1993
Szczegóły |
Tytuł |
1993 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1993 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1993 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1993 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Judaika"
autor: *.*
Spis Tre�ci
2. Aforyzmy
3. Humor
4. Muzyka
5. Zagatki
Gdybym by� bogaty
czyli
Ja kocham �y�,
bo �ycie to interes!
SK�D �YDZI MAJ�
G�OWY DO INTERES�W?
Milioner Rotszyld udziela wywiadu na temat jego trudnej drogi �yciowej, kt�ra
przywiod�a go do tak wielkiej fortuny.
- Zacz��em od niczego - odpowiada bogacz. - Jako dziecko w��czy�em si� po
ulicach i �y�em z tego, co mi dawano. A� pewnego dnia znalaz�em 2 centy i ku-
pi�em za nie torebk� orzeszk�w. Sprzeda�em j� za 4 centy i kupi�em dwie toreb-
ki orzeszk�w. Po ich sprzedaniu kupi�em cztery torebki, kt�re r�wnie� spie-
ni�y�em. Po kilku tygodniach uda�o mi si� uzbiera� ca�e 2 dolary i w�wczas ku-
pi�em za nie szczotk� i past� do but�w. I tak sta�em si� pucybutem. Trwa�o to kilka miesi�cy i wiod�o mi si� coraz lepiej. Kiedy uzbi�ra�em 15 dolar�w, kupi�em
sobie nowe ubranie i zosta�em tragarzem. I wtedy w�a�nie umar�a moja ciotka
z Nowego Jorku, kt�ra zostawi�a mi w spadku 500 tysi�cy dolar�w.
- Co ty by� robi�, Noe, gdyby� by� tak bogaty jak Rotszyld?
- Ty mnie lepiej nie pytaj. Ty mnie mo�e lepiej powiedz, co by zrobi� Rotszyld,
gdyby by� taki go�y jak ja?!
Rozmowa o interesach:
- Ja ciebie chc� spyta� o jedn� rzecz...
- No...?
- Upad�o�ci nie og�osi�e�, pod nadzorem nie jeste�, bankructwa nie og�aszasz...,
to Z czego ty �yjesz!
-A ty zamiast go wypyta�, mo�e by� ju� przesta� kr�ci�, plajtowa�, kombino-
wa� i wzi�� si� za realny, uczciwy interes! !
- Zostaw ty mnie w spokoju, czy ty my�lisz, �e ja zwariowa�em, �eby si� zapu-
szcza� w jakie� niepewne eksperymenty?!
- Dajcie spok�j! S�yszeli�cie, Zajtmachr zbankrutowa� i straci� na interesie ponad
dwie�cie tysi�cy?!
-Tak, widzia�em go wczoraj. Jest zrozpaczony i przygn�biony... nie mo�e sobie
darowa�, �e w�r�d tych pieni�dzy by�o te� jego pi�� tysi�cy z�otych.
-A ty czego nic nie m�wisz? Jak id� interesy, Mosze?
- Dobrze. Dzi�ki Bogu, m�j s�siad z przeciwka te� nic nie sprzedaje...
- Co najbardziej kochasz, Icek?
- Pieni�dze.
- A jeszcze bardziej?
-bardzo du�o pieni�dzy.
- A jak b�dziesz ju� mia� bardzo ale to bardzo du�o pieni�dzy, to co wtedy
b�dziesz najbardziej kocha�?
- Procenta...
- panie Szlamcbaum!!! Pan tu siedzisz i robisz bilans, a ca�y pana dom stoi
w ogniu!!!
- Aha!... Pozycja siedemdziesi�t - zarobek od nale�nej mi wyp�aty ubezpiecze-
niowej od ognia - siedemdziesi�t pi�� tysi�cy z�otych... To daje razem...
-Ja ciebie nie rozumiem... Dosta�e� 100 tysi�cy spadku!!! No dobrze: mia�e� 40
tysi�cy d�ug�w, zostaje sze��dziesi�t. Urz�dzi�e� si�, kupi�e� mieszkanie, meble
i samoch�d, wyda�e� dwadzie�cia na utrzymanie wydajesz - powiedzmy - pi��
tysi�cy... To ja si� ciebie pytam: gdzie jest reszta?!
-Jakto? A interes�w to ja nie robi�em!
- panie Aron, co si� sta�o? Od dwunastu lat prowadzicie z Majerbachem wsp�l-
ny interes i �yli�cie zgodnie jak bracia, a teraz k��tnie?!
-Zgadza si�. Ale ostatnio nasz interes zacz�� przynosi� dochody...
Rosenblum zapoznaje swego syna z tajnikami przedsi�biorstwa, kt�re prowadzi
do sp�ki z Konem.
- M�j synu - powiada - w interesie, pami�taj, grunt to uczciwo��. Dorobi� si�
mo�esz tylko-wtedy, je�li naczeln� dewiz� twego post�powania b�dzie zawsze
uczciwo��. Dam ci przyk�ad. Znasz pana Herszla? To ten, kt�remu nasza firma
udzieli�a kredytu na 3000 z�otych. Ot� wczoraj zjawi� si� u nas, �eby wp�aci� na-
le�n� sum�. Gdy wychodzi�, licz� pieni�dze i, zamiast 30 banknot�w po 100
z�otych, widz�, �e jest 31. Co ja wtedy robi�? Wo�am natychmiast mojego wsp�l-
nika i wr�czam mu 50 z�otych!
- A co porabia w Warszawie nasz Pikel?
- U... On jest teraz bardzo bogaty bankier!
- Piker?! A jak on tak od razu doszed� do wielkiego maj�tku?
- Wcale nie od razu on si� bardzo ci�ko na to zapracowa�... On si� musia� dwa
razy podpali�, zrobi� cztery plajty i do tego trzy razy o�eni�!!!
- i czego ty, Chaim, taki smutny, jak nie przymierzaj�c, kto na pustyni w czasie
gradobicia?
-Jak ja mam nie by� smutny, kiedy ka�dy dzie� to dla mnie takie straty... Takie
straty!
- Czemu straty?
- Pierwszego lipca trafi�em na loter�� sto tysi�cy z�otych. W nast�pnym tygodniu
- sze��dziesi�t tysi�cy. Od tego czasu ani grosza, jak no�em uci��... Jest ju�
pa�dziernik, to ty wyobra�asz sobie, ile ja ju� straci�em?!!!
- Jak id� interesy?
- Dzi�kuj�, bardzo weso�o.
- Weso�o? To czemu ty masz tak� kwa�n� min�?
- Bo ka�dy komu proponuj� interes, tylko si� u�miecha albo �mieje... To jak� ja
mam mie� min�, jak mam takie weso�e interesy?
Mendel, agent ubezpieczeniowy, przekonuje Rozenkranca o korzy�ciach, jakie
przynosi ubezpieczenie.
- Panie Rozenkranc, je�li na przyk�ad z�amie pan r�k�, dostaje pan tysi�c z�otych;
z�amie nog� - tysi�c pi��set z�otych; a je�li ma pan szcz�cie i �amie pan obie
r�ce i nogi, to wtedy od razu jest pan bogaty!
- Mosze, m�wi�, �e przyst�pi�e� do sp�ki z Cymermanem? Jak to mo�liwe?
Przecie� on jest bogaty, a ty go�y jak �wi�ty turecki!
- Pos�uchaj, teraz on ma pieni�dze, a ja do�wiadczenie, a po roku ja b�d� mia�
pieni�dze, a on do�wiadczenie.
Bogaty dziedzic przywo�uje handlarza Jankiela.
- S�uchaj, Jankiel, potrzebne mi dwa charty.
- Nic �atwiejszego. W�a�nie mam dwie sztuki do sprzedania. Ile pan dziedzic da.
- 200 rubli.
- 200 rubli? Pan dziedzic chyba �artuje? To niemo�liwe. Do widzenia.
- Czekaj, Jankiel, ile chcesz?
i - Czterysta.
- A �adne s�?
- Lepszych pan dziedzic nie znajdzie!
- No, to niech ci b�dzie czterysta.
! Jankiel wychodzi, spotyka swego przyjaciela Srula i pyta:
- Nie wiesz czasem, co to takiego charty?
Do bogatego, s�yn�cego ze sk�pstwa kupca Eirweisa przychodz� dwie pi�kne pa-
nie, prosz�c o zapomog� na rzecz Czerwonego Krzy�a.Ten wystawia im czek na
znaczn� sum�.
Po jakim� czasie kwestuj�ce kobiety spotykaj� na ulicy Eirweisa i zwracaj� mu
delikatnie uwag�, �e przez roztargnienie zapomnia� podpisa� czek.
- Och, nie podpisa�em? - m�wi kupiec - Nie szkodzi. Nie jestem z tych, kt�rzy
lubi� rozg�asza� o swoich dobrodziejstwach. Skoro ju� co� daj�, to anonimowo.
Na lekcji relig�� katecheta pyta dziatw�, kogo nale�y najbardziej czci�. Kto przynie-
sie nazajutrz najlepsz� odpowied�, ten dostanie 50 groszy na cukierki. Nazajutrz:
- No, kto pierwszy? Powiedz ty, Janek.
- Mam�!
- A ty. Rysiu?
