1930

Szczegóły
Tytuł 1930
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1930 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1930 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1930 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Szaman morski" autor: Karol Olgierd Borchard Projekt ok�adki wg pomys�u . ' K. O. Borchardta wykona�a Ewa Totwen Ilustracje i reprodukcje: Ewa Totwen, Gra�yna Kilarska aktor Alin lczak edaktor hniczny 'bi molar~~ 9 ekta ~ Gra�yna Masalska Aniela Wilkanowicz @ Copyright by Karol Olgierd Borchardt, Gda�sk 1985 ISBN 83-215-5190-4 Wydawnictwo Morskie Gda�sk 1985 Wydanie pierwsze. Nak�ad 199750 + 250 egz. Ark. wyd. 16,22. Ark. druk. 16 + 3 ark. wk�adek offset. ~eaE~clrin~Q. Ri.k710'~ g. Oddano do sk�adana w grudniu 1984 r. Podpisano do druku w listopadzie 1985 r. Zak�ady Graficzne w Gda�sku, ul. Trzy Lipy 3 Zam. nr 335 E-4 Narodziny Szamana Morskiego SZAMAN MORSKI - tytu� nadany przeze mnie kapitanowi Eus- tazemu Borkowskiemu jako bohaterowi ksi��ki - n a r o d z i � s i � w lutym 1942 roku w Szkocji a podn��a g�ry Tinto. Znalaz�em si� tam na skutek ( p r a w d o p o d o b n i a ) skrzepu w g�owie. Uderzy- �em si� g�ow� o nadburcie �odzi ratunkowej, gdy usi�owa�em si� dosta� do niej po storpedowaniu "Pi�sudskiego" w dniu 26 listopada 1939 roku na Morzu P��nocnym. Na "Pi�sudskim" by�em starszym oficerem. B�le g�owy powodowane tym skrzepem by�y tak wielkie, �e posta- nowiono mnie u�pi� na dwa tygodnie. B�le ust�pi�y, ale razem ze snem. Po trzech kompletnie bezsennych miesi�cach sp�dzonych w szpitalu pod opiek� najlepszych specjalist�w medycyna zachowa�a si� w stosunku do mnie podobnie jak to pani w naszym Or�owie, nios�ca telewizor. Zapytana przez przechodnia, gdzie jest ulica Prze- bendowskich, powiedzia�a: "Prosz�, niech pan potrzyma telewizor". Gdy si� go pozby�a, roz�o�y�a szeroko r�ce i powiedzia�a: "N i a wiem!" Otrzyma�em wysok� do�ywotni� pensj� komandorsk� oraz dwie dobre rady: �ebym cieszy� si� z �ycia i sam sobie radzi�. Zaopatrzy�em si� w mikroskop oraz akwarele i z nimi spocz��em na bezludnych wrzosowiskach otaczaj�cych g�r� Tinto po rzek� Klajd� (Clyde), poniewa� cz�owiek NIE�PI�CY nie nadaje si� zupe�nie do �ycia towarzyskiego. Pomimo do�ywocia, jak na owe czasy bardzo "syte- go", po o�miu bezsennych miesi�cach tam sp�dzonych uda�o mi si� przy pomocy Hatha-Yogi wresxcie zasn��. ' W okresie tej bezsenno�ci, maj�c czar nieograniczony do dwu- dziestu czterech godzin na dob�, postanowi�em spe�ni� przyrzecze- nie dane kapitanowi Marnertowi Stankiewiczowi, gdy rozmawia�em . 5 z nim, stoj�c nad jego grobem-przed wyjazdem na m.s. "Chrobry" w 1940 roku na stanowisko starszego oficera-�e napisz� ksi�ik� o nim. Szybko uda�o mi si� da� tytu� ksi��ce i rysunek na obwolucie. Tytu�: ZNACZY KAPITAN. Na obwolucie - kolorowy strz�p r�kawa mun- duru z czterema pastrami i kotwic� nad nimi, poniewa� mia�em zamiar pisa� o nim wy��cznie jako o kapitanie okr�tu. Opowiada� mia�o by� trzydzie�ci siedem (trzy i siedem by�y to ulubione liczby kapitana). Na tym na razie zako�czy�o si� moje pisanie tej ksi��- ki. Dotychczasowe moje PI�MIENNICTWO by�o w�a�ciwie nijakie i dziecinne. Podczas okupacji Wilna przez Niemc�w, od 19 wrze�nia 1915 do 1 stycznia 1919 roku, matk� moj� aresztowano za ksi��eczk� "Czy wiesz, trim jeste�?". Uwa�ali�my si� za Litwin�w, a znakomita wi�kszo�� mieszka�c�w Wile�szczyzny na pytanie o narodowo�� odpowiada�a: TUTEJSZY. Matka moja usi�owa�a przeciwdzia�a� nie- mieckiej akcji przesiedlenia na Wile�szczyzn� miliona trzystu tysi�cy osadnik�w niemieckich w rzekomo niepodleg�ej, bo pod protektoratem niemieckim, Litwie. Przesiedlenie to zaplanowane by�o po spisie ludno�ci, maj�cym wykaza�, �e Wile�szczyzna jest zamieszka�a przez rdzennych Litwin�w. Mia�em jedena�cie lat, gdy matk� moj� osadzono w wi�zieniu, a ojczyma wys�ano do obozu na Pomorzu. Jesieni� 1916 roku zacz��em chodzi� do trzeciej klasy gimnazjalnej Zwi�zku Nauczycielstwa Pol- skiego. W tej klasie wydawana by�a przez starszych ode mnie kole- g�w - Jana �liwi�skiego, Wac�awa Ursyna, Szantyra i G.ajdzisa - gazetka pod tytu�em "R�g". Has�o gazetki brzmia�o: P�JDZIEM, GDY ZAGRZMI Z�OTY R�G. Redakcja mie�ci�a si� w r o g a klasy. Zaproszony zosta�em do zespo�u redakcyjnego, po narysowaniu na tablicy pi�knego or�a, pocz�tkowo na "etat" ilustratora, p��niej kon- tynuowa�em grac� mojej matki, pisz�c artyku�y pod tytu�em "Laszka synowa". W domu mia�em dostateczn� ilo�� materia��w zebranych przez ni� na ten temat. Adam Mickiewicz w "czaruj�cy" spos�b przedstawi� w "Trzech Budrysach" zagony Litwin�w, jakie n�ka�y Pol:k� od 1201 roku p,Iawie przez dwa wieki. Dociera�y one nieomal pod sam Krak�w, bo ~~ Tarnowa, uprowadzaj�c niekiedy po czterdzie�ci tysi�cy bra�- c�w. WPd�u~ oblicze� na jednego Litwina przypada�o nieraz po 6 dwadzie�cia "Laszek synowych", a nie jedna "wychuchana" pod burk�. Po roku matka wr�ci�a z wi�zienia. W kilka miesi�cy po jej powrocie zmar� m�j dziad, �jciec matki. Podczas jego pogrzebu o kilka mogi� dalaj pochowano ma��e�stwo. Zmar�o jedno po drugim, w odst�pie paru godzin, pozostawiaj�c trzy nieletnie c�rki, Mari�, Jank� i Zori�, bez �rodk�w do �ycia. Matka moja zabra�a dziewczynki do naszego domu. Nale�a�y do s�awnej rodziny aktorskiej Leszczy�- skich. Przywioz�y ze sob� wiele rekwizyt�w teatralnych, w�r�d nick mundury szwoleier�w, dzi�ki kt�rym mog�em w minimalny spos�b odwdzi�czy� si� moim �ywicielom z okresu pobytu matki w wi�zie- niu. Matk� moj� Niemcy aresztowali 19 czerwca 1916 roku. Sko�czy�y si� lekcje w szko�ach, a wraz z nimi przesta�o istnie� jedyne �r�d�o mego wy�ywienia, jakim by�a wydawana nam co dzie� przez Gim- nazjalny Komitet Rodzicielski jedna kromka PRAWDZIWEGO chleba -bez dodatku brukwi - oraz miseczka zupy z kilku ziarnkami p�caku i grochu. W naszym mieszkaniu zakwaterowa� agent policji niemieckiej - wobec czego~znajomi i krewni, kt�rzy wiedzieli, �e by�em �ledzony, nie mieli mo�no�ci kontaktowania si� ze mn�. Ja tak�e do nikogo si� nie zbli�a�em. W tej beznadziejnej sytuacji przyszed� do. nhnie m�j r�wie�nik Anto�, s�siad z przylegaj�cego do naszego podw�rka domu. Bawi�c si� w Indian, stali�my si� bra�mi przez po��czenie jego i mojej krwi z naci�tych no�em ramion oraz po wym�wieniu zakl�- cia: ' - Unkas (Anto�) jest bratem Tenangi. Howgh!!! - Tenanga (to ja) jest bratem Unkasa, Howgh!!! Anto� podarowa� mi pi�kny sztylet kor�yka�ski w srebrnej opra- wie. Wiedzia� o aresztowaniu matki i ojczyma. O �ywno�� jednak ~nia�em si�. nie martwi�, poniewa� on ma "otriad" sk�adaj�cy si� z `` pi��dziesi�ciu ludzi. (Zabawa w wojn� by�a w�wczas jak najbardziej z,, modna). "Otriad" ten przez ca�y rok z nara�eniem �ycia zdobywa� dla '~ mnie po�ywienie w nocnych wyprawach na pomocnicze tabory nie- ~�~nieckie, stoj�ce na placu przed dawn� szko�� junkiersk� ko�o -,A j ZAKR�TU. Uwa�ali oni, �e odbieraj� Niemcom to, co ci zrabowali -',`:�vil�a siebie w naszym kraju. v Oczarowany mundurami szwole�er�w, postanowi�em ~napisa� dramat historyczny "Ksi��� J�zef pod Raszynem" i odegra� go, za zgod� panien Leszczy�skich, w owych mundurach na naszym pod- w�rku. Wybra�em Raszyn, bo nie by�o potrzeby u�ywa� na scenie koni. Nie potrzebuj� dodawa�, �e rol� ksi�cia J�zefa gra�em ja sam. Najpi�kniejszym dla mnie sukcesem tego przedstawienia by�o przy- j�cie przez moich r�wie�nik�w~ywicieli dla ich oddzia�u mian� PIERWSZEGO SZWADRONU imienia ks. J�zefa Poniatowskiego. Podobno Persowie twierdz�, �e dobry kogut w jajku pieje! Tyle w nim "napia�em". Natomiast je�li chodzi o pisanie przeze mnie list�w, przypomina mi si� opinia moich koleg�w, �e jeden list na trzydzie�ci lat - to wszystko, czego mog� si� ode mnie spodziewa�. W gifnnazjum, podbity zwi�z�o�ci� wypowiedzi Cezara i na�ladu- j�c jego VENI VIDI VICI, wypracowanie na temat "Dziad�w" Adama Mickiewicza uj��em w jednym zdaniu: "�Dziady<e Adama Mickiewi- cza przypominaj� mi powiedzenie: Z MEGO WIELKIEGO B�LU MOJA MA~.A PIOSENKA!" Nauczyciel, pan Stolarzewicz, postawi� ocen� "bardzo dobrze" za "gl�bokie przemy�lenie tematu i rzeczowe uj�cie ca�o�ci w jednym zdaniu". Natomiast pani Zofia Domaniewska na moich wypracowaniach z j�zyka francuskiego oraz pracach z historii powszechnej i Polski do oceny dopisywa�a uwag�: "Gimnazjum nie jest urz�dem pocztowym do nadawania telegram�w!" Obarczony wspomnieniami o Cezarze, zabra�em si� do spe�nienia "�lubu", czyli napisania ksi��ki o kapitanie Mamercie Stankiewiczu - w�r�d pustkowia szkockich wrzosowisk, gdy "reszta �wiata we krwi i �zach ton��a". Przypomnia�o mi si�, �e podobno Henryk Sienkiewicz, zabieraj�c si� do pisania - to znaczy bior�c pi�ro do r�ki - mia� ju� ta�e opowiadanie gotowe w pami�ci. Nale�a�o je tylko mechanicznie utrwali� na papierze. U siebie w tym momencie stwierdzi�em w g�owie absolutn� pr��ni�. Pocieszaj�c si�, z�o�y�em to na karb tra- p~�cej mnie kilkumiesi�cznej ca�kowitej bezsenno�ci. Si�gn��em po lll�zitpn~ w pokoju, w kt�rym mieszka�em, ksi��k�: "Samouczek j��~r)~a w�oskiego". Zostawi� j� to prawdopodobnie jaki� polski wojak, kt�rego oddzia� t�dy przechodzi�, a on sam w pokoju tym zanocowa�. Trafi�em w niej na w�osk� "maksym�", jak nale�y pisa�. Ot�i PISA� NALE�Y TAK, �EBY BY~.O ~.ADNIE! Poniewa� nie tylko nie umia�em, ale i nie wiedzia�em, jak nale�y pisa�, postanowi�em pisz�c zwraca� wy��cznie uwag� na to, ieby by�o "�adnie", bez ogl�dania si� na prawdziwo�� i �cis�o�� fakt�w, bez ujmowania tego, co warto na�ladowa�, a co mia�o by� najwa�niej- szym zadaniem w mojej zamierzonej ksi��ce o kapitanie Mamercie Stankiewiczu. O czym�e wi�c mam pisa�? W mesach naszych transatlantyk�w nieustaj�cym tematem by�y zadziwiaj�ce wyczyny kapitana Eusta- zego Borkowskiego. Zawodowi opowiadacze dowcip�w nigdy nie prze�cign�li w swych fantazjac~ na temat kapitana Eustazego tych CUD�W, kt�re on sam wyczynia� lub opowiada�. Pobudk� do nich by�a jego nienasycona ch�� prze�cigr~i�cia konkurencji w popular- no�ci a pasa�er�w. Postanowi�em rozpocz�� od opisania zas�ysza- nych lub przeze mnie widzianych poczyna� kapitana Eustazego. Opowiada� postanowi�em napisa� siedemna�cie. Tytu� ksi�iki? Pod wzg��dem fantazjowania kapitan Eustazy przypomina� mi Zag�ob� z Try�ogii Sienkiewicza. Ale Zag�oba by� zawsze sob�, a ,kapitan Eustazy stale GRAS. rol� kapitana, a wi�c AKTOR MORSKI? Tytu� nic w�a�ciwie nie m�wi�cy. ARTYSTA MORSKI? Poczynania kapitana Eustazego nie zawsze by�y artystyczne. ZAGLOBA MOR- SKI? Zag�oba nigdy nie u�ywa� SI� WY�SZYCH, natomiast szafowa� nimi kapitan Eustazy, nie licz�c si� z nikim i z niczym. A wi�c? SZAMAN MORSKI! Mia�em zatem ju� tytu�. Po napisaniu zaplano- wanych siedemnastu opowiada� chcia�em si� zorientowa�, czy potrafi� wykona� PORZAIDNIE przyrzeczenie z�o�one na grobie ~apitana Mamerta Stankiewicza. Adorowane przeze mnie V~:NI VIDI VICI by�y teraz raczej przeszko- d�. Pisz�c, nie liczy�em si� przecie� nawet z prawdziwo�ci� fakt�w. Ijsi�uj�c pisa� "�adnie", te� nie mia~em poj�cia, na czym to �ADNIE ma polega�. Pierwszymi czytelnikami tych opowiada� byli uczniowie z �ag- '`lowca szkolnego "Dar Pomorza", na kt�rym, jako zast�pca kapitana, yby�em z ch�opcami do Anglii jesieni� 1989 roku: Przyje�d�ali do ;r..xnnie do Szkocji na ki�ka dni odpoczynku, schodz�c na urlop z "~'~~� naszych okr�t�w wojennych. Niekt�rzy przez ca�y pobyt a mnie 8 'fit ~~ 9 prawie nic nie m�wili. Musieli swe prze�ycia uporz�dkowa�, by o nich opowiada�. Wyje�diaj�c, tylko pytali, czy mog� zn�w przyje- cha� na kilka dni, by odpocz��. Moje opowiadania bardzo im si� podoba�y. Poczu�em; �e le�� "znaczy, na rumbie", jak by powiedzia� kapitan Stankiewicz, i zacz��em pisa� intensywniej. Odwiedzi� mnie Kot (Konstanty) Kowalski. By� inspektorem za�o- gowym w polskim Ministerstwie �eglugi w Londynie, a przedtem kapitanem "Daru Pomorza". Powiadomi�, ie mia�em by� opiekunem uczni�w, kt�rzy pojechali do angielskiej Szko�y Morskiej w Sou- thampton. Poniewa� by�em w�wczas w szpitalu, pojecha� kapitan Antoni Zieli�ski. Kotowi tak�e moje opowiadania si� spodoba�y. Najbardziej ucie- szy�o mnie nie to, co m�wi�, a�e to, �e si� �mia� g�o�no, zapominaj�c o mnie. Ludzie cz�sto u�miechaj� si�, widz�c co� �adnego, wobec tego doszed�em do przekonania, �e pisz� �ADNIE, cho� zdawa�em sobie spraw�, i� pisz� najbardziej nieprawdopodobne g�upstwa. W Szkocji odwiedzi� mnie r�wnie� dyrektor departamentu; Leo- nard Mo�d�e�ski, zabieraj�c ze sob� do Londynu kilka moich opo- wiada�. Odes�a� je z opiniami Melchiora Wa�kowicza i Terleckiego. Obaj nie wiedzieli, kim jestem. Wa�kowicz mia� powiedzie�: "Po co ten cz�owiek marnuje temat? Przecie� z