2781
Szczegóły |
Tytuł |
2781 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2781 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2781 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2781 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Piers Anthony
�R�D�A MAGII
Tytu� orygina�u:
The Source Of Magic
Copyright (c) 1979 by Piers Anthony.
1. UKRYTY SZKIELET
Niuchacz magii spokojnie zbli�a� si� do Binka, a jego d�ugi, zwinny pyszczek w�cha� pracowicie. Kiedy stworzenie by�o ju� ca�kiem blisko, wybuchn�o szale�czym entuzjazmem, wydaj�c podobne do fletu d�wi�ki, machaj�c puszystym ogonem, wyginaj�c si� w �uk.
- Oczywi�cie i ja ciebie lubi�, niuchaczu - powiedzia� Bink, przykucaj�c, by go pog�aska�. Mordka stworzenia odcisn�a mokry poca�unek na jego nosie. - By�e� jednym z pierwszych, kt�rzy uwierzyli w moj� magi�, kiedy...
Przerwa�, poniewa� stworzenie dziwnie si� zachowywa�o. Przesta�o merda�, przycich�o prawie przestraszone.
- Co si� dzieje, ma�y przyjacielu? - zapyta� zaniepokojony Bink. - Czy powiedzia�em co�, co zrani�o twoje uczucia? Przepraszam!
Lecz niuchacz podkuli� ogon i wymkn�� si� chy�kiem. Bink spogl�da� za nim zasmucony. Poczu� si� tak, jakby przesta�a dzia�a� magia, powoduj�c, �e rzeczy straci�y swoje w�a�ciwo�ci. Jednak wrodzony talent Binka nie m�g� znikn��, dop�ki on �y�. To co� innego musia�o wystraszy� niuchacza magii.
Zaniepokojony rozejrza� si� wok�. Na wsch�d od zamku Roogana rozci�ga� si� sad, kt�rego drzewa rodzi�y r�norodne egzotyczne owoce i rozmaite artefakty, jak bomby czere�niowe i np. klamki. Ros�y tam r�wnie� jarzyny. Na po�udniu rozci�ga�y si� nieujarzmione, dzikie ost�py Xanth. Bink pami�ta�, �e w drodze powrotnej puszcza gro�nie otoczy�a jego wraz z towarzyszami podr�y ciemnym g�szczem. Drzewa te by�y z gruntu przyjazne, chcia�y jedynie, aby Mag pozosta� tutaj i przywr�ci� zamkowi Roogana zn�w wspania�o�� i s�aw�. Kr�l Trent dokona� tego. Obecnie owa znacz�ca si�a tego regionu wywiera�a sw�j wp�yw na wiele spraw ku po�ytkowi kr�lestwa. Ka�da rzecz wydawa�a si� mie� swoje miejsce.
Otrz�sn�� si� z tych my�li. Dzisiejszej nocy mia� odby� si� bal, a on mia� buty okropnie zniszczone. Skierowa� si� ku najdalszej granicy sadu, gdzie zab��kane drzewo butowe zapu�ci�o korzenie. Buty uwielbia�y si� porusza� to tu, to tam - i cz�sto ros�y w miejscach dalekich od dr�g. Na tym by�o ju� kilka dojrza�ych par but�w. Bink przejrza� pojedyncze egzemplarze, unikaj�c zerwania ich dop�ki nie by� pewien, �e znalaz� odpowiedni� par�. Wtedy ukr�ci� je, wytrz�sn�� nasiona i ostro�nie wzu� na nogi. By�y do�� wygodne i wygl�da�y �adnie, poniewa� by�y �wie�e.
Ruszy� z powrotem, staraj�c si� tak stawia� kroki, �eby dostosowa� je do st�p bez zdzierania podeszw. My�li nadal zaprz�ta� mu epizod z niuchaczem magii. Czy to by� omen? Omeny zawsze si� spe�nia�y tutaj w Xanth. Rzadko jednak zdarza�o si� je zrozumie�, zanim nie by�o za p�no. Czy�by mia�o spotka� go co� z�ego? Wydawa�o si� to by� niepodobie�stwem. Bink wiedzia�, �e zanim kto� wyrz�dzi�by mu co� z�ego, pr�dzej sam ucierpia�by. Musia� b��dnie zinterpretowa� to zdarzenie. Niuchacz magii cierpia� zapewne na niestrawno��, wi�c dlatego umkn��.
Wkr�tce Bink znalaz� si� w pobli�u swojego domu. By� to �adny wiejski domek z sera, le��cy tu� przy pa�acu. Bink zamieszka� tutaj po �lubie. Sk�rka dawno ju� stwardnia�a i straci�a na smaku, ale �ciany by�y �adnie licowane kremowo��tym stwardnia�ym serem. Spo�r�d innych domk�w ten by� jednym z najsmakowitszych, lecz odk�d przesta� go wydr��a�, nie m�g� ju� si� nim che�pi�.
Bink wzi�� g��boki oddech, opanowa� si� i otworzy� frontowe drzwi z serowej sk�rki. S�odkawy zapach dojrza�ego sera owia� go razem z ochryp�ym, skrzekliwym g�osem.
- To ty, Bink? W sam� por�! Gdzie� to wymkn��e� si� chy�kiem, kiedy tyle jeszcze jest do zrobienia? Jeste� naprawd� nieodpowiedzialny!
- Potrzebowa�em but�w - powiedzia� kr�tko.
- But�w! - wykrzykn�a z niedowierzaniem. - Masz przecie� buty, ty idioto!
Teraz jego �ona by�a m�drzejsza od niego, poniewa� inteligencja Cameleon zmienia�a si� z up�ywem miesi�ca, tak jak i jej wygl�d. Kiedy by�a pi�kna, by�a g�upia - ekstremalnie w obydwu punktach kulminacyjnych. Gdy stawa�a si� m�dra, to traci�a urod�. Gdy by�a najm�drsza, by�a te� najbrzydsza. Dzisiaj znalaz�a si� w�a�nie w ko�cowej cz�ci tej fazy. Stanowi�o to jeden z powod�w, dla kt�rych izolowa�a si�, zamykaj�c w swoim pokoju.
- Na dzisiejsz� noc potrzebuj� �adnych but�w - odpowiedzia� przywo�uj�c ca�� swoj� cierpliwo��. Ale gdy wypowiada� te s�owa zda� sobie spraw� ze z�ego ich doboru, ka�da bowiem wzmianka na temat �adnego wygl�du dra�ni�a j�.
- Do diab�a z tob�, o�le!
Pragn��, �eby nie wypomina�a mu jego ni�szego poziomu inteligencji. Zazwyczaj by�a wystarczaj�co m�dra, �eby tego nie robi�. Bink wiedzia�, �e nie jest geniuszem, ale nie by� tak�e g�upcem. Ona by�a kim�, kto jednoczy� te dwie cechy.
- Musz� wzi�� udzia� w balu jubileuszowym - wyja�ni�, chocia� oczywi�cie wiedzia�a o tym. - By�oby obraz� Kr�lowej, gdybym przyszed� niestarannie ubrany.
- Dure�! - wykrzykn�a ze swego odosobnienia. - Przebierz si� w kostium! Nikt nie zobaczy twoich cuchn�cych but�w! Uff! Mia�a racj�. Zrobi� sobie wycieczk� na pr�no.
- Ale to takie typowe dla twojej g�upoty - ci�gn�a dalej z gniewem. - Hulanka na przyj�ciu, podczas, gdy ja cierpi� samotnie w domu, gryz�c twarde �ciany - by�o to dos�owne stwierdzenie; ser by� twardy i stary. Odgryza�a z niego kawa�eczki, gdy nasz�a j� z�o��, a obecnie by�a z�a przez ca�y czas.
Wci�� pr�bowa� by� mi�y. Kocha� Cameleon, po�lubi� j� zaledwie rok temu. Od pocz�tku wiedzia�, �e b�d� z�e i dobre chwile. Teraz nadesz�a z�a, bardzo z�a.
- Dlaczego nie wybierzesz si� r�wnie� na bal, kochanie? Wybuchn�a cynicznym �miechem.
- Ja? Z takim wygl�dem? Zaoszcz�d� mi swego g�upawego sarkazmu!
- Ale jak sama wspomnia�a� to bal kostiumowy. Kr�lowa przebiera ka�dego uczestnika w kostium, kt�ry sam wybiera. Wi�c nikt nie zobaczy...
- Ty sko�czony gamoniu!
Wymy�la�a przez �cian� i s�ysza�, �e co� rozbija. Rzuca�a teraz rzeczami w prawdziwym przyp�ywie z�ego humoru.
- Jak mog� p�j�� na bal w jakimkolwiek przebraniu, kiedy jestem w dziewi�tym miesi�cu ci��y?
