779
Szczegóły |
Tytuł |
779 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
779 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 779 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
779 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anna Dodziuk
Pokocha� siebie.
Wydawnictwo "Intra"
Warszawa 1993
Psychologia podr�czna
cz�� trzecia
P.W.Z.N.
"Print 6"
Lublin 1995
Przedruku dokonano
z pozycji: "Pokocha�
siebie" wydanej przez
Wydawnictwo "Intra"
Warszawa 1993
Dzie� dobry, m�j kochany.
Znajd� troch� czasu na to, by by� szcz�liwym!
Jeste� cudem, kt�ry �yje,
Kt�ry rzeczywi�cie istnieje na ziemi.
Jeste� kim� jedynym, niepowtarzalnym,
nie mo�na ci� z nikim pomyli�.
Czy wiesz o tym?
Dlaczego si� nie zdumiewasz,
nie podziwiasz,
nie cieszysz si� swym istnieniem
i istnieniem innych wok� ciebie?
Czy to tak oczywiste,
czy to nic nadzwyczajnego,
�e �yjesz,
�e mo�esz �y�,
�e dano ci czas,
aby� �piewa� i ta�czy�,
czas, aby� by� szcz�liwy? (...)
Phil Bosmans: Nie zapomnij o rado�ci.
Pallotinum Warszawa 1990
Serdecznie dzi�kuj� wszystkim, kt�rzy przeczytali maszynopis i podzie-
lili si� ze mn� swoimi uwagami: Agnieszce Korzeniewskiej, Mai Lis, Gra-
�ynie P�achci�skiej, Piotrowi Fijewskiemu, W�odkowi Kameckiemu, a zw�a-
szcza Andrzejowi Goszczy�skiemu, kt�ry od paru lat jest cierpliwym i ba-
rdzo wnikliwym pierwszym czytelnikiem tego, co przet�umacz� lub napisz�.
Wiesz, zajmuj� si� tym ju� prawie 20 lat i ci�gle nie mog� si� nadzi-
wi�. A� trudno uwierzy�, jak �le ludzie my�l� o sobie i jak �le sami
siebie traktuj�. Zr�b ma�y eksperyment: powiedz paru znajomym komple-
ment, a zobaczysz, ile wysi�ku w�o�� w to, �eby go "uniewa�ni�" - udowo-
dni� Ci, �e s� brzydsi i g�upsi ni� my�lisz, a ciuch, kt�ry Ci si� spod-
oba�, to stara szmata.
A co Ty robisz, kiedy kto� Tobie powie co� mi�ego albo Ci� pochwali? Co
Ci wtedy przychodzi do g�owy? Czy natychmiast zaczynasz szuka� argumen-
t�w, �eby udowodni� sobie, �e to nieprawda? Je�eli tak, to my�l�, �e nie
lubisz te� patrze� na siebie w lustrze. Jedna moja kole�anka wr�ci�a po
d�ugich wakacjach na zabitej wsi w bardzo dobrym humorze i stwierdzi�a,
�e najlepszy by� nie wspania�y las dooko�a, nie pi�kny widok na Tatry
ani zatrz�sienie grzyb�w, kt�re uwielbia zbiera� - tylko fakt, �e nie
by�o tam lustra i przez dwa miesi�ce nie musia�a na siebie patrze�.
Chcesz przygl�da� si� temu dalej? Sprawd� jeszcze co�, tym razem u sie-
bie. Zaznacz we w�a�ciwych miejscach odpowiedzi na pytania i po��cz je
lini� tak, �eby tworzy�y wykres.
Jakie uczucia odczuwasz do samego siebie?
W tym celu u�yj poni�szej skali skali:
1. Nigdy.
2. Wyj�tkowo.
3. Rzadko.
4. Czasem.
5. Cz�sto.
6. Prawie zawsze.
W stosunku do swoich uczu�:
1. Mi�o��, sympatia do samego siebie.
2. Uczucia mieszane (do samego siebie).
3. Niech��, nienawi�� do samego siebie.
Przeanalizuj swoje odpowiedzi. Po przeczytaniu ksi��ki odpowiedz ponow-
nie na postawione wy�ej pytania.
Chcia�am Ci� prosi�, �eby� to zrobi� nie tylko dla siebie, ale i dla
mnie. Mo�e si� kiedy� spotkamy, wtedy poprosz� Ci�, �eby� mi powiedzia�,
czy by�a jaka� r�nica - je�li tak, to znaczy, �e uda�o mi si� wp�yn��
na zmian� Twojego autoportretu. A na tym mi zale�y, bo mam taki oto am-
bitny zamiar: �eby� nie tylko dowiedzia� si� czego� o sobie, ale te� �e-
by co� si� w Tobie zmieni�o. �eby Ci by�o �atwiej i weselej �y�.
W najwi�kszym skr�cie mo�na to uj�� tak. My�lenie o sobie mo�e dodawa�
Ci skrzyde�, a mo�e je obcina�. Mo�e by� motorem, kt�ry dostarcza Ci
energii do �ycia, realizowania przedsi�wzi��, pomys��w i marze�, a mo�e
by� kul� u nogi, baga�em, z powodu kt�rego wszystko przychodzi Ci z tru-
dem, rzadko co� si� udaje, a marzenia nie spe�niaj� si� nigdy. Najcz�-
ciej my�limy o sobie �le, chocia� zwykle nie przyznajemy si� do tego
przed lud�mi, a nawet przed sob�. Poniewa� wiele lat temu, zaczynaj�c
prac� jako psycholog w poradni rodzinnej przekona�am si�, �e wszystkim
moim pacjentom doskwiera z�e mniemanie o sobie, zacz�am to sprawdza� u
innych ludzi.
Ilekro� mia�am na ten temat wyk�ad czy jakie� spotkanie - a sprawa po-
czucia w�asnej warto�ci jest moim hobby i m�wi�am o tym do setek s�ucha-
czy - zadawa�am zebranym pro�ciutkie zadanie: prosi�am, �eby doko�czyli
zdanie, sk�adaj�ce si� z w�asnego imienia i s�owa "jest". W moim przypa-
dku brzmia�o to "Ania jest...". Oni mieli na "trzy-cztery" z�apa� pierw-
sz� my�l jaka odruchowo przyjdzie im do g�owy.
Ot� niezale�nie od tego, czy byli to pacjenci, kt�rzy mieli jakie�
k�opoty ze sob�, psycholodzy szkol�cy si� w lepszym pomaganiu innym czy
te� po prostu ludzie zainteresowani poznawaniem siebie, kt�rzy przyszli
"z ulicy" do jakiego� domu kultury - zawsze reakcja by�a taka sama. Naj-
pierw poruszenie, szmer, wyra�ne zaskoczenie na wielu twarzach, potem
pe�en napi�cia �miech albo smutek. Niekt�rzy zaczynali niecierpliwie
tr�ca� s�siada, �eby natychmiast zwierzy� si� ze swojego odkrycia. Oczy-
wi�cie tak mocna reakcja pojawia�a si� nie u wszystkich, ale u znacznej
wi�kszo�ci. Znalaz�o si� zawsze par� os�b na tyle odwa�nych i otwartych,
�eby podzieli� si� tym, co im wysz�o.
Mog�oby si� wydawa�, �e pojawi� si� tu g��wnie takie okre�lenia, kt�-
rych u�ywamy zapytani o charakterystyk� jakiej� osoby. Kto to jest Kowa-
lczyk? M�ody facet z Poznania, nauczyciel, �onaty. Albo sprzedawczyni z
naszego sklepu osiedlowego, starsza pani. Jednak w�r�d setek odpowiedzi,
jakie zdarzy�o mi si� s�ysze�, zaw�d ani miejsce zamieszkania nie wyst�-
powa�o nigdy, p�e� i wiek tylko par� razy, podobnie stan rodzinny.
Okre�lenia, jakie pada�y, to nie by�y informacje, lecz oceny. I to oce-
ny w znacznej wi�kszo�ci negatywne: "Piotrek jest g�upi", "Basia jest
brzydka", "J�zek jest do niczego". Czasem bardziej rozwini�te bardziej
szczeg�owe - niekt�rym na przyk�ad przychodzi�o do g�owy zdanie "Krysia
wszystko gubi" albo "niczego nie potrafi doprowadzi� do ko�ca".
