5047
Szczegóły |
Tytuł |
5047 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5047 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5047 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5047 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jan Kasprowicz,
Moja pie�� wieczorna Moja pie�� wieczorna
On by� i my�my byli przed pocz�tkiem -niech imi� Jego b�dzie pochwalone! Razem z
gwiazdami byli�my i s�o�cem, zanim si� gwiazdy i s�o�ca j�y rozbija� w swych
ko�ach, zanim si� sta�o to, co ci� po�era.
O duszo, spragniona mi�o�ci,
O duszo, spragniona spokoju!
On by� i ty w nim by�a� przed pocz�tkiem, nim jeszcze mi�o�� i spok�j sta�y si�
ogniem trawi�cym, zanim si� sta�y zab�jcz� t�sknic�
1 tym kamiennym, �lepym przera�eniem...
Dzie� m�j przygasa -
za wielkim, niebotycznym przygasa mi szczytem,
krwaw� za sob� zostawiaj�c zorz�,
kt�ra si� czepia ogniami
tych oto smreczyn i �cian poszarpanych,
zatartych �lad�w moich st�p.
Dzie� m�j przygasa, ten z�oty,
ten lazurowy, ten s�oneczny dzie�,
w b�ogos�awie�stwie swych drogich promieni
wi꿹cy kl�tw� dla cz�eka,
dla zb��kanego pielgrzyma.
Niech ga�nie! niech ginie!
Niech upragniony nadejdzie ju� wiecz�r
ze swoj� cisz� wieczyst�,
kt�ra ci mg�ami szepce miesi�cznymi,
�e zanim mi�o�� i spok�j
sta�y si� ogniem trawi�cym,
zanim si� sta�y zab�jcz� t�sknic�
i tym kamiennym, �lepym przera�eniem,
On by�, i my�my byli przed pocz�tkiem.
B�ogos�awion� niech b�dzie ta chwila,
kiedy si� rodzi wieczorny hymn duszy!
Kiedy od cichych p�l,
od r�ysk i rzecznych pobrze�y,
od przecznic i od ugor�w,
od wypaczonych chat
i od tych stod� zwietrza�ych
ch�opi�ca p�acze piosenka:
A graj�e mi, piszcza�eczko,
a graj�e mi, graj!
Ulini�em ci� z wierzbiny,
gdzie ten potok srebrnosiny,
gdzie ten szumny gaj!
Pani pana tam zabi�a,
zieleni si�, hej! mogi�a,
zieleni si�, hej!
A cierniste krzewi� g�ogu
�wiat sw�j sypie po roz�ogu,
s szept idzie z kniej!...
A dusza s�ucha i s�ucha...
A dzie� jej przygasa,
l ona �ladem t�sknicy
p�ynie rozlewn� fal� ksi�ycow�,
rosami p�ynie, l�ni�cymi na ��kach,
i wierzcho�kami ukojonych drzew,
i grzbietem bia�ych g�r
ku onym dniom zapomnianym,
gdy mi�o�� i spok�j
nie by�y ogniem trawi�cym
ani kamiennym, �lepym przera�eniem.
Przestw�r si� przed ni� rozszerza
I przepe�niony wiekuist� noc�,
topi w swych g��biach wszystko, co j� zmog�o
ur�gowiskiem i grzechem,
i wype�nion� pokut�,
wstydu i ha�by pociemnia�� twarz�,
i podeptaniem �wi�tych, bo�ych praw,
i krwaw� zemsty pochodni�,
i b�lu, b�lu strasznego
tak po��danym, a tak �r�cym widmem.
B�ogos�awion� niech b�dzie ta chwila,
kiedy si� rodzi wieczorny hymn duszy!...
Na senne kwiaty wyst�pi�a rosa,
na ��k p�aszczyzny, na ciemny �an zbo�a,
a ona siad�a na brzegu jeziora
i rozmodlona patrzy w jego g��bi� -
i oparami wznosi si� nad wielk�,
nad uciszon�, rozmodlon� wod� -
i s�ucha, i patrzy, i szepce
swoje wieczyste pacierze.
