795

Szczegóły
Tytuł 795
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

795 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 795 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 795 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

795 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Aleksander Dumas Dama Kameliowa Moim zdaniem tworzy� nowe postacie mo�na jedynie wtedy, gdy posiada si� wielostronn� znajomo�� ludzi, podobnie jak m�wi� jakim� j�zykiem mo�na jedynie wtedy, gdy si� go uprzednio powa�nie studiowa�o. Nie b�d� jeszcze w tym wieku, kiedy si� tworzy, zadawalam si� opowiadaniem. Zapewniam wi�c czytelnika, �e ta historia jest prawdziwa i �e z wyj�tkiem bohaterki wszystkie osoby dzia�aj�ce jeszcze �yj�. Zreszt� s� w Pary�u �wiadkowie, kt�rzy mogliby potwierdzi� wi�kszo�� fakt�w, jakie tu zebra�em, gdyby moje �wiadectwo nie by�o wystarczaj�ce. Niezwyk�y zbieg okoliczno�ci sprawi�, �e tylko ja mog�em je opisa�, gdy� tylko ja by�em wtajemniczony w szczeg�y ko�cowe, bez kt�rych nie spos�b by�oby stworzy� opowie�ci ciekawej i pe�nej. Oto jak dowiedzia�em si� o tych szczeg�ach. Dwunastego marca 1847 roku przeczyta�em na ulicy Laffitte wielki ��ty afisz, donosz�cy o wyprzeda�y mebli i rzadkich przedmiot�w zbytku. Licytacja ta by�a nast�pstwem zgonu. Afisz nie wymienia� nazwiska osoby zmar�ej, licytacja mia�a si� odby� przy ulicy d'Antin nr 9, dnia szesnastego, mi�dzy godzin� dwunast� a pi�t�. Afisz zawiadamia� poza tym, �e w dniach trzynastym i czternastym mo�na obejrze� apartament i meble. By�em zawsze amatorem rzadko�ci. Postanowi�em skorzysta� z okazji, cho�bym mia� tylko obejrze� wystawione rzeczy, nic nie kupuj�c. Nazajutrz uda�em si� na ulic� d'Antin nr 9. Mimo wczesnej godziny w apartamencie znajdowali si� ju� zwiedzaj�cy i zwiedzaj�ce, kt�re, jakkolwiek przyby�y w�asnymi eleganckimi powozami, ubrane w aksamity i kaszmiry, oczami pe�nymi zdumienia i nawet podziwu ogl�da�y zbytek wystawiony na pokaz. P�niej poj��em �w podziw i zdumienie, ledwo bowiem zacz��em si� rozgl�da�, przekona�em si� bez trudno�ci, �e jestem w mieszkaniu kobiety lekkich obyczaj�w. Ot�, je�eli jest co�, co panie z towarzystwa pragn� przede wszystkim zobaczy� - a by�y tam w�a�nie panie z towarzystwa - s� to mieszkania owych kobiet, kt�re jad�c powozem obryzguj� b�otem ich powozy, kt�re podobnie jak one maj� sw� lo�� w Operze i Komedii W�oskiej i kt�re popisuj� si� w Pary�u zuchwa�� jaskrawo�ci� urody, klejnot�w i skandal�w. Ta, w kt�rej mieszkaniu si� znajdowa�em, ju� nie �y�a: najbardziej cnotliwe kobiety mog�y zatem wkroczy� do jej pokoju. �mier� oczy�ci�a powietrze tego wspania�ego lupanaru, a zreszt� owe panie mog�y w razie potrzeby usprawiedliwia� si� tym, �e przyby�y na licytacj�, nie wiedz�c, do kogo. Przeczyta�y afisze, chcia�y obejrze� to, co one zapowiada�y, i zawczasu dokona� wyboru. Nic prostrzego, a to nie przeszkadza�o im wcale tropi� poprzez wszystkie wystawione cuda �lad�w �ycia kurtyzany, o kt�rym opowiadano im zapewne wiele dziwnych rzeczy. Niestety, tajemnice zmar�y wraz z bogini� i mimo najlepszej woli panie z towarzystwa mog�y wytropi� jedynie to, co przeznaczono na sprzeda� po zmar�ej lokatorki, a nic z tego, co by�o na sprzeda� za jej �ycia. Zreszt�, mo�na tu by�o porobi� sprawunki. Umeblowanie zadziwia�o wspania�o�ci�. Meble Boule'a z r�anego drewna, wazony z sewrskiej i chi�skiej porcelany, figurki saskie, welury i koronki - niczego nie brakowa�o. Przechadza�em si� po mieszkaniu pod��aj�c za szlachetnie urodzonymi, kt�re zaspokaja�y sw� ciekawo��. Chcia�em ju� wej�� za nimi do pokoju obitego persk� tkanin�, gdy one wysz�y stamt�d prawie natychmiast, u�miechaj�c si� i jakby wstydz�c si� swej ciekawo�ci. Z tym wi�kszym zainteresowaniem wszed�em do pokoju. By�a to gotowalnia, ozdobiona najbardziej wyszukanymi drobiazgami, gdzie rozrzutno�� zmar�ej osi�gn�a, rzek�by�, sw�j szczyt. Na wielkim stole, stoj�cym wzd�u� �ciany, po�yskiwa�y wszystkie skarby Aucoca i Odiota. We wspania�ej kolekcji wszystkie przedmioty, tak nieodzowne dla kobiety tego autoramentu, by�y wy��cznie ze z�ota lub srebra. A przecie� kolekcja ta musia�a powstawa� stopniowo, za� �r�d�em jej by�a nie jedna chyba i nie ta sama mi�o��. Ja, kt�rego nie gorszy� widok gotowalni kurtyzany, bawi�em si� ogl�daniem drobiazg�w, i to wszelakich. Niebawem spostrzeg�em, �e wszystkie pi�knie cyzelowane przybory zdobne s� w rozmaite inicja�y i zgo�a odmienne korony. Patrzy�em na te przedmioty, z kt�rych ka�dy reprezentowa� w moich oczach sprzedajno�� biednej dziewczyny, i m�wi�em sobie, �e B�g by� jeszcze �askaw dla niej, skoro nie dopu�ci� do tego, by dosi�g�a j� normalna kara, i pozwoli� jej umrze� w zbytku i przepychu, nim przysz�a staro��, pierwsza �mier� kurtyzany. Albowiem c� jest bardziej �a�osne ni� rozpustna staro��, zw�aszcza je�li chodzi o kobiet�? Wyzuta z wszelkiej godno�ci, nie budzi �adnego zaciekawienia. Wieczna pokuta nie z racji �le obranej drogi, lecz z�ej kalkulacji i marnotrawstwa pieni�dzy, jest jedn� z najbardziej zasmucaj�cych rzeczy, z jakimi mo�na si� spotka�. Zna�em pewn� kurtyzan�, kt�rej pozosta�a tylko c�rka, prawie r�wnie pi�kna jak jej matka w latach m�odo�ci, je�li wierzy� jej wsp�czesnym. Biedna dziewczyna, kt�rej matka m�wi�a: "Jeste� moj� c�rk�" jedynie po to, aby kaza� �ywi� si� na staro��, tak jak ona �ywi�a j� w dzieci�stwie. To biedne stworzenie kt�remu na imi� by�o Ludwika, pos�uszne matce, sprzedawa�o si� bez ch�ci, bez nami�tno�ci i przyjemno�ci, uprawiaj�c ten zaw�d jak ka�dy inny, gdyby kto� wyuczy� j� zawodu. Przedwcze�nie i stale uprawiana rozpusta zgasi�a w tej chorowitej dziewczynie �wiadomo�� dobra i z�a, kt�r� mo�e i otrzyma�a od Boga, ale kt�rej nikomu nie przysz�o na my�l rozwin��. Nigdy nie zapomn� tej m�odej dziewczyny, kt�ra zjawia�a si� na bulwarach prawie co dzie� o tej samej porze. Matka towarzyszy�a jej zawsze i tak niedost�pnie, jak zwykle matki towarzysz� swym c�rkom. By�em w�wczas m�ody i skory do przyj�cia �atwej moralno�ci mojej epoki. Przypominam sobie jednak, �e obraz tej skandalicznej "opieki" przejmowa� mnie pogard� i niesmakiem. Dodajmy, �e nigdy �adna twarz dziewicy nie tchn�a tak� niewinno�ci�, takim wyrazem melancholijnej bole�ci. Mo�na by powiedzie�: posta� Rezygnacji. Pewnego dnia twarz dziewczyny rozja�nia�a si�. W mroku