16766
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 16766 |
Rozszerzenie: |
16766 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 16766 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16766 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
16766 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Krentz Jayne Ann
Sezamie otwórz się
Rozdział pierwszy
Obawiam się, że pani słoń niezbyt dobrze harmonizuje z tym otoczeniem -oznajmił w końcu
Oliver Rain. W jego niskim, aksamitnym głosie pobrzmiewała nutka grzecznego ubolewania.
- Po prostu się panu nie podoba. -Annie Lyncroft markotnie spoglądała na figurkę
zwierzęcia i zachodziła w głowę, jak skierować rozmowę z zagadkowym Oliverem Rainem na
sprawy, które chciała z nim przedyskutować.
- Przyznaję, że jest wyjątkowo niepospolity - stwierdził Rain.
- Podobnie jak większość moich klientów, z pewnością zadaje pan sobie pytanie, czy to jest
dzieło sztuki czy zwyczajny kicz?
5
Jayne Ann Krentz
- Interesujący problem - przyznał Rain.
- Niewątpliwie ten słoń spełnia rolę zarówno użytkową, jak i dekoracyjną - powiedziała
Annie, rzucając ostatnie rezerwy do bitwy o uratowanie transakcji. -W jego podstawce znajduje
się niewielka skrytka. Bardzo użyteczna dla małych przedmiotów.
- Mam wrażenie, że kłóci się nieco z charakterem tego pokoju - dyplomatycznie
odpowiedział Rain.
Annie miała poważne wątpliwości, czy cokolwiek oprócz samego Olivera Raina pasuje do
jego heba-nowo-złoto-szarego gabinetu. Była niemal pewna, że Rain nie przepada za słoniami.
Siedemdziesię-ciocentymetrowa figurka słonia z emaliowanej mozaiki, z pąsowymi pazurami i
purpurową trąbą wyglądała przezabawnie, gdy tak sobie stała obok skalnego ogródka Zen
zajmującego kąt gabinetu Raina. W rzeczywistości nie był to ogródek, przynajmniej według
poglądów Annie. Nie było w nim ani odrobiny zieleni, ani listeczka. Kwiaty o intensywnych bar-
wach kontrastowały z pierwotną doskonałością perłowego, szarego piasku. Całość mieściła się w
czarnej drewnianej skrzyni. Piasek był skrupulatnie wygrabiony wokół pięciu odłamków
skalnych. Arnie podejrzewała, że Rain całymi godzinami medytuje, w którym miejscu ułożyć
poszczególne kamienie. To arcynudne zagadnienie estetyczne pociągało go
niewymownie.
Projektantka wnętrz, wynajęta przez Raina do urządzenia nowego, obszernego apartamentu
na dwudziestym szóstym piętrze wieżowca, doskonale uchwyciła pedantyczną dokładność
zleceniodawcy. Wszystkie pokoje oferowały bezkresne widoki na Seattle, zatokę Elliotta i
obiekty olimpijskie w tych samych posępnych kolorach hebanowych, złotych i szarych, które
przeważały wewnątrz pomieszczeń.
6
Sezamie, otwórz się
W rezultacie powstała elegancka i surowa jaskinia, doskonale dopasowana do charakteru
gospodarza, którego wielu ludzi uważało za groźnego drapieżnika.
Owszem, słoń jest piękny, pomyślała Annie - lecz zupełnie nie pasuje do powściągliwego,
niemal klasztornego otoczenia nowo urządzonego apartamentu Raina. Nie wyobrażała sobie, aby
którykolwiek drobiazg z jej butiku dobrze tutaj wyglądał, ponieważ każdy z nich miał wyraźną
domieszkę szalonej fantazji i był jedyny w swoim rodzaju.
A Oliver Rain był wyraźnie pozbawiony polotu.
- Przykro mi, ale ten słoń nie może tutaj stać -mruknął gospodarz.
- Nie ma sprawy, ja też byłam tego pewna. Prawdę mówiąc, nie udało mi się nim
zainteresować żadnego z moich klientów - powiedziała Annie poważnym tonem. - Jest w nim
coś, co odstrasza ludzi. Być może te pąsowe pazury.
- Całkiem możliwe.
- No cóż, nie wyszło. - Najwyraźniej zrezygnowała z chęci namówienia Raina na słonia. -
Prosił pan, żebym coś przyniosła, postanowiłam więc spróbować opchnąć tę figurkę.
- To bardzo uprzejmie z pani strony. Doceniam szczerość. Może jeszcze trochę herbaty? -
Rain sięgnął po emaliowany hebanowo-złoty dzbanek, który stał na czarnej tacy z laki.
Annie obserwowała z zainteresowaniem, jak gospodarz napełnia jej filiżankę. Stożek
białego światła ze stojącej na biurku lampy halogenowej podkreślał muskulaturę jego rąk. Nie
były podobne do rąk typowych rekinów biznesu - szorstkie, w wielu miejscach stwardniałe,
jakby ich właściciel dorabiał się fortuny raczej na żyznej roli niż na genialnych spekulacjach.
7
Jayne Ann Krentz
W prostej czynności nalewania herbaty potrafił uwidocznić swój niepowtarzalny styl. Każdy
gest był pokazem siły i wdzięku. Nawet najmniejszy ruch Raina działał jej na zmysły. Może
dlatego, że każdy silnie kontrastował z głębokim spokojem, emanującym z całej jego postaci.
Nie spotkała jeszcze mężczyzny, który tak doskonale panowałby nad sobą. Zerkała na niego,
ostrożnie podnosząc napełnioną filiżankę.
- Jeśli mam być szczera, w moim butiku „Sezamie, otwórz się" nie mam nic, co by panu
odpowiadało.
- To, że słoń mi nie odpowiada, nie oznacza, że żadna rzecz z pani sklepu nie wyda mi się
ciekawa. - Oliver przyglądał się Annie z zainteresowaniem.
- Nie podobała się panu karuzela, którą przyniosłam w poniedziałek - przypomniała.
- No tak, karuzela. Przyznaję, że coś w niej było, ale te dziwaczne figurki w tym wnętrzu to
kompletne nieporozumienie.
- Zależy od punktu widzenia - powiedziała cicho Annie. Była głęboko przekonana, że
piękna złocona karuzela, z kolekcją niezwykłych mitologicznych stworów, stanowiłaby
wspaniały akcent w pokoju, w którym przebywa tak niezwykły i niemal równie mityczny Oliver
Rain.
Nikt o nim nie wiedział zbyt wiele, a to zawsze prowadzi do powstawania legend. Im mniej
się o kimś wie, tym bardziej staje się on legendą w oczach świata.
Spotkała go po raz pierwszy przed sześcioma tygodniami na zaręczynach jej brata, Daniela.
Oczywiście, już wcześniej wiedziała o jego istnieniu, gdyż Daniel kiedyś pracował dla Olivera
Raina, ale nigdy nie przedstawił go siostrze. Daniel Lyncroft był uznanym
8
Sezamie, otwórz się
geniuszem elektroniki. Pięć lat temu Rain wynajął go do budowy kilku
najnowocześniejszych systemów alarmowych swojego rozległego imperium. Gdy D a -niel
założył później własną firmę elektroniczną, Rain poważnie zainwestował w jej rozwój, stając się
w ten sposób jego jedynym wielkim protektorem finansowym.
