15829
Szczegóły |
Tytuł |
15829 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15829 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15829 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15829 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Grzegorz Ho�ub
Rany boskie, M�ja! Ty masz �lew g�owie
Z Maj� spotkali�cie si� ju� w ksi��eczce �Rany boskie, dziadek zwariowa�". Ale
od tego czasu w jej �yciu sporo si� zmieni�o; w �yciu ka�dego z nas, a zw�aszcza
gdy jest to os�bka tak �wawa jak Maja, ka�dy dzie� przynosi jakie� zmiany. Maja
za�o�y�a w�asn� band�. No i, przede wszystkim, posz�a do szko�y. Ta szko�a
znajduje si� w innej miejscowo�ci. Droga do szko�y prowadzi przez las. Czai si�
w nim �lepy, okropny zb�j. Maja nic a nic si� nie boi, ale id�c, woli nie
rozgl�da� si�
na boki.
Autor
5
To znowu ja, Maja. Nie jestem pewna, czy mnie pami�tacie. Dlatego na wszelki
wypadek przypomn�. Spotkali�my si� w ksi��eczce �Rany boskie, dziadek zwariowa�".
Z przykro�ci� musz� powiedzie�, �e tylko par� os�b odwiedzi�o mnie w Reszkach,
niewielkiej wsi na Mazurach. Ale nawet w ksi��eczce te� nie wszyscy spotkali�cie
si� ze mn�. Moja mama uwa�a, �e jak si� kogo� zaprasza, to si� na takie
spotkanie przychodzi. Chocia� nie zawsze i nie we wszystkim zgadzam si� z mam�,
w tym przypadku obie jeste�my takiego samego zdania. Bo to naprawd� nie jest za
grzecznie, je�eli bez wa�nej przyczyny nie korzysta si� z czyjego� zaproszenia.
Z powodu tych, co nie spotkali si� ze mn� w pierwszej ksi��eczce, i dlatego nic
albo niewiele o mnie wiedz�, musz� teraz opowiedzie� o sobie par� s��w.
Mam ju� prawie siedem lat i, jak m�wi dziadek, jestem �waw� dziewuszk�. Wed�ug
dziadka wsz�dzie mnie pe�no, a zw�aszcza tam, gdzie mnie nie posiali. Mieszkam z
mam�, tat� i dziadkiem. Mama nazywa si� Helena, tatu� - Janek,
8
a dziadek, szalenie fajnie i �miesznie - Teofil. W moim �yciu najwa�niejszy jest
dziadek. Nie, nie dlatego, �e mama i tatu� s� niewa�ni. Bynajmniej. S� wa�ni,
nawet bardzo. Ale dziadek jest poza wszelkimi wa�no�ciami.
Dziadek, chyba �artuj�c, twierdzi, �e jestem posa�n� pann�. No bo tak: mam psa
Szkaradka, kur� Czubat-k�, g�sk� Filomen�, kotk� Pann� Mariann�. Chocia�
nie,
Panna Marianna jest troch� moja, a troch� mamy, z tym �e bardziej chyba mamy ni�
moja, bo to jej codziennie kotka przynosi upolowane myszki. Mam te� cie-laczka
co si� nazywa Cielaczek. Nie wiem, w kt�rym momencie Cielaczek przesta� by�
cielacz-kiem i nied�ugo b�dzie ju� doros�� kr�wk�. A dok�adniej, stanie si� to
wtedy, gdy Cielaczek uro-
9
dzi cie�aczka. Aha, zapomnia�abym o baranie Bekajle. O Be-kajle w �adnym wypadku
nie nale�y zapomina�, a zw�aszcza wtedy, gdy jest si� w pobli�u stadka owiec, bo
Bekajle wcale a wcale to si� nie podoba.
Musz� wam powiedzie�, �e uda�o mi si� Bekaj�� ob�askawi�. Kiedy baran chce mnie
uderzy� rogami, wskakuj� mu na grzbiet i hajda! ruszmy przed siebie. Spinam boki
barana pi�tami, podobnie jak bodzie si� ostrogami prawdziwego konia. Dziadek
mnie tego nauczy�, bo on s�u�y� w Zanie-me�skim Pu�ku Kawalerii. Mnie si� te
galopki na baranie bardzo podobaj�, chocia� Bekajle - chyba nie za bardzo. Ale
ja staram si� jemu wyt�umaczy�, �e w �yciu niekoniecznie robi si� tylko to, na
co ma si� ochot�.
Do sp�ki z dziadkiem mamy konie, Kasztank� i Ma�ka. Tak naprawd�, chocia� konie
s� taty, one nale�� do nas wszystkich, najbardziej jednak do dziadka i do mnie.
Dlaczego bardziej? Ano dlatego, �e wed�ug dziadka konie tatusiowi s�u�� do pracy,
mnie i dziadkowi - do �ycia. Sami powiedzcie, co jest wa�niejsze: praca czy
�ycie? Jasne, �e �ycie! I dlatego, uwa�am, Kasztanka i Maciek powinny by�
nasze, moje
10
i dziadkowe. Ale tata, z jakiego� powodu, jest g�uchy na moje argumenty.
No i mamy jeszcze Dylewsk� G�r�. To znaczy mamy ja i dziadek. O tym, �e ona jest
nasza, wiemy tylko my. Postanowili�my, �e nikomu, nawet mamie i tacie, o tym nie
powiemy. Patrz�c z dziadkiem na Dylewsk� G�r�, dajemy sobie do my�lenia.
Dylewsk� G�r� mo�na ogl�da� z kuchennego okna. Jednak najlepiej daje si� do
my�lenia, siedz�c za stodo��. Je�eli mama albo tata nie mog� nas nigdzie znale��,
wiedz�, �e siedzimy z dziadkiem w kucki oparci plecami o wierzeje stodo�y. Tatu�,
podenerwowany, zwykle pyta wtedy: �Na co si� tak gapicie? Wpatrujecie si� w nie
wiadomo co, jak sroka w gnat".
Postanowili�my, �e Dylewska G�ra b�dzie nasz� g�r� po tym, jak dziadek
powiedzia�, �e ka�dy cz�owiek ma w�asn� g�r�, na kt�r�, chce czy nie, musi
wej��. Pami�tam, �e
11
strasznie si� wtedy zdziwi�am, �e na �wiecie jest a� tyle g�r, i powiedzia�am,
�e absolutnie nie chc� mie� w�asnej g�ry. Chc�, t�umaczy�am bliska p�aczu,
�eby�my my, to znaczy dziadek i ja, mieli wsp�ln� g�r�. I �e najlepiej, �eby
by�a ni� w�a�nie Dylewska G�ra.
Daj�c sobie do my�lenia zauwa�y�am, jak �atwo wspi�� si� z Dylewskiej G�ry do
nieba. Wystarczy zrobi� jeden krok i ju� jest si� w niebie. Zaproponowa�am wtedy,
pami�tam, �eby�my, dziadek i ja, poszli do nieba razem. M�wi�am, �e absolutnie
nie godz� si�, �eby dziadek szed� tam sam. Powiedzia�am jeszcze, �e z chodzeniem
do nieba nie musimy za bardzo si� spieszy�. Przecie� tutaj, na ziemi, nie jest
nam �le. A poza tym, mam jeszcze ma�e n�ki nienawyk�e do chodzenia po g�rach.
P�jdziemy, jak jeszcze troch� urosn�. Dziadek �mia� si� ze mnie, ale ch�tnie
obieca� nie spieszy� si� z chodzeniem do nieba. Tylko czy mog� wierzy� w jego
zapewnienia? Nigdy przecie� do ko�ca nie wiem, kiedy dziadek m�wi serio, a kiedy
�artuje. Dlatego nie mam pewno�ci, czy rzeczywi�cie jestem posa�n� pann�. Ale
najgorsze jest to, �e nie wiem, do czego s�u�y bycie posa�n� pann�.
12
\ 1-? ju� wiemy, �e najwa�niejsza w �yciu jest higiena. Jak tylko zacz�li�my
chodzi� do szko�y, nasza pani nam to powiedzia�a. I teraz powtarza to przy
ka�dej okazji, tak �e my, dzieci, zapami�tali�my to najlepiej ze wszystkiego,
czego nas nauczono w szkole.
Jakub od Morka uwa�a, �e z tym ci�g�ym m�wieniem o higienie pani Monika jest ju�
nudna. A w og�le to mocno przesadza. Wcale, ale to wcale higiena nie jest znowu
taka wa�na. Mo�na bez niej zupe�nie dobrze si� oby�. Zanim on zacz�� chodzi� do
szko�y, nikt mu nic o higienie nie m�wi�, no i co?
-Jako� dawali�my sobie rad� bez tej ca�ej higieny, prawda? - zaperza si�. - Sama
Maja powiedz, czy nie mam racji? -szuka u mnie poparcia.
