4156

Szczegóły
Tytuł 4156
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4156 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4156 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4156 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

G. I. Gurd�ijew - Spotkania z wybitnymi lud�mi Wst�p do wydania angielskiego Gurd�ijew prawie ca�e swoje �ycie po�wi�ci� na bezpo�rednie przekazywanie uczniom systemu poznania; dopiero na kr�tko przed �mierci� zdecydowa� si� na opublikowanie pierwszej z trzech ksi��ek, w kt�rych zawar� swoje idee, zatytu�owanej: Wszystko i o wszystkim, albo Opowie�ci Belzebuba [All and Everything: Beelzebub's Tales to His Grandson, Routledge & Kegan Paul Limited, Londyn 1950]. Cytuj�c jego w�asne s�owa, celem Opowie�ci Belzebuba mia�o by� bezlitosne zniszczenie � poprzez wywo�anie w umy�le czytelnika strumienia niepowszednich my�li � przekona� i pogl�d�w, kt�re na przestrzeni wiek�w zakorzeni�y si� w umys�ach i uczuciach ludzi. Dziesi�� lat po �mierci Gurd�ijewa jego uczniowie postanowili opublikowa� ca�o�� jego idei, do kt�rych dotychczas tylko oni mieli dost�p. Drugi tom, stanowi�cy to, co Gurd�ijew nazwa� drugim cyklem swoich pism, opublikowany po raz pierwszy we Francji w 1960 roku, ukazuje si� teraz po angielsku pod tytu�em Spotkania z wybitnymi lud�mi. Jak powiedzia� sam Gurd�ijew, jego zadaniem w tym cyklu by�o dostarczenie �materia�u potrzebnego do stworzenia odczucia nowego �wiata" � odczucia rzucaj�cego inne �wiat�o na �ycie cz�owieka. Jednocze�nie jest to ksi��ka autobiograficzna, kt�ra zawiera jedyne dost�pne informacje na temat wczesnych etap�w jego �ycia oraz �r�de� posiadanego przez niego poznania. Gurd�ijew zaczyna od opisu zdarze� ze swego dzieci�stwa, szczeg�lnie za� wp�ywu ojca, jednego z ostatnich ludzi, kt�rzy przechowali �lady pradawnej kultury, przekazywanej drog� tradycji ustnej. Dostawszy si� w m�odo�ci pod kuratel� dziekana Katedry w Karsie, otrzyma� od tego cz�owieka � kt�ry wiedzia�, jak piel�gnowa� zami�owanie do wa�kich warto�ci � zar�wno przeszkolenie religijne, jak i nowoczesne wychowanie naukowe. W miar� jak dorasta�, jego pragnienie zrozumienia sensu ludzkiego �ycia sta�o si� tak silne, �e zacz�� przyci�ga� do siebie grup� �wybitnych ludzi" � w�r�d nich in�ynier�w, lekarzy, archeolog�w itd. Wyruszy� z nimi do wielu kraj�w Bliskiego Wschodu i Azji �rodkowej w poszukiwaniu poznania, kt�re, jak czuli, na pewno kiedy� istnia�o, ale kt�rego prawie wszystkie �lady gdzie� zagin�y. Po wielu ogromnych i nieprzewidzianych trudach odnalaz�, wraz ze swoimi towarzyszami, zaledwie kilka os�b i odizolowanych grup � za ka�dym razem otrzymuj�c od nich fragmenty owego poznania � a� do chwili, w kt�rej wrota pewnej szko�y, gdzie wreszcie poj��, jak mo�na po��czy� wszystkie zasady ezoterycznego nauczania, stan�y przed nim otworem. Szko�� t� nazywa po prostu Bractwem �wiatowym i nic poza tym o niej nie m�wi. Od tego momentu, a� do samej �mierci, Gurd�ijew zaczyna ��y�" tymi zasadami, wystawiaj�c je na pr�b� najsurowszych dyscyplin wewn�trznych. Gurd�ijew wspomina r�wnie� o trzecim cyklu swoich dzie�, zatytu�owanym �ycie jest rzeczywiste tylko w�wczas, gdy �Ja jestem". Jego celem w tym cyklu by�o �asystowanie przy powstawaniu w my�li i czuciu cz�owieka prawdziwego obrazu rzeczywistego �wiata, zamiast �wiata iluzorycznego, kt�ry cz�owiek postrzega obecnie". Trzecia ksi��ka sk�ada si� g��wnie z wypowiedzi i wyk�ad�w Gurd�ijewa przeznaczonych dla jego uczni�w. Ukazuje on w niej drog� do bezpo�redniej pracy nad sob�, wskazuje pu�apki oraz udost�pnia �rodki umo�liwiaj�ce lepsze zrozumienie warunk�w wewn�trznych, niezb�dnych do samorozwoju cz�owieka. Od t�umacza wydania francuskiego Praca Gurd�ijewa ma wiele aspekt�w. Ale bez wzgl�du na to, w jakiej formie on sam si� wyra�a, jego g�os zawsze brzmi jak wezwanie. Gurd�ijew apeluje do nas, poniewa� cierpi z powodu wewn�trznego chaosu, w jakim �yjemy. Wzywa nas do otwarcia naszych oczu. Pyta, dlaczego znale�li�my si� tutaj, czego pragniemy, jakim si�om jeste�my pos�uszni. I przede wszystkim pyta nas, czy rozumiemy, czym jeste�my. Chce, �eby�my wszystko podali w w�tpliwo��. Poniewa� nalega i jego uporczywo�� zmusza nas do odpowiedzi, powstaje w ten spos�b zwi�zek mi�dzy nim i nami, zwi�zek, kt�ry stanowi integraln� cz�� jego pracy. Przez prawie czterdzie�ci lat jego wezwanie brzmia�o z tak� moc�, �e przybywali do niego ludzie z ca�ego �wiata. Ale spotkanie z nim zawsze oznacza�o prawdziw� pr�b�. W jego obecno�ci ka�da postawa wydawa�a si� sztuczna. Zbyt uleg�a albo przeciwnie, pretensjonalna, ju� od pierwszej chwili pada�a w gruzach i nie pozostawa�o nic opr�cz ludzkiego istnienia obdartego z maski, przez moment ukazuj�cego si� takim, jakie naprawd� jest. By�o to do�wiadczenie bezlitosne i dla niekt�rych nie do zniesienia. Ludzie nie potrafili mu przebaczy�, �e przejrza� ich na wskro�, a gdy tylko znale�li si� poza zasi�giem jego wzroku, pr�bowali na wszelkie mo�liwe sposoby usprawiedliwia� si�. St�d w�a�nie wzi�y si� najbardziej niestworzone legendy. Samego Gurd�ijewa �mieszy�y takie opowie�ci. Posuwa� si� nawet tak daleko, �e czasami � je�li tylko mog�o to go uwolni� od ludzi ciekawskich, niezdolnych do zrozumienia sensu jego poszukiwa� � sam je prowokowa�. Co za� si� tyczy tych, kt�rzy wiedzieli, jak si� do niego zbli�y�, i dla kt�rych spotkanie z nim by�o punktem zwrotnym w ich �yciu, to ka�da pr�ba opisania ich do�wiadczenia wydaje si� �mieszna. Dlatego te� tak sporadyczne s� bezpo�rednie �wiadectwa. Nie mo�na jednak oddziela� wp�ywu, jaki Gurd�ijew wywar� � i dalej wywiera � od Gurd�ijewa-cz�owieka. Uzasadniona