3360

Szczegóły
Tytuł 3360
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3360 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3360 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3360 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ELAINE CUNNINGHAM Obrz�d Krwi ( T�umaczy� : Tomasz Malski ) ROZDZIA� PIERWSZY Podr� w ciemno�� Na ziemiach Torilu �yli pot�ni ludzie, kt�rych imiona rzadko wypowiadano, a o ich czynach m�wiono tylko tajemniczym szeptem. W�r�d nich Kupcy Mroku, tworzyli zwi�zek, prowadz�cy handel z tajemniczymi mieszka�cami Podmroku. W tym ekskluzywnym bractwie by�o mo�e sze�ciu sprytnych i nieustraszonych ludzi, kt�rych ambicje si�ga�y daleko wy�ej ni� innych �miertelnik�w. Cz�onkostwo w tej tajnej grupie by�o pilnie strze�one, mo�liwe do zdobycia tylko dzi�ki d�ugiemu i trudnemu procesowi, obserwowanemu nie tylko przez cz�onk�w, ale tak�e tajemnicze si�y z Do�u. Ci, kt�rzy prze�yli inicjacj� otrzymywali mo�liwo�� spojrzenia na ukryte krainy, prawo wej�cia do podziemnego miasta handlowego znanego jako Mantol-Derith. Mantol-Derith, znajduj�ce si� prawie trzy mile pod powierzchni�, by�o okryte wi�ksz� ilo�ci� magicznych os�on ni� twierdze czarownik�w. Tajno�� stanowi�a jego pierwsz� lini� obrony, nawet w Podmroku niewielu wiedzia�o o istnieniu tego miejsca. Jego dok�adnego po�o�enia nie zna� prawie nikt. Kupcy, kt�rzy robili tu regularnie interesy tak�e mieliby problem z pokazaniem jaskini na mapie. Droga do Mantol-Derith by�a tak popl�tana, �e nawet duergarowie i gnomy g��binowe mia�y problemy z utrzymaniem kierunku. Pomi�dzy miastem a najbli�szym osiedlem le�a� labirynt nawiedzanych przez potwory tuneli, skomplikowany jeszcze bardziej systemem tajnych przej��, portali teleportacyjnych i magicznych pu�apek. Nikt nie "trafia� przypadkiem do Mantol-Derith", kupcy albo znali do niego drog�, albo umierali na trasie. Targowiska nie mo�na by�o r�wnie� odkry� za pomoc� magii. Dziwne promieniowanie Podmroku by�o szczeg�lnie silne w grubej, twardej skale otaczaj�cej jaskini�. Jednak nawet pojedynczy promie� magii nie m�g� si� przebi� - wszystkie ulega�y rozproszeniu. Dlatego ka�da pr�ba magicznego przenikni�cia tajemnic Mantol-Derith by�a skazana na niepowodzenie, czasem tragiczne. Nawet drowy, niekwestionowani w�adcy Podmroku nie mieli �atwego dost�pu do targowiska. W najbli�szym osiedlu ciemnych elf�w, wielkim mie�cie Menzoberranzan, sekretne �cie�ki zna�o nie wi�cej ni� osiem stowarzysze� kupieckich. Wiedza ta stanowi�a klucz do olbrzymiego bogactwa i w�adzy, a jej posiadanie by�o oznak� najwy�szego statusu w�r�d kupc�w. Starano si� j� zdoby� niezwykle okrutnymi sposobami, skomplikowanymi intrygami, a tak�e krwawymi bitwami prowadzonymi mieczem i magi�, kt�re zas�u�y�yby zapewne na poklask kap�anek Lloth, opiekunek rz�dz�cych miastem - gdyby oczywi�cie zwraca�y uwag� na poczynania posp�lstwa. Niewiele spo�r�d kobiet rz�dz�cych miastem - poza tymi matkami opiekunkami, sprzymierzonymi z kt�r�� z grup kupieckich -wykazywa�o zainteresowanie �wiatem poza jaskini� ich miasta. By�o to hermetyczne grono, przekonane o przewadze w�asnej rasy, fanatycznie oddane s�u�bie Lloth, zapl�tane w spory i intrygi wywo�ywane przez Pani� Chaosu. Pozycja by�a wszystkim, a walka o w�adz� poch�ania�a ca�� energi�. Niewiele by�o rzeczy, kt�re potrafi�y zmusi� mroczne elfy do oderwania si� od tradycyjnych, w�skich horyzont�w. Lecz Xandra Shobalar, trzecia c�rka szlachetnego domu, dysponowa�a najwi�ksz� si�� znan� drowom: nienawi�ci� i zemst�. Cz�onkowie Domu Shobalar natomiast byli odludkami nawet jak na paranoiczne Menzoberranzan i rzadko widywano ich poza domem rodzinnym. W tamtej chwili Xandra znajdowa�a si� dalej od swojego domu ni� kiedykolwiek planowa�a zaw�drowa�. Podr� do Mantol-Derith by�a d�uga - p�noc wypali w Narbondel oko�o stu razy od pocz�tku jej zadania do momentu, kiedy znowu stanie w Domu Shobalar. Niewiele szlachcianek wyje�d�a�o na tak d�ugo, ze strachu, �e pod ich nieobecno�� kto� m�g�by zaj�� ich pozycj�. Xandra nie obawia�a si� tego. Mia�a dziesi�� si�str, z kt�rych pi��, podobnie jak Xandra zalicza�o si� do w�skiego grona kobiet czarodziej�w Menzoberranzan. Ale �adna z nich nie chcia�a z ni� konkurowa�. Xandra by�a Pani� Magii, kt�rej zadaniem by�o przekazanie wiedzy magicznej wszystkim m�odym Shobalarom, a tak�e obdarzonym magicznymi zdolno�ciami wychowankom domu. Spoczywa�a na niej wielka odpowiedzialno��, lecz w przekazywaniu mocy magicznej oraz prowadzeniu tajemniczych eksperyment�w, kt�rych efektem by�y wspania�e przedmioty magiczne, znale�� mo�na by�o jeszcze wi�ksze zaszczyty. Gdyby jaki� czarodziej Shobalar�w zmieni� kiedy� zdanie i spr�bowa� odebra� jej pozycj� nauczyciela, Xandra z pewno�ci� by go zabi�a - dla zasady. �adna kobieta drow nie pozwala�a innej odbiera� swojej w�asno�ci, nawet je�li jej samej niezbyt na tym zale�a�o. Xandra Shobalar nie by�a szczeg�lnie przywi�zana do swojej roli, ale w tym co robi�a by�a wyj�tkowo dobra. Czarodzieje Shobalar�w znani byli jako najbardziej post�powi w Menzoberranzan, a wszyscy jej studenci wykszta�ceni byli bardzo dobrze. Mi�dzy innymi dzieci - zar�wno ch�opcy, jak dziewczynki -z Domu Shobalar, kilku drugich lub trzecich syn�w innych dostojnych dom�w, kt�rych Xandra przyj�a na nowicjuszy, oraz du�a liczba obiecuj�cych ch�opc�w z ludu, kupionych, ukradzionych lub adoptowanych - zwykle po �mierci ca�ej rodziny, co czyni�o obdarzone magicznymi zdolno�ciami dziecko sierot�. Studenci Xandry zdobywali zwykle najwy�sze noty w corocznych zawodach, kt�re mia�y za zadanie zdopingowanie m�odych drow�w. Podobne sukcesy otwiera�y wrota Sorcere, szko�y mag�w w s�ynnej Akademii Tier Breche. Jak do tej pory, ka�dy szkolony przez Shobalar�w ucze� pragn�cy zosta� czarownikiem zostawa� przyj�ty do akademii, a wi�kszo�� z nich poczyni�a znacz�ce post�py w Sztuce. Nawet studentki i studenci, kt�rzy nauczyli si� tylko podstaw magii i postanowili zosta� kap�ankami lub wojownikami uznawani byli za budz�cych groz� przeciwnik�w w czarach. Wysoki poziom to kwestia dumy, kt�rej Xandrze Shobalar nie brakowa�o. Jednak to w�a�nie owa wysoka reputacja wywo�a�a problem, zmuszaj�cy Xandr� do odwiedzenia odleg�ego Mantol-Derith. Niemal dziesi�� lat wcze�niej Xandra zdoby�a nowego