym rynku za granic�. Kiedy umrze, jej oczy znajd� si� w Indiach. Przynajmniej oszcz�dzi�am mojemu bratu wi�zienia, m�wi, ale widz�, �e tak naprawd� nie o to chodzi. Sylvie nie chce by� pochowana bez swoich oczu. Bierze poczt�wk�, odwraca j�, �eby spojrze� na zdj�cie. Kiedy si� na to patrzy, to ma si� ochot� pojecha� do Tijuany, prawda? Tijuana sprawia wra�enie wspania�ego miejsca, m�wi�. Zawsze chcia�em tam pojecha�. Przynajmniej brat znalaz� mi�e miejsce do �ycia. Wpatruje si� we mnie d�ugo, uparcie. Poczt�wka nie zosta�a wys�ana w Tijuanie, m�wi. Jest z Mexico City, tam, gdzie brat teraz mieszka. Nie przeczyta�e� tego? Och, m�wi�. Tak, pewnie. Po prostu zapomnia�em. Nic nie m�wi przez chwil�. Przysuwa do siebie gazet�, spogl�da na pierwsz� stron�. Wskazuje na nag��wek. M�wi, czy to nie wstyd? Patrz� na zdj�cie obok. Pokazuje mieszkank� Afryki z martwym dzieckiem na r�ku, krzycz�c� do obiektywu. Tak, m�wi�, kiepska sprawa. Nienawidz� czyta� takie rzeczy. Sylvie stuka palcem w nag��wek. M�wi, �e poziom bezrobocia w Massachusetts jest najni�szy od pi�tnastu lat. Ach tak, odpowiadam. Mia�em na my�li co innego. To dobra wiadomo��, tak. Odsuwa gazet�. Rozgl�da si�, �eby sprawdzi�, czy kto� nie pods�uchuje. �cisza g�os do szeptu. Nie umiesz czyta�, prawda? Czuj� ciep�o na twarzy. Nie ma sensu k�ama�. I tak ju� wie. Tylko troch�, m�wi�. Tyle �eby zorientowa� si� w menu w restauracji albo sprawdzi� bilet na samolot. Ale nie na tyle, �eby przeczyta� poczt�wk� od jej brata albo gazet�. Czuj� si� teraz g�upio. Chc� wsta� i odej��. Zapominam, �e mam siedzie� w w�zku, zaczynam si� podnosi�. Sylvie k�adzie d�o� na mojej, zatrzymuje mnie. Wszystko w porz�dku, m�wi. To nie ma znaczenia. Troch� to podejrzewa�am, ale nie by�am pewna, dop�ki nie zapyta�e�, co napisa� do mnie brat. Nadal chc� odej��. Chwytam gumowe ko�a, zaczynam odsuwa� si� od sto�u. Daj spok�j, nie odchod�, m�wi. Nie chcia�am wprawi� ci� w zak�opotanie. Zosta�. Czuj� si� jak idiota, m�wi�. Sylvie potrz�sa g�ow�. Znowu posy�a mi ten sw�j u�miech. Nie, m�wi, nie jeste� idiot�. Jeste� r�wnie �ebski jak ka�dy inny facet tutaj. Spogl�dam na ni�. Nie odwraca wzroku. Jej oczy s� w�asno�ci� jakiej� firmy w Indiach, ale w tej chwili nale�� tylko do mnie. Mo�esz nauczy� si� czyta�, m�wi. Po prostu nigdy nie mia�e� takiej nauczycielki jak ja. Mam odciski na stopach pod koniec pierwszego dnia. To samo pozostali. Doktor Nad�ty bardzo zadowolony. Nigdy nie widzia�em, �eby kto� si� tak podnieci� na widok odcisk�w. Ciekawe, czy ma hopla na punkcie st�p. Naukowcy robi� zdj�cia naszych st�p, notuj� co� zawzi�cie, potem nacieraj� nam podeszwy p�ynem. Jasnozielone �wi�stwo. Jak to co wydmuchujesz podczas kataru, zapachem przypomina bo�onarodzeniow� choink� unurzan� w