- Tatusia!
- No, a ty?
-Jezusa Chrystusa!
- �wietnie! Ale jak ty si� w�a�ciwie nazywasz, pierwszy raz ci� widz�!
- Srulek Aprikozenkranc!
- A sk�d si� tu wzi��e�?
- S�ysza�em, �e mo�na tu zarobi�, wi�c przyszed�em!
Pani Kon, �ona bogatego bankiera, udaje si� do znanego portrecisty.
- Ile b�dzie kosztowa� m�j portret? - pyta.
- Trzy tysi�ce z�otych.
- A portret mojej sze�cioletniej c�reczki?
- To samo, prosz� pani, trzy tysi�ce.
- Wobec tego niech pan zrobi jeden portret; ja b�d� trzyma�a c�reczk� na kola-
nach.
�yd przychodzi do bogacza Mandelsztama po rad�. Uda�o mu si� zarobi� 20 ty-
si�cy rubli, ale nie ma poj�cia o interesach. Chcia�by wiedzie�, w jaki geszeft war-
to w�o�y� te pieni�dze.
- Wszystko zale�y od tego - m�wi Mandelsztam - co wola�by� z tego mie�: do-
brze je��, czy spokojnie spa�?
Biedak pyta bogacza:
- Powiedz mi, jak cz�owiek staje si� bogaty?
-Trzeba zacz�� od tego-wyja�nia bogacz-�e przez dwadzie�cia lat musisz by�
sk�pcem, kutw�, dusigroszem...
- No a potem? - dopytuje si� biedak z rosn�c� ciekawo�ci�.
- Potem? Potem to zostaje ci to do ko�ca �ycia.
Kon spotyka Rappaporta:
- Co s�ycha�? - pyta.
-Ani dobrze, ani �le. Mo�na wytrzyma�.
- Co chcesz przez to powiedzie�?
-Trzy lata temu spali� si� m�j dom...
- Spali� si� dom? To �le!
- Nie jest tak �le! Odebra�em asekuracj� i wystawi�em sobie nowy, pi�trowy.
-To dobrze!
- Nie jest jeszcze tak dobrze... Dwa lata temu umar�a mi �ona.
- Umar�a �ona? To �le!
- Nie jest jeszcze tak �le! Po roku o�eni�em si� z m�od�, �adn� dziewczyn�...
-To dobrze!
- Nie jest jeszcze tak dobrze. Naprzeciw mnie mieszka oficer dragon�w. A gdy
wyje�d�am do Warszawy, to on przesiaduje u mojej �ony...
- Oj, taka ha�ba, taki wstyd! To �le!
- Nie jest jeszcze tak �le! Gdy rotmistrz wyje�d�a na manewry, to ja ca�e wieczo-
ry przesiaduj� u jego m�odej �ony...
-To dobrze!
- Powiedzia�em ci przecie�. Nie jest tak dobrze, nie jest tak �le. Mo�na wytrzy-
ma�!
W czasie silnego sztormu na statku wybucha panika. Kapitan zwraca si� z ape-
lem do pasa�er�w, by ukl�kli i modlili si�, b�agaj�c Boga o oddalenie niebezpie-
cze�stwa.
Sztorm cichnie. Kapitan zauwa�a, �e jeden z pasa�er�w stoi.
- Dlaczego pan nie kl�czy, jak wszyscy?
- Bo ja jestem �ydem i moja religia zabrania mi kl�ka�.
-W takim razie niech pan robi co�, czego religia panu nie zabrania.
- Dobrze, wobec tego przeprowadz� kwest�.
Zilberkrancowi opowiadano cuda o s�ynnym medium, kt�re odgaduje my�li. Za-
ciekawiony poszed� na seans.
-Je�eli pan odgadnie to, co ja teraz my�l�, dostanie pan sto tysi�cy z�otych.
Medium, zach�cone obiecan� nagrod�, wpatruje si� w oczy Zilberkranca i wre-
szcie m�wi:
- Pan my�li... teraz:.. o tym..., aby... og�osi�... upad�o��... swojej firmy.
- Nic podobnego - zaprzecza Zilberkranc - ale masz pan tu sto tysi�cy z�otych.
Pan mi podda�e� znakomity pomys�!
Niedawno utworzono nowy bank �ydowski. Klienci czuj� si� w nim jak u siebie
w domu. Kiedy id� do banku, kasjer m�wi:
- Nigdy nie przychodzisz do nas z wizyt�. Nigdy nie piszesz. Przychodzisz tylko
wtedy, gdy potrzebujesz pieni�dzy.
- Wiesz Icek, �e wielu chrze�cijan bierze Jezusa za �yda?!
- To oczywiste, Mosiek!
- Te� w to wierzysz?
- Przecie�, �eby za�o�y� taki interes, co ma ju� dwa tysi�ce lat, trzeba �ydowskiej g�owy!
Szczyt g�upoty
Hersz twierdzi�, �e karczmarze wszyscy s� g�upcami.
"A spytacie zap�wne, dlaczego tak s�dz�? Maj� w�dk�, lecz zamiast wypi� j�
sami, sprzedaj� j� ka�demu za marne pieni�dze..."
II. I Z TEdwO �YJ�!
Bogacz i �yd prowadzili rozmow� w przedziale kolejowym. kiedy rozmowa
zesz�a na interesy, bogacz zapyta�:
- Panie kochany, powiedz mi pan, sk�d wy �ydzi macie.tak� dobr� g�ow� do in-
teres�w?
�yd, kt�ry w�a�nie jad� �ledzie, popatrzy� na swego rozm�wc�, u�miechn�� si�
i rzek�:
- Widzi pan, my �ydzi jadamy ryby od g�owy. W rybich g�owach jest du�o fosfo-
ru, a to rozwija kom�rki m�zgowe i pozwala na robienie dobrych interes�w.
- Niech pan odsprzeda mi kilka �ledzi.
- Nie, nie sprzedam.
- Panie, dam panu 10 z�otych za sztuk�; a kiedy zobaczy� przecz�cy ruch g�ow�
ze strony �yda, podni�s� cen� do 20, potem do 30, a wreszcie do 50 z�otych.
W�wczas �yd sprzeda� mu dwa �ledzie za 100 z�otych. Bogacz zjad� je z apety-
tem, a na najbli�szej stacji poszed� do bufetu napi� si� piwa. Kiedy wr�ci�, powie-
dzia� do �yda:
- Ale ze mnie g�upiec, gdybym tylko zaczeka� do tej stacji, m�g�bym kupi� dwa
�ledzie po 30 groszy.
- Widzi pan - zawo�a� �yd - widzi pan, ju� dzia�a!
14
II i z tego �yj�
W pewnym miasteczku na jednej ulicy znajdowa�o si� kilka konkuruj�cych ze
sob� �ydowskich sklepik�w, kt�rych w�a�ciciele prze�cigali si� w przyci�ganiu
klienteli. Na drzwiach jednego z zak�ad�w pojawi�a si� tabliczka:
- Manspricht Deutsch.
- On parle francais.
- English spoken here.
- Gawarit pa ruski.
Po dodaniu szeregu napis�w, informuj�cych o znajomo�ci innych j�zyk�w, jeden
z w�a�cicieli umie�ci� szyld: "Na migi te�."
- Widzisz pan, moj� dewiz� jest: "aby handel szed�". Nawet je�li do transakcji
dok�adam, to trudno: niech strac�, ale sprzedam...
- Je�eli do ka�dego sprzedanego towaru pan dok�ada i na wszystkim pan traci-
to z czego pan �yjesz?
- Widzi pan, w sobot�, w szabas, ja mam sklep zamkni�ty, to wtedy ja nie
dok�adam i z tego �yj�.
- No i widzi pan, panie Handelsblatt, na sklepie macie napis, �e ceny s� u was
sta�e, a to futro z cen� trzysta z�otych sprzeda� mi pan jednak za osiemdziesi�t...
- Ale� panie dziedzicu! Nasze ceny s� zawsze sta�e, ale tak bardzo, �eby wy-
pu�ci� tak z niczym szacownego klienta ze sklepu, to one nie s�!
Czasy kryzysu. Interesy marne. Sklepy konfekcyjne �ab�dzia, Kona i ��tka znaj-
duj� si� w bezpo�rednim s�siedztwie. Pewnego dnia �ab�d� wystawi� wywie-
szk�: "Tu udziela si� 30% rabatu". ��tko og�osi�: "Tu udziela si� 50% rabatu".
Kon wypisa� wielkimi literami: "Tu g��wne wej�cie".
Do sklepu Rosenbluma wchodzi klient.
- Prosz� spodnie.
-Ju� panu s�u��.
- Ile one kosztuj�?
- Pi��dziesi�t z�otych.
- Hm. To za drogo, poprosz� o jak�� inn� par�.
- Mam tu �wietne spodnie dla pana, o prosz�.
- Ile one kosztuj�?
- Sze��dziesi�t z�otych.
- Dobrze, prosz� zapakowa�:
Kiedy klient wychodzi, nowy pomocnik Rosenbluma nie posiada si� ze zdumie-
nia.
- Nie rozumiem, dlaczego kupi� te za sze��dziesi�t z�otych, przecie� tamte by�y
lepsze i ta�sze.
