286
Szczegóły |
Tytuł |
286 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
286 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 286 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
286 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ACADEMIA MEDICA BIALOSTOCENSIS MCML
AKADEMIA MEDYCZNA W BIAŁYMSTOKU
KONTROWERSJE W PSYCHOLOGII
I
FILOZOFII MEDYCYNY
SKRYPT DLA STUDENTÓW
MEDYCYNY I FARMACJI
POD REDAKCJĄ
DRA N. HUM. GRZEGORZA ZALEWSKIEGO
Wydawnictwo Uczelniane
Białystok 1997
RECENZENCI NAUKOWI:
Prof. zw. dr hab. med. Zdzisław FALICKI
Prof. zw. dr hab. Wenancjusz PANEK
Druk: Oficyna Wydawnicza AMB, zam. 9/97, n. 300 egz., f. B-5
SPIS TREŚCI
WPROWADZENIE 3
CZĘŚĆ I. KONTROWERSJE PODSTAWOWE 7
Dr n. hum. Teresa SKARZYŃSKA Fenomenologiczny zarys
chrześcijańskiej postawy religijnej .............................................................. 9
Prof. zw. dr hab. med. Zbigniew PUCHALSKI Refleksje chirurga
na temat: Nie tylko skalpelem ..................................................................... 24
Mgr Robert TOMCZAK Sumienie w medycynie ..................................... 36
Dr n. med. Magdalena SZYMAŃSKA Uwagi polemiczne do artykułu "Sumienie w medycynie" - R. Tomczaka ..................................................... 64
Dr n. med. Magdalena SZYMAŃSKA Deontologia a prawo naturalne ... 68
CZĘŚĆ II. KONTROWERSJE W PSYCHOTERAPII I PSYCHIATRII 91
Prof. zw. dr hab. med. Zdzisław FALICKI Godność chorego w praktyce psychiatrycznej .................................................................................... 93
Mgr Cezary GODLEWSKI Sumienie i superego. Konflikty moralne jako źródło zaburzeń psychicznych .............................................................. 100
Dr n. hum. Grzegorz ZALEWSKI Terapia moralna - społeczności terapeutyczne jako uzupełnienie (alternatywa?) hospitalizacji pacjentów chorych na schizofrenię ............................................................................... 114
Prof. zw. dr hab. med. Zdzisław FALICKI, lek. med. Marek STANKIEWICZ Opieka rodzinna w gminie Choroszcz ............................ 136
CZĘŚĆ III. KONTROWERSJE FILOZOFICZNE 143
Mgr Joanna LUBOWICKA-KOS Czy brak zaangażowania, to ucieczka przed cierpieniem? - komentarze do filozofii stoickiej ................................ 145
Mgr Jacek BRECZKO Medycyna i zdrowie Utopian ............................... 156
Dr farm. Stefan ROSTAFIŃSKI Aspekty moralne zawodu farmaceuty .. 179
CZĘŚĆ IV. PODSUMOWANIE I WNIOSKI OGÓLNE 209
Prof. zw. dr hab. med. Zdzisław FALICKI Ocena skryptu pt. "Kontrowersje w psychologii i filozofii medycyny" ................................................. 211
WPROWADZENIE
W czasie prowadzenia zajęć z psychologii, filozofii i deontologii lekarskiej oraz farmaceutycznej często przekazywana jest studentom wiedza podręcznikowa, wprowadzająca ich tylko w obszar zagadnień. Obok jednak tematów podstawowych i oczywistych z punktu widzenia prowadzących zajęcia; tematów, które w trakcie prowadzenia zajęć stają się także oczywiste dla studentów, pojawiają się trudne problemy i kontrowersje. Dotyczą one zagadnień, co do których istnieją sprzeczne opinie wśród lekarzy, psychologów i filozofów.
W skrypcie tym przedstawiamy właśnie takie trudne problemy
i kontrowersje, które pojawiają się w ostatnich latach w Akademii Medycznej w Białymstoku na zajęciach z psychologii, filozofii i deontologii. W zamieszczonych artykułach prezentowane są fakty i ich autorskie interpretacje, które następnie są analizowane w czasie zajęć. Skrypt ten jest więc trochę nietypowy, ponieważ obok tematów podręcznikowych prezentuje także problemy otwarte i kontrowersyjne.
Pierwsza część skryptu rozpoczyna się od artykułu dr Teresy Skarzyńskiej Fenomenologiczny zarys chrześcijańskiej postawy religijnej. Filozofia chrześcijańska wyznacza paradygmat, na którym opierają się Refleksje chirurga na temat: Nie tylko skalpelem. Autorem tego artykułu jest pro@ Zbigniew Puchalski. Kontrowersyjny jest natomiast trzeci artykuł mgr Roberta Tomczaka - Sumienie w medycynie. Autor przedstawia w nim przykłady eutanazji, które są na tyle znane, że chyba stanowią już element historii medycyny. R. Tomczak dobudowuje jednak do nich swoistą filozofię, która próbuje częściowo usprawiedliwiać eutanazję. Być może bardziej trafnie należałoby zatytułować ten artykuł Brak sumienia w medycynie, ponieważ podważa on bezwzględnie obowiązującą normę dekalogową Nie zabijaj. Jako redaktor skryptu nie zgadzam się z poglądami R. Tomczaka, niemniej jednak
5
zdecydowałem się na ich opublikowanie; zamieszczając poniżej dwa artykuły polemiczne, napisane przez dr Magdalenę Szymańską.
W drugiej części skryptu przedstawione są zagadnienia dotyczące psychoterapii i psychiatrii. Prof. Zdzisław Falicki napisał o godności chorego psychicznie, a mgr Cezary Godlewski o konfliktach moralnych, jako źródle zaburzeń psychicznych. W swoim artykule napisałm o społecznościach terapeutycznych, jako możliwości uzupełnienia (alternatywie?) hospitalizacji ludzi chorych na schizofrenię. Prof. Z. Falicki i lek. M. Stankiewicz przypomnieli natomiast czytelnikom, jak wyglądała opieka rodzinna w gminie Choroszcz.
W trzeciej części skryptu przedstawione zostały szczegółowe kontrowersje filozoficzne. Mgr Joanna Lubowicka-Kos dostawiła pytanie : Czy brak zaangażowania, to ucieczka przed cierpieniem? - komentarze do filozofii stoickiej, a mgr Jacek Breczko przeanalizował Medycynę i zdrowie Utopian. O Aspektach moralrrych zawodu farmaceuty napisał natomiast dr Stefan Rostafiński.
Ze względu na różnorodność, nowatorstwo i oryginalność przedstawionych tekstów mogą one stanowić materiał inspirujący studentów do twórczych dyskusji i wielu konstruktywnych postaw w przyszłej pracy zawodowej.
Ocena skryptu KONTROWERSJE W PSYCHOLOGII I FILOZOFII MEDYCYNY, dokonana przez pro@ Zdzisława Falickiego, została przedstawiona w podsumowaniu i wnioskach ogólnych.
