16838
Szczegóły |
Tytuł |
16838 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16838 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16838 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16838 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
R A SALVATORE
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
ZABI� KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
Gdy �wi�ty miecz Garetha uni�s� si� wysoko,
Gdy posta� Zhengyi zosta�a zniszczona, Niczym
czarny p�omie� z odpadk�w Jego cielesna
posta� zgaszona. Gdy okrzyk zwyci�stwa
rozleg� si� g�o�ny, Gdy pe�ne nadziei serca
duma wype�ni�a, Radujcie si�, dzielni ludzie,
gdy� Garetha bro� Cielesn� posta� Zhengyi
zniszczy�a.
Lecz tego, co nie �yje, zabi� sienie da. W ide�
nie mo�na uderzy�, Zbrojnym ramieniem nie
mo�na Si� mrocznej magii zniszczy�. Zaprawd�,
gdy miecz Garetha Cielesn� posta� zmia�d�y�,
Kr�la-Czarnoksi�nika skupienia pozbawi�,
Magiczn� esencj� rozproszy�.
S�uchajcie, wi�c dzieci s��w matki I
prosto za ojcem swym id�cie, Gdy�
Zhengyi was obserwuje W mrocznej
Pustkowia dziedzinie.
PROLOG
JSjiewysoki m�czyzna �lizga� si� magicznie nat�uszczonym,
opadaj�cym w d� korytarzem. Robi� drobne kroczki, z trudem
utrzymuj�c pozycj� pionow�. Z jego zniszczonego p�aszcza
unosi�y si� smugi dymu, a lewa nogawka spodni by�a rozdarta i
poplamiona krwi�.
Artemis Entreri uderzy� w �cian� po prawej i zacz�� si� ob-
raca� wzd�u� niej. Nie wykorzysta� jej, �eby zwolni�, gdy� wtedy
licz z pewno�ci� by go zauwa�y�.
A tego skrytob�jca chcia� ponad wszystko unikn��.
Zatrzyma� si� w po�owie obrotu, opar� r�ce o �cian� i ode-
pchn�� si� gwa�townie. Przeci�� po skosie w�ski korytarz. Za
plecami s�ysza� syk p�omieni i pe�en napi�cia �miech swojego
towarzysza Jarlaxle'a. Entreri wiedzia�, �e pewny siebie mroczny
elf pr�buje �miechem pozbawi� odwagi ich prze�ladowc�, lecz
nawet skrytob�jca s�ysza� wyra�nie, �e jest to wymuszony
d�wi�k ukrywaj�cy ca�kowit� niepewno��.
W czasie sp�dzonych razem kilku miesi�cy Entreri rzadko
widzia� u opanowanego drowa niepok�j, lecz tym razem by�o
to oczywiste, co tylko podsyca�o jego w�asny strach.
Znajdowa� si� ju� daleko od ostatniej pochodni umiesz-
czonej w uchwycie w �cianie d�ugiego korytarza, lecz nagle
blask o�wietli� drog�, pokazuj�c mu, �e korytarz ko�czy si�
gwa�townie dwana�cie st�p przed nim i skr�ca ostro w prawo.
7
R.A. SAIYATORE
Skrytob�jca starannie zapami�ta� t� prostopad�� odnog�, jego
jedyn� nadziej�, gdy� w rozb�ysku zauwa�y� r�wnie� sedno
pu�apki licz� - ostre kolce stercz�ce z muru.
Entreri uderzy� w mur po lewej i zn�w zacz�� si� obraca�.
Podczas jednego z obrot�w schowa� sw�j s�ynny zdobiony klej-
notami sztylet, a podczas nast�pnego uda�o mu si� wsun�� Szpon
Charona do pochwy na lewym biodrze. Maj�c wolne r�ce, m�g�
lepiej kontrolowa� zsuwanie si� wzd�u� muru. Pod�oga by�a bar-
dziej �liska ni� lodowe zbocze w bezwietrznej jaskini we wn�-
trzu samego Wielkiego Lodowca, lecz �ciany by�y z g�adkiego
kamienia. Za ka�dym obrotem musia� si� nam�czy�, by utrzy-
ma� pozycj� pionow�, gdy jego stopy �lizga�y si� i obraca�y w
miejscu. Zbli�a� si� do ostrego zakr�tu i niespodziewanego,
morderczego ko�ca korytarza.
Rykn��, gdy korytarzem wstrz�sn�� kolejny wybuch. Zbli�a-
j�c si� do ko�ca, skrytob�jca odepchn�� si� ze wszystkich si�,
starannie wybieraj�c moment dla osi�gni�cia najlepszych efek-
t�w. Obracaj�c si�, jednocze�nie gwa�townie wysun�� g�rn� po-
�ow� cia�a do przodu, by wzmocni� ruch, i przemkn�� po skosie
na drug� stron� korytarza, do bocznego przej�cia. Gdy tylko
jego stopy opu�ci�y pod�og� g��wnego korytarza, potkn�� si�,
gdy� magiczne nat�uszczenie urywa�o si� gwa�townie. Chwyci�
za r�g i przyci�gn�� si� mocno do niego, twarz� do �ciany. Od-
wr�ci� si� tylko raz i w s�abym �wietle ujrza� ostre, rozdwojone
ko�ce morderczych szpikulc�w.
Zacz�� ostro�nie spogl�da� na zewn�trz, w stron� miejsca, z
kt�rego przyby�, lecz niemal wykrzykn�� z zaskoczenia, gdy
ujrza� mijaj�c� go posta�, szale�czo wymachuj�c� r�kami. Pr�-
bowa� chwyci� Jarlaxle'a, lecz drow go min�� i Entreri ba� si�,
�e towarzyszowi grozi zguba na kolcach.
Lecz Jarlaxle w nie nie uderzy�. Jakim� sposobem drow za-
trzyma� si� gwa�townie, skr�ci� w lewo i uderzy� mocno w �cian�
naprzeciwko Entreriego. Skrytob�jca pr�bowa� si�gn�� do niego,
lecz j�kn�� i cofn�� si�, gdy min�a go niebiesko-bia�a b�y-
skawica. Piorun uderzy� z hukiem w �cian�, przy okazji odry-
waj�c kilka kolc�w.
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
Entreri us�ysza� chichot licz�, wychudzonego szkieletu cz�cio-
wo pokrytego such�, skurczon� sk�r�. Powstrzyma� pragnienie,
by pop�dzi� bocznym korytarzem i miast tego warkn�� gro�nie.
- Wiedzia�em, �e przez ciebie zgin�! - rzuci� do Jarlaxle'a.
Dr��c z w�ciek�o�ci, Entreri zn�w wyskoczy� na �rodek g��w
nego, �liskiego korytarza.
- Chod� do mnie, pomiocie Zhengyi! � rykn�� skrytob�jca.
I oto pojawi� si� licz. Jego poszarpane czarne szaty �opota�y,
a na pozbawionej warg twarzy kwit� szeroki u�miech.
Entreri si�gn�� po miecz, lecz kiedy licz wyci�gn�� ko�ciste
palce, skrytob�jca wysun�� przed siebie d�o� w r�kawicy. Zn�w
krzykn�� - wyzywaj�co, przecz�co, z w�ciek�o�ci� - gdy wy-
strzeli�a kolejna b�yskawica.
Entreri mia� wra�enie, jakby znajdowa� si� w samym �rodku
gor�cego, piek�cego wiatru. Czu� otaczaj�c� go pal�c� energi�.
Opad� na kolana, lecz wcale tego nie zauwa�y�. Zosta� rzucony
na �cian�, tu� poni�ej kolc�w, ale nawet nie poczu�, �e pod sto-
pami ma pewne oparcie - podstaw� �ciany. Wci�� wyci�ga� za-
czarowan� r�kawic�, a jego rami� dr�a�o. W powietrzu ta�czy�y
niebieskie i bia�e iskry, znikaj�ce w r�kawicy.
Wszystko to by�o poza skrytob�jc�, kt�ry zaciska� z�by tak
mocno, �e nie by� w stanie nawet krzycze�, tylko warcza� gar-
d�owo.
Mia� mroczki przed oczami i czu� obezw�adniaj�c� s�abo��.
Zn�w us�ysza� szyderczy chichot licz�.
Instynktownie odepchn�� si� od �ciany, zn�w kieruj�c si�
w lewo, w stron� bocznego korytarza. Postawi� jedn� stop� na
nie-�liskiej powierzchni i zn�w si� wyprostowa�. Nadal o�le-
piony, wyci�gn�� miecz i ruszy� wzd�u� �ciany bocznego kory-
tarza, po czym wyskoczy� najszybciej i najdalej jak potrafi�,
machaj�c szale�czo Szponem Charona, cho� nie mia� poj�cia,
czy jest w pobli�u licz�.
By�.
Ciemne ostrze opad�o. Otacza�y je iskierki, gdy� r�kawica
poch�on�a wi�kszo�� energii b�yskawicy i teraz uwalnia�a j�
poprzez miecz.
