16408

Szczegóły
Tytuł 16408
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16408 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16408 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16408 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANNA POGONOWSKA doświadczenia INSTYTUT WYDAWNICZY PAX WARSZAWA 1986 (g) by Anna Pogonowska, Warszawa 1981 Okładkę projektowała Joanna Chmielewska Redaktor Stefan Jurkowski Redaktor techniczny Ewa Marszal UMG9 ISBN 83-211-0597-1 Łaska Łaska Twa jako słońce jak wiatr Jak zieleń drobnych liści — Jak kamyk który błyszczy Na drodze pośród nas 1944 moim szczęściem i moją radością są me boje tragiczne z wiecznością która kusi mnie boskim swym głosem moim smutkiem i moją rozpaczą są uśmiechy życia które znaczą chwile kiedy zgodziłam się z losem 1944 6 Nim miną Nim minę — ciszę skrzypiec mrących w wiedze — Grajek uliczny zamieci nie zmoże — Nim minę — słodycz i pokorę śniegu Pomóż wyjawić — Boże Głębia nieba z gwiazdami łaskawymi dla nas Czeka i dziś Puch ściera nas na zawsze — Usuwani w biel próżną kształtów — zanikanie Stwarzamy własne 1945 Cisza patetyczna Schody opadające — Poręcz śliska bezwładna — Ściany zstępujące sztywno — Brama mijana — Blask rozmazany latarń — Twardy dynamiczny bruk — Niebo w którym mieszka wiatr ?— Noc zastygających chmur — Ciisza —? nabrzmiewająca obłokiem Cisza — mgły która dawno zmarła Cisza — rosnąca warkotem ulicy Cisza — pełna cisza — zawarta 1945 Matka Bolesna nad zwłokami Syna Ból zmarł w Jej twarzy Nie cierpienie dręczy te usta ten wzrok Spina rys każdy Inna pasja i moc Chwyta Matka — uszłe oddychanie Ostrzy Matka — zgasły blask Nie masz go! Zamraża twarz Okrucieństwo ku zwłokom, Bogu, sobie samej 1946 9 Grom Kiedy przesuwa się gałąź za szybą I nieba odkrywa dno — Rozdarty-zaciskam grom Aby nie ginął Zapadły gubię wzrok — Schnie czułość warg — O kość uderza wiatr — Trwam 1946 10 Ufność Moja ufność nie wzbiera nie rośnie — Ona jest — Suchymi liśćmi — o wiośnie Wie Moja ufność uśmiechu nie wygładza Nie cieszy oczu — Ziarnem twardym rozsadza Spokój Jest iskrą która pali Kłującą igłą — Strzałą żalu Nieostygłą 1946 Litość Niezawodną jest litość Wagą stałą i miarą — Ona to, co powstało Ujmuje w trwałość obliczeń. Nie zakreśli kręgu Oparcia — inne uczucie — Promień każdego zmienny — Cyrkiem sztywnym — smutek. Nie przymykać nam powiek Nie uchylać twarzy — Ciężar każdy odważy Drżeniem ust — człowiek. 1946 12 * * * Kiedyś Samotność — wiedzą była Łza — znakiem Uśmiech — łaską Promieniu promieniu który łykają ptaki Nie analizuj mego uśmiechu Nie klasyfikuj go społecznie To prawda — pięć złotych zapłaciłam za kwiaty Nie jestem głodna Wspominam wiersz Mickiewicza o pierwiosnku którego [mnie nauczono Niemniej — Promieniu promieniu który łykają ptaki — Uśmiech Jest łaską 1947 13 Drążenie Rozbijałam myśl Wydrążałam słowa Gramatyczny znajdywałam rdzeń Bóg jest rdzeniem I rdzeń też umową — Treść? Słowo jest metaforą Bóg to metafora — Gwiazdami oczy lśnią, patrzą źrenice gwiazd — Poza dźwiękiem „pokora" istnieje pokora Gdy blednę czując płacz 1947 Nauka Chrystusie! Gdy na drzewie żywicznym Zamykałeś powieki spadając w dół śmierci, Kiedy Bóg z Twego prochu wychylał się wielki. Ludzkie nad nim litowały się łzy. Boże umierający! Znasz oddech konania — Powietrze rani pierś. Ciemności. Chcemy nauczyć się zmartwychwstania Wzniesieni na krzyżu prostym. Majowe Zielenie namiętne zielenie pokorne Zielenie święte Słowiki jak dzwony słowiki jak sny Oleje kwiatów ciężkie W kadzidle zorzy w chwiejnym dymie zorzy Czernieją liście jak twarze •— Gromniczna staruszka przylgnęła nad klombem Stopiony wosk ołtarza 1947 Kaplica Kaplica gęsta od miodu — Czarne muszki staruszek Trzepoczą między światłami — Małe woskowe główki Młodzieńczymi ubywają łzami Za kaplicą mgła gęstnieje Liście zaciera — Słowa których nie ma Są jak wiatr co wieje 1947 Doświadczenia 17 Nadzieja ptakom jest dana Nadzieja ptakom jest dana 0 — jak w perłowej mgle drżą Listkami gardziołkami sercami Aż w kwiatach uskrzydla się ton Niebieski świt ciemność otwiera Skowronek jak promień wystrzela W łuk nieba wpleciony cderń dźwięczny Jak róże jak mirra jest wdzięczny Nadzieja ptakom jest dana 1 trawy wzrastają Bogiem — Ziarno goryczy zakwita — Łasko sercu odpowiedz * Drzewa są ciche tylko wiatr nimi gra I milczy krzew — tylko ptaki — Słońce krąży bez słów — duszo człowiecza ciężka Zastygnij jak zioła i kwiaty Deszcz i podmuch hyzopem Łez granit Zmięknie w muzyce Boga ?