5583
Szczegóły |
Tytuł |
5583 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5583 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5583 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5583 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Allen Steele
Dobry szczur
Z powrotem w domu po dw�ch tygodniach w Tajlandii i Nepalu.
�adna opalenizna od wylegiwania si� na pla�y w Koh Samui,
worek pe�en drobiazg�w kupionych tanio na ulicach Katmandu.
�wietne wakacje, ale mam pusty portfel. Pieni�dze za
zastawienie nerek prawie wydane, skrzynka na listy pe�na
rachunk�w i ponagle�.
Dzwoni� do agentki, zostawiam wiadomo�� na jej sekretarce.
Oddzwania tego samego popo�udnia. Rozmawiamy troch� o mojej
podr�y; m�wi�, �e posy�am jej oryginaln� drewnian� mask�.
Jest zadowolona, ale m�wi, �e w�a�nie pracuje nad wynaj�ciem
paru innych szczur�w do eksperyment�w w Procter & Gamble.
Pyta, po co dzwoni�.
M�wi�, �e jestem sp�ukany. Potrzebuj� szybko pracy. Mam
rachunki do zap�acenia. Odpowiada, popracuj� nad tym, odezw�
si� wkr�tce, ciao, po czym odk�ada s�uchawk�. Dochodz� do
wniosku, �e po�l� jej najbrzydsz� mask� z worka.
Wyczerpany po sp�dzeniu ostatnich dwudziestu czterech godzin
w samolotach, �pi� przez nast�pne dwa dni, w przerwach
ogl�dam du�o telewizji. Mama dzwoni we wtorek, pyta, gdzie
by�em przez ca�y miesi�c. M�wi, �e pr�bowa�a mnie znale��.
Ani pary z g�by na temat Koh Samui i Katmandu. Odpowiadam,
�e zapisa�em si� na kursy wieczorowe na miejscowej uczelni.
Korepetycje z angielskiego i podstawy obs�ugi komputer�w.
Ucz� si� czyta� i tego, jak robi� rzeczy na komputerze. Jest
zadowolona. Pyta, czy znalaz�em ju� prac�. W�a�nie mam
sk�ama� po raz kolejny, kiedy dzwoni drugi telefon. M�wi�,
�e mam inn� rozmow�. Musz� i��, pa. No i dobrze. Nienawidz�
k�ama� mamie.
Agentka przy telefonie. Pyta, czy moje nogi s� w dobrej
formie. Te� co�, zaperzam si�. W�a�nie sp�dzi�em dziesi��
dni �a��c po g�rach w rejonie Annapurny, pewnie, �e s� w
dobrej formie. O co chodzi?
Prywatny o�rodek badawczy w Bostonie potrzebuje szczura do
eksperyment�w fazy wst�pnej, odpowiada. Jaka� firma
opracowuje popularny p�yn na odciski. Potrzebuj� kogo� z
dobrymi nogami do chodzenia po ta�moci�gu. Dwutygodniowy
turnus. Czy dam sobie rad�?
Nie wiem, odpowiadam. Mam troch� siniak�w na udach od
cz�stego spadania ze ska�. Ile p�ac�? Sto dolc�w dziennie,
m�wi, minus pi�tna�cie procent jej prowizji. Nie najgorzej.
Nie wspaniale, ale i nie najgorzej. Pytam, czy funduj�
przelot. Tak, m�wi, klasa turystyczna lini� Continental.
Kurcz�, m�wi�, nie wiem, te si�ce s� naprawd� bolesne.
Pierwsza klasa w TWA sprawi�aby, �e poczu�bym si� lepiej.
M�wi, �e oddzwoni, ciao, i odk�ada s�uchawk�.
W��czam telewizor, skacz� po kana�ach, a� znajduj�
kresk�wki. G�upi kojot spada w�a�nie ze ska�y, kiedy agentka
dzwoni ponownie. Klasa biznes w TWA wystarczy, pyta?
Zastanawiam si�, czy nie powalczy� o bilet do lo�y na mecz
Red Sox, ale postanawiam nie przeci�ga� struny. Siniaki
czuj� si� o wiele lepiej, m�wi�. Kiedy mam by� na miejscu?
Za dwa dni, m�wi, w porz�dku, odpowiadam. Bilety przyjd�
jutro poczt� kuriersk�, ale nie m�w im o si�cach, dobrze?
Nie mam �adnych si�c�w, odpowiadam. Chcia�em tylko za�atwi�
sobie porz�dny bilet na przelot.
Nazywa mnie brzydkim s�owem i wy��cza si�. Tym razem nie
m�wi nawet "ciao". Postanawiam w og�le nie posy�a� jej
maski. Niech pojedzie do Katmandu i sama sobie kupi.
Dwa dni p�niej. Wysiadam z samolotu w Mie�cie Fasoli. By�em
tu dwa lata temu, kiedy pewne laboratorium wynaj�o
mnie, �ebym przez trzy dni pi� jakie� r�owe paskudztwo tak,
by naukowcy mogli obejrze� to, co wysika�em i wyrzyga�em.
Lubi� Boston. �adne miejsce. Chocia� nigdy nie odgad�em,
czemu nazywaj� je Miastem Fasoli.
Chudy studenciak przy wyj�ciu trzyma tekturow� tabliczk� z
jak�� nazw� i moim nazwiskiem pod spodem. Podchodz� do
niego, pytam, czy to mnie szuka. Posy�a mi dziwne
spojrzenie. To twoje nazwisko jest na tabliczce, pyta? Nie,
odpowiadam, ja jestem Kaczor Donald, czy on jest z o�rodka
badawczego?
Wkurza si�. Prosi o jaki� dokument. Pokazuj� mu legitymacj�
klubu bilardowego z s�siedztwa. Jest tam moje zdj�cie, ale
on nie daje za wygran�. Pyta, czy mam prawo jazdy. Upuszczam
mu torb� na nogi, m�wi�, �e jestem cz�owiekiem zaj�tym, wi�c
lepiej ruszajmy w drog�.
Prowadzi mnie na podziemny parking, gdzie stoi jego volvo.
Tym razem nie podstawili limuzyny. To pewnie jakie� tandetne
laboratorium. Ostatnim razem, kiedy mia�em robot� w
Bostonie, wie�li mnie limuzyn�. Studenciak wygl�da jednak na
w�ciek�ego, tote� nie robi� z tego powodu afery.
Po wyje�dzie z lotniska stajemy w korku w tunelu. Chc� si�
zdrzemn�� na tylnym siedzeniu, ale studenciak ma ochot�
pogaw�dzi�. Pyta mnie, jakie to uczucie by� szczurem.
Wiem, do czego zmierza. Ju� to s�ysza�em. M�wi� hej, kole�,
p�ac� mi, �ebym da� si� przebija� ig�ami pi�tna�cie razy na
dzie�, chodzi� po ta�moci�gach, jad� to, pi� tamto, sra� do
nocnika i gwizda� w butelk�. To robota, kapujesz?
U�miecha si�. My�li, �e jest lepszy ode mnie. Ma dyplom z
uczelni, legalne potwierdzenie. M�wi, wiesz, robili to samo z
psami, ma�pami i kr�likami, dop�ki nie wprowadzili zakazu.
Jak to jest, by� traktowanym niby zwierz�?
Nie rozumiesz, pytam. Masz w domu psa, kt�rego
naprawd� lubisz? Mo�e kota? To przyprowad� go do swojego
laboratorium, ka� mu robi� to wszystko, co robi� ja, plus
jeszcze troch�, i wtedy mi powiesz.
W tym momencie zaczyna mi opowiada� o eksperymentach w
hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Ten argument te� ju�
s�ysza�em, zazwyczaj z ust go�ci, kt�rzy urz�dzaj�
demonstracje przed laboratoriami. Ci sami ludzie, kt�rzy nie
mogli znie��, �e ps�w, ma�p i kr�lik�w u�ywa si� do
eksperyment�w, teraz w�ciekaj� si�, �e u�ywa si� do tego
ludzi. Co ka�e mi si� zastanawia�, dlaczego m�j kierowca
pracuje dla firmy wykonuj�cej eksperymenty na ludziach,
skoro uwa�a je za niemoralne. Mo�e wy�sze wykszta�cenie
wcale nie jest tak� wspania�� rzecz�, skoro trzeba robi�
co�, w co si� nie wierzy.
Hej, m�wi�, hitlerowcy nie prosili o ochotnik�w i nie
p�acili im. Jest tu pewna r�nica. W�a�nie wr�ci�em z
dwutygodniowej w��cz�gi po g�rach w Nepalu. A ty gdzie
sp�dzi�e� swoje ostatnie wakacje?
Zaczyna co� bulgota� na te s�owa. M�wi mi, ile zarabia
rocznie, przed opodatkowaniem. M�wi� mu, ile ja zarabiam
rocznie, po opodatkowaniu. Plus darmowa opieka medyczna i
urlopy dowolnej d�ugo�ci.