nafcie. U�ywaj� pipetek, �eby odmierzy� w�a�ciw� ilo��. Powinni raczej u�y� p�dzli. Ka�dy dostaje p�yn z innej buteleczki. Nie mam poj�cia, czy dosta�em w�a�ciwy produkt, czy placebo, ale po zabiegu odciski bol� jakby troch� mniej. Nie trwa to d�ugo. Po obiedzie sk�ra zaczyna mnie sw�dzie�. Nie okropnie, ale nie mog� si� powstrzyma� od podrapania po podeszwach st�p. To troch� jak uk�szenia pche�. Sylvie i Phil maj� te same objawy, ale nie Doug. Siedzi w rogu �wietlicy, czyta ksi��k� w mi�kkiej ok�adce, ani razu nie dotykaj�c swoich st�p. Reszta z nas ogl�da telewizj� i drapie si� nerwowo po nogach. Chyba wiem, kto dosta� placebo. Nast�pnego dnia nie pracujemy na ta�moci�gach, ale po �niadaniu prowadz� nas do laboratorium, �eby naukowcy mogli zrobi� nam dodatkowe badania. M�wi� im o sw�dzeniu, kiedy pobieraj� pr�bk� krwi. Kiwaj� g�ow�, s�uchaj�, robi� kolejne zdj�cia, znowu notuj�, potem nak�adaj� nast�pn� porcj� zielonego cholerstwa na nasze stopy. Inny sk�ad tym razem. Teraz jest to Super Silne Zielone �wi�stwo. Chyba wytwarzaj� to z jadowitych mr�wek. Niemal zeskakuj� ze sto�u. Sylvie syczy i przewraca oczami, kiedy nadchodzi jej kolej na na�o�enie p�ynu. Phil klnie na czym �wiat stoi. Dwaj faceci musz� go przytrzyma�, bo chce kopn�� studenciaka, kt�ry go obs�uguje. Kiedy wracamy na g�r�, stopy wci�� mnie piek�, Sylvie idzie do swojego pokoju. Doug bierze ksi��k� i zaczyna czyta�. Phil w�ciek�y jak diabli, rzuca obelgi pod adresem doktora Nad�tego. M�wi, �e zrobi� to tylko po to, �eby troch� zarobi�, nie wiedzia�, �e zamkn� go w wi�zieniu i b�d� torturowa� na �mier�. M�wi, �e ma ochot� wsadzi� nogi do sedesu. Nie r�b tego, m�wi� mu, zepsujesz im eksperyment. Dodaj�, �e zachowa� si� ca�kiem bez sensu pr�buj�c kopn�� naukowca. Uspok�j si�, kole�. Zagrajmy troch� w bilard. Zapomnij o tym wszystkim. Mamrocze co� pod nosem, ale m�wi, w porz�dku, dobrze, niech b�dzie. Trudno gra� w bilard siedz�c w w�zku inwalidzkim, ale przez jaki� czas nam si� udaje. Philowi nic nie wychodzi. Psuje �atwe strza�y, dwa razy nie trafia w bia�� kul�. Ko�czy, kiedy ja mam jeszcze cztery bile na stole. Traci panowanie. Wali kijem w st�, odwraca si� i odje�d�a do swojego pokoju. Zatrzaskuje za sob� drzwi. Spogl�dam na obiektyw pod sufitem. Wiem, �e kto� musi to wszystko ogl�da�. Podje�d�am do telewizora, w��czam go, zaczynam ogl�da� program Oprah. Sylvie pojawia si� jaki� czas p�niej. Pyta, czy chc� rozpocz�� lekcje czytania. Nie bardzo, odpowiadam. Wol� ogl�da� Oprah. Rzuca mi spojrzenie, pod wp�ywem kt�rego stan��by nawet mnichowi. No ju�, m�wi. Prosz�. Bardzo bym chcia�a, �eby� si� zgodzi�. My�l�, �e mo�e zyskam co� u niej w ten spos�b, wi�c daj� si� przekona�. A co mi tam. Mo�e nawet si� czego� naucz�. W porz�dku, m�wi�. Wy��cza