Nie wiem, co mam mu odpowiedzie�. Jestem ju� przyzwyczajona, �e zanim usi�d� do
sto�u, musz� umy� r�czki. Moja mama bardzo tego pilnuje. Co prawda, czasem
zdarza si� jej zapomnie� sprawdzi�, ale ja nawet wtedy, sama z siebie, dbam o
czysto��. Uwa�am, �e niemi�o je si� brudnymi r�czkami.
14
To wcale nie jest tak, �e dopiero od naszej pani dowiedzia�am si�, �e trzeba
mie� czyste r�ce. Zanim posz�am do szko�y, ja ju� o tym wiedzia�am. Zreszt�
chyba ka�de dziecko to wie. Jednak o tym, �e nie tylko nale�y my� r�ce, ale
trzeba te� dba� o higien�, dzieci na og� dowiaduj� si� dopiero w szkole.
Przepyta�am o to wszystkie kole�anki i koleg�w i okaza�o si�, �adna mamusia nic
im nie m�wi�a o higienie. Dlatego powiedzia�am Jakubowi:
- My�l�, �e pani Monika lepiej zna si� na higienie, niech si� wi�c ona ni�
zajmuje. A my, tak jak dotychczas, b�dziemy si� tylko myli, bez zawracania sobie
g�owy higien�.
Musz� powiedzie�, �e z mojej higieny nasza pani jest na og� zadowolona. No
owszem, zdarza si�, �e na pauzach nachodzi mnie ochota wdrapywa� si� na drzewa,
kt�re, bywa, zw�aszcza po deszczu, mocno brudz�. Nie�le potrafi� te� ufa-fra�
si� graj�c z ch�opakami w pi�k� no�n�. Ale nawet wtedy, je�eli zd���, staram si�
jako� doprowadzi� do �adu. Jednak nie zawsze zd���. I w�wczas nasza pani wyra�a
swe niezadowolenie. Bynajmniej nie mam do niej o to �alu, chocia� - wydaje si� -
od kogo, jak od kogo, ale od pani nauczycielki mo�-naby oczekiwa� tej odrobiny
zrozumienia i wyrozumia�o�ci dla cz�owieka. Gdyby nasza pani wspina�a si� na
drzewa, wcale nie by�aby a� tak� czy�cioch�.
15
Zauwa�y�am, �e wszystkie dzieci bardzo si� staraj� o to, �eby pani by�a z nich
zadowolona. Bo my nasz� pani� bardzo lubimy. Lubimy, kiedy nazywa nas �kochanymi
szkrabami". I ona bardzo cz�sto tak do nas m�wi. Nie przypominam sobie, aby
kiedykolwiek nas mocno skrzycza�a albo powiedzia�a o kimkolwiek �wstr�tny
bachor", chocia� par� razy to chyba mia�a wielk� ochot� tak powiedzie�.
Swe niezadowolenie z powodu higieny nasza pani okazuje najcz�ciej Jakubowi od
Morka. Nie, wcale nie jest tak, �e jest wobec niego niesprawiedliwa. Jest
sprawiedliwa. Szczerze m�wi�c, to Jakub od Morka i mo�e jeszcze Monika z Glaznot
maj� najwi�ksze zaniedbania w higienie.
Nie wiem, jak jest z Monik�, ale Jakub bardzo si� stara o higien�, naprawd�.
Wiele razy id�c do szko�y, zatrzymujemy si� w lesie nad rzeczk�. Jakub kuca
wtedy nad wod�, nabiera gar�� mu�u i szoruje r�ce. Szoruje mocno, a� robi� si�
ca�kiem czerwone, w niekt�rych miejscach to prawie do krwi, ale niewiele to
pomaga.
- E, to na nic si� zda - m�wi za ka�dym razem, ogl�daj�c krytycznie swoje d�onie.
- Ten cholerny brud pewnie w�ar� mi si� ju� w sk�r�.
- Ty, Jakub, tu mi nie choleruj! - ostrzegam koleg�, bo ja naprawd� nie lubi�,
kiedy si� przeklina. Zw�aszcza je�li robi si� to bez powodu, a do tego je�eli
klnie kto�, kogo lubi�. Co innego Monika z Glaznot. Ona klnie bez opami�tania i
nawet bez �adnej potrzeby. My�l�, �e ona musi to robi�. Je�eli z jakiej�
przyczyny nie mo�e kl��, w og�le nic nie m�wi. Z tego powodu, pytana przez pani�,
zwykle milczy jak zakl�ta. No, ale Jakub przecie� nie jest taki jak Monika.
Dlatego bardzo chcia�abym mu pom�c.
16
-Jak chcesz, wyt�umacz� pani, sk�d bior� si� brudki, kt�re w�eraj� si� w sk�r� -
zaproponowa�am. - Bo nasza pani tego nie wie - t�umaczy�am. Ona wie wszystko na
temat higieny. Ale sk�d bierze si� brak higieny, to, my�l�, rozumie chyba
niewiele. Bo niby sk�d, biedna, mia�aby to wiedzie�?
- Jasne, �e nie rozumie - popar� mnie B�a�ejek. - Nasza pani jest jakby nie z
tego �wiata, ona jest troch� taka Matka Boska.
W ten oto spos�b pani Monika zosta�a nasz� Matk� Bosk�. I nikt ju� nie pr�bowa�
jej t�umaczy�, �e Jakub od Morka, cho�by nie wiem jak si� stara�, z higien�
zawsze b�dzie na bakier.
M�j dziadek cz�sto powtarza, �e Jakub ma za du�o na g�owie. Ja te� uwa�am, �e on
nie ma kiedy sta� si� czy�ciochem. Ka�dego ranka musi wyprowadzi� krowy na
pastwisko, potem d�wiga kub�y z karm� dla �wi�. Do obrz�dzenia ma jeszcze owce,
musi zajrze� te� do kurnika. Strasznie du�o ma do zrobienia w ci�gu ca�ego dnia,
ale rano - najwi�cej. Przed wyj�ciem do szko�y co najwy�ej zd��y op�uka� r�ce,
bo musi jeszcze przecie� za�o�y� inne ubranie - to, w kt�rym obrz�dza �winie i
krowy, cuchnie nie do wytrzymania. Nawet �niadania nie je jak wszystkie inne
dzieci. W biegu �apie skibk� chleba, zarzuca tornister na plecy i ju� p�dzi,
�eby si� ??? rr^p�ni�
Do szko�y mog� sp�ni� si� wszystkie inne dzieci, ale nie Jakub. W naszej klasie
jest sporo dzieciak�w, kt�re nie tylko �e si� sp�niaj�, ale bywa, �e w og�le
nie przychodz� do szko�y. Jak ich potem pani pyta, dlaczego byli nieobecni,
m�wi� byle co - �e bola�a ich g�owa, �e musieli pilnowa� m�odszego braciszka, �e
popsu� si� budzik. R�ne rzeczy wymy�laj�. A Jakub wymy�la� nic nie musi. Nie
pami�tam, �eby kiedykolwiek sp�ni� si�, tym bardziej - by� nieobecny na
lekcjach.
Bywa, �e jak zatrzymujemy si� w lesie nad rzeczk�, mam
wielk� ochot� troch� si� pobawi�. Ale
Jakub si� nie zgada.
- Chod�my ju�, bo si� sp�nimy -
ponagla.
Wtedy ja prosz�:
- Pobawmy si�, tylko troszeczk�. O, tak� ociupink� - pokazuj� ociupink�
mniejsz� ni� paznokie�.
- Nie ma mowy o �adnej ociupince! - powtarza. - Nie mam zamiaru sp�nia� si�
przez was.
- Wielka mi rzecz. No to co, �e si� sp�nimy? - wspiera mnie B�a�ejek.
- Szko�a nie zaj�c, nie ucieknie -wt�ruje mu Tadzik.
Ale Jakub, nie ogl�daj�c si� na nas, zak�ada tornister na plecy i rusza przed
siebie. A my - co mamy robi�? - pod��amy za nim.
Zwykle jestem wtedy mocno roze�lona na Jakuba. Uwa�am, �e cho� jesl
18
bardzo fajny, w takich przypadkach zachowuje si� ca�kiem niefajnie, bynajmniej
nie jak dobry kolega.
Kiedy� poskar�y�am si� nawet dziadkowi.
_ Powiedz dziadku, dlaczego on taki jest? Dlaczego nigdy si� nie sp�nia? M�g�by
to zrobi� cho�by raz, cho�by dla zasady.
- M�g�by - przyzna� dziadek. - Ale si� nie sp�nia... dla zasady.
- Ty dziadku znowu �artujesz! - obruszy�am si�. - Przecie� pytam ciebie nie z
pr�nej ciekawo�ci. Ja to naprawd� musz� wiedzie�.
-Jak mus, to mus - skarcony dziadek po�o�y� uszy po sobie. - My�l�, �e nie
sp�nia si�, bo dla niego szko�a jest wa�na.