Z zapad�ych wiosek p�yn� rozhowory,
w bagniskach dzikie obzywa si� ptactwo,
a gdzie� w pustkowiu, a gdzie� na rozstaju
w samotnej chacie po�yskuje �wiat�o,
a tam! z daleka cicha idzie �mier�.
Od z�rz zachodnich, w zi� zasypiaj�cych
rozkosznej woni piosnka si� ko�ysze,
nad niemowl�cia kolebk� wysnuta:
O tej rado�ci, o tym weselu,
o tym cudownym, ukrytym zielu
zza si�dmej g�ry, zza si�dmej rzeki,
kt�re na smutek s�odkie ma leki.
0 tej godzinie, co szcz�cie niesie, pie�� si� ko�ysze po krzach, po lesie, po
falach �yta pie�� si� ko�ysze
w t� uroczyst�, wieczorn� cisz�,
a w �lad za pie�ni� cicha kroczy �mier�.
Wysz�a z dziedziny, gdzie mi�o�� i spok�j
nie s�-ci ogniem trawi�cym
ani zab�jcz� t�sknic�,
ani kamiennym, �lepym przera�eniem,
1 w �wiat pod��a, ku onym rozstajom, kutemu pustkowiu, ku chacie samotnej,
kutemu s�abemu, czerwonemu �wiat�u... �cie�yn� zd��a i traktem szerokim,
po drodze zerwie jaki� k�os zielony
albo te� listek topoli
i w zamy�leniu rzuci je pod nogi.
Lekkimi stopy przygnie jak�� trawk�
lub owad zdepce na miedzy,
albo sw� d�ug�, bia��, prze�roczyst�
zanurzy r�k� w staw
i jego srebrn� powierzchni�
powlecze rdz� opa�ow�.
Czasem w tym swoim pochodzie
si�dzie na chwil� pod krzy�em pochy�ym
na opuszczonej mogi�ce
i g�ow� ukrywszy w d�onie,
g��bokim j�kiem zap�acze,
rozlewaj�cym si� na okr�g �wiata,
a potem wstaje i traktem rozleg�ym
albo miedzami idzie zn�w �r�d zb�
kutemu pustkowiu, gdzie w chacie samotnej
czerwone, s�abe po�yskuje �wiat�o.
A za ni� snuje si� smuga
sinych opar�w i mgie�,
na kt�rych ci�kim, dalekim obrze�u
zachodnia krwawi si� zorza...
Czemu nie ga�niesz, ty zorzo?...
On by� i my�my byli przed pocz�tkiem,
zanim si� sta�o to, co nas po�era!
Czemu nie ga�niesz?!
Ach! jak si� w twoich p�omieniach
pal� te grona jarz�bin!
Jak si� roz�arza ten �wir -
ten szary piasek na drodze p�tniczej!
Wybaw cz�owieka, o Panie,
od �agwi gniewu Twojego!
Dusza ci �piewa psalm, jak niegdy�, niegdy� -
�r�d koralowych jarz�bin,
przy rozszumia�ych, wielkich polach zb�,
przy tajemniczych pogwarkach tych lip,
rozko�ysanych Twym �wi�tym oddechem...
Pokorna, cicha, nieskalana dusza
stoi u wr�tni ko�ci�ka
i psalm Ci �piewa, tak wieczny,
jak wieczn� ona i Ty!
Na rozt�czone mg�awice kadzide�
k�ad� si� d�wi�ki organ�w,
majestatyczne, cudotw�rcze d�wi�ki,
i podp�ywaj� ku cichej, pokornej,
ku nieskalanej, ku skupionej duszy,
kl�cz�cej u progu �wi�tyni.
Grona jarz�bin rumieni� si� w s�o�cu,
prastare lipy szumi� hymn pierwotny,
przenikaj�cy g��bin� jestestwa,
�an si� ko�ysze, roz�o�ysty, z�oty,
w oknach �wiergoc� jask�ki,
nad poszeptami pacierzy
nieprzeliczonych p�tnik�w
bia�e wzlatuj� go��bie,
a w rozmodleniu milcz�cym,
na skrzyd�ach psalm�w tak wiecznych
jak wieczna ona i Ty,
wznosi si� dusza ku Tobie.