telewizor, podje�d�a do rega�u z ksi��kami, zaczyna szpera�. My�l�, �e we�mie jak�� ksi��k� albo czasopismo. Nie potrafi� przeczyta� nawet tytu��w wi�kszo�ci z nich. Je�li wr�ci z Szekspirem albo czym� takim, to spadam st�d. Bierze stos czasopism z dolnej p�ki. K�adzie je sobie na kolanach, przewozi na st�, ka�e mi ustawi� si� obok niej. Znajduje strony z humorem. Pyta, czy lubi� komiksy. Nie bardzo, odpowiadam. Nigdy specjalnie ich nie ogl�da�em. U�miecha si� i m�wi, �e czyta je ka�dego ranka. Najwi�ksza rozrywka dnia. Wskazuje na historyjk� na g�rze pierwszej strony. To moja ulubiona, m�wi. Powiedz mi, co ten ma�y ch�opiec m�wi do tygrysa. W ten w�a�nie spos�b zaczynam uczy� si� czyta�. Patrz�c, co Calvin i Hobbes zrobili dzi� rano. Po przerwie udajemy si� z powrotem do laboratorium na kolejne badanie. Stopy ju� nie piek�, ale sw�dzenie powr�ci�o. Sk�ra troch� zaczerwieniona. Znowu pr�bki krwi, zdj�cia, notatki. Kolejna porcja p�ynu na nasze stopy. Nie pali tak bardzo tym razem. Wygl�da te� troch� inaczej. To musi by� Nowe Ulepszone Super Silne Zielone �wi�stwo. Naukowcy zauwa�aj� co� nietypowego, kiedy badaj� stopy Phila. Po�wi�caj� im du�o uwagi. Por�wnuj� ich obecny stan ze zdj�ciami, kt�re zrobili wcze�niej. Jeden z nich bierze skalpel, usuwa troch� martwej sk�ry z podeszwy ka�dej ze st�p, k�adzie j� na przezroczysty spodeczek, wynosi z pomieszczenia. Phil powtarza ci�gle, co si� dzieje? O co chodzi? Mam prawo wiedzie�. Naukowcy nic mu nie odpowiadaj�. Badaj� Sylvie i Douga, nacieraj� im stopy p�ynem, potem pozwalaj� naszej tr�jce wr�ci� na g�r�. Philowi ka�� zosta�. M�wi�, �e chc� zbada� go dok�adniej. Doktor Nad�ty mija nas, kiedy czekamy na wind�. Pozdrawia nas tylko, nic wi�cej. Idzie prosto do laboratorium, zamyka za sob� drzwi. Phil spieprzy� spraw�, m�wi� do Douga i Sylvie, kiedy znajdujemy si� sami w windzie. Nie wiem, co dok�adnie zrobi�, ale s�dz�, �e spieprzy� spraw�. Kiwaj� g�owami. Wiedz�, o co chodzi. Widzieli to ju� wcze�niej. Ludzie czasem wariuj� w trakcie d�ugich eksperyment�w. Nowym facetom przydarza si� to regularnie. Co jaki� czas jaki� durny szczur zostaje sp�ukany do rynsztoka. Wracamy do �wietlicy. Doug si�ga po ksi��k�, Sylvie i ja bierzemy si� z powrotem za czytanie komiks�w. Pr�buj� w�a�nie doj��, dlaczego Sarge kopn�� Beetle'a w ty�ek, kiedy wchodzi Phil. Nie jest na w�zku. Doktor Nad�ty i stra�nik id� zaraz za nim. Nic do nas nie m�wi, idzie prosto do swojego pokoju, bierze torb�. Wychodzi bez s�owa po�egnania. Doktor Nad�ty zwraca si� do nas. M�wi, �e Phil zosta� usuni�ty z eksperymentu, poniewa� �ciera� produkt ze st�p. Wykaza� si� r�wnie� brakiem odpowiedniej postawy. Nie b�dzie przez nikogo zast�piony, bowiem jest na to za p�no bez konieczno�ci ponownego