474
Szczegóły |
Tytuł |
474 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
474 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 474 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
474 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jeruzalem
autor : Janusz Cyran
wklepa� : ARGAIL
Rzek�em do mego Ojca:
Od tej chwili zwa� ci� b�d� Ojcem, a ty nazywaj mnie
synem, aby zacz�o si� pisa� Pismo, kt�re ju� przed
wiekami by�o.
On za� odpowiedzia�:
Dobrze, je�li tego chcesz, niech tak b�dzie.
Rzek�em: Niech stanie si� �wiat, taki jakim go znamy,
niech prawa tego �wiata b�d� i lud po�r�d niego wolny w
tym co dobre i z�e, tak, aby mog�o dokona� si�
I sta� si� �wiat i prawa jego , Lud wolny w tym co dobre i z�e
powsta� i obr�ci� si� przeciwko swemu Stworzycielowi.
I rzek�em do Ojca:
Ze�lij mnie do mego ludu, aby sta�o si� Nowe Jeruzalem.
Ojcze m�j jak straszliwie cierpia�em! Pot i krew zalewa�y moje cia�o , b�l
nie do zniesienia d�awi� oddech i wzywa�em w duchu nadej�cia ciemno�ci. Ale
ciemno�� nie nadchodzi�a i wci�� widzia�em wok� siebie , nijakie , g�upkowate
twarze gapi�w, szydercze twarze moich prze�ladowc�w i oboj�tne �o�nierzy.
Gdzie� moi uczniowie, kt�rych tak umi�owa�em, gdzie lud, kt�ry, �akn�� by�
mego s�owa i chleba? Gdybym ujrza� cho� jedn� twarz oddan� mi i przyjazn�...
wytrwa�bym. Ale poj�lem wtedy, w tej chwili najwi�kszego cierpienia, �e nie s�
go godni, i inaczej trzeba z nimi poczyna�.
- Ojcze, ukarz moich prze�ladowc�w i wyzw�l mnie! - krzykn��em wielkim
g�osem.
Gwo�dzie wysun�y si� z mego cia�a, rany zasklepi�y si� i stan��em twardo
tu� przy krzy�u. Patrzy�em teraz na nich z gniewem, widzia�em zdumienie maluj�ce
si� na ich t�pych twarzach z trudem kryj�cych swe zwierz�ce powinowactwa. Oto j
jakiego cudu trzeba wam by�o!
- Ojcze, ukarz moich prze�ladowc�w i ze�lij na nich zag�ad�!
Niebiosa rozwar�y si� i jasno�� ogarn�a ziemi�. Gapie, moi s�dziowie i kaci
krzyczeli ze strachu, a potem upadli i wili si� w bole�ciach. Niekt�rzy b�agali:
- Panie, byli�my �lepi i g�usi, odpu�� nam, nie zsy�aj na nas �mierci!
Jednak serce moje by�o sprawiedliwe, i oddawali ducha w b�lu i poni�eniu,
tak �e m�j gniew nasyci� si� pomst�.
Obszed�em ca�� g�r� karmi�c swe oczy widokiem spustoszenia.
Ciemne chmury zakryty zn�w niebo i nadesz�a burza. Deszcz obmywa� moje
rozgor�czkowane cia�o, pe�ne pami�ci m�ki, a ja duma�em nad losem mego ludu.
Dzie�o zbawienia nie dokona�o si� jeszcze. Szcz�cie mego ludu dalej le�a�o
mi na sercu, i o niczym innym nie my�la�em - mimo doznanego zawodu. Wszed�em w
cia�o cezara, panuj�cego w stolicy �wiatow�adnego imperium. Nie objawia�em zrazu
swej istoty otaczaj�cym mnie doradcom, wodzom, dostojnikom, urz�dnikom i
s�u�bie, cho� przecie� dostrzegali dziwn� zmian� w zachowaniu imperatorskim.
Patrzy�em. Czyta�em listy zarz�dc�w prowincji, dow�dc�w legii, poborc�w
podatkowych, donosicieli, szef�w tajnych s�u�b. Wreszcie, pewnego upalnego dnia,
objawi�em swoj� istot�. Byli zmieszani i zdziwieni, widzia�em, �e nie wierz� we
mnie, a� porazi�a ich niebia�ska �wiat�o�� i padli przede mn� na kolana i �kaj�c
prosili, bym im przewodzi� i rozkazywa�, ja, prawdziwy Syn Bo�y.