jest zatem ch�� dowiedzenia si� czego�, cho�by w zarysie, na temat jego �ycia. Dlatego w�a�nie jego uczniowie postanowili opublikowa� t� ksi��k�, przeznaczon� pierwotnie do czytania na g�os dla ograniczonego kr�gu uczni�w i go�ci. Gurd�ijew opowiada w niej o najmniej znanym okresie swojego �ycia: dzieci�stwie, m�odo�ci i pierwszych etapach swojego poszukiwania. Ale je�li Gurd�ijew m�wi o sobie, to czyni to zawsze pos�uszny celowi swego �ycia. Z pewno�ci� nie mamy tu do czynienia z autobiografi�, w �cis�ym tego s�owa znaczeniu. Dla niego przesz�o�� jest warta wspomnie� tylko w�wczas, gdy mo�e s�u�y� za przyk�ad. Opowiadaj�c o swoich przygodach, nie proponuje, �eby je zewn�trznie na�ladowa�, lecz przedstawia zupe�nie nowy spos�b konfrontowania �ycia, kt�ry bezpo�rednio nas dotyka i daje nam przedsmak rzeczywisto�ci innego rz�du. Gurd�ijew nie by� i nie m�g� by� jedynie pisarzem. Jego zadanie polega�o na czym innym. Gurd�ijew by� mistrzem. Poj�cie mistrza, tak popularne na Wschodzie, jest prawie zupe�nie obce na Zachodzie. Nie przywo�uje ono na my�l niczego konkretnego; jego zawarto�� jest bardzo niejasna, wr�cz podejrzana. Wed�ug koncepcji tradycyjnych, funkcja mistrza nie ogranicza si� do nauczania doktryny, lecz zak�ada r�wnie� faktyczne wcielenie poznania, dzi�ki kt�remu mistrz mo�e obudzi� innych ludzi i sam� swoj� obecno�ci� pom�c im w poszukiwaniu. Jego zadaniem jest stworzenie warunk�w do do�wiadczenia, kt�re umo�liwi jak najpe�niejsze �prze�ycie" poznania. To jest prawdziwy klucz do �ycia Gurd�ijewa. Od chwili przyjazdu na Zach�d Gurd�ijew nieustannie pracowa� nad tym, by zgromadzi� wok� siebie grup� ludzi gotowych dzieli� z nim �ycie ca�kowicie nakierowane na rozw�j �wiadomo�ci. Wyk�ada� im swoje idee, podtrzymywa� i o�ywia� ich poszukiwanie, a tak�e przekona� ich, �e aby to do�wiadczenie sta�o si� pe�ne, musi ono obejmowa� wszystkie aspekty istoty ludzkiej. Na tym w�a�nie polega idea �harmonijnego rozwoju cz�owieka", stanowi�ca oparcie dla dzia�a� Instytutu, kt�ry Gurd�ijew przez wiele lat pr�bowa� powo�a�. D���c do tego celu, musia� toczy� nieustann� walk� ze wszystkimi trudno�ciami spowodowanymi wojn�, rewolucj� i wygnaniem, a tak�e z oboj�tno�ci� jednych i wrogo�ci� drugich. By da� czytelnikowi pewne poj�cie o tej walce i o jego niestrudzonej pomys�owo�ci w jej prowadzeniu, dodano jeden rozdzia�, kt�rego pierwotnie nie planowano w��czy� do tej ksi��ki. Jest to opowie��, kt�r� Gurd�ijew przedstawi� pewnego wieczoru w odpowiedzi na pytanie � pozornie bardzo niedyskretne � dotycz�ce �rodk�w finansowych Instytutu. To zadziwiaj�ce opowiadanie, zatytu�owane �Kwestie finansowe", mo�e przyczyni� si� do lepszego zrozumienia tego, jak �ycie oraz wszystkie dzia�ania mistrza s� podporz�dkowane wype�nieniu jego misji. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej Wprowadzenie Up�yn�� dok�adnie miesi�c od chwili, w kt�rej uko�czy�em prac� nad pierwszym cyklem moich dzie�, czyli dok�adnie taki okres up�ywu czasu, jaki zamierza�em przeznaczy� wy��cznie na wypoczynek tych cz�ci mojej zbiorczej obecno�ci, kt�re s� podporz�dkowane mojemu czystemu rozumowi. Zgodnie z tym, co napisa�em w ostatnim rozdziale pierwszego cyklu [Ibid. str. 1236], przyrzek�em sobie, i� przez ca�y ten czas nie napisz� ani s�owa, lecz dla dobrego samopoczucia tych spo�r�d owych podporz�dkowanych cz�ci, kt�re najbardziej na to zas�uguj�, powoli i ostro�nie wypij� wszystkie butelki starego kalwadosu z piwnicy winnej w Prieure � celowo umieszczone tam w poprzednim stuleciu przez ludzi potrafi�cych zrozumie� prawdziwy sens �ycia � kt�re zrz�dzeniem losu trafi�y do moich r�k. W dniu dzisiejszym postanowi�em, a obecnie pragn� � wcale si� do tego nie zmuszaj�c, a wr�cz przeciwnie, czyni�c to z ogromn� przyjemno�ci� � ponownie zabra� si� do pisania, oczywi�cie korzystaj�c tym razem nie tylko z pomocy wszystkich odpowiednich si�, lecz tak�e z prawowitych rezultat�w kosmicznych, sp�ywaj�cych ze wszystkich stron na moj� osob� jako rezultat �ycze� pomy�lno�ci od czytelnik�w pierwszego cyklu. Proponuj� obecnie nada� wszystkiemu, co napisa�em w ramach drugiego cyklu, form� zrozumia�� dla ka�dego, maj�c jednocze�nie nadziej�, �e owe idee pos�u�� za konstruktywny materia� przygotowawczy, s�u��cy do zbudowania nowego �wiata w �wiadomo�ci stworze� do mnie podobnych; �wiata wed�ug mnie rzeczywistego, lub przynajmniej takiego, kt�ry na wszystkich poziomach ludzkiej my�li mo�e by� postrzegany, bez cienia w�tpliwo�ci, jako rzeczywisty, w przeciwie�stwie do �wiata iluzorycznego, jaki wyobra�aj� sobie ludzie wsp�cze�ni. I doprawdy rozum cz�owieka wsp�czesnego, niezale�nie od jego poziomu umys�owo�ci, potrafi poznawa� �wiat jedynie za pomoc� danych, kt�re o�ywione przypadkowo lub w spos�b zamierzony, powoduj� powstanie w nim wszelkiego rodzaju dziwacznych impuls�w. Z kolei owe impulsy, nieustannie wp�ywaj�c na tempo przep�ywu wszystkich pojawiaj�cych si� w umy�le skojarze�, stopniowo zupe�nie dysharmonizuj� ca�okszta�t jego funkcjonowania i przynosz� tak op�akane skutki, i� ka�dy cz�owiek b�d�cy w stanie cho� troch� odizolowa� si� od wp�yw�w wywieranych przez ugruntowane ju� anomalne warunki naszego �ycia codziennego i sk�onny potraktowa� t� spraw� powa�nie poczuje zgroz� wywo�an� na przyk�ad faktem, �e z ka�dym dziesi�cioleciem skraca si� d�ugo�� naszego �ycia. Najpierw, aby �rozko�ysa� my�l", to znaczy ustanowi� zgodny rytm zar�wno mojego, jak i Twojego my�lenia, pragn� w pewnym stopniu skorzysta� z przyk�adu Wielkiego Belzebuba i na�ladowa� form� my�lenia, kt�r� stosowa� kto� wysoce ceniony przez niego oraz przeze mnie, a by� mo�e ju� tak�e przez