— Stwórco obłoku i mgły Pasterzu Jak obłok mnie poprowadź 1948 18 Prośba W moim ciele pulsuje nieznane serce Przestrzeń opada ptakami Niebo wzlatuje kwiatami O pomoc proszę dla dziecięcego serca Boże Daj ciszę mu aby dal Błękitu była mu ciszą — Daj radość aby blask Poranku był uśmiechem — Daj siłę aby cień Był wątłym dla niego cieniem Niech kamień w jego dłoni Otworzy mu swe wnętrze — Niech sosna 'go powita Pozdrowienia gestem — Niech jak dojrzały kłos Więź go z ludźmi sprzęże Skowronki jak włos srebrnieją Nacicha świat nadzieją 1948 Wiara Wiaro — Ziemia opada jak owoc przejrzała — Pszczoła zostaje w przestrzeni Promień osiada na chmurze Zienta odpada jak owoc przejrzała Istnienie — sok kwiatu, krew gwiazdy, Kropla deszczu na nici słońca — O cóż szeptać dla ciebie dziecko? Słów się boję — tylko miłująca 1948 Miłość Kolumno wspaniała Ugięcie serca wzniesione Graniczny słupie cierpienia Miłości — Łuki wzruszenia Opadają nad strumieniami — Wstrzymująca nawałnicę sklepienia Palmowym liściem zakwitaj nad nami 1948 Rozstaje Rodzić dzieci o oczach niebieskich, Ciemnym kędziorku, okrągłych ustach rybek, Kiedy świat nie jest cichą głębią wody Ani strumieniem wartkim i czystym jak żar. To jakieś rozstaje się dróg, Wybucha wicher w chmurze, zboża milczą, Wąskie liściki wierzb, posłance od brzóz Nadlatują smutną słodyczą. Chociażbym sama była czcza, Próżna wiary i słowa, Dla dziecka mego zdobędzie łza Boga, który by miłował. 1948 Kres Fabryki w błysku i huku. Glob pracuje. Skrzydła człowiecze krają wyższe gwiazdy. Ziemia w pięść zaciśnjięta z kim się mocuje? Sfinksom wygrywa zagadki. Przez oczy widoki przenikają, Księżyce, kręgi światła różanego, Pełnie złote, sierpy najzieleńsze I liście biegną czarne i rozmowne. Lśnieniom piramid niewolnicze grzbiety Zdzierały jak skalp swą giętkość — Szum piany maszyn krąży w białej ciszy, Plecy się łamią mniej prędko. Złamane. Ręka spoczywa w mej dłoni. Pieszczotą umierającą, Głowa zapada słonecznie Za widny kres ironii. 1949 Wielość rzeczywistości Rozpięci na płaszczyźnie materii Ciałem i krwią żywimy blask wszechświata Przez serca nasze rysa — w płaskość naszą się wrzyna Rzeczywistość inna To cięcie nas wysysa Przenikamy poza system atomów i planet Bólem uchodzimy żarłoczności słońc Tęcza nad łaską i wodą Ptaki z kwiatami się wiodą Zachód zasypia jak uśmiech Tych którzy na świat się godzą 1949 24 Proch Silnych konturów i łagodnych cieni Nie stępił jeszcze mrok — W zorzy jak w błyskawicy z łańcuchów zieleni Słowiczy grot Otwiera serca — Ojca proch Drży wiarą moją jak krwią 1949 Umierający pies Umierający pies ma oczy anioła Płaczącego nad światem. Obłoki łez pełne Księżyc uderza tarczą i błyszczeć im każe Że lśnią jak nawy wojenne O stokrocie fiołki wszystkie wonne pąki Dzieci malutkie i matki Śnijcie pięknie Jest cisza Utulcie się w skrzydłach Jak tulą się w skrzydła ptaki 1949 * ? * Moim zmęczeniem — gdy nieposłuszna myśl — Gdy serce wyzwala się z ciszy zbyt głośno — Buduję Tobie światło Abyś mnie odkrył w ciemności Płomyk mej woli Karmiony bólem żyje — Stopnieję jak świeca Jeśli nie przyjdziesz Stopnieję - Żarem do Ciebie dotrę — Popiół mój kogoś ogrzeje — O to się modlę 1949 27 Zaprzestać nam Zaprzestać nam krwawić białą korę Brzóz które są po to by się wznosiły z wiatrem Zanim wiek je powali Gdzie widłaki słonecznym kroczą szlakiem Wytoczymy żywicę z rany Do źródeł żywicy nie dotrzemy — Niech więc kołysze brzoza Pod obłokiem pięknym i niemym Pragnę oczy przymykać po to Abym stała jak drzewa prosto Aby płomień mej materii napełnił Bóg jak wiatr obłok 2949 Powietrze nie jest skalą Powietrze nie jest skałą Jest dobrym przestworzem W którym chmury i serca są blaskiem i ciałem — Świat rubinowych mgieł i kamiennych złud Niebotyków przyjęto z barwą i ciężarem A źródła oczu starców którzy pochyleni Płowieją ulatniają się? Wnet flakon pusty Po perfumie gwałtownej. Jaką żłobi glebę Łza która wsiąkła w poduszki? To nie płacz. Za przymkniętymi powiekami Kraj ciemności kraj srebra które dzwoni — To jakaś sygnaturka — To wiatr w liściach drga Jak krew w żyłach jak myśl na progu agonii 1949 Pokora Moja babka ten ptak jeszcze żyje Trzymamy się za ręce Szybę przechodzi szkarłatny zmierzch i śnieg Cóż daje litość Lecz jest pokora Dreszcz znieczulający Na ból Życie i śmierć Wskazuje lancet chirurga Różdżka 1949 30 Pielgrzymka Matko iść razem z tobą W mgle rozdartej astrami Dym szafirowy chat I białe runo owiec ?