Przem�wi�em do nich.
- Przyszed�em , by spe�ni�o si� kr�lestwo Bo�e na ziemi by wszystkie ludy
s�awi�y imi� Wszechmog�cego, w szcz�ciu i rado�ci spo�ywaj�c owoce Jego �aski.
Porzu�cie pych� i u�omn� m�dro��, porzu�cie bogactwa i ma�e troski, p�jd�cie za
mn�, a wejdziecie do Kr�lestwa Niebieskiego na ziemi. Odt�d mi�o�� i wzajemna
dobro� b�d� prawem i budulcem Kr�lestwa. Nie ma ju� niewolnika i pana,
wszyscy�cie r�wni przed boskim majestatem, nie ma ju� bogatego i biednego,
g�upiego ani m�drego, silnego ani s�abego, bo s� tylko ci, kt�rzy wierz� we
mnie, a inni p�jd� na zatracenie.
Wielu nie mog�o poj�� tego, co si� sta�o, i szemrano, �e Cezar oszala� i
og�osi� si� bogiem. By�o tak, �e ci, kt�rzy przedtem mieli wiele rozwagi i
rozumu stawali si� nierozumnymi szale�cami, a ci, kt�rzy nosili znaki
szale�stwa, zadziwiali m�dro�ci� i podejmowali ochoczo moj� nauk�.
Pierwszym by� Korneliusz, prefekt pretorian�w. Mia� ,twarz okrutn� i szpetn�
, czyta�em jego my�li, bo przypad� mi do serca.
Przyby� do mnie i rzek�:
- Panie, pozw�l, bym by� najpokorniejszym z twoich s�ug, rozkazuj, a b�d�
narz�dziem twoich boskich my�li.
- Ciesz� mnie te s�owa, Korneliuszu, wielkie �niwa przede mn� i moim
narodem, i trzeba wiele pracy, by im podo�a�. Potrzebuj� twojego silnego
ramienia i twoich bystrych oczu, nie nadesz�a jednak jeszcze pora.
Zwo�a�em uczonych m��w i kap�an�w Miasta, by o�wieci� ich moj� nauk�. Mieli
w sobie ob�ud� i k�amstwo, k�aniali mi si� nisko i u�miechali przymilnie, ich
usta byly pe�ne g�adkich s��w, lecz skrywali nienawi�� i pogard�. Wytraci�em ich
co do jednego. Wezwa�em ich uczni�w i przedstawi�em im swoj� nauk�. Tak samo
jak tamci wzgardzili mn�, wi�c wytraci�em ich. Kaza�em przywo�a� uczni�w tych
ostatnich, i przekona�em si�, �e wielu z nich otworzy�o swe uszy na moje s�owa.
Tych oszcz�dzi�em, cho� wiele w nich by�o poga�skiego jadu. Da�em im swoj� nauk�
obleczon� w kszta�t Pisma, by nauczali j� po kra�ce ziemi. .
Zebra�em senator�w i powiedzia�em:
- Od dzisiaj nie ma ju� pana i niewolnika, i to, co nale�y do pana, nale�y
te� i do niewolnika. Bogactwo z mojej �aski dzier�one b�dzie przez pana, tak �e
nie b�dzie ju� niedostatku i niesprawiedliwo�ci. Oburzyli si� na to senatorowie,
pocz�li spiskowa� przeciwko mnie. Pr�bowali zada� mi �mier�, jednak ich sztylety
obraca�y si� przeciwko nim, i marnie pogin�li. Poruszyli si� te� niewolnicy i
biedni, kiedy dosz�y do nich wie�ci o Odkupieniu. Zabijali pan�w i rabowali
bogactwa, nie pojmowali, �e moje bogactwa trwoni� zmierzaj�c do n�dzy. Wezwa�em
Korneliusza i powiedzia�em:
- Czy�, co do ciebie nale�y.
Korneliusz sk�oni� si� nisko i poszed� ze swymi �o�nierzami nios�c �mier�
buntownikom. Tak te� i senatorowie, i wielcy mo�ni zacz�li pojmowa� moj� nauk�.
