212

Szczegóły
Tytuł 212
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

212 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 212 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

212 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Kate" autor: Fefik Przegl�da�a w�a�nie dokumentacje medyczn� pani Dolores o'Neall, gdy zadzwoni� telefon. Znajomy Kate, jeszcze z czas�w studi�w a pracuj�cy teraz w s�dzie okr�gowym poprosi� j� o to. Jako bieg�y internista mia�a okre�li�, czy rodzaj uraz�w wewn�trznych pani O'Neall mo�e wskazywa� na pobicie przez m�a. Telefon odebra�a Janet. Janet by�a nisk�, chud�, pal�c� papierosa za papierosem blondynk�, kt�ra za nic w �wiecie nie mog�a poradzi� sobie ze swoj� bujn� czupryn�. Na��g palenia odzwierciedla� jej charakter. Ju� przy pierwszym z ni� kontakcie, ka�dy odnosi� wra�enie, �e ma do czynienia z choleryczk�. My�li jakie wpada�y z ogromn� pr�dko�ci� do jej blond g��wki, jedna za drug�, tak samo szybko si� wypala�y. Z niewiadomych przyczyn Janet nosi�a w sercu uraz� do ca�ego �wiata. Najcz�ciej objawia�o si� to wybuchami z�ego humoru oraz cierpkimi i z�o�liwymi uwagami kierowanymi do ewentualnych s�uchaczy. Kate zawsze �mieszy�y uwagi kole�anki i wywo�ywa�y u�miech na twarzy. Sama nie mog�a zrozumie�, kto powierzy� osobie o takim charakterze prac� polegaj�c� na odbieraniu zg�osze� ludzi potrzebuj�cych nag�ej pomocy. Jakiekolwiek urazy do �wiata Kate by�y obce. Jak tylko si�ga�a pami�ci�, zawsze by�a zadowolona ze swego �ycia. Dzieci�stwo sp�dzi�a w Filadelfii, gdzie rodzice zapewnili jej wspania�y dom. Tam tak�e sko�czy�a szko�� �redni�. Studia medyczne rozpocz�a w kalifornii. Pozna�a swojego m�a. Odbieraj�c dyplom uko�czenia studi�w by�a ju� w trzecim miesi�cu ci��y. Bardzo dobra posada jak� otrzyma� jej m�� i udany por�d by�y kolejnymi dobrodziejstwami jakie na ni� sp�yn�y. Po trzyletnim okresie macierzy�stwa i pos�aniu do przedszkola rumianej c�reczki, Kate postanowi�a podj�� prac�. Poniewa� sama by�a bardzo zadowolona ze swojego �ycia, nie mog�a spokojnie patrze� na nieszcz�cia innych ludzi. Zg�osi�a si� do pracy w pogotowiu ratunkowym. W tej chwili mia�a 32 lata i od pi�ciu lat patrzy�a na ofiary wypadk�w, pobi�, po�ar�w i zawa��w serca. Spok�j jaki w niej go�ci� sprawia�, �e oddawa�a si� tej pracy z prawdziwym po�wi�ceniem. Cz�ste dy�ury i wezwania w �rodku nocy nie mog�y zedrze� promiennego u�miechu z �adnej twarzy Kate. W kwestii urody, ona i Janet tak�e stanowi�y przeciwie�stwa. Kate by�a wysok�, szczup�� i zgrabnie zbudowan� kobiet�. Mia�a ciemno-br�zowe d�ugie w�osy, kt�re okala�y jej pod�u�n� twa� z niemal czarnymi oczami i sk�r� ciemnej karnacji. Gdy wraca�a z wakacji z wybrze�a, ludzie w sklepach i na ulicy brali