To zamyka mu usta. Przez reszt� drogi jedziemy w milczeniu.
Studenciak podwozi mnie pod du�y stary budynek z ceg�y
wychodz�cy na Charles River. Kiedy� mog�a tu
by� fabryka. Na parkingu typowa banda demonstrant�w. Pada
deszcz, wi�c s� zzi�bni�ci i przemoczeni. Zgodnie z wyrokami
s�dowymi musz� trzyma� si� co najmniej pi�tna�cie metr�w od
wej�cia. Nie mog� odczyta� ich transparent�w. Zreszt� i tak
nic mnie to nie obchodzi. Protestuj� przeciwko mojej
pracy, tote� je�li z�api� gryp�, lepiej niech nie przychodz�
wyp�akiwa� mi si� w r�kaw, bo to pewnie ja testowa�em
pigu�ki, kt�re zapisa� im lekarz.
Staj� przy recepcji, �eby si� wylegitymowa�, dostaj�
identyfikator. Baga�e zostawiam stra�nikowi. Jad� wind� na
sz�ste pi�tro. W �rodku budynek wygl�da lepiej ni� z
zewn�trz. Gipsowe �ciany, kafelki na pod�odze, oszklone
drzwi, wszystko pomalowane na bia�o i szaro. W pokojach
wyk�adziny, nowe meble, ziele�, komputer na ka�dym biurku.
Pierwszy przystanek to ambulatorium. Lekarka robi mi testy
neurologiczne, zagl�da w uszy, sprawdza oczy, bierze pr�bk�
krwi, daje ma�� buteleczk� i wskazuje na �azienk�. Pi��
minut p�niej oddaj� jej pe�n� buteleczk�, u�miecham si�,
pytam, co robi za dwa tygodnie od teraz. Nie odwzajemnia
u�miechu. Dzi�kuje mi za mocz.
Studenciak prowadzi mnie korytarzem do nast�pnego gabinetu.
Czeka na mnie g��wny naukowiec: chudy facet z �ys� g�ow� i
d�ug� krzaczast� brod�. Wstaje i wyci�ga r�k�, podaje mi
swoje nazwisko. Po pi�ciu minutach ju� go nie pami�tam. W
my�lach nazywam go doktorem Nad�tym. To tylko kolejny facet
w bia�ym fartuchu. Niewa�ne, jak brzmi jego nazwisko, byle
tylko podpisa� si� na moim czeku z wyp�at�.
Doktor Nad�ty proponuje mi kaw�. Prosz� o wod�.
Studenciak wychodzi po szklank� wody i doktor Nad�ty
zaczyna opowiada� mi o eksperymencie.
Nie rozumiem po�owy z tego, co m�wi. Naukowy be�kot. Nie na
m�j rozum. S�ucham uprzejmie i w odpowiednich momentach
kiwam g�ow�, jak dobry szczur.
Wreszcie przechodzi do konkret�w. Jaka� firma farmaceutyczna
wynaj�a jego laboratorium w celu wykonania pierwszej fazy
test�w swego nowego produktu. Jest to p�yn na odciski. Nie
ma jeszcze nazwy rynkowej. Eksperyment wymaga, bym chodzi� po
ta�moci�gu pierwszego dnia przez osiem godzin z godzinn�
przerw� na lunch, a przynajmniej do czasu, a� dostan�
�adnych odcisk�w na stopach. Wtedy posmaruj� mi odciski
p�ynem, pozwol� odpocz�� przez dwana�cie godzin, ale
nast�pnego dnia znowu postawi� na ta�moci�gu. To b�dzie si�
powtarza�o co drugi dzie� przez dwa tygodnie.
Czy p�ac� mi za dni, kiedy nie jestem na ta�moci�gu?
Oczywi�cie, odpowiada, ale musisz zosta� na terenie o�rodka.
Mamy dla ciebie pojedynczy pok�j na g�rze w cz�ci dla
go�ci. Opr�cz tego barek i �wietlica.
Czy jest st� do bilardu?
Mamy naprawd� �adny st� do bilardu, odpowiada. Poza tym
wideo i biblioteka. R�wnie� komputer, ale bez faksu i
modemu. Wewn�trzne przepisy �ci�le zabraniaj� uczestnikom
bada� utrzymywania otwartych kontakt�w ze �wiatem
zewn�trznym. Rozmowy telefoniczne s� dozwolone, ale b�d�
kontrolowane. Mo�na dostawa� poczt�, ale wszelkie listy
wychodz�ce z o�rodka b�d� najpierw czytane przez
wydelegowanego pracownika.
Kiwam g�ow�. S�ysza�em to wszystko ju� nieraz. Wi�kszo��
o�rodk�w badawczych dzia�a na podobnych zasadach. Brzmi
rozs�dnie, m�wi�.
Kiedy nie b�dziesz na ta�moci�gu, m�wi, musisz by� w ��ku
albo na w�zku inwalidzkim. Nie mo�esz sta� ani chodzi�,
chyba �e pod prysznicem albo do �azienki.
Wzruszam ramionami. Nic wielkiego. Kiedy� le�a�em w ��ku
przez trzy dni z rz�du, nie robi�c nic poza ogl�daniem
starych odcink�w "Jaskiniowc�w" na wideo. Jakiego� rodzaju
eksperyment psychiatryczny dla UCLA. By�em got�w krzycze�
jabba-dabba-du i wskakiwa� na plecy piel�gniarkom, kiedy
wszystko dobieg�o ko�ca. Po tym nie ma ju� nic, czego nie
by�bym w stanie zrobi�.
Doktor Nad�ty przestaje si� teraz u�miecha�. Sk�ada d�onie
na biurku. Czas na kwestie powa�niejsze.
P�yn, kt�ry b�dziemy nak�adali ci na stopy, mo�e nie by�
finalnym produktem, m�wi. By� mo�e b�dziemy musieli
przebada� r�ne wersje tej samej formu�y. Mog� wyst�pi�
efekty uboczne, takie jak uporczywe sw�dzenie,
zaczerwienienie lub �uszczenie si� sk�ry, niewielka
opuchlizna. W trakcie symulacji komputerowych nie pojawi�y
si� �adne z takich efekt�w, ale to pierwszy raz, kiedy p�yn
b�dzie poddawany testom na ludziach.
Kiwam g�ow�. Znam, wiem.
Ci�gnie dalej. M�wi, �e w eksperymencie uczestniczy jeszcze
troje innych ochotnik�w. Troje z nas b�dzie obiektami
do�wiadczalnymi, a czwarty obiektem kontrolnym, kt�ry
otrzyma placebo. Nie b�dziemy uprzednio poinformowani, kto
dostaje produkt, a kto placebo. Czy rozumiem?
Obiekty do�wiadczalne, obiekty kontrolne, placeba, a stopy
mog� mi odpa��, zanim to wszystko si� sko�czy. Kapuj�,
doktorku. Brzmi w porz�dku.
Doktor Nad�ty m�wi dalej. Je�li cokolwiek mi nie odpowiada,
mog� wyj�� teraz, a jego firma zap�aci mi sto dolar�w za
jeden dzie� mojego czasu i odwiezie samolotem do domu.
Je�li jednak dostan� pietra w trakcie okresu badawczego
albo z�api� mnie na pr�bach zmycia p�ynu, to wyrzuc� z
eksperymentu i nie dostan� ani grosza.
Tak, w porz�dku. Musi powiedzie� mi to wszystko ze
wzgl�du na przepisy prawne. Nigdy jeszcze nie spietra�em,
m�wi�. Wszystko brzmi �wietnie. Kiedy zaczynamy?
Doktor Nad�ty szczerzy z�by. Lubi spotka� mi�ego, gotowego
do wsp�pracy szczura. Jutro rano, m�wi. Punktualnie o
�smej.
Pytam, czy mog� wyj�� i zabawi� si� troch� dzi� wieczorem.
Marszczy czo�o. M�wi, �e w takim razie b�d� musia�
dostarczy� jeszcze jedn� pr�bk� moczu. Kiwam g�ow�. Nie ma
sprawy. Wzrusza ramionami. Pewnie, pod warunkiem, �e b�dziesz
z powrotem nie p�niej ni� o p�nocy. Po tym czasie
zostajesz tutaj a� do zako�czenia eksperymentu.
Nie ma sprawy.
Sp�dzamy nast�pn� godzin� zajmuj�c si� kwestiami prawnymi.
Doktor Nad�ty nie jest specjalnie zaskoczony, �e nie umiem
dobrze czyta�. Musia� widzie� akta, kt�re moja agentka
przes�a�a jego firmie. Ka�� mu czyta� na g�os i nagrywam
wszystko na przeno�nym CD, kt�re ze sob� przywioz�em.
