3173
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3173 |
Rozszerzenie: |
3173 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3173 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3173 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3173 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Tove Jansson
Zima Mumink�w
Zoceerowa�a: Ma�gorzata "Zuzanka" Krzy�aniak
-----------------------------------------------------------------
Rozdzia� pierwszy
W zasypanym �niegiem salonie
Niebo by�o niemal czarne, lecz �nieg l�ni� jasnoniebieskim
blaskiem w �wietle ksi�yca.
Morze spa�o pod lodem, a g��boko w ziemi, mi�dzy korzeniami,
wszystkie ma�e stworzonka �ni�y o wio�nie. Ale do wiosny by�o
do�� daleko, bowiem Nowy Rok min�� dopiero co.
W�a�nie w miejscu, gdzie dolina wznosi�a si� �agodnie ku
g�rom, sta� dom zasypany �niegiem. Wygl�da� bardzo samotnie.
Podobny by� raczej do dziwacznej zaspy �nie�nej. Tu� obok, mi�dzy
oblodzonymi brzegami, wi�a si� czarna jak w�giel rzeka. Pr�d
sprawia�, �e nie zamarza�a przez ca�� zim�. Ale na mo�cie nie
by�o �adnych �lad�w st�p, a i wok� domu zaspy �niegu nanie�
sionego przez wiatr by�y nietkni�te.
Wewn�trz domu by�o ciep�o i przytulnie. Na dole w piwnicy
tli�y si� wolno na ruszcie ca�e masy torfu. Ksi�yc zagl�da� w
okno o�wietlaj�c bia�e zimowe pokrowce na meblach i owini�ty
tiulem kryszta�owy �yrandol. A w salonie wok� najwi�kszego
kaflowego pieca rodzina Mumink�w spa�a d�ugim zimowym snem.
Spali zawsze od pa�dziernika do kwietnia, tak bowiem czynili
ich przodkowie, a Muminki przestrzegaj� tradycji. Wszyscy, podob�
nie jak ich przodkowie, mieli w �o��dkach porz�dn� porcj� igli�
wia, przy ��kach za�, pe�ni nadziei, po�o�yli to, co mog�o by�
potrzebne wczesn� wiosn�. �opaty, okulary przeciws�oneczne i
troch� ta�my filmowej, przyrz�dy do mierzenia si�y wiatru i tym
podobne przedmioty.
Cisza pe�na by�a spokoju i oczekiwania.
Czasem kto� westchn�� i zwin�wszy si� wsuwa� g��biej w
pos�anie, w kt�rym spa�. Promie� ksi�yca przew�drowa� od fotela
na biegunach do sto�u w salonie, przesun�� si� po mosi�nych
ga�kach na wezg�owiu ��ka i za�wieci� prosto w twarz Muminka.
A potem zdarzy�o si� co�, co nie zdarzy�o si� nigdy, odk�d
pierwszy troll* z rodziny Mumink�w zapad� w sen zimowy. Muminek
obudzi� si� i nie m�g� ju� zasn��.
*Troll - istota fantastyczna, wyst�puj�ca w ba�niach skandynaws�
kich.
Patrzy�, jak �wieci ksi�yc i kryszta�y lodu na szybie.
S�ysza� buczenie pieca na dole w piwnicy i by� coraz bardziej
rozbudzony i zdumiony. W ko�cu wsta� i podrepta� do ��ka swojej
Mamy.
Poci�gn�� j� ostro�nie za ucho, lecz si� nie obudzi�a, tylko
zwin�a si� w oboj�tn� kulk�.
"Je�li nawet Mama si� nie obudzi, to nie ma co pr�bowa�
budzi� innych" - pomy�la� Muminek i ruszy� dalej przez obcy,
tajemniczy dom. Zegary sta�y ju� od dawna i wszystko pokryte by�o
delikatn� warstw� kurzu. Na stole w salonie sta�a od jesieni waza
do zupy z resztkami igliwia w �rodku. A kryszta�owy �yrandol w
tiulowej sukience podzwania� sobie z cicha.
Nagle Muminek zl�k� si� i znieruchomia� w ciep�ym mroku za
promieniem ksi�yca. Poczu� si� ogromnie samotny.
- Mamo! Obud� si�! - zawo�a�, ci�gn�c za ko�dr�. - Ca�y
�wiat gdzie� si� zgubi�!
Ale Mama si� nie obudzi�a. Co prawda do jej snu o lecie
wkrad� si� na chwil� niepok�j i troska, ale nie mog�a si�
obudzi�.
Wi�c Muminek zwin�� si� w k��bek na dywanie przy jej ��ku i
d�uga noc zimowa ci�gn�a si� dalej.
.oOo.
O �wicie zaspa �nie�na na dachu zacz�a si� rusza�. Zsun�a
si� kawa�ek, po czym zdecydowanie zjecha�a przez okap i siad�a z
mi�kkim pla�ni�ciem.
Wszystkie okna zosta�y zasypane i przez szyby s�czy�o si� do
wn�trza domu tylko s�abe, szare �wiat�o. Salon sta� si� bardziej
nierzeczywisty ni� kiedykolwiek, jakby znalaz� si� g��boko pod
ziemi�.
Muminek nastawiwszy uszu d�ugo nas�uchiwa�, po czym zapali�
nocn� lampk� i podszed� do komody, �eby przeczyta� wiosenny list
W��czykija. List le�a� tam, gdzie zwykle, pod ma�ym tramwajem z
morskiej pianki, i podobny by� do wszystkich wiosennych list�w,
jakie zostawia� W��czykij, kiedy w pa�dzierniku wyrusza� na
po�udnie.
Na pocz�tku du�ymi, okr�g�ymi literami napisane by�o "Hej".
Sam list by� kr�tki.
HEJ!
�pij dobrze i nie smu� si�. Pierwszego ciep�ego, wiosennego
dnia b�dziesz mnie mia� tu znowu. Zaczekaj na mnie z budowaniem
tamy.
W��czykij
Muminek przeczyta� list kilka razy i nagle poczu�, �e jest
g�odny.
Poszed� do kuchni. Kuchnia tak�e zdawa�a si� tkwi� ca�e mile
pod ziemi�. By�a niesamowicie wysprz�tana i pusta. Spi�arnia
r�wnie� �wieci�a pustkami, jak wszystko inne. Znalaz� jedynie
butelk� sfermentowanego soku malinowego i paczk� zakurzonego
knackebrod*.
*Knakebrod (czyt. knekkebro) - szwedzki chleb, przypominaj�cy
cienkie, kruche suchary, bardzo smaczny.
Usadowi� si� wygodnie pod kuchennym sto�em i czytaj�c
jeszcze raz list W��czykija zacz�� je��.
Potem po�o�y� si� na plecach i przygl�da� si� czworogranias�
tym drewnianym listwom pod sto�em. By�o bardzo cicho.
- Hej - szepn�� Muminek. - �pij dobrze i nie smu� si�. Pier�
wszego ciep�ego wiosennego dnia... - powiedzia� troch� g�o�niej.
A potem za�piewa� na ca�e gard�o: - B�dziesz mnie mia� tu znowu!
B�dziesz mnie mia� i b�dzie wiosna, i b�dzie ciep�o, i b�d� tu, i
b�dziemy tu, i ty, i ja, i tak co dnia, i tak co dnia.
Tu urwa� nagle na widok dwojga ma�ych oczu spogl�daj�cych na
niego spod kuchennej szafki.
Odpowiedzia� im spojrzeniem. W kuchni zapanowa�a cisza.
Potem oczy znik�y.
- Czekaj! - zawo�a� Muminek z niepokojem. Podpe�z� do szafki
i zacz�� szeptem wabi�: - Chod�, chod�! Nie b�j si�! Nie zrobi�
ci nic z�ego. Wracaj!
Ale kimkolwiek by� ten, kto mieszka� pod szafk� - nie
pokaza� si� ju� wi�cej. Muminek roz�o�y� rz�dem na pod�odze
kawa�ki knackebrod i nakapa� na nie troch� soku malinowego.
Kiedy wr�ci� do salonu, kryszta�owe wisiorki na �yrandolu
dzwoni�y melancholijnie.
- P�jd� sobie st�d - powiedzia� Muminek surowo do �yrandola.
- Znudzili�cie mi si� wszyscy, p�jd� na po�udnie, na spotkanie
W��czykija.
Usi�owa� otworzy� drzwi wej�ciowe, ale przymarz�y. Biega�
popiskuj�c od okna do okna, ale i okna by�y poprzymarzane. Wtedy
pobieg� na strych, otworzy� klap� i wyszed� na dach.
Uderzy�o go zimne powietrze.