ka�dego opowiadania mo�na napisa� ksi��k�, a nie jej streszczenie". Terlecki natomiast napisa� wiele s��w zach�ty. W ten spos�b powsta�o siedemna�cie opowiada� o Szamanie Morskim i trzydzie�ci siedem o Znaczy Kapitanie. Po powrocie do kraju wydrukowa�em w miesi�czniku "Morze" kilkana�cie opowiada� przeznaczonych do ksi��ki "Znaczy Kapi- tan". Gdy to si� sko�czy�y, odda�em do druku opowiadania z "Sza- mana Morskiego", bez przekonania o ich warto�ci, bez sprawdzania prawdziwo�ci szczeg���w, ~w stanie zupe�nie surowym; tak jak je napisa�em w Szkocji. Wreszcie chciano jo wyda�, ale okaza�o si�, �e ~SZAMAN MORSKI jest ZA CHUDY, jak na wymogi edytora. Zacz�- �em go podtucza�. Dosz�y opowiadania us�yszane od kapitana Jana Sfarzyckiego ("Opatrzno��") i kapitana Jerzego, Mieszkowskiego ("Hrabina" oraz "Bizony") jak r�wnie� zapami�tane przeze mnie da",o mniejszym rozg�osie.Si�gt~��em tei sam i innych odsy�am do ksi�iki by�ego pierwszego;o'ficera'u boku Borkowskiego, W�ady- s�aws Mi�ewskiegat.;~:~orzd..i na l�dzie". Kapitan Mamert Stankiewicz by� dla mnie TEZ� - mam na my�li wz�r KAPITANA NAWIGATORA. Natomiast kapitan Eustazy Bor- kowski, na podstawie moich w�asnych z nim prze�y� - ANTYTE- z�. Ale... nikt, czytaj�c, nie pot�pia� ZAG�OBY za to, �e zosta� regi- mentarzem, innymi s�owy, sprawowa� funkcj� HETMANA - tym bardziej nie pot�pi kapitana Eustazego Borkowskiego, �e by� kapi- tanem �eglugi wielkiej i dowodzi� naszymi transatlantykami. Natomiast w �adnym wypadku nie radzi�bym nikomu na�ladowa� go, poniewa� cz�owiek ten mia� ABSURDALNE SZCZ��CIE, kt�re w epoce iaglowc�w dla wielu armator�w by�o bardziej cenne ni� WIE- DZA. Ostatecznie oddaj�c "Szamana Morskiego" do druku pogrubi�em go jeszcze historyjkami nie dotycz�cymi samego kapitana Eustazego Borkowskiego. W��czy�em bowiem opowie�ci zwi�zane z inn� barwn� postaci� floty polskiej, mianowicie z kapitanem Edwardem Pacewiczem, zwanym Domejk�, tym bardziej �e obaj kapitanowie si� zna�i-wszyscy zreszt� kapitanowie transatlantyk�w znali si� ze sob� i w pewnym stopniu rywalizowali. Zamykam ksi��k� "Ostatni� parad�" - syntetycznym uj�ciem los�w naszych siedmiu transatlantyk�w, kt�re razem zaprezento- wuj� na ok�adce. r: a i., X44 903 ~., to Loksodroma Szamana W marcu 1931 roku do brzeg�w Ameryki P��nocnej zbli�a� si� polski parowiec transatlantycki "Ko�ciuszka". Na jego pok�adzie, w barze pasa�er�w kabinowych, odbywa�y si� "MISTERIA NA CZE�� SYNA POSEJDONOWEGO, Oriona, my�liwego, wzrostu tak olbrzy- miego; ie kiedy brodzi� po najwi�kszych g��binach morza, g�ows' jego wystawa�a jeszcze nad wod�". Dusz� misteri�w by� kapitan statku, Eustazy Borkowski, s�ucha- czami - grono wybranych przez kapitana dostojnych pasa�er�w. Kapitan by� przej�ty sw� rol� gospodarza statku. Zabawiaj�c swych go�ci jak umia� najlepiej, wskazywa� obecnym trzy gwiazdy PASA ORIONA, m�wi�c: - Ta pierwsza z lewej to Alnitax; gwiazda �rodkowa zwie si� Anilam. A trzecia z prawej to Mintak. Wszystkie razem nazywane s� rozmaicie: Trzema M�drcami, Trzema Kr�lami, Trzema Z�otymi Orzechami lub Trzema �r�d�ami Si�y. Ostatnia nazwa wydaj~ mi si� najbardziej trafna. S�o�ce jest r�wnie� gwiazd�, a to trzy s� herol- dami jego promieni, zebranymi przez z�ote grona winoro�li, i w stanie p�ynnym stoj� przed nami. Mo�emy czerpa� z tych promieni natchnienie, m�dro�� i czu� si� kr�lami. Z�otym Orzechem zwie si� to, co daje nam rado��, a wi�c to, czego mo�emy si� spodziewa� od tego, co kryj� w sobie trzy z�ote gwiazdy. Trzy z�ote gwiazdy, o kt�rych kapitan mia� tak d�ugi wyk�ad, zdobi�y nalepk� na butelce koniaku. Zawarty w niej z�oty p�yn by� t� iyciodajn� si��, jak� kapitan podejmowa� swych dostojnych go�ci. - Gwiazdy to - m�wi� - widziane przez nas przy stole, prowadz� w wielk� podr�� nasze dusze; wid z mostku na niebie, piowadz� nasze okr�ty, a od wiek�w na ]z~ipttorzu wskazuj� podr��nikom dr�g� do upragnionego celu.< 12 Wsp��biesiadnicy wykazali wiele zainteresowania tym, do jakiego stopnia dzisiaj jeszeze gwiazdy s� przewodnikami marynarzy na morzu i w jaki spos�b marynarze nimi si� pos�uguj�. -Szanowni panowie-wyja�nia� kapitan Eustazy-gdyby gwiazdy ' sta�y na miejscu, to w nocy mogliby�my je uwa�a� za latarnie mor- skie. Niestety, z wyj�tkiem Gwiazdy Polarnej, dzi�ki kt�rej wiemy, w jakim kierunku jest p��noc, wszystkie inne zmieniaj� swe po�o�enie. Je�liby Alnitax na przyk�ad sta�a w miejscu i wiedzieliby�my, �e pod ni� znajduje si� Nowy Jork, to, steruj�c na ni�, szliby�my najkr�tsz� drog� do naszego celu. Drog� t� na morzu zwiemy ORTODROM� - po polsku znaczy to tyle co PROSTOBIE�NIA. Nie widz�c na morzu miejsca przeznacze- nia, musimy trzyma� si� kursu wskazanego przez kompas. Po�udniki zbiegaj� si� na biegunach, wobec czego je�li nasz kurs nie jest p��- nocny lub po�udniowy i nie idziemy po r�wniku, to id�c na �wiat�o cey - nazwijmy to po marynarsku - po ortodromie, b�dziemy kaidy po�udnik przecinali pod innym k�tem czy kursem. Trzymaj�c si� kursu wed�ug wskaza� kompasu po linii przecinaj�cej po�udniki pod tym samym k�tem, b�dzierny szli po linii sko�nej, zbli�onej do spirali, a wi�c d�u�szej. Zwiemy j� z grecka LOKSODROM� - SKO�- NOBIE�NI�. Na mapie morskiej po�udniki s� wobec siebie r�wnoleg�e i proste, a wi�c loksodroma wygl�da na niej jak linia prosta. Ale ortodroma, mimo �e kr�tsza, na mapie wygl�da jak �uk wygi�ty ku biegunowi, �uk, kt�rego ci�ciw� jest loksodroma, pomimo �e jest drog� d�u�- __ sz�. Ca�e towa~zystwo bez wyj�tku zapragn��o teraz ju� koniecznie przekona� si� naocznie, �e fascynuj�ca gra s��w: D�U�SZA droga jest lim� KR�TSZ�, a droga KR�TSZA jest lim� D�U�SZ� - nie jest powiedzeniem go�os�ownym. Kapitanowi nie pozosta�o nic innego, jak zaprosi� dostojnych go�ci na mostek do kabiny nawigacyjnej, by przekona� ich, �e to, co powiedzia�, jest prawd� - tym bardziej �e kabina znajdowa�a si� na a'~` tym samym pok�adzie co bar. W nawigacyjnej kapitan wydoby� map�, na kt�rej wielkim �ukiem by�a po��czona droga przez ocean - od wysepki Rockall do po�ud- niowego przyl�dka Nowej Fundlandii. 