- E, dziadku, te� masz wyt�umaczenie! Dobrze wiesz, �e dla mnie ona r�wnie� jest
wa�na... mimo wszystko - zapewni�am.
- Podobnie jak zabawa nad rzeczk�, jak uganianie si� ze Szkaradkiem i tyle
innych rzeczy.
- Chcesz powiedzie�, �e dla Jakuba szko�a jest najwa�niejsza? - domy�li�am si�.
Mimo wszystko nie mog�am poj��, dlaczego akurat dla Jakuba szko�a jest a� taka
wa�na. My�la�am o tym i my�la�am. Pr�bowa�am nawet przebada� Jakuba. W ko�cu
zn�w zwr�ci�am si� do dziadka. Ale on nie chcia� na ten temat rozmawia�. Zby�
mnie, m�wi�c:
- Gdyby� ka�dego ranka musia�a karmi� �winie, ugania� si� za stadem kr�w,
wiedzia�aby� na pewno, dlaczego szko�a jest taka wa�na.
Jakub bardzo stara si� by� dobrym uczniem. I musz� przyzna�, ostatnio idzie mu
coraz lepiej, nawet pod wzgl�dem higieny, przynajmniej do ostatniego czwartku.
19
Nie wiem, jak jest gdzie indziej, ale w mojej klasie pani Monika codziennie bada
�stan higieny uczni�w". Tak si� to nazywa. Nasza pani sprawdza wtedy czysto��
r�czek, szyi, buzi, w�os�w. No i n�g. A dok�adniej to jednej nogi; pani
widocznie uzna�a, �e sprawdzanie czysto�ci obu n�g to strata czasu. Dlatego w
poniedzia�ki, �rody i pi�tki pokazujemy praw� nog�, lew� - we wtorki i czwartki.
Troch� si� wi�c zdziwili�my, kiedy w ten ostatni czwartek pani przed
rozpocz�ciem
lekcji powiedzia�a:
- Drogie dzieci, a teraz zdejmijcie buty i skarpety z prawych n�ek. Chc�
zobaczy�, czy zosta�y nale�ycie umyte.
Pos�usznie zdj�li�my buty z prawych n�ek, chocia� wi�kszo�� z nas pami�ta�a,
�e w czwartki pokazuje si� lewe nogi. Nikt jednak nie protestowa�, bo w ko�cu,
jakie to ma znaczenie, lewe czy prawe nogi, prawda? Jedynie Jakub od Morka zdj��
but z lewej nogi. Pani pewnie tego by nie zauwa�y�a, gdyby nie Andrzejek,
ten od Tetmera.
- Prosz� pani, prosz� pani -zawo�a� - on zdj�� but z lewej nogi.
- Jakub nie odr�nia lewej nogi od prawej - �mia�a si� Ula.
20
Inne dzieci te� si� zacz�y na�miewa� z Jakuba.
Ja nie �mia�am si�, bynajmniej. Z czego tu si� �mia�? Ka�dy mo�e si� pomyli�.
Szczerze m�wi�c, nie zawsze i nie od razu wiem, gdzie jest lewa, a gdzie prawa
strona.
Ale Jakub si� nie pomyli�. On z rozmys�em pokaza� lew� nog�-
- Dzi� jest czwartek - t�umaczy� si�, zmieszany, ca�y w p�sach. - W czwartki
pokazujemy lew�...
- Wiem. Pomyli�y mi si� dni, przepraszam - powiedzia�a pani. - Ale skoro ju�
wszyscy pokazuj� praw� nog�, dla porz�dku zdejmij i ty, Jakubku, but z drugiej
nogi.
Jakub zrobi� to z wyra�nym oci�ganiem. Dopiero kiedy �ci�gn�� skarpetk�,
zrozumieli�my, dlaczego. Pani dos�ownie oniemia�a, jak zobaczy�a, �e nogi Jakuba
nie pasuj� do siebie - przy lewej czy�ciutkiej, prawa by�a jak ta �wi�ta ziemia.
Musz� powiedzie�, �e w tamten czwartek pani Monika nie mia�a najlepszego dnia.
Wszystko dlatego, �e na zako�czenie badania �stanu higieny uczni�w" postanowi�a
sprawdzi� czysto�� naszych g��w.
G�owy mieli�my jak nale�y. Do czasu wszystko sz�o wi�c jak z p�atka. Ale do
czasu. Podczas sprawdzania �stanu higieny uczni�w" na g�owie Moniki z Glaznot
nasza pani nagle odskoczy�a od niej jak oparzona. Widzieli�my, �e nie jest w
stanie wydusi� z siebie cho�by s�owa.
- Niech si� pani nie boi - spr�bowa�a pocieszy� nasz� nauczycielk� Krysia, kt�ra
siedzi w jednej �awce z Monisi�. - To, prosz� pani, tylko weszki. One s� ma�e i
specjalnie nie gryz�. Czasem spaceruj� sobie po naszej �awce wte i wewte, nie
robi�c nikomu �adnej krzywdy.
21
Pomy�la�am, �e podobnie jak pani, albo jeszcze bardziej, przera�ona by�aby moja
mama. Dlatego postanowi�am, �e na przerwie poprosz� Monik� o jedn� weszk�. Ale
zrobi� mamu- i si psikusa! Nie jestem tylko pewna, czy Monika zechce mi j� da�.
?? straszny z niej chciwus. Nigdy nikomu nic nie da za darmo. Z drugiej jednak
strony, co jej ub�dzie z powodu jednej wszy? Ma ich przecie� tyle, �e,
bezpa�skie, wychodz� i w�druj� sobie po klasie, nie robi�c nikomu krzywdy.
Tatu� kupik traktor bez n/egodztwo�ct
Mo i sta�o si�: tatu� kupi� traktor. On jest ca�y pomara�czowy. To znaczy ca�y
jest z �elaza, a tylko go w tej fabryce od traktor�w pomalowano na kolor
pomara�czowy. Tatu� powiedzia� �e nie wszystkie traktory s� pomara�czowe. Bywaj�
traktory r�ne, np. zielone, niebieskie, ��te albo czerwone. Ale tatu� wybra�
w�a�nie pomara�czowy.
- Uwa�am, �e kolor pomara�czowy najbardziej rzuca si� w oczy - t�umaczy�. -
Chcia�em, �eby moja c�reczka od razu widzia�a, gdzie w polu jestem i co ja tam
robi�.
No i fajnie, �e tatu� kupi� ten traktor. Tak powiedzia� dziadek. I jeszcze doda�:
prosz� bardzo, niech teraz ten traktor, g�upie bydle, poci si�, pracuj�c w polu.
On, dziadek, nie ma nic przeciwko temu. Ani mu w g�owie przejmowa� si� jak��
bezduszn� maszyn�.
Zauwa�y�am, �e dziadek jest jakby obra�ony na bezduszn� maszyn�. W ka�dym b�d�
razie - omija traktor z daleka. I mo�e jeszcze troch� udaje, �e traktora nie
zauwa�a. Chocia�, z drugiej strony, jak go nie zauwa�y�, kiedy toto z war-
24
kotem i hurgotem wje�d�a na podw�rko, �e a� kury uciekaj� sdzie pieprz ro�nie, a
wystraszone g�si pr�buj� wzbi� si� w powietrze.
Przeciwko ha�asom czynionym przez traktor najg�o�niej protestuje Filomena. Moja
g�ska ci�gle nie mo�e si� uspokoi�
chocia� silnik dawno jest ju� wy��czony. Wtedy co ja mam robi�, przytulam
Filomen�, a ona, u�alaj�c si�, powtarza mi tu� przy uchu to swoje g�, g�.
G�aszcz� j� po d�uga�nej szyi, a� si� w ko�cu ucisza. Ja, w przeciwie�stwie do
dziadka, jestem strasznie ciekawa tego traktora. Ale to nic dziwnego. Wed�ug
mamy, jestem ciekawa wszystkiego. I dlatego ci�gle s� ze mn� k�opoty. Je�eli z
tej ciekawo�ci popadam w jakie� tarapaty, mamusia ju� nawet nie krzyczy, tylko
tul�c mnie, podobnie jak ja swoj� g�sk�, powtarza: �Oj, Maja, Maja, zobaczysz,
napytasz ty sobie kiedy� k�opot�w".