R.A. SALVATORE
Licz, zaskoczony tym, jak szybko i daleko zaszed� jego
przeciwnik, uni�s� r�k� do zastawy, a w�wczas Szpon Cha-
rona odci�� j� w �okciu. Cios Entreriego zniszczy�by istot�,
gdyby nie to, �e zetkni�cie z r�k� uwolni�o energi� b�yska-
wicy.
Wybuch zn�w rzuci� Entreriego na ziemi�.
Wrzaski licz� zmusi�y skrytob�jc� do wyci�gni�cia r�ki i
odzyskania zmys��w. Obr�ci� si� i zacz�� maca� po ziemi, a�
zn�w uchwyci� r�koje�� Szponu Charona. Spojrza� w stron�
korytarza i ujrza�, �e licz si� wycofuje, a jego p�aszcz p�onie.
- Jarlaxle? - spyta� skrytob�jca, spogl�daj�c wprawo, gdzie
jeszcze przed chwil� jego towarzysz sta� przyci�ni�ty do �cia
ny.
Entreri z zaskoczeniem ujrza� tylko �cian�. Spojrza� z powro-
tem w r�g, spodziewaj�c si� ujrze� zw�glone cia�o drowa.
Ale nie, Jarlaxle po prostu... znik�.
Entreri wpatrywa� si� w �cian� i powoli wycofywa� si� do
bocznego przej�cia. Kiedy zszed� ze �liskiej pod�ogi, stan�� swo-
bodnie i niemal wyskoczy� z but�w, gdy ujrza� par� czerwonych
oczu wpatruj�c� si� w niego z wn�trza kamienia po drugiej stro-
nie korytarza.
- Dobra robota - powiedzia� drow, przesuwaj�c si� do przo
du tak, �e w kamieniu pojawi� si� zarys jego twarzy.
Entreri sta� oszo�omiony. Jakim� cudem Jarlaxle wtopi� si�
w kamie�, jakby zmieni� mur w g�st�past� i wcisn�� si� do �rodka.
M�czyzna w�a�ciwie nie wiedzia�, dlaczego jest tak zaskoczony
- czy� jego towarzysz kiedykolwiek zrobi� co� zwyczajnego?
G�o�ny trzask zwr�ci� jego uwag� w inn� stron�, w g�r� ko-
rytarza. Od razu wiedzia�, �e to klamka drzwi na szczycie rampy,
gdzie wraz z Jarlaxle'em spotkali licz� i zostali przez niego
przep�dzeni.
Pod�oga i mur zacz�y dr�e�.
- Wyci�gnij mnie st�d - zawo�a� Jarlaxle. G�os drowa by�
szorstki i przerywany, jakby m�wi� przez p�ynny kamie�... co
10
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
w�a�ciwie robi�. Wysun�� jedn� r�k� do przodu, w kierunku
En-treriego.
Grzmot stawa� si� coraz g�o�niejszy. Entreri wyjrza� za
r�g.
Zbli�a�o si� co� z�ego.
Skrytob�jca chwyci� wyci�gni�t� r�k� Jarlaxle'a i poci�gn��
mocno, jednak ku swemu zdziwieniu odkry�, �e drow ci�gnie z
powrotem.
� Nie � powiedzia� Jarlaxle.
Entreri spojrza� z powrotem w g�r� korytarza i jego oczy roz-
szerzy�y si� tak, �e niemal wypad�y z orbit. Grzmot nadchodzi�
w za pomoc� si�gaj�cej do pasa �elaznej kuli p�dz�cej szybko
w jego stron�.
Zatrzyma� si� i zastanowi�, jak m�g�by uskoczy�, kiedy na
jego oczach kula podwoi�a rozmiar, niemal wype�niaj�c sob�
korytarz.
Z g�o�nym okrzykiem m�czyzna wskoczy� do bocznego
przej�cia, potkn�� si� i obr�ci�. Spojrza� jeszcze raz na
Jarla-xle'a znikaj�cego ponownie w kamieniu, lecz nie mia�
czasu, by si� zatrzyma� i zastanowi�, czyjego towarzyszowi
uda si� uciec z pu�apki.
Entreri obr�ci� si�, zatoczy�, odzyska� r�wnowag� i ruszy�
biegiem.
Wybuch, gdy pot�na �elazna kula zderzy�a si� ze �cian�,
sprawi�, �e zn�w upad� na ziemi�. Odwr�ci� si� i ujrza�, �e zde-
rzenie pozbawi�o kul� wi�kszo�ci p�du, lecz nie zatrzyma�o jej.
Zn�w si� toczy�a, z pocz�tku powoli, a nast�pnie nabieraj�c
pr�dko�ci.
Entreri podni�s� si� na czworaki, zn�w przeklinaj�c
Jarla-xle'a za sprowadzenie go do tego miejsca. Podni�s� si� i
odbieg�, oddalaj�c si� od kuli. Wiedzia�, �e nic mu to nie da,
gdy� kula przyspiesza�a, a korytarz opada� bardzo d�ug� spiral� w
d� wie�y.
Bieg�, jednocze�nie szukaj�c drogi ucieczki. Popycha� ramie-
niem ka�de mijane drzwi, lecz wcale nie by� zaskoczony, gdy
odkry�, �e pu�apka zatrzasn�a je wszystkie. Szuka� miejsca,
11
R.A. SAIYATORE
gdzie sklepienie by�o nieco wy�sze, gdzie m�g�by si� wspi�� i
przepu�ci� kul� do�em.
Lecz nic takiego nie by�o.
Zn�w spojrza� do ty�u, by oceni�, kt�rej �ciany trzyma�a si�
kula, by m�g� prze�lizgn�� si� obok niej, lecz ku jego zasko-
czeniu, kula zn�w uros�a i teraz jej boki niemal ociera�y si� o
�ciany.
Bieg�.
Wstrz�sy sprawia�y, �e rozbola�y go z�by. Wewn�trz kamie-
nia odbija�a si� echem ka�da wibracja, gdy kula uderzy�a w mur.
Czu� to a� do szpiku ko�ci.
Przez chwil� by�a tylko ciemno��, po czym kula zacz�a si�
cofa�, tocz�c si� bocznym korytarzem.
Jarlaxle odetchn�� g��boko. Prze�y�, lecz obawia� si�, �e b�-
dzie potrzebowa� nowego towarzysza.
Zacz�� zn�w wypycha� si� z kamienia, lecz przerwa�, gdy
us�ysza� znajomy �wiszcz�cy �miech.
Cofn�� si�, spogl�daj�c przez cienk� warstewk� kamienia,
a licz sta� przed nim. Drow nie wa�y� si� poruszy� ani ode-
tchn��.
Licz nie patrzy� na niego, lecz wpatrywa� si� w korytarz, chi-
chocz�c zwyci�sko. Ku wielkiej uldze Jarlaxlc'a, pot�na
nie-umar�a istota zacz�a si� cofa� p�ynnym ruchem, jakby
unosi�a si� na wodzie.
Jarlaxle zastanawia� si�, czy uda mu si� przepchn�� na drug�
stron� muru, po czym przelecie� na ziemi� i uciec. Zauwa�y�
jednak rany licz�, zadane przez odwr�con� b�yskawic� i pot�ny
cios Szponu Charona, i ujrza� inn� mo�liwo��.
W ko�cu przyby� tu po skarb i szkoda by�oby wyj�� z pustymi
r�kami.
Pozwoli�, by licz znikn�� za rogiem. Wtedy drow zacz�� si�
wypycha� z kamienia.
To musi by� iluzja, powtarza� sobie Artemis Entreri. �ela-
zne kule w ko�cu nie rosn�, ale jak to by�o mo�liwe? By�a taka
12
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
prawdziwa, w d�wi�ku, kszta�cie i dotyku., .jak jakakolwiek ilu-
zja mog�a tak doskonale imitowa� rzeczywisto��?
Entreri wiedzia�, �e aby pokona� iluzj�, nale�a�o si� jej prze-
ciwstawi� ca�ym swoim umys�em, odm�wi� jej realno�ci, ca-
�ym sercem i dusz�. Zn�w si� odwr�ci� i wiedzia�, �e to nie-
mo�liwe.
Pr�bowa� zapomnie� o grzmocie za plecami. Opu�ci� g�ow� i
bieg�, zmuszaj�c si� do przypomnienia sobie szczeg��w ko-
rytarza. Nie pr�bowa� ju� otwiera� drzwi, gdy� by�y zamkni�te i
tylko marnowa� czas.
W biegu zdj�� z ramion plecak. Wyci�gn�� jedwabny sznur z
kotwiczk� i rzuci� plecak na ziemi� za sob�, maj�c rozpaczliw�
nadziej�, �e to spowolni p�dz�c� coraz szybciej kul�.
Nie spowolni�o. Kula sp�aszczy�a plecak.
Entreri nie pozwoli� sobie na rozmy�lanie o kuli, lecz praco-
wa� gor�czkowo, mierz�c sznur i wyobra�aj�c sobie pewne
wci�� znajduj�ce si� przed nim miejsce w korytarzu, oceniaj�c,
jaka d�ugo�� b�dzie mu potrzebna.
