16408
Szczegóły |
Tytuł |
16408 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16408 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16408 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16408 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANNA POGONOWSKA
doświadczenia
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX WARSZAWA 1986
(g) by Anna Pogonowska, Warszawa 1981
Okładkę projektowała Joanna Chmielewska
Redaktor
Stefan Jurkowski
Redaktor techniczny Ewa Marszal
UMG9
ISBN 83-211-0597-1
Łaska
Łaska Twa jako słońce jak wiatr Jak zieleń drobnych liści — Jak kamyk który
błyszczy Na drodze pośród nas
1944
moim szczęściem i moją radością są me boje tragiczne z wiecznością która kusi
mnie boskim swym głosem
moim smutkiem i moją rozpaczą są uśmiechy życia które znaczą chwile kiedy
zgodziłam się z losem
1944
6
Nim miną
Nim minę — ciszę skrzypiec mrących w wiedze — Grajek uliczny zamieci nie
zmoże — Nim minę — słodycz i pokorę śniegu Pomóż wyjawić — Boże
Głębia nieba z gwiazdami łaskawymi dla nas Czeka i dziś Puch ściera nas na
zawsze — Usuwani w biel próżną kształtów — zanikanie Stwarzamy własne
1945
Cisza patetyczna
Schody opadające — Poręcz śliska bezwładna — Ściany zstępujące sztywno — Brama
mijana —
Blask rozmazany latarń — Twardy dynamiczny bruk — Niebo w którym mieszka wiatr
?— Noc zastygających chmur —
Ciisza —? nabrzmiewająca obłokiem Cisza — mgły która dawno zmarła Cisza —
rosnąca warkotem ulicy Cisza — pełna cisza — zawarta
1945
Matka Bolesna nad zwłokami Syna
Ból zmarł w Jej twarzy
Nie cierpienie dręczy te usta ten wzrok
Spina rys każdy
Inna pasja i moc
Chwyta Matka — uszłe oddychanie
Ostrzy Matka — zgasły blask
Nie masz go! Zamraża twarz
Okrucieństwo ku zwłokom, Bogu, sobie samej
1946
9
Grom
Kiedy przesuwa się gałąź za szybą I nieba odkrywa dno — Rozdarty-zaciskam grom
Aby nie ginął
Zapadły gubię wzrok — Schnie czułość warg — O kość uderza wiatr — Trwam
1946
10
Ufność
Moja ufność nie wzbiera nie rośnie —
Ona jest —
Suchymi liśćmi — o wiośnie
Wie
Moja ufność uśmiechu nie wygładza Nie cieszy oczu — Ziarnem twardym rozsadza
Spokój
Jest iskrą która pali Kłującą igłą — Strzałą żalu Nieostygłą
1946
Litość
Niezawodną jest litość Wagą stałą i miarą — Ona to, co powstało Ujmuje w
trwałość obliczeń.
Nie zakreśli kręgu Oparcia — inne uczucie — Promień każdego zmienny — Cyrkiem
sztywnym — smutek.
Nie przymykać nam powiek Nie uchylać twarzy — Ciężar każdy odważy Drżeniem ust —
człowiek.
1946
12
* * *
Kiedyś
Samotność — wiedzą była Łza — znakiem Uśmiech — łaską
Promieniu promieniu który łykają ptaki Nie analizuj mego uśmiechu Nie klasyfikuj
go społecznie
To prawda — pięć złotych zapłaciłam za kwiaty Nie jestem głodna
Wspominam wiersz Mickiewicza o pierwiosnku którego
[mnie nauczono
Niemniej
— Promieniu promieniu który łykają ptaki —
Uśmiech
Jest łaską
1947
13
Drążenie
Rozbijałam myśl Wydrążałam słowa
Gramatyczny znajdywałam rdzeń
Bóg jest rdzeniem I rdzeń też umową —
Treść?
Słowo jest metaforą Bóg to metafora
— Gwiazdami oczy lśnią, patrzą źrenice gwiazd —
Poza dźwiękiem „pokora" istnieje pokora
Gdy blednę czując płacz
1947
Nauka
Chrystusie! Gdy na drzewie żywicznym Zamykałeś powieki spadając w dół śmierci,
Kiedy Bóg z Twego prochu wychylał się wielki. Ludzkie nad nim litowały się
łzy.
Boże umierający! Znasz oddech konania — Powietrze rani pierś. Ciemności. Chcemy
nauczyć się zmartwychwstania Wzniesieni na krzyżu prostym.
Majowe
Zielenie namiętne zielenie pokorne Zielenie święte
Słowiki jak dzwony słowiki jak sny Oleje kwiatów ciężkie
W kadzidle zorzy w chwiejnym dymie zorzy Czernieją liście jak twarze •—
Gromniczna staruszka przylgnęła nad klombem Stopiony wosk ołtarza
1947
Kaplica
Kaplica gęsta od miodu — Czarne muszki staruszek Trzepoczą między światłami —
Małe woskowe główki Młodzieńczymi ubywają łzami
Za kaplicą mgła gęstnieje Liście zaciera — Słowa których nie ma Są jak wiatr co
wieje
1947
Doświadczenia
17
Nadzieja ptakom jest dana
Nadzieja ptakom jest dana
0 — jak w perłowej mgle drżą Listkami gardziołkami sercami Aż w kwiatach
uskrzydla się ton
Niebieski świt ciemność otwiera Skowronek jak promień wystrzela W łuk nieba
wpleciony cderń dźwięczny Jak róże jak mirra jest wdzięczny
Nadzieja ptakom jest dana
1 trawy wzrastają Bogiem — Ziarno goryczy zakwita — Łasko sercu odpowiedz
*
Drzewa są ciche tylko wiatr nimi gra
I milczy krzew — tylko ptaki —
Słońce krąży bez słów — duszo człowiecza ciężka
Zastygnij jak zioła i kwiaty
Deszcz i podmuch hyzopem Łez granit Zmięknie w muzyce Boga ?— Stwórco obłoku i
mgły Pasterzu Jak obłok mnie poprowadź
1948
18
Prośba
W moim ciele pulsuje nieznane serce
Przestrzeń opada ptakami
Niebo wzlatuje kwiatami
O pomoc proszę dla dziecięcego serca
Boże
Daj ciszę mu aby dal Błękitu była mu ciszą — Daj radość aby blask Poranku był
uśmiechem — Daj siłę aby cień Był wątłym dla niego cieniem
Niech kamień w jego dłoni Otworzy mu swe wnętrze — Niech sosna 'go powita
Pozdrowienia gestem — Niech jak dojrzały kłos Więź go z ludźmi sprzęże
Skowronki jak włos srebrnieją Nacicha świat nadzieją
1948
Wiara
Wiaro —
Ziemia opada jak owoc przejrzała — Pszczoła zostaje w przestrzeni Promień osiada
na chmurze Zienta odpada jak owoc przejrzała
Istnienie — sok kwiatu, krew gwiazdy, Kropla deszczu na nici słońca — O cóż
szeptać dla ciebie dziecko? Słów się boję — tylko miłująca
1948
Miłość
Kolumno wspaniała Ugięcie serca wzniesione Graniczny słupie cierpienia Miłości —
Łuki wzruszenia Opadają nad strumieniami — Wstrzymująca nawałnicę sklepienia
Palmowym liściem zakwitaj nad nami
1948
Rozstaje
Rodzić dzieci o oczach niebieskich,
Ciemnym kędziorku, okrągłych ustach rybek,
Kiedy świat nie jest cichą głębią wody
Ani strumieniem wartkim i czystym jak żar.