wyuzdania, kt�rego program uk�ada�a matka, wyda�o si� grzesznej istocie, �e B�g zes�a� jej szcz�cie. Ostatecznie, czemu� to B�g, kt�ry nie obdarzy� j� si��, mia�by j� zostawi� bez pocieszenia, zdan� na d�wiganie bolesnego ci�aru �ycia? Pewnego wi�c dnia spostrzeg�a, �e jest w ci��y, i to, co by�o w niej bezgrzeszne, zadrga�o z rado�ci. Dziwne s� drogi, na kt�rych dusza szuka schronienia. Ludwika czym pr�dzej podzieli�a si� z matk� radosn� nowin�. Wstyd powiedzie� - a przecie� nie lubuj�c si� w rozwa�aniach o moralno�ci, opowiadamy wydarzenie prawdziwe, kt�re lepiej mo�na by�oby przemilcze�, gdyby�my nie s�dzili, �e nale�y od czasu do czasu ukazywa� m�cze�stwo istot pot�pionych bez wys�uchania i skazanych na pogard� bez s�du - wstyd zatem powiedzie�, ale matka odrzek�a c�rce, �e ledwo im starcza na dwie osoby, c� dopiero, gdy b�dzie ich troje, �e takie dzieci s� niepotrzebne i �e ci��a to tylko strata czasu. Nazajutrz po�o�na, o kt�rej mo�na tylko powiedzie�, �e by�a przyjaci�k� matki, odwiedzi�a Ludwik�. Dziewczyna pole�a�a kilka dni w ��ku i wsta�a bardziej jeszcze blada i s�aba ni� dawniej. W trzy miesi�ce p�niej kto� zlitowa� si� nad ni� i postanowi� j� uleczy� moralnie i fizycznie. Ostatni wstrz�s by� jednak zbyt dotkliwy i Ludwika umar�a na skutek poronienia. Matka �yje jeszcze, ale jak, B�g raczy wiedzie�. Historia ta przypomnia�a mi si� wtedy, gdy ogl�da�em przedmioty ze srebra. Wszelako na tych rozmy�laniach czas jako� musia� up�yn��, bo w mieszkaniu nie by�o ju� nikogo poza mn� i dozorca, kt�ry stoj�c przy drzwiach �ledzi� uwa�nie, czy czego� nie pr�buj� ukra��. Podszed�em do poczciwca, kt�remu przysparza�em tylko niepokoju. - Prosz� pana - rzek�em - czy nie m�g�by mi pan powiedzie�, jak nazywa�a si� osoba, kt�ra tu mieszka�a? - Panna Ma�gorzata Gautier. Zna�em t� dziewczyn� z widzenia i z nazwiska. - Jak to? - odpowiedzia�em dozorcy. - Ma�gorzata Gautier umar�a? - Tak, prosz� pana. - Kiedy� to? - Chyba ze trzy tygodnie temu. - A czemu pozwolono ogl�da� mieszkanie? - Wierzyciele s� zdania, �e to mo�e podnie�� ceny wystawionych przedmiot�w. Osoby zwiedzaj�ce mog� zawczasu zobaczy�, jaka jest warto�� tkanin i mebli. Rozumie pan, to zach�ca do kupna. - A wi�c ona mia�a d�ugi? - O, i to niema�e, prosz� pana. - Ale licytacja zapewne je pokryje? - Tak, i to z nadwy�k�. - A komu przypadnie ta nadwy�ka? - Jej rodzinie. - Ma wi�c rodzin�? - Podobno. - Dzi�kuj� panu. Dozorca sk�oni� si�, uspokojony co do moich intencji. Wyszed�em. "Biedna dziewczyna! - m�wi�em sobie wracaj�c do domu. - Umar�a chyba w opuszczeniu, bo w jej �wiecie ma si� przyjaci� tak d�ugo, jak d�ugo ma si� zdrowie." I mimo woli litowa�em si� nad losem Ma�gorzaty Gautier. Mo�e to si� wyda �mieszne wielu ludziom, musz� jednak wyzna�, �e mam niewyczerpan� pob�a�liwo�� dla kurtyzan, pob�a�liwo��, kt�rej nigdy nie usi�owa�em podda� dyskusji. Kt�rego� dnia, id�c do prefektury, aby odebra� paszport, ujrza�em na jednej z przyleg�ych ulic dziewczyn� prowadzon� przez dw�ch �andarm�w. Nie wiem, czym ta dziewczyna zawini�a, tyle tylko mog� powiedzie�, �e p�aka�a gorzkimi �zami, tul�c do siebie i ca�uj�c kilkunastomiesi�czne dziecko, z kt�rym wskutek aresztowania musia�a si� rozsta�. Od owego dnia nie umiem ju� gardzi� kobiet�, kt�r� oceni�em jedynym tylko spojrzeniem. II Licytacja by�a wyznaczona na szesnastego marca. Dzie� przerwy mi�dzy zwiedzaniem apartamentu a licytacj� mia� pozwoli� tapicerom zdj�� obicia, firanki itp. W owym czasie wr�ci�em z podr�y. Rzecz oczywista, �mier� Ma�gorzaty nie by�a jedn� z wielkich nowin, jakie przyjaciele komunikuj� natychmiast temu, kto powr�ci� do stolicy wiadomo�ci. Ma�gorzata by�a �adna, o ile jednak wytworne �ycie tych pa� robi wiele szumu, o tyle �mier� ich przechodzi bezg�o�nie. S� to s�o�ca, kt�re zachodz� tak samo, jak wzesz�y, to znaczy bez blasku. Gdy umieraj� m�odo, kochankowie ich dowiaduj� si� o tym jednocze�nie, w Pary�u bowiem wszyscy prawie kochankowie dziewczyny obracaj�cej si� w pewnym �wiecie znaj� si� dobrze. Po�wi�ca si� jej kilka wspomnie� i �ycie jednych i drugich toczy si� dalej, nie zm�cone ani jedn� �z�. Dzisiaj, kiedy si� ma dwadzie�cia pi�� lat, �zy staj� si� tak rzadkie, �e nie mo�na ich darowa� pierwszej lepszej. Co najwy�ej op�akiwani s� krewni, kt�rzy za to p�ac�, i to zale�nie od ceny, jak� p�ac�. Co do mnie, to chocia� inicja�y moje nie widnia�y na �adnym z przedmiot�w codziennego u�ytku, instynktowna wyrozumia�o��, naturalna lito��, o kt�rej wspomnia�em poprzednio, sk�ania�y mnie do rozpami�tywania jej �mierci d�u�ej, ni� na to zas�ugiwa�a. Przypomnia�em sobie, �e spotyka�em Ma�gorzat� bardzo cz�sto na Polach Elizejskich, gdzie zjawia�a si� co dzie� punktualnie w ma�ym niebieskim powoziku, zaprz�onym w dwa wspania�e gniadosze. Dostrzega�em w niej zawsze dystynkcj�, wyr�niaj�c� j� spo�r�d kobiet jej podobnych, dystynkcj�, kt�rej dodawa�a blasku uroda naprawd� wyj�tkowa. Tym nieszcz�snym istotom, gdy wyje�d�aj� na miasto, towarzyszy najcz�ciej byle kto. Poniewa� �aden m�czyzna nie chce si� afiszowa� publicznie z kochank�, a samotno�� je przera�a, zabieraj� z sob� na spacer te mniej szcz�liwe, kt�re nie maj� powozu, ale z jedn� z owych starych elegantek, kt�rych elegancji nic nie uzasadnia. Do nich to nale�y zwraca� si� bez l�ku, gdy chce si� zdoby� jakiekolwiek wiadomo�ci o kobiecie, kt�rej towarzysz�. Inaczej by�o z Ma�gorzat�. Na Pola Elizejskie przybywa�a zawsze sama, g��boko skryta w swoim powozie, zim� opatulona w wielki szal z kaszmiru, latem ubrana w do�� skromne suknie. I chocia� na swoim ulubionym szlaku spacerowym spotyka�a wielu znajomych, kiedy przypadkiem u�miecha�a si� do nich, u�miech ten dostrzegali jedynie oni - tak u�miecha� si� mog�a jedynie ksi�na. Nie kaza�a si� wozi� tam i z powrotem mi�dzy placem i wylotem P� Elizejskich, jak to czyni�y i czyni� jej kole�anki. Para koni unosi�a j� szybko w stron� Lasku Bulo�skiego. Tu wysiada�a z powozu, przechadza�a si� godzin�, wsiada�a z powrotem i konie ra�nym k�usem wioz�y j� do domu. Wszystkie te epizody, kt�rych nieraz bywa�em �wiadkiem, powraca�y w moich wspomnieniach i bola�em nad �mierci� dziewczyny, jak boleje si� nad szcz�tkami pi�knego dzie�a. Ot� rzadko widuje si� pi�kno�� r�wnie czarown� jak pi�kno�� Ma�gorzaty. Wysoka i szczup�a ponad miar�, posiada�a w du�ym stopniu