Za jego plecami dr�a�a pod�oga. Z ka�dym krokiem ba� si�,
�e to jego ostatni, gdy kula si� po nim przetoczy.
Jarlaxle powiedzia� mu kiedy�, �e nawet iluzja mo�e zabi�
cz�owieka, je�li ten w ni� wierzy.
A Entreri wierzy�.
Instynkt podpowiada� mu, by rzuci� si� na ziemi� z boku ko-
rytarza i modli� si�, by by�o wystarczaj�co du�o miejsca mi�-
dzy ostrym k�tem a zaokr�glonym bokiem kuli. Nie odwa�y�
si� jednak tego zrobi� i szybko zapomnia� o tym pomy�le, kon-
centruj�c si� na najlepszej szansie, jak� mia�.
Entreri przygotowa� sznur, biegn�c ze wszystkich si�. Min��
kolejny zakr�t, a kula by�a tu� za nim. Min�� miejsce, gdzie
�ciana po prawej zmieni�a siew si�gaj�c� pasa balustrad�, otwie-
raj�c� si� nad centrum pot�nej wie�y. Korytarz nadal prowa-
dzi� w d� wzd�u� jej �cian.
Kotwiczka polecia�a do g�ry i zaczepi�a si� na ogromnym
�yrandolu umieszczonym na szczycie olbrzymiego przedsionka
wie�y.
13
R.A. SAIYATORE
Entreri nie przestawa� biec. Nie mia� innego wyboru, bo gdyby
si� zatrzyma�, zosta�by zmia�d�ony. Mocno trzyma� sznur, a gdy
ten si� napr�y�, m�czyzna da� si� poci�gn�� w prawo. Lina
wyrzuci�a go za balustrad�, a �elazna kula potoczy�a si� dalej,
lekko uderzaj�c jego w rami� w chwili, gdy unosi� si� w powie-
trze. Wirowa� w ciasnych kr�gach na linie, kt�ra sama z siebie
zatacza�a szerokie kr�gi.
Przygl�da� si� dalszej drodze kuli, kt�ra p�dzi�a w d�, ude-
rzaj�c o kraw�dzie, lecz jego uwag� szybko zwr�ci� z�owrogi
trzask na g�rze.
Entreri zacz�� pospiesznie schodzi� po linie, by jak najszyb-
ciej znale�� si� na ziemi. Nagle poczu� gwa�townie szarpni�-
cie, a p�niej drugie, gdy ozdobny �yrandol oderwa� si� od
sklepienia.
I zacz�� spada�.
Drzwi by�y uchylone. Bior�c pod uwag� uruchomion� przez
siebie pu�apk�, ich �gospodarz" nie mia� powodu si� obawia�,
�e uda im si� wyrwa�. Mimo to drow wyj�� r�d�k� i zu�y�
troch� magii. Drzwi i framuga �wieci�y na niebiesko, nie poka-
zuj�c �adnych pu�apek.
Jarlaxle podszed� i ostro�nie przeszed� na drug� stron�.
Pomieszczenie, najwy�sza komnata w wie�y, by�o puste. Ni-
czym nieozdobione szare �ciany otacza�y p�kolem du�e, poje-
dyncze krzes�o z polerowanego drewna. Przed nim na postu-
mencie le�a�a otwarta ksi�ga.
Nie, nie na postumencie, u�wiadomi� sobie Jarlaxle, gdy
pod-krad� si� bli�ej. Ksi�ga wisia�a na parze grubych macek,
kt�re si�ga�y do samej ziemi i znika�y w kamieniu.
Drow wyszczerzy� si�, wiedz�c, �e znalaz� serce budowli,
magicznego architekta samej wie�y. Omin�� ksi�g� szerokim
�ukiem, po czym zbli�y� si� do krzes�a. Z daleka spojrza� na
pismo i rozpozna� kilka magicznych run. Wyszepta� proste za-
kl�cie i runy sta�y si� wyra�niejsze.
Przybli�y� si�, przyci�gany moc� tomu. Zauwa�y�, �e w po-
wietrzu nad nim unosz� si� obrazy run, wiruj �c i opadaj �c w stron�
14
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
kartek. Przejrza� kilka linijek, po czym odwa�y� si� przerzuci�
kartki na pocz�tek.
- Ksi�ga stworzenia - mrukn��, rozpoznaj�c w pocz�tkowych
zdaniach kilka fraz typowych dla takich dweomer�w.
Zamkn�� ksi�g� i pr�bowa� j�uwolni�, jednak ona nie chcia�a
si� ruszy�.
Dlatego wr�ci� do lektury, a raczej przegl�dania, pr�buj�c
znale�� jak�� wskaz�wk�, jakie� informacje na temat tajemnic
wie�y i jej nieumar�ego w�a�ciciela.
- Nie znajdziesz tam mojego imienia � rozleg� si� wysoki,
niemal zawodz�cy g�os. G�os tak napi�ty, jakby na kraw�dzi
wysokiej nuty, got�w by� w ka�dej chwili zmieni� si� w chro
pawy pisk.
Jarlaxle w milczeniu przekl�� si� za to, �e ksi�ga tak go wci�-
gn�a. Spojrza� na licz�, kt�ry sta� w otwartych drzwiach.
- Twojego imienia? - spyta�, t�umi�c szczere pragnienie krzy
czenia z przera�enia. � A czemu mia�bym pragn�� pozna� two
je imi�, o gnij�cy?
- Gnicie sugeruje �mier� - powiedzia� licz. - Nic nie jest
dalsze od prawdy.
Jarlaxle powoli wycofa� si� za krzes�o, pragn�c jak najbar-
dziej oddali� si� od tej strasznej istoty i umie�ci� mi�dzy nimi
jak najwi�cej przeszk�d.
- Nie j este� Zhengyim � zauwa�y� drow - a j ednak ta ksi�ga
nale�a�a do niego.
- Oczywi�cie, i nie tylko ta.
Jarlaxle uni�s� kapelusz.
- My�lisz o Zhengyim jak o istocie�wyja�ni� licz przez wiecz
nie wyszczerzone z�by -jak o pojedynczym wrogu. To tw�j b��d.
- Nic nie wiem o Zhengyim.
- To oczywiste, bo inaczej nie by�by� na tyle g�upi, �eby tu
przyby�! - Ostatnie s�owa licz wypowiedzia� o wiele g�o�niej,
po czym wyci�gn�� przed siebie ko�ciste palce.
Z palc�w wystrzeli�y promienie zielonkawej energii, po jed-
nym z ka�dego, i przelecia�y przez komnat�, omijaj�c ksi�g�,
macki i krzes�o, by uderzy� w drowa.
15
R.A. SAD/ATORE
Takie w ka�dym razie by�o za�o�enie, gdy� ka�dy magiczny
pocisk, zbli�aj�c si� do drowa, kierowa� si� w stron� jednego
punktu na jego p�aszczu, tu� pod szyj�, nieco z boku, na oboj-
czyku, gdzie p�aszcz spina�a du�a brosza. Brosza ta poch�on�a
wszystkie dziesi�� pocisk�w, bez d�wi�ku i bez �ladu.
- Dobrze rozegrane - pogratulowa� mu licz. - Ile jeste� w sta-
nie utrzyma�?
Powiedziawszy to, nieumar�y wypu�ci� kolejn� salw�.
Jarlaxle ruszy�, obr�ci� si� i odskoczy� od krzes�a. Magiczne
pociski otacza�y jego plecy niczym r�j pszcz�, lecz zbli�ywszy
si� do niego, zn�w skr�ca�y i znika�y w broszy.
Drow odskoczy� na bok i odwr�ci� si� cz�ciowo w stron�
przeciwnika, gor�czkowo machaj�c r�k�. Za ka�dym razem, gdy
j� cofa�, magiczny karwasz umieszcza� w jego d�oni kolejny
sztylet, kt�ry natychmiast zaczyna� wirowa� w powietrzu w stron�
licz�. By� tak szybki, �e czwarty sztylet znalaz� si� w powietrzu
zanim pierwszy trafi� w cel.
A raczej pr�bowa�, gdy� licz nie by� bezbronny. Jego zakl�cia
ochronne zatrzymywa�y sztylety tu� przed trafieniem w cel i spra-
wia�y, �e spada�y nieszkodliwie na ziemi� z g�o�nym brz�kiem.
Licz si� za�mia�, a drow otoczy� go kul� ca�kowitej i nieprze-
niknionej ciemno�ci.
Z kuli wystrzeli� promie� zielonej energii i Jarlaxle cieszy�
si�, �e porusza si� tak szybko. Patrzy�, jak promie� zag��bia si� w
murze wie�y, dezintegruj�c kamie�.
Entreri podci�gn�� kolana pod brod� i skierowa� je na bok,
�eby si� przetoczy�, kiedy uderzy w ziemi�. Pochyli� mocno
g�ow� i ukry� j� w ramionach, kozio�kuj�c kilkakrotnie, absor-
buj�c w ten spos�b energi� upadku z pi�tnastu st�p.
