13051
Szczegóły |
Tytuł |
13051 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13051 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13051 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13051 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ks. Jan Twardowski
Dwa osiołki
1998, 2000
DZIECIŃSTWO WIARY
Moja święta wiaro z klasy 3b
z coraz dalej i bliżej
kiedy w kościele było tak cicho że ciemno
a w domu wciąż to samo więc inaczej
kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką
odnajdywał zagubione klucze
a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna
kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka
a miłość była tak czysta że karmiła Boga
wielka i dlatego możliwa
kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował bo by się komunia nie udała
kiedy rysowałem diabła bez rogów — bo samiczka
proszę ciebie moja wiaro malutka
powiedz swojej starszej siostrze — wierze dorosłej
żeby nie tłumaczyła
— dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć
kiedy się to wszystko zawali
NARYSOWAĆ PANA BOGA
— Narysujcie, jak sobie wyobrażacie Pana Boga — powiedział ksiądz do dzieci na lekcji
religii.
Jeden z chłopców narysował starca z długą, siwą brodą. Zaznaczył czarnym flamastrem
jego gęste brwi. Drugi chłopiec narysował wysokiego, młodego Jezusa w płaszczu i sandałach
— takiego widział na obrazku.
Pewna dziewczynka myślała, ale nie umiała niczego wymyślić. Pokazała tylko księdzu
czystą kartkę z napisem: „Duch Święty”.
Dzieci chciały narysować jak najlepiej, ale na żadnym rysunku Bóg nie był podobny do
Boga. Pana Boga nie wymyślili ludzie. Nie możemy więc Go ani narysować, ani namalować,
ani nawet wyobrazić sobie.
Pismo Święte, mówiąc o Bogu, mówi o Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Można więc
dowiedzieć się największej tajemnicy: że Bóg jest tylko jeden, ale nigdy nie jest sam.
Nikt na ziemi tego nie zrozumie, bo Bóg jest większy od naszego rozumu. Kiedy jednak
rysujemy na sobie znak krzyża mówiąc: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego — zaczynamy
się modlić do Boga. To jest najważniejsze — żeby się do Niego modlić.
Jaki Bóg jest, powie nam o tym kiedyś On sam, ale teraz za wcześnie. Na razie trzeba
dziękować Bogu za to, że jest Bogiem i że ludzie Go sobie sami nie wymyślili.
NAUCZ SIĘ DZIWIĆ
Naucz się dziwić w kościele,
że Hostia Najświętsza tak mała,
że w dłonie by ją schowała
najniższa dziewczynka w bieli,
a rzesza przed nią upada,
rozpłacze się, spowiada —
że chłopcy z językami czarnymi od jagód
na złość babciom wlatują półnago —
w kościoła drzwiach uchylonych
milkną jak gawrony,
bo ich kościół zadziwia powagą.
I pomyśl — jakie to dziwne,
że Bóg miał lata dziecinne,
matkę, osiołka, Betlejem.
Tyle tajemnic, dogmatów,
Judaszów, męczennic, kwiatów
i nowe wciąż nawrócenia,
że można nie mówiąc pacierzy
po prostu w Niego uwierzyć
z tego wielkiego zdziwienia.
O IMIENIU PANA JEZUSA
Czytamy w Ewangelii o tym, że kiedy święty Józef spał, przyśnił mu się anioł i
powiedział, żeby chłopca, który przyjdzie na świat, nazwał imieniem Jezus.
Tyle razy mówimy: Jezus przyszedł na świat, Jezus leży w żłóbku, Jezus wyciąga rączki,
Jezus błogosławi, Jezus czyni cuda, Jezus naucza, Jezus cierpi za nasze grzechy. Witamy się
pozdrowieniem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
Święty Józef dowiedział się od anioła, jak nazwać Syna Maryi. A my dowiadujemy się od
mamusi, od babci, od tatusia, od księdza. Tyle jest imion na świecie, ale to imię jest
najdroższe. I we śnie mówi się „Pan Jezus”, i po obudzeniu, mówi się w czasie życia, i w
czasie umierania. „Pan Jezus”.
Kiedyś byłem w szpitalu i przechodziłem przez izbę chorych. Było prawie ciemno, tylko
paliła się jedna lampa zakryta ręcznikiem. Pewien chory spał i mówi: „Jezus, Jezus, Jezus”…
Tak we śnie się modlił. Umiał całe Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga, a pamiętał
tylko to jedno słowo, które stale powtarzał: „Jezus”.
Tym jednym słowem też można się modlić. Kiedy mówimy „Jezus”, to przypomina nam
się wtedy, że trzeba przeprosić mamusię, że nie można kłamać, że trzeba być dobrym dla
innych. Ile dobrego przynosi nam samo tylko słowo „Jezus”. Wystarczy, że powiemy „Pan
Jezus”, a już żałujemy za grzechy. Żebyśmy umieli tego właśnie Jezusa zawsze przywitać
całym sercem, kiedy przychodzi do nas.
POMYŚL
Pomyśl czy przyszło ci kiedy do głowy
że błękit jest czasem siny czasem granatowy
bywa jak lazur lub jak kraska modry
cieszą się święci w niebie
na dole pies z pieskiem
że nawet niebo nie bywa niebieskie
O ŚWIĘTACH BOŻEGO NARODZENIA
Kiedyś na lekcji religii zapytałem, dlaczego są święta Bożego Narodzenia. Początkowo
nikt nie odpowiadał. Cisza jak na klasówce. Wreszcie wstał chłopiec i powiedział:
— Święta są po to, żeby święty Mikołaj przychodził i przynosił nam podarunki.
Wstał drugi chłopiec:
— Święta są po to, żeby nie było lekcji i można było dłużej spać.
Potem dziewczynka powiedziała, że święta są po to, żeby ryba w galarecie, mandarynki i
wszystko, co jest na stole, lepiej smakowało.
Na koniec wstał inny chłopiec. Nie patrzył na mnie, tylko przez okno na choinkę w lesie.
Rosła tam prawdziwa choinka, nie wyrwana z ziemi, pokryta śniegiem. Chłopiec spojrzał na
mnie i powiedział:
— Święta są po to, żeby nam się Pan Jezus przypomniał. Naprawdę, jak są święta, to wciąż
przypomina się
Pan Jezus. I wtedy, kiedy święty Mikołaj przychodzi (bo on przychodzi od samego Pana
Jezusa), i wtedy, kiedy nie ma lekcji i można dłużej pospać, i wtedy, kiedy wszystko smakuje
lepiej.
Widziałem raz album, gdzie wpisywali się koledzy, i przeczytałem:
Wzdycham z radości, ze wzruszenia płaczę,
gdy babkę z plackiem w święta zobaczę.
Na Gwiazdkę Ewie
wpisał się Jacek.
Kiedy widzimy prawdziwą choinkę, żywą w lesie i taką w mieszkaniu, która usycha z
miłości do dzieci, przypomina nam się Pan Jezus, a kiedy On się przypomina, to wstydzimy
się grzechu i chcemy być lepsi.