-Tak, tylko, �e do prawej kieszeni w�o�y�em pust� portmonetk�.
Rosenkranz z synem Aronem otworzyli nowy sklep odzie�owy. Pewnego dnia
Aron podbiega do ojca na zapleczu i pyta go:
-Tate. Klient chce wiedzie�, czy koszule bawe�niane z napisem "nie zbiega si�"
rzeczywi�cie nie kurcz� si� przy praniu.
- A czy koszula jest na niego dobra? - pyta ojciec.
- Nie - odpowiada Aron - jest za du�a.
- No to powiedz mu, �e si� zbiegaj�.
- M�j towar sam si� chwali! - stwierdza gadatliwy sprzedawca.
- Ciszej wobec tego. Niech i ja pos�ysz�.
Na Nalewkach wci�ni�ty mi�dzy dwa du�e sklepy z materia�ami tekstylnymi,
mie�ci� si� ma�y, w�ski sklepik. Nad wej�ciem wisia� szyld, na kt�rym z jaskrawo
wymalowanego syfonu tryska�a woda do szklanki. Na tylnej �cianie sklepiku rzu-
ca� si� w oczy napis po �ydowsku, z�o�ony z du�ych, wyrazistych liter:
"Je�eli chcesz pos�ucha� dobrej muzyki klasycznej albo innej, to nie tu twoje
miejsce. Je�li chcesz zobaczy� oper� albo operetk�, albo sztuk� teatraln�, to nie
tu twoje miejsce. Je�li chcesz obejrze� pi�kne obrazy albo rze�by, to nie tu two-
je miejsce.
ALE JE�LI CHCESZ SI� NAPI� SZKLANK� CzySTEJ, ZIMNEJ, PODW�JNIE GA-
ZOWANEJ WODY SODOWEJ ZA JEDYNE 5 GROSzy, TO TU TWOJE MIEJSCE!"
- Ile ten garnitur..., ale uprzedzam: nie lubi� si� targowa�!
-Bardzo dobrze. Ceni� takich klient�w, wi�c nie b�d� du�o m�wi�... Nie b�d� od
pana ��da� czterystu ani trzystu, ani nawet dwustU z�otych, ale oddam w cenie
kosztu, za sto osiemdziesi�t z�otych...
- M�wi�em, �e nie b�d� si� targowa�, nie powiem panu sto pi��dziesi�t ani sto,
ani nawet osiemdziesi�t z�otych, ale dok�adnie sze��dziesi�t z�otych.
-Josel! Zapakuj panu ten garnitur.
- Ile za to, panie Handelsmann?
- o... to luksusowy towar! Sto pi��dziesi�t z�otych.
- Taak... (je�eli on m�wi sto pi��dziesi�t, to my�li, �e mu zap�ac� sto dwa-
dzie�cia. je�li tak, to odda go za dziewi��dziesi�t. Je�eli go odda za dziewi��dzie-
si�t, to znaczy, �e wart jest osiemdziesi�t... to chyba mog� da� za to siedemdzie-
si�t pi�� z�otych).
- Panie Handelsman, p�ac� panu sze��dziesi�t pi�� z�otych i ani grosza wi�cej.
- Nie b�dziemy si� spierali, panie Janike. Dla pana, starego klienta, po starej zna-
jomo�ci... niech b�dzie siedemdziesi�t z�otych...
- Jak ja kupowa�em od pana ten sklep, to pan mi powiedzia�e�, �e to kopalnia
z�ota, a tu nic nie mo�na utargowa�. Oszuka�e� mnie pan!
-Ja... wcale pana nie oszuka�em. To naprawd� kopalnia z�ota! Ja w tym sklepie
zakopa�em ca�y sw�j maj�tek.
- Dzie� dobry jak id� interesy?
- One nie id�, je si� pcha.
-A ma��onka zdrowa?
- Choroba mego �ycia, jeszcze si� wlecze...
- A wierzyciele?
- Uj! Id� ty wreszcie, paskudniku! Przeszkadzasz mi liczy� pieni�dze...
-Ja tu nie widz� �adnych pieni�dzy.
- Dzisiejsze si� kr�c�, a ja licz� jutrzejsze!
" - Etyka - wyja�nia Goldman swojemu synowi - to najwa�niejsza rzecz w intere-
sach.
- A co to takiego, etyka? - pyta ch�opiec.
-Wyja�ni� ci. Wyobra� sobie, �e klient kupuje marynark� i p�aci studolarowym bank-
notem. Kiedy klient wychodzi, widz�, �e da� mi dwie sklejone studolar�wki. I w tym
momencie pojawia si� etyka. Mam o tym powiedzie� wsp�lnikowi, czy te� nie?
Spotykaj� si� dwaj znajomi sklepikarze.
- Jak ci idzie geszeft?
- Oj, bardzo �le. Dzie� po dniu dop�acam do tego interesu.
-To dlaczego go nie sprzedasz?
- No, a z czego b�d� �y�?
W�a�ciciel sklepu przyj�� do pracy sprzedawc� i radzi si� przyjaciela, jak si�
przekona�, czy nowy pracownik jest uczciwy. Przyjaciel pyta:
- Czy on przynosi sobie kanapki na drugie �niadanie?
- Przynosi.
- No to �atwo mo�esz si� przekona�, czy jest uczciwy. Podrzu� mu przy paczu-
szce z kanapkami 2 z�ote. Jak ci je odda, to znaczy, �e uczciwy. Je�li zatrzyma, to
go zwolnisz.
- Niem�dra rada. Przez 2 z�ote nie b�dzie ryzykowa� utraty posady.
- No to podrzu� mu 20 z�otych.
- Co ty gadasz? 20 z�otych! 20 z�otych to ja bym sam wzi��.
- Wiesz, gdybym to ja by� Rotszyldem, to by�bym jeszcze bogatszy od niego...
- A jak by� to zrobi�?
- No, bo pieni�dzy mia�bym tyle co Rotszyld, a jeszcze do tego dalej prowa-
dzi�bym sw�j handel starzyzn�...
- Od poniedzia�ku zostaj� eksploatatorem: b�d� �y� z cudzego potu...
- Tak? A znalaz�e� kapita�?
- b�d� pracowa� w �a�ni!
Mordechaj i Awram podpisuj� u rejenta akt sp�ki. Przewiduj�cy Mordechaj pro-
si o w��czenie do kontraktu nast�puj�cego punktu:
"W razie bankructwa firmy, zarobek podzielony b�dzie mi�dzy wsp�lnikami."
- Moryc, powiedz mi, jak tam dzisiaj na dworze?
-B�dziemy mieli zachmurzenie i pluch�, panie dyrektorze.
-Moryc!!! Co to za poufa�o��: b�dziemy mieli?! Ja sobie nie �ycz� mie� z tob�
jak�� sp�k�, rozumiesz?! Ja chc� wiedzie�, jak� ja b�d� mia� dzisiaj pogod�...
- Hande�e, hande�e...!!! Nie masz pan jaki� �ach�w do sprzedania?
- Nie... Moja �ona wyjecha�a.
- Wyjecha�a? A, to pewnie masz pan do sprzedania butelki?!
-M�wi� ci, Izaak, jak wydawca-m�odemu wydawcy: klasyka! Tylko klasyka!!!
-A c� klasycy, czy oni tak dobrze si� sprzedaj�?
- R�nie, ale oni nigdy nie upominaj� si� o honorarium.
-Sz�ojme! Chowamy si� szybko do bramy!!!
- No dobrze, ale przed kim ty si� tak chowa�e�?
- W�a�nie nadchodzi� m�j mecenas. Jakby mnie zobaczy�, toby przystan�� poga-
da� o tym, jak id� interesy, a pojutrze przys�a�by mi rachunek za porad� prawn�...
Pewien �ydowski znawca Jidisz tak wyja�nia znaczenie j�zyka kupc�w:
"�le mi idzie" - to znaczy: on zarabia, ja trac�.
"Idzie mi nie�le" - obydwaj zarabiamy.
"Idzie mi dobrze" -ja zarabiam, on traci.
Do bankiera Goldsteina przychodzi znajomy z jakim� obcym cz�owiekiem:
- Panie Goldstein, ten pan, to m�j kuzyn. Bardzo biedny cz�owiek. Mo�e by mu
pan pom�g�?
- Mog� da� sto tysi�cy z�otych. Wystarczy?
- Niech b�dzie sto tysi�cy. A moja prowizja?
-Jak to prowizja? Panu? Za co?
- No, b�d� co b�d�, ja go jednak przyprowadzi�em.
Do bogatego bankiera zwraca si� ubogi m�odzieniec z listem polecaj�cym.
- Dobrze, otrzyma pan u mnie posad�. Zacznie pan naturalnie od rzeczy drob-
nych, a potem b�d� panu powierza� stanowiska coraz bardziej odpowiedzialne.
Z pocz�tku b�dzie pan nalepia� marki na listy, po paru latach przenios� pana do
archiwum. Potem b�dzie pan pracowa� w buchalterii. Do kasy nie mog� pana do-
pu�ci� - jest pan jeszcze zbyt m�ody. W mojej kasie mo�e siedzie� tylko cz�owiek
do�wiadczony. A w og�le co to znaczy, do kasy?! Czy ja pana znam? Do kasy!