j� za mulatk�. - Tu pogotowie ratunkowe, s�ucham... Na d�wi�k telefonu, Kate podnios�a g�ow� znad dokument�w. Teraz ze zdziwieniem zobaczy�a jak g�owa Janet ze wstr�tem odsuwa si� od s�uchawki. - Co za kretym - cierpko stwierdzi�a Janet i w��czy�a zewn�trzny g�o�nik telefonu. Kate us�ysza�a niezrozumiale be�kocz�cego m�czyzn�. Stara� si� m�wi� wolno i wyra�nie. Jedynym efektem tych pr�b by�a z�o�� Janet. - Jak taki palant mo�e w og�le chodzi� po ziemi?! Nigdzie nie pracuje i na pewno gdzie� kradnie! Potem to sprzeda a pa�stwo jeszcze mu wyp�aca zasi�ek, �eby mia� za co oblewa� swoje sukcesy!!! Janet wy��czy�a zewn�trzny g�o�nik i rzuci�a s�uchawk� na wide�ki. Tak jak zwykle, Kate ca�� t� sytuacj� skwitowa�a jedynie u�miechem. G�os z g�o�nika wyda� jej si� jaki� dziwny, ale nie zaprz�ta�a tym sobie g�owy. Wr�ci�a do pozostawionych wcze�niej dokument�w. Zar�wno badania innych specjalist�w, jak i jej w�asne nie zbicie wskazywa�y na skutki pobicia. Kate trzymaj�c d�ugopis, mia�a ju� wpisa� swoj� diagnoz�, gdy nagle zorientowa�a si�, dlaczego pod�wiadomie zwr�ci�a uwag� na g�os dzwoni�cego. Zerwa�a si� z miejsca i pobieg�a do znajduj�cego si� tu� za �cian� ma�ego pomieszczenia. Znajdowa�y si� w nim magnetofony rejestruj�ce wezwania poszkodowanych i centralka telefoniczna. Od razu skierowa�a si� do magnetofonu mrugaj�cego czerwon� diod�. Po kilku gwa�townych pr�bach uda�o si� jej odtworzy� zapis przeprowadzonej rozmowy. Sk�d� zna�a taki spos�b m�wienia. Ju� gdzie� s�ysza�a, jak kto� w ten sam spos�b deformowa� wyrazy. Teraz ju� by�a pewna. To nie by� pijak. Gdyby zadzwoni�a kobieta, na pewno by si� nie zori�towa�a. To dzwoni� m�czyzna. M�czyzna, kt�ry mia� g�os podobny do jej m�a. I to w�a�nie kiedy� s�ysza�a swojego m�a jak m�wi w ten w�a�nie spos�b. Tylko nieliczni ludzie mog� tak m�wi�. Ludzie, kt�rzy s� w stanie hypoglikemi. Kiedy�, gdy Kate dopiero zacz�a spotyka� si� ze swoim przysz�ym m�em, um�wili si� z przyjaci�mi na weekendowy wyjazd w g�ry. To si� sta�o w nocy. Spali ju� wszyscy w namiotach, gdy obudzi� j� Stev be�kocz�c co� niezrozumiale. Usiad�a w �piworze, wymaca�a r�k� latark� i jej jasny promie� skierowa�a na swego ch�opaka. Zobaczy�a go... Ogarn�o j� przera�enie. Stev by� spocony, ca�y si� trz�s� a w jego oczach zobaczy�a strach pojmanego, dzikiego zwierz�cia. Ten widok j� sparali�owa�. Stev bardziej czuj�c ciep�o, ni� widz�c �wiat�o latarki zacz�� co� znowu be�kota�. Dopiero w tej chwili zobaczy�a co trzyma w d�oniach. Maj�c ju� praktyki w szpitalach i elementarn� wiedz� z medycyny og�lnej szybko poj�a co si� dzieje. Ostro�nie wyj�a z jego r�ki strzykawk� z ig�� i ampu�k� z insulin�. Wprawnymi r�kami wykona�a zastrzyk w nagie rami� Stev'a. Efekt by� natychmiastowy. Uspokoi� si� od