— Matko iść razem z tobą Zaciskać w sercu płacz By w drżeniu łez więzionych Dojrzewał owoc Słońce będzie rozjaśniać Westchnienia obłoków —? Grzyby z milczenia lasu Wystąpią na dróżkę — Ja mocniej ciebie ujmę Mamo już mi nie ujdziesz Promień związał nasz uśmiech Nad wrzosowiskiem klucz ptaków Otwiera niebo szeroko Wątleją naczynia czasu — twarze — Schnie źródło brzmień I popieleje barwa Zrąbany szum i pień Ziemię napasie próchno Zadźwięczy w raju liść 1949 * # * Poznałam swoją niemoc. Tylko Ty Rozniecisz gwiazdy, nadasz słońcu blask I ufundujesiz serca mego gmach Bym mogła żyć. W Twoich przestrzeniach nasz świat Gdzie chmury przeszywa pocisk Krew leje rozdarty gotyk Więdnie zbyt wcześnie kwiat. Przy strudze niezabudki Slą uśmiech jak dawne smutki A w strudze bieleje piach. Bym mogła, abym umiała Skruszyć się jak kruszy się skała W proch czarny i biały piach. 1949 32 Kontemplacja Pod szpadami sklepienia ciemności i tęcze Gromione piorunami kolumn zlatujących Drżą jak pióra serafa przeszytego Wolą Rozkruszającą w biel serce W katedrze, która tylko głazem czas uwiera Skarlałej w babilońskich miastach, na obłoku Cierpienia wmurowanej, spiętrzonej od prochów Żywych, którzy umarli — żyję i umieram I z godzin, w które jestem wgnieciona, z promieni Przebiegających ciało, ze skalistych nocy Wydobywam się z żądzą. I rodzę owoce Które zrzucam jak ciężar ziemi 1949 3 — Doświadczenia Wyzuta wyzuta — jak ptak nad ziemią i chmurą wiatr odarł wszystkie pióra czym jestem? napełnij moje ciało miłością nadzieją wiarą mieczem litości uzbrój serce 1940 34 m A może jeśli myśl A może jeśli myśl Na krzyżu zawiśnie wiary Jeżeli na ofiarę Odda nadludzki swój kształt — Nadleci biały ptak I w Duchu zmartwychwstały Rozum przejrzy jak Szaweł Głazy materii w szmer zamieni W brzmienie w muzykę — jak liście Kiedy śpiewają pod tęczy rozbłyskiem Gdy deszcz opada w korzenie Miłością ożywi proch ziemi Czas stanie łzą upadnie Przed Boga tron Gorący Uścisk obejmie nas 1950 Byt Ile przeszumiało strumieni Ile gwiazd potraciły noce —? Zawijały ciała w przystań ziemi Serca nie bijące Spadały jak kotwice Niepotrzebne dla cieni Łączyły chwytały się dłoniie — Łza miłość zapalała — Bolał na wargach Uśmiech nieludzki promień W świtaniach cierni Nad bryłą zmian Karmi jej kształt Wzrokiem Bóg wierny 1950 35 Świadczę że jestem niczym — Ufam, że podążę Ku wszystkiemu jeżeli Proch mój natchnie Bóg — Wiedza mojej nicości — to duch Ciało moje kość moja — chaos Chytrych dążeń. 1950 * * * Który dopuszczasz do naszej nędzy, Że nicość w nas się jak skrzydło pręży, W sklepienia serca mego i czoła Zstąp jak w kamienie kościoła. Wszechświat zdobyczą naszą — to ciało Co będzie niby my zastygało — Prujmy przestrzenie, zwijajmy czas, A zawsze prochem będzie proch nasz. Który dopuszczasz do naszej nędzy, Że nicość w nas się jak skrzydło pręży, W sklepienie serca mego i czoła Zstąp jak w kamienie kościoła. 2950 Materia przestaje promienieć Materia przestaje promienieć Sępieje stalowym cieniem Stalową dłonią ujęta Nabrzmiewa jak ciało w pętach Jak ramiona niezachwianie wyciągnięte Prostuje się widmo naszej woli Z siedliska chytrej krwi i kości Ku aniołom w mistycznej zbroi Ach — cięższy podajcie miecz Bańka atomu zbyt lekka Nie gniecie mojego serca Gdy dmuchnę — zabije nie mnie 1950 Przestroga ku zbawieniu Spęczniałe lądy nad wodami — Chmury żelaza gnają cienie Przez kwiaty ziemi i zielenie Aż cień się krwią zadławi. Runą grzechocząc maszyny W niebo płomień wstąpi Zadmą morza w bałwany Rozdziawią pysk trąby. W jawie wróżebnej płacz Świętego ognia strażniczko — Zderzyły wichry broń Syknęły pioruny ślisko. Kamieniej na szczątkach miast W czerwonych pręgach zgliszcz — Planeto — a ty trwasz! Jeszcze nie zabił cię syn! Spływa jak dawniej zorza A śnieg cichnie jak śnieg Nicość błysła i górze — W łzach cóż znaleźć prócz łez —? Jak dawniej przesuwa się czas Śmierć żyje w pociskach słońc ?— Człowieku — wstrzymaj myśl! Bólem nie wzywaj na sąd! 40 Zachowaj systemy gwiazd Eksplozje podległych ci sił — Że w inny wschodzisz byt Gnijącym ciałem świadcz 1950 41 Samobójstwo Przestrzeń się strawi na znak człowieka Zgładzony izostanie czas Zgon Ziemi zapadnie we wszechświat Dziś w gmachu ludzi mądrych Otruła się kobieta Odarta z rozumu i piękna Powietrze zmiażdżone dusiło Kłąb czadu sycił pierś Przestawał smakować wstręt A uśmiechała się zorzy Stygła od miecza miłości Rosła na wietrze ostrym Ponieważ zmarła pocieszam ją Nie płacz Wydarte Bóg ci zwróci U Jego serca ulituj się nad ludźmi Przestrzeń się strawi na znak człowieka Zgładzony zostanie czas Zgon Ziemi zapadnie we wszechświat 1950 W spojrzeniach światła W spojrzeniach światła powietrza oddechu W mojej radości bez kresu Wśród planet ciężkich słońc lekkich Wzrastasz swym ciałkiem krzepkim Córeczko Pod błyskawicy sklepieniem Toczą glob drobne nóżki — Glob się płomieniem zapienił Nicość dymi z płomieni Blask czarny już dźwięk głuchy W ulatywaniu złota Śniegu który omotał Wszystkie zręby istnienia — W zawisłym promieniu ciszy Igra szeleści błyszczy Dzecko u wrót przemienienia Ja wiem —? jak kruchą opoką Drzewo rozplata się okno Błyska kamień tężeje — Ja wiem. Rękę malutką Ściskam. I radość swą smutną Wznoszę jak glos o nadzieję 1951 Wiem Wiem — twarz zmieniona — i cóż zostaje Kiedy opadło wszystko ?