Daniel ostrzegał Annie, że Oliver prawdopodobnie nie skorzysta z zaproszenia na przyjęcie
zaręczynowe. Niemal nigdy nie pokazywał się publicznie ani nie uczestniczył w spotkaniach
towarzyskich. Jeżeli już gdzieś bywał, to tylko w kręgach o znacznie wyższej pozycji niż ta,
którą zajmowali Lyncroftowie. Rodzinna fortuna, odbudowana od zera po tajemniczym
zniknięciu jego ojca, była równie legendarna jak sam Rain.
Pojawienie się czarnej limuzyny z Oliverem na tylnym siedzeniu sprawiło Danielowi miłą
niespodziankę. Idealnie czarno-biały strój wieczorowy podkreślał spokój właściciela.
Rain oczarował Annie od pierwszego spojrzenia. Nie był podobny do żadnego znanego jej
mężczyzny. Otaczała go aura siły, namiętności i dumy, ujęta w żelazne karby samokontroli.
Gdy kroczył przez szykowną restaurację, którą Daniel wynajął z okazji zaręczyn, ludzie
instynktownie ustępowali mu z drogi. Annie rozumiała ten odruch. Postać tego mężczyzny
niewątpliwie emanowała aurą niebezpieczeństwa. Przechodził przez tłum gości zaręczynowych
jak lampart przez stado owiec.
Z jednej strony Annie chciała natychmiast zrejtero-wać, z drugiej zaś pragnęła się zbliżyć do
Raina bez względu na ryzyko. Zorientowała się, że Oliver pociąga ją z takich samych powodów,
z jakich pasjonują ją
9
Jayne Ann Krentz
niezwykłe przedmioty w jej butiku „Sezamie, otwórz się". Nie był przystojny w dosłownym
sensie, ale wydawał się jej niezmiernie pociągający. Coś w podświadomości Annie reagowało na
jego osobę. Już samo spojrzenie Raina powodowało, że jeżyły się jej maleńkie włoski na karku.
Tej nocy na przyjęciu zaręczynowym starała się zapamiętać wszystko, co dotyczyło Olivera:
od szarych, trudnych do opisania oczu, do kontrolowanych, kamiennych rysów twarzy.
Miał czarne włosy, zbyt długie jak na rekina finan-sjery. Sięgałyby mu ramion, gdyby nie
były nisko związane w kitkę. Jego ponura, surowa twarz, zdradzająca nieugiętą siłę woli, i
wyrachowany, inteligentny wzrok pozwalały Annie oszacować jego wiek na okolice
czterdziestki.
Był mężczyzną, który nie musiał liczyć na swój wygląd czy wdzięk, aby osiągać wszystko,
czego tylko zapragnął. Po prostu wyciągał rękę i brał.
Rain został na przyjęciu najwyżej pół godziny. Trzymał się z dala od tłumu, nie licząc
krótkiej rozmowy z Danielem podczas prezentacji narzeczonej oraz wymiany kilku zdań z
Annie. Stał samotnie w miejscu, którego inni nie ważyli się zajmować, i popijał szampana.
Tłumy gości opływały go dookoła jak wody przypływu samotną wyspę.
Tańcząc z kolegami Daniela, Annie wyraźnie czuła na sobie nieustępliwy wzrok Raina, nie
poprosił jej jednak do tańca. W ogóle nie tańczył.
Kiedy Oliver Rain opuścił przyjęcie bez pożegnania, Annie opanowało uczucie zawodu. Po
jego odejściu przygasł w niej płomień podniecenia, który w obecności tego mężczyzny rozjarzył
się żywym blaskiem.
Przyglądała się dyskretnie, jak Daniel odprowadza
10
Sezamie, otwórz się
Raina do oczekującej limuzyny. Przez chwilę obaj cicho rozmawiali, po czym Oliver
zerknął w okno, w którym stała Annie, jakby cały czas wiedział, że go obserwuje. Pożegnał ją
nieznacznym, lecz wytwornym skinieniem głowy, wsiadł do limuzyny i odjechał w deszczową
noc.
- Rain jest człowiekiem interesującym, ale niebezpiecznym - powiedział później Daniel. -
Nigdy nie wiadomo, co myśli. Przypuszczam, że nikomu nie ufa. Pracując z nim zauważyłem, że
ma obsesję na punkcie zbierania informacji o ważniejszych pracownikach oraz osobach, z
którymi prowadzi interesy.
- Kartoteki?
- To bardziej przypomina dossier, jakie kompletują służby specjalne - sprostował Daniel
krzywiąc się. -Zawsze twierdził, że poufne informacje o sprawach osobistych dają mu przewagę
nad innymi.
- Myślę, że poczucie takiej dominacji jest niezwykle ważne dla ludzi jego pokroju -
zauważyła Annie z zadumą.
- On chce niezależnie od okoliczności wszystkimi kierować. Powinnaś zapamiętać, że
Oliver Rain zawsze realizuje swoje zamiary i nikomu nie zdradza, co właściwie chce osiągnąć,
dopóki nie jest gotowy. To samotnik. Nie gra zespołowo.
- Czyżby był gangsterem? - Nagle zaniepokoiła się, że brat może mieć powiązania z
kryminalistą.
Daniel roześmiał się w głos.
- Jeśli to prawda, to grzebie trupy tak głęboko, że nikt ich nigdy nie znajdzie.
- Dlaczego, do diabła, pozwalasz, by ci pomagał, jeżeli nie masz do niego zaufania?
Daniel spojrzał na siostrę nie ukrywając zaskoczenia.
11
Jayne Ann Kreutz
- Nigdy ci nie mówiłem, że mu nie ufam. Powiedziałem tylko, że jest niebezpieczny.
- Jaka to różnica?
- Wielka.
- Co jeszcze o nim wiesz? - Annie objęła się rękami czując ciarki na plecach.
- Niewiele, chociaż z nim pracowałem. Ten człowiek jest żywą legendą.
- Dlaczego? - dopytywała się.
- Przed piętnastoma laty jego ojciec porzucił rodzinę. Nie znam wszystkich szczegółów, ale
obiło mi się o uszy, że kilka miesięcy przed zniknięciem namówił niektórych przyjaciół do
zainwestowania w pewne przedsięwzięcie.
- Domyślam się, że pieniądze tych inwestorów zniknęły razem z ojcem Olivera?
- Zgadza się. Co więcej, Edward Rain spieniężył cały swój majątek i gotówkę zabrał ze
sobą. Rodzina pozostała z niczym, nie licząc góry długów.
- Coś słyszałam o tym wydarzeniu. Gazety rozpisywały się o znanym bankierze, który
wsiadł do samolotu z kilkoma milionami dolarów, i tyle go widziano. Pozostawił za sobą całe
dotychczasowe życie i rodzinę.
- Tak rzeczywiście postąpił Edward Rain - potwierdził.
- I co się później wydarzyło? - Annie spojrzała na brata szeroko otwartymi oczami.
- Oliver spłacił wszystkie długi ojca w ciągu dwóch lat - odparł Daniel. W jego głosie
zabrzmiała wyraźna nuta podziwu. - Podniósł firmę ojca z gruzów i wielokrotnie ją powiększył.
