2465
Szczegóły |
Tytuł |
2465 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2465 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2465 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2465 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERRY AHERN
KRUCJATA 18.WYPRAWA
(Prze�o�y�: Krzysztof Bogunki)
Larry'emu Byarsowi - zbieraczowi pami�tek z Dzikiego Zachodu, mojemu serdecznemu przyjacielowi
Prolog
John Rourke spogl�da� przez pleksiglasowe okienko umieszczone na prawej burcie �mig�owca obok drzwi. Na zewn�trz by�a pustka, �nieg, poszarpane skalne szczyty rozdzielone o�nie�onymi dolinami oraz rachityczne k�py drzew. Nad tym wszystkim i nad radzieckim �mig�owcem, kt�ry wi�z� ich z Drugiego Miasta, wisia�o szare niebo.
Spojrza� w d� i dostrzeg� konie. Je�d�cy, najprawdopodobniej Mongo�owie, wisieli w siod�ach. Byli martwi. Konie w panice wywo�anej rykiem silnika �mig�owca, gna�y przed siebie po o�nie�onych zboczach. Nagle w kabinie rozleg� si� huk wybuchu. S�ycha� by�o ludzki krzyk, g�o�niejszy nawet od odg�os�w eksplozji wstrz�saj�cych raz po raz kad�ubem maszyny.
Wasyl Prokopiew oraz Michael skoczyli do przodu, uciekaj�c przed p�omieniami buchaj�cymi z kabiny pilot�w. W tej samej chwili John i Paul zerwali ga�nice wisz�ce obok drzwi. Skierowali strumie� piany na plecy Michaela i Prokopiewa. Prokopiew przetoczy� si� wzd�u� burty �mig�owca, a Michael, kocem zerwanym z nieprzytomnego Chi�czyka, st�umi� na majorze resztki ognia.
Huk i wibracje kad�uba �mig�owca narasta�y. Zdawa�o si�, �e maszyna rozleci si� w ci�gu najbli�szych kilku sekund.
- Rozbijemy si�! - krzykn�a Maria.
John w jednej chwili oceni� sytuacj�. Ognia nic ju�
nie mog�o powstrzyma�. Ga�nica w r�kach doktora by�a pusta.
- Moi ludzie... - Prokopiew rzuci� si� w stron� kabiny pilot�w, ale Michael zdo�a� zatrzyma� majora. -Musz�...
- Oni ju� nie �yj�! Wasyl! - Rourke dostrzeg�, jak jego syn gwa�townie potrz�sn�� Rosjaninem. Chwil� trwa�o, zanim oficer gwardii KGB oprzytomnia�.
John podni�s� Han Lu Czena. Chi�czyk by� nieprzytomny po torturach zadanych przez oprawc�w w Drugim Mie�cie.
- Maria! We� bro�! Paul i Michael, otw�rzcie drzwi.
Rourke wyci�gn�� n�, kt�rym przeci�� pasy bezpiecze�stwa podtrzymuj�ce Lu Czena.
- Uwaga! - krzykn�� Michael.
Kabin� wype�ni� sw�d p�on�cego paliwa. To wyciekaj�ca benzyna dosta�a si� przez otwarte ju� drzwi do �rodka, uniemo�liwiaj�c przej�cie.
- Jeszcze jedna ga�nica wisi z przodu! - krzykn�� Rubenstein i, mijaj�c Johna, rzuci� si� do kabiny pilot�w.
- Nie! - wrzasn�� Rourke, ale jego przyjaciel ju� znikn�� w p�omieniach. Po kilkunastu sekundach pojawi� si� z ga�nic� w r�ku. Prokopiew doskoczy� do niego, wyrwa� ga�nic� i rzuci� j� Michaelowi, a sam zacz�� t�umi� p�omienie, kt�re zaj�y ju� nogi i ramiona Paula. Tymczasem Michael strumieniami piany zdo�a� na chwil� przygasi� ogie�.
- Szybko! Mamy ma�o czasu!
John stan�� w luku, ziemia szybko przybli�a�a si�, �mig�owiec by� zaledwie na wysoko�ci kilkunastu metr�w nad o�nie�onym stepem.
- Wszyscy! Teraz! Skaczemy! - Rourke spojrza� za siebie. Paul by� ju� gotowy, obok niego stali Maria oraz Prokopiew. Nie by�o ju� czasu na nic. John chwyci� bezw�adnego Lu Czena w ramiona, os�oni� jego g�ow� i skoczy�. Do ziemi nie by�o daleko. Lew� r�k� chroni�c Hana, przetoczy� si� kilkakrotnie i nagle si� zatrzyma�. Par� sekund p�niej radziecki �mig�owiec uderzy� w ziemi� i eksplodowa�. Potem wszystko ucich�o.
Rourke powoli odzyskiwa� przytomno��. Nadwyr�ony nadgarstek doktora bola� przy ka�dym ruchu. Amerykanin rozejrza� si� wok�, ocieraj�c �nieg z twarzy. Ha� j�kn��.
- Paul! Michael! - zawo�a� John.
Delikatnie u�o�y� Chi�czyka na ziemi i ruszy� w kierunku p�on�cego wraka. Sprawdzi� nadgarstek. Bola�, ale nie by� z�amany. Bola�a go r�wnie� ca�a lewa strona cia�a. Oczy�ci� ze �niegu Rolexa, kt�ry jakim� cudem nie zosta� uszkodzony.
- Michael! Paul! Maria! Majorze!
- Ojcze!
Rourke odwr�ci� si� gwa�townie. Obraz przed oczyma straci� ostro��. Johnowi nagle zabrak�o tchu.
Sto metr�w dalej sta� Michael. W oddali p�on�� helikopter.
Paul i Maria mieli lekko poparzone r�ce. Natomiast Prokopiew oraz Michael wyszli z kraksy bez szwanku. Tak�e stan Hana nie pogorszy� si�. "To cud, �e nikt nie odni�s� powa�niejszych obra�e�" - my�la� Rourke, id�c wraz z Michaelem na poszukiwanie mongolskich konik�w, kt�re widzia� tu� przed katastrof�.
- Musieli nas trafi� z RPG.
- Najprawdopodobniej dostali�my si� pod ostrza� artylerii Drugiego Miasta - doda� Michael.
Pokonali strome wzniesienie, a gdy dotarli do szczytu, na przeciwleg�ym stoku ujrzeli wierzchowce. Cia�a martwych Mongo��w nie spad�y jeszcze z siode�. Konie wci�� by�y niespokojne, wi�c podchodzili do nich bardzo ostro�nie.
- Lubisz Mari�? - odezwa� si� nagle cicho Michael. Rourke na moment odwr�ci� wzrok od koni i spojrza� na syna.
- Jest �adna, zgrabna, akurat dla ciebie.
- Nie odpowiedzia�e� na moje pytanie.
- Kochasz j�?
- Tak.
- To czemu z ni� si� nie o�enisz? Ca�y czas wspominasz Madison?
- Do diab�a, tato!
- O co ci chodzi, Mike?
- Tylko trzy razy w �yciu tak mnie nazwa�e�?
- Nie masz nic lepszego do roboty, tylko liczy� takie rzeczy! - Rourke u�miechn�� si� i spojrza� na wierzchowce.
- Masz racj�. To z powodu Madison.
- Spr�buj z�apa� te dwa najbli�ej ciebie - powiedzia� John. - Pami�taj, �eby ich za wcze�nie nie sp�oszy�!
- Nie odpowiedzia�e� na moje pytanie.
- Czy lubi� Mari�? Jasne!... teraz - krzykn�� doktor i skoczy� w kierunku koni. Jednocze�nie chwyci� za uzdy srokacza i gniadosza. Zwierz�ta szarpn�y si�, lecz zdo�a� je utrzyma�, mimo ostrego b�lu nadgarstka.
- Te� mam dwa - krzykn�� Michael.
Rourke tylko skin�� g�ow� i zabra� si� za odcinanie od siode� cia� martwych je�d�c�w.
Nast�pnym razem by�o ju� �atwiej. Brakowa�o im jeszcze tylko dw�ch wierzchowc�w. Do��czyli je do czw�rki schwytanych wcze�niej, rozkulbaczyli i nakarmili owsem z toreb przytwierdzonych do siode�. Siod�a ozdobiono ornamentami przypominaj�cymi Rourke'owi ozdoby siode� ameryka�skiej kawalerii z pocz�tku dwudziestego wieku. R�wnie� szczelina biegn�ca przez �rodek siod�a by�a podobna. W mro�ne dni, umo�liwia�a ona ogrzanie je�d�ca ciep�em ko�skiego cia�a. Poza tym zapobiega�a powstawaniu odparze� grzbietu zwierz�cia.