— Czy to że diament przezroczysty Ten niebyt do krwi kraje? To mało już. Jedynie lęk Kiedy się schylam nad dzieckiem Gdy oddech jego uskrzydla oddech mój O bramy biję niebieskie 1951 44 Wieczór wawelski Barok nerwową mimiką linii Dygoce pod łukami jak śmierć strzelistymi Gotykiem. Gwiaździste sklepie*116 Krysztali się nad krzyża czarnym zakreśleniem. Kilkunastu kleryków — chłopaków wtrąconych W nurt Woli głodnej wiecznie — w ciałach potępionych Sutanną — białe swe profile spędziło jak owce W chmurę która oświetla szczyty i druzgocze. Wisła błyska. Z gałęzi wierzbowych aromat Krople deszczu roztrąca — i lśr*i woń czy woda? Ludzie w dole krążący z warsztatów do domów, Cienie o krwi czerwonej, ekspl°zJe atomów. 1951 45 ? ?. ?», Wyrazy ciemne Wyrazy ciemne słowa kalekie Mowo uboga ?— W nie rozkwitniętych promieniach znaczeń Serce swe chowam Wstają potęgi — ja nieradosna Ja bezlitosna Każdej potęgi widzę granice I tylko proch znam Bóg niechaj dla mnie będzie surowy I miłosierny Żebym w miłości znalazła trud Okup dla nędzy 1952 46 Gorycz to mało Gorycz to mało Czekając świstu Wojennych ogni jak żyć? Wspaniałe kłamstwo się ucieleśnia I fałsz zaklina w słowa mag — pieśniarz Potężny krzewi się grzyb Prawdo — W znikomym moim istnieniu Czyż Tobie godny byt? Może się mylę? Jeśli się mylę I ku wieczności nie ciążą chwile To cóż? I błąd mój — to nic 1952 47 Ciężki hełm nieba Ciężki hełm nieba I tarcza morza nielekka Wśród uzbrojonych przestrzeni Pomocy czekam Torpedowce łamią widnokrąg Ślizgają się samoloty Jak żądza grzechu Wojny dotyk Oto jak iziarno piasku Jak wody kropla się burzę Przeciwko temu co jest Przeciwko temu co będzie W ludzkości i naturze Wojna I we mnie Czas wrogie cienie naniósł — Znów krzyk śmiertelny i smutek Lecz ponad czas i smutek Żyjemy w Panu 1952 43 Bóg-Człowiek W kręgu kamieni Sytych błyszczeniem Kuszony Pustynie szczyty sine Słońce niby śmierć płynie Lśnią szatanów korony Pośród próżni materii Wybuch Boga. On wierny W Synu swoim rozkwita Nędzę ducha i ciała Przeszywa Boża chwała Krzyż w ramiona Go wita Trwa. Zarzeje Golgota. Gwałt miłości nad łotra Duszą. Zwisła Głowa. Miłość upływa z Boga. Rozdarł śmierci czeluście Głaz odtrącił Na pustkę Świata ludzkiego wrócił — Mario płacz! Łazarz biały Dziękuje zmartwychwstały Że już Chrystus go nigdy nie rzuci 1052 4 — Doświadczenia Święta Katarzyna i święty Jan (Obraz szkoły sieneńskiej Stefana Di Giovanni 1392—1450) Lilie kwitną pod nieba złotą kopułą Ciało świętego Jana spaliła dusza Świat zgorzał do szkieletu By patrzeć — Święty się zmusza Katarzyny dziewczęcej Wola serca napięta — By miłość za zgon sięgła Niby cięciwa drży święta W rozkwitach księżyców i słońc Złowiony przez wieczność nasz glob Trzepocze bije o sieci — Promienne twarde sznury Rozdarły szczelność skóry Krew leci Czy dusza uleci? 1952 50 Dzieci moje Dzieci moje nadzieją Pod sklepieniem bytu Wzrastają jak muzyka I jak światło wieją Zdziwione I nie dziwiące się wcale Jak promień Równoważący szale Stworzone Bogu Powołane przez Niego Czas niecą Dym ofiarny w niebo 1952 51 Niech kwitną głazy Wam wszystkim którzy nakryci niebiem olbrzymim Wśród horyzontów płaskich, ma łukach „wygiętych wzgórz — Tym, którzy na przestrzeniach rumianych od koniczyn I pośród białych płynących pól I wam w kamiennych miastach W zwartych kręgach życia Wkoło wkoło zachody goni srebrny wschód I mija każda noc Znów jasność rozbłyska Wyciąga rękę wspierającą trud Niech kwitną głazy waszych budowli Niech błyska w słońcu szkło przezroczyste Niech przelata w listkach ptak piękny Gwiazdy w swych kolejach niech toczą się gładko jak Ziemia A miłość was obejmie jak wiatr gdy otacza krzew wiosny swym ramieniem Niech się radość wasza spełnia Cjiemny żal popiół dni i lat zmartwychwstanie w słoneczny kształt 1953 02 Ciężarze wzlatuj Biali zakonnicy Anachroniczni Padają na kolana Gdzie tysiącletnia ściana Łuk niski O prochu nie naszych kości Który zlepiłeś ten kościół — Glina z naszego ciała Cóż będzie cementowała? Wyrośnie żelazobeton Z ziemi wzmocnionej śmiercią Naszą. Przestrzeń rozedrze Bryłę. I pędem będzie. Ciężarze wzlatuj Formo Przejrzysta bądź jak obłok Niech wiary trud unosi Piion nieskończonej prostej Obszary w ramionach krzyża Tętnią, wicher się zniża, Dłonie ludzkości na grzbietach Gwiazd — W lewiatana paszczękac h Cugle. Wśród horyzontów budowli Łan się chwiejnych trzcin modli 1.953 * * * Chwila. I rój Błyszczących słów