Ciebie, dzielny czytelniku moich dzie� � oczywi�cie, o ile mia�e� odwag� przeczyta� do samego ko�ca ca�y pierwszy cykl. Innymi s�owy, ju� na samym pocz�tku mojego obecnego dzie�a chc� przedstawi� co�, co drogi nam wszystkim mu��a Nassr Eddin [Mu��a Nassr Eddin to legendarna posta� b�d�ca uosobieniem modro�ci ludowej, znana w wielu krajach Bliskiego Wschodu] nazwa�by �delikatn� kwesti� filozoficzn�". Pragn� uczyni� to na samym pocz�tku, poniewa� zar�wno teraz, jak i w moich p�niejszych wywodach zamierzam obficie korzysta� z wiedzy tego m�drca, kt�ry zdoby� ju� uznanie prawie na ca�ym �wiecie i kt�remu nied�ugo, jak wie�� niesie, zostanie nadany przez w�a�ciw� osob� tytu� �Jednego Jedynego". Obecno�� tej delikatnej kwestii filozoficznej mo�na wyczu� ju� w pewnego rodzaju zak�opotaniu, kt�re nieuchronnie pojawi si� w �wiadomo�ci ka�dego czytelnika po przeczytaniu cho�by tylko pierwszego ust�pu niniejszego rozdzia�u; wystarczy, �e por�wna on liczne dane stanowi�ce baz� jego pogl�d�w na tematy medyczne z faktem, i� ja, autor ksi��ki Opowie�ci Belzebuba, po wypadku, kt�ry kosztowa� mnie nieomal �ycie, z nie w pe�ni jeszcze ustabilizowanym funkcjonowaniem mojego organizmu � co jest wynikiem nieustannego aktywnego wysi�ku, polegaj�cego na zapisywaniu moich my�li w celu jak najdok�adniejszego przekazania ich innym ludziom � ca�kiem nie�le w tym czasie wypocz��em, zawdzi�czaj�c to g��wnie spo�yciu nieumiarkowanej ilo�ci alkoholu w postaci wspomnianego powy�ej starego kalwadosu i jego rozmaitych pe�nokrwistych m�skich krewnych. Tak naprawd�, �eby zupe�nie szczerze i wyczerpuj�co ustosunkowa� si� do owej postawionej impromptu delikatnej kwestii filozoficznej, nale�y najpierw sprawiedliwie os�dzi� wyst�pek, kt�rego si� dopu�ci�em, polegaj�cy na niedok�adnym wype�nieniu narzuconego sobie obowi�zku wypicia wszystkich pozosta�ych jeszcze butelek wspomnianego wcze�niej starego kalwadosu. Rzecz w tym, �e w okresie przeznaczonym na m�j odpoczynek, wbrew ca�emu mojemu automatycznemu pragnieniu, nie potrafi�em ograniczy� si� do pozosta�ych pi�tnastu butelek starego kalwadosu, o kt�rych wspomnia�em w ostatnim rozdziale pierwszego cyklu, lecz by�em zmuszony po��czy� ich szlachetn� zawarto�� z zawarto�ci� dwustu innych butelek � kt�rych sam widok ju� wprawia w zachwyt � nie mniej szlachetnego napoju, znanego pod nazw� stary armaniak, tak by owa suma substancji kosmicznych wystarczy�a zar�wno dla mnie, jak i dla ca�ej bandy tych, kt�rzy w ci�gu ostatnich lat stali si� moimi niechybnymi pomocnikami w trakcie owych ��wi�tych ceremonii". Zanim zapadnie nade mn� wyrok, trzeba jeszcze wzi�� pod uwag� fakt, i� ju� od pierwszego dnia porzuci�em sw�j zwyczaj picia armaniaku z tak zwanych kieliszk�w i zacz��em pi� go w tak zwanych kuflach. I jak mi si� wydaje, sta�o si� to instynktownie � najwyra�niej po to, by tak�e i tym razem zatryumfowa�a sprawiedliwo��. Dzielny czytelniku, nie wiem jak Tw�j, ale rytm mojego my�lenia ju� si� ustali�, tak �e bez �adnego przymusu mog� znowu zacz�� si� m�drzy� na ca�ego. W niniejszym, czyli drugim cyklu zamierzam, mi�dzy innymi, przedstawi� i wyja�ni� siedem powiedze� wywodz�cych si� z zamierzch�ej przesz�o�ci, kt�re dotar�y do nas w postaci napis�w na r�nych pomnikach, a kt�re mia�em okazj� zobaczy� i odcyfrowa� w trakcie moich podr�y. W tych powiedzeniach nasi odlegli przodkowie sformu�owali pewne aspekty prawdy obiektywnej, dostrzegalne nawet dla rozumu cz�owieka wsp�czesnego. Powinienem wi�c zacz�� od powiedzenia, kt�re opr�cz tego, i� pos�u�y za dobry punkt wyj�cia do nast�puj�cego p�niej wywodu, b�dzie jednocze�nie stanowi�o ogniwo ��cz�ce nas z ostatnim rozdzia�em pierwszego cyklu. . To bardzo stare powiedzenie, wybrane przeze mnie na pocz�tek drugiego cyklu moich dzie�, brzmi nast�puj�co: Tylko ten zas�uguje na miano cz�owieka i mo�e liczy� na to, co przygotowano dla niego w G�rze, kto zebralju� odpowiednie dane, umo�liwiaj�ce zachowanie w stanie nienaruszonym zar�wno wilka, jak i owcy powierzonej jego opiece. �Filologiczno-psychoskojarzeniowa analiza" owego powiedzenia naszych przodk�w, kt�r� przeprowadzili pewni wsp�cze�ni uczeni m�owie � oczywi�cie nie wywodz�cy si� spo�r�d tych wyl�gaj�cych si� na kontynencie europejskim � wyra�nie pokaza�a, �e s�owo �wilk" symbolizuje ca�o�� zasadniczego i odruchowego funkcjonowania ludzkiego organizmu, za� s�owo �owca" ca�o�� funkcjonowania ludzkiego czucia. Co si� tyczy funkcjonowania ludzkiego my�lenia, to we wspomnianym powiedzeniu reprezentuje je sam cz�owiek � taki cz�owiek, kt�ry w procesie swojego odpowiedzialnego �ycia, dzi�ki �wiadomym trudom i dobrowolnemu cierpieniu, uzyska� w swojej zbiorczej obecno�ci odpowiednie dane, pozwalaj�ce na stworzenie w dowolnej chwili warunk�w do wsp�istnienia tych dw�ch r�norodnych i wzajemnie obcych sobie stworze�. Tylko taki cz�owiek mo�e liczy� na otrzymanie i sta� si� godnym posiadania tego, co, jak twierdzi owo powiedzenie, jest przygotowane w G�rze i og�lnie przynale�ne ludziom. Jest rzecz� ciekaw�, �e w�r�d licznych przypowie�ci i pomys�owych rozwi�za� zawi�ych szarad, z kt�rych korzystaj� r�ne plemiona azjatyckie, istnieje jedno, wed�ug mnie bardzo bliskie istocie przed chwil� zacytowanego starego powiedzenia, w kt�rym r�wnie� pojawia si� wilk i � zamiast owcy � koza. Pytanie postawione w tej zawi�ej szaradzie brzmi nast�puj�co: w jaki spos�b cz�owiek, kt�ry jest w�a�cicielem wilka, kozy i w danym wypadku r�wnie� g�owy kapusty, mo�e przewie�� je na drugi brzeg rzeki, pami�taj�c O tym, �e jego ��dka mo�e pomie�ci� tylko jego samego oraz jedn� z trzech cz�ci jego dobytku, i jednocze�nie, �e bez jego