3186
Szczegóły |
Tytuł |
3186 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3186 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3186 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3186 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jos� Saramago
Baltazar i Blimunda
(Prze�o�y�a El�bieta Milewska)
Mi�o�ciwie nam panuj�cy kr�l Jan, pi�ty o tym imieniu w�r�d monarch�w portugalskich, zamierza tej nocy uda� si� do sypialni kr�lowej. JKMo�� Maria Anna J�zefa ju� przesz�o dwa lata temu przyby�a z Austrii, aby da� infant�w koronie portugalskiej, ale do dzi� nie zasz�a w ci���. Na dworze kr�lewskim, tak w pa�acu, jak i poza nim, zaczyna si� ju� szepta�, �e kr�lowa jest bezp�odna, baczy si� jednak pilnie, by podobne insynuacje nie dosta�y si� do uszu i na j�zyki donosicieli. Oczywi�cie nikomu nawet przez my�l nie przejdzie, �e to mo�e by� wina kr�la, po pierwsze dlatego, �e bezp�odno�� nie jest m�sk�, lecz niewie�ci� dolegliwo�ci�, i z tego te� powodu kobiety tak cz�sto s� porzucane, a po wt�re, w razie potrzeby zawsze mo�na przedstawi� dowody rzeczowe, jako �e w ca�ym kr�lestwie pe�no jest sp�odzonych przez kr�la b�kart�w, ot, cho�by teraz ca�a ich procesja ci�gnie przez plac. Poza tym to nie kr�l, lecz kr�lowa ze wszystkich si� b�aga niebiosa o syna, i r�wnie� z dw�ch powod�w. Pierwszy jest taki, �e �aden kr�l, a tym bardziej portugalski, nie prosi o to, czego spe�nienie le�y ca�kowicie w jego mocy, natomiast drugi sprowadza si� do tego, �e kobieta z natury rzeczy spe�nia jedynie rol� naczynia, rozumie si� wi�c samo przez si�, �e musi zanosi� b�agania zar�wno poprzez specjalne nowenny, jak i wszelkie inne stosowne modlitwy.
Lecz ani wytrwa�o�� kr�la, kt�ry dwa razy w tygodniu, o ile nie zaistniej� przeszkody natury religijnej lub fizjologicznej, z werw� spe�nia swoj� kr�lewsk� i ma��e�sk� powinno��, ani te� cierpliwo�� i pokora kr�lowej, kt�ra nie ogranicza si� do mod��w, ale za ka�dym razem, gdy kr�l opuszcza j� i ma��e�skie �o�e, skazuje si� na ca�kowity bezruch, by nie uroni� �yciodajnych p�yn�w, sk�pych z jej strony, zar�wno z braku czasu i bod�c�w, jak te� z racji bogobojnej wstrzemi�liwo�ci, natomiast obfitych ze strony kr�la, czego zreszt� mo�na si� spodziewa� po m�czy�nie, kt�ry nie sko�czy� jeszcze dwudziestu dwu lat, jednak wszystko na nic, gdy� do dzi� �ono Jej Kr�lewskiej Mo�ci Marii Anny nie zdo�a�o si� zaokr�gli�. Ale B�g jest wielki.
Prawie tak wielka jak B�g jest rzymska bazylika �w. Piotra, kt�r� kr�l w�a�nie wznosi. Jest to budowla bez wykop�w i fundament�w, ustawiona na blacie sto�u, kt�ry m�g�by by� du�o mniej solidny, zwa�ywszy, �e jest to tylko miniatura bazyliki, sk�adana z kawa�k�w dawnym sposobem na wpust i pi�ro, a poszczeg�lne kawa�ki podaj� kr�lowi z rewerencj� czterej dy�urni pokojowcy. Kufer, z kt�rego je wyjmuj�, pachnie kadzid�em, a karmazynowy aksamit, w jaki ka�da cz�� jest oddzielnie zawini�ta - �eby twarz pos�gu nie obi�a si� o kraw�d� kolumny - l�ni w blasku grubych woskowych �wiec. Budowla jest prawie na uko�czeniu. Wszystkie �ciany s� ju� osadzone w zawiasach, kolumny stoj� pod gzymsem zdobnym w �aci�ski napis z imieniem i tytu�em Paw�a V Borghese, kt�ry kr�l ju� dawno przesta� odczytywa�, cho� jego oczy niezmiennie napawaj� si� liczebnikiem porz�dkowym, identyczny figuruje przecie� przy jego w�asnym imieniu. W przypadku kr�la skromno�� nale�a�oby poczytywa� raczej za wad�.
Zanim kr�l wstawi figury prorok�w i �wi�tych w stosowne otwory architrawu, ka�dej z nich pokojowiec sk�ada uk�on, rozwijaj�c drogocenny aksamit i podaj�c na wyci�gni�tej d�oni proroka le��cego na brzuchu b�d� �wi�tego do g�ry nogami, nikt jednak nie zwraca uwagi na ten mimowolny brak poszanowania, tym bardziej �e kr�l od razu przywraca porz�dek i nale�n� �wi�tym rzeczom powag�, ustawiaj�c prosto i na w�a�ciwym miejscu postacie czuwaj�ce nad �wi�tyni�. Ze szczytu gzymsu nie widz� one jednak placu �w. Piotra, ale kr�la Portugalii i pokojowc�w, kt�rzy mu us�uguj�. Widz� te� posadzk� galerii i �aluzje kaplicy kr�lewskiej, a nazajutrz podczas pierwszej mszy, o ile wcze�niej nie powr�c� w aksamity kufra, ujrz� kr�la nabo�nie uczestnicz�cego w �wi�tej ofierze wraz z ca�ym orszakiem, nie b�dzie w nim jednak tych samych os�b, ko�czy si� bowiem tydzie� i inni szlachetnie urodzeni panowie rozpoczn� s�u�b�. Pod galeri�, na kt�rej si� znajdujemy, jest jeszcze jedna, tak�e odgrodzona �aluzjami, ale bez �adnej budowli do sk�adania, cho�by kapliczki czy pustelni, gdzie kr�lowa w samotno�ci s�ucha mszy, ale nawet i to �wi�te miejsce nie pomaga na bezp�odno��. Do ustawienia zosta�a ju� tylko kopu�a Micha�a Anio�a, kamienne cudo, tu oczywi�cie mamy tylko jego namiastk�, z powodu wielkich rozmiar�w jest ona przechowywana w osobnym kufrze, a jako �e wie�czy ca�� budow�, ceremonia� ulega zmianie, wszyscy pomagaj� kr�lowi, wspomniane pi�ra z hukiem wchodz� w odpowiednie wpusty i bazylika jest gotowa. Je�li g�o�ny trzask, kt�ry zagrzmia� w kaplicy, dotrze poprzez sale i d�ugie korytarze do sypialni czy alkowy, gdzie czeka kr�lowa, b�dzie to dla niej znak, �e m�� niebawem przyb�dzie.
Musi jednak jeszcze troch� poczeka�. Na razie kr�l przygotowuje si� do tej wizyty. Pokojowcy rozebrali go i przyoblekli w stylowy str�j, stosowny do obrz�du, podaj�c sobie z r�k do r�k kolejne cz�ci garderoby z takim nabo�e�stwem, jakby to by�y relikwie �wi�tych dziewic, a odbywa si� to w asy�cie licznych s�u��cych i pazi�w, z kt�rych jeden otwiera szuflad�, drugi odsuwa zas�on�, ten podnosi lamp�, �w reguluje p�omie�, dw�ch stoi w bezruchu, dwaj inni robi� to samo, a kilku pozosta�ych nie wiadomo co tu w og�le robi. Ale z ko�cu, dzi�ki wyt�onym wysi�kom wszystkich obecnych, kr�l jest got�w, jeszcze tylko kt�ry� ze szlachcic�w wyg�adza ostatni� fa�d�, inny poprawia haftowan� kryz� i nim up�ynie minuta, kr�l skieruje si� do sypialni kr�lowej. Dzban czeka na zdr�j.