Bo gdzie� jest wi�kszy Pan i kr�l, i w�adca?
Gdzie� moc Ci r�wna i r�wna pot�ga?
Sam z Siebie� powsta�, majestat Tw�j p�onie
na tym z wieczno�ci zbudowanym tronie.
Z Siebie stworzy�e� ten przestw�r bez ko�ca
i z Siebie� w niego rzuci� �ar na s�o�ca.
Istnienie� Swoje zamkn�� w prochu ziemi
i wichr piersiami oddycha Twojemi,
Dusz� cz�owieka wywiod�e� ze Siebie
wraz z dusz� glob�w �wiec�cych na niebie.
Ty�, Bo�e, ziarnem i k�osem, i listkiem,
Wszystko jest z Ciebie i Ty jeste� Wszystkiem,
i przez Ci� Wszystko, nie�miertelny Panie,
ma nie�miertelne w Tobie kr�lowanie.
Gdzie� moc Ci r�wna? gdzie� r�wna pot�ga?
Gdzie� jest ten p�omie�, co skry Twej dosi�ga?
Gromem przemawiasz w �yskaj�cej tuczy,
g�os Tw�j morzami i wulkanem huczy,
trz�sieniem ziemi og�asza Twe wie�ci
lub s�odko szumi, szemrze i szele�ci.
Straszliwym bywasz w Swym monarszym gniewie:
rozkwit�e pola zatapiasz w ulewie,
�agwi� po�ar�w godzisz nam w zagrody,
bijesz dobytek i zatruwasz wody.
Lecz kto opiece Twej odda si� szczerze,
tego Twa �aska od z�ego ustrze�e.
Bo czyja� dobro� Twych bezmiar�w si�ga?
Gdzie� moc Ci r�wna i r�wna pot�ga?...
B�ogos�awion� niech b�dzie ta chwila, kiedy si� rodzi wieczorny hymn duszy, tej
nieskalanej, pokornej i cichej!... On by� i my�my byli przed pocz�tkiem -chwalmy
i wielbmy Jego �wi�te imi�!
Czemu nie ga�niesz, ty zorzo,
nad oceanem tych ci�kich opar�w,
co poch�on�y me s�o�ce?
Ksi�yc si� d�wign�� ponad w�a g�r,
osrebrz� brzegi ob�ok�w,
l�ni si� na rysach �nie�ystych;
od wschodu pe�za cicha noc,
stoki swym wielkim przyt�acza spokojem,
a ty si� palisz!
Stamt�d - od nizin dalekich,
usypiaj�cych poza stu wodami,
poza tysi�cem dr�g,
jakie� si� echo przyczo�guje w dusz� -
Cicho!
To p�acz tej dawnej, ch�opi�cej piosenki:
A graj�e mi, piszcza�eczko,
a graj�e mi, graj!
Ulini�em ci� z wierzbiny,
gdzie ten ruczaj srebrnosiny,
gdzie ten szumny gaj!
Ach!...
Przeoratem �an o �wicie -
od pola do pola,
k�k�l wyr�s� w moim �ycie,
dola� moja, dola!
A graj�e mi, piszcza�eczko,
a graj�e mi, graj!...
a graj�e mi, graj !...
Czemu si� �agwisz?...
Niech raz ju� wszystko zaga�nie!
Jarz�bina si� rumieni,
szepc� lipy stare,
suchy piasek si� podnosi-----
Czemu nie milkniesz, ty zorzo?
Dlaczego krzykiem ognistym,
wystrzelaj�cym z tych przepastnych szczelin
pomi�dzy dwiema piekielnymi �ciany,
tak mnie o�lepiasz i tak mnie og�uszasz,
�e doj�� nie mog� do kresu?
Dzie� m�j ju� przygas�,
a zorza jego si� krwawi,
jakby si� krwawi� mia�a w niesko�czono��!...