bezpo�redniej obserwacji oraz wp�ywu wilk w ka�dej chwili mo�e zagry�� koz�, a koza zje�� kapust�. W�a�ciwa odpowied� na t� ludow� zagadk� wyra�nie pokazuje, �e przewo�nikowi nie wystarczy sama pomys�owo��, kt�ra powinna cechowa� ka�dego normalnego cz�owieka; osi�gnie on sw�j cel pod warunkiem, �e nie b�dzie leniwy � nie szcz�dz�c si� przep�ynie rzek� dodatkowy raz. Je�li powr�cimy do sensu wybranego przeze mnie starego powiedzenia � zachowuj�c w pami�ci sedno w�a�ciwego rozwi�zania tej zagadki ludowej � i jednocze�nie pomy�limy o niej bez �adnych z g�ry wyrobionych opinii, kt�re zawsze powstaj� w wyniku bezczynnych my�li charakteryzuj�cych cz�owieka wsp�czesnego, to b�dziemy musieli przyzna� w�asnym rozumem i rozpozna� w�asnymi uczuciami, �e ten, kto nazywa siebie cz�owiekiem, nigdy nie mo�e by� leniwy, lecz nieustannie wynajduj�c przer�ne kompromisy, musi walczy� z rozpoznanymi przez siebie s�abo�ciami; w ten spos�b osi�gnie on wyznaczony cel, a mianowicie zachowa w stanie nienaruszonym oba powierzone opiece jego rozumu samodzielne zwierz�ta, kt�re ju� w samej swojej esencji s� diametralnie r�ne. Sko�czywszy wczoraj to, jak je nazwa�em, �m�drzenie si� w celu rozko�ysania my�li", dzisiaj rano wzi��em ze sob� r�kopis zawieraj�cy streszczenie tego, co napisa�em w ci�gu dw�ch pierwszych lat mojej dzia�alno�ci pisarskiej, a co mia�o pos�u�y� mi za materia� do pierwszej cz�ci drugiego cyklu, i uda�em si� do parku, aby zasi��� tam i popracowa� w cieniu historycznej alei drzew. Po przeczytaniu dw�ch albo trzech pierwszych stron zapomnia�em o otaczaj�cym mnie �wiecie i wpad�em w g��bok� zadum� nad tym, co mam pisa� dalej; w ten spos�b przesiedzia�em do p�nego wieczora nie napisawszy ani s�owa. Owe rozwa�ania tak bardzo mnie poch�on�y, �e ani razu nie spostrzeg�em, jak moja najm�odsza bratanica � kt�rej zadaniem jest dopilnowanie, �eby kawa po arabsku, kt�r� lubi� pi� zw�aszcza w�wczas, gdy wykonuj� intensywn� prac� fizyczn� albo umys�ow�, nie wystyg�a � zmieni�a j� w fili�ance, jak si� p�niej dowiedzia�em, dwadzie�cia trzy razy. Czytelniku, aby� zrozumia� powag� tego poch�aniaj�cego mnie rozmy�lania i cho�by tylko w przybli�eniu wyobrazi� sobie zawi�o�� mojego po�o�enia, musz� Ci powiedzie�, �e kiedy przeczyta�em te stronice, przypomnia�em sobie drog� skojarze� ca�� zawarto�� r�kopisu, z kt�rego zamierza�em skorzysta� przy pisaniu niniejszego wprowadzenia, i sta�o si� dla mnie jasne, i� po uzupe�nieniach i zmianach, jakich dokona�em w trakcie ko�cowej redakcji pierwszego cyklu, wszystko to, nad czym, �e tak powiem, �wzdycha�em" w czasie tylu bezsennych nocy, okaza�o si� zupe�nie bezu�yteczne. Zdawszy sobie z tego spraw�, mniej wi�cej przez p� godziny do�wiadcza�em stanu, kt�ry mu��a Nassr Eddin okre�la s�owami: �czu� si� wepchni�tym w kalosze a� po same brwi". Tak wi�c w pierwszej chwili by�em got�w si� podda� i postanowi�em napisa� od nowa ca�y rozdzia�. Jednak�e p�niej, zupe�nie automatycznie przypominaj�c sobie najprzer�niejsze zdania z mojego r�kopisu, powr�ci�em my�l�, mi�dzy innymi, do miejsca, w kt�rym, chc�c wyja�ni�, dlaczego przyj��em postaw� bezlitosnego krytyka literatury wsp�czesnej, zacytowa�em s�owa pewnego s�dziwego i inteligentnego Persa, kt�re us�ysza�em we wczesnej m�odo�ci i kt�re moim zdaniem, najlepiej jak to jest mo�liwe, opisuj� cechy charakterystyczne cywilizacji wsp�czesnej. Uzna�em zatem, �e nie wolno mi pozbawia� czytelnika informacji o tym, co na ten temat zosta�o powiedziane, jak r�wnie� wszystkich innych, �e tak powiem, zr�cznie umieszczonych we wspomnianym ust�pie my�li, kt�re dla ka�dego, kto potrafi je odcyfrowa�, mog� si� okaza� niezmiernie cennym materia�em, umo�liwiaj�cym w�a�ciwe zrozumienie tego, co w formie dost�pnej dla ka�dego poszukiwacza prawdy pragn� na�wietli� w dw�ch pozosta�ych cyklach. A zatem wspomniane okoliczno�ci zmusi�y mnie do zastanowienia si� nad tym, w jaki spos�b � nie pozbawiaj�c czytelnika tych wszystkich informacji � spowodowa�, by forma przedstawienia tematu, kt�r� pierwotnie zastosowa�em, odpowiada�a formie wymaganej obecnie, dostosowanej do ogromnych zmian dokonanych przeze mnie w pierwszym cyklu. I rzeczywi�cie, to, co napisa�em w trakcie pierwszych dw�ch lat praktykowania tego nowego dla mnie zawodu � kt�ry zreszt� by�em zmuszony obra� � nie mog�o odpowiada� temu, czego wymaga�a obecna sytuacja, poniewa� w pierwszej wersji zapisa�em wszystko w formie streszczenia � kt�re tylko ja jestem w stanie zrozumie� � zamierzaj�c nast�pnie rozwin�� ca�y zgromadzony materia� w trzydziestu sze�ciu ksi��kach, z kt�rych ka�da mia�a by� po�wi�cona tylko jednej wybranej kwestii. Po up�ywie dw�ch lat zacz��em nadawa� temu szkicowi form� przedstawienia tematu, kt�r� mogliby zrozumie� inni ludzie, przynajmniej ci wy�wiczeni w tak zwanym my�leniu abstrakcyjnym. Poniewa� jednak stopniowo coraz lepiej opanowywa�em sztuk� ukrywania powa�nych my�li w powabnej �atwej do uchwycenia formie zewn�trznej i powodowania, by wszystkie my�li okre�lane przeze mnie terminem �dostrzegalne tylko z up�ywem czasu" wyp�ywa�y z innych my�li, do kt�rych wsp�cze�ni ludzie s� ju� przyzwyczajeni, zmieni�em zatem moj� dotychczasow� zasad� i zamiast osi�gn�� wyznaczony sobie cel dzi�ki pisaniu �na ilo��", przyj��em zasad�, �e osi�gn� go wy��cznie poprzez jako��. Zacz��em wi�c od pocz�tku przegl�da� wszystko, co zapisa�em w streszczeniu � tym razem z zamiarem podzielenia ca�ego materia�u na trzy cykle, z kt�rych ka�dy, w wersji ostatecznej, mia� dzieli� si� na kilka ksi��ek. Fakt, i� zamy�li�em si� dzisiaj tak g��boko, wynika by� mo�e tak�e z tego, �e nie dalej jak wczoraj na nowo od�y�o w mojej