2735
Szczegóły |
Tytuł |
2735 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2735 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2735 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2735 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andre Norton
Czary �wiata Czarownic
Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski
Tytu� orygina�u: Spell of the Witch World
Srebrna smocza �uska
I Przybycie obcych
Sztorm by� silny. Fale uderza�y o ska�y i przelatywa�y nad raf� os�aniaj�c� port z zakotwiczonymi �odziami. Mieszka�cy Wark byli o nim uprzedzeni, gdy� nikt tak dobrze nie zna czar�w pogody jak ci, kt�rzy �yj� z wiatru, fali i zmienno�ci morskiego szcz�cia. Stracili wi�c tylko jedn� z mniejszych �odzi Omunda, kt�ra zosta�a wyrzucona na pla�� i wymaga�a naprawy.
Tego ranka Omund nie by� jedyn� osob� na nadbrze�nych wydmach. Wzburzone morze nie tylko zabiera ludziom to, co jest w stanie dosi�gn��. Zdarza si� r�wnie�, �e daje r�ne skarby. Dlatego wszyscy, kt�rzy mogli utrzyma� si� na nogach i mieli wystarczaj�co ostry wzrok, byli tam, szukaj�c tego, co mog�o si� dzi� zjawi� jako podarunek.
Czasami by� to bursztyn, innym razem Deryk znalaz� dwie z�ote monety, bardzo stare, o kt�rych Aufricia, czarownica, powiedzia�a, �e pochodz� z czas�w Najstarszych. Deryk przetopi� wi�c je, aby zdj�� ze z�ota zakl�cie. Prawie zawsze znajdowano drewno, wodorosty, z kt�rych kobiety robi�y barwniki do zimowych okry�, oraz muszle, bardzo cenione przez dzieci. Niekiedy fale wyrzuca�y wraki statk�w, jakich wi�kszo�� mieszka�c�w nigdy nie widzia�a. Wyj�tkiem byli ci, kt�rzy go�cili w Jurby, jako �e statki nigdy nie kotwiczy�y w zatoczce Wark.
Tym razem jednak znaleziono obcych ludzi. Pocz�tkowo wydawa�o si�, �e dryfuj�ca przez g��bi� ku brzegowi ��d� jest pusta. Dopiero po chwili dostrze�ono na jej pok�adzie nieznaczne poruszenie. Nie zauwa�ono wiose�. Zebrani na brzegu krzyczeli i wymachiwali r�kami, lecz nikt nie dawa� odpowiedzi. W ko�cu Kaleb z Ku�ni rozebra� si�, przepasa� w talii lin� i pop�yn�� w kierunku rozbitk�w. Zamacha� energicznie, daj�c znak, �e s� ludzie na pok�adzie, po czym zamocowa� na rufie lin�. Wkr�tce ��d� znalaz�a si� na brzegu.
W �rodku le�a�o dwoje ludzi. Kobieta opiera�a si� na boku, pr�buj�c s�abymi d�o�mi odsun�� z bladej twarzy sklejone sol� w�osy. M�czyzna, z ran� na skroni, le�a� nieruchomo, jakby pad� w boju. S�dzili, �e jest martwy. Aufricia zsun�a z niego tunik� i zdo�a�a wychwyci� bicie serca. Z przekonaniem stwierdzi�a, �e los jeszcze nie zabra� go ze �wiata �ywych. Kobieta natomiast by�a w szoku. Nie s�ysza�a pyta�, targa�a tylko gor�czkowo swe w�osy i patrzy�a ot�pia�a na zgromadzonych. Oboje zabrano do domu Aufricii.
Tak oto obcy znale�li si� w Wark i cho� ju� pozostali tu na zawsze, nigdy nie traktowano ich jak swoich.
Up�ywaj�ce dni bardzo zmieni�y m�czyzn�. Pocz�tkowo przypomina� ma�e dziecko, o kt�re trzeba si� troszczy� i karmi� je. Inaczej by�o z kobiet�. Nie zna�a j�zyka mieszka�c�w Wark, ale uczy�a si� go szybko. Po pewnym czasie zauwa�ono, �e Aufricia, kt�ra zawsze by�a szczera, coraz oszcz�dniej wypowiada�a si� o swoich go�ciach. Gdy wypytywano j�, zachowywa�a si� tak, jakby strzeg�a jakiego� nader wa�nego sekretu. Zobowi�zano wi�c Omunda, aby dowiedzia� si� czego� o obcych, co m�g�by jednocze�nie przes�a� Lordowi Gaillardowi. Dzia�o si� to w roku Salamandry - przed inwazj�. High Hallack �y�o jeszcze pokojowym �yciem i pokojowymi zwyczajami.
Ranny wygrzewa� si� w s�o�cu, wystawiaj�c na ciep�o szram� na skroni. Ciemna karnacja i w�osy ju� na pierwszy rzut oka odr�nia�y go od mieszka�c�w Dales. By� smuk�y i krzepki, a wygl�d jego r�k wskazywa� na to, �e nigdy nie musia� ci�ko pracowa�.
U�miechn�� si� szczerze, widz�c Omunda, na co ten�e odpowiedzia� r�wnie przyjacielskim u�miechem. Pomy�la�, �e plotki kobiet we wsi i rozmowy m�czyzn przy winie, wywo�ywane przybyciem obcych s� dla nich krzywdz�ce.
Nagle przeni�s� wzrok na drzwi chaty, kt�re si� otworzy�y. Stan�a w nich kobieta. Omund patrz�c na ni� odczuwa� dziwny niepok�j.
Kobieta by�a prawie tak wysoka jak on i podobnie jak jej towarzysz, szczup�a. Wychudzona twarz, uwie�czona ciemnymi w�osami, nie wyr�nia�a si� pi�kno�ci�, ale by�o w niej co�...
Omund by� niegdy� w zamku w Vestdale, gdy potwierdzano jego zwierzchnictwo nad Wark. Tam�e widzia� Lorda i Lady w ca�ej ich krasie i pot�dze. Kiedy spojrza� na t� kobiet� ubran� w �le skrojon� jedn� z sukien Aufricii, bez �adnych klejnot�w i ozd�b, poczu� jeszcze wi�kszy strach ni� wtedy, w zamku. Sprawia�y to jej oczy, co p�niej sobie u�wiadomi�. Nie potrafi� okre�li� ich barwy, poza tym, �e by�y ciemne oraz zbyt du�e jak na drobn� twarz i mia�y w sobie co� intryguj�cego.
Nie zastanawiaj�c si�, zdj�� czapk� i uni�s� otwart� d�o� ku g�rze, tak, jak zrobi�by przed sam� Lady Vestdale.
- Witaj w pokoju - jej g�os by� cichy, zawiera� wiele kontrolowanej si�y, zdolnej zaw�adn�� ca�ymi g�rami.
Gdy znale�li si� wewn�trz, siedz�ca przy ogniu Aufricia nie zrobi�a najmniejszego gestu, aby spe�ni� obowi�zki gospodyni, pozostawiaj�c to nowo przyby�ej, jak gdyby to ona by�a w�a�cicielk�, a nie go�ciem.
Na stole sta� r�g powitalnego wina i talerz ciasta. Obca kobieta uj�a delikatnie ch�odn� d�oni� nadgarstek Omunda i usadowi�a m�czyzn� na honorowym miejscu. Zgodnie ze zwyczajem usiad�a naprzeciw niego.
- M�j pan i ja wiele zawdzi�czamy tobie i twoim ludziom, naczelniku Omundzie - odezwa�a si�, gdy popija� wino. - Da�e� nam drugie �ycie, co jest najwi�kszym darem, jaki mo�na ofiarowa�. Dlatego jeste�my twoimi d�u�nikami. Teraz chcesz si� czego� o nas dowiedzie� i jest to zrozumia�e.
Nie mia� czasu na zadawanie pyta�, ona bowiem kierowa�a rozmow�, a wygl�da�o to tak naturalnie, �e nawet nie protestowa�.
- Przybyli�my zza morza - kontynuowa�a - tam, gdzie toczy si� wojna, gdy� nadchodzi taki czas, w kt�rym trzeba wybra� mi�dzy �mierci� a ucieczk�. �aden cz�owiek nie wybierze �mierci, dop�ki ma cho� den nadziei, wi�c i my wyp�yn�li�my szuka� nowej ziemi. Ludzie z Sulcarheep, kt�rzy s� marynarzami, powiedzieli nam o niej i na ich okr�cie wyruszyli�my, ale... Zawaha�a si� i opu�ci�a wzrok na swe d�onie o d�ugich palcach, u�o�one na stole.