Dech mu zapar�o, po�lizn�� si� i stoczy� przez okap. I tak
nieszcz�sny Muminek znalaz� si� w nowym niebezpiecznym �wiecie i
wpad� po uszy w zasp� �niegu - pierwsz�, jak� mu si� zdarzy�o w
�yciu widzie�. Co� k�u�o go niemile w aksamitn� sk�r�, ale jed�
nocze�nie jego nos zwietrzy� jaki� nowy zapach. By� to zapach
powa�ny, najpowa�niejszy ze wszystkich znanych mu dot�d zapach�w,
i troch� przera�aj�cy. Lecz sprawi�, �e Muminek obudzi� si� na
dobre i poczu� ciekawo��.
Nad dolin� rozpo�ciera� si� szary p�mrok. Ale teraz dolina
nie by�a zielona, tylko bia�a. Wszystko, co si� kiedy� rusza�o,
zrobi�o si� nieruchome. Wszelkie �ywe d�wi�ki zamilk�y. Wszystko,
co by�o kanciaste, sta�o si� okr�g�e.
- To jest �nieg - szepn�� Muminek. - S�ysza�em o tym od
Mamy, to nazywa si� �nieg.
Bez wiedzy Muminka jego aksamitna sk�ra postanowi�a powoli
sta� si� futerkiem, kt�re mog�o przyda� si� w zimie. Wymaga�o to
troch� czasu, ale decyzja zosta�a powzi�ta. A decyzja to zawsze
rzecz po�yteczna.
Tymczasem Muminek dalej z trudem w�drowa� przez �nieg, a�
doszed� do rzeki. By�a to ta sama rzeka, kt�ra przejrzysta i we�
so�a przep�ywa�a latem przez ogr�d Mumink�w. Teraz jednak
wygl�da�a inaczej. By�a czarna i oboj�tna - ona te� nale�a�a do
tego nowego �wiata, kt�ry by� Muminkowi obcy.
Na wszelki wypadek spojrza� na most. Spojrza� na skrzynk�
pocztow�. Zgadza�o si�. Uchyli� nieco wieczka, ale nie by�o tam
�adnej poczty pr�cz zesch�ego li�cia bez jednego s�owa.
Przyzwyczai� si� do zapachu zimy i �w zapach nie budzi� ju�
w nim ciekawo�ci.
Popatrzy� na krzak ja�minu, kt�ry by� bez�adn� pl�tanin�
nagich ga��zi, i pomy�la� przera�ony: "Umar�. Ca�y �wiat umar�,
kiedy spa�em. Ten �wiat nale�y do kogo� innego, kogo nie znam.
Mo�e do Buki*. I nie zosta� zrobiony po to, aby �y�y w nim Mumin�
ki".
*Buka - potw�r, z kt�rym rodzina Mumink�w i jej przyjaciele
zetkn�li si� ju� w ksi��kach pt.: "W Dolinie Mumink�w" i "Lato
Mumink�w".
Przez chwil� waha� si�. Ale potem uzna�, �e jeszcze gorzej
by�oby znosi� samotno��, b�d�c jedynym nie �pi�cym w�r�d
�pi�cych.
I Muminek ruszy� przed siebie, wydeptuj�c pierwsze �lady na
mo�cie i dalej, na zboczu g�ry.
By�y to �lady bardzo drobne, ale stanowcze i wiod�y prosto
pomi�dzy drzewa, na po�udnie.
Rozdzia� drugi
Zaczarowana kabina k�pielowa
Nad brzegiem morza skaka�a bez celu tu i tam ma�a wiewi�rka.
By�a to bardzo zwariowana wiewi�rka, kt�ra lubi�a my�le� o sobie
jako o "wiewi�rce z pi�knym ogonem".
Zreszt� nigdy nie potrafi�a my�le� o niczym d�ugo. Prze�
wa�nie kierowa�a si� uczuciem. A w�a�nie poczu�a, �e materac w
jej gnie�dzie zaczyna twardnie�, wi�c wyruszy�a, �eby poszuka�
nowego.
Od czasu do czasu mrucza�a do siebie: "Materac... materac",
�eby nie zapomnie�, czego szuka�a. A zapomina�a ogromnie �atwo.
Wiewi�rka skaka�a w prawo i w lewo, mi�dzy drzewami i po
lodzie, wtyka�a pyszczek w �nieg, zastanawia�a si�, spogl�da�a w
g�r� na niebo, potrz�sa�a g�ow� i zn�w skaka�a dalej.
W ko�cu znalaz�a si� przed grot� i wskoczy�a do �rodka. Ale
zaszed�szy tak daleko, nie mog�a ju� si� skupi� i zupe�nie zapom�
nia�a o materacu. Usiad�a na ogonie i zacz�a my�le�, �e mog�aby
si� r�wnie� nazywa� "wiewi�rk� z pi�knymi w�sami".
Przed zasp�, u wylotu groty, kto� po�o�y� na ziemi s�om�. A
na s�omie sta�o du�e tekturowe pud�o z dziurkami na powietrze.
- To dziwne - powiedzia�a wiewi�rka zdumiona. - Tego pud�a
tu przedtem nie by�o. Co� z nim musi by� nie w porz�dku. Albo te�
to nie ta grota. A mo�e ja jestem nie t� wiewi�rk�, chocia� nie
bardzo mi si� chce w to wierzy�.
Unios�a r�g pokrywy i wetkn�a g�ow� do pude�ka.
Wewn�trz by�o ciep�o, pude�ko wype�nia�o co� mi�kkiego i
mi�ego i nagle wiewi�rka przypomnia�a sobie o swoim materacu.
Drobnymi, ostrymi z�bami wgryz�a si� w to co� mi�kkiego i
wyci�gn�a k�aczek we�ny.
Wyci�ga�a k�aczek za k�aczkiem, pracuj�c jak op�tana wszys�
tkimi czterema �apkami, i wkr�tce mia�a w obj�ciach mn�stwo
we�ny. By�a bardzo zadowolona i ucieszona. Nagle poczu�a, �e co�
usi�uje ugry�� j� w nog�. B�yskawicznie wyskoczy�a z pud�a; zawa�
ha�a si� przez moment, po czym zdecydowa�a si� na ciekawo��,
wola�a by� ciekawa ni� przestraszona.
Z pogryzionej we�ny wysun�a si� powoli g�owa ze
zmierzwionymi w�osami i w�ciek�� twarz�.
- Czy� ty zwariowa�a?! - krzykn�a ze z�o�ci� ma�a Mi.
- Nie, nie s�dz� - odpowiedzia�a wiewi�rka.
- Obudzi�a� mnie - m�wi�a Mi dalej surowo. - I zjad�a� m�j
�piw�r. O co chodzi?
Ale wiewi�rka tak by�a zbita z tropu, �e zn�w zapomnia�a o
materacu.
Mi parskn�a i wysz�a z pude�ka. Zamkn�a pokryw� nad swoj�
siostr�, kt�ra dalej spa�a, po czym zrobi�a par� krok�w i
dotkn�a �apkami �niegu.
- Aha, wi�c on tak wygl�da - powiedzia�a. - Czego to nie
wymy�l�! - Ulepi�a zaraz kul� ze �niegu i rzuci�a ni� celnie w
wiewi�rk�. Nast�pnie wysz�a z groty, by wzi�� zim� w swoje posia�
danie.
Pierwsz� histori�, jaka jej si� przydarzy�a, by�o
po�li�ni�cie na oblodzonej g�rze: siad�a, a� j�kn�o.
- Ach, tak - powiedzia�a gro�nie. - Wi�c to tak!
Potem pomy�la�a sobie, jak te� wygl�da z nogami w powietrzu,
i d�ugo si� �mia�a. Przyjrza�a si� oblodzonemu pag�rkowi i zas�
tanowi�a przez chwil�. A potem powiedzia�a "Aha" i zjecha�a na
siedzeniu z ca�ego pag�rka, po do�kach i tym wszystkim, a� hen
daleko na l�ni�cy l�d.
Powt�rzy�a to sze�� razy i poczu�a, �e zmarz� jej brzuch.
Wr�ci�a do groty i przechyliwszy tekturowe pud�o wyrzuci�a z
niego swoj� �pi�c� siostr�. Mi niew�tpliwie nigdy nie widzia�a
sanek, mia�a jednak zdecydowane przeczucie, i� pude�ka z tektury
mog� by� wykorzystane na wiele rozs�dnych sposob�w.
Je�li za� chodzi o wiewi�rk�, to siedzia�a w lesie
spogl�daj�c z roztargnieniem to na jedno drzewo, to na drugie.
Gdyby nawet mia�a straci� przez to sw�j ogon, nie mog�a przypom�
nie� sobie, w kt�rym drzewie mieszka�a i czego w�a�ciwie szuka�a
w lesie.
.oOo.