Robi� ten eksperyment ju� kilka lat i nadal szokuje mnie, jak du�y jest
procent os�b z takimi negatywnymi ocenami w�r�d zgromadzonych na dowol-
nej sali. No dobrze, nie ma si� czemu dziwi�, kiedy siedz� tam ludzie z
jakimi� problemami: alkoholowymi, ma��e�skimi, z trudno�ciami w szkole
(daj� takie przyk�ady, bo z k�opotami tego rodzaju najcz�ciej mia�am do
czynienia). Ale r�wnie� kiedy grupy by�y dobierane pod innym k�tem -
m�odzie� z warszawskiego klubu osiedlowego, studenci, dokszta�caj�cy si�
pracownicy socjalni - zawsze okre�lenia "na minus" przewa�a�y nad pozy-
tywnymi i by�a to przewaga mia�d��ca.
A co z Tob�? Czy ju� sprawdzi�e�, co masz w g�owie na w�asny temat? Mo-
�esz powiedzie�, �e to si� rozpisuje na ca�e mn�stwo r�nych szczeg�o-
wych ocen. To znaczy: co my�lisz o sobie jako o cz�owieku w og�le albo
jako o kobiecie czy m�czy�nie jakim jeste� synem, jak� matk�, jakim
pracownikiem. Jak gotujesz, p�ywasz, ca�ujesz, jak sobie radzisz w towa-
rzystwie, czy umiesz zbiera� grzyby, co my�lisz o w�asnych zdolno�ciach
do uczenia si� j�zyk�w obcych. To prawda, w ka�dym z tych obszar�w masz
jak�� samoocen�, my�lisz o sobie dobrze albo �le. Ka�dy z nich zreszt� i
niezliczone inne mo�na by dzieli� na jeszcze mniejsze cz�stki.
Ale masz r�wnie� - jak ka�dy - pewien syntetyczny obraz, jakie� og�lne
poczucie na w�asny temat. U ameryka�skiego psychoterapeuty Erica Berne'a
nazywa�o si� to poczuciem, czy jestem O.K. czy nie O.K., czy jestem w
porz�dku, czy nie. Mo�na o tym m�wi� jeszcze inaczej, mianowicie: jaki
mam stosunek do samego siebie? Czy siebie akceptuj�, lubi�, kocham? Czy
godz� si� na siebie takiego lub tak�, jaka jestem? Co jestem wart czy
warta? (Niestety, mam z t� ksi��k� pewien k�opot w zdaniach takich jak
dwa poprzednie trudno za ka�dym razem u�ywa� i rodzaju m�skiego, i �e�s-
kiego. Po d�ugich wahaniach zdecydowa�am si� konsekwentnie zwraca� si�
do Ciebie w rodzaju m�skim, poniewa� wszyscy jeste�my przyzwyczajeni do
okre�lonego sposobu czytania. Ot� -jak my�l� - zdanie "jeste� dobra"
zostanie tylko przez kobiety odczytane jako skierowane do nich, za� "je-
ste� dobry" brzmi naturalnie zar�wno dla m�czyzn, jak i dla kobiet.
Andrzej, m�j przyjaciel i recenzent, kt�remu zwierza�am si� z tej trud-
no�ci, troch� mnie pocieszy�: "Przecie� zwracasz si� do cz�owieka, a
cz�owiek w naszym j�zyku jest rodzaju m�skiego").
Mnie samej, musz� Ci powiedzie�, jako uzupe�nienie zdania "Ania
jest..." przez wiele lat pojawia�o si� "g�upia" albo "brzydka". M�wi�
to, bo chc�, �eby by�o jasne, �e problem niskiej samooceny znam nie tyl-
ko z pracy z pacjentami i psychologicznej literatury - gdzie ostatnio
po�wi�ca si� tej sprawie coraz wi�cej miejsca - ale te� z w�asnych prze-
�y�. Uda�o mi si� wiele poprawi�, m�j autoportret jest coraz lepszy.
Z tym, �e w trakcie tej nie�atwej pracy uprzytomni�am sobie co� wa�ne-
go: �e negatywne my�lenie o sobie to sprawa nie tylko indywidualna, ale
i spo�eczna. M�wi� - i my�le�! - o sobie dobrze jest czym� nie�adnym,
nietaktownym, tak nie wypada. Cz�owiek boi si�, �e zostanie uznany za
chwalipi�t�, narazi si� na zarzut wywy�szania si� albo pychy.
Nie ma zwyczaju nie tylko chwalenia siebie, ale te� innych. Skrytyko-
wa�, powiedzie� "ca�� prawd� prosto w oczy", wytkn�� b��dy i niedostatki
- tak, to si� ceni. Jeste�my przesi�kni�ci takimi nawykami. Natomiast
rzadko kiedy spotykamy si� z pochwa�� chwalenia, dostrzegania korzyst-
nych cech i otwartego wyra�ania pozytywnych opinii o drugim cz�owieku.
Dlatego nawet je�li jak powietrza potrzebujesz dobrego s�owa, �yczliwego
zdania o sobie, uznania ze strony innych, to sam uparcie im tego odma-
wiasz. I oto mamy do czynienia ze spo�ecze�stwem pod tym wzgl�dem dos�o-
wnie wyg�odzonym.
Nie da si� tego zmieni� tak od razu, ale - jak mawia� pewien chi�ski
m�drzec - nawet droga o d�ugo�ci dziesi�ciu tysi�cy li zaczyna si� od
pierwszego kroku. Napisa�am t� ksi��k� dla tych, kt�rzy chc� go zrobi�.
Kilkana�cie lat temu pracowa�am przez pewien czas w zespole jednego z
najlepszych polskich psychoterapeut�w. Kiedy� rozmawiali�my o wypisaniu
z o�rodka pacjentki z nerwic�, kt�rej uda�o si� podczas leczenia pozby�
przykrych objaw�w nieustannego l�ku. Pami�tam smutne s�owa szefa: "Ona
jest m�oda, �adna, inteligentna ale tak strasznie �le my�li o sobie. An-
ka, co ja mam zrobi�?"
Wzi�am sobie to pytanie mocno do serca i przez nast�pne pi�tna�cie lat
szuka�am odpowiedzi na nie. Czyta�am ksi��ki, analizowa�am w�asne prze-
�ycia, a przede wszystkim s�ucha�am ludzi, kt�rzy zdecydowali si� zaj-
rze� w siebie i co� w sobie zmieni�. Poszukiwania wci�ga�y mnie coraz
bardziej i nie wygl�da na to, �ebym mia�a ich zaprzesta�, bo ci�gle od-
najduj� jakie� nowe cegie�ki, z kt�rych buduje si� odpowied�. W ka�dym
razie dzisiaj wiem ju� na pewno, �e niska samoocena to jedna z najwa�-
niejszych i najbardziej powszechnych ludzkich dolegliwo�ci.
Rozdzia� 1
Co naprawd� my�lisz o sobie?
Czy ju� wiadomo, o czym w�a�ciwie mamy rozmawia�? W j�zyku psychologi-
cznym m�wi si� o poczuciu w�asnej warto�ci, samoocenie albo obrazie w�a-
snej osoby. I ka�dy wie, �e najog�lniej chodzi o to, jak prze�ywamy sa-
mych siebie, czy my�limy o sobie dobrze czy �le, jaki jest nasz prywatny
"wewn�trzny autoportret". Ale... co innego patrze� z zewn�trz, z dystan-
su, a co innego znale�� si� w sk�rze cz�owieka z samopoczuciem typu
"mniej ni� zero".
Skomplikowany autoportret
Jestem g�upia, z�a i brzydka; do niczego si� nie nadaj�, nic mi nigdy
nie wychodzi; czy komu� mo�e zale�e� na kim� takim jak ja? - niestety,
wi�kszo�� ludzi przynajmniej czasami my�li o sobie w ten spos�b. Niekt�-
rzy nawet zawsze. Najpierw spr�bujemy po�apa� si� w tym my�leniu, przea-
nalizowa� je nieco dok�adniej, roz�o�y� na czynniki pierwsze - bowiem
ka�dy plan poprawy sytuacji musi poprzedza� rozeznanie czyli diagnoza.
Masz wi�c i Ty, jak ka�dy, jak�� og�ln� samoocen�. Malujesz sw�j auto-
portret w ja�niejszych lub ciemniejszych barwach. Ale ten obraz jest
oczywi�cie znacznie bardziej skomplikowany, z�o�ony z r�nych - je�li
tak mo�na powiedzie� - sk�adnik�w czy wymiar�w. My�l�, �e cztery z nich
s� najwa�niejsze:
- powierzchowno��, wygl�d zewn�trzny, cia�o
- inteligencja, m�dro��, zdolno�ci
- dobro�, uczciwo��, kwalifikacje moralne
- jak� jestem kobiet�? jakim m�czyzn�?
Jest jeszcze pi�ty wa�ny wymiar co my�l� o sobie w obszarze "ja-inni".