ucznia, dziewczynk� o niespotykanych zdolno�ciach. Z pocz�tku Pani Shobalar by�a a� nadto zadowolona, bo dostrzeg�a w niej mo�liwo�� poprawienia swojej reputacji. W ko�cu powierzono jej magiczne wychowanie Liriel Baenre, jedynej c�rki i prawdopodobnej spadkobierczyni Grompha Baenre, pot�nego arcymaga Menzoberranzan! Gdyby dziecko okaza�o si� naprawd� uzdolnione - co by�o niemal pewne, w przeciwnym razie dlaczego pot�ny Gromph Baenre mia�by przejmowa� si� dzieckiem urodzonym z tak bezu�ytecznej pi�kno�ci, jak� by�a Sosdrielle Yandree! - wtedy nie by�o nieprawdopodobne, �e m�oda Liriel odziedziczy tytu� swojego ojca. Jaka� s�awa sta�aby si� jej udzia�em, my�la�a Xandra, gdyby mog�a poszczyci� si� wychowaniem nast�pnego arcymaga Menzoberranzan! Pierwszej kobiety, kt�ra zaj�aby tak wysokie stanowisko! Jej pocz�tkowa rado�� zosta�a nieco przy�miona przez nalegania Grompha, by ich porozumienie zosta�o utrzymane w tajemnicy. Nie by�o to niemo�liwe, bior�c pod uwag� odludn� natur� klanu Shobalar, lecz dla Xandry stanowi�o ci�k� pr�b� - nie m�c m�wi� o wy�szej pozycji, jak� �aska Baenre sprowadzi�a na jej Dom. Mimo tego Czarodziejka z niecierpliwo�ci� oczekiwa�a momentu, kiedy ma�a b�dzie mog�a wyst�pi� - i wygra�! - w konkursie mag�w, po�wi�ca�a wi�c sw�j czas przepe�niona radosnym oczekiwaniem na przysz�� chwa��. Od samego pocz�tku Liriel przewy�sza�a wszelkie nadzieje Xandry. Tradycyjnie nauczanie magii rozpoczyna�o si�, kiedy dzieci wchodzi�y w Dekad� Ascharlexten - burzliwy okres ��cz�cy wczesne dzieci�stwo i okres pokwitania. W tym czasie, kt�ry zwykle rozpoczyna� si� w wieku lat pi�tnastu, a ko�czy� wraz z rozpocz�ciem dojrzewania p�ciowego lub dwudziestym pi�tym rokiem �ycia, w zale�no�ci od tego, co nadesz�o wcze�niej, dzieci drow�w stawa�y si� wystarczaj�co silne fizycznie, aby rozpocz�� ukierunkowywanie magii, oraz wystarczaj�co dobrze wykszta�cone, by czyta� i zapisywa� skomplikowany j�zyk drow�w. Liriel przyby�a jednak do Xandry, kiedy mia�a pi�� lat, b�d�c niemal niemowl�ciem. Cho� wi�kszo�� ciemnych elf�w czu�a uk�ucia swoich wewn�trznych, podobnych czarom mocy ju� we wczesnym dzieci�stwie, Liriel posiad�a ogromn� w�adz� nad swoj� magiczn� spu�cizn�, a co wi�cej, potrafi�a czyta� i pisa� runy w j�zyku Drow�w. Najwa�niejsze jednak by�o, �e mia�a niezwykle rozwini�ty wrodzony talent, potrzebny, by zmieni� uzdolnionego magicznie drowa w prawdziwego czarodzieja. W niezwykle kr�tkim czasie male�kie dziecko nauczy�o si� odczytywa� proste zwoje z czarami, kopiowa� magiczne znaki i uczy� si� na pami�� do�� skomplikowanych zakl��. Xandra by�a zachwycona. Liriel natychmiast sta�a si� jej dum�, pupilkiem, jej rozpieszczan� i - niemal - ukochan� wychowank�. I taka pozosta�a przez prawie pi�� lat. Wtedy dziecko zacz�o wyprzedza� uczni�w Shobalar�w w wieku Ascharlexten. Xandra zacz�a si� martwi�. Kiedy zdolno�ci Liriel przewy�szy�y zdolno�ci du�o od niej starszej Bythnary, c�rki Xandry, ta poczu�a si� ura�ona. Kiedy c�rka Baenre zacz�a uczy� si� czar�w, kt�re mog�y r�wna� si� z mocami pomniejszych czarownik�w Shobalar, uraz Xandry zmieni� si� w zimn�, opart� na wsp�zawodnictwie nienawi��, jak� kobiety drowy �ywi�y wobec r�wnych sobie. Kiedy m�oda Liriel wyros�a i zacz�a wype�nia� swoj� dzieci�c� obietnic� niezwyk�ego pi�kna, w Xandrze rozpali�a si� g��boka i osobista zawi��. A kiedy rosn�ce zainteresowanie �o�nierzami i m�skimi s�u��cymi zdradzi�o nadej�cie wieku Ascharlexten, Xandra dostrzeg�a okazj� i zaplanowa�a dramatyczny - i ostateczny - koniec edukacji Liriel. By� to bardzo typowy schemat rozwoju stosunk�w mi�dzy drowami, a niezwyk�ym czyni�a go tylko si�a niech�ci Xandry i odleg�o�ci, kt�re gotowa by�a przeby�, by zaspokoi� pal�c� nienawi�� do zbytnio utalentowanej c�rki Grompha Baenre. Taka wi�c by�a kolejno�� wypadk�w, kt�re zaprowadzi�y Xandr� na ulice Mantol-Derith. Pomimo nagl�cej potrzeby czarodziejka nie mog�a przesta� zachwyca� si� otaczaj�cymi j� widokami. Xandra nigdy wcze�niej nie opuszcza�a wielkiej jaskini, w kt�rej znajdowa� si� Menzoberranzan, a to dziwne i egzotyczne targowisko przypomina�o jej rodzinne miasto tylko w bardzo niewielkim stopniu. Mantol-Derith znajdowa�o si� w wielkiej naturalnej grocie, wy-rze�bionej w ci�gu minionych epok przez nie znaj�c� zm�czenia wod�, bez przerwy wykonuj�c� swoj� prac�. Xandra przyzwyczajona by�a do spokojnych, czarnych g��bin Jeziora Donigarten w Menzoberranzan i do g��bokich, cichych studni, uwa�nie strze�onych skarb�w ka�dego dostojnego domu. Tu, w Mantol-Derith woda by�a �yw� si��. W istocie, najpowszechniejszym d�wi�kiem w tej jaskini by� szum p�yn�cej wody. Wodospady sp�ywa�y po �cianach groty i spada�y rynnami spod wysoko sklepionego sufitu jaskini, fontanny pluska�y mi�kko w ma�ych basenach, kt�re wydawa�y si� by� za ka�dym rogiem, a bulgocz�ce strumienie przecina�y ca�� jaskini�. Poza �agodnym szumem i bulgotem, bez przerwy odbijaj�cym si� echem od �cian jaskini, rynek by� dziwnie cichy. Mantol-Derith nie by�o gwarnym bazarem, lecz miejscem, gdzie prowadzono tajemnicze interesy i odbywa�y si� przebieg�e negocjacje. Nie by�o tu te� du�ego t�oku. Z informacji, jakie zdo�a�a zebra� Xandra wynika�o, �e w ca�ej jaskini nie by�o wi�cej ni� dwie�cie os�b. Mi�kkie szepty i od czasu do czasu wyciszony odg�os krok�w na wysadzanych drogimi kamieniami �cie�kach nie dawa�y podstaw, by wierzy�, �e jest tu wi�cej mieszka�c�w. �wiat�a by�o tu znacznie wi�cej ni� d�wi�k�w. Kilka przyciemnionych latarni wystarczy�o, by o�wietli� ca�� jaskini�, �ciany pokryte by�y bowiem wielokolorowymi kryszta�ami i kamieniami. Wsz�dzie wida� by�o b�yszcz�ce dzie�a kamieniarzy. �ciany, za kt�rymi znajdowa�y si� baseny fontann pokryte by�y wspania�ymi mozaikami wykonanymi z kamieni p�szlachetnych, mosty, kt�re ��czy�y brzegi strumieni zosta�y wyrze�bione, a mo�e wyhodowane z kryszta��w, a chodniki wysadzane by�y wyg�adzonymi klejnotami. Do tej chwili buty Xandry depta�y po �cie�ce wykonanej z brylantowo zielonego malachitu. Nawet przyzwyczajonego do bogactw Menzoberranzan drowa wytr�ca�o z r�wnowagi deptanie takiego bogactwa. Wreszcie powietrze nabra�o znajomego dla podziemnego elfa zapachu. Sta�o si� wilgotne, ci�kie i wype�nione zapachem grzyb�w. Rynek na �rodku jaskini otoczony by� olbrzymimi