Po rozdzieleniu wierzchowc�w ustalono �e Maria, Paul i Prokopiew pojad� w d�. Natomiast John z Michaelem wyprzedz� ich, jad�c ca�y czas p�askowy�em. W ten spos�b b�d� mogli chroni� jad�c� do�em tr�jk�. Cz�� koni mia�a przytroczon� do siode� bro�, kt�ra przetrwa�a bitw� w ca�kiem niez�ym stanie. Rourke postanowi�, �e wezm� j� Prokopiew i Rubenstein. Uzbrojenie Johna i Michaela nie wymaga�o uzupe�nie�. Problemem by� transport nieprzytomnego Hana. Doktor zrobi�, co m�g�, by droga by�a dla Chi�czyka jak najmniej uci��liwa, ale mo�liwo�ci mia� niewielkie. W ko�cu karawana by�a gotowa do wymarszu. John i Michael po�egnali si� z Prokopiewem. Z Paulem i Mari� mieli si� spotka� w Pierwszym Mie�cie. Prokopiew natomiast do pewnego czasu mia� im towarzyszy�, a nast�pnie pod��y� w stron� linii radzieckich.
John i Michael, jad�c, rozmawiali o Annie, o kt�r� bardzo si� martwili, oraz o problemach Natalii. Gdy teren zacz�� si� wznosi�, zsiedli z koni i zacz�li je prowadzi�.
- Gdyby te konie by�y wi�ksze by�oby �atwiej. - Michael zas�pi� si�, wyci�gaj�c mierzyna z jakiej� g��bszej rozpadliny. �nieg ci�gle pada�. - M�wili�my o Marii i o mnie, a co z tob� i Natali�?
- Co masz na my�li? - spyta� John, id�c obok swego wierzchowca.
- Kochasz dwie kobiety. Obie kochaj� ciebie. Co masz zamiar z tym zrobi�?
John spojrza� na syna i u�miechn�� si�.
- Nie masz innych problem�w? - zapyta�.
- Nie - odrzek� powa�nie Michael.
- No c�, nie zrobi� nic. Zdaj� sobie spraw�, �e ja jestem przyczyn� k�opot�w Natalii.
- Tego nie powiedzia�em - przerwa� mu syn.
- Roztrz�sanie tego to strata czasu. Wszystko, co mog�em dla niej zrobi�, zrobi�em. I gdy b�dzie trzeba, zawsze zrobi�. Znasz mnie.
Znale�li si� ju� na znacznej wysoko�ci i �nieg sta� si� p�ytszy. Mogli dosi��� koni. Rourke zerkn�� na tarcz� Rolexa, obliczaj�c, ile czasu mog�o zaj�� Paulowi i jego towarzyszom przebycie niebezpiecznej strefy.
Przed nimi ukaza�y si� ska�y wygl�daj�ce jak dinozaury. Kto� tam by�. Rourke dostrzeg� przez lornetk� kilkunastu ludzi. Stacjonowali tam Mongo�owie uzbrojeni w dwudziestowieczn� bro� r�nej produkcji oraz jeden RPG. Z tej w�a�nie broni mogli zestrzeli� �mig�owiec. Pozycja, kt�r� zaj�li, pozwala�a kontrolowa� ca�� dolin�. Przez t� dolin� b�d� musieli przej�� Paul, Prokopiew i Maria.
Doktor le�a� w �niegu, obserwuj�c ska�y i dolin�. W normalnych czasach zieleni�aby tutaj si� trawa, a �rodkiem p�yn��by rw�cy strumie�. Niestety czasy nie by�y normalne, a strumie� zmieni� si� w pas lodu szeroko�ci oko�o dziesi�ciu metr�w.
Michael, le��c za ojcem, spyta�:
- I co?
- Zaraz ci powiem - odpar� John. Uni�s� si� lekko i zacz�� lustrowa� teren przed dolin�. Po chwili dostrzeg� grup� je�d�c�w. Niemiecka lornetka automatycznie ustawi�a ostro��. Paul i jego towarzysze mogli wpa�� w zasadzk�.
- Musimy si� spieszy� - powiedzia� Rourke. Schowa� lornetk� i wycofa� si� na czworakach ze ska�y.
Mniej wi�cej trzy metry od Johna le�a� najbli�szy najemnik. John teraz m�g� si� przekona�, �e jego szacunki by�y prawid�owe. Oddzia� przeciwnika liczy� osiemnastu �o�nierzy. Podmuchy wiatru przynosi�y okropn� wo� Mongo��w. �mierdzieli jak zwierz�ta tarzaj�ce si� we w�asnych odchodach. Ich uzbrojenie stanowi�y radzieckie karabiny i granaty.
Rourke spojrza� na zegarek. Jeszcze minuta. Wyci�gn�� rewolwer, trzymaj�c n� w prawej r�ce. Wsta�.
Przeskoczy� g�az, za kt�rym si� ukrywa� i run�� w d�, b�yskawicznie pokonuj�c dystans dziel�cy go od przyczajonego Mongo�a. Musia� go dopa��, zanim ten zd��y�by si� odwr�ci�. Gdy Azjata otworzy� usta do ostrzegawczego krzyku, ostrze LS-X przeci�o mu tchawic� i szyj� a� do kr�gos�upa. Rourke uwolni� kling�. Bezw�adne cia�o z odci�t� prawie g�ow� osun�o si� na ziemi�. Nast�pny Mongo� rozgl�da� si� wok� zaniepokojony ha�asem, gdy doktor znienacka przebi� go no�em. Rourke doskoczy� do �yj�cego jeszcze m�czyzny i kolb� rewolweru uderzy� go w kark. Schowa� n� i wyci�gn�� drugi rewolwer. Kolejny przeciwnik Johna otrzyma� dwie kule w pier� i pad�, nie wydawszy j�ku. Wok� rozszala� si� gwa�towny ogie� karabinowy. John sia� spustoszenie w�r�d przeciwnik�w. Zaskoczeni Mongo�owie nie mieli szans w tym spotkaniu. Gdy wyczerpa�a si� amunicja w rewolwerach, John zamieni� je na Scoremastera. Po chwili �aden z najemnik�w nie dawa� znaku �ycia. Rourke spojrza� na Michaela stoj�cego z Berett� w jednej i no�em w drugiej r�ce. Ich przyjaciele byli ju� bezpieczni.
ROZDZIA� I
Jasne �wiat�o, kt�re s�czy�o si� spod sklepienia budynku administracji Pierwszego Miasta, do z�udzenia przypomina�o �wiat�o dzienne. Nagle lampy zacz�y migota� i John przypomnia� sobie neony wielkich metropolii. Niestety, tylko nieliczni pami�tali jeszcze ferie neonowych �wiate� w miastach sprzed wiek�w. Migotanie �wiat�a w Pierwszym Mie�cie spowodowa�o, �e twarze ludzi przypomina�y przera�aj�ce maski, pe�ne b�lu i napi�cia, jak twarze lalek, zniszczonych i porzuconych przez bezmy�lne dziecko. Spaceruj�c w�r�d tych ludzi, Rourke widzia� �mier� i cierpienie mieszka�c�w miasta. U wszystkich mo�na by�o dostrzec t�sknot� do nadmorskich bulwar�w, ogrod�w pe�nych delikatnych kwiat�w, spacer�w po zwyczajnych ulicach, zakup�w w sklepach. Chi�czycy zbierali si� w grupy, odziani w brudne, podarte i zakrwawione uniformy, gotowi do odparcia kolejnego ataku wroga. Byli wyczerpani i zrozpaczeni, ale gotowi wykorzysta� ka�d� szans� ocalenia.
Syn Rourke'a i Maria Leuden, zaraz po wkroczeniu do miasta od��czyli si� od swych towarzyszy, kt�rzy dostarczonym im samochodem przetransportowali rannego Han Lu Czena do szpitala. Ci�kie rany, zadane Hanowi przez barbarzy�c�w w Drugim Mie�cie, wymaga�y natychmiastowej interwencji lekarskiej.
Doktor ukl�k� przed star� kobiet� le��c� przy przewr�conym w�zku na kwiaty. Udo staruszki okropnie krwawi�o. Na szcz�cie nie by�o to krwawienie t�tnicze. John zastosowa� prowizoryczn� opask� uciskow�, by cho� troch� zatrzyma� up�yw krwi i czeka� na m�odego Chi�czyka, kt�ry opatrywa� rannych.
- Dobra robota - powiedzia� sanitariusz do Rourke'a. Nast�pnie zaj�� si� opatrywaniem rannej, u�ywaj�c opatrunku polowego. Pomagaj�c sanitariuszowi, John skin�� na Paula, kt�ry sta� za nimi. Ten podszed� do nich i przykl�kn�� po drugiej stronie, przypatruj�c si� uwa�nie, jak Chi�czyk opatruje staruszk�. Gdy banda� by� ju� na miejscu, stara kobieta zmru�y�a oczy i nie�mia�o zacz�a wpatrywa� si� w twarz Rubenstiena. Pr�bowa�a pog�adzi� Paula po policzku. Rourke u�miechn�� si� do kobiety, wsta� i ruszy� dalej. Paul pod��y� za nim. Prawa, poparzona r�ka Rubenstiena wisia�a na temblaku zrobionym z r�kawa koszuli. Na Chi�czykach nie robi�o to jednak wi�kszego wra�enia.
