10180
Szczegóły |
Tytuł |
10180 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10180 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10180 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10180 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
2
Krzysztof Rutkowski
STOS DLA ADAMA
ALBO
KACERZE I KAPŁANI
STUDIUM W CZTERNASTU ODSŁONACH
O SPORZE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Z
TOWIAŃCZYKAMI
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
4
PRZYGOTOWANIE
Il est singulier que, parmi nous, trois crimes: la
magie, l’hérésie et le crime contre la nature, dont on
pourroit prouver, du premier qu’il n’existe pas; du
second, qu’il est susceptible d’une infnité de distinctions,
interprétations, limitations; du troisieme,
qu’il est tres souvent obscur, aient été tous trois punis
de la peine du feu.
Montesquieu, De l’esprit des lois XII,
VI.
Książka ta powstała w wyniku pięcioletnich studiów i badań źródłowych przeprowadzonych
w rzymskich archiwach Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, w Bibliotece Polskiej
w Paryżu oraz w Bibliotece i Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Szczególnie cenne okazały się zbiory przechowywane w rzymskim archiwum księży
zmartwychwstańców: przede wszystkim bloki korespondencji i pisma Hieronima Kajsiewicza,
Piotra Semenenki, Edwarda Duńskiego, liczne mickiewicziana, materiały dotyczące Towiańskiego
i towianizmu oraz innych sekt mistycznych, działających we Francji w latach
czterdziestych XIX stulecia.
Studia przeprowadzone w Rzymie i w Paryżu przekonały mnie, że dotychczasowy obraz
recepcji Mickiewicza i Koła Sprawy Bożej wymaga jeszcze pewnych uzupełnień i retuszy. W
niniejszej książce wykorzystałem nieznane rękopisy oraz dokumenty, które - mam nadzieję -
wzbogacą wiedzę nie tylko o walce zmartwychwstańców z towiańczykami, ale też o dziejach
polskiej kultury emigracyjnej w wieku XIX.
Książka ta nie jest historią Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego ani nawet monografią
wybranego epizodu z jego bogatych dziejów, opisywanych zresztą wielokrotnie. W
latach 1892-1896 ukazała się w Krakowie czterotomowa Historya Zgromadzenia Zmartwychwstania
Pańskiego podług źródeł rękopiśmiennych, przygotowana przez Pawła Smolikowskiego
CR i obejmująca okres od roku 1832 do roku 1850.
Ponadto ksiądz Paweł Smolikowski pozostawił osiemnastotomowy rękopis przedstawiający
dzieje zgromadzenia zmartwychwstańców do roku 1886. Manuskrypt Smolikowskiego
ojcowie zmartwychwstańcy przepisali na maszynie w 13 tomach.
W roku 1942 Władysław Kwiatkowski CR opublikował w Albano jednotomową Historię
Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego.
W roku 1990 ukazał się polski przekład książki Johna Iwickiego CR Charyzmat zmartwychwstańców.
Historia Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, tom I 1836-1886
(Katowice 1990), powstałej przy współpracy Jamesa Wahla CR; z angielskiego przełożył ją
Jerzy Zagórski.
Pełną bibliografię dotyczącą dziejów zgromadzenia odnajdzie Czytelnik w pracy Jerzego
Mrówczyńskiego CR Wprowadzenie do źródeł historii i duchowości zmartwychwstańskiej.
Introduction to the sources of Ressurrectionist History and Spirituality. Rzym 1977.
Książka niniejsza nie jest monografią poświęconą Hieronimowi Kajsiewiczowi i Piotrowi
Semenence, chociaż ich nazwiska pojawiają się w tytułach obydwu części rozprawy. Nie jest
też portretem towiańczyków uwikłanych w spór z polskimi księżmi.
Czym jest zatem Stos dla Adama?
5
Rzeczą o wolności słowa i sumienia, a raczej o jej braku pośród Polaków. Studium o robieniu
z Mickiewicza heretyka przez młodych księży, którzy najpierw obstawali przy najbardziej
jakobińskich i krwawych pomysłach, a później uczyli się wiary w Boga właśnie od
Adama.
Jak to się robi? Dlaczego? W jakim celu? Jak kapłani wynaleźli kacerzy? Napisałem „wynaleźli”,
bo przecież nie sposób odmówić racji rozumowaniu wielkiego znawcy herezji, Roberta
I. Moore’a, który udowodnił, że „Herezja istnieje o tyle, o ile odpowiednia władza uzna
za stosowne obwieszczenie jej istnienia. Heretykami stają się osoby sprzeciwające się uznaniu
doktryny lub dyscypliny wymaganej przez władze kościelne: jeżeli nie ma sprzeciwu - nie
ma też herezji. Herezja [...] ujawnia się wtedy, gdy władza, której się opiera, wyrazi na nią
zgodę. Herezja - to zawsze sprawa polityczna” (R. I. Moore, The Formation of a Persecuting
Society. Power and deviance in Western Europe 950-1250, Oxford 1987, s. 82).
W roku 1988 rozpocząłem studia nad sporem pomiędzy zmartwychwstańcami a towiańczykami.
Nie sam przebieg walki ciekawił mnie najbardziej, lecz jego motywy i konsekwencje.
W końcu księża zmartwychwstańcy okrzyknęli Adama Mickiewicza heretykiem i w roku
1848 niektóre jego księgi trafiły na kościelny indeks, zamiast pod strzechy. Towiański również
został potępiony - w dziesięć lat po Mickiewiczu.
Skąd takie zapamiętanie pośród byłych przyjaciół, wyznawców i uczniów Adama, od którego
uczyli się religii i dzięki niemu „katoliczeli”? Dlaczego Hieronim Kajsiewicz i Piotr Semenenko,
a także Aleksander Jełowicki i - w pewnych okresach - Edward Duński, występowali
namiętnie przeciwko Mickiewiczowi, tak bardzo starając się udowodnić, że Adam,
mistrz Andrzej oraz jego sekta to wysłannicy piekieł i kacerze spod gwiazdy Piołun.
Stos dla Adama jest zatem studium o wynajdywaniu herezji. W części pierwszej staram się
przedstawić powody i metody walki z towiańczykami stosowane przez Hieronima Kajsiewicza,
w części drugiej - Piotra Semenenkę. Adam Mickiewicz jest na kartach niniejszej książki
cały czas obecny, ale milczy.
Części dzielą się na odsłony, wyselekcjonowane na podstawie dokładnej analizy zgromadzonej
uprzednio „bazy danych”, to znaczy pokazują ważniejsze wydarzenia z dziejów sporu
nie w porządku chronologicznym (ponieważ główne fakty dotyczące walki zmartwychwstańców
z towiańczykami są znane, a bibliografia przedmiotu - pokaźna), lecz w porządku „kognitywnym”,
w znaczeniu nadanym temu pojęciu przez Daniela Andlera, Pierre’a Jacoba i
Andrew Woodfielda.
Krzysztof Rutkowski
Paryż, Wielkanoc 1993
6
PROLOG
HIERONIM KAJSIEWICZ OSTRZEGA PRZED RUTKOWSKIM
18 czerwca 1847 roku ksiądz Hieronim Kajsiewicz pisał z Rzymu do księdza Piotra Semenenki:
„Okrutne tu były fety wczoraj, w rocznicę wyboru Ojca Świętego. Do bandy czerniącej
nas przybył sławny Rutkowski, smarują nas słowem i pismem ile mogą. Wszystkich i to pod
przysięgą”1.