Wszystko po�era swymi p�omieniami -
dusz� mi pali i �wiat ca�y pali!
Z olbrzymich snop�w ognia,
jakby m��conych niewidzialnym cepem,
sypi� si� ziarna skier
w okr�g na niebo i ziemi�!
Ksi�yc si� zaj��
i w mgnieniu oka wyr�s�szy
w ogromn� kul� ognist�
zaczyna rwa� si� w kawa�y
i p�omiennymi wali si� bry�ami
na cielska p�on�cych g�r,
na popi� smrek�w spalonych.
P�on� jeziora, sto w�d si� pali
i tysi�c dr�g!
Z rozszala�ego wn�trza ziemi
ogniem buchaj� wulkany,
gwiazd miliony tn� b�yskawicami
spieniony potop p�omieni
i z hukiem
gin� w czelu�ciach czerwonych...
Bo�e!
Czemu mnie karzesz?
W tych roz�arzonych stan��e� przestworzach,
ca�y sp�omienion, wi�kszy ni� przestwory,
z krzy�em ogromnym, p�omienistym w d�oni
i roz�agwiony rzucasz na mnie �wiat...
Karz mnie!
Bom-ci ja cz�owiek, kt�ry wyszed� z grzechu
i prze�ladowa� by� przez grzech - do ko�ca l
Moja to wina!
Bo oto moja nieprawo��,
mnoga jak iskry tych ogni,
przesz�a granice, Panie, Twych zamiar�w!
Ojca m si� wypar�,
a kiedy zamkn�� powieki,
krzy�a-m na jego grobie nie postawi�,
bom go nie prosi� o gar�� tego b�ota,
0 n�dzny �ywot ten!
Moja to wina, moja wielka wina!
Matk�-m wyp�dzi� z domu, by nie jad�a
strawy, porwanej wi�kszym ni� ja tch�rzom -
a wyp�dzi�em j� w czas, gdy nad ziemi�
przebiega� tuman nawa�nic,
aby jej w drodze, w bezludnym pustkowiu,
oczy wy�ar�y b�yskawice,
a d�b, wal�cy si� od gromu,
aby j� przygni�t� sw� k�od� na wieczno��!
Moja to wina, moja wielka wina!
O�lep�� siostr� spotkawszy �ebrz�c�
u wr�t wspania�ej katedry,
nie czu�em tyle odwagi,
aby si� dotkn�� jej r�ki wyschni�tej
1 na jej krwawe wskazuj�c orbity, g�upim powiedzie� lwom i pustym lwicom:
Id�cie l mnie �aski waszej nie potrzeba -to siostra moja! przy niej mi pozosta�!
Moja to wina, moja wielka wina!
Psa, kt�ry zaszed� mi drog�
i z g�odu z�by wyszczerzy�,
i mi�osierne wlepi� we mnie �lepie,
kopn��em nog�,
a� ze skowytem pad� pod moim p�otem!
Robaka-m zdepta� -
tysi�ce owad�w
mia�d�y�em stop�, wlok�c si� przydro�em,
a�eby dusz� znudzon�
orze�wi� wschodem lub zachodem s�o�ca.
A pn�c si� w g�r�, ku rze�bionym grotom,
ku tajemniczym snom stalaktytowym
albo ku wirchom, sk�d pycha
wygra�a �wiatu pi�ciami z granitu,
kaza�em �cina� pacho�kom
ga��zie smrek�w m�odziutkich,
gdy� iglicami dra�ni�y mi skronie...
Zabi�em brata,
bo mi si� wora� w miedz�
i nar�cz owsa mi wy���
dla swego konia -
moja to wina, moja wielka wina!
Ch�� mi raz przysz�a ob��dna,
a�eby kopa� dla siebie mogi��,
bo mi si� �ycie sta�o cmentarzyskiem,
i w t� mogi�� wtr�ci�em bli�niego,
tak �e oszala� mi�dzy umar�ymi!
Moja to wina!
Uwiod�em �on� przyjaciela -
moja to wina!