Jak pami�tacie, z powodu traktora musia�am si� sta� koniokradem. Wszystko przez
to, �e tatusiowi brakowa�o pieni�dzy na zakup traktora. W�a�nie dlatego chcia�
sprzeda� Kasztank� i Ma�ka, co - jak zauwa�y� dziadek - by�oby z jego strony
wielk� niegodziwo�ci�. By�am gotowa zrobi� wszystko, �eby tatu� z powodu koni
nie popada� w niegodziwo��. Najpierw pomy�la�am, �e jakby�my z dziadkiem
po�yczyli tacie troch� pieni��k�w, to on by mo�e pozostawi� nam nasze
25
konie. Okaza�o si�, �e dziadek nie ma �adnych pieni�dzy, a ja w �wince-skarbonce
mia�am tyle groszak�w, co kot nap�aka�. No i wtedy co ja mia�am robi�, sta�am
si� koniokradem. A by�o tak:
W nocy wyprowadzi�am Kasztank� i Ma�b stajni i pojecha�am Bl�ber�, �wirowni�,
jest mi�dzy Reszka mi i lasem. Ukry�am konie na dnie wykopu. One tam
spokojnie pas�y si� a� do rana. Do domu wr�ci�am dopiero wtedy, gdy by�o
ju� za p�no, �eby jecha� na targ do Lubawy. Co si� w domu dzia�o, lepiej
nie wspomina�. Wystarczy, �e powiem tylko tyle: spokojnie nie by�o,
bynajmniej. Ale jedno w tym wszystkim by�o dobre: tatu� ju� nawet nie wspomnia�
o sprzedawaniu koni. Widocznie, my�la�am, kto� mu te niegodziwo�ci wybi� z g�owy.
Tylko kto?
Wszystko to troch� mnie niepokoi�o. Czy nie kryje si� za tym jaki� podst�p?
Dlatego postanowi�am wzi�� dziadka na spytki.
26
- Dziadku - spyta�am - jak my�lisz, kto odwi�d� tat� od zrobienia niegodziwo�ci?
- O czym ty dziecko m�wisz? O jakie niegodziwo�ci ci chodzi?
- Oj dziadku, dziadku. Najpierw m�wisz, a potem sam nie pami�tasz, co m�wisz.
Powiedzia�e�, �e sprzedanie Kasztanki i Ma�ka by�oby ze strony taty wielk�
niegodziwo-�ci�. I ja si� z tob� zgodzi�am, absolutnie. To na pewno by�aby
wielka niegodziwo��. No co, naprawd� nie pami�tasz?
- Mo�e i m�wi�em - przyzna� dziadek z wyra�nym oci�ganiem. Po czym doda� tonem
usprawiedliwienia.- A bo to, widzisz Maju, cz�owiekowi w z�o�ci czasem wymsknie
si� co� takiego, czego nie powinien m�wi�, zw�aszcza �e, prawd� m�wi�c, konie s�
twego taty, nie nasze. I on ma prawo je sprzeda�, a my nie mo�emy nawet
powiedzie� marnego s�owa.
Przez d�u�sz� chwil� zastanawia�am si� nad tym, co mi t�umaczy� dziadek. W ko�cu,
zrezygnowana, musia�am przyzna� dziadkowi racj�.
- Przecie� nie jestem g�upia. Sama wiem, �e tak naprawd� one s� jego, nie nasze
- przyzna�am. Ale zaraz poprawi�am si�: - Bardziej jego ni� nasze. M�w dziadku
co chcesz, jednak ja nadal uwa�am, �e sprzedaj�c je, tatu� nie post�pi�by za
godziwie. To pewne jak amen w pacierzu - t�umaczy�am z pe�nym przekonaniem. A
poniewa� nie nale�� do os�b, kt�re �atwo ust�puj�, ponowi�am pytanie: -No wi�c,
jak my�lisz dziadku, kto odwi�d� tat� od sprzedania koni?
Od razu wiedzia�am, �e dziadek zna odpowied� na moje pytanie. Ale z jakiego�
powodu nie chce tego powiedzie�.
27
A przynajmniej bardzo stara si�, �ebym w jego g�osie wyczu�a wahanie.
- Wychodzi mi na to, �e twoja mama - powiedzia� z oci�ganiem. A ja by�am
ogromnie rada, �e w ko�cu potrafi�am wydusi� z niego to o�wiadczenie.
- Rany boskie, jak ona to zrobi�a? - zapyta�am, pe�na podziwu, a jednocze�nie z
niedowierzaniem.
No, bo tak. Z powodu zapowiedzianej przez tat� sprzeda�y koni, dziadek, kt�ry
mimo osiemdziesi�ciu lat wcale nie wygl�da� na dziadka, nagle, z dnia na dzie�,
sta� si� prawdziwym dziadkiem - jego zawsze zawadiacko podkr�cone do g�ry w�-
siska nagle zrobi�y si� jak w�sy suma, a w�osy, sztywne, nieugi�te, stercz�ce
jak druciana szczotka, zmieni�y si� nie do poznania. Pami�tam, powiedzia�am
mamie: �Co� mi si� zdaje, �e dziadkowe w�osy po�o�y�y uszy po sobie".
Mama przyzna�a mi racj�. Ze smutkiem pokiwa�a g�ow�. Wtedy zdoby�am si� na
odwag� i powiedzia�am, �e tu nie ma co kiwa� g�ow�, tylko trzeba na gwa�t ruszy�
g�ow�, �eby go ratowa�. Jednak mama �adnych obietnic co do ratowania nie
28
poczyni�a. Na szcz�cie on sam si� uratowa�. Po tym, jak tatu�, nie sprzedaj�c
koni, kupi� traktor, dziadek natychmiast, sam z siebie, sta� si� zn�w dziadkiem,
kt�ry nie wygl�da jak dziadek.
Tatu� cz�sto powtarza, �e nic samo z siebie si� nie dzieje. Za wszystkim,
twierdzi, stoi jaka� przyczyna. I wi�c i za tym, �e tatu� post�pi� godziwie,
kupuj�c traktor bez sprzedawania koni, te� musi co� albo kto� si� kry�. No i w
ko�cu dziadek, przyci�ni�ty przeze mnie do muru, wyduka�, �e tym cudotw�rc� jest
mama...
Uzna�am, �e to bardzo fajnie mie� mam�-cudotw�rc�. Ale jeszcze fajniej by�
samemu takim cudotw�rc�. Ile� spraw to by mi rozwi�za�o!
Przez kilka dni dziadek mia� mnie z g�owy. Zwyczajnie, nie mia�am dla niego
czasu. Musia�am przecie� zdecydowa�, co jako cudotw�rca zmieni�abym w pierwszym
rz�dzie. Bo tak od razu, na hura, wszystkiego nie da si� zmieni�. W odmienianiu
�wiata pewnie r�wnie� obowi�zuje jaki� porz�dek oraz kolejno��.
Postanowi�am, �e najpierw zrobi�abym co� takiego, �eby dziadek sta� si� ciut
m�odszy. Nie, nie przeszkadza mi to, �e ma on, jak sam m�wi, osiemdziesi�t kilka
wiosen. Ale� sk�d! Bynajmniej nie chcia�abym, �eby nagle sta� si� m�ody. Bo
prawdziwy dziadek musi sw�j wiek mie�! A m�j dziadek jest najprawdziwszy z
prawdziwych. Ale troszeczk� m�odszy m�g�by jednak by�. Bo teraz, graj�c ze mn� w
pi�k�, od razu dostaje zadyszki. Jakby uby�o mu kilka lat, gra�by w pi�k� ile by
tylko chcia�. A przy okazji, za jednym zamachem, za�atwi� sobie now� futbol�wk�
- zdecydowa�am.
W sprawie futbo��wki musia�am naradzi� si� z ch�opakami. Bo Jakub od Morka za
ka�dym razem jak B�a�ejek
29
przymierza si� do �jedenastki" albo kornera, ostrzega: �Pami�taj, nie wal za
mocno, pi�ka ledwie zipie". A wtedy B�a-�ejek skar�y si�: �Do chrzanu z tak� gr�,
kiedy trzeba gra� na p� gwizdka". Dlatego ch�opaki strasznie si� ucieszyli, gdy
im powiedzia�am, �e b�dziemy mie� now� futbol�wk�.
- A sk�d we�miesz tyle forsy ? - zainteresowa� si� B�a�ejek.
- No w�a�nie - przy��czy� si� Jakub. - Sk�d? Powiedzia�am, �e �adnych pieni�dzy
nie mam i nie potrzebuj�. �e nowiute�k� pi�k� sobie wyczaruj�.
-Jak to - wyczarujesz? - zdumia� si� B�a�ejek.
- No, w�a�nie. Jak?
- Najzwyczajniej w �wiecie - o�wiadczy�am pewnym g�osem. A poniewa� po minie
ch�opak�w widzia�am, �e trudno
30
im w t� zwyczajno�� czarowania uwierzy�, szczerze wyzna�am: -Dok�adnie to
jeszcze nie wiem, jak si� czaruje. S� jakie� sposoby. Moja mama zna si� na tym.
Mama wzi�a i wyczarowa�a tacie pieni�dze, i on kupi� traktor. Kupi� bez
sprzedawania koni. Jak mi nie wierzycie, mo�ecie sami zobaczy� traktor. Stoi na
podw�rzu.
O tym i Jakub, i B�a�ejek wiedzieli bez zagl�dania na nasze podw�rze. U nas, w
Reszkach, jak kto� kupi nowy telewizor, a c� dopiero traktor, wiedz� wszyscy.