Pierwsze Miasto prze�y�o bardzo ci�kie chwile. Rozg�o�nia raz po raz nadawa�a komunikaty w j�zyku chi�skim. Rourke rozumia� tylko dwa s�owa, kt�re powtarza�y si� najcz�ciej: "ranny" i "zabity".
John szed� dalej.
W ko�cu obydwaj m�czy�ni znale�li schody prowadz�ce do bloku rz�dowego. Na dole sta�a elegancko ubrana pi�kna kobieta w butach na wysokim obcasie i w modnym chong-san. Usi�owa�a opanowa� niepok�j, wida� by�o jednak, �e jest bardzo zdenerwowana. Rourke domy�la� si�, �e nale�y ona do personelu biura przewodnicz�cego. T�umaczka powiedzia�a do nich:
- Helikopter, kt�ry transportowa� pa�sk� c�rk�, doktorze Rourke, oraz major Tiemierown� i kapitana
Hammerschmidta... Nie mamy od nich �adnych wiadomo�ci i przypuszczamy, �e wszyscy zagin�li gdzie� nad Morzem ��tym.
John, us�yszawszy to, biegiem ruszy� przed siebie. Gna� do g�ry, przeskakuj�c trzy, cztery stopnie. Paul nie pozostawa� w tyle. John spojrza� na przyjaciela, gdy dotar� do nich g�os t�umaczki:
- Sowiecki helikopter meldowa� o spotkaniu z nieprzyjacielem, o wymianie ognia i...
- Wiem - krzykn�� Rourke, ale nie do t�umaczki, lecz do Paula, uprzedzaj�c jego s�owa.
Annie, c�rka Rourke'a, by�a �on� Paula.
Przeskoczywszy ostatni stopie�, doktor przyspieszy� kroku. Tu� za nim pod��a� Paul. Stoj�cy w drzwiach stra�nicy, widz�c Johna, rozst�pili si�. Za chwil� Rourke ujrza� Sarah stoj�c� na klatce schodowej. Kobieta by�a ubrana w niemieck� kurtk� polow� i d�ugie wojskowe buty.
- �adnych wiadomo�ci, John. �adnych!
- Jeste� pewna, �e spadli do morza, a nie wylecieli w powietrze, gdy trafi� ich pocisk? - Rourke wzi�� �on� za r�k�.
- Obawiam si�, �e tak...
John mocniej �cisn�� d�o� Sarah.
Antonowicz przechadza� si� po zamarz�ej i pokrytej �wie�ym �niegiem ziemi. M�wi� do drepcz�cego za nim adiutanta:
- Wycofa� wszystkie jednostki i sprz�t z obszaru wok� Drugiego Miasta. Pozostawi� tylko to, co jest niezb�dne do przyj�cia rannych. Chc�, by�my wkr�tce mogli wszystkimi si�ami zaatakowa� Pierwsze Miasto. Rozkazuj� dow�dcy naszych oddzia��w w Islandii zniszczy� osad� Hekla. Powietrzne si�y szturmowe maj� by� gotowe do ataku na baz� "Edenu" w Georgii! Teraz lec� do Podziemnego Miasta.
Antonowicz przyspieszy� kroku. Wirnik �mig�owca me�� padaj�cy �nieg. Louise Walenski u�miecha�a si� g�upawo.
- Przepraszam, sir.
Jason Darkwood przechodzi� w�a�nie przez drzwi wodoszczelne, gdy zauwa�y� spojrzenie dziewczyny;
- Co� nie tak, poruczniku Walenski? Zamiast odpowiedzie�, poprawi�a w�osy.
- Poruczniku!?
- Och nic, sir, ja... Chcia�am tylko zameldowa�, �e trzeba wys�a� wiadomo�� o pomy�lnym zako�czeniu akcji ratowniczej.
- Wiem o tym! - Darkwood min�� korytarz, kolejne wodoszczelne drzwi i dotar� na mostek kapita�ski "Reagana".
Widz�c dow�dc�, porucznik junior Grado Arthuro Rodriguez odda� mu honory i zawo�a�:
- Kapitan na mostku!
Marynarze natychmiast stan�li na baczno��.
- Spocznij! - zakomenderowa� Darkwood, podchodz�c do stanowiska dowodzenia. Za�oga powr�ci�a na swoje miejsca. Kapitan usiad�. Na mostku brakowa�o porucznik Walenski, porucznik Kelly i Bowman. Jason po�o�y� r�k� obok koszuli i spojrza� na Sebastiana, pierwszego oficera "Reagana", kt�ry pilnie wpatrywa� si� w plotter kursowy.
- Poruczniku Sebastian.
- Tak, sir?
- Gdzie jest �e�ska cz�� za�ogi? Dos�ownie wpad�em na porucznik Walenski...
- Zada� pan bardzo interesuj�ce pytanie - odpowiedzia� Sebastian.
- Owszem, interesuj�ce - przytakn�� Darkwood -a ma pan r�wnie interesuj�c� odpowied�?
- Nie, sir. Nie ca�kiem. Odpowied� jest zupe�nie nieinteresuj�ca.
Darkwood podszed� do pierwszego oficera.
- Nawet je�eli jest nieinteresuj�ca, panie Sebastian, b�dzie pan �askaw mi jej udzieli�.
Sebastian spojrza� najpierw na Darkwooda, potem na dow�dc�.
- O.K. Jason. Niespodzianka!
Darkwood chcia� co� powiedzie�, gdy za plecami us�ysza� �miechy, a nast�pnie g�os Margaret Barrow:
- Gratulacje, Jason, kapitanie Darkwood, dow�dztwo USS , Ronald Wilson Reagan". - Margaret trzyma�a w r�ku kartk� z telefaksu. Jason oniemia�. Chwil� potem us�ysza� trzask w��czonego mikrofonu, u�ywanego przez pierwszego oficera do wydawania rozkaz�w ze ster�wki.
- Uwaga, wszyscy! M�wi pierwszy oficer Sebastian.
Darkwood zastanowi� si�. Pe�ni� funkcj� dow�dcy "Reagana", ale stopie� mia� ni�szy. Chcia� przerwa� Sebastianowi, ale ten m�wi� dalej. Przez otwarte wodoszczelne drzwi powraca�o echo jego g�osu.
- Mam zaszczyt og�osi� nominacj� komandora Jasona Darkwooda na stanowisko dow�dcy "Reagana". Dzi�kuj�.
Margaret Barrow wr�czy�a Darkwoodowi wydruk z fateu. By� to rozkaz Departamentu Marynarki podpisany przez admira�a Rahna i prezydenta Fellowsa. Awis ten by� du�ym zaszczytem. Sebastian, trzymaj�c mikrofon, wsta� i zasalutowa�.
- Kapitanie Darkwood. Mikrofon, sir.
Darkwood wzi�� mikrofon, nie bardzo wiedz�c, co posiedzie�.
- No, dalej, Jason. - Sebastian u�miechn�� si�.
- Tu kapitan. No c�, chyba rzeczywi�cie zosta�em dow�dc�. To dzi�ki wam. Nigdzie nie znalaz�bym lepszej za�ogi. Trzymam w r�ku wydruk z faksu. Mimo �e to tylko kopia, b�dzie dla mnie najcenniejsz� pami�tk�. Chcia�bym jeszcze przypomnie�, �e s�u�ymy na jednostce, kt�ra jest chlub� Mid-Wake. Musimy o tym pami�ta�. Jeszcze raz bardzo wam dzi�kuj�. Wracajcie na stanowiska.
Darkwood odda� mikrofon Sebastianowi, ten odwiesi� go i powiedzia� weso�o:
- No, a teraz nasz kapitan dostanie swoje ciastko.
Jason popatrzy� na niego, o czym spojrza� na porucznik Barrow. Za Margaret stali oficerowie pok�adowi. Jeden z nich trzyma� olbrzymi tort oblany czekolad�. Reszta trzyma�a talerze, serwetki i n� do krojenia ciasta, Darkwood wyci�gn�� r�k� po n�.
- To gor�ce, sir - ostrzeg� m�ody oficer.
- Wezm� to pod uwag�, poruczniku - Darkwood skin�� g�ow�. Czu� si� lekko za�enowany i onie�mielony. Na mostku pojawili si� Sam Aldridge i Tom Stanhope. Do Jasona podesz�a Margaret Barrow, poca�owa�a go w policzek i powiedzia�a:
- Zaj�am si� t� Rosjank� i pozosta�ymi. Wszystko b�dzie w porz�dku.
Po mostku rozszed� si� zapach rozgrzanej czekolady.
- Kapitanie, mo�e porucznik Walenski doko�czy krojenie tortu i pocz�stuje za�og�?
- Znakomicie - zgodzi� si� Darkwood i odda� n� u�miechni�tej Louise.