sztuk� skrywania tej nadmiernej "�askawo�ci" natury przez proste u�o�enie noszonych stroj�w. Jej kaszmirowy szal, kt�rego jeden koniec dotyka� ziemi, pozwala� widzie� po obu stronach szerokie falbany jedwabnej sukni; p�kata mufka kt�r� przyciska�a do piersi, kry�a jej r�ce, a g�rna cz�� sukni by�a tak zr�cznie zmarszczona, �e najbardziej wybredne oko nie mog�o nie zarzuci� lini ramion. Cudowna g�owa stanowi�a przedmiot szczeg�lnej kokieterii. By�a ma�a, tak �e mia�o si� wra�enie, i� jej matka - jak by powiedzia� de Musset - postara�a si� o to, aby wykona� j� jak najbardziej misternie. Wyobra�cie sobie w owalu niewys�owienie subtelnym czarne oczy uwie�czone brwiami o �uku tak czystym, �e zdawa�y si� narysowane. Os�o�cie te oczy woalem d�ugich rz�s, kt�re opadaj�c rzucaj� cie� na r�ow� cer� policzk�w. Nakre�lcie nos delikatny, prosty, pe�en finezji, o nozdrzach nieco rozchylonych, zmys�owych. Narysujcie usta regularne, kt�re we wdzi�cznym wykroju warg ukazuj� z�by bia�e jak mleko. Powleczcie cer� aksamitnym puszkiem nie tkni�tych brzoskwi� - a otrzymacie ca�o�� tej uroczej g�owy. W�osy czarne jak d�et, sfa�dowane, rozbiega�y si� znad czo�a dwoma szerokimi pasmami i ��czy�y w tyle g�owy ods�aniaj�c koniuszki uszu, zdobnych w diamenty warto�ci czterech do pi�ciu tysi�cy frank�w ka�dy. �e bujne �ycie Ma�gorzaty nie skazi�o wyrazu dziewiczej, niemal dzieci�cej twarzy - to mo�emy tylko stwierdzi�, nie mog�c tego poj��. Ma�gorzata mia�a sw�j portret wykonany przez Vidala, jedynego malarza, kt�rego p�dzel m�g� j� odtworzy�. Po jej �mierci �w portret by� przez par� dni do mojej dyspozycji: podobie�stwo by�o tak zdumiewaj�ce, �e wizerunek �w m�g� mi opisa� szczeg�y kt�rych pami�� nie potrafi�aby mo�e zachowa�. O niekt�rych sprawach zawartych w tym rozdziale, dowiedzia�em si� p�niej, jednak�e notuj� ju� je teraz, aby nie wraca� do nich, gdy zacznie si� w�a�ciwa opowie�� o tej kobiecie. Ma�gorzata bywa�a na wszystkich premierach i wszystkie wieczory sp�dza�a w teatrze lub na balu. Ilekro� wystawiano now� sztuk�, zjawia�a si� nieodmiennie w parterowej lo�y i trzy rzeczy zawsze spoczywa�y przed ni� na balustradzie: lornetka, torebka z cukierkami i bukiet kamelii. Przez dwadzie�cia pi�� dni w miesi�cu kamelie by�y bia�e, przez pozosta�e pi�� - czerwone, i nikt: ani bywalcy teatru, ani znajomi Ma�gorzaty, ani ja, kt�ry o tym wspominam, nikt nie umia� wyt�umaczy� tej zmiany kolor�w. Nie uznawa�a �adnych innych kwiat�w poza kameliami. Tote� u pani Barjon jej kwiaciarki, nazwano j� w ko�cu Dam� Kameliow�, kt�re to przezwisko przylgn�o do niej na zawsze. Ponadto wiedzia�em, jak i wszyscy ci, kt�rzy obracaj� si� w pewnym �wiecie paryskim, �e Ma�gorzata by�a kochank� najelegantszych m�odzie�c�w, �e m�wi�a o tym g�o�no i �e oni sami che�pili si� tym, co dowodzi, �e kochanka i kochankowie byli nawzajem z siebie zadowoleni. Jednak�e od trzech lat bez ma�a, to znaczy od czasu podr�y do Bagne'res, �y�a ju� wy��cznie ze starym cudzoziemskim ksi�ciem. Ogromnie bogaty, pan ten postanowi� odgrodzi� j� mo�liwie najszczelniej od przesz�o�ci, czemu Ma�gorzata podda�a si� jakby do�� ch�tnie. Oto co mi opowiedziano na ten temat. Wiosn� 1842 roku Ma�gorzata by�a tak s�aba i wycie�czona, �e lekarze zalecili jej wyjazd do w�d. Uda�a si� do Bagne'res. Tutaj, w�r�d kuracjuszy, znajdowa�a si� c�rk� owego ksi�cia, panna, n�kana t� sam� chorob� co Ma�gorzata, z twarzy by�a tak do niej podobna, �e mo�na je by�o wzi�� za dwie siostry. Tylko �e m�oda ksi�niczka by�a w trzecim stadium gru�licy i w kilka dni po przybyciu Ma�gorzaty - umar�a. Pewnego ranka ksi��e, przywi�zany do Bagne'res tak, jak zwykli�my si� przywi�zywa� do ziemi kryj�cej cz�� naszego serca, ujrza� Ma�gorzat� na zakr�cie alei. Dozna� wra�enia, �e oto przechodzi widmo jego dziecka. Podszed� do niej, wzi�� j� za r�ce, uca�owa� ze �zami w oczach i nie pytaj�c, kim jest, poprosi� b�agalnie, by pozwoli�a patrze� na siebie i kocha� w niej �ywy obraz zmar�ej c�rki. Ma�gorzata przebywaj�c w Bagne'res jedynie w towarzystwie pokoj�wki i nie maj�c zreszt� �adnych powod�w, by obawia� si� kompromitacji, przysta�a na pro�b� ksi�cia. Jednak�e znale�li si� w Bagne'res ludzie, kt�rzy j� znali i udzielili ksi�ciu wyja�nie�, co do w�a�ciwej profesji panny Gautier. By� to dla starca cios. Tu ko�czy�o si� podobie�stwo do jego c�rki, ale by�o ju� za p�no. M�oda kobieta sta�a si� potrzeb� jego serca i jedynym pretekstem, jedynym usprawiedliwieniem jego �ycia. Nie uczyni� jej �adnego wyrzutu, nie mia� po temu prawa, ale zapyta� j�, czy czuje si� zdolna zmieni� swe �ycie, gdy ofiaruje jej w zamian wszystko, czego tylko mog�aby zapragn��. Zgodzi�a si�. Trzeba powiedzie�, �e w owym czasie Ma�gorzata by�a chora. Przesz�o�� wydawa�a jej si� jedn� z g��wnych przyczyn choroby i �udzi�a si� nadziej�, �e B�g pozostawi jej urod� i zdrowie w zamian za nawr�cenie si� i pokut�. Istotnie, u schy�ku lata kuracja, spacery i sen prawie przywr�ci�y jej zdrowie. Ksi��� odwi�z� j� do Pary�a i tutaj w dalszym ci�gu odwiedza� j� tak jak w Bagne'res. Ten zwi�zek, kt�rego ani geneza, ani istotne motywy nie by�y znane, wywo�a� w Pary�u sensacj�: ksi���, s�yn�cy z wielkiej fortuny, teraz zadziwia� sw� szczodrobliwo�ci�. Zbli�enie mi�dzy starym ksi�ciem i m�od� kobiet� sk�adano na karb rozwi�z�o�ci, charakterystycznej dla bogatych starc�w. Przypuszczano wszystko,, wyj�wszy to, co by�o prawd�. Tymczasem ojcowskie uczucie dla Ma�gorzaty mia�o �r�d�o tak czyste, �e wszelkie stosunki poza tymi, kt�re p�yn�� z serca, by�y w jego oczach kazirodztwem. Nigdy nie powiedzia� w jej obecno�ci s�owa, kt�rego nie mog�aby us�ysze� jego c�rka. Dalecy jeste�my od my�li, aby spodziewa� si� po naszej bohaterce czego� wi�cej, ni� by�o w istocie. Powiemy tylko, �e dop�ki przebywa�a w Bagne'res, obietnica, jak� da�a ksi�ciu, nie by�a trudna do spe�nienia i zosta�a dotrzymana. Ale po powrocie do Pary�a dziewczynie, przywyk�ej do urozmaiconego �ycia, do bal�w, a czasem nawet orgii, zacz�o si� wydawa�, �e umrze z nud�w w samotno�ci, przerywanej jedynie wizytami ksi�cia. I wspomnienia dawnego �ycia zacz�y o�ywa� w jej umy�le i sercu. Dodajmy, �e Ma�gorzata wr�ci�a z podr�y pi�kniejsza ni� kiedykolwiek, �e mia�a dwadzie�cia lat i nie choroba, u�piona, lecz nie pokonana, podsyca�a w niej ci�gle owe gor�czkowe ��dze, kt�re prawie zawsze