13 - Jak sami widz� szanowni panowie, jest to dla nas najkr�tsza droga przez ocean i na tej linii teraz si� znajdujemy; posuwamy si� po niej w rzeczywisto�ci kr�tkimi odcinkami ~loksodromy, steruj�c wed�ug kompasu. Gdybym przy�o�y� linijk� i po��czy� wysepk� Ro- ckall z przyl�dkiem Race w Kanadzie, otrzymaliby�my na mapie ci�ciw� tego �uku, ale to nie by�aby droga najkr�tsza. Naraz jeden z pan�w powiedzia�: -Ta cala historic przypomina mi strzelanie z karabinu do bardzo odleg�ego celu. Podnosimy celownik~ tak, �e lufa skierowana jest nie wprost na cel, lecz znacznie wyiej, i kula, podobnie jak to droga, leci po hxku. Kapitan Eustazy, zaskoczony tak niezwyk�ym dla niego podo- bie�stwem obu problem�w i zastosowaniem go w nawigacji, zamilk� zmieszany. Z k�opotu wybawi� go finny z pan�w, m�wi�c, �e zna analogiczny wypadek do tego, jaki kapitan przed chwil� zademon- strowa�. Zdarzy� si� on jednak nie na morzu, lecz na l�dzie... w szkole powszechnej. -Na lekcji arytmetyki nauczyciel zaznaczy� na tablicy dwa punkty: A i B. Wywo�a� jednego z uczni�w i poleci� mu wykre�li� najkr�tsz� drog� pomi�dzy tymi punktami. Ch�opaczyna podszed� do tablicy i bez pomocy linijki po��czy� oba punkty zygzakowat� lini�, z dziesi�� razy d�u�sz� od tej, kt�r� by otrzyma�, ��cz�c punkty lim� prost�. "Kto ciebie tego nauczy�?" - spyta� zdumiony nauczyciel. Ch�opiec, wcale nie zmieszany zdziwieniem nauczyciela, spokoj- nie odpowiedzia�: "M�j ojciec". "Kim�c jest tw�j ojciec?" - zaciekawi� si� nauczyciel. - A mo�e to by� syn naszego kapitana? - wtr�ci� si� do rozmowy jeszcze jeden z dostojnych go�ci. - No, tutaj to by�a zupe�nie inns historic - ko�ezy� sw�j "analo- giczny wypadek" drugi z zabieraj�cych g�os w sprawie loksodromy. - Prosz� sobie wyobrazi�, �e na pytanie nauczyciela, kim jest jego ojciec, ch�opiec wyja�ni�: "M�~ ojciec jest w�a�cicielem i kierowc� taks�wki". Gdy nasycone widokiem ortadromy i loksodromy towarzystwo znalaz�o aid zn�w w barze przy nape�nionych kielichach, kapitan Eustazy zatbra� g�os, prosz�c o pozwolenie powiedzenia jeszcze kilku s��w na temat loksodromy. Po ch�rainej zac�cie us�yszanej od wsp��biesiadnik�w, kapitan powiedzia�: -Ch�opak ten nie by� moim synem, jak jeden z pan�w za�artowa�, ale podobny wypadek mia�em w Pary�u, b�d�c prawie od dziesi�ciu lat w�a�cicielem i kierowc� talrs�wki. Przej�cie z TAKS�WKI na TR�NSATLANTYK mia�o w najwi�k- a" szym skr�cie przebieg nast�pu~ ~r�c Starania rodziny Eustazego Borkowskiego, rodem z Warszawy, by nam�wi� go do powrotu do kraju (przekazywano dla niego pieni�- dze i listy przez uprzejmego komandora Mieczys�awa Burhardta) nie dawa�y rezultat�w. Dopiero po kilku latach dalszego taks�wkowania "nieoczekiwana znajomo�� z SI~.� WY�SZ� ie�skiego rodzaju na ministerialnym poziomie" - jak to okre�li� komandor Burhardt - PRZENIOS�A Eustazego w 1929 roku z jego kierowniczego stano- wiska we w�asnej taks�wce w Pary�u na kierownicze stanowisko kapitana na parowcu "Premier" nale��cym do Polsko-Brytyjskiego Towarzystwa Okr�towego. Ta sama "si�a wy�sza" przenios�a go w lutym 1981 roku na kapitana parowca "Ko�ciuszko". Tak w jednym, jak i w drugim wypadku Eustazy Borkowski "przychodzi� ju� na GOTOWE" - to znaczy na regularn� lini� ze �wietnie wdro�on� do s�u�by na niej za�og� i oficerami. Na "Premierze" zast�pi�- kapitana Mamerta Stankiewicza; na "Ko�ciuszce", jak na razie, praktycznie musia� jeszcze dzieli� w�adz� z poprzednim kapitanem, Du�czykiem Mauritzenem. Oficerom pok�adowym na obu statkach, nie maj�cym poj�cia o "si�ach wy�szych" rz�dz�cych kapitanem Eustazym, wyda- wa� si� niekiedy Zag�ob� obwo�anym przed chwil� regimentarzem - z powodu swoich osobliwych teorii z dziedziny nawigacji, kt�re :, budzi�y w nich podziw zaprawiony niepokojem. ;., ~ Munduru kapitana Eustazego nie zdobi�y jeszcze ani krzy�e, ani '~" ordery, ani ich baretki, gdy w sw� pierwsz� podr�� na transatlantyku wyszedl w 1931 roku na "Kaziuka", ezyli 4 marca. ~�~ =< Prawdopodobnie ten sam podziw dla teorii nawigacyjnych kapi- -. tana Eustazego dzielili z oficerami akcjonariusze du�scy, kt�rzy ' posiadali jeszcze ezterdzie�ci dwa procent akcji PTTO, czyli Pol- - ~kiego Transatlantyckiego Towarzystwa Okr�towego. Nie dowierza- j�c kwalifikacjom kapitana z dziesi�cioletni� praktyk� kierowcy taks�wki, przydzielili mu jako asystenta dotychczasowego kapitana 14 ~ 15 ,,Ko~cit~sz~ki", M~tmritzena, z wi�kszym prawdopodobnie od oficjal- ~gc~r;~apitma zakresem w�adzy. "Przymioty" kapitana Mauritzena, t~,ie jak nieograniczona pewno�� siebie, bezgraniczne prze�wiad- azenie o swojej wy�szo�ci i wy�szym stanowisku praktycznym, stwo- rzy�y kapitanowi Eustazemu w jego pierwszym transat�antyckim rejsie na parowcu. "Ko�ciuszko" warunki niszcz�ce mu HUMOR, KREW I ZDROWIE. Jak twierdeili ofcerowie pok�adowi, kapitan Eustazy ezu� si� w tej podr��y niby Kolumb - niezupe�nie pewien odkrycia przez siebie Nowego �wiata. �y� wci�� jeszcze wspomnie- niami z dziesi�cioletniego okresu piastowania kierowniczego stano- wiska w taks�wce paryskiej. - By�o to jakie� trzy later temu --m�wi� teraz kapitan Eustazy. - Pewnego dnia, po odebraniu taks�wki z kosztownego remontu, zosta�em b a z j a d n a g o SOU w kieszeni. W tej sytuacji musia�em z�apa� zamo�nego pasa�era-cudzoziemca. Od d�u�szego ju� czasu sta�em pried dworcem St-Lazare, taksuj�c wzrokiem wychodz�cych. Na pr��no. Kiedy ju� straci�em nadziej�, zobaczy�em go. Wygl�da� na obywatela Stan�w Zjednoczonych. Wychyli�em si� szybko przez okno i powiedzia�em po angielsku: "Yes, sir?!" Na d�wi�k angielskiej mowy m��czyzna zatrzyma� si�. Twarz jego przybra�a radosny wyraz: Spyta� po angielsku z ameryka�skim akcentem: "M�wisz po angielsku?" "Yes, sir! - powt�rzy�em. - M�wi� nim tak, jerk gdybym �adnym innym j�zykiern od dziecka nie m�wi�". "To dobrze, dobrze - odpowiedzia�. - Zawie� mnie do hotelu oTerminuscc ": - Szanowni panowie! - kapitan Eustazy schyli� g�ow�. -Jeszcze raz zmuszony jestem przypomnie�, �e by�em bez grosza i prosi� to zebranych o ~@yrozumia�o��. Wyskoczy�em szybko z taks�wki, otworzy�em drzwiczki od samo- chodu, zabra�em Amerykaninowi z r�:k ne�eser i~gdy tylko pasa�er wsiad�, ruszy�em jerk mog�em najszybciej pried siebie... zostawiaj�c po lewej r�ce olbrzymi budynek hote�u "Terminus", do kt�rego mia�em przewie�� nie�wiadomego sytuacji cudzoziemca. Nale�a�o go teraz zaj�� mo�liwie najciekawsz� rozmow�. Tak�, by straci� poczucie czasu. Po dziesi�ciu prawie latach je�d�enia w�asn� .tzks�wk� zna�em ju� nie tylko ka�dy zau�ek w Pary�u, ale r�wnie� go histori�, anegdoty o nim, a nawet