2685
Szczegóły |
Tytuł |
2685 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2685 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2685 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2685 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GLEeN COOK
WODA �PI
�SMA KRONIKA CZARNEJ KOMPANII TRZECIA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
Prze�o�y� Jan Kar�owski
DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 2000
1
W owym czasie Czarna Kompania nie istnia�a. Tak przynajmniej
nale�a�o wnosi� z tre�ci publikowanych praw i dekret�w. Ja jednak
nie mog�am si� z tym pogodzi�. Sztandar Kompanii, jej Kapitan i
Porucznik, jej Chor��y oraz wszyscy �o�nierze, kt�rzy uczynili
j� tak straszn� w oczach wrog�w, odeszli, zostali pogrzebani
�ywcem w sercu rozleg�ej kamiennej pustyni. - L�ni�cy kamie� -
szeptano na ulicach i w zau�kach Taglios. Natomiast komunikaty
najwy�szych w�adz g�osi�y: - Odeszli do Khatovaru - ale dopiero
w�wczas, kiedy zdecydowano wreszcie przerwa� zmow� milczenia i
nada� wiadomym wydarzeniom znami� rzekomego triumfu. Bowiem
Radisha, albo Protektorka, albo jeszcze kto� inny, wpad�a na
pomys�, i� lepiej b�dzie, gdy ludzie uwierz�, �e Czarna Kompania
pod��y�a ku swemu przeznaczeniu. Jednak wszyscy na tyle starzy,
aby pami�ta� Kompani�, wiedzieli lepiej. Tylko pi��dziesi�ciu
ludzi uda�o si� na t� r�wnin� l�ni�cego kamienia. Po�owa z nich
nie nale�a�a do Kompanii. Jedynie dwoje z tych pi��dziesi�ciu
powr�ci�o, aby szerzy� k�amstwa o tym, co si� sta�o. A trzeci,
kt�ry m�g� za�wiadczy� o prawdzie, zosta� zabity w Wojnach
Kiauluna�skich, daleko od stolicy. Jednak k�amstwa Duszo�ap i
Wierzby �ab�dzia nie zdo�a�y zwie�� nikogo. Ludzie zwyczajnie
udaj�, �e w nie wierz�, poniewa� tak jest bezpieczniej. A mogliby
przecie� zapyta�, dlaczego Mogaba potrzebowa� a� pi�ciu lat na
pokonanie nieistniej�cego wroga i czemu tysi�cami m�odych �ywot�w
zap�aci� musiano za podporz�dkowanie terytori�w Kiaulune w�adzy
Radishy i rz�dom wypaczonych prawd Protektoratu. Mogliby
zauwa�y�, �e ludzie mieni�cy si� �o�nierzami Czarnej Kompanii
przez ca�e lata po fakcie bronili si� jeszcze w fortecy
Przeoczenia, p�ki wreszcie Protektorki, Duszo�ap, do tego stopnia
nie rozdra�ni�o ich nieprzejednanie, �e zaanga�owa�a swe
najlepsze czary w trwaj�c� dwa lata operacj�, po kt�rej z
pot�nej warowni zosta� tylko bia�y py�, bia�y gruz i stosy
bia�ych ko�ci. Ka�dy m�g�by zada� te pytania. Zamiast tego jednak
ludzie woleli milcze�. Bali si�. Nie bez powodu si� bali.
Imperium Taglia�skie pod w�adz� Protektoratu jest pa�stwem
strachu. W trakcie tych lat niewzruszonego oporu pewien
bezimienny bohater zas�u�y� sobie na wieczyst� nienawi��
Duszo�ap, dokonuj�c aktu sabota�u Bramy Cienia, jedynej drogi
wiod�cej na l�ni�c� r�wnin�. Duszo�ap by�a najpot�niejszym z
�yj�cych mag�w. Mog�a sta� si� W�adczyni� Cienia, kt�rej pot�ga
przy�mi monstra pokonane przez Kompani� podczas pierwszych wojen
w s�u�bie Taglios. Skoro jednak Brama Cienia zosta�a
zapiecz�towana, nie by�a w stanie wezwa� zab�jczych cieni
bardziej pot�nych od tych kilku, jakie podporz�dkowa�a sobie
jeszcze w�wczas, gdy samotnie knu�a zag�ad� Kompanii. W
rzeczywisto�ci Duszo�ap umia�aby otworzy� Bram� Cienia, jednak
nie mia�a poj�cia, w jaki spos�b zamkn�� j� na powr�t. Za� przez
raz otwart� wszystkie �yj�ce istoty prze�lizgn�yby si� na
zewn�trz i zacz�y rozszarpywa� �wiat. Oznacza�o to, �e Duszo�ap,
nie znaj�c wielu tajemnic, stoi przed wyborem: wszystko albo
bardzo niewiele. Koniec �wiata albo poprzestanie na tym, co ma.
Jak dot�d poprzestaje na tym, co ma. Lecz nie ustaje w badaniach
i poszukiwaniach. Jest Protektork�. Imperium trz�sie si� ze
strachu przed ni�. Nikt nie wa�y si� zaprotestowa� przeciwko
terrorowi, jaki zaprowadzi�a. Wszelako nawet ona wie, �e ta epoka
mrocznej jedno�ci nie mo�e trwa� wiecznie. Woda �pi.
W swoich domach, w cienistych uliczkach, w dziesi�tkach tysi�cy
�wi�ty� miasta nawet na chwil� nie zamieraj� nerwowe szepty. "Rok
Czaszek. Rok Czaszek". Jest to bowiem epoka, w kt�rej �adni
bogowie nie umieraj�, a ci, kt�rzy �pi�, wierc� si� nerwowo w
swych snach. W domach, w ciemnych zau�kach, na uprawnych polach
i ry�owych poletkach, na pastwiskach, w lasach i wasalnych
miastach, kiedy tylko kometa rozb�y�nie na niebie albo niezwyk�a
o tej porze roku burza zniszczy zasiewy, w szczeg�lno�ci za�, gdy
ziemia si� zatrz�sie, ludzie szepcz�: - Woda �pi.
I przepe�nia ich l�k.
2
M�wi� na mnie �pioszka. Jako dziecko odsuwa�am si� od �wiata,
uciekaj�c przed przera�aj�c� rzeczywisto�ci� mego dzieci�stwa w
marzenia na jawie oraz senne koszmary. Kiedy tylko nie zmuszano
mnie do pracy, tam w�a�nie si� chowa�am. Tam znajdowa�am pociech�
i poczucie bezpiecze�stwa. Tam nie mog�o dosi�gn�� mnie �adne
z�o. Nie zna�am bezpieczniejszego miejsca, p�ki do Jaicur nie
przyby�a Czarna Kompania. Moi bracia zarzucali mi, �e przez ca�y
czas �pi�. W istocie zazdro�cili mi umiej�tno�ci izolacji. Nic
nie rozumieli. Umarli, nie zrozumiawszy. Ja przespa�am wszystko.
Nie obudzi�am si� w pe�ni, p�ki nie min�o kilka lat sp�dzonych
w Kompanii. Teraz ja prowadz� te Kroniki. Kto� musi to robi�,
cho� nigdy oficjalnie nie przekazano mi obowi�zk�w Kronikarza,
a opr�cz mnie nikt tego nie potrafi. Jest to precedens.
Kroniki nale�y kontynuowa� za wszelk� cen�. Prawda musi zosta�
utrwalona, nawet je�li los postanowi, �e �aden cz�owiek nigdy nie
przeczyta s�owa z tego, co napisz�. Te ksi�gi stanowi� dusz�
Czarnej Kompanii. Z nich mo�na si� dowiedzie�, kim jeste�my. To
znaczy, kim byli�my. �e trwamy i �e �adna zdrada nigdy nie
dob�dzie z nas ostatniej krwi. Nie ma nas ju�. Tak nam m�wi
Protektorka. Radisha przysi�ga, �e to prawda. Mogaba, wielki
genera� o tysi�cu mrocznych zas�ug, krzywi si� na sam� my�l o nas
i plugawi nasz� pami��. W oczach ludzi na ulicach jeste�my
jedynie m�cz�cym koszmarem przesz�o�ci. Tylko Duszo�ap nie ogl�da
si� wci�� przez rami�, aby zobaczy�, czy przypadkiem kt�rego� z
nas nie ma za plecami. Jeste�my upartymi duchami. Nie spoczniemy.
Nie przestaniemy ich nawiedza�. Od dawna ju� nie
przedsi�wzi�li�my �adnych dzia�a�, oni jednak wci�� nie przestaj�
si� ba�. Poczucie winy ka�e im wci�� nas wspomina�. Zaiste,
powinni si� ba�.