razu i jeszcze przez p� godziny dochodzi� do siebie. Przez ca�y ten czas Kate o�wietla�a go latark�, trzymaj�c w pogotowiu strzykawk� i kolejn� ampu�k� znalezion� w plecaku Stev'a. P�niej wyja�ni� jej, �e nie powiedzia� o swojej chorobie, bo si� wstydzi�. Wywo�a�o to mi�dzy nimi okropn� awantur�, kt�ra ma�o brakowa�o doprowadzi�a by do ich rozstania. G�os, kt�ry teraz Kate s�ysza�a z g�o�nika, by� tym samym g�osem. Uporczywie ws�uchiwa�a si� w ka�de s�owo dzwoni�cego. Wyda�o si�, �e chory nie mog�c ju� si� na tyle kontrolowa� za bardzo rozci�ga� s�owa. Zwr�ci�a si� nagle do stoj�cej obok w bezgranicznym zdumieniu Janet: - Czy tu mo�na regulowa� pr�dko�� odtwarzania?! - Taaak... - odpar�a ci�gle zdumiona kole�anka. - To przy�piesz to do jasnej cholery!!! - wrzasn�a na ni� Kate. Ju� po chwili z chaosu be�kotu da�o si� wy�owi� powtarzane w k�ko s�owa: - Meison Holl 9... Adres! Tak, adres by� jej znajomy. Sama mieszka�a na Kensinkton Roud biegn�cej prostopadle do Meison Holl. Domy przy Meison Holl, by�y to ma�e, jednorodzinne domki stawiane nieopodal autostrady. Ta w�a�nie okoliczno�� sprawia�a, �e domy te by�y stosunkowo tanie. Od spalin i huku samochod�w dzieli� je tylko kilometrowy pas lasu. Dom nr 9 musia� by� po�o�ony wyj�tkowo blisko zjazdu na autostrad�. Nie zastanawia�a si� d�ugo. W tej chwili wszystkie ich karetki by�y na trasach. Zanim kt�rakolwiek z nich wr�ci, minie jakie� p� godziny. Nast�pne p�godziny zajmie dotarcie na miejsce. Do tego trzeba jeszcze doliczy� czas na odnalezienie odpowiedniego numeru i zaopatrzenie karetki w insulin�. Akurat dzisiaj, m�� poprosi� j�, by po drodze do pracy wykupi�a mu zestaw strzykawek i insuliny. Bior�c to wszystko pod uwag�, postanowi�a co najmniej o po�ow� skr�ci� czas dotarcia pomocy. Nic nie wyja�niaj�c Janet wybieg�a z ciasnego pokoiku do dy�urki. Porwa�a z niej p�aszcz i ju� tylko by�o s�ycha� jej ciche szybkie kroki oddalaj�ce si� po schodach. Na parkingu wyj�a kluczyki z kieszeni za�o�onego w biegu prochowca i wsiad�a do samochodu. Nie chcia�a traci� czasu na przebieranie si�. Tak wi�c teraz wyje�d�a�a z szpitalnego parkingu swoim fordem kombi w zarzuconym na kitel lekarski prochowcu. Po drodze wyci�ga�a ca�� moc ze swojego starego forda. Gdy w centrum przytrzymywa�y j� czerwone �wiat�a, aby nie traci� czasu przygotowywa�a strzykawk� z insulin�. P�dzi�a autostrad� rozcinaj�c �wiat�ami nieprzejrzyst� p�acht� nocy. Zegar samochodowy wskazywa� godzin� 1:43. Do zjazdu z autostrady dojecha�a w 20 minut. Ucieszy�a si�, �e w szybkich obliczeniach wzi�a pod uwag� czas dojazdu w godzinach popo�udniowych. O tej porze szosa by�a prawie pusta. Z maksymaln� pr�dko�ci�, na jak� mog�a sobie pozwoli� zjecha�a z autostrady i skierowa�a