Pod pr�g s�siada kaza�em podrzuci�
dziecko zrodzone z mego rozbestwienia.
A raz to grzech mi tak zaciemni� oczy,
�em po omacku szed� w przepastn� g��bi�
strasznego lasu
i jadowite wyszukawszy ziele,
�wiat nim st�umi�em w pocz�ciu.
Moja to wina, moja wielka wina!
Nie karz mnie, Bo�e, wed�ug moich zbrodni!
W tej gniewu Twego straszliwej godzinie
�wiat niech si� kaja, lecz niechaj nie ginie!
Wielka jest moc Twa i wielka pot�ga,
lecz czyja� dobro� Twej dobroci si�ga?!
Rozpalonymi nami�tno�ci� d�o�mi
umia�em skazi� niewinn� wstydliwo��,
nim si� w s�oneczne rozwin�a kwiecie.
Podst�pnie owoc zerwa�em dziewiczy,
s�owem, kt�remu da�a moc ob�uda,
wielbi�c zbawienie z mi�o�ci,
a sobiem szepta� jak z�odziej, co w ka�dym
widzi z�odzieja: rwij, nim przyjdzie inny!
Za grosz kupionej rozpu�cie
da�em si� wlec po ka�u�ach
albo gdy przesyt wypi� ze mnie krew,
jak widmom stawa� u bram lupanaru
i �renicami zmienionymi w szk�o,
przez kt�re ognia przeziera� ostatek,
zazdro�niem �ledzi� takich jak ja - trup�w,
by ich rozkosz� zw�tlon�
pod�ega� w my�li m� rozkosz przymar��.
A nieraz pod�o�� tak mi �ar�a dusz�,
�e chc�c wype�ni� jej pustk�,
ma�om nie szepta� b��dz�cym przechodniom:
Nie tymi drzwiami: tamte wam poradz�.
Moja to wina, moja wielka wina!
Zwi�zan �lubami,
kt�re mi jarzmem si� sta�y,
a si� nie maj�c otwarcie
zrzuci� ze siebie tych b�aze�skich dzwonk�w
arcykap�ana domowych o�tarzy
i i��, gdzie w s�o�cu po�udnia,
�r�d woniej�cych ogrod�w
krwawo si� z�oci zakazane drzewo,
dawa�em w duszy przyst�p takim szeptom:
Niechaj�e Szatan si� zjawi
i niech uwik�a w sie� swojej pokusy
t�, co mi ongi by�a moc� szcz�cia,
a dzi� mnie dusi sw� cnot�!
W�wczas jej krzykn�: pod�a�! i ju� czysty
w n�dznym sumieniu p�jd� spe�ni� zdrad�!
Moja to wina! moja wielka wina!
Oto jest mi�o��! oto jest to �r�d�o,
z kt�rego bije szlachetno��!
Moja to wina! moja wielka wina!
Panie!
Wszystkie ja grzechy wzi��em na swe barki,
bom-ci ja cz�owiek, bom urodzon w b�lu,
bo �al i rozpacz, i przestrach,
i wyczerpanie, i si�a
s� przyczynami mojego istnienia...
Sp�on��em chuci� do mej w�asnej krwi,
do matki mojej i do c�rki mej!
A w noc tajemnicz�,
kiedy przed moim pa�acem,
wzniesionym z mg�awych majak�w,
przedziwne kwiaty o zbiela�ych oczach
rozrzechotanej Meduzy
do jakich� strasznych rozmiar�w
w m�ach wyrasta�y miesi�cznych -
kiedy si� ksi�yc skrada� do mych komnat
i k�ad� na �o�e mego wyczerpania,
wonczas mnie ze snu budzi�a lubie�na,
sprowadzaj�ca warg bezw�adne drgawki
i �renic b��dn� gor�czk�,
potworna ��dza ku Twemu - zwierz�ciu!
Moja to wina, moja wielka wina!
Oto jest mi�o��! Oto jest krynica,
z kt�rej wyp�ywa zwyci�stwo nad piek�em!
Moja to wina, moja wielka wina!