Z kawa�kiem tortu na talerzu, Jason wszed� do szpitalika okr�towego, w kt�rym kr�lowa�a doktor Barrow. Na koi spa�a m�oda dziewczyna. Darkwood domy�la� si�, �e jest to c�rka Johna Rourke'a. Dalej le�a�a Rosjanka. By�a bardzo pi�kna. Kapitan j� zna�. Trzecie ��ko zajmowa� m�czyzna. Nie mia� na sobie munduru, ale wygl�da� na wojskowego. Jasonowi przypomnia� on Sama Aldrige'a. Gdy kapitan przygl�da� si� pacjentom szpitalika, z przyleg�ego gabinetu wysz�a Margaret.
- O, przynios�e� mi moje ciasto.
- Owszem, przynios�em - przytakn��. - Jest wspania�e. Aldridge bardzo je chwali�. A on si� na tym dobrze zna. Takie ciasto powinno wej�� w sk�ad jad�ospisu naszych za��g.
- No c�. Je�eli sztab marynarki to zaaprobuje...
- Jak twoi podopieczni? Margaret skosztowa�a ciasta.
Hm... Rzeczywi�cie dobre. Je�li chodzi ci o pacjent�w... Mechanik Hong, mia� krwawy p�cherz, pami�tasz? Teraz...
Darkwood przytakn��.
- Pami�tam. Ale mnie bardziej interesuj� kobiety.
- Ty nigdy si� nie zmienisz - stwierdzi�a z u�miechem lekarka. - Pani Rubenstein otrzyma�a �rodek uspokajaj�cy. Powiedzia�am jej, �e stan major Tiemierowny nie uleg� zmianie i b�dzie lepiej, gdy wypocznie, zanim pani major si� obudzi.
- A co z major Tiemierown�?
- To zupe�nie inna historia. Nie jestem psychiatr�, ale z tego, co us�ysza�am od pani Rubenstien, pani major cierpi na ci�kie zaburzenia psychiczne.
- Mo�esz m�wi� troch� ja�niej? Wzruszy�a ramionami i unios�a brwi.
- Z relacji pani Rubenstein i swoich obserwacji mog� wysnu� wniosek, �e major Tiemierown� cierpi na depresj� maniakaln�. Jak ju� powiedzia�am, nie jestem psychiatr�, ale wiem na pewno, �e ta Rosjanka jest bardzo chora. Kompletna dezorientacja, halucynacje, objawy katatonii. Nie mog� zrobi� dla niej nic ponad to, co ju� zrobi�am. Teraz mog� tylko j� obserwowa� i czuwa� nad czynno�ciami �yciowymi jej organizmu. Tak b�dzie a� do chwili, gdy wejdziemy do portu. Teraz, w pod�wiadomo�ci ona walczy z sob�. To pewien rodzaj bitwy.
- ... pewien rodzaj bitwy - powt�rzy� Darkwood. - A ten cz�owiek?
- To kapitan komandos�w Nowych Niemiec, Otto Hammerschmidt. Tak mi powiedzia�. Szybko przyjdzie do siebie.
- Potomek nazist�w! - parskn�� Darkwood.
- Nie wszyscy Niemcy to narodowi socjali�ci -zaoponowa�a lekarka.
- Dobra, dobra... - powiedzia� Jason.
Za�oga okr�tu powi�kszy�a si� o niemieckiego komandosa, c�rk� legendarnego doktora Johna Thomasa Rourke'a i by�� funkcjonariuszk� KGB. Obie cechowa�a niepo�lednia uroda, obydwie te� by�y niezwyk�ego charakteru.
- Nie chcia�aby� uczci� mojego awansu w kabinie dow�dcy? - spyta�.
- Jak?
- Mo�e chwilk� rozmowy przy kawie?
- I my�lisz, �e dam si� na to nabra�? U�miechn�� si�.
- Nie mo�esz pot�pia� faceta za sam� pr�b� uwiedzenia.
- B�d� musia�a pot�pi� siebie, je�li dam ci si� uwie��? Ale dobrze, przyjd�. Je�eli b�dzie tam co� wi�cej ni� kawa...
Darkwood spojrza� na Natali�. Wida� by�o, �e Rosjanka przesz�a prawdziwe piek�o. Ca�e szcz�cie, "Reagan" zdo�a� ich uratowa�. Rozbitkowie posiadali urz�dzenia sygnalizacyjne, kt�re wysy�a�o sygna�y do satelity komunikacyjnego Mid-Wake. Przekazany przez satelit� sygna� trafi� do odbiornika "Reagana". Szukali rozbitk�w ponad godzin�. Nie by�o �atwo ich zlokalizowa�, ale w ko�cu ich odnale�li. Tylko Annie by�a przytomna i utrzymywa�a dwoje pozosta�ych na powierzchni. Z pewno�ci� dziewczyna mia�a charakter ojca. We wszystkim stara�a si� na�ladowa� Johna Rourke'a. Nawet bro� mia�a podobn� do tej, kt�r� nosi� doktor.
- O czym my�lisz, Jasonie? - spyta�a Margaret. Nie o nas, prawda?
- Nie. O niczym konkretnym. - Spojrza� na ni� z u�miechem. - Czy nie masz zamiaru zje�� reszty ciasta? My�l�, �e by�oby grzechem zostawi� je, bior�c pod uwag� wysi�ek w�o�ony w przygotowanie.
Lekarka odwr�ci�a si�, wzi�a talerzyk i bez s�owa wr�czy�a go kapitanowi.
ROZDZIA� II
Pu�kownik Wolfgang Mann, dow�dca niemieckich si� l�dowych, sta�, opieraj�c si� r�koma o st�. Gdy m�wi�, w ca�ej sali rozbrzmiewa�o echo jego pot�nego g�osu.
- Rosjanie kontynuuj� ofensyw�. W�a�nie otrzyma�em meldunek, �e wojska sowieckie umacniaj� pozycje na Islandii, zapewne w celu zniszczenia naszej bazy w Hekli. Przygotowuj� si� r�wnie� do nast�pnego uderzenia na baz� "Edenu". Tymczasem ma�e, ale bardzo ruchliwe jednostki przeciwnika n�kaj� nasze si�y stacjonuj�ce w Nowych Niemczech. Jak z tego wynika, wzmocnienie naszych jednostek jest spraw� bezdyskusyjn�. Ci�gle ponosimy straty. Ostatni raport z plac�wek ulokowanych wok� "Edenu" donosi o �mierci porucznika Kurinamiego. �mig�owiec porucznika zosta� str�cony podczas lotu patrolowego nad obszarami zaj�tymi przez Rosjan. Przypuszcza si�, �e Kurinami nie �yje. Je�eli chodzi o pani� Rubenstein, major Tiemierown� oraz kapitana Hammerschmidta, r�wnie� nie mam pomy�lnych wie�ci. Nad terenem przypuszczalnej katastrofy utrzymujemy pi�tna�cie �mig�owc�w i trzy J7-V, kt�re penetruj� ten obszar w poszukiwaniu �lad�w. Jak dot�d nic nie znaleziono.
Przewodnicz�cy Pierwszego Miasta uni�s� si� w swoim czarnym fotelu. Mia� pomarszczon� twarz, w�osy w nie�adzie, zm�czone oczy.
- Tak, wiele pan, doktorze, oraz pa�ska rodzina zrobili�cie dla nas i naszej sprawy. Przykro mi, �e nic wi�cej nie mog� dla pana zrobi�.
John z trudem opanowa� dr�enie r�k. Na sali byli r�wnie� Michael i Maria. Rourke spojrza� na syna i Niemk�. Maria by�a bezgranicznie oddana Michaelowi, ale teraz John nie chcia� o tym my�le�. To by�y ich sprawy osobiste. Popatrzy� na Paula. Na twarzy Rubensteina malowa�o si� cierpienie.
- My�l�, �e mog� m�wi� w imieniu mojej c�rki Annie, nawet w obecno�ci jej ma��onka - rzek�a Sarah i spojrza�a na Paula, dotykaj�c jego r�ki. - Jestem pewna, �e oni �yj�, nawet bior�c pod uwag� to, co m�wi� m�j m�� o stanie psychicznym Natalii Tiemierowny. Wiem jednak, �e wys�anie wi�kszych si� do akcji ratunkowej jest niemo�liwe. Nie chcecie mi tego powiedzie� wprost. Rozumiem, ale... - Spu�ci�a g�ow�.
- Chyba mam pewien pomys�. - Johna prawie nie by�o s�ycha�. - Gdy Annie wsiada�a do helikoptera, da�em jej pewn� rzecz. By� to specjalny nadajnik, kt�ry otrzyma�em od w�adz Mid-Wake. Takiego samego urz�dzenia u�ywaj� ich komandosi. Nadajnik ten ma wbudowane urz�dzenie, kt�re niszczy ca�o��, w wypadku, gdy aparat dostanie si� w r�ce os�b niepowo�anych. Nadajnik ten wysy�a sygna�y o niskiej cz�stotliwo�ci odbierane przez boje radiowe, a nast�pnie przez satelit� komunikacyjnego. Ta cz�stotliwo�� jest monitorowana przez s�u�by Mid-Wake przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Je�eli Annie mia�a czas uruchomi� nadajnik, istnieje du�e prawdopodobie�stwo, �e rozbitk�w odnalaz�a ameryka�ska ��d� podwodna.