samoch�d w Meison Holl. Jecha�a teraz ciemn� drog� mi�dzy dwoma zbitymi �cianami lasu. Reflektory omiata�y wielkie ka�u�e, pozosta�o�ci po ca�odziennym deszczu. Jesienny las by� ciemny. Przy drodze le�a�o morze pastelowych li�ci. W momencie, gdy obliczy�a, �e ma jeszcze do przejechania jaki� kilometr, zobaczy�a w lusterku migaj�ce �wiat�a radiowozu. Jeden z policjant�w dawa� jej znaki, �eby si� zatrzyma�a. Spojrza�a na pr�dko�ciomierz. Wszystko by�o jasne. Ogarn�a j� gwa�towna ch�� przyspieszenia i zatrzymania si� dopiero za pasem lasu, przy posesji nr 9. Radiow�z w�a�nie si� z ni� zr�wna�. Dobieg� j� g�os policjanta m�wi�cego przez g�o�nik: - Prosz� zjecha� na pobocze i zatrzyma� samoch�d. Kate spojrza�a na zegar samochodu. Wskazywa� 1:48. Jecha�a dopiero 23 minuty. Mia�a jeszcze czas, �eby zatrzyma� si� na chwilk� i wyja�ni� policjantom dok�d si� tak �pieszy. W tym momencie pojawi� si� po prawej stronie ma�y parking dla ci�ar�wek. Nie zastanawiaj�c si� ju� d�u�ej, nacisn�a hamulec. By�a to ma�a zatoczka w g�stym lesie, gdzie mog�y si� zmie�ci� g�ra dwie ci�ar�wki. Gdy zatrzyma�a samoch�d, radiow�z zatrzyma� si� w taki spos�b, by Kate nie mog�a niespodziewanie odjecha�. Policjant�w by�o dw�ch. Jeden z nich by� rasy bia�ej, a drugi czarny. Bia�y m�czyzna wysiad� z samochodu i skierowa� si� w stron� Kate. W r�ku trzyma� nie zapalon� latark�. Zapali� j� dopiero w momencie, gdy zatrzyma� si� tu� przy jej otwartym oknie. Skierowany prosto w oczy strumie� �wiat�a o�lepi� j�. - Dobry wiecz�r. Czy wie pani, dlaczego zosta�a zatrzymana? - Wiem... Bardzo przepraszam, ale musz� szybko dojecha� do chorego pacjenta. - Achaaa, wi�c pani jest lekarzem? - Tak. - Dobrze, poprosz� pani prawo jazdy i dow�d rejestracyjny. Kate zimny dreszcz przebieg� po plecach. Wybiegaj�c z dy�urki nie wzi�a torebki. Kluczyki od samochodu zawsze mia�a w kieszeni p�aszcza. - Wiem, �e to zabrzmi dziwnie, ale zapomnia�am ich z dy�urki. - Od kiedy to lekarze pogotowia poruszaj� si� nie oznakowanymi pojazdami? - To jest bardzo wyj�tkowa sprawa... - pr�bowa�a t�umaczy� Kate. Tym czasem promie� latarki zacz�� miejsce po miejscu przeszukiwa� wn�trze samochodu. Nagle Kate zauwa�y�a, �e r�ka policjanta trzymaj�ca latark� znieruchomia�a. W tym samym momencie gdy u�wiadomi�a sobie, co o�wietla snop jasnych promieni spostrzeg�a gwa�towny gest policjanta, na kt�ry natychmiast z radiowozu wyskoczy� drugi m�czyzna. - To s� lek... - Wy��cz silnik i po�� r�ce na kierownicy!!! - przerwa� jej brutalnie policjant. - Mamy tu nast�pnego �puna - zwr�ci� si� do podchodz�cego kolegi. - Wysiadaj - powiedzia� czarny m�czyzna otwieraj�c drzwi w taki spos�b, by �wiat�o z latarki ca�y czas o�wietla�o r�ce Kate. - Panowie! Mo�ecie spraw... - pr�bowa�a