2612

Szczegóły
Tytuł 2612
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2612 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2612 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2612 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON PANI KRAINY MGIE� TYTU� ORYGINA�U DREAD COMPANION PRZEK�AD: JACEK KOZERSKI ROZDZIA� PIERWSZY Nigdy ju� nie zaufam tradycyjnym podzia�om czasu i nie powiem Z ca�ym przekonaniem: to by� dzie�; min�� tydzie�; przed nami ca�y rok! Zaledwie kilka dni temu pokazano mi bardzo stare ta�my, skopiowane, jak mnie zapewniono, z kaset nagranych ongi� na legendarnej planecie Terra. Jednak pewne zawarte na nich informacje tak bardzo przypominaj� moje w�asne do�wiadczenia, �e nie pozostaje mi nic innego jak tylko uwierzy�, i� ci, kt�rzy nagrali je w przesz�o�ci zasnutej mg�� czasu, tak dawno temu, �e nie potrafi� nawet pouczy� lat dziel�cych tera�niejszo�� od tamtej chwili, r�wnie� przemierzyli szlak, na jaki skierowa�y mnie przypadek i m�j w�asny up�r. Gdybym nie mia�a niepodwa�alnych dowod�w na to, co przydarzy�o si� mnie oraz paru innym osobom, mog�abym by� teraz pos�dzona o snucie niestworzonych opowie�ci ku zadziwienia �atwowiernych. Lecz to, co m�wi�, jest prawd� i nagrania wszystko potwierdzaj�. Urodzi�am si� na Chalox, w 2405 roku po Odlocie, licz�c wed�ug czasu planetarnego i galaktycznego. Sko�czy�am szesna�cie planetarnych lat, kiedy opu�ci�am Chalox i wyl�dowa�am na Dylanie. Od tego czasu nie min�� dla mnie wi�cej ni� rok - a jednak w kalendarzu widnieje teraz cyfra 2483! Czas! Zdarza si�, �e gdy spogl�dam na te daty i my�l�, w jaki spos�b min�y dla mnie te lata, ogarnia mnie taki strach, �e natychmiast musz� zaj�� si� czym�, skupiaj�c na tym wszystkie moje si�y i my�li, dop�ki nie opadnie d�awi�ca mnie fala paniki. Gdyby nie Jorth, kt�rego mog� dotkn�� ilekro� tego zapragn� i kt�ry dzieli ze mn� m�j e brzemi�, mog�abym... lecz o tym nie b�d� my�la�a - teraz ani nigdy! Tak jak powiedzia�am, urodzi�am si� na Chalox. Moim ojcem by� Rhyn Halcrow, zwiadowca Departamentu Bada�. Nale�a� do rodu Talgrinnian, co oznacza Drug� Fal� potomk�w Terran. Moja matka pochodzi�a z Forsmanian, z rodziny kupieckiej. Byli lud�mi, lecz jako potomkowie Pierwszej Fali z powodu genetycznych mutacji r�nili si� od istot, kt�re uwa�ano za rodzimych mieszka�c�w Terry. Ich ma��e�stwo nazywano terminowym, jak to si� zwykle okre�la w przypadku m�czyzn pozostaj�cych w s�u�bie rz�dowej, i trwa�o trzy miejscowe lata. Po ceremonialnym rozwi�zaniu umowy ma��e�skiej ojca skierowano do nowego zespo�u badawczego. Pozostawi� moj� matk� z bardzo wysok� do�ywotni� rent�, daj�c jej nadto woln� r�k� co do zawarcia nast�pnego kontraktu, gdyby mia�a na to ochot� - lub gdyby sobie tego �yczy� jej ojciec. Forsmanianie bowiem szanuj� rodow� hierarchi� i wa�kie decyzje dotycz�ce klanu podejmuje najstarszy wiekiem m�czyzna. I rzeczywi�cie, w ci�gu paru miesi�cy matka wyda�a si� po raz drugi za jednego ze swoich kuzyn�w, zatrzymuj�c w ten spos�b wiano z pierwszego ma��e�stwa w klanie, co jej bliscy uznali za bardzo praktyczne i s�uszne rozwi�zanie. Je�li chodzi o mnie, w tym czasie przebywa�am ju� w internacie dla dzieci pracownik�w rz�dowych w Lattmah. Rozstanie by�o zupe�ne. Nigdy wi�cej nie zobaczy�am �adnego z moich rodzic�w. Problemem by� dla mnie fakt, i� urodzi�am si� dziewczynk�, poniewa� potomstwo takich mieszanych zwi�zk�w w wi�kszo�ci jest p�ci m�skiej i ch�opcy ci od dzieci�stwa szkoleni s� do s�u�by pa�stwowej. Na nieszcz�cie odziedziczy�am p�e� matki, lecz dusz� i zainteresowania ojca. By�abym bezgranicznie szcz�liwa, pracuj�c jako zwiadowca, odkrywca dalekich �wiat�w i nowych krajobraz�w. Moimi ulubionymi nagraniami z ta�moteki by�y relacje z wypraw badawczych, sprawozdania z misji handlowych na prymitywnych planetach i tym podobne rzeczy. By� mo�e potrafi�abym dopasowa� si� do �ycia, jakie wiedli wolni kupcy. Lecz kobiet jest w�r�d nich tak niewiele i s� one tak zazdro�nie strze�one i ho�ubione, �e pewnie by�abym prawdziwym wi�niem w jednym z ich kosmoport�w. Spotyka�abym si� z m�em tylko z rzadka, i prawo zmusza�oby mnie do ponownego zam��p�j�cia, gdyby jego statek nie powr�ci� w wyznaczonym terminie. Tak wi�c robi�am co mog�am, �eby przygotowa� si� do ucieczki z Chalox. Zosta�am opiekunk� archiwum i przyswoi�am sobie kilka technik, wliczaj�c w to implantowanie pami�ci. I umieszcza�am swoje nazwisko - Kilda c'Rhyn - na wszystkich mo�liwych listach emigracyjnych, od kiedy tylko w�adze pozwoli�y mi rejestrowa� si� na nich. To, �e okazja do wyjazdu si� nie nadarza�a, zaczyna�o mnie niepokoi�. W internacie mog�am pozosta� jeszcze nieca�y rok, a potem musia�abym przystosowa� si� do �ycia w miejscu wybranym arbitralnie przez moich opiekun�w. Mogli nawet zmusi� mnie, bym wr�ci�a do klanu mojej matki, a to zupe�nie mi nie odpowiada�o. Tak wi�c, zrozpaczona, zwr�ci�am si� w ko�cu do jednego z moich nauczycieli, kt�rego uwa�a�am za najbardziej �yczliwego. Lazk Volk by� miesza�cem-mutantem. W jego przypadku wymieszanie ras objawi�o si� deformacjami, kt�rych nawet najbardziej zaawansowana chirurgia plastyczna nie mog�a naprawi�. Jego umys� mia� jednak tak niezwyk�e mo�liwo�ci, je�li chodzi o uczenie si� i nauczanie, �e Lazk nigdy nie opu�ci� internatu. Ogromna ta�moteka oraz informacje uzyskiwane od odwiedzaj�cych go zwiadowc�w i innych podr�nik�w pozwoli�y mu zdoby� wiedz� o wiele rozleglejsz� od wszystkich miejscowych bank�w pami�ci, z wyj�tkiem rz�dowego. Poniewa� pod pewnymi wzgl�dami byli�my do siebie podobni ka�de z nas t�skni�o bowiem za tym, co by�o mu wzbronione - Lazk Volk i ja zostali�my przyjaci�mi. Od czterech lat pracowa�am dla niego jako rejestratorka i bibliotekarka, nim w ko�cu wyrazi�am g�o�no swoj� obaw� o to, �e nie mam �adnego wp�ywu na przysz�o��, kt�ra mnie czeka. Mia�am nadziej�, �e by� mo�e odpowie na to ofert� sta�ego zatrudnienia. Cho� tak naprawd� nie zaspokaja�oby to mego pragnienia podr�y, to jednak, zwa�ywszy na bogactwo jego wiedzy, by�aby to namiastka najlepsza z mo�liwych. Rozwar� swoje cienkie, podw�jne ramiona w typowym dla niego ge�cie, zwijaj�c pozbawione ko�ci palce nad klawiatur�, kt�ra wyczarowywa�a wszystko, czego sobie za�yczy� - od kompletnej historii planety Firedrake po opis