- By� sztorm - ci�gn�a po chwili namys�u. - Zniszczy� okr�t, a m�j pan zd��aj�c do �odzi zosta� zraniony przez spadaj�cy maszt. Los chcia�, �e by�am w pobli�u. Nikt wi�cej nie uratowa� si�, a my zawdzi�czamy �ycie tylko wam. Pom�wi� teraz z tob� otwarcie. Ca�y nasz dobytek zaton��, nie mamy nic. M�j pan uczy si� �ycia tak, jak ucz� si� dzieci. Nigdy nie odzyska tego, co zabra�o mu morze, ale na pewno b�dzie m�g� pracowa� jak inni m�czy�ni. Co do mnie, zapytaj Aufridi. Mam okre�lone zdolno�ci, kt�re przewy�szaj� posiadane przez ni� i ofiaruj� je na twoje us�ugi.
- Ale... czy nie by�oby lepiej, gdyby� uda�a si� do Vestdale? - zaproponowa� Omund.
- Morze przywiod�o nas tu i bez w�tpienia w tym dziele by�a jaka� przyczyna - uczyni�a jaki� znak nad sto�em, a jego strach wzr�s�. Wiedzia� ju�, �e jest tak�, jak Aufrida, lecz znacznie od niej pot�niejsz�.
- Pozostaniemy tu - doda�a.
Omund nie wys�a� raportu do Vestdale, a poniewa� podatek zap�acili w Jurby na czas, ludzie Lorda nie mieli powodu, aby przyjecha� do Wark. Z pocz�tku boczono si� na obc�, ale gdy zaj�a si� Yelen� w czasie porodu - wszyscy prorokowali, �e dziecko urodzi si� martwe - i dzi�ki jej wiedzy i umiej�tno�dom male�stwo przysz�o na �wiat �ywe, przekonano si� do niej. Nigdy jednak nie by� to tak przyjazny stosunek, jak do Aufridi. Zawsze nazywano j� Lady Almondia, a jego Truan. Nie byli ju� jednak traktowani tak, jak wkr�tce po przybyciu do Wark.
Truan zdrowia� szybko i po pewnym czasie m�g� ju� z innymi wyp�ywa� na po��w. Od niego miejscowi nauczyli si� nowego sposobu ustawiania sieci. Poza tym pracowa� w ku�ni, gdzie obrabia� metal przyniesiony ze wzg�rz. Wykona� z niego miecz, w kt�rego w�adaniu wprawia� si� tak, jakby od tego zale�a�a jego przysz�o��. Cz�stokro� oboje z Almondia wybierali si� na wzg�rza, gdzie nikt z Wark nie chodzi�. �y�a tam p�owa zwierzyna, kt�rej mi�so stanowi�o odmian� po ci�g�ym spo�ywaniu ryb. Tam te� znajdowa�y si� ruiny budowli Najstarszych.
W czasach, kiedy ludzie przybyli tu z po�udnia, nie by� to dziki i bezludny kraj. Cho� Najstarszych by�o niewielu i trzymali si� wysoko po�o�onych okolic, kraj ten jednak nale�a� do nich. Byli dziwni i straszni, nie wszyscy wygl�dali jak ludzie. Nigdy jednak nie napastowali mieszka�c�w i nie szkodzili im. Gdy tych zacz�o nap�ywa� coraz wi�cej, Najstarsi wycofali si�. Zostawili po sobie warownie i �wi�tynie, miejsca, w kt�rych drzema�y stare moce. Ludzie omijali je, nie chc�c ryzykowa� spotkania z czym�, czego lepiej w �yciu nie do�wiadcza�.
Jedno z takich miejsc znajdowa�o si� w�r�d wzg�rz g�ruj�cych nad Wark. Jak m�wiono, omija�y je nawet zwierz�ta oraz zapuszczaj�cy si� w te rejony my�liwi i pasterze. Nie mia�o ono z�ej s�awy, raczej sprawia�o wra�enie dziwnego spokoju, zawstydzaj�cego przypadkowych przybysz�w, kt�rzy sw� obecno�ci� zdawali si� przeszkadza� czemu�, co nie powinno by� nawiedzane. Budowla otoczona by�a murami si�gaj�cymi cz�owiekowi do ramienia i mia�a kszta�t pi�cioramiennej gwiazdy, w �rodku kt�rej sta� kamie� tego� samego kszta�tu, zrobiony na podobie�stwo o�tarza. Na ko�cach, ramion rozsypano piasek o r�nych barwach: czerwonej, b��kitnej, srebrnej, zielonej i z�otej, jak g�rski metal. Miejsca tego nigdy nie tkn�o nawet najl�ejsze tchnienie wiatru i wygl�da�, jakby by� tu od dawna, od czasu opuszczenia okolicy przez w�a�cicieli. Poza murami rozci�ga�y si� pozosta�o�ci ogrodu zio�owego, do kt�rego Aufrida przychodzi�a trzy czy cztery razy w ci�gu lata, aby zebra� potrzebne jej ro�liny. Ona przyprowadzi�a tu obcych; P�niej przychodzili tu sami, ale nikt nie wiedzia� po co. Z takiej w�a�nie wycieczki Truan przyni�s� metal, z kt�rego wyku� miecz. Potem wzi�� jeszcze wi�cej kruszcu i sprawi� sobie kolczug�. Robota sz�a mu tak sprawnie, �e Kaleb i rybacy z podziwem obserwowali metal zmieniaj�cy si� w pr�t, kt�ry p�niej Truan formowa� w zachodz�ce na siebie pier�cienie. Podczas pracy zawsze �piewa� w jakim� dziwnym j�zyku i wygl�da�, jakby by� pogr��ony we �nie. Czasami Lady Almondia przychodzi�a do ku�ni, obserwowa�a go z �alem, ale nie przerywa�a pracy.
Nadesz�a pierwsza noc jesieni. Lady Almondia wsta�a zanim wzeszed� ksi�yc, dotkn�a ramienia Aufricii, kt�ra le�a�a na swoim pos�aniu. Truan spa�, gdy wyruszy�y, zostawiaj�c za sob� dom i pod��aj�c �cie�k� pod g�r�. Ksi�yc o�wietli� im drog� zanim jeszcze osi�gn�y szczyt, tote� widzia�y drog� tak jasno, jakby nios�y ze sob� latarnie.
W�drowa�y tak, a ka�da nios�a na ramieniu zawini�tko, w wolnej d�oni �ciskaj�c lask� pobielonego i osrebrzonego przez �wiat�o ksi�yca py�u.
Kiedy dosz�y na szczyt, ka�da z tobo�kiem w r�kach, ksi�yc nadal l�ni� intensywnym blaskiem. Przesz�y przez ogr�d i mur, a id�ca przodem Lady zostawia�a odciski st�p na srebrnym piasku. Aufricia pilnie uwa�a�a, aby st�pa� dok�adnie po jej �ladach.
Razem podesz�y do o�tarza. Aufricia wyj�a z zawini�tka nas�czone sproszkowanymi zio�ami �wiece i ustawi�a po jednej na ka�dym z ramion. W tym czasie Lady wyci�gn�a ze swego pakunku do�� topornie wyrze�biony z drewna puchar. Wygl�da�, jakby wykona� go kto�, kto nie mia� w tej materii �adnego do�wiadczenia. By�o to prawd� - wyrze�bi�a go ona sama. Ustawi�a puchar na �rodku i nape�ni�a do po�owy piaskiem ka�dego z kolor�w, z tym �e srebrnego wzi�a dwukrotnie wi�cej. Skin�a na Aufrici� - wszystko robi�y w ca�kowitym milczeniu - a ta rozsypa�a wok� pucharu bia�y proszek. Nast�pnie Lady Almondia przem�wi�a.
By�o to zawo�anie Imienia i Mocy. Zosta�o wys�uchane... Z nocnego nieba uderzy� strumie� bia�ego ognia i zapali� proszek. Blask by� tak silny, �e Aufricia z krzykiem zas�oni�a sobie oczy. Jej towarzyszka za� sta�a spokojnie i zacz�a recytacj�. W miar� jak m�wi�a, ogie� utrzymywa� si�, cho� nie zosta�o ju� nic, czym m�g�by si� �ywi�. Na koniec wyrzuci�a w g�r� ramiona, a gdy je powoli opuszcza�a - ogie� zanika�.
Tam gdzie sta� toporny puchar, b�yszcza�o co�, co wygl�da�o jak wysokiej pr�by srebro. Lady wzi�a to w r�ce i zakry�a, przyciskaj�c do siebie niczym skarb najwi�kszej warto�ci.
�wiece wypali�y si�, nie pozostawiaj�c po sobie �ladu. Kobiety bez s�owa ruszy�y w drog� powrotn�. Przechodz�c przez mur Aufricia obejrza�a si� akurat w chwili, gdy piasek zasypywa� ich �lady, poruszany jak�� niewidzialn� si��.
- Dobrze to zrobi�y�my - odezwa�a si� Lady. - Pozosta�o wi�c tylko zako�czenie.
- Smutne zako�czenie - doda�a Aufricia.
- B�d� dwa.
- Ale...
- Tak, podw�jne �yczenie ma szczeg�ln� warto��. M�j pan powinien mie� syna, kt�ry b�dzie mu towarzyszy� tak, jak jest to zapisane w gwiazdach, ale musi by� jeszcze kto�, kto b�dzie tego pilnowa�.
- A cena?