Nowiusie�ki traktor by� dla ch�opak�w licz�cym si� argumentem. Bo jak nie
wierzy� w mo�liwo�� czarowania, skoro traktor stoi, mo�na go zobaczy� i dotkn��.
Ale ja, dla umocnienia ich w wierze, pochwali�am si� jeszcze, jak to za pomoc�
czar�w sprawi�, �e dziadek stanie si� m�odszy.
B�a�ejkowi bardzo si� spodoba�o, �e mo�na sta� si� m�odszym. Pocz�tkowo Jakuba
to r�wnie� jakby ucieszy�o. Ale potem, nagle, spu�ci� g�ow�, przygarbi� si�.
Wygl�da� dok�adnie tak, jak futbol�wka, z kt�rej zesz�o powietrze.
-Jakub, co si� sta�o? - zapyta�am zaniepokojona.
- E, nic - b�kn��. - Mama m�wi�a, �ebym raz dwa wraca�. Mia�em jej poda� co� do
jedzenia. Sama przecie� nie we�mie. Na �mier� zapomnia�em - t�umaczy� si�.
Patrzyli�my z B�a�ejkiem, jak odchodzi: niewyro�ni�ty, przygarbiony, z r�kami
prawie a� po �okcie w kieszeniach zbyt obszernych, chyba tatowych spodni -
�a�osny o�miolatek wygl�daj�cy jak pi�cioletni szkrab.
31
- Co mu si� sta�o? - zapyta� z kolei B�a-�ejek.
- E, nic - b�kn�am.
Ale ja ju� wiedzia�am. A przynajmniej domy�la�am si�, jak straszn� przykro��
zrobi�am Jakubowi. Dlaczego nie pomy�la�am o mamie Jakuba? Przecie� ja bardzo
lubi� cioci� Janeczk�. Mimo �e od urodzenia Jakuba le�y sparali�owana, u�miecha
si�, gdy mnie widzi, wypytuje o to, o tamto. Pyta, bo j� wszystko interesuje, a
nie tylko - z grzeczno�ci. Jest w og�le fajna. My�l�, �e bardzo trudno by�
fajnym, u�miecha� si� i cieszy� cudzym szcz�ciem, jak trzeba le�e� nieruchomo
ca�ymi latami. A ja o cioci Janeczce nawet nie pomy�la�am. Zamiast wyczarowa�
uzdrowienie cioci Janki, za�atwiam now� futbol�wk�. Zgrzeszy�am, mocno
zgrzeszy�am - my�la�am w panice. - No nie wiem, czy mi ksi�dz Witold da grzech�w
odpuszczenie.
Nie po�egnawszy si� nawet z B�a�ejkiem, pop�dzi�am do domu z mocnym
postanowieniem poprawy. I przez ca�y czas powtarza�am w my�lach: �Uzdrowi�
cioci� Janeczk�, na pewno j� uzdrowi�. Niech mi tylko dziadek opowie, jak mama
czarowa�a tat�. Niech dok�adnie opowie, z najdrobniejszymi szczeg�likami. A przy
okazji sprawi�, �e Jakub od Mork�w nie b�dzie musia� tyra� jak ostatni parobek -
obrz�dza� �wi�, karmi� i doi� kr�w i w og�le tego wszystkiego, co teraz robi od
rana do nocy, przez co nie ma na nic czasu, i przewa�nie to wcale a wcale nie ma
kiedy bawi� si� ze mn�".
Zziajana, dopad�am dziadka, kt�ry w spichlerzu nasypywa� zbo�e do work�w.
32
- Dziadku, szybko. Raz dwa naucz mnie czarowania - zawo�a�am, z trudem �api�c
powietrze.
Dziadek niespiesznie odstawi� worek, usiad� na nim, otar� spocone czo�o, wcale
przy tym nie patrz�c na mnie. Zachowywa� si� troch� tak, jakby mnie nie zauwa�a�.
Ca�ym sob� pokazywa�, �e bynajmniej nie pali si� do robienia czegokolwiek raz
dwa. I trudno si� dziwi�, �e nie by�o mu spieszno, jako �e przynajmniej kilka
razy dziennie ka�� mu co� zrobi� raz dwa.
- Jakiego czarowania? - zapyta�. - Czy� ty, Maja, rozum postrada�a?
- Dziadku, nie drocz si� ze mn�. To naprawd� wa�na i pilna sprawa. Sam mi
opowiada�e� o czarowaniu. Teraz ono na gwa�t jest mi potrzebne. Tylko nie m�w
znowu, �e nie wiesz, o co chodzi.
Ju� dawno zauwa�y�am, �e z pami�ci� nie jest najlepiej u mego dziadka. Owszem,
on cz�sto tylko udaje, �e nie pami�ta. Ale tym razem wcale nie udawa�. I dlatego
musia�am przypomnie� nasz� rozmow� o tym, kto odwi�d� tat� od sprzedania koni.
- Powiedzia�em, �e twoja mama - przypomnia� dziadek.
- No w�a�nie. I co?
- I nic - dziadek wyra�nie, chyba szczerze, nadal nic a nic nie rozumia�.
- Chodzi o to - t�umaczy�am - jak ona to zrobi�a.
33
- My�l�, �e u�y�a sposobu.
- Jakiego, dziadku, sposobu?
Z jakiego� powodu dziadek nie mia� ochoty opowiada� o sposobach, jakie mama ma
na tat�. Po jego minie widzia�am, �e wola�by ju� zako�czy� t� rozmow�. Ja jednak
nie ust�powa�am.
- No - ponagli�am.
- Wychodzi mi na to, �e u�y�a babskiego sposobu.
To mi da�o do my�lenia. Ale nic wymy�li� nie mog�am. Zrozumia�am jedno, i zaraz
to powiedzia�am dziadkowi:
- My�l�, �e taki spos�b to dobra rzecz. Czy ja te� mog� mie� jakie� w�asne
sposoby? - zapyta�am pe�na nadziei.
- Ho, ho, ile ich wnusiu masz! - �mia� si� dziadek. - Rzek�bym, �e masz ich bez
liku..
- A jakie na przyk�ad?
- R�ne. Je�eli nie zrobi� czego�, co ty chcia�aby� mie�, wtedy moja wnusia od
razu znajdzie jaki� spos�b, �e ja, stary g�upiec, ta�cz� tak, jak mi zagrasz.
Wszyscy siedzimy
w kuchni i dos wiadcz amy
rodzinnego szcz�cia
X ju� jest jesie�. Od kilku dni ca�y �wiat spowi�a szaruga. Za oknem si�pi
nieustanna m�awka. Pogoda taka, �e jak powiada dziadek, psa z domu nie wygonisz.
I rzeczywi�cie, Szkaradek roz�o�y� si� na �rodku kuchni i ani my�li wychodzi� na
dw�r.
- A to szelma - zrz�dzi tatu� z udawan� z�o�ci�. Tak naprawd� to m�wi to z
sympati�, a nawet czu�o�ci�. - Roz�o�y�o si� panisko na p� kuchni, a ty
cz�owiecze omijaj zwierza, uwa�aj, �eby bro� Bo�e nie nadepn�� na jego kud�y.
Kundel rozpuszczony jak dziadowski bicz. Gdzie to widziane, �eby wielkie psisko
ca�ymi dniami wylegiwa�o si� w domu.
- Niby kto go rozpu�ci�? - zapyta� dziadek. I ju� wiedzia�am, �e rozpoczyna si�
przekomarzanie mi�dzy tat� i dziadkiem, do kt�rego dochodzi co najmniej kilka
razy dziennie z byle powodu albo i bez powodu. - Masz oczywi�cie na my�li mnie i
to Bogu winne dziecko?
- No i prosz�. Nie darmo powiada si�: uderz w st�, a odezw� si� no�yce. A jak
my�lisz, dziadku, kogo ja m�g�bym mie�
na my�li? Oczywi�cie, �e was. Tylko zwariowany dziadek i jego nie mniej szalona
wnusia...
- ...wywracaj� �wiat do g�ry nogami, tak? To mia�e� na my�li, kochany zi�ciu? -
mocno zaperzy� si� dziadek. Ale ja wiedzia�am, �e i tym razem z wielkiej chmury
b�dzie ma�y deszcz. Tata i dziadek poswarz� si� troch�, nawet na siebie
pokrzycz�, a po pi�ciu minutach b�d� rozmawia� jakby nigdy nic. - R�b, jak
chcesz. W ko�cu ty tu jeste� gospodarzem. Twoje, nie moje zdanie si� liczy. Kto
by tam zawraca� sobie g�ow� dziad-
kiem-rencist�. Nie chcesz mie� w mieszkaniu psa, nie b�dziesz go mia�. - I
zwracaj�c si� do Szkaradka, zawo�a�: -Niedobry psie, rusz�e si�!...