przyj�cia z okazji za�lubin. Prawie ca�� jego zniekszta�con� posta� spowija�a szata z t�czowego materia�u bora, zmieniaj�ca intensywne barwy przy najdrobniejszym poruszaniu. Przypomina� w niej gruby wa�ek ustawiony na jednym ko�cu. Tylko cztery ramiona i sto�kowata g�owa wskazywa�y, �e jest �yw� istot�. Przez chwil� wysuwa� naprz�d i cofa� wij�ce si� palce. Potem rozwar� szczelin� ust. - Nie. - Nie? Dlaczego? By�am tak zaskoczona, �e w moim g�osie pojawi� si� ton pretensji, jaki nigdy dotychczas nie zabrzmia�, gdy zwraca�am si� do niego. - Nie zatrudni� ci� u siebie. To zbyt �atwa droga, Kildo. A ty nie jeste� stworzona do w�dr�wki �atwymi szlakami. Dotkn�� jednego z wielu przycisk�w i moje krzes�o odwr�ci�o si�, tak �e ju� nie spogl�da�am na niego lecz na �cian�, na kt�rej znajdowa� si� ekran, przypominaj�cy teraz ogromne lustro. - Co widzisz? - zapyta�. - Siebie. - Opisz! - Powiedzia� to tonem, jakiego u�ywa� w kabinach szkoleniowych, kiedy zaczyna� kszta�towa� m�j umys� w celu zapami�tywania i gromadzenia informacji. - Jestem kobiet�. Moje w�osy s�... s�... - zawaha�am si�. Ci, kt�rzy mieszkali w internacie, tak bardzo r�nili si� od miesza�c�w, �e nie znane by�y nam kanony okre�laj�ce zar�wno urod�, jak i zwyczajn� brzydot�. Wiedzia�am, �e spogl�danie na pewne twarze, z uwagi na ich barw� i kszta�t, sprawia mi przyjemno��. Lecz obca by�a mi pr�no�� i nie mia�am poj�cia, czy m�j wygl�d mo�e by� uwa�any cho�by za przeci�tny. - Moje w�osy - podj�am zdecydowanie - s� ciemnobr�zowe. Mam dwoje oczu - s� niebieskozielone -jeden nos i usta. Sk�ra jest r�wnie� br�zowa, lecz ja�niejsza w odcieniu od w�os�w. Co do reszty - moje cia�o jest humanoidalne i zdrowe. Co sprawia, �e chcesz widzie� mnie inn� ni� tak� w�a�nie? - Jeste� m�oda. I cho� wymieni�a� swe cechy tak otwarcie, Kildo, przekonasz si�, gdy tylko znajdziesz si� poza tymi murami, �e w oczach wi�kszo�ci b�dziesz kim� nieprzeci�tnym. I, jak zauwa�y�a�, masz sprawne i zdrowe cia�o. Dlatego nie mo�esz tego zmarnowa�, kryj�c si� w cieniu i odwracaj�c plecami do �wiata. - Chyba b�dzie lepiej - zaprotestowa�am - �ebym zosta�a tutaj, gdzie jestem szcz�liwa, ni� wr�ci�a do klanu Forsmanian lub pracowa�a jako urz�dniczka w jakim� pa�stwowym biurze, a� sta�abym si� tak t�pa jak te �ciany, kt�re nas otaczaj�. - By� mo�e. - Skin�� g�ow�. Zaskoczy�o mnie, �e tak �atwo dopi�am swego. On jednak ci�gn�� dalej: - Lecz wymieni�a� tylko dwie z mo�liwo�ci, jakie masz. S� jeszcze inne... - Ma��e�stwo z kupcem? - o�mieli�am si� wyrazi� g�o�no trzeci� mo�liwo��, nad kt�r� si� zastanawia�am. - �eby wykorzysta� je do ucieczki? Nie s�dz�, by to by� dobry pomys�. Kupcy, maj�c tak niewiele kobiet, otaczaj� je a� nadto troskliw� opiek�. Taki zwi�zek m�g�by si� okaza� dla ciebie jeszcze bardziej og�upiaj�cy i uci��liwy ni� to, co by ci� spotka�o, gdyby� zdecydowa�a si� na kt�r�� z dw�ch pierwszych propozycji. Mamy jednak to... Musia� nacisn�� jaki� inny guzik, poniewa� na ekranie rozb�ys�o, zamazuj�c moje odbicie, rz�dowe og�oszenie. By�a to jedna z tych og�lnych ofert skierowanych do emigrant�w, przejaskrawiony i prawdopodobnie mocno przesadzony wykaz wszystkich wspania�ych mo�liwo�ci, jakie odpowiednio wykwalifikowanym ludziom dawa�y planety pogranicza. - Zapomnia�e� - wtr�ci�am, nie rozumiej�c, jak m�g� nie wzi�� tego pod uwag� - �e nie jestem uzdolniona manualnie, nie mam przeszkolenia medycznego ani... - Jeste� dzisiaj nastawiona bardzo sceptycznie - powiedzia�, lecz w jego g�osie nie by�o s�ycha� zniecierpliwienia. - To jest oficjalny rejestr. Istniej� jednak inne sposoby, by do��czy� do emigrant�w, mianowicie jako pomoc domowa dla kogo�, kto ma dzieci w wieku szkolnym. Wspomaga�a� ju� nauczycieli w tutejszych klasach. I z pewno�ci� twoje umiej�tno�ci przewy�szaj� kompetencje pomocy domowej. To zaj�cie jest oczywi�cie chwilowe, lecz daje ci szans� na emigracj�. A na nowym �wiecie b�dzie wi�cej mo�liwo�ci. Na peryferyjnych �wiatach obserwuje si� tendencj� do rozlu�niania obowi�zuj�cych norm - chyba �e grup� emigracyjn� stanowi �ci�le podporz�dkowana przyw�dcy sekta religijna. Mog�aby� zdoby� tam pozycj�, kt�ra jest nieosi�galna dla os�b twojej p�ci na wewn�trznych planetach. To, co m�wi�, mia�o sens. Dostrzeg�am w tym tylko jedn� rys�. - Mog� uzna�, �e jestem za m�oda. - Otrzymasz najlepsze rekomendacje. - Powiedzia� to z takim przekonaniem, i� musia�am uwierzy�, �e przemy�la� ca�� spraw� od pocz�tku do ko�ca i teraz potrzebna by�a jedynie moja zgoda. - Zatem... zatem... zrobi� to! Zawsze wyobra�a�am sobie, �e je�li pojawi si� jakakolwiek mo�liwo�� opuszczenia Chalox i wzniesienia si� w nieznan� sfer� gwiazd, uczyni� to bez chwili wahania. Jednak teraz, kiedy powiedzia�am, �e to zrobi�, co� poruszy�o si� niespokojnie w moim wn�trzu. Wygl�da�o to tak jakbym w momencie, kiedy drzwi zosta�y otwarte, by�a bardziej �wiadoma bezpiecze�stwa pomieszczenia, kt�rego strzeg�y. - Brawo! - Obr�ci� moje krzes�o ku sobie. - Lecz pami�taj, Kildo, wspomagam ci� tylko w pierwszych krokach; dalsza droga zale�y od ciebie. Tyle jednak dla ciebie zrobi�. Mianuj� ci� jednym z moich pozaplanetamych sprawozdawc�w. B�dziesz rozwija�a sw�j talent, nagrywaj�c dla mnie wszystko, co wed�ug ciebie mo�e wzbogaci� t� bibliotek�. Poczu�am, �e parali�uj�ce mnie napi�cie zel�a�o nieco. Iskra podniecenia zap�on�a w moim umy�le. Prawdopodobnie niewiele mog�abym doda� do tego bogactwa wiadomo�ci z tysi�cy - setek tysi�cy �wiat�w, informacji, kt�re Lazk Volk zgromadzi� w swojej bibliotece. Lecz gdyby do tego zbioru zakwalifikowano cho�by tylko kilka zda� mojego autorstwa, czu�abym si� doprawdy zaszczycona. - Zatem postanowione - powiedzia� rze�kim g�osem. - Reszt� zostaw mnie. A teraz chc� mie� szczeg�owe streszczenie raportu Ruhkarva w zestawieniu z danymi z Xcothal. Zacz�am szuka� dla niego dw�ch ta�m zawieraj�cych dane o zagadkach archeologicznych. I tak, zajmuj�c si� to jednym, to drugim, sp�dzi�am trzy pracowite dni. Prawd� m�wi�c, by�am tak zaabsorbowana poszukiwaniem zagrzebanych gdzie� ta�m - kt�rych od lat nikt nie ��da� - �e trzeciej nocy, gdy wr�ci�am do mojego pokoju i z westchnieniem zrzuci�am pantofle, wezbra�o we mnie podejrzenie, i� Lazk Volk nieustannie przegania mnie z jednego ko�ca archiwum w drugi dla jakich� w�asnych, ukrytych