6
CZĘŚĆ I
KONTROWERSJE PODSTAWOWE
FENOMENOLOGICZNY ZARYS CHRZEŚCIJAŃSKIEJ POSTAWY RELIGIJNEJ
Teresa SKARZYŃSKA
Religia chrześcijańska jest niewątpliwie doniosłym zjawiskiem w naszej kulturze europejskiej. Można ją badać z wielorakich pozycji. Stanowisko tu prezentowane to stanowisko filozofii religii, analiza z pozycji fenomenologiczno-hermeneutycznych. Zajmiemy się najpierw fenomenem religijności i symboliką religijną w ogólności, by później, poprzez lekturę Starego i Nowego Testamentu, zakreślić podstawy etyki chrześcijańskiej. Adresując ten tekst szczególnie do studentów Akademii Medycznej, postaram się też na końcu pokazać relację między etosem chrześcijańskim a zasadami obow~zującymi lekarza i innych pracowników zawodów medycznych.
Wybór podejścia fenomenologicznego niesie za sobą pozostawienie otwartą sprawy podstaw i prawdziwości wiary religijnej, umożliwia natomiast analizę jej treści. Punktem wyjścia nie jest tu fakt istnienia Boga, lecz fakt istnienia wiary w Boga, fakt istnienia szczególnego "doświadczenia" sacrum (por.R.Otto, 1968). Fenomenolog opisuje zatem metodą ejdetyczną ( tj. biorąc pod uwagę istotę rzeczy, a nie jej przypadkowe przejawy), treść przeżyć, które pojawiają się w związku z odnoszeniem się człowieka do Boga, nie rozstrzygając przy tym sprawy jego istnienia ("zawieszając" tezę o istnieniu, czyli dokonując redukcji fenomenologicznej). Fenomenolog poprzestaje więc na ustaleniu więzi człowieka z Absolutem na poziomie intencjonalnym (myślnym). Nie interesują go psychologiczne motywy pojawiania się takich, a nie innych przeżyć religijnych w konkretnych przypadkach, lecz opisuje treści tych przeżyć, ich sens (por. M.Scheler, 1954).
9
W jakich warunkach człowiek mówi "tak" w kwestii istnienia Boga?
Nie da się tego zbadać odnosząc się do aktualnych treści świadomości, ponieważ za zjawiskiem religijności stoi cała, długa historia jego powstawania oraz przekazu. Dlatego fenomenolog musi uprawiać jednocześnie hermeneutykę, czyli zająć się interpretacją mitów i symboli religijnych, jako szczególną sferą prze'zyć odziedziczoną po przodkach, a jednocześnie ciągle
żywą, bo nadającą sens życiu współczesnego człowieka.
Za symbole religijne uznaje się tu znaki, które odnoszą się do czegoś, co nie jest bezpośrednio dane; niosą one w sobie znaczenia, które pośrednio
wyrażają to, co oznaczają. Symbole religijne przedstawiają przy tym swój przedmiot w podwójnym sensie - czynią go obecnym i zastępują jednocześnie (por.H.G.Gadamer, 1993, s.164).
Co niosą za sobą symbole religijne? Znaczące są w tej materii analizy
Eliadego, dla którego symbole religijne podtrzymują fundamentalne pragnienie człowieka: znieruchomienia czasu. Czas sakralny "unieważnia" czas świecki, jest tedy narzędziem, dzięki któremu człowiek zdolny jest wyzwolić się z własnej historyczności i dostąpić niejako wiecznej teraźniejszości" (por. M. Eliade, 1993, s. IV). Symbole religijne pozwalają człowiekowi radzić sobie z nieodwracalnym upływem czasu, umożliwiają wykroczenie poza przypadkowość własnego losu, są wyzwaniem rzuconym przemijaniu .
Symbole ustawiają również człowieka wobec przemijalności
ostatecznej. Kruche jest bowiem życie ludzkie, przesłonięte cieniem śmierci. Zaś religia, jak pisze Van der Leeuw, "jest zawsze ukierunkowana na zbawienie, nigdy na samo życie, takie, jakie jest dane" ( G. Van der Leeuw,
1978, s. 722).
Inny sens zostaje nadany również historii ludzkiej. Symbole religijne
"odsłaniają człowiekowi pewne utajone rysy świata, które samą historię ludzką dozwalają rozumieć w relatywizacji do niehistorycznej realności sakralnej. Żyje w micie rodzaj nostalgii raju, mglista pamięć o niehistorycznym
10
doświadczeniu zaczątkowym, o protoinicjacji, która ukonstytuowała byt ludzki w jego wyjściu z przedludzkiej natury" (M.Eliade, 1993,s.IV). Religia zatem nadaje sens całości historycznego bytowania człowieka na ziemi. Mówi o jego początkach, które czynią tęsknotę za rajem czymś naturalnym, a także o mającym nadejść końcu, który będzie wyzwoleniem.
Zmagając się z kwestiami ostatecznymi, niedostępnymi wprost dla rozumu ludzkiego, symbolika religijna musi usytuować się na poziomie pozaracjonalnym, musi wyjść poza jego granice. "Ta ostateczna rzeczywistość symbolicznie przyswajalna - pisze Kołakowski - przecieka przez sito dyskursywnej myśli, albowiem jest sprzeczna wewnętrznie i tym samym niedostępna konceptualizacji racjonalnej". (M. Eliade, 1993, s. IV). Nie świadczy to jednak o irracjonalnym charakterze treści religijnych, tylko o tym, że ten pierwotny, związany z rozszyfrowywaniem najwyższego sensu, sposób ludzkiego odbioru świata może jawić się dziś rozumowi jako niekonsekwentny i wewnętrznie sprzeczny. Dotyczy on bowiem odbioru świata zakorzenionego w pre-historii i odpowiada egzystencjalnym, a nie tylko poznawczym potrzebom i oczekiwaniom człowieka [np. potrzebie "bezwarunkowej zasady sensu" (Jaspers), czyli potrzebie wyjaśnienia tajemnicy istnienia, potrzebie "zatrzymania czasu" (Eliade), czy potrzebie rozumienia sensu cierpienia]. Jak pisze Armstrong: "religia zawsze była próbą odnalezienia sensu i wartości życia pomimo cierpień, jakim podlega ciało"(K. Armstrong, 1996, s. 23).
Dla Eliadego symbole religijne niosą za sobą pierwotne doświadczenia egzystencjalne człowieka archaicznego, wnoszą niejako ludzką historię doświadczania świata i poprzez mity oraz uczestnictwo w rytuałach religijnych wracamy jakby do tych prapoczątków i dzięki temu łatwiej odnajdujemy i zrozumiemy samych siebie (por. M. Eliade, 1993, s. 437).