Lecz oto zjawia si� Nuno da Cunha, biskup inkwizytor, a wraz z nim pewien leciwy franciszkanin. Nim podejd� bli�ej i powiedz�, o co chodzi, sk�adaj� skomplikowane uk�ony, sun� naprz�d w lansadach, przystaj� i cofaj� si�, gdy� w taki w�a�nie spos�b nale�y stawa� przed kr�lewskim obliczem, ale nie b�dziemy d�u�ej si� tym zajmowa� z uwagi na po�piech widoczny w ruchach biskupa i gor�czkowe dr�enie mnicha. Kr�l Jan V odchodzi na bok z inkwizytorem, kt�ry odzywa si� w te s�owa, oto jest brat Antoni od �w. J�zefa, z kt�rym rozmawia�em o zmartwieniu Waszej Kr�lewskiej Mo�ci z racji tego, �e mi�o�ciwa kr�lowa pani nasza nie daje mu potomk�w, poprosi�em te� o modlitwy w intencji Waszej Mi�o�ci, �eby B�g obdarzy� Wasz� Kr�lewsk� Mo�� potomstwem, na co on odpowiedzia�, �e Wasza Kr�lewska Mo�� b�dzie mie� dzieci, je�li tylko zechce, wi�c spyta�em go, co maj� znaczy� te mgliste s�owa, wiadomo przecie�, Wasza Mi�o�� chce mie� dzieci, a wtedy odpowiedzia� mi, ju� ca�kiem jasno, �e je�eli Wasza Kr�lewska Mo�� przyrzeknie zbudowa� klasztor w osadzie Mafra, B�g ze�le nast�pc�w, co rzek�szy zamilk� i skin�� na mnicha z Arrabidy.
Zapyta� kr�l, Czy prawd� jest to, co przed chwil� us�ysza�em od Jego Eminencji, �e je�eli obiecam zbudowa� klasztor w Mafrze, b�d� mia� dzieci, mnich za� odpowiedzia�, To prawda, panie, lecz pod warunkiem, �e b�dzie to klasztor Franciszkan�w, na co odrzek� kr�l, Sk�d wiesz, a brat Antoni odpowiedzia�, Wiem, cho� nie wiem sk�d, przez moje usta przemawia prawda, to g�os wiary, je�eli Wasza Kr�lewska Mo�� zbuduje klasztor, wkr�tce doczeka si� nast�pc�w, je�li za� klasztor nie zostanie zbudowany, B�g rozstrzygnie. Kr�l skinieniem r�ki odprawi� zakonnika i spyta� Jego Eminencj� Nuna da Cunha, Czy ten mnich jest cz�owiekiem prawym, na co biskup odpowiedzia�, W ca�ym zakonie Franciszkan�w nie ma drugiego tak prawego, jak on. W�wczas kr�l Jan, pi�ty tego imienia, wyzbywszy si� ju� wszelkich w�tpliwo�ci co do wagi propozycji, powiedzia� podniesionym g�osem, aby go wyra�nie us�yszeli wszyscy obecni i by nazajutrz nowina obieg�a miasto i kr�lestwo, Przyrzekam moim kr�lewskim s�owem, �e ka�� zbudowa� klasztor Franciszkan�w w osadzie Mafra, je�eli kr�lowa da mi dziecko w ci�gu roku licz�c od dnia dzisiejszego, na co wszyscy odrzekli, Niech B�g wys�ucha Wasz� Mi�o��, cho� nikt nie wiedzia�, kto tu zostanie poddany pr�bie, czy sam B�g, czy cnota brata Antoniego, czy potencja kr�la, czy wreszcie oporna p�odno�� kr�lowej.
Kr�lowa Maria Anna rozmawia z ochmistrzyni� dworu, markiz� de Unhao, kt�ra jest Portugalk�. Om�wi�y ju� nabo�ne praktyki odprawione tego dnia, wizyt� u karmelitanek bosych w klasztorze Niepokalanego Pocz�cia w Cardais oraz nowenn� do �w. Franciszka Ksawerego, kt�ra nazajutrz rozpocznie si� w ko�ciele �w. Rocha, s�owa kr�lowej i markizy p�yn� nieprzerwanym strumieniem, pobrzmiewa w nich rzewno��, gdy wymieniaj� imiona �wi�tych, i bole��, gdy mowa o m�cze�stwach lub specjalnych ofiarach mnich�w i mniszek, cho�by nawet nie wykracza�y one poza zwyk�e umartwienie przez post czy te� skryte udr�ki w�osiennicy. Ale oto ju� anonsuj� kr�la, kt�ry idzie pe�en zapa�u, podniecony mistycznym zwi�zkiem mi�dzy danin� cia�u a �lubowaniem z�o�onym Bogu za po�rednictwem us�u�nego brata Antoniego od �w. J�zefa. Wraz z kr�lem wkracza dw�ch pokojowc�w, uwalniaj� go od zb�dnych szat, to samo czyni markiza wobec kr�lowej, kobieta pomaga kobiecie, asystuje im jeszcze hrabina oraz druga ochmistrzyni, nie mniej utytu�owana, kt�ra przyby�a z Austrii, w sypialni jest wi�c spore zgromadzenie, ich kr�lewskie mo�cie wymieniaj� uk�ony, ceremonia� trwa w niesko�czono��, wreszcie pokojowcy wycofuj� si� przez jedne drzwi, fraucymer za� przez inne, wszyscy b�d� czeka� w przedpokoju na zako�czenie rytua�u, pokojowcy odprowadz� kr�la do sypialni, kt�ra kiedy� nale�a�a do kr�lowej matki, w czasach gdy jeszcze �y� ojciec, damy za� wr�c� i otul� kr�low� Mari� Ann� pierzyn� przywiezion� z Austrii, bez kt�rej nie mo�e si� obej�� zim� i latem. I w�a�nie przez t� pierzyn�, pod kt�r� mo�na si� ugotowa� nawet w lutowe ch�ody, kr�l Jan V nie zostaje na ca�� noc z kr�low�, jak to bywa�o na pocz�tku, kiedy nowo�� bra�a g�r� nad niewygod�, a by�a ona niema�a, gdy� p�awi� si� ca�y w pocie w�asnym i cudzym, maj�c u boku kr�low� przykryt� po czubek nosa i pra��c� si� w dusznych waporach. Kr�lowa Maria Anna, cho� nie pochodzi z gor�cego kraju, nie znosi jednak tutejszego klimatu. Przykrywa si� ca�a ogromn� puchat� pierzyn� i le�y skulona niczym kret, kt�ry napotkawszy kamie� zastanawia si�, w jakim kierunku dalej kopa� sw�j korytarz.
Zar�wno kr�l, jak i kr�lowa maj� na sobie d�ugie, si�gaj�ce ziemi koszule, monarsza ledwie muska pod�og� haftowanym r�bkiem, kr�lowej za� jest o dobr� pi�d� d�u�sza, chodzi bowiem o to, �eby nawet czubek stopy nie wystawa�, nawet najmniejszy palec, by�aby to doprawdy wielka nieprzyzwoito��. Kr�l Jan V prowadzi kr�low� do �o�a, trzyma j� pod r�k�, niby kawaler dam� na balu, nim wst�pi� na schodki, ka�de ze swej strony, kl�kaj� i odmawiaj� stosowne modlitwy na intencj� tego, �eby �mier� nie zaskoczy�a ich bez spowiedzi podczas zbli�enia cielesnego oraz �eby ta nowa pr�ba przynios�a po��dany owoc, czego Jan V oczekuje tym razem ze zdwojon� nadziej�, ufa bowiem Bogu i w�asnemu wigorowi, st�d te� i ze zdwojon� wiar� b�aga Boga o nast�pc�w. Je�li idzie o kr�low�, nale�y przypuszcza�, �e modli si� o t� sam� �ask�, chyba �e ma specjalne powody, dla kt�rych nie musi ju� o ni� prosi�, ale to pozostanie tajemnic� konfesjona�u. Po�o�yli si� do �o�a. Sprowadzono je z Holandii w tym samym czasie, kiedy kr�lowa przyby�a z Austrii, kr�l specjalnie je zam�wi� i kosztowa�o go siedemdziesi�t pi�� tysi�cy cruzados, bo w Portugalii nie ma tak znakomitych rzemie�lnik�w, a nawet gdyby byli, z pewno�ci� byliby ta�si.
Na pierwszy rzut oka trudno odgadn��, czy ten wspania�y mebel jest z drewna, gdy� ca�y jest pokryty drogocennymi ozdobami, tkanymi i haftowanymi festonami oraz z�oconymi rze�bami, nie m�wi�c ju� o baldachimie, kt�ry m�g�by s�u�y� papie�owi. Zaraz po przywiezieniu i ustawieniu na miejscu nie by�o w nim jeszcze pluskiew, by�o ca�kiem nowiutkie, pojawi�y si� one dopiero p�niej, w miar� u�ywania, mo�e przyci�gn�o je ludzkie ciep�o, a mo�e to skutek w�dr�wek wewn�trzpa�acowych lub mi�dzy miastem i pa�acem, zupe�nie nie wiadomo, sk�d si� wzi�o to robactwo, a przecie� do �o�a tak bogato przybranego w materie i inne ozdoby nie mo�na przystawi� p�on�cej szmaty, �eby spali� ca�e to rojowisko, co by�oby jedynym lekarstwem, cho� mo�na jeszcze spr�bowa� p�aci� pi��dziesi�t reali na rok �w. Aleksemu, mo�e on uwolni kr�low� i nas wszystkich od tej plagi i od sw�dzenia. W noce, kiedy przychodzi kr�l, pluskwy zaczynaj� p�niej dawa� si� we znaki, a to z powodu wstrz�s�w materaca, s� to bowiem stworzenia lubi�ce spok�j i ludzi pogr��onych we �nie. Tam, w �o�u kr�la, te� czekaj� na swoj� porcj� krwi, kt�ra dla nich nie jest ani lepsza, ani gorsza ni� reszty lizbo�czyk�w, jest im oboj�tne, czy jest b��kitna, czy te� w kolorze naturalnym.