- Znasz doskonale cen�, moja ksi�ycowa siostro.
- Nie... - Aufricia potrz�sn�a g�ow�.
- Tak! Po stokro� tak! Obie czyta�y�my runy. Nadchodzi czas, gdy jedno musi odej��, aby inne mog�o pozosta�. Je�li ten czas nadejdzie troch� wcze�niej i ze s�usznych powod�w, c� to za r�nica? M�j pan b�dzie mia� tych, kt�rzy b�d� si� nim opiekowa�... Nie smu� si�. Wiemy obie, �e takie rozstania to otwieranie drzwi, a nie zamykanie. Cho� ludzie tego nie widz�, nie smu� si�, b�dziemy si� cieszy�.
Wydawa�o si�, �e cicha i zwykle opanowana kobieta ogarni�ta jest wewn�trznym ogniem, jaki jej dot�d nie towarzyszy�. Poza tym, jakby wypi�knia�a. W chacie nape�ni�a puchar specjalnie wybranym z zapas�w Aufricii winem i dotkni�ciem obudzi�a swego pana. Rozmawiali w swym w�asnym j�zyku, �miali si� i wsp�lnie opr�nili naczynie, po czym obj�ci udali si� na spoczynek, jak robi� to co dnia m�� i �ona. Gdy ksi�yc szarza� w pierwszych blaskach poranka, zosta�a Wype�nion�.
Nieco p�niej sta�o si� widoczne, �e Lady jest przy nadziei, co ju� zupe�nie zmniejszy�o dystans mi�dzy ni� a reszt� kobiet, kt�re pospieszy�y z radami co do zachowa� odpowiednich dla kobiety w jej stanie. Przynosi�y jej ma�e podarunki: sukno do owini�cia dziecka i smako�yki. Lady nie chodzi�a ju� ku wzg�rzom, lecz zajmowa�a si� domem lub rozmy�la�a wpatrzona w jeden punkt, jakby widzia�a tam rzeczy niedost�pne zwyk�ym �miertelnikom.
Truan za� sta� si� wreszcie pe�noprawnym cz�onkiem spo�eczno�ci. Pojecha� nawet z Omundem do Jurby, sk�d ten ostatni wr�ci� rozpromieniony, opowiadaj�c, jak to dzi�ki Truanowi Lord obni�y� podatki.
Zima przysz�a tego roku szybko i ludzie prawie nie ruszali si� z dom�w, poza Dniem Yule, kiedy to odbywa�a si� doroczna Zabawa na Koniec Roku i zacz�� si� Rok W�a Morskiego.
Po niej przysz�a wiosna i wczesne lato. W wiosce zaroi�o si� od dzieci. Lady Almonia nie wychodzi�a ju�, a co starsze kobiety rozmawiaj�c o niej w domowym zaciszu, potrz�sa�y ze smutkiem g�owami. Wida� by�o, �e marnieje w oczach, tak, jakby d�wiga�a zbyt wielki dla siebie ci�ar. Mimo to Lady Almondia i Truan wygl�dali na zadowolonych i absolutnie nie zaskoczonych tym, co si� dzieje.
Jej czas nadszed� pewnej nocy - r�wnie jasnej i cichej jak ta, w kt�r� wybra�y si� z Aufrici� na wzg�rza. Aufricia by�a z ni� ca�y czas, wypisa�a tajemnicze runy na jej brzuchu, d�oniach i czole. By�a to d�uga i ci�ka praca, ale uwie�czona krzykiem nie jednego, ale dwojga dzieci - ch�opca i dziewczynki. Lady, zbyt os�abiona, aby si� unie��, nape�ni�a z pomoc� Aufricii puchar czyst� wod� i umoczy�a opuszki palc�w prawej d�oni, po czym dotkn�a dziewczynki. W tym momencie male�stwo przesta�o p�aka�, wpatruj�c si� w Lady rozszerzonymi rozumnymi oczyma.
- Elys - wyszepta�a Lady Almondia.
Przy niej sta� Lord Truan z takim wyrazem twarzy, jakby budzi� si� z d�ugiego i mi�ego snu wprost w okrucie�stwo �ycia. On te� dotkn�� wody, a nast�pnie dziko podskakuj�cego ch�opca i rzek�:
- Elyn.
Po czterech dniach od porodu Lady Almondia zasn�a i nigdy wi�cej si� nie obudzi�a. Mieszka�cy Wark odkryli, o ile s� ubo�si, gdy jej zabrak�o. Lord Truan i Aufricia owin�li j� w we�niany p�aszcz i zanie�li cia�o na wzg�rze.
Truan powr�ci� nast�pnego dnia i nigdy ju� o Lady nie wspomina�. Sta� si� cichym m�czyzn�. Pomaga�, gdy by�o trzeba, ale rzadko si� odzywa�. Mieszka� u Aufricii, z wielk� trosk� dba� o dzieci. Odt�d ludzie w jego towarzystwie nie czuli si� ju� tak swobodnie. Zupe�nie, jakby co� z dostoje�stwa Lady przesz�o z jej �mierci� na niego.
II Czar pucharu
Taki by� pocz�tek tej historii zanim sta�a si� ona moj� histori�. Opowiedzia�a mi j� przede wszystkim Aufricia, a tak�e m�j ojciec, Truan, gdy� ja jestem Elys.
By�y jednak sprawy, o kt�rych Aufricia mi nie powiedzia�a, b�d� takie, kt�rych nie zna�a. Moi rodzice nie pochodzili, na przyk�ad, z High Hallack, lecz z Estcarpu.
Aufricia, b�d�c czarownic�, zna�a moc zi�, mog�a wytwarza� amulety, znosi� b�l, odbiera� dzieci, mia�a moc lasu i wzg�rz. Nigdy jednak nie pr�bowa�a wysokiej sztuki magicznej i nie wzywa�a Wielkich Imion.
Moja matka zna�a o wiele wi�cej ze Sztuki, cho� u�ywa�a swej wiedzy rzadko. Aufricia wierzy�a, �e straci�a ona wiele ze swej mocy, gdy opu�ci�a z mym ojcem ojczyzn� dla powod�w, kt�rych nigdy nie pozna�am. Ale matka by�a urodzon� i doskonale wyuczon� czarownic�, tak �e Aufricia by�a przy niej ucz�cym si� dzieckiem. Mimo to istnia�a jaka� bariera uniemo�liwiaj�ca jej pe�ne u�ycie swych umiej�tno�ci w High Hallack. Dopiero gdy zapragn�a mie� dzieci, sprowadzi�a to, co niegdy� mog�a przywo�a� samym s�owem i zap�aci�a drogo - �yciem.
- Rzuca�a laski runiczne - powiedzia�a mi Aufricia. - Pewnego dnia, gdy tw�j ojciec by� na morzu, dowiedzia�a si� z nich, �e jej przysz�o�� jest kr�tka. Postanowi�a wi�c, �e nie zostawi swego pana bez pomocy: bez syna, kt�ry m�g�by za nim nosi� miecz i tarcz�. By�o rzecz� znan�, �e kobiety, z kt�rych pochodzi�a, bardzo rzadko rodz� dzieci, gdy� zak�adaj�c peleryn� i wyci�gaj�c d�o� po moc, trac� zbyt wiele kobieco�ci. Musz� z�ama� przysi�gi i to je wiele kosztuje, ale ona uczyni�aby wszystko dla swojego pana.
- Elyn jest jego - przytakn�am. Wyruszy� akurat na po��w z Truanem. - Ale jestem jeszcze ja...
- Tak - odpar�a nie przerywaj�c ucierania zi� w mo�dzierzu.
- Posz�a tam prosi� moce o syna, ale m�wi�a te� o c�rce. My�l�, �e chcia�a, aby kto� zaj�� jej miejsce na �wiecie. Jeste� urodzon� czarownic�, Elys, cho� to, czego ja ci� ucz�, jest niczym wobec wiedzy twojej matki. Postaram si� jednak przekaza� tobie wszystko, co sama umiem.
Podczas gdy Aufricia widzia�a we mnie nast�pczyni� mojej matki, przeznaczon� do poznawania starych mocy, ojciec wychowywa� mnie jak drugiego syna. Nosi�am spodnie i kaftan, gdy� ojciec nie lubi� mnie ogl�da� w innych strojach. Aufricia s�dzi�a, �e dzieje si� tak dlatego, i� w miar� jak dorasta�am, stawa�am si� coraz bardziej podobna do matki. Zreszt� m�j ojciec nie tylko dba� o wygl�d - od najm�odszych lat uczy� nas obchodzenia si� z broni�, najpierw drewnian�, a w miar� dorastania normaln�, wykut� w ku�ni Wark. Uwa�am, �e o walce wiedzia�am wi�cej ni� przeci�tny mieszkaniec Dales. Mimo tego krzycza� na Aufrici�, gdy dowiadywa� si�, �e sp�dza�y�my czas razem w�r�d wzg�rz, szukaj�c zi�, zapoznaj�c si� z rytua�ami i ceremoniami odprawianymi w okre�lonym czasie i porz�dku.