Ci, kt�rzy ocaleli, przyszli do mego pa�acu i bij�c pok�ony sk�adali mi dary i
og�aszali si� mymi uni�onymi s�ugami.
A� dot�d lud stolicy czci� poga�skie bo�ki w ich starych �wi�tyniach,
oddaj�c si� szatanowi i jego pomocnikom. Rozkaza�em zburzy� te siedziby z�a, a
kiedy ich mury wati�y si�, bezb�ni z�orzeczyli mi i og�aszali nadej�cie ko�ca
�wiata. Lud podpuszczony przez pomocnik�w piek�a podni�s� bunt, i Korneliusz
zn�w musia� u�y� swojej sily i bezwzgl�dno�ci. Ogie� po�ar�w nie dogas� jeszcze,
a ja my�la�em ju� o prowincjach imperium, kt�re czekaj� na Radosn� Nowin�, i o
tych nieznanych obszarach Igd�w, gdzie barbarzy�skie plemiona �y�y w mrokach
grzechu. Nie chcia�em nadu�ywa� swej mocy czynienia cud�w, pragn��em, by sam m�j
lud w��czyt si� w dzie�o zbawienia, by wesz�o mu ono w cia�o i krew, i w samo
sedno duszy, a nie moglo to dokona� si� lepiej, ni� przez budowanie Kr�lestwa
jego w�asnymi r�koma.
Moi s�udzy s�owem i mieczem szerzyli Nauk� Bo�� . Wielu pogan odrzuci�o moj�
nauk�, wiele lud�w powstawa�o przeciwko moim namiestnikom. W ca�ym pa�stwie
powsta� zam�t, a barbarzy�cy wykorzystuj�c to, uderzyli na nasze granice pal�c,
morduj�c i grabi�c.
Na Wschodzie Eliusz Severus, dow�dca legii syryjskiej, podni�s� bunt.
Wkr�tce wszystkie wschodnie prowincje przy��czy�y si� do niego oglaszaj�c mnie
uzurpatorem, szale�cem i wrogiem ojczyzny.
Severus zebra� wielk� armi� i ruszy� na Zach�d, zamierzaj�c pokona� mnie i
obj�� w�adz�. Wys�a�em przeciw niemu swe wojska.
Mog�em porazi� ca�e wojsko Severusowe totaln� zaglad�, mog�em te� zes�a�
�mier� na samego Severusa. Mog�em zst�pi� na �wietlistym ob�oku, przerazi� ich
objawieniem mojej bosko�ci i tak zmusi� do uleg�o�ci.
Jednak nie uczyni�em tego.
Czyta�em tylko dochodz�ce do mnie raporty. Jak ju� rzek�em, nie chcia�em
nadu�ywa� swej bosko�ci. C� warta by�aby wiara o�lepionych wyra�nymi dowodami
mej niezwyk�ej mocy? Niech wierz� lepiej w to, czego nie widzieli, tu czeka�a
ich pr�ba wierno�ci. B�ogos�awieni ci, kt�rzy nie widzieli, a uwierzyli.
B�ogos�awieni ci, kt�rzy oddali �ycie za wiar� we mnie. We krwi, pocie i znoju
winn� by�a gruntowa� si� moja nauka, m�j �wi�ty ko�ci� , gdy� nie ma lepszego
spoiwa i budulca.
Moje wojska dozna�y wielu kl�sk, cofa�y si� w ci�kich i zaciek�ych bojach,
jednak ostatecznie szala zwyci�stwa przechyli�a si� na moj� stron� i cieszy�em
si� moj� cierpliwo�ci� i pow�ci�gliwo�ci�.
Odpar�em najazd, a Severus, pokonany i upokorzony, pope�ni� samob�jstwo.
Lud, wyg�odzony i wym�czony wojnami, prowadzony �elazn� r�k� przez moich
aposto��w, bardziej by� teraz skory do zmiany wiary i b��dnych przyzwyczaje�.