ro�linami. Kupcy roz�o�yli swoje ma�e stragany wype�nione r�nymi towarami pod ich ��obionymi, gigantycznymi kapeluszami. Perfumy, aromatyczne drewno, przyprawy, a tak�e egzotyczne, pachn�ce s�odko owoce - modna s�abostka bogaczy Podmroku - dodawa�y pikantnych aromat�w do wilgotnego powietrza. Dla Xandry najdziwniejsz� rzecz� w tym targowisku by�o wyra�ne zawieszenie broni, panuj�ce mi�dzy r�nymi rasami, kt�re robi�y tu interesy. Miesza�y si� tu wok� stragan�w i przechodzi�y obok siebie spokojnie g��binowe gnomy o sk�rze koloru kamieni - znane jako svirfneblin - �yj�ce w g��binach, duergarowie o ciemnych sercach, kilku podejrzanych kupc�w ze �wiata na powierzchni oraz oczywi�cie drowy. W czterech rogach jaskini wy��obiono wielkie magazyny, by zapewni� miejsce na towary, a tak�e osobne kwatery dla czterech ras: svirfneblin, drow�w, duergar�w i mieszka�c�w powierzchni. �cie�ka prowadzi�a Xandr� do jaskini mieszka�c�w wysokiego �wiata. Odg�os p�yn�cej wody stawa� si� wyra�niejszy, kiedy Xandra zbli�a�a si� do celu, r�g rynku, w kt�rym sprzedawano towary z Krain �wiat�a po�o�ony by� bowiem w pobli�u najwi�kszego wodospadu. Powietrze by�o tu wyj�tkowo wilgotne, a stragany i sto�y przykryto p��tnem, by ochroni� je przed wszechobecn� mg��. Wilgo� zbiera�a si� na skalnej pod�odze i pokrywa�a we�n� i futra, kt�re nosili mieszka�cy powierzchni, kt�rzy si� tu skupili - zbieranina ork�w, ogr�w, ludzi i r�nych kombinacji tych ras. Xandra skrzywi�a si� i naci�gn�a fa�d� p�aszcza na doln� cz�� twarzy, by nie czu� wstr�tnego smrodu. Przygl�da�a si� uwa�nie przelewaj�cemu si�, �mierdz�cemu t�umowi, szukaj�c cz�owieka pasuj�cego do opisu, kt�ry otrzyma�a. Najwidoczniej znalezienie kobiety drowa w t�umie by�o �atwiejsze ni� wyszukanie konkretnego cz�owieka. Z wn�trza jednej z namiotopodobnych budowli dobieg� niski, melodyjny g�os, wo�aj�cy czarodziejk� poprawnie u�ywaj�c imienia i tytu�u. Xandra odwr�ci�a si� w stron�, sk�d dobiega� d�wi�k, zaskoczona, �e s�yszy g�os drowa w tak paskudnej okolicy. Jednak niska, zgarbiona sylwetka, kt�ra ku�tyka�a w jej stron� nale�a�a do cz�owieka, m�czyzny. By� stary jak na cz�owieka, mia� bia�e w�osy, ciemn� ogorza�� twarz i chwiejny ch�d. Lata odcisn�y na nim swoje pi�tno - chodz�c opiera� si� na lasce, a jedno z jego oczu zakryte by�o ciemn� opask�. Te niedogodno�ci nie wydawa�y si� jednak zmniejsza� jego dumy lub przy�miewa� jego sukcesu, wida� by�o bowiem dowody obu tych rzeczy. Laska wykonana z polerowanego drewna i ozdobiona drogimi kamieniami i z�otem. Na srebrzystej tunice z doskona�ego jedwabiu nosi� p�aszcz wyszywany z�ot� nici� i spi�ty diamentow� broszk�. Na jego palcach i pod szyj� migota�y kamienie wielko�ci jaj jaszczurki. Jego u�miech by� r�wnie przyjazny co pewny - u�miech m�czyzny, kt�ry wiele osi�gn�� i zadowolony jest z w�asnej warto�ci. - Hadrogh Prohl? - zapyta�a Xandra. Kupiec uk�oni� si�. - Do twoich us�ug, Pani Shobalar - odpowiedzia� p�ynnym, lecz �le akcentowanym j�zykiem drow�w. - Wiedzia�e� o mnie. Musisz tak�e mie� pewne rozeznanie w tym, czego mi potrzeba. - Ale� oczywi�cie, Pani, b�d� szcz�liwy, mog�c pom�c ci, w czym tylko b�d� potrafi�. Obecno�� tak dostojnej damy przynosi zaszczyt temu miejscu. Prosz�, t�dy - powiedzia�, odsuwaj�c si�, by mog�a wej�� do p��ciennego pawilonu. S�owa Hadrogha by�y odpowiednie, a jego maniery w�a�ciwe a� do s�u�alczo�ci - co by�o poz�, kt�r� przybiera� zawsze, kiedy kontaktowa� si� z kobietami drowami, zajmuj�cymi jakie� stanowisko. Nawet mimo tego, by�o co� w tym kupcu, co wyda�o si� Xandrze nie do ko�ca w�a�ciwe. Z pozoru wydawa� si� spokojny - przyjazny, rozlu�niony a� do spoufalania si�, nawet nieco nieuwa�ny. Innymi s�owy, naiwniak i zupe�ny g�upiec. Jak taki cz�owiek prze�y� tak d�ugo w tunelach Podmroku, stanowi�o dla czarodziejki Shobalar tajemnic�. Ale mimo tego, zauwa�y�a, �e Hadrogh, w odr�nieniu od wi�kszo�ci ludzi nie potrzebowa� m�cz�cego �wiat�a pochodni i latarni. W jego namiocie panowa�y ciemno�ci, lecz przedostanie si� przez labirynt skrzynek i sto��w, na kt�rych le�a�y jego towary nie sprawia�o mu trudno�ci. Xandra, powodowana ciekawo�ci� wyszepta�a s�owa prostego czaru, maj�cego da� jej odpowiedzi napytania dotycz�ce natury cz�owieka, a tak�e magii, kt�r� m�g� w sobie nosi�. Nie by�a do ko�ca zdziwiona, kiedy poszukiwanie magii nie przynios�o efekt�w. Albo by� wystarczaj�co przebieg�y, By posiada� przedmiot, kt�ry opiera� si� magicznemu testowi, albo posiada� wewn�trzn� odporno�� na magi�, niemal r�wn� jej zdolno�ciom. Xandra mia�a pewne podejrzenia co do pochodzenia kupca, jednak by�y one zbyt przera�aj�ce, by je jasno formu�owa�, mimo to bez wahania pomy�la�a, �e ten "cz�owiek" by� w Podmroku u siebie, a tak�e, �e potrafi� do�� dobrze o siebie zadba�, pomimo swojego delikatnego i wiekowego wygl�du. Kupiec p�-drow - podejrzenia Xandry by�y bowiem ca�kowicie s�uszne - wydawa� si� nie�wiadomy bada�, kt�re prowadzi�a kobieta. Prowadzi� j� do tylnej �ciany p��ciennego pawilonu. Sta� tani rz�d wielkich klatek, z kt�rych ka�da mia�a mieszka�ca. Hadrogh wskaza� na nie ruchem r�ki i cofn�� si�, by Xandra mog�a przyjrze� si� towarowi. Czarodziejka sz�a powoli wzd�u� rz�du klatek, przygl�daj�c si� egzotycznym stworzeniom, przeznaczonym na sprzeda� jako niewolnicy. W Podmroku nie spodziewano si� ich niedoboru, jednak zwracaj�ce uwag� na pozycj� drowy by�y zawsze ch�tne do zdobycia nowych i niezwyk�ych rzeczy, przez co istoty z Krain �wiat�a cieszy�y si� w�r�d nich wielkim wzi�ciem. Kobiety halfling�w cenione by�y jako pokoj�wki ze wzgl�du na zr�czne d�onie i umiej�tno�� uk�adania, kr�cenia i plecenia w�os�w w skomplikowane dzie�a sztuki. G�rskie krasnoludy, kt�re posiad�y wi�ksze zdolno�ci w wytwarzaniu broni i obr�bce kamieni ni� ich bracia duergarowie uchodzili za trudnych do okie�znania, lecz wartych k�opotu. Ludzie byli u�yteczni jako stra�nicy i jako �r�d�o czar�w i eliksir�w nieznanych w Podmroku. Popularne by�y te� egzotyczne zwierz�ta. Kilku drow�w trzyma�o je w domach jako maskotki lub pokazywa�o w niewielkich prywatnych ogrodach zoologicznych. Niekt�re z tych istot trafi�y na aren� w dzielnicy Manyfolks w Menzoberranzan. Tam zbiera�y si� drowy, kt�re znajdowa�y upodobanie w ogl�daniu brutalnych rzezi, by patrze� jak