To wiele mówi o naszym znajomym.
- Biedny Oliyer - szepnęła. - Po zniknięciu ojca musiał chyba przeżyć załamanie nerwowe.
12
Sezamie, otwórz się
- Annie, co ty...?
- Taki człowiek jak Oliver nie może wytrzymać wstydu i poniżenia! Z pewnością był
śmiertelnie przerażony. Nic dziwnego, że teraz jest taki zamknięty.
- Wystarczy! Nie myśl o tym więcej!
- O czym?
- O próbie ratowania Olivera. Z całą pewnością nie jest zbłąkaną owieczką, którą mogłabyś
dołączyć do swojej kolekcji. Wierz mi, on nie potrzebuje pomocy.
- Każdy czasami potrzebuje pomocy, Danielu.
- Ale nie Rain - zawyrokował. - Ten człowiek doskonale sobie radzi. Zaufaj mi.
Przez następne dwa tygodnie Annie nie widziała Raina ani o nim nie słyszała. Zadzwonił
dopiero następnego dnia po katastrofie Daniela, gdy jego prywatny samolot runął do oceanu
podczas lotu na A l a -skę. Zdarzyło się to przed miesiącem, w październiku. Rain zapytał wtedy
bardzo uprzejmie, czy nie potrzebuje pomocy.
Annie była oszołomiona powstałym chaosem. Z determinacją walczyła z reporterami i
władzami kierującymi akcją ratunkową oraz próbowała pocieszyć Joannę. Żyła w ciągłym
napięciu. Rainowi odpowiedziała szorstko, że nie potrzebuje jego pomocy.
Gdy tylko odłożyła słuchawkę, przypomniała sobie poniewczasie, że Oliver udzielił
Danielowi największych kredytów. Teraz, gdy Daniel zniknął, Rain stanowił największe
zagrożenie. Jeżeli zażąda zwrotu ogromnej pożyczki, powołując się na brak kierownictwa w
początkującej firmie Daniela, Lyncroft Unlimi-ted pójdzie na dno. Nie było możliwości
natychmiastowej spłaty pożyczki.
13
Jayne Ann Krentz
Okazało się jednak, że bezpośrednie zagrożenie nie pochodziło od niego. Dostawcy i
inwestorzy wpadli w panikę po otrzymaniu wiadomości, że Daniel już nie kieruje firmą, i
zjednoczyli swe siły. Prawa ręka Daniela, Barry Cork, robił co w jego mocy zapewniając
wszystkich, że firma pracuje bez zakłóceń, ale nikt mu nie wierzył.
Po upływie kilku dni Rain zadzwonił ponownie.
- Uważam, że powinniśmy porozmawiać - zaczął poważnie.
- O czym? - zapytała Annie. Chciała dokładnie wiedzieć, o co mu chodzi.
- O przyszłości Lyncroft Unlimited.
- Dziękuję bardzo, ale Lyncroft prosperuje świetnie. Wszystkim zarządza B a r r y C o r k .
M ó j brat zostanie lada dzień odnaleziony i wtedy wszystko powróci do normy.
- Bardzo mi przykro, panno Lyncroft, ale musi pani stawić czoło faktom. Daniel
najprawdopodobniej nie żyje.
- Nie wierzę w to. Nie wierzy też jego narzeczona. Utrzymamy wspólnie Lyncroft Unlimited
do jego powrotu. - Annie kurczowo złapała kabel telefonu. Ze wszystkich sił starała się mówić
spokojnie i zdecydowanie. - Doceniam pańską troskę, ale nic się w firmie nie zmieniło.
Panujemy nad wszystkim.
- Dobrze. - Rain zamilkł na dłuższą chwilę. - Słyszałem pogłoski, że niektórzy wierzyciele
zaczynają naciskać na sprzedaż lub fuzję.
- Nonsens. To tylko plotki. Wszystkim wyjaśniłam, że nie ma żadnych problemów, a Daniel
niebawem powróci.
W słuchawce znowu zapanowała znacząca cisza.
- Jak pani sobie życzy. Proszę mnie powiadomić, gdyby któryś z wierzycieli stał się zbyt
natarczywy. Może będę mógł pani pomóc.
14
Sezamie, otwórz się
Annie odłożyła słuchawkę; jeszcze nigdy nie czuła się tak nieswojo. Lyncroft Unlimited
było firmą rodzinną. Nikt spoza najbliższej rodziny nie mógł posiadać jej udziałów. Daniel
chciał utrzymać pełną kontrolę nad przedsiębiorstwem.
Obecnie rodzina Lyncroftów liczyła tylko dwie osoby: Annie i jej brata. Była więc jedyną
spadkobierczynią.
Dwa tygodnie temu Rain znowu się z nią skontaktował. Zamiast rozważań o losach Lyncroft
Unlimited, wyjaśnił, że potrzebuje jej profesjonalnych usług, zamierza bowiem dokonać
końcowych uzupełnień wystroju wnętrz swego nowego mieszkania.
Teraz nie mogła zrozumieć, dlaczego przyjęła tę pracę. W tych szalonych dniach miała
przecież dosyć własnych spraw do załatwienia i nie musiała tracić czasu na osobiste konsultacje
z klientem.
Dzisiejsza wizyta na dwudziestym szóstym piętrze wieżowca usytuowanego na
podmiejskich wzgórzach Seattle była już czwartą z kolei. Do tej pory przebiegała według
takiego schematu jak wszystkie poprzednie.
Dotarcie do Olivera Raina nie było proste. Najpierw musiała przejść obok portiera w hallu
budynku. Aby się dostać na dwudzieste szóste piętro, należało wystukać specjalny kod na
pulpicie sterującym windą. Gdy doszła wreszcie do drzwi apartamentu Raina, została powitana
przez człowieka-robota, nazywanego po prostu Bolt. Sprawiał wrażenie kombinacji lokaja z
szoferem. Ciekawe, czy spełniał również rolę ochroniarza.
Na swój sposób Bolt był niemal tak interesujący jak jego pracodawca. Wyglądał na jakieś
pięćdziesiąt lat. Zawsze, gdy Annie go widziała, miał na sobie uroczysty, ciemny garnitur. Jego
ciemnonie-
15
Jayne Ann Krentz
bieskie oczy nie zdradzały żadnych uczuć. Resztki włosów miał przystrzyżone na
kilkumilimetrowego jeża.
Zachowywał się tak mechanicznie, że sprawiał wrażenie maszyny. Oczami duszy widziała,
jak co noc podłącza się do gniazdka, aby naładować akumulatory. Delikatnie dawał do
zrozumienia, że jej nie aprobuje. Podczas pierwszej wizyty ulokował ją w gabinecie i podał na
tacy herbatę zachowując całkowite milczenie. Annie nerwowo oczekiwała Raina. Zamierzała
porozmawiać z nim o zaginięciu brata, ale gospodarza interesowało wyłącznie wykończenie
wystroju apartamentu.
Po pierwszej konsultacji zaczęła tęsknić do tych spokojnych, pogodnych wizyt. Podczas
bezpiecznego odosobnienia w gabinecie Raina, popijając egzotyczną, aromatyzowaną herbatę,
rozmawiała o nieważnych sprawach, takich jak słonie z emaliowanej mozaiki czy złocone
karuzele. Odkładała na bok swoje sprawy i problemy, które narastały lawinowo i przekształcały
się w koszmary.