I to w�a�nie j� gn�bi�o. Nie faza brzydoty-m�dro�ci, do kt�rej ju� przywyk�a, ale olbrzymia niewygoda oraz przeciwwskazania zwi�zane z ci���. Bink nierozwa�nie spowodowa� ten stan podczas jej pi�kno-g�upiej fazy, tylko po to, by dowiedzie� si� kiedy zm�drza�a, �e nie pragn�a jeszcze dziecka. Ba�a si�, �e dziecko b�dzie podobne do niej - lub do niego. Chcia�a najpierw znale�� jaki� czar, kt�ry zapewni�by dziecku normalny talent. A teraz stan�a wobec �lepego faktu. Zaakceptowa�a t� sytuacj� niezbyt rado�nie i nie wybaczy�a Binkowi. Stawa�a si� m�drzejsza, ci��a bardziej zaawansowana i jej gniew by� silniejszy.
No c�, wkr�tce z�o�� minie, a ona wypi�knieje - dok�adnie na czas narodzin. Stanie si� to niebawem, mniej wi�cej za tydzie�. By� mo�e dziecko b�dzie normalne, mo�e nawet bardzo utalentowane i obawy Cameleon rozprosz� si�. Przestanie go wtedy zadr�cza�.
Gdyby jednak dziecko by�o nienormalne... ale lepiej nawet o tym nie my�le�.
- Przepraszam - be�kota� - zapomnia�em.
- Ty zapomnia�e�! - ironia w jej g�osie przeszy�a jego zmys�y jak magiczny miecz, wycinaj�cy z bry�y sera chatk�. - Imbecyl! Chcia�by� zapomnie�, prawda? Dlaczego nie pomy�la�e� o tym zesz�ego roku, kiedy...
Wycofuj�c si� w po�piechu do drzwi zamrucza�:
- Kr�lowa denerwuje si�, kiedy go�cie si� sp�niaj�, wi�c musz� ju� i��, Cameleon.
W istocie wydawa�o si�, �e w naturze kobiety le�y z�o�� na m�czyzn� i miotanie k��liwych s��w. To w�a�nie odr�nia nimfy od kobiet. Nimfy, zewn�trznie podobne do kobiet, w przeciwie�stwie do nich ulegaj� nawet najbardziej bezsensownym zachciankom m�czyzn. Podejrzewa�, �e i tak zalicza si� do szcz�liwc�w, poniewa� jego �ona nie posiada niebezpiecznego talentu. Mog�aby na przyk�ad wznieca� ogie� na ludziach lub wywo�ywa� burz� z piorunami.
- Dlaczego kr�lowa w�a�nie teraz musi wydawa� to swoje �mieszne, bezcelowe i nudne przyj�cie? - domaga�a si� odpowiedzi Cameleon. - W�a�nie teraz, kiedy wie, �e nie mog� w nim uczestniczy�?
Ach, ta kobieca logika! Po co si� trudzi� jej zrozumieniem. Ca�a inteligencja w Xanth nie zdo�a�aby odnale�� sensu w tym bezsensie. Bink zamkn�� za sob� drzwi.
W chwili obecnej pytanie Cameleon by�o retoryczne. Obydwoje znali odpowied�. Kr�lowa Iris wykorzystywa�a ka�d� okazj�, aby popisywa� si� swoj� pozycj�. Teoretycznie bal odbywa� si� na cze�� Kr�la. W rzeczywisto�ci Kr�l Trent ma�o dba� o efekty teatralne. Prawdopodobnie szybko ucieknie z tej uroczysto�ci. Tak naprawd� to przyj�cie by�o dla kr�lowej, dla nikogo innego. I chocia� nie mog�a nikogo zmusi� do uczestnictwa, biada ni�szemu urz�dnikowi, kt�ry by o�mieli� si� p�j�� na wagary dzisiejszej nocy! Bink by� w�a�nie takim urz�dnikiem.
A dlaczego tak jest? Zapytywa� sam siebie, gdy wl�k� si� w ponurym nastroju do zamku. Wcze�niej spodziewa� si�, �e b�dzie wa�n� osobisto�ci� - Kr�lewskim Badaczem Xanth, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�oby zg��bianie tajemnic magii i opracowanie raport�w dla Kr�la. Tymczasem wraz z ci��� Cameleon i konieczno�ci� zaj�cia si� domem, Bink nie przeprowadzi� �adnego prawdziwego badania. Prawd� m�wi�c, to tylko oszukiwa� sam siebie. Powinien by� oczywi�cie zastanowi� si� nad zap�odnieniem �ony. Ojcostwo by�o ostatni� rzecz�, kt�ra zaprz�ta�a jego umys�. Ale pi�kna Cameleon swoim wygl�dem mog�a za�mi� umys� m�czyzny i podnieci� go - mniejsza o to.
Ach, ta nostalgia! Dawniej, kiedy mi�o�� by�a nowo�ci�, wolna by�a od trosk, nieskomplikowana, bez odpowiedzialno�ci. Cameleon - w fazie pi�kno�ci by�a bardzo podobna do nimfy. Ale to fa�szywe odczucie. Jego �ycie, zanim spotka� Cameleon, nie przebiega�o tak prosto. I spotka� j� trzy razy, zanim rozpozna�. Ba� si�, �e nie ma talentu magicznego...
Co� zamigota�o i nagle zmieni� si� jego wygl�d. Pojawi� si� kostium od kr�lowej. Psychicznie i fizycznie Bink by� t� sam� osob�, lecz teraz wygl�da� jak Centaur. Iluzja kr�lowej! Musia� wi�c gra� rol�, kt�r� obmy�li�a dla niego w swojej bezgranicznej ch�ci tworzenia drugorz�dnych psot. Ka�da osoba mia�a odgadn�� to�samo�� tak wielu os�b, ilu zdo�a�a, zanim wesz�a do sali balowej. Na tego, kto odgadnie najwi�cej, czeka�a nagroda.
Na dodatek, dla �artu, zrobi�a wok� zamku labirynt z �ywop�otu. Nawet gdyby nie bawi� si� w zgadywank� kto jest kim, by�by zmuszony do rozwi�zania tej gigantycznej �amig��wki. Do cholery z kr�low�! Jednak, tak jak wszyscy, musia� przez to przej��. Kr�l m�drze nie miesza� si� do spraw domowych i dawa� kr�lowej woln� r�k�. Zrezygnowany Bink wszed� do labiryntu i rozpocz�� t� czarn� robot�, brn�c przez sie� fa�szywych �cie�ek w kierunku zamku.
Cz�� szpaleru stanowi�a z�udzenie, ale po�ow� �ywop�otu naprawd� zasadzono. Mia�o to nauczy� szacunku do magii i oduczy� od forsowania przeszkody na wprost.
Kr�lowa musia�a mie� dobr� zabaw�, szczeg�lnie podczas pierwszej rocznicy kr�lewskiej koronacji. Potrafi�a zbrzydn�� bardziej od najbrzydszej Cameleon gdy nie mia�a humoru.
Bink szybko wymin�� zakr�t i nieomal zderzy� si� z zombi. Z�arta przez robaki twarz tego czego� umazana by�a ziemi� oraz czym� lepkim, a wielkie kwadratowe oczodo�y wype�nia�a zgnilizna. Smr�d przera�a�.
Bink z patologicznym zainteresowaniem zagapi� si� w owe oczodo�y. Wydawa�o si�, �e z ich g��bi s�czy si� s�abe �wiat�o. Podobne do �wiat�a ksi�yca nad nawiedzon� dolin� lub do jarz�cego si� grzyba karmi�cego si� gnij�cym trupim m�zgiem. Wygl�da�o to tak, jakby patrzy� przez bli�niacze tunele w prawdziwe �r�d�o cmentarnej animacji, a mo�e nawet na �r�d�o wszelkiej magii Xanth. Na dodatek zombi by� nocnym koszmarem, jednym z �ywych trup�w, kt�rego powinno si� szybko pogrzeba� i zapomnie�. Dlaczego ten rozk�adaj�cy si� trup zosta� uwolniony ze swojego cichego grobu? Zombi zazwyczaj podnosi�y, si� z mogi� jedynie w�wczas gdy zagra�a�o niebezpiecze�stwo zamkowi Roogna, ale odk�d panowanie obj�� kr�l Trent, pozostawa�y bierne. Zombi zrobi� ku niemu krok, otwieraj�c swoje zaskorupia�e usta.
- Uuuu! - powiedzia� zion�c gazem gnilnym, kt�rym oddycha�. Bink wstrz�sn�� si� z obrzydzenia. Ba� si� niewielu rzeczy w Xanth, poniewa� jego waleczno�� i talent magiczny czyni�y go jednym z najbardziej gro�nych ludzi w kr�lestwie. Odwr�ci� si� i pomkn�� z powrotem boczn� alejk�, zostawiaj�c za sob� �ywego trupa. Ten za� ze swoimi spr�chnia�ymi stawami i zaple�nia�ym cia�em, nawet nie pr�bowa� wsp�zawodniczy� z jego szybko�ci�.