rozpoczynania bada�. Kiwamy g�ow�, milczymy. Nie ma sensu m�wi� mu, �e spodziewali�my si� tego. Ostrzega, �eby co� podobnego nie przysz�o nam do g�owy. Phil nie otrzymuje wynagrodzenia za sw�j czas, m�wi, poniewa� z�ama� warunki umowy. Kiwamy g�ow�. Nie, sir. Jeste�my dobrymi szczurami. Przeprasza nas za zamieszanie. Pyta, czy czego� nie potrzebujemy. Sylvie podnosi d�o�. Prosi o komiksy, jakiekolwiek. Doktor Nad�ty spogl�da na ni� dziwnie, ale kiwa g�ow�. Obiecuje dostarczy� nam komiksy do jutra rana. Potem wychodzi. Doug podnosi wzrok znad swojej ksi��ki, kiedy drzwi zatrzaskuj� si� za doktorem. Dobrze, m�wi. Wi�cej zielonego �wi�stwa dla nas. Dwa tygodnie szybko mijaj�. Testy fazy pierwszej trwaj� czasami w niesko�czono��. Doprowadzaj� wszystkich do sza�u. Tak powinno by� i w tym przypadku, bo nie chodzimy na ta�moci�gu codziennie i mamy du�o wolnego czasu, ale nie dzieje si� tak. Przynajmniej raz robi� co� poza wpatrywaniem si� w telewizor. Zazwyczaj sp�dzam godziny le��c na sofie w �wietlicy, ogl�daj�c jeden film na wideo za drugim, zabijaj�c czas, a� przychodzi moment zej�cia do laboratorium. Ale nie tym razem. Po pracy i w dni wolne siadam przy stole z Sylvie, przedzieraj�c si� w pocie czo�a przez historyjki obrazkowe. Czasem pomaga Doug, kiedy Sylvie musi si� przespa�, albo kiedy stopy za bardzo j� piek�. Oboje s� cierpliwi. Nie traktuj� mnie jak dziecko albo op�nionego w rozwoju, ani nie �miej� si� ze mnie, kiedy nie mog� poradzi� sobie z jakim� d�ugim s�owem, i pomagaj� mi wymawia� je raz po raz, a� zrobi� to poprawnie. Je�li jest to co� trudnego, Sylvie t�umaczy mi, co oznacza w zwyk�ym j�zyku, czasem nawet rysuj�c malutki obrazek. Robi� notatki w zeszycie w linie i studiuj� je w nocy przed za�ni�ciem. Po pierwszych kilku dniach jestem w stanie czyta� historyjki bez specjalnej pomocy po; potem bierzemy si� za komiksy, kt�re dostarczy� nam doktor Nad�ty. Archie i Jughead na pocz�tek, poniewa� s� �atwe. Kiedy Sylvie nie ma w pobli�u, dyskutujemy z Dougiem, kogo woleliby�my przelecie�, Betty czy Veronic�, ale wkr�tce zaczynam ju� mie� do czynienia z Batmanen i bohaterami X-Men. Okazuje si�, �e komiksy s� o wiele lepsze od film�w. Doug jest dobrym nauczycielem, ale wol� by� z Sylvie. Dzieje si� co� niezwyk�ego. Zaczynam rozumie� nag��wki w gazetach. Przestaj� by� dla mnie czarn� magi�. Odkrywam, �e naprawd� co� znacz�. S� tam rzeczy, kt�rych nie podaj� w telewizji. Potem stopniowo odcyfrowuj� tytu�y ksi��ek Douga. Wiem teraz, �e lubi powie�ci szpiegowskie i fantastycznonaukowe. Lepsze ni� filmy, m�wi, a wierz� mu, kiedy opowiada mi, o czym s�. Nadal nie potrafi� przeczyta� tego, co jest w �rodku, poniewa� wci�� potrzebuj� obrazk�w do pomocy, ale po raz pierwszy naprawd� chc� wiedzie�, o