Czy ludzie mog� mnie lubi�? Czy warto ze mn� by�? Czy zas�uguj� na mi-
�o��? Mo�na by� przecie� pi�knym, m�drym i dobrym, a mimo to czu� si�
bardzo samotnie.
Jedna z moich przyjaci�ek zwierza�a mi si� kiedy�: "Jestem niebrzydka,
�yczliwie traktuj� wszystkich i ch�tnie im pomagam, g�ow� mam te� nie
najgorsz�, nauka zawsze sz�a mi dobrze i w pracy osi�gam spore sukcesy.
Ale chyba mi czego� wa�nego brakuje. Prawie nie mam przyjaci�, znajomi
o mnie zapominaj�, m�czy�ni si� mn� nie interesuj�. Strasznie mi tego
brakuje". Rozumiem j�, pewnie i Ty j� rozumiesz - trudno cieszy� si� �y-
ciem bez dobrych kontakt�w ze znajomymi, przyjaci�mi, najbli�szymi.
Spr�buj� zastanowi� si� przez chwil� nad ka�dym z tych pi�ciu obszar�w
- zach�cam Ci� do tego samego. Ale przedtem jeszcze par� zda� dla tych,
kt�rzy lubi� rozwa�a� kwestie teoretyczne. Je�eli Ciebie to nie intere-
suje, po prostu opu�� ten kawa�ek i zacznij czyta� dalej od nast�pnego.
Dla tych, co lubi� rozwa�ania teoretyczne
Czy obraz w�asnej osoby i poczucie w�asnej warto�ci to jest to samo,
czy te� co innego? - pytaj� mnie czasami. Ot� moim zdaniem, chocia� na
temat tego rozr�nienia zosta�a napisana niejedna ksi��ka, dla naszych
potrzeb mo�na u�ywa� tych dw�ch poj�� zamiennie.
Co prawda poczucie w�asnej warto�ci - i s�ycha� to ju� w samym sformu-
�owaniu - jest skojarzone z warto�ciowaniem czyli my�leniem o sobie dob-
rze albo �le, z plusem albo z minusem. Natomiast obraz w�asnej osoby m�-
g�by by� czym� neutralnym czym� w rodzaju nieoceniaj�cego samoopisu. Ty-
lko �e tak nie bywa. Cz�owiek jest dla siebie zbyt wa�nym tematem i sam
siebie prze�ywa w spos�b ogromnie zaanga�owany. W zwi�zku z tym, gdy
pr�bujesz zrobi� nawet najbardziej neutralny opis, sporz�dzi� czysto in-
formacyjny autoportret, to jest on taki tylko pozornie, bo do ka�dego
jego elementu s� do��czone jakie� uczucia i oceny.
Je�li czytasz ten fragment, to znaczy, �e jeste� dociekliwy i pewnie
zechcesz na w�asnym przyk�adzie sprawdzi�, czy tak jest. Wypisz na kart-
ce dziesi�� cech, kt�re charakteryzuj� Ciebie b�d� Twoj� sytuacj�, a po-
tem dopisz do ka�dej plus albo minus - w zale�no�ci od tego, czy to dob-
rze czy �le, �e tak jest.
Drugie wa�ne pytanie: jak si� ma poczucie w�asnej warto�ci do uczu� wo-
bec siebie samego? Inaczej m�wi�c, idzie o to, czy siebie lubisz, czy
nie lubisz. Ludzie o niskiej samoocenie czy negatywnym obrazie w�asnej
osoby nie lubi� siebie, nie maj� do siebie zaufania, brakuje im pewno�ci
siebie, kiedy zabieraj� si� do zrobienia czego� albo kiedy kontaktuj�
si� z innymi. Nie musi tak by� w ka�dej sytuacji ani we wszystkich spra-
wach, ale generalnie tak w�a�nie jest.
Marzy mi si�, �eby kto� skonstruowa� przyrz�d do mierzenia samooceny.
Taki warto�ciometr na jednym kra�cu skali mia�by totaln� akceptacj�: lu-
bi� siebie, kocham siebie, w ca�o�ci siebie akceptuj�. Na drugim biegu-
nie: w og�le siebie nie lubi�, nic mi si� w sobie nie podoba, uwa�am, �e
zas�uguj� wy��cznie na negatywne oceny we wszystkich sprawach. Oczywi�-
cie takie skrajne okazy nie wyst�puj� w przyrodzie, wi�c ani na jednym,
ani na drugim ko�cu skali mego przyrz�du pomiarowego nie znalaz�by si�
�aden konkretny cz�owiek.
Na "lepszym" nie by�oby nikogo, poniewa� r�ne niesprzyjaj�ce okolicz-
no�ci i przeszkody �yciowe s� informacj�, �e czego� si� nie mo�e, nie
wie, co� si� nie udaje - i w wyniku zetkni�cia z nimi nawet absolutnie
jasny obraz samego siebie musia�by ulec przyciemnieniu. Natomiast cz�o-
wiek z drugiego bieguna, kt�ry niczego by w sobie nie akceptowa�, nicze-
go nie lubi�, �ywi� do siebie wy��cznie niech��, moim zdaniem umar�by po
prostu, pogr��ony w g��bokiej depresji i apatii.
A wi�c wszyscy lokujemy si� gdzie� po�rodku. Za� przyrz�d pomiarowy
chcia�abym mie�, bo my�l�, �e og�lna samoocena stanowi fundament, na
kt�rym gorzej lub lepiej buduje si� ca�y gmach swojego �ycia.
No dobrze - zapyta� mnie kiedy� znajomy psycholog - ale czy nie spotka-
�a� takich ludzi, kt�rzy w zasadzie siebie akceptuj�, ale jest jaki� ob-
szar, kt�rego nie toleruj�, jaka� cecha czy w�asno��, kt�rej wr�cz nie-
nawidz� i chcieliby j� wyci��, usun��? Ot� nie spotka�am. My�l�, �e je-
�li cz�owiek absolutnie odrzuca, fundamentalnie nie akceptuje jakiego�
kawa�ka samego siebie, to ten fakt musi rzutowa� na ca�o��. Ludzie z
dobrym stosunkiem do siebie s� tolerancyjni i ta tolerancja obejmuje r�-
wnie� ich samych. Powiadaj�: ja jestem w porz�dku, a moje s�abo�ci, wady
czy nieudolno�� znosz� i godz� si� z nimi albo pr�buj� je poprawia�.
Ale do�� teoretyzowania. Wr��my do samooceny w pi�ciu najwa�niejszych
wymiarach.
Nie ka�da jest jak Wenus, nie ka�dy jak Apollo
By�am kiedy� uczestniczk� grupy rozwoju osobistego dla kobiet, gdzie
wa�nym tematem - jak zwykle w kobiecych grupach - by�a atrakcyjno�� fi-
zyczna. Dla niekt�rych najwa�niejsza by�a twarz, dla innych zgrabna syl-
wetka. Przy bardziej szczeg�owym rozwa�aniu kompleks�w okaza�o si�, i�
jednej zatruwa �ycie fakt, �e ma nie do�� szczup�e nogi, drugiej - za
du�y brzuch i pupa, kolejnej - za ma�y biust (ta mia�a zreszt� w grupie
sw�j "negatyw" - dziewczyn�, kt�ra uwa�a�a za niewybaczaln� wad� swojej
urody biust zbyt wydatny). Mia�y jeszcze nie takie nosy, r�ce, oczy, no
i oczywi�cie w�osy.
Musz� tutaj zrobi� dygresj� na temat w�os�w. Wyczyta�am gdzie� opis
pracy z grup� m�odzie�y, w kt�rej co� si� zgada�o na temat w�os�w. Nie
by�o tam ani jednej osoby, kt�ra akceptowa�aby to, co ma na g�owie.
"Ludzie w tej grupie mieli w�osy najr�niejsze: byli bruneci i szatyni,
blondyni; o w�osach prostych i kr�conych, d�ugich i kr�tkich - nikomu
nie podoba�y si� takie, jakie ma. Wszyscy si� ich wstydzili. Ka�dy pr�-
bowa� co� z nimi zrobi�, ale nikomu nic nie wychodzi�o. My�l�, �e wszys-
cy czujemy si� nieswojo w sprawie swego wygl�du zewn�trznego i jako� si�
to wi��e z w�osami. W�osy s� �mieszne. Kupa czego� takiego wyrasta ci z
g�owy. I masz co� z nimi zrobi�. S� pewne regu�y, kt�rych nale�y prze-
strzega�, tylko nikt dobrze nie wie jakie". (Tim Jackins: Wstyd - nie
trzeba si� z nim liczy�, tylko odreagowywa�. "Nowiny Psychologiczne" nr
1-2 (66-67), 1990, s.161).