Opadnie czarny — Zakipi ziemia Niebios lej Krwawy — Z dziećmi w ramionach Po wielekroć Żywa i w trwodze — Z ruin materii Ogniem łez Żądam Cię Boże 1953 54 Nie rozedrę słowa Nie rozedrę słowa aby Zawarło dreszcz i stygnięcie Całej dumy całej chwały Życia które piękne Piękno — smutne to pojęcie — Gorycz nicość i daremność Prawem bólu który ze mną Mija — coraz prędzej Epoka twarda jak czerep Zwinna rękami i mózgiem — Mężnieje kostnieje szkielet Próżni Cóż w niej ta moja zaciętość Wiary — wysiłek dziwaczny? Eksploduje dzisiaj kamień każdy — Milczy wieczność 1953 Twarze maszyn Twarze maszyn, płaskie tułowie z materii Metalowej i innej którą wymyślimy Na globie ziemskim w sieci gwiazd Skolonizowanych przez nas i przez maszyny Mięśnie serc będą tłoczyć krew W smukłe ciała nasze w mózgi mądre I będzie spadać ogień łez Na twarze wąskie i okrągłe Płaczmy wsparci o twardą pierś Automatu boleśnie żywi — Proch słońc — przestrzenna śmierć — Do której należymy Miłość? Która miłość jest gwiazdą Wieczną? Która wydziera Nas przeznaczeniu? Chrystus Czy pokonał nasz los? 2954 58 El Greco Armie chmur, spiże nieba księżycowego Powtarzają zjawiska ziemi —? Ciemność błękitu, kir zielena, Kruchy gmach świata, słaby mur Toledo Nabrzmiałość czasu, rozjarzenie chwili, Kamieniejąca piana — Chwyta patyki krzyża Dominik Żywe, gdy ścina lawa. Na śmierć idące i na zmartwychwstanie W ołowiach mgły ciała — Bezsilne mięśnie, palce białe, Pióra wiotkie Ikara. Hrabiemu de Orgaz umarłemu Zakuto w zbrojne rękawice ręce — Bóg owocuje niebu, Lotne są duchy ciężkie. 1954 W epoce łupanego atomu Mówią, że w epoce łupanego atomu Niewspółczesna jest wdara w Boga — W cóż więc mam wierzyć? W siłę piekielną Która nas wodzi istnieniem 1955 58 Doświadczenia , Istniałam Poniżej istnienia W powrozach żył Myśli słupiały przede mną Wykrzywiała się ciemność Ja lęku się swego nie bałam Niech drżę — mówiłam Drżałam 1955 59 Na temat wiary Gdy pierwsi chrześcijanie ginęli na krzyżach Bóg się dreszczem konania zniżał Chociaż zdławione gardło Lecz miłość to oddech Tak w krajobrazu raju rzęził człowiek Atomy otwierają swe oczy słoneczne straszne Rozszarpią mnie kiedy śmiertelnie zasnę Namiętność moja płacz świadomość wytężona Eksplozja promieniotwórcza co sępie stado pokona 1955 60 Na postoju Poza sznurami śniegu chata Paruje zaprzęg nieruchomy Podnosi ręka się w stygmatach Do przymarzniętej korony Spod sopli strzechy kapuściany Odór jak miękki jęzor psa Parzy go gwoździa płaski ślad W próg cofa się zjeżony 1959 61 Nieziemskość Owadzia epoka przed nami W chitonach torped i rakiet W kosmos się wyrajamy Lot nasz jak błonkoskrzydłych Zapładniający lot Proch nasz nieziemski proch 1959 62 Wspólnota inteligencjo grożąca z innych planet struktur o promieniach z ludzkiej geometrii . ... - rozumie któremu zapleceni w kwiat w błysk dwutwarzowy seplenimy o białej nici zszywającej wszystkie elementy o prędze supłającej wszystkie struktury 1965 63 Ziarna kosmosu więc pętlą ludzką księżyc pochwycony suniemy . .. cierpliwi rachmistrze wizji jak ziarna różańca przetaczamy gwiazdy nasiona zeschnięte w mechamzm którego kwitnienie S Snach w łzach nas nawiedza 1969 64 Nadzieja jeżeli urwą się słowa milczenie zaciąży wiarą kiedy upadnę to na szalę 1963 5 — Doświadczenia 65 Bezistnienie próbuje Obrazy kt6re we mnie w ruchu w jaskrawości lawiną* Twarz miał jak w agonii Melą P0P«toł niewidzrataosć Ciało Apolla — maską Odlewam gipsową ręką _ Grożącej proszącej ciemności 1960 66 Zbroja Liściaste pióropusze iglaste Stroją szyszak przestrzeni Rycerizu przezroczysta zbrojo Pogięta od uderzeń Chropowate szczeliny Ciemne w ostrym świetle Nakryte grubą tęczą 1963 67 Kontakty Łapy śniegu na świerkach Pod tymi łapami Jajo ziemi chwiejnymi błyska deseniami Łamię szkliwo Gdy oni nie szarpiąc koronek Podają mi swe bezcielesne dłonie Mocno trzymam je Znane O mnie .zaczepione Jak o żądło grożące swym zgonem Palce zaświatów kłuję W ramiona ich zlatuję 1959 68 Chleb z pleśnią że litanię starzy ludzie śpiewają ja też oto pierwszy dzień adwentu dramat oczekiwania dramat narodzenia dramat wielkiej nocy dramat wstawania z martwych w niebo wstąpienia starych ludzi oczyszcza ta gra na biały chleb katharsis mój język czuje gorycz pokarmu smak pleśni dobrej na rany lecz nie dla ust ale serce przecież broczy stale 1968 ? « ? ? ?- & ?? ? ? ? ?? ??' (? ? 0 ? ? ? ?? «4 ?. 2 ? w. w ?- ? ? ?- ? ts w ? ?? W ?? CD fi* w t) cl. ? •? ? ^ 8L O' ?? ? ??? V ^ 41 ^ ? "? 3 ? 3 ?. ? W K' ? 3 ? ? ? ^ ? w ? •< -g-E ?? ?: <2. ? ? ??. ? ? ? ?? ??? ts ? ? ? ?:« w ? ? ° S' Ś 8 ? w ?? ? ? N ?? <? ? ? ? ? ? ? ? N "-?