Widzia�am to miejsce o kszta�cie gwiazdy, otoczone murem, gdzie moja matka przywo�a�a Magiczn� Moc Ksi�yca. Nigdy jednak nie wesz�y�my do �rodka, cho� zio�a zbiera�y�my pod murami.
Wiele razy r�wnie� ogl�da�am puchar, kt�ry matka przynios�a z ostatnich czar�w. Aufricia trzyma�a go w�r�d swych najcenniejszych rzeczy, nie dotykaj�c go nigdy go�ymi d�o�mi. Mia� srebrn� barw�, ale gdy ustawi�o si� go pod innym k�tem, wida� by�o kolory roz�o�one na jego powierzchni.
- �uski smoka - tak to nazywa�a Aufricia. - To srebrzysta smocza �uska. S�ysza�am o tym w starych legendach, ale nigdy wcze�niej nie widzia�am, a� do chwili, gdy smoczy ogie� zrobi� to dla twojej matki. Jest to rzecz posiadaj�ca wielk� moc. Strze� jej dobrze.
- M�wisz tak, jakby to by�o moje... - ogl�da�am puchar z zachwytem. Faktycznie - by�a to rzecz tak pi�kna, jak� ogl�da si� tylko raz w �yciu.
- B�dzie tw�j, gdy nadejdzie czas i potrzeba. Jest zwi�zany z tob� i z Elynem, ale tylko ty mo�esz go u�ywa�.
M�wi�am ju� o Aufricii, kt�ra by�a mi bardzo bliska, o ojcu �yj�cym tak, jakby od reszty ludzi oddziela�a go niewidzialna zas�ona. Nigdy natomiast nie m�wi�am nic o Elynie.
Urodzili�my si� razem, ale, poza zewn�trznym podobie�stwem, bardzo si� r�nili�my. On kocha� walk�, szermierk�, a �ycie w Wark nudzi�o go. Cz�stokro� by� karany przez ojca za wprowadzanie innych ch�opc�w w k�opoty lub niebezpiecze�stwo. Gdy szed� na wzg�rza, wpatrywa� si� w dal z ut�sknieniem, jak uwi�ziony sok�. Nie mia� cierpliwo�ci do nauk Aufricii, a w miar� dorastania coraz cz�ciej m�wi� o p�j�ciu do Jurby, aby wst�pi� na s�u�b� do tamtejszego Lorda.
Wiadomym by�o, �e w ko�cu ojciec zezwoli�by na to, ale wojna rozwi�za�a za nas ten problem. W Roku Ognistego Trola naje�d�cy przybyli do High Hallack. Byli zza m�rz, a m�j ojciec, us�yszawszy o ich napadach na wybrze�u, zas�pi� si� powa�nie. Wygl�da�o na to, �e s� wrogami jego ludu i to dobrze znanymi wrogami. Pewnej nocy z determinacj� rozmawia� z nami i Aufricia o cz�owieku, kt�ry zdecydowa� si� post�pi� wbrew przekle�stwu.
Postanowi� i�� do Lorda Vestdale i ofiarowa� mu sw�j miecz oraz wiedz� o przeciwniku, co mog�o zwi�kszy� skuteczno�� przygotowa� obronnych. Widz�c jego twarz, wiedzieli�my, �e nic nie zdo�a go od tego odwie��.
Elyn o�wiadczy�, �e p�jdzie wraz z nim, a mia� dok�adnie taki sam wyraz twarzy jak ojciec - zupe�nie, jakby byli swoi mi lustrzanymi odbiciami. Ale ojciec wygra� ten pojedynek woli, o�wiadczaj�c, �e obowi�zkiem Elyna jest teraz opieka nade mn� i Aufrici�. Zaklina� si� na wszystkie �wi�to�ci, �e przy�le po niego p�niej. Poskutkowa�o.
Ojciec nie wyruszy� jednak natychmiast. Zamkn�� si� na d�ugie dni w ku�ni. Pewnego razu wybra� si� na wzg�rza, sk�d przyni�s� dziwny metal, wygl�daj�cy jakby poddano go ju� obr�bce, po czym zn�w stopiono w jedn� mas�. Po powrocie, przez kilka dni znowu nie wychodzi� z ku�ni. Przy pomocy Kaleba wyku� dwa miecze i dwie kolczugi. Jedn� da� Elynowi, drug� za� mnie.
- Nie posiadam daru przewidywania przysz�o�ci, tak jak wasza matka. - Nigdy nie nazywa� matki po imieniu, a teraz przem�wi�, jak kto�, kto chce, aby jego s�owa by�y pami�tane w dniach, kt�re nadejd�.
- Mia�em sen i z mego snu jest to, co le�y przed tob� i z czym mo�esz zdzia�a� wi�cej, ni� da ci czysta odwaga i duch, moja c�rko. Cho� nigdy nie traktowa�em ci� jak dziewczyn�... jeszcze...
Zabrak�o mu s��w, pog�adzi� kolczug�, jak gdyby by�a z jedwabiu i, nie patrz�c na mnie, odwr�ci� si� gwa�townie, po czym wyszed�, zanim zd��y�am si� odezwa�. Nast�pnego ranka skierowa� si� g�rsk� drog� ku Vestdale. Nigdy wi�cej go nie zobaczyli�my.
Min�� Rok Ognistego Trola i, cho� byli�my w Wark bezpieczni, Omund nie odby� corocznej podr�y do Jurby, gdy� grupa okolicznych pasterzy przyby�a z wie�ci�, �e miasto z�upiono w trakcie krwawej nocy.
Mieszka�cy zacz�li radzi�. Zawsze �yli z morza, a teraz wygl�da�o na to, �e bezpiecze�stwo le�y w g��bi l�du. M�odzi, kt�rzy nie mieli w�asnych rodzin, byli za pr�b� obrony na miejscu. Inni twierdzili, �e nale�y opu�ci� wiosk� i powr�ci�, gdy nie b�dzie ju� grozi�o niebezpiecze�stwo.
Przez ca�y czas m�j brat s�ucha�, ale nie zabiera� g�osu. Po jego twarzy pozna�am, �e podj�� decyzj�. Gdy wr�cili�my do domu, powiedzia�am:
- Nadszed� czas, gdy nikt nie mo�e d�u�ej trzyma� miecza w pochwie. Je�li chcesz i��, to id� z �yczeniami szcz�cia.
Wype�ni�e� tutaj sw�j obowi�zek, a my w�r�d wzg�rz b�dziemy bezpieczne, bo kto zna je lepiej ni� Aufrici� i ja?
Przez chwil� milcza�, po czym rzek�, patrz�c mi w oczy:
- Czuj� wezwanie, na kt�re musz� odpowiedzie�. Przez rok by�em tu bezczynny. Wi�za�o mnie jednak przyrzeczenie.
Podesz�am do skrzyni i wyj�am z niej smoczy puchar. Siedz�ca przy ogniu Aufrici� nie odezwa�a si� ani s�owem. Gdy postawi�am go na stole, materia opad�a i uj�am go w d�onie. Wtedy Aufrici� przynios�a ze swych zapas�w butelk� naparu, kt�rej nigdy dot�d nie otwiera�a. Wyj�a korek z�bami, trzymaj�c szk�o obur�cz, jakby w obawie, by nie uroni� ani kropli. Nape�ni�a puchar. P�yn by� z�ocisty i wype�nia� pok�j aromatem �niw i lata. Potem Aufrici� wycofa�a si�, pozostawiaj�c nas patrz�cych na siebie ponad nape�nionym do po�owy pucharem. Rozlu�ni�am uchwyt ujmuj�c d�onie brata i zamykaj�c je wok� pucharu.
- Wypij po�ow� - powiedzia�am. - Jest to puchar, kt�ry nale�y do nas obojga i musimy si� nim zgodnie dzieli�.
Zrobi� to bez s�owa, po czym ja wypi�am reszt�.
- Gdy b�dziemy rozdzieleni, mog� wyczyta� w nim tw�j los. Kiedy srebro pozostaje bez skazy, takie jak teraz, wszystko jest w porz�dku, lecz je�li zacznie si� �ciemnia�...
- Teraz jest wojna, siostro, nikt nie jest bezpieczny - przerwa� mi.
- Prawda, ale czasem z�o mo�e by� obr�cone w dobro.
- Elyn wzruszy� ramionami. Nigdy nie interesowa�a go magia, przypisywa� jej ma�e znaczenie. Nie m�wili�my o niej wi�c i tym razem.
Obie z Aufrici� zaj�y�my si� przygotowaniem tego, co niezb�dne w drodze i podczas walki, ��cznie z woreczkiem uzdrawiaj�cych zi�. Wkr�tce Elyn, podobnie jak m�j ojciec, wyruszy� w g�ry.
Wyruszyli te� mieszka�cy Wark. Cz�� m�odych posz�a za moim bratem, gdy� uznawali jego przyw�dztwo. Reszta z nas spakowa�a dobytek, zamkn�a domy i wraz z jucznymi zwierz�tami ruszyli�my ku wzg�rzom.