Nagle wyr�s� przed nim l�ni�cy miecz. Zdumiony tym widziad�em, Bink zatrzyma� si�. Nie spostrzeg� �adnej osoby, niczego, co mog�o powstrzyma� miecz, po prostu w powietrzu unosi�a si� sama bro�. Jaki by� cel tej iluzji? O - to musi by� kolejny, sprytny trik kr�lowej. Lubi�a, �eby jej przyj�cia podnieca�y i nios�y wyzwanie. Wszystko, co musia� uczyni� to przej�� przez miecz, likwiduj�c w ten spos�b ad hoc t� przeszkod�. Zawaha� si� jednak. Ostrze wygl�da�o straszliwie realnie. Bink pami�ta� do�wiadczenie z Jam�, ze swojej wczesnej m�odo�ci. Talent Jamy polega� na tworzeniu lataj�cych, materialnych, ostrych i niebezpiecznych mieczy, przez te kilka sekund. I mia� sk�onno�� do aroganckiego nadu�ywania swojego talentu. Jama by� nieprzyjacielem Binka, wi�c je�eli to on jest tutaj...
Bink doby� w�asnego miecza.
- Do ataku! - krzykn��, na wp� oczekuj�c, �e jego ostrze przetnie tamto bez oporu. Kr�lowa by�aby zadowolona, �e da� si� nabra�. Niczego w ten spos�b nie ryzykowa�, po prostu na wszelki wypadek...
Ten drugi miecz okaza� si� materialny. Stal zad�wi�cza�a o stal. Wtem ta druga bro� wywin�a m�ynka i szybko pchn�a go w klatk� piersiow�. Bink odparowa� i uskoczy� w bok. To nie by�o czasowe ostrze ani bezrozumnie lataj�ca rzecz! Jakie� niewidoczne r�ce kierowa�y nim, a to oznacza�o niewidzialnego m�czyzn�.
Miecz uderza� raz za razem, a Bink odparowywa� ciosy. To co� naprawd� pr�bowa�o go dosta�!
- Kim jeste�? - dopytywa� si� Bink, ale odpowiedzi nie by�o.
Bink �wiczy� si� we w�adaniu mieczem przez ostatnie lata i jego nauczyciel twierdzi�, �e jest uzdolnionym uczniem. Mia� odwag�, szybko�� i a� nadto si�y fizycznej. Cho� nie jest mistrzem, ale ju� i nie amatorem. Cieszy� si� raczej wi�c z tego wyzwania, cho� przeciwnik by� niewidzialny.
By�a to jednak walka na serio... i co� jeszcze. Dlaczego zosta� zaatakowany podczas tego �wi�ta? Kim by� jego milcz�cy tajemniczy wr�g? Bink cieszy� si�, �e zakl�cie niewidzialno�ci dotyczy osoby, a nie samego miecza, poniewa� wtedy m�g�by znale�� si� w nie lada opresji w tym starciu. Ka�dy rodzaj magii w Xanth przejawia� si� oddzielnie, miecz nie m�g�by przenie�� swego koniecznego czaru ostro�ci i twardo�ci pozostaj�c niewidzialnym. No c�, i to by�o mo�liwe, poniewa� w dziedzinie magii wszystko jest mo�liwe. To zjawisko by�o jednak w najwy�szym stopniu odmienne. W ka�dym razie, Binkowi wystarczy�o, �e widzia� bro�.
- St�j! - krzykn��. - Przesta�, albo b�d� musia� porachowa� si� z tob�.
Zn�w nieprzyjacielski miecz natar� na niego z furi�. Bink zd��y� ju� rozpozna� w nim niedo�wiadczonego przeciwnika. Styl szermierza odznacza� si� raczej zuchwa�o�ci� ni� zr�czno�ci�. Zblokowa� wrogi miecz i pchn�� przeciwnika w ods�oni�te miejsce klatki piersiowej. Jedyne miejsce, gdzie mog�a znajdowa� si� ta cz�� cia�a, widoczna lub nie, jak wnioskowa� obserwuj�c postaw� i r�wnowag� napastnika. Uderzenie Binka nie by�o tak mocne by m�c zrani�, ale wystarczaj�ce, �eby...
Jego miecz przeszed� bez oporu prosto przez niewidzialny tors. Nie by�o tam niczego. Przestraszony Bink straci� r�wnowag�. Wr�g pchn�� mieczem w kierunku jego twarzy. W ostatniej chwili Bink zrobi� zw�d. Jego instruktor, �o�nierz Crombie nauczy� go takich unik�w. Ale w�a�ciwie zdecydowa� szcz�liwy traf. Gdyby nie jego talent magiczny, Bink by�by ju� martwy. Bink nie lubi� polega� na swoim talencie. Zw�aszcza ucz�c si� szermierki. Pragn�� broni� si� samemu otwarcie, nie oczekuj�c, �e trafi si� jaka� szansa, kt�ra dopomo�e mu w pojedynku. Mog�o to wygl�da� na zwyk�y przypadek. Jego magia mog�aby powstrzyma� lub st�pi� atak, powoduj�c na przyk�ad, �e atakuj�cy po�lizn�� si� na sk�rce banana, gdy� talent nie dba� o jego dum� osobist�. Dlatego pierwszorz�dne znaczenie dla Binka mia�o w szermierce uczciwe przestrzeganie regu� walki, by szydercy nie drwili z jego forteli. Musia� wygrywa� uczciwie, mieczem. Teraz nikt si� nie �mia�, ale dalej nie podoba�o mu si�, �e kto�, lub co� zaatakowa�o go bez uprzedzenia.
Miecz musia� pochodzi� z prywatnego, magicznego arsena�u kr�lowej, kto� �wiadomie nim kierowa�, lecz z pewno�ci� nie kr�l. Mag Trent nigdy nie robi� kawa��w i nie pozwala� nikomu manipulowa� swoj� broni�. Co� uaktywni�o ten miecz i wys�a�o go, �eby urz�dzi� t� psot�. Ten kto� powinien ju� wkr�tce stan�� wobec straszliwego gniewu kr�la.
Chocia� stanowi�o to ma�� pociech� dla Binka, nie chcia�, �eby wygl�da�o, i� zdaje si� na protekcj� kr�la. Chcia� stoczy� pojedynek i wygra�. Opr�cz tego mia� troch� k�opot�w z trafieniem osoby, kt�ra by�a niewidoczna; dzia�a� z oddalenia. Po chwili porzuci� jednak my�l - �e jest to jaka� odleg�a osoba, kt�ra mog�aby w�ada� tym mieczem. Z punktu widzenia magii by�o to mo�liwe, ale jak daleko si�ga� pami�ci�, nie mia� wrog�w. Nikt nie zamierza� atakowa� go ani magicznie, ani te� zwyk�ym sposobem. Nikt nie o�mieli�by si� tego uczyni� jednym z mieczy kr�la, w ogrodzie zamku Roogna.
Bink znowu os�oni� si� przed ci�ciem miecza wroga, wyszukuj�c jego s�abych miejsc i ci�� niewidzialne rami�. Oczywi�cie �adnego ramienia nie by�o. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e miecz walczy� sam. Nigdy do tej pory nie walczy� z czym� takim, poniewa� kr�l nie ufa� os�dowi bezrozumnej broni. To do�wiadczenie wnosi�o zatem co� nowego. Nie by�o oczywi�cie w tym nic niew�a�ciwego; dlaczego� by nie stoczy� bitwy z zaczarowanym mieczem?
Zak�adaj�c, �e miecz dzia�a� samodzielnie, dlaczego nastawa� na jego �ycie? Bink czu� co� w rodzaju respektu wobec ostrej broni. Dba� bardzo o sw�j miecz, upewnia� si� nieustannie, �e czar ostro�ci jest nale�yty i nigdy nie nadu�ywa� tego narz�dzia. Jego miecz nie skrzy�owa� si� dot�d z zaprzysi�onymi mieczami innych mag�w. By� mo�e, nieumy�lnie zniewa�y� ten szczeg�lny miecz.
- Mieczu, je�li spowodowa�em, �e poczu�e� si� dotkni�ty lub wyrz�dzi�em ci krzywd�, przepraszam i ofiaruj� si� to naprawi� - powiedzia�. - Nie chcia�bym walczy� z tob� bez powodu.
Miecz w�ciekle ci�� w jego nogi. O w�os, a ostrze dosi�gn�oby Binka.
- Powiedz przynajmniej, jaki masz pow�d do ataku, jaki �al tob� kieruje?! - krzykn�� Bink w sam� por� odparowuj�c cios. Miecz nieust�pliwie kontynuowa� ataki. - Zatem musz� ci� rozbroi� - powiedzia� Bink z mieszanin� �alu, gniewu i oczekiwania. By�o to prawdziwe wyzwanie! Po raz pierwszy zacz�� atakowa� szermuj�c zr�cznie mieczem. Wiedzia�, �e jest lepszy od przeciwnika. Ale nie m�g� pokona� dzier�awcy broni, poniewa� takowego nie by�o. Miecz nie okazywa� oznak zm�czenia: magia wzmacnia�a go. Jak zatem zdo�a go pokona�? Bink nie wydawa� si� zmartwiony, poniewa� trudno obawia� si� mniej zr�cznego przeciwnika. A c� dopiero, je�li przeciwnik jest oddalony od cios�w...