Agentka nauczy�a mnie tego. W ten spos�b mo�emy poda� jego
firm� do s�du, je�li wywin� jaki� numer. By� mo�e ten szczur
nie umie czyta�, ale wci�� ma swoje prawa.
Wszystko brzmi �wietnie. Podpisuj� dokumenty. Doktor Nad�ty
daje mi plastykow� bransoletk�, patrzy, jak zak�adam j�
sobie na lewy nadgarstek i pozwala mi odej��. Zauwa�am, �e
tym razem nie podaje mi r�ki. Mo�e boi si�, �e zapadnie na
wt�rny analfabetyzm.
Ten sam studenciak czeka na zewn�trz. Zabiera mnie do cz�ci
mieszkalnej na si�dmym pi�trze.
Przypomina to oddzia� szpitalny. Brak okien. Sze��
pojedynczych pokoi otaczaj�cych przestrze� rekreacyjn�. Ma�y
barek z jednej strony. Kilka sto��w, krzes�a, sofy. Rega�
pe�en starych ksi��ek i czasopism. Telewizor z
pi��dziesi�ciodwucalowym p�askim ekranem, stos kaset wideo
w szafce powy�ej. Automat telefoniczny w rogu. St� do
bilardu, aczkolwiek sprawia wra�enie do�� tandetnego.
Spogl�dam w g�r�, widz� obiektyw kamery ukrytej w suficie.
Wszystko jak zwykle. Mog�o by� lepiej, mog�o by� gorzej.
Pok�j jest ma�y. Pojedyncze ��ko, biurko, szafka. Tutaj te�
brak okien, ale przynajmniej jest osobna �azienka. Los mi
sprzyja. Tym razem bez wsp�lokatora. Ostatni chrapa�, a ten
przed nim zwariowa� w sz�stym dniu eksperymentu i zosta�
wyrzucony.
Moja torba le�y na ��ku. Zauwa�am, �e zamek jest tylko
cz�ciowo zasuni�ty. Przeszukali j�, by sprawdzi�, czy nie
przywioz�em alkoholu, papieros�w, trawki albo telefonu
kom�rkowego.
Studenciak m�wi, �e musi i��. Przypomina mi, �ebym nie
wychodzi� bez identyfikatora. Do zobaczenia jutro, m�wi�.
Rozpakowuj� si�, wychodz� z pokoju. Chc� wrzuci� co� na z�b
i sprawdzi�, jak dzi� wygl�da �ycie nocne.
Dwoje ludzi siedzi w �wietlicy i ogl�da wiadomo�ci
telewizyjne. Facet i kobieta. Facet wygl�da na jakie�
trzydzie�ci lat. Chudy, d�ugie w�osy, rzadka br�dka. Otwarta
ksi��ka w mi�kkiej ok�adce na jego kolanach. Ledwie spogl�da
w moj� stron�.
Kobieta jest inna. Jeszcze jeden szczur, ale za to
najpi�kniejszy, jakiego widzia�em od jakiego� czasu. D�ugie
ciemne w�osy. Szczup�a, ale nie pozbawiona mi�ni. W
moim typie.
�api� jej spojrzenie przechodz�c obok. Sk�aniam g�ow�. Ona
odpowiada tym samym, u�miecha si� odrobin�. Nic nie m�wi.
Tylko skinienie g�owy i u�miech.
My�l� o tym skinieniu g�owy i u�miechu przez ca�� drog� do
windy.
Znalaz�em dobry lokal, kiedy ostatni raz by�em w Bostonie, w
dzielnicy Dorchester. Jad� tam teraz ryksz�.
Znak na drzwiach g�osi: "Dla * wst�p wzbroniony". Kiedy
by�em tu pierwszy raz, kto� musia� odczyta� mi napis, a
potem wyja�ni�, �e znak po�rodku to gwiazdka. Jaka cz��
twojego cia�a wygl�da jak gwiazdka? Wci�� nie rozumiem,
odpowiadam. Facet �mieje si� i m�wi, zegnij si� w p�, wsad�
g�ow� mi�dzy nogi i wyt� wzrok. Kapuj�, gadam.
Wewn�trz mo�esz zapali� skr�ta, kiedy tylko masz na to
ochot�, je�li oczywi�cie potrafisz znale�� skr�ta do
zapalenia w dzisiejszych czasach. Pi��dziesi�t sze��
gatunk�w piwa. Podawane nie tylko w barze na dole, ale te�
przy stoliku, je�li chcesz. Hamburgery, hot dogi, stek i
szasz�yk w menu. Pizzy z wegetaria�skim serem tofu albo zupy
warzywnej ani �ladu. Na �cianach oprawione w ramki akty
Madonny, Keitha Moona, Cindy Crawford i Sylvestra Stallone.
Antyczna szafa graj�ca marki Wurlitzer za�adowana p�ytami,
kt�rych nie wolno sprzedawa� bez ostrzegawczej naklejki dla
rodzic�w na ok�adce.
Jak r�wnie� �adnych rozwrzeszczanych dzieciak�w.
Gliniarze zamkn�liby to miejsce, gdyby wi�kszo�� ludzi
wiedzia�a, �e istnieje. A mo�e nie. Paru facet�w przy barze
sprawia wra�enie gliniarzy po s�u�bie. Gliny te� potrzebuj�
miejsca, gdzie mog� sobie zapali� i chlapn�� piwko, wiecie,
jak to jest.
Dobry bar. Powinien by� taki w ka�dym mie�cie. Kiedy� by�,
ale potem wszyscy zacz�li obra�a� si� o byle co i wsadza�
nos w nieswoje sprawy. Wydano prawa gwarantuj�ce, �e musisz
mieszka� w bezdymnym, pozbawionym t�uszczu, trze�wym,
bezpiecznym dla dziecka otoczeniu. Teraz trzeba si� nie�le
napoci�, �eby znale�� miejsce, gdzie dla * wst�p jest
wzbroniony.
Dzisiaj jednak musia�em zap�aci� przy wej�ciu. C�, nie
mo�na mie� wszystkiego.
Znajduj� miejsce niedaleko sceny, zamawiam piwo imbirowe,
ogl�dam jaki� neopunkowy zesp� rujnuj�cy stare numery
Romantics i Clash. Jeste�my w Bostonie, wi�c musz� zagra�
co� z repertuaru The Cars. Zapewne byli jeszcze
niemowlakami, kiedy Ric Ocasek rozwala� g�o�niki.
Zazwyczaj robi� sobie balang� przed rozpocz�ciem
eksperymentu. Nigdy pija�stwo, po prostu dobrze si� bawi�.
Du�o dziewczyn tutaj dzisiaj, wi�kszo�� z facetami, kt�rzy
wygl�daj�, jakby powinni siedzie� w domu i masturbowa� si� w
internecie. Niekt�re z dziewczyn rzucaj� w moj� stron�
prosz�ce spojrzenia.
Powinienem co� z tym zrobi�. Wci�� jest wcze�nie. Zawsze
mog� wynaj�� na par� godzin pok�j w hotelu. U�y� tekstu o
tym, �e jestem ekspertem z dziedziny bada� biomedycznych, na
delegacji w zwi�zku z wa�n� konferencj�. Dziewcz�ta
uwielbiaj� spa� z lekarzami.
Ale nie mam do tego serca. Wci�� my�l� o dziewczynie ze
�wietlicy. Nie wiem czemu. Tylko jeszcze jeden szczur.
�api� si� na tym, �e ogl�dam si� przez rami� za ka�dym
razem, kiedy otwieraj� si� drzwi, w nadziei �e to ona.
Wychodz� przed jedenast�, tym razem samotny. M�wi� sobie, �e
to dlatego, bo zesp� by� kiepski. Ale to nieprawda.
W powrotnej drodze do o�rodka badawczego zastanawiam si�,
czy mama nie ma przypadkiem racji. Mo�e powinienem znale��
prac�. Nauczy� si� czyta�.
Za�o�� si�, �e ona umie czyta�.
�sma rano nast�pnego dnia. Schodz� na d� w moim szczurzym
stroju. Szorty, sportowa kurtka, adidasy. Czas na prac� dla
dobra nauki i ca�ej ludzko�ci.
Doktor Nad�ty czeka na mnie. Nie jest tak sympatyczny jak
wczoraj. Zabiera mnie do ambulatorium i czeka, a� nape�ni�
kolejn� buteleczk� dla pani doktor. Odprowadza mnie do
laboratorium.
Cztery elektryczne ta�moci�gi ustawione obok siebie po
jednej stronie pomieszczenia, z telewizorem przyczepionym
pod sufitem ponad nimi. Na ekranie jaki� durny film
rysunkowy o r�owych dinozaurach. Studenciaki w bia�ych
fartuchach siedz� przed komputerami po drugiej stronie
pomieszczenia. Jeden z nich to go��, kt�ry odebra� mnie z
lotniska. Kiedy wchodz�, na moment podnosi wzrok. Nie
odwzajemnia pozdrowienia. Spogl�da z powrotem na ekran,
wystukuje co� na klawiaturze. Zbyt wa�ny teraz, �eby
rozmawia� ze szczurami.