- Wi�c, s�dzi pan, �e... - przewodnicz�cy nie doko�czy� my�li.
- Tak, s�dz�, �e uratowa�a ich jednostka marynarki wojennej Mid-Wake. Niestety nie mamy z nimi �adnego kontaktu. Ale je�li, pu�kowniku Mann, dosta�bym niemiecki �mig�owiec i dostatecznie du�o paliwa, m�g�bym odszuka� miejsce na oceanie, gdzie pod woda le�y Mid-Wake. Potrzebowa�bym r�wnie� sporej ilo�ci konwencjonalnych �adunk�w wybuchowych. Zdetonowa�bym je na powierzchni wody nad Mid-Wake. Ich czujniki zasygnalizuj� wybuch. Na pewno b�d� chcieli sprawdzi�, co si� sta�o i w�wczas mia�bym szans� na nawi�zanie kontaktu. Je�eli Annie, Natalia i kapitan Hammerschmidt tam s�, dowiem si� o tym natychmiast. Je�eli nie, b�dzie to oznacza�o, �e prawdopodobnie ju� nie �yj�. Ale mo�e uda si� zawrze� jaki� uk�ad z rz�dem Mid-Wake. To m�g�by by� prze�om. Jak joker w grze w karty.
- "Joker", doktorze?! - spyta� Mann zdziwiony.
- Tak, joker. Po��czenie obu strategii: l�dowej i podwodnej, daje szans� na rozstrzygni�cie tej walki na nasz� korzy��. To wielka szansa. Prawdopodobnie po �mierci Karamazowa pu�kownik Antonowicz i przyw�dcy Podziemnego Miasta si� porozumieli. Pr�buj� te� zawrze� sojusz z rosyjskim kompleksem podwodnym. Je�eli si� po��cz�, ich potencja� militarny nas zniszczy. Trzeba temu przeciwdzia�a�.
- Dostanie pan �mig�owiec, doktorze - rzek� Mann.
- B�dziemy potrzebowali du�o broni. Tyle, ile zdo�amy za�adowa� na pok�ad, nie przeci��aj�c maszyny. No, i oczywi�cie potrzebujemy �adunk�w wybuchowych, o kt�rych ju� wspomnia�em. - Rourke spojrza� na Paula. - Polecisz ze mn�?
- Spr�bowa�by� mnie zatrzyma�...
- Tato...
John odwr�ci� si� do syna.
- Nie. Ty b�dziesz potrzebny pu�kownikowi Mannowi i zaopiekujesz si� matk�. Gdybym m�g� co� po radzi�, pu�kowniku, sugerowa�bym pozostawienie wok� Hekli niewielkich si�, kt�re wi�za�yby Rosjan w tamtym rejonie.
- M�j plan przewidywa� to samo, doktorze - przytakn�� Niemiec, wyci�gaj�c cygaro.
John spojrza� na Sarah.
- Ty b�dziesz bezpieczniejsza z pu�kownikiem Nie mo�esz jecha� z nami. To ryzykowna wyprawa.
- Do diab�a, John. Nie zgadzam si�!
- Musisz! Nie pojedziesz. To zbyt niebezpieczne Ja naprawd� ci� rozumiem, ale ty te� spr�buj mnie zrozumie�.
- John!
Rourke nawet nie spojrza� na �on�, powiedzia� tylko
-Nie!
ROZDZIA� III
Ponure, szare chmury zasnu�y ca�e niebo. Padaj�ce g�sto, ci�kie p�atki �niegu zasypywa�y wszystko dooko�a. Od czasu do czasu przelatywa� klucz sowieckich helikopter�w.
G��bokim parowem wolno szed� Akiro Kurinami. Gruba pokrywa �niegu utrudnia�a marsz, jednak poruszanie si� �atwiejsz� tras� biegn�c� po grzbiecie wzg�rza, grozi�o natychmiastowym odkryciem. Tam Japo�czyk by�by �atwo dostrze�ony przez nieprzyjacielskie �mig�owce. Musia� si� spieszy�. Rosyjskie lotnictwo mia�o wkr�tce zaatakowa� baz� "Edenu". Porucznik musia� uprzedzi� o tym sojusznik�w. Do samego "Edenu" by�o za daleko, by Akiro m�g� dotrze� na czas, ale znacznie bli�ej znajdowa� si� Schron Rourke'a. Schron by� wyposa�ony w radio, przy pomocy kt�rego porucznik m�g� skontaktowa� si� z niemieckimi jednostkami rozlokowanymi wok� "Edenu". Osamotniona za�oga bazy bez pomocy wojsk niemieckich nie b�dzie mog�a odeprze� ataku. Nadzieja na odbudow� �wiata przepad�aby na zawsze. Wskutek bombardowania mo�e zosta� zredukowana lub, co gorsza, skasowana pami�� g��wnego komputera. Tym samym zostan� zniszczone, zamro�one w specjalnych pojemnikach, embriony zwierz�t oraz zal��ki ro�lin �yj�cych kiedy� na Ziemi. "Kiedy�" - to znaczy przed t� tragiczn� wojn�. Gdyby nasta� pok�j, gdyby nast�pi�y sprzyjaj�ce warunki... Na razie ta nowoczesna arka Noego czeka�a na sw�j czas.
Baza "Edenu" musi by� uratowana za wszelk� cen�! Mimo g�odu, zimna i wyczerpania Kurinami uparcie stawia� kolejne kroki, powoli pokonuj�c tras� do Schronu. Oczyma wyobra�ni widzia� twarz Elaine Halwerson. To dodawa�o mu si�.
Podczas radzieckiej ofensywy opuszczenie Nowych Niemiec by�o bardzo trudne. Dodd dobrze zdawa� sobie z tego spraw�. Sta� teraz blisko chemicznego grzejnika, kt�ry dawa� tyle ciep�a, �e komandor m�g� opu�ci� kaptur futra. Obok, pal�c papierosa, stan�� Damien Rausch, przyw�dca narodowych socjalist�w. By� to barczysty, silny m�czyzna o pot�nym karku. M�wi� barytonem, a jego angielski pozbawiony by� jakiegokolwiek akcentu.
- Wydaje mi si�, �e nie rozumie pan, o co nam chodzi, panie Dodd. Nie jeste�my tu po to, by s�ucha� pa�skich rozkaz�w. Mamy swoje zadanie i wykonujemy je.
- Chcia�bym by� dobrze zrozumiany... - zacz�� komandor.
- Panie Dodd, celem mojej partii nie jest wspieranie kogo�, kto �yczy sobie by� kr�lem garstki ludzi na jakim� wyludnionym kontynencie.
- Ale ja mam plan, kt�ry..
- Ja te� mam plan, panie komendancie. I wsp�praca z panem jest cz�ci� mojego planu. Dane i informacje zawarte w komputerze bazy "Edenu" s� dla nas szalenie cenne. Pomog� nam wskrzesi� Tysi�cletni� Rzesz�. Natomiast sama baza b�dzie zniszczona. To gniazdo rebeliant�w walcz�cych pod wodz� tego zdrajcy, Manna. Musimy z tym sko�czy�! A je�eli chodzi o pa�sk� obsesj� na punkcie Kurinamiego, to pa�skie obawy s� bezpodstawne. On zginie. Nie przeszkodzi nam w realizacji naszych wielkich cel�w.
Dodd nie zauwa�y�, �e Rausch sko�czy�. Dopiero po kilku sekundach ockn�� si� z zamy�lenia.
- Wielkie cele? - zapyta�. - Ma pan na my�li t� wasz� rewolucj�?
- Mam na my�li ewolucj�, panie komendancie. Naturalny rozw�j Wielkich Niemiec. Japo�czyk umrze, je�li rzeczywi�cie pod��a w kierunku kryj�wki tego Rourke'a. A umrze tylko dlatego, �e jego �mier� s�u�y interesom Rzeszy. Pan te� s�u�y tym interesom. Miej pan to na uwadze!
Dodd zadr�a�. Rausch by� fanatykiem. Niebezpiecznym fanatykiem.
ROZDZIA� IV
Annie Rubenstein otworzy�a oczy. Wok� otacza�y j� jasnoszare �ciany. By�a sama. Czu�a zapach �rodk�w dezynfekcyjnych. Przymkn�a oczy. "�mig�owiec. Ocean. Ranny Otto. Nieprzytomna Natalia. Urz�dzenie sygnalizacyjne otrzymane od ojca. Bezkres morza. D�uga i rozpaczliwa walka o utrzymanie Ottona i Natalii na powierzchni. Powoli ogarniaj�ce j� zniech�cenie i apatia. Potem nadp�yn�li oni, a w�r�d nich ciemnow�osy, niezwykle przystojny m�czyzna..."