Zacz�am po cichu sprawdza� i po paru latach musia�am zgodzi� si� z
opini� autora tamtego artyku�u: prawie nie zdarzaj� si� ludzie - i ko-
biety, i m�czy�ni - zadowoleni ze swoich w�os�w. I niemal ca�ej reszty.
Jestem pewna, �e nie ma w�r�d moich czytelnik�w nikogo, kto nie uwa�a�-
by, �e ma jak�� fundamentaln� skaz� na urodzie. Odstaj�ce uszy czy za
du�e stopy to co�, czym sami jeste�my gotowi latami zatruwa� sobie �y-
cie. I co ciekawe, obiektywno�� nie ma tu nic do rzeczy. Spotka�am przy
r�nych okazjach dziesi�tki bardzo atrakcyjnych kobiet i m�czyzn, kt�-
rzy uwa�ali, �e s� okropni. Na szcz�cie pracuj� g��wnie z grupami i
okazuje si�, �e je�li kilka os�b w grupie wypowiada si� o kim� pozytyw-
nie, to �w kto� musi zmieni� nastawienie do siebie, chocia� troch� uwie-
rzy�, �e mo�e si� podoba�. Tylko niestety w �yciu rzadko trafiaj� si�
okazje pozbierania takich opinii o sobie.
Zreszt� je�eli spojrze� na ca�� t� spraw� od innej strony, to okazuje
si�, �e prawie wszyscy powy�ej pewnego wieku komu� si� w �yciu bardzo
spodobali. Statystyka jest wysoce wymowna: dziewi��dziesi�t par� procent
doros�ych wchodzi w zwi�zki ma��e�skie, a przecie� zwykle m�� czy �ona
nie jest pierwsz� osob�, kt�ra zwr�ci�a na nich uwag�. Widocznie za d�u-
gi nos albo nie taka sylwetka jeszcze niczego nie przekre�laj� - wa�ny
jest ca�y cz�owiek.
W poradni ma��e�skiej wielokrotnie pyta�am m��w i �ony, co im si� pod-
oba u drugiej po�owy, i najcz�ciej s�ysza�am: "Ona ca�a" albo "Wszystko
mi w nim odpowiada". Zar�czam, �e nie przychodzili do mnie akurat ma��o-
nkowie nadzwyczaj urodziwi, tylko zwyczajni ludzie, niekiedy niem�odzi,
niekiedy sporej tuszy. I co z tego? Ka�dy z nas ma w g�owie jaki� idea�
urody, zwykle bardzo odbiegaj�cy od w�asnego wygl�du. Tymczasem dla oso-
by, kt�rej si� podobasz, atrakcyjne s� cechy, na jakie si� emocjonalnie
i erotycznie "uwarunkowa�a". A m�wi�c pro�ciej, z kt�rymi ma pozytywne
skojarzenia.
Dla jednych b�dzie to typ urody - wtedy kto� z boku mo�e na przyk�ad
zauwa�y�, �e kolejne dziewczyny Grzesia s� do siebie dosy� podobne, za-
wsze blondynki bez biustu, o ostrych rysach i d�ugim nosie. Innych naj-
mocniej poci�ga spos�b poruszania si� albo g�os. I podobno wszystkich -
zapach, kt�rego zwykle w og�le nie jeste�my �wiadomi. A wi�c paradoksal-
nie: jaka� dziewczyna mo�e zadr�cza� si� tym, �e ma grube nogi, gdy tym-
czasem dla m�czyzny jej �ycia w wyniku okre�lonego uwarunkowania eroty-
cznego poci�gaj�ce s� wy��cznie kobiety z grubymi nogami.
W sprawie n�g, jak te� innych rzekomo niewybaczalnych feler�w urody,
polecam wszystkim opowiadanie Witolda Gombrowicza ze zbioru "Bakakaj"
zatytu�owane "Na kuchennych schodach" (Witold Gombrowicz "Bakakaj", W:
"Dzie�a" t. I, Wydawnictwo Literackie Krak�w - Wroc�aw 1986). W skr�cie:
jego bohatera, niesko�czenie eleganckiego pana, wysoko postawionego
urz�dnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych latami fascynuj� nogi s�ug do
wszystkiego, grube i pokraczne jak s�upy, o potwornie rozklapanych sto-
pach. Marzy o nich i podgl�da je ukradkiem, a z obrzydzeniem my�li o no-
gach w�asnej �ony, "gi�tkich jak liana, d�ugich, cienkich w p�cinie".
Podsumowanie mo�na zrobi� banalne: je�li chodzi o atrakcyjno�� zewn�trz-
n�, nie to �adne, co �adne, a co si� komu podoba.
To jak jest z Tob�? Czy Ty te� jeste� w stanie spojrze� na siebie od
tej strony tylko przez pryzmat za grubych n�g (je�li jeste� kobiet�) al-
bo zbyt s�abo umi�nionej klatki piersiowej (je�li jeste� m�czyzn�)? A
Twoje pi�kne oczy? A wyrazista, �adna twarz, niepowtarzalna, jedyna na
�wiecie? A r�ce, kt�re na pewno chcia�by malowa� kt�ry� ze starych hole-
nderskich mistrz�w albo rze�bi� Wit Stwosz?
Tym, kt�rzy maj� szczeg�lne pretensje do losu, �e nie wyposa�y� ich w
ol�niewaj�c� filmow� urod�, chc� zaleci� par� minut rozmy�la� nad wygl�-
dem zewn�trznym dwojga ludzi sukcesu. Dla zakompleksionych pan�w - Woody
Allen, ma�y, �le zbudowany, �ysiej�cy okularnik, twarz �e po�al si� Bo-
�e. A w �yciu? Wyre�yserowa� i zagra� w kilkunastu filmach, kt�re ogl�da
ca�y �wiat, rozchwytywany przez elit� intelektualn� i kulturaln� USA
oraz reszty kuli ziemskiej, bogaty do obrzydliwo�ci, romansowa� z nieby-
wale pi�knymi kobietami, przez kilkana�cie lat �onaty ze zjawiskowo �li-
czn� Mi� Farrow (w�a�nie si� z ni� rozchodzi, o czym plotkuje Ameryka i
p� Europy). Dla pa� - Barbara Streisand, niezgrabna, nieregularne rysy,
ma�e, jakby krzywe oczy i d�ugi nieforemny nos. Co zrobi�a z tym wyposa-
�eniem, chyba nie trzeba nikomu m�wi�. Niezwykle popularna aktorka, sama
robi filmy, �piewa i mimo niem�odego wieku ci�gle podbija serca setek
nowych wielbicieli.
Co wiesz? Co umiesz? Co potrafisz?
Intryguj�ce, co te� przychodzi Ci do g�owy w odpowiedzi na te pytania.
Nie s�dz�, �eby lawin� nap�ywa�y my�li o niezliczonych talentach i umie-
j�tno�ciach. Raczej dwa-trzy nie�mia�e pomys�y, a i to ze znakami zapy-
tania. Zawsze mnie szokowa�o, jak wielu ludzi uwa�a si� za nieudolnych
czy wr�cz t�pych. A ju� prawie ka�dy jest zdania, �e nie ma zdolno�ci do
matematyki, nie potrafi nauczy� si� j�zyk�w obcych i na pewno nie umie
�piewa�.
No w�a�nie, jak to jest z tym �piewaniem? Chyba nie znalaz�by si� nikt
o zdrowych zmys�ach, kto got�w by�by powiedzie� o Luisie Armstrongu, �e
nie umia� �piewa�. A wiesz, �e mia� wrodzon� wad� strun g�osowych i jego
s�ynna chrypka to nie maniera, nie spos�b na s�uchaczy ani wyrafinowanie
artystyczne? Twierdz�, �e masz lepszy g�os od Armstronga, i w 99% nie
myl� si�.
Jestem przekonana, �e Twoje zdolno�ci umys�owe s� wielokrotnie wi�ksze,
ni� sobie wyobra�asz. Sk�d to wiem? Z obserwacji dzieci: wszystkie s�
zdolne, tw�rcze, �atwo przyswajaj� nowe wiadomo�ci i �atwo je kojarz�.
Niestety, p�niej - w za du�ej grupie, w atmosferze konkurencji i ostre-
go oceniania - zbyt cz�sto przestaj� korzysta� ze swoich mo�liwo�ci, za-
czynaj� �le reagowa� na samo uczenie si� i pozornie g�upiej�.