24 czerwca 1847 roku Kajsiewicz skreślił kolejny list do Semenenki: „Teraz mój drogi
przed przeczytaniem dalej pomódl się, bo ja to piszę po modlitwie i po radzie z X. Aleksandrem
[Jełowickim]. Bóg widzi z jaką szczerością pisałem o chęci sprowadzenia Ciebie do
Rzymu. Tymczasem zupełnie mi się dziś inaczej rzeczy widzą. Pisałem Ci zdaje się w ostatnim
liście, że Rutkowski napisał okrutny paszkwil na nas, pod przysięgą oczerniał mnie do
Danielewicza. Po domach, po kawiarniach okropieństwa na nas wygaduje.
Nie dość na tym - w dzień Świętego Jana wstrzymał powóz Ojca Świętego i wrzeszczał:
» Giustizia! Giustizia! Sante Padre, ja biedny kleryk prześladowany w Rosji, a teraz mię te
łotry ze Świętego Klaudiusza okrutniej tu jeszcze prześladują«.
Papież przyjąć [go] nie może i kazał przyjść za dni 5 do Sekretariatu Stanu. Nie wiem, co
będzie, ale to wiem, że wszystkie te plotki zaczęły się od twoich nieroztropności. J a k k o l -
w i e k w i e r z ę w t w o j ą n i e w i n n o ś ć [podkr. Kajsiewicza], ale to pewna, żeś dał pozory.
Ze złych plotek a la longue il en reste toujours quelque chose.
Może wypadnie zacząć proces formalny o dyfamację, a przez wzgląd na Ciebie jesteśmy
związani. Dalej te gadki o tobie nie tylko zawczasu ci znane, ale wracający z Paryża i Rzymu
Polacy roznieśli po kraju [...] Dziś jasno przyszłości już jako kapłana czynnego wśród Polaków
nie masz”2.
Ksiądz Hieronim Kajsiewicz nie mógł wytoczyć paszkwilantowi Rutkowskiemu procesu o
zniesławienie, bo ksiądz Piotr Semenenko, od dawna podejrzewany o grzeszny romans z panią
Julią Bartoszewicz, przebywał na wygnaniu w Afryce, a Polacy - jak to Polacy - plotkowali,
ile wlezie. Gdyby nie Rutkowski, to może Kajsiewicz dotrzymałby danego słowa i Semenenkę
z afrykańskiego zesłania wcześniej do Rzymu ściągnął i Semenenko wreszcie ukończyłby
swą broszurę przeciw herezji Towiańskiego, rozgłaszanej przez Mickiewicza. Rutkowski
przeszkodził...
27 czerwca ksiądz Hieronim Kajsiewicz pisał o smutnym zdarzeniu do Józefa Hubego, dodając
kilka nowych szczegółów: „Wspomniałem Wam w ostatnim liście o koalicji łotrzyków
i niesłychanych potwarzach rozsiewanych na nas, wszędzie, po kawiarniach [...] Ów Rutkowski
zatrzymał powóz Ojca Świętego jadącego do Świętego Jana, wołając na głos, że go księża
od Świętego Klaudiusza prześladują gorzej od Mikołaja: »Giustizia, Giustizia!«
Papież faktum jego wziął i kazał przyjść do Sekretarza Stanu za dni 5 - nie wiem, co się
stało odtąd - ale jeżeli to potrwa, wycierpiawszy długo i spokojnie, ponieważ z takich gadek
il en reste toujours quelque chose wypadnie może zażądać formalnego procesu. Otóż trzeba
1 List H. Kajsewicza do P. Semenenki, Rzym, 18 czerwca 1847 roku, rkps Archivo Congregazione della Risurrezione,
Roma sygn. 5401. W kolejnych przypisach, na oznaczenie dokumentów pochodzących ze zbiorów
rzymskiego archiwum zmartwychwstańców, używam skrótu ACRR.
2 List H. Kajsiewicza do P. Semenenki, Rzym, 24 czerwca 1847 roku, rkps ACRR, sygn. 5403.
7
nam wprzód koniecznie skończyć z X. Piotrem [Semenenką] - mówię to po namyśle i rozmowie
z X. Aleksandrem [Jełowickim] - z boleścią to piszę”3.
6 lipca 1847 roku Kajsiewicz raz jeszcze skarżył się na łotrostwa Rutkowskiego do braci w
Paryżu: „Moi Najdrożsi! Dziękujemy Panu Bogu za wszystko, a tem bardziej za krzyże [...]
Rutkowski dostał się do Papieża na audiencji publicznej, płakał, skarżąc się na nas, musiał go
kazać [papież] odczepić od nóg - posłał do kanonika o informacje o nim, miał [kanonik] powiedzieć,
że łotr”4.
Łotr ani chybi. Na imię miał Andrzej. W pierwszych dniach lipca 1848 roku został wybrany
w Mediolanie na porucznika pierwszej kompanii Mickiewiczowskiego legionu. W październiku
Siodołkowicz odebrał Rutkowskiemu w Vercelli komendę. Siodołkowicz działał z
poręki hrabiego Zamoyskiego, który legion Mickiewicza pragnął za wszelką cenę rozproszyć,
a Rutkowski zbierał podpisy za oddaniem dowództwa Breańskiemu, chociaż Breańskiego
popierał Zamoyski, z czego wynika, że Rutkowski intrygował na wszelkie sposoby.
Nie wiadomo, czy doszło do rękoczynów, czy żołnierze wolności poprzestali tylko na lżeniu
się słowem i na obrzucaniu błotem pomówień. Na pewno zaś odpruwano z legionowych
czamarek białe krzyże Sprawy Bożej. Nie bardzo jednak wiadomo, dlaczego5.
Gdzie się Rutkowski pojawił, tam wybuchał skandal. Przed Andrzejem Rutkowskim
ostrzegał Kajsiewicz. Adam Mickiewicz szczerze nie cierpiał innego Rutkowskiego: Teodora
Ernesta, herbu Bończa, który na emigracji uczył kaligrafii, dokarmiał Goszczyńskiego, pisywał
wiersze i miał żonę Francuzkę, znaną z mątów i tupetu. To ona zwykła mdleć w College
de France i pisywać długie listy o niewoli w Kole Sprawy Bożej6.
Kiedy Goszczyński i Szweycer przysłali 18 stycznia 1848 roku ze Strasburga pismo dla
Mickiewicza na ręce Teodora Ernesta Rutkowskiego, to nauczyciel kaligrafii zatrząsł się ze
strachu. Mickiewicz wyruszał do Rzymu, pismo wzywało Adama do pojednania się przed tak
ważną podróżą z Towiańskim. Rutkowski wykręcał się, zwodził, prosił Słowackiego o zastępstwo,
Słowacki się wahał, Rutkowski nalegał tłumacząc, że jest „jednym z tych braci,
którego brat Adam znieść nie może”7.
Jednak 22 stycznia 1848 roku Rutkowski wręczył Mickiewiczowi pismo na peronie dworca
kolei orleańskiej, a nawet ośmielił się wykaligrafować na marginesie śmiały, jak na niego,
dopisek: „Jako powołany i naznaczony na sługę Sprawy Bożej, chociaż wielce dłużny Bogu i
bliźnim, i pracujący dziś wyłącznie z sobą tylko na drodze odrobku ducha za winy przeciw
Duchowi, obowiązkiem jest moim łączyć się wszędzie i zawsze z prawdą”8. Adam przyjął
podobno pismo „w wielkim skupieniu”, ale pewno nie z powodu dopisku nauczyciela kaligrafii.