Dw�ch innych szczur�w siedzi w plastykowych krzes�ach. Ju�
odrutowani, ogl�daj� telewizj�, czekaj� na swoj� kolej.
Podchodz�, �eby si� przywita�. Jeden to d�ugow�osy
chudzielec, kt�rego widzia�em wczoraj. Ma na sobie star�
koszulk� z trasy Lollapalooza. Nazywa si� Doug. Drugi facet
wygl�da na takiego, co pracuje du�o na powietrzu. Wielki.
Ogolona g�owa, kolczyk w nosie, tatua� na prawym
przedramieniu. M�wi, �e nazywa si� Phil.
Doug wygl�da na znudzonego, Phil na zdenerwowanego. Podajemy
sobie d�onie. Jeste�my patrolem szczur�w szukaj�cym guza.
Czas da� si� odrutowa�. Siadam na stole, �ci�gam koszulk�,
pozwalam jednemu ze studenciak�w poprzykleja� na moim ciele
elektrody. G�owa, szyja, klatka piersiowa, plecy, uda,
kostki. Wystarczy, �e drgn�, a linie na ekranach komputer�w
natychmiast podskakuj�. Kto� pyta, co jad�em na �niadanie,
kiedy ostatni raz by�em w ubikacji. Zapisuje to wszystko na
specjalnej karcie.
Phil pyta, czy mamy kabl�wk�. Prosz� zmieni� kana�, m�wi, bo
ten przyprawia mnie o b�l g�owy. Nikt nie zwraca na niego
uwagi. W ko�cu wstaje i sam prze��cza na "Wydarzenie dnia".
Doktor Nad�ty rzuca mu spojrzenie. Ciekawe, czy to
pierwszy raz, kiedy Phil znalaz� si� w szczurzym patrolu.
Je�li naukowcy chc�, �eby� ogl�da� kresk�wk� o dinozaurach,
robisz to, bez Zb�dnych pyta�. R�wnie dobrze mo�e to by� cz��
eksperymentu.
Nie zadzieraj z naukowcami. Stara prawda.
W ko�cu pojawia si� ostatni szczur. Nie jestem zaskoczony,
to dziewczyna, kt�r� widzia�em wczoraj. Ubrana w
jednocz�ciowy str�j sportowy. Dzi�ki ci, Panie, za
cz�owieka, kt�ry wymy�li� elastyczne materia�y. Phil i Doug
gotowi s� po�kn�� w�asne j�zyki na jej widok. Facet
przyczepiaj�cy elektrody dostaje wzwodu pod fartuchem, kiedy
dochodzi do jej piersi i ud.
Ona ignoruje jego d�onie, tak jak ignoruje wszystkich
pozosta�ych, ��cznie ze mn� i ch�opakami. To prawdziwie
lojalny, profesjonalny do szpiku ko�ci, ameryka�ski szczur.
Czas wej�� na ta�moci�gi. Doktor Nad�ty robi wielkie halo,
�eby ka�dy z nas wszed� na przydzielon� mu maszyn�, jakby
mia�o to jakiekolwiek znaczenie. Dziewczyna dostaje
ta�moci�g na lewo ode mnie, Doug na prawo, a Phil obok
niego.
Chwytam metalow� barierk� przed sob�. Doktor Nad�ty
sprawdza, czy komputery s� gotowe, po czym w��cza
ta�moci�gi. G�adka gumowa mata pod moimi stopami zaczyna
przesuwa� si� powoli, zaledwie jakie� p� metra na par�
sekund. Moja babka potrafi�aby i�� szybciej.
Spogl�dam na dziewczyn�. Ogl�da Willarda Scotta
rozmawiaj�cego z jakim� facetem ubranym jak indyk. Pyta
doktora Nad�tego, czy mo�e zrobi� g�o�niej. Nie, odpowiada,
mog�oby to przeszkodzi� jego zespo�owi w skupieniu. My�l�,
�e jest wkurzony poniewa� Phil wy��czy� film o r�owych
dinozaurach.
No i dobrze. Przynajmniej mamy szans� si� zaznajomi�.
Ona zaczyna pierwsza. Pyta, jak mi na imi�. M�wi� jej. Kiwa
g�ow�, podaje mi swoje. Sylvie Simms. Cze��, Sylvie, m�wi�,
mi�o ci� pozna�.
Naukowcy rozmawiaj� p�g�osem za naszymi plecami. Sylvie
pyta mnie, sk�d pochodz�. M�wi, �e urodzi�a si� w Columbus,
w stanie Ohio.
Daj spok�j, cz�owieku, m�wi Phil, zr�b g�o�niej. Nie s�ysz�,
co m�wi� o pogodzie.
Doktor Nad�ty nie zwraca na niego uwagi.
Spogl�dam na Douga. Ma diskmana przyczepionego do pasa. Oczy
zamkni�te, rytmicznie kiwa g�ow� w g�r� i w d�. Maszeruje w
takt muzyki w s�uchawkach.
By�em w Columbus, m�wi�. �adne miasto. Maj� tam �wietny
lokal z grillem naprzeciwko siedziby samorz�du lokalnego.
Sylvie �mieje si�. �adny �miech. Pyta, czy to restauracja
z irlandzk� nazw�. Tak, odpowiadam, to ta. Podaj� tam
�eberka w s�odkim sosie. Zna to miejsce, by�a tam wiele
razy.
I tak to si� kr�ci. Albo toczy. Cokolwiek.
Doug s�ucha rocka na swoim diskmanie, co jaki� prosz�c
kogo�, �eby zmieni� mu p�yt�. Phil wpatruje si� w telewizor,
zast�puj�c w�asnym dialogiem teksty, kt�rych nie s�yszy,
narzekaj�c, �e nie mo�e zmieni� kana�u. Asystent przychodzi
co jaki� czas z butelk� wody, pozwalaj�c nam poci�gn��
szybki �yk przez plastykow� s�omk�.
Sylvie i ja rozmawiamy.
Dowiaduj� si� o niej du�o, czekaj�c, a� pojawi� si� odciski.
Panna. Dwadzie�cia siedem lat. Sko�czy�a wychowanie
pocz�tkowe na tym samym uniwersytecie, gdzie ja zacz��em
jako szczur, ale nie mog�a znale�� porz�dnej pracy. Szko�y
publiczne nie zatrudniaj� nikogo, kto nie ma uregulowanego
stosunku do s�u�by wojskowej, prywatne bior� tylko ludzi z
dyplomem. No wi�c zosta�a szczurem, pracuje ju� od dw�ch
lat. Wci�� chcia�aby uczy� w szkole, ale przynajmniej w ten
spos�b ma na op�acenie czynszu.
M�wi� jej o sobie. Urodzi�em si� tu. Mieszkam tam. Nie
wspominam, �e nie umiem zbyt dobrze czyta�, ale co do reszty
jestem szczery. Cztery lata jako szczur po kr�tkiej
przygodzie z wojskiem. Opowiadam jej o testach fazy
pierwszej, w jakich uczestniczy�em, przechodz� do miejsc,
kt�re odwiedzi�em.
To j� interesuje. Pyta, gdzie by�em. M�wi� jej o niedawnej
w��cz�dze po Nepalu, o pla�y w Koh Samui, gdzie mo�na si�
wyk�pa� nie natrafiaj�c na p�ywaj�ce �mieci. O lodowcach na
Nowej Zelandii, wrzosowiskach w Szkocji i �cie�kach w
brazylijskiej d�ungli.
Lubisz podr�owa�, m�wi.
Uwielbiam, odpowiadam. Nie pierwsz� klas�, nie jak turysta,
ale tak jest lepiej. Mog� zobaczy� miejsca, gdzie nigdzie
nie by�em.
Pyta, co tam robi�. Chodz�, odpowiadam. Chodz� i robi�
zdj�cia. Patrz� na ptaki i zwierz�ta. Po prostu �eby tam
by�, to wszystko.
Pyta, jak mnie na to wszystko sta�. M�wi� jej o zastawieniu
organ�w w bankach narz�d�w.
Odwraca wzrok. Sprzedajesz swoje organy?
Nie, m�wi�, nie sprzedaj�. Zastawiam je. W�troba dla firmy
klonuj�cej w Tennessee, serce dla banku narz�d�w w Oregonie,
oba p�uca dla szpitala w Teksasie. Jedna nerka do Idaho,
druga do Minnesoty...
Niemal przestaje i��, kiedy to s�yszy. Sprzeda�by� im ca�e
swoje cia�o?
Wzruszam ramionami. Niczego jeszcze nie sprzeda�em, m�wi�.