Nie zapominała o ostrzeżeniach Daniela, że Rain jest niebezpieczny, ale odczuwała coraz
mniej obaw. Emanująca z niego siła w dziwny sposób zwiększała jej ufność. Tego dnia po prostu
miała ochotę na to, by wchłonąć w siebie trochę tej siły.
- Dokończenie wystroju tego pomieszczenia z pewnością zajmie niemało czasu - powiedział
Rain spoglądając ostatni raz na słonia. - Jestem cierpliwym człowiekiem i wiem, że wcześniej
czy później znajdziemy coś odpowiedniego.
- Wątpię - odrzekła, przeczesując wzrokiem surowy, elegancki pokój. - Drobiazgi, które
sprzedaję, nie są w pańskim guście. Uważam, że każde wnętrze wymaga czegoś w rodzaju
fałszywej nuty. Piękne pomie-
16
Sezamie, otwórz się
szczenię potrzebuje kolorowego akcentu szkaradno-ści. Pogodne wymaga agresywnych
bibelotów. Przeładowane dobrze jest skontrastować z elementami regularnymi.
Rain nie uśmiechnął się, czego należało się spodziewać, lecz delikatna zmiana wyrazu
przymglonych oczu świadczyła o rozbawieniu. Spędziła z nim jedynie kilka popołudniowych
godzin, ale wykształciła w sobie całkiem niezłą zdolność odczytywania jego nastroju na
podstawie drobnych odruchów. Zrozumiała, że Oliver nie jest człowiekiem bez uczuć. Nauczył
się z zadziwiającą precyzją kontrolować emocje.
- Nie byłbym zbyt zmartwiony różnicami w naszych gustach, jeżeli chodzi o słonie i
karuzele - odpowiedział łagodnie i umilkł, z zadumą popijając herbatę.
Był niewątpliwie typem milczka. Najwyraźniej się tym nie przejmował, ale Annie to
przeszkadzało. S a -ma bardzo rzadko pozwalała sobie na niezręczne chwile ciszy w trakcie
rozmowy.
Kończąc herbatę zastanawiała się, czy już nadszedł odpowiedni moment, by poruszyć temat,
który chciała przedyskutować. B y ć może powinna poczekać jeszcze tydzień lub dwa, ale
obawiała się, że nie należy zbyt długo tego odwlekać. Czas upływa nieubłaganie. Jeżeli nie
uzyska zgody Raina na plan ratowania L y n -croft Unlimited, przegrupuje siły i spróbuje
znaleźć nowe rozwiązanie.
Niestety, była przekonana, że inne wyjście nie istnieje. Znalazła się w ślepej uliczce.
Ogarnął ją niepokój, gdy się przygotowywała do decydującej rozmowy. Bardzo ostrożnie
odstawiła filiżankę na czarno--złotą tacę i wreszcie się zdecydowała:
- Panie Rain...
17
Jayne Ann Krentz
- Proszę, mów mi Oliver! Chciałbym, żebyś mnie uważała za przyjaciela rodziny.
- Oliverze - Annie głęboko westchnęła - przed miesiącem, bezpośrednio po zniknięciu
mojego brata, mówiłeś o podaniu nam ręki... to znaczy mnie i Joannie.
- Przypuszczam, że nie masz wieści o losach brata?
- Nie mam - potwierdziła. - Akcja ratunkowa została odwołana po trzech dniach od
zniknięcia samolotu. Do tej pory nie znaleziono śladów wraku ani zwłok Daniela. Oficjalny
komunikat głosi o zaginięciu Daniela na pełnym morzu.
- Teraz chyba zaczynasz rozumieć trudności, jakie napotykacie próbując utrzymać Lyncroft
Unlimited własnymi siłami - powiedział chłodno. - To jest niemożliwe, prawda?
- Tak. Wiedziałeś o tym od samego początku?
- Poważne problemy były w tej sytuacji nieuniknione. - Oliver nieznacznie wzruszył
ramionami. - Siłą napędową Lyncroft Unlimited był twój brat i wszyscy o tym wiedzieli. Gdy
jego zabrakło, inwestorzy musieli się zaniepokoić.
- Pozostali inwestorzy i wierzyciele zaprosili mnie na spotkanie dwa dni temu. - Annie
ścisnęła poręcz czarnego krzesła. - Postawili ultimatum. Jeżeli jak najszybciej nie zgodzę się na
sprzedaż Lyncroft lub fuzję z dużą firmą, ogłoszą naszą upadłość.
- Wiem o tym spotkaniu. Annie zmarszczyła nos.
- Nie jestem zaskoczona. - Zamilkła na chwilę, poczym dodała: - Ale nie byłeś obecny.
- Nie.
- Czy to znaczy, że nie domagasz się sprzedaży
18
Sezamie, otwórz się
firmy lub fuzji? - Wstrzymała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Tego nie powiedziałem. Sprzedaż mogłaby się okazać najlepsza. Utrzymałoby to firmę
przy życiu, co z kolei dałoby szansę wprowadzenia na rynek bezprzewodowej technologii
twojego brata. Jeżeli zostanie podjęta taka decyzja, wtedy każdy zaangażowany odzyska swoje
wkłady, łącznie ze znacznym zyskiem.
Wynalazki Daniela dotyczyły najnowszej dziedziny elektroniki i rewolucjonizowały
wszystko, od skomputeryzowanych systemów magazynowych do praktyki leczniczej. Daniel
nieraz powtarzał Annie, że biuro przyszłości będzie „bezprzewodowe". Kable elektryczne, które
obecnie uwiązują maszyny do ściennych kontaktów czy do systemów zasilania, w przyszłości
zupełnie znikną.
- Nie mogę sprzedać firmy Daniela. - Zacisnęła pięści. - Bardzo ciężko pracował, żeby w
ogóle wystartować. Zainwestował wszystko, co posiadał. Nie tylko pieniądze, ale również swój
wysiłek i geniusz. Przyszłość elektroniki leży w tych bezprzewodowych bajerach i mój brat musi
zaistnieć jako wynalazca tych przemian. Nie rozumiesz? Nie mogę tego wypuścić z rąk!
- Nie wypuścisz! - Przysłonił oczy czarnymi rzęsami. - Możesz zażądać bardzo dobrej ceny.
W przemyśle istnieje niemało firm, które wiele by dały, żeby się dobrać do nowej technologii,
której twój brat był prekursorem.
- Nie sprzedam firmy Daniela - powtórzyła. - Przynajmniej dopóki ja i Joanna wierzymy, że
on może jeszcze być pomiędzy żywymi.
- Pewnego dnia dokonasz bardziej realistycznej oceny sytuacji - odparł rzeczowo. - Pole
manewru jest
19
Jayne Ann Krentz
ograniczone odejściem Daniela, i wiesz o tym równie dobrze jak ja.
- Wiedziałabym, gdyby Daniel nie żył. - Annie uniosła głowę obrzucając Olivera uważnym
spojrzeniem.
- Naprawdę? - Skwitował jej słowa niedowierzaniem.