Co� podobnego! Bezczelno��! Ja panu poka�� kas�! Won!
Moryc Engel sko�czy� prawo, kupi� sobie mieszkanie i urz�dza je. Na biurku stoi
ju� aparat telefoniczny. Mory� dumnie siedzi przy biurku i czeka na pierwszego
klienta. Nareszcie s�u��cy zawiadamia pana mecenasa, �e przyszed� jaki� pan.
- Niech poczeka.
Dla dodania sobie powagi Mory� ka�e klientowi czeka� przez kwadrans. Wreszcie
dzwoni na s�u��cego:
- Niech Piotr wprowadzi tego pana.
O szafie
Pewnego dnia na rynku Berdyczowa
Kupiec przed Herszlem zachwala� sw�j towar:
"Szaf� za bezcen sprzedam..." - "Wy�mienicie!"
"Lecz co z ni� poczn�?" - "Odzie� zawiesicie". "M�dry�' - rzek� Herszel
stukn�wszy si� w czo�o.
- "A sam po mie�cie b�d� lata� go�o?"
III. PO CO
MARNOWA�
PIENI�DZE!
- Co by� wola�: tysi�c z�otych po�yczki czy dziewi��set na w�asno��?
- Oczywi�cie, �e dziewi��set na w�asno��!
- E... napraw sobie kiepe�e Mosze, nie �al ci tej setki?
- Co to znaczy, pan nie p�acisz?
- Powiedzia�em: po prostu nie p�ac� weksli.
- Nie rozumiem, przecie� pan sam ten weksel podpisa�?!
- Tak, ale s�owo u mnie wi�cej znaczy ni� podpis... Jak powiedzia�em, �e nie
zap�ac�, to nie zap�ac�...
-Wiesz pan: firma Gebler zatrudni�a mnie specjalnie po to abym odzyska� wszy-
stkie nale�no�ci za towar, kt�ry pan wzi��e� u nich na kredyt...
-Taaak??! Moje gratulacje, to masz pan posad� na ca�e �ycie!
- Czy ja mog� mie� nadziej� na zwrot moich pieni�dzy, Krachgeft?
- Kondycja pa�skiej nadziei budzi zawsze m�j najszczerszy podziw, panie
Mi�kaj�o...
- B�d� pan tak dobry i zap�a� pan wreszcie ten weksel!
-Ja weksli nie p�ac�.
-Ja to chcia�bym mieszka� na biegunie...
- Co� ty Moryc, zwariowa�e�?! Na biegunie?
- Wyobra� sobie co za rozkosz... Jest dzie�, przychodzi do mnie wierzyciel z wek-
slami, a ja mu m�wi�: przyjd� pan za dwa dni!
Abramowicz pyta bankiera, czy nie zdyskontowa�by weksla, podpisanego przez
bardzo znanego cz�owieka.
- Do kogo nale�y ten podpis? - pyta trze�wo Sibelman.
- Do Rotszylda.
-Te� pytanie! Przyno� pan pr�dko ten weksel.
Po up�ywie p� godziny Abramowicz wraca z wekslem:
- Prosz�.
-A gdzie podpis? Nie widz� tu �adnego podpisu!
-Co? Na wekslu takiego znanego cz�owieka, jak Rotszyld, potrzebny jest podpis?!
- Jak si� pan masz, kochany panie Wajsmann? Jak prosperuje pa�ski kochany
bank
-Ja i m�j bank mamy si� dobrze, a co si� tyczy "kochanego", to mo�e pan na
mnie nie liczy�...
List handlowy.
Pa�ski arcybezczelny list, domagaj�cy si� zwrotu pieni�dzy otrzyma�em. Zawia-
damiam Pana, �e do ko�ca ka�dego roku k�ad� do szuflady mego biurka wszyst-
kie nie zap�acone weksle i rachunki. Pierwszego stycznia losuj� jeden z nich. Wy-
ci�gni�ty rachun�k zostaje w przeci�gu roku uregulowany. Ostrzegam Pana, �e
w przypadku powt�rzenia si� podobnych nagabywa� o zwrot wiadomej nam
kwoty wyklucz� pa�ski rachunek z loterii. Z powa�aniem.
-Wiesz pan, panie Plajtmach, takich klient�w jak pan, to ja chcia�bym mie� dwu-
dziestu!
-Co pan m�wisz, Szpasbaum?! Ja panu p�ac� tylko wekslami, kt�re zawsze id�
do protestu, a pan... to uprzejmo��?
- W�a�nie dlatego chcia�bym mie� takich klient�w jak pan dwudziestu!!! Ale, do
jasnej cholery... dlaczego w�a�nie ja mam ich dwustu?!!!
- Wyobra� pan sobie, jaka jest teraz technika! W Anglii dzia�a taka maszyna, do
kt�rej z jednej strony wk�ada si� surow� we�n�, a z drugiej wychodzi gotowy zw�j
materia�u ze wzorem i wszystkimi stemplami...
- No i co to za rewelacja?! U nas w �odzi dzia�aj� ju� od dawna takie maszyny,
�e z jednej strony wk�ada si� surow� prz�dz�, a z drugiej wychodzi ju� oprotesto-
wany weksel! ! !
- Dok�d idziesz, Lejzor?
- Id� nada� wa�ne og�oszenie Pikelszpasa do gazety: "Kupuj� oprotestowane we-
ksle, p�ac� dobre ceny. Zg�asza� si� do sklepiku ze �ledziami, na rogu Dzikiej
i Wielkiej. Ilo�ci mniejszych ni� pi�� kilogram�w nie kupuj�."
- Jak to jest, tate...? Targowa�e� si� z tym hurtownikiem tekstyli�w o ka�dy
grosz, a przecie� ty, tato, wiesz i ja wiem, �e zap�acisz mu za ten towar weksla-
mi, kt�rych nie masz zamiaru wykupi�?
- Widzisz synku, trzeba mie� wsp�czucie dla bli�nich. Po pierwsze, niech on ma
wra�enie, �e mu kiedy� zap�ac�, wi�c chc� osi�gn�� jak najni�sz� cen�. Po wt�re,
je�eli on ju� straci, to przecie� mi go �al i niech ta jego strata b�dzie jak najmniej-
sza...
- Wiesz, co si� sta�o?! Plajtmach p�aci weksle...
-Je�eli Plajtmach p�aci swoje weksle, to ju� teraz wszystko na �wiecie jest mo�li-
we! ! !
-S�ysza�e� Blumsztajn? Krancman zosta�... wydawc�!
- Krancman? A co on takiego pisze i wydaje?
- Weksle, bo got�wki ju� dawno si� pozby�.:.
- Witaj Szlanbaum jak zdrowie? Co ciebie sprowadza?
- Mam do ciebie, Mojsiewicz, oficjaln� spraw�... Przed trzema miesi�cami zwr�-
ci�em ci 1000 z�otych, kt�re ci by�em winien. Ale ze wzgl�du na kryzys i moj�
trudn� sytuacj�, zmuszony jestem domaga� si� natychmiastowego zwrotu tej
sumy...
- Dzie� dobry, Jojne, pami�tasz, w zesz�ym roku po�yczy�em ci sto z�otych?
- Oczywi�cie, pami�tam.
- A wi�c skoro pami�tasz, to powiedz, kiedy mi oddasz?
- Sk�d ja to mog� wiedzie�? Czy ja jestem prorokiem?
- Nie mam czasu codziennie dopomina� si� o zwrot d�ugu!
- Czy w pi�tek odpowiada�oby panu?
- �wietnie! B�dzie pan mia� pieni�dze?
- Nie, ale przypomnie� mi pan mo�e!
- Odk�d zacz�o mi si� lepiej powodzi�, go�cie pchaj� si� do mnie drzwiami
i oknami. D�u�ej ju� tego nie wytrzymam.
-Jest na to bardzo prosty spos�b: popro� bogatszych o troch� pieni�dzy, a bie-
dniejszym udziel ma�ej po�yczki -wtedy na pewno ani jednych, ani drugich ju�
wi�cej nie zobaczysz.
- Moniek, po�ycz mi sto z�otych.
- Nie mam takiej sumy przy sobie.
- A w domu?
- W domu? Dzi�kuj�, wszyscy zdrowi.
Icek puka p�nym wieczorem w okno Jankiela.
- Jankiel, �pisz ju�?
- Nie...
-To po�ycz mi 50 z�otych.
- Ju� �pi�, ju� �pi�!
- Wiesz, �ni� mi si� sam Rotszyld...
- A po�yczy� ci co?
- Nie.
- Oj, Icek, Icek... z tob� jest ju� ca�kiem �le, jak iy nawet we �nie nie masz kredytu...
- Ale� mi klienta poleci�! Wzi�� towaru za pi��dziesi�t tysi�cy i po trzech dniach
splajtowa�!
- Ale on ci przecie� zwr�ci� ca�y, nienaruszony towar, to czego ty si� denerwu-
jesz,. kiedy nie ponios�e� �adnej straty???
- Zwr�ci�! No w�a�nie, tyle to ka�dy g�upi potrafi! Nie ponios�em straty?! A co ja
teraz mam zrobi� z tym ch�amem?!!!