Kr�lowa Maria Anna wyci�ga do kr�la spocon�, zimn� r�czk�, kt�ra mimo ogrzania pod pierzyn� natychmiast zi�bnie w lodowatej sypialni, kr�l za� spe�niwszy swoj� powinno�� jest pe�en ufno�ci, gdy� uczyni� to z przekonaniem i tw�rczym zapa�em, ca�uje wi�c t� d�o� jako r�k� kr�lowej i przysz�ej matki, o ile brat Antoni od �w. J�zefa nie przeceni� zbytnio swoich mo�liwo�ci. Kr�lowa Maria Anna poci�ga za sznur dzwonka i wchodz� z jednej strony pokojowcy kr�la, z drugiej za� damy, w�r�d r�nych zapach�w, wype�niaj�cych ci�k� atmosfer� sypialni, z �atwo�ci� wyr�niaj� jeden, jako �e bez tego, co tak pachnie, niemo�liwe s� cuda w rodzaju obecnie oczekiwanego, tamto bowiem bezcielesne zap�odnienie, o kt�rym si� tyle m�wi, zdarzy�o si� tylko raz, �eby ludzie si� przekonali, �e B�g, je�li zechce, mo�e si� obej�� bez m�czyzn, cho� nie bez kobiet.
Mimo usilnych perswazji spowiednika kr�lowa Maria Anna prze�ywa zawsze przy tych okazjach rozterki duchowe. Uwa�a bowiem, �e po wyj�ciu kr�la i pokojowc�w, po udaniu si� na spoczynek us�uguj�cych jej dam, powinna wsta�, aby jeszcze ostatni raz si� pomodli�, jednak wed�ug zalece� lekarzy powinna obchodzi� si� ze sob� jak z jajkiem, wobec tego zadowala si� tym, �e w niesko�czono�� odmawia szeptem r�aniec, coraz wolniej przesuwaj�c paciorki, a� wreszcie zasypia w po�owie kolejnej zdrowa�-Mario-�aski�-pe�na, tej to si� uda�o, b�ogos�awion owoc �ywota twego, my�li maj�c na uwadze swoje w�asne, spragnione �ono, przynajmniej jedno dziecko, Panie, przynajmniej jedno. Nigdy si� nie wyspowiada�a z tej mimowolnej pychy, gdy� by�a ona na tyle mimowolna i mglista, �e gdyby nawet kr�lowa mia�a stan�� przed s�dem, przysi�g�aby zupe�nie szczerze, �e zawsze zwraca�a si� wy��cznie do Przenaj�wi�tszej Panny i do jej �ona S� to meandry kr�lewskiej pod�wiadomo�ci, podobnie jak te wszystkie sny, kt�re ci�gle nawiedzaj� Mari� Ann�, bo jak�e wyt�umaczy� fakt, �e kiedy kr�l wraca do swojej sypialni, ona �ni, �e idzie przez plac Pa�acowy, od strony jatek, unosz�c z przodu sp�dnic� i �lizgaj�c si� w wodnistym, lepkim b�ocie, kt�re pachnie zupe�nie jak m�czyzna po wytrysku, podczas gdy infant Franciszek, jej szwagier, kt�rego dawny pok�j teraz zajmuje i kt�ry jakby tu powraca� duchem, ta�czy wok� niej na wysokich szczud�ach niby czarny bocian. R�wnie� tego snu nigdy nie wyzna�a spowiednikowi, ale c� on z kolei m�g�by jej tu powiedzie�, skoro taki przypadek nie figuruje w poradniku doskona�ej spowiedzi. Mo�e wi�c kr�lowa Maria Anna spa� spokojnie, ca�kiem schowana pod puchow� g�r�, a tymczasem pluskwy zaczynaj� wychodzi� ze szpar i fa�d, spadaj� te� z baldachimu w ten spos�b skracaj�c sobie podr�.
Tej nocy kr�l Jan V te� b�dzie mia� sny. Przy�ni mu si�, �e z cz�onka wyrasta mu roz�o�yste drzewo genealogiczne, ca�e zaludnione przodkami Chrystusa, ��cznie z samym Chrystusem, dziedzicem wszystkich koron, a potem drzewo zniknie i w jego miejsce wyro�nie pot�ny, z wysokimi kolumnami, dzwonnicami, kopu�ami i wie�ycami klasztor Franciszkan�w, o czym �wiadczy franciszka�ski habit brata Antoniego od �w. J�zefa, kt�ry otwiera na o�cie� drzwi ko�cio�a. Podobny temperament niecz�sto spotyka si� u kr�l�w, ale Portugalia zawsze mia�a do nich szcz�cie.
Tak samo zreszt� ma szcz�cie do cud�w. Jest jeszcze zbyt wcze�nie, by m�wi� o tym, kt�ry ma nast�pi�, cho� w�a�ciwie to nie tyle cud, co po prostu �aska boska czy te� lito�ciwy rzut oka opatrzno�ci na ja�owe �ono, co wystarczy�o, by infant przyszed� na �wiat w przepisowym terminie, warto jednak przy tej okazji przypomnie� prawdziwe i udokumentowane cuda, kt�re przez to, �e dotycz� tej samej �arliwej braci franciszka�skiej, dobrze wr� kr�lewskiemu �lubowaniu.
We�my cho�by s�ynny przypadek �mierci brata Miguela od Zwiastowania, wybranego prowincja�em trzeciego zakonu �w. Franciszka, kt�ry to wyb�r, m�wi�c nawiasem, acz nie bez kozery, spowodowa� gwa�town� wojn� przeciwko zakonowi i prowincja�owi, rozp�tan� przez proboszcza z parafii �w. Marii Magdaleny, wszystko przez pod�� zawi�� i z tak� zawzi�to�ci�, �e sprawa ci�gn�a si� do ostatniej chwili �ycia brata Miguela i gdyby nie jego �mier�, nie wiadomo, kiedy wreszcie zosta�aby ostatecznie rozstrzygni�ta i czy w og�le by to nast�pi�o w�r�d nie ko�cz�cych si� wyrok�w i odwo�a�, narad i apelacji. Wiadomo, �e zakonnik nie umar� z powodu ataku serca, ale na jak�� chorob� zaka�n�, tyfus czy co� w tym rodzaju, taki zwykle bywa koniec �ycia w mie�cie, gdzie tak ma�o studni z pitn� wod� i gdzie woziwody bez skrupu��w nape�niaj� beczki w ko�skich wodopojach, w rezultacie czego niekt�rych prowincja��w spotyka taka oto niezas�u�ona �mier�. Ale brat Miguel od Zwiastowania mia� tak poczciw� natur�, �e nawet po �mierci odp�aci� dobrem na z�o, i je�eli za �ycia spe�nia� dobre uczynki, to po �mierci czyni� r�ne dziwy, a pierwszym z nich by�o podwa�enie opinii lekarzy, kt�rzy obawiaj�c si� szybkiego rozk�adu cia�a zalecili natychmiastowy poch�wek, zw�oki bowiem wcale nie uleg�y rozk�adowi, wr�cz przeciwnie, przez trzy dni by�y wystawione w ko�ciele Naj�wi�tszej Matki Chrystusowej, nape�niaj�c go przesubteln� woni�, ponadto trup wcale nie zesztywnia�, wr�cz przeciwnie, wszystkie cz�onki mi�kko poddawa�y si� ruchom, zupe�nie jakby nadal by� �ywy.
Drugim i trzecim, lecz pierwszorz�dnej jako�ci dziwem by�y ju� prawdziwe cuda, tak g�o�ne i znamienite, �e z ca�ego miasta zbiegli si� ludzie, aby przygl�da� si� osobliwemu zjawisku i skorzysta� z niego, roznios�o si� bowiem, �e we wspomnianym ko�ciele �lepcy odzyskiwali wzrok, chromi za� nogi i tyle narodu si� tam zebra�o, �e ci, kt�rzy chcieli przepchn�� si� przez schody przedsionka i wej�� do �rodka, torowali sobie drog� pi�ciami i sztyletem, co niekt�rych kosztowa�o �ycie, lecz ju� �adnym cudem nie zdo�ali go odzyska�. Chocia� niewykluczone, �e tak by si� sta�o, gdyby nie to, �e po trzech dniach tego wielkiego zamieszania po kryjomu zabrano cia�o z ko�cio�a i po kryjomu je pochowano. Pozbawieni nadziei na ozdrowienie do czasu, nim zn�w zemrze kto� �wi�tobliwy, niemowy i jednor�cy w odruchu rozpaczy i zawiedzionej wiary zacz�li si� bi� po twarzach, ci ostatni oczywi�cie, o ile mieli woln� r�k�, krzycz�c przy tym g�o�no i wzywaj�c wszystkich mo�liwych �wi�tych, a� wreszcie wyszli ksi�a, aby pob�ogos�awi� zebranych, kt�rzy z braku czego� lepszego musieli si� tym zadowoli� i w ko�cu si� rozeszli.