Jakie jest żródło symboliki religijnej? Według Dupre, na przykład, nie istnieje bezpośrednie doświadczenie religijne. Symbol jest jedynym sposobem, w jaki umysł przekracza to co empiryczne. Wiara nie opiera się zatem
11
na odczuciu czy uczuciu, lecz na świadomości istnienia wymiaru transcendentnego w stosunku do wszystkich doświadczeń życia, jest afirmacją głębszej rzeczywistości ukrytej pod rzucającą się w oczy postacią zewnętrzną (por. Dupre, 1991, s.130,131 ). Tak jak Eliade, Dupre twierdzi, iż symbole religijne wyrosły z pierwszych prób człowieka wyrażenia rzeczywistości, przy jednoczesnej świadomości istnienia wymiaru transcendenfiego. '
Symbole rozwijają się stopniowo w mity, czyniąc refleksyjnymi te treści, które przedtem były tylko "przeżywanymi". Ale chociaż formy mitu są świadome, "korzenie, z których wyrastają, tkwią głęboko w nieświadomej glebie" (por. L. Dupre, 1991, s. 189). Mity są przede wszystkim najpotężniejsrym narzędziem umysłu służącym egzystencjalnej integracji człowieka."Święta rzeczywistość - pisze Dupre - godzi konfliktowe elementy zwykłej rzeczywistości, integrując je wszystkie w wyższą organiczną jedność" (L. Dupre, 1991, s. 196). To mit uświadamia nam olbrzymią siłę jednoczenia przeciwieństw, jaką posiada sacrum, które odbierane jest jako "wprost przewyższające wszystkie inne byty" (por. M. Scheler, 1954, s. 159).
Świadomość mityczna, mocą wewnętrznej dialektyki, przeobraża się w świadomość religijną. Mity zostają przy tym zachowane. Przechodząc z jednej wiary w drugą, włączane są w nowe struktury znaczeniowe. "Mit jest miejscem urodzenia bogów; zapoczątkowuje on ruch w kierunku transcendencji, uzupełniony i wykrystalizowany w religii formalnej. (L. Dupre, 1991, s. 203, 204). Ale niezależnie od cech specyficznych każdej religii i faktów, do których się odwołuje, religia, będąc historyczną, nadal potrzebuje mitów, ponieważ mit wprowadza "niezbędną świadomość czasu, której świadomość historyczna nie może dostarczyć. Wiara sięga po początek i koniec, które całkowicie przekraczają zakres historii. Każda próba zintegrowania początku i końca z resztą historii musi być mityczną. Ponadto (...) - pisze Dupre - symbole takie jak symbole upadku i odkupienia są nieodłączne od czasu, a jednak niedostępne historii, jako zapisowi i analizie
12
ludzkich zjawisk" (L. Dupre, 1991, s. 210). Dlatego odwoływanie się do mitu jest nieodłączną cechą myślenia religijnego.
Współczesny człowiek nie może jednak nadal wierzyć w mity, skoro uznał je za mity właśnie i poprzez to zrelatywizował ich skuteczność. Może jednak nadal wierzyć poprzez mity - twierdzi Dupre - co czyni mit istotnym elementem refleksji religijnej. "W świadomości religijnej człowiek staje się refleksyjnie świadomym symbolicznego znaczenia mitu - nie przyjmuje już go jako samej rzeczywistości, lecz jako jej przedstawienie "(L. Dupre, 1991, s.211 ). Dzięki temu mity stają się niewyczerpywalnym żródłem interpretacji dla wielu myślicieli, ciągle "dają do myślenia" (por. P. Ricoeur, 1986, s.330-332).
Dla dzisiejszego człowieka mit staje się płynącym z historii przesłaniem, ujawniającym sens ludzkiego bytowania na ziemi. Mit przychodzi z odpowiedzią i podpowiedzią wtedy, gdy załamuje się lub okazuje się być niewystarczającą racjonalna interpretacja świata, a życie domaga się jednak odpowiedzi. "Istotnie - pisze Unamuno - jaka to różnica, czy cel ostateczny istnieje, czy nie istnieje? Czy jakaś sprzeczność logiczna zawiera się w tezie, źe świat nie jest przeznaczony do żadnego ludzkiego ani ponadludzkiego celu? Czyż myśl, że jedynym celem wszystkiego jest istnienie i przemijanie, jest w jakikolwiek sposób sprzeczna z rozumem? Tak się rzeczy mają dla tego, kto umieszcza się na zewnątrz siebie, lecz dla tego, kto wewnątrz samego siebie żyje, cierpi i pragnie... dla tego jest to sprawa życia albo śmierci". (M. Unamuno, 1984, s. 250, 251). A zatem, twierdzi, obiektywnie wiara jest absurdalna, egzystencjalnie jednak nieunikniona. Dlatego też tak ściśle wiąże się ona z problemami ludzkiego cierpienia.
Do wielkich religii historycznych, tj. takich, które odwołują się do konkretnych faktów historycznych, należy niewątpliwie chrześcijaństwo. W religii tej, jak w każdej innej, przetrwały elementy mityczne, choć, gdy ona powstawała, nie istniała już mentalność mityczna. "Element mityczny w chrześcijaństwie - zauważa Dupre - był pierwotnie oprawą przyswojoną
13
i stworzoną w celu prryjęcia faktu Jezusa" (L. Dupre, 1991, s. 206). Opisy wydarzeń historycznych przeplatają się w Biblii z mitami i przypowieściami, które w sposób symboliczny, w nakreślonym powyżej sensie, oddają sens i charakter ludzkiego żywota. Sięgnijmy zatem do Biblii jako źródła etosu chrześcijańskiego.
Chrześcijanin uważa człowieka za dziecko boże: Bóg stworzył człowieka i ciągle nad nim czuwa. Bóg jest ojcem sprawiedliwym i kochającym, dlatego człowiek powinien być pełen ufności wobec świata, bo wszystko. co mu się zdarza, przewidziane jest w zamyśle bożym. "Powierzając siebie i swoje życie Bogu, przyjmuj wszystko, co nastąpi" - pisze Murphy ( J. Murphy, 1994, s. 210). Człowiek musi też doznawać bojaźni bożej, trwogi przed nieznanym wyrokiem boskim i to nie dlatego, pisze Ricoeur. żeby Bóg był zły - "dla człowieka grzesznego gniew jest obliczem świętości" (P. Ricoeur, 1986, s. 63).
Dlatego nieszczęścia, niezawinione cierpienia i ból, spadające czasami
na człowieka, osiągają tu sens głębszy, niejawny dla czystego rozumu. O tym, że człowiek z godnością, wytrwałością i nadzieją, powinien nieść brzemię swego losu, mówią Starotestamentowe przypowieści o Abrahamie i Hiobie. Abraham poprowadził swoje jedyne, tak drogie jego sercu, dziecko na śmierć, bo uważał, że taka jest wola Boga. Hiob nie zwątpił w istnienie Boga i sprawiedliwość bożą, pomimo niewyobrażalnych i niczym nie uzasadnionych cierpień, jakie go dotknęły w życiu. Obaj poczuli gorzki smak niezawinionego cierpienia, obaj też, czerpiąc siłę ze swej wiary, tj. ufając, że ma to sens, widoczny przynajmniej dla Boga, zdołali te cierpienia udźwignąć. Według Otto, Hiob jest przykładem człowieka, który odkrył tajemnicę boskości "w jej czystej irracjonalnej postaci" (por. R. Otto, 1968, s. 113-114), co pozwoliło mu wytrwać w jego ciężkiej próbie.
Wiara nie tylko pomaga chrześcijaninowi godzić się ze swym losem. lecz jest także oparciem dla tych, co zbłądzili. Czerpią z niej nadzieję 14
na oczyszczenie, na zmazanie winy, bo Bóg jako kochający jest też miłosierny, wybaczający. Chrześcijaństwo uczy zatem jak żyć dalej, pomimo zhańbienia czy poniżenia.