O STAJENKACH W KOŚCIOŁACH
Kiedy słyszymy w modlitwie: A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami —
przypomina nam się najpiękniejsza polska kolęda, „Bóg się rodzi…”, którą napisał poeta
Franciszek Karpiński. A kolędy to te pieśni, które śpiewamy w okresie Bożego Narodzenia,
gdy w domu i w kościele stoją choinki, dzieci gromadzą się przy stajenkach, a stajenki są
bardzo różne. W każdym kościele trochę inna. W każdej jest Pan Jezus, Matka Boska i święty
Józef. Zwierzęta — wół, osiołek, owieczki — pastuszkowie, i Trzej Królowie. Opowiem o
kilku stajenkach, jakie sobie zapamiętałem.
W kościele Sióstr Wizytek, gdzie od wielu już lat odprawiam Mszę świętą, przy wielkich
drzwiach z orzechowego drzewa stoi stajenka. Nie kwadratowa, nie prostokątna, a trochę
podobna do nierównego koła, taka dziupla. A kiedy robi się dziupla w drzewie? Jak sęk
wyskoczy z drzewa. Czasem zamieszka w niej wiewiórka, czasem wyfrunie z niej ptak, jak
anioł. Właśnie w tym drzewie jest malutki pokoik, na tle zielonej firanki siedzi Matka Boska
w powłóczystym srebrzystym szalu, w złotej sukni i trzyma małego Pana Jezusa.
Gdzie są aniołowie? — Pobiegli budzić pastuszków.
Gdzie jest święty Józef? — Poszedł po nowe siano do żłóbka.
Gdzie jest wół? — Pewno poszedł poskakać, bo nawet na czterech nogach trudno jest
długo ustać.
Gdzie osiołek? — Powiedział: niedługo wrócę i na pewno niedługo powróci.
W naszej stajence są jeszcze wymalowane gwiazdy, są choinki. Mamy piękną stajenkę w
naszym kościele.
Pamiętam inną. Stajenka do stajenki podobna, więc też była w niej złota gwiazda, tak
jakby ktoś połączył dwie obrączki, mamusi i tatusia, i pokazał wieczorem (bo złoto świeci,
kiedy jest ciemno). W tej stajence były dwa osiołki, bo jeden zaprosił drugiego, żeby było do
pary. A jak są dwa osiołki, to mniejszy osiołek jest mądrzejszy, dlatego że jest mniejszy.
Pamiętam też stajenkę ruchomą, w której wszystko się ruszało. Anioł ruszał skrzydłami,
tak jak pan kościelny kluczami. Wszyscy szli w procesji: pastuszkowie jeden po drugim po
kolei, Trzej Królowie, a każdy na koronie miał pierwszą literę imienia, żeby nie zapomnieć,
jak się nazywają. Potem szli rozmaici ludzie: pan lekarz, pan dentysta, który leczy zęby, pan
listonosz, który przynosi listy. Na samym końcu szedł piesek.
Widziałem jeszcze taką stajenkę, w której do Pana Jezusa przybiegły same tylko owieczki
za pastuszkami: przybiegły do Betlejem owieczki, jak bieluchne po praniu majteczki, jak
najczystsze wprost z szafy chusteczki. Pojawił się jeszcze baranek, taki biały jak na
Wielkanoc, tylko bez czerwonej chorągiewki — i stał.
Pamiętam jeszcze jedną stajenkę. Na dworze było strasznie zimno. Woda w kropielnicy
zamarzła. Pewna pani chciała ją ocieplić. Zaczęła chuchać, ale jej oddech zamarzł i tak
wyglądało, jakby miała język. Przed stajenką klęczał tylko jeden chłopczyk. W zamarzniętym
kościele klęczał i czasem był podobny do pastuszka, czasem do króla, czasem do osiołka. Jak
się modlił — był podobny do pastuszka, jak się wyprostował — był podobny do króla, a jak
się kręcił niespokojnie — to do osiołka.
Kiedyś miałem sen. Przyśniła mi się stajenka, a Matka Boska była podobna do mojej
mamusi. Powiedziała mi, abym zimą nie mówił długich kazań, bo się dzieci pozaziębiają.
O PRZEPROWADZKACH PANA JEZUSA
— Jezu, gdzie mieszkasz?
— Chodźcie, a zobaczycie.
Pobiegli pastuszkowie na bosaka wprost ze snu, bo się anioł im nad uchem odezwał, jak
budzik.
Zobaczyli, gdzie i jak mieszka.
Mieszkał w stajni pod gwiazdą najbliższą z najdalszych, z dziurą w dachu, a tylko
dziurawy dach jest przyzwoity, bo przez niego widać niebo. Wszystko jak na obrazku. Cały
komplet. Mamusia najlepsza, Józef i zwierzaki bezdomne, na emeryturze wół z osłem.
W okienku Ziemia Święta.
Jezus jednak stale się przeprowadzał. Pierwsze mieszkanie i zaraz pierwsza
przeprowadzka. Skończył się tłok w Betlejem, bo ludzie zwołani na spis ludności rozjechali
się. Przeprowadził się Pan Jezus ze stajni do ubogiego betlejemskiego domku. Chyba
najbardziej z tego niezadowoleni byli wół i osioł. Wół nie lubi się ruszać, przywiązuje się do
miejsca. Osioł na pewno poleciał w te pędy do miasta, ale miał trudności z meldunkiem,
wrócił do stajni.
— Jezu, gdzie mieszkasz?
— Chodźcie, a zobaczycie.
Przyjechali uczeni królowie ze Wschodu, odnaleźli chłopczyka po pierwszej
przeprowadzce, uklękli na podłodze i nie mogli słowa wykrztusić ze zdziwienia, że można
być szczęśliwym w jednym niewielkim pokoju, z oknem tak małym, że tylko jedną gwiazdę
widać.
I nagle — nowa przeprowadzka, w dodatku nocą, po ciemku przez zieloną granicę. Miał
tam nowe mieszkanie. Egipski domek, woda z Nilu w dzbanku, egipska czarna mucha na
szybie. Gorąca rosa w ogródku. Jak daleko trzeba było mieszkać, kiedy nawet po Ziemi
Świętej tupał Herod jak strach z jednym okiem.
Znowu przeprowadzka.
— Jezu, gdzie mieszkasz?
— Chodźcie, a zobaczycie.
Przyjechał do Nazaretu. Widzieli Go. Rósł jak na drożdżach.
Myśleli może, że już domek na lepsze czasy.
Znowu się jednak przeprowadził, wprost na pustynię, by być bezdomnym.
Może spał na kamieniu, który Mu nie stał się chlebem.
Kiedy diabeł przestał Go kusić, przyszli aniołowie i służyli Mu, ale domu nie zbudowali.
— Jezu, gdzie mieszkasz?
— Chodźcie, a zobaczycie.
Ptaki mają gniazda, lisy — jamy, ale Jezus nie ma się gdzie kocem przykryć.
Miał jeszcze jedno mieszkanie, ale spać nie mógł, bo nocami przychodził do Niego
Nikodem i o religię wypytywał.
Stale mieszkał gdzie indziej, żeby mieszkać wszędzie.
— Jezu, gdzie mieszkasz?
— Chodźcie, a zobaczycie.
— Mieszkam w tobie, tylko czasem mnie nie widzisz, bo myślisz o sobie.
— Mieszkam w ludziach, dobrych i złych. W dobrych — uśmiecham się, jak przy swojej
Mamusi, w złych — powiązano mnie i pobito.