Ale w tym kraju, nie wstyd�my si� tego wyzna�, roi si� od z�odziei - co oko ujrzy, do r�ki si� klei - a cho� wiara jest tak wielka, mimo �e nie zawsze op�acalna, to jeszcze wi�kszy jest bezwstyd i bezbo�no��, z jakimi grabi si� ko�cio�y, co na przyk�ad mia�o miejsce nie dalej jak zesz�ego roku w Guimarses, te� u �w. Franciszka, kt�ry, jak wiadomo, za �ycia wzgardzi� ogromnymi bogactwami i chyba dlatego po przeniesieniu si� do wieczno�ci te� si� godzi, aby mu wszystko odbierano, tote� zakon ratuje wy��cznie czujno�� �w. Antoniego, bo on nie daje tak �atwo rabowa� swoich kaplic i o�tarzy, co mo�na by�o stwierdzi� w Guimarses, a i w Lizbonie te� na pewno si� potwierdzi.
W�a�nie w Guimarses do ko�cio�a zakradli si� rabusie, pr�bowali wej�� przez jedno z okien, gdzie �wi�ty ju� ochoczo na nich czeka�, czym nap�dzi� im takiego strachu, �e ten, kt�ry by� na szczycie drabiny, run�� w d� jak d�ugi i wprawdzie nie z�ama� sobie �adnej ko�ci, ale tak zesztywnia�, �e zupe�nie nie m�g� si� ruszy� z miejsca i mimo �e towarzysze chcieli go stamt�d zabra�, bo i w�r�d z�odziei trafiaj� si� szlachetne i ofiarne serca, nie uda�o im si� tego dokona�, co zreszt� nie jest przypadkiem bez precedensu, gdy� to samo przytrafi�o si� Ines, siostrze od �w. Klary, w czasach kiedy jeszcze �w. Franciszek chodzi� po �wiecie, r�wno pi��set lat temu, w 1211 roku, ale w�wczas nie by�a to zwyk�a kradzie�, chocia� mo�e i tak, gdy� chcieli j� sam� ukra�� Panu Bogu. Z�odziej pozosta� wi�c na miejscu, jakby r�ka boska przygwo�dzi�a go do ziemi albo jakby diabelskie szpony przytrzymywa�y go z piekielnych czelu�ci, i tak przele�a� a� do rana, kiedy to mieszka�cy go znale�li i nast�pnie przenie�li, ju� bez trudu, gdy� wr�ci�a mu normalna waga, przed o�tarz tego �wi�tego, aby go uzdrowi�, kt�ry to cud dokona� si� w spos�b niecodzienny, gdy� obraz �wi�tego Franciszka zacz�� si� obficie poci� i trwa�o to tak d�ugo, �e zjawili si� s�dziowie i protokolanci, aby prawnie stwierdzi� cud, jakim by�o pocenie si� drewna oraz uzdrowienie z�odzieja poprzez przetarcie mu twarzy serwet� zwil�on� w b�ogos�awionych potach, od czego natychmiast poczu� si� nie tylko zdrowy i ca�y, ale te� skruszony.
Jednak nie wszystkie przest�pstwa bywaj� wykryte. Na przyk�ad w Lizbonie, jakkolwiek cud by� r�wnie oczywisty, do dzi� dnia pozostaje zagadk�, kto by� sprawc� w�amania, cho� mo�na tu mie� pewne podejrzenia, zreszt� ca�kowicie wybaczalne, z powodu dobrych ch�ci, jakie przecie� kierowa�y podejrzanym. A by�o to tak: do klasztoru �w. Franciszka w Xabregas dostali si� rabusie, czy te� jeden rabu� wszed� przez �wietlik kaplicy przylegaj�cej do kaplicy �w. Antoniego, nast�pnie przeszli, czy te� przeszed�, do g��wnego o�tarza, sk�d zosta�y zebrane i wyniesione t� sam� drog� trzy lampy, a wszystko nie trwa�o i jednej zdrowa�ki. Odczepi� lampy z hak�w, unie�� je po ciemku, czego wymaga�a ostro�no��, nara�a� si� na potkni�cia, rzeczywi�cie si� potkn�� i narobi� ha�asu, kt�ry nie zwr�ci� niczyjej uwagi, wszystko to mog�o zakrawa� na cud lub wsp�lnictwo jakiego� upad�ego �wi�tego, rzeczywi�cie mog�o, gdyby nie fakt, �e w�a�nie zbli�a�a si� p�noc i jak zwykle o tej porze rozlega�y si� dono�ne uderzenia gongu, budz�cego mnich�w na jutrzni�. Dlatego w�a�nie z�odziej m�g� uj�� ca�o i cho�by nawet narobi� wi�cej ha�asu, i tak nikt by go nie us�ysza�, z czego wida�, �e dobrze zna� klasztorne zwyczaje.
Zakonnicy zacz�li wchodzi� do ko�cio�a i zobaczyli, �e jest tam ca�kiem ciemno. Odpowiedzialny za to braciszek ju� by� got�w pogodzi� si� z kar�, niechybnie czekaj�c� go za niedopatrzenie, kt�rego nie potrafi� wyt�umaczy�, gdy okaza�o si�, co stwierdzono za pomoc� w�chu i dotyku, �e nie chodzi tu o brak oliwy, rozlanej zreszt� po posadzce, ale samych lamp, w dodatku ze szczerego srebra. Profanacja by�a jeszcze ca�kiem �wie�a, je�li tak mo�na powiedzie�, gdy� �a�cuchy, na kt�rych wisia�y skradzione lampy, jeszcze lekko si� ko�ysa�y, jakby m�wi�c swoim mosi�nym j�zykiem, Sta�o si� dopiero co, dopiero co.
Natychmiast kilkunastu zakonnik�w podzielonych na patrole rozbieg�o si� po okolicznych drogach i gdyby z�apali z�odzieja, to nie wiadomo, co by z nim w swoim mi�osierdziu zrobili, ale po nim, czy te� po szajce, nie pozosta�o ju� ani �ladu, czemu nie nale�y si� dziwi�, gdy� by�o dobrze po p�nocy i ksi�yc wszed� w ostatni� kwadr�. Braciszkowie, zasapani od tego biegania truchtem po okolicy, wr�cili w ko�cu do klasztoru z pustymi r�kami. W tym samym czasie pozostali zakonnicy, podejrzewaj�c, �e sprytny z�odziej m�g� si� ukry� w ko�ciele, przeszukali go gruntownie od ch�ru po zakrysti� i w�a�nie wtedy gdy ca�a kongregacja depcz�c sobie po sanda�ach i r�bkach habit�w, podnosz�c wieka skrzy�, odsuwaj�c szafy i przetrz�saj�c paramenta, oddawa�a si� gor�czkowym poszukiwaniom, w�a�nie wtedy pewien wiekowy mnich, znany z cnotliwego �ycia i �arliwej wiary, zauwa�y�, �e z�odziejska r�ka nie tkn�a niczego na o�tarzu �w. Antoniego, mimo �e by�o tam mn�stwo srebra, solidnego i bogato zdobionego. Zdziwi�o to �wi�tobliwego cz�owieka, i my sami by�my si� zdziwili, gdyby�my si� tam znale�li, by�o bowiem oczywiste, �e je�li rabu� dosta� si� przez ten w�a�nie �wietlik, po czym uda� si� do g��wnego o�tarza, sk�d ukrad� lampy, musia� przej�� obok kaplicy �w. Antoniego, kt�r� mia� po drodze. Nic wi�c dziwnego, �e ogarni�ty �arliwym zapa�em mnich poczu�, i� ma dostateczne powody, aby zwr�ci� si� do �w. Antoniego �ajaj�c go niczym s�ug�, kt�ry zaniedba� swoich obowi�zk�w. To tak, m�j �wi�ty, pilnujesz tylko w�asnych sreber, a pozwalasz, �eby kradziono inne, za to nie b�dziesz mia� ich wcale. Wypowiedziawszy te porywcze s�owa, skierowa� si� do kaplicy i zacz�� oga�aca� j� ze wszystkiego, nie tylko ze sreber, ale r�wnie� serwet oraz innych ozd�b, i nie poprzesta� na kaplicy, ale samemu �wi�temu zabra� aureol� tudzie� krzy�, odebra�by mu tak�e Dzieci�tko, gdyby nie pospieszyli w sukurs inni zakonnicy, kt�rzy uznali, �e kara jest zbyt sroga i �e ukaranemu nieszcz�nikowi nale�y zostawi� przynajmniej t� pociech�. Mnich przez chwil� rozwa�a� t� mo�liwo��, po czym rzek� �wi�ty, Niech zostanie jako por�czyciel, dop�ki nie zwr�ci lamp. By�a ju� druga nad ranem, tyle czasu zaj�y poszukiwania i karygodny wyczyn tu opisany, wi�c zakonnicy odeszli i udali si� na spoczynek, a niekt�rych n�ka�y obawy, �e nawiedzi ich �w. Antoni, aby wzi�� odwet za doznan� zniewag�.