pami�ci stare powiedzenie: zawsze nale�y d��y� do tego, by wilk byt syty i owca ca�a. Kiedy wi�c w Fontainebleau zapad� wreszcie zmierzch i unosz�ca si� z ziemi s�ynna lokalna wilgo� zacz�a przenika� moje �angielskie podeszwy", wp�ywaj�c w ten spos�b na tok moich my�li, w g�rze za� r�ne Bogu mile stworzenia, zwane ptaszkami, z coraz wi�ksz� cz�stotliwo�ci� zacz�y wywo�ywa� mro�ne doznanie na mojej zupe�nie g�adkiej czaszce, z mojej zbiorczej obecno�ci wyp�yn�a odwa�na decyzja, by nie zwraca� uwagi na nic i na nikogo, i po prostu w��czy� do pierwszego rozdzia�u drugiego cyklu to, co wsp�cze�ni pisarze zawodowi nazwaliby wstawk� dygresyjn�, a mianowicie niekt�re sprawiaj�ce mi osobi�cie przyjemno��, wyszlifowane fragmenty wspomnianego r�kopisu, i dopiero p�niej, kontynuuj�c prac�, �ci�le trzyma� si� zasady, jak� przyj��em przy pisaniu tego cyklu. Takie rozwi�zanie jest chyba korzystne zar�wno dla mnie, jak i dla czytelnika, poniewa� uchroni mnie od dodatkowego wyt�ania mojego i tak ju� nadwer�onego m�zgu, a czytelnik, szczeg�lnie je�li przeczyta� wszystko, co do tej pory napisa�em, dzi�ki wspomnianej wy�ej wstawce dygresyjnej b�dzie w stanie wyobrazi� sobie, jakiego rodzaju obiektywnie bezstronna opinia na temat skutk�w wywo�anych sposobami manifestowania si� ludzi cywilizacji wsp�czesnej kszta�tuje si� w psychice tych, kt�rzy przypadkowo otrzymali nale�yte wychowanie. Niniejszemu wprowadzeniu, kt�re pierwotnie zamierza�em umie�ci� w ksi�dze trzydziestej, nada�em tytu�: Dlaczego zosta�em pisarzem i opisa�em w nim wra�enia zebrane w trakcie mojego �ycia, kt�re stanowi� podstaw� mojego obecnego niezbyt pochlebnego zdania na temat przedstawicieli literatury wsp�czesnej. W nawi�zaniu do tego tematu, jak ju� wspomina�em, umie�ci�em we wprowadzeniu przemow�, kt�r� us�ysza�em dawno temu, kiedy w m�odo�ci, podczas mojego pierwszego pobytu w Persji, uczestniczy�em kt�rego� dnia w zgromadzeniu perskiej inteligencji, po�wi�conemu literaturze wsp�czesnej. Jednym z tych, kt�rzy �ywo brali udzia� w owej debacie by�, wspomniany ju� przeze mnie, s�dziwy i inteligentny Pers; inteligentny nie w europejskim sensie tego s�owa, ale w znaczeniu, w jakim pojmuje si� je na kontynencie azjatyckim, to znaczy nie tylko z punktu widzenia wiedzy, lecz tak�e bycia. �w wszechstronnie wykszta�cony i szczeg�lnie dobrze zorientowany w temacie kultury europejskiej Pers powiedzia� mi�dzy innymi: � To wielka szkoda, �e obecny etap rozwoju kultury, kt�ry przysz�e pokolenia, tak jak my, b�d� nazywa�y �kultur� europejsk�", stanowi w ca�ym procesie doskonalenia si� ludzko�ci okres pusty i nieudany. Dzieje si� tak dlatego, �e z punktu widzenia rozwoju umys�u, kt�ry jest g��wnym inspiratorem procesu samodoskonalenia, ludzie naszej cywilizacji nie s� w stanie przekaza� w spadku potomnym nic warto�ciowego. Na przyk�ad jednym z g��wnych �rodk�w rozwoju umys�u cz�owieka jest literatura. Ale co takiego ma nam do zaoferowania literatura wsp�czesna? Zupe�nie nic, z wyj�tkiem rozwoju, �e tak si� wyra��, �prostytucji s�owa". Moim zdaniem g��wnym powodem tej korupcji literatury wsp�czesnej jest to, �e stopniowo ca�a uwaga pisarzy skupi�a si� nie na jako�ci my�li i wierno�ci jej przekazu, lecz jedynie na d��eniu do �zewn�trznego po�ysku" lub, jak to si� czasami nazywa, �pi�knego stylu", w wyniku czego pojawi�o si� to, co nazywam �prostytucj� s�owa". I faktycznie, mo�esz sp�dzi� ca�y dzie� czytaj�c rozwlek�� ksi��k� i dalej nie wiedzie�, co takiego autor chcia� przekaza�. Dopiero gdy ju� j� prawie sko�czy�e�, marnuj�c tyle swojego czasu � kt�rego i tak brakuje ci nawet do wype�nienia elementarnych obowi�zk�w narzuconych przez �ycie � odkrywasz, �e ca�a ta symfonia opiera si� na ma�ostkowej, niemal zupe�nie bezwarto�ciowej idei. Ca�a literatura wsp�czesna dzieli si�, pod wzgl�dem zawarto�ci, na trzy kategorie: pierwsza obejmuje tak zwany zakres naukowy, na drug� sk�adaj� si� opowiadania, a na trzeci� tak zwane opisy. Ksi��ki naukowe zawieraj� z regu�y wyb�r wszelkiego rodzaju starych hipotez, wymieszanych na r�ne sposoby i zastosowanych do wyja�nienia rozmaitych nowych teorii, kt�re dla wszystkich sta�y si� ju� oczywiste. W opowiadaniach, znanych te� pod nazw� powie�ci � na kt�re r�wnie� przeznaczono grube tomiska � prawie zawsze natrafia si� na nie szcz�dz�ce detali opisy, jak to niejaki Jan Jasi�ski i niejaka Maria Kowalska zado��uczynili swojej �mi�o�ci" � temu �wi�temu uczuciu, kt�re stopniowo w ludziach uleg�o degeneracji z powodu ich s�abo�ci i braku woli, a obecnie w cz�owieku wsp�czesnym ca�kowicie zamieni�o si� w wyst�pek, mimo �e mo�liwo�� naturalnego manifestowania si� tego uczucia otrzymali�my od naszego Stw�rcy w celu zbawienia naszych dusz i wzajemnego moralnego wsparcia, potrzebnego nam do w mi^r� szcz�liwego wsp�lnego �ycia. Trzecia kategoria ksi��ek zawiera opisy podr�y, przyg�d oraz flory i fauny z najprzer�niejszych kraj�w. Dzie�a tego rodzaju pisz� z regu�y ludzie, kt�rzy nigdy nigdzie nie byli i w rzeczywisto�ci niczego na w�asne oczy nie widzieli; ludzie, kt�rzy, jak to si� m�wi, nigdy nie opu�cili rodzinnych prog�w. Z nielicznymi wyj�tkami wszyscy oni daj� po prostu upust swojej wyobra�ni lub przepisuj� fragmenty z ksi��ek napisanych przez innych, takich samych jak oni, minionych marzycieli. W obliczu tak s�abego zrozumienia odpowiedzialno�ci spoczywaj�cej na dzie�ach literackich i ich znaczenia wsp�cze�ni pisarze, d���c do rozwoju coraz pi�kniejszego stylu, cz�sto wymy�laj� wierszowany groch z kapust�, w celu uzyskania tego, co uwa�aj� za pi�knie brzmi�ce rymy, i tym samym jeszcze bardziej zacieraj� ju� i tak w�t�y sens wszystkiego, co