• ??? ?? CQ ?? Prawda ??? Apostaty Uciekłeś w opiekę bogów Pod jaskrawą lalą olimpijskich mitów 2?? biel filozoficznej prawdy Pasowała cię swym mieczem tak jak Jahwe proroków a ojciec Syna w Ogrójcu Przeszyty odchodziłeś po prostej drodze jej ostrza 2970 72 Moja prawda Wiele jest prawd Ja muszę mówić ustami tej której kształt zrośnięty jest ze mną Nie jest wygodna źle widzi tępo słyszy mało pojmuje Ale ona jest mną ja nią Nie stroimy się w cudze piórka które umieją unieść tylko ciało bez serca A kiedy umrę ona zostanie 1970 73 Pocisk Wizjo matematyczna tak sucha jak woda rozłożona na czynniki pierwsze Gołębico Wężu którego promień grzbietu jak wahadło Duchu święty Gdy umieram zmotana w precyzyjny deseń Ja — pułapka czasu krusząca każdą sekundę Kiedy umiera życie umiera konanie Eksplodują obydwie alternatywy i unoszą pocisk 1971 Nie wierzę w ilość Uważam że nic nie znaczy Po prostu jej nie ma Ilość to pozór a raczej ilość to kanwa sposób którego chwyta się jakość żeby odcisnąć swe piętno 1971 ? Winni myślisz że to ja myślę że to ty mówimy że on wszyscy są tu posądzeni jedni wysoko podnoszą głowy drudzy nisko schylają czoła ta widoczna różnica pozwala chronić się przed zabójczym promieniem najjaśniejszych twarzy 1972 16 Bieżnia na tej białej szerokiej bieżni spotykam tylko bicze kurzu czasem wgryzie się w piasek przeleje fala zieleni kandelabry kasztanów lampy róż płomyki narcyzów zabłysną jak oczy wzywającej ciemności lecz oto znów ostry żwir nagi szlak stos pacierzowy drogi którą trzeba będzie przebiec tak umiejętnie żeby zagrała jak muzyczny instrument 1972 Istnienie ? „„ ??? W piekle wszyscy ci w skórach zwierze Śniący ? W P ^ LeCZ C1 , ??? wstręt kwitnie *kt «* piacze To tylko w raya w ^^ śmieją ?kt «?? ród ,c.ska w Kóża boli odsłonięta rana cary [obrączą bielą lita Roza c.erp.enia aureola ? w Pudowych se-ch dusz ? d żuzlu Do szkieletu popiołu który coraz ^^^ le s, mszcie — oddechem nieba 1972 78 Istota To jest ściana Coś o co uderzam Jest poza mną Twarzą [obrócona do niej Do niego Do muru Do tego który jest Dotykam [chropowatej powierzchni Wdycham kamienny zapach Słucham szeptu [otwierających się szczelin Tyle warg mówi do mnie Wszystkie mówią to [samo Są jest 1972 79 Pieczęć Na różach papierowej tapety, nad mym dziecinnym łóżkiem [czerniał metalowy wypukło-wklęsły medalion z wizerunkiem [zakapturzonego mnicha. Podarowała mi go moja piękna wesoła ciotka mówiąc, że [kiedyś na białej górze Asyżu nazywał on słońce bratem a śmierć [siostrą. A oto czas się przesuwa. Spędzam w szpitalu przy [starszej kobiecie jej ostatnią noc. Morfina walczy w jej ciele z [bólem. Ale ona już nie uczestniczy w tym starciu. Jest [nieprzytomna Zwilżam raz po raz jej dyszące usta gałgankiem podobnym [do smoczka. Na jej wezgłowiem wznosi się biały mur. Głaz [grobowy Naga skała na której szuka się pieczęci światła. Zakrzepłej [blizny, nurtu. Szczeliny ucieczki. Dla dymu tej ofiary. 2972 80 Ukamienowane źródło Ukamienowane źródło nie poi nikogo Czasem tylko na szarych twarzach kamieni widać ślady [małych strug wilgoci niby potu czy łez Zdarza się że wystarczy odjąć głaz a tętno ożyje z całą mocą zadrży zazwierciedli się wszystkimi profilami bijącej [iskry Kiedy indziej nie pomoże usunięcie całego stosu Puls cofnął siłę zapadł w najgłębsze kryjówki ziemskiej [miazgi Jeśli jeszcze zabije Ostrożnie Może zabić 1972 • — Doświadczenia 8? Poza .-. ? ,, ... za liśćmi za kwiatami za mozaikami za żądzą gwałtu za pasją ofiary za grą w którą się wprzęgamy zaciekle za śmiechem nawet za bólem — Jest — Jestem ? poza tą skórą splecioną ze znaków magicznych — poza ciałami zodiaków -poza agonią gdy ścierani gumą materii — śnimy by umierać z dumą a porzuceni przez ten sen o dumie błyszczymy lękiem jak się lśni rozumem poza tym wszystkim co tu wyznaczamy jak dawidowy chcemy lecieć kamień 1972 ' 82 Adoracja magów (obraz Leonarda) '?"? ..... proste śmiercioostre koła pętle walczy życie z pułapką geometrii kłęby koni lędźwie żołnierzy aż tu zjawa cień boski światło wiedzy o wznosząca się jak wieża radość mimo mroków nadziei znużeń wiary jasny słupie figuro bez ceny igrający zamyśle bezwiedny 1973 Si Przeskok Wszystko jest przypadkiem do pewnego poziomu Powyżej oto struktura z krzyży Cokół wolności 1973 84 Kołatanie Tak dostukać się w drzewie i stołu i łoża przodków moich że kornik i do mnie zagada jak duch — robak znak dający w ,,Daiadach"' że nawet szał tu jest szałem na próżno Próżnia — jak cela murem grubym obwiedziona wzlatująca pociskiem między systemami zagipsowanych głazów gwiazd uformowanych w elipsy wartownicze — Próżnia niby szrama po ranie Błyskająca blizna tropu twarda Uchwytny pod dotykiem szyfr głos zapisany tego który kołata 1974 Po stworzeniu