s� wynikiem chor�b p�ucnych. Tak wi�c ogromn� bole�� odczu� ksi��� tego dnia, gdy jego znajomi, bez ustanku czyhaj�cy na jaki� gorsz�cy wybryk ze strony m�odej kobiety, przyszli mu powiedzie� i udowodni�, �e w godzinach, kiedy by�a pewna, i� on jej nie odwiedzi, przyjmowa�a wizyty, kt�re czasem przeci�ga�y si� do nast�pnego dnia. Po pierwszych pytaniach ksi�cia Ma�gorzata przyzna�a si� do wszystkiego, po czym bez �adnej ubocznej my�li poradzi�a mu, aby przesta� si� ni� zajmowa�, gdy� nie czuje si� zdolna dotrzyma� podj�tych zobowi�za� i nie chce korzysta� z dobrodziejstwa cz�owieka, kt�rego oszukuje. Ksi��� nie pokazywa� si� przez ca�y tydzie� - to by�o wszystko, na co m�g� si� zdoby�. �smego dnia wr�ci� do Ma�gorzaty, zacz�� j� b�aga� o �ask�, godz�c si� na to, by by�a taka, jak jest, byle tylko m�g� j� widywa�, i zaklina� si� na w�asne �ycie, �e nikt nie zrobi jej �adnego wyrzutu. Oto jak przedstawia�y si� sprawy w trzy miesi�ce po powrocie Ma�gorzaty, a wi�c w listopadzie albo grudniu 1842 roku. Iii Szesnastego marca, o pierwszej po po�udniu uda�em si� na ulic� d'Antin. Ju� w bramie s�ycha� by�o wo�ania licytator�w. W mieszkaniu zasta�em mn�stwo ciekawych. Znajdowa�y si� tu wszystkie znakomito�ci p�wiatka. Kilka wielkich dam lustrowa�o je ukradkiem, korzystaj�c i tym razem z pretekstu, jakim by�a licytacja, aby m�c si� przyjrze� z bliska kobietom, kt�rych nie mia�y nigdy sposobno�ci spotka�, a kt�rym w skryto�ci ducha zazdro�ci�y mo�e �atwych rozkoszy. Ksi�na F. ociera�a si� o pann� A, jedn� z najbardziej nieszcz�liwych spo�r�d wsp�czesnych kurtyzan. Markiza T. waha�a si�, czy ma kupi� mebel, kt�ry w�a�nie licytowa�a pani D, najelegantsza i najs�awniejsza �ona wiaro�omna naszych czas�w. Ksi��� Y, ten sam, co to w mniemaniu Madrytu rujnuje si� w Pary�u, a w mniemaniu Pary�a rujnuje si� w Madrycie, w rzeczywisto�ci za� nie wydaje nawet ca�o�ci swych dochod�w, rozmawia z pani� M, jedn� z najdowcipniejszych naszych gaw�dziarek, kt�ra raczy od czasu do czasu zapisa� to, co opowiada i podpisa�, to co pisze. Jednocze�nie ksi��� Y. zamienia poufa�e spojrzenia z pani� N., pi�kno�ci� spaceruj�c� zazwyczaj po Polach Elizejskich, prawie zawsze ubran� w r� i b��kit, posiadaczk� wozu ci�gnionego przez dwa czarne konie, kt�re Tony sprzeda� jej za dziesi�� tysi�cy frank�w i... za kt�re zap�aci�a. Wreszcie panna R., kt�ra samym tylko talentem zarabia dwa razy tyle, ile wynosi posag pa� z towarzystwa i trzy razy tyle, ile inne zarabiaj� na swych amorach, raczy�a mimo zimna przyby� dla kilku sprawunk�w i wcale nie by�a t�, na kt�r� najmniej spogl�dano. Mogliby�my wymienia� inicja�y wielu jeszcze os�b zebranych w salonie apartamentu, wielce zdziwionych tym, �e znalaz�y si� pod jednym dachem, ale nie chcemy nu�y� czytelnika. Powiedzmy tylko, �e wszyscy byli w �wietnym humorze i �e w�r�d obecnych tu kobiet wiele znalaz�o si� takich, kt�re niegdy� zna�y zmar��, a teraz zdawa�y si� w og�le jej nie pami�ta�. �miano si� g�o�no. Licytatorzy przekrzykiwali si� nawzajem, kupcy, rozparci w �awach ustawionych przed sto�ami, na pr�no domagali si� ciszy, aby m�c spokojnie za�atwi� swe sprawy. Nigdy �adne zebranie nie by�o bardziej r�nobarwne ani bardziej ha�a�liwe. Przesuwa�em si� skromnie w�r�d tego rozgardiaszu, trawiony smutkiem na my�l, �e biedna istota, kt�rej meble sprzedawano na op�acenie d�ug�w, zgas�a w s�siednim pokoju. Przyszed�szy raczej po to, aby obserwowa�, ni� aby kupowa�, patrzy�em na wierzycieli, kt�rych twarze rozja�nia�y si�, ilekro� jaki� przedmiot osi�ga� cen�, jakiej si� nie spodziewali. Uczciwi ludzie, kt�rzy od niedawna spekulowali na prostytucji kobiet zarabiaj�c na niej sto procent, a w ostatnich chwilach n�kali j� pozwami s�dowymi - teraz, po jej �mierci, przybyli po to, aby zebra� owoce swych szacownych kalkulacji i odsetki haniebnego kredytu. Jednak�e wiele racji mieli staro�ytni, czyni�c jednego boga patronem kupc�w i z�odziei! Suknie, kaszmiry, klejnoty rozchwytywano z niewiarygodn� szybko�ci�. Czeka�em, jako �e nic mi nie odpowiada�o. Nagle us�ysza�em: - Ksi��ka, �wietnie oprawiona, o z�oconych brzegach, zatytu�owana Manon Lescaut. Na pierwszej stronie jest jaki� napis. Dziesi�� frank�w. - Dwana�cie - odezwa� si� jaki� g�os po d�u�szej chwili milczenia. - Pi�tna�cie - powiedzia�em, nie wiedz�c dlaczego. Chyba ze wzgl�du na �w "jaki� napis". - Pi�tna�cie - powt�rzy� licytator. - Trzydzie�ci - rzuci� pierwszy nabywca tonem, kt�ry zdawa� si� prowokowa� do podwy�szenia stawki. Zanosi�o si� na walk�. - Trzydzie�ci pi��! - wykrzykn��em tym samym tonem. - Czterdzie�ci. - Pi��dziesi�t. - Sze��dziesi�t. - Sto. Wyznam, �e gdyby mi chodzi�o o efekt, zwyci�stwo moje by�oby ca�kowite, po ostatnim bowiem zawo�aniu zapad�o imponuj�ce milczenie: patrzano na mnie, chc�c jakby dociec, kim jest jegomo�� tak bardzo zdecydowany posi��� licytowany tom. Akcent brzmi�cy w moim g�osie przekona�, zdaje si�, mego antagonist�. Wola� wycofa� si� z walki, kt�rej jedynym skutkiem by�oby wymuszenie na mnie dziesi�ciokrotnej ceny ksi��ki. Sk�oniwszy si�, rzek� uprzejmie, cho� nieco zbyt p�no: - Ust�puj� panu. Poniewa� nie odezwa� si� nikt wi�cej, ksi��ka zosta�a mi przyznana. Obawiaj�c si� nowego aktu zawzi�to�ci, kt�ra mo�e po�echta�aby moj� mi�o�� w�asn�, ale na pewno uderzy�aby mnie po kieszeni, poleci�em zanotowa� moje nazwisko i od�o�y� ksi��k�, po czym wyszed�em na ulic�. Musia�em da� wiele do my�lenia �wiadkom tej sceny, kt�rzy prawdopodobnie zastanawiali si�, dlaczego zap�aci�em sto frank�w za to, co mo�na kupi� wsz�dzie za dziesi�� albo najwy�ej dwadzie�cia frank�w. W godzin� p�niej pos�a�em po ksi��k�. Na pierwszej stronie widnia�a dedykacja napisana wytwornym charakterem pisma. Ten, kt�ry ksi��k� ofiarowa�, napisa� kilka s��w: Manon Ma�gorzacie - Pokora. Podpisany by�: Armand Duval. Co znaczy�o s�owo "Pokora"? Czy za po�rednictwem owego Armanda Duvala Manon przyznawa�a Ma�gorzacie wy�szo�� w przedmiocie rozpusty czy te� serca? Druga wersja wydawa�a si� bardziej prawdopodobna, gdy� pierwsza by�aby tylko wyrazem impertynenckiej szczero�ci, kt�rego Ma�gorzata na pewno by nie przyj�a, cokolwiek by my�la�a o sobie samej. Znowu wyszed�em na miasto, do ksi��ki za� wr�ci�em dopiero wieczorem, k�ad�c si� do ��ka. Zapewne Manon Lescaut jest wzruszaj�c� histori�, kt�rej �aden szczeg� nie jest mi