Przecie� jego magiczny talent, nie pozwoli�by temu mieczowi go zrani�. Miecz w r�ku zwyk�ego m�czyzny m�g�by wyrz�dzi� mu krzywd�, ale jego dar broni�by go przed magiczn� moc� tego miecza. W Xanth niewiele by�o rzeczy pozbawionych magii, wi�c Bink posiada� nadzwyczajn� tarcz�. Pytanie brzmia�o: czy zamierza� uczciwie zwyci�y� stawiaj�c odwa�nie czo�a przeciwnikowi, czy te� zda� si� na jaki� fantastyczny przypadek? Je�eli nie dokona tego na pierwszy spos�b, jego talent wybierze drugi.
Znowu tak manewrowa� mieczem, �eby znale�� si� w pozycji nieosi�galnej dla przeciwnika i uderzy� na p�ask w ostrze, maj�c nadziej�, �e od�amie je od r�koje�ci. Nie powiod�o mu si�, metal by� zbyt wytrzyma�y. Tak naprawd�, to nie mia� nadziei, �eby, to przedsi�wzi�cie powiod�o si�. Wytrzyma�o�� to jeden z podstawowych czar�w wbudowanych w nowoczesne miecze. No dobrze, ale co dalej?
Us�ysza� stukot czyich� krok�w. Musia� uwin�� si� z tym szybko, ni� cierpie� wstyd z powodu niespodziewanej pomocy. Jego talent nie dba� o dum�, ale o jego cia�o.
Przeciwnik przypar� go do drzewa - prawdziwego. Labirynt z �ywop�otu w po�owie opiera� si� na istniej�cej wegetacji, tak �e wszystko tworzy�o cz�� sk�adow� tej �amig��wki. Bink sta� teraz obok klejowca. Je�li cokolwiek skaleczy�o kor� tego drzewa, magicznie przykleja�o si� do niego. Drzewo powoli obrasta�o obiekt, wch�aniaj�c go. Nieszkodliwe by�o tak d�ugo, jak d�ugo kora pozostawa�a nienaruszona. Dzieci mog�y bezpiecznie wspina� si� po jego pniu dop�ty, dop�ki nie u�y�y ostrych narz�dzi. Dzi�cio�y trzyma�y si� od niego z dala. Bink m�g� wi�c bezpiecznie oprze� si� o nie. Ale musia� zachowa� ostro�no��...
Miecz nieprzyjaciela smagn�� go nieomal w twarz. Bink nigdy nie by� pewien, czy natchnienie pojawia si� przed czy po akcji. Prawdopodobnie po, co znaczy�o, �e jego talent znowu zadzia�a�, pomimo wysi�k�w, by samemu wyj�� z opresji. W ka�dym razie zamiast odparowa� cios, zrobi� tym razem unik. Miecz przeszed� nad jego g�ow� i z mla�ni�ciem zaton�� g��boko w korze. Natychmiast magia drzewa uaktywni�a si� i ostrze z miejsca zosta�o zaplombowane. Szarpa�o si� i walczy�o, ale nie zdo�a�o si� uwolni�. Nie mog�o przezwyci�y� magii w�a�ciwej danej rzeczy czy osobie, w jej w�asnej dziedzinie!
Bink by� zwyci�zc�.
- Pa, mieczu - powiedzia�, chowaj�c w�asny do pochwy. - Przepraszam, ale nie mo�emy d�u�ej gaw�dzi�. Za t� pozorn� nonszalancj� kry� si� jednak niepok�j. Kto lub co pobudzi�o magiczny miecz do morderczego ataku? Najwidoczniej musia� posiada� jakiego� wroga. Nie spodoba�a mu si� ta my�l, �e jest kto� kto do tego stopnia go nienawidzi, �e pr�buje si� go pozby�. Po�pieszy� za nast�pny zakr�t i wpad� prosto w kolczasty kaktus, kt�ry stanowi� magiczn� imitacj�. Gdyby kaktus by� prawdziwy Bink sta�by si� ludzk� poduszk� na ig�y.
Kaktus pochyli� swoje k�uj�ce odn�a i schwyci� Binka za szyj�.
- Niezdarny g�upku! Czy chcia�by�, abym upi�kszy� twoj� brzydk� g�b� w b�ocie? - parskn�� kaktus. Bink rozpozna� ten g�os.
- Chester! - wyrwa� si� z u�cisku. - Chester, centaur!
- Muchy ko�skie! - przeklina� Chester. - Mamisz mnie, �ebym si� podda�! - zwolni� znowu sw�j straszny chwyt. - Ale lepiej powiedz mi, kim ty jeste�, albo tak ci� �cisn�...
�cisn�� go tak, �e Bink s�dzi�, i� jego g�owa wystrzeli z cia�a jak korek z butelki. Gdzie� podzia� si� teraz jego talent?
- Funk! Funk! - pisn�� Bink, staraj�c si� wym�wi� swoje imi�, podczas, gdy wargi nie mog�y si� ca�kiem domkn��. - Fuj... k!
- Ja naprawd� nie �mierdz�! - powiedzia� Chester coraz bardziej poirytowany, co sprawi�o, �e �cisn�� Binka jeszcze mocniej. - Nie tylko jeste� ordynarny ale jeszcze impertynencki.
Dociska� go jak kleszczami.
- Hej, ty nosisz moj� twarz! Bink zapomnia�, �e by� przebrany. Zdumienie spowodowa�o, �e centaur rozlu�ni� u�cisk i Bink natychmiast wykorzysta� t� okazj�.
- Jestem Bink! Tw�j przyjaciel! W iluzorycznym przebraniu! Chester zastanowi� si�. �aden centaur nie by� g�upi, ale w�a�nie ten zdawa� si� my�le� za pomoc� mi�ni.
- Je�eli pr�bujesz mnie oszuka�...
- Pami�tasz Pustelnika Hermana? Jak spotka�em go na odludziu i jak uratowa� Xanth od roju �widrzak�w swoj� magi�? Najwspanialszy z centaur�w!
Chester w ko�cu uwolni� Binka.
- Wuj Herman - potwierdzi� z u�miechem, co spowodowa�o okropny grymas na twarzy kaktusa. - S�dz�, �e jeste� w porz�dku. Ale co robisz w mojej postaci?
- To samo, co ty w postaci kaktusa - odpowiedzia� Bink, masuj�c szyj�. - Uczestnicz� w balu maskowym.
Poj��, �e nie ma uszkodzonej szyi, wi�c jego talent musia� zadzia�a�.
- O, tak - zgodzi� si� Chester, wyginaj�c gi�tko ig�y. - Psota Dobrej Kr�lowej Iris, tej suki-czarodziejki. Czy odnalaz�e� ju� drog� do pa�acu?
- Nie. Prawd� m�wi�c, wbieg�em na... - ale Bink nie by� pewien, czy chce rozmawia� o mieczu. - Zombiego - doko�czy�.
- Zombiego! - �mia� si� Chester. - Co za bzdury! Kt�ry kretyn przebra� si� w taki kostium?
Kostium! Oczywi�cie! Zombi nie by� prawdziwy, po prostu by� nast�pnym iluzyjnym kostiumem kr�lowej. Bink zareagowa� tak samo kr�tkowzrocznie jak Chester, czmychaj�c, zanim odkry� to�samo�� tamtego. Jednak starcie z mieczem z pewno�ci� nie stanowi�o iluzji.
- Wiesz, nie bardzo podoba mi si� ca�a ta zabawa - powiedzia�.
- Ja te� nie przyszed�em na zabaw� - zgodzi� si� z nim Chester - ale ta nagroda warta jest roku mojego �ycia.
- Tak, zosta�o to jasno sprecyzowane - potwierdzi� przygn�biony Bink. - Jedna odpowied� na pytanie Dobrego Maga Humfreja za darmo. Ale wszyscy o to wsp�zawodnicz� i kto� inny wygra.
- Nie, je�eli ruszymy z kopyta - rzek� Chester. - Chod�my zdemaskowa� strasznego zombi, zanim ucieknie!
- Dobrze - zgodzi� si� Bink zawstydzony swoj� ucieczk�. Mijali w�a�nie miecz, wci�� zatopiony w drzewie.
- Zguba nale�y do znalazcy! - wykrzykn�� uszcz�liwiony Chester i si�gn�� do� r�k�.
- To jest kora klejowca, nie pu�ci - perswadowa� Bink.
Ale centaur trzyma� ju� miecz i ci�gn��. Jego si�a by�a tak wielka, �e posypa� si� deszcz kory i drewna. Ale nie uwolni�o to miecza.
- Hmm. S�uchaj, mi�e drzewo - mamy tak�e klejowca w Wiosce Centaur�w. Podczas suszy podlewa�em go codziennie, tak, �e prze�y�. Teraz poprosz� w zamian o ten miecz, z kt�rego ty nie masz po�ytku.