Toczy� si� dalej, staraj�c si� jak najbardziej oddali� od miej-
sca upadku �yrandola, gdzie p�ka�o szk�o i kryszta�, a od�amki
lecia�y we wszystkie strony.
Kiedy Entreri si� podni�s�, potkn�� si� i skrzywi�. Czu� ostry,
promieniuj�cy b�l jednej kostki. Unikn�� ci�kich obra�e�, ale
nie uda�o mu si� wyj�� ca�o.
16
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
Ani te� w og�le nie uda�o mu si� �wyj��", co u�wiadomi�
sobie po chwili.
Znajdowa� si� w przedsionku wie�y, szerokim, okr�g�ym po-
mieszczeniu. Z boku, wysoko nad nim, �elazna kula nadal si�
toczy�a. Przed nim, za roztrzaskanym �yrandolem i tu� u pod-
stawy schod�w, znajdowa�y si� zamkni�te drzwi, przez kt�re
wraz z Jarlaxle'em dosta� si� do magicznej budowli. Obok sta�a
wielka �elazna rze�ba, kt�r� zauwa�yli zaraz po wej�ciu, a w
kt�rej Jarlaxle szybko rozpozna� golema.
Musieli by� ostro�ni, powiedzia� w�wczas Jarlaxle
Entrerie-mu, i nie robi� nic, co mog�oby obudzi�
niebezpiecznego �elaznego stra�nika.
Entreri u�wiadomi� sobie, �e najwyra�niej w�a�nie to zro-
bili.
Metal j�cza� i trzeszcza�, gdy golem o�y�, a w jego pustych
oczach pojawi�y si� czerwone p�omyki. Zrobi� wielki krok do
przodu, mia�d��c kryszta� i metalowe elementy �yrandola. Nie
mia� broni, lecz i tak jej nie potrzebowa�, gdy� metalowy stw�r
by� dwa razy od niego wi�kszy i wa�y� pewnie kilka tysi�cy
font�w.
- Jak ja mam to uszkodzi�? - wyszepta� skrytob�jca, wyci�-
gaj�c ostrza.
Golem podszed� bli�ej i wypu�ci� chmur� smrodliwego, tru-j
j�cego dymu.
Entreri, zbyt zr�czny, by da� si� z�apa�, odskoczy� w bok.
Widzia� ods�oni�ty punkt pot�nej istoty i wiedzia�, �e m�g�by j
j� mocno uderzy�.
Lecz miast tego ruszy� biegiem w stron� zamkni�tego wyj-
�cia.
�elazne nogi golema zaj�cza�y, gdy odwr�ci� si�, by pod�-
�y� za m�czyzn�.
Entreri uderzy� ramieniem w drzwi cho� wiedzia�, �e si� nie
otworz�. Specjalnie jednak zrobi� to przesadnie mocno i poru-
sza� si�, jakby rozpaczliwie pragn�� wydosta� si� na zewn�trz.
Zbli�y� si� golem, skoncentrowany wy��cznie na m�czy�-
nie. Skrytob�jca zaczeka� do ostatniej chwili, po czym uskoczy�
17
R.A. SAimTORE
w lewo wzd�u� �ciany, za� golem wpad� na nieust�pliwe
drzwi. Stra�nik obr�ci� si� i ruszy� dalej, wyci�gaj�c �elazne
ramiona.
Entreri nie ucieka� - przynajmniej przez kr�tk� chwil� - po
czym zacz�� wymachiwa� ostrzami, co zaskoczy�o golema tak,
�e znieruchomia� na...
...wystarczaj�co d�ug� chwil�.
Skrytob�jca uskoczy� w lewo, w stron� �rodka sali.
Metalowa kula spad�a z ostatniej kondygnacji schod�w i ude-
rzy�a mocno w plecy niczego nie�wiadomego golema, przewra-
caj�c go na ziemi�, po czym odbi�a si� od niego, robi�c spore
wg��bienia. Kula potoczy�a si� dalej, lecz wi�kszo�� p�du wy-
traci�a na nieszcz�snym konstrukcie.
Entreri, stoj�cy po�rodku komnaty, wpatrywa� si� w dr��cego
spazmatycznie golema. Stw�r pr�bowa� si� podnie��, lecz jego
nogi by�y zmia�d�one i bezu�yteczne, m�g� co najwy�ej
podnie�� tu��w i jedn� r�k�.
Skrytob�jca zacz�� chowa� bro�, lecz zatrzyma� si�, gdy us�y-
sza� dochodz�cy z g�ry d�wi�k.
Podni�s� wzrok i ujrza�, jak ozdabiaj�ce sklepienie
gargul-cowate figurki poruszaj� skrzyd�ami.
Westchn��.
Kula ciemno�ci znik�a i Jarlaxle zn�w sta� naprzeciwko prze-
ra�aj�cego nieumar�ego. Przeni�s� spojrzenie z licz� na ksi�g� i
z powrotem.
- Kilka dekadni temu jeszcze �y�e� � powiedzia� mroczny
elf.
- Wci�� �yj�.
- Wy��cznie dla pewnych znacze� tego s�owa.
- Ju� wkr�tce dowiesz si�, co ono znaczy, a czego nie - obie
ca� licz, po czym uni�s� ko�cist� d�o� do kolejnego zakl�cia.
- Czy brakuje ci dotyku wiatru na �ywej sk�rze? - spyta�
drow, bardzo staraj�c si�, by w jego g�osie by�o prawdziwe
zainteresowanie, a nie protekcjonalno��. - Czy b�dzie ci bra
kowa� dotyku kobiety lub zapachu wiosennych kwiat�w?
18
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
Licz si� zatrzyma�.
- Czy warto by�o? - m�wi� dalej Jarlaxle. - A je�li warto,
czy mo�esz pokaza� mi drog�?
Szkieletowa twarz licz� nie mog�a oczywi�cie wyrazi� zbyt
wiele, lecz Jarlaxle rozpozna� niedowierzanie. Patrzy� stworowi
prosto w oczy, jednocze�nie przesuwaj�c si� ostro�nie w stron�
ksi�gi.
- To wszystko pomniejsze niedogodno�ci w por�wnaniu
z moc�, kt�r� posiad�em - zarycza� licz.
W tej samej chwili drow rzuci� si� do przodu, a w jednej z jego
d�oni pojawi� si� sztylet. Przewr�ci� jedn� ze stron, roze�mia�
si� i wyrwa� j�, �wiadom, �e odnalaz� tajemnic�.
W poszarpanym p�aszczu licz� pojawi�o si� kolejne roz-
darcie.
Oczy Jarlaxle'a rozszerzy�y si�, zacz�� pracowa� gwa�tow-
nie, wyrywaj�c kartk� po kartce, za� w drug�po�ow� tomu wbi�
sztylet.
Licz wy� i dr�a�. Kawa�ki jego szaty odrywa�y si�, a na ko-!
�ciach powstawa�y p�kni�cia.
j Ale to nie wszystko, u�wiadomi� sobie drow, i poj�� sw�j b��d,
kiedy w�r�d porwanych kart znalaz� co�, co ukryto w ksi�dze
-niewielki, �wiec�cy na fioletowo klejnot w kszta�cie czaszki.
To by�a tajemnica, u�wiadomi� sobie, wi� mi�dzy nieumar�ym a
wie��. Czaszka by�a kluczem do ca�ej budowli, nienaturalnej
pozosta�o�ci Zhengyi, Kr�la-Czarnoksi�nika.
Drow si�gn�� do niej, lecz jego d�o� zosta�a odepchni�ta i po-
jawi�y si� na niej p�cherze. Uderzy� sztyletem, lecz ten p�k�.
Licz si� za�mia�.
- Jeste�my jedno�ci�! Nie mo�esz pokona� wie�y Zhengyi
ani opiekuna, kt�rego ustanowi�.
- Mo�esz mie� racj�. - Jarlaxle wzruszy� ramionami.
Nast�pnie rzuci� kolejn� kul� ciemno�ci na licz�, kt�ry
zn�w szepta� zakl�cie. Drow wsun�� na palec pier�cie� z za-
kl�ciami. �wiadom nieludzkiego charakteru swojego prze-
ciwnika, zastanawia� si�, ciep�o czy zimno? Musia� szybko
zdecydowa�.
19
R.A. SAD/ATORE
Dokona� w�a�ciwego wyboru. Zakl�cie, kt�re uwolni� z pier-
�cienia, pokry�o jego cia�o tarcz� ciep�ych p�omieni w chwili,
gdy licz wypu�ci� sto�ek magicznego zimna, tak intensywnego,
�e zamrozi�oby go w p� kroku.
Jarlaxle zwyci�y�, ale tylko w tym momencie, a z trzech
mo�liwo�ci, jakie si� przed nim rysowa�y � odpowiedzie� ofen-
sywn� magi�, zaatakowa� fizycznie lub uciec - tylko jedna mia�a
sens.