Nast�pnego dnia, gdzie� ko�o jedenastej, zastuka� do klasztornej furty pewien student, kt�ry - trzeba to od razu zaznaczy� - od dawna chcia� przywdzia� franciszka�ski habit i bywa� nader cz�stym go�ciem u tamtejszych zakonnik�w, informacj� t� za� dajemy po pierwsze gwoli prawdy, a prawda zawsze mo�e si� na co� przyda�, a po wt�re, aby pom�c tym, kt�rzy zajmuj� si� rozwi�zywaniem �amig��wek �yciowych czy te� s�ownych, o ile takowe si� nadarz�, tak wi�c student zastuka� do furty i powiedzia�, �e chce m�wi� z przeorem. Gdy stan�� przed jego obliczem, uca�owa� mu d�o� czy te� sznur habitu, a mo�e skraj szaty, to nie zosta�o ca�kiem wyja�nione, po czym o�wiadczy�, �e s�ysza� na mie�cie, jakoby lampy znajdowa�y si� w klasztorze w Cotovia, u ojc�w jezuit�w, po tamtej stronie G�rnego Miasta, na wzg�rzu �w. Rocha. Przeor mia� pewne w�tpliwo�ci, wynikaj�ce z oczywistego braku kompetencji cz�owieka przynosz�cego nowin� - jaki� student, kt�ry tylko dlatego nie by� hultajem, �e bardzo chcia� zosta� zakonnikiem, cho� nie jest rzecz� tak zn�w rzadk�, �e jedno idzie w parze z drugim - a ponadto wyda�o mu si� nieprawdopodobne, aby zwracano w Cotovia to, co skradziono w Xabregas, bo s� to miejsca odleg�e, le��ce na przeciwleg�ych kra�cach miasta, a i zakony ma�o pokrewne, oddalone od siebie prawie o mil� w linii prostej, w dodatku jedni chodz� na czarno, drudzy na br�zowo, cho� to mo�e najmniej wa�ne, gdy� owoc poznaje si� przecie� po smaku, a nie po sk�rce. Jednak�e przezorno�� wymaga�a, aby sprawdzi� t� wiadomo��, tote� z Xabregas wys�ano pewnego czcigodnego zakonnika, kt�ry w towarzystwie rzeczonego studenta uda� si� pieszo do Cotovia, do miasta wkroczyli przez Bram� �w. Krzy�a i je�li kto� dla pe�nego obrazu sprawy chcia�by zna� ich dalsz� drog�, mo�emy powiedzie�, �e przeszli tu� obok ko�cio�a �w. Stefanii, potem min�li ko�ci� �w. Micha�a i �w. Piotra oraz bram� jego imienia, schodz�c nast�pnie w stron� rzeki przez Furt� Hrabiego de Linhares, potem na prawo, przez Bram� Morsk� doszli do Starego Pr�gierza, wszystko to s� nazwy, po kt�rych zosta�o tylko wspomnienie, omin�li ulic� Nowokupieck�, jako �e zakonnik by� cz�owiekiem �wi�tobliwym, a w owych czasach, podobnie jak i dzi�, kwit�a tam lichwa, przeszli ty�ami placu Rossio prosto do Furty �w. Rocha i wreszcie wyszli na Cotovia, gdzie zastukali i weszli, a gdy zaprowadzono ich do rektora, zakonnik powiedzia�, Ten oto student zjawi� si� w Xabregas, aby oznajmi�, �e tu znajduj� si� nasze lampy, skradzione wczorajszej nocy. Tak jest, z tego co mi wiadomo, oko�o drugiej w nocy rozleg�o si� dono�ne stukanie do furty i na zapytanie furtiana, czego chce, jaki� g�os oznajmi�, aby natychmiast otworzy�, gdy� chodzi o zwrot pewnej rzeczy, wtedy furtian powiadomi� mnie o tym niezwyk�ym wydarzeniu i gdy poleci�em otworzy�, znale�li�my te w�a�nie lampy, kt�re tu le��, co nieco pogi�te i z poob�amywanymi ozdobami, ale je�eli im czego� brak, to w takim stanie je oddano. Czy widzieli�cie tego, kt�ry stuka�, Nie, nie widzieli�my, nawet kilku zakonnik�w wysz�o na drog�, ale nikogo tam nie by�o.
Lampy powr�ci�y do Xabregas i teraz ka�dy niech sobie my�li, co chce. Czy to student, koniec ko�c�w szalbierz i hultaj, obmy�li� ca�y ten podst�p, aby dosta� si� do zakonu i przywdzia� habit franciszkanina, co te� nast�pi�o, czy to on sam ukrad� i zwr�ci� lampy, licz�c na to, �e paskudny grzech zostanie mu wybaczony w dniu S�du Ostatecznego z uwagi na dobre intencje. Czy to mo�e �w. Antoni, sprawca tylu i tak r�norodnych cud�w, dokona� tak�e i tego, widz�c, jak ogarni�ty �wi�tym oburzeniem mnich zabiera mu wszystkie srebra, a mnich ten dobrze wiedzia�, komu wymy�la, tak samo jak to wiedz� przewo�nicy i marynarze �egluj�cy po Tagu, kt�rzy - gdy �wi�ty nie spe�nia ich �ycze� i nie nagradza poczynionych �lub�w - wymierzaj� mu kar� zanurzaj�c g�ow� w rzece. I mo�e nie tyle sama opresja, bo przecie� ka�dy �wi�ty godny tego miana r�wnie dobrze potrafi oddycha� p�ucami w naszej atmosferze, jak skrzelami w wodzie, kt�ra jest rybim niebem - ale wstyd z powodu wystawionych na widok publiczny mizernych st�p lub te� przygn�bienie, gdy pozbawia si� go sreber i o ma�y w�os r�wnie� Dzieci�tka, sprawiaj�, �e �wi�ty Antoni jest najwi�kszym cudotw�rc� ze wszystkich �wi�tych, szczeg�lnie gdy idzie o znalezienie rzeczy zagubionych. Je�li wi�c nie padn� na studenta inne, r�wnie mgliste podejrzenia, niech�e zostanie rozgrzeszony i z tego.
Wobec takich precedens�w i takiego bogactwa �rodk�w, jakimi dysponuj� franciszkanie, aby zmienia�, odwraca� lub przyspiesza� naturalny bieg rzeczy, nawet oporna macica kr�lowej ulegnie b�yskawicznie nakazowi cudu. Tym bardziej �e franciszkanie staraj� si� o klasztor w Mafrze od roku 1624, kiedy to kr�lem Portugalii by� jeszcze Filip hiszpa�ski, kt�rego przecie� ma�o powinna obchodzi� tutejsza bra� zakonna, a jednak przez szesna�cie lat, w ci�gu kt�rych piastowa� koron�, nie wyrazi� na to zgody. Mimo to franciszkanie nie ustawali w staraniach, zyskali nawet poparcie kilku szlachetnych miejscowych donator�w, jednak wygl�da�o na to, �e sko�czy�a si� pot�ga i wyczerpa� up�r prowincja��w Arrabidy, kt�rzy zabiegali o klasztor, gdy� jeszcze onegdaj, bo tak przecie� mo�na powiedzie� o tym, co wydarzy�o si� zaledwie przed sze�ciu laty, w 1705 roku, Kr�lewski Trybuna� Apelacyjny odrzuci� now� petycj�, i to w spos�b do�� zuchwa�y, a nawet lekcewa��cy wobec spraw materialnych i duchowych Ko�cio�a, o�mielaj�c si� uzna� rzeczon� fundacj� za niewskazan� z uwagi na to, �e kraj ju� ponosi wielkie ci�ary na rzecz zakon�w �ebraczych, a tak�e z powodu r�nych innych zastrze�e�, podyktowanych zwyk�� ludzk� przezorno�ci�. Ju� tam s�dziowie musieli wiedzie�, jakie to zastrze�enia dyktuje zwyk�a ludzka przezorno��, ale teraz b�d� musieli prze�kn�� gorzk� pigu�k� i porzuci� z�e my�li, gdy� brat Antoni od �w. J�zefa zapowiedzia�, �e jak b�dzie klasztor, b�dzie i potomstwo. �luby zosta�y poczynione, kr�lowa urodzi, a zakonowi Franciszkan�w, kt�remu przypad�o tyle palm m�cze�stwa, przypadnie teraz palma zwyci�stwa. Sto lat oczekiwania nie jest przecie� nadmiern� m�k� dla kogo�, kogo czeka �ycie wieczne.