Ka�dego dnia na jakim� murze w Taglios pojawia si� wiadomo��,
wypisana kred�, farb� albo nawet i zwierz�c� krwi�. Nic wi�cej,
tylko delikatne napomnienie: "Woda �pi". Ka�de z nich wie, co to
oznacza. Powtarzaj� sobie szeptem przes�anie, �wiadomi, �e gdzie�
tam jest wr�g, kt�ry bardziej jeszcze nie zna spokoju ni�li rw�cy
strumie�. Wr�g, kt�ry kt�rego� dnia wynurzy si� z otch�ani swego
grobu i przyjdzie po tych, co przy�o�yli r�k� do zdrady. Nie ma
�adnej mocy, kt�ra mog�aby ich przed tym uchroni�. Ostrzegano ich
tysi�ce razy, a jednak w ko�cu ulegli pokusie. Teraz ju� �aden
diabe� ich nie ocali. Mogaba si� boi.
Radisha si� boi.
Wierzba �ab�d� boi si� tak bardzo, �e ledwie potrafi normalnie
funkcjonowa�, podobnie jak wcze�niej czarodziej Kope�, kt�rego
zreszt� sam wci�� oskar�a� o tch�rzostwo i z kt�rego si�
wy�miewa�. �ab�d� zna Kompani� jeszcze z dawnych czas�w, z
p�nocy, zanim dla kogokolwiek tutaj sta�a si� czym� innym ni�li
odleg�ym wspomnieniem minionej trwogi. Lata, kt�re up�yn�y,
nijak nie pomog�y �ab�dziowi oswoi� si� ze swym strachem.
Purohita Drupada si� boi.
G��wny Inspektor Gokhale si� boi.
Tylko Protektorka si� nie boi. Duszo�ap nie l�ka si� niczego.
Duszo�ap nic to nie obchodzi. Szydzi i drwi z demona. Ona jest
kompletnie szalona. B�dzie si� jeszcze �mia�a i ta�czy�a, nawet
gdy jej cia�o zaczn� ju� trawi� p�omienie. Ten brak strachu
wywo�uje jeszcze wi�kszy niepok�j u jej pomocnik�w. Dobrze
wiedz�, �e ich pierwszych pogna w mia�d��ce szcz�ki losu. Od
czasu do czasu na murach pojawia si� inna, bardziej osobista
informacja: "Wszystkie ich dni s� policzone". Ka�dego dnia jestem
na ulicy, id� do pracy, udaj� si� na
przeszpiegi, s�ucham, podchwytuj� plotki i rozpuszczam nowe,
korzystaj�c z anonimowo�ci, jak� zapewnia mi Ch�r Bagan, Ogr�d
Z�odziei, kt�rego nawet Szarzy nie zdo�ali jeszcze spacyfikowa�.
Niegdy� przebiera�am si� za prostytutk�, ale w ko�cu okaza�o si�
to zbyt niebezpieczne. W mie�cie �yj� ludzie, przy kt�rych
Protektorka mog�aby si� zdawa� uosobieniem normalno�ci. �wiat
zaiste mo�e m�wi� o szcz�ciu, �e los posk�pi� im w�adzy,
pozwalaj�cej w pe�ni odkry� g��bi� i ogrom w�asnych psychoz.
Zazwyczaj jednak wcielam si� w posta� m�odzie�ca, jak to ju�
dawniej robi�am. Od zako�czenia wojny wok� pe�no jest
pozbawionych rodzin, obowi�zk�w i pracy m�odych m�czyzn. Im
bardziej dziwaczna okazuje si� kolejna plotka, tym szybciej
opuszcza granice Ch�r Bagan i dotkliwiej niszczy spok�j sumienia
naszych wrog�w. Zawsze to samo Taglios - gotowe nurza� si� w
rozkoszach ponurych przepowiedni. A my musimy dostarczy� mu
odpowiedni� porcj� znak�w, wr�b i omen�w. Protektorka �ciga nas,
kiedy jej to przyjdzie do g�owy, jednak zainteresowania nigdy nie
starcza jej na d�u�ej. W og�le na niczym nie potrafi si�
skoncentrowa� przez d�u�szy czas. Zreszt�, dlaczego mia�aby si�
nami przejmowa�? Jeste�my martwi. Ju� nas nie ma. Sama og�osi�a,
�e tak si� sta�o. A jako Protektorka jest przecie� najwy�szym
s�dzi� dla ca�ego imperium taglia�skiego. Jednak�e: "Woda �pi".
3
W owym czasie fundamentem, na kt�rym wspiera�a si� ca�a Kompania,
by�a kobieta, kt�ra nawet nigdy oficjalnie si� do niej nie
zaci�gn�a, czarownica Ky Sahra, �ona Chor��ego Czarnej Kompanii
i mojego poprzednika na stanowisku Kronikarza, Murgena. Kobieta
bystra, o niez�omnej woli. Nawet Goblin i Jednooki schodzili jej
z drogi. Nikt nie m�g� jej nic powiedzie�, nawet paskudny stary
Wujek Doj. Protektorki, Radishy i Szarych ba�a si� tyle, co
zwyk�ych �mieci. A i najgorsze z�o por�wnywalne bodaj ze
�miertelnym kultem K�amc�w, ich mesjaszem, C�rk� Nocy oraz
bogini� Kin� bynajmniej nie odbiera�o jej ducha. Spogl�da�a w
samo j�dro ciemno�ci, kt�rej sekrety nie wzbudza�y w niej �ladu
trwogi. Tylko jedna rzecz przenika�a j� dreszczem. Jej matka, Ky
Gota, stanowi�a uosobienie niezadowolenia i swarliwo�ci. Jej
zrz�dzenie i po�ajania mia�y tak zdumiewaj�c� si��, �e ona sama
musia�a by� najpewniej wcieleniem jakiego� kapry�nego,
zbzikowanego b�stwa, nieznanego jak dot�d cz�owiekowi. Ky Goty
nie lubi� nikt pr�cz Jednookiego. A nawet on za plecami nazywa�
j� Trollic�. Sahra zadr�a�a na widok matki ku�tykaj�cej powoli
przez zdj�te nag�� cisz� pomieszczenie. Dzisiaj byli�my nikim,
nie dysponowali�my w�a�ciwie �adnymi dobrami. Musieli�my oby� si�
tymi kilkoma pokojami. Par� chwil temu t�oczyli si� tutaj
rozmaici wa�konie, paru z Kompanii, w wi�kszo�ci jednak
pracownicy Banh Do Tranga. Teraz wszyscy patrzyli�my na star�,
pragn�c, by jak najszybciej wysz�a. By nie przysz�o jej do g�owy
poby� w naszym towarzystwie. Stary Do Trang - ju� tak s�aby, �e
porusza� si� na w�zku inwalidzkim - podjecha� ku Ky Gocie,
najwyra�niej w nadziei, �e okazuj�c cho� odrobin� troski, sk�oni
j� do wyj�cia. Wszyscy zawsze chcieli jak najszybciej si� jej
pozby�.
Tym razem jego po�wi�cenie okaza�o si� skuteczne. Z pewno�ci� Ky
Gota musia�a nie czu� si� najlepiej, skoro nie po�wi�ci�a nawet
chwili na obsztorcowanie wszystkich, kt�rzy tylko byli m�odsi od
niej. Milczenie przeci�ga�o si� do czasu, gdy wr�ci� stary
kupiec. By� w�a�cicielem tego miejsca i pozwala� nam korzysta�
z niego jako kwatery g��wnej. Niczego nam nie zawdzi�cza�, mimo
to, z czystej mi�o�ci do Sahry, dzieli� z nami niebezpiecze�stwa.
We wszystkich omawianych kwestiach musieli�my wys�uchiwa� jego
opinii i honorowa� jego �yczenia. Do Trang wr�ci� po kr�tkiej
chwili, ci�ko tocz�c sw�j w�zek. Przypomina� szkielet
obci�gni�ty poznaczon� plamami w�trobowymi sk�r�. By� tak kruchy,
�e wydawa�o si�, i� cudem potrafi o w�asnych si�ach poruszy� sw�j
pojazd. Stary by� zaiste, jednak w jego oczach igra�y nie daj�ce
si� przegna� weso�e iskierki. Skin�� g�ow�. Rzadko mia� wiele do
powiedzenia, chyba �e komu� zdarzy�o si� paln�� nieprawdopodobne
g�upstwo. By� dobrym cz�owiekiem. Sahra zabra�a g�os jako
pierwsza: - Wszystko gotowe. Ka�da faza i ka�da ewentualno��
zosta�y po dwakro� sprawdzone. Goblin i Jednooki trze�wi. Czas,
by Kompania da�a zna� o swym istnieniu. - Rozejrza�a si� dooko�a,
czekaj�c na nasze komentarze. Nie wydawa�o mi si�, aby
rzeczywi�cie nadszed� ju� czas. Jednak wyrazi�am swoj� opini�
wcze�niej, kiedy zajmowa�am si� planowaniem operacji. I zosta�am
przeg�osowana. Teraz ograniczy�am si� wi�c do rozpaczliwego
wzruszenia ramionami. Pozostali nie mieli �adnych zastrze�e�.
Sahra powiedzia�a: - Rozpoczynamy faz� pierwsz�. - Skin�a na
swego syna. Tobo kiwn�� g�ow� i wy�lizgn�� si� z pokoju.