cel�w. Czwartego dnia rano, kiedy zg�osi�am si� po zlecenia, zasta�am go nie jak zwykle otoczonego rz�dami kaset, lecz popijaj�cego kaw� z kubka i wpatruj�cego si� w ekran z takim napi�ciem, jakby widnia�a na nim formu�a zbawienia. Spojrza� na mnie ostro, gdy wesz�am, a potem doln� praw� r�k� wskaza� spore pude�ko na skraju biurka. - We� je i w�� na siebie to, co jest w �rodku. O dziesi�tej masz spotkanie z Gentlefem� Gusk� Zobak. Mieszka w Podw�jnej Gwie�dzie. - Co mam w�o�y�...? - Ubranie. Stosowny str�j, dziewczyno! Wyjdziesz na miasto w tym - wskaza� na m�j uniform z internatu, jednocz�ciowy ubi�r, zaprojektowany do pracy, a nie po to, by pasowa� czy zdobi� - i natychmiast staniesz si� o�rodkiem uwagi, co, jak przypuszczam, nie oby�oby ci na r�k�. Przytakn�am i zanios�am pude�ko do s�siaduj�cego z pokojem magazynu. Lecz zawarto�� zaskoczy�a mnie nieco. Mia�am wyj�ciow� szat�, kt�r� kilka razy wk�ada�am, udaj�c si� do miasta w celu za�atwienia zleconych mi tam spraw. By�a r�wnie prosta jak uniform i wr�cz krzycza�a, �e jest strojem organizacyjnym. Tymczasem ten wspania�y str�j z jedwabistego materia�u by� zupe�nie inny. Widzia�am ju� takie, ale tylko na c�rkach w�a�cicieli ziemskich. Sk�ada� si� z pary lu�nych spodni o ciemnej, soczystej barwie dojrza�ych �liwek. G�rn� cz�� stanowi�a tunika tego samego koloru, lecz z innego materia�u, grubego i w dotyku przypominaj�cego futro. D�ugie r�kawy si�ga�y a� za nadgarstki, a od talii do g�ry bieg� podw�jny rz�d srebrnych zapinek. Tunik� spina� ciasno pas z tego samego metalu. W�osy mia�am znacznie kr�tsze od w�os�w kobiet mieszkaj�cych w mie�cie. Lecz moj� g�ow� okrywa� d�ugi welon ze srebrzystej koronki, z otworami na oczy obwiedzionymi b�yszcz�cym materia�em, z przodu si�gaj�cy pasa, z ty�u za� bioder. W takim stroju by�am jak zamaskowana i z pewno�ci� �aden ze znajomych student�w nie rozpozna�by mnie. Kiedy wr�ci�am do Lazka Volka i k�tem oka uchwyci�am moje odbicie w lustrzanym ekranie, zdumia�o mnie ono tak, �e wyda�am z siebie zduszone westchnienie. Lazk skin�� g�ow� i poda� mi plakietk� identyfikacyjn�. - Doskonale. - Zaaprobowa� moje przebranie, bowiem czu�am, �e tak� w�a�nie rol� ma pe�ni� ten str�j. - Gentlefema Zobak leci na planet� Dylan. Ma dwoje dzieci, syna i c�rk�, oboje s� jeszcze mali. Matka stara si� o pomoc domow�, jako �e jej zdrowie nie jest najlepsze. M�� Gentlefemy otrzyma� skierowanie na Dylana tylko czasowo - na jakie� dwa miejscowe lata, jak przypuszczam. Nie s�dz�, �eby Zobakowie zostali tam d�u�ej. Lecz ich pozycja pozwala im na ��danie dodatkowych przywilej�w i je�li ich zadowolisz, by� mo�e otworz� przed tob� inne drzwi. Lepiej ju� id�. Nie mo�na pozwoli�, �eby Gentlefema czeka�a. By� mo�e ja nie mog�am pozwoli� sobie na to, by moja potencjalna pracodawczyni czeka�a, lecz gdy dotar�am do Podw�jnej Gwiazdy sta�o si� oczywiste, �e jej to nie dotyczy. Zaprowadzono mnie do pokoju przyj��. Siedzia�y tam dwie kobiety w charakterystycznej postawie tych, kt�rym ka�e si� czeka�. Poniewa� wszystkie przestrzega�y�my zwyczaju zakazuj�cego zdejmowania welonu przy obcych, widzia�am tylko ich stroje, podobne do mojego, lecz r�ni�ce si� barw� i materia�em. Dla zabicia czasu stara�am si� odgadn��, kim s� moje konkurentki. Str�j pierwszej by� rdzawobr�zowy. Na welonie dostrzeg�am dwie cery. A r�ce (r�kawy jej tuniki by�y znacznie kr�tsze od moich) mia�a czerwone i szorstkie, jakby wykonywa�a jak�� ci�k� prac�. Odnios�am wra�enie, �e jest zapracowan� kobiet� w �rednim wieku. Druga, siedz�ca naprzeciwko mnie, nosi�a si� na niebiesko, lecz by�o co� tandetnego w zbyt ekstrawaganckim kroju tuniki. R�kawy si�gaj�ce koniuszk�w palc�w mia�y chyba sugerowa� wysok� pozycj� w�a�cicielki, kt�ra nie musi wykorzystywa� r�k do pracy. Pasek materia�u obr�biaj�cy otwory na oczy w jej welonie by� nie tylko b�yszcz�cy, ale te� tak szeroki, �e m�g� o�lepi� patrz�cego. Zapracowan� kobiet� wezwano pierwsz� i nie pojawi�a si� ju� wi�cej; potem przysz�a kolej na moj� krzykliwie przystrojon� towarzyszk�, kt�ra r�wnie� nie wr�ci�a. Domy�li�am si�, �e wychodzi si� innymi drzwiami. W ko�cu robot-s�u��cy skin�� w moim kierunku. Luksus pokoju, do kt�rego wesz�am, odpowiada� standardowi pomieszcze� karawanseraju. Lecz jego obecna mieszkanka wprowadzi�a do niego kilka w�asnych element�w. Le�a�a na ��ku wsparta o uniesione wezg�owie, z rozrzuconymi przed sob� rozmaitymi przedmiotami, s�u��cymi albo rozrywce, albo piel�gnacji cia�a. Grzecznie odsun�am welon, by spojrze� jej w oczy. By�a drobna i z wygl�du bardzo delikatna. Jej w�osy, zgodnie z obowi�zuj�c� mod�, zosta�y najpierw odbarwione, a potem nasycone jaskraw� zieleni�, ostro kontrastuj�c� z blado�ci� sk�ry. Wiedzia�am z telewizji, �e jest to szczyt elegancji. Cho� w pokoju znajdowa�y si� dwa fotele wypoczynkowe dla wygody mieszka�c�w, ona wskaza�a mi pozbawiony oparcia puf w pobli�u ��ka i d�ug� chwil� wpatrywa�a si� we mnie bez s�owa. Jej usta wykrzywia�y si� w grymasie rozdra�nienia, a r�ce rzadko spoczywa�y nieruchomo, przebieraj�c w�r�d le��cych przed ni� przedmiot�w, cho� nigdy nie patrzy�a na to, co w�a�nie chwyci�a, ani nie trzyma�a tego d�ugo. - Jeste� Kilda c'Rhyn. Nie by�o to pytanie, a raczej stwierdzenie, takie, jakie wypowiada cz�owiek nazywaj�c jaki� przedmiot - gdybym przypadkiem nie by�a Kild�, uczyni�aby mnie ni�. Zastanawia�am si�, czy mia�o mnie to zbi� z tropu, czy zawsze u�ywa�a takiego tonu wobec staraj�cych si� o prac�. - Tak jest, Gentlefemo. Potraktowa�am jej stwierdzenie jako pytanie i udzieli�am odpowiedzi. - Przynajmniej jeste� m�oda. - Wci�� wpatrywa�a si� we mnie. Z rekomendacji wynika, �e masz dobre przygotowanie jako nauczycielka. Przebywa�a� w internacie. ..