- Z całą pewnością. Daniel był i jest jedynym członkiem mojej rodziny od śmierci ciotki
Madeli-ne. Wiedziałabym, gdyby odszedł na zawsze. Czułabym to gdzieś głęboko w środku. -
Mówiąc to wcisnęła palce w gęstwinę włosów o miedzianym odcieniu.
Analizując siebie doszła do przekonania, że wiedziałaby o śmierci brata. Ale wiedziała
również, że kres nadziei jest bliski. Od czasu zniknięcia Daniela nie przespała dobrze ani jednej
nocy. Początkowy szok nieco złagodniał, ale skryte obawy coraz częściej wypełzały z
zakamarków duszy i bywało, że pogrążały ją z kretesem. Niewykluczone, że ukochany brat
rzeczywiście spoczywa na dnie oceanu.
Annie była wyczerpana. W ostatnich tygodniach podjęła zbyt wiele decyzji, odpowiedziała
na zbyt wiele pytań, przetrzymała zbyt wiele nacisków ze strony ludzi, którzy zainwestowali w
firmę brata. Na domiar wszystkiego Joanna powiedziała jej teraz o dziecku, a to przysparzało
mnóstwa dodatkowych zmartwień.
- Nie jestem jedyną osobą, która wiedziałaby o śmierci Daniela - kontynuowała cicho. -
Joanna odczuwa to równie silnie jak ja. Obie jesteśmy pewne, że Daniel żyje.
- Nikt nie może przeżyć w wodach u wybrzeży Alaski dłużej niż trzydzieści czy czterdzieści
mi-
20
Sezamie, otwórz się
nut - przypomniał jej delikatnie. - Przecież o tym wiesz.
- Wszyscy jakby zapominali, że mój brat jest genialny. Oprócz tego przed odlotem
przedsięwziął takie środki ostrożności, którymi inni nie zawracają sobie głowy. Miał skafander
ratunkowy i tratwę z całym wyposażeniem.
- Nawet skafander nie chroni przed hipotermią, gdy trwa ona zbyt długo.
- Pomiędzy nami a Alaską jest mnóstwo wysepek. Setki. Większość z nich to tylko maleńkie
punkciki, Daniel mógł się dostać na jedną z nich. Tam może przetrwać do nadejścia pomocy.
- Poszukiwania były bardzo dokładne - dodał Oli-ver. - Sam tego dopilnowałem.
- Tak? - zdziwiła się.
- Oczywiście. Mówiłem ci, że Daniel był dla mnie kimś więcej niż tylko pracownikiem. B y
ł przyjacielem.
- Miło mi to słyszeć - odpowiedziała ze smutkiem. - Tym bardziej że przybyłam z prośbą o
pomoc. Mam nadzieję, że twoja przyjaźń z moim bratem znaczy dla ciebie tyle, że zgodzisz się
na mój plan.
Oliver popatrzył na dziewczynę z satysfakcją. Wyraźnie było widać, że oczekiwał takiego
obrotu sprawy.
- Chcesz, żebym złożył ofertę wykupu firmy?
- Nie. - Nagle wstała i z powagą podeszła do okna zajmującego całą ścianę, od podłogi do
sufitu. Spojrzała na ciemnoszare niebo i bezbarwne wody zatoki Elliotta. - Nie. To ostateczne
rozwiązanie. Mówiłam przecież, że nie sprzedam Lyncroft Unlimited, dopóki nie będę
bezwzględnie do tego zmuszona.
21
Jayne Ann Kreutz
- Zgodziłbym się zagwarantować odprzedaż firmy twojemu bratu, jeśli się tylko odnajdzie.
Annie odwróciła głowę i spojrzała przez ramię.
- Jesteś wspaniałomyślny, ale nie wydaje mi się, że to dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Masz opinię bardzo niebezpiecznego człowieka -odrzekła zaciskając zęby.
- Doprawdy? Kto ci to powiedział? - Wcale nie był skonsternowany.
- Daniel.
- Twój brat zawsze umiał korzystać ze swej niezwykłej inteligencji.
- Zgadza się. B y ł wręcz genialny. Słuchaj, oboje dobrze wiemy, że stracę kontrolę nad
firmą, jeżeli ci ją sprzedam. Zrobisz z nią wszystko, co zechcesz. Możesz nawet odmówić
odprzedaży Danielowi albo zażądać tak wysokiej ceny, że nie będzie mógł jej odkupić.
- Możemy uzgodnić warunki, zanim cokolwiek podpiszesz.
- Po prostu nie chcę pozbyć się firmy. Ryzyko jest zbyt wielkie. Nie gniewaj się, ale jeśli
mam być szczera, nie znam nikogo przy zdrowych zmysłach, kto dobrowolnie pozbawiłby się
praw do technologii stworzonej przez Daniela.
- Doceniam twoją lojalność i determinację, Annie, ale w tej chwili jesteś pod naciskiem
wierzycieli brata. Mogą cię zmusić do sprzedaży lub fuzji,
- Wiem o tym. - Przymknęła na chwilę oczy i obróciła się gwałtownie, aby spojrzeć na
Olivera. - Wydzwaniają do mnie codziennie. Po przedwczorajszym spotkaniu wiem, że
znalazłam się w wielkich kłopotach.
- To tylko kwestia czasu. Niepokoją się coraz bardziej, i to chyba nic dziwnego. Lyncroft
Unlimited to
Sezamie, otwórz się
firma jednoosobowa w każdym znaczeniu tego słowa, 1 właśnie tej jednej osoby zabrakło.
- Muszę mieć trochę czasu. To wszystko, czego potrzebuję.
- Jak sądzisz, ile?
- O to właśnie chodzi, że nie wiem. Kilka dni, a może tygodni. Kto może wiedzieć, jak
długo jeszcze potrwają poszukiwania Daniela?
Oliver w zamyśleniu wypił powoli ostatni łyk herbaty i odstawił filiżankę na spodek. Annie
obserwowała jego ruchy. Delikatna porcelana w jego rękach wydawała się bardzo krucha, ale
mimo wszystko bezpieczna.
- Jeżeli nawet dam ci czas, którego tak potrzebujesz, nie liczysz chyba, że to cię uchroni
przed resztą wierzycieli - powiedział po namyśle Oliver.
- Rozumiem, że sama nie dam rady. Może jednak uda się ich uspokoić, kiedy się zorientują,
że firma znowu jest w dobrych rękach.. Wszyscy wiedzą, że ani ja, ani Joanna nie znamy się na
tych elektronicznych gadżetach. Nie znamy się również na zarządzaniu tak dużą firmą.
- Rzeczywiście - potwierdził.
- Jeżeli jednak Lyncroft obejmie szef o doskonałej reputacji w świecie biznesu - Annie
odważnie zrobiła krok do przodu - wtedy kredytodawcy poczują się uspokojeni.
- Zamierzasz wynająć kogoś do zarządzania firmą? - Oliver nie drgnął, ale wydawało się, że
wokół niego gwałtownie oziębiło się powietrze.
- Coś w tym rodzaju.
- Myślę, że jest to możliwe. Czy już z kimś rozmawiałaś?