czym jest dana ksi��ka. Uczucie trudne do opisania. Co� jak maszerowanie przez g�st� tropikaln� d�ungl�, gdzie nie wida� nic poza cieniami i wydaje ci si�, �e jest noc, a ty pr�bujesz trzyma� si� �cie�ki, bo nie wiesz, co czyha dooko�a. Potem wychodzisz na wzniesienie, gdzie jest polana. S�o�ce �wieci ci prosto nad g�ow�, jest ciep�o, i masz widok na wiele kilometr�w, g�ry i pag�rki i r�wniny le�� rozci�gni�te przed tob�, i jest to tak pi�kne, �e masz ochot� zosta� tam na zawsze. To mniej wi�cej co� takiego. Ni st�d, ni z ow�d nie jestem ju� taki g�upi, jak kiedy� o sobie my�la�em. Kt�rej� nocy, po tym jak wszyscy k�ad� si� do ��ek i gasn� �wiat�a, zaczynam p�aka�. Nie przychodzi mi to �atwo, ze wzgl�du na to jak mnie wychowano. Ojciec spuszcza� mi manto, je�li z�apa� mnie na p�aczu, nazywaj�c mnie pedziem i ma�� dziewczynk�. Nie�atwo to wyja�ni�, ale to mniej wi�cej dlatego wypisa� mnie ze szko�y i wzi�� do pracy w swoim warsztacie. Powiedzia�, �e chce, �ebym by� m�czyzn�, i nie dopu�ci, �eby bezbo�ni libera�owie mieszali mi w g�owie za pomoc� swoich ksi��ek i idei. Kiedy pad� martwy z kluczem nasadowym w r�ce, sko�czy�em w�a�nie osiemna�cie lat. Jedyne, co mia�em w portfelu, to kart� powo�ania, kt�rej nie potrafi�em przeczyta�. Czas sp�dzony w armii pozwoli� mi zobaczy� kawa� �wiata i sprawi�, �e chcia�em zobaczy� wi�cej, ale wtedy by�o ju� za p�no, �eby wr�ci� do szko�y. Jedynym sposobem na to, �eby utrzyma� si� przy �yciu i zobaczy� �wiat, by�o zosta� szczurem. Szczurem, kt�rego cia�o nie nale�y do niego samego. Co� jest nie tak z prawem, kt�re pozwala cz�owiekowi by� szczurem, szczeg�lnie, kiedy szczur cieszy si� wi�kszym szacunkiem ni� cz�owiek. Szczury nie mog� nauczy� si� czyta�, ale ludzie tak. Tyle �e nikt nie chce wydawa� pieni�dzy na budowanie szk�. Wol� stawia� wi�zienia, a potem zamyka� w nich ludzi, kt�rzy sprzedaj� papierosy. W tym samym czasie nauczyciele musz� robi� rzeczy, kt�rych nie pozwala si� ju� robi� szczurom. Nie p�aka�em tej nocy nad Sylvie i jej bratem, chocia� i to mia�o sw�j udzia�. P�aka�em nad wszystkimi straconymi latami mego �ycia. Ostatnie dni sp�dzam ucz�c si� najwi�cej jak mog�, ale jedno nie daje mi spokoju. Sylvie. Zacz��em uczy� si� czyta�, bo chcia�em j� przelecie�. Zgoda na jej propozycj� wydawa�a mi si� najlepszym sposobem by zaci�gn�� j� do ��ka. Nie mog� tego zrobi� w trakcie eksperymentu, poniewa�, zgodnie z warunkami umowy, seks z innymi szczurami jest �ci�le zabroniony. Widzia�em, jak inne szczury by�y wyrzucane tylko za to, �e z�apano je w pokoju kogo� innego, nawet je�li obie osoby mia�y na sobie bielizn�. Kiedy jednak badania dobiegn� ko�ca i wszyscy dostaniemy wyp�at�, nie ma nic z�ego w zorganizowaniu ma�ego przyj�cia w jakim� anonimowym motelu w