16759
Szczegóły |
Tytuł |
16759 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16759 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16759 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16759 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Elisabeth T. Meade
W �wiecie dziewcz�t
Ok�adka i strona tytu�owa: Krzysztof Siwiec
Na podstawie edycji z 1928 r. (E. Wende i S-ka, Tow. lgnie) przygotowa�ado druku
Katarzyna B�hdanowicz
A'�
Copyright by Wydawnictwo ETHOS Sp. z o.o. Warszawa 2000
Sk�ad: ETHOS
�amanie: Krzysztof Siwiec
Druk i oprawa:
Rzeszowskie Zak�ady Graficzne S.A.
ISBN 83 85268-87-1
ftKC ? 4 ?/????
Wyjazd z domu rodzinnego
- Musi do Hesi - stanowczym tonem o�wiadczy�o dziecko.
- Nie, nie, ptaszyno, dzisiaj nie mo�na.
-Musi do Hesi - niecierpliwie ju� zabrzmia� g�os dziecka. I harda, pyzata
twarzyczka zwr�ci�a si� ku piastunce, by z oczu jej wyczyta� wra�enie ostatnich
s��w.
Spokojna twarz starej niani nie wyra�a�a widocznie po��danej odpowiedzi, gdy�
purpurowe usteczka zaci�y si� z wyrazem uporu, w ciemnych b�yszcz�cych oczkach
zamigota�y figlarne b�yski, i w tej�e chwili drobna figurka rzuci�a si� w stron�
uchylonych drzwi i co tchu zacz�a zbiega� ze schod�w, ku pokojowi Hesi. I tu na
szcz�cie drzwi sta�y otworem. Dziewczynka wsun�a si� szybko, i ujrza�a ��ko z
rozrzucon� po�ciel�, na wp� zniszczony pantofelek na �rodku pokoju, umywalni� w
najwy�szym nie�adzie - lecz nigdzie ani �ladu Hesi.
5
-Musi do Hesi, musi! - zawo�a�a �a�osnym ju� g�osikiem, po czym ma�e n��ta z
nieprawdopodobn� szybko�ci� rozpocz�y w�dr�wk� po dalszych pokojach. Oczka co
chwil� rzuca�y trwo�ne spojrzenie, czy nie zjawi si� po�cig w postaci starej
niani, a ka�dorazowe stwierdzenie bezpiecze�stwa wywo�ywa�o dwa rozkoszne
do�eczki na kr�g�ej twarzyczce.
Jeszcze nie s�ycha� krok�w piastunki, a te szkaradne schody ko�cz� si� nareszcie.
Serduszko bije radosn� nadziej� spotkania gdzie� Hesi w dolnych rejonach, a
piskliwy g�osik rozlega si� raz po raz:
- Musi do Hesi! Musi do Hesi!
- Pu��cie j� tu! - odpowiada nagle g�os siostry, i dziewczynka mog�ca liczy� lat
dwana�cie, w ci�kiej �a�obie, staje na progu pokoju i chwyta w ramiona
zadyszane ju� male�stwo.
- Znalaz�a� mnie nareszcie, ptaszyno droga! Moja �liczna, kochana Misiuniu!
Uciek�a od niani do mnie - prawda? Chod�, pieszczotko, Hesia da co� dobrego.
- Bi�kopcika! powa�nie o�wiadczy�a dziewczynka, kr�g�ymi ranionkami oplataj�c
szyj� Hesi, gdy �ywe oczka chciwie ju� biega�y po stole, poszukuj�c �akoci.
- Masz, z�otko, dwa biszkopciki - m�wi�a Hesia, wsuwaj�c do ka�dej r�czki po
jednym. - A teraz, usi�d� mi na kolanach, ot tak, i powiedz: czy bardzo lubisz
Hesi�?
- Bajdzo, a bajdzo - zapewnia�o dziecko.
-A widzisz, ptaszyno, Hesia teraz odjedzie, na
6
d�ugo, bardzo d�ugo. Ale Hesia b�dzie my�le� o swojej malutkiej pieszczotce,
rano i w po�udnie i wieczorem, bo na ca�ym �wiecie nikogo tak nie kocha jak
Misiuni�. A ty, z�otko, b�dziesz my�le� o Hesi ?
- B�dzie - brzmia�a szybka odpowied�. - Ale Misia je�cie chcie bi�kopcika.
- Dostanie biszkopcika i jeszcze kawa�ek cukru, ale musi mnie naprz�d u�ciska�
mocno, z ca�ych si�. Jeszcze raz, a dostanie du�o, du�o dobrych rzeczy.
Ca�a serwetka by�a ju� obsypana okruchami biszkopt�w, a lepkie od cukru paluszki
raz po raz mi�tosi�y czarn� koronk� ko�o szyi Hesi, p�ac�c gor�cymi u�ciskami za
s�odycze.
- Je�cie, je�cie - domaga�o si� dziecko - bajdzo mocno pocia�uje...
W tej�e chwili niespodzianie ukaza�a si� niania.
- �wi�ty Panie! Gdzie to ju� zaw�drowa�a ta ma�a fryga! Panno Hesiu, jak te�
panienka mog�a jej da� tyle cukru... Dziecko si� zn�w rozchoruje! A te r�czki,
pfe! Jakie to brudne, lepkie... I ca�a sukienka panienki polepiona i wymi�ta.
-Co mnie to obchodzi? wzruszaj�c ramionami odpar�a Hesia. - Chcia�am, �eby mnie
mocno u�ciska�a na po�egnanie, a dzieci nie robi� tego za darmo. No, a teraz,
ptaszyno, id� do niani. Prosz� j� zabra�. .. Serce mi p�knie z �a�o�ci, je�li
d�u�ej b�d� na ni� patrze�.
Niania wzi�a dziecko na r�ce.
- Do widzenia, panno Hesiu. A niech panienka
7
dobrze si� sprawuje w szkole. Przekona si� paniusia, �e diabe� nie taki straszny,
jak maluj�.
_ B�d� zdrowa, nianiu - szybko rzek�a Hesia. -Czy ty mnie wo�asz, ojcze? Ju� id�.
Chwyci�a mufk� i r�kawiczki i wybieg�a z jadalni, gdzie udawa�a, �e je �niadanie.
W przedpokoju czeka� ju� ojciec, wysoki m�czyzna, o twarzy powa�nej niemal
surowej. Wsiedli do powozu i po chwili para r�czych koni unios�a ich w kierunku
najbli�szej stacji kolejowej. R�owa, pyzata twarzyczka Misi iu� dawno znikn�a
im z oczu. Z ka�d� chwil� stawa� si� te� mniej widzialnym szary, olbrzymi dom,
mieszcz�cy ma�� siostrzyczk�. Znikn�a tak�e szeroka droga, wiod�ca do parku...
Hesia przymkn�a ciemne, b�yszcz�ce oczy, czuj�c, �e wypchni�ta zosta�a w �wiat
obcy, zimny i nie b�dzie ju� w mi�ym gniazdku rodzinnym ze swoj� pieszczotk�.
Serce jej �ciska� b�l dotkliwy; w ci�gu drogi ani razu nie spojrza�a na ojca,
zatopionego w gazecie porannej. Wreszcie stan�li na stacji, a w par� minut
p�niej baron Thornton umieszcza� c�rk� w damskim przedziale pierwszej klasy i
wr�czaj�c jej bilet, oraz ostatni numer pisma ilustrowanego, m�wi�:
- Konduktor b�dzie si� tob� opiekowa� w ci�gu drogi. Poleci�em mu, by na ka�dej
stacji przyni�s� ci herbat� i wszystko, co zechcesz. Poci�giem tym.dojedziesz
wprost do Sefton, a tam b�dzie ci� oczekiwa� pani WilHs, lub kto� przez ni�
wys�any. A teraz b�d� zdrowa, kochanie. Staraj si� dobrze uczy�,
i
a przede wszystkiem wyzby� si� swej dziko�ci. Spodziewam si�, �e na wakacje
wr�cisz do domu, jako dobrze u�o�ona dziewczynka. No, do widzenia! Poca�uj mnie
- jeden raz! Do�� ju�, do��! Wiesz, �e nie lubi� takich scen wobec obcych.
Baron Thornton w ten spos�b zapobieg� dalszym czu�o�ciom, gdy� Hesia zarzuciwszy
mu r�ce na szyj�, zacz�a gor�cymi poca�unkami okrywa� jego blad�, surow� twarz.
Mimo to, gor�ca �za pozosta�a mu na policzku, lecz otar� j� energicznym i
szybkim ruchem.
II
Towarzyszki podr�y
Poci�g mkn�� szybko naprz�d, a dziewczynka, wtulona w k�t przedzia�u, cicho
p�aka�a, przes�oniwszy twarz �a�obn� krep�. �zy ptyn�y bez przerwy z jej
zbola�ego i wrz�cego oburzeniem serca, gdy� ju� z g�ry nienawidzi�a �ycia
szkolnego, przer�nych nakaz�w, zakaz�w i ogranicze�, a mo�e tak�e i kar za
niepos�usze�stwo i inne wykroczenia. Wyobra�a�a sobie, �e z �ycia na swobodzie
dostaje si� wprost do wi�zienia, do kt�rego odnosi�a si� te� z ca�� nienawi�ci�.