- Prosiłam, aby Barry Cork wykonał kilka dyskretnych podejść - potwierdziła Annie. - Sęk
w tym, że
23
Jayne Ann Krentz
ludzie, z którymi prowadził pertraktacje, nie wyrażają zgody, chyba że otrzymają określoną
część firmy jako formę dodatkowej zapłaty.
- Jest to rozsądny wymóg w aktualnej sytuacji, ale ty przecież nie oddasz nawet
najmniejszego kawałka Lyncroft Unlimited, prawda?
- Właśnie. Nie mogę. Daniel prawdopodobnie nie mógłby odzyskać tej części z powrotem.
Lyncroft Unlimited będzie jedną z przodujących firm elektronicznych w tym kraju w ciągu
najbliższych pięciu lat. Wszyscy z tej branży doceniają jej możliwości.
- Jeżeli weźmiesz teraz wspólnika, w przyszłości może dojść do konfrontacji z Danielem.
Czy tego się obawiasz?
- Właśnie. Wspólnik może się stać najpoważniejszym balastem. Daniel mówił mi kiedyś, że
nie chce żadnego wspólnika.
- Musisz zrozumieć, że masz tylko dwa wyjścia. Możesz sprzedać, dokonać fuzji albo wziąć
wspólnika, który poprowadzi firmę za ciebie.
- Nie mogę skorzystać z tych możliwości - odpowiedziała z uporem. - Daniel straciłby
kontrolę nad firmą.
Oliver sięgnął po dzbanek z herbatą.
- Jestem pewien, że mógłbym ci trochę pomóc.
- To właśnie miałam nadzieję usłyszeć. - W głosie Annie zabrzmiała wyraźna ulga.
- Naprawdę? - Popatrzył na nią z namysłem.
- Tak. Wydaje mi się, że twoja stawka jest również niemała. Także w twoim dobrze pojętym
interesie leży przetrwanie firmy mojego brata i wprowadzenie jej produktów na rynek. Mam
rację?
Oliver przyglądał się jej przez chwilę znad brzegu filiżanki, po czym stwierdził:
24
Sezamie, otwórz się
- To prawda, że zwiększę zyski, gdy nowa techno logia zacznie zdobywać rynek.
- A więc moja propozycja zapewni nam obojgu to, na czym nam zależy.
- Doprawdy? - Jego głos brzmiał sceptycznie, ale Oliver był wyraźnie zaciekawiony.
- Z całą pewnością ochroni firmę Daniela, a ty zbijesz na tym majątek. - Annie pospieszyła
do swojego krzesła i wreszcie usiadła. Teraz, gdy nadeszła chwila przedstawienia planu,
przestała się denerwować. Pochyliła się do przodu i oparła łokcie na błyszczącym blacie
hebanowego biurka.
- Słucham, Annie.
- To jest trochę trudne do wyjaśnienia. - W e s -tchnęła. - Jeżeli zechcesz wysłuchać do
końca, to myślę, że przyznasz mi rację. Miej na względzie to, że ten plan nie będzie musiał być
realizowany zbyt długo, ponieważ jestem pewna, że Daniel wróci lada dzień.
Oliver przerwał nalewanie herbaty.
- No, dobrze. Jak wiesz, Lyncroft Unlimited jest firmą rodzinną - ciągnęła Annie. - Ja i brat
posiadamy wszystkie udziały. Jeżeli Joanna wyjdzie za Daniela, otrzyma swoją część firmy.
Zanim to nastąpi, nie dostanie nic.
- Rozumiem. Dopóki jednak za niego nie wyszła, a on prawdopodobnie nie żyje, ty
kontrolujesz cały pakiet, jesteś obecnie jedyną przedstawicielką rodziny Lyncroftów.
- Racja. - Annie zebrała siły do skoku na głęboką wodę. - Jeżeli wyjdę za mąż, mój
małżonek stanie się również członkiem rodziny. Będę mogła scedować na niego część udziałów
w firmie.
Herbata rozlała się na powierzchnię hebanowego stolika. Oliyer nagle odstawił dzbanek i
przez chwilę
25
Jayne Ann Krentz
gapił się na plamę, jakby nie mógł pojąć, że zawiodły go ręce. Gdy spojrzał wreszcie na
Annie, jego oczy miały znowu lodowaty wyraz.
- Nie wiedziałem, że planujesz kogoś poślubić.
- Nie planuję. To znaczy... planuję. Panie Rain... Przepraszam, Oliverze, czy kiedykolwiek
słyszałeś o małżeństwie z rozsądku?
Rozdział drugi
Zapadła głucha cisza.
- Małżeństwo z rozsądku? - Oliver zmrużył oczy ukrywając swoją reakcję.
- Z samej definicji małżeństwa z rozsądku wynika, że przewiduje ono korzyści dla obu stron
- Annie wychyliła się jeszcze bardziej do przodu, jakby chciała mu pomóc docenić walory tego
planu - i nie ma nic wspólnego z miłością i uczuciem. M a ł -żeństwo z wyrachowania jest w
rzeczywistości kontraktem handlowym.
- Kontraktem handlowym? - Oliver złożył swoje wielkie dłonie na biurku i przeszył Annie
chłodnym wzrokiem. - Czy właśnie takie małżeństwo bierzesz pod uwagę?
27
Jayne Ann Krentz
- Tak.
- Zamierzasz poślubić kogoś, kto potrafi kierować Lyncroft Unlimited? Kto ułagodzi
inwestorów i uspokoi wierzycieli Daniela?
- Trafiłeś w sedno. - Była zadowolona, że Oliver szybko pojął jej zamiary. - Będzie tak, jak
powiedziałam: kontrakt ściśle handlowy. Mój małżonek zostanie w dniu ślubu wspólnikiem
zarządzającym Lyncroft Unlimited i natychmiast obejmie kierownictwo firmy. Człowiek,
którego mam na myśli, ma legendarną sławę w świecie biznesu, więc pozostali inwestorzy będą
musieli go zaakceptować. Panika zostanie całkowicie opanowana.
- Teraz sprawa jest jasna. - Wzrok Olivera nawet nie drgnął.
- Rozumiesz, jak to będzie funkcjonować? - zapytała z pewnym niepokojem.
- Rozumiem, jak ty to sobie wyobrażasz. - 011-ver zamilkł na chwilę. - Co się stanie, gdy
Daniel wróci?
- To proste! - Uśmiechnęła się triumfalnie. -Wystąpię o rozwód. Gdy tylko sąd wyda
orzeczenie, mój eks-mąż przestanie być właścicielem jakichkolwiek udziałów firmy Lyncroft
Unlimited. Daniel zastosował taki kruczek prawny, że w przypadku rozwodu wszystkie udziały
wracają do rodziny.
- A jeżeli to twój małżonek wytoczy ci sprawę przed sądem?
- Nie ma mowy. Tę możliwość wyklucza przedślubna intercyza.
- Widzę, że wszystko gruntownie przemyślałaś.
- Oczywiście. Przedyskutowałam ten plan z Joanną. Obie się zgodziłyśmy, że to jedyny
bezpieczny sposób utrzymania firmy D28aniela.
Sezamie, otwórz się
Prawdę mówiąc, Annie nie poruszała z Joanną tego tematu. Zamierzała w bardziej lub mniej
zdecydowany sposób wmanewrować przyszłą bratową w realizację pomysłu.