piosenki. Potrafi�em prawie wsze odgadn��, kogo co w Pary�u interesuje. Amerykan�w na og�� "<., teresowa�o wszystko i w przeciwie�stwie do Anglik�w byli roz- ~owni. Akurat dojecha�em do ulicy ~du Rocher. ;:..,best to bardzo ciekawa dzielnica - zacz��em. - Dawniej t� dziel- ~` nic� przez d�ugie lath nazywano LA PETITE POLOGNE"". v :Zauwa�y�em, �e m�j pasa�er ma zadowolony wyraz twarzy, doda�o :j ~i to otuchy. Pomy�la�em, �e niczego nie spostrzeg� i ju� odwa�niej ~` ht�wi�em dalej: ~,W 1578 roku stan��o to dworem poselstwo polskie, kt�re przy- by�o, by zaprosi� na tron Walezjusza. Poselstwo sk�ada�o si� z trzystu os�b i pi��dziesi�ciu powoz�w. Francuzom bardzo zaimponowali Polacy w�adaj�cy kilkoma j�zykami, podczas gdy Francuzi m�wili tylko jednym - swoim w�asnym. Ale najbardziej serce Pary�an pod- bi�y konie, chyba najpi�kniejsze na �wiecie. Rz�dy ko�skie przy- t~rane by�y srebrem i z�otem, a w bogatych strojach szlachty polskiej pXZyci�ga�y wzrok sobolowe ko�paki z pi�ropuszami, zdobnymi w - elrogie kamienie. Francuzi, czuli na pi�kne rzeczy, nie mogli zapom- pie� Po�ak�w". ~. Tymczasem min��em bulwar Batignolles i wjecha�em na plac Chchy. ,~Je�li pana to interesuje, to plac ten w 1814 roku r�wnie� by� pe�en je�dEc�w, przeciwko kt�rym ch�opi francuscy, chroni�e ~� do miasta s~ aH,ym dobytkiem, powznosili barykady. Stnczono walk� z je�d�- cami. Byli to kozacy francuskiego emigrants, ksi�cia genera�s Lan- ' gna. Jerk pan widzi, Pary� jest miastem ciekawym. Dwie ulice - na ,~.nej je�d�cy polscy, na drugiej kozacy. Teraz przejedziemy ko�o sa~icjscowo�ci St Denis, w kt�rej na pewno modli�a si� Joanna t~,''~Arc". Objecha�em dooko�a ko�ci��ek, mijaj�c par� ulic. Po drodz~e obja�- ni�em, ie Dziewica Orlea�ska modli�a si� tutaj pried szturmem na bram� St Honore. Podczas szturmu zosta�a ranna, ale znalaz�a w '"sobie tyle si�, �e i po szturmie tutaj si� modli�a. Widz�c wyra�nie, ie mego pasa�era to, co m�wi�, interesuje i �e ` Mala Polska. 16 y,. 17 dobry nastr�j go nie opuszcza, odwa�nie wzi��em kurs na poiud- niowy wsch�d, a potem.na po�udniowy zach�d, przez ulic� Riquet i bulwar Vil�ette. "Teraz-powiedzia�em-po lewej stronie b�dziemy mijali miejsca, kt�re ja nazywam Ma�� Hiszpani�. W XVIII wieku odbywa�y si� tutaj walki byk�w na wz�r hiszpa�skich widowisk. 14 kwietnia 1781 roku w gazetach pisano: D'un taureau mis a mort par les toreadores tel que le spectacle se fait en Espagne". Ale by�y to nie tylko walki byk�w, lecz i innych zwierz�t z psami. Walczy�y nied�wiedzie, ody�ce, nawet tygrysy i wilki. Walki anonsowano szumnymi tytu�ami w gazetach: Grand Combat d'Animaux': Ci�gn��y si� to zabawy od po�owy XVIII do po�owy XIX wieku". Znalaz�em si� wkr�tce na ulicy Belleville. "Ta ulica - m�wi�em - jest r�wnie s�awna jak tamte. Gdy tam ca�y Pary� zbiera� si� na walki zwierz�t, to w owych latach w ka�dy T�usty Wtorek ci�gn��y t�umy, by ogl�da� nie ko�cz�cy si� poch�d pierro- t�w i arlekin�w, oton�cy w morzu winacc. Nast�pnie rozpo�zyna�y si� zabawy, ba, orgie, trwaj�ce do p��nego ranks. Tysi�cami powoz�w wracano do miasta, rycz�c i wrzeszcz�c, rozrzucaj�c cukierki i pozo- sta�e po libacjach przysmaki pomi�dzy tysi�ce gapi�w t�ocz�cych si� wzd�u� ulic. Nosi�o to widowisko nazw� Descente de Courtille". By�o tak s�awne, �e istnia�o powiedzenie: Voir Paris sans la Courtille, c'est voir Rome sans le Pape". Ostatnie odby�o si� w 1888 roku". Ja opowiada�em, a pasa�er wci�� pilnie i cierpliwie s�ucha�. Min�- li�my bulwar Menilmontant, Avenue Philippe Auguste. i bulwar Picpus. "A oto bulwar i most pan�w de Bercy - zwr�ci�em uwag� mego pasa�era. - By�a to jedna z najbogatszych rodzin w Pa.ry�u, znana ju� w XIV wieku, przede wszystkim z nieprawdopodobnego sk�pstwa. Jednego z pan�w de Bercy przedstawi� Molier w oSk�pcu<c jako Harpagona". "O byku u�mierconym przez toreador�w w widowiaku na modt� hiszpa�- -" . .. "4' "Wielka walks zwierz�t". ` . "Zjazd w Courtille". "By� w Pary�u i nie widzie� Courtille - to by� w Rzymie i nie widzie� papie- ia". - Po przejechaniu mostu trzyma�em kurs na zach�d, obja�niaj�c ;~,* mego pasaiera, �e niegdy� by�y tutaj najwi�ksze i najbujniejsze y:~, pastwiska, �e pas�y si� tutaj stada najlepszego byd�a. St�d sz�o do Pary�a mi�so i mleko. Oddalali�my si� coraz bardziej od centrum i od Sekwany, przy- bli�aj�c .si� do niej jednocze�nie. Przejecha�em tak b�yskawicznie 'V bulwary de la Gare, Auguste i St Jacques, skr�ci�em w ulic� Froide- va~x i Avenue du Maine, dojecha�em do ulicy Vercingetorix (Wer- cyngetoryksa). "Widzi pan t� ulic�? - zwr�ci�em si� do swego Amerykanina. - Nazwa jej ma przypomina� Francuzom jednego z najs�awniejszych wodz�w Gall�w. Najdzielniej broni� Galii przed Rzymianami. Oble- ~any przez Cezara, zosta� wzi�ty do niewoli z powodu g�odu w twierdzy. By� w orszaku Cezara, gdy ten odbywa� triumfalny wjazd do Rzymu, a potem zosta� stracony. T� w�a�nie ulic� upodobali sobie mo�ni wielkiego francuskiego �wiata. Sta�a przy niej niegdy� farms, @ nazwa�bym j� miejscem rendez-vous magnat�w z pi�knymi da- mami Pary�a. Przyje�d�ali tutaj, by si� bawi�, przebrani za pasterzy i plsterki. Z czasem farm� z~st�pi�a gospoda, kt�r� zaszczycali sw� ,dibecno�ci� przeciwnicy Burbon�w: Zola, Delacroix, Aleksander Dumas i ich przyjaciele tych samych przekona�". $ulwarami Vaugirard, Pasteura, Ganbaldiego i alej� Emila Zoli '' ~dpjecha�em do Sekwany w dzie�nicy Grenelle. .,. "Mo�e pan teraz zechce rzuci� okiem na to okolice. Tu prawdo- _- ~otlobnie by�o najstarsze pole bitwy pomi�dzy Gallami a Rzymia- ~fi2imi. Gall�w prowadzi� Camulogena, stary, do�wiadczony wojow- y, zaprawiony w bojach pod wodz� Wercyngetoryksa; legionami zmskimi dowodzi� Labienus, jeden z najzdolniejszych i najdziel- z~jszych oficer�w Cezara. Dzia�o si� to w 52 roku przed nasz� er�. .v ~tymianie podeszli do Sekwany w okolicach mostu Mirabeau. To f ,.:most, przez kt�ry teraz przeje�d�amy. Tam z dala wida� Alej� ~`(.ab�dzi, gdzie wykopano ��d� z tyeh w�a�nie czas�w, a w�a�ciwie ...bowy kad�ub, wzmocniony sze�cioma ko�kami ze �wierka. Masa- Gall�w by�a straszna. W bitwie poleg� stary w�dz Camuloge- . ", - Tymczasem min�li�my Rue d'Auteuil i Avenue Mozart. Gdy mija- '~"ii�my alej� Proudhona w dzielnicy La Muette, obja�ni�em mego lg ~ 19 Amerykanina, �e przeje�diamy teraz przez dzielnic� NATURA- LNYCH