Nie zastawi�em jeszcze rog�wek, sk�ry ani �y�. Oszcz�dzam
je na koniec, kiedy b�d� ju� za stary, �eby pracowa� jako
szczur, i nie b�d� ju� m�g� sprzedawa� plazmy, szpiku
kostnego albo spermy.
Rumieni si�, kiedy wspominam o spermie. Udaj�, �e tego nie
widz�. Pyta, czy wiem, co zrobi� z moimi organami, kiedy
umr�.
Pewnie, m�wi�. Kto� w kostnicy sprawdza skanerem kod
towarowy wytatuowany na moim lewym ramieniu. W wyniku tego
�aduj� mnie do lod�wki i powiadamiaj� najbli�szy o�rodek
informacyjny dla dawc�w organ�w. Wszyscy wierzyciele
przyjad�, �eby zg�osi� roszczenia do tego, co zgodnie z
umow� wynegocjowan� przez moj� agentk� nale�y do nich. Je�li
cokolwiek zostanie, kostnica wrzuca to do pieca. Z prochu
powsta�e� i tak dalej.
Sylvie bierze g��boki oddech. I to wszystko ci� nie
niepokoi?
Wzruszam ramionami. Nie, odpowiadam. Wol�, �eby moje organy
pomog�y prze�y� komu� innemu, ni� �eby mia�y gni� w trumnie
pod ziemi�. Kiedy s� jeszcze moje, przynajmniej mog�
wykorzysta� pieni�dze na odwiedzenie miejsc, kt�rych
nie widzia�em.
Ta�moci�g przesuwa si� teraz troch� szybciej. Nie drepczemy
ju� w tempie babuni. Najwyra�niej doktor Nad�ty niecierpliwi
si�. Chce, �eby�my pod koniec dnia mieli na stopach par�
�adnych odcisk�w.
Phil poci si� obficie. Narzeka, �e musi ogl�da� Sally Jesse
zamiast programu Oprah. Nie chc� ogl�da� tej bia�ej suki,
m�wi. No ju�, dajcie mi w zamian t� czarn� suk�. Doug te�
sp�ywa potem, ale maszeruje twardo. Prosi o kr��ek Smashing
Pumpkins. Jeden ze studenciak�w zmienia mu p�yt� w
odtwarzaczu, ale nie zmienia kana�u w telewizorze.
Nie mog�abym tego robi�, m�wi Sylvie. Moje cia�o jest dla
mnie zbyt drogocenne.
Dla mnie r�wnie�, m�wi�, ale to przecie� nie ja. P�jd� gdzie
indziej, kiedy umr�. Potem zostaje ju� tylko mi�so. Dlaczego
nie sprzeda� tego i owego, kiedy jeszcze tu jestem?
Nie odzywa si� przez d�ug� chwil�. Patrzy w telewizor. Salle
Jesse rozmawia z kim�, kto chce wygl�da� jak kobieta udaj�ca
m�czyzn�, ale wygl�da jak m�czyzna przebrany za kobiet�,
czy co� takiego.
Mo�e nie powinienem by� zdradza� jej moich pogl�d�w na temat
zastawiania organ�w. Bycie szczurem to jedno, ale stopniowe
dzier�awienie w�asnych wn�trzno�ci to co innego. Niekt�rzy
ludzie nie rozumiej� tego, a cz�ci tych, kt�rzy rozumiej�,
wcale si� to nie podoba.
Sylvie musi o tym wiedzie�. Wszystkie szczury wiedz�.
Wi�kszo�� z nas zastawia organy. Wi�c o co jej chodzi?
Gdzie� za nami rozlega si� gong. Czas na lunch. Nawet nie
zauwa�y�em, �e ju� po�udnie. Doktor Nad�ty wraca do
pomieszczenia, wy��cza ta�moci�gi. Ka�e nam usi��� na
sto�ach laboratoryjnych i �ci�gn�� buty. Chocia� nie mamy
jeszcze odcisk�w, i tak sadza nas w w�zkach inwalidzkich. W
porz�dku, m�wi, macie tu by� z powrotem za godzin�.
Nie mog� si� doczeka�, mamrocze pod nosem Phil.
Lunch przygotowano dla nas w �wietlicy. Ros�, grzanki z
serem, sa�atka z tu�czyka. Przeciskamy si� do kontuaru,
trzymaj�c tace na kolanach, si�gamy po kolejne dania.
Je�dzi�em ju� kiedy� w w�zku, podobnie Doug i Sylvie, ale
Phil nie jest do tego przyzwyczajony. Rozlewa sobie gor�c�
zup� na kolana, klnie wniebog�osy.
Dziel� st� z Sylvie. Na blacie porozk�adane gazety i
czasopisma. Piel�gniarz przynosi korespondencj�.
Dla mnie tylko rachunki i reklamy, ale Sylvie dostaje
poczt�wk�. Ze zdj�ciem tropikalnej d�ungli.
Pytam, kto j� wys�a�. Jej brat, odpowiada. Pytam, gdzie
mieszka, a ona podaje mi poczt�wk�.
Udaj�, �e czytam. Jedyne du�e s�owo, jakie znam, to Meksyk.
Zawsze chcia�em pojecha� do Meksyku, m�wi�. Co on tam
porabia?
Waha si�. Interesy, m�wi.
Powinienem si� ju� zamkn��, ale nie robi� tego. Jakiego
rodzaju interesy?
Spogl�da na mnie dziwnie. Nie przeczyta�e� poczt�wki?
Jasne, jasne, m�wi�. Tylko pytam.
My�li o tym przez chwil�, a potem mi m�wi. M�odszy brat
mieszka� w Minneapolis, ale w zesz�ym roku wpad� w �apy
agent�w federalnych. Sprzedawa� z baga�nika swojego
samochodu kartony papieros�w szmuglowanych z Meksyku.
Palenie jest nielegalne w Minneapolis. Karalne wykroczenie,
jego trzecie z rz�du za sprzedawanie szlug�w na ulicach.
Zgodnie z prawem trzech skaza� oznacza to, �e musi sp�dzi�
w wi�zieniu reszt� �ycia. Za sprzedawanie papieros�w.
S�dzia wyznaczy� kaucj� w wysoko�ci siedmiu tysi�cy dolar�w.
Sylvie zap�aci�a. Brat skorzysta� z okazji, tak jak
przypuszcza�a. Zwia� na po�udnie, poprosi� o azyl, naj�� si�
do pracy w meksyka�skiej wytw�rni tytoniu. Przysy�a jej
poczt�wki raz na jaki� czas, ale nie widzia�a go od prawie
dw�ch lat.
Ci�ka sprawa, m�wi�. Kiwa g�ow�. Zastanawiam si� przez
chwil�. Pytanie przychodzi mi do g�owy. Sk�d tak pr�dko
wzi�a siedem tysi�cy?
Milczy przez minut�, a potem mi m�wi.
Dosta�a je za zastawienie swoich rog�wek.
Pi�� patyk�w to zwyk�a cena, ale ona dosta�a siedem na
czarnym rynku za granic�. Kiedy umrze, jej oczy znajd� si� w
Indiach. Przynajmniej oszcz�dzi�am mojemu bratu wi�zienia,
m�wi, ale widz�, �e tak naprawd� nie o to chodzi.
Sylvie nie chce by� pochowana bez swoich oczu.
Bierze poczt�wk�, odwraca j�, �eby spojrze� na zdj�cie.
Kiedy si� na to patrzy, to ma si� ochot� pojecha� do
Tijuany, prawda?
Tijuana sprawia wra�enie wspania�ego miejsca, m�wi�. Zawsze
chcia�em tam pojecha�. Przynajmniej brat znalaz� mi�e
miejsce do �ycia.
Wpatruje si� we mnie d�ugo, uparcie. Poczt�wka nie zosta�a
wys�ana w Tijuanie, m�wi. Jest z Mexico City, tam, gdzie brat
teraz mieszka. Nie przeczyta�e� tego?
Och, m�wi�. Tak, pewnie. Po prostu zapomnia�em.
Nic nie m�wi przez chwil�. Przysuwa do siebie gazet�,
spogl�da na pierwsz� stron�. Wskazuje na nag��wek. M�wi, czy
to nie wstyd?
Patrz� na zdj�cie obok. Pokazuje mieszkank� Afryki z martwym
dzieckiem na r�ku, krzycz�c� do obiektywu. Tak, m�wi�,
kiepska sprawa. Nienawidz� czyta� takie rzeczy.
Sylvie stuka palcem w nag��wek. M�wi, �e poziom bezrobocia w
Massachusetts jest najni�szy od pi�tnastu lat.
Ach tak, odpowiadam. Mia�em na my�li co innego. To dobra
wiadomo��, tak.
Odsuwa gazet�. Rozgl�da si�, �eby sprawdzi�, czy kto� nie
pods�uchuje. �cisza g�os do szeptu. Nie umiesz czyta�,
prawda?
Czuj� ciep�o na twarzy. Nie ma sensu k�ama�. I tak ju� wie.