W opisie bytowania ludzkiego schodzimy ciągle na poziom nieszczęść i cierpienia, jakie spotykają człowieka na ziemi, by pokazać, że religie wskazują, między innymi, jak je godnie znosić. Religia chrześcijańska, traktując człowieka jako dziecko boże, stworzone na obraz i podobieństwo Boga, musi uporać się jednak przez to z innym problemem: dlaczego człowiek w ogóle cierpi? Czyż nie powinien wieść dzięki temu żywota szczęśliwego i beztroskiego? Problem ten porusza biblijna przypowieść o Adamie i Ewie i grzechu pierworodnym.
Pierwsi ludzie zostali zatem stworzeni jako istoty wolne, mądre, wiodące szczęśliwe życie w Raju. Wolność swoją wykorzystali jednak przeciwko Bogu, łamiąc jego zakaz spożywania owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego. Zostali za to ukarani w-y-gnaniem z Raju, dlatego właśnie ludzie muszą wieść ciężki żywot człowieka śmiertelnego. To nie Bóg odpowiada zatem za aktualną kondycję ludzką; jest ona "skutkiem serii błędów i grzechów popełnionych przez przodków. (...) Gatunek ludzki jest rezultatem swych własnych czynów" - konkluduje Eliade (M. Eliade, 1988, s. 116). Oznacza to faktycznie, że mamy pewną skłonność do czynienia zła, co ujawnia się już w poczynaniach pierwszych rodziców. Musimy mieć zatem świadomość własnej słabości i ułomności, jak też nieustannie się z nią zmagać. Wyrazem tego jest nasz stosunek do postaci Adama i Ewy. "Ich postępek - pisze Kołakowski - spotkał się z wyrozumiałością: bo i któż potrafi się zawsze opierać pokusie?" (L. Kołakowski, 1988, s. SO). Człowiek musiał zostać ukarany, bo od początku przejawiał skłonność dorównania Bogu. "Był to największy grzech - pisze Eliade - jakie stworzenie mogło popełnić przeciw swemu Stwórcy" (M. Eliade, 1988, s. 118).
15
Jednakże mit upadku i wygnania nie jest do końca mitem pesymistycznym, choć czyni nas odpowiedzialnymi za nasz ciężki los. "Symbol wygnania - zauważa Kołakowski - zawiera też niewyraźną nadzieję Powrotu do utraconego domu i ufność, że ludzkie cierpienie nie okaże się mimo wszystko daremne, że coś ważnego zostało zyskane na ludzkiej drodze krzyżowej, coś, czego nie można by osiągnąć w inny sposób" (L. Kołakowski, 1988, s. 51). Wskazując na Raj jako miejsce utracone, mit ustańawia jednocześnie miejsce, do którego człowiek tęskni, miejsce, które może osiągnąć w przyszłości, jeżeli zniesie wszystkie ziemskie cierpienia i uda mu się poskromić własną naturę. Po raz kolejny cierpienie ludzkie zyskuje przy tym głębszy sens - będąc drogą pokuty, staje się drogą do zbawienia.
Mając w sobie skłonność do zła, człowiek potrzebuje pomocy i wskazówek ze strony Boga; jak realizować swoje życie, aby zapewnić sobie szczęście wieczne. Religia chrześcijańska opiera się na objawieniu boskim,
do czego nawiązuje Starotestamentowa przypowieść o Mojżeszu, któremu Bóg na górze Synaj objawił boskie przykazania - Dekalog. Normy w nim zawarte są wyrazem woli Boga, odbiciem odwiecznego prawa Bożego. "Bóg i bliźni pisze Paściak -zostali złączeni jako jeden przedmiot, a przekroczenia tych przykazań są grzechami przeciw Bogu, a nie tylko krzywdą przeciw ludziom" (J. Paściak, 1984, s. 169). Przykazania, obok opisu czynności kultowych, nawołują do ochrony rodziny (czcij ojca swego i matkę swoją, nie cudzołóż, nie pożądaj żony bliźniego), poszanowania prawa drugiego człowieka do życia (nie zabijaj), do prawdy (nie mów fałszywego świadectwa), do własności (nie kradnij, nie pożądaj rzeczy bliźniego) - wprost więc określają etos prawdziwego chrześcijanina, ustanawiają wartości, którym powinien służyć. Poprzez formę nakazów i zakazów, biblijny "Dekalog" jeszcze raz przypomina nam o ułomności naszej natury, która tylko poprzez stosowanie się do tych zasad, nie zaś samorzutnie, jest w stanie wydźwignąć się z upadku. Ale nie do końca.
16
Ludzie, podkreśla Kołakowski, nie mają dość siły, by sami uwolnić się od zła: piętno grzechu pierworodnego ciąży na nich nieuchronnie i nie można się go pozbyć bez pomocy zewnętrznej. (por. L. Kolakowski, 1984, s. 161). Nadzieja na uzykanie łaski bożej przenika postawę chrześcijańską. Jednakże dopiero faktycznie męczeńska śmierć Jezusa, syna Bożego, odkupuje w religii chrześcijańskiej grzech pierworodny i to jest ta "pomoc zewnętrzna", na którą stawia chrześcijanin.
Wprowadzając postać Chrystusa weszliśmy już na obszar Nowego Testamentu. To on daje nam dopiero możliwość ostatecznej interpretacji etosu chrześcijańskiego. "Każde życie prawdziwie chrześcijańskie - pisze Kłoczowski - jest naśladowaniem Jezusa" (Kłoczowski, 1984, s. 208), stąd ', waga, z jaką traktuje się tu jego życie i naukę.
W Nowym Testamencie Chrystus pojawia się jako zapowiadany wcześniej Mesjasz, który, będąc Bogiem - Synem Bo'zym, żyje jednak i cierpi jak zwykły śmiertelnik. Jezus przynosi "dobrą nowinę", czyli zapowiada rychłe nacwejście Królestwa Bożego i głosi potrzebę przygotowania się do niego, uczy miłości i przebaczenia, czyni też szereg cudów na ziemi. Przyciąga do siebie wyznawców, co wzbudza zaniepokojenie wśród władz Judei i doprowadza do skazania go przez Piłata na ukrryżowanie. Ostatnim widzialnym czynem Boga-człowieka jest jego zmartwychwstanie.
Spojrzenie na życie i śmierć Jezusa nadaje nowy wymiar cierpieniu ludzkiemu. Syn Boży, jak człowiek, cierpiał na ziemi w imię miłości do człowieka. Wobec męczeńskiej śmierci Jezusa za grzechy ludzkie, bledną nasze ziemskie cierpienia. Każde doświadczenie życiowe odnoszone jest teraz do Chrystusa, którego męczeństwo staje się kryterium wszystkiego, co jest przez człowieka przeżywane.
Nowy sens zyskuje też fakt śmierci człowieka. Chrześcijanin wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa, która to wiara jest podstawą wiary w jego przyszłe zmartwychwstanie i życie wieczne (por. M. Unamuno, 1984, s. 84).