Jeden Rutkowski na zmartwychwstańców napisał paszkwil, drugi - pouczał Mickiewicza.
Z Rutkowskimi - zawsze utrapienie, ale przyznać trzeba, że mieszali się w sprawy ważne,
delikatne, pikantne też - niestety.
Teodor Ernest Rutkowski wręczał papier wzywający brata Adama do pogodzenia się z mistrzem,
bo chociaż Koło Sprawy Bożej połamało się w roku 1846, to przecież Mickiewicz
nigdy nie zwątpił w prawdę Towiańskiego. To mistrz Andrzej w końcu się Adama wyparł, a
zmartwychwstańcy obydwóch potępili.
3 List H. Kajsiewicza do J. Hubego, Rzym, 27 czerwca 1847 roku, rkpsACRR, sygn. 5404.
4 List H. Kajsiewicza do K. Królikowskiego, Rzym, 6 lipca 1847 roku, rkps ACRR, sygn. 5405.
5 Zob. K. Kostenicz, Legion włoski i „Trybuna Ludów”. Styczeń 1848 – grudzień 1849. Kronika życia i
twórczości Mickiewicza, Warszawa 1969, s. 78 i n.
6 Tamże, s.35 – 38.
7 Tamże, 42 – 43. Por. także K. Kostenicz, Słowacki wobec „służby” Goszczyńskiego dla Mickiewicza na
początku 1848 roku, w: „Pamiętnik Literacki” 1967, R. 58, z. 2, s. 543 – 553.
8 Dopisek wg kopii listu T. E. Rutkowskiego do S. Goszczyńskiego, rkps Biblioteki Narodowej w Warszawie,
sygn. 2957, k. 195 – 196. Zob. także K. Kostenicz, op. cit., s. 38.
8
Adam wyruszał tamtego styczniowego dnia do Rzymu, by przekonać Ojca Świętego do
Nowego Objawienia i zbudować Legion. A także by utorować drogę Towiańskiemu do następcy
Świętego Piotra. Gdyby nie księża zmartwychwstańcy, to by mu się udało. Mickiewicz
wierzył, że dzięki jego rzymskiej wyprawie zmieni się skóra świata. Teodor Ernest Rutkowski
czuł powagę chwili.
Andrzej Rutkowski czepiał się papieskiego powozu i domagał sprawiedliwości. W czym
mu księża zmartwychwstańcy zawinili - nie dowiemy się chyba nigdy. Ale Andrzej Rutkowski
krzyk podniósł w dniach przyszłością brzemiennych dla zakonu księży zmartwychwstańców,
dla Mickiewicza, dla Towiańskiego. Dla kapłanów i dla kacerzy.
Księża zmartwychwstańcy rzucili się z impetem na Adama i Andrzeja, tak długo się starali
i tyle trudów włożyli w potępienie rzekomych heretyków, jakby istotnie w osobach poety i
rejenta książę ciemności zagroził Polsce, Kościołowi i wszystkim ludziom dobrej woli.
Ksiądz Paweł Smolikowski w rozprawie Stosunek Adama Mickiewicza do XX. Zmartwychwstańców
napisał blisko sto lat temu, że arcybiskup Paryża pozwolił polskim księżom
„z Mickiewiczem obcować” i nawet podobno rzekł: „Biedny to człowiek [...] Was on zdaje
się bardzo cenić i kochać; starajcież się go pozyskać dla wiary łagodnością”9.
Ksiądz Paweł Smolikowski przekonywał, że zmartwychwstańcy podchodzili do Mickiewicza
z miłością i postępowali z nim łagodnie, aż nadszedł dzień, kiedy już dłużej wytrzymać
nie mogli:
„Tak trwało czas jakiś, aż Mickiewicz publicznie nie ogłosił herezji Towiańskiego z katedry
profesorskiej. Było to 19 marca 1844 r. Zapowiedziawszy od dawna już wykład Biesiady,
pism według niego boskiego, bijąc wciąż z wielką gwałtownością, gniewem i gorzką ironią
na Kościół i duchowieństwo, w dniu tym rzekł: »Przynoszę wam nowe życie, prawdę objawioną.
Kiedy mi poruczono ogłoszenie, uczułem w sobie szczęście, którego już nigdy nie
zapomnę, którego mi nie wydrze żadna ludzka potęga, będzie ono trwać przez całe me życie,
przez wszystkie me życia.
Przybierając postać uroczystą mówił dalej: »Innemu zostawiono wzniesienie się do światłości
słońca, jam jedną z iskier, mojem posłannictwem jest ogłaszać wam prawdę objawioną
i robić, co w mojej mocy. Dlatego wzywam wszystkich dobrej woli, niech powiedzą, czy
uznają tę prawdę objawioną, tak lub nie?« Tu wszyscy towiańszczycy i kilku młodych Francuzów
powstawszy, zawołało z wyciągniętymi rękoma: »Tak, tak, uznajemy«. »Czy uznajecie
mnie za świadka tego objawienia?« »Uznajemy, uznajemy« - zawołali chórem w największym
zapale.
Podczas tego niektóre kobiety płakały przytłumionym głosem. Jedna młoda Francuzka,
siedząc blisko katedry, powstała, a złożywszy ręce jak do modlitwy i trzymając je na wysokości
głowy, stała zwrócona do profesora, który mówił dalej cichszym głosem: »Bracia moi,
widzieliście w pośród was tego objawiciela; przyrzekacie mi, że za nim pójdziecie?« - »Tak,
tak, pójdziemy, choćby na ukrzyżowanie«. »Moje posłannictwo jest dopełnione« - dodał profesor,
który za każdym razem, kiedy towiańszczycy przysięgali, trzymał rękę wyciągniętą
poziomo.
Przy wyjściu dwóch uczniów ucałowało rękę Mickiewicza. Polacy i cudzoziemcy obecni,
jakby ze snu przebudzeni, zaczęli wychodzić, oburzeni jedni, ciężko zasmuceni drudzy,
śmiejąc się niektórzy.
»Takie jest rozwiązanie aktu pierwszego tej żałobnej, a prawdziwie nieboskiej krotochwili
- woła pod świeżym wrażeniem w owym czasie X. Kajsiewicz - Bóg i Chrystus Jego zbluźniony;
nowa, pierwsza za Polską, a nadzwyczaj zuchwała i bezbożna herezja ogłoszona, imię
polskie i pierwsza literacka chwała, którą już i cudzoziemcy nauczyli się byli poważać, w
9 P. Smolikowski, Stosunek Adama Mickiewicza do XX Zmartwychstańców, Kraków 1898, s. 30.
9
pośmiech i poniewierkę oddane. Katedra słowiańska, jeden z ośrodków opatrznych w ręce
polskie dany, rozpustnie na złe użyta. Dopókiż tego, o Panie! Zmiłuj się nad nami!«10.
Skąd ksiądz Smolikowski cytował wykład Mickiewicza z College de France - trudno dociec,
w każdym razie różni się on znacznie od znanego nam zapisu z wydań Dzieł Mickiewicza11.