Wsz�dzie powstawa�y �wi�tynie nowej wiary , wsz�dzie moi kap�ani g�osili Radosn�
Nowin� i chwal� Jedynego. Kiedy moc Pisma star�a z powierzchni ziemi zewn�trzne
znaki poga�skiego wszetecze�stwa nadszed� czas na gl�bsz� i wa�niejsz� zmian� -
w samym rdzeniu dusz. Nowa wiara by�a jak wierzchnie odzienie, noszone dla
niepoznaki. W kr�gu rodziny i przyjaci� nadal trwa�y stare zwyczaje i przes�dy.
By wykorzeni� to z�o, powo�a�em Tajn� Rad�, kt�ra z kolei stworzy�a sie�
donosicieli. Tajna Rada czuwa� mia�a nad czysto�ci� �ycia obywateli, nad tym, by
przyj�li do swoich serc nauk� mi�o�ci i braterstwa.
Dzia�alno�� Rady nie by�a kr�powana �adnymi ustawami, maj�c na wzgl�dzie
dobro spo�eczno�ci i bli�niego jako cel sw�j najwy�szy, nie mog�a by� sp�tana
niedoskona�ymi prawami ludzkimi. Wielka rzesza ludzi pracowa�a dniem i noc�
prowadz�c Kr�lestwo Bo�e ku coraz wi�kszej doskona�o�ci. Pa�stwowi informatorzy
spe�niali rol� nieocenion�, w znacznej mierze dzi�ki nim urzeczywistnia�a si�
zasada r�wno�ci i sprawiedliwo�ci - zar�wno zarz�dca d�br ziemskich Kr�lestwa
jak i podleg�y mu pracownik byli poddani ustawicznej czujno�ci s�ug pa�skich, i
dzi�ki jednemu donosowi role ich mog�y si� odwr�ci�. Nikt nie by� pewny dnia ani
godziny, i tylko wielka gorliwo�� w s�u�bie i ufno�� pok�adana w �askawo��
Wszechmog�cego stanowi�y pewne zabezpieczenie.
Olbrzymia lawina donos�w i raport�w zad�awia�a cesarsk� administracj�,
dlatego te� zacz�a si� ona rozrasta� niepomiernie i zyskiwa� coraz wi�ksze
znaczenie. Obawia�em si�, by cz�onkowie Tajnej Rady nie popadli w grzech pychy,
i utworzy�em kilka innych cia� , kt�re mia�y kontrolowa� si� nawzajem i bada�
stan dusz obywateli. A tu ju� i nowe niezmierne zadania zaprz�ta�y moj� uwag�.
Wprawdzie trwa�a �wawo budowa Kr�lestwa Bo�ego w granicach imperium, ale
liczne ludy barbarzy�skie, w puszczach Germanii, w �nie�nych krainach P�nocy, w
piaskach Arabii w Persji, na niezbadanych obszarach Afryki, Indii, w dalekich
Chinach, a tak�e w innych nieznanych jeszcze zak�tkach �wiata czeka�y w m�kach
grzechu na nadej�cie Odkupiciela.
Armia imperatorska stale ros�a w sil�, lecz poch�ania�o to mas� pieni�dzy, i
ogromne podatki przyt�oczy�y wszystkich obywateli pa�stwa. Dochodzi�y do tego
wydatki na rosn�c� administracj�, tak �e w ko�cu ca�e prowincje zacz�y
przymiera� g�odem. Nie przej��bym si� tym bardzo - wszak budowa Kr�lestwa
Niebieskiego warta by�a ka�dych wyrzecze�, i odrywa�a s�abe dusze ludzkie od
niskich, materialnych cel�w- c� kiedy w ko�cu odbi�o si� to na sumie
wp�ywaj�cych podatk�w. Niedo�ywieni i przem�czeni pracowali coraz gorzej, mimo
zabieg�w Tajnej Rady i kilku jej wspomo�ycielek, z coraz mniejszym zapa�em,
albo, lepiej powiedzie�, z zapa�em coraz lepiej udawanym. Jeszcze raz trzeba mi
by�o stan�� wobec s�abo�ci i ma�ostkowo�ci mego ludu.