Dziewczyna poprawi�a uwieraj�cy j� pasek i otworzy�a oczy.
- Widz�, �e czuje si� pani lepiej. - Us�ysza�a kobiecy g�os. Odwr�ci�a si�. Kto� zapali� �wiat�o. Annie, o�lepiona blaskiem, dopiero po chwili dostrzeg�a twarz m�odej kobiety. Mia�a podobnie jak Annie ciemno-kasztanowate w�osy, �liczne szarozielone oczy, oraz pi�kne usta. Ubrana by�a w bia�y lekarski fartuch a pod nim nosi�a uniform khaki.
- Pani... - Annie usi�owa�a przypomnie� sobie nazwisko lekarki.
- Margaret Barrow, pami�tasz?
- Doktor Barrow. Pami�tam. Jak...
- Ju� ci m�wi�. Jeste� na pok�adzie USS "Ronald Wilson Reagan". To jeden z najlepszych okr�t�w podwodnych floty Mid-Wake. Spa�a� oko�o dziesi�ciu godzin, nawiasem m�wi�c, powinna� jeszcze troch� odpocz��. Dow�dc� tej jednostki jest Jason Darkwood, niedawno awansowany do stopnia kapitana. Stan major Tiemierowny jest bez zmian, fizycznie wypocz�a dobrze, zupe�nie inn� kwesti� jest jej kondycja psychiczna. Obra�enia kapitana Hammerschmidta nie s� tak gro�ne, jak wydawa�o si� na pocz�tku. Przez jaki� czas nie b�dzie m�g� p�ywa� na d�u�szych dystansach, ale szybko wyzdrowieje. Ma silny organizm. To chyba wszystko.
- Czy m�j ojciec wie...?
- Nie. Jeszcze nie. Gdy tylko b�dzie mo�liwo��, skontaktujemy si� z nim. Nie wiesz, co on teraz robi?
- Nie wiem. Mam nadziej�, �e �yje. On i m�j m�� pr�bowali... - Annie poczu�a ostry b�l g�owy.
- Hej! Pani Rubenstein - powiedzia�a doktor Barrow, k�ad�c delikatnie r�k� na g�owie dziewczyny -musi pani jeszcze odpoczywa�.
- Mam na imi� Annie.
- Co? Och... oczywi�cie, a ja - Maggie - odrzek�a lekarka.
- Maggie, musimy skontaktowa� si� z moim ojcem. Z niemieckimi w�adzami i...
Spokojnie. Ja sama nic tu nie poradz�. Odpocznij jeszcze troch�, potem przyjdzie kapitan Darkwood i b�dziesz mog�a z nim porozmawia� o wszystkim. On tu decyduje. O.K., Annie?
Annie mimo woli u�miechn�a si�, odgarn�a w�osy z czo�a i przy�o�y�a g�ow� do poduszki. Zamkn�a oczy, ale tylko dlatego, by sprawi� przyjemno�� Maggie Barrow.
- Nakre�li�em nasz� tras�. P�yniemy wzd�u� Izu-Trench, Jason. Za oko�o trzy godziny powinni�my by� niedaleko wybrze�y Iwo-D�imy. Je�eli oczywi�cie utrzymamy dotychczasow� pr�dko��. - Darkwood wypi� �yk kawy i zwr�ci� si� do pierwszego oficera: -Aktywno�� tektoniczna tego obszaru daje nam przewag� nad Rosjanami, mo�emy ukry� nasze profile sonarowe.
- Tego nie mo�emy by� zupe�nie pewni - stwierdzi� Sam Aldrige. - Musz� napi� si� kawy. Pomaga mi w koncentracji. Napije si� pan tak�e, Sebastianie?
- Nie, dzi�kuj�.
Aldrige wzruszy� ramionami.
- Ja tam wiem czego mi trzeba. Darkwood zerkn�� na podw�jny wy�wietlacz analogowo-cyfrowy Steinmetza na swoim lewym nadgarstku.
- Jeste� jeszcze na wachcie, Sam. Pomy�l cho� przez chwil� o nawigacji zamiast o kawie.
- Przepraszam, Jason, dlaczego p�yniemy na Iwo-D�im�? - spyta� Sebastian.
- Nie we wszystkim zgadzam si� z panem Sebastianie, ale mnie to te� ciekawi - powiedzia� Aldrige, odstawiaj�c kubek na st�.
- Chcia�bym da� jasn� odpowied� na to pytanie, ale tylko mog� wam powiedzie�, �e mamy wa�ny pow�d. Niestety, cel wyprawy musi zosta� utrzymany w tajemnicy. Takie s� rozkazy. Je�eli co� by mi si� sta�o, znajdziesz je w swoim sejfie, Sebastianie. Poza tym chcia�bym, �eby�cie zakopali top�r wojenny.
- Wszystko b�dzie O.K. - Aldrige wzruszy� ramionami.
Sebastian wsta�, postawi� fili�ank� po kawie i, zacieraj�c r�ce, jakby mu by�o zimno, powiedzia�:
- Zejd� do szpitalika, sprawdz�, co tam u naszych pasa�er�w. Masz co� do przekazania doktor Barrow, Jason?
- Powiedz jej, �e b�d� tam za... - Jason spojrza� na zegarek - za oko�o godzin�.
- Te� bym tam poszed� - mrukn�� Aldrige, wypi� �yk kawy i skrzywi� si�, patrz�c na wychodz�cego Sebastiana.
T.J.Sebastian i Sam Aldrige przebywali z sob� raczej sporadycznie. Dlatego ich wsp�lna wachta by�a dla Darkwooda jedyn� okazj�. By napi� si� z nimi kawy. Byli jego najlepszymi przyjaci�mi, ale nie znosili si� wzajemnie. Wojna, je�eli mo�na to tak nazwa�, mi�dzy Sebastianem i Aldrige'em wynika�a po cz�ci z uprzedze� rasowych, a po cz�ci z r�nicy charakter�w. Mimo znacznego stopnia rozwoju cywilizacyjnego spo�ecze�stwa �yj�cego w Mid-Wake, odr�bno�� rasowa poszczeg�lnych grup etnicznych nie zanika�a. Bardzo rzadko dochodzi�o tam do ma��e�stw mieszanych. Tak si� jednak z�o�y�o, �e Sebastian i Aldrige, byli kuzynami. Sebastian, spokojny, zr�wnowa�ony, jako student mia� doskona�e oceny. Aldrige natomiast by� dziki i szalony, co nie przeszkadza�o mu w uzyskiwaniu r�wnie �wietnych wynik�w co jego krewny. Tak naprawd� nikt nie wiedzia�, co ich r�ni, co jest powodem ich wzajemnej niech�ci. Byli dla siebie nieuprzejmi i unikali si� nawzajem. Tylko wachta mog�a ich zmusi� do przebywania razem.
Darkwood odstawi� kubek z kaw�. Mia� ochot� na co� mocniejszego. Postanowi� p�j�� do swojej kabiny. Nie by�o to daleko. ��d� podwodna jest bardzo ma�� jednostk�. Ju� w kabinie kapitan zacz�� studiowa� map� �wiata. By�a to mapa holograficzna. Ogl�daj�c j� pod pewnym k�tem, mo�na by�o dojrze� zarys l�d�w sprzed pi�ciu wiek�w, sprzed Wielkiej Wojny. Zmieniaj�c k�t patrzenia, uaktualnia�o si� obraz Ziemi. Pojawia� si� w�wczas obecny obraz �wiata opracowany przez najlepszych kartograf�w Mid-Wake. R�nica mi�dzy �wiatem nowym i starym by�a znaczna. Jeden ze stan�w dawnych USA, Kalifornia, zapad� si� w morze. Ci�g�e bombardowania i eksplozje j�drowe naruszy�y r�wnowag� tektoniczn� w tym rejonie, co spowodowa�o rozsuni�cie si� p�yt, na kt�rych le�a�a Kalifornia. R�wnie� Floryda znikn�a w oceanie. Inne cz�ci �wiata tak�e uleg�y znacznej deformacji, a wszystko to nast�powa�o szybko po sobie. W tym czasie w zjonizowanej atmosferze Ziemi gin�li ludzie, zwierz�ta i ro�liny. Wiele wysp znikn�o pod powierzchni� wody, a du�o nowych si� wynurzy�o. Jason uwa�nie przygl�da� si� wyspie, kt�ra ocala�a z kataklizmu. By�a to Iwo-D�ima. Odegra�a ona istotn� rol� podczas drugiej wojny �wiatowej, a teraz mog�a znowu okaza� si� r�wnie wa�na.