— Mieszkam w Kościele, nie tylko w świątyni z wieżą, z murami i oknami, ale w wielkiej
ludzkiej rodzinie, gdzie wszyscy są sobie potrzebni, aby iść razem do nieba.
Gdyby ktoś był poza ludźmi,
nie miałby się do kogo uśmiechać,
nie miałby kogo całować,
nie miałby komu pokazywać rysunków w zeszycie,
nie miałby do kogo telefonować,
nikomu nie byłaby potrzebna jego choroba, nie byłby potrzebny lekarzowi, dentystce,
aptekarzowi, nauczycielowi.
— Mieszkam w Kościele, w wielkiej ludzkiej rodzinie, gdzie wszyscy wiedzą, że muszą
być razem i że nikt nie żyje dzięki sobie i tylko dla siebie.
— Niech każdy pyta stale, gdzie mieszkam.
NOWY ROK
Pewien chłopiec chciał koniecznie zobaczyć Nowy Rok. Stale słyszał: Nowy Rok! Nowy
Rok! Postanowił więc, że musi go zobaczyć. W sylwestrową noc rodzice wyszli na zabawę.
Chłopiec został tylko z babcią, która położyła się już o ósmej wieczorem. Nie czekała na
Nowy Rok. Chciała, żeby przyśnił się jej ten sprzed pięćdziesięciu lat, kiedy brała ślub.
Chłopiec też położył się spać, ale szczypał się w nos, aby nie zasnąć. Kiedy nadeszła północ,
sąsiad na drugim piętrze zaczął krzyczeć: Nowy Rok! Nowy Rok! Chłopiec podbiegł do okna,
ale nie zobaczył Nowego Roku. Rozejrzał się po mieszkaniu: ta sama stara piżama, którą
kupiła mama, ten sam wujek w ramie na ścianie, to samo co wczoraj czekało śniadanie. Tyle
się trąbiło i nic się nie zmieniło.
To my mamy się zmienić. Wszystko robić od nowa, jutro — lepiej niż wczoraj.
O MĘDRCACH
Przybyli Mędrcy
plackiem padli
złożyli dary
odjechali
wół miał pretensje:
powinni zaraz wziąć Jezusa
ukryć
ratować Go przed wrogiem
przed panem diabłem i Herodem
Kasprze Melchiorze Bałtazarze
wół dyskutował tupał szurał
puknij się w głowę rzekł osiołek
bo przecież Matka Boska czuwa
O TRZECH KRÓLACH
Trzej Królowie, o których inaczej mówimy Trzej Mędrcy, czyli Trzej Mądrzy Ludzie,
wyruszyli w podróż, aby pokłonić się Panu Jezusowi i dać Mu dary.
Czasem ludzie, którzy udają mądrych — są tylko mądralami. Nie ruszają się z miejsca. Są
zbyt wygodni, żeby podróżować z bagażami. Siedzą w domu i czekają, kiedy do nich ktoś
przyjdzie i przyniesie prezenty. Tacy mądrale!
Jak mają złoto — gaszą światło w mieszkaniu, zamykają drzwi na klucz i chowają je do
garnka albo do pudła, żeby nie było widać.
Jak mają kadzidło albo mirrę, chowają do lodówki, żeby się nie popsuły.
Mądrale nie chcą o nic pytać, bo uważają, że wszystko wiedzą. W nocy śpią, chrapią i
nigdzie się nocą nie ruszają. Tymczasem mędrcy postąpili zupełnie inaczej. Ruszyli się z
miejsca i nie bali się podróży. Nieśli Jezusowi wszystkie skarby i nie wstydzili się pytać. Stale
pytali o drogę.
Człowiek mądry pyta, żeby być mądrzejszym.
Wreszcie Trzej Mędrcy znaleźli Jezusa. Padli na twarze, oddali Mu najcenniejsze dary,
jakie posiadali.
Dzisiaj śpiewamy o nich w pięknej kolędzie: „Mędrcy świata, monarchowie…”
Nazywamy ich po imieniu: Kacper, Melchior i Baltazar. Poświęconą kredą piszemy na
drzwiach pierwsze litery ich imion — K + M + B. Uczymy się o nich na lekcjach religii,
chcemy ich naśladować i stale szukać Pana Jezusa. Jakie to szczęście szukać Go i znaleźć!
Odnajdujemy Go w kościele. Jest ukryty w Komunii świętej i każde dziecko może przyjść
do Jezusa.
Co możemy przynieść Panu Jezusowi? Chociaż nie mamy złota, kadzidła i mirry, możemy
Mu ofiarować dobry uczynek, dobry stopień.
Jak to dobrze mieć co przynieść Panu Jezusowi.
NA RĘKACH
Kiedyś owcę wziął Jezus na ręce,
więc dziś każda ze wzruszenia beczy
i z radości daje wełnę na sweter,
rękawiczki, kożuch, ciepłe rzeczy.
Strzyc się daje, bo wciąż myśli sobie:
z mojej wełny skarpetki zrobi
Matka Boska leżącemu w żłobie.
ŚWIĘTO CHRZTU PAŃSKIEGO
Każde dziecko wie, jak to przyjemnie wejść do rzeki bez butów, bez skarpetek, na bosaka,
w czasie wakacji, kiedy woda cieplutka, pogoda w sam raz, jak na daleką wycieczkę, a niebo
chyba otwarte, bo słońce świeci.
Kiedy Pan Jezus wszedł do rzeki, rozległ się głos z nieba, który pochwalił Jezusa: „Tyś jest
mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. My też możemy pochwalić Pana Jezusa.
A co to znaczy: pochwalić Jezusa? To znaczy cieszyć się, że przyszedł na świat, że się
urodził, że jest, że cały czas mówi o miłości, mówi, że trzeba kochać mamusię, tatusia,
babcię, że można Go łaknąć tak, jak głodny łaknie kawałka chleba.
Dzieci muszą znać słowa, jakimi chwalimy Pana Jezusa.
Kiedy Ojciec Święty przyleciał jak biały anioł samolotem do Polski, a potem jechał jak
kosmonauta w szklanej gondoli, to mówił często: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
Chwalił Pana Jezusa.
Na to pozdrowienie odpowiada się: „Na wieki wieków. Amen” — to znaczy, niech zawsze
Jezus będzie pochwalony.
Ale nie tylko Papież chwali Pana Jezusa.
Byłem kiedyś na wsi. Była wiosna i wschodziło żyto. Kiedy żyto wschodzi — pola są
zupełnie różowe. Spotkałem pastuszka, który pasł tylko dwie gąski. Zobaczył mnie, zdjął
czapkę i powiedział: —— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Nie tylko Ojciec Święty, który leci, jak biały anioł z nieba, ale i taki chłopczyk, który miał
tylko dwie gąski i kijek w ręku, tak samo pochwalił Jezusa.