Pewien psycholog z ma�ego miasteczka opowiada� mi, jak robi� sze�ciola-
tkom wiejskim tak zwany test dojrza�o�ci szkolnej. Na jednym z obrazk�w
by� kr�lik bez oka, dzieciaki mia�y odpowiedzie� na pytanie, czego mu
brakuje. Jaki� bystry maluch powiedzia�, �e ten kr�lik nie ma �arcia,
wi�c �pi. I oczywi�cie w te�cie dosta� minus, bo odpowied� przewidziana
przez miejskich autor�w sprawdzianu by�a inna. Zawsze mi si� przypomina
ten kr�lik bez oka i bez �arcia, kiedy zastanawiam si� nad tym, jak odu-
czano nas od my�lenia.
Zw�aszcza �e wszystkie sprawdziany odbywa�y si� na pewno w atmosferze
napi�cia i stresu. Tylko nieliczni w takiej sytuacji mobilizuj� si� i
zaczynaj� radzi� sobie lepiej ni� zwykle. Wi�kszo�� ludzi gorzej si�
wtedy skupia, my�l�c g��wnie o czekaj�cym ich niepowodzeniu. A przecie�
bywa inaczej. Wielki pianista Artur Rubinstein, jeden z nielicznych
szcz�liwych geniuszy, w swoich pami�tnikach opowiada o tym, jak po raz
pierwszy koncertowa� publicznie.
"Dla rodzic�w by�a to nie�atwa decyzja, nie mia�em jeszcze o�miu lat
(...). Termin koncertu ustalono na 14 grudnia 1894. Rankiem tego dnia
ca�y dom popad� w stan najwy�szego podniecenia i tylko ja by�em spokojny
i zadowolony. Otrzyma�em w�a�nie pi�kne, wspania�e ubranko, z czarnego
aksamitu z bia�ym koronkowym ko�nierzykiem, tote� czu�em si� okropnie
wa�ny. Koncert wypad� znakomicie (...). Poniewa� w garderobie artyst�w
ju� wcze�niej zauwa�y�em wielkie pud�o czekoladek, w nader szcz�liwym
nastroju wykona�em sonat� Mozarta, a tak�e dwa utwory Schuberta i Mende-
lssohna, publiczno�� za�, z�o�ona g��wnie z cz�onk�w mojej rodziny, ich
przyjaci�, a tak�e ��dzkich meloman�w (...) nagrodzi�a mnie gor�c� owa-
cj�". (Artur Rubinstein: Moje m�ode lata. Pa�stwowe Wydawnictwo Muzycz-
ne, Warszawa 1976, s.17).
I w tej dziedzinie - podobnie jak w sprawach wygl�du zewn�trznego - ba-
rdziej koncentrujemy si� na brakach ni� na tym, co nam wychodzi dobrze.
Szkoda, �e ludzie prawie nie maj� wspomnie� podobnych do Rubinsteina.
Uczciwy, dobry, szlachetny
Jak cz�sto gryz� Ci� wyrzuty sumienia, co? Nie tylko w zwi�zku z tym,
co zrobi�e� wczoraj albo tydzie� temu, ale te� par� miesi�cy czy par�
lat wstecz. Czy kiedy wyrz�dzisz komu� co� z�ego, my�lisz raczej: "Przy-
kro mi, zdarzy�o si�, musz� przeprosi�", czy te� zag��biasz si� w boles-
ne rozwa�ania o tym, �e jeste� z gruntu z�y? Gdyby przeci�gn�� lini� od
anio�a do diab�a i kaza� Ci umie�ci� si� gdzie� na niej w zale�no�ci od
tego, ile masz z jednego i z drugiego, gdzie wypad�oby Twoje miejsce?
Mo�e zawsze, kiedy tylko co� si� nie uk�ada - niekoniecznie Tobie, in-
nym te� - my�lisz sobie: to wszystko przeze mnie. Mo�e czujesz si� pod-
obnie jak dziecko z rodziny alkoholika, kt�rego samopoczucie tak opisuje
Janet Woititz, ameryka�ska specjalistka od tego problemu:
"Nie mog�e� si� oprze� wra�eniu, �e gdyby ci� nie by�o, nie by�oby
wszystkich tych k�opot�w. Matka nie walczy�aby z ojcem. Nie by�aby spi�-
ta ca�y czas, nie krzycza�aby, nie by�aby sk�onna do wybuch�w. �ycie by-
�oby o niebo l�ejsze, gdyby ci� po prostu nie by�o. Czu�e� si� bardzo
winny. W pewien spos�b ju� samo twoje istnienie spowodowa�o t� sytuacj�:
gdyby� by� lepszym dzieckiem, by�oby mniej problem�w. To wszystko przez
ciebie, jednak najwidoczniej nie mog�e� zrobi� nic, �eby zmieni� �ycie
na lepsze". (Janet Woititz: Doros�e Dzieci Alkoholik�w. IPZiT, Warszawa
1992, s.13).
Wszyscy mamy sobie co� do zarzucenia, chodz�cych idea��w nie ma - i
chyba nawet by�yby niezno�ne. Moja znajoma dopytywa�a si� kiedy� o pew-
nego m�czyzn�, nazwijmy go J�zkiem, kt�ry jej si� podoba�, a ja go dob-
rze zna�am. Zacz�am opowiada� o jego zaletach, nazbiera�o si� tego spo-
ro i na to ona poprosi�a mnie: "Znajd� szybko jak�� wad�, bo zaraz J�zek
w og�le przestanie mnie interesowa�".
Chc� opowiedzie� o jednej rzeczy, kt�ra zawsze zdarza si� w grupach,
jakie prowadz�. Po pewnym czasie uczestnicy nabieraj� zaufania do in-
nych, coraz wi�cej m�wi� o sobie, zaczynaj� zdradza� wstydliwe tajemni-
ce. Ka�dy jak�� ma, nie �yjemy w�r�d �wi�tych, a niekt�rzy naprawd� nie-
�le w �yciu narozrabiali. Przyznaj� si� do tego, bo chc� sprawdzi�, czy
mimo to kto� mo�e ich jeszcze akceptowa�, nie pot�pia�, nie skre�la� ca-
�kiem. Nie maj� �mia�o�ci zapyta� o to, patrz� w pod�og�, boj� si� roze-
jrze� dooko�a. Zach�cam wtedy, �eby taki winowajca podszed� do ka�dego
cz�onka grupy, zada� pytanie: "Co teraz o mnie my�lisz?" i �eby patrzy�
na tego kogo pyta. Reakcje s� r�ne, ale najwi�cej jest rozumiej�cych i
�yczliwych typu: "Wiem co� o twoim �yciu i my�l�, �e trudno ci by�o po-
st�pi� inaczej", "Sama nieraz robi�am podobne rzeczy, ale nie chc� si�
tym dr�czy� do ko�ca �ycia", "Znam ci� i lubi�, wi�c nie przekonasz
mnie, �e jeste� a� taki okropny".
Okazuje si�, �e je�li cz�owiek sam si� os�dza, zwykle jest dla siebie
znacznie surowszy ni� inni. Nie m�wi� tu o tych, kt�rzy s� zawsze pewni
swojej racji i znajduj� r�norakie uzasadnienia dla w�asnych �wi�stw i
pod�o�ci. M�wi� o osobach z mizern� samoocen� moraln�. Te nie s� zbyt
sk�onne do uwzgl�dniania okoliczno�ci �agodz�cych, a swoje trudno�ci i
problemy widz� jako wady czy skazy moralne.
Jaka z ciebie kobieta? Jaki m�czyzna?
Wyobra� sobie pierwsze spotkanie ksi�cia i Kopciuszka, tylko bez inter-
wencji dobrej wr�ki. Mo�e ksi��� nawet si� i zakocha, ale Kopciuszek
musi mie� niebywa�� si�� ducha, �eby chocia� na pi�� minut przesta� si�
zajmowa� swoj� podart� sukienk� i zaczerwienionymi od domowych prac r�-
kami.
B�dzie wi�c albo zachowywa� si� nienaturalnie, pr�buj�c jako� odci�gn��
uwag� ksi�cia od swego mizernego po�o�enia, albo wci�� sprawdza�, czy
takie umorusane zero jak ona naprawd� podoba si� temu wspania�emu face-
towi. Panna Kopciuszek - tak samo jak jej m�ski odpowiednik - pe�na l�ku
i niepewna w�asnej atrakcyjno�ci nie b�dzie w stanie zdoby� si� na spon-
taniczno��, swobodnie dawa� ("co godnego uwagi mog�abym mu da�?") ani
bra� ("c� mo�e si� nale�e� komu� tak niepoci�gaj�cemu jak ja?").