znany, a przecie� ilekro� ksi��ka ta nawija mi si� pod r�k�, sympatia moja popycha mnie ku niej, otwieram j� i po raz setny prze�ywam dzieje bohaterki ksi�dza Pre'vost. Ot� bohaterka ta jest tak prawdziwa, �e wydaje mi si�, jakbym j� zna� osobi�cie. W owych okoliczno�ciach owo por�wnanie Manon z Ma�gorzat� nadawa�o lekturze nieoczekiwany urok, moja pob�a�liwo�� zabarwia�� si� lito�ci�, prawie mi�o�ci� dla biednej dziewczyny, po kt�rej odziedziczy�em ten tom. Manon umar�a wprawdzie na pustyni, niemniej jednak w ramionach m�czyzny, kt�ry j� kocha� ca�� moc� duszy, kt�ry po jej �mierci wykopa� jej mogi��, zrosi� j� swymi �zami i wraz z kochank� pochowa� swe serce. Gdy tymczasem Ma�gorzata, grzesznica podobnie jak Manon i jak tamta, by� mo�e, nawr�cona, umar�a w�r�d zbytku, je�li wierzy� temu, co widzia�em, niemniej jednak w pustyni uczu�, bardziej ja�owej, bardziej niezmierzonej, bardziej bezlitosnej ni� pustynia, w kt�rej pochowana zosta�a Manon. Albowiem, jak dowiedzia�em si� p�niej od przyjaci�, kt�rym znane by�y okoliczno�ci schy�ku jej �ycia, Ma�gorzata nie dost�pi�a �adnej pociechy w ci�gu dwumiesi�cznej powolnej i bolesnej agonii. Od Manon i Ma�gorzaty my�l moja przenios�a si� na te, kt�re zna�em, kt�re na moich oczach, �piewaj�c, zd��a�y, to przynajmniej nale�y si� nad nimi litowa�. Litujcie si� nad �lepcem,, kt�ry nigdy nie widzia� �wiat�a dziennego, nad g�uchym, kt�ry nigdy nie s�ysza� g�os�w przyrody, nad niemym, kt�rego dusza nigdy nie mog�a si� wypowiedzie�, a nie chcecie, pod fa�szywym pretekstem wstydu, litowa� si� nad �lepot� serca, nad g�uchot� duszy, nad niemot� �wiadomo�ci, kt�re przyprawiaj� o szale�stwo nieszcz�liw� kobiet� i odbieraj� jej zdolno�� widzenia dobra, s�yszenia Pana i m�wienia czystym j�zykiem mi�o�ci i wiary. Hugo napisa� Marion Delorme, Musset - Bernerett�, Aleksander Dumas - Fernand�, my�liciele i poeci wszystkich czas�w sk�adali kurtyzanie w ofierze swe mi�osierdzie, niekiedy za� wielki cz�owiek rehabilitowa� je moc� swej mi�o�ci czy nawet presti�em swojego nazwiska. Je�li wspominam o tym, to tylko dlatego, �e w�r�d moich czytelnik�w wielu mo�e jest takich, kt�rzy gotowi s� odrzuci� t� ksi��k� z obawy, by nie zetkn�� si� w niej z pochwa�� rozpusty i prostytucji, obawy w dodatku uzasadnionej mo�e wiekiem autora. Ci, kt�rzy tak my�l�, s� w b��dzie i je�li powstrzymuje ich jedynie ta obawa, to niechaj czytaj� dalej. Wyznaj� po prostu zasad�, �e przed kobiet�, kt�rej wychowanie nie zaszczepi�o poczucia dobra, B�g, aby j� ku dobru skierowa�, ods�ania dwie �cie�ki: cierpienia i mi�o�ci. S� to �cie�ki trudne: te, kt�re na ni� wst�puj�, rani� sobie stopy, rozdzieraj� r�ce, ale r�wnocze�nie zostawiaj� na przydro�nych je�ynach szych rozpusty i dochodz� do celu w owym stanie nago�ci, kt�rej nie nale�y si� wstydzi� w obliczu pana. Ci, kt�rzy spotykaj� owe �mia�e podr�niczki, winni podtrzymywa� je i powiedzie� wszystkim, �e je spotkali, albowiem g�osz�c to wskazuj� drog�. Nie chodzi o to, aby u wr�t �ycia postawi� dwa s�upy, z kt�rego jeden by�by opatrzony napisem: "Droga dobrego", a drugi ostrze�eniem: "Droga z�ego", i aby wszystkim zbli�aj�cym si� do nich m�wi�: "Wybierajcie." Trzeba, jak to uczyni� Chrystus, wskazywa� przej�cia, kt�re tych, co dali si� skusi� na wst�pie, prowadzi�yby z drogi z�a na drog� dobra. Nade wszystko za� pocz�tki tych dr�g nie powinny by� zbyt bolesne ani wydawa� si� zbyt niedost�pne. Chrze�cija�stwo sw� cudown� przypowie�ci� o synu marnotrawnym uczy nas wyrozumia�o�ci i przebaczenia. Jezus by� pe�en mi�o�ci dla ludzi targanych nami�tno�ciami i rany ich potrafi� leczy� balsamem wydobytym z tych ran. I tak m�wi� Magdalenie: "B�dzie ci wiele odpuszczone, bo wiele kocha�a�." By�o to wielkoduszne wybaczenie, budz�ce cudown� wiar�. Dlaczego mieliby�my by� bardziej surowi ni� Chrystus? Dlaczego, trzymaj�c si� uparcie opinii tego �wiata, kt�ry sw� si�� chce upozorowa� bewzgl�dno�ci�, mieliby�my odtr�ca� dusze krwawi�ce, wyczekuj�ce jedynie przyjaznej r�ki, kt�ra by opatrzy�a ich rany i uzdrowi�a ich serca? Zwracam si� do mojego pokolenia, do tych, kt�rzy odrzucili teorie Viltaire'a do tych, kt�rzy jak ja rozumiej�, �e ludzko�� jest od pi�tnastu lat o�ywiona jednym z naj�mielszych poryw�w. Odzyskali�my na zawsze szacunek dla �wi�to�ci, i je�li �wiat nie jest jeszcze dobry, to w ka�dym razie staje si� coraz lepszy. Wszystkich ludzi �wiat�ych ��czy wysi�ek zmierzaj�cy do tego samego celu i wola s�u�enia tej samej zasadzie: b�d�my wszyscy dobrzy, b�d�my m�odzi, b�d�my prawdom�wni! Z�o jest tylko pr�no�ci�, b�d�my dumni z dobroci, a przede wszystkim nie tra�my nadziei. Nie gard�my kobiet�, kt�ra nie jest ani matk�, ani siostr�, ani c�rk�, ani �on�. Nie ograniczajmy czasu do kr�gu rodziny, nie sprowadzajmy wyrozumia�o�ci do egoizmu. Poniewa� niebo raduje si� bardziej skruch� jednego grzesznika ni� stu sprawiedliwych, kt�rzy nigdy nie grzeszyli, spr�bujmy uratowa� niebo. Mo�e nam odp�aci� z nawi�zk�. Uczmy si� rozdawa� ja�omu�n� przebaczenia tym, kt�rych zgubi�y po��dania ziemskie, a kt�rych ocali by� mo�e nadzieja boska. Jak m�wi� poczciwe staruszki, gdy podsuwaj� nam lekarstwa domowej roboty: je�eli to nawet nie pomo�e, to na pewno nie zaszkodzi. Oczywi�cie, ch�� wysnucia wielkich wniosk�w z ma�ej sprawy mo�e wyda� si� zuchwalstwem z mojej strony. Jednak�e nale�� do tych, kt�rzy s�dz�, �e wielkie mie�ci si� w ma�ym. Dziecko jest ma�e, a przecie� nosi w sobie cz�owieka. M�zg jest niewielki, a zawiera w sobie my�l. Oko jest tylko punktem, a ogarnia mile. Iv Licytacja, kt�ra po dw�ch dniach by�a ca�kowicie zako�czona, da�a sto pi��dziesi�t tysi�cy frank�w. Wierzyciele podzielili mi�dzy siebie dwie trzecie, a rodzina, z�o�ona z siostry i ma�ego siostrze�ca, odziedziczy�a reszt�. Siostra zrobi�a wielkie oczy, gdy notariusz zawiadomi� j�, �e dziedziczy pi��dziesi�t tysi�cy frank�w. Sze�� czy siedem lat min�o od chwili, kiedy ta m�oda dziewczyna ostatni raz widzia�a siostr�, kt�ra znikn�a pewnego dnia i przez ca�y ten czas nie dawa�a o sobie znaku �ycia. Ruszy�a wi�c spiesznie do pary�a i wielkie by�o zdziwienie tych, co znali Ma�gorzat�, gdy zobaczyli jej spadkobierczyni�, ros�� i pi�kn� dziewczyn� wiejsk�, kt�ra nigdy nie opu�ci�a swojej wsi. Fortuna spad�a na ni� tak nagle, �e nie zastanawia�a si� nawet, z jakiego pochodzi �r�d�a. Jak