To jakieś rozstaje się dróg, Wybucha wicher w chmurze, zboża milczą, Wąskie
liściki wierzb, posłance od brzóz Nadlatują smutną słodyczą.
Chociażbym sama była czcza, Próżna wiary i słowa, Dla dziecka mego zdobędzie łza
Boga, który by miłował.
1948
Kres
Fabryki w błysku i huku. Glob pracuje. Skrzydła człowiecze krają wyższe gwiazdy.
Ziemia w pięść zaciśnjięta z kim się mocuje? Sfinksom wygrywa zagadki.
Przez oczy widoki przenikają, Księżyce, kręgi światła różanego, Pełnie złote,
sierpy najzieleńsze I liście biegną czarne i rozmowne.
Lśnieniom piramid niewolnicze grzbiety Zdzierały jak skalp swą giętkość — Szum
piany maszyn krąży w białej ciszy, Plecy się łamią mniej prędko.
Złamane. Ręka spoczywa w mej dłoni. Pieszczotą umierającą, Głowa zapada
słonecznie Za widny kres ironii.
1949
Wielość rzeczywistości
Rozpięci na płaszczyźnie materii
Ciałem i krwią żywimy blask wszechświata
Przez serca nasze rysa — w płaskość naszą się wrzyna
Rzeczywistość inna
To cięcie nas wysysa
Przenikamy poza system atomów i planet
Bólem uchodzimy żarłoczności słońc
Tęcza nad łaską i wodą Ptaki z kwiatami się wiodą Zachód zasypia jak uśmiech
Tych którzy na świat się godzą
1949
24
Proch
Silnych konturów i łagodnych cieni
Nie stępił jeszcze mrok —
W zorzy jak w błyskawicy z łańcuchów zieleni
Słowiczy grot
Otwiera serca —
Ojca proch
Drży wiarą moją jak krwią
1949
Umierający pies
Umierający pies ma oczy anioła Płaczącego nad światem. Obłoki łez pełne Księżyc
uderza tarczą i błyszczeć im każe Że lśnią jak nawy wojenne
O stokrocie fiołki wszystkie wonne pąki Dzieci malutkie i matki Śnijcie pięknie
Jest cisza Utulcie się w skrzydłach Jak tulą się w skrzydła ptaki
1949
* ? *
Moim zmęczeniem — gdy nieposłuszna myśl — Gdy serce wyzwala się z ciszy zbyt
głośno — Buduję Tobie światło Abyś mnie odkrył w ciemności
Płomyk mej woli Karmiony bólem żyje — Stopnieję jak świeca Jeśli nie przyjdziesz
Stopnieję -
Żarem do Ciebie dotrę — Popiół mój kogoś ogrzeje — O to się modlę
1949
27
Zaprzestać nam
Zaprzestać nam krwawić białą korę
Brzóz które są po to by się wznosiły z wiatrem
Zanim wiek je powali
Gdzie widłaki słonecznym kroczą szlakiem
Wytoczymy żywicę z rany
Do źródeł żywicy nie dotrzemy —
Niech więc kołysze brzoza
Pod obłokiem pięknym i niemym
Pragnę oczy przymykać po to Abym stała jak drzewa prosto Aby płomień mej materii
napełnił Bóg jak wiatr obłok
2949
Powietrze nie jest skalą
Powietrze nie jest skałą Jest dobrym przestworzem W którym chmury i serca
są blaskiem i ciałem — Świat rubinowych mgieł i kamiennych złud Niebotyków
przyjęto z barwą i ciężarem
A źródła oczu starców którzy pochyleni Płowieją ulatniają się? Wnet flakon pusty
Po perfumie gwałtownej. Jaką żłobi glebę Łza która wsiąkła w poduszki?
To nie płacz. Za przymkniętymi powiekami
Kraj ciemności kraj srebra które dzwoni —
To jakaś sygnaturka — To wiatr w liściach drga
Jak krew w żyłach jak myśl na progu agonii
1949
Pokora
Moja babka ten ptak jeszcze żyje Trzymamy się za ręce
Szybę przechodzi szkarłatny zmierzch i śnieg Cóż daje litość
Lecz jest pokora Dreszcz znieczulający Na ból Życie i śmierć Wskazuje lancet
chirurga
Różdżka 1949
30
Pielgrzymka
Matko iść razem z tobą W mgle rozdartej astrami Dym szafirowy chat I białe runo
owiec ?— Matko iść razem z tobą Zaciskać w sercu płacz By w drżeniu łez
więzionych Dojrzewał owoc
Słońce będzie rozjaśniać Westchnienia obłoków —? Grzyby z milczenia lasu
Wystąpią na dróżkę — Ja mocniej ciebie ujmę Mamo już mi nie ujdziesz Promień
związał nasz uśmiech
Nad wrzosowiskiem klucz ptaków
Otwiera niebo szeroko
Wątleją naczynia czasu — twarze —
Schnie źródło brzmień
I popieleje barwa
Zrąbany szum i pień
Ziemię napasie próchno
Zadźwięczy w raju liść
1949
* # *
Poznałam swoją niemoc. Tylko Ty Rozniecisz gwiazdy, nadasz słońcu blask I
ufundujesiz serca mego gmach Bym mogła żyć.