niebezpieczne bestie walczy�y ze sob�, z niewolnikami r�nych ras, a nawet z drowami -�o�nierzami, chc�cymi dowie�� swoich zdolno�ci lub najemnikami, kt�rych nagrod� by�a gar�� monet i s�awa. Hadrogh m�g� dostarczy� niewolnik�w, kt�rzy mogli zaspokoi� niemal ka�dy gust. Xandra sk�oni�a si� z zadowoleniem, kiedy zobaczy�a kolekcj�. Informator, kt�ry przys�a� j� do tego kupca spisa� si� na medal. - Nie powiedziano mi pani, jakiego rodzaju niewolnika potrzebujesz. Gdyby� zechcia�a okre�li� dok�adnie swoje �yczenia, mo�e m�g�bym dopom�c ci w wyborze - zaproponowa� Hadrogh. Dziwne �wiat�o pojawi�o si� w oczach czarodziejki. - Nie niewolnika - poprawi�a kupca. - Zdobyczy. - Ach - kupiec nie wyda� si� ani troch� zaskoczony tym ponurym okre�leniem. - Okrwawiny, jak rozumiem? Xandra przytakn�a oboj�tnie. Okrwawiny by�y rytua�em drow�w, obrz�dem przej�cia, podczas kt�rego ciemny elf musia� zapolowa� i zabi� inteligentn� lub niebezpieczn� istot�, najch�tniej pochodz�c� z Krain �wiat�a. Wyprawy na powierzchni� by�y jednym ze sposob�w na wykonanie tego zadania, lecz polowania odbywa�y si� r�wnie� w tunelach dzikiego Podmroku, pod warunkiem, �e mo�na by�o dostarczy� odpowiednich przeciwnik�w. Nigdy jeszcze wyb�r rytualnej zdobyczy nie by� tak wa�ny, wi�c Xandra ostro�nie rozwa�a�a ka�d� propozycj� kupca. Jej karmazynowe oczy zatrzyma�y si� na d�u�szy czas na zwini�tej w k��bek sylwetce bladosk�rego, z�otow�osego elfiego dziecka. Przepe�nione nienawi�ci� drowy �ywi�y szczeg�ln� wrogo�� do swoich krewniak�w z powierzchni. Elfy faerie, jak nazywano elfy �yj�ce na powierzchni, by�y ulubionym celem podczas ceremonii Okrwawin, kt�re przybiera�y form� wypraw, lecz rzadko polowano na nie pod ziemi�. Schwytane faerie mog�y zmusi� si� do �mierci, co niemal zawsze czyni�y, na d�ugo zanim sprowadzono je do jaski�. W zwi�zku z tym wielki zaszczyt przynios�oby dostarczenie tak rzadkiej zwierzyny na rytualne polowanie. Xandra z �alem pokr�ci�a g�ow�. Chocia� ch�opiec by� z pewno�ci� wystarczaj�co dojrza�y, by zapewni� zabaw� - by� mniej wi�cej w wieku drowa, kt�ry by na niego polowa� -jego szkliste, zaszczute oczy m�wi�y co innego. M�ody elf wydawa� si� zupe�nie nie�wiadomy tego, co go otacza�o. Jego spojrzenie utkwione by�o w jakim� koszmarnym �wiecie, kt�rego on by� jedynym mieszka�cem. Wprawdzie za ch�opca mo�na by pewnie dosta� wysok� cen� - by�o wielu drow�w, gotowych s�ono zap�aci� za mo�liwo�� zniszczenia nawet tak �a�osnego faerie. Xandra jednak potrzebowa�a bardziej niebezpiecznej zdobyczy. Przesz�a do nast�pnej klatki, w kt�rej le�a�a wspania�a kocia istota o �niadym futrze i skrzyd�ach podobnych do skrzyde� nietoperza g��binowego. Kiedy istota zacz�a przemierza� klatk�, jej ogon - d�ugi i naje�ony �elaznymi kolcami - uderza� w�ciekle na boki, brz�cz�c przy ka�dym zetkni�ciu z kratami. Ohydna, humanoidalna twarz nabrzmia�a by�a gniewem, a oczy, kt�re wpatrywa�y si� w Xandr� p�on�y g�odem i nienawi�ci�. To dopiero dawa�o mo�liwo�ci! Nie chc�c wydawa� si� zbyt zaciekawiona - co z pewno�ci� doda�oby wiele sztuk z�ota do ceny wywo�awczej - Xandra odwr�ci�a si� do kupca i wygi�a brwi w sceptyczny, pytaj�cy �uk. - To jest mantykora. Straszny potw�r - powiedzia� zach�caj�co Hadrogh. - Czuje pot�ny g��d ludzkiego mi�sa - chocia� nie b�dzie mia�a nic przeciwko po�arciu drowa, je�li takie jest twoje �yczenie! Przez co - doda� pospiesznie - mam na my�li tylko tyle, �e nieposkromiona natura tego potwora doda emocji polowaniu. Mantykora sama jest �owc�, a tak�e gro�nym przeciwnikiem! Xandra przyjrza�a si� potworowi, z zadowoleniem spostrzegaj�c podobne do sztylet�w k�y i pazury. - Inteligentna? - Przebieg�a, oczywi�cie. -Ale czy jest zdolna do opracowania strategii, a tak�e stosowania kontr strategii do trzeciego i czwartego poziomu? - naciska�a czarodziejka. - M�ody mag, kt�ry odb�dzie swoje Okrwawiny jest bardzo niebezpieczny. Potrzebuj� zwierzyny, kt�ra naprawd� przetestuje jego zdolno�ci. Kupiec wzruszy� ramionami. - Si�a i g��d s� pot�n� broni�. A te mantykora posiada a� w nadmiarze. - Poniewa� nie m�wi�e� o tym, wnosz�, i� nie w�ada ona magi� - zauwa�y�a czarodziejka. - Czy ma chocia� jak�� wrodzon� odporno�� na czary? - Niestety nie. To, o co pytasz jest przyrodzone z natury drowom. Trudno jest znale�� je u ni�szych istot - odpowiedzia� kupiec tonem starannie obliczonym na pochlebstwo i uspokojenie. Xandra parskn�a i zwr�ci�a si� w stron� nast�pnej klatki, w kt�rej olbrzymie, pokryte bia�ym futrem zwierz� wgryza�o si� w udziec rothe. Wygl�da� nieco jak quaggoth - zwierz� podobne do nied�wiedzia zamieszkuj�ce Podmrok - opr�cz spiczastej czaszki i silnego, pi�mowego smrodu. - Nie, yeti nie b�dzie pasowa� do twoich potrzeb - powiedzia� po namy�le Hadrogh. - Tw�j m�ody mag wytropi�by go po samym zapachu! Nagle w oku kupca pojawi�a si� iskierka. Pstrykn�� palcami. -Chwileczk�! To mo�e by� dok�adnie to, czego potrzebujesz. Znikn�� w ciemno�ciach, by po chwili powr�ci� ze zwi�zanym cz�owiekiem. Pierwsz� reakcj� Xandry by�o obrzydzenie. Kupiec wydawa� si� sprytny, i wystarczaj�co dobrze zaznajomiony z potrzebami drow�w, by zaproponowa� towar tak niskiej jako�ci. Jej pogardliwe spojrzenie prze�lizgn�o si� po m�czy�nie - spostrzegaj�c jego nieokrzesan�, karl� sylwetk�, blad� sk�r� na brodatej twarzy, dziwne tatua�e widoczne mi�dzy k�pkami szarych w�os�w, kt�re pokrywa�y jego g�ow�, brudne ubranie o jasnoczerwonym odcieniu, kt�re zosta�oby uznane za tandetne nawet przez ubogich handlarzy robi�cych interesy w dzielnicy Eastmyr. Lecz kiedy Xandra spojrza�a w oczy wi�nia - zielone i twarde jak najlepszy malachit - westchnienie wydoby�o si� z jej ust. To co w nich zobaczy�a zmrozi�o j�: inteligencja du�o wi�ksza ni� oczekiwa�a, duma, spryt, w�ciek�o�� i olbrzymia nienawi��. Niemal boj�c si� mie� nadziej�, Xandra rzuci�a okiem na r�ce m�czyzny. Tak, jego nadgarstki by�y skrzy�owane i zwi�zane, a w�a�ciwie ciasno owini�te jedwabnym banda�em. Bez w�tpienia niekt�re palce zosta�y r�wnie� po�amane - podobne �rodki ostro�no�ci podejmowano tylko w stosunku do schwytanych mag�w. Bez znaczenia. Pot�ni klerycy Domu Shobalar mogli wyleczy� je na czas. - Czarodziej - stwierdzi�a, nadaj�c swojemu g�osowi neutralne brzmienie. - Pot�ny czarodziej - podkre�li� kupiec. - To si� oka�e - mrukn�a Xandra. - Rozwi�� go - sprawdz� jego umiej�tno�ci. Hadrogh na swoje szcz�cie nie pr�bowa� odm�wi� kobiecie. Szybko rozwi�za� r�ce cz�owieka. Zapali� nawet dwie ma�e �wiece, kt�re dawa�y wystarczaj�co du�o �wiat�a, �eby m�czyzna m�g� widzie�. Odziany w czerwie� cz�owiek zgi�� palce krzywi�c si� z b�lu. Xandra zauwa�y�a, �e chocia� jego ramiona by�y sztywne, nie zosta�y jednak uszkodzone. Rzuci�a kupcowi pytaj�ce spojrzenie. -Amulet powstrzymania - wyja�ni� Hadrogh, wskazuj�c na z�oty naszyjnik ciasno obejmuj�cy kark m�czyzny. - Magiczna tarcza, zapobiegaj�ca rzuceniu przez niego czar�w, kt�rych si� nauczy� i zapami�ta�. Mo�e jednak uczy� si� i rzuca� nowe czary. Jego umys� jest sprawny, podobnie jak czary, kt�re ju� umie. Jego r�ce r�wnie�, skoro o tym rozmawiamy. Przyznaj�, �e to kosztowna metoda transportu obdarzonych magi� niewolnik�w, lecz moja reputacja wymaga dostarczenia nieuszkodzonego towaru. Niecz�sto widywany u�miech przeci�� twarz Xandry. Nigdy nie s�ysza�a o podobnym uk�adzie, lecz ten pasowa� idealnie do jej potrzeb. Spryt, szybko�� umys�u i zdolno�ci magiczne by�y cechami, kt�rych potrzebowa�a. Je�li cz�owiek przejdzie jej pr�by, nauczy go tego, co b�dzie musia� umie�. A to, �e w przysz�o�ci przeszuka jego pami�� i zabierze przechowywan� w niej magiczn� wiedz� stanowi�o dodatkow� premi�. Drowka szybko wyj�a trzy niewielkie przedmioty z torebki na pasie i pokaza�a je patrz�cemu na ni� cz�owiekowi. Powoli wykona�a gesty i wypowiedzia�a s�owa prostego czaru. W odpowiedzi na jej dzia�anie niewielka kula ciemno�ci pojawi�a si� wok� jednej ze �wiec, zupe�nie t�umi�c jej �wiat�o. Xandra poda�a identyczny zestaw sk�adnik�w czaru cz�owiekowi. - Teraz ty - rozkaza�a. Odziany w czerwie� czarodziej zrozumia�, czego od niego oczekiwano. Duma i gniew odbi�y si� na jego twarzy, ale tylko przez chwil� - po��danie nieznanego czaru okaza�o si� dla niego zbyt silne. Powoli, z bolesn� ostro�no�ci� powt�rzy� gesty i s�owa Xandry. Druga �wieca zamigota�a, a potem pociemnia�a. Jej p�omie� ci�gle by� s�abo widoczny przez szar� mg��, kt�ra go nagle otoczy�a. - Jest obiecuj�cy - przyzna�a czarodziejka Shobalar. Niezwyk�e by�o, by jaki� mag powt�rzy� czar - nawet niedoskonale - bez studiowania jego magicznych symboli. - Jego wymowa jest jednak s�aba i b�dzie op�nia� post�py. Nie masz przypadkiem na sk�adzie czarodzieja, kt�ry m�wi w moim j�zyku? Albo chocia� Podwsp�lnym? By�by �atwiejszy do uczenia. Hadrogh uk�oni� si� g��boko i znowu znikn�� w mroku. Chwil� p�niej wr�ci� sam, ale w wyci�gni�tej d�oni mia� co�, co sugerowa�o, �e proponuje inne rozwi�zanie. S�abe �wiat�o przy�mionej �wiecy zal�ni�o na dw�ch ma�ych, srebrnych kolczykach, maj�cych kszta�t p�kola. - T�umaczy mow� - wyja�ni� kupiec. - Jeden przek�uwa ucho, aby rozumia�, drugi usta, �eby jego mo�na by�o zrozumie�. Czy mog� zademonstrowa�? Kiedy Xandra przytakn�a, kupiec podni�s� pust� d�o� i dwukrotnie pstrykn�� palcami. Natychmiast pojawi�o si� dw�ch stra�nik�w p�ork�w. Chwycili czarownika i trzymali go razem mocno, kiedy Hadrogh przek�uwa� drobniutkimi metalowymi kolcami ucho i g�rn� warg� m�czyzny. Cz�owiek wyda� z siebie natychmiast ca�y zestaw drowich przekle�stw, gr�b tak barwnych i pomys�owych, �e zaskoczony Hadrogh cofn�� si� o krok. Xandra roze�mia�a si� z zadowoleniem. - Ile? - zapyta�a. Kupiec wymieni� olbrzymi� cen�, spiesz�c doda�, �e zawiera�a ona magiczny naszyjnik i kolczyki. Czarodziejka natychmiast oceni�a koszt tych przedmiot�w, doda�a potencjaln� warto�� czar�w, kt�re mog�a ukra�� temu cz�owiekowi i dorzuci�a �mier� Liriel Baenre. - Za�atwione - powiedzia�a Xandra z mroczn� satysfakcj�. ROZDZIA� DRUGI Karmazynowe Cienie Tresk Mulander przemierza� swoj� cel�, a obszerne szkar�atne szaty szele�ci�y za nim. Nie by�o �atwo przekona� Pani�, by dostarczy�a mu jasny, jedwabny materia�, ale by� przecie� Czerwonym Magiem i taki pozostanie, nawet b�d�c tak daleko od ojczystego Thay. Niemal dwa lata min�y od kiedy Mulander po raz pierwszy zetkn�� si� z Xandr� Shobalar i rozpocz�� sw�j dziwny nowicjat. Chocia� ani razu nie opu�ci� tego pokoju - du�ej komnaty wyci�tej w litej skale i wietrzonej tylko przez male�kie otwory w suficie, wysoko poza jego zasi�giem - nie traktowano go tu �le. Mia� jedzenia i wina pod dostatkiem, luksusy, jakich za��da�, a tak�e, co najwa�niejsze, intensywn� i dok�adn� nauk� magii Podmroku. By�a to szansa, kt�rej wi�kszo�� r�wnych mu chwyci�aby bez skrupu��w, a prawd� m�wi�c, r�wnie� Mulander nie �a�owa� do ko�ca swojego losu. Czerwony Mag by� nekromant�, pot�nym cz�onkiem grupy Odkrywc�w - czarownik�w, kt�rzy z rado�ci� opuszczali granice Thay i nieustannie poszukiwali pot�niejszej i bardziej przera�aj�cej magii. Cho� ca�kowicie oddany zasadom Odkrywc�w, Mulander stanowi� pewnego rodzaju osobliwo�� w�r�d swoich towarzyszy, b�d�c jedynym wysoko postawionym magiem, kt�ry nie pochodzi� w pe�ni z panuj�cej rasy Mulan. Ojcem jego ojca by� Rashemi, po kt�rym odziedziczy� kr�pe, umi�nione cia�o i bujn� brod�. Po matce czarodziejce dosta� talent i ambicj�, a tak�e wzrost i ziemist� cer�, kt�re uwa�ano za oznak� szlachectwa w Thay. Zielone, podobne do klejnot�w oczy Mulandera i w�ski nos dawa�y mu przera�aj�cy wygl�d i chocia� dostosowa� si� do zwyczaju i wywo�a� u siebie �ysin�, by� raczej dumny z bujnej, d�ugiej szarej brody, kt�ra odr�nia�a go od reszty niemal bezw�osych Mulan�w. W sumie by� pot�nym m�czyzn�, kt�ry nosi� swoje sze��dziesi�t lat bez trudu na szerokich, dumnych barkach. Silne mia� zar�wno cia�o jak i umys�, potrzebny do w�adania magi�. Mijaj�ce lata przys�u�y�y mu si� jedynie w przerzedzeniu jego siwiej�cych w�os�w, czego zreszt� nie �a�owa�, gdy� codzienne golenie g�owy by�o mniej uci��liwe. Pani Shobalar zaspokoi�a r�wnie� t� zachciank� i dostarczy�a mu niezwykle ostr� brzytw� oraz s�u��cego halflinga, kt�ry mia� mu pomaga�. W istocie, drowka by�a zafascynowana tatua�ami, pokrywaj�cymi g�ow� Mulandera. I by�y po temu powody: ka�dy znak by� magicznym runem, kt�ry uaktywniony odpowiednim czarem m�g� przemieni� martw� materi� w przera�aj�ce s�ugi. Dajcie mu zw�oki, a zbuduje armi�! Lub zbudowa�by, gdyby mia� dost�p do w�asnej magii! Mulander skrzywi� si� i wsun�� palec pod z�ot� obro�� na swoim karku - wi�zienie dla