si� jeszcze opiera�. - Zamknij si�!!! Nam nie trzeba udziela� rad! - wykrzycza� m�czyzna otwieraj�cy drzwi.. - Podejd� do radiowozu, sta� twarz� do maski i za�� r�ce za g�ow�. - instruowa� ten z latark�. Kate by�a jakby nie przytomna. Nic z tego nie rozumia�a. Przecie� mogli skorzysta� z radia w radiowozie i zapyta� Janet o wiarygodno�� jej s��w. Na Ampu�kach, nawet tej ju� otwartej by�o wyra�nie napisane przeznaczenie lek�w. Dlaczego �aden z nich nawet na to nie spojrza�? - Pieprzone �puny. Na jara si� taki, a p�niej ludzie gin� na drodze. Takich trzeba do kom�r gazowych. - komentowa� kierowca, wy��czaj�c migaj�ce �wiat�a radiowozu. - Rozstaw szeroko nogi! - rozkaza� m�czyzna z latark�, nie spuszczaj�c �wiat�a z jej twarzy - A ty j� przeszukaj. - zwr�ci� si� do kolegi. M�czyzna podszed� z ty�u i gwa�townym szarpni�ciem rozwi�za� p�aszcz Kate. Zacz�a si� rewizja. W jej g�owie k��bi�y si� tysi�ce my�li. Nie wiedzia�a co ma zrobi�. Nieca�e p� kilometra dalej jaki� chory cz�owiek zaraz zacznie zapada� w �pi�czk� cukrzycow�. Ona najprawdopodobniej trafi do aresztu i dopiero rano uda jej si� potwierdzi� swoj� wiarygodno��. Mo�e wcze�niej uda si� jej skorzysta� z przys�uguj�cego jej jednego telefonu. Mog�a by wtedy zadzwoni� do Janet i powiedzie� jej o tym chorym cz�owieku. �a�owa�a, �e nie zrobi�a tego od razu. Przecie� Janet mog�a wys�a� w �lad za ni� karetk�! Razi�a j� strasznie niesprawiedliwo��, jaka tu mia�a miejsce. Przecie� ona ca�a si� po�wi�ci�a by ratowa� czyje� �ycie. Dlaczego oni tego nie rozumiej�? Dlaczego nie chc� zrozumie�? Przecie� gdyby chcieli, mogli z �atwo�ci� przekona� si� o jej prawdom�wno�ci. By�a w�ciek�a. Na jej twarzy pojawi� si� wyraz stanowczo�ci, tak bardzo do niej nie pasuj�cy. Jej b�ogi spok�j ducha gdzie� znikn��. Dopiero teraz zauwa�y�a, �e rewiduj�cy j� m�czyzna po pewnym czasie ograniczy� si� do konkretnej cz�ci jej cia�a. - �winia!!! - wykrzykn�a z furi� Kate i plecami odepchn�a policjanta. Na to b�yskawicznie zareagowa� drugi z m�czyzn. Woln� r�k� wyrwa� z kabury pistolet i przystawi� go do g�owy Kate. - Tylko si� rusz, suko! - wycharcza� jej prosto w twarz. - A ty we� ode mnie latark�. Zrobimy pani doktor rewizj� osobist�. Nie odrywaj�c lufy od czo�a Kate, policjant zacz�� woln� r�k� rozpina� jej kitel. Przera�enie jakie j� opanowa�o na widok broni, w tym momencie si� spot�gowa�o. Przesta�a my�le�. Nigdy w �yciu nie mia�a do czynienia z tak� brutalno�ci�. Zacz�a si� ba�. Ca�a si� trz�s�a. Z oczu sp�ywa�y jej �zy. Bola�y j� trzymane w g�rze r�ce. W tej chwili potrafi�a tylko odbiera� otaczaj�c� j� rzeczywisto��. W �wietle skierowanej ju� tym razem na jej cia�o latarki widzia�a roziskrzone oczy dw�ch m�czyzn ogarni�tych po��daniem. Brutalne