Wyci�gn�� wielkie pi�ro z kapelusza i opu�ci� je z rozkazem
przywo�uj�cym ogromnego, nielotnego ptaka, o�mionog� istot�
o grubej szyi i morderczym dziobie. Jedn� my�l� drow pos�a�
diatrym� do walki i pod��y� za ni�, jednak skr�ci�, gdy istota
wpad�a w kul� ciemno�ci.
Jarlaxle mia� nadziej�, �e dobrze wycelowa�, i kolejn�, �e
licz nie zatrzasn�� drzwi. Zacz�� oddycha� o wiele swobodniej,
gdy wyszed� z ciemno�ci i znalaz� si� w korytarzu.
Bieg�. Bardzo szybko.
T�usty p�yn, krew gargulc�w, p�yn�� kana�em wzd�u� czer-
wonego ostrza Szponu Charona. Jedna z istot rzuca�a si� na ziemi.
Cho� �miertelnie ranna, nie chcia�a si� podda�. Inna zanur-
kowa�a w stron� g�owy Entreriego, gdy bieg� przez sal�. Pochyli�
si� nisko, p�niej jeszcze ni�ej, po czym przetoczy� si�, zbli�aj�c
do kolejnej z istot, kt�ra wyl�dowa�a przed nim na pod�odze.
Poderwa� si� szybko i rzuci� do przodu, trzymaj�c przed sob�
miecz.
Kamienna r�ka gargulca wystrzeli�a do przodu, blokuj�c
pchni�cie, a Entreri opu�ci� rami�, i uderzy� mocno. Pot�na
istota niemal si� nie poruszy�a, a skrytob�jca chrz�kn��, gdy
przyj�� na siebie wi�kszo�� si�y zderzenia. Jego sztylet uderzy�
w brzuch gargulca. Entreri warkn�� i odskoczy� do ty�u, podno-
sz�c jednocze�nie d�o� i zadaj�c d�ug�, g��bok� ran�. Zn�w
zacz�� ci�� Szponem Charona, lecz w ostatniej chwili odsko-
czy� w bok.
Nurkuj�cy gargulec min�� go i uderzy� w rannego towarzysza.
20
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
Entreri ci�� lec�c� istot�, przeci�gaj�c Szponem Charona
przez jej plecy. Stw�r wrzasn��, a jego wypatroszony towarzysz
chrz�kn�� i zatoczy� si� do ty�u. Entreri nie m�g� jednak pod�-
�y� za spl�tanymi istotami, gdy� zaatakowa� go kolejny
gargu-lec, zmuszaj�c do cofni�cia si�.
Przetoczy� si� w bok, prosto pod st�, i uderzy� mocno w pod-
staw� d�ugiego prostok�tnego pud�a stoj�cego pionowo przy
�cianie. Podni�s� si� razem ze sto�em, uni�s� go i odrzuci�.
Pud�o za jego plecami zaskrzypia�o.
Skrytob�jca pokr�ci� g�ow� i si� odwr�ci�. Ujrza�
humano-idaln� istot� spogl�daj �c� na niego z wn�trza pud�a.
By�a wi�ksza od niego, du�o wi�ksza od ka�dego cz�owieka.
Kolejny golem, domy�li� si�, lecz tym razem z pozszywane-
go cia�a, nie z �elaza.
Istota wyci�gn�a r�ce i skrytob�jca cofn�� si�, odwracaj�c
na kr�tk� chwil�, by ci�� Szponem Charona jedno z przedra-
mion golema.
Golem ruszy� za nim, a za jego plecami fa�szywe dno pud�a
otworzy�o si�, ukazuj�c kolejnego cielesnego golema.
- Cudownie � mrukn�� skrytob�jca i uchyli� si�, �eby unik
n�� kolejnego pikuj�cego gargulca.
Podni�s� wzrok i ujrza� kolejne gargulce wy�aniaj�ce si� ze
sklepienia. Wie�a o�ywa�a i rodzi�a armi� dla swej obrony.
Entreri przebieg� przez korytarz, lecz zatrzyma� si� gwa�tow-
nie, gdy zauwa�y� zbli�aj�c� si� z g�ry kolejn� posta�. Cofn��
si� kilka krok�w i uni�s� bro�, lecz zaraz rozpozna� najnowszego
przeciwnika.
Jarlaxle uchyli� kapelusza, nie przerywaj�c spadania, po czym
�agodnie opad� na ziemi�.
Entreri obr�ci� si� na pi�cie i ci�� Szponem Charona wyci�-
gni�te r�ce cielesnego golema.
- Ciesz� si�, �e w ko�cu tu dotar�e� - mrukn�� skrytob�jca.
- Ale obawiam si�, �e nie jestem sam � ostrzeg� Jarlaxle,
a jego s�owa sprawi�y, �e m�czyzna si� odwr�ci�.
Spojrzenie mrocznego elfa wskazywa�o na wysoki balkon,
z kt�rego licz w�a�nie zbiega� w stron� schod�w.
21
R.A. SAL\MTORE
Licz zatrzyma� si� na szczycie schod�w i zacz�� porusza�
w powietrzu ko�cistymi palcami.
� Powstrzymaj besti�! - krzykn�� Entreri.
Zacz�� gwa�towniej atakowa� golema, tn�c Szponem Charona
i wykorzystuj�c jego magi�, by przywo�a� chmur� czarnego
popio�u. Wykorzystuj�c t� zas�on�, Entreri omin�� pierwszego
golema i przebi� drugiego.
- Musimy wyj�� - zawo�a� do niego Jarlaxle, gdy Entreri
zn�w si� uchyli� przed gargulcem.
� Drzwi s� zamkni�te! - odkrzykn�� Entreri.
- Chod� i pospiesz si�!
Entreri odwr�ci� siew biegu i ujrza� zielone pociski wystrze-
liwuj�ce z palc�w licz� i kieruj�ce si� w d�. Pi�� uderzy�o
Jar-laxle'a - a raczej uderzy�oby, gdyby nie zosta�y
pochwycone przez magiczn� brosz� � za� pozosta�a pi�tka
polecia�a w stron� Entreriego.
Skrytob�jca wyrzuci� Szpon Charona w powietrze i wyci�-
gn�� d�o� w r�kawicy, poch�aniaj�c jeden pocisk po drugim.
Chwyci� miecz i odwr�ciwszy si�, ujrza� wzywaj�cego go
Jar-laxle'a. Nad nimi licz p�dzi� po schodach.
Entreri uchyli� si� w ostatniej chwili, z trudem unikaj�c ciosu
jednego z golem�w, kt�ry najprawdopodobniej wyrwa�by mu
g�ow�. Warkn�� i podbieg� do drowa, jednocze�nie chowaj�c
miecz.
Jarlaxle wyszczerzy� si�, przechyli� kapelusz, zgi�� kolana i
podskoczy�.
Entreri r�wnie� podskoczy�, chwytaj�c drowa za pas, gdy
jego zakl�cie lewitacji poci�gn�o go w g�r�, a wraz z nim i skry-
tob�jc�.
Poni�ej, golemy bezcelowo macha�y r�kami. Z boku zaata-
kowa� gargulec, pr�buj�c wbi� pazury w nogi Entreriego. Skry-
tob�jca cofn�� je b�yskawicznie, a nast�pnie kopn�� gargulca
mocno w g�ow�.
Nie zaszkodzi� mu tym wcale, i stw�r zn�w zaatakowa� -a
raczej pr�bowa�, po czym skierowa� si� ostro do g�ry, roz-
paczliwie machaj�c skrzyd�ami, gdy Entreri wyci�gn�� r�kawic�
22
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
i wypu�ci� pociski, kt�rymi przed chwil� zaatakowa� go licz.
Magiczne strza�ki wbi�y si� w czarn� sk�r� gargulca, kt�ry dzi-
wacznie podskakiwa�.
Po chwili jednak ruszy� za lewituj�c�par�, a z g�ry rozleg�y
si� krzyki kolejnych gargulc�w, ju� �wyro�ni�tych" i gotowych
zanurkowa� w ich stron�.
Lecz w tym czasie towarzysze dotarli ju� do balustrady,
Jar-laxle chwyci� j� i przeskoczy� na drug� stron�, a Entreri
natychmiast pod��y� za nim.
- Biegnij z powrotem na g�r�! - krzykn�� drow. - Jest spo
s�b!
Entreri wpatrywa� si� w niego przez chwil�, lecz kiedy ujrza�
gargulce zbli�aj�ce si� z g�ry i zza balustrady, oraz licz�
biegn�cego z powrotem na g�r�, rozkaz Jarlaxle'a wyda� mu
si� oczywisty.
Biegli z powrotem pochy�ym korytarzem, a gargulce pod�-
�a�y za nimi, zmuszaj�c Entreriego do zatrzymywania si� w�a-
�ciwie co krok i odganiania ich.
� Szybko! - zawo�a� Jarlaxle.
Entreri spojrza� na drowa, ujrza� r�d�k� w jego d�oni i m�g�
si� tylko zastanawia�, jaka katastrofa si� w niej kryje. Skryto-
b�jca rzuci� si� do przodu.