jego Sztuki. - W swoim czasie b�dzie ci wolno to zdj�� - rozleg� si� ch�odny g�os za nim. Czerwony Mag wzdrygn�� si� i odwr�ci� w stron� Xandry Shobalar. Nawet po dw�ch latach jej nag�e przybycie wyprowadzi�o go z r�wnowagi - co bez w�tpienia by�o jej zamiarem. Ale dzisiaj obietnica zawarta w s�owach drowki oddali�a jego zwyk�y gniew. -Kiedy? - W swoim czasie - powt�rzy�a Xandra. Podesz�a do jednego z g��bokich krzese� i usiad�a na nim w swobodnej pozie. Dwa lata nie by�y d�ugim okresem w �yciu drowa, lecz zdawa�a sobie dobrze spraw� z niecierpliwo�ci ludzi i mia�a zamiar si� ni� nacieszy�. Rado�� sprawia�a jej tak�e z trudem powstrzymywana mordercza w�ciek�o�� widoczna w oczach Czerwonego Maga. Xandra bawi�a si� wizj� owej w�ciek�o�ci przelewaj�cej si� na m�od� Baenre. W ko�cu ten d�ugo oczekiwany dzie� by� blisko. - Nauka sz�a ci dobrze - zacz�a Pani. - Wkr�tce b�dziesz mia� szans�, by sprawdzi� nowo zdobyte umiej�tno�ci. Je�li ci si� powiedzie, nagroda b�dzie wielka. Drowka wyj�a male�ki, z�oty kluczyk ze swojego dekoltu i podnios�a go w g�r�. Przechyli�a g�ow� w bok i pos�a�a Czerwonemu Magowi zimny, drwi�cy u�miech. Oczy Mulandera zal�ni�y zrozumieniem, a potem odbi�y si� w nich emocje o wiele silniejsze ni� chciwo��. Jego intensywne, g�odne spojrzenie pod��a�o za kluczem, kiedy Xandra opu�ci�a go powoli z powrotem do intymnej kryj�wki. - Rozumiesz, jak widz�, co to jest. Czy chcia�by� dowiedzie� si�, co musisz zrobi�, �eby go dosta�? - zapyta�a nie�mia�o. Dreszcz obrzydzenia wstrz�sn�� ramionami Mulandera. Mia� szczer� nadziej�, �e obszerne szaty ukry�y jego instynktown� -i potencjalnie fataln� w skutkach - reakcj�. Od razu zorientowa� si�, �e nie. U�miech Xandry rozszerzy� si� i nabra� kpi�cego wyrazu. - Nie tym razem, drogi Mulanderze - zamrucza�a. - Zaplanowa�am dla ciebie zupe�nie inn� przygod�. Pani szybko opisa�a rytua� Okrwawin, polowanie, kt�re musia� przeprowadzi� ka�dy m�ody elf, by zosta� prawdziwym drowem. Mulander s�ucha� z rosn�c� konsternacj�. -A ja mam by� zwierzyn�- powiedzia� oszo�omiony. Z�o�� zap�on�a w oczach Xandry niczym karmazynowy ogie�. - Nie b�d� g�upcem! Musisz zwyci�y�! Czy narazi�abym si� na k�opoty i koszty, gdyby mia�o by� inaczej? - Wojna na czary - wymamrota�, zaczynaj�c rozumie�. - Przygotowywa�a� mnie do bitwy na czary! Co z tymi, kt�rych mnie nauczy�a�? - S� w�r�d nich wszystkie czary ofensywne, jakie zna tw�j m�ody przeciwnik, a tak�e odpowiednie przeciwczary. - Xandra pochyli�a si� do przodu ze �mierteln� powag� maluj�c� si� na twarzy. -Nie zobaczysz mnie ju� nigdy. B�dziesz mia� nowego nauczyciela przez oko�o trzydzie�ci cykl�w Narbondel. Czarodzieja wojennego. B�dzie pracowa� z tob� codziennie i nauczy ci� taktyki, jak� stosuj� drowy. Naucz si� wszystkiego, co b�dzie mia� ci do przekazania. - Bo nie po�yje wystarczaj�co d�ugo, �eby da� kolejn� lekcj� -odgad� Mulander. Xandra u�miechn�a si�. - Jak sprytnie. Jak na cz�owieka masz obiecuj�ce �lady ob�udy. Lecz jeste� pomi�dzy drowami i wiele musisz si� nauczy� o subtelno�ci i zdradzie. Czarodziej zje�y� si�. - My w Thay znamy si� dobrze na zdradzie. �aden czarodziej nie do�y�by mojego wieku, a na pewno nie osi�gn�� mojej pozycji bez tej umiej�tno�ci! - Czy�by? - w g�osie drowki zabrzmia� sarkazm. - Je�li tak si� rzeczy maj�, jak znalaz�e� si� tutaj? Mulander odpowiedzia� tylko ponurym spojrzeniem, a Pani Magii nie wydawa�a si� oczekiwa� �adnych s��w. - Posiadasz wielkie zasoby bardzo interesuj�cej magii - powiedzia�a, chwal�c go. - Wi�cej ni� my�la�am, �e mo�e unie�� cz�owiek, a s�dz�c z twojej dumy, r�wnie� wi�cej ni� zdoby�a wi�kszo�� twoich braci. Jak, zatem mog�e� zosta� pokonany i sprzedany w niewol�, je�li nie przez zdrad�? Nie czekaj�c na odpowied�, Xandra wsta�a z krzes�a. - Proponuj� ci takie warunki - powiedzia�a, przyjmuj�c formalny ton. -W odpowiednim czasie zostaniesz zabrany do dzikich tuneli otaczaj�cych miasto - jako cz�� przygotowa� otrzymasz ich map�, by nauczy� si� jej na pami��. Spotkasz tam pocz�tkuj�cego maga, drowk�, kt�r� poznasz po z�otych oczach. Ona ma klucz, kt�ry uwolni ci� od twojej obro�y. Musisz pokona� j� w magicznej bitwie - zr�b wszystko, co oka�e si� konieczne, by upewni� si�, �e nie prze�yje. - Potem mo�esz zabra� jej klucz i i��, gdzie b�dziesz chcia�. Dziewczyna b�dzie sama, a ciebie nikt nie b�dzie �ciga�. Mo�e stanie si� tak, �e odnajdziesz drog� do Krain �wiat�a -je�li nadal jest w nich dla ciebie miejsce. Je�li nie, czary, jakich ci� nauczy�am, a tak�e magia �mierci, kt�ra do ciebie powr�ci, umo�liwi� ci prze�ycie w naszej krainie. Mulander s�ucha� spokojnie, uwa�nie ukrywaj�c nag�y promie� nadziei, kt�ry s�owa drowki przebudzi�y w jego sercu. Z tego co wiedzia�, mog�a to by� skomplikowana pu�apka, wi�c wzdraga� si� przed okazaniem rado�ci tylko dla satysfakcji n�dznej kobiety. A mo�e chcia�a, by okaza� strach? Je�li tak by�o, b�dzie zawiedziona. Nie zna� strachu. Czerwony Mag ani przez chwil� nie w�tpi� w wynik pojedynku, zna� bowiem warto�� swoich mocy, nawet je�li Xandra ich nie obejmowa�a. Potrafi� wi�cej ni� tylko pokona� elfi� dziewczynk� w bitwie -zabije j� i osi�dzie w jakiej� ukrytej jaskini tego podziemnego �wiata, w miejscu otoczonym ukrywaj�c� i rozpraszaj�c� magi�, utrzymuj�c� nawet pot�ne elfy z dala od jego drzwi. To w�a�nie uczyni, bo czarodziejka Shobalar�w mia�a racj� w jednym - w Thay nie czeka�o Mulandera radosne powitanie, a poza Thay nie witano rado�nie �adnego Czerwonego Maga. Jeszcze jedno ��d�o Xandry trafi�o w cel - uj�to go w wyniku zdrady. Mulandera zdradzi� jego m�ody nowicjusz, tak jak on zdradzi� niegdy� swojego mistrza. Zacz�� si� nagle zastanawia�, jak� zdrad� przygotowuje dla Xandry jej m�ody geniusz! - U�miechasz si� - zauwa�y�a drowka. - Moje warunki ci odpowiadaj�? - Bardzo - powiedzia� Mulander, roztropnie zachowuj�c swoje fantazje dla siebie. - Pozw�l zatem, �e zwi�ksz� twoj� rado�� - powiedzia�a mi�kko Xandra. Podesz�a do m�czyzny i po�o�y�a jedn� ze smuk�ych, czarnych d�oni na jego policzku. Jego instynktowny dreszcz, a tak�e pr�ba ukrycia reakcji wydawa�y si� j� bawi�. Podesz�a bli�ej, a jej szczup�e cia�o niemal ociera�o si� o jego szaty. Jej karmazynowe oczy p�on�y naprzeciw jego oczu, a Mulander poczu� dreszcz nieodpartej magii w�lizguj�cej