Przyczajony m�odzieniec by� chudy, obdarty i brudny. Nazywa� si�
Nyueng Bao, co oznacza�o, �e po prostu musia� by� przygarbionym
brudasem i z�odziejem. Nale�a�o mie� si� przed nim na baczno�ci.
Nikogo w�a�ciwie nie interesowa�o, co dok�adnie robi, p�ki jego
r�ce nie skrada�y si� w kierunku ko�ysz�cej si� u pasa sakiewki
lub jakiego� towaru na straganie sprzedawcy. Jak zwykle, ludzie
nie widzieli tego, czego zobaczy� si� nie spodziewali. P�ki
ch�opak trzyma� d�onie schowane za plecami, nikt nie widzia� w
nim zagro�enia. Tak nie spos�b czegokolwiek ukra��. Nikt jednak
nie zauwa�y� ma�ych bezbarwnych p�cherzy na �cianie, o kt�r� si�
opiera�. Dzieci Gunni patrzy�y. Ch�opak wygl�da� tak dziwnie w
swym czarnym kimonie. Gunni s� pokojowo nastawionym ludem i
wychowuj� swe dzieci na bardzo grzeczne. Jednak dzieci Shadar
ulepione s� z du�o twardszej gliny. S� znacznie �mielsze.
Korzenie ich religii wyrastaj� przecie� ze �wiatopogl�du
wojownik�w. Kilku m�odzie�c�w Shadar postanowi�o da� nauczk�
z�odziejowi. Oczywi�cie, �e by� z�odziejem! Przecie� to Nyueng
Bao. Wszyscy wiedzieli, �e ka�dy Nyueng Bao to z�odziej. Starszy
Shadar odp�dzi� m�odzie�c�w. Z�odziejem zajm� si� ci, do kt�rych
obowi�zk�w to nale�y. W religii Shadar kry�a si� r�wnie� odrobina
biurokratycznej praworz�dno�ci. Nawet tak drobne zamieszanie
przyci�gn�o uwag� w�adz. Trzech wysokich, brodatych str��w
porz�dku Shadar w szarych ubraniach i bia�ych turbanach
przepycha�o si� przez ci�b�. Bezustannie podejrzliwie ogl�dali
si� wok�, jakby nie�wiadomi, �e ca�y czas otacza ich kr�g pustej
przestrzeni. Na ulicach Taglios zawsze panuje t�ok, czy to dzie�,
czy noc, a jednak ludzie zawsze znajd� spos�b, by usun�� si� z
drogi Szarym. Wszyscy Szarzy maj� twarde spojrzenia, a podstawowe
kryterium doboru do s�u�by stanowi najwyra�niej brak cierpliwo�ci
i wsp�czucia. Tobo tymczasem zd��y� ju� oddali� si� z miejsca
zamieszania, prze�lizguj�c si� zr�cznie przez t�um niczym czarny
w�� w�r�d bagiennych traw. Kiedy Szarzy przes�uchiwali
zgromadzonych, dociekaj�c przyczyn zamieszania, nikt ju� nie
potrafi� opisa� go dok�adnie, a wszyscy podawali rysopis zgodny
z �ywionymi przes�dami. Z�odziej Nyueng Bao. A ci stanowili w
Taglios prawdziw� plag�. W owych czasach stolica mog�a si�
poszczyci� mn�stwem najrozmaitszych cudzoziemc�w. Jak imperium
d�ugie i szerokie, do miasta przybywa� ka�dy pr�niak, g�upek i
rozrabiaka. W ci�gu �ycia jednego pokolenia populacja potroi�a
si�. Gdyby nie okrutna skuteczno�� Szarych, Taglios zamieni�oby
si� w chaotyczny, morderczy rynsztok, piekieln� otch�a� pe�n�
n�dzy i rozpaczy. Pa�ac nie pozwala� jednak, by nie�ad zapu�ci�
w nim korzenie. Znakomicie dawa� sobie rad� z wykrywaniem
wszelkich mo�liwych tajemnic. Kariery kryminalist�w zazwyczaj nie
trwa�y d�ugo. Podobnie jak �ywoty tych wszystkich, kt�rym
zachciewa�o si� spiskowa� przeciwko Radishy lub Protektorce.
Zw�aszcza przeciwko tej ostatniej, kt�ra za nic mia�a poj�cie
nietykalno�ci cielesnej. W minionych czasach intrygi i spiski
stanowi�y miazmatyczn� plag� dotykaj�c� �ywota ka�dego
Taglianina. Teraz si� to sko�czy�o. Protektorce si� to nie
podoba�o. Wi�kszo�� Taglian za� chciwie �akn�a aprobaty
Protektorki. A nawet kap�ani woleli unika� niebezpiecznego
spojrzenia Duszo�ap. W pewnym momencie czarne ubranie ch�opca
gdzie� znikn�o, a jego miejsce zaj�a biodrowa przepaska na
mod�� Gunni, kt�r� nosi� pod spodem. Teraz nie r�ni� si� ju�
niczym od pozosta�ym dzieci, wyj�wszy lekko ��tawy odcie� sk�ry.
By� bezpieczny. Dorasta� w Taglios. M�wi� bez obcego akcentu,
kt�ry m�g�by go zdradzi�. 4
Teraz nale�a�o czeka�, przyczai� si� w bezruchu, w bezczynno�ci
poprzedzaj�cej zawsze ka�d� powa�niejsz� akcj�. Wysz�am ju� z
wprawy. Nie potrafi�am po prostu rozsi��� si� wygodnie i albo
sama zagra� w tonka, albo zwyczajnie patrze�, jak Jednooki i
Goblin pr�buj� si� nawzajem oszukiwa�. Od ci�g�ego pisania mia�am
skurcze palc�w, tak �e nie mog�am dalej pracowa� nad Kronikami. -
Tobo! - zawo�a�am. - Chcesz i�� zobaczy�, co si� dzieje? Tobo
mia� czterna�cie lat. By� najm�odszy z nas. Dorasta� w Czarnej
Kompanii. Natura nie posk�pi�a mu m�odzie�czego entuzjazmu,
niecierpliwo�ci i wiary we w�asn� nie�miertelno�� oraz bosk�
dyspens� od kary ostatecznej. Bawi�y go zadania, kt�re wykonywa�
dla Kompanii. Nie do ko�ca chyba wierzy� w istnienie swego ojca.
Nigdy nie mia� okazji go pozna�. My z kolei pr�bowali�my nie
dopu�ci�, by kto� szczeg�lnie go rozpieszcza�. Tylko Goblin
upiera� si�, by traktowa� go jak ukochanego syna. Pr�bowa� nawet
uczy� ch�opaka. Taglia�ski w pi�mie Goblin mia� znacznie gorzej
opanowany, ni�li got�w by�by przyzna�. Alfabet na co dzie�
u�ywanej wulgaty liczy� sto liter, nast�pnych czterdzie�ci
zarezerwowane by�o dla kap�an�w pisz�cych Stylem Wznios�ym, kt�ry
stanowi� niemal drugi, niewymowny i ceremonialny j�zyk. Dla
potrzeb tych Kronik pos�uguj� si� mieszanin� obu styl�w. Kiedy
tylko Tobo nauczy� si� czyta�, "wujek" Goblin kaza� mu czyta� dla
siebie, na g�os. - Mog� wzi�� jeszcze kilka p�czk�w, �pioszka?
Mama m�wi, �e im wi�cej ich b�dzie, tym skuteczniej zwr�c� uwag�
w Pa�acu. By�am zaskoczona, �e rozmawia� z ni� do�� d�ugo, by
tyle cho� us�ysze�. Ch�opcy w jego wieku potrafi� bywa� co
najmniej niemili. On przez ca�y czas by� jawnie niegrzeczny wobec
matki. A by�oby jeszcze gorzej, gdyby nie jego "wujkowie", kt�rzy
nie tolerowali takiego zachowania. Naturalnie, w oczach Tobo by�
to po prostu kolejny przyk�ad spisku doros�ych. Tak przynajmniej
twierdzi� oficjalnie. Prywatnie mo�na by�o go przekona�, by
pos�ucha� g�osu rozs�dku. Przynajmniej od czasu do czasu. I
oczywi�cie kiedy zwraca� si� do niego kto�, kto nie by� jego
matk�. - Mo�e kilka. Ale wkr�tce zrobi si� ciemno. A potem
zacznie si� przedstawienie. - Jak p�jdziemy? Nie lubi�, kiedy
jeste� kurw�.
- B�dziemy bezdomnymi sierotami. - Chocia� to przebranie r�wnie�
poci�ga�o za sob� ryzyko. Mogli�my wpa�� w r�ce werbownik�w,
kt�rzy wciel� nas do armii Mogaby. W tych czasach jego �o�nierze
nie s� niczym wi�cej jak niewolnikami poddanymi okrutnej
dyscyplinie. Wielu to drobni kryminali�ci, kt�rym zaproponowano
wyb�r mi�dzy surow� kar� a s�u�b�. Pozostali to dzieci n�dzy, nie
maj�ce dok�d p�j��. Co zreszt� stanowi�o norm� powszechnie
obowi�zuj�c� w armiach zawodowych, kt�re Murgen i jego dawni
towarzysze widzieli na dalekiej p�nocy, na d�ugo przedtem, zanim
przysta�am do Kompanii. - Dlaczego tak si� martwisz przebraniami?