Drzewo uwolni�o miecz. Chester wetkn�� go do ko�czana, pomi�dzy strza�y, umocowuj�c dodatkowo za pomoc� p�tli, kt�r� tak�e ze sob� nosi�. A mo�e Bink wyobrazi� sobie to wszystko, obserwuj�c konwulsje kaktusa? Bink po�o�y� d�o� na w�asnym mieczu, na wp� obawiaj�c si� powrotu wrogo�ci, ale ta bro� pozosta�a nieruchoma. Ktokolwiek w�ada� tym mieczem.
Chester sta� si� czujny, widz�c jak Bink si� we� wpatruje.
- Trzeba po prostu rozumie� drzewa - powiedzia� ruszaj�c.
By�a to oczywi�cie prawda, centaury nigdy nie k�ami�. - Naprawd� podlewa�em to drzewo. Powiedzenie mu o tym wydawa�o mi si� bardziej stosowne, ni� czynienie z tego tajemnicy.
Wi�c ten klejowiec odwdzi�czy� si� za przys�ug�. Dlaczego by nie? Centaury odnosi�y si� rzeczywi�cie przyja�nie do drzew, chocia� Chester nie wykazywa� szczeg�lnej mi�o�ci do kolczastych kaktus�w. Nie ulega w�tpliwo�ci, dlaczego Kr�lowa ze swoim poczuciem humoru wymog�a na nim ten kostium.
Przybyli do miejsca gdzie Bink napotka� zombi, ale to okropie�stwo ju� odesz�o. Tylko pokryta �luzem kupka nieczysto�ci le�a�a na �cie�ce. Chester tr�ci� j� kopytem.
- Prawdziwa, od fa�szywego zombi? - zdziwi� si� - czy�by iluzje kr�lowej sta�y si� prawdopodobne?
Bink skin�� potwierdzaj�co. Ogarn�� ich niepok�j. Jasne, �e kr�lowa w znacznym stopniu pos�ugiwa�a si� iluzj�, ale dlaczego a� tak si� stara�a? Jej magia by�a znacznie silniejsza ni� talenty zwyk�ych ludzi, gdy� nale�a�a do tr�jki najbardziej utalentowanych Mag�w Xanth. Ale utrzymanie ka�dego, najdrobniejszego detalu, na ka�dym kostiumie ka�dego go�cia zaproszonego do udzia�u w maskaradzie wymaga�o znacznego wysi�ku. Kostiumy Binka i Chestera by�y tylko wizualne, ale nie mogli na zawo�anie powr�ci� do swoich dawnych postaci.
- O, tutaj le�y �wie�a sterta odchod�w - zauwa�y� Chester.
- To prawdziwy brud, a nie zombi. - Ubi� to stopami kaktusa, kt�re jednak zostawi�y �lad kopyt. - Czy�by zombi tutaj zag��bi� si� w ziemi�?
Dziwne. Bink pogrzeba� w b�ocie w�asn� stop�. Nie by�o w �rodku niczego, z wyj�tkiem wi�kszej ilo�ci b�ota. Nie by�o zombi.
- No c�, zgubili�my go - rzek� zak�opotany Bink, poniewa� niezupe�nie rozumia� to wszystko. - Zombi wydawa� si� tak realny! Lepiej poszukajmy drogi do pa�acu, zamiast robi� tutaj � siebie g�upc�w Chester skin��, a jego kaktusowa g�owa absurdalnie si� zachwia�a.
- Niezbyt dobrze idzie mi odgadywanie os�b - przyzna� si�. - A jedyne pytanie jakie m�g�bym zada� Dobremu Magowi nie ma �adnej odpowiedzi.
- Nie ma odpowiedzi? - zapyta� Bink, gdy skr�cili w nast�pny tunel.
- Odk�d Cherlie ma �rebi�, rozumiem, �e on jest �licznym, ma�ym centaurem o puszystym ogonku, ale wydaje mi si�, �e po�wi�ca mu ca�y czas, zapominaj�c o mnie. Jestem jak pi�te kopyto w stajni. Wi�c o co mog�...
- Ty te�! - krzykn�� Bink rozpoznaj�c �r�d�o w�asnego, z�ego nastroju. - Cameleon nie ma jeszcze ma�ego, ale... - wzruszy� ramionami.
- Nie martw si�, ona nie b�dzie mia�a �rebaka.
Bink zdusi� �miech. To naprawd� wcale nie by�o zabawne.
- Ach, te koby�ki - nie mo�esz z nimi wytrzyma�, a bez nich te� nie - powiedzia� �a�o�nie Chester.
Nagle zza rogu wy�oni�a si� harpia. Otarli si� o krzaki, �eby unikn�� zderzenia.
- �lepy jeste�, dziobie haczykowaty? - zapyta� Chester. - Sp�ywaj ptasi m�d�ku!
- Ty kapu�ciana g�owo - odparowa�a harpia melodyjnym g�osem. - Zje�d�aj z mojej drogi, zanim zszyj� ci� w �mierdz�c� kul� twoimi w�asnymi, g�upimi ig�ami!
- G�upie ig�y! - Chester zawsze by� wojowniczy, nawet gdy mia� lepszy nastr�j. Ten afront wywo�a� w nim gniew. By� obecnie kaktusem i m�g�by natychmiast obrzuci� gradem igie�, a �aden z tych ostrych pocisk�w nie wygl�da�by g�upio.
- Chcesz, �ebym zapcha� tw�j zasmarkany ryj twymi brudnymi pi�rami?
Teraz rozsierdzi�a si� harpia. Wi�kszo�� z tego gatunku by�a rodzaju �e�skiego, ale ten osobnik by� rodzaju m�skiego. Dalszy objaw ci�tego dowcipu kr�lowej.
- Naturalnie - melodyjnie, jakby gra� na flecie, odpowiedzia� Chesterowi ten ptako-cz�owiek. - Zaraz po tym, jak wycisn� na miazg� twoj� zielon� twarz i wytocz� z niej sok!
- O, czy�by? - kpi� Chester, zapominaj�c, �e centaury nie s� zwyk�ymi awanturnikami.
Harpia i kaktus przyj�y pozycje bojowe. W widoczny spos�b harpia by�a pot�niejszym stworzeniem, z gatunku tych, kt�re nigdy nie umia�y wys�uchiwa� obelg od obcych. I ten dziwny, na wp� melodyjny spos�b mowy...
- Mantikora! - krzykn�� Bink.
Harpia zatrzyma�a si�.
- Punkt dla ciebie centaurze. Tw�j g�os brzmi mi znajomo, ale...
Zdumiony Bink przypomnia� sobie, �e w tej chwili jest w przebraniu centaura, wi�c to do niego, a nie do centaura zwr�ci�o si� to stworzenie. - Jestem Bink, spotka�em ci�, kiedy odwiedza�em Dobrego Maga, w drodze powrotnej, kiedy...
- A, tak. Rozbi�e� magiczne lustro. Na szcz�cie on mia� drugie. Co u ciebie s�ycha�?
- Z�e czasy nasta�y dla mnie. O�eni�em si�. Mantikora za�mia� si� melodyjnie.
- Chyba nie z tym kaktusem?
- S�uchaj no, ty! - odezwa� si� ostrzegawczo Chester.
- To jest m�j przyjaciel, Chester, Centaur - powiedzia� szybko Bink. - Jest siostrze�cem pustelnika Hermana, kt�ry uratowa� Xanth przed...
- Zna�em Hermana - powiedzia� Mantikora. - Najwspanialszy centaur, jaki kiedykolwiek �y�, zanim odda� swoje szlachetne �ycie za kraj. Jedyny, jakiego znam, kt�ry nie wstydzi� si� swojego magicznego daru. Jego p�omienny talent wyprowadzi� mnie kiedy� z gniazda smok�w. Kiedy dowiedzia�em si� o jego zgonie, by�o mi tak smutno, �e po��dli�em ma�ego wik�acza na �mier�. Herman by� o wiele lepszy od tych kopytnog�owych, kt�re go wygna�y...
Westchn�� g��boko:
- Bez obaw, kaktusie, ty jeste� przecie� jego siostrze�cem. Mog� mie� pow�d do u��dlenia ciebie, ale nie m�g�bym pokala� pami�ci tego niezapomnianego pustelnika.
Nie by�o pewniejszego sposobu do zrobienia przyjemno�ci Chesterowi, ni� wspomnie� o jego bohaterskim wuju. Mo�e Mantikora wiedzia� o tym.
- Nie ma problemu - odezwa� si� natychmiast Chester. - Wszystko to prawda, co powiedzia�e�. Moi ludzie wyp�dzili Hermana, poniewa� uwa�ali, �e magia jest czym� nieprzyzwoitym u centaura. Wi�kszo�� z nas do tej pory tak s�dzi. Nawet moja w�asna koby�ka, pi�kny kawa�ek ko�skiego cia�a, o jaki chcia�oby si� troszczy�...
Potrz�sn�� swoj� kaktusowat� g�ow�, u�wiadamiaj�c sobie ca�� niestosowno��:
- Oni s� kopytog�owi.