Tylko troch�, m�wi�. Tyle �eby zorientowa� si� w menu w
restauracji albo sprawdzi� bilet na samolot. Ale nie na
tyle, �eby przeczyta� poczt�wk� od jej brata albo gazet�.
Czuj� si� teraz g�upio. Chc� wsta� i odej��. Zapominam, �e
mam siedzie� w w�zku, zaczynam si� podnosi�. Sylvie k�adzie
d�o� na mojej, zatrzymuje mnie.
Wszystko w porz�dku, m�wi. To nie ma znaczenia. Troch� to
podejrzewa�am, ale nie by�am pewna, dop�ki nie zapyta�e�, co
napisa� do mnie brat.
Nadal chc� odej��. Chwytam gumowe ko�a, zaczynam odsuwa� si�
od sto�u.
Daj spok�j, nie odchod�, m�wi. Nie chcia�am wprawi� ci� w
zak�opotanie. Zosta�.
Czuj� si� jak idiota, m�wi�.
Sylvie potrz�sa g�ow�. Znowu posy�a mi ten sw�j u�miech.
Nie, m�wi, nie jeste� idiot�. Jeste� r�wnie �ebski jak ka�dy
inny facet tutaj.
Spogl�dam na ni�. Nie odwraca wzroku. Jej oczy s� w�asno�ci�
jakiej� firmy w Indiach, ale w tej chwili nale�� tylko do
mnie.
Mo�esz nauczy� si� czyta�, m�wi. Po prostu nigdy nie mia�e�
takiej nauczycielki jak ja.
Mam odciski na stopach pod koniec pierwszego dnia. To samo
pozostali. Doktor Nad�ty bardzo zadowolony. Nigdy nie
widzia�em, �eby kto� si� tak podnieci� na widok odcisk�w.
Ciekawe, czy ma hopla na punkcie st�p.
Naukowcy robi� zdj�cia naszych st�p, notuj� co�
zawzi�cie, potem nacieraj� nam podeszwy p�ynem. Jasnozielone
�wi�stwo. Jak to co wydmuchujesz podczas kataru, zapachem
przypomina bo�onarodzeniow� choink� unurzan� w nafcie.
U�ywaj� pipetek, �eby odmierzy� w�a�ciw� ilo��. Powinni
raczej u�y� p�dzli.
Ka�dy dostaje p�yn z innej buteleczki. Nie mam poj�cia,
czy dosta�em w�a�ciwy produkt, czy placebo, ale po zabiegu
odciski bol� jakby troch� mniej.
Nie trwa to d�ugo. Po obiedzie sk�ra zaczyna mnie sw�dzie�.
Nie okropnie, ale nie mog� si� powstrzyma� od podrapania
po podeszwach st�p. To troch� jak uk�szenia pche�.
Sylvie i Phil maj� te same objawy, ale nie Doug. Siedzi w
rogu �wietlicy, czyta ksi��k� w mi�kkiej ok�adce, ani razu
nie dotykaj�c swoich st�p. Reszta z nas ogl�da telewizj� i
drapie si� nerwowo po nogach.
Chyba wiem, kto dosta� placebo.
Nast�pnego dnia nie pracujemy na ta�moci�gach, ale po
�niadaniu prowadz� nas do laboratorium, �eby naukowcy mogli
zrobi� nam dodatkowe badania. M�wi� im o sw�dzeniu, kiedy
pobieraj� pr�bk� krwi. Kiwaj� g�ow�, s�uchaj�, robi� kolejne
zdj�cia, znowu notuj�, potem nak�adaj� nast�pn� porcj�
zielonego cholerstwa na nasze stopy.
Inny sk�ad tym razem. Teraz jest to Super Silne Zielone
�wi�stwo. Chyba wytwarzaj� to z jadowitych mr�wek. Niemal
zeskakuj� ze sto�u. Sylvie syczy i przewraca oczami, kiedy
nadchodzi jej kolej na na�o�enie p�ynu. Phil klnie na czym
�wiat stoi. Dwaj faceci musz� go przytrzyma�, bo chce kopn��
studenciaka, kt�ry go obs�uguje.
Kiedy wracamy na g�r�, stopy wci�� mnie piek�, Sylvie idzie
do swojego pokoju. Doug bierze ksi��k� i zaczyna czyta�. Phil
w�ciek�y jak diabli, rzuca obelgi pod adresem doktora
Nad�tego. M�wi, �e zrobi� to tylko po to, �eby troch�
zarobi�, nie wiedzia�, �e zamkn� go w wi�zieniu i b�d�
torturowa� na �mier�. M�wi, �e ma ochot� wsadzi� nogi do
sedesu.
Nie r�b tego, m�wi� mu, zepsujesz im eksperyment. Dodaj�, �e
zachowa� si� ca�kiem bez sensu pr�buj�c kopn�� naukowca.
Uspok�j si�, kole�. Zagrajmy troch� w bilard. Zapomnij o tym
wszystkim.
Mamrocze co� pod nosem, ale m�wi, w porz�dku, dobrze, niech
b�dzie.
Trudno gra� w bilard siedz�c w w�zku inwalidzkim, ale przez
jaki� czas nam si� udaje. Philowi nic nie wychodzi. Psuje
�atwe strza�y, dwa razy nie trafia w bia�� kul�. Ko�czy,
kiedy ja mam jeszcze cztery bile na stole. Traci
panowanie. Wali kijem w st�, odwraca si� i odje�d�a do
swojego pokoju. Zatrzaskuje za sob� drzwi.
Spogl�dam na obiektyw pod sufitem. Wiem, �e kto� musi to
wszystko ogl�da�.
Podje�d�am do telewizora, w��czam go, zaczynam ogl�da�
program Oprah. Sylvie pojawia si� jaki� czas p�niej. Pyta,
czy chc� rozpocz�� lekcje czytania.
Nie bardzo, odpowiadam. Wol� ogl�da� Oprah.
Rzuca mi spojrzenie, pod wp�ywem kt�rego stan��by nawet
mnichowi. No ju�, m�wi. Prosz�. Bardzo bym chcia�a, �eby�
si� zgodzi�.
My�l�, �e mo�e zyskam co� u niej w ten spos�b, wi�c daj� si�
przekona�. A co mi tam. Mo�e nawet si� czego� naucz�.
W porz�dku, m�wi�.
Wy��cza telewizor, podje�d�a do rega�u z ksi��kami, zaczyna
szpera�. My�l�, �e we�mie jak�� ksi��k� albo czasopismo. Nie
potrafi� przeczyta� nawet tytu��w wi�kszo�ci z nich. Je�li
wr�ci z Szekspirem albo czym� takim, to spadam st�d.
Bierze stos czasopism z dolnej p�ki. K�adzie je sobie na
kolanach, przewozi na st�, ka�e mi ustawi� si� obok niej.
Znajduje strony z humorem. Pyta, czy lubi� komiksy. Nie
bardzo, odpowiadam. Nigdy specjalnie ich nie ogl�da�em.
U�miecha si� i m�wi, �e czyta je ka�dego ranka. Najwi�ksza
rozrywka dnia. Wskazuje na historyjk� na g�rze pierwszej
strony. To moja ulubiona, m�wi. Powiedz mi, co ten ma�y
ch�opiec m�wi do tygrysa.
W ten w�a�nie spos�b zaczynam uczy� si� czyta�. Patrz�c, co
Calvin i Hobbes zrobili dzi� rano.
Po przerwie udajemy si� z powrotem do laboratorium na
kolejne badanie. Stopy ju� nie piek�, ale sw�dzenie
powr�ci�o. Sk�ra troch� zaczerwieniona. Znowu pr�bki krwi,
zdj�cia, notatki. Kolejna porcja p�ynu na nasze stopy. Nie
pali tak bardzo tym razem. Wygl�da te� troch� inaczej. To
musi by� Nowe Ulepszone Super Silne Zielone �wi�stwo.
Naukowcy zauwa�aj� co� nietypowego, kiedy badaj� stopy
Phila. Po�wi�caj� im du�o uwagi. Por�wnuj� ich obecny stan
ze zdj�ciami, kt�re zrobili wcze�niej. Jeden z nich bierze
skalpel, usuwa troch� martwej sk�ry z podeszwy ka�dej ze
st�p, k�adzie j� na przezroczysty spodeczek, wynosi z
pomieszczenia.
Phil powtarza ci�gle, co si� dzieje? O co chodzi? Mam prawo
wiedzie�.
Naukowcy nic mu nie odpowiadaj�. Badaj� Sylvie i Douga,
nacieraj� im stopy p�ynem, potem pozwalaj� naszej tr�jce
wr�ci� na g�r�. Philowi ka�� zosta�. M�wi�, �e chc� zbada�
go dok�adniej.