si� do jego m�zgu. - Powiedz mi prawd�, Mulanderze - powiedzia�a - a jej s�owa by�y drwi�ce, bo oboje wiedzieli, �e czar, kt�ry na niego rzuci�a pozwoli mu m�wi� tylko prawd�. - Czy nienawidzisz mnie a� tak bardzo? Mulander wytrzyma� spojrzenie. - Ca�� dusz�! - przysi�g�, z wi�kszym uczuciem, ni� zdarzy�o mu si� kiedykolwiek okaza� -wi�kszym ni� sam podejrzewa�. - To dobrze - szepn�a Xandra. Unios�a ramiona i obj�a nimi jego kark. Unios�a si� potem w g�r� tak, by jej twarz znalaz�a si� na poziomie twarzy du�o od niej wy�szego m�czyzny. - Zatem pami�taj moj� twarz, kiedy zapolujesz na dziewczyn�. Zapami�taj te� to. Drowka przycisn�a swoje wargi do ust Mulandera w makabrycznej parodii poca�unku. Jej uczucia by�y podobne do jego uczu� - czysta nienawi�� i duma. Jej poca�unek, podobnie jak wiele z tych, kt�re sam wymusi� na podleg�ych mu panienkach, by� wyrazem absolutnego posiadania, gestem okrucie�stwa i pogardy, bardziej bolesnym dla dumnego m�czyzny ni� pchni�cie sztyletem. Mimo to skrzywi� si�, kiedy z�by kobiety zatopi�y si� w jego dolnej wardze. Xandra odepchn�a go ostro i odp�yn�a, zawieszona w powietrzu niczym mroczne widmo, po czym u�miechn�a si�, wycieraj�c kropl� jego krwi z podbr�dka. - Pami�taj - upomnia�a go, a potem znikn�a tak nagle jak przyby�a. Pozostawiony w samotno�ci Tresk Mulander sk�oni� si� ponuro. B�dzie d�ugo pami�ta� Xandr� Shobalar i do ko�ca swoich dni b�dzie modli� si� do wszystkich mrocznych bog�w, kt�rych imiona pozna�, by jej �mier� by�a powolna, bolesna i haniebna. W mi�dzyczasie przeleje nieco pal�cej nienawi�ci na inn� drowk�, kt�ra najwidoczniej b�dzie uwa�a�a jego - jego, Czerwonego Maga i mistrza nekromancji - za zwierzyn�. - Rozpocznijmy polowanie - powiedzia� Mulander, a jego zakrwawione wargi wykrzywi�y si� w ponurym u�miechu, kiedy rozkoszowa� si� tajemnicami, przekazanymi mu przez Xandr� Shobalar, a kt�re wkr�tce uwolni na jej m�od� uczennic�. ROZDZIA� TRZECI Wielka Przygoda Drzwi sypialni Bythnary Shobalar, c�rki Xandry uderzy�y ci�ko o �cian�, otwarte z impetem, mog�cym zwiastowa� nadej�cie tylko jednej osoby. Bythnara nie oderwa�a wzroku od ksi�gi, kt�r� czyta�a, wzdrygn�a si� tylko. Zd��y�a si� ju� zbytnio przyzwyczai� do tego bachora Baenre, by zwraca� na niego uwag�. Nie by�o jednak mo�liwe ignorowanie Liriel przez d�u�szy czas. Elfka wpad�a do ich wsp�lnej sypialni z roz�o�onymi ramionami i dzik� grzyw� bia�ych w�os�w rozwianych w ta�cu. Starsza dziewczyna spojrza�a na ni� z rezygnacj�. - Kto rzuci� na ciebie czar derwisza? - zapyta�a kwa�nym tonem. Liriel nagle przerwa�a sw�j taniec i zarzuci�a ramiona na szyj� swojej wsp�lokatorki. - Och, Bythnaro! Nareszcie przejd� przez Okrwawiny! Pani mi w�a�nie powiedzia�a! Shobalar uwolni�a si� z jej obj�� tak delikatnie jak potrafi�a podnosz�c si� z krzes�a i rozejrza�a si� szukaj�c jakiego� pretekstu, kt�ry usprawiedliwi�by wyrwanie si� z radosnego u�cisku m�odszej dziewczyny. W odleg�ym ko�cu pokoju le�a�a na ziemi pognieciona para we�nianych spodni. Liriel mia�a zwyczaj traktowa� swoje ubrania z takim samym lekcewa�eniem, z jakim w�� traktuje sk�r�, kt�r� w�a�nie zrzuci�. Bythnara wiecznie podnosi�a co� za nieporz�dn� kole�ank�. Zrobienie tego teraz pozwala�o jej na stworzenie mi�dzy sob� a radosn� rywalk� takiego dystansu, jak to tylko mo�liwe. - To ju� najwy�szy czas - powiedzia�a oboj�tnie Bythnara wyg�adzaj�c i sk�adaj�c porzucone ubranie. - Wkr�tce sko�czysz osiemna�cie lat i od dawna jeste� ju� w wieku Ascharlexten. Zawsze zastanawia�am si�, dlaczego Pani Matka czeka�a tak d�ugo! - Ja r�wnie� - przyzna�a otwarcie Liriel. - Lecz Xandra wyja�ni�a mi wszystko. Powiedzia�a, �e nie mog�a rozpocz�� ceremonii, dop�ki nie znalaz�a odpowiedniej zdobyczy, takiej, dzi�ki kt�rej b�d� mog�a sprawdzi� swoje umiej�tno�ci. Pomy�l o tym! Wielkie i dostojne polowanie - przygoda w dzikich tunelach Czarnego Kr�lestwa! - krzykn�a, rzucaj�c si� na swoje pos�anie z g��bokim westchnieniem zadowolenia. - Pani Xandra - poprawi�a j� ch�odno Bythnara. Wiedzia�a, podobnie jak ka�dy w Domu Shobalar, �e Liriel Baenre nale�a�o traktowa� z wielkim szacunkiem, lecz nawet c�rka arcymaga musia�a przestrzega� pewnych zasad. - Pani Xandra - powt�rzy�a pos�usznie dziewczyna. Przeturla�a si� na brzuch i opar�a brod� na z��czonych d�oniach. - Ciekawe, na co b�d� polowa� - powiedzia�a marzycielskim tonem. - Jest tyle wspania�ych i straszliwych istot w Krainach �wiat�a! Czyta�am o nich - wyzna�a z u�miechem. - Mo�e wielki dziki kot o futrze w z�ote i czarne pasy, albo olbrzymi br�zowy nied�wied� - podobny raczej do czworono�nego quaggotha. A mo�e nawet pluj�cy ogniem smok! - podsumowa�a, chichocz�c z w�asnych wymys��w. - Mo�emy mie� tylko nadziej� - mrukn�a Bythnara. Je�li Liriel s�ysza�a gorzki komentarz swojej wsp�lokatorki, nie da�a tego po sobie pozna�. - Niezale�nie od zwierzyny, walczy� b�d� odpowiedni� broni� - obieca�a. - U�yje broni, kt�ra odpowiada� b�dzie jej naturalnym metodom ataku i obrony: sztylet przeciw pazurom, strza�a przeciw szar�y. �adnych ku� ognia, chmur kwasu ani zmieniania w hebanow� figur�! - Znasz ten czar? - zapyla�a Shobalar, a jej twarz i g�os wyra�a�y przera�enie. To zakl�cie wymaga�o do�� du�ej mocy, by�o nieodwracalne i by�o ulubion� kar� kap�anek Baenre, kt�re rz�dzi�y Akademi�. Mo�liwo��, �e to impulsywne dziecko mog�oby go u�y�, by�a przera�aj�ca, bior�c pod uwag�, �e Bythnara obrazi�a Baenre dwukrotnie, od kiedy ta wesz�a do pokoju. Wed�ug norm panuj�cych w Menzoberranzan wystarczy�oby to a� nadto dla takiej kary! Ale Liriel pos�a�a tylko wsp�lokatorce psotny u�miech. M�oda czarodziejka westchn�a i odwr�ci�a si�. Zna�a Liriel od dwunastu lat, lecz nigdy nie przyzwyczai�a si� do dobrodusznych kpin dziewczyny. Liriel kocha�a si� �mia� i kocha�a, kiedy inni �miali si� wraz z ni�. Poniewa� niewielu drow�w mia�o podobne poczucie humoru, zaj�a si� ostatnio p�ataniem psikus�w ku uciesze innych uczni�w. Nigdy nie by�y one skierowane przeciw Bythnarze, lecz ona nie uwa�a�a ich za szczeg�lnie zabawne. �ycie by�o ponur�, powa�n� spraw�, a Sztuk� nale�a�o doskonali�, a nie si� ni� bawi�. Fakt, �e to dziecko posiad�o w�adz� nad pot�niejsz� magi� ni� ona, nape�nia� dumn� kobiet� gorycz�. Nie by�a to jedyna rzecz, kt�ra czyni�a Bythnar� zazdrosn�. Pani