Z drugiej strony zmys�y ludzkie, jakimi przystroi�em moj� bosk� istot� by�y
niedoskona�e i u�omne. Nie by�em nawet w stanie przejrze� wszystkich donos�w
nap�ywaj�cych cho�by z samej tylko stolicy! Musia�em w ogromnej mierze polega�
na moich wsp�pracownikach. A ci nie byli doskonali i chocia� cz�sto
do�wiadczali mej bosko�ci - musia�em od czasu do czasu wzmaga� w nich s�abngcego
ducha - to zdarza�o si�, �e b��dzili i stawali si� wrogami Pisma. Kara�em ich
przyk�adnie, ale skoro w moim najbli�szym otoczeniu zdarzali si� odst�pcy, to
jak mog�o by� na kra�cach imperium? Nie mog�em si� przecie� uobecni� wsz�dzie
naraz, a gdybym nawet to uczyni�, czy nie ucierpia�aby na tym powaga i
dostoje�stwo Pisma? Czy mia�em by� krzakiem gorej�cym przy ka�dym obywatelu? A
mo�e mieczem damoklesowym zawieszonym nad wszystkimi g�owami?
W pewnym sensie by�em nim - poprzez moje s�ugi w r�nych tajnych s�u�bach.
Jednak�e ka�dy z nich by� tylko u�omnym cz�owiekiem, a ja pragn��em doskona�o�ci
i absolutnej pe�ni . Jak mo�na by�o osi�gn�� ow� wymarzon� doskona�o�� w
pa�stwie, w kt�rym wie�ci z jednego jego kra�ca do drugiego dociera�y w miesi�c,
a �o�nierze uzbrojeni byli w miecze, proce i w��cznie?
Wszystko to trzeba by�o zmieni�. Kr�lestwo Bo�e potrzebowa�o nowych, pot�nych
�rodk�w, aby zd�awi� swoich licznych wrog�w i wydajniej kontrolowa� umys�y
obywateli. Tych nowych, �rodk�w dostarcza� mia�a nauka, i to ona mia�a zast�pi�
dzia�anie mojej boskiej woli. Da�em wi�c swemu ludowi �wiat�o wy�szej wiedzy,
wkr�tce zacz�y powstawa� fabryki, do kt�rych sp�dzono t�umy wie�niak�w, a te�
nowe miasta, drogi , maszyny, i wszystko uleg�o zdumiewaj�cemu przeobra�eniu.
A po�rodku wszystkich przeobra�e� by�em ja, nowy Prometeusz, boski
Odkupiciel.
Nasta� czas dziwnego pomieszania; wielkie masy ludzkie przemieszcza�y si� z
miejsca na miejsce, cale narody gin�y z g�odu lub w wyniku wyniszczaj�cych
wojen, moi doradcy przychodzili do mnie ubrani w peruki, kontusze, garnitury,
mundury polowe fraki, d�ugie kolorowe p�aszcze, suknie , moja gwardia uzbrojona
by�a w pistolety maszynowe, muszkiety, szable, halabardy, a ca�y �wiat stawa�
si� zawrotnym wirowaniem.
Zdawa�o mi si�, �e ka�dy z ludzi ma dwa oblicza i jest rozdwojony w sobie:
jedno oblicze dla mnie, pobo�ne i skupione; pe�ne mi�o�ci i najczystszego
oddania, i drugie, niewidoczne, mroczne i nieodgadnione, oblicze, kt�rego tylko
si� domy�la�em jako mo�liwej przeciwno�ci tego pierwszego. Jak mia�em odkry�,
czy oblicze to istnieje naprawd�? Jak mia�em przebi� si� przez mask�, kt�ra
jedno stanowi�a z twarz� ? Schodzi�em do loch�w, gdzie przes�uchiwano
odszczepie�c�w i heretyk�w, gdzie w m�czarniach wydobywano z nich ich
najskrytsze, grzeszne tajemnice, a potem oczyszczano ogniem. Lecz nie odnalaz�em
tego, czegom szuka�. Ogarn�a mnie rozpacz i trwoga, rozwiesi�em si� boskim
p�omieniem przy ka�dym mieszka�cu ziemi, zajrza�em ka�demu w oczy i zobaczy�em,
�e wszystkie przecz� memu istnieniu, wi�c poczu�em si� najbardziej samotnym z
ludzi. Rozpacz i gniew targn�y moim sercem, sta�em si� wielkim po�arem
trawi�cym ca�y zapadaj�cy si� wszech�wiat, by�em teraz tym, czym na pocz�tku -
roz�arzon�, gorej�c� pustk�.