W Twoich przestrzeniach nasz świat Gdzie chmury przeszywa pocisk Krew leje
rozdarty gotyk Więdnie zbyt wcześnie kwiat. Przy strudze niezabudki Slą uśmiech
jak dawne smutki A w strudze bieleje piach.
Bym mogła, abym umiała Skruszyć się jak kruszy się skała W proch czarny i biały
piach.
1949
32
Kontemplacja
Pod szpadami sklepienia ciemności i tęcze Gromione piorunami kolumn zlatujących
Drżą jak pióra serafa przeszytego Wolą Rozkruszającą w biel serce
W katedrze, która tylko głazem czas uwiera Skarlałej w babilońskich
miastach, na obłoku Cierpienia wmurowanej, spiętrzonej od prochów
Żywych, którzy umarli — żyję i umieram
I z godzin, w które jestem wgnieciona, z promieni Przebiegających ciało, ze
skalistych nocy Wydobywam się z żądzą. I rodzę owoce Które zrzucam jak ciężar
ziemi
1949
3 — Doświadczenia
Wyzuta
wyzuta —
jak ptak nad ziemią i chmurą wiatr odarł wszystkie pióra czym jestem?
napełnij moje ciało miłością nadzieją wiarą mieczem litości uzbrój serce
1940
34
m
A może jeśli myśl
A może jeśli myśl
Na krzyżu zawiśnie wiary
Jeżeli na ofiarę
Odda nadludzki swój kształt —
Nadleci biały ptak
I w Duchu zmartwychwstały
Rozum przejrzy jak Szaweł
Głazy materii w szmer zamieni W brzmienie w muzykę — jak liście Kiedy śpiewają
pod tęczy rozbłyskiem Gdy deszcz opada w korzenie
Miłością ożywi proch ziemi Czas stanie łzą upadnie Przed Boga tron Gorący Uścisk
obejmie nas
1950
Byt
Ile przeszumiało strumieni Ile gwiazd potraciły noce —? Zawijały ciała w
przystań ziemi Serca nie bijące Spadały jak kotwice Niepotrzebne dla cieni
Łączyły chwytały się dłoniie — Łza miłość zapalała — Bolał na wargach Uśmiech
nieludzki promień
W świtaniach cierni Nad bryłą zmian Karmi jej kształt Wzrokiem Bóg wierny
1950
35
Świadczę że jestem niczym —
Ufam, że podążę
Ku wszystkiemu jeżeli
Proch mój natchnie Bóg —
Wiedza mojej nicości — to duch
Ciało moje kość moja — chaos
Chytrych dążeń.
1950
* * *
Który dopuszczasz do naszej nędzy, Że nicość w nas się jak skrzydło pręży, W
sklepienia serca mego i czoła Zstąp jak w kamienie kościoła.
Wszechświat zdobyczą naszą — to ciało Co będzie niby my zastygało — Prujmy
przestrzenie, zwijajmy czas, A zawsze prochem będzie proch nasz.
Który dopuszczasz do naszej nędzy, Że nicość w nas się jak skrzydło pręży, W
sklepienie serca mego i czoła Zstąp jak w kamienie kościoła.
2950
Materia przestaje promienieć
Materia przestaje promienieć Sępieje stalowym cieniem Stalową dłonią ujęta
Nabrzmiewa jak ciało w pętach
Jak ramiona niezachwianie wyciągnięte Prostuje się widmo naszej woli Z siedliska
chytrej krwi i kości Ku aniołom w mistycznej zbroi
Ach — cięższy podajcie miecz Bańka atomu zbyt lekka Nie gniecie mojego serca Gdy
dmuchnę — zabije nie mnie
1950
Przestroga ku zbawieniu
Spęczniałe lądy nad wodami — Chmury żelaza gnają cienie Przez kwiaty ziemi i
zielenie Aż cień się krwią zadławi.
Runą grzechocząc maszyny W niebo płomień wstąpi Zadmą morza w bałwany Rozdziawią
pysk trąby.
W jawie wróżebnej płacz Świętego ognia strażniczko — Zderzyły wichry broń
Syknęły pioruny ślisko.
Kamieniej na szczątkach miast W czerwonych pręgach zgliszcz — Planeto — a ty
trwasz! Jeszcze nie zabił cię syn!
Spływa jak dawniej zorza
A śnieg cichnie jak śnieg
Nicość błysła i górze —
W łzach cóż znaleźć prócz łez —?
Jak dawniej przesuwa się czas Śmierć żyje w pociskach słońc ?— Człowieku —
wstrzymaj myśl! Bólem nie wzywaj na sąd!
40
Zachowaj systemy gwiazd Eksplozje podległych ci sił — Że w inny wschodzisz byt
Gnijącym ciałem świadcz
1950
41
Samobójstwo
Przestrzeń się strawi na znak człowieka
Zgładzony izostanie czas
Zgon Ziemi zapadnie we wszechświat
Dziś w gmachu ludzi mądrych Otruła się kobieta Odarta z rozumu i piękna
Powietrze zmiażdżone dusiło Kłąb czadu sycił pierś Przestawał smakować wstręt
A uśmiechała się zorzy Stygła od miecza miłości Rosła na wietrze ostrym
Ponieważ zmarła pocieszam ją Nie płacz Wydarte Bóg ci zwróci U Jego serca ulituj
się nad ludźmi
Przestrzeń się strawi na znak człowieka
Zgładzony zostanie czas
Zgon Ziemi zapadnie we wszechświat
1950
W spojrzeniach światła
W spojrzeniach światła powietrza oddechu
W mojej radości bez kresu
Wśród planet ciężkich słońc lekkich
Wzrastasz swym ciałkiem krzepkim
Córeczko
Pod błyskawicy sklepieniem Toczą glob drobne nóżki — Glob się płomieniem
zapienił Nicość dymi z płomieni Blask czarny już dźwięk głuchy
W ulatywaniu złota Śniegu który omotał Wszystkie zręby istnienia — W zawisłym
promieniu ciszy Igra szeleści błyszczy Dzecko u wrót przemienienia
Ja wiem —? jak kruchą opoką Drzewo rozplata się okno Błyska kamień tężeje — Ja
wiem. Rękę malutką Ściskam. I radość swą smutną Wznoszę jak glos o nadzieję
1951
Wiem
Wiem — twarz zmieniona — i cóż zostaje
Kiedy opadło wszystko ?—
Czy to że diament przezroczysty
Ten niebyt do krwi kraje?