Jeszcze przed trzema miesi�cami Hesia Thornton by�a jedn� z najszcz�liwszych,
najweselszych dziewczynek w ca�ym okr�gu; lecz matka, kt�ra by�a jej anio�em
str�em, i niezwykle �yw� dziewczynk� utrzymywa�a na wodzy magiczn� si�� mi�o�ci,
nigdy nie uciekaj�c si� do kar - zmar�a nagle, osierocaj�c Hesi� i Misiuni�.
Ojciec by� cz�owiekim surowym, nie umiej�cym
obchodzi� si� z dzie�mi. Kocha� je g��boko, lecz nie wiedzia� jak da� sobie rad�
z nieokie�znanym temperamentem Hesi, kt�ra jak ch�opiec wspina�a si� na drzewa i
na oklep dosiada�a najdzikszych koni. Kilkakrotne kary nie odnios�y wcale
po��danego skutku, przeciwnie, rozbudzi�y w niej krn�brno�� i g�uchy �al do
otoczenia. Wobec tego, ojciec postanowi� nieodwo�alnie odda� j� do wzorowego
zak�adu wychowawczego i oto Hesia jecha�a w�a�nie do pani Willis, z sercem
przepe�nionym rozpacz�. Ch�odne po�egnanie ojca dope�ni�o miary nieszcz�cia;
utwierdza�a si� te� w duchu, �e nie b�dzie dobra, nie b�dzie si� uczy�, nie
wr�ci na wakacje jako dziewczynka dobrze u�o�ona. Przeciwnie, zostanie t� sam�
dzik�, nieposkromion� Hesi� jak� by�a dotychczas; a wtedy ojciec si� przekona,
�e szko�a na nic si� nie zda i zabierze j� do domu. Tam przynajmniej ma Misiuni�
i pami�tki po drogiej, ukochanej mateczce.
Hesia by�a dzieckiem o duszy g��boko wra�liwej i zamkni�tej w sobie. Od �mierci
matki, nie wspomnia�a jej imienia. Ilekro� ojciec wspomnia� nieboszczk� �on�,
ona wybiega�a z pokoju, a je�li kto� ze s�u�by powa�y� si� w jej obecno�ci m�wi�
o zmar�ej pani, dziewczynka raptownie blad�a i tupi�c n�k�, nakazywa�a
milczenie.
- Nie jeste�cie warci m�wi� o mojej matce! - wy-buchn�a pewnego dnia. - Moja
mateczka jest teraz anio�em, a wy... wam nie wolno wymawia� jej imienia!
Z jedn� tylko istot� Hesia ch�tnie m�wi�a o mat-
11
??, a istot� t� by�a ma�a Misia. Dziecku temu niestrudzenie opowiada�a o matce,
a rano i wieczorem odmawia�a z siostrzyczk� specjalnie przez siebie skomponowan�
modlitw�, zako�czon� s�owami: �Dzi�kuj� ci Panie Bo�e, �e� mateczk� zrobi�
�licznym anio�em". A gdy pewnego dnia Misia w�o�ywszy paluszek do buzi, spyta�a
powa�nie, jakim sposobem mateczka mog�a zamieni� si� w anio�ka, Hesia
opowiedzia�a jej cudown� histori� o skrzydlatych anio�kach i ich szcz�liwym
�yciu w niebie. Misia by�a tak zachwycona tym opowiadaniem, �e nie czekaj�c
ko�ca, zacz�a klaska� w r�czki i wo�a�:
- Sienie by� anio�kiem; Misia ty� chcie by� anio�kiem i mie� bia�e kside�ka.
Jednakowo� rozmowy te, przynosz�ce Hesi pewn� ulg�, rych�o si� urwa�y, gdy�
Misia mia�a dopiero dwa i p� roku i po up�ywie kilku tygodni Hesia musia�a
sobie u�wiadomi� smutny fakt, �e dziecko najzupe�niej zapomnia�o o matce.
Jad�c teraz do pensjonatu, Hesia po raz niewiadomo kt�ry rozpami�tywa�a swe
sieroctwo. �zy, obficie sp�ywaj�ce pod �a�obn� krep�, zastyg�y nareszcie i
dziewczynka szybkim spojrzeniem obrzuci�a wsp�towarzyszki podr�y. By�y to dwie
starsze damy, otulone mn�stwem ????, ? zaj�te ustawianiem przer�nych koszyczk�w
i pude�ek.
Z zaciekawieniem i wsp�czuciem przygl�da�y si� dziewczynce w �a�obie, a jedna z
nich zaoferowa�a jej kanapk�. Hesia by�a zbyt dumna czy nie�mia�a, by
przyj�� co� od obcej osoby, lecz widok posi�ku przypomnia� jej, �e z domu
wyjecha�a na czczo i �e g��d dokucza jej coraz dotkliwiej.
- A mo�eby panieneczka zjad�a raczej co� s�odkiego? spyta�a druga pani
podsuwaj�c jej terebk�, nape�nion� ciastkami. - To moja siostra upiek�a ten
placek kr�lewski, a jest pod tym wzgl�dem mistrzyni�. No, prosz� skosztowa�.
Serdeczne zaproszenie i n�c�cy zapach ciastek by�y pokus� tak siln�, �e Hesia
nie zdo�a�a si� oprze�. Szepn�a par� s��w, maj�cych by� podzi�kowaniem i z
apetytem spo�y�a ciastko.
- A teraz musi dziewczynka jeszcze skosztowa� mego ulubionego placka -
pieszczotliwym g�osem zach�ca�a �ywa staruszka. - I mo�e usi�dzie po tej stronie,
bo w�a�nie zaczn� si� �liczne widoki, kt�re mo�na doskonale obserwowa� z tego
okna.
Uj�a Hesi� za r�k�, usadowi�a pod oknem, i stawiaj�c obok niej kosz z
prowiantami, doda�a:
- A jak dziewczynka b�dzie g�odna, to prosz� tylko si�gn�� do koszyczka, a
znajd� si� tam rozmaite przysmaki.
Serdeczny ton obydwu kobiet od razu podzia�a� na Hesi� uspakajaj�co.
Rozchmurzy�a si� i odrzucaj�c krep� z twarzy, rzek�a:
- Dzi�kuj� pani. Ciastko by�o bardzo dobre, ale ju� mam dosy�. Nigdy nie jadam
wi�cej, ni� jedno. Za to Misia mog�aby od razu zje�� kilka, gdyby jej tylko
pozwolono.
13
- A kim jest ta Misia? - spyta�a dobrotliwie w�a�cicielka kr�lewskiego placka.
-Moj� ma�� siostrzyczk� - odpar�a Hesia, a z piersi jej mimo woli wyrwa�o si�
westchnienie.
-1 mo�e za ni� tak p�aka�a�, kochanie - rzek�a druga z pa�, k�ad�c r�k� na
ramieniu dziewczynki. -Biedactwo kochane! Nie potrzebujesz si� wstydzi� przed
nami, bo du�o ju�, du�o �ez widzia�y�my w �yciu, a i same do�� ich przela�y�my.
Kinsley powiada: �kobiety musz� p�aka�" i �wi�ta w tym prawda. A czy na d�ugo
rozsta�a� si� ze sw� siostrzyczk�?
- Tak... Na kilka miesi�cy, a mo�e i na d�u�ej. Ale nie wiedzia�am - doda�a po
chwili w zamy�leniu - �e ludzie tak cz�sto p�acz�. Ja do niedawna, nie p�aka�am
nigdy.
- Tak; widz�, dziecino, �e niedawno dopiero spotka�o ci� wielkie nieszcz�cie -
m�wi�a staruszka, ze wsp�czuciem patrz�c na �a�obn� krep� Hesi.
- Tak, dopiero od tego czasu nauczy�am si� p�aka�. Ale nie m�wmy o tym.
- Tak; m�wmy o czym� weselszym. Prawda, �e na �wiecie jest du�o smutk�w i �ez,
ale nie brak te� weso�o�ci i szcz�cia, zw�aszcza w m�odo�ci. Zdaje mi si� na
przyk�ad, �e i ty kochanie, rych�o pogodzisz si� z my�l� o rozstaniu z
siostrzyczk� i z przyjemno�ci� b�dziesz wspomina� t� podr�, rozpocz�t� w�r�d
�ez.
- O nie, nie! - gwa�townie zaprzeczy�a Hesia. -Mnie nie czekaj� �adne
przyjemno�ci. Jad� do miejsca... strasznego, a w�a�nie my�l o tym, co mnie cze-
14
ka i rozstanie z Misia, tak mnie zasmuci�y, �e musia�am p�aka�. Och, ja jestem
bardzo nieszcz�liwa... jad� do wi�zienia!