- Je�li nigdy powt�rnie nie uka�emy tej samej twarzy, nasi
wrogowie nie b�d� mieli poj�cia, kogo w�a�ciwie szukaj�. Nigdy
nie pr�buj ich nie docenia�. Zw�aszcza Protektorki. Ju� nie raz
uda�o jej si� oszuka� sam� �mier�. Tobo nie by� sk�onny uwierzy�
ani w to, ani w niewiele wi�cej z naszej niezwyk�ej historii.
Chocia� znacznie l�ej ni� wi�kszo�� ludzi przechodzi� w�a�nie
okres, w kt�rym wiedzia� wszystko, co wiedzie� warto, a nic, co
powiedzieli starsi - zw�aszcza je�li zawiera�o cho�by najbledszy
�lad mora�u - nie by�o warte s�uchania. Nic na to nie m�g�
poradzi�. Musia� po prostu z tego wyrosn��. Ja za� mia�am tyle
lat, ile mia�am, i nic nie mog�am poradzi� na to, �e m�wi�am
rzeczy, o kt�rych wiedzia�am, i� na nic si� nie przydadz�. -
Wszystko jest w Kronikach. Tw�j ojciec i Kapitan nie wymy�lali
bajeczek. W to r�wnie� nie chcia� wierzy�. Nie upiera�am si�.
Ka�dy z nas na w�asny spos�b, we swoim czasie musi nauczy� si�
szacunku dla Kronik. Marny los, jaki przypad� teraz w udziale
Kompanii, uniemo�liwia� pe�ne uczestnictwo w tradycji. Tylko dwaj
towarzysze ze Starej Gwardii wyszli ca�o z pu�apki zastawionej
przez Duszo�ap na kamiennej r�wninie i z p�niejszych Wojen
Kiauluna�skich. Goblin i Jednooki - obaj s� ca�kowicie niezdolni
do przekazania mistyki Kompanii. Jednooki jest zbyt leniwy,
natomiast Goblin ma zbyt du�e trudno�ci z wys�awianiem si�. Ja
natomiast by�am w�a�ciwie dopiero uczennic�, kiedy Stara Gwardia
wesz�a na r�wnin� w �lad za Kapitanem �cigaj�cym ide� Khatovaru.
Kt�rego zreszt� nie znalaz�. A przynajmniej nie znalaz� takiego
Khatovaru, jakiego szuka�. To zadziwiaj�ce. Nied�ugo b�d�
weteranem z dwudziestoletni� s�u�b�. Mia�am ledwie czterna�cie
lat, gdy Kube� wzi�� mnie pod swoje skrzyd�a... Jednak nigdy nie
by�am podobna do Tobo. W wieku czternastu lat od dawien dawna
wiedzia�am ju�, co to b�l. W ci�gu tych lat, kt�re min�y od
czasu, gdy Kube� mnie uratowa�, w istocie stawa�am si� coraz
m�odsza... - Co?
- Pyta�em, dlaczego nagle zrobi�a� si� taka w�ciek�a?
- Przypomina�am sobie, jak to by�o, kiedy mia�am czterna�cie lat.
- Dziewczynom jest tak �atwo... - Ugryz� si� w j�zyk. Twarz mu
poblad�a. Wyra�nie rzuca�o si� w oczy jego pomocne pochodzenie.
By� aroganckim i zepsutym ma�ym gnojkiem, ale mia� do�� rozumu,
by zdawa� sobie spraw�, kiedy wkracza prosto w gniazdo jadowitych
w�y. Powiedzia�am mu o tym, co wiedzia�, przemilcza�am za� to,
o czym nie mia� poj�cia. - Kiedy mia�am czterna�cie lat, Kompania
i Nyueng Bao zostali zamkni�ci w pu�apce Jaicur. Dejagore, jak
je tutaj nazywaj�. - Reszta nie mia�a ju� �adnego znaczenia.
Reszta spoczywa�a bezpiecznie pogrzebana w przesz�o�ci. - Teraz
ju� prawie nie mam koszmar�w. Tobo ju� wcze�niej do znudzenia
nas�ucha� si� o Jaicur. Jego matka, babka i Wujek Doj te� tam
byli. - Goblin twierdzi, �e te p�czki naprawd� b�d� niez�e -
wyszepta� Tobo. - I nie chodzi tylko o wielki b�ysk, o to, �e
przem�wi� do sumienia. - To doprawdy niezwyk�e. - Sumienie by�o
towarem rzadkim po obu stronach barykady. - Naprawd� zna�a�
mojego ojca? - Tobo s�ysza� przez ca�e �ycie rozmaite opowie�ci,
ostatnio jednak najwyra�niej nabra� ochoty, by dowiedzie� si�
wi�cej. Imi� Murgena zacz�o dla niego znaczy� co� wi�cej ni�li
tylko pusty d�wi�k. Powiedzia�am to, co m�wi�am ju� wcze�niej.
- By� moim szefem. Nauczy� mnie czyta� i pisa�. By� dobrym
cz�owiekiem. - Roze�mia�am si� s�abo. - Na tyle dobrym, na ile
mo�na takim by�, s�u��c w Czarnej Kompanii. Tobo a� przystan��.
Wci�gn�� g��boko powietrza. Zb��dzi� spojrzeniem gdzie� w mrok
ponad moim lewym ramieniem. - Byli�cie kochankami?
- Nie, Tobo. Nie. Przyjaci�mi. Prawie. Z pewno�ci� jednak nie
tamto. Nie mia� poj�cia, �e jestem kobiet�, a� do chwili
poprzedzaj�cej wymarsz na L�ni�c� R�wnin�. A ja nie wiedzia�am,
�e on wie, p�ki nie przeczyta�am jego Kronik. Nikt nie wiedzia�.
My�leli, �e jestem �adnym karze�kiem, kt�ry nigdy nie uro�nie.
Pozwoli�am im tak my�le�. Czu�am si� bezpieczniej, gdy uwa�ali
mnie za jednego z ch�opak�w. - Aha.
Ton jego g�osu by� tak pozbawiony wyrazu, �e nie mog�am si� nie
zacz�� zastanawia�, o co mu w�a�ciwie chodzi�o. - Dlaczego w
og�le pytasz? - Z pewno�ci� nie mia� �adnych powod�w, by
podejrzewa�, �e zanim si� spotkali�my, zachowywa�am si� inaczej
ni� teraz. Wzruszy� ramionami.
- Tak tylko.
Co� musia�o go sprowokowa�. Zapewne jakie�: "Ciekawe, czy...",
kt�re pad�o przypadkowo z ust Goblina czy Jednookiego podczas
degustacji jednej z ich trucizn na s�onie. - Umie�ci�e� p�czki
za teatrem cieni?
- Tak mi kazano.
W teatrze cieni wykorzystuje si� sylwetki kukie�ek osadzone na
patykach. Niekt�re maj� ruchome ko�czyny. �wieca ustawiona w tle
za lalkami rzuca ich cienie na ekran z bia�ego p��tna. Operuj�cy
kukie�kami opowiada r�nymi g�osami histori�. Je�li oka�e si�
dostatecznie zabawny, publiczno�� mo�e rzuci� kilka monet. Ten
kukie�karz wyst�powa� na tym samym miejscu ju� od ponad
pokolenia. Spa� za kulisami swej rozk�adanej sceny. Dzi�ki temu
�y� znacznie lepiej ni�li wi�kszo�� zalewaj�cej Taglios ludzkiej
t�uszczy. Ale by� donosicielem. I nie lubili�my go w Czarnej
Kompanii. Opowiadan� histori�, jak to zazwyczaj bywa, wzi�� z
mitologii. A konkretnie z cyklu Khadi. Wyst�powa�a tam bogini o
zbyt wielu ramionach, kt�ra wci�� po�era�a demony. Oczywi�cie
ca�y czas chodzi�o o t� sam� kukie�k� demona. Troch� jak w
prawdziwym �yciu, gdzie ten sam demon zawsze niezmordowanie
powraca. Ponad dachami od zachodu majaczy�a jeszcze smu�ka
koloru. Nagle rozleg� si� rozdzieraj�cy skowyt. Ludzie
przystan�li i zapatrzyli si� na jaskrawopomara�czowe �wiat�o.
Ja�niej�cy dym chwiejnie wype�z� spoza stanowiska kukie�karza.
Jego pasma splata�y si� w dobrze znany symbol Czarnej Kompanii -
z�bat� czaszk� pozbawion� dolnej szcz�ki, ziej�c� p�omieniami.
Szkar�atny p�omie� b�yszcz�cy w jej lewym oku zdawa� si� �renic�,
kt�ra przeszywa na wylot, poszukuj�c tego, czego obawiasz si�
najbardziej. Symbol z dymu istnia� tylko przez kilka sekund.