To by�a z�a zima. Znale�li�my schronienie najpierw w g�rskiej wsi, gdzie zaalarmowa�y nas wie�ci o zbli�aniu si� wroga, a potem w samych g�rach. �yli�my w jaskiniach i dzikich ost�pach, coraz dalej i dalej przeganiani post�puj�cymi wie�ciami o rozszerzaj�cej si� inwazji.
Aufricia i ja cz�sto musia�y�my wykorzystywa� sw� sztuk� leczenia, gdy�. cho� nie staczali�my bitew, wielu by�o rannych, pot�uczonych, chorych w skutek twardych warunk�w i z�ego po�ywienia. Przez ca�y czas, �yj�c w zagro�eniu, nosi�am kolczug� i miecz. Nauczy�am si� te� dobrze sztuki strzelania z �uku, poluj�c i broni�c si� przed tymi, kt�rych n�ci� nasz n�dzny dobytek.
Jak to zwykle bywa w takich czasach, na ziemi przesta�o obowi�zywa� prawo - liczy�a si� tylko si�a. Celowali w niej renegaci naszej w�asnej krwi. �eruj�cy na wszystkich, kt�rzy byli zbyt s�abi, aby si� obroni�. Zabija�am w tym czasie wiele razy i nigdy nie mia�am z tego powodu wyrzut�w sumienia. Ci, kt�rzy gin�li od moich cios�w, nie zas�ugiwali na miano ludzi.
Zawsze te� mia�am ze sob� puchar, kt�ry codziennie rano ogl�da�am i, jak dot�d, cieszy�am si� widz�c, �e z Elynem jest wszystko w porz�dku. Czasami pr�bowa�am go dosi�gn�� w snach, ale tylko mnie to zniech�ca�o, przywodz�c jedynie na wp� zatarte wspomnienia. W tych dniach szczeg�lnie �a�owa�am, �e matka nie zd��y�a przekaza� mi cho�by cz�ci swoich umiej�tno�ci.
B�d�c wysoko w g�rach, natkn�li�my si� na budowle Najstarszych. Z niekt�rych musieli�my szybko ucieka�, gdy� opanowane by�y przez z�o ca�kowicie obce naszej rasie. Inne by�y opuszczone, par� za� nam przyjaznych. Do tych wchodzili�my maj�c nadziej� obudzenia tego, co przed nami. Jednak nasze umiej�tno�ci okazywa�y si� za ma�e. Opuszczali�my te miejsca, unosz�c ze sob� jedynie uczucie spokoju i wewn�trznego odpr�enia,
Nie istnia�y dla nas lata, liczy�o si� tylko przemijanie p�r. Trzeciego lata znale�li�my wreszcie schronienie. By�o nas ju� znacznie mniej, gdy� cz�� zmar�a, a sporo od��czy�o si� po drodze, obieraj�c inne kierunki. Pozosta�o nas, przy zniedo��nia�ym Omundzie, niewielu: jego m�odsi bracia z �onami, dwie c�rki z dzie�mi (ich m�owie poszli z Elynem, za co czasami obdarza�y mnie nieprzyjaznym spojrzeniem) - trzy rodziny, w kt�rych byli starzy m�czy�ni, Aufricia i ja. Znale�li�my drog� do ma�ej kotliny, kt�ra nigdy nie by�a zasiedlona, a odwiedzali j� czasami pasterze, po kt�rych zosta�y sza�asy. Osiedlili�my si� tu, wraz ze stadkiem owiec i wycie�czonymi kucami. Ludzie �yj�cy dot�d z morza, zacz�li z podziwu godn� cierpliwo�ci� pracowa�, aby wy�y� w g�rach.
W miejscach g�ruj�cych nad dwoma prowadz�cymi do doliny traktami, trzymali�my wart�. Pe�ni�y j� przewa�nie kobiety uzbrojone w �uki i oszczepy przerobione z harpun�w. Warty i system alarmowy by�y nam niezb�dne, gdy� doskonale wiedzieli�my, co mo�e sta� si� z bezbronnymi gromadkami uchod�c�w.
By� �rodek lata drugiego roku naszego pobytu w kotlinie i wi�kszo�� z nas pracowa�a, zbieraj�c to, co urodzi�y mam� poletka. Ja trzyma�am wart�, gdy zobaczy�am zbli�aj�cych si� z po�udnia je�d�c�w. Unios�am miecz, aby odbiciem s�o�ca zasygnalizowa� niebezpiecze�stwo wartownikom w dolinie, po czym ruszy�am ustalonymi �cie�kami, aby przyjrze� si� bli�ej nieprzyjacielowi. W tych bowiem czasach wszyscy obcy traktowani byli jednakowo.
Le��c na rozgrzanej od s�o�ca skale, mog�am spokojnie ju� oceni�, �e nie stanowi� dla nas zagro�enia. Nasze konstrukcje obronne mog�y zatrzyma� nawet dwudziestoosobowy oddzia�, a tych dw�ch ludzi z pewno�ci�. Zauwa�y�am, �e byli obeznani z wojennym rzemios�em - mieli zardzewia�e i poniszczone pancerze. Jeden z nich by� przywi�zany do siod�a i gdyby nie to, a tak�e pomoc jad�cego przy nim towarzysza, dawno ju� spad�by na ziemi�. Zakrwawione szmaty spowija�y jego g�ow� i rami�. Drugi je�dziec natomiast mia� owini�t� lew� r�k�. Co jaki� czas ogl�da� si� za siebie, jakby spodziewa� si� pogoni. Mia� na g�owie he�m, uwie�czony symbolem zrywaj�cego si� do lotu soko�a, kt�rego jedno ze skrzyde� by�o odr�bane. Obaj ubrani byli w strz�py heraldycznych opo�cz, lecz tak zniszczonych, �e nie mo�na by�o dociec, co niegdy� przedstawia�y. Zreszt�, nie uczono mnie heraldyki. Je�d�cy posiadali miecze i kusze, lecz nie mieli ani p�aszczy, ani jakichkolwiek zapas�w, a ich konie byty okropnie zdro�one.
Unios�am si�, cofaj�c jednocze�nie w cie� i na�o�y�am strza��.
- Sta�! - zawo�a�am.
Moje polecenie odebrali jak wydane z powietrza, gdy� ten w he�mie rozejrza� si� na wszystkie strony. Odruchowo chwyci� za miecz. Po chwili zmieni� zamiar, rezygnuj�c z ewentualnej obrony i pozostawi� go w pochwie.
- Poka� si� tch�rzu! Stawaj! - g�os mia� chrapliwy, zm�czony, lecz stanowczy.
- Nie tak szybko - odpar�am. - Mam co�, co mo�e ci� przedziurawi�, bohaterze. Z�a� z konia i od�� bro�.
- Mo�esz mnie zabi�, je�li chcesz, g�osie ze ska� - roze�mia� si�.
- Ale nie od�o�� swej broni. Je�li chcesz, to chod� i j� we�.
- Teraz ju� zdecydowanie doby� miecza i trzyma� go w pogotowiu. Jego towarzysz j�kn��, ten za� ustawi� konia w kierunku, z kt�rego, jak mu si� wydawa�o, dochodzi� m�j g�os.
- Dlaczego tu przybyli�cie? - spyta�am, pami�taj�c o tym, �e ogl�da� si� za siebie. Je�li przywiod� du�y po�cig, to nie mamy szans, aby si� tu utrzyma�.
- Jeste�my �cigani, co zapewne zauwa�y�e�. Trzy dni temu w Haverdale tworzyli�my z innymi tyln� stra�. Jeste�my tym, co z niej zosta�o. Zyskali�my czas, tak, jak obiecali�my, ale jak wiele... S�dz�c z mowy pochodzisz z Kotlin, a nie Hound�w. Ja jestem Jervon, kiedy� Marshal of Horse, a to jest Pell - m�odszy brat mego pana...
Opu�ci�o go napi�cie i gotowo�� do walki. By�am zupe�nie pewna, jakbym czyta�a przysz�o��, �e nie s� dla nas niebezpieczni, chyba �e �ci�gn� za sob� pogo�... Wysz�am wi�c z ukrycia. Wzi�� mnie, rzecz jasna, za m�czyzn�, a ja nie wyprowadza�am go z b��du. Zaprowadzi�am ich do doliny i odda�am pod opiek� Aufricii.
Przygotowani do obrony przyjaciele zarzucili mi najpierw, �e sprowadzam na wszystkich k�opoty, ale moje pyta nie, czy mia�am ich zabi� na drodze, zawstydzi�o ich. Ostatni okres nie wymaza� im z pami�ci dawnych dni, gdy podr�nych wita�y otwarte drzwi i pocz�stunek, a obro�c�w cze�� i s�awa,
Pe�� by� tak ci�ko ranny, �e nie pomaga�y wysi�ki Aufricii. aby powstrzyma� cie� �mierci. Jervon natomiast, cho� l�ej ranny, dosta� gor�czki od �le goj�cego si� przedramienia i le�a� przez wiele dni z rozpalonym cia�em i nieobecnym umys�em. Zanim by� w stanie rozumnie przem�wi�, pogrzebali�my Pe��a na naszym malutkim Polu Pami�ci, gdzie spoczywa�o ju� czterech naszych.