- Ale� dziecino! - wykrzykn�y r�wnocze�nie obydwie siostry, a m�odsza z nich
doda�a: - Widzisz, kochanie, moja siostra jest bardzo nerwowa i �atwo dostaje
bicia serca. Nie trzeba jej m�wi� o tak strasznych rzeczach... Zreszt�, to
przecie� niemo�liwe, co� powiedzia�a. Za co by takie dziecko mia�o dosta� si� do
wi�zienia? Widocznie lubisz tylko u�ywa� silnych wyraz�w, a moja siostra ju� si�
przerazi�a.
- No tak! - �ywo t�umaczy�a Hesia. - To w�a�ciwie nie jest wi�zienie, ale dla
mnie jest wi�zieniem i tak je nazywam. Ojciec m�wi, �e to szko�a... Taki zak�ad
wychowawczjf... No, teraz si� ju� panie nie b�d� dziwi�, �e p�aka�am ? Chyba mam
pow�d do tego...
W tej�e chwili obie staruszki zerwa�y si� r�wnocze�nie i ka�da uca�owa�a Hesi� w
policzek.
- Ale� dziecino! - zawo�a�a m�odsza z nich - kamie� spad� mi z serca! My�la�am,
�e czeka ci� co� istotnie z�ego, gd}^ tymczasem szko�a jest czym� ogromnie
przyjemnym. Janino - zwr�ci�a si� do siostry - czy pami�tasz nasze szcz�liwe
lata szkolne?
Starsza towarzyszka skin�a g�ow� potakuj�co, po czym obydwie na przemian
zacz�y bawi� Hesi� przer�nymi wspomnieniami z czas�w szkolnych. Wszystko to
by�o tak odmienne od tego, co sobie wyobra�a�a, �e mimo woli u�miechn�a si�,
s�uchaj�c tych opowiada�, a z serca jej znik�a stopniowo
15
trwoga, z jak� odnosi�a si� do przysz�ego miejsca pobytu. Panny Bruce - bo tak
nazywa�y si� jej towarzyszki podr�y - zna�y doskonale pensjonat, gdzie Hesia
mia�a sp�dzi� kilka najbli�szych miesi�cy; mieszka�y bowiem w najbli�szym
s�siedztwie i z pani� Willis, w�a�cicielk� pensjonatu, utrzymywa�y mi�e stosunki.
- Ciesz� si�, �e przynajmniej panie b�d� w pobli�u - o�wiadczy�a z u�miechem
dziewczynka, bo �agodne panny Bruce od razu zdoby�y jej serduszko.
- Tak, kochanie. B�dziemy si� cz�sto widywa�y, a ju� w najbli�sz� niedziel�
przyjedziemy umy�lnie do pani Willis, by zobaczjr�, jak si� urz�dzisz w nowym
gniazdku. A mo�e pani Willis pozwoli ci od czasu do czasu do nas przychodzi�.
- Je�li panie pozwol�, to ja przyjd� zaraz jutro, bo wiem, jak nudno i smutno
b�dzie mi w tej szkole.
- Widzisz, dziecino, kied}^ musisz wpierw prosi� pani� Willis o pozwolenie. A
przy tym, wizyty mo�na sk�ada� tylko w �wi�ta, bo w dni powszednie trzeba si�
uczy�.
Hesia zn�w zmarszczy�a brwi, na my�l o ograniczeniach szkolnych. Nie mia�a
jednak czasu na smutne rozmy�lania, gdy� panny Bruce zacz�y zbiera� swe
koszyczki i pude�ka, m�wi�c: - Oto doje�d�amy do Sefton. W najbli�sz� niedziel�
zobaczymy si� w ko�ciele, a potem u pani Willis. Do widzenia zatem, kochanie, i
b�d� dobrej my�li.
Ja�min�wka
Tak wi�c podr� up�yn�a Hesi bardzo przyjemnie. Dwie staruszeczki otaczaj�c j�
tak widoczn� �yczliwo�ci�, zupe�nie podbi�y jej harde serduszko. Uczu�a
prawdziw� ulg�, wyrzuciwszy z siebie cz�� trosk i l�k�w przed nowym �yciem, a
opowiadania staruszek dotycz�ce �ycia szkolnego, znacznie j� uspokoi�y, budz�c
radosn� nadziej�, �e by� mo�e w zbyt ciemnych barwach wyobra�a�a sobie sw�
najbli�sz� przysz�o��.
Jednakowo� podczas dwu i p�godzinnej jazdy ze stacji do pensjonatu, Hesia
ponownie odczuwa�a dawny l�k i trwog�. Dwie staruszki wraz z innymi podr�nymi
omnibusem ruszy�y do miasta, gdzie zamieszkiwa�y w ma�ej willi otoczonej
mn�stwem zieleni; dziewczynka natomiast mia�a powozem jecha� do pensjonatu,
le��cego do�� daleko poza obr�bem miasta.
Na stacji czeka� ju� staro�wiecki pow�z, wys�any
17
przez pani� Willis, a wo�nica umie�ciwszy na mm waliz� Hesi, otuli� jej nogi
grubym kocem, po czym ruszyli w drog�. Hesia zosta�a wi�c sama, a miarowy turkot
powozu, ci�gni�tego przez starego konia po r�wnej drodze wiejskiej, nie
usposabia� jej wcale do weso�ych my�li. Dzie� by� mro�ny, a zanim stan�li u
bramy, wiod�cej do wielkiego budynku, zwanego Ja�min�wk�, z powodu krzew�w
ja�minu kwitn�cych tu por� letni�, mrok zapada� ju� na dobre. Hesia dr�a�a na
wp� z zimna, na wp� z l�ku; a gdy dziewi�cioletni mo�e wyrostek zamkn�� za
wje�d�aj�cymi bram�, ponownie dozna�a przykrego uczucia, �e dosta�a si� do
wi�zienia.
Jechali jeszcze chwil� kr�t�, szerok� alej�, a Hesia nie podnosz�c oczu
zamglonych �zami, domy�la�a si� jednak, �e musz� jecha� po�r�d drzew, gdy�
ga��zie udarza�y od czasu do czasu o daszek powozu. Nareszcie przystan�li. Stary
Tomasz otworzy� drzwiczki i wyci�gn�� r�k�, by jej pom�c przy wysiadaniu.
- No, to�my dojechali. Niech panienka wyskoczy, a za chwil� b�dzie ju� ciep�o i
mi�o. Bo te� mr�z dzi� nie na �arty.
Poci�gn�� za dzwonek u drzwi wej�ciowych, kt�re niebawem si� otworzy�y, i
zgrabna pokoj�wka uj�wszy walizk� Hesi, wprowadzi�a dziewczynk� do obszernej
sali.
- Przyjecha�a, przyjecha�a! - da�y si� s�ysze� rozmaite g�osy dziewcz�ce,
dochodz�ce widocznie z rozmaitych kierunk�w. Hesia na wp� zdumiona, na wp�
onie�mielona rozejrza�a si� w woko�o, lecz nie
18
dostrzeg�a nikogo pr�cz pokoj�wki, kt�ra u�miechaj�c si� �yczliwie, m�wi�a:
- Panienka spocznie chwileczk� w pokoju dozorczyni, a ja zawiadomi� pann�
Danesbury, �e panienka przyjecha�a.
Z pokoiku dozorczyni wida� by�o przez oszklone drzwi ogromn� sal�, o�wietlon� w
tej chwili kilkoma elektrycznymi lampami. Ogie� buchaj�cy weso�o na kominku,
nadawa� sali wygl�d bardzo przyjemny, lecz Hesia by�a zadowolona, �e w zacisznym
pokoiku dozorczyni mog�a si� ukry� przed g�osami, wychodz�cymi niewiadomo sk�d.
W obcym tym otoczeniu, odci�ta od wszystkich, uczu�a nagle tak gor�c� t�sknot�
za domem i Misia, �e w niemej rozpaczy, bezwiednie wyci�gn�a przed siebie r�ce.
A r�wnocze�nie my�la�a z trwog�, kto to mo�e by� ta panna Danesbury, kt�r�
pokoj�wka posz�a zawiadomi� o jej przybyciu i jak ona te� mo�e wygl�da�.
- Raczej za du�a na sw�j wiek, lecz boj� si�, bardzo si� boj�, czy nie b�dzie
troszk� ponura - ozwa� si� filuterny g�os tu� za ni�. Podnios�a oczy pe�ne l�ku
i ujrza�a tu� przy niej kobiet� lat �rednich, s�usznego wzrostu, o dobrotliwej,
�agodnej twarzy. A za ni�, jak mysz zwinna, wsun�a si� dziewczynka czarnooka, o
smag�ej, niezwykle �ywej twarzyczce.
- Andzia Forest! - zawo�a�a panna Danesbury, z widoczn� irytacj�. - Zn�w si�
wymkn�a� bez pozwolenia! Nie, doprawdy, �e tym razem musisz ju� zosta� ukarana!