Panie Krajcmann, po�ycz mi pan sto tysi�cy pod zastaw mojej fabryki.
- Aha! Nic z tego... Potem pan stu tysi�cy nie oddasz, a ja zostan� z fabryk�!
- Icek, po�ycz ty mnie tysi�c z�otych...
- Jak wr�c�, to ci po�ycz�.
- A kiedy ty wracasz?
- A kto ci powiedzia�, �e ja wyje�d�am?!
- Co Chaim teraz porabia?
- Zajmuje si� sportem zimowym...
- Jakim?
- Biega od rana, po�yczy� od kogo� par� z�otych na w�giel.
-�le jest Szumann. Pieni�dzy nie ma, a bez nich nic nie mo�na zrobi�!
- E... co� jednak robi� mo�na.
- Na przyk�ad?
- D�ugi.
-Ten Fancbaum to rzeczywi�cie bardzo rezolutny i honorowy d�u�nik...
-A co on robi? Oddaje?!
- Jak si� kto natarczywie upomina o d�ug, to si� obra�a i nie oddaje. A je�li si�
kto� nie upomina, to on cierpliwie czeka, a� si� wreszcie upomni.
-Go�dmann, dasz mi w ko�cu te pieni�dze na interes?
- A co to za interes?
- Ty mnie tylko daj pieni�dze, a interes to ja sam sobie znajd�...
- Goldmann; ty mnie po�ycz sto tysi�cy.
-Ja tobie nie po�ycz�...
- Ale Goldmann, dlaczego ty nie chcesz mi po�yczy�?
- Bo ty nie znasz warto�ci pieni�dza.
-Ja nie znam warto�ci pieni�dza?! Oczywi�cie, �e znam!!!
-Taak? To spr�buj go po�yczy�!!!
Pewnego dnia Rotszyld przyjmuje �ebraka.
- Widz�, �e jeste� �ebrakiem, ale dlaczego na twojej wizyt�wce, pod nazwiskiem
jest napisane: "Porady"?
- Bo udzielam porad.
- A ile kosztuje porada?
- Pi��dziesi�t szyling�w.
- Dobrze, masz tu pi��dziesi�t szyling�w, tylko daj mi dobr� rad�.
- Oczywi�cie, panie Rotszyld.
- Powiedz mi, jak mam si� pozbywa� naci�gaczy.
-Wiesz, Widelmann, jaki jest pewny spos�b na zdobycie fortuny?
- No...
Przez co najmniej pi�� lat by� wzgl�dem bli�nich okropn� �wini�.
- A potem?
- Potem? Potem ju� ni� pozosta�...
- Panie Mandelkern, czy pan wie, �e ja jutro wydaj� moj� c�rk� za m��?
- Wiem.
- A czy wie pan, �e mam jej da� w posagu dwadzie�cia tysi�cy?
- S�ysza�em.
- Ale mam tylko dziesi�� tysi�cy. Po�ycz mi pan te drugie dziesi��.
- Nie mam. Ale mog� panu da� dobr� rad�. Posag ma pan z�o�y� u notariusza
na Elektoralnej?
- Tak.
-A wi�c niech pan po�o�y te dziesi�� tysi�cy na kominku przed lustrem. Pa�skie
dziesi�� przed lustrem i dziesi�� w lustrze, to razem dwadzie�cia tysi�cy.
-Ju� my�la�em o tym. A s�k w tym, �e ja mam tylko te dziesi�� tysi�cy w lustrze.
- Ubezpieczy�em si� dzi� w towarzystwie asekuracyjnym od ognia i gradu.
-Od ognia, Kugelszwanc, to ja rozumiem, ale jak ty zrobisz grad???
- Panie Szwildenmach, dlaczego nie zap�aci�e� pan weksli za towar?
- Nie mia�em po prostu pieni�dzy...
- No wiesz pan co... To dawaj pan towar!
- Dobrze, ale za got�wk�.
- Oddajesz mi pan te tysi�c z�Otych czy nie...
- Sza... bez krzyk�w panie Borgibt.
- Nie wolno mi krzycze�?! W�a�nie, �e b�d� krzycza�! Pan nie chce, �ebym o tym
m�wi� i �eby wszyscy si� dowiedzieli?! Pan si� wstydzisz, a dobrze, wstyd� si�
pan!
- Uchowaj Bo�e. Nie o to chodzi, tylko jak b�dziesz pan krzycza�, to ludzie do-
wiedz� si�, �e po�yczy�e� mi pan tysi�c z�otych, a jak si� dowiedz�, to wezw� po-
gotowie i odwioz� pana do Tworek.
- Panie, Szlangbaum, kup pan los! Wielka loteria fantowa! Za jedyne pi��
z�otych mo�esz pan wygra� samoch�d! Masz pan auto za jedyne pi�� z�otych!!!
-A na choler� mnie auto?! Wcale nie chc� mie� auta!!!
- Niech si� pan nie denerwuje i kupi los! Jest ich dwadzie�cia tysi�cy, to dlacze-
go akurat pan mia�by� wygra� to cholerne auto?!
- Wiecie, moja firma jest taka, �e ksi�ga g��wna jest tak d�uga, �e od strony
-"ma" �do strony "winien" trzeba jecha� rowerem!
- E... to nic Icek! U nas postanowiono ostatnio nie stawia� kropek nad "i", aby
w ten spos�b zaoszcz�dza� 1000 z�otych tygodniowo...
- Co wy wiecie o powa�nych firmach! M�j bank jest taki ogromny, �e nikomu nie
mo�e udzieli� d�ugoterminowych kredyt�w, gdy� zanim klient wyjdzie z otrzy-
man� got�wk�, ju� musi wraca�, bo jest termin sp�aty.
Lejzorek udaje si� do swego przyjaciela z lat dziecinnych, kupca Kona, �eby uzy-
ska� list polecaj�cy do bankiera Aprikozenkranca.
Podczas gdy Kon pisze list polecaj�cy, Lejzorek czy�ci kapelusz, d�ubie w nosie,
pali fajk�.
- Masz Lejzorek, ten list. Tylko dam ci rad�: kiedy b�dziesz u Apriko�enkranca,
nie d�ub w nosie i nie pal fajki.
- Ty mnie uczysz? To mo�e ja nie wiem, jak nale�y si� zachowywa� w przyzwo-
itym domu?
- Mosze, powiedz ty mnie prawd�! Ile lat ma ten ko�?
- M�wi�: trzy lata.
- Oj oj! Ale on mnie wygl�da na wi�cej!
-A pewnie, bo chce �y� d�u�ej! A pan by� nie chcia�?
Personel firmy Sonenthal i Sp. domaga si� u szefa podwy�ki.
W�a�ciciel wyra�a swoje oburzenie:
- Przepraszam, pan�w, dlaczego? Ja w swoim czasie mia�em 30 rubli miesi�cznie
i dobrze mi z tym by�o.
-Ja te� pana przepraszam odzywa si� m�ody buchalter Blum, ale wtedy jeszcze
nie by�o kas kontroluj�cych!
- Panie w�o�cian, ja panu za d�ug zajm� wszystkie krowy!
- Panie Szerger, to mnie zrujnuje...
-Ale� nie, bo pan je b�dzie mia� u siebie i b�dzie je �ywi�, a ja je b�d� tylko doi�!
- Popatrz, Szyldman, nawet urz�dnicy pa�stwowi bior� si� za strajkowanie.
- Bo one nie umiej� rachowa�, Rozenknecht...
- Nie rozumiem...
- Popatrz, jak taki urz�dnik mia� dotychczas miesi�cznie "x" z�otych, wszystko
jedno ile, bo i tak co miesi�c brakowa�o mu sto z�otych, to po pierwszej dewalu-
acji brakowa�o mu o 20% mniej, czyli tylko osiemdziesi�ciu z�otych. Po drugie�
dewaluacji brakowa�o mu o dalsze 20% mniej, czyli tylko 64 z�otych, a gdy tem-
po dewaluacji si� przy�piesza, to ju� nic im nie b�dzie brakowa�. I b�dzie dobrze,
wi�c po co strajkowanie?!
- To skandal, panie str�u, jakem Rozenfeld!!! Jest ju� minuta po si�dmej,
a w moim biurze nikogo nie ma!!! Czy �aden ztych pr�niak�w i z�odziei grosza
jeszcze nie przyszed�?!
- Nie, panie dyrektorze, pan jest pierwszy...
O w�osach
Zwin�wszy kramik, Herszel w pewne rano
wyszed� na miasto z brod� rozczochran�
za� spod jarmu�ki, wzd�u� twarzy wychud�ej
wci�� si� niesforne przemyka�y kud�y.
"Co to ma znaczy�?" - pytaj� s�siedzi,
"Tylu lichwiarzy mi na karku siedzi-
kpiarz odpar�, pust� potrz�saj�c kies�-
�e nawet w�osy m� w�asno�ci� nie s�.
Czemu� wi�c, m�wi�c tak pomi�dzy bra�mi,
o uczesanie cudzych w�os�w dba� mi?!...
IV I B�DZIESZ PAN
jAK Z PARYSKIEgO �uRNALA!