Uni�s� si� nie wi�cej ni� dziesi�� st�p w g�r�, po czym rozwia�
bez �ladu. Pozosta�a po nim pe�na l�ku cisza. Powietrze zdawa�o
si� szepta�: - Woda �pi.
Zawodzenie i rozb�ysk. W powietrze unios�a si� druga czaszka, tym
razem srebrna z lekk� nut� b��kitu. Wytrzyma�a d�u�ej i unios�a
si� kilkana�cie st�p wy�ej ni� poprzednia, zanim wreszcie
znikn�a. Szepta�a: - Braciom nie pomszczonym.
- Id� Szarzy! - wykrzykn�� kto� na tyle wysoki, by patrze� ponad
ludzkimi g�owami. Dzi�ki temu, �e jestem niska, �atwiej mi
schowa� si� w t�umie, r�wnocze�nie jednak znacznie trudniej
zorientowa� si�, co si� dzieje poza nim. Szarzy zawsze s� gdzie�
blisko. Jednak wobec tego typu zaj�� pozostaj� bezradni. Takie
zjawiska mog� zdarzy� si� wsz�dzie, w ka�dej w�a�ciwie chwili i
zazwyczaj trwaj� one zbyt kr�tko, by Szarzy byli w stanie
zareagowa�. Przyj�li�my �elazn� zasad�, w my�l kt�rej sprawc�w
nigdy nie powinno by� w pobli�u, gdy przemawiaj� p�czki. Szarzy
doskonale zdawali sobie z tego spraw�. Wi�c po prostu
przespaceruj� si� przez t�um. Protektork� nale�y zadowoli�.
Ma�ych Shadar trzeba nakarmi�. - Teraz! - mrukn�� Tobo, gdy
przybyli czterej Szarzy. Kukie�karz z wrzaskiem wybieg� zza
sceny, zakr�ci� si� jak fryga, spojrza� w kierunku swego
teatrzyku i zamar� z szeroko otwartymi ustami. Tym razem rozb�ysk
nie by� tak jaskrawy, ale trwa� d�u�ej ni� poprzednie. W �lad za
nim dym zwin�� swe sploty w bardziej skomplikowany wizerunek.
Pojawi� si� potw�r, kt�ry popatrzy� na Shadar. Jeden z Szarych
bezd�wi�cznie wypowiedzia� imi�: "Niassi". Niassi by� jednym z
wa�niejszych demon�w z mitologii Shadar. Podobny, pod inn� nazw�,
istnia� te� w wierzeniach Gunni. Niassi by� wodzem wewn�trznego
kr�gu najpot�niejszych demon�w. W religii Shadar, kt�ra stanowi
herezj� Yehdna, jest miejsce na piek�o, w kt�rym po �mierci
odbywa si� kary za grzechy, jednak�e dopuszcza ona r�wnie�
istnienie Piek�a na ziemi w stylu Gunni, zarz�dzanego przez
demony dzia�aj�ce z ramienia Niassi i nasy�ane na szczeg�lnych
�otr�w. Mimo i� doskonale zdawali sobie spraw�, �e kto� z nich
sobie szydzi, Szarzy stali niczym wro�ni�ci w ziemi�. To by�o co�
nowego, szczeg�lnie dotkliwy atak z zupe�nie niespodziewanej
strony. A nast�pi� w chwili, gdy jeszcze bardziej zjadliwe plotki
kojarzy�y Szarych z ohydnymi rytua�ami odprawianymi rzekomo przez
Protektork�. Dzieci znikaj�. Rozum podpowiada, �e w mie�cie tak
rozleg�ym i zat�oczonym jest to rzecz� nieuchronn�, nawet je�li
nie przy�o�y do tego r�ki �aden z�y cz�owiek. Dzieci znikaj� w
ten spos�b, �e po prostu odchodz� gdzie� i gubi� si�. A potworne
rzeczy przydarza� si� mog� nawet najlepszym ludziom. Chytre,
obrzydliwe plotki potrafi� zmieni� �lepe z�o przypadku w dokonane
z premedytacj� zbrodnie ludzi, kt�rym i tak nikt przecie� nie
ufa�. Pami�� potrafi by� wybi�rcza.
C� z�ego w tym, �e k�amiemy troch� na temat naszych wrog�w. Tobo
wykrzykn�� co� obra�liwego. Zacz�am go wi�c odci�ga�, wlok�c w
stron� naszej siedziby. Pozostali przy��czyli si� do niego i
wkr�tce ju� pod adresem Szarych posypa�y si� przekle�stwa i
szyderstwa. Tobo zd��y� jeszcze rzuci� kamie�, kt�ry trafi� w
turban jednego z Szarych. By�o zbyt ciemno, aby mogli dostrzec
nasze twarze. Zacz�li si�ga� po bambusowe pa�ki. Nastr�j w t�umie
powoli robi� si� naprawd� nieprzyjemny. Trudno by�o nie pomy�le�,
�e mo�e naprawd� w naszym diabelskim pokazie kry�o si� znacznie
wi�cej, ni�li mog�o zobaczy� go�e oko. Zna�am naszych domowych
czarodziei. I wiedzia�am, �e Taglianie nie trac� �atwo panowania
nad sob�. Wiele przecie� potrzeba cierpliwo�ci i samokontroli,
aby tak wielu ludzi mog�o razem �y� tak nienaturalnie blisko
siebie. Rozejrza�am si� dooko�a w poszukiwaniu wron,
przemykaj�cych po niebie nietoperzy czy jakichkolwiek innych
stworze�, kt�re mo�na by uzna� za szpieg�w Protektorki. Po
zapadni�ciu zmroku ryzyko staje si� jeszcze wi�ksze. Nie jeste�my
w stanie dostrzec tego, co mo�e obserwowa� nas. Wzi�am Tobo pod
rami�. - Nie powiniene� tego robi�. Jest ju� wystarczaj�co
ciemno, aby cienie wysz�y na ��w. Nie wywar�o to na nim �adnego
wra�enia.
- Goblin b�dzie zadowolony. Du�o czasu nad tym przesiedzia�. I
wszystko tak �wietnie si� uda�o. Szarzy dmuchn�li w gwizdki,
wzywaj�c posi�ki.
Czwarty p�czek odda� dymnego ducha. Ale nas ju� to przedstawienie
omin�o. Poprowadzi�am Tobo przez pu�apki na cienie, jakie tylko
da�o si� znale�� mi�dzy miejscem akcji a naszymi kwaterami. Ju�
wkr�tce b�dzie musia� si� zdrowo t�umaczy� przed kilkoma wujkami.
Tylko ci, dla kt�rych paranoja stanowi spos�b na �ycie, dotrwaj�,
aby zakosztowa� s�odkiego smaku zemsty Kompanii. Tobo naprawd�
potrzebowa� nauczki. Jego zachowanie z �atwo�ci� m�g�by
wykorzysta� bystrzejszy wr�g. 5
Natychmiast po naszym przybyciu Sahra wezwa�a mnie do siebie, ale
nie by zruga� za to, �e pozwoli�am Tobo podejmowa� g�upie ryzyko,
ale bym by�a �wiadkiem realizacji kolejnego posuni�cia. By� mo�e
faktycznie nadszed� czas, aby Tobo znalaz� si� w sytuacji, kt�ra
go przestraszy i zmusi, aby poszed� po rozum do g�owy. �ycie w
podziemiu jest bezlitosne. Rzadko si� zdarza, by da�o ci wi�cej
ni� jedn� szans�. Tobo musi wreszcie w pe�ni poj�� t� prawd�.
Sahra wypyta�a mnie o wydarzenia w mie�cie, a potem zadba�a
r�wnie� o to, by Jednooki i Goblin zaznali skutk�w jej
niezadowolenia. Tobo nie by�o i nie m�g� si� broni�. Goblin i
Jednooki bynajmniej si� nie przej�li. �adna czterdziestoparolatka
- ot, taka dziewczynka w ich oczach - nie by�a w stanie
onie�mieli� tych �ywych skamielin. Poza tym w po�owie sami
ponosili odpowiedzialno�� za psoty Tobo. - Teraz przywo�am
Murgena - powiedzia�a Sahra. Wydawa�o si�, �e nagle zabrak�o jej
pewno�ci siebie. Ostatnimi czasy rzadko z nim rozprawia�a.
Wszyscy zastanawiali�my si� dlaczego. Zwi�zek jej i Murgena by�
prawdziwym przyk�adem romantycznej mi�o�ci, jakby wyj�tej �ywcem
z legendy, wraz ze wszystkimi charakterystycznymi motywami,
w��czywszy w to sprzeciw wobec woli bog�w, rozczarowanych
rodzic�w, rozpaczliw� roz��k� i po��czenie, intrygi wrog�w i tak
dalej. Pozostawa�a jeszcze chyba tylko wyprawa jednego na ratunek
drugiemu do krainy umar�ych. A w chwili obecnej Murgen, dzi�ki
uprzejmo�ci szalonej czarownicy Duszo�ap, tkwi� w ca�kiem niez�ym
lodowatym piekle. On i wszyscy Uwi�zieni �yli wci��, pogr��eni
w magicznej stazie, pod powierzchni� r�wniny l�ni�cego kamienia,
w miejscu i warunkach znanych nam wy��cznie dzi�ki temu, �e Sahra
by�a zdolna przywo�ywa� ducha Murgena. Mo�e sama staza by�a
�r�d�em problemu? Z ka�dym dniem Sahra stawa�a si� coraz starsza.