Dostaniesz w tym tygodniu z�y stopie� z obyczaj�w i b�dziesz musia�a przepisa�
dziesi�� strofek wierszy francuskich.
19
- Och nie! nie! Droga, z�ota kochana pani! b�aga�a dziewczynka. - Nasza
najlepsza, naj�agodniejsza, nie b�dzie taka okrutna, nie, nie b�dzie! No, prosz�
poca�owa� szkaradn�, trzpiotowat� Andzi� i wybaczy�! �aski, zmi�owania! -
sk�adaj�c r�ce trajkota�a dziewczynka, po czym na palcach wymkn�a si�
z pokoju.
Panna Penesbury zwr�ci�a si� do Hesi, kt�ra podczas tej sceny na przemian
czerwieni�a si� i blad�a.
- C� to za ordynarna, �le wychowana dziewczyna! - wybuchn�a Hesia z oburzeniem.
- Nie mog� wprost poj��, jak mo�na czyni� g�o�ne uwagi o osobie obecnej � -
My�l�, �e b�dzie te� odpowiednio ukarana... Chyba jej pani nie wybaczy tego
figla!
W gniewnym uniesieniu zapomnia�a zupe�nie o swym poprzednim l�ku i b�yszcz�cymi
oczyma patrzy�a �mia�o w twarz panny Danesbury.
- Och, moja droga, ludzie musz� sobie wzajemnie wybacza� - �agodnym g�osem
odpar�a zagadni�ta. -Witam ci�, dziecino, w Ja�minowce. Bardzo �a�uj�, �e nie
by�am w sali, gdy przyjecha�a�, bo nie dosz�oby do tej drobnej utarczki. Mog�
ci� jednak zapewni�, �e Andzia Forest nie mia�a wcale zamiaru wyrz�dzi� ci
przykro�ci. Jest tylko ma�� w�cibsk� i chcia�a co pr�dzej zobaczy� nowo przyby��,
by m�c opowiada� o niej kole�ankom. Jestem pewna, �e nied�ugo zaprzyja�nicie si�
ze sob�. A teraz zaprowadz� ci� do twego pokoju, bo za par� minut zadzwoni� na
herbat�, a ty zapewne musisz by� g�odna po podr�y. Panna Denesbury uj�wszy
Hesi� za r�k�, wyprowadzi�a j� z du�ej sali na szerokie, zas�ane dywana-
mi schody. Na drugim pi�trze przystan�a i wskazuj�c ci�kie drzwi u wylotu
korytarza, rzek�a:
- Patrz, kochanie, oto wej�cie do szkolnej cz�ci budynku. Ta cz��, z kt�rej
w�a�nie przychodzimy, nale�y wy��cznie do pani Willis i dziewczynkom nie wolno
tu wchodzi� bez pozwolenia. Gdj^by si� dowiedziano o przekroczeniu przed chwil�
tego zakazu przez Andzi�, zosta�aby ukarana. Ca�e �ycie szkolne rozgrywa si� za
tamtymi drzwiami i wierz mi, �e dla dziewczynek dobrych, to bardzo przyjemne
�ycie. A teraz poca�uj mnie, dziecino, i raz jeszcze witaj w Ja�minowce.
- Czy pani jest tu g��wn� nauczycielk�? - spyta�a
Hesia.
- Och nie! Ja ucz� tylko najm�odsze dzieci j�zyka angielskiego i zarz�dzam
ca�ym domem. Staram si� w miar� mo�no�ci udogodni� wszystkim pobyt, a poniewa�
bardzo kocham dzieci, wi�c wszystkie dziewczynki, ilekro� im czego� potrzeba,
zwracaj� si� do mnie, po rad� i pomoc.
Otworzy�a ci�kie drzwi i w tej�e chwili Hesia znalaz�a si� w zupe�nie innym
otoczeniu. Cz�� domu nale��ca do pani Willis robi�a wra�enie elegancji, a nawet
pewnego zbytku. Tu natomiast, d�ugie korytarze, pozbawione chodnik�w, �ciany
bia�e, nagie, podzia�a�y na dziewczynk� troch� przygn�biaj�co. Min�wszy dwa
korytarze i mn�stwo schod�w, panna Danesbury prowadzi�a teraz Hesi� wzd�u� pokoi
pensjonarek, sk�d dochodzi�y st�umione �miechy i rozmowy. Nareszcie przystan�a
przy drzwiach, nad kt�rymi widnia� numer 32.
21
- Oto twoja sypialnia - rzek�a nauczycielka angielskiego - a dzisiejsz� noc
musisz w niej sp�dzi� sama. Jutro dopiero przyjedzie Zuzia Drummond, z kt�r�
masz dzieli� mieszkanie.
Wszed�wszy z nagich pustych korytarzy do pokoju, kt�ry odt�d mia� jej s�u�y� za
mieszkanie, od razu poczu�a si� jak u siebie w domu, wszystko tu by�o tak
gustowne i wygodnie urz�dzone. Ca�a pod�oga wy�cielona by�a bladozielonym suknem,
okno bardzo szerokie, wychodz�ce na ogr�d, przys�ania�a tiulowa firanka, a dwa
w�skie ��eczka przyozdobione by�y francuskimi baldachimami. Obok ka�dego z
��ek, sta�a szafka na bielizn� i suknie, a w dw�ch k�tach pod oknem znajdowa�y
si� dwie umywalnie o marmurowych p�ytach ze zwierciad�ami. W tej chwili jednak,
Hesia najbardziej si� ucieszy�a kominkiem, na kt�rym weso�o bucha� ogie�.
- Oto tw�j pokoik. Poniewa� przyjecha�a� pierwsza, wi�c mo�esz sobie wybra�
��ko, szafk� i umywalni�, kt�re ci si� najbardziej podobaj�. Wieczorem
przyjdzie pokoj�wka rozpakowa� ci walizk�, by� mog�a u�o�y� sobie rzeczy. A
teraz obmyj si� troch� i przyczesz, bo zaraz odezwie si� dzwonek wzywaj�cy na
herbat�. Przyjd� do ciebie, bo sama nie trafi�aby� do jadalni.
IV
Ma�e saloniki i ma�e przyj�cia
Stosownie do przyrzeczenia, panna Denesbury przysz�a zabra� Hesi� na herbat�.
Sz�y jakimi� szerokimi schodami, wzd�u� d�ugiego, bia�ego korytarza i zatrzyma�y
si� dopiero przed na wp� otwartymi drzwiami, sk�d dochodzi� gwar o�ywionych
rozm�w.
- Zapoznam ci� z kole�ankami, z kt�rymi mam nadziej� szybko si� zaprzyja�nisz -
m�wi�a nauczycielka. - Po herbacie p�jdziesz ze mn� do pani Willis, kt�r� przy
podwieczorku zast�puj� na przemian dwie m�odsze nauczycielki: Francuzka, panna
Perier, lub Angielka, panna Good. No, wchod�my, kochanie... C� to, wahasz si�?
Czy�by� by�a tak l�kliwa?
-Och, prosz� pani... Ja bym chcia�a siedzie� w pobli�u pani... czy mog�? -
szepn�a dziewczynka, istotnie strwo�ona i zmieszana.
- Nie, moja droga, to niemo�liwe. Ja siedz� przy osobnym stole z najm�odszymi
dzie�mi, a ty nale-
ci
�ysz przecie� do panienek. Ale nie obawiaj si�, dziecko; to tylko pierwsze
onie�mielenie, kt�re minie bardzo szybko. Przekonasz si�, �e to nic wielkiego!
Nic wielkiego! Przez cale �ycie Hesia nie zapomnia�a tej �miertelnej trwogi, i
gwa�townego bicia serca, t�uk�cego si� jak sp�oszony ptak, i obezw�adniaj�cego
niepokoju, z jakim wchodzi�a do d�ugiej, jasno o�wietlonej jadalni. Czterdzie�ci
par ciekawych oczu, wlepionych w jej twarz, wywo�ywa�o na niej �un� rumie�c�w,
jak gdyby czterdzie�ci s�o�c zsy�a�o swe groty pal�ce. Najch�tniej by�aby
wybieg�a st�d i p�dzi�a na o�lep, byleby tylko uciec st�d i skry� si� w jakim�
samotnym k�ciku przed m�k� tych natr�tnych spojrze�. Gwa�tem powstrzyma�a �zy,
zaciskaj�ce jej krta�, i jak automat sz�a za pann� Danesbury. Nareszcie nie
wiedz�c jak i kiedy si� to sta�o, siedzia�a obok jakiej� jasnow�osej dziewczynki,
o s�odkiej �agodnej twarzyczce, i �u�a chleb z mas�em, maj�cy smak suchego
piasku, popijaj�c od czasu do czasu co� parz�cego, nieco zbli�onego smakiem do
herbaty. Jakby z oddali dochodzi� j� gwar rozmowy francuskiej, przerywany tu i
�wdzie przenikliwym, rozkazuj�cym g�osem panny Perier. Oszo�omiona tym wszystkim
Hesia, znosi�a istne tortury - w g�owie jej si� kr�ci�o, a oczy raz wraz
zachodzi�y mg�� �ez.