17
Przeobraża się zatem interpretacja sensu życia człowieka. Chrystus odkupił
grzechy ludzkie i "pokazał", że życie po życiu jest możliwe. W tym świetle
ziemski padół okazuje się być chwilką wobec perspektywy żywota wiecznego w pobliżu Boga. Dlatego tak wielką i budującą rolę odgrywa w życiu chrześcijanina tajemnica zmartwychwstania. Wiara wspiera się na tym fakcie wobec wątpliwości i ataków rozumu (Unamuno). .
Historia Jezusa stanowi też nowy dowód miłości bożej. Skoro Bóg
skazał syna swego na cierpienia i śmierć męczeńską, aby tą drogą odkupić grzechy nasze - to musi kochać ludzi. Również postawa Chrystusa - owo nachylenie się nad sprawami ludzi słabych i pokrzywdzonych, ludzi z marginesu, świadczy o wielkiej miłości Boga do człowieka. Człowiek może odwdzięczyć się tylko równie wielką miłością. Dlatego fundamentalną wartością w etosie chrześcijańskim jest miłość - i to miłość będąca miłością do Boga i do człowieka zarazem, bo - jak pisze Dodd - "kochać Boga to znaczy 'ryć jak Jego dziecko; a żyć jak dziecko Boga, to odnosić się do bliźniego tak, jak Bóg się do nas odnosi" (Ch. H. Dodd, 1983, s. 64). Miłość do Boga powinna owocować zatem miłością do człowieka. Innego człowieka nie powinniśmy traktować jako kogoś obcego, lecz jako bliskiego właśnie, jako bliźniego. Każdy człowiek godzien jest naszej miłości, bo jest dzieckiem bożym. Stąd przykazanie: "kochaj bliżniego swego jak siebie samego".
Życie Jezusa jest dla chrześcijanina przykładem życia przebaczającego
i miłosiernego. W jego słowach i czynach ożywa obraz pasterza, troszczącego się o każdą, najbardziej nawet zbłąkaną owieczkę. Chrystus zdążał do najbardziej potrzebujących, do tych, którzy byli chorzy na ciele czy duszy, do tych, którzy przytłoczeni byli poczuciem winy bądź nieszczęścia. On ich uznawał, ich miłował, im odpuszczał grzechy, przez co przywracał im szacunek do samych siebie i wyzwalał energię moralną. W "Kazaniu na górze" Chrystus mówi o błogosławieństwach, jakie spłyną na miłosiernych i ludzi czystego serca, na łagodnych i pokój czyniących, na tych, którzy się smucą i cierpią
18
prześladowania w imię sprawiedliwości.
Jezus rzuca przy tym nowe światło na rozumienie samego zjawiska sprawiedliwości. Prezentuje bowiem postawę dobroci przekraczającej zasadę sprawiedliwości - przejawia życzliwość wobec tych, co upadli i nawołuje do miłowania nieprzyjaciół. Będąc przenikniętym miłością człowiek powinien wyrzec się zatem wszelkich myśli o zemście i nienawiści. Według Kołakowskiego w tym właśnie tkwi cała siła chrześcijaństwa, która "objawia się w tym, że potrafi ono w świadomości jednostek ludzkich budować zapory przeciwko nienawiści. Istotnie, - pisze - sama wiara w Jezusa-odkupiciela byłaby próżna i martwa, gdyby nie pociągała za sobą rezygnacji z motywu nienawiści, niezależnie od okoliczności; gdyby po słowach" i odpuść nam nasze winy" chrześcijanie nie mieli powtarzać słów "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Żądanie rezygnacji z nienawiści było wyzwaniem rzuconym przez Chrześcijaństwo ludzkiej naturze i takim pozostało" (L. Kołakowski, 984, s. 162).
Z jaką więc ostatecznie wizją natury ludzkiej oraz z jakim etosem, czyli zespołem norm i wartości, ustanowionych jako powinności wobec nas samych i innych ludzi, mamy tu do czynienia? Z natury swojej przejawiamy skłonność do zła, do niewłaściwego wykorzystywania danej nam wolności. Przepełnieni jednak uczuciem miłości, owocującym życzliwym stosunkiem człowieka do człowieka, jesteśmy w stanie powstrzymać najbardziej nawet negatywne uczucia, choćby zemsty czy nienawiści, jakie mogą się w nas rodzić i na tym polega nasza zasługa moralna.
Przedstawione tu interpretacje niektórych wątków biblijnych są tylko jednymi z możliwych - z istoty symboli wynika, iż dają one ciągle na nowo "do myślenia". Skupiliśmy się tu szczególnie na sprawach ludzkiego cierpienia i śmierci, albowiem to one są, według wielu myślicieli, pra-glebą myślenia religijnego, a poza tym wypracowanie właściwego stosunku do tych zjawisk jest czymś niesłychanie ważnym, jeśli idzie o zawód lekarza, ciągle
19
ocierającego się o nie w swoim życiu. Nie wypunktuję to oczywiście wszystkich cech właściwych dla etosu lekarskiego, bo jest to temat na odrębny
artykuł, lecz zajmę się tylko tymi, na których pozytywny wpływ mają normy i wartości wypracowane przez chrześcijaństwo. Miało ono bowiem przeogromny wpływ na ukształtowanie się kultury europejskiej w ogóle, a jego wartości pretendują do miana wartości ogólnoludzkich i stanowią fundament
współczesnego etosu.
Moją, bynajmniej nie odkrywczą, tezą jest ta, iż chrześcijaństwo
pogłębiło stosunek człowieka do tak ważnych, również dla lekarza, kwestii, jak: znaczenie życia ludzkiego, wartość i ważność drugiej osoby, rozumienie i sens cierpienia i bólu w życiu człowieka oraz w szczególny sposób ustawiło człowieka wobec problemu śmierci. To, że działa w ogóle poskramiająco wobec niedoskonałości i słabości naszej natury, że sprzyja wyrabianiu postaw pozytywnych, stawiając zapory szerzeniu się nienawiści i przemocy, ma oczywiście wartość dla człowieczeństwa każdego człowieka, nie tylko dla lekarza, farmaceuty czy analityka medycznego.
Chrześcijaństwo krzewi postawę miłości i miłosierdzia wobec drugiego człowieka. Głosi przede wszystkim, wynikającą z tego, tezę o poszanowaniu 'rycia drugiej osoby. Każde życie ludzkie jest samoistną wartością, każde ma swój indywidualny sens i wartość, pomimo cierpień, bólu, w jakich się realizuje; każde powinno być chronione. Powinniśmy uważać każdego człowieka za bliźniego swego, traktować go na równi z sobą, nie wyrządzać mu krzywdy i wybaczać mu, nawet jeśli on nie wydaje się tego godzien. Religia chrześcijańska szerząc od wieków tezę o ważności drugiej osoby, przyczyniła się i stale się przyczynia do wprowadzania w życie humanitarnych stosunków międzyludzkich. Wskazując na wagę życia ludzkiego i na powinności człowieka wobec człowieka - bliźniego, wypowiada jakby wprost również najważniejsze powinności lekarza.