Jarlaxle wskaza� r�d�k� za plecy Entreriego i wypowiedzia�
s�owo rozkazu.
W korytarzu pojawi� si� kamienny mur, blokuj�c go. Za nim
us�yszeli g�o�ny huk, gdy jeden z gargulc�w zderzy� si� z mu-
rem, a p�niej drapanie, gdy sfrustrowane stwory pr�bowa�y
si� przedrze� przez nieust�pliwy kamie�.
- Biegnij dalej - powiedzia� Jarlaxle towarzyszowi. - W swo
im czasie golemy si� przez niego przebij�, a licz� wcale nie
spowolni.
� Dzi�ki � powiedzia� Entreri.
Min�� Jarlaxle'a i nie czeka�, a� drow go dogoni. Raz spoj-
rza� do ty�u, gdy korytarz zakr�ci�, i wiedzia� ju�, �e drow mia�
racj�, gdy� w jego polu widzenia pojawi� si� licz, dla kt�rego
kamienna bariera nie stanowi�a przeszkody.
23
R.A. SAIYATORE
Drzwi do komnaty na szczycie wie�y by�y zamkni�te lecz
niezaryglowane i Entreri wpad� do �rodka. Zatrzyma� si� gwa�-
townie, wpatruj�c si� w cz�ciowo podart� ksi�g� i blask wy-
p�ywaj�cy z jej �rodka. Poczu� uderzenie w plecy.
- Dalej, szybko! � krzykn�� Jarlaxle.
Entreri podbieg� do ksi�gi na piedestale z macek i okr��y� j�.
W�wczas ujrza� wyra�nie �wiec�c� czaszk�, pulsuj�c� bla-
skiem i moc�.
Pot�ny cios uderzy� w kamienne drzwi, kt�re Jarlaxle
wcze�niej zatrzasn��, i wrota otworzy�y si� do wewn�trz. Z
osmalonego punktu na �rodku unosi�y si� smu�ki dymu. W
korytarzu pojawi� si� licz, unosz�cy si� magicznie. Jego oczy
�wieci�y, a na twarzy malowa� si� wieczny u�miech
nie-umar�ego.
- Nie ma ucieczki - zabrzmia�y s�owa istoty, niesione zim
nym wiatrem, kt�ry przeszed� przez komnat�.
- Chwy� czaszk�! - nakaza� mu skrytob�jca.
Entreri wyci�gn�� d�o� i poczu� nag�e, bolesne uk�ucie.
- R�kawic�! - krzykn�� Jarlaxle.
-Co?
- R�kawic�! � powt�rzy� drow.
Mroczny elf zatoczy� si� i zacz�� podskakiwa�, gdy uderzy�y
w niego zielone pociski. Brosza poch�on�a kilka pierwszych,
p�niej zap�on�a i zadymi�a, a pozosta�e pociski wbi�y si� w cia�o.
Dwa szybkie kroki i drow znalaz� si� poza polem widzenia licz�,
po czym rzuci� si� na ziemi� i przetoczy� na bok.
Entreri wci�� wpatrywa� si� przez otwarte drzwi w licz�, �wia-
dom, �e sta� si� pierwszym celem straszliwej istoty.
Lecz m�czyzna nie uskoczy� na bok. Nie mia� gdzie ucieka� i
od razu odrzuci� t� my�l. Wpatruj�c si� w zbli�aj�cego si�
wroga, z twarz�, na kt�rej malowa�a si� czysta determinacja i ani
troch� strachu, skrytob�jca uni�s� d�o� w r�kawicy i zacisn�� j�
na �wiec�cej czaszce.
Licz zatrzyma� si� gwa�townie, jakby wpad� na mur.
Entreri jednak tego nie zobaczy�, gdy� w chwili, kiedy jego
poch�aniaj�ca magi� r�kawica dotkn�a pulsuj�cej czaszki,
24
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
przeszy�y go fale mocy. Mi�nie prawego ramienia zacisn�y
si� i skurczy�y. Z�by zacisn�y si� gwa�townie, odcinaj�c ka-
wa�ek j�zyka, po czym zacz�y zgrzyta�, a z ka�dym otwarciem
ust wyp�ywa�a krew. Cia�o m�czyzny zesztywnia�o i zacz�o
dr�e� spazmatycznie, gdy czerwone i niebieskie strumienie energii
trzaska�y na r�kawicy.
� Trzymaj mocno! - b�aga� go Jarlaxle.
Drow przetoczy� si� z powrotem w pole widzenia licz�, kt�ry
uderza� r�kami w powietrze. Kawa�ki cienia zdawa�y si�
chwyta� nieumar�� istot� i po�era� j�.
� Nie mo�esz pokona� mocy Zhengyi! - warkn�� licz,
lecz
jego s�owa by�y niewyra�ne.
�miech Jarlaxle'a urwa� si� gwa�townie, kiedy spojrza�
zn�w na szarpi�cego si� Entreriego, znajduj�cego si� wyra�-
nie na kraw�dzi katastrofy, jakby zaraz mia� zosta� rzucony
o �cian�. Jego oczy wychodzi�y z orbit, jakby zaraz mia�y
wypa�� z oczodo��w. Z jego ust wci�� p�yn�a krew, podobnie
z ucha, a rami� wykr�ci�o si�, wyrwane ze stawu barkowego.
Jego mi�nie napi�y si� tak bardzo, i� wydawa�o si�, �e za
chwil� si� rozerw�.
Z ust skrytob�jcy dobywa�o si� warczenie. Krzywi� si�, na-
pina�, walczy� ca�� si�� i ca�� wol�. W�r�d warczenia rozbrzmie-
wa�o cz�sto powtarzane s�owo �nie".
To by�o wyzwanie.
Entreri j e przyj ��.
Wytrzyma�.
W korytarzu licz wy� i szarpa� powietrze, a z ka�d� mijaj�c�
chwil� zdawa� si� by� coraz mniejszy.
Wie�a zacz�a si� chwia�. W murze i posadzce pojawi�y si� :
p�kni�cia.
Jarlaxle podbieg� do towarzysza, lecz go nie dotyka�.
� Wytrzymaj - b�aga� drow.
Entreri zawy� z w�ciek�o�ci i zacisn�� mocniej r�k�. R�ka-
wica zacz�a dymi�.
Wie�a ko�ysa�a si� coraz bardziej. Z jednej ze �cian odpad�
spory kawa� muru i do �rodka zajrza�o s�o�ce.
25
R.A. SAIYATORE
W korytarzu licz wrzasn��.
� O tak, przyjacielu, wytrzymaj - wyszepta� Jarlaxle.
Czaszka wysun�a si� z ksi�gi, trzymana mocno w dymi�cej
r�kawicy. Entreriemu uda�o si� przekr�ci� r�k� i popatrze� na
ni� przez chwil�.
Wtedy w�a�nie wie�a zawali�a si� pod jego stopami.
Entreri poczu� d�o� na ramieniu. Spojrza� w bok.
Jarlaxle wyszczerzy� si� i przechyli� kapelusz.
26
CZʌ�
DZIEDZICTWO INTRYGI
\
J\Jim
Jarlaxl
e
opu�ci�
rozpad
aj�c�
si�
wie��,
zd��y�
umie�ci
�
magicz
n�
czaszk�
w
niewykr
ywalny
m
miejscu
� w
przestrz
eni
mi�dzy
wy
miarow
ej
umieszc
zonej w
jednym
z
guzik�
w
kamize�
-ki,
stworzo
nej tak,
by
ukrywa
�
magicz
ne
emanac
je.
Mimo
to drow
nie mia�
pewno�
ci, �e
artefakt
pozosta
nie
ukryty,
gdy�
niemal
pulsow
a�
magicz
n�
energi�
.
Mim
o to
zabra�
go ze
sob� -
brak
s�ynnej
kamizel
ki
bardziej
rzuca�b
y si� w
oczy -
kiedy
wkr�tce
po
zniszcz
eniu
budowli
Zhengyi
uda� si�
do
pa�acu-
wie�y
Ilnezha
ry.
Odkry�,
�e jego
pracod
awczyni
spoczy
wa w
jednym
z
licznych
g��boki
ch foteli,
opieraj
�c stopy
na
ozdobne
j
otomani
e, a
jedna z
jej
kszta�tn
ych n�g
wy�ania
si� z
rozci�ci
a bia�ej
jedwab
nej
sukni.
Tkanin
a
zdawa�
a si�
sp�ywa�
na
ziemi�
niczym
upiorne
przed�u
�enie
kremow
ej sk�ry
kobiety.
Gdy
Jarlaxle
wszed�,
odrzuci�
a d�ugie,
g�ste,
jasne
w�osy,
by
otacza�y
jej
�liczn�
twarz.
U�o�y�y
si� tak,
�e
zas�ani
a�y
jedno
niebiesk
ie oko,
podkre�
laj�c
otaczaj
�c� j�
aur�
tajemni
cy.
Jarl
axle
wiedzia
�, �e
wszystk
o to
podst�p,
iluzja
wspani
a�ej
urody.