37
Szkaradek le�y z przymknie- j^,�
tymi oczami, pewien, �e nikt go ^--<r*" >k
jednak nie ruszy. Od czasu do f**^Z i tt
czasu leniwie unosi powieki, ?^ *\\ ? ti
�eby zerkn��, co si� woko�o V,,\ \ f^^^-JJ dzieje. I o co znowu ca�y ten
??^^^^? ^^^^^^ ha�as. P�ki co, ani mu w g�owie s�ucha� polecenia dziadka.
Jak by�am ma�a, o, taka malutka, pami�tam, pyta�am: �Dziadku, co ptaszki m�wi�?"
I dziadek chwil� nads�uchiwa�, a potem opowiada�: �Dzie� dobry, Maju -t�umaczy�
�od r�ki" ptasi� mow�. - Czy dobrze dzisiaj spa�a�?" albo kiedy indziej dla
odmiany ptaszki pyta�y: �Ma-jeczko, kiedy nam przyniesiesz troch� ziarenek?".
Teraz jestem du�a i ju� wiem, �e z ptaszkami nie da si� �po ludzku" rozmawia�.
Ale ze Szkaradkiem bez trudu mog� si� dogada�. Cz�sto przemawiam do niego i on
przewa�nie wie, o co mi chodzi. A skoro wie, to znaczy - rozumie. Podobnie jak
ja rozumiem, o co Szkaradek prosi. Wystarczy uwa�nie popatrze�. Teraz na
przyk�ad, rozgl�daj�c si� woko�o, zdaje si� m�wi�:
- Czemu mia�bym wychodzi�? A bo to mi �le w kuchni? O co ten ca�y raban?
Powiedzcie, komu tu zawadzam, no komu?
Ale dziadek, zaj�ty swarzeniem si� z tat�, nie zwraca uwagi na Szkaradka. Uchyla
drzwi do sieni i wo�a:
- No, kundlu, fora ze dwora!
- Zaraz, zaraz - odzywa si� tatu�, zerkaj�c w okno. - Nie b�d� dziadku taki
raptus. Co� mi si� zdaje, �e teraz to zaczyna ju� mocno si�pi�. Trzeba nie mie�
serca, �eby wygania�
38
zwierzaka na tak� pluch�. - Po czym dodaje pojednawczo: -Mo�e zaraz si�
przeja�ni, to go dziadku wygonisz. - Po czym m�wi do Szkaradka: - Le� sobie
piesku spokojnie. Nie pozwolimy ciebie skrzywdzi�.
- Wychodzi na to, �e to niby ja mia�bym by� tym krzywdzicielem?! - pyta dziadek
podniesionym g�osem. - Sama Hela powiedz, czy ten tw�j m�� ma dobrze w g�owie?
Jak ty kobito z nim wytrzymujesz? On nawet �wi�tego wyprowadzi z r�wnowagi -
zapewnia z wielkim przekonaniem - a c� dopiero cz�owieka z krwi i ko�ci.
Normalnie to dziadek jest jak najbardziej cz�owiekiem z krwi i ko�ci, ale tym
razem chyba postanawia by� �wi�ty, bo poprzestaje na o�wiadczeniu: - Wiedz, ani
mi w g�owie krzywdzi� to biedne zwierz�. Ani teraz, ani kiedykolwiek indziej.
Czasem my�l�, �e tak naprawd�, to mama jest �wi�tym cz�owiekiem, skoro z takim
spokojem znosi nieustanne sprzeczki mi�dzy dziadkiem i tat�. Albo, po prostu,
sw�j rozum ma i wie, �e nic one nie znacz� i na niczym si� ko�cz�. W ka�dym b�d�
razie mimo uszu pu�ci�a pytania dziadka.
Na og� mamusia nic sobie nie robi z codziennego swarze-nia si� dziadka i taty.
Co najwy�ej, kiedy tatu� i dziadek przebior� zwyk�� miar� w pokrzykiwaniu na
siebie, wzrusza ramionami i m�wi do mnie: �Popatrz, Maju, jakie te ch�opy
g�upie". I wtedy ja czuj�, �e my, kobiety, jeste�my naprawd� o wiele m�drzejsze
od �g�upich ch�op�w".
Prawd� m�wi�c to my, kobiety, nie mamy dzisiaj czasu zajmowa� si� dziadkiem i
tat�. Mamy na g�owie o wiele wa�niejsze sprawy. Wczoraj, nad wieczorem, mama
przynios�a do kuchni dzie�� z zakwasem. Pewnie nie wiecie, co to takiego
39
Szkaradek le�y z przymknie- jw^,�
tymi oczami, pewien, �e nikt go ^?~ ?.
jednak nie ruszy. Od czasu do ?**???'^ A
czasu leniwie unosi powieki, ?^ *\ \ f tl
�eby zerkn��, co si� woko�o Vy�. \ i ><wy*^ j/y dzieje. I o co znowu
ca�y ten ??^^^?^^ \?^^^^^ ha�as. P�ki co, ani mu w g�owie s�ucha� polecenia
dziadka.
Jak by�am ma�a, o, taka malutka, pami�tam, pyta�am: �Dziadku, co ptaszki m�wi�?"
I dziadek chwil� nads�uchiwa�, a potem opowiada�: �Dzie� dobry, Maju -t�umaczy�
�od r�ki" ptasi� mow�. - Czy dobrze dzisiaj spa�a�?" albo kiedy indziej dla
odmiany ptaszki pyta�y: �Ma-jeczko, kiedy nam przyniesiesz troch� ziarenek?".
Teraz jestem du�a i ju� wiem, �e z ptaszkami nie da si� �po ludzku" rozmawia�.
Ale ze Szkaradkiem bez trudu mog� si� dogada�. Cz�sto przemawiam do niego i on
przewa�nie wie, o co mi chodzi. A skoro wie, to znaczy - rozumie. Podobnie jak
ja rozumiem, o co Szkaradek prosi. Wystarczy uwa�nie popatrze�. Teraz na
przyk�ad, rozgl�daj�c si� woko�o, zdaje si� m�wi�:
- Czemu mia�bym wychodzi�? A bo to mi �le w kuchni? O co ten ca�y raban?
Powiedzcie, komu tu zawadzam, no komu?
Ale dziadek, zaj�ty swarzeniem si� z tat�, nie zwraca uwagi na Szkaradka. Uchyla
drzwi do sieni i wo�a:
- No, kundlu, fora ze dwora!
- Zaraz, zaraz - odzywa si� tatu�, zerkaj�c w okno. - Nie b�d� dziadku taki
raptus. Co� mi si� zdaje, �e teraz to zaczyna ju� mocno si�pi�. Trzeba nie mie�
serca, �eby wygania�
38
zwierzaka na tak� pluch�. - Po czym dodaje pojednawczo: -Mo�e zaraz si�
przeja�ni, to go dziadku wygonisz. - Po czym m�wi do Szkaradka: - Le� sobie
piesku spokojnie. Nie pozwolimy ciebie skrzywdzi�.
- Wychodzi na to, �e to niby ja mia�bym by� tym krzywdzicielem?! - pyta dziadek
podniesionym g�osem. - Sama Hela powiedz, czy ten tw�j m�� ma dobrze w g�owie?
Jak ty kobito z nim wytrzymujesz? On nawet �wi�tego wyprowadzi z r�wnowagi -
zapewnia z wielkim przekonaniem - a c� dopiero cz�owieka z krwi i ko�ci.
Normalnie to dziadek jest jak najbardziej cz�owiekiem z krwi i ko�ci, ale tym
razem chyba postanawia by� �wi�ty, bo poprzestaje na o�wiadczeniu: - Wiedz, ani
mi w g�owie krzywdzi� to biedne zwierz�. Ani teraz, ani kiedykolwiek indziej.
Czasem my�l�, �e tak naprawd�, to mama jest �wi�tym cz�owiekiem, skoro z takim
spokojem znosi nieustanne sprzeczki mi�dzy dziadkiem i tat�. Albo, po prostu,
sw�j rozum ma i wie, �e nic one nie znacz� i na niczym si� ko�cz�. W ka�dym b�d�
razie mimo uszu pu�ci�a pytania dziadka.
Na og� mamusia nic sobie nie robi z codziennego swarze-nia si� dziadka i taty.
Co najwy�ej, kiedy tatu� i dziadek przebior� zwyk�� miar� w pokrzykiwaniu na
siebie, wzrusza ramionami i m�wi do mnie: �Popatrz, Maju, jakie te ch�opy
g�upie". I wtedy ja czuj�, �e my, kobiety, jeste�my naprawd� o wiele m�drzejsze
od �g�upich ch�op�w".