Xandra, matka Bythnary okazywa�a zawsze tej Baenre szczeg�lne �aski - �aski, kt�re cz�sto ociera�y si� o uczucie. Tego Bythnara nie potrafi�a zapomnie� ani przebaczy�. Nie by�a r�wnie� zadowolona z faktu, �e jej w�a�ni m�scy towarzysze mieli trudno�ci z zapami�taniem swojego miejsca i obowi�zk�w, kiedy w pobli�u by�a z�oto-oka dziewczyna. Bythnara mia�a dwadzie�cia osiem lat i wchodzi�a w�a�nie w pe�n� dojrza�o��. Liriel pod wieloma wzgl�dami by�a ci�gle dzieckiem. Mimo tego, w twarzy i figurze dziewczyny kry�o si� wi�cej obietnic, ni� potrzeba by przyci�gn�� m�skie oczy. Plotka g�osi�a, �e Liriel zaczyna odwzajemnia� zainteresowanie i �e oddaje si� tej rozrywce z w�a�ciwym sobie entuzjazmem. Tego r�wnie� nie pochwala�a Bythnara, lecz nie potrafi�a powiedzie�, dlaczego tak by�o. - Czy przyjdziesz na moj� ceremoni� osi�gni�cia pe�noletno�ci? - zapyta�a Liriel z nutk� t�sknoty w g�osie. - To znaczy po rytuale. - Oczywi�cie. To przecie� konieczne. Tym razem szorstka uwaga Bythnary wywo�a�a reakcj� - niemal niezauwa�alne drgnienie. Lecz Liriel szybko przysz�a do siebie, niemal tak szybko, �e starsza kobieta nie mia�a w�a�ciwie czasu, by cieszy� si� swoim zwyci�stwem. Cie� smutku przemkn�� po twarzy m�odej Baenre, a po chwili wzruszy�a lekko ramionami. - Istotnie - powiedzia�a oboj�tnie. - S�abo pami�tam, jak sama musia�am uczestniczy� w twoim kilka lat temu. Na co polowa�a�? - Na goblina - odpowiedzia�a sztywno Bythnara. Nie by�o to mi�e wspomnienie, gdy� gobliny nie zalicza�y si� z zasady ani do inteligentnych, ani do szczeg�lnie niebezpiecznych. Zako�czy�a polowanie z �atwo�ci� za pomoc� czaru zatrzymania i ostrego no�a. Jej w�asne Okrwawiny by�y rutynowe, nie by�o w nich nic z wielkiej przygody, o kt�rej marzy�a Liriel. Wielka przygoda, oczywi�cie! Ta dziewczyna by�a niemo�liwie naiwna! A mo�e nie by�a? Nagle Bythnara zda�a sobie spraw�, �e ostatnie pytanie Liriel dalekie by�o od prostoduszno�ci. Niewiele by�o s��w, kt�re mog�y trafi� celniej. Jej oczy spojrza�y na dziewczyn� i niebezpiecznie si� zw�zi�y. Liriel ponownie zadr�a�a. - Co powiedzia�a Opiekunka Hinkutes'nat w kaplicy jaki� czas temu? "Kultura drow�w podlega ci�g�ym zmianom, i tak samo my musimy przystosowa� si� lub umrze�." Brzmienie jej g�osu by�o lekkie i nic w jej twarzy ani w s�owach nie dawa�o Bythnarze powodu do skargi. Jednak Liriel jasno i subtelnie dawa�a do zrozumienia, �e zdaje sobie spraw� ze s�ownych szpilek Bythnary i �e w przysz�o�ci nie b�dzie znosi� ich w milczeniu, lecz odeprze je i odwzajemni si�. Zrobi�a to znakomicie. Nawet rozw�cieczona Bythnara musia�a to przyzna�. Je�li zdolno�� do przystosowania by�a rzeczywi�cie kluczem do przetrwania, wtedy ta ma�a idealistka zestarzej e si� i do�yje takiego wieku jak ta jej z�o�liwa babka, sama stara Opiekunka Baenre! Bythnara natomiast odkry�a, �e zupe�nie zabrak�o jej s��w. Na szcz�cie niepewne pukanie do drzwi uwolni�o Bythnar� od konieczno�ci udzielenia odpowiedzi. Za drzwiami zobaczy�a jednego ze s�u��cych swojej matki, bardzo przystojnego m�odego drowa pochodz�cego z jakiego� pomniejszego domu. Niedbale z�o�y� konieczny uk�on pani Shobalar, a potem skierowa� uwag� na m�odsz� z kobiet. - Jeste� potrzebna, Ksi�niczko - powiedzia�, zwracaj�c si� do Liriel jej oficjalnym tytu�em, jako do m�odej kobiety z Pierwszego Domu. P�niej dziewczyna bez w�tpienia zdob�dzie bardziej presti�owe tytu�y: arcymaga, je�li Xandra zrealizuje swoje plany, czarodziejki, kap�anki, lub nawet - Lloth bro� - opiekunki. Ksi�niczk� by�a tytu�em z urodzenia, a nie osi�gni��. Mimo to Bythnara zazdro�ci�a jej go. Wypchn�a kr�lewskiego bachora i przystojnego pos�a�ca z pokoju stosuj�c tylko niezb�dne formalno�ci i zamkn�a za nimi dok�adnie drzwi. Ramiona Liriel unios�y si� i opad�y w d�ugim westchnieniu. S�uga, b�d�cy mniej wi�cej w jej wieku i znaj�cy Bythnar� du�o lepiej ni� by chcia�, pos�a� jej spojrzenie, niemal�e sympatyczne. - Czego chce tym razem Xandra? - zapyta�a zrezygnowanym g�osem id�c w kierunku apartamentu, w kt�rym mieszka�a Pani magii. S�uga rzuci� potajemne spojrzenia w g�r� i w d� korytarza, zanim odpowiedzia�. - Arcymag przys�a� po ciebie. Jego s�uga oczekuje ci� w komnatach Pani Xandry. Liriel zatrzyma�a si� w p� kroku. - M�j ojciec? - Gromph Baenre, arcymag Menzoberranzan - potwierdzi� m�czyzna. Raz jeszcze Liriel si�gn�a po "mask�" -jak na w�asne potrzeby okre�la�a wyraz twarzy, kt�ry �wiczy�a i dopracowywa�a przed lustrem: beztroski u�mieszek, oczy, wyra�aj�ce jedynie odrobin� cynicznego rozbawienia. Jednak pod nonszalanck� min� w umy�le dziewczyny zawirowa�o tysi�c pyta�. �ycie drowa pe�ne by�o komplikacji i przeciwno�ci, lecz jak wynika�o z do�wiadcze� Liriel, nic nie by�o tak skomplikowane jak jej uczucie do w�asnego ojca. Czci�a go, mia�a do niego pretensje, uwielbia�a, ba�a si�, nienawidzi�a i t�skni�a za nim - wszystko to naraz i wszystko na odleg�o��. I o ile Liriel mog�a to stwierdzi�, �adne z tych uczu� nie by�o odwzajemnione. Wielki arcymag Menzoberranzan stanowi� dla niej wielk� tajemnic�. Gromph Baenre by� bez w�tpienia jej ojcem, lecz w�r�d drow�w wa�niejsze by�o pochodzenie ze strony matki. Arcymag sprzeciwi� si� zwyczajowi i adoptowa� j � do klanu Baenre - za co wielk� cen� zap�aci�a Liriel - by potem natychmiast odda� j� pod opiek� Shobalar�w. Czego m�g� od niej chcie� jej ojciec? Min�y lata, od kiedy mia�a od niego jakie� wiadomo�ci, cho� jego s�udzy regularnie sprawdzali, czy Shobalarom zwraca si� koszty jej utrzymania i nauki, a tak�e czy ona sama ma kieszonkowe na niecz�ste wy- cieczki na Targowisko. Zdaniem Liriel osobiste wezwanie mog�o oznacza� tylko k�opoty. Ale przecie� nic nie zrobi�a. Albo mo�e raczej powinna zada� sobie pytanie, kt�r� z jej wypraw odkryto i zadenuncjowano? Potem przysz�a jej do g�owy nowa mo�liwo��, tak pe�na nadziei i obietnic, �e "maska" znikn�a jak gasn�cy ogie� faerie. Elfka za�mia�a si� rado�nie i zarzuci�a ramiona na szyj� zaskoczonego -i bardzo zadowolonego - m�odego m�czyzny. Po Okrwawinach zostanie prawdziwym drowem. Mo�e teraz Gromph uznaj� za godn� uwagi, mo�e nawet zdecyduje si� sam j� uczy�. Z pewno�ci� s�ysza� o jej post�pach i wiedzia�, �e niewiele wi�cej mog�a si� nauczy� w Domu Shobalar. O to musi chodzi�! Podsumowa�a Liriel wymykaj�c si