To mało już. Jedynie lęk Kiedy się schylam nad dzieckiem Gdy oddech jego
uskrzydla oddech mój O bramy biję niebieskie
1951
44
Wieczór wawelski
Barok nerwową mimiką linii
Dygoce pod łukami jak śmierć strzelistymi
Gotykiem. Gwiaździste sklepie*116
Krysztali się nad krzyża czarnym zakreśleniem.
Kilkunastu kleryków — chłopaków wtrąconych
W nurt Woli głodnej wiecznie — w ciałach potępionych
Sutanną — białe swe profile spędziło jak owce
W chmurę która oświetla szczyty i druzgocze.
Wisła błyska. Z gałęzi wierzbowych aromat Krople deszczu roztrąca — i
lśr*i woń czy woda? Ludzie w dole krążący z warsztatów do domów,
Cienie o krwi czerwonej, ekspl°zJe atomów.
1951
45
? ?. ?»,
Wyrazy ciemne
Wyrazy ciemne słowa kalekie
Mowo uboga ?—
W nie rozkwitniętych promieniach znaczeń
Serce swe chowam
Wstają potęgi — ja nieradosna Ja bezlitosna
Każdej potęgi widzę granice I tylko proch znam
Bóg niechaj dla mnie będzie surowy I miłosierny
Żebym w miłości znalazła trud Okup dla nędzy
1952
46
Gorycz to mało
Gorycz to mało Czekając świstu
Wojennych ogni jak żyć?
Wspaniałe kłamstwo się ucieleśnia
I fałsz zaklina w słowa mag — pieśniarz
Potężny krzewi się grzyb
Prawdo — W znikomym moim istnieniu
Czyż Tobie godny byt?
Może się mylę? Jeśli się mylę
I ku wieczności nie ciążą chwile
To cóż? I błąd mój — to nic
1952
47
Ciężki hełm nieba
Ciężki hełm nieba I tarcza morza nielekka Wśród uzbrojonych przestrzeni Pomocy
czekam
Torpedowce łamią widnokrąg Ślizgają się samoloty Jak żądza grzechu Wojny dotyk
Oto jak iziarno piasku Jak wody kropla się burzę Przeciwko temu co jest
Przeciwko temu co będzie W ludzkości i naturze
Wojna I we mnie Czas wrogie cienie naniósł — Znów krzyk śmiertelny i smutek Lecz
ponad czas i smutek Żyjemy w Panu
1952
43
Bóg-Człowiek
W kręgu kamieni
Sytych błyszczeniem
Kuszony
Pustynie szczyty sine
Słońce niby śmierć płynie
Lśnią szatanów korony
Pośród próżni materii Wybuch Boga. On wierny W Synu swoim rozkwita Nędzę ducha i
ciała Przeszywa Boża chwała Krzyż w ramiona Go wita
Trwa. Zarzeje Golgota. Gwałt miłości nad łotra Duszą.
Zwisła Głowa. Miłość upływa z Boga.
Rozdarł śmierci czeluście
Głaz odtrącił Na pustkę
Świata ludzkiego wrócił —
Mario płacz! Łazarz biały
Dziękuje zmartwychwstały
Że już Chrystus go nigdy nie rzuci
1052
4 — Doświadczenia
Święta Katarzyna i święty Jan
(Obraz szkoły sieneńskiej Stefana Di Giovanni 1392—1450)
Lilie kwitną pod nieba złotą kopułą Ciało świętego Jana spaliła dusza Świat
zgorzał do szkieletu By patrzeć — Święty się zmusza
Katarzyny dziewczęcej Wola serca napięta — By miłość za zgon sięgła Niby cięciwa
drży święta
W rozkwitach księżyców i słońc Złowiony przez wieczność nasz glob Trzepocze bije
o sieci — Promienne twarde sznury Rozdarły szczelność skóry Krew leci Czy dusza
uleci?
1952
50
Dzieci moje
Dzieci moje nadzieją Pod sklepieniem bytu Wzrastają jak muzyka I jak światło
wieją
Zdziwione
I nie dziwiące się wcale Jak promień Równoważący szale
Stworzone Bogu Powołane przez Niego Czas niecą Dym ofiarny w niebo
1952
51
Niech kwitną głazy
Wam wszystkim którzy nakryci niebiem olbrzymim Wśród horyzontów płaskich, ma
łukach „wygiętych wzgórz — Tym, którzy na przestrzeniach rumianych od
koniczyn I pośród białych płynących pól
I wam w kamiennych miastach W zwartych kręgach życia Wkoło wkoło zachody
goni srebrny wschód
I mija każda noc Znów jasność rozbłyska
Wyciąga rękę wspierającą trud
Niech kwitną głazy waszych budowli Niech błyska w słońcu szkło
przezroczyste Niech przelata w listkach ptak piękny Gwiazdy w swych
kolejach niech toczą się gładko jak Ziemia
A miłość was obejmie jak wiatr gdy otacza krzew wiosny swym ramieniem
Niech się radość wasza spełnia Cjiemny żal popiół dni i lat
zmartwychwstanie w słoneczny kształt
1953
02
Ciężarze wzlatuj
Biali zakonnicy Anachroniczni Padają na kolana Gdzie tysiącletnia ściana Łuk
niski
O prochu nie naszych kości Który zlepiłeś ten kościół — Glina z naszego ciała
Cóż będzie cementowała?
Wyrośnie żelazobeton Z ziemi wzmocnionej śmiercią Naszą. Przestrzeń rozedrze
Bryłę. I pędem będzie.