Muminek nie zd��y� zaj�� zbyt daleko na po�udnie, gdy mrok
zacz�� g�stnie� pod drzewami.
Za ka�dym krokiem jego �apki zapada�y g��boko w �nieg; a
�nieg nie by� ju� czym� tak ciekawym jak na pocz�tku.
W lesie panowa�a zupe�na cisza. Od czasu do czasu wielki
p�at �niegu zsuwa� si� z jakiej� ga��zi, kt�ra chwia�a si� przez
chwil�, po czym zn�w wszystko nieruchomia�o.
"Ca�y �wiat �pi snem zimowym - pomy�la� sobie Muminek. -
Tylko ja si� obudzi�em i nie mog� zasn��. Tylko ja b�d� w�drowa�
i w�drowa� przez wszystkie dni i tygodnie, a� i ze mnie zrobi si�
zaspa �nie�na, o kt�rej nikt nie b�dzie wiedzia�".
Las otworzy� si� przed nim i w dole Muminek zobaczy� przed
sob� now� dolin�. Po drugiej jej stronie ci�gn�y si� G�ry
Samotne. W�drowa�y fala za fal� na po�udnie i nigdy jeszcze nie
wygl�da�y tak samotnie.
Dopiero teraz Muminek zacz�� marzn�� na dobre. Wieczorny
mrok wype�za� z przepa�ci i z wolna wspina� si� na zamarzni�te
grzbiety g�r, gdzie �nieg b�yszcza� na czarnych ska�ach jak ob�
na�one z�by, gdzie panowa�a biel i czer�, i pustka, jak okiem
si�gn��.
- Gdzie� tam za tym wszystkim jest W��czykij - powiedzia� do
siebie Muminek. - Siedzi sobie w s�o�cu i obiera pomara�cz�. Gdy�
bym wiedzia�, �e on wie, �e prze�a�� przez te g�ry dla niego, to
potrafi�bym to zrobi�. Ale tak, zupe�nie samotnie, nie dam rady.
Zawr�ci� i powoli zacz�� i�� z powrotem po w�asnych �ladach.
"Nakr�c� wszystkie zegary - postanowi�. - Mo�e wtedy pr�dzej
b�dzie wiosna. A poza tym mo�e si� przecie� zdarzy�, �e kt�re�
z nich si� obudzi, je�li przypadkiem st�uk� co� du�ego".
Ale wiedzia�, �e �adne si� nie obudzi.
Nagle co� spostrzeg� - jakie� drobne �lady biegn�ce w
poprzek jego w�asnych �lad�w. Stan�� i bez ruchu przygl�da� si�
im d�u�sz� chwil�. Co� �ywego przesz�o przez las, mo�e zaledwie
p� gadziny temu. Nie mog�o zaj�� daleko. Posz�o w kierunku
doliny i musia�o by� mniejsze ni� on sam. �apki ledwie odciska�y
si� na �niegu.
Muminkowi zrobi�o si� gor�co, od chwa�cika na ko�cu ogona a�
po uszy.
- Zaczekaj! - krzykn��. - Nie zostawiaj mnie samego!
Potykaj�c si� i piszcz�c brn�� przez �nieg. I nagle przes�
traszy� si� bardzo mroku i samotno�ci.
Musia� ten strach by� gdzie� w pobli�u, od chwili kiedy Mu�
minek obudzi� si� w u�pionym domu, ale dopiero teraz pokaza� si�
na dobre.
I Muminek nie krzycza� wi�cej - ba� si�, �e nikt mu nie
odpowie. Nie mia� odwagi podnie�� pyszczka znad �ladu, kt�ry led�
wie by�o wida� w ciemno�ci. Wl�k� si� dalej pop�akuj�c cichutko.
A� nagle zobaczy� �wiat�o.
Cho� by�o nik�e, nape�nia�o las �agodnym, czerwonym blas-
kiem.
Muminek uspokoi� si�, zapomnia� o �ladzie i szed� wolno
naprz�d, nie spuszczaj�c oczu ze �wiat�a. Wreszcie przyszed� tak
blisko, �e zobaczy�, i� by�a to zupe�nie zwyk�a stearynowa �wieca
mocno wetkni�ta w �nieg. Wok� niej sta�o co�, co wygl�da�o jak
ma�y spiczasty domek zbudowany ze �nie�nych kul, kt�re
prze�wieca�y s�abym pomara�czowo��tym blaskiem, niby aba�ur na
nocnej lampce w domu Mumink�w.
Po drugiej stronie tej lampy kto� zakopa� si� w wygodnym
do�ku w �niegu i le�a�, patrz�c na powa�ne zimowe niebo i pogwiz�
duj�c cicho.
- Co to za piosenka? - spyta� Muminek.
- To piosenka o mniej samej - odpowiedzia� kto� z do�ka. -
Piosenka o Too-tiki, kt�ra zbudowa�a sobie latarni� ze �niegu,
ale refren dotyczy spraw zupe�nie innych.
- Rozumiem - powiedzia� Muminek i usiad� na �niegu.
- Nie rozumiesz - odpowiedzia�a Too-tiki wychylaj�c si� z
do�ka na tyle, �e wida� by�o jej kaftanik w bia�o-czerwone pasy.
- Bo w refrenie mowa jest w�a�nie o rzeczach, kt�rych si� nie
rozumie. W tej chwili my�la�am o zorzy polarnej. Nie wiadomo, czy
ona jest naprawd�, czy tylko j� wida�. Wszystko jest bardzo
niepewne i to w�a�nie mnie uspokaja.
Powiedziawszy to Too-tiki po�o�y�a si� na �niegu i zn�w za�
cz�a patrze� w niebo, kt�re przez ten czas zrobi�o si� zupe�nie
czarne.
Muminek podni�s� pyszczek i zobaczy� zorz� polarn�, kt�rej
�aden Muminek przed nim nie ogl�da�. By�a bia�a i niebieska, i
troch� zielona i uk�ada�a niebo w d�ugie, zwiewne firanki.
- My�l�, �e jest - powiedzia�.
Too-tiki nie odpowiedzia�a. Przyczo�ga�a si� do latarni ze
�niegu i wyj�a z niej �wiec�.
- Zabierzemy j� z sob� do domu - rzek�a. - Zanim Buka
przyjdzie i usi�dzie na niej.
Muminek z powag� kiwn�� g�ow�. Buk� widzia� tylko jeden je�
dyny raz. Owej sierpniowej nocy dawno temu*. Zimna jak l�d i
szara siedzia�a skulona w cieniu bz�w i tylko patrzy�a na nich.
Ale jak patrzy�a! A kiedy odesz�a cicho, okaza�o si�, �e w tym
miejscu, gdzie siedzia�a, ziemia zamarz�a.
*Opisane jest to w ksi��ce "W Dolinie Mumink�w".
Muminek zastanawia� si� przez chwil�, czy zima w rzeczy
samej nie jest wynikiem tego, �e dziesi�� tysi�cy Buk siedzia�o
na ziemi. Zadecydowa� jednak, �e poruszy t� spraw� dopiero wtedy,
gdy nieco lepiej pozna Too-tiki.
Gdy posuwali si� w d� po zboczu, dolina powoli zacz�a si�
rozja�nia� i Muminek zobaczy�, �e ksi�yc wzeszed�.
Za mostem sta� samotny i u�piony dom Mumink�w. Ale Too-tiki
skr�ci�a na zach�d i sz�a na prze�aj przez nagi sad.
- Tu ros�y jab�ka - powiedzia� Muminek uprzejmie.
- Ale teraz ro�nie tu �nieg - odpowiedzia�a Too-tiki
oboj�tnie, id�c dalej.
Doszli do morza, kt�re by�o jedn� wielk� ciemno�ci�, i os�
tro�nie wst�pili na w�ski pomost prowadz�cy do kabiny k�pielowej
Mumink�w.
- Tu dawa�em nurka - szepn�� Muminek bardzo cicho,
spogl�daj�c na ��te, po�amane �odygi trzcin, stercz�ce nad lo�
dem. - Woda by�a zupe�nie ciep�a, a ja mog�em zrobi� pod wad� do
dziewi�ciu ruch�w p�ywackich.
Too-tiki otworzy�a drzwi kabiny. Wesz�a i postawi�a �wiec�
na okr�g�ym stole, kt�ry Tatu� Muminka dawno temu znalaz� w
morzu.
W starej, o�miok�tnej kabinie k�pielowej wszystko wygl�da�o
jak zawsze. Dziury po wypad�ych s�kach w po��k�ych drewnianych
�cianach, okna z zielonymi i czerwonymi szybkami, w�skie �awki,
szafa na p�aszcze k�pielowe i dziurawy gumowy Paszczak, kt�ry
nigdy nie dawa� si� porz�dnie nadmucha�. Wszystko wygl�da�o tak
samo jak ubieg�ego lata. A jednak by�o w dziwny spos�b
odmienione.