Smolikowski w Stosunku Adama Mickiewicza do XX. Zmartwychwstańców starał się, jak
mógł, by udowodnić, że stosunek zmartwychwstańców do Adama Mickiewicza był serdeczny
i szczery, choć Adam był chory, cierpiał na herezję: „Dla towiańszczyzny Mickiewicz odepchnął
od siebie najlepszych swoich przyjaciół i na każdym kroku się kompromitował. Toteż
zrażony niewdzięcznością, zaczął chłodnąć dla towiańszczyzny. Ale już ani swojej twórczości,
ani dawnego stanowiska wśród katolików nie odzyskał, choć w r. 1853 mógł X. Terlecki
zapewnić Piusa IX, że »Mickiewicz jest teraz oddanym i posłusznym Synem Waszej Świątobliwości
«. - Tyle dobrego, co był zdziałał dawniej, a mianowicie: przyłożenie się do odrodzenia
religijnego wśród Polaków i do powstania nowego Zakonu, zapewne przez P. Boga
policzonem mu zostało i przeważyło to, co czynił raczej w pewnym zapomnieniu się niż w
złej woli”12.
Może więc P. Bóg wybaczył Mickiewiczowi jego przeraźliwe, zdaniem zmartwychwstańców,
brednie od Ody do młodości poczynając, przez Konrada Wallenroda i wiersz Do Matki
Polski, przez Dziadów części III, Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, a na wykładach w
College de France kończąc, skoro jednak Mickiewicz coś dobrego i pożytecznego w życiu
zrobił, to znaczy przyłożył rękę do powstania zgromadzenia zmartwychwstańców. Reszta
jego postępków - to nieprzebrane pokłady wszelkich brudów, zdrad i podłości.
W „Przeglądzie Poznańskim”, periodyku założonym i redagowanym przez zmartwychwstańców
oraz ich „brata zewnętrznego” - Jana Koźmiana, ukazał się artykuł Katedra sławiańskiej
literatury we Francji, w którym powiedziano wprost, że „Mickiewicz zmarnotrawił
swoje powołanie, poniżył nas przed obcymi, którym, jak mówiono, najpierwszy, jenialny
między Słowianami, cóż przedstawił? Mimo najprzyjaźniejszych usposobień dla Mickiewicza,
usprawiedliwić go nie zdołamy. Przezeń katedra straciła swoje pierwsze znaczenie. Przezeń
do umysłu Europy weszło o Polsce, o Rosji, o Słowianach najdziwniejsze zamieszanie.
Przezeń złamała się, może zniknęła potęga, która nasze piśmiennictwo, nasze duchowe życie
wykształcać mogła”13.
W innym numerze „Przeglądu Poznańskiego” anonimowe pióro udowodniło, że od wczesnej
młodości Mickiewicz był podejrzany: „Wśród sprzysiężeń litewskich wyrobił się Adam
Mickiewicz. Znalazł on wiarę w podziemne środki i wszedł w otwarty przed sobą zawód
knowań tajemnych. Cnotliwej, prostej prawdy, najkorzystniejszej prawdy nie przejrzał, nie
stanął przeciw głównym mieszaniom, dał się porwać prądowi [...] Zrazu przechodził próby
cierpień serca i wtedy należał do tajnych związków, zagrzązł potem w zmysłowych rozkoszach,
co opowiadał potężną i ognistą mową, niedobry wzór młodszemu pokoleniu stawiając
[...] Przyszła chwila nawrotu do religii [...] Poważniejsze zboczenia mistyczne pomijamy. Nie
przydały one ani jednego promienia do ideału, jaki naród już był z rąk jego przyjął.
Ideał Mickiewicza, wedle nas, szkodliwy jest dla Polski [...] Mickiewicz raczej dumę w
młodzieży Polskiej podnosząc i uczucie jej drażniąc, jak umacniając w sercach i umysłach
pojęcia moralne, raczej schlebiając namiętnościom, jak ucząc powściągliwości, raczej dając
10 Tamże, s. 31.
11 Tamże, s. 30 – 31. Zapis wykładu X czwartego kursu prelekcji paryskich w Wydaniu Jubileuszowym
brzmi zupełnie inaczej. Por A. Mickiewicz, Dzieła, t. XI, Warszawa 1955, s. 425 – 426, Wyd. Jubileuszowe,
oprac. J. Krzyżanowski.
12 P. Smolikowski, op. cit., s. 43 – 44.
13 [J. Koźmian (?)], Katedra sławiańskiej literatury we Francji, „Przegląd Poznański” 1847, t. IV, s. 2.
10
przykład jak wyzwać Pana Boga, niźli jak się modlić do niego, przyczynił się, naszym zdaniem,
do obłąkania sumień polskich”14.
Mickiewicz nie posłuchał księży, więc nie był prawym Polakiem i katolikiem wedle ich
miar i wyobrażeń Polaka, katolika oraz służby Bożej. Mickiewicz postanowił szukać Boga
sam. Dlatego zmartwychwstańcy starali się pokazać światu (i duchownej władzy), że Mickiewicz
to oszust, kłamca, zaprzaniec, zdrajca, nawet i w dodatku Żyd. Że Mickiewicz to
Wielki Uzurpator.
Walka trwała długo i zmartwychwstańcy nie przebierali w środkach. Dwóch spośród nich
odegrało w tej walce rolę zasadniczą, choć różną: Hieronim Kajsiewicz i Piotr Semenenko.
Edward Duński zmartwychwstańców opuścił. Doszedł do przekonania, że prawdziwe przesłanie
duchowego założyciela zgromadzenia - Bogdana Jańskiego - księża zdradzili. Duński
uznał w Towiańskim swego mistrza, a w Adamie ujrzał kacerza kacerzy, bo Mickiewicz też w
końcu Towiańskiego nie usłuchał.
Więc krzyczę: Giustizia! Giustizia! i rozrzucam gołą ręką wciąż tlący się stos.
14 [J. Koźmian (?)], Sprawy publiczne. Dwa ideały polskie, „Przegląd Poznański” 1851, t. XII, s. 115, 119.
11
CZĘŚĆ PIERWSZA
NIEDOKOŃCZONY POEMAT HIERONIMA
KAJSIEWICZA
12
ODSŁONA I
7 SIERPNIA 1832 ROKU. PARYŻ. DOMEK NA POLACH ELIZEJSKICH. ADRES
NIEZNANY. BIESIADA NA CZEŚĆ GENERAŁA DYWIZJI JÓZEFA DWERNICKIEGO,
PREZESA KOMITETU NARODOWEGO EMIGRACJI POLSKIEJ.
Stuk miasta, przekleństwa i kłamstwa, niewczesne zamiary, zapóźnione żale, potępieńcze
swary głuszyło w uszach wino szampańskie. Lało się strumieniami od piątej po południu, w
gronie narodowym, polskim, emigranckim, z okazji wyjątkowej: po pierwsze Polacy piją
wyłącznie z powodu wyjątkowych okazji, a po drugie, emigranci polistopadowi uważali Paryż
za czyściec, a w czyśćcu, jak się nadarzy przerwa w mękach, to należy z niej korzystać do
upadłego.
W niewielkim domku otoczonym zewsząd drzewami poseł Jan Ledóchowski, deputowany
Walenty Zwierkowski, pułkownik Józef Zaliwski i major Walenty Krosnowski przygotowali
wszystko jak się patrzy, aby uczcić generała Józefa Dwernickiego, który zjechał przed kilkoma
dniami do Paryża. Po mieście poszła plotka, że Dwernicki zastąpi Lelewela i Komitet, bo
na Taranie straszliwy bałagan i dawny profesor wileńskiego uniwersytetu żadnego posłuchania
nie ma15.