Sta�am przy nim, zastanawiaj�c si�, czy i jego spali bezpowrotnie gor�czka. Gdy otwar� oczy, przygl�da� mi si� z uwag� i wyszepta�:
- Pami�tam ci�... - Poda�am mu kubek zi�, unosz�c jego g�ow�.
- Powiniene� - odpar�am. - Przyprowadzi�am was tu.
- A m�j pan. Pell? - spyta� po chwili, nadal bacznie mnie obserwuj�c.
- Wyruszy� przed nami - odpar�am u�ywaj�c okre�lenia ludzi g�r. Jervon zamkn�� oczy. Wida� by�o jak zaciska szcz�ki. Nie wiem, kim byli dla siebie, ale to, �e razem walczyli, bardzo zwi�za�o ich ze sob�. By�am pewna, �e Jervon robi� wszystko, aby tamtego uratowa�. Nie wiedzia�am co powiedzie�. S� ludzie, kt�rzy najlepiej godz� si� z losem w milczeniu. Mia�am nadziej�, �e Jervon do nich nale�y. Obserwowa�am go i ocenia�am. Cho� gor�czka i wcze�niejsze przej�cia wychudzi�y go. to jednak wida� by�o, �e jest przystojny i dobrze zbudowany, tak jak m�j ojciec - z urodzenia by� rycerzem. Bezsprzecznie by� z Dales. Mia� z�otobr�zowe w�osy i jasn�, teraz opalon�, cer�. Podoba� mi si� jego wygl�d, cho� nie mia�am �adnej nadziei, �e poznam go bli�ej. Wyzdrowieje I odejdzie. Tak, jak m�j ojciec i brat...
III Matowiej�ce srebro
Jervon nie zdrowia� tak szybko, jak si� spodziewali�my. Gor�czka znacznie go os�abi�a. Cho� ci�ko i wytrwale �wiczy�, nadal nie m�g� zmusi� palc�w do odpowiednio silnego u�cisku. Mimo to bra� udzia� w naszym �yciu. Pracowa� w polu, b�d� pe�ni� warty. W tym nie mia� sobie r�wnych.
Zbierali�my si� nocami, aby pos�ucha� jego opowie�ci o wojnie. M�wi� o miastach i drogach, o kt�rych nigdy nie s�yszeli�my, jako �e ci z Wark podr�uj� tylko wtedy, gdy s� do tego zmuszeni. M�wi�, �e ca�e po�udniowe wybrze�e jest stracone, a na p�noc i zach�d wycofa�y si� jedynie zdesperowane niedobitki obro�c�w. W�a�nie w trakcie odwrotu zosta� ranny.
- Ale Lordowie zawarli pakt - poinformowa� nas na ko�cu - z tymi, kt�rych, jak m�wi�, moc jest wi�ksza ni� ta pochodz�ca od broni. Na wiosn� tego roku spotkali si� z Je�d�cami i Najstarsi zgodzili si� walczy� po naszej stronie.
Us�ysza�am cichutkie gwizdy zaskoczenia. To, co m�wi�, by�o niespotykane -mieszka�cy Dales wchodz�cy w uk�ady z Najstarszymi. I do tego jeszcze nie z niewidzialn� si�� za pomoc� czar�w, jak zrobi�a to moja matka, ale osobi�cie spotkali si� z nielicznymi, kt�rzy pozostali jeszcze na tamtych terenach. Je�d�cy byli po cz�ci lud�mi, po cz�ci monstrami. Nic bli�szego o nich nie wiedziano, gdy� relacje by�y sk�pe. Nie ulega�o jednak w�tpliwo�ci, �e s� wspania�ymi sprzymierze�cami. Tak wielka by�a nasza nienawi�� do naje�d�c�w - tych Ps�w z Alizon - �e woleli�my sprzymierzy� si� z potworami, je�li tylko one zgodzi�y si� walczy� po naszej stronie.
Lato dobiega�o ko�ca, a Jervon �wiczy� nadal. Teraz zabiera� ju� �uk i znika� w g�rach. By� samotnikiem, mi�ym co prawda, ale podobnym do mojego ojca - stwarza� barier� mi�dzy sob� a �wiatem.
Dop�ki rana si� nie zagoi�a, mieszka� u nas. Potem wybudowa� sobie opodal dom. Nie widywa�am go cz�sto, chyba �e z dala, szczeg�lnie, �e moim zadaniem, jako dobrego �ucznika, by�o zaopatrywanie nas w mi�so, a odk�d znale�li�my pok�ad soli, mogli�my sobie pozwoli� na gromadzenie zapas�w.
Pewnego dnia zobaczy�am go le��cego nad strumieniem. Na m�j widok zerwa� si� z mieczem w r�ku, ale rozpoznawszy mnie, odpr�y� si�.
- Przypomnia�em sobie, gdzie widzia�em ci� pierwszy raz - o�wiadczy� zamiast powitania. - Ale to niemo�liwe. Nie mog�a� by� z Franklynem z Edale i jednocze�nie mieszka� tu? Mimo to przysi�g�bym...
Odwr�ci�am si� natychmiast. Je�li widzia� Elyna, to nasze podobie�stwo mog�o go zmyli�.
- To by� m�j brat bli�niak. Powiedz mi, kiedy i gdzie go widzia�e�? - Zaskoczenie znikn�o z jego twarzy. Uspokojony siad�, zabawiaj�c si� kamykiem.
- Na ostatnim przegl�dzie w Inisheer. Ludzie Franklyna wynale�li nowy spos�b prowadzenia wojny: kryj� si� pozwalaj�c przeciwnikowi przej�� do przodu, po czym atakuj� go od ty�u. To bardzo niebezpieczna i bardzo skuteczna metoda - przerwa�, sprawdzaj�c, czy te wiadomo�ci nie wywo�aj� mych obaw o brata.
- B�d�c synem swego ojca jest tym zachwycony. Nigdy nie s�dzi�am, �e mo�na by go znale�� daleko od bitwy.
- Wygrali wiele bitew, a tw�j brat jest jednym z najs�ynniejszych. Nazywaj� go Rogatym Wodzem. Nie zabiera g�osu w radzie, zawsze jest przy boku Franklyna. Powiadaj�, �e z jego woli jest zar�czony z Lady Brunisend�, kuzynk� Iranklyna.
Wie�ci o nim. jako o s�awnym wojowniku, by�y dla mnie normalne, ale to, �e jest zar�czony, wprawi�o mnie w os�upienie. Od naszego rozsiania up�yn�o wiele czasu, a ja wci�� oczami wyobra�ni widzia�am go takim, jakim wyjecha� z Wark - niedo�wiadczonym i ��dnym walki m�odzie�cem.
Pomy�la�am, �e je�li on jest m�czyzn�, to ja jestem ju� kobiet�. Nigdy si� ni� nie czu�am. Dla ojca by�am synem, dla Aufricii czarownic�, a dla reszty my�liwym lub wojownikiem, je�li zasz�a taka potrzeb.
- Tak, jeste�cie bardzo podobni - g�os Jarvena przerwa� mi rozmy�lania. - To ci�kie i dziwne �ycie, jak na kobiet�, Lady Elys.
- W tych dniach wszystko jest inne - odpar�am, aby przypadkiem nie pomy�la�, �e dla mnie te� jest to dziwne i nienaturalne.
- I wygl�da na to, �e tak ju� b�dzie zawsze! - mrukn�� patrz�c na swoj� d�o�.
- Robisz to lepiej! - wykrzykn�am id�c za jego spojrzeniem.
- Wolno, ale poprawia si� - zgodzi� si� ze mn�. - Gdy b�d� mia� ju� sprawne rami�, odejd� st�d.
- Dok�d?
S�ysz�c to u�miechn�� si� nagle, a ja zobaczy�am przed sob� innego cz�owieka. Niespodziewanie zacz�am si� zastanawia�, jaki on jest naprawd�, jaki by�by, gdyby ciemno�ci wojny nie ci��y�y na nim.
- S�uszne pytanie. Lady Elys, bo sam nie wiem dok�d jecha�, ani jak si� st�d przebi� do znanych mi dr�g.
- �niegi s� wczesne na tych wysoko�ciach - powiedzia�am.
- Je�li spadn�, jeste�my odci�ci od �wiata. - Spojrza� na g�ruj�ce nad nami szczyty.
- My�l�, �e masz racj�. Nie pierwsz� zim� tu jeste�cie. Ale co tu robicie, gdy spadn� �niegi?
- Czekamy, a� si� roztopi�. Z pocz�tku by�o zimno, z braku drewna - jeszcze teraz wstrz�sn�o mn� na samo wspomnienie okresu, kt�ry przyni�s� ze sob� trzy zgony i cierpienie nas wszystkich.