Too-tiki zdj�a czapk�, kt�ra natychmiast wspi�a si� w g�r�
po �cianie i zawis�a na gwo�dziu.
- Tak� czapk� i ja chcia�bym mie� - powiedzia� Muminek.
- Nie potrzebujesz czapki - odrzek�a Too-tiki. - Mo�esz
macha� uszami, �eby nie zmarzn��. Ale �apki masz zimne.
�rodkiem pod�ogi podesz�a para we�nianych po�czoch i
po�o�y�a si� przed Muminkiem.
Jednocze�nie zap�on�� ogie� w �elaznym piecyku na trzech no�
gach, a pod sto�em kto� ostro�nie zacz�� gra� na flecie.
- Ale dlaczego go nie wida�? - spyta� Muminek.
- S� tak nie�mia�e, �e zrobi�y si� niewidoczne -
odpowiedzia�a Too-tiki. - To osiem bardzo ma�ych myszek,
mieszkaj� tu ze mn�.
- To jest kabina Tatusia - rzek� Muminek.
Too-tiki popatrzy�a na niego powa�nie.
- Mo�e masz racj�, a mo�e nie masz - powiedzia�a. - W lecie
mog�a by� Tatusia, a w zimie mo�e by� Too-tiki.
W rondlu na piecu co� zacz�o kipie�. Przykrywka unios�a
si�, a �y�ka zamiesza�a zup�. Inna �y�ka wsypa�a troch� soli, po
czym grzecznie wr�ci�a na swoje miejsce na parapet.
Na dworze mr�z wzmaga� si� z nadej�ciem nocy, a ksi�yc
�wieci� przez zielone i czerwone szybki.
- Opowiedz o �niegu - powiedzia� Muminek siadaj�c w
wyblak�ym od s�o�ca krze�le ogrodowym Tatusia. - Nie rozumiem
tego.
- Ja te� nie - odpowiedzia�a Too-tiki. - My�li si�, �e jest
zimny, ale gdy wybuduje si� z niego domek, jest w nim ciep�o.
Wydaje si� bia�y, ale czasem robi si� r�owy, a czasem niebieski.
Mo�e by� najmi�kszy ze wszystkiego i mo�e by� twardszy od
kamienia. Nie ma nic pewnego.
Talerz zupy rybnej przejecha� ostro�nie w powietrzu i
postawi� si� na stole przed Muminkiem.
- Gdzie twoje myszki nauczy�y si� lata�? - zapyta� Muminek.
- Hm - powiedzia�a Too-tiki. - Nie nale�y ka�dego o wszystko
wypytywa�. Mo�e chc� zachowa� swoj� tajemnic� dla siebie. Nie
k�opocz si� o nie ani te� o �nieg.
Muminek jad� zup�.
Patrzy� na naro�n� szafk� i my�la�, jak to przyjemnie
wiedzie�, �e wisi w niej jego w�asny stary p�aszcz k�pielowy. �e
w�r�d wszystkiego, co nowe i niepokoj�ce, pozosta�o co� pewnego,
co�, do czego si� przywyk�o. Wiedzia�, �e jego p�aszcz k�pielowy
jest niebieski, �e brak mu wieszaka i �e najprawdopodobniej w
kt�rej� kieszeni tkwi para okular�w s�onecznych. W ko�cu
powiedzia�:
- Tam zwykle trzymamy nasze p�aszcze k�pielowe. Mamy wisi
najg��biej.
Too-tiki wyci�gn�a r�k� i chwyci�a w powietrzu kanapk�.
- Dzi�kuj� - powiedzia�a. - Tej szafy nie wolno ci nigdy ot�
worzy�. Musisz mi obieca�, �e nigdy jej nie otworzysz.
- Niczego nie obiecuj� - powiedzia� Muminek krn�brnie i
spu�ci� oczy w talerz.
Wyda�o mu si� nagle, �e najwa�niejsz� spraw� na �wiecie jest
w�a�nie otworzy� te drzwi i zobaczy�, czy p�aszcz k�pielowy wisi
tam jeszcze.
Ogie� pali� si�, a� w rurze od pieca dudni�o. W kabinie by�o
ciep�o i przyjemnie, a flet pod sto�em gra� dalej swoj� samotn�
melodi�.
Niewidzialne �apki sprz�tn�y puste talerze. �wieca dopali�a
si� i knot uton�� w jeziorku stearyny.
Teraz �wieci�o tylko czerwone oko piecyka i zielono-czerwona
szachownica na pod�odze, utworzona przez �wiat�o ksi�ycowe
s�cz�ce si� przez szybki.
- Mam zamiar spa� w domu dzi� w nocy - powiedzia� Muminek
stanowczo.
- To dobrze - powiedzia�a Too-tiki. - Ksi�yc jeszcze nie
zaszed�, wi�c z pewno�ci� trafisz.
Drzwi wolno same si� otworzy�y i Muminek wyszed� na �nieg.
- Tak - powiedzia�. - W ka�dym razie m�j niebieski p�aszcz
k�pielowy wisi w tej szafie. Dzi�kuj� za zup�.
Drzwi zamkn�y si� powoli i wok� Muminka by�a teraz tylko
cisza i �wiat�o ksi�yca.
Spojrza� szybko na l�d i wyda�o mu si�, �e zobaczy�, jak
wielka, niezdarna Buka wlecze si� od strony horyzontu.
Wyobrazi� sobie, jak czai si� za kamieniami na brzegu morza.
A kiedy szed� przez las, jej cie� uparcie skrada� si� za ka�dym
drzewem. Buka - kt�ra siada�a na ka�dym �wiate�ku i na widok
kt�rej blad�y wszystkie kolory.
W ko�cu Muminek doszed� do swojego u�pionego domu. Wdrapa�
si� powoli na olbrzymi� zasp� od p�nocnej strony i dobrn�� do
klapy w dachu, wci�� jeszcze otwartej na o�cie�.
W domu powietrze by�o ciep�e i pachn�ce Muminkami, a krysz�
ta�owy �yrandol zad�wi�cza� znajomo, gdy Muminek skoczy� na
pod�og�. Muminek �ci�gn�� materac ze swego ��ka i po�o�y� go
przy ��ku Mamy. Wzdycha�a troch� przez sen i mrucza�a co�, czego
nie rozumia�. Potem roze�mia�a si� do siebie i posun�a bli�ej
�ciany.
"Moje miejsce nie tu - pomy�la� Muminek. - Ale i nie tam.
Nie wiem, co jest jaw�, a co jest snem". Potem w jednej chwili
usn��, a bzy w pe�ni lata roztoczy�y nad nim sw�j mi�y, zielony
cie�.
.oOo.
Ma�a Mi le�a�a w swoim dziurawym �piworze i z�o�ci�a si�. Pod
wiecz�r zrobi�o si� wietrzno, wiatr d�� prosto w grot�. Mokre
tekturowe pude�ko p�k�o w trzech miejscach i we�na ze �piwora
fruwa�a z k�ta w k�t.
- Hej, siostro! - zawo�a�a ma�a Mi szturchaj�c Mimbl� w
plecy.
Ale Mimbla spa�a dalej, nawet si� nie poruszy�a.
- Z�o�� mnie ju� bierze - powiedzia�a Mi. - �pi, kiedy jeden
jedyny raz mia�abym zastosowanie dla siostry.
Wykopa�a si� ze �piwora. Podesz�a do wylotu groty i nie bez
zachwytu wyjrza�a w ciemno��.
- Teraz zobaczycie - mrukn�a cierpko i zjecha�a z pag�rka.
Wybrze�e by�o bardziej puste ni� sam koniec �wiata - je�li
ktokolwiek zaszed� tak daleko. �nieg z cichym szeptem wielkimi
szarymi wachlarzami mi�t� po lodzie i wszystko gin�o w mroku,
bowiem ksi�yc ju� zaszed�.
- Teraz jazda! - zawo�a�a Mi rozpo�cieraj�c sp�dnice, cho�
smaga� p�nocny wiatr. Zacz�a sun�� pomi�dzy �achami �niegu,
zygzakiem, hamuj�c nogami i zachowuj�c niezachwian� r�wnowag�,
jak� si� ma, je�li si� jest Mi.
�wieca w kabinie dawno ju� si� wypali�a, kiedy ma�a Mi mi�
ja�a to miejsce. Zobaczy�a tylko sylwetk� spiczastego dachu na
tle nocnego nieba. Nie pomy�la�a jednak: "To nasza stara kabina".
Wci�ga�a nosem ostry, niebezpieczny zapach zimy i zatrzyma�a si�
nad brzegiem, �eby pos�ucha�. To wilki wy�y gdzie� w g��bi G�r
Samotnych, okropnie daleko.