Ciężarze wzlatuj Formo Przejrzysta bądź jak obłok Niech wiary trud unosi Piion
nieskończonej prostej
Obszary w ramionach krzyża Tętnią, wicher się zniża, Dłonie ludzkości na
grzbietach Gwiazd — W lewiatana paszczękac h Cugle. Wśród horyzontów budowli Łan
się chwiejnych trzcin modli
1.953
* * *
Chwila. I rój
Błyszczących słów
Opadnie czarny —
Zakipi ziemia
Niebios lej
Krwawy —
Z dziećmi w ramionach
Po wielekroć
Żywa i w trwodze —
Z ruin materii
Ogniem łez
Żądam Cię Boże
1953
54
Nie rozedrę słowa
Nie rozedrę słowa aby Zawarło dreszcz i stygnięcie Całej dumy całej chwały Życia
które piękne
Piękno — smutne to pojęcie — Gorycz nicość i daremność Prawem bólu który ze mną
Mija — coraz prędzej
Epoka twarda jak czerep Zwinna rękami i mózgiem — Mężnieje kostnieje szkielet
Próżni
Cóż w niej ta moja zaciętość Wiary — wysiłek dziwaczny? Eksploduje dzisiaj
kamień każdy — Milczy wieczność
1953
Twarze maszyn
Twarze maszyn, płaskie tułowie z materii Metalowej i innej którą wymyślimy Na
globie ziemskim w sieci gwiazd Skolonizowanych przez nas i przez maszyny
Mięśnie serc będą tłoczyć krew
W smukłe ciała nasze w mózgi mądre
I będzie spadać ogień łez
Na twarze wąskie i okrągłe
Płaczmy wsparci o twardą pierś Automatu boleśnie żywi — Proch słońc —
przestrzenna śmierć — Do której należymy
Miłość? Która miłość jest gwiazdą
Wieczną? Która wydziera
Nas przeznaczeniu?
Chrystus
Czy pokonał nasz los?
2954
58
El Greco
Armie chmur, spiże nieba księżycowego
Powtarzają zjawiska ziemi —?
Ciemność błękitu, kir zielena,
Kruchy gmach świata, słaby mur Toledo
Nabrzmiałość czasu, rozjarzenie chwili, Kamieniejąca piana — Chwyta patyki
krzyża Dominik Żywe, gdy ścina lawa.
Na śmierć idące i na zmartwychwstanie W ołowiach mgły ciała — Bezsilne mięśnie,
palce białe, Pióra wiotkie Ikara.
Hrabiemu de Orgaz umarłemu Zakuto w zbrojne rękawice ręce — Bóg owocuje niebu,
Lotne są duchy ciężkie.
1954
W epoce łupanego atomu
Mówią, że w epoce łupanego atomu Niewspółczesna jest wdara w Boga — W cóż więc
mam wierzyć? W siłę piekielną Która nas wodzi istnieniem
1955
58
Doświadczenia
,
Istniałam Poniżej istnienia W powrozach żył Myśli słupiały przede mną
Wykrzywiała się ciemność
Ja lęku się swego nie bałam Niech drżę — mówiłam Drżałam
1955
59
Na temat wiary
Gdy pierwsi chrześcijanie ginęli na krzyżach Bóg się dreszczem konania
zniżał
Chociaż zdławione gardło Lecz miłość to oddech Tak w krajobrazu raju
rzęził człowiek
Atomy otwierają swe oczy słoneczne straszne Rozszarpią mnie kiedy
śmiertelnie zasnę
Namiętność moja płacz świadomość wytężona Eksplozja promieniotwórcza
co sępie stado pokona
1955
60
Na postoju
Poza sznurami śniegu chata Paruje zaprzęg nieruchomy Podnosi ręka się w
stygmatach Do przymarzniętej korony
Spod sopli strzechy kapuściany Odór jak miękki jęzor psa Parzy go gwoździa
płaski ślad W próg cofa się zjeżony
1959
61
Nieziemskość
Owadzia epoka przed nami W chitonach torped i rakiet W kosmos się wyrajamy
Lot nasz jak błonkoskrzydłych
Zapładniający lot
Proch nasz nieziemski proch
1959
62
Wspólnota
inteligencjo grożąca
z innych planet struktur
o promieniach
z ludzkiej geometrii
. ... -
rozumie
któremu
zapleceni w kwiat
w błysk dwutwarzowy
seplenimy
o białej nici zszywającej wszystkie elementy
o prędze supłającej wszystkie struktury
1965
63
Ziarna kosmosu
więc pętlą ludzką księżyc pochwycony
suniemy . ..
cierpliwi rachmistrze wizji
jak ziarna różańca przetaczamy gwiazdy nasiona zeschnięte w mechamzm którego
kwitnienie S Snach w łzach nas nawiedza
1969
64
Nadzieja
jeżeli urwą się słowa milczenie zaciąży wiarą kiedy upadnę to na szalę
1963
5 — Doświadczenia
65
Bezistnienie próbuje
Obrazy kt6re we mnie w ruchu w jaskrawości
lawiną* Twarz miał jak w agonii Melą P0P«toł niewidzrataosć
Ciało Apolla — maską Odlewam gipsową ręką _
Grożącej proszącej ciemności
1960
66
Zbroja
Liściaste pióropusze iglaste Stroją szyszak przestrzeni Rycerizu przezroczysta
zbrojo Pogięta od uderzeń
Chropowate szczeliny Ciemne w ostrym świetle Nakryte grubą tęczą
1963
67
Kontakty
Łapy śniegu na świerkach Pod tymi łapami Jajo ziemi chwiejnymi
błyska deseniami Łamię szkliwo Gdy oni nie szarpiąc koronek Podają mi
swe bezcielesne dłonie
Mocno trzymam je Znane O mnie .zaczepione
Jak o żądło grożące swym zgonem
Palce zaświatów kłuję
W ramiona ich zlatuję
1959
68
Chleb z pleśnią
że litanię starzy ludzie śpiewają ja też
oto pierwszy dzień adwentu dramat
oczekiwania dramat narodzenia dramat
wielkiej nocy dramat wstawania
z martwych
w niebo wstąpienia
starych ludzi
oczyszcza ta gra
na biały chleb katharsis
mój język
czuje gorycz pokarmu
smak pleśni dobrej na rany
lecz nie dla ust
ale serce
przecież broczy stale
1968
? « ? ? ?-
& ?? ? ? ? ?? ??' (?
? 0
? ? ?
?? «4
?. 2
? w.
w ?- ? ?
?-
? ts
w
?
??
W
?? CD
fi* w
t)
cl. ?
•? ? ^
8L O'
?? ? ??? V ^ 41
^ ? "?
3 ? 3 ?.
? W K' ?
3 ?
? ?
^ ?
w
? •<
-g-E
?? ?:
<2. ?
? ??.
? ?
?
?? ???
ts ?
? ?
?:«
w ?
? ° S' Ś
8 ? w ??
? ?
N ??
<? ? ?