pisz�. Cho� mo�e to wyda� si� wam dziwne, moim zdaniem wielk� krzywd� wsp�czesnej literaturze wyrz�dzi�y gramatyki, a mianowicie gramatyki j�zyk�w wszystkich narodowo�ci uczestnicz�cych w, jak to nazywam, �wsp�lnym katastrofonicznym koncercie" cywilizacji wsp�czesnej. Niemal zawsze gramatyki tych r�nych j�zyk�w s� zbudowane sztucznie; zazwyczaj u�o�yli je i w dalszym ci�gu zmieniaj� ludzie, kt�rzy pod wzgl�dem rozumienia rzeczywistego �ycia oraz stworzonego przez nie w celu utrzymywania wzajemnych stosunk�w j�zyka s� prawe zupe�nymi �analfabetami". Tymczasem u wszystkich narod�w minionych epok, jak to bardzo dok�adnie dokumentuje historia staro�ytna, gramatyk� zawsze kszta�towa�o stopniowo samo �ycie, zgodnie z r�nymi etapami rozwoju tych narod�w, warunkami klimatycznymi panuj�cymi w g��wnym miejscu ich egzystencji i podstawow� metod� zdobywania po�ywienia. W dzisiejszej cywilizacji gramatyki niekt�rych j�zyk�w do tego stopnia wypaczaj� znaczenie tego, co chcia� przekaza� autor, i� czytelnik, szczeg�lnie je�li jest obcokrajowcem, nie ma �adnej mo�liwo�ci uchwycenia cho�by kilku p�ochych my�li, kt�re wyra�one inaczej, to znaczy bez u�ycia danej gramatyki, by� mo�e m�g�by jeszcze zrozumie�. Aby lepiej wyja�ni� to, co przed chwil� powiedzia�em � kontynuowa� �w s�dziwy i inteligentny Pers � przedstawi� pewien epizod z mojego �ycia. Jak wiecie, jedyny bliski krewny, jaki mi pozosta�, to m�j bratanek ze strony ojca, kt�ry kilka lat temu odziedziczy� szyb naftowy po�o�ony niedaleko Baku i musia� si� tam przeprowadzi�. Od czasu do czasu udaj� si� wi�c w podr� do tego miasta, poniewa� m�j bratanek, zawsze zaj�ty licznymi interesami handlowymi, rzadko kiedy mo�e mnie, swojego starego wuja, odwiedzi� tutaj, w miejscu naszych narodzin. Obecnie okr�g obejmuj�cy szyby naftowe, jak r�wnie� samo miasto Baku nale�� do Rosji, kt�ra jako jeden z du�ych narod�w wsp�czesnej cywilizacji produkuje obfito�� literatury. Prawie wszyscy mieszka�cy Baku i okolic nale�� do r�nych narodowo�ci, kt�re nie maj� nic wsp�lnego z narodowo�ci� rosyjsk�; w swoich domostwach m�wi� oni w�asnymi j�zykami, ale w stosunkach ze �wiatem zewn�trznym zmuszeni s� u�ywa� rosyjskiego. W trakcie moich wizyt nawi�za�em tam kontakty z r�nymi lud�mi, a poniewa� moje osobiste potrzeby wymaga�y tego, �ebym by� w stanie z nimi rozmawia�, postanowi�em nauczy� si� tego j�zyka. W przesz�o�ci przysz�o mi nauczy� si� ju� tylu j�zyk�w, �e rosyjski nie stanowi� dla mnie �adnej trudno�ci. Tak wi�c wkr�tce potrafi�em ca�kiem p�ynnie nim si� pos�ugiwa�, ale oczywi�cie, jak wszyscy tubylcy, z akcentem i tylko do pewnego stopnia. Jako kto�, kto niejako mo�e si� uwa�a� za �lingwist�", czuj� si� zobowi�zany zwr�ci� przy tej okazji uwag� na fakt, i� nie mo�na my�le� w j�zyku obcym � nawet gdy si� go opanowa�o do perfekcji � je�li nadal m�wi si� w rodzimym lub w jakim� innym j�zyku, w kt�rym cz�owiek przywyk� my�le�. Dlatego te�, kiedy zacz��em m�wi� po rosyjsku, ci�gle jednak my�l�c po persku, szuka�em w umy�le rosyjskich s��w, kt�re odpowiada�yby moim perskim my�lom. I w�a�nie wtedy zda�em sobie spraw� z r�nych niesp�jno�ci � w pierwszej chwili zupe�nie dla mnie niezrozumia�ych � obecnych w tym wsp�czesnym i cywilizowanym j�zyku. Czasami z ich powodu nie mo�na by�o dok�adnie przekaza� nawet najprostszych i najpospolitszych wyra�e� opisuj�cych nasze my�li. Poniewa� problem ten mnie interesowa�, a jednocze�nie nie spoczywa�y na mnie �adne �yciowe obowi�zki, zabra�em si� najpierw do studiowania gramatyki rosyjskiej, a p�niej gramatyk kilku innych j�zyk�w wsp�czesnych. Poj��em w�wczas, �e przyczyn� zauwa�onych przeze mnie niesp�jno�ci s� owe sztucznie skonstruowane ichnie gramatyki. W�a�nie wtedy zrodzi�o si� we mnie, wyra�one ju� wcze�niej, niezachwiane przekonanie, a mianowicie, �e gramatyki j�zyk�w, w kt�rych powstaj� dzie�a literatury wsp�czesnej, s� wymys�em os�b, kt�re z punktu widzenia prawdziwej wiedzy znajduj� si� na poziomie ni�szym ni� zwykli pro�ci ludzie. Niechaj to, co przed chwil� powiedzia�em, zilustruje jedna z licznych, dostrze�onych przeze mnie ju� na samym pocz�tku niesp�jno�ci wyst�puj�cych w j�zyku rosyjskim, kt�ra zainspirowa�a mnie do podj�cia szczeg�owych bada� tej kwestii. Pewnego razu, kiedy rozmawia�em po rosyjsku i jak zwykle t�umaczy�em moje my�li, kt�re formowa�y si� w j�zyku perskim, odczu�em potrzeb� skorzystania z cz�sto u�ywanego przez nas, Pers�w, w rozmowie wyra�enia mian-diaram, kt�re po francusku znaczy je dis, a po angielsku I say. Ale bez wzgl�du na to, jak bardzo stara�em si� odszuka� w pami�ci rosyjski odpowiednik, mimo �e zna�em ju� wtedy prawie wszystkie rosyjskie s�owa u�ywane w literaturze albo w zwyk�ych kontaktach mi�dzy lud�mi o r�nym poziomie umys�owo�ci, nie potrafi�em znale�� takiego wyra�enia. Fakt, �e nie uda�o mi si� znale�� s�owa odpowiadaj�cego temu prostemu, tak cz�sto przez nas u�ywanemu wyra�eniu, t�umaczy�em najpierw tym, �e po prostu takiego s�owa jeszcze nie pozna�em. Zacz��em wi�c szuka� go w moich licznych s�ownikach i wypytywa� r�nych ludzi, uznanych za autorytety w tej dziedzinie, o rosyjskie s�owo, kt�re znaczeniowo odpowiada�oby znanemu mi perskiemu wyra�eniu. Okaza�o si� jednak, �e we wsp�czesnym rosyjskim takie s�owo nie istnieje, a zamiast niego u�ywa si� wyra�enia ja gawarju, co po persku znaczy mian-soil-jaram, po francusku je parle, a po angielsku I speak. Poniewa� tak jak ja jeste�cie Persami i dysponujecie tak� sam� zdolno�ci� umys�ow�, umo�liwiaj�c� przyswajanie znaczenia przekazywanego za pomoc� s��w, chcia�bym was zapyta�: czy ja lub jakikolwiek inny Pers czytaj�cy we wsp�czesnej literaturze