Karz mnie!
Karz mnie!
W tym roz�agwionym przestworze
masz krzy� z p�omieni, wi�kszy ni� ten przestw�r,
wi�c bezlito�ci� swych p�omiennych r�k
wyci�gnij cz�onki moje do ogromu
Twojego krzy�a, na kt�rym� zawisn��
Ty sam, o Panie! ongi przed pocz�tkiem,
kiedy� si� zmusza�, by spok�j i mi�o��
przemieni� w ogie� trawi�cy
i w skamienia�e, �lepe przera�enie!
Kiedy� ze swego spokoju
i swej mi�o�ci
wydziela� s�o�ca i gwiazdy,
by rozbija�y si� w swoich elipsach,
aby si� sta�o to, co nas po�era!
Karz mnie, cz�owieka, co kr��y po �wiecie
z brzemieniem winy na ugi�tym grzbiecie.
Wag� masz w r�ku i miecz sprawiedliwy,
z kt�rego lec� skry na ludzkie niwy,
a pomsty Twojej p�omienna pot�ga
od pokolenia w pokolenie si�ga.
Krew nam wysusza i po�era ko�ci
wieczysta wszechmoc Twej zapalczywo�ci -
�adna si� przed ni� groza nie osta�a:
Niechaj Ci za to b�dzie cze�� i chwa�a
na wieki wiek�w, Amen, Amen, Amen!
Panie!
K�ama�em!
Zawi�� i zazdro�� tuli�y si� do mnie
z��k�ymi tony i nago�ci� swoj�
opanowawszy m� d usze,
kaza�y zezem patrze� mi na s�aw�
i na bogactwo rodzonego brata.
Krad�em -
w ko�ciele Twoim rozbi�em skarbon�!
Moja to wina, moja wielka wina!
A raz w czarownym, wielkim, ludnym mie�cie,
spiesz�c ku �mierci, kt�ra czeka na mnie,
chciwie wstrzyma�em krok przed stosem z�ota
i b�yskawic�, kt�ra idzie z Ciebie -
moja to wina, moja wielka wina!
my�l mi przebieg�a haniebna:
tak! wymordowa� czcicieli Molocha
i potem - zaj�� ich miejsce!
Panie!
Fa�szywym by�em prorokiem
i nie umia�em powstrzyma� blu�nierstwa
przeciwko Tobie, tak jak dzisiaj blu�ni�!
Krzywdy-m ja bratu nie przebaczy�,
cho� sam krzywdzi�em - jak oszust!
Pogard� nios�em t�umowi,
jego sczernia�ym, spracowanym d�oniom,
jego �achmanom przesyconym potem!
Ornat na siebie k�ad�em i koron�
i wzi�wszy jab�ko do r�ki i ber�o,
kaza�em kl�ka� przed swymi rozkazy,
jakby nie by�o Twego majestatu!
Moja to wina, moja wielka wina!
Okr�ty s�a�em na spienione morza,
a w bitwach, w moim wszczynanych imieniu,
tysi�ce k�ad�y si� we krwi swej w�asnej,
a wszak Ty jeden masz prawo
na �ycie cz�eka wydawa� wyroki!...
Moja to wina, moja wielka wina!
Karz mnie!
Bom-ci ja cz�owiek skazany na kar�,
bo dzie� m�j przygasa,
a zorza jego si� krwawi
i �wiat si� m�j pali!
Bo dawno ju� przeszed� czas -
moja to wina, moja wielka wina -
gdzie mi�o�� i spok�j
nie by�y ogniem trawi�cym
ani zab�jcz� t�sknic�,
ani kamiennym, �lepym przera�eniem...
A graj�e mi, graj!... Jarz�biny si� rumieni� -suchy piasek si� podnosi -A graj�e
mi, graj!...
On by� i my�my byli przed pocz�tkiem, zanim si� sta�o to, co nas po�era...
B�ogos�awion� niech b�dzie ta chwila, kiedy si� rodzi wieczorny hymn duszy!
kiedy na wieki - na wieki ga�nie jej dzie�-----