- Teraz ju� nie ma �art�w - mrukn�a i zachichota�a w ciem�
no�ciach. Nos m�wi� jej, �e gdzie� tu prowadzi�a droga do Doliny
Mumink�w i domu, w kt�rym by�y ciep�e ko�dry, a mo�e nawet nowy
�piw�r. Pobieg�a brzegiem morza, prosto mi�dzy drzewa.
By�a tak ma�a, �e jej stopy nie zostawia�y �lad�w na �niegu.
Rozdzia� trzeci
Wielki mr�z
Teraz wszystkie zegary zn�w chodzi�y. Muminek nakr�ci� je,
�eby czu� si� mniej samotnie. A poniewa� czas i tak si� zagubi�,
nastawi� zegary na r�ne godziny - mo�e kt�ra� z nich by�a
w�a�ciwa?
Od czasu do czasu bi�y, czasem dzwoni� budzik i to go
pociesza�o. Nie m�g� jednak zapomnie� rzeczy, kt�ra by�a okropna
- tego mianowicie, �e s�o�ce nie wschodzi�o. Ranek za rankiem
rozja�nia�y si� ledwie do brzasku, kt�ry przechodzi� wolno w
d�ug� noc zimow�; samo s�o�ce nie pokazywa�o si� nigdy. Zagubi�o
si� po prostu lub mo�e potoczy�o si� gdzie� we wszech�wiat.
Pocz�tkowo Muminek nie chcia� w to wierzy�. I d�ugo czeka�.
Chodzi� co dzie� nad brzeg morza i siedzia� wyczekuj�c z
pyszczkiem zwr�conym na wsch�d. Ale nic si� nie dzia�o. Wraca�
wi�c do domu, zamyka� za sob� klap� na dachu i zapala� d�ugi rz�d
�wiec na gzymsie kominka. �w kto�, kto mieszka� pod kuchenn�
szafk�, nadal nie wychodzi�, �eby co� zje��, i �y� najwidoczniej
jakim� tajemniczym, pe�nym znaczenia, samotnym �yciem.
Buka w��czy�a si� po lodzie pogr��ona we w�asnych my�lach,
kt�rych nikt nie zna�, a w szafie w kabinie co� niebezpiecznego
ukrywa�o si� za p�aszczami k�pielowymi. I co mo�na by�o na to po�
radzi�?
Wszystko to istnia�o, cho� nikt nie wiedzia� dlaczego, i
by�o si� wobec tego zupe�nie bezradnym.
Muminek znalaz� na strychu du�e tekturowe pude�ko z kalkoma�
niami i zatopi� si� w t�sknym zachwycie nad ich pi�kno�ci�. By�y
tam kwiaty i wschody s�o�ca, i ma�e w�zki z kolorowymi ko�ami.
L�ni�ce i pe�ne spokoju obrazki, kt�re przypomina�y utracony
�wiat.
Najpierw roz�o�y� je na pod�odze w salonie. Potem przysz�o
mu na my�l, �eby je porozlepia� na �cianach.
Przylepia� je wolno i starannie, �eby starczy�o na d�ugo, a
naj�adniejsze umie�ci� nad swoj� �pi�c� Mam�.
Przylepiaj�c doszed� do lustra, a wtedy zauwa�y�, �e na
�cianie nie ma du�ej srebrnej tacy. Wisia�a zawsze po prawej
stronie lustra na wst��ce z czerwonym krzy�ykowym haftem, teraz
za� by�a tam tylko wst��ka i ciemny owal na tapecie.
Bardzo si� tym zaniepokoi�, gdy� wiedzia�, �e by�a to
ukochana taca Mamy. Stanowi�a skarb rodzinny i nie wolno jej by�o
nigdy u�ywa�, by�a te� jedynym przedmiotem, kt�ry czy�ci�o si� do
po�ysku na �wi�ta.
Strapiony Muminek obszed� ca�y dom, ale tacy nie znalaz�.
Stwierdzi� natomiast, �e brakuje r�wnie� wielu innych rzeczy -
poduszek i ko�der, m�ki i cukru, i rondli. Nawet kapturka na im�
bryk*, tego z haftowan� r�.
*Kapturek na imbryk - rodzaj pokrowca, nak�adanego na imbryk z
gor�c� herbat� lub kaw� dla utrzymania ciep�a.
Muminek przej�� si� tym bardzo, poniewa� czu� si�
odpowiedzialny wobec �pi�cej rodziny. Pocz�tkowo podejrzewa� tego
kogo�, kto mieszka� pod kuchenn� szafk�. Pomy�la� te� o Buce i o
tym czym�, co siedzia�o w szafie kabiny. W�a�ciwie m�g� to zrobi�
ktokolwiek b�d�, zima bowiem pe�na by�a dziwnych stworze�,
post�puj�cych w spos�b niezrozumia�y i nieobliczalny.
"Musz� zapyta� Too-tiki - pomy�la� Muminek. - Mia�em co
prawda zamiar ukara� s�o�ce i nie wychodzi� z domu, a� ono wr�ci.
Ale teraz to jest wa�niejsze".
.oOo.
Kiedy Muminek wyszed� w szary p�mrok, przed werand� sta�
obcy bia�y ko� i patrzy� na niego l�ni�cymi oczami.
Muminek uk�oni� si� ostro�nie, ale ko� nawet nie drgn��.
Wtedy Muminek stwierdzi�, �e ko� jest ulepiony ze �niegu.
Miot�a z drewutni zast�powa�a ogon, a oczy zrobione by�y z ma�ych
lusterek. Zobaczy� siebie w tych lustrzanych oczach i przes�
traszy� si�. Omijaj�c konia, szybko poszed� w stron� nagich
krzak�w ja�minu.
"�eby tu by�o jedno stworzenie, kt�re bym zna� od dawna! -
my�la� Muminek. - Kto�, kto nie by�by tajemniczy, ale zupe�nie
zwyczajny. Kto�, kto te� obudzi� si� i nie mo�e si� rozezna� w
tym wszystkim. M�g�bym mu powiedzie�: �Hej! Okropne zimno, nie?
S�uchaj, czy to nie g�upio z tym �niegiem? A widzia�e�, jak
wygl�daj� krzaki ja�minu? Pami�tasz, latem...� Czy co� w tym
rodzaju".
Na por�czy mostu siedzia�a Too-tiki i �piewa�a:
Jestem Too-tiki i zrobi�am konia,
bia�ego konia, kt�ry galopuje,
kt�ry przed noc� umyka po lodzie,
bia�ego, uroczystego konia, kt�ry galopuje
i niesie wielki mr�z na swoim grzbiecie.
Po tym nast�powa� niezrozumia�y refren.
- Co chcesz przez to powiedzie�? - spyta� Muminek
onie�mielony.
- Chc� przez to powiedzie�, �e wieczorem oblejemy go wod� z
rzeki - odpowiedzia�a Too-tiki. - Wtedy przez noc zamarznie i
b�dzie z lodu. A jak przyjdzie wielki mr�z, pogalopuje i nigdy
ju� nie wr�ci.
Muminek milcza� przez chwil�. Potem powiedzia�:
- Kto� wynosi rzeczy z domu Tatusia.
- To chyba tylko dobrze - rzek�a Too-tiki weso�o. - Masz o
wiele za du�o rzeczy wok� siebie. Takich, kt�re wspominasz, i
takich, o kt�rych marzysz.
Nast�pnie zacz�a �piewa� drug� zwrotk�.
Muminek zawr�ci� na pi�cie i odszed�. "Ona mnie nie rozumie"
- pomy�la�. S�ysza� za sob� triumfaln� pie�� Too-tiki.
- �piewaj sobie, �piewaj - mrukn�� bliski p�aczu i z�y. -
�piewaj o tej swojej paskudnej zimie z czarnym lodem i z tym nie�
mi�ym koniem ze �niegu, i z tymi wszystkimi, co nigdy si� nie
pokazuj� i tylko si� chowaj�, i s� dziwni!
Gramol�c si� w g�r� po zboczu kopn�� �nieg; �zy zamarz�y mu
na pyszczku. I nagle zacz�� �piewa� w�asn� piosenk�.
Dar� si� i krzycza�, jak m�g� najg�o�niej, �eby Too-tiki
us�ysza�a go i �eby si� rozz�o�ci�a.
A oto jak brzmia�a gniewna piosenka Muminka o lecie:
S�uchajcie, dzieci zimy, kt�re boicie si� s�o�ca,
to wy pokry�y�cie mrokiem dolin� dawniej kwitn�c�.
Wiatr niesie �nieg i wyje, i p�dzi w szalonym biegu,
a ja - samotny, w rozpaczy, uciekam, uciekam od �niegu.