NAMI�TNO�CI I NATURALNYCH PRZYJACI�EK - tak pozwol� sobie nazwa� wielkie damy Pary�a, na�laduj�ce �on� cesa- rza rzymskiego, Klaudiusza - MESSALIN�. S�yn�� z tego pa�acyk my�liwski, zbudowany dla Karola IX - le eH,.3teau de la Muette - prze- kszta�cony na rezydencj� dla Margot, siostry kr�la francuskiego Henryka III, a Tony kr�la francuskiego Henryka IV - czaruj�cej sw� pi�kno�ci�, razumem i wykszta�ceniem, bardziej jednak znanej ze swych NATURALNYCH SEANS�W na bieli�nie po�cielowej koloru czarnego w �wietle pochodni. W roku 1716 zamieszka�a w tyro pa�acu DUCHESSE'a de Berry-prosz� nie myli� jej z pani� Dubarry (Jeanne Becu du Barry). Ot�� duchesse'a (diuszesa) de Berry mia�a taki styl iycia, �e j� zwano Messalin� - w pami�ci tkwi�o mi zapami�tanych par� wierszy NA JEJ CZE��: La Messaline de Berry L'oeil en feu; l'a�r plein d'arrogance, Dit en faisant charivari Qu'elle est la premiere de France Elle prend, ma foi, tout le train D'etre la premiere putain. Drugi zapami�tany przeze mnie wiersz zaprowadzi� w roku 1717 dwudziestotrzyletniego Voltaire'a po raz pierwszy do Bastylii, jako podejrzanego o jego autorstwo. Autor przyr�wna� w nim diuszes� de Berry, jej ojca i siostr�, ale w szczeg�lno�ci j�; do bibtijnego Lota i jego dw�ch c�rek, a panu dobrze wiadomo, co zapisane jest w Pierwszej Ksi�dze Moj�eszowej rozdzia� dziewi�tnasty, pomi�dzy wersetami trzydzie�ci dwa a trzydzie�ci osiem. Enfin, votre esprit est guer� Des craintes du vulgaire: Belle duchesse de Berry, Achevez le mystere. Un nouvCau Loth vous serf d epoux Mere des Moabites, Puisse bient6t mitre de vous (ln peuple d'Ammonites. Ws omnian rez denc' darowa� o'ciec diuszes de Berr Lud- P � Y J� J Y Y ._, wikowi XV, gdy ten mia� zaledwie lat dxiewi��. Nieco p��niej zamie- szka�a w aiej comtessa de Mailly-Nesle, jedna z czterech si�str, `~~ b�d�cych NATURALNYMI przyjaci��kami kr�la. Nast�pnie mie- '..~ka�a tam jej siostra, diuszesa Chateaufort-Nesle, NATURALNA ~,p�ezyjaci��ka zar�wno kr�la, jak i kardyna�a Richelieu, i wreszcie ~iAJDRO�SZA NATURALNA PRZYJACI�KA Ludwika XV,' ma- ~'~liame de Pompadour, z pensj� miliona pi�ciuset tysi�cy frank�w �lniesi�cznie. Interesuj�ca zapewne ~ jako MESSALINA, przez dwa- dzie�cia lat fatalnie rz�dzi�a Francj� i kr�lem, nazywana PREMIE- .~tEM W SP�DNICY. Po jej �mierci na jej etat wybrana zosta�a przez ~dyna�a Richelieu madame Dubarry. @1 . I wreszcie w oczekiwaniu na ceremoni� �lubn� z Ludwikiem XVI xamieszka�a w pa�acu Maria Antonina ze sw� NATURALN� przy- y , jaci��k�, diuszes� Gabriell� de Polignac. Tak dotarli�my do Lasku Bulo�skiego. Zna�em o nim chyba naj- `'�' wri�cej historyjek, obwo��c cz�sto turyst�w z ich w�asnej woli. Maj�c �'' .iei~az nie�wiadomego swej roli turyst�-Amerykanina, liczy�em na to, -~ moje opowie�ci o Lasku Bulo�skim zainteresuj� go najbar- dziej. :, v "Dawno temu, od czas�w Gall�w i Rzymian, rozci�ga�y si� tutaj olbrzymie last', miejsca wielkich �ow�w. By�o to zatrz�sienie grubego "' zwierza: nied�wied�ie, ody�ce, jelenie, no i wilki. W ci�gu wiek�w .last' kurczy�y si� coraz bardziej. Nieomal doszcz�tni~e wyniszczyli je ~tacjonuj�cy tutaj w 1814 roku kozacy ksi�cia Langrena. Ci sami, z kt~3rymi walczyli ch�opi francuscy rna placu Clichy. Do �ajwi�kszych ciekawostek Lasku Bulo�skiego nalei� poje- dynki dam za czas�w Ludwika XV. Na bia�� bro� bi�y si� dwie "naturalne" przyjaci��ki �piewaka Opery Paryskiej. Jedna by�a pary- w �ank�, druga Polk�. Polka por�ba�a Francuzk� i zosta�a z rozkazu i.udwika XV wydalona z Francji. Y Inn� par� stanowi�y damy dworu, markiza Nesle i ksi�ina Polig- 5' W lac. Obie by�y NATURALNYMI PRZYJACI�@,KAMI Fronsaca, prze- �wietnego diuka Richelieu. Obie by�y z nim szcz��liwe i obie nie- szcz��liwie spotka�y si� a niego o tej samej godzinie, wskutek bez- my�lnie wys�anych przez sekretarza diuka xaprosze�. 20 21 Pierwszy strza�, jako pozwanej, nale�a� do markizy de Nesle. Strze- li�a, trafiaj�c w drzew�. Natomiast dysz�ca zemst� ksi��na de Polig- nac zdecydowanie liragn��a przestrzeli� g�ow� znienawidzonej ry- walki. Chybi�a i odstrzeli�a jej tylko koniuszek ucha. Nie mniej g�o�ne z pofedynku by�y' jeszcze dwie inne panie. Madame Theodora, tancerka Opery Paryskiej, i mademoiselle Beau- mesnil, �piewaczka tej�e opery. �wiadkiem by�a Marie Madeleine Guimard, tancerka Opery Paryskiej o osobliwym wdzi�ku, przez dwadzie�cia pi�� lat nigdy nie za�miona gwiazda pierwszej wielko�- ci. Co prawda bardziej g�o�na by�a ze swych NATURALNYCH DZI- KICH ORGII, niespotykanego temperamentu i czaru, jaki roztaeza�a w swoim w�asnym, prywatnym teatrze na pi��set miejsc, zwanym �WI�TYNI� TERPSYCHORY, dost�pnym jedynie za olbrzymie ceny bilet�w, i to dla bardzo uprzywilejowanych. Po dwudziestu pi�ciu latach takiego n a t a r a 1 n a g o �ycia wysz�a za m�� za kom- pozytora piosenek; Jeana Despreaux. Wracaj�c do pojedynkuj�cych si� pa�. W�a�nie obie by�y ju�, na stanowiskach, ka�da z pistoletem w d�oni, gotowe do siebie otworzy� ogie�, gdy wpad� mi�dzy nie szef orkiestry operowej i rykn�� jak m�g� najg�o�niej: rCEASE FIRE! Czyli: oZAPRZESTA� OGNIA~c Przy- wyk�e widocznie �lepo s�ucha� swego dyrygenta, obie panie z�o�y�y bro�. Analogiczny wypadek zdarzy� si� z m��czyznami. Nie chcia�bym ich wylicza�, bo to nic nadzwyczajnego, ale w takiej same] sytuacji znale�li si� mocno utytu�owani: ksi��� d'Artois, przysz�y kr�l Francji Karol X, i ksi��� de Bourbon, ostatni z Kondeusz�w. W tym wypadku pojedynek zosta� przerwany rozkazem kr�la". Widz�� na twarzy porwanego przeze mnie Amerykanina coraz wi�ksze zaciekawienie, postanowi�em go nadal bawi� tymi jui mocno frywolnymi anegdotami. "Pried nami w�a�nie Longchamp-obja�nia�em.