człowieka Obłok z którego wychylił się Bóg pachniał różą Wicher skręcony sperłowiały w konchę migotał macicą pra-mgły Dął nutą czystą jak z kołczanu promień Stwórca - Wlięzień w dygotającym pąku Zadzierzgnięta pęku strzał wibrująca siła Dłoń wzywająca ku sobie nurt ludzkiego pulsu 1974 86 Do gwiazdy gwiazdo zaranna poprzez odmęty trafiasz do mojej szyby do serca zaranna gwiazdo z machiny wielkiej świata przychodzisz jak matka siostra świecisz w mych oczach i póki patrzą moje źrenice błyskasz nad nimi więc twój daleki żar lód sposoby twego istnienia biorę ogarniam jady wybuchy twojej materii pragnę oswoić celnym imieniem na próżno —? córko — lecz jak różaniec przesuwam słowa w twym niedosiężnym kierunku 1974 UFO onomatopala ią ziemi miga3ącena4 nie ??????? r;^—zrodzeni ia im ufam i wier^ ze szeptają Pac?" óz r0zsupłując gwiazd labirynt i gr°* zakład — ze przyjmują 197? 8? Mojżesz Michała Anioła uderzają rogi Mojżesza w skorupą rzeczywistości on sam patrzy w przejrzystą twarz Boga widzi odbicie własnych źrenic na wylot głuchy szum niewidzialnych hufców przedzierających się fala za falą az . ___.,,„ ai dzwonek skowronka którego stara się dojrzeć x t0 tyłko ciemna plamka odklejającej sie, siatkówb tX ^etyczny muszli usznych czarne pęknięcie srebrnej pępowiny czyżby siQ rodził na nowo 1976 * * * z latami coraz trudniej mówić mi do Qiebie tylko brak Ciebie odczuwam jednakowo s lęk ból wreszcie znużenie stają się we mnie kotwicą wiary nadziei a może i miłości ten brak jest moim oparciem skałą którą wyławiam z odmętu lądem na którym utwierdzam swe stopy milczysz i dlatego ja mówię do Ciebie gdzie się ukrywasz? gdzie przebywasz? w przybytku serca mego w jądrze mojej ciemności w nadziei mojej rozpaczy 1976 9C Szatan obraca się na przekór na opak on który się poślizgnął z wierzchołka niebios na dno otchłani i wszystko zobaczył odwrotnie opar trzewi wywrócił mu oczy na stronę białek zjeżył promień włosów w szczecinie ruszył przeciwko przybytkowi swego serca 1977 * * * ta fala żelazna która go zalała która wkroczyła w jego serce że trzaska jak browning Boże jagnięcy gdzie się w nim ukryłeś nie zostawiłeś go przecież na żer żelaza na pastwę zębów skandującego mechanizmu 1978 92 W jakim to śnie pajęczynie z logik nieprzeliczonych jesteśmy zatopieni? Duchu Boże tę sieć koszmaru rozwiąż w drogę w szlak którym dotrzemy do Ciebie — Ty którego dotykamy poprzez pulsujące mury grozy 1977 93 Rernbrandt owocowała ciemność Rembrandtowi kokonami rozjarzonej przędzy — topniały krawędzie nocy i promieni w mech głąboki i miękki w porostu seledyn w brąz, żyzny coś zwijało się coś prężyło pod złotą nicią zesupłanej światłości — węzły twarzy dłoni życia węzły — błyskające mięśnie niewidzialnego oddychającego torsu — jaśniejące pierze czarnych skrzydeł rozpostartej tajemnicy 1977 94 Nie będę umiała znieść cierpienia nie będę umiała znieść cierpienia ale oddam cześć tym którzy to potrafią uwielbię ofiarę i odwagę choć sama jestem bardzo słaba; prawda nie jest w moich postępkach lecz w pragnieniu żeby były lepsze rzeczywistość jest światłem które rozniecam po omacku 1975 Przed niebieskimi bramami tam wchodzi się samotnie ale ja jego niosą na rękach on nie podejdzie sam a ja z nim taka ciężka 197? 96 Święty Franciszek z Asyżu na skale są osty tymianek krzak róży klują ręce nogi poją nozdrza tęczą źrenice są ogniem i czarną obręczą słońca cugle patrzą ciągną w kurze drć,g idący leżący truchełko gwałtowne toczący lawiną pył swojego życia szybszy od kosmosu przeskakujesz czas i zwijasiz mgławice w niebieskie nasiono 1976 7 — Doświadczenia Jesień z obrazem Częstochowskiej Jesienne stawy są tęczowe Tło bizantyjskie w ciemne wodzie Smagnięta smagła twarz me krwaw W sukni ze szronu strojna co dzień Piołuny liści amarantowych badają wszystkie drzew sztandary Czarna z perłami płaczu wiary Mroku w nadziei urodzie 2977 98 * 4* fc Kiedy moja Matka umarła wiedziałam że nadal istnieje Jej rękę trzymam nadal w mojej dłoni pięć palców które przed śmiercią wysunęła z mego uścisku aby przeżegnać się wyraźnym znakiem krzyża przed swą najdalszą drogą Już tam przebywa za granicą oddechu to okazało się tak blisko Jej mała ręka nie opuszcza mej dłoni 1979 99 ? zalśni ziemia jak niebo pierzaste chmury pod księżycem pełne kryształów śniegu przechodzą w szybie mojej, zlecą i zalśni ziemia jak niebo wtenczas eające na polanie bal poprowadzą z tańcami a my dopiero niebieskim rankiem wpadniemy w ślad pląsany zasadzki szronu pałac jarzębin drżeć będą jeszcze muzyką w kurzawie w szepcie zimy i ziemi łzę zapalimy dziką bo czemu płacz ten? komu świat ten? ach, niknie gwiazda za gwiazdą kamienny kosmos topnieje