I chcia�bym upa�� i p�aka�, znu�ony wichrem i mrozem;
i widz� moj� werand� niebiesk�, widz� b�yszcz�ce morze.
Do �wiat�a, ciep�a, do s�o�ca t�skni� i si� ju� nie mam.
Ach, wiedzcie, nie dla mnie jest wasza okrutna zima!
- Jak moje s�o�ce si� poka�e i spojrzy na was, to zobaczy-
cie, jak g�upio wygl�dacie! - krzykn�� nie zwracaj�c ju� uwagi na
to, �eby by�o do rymu.
Wtedy zamieszkam w s�oneczniku
i b�d� le�a� na brzuchu w gor�cym piasku,
a okno b�dzie ca�y dzie� otwarte
na ogr�d i na trzmiele,
i na jaskrawoniebieskie niebo
z moim w�asnym
pomara�czowo��tym s�o�cem!
Zrobi�o si� strasznie cicho, kiedy Muminek sko�czy� swoj�
pe�n� buntu piosenk�.
Sta� bez ruchu i nas�uchiwa�, ale nikt mu si� nie sprzeci-
wi�.
"Musia�o si� co� sta�" - pomy�la� trz�s�c si�.
I tak by�o istotnie.
Ze szczytu pag�rka co� zje�d�a�o. Jecha�o w tumanach
l�ni�cego �niegu i krzycza�o:
- Z drogi! Uwagaaa!
Muminek sta� bez ruchu i tylko patrzy�
Prosto na niego sun�a srebrna taca, a na niej kapturek do
imbryka. "Too-tiki pola�a je rzeczn� wod� - pomy�la� Muminek
przera�ony -i o�y�y. Teraz lec� galopem i nigdy ju� nie wr�c�..."
W tej samej chwili nast�pi�o zderzenie. Muminek polecia�
g��boko w �nieg i siedz�c w nim z g�ow� us�ysza� �miech Too-tiki.
Potem jeszcze inny �miech, �miech, jakim �mia� si� mog�a tylko
jedna jedyna osoba na �wiecie.
- Mi! - krzykn�� Muminek z pyszczkiem pe�nym �niegu. Czym
pr�dzej wygramoli� si� uradowany, pe�en oczekiwania. Rzeczywi�cie
na �niegu siedzia�a Mi. W kapturku na imbryk wyci�a dziury na
g�ow� i na r�ce, a na �rodku brzucha mia�a wyhaftowan� r��.
- Mi! - zawo�a� Muminek. - Ach, ty nie wiesz... Wsz�dzie
jest tak obco, tak samotnie... Pami�tasz ostatnie lato, kiedy...
- Ale teraz jest zima - odpowiedzia�a Mi wyci�gaj�c srebrn�
tac� ze �niegu. - Pi�knego kozio�ka si� fikn�o, co?!
- Obudzi�em si� i nie mog�em ju� zasn�� - opowiada� Muminek.
- Drzwi nie da�y si� otworzy�, a s�o�ce gdzie� si� zapodzia�o, i
nawet ten, co mieszka pod szafk�, nie...
- Tak, tak - przytakn�a weso�o ma�a Mi. - A potem
przylepia�e� obrazki na �cianach. Nic si� nie zmieni�e�. Ciekawa
jestem, czy ta taca nie jecha�aby pr�dzej, gdyby j� nasmarowa�
stearyn�?
- Niez�y pomys� - odpar�a Too-tiki.
- Prawdopodobnie po lodzie b�dzie sun�� jeszcze szybciej -
orzek�a Mi. - Je�li w domu Mumink�w znajdzie si� co� na �agiel.
- I je�li wiatr si� utrzyma - dopowiedzia�a Too-tiki.
Muminek patrzy� na nie i zastanawia� si�.
Potem rzek� spokojnie:
- Mog� wam po�yczy� m�j namiot.
.oOo.
Po po�udniu Too-tiki wyczu�a nosem, �e nadchodzi wielki
mr�z. Obla�a konia wod� z rzeki i nanios�a drzewa do kabiny.
- Sied�cie dzi� w domu, bo ona ju� idzie - powiedzia�a.
Niewidzialne myszki kiwn�y g�owami, a z szafy zaszemra�o
potakuj�co. Too-tiki wysz�a, �eby ostrzec innych.
- Nie denerwuj si� - powiedzia�a ma�a Mi. - Na pewno wejd�
do domu, kiedy poczuj�, �e szczypie mnie w palce u n�g.
A Mimbl� zawsze mo�na przykry� wi�zk� s�omy - doda�a wys�
terowawszy srebrn� tac� na l�d.
Too-tiki dalej sz�a w stron� doliny. Po drodze spotka�a
wiewi�rk� z pi�knym ogonem.
- Wieczorem sied� w domu, bo nadchodzi wielki mr�z - os�
trzeg�a j�.
- Dobrze, dobrze - odpowiedzia�a wiewi�rka. - Czy nie
widzia�a� przypadkiem szyszki, kt�r� gdzie� tu schowa�am?
- Nie - odrzek�a Too-tiki. - Ale obiecaj, �e nie zapomnisz,
co ci powiedzia�am. Sied� w domu, kiedy zmierzch zapadnie. To
wa�ne.
Wiewi�rka z roztargnieniem kiwn�a g�ow�.
Too-tiki posz�a dalej i wspi�a si� po drabince linowej do
domu Mumink�w.
Otworzy�a klap� w dachu i zawo�a�a Muminka.
Muminek zaj�ty by� cerowaniem majtek k�pielowych swojej
rodziny czerwon� bawe�n�.
- Chcia�am ci tylko powiedzie�, �e idzie wielki mr�z -
powiedzia�a Too-tiki.
- Jeszcze wi�kszy? - spyta� Muminek. - A jakiej wielko�ci
one bywaj�?
- Ten jest najniebezpieczniejszy - odpowiedzia�a Too-tiki. -
Ona przychodzi o zmierzchu, kiedy niebo robi si� zielone, prosto
z morza.
- To to jest ona? - spyta� Muminek.
- Tak, i bardzo pi�kna - odpar�a Too-tiki. - Ale je�eli spo�
jrzysz jej prosto w twarz, zamarzniesz na l�d. Zrobisz si�
zupe�nie jak sucharek i ka�dy b�dzie m�g� po�ama� ci� na ma�e
kawa�ki. Dlatego musisz dzisiaj wieczorem siedzie� w domu.
Potem Too-tiki znowu wysz�a na dach.
Muminek zszed� do piwnicy i dosypa� torfu do pieca.
Nast�pnie przykry� ca�� rodzin� dywanami, nakr�ci� zegary i
wyszed� z domu. Czu� bowiem, �e chce by� w towarzystwie, kiedy
przyjdzie ta Lodowa Pani.
.oOo.
Kiedy Muminek doszed� do kabiny k�pielowej, niebo by�o je-
szcze bledsze i bardziej zielonkawe ni� przedtem. Wiatr usta�, a
martwe trzciny sta�y nieruchomo nad lodem.
S�ucha� i zdawa�o mu si�, �e sama cisza wydaje niski,
�piewny d�wi�k. Mo�e to woda �cina�a si� w l�d coraz g��biej i
g��biej w morzu.
W kabinie by�o ciep�o, a na �rodku sto�u sta� niebieski im�
bryk do herbaty Mamy Muminka.
Usiad� na ogrodowym krze�le i spyta�:
- Kiedy ona przyjdzie?
- Nied�ugo - powiedzia�a Too-tiki. - Ale nie potrzebujesz
si� denerwowa�.
- To nie ona mnie denerwuje - powiedzia� Muminek. - To ci
inni mnie denerwuj�. Ci, o kt�rych nic nie wiem. Ten, co mieszka
pod szafk�. I ten w szafie tam w rogu. I Buka, kt�ra tylko patrzy
i nie m�wi ani s�owa.
Too-tiki potar�a pyszczek i zastanowi�a si� przez chwil�.
- Widzisz - powiedzia�a - tyle jest tego, co nie znajduje
sobie miejsca ani latem, ani jesieni�, ani na wiosn�. To wszys�
tko, co jest nie�mia�e i zagubione. Niekt�re rodzaje nocnych
zwierz�t i tacy, kt�rzy nigdzie nie pasuj� i w kt�rych nikt nie
wierzy... Trzymaj� si� na uboczu ca�y rok. A potem kiedy jest
spokojnie i bia�o i kiedy noce staj� si� d�ugie, a wszyscy
posn�li snem zimowym - wtedy wychodz�.
- Znasz ich? - spyta� Muminek.