-Nazwa powsta�~ od rzymskiego Longus Campus - Dhxgie Po�e, s�ynnego swego czasu z parad pojazd�w i dam. Pierwsz� heroin� tej parady by�a madcr ~ix�k Le Duc w 1742 roku. Obsypana brylantami, dams to powcr~ ~,~a sama sze�cioma malutkimi konikami, nie wi�kszymi od os�a. W 1768 roku cx~ademoiselle Marie Madeleine Guimard, o kt�r�~ ~.,x ju� panu m�wi�em, �e by�a �wiadkiem w pojedynku dw�ch artystek z opery, przejecha�a tymi ulicami w kolasie ozdobionej jej herbem, m�wi�cym wsp��czesnym: JEMIO)f.A D�BOWA WYRASTA ZE Z�O- TEJ GRZYWNY. Rozumiano przez to, �e olbrzymia fortuna panny Guimard wyro- s�a z grzywny w z�ocie, pobieranej przez ni� zach�annie od mo�nych, upostaciowanych tutaj przez d�b, za~ich NATURALNE PO��DANIE JEMIO~.Y, �wi�tego dr�ewa Druid�w i Gall�w, b�d�cej symbolem najintymniejszej kobieco�ci. W 1774 roku mademoiselle Rosalie Duthe, r�wnie� aktorka, wiel- ko�� w skali Messaliny, NATURALNA przyjaci��ka kr�la Karola X, przejecha�a t�dy na z�otym rydwanie, ci�gnionym przez sze�� prze- �licznych r�czych koni. Je�li por�wnywa�em niekt�re damy do Messaliny, to musz� doda�, �e jednej z nich nawet ona, nie schylaj�c g�owy, mog�aby przej�� pod obcasem. Za tak� uwa�ano aktork� teatru COM~DIE FRANC~AISE, mademoiselle Dubois. Pozostawi�a ona po sobie w 17 75 roku KATA- LOG lub spis NATURALNYCH SWYCH PRZYJACI�~. za okres ;~dwudziestu lat. Mia�a ich szesna�cie tysi�cy pi��set dwudziestu sied- `''~~.::'miu: S�aws zdobyta przez poprzednie zaprz�gi zblad�a wobec zaprz�gu diuszesy Walentyny, c�rki diuszesy Mazarin. Walentyna ukaza�a si� w- 1780 roku w porcelanowej kolasie. Zaprz�g stanowi�y eztery u..rumaki ma�ci jab�kowitej w uprz��y z r��owego jedwabiu. Wkr�tee ~~dnak prze~wyiszy�a j� statystka Opery Paryskiej, Beaupre, w por- 9ianowej karocy ci�gnionej przez cztery pi�kne jasnoszare konie w ,.L, ,4~u _ ~~ ,~prz��y z b��kitnego aksamitu, przeplatanego z�otem. Karoc� ozda- ~~a�y malowid�a przedstawiaj�ce Dian� i Endymiona. `~ @ ~a~='~ Parady pojazd�w odbywa�y si� na tej drodze, kt�r� teraz jedziemy, odkiem szpa�eru utworzonego przez dwa. szeregi �o�nierzy, usta- .w~ 'onych a� do placu de la Concorde: Zaraz skr�camy w a�ej�, gdzie wniej`odbywa�y si� przeja�d�ki konne. Jest to Avenue des Champs iysees. ;.~ Jak pan zauwa�y�, stale u�ywam francuskiego okre�lenia NATU- LNY w odniesie~niu do przyjaci��ek i przyjaci��. Zrozumie mnie lepiej, gdy opowiem panu histori� domu przy tej alei, oznaczo- 28 nego niegdy� numerem pi�tnastym, uwa�anego przez d�ugi czar za symbol ca�ego SPLOTU NATURALNEGO Pary�a. Dom ten zosta� zbudowany przez DUCa (diuka) de Morny dla jego NATURALNEJ przyjaci��ki, madame Lehon, c�rki bankiera Mosselmana, a �ony ambasadora belgijskiego. Z NATURALNEJ PRZYJA�NI diuka de Morny z ambasadorow� urodzi�a si� w 1889 roku c�rka, Ludwika Lehon. W 1856 roku po�- lubi�a ona polskiego ksi�cia Stanis�awa Augusta Poniatowskiego, stryjecznego prawnuka kr�la polskiego, Stanis�awa Augusta Ponia- towskiego". Satyryczne gismo angielskie uPUNCHcc wk�ada w usta diuka de Morny takie powiedzenie: oM�wi� C4MTE do mojego ojca, SIRE do brats, PRINCESSE do mojej c�rki, a sam jestem DUCiem i wszystko to jest naturalnect. Diuk de Morny by� synem NATURALNYM kr�lowej holender- skiej Hortensji, NATURALNYM wnukiem Talleyranda i NATURA- LNYM prawnukiem kr�la Ludwika XV. W wyniku NATURALNEJ przyja�ni Ludwika XV z pann� de Longpre w 1761 roku urodzi�a si� NATURALNA c�rka Adelaida. Zosta�a �on� ksi�cia Flahaut de la Billarderie. Z NATURALNEJ przyja�ni Ade'laidy z Talleyrandem-Perigord, kardyna�em.d'Autun, urodzi� si� w 1785 roku NATURALNY syn Charles-Auguste Flahaut de la Billarderie. Zosta� adiutantem Napoleons I. Odznaczy� si� Ksi��� Andrzej Poniatowski di Monte Rotondo - najm�odszy syn Stanislawa Augusta Poniatowskiego i Ludwiki Lehon - wzbogacony ma��e�stwem z amery- ka�sk� miliarderk�, pani� Harriman, w�a�ciciel kilku bank�w francuskich, po pierwszej wojnie �wiatowej finansowa� tworz�c� si� we Francji armi� polsk� gene- ra�s J�zefa Hallera. W roku 1919 ten sam ksi��� Andrzej Poniatowski, porucznik armii francuskiej, razem z misj� francusk� odwiedzi� Polsk�. Najm�odszy syn tego ksi�cia, Marian Andrzej Poniatowski, po kapitulacji Francji w drugiej wojnie �wiatowej zg�osi� si� na ochotnika do oddzia��w polskich w Szkocji. :Dnia 22 stycznia 1945 r. podporu�2an'k hfarian Andrzej Poniatowski, dow�dca Plutonu w Pierwszym Pu�ku Pancernym Bryg~dy genera�s Maczka, zgin�� na polu chwa�y w bitwie pod St Philipsand w Belgii. Po�miertnie zosta� odznaczony Krzy�em Virtuti Militari. (Wed�ug Mariana Brandysa: "Nieznany ksi��� Poniatowski". War- szawa 1973, wyd. V). ' ;:.~za,lon� odwag� w bitwie pod Hanau. B�d�c przy Napoleonie, pozna� Iow� holendersk�, Hortensj�, c�rk� �ony Napoleons, J�zefiny auharnais, �on� brats Napoleons, Ludwika. Z NATURALNEGO ania Hortensji z adiutantem urodzi� si� w 1811 roku syn ATURALNY Charles Auguste Demorny. Dzi�ki �askawo�ci swego rzyrodniego brats, Napoleons III, syn Hortensji sta� si� diukiem de ny, senatorem, ministrem spraw wewn�trznych, prezesem Zgro- adzenia Prawodawczego i w�a�cicielem domu numer pi�tna�cie y Avenue des Champs Elysees. .y.""... H ~ak pan widzi, na podstawie historii tego domu pod numerem '~tna�cie rno�na wysnu� wniosek, is sploty naturalne we Francji nie nie przynosi�y ujmy, lecz przeciwnie - zaszczyty, stanowiska, ,.wy.. . ,,~pgactwo. Ba, nawet s�aw�". ;.;;'*~.pasa�er m�j nie wygl�da� na znudzonego i mia�em nadziej�, �e o przymusowa podr�i ujdzie mi na sucho. "Zaraz dojedziemy do pa�skiego hotelu - powiedzia�em. - ziemy teraz mijali �wi�tyni� s�awy, de la Madeleine. Napoleon I a� j� zbudowa� na wz�r �wi�ty�, jakie maj� Ateny, a jakich nie ''' ia� Paryi. �wi�tyni� t� zbudowa� architekt Vignon. Po�wi�cona ~'iv~a 'a�a by� Wielkiej Armii". ~~~~' Skr�ci�em w ulic� Royale. "Oto �wi�tynia de la Madeleine. Je�li jest pan wielbicielem Duma- ;4 aa, to zainteresuje pans, �e przy bulwarze de la Mac~eleine pod ..:�,:numerem pi�ulastym mieszka�a i tam zmarla jego Kameliowa ~; ,;~pr;>cna, a prozaicznie: Alfonsyna Plessis". ~��~~r' Min�li�my szybko ulice Vignon oraz de Rome i zatrzyma�em si� ",`.~.,d. hotelem "Terminus", naprzeciwko dworca St-Lazare. St�d ,asnie zabra�em Amerykanina. Na liczniku mia�em zawrotn� na ,.. ::owe czasy sum� siedemdziesi�ciu pi�ciu frank�w (za godzin� czeka- nia taks�wki pobiera�o si� w�wczas osiem frank�w). Wisia�a nade a,~,, ,l~rn� perspektywa wielkiej awantury. Mia�em peln� �wiadomo��, �e !, #~ym razem przeholowa�em i got�w by�em ponie�� zas�u�one konse- ~wencje. "Siedemdziesi�t pi�� frank�w, sir" - powiedzia�em, otwieraj�c riwiczki taks�wki. Amerykanin poda� mi sto frank�w m�wi�c: 24 ;. 