Kiedyś, też na wsi, wstąpiłem do pewnej staruszki. Była zupełnie biała, bo jej włosy
wybielały od dobroci. Miała ciasne mieszkanko i chodził po nim pies na trzech nogach, bo
jedną, którą sobie poranił, miał obandażowaną. Na stoliku leżał termometr do mierzenia
gorączki, stała buteleczka z lekarstwem, fotografia chłopca, który zginął, i zostało po nim
tylko to zdjęcie. Do okna pukał mazurek. To taki wróbel. Są dwa gatunki wróbli: taki, który
trzyma się naszych mieszkań, domowy wróbel, i drugi, mniejszy od niego, który nazywa się
mazurek. Mazurek ma czepeczek, jak kawałek kasztana, kwadracik pod gardłem, jedną
plamkę na oku.
Powiedziałem: — Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. A ta pani się rozpłakała.
Zapytałem: — Dlaczego pani płacze? Czy pani gdzieś zgubiła i o złotych? Może pani
zginął naparstek?
Pani odpowiedziała: — Nie. Płaczę, bo ksiądz mnie tak ładnie pozdrowił. Przyszedł
listonosz i powiedział: „Dzień dobry pani”. Przyszedł sąsiad i powiedział: ,,Jak masz się,
stara?” A ksiądz powiedział: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Przypomniała mi
się babcia. Ona tam samo mówiła, i dziadek, i pradziadek… Tak właśnie umieli pochwalić
Pana Jezusa.
Dziecko czasem chwali tylko siebie. Jedna dziewczynka chwaliła się, że ma ładną buźkę,
że ma nylonową bluzkę i zgrabny nosek na szóstkę.
Trzeba Pana Boga chwalić. Trzeba chwalić Jezusa, że jest Panem Jezusem, mamusię, że
jest mamusią, tatusia, że jest tatusiem, dziadka, że jest dziadkiem. Bo jak ktoś siebie chwali,
to niedobrze.
CHRZEST W JORDANIE
Ilu ludzi do rzeki przybiegło,
ilu się razem kąpało,
czy chcieli umyć tylko uszy,
ręce, nogi, całe ciało,
czy chcieli umyć tylko plecy,
potem szyję, ramiona, zęby,
czy wszyscy chórem wołali:
święty Janie, umyj nam gęby,
podbródki, chudszym wystające żebra
wodą błyszczącą w słońcu,
jakby była ze srebra.
Tylu ludzi się zbiegło do rzeki,
tak jak gęsi powchodzili do wody,
może chcieli bez szamponu,
taniej, umyć na święta brody.
Tym, co teraz tu powiem,
wszystkich na pewno wzruszę:
chcieli umyć nie tylko ciało,
ale brudne serca i dusze.
Nagle Jezus w rzece przystanął
wśród brudasów, czystszy niż anioł.
Gdy przyjdzie nam się kąpać w rzece,
wannie, morzu, jeziorze,
Ty, co mówisz wprost z nieba,
obmyj nam serca, Boże.
A serce najpierw wiedzieć musi,
by nigdy nie dokuczać mamusi.
„POZWÓLCIE DZIECIOM PRZYCHODZIĆ DO MNIE”
Pan Jezus powiedział: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie. Nieraz dzieci przynosi
się do kościoła, przywozi w wózeczkach albo samochodami. Pan Jezus chciał, aby same
przychodziły do Niego. Nóżek nie można przynosić, ale to one mogą przyprowadzić dziecko
do Jezusa.
JEDNA Z TAJEMNIC
Do Pierwszej Komunii świętej dzieci przygotowują się przez rok, ale chociaż nauka trwa
tak długo, a potem jest nawet egzamin, to i tak niewiele rozumiemy z Eucharystii, nawet
wtedy, kiedy już jesteśmy starsi i starzy. Wobec tajemnicy Eucharystii wciąż jesteśmy tylko
małymi dziećmi.
Należy ona do czterech największych tajemnic naszej wiary, których rozum ludzki nie
tylko pojąć nie może, ale nawet nie byłby w stanie ich wymyślić. Spadły nam z nieba jako
Objawienie: Trójca Przenajświętsza; wcielenie — Bóg stał się człowiekiem; Eucharystia;
widzenie Boga twarzą w twarz po naszej śmierci.
KOMUNIA ŚWIĘTA
Jest to wielka chwila, gdy przyjmujemy Komunię świętą. Pan Jezus nie chce, żebyśmy Go
zobaczyli już teraz. Zobaczymy Go w niebie. Ale nawet kiedy nie widzimy Jezusa, każdy z
nas jest przejęty. Pewna dziewczynka przed Pierwszą Komunią świętą nie spała dwie noce.
Pewien chłopiec nie zjadł obiadu, nawet kremu czekoladowego, który mamusia przygotowała
na deser. Niektóre dzieci są tak wzruszone, że nic nie mówią; inne gadają jak najęte.
Jaki niezwykły jest Pan Jezus! Nie widać Go, a wszyscy tacy szczęśliwi, tacy wzruszeni,
tacy przejęci, nawet łobuzy chodzą jak święci.
PIERWSZA KOMUNIA
Pierwsza Komunia z białą kokardą
jak w śniegu z ogonem ptak
ufaj jak chłopiec z buzią otwartą
Bogu się mówi — tak
Nie rycz jak osioł nie drzyj jak żaba
wytrwaj choć nie wiesz jak
choćby się cały kościół zawalił
Bogu się mówi — tak
Miłość zerwaną nieś jak gorączkę
z chusteczką do nosa w łzach
święte cierpienie pocałuj w rączkę
Bogu się mówi — tak
O UKRYTYM JEZUSIE
Za chwilę ksiądz będzie dalej odprawiał Mszę świętą, pochyli się, wypowie słowa z
Wielkiego Czwartku i nagle po cichu Pan Jezus, ten sam, który urodził się w Betlejem, który
umarł na krzyżu, nie dostrzeżony, przyjdzie pod postacią białego płatka chleba. Ksiądz
podniesie Go wysoko na rękach i wszyscy uklękną ze zdziwienia. Jak to, Pan Jezus, ten który
umarł, zmartwychwstał i do nieba wstąpił —— tak po cichu przychodzi?
W nocy padał śnieg, zimno, tylko wiatr jeszcze parzy jak pokrzywa. Taki mróz. A ludzie
przyszli poprzez mróz, żeby uklęknąć ze zdziwienia.
Ten, kto naprawdę kocha, przychodzi po cichutku, tak żeby nawet nie było widać.
Przychodzi, żeby służyć. Pan Jezus przychodzi po cichutku, nie dostrzeżony, ukryty pod
postacią białego płatka chleba — mądry…, wszystko wie…
NIE TYLKO O PIERWSZEJ KOMUNII ŚWIĘTEJ
Czy jest Komunia święta jeszcze bardziej radosna niż pierwsza? Bardziej radosna jest
druga Komunia, a od niej — trzecia. Najszczęśliwsza jest Komunia ostatnia. Wtedy widzimy
już Pana Jezusa.
O UKRYTYM
Nawet niebo z nocami czarnymi
uśpi dzieci z buldogami groźnymi
nawet burza nas oczyści umyje
matka poda garnuszek obszyje
tylko często Jezusa biednego
na ołtarzu zostawiamy samego
O OSIOŁKU
Ile razy czytam o ucieczce do Egiptu, tyle razy przypomina mi się osiołek — zwykły,
szary, niewielki. Matka Boża podróżowała na nim trzymając Jezusa na ręku. Obok szedł
święty Józef na piechotę.