okolicy. Wci�� chc� si� z ni� przespa�. Czasem dostaj� wzwodu siedz�c obok niej w �wietlicy, kiedy pomaga mi poradzi� sobie ze s�owem, z kt�rym nigdy wcze�niej si� nie zetkn��em. Nie mog� oderwa� od niej wzroku, kiedy maszeruje po ta�moci�gu obok mnie. Teraz jednak sytuacja uleg�a zmianie. Nie chodzi ju� o zaci�gni�cie jej do jakiego� taniego motelu na ma�e bara- bara. Nawet nie o nauk� czytania. Przepe�niaj�ce mnie uczucia napawaj� mnie l�kiem. Dwa dni przed zako�czeniem eksperymentu. Siedzimy samotnie w �wietlicy, czytaj�c sobie nawzajem odcinki Spidermana. Pytam j� prosto z mostu. S�uchaj, czemu w�a�ciwie pomagasz mi w ten spos�b? Wci�� wpatruje si� w komiks, ale odsuwa w�osy do ty�u i u�miecha si� lekko. Poniewa� jestem nauczycielk�, odpowiada, i na tym w�a�nie polega moje zaj�cie. Jeste� pierwszym uczniem, jakiego mia�am od czasu studi�w. W parku siedzi ca�a masa w��cz�g�w, kt�rzy nie umiej� czyta�, m�wi�. Mog�aby� uczy� ich. Dlaczego zawracasz sobie g�ow� mn�? Rzuca mi d�ugie spojrzenie. Nie gniewne, nie zimne. Nie potrafi� tego okre�li� do ko�ca. Poniewa�, m�wi, zawsze chcia�am odwiedzi� Katmandu, i mo�e znalaz�am kogo�, kto mnie tam zabierze. Mog� ci� tam zabra�, odpowiadam. Mog� ci� zabra� do Nepalu, Brazylii, Irlandii, do Meksyku, �eby� mog�a odwiedzi� brata, je�li chcesz. Rumieni si�. Odwraca wzrok na moment, a potem patrzy z powrotem na mnie. Mo�e chcesz tylko zabra� mnie do najbli�szego hotelu, kiedy tu sko�czymy, m�wi. Robi�am to ju�. Nie mia�abym nic przeciwko zrobieniu tego ponownie. Potrz�sam g�ow�. Wol� Katmandu, m�wi�. Wsch�d s�o�ca nad Annapurn� jest niesamowity. Kocham my�l, �e mogliby�my zobaczy� to razem. Kocham? My�la�am, �e po prostu ucz� ci� czyta�. Spogl�dam woko�o, �eby sprawdzi�, czy kto� nas nie podgl�da. Nikogo nie ma, ale z pewno�ci� kto� siedzi za obiektywem kamery pod sufitem. Do diab�a z nimi. Wsuwam d�o� pod blat sto�u i znajduj� jej r�k�. Jeszcze jedno s�owo, kt�rego mnie nauczy�a�, m�wi�. U�miecha si�. Nie zabiera r�ki. Znajduje d�ugopis w kieszeni, podaje mi go, przysuwa kartk� papieru. Je�li potrafisz to napisa�, m�wi, to ci uwierz�. Faza wst�pna bada� produktu zako�czona sukcesem po dw�ch tygodniach. Ostatnia partia Najnowszego Ulepszonego Zielonego �wi�stwa nie pachnie, nie powoduje sw�dzenia ani pieczenia, i doskonale goi odciski na naszych stopach. Nie pomaga, co prawda, na skurcze mi�ni, ale to ju� inna sprawa. Doktor Nad�ty dzi�kuje nam, sk�ada podpis na czekach z nasz� wyp�at�. M�wi nam, �e byli�my wspania�ymi obiektami do�wiadczalnymi. Ma nadziej�, �e wkr�tce znowu b�dzie z nami pracowa�. W gruncie rzeczy, czy mamy czas w marcu? Planuj� testy nowego �rodka antydepresyjnego. Szukaj� teraz ochotnik�w. Co my na to? Spogl�dam na Sylvie. Siedzi obok mnie. Nic