Prawd� m�wi�c to my, kobiety, nie mamy dzisiaj czasu zajmowa� si� dziadkiem i
tat�. Mamy na g�owie o wiele wa�niejsze sprawy. Wczoraj, nad wieczorem, mama
przynios�a do kuchni dzie�� z zakwasem. Pewnie nie wiecie, co to takiego
39
ta dzie�a i zakwas? I dzie�a i zakwas potrzebne s� do robienia chleba. Z tym �e
dzie�a to takie specjalne drewniane naczynie, s�u��ce do przygotowania ciasta, z
kt�rego potem piecze si� chleb. A zakwas to nic innego, jak odrobina surowego
ciasta pozostawiona z poprzedniego pieczenia. Mama m�wi, �e w tym zakwasie a�
furczy od bakterii. Ale nie s� to bakterie szkodliwe, przeciwnie - bardzo
po�yteczne. To one sprawiaj�, �e ciasto ro�nie.
Ciasto robi si� z m�ki �ytniej. Oczywi�cie dodaje si� do niej wod�. Jak by�am o,
taka malutka, wiele razy pyta�am mam�, ile potrzeba m�ki i ile wody. Pyta�am, bo
chcia�am sprawi� mamie niespodziank�, przygotowuj�c prawdziwe ciasto, a nie
tylko takie, jakie robi� wszystkie dzieci - z piasku. Ale mama za ka�dym razem
odpowiada�a: �Nie wiem". �Jak mo�na nie wiedzie�, jak si� robi to, co si� robi?"
- dziwi�am si�. A wtedy mama, pr�buj�c to mi jako� wyja�ni�, m�wi�a. �Nie musz�
wiedzie�. Przygotowuj� ciasto �na oko". Poczekaj, podro�niesz troch�, sama
nauczysz si� mierzy� �na oko".
Jak jestem z mam�, mam do niej wiele pyta�. Pytam j� o r�ne tam r�no�ci. I ona
na og� cierpliwie odpowiada. Kiedy�, pami�tam, spyta�am mam�, dlaczego
pieczenie chleba jest takie wa�ne. I czy nie pro�ciej kupi� go w sklepie?
Przecie� wszystkie mamusie w Reszkach chleb kupuj�. A my kupujemy tylko wtedy,
gdy mama nie ma czasu zaj�� si� pieczeniem.
Dziadek by� bardzo nierad, �e rozmawiam z mam� na ten temat. Potajemnie dawa�
nawet znaki, �ebym jak najszybciej zako�czy�a t� rozmow�. Spyta�am potem, o co
mu chodzi�o. Co w tym z�ego, �e chcia�am wiedzie�, dlaczego mama nadal piecze
chleb, chocia� nikt ju� w naszej wsi tego nie robi. �A bo, widzisz -
odpowiedzia� dziadek - lepiej nie wywo�ywa�
40
wilka z lasu. Co my zrobimy, je�li mama p�jdzie po rozum do g�owy i przestanie
piec chleb?". I rzeczywi�cie, zauwa�y�am, �e dziadek jest mocno skwaszony,
je�eli musi je�� chleb kupiony w sklepie. Ju� cho�by dlatego dzie�, w kt�rym
mama zabiera si� do pieczenia chleba, nie jest dla dziadka dniem zwyczajnym.
Zreszt�, my�l�, �e nie tylko dla dziadka, dla nas wszystkich to troch� jakby
�wi�to.
I w�a�nie taki �wi�teczny dzie� nasta� po tym, jak poprzedniego wieczora mama
przynios�a dzie��.
Staram si� pomaga� mamie prawie w ka�dej robocie, z czego ona, szczerze m�wi�c,
nie zawsze jest zadowolona. Ale przy pieczeniu chleba mog� pomaga�, ile chc�. A
koniecznie chc� sypa� m�k� do dzie�y i wlewa� do niej wod�. Z tym �e nie mog�
la� wody i sypa� m�ki ile chc�, a tylko tyle, ile trzeba. Mama uwa�a, �e w�a�nie
w ten spos�b ucz� si� mierzy� �na oko".
Najbardziej to lubi� pomaga� mamie miesi� ciasto. Pewnie nie wiecie, �e jak
tylko ciasto zaczyna rosn��, trzeba je od czasu do czasu przemiesi�, �eby ono,
to ciasto, �apa�o powietrze, bo wtedy lepiej ro�nie. Ciasto musi bardzo
dobrze wyrosn��, �eby upieczony chleb by� pulchny. Mam ma�e r�czki i one,
zdaniem mamy, nie za bardzo nadaj� si� do tej roboty. �Poczekaj jeszcze troch�
pociesza mnie -- wkr�tce
41
i twoje r�czki b�d� w sam raz do ka�dej roboty, a nie tylko do tego, �eby miesi�
ciasto". A wtedy ja za ka�dym razem pytam: �Mamusiu, czy wiesz, kto u nas ma
najlepsze r�ce do tego, �eby miesi� ciasto?" Mama oczywi�cie udaje, �e tego nie
wie. �Tatu� - m�wi�. - Ma d�onie wielkie, jak bochny chleba". Bynajmniej nie
m�wi� tego, �eby tacie dokuczy�. Owszem, wszyscy wtedy �miejemy si� z taty. Ale
i on, ogl�daj�c swoje d�onie, te� si� przecie� �mieje.
Tak w og�le to nie za bardzo si� martwi�, �e mam wci�� ma�e r�ce. Uwa�am, �e
ma�e r�ce maj� sporo zalet. Je�eli na przyk�ad mama ka�e mi zrobi� co�, na co ja
akurat nie mam ochoty, zawsze mog� powiedzie�, �e mam ma�e r�czki i �e one nie
za bardzo nadaj� si� do tej roboty. Ale wtedy mama zwykle zapewnia, �e akurat do
tej roboty nadaj� si� jak najbardziej.
Uwa�am, �e w dniu, kiedy mama piecze chleb, moje r�ce najbardziej nadaj� si� do
wrzucania polan do pieca. Dlatego
42
siedz� przed kuchenn� p�yt� i pilnuj� ognia. Musz� bardzo uwa�a�, �eby ogie� nie
by� ani za ma�y, ani za du�y. Przez to uwa�anie nie mam kiedy zajmowa� si�
dziadkiem. My�l�, �e w�a�nie dlatego, �e si� nim nie zajmuj�, dziadek droczy si�
z tat�.
Rzadko, bo rzadko, ale zdarza si�, �e po wyj�ciu z pieca chleb jest nie do��
upieczony albo przypalony. Wtedy dziadek staje si� strasznie marudny. Od razu
m�wi, �e piec by� nie do�� nagrzany (tak m�wi, gdy chleb jest niedopieczony) al-
bo, przeciwnie, nagrzany za bardzo (gdy bochenki przypal� si�). Z apetytem zjada
nawet ten nie za bardzo udany chleb, chocia� m�g�by wtedy je�� chleb
kupiony w sklepie, prawda? Nie, on woli je�� chleb swojski (to okre�lenie
dziadka), chocia� prawie przy ka�dym k�sie mruczy pod nosem: �Gdzie to
widziano, �eby biedne dziecko przymusza� do tak odpowiedzialnej roboty, jak
palenie w piecu".
Dziadek doskonale wie, �e nikt mnie do niczego nie przymusza�. Jednak ja na
wszelki wypadek wol� zabezpieczy� si� przed marudzeniem dziadka. Dlatego pytam:
- Mamusiu, prawda, �e bardzo dobrze pilnuj� ognia?
- Robisz to bardzo dobrze.
- Jak nikt inny?
43
-Jak nikt inny, c�reczko - gor�co, z pe�nym przekonaniem zapewnia mama.
W taki jesienny dzie�, z nadej�ciem wieczoru, do kuchni szybko zakrada si� mrok.
Zdaniem dziadka mrok wy�azi z k�t�w kuchni. Jak dzie� jest s�oneczny, mrok w
k�tach naszej kuchni kuli si� tak, �e go w og�le nie wida�. Ale on tam stale
jest. A z nim, z tym mrokiem, siedz� przyczajone r�ne duszki i stworki. One, te
duszki i stworki, wychodz� na �rodek izby razem z mrokiem. A jak nadchodzi noc i
w izbie jest ju� zupe�nie ciemno, duszki i stworki dopiero� szlej�. Wsz�dzie
jest ich pe�no.
Wiem, dziadek baje mi r�ne bajdy. Ale z tymi stworkami to chyba jednak nie
zmy�la. Bo one cz�sto, jak usn�, przychodz� do mnie, �eby czyni� przer�ne
brewerie. Je�eli przytrafiaj� si� nam we �nie jakie� przera�aj�ce, straszne
przygody, wtedy budz� si�, a serce �omoce mi tak, �e ma�o nie wyskoczy z piersi.
Ale trafiaj� si� te� ca�kiem mi�e i zabawne figle. W�wczas, po przebudzeniu,
le�� cichutko w ciemno�ciach, u�miechaj�c si� do siebie. I bardzo chc�, �eby te
figlarne duszki i stworki wr�ci�y do mnie. Nie wiem czemu, ale one przewa�nie
nie wracaj�. Mo�e ich mamusie i tatusiowie ka�� im ju� i�� spa�?