Kilka lat temu ukazały się polskie znaczki pocztowe
wymalowano na nich ucieczkę do Egiptu. Kiedy naklejasz taki znaczek, naklejasz osiołka.
Jezus, Maryja i święty Józef mają nad głowami aureolę — jasne żółte światło, jakby płaską
latarkę. Tylko osiołek w tym towarzystwie nie ma aureoli. Nad jego głową żadnego
promiennego koła. Szary, zrobiony na szaro. Tylko on jeden niosąc Jezusa nie widział Go i
tylko on czuł Jego ciężar.
Nie ma żadnego tytułu, nie jest ani lekarzem, ani księdzem, nie ma nawet imienia,
bezimienny osioł, taki, który jest tylko samym sobą — to znaczy osłem. Przedrzeźniają go,
przezywają.
Tymczasem Herod, który miał szybkie konie, wytrwałe wielbłądy, groźne i mocne słonie,
żołnierzy maszerujących czwórkami, chorągwie i bębny, dał się nabić w butelkę przez
zwykłego osiołka. Bo przecież właśnie ten osiołek ułatwił ucieczkę Jezusowi — mały osiołek
ocalił wielką wiarę.
Modlimy się codziennie do Anioła Stróża. Pomyślmy o Osiołku Stróżu:
Osiołku dobry — Stróżu mój, Herodów się nie boję, bo mogę liczyć — kiedy źle — na
cztery nogi twoje.
Potrafisz służyć dzień i noc, jak trzeba — to uciekać, w butelkę nabić królów złych i
uchem się uśmiechać.
JEDEN DLA WSZYSTKICH
Jak zrozumieć, że tylko jeden jest Pan Jezus, a tyle Komunii świętych w kielichu. Pełen
kielich.
Jak to zrozumieć, że jest tylko jeden Pan Jezus, a tyle dzieci usta otwiera, żeby Go przyjąć.
Przecież Pan Jezus jest jeden, a bardzo dużo dzieci przyjmuje Komunię świętą. Jest tylko
jeden, ale w taki sposób, żeby Go dla wszystkich starczyło. Jest tylko jeden, ale taki, żeby Go
nikomu nie zabrakło.
Kiedy mówimy o tym cudzie, uczymy się tego, żeby każdy z nas, choćby tylko jeden —
starał się być dla wszystkich.
Pan Jezus nie tylko do ciebie przychodzi, ale i do koleżanek z prawej i lewej strony, do tej
z warkoczykiem i do tej uczesanej na afro. Do kolegi, który przyjechał maluchem, i do tego,
którego tatuś przywiózł polonezem. Do twojej przyjaciółki, która powiedziała, że mamusia
jest w domu najważniejsza, bo tatuś nie umie ugotować obiadu.
KORONA
tulić Jego głowę z pierwszymi włosami
w Betlejem pod gwiazdą uprzejmie schyloną
w Nazarecie głaskaną Maryi rękami
kto przytuli do siebie z koroną cierniową
DWA OSIOŁKI
Dominice Smaszcz na dziewiąte urodziny
Przyszedł osiołek z Niedzieli Palmowej
trącił mnie nosem
pytał oczami
— Osiołku — mówię — podaj mi łapę
byśmy z radości razem płakali
Tłumaczył: — Jezus tłum dookoła
pod kopytkami przy palmie palma
— Osiołku — mówię — nie wiem co dalej
bo mi łza twoja do gardła spadła
Ksiądz i osiołek klękają razem
palmy jak rybki w słońcu się złocą
potem umilkną
uszy swe stulą
jak dwa osiołki przed Wielkanocą
WIELKANOCNY BARANEK
Na Wielkanoc może za dużo mówimy o jedzeniu.
Pewien chłopiec układał wiersze i wieczorem w poniedziałek wielkanocny napisał tak: Za
mazurek i babkę całowałem ciocię w łapkę.
A potem — nieco inaczej, ale podobnie: Niech każda gęba pamięta, co jadła dzisiaj na
święta.
Jedzenie jest bardzo ważne. Ile się nasi rodzice napracują, żeby na święta było coś
lepszego do jedzenia. Nawet ksiądz poświęca jedzenie na Wielkanoc, tak jak się poświęca to,
co jest bardzo cenne, potrzebne. Ale święta są nie po to, żeby myśleć tylko o jedzeniu.
Znam chłopca, który zobaczył baranka wielkanocnego i chciał go od razu zjeść, chociaż
wcale nie był głodny. Zmartwił się, że baranek nie jest ani z cukru, ani z czekolady, tylko z
gipsu.
Jaki piękny jest baranek wielkanocny narysowany albo namalowany tak, żeby go wyraźnie
było widać. Wydaje się, że słaby, bezbronny, żadne rogi nie pomogą, jeśli napadną wilki. Ale
baranek nie jest słaby. Na Wielkanoc stoi z podniesioną wysoko chorągiewką, jak żołnierz,
który wygrał bitwę.
Kiedy ludzie przychodzą w Wielki Piątek odwiedzić grób Pana Jezusa, wydaje się, że Pan
Jezus jest słabym, bezradnym barankiem, którego zagryzły złe wilki. A przecież na
Wielkanoc dowiadujemy się, że Pan Jezus odniósł zwycięstwo — stoi z chorągiewką wysoko
podniesioną. Przed takim barankiem trzeba czapkę zdejmować, klękać, rysować na sobie znak
krzyża.
Każdy wielkanocny baranek z chorągiewką przypomina samego Jezusa i radosne Alleluja.
Nigdy nie widziałem złego wilka z chorągiewką — na Wielkanoc ucieka ze spuszczonym
ogonem.
PORZUCILI WSZYSTKO I POSZLI ZA NIM
Ile trzeba rzeczy porzucić,
od ilu zajęć się oderwać,
odłożyć czytaną książkę,
zostawić w domu wierne psisko,
przerwać rozmowę z koleżanką —
gdy zegarek na Mszę woła,
trzeba porzucić dla niej wszystko.
O ŻYCZENIACH
W czasie świąt, na Nowy Rok, w dniu Pierwszej Komunii świętej, dzieci słyszą życzenia:
życzę ci zdrowia, szczęścia, pomyślności. Tak mówi mamusia, tatuś, babcia, jedna ciocia i
druga. Co to znaczy: życzę tobie? Dzieci wiedzą, co to znaczy ryczeć, liczyć… Krowa ryczy,
dziewczynka liczy, że ma pięć paluszków u jednej rączki.
A co to znaczy życzyć? Życzę to znaczy chciałbym dla ciebie. Chciałbym, żebyś
wyzdrowiał, jeżeli chorujesz, żebyś nie zachorował, jeżeli jesteś zdrowy.
Życzę ci szczęścia, to znaczy chciałbym, żebyś się cieszył, że jest piękny dzień, że świeci
słońce, że jest choinka, że śpiewamy kolędy. Chciałbym, żebyś cieszył się i małym, i dużym
prezentem. Życzę ci pomyślności, to znaczy chciałbym, żeby wszystko było tak, jak sobie Pan
Bóg pomyślał. A Pan Bóg już wie, co komu dać. Pewien chłopiec życzył cioci samych
słonecznych dni. Ciocia pojechała do Afryki i nie mogła wytrzymać. Każdego dnia było 40
stopni ciepła. Dzięki Bogu, że w nocy przyśnił się jej deszcz. We śnie otwierała parasol.