- Potem Edgir znalaz� czarny kamie�, kt�ry daje p�omie�. Zrobi� ognisko ko�o takiego kamienia, kt�ry zapali� si� i doskonale ogrza� go w nocy. Teraz mamy zapasy na zim�. Musia�e� widzie� skrzynie stoj�ce przy domach. Zim� sporz�dzamy te� odzie�, rze�bimy rogi, robimy r�ne drobiazgi, kt�re odbieraj� �yciu szaro�� i monotoni�. Mamy r�wnie� harfiarza o nazwisku Uttar. Opowiada nie tylko stare pie�ni, komponuje te� nowe, oparte na naszych w�asnych prze�yciach. Nie mo�na powiedzie�, �eby�my si� nudzili.
- I to jest wszystko, czego do�wiadczy�a� w �yciu? - w jego g�osie by�o co�, czego nie rozumia�am.
- W Wark mieli�my wi�cej zaj��. By�o morze, handlowali�my z mieszka�cami Jurby, a Aufricia i ja mia�y�my a� nadto sposobno�ci, aby si� nie nudzi�.
- Mimo to jeste� rybaczk�.
- Nie, jestem czarownic�, my�liwym, wojownikiem... a w�a�ciwie... Teraz jestem my�liwym i mam sporo do zrobienia!
Wsta�am, ale ton jego g�osu nie dawa� mi spokoju. Czy�by to by�o wsp�czucie? Czy�by �al mu by�o mnie, Elys, kt�ra w pustej d�oni mia�a wi�cej, ni� ka�da inna drewna w skrzyniach. Nie mia�am wiedzy matki, ale mimo to mog�am robi� rzeczy, o kt�rych, jak s�dz�, dot�d nie s�ysza�.
Zostawi�am go wi�c po�egnawszy machni�ciem r�ki i ruszy�am na poszukiwanie jelenia. Szcz�cie mi jednak nie dopisa�o i powr�ci�am, maj�c za ca�� zdobycz jedynie dwa lisy.
Przez ca�y ten czas nie zaniedbywa�am ogl�dania pucharu, cho� robi�am to w sekrecie. Na czwarty dzie� po spotkaniu nad strumieniem spojrza�am na� i przerazi�am si� - po�ysk by� leciutko przy�miony, jakby spowija�a go delikatna mgie�ka. Widz�c to Aufricia krzykn�a, a we mnie odezwa� si� po raz pierwszy w �yciu prawdziwy strach. Potar�am powierzchni�, ale nie da�o to �adnego rezultatu - ta zmiana by�a wewn�trzna. By�o to pierwsze ostrze�enie, �e Elyn jest w niebezpiecze�stwie.
- Chcia�abym zobaczy�... - wyszepta�am.
S�ysz�c to, Aufricia wyj�a sk�rzan� flaszk� i miedzian� miseczk�, nie wi�ksz� ni� d�o�. Nasypa�a tam jakiego� proszku, doda�a p�ynu z kilku butelek, a� uzyska�a rubinowy p�yn, kt�ry dla pewno�ci jeszcze rozmiesza�a.
- Gotowe - oznajmi�a.
Zapali�am go od ogniska - buchn�� zielonkawy dym o silnym aromacie, wype�niaj�c nim pomieszczenie. Aufricia nape�ni�a dymi�cym p�ynem puchar po brzegi, po czym szybko przela�a go do muszli, przed kt�r� siedzia�am czuj�c niezwyk�� lekko��, mog�c� mnie unie��, gdybym si�� woli nie umiejscowi�a si� na sto�ku.
Nie po raz pierwszy robi�am co� takiego, ale nigdy nie by�o to dla mnie tak wa�ne. By�am wi�c tak spi�ta, �e gdy pochyli�am si�, obraz ukaza� si� prawie natychmiast, czysty i wyra�ny. Widzia�am tak, jakbym spogl�da�a z bardzo du�ej odleg�o�ci do wn�trza pokoju, widz�c jednak�e wszystkie szczeg�y.
Noc roz�wietla�y p�omienie �wiec stoj�cych w pot�nym kandelabrze, przy nogach zas�oni�tego �o�a. Wn�trze okaza�o si� dostatnie, zas�ony r�cznie haftowane, a na poduszkach le�a�a m�oda dziewczyna z ludu Dales. Z�ociste w�osy rozsypywa�y si� na poduszce, oczy mia�a zamkni�te - najwyra�niej spa�a. W cieniu co� drgn�o, a gdy �wiat�o pad�o na twarz tej osoby, rozpozna�am brata - starszego ni� go sobie wyobra�a�am. Spogl�da� na �pi�c�, jakby w obawie, �e mo�e j� zbudzi�, po czym zbli�y� si� do przestronnego okna, zas�oni�tego grub� dzianin� i dodatkowo zabezpieczonego trzema sztabami. Kto� chcia� mie� pewno��, �e nie da si� go �atwo otworzy�. Elyn doby� no�a i zacz�� mocowa� si� z zamkni�ciem. Pracowa� z tak� koncentracj�, jakby ta praca by�a najwy�szej wagi i nic wi�cej si� nie liczy�o. S�dz�c po stanie po�cieli i po jego ubiorze, niedawno jeszcze le�a� obok dziewczyny. Za oknem by�o co�, co go przyzywa�o i to tak silnie, �e nawet ja czu�am s�aby �lad tego wezwania. Mia�am wra�enie, �e rozpalona drzazga dotyka mej sk�ry! Z wra�enia krzykn�am i to wystarczy�o, aby obraz znikn��.
Oddycha�am ci�ko, jakbym unikn�a wielkiego niebezpiecze�stwa, co by�o zreszt� prawd�. To. co wo�a�o Elyna, nie by�o moc� z naszego �wiata, chyba �e on zmieni� si� od czasu, gdy pili�my toast po�egnalny.
- - Niebezpiecze�stwo... - rzek�a Aufricia - to by�o stwierdzenie faktu.
- Elyn jest przyci�gany przez co� z... Mroku i to Mroku Najwi�kszych!
- Teraz to tylko ostrze�enie - wskaza�a na puchar. - �lad cienia... - To ostrze�enie dla mnie. Je�li jest on mocno pogr��ony, to wydostanie go z pu�apki nie b�dzie wcale takie proste. On jest synem swego ojca, nie matki. W nim nie ma �ladu daru!
- Prawda. Musisz jecha� do niego.
- Pojad� maj�c nadziej�, �e zd��� - o�wiadczy�am.
- Masz wszystko, co mog�am ci da� - w jej g�osie by� �al. - Masz te� wszystko, co mog�a� mie� po matce dzi�ki urodzeniu, ale nie masz tego, co chroni�o twoj� matk�. By�a� mi c�rk� przez te wszystkie lata, bo posz�am drog�, kt�r� wybra�a twoja matka. Nie b�d� powstrzymywa�a ci�, ale wraz z sob� we�miesz moje s�o�ce... - przerwa�a, ukrywaj�c twarz w szczup�ych d�oniach, a ja po raz pierwszy u�wiadomi�am sobie, �e wszystkie te lata przyt�oczy�y j�. Aufricia nie by�a ju� m�oda.
- Zawsze by�a� dla mnie jak matka - po�o�y�am jej d�onie na ramionach. - Bardzo chcia�am, aby� uwa�a�a mnie za c�rk�, ale teraz nie mam wyboru.
- Wiem. Mam w pami�ci to, co m�wi�a twoja matka - twoj� drog� b�dzie s�u�enie innym, tak, jak ona to robi�a w swoim czasie. B�d� si� niepokoi� o ciebie...
- Nie - przerwa�am. - Strach skraca �ycie. Musisz pracowa�, m�wi�c, �e nie pojecha�am broni�, ale zwyci�a�.
Unios�a g�ow�. Wygl�da�a, jakby czerpa�a si�� z moich s��w. Wiedzia�am, �e teraz skierowa�a sw� wol� w okre�lonym kierunku, jak szermierz kling� miecza. Zna�am jej si�� doskonale. Widzia�am, jak walczy�a ze �mierci� i wygrywa�a. Ceni�am to.
- Gdzie b�dziesz szuka�? - spyta�a ju� innym tonem.
- Tam, gdzie zawiedzie mnie �lad.
Ponownie uda�a si� do swego magazynu. Po chwili wr�ci�a z kawa�kiem materia�u, kt�ry roz�o�y�a na stole. Z�ote linie dzieli�y go na czworo, a te z kolei podzielono czerwieni� na ma�e tr�jk�ty. W centrum znajdowa�y si� inskrypcje, kt�rych nikt ju� nie m�g� odczyta�, ale w kt�rych by�y zawarte S�owa Si�y.