zdarcie z niej stanika i �apczywe, bolesne ugniatanie piersi odbiera�a tak samo jaskrawo jak opadaj�cy w smudze �wiat�a li��. Czu�a, �e co� w niej narasta. Stara�a si� sprecyzowa� to uczucie. Odczuwa�a coraz bardziej �apczywe d�onie przemykaj�ce po jej ciele, zimno, z�o��, strach, nienawi��. Wreszcie to pozna�a. To by� krzyk. To narasta� w niej krzyk zranionej duszy!!! Krzyk buntu!!! - Nieeeeee!!! �wiat�o latarki zgas�o. Ju� nie wiedzia�a kto jest kim. Wszechobecna czer� zala�a wszystko. Poczu�a, �e zosta�a pchni�ta na mask� samochodu. Przytrzymana i przyduszona. Krzyk uwi�z� jej w gardle. Czu�a na nagich rozgrzanych piersiach ch��d i wilgo� karoserii radiowozu. Kolejn� rzecz� kt�r� poczu�a, by�o brutalne rozchylenie jej n�g i zarzucenie na plecy p�aszcza i kitla. Spr�bowa�a podj�� walk�. Wierzga�a nogami jak znarowiona klacz. Po kr�tkiej chwili na jej uda spad�y mocne kopni�cia policyjnych but�w. Ju� nie d�ugo si� broni�a. W chwili jej s�abo�ci poczu�a jak jeden z napastnik�w zdziera z niej bielizn�. Ponownie spr�bowa�a krzycze� i kopa�. Dopiero teraz zorientowa�a si�, �e r�ce ma skute kajdankami i przytwierdzone do reflektora na szybie radiowozu. Ponownie jej krzyk zosta� st�umiony. Op�r jaki stawia�a by� ju� za ma�y. W pewnej chwili poczu�a, �e jeden z m�czyzn osi�gn�� zamierzony cel. Spr�bowa�a jeszcze si� wyrwa�, ale policjant unieruchomi� jej biodra silnym u�ciskiem. Po chwili zacz�� systematycznymi ruchami swego cia�a katowa� jej kobieco��. Kate nie wiedzia�a ju�, co si� z ni� dzieje. Ca�y czas przyciskana do maski radiowozu policyjn� pa�k�, d�awi�a si� �zami. Nie mog�a oddycha�. �adne my�li si� nie formowa�y. Tylko od czasu do czasu z zadziwiaj�c� regularno�ci�, czu�a b�l i w g�owie b�yska�y jej setki ogni. Nawet nie zauwa�y�a kiedy policjanci si� zmienili. Moment w kt�rym uznali swe dzie�o za sko�czone, tak�e uszed� jej uwagi. Dopiero, gdy zdj�li jej kajdanki, przestali przytrzymywa� na masce i zacz�a si� osuwa� na ziemi� wywo�a� u niej w�t�� my�l, �e to ju� chyba koniec. Radiow�z oddali� si� ze zgaszonymi �wiat�ami. Kate siedzia�a nago z cz�ciowo zarzuconym na plecy p�aszczem i kitlem. Czu�a, �e jedna noga spoczywa w ka�u�y. Nie robi�o to jednak na niej �adnego wra�enia. Odruchowo ws�uchiwa�a si� w zanikaj�cy szum silnika policyjnego radiowozu. Gdy ju� wszystko umilk�o, pierwszym bod�cem jaki do niej dotar� by�o zimno. Tak, by�o zimno, ale co z tego? Spr�bowa�a si� podnie��. W ko�cu uda�o si� to, ale z wielkim trudem. Bola�y j� uda i wn�trze cia�a. Uda bola�y od kopni�� policjant�w a wn�trze cia�a od narz�dzi ich tortur. Odlepi�a z nagiej piersi zimny li��, jaki znalaz� si� przypadkiem na masce samochodu. Nawet nie stara�a si� zbiera� podartej bielizny. Nie zapinaj�c