Tylko sen ją uratował, bo by nie wytrzymała. Jedna dziewczynka życzyła babci nowych
kapci. Tymczasem babcia wolała stare, bo były wygodne. Chociaż dziurawe troszeczkę, z
przydeptanym tyłeczkiem.
Życzę ci pomyślności, to znaczy chciałbym, aby wszystko było tak, jak sobie Pan Bóg
pomyśli.
OCZY PANA JEZUSA
Pan Jezus czterdzieści dni przebywał na pustyni z dzikimi zwierzętami i z aniołami.
Dzieci, mieszkające w miastach, widzą często zwierzęta w zoo — lwy, tygrysy, słonie,
hipopotamy. We Wrocławiu można zobaczyć nawet nosorożca z rogiem na nosie. Widzą
strusia, który chodzi na dwóch palcach.
Dzieci mieszkające na wsi spotykają sarnę w lesie, dziki, zająca, dzikie króliki.
Widzimy zwierzęta, ale nie widzimy aniołów. Wiemy, że są. Każde dziecko rozmawia ze
swym Aniołem, kiedy mówi: — Aniele Boży, Stróżu mój…, ale go nie widzi. Aniołowie
pomagają nam, pilnują, podpowiadają pacierz, żeby się nie zaciąć, nie połykać świętych słów,
nie mruczeć ich pod nosem.
Jednakże Pan Jezus widział nie tylko zwierzęta, ale i aniołów. Widział anioła, który w
Nazarecie pozdrowił Jego Mamusię, widział aniołów, którzy budzili ze snu pasterzy w
Betlejem, widział anioła, który śnił się świętemu Józefowi, i tego w Ogrodzie Oliwnym, który
przyszedł pocieszyć Jezusa.
Tak samo widzi Jezus to, co jest dobrego w sercach dzieci. Widzi dobre myśli i uczucia
dzieci, wie, że dziecko modli się o zdrowie swojej mamusi, choćby ukryło się w ciemnym
kącie kościoła.
ZMARZNIĘTY
Czy Jezus nie jest głodny w nas?
Czy karmimy Go miłością?
Nasza miłość jest pokarmem dla Jezusa.
Czy Jezusowi nie jest w nas zimno? Czy czasem nasze serce nie wygasa?
Przyjmujemy Go w Komunii świętej — ale czy nie zostawiamy Go samego?
Jezus może zmarznąć w naszym sercu, które nie myśli o Nim.
GŁODNY
Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra
Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece
Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić
PYCHA
Kiedyś spytałem dzieci podczas lekcji religii — co to jest pycha? Wszystkie dzieci umiały
odpowiedzieć. Mówiły, że pycha to dobre jedzenie, bo pyszne. Mówiły, że pycha to
mandarynki i kiwi, mleczna czekolada z orzechami, lody bakaliowe ze śmietaną.
Tymczasem jest jeszcze inna pycha, nieprzyjemna, niesmaczna, wstrętna, okropna. Taka
pycha to zarozumiałość i egoizm.
Pewien chłopiec był taki pyszny, że chodził z nosem do góry i uważał, że jest mądrzejszy
od pani matematyczki. Pewna młoda pani była tak pyszna, że uważała się za piękniejszą od
Miss Polonia, ale spóźniła się na konkurs.
Taka pycha jest grzechem dlatego, że pyszałek myśli tylko o sobie. Nawet jeśli urządza
awanturę w domu i tupie nogą, to tylko dlatego, że nie było tak, jak on chciał.
O CZUWANIU
Dzieci zawsze czekają na świętego Mikołaja z plecionym koszykiem, w którym przynosi
prezenty. W podobnym koszyku płynął po Nilu Mojżesz. Znalazła go córka faraona, wyjęła z
koszyka i zawołała: — Mojżesz!
Z koszyka świętego Mikołaja nie będą sterczały Mojżesza bose pięty, tylko będą się
uśmiechały do wszystkich prezenty.
Jak mamy oczekiwać na święta Bożego Narodzenia? Trzeba czuwać. A co to znaczy:
czuwać? Pewna dziewczynka mówiła, że czuwać — to nie spać:
czuwała i nie spała,
z boku na bok się przewracała,
kołdrę na ziemię zrzucała
— dziadka denerwowała.
Bo trzeba spać —
kto nie jest wyspany,
chodzi jak pijany.
Czuwać — to uważać. Pamiętać i czekać. Czuwa ten, kto pamięta, żeby rano i wieczorem
odmówić pacierz. Kto czuwa, pamięta o Mszy świętej w niedzielę, o lekcji religii. Kto czuwa,
ten uważa, żeby nie kłamać, nie trzaskać drzwiami, żeby w jego życiu nie było niczego
niedobrego.
Kto czuwa, czeka nie tylko na świętego Mikołaja, ale i na świętego Antoniego, który
kluczyki odnajduje, i na świętego Floriana, który od pożaru ratuje.
Nie czeka tylko na prezenty, ale stara się, by mamusi i tatusiowi przynieść prezent od
siebie.
Przede wszystkim jednak czuwa ten, kto czeka na spotkanie z Panem Jezusem.
O MIŁOŚCI
Po czym poznać, że ktoś Boga kocha? Może ma na czole wypisane: „Kocham Pana Boga”.
Ale na czole niczego się nie wypisuje.
Pewien chłopczyk na lekcji rysunków zachlapał sobie czoło niebieską farbą — wyskoczył
mu na czole niebieski kogucik. Koledzy śmieli się: ,,Co za niedorajda w szkole, kukuryku ma
na czole”. Musiał biec do łazienki, myć buzię. Ludzie nie lubią żadnego pisma na czole.
Może kocha Pana Boga ten, kto stale gdera: nie garb się, wyprostuj się, wyjmij łyżeczkę z
filiżanki, kiedy pijesz herbatę, nie opieraj się o zimną ścianę, nie pędź tak, bo na serce
zachorujesz.
Może kocha Pana Boga ten, kto się głodzi? Pewna dziewczynka sypiąca kwiaty w procesji
chciała naśladować świętą, bardzo chudziutką na obrazku. Przestała jeść:
Nie je ciastka z wisienką,
nie je jajka na miękko,
nic ją placek z rodzynkami nie obchodzi —
umartwia się i głodzi.
Blisko baldachimu i księdza,
a w domu chuda jędza.
Czy kocha Pana Boga?
Może ten, kto kocha Pana Boga, jest smutny, głowę ma zwieszoną, skrzywiony, jakby go
ktoś pocałował pod płaczącą wierzbą.
Może kocha Pana Boga ten, kto jest odludkiem, ucieka od gości, od koleżanek, kolegów.
Powyrzucał wszystkie obrazki zielone, czerwone, złote i srebrne, a tylko patrzy na czarnego
ptaszka na malowance. Jak pije herbatę, to tak, jakby chciał do szklanki schować rozpłakane
usta.
Może kocha Pana Boga ten, kto się chwali: — Jestem pobożny, wkładam całe dwa palce
do wody święconej, nigdy nie kłamię, jestem lepszy od kolegów.
Pana Boga kocha ten, kto kocha swoich bliźnich.