? ? ? ?
? N "-?• ???
??
CQ
??
Prawda ??? Apostaty
Uciekłeś w opiekę bogów
Pod jaskrawą lalą olimpijskich mitów 2?? biel filozoficznej prawdy
Pasowała cię swym mieczem tak jak Jahwe proroków a ojciec Syna w Ogrójcu
Przeszyty
odchodziłeś
po prostej drodze
jej ostrza
2970
72
Moja prawda
Wiele jest prawd Ja muszę mówić ustami tej której kształt zrośnięty jest ze mną
Nie jest wygodna źle widzi tępo słyszy mało pojmuje
Ale ona jest mną ja nią
Nie stroimy się w cudze piórka
które umieją unieść
tylko ciało bez serca
A kiedy umrę ona zostanie
1970
73
Pocisk
Wizjo matematyczna tak sucha jak woda rozłożona na czynniki pierwsze Gołębico
Wężu którego promień grzbietu jak wahadło
Duchu święty
Gdy umieram
zmotana w precyzyjny deseń
Ja — pułapka czasu
krusząca każdą sekundę
Kiedy umiera życie umiera konanie
Eksplodują obydwie alternatywy
i unoszą pocisk
1971
Nie wierzę w ilość Uważam że nic nie znaczy Po prostu jej nie ma
Ilość to pozór
a raczej
ilość to kanwa sposób
którego chwyta się jakość
żeby odcisnąć swe piętno
1971
?
Winni
myślisz że to ja myślę że to ty mówimy że on wszyscy są tu posądzeni jedni
wysoko podnoszą głowy drudzy nisko schylają czoła
ta widoczna różnica pozwala chronić się przed zabójczym promieniem
najjaśniejszych twarzy
1972
16
Bieżnia
na tej białej szerokiej bieżni spotykam tylko bicze kurzu
czasem wgryzie się w piasek
przeleje fala zieleni
kandelabry kasztanów lampy róż płomyki narcyzów
zabłysną jak oczy wzywającej ciemności
lecz oto
znów ostry żwir
nagi szlak
stos pacierzowy drogi
którą trzeba będzie przebiec tak umiejętnie
żeby zagrała jak muzyczny instrument
1972
Istnienie
? „„ ??? W piekle wszyscy ci w skórach zwierze Śniący ? W P ^
LeCZ C1 , ??? wstręt kwitnie
*kt «* piacze To tylko w raya w ^^
śmieją ?kt «?? ród ,c.ska
w Kóża boli odsłonięta rana cary [obrączą
bielą lita Roza
c.erp.enia
aureola ? w Pudowych se-ch dusz
? d żuzlu Do szkieletu popiołu który coraz ^^^ le s, mszcie — oddechem nieba
1972
78
Istota
To jest ściana Coś o co uderzam Jest poza mną Twarzą
[obrócona
do niej Do niego Do muru Do tego który jest Dotykam
[chropowatej
powierzchni Wdycham kamienny zapach Słucham szeptu
[otwierających się
szczelin Tyle warg mówi do mnie Wszystkie mówią to
[samo Są jest
1972
79
Pieczęć
Na różach papierowej tapety, nad mym dziecinnym łóżkiem
[czerniał metalowy wypukło-wklęsły medalion z wizerunkiem
[zakapturzonego mnicha.
Podarowała mi go moja piękna wesoła ciotka mówiąc, że
[kiedyś na białej górze Asyżu nazywał on słońce bratem a śmierć
[siostrą. A oto czas się przesuwa. Spędzam w szpitalu przy
[starszej kobiecie jej ostatnią noc. Morfina walczy w jej ciele z
[bólem. Ale ona już nie uczestniczy w tym starciu. Jest
[nieprzytomna Zwilżam raz po raz jej dyszące usta gałgankiem podobnym
[do smoczka. Na jej wezgłowiem wznosi się biały mur. Głaz
[grobowy Naga skała na której szuka się pieczęci światła. Zakrzepłej
[blizny, nurtu. Szczeliny ucieczki. Dla dymu tej ofiary.
2972
80
Ukamienowane źródło
Ukamienowane źródło nie poi nikogo
Czasem tylko na szarych twarzach kamieni widać ślady
[małych strug wilgoci niby potu czy łez
Zdarza się że wystarczy odjąć głaz a tętno ożyje z całą
mocą zadrży zazwierciedli się wszystkimi profilami bijącej
[iskry
Kiedy indziej nie pomoże usunięcie całego stosu
Puls cofnął siłę zapadł w najgłębsze kryjówki ziemskiej
[miazgi Jeśli jeszcze zabije Ostrożnie Może zabić
1972
• — Doświadczenia
8?
Poza
.-. ? ,, ...
za liśćmi za kwiatami za mozaikami
za żądzą gwałtu za pasją ofiary
za grą w którą się wprzęgamy zaciekle
za śmiechem nawet za bólem — Jest — Jestem
?
poza tą skórą splecioną ze znaków magicznych — poza ciałami zodiaków -poza
agonią gdy ścierani gumą materii — śnimy by umierać z dumą
a porzuceni przez ten sen o dumie błyszczymy lękiem jak się lśni rozumem poza
tym wszystkim co tu wyznaczamy jak dawidowy chcemy lecieć kamień
1972
'
82
Adoracja magów
(obraz Leonarda)
'?"? .....
proste śmiercioostre koła pętle walczy życie z pułapką geometrii kłęby koni
lędźwie żołnierzy aż tu zjawa cień boski światło wiedzy
o wznosząca się jak wieża radość mimo mroków nadziei znużeń wiary jasny słupie
figuro bez ceny igrający zamyśle bezwiedny
1973
Si
Przeskok
Wszystko jest przypadkiem
do pewnego poziomu
Powyżej
oto struktura z krzyży
Cokół wolności
1973
84
Kołatanie
Tak dostukać się w drzewie i stołu i łoża przodków moich że kornik i do mnie
zagada jak duch — robak znak dający w ,,Daiadach"' że nawet szał tu jest szałem
na próżno
Próżnia — jak cela murem grubym obwiedziona wzlatująca pociskiem między
systemami zagipsowanych głazów gwiazd uformowanych w elipsy wartownicze
— Próżnia niby szrama
po ranie Błyskająca blizna tropu twarda Uchwytny pod dotykiem szyfr głos
zapisany tego który kołata
1974
Po stworzeniu człowieka
Obłok z którego wychylił się Bóg pachniał różą
Wicher skręcony sperłowiały w konchę
migotał macicą pra-mgły
Dął nutą czystą
jak z kołczanu promień
Stwórca - Wlięzień w dygotającym pąku Zadzierzgnięta pęku strzał wibrująca siła
Dłoń wzywająca ku sobie nurt ludzkiego pulsu
1974
86
Do gwiazdy
gwiazdo zaranna poprzez odmęty trafiasz do mojej szyby do serca zaranna gwiazdo
z machiny wielkiej świata przychodzisz jak matka siostra
świecisz w mych oczach i póki patrzą
moje źrenice błyskasz nad nimi
więc twój daleki żar lód sposoby
twego istnienia biorę ogarniam
jady wybuchy twojej materii
pragnę oswoić celnym imieniem
na próżno —?