Doktor Nad�ty mija nas, kiedy czekamy na wind�. Pozdrawia
nas tylko, nic wi�cej. Idzie prosto do laboratorium, zamyka
za sob� drzwi.
Phil spieprzy� spraw�, m�wi� do Douga i Sylvie, kiedy
znajdujemy si� sami w windzie. Nie wiem, co dok�adnie
zrobi�, ale s�dz�, �e spieprzy� spraw�.
Kiwaj� g�owami. Wiedz�, o co chodzi. Widzieli to ju�
wcze�niej. Ludzie czasem wariuj� w trakcie d�ugich
eksperyment�w. Nowym facetom przydarza si� to regularnie. Co
jaki� czas jaki� durny szczur zostaje sp�ukany do rynsztoka.
Wracamy do �wietlicy. Doug si�ga po ksi��k�, Sylvie i ja
bierzemy si� z powrotem za czytanie komiks�w. Pr�buj�
w�a�nie doj��, dlaczego Sarge kopn�� Beetle'a w ty�ek, kiedy
wchodzi Phil. Nie jest na w�zku. Doktor Nad�ty i stra�nik
id� zaraz za nim.
Nic do nas nie m�wi, idzie prosto do swojego pokoju, bierze
torb�. Wychodzi bez s�owa po�egnania.
Doktor Nad�ty zwraca si� do nas. M�wi, �e Phil zosta�
usuni�ty z eksperymentu, poniewa� �ciera� produkt ze st�p.
Wykaza� si� r�wnie� brakiem odpowiedniej postawy. Nie b�dzie
przez nikogo zast�piony, bowiem jest na to za p�no bez
konieczno�ci ponownego rozpoczynania bada�.
Kiwamy g�ow�, milczymy. Nie ma sensu m�wi� mu, �e
spodziewali�my si� tego. Ostrzega, �eby co� podobnego nie
przysz�o nam do g�owy. Phil nie otrzymuje wynagrodzenia za
sw�j czas, m�wi, poniewa� z�ama� warunki umowy.
Kiwamy g�ow�. Nie, sir. Jeste�my dobrymi szczurami.
Przeprasza nas za zamieszanie. Pyta, czy czego� nie
potrzebujemy.
Sylvie podnosi d�o�. Prosi o komiksy, jakiekolwiek. Doktor
Nad�ty spogl�da na ni� dziwnie, ale kiwa g�ow�. Obiecuje
dostarczy� nam komiksy do jutra rana. Potem wychodzi.
Doug podnosi wzrok znad swojej ksi��ki, kiedy drzwi
zatrzaskuj� si� za doktorem. Dobrze, m�wi. Wi�cej zielonego
�wi�stwa dla nas.
Dwa tygodnie szybko mijaj�.
Testy fazy pierwszej trwaj� czasami w niesko�czono��.
Doprowadzaj� wszystkich do sza�u. Tak powinno by� i w tym
przypadku, bo nie chodzimy na ta�moci�gu codziennie i mamy
du�o wolnego czasu, ale nie dzieje si� tak.
Przynajmniej raz robi� co� poza wpatrywaniem si� w
telewizor. Zazwyczaj sp�dzam godziny le��c na sofie w
�wietlicy, ogl�daj�c jeden film na wideo za drugim,
zabijaj�c czas, a� przychodzi moment zej�cia do laboratorium.
Ale nie tym razem.
Po pracy i w dni wolne siadam przy stole z Sylvie,
przedzieraj�c si� w pocie czo�a przez historyjki obrazkowe.
Czasem pomaga Doug, kiedy Sylvie musi si� przespa�, albo
kiedy stopy za bardzo j� piek�. Oboje s� cierpliwi. Nie
traktuj� mnie jak dziecko albo op�nionego w rozwoju, ani
nie �miej� si� ze mnie, kiedy nie mog� poradzi� sobie z
jakim� d�ugim s�owem, i pomagaj� mi wymawia� je raz po raz,
a� zrobi� to poprawnie. Je�li jest to co� trudnego, Sylvie
t�umaczy mi, co oznacza w zwyk�ym j�zyku, czasem nawet
rysuj�c malutki obrazek. Robi� notatki w zeszycie w linie i
studiuj� je w nocy przed za�ni�ciem.
Po pierwszych kilku dniach jestem w stanie czyta�
historyjki bez specjalnej pomocy po; potem bierzemy si� za
komiksy, kt�re dostarczy� nam doktor Nad�ty. Archie i
Jughead na pocz�tek, poniewa� s� �atwe. Kiedy Sylvie nie ma
w pobli�u, dyskutujemy z Dougiem, kogo woleliby�my
przelecie�, Betty czy Veronic�, ale wkr�tce zaczynam ju�
mie� do czynienia z Batmanen i bohaterami X-Men. Okazuje
si�, �e komiksy s� o wiele lepsze od film�w.
Doug jest dobrym nauczycielem, ale wol� by� z Sylvie.
Dzieje si� co� niezwyk�ego. Zaczynam rozumie� nag��wki w
gazetach. Przestaj� by� dla mnie czarn� magi�. Odkrywam, �e
naprawd� co� znacz�. S� tam rzeczy, kt�rych nie podaj� w
telewizji.
Potem stopniowo odcyfrowuj� tytu�y ksi��ek Douga. Wiem
teraz, �e lubi powie�ci szpiegowskie i fantastycznonaukowe.
Lepsze ni� filmy, m�wi, a wierz� mu, kiedy opowiada mi, o
czym s�. Nadal nie potrafi� przeczyta� tego, co jest w
�rodku, poniewa� wci�� potrzebuj� obrazk�w do pomocy, ale po
raz pierwszy naprawd� chc� wiedzie�, o czym jest dana
ksi��ka.
Uczucie trudne do opisania. Co� jak maszerowanie przez g�st�
tropikaln� d�ungl�, gdzie nie wida� nic poza cieniami i
wydaje ci si�, �e jest noc, a ty pr�bujesz trzyma� si�
�cie�ki, bo nie wiesz, co czyha dooko�a. Potem wychodzisz na
wzniesienie, gdzie jest polana. S�o�ce �wieci ci prosto nad
g�ow�, jest ciep�o, i masz widok na wiele kilometr�w, g�ry i
pag�rki i r�wniny le�� rozci�gni�te przed tob�, i jest to
tak pi�kne, �e masz ochot� zosta� tam na zawsze.
To mniej wi�cej co� takiego. Ni st�d, ni z ow�d nie jestem
ju� taki g�upi, jak kiedy� o sobie my�la�em.
Kt�rej� nocy, po tym jak wszyscy k�ad� si� do ��ek i gasn�
�wiat�a, zaczynam p�aka�. Nie przychodzi mi to �atwo, ze
wzgl�du na to jak mnie wychowano. Ojciec spuszcza� mi manto,
je�li z�apa� mnie na p�aczu, nazywaj�c mnie pedziem i ma��
dziewczynk�. Nie�atwo to wyja�ni�, ale to mniej wi�cej
dlatego wypisa� mnie ze szko�y i wzi�� do pracy w swoim
warsztacie. Powiedzia�, �e chce, �ebym by� m�czyzn�, i nie
dopu�ci, �eby bezbo�ni libera�owie mieszali mi w g�owie za
pomoc� swoich ksi��ek i idei.
Kiedy pad� martwy z kluczem nasadowym w r�ce, sko�czy�em
w�a�nie osiemna�cie lat. Jedyne, co mia�em w portfelu, to kart�
powo�ania, kt�rej nie potrafi�em przeczyta�. Czas sp�dzony w
armii pozwoli� mi zobaczy� kawa� �wiata i sprawi�, �e
chcia�em zobaczy� wi�cej, ale wtedy by�o ju� za p�no, �eby
wr�ci� do szko�y. Jedynym sposobem na to, �eby utrzyma� si�
przy �yciu i zobaczy� �wiat, by�o zosta� szczurem. Szczurem,
kt�rego cia�o nie nale�y do niego samego.
Co� jest nie tak z prawem, kt�re pozwala cz�owiekowi by�
szczurem, szczeg�lnie, kiedy szczur cieszy si� wi�kszym
szacunkiem ni� cz�owiek. Szczury nie mog� nauczy� si�
czyta�, ale ludzie tak. Tyle �e nikt nie chce wydawa�
pieni�dzy na budowanie szk�. Wol� stawia� wi�zienia, a
potem zamyka� w nich ludzi, kt�rzy sprzedaj� papierosy. W
tym samym czasie nauczyciele musz� robi� rzeczy, kt�rych nie
pozwala si� ju� robi� szczurom.
Nie p�aka�em tej nocy nad Sylvie i jej bratem, chocia� i to
mia�o sw�j udzia�. P�aka�em nad wszystkimi straconymi
latami mego �ycia.
Ostatnie dni sp�dzam ucz�c si� najwi�cej jak mog�, ale
jedno nie daje mi spokoju.
Sylvie.