Na Nalewkach konkurowali ze sob� krawcy, kt�rych zak�ady mie�ci�y si� na jed-
nej ulicy.. Pierwszy wywiesi� szyld: "Najlepszy krawiec w mie�cie." Drugi na
zak�adzie umie�ci� napis: "Najlepszy krawiec w Polsce." Inny z konkurent�w ka-
za� odla� wielkie mosi�ne litery: "Najlepszy krawiec na �wiecie." Nie namy�laj�c
si� d�ugo, nieco ubo�szy i skromniejszy z konkurent�w wymalowa� na witrynie
swego zak�adu: "Najlepszy krawiec na tej ulicy!"-Ta marynarka le�y na panu jak r�kawiczka, to czemu pan si� krzywi?
- Ma pan racj�, Fajnes, jak r�kawiczka, r�kawy zachodz� mi a� na palce...
- Szanowny dziedzic ma jak zwykle racj�! Tak, tu si� zmarszczy, tam pod�o��
jeszcze w�osia i p��tna, na plecach si� wszystko wyr�wna i b�dzie pan jak z pa-
ryskiego �urnala...
- No, teraz to co innego... Tak, Mosiek, �eby by�o jak teraz, trzeba czasem te trzy
dni dopracowa�, dopie�ci�...
- Mosze! - m�wi po wyj�ciu klienta �ona krawca - przecie� ty nawet nie tkn��e�
tej marynarki, jak j� powiesi�e� przed trzema dniami na wieszaku, to wisia�a do
dzi� i nic w niej nie poprawia�e�!
- Masz racj�, Roza, ale przecie� pan dziedzic nic o tym nie wiedzia�.
-Panie, to skandal! Pan B�g w tydzie� stworzy� �wiat, a pan jedn� par� spodni
fabrykujesz trzy miesi�ce!
-Tak, to racja. Ale sp�jrz pan na ten �wiat i sp�jrz pan na te spodnie!!!
- Powiedz mi, tate, co to jest luksus elegancji?
- Wyobra� sobie, �e kto� ma d�ug� brod�, tak�, �e zakrywa mu ca�y tors... Je�eli
ten kto� pomimo tego nosi krawat, to jest to elegancja. A je�eli do tego krawata
wpina jeszcze spink� z brylantem, to ju� jest luksus elegancji.
Wiejski krawiec od lat klepie bied�, gdy� wszyscy klienci ci�gle targuj� si� o i tak nie-
znaczne sumy, kt�rych ��da za uszycie ubra�. Kt�rego� dnia wybucha gniewem:
- Gdybym by� Rotszyldem, to przysi�gam, �e nigdy w �yciu nie uszy�bym niko-
mu kaftana za mniej ni� dwa z�ote!
V PO JAKIM KURSIE!
- Panie Gajkowitz, pan musisz koniecznie zmieni� powietrze...
- Po jakim kursie, panie doktorze?
Bankier Worms jest ci�ko chory. �ona wzywa lekarza. Ten kilkakrotnie mierzy
temperatur� pacjenta.
- Prosz� pani, m�� pani ma gor�czk�. Temperatura waha si� mi�dzy 38,
a 39 stopni...
Na to podrywa si� Worms:
- Przy 40 sprzedawajcie!!!
Lejzorek i Awram le�� w szpitalu na s�siaduj�cych ze sob� ��kach. Obydwaj
cierpi� na'zapalenie korzonk�w. W czasie masa�u Awram wyje z b�lu, a Lejzorek
le�y spokojnie, z u�miechem. Po masa�u zdziwiony Awram pyta:
- Dlaczego, do cholery, ciebie w og�le nie boli?
- Bo do masa�u daj� zdrow� nog�.
Buberman udaje si� do znanego lekarza. Przed konsultacj� zasi�ga j�zyka i do-
wiaduje si�, �e pierwsza wizyta kosztuje trzydzie�ci z�otych, nast�pna za�, pi�t-
na�cie.
Wchodz�c do gabinetu, Buberman wita si�, jak stary znajomy:
- Dzie� dobry, panie doktorze, to znowu ja.
Lekarz wypytuj� chorego, bada, bierze 15 z�otych i m�wi:
- Nic nowego, drogi panie. Prosz�.przyjmowa� nadal te same lekarstwa.
Zilberkranc, cierpi�c na �o��dek, udaje si� do wybitnego lekarza po porad�.
Profesor bada go, a nast�pnie wr�cza recept�.
- Ile mam zap�aci� za pa�skie cenne rady, panie profesorze?
- Sto z�otych.
- Sto z�otych? M�j Bo�e, nie mog� da� panu wi�cej ni� dwadzie�cia z�otych.
-Co to ma znaczy�: dwadzie�cia z�otych? Pan wie dobrze, kim ja jestem. Nale�y
przedtem poinformowa� si�'o moim honorarium! Albo lepiej i�� do innego leka-
rza, kt�ry bierze mniej za wizyt�.
- Panie profesorze, je�li idzie o moje zdrowie, to ja nie zwracam uwagi na hono-
rarium.
- Nie wiem, co mam robi�? Mam pi��dziesi�t kilo nadwagi. Aby schudn��, je-
den lekarz zaleci� mi biega� co najmniej jedn� godzin� dziennie, a inny zn�w wy-
jecha� do Karlsbadu... To co ja mam teraz robi�?!
-Ty zrobisz najlepiej, jak si� pos�uchasz obu! Zbierz si� i biegnij do Karlsbadu...
Pewna pani wys�a�a z Zakopanego do W"rszawy telegram nast�puj�cej tre�ci:
"Lekarz kaza� operowa�, operowa�".
Na ten telegram nadesz�a z Warszawy do Zakopanego odpowied�:
"Lekarz kaza� operowa�, operowa�?"
Urz�dnikowi na poczcie wyda�o si� to podejrzane. Obawiaj�c si�, �e to szpiegow-
ski szyfr, zawiadomi� odno�ne w�adze, kt�re uda�y si� do adresatki, pani Apfel-
baum, prosz�c o wyja�nienie.
- To proste - t�umaczy pani Sara. - Zawiadomi�am m�a, �e lekarz kaza� mi si�
operowa�, i zapyta�am go, czy operowa�. A m�� mi odpowiedzia�: "Lekarz kaza�
operowa�? Operowa�?".
Goldfeld udaje si� po porad� do znanego specjalisty. Po konsultacji wr�cza leka-
rzowi dwadzie�cia z�otych.
- Przepraszam pana, nale�y si� wi�cej.
-Och m�j Bo�e, nie wiedzia�em i mam tylko przy sobie dwadzie�cia z�otych.
- Dobrze, ale na przysz�o��, niech pan pami�ta, �e wizyta u mnie kosztuje
pi��dziesi�t z�otych.
- Pi��dziesi�t? A mnie m�wiono, �e trzydzie�ci.
Jankiel idzie do lekarza i wymienia mu wszystkie swoje dolegliwo�ci. Lekarz ba-
da go d�ugo i starannie.
- Nie widz� u pana �adnego chorego organu. Ale chcia�bym jeszcze zbada� pa-
na mocz. Prosz� przyj�� jutro o jedenastej i przynie�� mocz do analizy.
Nazajutrz o jedenastej Jankiel przynosi w du�ym s�oju 3 litry moczu. Lekarz
uwa�a, �e je�li chodzi o ilo��, to Jankiel przesadzi�, ale robi analiz� i stwierdza:
-Absolutnie wszystko w porz�dku.
-To doskonale!
Jankiel p�aci honorarium i wraca do domu.
- No, Sara - m�wi - Bogu niech b�d� dzi�ki! Ani ja, ani ty, ani Rebeka, ani Sru-
lek nie mamy bia�ka.
- Panie Chorowitz, pan masz nerwic� �o��dka.
- Co..? A co nerwy maj� do mojego �o��dka?! A co on ma: weksle do zap�ace-
nia albo d�ugi, albo komornika czy trzy c�rki na wydaniu?
- Panie doktorze, co nale�y zrobi�, je�eli u chorego trzeba wywo�a� obfite poty,
a �aden �rodek nie skutkuje?
- No c�...; ja na przyk�ad m�wi� mu zawsze, ile ma zap�aci� za wizyt�...
Lejzorek straci� rozum i zosta� przewieziony do sanatorium dla psychicznie cho-
rych. Przez ca�y tydzie� zachowywa� si� spokojnie. Nagle w sobot� zaczyna po-
wo�ywa� si� na przepisy religijne i ��da stanowczo koszernych posi�k�w. Wy-
sy�aj� go wi�c w towarzystwie piel�gniarza do drogiej jad�odajni, gdzie Lejzorek
pa�aszuje ogromne ilo�ci �wi�tecznych smako�yk�w. Po powrocie do zak�adu po-
bo�ni� zapala wonne cygaro. Lekarz �yd karci go za to karygodne naruszenie
przepis�w.
- Najpierw domagasz si� w sobot� koszernego obiadu, a potem palisz?
Na to Lejzorek spokojnie:
- Panie doktorze! A od czego ja jestem wariat?...