rosyjskiej s�owo odpowiadaj�ce znaczeniem perskiemu soil-jaram, m�g�by, nie odczuwaj�c przy tym �adnego instynktownego poruszenia, przyj�� je za r�wnoznaczne ze s�owem diaram. Oczywi�cie, �e nie; soil-jaram i diaram � innymi s�owy: m�wi� i powiada� � to dwa ca�kiem odmienne do�wiadczane dzia�ania. Ten drobny przyk�ad jest znamienny dla tysi�cy innych niesp�jno�ci wyst�puj�cych we wszystkich j�zykach u�ywanych przez ludzi reprezentuj�cych tak zwany �kwiat wsp�czesnej cywilizacji". W�a�nie owe niesp�jno�ci powoduj�, i� dzisiejsza literatura nie mo�e s�u�y� za podstawowy �rodek rozwoju umys��w ludzi uwa�anych za przedstawicieli tej cywilizacji, a tak�e tych, kt�rym obecnie � z przyczyn oczywi�cie przeczuwanych ju� przez pewne osoby nie pozbawione zdrowego rozs�dku � zabrak�o niejako szcz�cia i zamiast nadania statusu cz�owieka cywilizowanego uznano ich, jak wskazuj� na to dane historyczne, za zacofanych. W wyniku tych wszystkich niesp�jno�ci j�zykowych wyst�puj�cych w literaturze wsp�czesnej ka�dy cz�owiek � zw�aszcza przedstawiciel rasy, kt�ra nie nale�y do cywilizacji wsp�czesnej � dysponuj�cy mniej wi�cej normaln� zdolno�ci� my�lenia i potrafi�cy nada� s�owom ich rzeczywiste znaczenie, s�ysz�c lub czytaj�c jakie� s�owo u�yte niew�a�ciwie, jak cho�by w podanym przed chwil� przyk�adzie, oczywi�cie b�dzie pojmowa� my�l przewodni� zdania w zgodzie z tym niew�a�ciwie u�ytym s�owem i w rezultacie zrozumie co� ca�kiem odmiennego od tego, co to zdanie mia�o wyrazi�. Mimo �e umiej�tno�� uchwycenia znaczenia zawartego w s�owach r�ni si� u r�nych ras, niemniej jednak dane umo�liwiaj�ce doznawanie do�wiadczanych dzia�a�, powtarzaj�cych si� i utrwalonych w procesie ludzkiego �ycia, jednakowo kszta�tuje w nich wszystkich samo �ycie. Ju� sam brak we wsp�czesnym rosyjskim s�owa, kt�re dok�adnie oddawa�oby znaczenie przytoczonego przyk�adowo perskiego s�owa diaram, potwierdza moje, pono� nieuzasadnione twierdzenie, �e niepi�miennym parweniuszom naszych czas�w, kt�rzy nie tylko sami nazywaj� si� �gramatologami", lecz co gorsza, za takich uwa�aj� ich te� inni, uda�o si� przekszta�ci� j�zyk wypracowany przez samo �ycie w, �e si� tak wyra��, niemiecki ersatz. Musz� wam w tym miejscu wyzna�, �e kiedy w celu ustalenia przyczyn tych licznych niesp�jno�ci zacz��em studiowa� gramatyk� rosyjsk� oraz gramatyki kilku innych j�zyk�w wsp�czesnych, postanowi�em � jako �e w og�le poci�ga mnie filologia � zapozna� si� r�wnie� z histori� powstania i rozwoju j�zyka rosyjskiego. Moje badania wykaza�y, i� uprzednio zawiera� on s�owa, kt�re dok�adnie odpowiada�y wszystkim do�wiadczanym dzialaniom, utrwalonym ju� w procesie ludzkiego �ycia. I jedynie w�wczas, gdy osi�gn�wszy na przestrzeni wiek�w wzgl�dnie wysoki poziom rozwoju, j�zyk ten sta� si� narz�dziem u�ywanym do �ostrzenia kruczych dziob�w", czyli wym�drzania si� rozmaitych niepi�miennych parweniuszy, wiele s��w uleg�o wypaczeniu lub nawet zupe�nie wysz�o z u�ycia wy��cznie dlatego, �e ich brzmienie nie odpowiada�o wymaganiom cywilizowanej gramatyki. W�r�d nich znalaz�o si� r�wnie� poszukiwane przeze mnie s�owo, dok�adnie odpowiadaj�ce naszemu diaram, kt�re wymawiano: ska�ywaju. Godnym uwagi jest fakt, �e s�owo to zachowa�o si� do dnia dzisiejszego, ale u�ywaj� go, w spos�b dok�adnie odpowiadaj�cy jego znaczeniu, wy��cznie ci ludzie narodowo�ci rosyjskiej, kt�rym uda�o si� unikn�� skutk�w wsp�czesnej cywilizacji, czyli ludzie z r�nych prowincji po�o�onych z dala od jakiegokolwiek centrum kulturalnego. Ta sztucznie wymy�lona gramatyka dzisiejszych j�zyk�w, kt�rej na ca�ym �wiecie musi si� uczy� m�ode pokolenie, to w moim przekonaniu jedna z podstawowych przyczyn tego, �e u wsp�czesnych Europejczyk�w rozwin�a si� tylko jedna z trzech grup niezale�nych danych, koniecznych do pozyskania zdrowego ludzkiego rozumu, a mianowicie tak zwane my�lenie, kt�re zdaje si� dominowa� ich indywidualno��; tymczasem, jak o tym wie ka�da obdarzona normalnym rozumem osoba, dost�pne cz�owiekowi rzeczywiste rozumienie nie mo�e si� ukszta�towa� bez czucia i instynktu. Podsumowuj�c wszystko, co powiedzia�em na temat dzisiejszej literatury, nie potrafi� znale�� lepszego okre�lenia ni� to, �e �jest ona pozbawiona duszy". Wsp�czesna cywilizacja zniszczy�a zar�wno dusz� literatury, jak i wszystkiego, na co zwr�ci�a swoj� �askaw� uwag�. Moja bezlitosna krytyka tego wytworu nowoczesnej cywilizacji znajduje tym wi�ksze uzasadnienie, je�li we�miemy pod uwag� fakt, �e zgodnie z najbardziej wiarygodnymi danymi historycznymi, kt�re dotar�y do nas z odleg�ej przesz�o�ci, dysponujemy konkretnymi informacjami o tym, i� literatura minionych cywilizacji potrafi�a w du�ej mierze wspomaga� rozw�j ludzkiego umys�u; przekazywane z pokolenia na pokolenie rezultaty tego rozwoju s� odczuwalne nawet po up�ywie wielu stuleci. Uwa�am, �e czasami kwintesencj� danej idei doskonale przekazuj� anegdoty i przypowie�ci, kt�rych autorem jest samo �ycie. Tak wi�c, �eby uwidoczni� r�nic� mi�dzy literatur� wsp�czesnej i minionych cywilizacji, chc� tym razem skorzysta� z dobrze znanej w Persji przypowiastki, zatytu�owanej Rozmowa dw�ch wr�bli. Anegdota ta opowiada o dw�ch wr�blach, m�odym i starym, kt�re pewnego razu przysiad�y na gzymsie wysokiego domu. Wda�y si� one w�a�nie w dyskusj� na temat wydarzenia, kt�re w�r�d wr�bli sta�o si� �pal�c� spraw�"; spowodowa� je s�u��cy mu��y, kt�ry na miejsce, gdzie wr�ble zwyk�y si� gromadzi� i baraszkowa�, wyrzuci� przez okno co�, co wygl�da�o jak resztki owsianki, ale okaza�o si� posiekanym korkiem; kilka m�odych, jeszcze niedo�wiadczonych wr�bli spr�bowa�o go i ma�o co nie p�k�o. M�wi�c o tym, stary