mi powiedziano p�niej, wr�ci�a do swojej wsi, wynagrodziwszy sobie wielki smutek po �mierci siostry lokat� kapita�u na cztery i p� procent. Okoliczno�ci te, kt�re przez pewien czas zaprz�ta�y uwag� Pary�a - siedliska skandalu - ton�y ju� w zapomnieniu i sam ju� prawie nie pami�ta�em, jaki by� m�j wsp�udzia� w wypadkach, gdy zdarzy� si� incydent, kt�ry pozwoli� mi pozna� ca�e �ycie Ma�gorzaty i ods�oni� szczeg�y tak wzruszaj�ce, �e przysz�a mi ch�� napisania niniejszej historii. Od trzech czy czterech dni apartament, ogo�ocony z mebli, by� ju� do wynaj�cia, gdy u moich drzwi rozleg� si� dzwonek. S�u��cy albo raczej od�wierny, kt�ry mi us�ugiwa�, otworzy� i przyni�s� mi kartk� wizytow�, m�wi�c, �e ten, kt�ry mu j� wr�czy�, pragnie ze mn� rozmawia�. Rzuci�em okiem na kartk� i przeczyta�em dwa s�owa: "Armand Duval". Nazwisko wyda�o mi si� znajome i przypomnia�em sobie pierwsz� stron� egzemplarza Manon Lescaut. Czego m�g� chcie� ode mnie osobnik, kt�ry podarowa� t� ksi��k� Ma�gorzacie? Kaza�em natychmiast wprowadzi� przybysza. Stan�� przede mn� jasnow�osy, wysoki, blady, w stroju podr�nym, kt�ry chyba nosi� od szeregu dni i kt�rego nawet nie oczy�ci� po przybyciu do Pary�a, by� bowiem ca�y okryty kurzem. Pan Duval nie usi�owa� zatai� swego wzruszenia. Ze �zami w oczach i dr�eniem w g�osie zwr�ci� si� do mnie: - Panie, zechce mi pan wybaczy� moj� wizyt� i str�j. Ale pomijaj�c ju� to, �e mi�dzy m�odymi lud�mi zb�dne s� wszelkie ceremonie, chcia�em rak bardzo zobaczy� pana jeszcze dzisiaj, �e nie zajecha�em nawet do hotelu, dok�d wys�a�em swoje baga�e. Przybieg�em do pana w obawie, �e mimo wczesnej godziny nie zastan� pana w domu. Poprosi�em �eby usiad� przy kominku, co te� uczyni� natychmiast. Wyci�gn�� z kieszeni chusteczk� i przez chwil� ukry� w niej twarz. - Nie pojmuje pan na pewno - podj�� Duval ze smutnym westchnieniem - czego chce od pana nieznajomy go�� p tej godzinie, w takim stroju i tak poruszony jak ja. Ot� przychodz� po prostu, aby prosi� pana o wy�wiadczenie mi wielkiej przys�ugi. - S�ucham pana, jestem do pa�skiej dyspozycji. - By� pan obecny przy licytacji maj�tku Ma�gorzaty Gautier? Wzruszenie, nad kt�rym m�ody cz�owiek zapanowa� przez chwil�, okaza�o si� silniejsze od niego i musia� podnie�� r�ce do oczu. - Wydaj� si� chyba panu �mieszny, prosz� mi tak�e to wybaczy� i uwierzy�, �e nigdy nie zapomn� cierpliwo�ci, z jak� pan raczy mnie s�ucha�. - Je�eli przys�uga, jak� rzekomo mog� panu wy�wiadczy�, mo�e cho� troch� zmniejszy� pa�skie zmartwienie, prosz� szybko powiedzie�, czym mog� panu s�u�y�, a przekona si� pan, �e uczyni� to z prawdziw� przyjemno�ci�. Bole�� Duvala budzi�a sympati� i mimo woli chcia�em mu w jaki� spos�b pom�c. - Czy kupi� pan co� na licytacji maj�tku Ma�gorzaty? - Tak, ksi��k�. - Manon Lescaut? - Tak jest. - Ma pan jeszcze t� ksi��k�? - Jest w mojej sypialni. Us�yszwszy t� wiadomo��, Armand Duval odczu� jakby wielk� ulg� i j�� mi dzi�kowa� tak, jak gdybym odda� mu przys�ug� ju� samym faktem posiadania ksi��ki. Wsta�em, poszed�em do mego pokoju po egzemplarz i wr�czy�em mu go. - To w�a�nie to - rzek� patrz�c na dedykacj� i wertuj�c ksi��k� - w�a�nie to. I dwie �zy sp�yn�y na kartki. - A wi�c - powiedzia� podnosz�c g�ow� i nie pr�buj�c nawet ukry� przede mn�, �e p�acze - czy bardzo panu zale�y na tek ksi��ce? - Dlaczego pan o to pyta? - Bo chc� pana prosi� o odst�pienie mi jej. - Wybaczy mi pan ciekawo�� - odrzek�em. - To pan da� j� Ma�gorzacie Gautier? - Tak, ja. - Ksi��ka nale�y do pana, prosz� j� wzi��. Jestem szcz�liwy, �e mog� j� panu odda�. - Ale� - Duval by� zak�opotany - wolno mi chyba zwr�ci� panu nale�no��, kt�r� pan za ni� zap�aci�? - Pozwoli pan, �e mu j� ofiaruj�. Cena jednej ksi��ki na takiej licytacji to bagatelka. Nie pami�tam ju�, ile za ni� zap�aci�em. - Zap�aci� pan sto frank�w. - To prawda - z kolei ja by�em zak�opotany. - Sk�d pan o tym wie? - To zupe�nie proste. Wybiera�em si� do Pary�a z tym, aby zd��y� jeszcze na licytacj� maj�tku Ma�gorzaty, a przyby�em dopiero dzi� rano. Chcia�em koniecznie zdoby� jaki� przedmiot, kt�ry by� jej w�asno�ci�, pobieg�em wi�c do komisarza licytacji i poprosi�em go o pokazanie mi listy sprzedanych przedmiot�w i nazwisk nabywc�w. Stwierdzi�em, �e t� ksi��k� kupi� pan i postanowi�em prosi� pana o odst�pienie mi jej, jakkolwiek cena, kt�r� pan zap�aci�, wzbudzi�a we mnie obaw�, czy i pan nie wi��e z posiadaniem tego tomu jakich� osobistych wspomnie�. Uspokoi�em go natychmiast. - Zna�em pann� Gautier jedynie z widzenia. Jej �mier� zrobi�a na mnie wra�enie, jakie sprawia na m�odym cz�owieku �mier� pi�knej kobiety, kt�r� mia� przyjemno�� spotyka�. Chcia�em kupi� co� na licytacji i upar�em si�, aby zdoby� ten tom, nie wiem zreszt� dlaczego. Chyba dlatego, a�eby rozw�cieczy� pewnego pana, kt�ry r�wnie� upar� si�, aby posiada� t� ksi��k� i zdawa� si� mnie prowokowa�. Powtarzam wi�c, ksi��ka jest do pa�skiej dyspozycji i jeszcze raz prosz� j� przyj�� z moich r�k, nie tak jak ja, kt�ry otrzyma�em j� z r�k licytatora. Oby sta�a si� zadatkiem d�u�szej znajomo�ci i bardziej za�y�ych stosunk�w mi�dzy nami. - Zgoda - rzek� Armand �ciskaj�c mi d�o�. - Przyjmuj� i b�d� panu wdzi�czny do ko�ca �ycia. Chcia�em wybada� Armanda co do jego stosunku do Ma�gorzaty, gdy� dedykacja na karcie tytu�owej, podr� m�odzie�ca, jego pragnienie zdobycia egzemplarza podnieca�y moj� ciekawo��. Jednak�e ba�em si�, �e wypytuj�c mojego go�cia uczyni� wra�enie, jakbym odrzuci� jego pieni�dze jedynie po to, aby zyska� prawo mieszania si� w jego sprawy. Ale on odgad� moje �yczenia, gdy� powiedzia�: - Czy pan czyta� t� ksi��k�? - Od deski do deski. - Co pan sobie pomy�la� o dw�ch wierszach napisanych przeze mnie? - Poj��em od razu, �e w oczach pana biedna dziewczyna, kt�rej pan da� t� ksi��k�, wyrasta ponad pospolit� miar�, bo przecie� nie chcia�em si� dopatrywa� w tych wierszach jedynie banalnego komplementu. - I mia� pan racj�. Ta dziewczyna by�a chyba anio�em. Prosz�, niech pan przeczyta ten list. I poda� mi kartk�, kt�ra by�a chyba czytana wiele razy. Oto co zawiera� ten list: M�j drogi Armandzie, otrzyma�am list od pana. Jest pan wci�� dla mnie dobry i dzi�kuj� za to Bogu. Tak, przyjacielu, jestem chora, a choroba moja jest jedn� z tych, kt�re nie znaj� lito�ci. Jednak�e troska, jak� mi pan jeszcze okazuje, znacznie zmniejsza