- Niekt�rych - odpowiedzia�a Too-tiki. - Tego na przyk�ad,
kt�ry mieszka pod szafk�, znam bardzo dobrze. Ale on, jak si�
wydaje, chce �y� w ukryciu, wi�c nie mog� was sobie przedstawi�.
Muminek kopn�� nog� od sto�u i westchn��.
- Pewnie, pewnie - powiedzia�. - Ale ja nie chc� �y� w
ukryciu. Wpad�o si� w co� zupe�nie nowego i nikt nawet nie za�
troszczy si� i nie spyta, w jakim �wiecie �y�o si� przedtem.
Nawet ma�a Mi nie ma ochoty porozmawia� o prawdziwym �wiecie.
- Sk�d mo�na wiedzie�, kt�ry jest prawdziwy - powiedzia�a
Too-tiki z nosem przy szybie. - O, w�a�nie idzie Mi!
Ma�a Mi pchn�a drzwi i z �oskotem rzuci�a tac� na pod�og�.
- �agiel ujdzie - powiedzia�a. - A czego teraz potrzebuj�,
to mufki. Z tej poduszeczki Mamy Muminka do przykrywania jaj,
�eby nie wystyg�y, nigdy nie by�oby mufki, wi�c nic si� nie
sta�o, �e wyci�am w niej dziury. Ale teraz wygl�da tak, �e wstyd
by�oby j� da� nawet jakiemu� wysiedlonemu je�owi*.
*Wysiedlony je� to taki je�, kt�ry wbrew swej woli zosta� wyrzu�
cany ze swojego domu i kt�ry nie zd��y� nawet zabra� z sob�
szczoteczki do z�b�w. (Uwaga autorki).
- Widz� to w�a�nie - powiedzia� Muminek i spojrza� ponuro na
poduszeczk�.
Mi rzuci�a poduszeczk� na pod�og�, a kt�ra� z niewidzialnych
myszek natychmiast wsun�a j� do pieca.
- No, a ona pr�dko przyjdzie? - spyta�a Mi.
- Zdaje mi si�, �e tak - odpowiedzia�a Too-tiki powa�nie. -
Chod�my zobaczy�.
Wyszli na pomost i zacz�li wietrzy� zwr�ceni ku morzu. Wie�
czorne niebo by�o zielone, a ca�y �wiat wygl�da�, jakby go zro�
biono z cienkiego szk�a. Cisza by�a absolutna, a drobne gwiazdy
�wieci�y zewsz�d i przegl�da�y si� w lodzie. I by� straszliwy
mr�z.
- Tak, idzie - powiedzia�a Too-tiki. - Wejd�my do domu.
Mysz pod sto�em przesta�a gra�.
W dali, po zamarzni�tym morzu, sz�a Lodowa Pani. By�a bia�a
jak stearyna, ale je�li patrzy�o si� na ni� przez szyb� z prawej
strony, by�a czerwona, a widziana przez lew� by�a jasnozielona.
Muminek poczu� nagle, �e szyba zrobi�a si� tak zimna, �e a�
pyszczek go zabola�; cofn�� si� ostro�nie.
Usiedli ko�o piecyka i czekali.
- Nie patrzcie w tamt� stron� - powiedzia�a Too-tiki.
- Ojej, kto� mi wlaz� na kolana - krzykn�a ma�a Mi zdzi�
wiona i spojrza�a na swoj� sp�dnic�, na kt�rej nic nie by�o wi�
da�.
- To moje myszy si� boj� - wyja�ni�a jej Too-tiki. - Sied�
spokojnie, zaraz sobie p�jd�.
Lodowa Pani mija�a ich kabin�. Mo�e spojrza�a w okno, bo
przez pok�j przeszed� lodowaty powiew, a czerwony �elazny piecyk
zblad�. Lecz nie trwa�o to d�ugo; w chwil� p�niej by�o ju� po
wszystkim. Niewidzialne myszy, zawstydzone, zeskoczy�y z kolan
ma�ej Mi, po czym wszyscy rzucili si� do okna, �eby popatrze�.
Lodowa Pani sta�a na skraju trzcin odwr�cona do nich pleca�
mi; pochyli�a si� nad �niegiem.
- To wiewi�rka - powiedzia�a Too-tiki. - Zapomnia�a, �e ma
siedzie� w domu.
Lodowa Pani pochyli�a twarz nad wiewi�rk� i podrapa�a j� za
uchem.
Wiewi�rka patrzy�a na ni� oczarowana, prosto w jej zimne,
niebieskie oczy. Lodowa Pani u�miechn�a si� lekko i posz�a
dalej.
A na szlaku jej drogi pozosta�a ta zwariowana wiewi�rka,
sztywna, zdr�twia�a, z n�kami stercz�cymi w powietrzu.
- Niedobrze - powiedzia�a ponuro Too-tiki i naci�gn�a
czapk� na uszy. Otworzy�a drzwi i �nie�na kurzawa wtargn�a do
�rodka. Po chwili Too-tiki wr�ci�a i po�o�y�a wiewi�rk� na stole.
Niewidzialne myszy wyskoczy�y z gor�c� wod� i owin�y
wiewi�rk� ciep�ym r�cznikiem. Ale jej �apki wci�� stercza�y do
g�ry sztywno i �a�o�nie, a w�siki ani drgn�y.
- Ona zupe�nie umar�a - powiedzia�a ma�a Mi rzeczowo.
- W ka�dym razie zobaczy�a co� �adnego, zanim umar�a - rzek�
Muminek dr��cym g�osem.
- No, tak - odpowiedzia�a Mi. - Ale teraz ju� tego nie pa�
mi�ta. Mam zamiar zrobi� sobie �liczn� mufeczk� z jej ogona.
- Nie zrobisz tego! - wybuchn�� Muminek wzburzony. - Musi
by� pochowana z ogonem. Bo ona b�dzie pochowana, prawda Too-tiki?
- Hm - odpar�a Too-tiki. - Nie wiadomo, czy kogo�, kto ju�
nie �yje, mo�e jeszcze cieszy� jego w�asny ogon.
- Moja kochana - prosi� Muminek. - Nie m�w, �e ona nie �yje.
To jest takie straszne.
- Skoro si� nie �yje, to si� nie �yje - odpowiedzia�a Too-
tiki �agodnie. - Ta wiewi�rka stanie si� powoli ziemi�. A jeszcze
p�niej wyrosn� z niej drzewa, po kt�rych skaka� b�d� nowe
wiewi�rki. Czy to takie smutne?*
*Je�eli czytelnik zacznie p�aka�, niech szybko zajrzy na str.
165. (Uwaga autorki).
- Mo�e i nie - odpar� Muminek i wytar� sobie pyszczek. - Ale
w ka�dym razie musi by� pochowana jutro, i to razem z ogonem
i ze wszystkim, i b�dzie mia�a bardzo �adny i porz�dny pogrzeb.
.oOo.
Nazajutrz w kabinie by�o bardzo zimno. Ogie� pali� si�
jeszcze w �elaznym piecyku, ale wida� by�o, �e niewidzialne mysz-
ki s� zm�czone. W imbryku, kt�ry Muminek przyni�s� z domu, by�a
pod przykrywk� cienka warstwa lodu.
Muminek zreszt� podzi�kowa� za kaw�, kt�rej nie chcia� pi� z
powodu �mierci wiewi�rki.
- Musisz mi teraz da� m�j p�aszcz k�pielowy - zwr�ci� si�
uroczy�cie do Too-tiki - bo Mama m�wi�a, �e na pogrzebach zawsze
si� marznie.
- Odwr�� si� i licz do dziesi�ciu - powiedzia�a Too-tiki.
Muminek odwr�ci� si� do okna i liczy�. Gdy doszed� do o�miu,
Too-tiki zamkn�a szaf� i poda�a mu jego niebieski p�aszcz
k�pielowy.
- �e� ty pami�ta�a, �e m�j jest niebieski - ucieszy� si� Mu�
minek. Wsun�� zaraz r�ce do kieszeni, ale okular�w s�onecznych
nie znalaz�. By�o w nich natomiast troch� piasku i kr�g�y jak
kulka bia�y kamyk.
�cisn�� kamyk w �apce. W jego kr�g�o�ci by�o owo poczucie
bezpiecze�stwa, jakie dawa�o lato, czu�o si� niemal, �e kamyk
jest jeszcze ciep�y od s�o�ca.
- Masz tak� min�, jakby� trafi� nie na to przyj�cie, na
kt�re zosta�e� zaproszony - powiedzia�a ma�a Mi.
Muminek nawet nie spojrza� na ni�.
- Idziecie na pogrzeb czy nie idziecie? - spyta� z god�
no�ci�.
- Jasne, �e idziemy - odpowiedzia�a Too-tiki. - Ona by�a na
sw�j spos�b mi�� wiewi�rk�.