wr�bel niespodziewanie nastroszy� pi�ra i z bolesnym grymasem zacz�� szuka� pod skrzyd�em dokuczaj�cych mu pche�, maj�cych zwyczaj l�gn�� si� na niedokarmionych wr�blach; z�apawszy jedn�, powiedzia� wzdychaj�c g��boko: �Czasy bardzo si� zmieni�y; dzisiaj nasze bractwo nie ma ju� z czego wy�y�. Dawniej, tak samo jak dzisiaj, siada�y�my gdzie� tutaj na dachu, zapadaj�c spokojnie w drzemk�, gdy nagle dobiega� nas z ulicy ha�as, brz�k albo �oskot, a zaraz potem roznosi� si� zapach, od kt�rego wype�nia�a nas rado��; mia�y�my wtedy pewno��, �e kiedy sfruniemy na ziemi� i dolecimy do miejsca, w kt�rym to wszystko si� wydarzy�o, b�dziemy mog�y zaspokoi� nasze podstawowe potrzeby. I dzisiaj nie brakuje ha�asu, brz�ku oraz wszelakiego �oskotu, wraz z kt�rym tak�e roznosi si� zapach; tylko �e ta wo� jest prawie nie do zniesienia. Gdy zapadnie cisza, czasami z przyzwyczajenia zlatujemy na ziemi�, �eby poszuka� czego� po�ywnego, i chocia� szukamy z napi�t� uwag�, nie znajdujemy nic opr�cz przyprawiaj�cych o md�o�ci kropli spalonej benzyny." Ta opowie��, jak na pewno sami si� domy�lili�cie, odnosi si� do starych powoz�w ci�gni�tych przez konie i do dzisiejszych samochod�w; cho� te drugie, jak powiedzia� stary wr�bel, powoduj� wi�cej ha�asu, brz�ku, �oskotu i wydzielaj� silniejsz� wo�, nie odgrywaj� one �adnej roli w karmieniu wr�bli. A bez jedzenia, jak sami rozumiecie, nawet wr�blom trudno jest wyda� na �wiat zdrowe potomstwo. Moim zdaniem ta przypowie�� doskonale obrazuje r�nic�, na kt�r� chcia�em zwr�ci� uwag�, istniej�c� mi�dzy wsp�czesn� cywilizacj� a cywilizacjami minionych epok. Zar�wno w obecnej, jak i w starych cywilizacjach zadaniem literatury jest i by�o og�lne doskonalenie ludzko�ci; ale w tej dziedzinie � jak we wszystkim innym, co wsp�czesne � nie istnieje nic konkretnego, co mog�oby nam pom�c w osi�gni�ciu naszego podstawowego celu. Wszystko jest jedynie zewn�trzn� fasad�; tak jak w opowie�ci starego wr�bla: pozosta� tylko ha�as, brz�k i przyprawiaj�ca o md�o�ci wo�. Przedstawiony przeze mnie punkt widzenia mo�e ostatecznie potwierdzi� ka�dy bezstronny cz�owiek; wystarczy, �e przyjrzy si� r�nicy mi�dzy stopniem rozwoju czucia u ludzi, kt�rzy urodzili si� i sp�dzili ca�e swoje �ycie na kontynencie azjatyckim, i tych urodzonych oraz wychowanych na kontynencie europejskim w warunkach wsp�czesnej cywilizacji. Jest rzecz� powszechnie znan�, �e w�r�d wszystkich obecnych mieszka�c�w kontynentu azjatyckiego, kt�rzy na skutek geograficznych i innych okoliczno�ci nie maj� kontaktu z wytworami wsp�czesnej cywilizacji, czucie osi�gn�o o wiele wy�szy poziom rozwoju ni� u kt�regokolwiek z mieszka�c�w Europy. A poniewa� czucie jest podstaw� zdrowego rozs�dku, to owi Azjaci, mimo �e ich wiedza og�lna jest ubo�sza, lepiej rozumiej� dowolny obserwowany przez siebie przedmiot ni� ci, kt�rzy przynale�� do samego cymesu wsp�czesnej cywilizacji. U Europejczyka rozumienie obserwowanego przez niego przedmiotu kszta�tuje si� za pomoc� wszechstronnego, �e tak powiem, powiadomienia matematycznego o danym przedmiocie, podczas gdy wi�kszo�� ludzi mieszkaj�cych w Azji pojmuje niekiedy prawdziw� istot� obserwowanego przedmiotu tylko dzi�ki swoim uczuciom, albo nawet wy��cznie instynktownie. W tym momencie swojego wyst�pienia po�wi�conego wsp�czesnej literaturze nasz inteligentny i s�dziwy Pers zaj�� si� mi�dzy innymi kwesti� � kt�ra obecnie fascynuje wielu Europejczyk�w � tak zwanych �krzewicieli kultury'". Powiedzia� on, co nast�puje: � W przesz�o�ci ludzie zamieszkuj�cy Azj� bardzo interesowali si� literatur� europejsk�; odczuwaj�c jednak ca�� pustk� jej zawarto�ci, stopniowo tracili ciekawo��, tak �e obecnie prawie nikt ju� jej tam nie czyta. S�dz�, �e g��wn� rol� w os�abieniu ich zainteresowania literatur� europejsk� odegra�a ga��� wsp�czesnego pisarstwa, znana pod nazw� powie��. Jak ju� wspomina�em, owe s�ynne powie�ci sk�adaj� si� g��wnie z d�ugich, w r�nej formie uj�tych opis�w przebiegu choroby, kt�ra dotkn�a cz�owieka wsp�czesnego, a kt�ra, w wyniku jego s�abo�ci oraz braku woli, ci�gnie si� ju� dosy� d�ugo. Ludzie zamieszkuj�cy Azj�, kt�rzy jeszcze nie tak bardzo oddalili si� od Matki Natury, s� �wiadomi tego, �e �w stan psychiczny pojawiaj�cy si� zar�wno u kobiet, jak i m�czyzn jest, og�lnie rzecz bior�c, niegodny istoty ludzkiej � szczeg�lnie za� poni�aj�cy dla m�czyzny � i instynktownie odnosz� si� do takich os�b z pogard�. Co si� tyczy innych ga��zi literatury europejskiej, na przyk�ad naukowych, opisowych i innego rodzaju kszta�c�cych komentarzy, Azjata, dzi�ki temu, �e w mniejszym stopniu utraci� zdolno�� czucia, czyli b�d�c bli�szym przyrody, instynktownie doznaje i p�wiadomie czuje, �e autorowi brakuje zar�wno jakiejkolwiek wiedzy na temat rzeczywisto�ci, jak i prawdziwego zrozumienia poruszanego przez siebie tematu. To wszystko spowodowa�o, �e Azjaci, kt�rzy w pierwszej chwili okazali wielkie zainteresowanie literatur� europejsk�, z czasem w og�le przestali si� ni� zajmowa�, a obecnie zupe�nie j� ignoruj�; tymczasem w Europie p�ki ksi�garni, jak r�wnie� publicznych oraz prywatnych bibliotek uginaj� si� pod ci�arem z dnia na dzie� rosn�cej liczby ksi��ek. Niew�tpliwie stawiacie sobie pytanie: jak to, co przed chwil� powiedzia�em, mo�na pogodzi� z faktem, i� ogromna wi�kszo�� mieszka�c�w Azji to, w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, analfabeci? Odpowiem na to, �e rzeczywistym powodem braku zainteresowania literatur� wsp�czesn� s� jej w�asne niedoci�gni�cia. Sam widzia�em, jak setki niepi�miennych ludzi gromadzi�o si� wok� jednego wykszta�conego cz�owieka, aby wys�ucha� �wi�tych pism albo opowie