Pami�tasz zreszt�, jakie plany mia� Kopciuszek, zanim nie pojawi�a si�
wr�ka? W og�le nie zamierza� i�� na bal. Ty r�wnie� - jak Ci� znam -
cz�sto w og�le nie wychodzisz z k�ta, boisz si� odezwa� wyczekuj�co pod-
pierasz �cian�, zw�aszcza je�li w pobli�u jest kto� bardzo dla Ciebie
atrakcyjny. Zamiast zachowa� si� jak paw, rozpuszy� najpi�kniejsze pi�ra
swego ogona, chowasz si� albo uciekasz.
W dodatku na pewno masz w g�owie szereg wyobra�e� o tym, jaka powinna
by� kobieta i jaki powinien by� m�czyzna. A te wyobra�enia cz�sto Ci
przeszkadzaj�, bo zwykle nie pasuj� do tego, jaka czy jaki jeste�. Facet
ma by� silny, twardy, pe�en inicjatywy, niczym si� nie przejmowa�. Wi�c
pod gro�b� utraty poczucia, �e jest prawdziwym m�czyzn�, nie mo�e po-
zwoli� sobie na mi�kko�� i ciep�o ani chwilow� nawet s�abo��, chocia� na
pewno czasem bardzo tego potrzebuje. Kobieta ma by� ciep�a, na pierwszym
miejscu stawia� mi�o�� i rodzin�, nie mo�e by� za m�dra ani zbyt przed-
si�biorcza. Wi�c boi si� okaza� z�o�� czy zachowa� stanowczo nawet w ob-
ronie swoich najwa�niejszych praw, nie wypada jej za bardzo koncentrowa�
si� na sprawach zawodowych, wiecznie ma wyrzuty sumienia, �e zaniedbuje
rodzin�.
Spotka�am u znajomych pewn� pani� z zagranicy, �wietnego lekarza o mi�-
dzynarodowej s�awie, kt�r� zapraszano, �eby jeszcze raz przyjecha�a do
Polski, tym razem na d�u�ej. Bez zastanowienia odpowiedzia�a, �e nie mo-
�e tego zrobi� swojej rodzinie. Poniewa� mia�a najwyra�niej ponad 60
lat, z czystej ciekawo�ci zapyta�am o t� rodzin�. Ku mojemu zdziwieniu
okaza�o si�, �e ma m�a, r�wnie� lekarza rozje�d�aj�cego po �wiecie i
dwie zam�ne c�rki po trzydziestce, kt�re w dodatku mieszkaj� w innym
ni� ona mie�cie. Czyli w rzeczywisto�ci pani profesor nie mia�a ju� ab-
sorbuj�cych obowi�zk�w rodzinnych, a jednak wci�� gotowa by�a czu� si�
nie w porz�dku jako kobieta, �ona i matka.
Wiesz, tak naprawd� nikt dobrze nie wie, na czym polega prawdziwa m�s-
ko�� i kobieco��. D���c do tego, �eby to u�ci�li�, pr�bowano na r�ne
sposoby bada� wrodzone psychologiczne r�nice mi�dzy p�ciami, ale wyniki
zawsze wychodzi�y sprzeczne i niepewne. Zwyczaje czy tradycja te� nie
dostarczaj� jasnych wskaz�wek, raczej - tworz�c zdumiewaj�ce mieszanki z
d��eniem do nowoczesno�ci - s� �r�d�em dodatkowego zam�tu.
A skoro nie ma jednego wyra�nego modelu m�czyzny i kobiety, dla mnie
wynika z tego przynajmniej tyle: masz wi�cej do wyboru. Twoje cechy,
sk�onno�ci, zachowania s� wystarczaj�co m�skie, nawet je�li daleko od-
biegasz od idea�u sparta�skiego wojownika, i dostatecznie kobiece, nawet
je�li nie jeste� wzorow� stra�niczk� domowego ogniska ani s�odkim kobie-
ci�tkiem.
W kontaktach z lud�mi
Jakie uczucia i my�li towarzysz� Ci, kiedy wybierasz si� gdzie� z wizy-
t�? Co sobie wyobra�asz, kiedy masz wkr�tce spotka� si� z osob� najbli�-
sz� Twemu sercu? Na pewno inaczej jest przed pierwsz� randk�, a inaczej
po dwudziestu latach ma��e�stwa. Ale czy jest to raczej radosne oczeki-
wanie mi�ego kontaktu, czy ponure przewidywania czego� przykrego?
"Bezpiecznie czuj� si� tylko wtedy, kiedy jestem sama. Jak tylko znajd�
si� w towarzystwie, boj� si�, �e si� zb�a�ni�, wykonam co� nie tak i
zrobi si� g�upia sytuacja. Ale znowu w og�le nic nie m�wi� i nie robi� -
te� g�upio. To mnie kompletnie parali�uje" - tak napisa�a do mnie kiedy�
Kasia, kt�r� usi�owa�am korespondencyjnie leczy� z kompleks�w. Niestety,
listowne poradnictwo nie jest zbyt skuteczne, bo �eby si� czego� istot-
nego dowiedzie� o sobie w uk�adzie "ja-inni", potrzebne s� informacje od
tych innych. Kasia mimo nie�mia�o�ci da�a si� przekona� i znalaz�a si� w
jednej z prowadzonych przeze mnie grup.
Poprosi�am j�, �eby zrobi�a bilans swoich wad i zalet w kontaktach mi�-
dzyludzkich. Oczywi�cie bukiet wad by� daleko bogatszy i bardziej barwny
ni� nieliczne i mizerne zalety. A potem zrobi�y�my sprawdzian: dla kogo
jej poszczeg�lne wady rzeczywi�cie s� wadami, komu s� oboj�tne, a kto
uwa�a je za zalety? Katarzyna by�a bardzo zdziwiona. Paru osobom na
przyk�ad podoba�a si� jej nie�mia�o�� i zahamowania. Kto� powiedzia�, �e
lubi nie�mia�e dziewczyny, kto� jeszcze okre�li� t� cech� jako skrom-
no��, dwie osoby uzna�y, �e to pasuje do niej. Pami�tam, jak si� rozpo-
godzi�a, kiedy jeden ch�opak, jej r�wnie�nik, prawie na ni� nakrzycza�:
"To co, �e si� nad wszystkim d�ugo zastanawiasz? Nie znosz� m�wienia co
�lina na j�zyk przyniesie. Ty jak si� odezwiesz, to przynajmniej do sen-
su. M�wisz ma�o, ale smacznie". I tak by�o ze wszystkim opr�cz obgryza-
nia paznokci, kt�rego nie pochwali� nikt.
Czy Ty te� stronisz od ludzi, jak kiedy� Kasia? Pami�taj, Tobie te� -
jak jej - tylko wydaje si�, �e inni nie b�d� chcieli Ci� zaakceptowa�.
Bzdura! Wi�kszo�� z nich po prostu boi si� tego samego co Ty i dlatego
trzyma si� na dystans.
Inne plusy i minusy
Wiem, �e to jeszcze nie wszystko w Twoim skomplikowanym autoportrecie.
Ka�d� z tych rzeczy mo�na roz�o�y� na szereg mniejszych i wi�kszych ka-
wa�k�w. Jedne z nich b�d� dla Ciebie bardzo wa�ne, inne prawie bez zna-
czenia. Cz�sto nawet nie w pe�ni zdajesz sobie spraw�, ile tego jest.
Kiedy pogrzeba� g��biej, stworzy� ludziom okazj�, �eby uwa�niej rozej-
rzeli si� w sobie pod k�tem samooceny, w�wczas kolejne nieakceptowane
detale wyskakuj� jak grzyby po deszczu. Najcz�ciej, niestety, nie r�w-
nowa�one przez plusy. Zr�b teraz swoj� list�. Nie tak, �eby wypisywa�
wszystko, tylko pi�� rzeczy, jakie Ci najpierw przyjd� do g�owy. Nie
my�l zbyt d�ugo, wa�ne s� pierwsze skojarzenia. Natomiast w rubryce plu-
s�w mo�esz si� zastanawia� d�u�ej, bo podejrzewam, �e nie nawyk�e� do
zauwa�ania swoich mocnych stron i mo�e b�dzie to okazja, �eby� troch�
po�wiczy� t� bardzo potrzebn� umiej�tno��.
A oto lista:
I. W wygl�dzie zewn�trznym, we w�asnym ciele:
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
II. W swojej inteligencji, m�dro�ci, zdolno�ciach:
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
III. W swoim charakterze, kwalifikacjach moralnych:
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
IV. Jako m�czyzna/kobieta
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
V. W zwi�zkach z lud�mi, byciu z nimi, kontaktach
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
VI. W innych wa�nych dla mnie sprawach, kt�re nie mieszcz� si� w tamtych
kategoriach
1) nie lubi� w sobie (uwa�am za sw�j minus):
a...
b...
c...
d...
e...