A tydzień wcześniej przekroczył paryskie rogatki Adam Mickiewicz, ku wielkiej radości
wszystkich wygnańców, z wyjątkiem Juliusza Słowackiego.
4 sierpnia, podczas obiadu wydanego przez Litwinów, Mickiewicz, rozgrzany szampanem,
poprosił Lelewela o temat i przez dwie godziny improwizował niemal bez przerwy, o czym
zaraz z wielkim entuzjazmem napisał Stanisław Egbert Koźmian do brata Jana. Koźmian nie
potrafił jednak powtórzyć ani słowa z Adamowych wierszy. Wino okazało się mocniejsze od
polskiej pamięci. Nie pierwszy raz i nie ostatni.
Biesiada na Polach Elizejskich rozpoczęła się od toastów i przemówień. Uczestnicy z dumą
powtarzali, że choć zebrało się osób ponad sto, szczeropolskiej atmosfery nie zmąciła
obecność jednego choćby cudzoziemca. W rodzinnym zatem gronie głos zabrał najpierw poseł
ziemi jędrzejowskiej, Jan Ledóchowski, później wzniósł toast Walenty Zwierkowski w
imieniu Komitetu, by przekazać czaszę generałom: Umińskiemu i Sołtykowi, potem Leonardowi
Chodźce, który od lat już wielu sławił imię Polski nad Sekwaną. Na końcu wzniósł toast
Franciszek Grzymała.
Po wojskowych przyszła pora na poetów. Zaczął Antoni Górecki, bo go żadna siła od wygłoszenia
wiersza powstrzymać nie mogła, więc grzecznie wysłuchano rymów pana Antoniego,
tym łaskawiej, że ochota rosła16.
Gdy umilkły brawa, na środek sali wystąpił dziewiętnastoletni ułan z korpusu Dwernickiego,
blady z tremy i utrudzenia, ze świeżą blizną od czoła przez policzek. Wygłosił wiersz:
Omne trinum perfectum, sławiący zwycięstwa generała odniesione w powstaniu nad Gejsmarem,
Kreutzem i Rudigerem. Każdą strofę kończył refren:
15 Por. J. Słowacki w liście do matki, 3 listopada 1832 roku, w: Korespondencja Juliusza Słowackiego, opr.
E. Sawrymowicz, Wrocław 1962, t. I, s. 135. Por. także M. Dernałowicz, Od „Dziadów” części trzeciej do „Pana
Tadeusza”. Marzec 1832 – czerwiec 1834. Kronika życia i twórczości Mickiewicza. Warszawa 1966, s. 88 – 89.
16 Zachowały się trzy opisy biesiady. Pierwszy zamieścił anonimowy autor w „Pamiętniku Emigracji Polskiej”
z 18 sierpnia 1832 roku ( Mieczysław Drugi), s. 23 – 24; drugi przedstawił J. Słowacki w liście do matki z
3 września 1832 roku, w: Korespondencja Juliusza Słowackiego, s. 135; trzeci – H. Kajsiewicz w liście do L.
Niedźwiedzkiego z 24 maja 1836 roku, w: Bronisław Zaleski, Ks. Hieronim Kajsiewicz. Wyciągi z listów i notat
zmarłego (1812 – 1873), „Rocznik Towarzystwa Historyczno – Literackiego w Paryżu”, Rok 1873 – 1878, Poznań
1878, s. 266 – 267, 281. Por. także M. Dernałowicz, op. cit., s. 88 – 89.
13
Więc wiwaty będziem pili
Z kolei jakeśmy bili17.
Wiersz w ogóle, a kuplet w szczególności, spodobał się towarzystwu bardzo. Wielu podbiegło
do młodego poety, by złożyć gratulacje i uszanowanie. On, niezmiennie blady, najgrzeczniej
wyjaśniał, że zwie się Hieronim Kajsiewicz, przedostał z Polski do Francji, a do
Paryża przybył z Besançon i ciągle spoglądał w stronę Adama Mickiewicza, którego imię
emigrancka brać powtarzała już coraz głośniej, z tą marudną natarczywością, która od wieków
znaczy apogeum polskich biesiad. Adam wystąpił i improwizował na cześć Dwernickiego
przez kwadrans18.
Słowacki twierdzi, że Adam improwizował słabo, ale skoro jakiś podchmielony rodak
przerwał mu pierwszą w życiu gawędę z Mickiewiczem, kiedy już wspólnie się podśmiewali
ze zgryźliwych uwag Śniadeckiego o balladach i romansach wygłoszonych w salonie państwa
Bécu, a Mickiewicz właśnie zaczął chwalić wiersze Słowackiego tak mocno, że Słowacki
postanowił Mickiewicza pokochać - wtedy właśnie pijany rodak chwycił go za ramię i zamamrotał:
„Nadto jesteś skromny” - to trudno się dziwić, że Słowacki był wściekły19.
Kajsiewiczowi również zależało tylko i wyłącznie na opinii Mickiewicza, ale się przecież
nie znali. Okazji do powitalnego uścisku na biesiadzie nie brakło, tym bardziej że Adam podobno
wiersz młodego poety głośno pochwalił, ale...
Hieronim Kajsiewicz bardzo chciał poznać Adama Mickiewicza, lecz spętała mu duszę
mieszanina dumy z nieśmiałością, paraliżując wolę silniej, niż wypite kielichy wyzwalały
język20. Tak przynajmniej pisał do Leonarda Niedźwiedzkiego w roku 1836 a więc przed
ogłoszeniem wielkiej krucjaty przeciw Adamowi.
Pewno czekał na pierwszy krok Adama, uśmiech, uściśnięcie ręki, to głośne wykrzyknięcie
pośród zaczerwienionych twarzy: „Witam rodaka z Litwy, cóż za poetycka wena, witam
cię bracie poeto!” Wszyscy wtedy odwróciliby głowy, rzadki to moment, słodka to chwila,
uśmiechy kwitną na gębulach, jak malwy i piwonie, moment wieczny, balsam i wzmocnienie
sił.
Na biesiadzie czekało na gest, na stówko Adama, dwóch poetów: Hieronim Kajsiewicz i
trzy lata odeń starszy - Juliusz Słowacki.
7 sierpnia 1832 roku Adam Mickiewicz popełnił wielką nieostrożność. Dwaj zawiedzeni
poeci zaprzysięgli mu zemstę. Wywołał wilka z lasu i zwichnął bieg polskich dziejów.
17 Por. B. Zaleski, op. cit., s. 267. Łaskawe Kajsiewiczowi duchy spowodowały, że wiersz chyba zaginął
(Kajsiewicz go nie wydrukował).
18 W Besançon Kajsiewicz pełnił funkcję mówcy w loży masońskiej. Por. L. Gadon, Emigracja polska.
Pierwsze lata po upadku powstania listopadowego, t. I – III, Kraków 1901 – 1902; S. Kalembka, Wielka Emigracja.
Polskie wychództwo polityczne w latach 1831 – 1962, Warszawa 1971; M. Sokolnicki, Les origines de
l’émigration polonaise en France (1831 – 1832), Paris 1910; W. Śliwowska, Kilka uwag do portretu polskiego
spiskowca XIX wieku w świetle dokumentów, w: Style zachowań romantycznych, Warszawa 1986.