Zapakowali wiewi�rk� w stary czepek k�pielowy i wyszli na
srogi mr�z.
�nieg skrzypia� pod �apkami, a oddechy wygl�da�y jak bia�e
dymki. Pyszczki tak dr�twia�y, �e nie mo�na ich by�o nawet
zmarszczy�.
- Ale mocno tnie! - po wiedzia�a ma�a Mi z zachwytem,
skacz�c po zamarzni�tym brzegu morza.
- Nie mog�aby� skaka� troch� wolniej? - poprosi� Muminek. -
Jak by nie by�o, to jest pogrzeb.
Lodowate powietrze zatyka�o go, ledwie m�g� oddycha�.
- Nie wiedzia�am, �e masz brwi - powiedzia�a ma�a Mi. - Te�
raz zrobi�y si� bia�e i wygl�dasz na jeszcze bardziej speszonego
ni� zwykle.
- To szron - obja�ni�a rzeczowo Too-tiki. - A teraz b�d� ci�
cho, bo ani ty, ani ja nic nie wiemy o pogrzebach.
Muminek ucieszy� si�. Zani�s� wiewi�rk� pod dom i po�o�y�
przed koniem ze �niegu.
Potem wszed� po sznurowej drabinie na dach i wsun�� si� do
ciep�ego, u�pionego salonu.
Przeszuka� szuflady. Poprzewraca� wszystko do g�ry nogami,
ale nie znalaz� tego, co chcia� znale��.
Wtedy podszed� do ��ka swojej Mamy i szepcz�c jej do ucha
spyta� o co�. Westchn�a i odwr�ci�a si� na drugi bok. Muminek
jeszcze raz szepn�� pytanie.
W�wczas Mama, z g��bokim kobiecym zrozumieniem dla wszys�
tkiego, co zachowuje tradycj�, odpowiedzia�a przez sen:
- �a�obne opaski... s� w mojej szafie... na g�rnej p�ce...
na prawo... - po czym znowu zapad�a w sen.
Muminek wyj�� spad schod�w drabin� i przystawi� j� do szafy.
Na pierwszej p�ce znalaz� pude�ko z tymi wszystkimi
niepotrzebnymi rzeczami, kt�re czasem si� przydaj�, a nawet s�
nieodzowne. By�y tam mi�dzy innymi czarne �a�obne i z�ote wst��ki
na du�e uroczysto�ci i klucz od domu, i korkoci�g do szampana, i
klej do porcelany, i zapasowe mosi�ne ga�ki do ��ek.
Kiedy Muminek wyszed� na dw�r, mia� na ogonie czarn� �a�obn�
opask�. Potem zawi�za� kokard� Too-tiki na czapce.
Ale ma�a Mi odm�wi�a dekoracji.
- Je�eli jestem smutna, to nie musz� tego uzewn�trznia� za
pomoc� kokardki - powiedzia�a.
- J e � e l i jeste� smutna, to tak - rzek� Muminek. - Ale
ty nie jeste� smutna.
- Nie - powiedzia�a ma�a Mi. - Nie mog�. Mog� tylko by� we�
so�a albo z�a. Czy to wiewi�rce pomo�e, �e b�d� smutna? Ale
je�eli si� rozz�oszcz� na Lodow� Pani�, to mo�e si� zdarzy�, �e
kiedy� ugryz� j� w nog�. I mo�e wtedy b�dzie si� wystrzega�, �eby
nie drapa� ma�ych wiewi�rek za uchem tylko dlatego, �e s� takie
�adne i puszyste.
- Co� w tym jest - powiedzia�a Too-tiki. - Ale co najdziw�
niejsze, Muminek te� ma racj�. Wi�c co robimy dalej?
- Teraz wykopi� do�ek - powiedzia� Muminek. - Tu jest jedno
mi�e miejsce, gdzie zwykle rosn� margerytki.
- Ale, m�j kochany przyjacielu - powiedzia�a z �alem Too-ti�
ki - ziemia jest zmarzni�ta i twarda jak kamie�. Nie mo�na by w
niej zakopa� nawet �wierszcza.
Muminek spojrza� na ni� bezradnie. Nikt si� nie odezwa�. I
w�a�nie w tej chwili ko� ze �niegu schyli� g�ow� i ostro�nie za�
cz�� obw�chiwa� wiewi�rk�. Popatrzy� na Muminka swoimi oczyma z
lusterek, spokojnie pomachuj�c przy tym miotlanym ogonem.
Jednocze�nie niewidzialna mysz zacz�a wygrywa� na flecie
jak�� smutn� melodi�. Muminek z wdzi�czno�ci� kiwn�� g�ow�.
W�wczas ko� ze �niegu podni�s� wiewi�rk� (z czepkiem
k�pielowym, ogonem i ze wszystkim), po�o�y� j� sobie na grzbiecie
i ca�y orszak ruszy� na brzeg morza.
Id�c Too-tiki �piewa�a:
By�a raz ma�a wiewi�rka,
bardzo ma�a wiewi�rka.
Nie mia�a wiele rozumu,
ale by�a ciep�a i puszysta.
Teraz jest zimna, zupe�nie zimna,
a jej ma�e n�ki s� sztywne.
Lecz jeszcze wci�� ma�a wiewi�rka
ma najpi�kniejszy ogon na �wiecie.
Kiedy ko� poczu� twardy l�d pod kopytami, podrzuci� g�ow�, a
oczy mu zab�ys�y. I nagle skoczy� rado�nie i ruszy� galopem.
Niewidzialna mysz przesz�a na weso��, szybk� melodi�. Ko� ze
�niegu z wiewi�rk� na grzbiecie bieg� galopem coraz dalej i
dalej. W ko�cu by� ju� tylko kropk� na horyzoncie.
- Nie wiem, czy sta�o si� dobrze - powiedzia� Muminek
zaniepokojony.
- Nie mog�o si� sta� lepiej - odpowiedzia�a Too-tiki.
- Owszem, mog�o - rzek�a ma�a Mi. - Gdybym dosta�a ten
pi�kny ogon na mufk�!
Rozdzia� czwarty
Tajemnicze istoty
W kilka dni po pogrzebie wiewi�rki Muminek zauwa�y�, �e kto�
�wisn�� sporo torfu z szopy.
Od wr�t ci�gn�� si� w �niegu szeroki �lad, jak gdyby kto�
wl�k� za sob� worki.
"To nie mog�a by� Mi - pomy�la� Muminek. - Jest o wiele za
ma�a, a Too-tiki bierze tylko to, czego potrzebuje. To musia�a
by� Buka".
Z naje�onym futerkiem ruszy� za �ladem. Nie by�o przecie�
nikogo poza nim, kto m�g� pilnowa� torfu rodziny Mumink�w - by�a
to wi�c sprawa jego honoru.
�lad ko�czy� si� na pag�rku za grot�.
Le�a�y tam z�o�one na stos worki z torfem. Na szczycie tego
stosu sta�a �awka ogrodowa rodziny Mumink�w, ta, kt�rej w sierp�
niu odpad�a noga.
- Ta �awka u�wietni efekt! - odezwa�a si� Too-tiki wychy�
laj�c si� zza work�w. - Jest stara i sucha jak pieprz.
- Na pewno - powiedzia� Muminek. - Jest w naszej rodzinie
ju� od dawna. Mo�na by j� zreperowa�.
- Albo zrobi� now� - odrzek�a Too-tiki. - Chcesz pos�ucha�
piosenki o Too-tiki, kt�ra rozpali�a wielkie zimowe ognisko?
- Prosz� bardzo - odpar� Muminek spokojnie.
W�wczas To-tiki obracaj�c si� powoli i przytupuj�c w �niegu
zacz�a �piewa�:
Rozlega si� d�wi�k,
samotny i dziwny,
dziki i spokojny -
g�ucho brzmi b�ben.
Trzeszczy ognisko,
p�onie w bia�ym �niegu,
ko�ysz� si� ogony,
ta�cz� w bia�ym �niegu.
G�ucho brzmi b�ben
w czarn�, czarn� noc.
- Do�� mam tej czarnej nocy! - krzykn�� Muminek. - Nie chc�
dalej s�ucha�. Jest mi zimno! Jestem sam! Chc�, �eby wr�ci�o s�o-
�ce!
- Przecie� w�a�nie dlatego rozpalamy dzisiejszej nocy to
wielkie zimowe ognisko - odpowiedzia�a Too-tiki. - Jutro b�dziesz
mia� z powrotem swoje s�o�ce.
- Moje s�o�ce - powt�rzy� Muminek dr��cym g�osem.
Too-tiki przytakn�a g�ow� i podrapa�a si� po pyszczku. Mu�
minek d�ugo milcza�. Potem spyta� ostro�nie:
- My�lisz, �e ono