Wiele, wiele lat p�niej, kiedy Hesia Thornton wspomnia�a pobyt w Ja�minowce
jako jeden z naj-rozkoszniejszych okres�w swego �ycia, a ka�dy k�cik starego
domu i ogrodu zna�a na wylot - dziwi�a si� nieraz, dlaczego owego wieczoru tak
ogromn�
24
odczuwa�a trwog�, lecz zapomnie� tych przykrych chwil nie zdo�a�a nigdy.
Siedzia�a przy stole jak nieprzytomna, usi�uj�c przegry�� grub� kromk� chleba.
Nagle zr�cznym, szybkim ruchem podsuni�to jej cienk� kromeczk�, apetycznie
nasmarowan� mas�em.
- Jedz t� - szepn�� jaki� s�odki g�osik - widz�, �e nie mo�esz przegry�� tamtej
grubej kromki. Jak te� panna Perier mo�e dawa� co� podobnego...
- Panna Cecy�ka m�wi po angielsku - zabrzmia� w tej�e chwili surowy g�os
francuskiej nauczycielki. - Za kar� prosz� mi pi�� razy przepisa� wiersz dzi�
czytany.
Dziewczynka skarcona spu�ci�a g�ow�, z uleg�o�ci� przyjmuj�c kar�, a Hesia
odwa�ywszy si� rzuci� na ni� szybkie spojrzenie, ujrza�a, �e jej s�odka, blada
twarzyczka okry�a si� szkar�atnym rumie�cem. Cecylka nie by�a zbyt �adna, lecz
delikatna jej twarzyczka wyra�a�a niezmiern� s�odycz, a du�e ciemne oczy
patrzy�y na �wiat tak �agodnie, �e trudno by�o si� oprze� ich zniewalaj�cemu
czarowi. Hesia zauwa�y�a te�, �e cienka kromka chleba pochodzi�a z talerzyka
Cecylki, kt�r� widocznie otaczano specjalnymi wzgl�dami.
S�siedztwo tej �agodnej istoty nape�ni�o j� otuch� i przezwyci�aj�c l�k,
odwa�y�a si� rzuci� okiem po otoczeniu. Nagle poczu�a, �e oblewa si� gor�cym
rumie�cem, a niech�� do �ycia szkolnego od�y�a w niej ze zdwojon� si��. Bo oto
spotka�a si� niespodzianie z natr�tnym spojrzeniem tej w�cibskiej dziewczyny,
kt�ra przed chwil� czyni�a o niej g�o�ne uwagi. Weso-
25
�e, czarne oczka Andzi Forest, w otoczeniu jasnow�osych dziewczynek czyni�cej
wra�enie cyganeczki, mrugn�y do niej porozmiewawczo, a k�dzierzawa g��wka
kilkakrotnie skin�a jej na powitanie.
Za nic w �wiecie Hesia nie by�aby odwzajemni�a uk�onu tej obrzydliwej, �le
wychowanej dziewczyny; a b�d�c przy tym rozdra�niona, postanowi�a w duchu, �e
nigdy, przenigdy nie zaprzyja�ni si� z t� ma�� cygank�, kt�ra jej zatru�a
pierwsz� chwil� pobytu w tej i bez tego okropnej Ja�minowce.
W tej�e chwili powsta�a starsza dama o surowej twarzy, siedz�ca na honorowym
miejscu, a kt�rej Hesia wcze�niej nie zauwa�y�a w swym zamieszaniu. Na dany znak
powsta�y wszystkie dziewczynki i parami zacz�y wychodzi� z jadalni. Hesia z
przera�eniem rozgl�da�a si� za pann� Denesbury, lecz nie by�o jej ju� na sali.
W tej chwili najwy�szej bezradno�ci uczu�a, �e Cecylka delikatnie tr�ca j� w
rami�.
- Teraz wolno nam przez p� godziny rozmawia� po angielsku - szepn�a - a
wszystkie prawie kole�anki sp�dzaj� ten czas w sali zabawowej. Tam, podczas
d�ugich wieczor�w zimowych bawimy si� lub czytamy zajmuj�ce opowie�ci. Czy
chcesz dzisiejszy wiecz�r sp�dzi� w moim saloniku?
- Jaki to salonik? - spyta�a Hesia. - W ka�dym razie - doda�a z bladym u�miechem
na smutnej zm�czonej twarzyczce - bardzo ch�tnie przy��cz� si� do ciebie.
- Wi�c chod�my - rzek�a Cecylka ujmuj�c j� pod rami�, po czym zn�w przez szereg
korytarzy przesz�y
26
do najwi�kszej sali, jak� Hesia kiedykolwiek widzia�a. Nie mo�na sobie by�o
chyba wymarzy� r�wnie rozkosznego miejsca do zabawy. Sala ta by�a tak olbrzymia,
�e do o�wietlenia jej potrzeba by�o kilkunastu lamp, a ogie� pali� si� na trzech
kominkach. Ca�a pod�oga okryta by�a matami, a wzd�u� wszystkich �cian bieg�y
namioty, nadaj�ce sali wygl�d bardzo oryginalny, lecz mi�y. Namioty te o
kszta�cie czworobok�w, oddzielone by�y od siebie barierkami.
- Oto m�j salonik - obja�ni�a Cecylka, wprowadzaj�c Hesi� do jednego z
namiocik�w. - Ka�da z nas - m�wi�a dalej - ma sw�j w�asny namiocik, kt�ry wolno
urz�dza� wed�ug w�asnego upodobania. Mo�emy tu umieszcza� fotografie, rysunki i
inne ozdoby. Do tych namiocik�w mo�emy zaprasza� swe znajome lub czyta�, czy
bawi� si� samotnie. �rodek sali natomiast nale�y do wsp�lnego u�ytku i wsp�lnej
zabawy, a widzisz, jaka to olbrzymia przestrze�. W pobli�u komink�w przeznaczone
jest miejsce dla �malutkich", kt�rymi opiekuje si� zawsze kilka z nas, starszych.
Ty naturalnie b�dziesz nale�e� do starszych. A ile masz lat?
- Dwana�cie - odpar�a Hesia.
- Och, jeste� taka du�a, �e nie mo�esz nale�e� do malutkich.
- A czy ja dostan� tak�e w�asny salonik, odgraniczony barierk�? - spyta�a Hesia.
- To urz�dzenie bardzo mi si� podoba. Nie wiedzia�am, �e w szkole mo�e by� co�
tak przyjemnego... Gdyby mi wyznaczyli namiocik w pobli�u ciebie...
- Och, co do tego, to jeszcze daleka historia! Wi-
27
dzisz, moja droga, namiociku nie otrzymuje si� od razu - trzeba dopiero zas�u�y�
na niego. Ale - doda�a szybko, widz�c �e Hesia spos�pnia�a - zanim otrzymasz
w�asny namiocik, b�dziesz si� mog�a bawi� w moim. A teraz siadajmy. Nieprawda�,
�e to milutkie schronienie? �a�uj�, �e mam tylko jeden fotelik, ale na
dzisiejszy wiecz�r odst�pi� go tobie, jako go�ciowi. Ja usi�d� na tym podn�ku...
Za par� dni b�d� ju� mog�a za w�asne oszcz�dno�ci zakupi� sobie drugi, a Andzia
przyrzek�a mi go �licznie wys�a� i obi�.
- Czy to nasza pokoj�wka?
- C� znowu! To Andzia Porest, nasza kole�anka, najzr�czniejsza i najweselsza
dziewczynka w ca�ej szkole. Biedaczka, ci�gle prawie jest w tarapatach, bo nie
ma dnia, �eby tam czego� nie przeskroba�a, ale wszyscy j� kochamy, bo bez niej
nie by�oby prawdziwej zabawy. Nie ma w�asnego namiociku, bo zaledwie go
zdob�dzie, to z powodu swoich psich figl�w, od kt�rych nie umie si� powstrzyma�,
zn�w go utraci. Ale jest najprzyjemniejsz� kole�ank�, jak� sobie tylko mo�na
wymarzy�.
- Ja jej nie lubi� - porywczo zawo�a�a Hesia. - To taka szorstka... �le
wychowana dziewczyna. Mia�am ju� sposobno�� przekona� si� o tym w pierwszej
chwili pobytu.