Gdy�
prawdz
iwa
posta�
Ilnezha
ry by�a
pokryta
miedzia
n�
�usk�,
mia�a
wielkie
rogi i
pysk
wype�n
iony
rz�dam
i k��w
d�ugo�
ci
ramien
ia
drowa.
Niezale
�nie
jednak
od tego,
czy to
by�a
iluzja,
Jarlaxl
e z
pewno�
ci�
doceni
a�
urod�
kobiety
spo-
czywaj
�cej
przed
nim.
29
R.A. SAD/ATORE
� To by�o dzie�o Zhengyi � stwierdzi�a smoczyca udaj�ca ko
biet�.
� Rzeczywi�cie, tak to wygl�da � odpowiedzia� drow, uno
sz�c kapelusz z szerokim rondem i ods�aniaj�c �ys� g�ow�. Uk�o
ni� si� elegancko.
� Z pewno�ci� by�o - stwierdzi�a z ca�kowit� pewno�ci� II-
nezhara. � Sprawdzi�y�my to pod twoj� nieobecno��.
-Nieobecno��? To znaczy obecno�� we wn�trzu wie�y. By�em
nieobecny na wasz� pro�b�, pami�tajcie o tym, prosz�.
� Nie by�o to oskar�enie, ani te� wys�anie ciebie i twojego
towarzysza do zbadania sprawy nie by�o przedwczesne. Moja
siostra ca�kiem przypadkowo i ca�kiem niespodziewanie natra
fi�a na dodatkowe informacje. Mimo to, nadal nie wiemy, jak ta
wie�a zosta�a stworzona, cho� oczywi�cie wiemy teraz, �e zo
sta�a stworzona i wiemy, przez kogo.
� To by�a ksi�ga, wielki, staro�ytny tom � wyja�ni� Jarlaxle.
Ilnezhara pochyli�a si� do przodu na krze�le. W jej niebie-
skich oczach migota�y iskierki zainteresowania, wi�c drow po-
zwoli�, by jego s�owa zawis�y w powietrzu. Sta� spokojnie i nie-
ruchomo, czekaj�c w milczeniu i zmuszaj�c Ilnezhar� do
wyra�enia zainteresowania.
� To j� poka�.
� Nie mog� �przyzna�. � Wie�a zosta�a stworzona magi� ksi�
gi i kontrolowana moc� licz�. Aby pokona� tego ostatniego, Ar-
temis i ja musieli�my zniszczy� to pierwsze. Nie by�o innego wyj
�cia.
Ilnezhara skrzywi�a si�.
� C� za pech -powiedzia�a. - Ksi�ga napisana przez Zhen
gyi by�aby niezwykle interesuj�ca, przydatna... i zyskowna.
� Wie�a musia�a zosta� zniszczona. Nie by�o innego wyj�cia.
� Gdyby�cie zabili licz�, efekt by�by taki sam. Wie�a przesta
�aby istnie�, nawet je�li by si� nie rozpad�a, lecz nie broni�aby
si� ju� przed wami. By� mo�e wraz z siostr� mog�yby�my nawet
odda� j� tobie i Entreriemu jako wyraz naszej wdzi�czno�ci.
Jarlaxle zauwa�y�, �e mimo tej pustej obietnicy w g�osie smo-
czy cy kry�o si� sporo frustracji.
30
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
� �atwe zadanie � odrzek� g�osem ociekaj�cym
sarkazmem.
Ilnezhara chrz�kn�a, machn�a r�k� i powiedzia�a:
- To by� pomniejszy magz Heliogabalus, g�upiec zwany Her-
minic�e Duperdas. Czy cz�owiek o takim imieniu m�g�by prze
straszy� wielkiego Jar�ax�e 'a? By� mo�e wraz z siostr� przece
ni�y�my mo�liwo�ci twoje i twojego ludzkiego przyjaciela.
Jarlapcle zn�w si� uk�oni�.
- Za �ycia by� mo�e by� pomniejszym magiem, �ecz w ko�cu
Ucz to Ucz.
Smoczyca zn�w chrz�kn�a i przewr�ci�a oczyma.
� W najlepszym wypadku by� przeci�tnym u�ytkownikiem
ma
gii... wielu koleg�w po fachu uwa�a�o go za nowicjusza. Nawet
jako nieumar�y nie m�g� si� okaza� zbyt trudny dla takich zu
ch�w jak wy dwaj.
- Sama wie�a pomaga�a mu w obronie.
� Nie pos�a�y�my was tam, �eby�cie j� zniszczyli, tylko
zba
dali i spl�drowali - z�aja�a go Ilnezhara. � Same mog�y�my j�
zniszczy�.
- To zr�bcie to nast�pnym razem, bardzo prosz�.
Smoczyca zw�zi�a oczy, przypominaj�c Jarlaxle 'owi, �e na
st�pnym razem powinien by� ostro�niejszy.
- Je�li nie b�dziemy czerpa� korzy�ci z twoich us�ug, Jar-
laxle, nie b�dziemy ci� potrzebowa� - ostrzeg�a. - Czy naprawd�
tego pragniesz?
� Nie, pani. Oczywi�cie, �e nie.
� Herminicle znalaz� ksi�g� i jej nie doceni� - wyja�ni�a Il
nezhara. Wydawa�o si�, �e zd��y�a ju� zapomnie� o sprzeczce.
� Przeczyta� j�, jak to cz�sto robi� ciekawscy i g�upi czarodzie
je, a ona go poch�on�a, po�eraj�c jego magi� i si�� �yciow�.
Ksi�ga zwi�za�a go z wie��, a wie�a zwi�za�a si� z nim. Kiedy
zniszczyli�cie wi�... ksi�g�... odebrali�cie po��czon� moc obu
elementom, niszcz�c i wie��, i licz�.
� A co jeszcze mogli�my zrobi�?
- Gdyby�cie zabili licz�, wie�a by� mo�e by si� zawali�a -
rozleg� si� kolejny �e�ski glos, odrobin� g��bszy, mniej kobiecy
i mniej melodyjny ni� Ilnezhary. Jarlaxle wcale nie by� zdziwiony,
31
R.A. SAIYATORE
widz�c Tazmikell� wychodz�c� zza parawanu na drugim ko�cu
du�ego, zaba�aganionego pokoju. � Ale pewnie nie, cho� znisz-
czyliby�cie moc, kt�ra pierwotnie da�a jej �ycie i materi�. Tak
czy inaczej, niebezpiecze�stwo przemin�oby, lecz ksi�ga by po-
zosta�a. Czy Ilnezhara ju� ci tego nie powiedzia�a?
-Prosz�, przyjmij t� lekcj� i dobrzej� zapami�taj � rzek�a
Ilnezhara i doda�a szyderczo: - Na przysz�o��.
-Przysz�o��? � Jarlaxle nie musia� udawa� zainteresowa-
nia.
� Pojawienie si� tej ksi�gi potwierdza to, co ju� podejrzewa
�y�my - wyja�ni�a Tazmikella. - Gdzie� na pustkowiach Vaasa
znaleziono skarbiec Kr�la-Czarnoksi�nika. Artefakty Zhengyi
pojawiaj� si� w ca�ej krainie.
� Zdarza�o si� to wcze�niej w �atach, jakie min�y od jego
upadku - m�wi�a dalej Ilnezhara. - Od czasu do czasu jeden
z loch�w Kr�la-Czarnoksi�nika zostaje odnaleziony, jedna
z piwnic otwarta, plemi� potwor�w zostaje pokonane, a zwy
ci�zcy w�r�d skarb�w znajduj� bro�, r�d�ki i inne magiczne
przedmioty, kt�rych g�upie stwory nie pojmowa�y.
� Podejrzewa�y�my, �e jedna z bibliotek Zhengyi, by� mo�e
jego jedyna biblioteka, zosta�a niedawno spl�drowana � doda
�a Tazmikella. � Kilka ksi�g o sztuce nekromancji... prawdzi
wych, a nie zwyk�ego be�kotu g�upich, przekonanych o w�asnej
warto�ci czarodziej�w... zosta�o zakupionych miesi�c temu na
Nizio�czych Wzg�rzach.
� Przez was, jak przypuszczam �powiedzia� Jarlaxle.
� Przez naszych agent�w, oczywi�cie �potwierdzi�a I�nezha-
ra. - Agent�w, kt�rzy dotychczas przynie�li nam wi�cej korzy
�ci ni� Jarlaxle i Entreri.
Jarlaxle u�miechn�� si� na t� uszczypliwo�� i zn�w si�
uk�oni�.
� Gdyby�my wiedzieli, �e zniszczenie licz� mog�oby
ocali�
ksi�g�, zapewniam was, �e walczyliby�my z t� potworn� istot�
jeszcze zajadlej. Wybaczcie nam nasz brak do�wiadczenia. Od
niedawna przebywamy w tej krainie, a opowie�ci o Kr�lu-Czar-
noksi�niku wci�� s� dla nas nowo�ci�.