Dla Murgena czas nie p�yn��. Mo�e zacz�a si� obawia�, �e zanim
uwolnimy Uwi�zionych, b�dzie ju� starsza od jego matki? To
smutne, ale po latach studi�w zrozumia�am, �e wi�kszo�� wydarze�
historycznych tak naprawd� sprowadza si� do kwestii osobistych,
takich jak ta, nie za� po�cigu za wznios�ymi ideami. Dawno temu
Murgen nauczy� si� opuszcza� swe cia�o podczas snu. Do teraz
zachowa� poniek�d t� zdolno��, lecz niestety, zosta�a ona
ograniczona uwarunkowaniami jego pu�apki. By� ca�kowicie
pozbawiony mo�liwo�ci dokonania czegokolwiek poza obszarem groty
staro�ytnych, o ile nie zosta� wezwany przez Sahr� albo - taka
mo�liwo�� te� istnia�a i sama my�l o niej wywo�ywa�a w nas
dreszcz - przez jakiegokolwiek innego nekromant�, kt�ry
wiedzia�by, jak do� dotrze�. Duch Murgena by� idealnym szpiegiem.
Poza naszym kr�giem nikt pr�cz jednej chyba tylko Duszo�ap nie
by�by w stanie wykry� jego obecno�ci. Murgen donosi� nam o ka�dej
intrydze naszych wrog�w - a przynajmniej o tych, kt�rych
istnienie jawi�o nam si� w spos�b dostatecznie przekonuj�cy, aby
poprosi� Sahr� o zbadanie sprawy. Ca�a procedura by�a k�opotliwa
i mia�a swoje ograniczenia, jednak mimo to Murgen stanowi� nasz�
najsilniejsz� bro�. Nie prze�yliby�my bez niego. A Sahra wzywa�a
go z coraz wi�ksz� niech�ci�.
Bogowie jedni wiedz�, jak trudno jest zachowa� wiar�. Wielu z
naszych braci utraci�o j�, a potem z ka�dym dniem odsuwali si�
od nas, gin�c gdzie� w chaosie imperium. Niekt�rzy mo�e odzyskaj�
dawny zapa�, je�li odniesiemy jeden czy dwa wyra�ne sukcesy.
Minione lata okaza�y si� bolesne dla Sahry. Straci�a tr�jk�
dzieci - b�l, kt�rego �aden kochaj�cy rodzic nie powinien znosi�.
Ich ojca straci�a r�wnie�, ale nie przysporzy�o jej to zbyt
wielkiego cierpienia. �aden z tych, kt�rzy go pami�tali, nie
potrafi� powiedzie� o nim dobrego s�owa. Cierpia�a z nami
wszystkimi podczas obl�enia Jaicur. Mo�e Sahra - i ca�y lud
Nyueng Bao - rozgniewali Ghanghesh�. A mo�e ten b�g o s�oniowych
g�owach po prostu bawi� si� kosztem swych wiernych? Wiadomo, �e
Kina lubowa�a si� w takich w�a�nie rzeczach. Goblin i Jednooki
zazwyczaj nie uczestniczyli w obrz�dzie wywo�ywania Murgena przez
Sahr�. Nie potrzebowa�a ich pomocy. Zakres magicznych zdolno�ci,
jakimi dysponowa�a, by� w�ski, ale nie brakowa�o im mocy, ci dwaj
za� potrafili narobi� k�opot�w, nawet w�wczas gdy starali si�
zachowywa� w�a�ciwie. Obecno�� tych �ywych skamielin akurat
teraz, tutaj, upewni�a mnie, �e szykuje si� co� niezwyk�ego. Obaj
byli tak starzy, �e przy �yciu utrzymywa�y ich jedynie
czarodziejskie umiej�tno�ci. Jednooki, je�li Kroniki nie k�ama�y,
dawno sko�czy� dwie�cie lat. Jego nieod��czny towarzysz m�odszy
by� o nieca�y wiek. �aden nie jest szczeg�lnie ros�y. I bardzo
dobrze. Obaj s� ni�si ode mnie. I nigdy nie byli wy�si, nawet
zanim zmienili si� w wyschni�te stare truch�a. Co nast�pi�o
zapewne, kiedy mieli mniej wi�cej ko�o pi�tnastu lat. Nie
potrafi�am sobie wyobrazi� Jednookiego inaczej jak starego.
Musia� si� ju� stary urodzi�. I nosi� najwstr�tniejszy i
najbardziej parszywy czarny kapelusz, jaki kiedykolwiek widzia�
�wiat. Mo�e Jednooki nie jest w stanie umrze�, poniewa� ci��y na
nim przekle�stwo tego kapelusza? Mo�e kapelusz u�ywa go jako
nosiciela i �ycie Jednookiego jest tylko kwesti� przetrwania jego
nakrycia g�owy. Ten pop�kany, �mierdz�cy kawa� z�achmanionego
filcu trafi do najbli�szego ognia, zanim zw�oki Jednookiego
sko�cz� podrygiwa�. Wszyscy nienawidzili tego kapelusza. W
szczeg�lno�ci za� nie znosi� go Goblin. Wspomina� o nim za ka�dym
razem, gdy wda� si� w sprzeczk� z Jednookim, co przydarza�o si�
mniej wi�cej tak cz�sto, jak si� spotykali. Jednooki jest ma�y,
czarnosk�ry i pomarszczony. Goblin jest ma�y, bia�y i
pomarszczony. Ma twarz jak zaschni�ty pysk ropuchy. Jednooki
wspomina o tym w ka�dej k��tni zdarzaj�cej si� zawsze, gdy tylko
maj� widowni�, z kt�rej nikt nie ma tyle odwagi, by si� wtr�ci�.
Jednak gdy Sahra jest w pobli�u, ze wszystkich si� staraj� si�
zachowywa� przyzwoicie. Ta kobieta ma jaki� dar. Potrafi z ludzi
wydoby� ich najlepsze cechy. Wyj�tkiem jest jej matka. Chocia�
prawd� m�wi�c, to Trollica bywa znacznie gorsza, kiedy c�rki nie
ma w pobli�u. Naprawd� jeste�my szcz�liwi, nie musz�c nazbyt
cz�sto widywa� Ky Gothy. Okrutnie dokuczaj� jej stawy. Anga�ujemy
Tobo do opieki nad ni�, cynicznie wykorzystuj�c szczeg�ln�
niewra�liwo��, jak� okazuje wobec jej jadu. Ch�opak jest zreszt�
jej oczkiem w g�owie - co z tego, �e jego ojciec by� jak�� obc�
gnid�. Sahra zwr�ci�a si� do mnie:
- Oni twierdz�, �e znale�li skuteczniejszy spos�b materializacji
Murgena. Tak �e b�dziemy mogli z nim bezpo�rednio rozmawia�. -
Zazwyczaj Sahra musia�a sama si� z nim komunikowa�, kiedy ju� go
przyzwa�a. Mnie zupe�nie brakowa�o spirytystycznego ucha.
Odrzek�am:
- Je�li b�dziecie w stanie dokona� przywo�ania w wystarczaj�cym
stopniu, �eby pozostali mogli go zobaczy� i us�ysze�, to Tobo
r�wnie� powinien przy tym by�. Ostatnio zacz�� zadawa� mi mn�stwo
pyta� na temat ojca. Sahra spojrza�a na mnie dziwnie.
Najwyra�niej pr�bowa�am co� przekaza�, ale ona nie pojmowa�a, o
co mi chodzi. - Ch�opak powinien pozna� swego starego -
wycharcza� Jednooki. Spojrza� na Goblina, czekaj�c tylko, by jego
s�owom zaprzeczy� cz�owiek, kt�ry swojego w og�le nie zna�. By�o
to dla nich typowe. Zacz�� sprzeczk�, nie dbaj�c o takie
drobiazgi, jak fakty albo zdrowy rozs�dek. Sp�r o to, czy warci
s� k�opot�w, jakie sprawiaj�, ci�gn�� si� od pokole�. Tym razem
Goblin pohamowa� si�. Swoj� replik� zachowa� na czas, kiedy Sahry
nie b�dzie w pobli�u i nie b�dzie mog�a zawstydzi� go apelem do
rozumu. Sahra skin�a na Jednookiego.
- Ale najpierw musz� si� przekona�, czy wasz gambit naprawd�
zadzia�a. Jednooki od razu zacz�� si� nadyma�. Kto� o�mieli� si�
zaproponowa� test polowy jego magii? Dajcie spok�j! Zapomnijcie
o tym, co by�o. Tym razem... - Nie zaczynaj - ostrzeg�am.