Kogo nazywamy bliźnim?
Każdego bo każdy powinien być jak najbliżej naszego serca. Bliźnim jest kolega miły i
niemiły.
Do niemiłego też trzeba się uśmiechnąć. Jeżeli ładnie mówi wierszyk, trzeba klaskać.
Niech żyją ręce czerwone od oklasków. Bliźnim jest także twoja mamusia, bo jest najbliższa
ze wszystkich bliźnich, bliziutka, tuż, tuż.
Siedzisz przy stole, odrabiasz lekcje i wydaje ci się, że łza mamusi nad stołem wisi, jak
przezroczysty kamyk. Może mamusia czegoś potrzebuje? Pomóż mamusi, przynieś jej coś,
pocałuj w rękę.
Bliźnim jest chłopiec zdrowy jak źrebak, i chorowity, który stale proszki łyka. Choruje? —
Opowiedz mu, co było w szkole, co zadane.
Bliźnim jest tak samo twój pies.
Szedłem ulicą i zobaczyłem, jak Azor wypadł z bramy. Uderzył go samochód. Skowyczał,
jakby serce mu wisiało tylko na jednej czerwonej nitce krwi. Chciał głowę skaleczoną
położyć, szukał bliźniego.
Bliźnim jest także wiewiórka z ogonem tak długim jak jej całe ciało. Podejdzie tak blisko,
jakby dotykała oczami twojej skarpetki. Jeżeli dostanie orzeszek, obraca go jak wiatrak.
Są jeszcze zupełnie bezbronni bliźni, jak drzewo, kwiat, trawa.
Kochamy Pana Boga wtedy, kiedy pamiętamy, że Bóg stworzył cały świat. Kiedy
pamiętamy o naszych bliźnich, przychodzimy im z pomocą i patrzymy na wszystko i na
wszystkich zakochanymi oczami.
O SZCZĘŚCIU
Jakie to szczęście mieć rodziców, mamusię, tatusia, babcię i ciotek tak wiele, że nie
zmieściłyby się w kościele. Jakie to szczęście, kiedy się nowe dziecko urodzi! Rodzina ma
wtedy o dwie nóżki więcej, o dwie rączki, o jeden brzuszek. Dziadek pierwszy i dziadek drugi
klaszczą w ręce, że jest o jedno dziecko więcej. Kiedy jest duża rodzina, to jest kogo kochać. I
ciocię piątą i siódmą, nawet taką okropną, którą kochać trudno.
Są dwie rodziny: Rodzina Święta z Panem Jezusem, Matką Boską i świętym Józefem i
nasza rodzina z mamusią, tatusiem, babcią. Te rodziny mogą się odwiedzać. Kiedy
przychodzimy do kościoła, spotykamy się z Jezusem, Maryją i świętym Józefem. Oni też nas
odwiedzają, tylko ich nie widzimy. Przychodzi Pan Jezus z choinkami, Maryja z białymi
rączkami, z gwiazdą łzami na święta umytą — przychodzą z najświętszą wizytą.
ZDROWAŚ MARYJO
Pewnego razu anioł przyszedł do Matki Bożej i po raz pierwszy na świecie powiedział:
„Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i
błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”. Kościół dodał potem następne słowa: „Święta
Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.”
Czy dzieci rozumieją ten pacierz?
Co to znaczy: „Zdrowaś Maryjo”? To znaczy: witaj! Bądź pozdrowiona. Jak się czujesz, co
dobrego? Każdy ranek jest dobry, zwłaszcza kiedy przychodzi anioł.
Co to znaczy: „łaski pełna”?
To znaczy: Bóg Cię kocha, Bóg myśli o Tobie, czuwa nad Tobą.
Co to znaczy: „błogosławionaś Ty między niewiastami”?
To znaczy: jesteś najszczęśliwszą z wszystkich kobiet, chociaż nie masz pieniędzy, nie
znajdziesz ciepłego mieszkania, w Wigilię będziesz siedziała w stajni, będziesz uciekała do
Egiptu, i to z miejscówką na osiołku, który bardzo skacze i utrudnia podróż. A jednak jesteś
najszczęśliwsza ze wszystkich kobiet, ze wszystkich mamuś, dlatego, że jesteś najbliżej Pana
Jezusa.
Co to znaczy: „Błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”?
To znaczy: wydasz na świat, urodzisz, Pana Jezusa. Gdyby Go nie było — nie byłoby świąt
Bożego Narodzenia, choinki z lampkami, świętego Mikołaja z brodą, podarunków,
wysyłanych życzeń, Wigilii, opłatka i byłoby bardzo smutno. Jakie to szczęście, że Matka
Boża miała synka Jezusa!
Co to znaczy: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi”?
Modlimy się o to, żeby Matka Boża modliła się za nas. Pewna dziewczynka mówiła: —
Módl się za nami grzecznymi. Matka Boża modli się i za grzecznych, i za niegrzecznych, za
dobrych i za złych. Za dobrych, żeby byli lepsi, za złych, żeby się poprawili.
Co to znaczy: „Teraz i w godzinę śmierci naszej”?
To znaczy: módl się zawsze, kiedy ktoś się rodzi i umiera. Zawsze.
Co to znaczy: „Amen”?
To znaczy: niech tak się stanie, jak Bóg chce.
Krótka modlitwa, którą stale odmawiamy, i dobrze jest rozumieć ją i wciąż przypominać
sobie, co znaczą wielkie słowa anioła i Kościoła.
DO NIEBA
Po wiersz tak prosty że każdy zrozumie
po krzyżyk zwykły wystrugany z drzewa
po wiarę już pewną bo dowodów nie ma
po szczęście bez rozgłosu pieniędzy chleba
biedroneczko leć do nieba
O BIEDRONCE
Biedronka jest jednym z chrząszczy. W Polsce najczęściej spotykamy taką, która ma
siedem kropek. Nazywamy ją Bożą Krówką. Jest jeszcze taka, co ma dwie kropki, ale trudno
ją znaleźć, bo biedronka ma kropki nie do pary.
Dlaczego mówimy: Biedroneczko, leć do nieba,
przynieś mi kawałek chleba.
Powiadają, że kiedy biedronka usiądzie na przykład na ręce, na bluzce, na kocu w czasie
wakacji, to przynosi szczęście. A kiedy zatrzyma się na dłużej, nie wróży to nic dobrego.
Cieszymy się, że jest, i chcemy, żeby odleciała.
W życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze — to
niedobrze.
SPOTKANIE
Czytaliśmy w Ewangelii o tym, że spotkały się dwie mamusie: Matka Boska i święta
Elżbieta, matka Jana Chrzciciela. Spotkały się w maleńkiej miejscowości, gdzieś na tyłach
świata. Nie były uczonymi, doktorami. Żyły w czasach, kiedy mówiono tylko o mężczyznach,
o kobietach rzadko wspominano. Wiemy, że Jakub miał dwunastu synów. Mógł mieć i córki,
ale nikt o tym nie wspomina. Tymczasem te dwie mamusie wiedziały o czymś
najważniejszym na świecie — o tym, że narodzi się Pan Jezus. Mamusie wszystko wiedzą.