- Dlaczego nagle ten zawa�? Rozenfeldowi przecie� sz�o tak znakomicie..:
- Ach, to zwyczajny pech! Jak wiesz, dorobi� si� fortuny na galanterii firmy Lib-
by and Son, London... Kiedy otwiera� ju� czwarty sklep w Warszawie, by� akurat
obecny, gdy nadszed� transport s�ynnych moherowych skarpet po dwa i p�
z�otego za par�, na kt�rych robi� najwi�kszy pieni�dz... i wtedy to si� sta�o...
- Ale co?
-W jednej ze skrzy� znalaz� druk: "400 par F3, gat. 3, faktura na Londyn, 50 groszy
para, Izak Cypershon, ��d�". Wtedy nagle zrozumia�, ile on przez te lata straci�!
- Ty za du�o palisz Grojcmann, to szkodzi zdrowiu i kosztuje mas� pieni�dzy...
Gdyby� tak nie pali�, to zaoszcz�dzi�by� na dom i samoch�d.
- A ty palisz? -
- Nie.
- A masz to wszystko?
- Nie...
- A widzisz?!
- Mendel widzi Moryca jedz�cego kur�.-
- Na co jeste� chory?- pyta ze wsp�czuciem.
- Chory?! Dlaczego chory?
- Bo jak �yd je kur�, to znaczy, �e albo jest chory, albo kura by�a zdychaj�ca...
�yd mia� aptek�. Pewnego dnia musia� wyj�� za�atwi� pewien interes, a szkoda
mu by�o zamyka�, bo mo�e akurat kto� przyjdzie, kupi, a on nie sprzeda i nie
utarguje. Zawo�a� wi�c ma�ego Joska i powiedzia�:
- Josek, tate musi wyj��, a ty b�dziesz sprzedawa�. Ja ci wszystko wyt�umacz�.
Tu masz na kaszel, tu na �o��dek, tu na w�trob�...
Po wyt�umaczeniu Joskowi wyszed�. Wraca po jakim� czasie i pyta:
- By� kto?
- By� - odpowiada Josek.
- Co mia�?
- Katar.
-Co ty mu da�?
- Na przeczyszczenie.
- No, ty g�upi! Co� ty narobi�!
Na to Josek:
- Tate, ty b�d� spokojny. Patrz, on teraz tam stoi i boi si� kichn��.
Lejzorek zachorowa� i poszed� do szpitala. Lekarz zbadat go dok�adnie i zaleci�,
by regularnie za�ywa� przepisane lekarstwo.
- �ykaj �y�eczk� trzy razy dziennie - przypomina� lekarz.
- Jaka to ma by� �y�eczka, srebrna czy cynowa? - spyta� Lejzorek.
-To nie ma znaczenia, mo�e by� zwyk�a.
- Nie s�dz�, �eby mi pomog�o, panie doktorze. Ju� po�kn��em ca�� tac� sre-
brnych �y�eczek i co, nadal jestem chory.
Pewien �yd mawia�:
- Od czasu do czasu odwiedzam doktora - doktor te� musi �y�! Nast�pnie z re-
cept� id� do apteki - aptekarz te� musi �y�! Potem wylewam lekarstwo do zlewu
-ja te� musz� �y�!
VI. MA�E MIASTECZKO
- Komu to jest potrzebne, �eby tyle ludzi na ca�ym �wiecie obnosi�o si� ze swy-
mi troskami... W naszym miasteczku zr�bmy tak, �e wynajmiemy jednego
cz�owieka, kt�ry by troszczy� si� za wszystkich...
- No dobrze, ale taki cz�owiek pobiera�by sta�e wynagrodzenie, nie.mia�by si�
wi�c o co troszczy�.
- - Bez obaw, je�eli wynagrodzenie pobiera� b�dzie w kasie naszej gminy, to ju�
b�dzie mia� o co si� troszczy�...
Komiwoja�er Aprikozenkranc jest przejazdem w ma�ym miasteczku. Nie mo�e
dosta� miejsca w hotelu. Zaczepia na ulicy starego �yda i pyta, czy nie m�g�by
u niego przenocowa�.
- Ale u nas jest ciasno - m�wi tamten.
- Nie szkodzi, jako� si� zmie�cimy.
Nazajutsz rano gospodarz budzi go�cia:
- Wstawaj pan!
- Daj pan jeszcze pospa�!
- Wstawaj pan, potrzebne nam prze�cierad�o, bo �ona musi nakry� do sto�u.
Ma�e miasteczko. Jaki� wie�niak zaczepia ma�ego ch�opca:
-Ty, Moszek, gdzie tu jest magistrat?
- Sk�d pan wie, �e ja si� nazywam Moszek?
- Zgad�em.
-To niech pan zgadnie, gdzie jest magistrat.
Domokr��ny sprzedawca namawia klienta w Ozorkowie:
- Pan to musisz kupi�; to jest rewelacyjny proszek na pch�y! Bierzesz pan tylko
takie pch�e, sypiesz jej pan ciut tego proszku w pysk i ona gwarantowanie panu
zdycha!
Do Pinczowa zaje�d�a cyrk, reklamuj�cy przede wszystkim akrobacj�, z nie-
zwyk�ym salto mortale. Wszystkie bilety wyprzedane. W dzie� pierwszego przed-
stawienia czo�owy akrobata zwichn�� nog�. Dyrektor cyrku jest w rozpaczy. W pew-
nej chwili zjawia si� u dyrektora ��tko i o�wiadcza, �e on wejdzie na trapez.
- Pan? - dziwi si� dyrektor.
- Ja. Czy to takie dziwne? Tylko, pieni�dze z g�ry.
Dyrektor nie ma innego wyj�cia. Przystaje.
Nadchodzi krytyczna chwila. ��tko, odpowiednio odziany, zostaje wci�gni�ty
przy pomocy liny pod kopu�� cyrku, sk�d ma wykona� numer. Rozlegaj� si� b�b-
ny cyrkowe. Chwila .napi�tej, pe�nej wyczekiwania ciszy. Nic. Znowu b�bny.
��tko nie skacze. Znowu b�bny. Znowu nic si� nie dzieje. Publiczno�� zaczyna
si� niecierpliwi�. Tu i �wdzie rozlegaj� si� gwizdy. Wreszcie kto� wo�a:
- No skacz pan!
- o skoku nie mo�e by� mowy - odpowiada ��tko - Pom�cie mi lepiej zej��.
�ydzi z Lubartowa wiedzieli, �e nazywani s� najg�upszymi �ydami na �wiecie.
Aby co� zaradzi�, wys�ali pewnego m�odzie�ca na dwa lata do Pary�a, aby tam
ucz�szcza� do szk� I po powrocie podci�gn�� swych ziomk�w. Zar�wno wyjazd
jak i powr�t wybra�ca by� wielk� i huczn� uroczysto�ci�... Gdy po dw�ch latach
na stacj� wje�d�a� poci�g wioz�cy uczonego z Lubartowa, wita� go wielki t�um
�yd�w. M�ody m�drzec - wygl�daj�c przez okno - z�apa� si� za g�ow� i zawo�a�:
- Aj waj! To oni tu jeszcze stoj�!!! Jak oni wytrzymali tak wymachiwa� r�kami
przez dwa lata?!
Trzech �yd�w z ma�ego miasteczka wyje�d�a do Warszawy. Po ich powrocie kto�
doni�s� rabinowi, �e jadali w niekoszernych restauracjach i chodzili do dom�w
publicznych: Rabin wezwa� ca�� tr�jk� do siebie i za kar� kaza� im w�o�y� groch
do but�w i chodzi� tak przez osiem dni.
W kilka godzin p�niej dw�ch z nich utykaj�c, spotyka trzeciego. kt�ry porusza si�
swobodnie, jakby nigdy nic.
- Co, nie zrobi�e� tak, jak kaza� rabin?
- Zrobi�em tak, ale rabin nic nie m�wi�, �e ten groch nie mo�e by� ugotowany.
Do miasteczka przyj�cha� komiwoja�er i szuka potrzebnego mu adresu. Spotyka
starego �yda, kt�ry niesie w obu r�kach du�ego arbuza.
- Przepraszam pana - zwraca si� do �yda przyjezdny - gdzie jest ulica Lipowa?
�yd chwil� si� zastanawia, potem prosi przyjezdnego, �eby potrzyma� arbuz.
Podaje mu owoc, rozk�ada szeroko r�ce i m�wi:
-Ja nie wiem.
Do pewnego miasteczka przyjecha� kiedy� wielki dygnitarz, kt�rego wita�a
mi�dzy innymi delegacja miejscowych �yd�w.
- Powiedzcie mi, czy w waszym mi��cie urodzi� si� kiedy� jaki s�awny, wielki m��
- �yd? - pyta dygnitarz.
- Niestety nie. U nas zawsze rodz� si� tylko ma�e �ydowskie dzieci.
W ma�opolskim miasteczku stoj� obok siebie ko�ci� i synagoga. Pewnego
pi�knego dnia dozorca bo�nicy wygrzewa� si� na s�o�cu przed bram�.
Go�ci�cem nadszed� nieznany ch�op, zdj�� kapelusz i powiedzia�:
- Niech, b�dzie pochwalony Jezus Chrystus!
- To obok - odpar� dozorca. - Tu mieszka Ojciec.