Wyja�nili�my ju�, jak w ostatecznym rozrachunku student zosta� oczyszczony z podejrze� o kradzie� lamp. Niech wi�c teraz nikt nie m�wi, �e to z powodu wyjawionej tajemnicy spowiedzi franciszkanie dowiedzieli si� o b�ogos�awionym stanie kr�lowej, nim ona sama powiadomi�a o tym kr�la. Niech nikt teraz nie m�wi, �e JKMo�� Maria Anna przez wielk� pobo�no�� zgodzi�a si� milcze� do chwili, a� cnotliwy wybraniec, brat Antoni, zjawi si� z przyn�t� �lubowania. Niech nikt teraz nie m�wi, �e kr�l zacznie liczy� ksi�yce od nocy �lubowania do dnia narodzin infanta i naliczy ich dok�adnie tyle, ile trzeba. Nie nale�y m�wi� wi�cej, ni� zosta�o powiedziane.
Je�li wi�c na franciszkan�w nie padn� inne, r�wnie mgliste podejrzenia, niech�e zostan� rozgrzeszeni i z tego.
Zwykle co roku troch� ludzi umiera z tej przyczyny, �e przez ca�e �ycie za du�o jedli, co jest powodem powtarzaj�cych si� atak�w apopleksji, jeden, drugi, trzeci, a czasem i pierwszy potrafi wp�dzi� do grobu, a je�li nawet cz�owiek ra�ony apopleksj� tymczasowo uchodzi z �yciem, zostaje mu jednostronny parali�, wykrzywione usta, albo traci g�os, to zale�y od pora�onej strony, w dodatku nie ma na to �adnego lekarstwa, wyj�wszy puszczanie krwi, co te� stosuje si� nagminnie. Ale nie brak i takich, kt�rzy umieraj� z wi�ksz� �atwo�ci�, a to dlatego �e zawsze nie dojadali lub te� utrzymywali si� przy �yciu maj�c za codzienne po�ywienie sardynki z ry�em i sa�at�, od kt�rej mieszka�c�w Lizbony zw� sa�aciarzami, mi�so za� jadali tylko w dzie� urodzin monarchy. Dzi�ki Bogu, rzeka jest zasobna w ryby, za co niech b�dzie chwa�a ca�ej Tr�jcy Przenaj�wi�tszej. Jako i za to, �e ca�e kosze sa�aty oraz innych warzyw w�druj� z podmiejskich okolic na grzbietach os��w, przy d�wi�kach przy�piewek podlizbo�skich wie�niaczek i wie�niak�w, kt�rzy jednak nie s� w tym najlepsi. R�wnie� za to, �e braki ry�u nie przekraczaj� dopuszczalnych granic. Jednak�e to miasto, bardziej ni� kt�rekolwiek inne, zbyt wiele zjada jednym k�cikiem ust, a zbyt ma�o drugim, tote� nie istnieje tu nic po�redniego mi�dzy krwistym podgardlem i pomarszczon� szyj�, mi�dzy nosem purpurowym i suchotniczym, mi�dzy po�ladkiem pos�gowym i ca�kiem p�askim, mi�dzy wypchanym ka�dunem i brzuchem przyro�ni�tym do krzy�a. Za to Wielki Post, podobnie jak wschodz�ce s�o�ce, jest dla wszystkich. Karnawa� przewali� si� ulicami miasta, kto m�g�, objad� si� do syta kurczak�w i baraniny, ptysi�w i fawork�w, na rogach ulic popl�sali ci, co nie zwykli traci� nadarzaj�cej si� okazji, niejeden musia� umyka� przed batem garbuj�cym mu grzbiet, niejednego oblano wod� z gruszki do lewatywy lub obrzucono cebulowymi odpadkami, ludzie pili wino a� do czkawki i wymiot�w, t�ukli garnki, grali na organkach i je�li nie tak zn�w wiele le�a�o pokotem na bocznych uliczkach, placach i w zau�kach, to tylko dlatego �e miasto tonie w brudzie, jest zas�ane odchodami i �mieciami, pe�ne parszywych ps�w i dzikich kot�w, a tak�e b�ota, nawet gdy nie pada. Teraz za� nadszed� czas zap�aty za wszelkie wybryki, nale�y umartwia� dusz�, aby cia�o mog�o udawa�, �e �a�uje, niespokojne i niesforne, n�dzne i plugawe cia�o tego chlewu, jakim jest Lizbona.
Niebawem ruszy pokutna procesja. Wymierzyli�my ju� swojej cielesnej pow�oce kar� postu, wi�c teraz podr�czmy j� biczowaniem. Troch� postu oczyszcza humory, a troch� cierpienia szlifuje spoiny duszy. W�r�d pokutnik�w s� sami m�czy�ni, krocz� na czele procesji zaraz po mnichach nios�cych chor�gwie z wizerunkami Naj�wi�tszej Panny i Ukrzy�owanego. Za nimi idzie biskup pod przebogatym baldachimem, dalej feretrony z wizerunkami �wi�tych i nie ko�cz�ce si� zast�py kongregacji i bractw, wszyscy za� my�l� o zbawieniu duszy, zar�wno ci, kt�rzy s� przekonani, �e jeszcze jej nie zatracili, jak i ci, maj�cy co do tego w�tpliwo�ci, kt�re zostan� rozwiane dopiero w dniu S�du, a dziwnym trafem jeden z nich my�li w skryto�ci ducha, �e �wiat jest zwariowany od chwili stworzenia. Procesja sunie mi�dzy zgromadzonym ludem, w miar� jej zbli�ania si� kobiety i m�czy�ni rzucaj� si� na ziemi�, jedni rozdrapuj� sobie twarze, inni rw� w�osy z g�owy lub bij� si� po twarzach, biskup za� lekkimi ruchami d�oni kre�li znaki krzy�a, to z jednej strony, to z drugiej, podczas gdy ministrant macha kadzielnic�. Lizbona cuchnie, cuchnie zgnilizn�, kadzid�o nadaje jaki� sens temu smrodowi, z�o tkwi w cia�ach, nie w duszach, kt�re s� wonne.
Zgodnie ze zwyczajem w oknach siedz� same kobiety. Pokutnicy id� z nogami w kajdanach lub te� na ramionach d�wigaj� ci�kie �elazne sztaby, na kt�rych opieraj� roz�o�one jak na krzy�u r�ce, niekt�rzy zn�w ch�oszcz� sobie plecy dyscyplinami ze sznur�w zako�czonych kulkami z twardego wosku, naje�onego od�amkami szk�a, i w�a�nie ci, kt�rzy w ten spos�b si� biczuj�, s� g��wnym punktem programu, gdy� pokazuj� prawdziw� krew sp�ywaj�c� po grzbiecie, a do tego przera�liwie krzycz�, tak z b�lu, jak i z wyra�nej przyjemno�ci, kt�rej nie zdo�aliby�my poj��, gdyby�my nie wiedzieli, �e z okien patrz� na nich wybranki serca, a zatem udzia� w procesji wi��e si� nie tyle z my�l� o zbawieniu duszy, co z przyobiecanymi lub ju� zasmakowanymi uciechami cia�a.