Na pok�adzie "Reagana", Darkwood by� jedyn� osob�, kt�ra zna�a obecny status Iwo-D�imy. Za�o�ono tam tajn� baz� treningow� Oddzia��w Walk L�dowych lub OWL, jak w skr�cie nazywali te oddzia�y ich cz�onkowie, wsp�lnego przedsi�wzi�cia marynarki wojennej i piechoty morskiej. Od momentu pierwszego spotkania �o�nierzy Mid-Wake z rodzin� Rourke program treningowy bazy uleg� znacznej modernizacji, po�wiadczenia Johna w walce na l�dzie by�y ogromne. Wskaz�wki, kt�rych doktor udzieli� szefom OWL, bardzo wzbogaci�y program szkolenia. Natomiast same okoliczno�ci pierwszego spotkania Rourke'a z przedstawicielami Mid-Wake by�y do�� dramatyczne. Sam Aldrige ochotniczo wst�pi� do OWL. Kr�tko po tym zagin�� podczas akcji przeciwko rosyjskiemu kompleksowi podwodnemu i zosta� uznany za poleg�ego. W rzeczywisto�ci kapitan dosta� si� do niewoli, z kt�rej zdo�a� zbiec dzi�ki pomocy Johna Rourke'a. Po powrocie Sam zg�osi� si� ponownie do s�u�by, jednak zastrzeg�, �e chcia�by s�u�y� w marynarce wojennej. Celem kurs�w w bazie OWL by�o wyszkolenie kadry oficerskiej, kt�ra umia�aby poprowadzi� si�y zbrojne Mid-Wake do ofensywy l�dowej przeciwko Rosjanom. Konieczno�� walki l�dowej wydawa�a si� nieunikniona. Jason pomy�la� o pasa�erach "Reagana". Powinien powiadomi� dow�dztwo o wy�owieniu rozbitk�w. Jednak podstawowe �rodki ��czno�ci: radio oraz boje komunikacyjne nie wchodzi�y teraz w gr�. Informacje przesy�ane t� drog� by�y zbyt �atwe do przechwycenia. Z tego, co m�wi�a Annie Rubenstein, wynika�o, �e Rosjanie "l�dowi" rozpocz�li wielk� ofensyw�. Istnia�a powa�na obawa, �e usi�uj� skontaktowa� si� z Rosjanami "podwodnymi", odwiecznymi wrogami Mid-Wake. Konwencjonalne metody komunikacji wi�za�y si� z du�ym ryzykiem. Wiadomo�ci by�y zbyt cenne. Z przes�aniem ich trzeba poczeka�, a� ��d� zawinie na wysp�. Iwo-D�ima, poprzez laserowy �wiat�ow�d posiada�a bezpo�rednie po��czenie z Mid-Wake. Ka�da pr�ba naruszenia jego pancerza przez kogo� niepowo�anego, by�a sygnalizowana w centrali.
Iwo-D�ima. W ci�gu pi�ciu wiek�w, kt�re up�yn�y od pocz�tku Wielkiej Wojny, linia brzegowa wyspy zmienia�a si� kilkakrotnie. Obecnie laguna, kt�ra stanowi�a miejsce postoju okr�t�w podwodnych, le�a�a po zachodniej stronie wyspy. Jednostki OWL stacjonowa�y w g��bi l�du. Jason by� zadowolony. Ocali� c�rk� doktora Rourke'a, awansowa� na kapitana i w nied�ugim czasie przeka�e wa�ne informacje w�adzom Mid-Wake. Od�o�y� map�. Spojrza� na zegarek. Je�eli nie chce sp�ni� si� na spotkanie z Margaret Barrow, to zaraz musi zabra� si� do pracy. Czeka�o na niego jeszcze mn�stwo spraw biurowych.
ROZDZIA� V
Gabinet przewodnicz�cego Pierwszego Miasta by� jednym z nielicznych miejsc, gdzie Rourke'owie mogli porozmawia� na osobno�ci. "Tak wiele rzeczy si� zmieni�o, niezmienny pozosta� jedynie op�r mojego m�a" - pomy�la�a Sarah.
- John?
- Kocham ci�, Sarah i nie chc� straci� ciebie i dziecka. Czy mo�e by� co� bardziej oczywistego ni� to? - John, pal�c papierosa, siedzia� za biurkiem przewodnicz�cego.
Usi�owa�a sobie przypomnie�, kiedy pierwszy raz zapali� to �wi�stwo. Niejednokrotnie m�wi�a mu o szkodliwo�ci tego na�ogu, ale nie odnosi�o to �adnego skutku.
- John, ona jest tak�e moj� c�rk�. Nie ma takiego miejsca na Ziemi, w kt�rym by�abym zupe�nie bezpieczna. Oboje doskonale o tym wiemy. Przez te wszystkie lata wiele nauczy�am si� od ciebie. Zrozum mnie!
- Rozumiem ci�, kochanie. Jednak nie widz� �adnego racjonalnego powodu, dla kt�rego mia�bym ryzykowa� �ycie twoje i dziecka, na kt�re czekamy. Uwa�am, �e post�puj� s�usznie.
- John, ka�dy z nas ma swoj� racj�...
- Tutaj jest tylko jedna racja!
Zawsze tak si� ko�czy�o. John postawi� na swoim. Sarah nigdy nie walczy�a z nim d�ugo. To on mia� zawsze ostatnie s�owo. Mia�a tego dosy�.
- Po co chcia�e� tego dziecka? Kim ja dla ciebie jestem? - Spojrza�a mu prosto w oczy.
- Chcia�em da� ci mi�o��. Pragn� tego dziecka. Jestem szcz�liwy, �e jeste� w ci��y. Ale to niczego nie zmienia.
Sarah poczu�a, �e niepotrzebnie poruszy�a ten temat.
- Daj mi ju� spok�j. Ty zawsze masz racj�. Id� ju�. Czekaj� na ciebie.
- Uspok�j si�, nied�ugo wr�c�. Zawsze szybko wraca�em... - zawiesi� g�os. Kobieta przesz�a przez gabinet i, nie zwa�aj�c na ostry tytoniowy dym, obj�a m�a.
- Kocham ci�. Chc� by� z tob�.
Przytuli� j�, poczu�a jego oddech na policzkach, szyi, w�osach...
John ko�czy� kr�tk� rozmow� z przewodnicz�cym. M�czy�ni podali sobie r�ce i rozstali si�. Sarah obserwowa�a Johna. Mia� na sobie czarne spodnie, wpuszczone w cholewy wojskowych but�w, czarny sweter z wyci�ciem pod szyj�, kurtk� z tego samego materia�u co spodnie, szeroki sk�rzany pas, do kt�rego przymocowana by�a kabura na magnum.
Doktor zatrzyma� si� przy pu�kowniku Mannie. Zamieni� z nim kilka s��w. U�cisn�li sobie d�onie i John podszed� do �ony. Wzi�� j� w ramiona. Zamkn�a oczy, pragn�c, by ta chwila trwa�a jak najd�u�ej.
W dole pojawi�a si� ma�a flotylla tankowc�w. By�y to niewielkie przybrze�ne stateczki u�ywane do transportu paliwa pomi�dzy brzegowymi punktami obserwacyjnymi. Za sterami helikoptera siedzia� teraz niemiecki pilot, wi�c Rourke m�g� sobie pozwoli� na chwil� odpoczynku. Gdyby nie to, �e obieca� nauczy� Paula pilota�u, m�g�by nawet si� przespa�. Zamkn�� oczy. Wci�� jeszcze widzia� Sarah. Sta�a na l�dowisku jeszcze d�ugo po tym, jak �mig�owiec wzni�s� si� w g�r�. Rourke przypomnia� sobie rozmow� z Michaelem, kt�r� prowadzili po katastrofie helikoptera, transportuj�cego ich z Drugiego Miasta. Michael oczekiwa� od ojca szczerej odpowiedzi. Nie otrzyma� jej. Chodzi�o o Natali�. Rosjanka mia�a takie pi�kne b��kitne oczy. Czy Natalia na zawsze zostanie wi�niem w�asnego umys�u? Doktor otworzy� oczy. Ba� si�, �e za�nie. Mia� przecie� uczy� Paula, poza tym wiedzia�, co ujrza�by w sennych majakach. Helikopter wlecia� w g�ste, szare chmury. John rozejrza� si�, pr�buj�c dostrzec jakie� prze�wity w k��bowisku ob�ok�w. Przyszed� mu na my�l Hamlet. Czy r�wnie� Szekspir mia� problemy z kobietami?
ROZDZIA� VI
Startuj�ce �mig�owce przypomina�y gigantyczne insekty opuszczaj�ce �erowisko. Wasyli Prokopiew pop�dzi� konia, jednak wierzchowiec nie przyspieszy�.
- D�ugo nie poci�gnie - mrukn�� major, przy ka�dym oddechu wypuszczaj�c k��by pary.
�mier�. Otacza�a go od dzieci�stwa. Bohaterskie czyny W�adimira Karamazowa. Walka Marsza�ka Bohatera przeciwko kapitalistom. Niezwyk�e dokonania marsza�ka w bojach przeciwko mordercy z CIA Johnowi Rourke'owi. A czym by�a CIA? Czy� nie tym samym do KGB? Rourke nie by� diab�em. A jego syn, Michael uratowa� mu �ycie.