20
Chrześcijaństwo wypracowało też wiele cennych postaw, jeśli idzie o stosunek człowieka do cierpienia, własnego i cudzego. Uczy, jak znosić cierpienie, jak go dżwigać, jak żyć z nim i jak się z nim godzić. Czyni to poprzez nadanie mu sensu - cierpię, choruję, ponieważ, będąc istotą niedoskonałą, grzeszyłem, ale poprzez cierpienie właśnie mogę odpokutować swą winę. Cierpienie ma tu wartość oczyszczającą i uszlachetniającą. Jeżeli nie czuję się winny, to powinienem traktować cierpienie jako nieodgadnioną wolę bożą, bo tylko Bóg wie, dlaczego mnie tak boleśnie doświadcza. Istotą tego podejścia jest nie tylko usensownienie cierpienia, lecz także uczynienie wartością dzielne jego znoszenie (poprzez przywołanie faktu męczeństwa Chrystusa za grzechy ludzkie). Człowiek, znając sens swego cierpienia, nie tylko lepiej je znosi, ale także, dzięki takiemu pozytywnemu nastawieniu, ułatwia samoleczenie.
Jeżeli cierpi drugi człowiek, to dzięki poznaniu sensu cierpienia w ogóle, można go lepiej rozumieć i prawdziwie współczuć, co też jest już pomocą w cierpieniu. Mając na co dzień kontakt z ludźmi cierpiącymi lekarz, dzięki takiej postawie, może w sposób bardziej humanitarny wykonywać swój zawód.
Z postawą dzielnego znoszenia cierpienia wiąże się postawa nadziei,
jaką zaszczepia człowiekowi wiara chrześcijańska, nadziei na powrót, dzięki ekspiacji, do Boga. Wpływa to również bezpośrednio na ukształtowanie się złagodzonego nieco stosunku do śmierci ludzkiej. Przestaje być ona czymś strasznym, tragicznym, nieodwracalnym, a staje się etapem na drodze do Raju. Równieź sam fakt bycia śmiertelnym znajduje tu swoje wytłumaczenie (skutek grzechu pierworodnego). Taka wizja pozwala człowiekowi łatwiej godzić się ze śmiercią. Lekarz, który się ciągle spotyka się z faktami śmierci i umierania, pod wptywem etosu chrześcijańskiego, ma bardziej przemyślany stosunek do tych spraw i dzięki temu w ogóle może funkcjonować w tym zawodzie, zachowując przy tym własne człowieczeństwo.
21
Lekarz-fachowiec, wrażliwy na lęki, ból i cierpienia drugiego człowieka, rozumiejący jego sytuację egzystencjalną, ma wszelkie podstawy ku temu, by być prawdziwym lekarzem.
Oczywiście nie tylko religia, w tym religia chrześcijańska w szczególności, wyrabia pozytywne postawy życiowe. Ale to ona, w tym wypadku, była przedmiotem naszych analiz. Należy się cieszyć z faktu, że kultura europejska przeniknięta jest miłosiernym duchem chrześcijańskim. Wątpliwości wysunąć można co najwyżej wobec kwestii, czy nie za łatwo każe się ona godzić człowiekowi, (lekarzowi, pacjentowi) z losem, w tym również z ludzkim cierpieniem i przyjmować jako wolę bożą zdarzenia, które przy innym nastawieniu, w duchu walki i dążenia do zmiany sytuacji za wszelką cenę, dałyby się jednak odwrócić. Współczesna cywilizacja dysponuje całą paletą środków, które są w stanie pomóc ciężko chorym pacjentom;
na przeszkodzie staje jednak często sam człowiek, w tym jego opory psychiczne, płynące czasami z przekonań religijnych. Jednakże, będąc w zgodzie z etosem chrześcijańskim, możemy jednocześnie powiedzieć, iż "nieodgadniona jest wola boża", z czego wynika jednoznacznie, że wszelkie kontrowersyjne decyzje musi podejmować człowiek zawsze na własne ryzyko.
Nie należy również oczekiwać, że w dzisiejszych czasach etos chrześcijański, choćby z racji swego historycznego uwarunkowania, udzieli odpowiedzi na wszystkie pytania, na jakie napotyka medyk w swoim zawodzie. Daje mu jednak dobrą podstawę do tego, by nowe problemy mógł
on rozstrzygać już sam, we własnym sumieniu.
BIBLIOGRAFIA
1. Armstrong, K.,(1996). Historia Boga. Warszawa. Biblia Tysiąclecia, ( 1989). Warszawa.
2. Dodd, Ch. H.,(1983). Założyciel chrześcijaństwa. Znak, Kraków.
22
3. Dupre, L.,(1991). Inny wymiar. Filozofia religii. Znak, Kraków. 4. Eliade, M.,(1974). Sacrum, mit, historia. PIW,Warszawa.
5. Eliade, M.,(1988). Historia wierzeń i idei religijnych, t, I. PAX, Warszawa.
6. Eliade, M.,(1994). Historia wierzeń i idei religijnych, t.II. PAX,
Warszawa.
7. Gadamer, H. 6.,(1993). Prawda i metoda. Kraków. 8. Hildebrand, D.v.,( 1985). Serce. Poznań.
9. Kłoczowski, J .A.,(1984). W: Wobec wartości. "W drodze", Poznań.
10. Kołakowski, L.,( 1984). Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań. Aneks, Londyn.
11. Kolakowski, L.,(1988). Jeśli Boga nie ma... .Znak, Kraków. 12. Murphy, J.,(1994). Potęga podświadomości. Warszawa.
13. Otto, R.,(1968). Świętość. Warszawa.
14. Paściak, J.,(1984). W: Wobec wartości. "W drodze", Poznań.
15.y Rudziński, R.,(1980). Człowiek w obliczu nieskończoności. Warszawa. 16. Ricoeur, P.,(1986). Symbolika zła. Warszawa.
17. Scheler, M.,(1954). Probleme der Religion. W: Gesammelte Werke, t.V. Bern
18. Unamuno, M.de.,(1984). O poczuciu tragiczności 'zycia. Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław.
19. Van der Leeuw, 6.(1978). Fenomenologia religii. Warszawa.
23
REFLEKSJE CHIRURGA NA TEMAT: NIE TYLKO SKALPELEM
Zbigniew PUCHALSKI ,
Kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej Akademii Medycznej w Białymstoku
Dokonujący się niemal z dnia na dzień postęp w ogólnopojętej medycynie jest nieunikniony. Zjawisko to wynika z udoskonaleń głównie w zakresie techniki, wyraźnego rozwoju nauk biologicznych, w tym biologii molekularnej, genetyki i innych dziedzin paramedycznych. Czy te niewątpliwe osiągnięcia wystarczają w złożonym dziele niesienia pomocy i ulgi cierpiącym, a nam lekarzom, niezależnie od prezentowanego poziomu i zwyczajnych ludzkich wartości, pozwalają zamknąć się w świecie komputerów, maszyn oceniających różne wymierne parametry? Oczywiście, że nie. To co się w tej chwili dzieje nie tylko w polskiej medycynie, oprócz niewątpliwych walorów, niesie za sobą wyraźne potknięcia, może wręcz patologię. Jak sądzę, w obecnej dobie zaczyna brakować czegoś, co w ubiegłych latach było tak mocno podkreślane i przestrzegane, tj. funkcjonowania określonych szkół medycznych. "Mistrz i Jego Szkoła", "Mistrz i Jego Uczniowie" było czymś nie wyimaginowanym, co nie tylko stwarzało podstawy i warunki rozwoju młodego lekarza, w kierunku obranej specjalności, ale też kształtowało charaktery, postawy moralne i etyczne. Powoływanie się na "Mistrza" było zachowaniem tak znaczącym, wręcz majestatycznym, także odnoszenie się do "Mistrza" wymagało nie tylko pełnego uznania, szacunku czy respektu, ale też pochylenia głowy. Przy czym nie były to ukłony służalcze, bezkrytyczne, ale wyrażające uznanie dla wiedzy, osobowości, powagi.