Do czapek albo nawet do samej dyscypliny maj� przywi�zane kolorowe wst��eczki, ka�dy inn�, i je�li wybranka serca, kt�ra w oknie dr�y z przej�cia i lito�ci dla zakochanego cierpi�tnika, o ile r�wnie� nie z rozkoszy, kt�r� znacznie p�niej zacz�to okre�la� jako sadystyczn�, a wi�c je�li ta wybranka nie zdo�a z twarzy czy postaci rozpozna� kochanka w ca�ym tym zamieszaniu pokutnik�w, feretron�w, skruszonej i rozmodlonej gawiedzi, w zgie�ku litanii, w�r�d faluj�cych, niesionych nie w nog� baldachim�w i gwa�townie chwiej�cych si� obraz�w, przynajmniej po r�owej, zielonej, ��tej, liliowej, albo czerwonej lub b��kitnej wst��eczce b�dzie mog�a si� domy�li�, �e to w�a�nie ten, a nie inny jest jej ukochanym i s�ug�, kt�ry na jej cze�� wymierza sobie t�gie smagni�cia i z niemo�no�ci m�wienia ryczy niby g��cy si� byk, ale je�li kobietom z ulicy, b�d� jej samej, wyda si�, �e m�skiemu ramieniu zabrak�o wigoru albo �e smagni�cie by�o z tych, co nie tn� sk�ry i nie zostawiaj� krwawych pr�g widocznych z okna, w�wczas podnosz� ch�raln� wrzaw� i krzycz�c gor�czkowo jak op�tane, domagaj� si� silniejszych chla�ni��, chc� s�ysze� trzask bicz�w i �eby pop�yn�a krew, tak jak p�yn�a z ran Zbawiciela, a jednocze�nie ca�e pulsuj� pod szerokimi sp�dnicami, rozchylaj�c i zaciskaj�c uda w rytm rosn�cego podniecenia. Pokutnik zatrzyma� si� pod oknem ukochanej, a ona patrzy na� w�adczo, by� mo�e towarzyszy jej matka lub kuzynka, nia�ka lub wyrozumia�a babka albo te� zgry�liwa ciotka, ale to nie ma znaczenia, bo ka�da z nich wie z w�asnego, mniej lub bardziej odleg�ego do�wiadczenia, co si� w�a�ciwie dzieje w tym momencie, i �e B�g nie ma z tym nic wsp�lnego, bo chodzi tu wy��cznie o akt p�ciowy, i najprawdopodobniej obydwa spazmy rozkoszy - w oknie i na dole - nast�puj� w tym samym czasie i podczas gdy zwalony na kolana samiec j�cz�c z b�lu smaga si� z coraz bardziej frenetycznym zapami�taniem, ona wpatruje si� we� szeroko rozwartymi oczyma, a rozchylone wargi gotowe s� spija� jego krew i ca�� reszt�. Procesja zatrzyma�a si�, aby akt m�g� si� spe�ni� do ko�ca, biskup pob�ogos�awi� i po�wi�ci� wszystko, cia�o kobiety ogarnia rozkoszna oci�a�o��, m�czyzna za� idzie dalej my�l�c z ulg�, �e od tej chwili nie b�dzie musia� smaga� si� z tak� si��, b�d� to czyni� inni gwoli uciechy innych kobiet.
Wydawa� by si� mog�o, �e w umartwionym i wyposzczonym ciele wszelkie nie zaspokojone pragnienia powinny przycichn�� a� do wielkanocnego rozbudzenia i �e natura powinna poczeka�, a� zniknie cie� z oblicza naszej wsp�lnej Matki, �wi�tego Ko�cio�a, w dodatku teraz, gdy zbli�a si� M�ka i �mier�. Ale mo�e to bogactwo fosforu w rybach rozpala krew, a mo�e wielkopostny zwyczaj zezwalaj�cy kobietom biega� samopas po ko�cio�ach, wbrew zasadom obowi�zuj�cym przez reszt� roku, kiedy wi�zi si� je w domach, co zreszt� nie dotyczy kobiet z ludu, kt�rych drzwi wychodz� wprost na ulic� albo kt�re po prostu �yj� na ulicy, i to wi�zi si� do tego stopnia, i� o kobietach dobrze urodzonych m�wi si�, �e mog� wyj�� tylko do ko�cio�a, i to zaledwie trzy razy w �yciu: z okazji chrztu, �lubu i �mierci, gdy� do innych rzeczy s�u�y im domowa kaplica, a wi�c mo�e w�a�nie ten zwyczaj sprawia, �e Wielki Post jest tak niezno�ny, nie m�wi�c o tym, �e jest to czas przedwczesnych zgon�w, o czym ka�dy powinien pami�ta�. W Wielki Post m�czy�ni naprawd� wierz�, czy te� tylko udaj�, i� kobiety nie oddaj� si� niczemu innemu, jak tylko praktykom religijnym, kt�rymi motywuj� wyj�cie z domu, a tymczasem wtedy w�a�nie, jeden jedyny raz w roku, kobieta jest wolna i je�li nie wychodzi sama, bo na to nie zezwala przyzwoito��, to ta, kt�ra jej towarzyszy, �ywi te same pragnienia i t� sam� potrzeb� zaspokojenia ich, dlatego te� mi�dzy jednym ko�cio�em a drugim kobieta spotyka si� z takim czy innym m�czyzn�, a s�u��ca, co ma jej pilnowa�, te� nie jest lepsza, tote� gdy obydwie spotkaj� si� przy kolejnym o�tarzu, s� przekonane, �e Wielki Post wcale nie istnieje i �e na szcz�cie �wiat jest ca�kiem zwariowany od chwili stworzenia. Ulicami Lizbony, pe�nej identycznie ubranych kobiet, z g�owami tak otulonymi w mantylki i zapaski, �e zostaje tylko szparka, przez kt�r� mo�na dawa� znaki wzrokiem lub ustami, zgodnie z kodem powszechnie stosowanym przez tych, co skrywaj� uczucia i kosztuj� zakazanych rozkoszy, tymi ulicami, gdzie na ka�dym rogu jest ko�ci�, a w ka�dym kwartale klasztor, powia�o wiosn�, kt�ra przyprawia o zawr�t g�owy, a je�li nawet to nie powiew wiosny, ten�e skutek maj� westchnienia p�yn�ce zar�wno z konfesjona��w, jak i r�nych zacisznych miejsc sprzyjaj�cych innym spowiedziom, spowiedziom cudzo�o�nego cia�a oscyluj�cego na granicy rozkoszy i piek�a, a jedno i drugie jest r�wnie s�odkie w te dni umartwienia, nagich o�tarzy, rytualnej �a�oby i wszechobecnego grzechu.
Je�li kobiety wychodz� za dnia, �atwowierni czy te� takowych udaj�cy m�owie ucinaj� sobie poobiedni� drzemk�, je�li za� noc�, gdy ulice i place wype�niaj� si� t�umem, od kt�rego zalatuje cebul� i lawend�, a szmer modlitw wydobywa si� przez otwarte na o�cie� bramy ko�cio��w, w�wczas czuj� si� nieco spokojniejsi, gdy� nie b�dzie to trwa�o tak d�ugo, o, w�a�nie ju� s�ycha� stukanie do drzwi i kroki na schodach, wchodzi pani poufale gaw�dz�c ze s�u��c�, no pewnie, nic dziwnego, lub te� z czarn� niewolnic�, o ile ta z ni� posz�a, przez szpary przedzieraj� si� ta�cz�ce smugi �wiat�a od kaganka lub oliwnej lampy, m�� udaje, �e w�a�nie si� obudzi�, �ona udaje, �e go obudzi�a, i je�eli on spyta: No i jak tam, wiemy ju�, co mu odpowie, �e wprost umiera ze zm�czenia, �e prawie nie czuje st�p i kolan, wymienia te� tajemnicz� cyfr�, w siedmiu ko�cio�ach by�am, co brzmi tak nami�tnie, �e albo jest w tym wielka nabo�no��, albo te� jej ca�kowity brak. Podobnych rozrywek pozbawione s� kr�lowe, szczeg�lnie je�li s� ju� w ci��y, i to ze swoim prawowitym panem, kt�ry przez dziewi�� miesi�cy wi�cej si� do nich nie zbli�y, co jest zreszt� powszechnym zwyczajem w�r�d ludu, cho� ostatnio coraz mniej przestrzeganym. Kr�lowa Maria Anna ma jeszcze dodatkowe powody do pow�ci�gliwo�ci, p�yn�ce z maniakalnej nabo�no�ci, jak� wpoi�o jej wychowanie w Austrii, oraz ze wsp�lnictwa w fortelu franciszkan�w, jakby chcia�a pokaza� czy te� zasugerowa�, �e rozwijaj�ce si� w jej �onie dziecko pochodzi tyle� od kr�la Portugalii, co od samego Boga, w zamian za klasztor.