Czas wywar� na Jednookim swe pi�tno. Staruch nie do ko�ca m�g�
ju� polega� na w�asnej pami�ci. A ostatnio zdradza� sk�onno�� do
ca�kowitej dekoncentracji w samym �rodku wykonywanej czynno�ci.
Albo zapominania powod�w, dla kt�rych w�a�nie na kogo� si�
wydziera�. Tym sposobem niekiedy ca�kiem beznadziejnie przeczy�
sam sobie. By� ju� tylko bladym cieniem tego wyschni�tego starego
antyku, jakim go pozna�am, cho� dzi�ki w�asnej mocy wci�� jeszcze
jako� funkcjonowa�. Jednak w po�owie ka�dej wyprawy zapomina�,
dok�d w�a�ciwie zmierza�. Co prawda niekiedy wychodzi�o mu to na
dobre, zazwyczaj wszak�e powodowa�o k�opoty. Kiedy by�o trzeba,
Tobo dba� o to, by Jednooki dotar� do celu. On te� przepada� za
dzieciakiem. Rosn�ca s�abo�� ma�ego czarodzieja sprawia�a, �e
�atwiej by�o go utrzyma� w domu, z dala od pokus miasta. Jedna
chwila nieuwagi mog�a przecie� zgubi� nas wszystkich. A Jednooki
nigdy w�a�ciwie do ko�ca nie poj��, na czym polega dyskrecja.
Goblin zachichota�, gdy zobaczy�, �e Jednooki ust�puje.
Zaproponowa�am: - Czy wy dwaj mogliby�cie si� wreszcie
skoncentrowa� na tym, co macie zrobi�? - Prze�ladowa� mnie
strach, �e pewnego dnia Jednooki za�nie w �rodku jakiego�
�miertelnie gro�nego zakl�cia, a nas zaleje horda demon�w albo
lawina krwio�erczego robactwa, w�ciek�ego, �e wyrwano je z
jakiego� bagna odleg�ego o tysi�ce mil. - To naprawd� wa�ne. -
To zawsze jest wa�ne - warkn�� Goblin. - Nawet kiedy to tylko:
"Goblin, nie m�g�by� mi pom�c, bo jestem zbyt leniwa, �eby sama
wypolerowa� srebra?", brzmi to tak, jakby �wiat si� ko�czy�.
Wszystko jest niby zawsze takie wa�ne? Hmm! - Widz�, �e jeste�
dzi� wieczorem w dobrym nastroju.
- Miau!
Jednooki zwl�k� si� z zajmowanego krzes�a. Wspar� si� na lasce,
wymrucza� jak�� niepochlebn� uwag� pod moim adresem i pow��cz�c
nogami, pocz�apa� do miejsca, gdzie sta�a Sahra. Zapomnia�, �e
jestem kobiet�. Kiedy o tym pami�ta�, bywa� znacznie mniej
nieprzyjemny, chocia� nigdy przecie� nie oczekiwa�am wyj�tkowego
traktowania wy��cznie dlatego, �e mia�am nieszcz�cie si� ni�
urodzi�. Od dnia, kiedy zacz�� chodzi� o lasce, Jednooki sta� si�
gro�ny w zupe�nie nowy spos�b. Zwyk� ni� bi� ludzi. Albo ich
�ga�. Bez przerwy zasypia� to tu, to tam, ale nigdy nie mo�na
by�o by� pewnym, czy drzemka nie jest udawana. Je�li tylko
symulowa�, koniec laski w ka�dej chwili m�g� zapl�ta� si� mi�dzy
czyje� nogi. Ale tak naprawd� bali�my si� tego, �e Jednooki d�ugo
ju� nie poci�gnie. Bez niego nasze szans� na unikni�cie wykrycia
zmniejsza�y si� dramatycznie. Goblin z pewno�ci� stara�by si� jak
tylko potrafi, ale sam by�by po prostu niewiele znacz�cym
czarodziejem. Nasza sytuacja wymaga�a za� pracy co najmniej dw�ch
takich jak oni i to w szczytowej formie. - Zaczynaj, kobieto -
zgrzytn�� z�bami Jednooki. - Goblin, ty bezwarto�ciowy worku
robalich smark�w, dasz wreszcie te rzeczy tutaj? Nie mam zamiaru
stercze� tak przez ca�� noc. Sahra ju� rozstawi�a dla nich st�.
Sama nie u�ywa�a �adnych pomocniczych instrument�w. W okre�lonym
momencie po prostu koncentrowa�a swe my�li na osobie Murgena.
Zazwyczaj szybko nawi�zywa�a kontakt. W czasie gdy trapi�y j�
miesi�czne dolegliwo�ci i kiedy obni�a�a si� jej wra�liwo��,
zwyk�a �piewa� w Nyueng Bao. W przeciwie�stwie do niekt�rych
braci z Kompanii, mam kiepski s�uch j�zykowy. Z Nyueng Bao prawie
nic nie rozumiem. Jej piosenki z pozoru brzmia�y jak ko�ysanki.
Niewykluczone jednak, �e ich s�owa nios�y jakie� g��bsze
znaczenie. Wujek Doj przez ca�y czas m�wi� zagadkami, upieraj�c
si� r�wnocze�nie, �e sens jego s��w by�by dla nas ca�kowicie
jasny, gdyby�my tylko zechcieli nadstawi� ucha. Wujek Doj
zazwyczaj przebywa gdzie indziej. Dzi�ki Bogu. Ma jakie� w�asne
plany - aczkolwiek nawet on chyba nie wie do ko�ca, o co mu
chodzi. Jego �wiat powoli odchodzi w przesz�o�� i zmienia si� w
spos�b, kt�rego on chyba nie akceptuje. Goblinowi uda�o si� jako�
przytarga� do sto�u worek pe�en r�nych przedmiot�w, nie
powoduj�c wybuchu gniewu u Jednookiego. Ostatnimi czasy coraz
odwa�niej wyst�powa� przeciwko niemu, cho�by tylko w imi�
skuteczno�ci dzia�ania. Jednak gdy w gr� wchodzi�a praca, nie
marnowa� czasu na wypowiadanie swych opinii. Nawet kiedy
pracowali razem, jak teraz, rozk�adaj�c narz�dzia, zaraz
zaczynali si� sprzecza� o w�a�ciwe po�o�enie praktycznie ka�dego
instrumentu. Mia�am ochot� da� im klapsa, jakby byli
rozdokazywanymi czterolatkami. Sahra zacz�a �piewa�. Mia�a
pi�kny g�os. Nie powinna go tak zaniedbywa� i u�ywa� wy��cznie
w tego rodzaju celach. Chocia� w �cis�ym tego s�owa znaczeniu,
bynajmniej nie uprawia�a nekromancji. Nie nakazywa�a Murgenowi
absolutnego pos�usze�stwa, nie wywo�ywa�a te� jego ducha - Murgen
wci�� gdzie� tam �y�. Tylko jego duch, zwabiony inwokacj�,
opuszcza� gr�b. �a�owa�am, �e pozosta�ych Uwi�zionych r�wnie� nie
da si� przywo�a�. Zw�aszcza Kapitana. Potrzebowali�my odrobiny
natchnienia. W przestrzeni mi�dzy Goblinem a stoj�cym po
przeciwnej stronie sto�u Jednookim zacz�� si� formowa� ob�oczek
jakby drobniutkiego py�u. Nie, to nie by� py�. Ani dym. Dotkn�am
palcem, posmakowa�am. To by�a delikatna, ch�odna, wodna mgie�ka.
Goblin rzek� do Sahry: - Jeste�my gotowi.
Ton jej g�osu zmieni� si�. Zabrzmia�y w nim niemal�e czu�e tony.
Ale sens s��w umyka� mi jeszcze bardziej ni� poprzednio. W
powietrzu mi�dzy dwoma czarodziejami zmaterializowa�a si� twarz
Murgena, dr��c niczym odbicie na wzburzonej powierzchni stawu.
By�am zaskoczona, nie zaanga�owan� magi�, ale samym widokiem.
Wygl�da� identycznie, jak go zapami�ta�am, na jego obliczu nie
by�o ani jednej nowej zmarszczki. A przecie� �adne z nas nie
wygl�da�o ju� tak jak dawniej. Sahra zaczyna�a powoli przypomina�
swoj� matk� z czas�w Jaicur. Oczywi�cie, nie by�a tak masywnie
zbudowana. No i nie ko�ysa�a si�, chodz�c, co u tamtej stanowi�o
efekt dokuczaj�cych staw�w. Ale jej pi�kno przemija�o szybko.
Doprawdy cud, �e ta zazwyczaj szybko zanikaj�ca cecha kobiet
Nyueng Bao u niej utrzyma�a si� tak d�ugo. S�owem o tym nie
wspomnia�a, aczkolwiek wyra�nie takie my�li nieraz przychodzi�y
jej do g�owy. By�a przecie� po swojemu pr�na. Jednak mia�a po
temu wszelkie podstawy. Czas zaiste jest najbardziej niegodziwym
ze wszystkich �otr�w. Murgen nie by� zadowolony, �e si� go wzywa.