19 Por. Korespondencja Juliusza Słowackiego, op. cit., s. 135.
20 W liście do Leonarda Niedźwiedzkiego Kajsiewicz napisał: „Kończył autor [tzn. Kajsiewicz – przyp.
K.R.] toastem na cześć Dwernickiego, czemu przyklaskiwali ochoczo liczni biesiadnicy. Znajdował się między
nimi Mickiewicz, o którego zdanie najwięcej wtenczas chodziło młodemu Kajsiewiczowi i d l a t e g o t o
m a w i a ł p ó ż n i e j , ż e t a c h w i l a s t a n o w i ł a j a k b y e p o k ę w j e g o ż y c i u ” [podkr. K.R.].
Bronisław Zaleski dodał: „Wszakże wydatne już opinie demokratyczne, jakie wtenczas wyznawał, a szczególniej
opinie ludzi, z którymi żył, nie pozwoliły mu, jak powiada, zbliżyć się zaraz do wieszcza; uczynił to
dopiero po kilku miesiącach, za pośrednictwem Bohdana Zaleskiego i Stanisława Worcella” (B. Zaleski, op. cit.,
s. 267).
Bolesław Micewski napisał w swej monografii o Jańskim: „[Jański] próbował [...] skorzystać z drobnych
przysług P. Semenenki, H. Kajsiewicza i jego przyjaciół: Jana Koźmiana i Leonarda Rettla. Ale Kajsiewicz
zabiegał głównie o umieszczenie swoich wierszy i zapoznanie go z A. Mickiewiczem” (B. Micewski, Bohdan
Jański założyciel zmartwychwstańców. 1807 -1840, Warszawa 1983, s. 172).
14
Obaj poeci czekali na okazję do zemsty prawie dziesięć lat. Okazja zjechała w końcu do
Paryża i nosiła imię: Andrzej Towiański.
Wtedy Hieronim Kajsiewicz oskarżył Adama Mickiewicza o straszliwą herezję, gorszą niż
wszystkie kacerstwa Lutrów, katarów albo albigensów. Z kazalnicy głosił, że wiarołomców
najlepiej czyści stos21.
21 Kajsiewicz dowiedział się w Rzymie o kole Towiańskiego nie później niż 17 marca 1842 roku, ponieważ
następnego dnia w liście do Jana Koźmiana pisał: „Już tu przyszła wiadomość o n o w e j h e r e z j i p o l -
s k i e j [podkr. Kajsiewicza] w Paryżu, usłyszeliśmy to od jednego Prałata Papieskiego. Tymczasem poczciwi
Zalescy, jak się pokazuje z ich ostatniego listu do nas, wszystko widzą w ładnym kolorze - pisze o nich w tym
względzie Edward [Duński]” (list H. Kajsiewicza do J. Koźmiana, Rzym, 18 marca 1842 roku, rkps ACRR,
sygn. 5197). Wiadomość o Towiańskim podał po raz pierwszy do Rzymu Feliks Wrotnowski w liście do Lucjana
Weyssenhoffa.
Kajsiewicz napisał z Rzymu 9 kwietnia 1842 roku do Jana Koźmiana poufny ( Do samego Ciebie) list, w którym
układał pierwsze strategiczne plany walki z herezją: „ Czekamy niecierpliwie na Twój list. Dla dowiedzenia
się, kiedy Xiądz Korycki wyjeżdża z Paryża i jak się z nim urządziło, bo ja przynajmniej miesiąc jak jeszcze
będę musiał przeleżeć w łóżku - w P a r y ż u n i e m a c o p o j e d y n c z o w y s t ę p o w a ć [podkr. K.
R.], więc zdaje się Edward [Duński] wyjeżdża za jaki tydzień, odbędzie się [!] we Florencji z dziećmi Potockiego
i pojedzie przez Zakłady, a ja prosto się puszczę i dogonię go przed Paryżem. Musi coś w tym być, kiedy Pan
Bóg tako rzeczy urządza. Brat Piotr po skończeniu swojej pracy zdaje się, że się puści przez Munich do Poznańskiego,
i dla wszystkich interesów i dla urządzenia zakładu żeńskiego, a wróci przez Bruxellę i Louvain, nieprędzej
jako na jesień, kiedy da Bóg już my będziemy trochę zmordowani pracą a kazaniem, a gadaniem, a bieganiem.
Ponieważ nie mamy czasu pisać do Zaleskich i Stefana [Witwickiego], więc im zakomunikuj ten list, ale
więcej nikomu, drogi Janie, nikomu - nade wszystko o zakładzie żeńskim, nawet w najogólniejszych wyrazach”
(list H. Kajsiewicza do J. Koźmiana, Rzym, 9 kwietnia 1842 roku, rkps ACRR, sygn. 5189).
Ksiądz Aleksander Jełowicki wyłudził - jak wiadomo - od generała Skrzyneckiego rękopis Biesiady,
ofiarowany generałowi przez Towiańskiego (por. S. Pigoń, Do dziejów wydania „Biesiady” Towiańskiego.
Dwa listy ks. P. Semenenki, „Pamiętnik Literacki” R. 14, 1916/17, s. 118 -122; tenże, „Wstęp” do: A. Towiański,
Wybór pism i nauk, Kraków 1922, wyd. II; tenże, „Biesiada” Towiańskiego i jej komentarz w IV kursie
prelekcji, w: Z epoki Mickiewicza. Studia i szkice, Lwów 1922). Kajsiewicz dość długo powstrzymywał Jełowickiego
przed rozpowszechnianiem gotowego już w litografowanych odbitkach faksymile Biesiady.
W liście do Piotra Semenenki, pisanym z Paryża I września 1842 roku, Kajsiewicz donosił: „X. Aleksander,
tem bardziej, że niedługo chce wyjechać, nalegał aby [Biesiadę] drukować [...]. Gotów jednak wstrzymać i będzie
czekał Twojej odpowiedzi - przedstawiał jednak, że byłoby stosowniej, aby on przed odjazdem swoim
wydrukował Biesiadę, o zwrot oryginału której już prosił Brat Jan [czyli generał Skrzynecki, tak zwany „brat
zewnętrzny” zgromadzenia zmartwychwstańców - przyp. K. R.] - ż e d o w a l k i o t w a r t e j p r z y j ś ć
m u s i [podkr. K. R.] -że lepiej uczepić [?] się o t o [podkr. Kajsiewicza] jak o co innego, mądrzej napisanego
z czasem, np. przez Adama - że już chyba jest uważany za ich nieprzyjaciela osobistego, prosi nas o solidarność
moralną, że praca Twoja byłaby bardzo pożyteczna, a jednak jej nie może dawać za swoją - że tym drukiem
[tzn. litografowaniem Biesiady - przyp. K. R.] wystawia siebie, bo zostawi w ręku Eustachego [Januszkiewicza]
zagniewanego całe swoje interesa Xięgarskie, że wszystko robi z porady swoich Dyrektorów [nie wiadomo
dokładnie, jakich „dyrektorów” miał na myśli Jełowicki oraz powtarzający jego słowa Kajsiewicz. Prawdopodobnie
swojego spowiednika, czyli kierownika (dyrektora) duchowego, którym był w owym czasie najprawdopodobniej
ks. Bouix, z kurii arcybiskupiej paryskiej, bardzo niechętny towiańczykom - przyp. K. R.], którzy
dawniej byli przeciwnego zdania, uważając to wszystko za błazeństwo [...] nasze jednak zdanie w tej chwili jest
takie: że ponieważ jest lepiej aby Alexander wydał co miał w ręku - i że się sam najwięcej naraził i naraża niezawodnie
dla miłości Boga, a jeżeli w szczególe jakim przeskrobał, w gruncie jednak robił przez cały czas sam
jeden obowiązek prawdziwego Kapłana - a przeto godzi się przyjąć na nas część nienawiści, która już i bez tego
istnieje, bo kto nie z niemi, jest przez nich uważany za wroga, że tę n i e n a w i ś ć ś c i ą g n ę n a s i e b i e
z a r a z p o p i e r w s z y m k a z a n i u [podkr. K. R.], choćby tylko moralnie, bezimiennie tykając ich Sprawy
[...]. Ja przerabiając pierwsze moje Kazanie, skróciłem bardzo com mógł przeciw niedowiarstwu, a natomiast
dodałem o herezjach u c z u c i o w y c h [podkr. Kajsiewicza] bardziej - wspomniałem o gnostykach, manichejczykach,
waldensach, też o anabaptystach, kwakrach, metodystach, pietystach, sansymonistach, Swedenborgu, a
z tych można całego Towiańskiego złożyć - jestem pewien, że będą wściekli jak usłyszą - ale czyż dla tego
będę psem niemym” (list H. Kajsiewicza do Semenenki, Paryż, 1 września 1842 roku, rkps ACRR, sygn. 5203).