kitla, zawi�za�a p�aszcz. Powoli skierowa�a si� do ciemnej bry�y swego samochodu. Z trudem uda�o si� jej wsi��� do �rodka. Zapali�a lampk� i spojrza�a w wsteczne lusterko. Mokre w�osy, szaro-blada i brudna twarz oraz jej zaci�ty wyraz i zw�one �renice oczu przypomnia�y jej wcze�niejsze wydarzenia. Przebieg� j� dreszcz. Zaczyna�a ponownie my�le�. Zastanawia�a si� w�a�nie co powie m�owi, gdy w takim stanie pojawi si� w domu. W tym momencie jej wzrok pad� na siedzenie pasa�era. W jednej chwili przypomnia�a sobie po co si� tu pojawi�a. Spojrza�a na zegar samochodu. Ze zdziwieniem stwierdzi�a, �e pokazuje on dopiero 2:10. Wydawa�o si� jej wcze�niej, �e to co si� wydarzy�o, trwa�o bardzo d�ugo. Spr�bowa�a si� skoncentrowa�. Tamten potrzebuj�cy cz�owiek mia� jeszcze szans� prze�y�. Nie zastanawiaj�c si� wi�cej, przekr�ci�a kluczyk i ruszy�a dalej w Meison Holl. Ju� po kr�tkiej chwili zatrzyma�a samoch�d przed domem nr 9. By� to pi�trowy domek jednorodzinny. �wiat�a z tylnich okien domu od razu zwr�ci�y uwag� Kate. Potykaj�c si� i zataczaj�c, odczuwa�a bowiem jeszcze b�l w udach, przesz�a przez trawnik i zadzwoni�a do drzwi frontowych. Z wn�trza odpowiedzia�a jej tylko cisza. Spr�bowa�a jeszcze raz nacisn�� dzwonek. Tym razem jednak przytrzyma�a go nieco d�u�ej. Pomy�la�a nawet, �e opowie tym ludziom, co jej si� przytrafi�o i poprosi o pomoc. Jednak i tym razem nie by�o �adnej odpowiedzi. Ci�gle jeszcze trz�s�cymi si� r�kami, Kate nacisn�a klamk� u drzwi. Ust�pi�y z lekkim piskiem. Waha�a si� tylko przez chwil�. By�o dla niej ju� jasne, �e jedynym lokatorem jest �w potrzebuj�cy cz�owiek. Szybkim krokiem przemierzy�a dom, kieruj�c si� w stron� �wiat�a. W niewielkim salonie, na kanapie, w pobli�u telefonu le�a� m�czyzna. Najwyra�niej zabrak�o mu insuliny i zdo�a� tylko zawiadomi� pogotowie. Na pierwszy rzut oka rozpozna�a pocz�tki objaw�w �pi�czki cukrzycowej. Na szcz�cie nie by�o jeszcze za p�no. M�zg nie zosta� uszkodzony. Podesz�a do niego i przygotowa�a strzykawk�. Nie mog�a jednak od razu wykona� zastrzyku. Za bardzo trz�s�y si� jej r�ce. spr�bowa�a si� nieco rozlu�ni�. Rozejrza�a si� po pokoju i jej wzrok zatrzyma� si� na fotografiach g�sto wisz�cych na �cianie. Zamar�a w bezruchu. Przenosi�a wzrok z jednej fotografii na drug�. Spojrza�a na trac�cego zmys�y m�czyzn� i ponownie zwr�ci�a si� do fotografii. jej twarz zacz�a t�e�. Dopiero teraz poczu�a co si� jej naprawd� przytrafi�o. Dopiero teraz zrozumia�a co jej zosta�o odebrane. Kate wsta�a. Nieu�yt� strzykawk� schowa�a do kieszeni. Jej wzrok zatrzyma� si� jeszcze na z�o�onym r�wno granatowym mundurze i b�yszcz�cej w �wietle lampy odznace z napisem "Policja". Ju� po chwili Kate skr�ca�a w Kensinkton Roud i hamowa�a przed swoim domem. KONIEC