32
OBIETNICA KR�LA-CZARNOKSIʯNIKA
� Niedo�wiadczenie, jak przypuszczam, nie jest jedn� z wad
Jarlaxle'a - powiedzia�a Tazmikella, a jej ton u�wiadomi� dro-
wowi podejrzenia smoczycy, i� mo�e nie zda� jej pe�nej relacji
ze zniszczenia wie�y.
� Ale nie obawiajcie si�, szybko si� ucz� - odpar�. -1 oba
wiam si�, �e nie mog�... nie mo�emy... powt�rzy� naszych b��
d�w z tej wie�y, je�li pojawi si� kolejna. - Uni�s� r�kawic�, czar
n� z czerwonymi szwami, ukazuj�c otw�r w spodniej cz�ci. -
Cen� pokonania ksi�gi by� artefakt.
� R�kawica towarzysz�ca pot�nemu mieczowi Entreriego?
� Owszem, cho� miecz nad nim nie panuje, czy z ni� czy bez
niej. W rzeczy samej, s�dz�, �e od czasu spotkania z pomrokiem,
miecz ca�kiem go polubi�. Mimo to nasza wycieczka okaza�a si�
dosy� kosztowna, gdy� r�kawica mia�a inne zalety.
� I czego teraz od nas oczekujesz? - spyta�a Ilnezhara.
� Rekompensaty? � Odwa�y� si� powiedzie� drow. - Bez r�
kawicy jeste�my os�abieni, co do tego nie ma w�tpliwo�ci. Na
sza ochrona przedmagi�zosta�a znacz�co umniejszona. Z pew
no�ci� nie mo�e to by� niczym dobrym, bior�c pod uwag� nasz�
s�u�b� dla was.
Siostry spojrza�y po sobie i wymieni�y znacz�ce u�mieszki.
� Je�li ten tom si� ujawni�, mo�emy si� spodziewa�
innych
artefakt�w Zhengyi - powiedzia�a Tazmikella.
� Fakt, �e ksi�ga trafi�a tak daleko na po�udnie oznacza, �e
i kto� w Vaasa odkry� skarbiec artefakt�w Zhengyi - doda�a II-
: nezhara. � Takie pot�ne przedmioty magiczne nie lubi� pozo
stawa� w u�pieniu. Znajduj� spos�b, by zn�w je odnaleziono,
ku zgubie �wiata.
-Interesuj�ce... -zacz�� drow, lecz Tazmikella przerwa�a mu
gwa�townie.
� Bardziej ni� jeste� w stanie poj�� -powiedzia�a. � We�
swo
jego przyjaciela, gdy� czeka was podr�... taka, kt�ra mo�e si�
okaza� zyskowna dla nas wszystkich.
Nie by�a to pro�ba, lecz rozkaz, a poniewa� siostry by�y mimo
wszystko smokami, drow nie m�g� go zignorowa�. Zauwa�y� co�
jeszcze w tonie g�osu si�str, co intrygowa�o go przynajmniej tak
33
R.A. SAD/ATORE
bardzo, jak czaszka -pozosta�o�� wie�y Zhengyi. Udawa�y pod-
niecenie, jakby czeka�a ich wie�ka przygoda i potencjalne zy-
ski, lecz w ich g�osach kry�o si� co� jeszcze. Dwie pot�ne
smoczyce si� ba�y.
W odleg�ej, zimnej krainie Vaasa na p�nocy, druga czaszka,
wi�ksza, p�on�a z oczekiwaniem. Wyra�nie wyczu�a upadek
mniejszej siostry w Damarze, lecz nie z przera�eniem kogo�, kto
utraci� cz�onka rodziny. Nie, od�eg�e wydarzenia by�y po prostu
zgodne z porz�dkiem rzeczy. Zniszczona czaszka, ludzka czaszka,
by�a s�aba.
Odleg�a pozosta�o�� Kr�la-Czarnoksi�nika wiedzia�a po-
nad wszystko, �e moce mog�y si� przebudzi�... �e moce si� prze-
budz�. Min�o zbyt wiele czasu w kr�tkiej pami�ci g�upich ludzi
i pozosta�ych, kt�rzy pokonali Zhengyi. Ju� byli gotowi
przeciwstawi� swoj� m�dro�� i si�� artefaktom istoty, kt�ra by�a
o wiele pot�niejsza od nich i niepojmowalna. Pycha kaza�a im
s�dzi�, �e mog� zdoby� t� moc.
Nie rozumieli, �e moc Kr�la-Czarnoksi�nika pochodzi� z we-
wn�trz, nie z zewn�trz, a jego pozosta�o�ci, �rozproszona ma-
giczna esencja", �zniszczona posta� cielesna", jak �piewali
naiwni i g�upi bardowie, poprzez akt stworzenia pokonaj� ich w
chwili, gdy b�d� pr�bowa� czerpa� z nich zyski.
Taka by�a prawdziwa obietnica Kr�la-Czarnoksi�nika, kt�ra
sprawia�a, �e t�oczy�y si� wok� niego smoki.
W ma�ej czaszce by�o tylko pocieszenie. Tom, w kt�rym si�
kry�a, zosta� znaleziony, otaczaj�ce j� umys�y ciekawskie, pa-
mi�� kr�tka. Ten fragment esencji rzucony daleko zazna stwo-
rzenia, mocy i �ycia w �mierci.
Jaki� g�upi �miertelnik si� tym zajmie.
Smok warkn�� bezd�wi�cznie.
34
ROZDZIA�
KOMPANIA
1
JParissus, kobieta z Impiltur, skrzywi�a si�, gdy rudobrody
kra-snolud mocno zacisn�� banda� na jej zranionym
przedramieniu.
- Lepiej, �eby�cie byli tutaj, by powiedzie� mi, �e posta
nowili�cie dostarczy� reszt� naszej nagrody � powiedzia�a do
�o�nierza siedz�cego po drugiej stronie niewielkiej salki, w kt�
rej kap�an urz�dzi� swoj� �wi�tyni�. Jej wygl�d, szerokie ra
miona i kr�tkie, rozczochrane blond w�osy, dodawa�y gro�by
tym s�owom. Ka�dy, kto kiedykolwiek widzia�, jak Parissus
macha swoim szerokim mieczem, wiedzia�, �e jej gro�by nie
s� puste.
M�czyzna, przystojny na sw�j szorstki spos�b, z g�stymi
czarnymi w�osami, brod� i ogorza�� twarz�, wydawa� si� tym
rozbawiony.
� Nie u�miechaj si�, Davisie Engu - powiedzia�a
towarzysz
ka kobiety, p�elfka, o wiele drobniejsza od Parissus.
Zw�zi�a oczy, a potem otworzy�a je szeroko � i rzeczywi-
�cie, oczy te wzbudza�y strach w wielu wrogach. Oczy
Cali-hye, jasnoniebieskie, niemal szare, by�y ostatni� rzecz�,
jak� widzia�o wielu z jej przeciwnik�w. Te oczy! Tak wyraziste,
�e sprawia�y, i� wi�kszo�� ignorowa�a blizn� na jej prawym
policzku, gdzie trafi� j� hak pirata, niemal zrywaj�c jej po�ow�
twarzy i wycinaj�c lini� od policzka przez k�cik ust a� po brod�.
Jej oczy zdawa�y si� jeszcze bardziej zaskakuj�ce przez
35
R.A. SAD/ATORE
kontrast z d�ugimi czarnymi w�osami i elfimi rysami twarzy,
kt�ra by�aby bardzo pi�kna, gdyby nie blizna. Davis Eng
zachichota�.
- A co ty my�lisz, Pratcusie? - spyta� krasnoludzkiego ka
p�ana. - Czy ta jej malutka ranka wydaje ci si� wystarczaj�co
paskudna, by zosta�a zadana przez giganta?
- To ucho giganta! - warkn�a Parissus.
- Ma�e, jak na giganta - odpowiedzia� Davis Eng, si�gn�� do
sakiewki i wyj�� odci�te ucho, przypatruj�c mu si� uwa�nie. -
Powiedzia�bym, �e ma�e na ogra, ale mo�ecie mnie nam�wi�,
�ebym zap�aci� nagrod� za ogra.
- Albo mog� j� wyci�� z twojej sk�ry - powiedzia�a Calihye.
- Mam nadziej�, �e paznokciami - odpar� �o�nierz, a kra-
snolud si� roze�mia�.
Parissus klepn�a go po g�owie, co oczywi�cie sprawi�o, �e
za�mia� si� jeszcze g�o�niej.
- Co dekadzie� jest ta sama zabawa - zauwa�y� Pratcus, i na
wet ponura Calihye nie powstrzyma�a u�miechu.
Gdy� rzeczywi�cie co dekadzie�, gdy przychodzi�o do p�a-
cenia nagr�d, Davis Eng, ona i Parissus grali w swoj� gr�, wy-
k��caj�c si� o liczb� uszu � goblin�w, orko w, nied�wie�uk�w,
hobgoblin�w i gigant�w - kt�re przynosili z udanych polowa�
do Vaasa�skiej Bramy.
- Zabawa jest, bo ten tutaj