córko —
lecz jak różaniec
przesuwam słowa
w twym niedosiężnym kierunku
1974
UFO
onomatopala ią ziemi
miga3ącena4 nie ???????
r;^—zrodzeni
ia im ufam i wier^
ze szeptają Pac?" óz r0zsupłując gwiazd labirynt i gr°*
zakład — ze przyjmują
197?
8?
Mojżesz Michała Anioła
uderzają rogi Mojżesza w skorupą rzeczywistości on sam patrzy w przejrzystą
twarz Boga widzi odbicie własnych źrenic
na wylot
głuchy szum niewidzialnych hufców przedzierających się fala za falą
az . ___.,,„
ai
dzwonek skowronka którego stara się dojrzeć x t0 tyłko ciemna plamka
odklejającej sie, siatkówb tX ^etyczny muszli usznych
czarne pęknięcie srebrnej pępowiny
czyżby siQ rodził na nowo
1976
* * *
z latami coraz trudniej mówić mi do Qiebie tylko brak Ciebie odczuwam
jednakowo s
lęk ból wreszcie znużenie stają się we mnie kotwicą wiary nadziei a może i
miłości
ten brak
jest moim oparciem
skałą którą wyławiam z odmętu
lądem na którym utwierdzam swe stopy
milczysz
i dlatego ja mówię do Ciebie
gdzie się ukrywasz?
gdzie przebywasz?
w przybytku serca mego w jądrze mojej ciemności w nadziei mojej rozpaczy
1976
9C
Szatan
obraca się
na przekór
na opak
on który się poślizgnął
z wierzchołka niebios
na dno otchłani
i wszystko zobaczył odwrotnie
opar trzewi
wywrócił mu oczy na stronę białek
zjeżył promień włosów w szczecinie
ruszył
przeciwko
przybytkowi swego serca
1977
* * *
ta fala żelazna
która go zalała
która wkroczyła w jego serce
że trzaska jak browning
Boże jagnięcy
gdzie się w nim ukryłeś
nie zostawiłeś go przecież
na żer żelaza
na pastwę zębów
skandującego mechanizmu
1978
92
W jakim to śnie pajęczynie z logik nieprzeliczonych
jesteśmy zatopieni?
Duchu Boże tę sieć koszmaru rozwiąż
w drogę w szlak którym dotrzemy do Ciebie —
Ty którego dotykamy
poprzez pulsujące mury grozy
1977
93
Rernbrandt
owocowała ciemność Rembrandtowi kokonami rozjarzonej przędzy — topniały
krawędzie nocy i promieni w mech głąboki i miękki w porostu seledyn w brąz,
żyzny
coś zwijało się coś prężyło pod złotą nicią
zesupłanej światłości —
węzły twarzy dłoni życia węzły —
błyskające mięśnie
niewidzialnego oddychającego torsu —
jaśniejące pierze
czarnych skrzydeł rozpostartej tajemnicy
1977
94
Nie będę umiała znieść cierpienia
nie będę umiała znieść cierpienia
ale oddam cześć tym którzy to potrafią
uwielbię ofiarę i odwagę
choć sama jestem bardzo słaba;
prawda nie jest w moich postępkach lecz w pragnieniu żeby były lepsze
rzeczywistość jest światłem które rozniecam po omacku
1975
Przed niebieskimi bramami
tam wchodzi się samotnie ale ja jego niosą na rękach
on nie podejdzie sam a ja z nim taka ciężka
197?
96
Święty Franciszek z Asyżu
na skale są osty tymianek krzak róży klują ręce nogi poją nozdrza tęczą źrenice
są ogniem i czarną obręczą słońca cugle patrzą ciągną w kurze drć,g
idący leżący
truchełko gwałtowne
toczący lawiną pył swojego życia
szybszy od kosmosu
przeskakujesz czas
i zwijasiz mgławice
w niebieskie nasiono
1976
7 — Doświadczenia
Jesień z
obrazem Częstochowskiej
Jesienne stawy są tęczowe Tło bizantyjskie w ciemne wodzie Smagnięta smagła
twarz me krwaw W sukni ze szronu strojna co dzień
Piołuny liści amarantowych badają wszystkie drzew sztandary Czarna z perłami
płaczu wiary Mroku w nadziei urodzie
2977
98
* 4* fc
Kiedy moja Matka umarła
wiedziałam że nadal istnieje
Jej rękę trzymam nadal w mojej dłoni
pięć palców które przed śmiercią
wysunęła z mego uścisku
aby przeżegnać się wyraźnym znakiem krzyża
przed swą najdalszą drogą
Już tam przebywa
za granicą oddechu
to okazało się tak blisko
Jej mała ręka
nie opuszcza mej dłoni
1979
99
?