Zacz��em uczy� si� czyta�, bo chcia�em j� przelecie�. Zgoda
na jej propozycj� wydawa�a mi si� najlepszym sposobem by
zaci�gn�� j� do ��ka.
Nie mog� tego zrobi� w trakcie eksperymentu, poniewa�,
zgodnie z warunkami umowy, seks z innymi szczurami jest
�ci�le zabroniony. Widzia�em, jak inne szczury by�y
wyrzucane tylko za to, �e z�apano je w pokoju kogo� innego,
nawet je�li obie osoby mia�y na sobie bielizn�. Kiedy jednak
badania dobiegn� ko�ca i wszyscy dostaniemy wyp�at�, nie ma
nic z�ego w zorganizowaniu ma�ego przyj�cia w jakim�
anonimowym motelu w okolicy.
Wci�� chc� si� z ni� przespa�. Czasem dostaj� wzwodu siedz�c
obok niej w �wietlicy, kiedy pomaga mi poradzi� sobie ze
s�owem, z kt�rym nigdy wcze�niej si� nie zetkn��em. Nie mog�
oderwa� od niej wzroku, kiedy maszeruje po ta�moci�gu obok
mnie.
Teraz jednak sytuacja uleg�a zmianie. Nie chodzi ju� o
zaci�gni�cie jej do jakiego� taniego motelu na ma�e bara-
bara. Nawet nie o nauk� czytania. Przepe�niaj�ce mnie
uczucia napawaj� mnie l�kiem.
Dwa dni przed zako�czeniem eksperymentu. Siedzimy samotnie w
�wietlicy, czytaj�c sobie nawzajem odcinki Spidermana. Pytam
j� prosto z mostu. S�uchaj, czemu w�a�ciwie pomagasz mi w
ten spos�b?
Wci�� wpatruje si� w komiks, ale odsuwa w�osy do ty�u i
u�miecha si� lekko. Poniewa� jestem nauczycielk�, odpowiada,
i na tym w�a�nie polega moje zaj�cie. Jeste� pierwszym
uczniem, jakiego mia�am od czasu studi�w.
W parku siedzi ca�a masa w��cz�g�w, kt�rzy nie umiej�
czyta�, m�wi�. Mog�aby� uczy� ich. Dlaczego zawracasz sobie
g�ow� mn�?
Rzuca mi d�ugie spojrzenie. Nie gniewne, nie zimne. Nie
potrafi� tego okre�li� do ko�ca.
Poniewa�, m�wi, zawsze chcia�am odwiedzi� Katmandu, i mo�e
znalaz�am kogo�, kto mnie tam zabierze.
Mog� ci� tam zabra�, odpowiadam. Mog� ci� zabra� do Nepalu,
Brazylii, Irlandii, do Meksyku, �eby� mog�a odwiedzi� brata,
je�li chcesz.
Rumieni si�. Odwraca wzrok na moment, a potem patrzy z
powrotem na mnie. Mo�e chcesz tylko zabra� mnie do
najbli�szego hotelu, kiedy tu sko�czymy, m�wi. Robi�am to
ju�. Nie mia�abym nic przeciwko zrobieniu tego ponownie.
Potrz�sam g�ow�. Wol� Katmandu, m�wi�. Wsch�d s�o�ca nad
Annapurn� jest niesamowity. Kocham my�l, �e mogliby�my
zobaczy� to razem.
Kocham? My�la�am, �e po prostu ucz� ci� czyta�.
Spogl�dam woko�o, �eby sprawdzi�, czy kto� nas nie podgl�da.
Nikogo nie ma, ale z pewno�ci� kto� siedzi za obiektywem
kamery pod sufitem.
Do diab�a z nimi. Wsuwam d�o� pod blat sto�u i znajduj� jej
r�k�. Jeszcze jedno s�owo, kt�rego mnie nauczy�a�, m�wi�.
U�miecha si�. Nie zabiera r�ki. Znajduje d�ugopis w
kieszeni, podaje mi go, przysuwa kartk� papieru.
Je�li potrafisz to napisa�, m�wi, to ci uwierz�.
Faza wst�pna bada� produktu zako�czona sukcesem po dw�ch
tygodniach. Ostatnia partia Najnowszego Ulepszonego
Zielonego �wi�stwa nie pachnie, nie powoduje sw�dzenia ani
pieczenia, i doskonale goi odciski na naszych stopach. Nie
pomaga, co prawda, na skurcze mi�ni, ale to ju� inna sprawa.
Doktor Nad�ty dzi�kuje nam, sk�ada podpis na czekach z nasz�
wyp�at�. M�wi nam, �e byli�my wspania�ymi obiektami
do�wiadczalnymi. Ma nadziej�, �e wkr�tce znowu b�dzie z nami
pracowa�. W gruncie rzeczy, czy mamy czas w marcu? Planuj�
testy nowego �rodka antydepresyjnego. Szukaj� teraz
ochotnik�w. Co my na to?
Spogl�dam na Sylvie. Siedzi obok mnie. Nic nie m�wi. Patrz�
na czek. Zosta� wypisany na poczet rachunku w First Bank of
Boston, podpisany przez doktora Leonarda Whyte'a.
Dzi�kuj� panu, doktorze Whyte, m�wi�. Moja agentka
skontaktuje si� z panem. Ciao.
Taks�wka czeka na nas przed wej�ciem. Ka�emy kierowcy
zawie�� si� do najbli�szego motelu.
Trzy lata min�y od czasu, kiedy Sylvie i ja poznali�my si�
w Bostonie. Par� rzeczy si� zmieni�o.
W ko�cu uda�o jej si� doprowadzi� do tego, �e u�ywam
w�a�ciwych form gramatycznych, zamiast zwrot�w z ulicznego
slangu. Wci�� si� ucz�, ale zaimki osobowe nie s� ju� dla
mnie tajemnic� i nie musz� ju� opisywa� wszystkich wydarze�
w czasie tera�niejszym. Wszystkich tych, kt�rzy cierpliwie
przedzierali si� przez prymitywny j�zyk tego sprawozdania,
prosz� o wybaczenie. By�a to pr�ba opisania osoby, kt�r�
kiedy� by�em, zanim Sylvie pojawi�a si� w moim �yciu.
Wykorzystali�my pieni�dze zarobione za udzia� w
eksperymencie w Bostonie na podr� do Mexico City, gdzie
Sylvie ujrza�a swojego brata po raz pierwszy od dw�ch lat.
P� roku p�niej polecieli�my do Nepalu i odbyli�my wypraw�
w rejon Annapurny, gdzie pokaza�em jej wsch�d s�o�ca nad
Himalajami. Od tamtego czasu byli�my na safari w Kenii i na
sp�ywie �odzi� po Amazonce. Teraz planujemy wiosenn� wypraw�
do p�nocnej Kanady, poza kr�g polarny. Odrobin� za zimno
jak na m�j gust, ale ona chce zobaczy� zorz� polarn�.
Wszystko dla mojej dzieciny.
Pierwszej nocy w Katmandu obieca�em da� jej ten �wiat, kt�ry
znam, w zamian za jej �wiat. Ona dotrzyma�a swojej
obietnicy i teraz ja dotrzymuj� swojej.
Mimo to wci�� jeste�my szczurami.
Nie mo�emy zalegalizowa� naszego zwi�zku, poniewa�
laboratoria, kt�re nam p�ac�, nie przyjmuj� par ma��e�skich
jako obiekt�w do�wiadczalnych. Chocia� mieszkamy razem od
blisko trzech lat, utrzymujemy adresy w r�nych miastach,
wysy�amy oddzielne zeznania podatkowe i mamy odr�bne konta w
banku. Korespondencja do niej przesy�ana jest pod m�j adres
i tylko nasi agenci znaj� r�nic�. Zapewne nigdy nie
b�dziemy mieli dzieci, przynajmniej do czasu, kiedy
postanowimy zrezygnowa� z tej dziwnej wolno�ci, kt�r�
odnale�li�my.
Nasza wolno�� ma swoj� cen�. Ja zastawi�em ostatnie tkanki
swojego cia�a. Sylvie nie odzyska�a praw do swoich rog�wek,
pomimo pr�b znalezienia luki prawnej, kt�ra by jej to
umo�liwi�a, i chocia� mo�e nadej�� czas, kiedy b�dzie
musia�a po�wi�ci� jeden czy dwa ze swoich organ�w, utrzymuje
twardo, �e jej cia�o nale�y tylko do niej.
Bardziej bolesny jest fakt, �e, co jaki� czas, musimy
sp�dza� kilka tygodni uczestnicz�c w eksperymentach fazy
wst�pnej. Czasem s� to te same eksperymenty, przeprowadzane
jednocze�nie w tym samym o�rodku, tote� musimy udawa�, �e w
og�le si� nie znamy.
Nie przyzwyczai�em si� jeszcze do tego, ale nic nie mo�na na
to p