25 "Opowiadanie twoje by�o warte tysi�c frank�w. Prosz� sto. Pozo- aaj� twoim d�u�uikiem. Czy jeste� jutro wolny i cz' m�g�by� przy- jecha� po mnie, aby pokaza� mi na sw�j aposdb Pary�?" "Aye, aye, sit! - odpowiedzia�em po wojskowemu. - O kt�rej godzi- nie �yczy pan, bym jutro przyjecha�?" ,;O dziesi~tej". ,ajutro o godzinie dziesi~.tej" - powt�rzy�em zadowolonym g�o- sem. Nast�pnego dnia :a pi�tna�cie dziesi�ta by�em ju� przed hotelem "Terminus". Postawienie sprawy zap�aty przez Amerykanina by�o dla mnie i pomy�lne, i l~�opotliwe. Nie mia�em w~tpliwo�ci;' �e post~pi� tak, poniewa� zauwa'zy�, �e potrzebowa�cm, pieni�dzy. Czu- j�c si� tym mocno zobowi�zany, przygotowa�em si�, jak mog�cm najlepiej, by mu na weso�o i rzeczowo pokaza� Pary�. Po�wi�ci�em ca�y wiecz�r, by od�wie�y� w pami�ci niekt�re historie, imiona i daty. Punktualnie o godzinie dziesi�tej "m�j" Amerykanin ukaza� si� w drzwiach hotelu. Wysiad�em z auta, by go powita�. "Co chcia�by pan zobaczy�, sir?" - spyta�em. "M�wi� pan wczoraj tak interesuj�co, my�l�, i� wie pan lepiej ode mnie, co mi pokaza�". Zauwaiy�em, �e jego zwracanie si� do mnie przez"you"dz~siaj by�o zbli�one do' naszego "pan". "Ile czasu chce pan po�wi�ci� na poznanie Pary�ac " "Tydzie� - odpowiedzia�. - By�em tutaj podczas wojny jako �o�- nierz. Teraz chcia�bym na tyle pozna;� Pary�, by mie� o nim jakie takie poj�cie i by po powrocie do domu m�e c~ ciekawego, podob- nie jak pan wczoraj, opowiedzie� o tym mie�cit swoim znajomym. Si�d� przy panu, by pans lepiej s�ysze� i rozu~nie�". Ruszyli�my na po�udnie, w kierunku Sekwany. "Mo�na by powiedzie� - zacz��em - �e jhdziemy po dnie morza. Wszystko to by�o zala.ne wod�. Gdy zacz��a opada�, wynurzy�y si� wzg�rza: Montmartre, Belleville, Wzg�rze �wi�tej Genowefy... A rzecz najwa�niejsza: zosta�a Sekwana, szeroka na przesz�o tysi�c metr�w. Na niej z biegiem czasu utworzy�y si� wyspy. Sta�y si� one kolebk� dzisiejszego Pary�a. Oto wy'spa Cite" - wskazywa�em j�, przeje�d�aj�c przez most na Sekwanie. 26 Skr�ci�em na po�udniowy wsch�d i zatrzyma�em si� przy Petit ,zJe�li pan sobie �yczy, sir, mo�e pan wysi��� i udawa� teraz Rzy- ianina. Labienus, niepokonany oficer Cezara, kt�ry powierzy� mu w�dztwo nad cz��ci� swych legion�w, m�g� sta� w�a�nie w tym iejscu, st�d patrze� na wysp� Cite, na Lutecj�, star� celtyck� osad�, olic� Paryzj�w. Zamierza� przecie� j� zdoby�, a zdoby� nie m�g� z j prostej przyczyny, �e ju� nie istnia�a. Mieszka�cy sami zniszczyli a miasta. Zerwali mossy. To te� by�a forma walki z przeciwnikiem. ie darm� oParissicc znaczy�o a Celt�w odzielnicc. Pocz�tkowo Paryz- ie mieszkali po lewej stronie rzeki - prawa by�a zbyt bagnista. pady zmusi�y ich do zbudowania most�w i schronienia si� na typ�, kt�r� obwarowali jeszcze murami z kamieni, zniesionych z ~~obliskich kamienio�om�w. Oczywi�cie wyspa nie nazywa�a si� ~`;ucdy uCiteu. i'' -�, ~Cezar, zabawnie powiedzie�, uchodzi w oczach wielu niemal za �rc� wsp��cxesnego Paryia. By� bowiem nie tylko przyczyn� znisz- ia stolicy Paryzj�w, ale i jej odbudowy.:Lutetia Parisiorum, nowe to, powsta�e na miejscu dawnej osady, sta�o si� zal��kiem, a em sercem i m�zgiem obecnego Pary�a. Wody Sekwany by�y jej 'lepszymi murami obronnymi. Te same wody zaopatrywa�y mie- ka�c�w wyspy w ryby. Po Sekwanie odbywa�a si� �egluga w g�r� i d�� rzeki. Nic wi�c dziwnego, ie w Lutecji najpot��niejszym by� tech Nautae Parisia�i. W tym miejscu, gdzie wznosi si� ten ogromny .,-` ` ' i��, s�ynna Notre-Dame, ustawili oni pomnik ku czci. Jupitera i wdopodobnie �wi�tyni�, bo znaleziono tam r�wnie� o�tarz. Kto '. czy nie ten tech da� Pary�owi herb. Jest nim bowiem po dzi� x' � wyobra�enie okr�tu. Dzia�o si� to wszystko w 52 roku pried .,..te� er�. ~y~, rzez dalsze lata panowania Rzymian, a byli to prawie pi�� me- ~'"w, nad Pary�em ci�.'zy� z�y duch wojen. Na kr�tki czar chmury ~f,~jenne rozp�dzi�Julian, zwany p��niej Apostat�-Odst�pc�. W 360 yu Pary� by� rezydencj� Juliana i to w�a�nie w tym ~amym roku ,ynierze rzymscy obwo�ali go imperatorem. Julian wychowany by� ~chrystianizmie, ale jako cesarx powr�ci� do helle�skiego neopo- izmu, a w�a�ciwie neoplatonizmu. Julian �iy� cz�owiekiem pra- ~;wym, a rz�dz�c Gali� przyczyni� si� bardzo do jej rozwoju i rozkwitu 27 Pary�a. Zaprowadzi� �ad w s�downictwie, z�agodzi� podatki. Pary� z~wdzi�cza� mu pierwszy akwedukt z czyst� i smaczn� wod�, Od jego tei czas�w miasto wyst�puje pod swoj� obecn� nazw�". Rapitan Eustazy przerwa� na chwil� opowiadanie i wzni�s� toast za zdrowie swych s�uchaczy, m�vi�c, �e nie podaje ju� nazw ulic, pla- c�w i budynk�w, przy kt�rych zatrzymywa� si� z Amerykaninem w trakcie pokazywania mu Pary�a. "Przeciwie�stwem hellenisty Juliana Apostaty by� Filip II August. Gorliwy katolik, kaza� pali� na stosach lub t@pi� �mia�k�w, kt�rzy odwa�yli si� wyznawa� wiar� inn� ni� nakazana przez w�adc�. Podj�� trzeci� wypraw� krzy�ow�, a mimo to nie unikn�� ekskomuniki, jak� obj�to ca�� Francj�. Przyczyn� by�a onaturalnacc �ona, kt�r� poj��, oddaliwszy sw� prawowit� ma�ionk�. Zakaz wykonywania obrz�d- k�w religijnych przyni�s� wiele szkody Pary�owi i pa�stwu. Filip II dokona�, jak na owe czasy, nies�ychanej rzeczy - wybrukowa� dwie Mice Paryia. Ulice w tamtych czasach to by�y drogi przeorane kolei- nami, nape�nione nieczysto�ciami i cuchn�c� wod�,. Za Filipa II Augusta przyby�y Paryiowi obszary po levej i prawej stronie Sekwany i dwa nowe akwedultty. On rozpocz�� budow� Luwru i zape~vni� subsydia4mi przysz�o�� uniwersytetu paryskiego. Uchodzi� za najbardziej wykszta�conego kr�la swej epoki. W przewidywaniu wyjazdu na trzeci� krucjat� do Ziemi �wi�tej otoczy� ca�y Pary� murami obronnymi. Dzia�o si� to w ko�cu XII i na p4cz�tku XIII wieku. Min��o sto pi��dziesi�t lat. Na tronie F'rancji zasiad� Karol V. Kr�l ten, s�abego zdrowia, ale obdarzony przez wsp��ezesnych sobie przy- domkiem oM�dryc<, na przyk�adzie dowi�d�, �e najwi�ksz� m�dro�- ci� w �yciw jest korzystanie z cudzego do�wiadczenia.,jemu Francja zawdzi�cza rad� naukowc�w, kt�ra pomaga�a kierowa� sprawami pa�stwa. Sam Karol V studiowat astrologi�, medycyn�, prawn i filozofi�. Rozbudowa� do niebywa�yeh dot�d rozmiar�w marynark� wojenn� i handlow�. Bezpo�redn�p jemu Pary� zawdzi�cza rozbu- dow� Luwru. Nie burz�c mur�w Fi�ipa II Augusta, zbudowa� wi�k- eze, dostosowane do potrzeb ~lki i wsp��~czesnej sztuki wojennej. To on wzni�s� Bastyli� -- dla obre~y~ Pary�a. Dokona� tego w ci�gu szesnastu lat swego panowania -' od 1364 do 1380 raku. Jego prawnuk, Ludwik XII, nie przyczyni� si� zbytn;o do rozbu- dowy miasta, ale - jak twierdzi si