zalśni ziemia jak niebo
pierzaste chmury pod księżycem pełne kryształów śniegu przechodzą w szybie mojej,
zlecą i zalśni ziemia jak niebo
wtenczas eające na polanie
bal poprowadzą z tańcami
a my dopiero niebieskim rankiem
wpadniemy w ślad pląsany
zasadzki szronu pałac jarzębin drżeć będą jeszcze muzyką w kurzawie w szepcie
zimy i ziemi łzę zapalimy dziką
bo czemu płacz ten? komu świat ten? ach, niknie gwiazda za gwiazdą kamienny
kosmos topnieje jak sen obudź nas przyjmij nas Prawdo
1978
100
Matka polskiego Króla Ducha
J. Słowacki „Ja, Her Armeńczyk leżałem na stosie"
Ormiańske wielkie oczy miał Słowacki Z Armenii wywiódł Polsce Króla Ducha Tak z
trupa Hera Armeńczyka wieczność wzięci:ała rodząc łańcuch naszych losów
ciężki i krwawy
hartowany w rzeziach
których millenia
nie szczędziły matce
Armenii
wiernej do tchu ostatniego
losowi swemu, prawdzie swej i wierze
Daleka Matko Twoje ciemne lico ma blizny które u nas jasno świecą
101
Na wybór Jana Pawła II
Więc Duch Spiritus Sanctus wskazał Polaka On wie co to jest szatan Był tam gdzie
Dante
Zna targowiska sił Zna sprzymierzeńców zdrady Bluźniercze zbitki słów Święte
przymierza nieprawych
I wielkie królestwo nadziei Wiary chorągiew szumiącą I źdźbło miłości wschodzące
co wiosna po topieli
X 1978
102
Pobyt Papieża w Warszawie I
Porządek panuje w Warszawie Karne szeregi cieniutkimi głosami zawodzą pieśni
Maryjo — Ziemio chroń nas przed zagładą Dopierośmy ze zgliszcz odrośli
Stanęliśmy w rządku z modlitwą Na plecach oddech żelazny Minotaur krąży tym
miastem Za chwilę może nas zmiażdżyć
Przelatujesz ulicami Aniele
Nie wiem czemu płakać nie mogę
Tu puch biały z wiosennych drzew leci
Tam z biegunów prą góry lodowe
II
Naraz Wisła roziskrzyła się wizją
Tęczowe domy Starego Miasta niby w najweselszym śnie razem iz nowo narodzonym
Zamkiem z wieżami kościołów zabłysnęły ludowym obrazkiem na szkle
Pod ramionami krzyża który rósł w błękicie W błyskach kwitnienia wysyłanych w
świat westchnęła ziemia Braci naszych proch odetchnął Oto człowiek Namiestnik
Ducha
103
przemówił
ich językiem
ich sercem zmiażdżonym
objął całą ludzkość
I ciągle nie płaczemy
tylko
klaszczemy i klaszczemy
Unosisz nas Papieżu
ponad amfiteatr tego miasta i tego świata
nad nasze umierające ciała i omylne mózgi
chwiejemy się wielkim łanem (na ziemi
a w niebo wstępujemy
upartym tętnem
jak ten ciężki złom
tłukący się o ślepe ściany
aż — głosu dzwonu dobędzie
falą niezniszczalną wybiegnie
hufcem wezwanym do chwały
1979
104
Papież na stadionie warszawskim w r.
wjechał w słonecznych ornatach nasz Papież na krąg stadionu który drżał i huczał
rozpacz z nadzieją w krwioobiegu serc toczyły swoje przeciwstawne nurty
On nas pod stropem niebieskim nauczał Apokalipsy wytaczając słowa że stanie
niebo linne ziemia nowa — i wszyscy ciężko schyliliśmy głowy
Spis utworów
Łaska 5
*** (moim szczęściem...) 6 Nim minę 7 Cisza patetyczna 8 Matka
Bolesna nad zwłokami Syna 9 Grom 10 Ufność 11 Litość 12
*** (Kiedyś samotność — wiedzą była...) 13 Drążenie 14 Nauka 15
Majowe 16 Kaplica 17
Nadzieja ptakom jest dana 18 Prośba 19 Wiara 20 Miłość 21
Rozstaje 22 Kres 23
Wielkość rzeczywistości 24 Proch 25 Umierający pies 26 *** (Moim
zmęczeniem...) 27 Zaprzestać nam 28 Powietrze nie jest skałą
29 Pokora 30 Pielgrzymka 31
106
*** (Poznałam swoją niemoc) 32 Kontemplacja 33 Wyzuta 34 A może
jeśli myśl 35 Byt 36
*** (Świadczę, że jestem niczym...) 37 *** (Który dopuszczasz...)
38
Materia przestaje promienieć
39
Przestroga ku zbawieniu 40
Samobójstwo 42
W spojrzeniach światła 43
Wiem 44
Wieczór wawelski 45
Wyrazy ciemne 46
Gorycz to mało 47
Ciężki hełm nieba 48
Bóg-Człowiek 49
Święta Katarzyna i święty
Jan 50
Dzieci moje 51
Niech kwitną głazy 52
Ciężarze wzlatuj 53
*** (Chwila...) 54
Nie rozedrę słowa 55
Twarze maszyn 56
El Greco 57
W epoce łupanego atomu 58
Doświadczenia 59
Na temat wiary 60
Na postoju 61
Nieziemskość 62
Wspólnota 63
Ziarna kosmosu 64
Nadzieja 65
Bezistnienie próbuje 66
Zbroja 67
Kontakty 68
Chleb z pleśnią 69
Ceremoniał 7°
Fotografowanie procesji 71
Prawda Juliana Apostaty
Moja prawda 73
Pocisk 74
*** (Nie wierzę w ilość)
Winni 76
Bieżnia 77
Istnienie 78
Istota 79
Pieczęć 80
Ukamienowane źródło 81
Poza 82
Adoracja magów 83
Przeskok 84
72
75
Kołatanie 85
Po stworzeniu człowieka 86 Do gwiazdy 87 UFO 88
Mojżesz Michała Anioła 89 *** (? latami coraz trudniej...) 90 Szatan
91
*** (ta fala żelazna...) 92 *** (W jakim to śnie...) 93 Rembrandt
94 Nie będę umiała znieść cierpienia 95
Przed niebieskimi bramami 96 Święty Franciszek z Asyżu 97 Jesień z obrazem
Częstochowskiej 98
*** (Kiedy moja Matka umarła...) 99
I zalśni .ziemia jak niebo 100 Matka polskiego Króla Ducha 101
Na wybór Jana Pawła II 102 Pobyt Papieża w Warszawie 103 Papież na
stadionie warszawskim w r. 1983 105
107
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1986 Wydanie II. Nakład 3000+350. Ark. wyd. 2;
ark. druk 6,75/16. Papier druk. m/gł ki. ?. TO g. 70X100. Oddano do składania w
styczniu 1984 r. Podpisano do druku i druk ukończono w lutym 198b i. Zam. nr
807 P-30
Frinted in Poland by ZAKŁADY GRAFICZNE Sieradz, ul. 23 Stycznia 14/16