2) lubi� w sobie (uwa�am za sw�j plus):
a...
b...
c...
d...
e...
Ciekawe, czy co� Ci� zaskoczy�o? Czy �atwiej by�o Ci pisa� o plusach,
czy o minusach? Czy Twoje og�lne zdanie na w�asny temat wi��e si� jako�
ze szczeg�lnymi ocenami?
Sytuacja �yciowa a samoocena
Chc� jeszcze powiedzie� o jednej rzeczy, z kt�rej pewnie zdajesz sobie
spraw�, ale mo�e nie do�� wyra�nie. Samoocena nie jest cz�owiekowi dana
raz na zawsze. Zmienia si� na przyk�ad z wiekiem. Przypomnij sobie, co
by�o najwa�niejsze w Twoim autoportrecie par� lat wstecz, spr�buj wyob-
razi� sobie co mo�e wybi� si� na pierwszy plan za par� lat.
Dosta�am list od Ma�gosi dok�adnie na ten temat. Pisa�a: "B�d�c m�od�
dziewczyn� strasznie si� m�czy�am. Zawsze mi si� zdawa�o, �e jestem nie-
stosownie ubrana, inne dziewczyny - one umia�y zrobi� si� na b�stwo! W
dodatku nie ta�czy�am za dobrze. W og�le by�am strasznie zakompleksiona.
Teraz przesta�am si� przejmowa� tym, jak wygl�dam. Wa�ne, �eby ludzie
mnie lubili i �eby mie� paru przyjaci� od serca. Potrafi� gada� z nimi
godzinami, pomagamy sobie nawzajem w trudnych chwilach. Nie wy�adnia�am,
nigdy nie by�am zbyt �adna, zreszt� wiesz - lata lec�. Ale chyba zm�-
drza�am i mniej si� skupiam na sobie, a bardziej na innych. Mo�e to jest
m�j spos�b na kompleksy?"
Bez w�tpienia na samoocen� wp�ywa Twoja sytuacja �yciowa, co najlepiej
wida�, kiedy si� gwa�townie zmienia. Przekonuj� si� o tym cho�by wszyscy
m�odzi rodzice, kiedy - wraz z pojawieniem si� na �wiecie ich pierwszego
potomka - zaczynaj� liczy� si� umiej�tno�ci i dobra orientacja w spra-
wach pieluszek, kolek, karmienia itd. itp. Na par� tygodni albo miesi�cy
dla matki takie rzeczy staj� si� najwa�niejsze we w�asnym autoportrecie,
okre�laj� jego jasn� lub ciemn� tonacj�.
A wszyscy ci, kt�rzy ze wsi przenie�li si� do miasta i nagle okaza�o
si�, �e ca�a ich skomplikowana i obszerna wiedza o przyrodzie oraz zdol-
no�ci do ci�kiego wysi�ku fizycznego specjalnie si� nie licz�? A m�-
czy�ni, kt�rzy wraz ze wzrostem bezrobocia stracili prac� i teraz musz�
jako� odnale�� si� w sytuacji, kiedy jedyn� pracuj�c� osob� w rodzinie
jest �ona?
Lepszy - gorszy czyli w pu�apce bezustannych por�wna�
Jeszcze siedzia�e� w w�zku, siusia�e� w pieluchy i niewiele rozumia�e�
z tego, co m�wi� doro�li, a ju� nad Twoj� g�ow� co chwila kto� Ci� do
kogo� por�wnywa�: Piotrusiowi wyr�s� z�bek! A mojemu Stasiowi jeszcze
nie. A czy ju� siada, czy ju� staje, czy ju� liczy do pi�ciu, bo moje
ju� do siedmiu? �yjemy w spo�ecze�stwie, w kt�rym od zera ucz� nas por�-
wnywania. Na pewno by�oby Ci �atwiej wymieni� pi��dziesi�t rzeczy, w
kt�rych jeste� od innych lepszy albo gorszy, ni� pi�� takich, kt�re s�
niepowtarzalne, odr�bne, jedyne na �wiecie.
Takie my�lenie w kategoriach "lepszy-gorszy" wros�o w nas do tego stop-
nia, �e nie jeste�my w stanie wyobrazi� sobie innego podej�cia do �ycia.
A przecie� mo�na. Z wykszta�cenia jestem etnografem, w zwi�zku z tym
mia�am okazj� - oczywi�cie poprzez lektur� - przyjrze� si� na przyk�ad
po�udniowo-ameryka�skim Indianom Zuni, opisywanym przez Ruth Benedict,
s�ynn� badaczk� lud�w egzotycznych. Owi Zuni w og�le ze sob� nie rywali-
zuj�. Podczas rytualnych �wi�t urz�dzaj� biegi, w kt�rych wcale nie cho-
dzi o to, �eby wygra�. Ka�dy biegacz ma dotrze� do mety, natomiast nie
stara si� wyprzedzi� innych.
Cz�sto co� podobnego dzieje si� w grupach terapeutycznych, kiedy usi�u-
jemy wyeliminowa� por�wnywanie, a w to miejsce wprowadzi� koncentrowanie
si� na swoich mocnych stronach. I okazuje si�, �e mo�na my�le� w taki
spos�b: jestem inny, niepodobny do nikogo na �wiecie. W czym� dobry, a
nie lepszy; w czym� marny, a nie gorszy. Albo jeszcze inaczej - nie jes-
tem kiepski, tylko to jest moja trudno��.
Jest jedna sytuacja, w kt�rej si� nie por�wnuje, raczej przeciwnie -
podkre�la jedyno�� i wyj�tkowo��. "Jest inna ni� wszystkie", "nikogo ta-
kiego jeszcze nie spotka�am" - tak m�wi� zakochani. A wi�c umiemy pa-
trze� te� w ten spos�b, a wszyscy ci, kt�rzy byli zakochani z wzajemno�-
ci�, wiedz�, jak szcz�liwy mo�e by� cz�owiek, gdy nie obawia si� por�w-
na�.
I przeciwstawna sytuacja: z pracy odchodzi kto� kogo wszyscy lubili i
cenili, a Ty przychodzisz na jego miejsce i masz wra�enie, �e ka�dy Tw�j
krok i ka�de odezwanie jest zestawiane z post�powaniem owej nieobecnej
osoby. Trudno si� w takiej sytuacji wyrobi�, prawda? Ka�de "inaczej"
oznacza "gorzej", wszystko obraca si� na Twoj� niekorzy��.
Czy masz by� idea�em?
Pe�no jest wsz�dzie dooko�a nas r�nych wzor�w doskona�o�ci, modeli do
na�ladowania, kt�re - je�eli traktowane zbyt powa�nie - potrafi� popsu�
humor nawet zadowolonym z siebie. Wkroczyli�my w epok� reklam i mam wra-
�enie, �e musi si� to �le odbija� na poczuciu w�asnej warto�ci wielu z
nas. Bo kt�ra ma takie w�osy i sylwetk�, jak Cindy Crawford, zach�caj�ca
do kupowania szamponu firmy L'Oreal? Kt�ry wygl�da tak korzystnie jak
facet z reklamy "Gilette - najlepsze dla m�czyzny"? Nie sta� Ci� r�w-
nie� na nowy model Opla czy nawet Poloneza. Zapewne nie jeste� i mo�e
nigdy nie b�dziesz eleganckim biznesmenem korzystaj�cym z komputera IBM
najnowszej generacji.
Ale czy tylko o to chodzi? Zastan�w si� dobrze: pragniesz mie� hollywo-
odzk� urod�, umys� Einsteina i karier� zawodow� w tempie Alexis Colby
czy po prostu chcesz by� szcz�liwy? Niejednokrotnie te reklamowane sym-
bole powodzenia i sukcesu wcale nie maj� szcz�liwego �ycia. Jestem
przekonana, �e Marylin Monroe zamieni�aby si� z niejedn� szar� myszk�,
dziewczyn� z Pu�tuska, kt�ra ma kochaj�cego m�a i udane dzieci.
Wr�cimy do tego jeszcze, a teraz pos�uchaj: ka�dy z nas, a wi�c i Ty,
ma w sobie co� niepowtarzalnego, jedynego na �wiecie i przez to cudowne-
go i pi�knego. Nikt nie jest idea�em, ale te� nikt nie jest kompletnym
zerem. A wi�c i Ty nie jeste�. Spr�buj spojrze� na to tak: cz�sto my�l�
o sobie �le, ale to nie jest obiektywna prawda, tylko moje wyobra�enia.