jak sen obudź nas przyjmij nas Prawdo 1978 100 Matka polskiego Króla Ducha J. Słowacki „Ja, Her Armeńczyk leżałem na stosie" Ormiańske wielkie oczy miał Słowacki Z Armenii wywiódł Polsce Króla Ducha Tak z trupa Hera Armeńczyka wieczność wzięci:ała rodząc łańcuch naszych losów ciężki i krwawy hartowany w rzeziach których millenia nie szczędziły matce Armenii wiernej do tchu ostatniego losowi swemu, prawdzie swej i wierze Daleka Matko Twoje ciemne lico ma blizny które u nas jasno świecą 101 Na wybór Jana Pawła II Więc Duch Spiritus Sanctus wskazał Polaka On wie co to jest szatan Był tam gdzie Dante Zna targowiska sił Zna sprzymierzeńców zdrady Bluźniercze zbitki słów Święte przymierza nieprawych I wielkie królestwo nadziei Wiary chorągiew szumiącą I źdźbło miłości wschodzące co wiosna po topieli X 1978 102 Pobyt Papieża w Warszawie I Porządek panuje w Warszawie Karne szeregi cieniutkimi głosami zawodzą pieśni Maryjo — Ziemio chroń nas przed zagładą Dopierośmy ze zgliszcz odrośli Stanęliśmy w rządku z modlitwą Na plecach oddech żelazny Minotaur krąży tym miastem Za chwilę może nas zmiażdżyć Przelatujesz ulicami Aniele Nie wiem czemu płakać nie mogę Tu puch biały z wiosennych drzew leci Tam z biegunów prą góry lodowe II Naraz Wisła roziskrzyła się wizją Tęczowe domy Starego Miasta niby w najweselszym śnie razem iz nowo narodzonym Zamkiem z wieżami kościołów zabłysnęły ludowym obrazkiem na szkle Pod ramionami krzyża który rósł w błękicie W błyskach kwitnienia wysyłanych w świat westchnęła ziemia Braci naszych proch odetchnął Oto człowiek Namiestnik Ducha 103 przemówił ich językiem ich sercem zmiażdżonym objął całą ludzkość I ciągle nie płaczemy tylko klaszczemy i klaszczemy Unosisz nas Papieżu ponad amfiteatr tego miasta i tego świata nad nasze umierające ciała i omylne mózgi chwiejemy się wielkim łanem (na ziemi a w niebo wstępujemy upartym tętnem jak ten ciężki złom tłukący się o ślepe ściany aż — głosu dzwonu dobędzie falą niezniszczalną wybiegnie hufcem wezwanym do chwały 1979 104 Papież na stadionie warszawskim w r. wjechał w słonecznych ornatach nasz Papież na krąg stadionu który drżał i huczał rozpacz z nadzieją w krwioobiegu serc toczyły swoje przeciwstawne nurty On nas pod stropem niebieskim nauczał Apokalipsy wytaczając słowa że stanie niebo linne ziemia nowa — i wszyscy ciężko schyliliśmy głowy Spis utworów Łaska 5 *** (moim szczęściem...) 6 Nim minę 7 Cisza patetyczna 8 Matka Bolesna nad zwłokami Syna 9 Grom 10 Ufność 11 Litość 12 *** (Kiedyś samotność — wiedzą była...) 13 Drążenie 14 Nauka 15 Majowe 16 Kaplica 17 Nadzieja ptakom jest dana 18 Prośba 19 Wiara 20 Miłość 21 Rozstaje 22 Kres 23 Wielkość rzeczywistości 24 Proch 25 Umierający pies 26 *** (Moim zmęczeniem...) 27 Zaprzestać nam 28 Powietrze nie jest skałą 29 Pokora 30 Pielgrzymka 31 106 *** (Poznałam swoją niemoc) 32 Kontemplacja 33 Wyzuta 34 A może jeśli myśl 35 Byt 36 *** (Świadczę, że jestem niczym...) 37 *** (Który dopuszczasz...) 38 Materia przestaje promienieć 39 Przestroga ku zbawieniu 40 Samobójstwo 42 W spojrzeniach światła 43 Wiem 44 Wieczór wawelski 45 Wyrazy ciemne 46 Gorycz to mało 47 Ciężki hełm nieba 48 Bóg-Człowiek 49 Święta Katarzyna i święty Jan 50 Dzieci moje 51 Niech kwitną głazy 52 Ciężarze wzlatuj 53 *** (Chwila...) 54 Nie rozedrę słowa 55 Twarze maszyn 56 El Greco 57 W epoce łupanego atomu 58 Doświadczenia 59 Na temat wiary 60 Na postoju 61 Nieziemskość 62 Wspólnota 63 Ziarna kosmosu 64 Nadzieja 65 Bezistnienie próbuje 66 Zbroja 67 Kontakty 68 Chleb z pleśnią 69 Ceremoniał 7° Fotografowanie procesji 71 Prawda Juliana Apostaty Moja prawda 73 Pocisk 74 *** (Nie wierzę w ilość) Winni 76 Bieżnia 77 Istnienie 78 Istota 79 Pieczęć 80 Ukamienowane źródło 81 Poza 82 Adoracja magów 83 Przeskok 84 72 75 Kołatanie 85 Po stworzeniu człowieka 86 Do gwiazdy 87 UFO 88 Mojżesz Michała Anioła 89 *** (? latami coraz trudniej...) 90 Szatan 91 *** (ta fala żelazna...) 92 *** (W jakim to śnie...) 93 Rembrandt 94 Nie będę umiała znieść cierpienia 95 Przed niebieskimi bramami 96 Święty Franciszek z Asyżu 97 Jesień z obrazem Częstochowskiej 98 *** (Kiedy moja Matka umarła...) 99 I zalśni .ziemia jak niebo 100 Matka polskiego Króla Ducha 101 Na wybór Jana Pawła II 102 Pobyt Papieża w Warszawie 103 Papież na stadionie warszawskim w r. 1983 105 107 INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1986 Wydanie II. Nakład 3000+350. Ark. wyd. 2; ark. druk 6,75/16. Papier druk. m/gł ki. ?. TO g. 70X100. Oddano do składania w styczniu 1984 r. Podpisano do druku i druk ukończono w lutym 198b i. Zam. nr 807 P-30 Frinted in Poland by ZAKŁADY GRAFICZNE Sieradz, ul. 23 Stycznia 14/16