Mickiewicz nie znosił Aleksandra Jełowickiego, zanim jeszcze Jełowicki został księdzem. Jełowicki potrafił
dokonywać najrozmaitszych sztuczek, zakrętasów i uciekać się do podstępów godnych doświadczonego kupca i
15
Wtedy Juliusz Słowacki nazwał Adama oszustem w strasznym wierszu Matecznik, a w innych
ulotnych drukach posunął się znacznie dalej.
Gdyby więc Adam w salonie na Polach Elizejskich ujął Hieronima Kajsiewicza pod łokieć,
może przemożne pragnienie ułana, masona, węglarza, spiskowca i przyszłego księdza, by stać
się większym od Adama: poetą, człowiekiem i wieszczem, rozlałoby się inaczej, nie stężyło
jak gaz i lawa, by rzygnąć złością spod skorupy.
Nie trzeba, jak sądzę, przeprowadzać zawiłych dowodów, by zrozumieć, że uwaga Kajsiewicza
w liście do Domeyki, pisanym I 2 grudnia 1843 roku: „Późno - jak mówił mi [Mickiewicz]
o ostatniej części Dziadów [mowa oczywiście o Dziadów części III - przyp. K.R.] -
wyrzygnąłem dumę i zepsucie nazbierane przez lat dziesięć”, dotyczy również trzewi i gardła
przyszłego kapłana22.
A gdyby pijany rodak nie wtrącił syczących słów: „Nadto jesteś skromny” w rozmowę
Mickiewicza ze Słowackim, i to w chwili, gdy Juliusz głośno uznawał w Adamie pierwszego
poetę, być może Beniowski i dramaty mniej nasączyłyby się jadem i odniosły srebrzysty sukces
pośród emigrantów.
Kajsiewicz w listach pisanych jeszcze przed przyjazdem Towiańskiego do Paryża twierdził,
że do Adama zrażał go gorący i jawny katolicyzm Mickiewicza. Adam modlił się i chodził
do kościoła, otaczał podobnymi sobie gorliwymi Litwinami, a on, Hieronim - przybyły z
emigranckiego dépôt z Besançon jako mówca loży masońskiej, gotowy wydać wojnę królom
i prałatom - pisał, że:
Kto dla Polski, świata, szczęścia żyje,
W kim jeszcze przebudzone, serce silnie bije,
Kto chce powitać żonę, kochankę, czy dziatki,
Wyrwać braci z min, zimnie lub katowskiej jatki,
Ostrzem pisane w piersiach odnowić sojusze,
Hańbę sprawy przegranej w Ruskiej obmyć jusze...
Niechaj! wciąż niechaj!!! lecz nie, o!
jeszcze za wcześnie
Zamilczę - niech nie zdradzą mnie za szczere pieśnie.
I tak myśl choć gorąca, z mej piersi się leje.
W lodzie słów stygnie - i dusz waszych nie rozgrzeje.
Lepiej struny potargam; innych chcę wawrzynów,
Bodaj już rzucić słowa a wrócić do czynów”23.
Hieronim Kajsiewicz czuł się nade wszystko poetą romantycznym, to znaczy takim, który
łączy w jedno czyn ze słowem. W przedmowie do Sonetów napisał, że poezja polska po powstaniu
listopadowym wchodzi na nową drogę i otwiera nową dla całego świata erę poetyczną,
poezji politycznej i wieszczej. Poezja to matka religii i filozofii, poezja tłumaczy najwyższe
prawdy, prawdy żywe, bo sama jest prawdą najwyższą, jest jak pocisk ognisty, grunt
intryganta, stawiając wszystkich wokoło w trudnej sytuacji, nie tylko zresztą w sprawach wiary. Generał Skrzynecki
bardzo się na niego gniewał, kiedy się okazało, że Jełowicki wypożyczył rękopis Biesiady w celu publicznego
skompromitowania Mickiewicza i Towiańskiego, a nie do celów prywatnych i „poznawczych”. O litografowaniu
Biesiady Jełowicki zawiadomił Kajsiewicza w ostatniej chwili.
22 Kopia listu Kajsiewicza do Domeyki, rkps Muzeum Mickiewicza w Paryżu, sygn. I0I8/II. Tę wypowiedź
Mickiewicza, powtórzoną przez Kajsiewicza, umieścił Stanisław Pigoń w tomie Rozmów (A. Mickiewicz,
Dzieła wszystkie, t. XVI, Warszawa 1933, s. 125, Wyd. Sejmowe, oprac. S. Pigoń).
23 Jest to fragment wierszowanego utworu Kajsiewicza pt. Druga rocznica powstania Litwy, który ze względu
na swoją silnie jakobińską tonację narobił wrzawy nie tylko w środowiskach katolickich i umiarkowanych,
lecz także pośród demokratów. Por. „Pielgrzym Polski”, Paryż 1833, półarkusz trzeci.
16
oświecający, powinna to objawiać, co filozofia później wyrezonuje, a prawodawstwo do życia
praktycznego wprowadzi. Polska poezja szybko dorosła i dojrzała, bo naród cały jest poezją24.
Kiedy Kajsiewicz chodził do szkoły w Sejnach, potrafił na zawołanie - jak twierdzi Leonard
Niedźwiedzki - ułożyć do 300 wierszy na dowolny temat i pisać dla kolegów okolicznościowe
poemata. Często błądził konno albo pieszo nad brzegami Niemna, składał podczas
wypraw odę lub sonet, deklamowany później ku radosnemu zadziwieniu sióstr i znajomych.
W szkole uchodził za rewolucjonistę i ucznia wyjątkowo krnąbrnego.
Na Uniwersytecie Warszawskim zapisał się Hieronim Kajsiewicz na Wydział Prawa i
Administracji, ale bardziej ciągnęło go do pióra niż do kodeksów. Ludwik Osiński przeczytał
nawet z katedry przesłaną mu bezimiennie odę, a Kazimierz Brodziński pochylił z uwagą nad
pięcioaktową tragedyją wierszem i radził ją kilka lat potrzymać jeszcze w tece, by ucukrowała
się należycie.
Kajsiewicz wziął sobie do serca słowa profesora i w czasie powstania trzymał „rękopism”
wytrwale w mantelzaku. Kiedy padł ciężko ranny pod Nową Wsią, Kozacy znalazłszy dzieło,
pewno je „do zapalenia lulki lub nabojów użyli”.