- Czasy si� zmieniaj� - powiedzia� Mantikora. - Pewnego dnia b�d� szczyci� si� swoimi talentami, zamiast z nich szydzi�. - Zrobi� gest swoimi skrzyd�ami harpii. - Dobrze, ale musz� ju� i��, �eby zidentyfikowa� troch� wi�cej os�b, nie dla nagrody. To po prostu stanowi dla mnie wyzwanie - ruszy� do przodu:
Poczucie humoru kr�lowej zdziwi�o znowu Binka. Przebra� w kostium harpii tak straszliwe stworzenie jak mantikora, kt�ra posiada�a g�ow� cz�owieka z potr�jnymi rz�dami z�b�w, cia�o lwa, skrzyd�a smoka i ogon monstrualnego skorpiona. Z pewno�ci� jeden z najbardziej niebezpiecznych potwor�w krainy Xanth - w przebraniu jednego z najbardziej obrzydliwych. Na dodatek Mantikora nosi� je z gracj� i gra� doskonale swoj� rol� w kostiumowej szaradzie. Prawdopodobnie czu� si� bezpieczny wiedz�c, �e nie straci� duszy, tote� ma�o dba� o sw�j wygl�d.
- Ciekaw jestem, czy ja tak�e posiadam talent magiczny? - zamy�li� si� Chester, czuj�c si� odrobin� winny. Przej�cie od niestosowno�ci do dumy by�o dla niego rzeczywi�cie trudne.
- Je�eli wygrasz nagrod�, to b�dziesz m�g� si� dowiedzie� - stwierdzi� Bink.
Kaktus rozchmurzy� si�.
- To prawda! - to by�o w�a�nie to pytanie Chestera, pytanie bez odpowiedzi, tkwi�ce niejasno w umy�le Chestera. Kaktus zacz�� narzeka�:
- Ale Cherie nigdy nie pozwoli�aby mi na posiadanie talentu, nawet male�kiego. Jest okropnie pruderyjna, je�li chodzi o rzeczy tego rodzaju!
Bink przypomnia� sobie sk�onno�� koby�ki do afektacji i przytakn��. Cherie by�a wspania�ym okazem i dobrze sobie radzi�a z og�ln� magi� w Xanth, ale nie mog�aby �cierpie� talentu u jakiegokolwiek centaura. Przypomnia�o to Binkowi nastawienie jego w�asnej matki co do seksu u m�odych. U zwierz�t uwa�a�a to za naturalne, ale je�eli pojawi�o si� co� takiego jak nimfa wyhodowana z dzikiego owsa - no tak, Chester naprawd� mia� problem!
Min�li nast�pny zakr�t - labirynt w �ywop�ocie obfitowa� w zakr�ty i ujrzeli bram� pa�acu.
- Biegnijmy tam, zanim labirynt si� zmieni - krzykn�� Bink.
Pobiegli w tym kierunku, ale w tej�e chwili �ywop�ot zal�ni� i okry� si� mg��. Prawdziw� trudno�� w tej �amig��wce stanowi�a jej zmienno��. W nieregularnych odst�pach czasu przekszta�ca�a si� w nowe konfiguracje. Nie mo�na wi�c by�o rozwi�zywa� jej systematycznie. A ju� byli sp�nieni.
- Nie zamierzam wi�cej si� zatrzymywa�! - krzycza� Chester. D�wi�k galopuj�cego kaktusa sta� si� g�o�niejszy. - Wskakuj na m�j grzbiet!
Bink nie oponowa�. Wskoczy� na najbardziej naje�on� ig�ami cz�� kaktusa, na wp� �wiadomie krzywi�c si� w oczekiwaniu, �e nabije kolcami ca�e krocze. G�adko wyl�dowa� na grzbiecie Chestera, kt�ry okaza� si� ca�kowicie ko�ski.
Poczuwszy ci�ar, Chester przy�pieszy�. Wcze�niej Bink dosiada� centaura, kiedy to Cherie �askawie ofiarowa�a si�, �e go podwiezie, ale nigdy tak mocarnego jak ten! Chester by� krzepki, nawet wed�ug norm centaur�w, a teraz na dodatek spieszy� si�. Olbrzymie mi�nie gra�y wzd�u� ca�ego cia�a, unosz�c go do przodu z takim impetem, �e Bink obawia� si�, i� r�wnie szybko stoczy si� z jego grzbietu, jak si� na nim znalaz�. Jednak ufny w sw�j talent mocno chwyci� si� grzywy centaura niemal zwisaj�c z niej w szalonym p�dzie.
Niewielu mieszka�c�w Xanth wiedzia�o o talencie Binka, a i on sam nie u�wiadamia� go sobie przez pierwsze dwadzie�cia lat swojego �ycia. Dzia�o si� tak, poniewa� sam talent nie ujawnia� si�. Broni� Binka przed zranieniem za pomoc� magii. A ka�dy, kto dowiedzia�by si� o tym, m�g�by zrani� Binka na spos�b munda�ski. Sam wi�c talent os�ania� go przed mo�liwo�ci� zaistnienia takiego przypadku. Opr�cz samego Binka tylko kr�l Trent zna� prawd�. Dobry Mag prawdopodobnie domy�la� si�, a i Cameleon musia�a co� podejrzewa�. Nowy �ywop�ot uformowa� si� pomi�dzy nimi a bram�. Chester przedziera� si� przez �ywop�ot a� fruwa�y ga��zki. Tym razem, to brama musia�a stanowi� iluzj�. Czarodziejka-kr�lowa mog�a powodowa� znikanie rzeczy tworz�c iluzje na otwartych przestrzeniach a potem je rozpraszaj�c. Powinien by� o tym wcze�niej pami�ta�.
Co za rozp�d mia�o to stworzenie. Niewidoczne listowie smaga�o Binka jak nawa�nica, ale trzyma� si� mocno. Pojawi�a si� teraz inna bariera. Chester co chwila zmienia� kierunek, by pod��a� nowymi tunelami, kt�re rzeczywi�cie pojawi�y si� na drodze. A potem wprost przedar� si� przez kolejne skrzy�owanie �ywop�ot�w. Kiedy Centaur jest w ruchu, biada cz�owiekowi, bestii lub ro�linom na jego drodze!
Nagle znale�li si� poza labiryntem, tu� przed fos�. Ale p�d Chestera powi�d� ich o dwadzie�cia krok�w za blisko od zwodzonego mostu i nie by�o ju� miejsca do skorygowania trasy.
- Trzymaj si�! - krzykn�� Chester i skoczy�.
Tym razem tak rzuci�o Binkiem, �e wyrwa� dwie pe�ne gar�ci grzywy centaura, a� �w stan�� d�ba. Bink wywin�� koz�a i z g�o�nym pluskiem wpad� do fosy.
Natychmiast zbieg�y si� potwory z fosy, po��dliwie otwieraj�c paszcze. Zawsze czujne i zawsze mo�na by�o liczy� na ich apetyt. Olbrzymi w�� zwin�� si� w p�tl�, a ka�dy z jego z�b�w mia� d�ugo�� palc�w Binka. Po drugiej stronie jaki� szkar�atny czerep rozwar� swoj� zdeformowan� paszcz�, ukazuj�c straszliwe z�by, kt�re by�y jeszcze d�u�sze. A bezpo�rednio pod Binkiem, podnosz�c si� ze zm�conej mu�em fosy ukaza� si� behomot, kt�rego grzbiet by� tak szeroki, �e zdawa� si� wype�nia� ca�� fos�.
Bink w�ciekle szamota� si� w wodzie, pr�buj�c dop�yn�� w bezpieczne miejsce. Wiedzia�, �e �aden cz�owiek nie jest w stanie uciec nie tylko wszystkim trzem potworom, ale ka�demu z osobna. Behemot podni�s� si�, na wp� wynurzaj�c ponad powierzchni� wody; czerep przecina� mu drog�, a szcz�ki k�apa�y krwio�erczo; w�� gotowy by� rzuci� si� na niego z szybko�ci� �wiat�a. I czerep i w�� zderzyli si� z�bami a� polecia�y iskry. Obydwa potwory przetoczy�y si� przez podnosz�cego swoj� mas� behemota - i Bink zjecha� w d� po powsta�ym wzniesieniu, jak po nasmarowanej t�uszczem pochylni, w bezpiecznej odleg�o�ci od z�b�w. A� znalaz� si� zdr�w i ca�y przy licowanym kamieniem, wewn�trznym brzegu fosy, Zabawny zbieg okoliczno�ci - cha... Tu przejawi�o si� dzia�anie jego talentu. Jeszcze raz ratowa� go przed skutkami jego w�asnego nierozwa�nego czynu. Pr�ba jazdy na galopuj�cym centaurze, kt�ry wygl�da� jak kaktus...
Powinien by� szuka� swojej w�asnej drogi przez labirynt, tak jak robili to inni. Po prostu mia� szcz�cie, �e zar�wno centaur jak i potwory z fosy byli stworami magicznymi, wi�c jego talent m�g� zadzia�a�.