24
Czym charakteryzowali się "Mistrzowie"? Czy byli geniuszami, nieomylnymi, o nadprzyrodzonych przymiotach? Nie, skądże - byli normalnymi ludźmi, świetnie przygotowanymi do zawodu, swojej medycznej specjalności, krytycznie oceniającymi swoje potknięcia czy niepowodzenia, ba, otwarci na krytyczne uwagi. Jeśli się czymś wybijali szczególnie, to umiejętnością przekazywania swojej bogatej wiedzy i wzorowej postawy, uczniom i wychowankom. Nowoczesne zdobycze techniki medycznej
wprowadzali chętnie, lecz nie bezkrytycznie czy żywiołowo, uważając, że "...mędrca szkiełko i oko..." to za mało jak na wymogi dokonującego się postępu. Nie odstępowali jednak od zasady, że chory człowiek jest najistotniejszym podmiotem lekarza. Czy działali w nadzwyczajnych, bądź optymalnych warunkach? Na pewno nie.
Większość "Wielkich Lekarzy", profesorów, ordynatorów, słowem nauczycieli, znanych mi z nazwiska, bądź z osobistych kontaktów - to ludzie okręsu po II wojnie światowej, kiedy warunki pracy w klinikach czy szpitalach, 3:~
tylkłJ wyjątkowo mogły napawać optymizmem. Ale Oni byli pełni entuzjazmu. Dzięki temu przez daleko gorsze warunki niż te, które są naszym udziałem przechodzili niemal tryumfalnie. Przedkładając nad wszystko własny twórczy wysiłek, tym bardziej wierzyli w poprawę sytuacji. Ich życiowe "credo" było bardzo proste, a więc troska o chorych, przekazywanie swojej wiedzy i doświadczenia uczniom, a co o ich wielkości świadczyło najbardziej, to z pełną świadomością dążność do takiego stanu, w którym wychowankowie i następcy prześcigną ich w dziele medycznych poczynań. Tak oceniali miarę postępu w zakresie diagnostyki, metod leczenia i tych zachowawczych i zabiegowych.
A my obecnie zapatrzeni w monitory, wskaźniki, liczne pomiarowe urządzenia, jakoś mniej pamiętamy nie tylko o pełnym życzliwości, i troski stosunku do chorego, ale też o swojej powinności w odniesieniu do młodych ludzi, których powinniśmy kształtować może nie w pełni na obraz
i podobieństwo swoje. Zbyt często przekazujemy im wyłącznie parametry, podnosimy znaczenie "rzadkich przypadków, o niezwykłym umiejscowieniu", tak jakby chory człowiek był tylko przypadkiem.
Wbrew niektórym obiegowym poglądom polska medycyna nie jest w totalnym ekonomicznym kryzysie. Jakkolwiek, generalnie, materialna sytuacja ochrony zdrowia jest daleka od jakiejś tam "średniej", to aparatury diagnostycznej i leczniczej, nawet tej z najnowszych generacji nie jest tak mało, nawet w niewielkich placówkach leczniczych. Skąd więc choroby polskiej medycyny ?
Dążność do godziwego 'zycia, chęć dorównywania lepiej sytuowanym, wyzwala wśród pracowników polskiej medycyny, te same ludzkie odruchy, jak w każdym przeciętnym obywatelu naszego kraju. Stąd potknięcia, kryminogenne niekiedy postawy, oddalanie się od treści zawartych w przysiędze Hipokratesa.
Wykruszanie się wzorców godnych naśladowania, zbytnia wiara
w techniczne udoskonalenia medycyny, przy małej bądź żadnej, znajomości, czy chęci poznania ludzkiej psychiki, to dodatkowe objawy choroby, sądzę nie tylko polskiej medycyny.
Czy ten stan sięga swoimi korzeniami w procesy przeddyplomowej edukacji? Pogląd o "biologicznej indoktrynacji" w szkoleniu przyszłych lekarzy jest, jak sądzę, dyskusyjny. Należy poczynić uwagę, że nauczyciele akademiccy zbyt mało podnoszą problemy etyki i deontologii. To duże niedopatrzenie, jedna z podstawowych przyczyn w chorobie polskiej medycyny. Rola jednak nauk podstawowych w procesie dydaktycznym w medycznej szkole wyższej jest bezsporna. Bez tego elementu trudno zrozumieć cokolwiek w nowoczesnej klinicznej medycynie. A jeśli się tego nie wie, trudno zaplanować odpowiednie postępowanie diagnostyczne i stosowne leczenie. Większość nowoczesnych naukowych rozważań dotyczących np. procesów nowotworowych czy przewlekłych zapalnych opiera się o podstawy biologii molekularnej. Pomijanie
26
tego faktu to zdecydowany krok wstecz. Poznanie podstaw tych procesów na studiach medycznych, w oparciu o biologię, biofizykę, biochemię, fizjologię, to możliwość startu nie tylko do naukowych pracowni, ale teź do sal chorych.
Z pewnym zrozumieniem zasad kształcenia lekarzy, ekonomicznej
sytuacji polskiej medycyny, należy działać na rzecz takiego ukształtowania absolwenta wyższej uczelni medycznej, aby nie stanowił on tylko osoby z dyplomem. Winien on być też człowiekiem w pełni odpowiedzialnym za to co
czyni, gdyż na wyniki jego poczynań oczekuje inny człowiek - jego pacjent.
Niektóre problemy polskiej chirurgii.
Chirurgia światowa, w tym i polska, zmienia swe oblicze bardziej
w ciągu ostatniego czterdziestolecia niż w ciągu swojej całej historii.
Najdawniejsza część chirurgii, istniejąca i dzisiaj a polegająca na usuwaniu clkorobowo zmienionych tkanek, wzbogacona została ostatnio o chirurgię ja
rekonstrukcyjną i fizjologiczną modyfikującą działanie poszczególnych
narządów.
W dobie obecnej nie można oddzielić chirurgii od ogólnej medycyny,
a chirurg musi być lekarzem umiejącym operować.