nie m�wi. Patrz� na czek. Zosta� wypisany na poczet rachunku w First Bank of Boston, podpisany przez doktora Leonarda Whyte'a. Dzi�kuj� panu, doktorze Whyte, m�wi�. Moja agentka skontaktuje si� z panem. Ciao. Taks�wka czeka na nas przed wej�ciem. Ka�emy kierowcy zawie�� si� do najbli�szego motelu. Trzy lata min�y od czasu, kiedy Sylvie i ja poznali�my si� w Bostonie. Par� rzeczy si� zmieni�o. W ko�cu uda�o jej si� doprowadzi� do tego, �e u�ywam w�a�ciwych form gramatycznych, zamiast zwrot�w z ulicznego slangu. Wci�� si� ucz�, ale zaimki osobowe nie s� ju� dla mnie tajemnic� i nie musz� ju� opisywa� wszystkich wydarze� w czasie tera�niejszym. Wszystkich tych, kt�rzy cierpliwie przedzierali si� przez prymitywny j�zyk tego sprawozdania, prosz� o wybaczenie. By�a to pr�ba opisania osoby, kt�r� kiedy� by�em, zanim Sylvie pojawi�a si� w moim �yciu. Wykorzystali�my pieni�dze zarobione za udzia� w eksperymencie w Bostonie na podr� do Mexico City, gdzie Sylvie ujrza�a swojego brata po raz pierwszy od dw�ch lat. P� roku p�niej polecieli�my do Nepalu i odbyli�my wypraw� w rejon Annapurny, gdzie pokaza�em jej wsch�d s�o�ca nad Himalajami. Od tamtego czasu byli�my na safari w Kenii i na sp�ywie �odzi� po Amazonce. Teraz planujemy wiosenn� wypraw� do p�nocnej Kanady, poza kr�g polarny. Odrobin� za zimno jak na m�j gust, ale ona chce zobaczy� zorz� polarn�. Wszystko dla mojej dzieciny. Pierwszej nocy w Katmandu obieca�em da� jej ten �wiat, kt�ry znam, w zamian za jej �wiat. Ona dotrzyma�a swojej obietnicy i teraz ja dotrzymuj� swojej. Mimo to wci�� jeste�my szczurami. Nie mo�emy zalegalizowa� naszego zwi�zku, poniewa� laboratoria, kt�re nam p�ac�, nie przyjmuj� par ma��e�skich jako obiekt�w do�wiadczalnych. Chocia� mieszkamy razem od blisko trzech lat, utrzymujemy adresy w r�nych miastach, wysy�amy oddzielne zeznania podatkowe i mamy odr�bne konta w banku. Korespondencja do niej przesy�ana jest pod m�j adres i tylko nasi agenci znaj� r�nic�. Zapewne nigdy nie b�dziemy mieli dzieci, przynajmniej do czasu, kiedy postanowimy zrezygnowa� z tej dziwnej wolno�ci, kt�r� odnale�li�my. Nasza wolno�� ma swoj� cen�. Ja zastawi�em ostatnie tkanki swojego cia�a. Sylvie nie odzyska�a praw do swoich rog�wek, pomimo pr�b znalezienia luki prawnej, kt�ra by jej to umo�liwi�a, i chocia� mo�e nadej�� czas, kiedy b�dzie musia�a po�wi�ci� jeden czy dwa ze swoich organ�w, utrzymuje twardo, �e jej cia�o nale�y tylko do niej. Bardziej bolesny jest fakt, �e, co jaki� czas, musimy sp�dza� kilka tygodni uczestnicz�c w eksperymentach fazy wst�pnej. Czasem s� to te same eksperymenty, przeprowadzane jednocze�nie w tym samym o�rodku, tote� musimy udawa�, �e w og�le si� nie znamy. Nie przyzwyczai�em si� jeszcze do tego, ale nic nie mo�na na to p