A skoro tak, to mog� zacz�� je zmienia�.
Rozdzia� II
Co wynika z twojego my�lenia
We�my sytuacj� najprostsz�, jaki� sprawdzian czy egzamin. Dosta�e� pie-
rwsze pytanie, kt�re nie bardzo Ci pasuje, i zmagaj�c si� z nim mo�esz
wpa�� - jak w�z na piaszczystej drodze w wy��obione koleiny - w jeden z
dw�ch tor�w my�lenia:
1. Na pewno nast�pne pytanie b�dzie gorsze i skompromituj� si� jeszcze
bardziej. Po co w og�le si� do tego zabiera�em, skoro wiem, �e jestem do
niczego. Ju� tyle razy mi si� nie powiod�o. Dobrze pami�tam, jak� da�em
plam� w zesz�y wtorek. Mam coraz wi�ksz� pustk� w g�owie... Nic mi nie
wyjdzie!
2. Zobaczymy, czy nast�pne pytanie nie b�dzie lepsze. Jestem ca�kiem
nie�le przygotowany. Teraz trzeba tylko skupi� si� i nadrobi� z�e wra�e-
nie. Ju� par� razy poradzi�em sobie z du�o trudniejsz� sytuacj�. Prze-
cie� nie dalej jak przedwczoraj posz�o mi tak dobrze. Musi si� uda�!
Nie musz� m�wi�, kto ma wi�ksze szanse. Lubi� to por�wnanie, bo w�a�ci-
wie we wszystkich �yciowych sprawach jest podobnie, od projektu ugotowa-
nia zupy po plan przebudowy �wiata. Najpierw co� zamierzamy - sami lub
pod wp�ywem oczekiwa� innych ludzi - potem zastanawiamy si�, jak nam to
p�jdzie, i ten pesymizm albo optymizm wyznacza dalszy bieg zdarze�.
Idzie jak z p�atka albo jak po grudzie. Oczywi�cie, tak zwane obiektywne
okoliczno�ci te� maj� znaczenie, ale nasze nastawienie jest du�o wa�nie-
jsze, ni� na og� s�dzimy.
A mo�e sam jeste� autorem w�asnych niepowodze�?
Jak to si� dzieje? Ot� najpierw uruchamiamy �a�cuch wspomnie�. Osoby,
kt�re maj� sk�onno�� do do�owania si�, przypominaj� sobie swoje poprzed-
nie niepowodzenia i dos�ownie zwieszaj� nos na kwint�. Do i tak ju� ci�-
�kiego baga�u przekonania o swoich nik�ych szansach dodaj� now� ceg�� i
znowu pr�buj�. Nadal bez skutku, tyle �e dalej jest im coraz ci�ej. Ko-
lekcja niepowodze� ro�nie jak toczona w d� kula ze �niegu.
A ci, kt�rzy s� nastawieni, �e p�jdzie dobrze? Ich kolekcja sk�ada si�
z kolorowych balonik�w - wspomnie� udanych dzia�a� i sytuacji - kt�re
ci�gn� ich do g�ry, ��cz�c si� w coraz wi�kszy p�k. Czyli im gorzej, tym
gorzej, a im lepiej, tym lepiej. Co jest przeciwie�stwem nosa na kwint�?
Nos triumfalnie skierowany ku g�rze.
M�wi� zawsze, �e cz�owiek ma wypisane na nosie to, co ma go spotka�. I
jest to - po �a�cuchu wspomnie� - druga tajemnica Twoich sukces�w i nie-
powodze�. Tam wszystko odbywa si� w Twojej g�owie: musisz zu�y� mn�stwo
energii, �eby przebi� si� przez swoje negatywne nastawienie i ju� nie
tak wiele zostaje na samo zadanie, kt�re przed Tob� stoi. Tu w gr� wcho-
dz� inni ludzie, kt�rzy czytaj� z Twojego nosa.
Zreszt� nie tylko z nosa. Niska samoocena, niewiara we w�asne mo�liwo�-
ci da si� odczyta� z wielu r�nych sygna��w, chocia� by� mo�e nie zda-
jesz sobie z tego sprawy. Przyjrzyj si� na przyk�ad swojej sylwetce. Je-
�li masz z�e mniemanie o sobie, pewnie nie nosisz dumnie wypi�tej pier-
si, tylko raczej kulisz ramiona. Pewnie masz sk�onno�� do cofania brody
i pochylania g�owy, zamiast obnosi� j� wyprostowan� po kr�lewsku. Mo�e
te� trzymasz r�ce blisko tu�owia i nie zagarniasz nimi �wiata, tylko
cz�sto krzy�ujesz na piersiach, jakby� si� chcia� przed nim os�oni�.
Bywa odwrotnie: chocia� w �rodku czujesz si� bezradny jak ma�e dziecko
i tak naprawd� nie wart uznania i uczucia - nadrabiasz min� i postaw�,
wypinasz pier�, zadzierasz g�ow�, mocno gestykulujesz. Wymowa niby inna
ni� u tych niepewnych i zahamowanych, ale tylko niekt�rzy daj� si�
zwie�� pozorom. Bo jednak cz�sto mo�na zauwa�y�, �e Twoja przebojowo��
jest troszk� przesadna czy sztuczna, �e jeste� odrobin� za sztywny albo
ciut zbyt g�o�ny. Jakby� to nie by� Ty, tylko maska czy przebranie, zza
kt�rych chwilami przeziera co� ca�kiem innego.
Je�li tak w�a�nie funkcjonujesz - wewn�trz niska samoocena, na zewn�trz
pewno�� siebie i dobre samopoczucie - to jestem przekonana, �e musi Ci�
to drogo kosztowa�. P�acisz ci�g�ym napi�ciem, albowiem wspinanie si� na
palce poch�ania wiele energii i na kr�tk� met� zwyczajnie m�czy. A je�li
utrzymuje si� przez d�u�szy czas, mo�e si� nawet niekorzystnie odbi� na
Twoim zdrowiu.
I drugi rodzaj koszt�w: zamieszanie, jakie wywo�uje Twoja niejednozna-
czno�� u ludzi, kt�rzy usi�uj� Ci� zrozumie�. Gdyby kto� nawet chcia�
da� Ci to, czego potrzebujesz, trudno mu b�dzie odczyta�, o co Ci w�a�-
ciwie chodzi. Mam przyjaciela Filipa, kt�ry za�o�y� now� firm� i wpad� w
- przej�ciowe zreszt� - tarapaty. Jego dziewczyna �ali�a si� kiedy�, �e
chcia�aby podtrzyma� go na duchu ale nie umie tego zrobi�. Wyczuwa jego
zn�kanie i niepok�j, natomiast Filip zachowuje si� tak, jakby wszystko
sp�ywa�o po nim jak woda po g�si.
Pozostaj�c jednak przy skulonych ramionach i nosie na kwint� - to tylko
przyk�ady sygna��w, jakie bezwiednie dajesz innym. Jeden z nich jest
szczeg�lnie wa�ny, to mianowicie, czy w kontaktach z lud�mi patrzysz im
w oczy. Osoby niepewne siebie na og� tego nie robi�. Co wtedy prze�ywa
ten, na kogo nie patrzysz? Najcz�ciej my�li sobie: co� tu jest nie w
porz�dku, chce co� przede mn� ukry�, pewnie oszuka�; a mo�e, skoro unika
kontaktu, �le o mnie my�li albo mnie lekcewa�y. Ma�o komu przychodzi do
g�owy, �e to z nie�mia�o�ci czy za�enowania.
Jak wiele mo�e zmieni� patrzenie w oczy, sprawdzi�am w bardzo niewdzi�-
cznej sytuacji mi�dzyludzkiej, mianowicie przy za�atwianiu spraw urz�do-
wych. Najwi�kszy formalista, dla kt�rego normalnie klient czy petent to
wr�g, je�eli z�apa� jego wzrok - mi�knie i zaczyna traktowa� cz�owieka
bardziej po ludzku.
Nie m�wi� ju� o tym, �e je�li nie patrzysz, pozbawiasz si� wielu bez-
cennych informacji, przede wszystkim nie dowiadujesz si�, jaka jest rea-
kcja na Ciebie i r�ne Twoje zachowania. Mia�am raz w prowadzonej przez
siebie grupie przyk�ad jak z podr�cznika. By� tam bardzo du�y facet,
Krystian, kt�ry ba� si� ludzi, i kiedy co� od nich chcia�, zawsze pa-
trzy� sobie na buty. Zapropo