Jeszcze przed wybuchem listopadowej insurekcji ogłosił w „Dekameronie” Ordyńca powieść
o hrabim Wilczku, którą sam Maurycy Mochnacki pochwalił w „Kurierze Polskim”.
Ordyniec wezwał Kajsiewicza i zaproponował stałą z pismem współpracę, mieszkanie, stół i
pensję.
29 listopada 1830 roku „wracał z jakiegoś balu we fraku i w białych rękawiczkach”, aż tu
nagle konny oficer krzyknął mimojazdem z siodła:
„Kto w Boga wierzy, niech biegnie do arsenału po broń, bo Moskale naszych mordują!”
Kajsiewicz pobiegł, wstąpił do Gwardii Akademickiej przy dyktatorze Chłopickim, a później
- jako gwardziście - wolno mu było wejść na podporucznika do nowo tworzonych pułków.
19 lutego 1931 roku od cięć kozackiej szabli o mało nie stracił i oka, i życia.
Rząd francuski wyznaczył mu miejsce w zakładzie w Besançon. Po zakładach życie nielekkie.
Kłótnie, ciągłe intrygi, pojedynki, ostre picie, jak to między Polactwem. Hieronim
Kajsiewicz szybko doszedł do wniosku, że jego talent poetycki potrzebuje paryskiego powietrza25.
Wyruszył do stolicy świata jako mówca loży masońskiej zakładu w Besançon w celu nawiązania
kontaktów z wolnomularzami w Paryżu oraz dla podleczenia rany pod okiem.
Przede wszystkim pragnął jednak uznania ze strony Adama Mickiewicza, do którego na bie-
24 W przedmowie do Sonetów Kajsiewicz sformułował program poetycki, któremu pozostał – paradoksalnie
przez całe życie wierny, chociaż (niechętnie) zrezygnował z pisania wierszy (pióro łamał wielokrotnie i nigdy do
końca).Por. J. H. Kajsiewicz, Sonety... wydane w Paryżu w drukarni Pindara przy nadbrzeżu Wolterowem, Paryż
1833, s. 8 – 10.
Co prawda Stanisław Tarnowski twierdzi, że „w późniejszych swoich latach autor, czy że się wstydził tych
światowych marności, czy też odstąpił wielu ówczesnych wyobrażeń i uważał je za szkodliwe, z niechęcią o
tych grzechach swojej młodzieńczej muzy myślał i mówił, o ile mógł wykupywał, niszczył egzemplerze” (S.
Tarnowski, Ksiądz Hieronim Kajsiewicz, Kraków 1897, s. 15).
25 Informacje o Hieronimie Kajsiewiczu dotyczące lat szkolnych, uniwersyteckich i służby w gwardii akademickiej
generała Chłopickiego w powstaniu listopadowym podaje za: B. Zaleski, op. cit., s. 259 i n.
Dane biograficzne, oprócz odpowiedniego hasła pióra Stefana Kieniewicza w XI tomie Polskiego Słownika
Biograficznego (1965), znajdują się w następujących rękopisach i drukach: P. Smolikowski, Bruliony rękopiśmienne
do historii Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, t. I – XVIII, ACRR 31643 – 31660 (J. Iwicki
CR w swej pracy Charyzmat zmartwychwstańców, Historia Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, t. I
1836 – 1886, stosuje na oznaczenie tego zespołu brulionów Smolikowskiego skrót MSS Historia. W wypadku
cytowania rękopiśmiennej wersji Historii Smolikowskiego też używam – za Iwickim – skrótu MSS Historia); P.
Smolikowski, Historya Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego podług źródeł rękopiśmiennych, Kraków
1892, t. I, s. 88 i n. (dalej cyt. P. Smolikowski, Historya); tenże, Krótki życiorys ks. H. Kajsiewicza, Chicago
1912; M(onika) Kajsiewicz, Wspomnienia z lat młodych śp. ks. Hieronima o rodzicach jego i otoczeniu, rkps
ACRR, sygn. 8380.
17
siadzie wydanej na cześć generała Dwernickiego podejść nie śmiał i nie chciał. Mickiewicz
był dlań bigotem.
On walczył o postęp i wolność ludów. Mickiewicz - to katolik. On - jakobin, sztyleciarz i
poeta, pragnął zaćmić Adama, co „wszystko zakrył mrokiem i majtkom innym wietrznym
rzekł: jam tu prorokiem, jam Panem, wy wracajcie na ziemskie podnoża”, chciał wygrać z
Mickiewiczem jak niegdyś w sejneńskiej szkole wygrał z Leonardem Niedźwiedzkim, prymusem,
który wysmarował na tablicy: „W pustkach najgłośniejsze echo” i Kajsiewicz okropnie
się przejął, że to do niego Leonard pije, więc natychmiast na tej samej tablicy wypisał
poemat polemiczny wierszem.
W wierszach pisanych po przyjeździe do Paryża najpierw prosił Adama: „Tylko mi ustąp
słońca, ściągnij skrzydło z Nieba... zaśnij, niech i ja podlecę”, później próbował zażyć go
podstępem. Skoro na uczucie z Mickiewiczem nie wygra, pokona go na rozumy. Hieronim
Kajsiewicz postanowił: „wrzucić się w księgarnie wszystkich krajów świata”, stroić się w
księgi jak w narodową szatę, spać pośród ksiąg, by wchłonąć w siebie wszelkie rozumy wieków:
...po co się trudzić ludzie wspłuczone...
poznoście niepotrzebne, zbyteczne księgarnie...
Mnie macie - macie rozum ludzki w jednym tomie26.
Adam Mickiewicz stał się obsesją Hieronima Kajsiewicza. Od pierwszego wejrzenia, aż do
ostatnich dni żywota. Wiersze, poematy, listy, a później kazania i mowy pogrzebowe nasiąkały
przez lata słowami, zwrotami, obrazami i oddechem frazy Adama, jego myślą, jego niewyrzgniętą
dumą i pobożną pokorą, jego gniewem i uśmiechem, żółcią i słodyczą, niesfornymi
metaforami i jurnością przydawek, jego. Ojca emigracyjnej gromady, niedawnego jeszcze
ulubieńca salonów Petersburga, pocieszanego z zapałem przez panny, mężatki i wdowy w
rzymskich antyszambrach i w wielkopolskim dworku.
Trzydziestotrzyletni Adam, od kiedy przekroczył paryskie rogatki, zasiadł na duchowym
tronie, ucieleśnił archetyp młodzieńczego starca i starczego młodzieńca, symbolizował figurę
Polaka - katolika, wskazującego drogę i sens życia całej wygnańczej rodzinie z tym większą
mocą, im silniej jego samego, Mickiewicza, dręczyły wyrzuty sumienia z powodu dwuznacznej
nieobecności w powstaniu, flirtów z agentkami carskiej policji i zachowaniem w salonach
stolicy imperium. Adam Mickiewicz zawładnął sercem i nerkami Hieronima Kajsiewicza.
Podporucznik nie tylko pisał doń sonety, nie tylko odpowiadał wierszem Do Ojca Polaka na
wiersz Do Matki Polki. Kajsiewicz chciał prześcignąć Mickiewicza, napisać wszystko lepiej,
prawdziwiej, udatniej27.
26 J. H. Kajsiewicz, Sonety, op. cit., s. 49.
27 W roku 1933 Stanisław Kolbuszewski napisał niewielki szkic o zale