- W jej g�osie us�ysza�am teraz ciekawo��, jakby moja przesz�o�� zainteresowa�a j� nieco. - Zdajesz sobie spraw�, �e ta praca jest tylko czasowa. Musimy uda� si� na ten okropny peryferyjny �wiat na rok, mo�e dwa, poniewa� m�j m�� otrzyma� tam skierowanie. Dobrze znosisz podr�e kosmiczne? C� mog�am jej na to odpowiedzie�, je�li dotychczas nie mia�am okazji lecie� �adnym statkiem? Ale nie s�dz�, by j� to naprawd� interesowa�o, poniewa� ci�gn�a dalej: - Ja znosz� je fatalnie, naprawd�. Zaraz k�ad� si� do snu, natychmiast po starcie. Ale Bartare i Oomark nie mog� spa� przez ca�� podr� - s� ciekawymi wszystkiego dzie�mi. B�dziesz musia�a zaopiekowa� si� nimi podczas okres�w czuwania. Nie wiem... jeste� taka m�oda... - Fakt, kt�ry wcze�niej raczej j� ucieszy�, teraz zdawa� si� budzi� w�tpliwo�ci. - Bartare jest trudna, bardzo trudna. Musi mie� kogo�, kto ni� pokieruje. Jej poziom nauczania zbli�a si� do �smego stopnia i b�dzie wzrasta�, tak nam powiedziano. Musisz stymulowa� j� mentalnie, �eby wywo�a� ten post�p. Skoro jednak zosta�a� przeszkolona w internacie, powinna� wszystko o tym wiedzie�. A ja nie mam czasu ani si�, �eby spotyka� si� z kolejnymi ponurymi albo nieodpowiednimi kobietami. Ty musisz wystarczy�. By�o oczywiste, i� uwa�a, �e wy��cznie od jej decyzji zale�y ostateczne za�atwienie sprawy. I cho� w wypowiadanych przez ni� s�owach us�ysza�am zapowied� przysz�ych ��da� i pretensji, wiedzia�am, �e Lazk Volk mia� racj�. To s� prawdopodobnie jedyne drzwi, kt�re mog�y otworzy� si� przede mn�, i tylko przej�cie przez nie dawa�o mi nadziej� na inn� przysz�o��. Kiedy wyrazi�am swoj� zgod�, zignorowa�a j�. Zamiast tego poinstruowa�a mnie, gdzie si� z nimi spotkam. I wtedy dowiedzia�am si�, �e do startu mam tylko dwa dni. Nie by�o mi to na r�k�, lecz zanim zd��y�am zaprotestowa�, wyda�a ostatni rozkaz. - Robot-s�u��cy zaprowadzi ci� do pokoju dzieci. Powinna� je pozna�, a i one musz� ciebie zobaczy�. T�dy, i pami�taj - o jedenastej na Siedmiu Nocach Dnia. Nim zd��y�am po�egna� si� z ni� oficjalnie, robot-s�u��cy wyprowadzi� mnie z pokoju i dalej na korytarz. Tam przystan�� przed jakimi� drzwiami i zaanonsowa� swoje przybycie, lecz nie czeka� na zezwolenie, by wej��. Wydawa�o si�, �e Gentlefema Zobak traktuje swoje potomstwo r�wnie bezceremonialnie jak pracownik�w. Pos�ano mnie, bym zobaczy�a dzieci, i �eby one mnie zobaczy�y, i to wszystko. To, �e uczy�am dzieci w internacie, by�o prawd�. Tylko �e tam zawsze panowa�a dyscyplina i rygor. Uczni�w poddawano najstaranniejszej selekcji, a maj�cych problemy z osobowo�ci� lub temperamentem kierowano gdzie indziej na specjalistyczn� terapi�. Dzieci, kt�re ja uczy�am, by�y dobre i pos�uszne, przywyk�e do stawianych im wymog�w. Zna�am wy��cznie zdolne dzieci, pragn�ce nauczy� si�, jak najlepiej wykorzystywa� swoje m�zgi. Tak wi�c napomknienia mojej pracodawczyni, �e nale�y zach�ci� jej c�rk� do zwi�kszenia wysi�k�w, brzmia�y sensownie i znajomo. Lecz kiedy wesz�am do pokoju, jaki� instynkt ostrzeg� mnie, �e nie b�dzie to przypomina�o owego zaledwie formalnego nadzoru w klasach internatu. Pok�j urz�dzony by� r�wnie luksusowo, jak salon zajmowany przez ich matk�, i najwyra�niej pe�ni� rol� bawialni. Na stole pod lamp� le�a�o mn�stwo drobnych przedmiot�w, takich jak te, kt�re za�mieca�y ��ko Gentlefemy. Jeden z nich zdawa� si� tak interesowa� dzieci, �e �adne nawet nie unios�o wzroku, by spojrze� na mnie. Bartare by�a drobna, szczup�a i delikatna, jak jej matka, lecz z pewno�ci� nie ospa�a. Przeciwnie, jej ma�e, chude cia�o wyra�a�o tak skoncentrowane napi�cie, �e przypomina�o mi to niepokoj�ce stany skupienia, jakie widywa�am niekiedy u Lazka Volka. Twarz, zako�czon� male�kim, ostrym podbr�dkiem, okala�y w�osy spi�te srebrnymi spinkami, kt�re l�ni�y tym bardziej, �e za t�o mia�y krucz� czer� lok�w. Wyra�nie zarysowane brwi, zbiegaj�ce si� nad nosem, tworzy�y grub� lini� na czole. Oczy ocienia�y niezwykle g�ste rz�sy, niemal tak czarne jak w�osy. W przeciwie�stwie do tego sk�r� mia�a blad�, bez �ladu rumie�ca na policzkach, i tylko wargi zaznacza�y si� lekkim r�em. Ubrana by�a na ciemnozielono, dziwny kolor dla dziecka, jednak odt�d ta barwa ju� zawsze kojarzy�a mi si� z Bartare. Paskiem identycznego materia�u owija�a w�a�nie jeden z rze�bionych pos��k�w, takich, jakie wie�niacy stawiaj� w kuchniach dla ochrony przed si�ami ciemno�ci. Tyle �e ten pos��ek, pierwotnie bardzo prymitywny, zosta� "ulepszony". Jego g�ow� owini�to l�ni�cymi drutami, aby utworzy� koron�. Temu, jak Bartare odziewa w szaty pos��ek, przygl�da� si� jej brat Oomark. Cho� m�odszy, by� od niej wy�szy mniej wi�cej na szeroko�� palca, dobrze zbudowany i krzepki. Jego twarz wci�� oznacza�a si� dzieci�c� kr�g�o�ci�, a teraz widnia� na niej dziwny wyraz, jakby to, co robi�a jego siostra, r�wnocze�nie fascynowa�o go i trwo�y�o - doprawdy niezwyk�y wyraz u kogo�, kto przygl�da si� ubieraniu lalki. Spojrza� na mnie. Potem pochyli� si� i dotkn�� ramienia siostry, niemal boja�liwie, daj�c do zrozumienia, �e boi si� jej, a jednak wie, �e musi oderwa� jej uwag� od tego, co akurat robi�a. - Sp�jrz, Bartare... - Wskaza� mnie palcem. Bartare unios�a g�ow�. Spojrzenie dziewczynki by�o g��bokie, badawcze, i w jaki� spos�b niezmiernie wytracaj�ce z r�wnowagi. Dozna�am niemal takiego wstrz�su, jakbym natkn�a si�, pod zewn�trzn� pow�ok� dziecka, na co� starego, w�adczego, i nieco z�o�liwego. Lecz wra�enie to ust�pi�o niemal natychmiast. Bartare po�o�y�a lalk� z uwag� osoby odk�adaj�cej na bok wa�ny fragment tworzonego w�a�nie dzie�a i odsun�a si� od sto�u, by wykona� jeden z tych dyg�w, uznawanych przez dzieci z jej klasy spo�ecznej za uprzejme powitanie. - Jestem Bartare, a to jest Oomark. G�os brzmia� czysto i przyjemnie. Dopiero gdy rzuci�a mi niespodziewane spojrzenie spod tej ciemnej krechy brwi, poczu�am powiew ch�odu. - Jestem Kilda c'Rhyn - odpowiedzia�am. - Wasza matka poprosi�a mnie... - �eby� nas zobaczy�a i pozwoli�a nam zobaczy� ciebie. Wiem. Skin�a g�ow�. - To oznacza, �e jeste� t� osob�, kt�ra poleci z nami na Dylana. My�l�... - Zawaha�a si�, a potem u�y�a wyra�enia, kt�re wyda�o mi si� raczej dziwne. - My�l�, �e b�dziemy sobie odpowiada�. Odnios�am wra�enie, �e s�owo "b�dziemy" zosta�o wypowiedziane z naciskiem, kt�ry wyra�a� w�tpliwo�� i m�g� by� ostrze�eniem. Niewiele pami�tam z tego, o czym rozmawia�y�my podczas tamtego pierwszego spotkania. Po tym, jak poinformowa� siostr� o moim przyj�ciu, Oomark nie odezwa� si� ju� ani s�owem. Z zachowania jego siostry wynika�o natomiast, �e ma ona nie tylko znakomite maniery, ale tak�e jest bardziej wyrobiona towarzysko i inteligentniejsza. Bartare... c�, mog�am oceni� j� tylko pozytywnie. A jednak przez ca�y czas, kiedy rozmawia�y�my, zachowywa�am rezerw�, czu�am si� zak�opotana, jakby�my obie udawa�y. Widzia�am niegdy� sztuk� teatraln� z