moje cierpienia. Nie b�d� chyba �y�a tak d�ugo, aby mie� jeszcze szcz�cie u�ci�ni�cia r�ki, kt�ra napisa�a serdeczny list, otrzymany przed chwil�. S�owa jego uleczy�yby mnie, gdyby co� jeszcze mog�o mnie uleczy�. Nie ujrz� pana, bo jestem bardzo bliska �mierci i dziel� nas setki mil. Biedny m�j przyjacielu, dawna pa�ska Ma�gorzata bardzo si� zmieni�a i mo�e b�dzie lepiej, je�li pan ju� nigdy jej nie zobaczy, ni� mia�by pan j� zobaczy� tak�, jaka teraz jest. Pyta mnie pan, czy wybaczam panu. Och, z ca�ego serca, m�j przyjacielu, bo krzywda, kt�r� pan chcia� mi wyrz�dzi�, by�a jedynie dowodem mi�o�ci, jak� pan �ywi� do mnie. Le�� w ��ku od miesi�ca i tak bardzo zale�y mi na szacunku pana, �e dzie� po dniu prowadz� dziennik mego �ycia, od chwili kiedy�my si� rozstali, do chwili kiedy nie b�d� ju� mia�a si�y pisa�. Je�eli si� pan naprawd� mn� interesuje, Armandzie, to prosz�, niech pan po swoim powrocie p�jdzie do Julii Duprat. Ona wr�czy panu ten dziennik. Znajdzie pan tu przyczyn� i wyt�umaczenie tego, co zasz�o mi�dzy nami. Julia jest dobra dla mnie, cz�sto rozmawiamy o panu. By�a przy mnie, kiedy nadszed� list pana. Czytaj�c go, p�aka�y�my obydwie. Na wypadek gdyby pan nie da� zna� o sobie, poleci�am Julii przekaza� te panu papiery zaraz po przybyciu pana do Francji. Niech mi pan za to nie dzi�kuje. Codzienne nawroty do jedynych szcz�liwych moment�w mego �ycia pokrzepiaj� mnie niezmiernie. Mo�e pan znajdzie w tej lekturze usprawiedliwienie przesz�o�ci, ja znajduj� w tym trwa�� ulg�. Chcia�abym zostawi� panu co�, co by panu zawsze mnie przypomina�o, ale wszystkie rzeczy s� zaj�te przez komornika i nic do mnie nie nale�y. Rozumie pan, drogi przyjacielu? Umieram i w mojej sypialni s�ysz�, jak po salonie chodzi stra�nik, kt�ry z rozkazu wierzycieli strze�e, aby nikt nic nie zabra� z mieszkania i aby mnie nic nie pozosta�o w wypadku, gdybym nie umar�a. Mo�na si� spodziewa�, �e doczekaj� si� jednak ko�ca, aby urz�dzi� licytacj�. Och, ludzie s� bezlito�ni! Albo raczej myl� si� - to B�g jest sprawiedliwy i nieugi�ty. A wi�c, kochany, przyjdzie pan na licytacj� i kupi pan jaki� przedmiot, bo gdybym od�o�y�a dla pana najdrobniejsz� rzecz i gdyby wierzyciele dowiedzieli si� o tym, byliby zdolni oskar�y� pana o przyw�aszczenie rzeczy zaj�tych. Smutne jest �ycie, kt�re opuszczam! Jaki� B�g by�by dobry, gdyby pozwoli� zobaczy� pana przed �mierci�! Wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa mog� panu powiedzie�: �egnaj, przyjacielu. Prosz� mi wybaczy�, je�eli nie pisz� wi�cej, ale ci, kt�rzy powiadaj�, �e mnie wylecz�, zam�czaj� mnie puszczaniem krwi i r�ka moja odmawia dalszego pisania. Ma�gorzata Gautier. Istotnie, ostatnie s�owa by�y ju� prawie nieczytelne. Zwr�ci�em list Armandowi, kt�ry zapewne odczyta� go sobie w duchu, gdy� odbieraj�c list powiedzia�: - Kto by pomy�la�, �e to napisa�a dziewczyna lekkich obyczaj�w. Poruszony wspomnieniami, przez kilka chwil wpatrywa� si� w wiersze listu, w ko�cu przeni�s� go do ust. - Kiedy pomy�l�, �e umar�a, zanim zdo�a�em j� zobaczy�, i �e nigdy jej ju� nie ujrz�, kiedy pomy�l�, �e zrobi�a dla mnie to, czego nie by�aby zrobi�a siostra - nie mog� sobie wybaczy�, �e pozwoli�em, jej tak umrze�... Umar�a! Umar�a pisz�c i wymawiaj�c moje imi�, biedna, droga Ma�gorzata! I podaj�c mi r�k� Armand da� upust swoim my�lom i �zom: - Mo�na by mnie uwa�a� za dzieciaka, widz�c, �e lamentuj� nad �mierci� takiej dziewczyny. Bo te� nikt nie wie, ile cierpie� zada�em, jak bardzo by�em okrutny dla tej kobiety, tak dobrej i tak zrezygnowanej. S�dzi�em, �e to ja winienem jej wybaczy�, a dzisiaj widz�, �e nie jestem godzien jej przebaczenia. Och, da�bym dziesi�� lat mojego �ycia, aby tylko m�c zap�aka� u jej st�p. Trudno jest pocieszy� kogo�, kogo si� nie zna, a przecie� �ywa sympatia, kt�rej nabra�em do tego m�odzie�ca, i szczero��, z jak� zwierza� mi si� ze swoich utrapie�, by�y tak przejmuj�ce, i� pomy�la�em, �e moje s�owa nie b�d� mu oboj�tne. - Czy nie ma pan krewnych, przyjaci�? Niech pan nie traci nadziei, niech pan im si� zwierzy, a pociesz� pana, bo ja mog� si� tylko nad panem litowa�. - To prawda - wsta� i j�� wielkimi krokami przechadza� si� po pokoju. - Nudz� pana. Prosz� mi wybaczy�, nie przysz�o mi na my�l, �e moje cierpienia niewiele znacz� dla pana i �e zaprz�tam pana spraw�, kt�ra nie mo�e i nie powinna pana interesowa�. - �le pan zrozumia� sens moich s��w, jestem ca�kowicie do pa�skich us�ug. Stwierdzam tylko z �alem, �e nie jestem zdolny ul�y� w pana cierpieniu. Je�eli towarzystwo moje i moich przyjaci� mo�e pana rozerwa�, je�eli odczuje pan potrzeb� zwr�cenia si� do mnie z czymkolwiek, chc� pana zapewni�, �e pomog� panu z najwi�ksz� przyjemno�ci�. - Przepraszam pana, przepraszam, b�l wyolbrzymia wszelkie uczucia. Niech mi pan pozwoli zosta� jeszcze chwil�, tylko tylko, �eby otrze� �zy, nie chc� si� wystawia� na po�miewisko ulicznych gapi�w. Daj�c mi t� ksi��k� uszcz�liwia mnie pan i doprawdy nie wiem, czy potrafi� si� panu kiedykolwiek odwdzi�czy�. - Owszem, darz�c mnie odrobin� przyja�ni i powierzaj�c mi przyczyn� swego zmartwienia. Najlepsza pociecha - to wyzna� swoje cierpienie. - Ma pan racj�, ale dzisiaj jestem zbyt sk�onny do p�aczu, i to, co bym powiedzia�, by�oby zbyt chaotyczne. Pewnego dnia opowiem panu ca�� histori�, a przekona si� pan, �e mam powody, aby �a�owa� tej biednej dziewczyny. A teraz - doda� wycieraj�c sobie po raz ostatni oczy i przegl�daj�c w lustrze - prosz� mi powiedzie�, �e nie uwa�a mnie pan za g�upca, i niech mi wolno b�dzie odwiedza� pana. Spojrzenie m�odzie�ca by�o poczciwe i �agodne. Omal go nie uca�owa�em. Oczy jego zn�w nape�ni�y si� �zami. Widzia�, �e nie usz�o to mojej uwagi i odwr�ci� wzrok. - No, wi�c - rzek�em - wi�cej otuchy. - �egnam pana. I czyni�c ogromny wysi�ek, aby nie zap�aka�, wyszed� albo raczej uciek� z mojego pokoju. Uchyli�em firanki w oknie i widzia�em, jak wsiad� do powozu czekaj�cego przed bram�. Ledwo jednak zaj�� w nim miejsce, �zy pop�yn�y mu z oczu i ukry� twarz w chusteczce. V Min�� do�� d�ugi czas, nim znowu us�ysza�em o Armandzie, za to cz�sto by�a mowa o Ma�gorzacie. Nie wiem, czy�cie zauwa�yli, �e wystarczy, aby w waszej obecno�ci kto� wym�wi� nazwisko osoby, kt�ra w�a�ciwie powinna by� wam oboj�tna albo zgo�a nieznana, a z wolna zaczynaj� si� gromadzi� rozmaite