Kr�lowa Maria Anna wcze�nie uda�a si� na spoczynek i mimo �e przedtem odm�wi�a pacierze przy wt�rze us�uguj�cych dam, to jeszcze pod pierzyn� modli si� w niesko�czono��, damy ju� zaczynaj� drzema�, cho� dzielnie si� broni�, wreszcie wychodz� i zostaje tylko jedna, kt�ra niebawem za�nie na swoim niskim pos�aniu i mo�e nawet co� jej si� przy�ni, ale c� nas obchodz� obrazy przesuwaj�ce si� pod jej powiekami, nas interesuje jedynie niejasna my�l, kt�ra jeszcze ko�acze si� w g�owie kr�lowej Marii Anny, ju� na wp� �pi�cej, �e w Wielki Czwartek musi i�� do ko�cio�a Matki Boskiej, gdzie znajduje si� �wi�ty Ca�un, kt�ry zakonnice roz�o�� dla niej, zanim go wystawi� na widok wiernych, wyra�nie wida� na nim zarysy cia�a Chrystusa, a jest to, prosz� pa�stwa, jedyny prawdziwy �wi�ty Ca�un, jaki istnieje w chrze�cija�skim �wiecie, podobnie jak wszystkie inne s� jedyne i prawdziwe, inaczej przecie� nie wystawiano by ich o tej samej godzinie w tak r�nych zak�tkach ziemi, ale poniewa� jeste�my w Portugalii, ten jest najprawdziwszy ze wszystkich i naprawd� jedyny. Jeszcze na jawie wyobra�a sobie, �e si� pochyla nad przenaj�wi�tsz� tkanin�, ale nie wiemy ju�, czy uca�uje j� nabo�nie, bo w�a�nie w tej chwili nagle zasypia i znajduje si� wewn�trz powozu, kt�rym wraca do pa�acu ciemn� noc�, pod stra�� przybocznego oddzia�u �ucznik�w, nagle pojawia si� jaki� je�dziec wracaj�cy z polowania w towarzystwie czterech s�u��cych na mu�ach, przy ��kach i w siatkach maj� pe�no ptactwa i zwierzyny, je�dziec ze strzelb� w r�ku zawraca nagle w kierunku powozu, ko� kopytami krzesa skry, z nozdrzy bucha mu para, a gdy niczym b�yskawica przedziera si� przez stra� kr�lowej z trudem osadzaj�c konia tu� przy stopniach powozu, �wiat�o pochodni pada mu na twarz i okazuje si�, �e to infant, ksi��� Franciszek, kt�ry przybywa nie wiedzie� dlaczego tak cz�sto z jakich� wy�nionych krain. Sp�oszy� mu si� ko�, co jest ca�kiem naturalne, zwa�ywszy na turkot powozu i t�tent konnej stra�y, ale por�wnuj�c kolejne sny kr�lowa zauwa�a, �e infant za ka�dym razem podje�d�a coraz bli�ej, czego on w�a�ciwie chce, czego oczekuje ona sama...
Tak oto Wielki Post jednym przynosi sny, a innym bezsenno��. Min�a Wielkanoc, kt�ra wszystkich rozbudzi�a, ale kobiety wtr�ci�a na powr�t w mroki sypial� i okowy ci�kich sp�dnic. Tu i �wdzie przyby�o m��w wystrychni�tych na dudka, zazwyczaj dosy� srogich w przypadkach zdrad w innym okresie. A skoro ju� tak od s�owa do s�owa zacz�li�my m�wi� o ptakach, w�a�nie teraz jest odpowiedni moment, aby pos�ucha� kanark�w, kt�re w przystrojonych wst��kami klatkach zawieszonych w ko�cio�ach wy�piewuj� mi�osne trele, podczas gdy z ambony zakonnik wyg�asza kazanie, m�wi�c o sprawach, kt�re wydaj� mu si� nies�ychanie �wi�te. Jest czwartek, �wi�to Wniebowst�pienia, �piew ptak�w wzbija si� pod sklepienia, ale czy mod�y r�wnie� wzbij� si� do nieba, s�aba nadzieja, chyba �e na skrzyd�ach ptak�w albo mo�e gdy wszyscy zamilkniemy.
M�czyzna, kt�ry, s�dz�c po zadziornej minie, potrz�saniu szabl� i nie dopasowanym do wzrostu ubraniu, mimo i� bosy, wygl�da na �o�nierza, to Baltazar Mateusz, zwany Siedem S�o�c. Zosta� zwolniony z wojska, gdy� na nic si� tam ju� nie m�g� przyda� po odj�ciu lewej r�ki, w samym przegubie, zosta�a ona bowiem strzaskana przez kul� pod Jerez de los Caballeros podczas wielkiego natarcia naszej jedenastotysi�cznej armii, zako�czonego �mierci� dwustu �o�nierzy i rejterad� ocala�ych, �ciganych przez hiszpa�sk� kawaleri� wys�an� z Badajoz. Schronili si� w Olivenca z jakim takim �upem zdobytym w Barcarrota, ale nikogo on nie cieszy�, gdy� nie by� wart dziesi�ciu przemaszerowanych mil, kt�re p�niej trzeba by�o przebiec z powrotem zostawiaj�c na placu boju tylu zabitych i po�ow� d�oni Baltazara Siedem S�o�c. Szcz�liwy los czy te� szczeg�lna �aska szkaplerza, kt�ry �o�nierz nosi na piersi, sprawi�y, �e w ran� nie wda�a si� gangrena ani �e nie pop�ka�y mu �y�y od silnie zaci�ni�tej opaski hamuj�cej krwawienie, a w dodatku chirurg bardzo umiej�tnie rozdzieli� �ci�gna i nawet nie trzeba by�o pi�owa� ko�ci. Ob�o�ono mu kikut goj�cymi zio�ami, a �e Siedem S�o�c mia� silny organizm, po dw�ch miesi�cach by� zdr�w.
Z �o�du nie m�g� wiele zaoszcz�dzi�, musia� wi�c �ebra� w Evorze, by uciu�a� grosiwo potrzebne na zap�at� kowalowi i rymarzowi, chcia� bowiem mie� hak, kt�ry by mu zast�pi� d�o�. W ten spos�b prze�y� zim�, odk�adaj�c po�ow� tego, co zebra�, zostawiaj�c na drog� po�ow� drugiej po�owy, a reszt� wydaj�c na wino i straw�. Dopiero na wiosn� sp�aci� ostatni� rat� rymarzowi i otrzyma� hak oraz szpikulec, kt�ry te� sobie zam�wi�, przyszed� mu bowiem taki kaprys, �eby mie� dwie r�ne lewe r�ce. Cz�ci sk�rzane by�y starannie wykonane, doskonale po��czone z metalowymi, te za� solidnie wykute i zahartowane, obstalowa� te� podw�jne rzemienie do przywi�zania nad �okciem i na ramieniu, gwoli wzmocnienia. Siedem S�o�c ruszy� w drog� w czasie, kiedy ju� by�o wiadomo, �e armia z Beiry pozostanie w koszarach i nie wspomo�e oddzia��w w Alentejo, wielki bowiem g��d panowa� w tym regionie, tak samo zreszt� jak i we wszystkich innych. �o�nierze byli obdarci i bosi, rabowali wie�niak�w, odmawiali udzia�u w bitwach, dezerterowali tak do nieprzyjaciela, jak i w rodzinne strony, w�druj�c bezdro�ami, si�� zdobywaj�c po�ywienie, gwa�c�c zab��kane kobiety, jednym s�owem �ci�gaj�c sw�j d�ug z tych, kt�rzy nic im nie byli winni i cierpieli tak� sam� n�dz�. Kaleki Siedem S�o�c maszerowa� do Lizbony kr�lewskim traktem, b�d�c r�wnie� kr�lewskim wierzycielem z racji lewej d�oni, kt�rej kawa�ek zosta� w Hiszpanii, kawa�ek za� w Portugalii, takich bowiem sztuczek dokonywano na tej wojnie, kt�ra mia�a rozstrzygn��, kto zasi�dzie na hiszpa�skim tronie, jaki� Karol austriacki czy jaki� Ludwik francuski, w ka�dym razie �aden Portugalczyk, ciekawe, czy oni sami wyjd� z wojny ca�o, czy mo�e kt�ry� z nich straci r�k� lub nog�, o ile w og�le jest to mo�liwe, bo gin�� na polu walki lub zostawia� tam jak�� cz�� cia�a to bodaj wy��cznie los prostego �o�nierza, co mo�e sobie zasi��� najwy�ej na ziemi.
Siedem S�o�c opu�ci� Evor�, min�� Mentemor, nie ma do towarzystwa czy pomocy ani mnicha, ani diablika, a je�li idzie o dziuraw� r�k�, to wystarcza mu w�asna.
Idzie wolnym krokiem. Nikt go nie oczekuje ani w Lizbonie, ani w Mafrze, kt�r� opu�ci� przed laty jako szeregowiec kr�lewskiej piechoty, o ile matka i ojciec jeszcze go pami�taj�, pewnie my�l�, �e �yje, bo nie dosz�y ich wie�ci o jego �mierci, albo mo�e my�l�, �e umar�, bo nie daje znaku �ycia. Ale wszystko si� wyja�ni we w�a�ciwym czasie. Teraz �wieci s�o�ce, w nocy nie pada�o, pola s� pe�ne kwiat�w, ptaki �piewaj�, Baltazar Siedem S�o�c schowa� do sakwy swoje �elastwa, gdy� s� takie chwile, a nawet ca�e godziny, kiedy czuje lew� d�o�, jakby ci�gle j� mia�, nie chce wi�c pozbawia� si� szcz�liwego z�udzenia, �e jest zdr�w i ca�y, tak jak zdrowi i cali zasi�d� na swoich tronach Karol i Filip, bo w ko�cu dla obydwu co� si� znajdzie, gdy sko�czy si� wojna. Je�li idzie za� o Baltazara, to wystarcza mu do szcz�cia, pod w