innego �wiata, utrwalon� na jednej z ta�m Lazka Volka. Aktorzy i aktorki wyst�powali z ozdobnymi, obrz�dowymi maskami osadzonymi na d�ugich uchwytach. Mieli po kilka takich masek, przymocowanych cienkimi �a�cuszkami do pasa. Gdy przychodzi�a kolej na ich kwestie, wybierali t� czy inn� mask� i trzymali j� przed sob�, ale nie tu� przed twarz�, deklamuj�c swoj� rol�. Przypomnia�o mi si� to wtedy, bowiem odnios�am wra�enie, �e Bartare i ja te� na�o�y�y�my maski, i �e to, co kryje si� za tymi maskami i nasz� uprzejm�, zdawkow� rozmow�, jest czym� zupe�nie innym. A jednak nie by�am a� tak zaniepokojona, by nie przyj�� proponowanej mi posady. Prawd� m�wi�c, gdy st�umi�am to pocz�tkowe uczucie niepokoju, stwierdzi�am, �e Bartare intryguje mnie. Przysz�o mi do g�owy, �e czas, jaki mamy sp�dzi� razem, mo�e by� interesuj�cy dla nas obu. Uzna�am te�, �e Oomark pozostaje w cieniu siostry, i �e okazanie mu szczeg�lnej troski dobrze by na niego wp�yn�o. Tak czy inaczej, wr�ci�am do internatu zadowolona z umowy, jak� pom�g� mi zawrze� Lazk Volk, zdecydowana przeci�� wi�zy ��cz�ce mnie z dotychczasowym �yciem i wzlecie� ku nowemu. ROZDZIA� DRUGI Po�egnania w internacie zaj�y mi niewiele czasu. Opr�cz Lazka Volka bli�sze stosunki ��czy�y mnie tylko z kilkoma osobami. Na skutek jego zabieg�w pozosta�am w internacie o rok d�u�ej ni� inni z mojej grupy wiekowej, i, jak ju� powiedzia�am, zbli�y�am si� niebezpiecznie do chwili, kiedy by�abym zmuszona opu�ci� to miejsce, czy tego chcia�abym, czy nie. Wyp�acono mi odpraw�, po�ow� w strojach przydatnych podczas pobytu na Dylanie, reszt� za� w postaci niewielkiej kwoty kredyt�w, kt�r� zachowa�am w ca�o�ci, widz�c w niej zabezpieczenie na wypadek jakiego� nieszcz�cia. Ostatnie godziny sp�dzi�am z Lazkiem Volkiem. Zosta� upowa�niony do przekazania mi rejestratora, tak bym mog�a sporz�dza� sprawozdania. Lecz nie mianowano mnie oficjalnym przedstawicielem. W�adze nie wyrazi�yby na to zgody. Wiedzia�am jednak, �e gdyby kt�re� z moich sprawozda� przekazanych Volkowi zosta�o przez niego uznane za przydatne, wzmocni�oby to moj� pozycj�, i, by� mo�e, pomog�oby w znalezieniu kolejnej pracy. Jednak przestrzeg� mnie, bym nie trwoni�a otrzymanych od niego ta�m na byle co, i rejestrowa�a tylko rzeczy najwa�niejsze. U�wiadomi�am sobie wtedy, �e maj�c ich tak niewiele, b�d� musia�a zmie�ci� na nich sporo materia�u. Ilo�� baga�u os�b podr�uj�cych statkami kosmicznymi jest �ci�le okre�lona i gdybym zmarnowa�a ta�my, kt�re mia�am ze sob�, nie mog�abym oczekiwa� kolejnych dostaw - przynajmniej dop�ty, dop�ki nie przekaza�abym nagrania z tak warto�ciowymi informacjami, �e zagwarantowa�oby mi to przes�anie nast�pnych. Zapyta� mnie, co sadz� o moich podopiecznych, a ja odpowiedzia�am nieco wymijaj�co. By�am niemal pewna, �e Bartare rokuje du�e nadzieje jako uczennica. Sam Oomark potrzebowa�by ze strony nauczyciela mniejszego zaanga�owania. I w�a�nie w stosunku do jego siostry u�y�am okre�lenia "wymagaj�ca". Wiedzia�am, �e Lazk Volk zauwa�y� moj� pow�ci�gliwo��, jednak nie skomentowa� tego. Z rodzin� Zobaka spotka�am si� dopiero przed samym wej�ciem na statek. Gentlefem� spowija�y grube fa�dy podr�nej peleryny, lecz Bartare sta�a z odrzuconym kapturem p�aszcza, wpatruj�c si� w statek, jak gdyby przedstawia� sob� jaki� problem. Oomark w podnieceniu rozgl�da� si� wok� siebie, bez reszty poch�oni�ty tym, co robi za�oga. Kiedy podesz�am, Gentlefema odwr�ci�a si� ku mnie, cho� nie mog�am dojrze� jej twarzy ukrytej pod welonem. G�os mia�a jeszcze bardziej rozdra�niony ni� to zapami�ta�am z pierwszego spotkania. - Sp�ni�a� si�. Za chwil� wchodzimy na pok�ad... - Przepraszam - odpowiedzia�am. Po naszym pierwszym spotkaniu postanowi�am sobie, �e nie b�d� si� usprawiedliwia�a ani udziela�a wyja�nie�. Stwierdzi�am, �e nale�y do tych os�b, kt�re uznaj� tylko jedn� odpowied� - swoj� w�asn�. Walka z czym� takim by�aby tak samo skuteczna, jak pr�ba wzniesienia wie�y z suchego piasku. Lepiej nawet nie pr�bowa�. - Oczekuj� punktualno�ci... - zacz�a, kiedy kilka krok�w od nas opad�a platforma towarowa i stoj�cy na niej ochmistrz statku, kt�ry kierowa� za�adunkiem, przywo�a� nas skinieniem. - Nienawidz� tego ca�ego zamieszania! Zacisn�a d�o� na mojej r�ce tak mocno, �e gdy wchodzi�y�my na platform� wraz z dzie�mi, w�a�ciwie podtrzymywa�am j�. Nie zwolni�a bolesnego uchwytu podczas jazdy w g�r�, dop�ki nie znale�li�my si� w luku. Musz� przyzna�, �e jazda na rozko�ysanej platformie mnie r�wnie� nie sprawi�a przyjemno�ci. Gdy znale�li�my si� w �rodku, odnotowano nas na li�cie pasa�er�w i Guska odesz�a, wci�� opieraj�c si� ci�ko, lecz tym razem na stewardesie, kt�ra mia�a u�o�y� j� do g��bokiego snu podr�nego. Mnie z dzie�mi odprowadzono do ma�ej kabiny i poddano zabiegowi cz�ciowego u�pienia. Zarobi�am pieni�dze, kt�re Gentlefema Zobak przeznaczy�a na moje wynagrodzenie, i zarobi�am je uczciwie podczas tej w�a�nie podr�y, poniewa� w okresach czuwania dzieci znajdowa�y si� wy��cznie pod moj� opiek�. Stara�am si� nawi�za� z nimi dobre stosunki i my�l�, �e w przypadku Oomarka uda�o mi si� to. Wyra�nie by�o wida�, �e nie jest tak b�yskotliwy jak jego siostra i zdecydowanie ch�tniej wykonywa� wszelkie polecenia. Nie oznacza to, �e Bartare nie s�ucha�a mnie. Prawd� m�wi�c, grzecznie wsp�pracowa�a ze mn�, a czeg� wi�cej mo�na wymaga� od dziecka? Jednak teraz nie odst�powa�o mnie ju� wra�enie, i� Bartare nosi mask� i gra jak�� rol�, tak �e wci�� czeka�am na ujawnienie tego, co naprawd� kry�o si� za jej s�owami i czynami. To uczucie dra�ni�o mnie tak bardzo, �e musia�am t�umi� zniecierpliwienie i irytacj�. Kiedy po raz ostami przed ca�kowitym rozbudzeniem i l�dowaniem na Dylanie pogr��a�am si� we �nie, zagadka Bartare dalej pozostawa�a nie rozwi�zana. Lecz teraz potraktowa�am j� jako wyzwanie, cho� wiedzia�am, �e musz� post�powa� bardzo ostro�nie, rezygnuj�c z wszelkich pr�b zmuszenia dziewczynki do jakichkolwiek wyzna�. Cho� dzi�ki bibliotece Lazka Volka moje wiadomo�ci o innych planetach by�y rozleg�e i prawdopodobnie bogatsze, ni� wiadomo�ci typowych podr�nych, to jednak Dylan by� pierwszym innym �wiatem, kt�ry odwiedzi�am osobi�cie. Stad te� bra�o si� moje podniecenie, kiedy opuszczali�my si� na platformie ku ziemi. Znajome niebo Chaloxu