Cecylka nakrywaj�ca stolik �liczn� haftowan� serwet�, znieruchomia�a na te s�owa
i dopiero po chwili, patrz�c Hesi prosto w oczy, rzek�a:
- Nie nale�y s�dzi� przedwcze�nie - powiedzia�a �agodnie, lecz twarzyczka jej
zn�w sp�sowia�a, gdy�
28
ostre s�owa Hesi dotkn�y j� do �ywego. - W ca�ej szkole nie ma dziewczynki tak
og�lnie lubianej jak Andzia Forest, a pewna jestem, �e i ty j� pokochasz, gdy
si� bli�ej z ni� zapoznasz. Przecie� nawet nauczycielki, zmuszone j� cz�sto
kara� za rozmaite jej wybryki, jednak kochaj� j� bardziej od najlepszych nawet
uczennic. Doprawdy, nie mog� sobie nawet wyobrazi�, czym ona tak ci� mog�a
dotkn��. Pst! nie m�w nic, bo w�a�nie nadchodzi...
Cecylka zako�czy�a w�a�nie gor�c� obron� przyjaci�ki, zapobiegaj�c ostrej
odpowiedzi, kt�r� Hesia mia�a ju� na ko�cu j�zyka, gdy z korytarza dolecia�
d�wi�czny g�os, �piewaj�cy jak�� zabawn� piosenk�. W tej�e chwili drzwi
otworzy�y si� z impetem i do sali, tanecznym krokiem wbieg�a Andzia Forest, na
ka�dym ramieniu trzymaj�c ma�� dziewczynk�.
- Janeczko, mocno trzymaj mnie za szyj�, a ty tak�e, Mary, inaczej b�dzie b�c.
No, jeszcze raz dooko�a sali, a potem p�jdziecie si� bawi�, bo ju� ledwie dysz�
od tego ta�ca. - W�r�d wybuch�w �miechu usadowi�a obydwie dziewczynki ko�o grupy
�malutkich", domagaj�cych si� tak�e tak przyjemnej zabawy. Ca�a gromadka
dzieciak�w otoczy�a j� ko�em, czepiaj�c si� jej raki sukien, prosz�c, b�agaj�c,
by si� z nimi bawi�a.
- Poka�� wam now� sztuczk�, je�li si� uciszycie -rzek�a Andzia, i w tej�e chwili
cisza zaleg�a ca�y k�cik. - Ot, patrzcie, jak skacze zaj�czek! I w dw�ch skokach,
ku wielkiej rado�ci malutkich, znalaz�a si� w drugim ko�cu sali. Po chwili
dopiero, och�on�wszy z podziwu dla zr�czno�ci zaj�czka, zrozumia�y bie-
29
dactwa, �e im nie wolno przechodzi� na tamt� stron� sali, przeznaczon� wy��cznie
dla starszych dziewczynek.
Przed przyj�ciem Andzi, dziewczynki w grupkach gaw�dzi�y, lub bawi�y si�
spokojnie, a dopiero po jej ukazaniu si�, zawrza�o nagle jak w ulu.
- Andziu, droga, kochana, do nas, do nas! Z�otko moje, chod� tutaj! Andziu,
Andziu, opowiedz - no, co� dzi� zbroi�a.
Rozrywana w ten spos�b na wszystkie strony, Andzia Forest posy�a�a swym
wielbicielkom poca�unki powietrzne, nie pozwalaj�c si� jednak nikomu zatrzyma�.
- Zd��am do Cecylki, kt�ra, jak widzicie, u�yczy�a ju� schronienia pod swym
namiotem obcemu przybyszowi - z komicznym patosem obja�nia�a Andzia.
I w jednej chwili kl�cza�a ju� u barierki namiotu Cecylki, zanosz�c si� od
�miechu.
- O, ty drogi, obcy przybyszu! - zawo�a�a figlarnie, patrz�c w oczy Hesi. - Oto
wyznaj�, �e ci�ko zosta�am ukarana za gor�ce pragnienie u�ciskania ci� co
rychlej. Cecylko, czy powiedzia�a ci, co zrobi�am, parta ciekawo�ci� ujrzenia
jej? Oto odwa�y�am si� wyj�� poza u�wi�cony obr�b szkolny i ukradkiem wymkn�am
si� do budki portiera. Biedactwo! a� si� wzdrygn�o, us�yszawszy m�j g�os
przyjemny... i trzeba� nieszcz�cia, by panna Danesbury przy�apa�a mnie na
gor�cym uczynku. Jestem pewna, �e poczciwa Danesbury wylewa�a gorzkie �zy,
oskar�aj�c mnie przed trybuna�em najwy�szym, ale wiesz przecie�, �e u niej
obowi�zek przede wszystkim. Je-
30
stem pewna, �e dla obowi�zku posz�aby na rusztowanie i strasznie j� za to
powa�am. Ostatecznie, mam si� za kar� nauczy� na pami�� tego okropnego wiersza
francuskiego... Sama my�l o tym przywodzi mnie do rozpaczy i wiem, �e w ci�gu
najbli�szych godzin musz� sp�ata� takiego figla, jak nigdy, inaczej rozchoruj�
si� ze zmartwienia. Wpad�am tu tylko na chwil�, by si� zaznajomi� z now�
kole�ank� i zaraz musz� wraca� do swego pokoju odrobi� kar�. Pocieszam si� tylko,
�e je�li nowa kole�anka ma w sercu swym bodaj iskr� lito�ci, to musi serdecznym
wsp�czuciem d��y� biedn� m�czennic�, kt�ra z jej powodu dosta�a si� w tak�
pu�apk�. Nieprawda�?
- Nie rozumiem - chmurno odpar�a Hesia, kt�ra od zbli�enia si� Andzi, wtuli�a
si� w k�t sztywna i nieprzyst�pna. - Uwa�am, �e post�pi�a� obrzydliwie, czyni�c
o mnie g�o�ne uwagi, skoro tylko mnie ujrza�a�.
- Ach, Bo�e! Co za uwagi ja czyni�am, by� czu�a si� nimi dotkni�ta! Powiedzia�am
tylko, �e jeste� bardzo du�a i troch� ponura - to i c�? W tej chwili wygl�dasz
tak�e jak chmura gradowa.
- Bardzo to nie�adnie z twojej strony! -powt�rzy�a Hesia, na kt�rej twarz
uderzy�y rumie�ce. Z trudem powstrzymywa�a �zy, cisn�ce si� jej do oczu.
- Ale� ja nie chcia�am ci� urazi�, zapewniam! No, podaj mi r�k� i zawrzyjmy
przyja��.
Hesia jednak, czy to czu�a si� jeszcze dotkni�t�, czy te� by�a zbyt nie�mia�a,
zamiast poda� jej r�k�, na wp� odwr�ci�a si� do �ciany i z oczami spuszczonymi
w ziemi�, siedzia�a nieruchoma.
31
-Daj jej teraz spok�j! - pojednawczo szepn�a Cecylka. - Ona nie zna jeszcze
�ycia kole�e�skiego.
Ale Andzia Forest zmarszczy�a ju� brwi, a pogodna jej twarzyczka spos�pnia�a w
jednej chwili. Faworytka szkolna nie by�a przyzwyczajona, by w ten spos�b
przyjmowano jej serdeczno�ci. Wybieg�a szybko z sali, nuc�c jak�� figlarn�
piosenk�, a kilka dziewczynek, kt�re, stoj�c w pobli�u, zauwa�y�y ostatni� scen�,
szepta�y p�g�osem:
- Co za dzikus! G�ska zarozumia�a! Trzymajmy si� od niej z dala! W ten spos�b
post�pi� z nasz� An-deczk�!
V
Prze�o�ona pensjonatu
Zaledwie Andzia Forest wysz�a z sali, gdy zjawi�a si� panna Danesbury, wzywaj�c
Hesi�, by uda�a si� z ni� natychmiast do prze�o�onej pensjonatu, pani Willis.
Biedna, strwo�ona dziewczynka by�a a� nadto szcz�liwa, �e mo�e usun�� si� co
pr�dzej z sali, gdy� dos�ysza�a cz�� z�o�liwych szept�w i czu�a na sobie
ur�gliwe spojrzenia kole�anek, oburzonych jej post�pkiem wobec ich ulubienicy To
j� jeszcze bardziej rozj�trzy�o i utrwali�o w niech�ci do Andzi. He-sia bowiem,
mimo swej nie�mia�o�ci, potrafi�a by� uparta, a powzi�wszy raz przekonanie, �e
Andzia jest �le wychowana, postanowi�a w duchu, �e nigdy si� do niej nie zbli�y,
bo zmar�a mateczka z pewno�ci� nie �yczy�aby sobie, by ona obcowa�a z dziewczyn�
tak ordynarn�.
W milczeniu sz�a teraz za pann� Danesbury, raz jeszcze prze�ywaj�c wra�enia
ostatnich kilku godzin, kt�re tak stanowczo zmieni�y ca�y jej dotych-
33
czasowy tryb �ycia. Min�y zn�w znany ju� korytarz, przeby�y niezliczon� ilo��
schod�w i znalaz�y si� w du�ej sali, do kt�rej zaraz po przyje�dzie wprowadzi�a
j� pokoj�wka. Z sali tej zn�w wesz�y do mniejszego korytarza i przystan�y u
drzwi, przys�oni�tych ci�kimi, pluszowymi portierami. Panna Danesbury nacisn�a
klamk�, wesz�a do pokoju i swym �agodnym g�osem obwie�ci�a:
- Stosownie do �yczenia, przyprowadzam pani Hesi� Thornton, now� pensjonark�.