- Odbieram to jako całkiem nowe podejście do sprawy.
- Dziękuję. Według mnie pomysł.jest doskonały. -Annie poczuła coś w rodzaju satysfakcji.
- A jakie korzyści przewidujesz dla twojego... hmm ...męża?
- Ach, tak, oczywiście. - Chrząknęła dyplomatycznie. - Szansę ochrony jego inwestycji oraz
zapewnienie przyszłych zysków w Lyncroft Unlimited.
- Człowiek, o którym myślisz, jest jednym z wierzycieli Daniela?
- Tak. I uważa się za jego przyjaciela. Ten ktoś oferował mi pomoc, panie Rain...
- Oliver.
- Oliverze! Wszystko nagle stało się bardziej krępujące, niż myślałam. - Mocno zacisnęła
dłonie. Zorientowała się, że są spocone. - Pomysł wydawał mi się doskonały.
- Annie, czy ty przypadkiem mi się nie oświadczasz? - zapytał bardzo delikatnie.
- Tak. - Zarumieniła się, odchyliła się nieco na krześle i włożyła ręce do kieszeni
szmaragdowego żakietu.
- Ach!
- Co to oznacza? - Była niezwykle spięta. Dodatkowa dawka specyficznej tajemniczości
OIivera Raina przekraczała jej siły.
- To oznacza, że się zgadzam.
- Zgadzasz się? Tak po prostu? - Szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia.
Wyraz twarzy Olivera się nie zmienił, ale w jego
29
Jayne Ann Krentz
oczach pojawił się blask, którego wcześniej próżno by szukać.
- Twoja propozycja ma to do siebie, że jest jedynym sposobem zabezpieczenia moich
inwestycji i przyszłych zysków oraz wywiązania się z przyjacielskich zobowiązań wobec
Daniela - oświadczył uroczyście.
- Nie potrzebujesz czasu do namysłu?
- Już się nad tym zastanowiłem. To nie jest trudny problem. Poza tym, nie mam innego
wyjścia. Jeżeli się z tobą nie ożenię, będziesz się trzymała firmy aż do bankructwa, a wtedy
wszyscy stracą.
- Nie wiem, jak ci dziękować. - Poczuła niewysło-wioną ulgę. - Nie obawiaj się, nie
będziemy musieli długo być małżeństwem.
- Jesteś przekonana, że Daniel wróci?
- Wierzę, że tak się stanie. - Nerwowo przygryzła wargę. - Ale jeśli nie powróci, za wszelką
cenę będę próbowała utrzymać Lyncroft.
- Ze względu na przyszły potencjał firmy?
- Nie. Dlatego, że Joanna jest w ciąży. Nosi dziecko Daniela.
- Inaczej mówiąc, jeżeli Daniel nie powróci, zamierzacie zachować firmę dla jego dziecka? -
Oliver natychmiast dostrzegł prawne konsekwencje tego faktu.
- Cóż innego możemy zrobić? - Opuściła bezradnie ręce.
- Nic. To całkowicie zrozumiałe. W swoim czasie sam się znalazłem w podobnej sytuacji.
Musicie tak postąpić.
- Wydaje mi się, że nas rozumiesz. - Uśmiechnęła się. - Nie każdy podziela takie poglądy.
Najwidoczniej różnisz się od typowych biznesmenów. Daniel mi mówił, że ci ufa.
30
Sezamie, otwórz się
- Chciałbym jeszcze raz zadać pewne pytanie. -Oliver najwyraźniej nie wzruszył się tą
deklaracją. -Co się stanie z naszym maleńkim kontraktem, jeśli twój brat nie powróci?
Annie westchnęła, nie zdradzając chęci do szerszego omawiania tego tematu.
- Naturalnie chciałbyś wiedzieć, jak długo będziesz tkwić w tym fikcyjnym małżeństwie?
- To małżeństwo będzie całkiem na serio, prawda Annie? Twój plan spaliłby na panewce,
gdyby małżeństwo nie było legalne.
- Oczywiście, będzie na serio w sensie prawnym. - Zawahała się. - Myślę, że w umowie
przedślubnej możesz wstawić limit czasowy trwania naszego związku, chociaż nie sądzę, żeby
wyniknęły jakieś problemy. Wierzę głęboko, że Daniel wróci lada dzień.
- A jeśli nie wróci? - naciskał Oliver.
- Jeżeli nawet wszyscy mają rację, i Daniel odszedł na zawsze, sama powinnam się nauczyć
zarządzania firmą. Nie mam jednak kwalifikacji, by chwycić za ster. Jedynym biznesem, jaki
kiedykolwiek prowadziłam, jest mój butik „Sezamie, otwórz się", i to tylko przez ostatni rok.
Minie cała epoka, zanim zgłębię tajemnice firmy o tak wysokiej technologii jak Lyn-croft.
Inwestorzy też muszą mieć trochę czasu, żeby móc mi zaufać.
- Owszem, czas stanowi tu istotny czynnik, zwłaszcza biorąc pod uwagę twoje braki w tej
dziedzinie. Zajmie ci to najpewniej parę lat i to tylko wtedy, gdy okażesz się pojętną uczennicą.
Spojrzała na niego z zadumą.
- Nie mogę cię prosić, żebyś był związany fikcyjnym małżeństwem aż przez dwa lata. Rany
boskie! To samo dotyczy mnie!
31
Jayne Ann Krentz
- Nie wyobrażam sobie, żebyś wytrzymała.
- Zgadzam się. - Annie podjęła decyzję. - Wprowadzimy limit czasu: powiedzmy sześć
miesięcy, i wtedy raz jeszcze przeanalizujemy sytuację. Jeśli Daniel nie wróci, a ty zechcesz
uznać ten kontrakt za niebyły, nie będę cię zmuszać do dotrzymania zobowiązań.
- Brzmi to sensownie.
- Jestem pewna, że do tego nie dojdzie - odrzekła bardziej rozluźniona. - Daniel zostanie
odnaleziony. Zobaczysz.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
Annie posłała mu uśmiech pełen wdzięczności i ulgi. Od razu poczuła się lepiej. Sytuacja
została opanowana, Oliver Rain poprowadzi Lyncroft Unli-mited.
- Nie wiem, jak ci dziękować, ale postąpiłeś bardzo przyzwoicie. Rozumiem, że mój plan
brzmiał trochę bezsensownie, ale wierzę w jego powodzenie.
- Może się udać.
- Właśnie zaświtało mi w głowie - powiedziała Annie dokładnie studiując jego twarz -
wybacz moją ciekawość... ale czy nie jesteś... jak by to ująć... aktualnie z kimś związany?
Rozumiesz? Mam na myśli romans.
- Nie.
- Dobrze, to wszystko znacznie upraszcza. -Rozluźniła się znowu. - Myślę, że trudno byłoby
wyjaśnić nasz kontrakt innej kobiecie. Prawdopodobnie nie mogłabym cię prosić o taką pomoc,
gdybyś był z kimś. Są przecież granice zarówno klauzul przyjaźni, jak i biznesu.
- A... jeżeli chodzi o... ciebie? - zapytał oddzielając poszczególne słowa. - Czy jesteś z kimś
związana?