szczeg�y. Znajomi wasi zaczynaj� m�wi� o sprawie, o kt�rej dot�d nigdy nie wspominali. Okazuje si�, �e osoba ta prawie ociera�a si� o was, �e wielokrotnie mija�a was w �yciu niepostrze�ona. W wypadkach, o kt�rych wam si� opowiada, odkrywacie jak�� zbie�no��, jakie� istotne powinowactwo z wypadkami w�asnego �ycia! Nie dotyczy to, �ci�le m�wi�c, Ma�gorzaty, poniewa� widywa�em ja, spotyka�em, zna�em j� z wygl�du, postawy. Jednak�e od dnia licytacji nazwisko jej tak cz�sto obija�o mi si� o uszy, a po wydarzeniu, o kt�rym mowa by�a w poprzednim rozdziale, tak �ci�le wi�za�o si� z g��bok� udr�k�, �e moje zdziwienie i ciekawo�� ros�y coraz bardziej. W rezultacie, spotykaj�c znajomych, z kt�rymi nigdy nie rozmawia�em o Ma�gorzacie, zaczyna�em nieodmiennie pytania: - Czy zna� pan niejak� Ma�gorzat� Gautier? - Dam� Kameliow�? - Tak jest. - O, bardzo dobrze! Owemu "bardzo dobrze" towarzyszy� niekiedy u�miech, kt�ry nie pozostawia� �adnej w�tpliwo�ci co do sensu tych s��w. - No, wi�c - ci�gn��em dalej - co to by�a za dziewczyna? - Poczciwe stworzenie. - To wszystko? - M�j Bo�e, tak... Mia�a mo�e troch� wi�cej rozumu i serca ni� inne. - Nie wie pan o niej nic bli�szego? - Zrujnowa�a barona G. - Tylko tyle? - By�a kochank� starego ksi�cia... - Czy istotnie by�a jego kochank�? - Tak m�wi�. W ka�dym razie, dawa� jej wiele pieni�dzy. Odpowiedzi by�y zawsze og�lnikowe. By�em jednak ciekaw okoliczno�ci dotycz�cych stosunku ��cz�cego Ma�gorzat� i Armanda. Kt�rego� dnia spotka�em jednego z tych, kt�rzy stale kr�c� si� wok� bardziej znanych kobiet. Zapyta�em go: - Czy zna� pan Ma�gorzat� Gautier? W odpowiedzi us�ysza�em znowu "bardzo dobrze". - �adna i dobra. Jej �mier� bardzo mnie zmartwi�a. - Czy nie mia�a kochanka nazwiskiem Armand Duval? - Wysoki blondyn? - Tak. - Zgadza si�. - Kt� to jest �w Armand? - Ch�opiec, kt�ry roztrwoni� dla niej sw�j niewielki maj�tek, a potem musia� j� opu�ci�. Podobno szala� za ni�. - A ona? - Ona go r�wnie� kocha�a, tak przynajmniej m�wi�, ale jak te dziewczyny zwyk�y kocha�. Nie trzeba wymaga� od nich wi�cej, ni� mog� da�. - A co si� sta�o z owym Armandem? - Nie wiem. Znali�my go bardzo ma�o. Sp�dzi� z Ma�gorzat� pi�� czy sze�� miesi�cy, ale na wsi. Kiedy ona wr�ci�a, on wyjecha�. - I nie widzia� go pan ju� nigdy wi�cej? - Nie. Ja r�wnie� nie widzia�em Armanda od jego pierwszej wizyty. Zacz��em si� ju� zastanawia� nad tym, czy wtedy, gdy zjawi� si� u mnie, �wie�a wiadomo�� o �mierci Ma�gorzaty nie rozbudzi�a jego dawnej mi�o�ci, a wi�c i rozpaczy, i czy nie zapomnia� ju� o zmar�ej wraz z obietnic�, �e b�dzie mnie odwiedza�. To przypuszczenie by�o do�� prawdopodobne w stosunku do kogo innego, ale w rozpaczy Armanda by�y akcenty szczero�ci i, podaj�c w drug� kra�cowo��, wmawia�em sobie, �e jego zmartwienie przekszta�ci�o si� w chorob� i �e je�li nie mam o nich �adnych wie�ci, to dlatego, �e jest chory, a mo�e nawet nie �yje. Interesowa�em si� tym m�odzie�cem mimo woli. W owym zainteresowaniu by�o mo�e troch� egoizmu. Mo�e wyczuwa�em w jego cierpieniu wzruszaj�c� histori� mi�osn�. Mo�e wreszcie ch�� poznania jej wp�ywa�a w znacznej mierze na moj� trosk� o los Armanda. Poniewa� Duval nie przychodzi� do mnie, postanowi�em uda� si� do niego. O pretekst by�o nietrudno. Niestety, nie zna�em jego adresu, a ci, kt�rych o to pyta�em, nie mogli mnie poinformowa�. Poszed�em na ulic� d'Antin. Od�wierny domu Ma�gorzaty m�g� przecie� wiedzie�, gdzie mieszka Armand. Zasta�em nowego od�wiernego, kt�ry wiedzia� r�wnie ma�o jak ja. Zapyta�em w�wczas, na jakim cmentarzu pochowana zosta�a panna Gautier. Okaza�o si�, �e na cmentarzu Montmartre. Nasta� kwiecie�, pogoda by�a pi�kna, groby nie wygl�da�y ju� tak �a�obnie i ponuro, jak to bywa�o zim�. By�o tak ciep�o, �e �ywi mogli sobie przypomnie� o zmar�ych i odwiedza� ich. Id�c na cmentarz, m�wi�em sobie: sam widok grobu Ma�gorzaty powie mi, czy Armand cierpi jeszcze, i mo�e dowiem si�, co si� z nim sta�o. Wszed�em do pomieszczenia dozorcy i zapyta�em go, czy dnia 22 lutego nie zosta�a pochowana na cmentarzu Montmartre kobieta o nazwisku Ma�gorzata Gautier. Dozorca przerzuci� grub� ksi�g�, gdzie s� zapisani i ponumerowani ci, kt�rzy znale�li tu ostatnie schronienie, i odpowiedzia�, �e istotnie 22 lutego w po�udnie pochowana zosta�a na cmentarzu kobieta o tym nazwisku. Poprosi�em go, aby mnie zaprowadzi� na gr�b, bo bez przewodnika nie spos�b rozezna� si� w tym mie�cie umar�ych, maj�cym swe ulice jak miasto �ywych. Dozorca przywo�a� ogrodnika, aby mu udzieli� wskaz�wek, ale ten przerwa� m�wi�c: - Wiem, wiem... - I zwr�ci� si� do mnie: - O, ten gr�b jest �atwo znale��. - Dlaczego? - Dlatego �e kwiaty na nim s� inne ni� na innych grobach. - To pan si� nim opiekuje? - Tak, panie, i chcia�bym, �eby wszyscy krewni tak troszczyli si� o swoich zmar�ych, jak �w m�ody cz�owiek, kt�ry powierzy� ten gr�b mojej opiece. Na kt�rym� zakr�cie ogrodnik zatrzyma� si� i rzek�: - Jeste�my na miejscu. Ujrza�em ukwiecony prostok�t ziemi, w kt�rym nie mo�na by�oby rozpozna� grobu, gdyby nie wskazywa�a na to bia�a marmurowa p�yta, opatrzona nazwiskiem. P�yta ustawiona by�a prosto, gruba, �elazna krata okala�a dzia�k� cmentarza, pokryt� bia�ymi kameliami. - No i co pan powie? - Bardzo tu �adnie. - Jak tylko kt�ra� kamelia wi�dnie, mam nakaz zast�pi� j� �wie��. - A kto da� panu takie polecenie? - Pewien m�ody cz�owiek, kt�ry strasznie p�aka�, kiedy tu by� za pierwszym razem. Widzi mi si�, �e to stary kumpel zmar�ej, bo podobno kobita z niej by�a nie lada. M�wi�, �e by�a bardzo �adna. Czy pan j� zna�? - Tak. - Tak jak tamten - powiedzia� ogrodnik z domy�lnym u�miechem. - Nie, nigdy z ni� nie rozmawia�em. - I przychodzi pan tutaj? To bardzo �adnie z pa�skiej strony, bo trzeba wiedzie�, �e nikt si� jako� nie pcha, aby odwiedzi� biedn� dziewczyn�. - Nikt wi�c nie przychodzi? - Nikt poza owym m�odym panem, kt�ry by� tu jeden raz. - Jeden raz? - Tak, panie. - I od tego czasu nie zjawi� si�? - Nie, ale mo�e si� poka�e, jak wr�ci. - Jest wi�c w podr�y? - Tak. - A czy nie wie pan, gdzie on jest? - S�dz�, �e jest u siostry panny Gautier. - A po co tam pojecha�? - Zamierza� j� prosi� o pozwolenie na ekshumacj� zw�ok, aby je przenie�� gdzie indziej. - Dlaczego nie chce zostawi� ich tutaj? - Wie pan, �e je�li chodzi o nieb

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!