mia�o zielonkawe zabarwienie i cz�owiek wierzy�, i� jest to jedyna naturalna barwa niebosk�onu. Lecz tutaj niebo by�o b��kitne, przeci�te masami bia�ych chmur. Sp�dzi�am troch� czasu w bibliotece statku, �l�cz�c razem z dzie�mi nad ta�mami zawieraj�cymi informacje o Dylanie. Dylan zosta� zlokalizowany jakie� sto lat wcze�niej, i to w do�� dziwny spos�b, bowiem przez namiar automatycznego sygna�u S.O.S., cho� statku, kt�ry go wys�a�, nigdy nie odnaleziono. By� planet� typu Arth. Odkryto na nim niezmiernie zagadkowe artefakty sugeruj�ce, i� ongi zamieszkiwali go albo tubylczy mieszka�cy, albo te� koloni�ci jednej z ras Przybysz�w. W�a�nie po to, by uzyska� dowody potwierdzaj�ce jedn� z tych hipotez, przys�ano tu m�a Guski Zobak. Nie by� archeologiem, tylko przedstawicielem rz�du, upowa�nionym do nadawania wykopaliskom statusu strefy chronionej, o ile o co� takiego wnosili eksperci. Dylan mia� tylko dwa miasta. Tamlin by� portem, w kt�rym wyl�dowali�my; drugie miasto, po�o�one po przeciwleg�ej stronie planety, gdzie r�wnie� mog�y l�dowa� statki kosmiczne, nazywa�o si� Toward. �adne z nich nie by�o du�e. Na Dylanie dominowa�o rolnictwo, jego zachodni kontynent stanowi�a kraina otwartych r�wnin. A �e miejscowa fauna by�a bardzo uboga, r�wniny te dostarcza�y paszy dla sprowadzanych z innych �wiat�w zwierz�t gospodarczych i drobiu. Wschodni kontynent, w centrum kt�rego le�a� Tamlin, wykorzystywano pod upraw� winoro�li i owoc�w husard, b�d�cych luksusowym towarem eksportowym. Uprawy te wymaga�y jednak specjalnych typ�w gleby i melioracji, plantacje le�a�y zatem z dala od siebie, przedzielone obszarami dziczy. Odleg�o�ci te i tak nie mia�y znaczenia, poniewa� wszystkie farmy i osady ��czy�a sie� komunikacji powietrznej. Budynki Tamlinu nie przypomina�y zabudowy dawno zamieszkanych �wiat�w. By�y bardzo do siebie podobne, poniewa� wzniesiono je wed�ug projekt�w opracowanych na innych planetach, a ich segmenty montowa�y roboty. Domy dawa�y si� odr�ni� tylko dzi�ki posadzonym wok� nich ro�linom. Oko cieszy�y tutaj nie tylko okazy rodzimej flory, lecz r�wnie� pieni�ce si� bujnie egzotyczne ziele z innych �wiat�w. Kiedy zeszli�my z platformy, zbli�y�o si� do nas kilka os�b, by powita� nowo przyby�ych. M�czyzna, kt�ry podszed� do Gentlefemy Guski, z pewno�ci� nie by� podobny do tego z hologramu, pokazanego mi przez dzieci i przedstawiaj�cego ich ojca. Ten byt o wiele starszy i mia� na sobie mundur urz�dnik�w kapitanatu portu. - Gdzie jest Konroy? - zapyta�a go Guska. - Z pewno�ci� jego obowi�zki nie by�y a� tak nagl�ce, by nie m�g� nas tu powita�! - Droga Gusko! - Oficer uj�� jej d�onie w swoje. - Dobrze wiesz, �e Konroy by�by tutaj, gdyby m�g�. Chodzi o to... - On nie �yje! S�owa Bartare podzia�a�y na nas jak sygna� zwiastuj�cy rozpocz�cie wojny, bowiem wszyscy skamienieli�my na chwil�, kt�ra zdawa�a si� rozci�ga� w niesko�czono��. Bartare post�pi�a krok naprz�d i unios�a g�ow�, spogl�daj�c na oficera. - Przecie� to prawda - podj�a. - Czemu wi�c nie mo�na tego powiedzie�? Zobaczy�am jak na twarzy oficera zdumienie ust�puje miejsca zaskoczeniu i zrozumia�am, �e Bartare powiedzia�a prawd�. - Ale sk�d... - zacz�� z oszo�omieniem w g�osie. - Nie �yje! Guska wyda�a okrzyk, kt�remu zawt�rowa� nieco s�abszym g�osem Oomark, i osun�a si� w ramiona oficera. Wtedy poruszy�am si�, wyci�gaj�c r�ce do dzieci. Ch�opiec odwr�ci� si� i obj�� mnie mocno, kryj�c twarz w fa�dach mojego podr�nego p�aszcza. Bartare strz�sn�a moj� d�o� ze swego ramienia i sta�a cicho, a z jej drobnej, bladej twarzy nie mo�na by�o nic wyczyta�. Po chwili os�upienia zapanowa� wok� nas rozgardiasz. Oficer zani�s� nieprzytomn� Gusk� do stoj�cego opodal samochodu, nas za� dwaj m�odzi m�czy�ni z ochrony kosmoportu zaprowadzili do innego. Oomark wci�� trzyma� mnie w rozpaczliwym u�cisku, a Bartare zachowywa�a si� z rezerw�, jakby by�a tylko widzem i to w dodatku nieco wzgardliwym. Wydawa�a mi si� w owej chwili obca, wzbudzaj�ca obaw�, jak jaka� nieznana forma �ycia, kt�r� nale�y traktowa� z najwy�sz� ostro�no�ci�. Zakwaterowano nas w jednym z rz�dowych pensjonat�w, gdzie uda�o mi si� przekona� Oomarka, by pozwoli� mi wyj�� i znale�� kogo�, kto m�g�by powiedzie�, co si� wydarzy�o. Kiedy wr�ci�am do dzieci, zobaczy�am Oomarka stoj�cego przed siostr� z wykrzywion� gniewem i zap�akan� twarz�. - Ty... ty wiedzia�a�! I nic ci� to nie obchodzi! - wykrzykn�� oskar�ycielsko. Przystan�am tu� przed drzwiami. Pomy�la�am, �e mo�e uzyska odpowied�, kt�rej Bartare nie udzieli�aby w mojej obecno�ci. - Powiedzia�a mi. Jego czas si� sko�czy�. I... nie jest nam potrzebny - ju� nie. - Ona jest z�a! - Czerwona twarz ch�opca zbli�y�a si� do bladego oblicza jego siostry. - S�uchasz jej, a ona m�wi ci z�e rzeczy! Z�e... z�e... W�wczas po raz pierwszy zobaczy�am, jak Bartare traci opanowanie. Wymierzy�a Oomarkowi policzek tak mocny, �e a� zako�ysa�a si� jego g�owa, a na twarzy pozosta� �lad d�oni. - Zamilcz! - Nie panowa�a nad g�osem. - Sam nie wiesz, co m�wisz. Nie masz poj�cia, ile mo�esz zepsu� przez samo takie gadanie. Zamilcz, g�upcze! Odwr�ci�a si� od niego, a on sta�, przestraszony i dr��cy, z twarz� mokr� od �ez, kt�rych nawet nie stara� si� otrze�. Kiedy wesz�am do pokoju, rzuci� si� ku mnie i przytuli� tak jak przedtem, pragn�c znale�� pociech� bardziej w dotyku ni� w s�owach. Bartare pozosta�a przy oknie, zwr�cona do nas plecami. Ale w jej postawie by�o co�, co wywo�a�o we mnie dziwne wra�enie, �e s�ucha czego� uwa�nie, i nie s� to d�wi�ki, kt�re ja mog�abym us�ysze�. Uzna�am, �e lepiej b�dzie zostawi� j� sam� na jaki� czas. Ten urywek rozmowy, kt�ry pods�ucha�am, nie dawa� mi spokoju. Kim by�a owa "ona", o kt�rej wspominali? Przecie� na statku, jak i przez t� kr�tk� chwil� po wyl�dowaniu, zanim podszed� do nas oficer, dzieci bez przerwy by�y ze mn�. Ja za� nie przekaza�am Bartare takich informacji, i z pewno�ci� nie uczyni�a tego jej matka. Zatem, jak si� tego dowiedzia�a - i od kogo? I ta uwaga o ojcu: "Jego czas si� sko�czy�. Nie jest ju� nam potrzebny". Pragn�am porozmawia� z kim� o tym, co us�ysza�am, poprosi� o rad�. Uwa�a�am si� za doskonale przygotowan� i samodzieln� po przeszkoleniu w internacie. Jednak tutaj poczu�am si� nagle tak bezradna jak dziecko rozpoczynaj�ce pierwsz� klas�, tym