To rzek�szy, cicho wysun�a si� z pokoju, a Hesia, zdobywaj�c si� na odwag�,
podnios�a wzrok na prze�o�on�.
By�a to kobieta wysokiego wzrostu, o majestatycznej twarzy, obramowanej srebrnym
w�osem. Zbli�y�a si� do Hesi i k�ad�c jej r�k� na ramieniu, drug� podnios�a
strwo�on� twarzyczk�, chc�c si� jej lepiej przyjrze�, po czym uca�owa�a j� w
czo�o.
- Matka twoja by�a jedn� z pierwszych moich uczennic - rzek�a - Ma�o j�
przypominasz wygl�dem - m�wi�a dalej, uwa�nie przyjrzawszy si� dziewczynce -
lecz jako jej c�rka, mo�esz liczy� na serdeczne przyj�cie w Ja�minowce. A teraz
siadaj obok mnie przy kominku, to porozmawiamy troch�, by si� bli�ej zapozna�.
Wobec tej uprzejmej i mimo siwych w�os�w, przystojnej pani, Hesia poczu�a si�
znacznie swobodniejsza ni� w towarzystwie kole�anek. Eleganckie urz�dzenie
pokoju, wytworny str�j pani Willis i w og�le ca�e otoczenie o�ywiaj�co
podzia�a�o na Hesi�, przypominaj�c jej atmosfer� domu rodzinnego. A przede
34
wszystkim wzmianka o matce wzruszy�a do g��bi dziewczynk�, wzbudzaj�c od razu
ufno�� do tej pi�knej, siwow�osej matrony o d�wi�cznym, pe�nym g�osie, jakby
stworzonym do wydawania rozkaz�w. Minio siwych w�os�w, pani Willis wygl�da�a
zadziwiaj�co m�odo, tote� Hesia ze szczero�ci� dziecka rzek�a:
- Nie my�la�am, by moja matka mog�a by� uczennic� pani. Przecie� pani nie jest
stara...
- Mam, dziecino, sze��dziesi�t lat, a od trzydziestu utrzymuj� ten pensjonat.
Tote� rozmaite moje dawne uczennice przysy�aj� teraz swe dzieci do Ja�min�wki. A
teraz opowiedz mi co� o sobie. Matka twoja... Ach, biedactwo, widz�, �e nie
mo�esz jeszcze m�wi� o tym. Wi�c innym razem, gdy si� bli�ej zapoznamy.
Tymczasem powiedz mi co� o ojcu i Misiuni. Czy wiesz, �e jestem chrzestn� matk�
twojej siostrzyczki?
Po tym obwieszczeniu rozpocz�a si� �ywa pogaw�dka. Hesia zapomnia�a zupe�nie o
swej nie�mia�o�ci; ca�ym sercem przylgn�a bowiem do tej majestatycznej, pi�knej
matrony, kt�ra wychowa�a jej matk� i jest chrzestn� matk� Misiuni.
Od razu prys�y lody, kt�re od samego rana sw� zimn� obr�cz� �ciska�y serce
dziewczynki. Poczu�a si� jak u siebie w domu, zapominaj�c o przykro�ciach,
doznanych w l�ku przed �yciem szkolnym.
- B�d� si� stara�a by� dobra - rzek�a na koniec. -Chocia� zdaje mi si�, �e �ycie
szkolne musi by� bardzo ci�kie.
- Niew�tpliwie, �e dla dziewczynki, kt�ra, jak ty, nigdy nie przebywa�a poza
domem, pocz�tek b�dzie
35
troch� ci�ki. Rych�o si� jednak przyzwyczaisz i przekonasz, i� dla dziewczynek
obowi�zkowych i pos�usznych, szko�a jest bardzo przyjemnym miejscem pobytu, a
czas w niej sp�dzony nale�y zwykle do najprzyjemniejszych okres�w �ycia.
B�dziesz mia�a sposobno�� poznania niejako ca�ego �wiata, w odpowiednim
zmniejszeniu. Nieraz otacza� ci� b�d� pokusy, kt�rym ulegaj� charaktery s�abe,
lecz dzielne i silne wychodz� z nich zwyci�sko. W�r�d tych warunk�w ka�da
dziewczyna mo�e kszta�towa� w sobie si�� i hart ducha, kt�re w p�niejszym �yciu
stanowi� o warto�ci cz�owieka. Przewa�aj�ca cz�� moich wychowanek rozwija si�
korzystnie, a naczeln� zasad� mojego pensjonatu jest obowi�zkowo�� i �cis�o��.
Podczas lekcji uwa�a� z ca�ym nat�eniem, podczas zabawy - bawi� si� ca�ym
sercem. Dziewczynka, po�owicznie spe�niaj�ca swe obowi�zki, nie mo�e si� czu�
dobrze w Ja�minowce. Czy mnie zrozumia�a�?
- Tak troch�. Ale to wszystko zdaje mi si� takie dziwne, bo w domu robi�am
zawsze, co mi si� podoba�o.
- Tote�, kochanie, b�dziesz musia�a zwalcza� rozmaite nawyki i niejedn� trzeba
b�dzie przeby� pr�b�. Je�li jednak zdob�dziesz si� na troch� dobrej woli, to po
kilku dniach przezwyci�ysz drobne trudno�ci i przyzwyczaisz si� do naszego
�ycia. Widzisz przecie�, �e tyle tu jest dziewczynek, a wszystkie przecie� czuj�
si� szcz�liwe. Czy zapozna�a� si� ju� z kt�r�� kole�ank�?
-Tak... Cecylka Tempie by�a dla mnie bardzo dobra.
36
- Cecylka jest jedn� z mych najulubie�szych wychowanek. Bardzo bym si� cieszy�a,
gdyby� si� z ni� bli�ej zaznajomi�a. To dziewczynka pe�na charakteru i ogromnej
dobroci serca.
- I jeszcze jedn� dziewczynk� pozna�am. Ale z ni� sie nie my�l� zaprzyja�ni�, bo
mi si� bardzo nie podoba.
- Kt�ra� to dziewczynka potrafi�a tak od razu wzbudzi� twoj� niech��, dziecko?
- Forest�wna.
-Co? Andzia Porest? Ona jest ulubienic� ca�ej szko�y. No, jestem pewna, �e i ty
wkr�tce zmienisz swe zdanie. Ale oto dzwoni� do kaplicy. Chod� ze mn�, a
przedstawi� ci� pastorowi.
VI
Jestem nieszcz�liwa"
Czterdzie�ci do pi��dziesi�ciu dziewczynek zbiera�o si� rano i wieczorem na
modlitwy w pi�knej kaplicy szkolnej, przylegaj�cej do Ja�min�wki. Kaplica ta
zosta�a odbudowana z ruin starego opactwa, a pi�kne witra�e �redniowieczne
�wiadczy�y o jej dawnym pochodzeniu.
Pani Willis by�a ogromnie przywi�zana do kaplicy. Wierzy�a, �e napomnienia i
przestrogi, udzielone w obr�bie tych �wi�tych mur�w, s� znacznie skuteczniejsze
ni� szkolne. A zdarzy�o si� nawet dwa czy trzy razy, �e wychowanki, wobec
kt�rych wszelkie �rodki okaza�y si� ju� bezowocne, nagle przeobra�a�y si� pod
wp�ywem �agodnych s��w, wypowiedzianych w u�wi�conym tym przybytku.
Co wiecz�r o godzinie dziewi�tej przychodzi� tu stary pastor wioskowy, odprawia�
nabo�e�stwo. Starzec ten by� zarazem katechet� szkolnym i za�y�ym przyjacielem
pani Willis, a wszystkie pen-
38
sjonarki otacza�y go niezwyk�� czci�.
Ot� w tej w�a�nie kaplicy Hesia Thornton ukl�k�a tego wieczora. W poczuciu swej
samotno�ci, kt�r� dobrotliwe s�owa pani Willis zdo�a�y nieco z�agodzi�,
dziewczynka nie zdo�a�a modli� si� zbyt �arliwie. Nie bra�a te� udzia�u w hymnie
wieczornym, od�piewanym przez �wie�e g�osy dziewczynek, przy akompaniamencie
organ�w. Po sko�czonych modlitwach, pani Willis wzi�a j� r�k� i zawiod�a do
starego, siwiute�kiego jak go��b pastora.
- Przedstawiam pastorowi moj� now� uczennic�, a w�a�ciwie nasz� uczennic�, bo
wychowanie jej jest w r�wnej mierze zele�ne ode mnie, jak od pastora -m�wi�a
pani Willis.
Staruszek wyci�gn�� obydwie r�ce i uj�wszy He-si� za rami�, odwr�ci� j� do
�wiat�a.