NAJŚWIĘTSZA RODZINA
Żeby mamusia budziła co rano
żeby ustawiała kubek mleka na stole
żeby tatuś nie wracał zmęczony
żeby Pani nie straszyła w szkole
żeby w albumach niemodne ciotki ożyły
modlę się do Najświętszej Rodziny
MAMUSIA
Święty Józef załamał ręce,
denerwują się w niebie święci,
teraz idą już nie Trzej Mędrcy
lecz uczeni, doktorzy, docenci.
Teraz wszystko całkiem inaczej,
to co stare odeszło, minęło,
zamiast złota niosą dolary,
zamiast kadzidła — komputer,
zamiast mirry — video.
— Ach te czasy — myśli Pan Jezus,
nawet gwiazda trochę zwariowała,
ale nic się już nie zawali,
bo wciąż Mamusia ta sama.
O RODZINIE
Kiedyś pewien znajomy powiedział do mnie:
— Ksiądz tak stale mówi tylko o mamusi, o tatusiu,
o rodzinie. A o kim ja mam mówić? Rodzina jest
najważniejsza. Tatuś jest taki ważny, mamusia jest taka
bardzo ważna w domu.
O mamusi można mówić stale — i nigdy się to nie znudzi. Mamusia jest ta sama, ale
zawsze trochę inna. Inna jest kiedy piecze placek na święta, kiedy jest w białym fartuszku, ma
ręce umączone, a inna w kościele, kiedy przyjdzie tu inaczej ubrana, w kapeluszu, w szaliku,
w rękawiczkach, jeśli jest zimno. Inna jest kiedy płacze, inna kiedy się uśmiecha. Inna kiedy
śpi, inna kiedy się budzi, inna kiedy czeka na dziecko. Niby wciąż ta sama, ale wciąż jest
inna. Zawsze jednak tak samo kocha.
Tatuś też jest ten sam, ale też zawsze trochę inny. Kiedy prowadzi samochód wygląda
inaczej, niż wtedy, kiedy czyta książkę. —.
Pewna dziewczynka ciągle dokuczała mamusi i tatusiowi. Rodzina jak mówiła — nudziła
ją. Kiedyś zachorowała, trafiła do szpitala w innym mieście. Już po kilku dniach zaczęła
strasznie tęsknić za rodziną.
Ciągle pytała: — Kiedy przyjdzie tatuś, kiedy przyjdzie mamusia. Całowała fotografie
mamusi, jak święty obrazek. Zatęskniła za domem, za lampą na stole, za kubkiem, z którego
piła mleko, nawet za puszystym ręcznikiem z czerwonym szlaczkiem, który wisiał w łazience,
za lusterkiem, za obrazkiem na ścianie — za całym domem.
Tak bardzo ważna jest rodzina. Widzimy to wtedy, kiedy jej zabraknie, albo w ogóle nie
ma. Kiedy jesteśmy w domu, często marudzimy, narzekamy, skarżymy się, że mamusia stale
ma o coś pretensje, że tatuś za często pyta, co w szkole, a jeszcze musimy wynosić śmiecie i
biegać do sklepu. Kiedy jesteśmy długo poza domem — nie możemy wytrzymać. Jest tak
dlatego, że Pan Bóg stworzył rodzinę po to, abyśmy uczyli się kochać. Jeśli ktoś byłby tylko
sam — to kochałby tylko siebie. Mamy jednak mamusię, tatusia, siostrzyczkę, braciszka i
wszyscy w domu uczą się pomagać sobie, przepraszać się nawzajem, uśmiechać się do siebie.
Jaka to ważna rzecz umieć uczyć się kochać w rodzinie.
Pewien chłopiec napisał dziewczynce w pamiętniku taki wierszyk, a pod wierszykiem
namalował domek:
Rodzina, rodzina — okropna to rzecz,
a jeśli jej nie ma — to wyjesz jak pies.
MĘCZENNICY
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia mówimy o świętym Szczepanie, pierwszym
męczenniku. Teraz już się nie męczy, bo jest w niebie.
Kto jest w twoim domu męczennikiem?
Największym męczennikiem w domu jest mamusia. Pierwsza wstaje z łóżka i ostatnia
kładzie się spać. Ma tyle roboty. Dźwiga ze sklepu torby z pomidorami, kalarepą, chlebem.
Gotuje, pierze, przyszywa guziki, które się ciągle obrywają. Gdy dziecko zachoruje, zagląda
mu do gardła, odmierza krople lekarstwa tak delikatnie, żeby się nie przelało. Tymczasem
mamusi wszyscy dokuczają, że zupa nie smakuje, że sól za słona, buraki za czerwone.
Męczennikiem jest tatuś. Stale męczą go, żeby kupił samochód. Męczennicą jest babcia,
śmieją się z niej, że znała jeszcze Piłsudskiego na koniu, że jest powolna jak rak, a rak jest
przecież dlatego powabny, że ostrożny, cichy i niezgrabny.
Męczennikiem jest pies, bo tak go kochają, że ciągną za uszy, a ucho lewe i prawe dłużej
pamięta wszystko niż serce; przecież do ucha mówi się o miłości.
O PEWNYM CHŁOPCU, KTÓRY CZYTAŁ
W CZASIE MSZY ŚWIĘTEJ LEKCJĘ
Mówiono, że czyta
nie za głośno, nie za cicho,
nie za wolno, nie szybko;
nawet kiedy się zaziębił,
czytał jeszcze piękniej z chrypką.
A GDYBY TAK…
Pomyślmy sobie, co by się stało, gdyby pewnej niedzieli, w czasie Mszy świętej dla dzieci
pojawił się nagle Pan Jezus, taki piękny jak na górze Tabor, kiedy pokazał się uczniom.
Ksiądz rozpłakałby się z radości. Niektóre dzieci zaczęły się spowiadać na cały głos: religii
się nie uczyłem, szybę zbiłem, za bilet nie zapłaciłem. Jestem głuptasem, głuptasem, jestem
bardzo wielkim głuptasem. Na pewno wiele dzieci opowiadałoby Jezusowi
o swoich grzechach. Może niektóre mówiłyby chórem — Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus. Może ksiądz chciałby od razu nowy kościół budować z jeszcze wyższymi wieżami.
Na pewno Jezusa widzą teraz ci, co są w niebie. Jeszcze jaśniejszego niż na górze Tabor.
Widzi Go Matka Boska, święty Józef, widzą wszyscy aniołowie
i śpiewają — dobrze nam tu jest.
Nie widzimy teraz Pana Jezusa, chociaż ksiądz podnosi Go wysoko w czasie każdej Mszy
świętej. Kiedyś zobaczymy Go w niebie.
Teraz Pan Jezus chce, żebyśmy Go nie widzieli, ale myśleli o Nim.
W KOLEJCE DO NIEBA
Powoli nie tak prędko
proszę się nie pchać
najpierw można wyglądać na świętego ale nim nie być
potem ani świętym nie być ani na świętego nie wyglądać
potem być świętym tak żeby tego wcale nie było widać
i dopiero na samym końcu
święty staje się podobny do świętego
ZWIERZĘTA I ŚWIĘCI
Obgadujemy zwierzęta, że nie chodzą do kościoła, nie mówią pacierza, nie uczą się religii
ani w domu, ani w szkole, nie znają katechizmu i nie poszczą w piątki.