Wzi�a z�oty �a�cuch z zawieszon� na ko�cu ma�� kulk� kryszta�u. Znajduj�ce si� po przeciwnej stronie k�ko przesun�a przez palce i wyci�gn�a kulk�. Kryszta� znalaz� si� nad centrum roz�o�onego materia�u. Cho� r�ka by�a nieruchoma, kula zacz�a drga�, a po chwili przesuwa� si� tam i z powrotem wzd�u� jednej z czerwonych linii. Obejrza�am j� dok�adnie i zapami�ta�am.
A wi�c po�udnie i zach�d. I to szybko. Albo, jak ostrzega�am Jervona, zastanie mnie �nieg i nie b�dzie mowy o jakiejkolwiek podr�y.
- Jutro - powiedzia�am sk�adaj�c szat�.
- Tak b�dzie najlepiej - zgodzi�a si� Aufrici�, wracaj�c do swego sk�adu i bior�c si� do przygotowania niezb�dnych na drog� zapas�w, kt�re s� r�wnie wa�ne jak Nauka Czar�w.
Ja za� posz�am szuka� Omunda. Poniewa� wszyscy wiedzieli czym zajmujemy si� z Aufrici�, nowiny kt�re przynios�am, nikogo nie zaskoczy�y. Nie wdaj�c si� w t�umaczenie powiedzia�am, �e musz� jecha� na ratunek. Omund skin�� g�ow�, a obecne u niego kobiety starym zwyczajem krzywo na mnie patrzy�y.
- Jest tak, jak m�wisz. Lady i nie masz �adnego wyboru. Wkr�tce wi�c wyje�d�asz?
- Jutro o �wicie. �nieg mo�e spa�� wcze�nie tego roku.
- Prawda. C�, pani, by�a� wobec nas uczciwa i pomaga�a� nam tak, jak twoja matka i Lord - tw�j ojciec, gdy byli w�r�d nas. Wi�zy krwi s� �wi�te i zawsze nale�y odpowiedzie� na ich wezwanie. Za wszystko co by�o, serdecznie ci dzi�kujemy i... - z tymi s�owami podszed� do szafy. - Oto dar, niewsp�mierny do twych zas�ug, ale b�dzie ci� chocia� ogrzewa� podczas nadchodz�cych mroz�w.
Wyj�� p�aszcz, kt�ry musia� by� owocem wieloletniej pracy. Ozdabia�o go futro g�rskiego koz�a i purpurowe hafty w odcieniu tak dobranym, ze niemo�liwo�ci� by�oby go powt�rzy�. By� czym� pi�knym w naszych warunkach, a poza tym by� szalenie praktyczny i ciep�y. Podzi�kowa� mog�am mu tylko s�owami i to do�� niesk�adnymi. Mia�am bowiem ju� du�o u�ytecznych rzeczy, ale nigdy nie by�y one po��czone z pi�knem. Zrozumia� mnie chyba, gdy� u�miechn�� si� i bior�c moj� d�o�, z�o�y� na niej poca�unek, jakbym by�a dam�. Dopiero wtedy u�wiadomi�am sobie, �e odje�d�aj�c st�d opuszczam tych, kt�rzy byli mi bardzo bliscy. Wiedzia�am r�wnie�, �e cz�� z nich, s�dz�c po spojrzeniach, cieszy�a si� z mojego wyjazdu.
Powr�ci�am do domu, gdzie, ku swemu zaskoczeniu, znalaz�am Jervona. Siedzia� przy stole z kubkiem miodu w d�oni, podczas gdy Aufrici� pakowa�a do torby zapasy. Wsta� na m�j widok.
- Czarownica m�wi�a mi, �e odje�d�asz, pani.
- Musz� to zrobi�.
- Ja tak�e. Odpoczywa�em zbyt d�ugo. Dlatego - zw�aszcza �e s� to dni, w kt�rych nikt nie powinien je�dzi� samotnie, a oczy s� potrzebne, aby obserwowa� obie strony drogi - ruszymy razem.
M�wi� tak pewnym g�osem, �e mnie to zirytowa�o. Zdawa�am sobie jednak spraw�, �e ma racj�. Zna� bowiem jak nikt inny niespodzianki i zasadzki wojny. Mimo to nie mog�am powstrzyma� si� od pytania:
- A je�li nie jad� w t� sam� stron�, rycerzu?
- Czy� nie m�wi�em par� dni temu, �e wiem, gdzie mo�e by� tw�j pan? Je�li b�dziesz szuka�a brata na po�udniu i zachodzie, to mog� tam znale�� wie�ci o nim. Ale ostrzegam ci�, pani. �e mo�emy jecha� prosto w paszcz� smoka, albo raczej w otwarte pyski Ps�w!
- O tym powinna nas ostrzec twoja znajomo�� sztuki wojennej - odci�am si�. Nie pozwol� traktowa� si� tak, jak tutejsze nobliwe damy. Je�li mieli�my jecha� razem, to jako r�wnorz�dni i wolni towarzysze, tak w drodze, jak i w walce... Tylko nie bardzo wiedzia�am, jak mu to powiedzie�.
Aufrici� spi�a m�j p�aszcz pi�kn� brosz�, z kt�r�, nie musz� chyba dodawa�, zwi�zany by� najsilniejszy czar podr�y, jaki mog�a przywo�a�.
- A wi�c o �wicie, pani? Nie musimy zreszt� i�� - mam wierzchowca, a rumak Pe��a jest wolny.
- O �wicie - zgodzi�am si� ucieszona wie�ci� o koniu. Po�udnie i zach�d. Ale gdzie i jak daleko?
IV Coomb Frome
Wybrali�my drog�, kt�ra przywiod�a Jervona do kotliny. Ry�a bardzo stroma i nosi�a �lady napraw. Ciekawe, kto je robi� - cz�owiek? Przed nami byli tu tylko pasterze i my�liwi, a to oznacza�o, �e by� to trakt Najstarszych.
- Dochodzi do Fortu na odleg�o�� Leagrei, po czym zakr�ca ku morzu - odezwa� si� Jervon. - Sk�d i dok�d prowadzi, tego nie wiem.
- Jest dzie�em Najstarszych, a kto zna powody ich post�powania?
- Nie jeste� z Dales - stwierdzi� nagle.
- Urodzi�am si� w Wark, wi�c po cz�ci jestem. Rodzice moi pochodzili zza morza, ale nie z Alizon. Pochodzili z kraju ju� wtedy tocz�cego wojn� z Psami. Kiedy m�j ojciec us�ysza� o inwazji, pod��y� na wojn�. Od tego czasu nie s�yszeli�my o nim, wi�c najprawdopodobniej zgin��. Matka zmar�a za� przy porodzie... Takie jest moje pochodzenie, rycerzu.
- Nie, nie masz w sobie nic z tutejszej krwi - mrukn�� do siebie, jakby nie s�ysz�c, co powiedzia�am. - R�ne rzeczy opowiadali o tobie ci, kt�rzy niegdy� byli w Wark...
- Jak o ka�dej obdarzonej Talentem - wzruszy�am ramionami. Wiedzia�am, �e nie wszystko co o mnie opowiadano by�o przychylne.
- M�wili, �e zadajesz si� z Najstarszymi... - w jego g�osie by�a ciekawo��. Przypomina� �o�nierza stykaj�cego si� z now� broni� i pr�buj�cego j� zbada�.
- Gdybym by�a w stanie to robi�, to czy wyobra�asz sobie, �e �y�abym tak, jak dot�d? Czy� ludzie nie m�wi�, �e moc mo�e wszystko - zbudowa� w jedn� noc warowni�, zmie�� wrog� armi� w py�, za�o�y� ogr�d na litej skale? Widzia�e� co� takiego w dolinie?
- Raczej nie - roze�mia� si�. - Ale nauczy�em si� szanowa� czarownice, oboj�tnie czy pochodz� z wioski, czy z Pa�acu Dorm. Poza tym nie wydaje mi si�, �e Najstarsi mogliby by� zainteresowani naszymi codziennymi k�opotami i raczej zniszczyliby kogo�, kto zawraca�by im g�ow� g�upstwami.
- Musisz ich zobaczy�, nie przychodz� bowiem nieproszeni!
Kraj nadal by� dziki i pusty. W po�udnie zjechali�my z traktu i spo�yli�my posi�ek.
- Jestem czystej krwi Dalesem - odezwa� si� niespodziewanie Jervon, le��c pod drzewem. - M�j ojciec by� trzecim synem, wi�c nie mia� ziemi. Zgodnie ze zwyczajem z�o�y� przysi�g� Lordowi Dorm i zosta� jego Marsza�kiem. Matka za� by�a dwork� Lady Guidy. Odebra�em dobre nauki, gdy� m�j ojciec zamierza�, gdy podrosn�, uda� si� na p�noc i tam poszuka� swej ziemi, ale przybyli naje�d�cy i nie mog�o by� o tym mowy. Trzeba by�o broni� tego, co si� ju� mia�o... Donn by�o na drodze pierwszego najazdu - wzi�li nas w pi�� dni. Mieli now� bro�, kt�ra pluje ogniem i kruszy ska�y. Przedar�em si� do Harerdale po pomoc. Trzy dni p�niej spotkali�my w drodze powrotnej dw�ch