bardziej, �e nie by�o nauczyciela, do kt�rego mog�abym zwr�ci� si� o pomoc. Nie pozostawiono nas d�ugo samych, bowiem z�o�y� nam wizyt� ten sam urz�dnik, kt�ry zabra� Gusk�. Przyprowadzi� ze sob� �on�, kobiet� o mi�ej twarzy, kt�ra natychmiast zaj�a si� dzie�mi, podczas gdy on odci�gn�� mnie na bok, �eby porozmawia�. Dowiedzia�am si�, �e Konroy Zobak zgin�� w wypadku, kiedy jego �migacz dosta� si� w zasi�g niespodziewanej, gwa�townej burzy. Natychmiastowy powr�t jego rodziny na Chalox nie by� mo�liwy, cho� tego w�a�nie za��da�a Guska, gdy odzyska�a przytomno��. Niestety liniowiec, kt�rym przylecieli�my, wyrusza� dalej w rejs okr�ny i do naszego ojczystego �wiata mia� powr�ci� dopiero za kilka lat. W rezultacie musieli�my pozosta� na Dylanie, dop�ki nie nadarzy si� inna okazja - ale kiedy mog�o to nast�pi�, tego m�j informator, komendant Piscov, nie umia� mi powiedzie�. Dowiedzia�am si� te�, �e zaoferowa� nam go�cin� u siebie, lecz Guska upar�a si�, by zamieszka� w domu przygotowanym przez jej m�a. Nie podoba�o mu si� to, lecz musia� si� zgodzi�. Chcia�, �eby�my pozostali w kontakcie, i �ebym dzwoni�a do niego, ilekro� b�d� czego� potrzebowa�a. Nie potrafi�am zrozumie�, dlaczego Guska chce by� sama. Uwa�a�am j� bowiem za osob�, kt�ra w przypadku jakichkolwiek k�opot�w natychmiast szuka wsparcia, tak fizycznego, jak i duchowego. Komendant powiedzia�, �e pos�a� do Guski piel�gniark�, kt�ra mia�a jej towarzyszy� przez jaki� czas. Odetchn�am z ulg� na my�l, �e nie b�d� musia�a opiekowa� si� ni� tak samo jak dzie�mi. Kiedy mi ju� to wszystko powiedzia�, obrzuci� mnie taksuj�cym spojrzeniem, tak przenikliwym, �e a� poczu�am si� nieswojo, cho� wiedzia�am, �e mam czyste sumienie. - To ty powiedzia�a� ma�ej o �mierci jej ojca? - zapyta�. - Jak�e mog�abym? Sama nic nie wiedzia�am. Czy zawiadomi�e� o tym statek przed l�dowaniem? Potrz�sn�� g�ow�, a zmarszczki na jego czole pog��bi�y si�. - Prawda... sk�d mog�aby� wiedzie�? Zameldowano mi o wszystkim dzi� rano, gdy odnaleziono �migacz. Wiedzia�o o tym tylko par� os�b. Ale sk�d ona... Mo�e jest esperem?1 To by�o logiczne, cho� nigdy nie s�ysza�am, by esper w tak m�odym wieku potrafi� ukry� swoje zdolno�ci. - Nikt mi o tym nie wspomnia�, a dane w jej karcie te� tego nie potwierdzaj�. - Znane s� przypadki nag�ych aktywacji - rzek� z namys�em. Wstrz�s mo�e pobudzi� u�pione zdolno�ci. Porozmawiam o tym z parapsychologiem, a on skontaktuje si� z tob�. Skin�am g�ow� z uczuciem ulgi. Kto m�g�by udzieli� mi lepszej pomocy ni� kwalifikowany parapsycholog? A zatem komendant rozwi�za� zagadk� dziwnej wiedzy Bartare, a mo�e nawet niepokoju, jaki we mnie budzi�a. Je�li by�a utajonym esperem, to parapsycholog potrafi�by to wyczu� w okresach podwy�szonej aktywno�ci. Wstrz�s m�g� wyzwoli� jej moc. Gdy sz�am za dzie�mi i �on� komendanta do samochodu, zacz�am jednak dostrzega� luki w tej teorii. Po pierwsze, Bartare nie przebywa�a na tym �wiecie, kiedy zgin�� jej ojciec, i nigdy nie zaobserwowa�am mi�dzy nimi takiej wi�zi mentalnej, kt�ra mog�aby wywo�a� wstrz�s z chwil� jego �mierci. I co z t� kobiet�, o kt�rej rozmawia�y dzieci? To, co us�ysza�am, kaza�o mi s�dzi�, �e mowa by�a o kim� trzecim, o kim�, kogo Bartare traktowa�a jako przyjaciela, za� Oomark odnosi� si� do tej osoby z mieszanin� strachu i przera�enia. Kim by�a ta "ona"? Z ca�ym przekonaniem mog�am tylko stwierdzi�, �e tego ranka "ona" nie by�a widzialnym cz�onkiem naszego towarzystwa. Widzialny towarzysz? Dlaczego moje my�li si�gn�y po to szczeg�lne s�owo - tak jakby�my mogli mie� niewidzialnych towarzyszy! Wymierzy�am sobie co� w rodzaju psychicznego klapsa. Jak cz�sto zauwa�a� Lazk Volk, m�j pragmatyzm nie pozwala� na gr� wyobra�ni. Rozumowanie musi opiera� si� na faktach. Jednak w tym przypadku fakty prowadzi�y do bezsensownych wniosk�w. Dom, kt�ry Konroy Zobak przygotowa� dla swej rodziny, le�a� na peryferiach miasta, w dzielnicy zamieszkanej g��wnie przez urz�dnik�w pa�stwowych i wysokiej rangi go�ci. Jak wsz�dzie domy by�y tu bardzo do siebie podobne, parterowe, wzniesione wok� otwartego wewn�trznego dziedzi�ca, na kt�ry mo�na by�o wyj�� z ka�dego pokoju. Po�rodku podw�rza znajdowa�a si� sadzawka, pod �cianami za� barwi�y si� dobrze utrzymane grz�dki kwiat�w i ozdobnych krzew�w, ka�da okolona niskim murkiem. P�yty z kolorowego kamienia i kryszta�u, u�o�one w r�nobarwne wzory, tworzy�y nawierzchni� dziedzi�ca. Kiedy szli�my za robotem d�wigaj�cym nasze baga�e na p�askim grzbiecie, spostrzeg�am nagle, �e Bartare kroczy po tym wzorze w dziwnych podskokach, staraj�c si� za ka�dym razem dotkn�� stop� kawa�ka kryszta�u. Wpatrywa�a si� we wz�r z takim nat�eniem, �e obserwator m�g� nabra� przekonania, i� poch�oni�ta jest niezmiernie wa�nym zadaniem. Potem poderwa�a g�ow� i rozejrza�a si� szybko wok� siebie, jak gdyby sprawdzaj�c, czy nikt na ni� nie patrzy. Nasze spojrzenia skrzy�owa�y si� na u�amek chwili. Bartare odwr�ci�a si� i ruszy�a dalej normalnym krokiem, nie zwracaj�c uwagi na to, po czym maszeruje. Lecz ja wiedzia�am, �e spostrzeg�a m�j wzrok. Znowu poczu�am niepok�j i ponownie zapragn�am porozmawia� o tym z kim� m�drzejszym ode mnie. Trzy pokoje przygotowane dla dzieci i dla mnie znajdowa�y si� w g��bi dziedzi�ca. Te przeznaczone dla Guski, w kt�rych mia�a zamieszka� z piel�gniark�, mie�ci�y si� po prawej stronie. Cztery pokoje le��ce na lewo od wej�cia mie�ci�y bibliotek� i biuro Konroya Zobaka, jadalni� z nisz� kuchenn� i aneks gospodarski. Do ka�dej sypialni przylega�a ma�a �azienka. Komu�, kto przywyk� do luksusu panuj�cego na planetach wewn�trznych, mog�o si� wydawa�, �e jest to dom nieprzytulny, zaprojektowany wy��cznie z my�l� o funkcjonalno�ci. Ja jednak uwa�a�am, �e jest mi�y. A otwarty dziedziniec zapewnia� przyjemne miejsce do wypoczynku. Moim zdaniem dom by� o wiele wygodniejszy od zat�oczonych kwater, w kt�rych mieszka�am przez ca�e �ycie. Mia�am do�� zaj�cia, umieszczaj�c dzieci w ich nowych siedzibach, a potem udzielaj�c pomocy piel�gniarce, towarzysz�cej Gusce. �onie Konroya podano �rodki uspokajaj�ce, tak �e rusza�a si� jak we �nie i apatycznie wykonywa�a polecenia piel�gniarki. Ta ostatnia zwierzy�a mi si� w tajemnicy, �e Guska zareagowa�a atakiem histerii na sugesti�, by pozosta�a z rodzin� komendanta. W tej sytuacji