Kilka maszyn sta�o jeszcze na l�dowisku w dolinie, u wylotu kt�rej stra� trzyma�y dwa lekkie transportery opancerzone. Wielki ogie� widoczny z g��bi doliny o�wietla� krwaw� �un� strome zbocza. Wasyl domy�li� si�, �e to p�on� uszkodzone pojazdy oraz sprz�t, kt�rego nie mo�na ewakuowa�. Rosjanin spi�� konia ostrogami, ale to nie pomog�o. Prokopiew zsiad�, rozkulbaczy� go, odczepi� od siod�a torb� z prosem, otworzy� i postawi� j� tak, by zwierz� mog�o swobodnie je��. Derk� otar� konia z potu, poklepa� wierzchowca po szyi i piechot� ruszy� w d�, ku dolinie. Na mundur gwardzisty KGB narzuci� mongolsk� kurtk�, ale i tak swoi powinni go rozpozna�. Id�c, my�la� nad tym, co powiedzie� pu�kownikowi Antonowiczowi, kt�ry od �mierci Karamazowa dowodzi� armi�. W�az jednego z transporter�w otworzy� si�. Kto� obserwowa� Prokopiewa przez lornetk�. Wasy� zastanawia� si�, kto m�g� dokona� zamachu na Marsza�ka Bohatera. Nie wierzy�, �e Rourke m�g� si� dopu�ci� tego czynu. Mo�e �ona Karamazowa, major Tiemierowna? Nie by�o to takie jasne, jak przedstawia�a oficjalna propaganda. Przypomnia� sobie Paula, odwa�nego �yda. Nauczyciele komunizmu twierdzili, �e �ydzi to nar�d tch�rzy, zdrajc�w i skrytob�jc�w, nar�d drugiego gatunku. Ale czy Annie, c�rka Johna Rourke'a, wysz�aby za kogo� z podludzi? Na pewno nie.
Nikt nie kaza� mu si� zatrzyma�, ale Wasyl uczyni� to, nie chc�c prowokowa� stra�nik�w.
- Towarzysze, to ja, major Prokopiew. Nie strzelajcie!
Z podniesionymi r�koma ruszy� ku posterunkowi.
ROZDZIA� VII
Nie mogli si� porozumie�. Nie znali jego j�zyka, a Rolvaag nie potrafi� m�wi� ani po angielsku, ani po niemiecku. A Bjorn tak wiele chcia� si� dowiedzie�. Gdy wym�wi� nazw� "Lydveldid" odegrali przed nim pantomim�, z kt�rej dowiedzia� si�, �e wyspa zosta�a zdobyta przez Rosjan, a Annie Rourke zagin�a. Islandczyk zamy�li� si�. Strasznie �al mu by�o Annie. Rozumia� si� z ni� bez s��w. Szkoda, �e nie by�o Natalii Tiemierowny. Rosjanka zna�a kilka j�zyk�w, w tym islandzki. Spojrza� na Michaela i Mari�, kt�rzy bacznie go obserwowali. Wysili� swoj� pami�� i uda�o mu si� skleci� zdanie, kt�re w zrozumia�y spos�b powinno przedstawi� jego zamiary.
- Rolvaag jecha� w Lydveldid. Rolvaag dobry! - powiedzia� i uderzy� si� w pier�, by zademonstrowa� sw� si��. Z obanda�owan� g�ow� nie wygl�da� zbyt pocieszaj�co. Michaerchc�a� co� powiedzie�, lecz Bjom powt�rzy� stanowczo:
- Rolvaag jecha� w Lydveldid!
To powinno by� w pe�ni zrozumia�e.
ROZDZIA� VIII
Pierwszy sekretarz partii wszed� do windy i stan�� obok Antonowicza, kt�ry patrzy� na doradc� przewodnicz�cego do spraw naukowych, Swietlane Aleksow�. Stwierdzi�, �e ta kobieta jest �liczna. Mia�a blond w�osy, zaczesane w prosty kok, d�ug�, pe�n� gracji szyj� i zmys�owe usta. Jej oczy l�ni�y nieskazitelnym b��kitem.
- Towarzyszu przewodnicz�cy - kontynuowa�a rozpocz�t� wypowied� - nasze odkrycie jest w du�ej mierze zas�ug� towarzysza Kulienkowa. To m�ody badacz, cz�onek mojego zespo�u naukowego.
- Zapewne wasze kierownictwo zainspirowa�o Kulienkowa, towarzyszko doktor - rzek� Antonowicz.
Spojrza�a na niego z lekkim u�miechem.
- Dzi�kuj�, towarzyszu marsza�ku.
Nie poprawi� jej. Nosi� dystynkcje pu�kownika, ale rzeczywi�cie mia� stopie� marsza�ka. Winda zatrzyma�a si�.
- Ile pi�ter przejechali�my, towarzyszko doktor? - spyta�.
- Jeste�my siedem pi�ter poni�ej g��wnego poziomu miasta, towarzyszu marsza�ku. Ten poziom jest przeznaczony do cel�w badawczych na rzecz wojska.
Przewodnicz�cy wyszed� z windy, za nim Aleksowa i Antonowicz.
- Mamy tu wszystko, czego nam trzeba. Komunikacja z innymi poziomami utrzymywana jest poprzez windy osobowe i towarowe. - By�o wida�, �e Aleksowa jest dumna ze swojego kr�lestwa. U�miechn�a si� i wsun�a r�ce do kieszeni bia�ego laboratoryjnego fartucha. Teraz by�o wyra�nie wida� zgrabn� sylwetk� kobiety.
- Ca�a infrastruktura poziomu badawczego - kontynuowa�a- to istny majstersztyk in�ynierii. Bez ludzi, kt�rzy wprowadzaj� w czyn nasze idee, praca badawcza nie mia�aby sensu.
Weszli do d�ugiego korytarza, kt�rego ko�ca nawet nie by�o wida�. Na szcz�cie przy �cianie sta�y trzy elektryczne w�zki. Doktor Aleksowa wskaza�a jeden z nich.
- Powiedzieli�cie, towarzyszu Antonowicz - odezwa� si� podczas jazdy przewodnicz�cy - �e potrzebujecie nowych jednostek l�dowych. Tutaj znajdziecie co�, co zaspokoi wasze potrzeby.
Antonowicz z trudem oderwa� wzrok od Aleksowej, kt�ra prowadzi�a w�zek i zwr�ci� si� do przewodnicz�cego:
- Co chcecie mi pokaza�, towarzyszu?
- Co�, co jest zal��kiem przysz�ej pot�gi Rosji!
Za podw�jnymi drzwiami, kt�rymi ko�czy� si� korytarz, znajdowa� si� nast�pny, kr�tszy, z zespo�ami wind po obu stronach. On r�wnie� ko�czy� si� podw�jnymi drzwiami wyposa�onymi w zamki cyfrowe. Za nimi urz�dzono kompleks laboratoryjny. By�o to olbrzymie pomieszczenie o wymiarach pi�karskiego stadionu. Ca�o�� podzielono na mniejsze, samodzielne laboratoria, kt�rych w wi�kszo�ci nie rozdziela�y �adne �ciany.
- Ca�y personel wraz z rodzinami mieszka poziom wy�ej. Maj� tam wszystko, co jest potrzebne do �ycia. O�rodki naukowe, rekreacyjne, medyczne oraz kulturalne s� do ich dyspozycji - obja�ni�a Antonowicza Aleksowa, uprzedzaj�c ewentualne pytania. - Pracownicy u�ywaj� tylko drugiego zespo�u wind i bez specjalnego zezwolenia nie mog� wyj�� poza drzwi wewn�trznego korytarza. To pomaga utrzyma� odpowiedni� dyscyplin� pracy w zespole. Poza tym wymaga tego bezpiecze�stwo. Jak zauwa�yli�cie, towarzyszu, kilka pracowni oddzielono �ciankami. Nie zrobiono tego ze wzgl�du na tajemnic�, chodzi o charakter i tryb prowadzonych tam bada�.
W�zek zatrzyma� si� w centrum kompleksu. Wsz�dzie trwa�a intensywna praca. Szum aparatury, zapach chemikali�w i gwar rozm�w tworzy�y specyficzn� atmosfer�. Wysiedli.
- Zobaczycie co� towarzyszu, czego nigdy bym nie pokaza�a Marsza�kowi Bohaterowi. Wiedzia� o pracach tu prowadzonych i zawsze pragn�� zg��bi� ich tajemnice. Wiedzia� tylko to, o czym donie�li mu szpiedzy.
- A dlaczego ja mam to zobaczy�? - Antonowicz wpatrywa� si� w twarz przewodnicz�cego. Dostrzeg� w niej starcze znu�enie i co�, czego pu�kownik nie umia� zidentyfikowa�.
- Nie mam wyboru. Jestem ju� stary i pragn� da� troch� wytchnienia temu biednemu �wiatu. Ty chcesz pokoju poprzez zw