Chester wyl�dowa� bezpiecznie i by� na podor�dziu, by wyci�gn�� go z fosy. Centaur podni�s� go jedn� r�k�, ledwie wykazuj�c jakiekolwiek oznaki wysi�ku. Ale g�os mu dr�a�:
- My�la�em ju�... kiedy wpad�e� mi�dzy te bestie... nigdy nie widzia�em czego� podobnego...
- Nie by�y naprawd� g�odne - powiedzia� Bink umniejszaj�c wag� tego zdarzenia. - Po prostu bawi�y si� swoim po�ywieniem i pozwoli�y si� zrobi� w konia. Wejd�my do �rodka zamku. W tej chwili pewnie podaj� ju� jakie� zak�ski.
- Tak, tak - zgodzi� si� Chester. Jak wszystkie mocarne stworzenia mia� chroniczny apetyt.
- Strawa - trawa - wymrucza� Bink. Ale nie by� to dobry kalambur, centaury nie jada�y trawy, jak mogliby zak�ada� oszczercy.
Ruszyli do �rodka - i iluzje znikn�y. Zakl�cia straci�y moc i znowu byli sob�: cz�owiekiem i centaurem.
- Wiesz, nigdy nie zdawa�em sobie sprawy, jak pospolicie wygl�da moja twarz, dop�ki nie zobaczy�em ciebie - powiedzia� poirytowany Chester.
- Ale masz za to �liczny zad - zauwa�y� Bink.
- Prawda, prawda - zgodzi� si� u�agodzony centaur. - Zawsze powiada�em, �e Cherie nie zosta�aby moj� �on� z powodu mojej twarzy.
Bink zacz�� si� �mia�, ale zda� sobie spraw�, �e przyjaciel wzi�� �art za dobr� monet�. Znajdowali si� ju� przy wej�ciu i kto� m�g�by ich us�ysze�.
Stra�nik pa�acowej bramy zmarszczy� brwi.
- Ilu odgad�e�, Bink - pyta� otwieraj�c notesik.
- Jednego, to Crombi - powiedzia� Bink patrz�c na Chestera. Potem przypomnia� sobie Mantikor�. - Raczej dw�ch.
- Zatem wypadasz z gry - powiedzia� Crombie. - Prowadz�cy zawodnik ma dwunastu. Spojrza� na Chestera. - A ty?
- Nie pragn��em �adnej nagrody - odburkn�� gburowato centaur.
- Wy ch�opcy, nawet nie pr�bowali�cie - rzek� Crombie. - Gdybym nie tkwi� tutaj jak ch�opiec na posy�ki kr�lowej...
- S�dzi�em, �e lubisz t� pa�acow� posad� - powiedzia� Bink. Po raz pierwszy zetkn�� si� z Crombiem, gdy �w by� �o�nierzem w s�u�bie poprzedniego kr�la.
- Lubi�, ale bardziej lubi� przygody. Kr�l jest w porz�dku, ale... - Crombie nachmurzy� si�. - C�, nasza kr�lowa!
- Wszystkie �rebice s� trudne - powiedzia� Chester. - Taka ich natura, nic nie mog� na to poradzi�, nawet je�eli chc�.
- Masz racj� - ochoczo zgodzi� si� z nim Crombie. Szczerze nienawidzi� kobiet. - A c� dopiero powiedzie� o tych obdarzonych najsilniejsz� magi�? Kt� m�g�by wymy�li� t� idiotyczn� maskarad�? Chcia�a po prostu pochwali� si� swym talentem magicznym.
- Niewiele wi�cej ma do pokazania - stwierdzi� Chester. - Kr�l nie zwraca na ni� uwagi.
- Kr�l to dobry i m�dry Mag! - zgodzi� si� Crombie.
- Kiedy Kr�lowa nie figluje magicznie, to warta pa�acowa jest �miertelnie nudnym obowi�zkiem. Szkoda, �e nie wys�ano mnie daleko st�d z m�sk� misj�, jak wtedy, gdy spotka� mnie Bink...
Bink u�miechn�� si� do swych wspomnie�.
- Czy ta burza gradowa w technikolorze nie by�a czym� wspania�ym? Roz�o�yli�my si� obozem pod nieruchomym wik�aczem.
- A dziewczyna uciek�a - dopowiedzia� Crombie. - To by�y czasy!
Zdumiony Bink stwierdzi�, �e ca�kowicie si� z nim zgadza. W tamtym czasie owa przygoda nie wydawa�a si� zabawna, ale w retrospekcji nabra�a posmaku marzenia.
- Powiedzia�e�, �e by�a dla mnie zagro�eniem.
- I by�a - odpar� Crombie. - Wysz�a za ciebie, prawda? Bink roze�mia� si�, ale by� to wymuszony �miech.
- Lepiej wejd�my do �rodka, zanim zak�ski znikn� - skr�ci� i prawie potkn�� si� o nast�pn� kupk� b�ota. - Masz krety w pa�acu? - zapyta� z pewn� doz� z�o�liwo�ci.
Crombie popatrzy� z ukosa na b�oto.
- Nie by�o tego tutaj przed chwil�. Mo�e na przyj�cie zaproszono magicznego kreta? Zamelduj� zarz�dcy, kiedy sko�cz� wart�.
Bink i Chester ruszyli dalej. Pa�acow� sal� balow� udekorowa�a sama Kr�lowa Iris. Go�ciom jawi�a si� podmorska scena z powiewaj�cymi nad skalistym dnem morskim wodorostami. Pomi�dzy nimi przep�ywa�y ryby o �wietlistych barwach, a na �cianach tkwi�y skorupiaki. Tu i �wdzie usypano podwodne pla�e z pi�knego, bia�ego piasku, zmieniaj�ce w spos�b magiczny swoje po�o�enie, tak �eby ca�� sceneri� mog�y podziwia� nawet osoby stoj�ce w jednym miejscu.
Olbrzymi w�owy potw�r wi� si� po ca�ej sali, a jego pulsuj�ce zwoje ukazywa�y si� tu i tam, w miejsce �cian.
Chester rozejrza� si� dooko�a.
- Jest zwyk�� suk� i robi to wszystko na pokaz, ale musz� przyzna�, �e jestem pod wra�eniem jej magii, ale najbardziej martwi mnie czy wystarczy jedzenia dla go�ci...
Okaza�o si�, �e nie istnieje niebezpiecze�stwo, �e zabraknie dla niego jad�a. Ujrza� bowiem g�ry zak�sek, kt�rych strzeg�a pod stra�� sama Kr�lowa. Trzyma�a na smyczy piklokota. Kiedy kto� o�mieli� si� si�gn�� po przysmak, kot peklowa� go.
- Nikt niczego nie zje, dop�ki g��wna nagroda nie zostanie przyznana - og�osi�a Iris rozgl�daj�c si� wok�. Ubra�a si� w str�j amazonki - kr�lowej rusa�ek. G�ow� wie�czy�a jej kolczasta korona, dzier�y�a tr�jz�b i opiera�a si� na mocnym rybim ogonie. Ko�ce tr�jz�bu po�yskiwa�y szlamem, kt�ry prawdopodobnie stanowi� iluzj�, ale r�wnie dobrze m�g� by� autentyczn� trucizn�, co skutecznie odstrasza�o go�ci, a przecie� sto�u pilnowa� tak�e piklokot.
Bink i Chester rozdzielili si� i wmieszali w t�um go�ci. Prawie ka�de wa�ne stworzenie w Xanth przyby�o tutaj, z wyj�tkiem koby�ki Chestera, Cherie, kt�ra bez w�tpienia wci�� dogl�da�a �rebaka oraz Cameleon, �ony Binka, kt�ra zaj�ta by�a w�asnym nieszcz�ciem. Dobry Mag Humfrey nigdy nie by� towarzyski.
Bink dostrzeg� swojego ojca Rolanda z P�nocnej Wioski. Roland stara� si� nie wprawia� go w zak�opotanie okazuj�c wylewne uczucia.
U�cisn�li sobie r�ce, to wszystko.
- �adne buty, synu!
W tym momencie poczu� si� ra�niej po scenie, jak� zrobi�a Cameleon.
- �wie�e, prosto z drzewa - powiedzia� Bink, nieco za�enowany.
- Co robi�e� przez te ostatnie kilka miesi�cy? - Roland pryska� �lin� kiedy m�wi�, a b�belki formowa�y si� w dr��ce kulki wyp�ywaj�ce na powierzchni� oceanu. Kiedy Kr�lowa Iris tworzy�a iluzje, to a� zapiera�o dech! Zwykli obywatele ze swymi b�aze�skimi, indywidualnymi talentami magicznymi mogli jedynie spogl�da� z zazdro�ci� na twory czarownicy. By� to g��wny pow�d, dla kt�rego Kr�lowa urz�dzi�a ten bal.
- A, �wiczy�em szermierk�, uprawia�em ogr�d i podobne rzeczy - m�wi� Bink.
- S�ysza�em, �e Cameleon lada moment spodziewa si�...