Minęły jednak czasy chirurgii dawnej, bojowej, opierającej się
na błyskotliwości działania, szybkich decyzjach i manualnej taktyce. Brak dzisiaj miejsca na tzw. "złote ręce" chirurga czy "chirurgiczny temperament". Chirurg obecnie winien znać nie tylko anatomię, fizjologię i operacyjną takTykę ale też biologię, biofizykę, biochemię, elementy genetyki, cybernetyki czy elektroniki. Nowe specjalności zabiegowe, metody badawcze, diagnostyczne i lecznicze stały się codziennością. Chirurgia już dzisiaj posługuje się komputerami, laserem, elektroniczną kontrolą złożonych układów biologicznych. Pojawiły się nowe potężne leki, nowe możliwości anestezjologii, udoskonalenia techniczne związane z chirurgicznym postępowaniem. Rozwija
27
się biomedycyna, powstają nowe wąskie specjalności w ramach uprzednio
rozumianej, ogólnej chirurgii.
Postęp techniczny chirurgii jest więc zadziwiający. Niektórzy przewidują, że po 2000 roku powstanie chirurgia bez chirurga i skalpela, a operowanie polegać będzie na zasadzie odpowiednio zaprogramowanych, nieomylnie działających komputerów (I). '
Ten wspaniały rozwój chirurgii niesie za sobą niepodważalne korzyści. Chirurgia wkroczyła praktycznie do wszystkich narządów ciała ludzkiego. Transplantologia jako przykład chirurgii rekonstrukcyjnej postępuje dynamicznie. Czy jednak w tym imponującym technicznie rozwoju nie ma zagrożenia? Może być, o ile zmieni się stały problem medycyny - lekarz wobec ludzkiego cierpienia. Zagadnienie to musi mieć nadal podstawowe znaczenie w całej filozofii naszej specjalności. Chirurg styka się stale z tyloma różnymi sytuacjami, ludzkimi indywidualnymi sprawami, że nie można sobie wyobrazić, by najbardziej precyzyjne i najdoskonalsze aparaty mogły by go zastąpić. Papież Jan Paweł II w przesłaniu do polskich chirurgów akcentując istotny w dobie obecnej rozwój techniki medycznej pisał: "...Wasze zadanie, drodzy chirurdzy, nie może ograniczać się tylko do poprawnej sprawności zawodowej, ale musi znaleźć oparcie w wewnętrznej postawie, którą nazywamy "duchem służby". Oznacza to, że pacjent, któremu ofiarujecie Waszą troskę, Waszą wiedzę i czas, nie jest anonimową jednostką, lecz osobą odpowiedzialną, która winna współuczestniczyć w poprawie własnego zdrowia". I dalej: "Jako chirurdzy stoicie wobec człowieka w całej prawdzie jego organizmu, jego ciała. Łatwo tutaj o wyizolowanie problemów technicznych związanych z postępowaniem w określonym stanie chorobowym od całościowego widzenia osoby chorego, obejmującego wszystkie aspekty podmiotu. Trzeba o tym przypomnieć, kiedy w naukach medycznych zauważa się dążenie do specjalizacji w dziedzinie każdej z dyscyplin. Rozwój jest nieunikniony. Niemniej jednak nie można ustawać w wysiłkach, ażeby
28
uwzględnić jedność istoty ludzkiej, jedność, która wyraża się nie tylko we współdziałaniu wszystkich funkcji cielesnych, ale także we współzależności zachodzącej pomiędzy sferą cielesną, uczuciową, intelektualną i duchową...". W dalszych rozważaniach Jan Paweł II zachęca usilnie chirurgów aby swoją specjalność coraz bardziej humanizować, aby więź z chorymi wychodziła poza formalny, profesjonalny stosunek. Kontynuując ten wątek Ojciec Święty stwierdza: "...W dobie dzisiejszych zwycięstw techniki istnieje pokusa, by swoją pracę lekarza chirurga potraktować wyłącznie jako zawód. Wydaje się, że wystarczy prawo wykonywania zawodu, ustawa o zawodzie lekarza. Z jednej strony supernowoczesna technika chirurgiczna, z drugiej strony zagubiony w świecie niepowtarzalny człowiek. I tu otwiera się problem. Przecież ta cała techniczna doskonałość powinna być dla człowieka, chorego człowieka. Człowiek chory nie może mieć przed sobą tylko maszyny czy komputera ale musi mieć przede wszystkim drugiego człowieka. Tym człowiekiem jest lekarz. Zaś lekarzowi, do zrozumienia chorego człowieka jest potrzebna nie tylko technika, ale jego własne sumienie, własna mądrość i bezgraniczna uczciwość. To tutaj właśnie potrzebna jest etyka, która reguluje to odniesienie...".
W zakończeniu Jan Paweł II apeluje: "...Miejcie na uwadze zawsze godność ciała ludzkiego, które jest ciałem osoby. Jako chirurdzy, nie dopuśćcie, by ludzkie ciało traktowano jako prosty zespół biologiczny. Nie dopuśćcie do takiej sytuacj i, aby ciało było traktowane w sposób czysto instrumentalny, czy nawet komercyjny. W ten sposób Wasza działalność stanie się wyrazem wielkiego powołania" (2). Tyle Papież Jan Paweł II.
W tym przesłaniu daje się jednoznacznie odczuć troskę Ojca Świętego, nie tylko jako zwierzchnika Kościoła, lecz także jako człowieka, któremu los nie poskąpił zwyczajnych, ludzkich doświadczeń, wielokrotnego poddawania się zabiegom chirurgicznym. Stąd też wynika proste przełożenie tych słów na naszą codzienną, chirurgiczną działalność. Brak przestrzegania zawartych
29
tam treści może prowadzić do choroby polskiej chirurgii. Nie trudno o tą przypadłość, zwłaszcza gdy musimy sprostać wyzwaniom współczesności. Jakże łatwo popaść w konflikt z własnym sumieniem, a może nawet prawem.
Obecne problemy moralno-etyczne i deontologiczne chirurgii
są w olbrzymiej mierze zagadnieniami natury filozoficznej, w których przeszczepianie narządów ludzi budzi poważne wątpliwości i rozterki tej natury (1).
Ogólnie pojęte sprawy transplantologii nabrały już obecnie rangi
ogólnomedycznej, przy bardzo aktywnym udziale chirurgów.
Wielospecjalistyczne zespoły dokonują pobierania i przeszczepiania
narządów, oceny immunologicznej, postępowania okołooperacyjnego. Nie mniejsze problemy dotyczą jednak pozyskiwania narządów, w stanie śmierci pnia mózgu, osoby uznanej za zmarłą (3).
Z tego zaczęły powstawać pytania dotyczące relacji pomiędzy działaniami lekarskimi związanymi z uzyskiwaniem narządów a etyką, z której wynika deontologia - nauka o powinnościach.
Wynika z tego konieczność odpowiedzi na pytanie, czy lekarzowi wolno robić wszystko co stało się w medycynie możliwe ?
Nakazuje to przypomnienie pojęcia "dobra najwyższego" - summum bonum, które funkcjonuje od stuleci, mimo zmian w koncepcjach filozoficznych. O ile uznajemy życie za najwyższe dobro, to każdy człowiek ma prawo do leczenia, w tym do tych jego najnowszych metod (4). W takich sytuacjach podejmując decyzję przeszczepu nerki od osoby zdrowej lekarz nie może nakłaniać kogokolwiek do podjęcia takiej decyzji. Wola dawcy winna być w pełni świadoma, a on sam poinformowany o ryzyku związanym z utratą nerki. W takich sytuacjach dawca uznaje za większe dobro