Obawia�am si�, �e cierpi, czuj�c niepok�j dr�cz�cy Sahr�.
Przem�wi�. A ja nie mia�am najmniejszych k�opot�w ze zrozumieniem
go, cho� jego g�os by� tylko eterycznym szeptem. - �ni�em. Jest
takie miejsce... - Jego irytacja powoli rozwiewa�a si�. Zast�pi�o
j� najczystsze przera�enie. A ja wiedzia�am, �e �ni� o miejscu
szkielet�w, kt�re pojawia si� w Kronikach spisanych jego r�k�. -
Bia�a wrona... - Rzeczywi�cie chyba mieli�my problem, skoro
wola� snu� si� po sennych pejza�ach Kiny, ni�li zakosztowa� bodaj
cienia prawdziwego �ycia. Sahra poinformowa�a go:
- Jeste�my gotowi do dzia�ania. Radisha zwo�a�a niedawno zebranie
Tajnej Rady. Zobacz, czym si� zajmuj�. Upewnij si�, czy �ab�d�
jest obecny. - Oblicze Murgena rozwia�o si� w mgle. Sahra
popatrzy�a za nim smutno. Goblin i Jednooki zacz�li pomstowa� na
Chor��ego, �e tak szybko odszed�. - Widzia�am go - powiedzia�am.
- �wietnie. S�ysza�am go r�wnie�. Dok�adnie w taki spos�b, jak
zawsze sobie wyobra�a�am, �e duch b�dzie m�wi�. Goblin
wyszczerzy� si� i odpar�:
- To dlatego, �e s�ysza�a� to, co spodziewa�a� si� us�ysze�.
Wiesz dobrze, �e tak naprawd� �aden d�wi�k nie dociera� do twoich
uszu. Jednooki skrzywi� si�. Nigdy nic nikomu nie wyja�nia�.
Chyba �e t�umaczy� si� przed Ky Got�, kiedy przy�apa�a go na
w�lizgiwaniu si� do domu po�r�d nocy. W�wczas potrafi� stworzy�
opowie�� tak zawi�� jak sama historia Kompanii. Sahra przem�wi�a
g�osem wyra�nie zdradzaj�cym wysi�ek ukrycia przepe�niaj�cej j�
goryczy: - Mo�e wpu�ci� Tobo do �rodka? Wiemy ju�, �e nie b�dzie
�adnych wybuch�w ani ognia, a wam uda�o si� wypali� tylko dwie
dziury w blacie sto�u. - Bezpodstawne zarzuty! - oznajmi�
Jednooki. - Sta�o si� tak tylko dlatego, �e ten oto �abi Pysk...
Ca�kowicie zignorowa�a jego s�owa. - Tobo mo�e zapisywa�, co
Murgen ma nam do powiedzenia. �eby �pioszka wykorzysta�a to
p�niej. Ju� czas, by�my stali si� kim� innym. Wy�lij pos�a�ca,
je�li Murgen odkryje jakie� zagro�enie. Taki by� plan. W�wczas
odnosi�am si� do� z jeszcze mniejszym entuzjazmem ni� teraz.
Chcia�am zosta� i porozmawia� ze starym przyjacielem. Ale ca�a
rzecz by�a znacznie powa�niejsza ni�li jakiekolwiek spotkanie po
latach. Wa�niejsza ni� wiedza o losach Kub�a. 6
Murgen przemyka� po Pa�acu niczym duch. Por�wnanie to wzbudzi�o
w nim niejakie rozbawienie, ale tak naprawd� nic ju� nie
potrafi�o go roz�mieszy�. P�torej dekady sp�dzone w grobie mo�e
doszcz�tnie pozbawi� poczucia humoru. Pa�ac, kt�ry zawsze
przypomina� spi�trzon� stert� kamieni, w niczym nie zmieni� swego
charakteru. C�, mo�e na korytarzach by�o jeszcze wi�cej kurzu.
A budynek coraz rozpaczliwiej potrzebowa� remontu. Wszystko przez
Duszo�ap, kt�ra nie lubi�a p�ataj�cych si� pod nogami t�um�w
ludzi. Wi�kszo�� wcze�niej zatrudnionej, etatowej s�u�by
pa�acowej zosta�a odprawiona, a na jej miejsce przyjmowano od
czasu do czasu przypadkowych pracownik�w, kt�rym p�acono dni�wki.
Gmach Pa�acu wznosi� si� na szczycie sporego wzg�rza. Ka�dy
kolejny w�adca Taglios - pokolenie za pokoleniem - rozbudowywa�
go, nie dlatego, by zyska� wi�cej przestrzeni, ale by pozosta�
w pami�ci potomnych i podtrzymywa� tradycj�. Taglianie �artowali,
�e za kolejne tysi�c lat nie b�dzie ju� miasta, tylko bezkresne
mile kwadratowe Pa�acu. W wi�kszo�ci zrujnowanego. Radisha Drah,
oswoiwszy si� z faktem, �e jej brat Prahbrindrah Drah zagin��
podczas wojen z W�adcami Cienia, dodatkowo za� zmobilizowana
gro�b� wzbudzenia gniewu Protektorki, og�osi�a si� g�ow� Pa�stwa.
Tradycjonali�ci wsp�lnot wyznaniowych nie chcieli kobiety u
w�adzy, jednak�e dla nikogo nie by�o tajemnic�, i� ta w�a�nie
kobieta od lat ju� faktycznie piastowa�a swoj� funkcj�. Zarzucane
jej wady dawa�y si� zasadniczo wyt�umaczy� ambicjami jej
krytyk�w. W zale�no�ci od tego, kto wyg�asza� negatywn� opini�,
mia�a pope�ni� jeden z dwu wielkich b��d�w. Tudzie� oba naraz.
Pierwszym by�a zdrada Czarnej Kompanii, skoro przecie�
powszechnie by�o wiadomo, �e nikt nigdy na takiej zdradzie nie
zyska�. Drugim - szczeg�lnie ch�tnie wypominanym przez wy�szych
kap�an�w - sam fakt naj�cia Czarnej Kompanii na s�u�b�. W chwili
obecnej zagro�enie, jakie stanowili niegdy� W�adcy Cienia, ze
szcz�tem wykorzenione przez Czarn� Kompani�, nie stanowi�o
kontrargumentu merytorycznie atrakcyjnego. Wraz z Radish� w
komnacie spotka� Rady znajdowa�o si� kilka z oczywistych wzgl�d�w
niezadowolonych os�b. Spojrzenie obserwatora automatycznie
w�drowa�o najpierw ku Protektorce. Duszo�ap wygl�da�a dok�adnie
tak samo jak zawsze: szczup�a, androgyniczna, a jednak zmys�owa,
w czarnej sk�rze, czarnej masce, czarnym he�mie i czarnych
sk�rzanych r�kawicach. Siedzia�a za Radish�, nieco wysuni�ta w
lewo, spowita kurtyn� cienia. Cho� nie podkre�la�a w �aden
szczeg�lny spos�b swej obecno�ci, jasne by�o, kto podejmuje
ostateczne decyzje. Z ka�d� kolejn� godzin�, ka�dego dnia Radisha
znajdowa�a nowe powody, by �a�owa�, �e pozwoli�a akurat temu
konkretnemu wielb��dowi wsadzi� pysk do swego namiotu. Koszty
uchylenia si� od wywi�zania si� z nieszcz�snej obietnicy z�o�onej
Czarnej Kompanii by�y ju� nie do zniesienia. Z pewno�ci�
dotrzymanie danego s�owa nie by�oby tak bolesne. C� gorszego
mog�oby si� bowiem zdarzy� od cierpie�, jakie musia�a obecnie
znosi�, gdyby razem z bratem pomog�a jednak Kapitanowi znale��
drog� do Khatovaru? Po obu jej stronach, przy pulpitach, zwr�ceni
do siebie twarzami, w odleg�o�ci pi�tnastu st�p stali skrybowie
usi�uj�cy dzielnie notowa� wszystko, co zosta�o powiedziane.
Jedna grupa s�u�y�a Radishy. Drug� zatrudnia�a Duszo�ap. Od czasu
do czasu, ju� po fakcie, wybucha�y spory w kwestii tre�ci decyzji
podj�tych podczas posiedzenia Tajnej Rady. Obie kobiety mia�y
naprzeciw siebie st� z blatem d�ugim na dwana�cie st�p i
szerokim na cztery. Za tym ze wszech miar niedostatecznym sza�cem
zasiadali czterej m�czy�ni. Wierzba �ab�d� zajmowa� pozycj� u
lewego kra�ca. Jego wspania�e niegdy� blond loki posiwia�y i
straci�y po�ysk. Wy�ej na g�owie wyra�nie ju� si� przerzedza�y.
�ab�d� by� obcokrajowcem. �ab�d� by� jednym k��bkiem nerw�w.
�ab