- Nie - zapewniła Annie. - Wiesz przecież, że pro-
32
Sezamie, otwórz sie
wadzenie nawet niewielkiego biznesu zajmuje mnóstwo czasu.
- Wiem. - Westchnął z roztargnieniem. - O nikogo więc nie musimy się martwić. Jesteśmy
tylko my dwoje.
- Zgadza się. Jeżeli sprawa się przeciągnie, to nie sądź, że będę oczekiwać, byś poświęcił
temu przedsięwzięciu całe prywatne życie. Powinieneś się czuć zupełnie wolny, umawiać z
dziewczynami i robić wszystko, co się z tym wiąże. Nie będzie to przecież prawdziwe
małżeństwo.
- Jeżeli rozejdzie się pogłoska, że nasze małżeństwo nie jest prawdziwe, wierzyciele twojego
brata mogą wpaść w panikę. Mogą nie uwierzyć, że pozostaniemy małżeństwem dostatecznie
długo, bym mógł uratować firmę. Chyba że uwierzą w naszą miłość.
Annie jęknęła i mocniej wbiła się w krzesło.
- Masz rację, o tym nie pomyślałam. Z drugiej strony wydaje mi się, że potrafimy tak
postępować, żeby małżeństwo wyglądało na autentyczne.
- Tak, jeżeli chcesz osiągnąć zamierzone cele.
- Zarzucą nas pytaniami. Będą zaskoczeni, że tak szybko zdecydowaliśmy się pobrać.
- Powiemy, że spotykaliśmy się od dłuższego czasu, ale utrzymywaliśmy to w tajemnicy do
nadejścia odpowiedniego momentu - powiedział Oliver z zastanowieniem. - Teraz, gdy zabrakło
Daniela, a firma wymaga zwierzchnika, postanowiliśmy pójść na całość i zalegalizować nasz
związek.
- Hmm! To niegłupie, a ty i tak masz opinię tajemniczego faceta. Ale to nam przysporzy
mnóstwo nowych problemów. - Annie rozejrzała się niepewnie, zadając sobie w duchu pytanie,
czy się przeniesie do tego surowego apartamentu.
Jayne Ann Krentz
- Tak, to oczywiste - odpowiedział, jakby czytając w jej myślach. - Nikt nie uwierzy, że
jesteśmy małżeństwem w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli ze mną nie zamieszkasz.
- Wszystko się komplikuje. - Na moment ogarnęła ją panika.
- Nie martw się, zajmę się tą sprawą. Po to przecież za mnie wychodzisz, prawda?
Rozdział trzeci
Wyhodowanie paproci z zarodników wymaga cierpliwości świętego albo nawet diabła.
Cierpliwość Olivera była co najmniej tej miary. Znajdował cichą satysfakcję w żmudnych
zabiegach nawet wtedy, gdy wyniki mógł ujrzeć dopiero po upływie pół roku lub nawet dwóch
lat.
Strumienie deszczu biły o szyby wielkiej cieplarni zbudowanej na dachu wieżowca. W
środku Oliver ostrożnie spryskiwał różne odmiany paproci. Wokół niego piętrzyły się rośliny
rozmaitych wielkości i gatunków. Paprocie były jego pasją, przeznaczył dla nich całą
powierzchnię szklarni. Nad swym apartamentem stworzył własny las tropikalny.
Wyhodował w tej swojej dżungli wiele
35
Jayne Ann Krentz
odmian, ale najbardziej lubił paproć włoską złotowłosą oraz róg jelenia. Języcznik, paproć
drzewiasta, wesoła i oczkowa rosły w kilku szeregach na metalowych ażurowych parapetach.
Inne rośliny zwisały z sufitu, tworząc piękny baldachim zieleni. Paprocie wodne ścieliły się po
powierzchni sadzawki w maleńkiej grocie w najdalszym krańcu szklarni.
Właśnie spryskiwał koronkową włoską paproć złotowłosą, która nie przekroczyła jeszcze
dwóch i pół cala. Miał nadzieję, że udało mu się odtworzyć interesującą odmianę. Ale trudno
powiedzieć, dopóki się nie ukształtują właściwe liście, czego mógł się spodziewać dopiero za
jakieś półtora roku. 01iviera nie przerażała myśl o tak długim oczekiwaniu.
Już od wielu lat zdawał sobie sprawę, że cierpliwość jest cnotą, której większość ludzi jest
pozbawiona. Nie przeszkadzało mu to, przeciwnie, dawało wyraźną przewagę.
Ale ta cierpliwość nie przydawała mu się na wiele, kiedy chodziło o Annie Lyncroft.
Właśnie przed dwoma dniami oświadczyła, że jest gotowa rzucić mu się w ramiona, a
przynajmniej go poślubić.
Pozwolił sobie na delikatny uśmiech wyobrażając sobie, że trzyma ją w objęciach. Gdy
zobaczył Annie pierwszy raz, na przyjęciu zaręczynowym Daniela, odczuł niepokój, podobny do
tego, który towarzyszył wyhodowaniu nowej odmiany paproci. Była tak inna niż wszystkie
dotychczas poznane kobiety, że poprzysiągł sobie, iż znajdzie sposób, by ją zdobyć.
Doszedł do przekonania, że najwyższa pora rozejrzeć się za kandydatką na żonę. Annie
doskonale powinna pasować do tej roli.
Była niewątpliwie wyjątkową dziewczyną. Nic dziwnego, była przecież siostrą Daniela,
który nie
36
Sezamie, otwórz się
należał do zwykłych zjadaczy chleba. Oliver darzył go zaufaniem przez wszystkie wspólne
lata pracy, a zaufanie niewątpliwie nie było czymś, czym szastał.
Determinacja Annie dążącej z całą bezwzględnością do ratowania firmy brata też nie była
niespodzianką. Lojalnością odznaczała się cała rodzina L y n -croftów, a cecha ta stanowiła
niezbędny atrybut przyszłej żony Olivera.
Niewątpliwie pomiędzy nim a panną Lyncroft istniało silne pożądanie fizyczne, które bez
wątpienia mógł wykorzystać do umocnienia przyszłego związku. Zdawał sobie sprawę, że
reaguje na sam jej widok. Nie była specjalnie urodziwa. Subtelny, porywający powab tej kobiety
fascynował go znacznie bardziej niż nieskazitelne piękno innych.
Nie było wątpliwości, że jej pożąda. Rzadko ufał komukolwiek, ale sam ze sobą rozmawiał
szczerze. Wszystko mu się w niej podobało: burza złotobrązo-wych loków, które otaczały
wielkie piwnozielone oczy, i delikatna zmysłowość miękkich, doskonale zaokrąglonych piersi i
bioder.
Dowiedział się od Daniela, że skończyła dwadzieścia dziewięć lat. Jej oczy błyszczały
inteligencją i spontaniczną uczciwością. Te cechy były dla Olivera szczególnie pociągające,
prawdopodobnie dlatego, że sam tak doskonale opanował technikę ukrywania przed innymi
swoich myśli i planów.
Pogodnie rozprawiała o małżeństwie, ale Oliver był pewien, że zostanie jego żoną w
każdym znaczeniu tego słowa. Trzeba jedynie wykazać trochę cierpl