lekarz uzna�, �e lepiej b�dzie pozwoli� jej, by zrobi�a to co chce, i mie� nadziej�, �e spok�j tego domu wp�ynie na ni� koj�co. Gdy po�o�y�y�my Gentlefem� do ��ka, z miejsca zapad�a w g��boki sen. W przekonaniu, �e nic nie zak��ci jej spokoju, razem z piel�gniark� zabra�y�my si� do rozpakowywania i uk�adania jej rzeczy. Zam�wili�my posi�ek u s�u��cego-robota i stwierdzili�my, �e jedzenie jest smaczne. Oomark jad� z wielkim apetytem; zauwa�y�am te�, �e Bartare, kt�ra zwykle dzioba�a jedzenie i mitr�y�a czas nad talerzem, dopisuje apetyt niemal tak znakomity, jak jej bratu. Wyl�dowali�my wczesnym popo�udniem. Teraz ciemno�ci zaczyna�y g�stnie�, zaproponowa�am wi�c, �eby dzieci posz�y do ��ek. I znowu przyjemnie zaskoczy�o mnie to, �e �adne z nich nie zaprotestowa�o, a wr�cz przeciwnie - odnios�am wra�enie, i� ch�tnie na to przysta�y. Otulaj�c Oomarka po�ciel�, zdumia�am si� jeszcze bardziej, kiedy ch�opiec chwyci� moj� r�k� i �cisn�� j� mocno, a potem spojrza� mi prosto w oczy, jakby prosz�c o wsparcie. - Nie p�jdziesz sobie? Zostaniesz tutaj? - W tym pokoju, Oomark? Chcesz, �ebym zosta�a z tob�, dop�ki nie za�niesz? Nigdy przedtem �adne z nich nie zdradza�o podobnych pragnie�. Napawa�a mnie otuch� my�l, �e Oomark tak bardzo zbli�y� si� do mnie, cho� bola�am nad tym, �e spowodowa�a to �mier� jego ojca. Przez chwil� wydawa�o mi si�, �e przyjmie moj� propozycj�. Lecz potem pu�ci� moj� r�k� i potrz�sn�� g�ow�. - Po prostu tutaj... w tym domu. - Uni�s� si� na �okciach. Bartare m�wi... Ona ci� nie lubi. - Bartare nie lubi mnie? - zdziwi�am si�, cho� podejrzewa�am, �e m�wi�c "ona" nie mia� na my�li swojej siostry. - Bartare nie polubi ci�, je�li Ona nie b�dzie ci� lubi�a - odpar�. Bartare... - Wo�a�e� mnie, braciszku? W drzwiach sta�a Bartare otulona nocn� koszul�, z rozpuszczonymi w�osami sp�ywaj�cymi na ramiona. - Nie. Odwr�ci� gwa�townie g�ow�, jakby jego siostra by�a ostatni� rzecz�, jak� chcia� widzie�. - Jestem �pi�cy. Id� sobie! Chc� spa�. Mia�am do�� rozumu, �eby w tej sytuacji nie naciska� go dalej, wyg�adzi�am wi�c tylko ko�dr� i �yczy�am mu dobrej nocy. Bartare wycofa�a si�, zanim podesz�am do drzwi, lecz okaza�o si�, �e czeka na mnie przy wej�ciu. - Oomark jest jeszcze ma�ym ch�opcem, sama wiesz - powiedzia�a takim tonem, jakby mi�dzy nimi by�a du�a r�nica wieku. - Przestraszonym ma�ym ch�opcem. - On nie musi si� tu niczego ba�. Proste zdanie, lecz nacisk po�o�ony na s�owo "on", spojrzenie, jakie rzuci�a mi spod krechy brwi, nie pozostawia�y w�tpliwo�ci: ostrzega�a mnie. I by�a w tym tak niezmierna bezczelno��, �e zatrwo�y�am si�, poniewa� w owej chwili, cho� tylko na sekund� czy dwie, nasze role si� odwr�ci�y. To nie ja by�am jej opiekunk�, lecz ona kontrolowa�a mnie. My�l�, �e szybko wyczu�a, i� pope�ni�a b��d i posun�a si� odrobin� za daleko, bowiem to co� obcego, czym otula�a si� niby p�aszczem, znikn�o, i znowu sta�a przede mn� ma�a dziewczynka. - Dziwnie tu... - Oderwa�a ode mnie wzrok i rozejrza�a si� po dziedzi�cu, jak gdyby staraj�c si� wywo�a� wra�enie, �e ona r�wnie� boi si� nieco tego obcego �wiata. Tylko �e ta zmiana nastroju nast�pi�a zbyt p�no i by�a zbyt sztuczna. Panowa�am jednak nad sob� i nie da�am po sobie pozna�, �e spostrzeg�am jej b��d. - Ale to przyjemna planeta, s�dz�c z tego, co zd��yli�my zobaczy�. - Zabi�a mojego ojca, pami�tasz? - To by� wypadek. - Nie potrafi�am jej zrozumie�, i, by� mo�e, nie by�am dla niej r�wnorz�dnym partnerem. - Tak, wypadek - przytakn�a. I znowu, cho� mo�e sprawi�a to nadmierna podejrzliwo��, wyczu�am gro�b� w jej s�owach. - Chcesz i�� do ��ka? Wydawa�o mi si�, �e jeste� zm�czona... - Jestem - przytakn�a i w jej g�osie zabrzmia�a ulga, jak gdyby by�a mi wdzi�czna za t� sugesti�. Znowu by�a ma�� dziewczynk�, kiedy uk�ada�am jaw ��ku, tak jak Oomarka. - Ty te� si� teraz po�o�ysz? - zapyta�a, gdy zbiera�am si� do wyj�cia. - Jeszcze ma�� chwil�... - Ale nie p�jdziesz nigdzie daleko? - Posiedz� na dziedzi�cu. Nie wierzy�am, �e si� o mnie niepokoi. Raczej chcia�a wiedzie� gdzie b�d�, by zaspokoi� w�asn� ciekawo��. Usiad�am w miejscu, z kt�rego mog�am widzie� drzwi do pokoi dzieci. Zanim jednak to zrobi�am, w��czy�am alarm w bramie dziedzi�ca. Nic nie mog�o wej�� ani wyj�� bez zaalarmowania robota-wartownika i w��czenia sygna�u d�wi�kowego. Tak naprawd� nie wiedzia�am, dlaczego to zrobi�am, ale czu�am si� bezpieczniejsza, kiedy alarm dzia�a�. W �wietle wielkiego i intensywnie ��tego ksi�yca, kt�ry o�wietla� Dylana noc�, kryszta�owe p�yty w posadzce podw�rza migota�y i l�ni�y, jakby pod ka�d� z nich p�on�a ma�a lampka. Widzia�am �wiat�o nocnej lampy pal�cej si� w pokoju Guski; wiedzia�am, �e piel�gniarka postanowi�a sp�dzi� z ni� cz�� nocy. Lecz cho� stara�am si� my�le� sp�jnie i logicznie o wszystkim, co wydarzy�o si� od chwili l�dowania, robi�am si� coraz bardziej i bardziej �pi�ca, a� w ko�cu wsta�am chwiejnie z krzes�a i powlok�am si� do swej sypialni. Wesz�am do pokoju z nieco przechylon� g�ow�, tak �e tylko k�tem oka dostrzeg�am jaki� ruch. Lecz kiedy szarpn�am g�ow�, �eby spojrze� prosto, nie zobaczy�am niczego z wyj�tkiem lustra. I przekona�am sama siebie, �e tym, co mnie tak zaskoczy�o, by�o moje w�asne odbicie. Zdarzenie to rozbudzi�o mnie i ra�niej zabra�am si� do przygotowania ��ka. I nic si� nie wydarzy�o, dop�ki nie usiad�am przed lustrem, by rozczesa� w�osy. Zobaczy�am �niad� sk�r�, w�osy i zielone oczy, kt�re w tym lustrze wydawa�y si� wi�ksze i bardziej zielone ni� kiedykolwiek przedtem. Uwa�nie przygl�da�am si� temu, co widzia�am, wspominaj�c s�owa Lazka Volka odnosz�ce si� do mojego wygl�du i zastanawiaj�c si�, czy m�wi� prawd�, czy rzeczywi�cie mam powody, by twierdzi�, �e �adnie wygl�dam. Taka my�l nie jest oboj�tna �adnej kobiecie. Nagle moje odbicie znikn�o, jakby ruch grzebienia rozczesuj�cego g�ste loki star� je z lustra. I zobaczy�am... By� mo�e sam nagi szkielet przypomina� m�j, lecz to, co patrzy�o na mnie z lustra przybrawszy moj� poz�, nie by�o mn�. Zgroza sprawi�a, �e zamar�am w bezruchu, nie mog�c wydoby� z siebie �adnego d�wi�ku, cho� wzbiera�o we mnie pragnienie krzyku. G�adka, �niada sk�ra, kt�r� widzia�am wcze�niej, zrobi�a si� zwi�d�a, pomarszczona i usiana ciemnymi plamami. Z�by znikn�y i usta skurczy�y si� w nier�wny, poszarpany otw�r, a