- To te� - powiedzia� Bink, znowu odczuwaj�c frustracj� z powodu swojej sytuacji.
- Syn wkr�tce nape�ni krzykiem dom.
Uwaga zawiera�a aluzj� do tego, czy oka�e si� on normalnie utalentowanym dzieckiem. Bink zmieni� temat.
- Mamy delikatne drzewko damskich pantofli, kt�re w�a�nie kwitnie. S�dz�, �e ju� wkr�tce zaowocuje pierwsz� par� pantofli.
Panie b�d� zadowolone - rzek� Roland z powag�, jakby m�wi� o powa�nych sprawach. Nagle Bink zda� sobie spraw�, �e niewiele mia� do powiedzenia o minionym roku. Co osi�gn��? Dos�ownie nic. Nic dziwnego, �e czu� si� nieswojo!
O�wietlenie przygas�o. Wygl�da�o to tak, jakby opada� kurz powoduj�c, �e morze pociemnia�o. Ale nikn�ce �wiat�o dzienne ust�pi�o miejsca nocnemu blaskowi. Faluj�ce wodorosty �arzy�y si� jak neonowe lampiony, korale �wieci�y jasno r�norodnymi kolorami. Nawet puszyste g�bki emitowa�y blade promienie. Zwierz�ta p�on�y ostrzejszym �wiat�em, jak np. elektryczne w�gorze wysy�aj�ce skupione wi�zki �wiat�a oraz �awice ryb �wiec�ce przezroczystym �wiat�em. Iluzja by�a osza�amiaj�co pi�kna.
- Gdyby tylko jej osobowo�� dor�wnywa�a jej znakomitemu gustowi - westchn�� Roland.
- Teraz przyznamy g��wn� nagrod� - og�osi�a Kr�lowa Iris, kt�ra �wieci�a najsilniej ze wszystkich, strumienie �wiat�a emanowa�y z jej korony, tr�jz�bu i pi�knego, obna�onego torsu rusa�ki. By�a mistrzyni� iluzji i mog�a uczyni� si� tak pi�kn�, jak chcia�a.
- Rozumiem, �e to ma��e�stwo z rozs�dku - ci�gn�� Roland, kt�ry by� regentem na p�noc od Rozpadliny. Chocia� sam nie by� magiem, nie odczuwa� strachu wobec majestatu kr�lewskiego.
Bink skin�� g�ow�, lekko skr�powany okazywanymi przez ojca wyrazami uznania wobec dobrze wyeksponowanych, nawet je�eli by�y tylko iluzoryczne, wdzi�k�w kr�lowej. Jakby nie by�o, Roland dobiega� pi��dziesi�tki. To co m�wi� musia�o by� prawd�. Kr�l nie przejawia� mi�o�ci do Kr�lowej i rz�dzi� t� pe�n� temperamentu kobiet� �elazn� r�k�, co dziwi�o tych, kt�rzy znali czarodziejk� Iris przed �lubem. A Kr�l rozkwita�, stosuj�c dyscyplin�. Ci, kt�rzy dobrze znali Kr�la rozumieli, �e by� nie tylko pot�nym magiem, ale tak�e siln� osobowo�ci�. W samej rzeczy wygl�da�o na to, �e w magicznej krainie Xanth panowa� najlepszy Kr�l od Czasu Czwartej Fali, kiedy to na zamku Roogna rezydowa� jego budowniczy. Nast�pi�y ogromne zmiany, usuni�to magiczne pole chroni�ce Xanth przed intruzami, a stworzeniom munda�skim wolno by�o przekracza� granice. Pierwszymi, kt�rzy przekroczyli granice kraju, byli cz�onkowie dawnej munda�skiej armii Kr�la. Osiedlono ich w najdalszych rejonach na odludziach Xanth, gdzie stali si� produktywnymi obywatelami krainy. Wym�g, by ka�dy obywatel posiada� talent magiczny zniesiono - i ku zdziwieniu niekt�rych konserwatyst�w, nie powsta� z tego powodu chaos. Ludzie zdobywali s�aw� i szacunek dzi�ki sile swego charakteru, a nie przypadkowymi sztuczkami magicznymi. Wybrani badacze penetrowali tereny w pobli�u Mundanii, gdzie nie si�ga�a magia, postawiono tam zewn�trzne stra�nice, by zawczasu powstrzyma� ewentualny najazd. Kr�l nie zniszczy� kamienia Tarczy; b�dzie m�g� odtworzy� pole ochronne, je�li kiedykolwiek zaistnieje taka potrzeba.
Bink by� pewien, �e Kr�l Trent ma oczy otwarte na wszystkie dobre i po�yteczne rzeczy, wliczaj�c w to cia�a pi�knych kobiet, a kr�lowa by�a na jego rozkazy. Mog�a i stara�a si� by� tym, czym Kr�l chcia�, �eby by�a w danej chwili. Nie by�by m�czyzn�, gdyby nie korzysta� z tego, przynajmniej od czasu do czasu. Ale czego on chcia� naprawd�? W pa�acu przewa�a�a opinia, �e Kr�l pragn�� r�norodno�ci. Kr�lowa rzadko pojawia�a si� dwa razy w tym samym przebraniu.
- Pa�acowy stra�niku, tw�j raport - za��da�a Kr�lowa Iris.
�o�nierz Crombie zbli�y� si� wolno. Wygl�da� ol�niewaj�co w swoim pa�acowym mundurze, w ka�dym calu �o�nierz, w kr�lestwie, kt�re ledwie potrzebowa�o �o�nierzy. Potrafi� walczy� mieczem lub go�ymi r�kami, ale nie lubi� s�u�y� jako lokaj kobiecie i okazywa� to. Dlatego lubi�a mu rozkazywa�. Ale nie mog�a posun�� si� za daleko, gdy� Crombie by� lojalny wobec Kr�la, a Kr�l mia� do niego s�abo��.
- Zwyci�zc� - zacz�� Crombie, przegl�daj�c notatki.
- Nie, nie w ten spos�b, idioto! - krzykn�a plami�c go chmur� rozproszonej farby. Kolejna iluzja, ale do�� efektowna. - Najpierw musisz poda� zdobywc� drugiego miejsca, a potem zwyci�zc�. Zr�b co� prawid�owo dla odmiany.
Rozgniewana twarz Crombiego wy�oni�a si� z rzedn�cej farby.
- Kobiety! - mrukn�� ze zjadliwym sarkazmem. Kr�lowa u�miechn�a si�, raduj�c si� jego gniewem.
- Zdobywc� drugiego miejsca z dziewi�cioma prawid�owymi odgadni�ciami jest...
Znowu cisn�� gniewnie spojrzenie.
- Kobieta, Bianka z P�nocnej Wioski.
- Matka! - Binkowi uciek�o powietrze ze zdziwienia.
- Ona zawsze uwielbia�a zagadki - powiedzia� z dum� Roland. S�dz�, �e odziedziczy�e� zar�wno jej inteligencj�, jak i wygl�d.
- A odwag� i si�� po tobie - doda� Bink doceniaj�c komplement.
Bianka podesz�a spokojnie do podium. By�a przystojn� kobiet�, kt�ra w m�odo�ci s�yn�a z urody, i w przeciwie�stwie do Kr�lowej by�a szczera. Jej talentem by�o odtwarzanie, a nie iluzja.
- Wi�c znowu wykaza�a si� ta po k�dzieli - powiedzia�a Kr�lowa do Crombiego, tego wroga kobiet. - Nagrod� jest... - przerwa�a -... od�wierny p�jdzie i przyniesie drug� nagrod�. Powiniene� j� mie� przygotowan�.
Z�a mina Crombiego przeobrazi�a si� w z�owieszczy grymas, ale uda� si� do gabinetu na p� ukrytego w�r�d wodorost�w i przyni�s� zamkni�ty pojemnik.
- Nagrod� s�... - powt�rzy�a Kr�lowa i zrzuci�a pokryw�. Doniczkowe smocze paszcze!
Rozleg� si� pomruk l�ku i zazdro�ci obecnych pa�, a kilka kwiatowych kielich�w poruszy�o si� na swoich �ody�kach i k�apn�o z�o�liwie. Smocze paszcze s�u�y�y do likwidowania szkodnik�w i insekt�w, a tak�e pe�ni�y rol� stra�nik�w dom�w. Biada intruzowi, kt�ry znalaz�by si� w pobli�u takiej ro�liny! Ale smocze paszcze nie hodowa�y si� �atwo, wi�c konieczne by�o specjalne i raczej trudne zakl�cie, aby uwi�zi� je w doniczce. Dzikie smocze paszcze by�y do�� pospolite, ale doniczkowe - niezwykle rzadkie i cenione.
Bianka z rado�ci� przyj�a doniczk�, z u�miechem cofaj�c twarz, kiedy ma�a smocza g��wka capn�a j� za nos. Doniczkowe zakl�cie obejmowa�o tak�e czar nie pozwalaj�cy ro�linie skaleczy� w�a�ci