W ma�ym miasteczku na Zachodzie kowboj zeskakuje z konia i zwraca si� do
przechodnia:
- Prosz� pana, prosz� popilnowa� mi konia, a ja na chwil� udam si� do saloonu,
zgoda?
-Jak to? - oburza si� przechodzie�. - Ma pan czelno�� prosi� mnie, bym popil-
nowa� pa�skiego konia. A wie pan chocia�,.kim ja jestem? Jestem dyrektorem
centralnego zarz�du gminy �ydowskiej.
- Nic nie szkodzi - m�wi kowboj - ja i tak panu ufam.
VII. CZY TU MO�NA
ZAROBI�?
Wilhelm II dokonuje przegl�du pu�ku, kt�ry ws�awi� si� waleczno�ci�. W czasie
przegl�du widzi, �e mundur jednego z �o�nierzy zostawia wiele do �yczenia. Pod-
chodzi do� i pyta:
- Jak si� nazywasz?
- Jankiel Kon.
-Jeste� skazany na osiem dni karceru za niedba�y wygl�d.
Kilka miesi�cy p�niej pu�k ponownie okry� si� chwa�� na polu bitwy i ponownie
przyby� cesarz, by wyg�osi� do �o�nierzy p�omienne przem�wienie. Kiedy
sko�czy�, na komend� wszyscy wznosz� okrzyk: "Chwa�a niezwyci�onemu ce-
sarzowi Wilhelmowi". Cesarz zauwa�y�, �e jeden z �o�nierzy stoi z zaci�ni�tymi
ustami.
- A, poznaj� ci� - m�wi. - To ty jeste� Jankiel Kon, kt�rego skaza�em na osiem
dni aresztu.
-Tak jest, wasza wysoko��.
- Dlaczego� nie wiwatowa�, jak wszyscy?
- Przepraszam, wasza wysoko��, ale mnie si� wydawa�o, �e my si� gniewamy.
Chaim, wcielony do arm�� carskiej, w bitwie z Niemcami zachowa� si� po boha-
tersku. Po bitwie wzywa go genera� i pyta:
- Jeste� prawdziwym bohaterem. Chcia�bym ci� nagrodzi�. Co wolisz, wojenny
krzy� czy sto rubli?
- A ile, panie generale, kosztuje krzy� wojenny?
- Pi�� rubli.
-To ja poprosz� o krzy� wojenny i dziewi��dziesi�t pi�� rubli.
Armia carska. Pu�kownik wysy�a Szmula na zwiad. Po powrocie Szmul staje
przed pu�kownikiem:
- Czego si� dowiedzia�e�? - pyta dow�dca.
-Jaki� kilometr st�d jest strumyk, a za strumykiem wie�.
- To wszystko?
-Tak jest, panie pu�kowniku. Artyleria przejdzie, kawaleria przejdzie, piechota nie
przejdzie.
- Dlaczego piechota nie przejdzie?
- Bo we wsi s� z�e psy!
Car Miko�aj II dokonuje przegl�du jednego z pu�k�w.
- Twoje nazwisko?
- Stojkow.
- Kochasz cara?
- Tak. jest, wasza cesarska mo��.
- M�g�by� mnie zabi�?
- Nie, wasza cesarska mo��.
Podchodzi do dobosza:
- Twoje nazwisko?
-Srulek ��tko.
- Kochasz cara?
- Dlaczego nie?
- M�g�by� mnie zabi�?
- Czym? B�bnem?
Front austriacko-w�oski. Dwaj �o�nierze, �yd i W�och, rozmawiaj� ze sob�.
-Powiadasz-m�wi W�och-�e twoi przodkowie tyle m�drych rzeczy wynale�li.
A mo�e wiesz, co ostatnio znaleziono niedaleko Rzymu?
- No, co takiego?
- Druty.
- No i co?
-Jak to co? Przecie� to znaczy to, �e ju� staro�ytni Rzymianie wynale�li telegraf.
-Te� co�! A nie wiesz, co znaleziono ko�o Jerozolimy?
- Nie. Co?
- Nic.
- No wi�c?
-Jak to "wi�c"? Przecie� to znaczy, �e �ydzi wynale�li telegraf bez drutu.
-Abram! Nasz Lejbu� powiedzia�, �e on chce robi� karier� wojskow�!!!
-Je�eli chce, to nie b�d� si� sprzeciwia�... Ostatecznie Napoleon te� pozostawi�
spory maj�tek.
- Co, ja Icek Goldblum uchylam si� od s�u�by w wojsku i walczenia na fron-
cie...?! To pan nie wiesz, �e �yd jak idzie na front, to walczy jak lew?!
- No w�a�nie. I pewnie dlatego t"kiego lwa trudno tam doprowadzi�...
- Rekrut Feuerschiss! Co wy wyrabiacie, odk�d to na komend�: "Do przysi�gi",
podnosi si� trzy palce?!
- Przepraszam, panie poruczniku, ale czy ja nie s�u�� w trzeciej kompan��?
- Wiesz, Lejzor, w wojsku by� taki jeden kapral - idiota, co kaza� mi p�ywa�.,po
asfalcie...
- I co, p�ywa�e�?
- Tak. Ale przez ca�y czas my�la�em sobie, co to b�dzie, jak on mi rozka�e zanur-
kowa�!
- No i co tam u Icka na wojnie, �yje?
- �yje, ale jestem o niego strasznie niespokojny...
- Dlaczego?
- Od pewnego czasu przesta� pisa� nam, jak daleko znajduje si� od najbli�szego
placu boju.
W Izraelu ochotnicy zg�aszaj� si� do wojska. Maj� sobie wybra� rodzaj broni.
Zg�asza si� Icek. Zostaje przes�uchany, przebadany, w ko�cu przewodnicz�cy ko-
misji pyta go, do jakiej formacji chce i��.
- Do marynarki - o�wiadcza Icek.
- A czy umiecie p�ywa�?
- Po co? - dziwi si� Icek. - Nie macie okr�t�w?
- Icek, podobno tw�j syn uciek� przed wojskiem?
- A czy on jest Napoleon, �eby wojsko przed nim ucieka�o?!
- Mory�, gdyby ciebie si� pytali, co ty jeste� w cywilu, to nie m�w, �e my han-
dlujemy �ledziami...
- A czemu, tate?
- Bo oni mogliby da� cze do marynarki.
Moszek odbywa s�u�b� wojskow�. Przyjecha� na kr�tki urlop do domu i opowia-
da o swoim �yciu w wojsku:
- Nawet mi si� tam podoba, tylko nie lubi� musztry.
- Dlaczego?
- Kapral si� na mnie uwzi��, dokucza mi i w�a�nie podczas musztry najcz�ciej
wystawia mnie na po�miewisko przed ca�� kompani�.
- A co on robi?
- Wyobra�cie sobie ca�� kompani� wystawion� na baczno��, a ja w pierwszym
szeregu. Kapral wo�a "Rabinowicz wyst�p!" I wtedy przed frontem kompan�� po-
jawia si� najpierw m�j brzuch, potem m�j nos, potem ja... i ca�a kompania w ryk!
Dow�dca pu�ku dokonuje przegl�du swojej jednostki.
- Szeregowiec, Steinberg, brak wam guzika!
- Tak jest, panie pu�kowniku. I co ja na to poradz�?
- Oferma! Przyszy�!
- Przecie to nie moja marynarka!
- W wojsku jest ona wasza!
-Je�li jest moja, to co pana pu�kownika obchodzi brak guzika?
- Panie kapitanie, melduj� pos�usznie, �e prosz� o zwolnienie i przepustk� na
pi�tek.
- A co tam znowu?
- Immatrykulacja.
- Ach..., ci�gle te �ydowskie �wi�ta!
- M�wi� ci, Herszek, strasznie by�o na froncie.
- Ty mi m�wisz, a czy ja tam nie by�em?
- Najgorsze te pociski.
- Pociski to nic, ale ten huk, kt�ry one robi�, to jest nie do zniesienia.
- Pami�tajcie, poborowi, �e najwi�ksz� powinno�ci� i przyjemno�ci� dla oby-
watela jest umrze� dla ojczyzny... A co jeszcze, waszym zdaniem, jest najwi�ksz�
powinno�ci� dla obywatela naszego kraju?
- Wed�ug mojego zdania - odpowiada Rosenberg - najwi�ksz� przyjemno�ci�
jest mie� dzieci dla ojczyzny...
Lewi Eshkol by� premierem Izraela w okresie wojny sze�ciodniowej w 1967 roku,
w czasie kt�rej Izrael pokona� po��czone armie Egiptu, Syr�� i Jordan�� w
mistrzowsko przeprowadzonej kampan��.
Po zwyci�skiej bitwie dziennikarz ameryka�ski zapyta� Eshkola, jak to si� sta�o,
�e tak niewielu Izraelczyk�w zdo�a�o pokona� armi� arabsk�.
- To proste - powiedzia� ze �miechem Eshkol. Kiedy wojska egipskie zamkn�y
nam doj�cie do morza w Ejlacie, powo�ali�my rezerwy z�o�one z lekarzy, pra-
wnik�w i ksi�gowych. I kiedy Mosze Dajan, nasz minister obrony, wyda� rozkaz
ataku ca�ej arm�� izraelskiej, ch�opcy zaatakowali i wygrali