- C�, ta twarzyczka wydaje mi si� jakby znajoma. Czy widzia�em ci� ju� kiedy,
moje dziecko?
- Nie - rzek�a Hesia.
- Pastor zna� jej matk�, Helen� Anstey. Dawno ju� temu. Mo�e istnieje jakie�
podobie�stwo do matki, chocia� ja tego nie widz�.
- Ach, tak, tak! Nasza kochana uczennica, Helena Anstey... A to jej c�reczka?
Hesia zblad�a raptownie i przygryz�a wargi, jakby powstrzymuj�c �kanie.
Uroczyste nabo�e�stwo wzruszy�o j� do g��bi, a r�norodne wra�enia dnia i
zm�czenie wyczerpa�y j� do najwy�szego stopnia. Nagle, gdy pastor do niej m�wi�,
a pani Willis, dla dodania jej odwagi, g�adzi�a j� po w�osach, dziewczynka
poczu�a, �e kolana si� pod ni� uginaj�, ????-
??
ca wiruje woko�o, a kole�anki jedna po drugiej znikn�y jej z oczu. By�aby
zemdla�a, gdyby rozdra�nienie jej nie wy�adowa�o si� nag�ym wybuchem p�aczu.
- Och, ja taka nieszcz�liwa - �ka�a niepowstrzymanie. - Ja taka nieszcz�liwa
po �mierci mateczki. Prosz� nie m�wi� mi wi�cej o niej.
S�ysza�a, �e pastor i pani Willis m�wi� co� do niej i g�adz� j� po r�kach i
twarzy, lecz nie nie by�a w stanie zrozumie� ich s��w. Nie wiedzia�a nawet, �e
sta�a si� rzecz niebywa�a: pani Willis po raz drugi uca�owa�a nowo przyby��
uczennic�.
Ostatecznie powierzono j� pieczy panny Danes-bury, kt�ra co spieszniej
odprowadzi�a j� do pokoju pod numerem 32.
Nauczycielka rozebra�a j� jak ma�e dziecko, u�o�y�a do ��ka i rzek�a:
- A teraz dostaniesz, dziecko, talerz gor�cej zupy. Widzia�am, jak przy herbacie
nic prawie nie jad�a� i w tym tkwi po�owa tego rozdra�nienia. No, nic teraz nie
m�wi�, tylko prosz� zje�� zup�, okry� si� dobrze i spa� do rana.
- Pani bardzo dla mnie dobra... A tak�e pani Willis i pastor i Cecylka... �eby
tylko nie by�o w szkole tej Forest�wny...
- Pst! dziecino, ani s�owa wi�cej! Sama nie wiesz, jak� niesprawiedliwo��
pope�niasz, s�dz�c �le o dziewczynce, kt�ra na to nie zas�uguje. Jestem te�
pewna, �e Andzia b�dzie jeszcze twoj� najlepsz� przyjaci�k�.
Hesia milcza�a, lecz oczy jej wymownie m�wi�y: nigdy.
VII
Pierwszy dzie� w szkole
Je�li Hesia Thornton, zasypiaj�c tego wieczora, mia�a m�tne wyobra�enie, �e
szko�a jest miejscem wsp�lnego pobytu rozmaitych os�b, mniej lub bardziej
przyjemnych, �e jest to po prostu ma�y �wiatek, w kt�rym, poza godzinami
szkolnymi, ka�dy mo�e ostatecznie urz�dzi� sobie �ycie pod�ug w�asnego
upodobania - to ju� wczesny ranek doszcz�tnie rozwia� te jej poj�cia.
Niestety! Od samego �witu wychowanki w Ja�minowce pozbawione by�y swobody.
Przede wszystkim, mrok panowa� jeszcze w pokoju i Hesia s�dzi�a, �e mo�e co
najwy�ej by�a p�noc, gdy w domu rozleg� si� dzwonek, na d�wi�k kt�rego zerwa�a
si� przera�ona i usiad�a w ��ku, przecieraj�c senne oczy.
W tej�e chwili wesz�a do pokoju pokoj�wka z konewk� letniej wody. Zapali�a na
kominku dwie �wiece, wod� postawi�a ko�o umywalni i zawiadomiwszy Hesi�, �e za
p� godziny ozwie si� powt�rne dzwo-
41
nienie, wzywaj�ce wszystkie panienki do kaplicy, wysz�a.
Hesia wydoby�a spod poduszki sw�j �liczny, z�oty zegareczek i z g��bokim
westchnieniem stwierdzi�a, �e jest dopiero wp� do si�dmej.
- C� to za obrzydliwy zwyczaj wstawania po ciemku! - rzek�a do siebie. - Tak,
tak, dobrze wiedzia�am, jakie mnie tu czekaj� przyjemno�ci.
Wyci�ga�a si� jeszcze przez kilka minut, po czym zacz�a si� ubiera� powoli i
do�� nieporz�dnie. Z trudem zdo�a�a si� zebra� jako tako, gdy zn�w ozwa�o si�
dzwonienie.
Nabo�e�stwo poprzedniego wieczora bardziej j� wzruszy�o, ni� chcia�a to przyzna�
sama przed sob�; wi�c z pewnym zadowoleniem sz�a teraz z kole�ankami do kaplicy,
pragn�c jak najpr�dzej zobaczy� pani� Willis i pastora. Zadawa�a sobie pytanie,
o czym b�d� z ni� rozmawia�, a potajemnie �ywi�a nawet nadziej�, �e pastor,
kt�ry okaza� jej tyle wsp�czucia, zechce j� mo�e na pierwszy dzie� do siebie
zaprosi�. W ka�dym razie by�oby jej przyjemniej sp�dzi� dzie� w jego
towarzystwie, ni� w szkole, kt�ra, s�dz�c po pocz�tkach, wcale si� nie
zapowiada�a przyjemnie.
Pensjonarki wesz�y szeregiem do kaplicy, o�wietlonej uroczy�cie, jak
poprzedniego wieczora, lecz ku wielkiej swej przykro�ci i rozczarowaniu, Hesia
musia�a usi��� w jednej z tylnych �awek, obok innych dziewczynek. Nikt dzi� nie
zwraca� ju� na ni� uwagi; by�a po prostu jedn� z licznych pensjonarek, gin�c� w
t�umie. Msz� porann� odprawi� jaki� wika-
42
jy} w zast�pstwie starego pastora, kt�rego wcale w kaplicy nie by�o; a pani
Willis natychmiast po sko�czonej mszy wysz�a, nie spojrzawszy nawet w kierunku
Hesi. Ci�ki to by� cios dla ma�ej marzy-cielki, lecz rych�o mia�o j� spotka�
jeszcze co� gorszego.
Oto pani Willis, nie maj�ca dla niej ani jednego spojrzenia, zatrzyma�a si�
przechodz�c ko�o Andzi Forest i k�ad�c r�k� na k�dzierzawej g��wce dziewczynki,
szepn�a jej co� do ucha. Smag�a towarzyszka Andzi obla�a si� purpurowym
rumie�cem.
- Zr�b to, kochanie - szepn�a jeszcze pani Willis na odchodnym, a Hesia s�ysz�c
te s�owa pieszczotliwe uczu�a w sercu szarpi�c� zazdro��.
Po powrocie z kaplicy rozpocz�a si� lekcja francuskiego. Panna Perier uczy�a
tego j�zyka w oddziale wy�szym, a poniewa� Hesia na razie nie nale�a�a do �adnej
klasy, wi�c mia�a do�� czasu na rozmy�lanie o swojej niedoli. Najbole�niejsze ze
wszystkiego by�o wspomnienie o zachowaniu si� pani Willis, kt�ra najwidoczniej
specjalnymi wzgl�dami darzy t� niezno�n� Ferest�wn�.
- Chyba pastor � my�la�a - ocenia nale�ycie t� krzykliw�, w�cibsk� dziewczyn�,
kt�ra, nie wiadomo jakim sposobem, potrafi�a zaskarbi� sobie wszystkie serca.
Doprawdy, poj�� nie mog�, �e pani Willis, kt�ra robi wra�enie takiej damy, mo�e
�cierpie� t� ordynarn� dziewczyn�. Na mnie nawet nie spojrza�a, a do tej...
- Przepraszam. A czemu to panienka siedzi tak bezczynnie? - ozwa� si� tu� nad
ni� ostry g�os Fran-
ki
cuzki. - Tak by� nie mo�e. Panienka nie rozumie po francusku? Wi�c prosz�
wyuczy� si� tego �atwego ust�pu, zamiast b��dzi� oczyma po ca�ej klasie.
Hesia w milczeniu wzi�a ksi��k�, darz�c pann� Perier spojrzeniem, nie
�wiadcz�cym o zbytniej dla niej sympatii.
O �smej podano �niadanie, bardzo smaczne i obfite. Hesia, wstawszy niezwykle
wcze�nie, czu�a g��d dotkliwy, a nie b�d�c ju� tak onie�mi