Nie wiadomo kiedy w kuchni zrobi�o si� tak ciemno, �e ju� dawno nale�a�oby
Zapali� �wiat�o. Ale nikt jako� o tym nie pomy�la�. Wystarczy� nam migotliwy
blask p�on�cych polan, ta�cz�cy po �cianach. Ciep�o z chlebowego pieca
przyjemnie ogrzewa�o moje nogi. S�uchali�my trzaskania p�on�cych szczap i
cichutkiego pochrapywania Szkaradka.
Milczeli�my. Pierwszy odezwa� si� tatu�. Zapatrzony w ogie� w palenisku,
powiedzia� cichym g�osem:
- Wiesz, Maju, czego by mi najbardziej brakowa�o, gdyby
44
kt�rego� dnia twoja mamusia zbiesi�a si� i postanowi�a nie piec chleba?
- Brakowa�oby oczywi�cie chleba - odpowiedzia�am bez wahania. - Nie tylko tobie.
Mnie te�. A ju� najbardziej to dziadkowi.
- Pewnie, �e ka�demu by brakowa�o - zgodzi� si� tatu�. I po chwili doda�: -Ale,
my�l�, chleb nie jest tu najwa�niejszy. Zabrak�oby mi wielu rzeczy: ciep�a
buchaj�cego z pieca, trzaskania p�on�cych polan, zapachu piek�cego si� chleba.
Jednak przede wszystkim tego, �e razem siedzimy w kuchni. Jest wtedy tyle
b�ogiego spokoju...
- Jest troch� tak, jak podczas wigilijnego wieczoru - zauwa�y�am.
- To prawda, �e gdyby nie pieczenie chleba, cz�owiek nigdy by nie do�wiadczy� a�
tyle rodzinnego szcz�cia - potwierdzi� dziadek. - Zawsze m�wi�em, �e kupi�
chleb w sklepie ka�dy g�upek potrafi. - I zaraz doda�: - Jak wiecie, s�uch mam
s�abowity. Zdaje mi si� jednak, �e... No nie, to niemo�liwe. Czy aby na pewno
s�yszycie to, co ja s�ysz�?
Wszyscy przez chwil� nads�uchiwali�my.
- Kukanie kuku�ki. Ki diabe�?� zdziwi� si� tatu�. - Kuku�ka o tej porze roku?
- E tam. Jaka tam kuku�ka - powiedzia�am. - To B�a�ejek. Chce, �ebym wysz�a. To
nasz um�wiony sygna�. Sama mamo powiedzia�a�, �e jestem chowana na dam� i �e nie
mo�na ju� na mnie gwizda�...
45
- Fakt, moja c�rka nie mo�e by� na ka�de gwizdni�cie -potwierdzi�a mama.
- No to teraz ch�opaki kukaj� - �mia� si� tatu�. - Le� ju�, le�, bo si� B�a�ej
zakuka na �mier�.
B�a�ejek, z�y jak osa, o ma�o mnie nie rozszarpa�.
- Kukam i kukam, jak kto g�upi. Co robi�a�? -Nic.
-Jak to, nic?
- No nic. Siedzieli�my w kuchni. -I co?
- Do�wiadczali�my rodzinnego szcz�cia.
- E, co to za szcz�cie siedzie� w kuchni - wyrazi� w�tpliwo�� B�a�ejek. - Bawi�
si� w ciuciu-babk�, to dopiero szcz�cie. Chod�my szybciej. Wszystkie dzieci ju�
na nas czekaj�.
Idziemy przez las,
�piewamy i n/c a nic si� nie boitny
D �a�ejek ma �le w g�owie. Codziennie, id�c do szko�y, musimy przej�� przez ten
las co jest mi�dzy Reszkami i Lipowem. I ka�dego dnia, gdy zbli�amy si� do lasu,
B�a�ejek m�wi:
- O rany, �eby�my tylko nie spotkali �lepego.
Drog� przez las idzie si� g��bokim jarem. Po jednej i drugiej stronie drogi
wznosz� si� ku g�rze strome zbocza w�wozu, poro�ni�te lasem. Na samej g�rze
drzewa wygl�daj� tak, jakby wspiera�y si� wierzcho�kami o niebo. Lubi� patrze�
na te drzewa i na niebo. Ono, to niebo, wije si� nad nami niebieskimi zakolami,
zupe�nie jak rzeka. Albo jakby�my mieli dwie drogi - jedn� nad sob�, drug� pod
stopami.
Mama m�wi, �e ta nasza droga przez las to co� pi�knego. Ja te� tak uwa�am. Jak
�wieci s�oneczko i las ca�y roz�wiergo-tany - jest naprawd� pi�knie. Ale
przecie� nie zawsze �wieci s�o�ce. Bywaj� dni ponure i mroczne. Wtedy nawet
ptaszkom nie chce si� �piewa�. Wtedy las wcale nie jest radosny. Jest tajemniczy
i ponury.
Bez wzgl�du na to, jaki - s�oneczny czy mroczny - mamy dzie�, B�a�ejek nigdy nie
zapomni powiedzie�:
48
- O rany, �eby�my tylko nie trafili na �lepego.
Wtedy kt�ra� dziewczynka - ja, Balbina albo Brygida -m�wi:
- O rany, przestaniesz ty wreszcie! Jeste� nudny z tym swoim �lepym.
- Zobaczysz, jak natrafimy na �lepego, na pewno nie b�dziemy si� nudzi� -
obiecuje B�a�ejek. - Mo�ecie by� pewne, ju� on tam nas rozerwie.
-Jako� do tej pory na niego nie trafi�y�my. A wiesz, dlaczego? - pytamy.
- No dlaczego, m�drale jedne?
- Bo go nie ma. Sam sobie go wymy�li�e�.
- Nic nie wymy�la�em. Nic nie musia�em wymy�la� - B�a�ejek oburza si� naprawd�
szczerze, bez �adnego udawania. I to nas, przyznaj�, zbija troch� z panta�yku.
Dalsza rozmowa o �lepym wygl�da mniej wi�cej tak:
- Skoro ten �lepy jest, dlaczego go nie ma?- pytamy. -Dlaczego nikt go nigdy
nie widzia�?
- Wele os�b widzia�o - stwierdza z ca�ym przekonaniem B�a�ejek.
- Spotka�e� takich, co widzieli? Co oni o �lepym opowiadaj�? - pytamy
podst�pnie.
- Ci, co widzieli, nie maj� nic do gadania. �lepy, kogo spotka, tego zabija.
- Zabija? - pytamy z niedowierzaniem, ale ju� z mniejsz� pewno�ci�, �e go nie
ma. Poza tym, jakby by�, lepiej jednak �lepego nie dra�ni�. Bo nie ma nic
gorszego, jak powiedzie� komu�, kto jest, �e go nie ma.
- Tak. Zabija, ca�kiem na �mier�. Jak tylko kogo� spotka, na nic nie patrzy,
tylko od razu zabija - zapewnia B�a�ejek
49
z pe�nym przekonaniem. I ta jego pewno�� te� daje nam do my�lenia.
Dlatego, na wszelki wypadek, nie pytamy ju� wi�cej o �lepego. Po opowie�ciach
B�a�ejka my dziewczynki - aby tylko by� bli�ej siebie - depczemy sobie po
pi�tach. Zreszt�, zauwa�y�am, r�wnie� ch�opaki z jakiego powodu wol� wtedy
trzyma� si� razem. I wcale po tym, co�my us�yszeli od B�a�ejka, nie za fajnie
jest rozgl�da� si� na boki. Lepiej patrze� wprost przed siebie. I lepiej te� nie
rozmawia� za g�o�no. Dlatego staramy si� m�wi� do siebie szeptem.
- Ej, dziewczyny - st�umionym g�osem odzywa si� kt�ry� z ch�opak�w - boicie si�?
- Nic a nic si� nie boimy - zapewniamy, uparcie patrz�c przed siebie, ale od
czasu do czasu, mimo woli, zerkamy jednak na strome zbocze. � A wy si� boicie?
- Pewnie, �e si� nie boimy - odpowiadaj�. - Te� sobie wymy�li�a! A czego niby
mieliby�my si� ba�? - dziwi� si�. Bardzo si� staraj�, aby to ich zdziwienie
brzmia�o przekonywuj�co.
W pogodny dzie� w�a�ciwie zupe�nie nie ma powodu do l�ku. Od razu wida�, �e pod
drzewami i krzakami ja�owca nic si� nie czai. Ale gdy dzie� pochmurny, mrok
zalega zaro�la. I w tym mroku mo�na dojrze� r�ne rzeczy. Dlatego lepiej za
bardzo nie rozgl�da� si� na boki. Tyle, �e jak si� niewiele widzi, s�yszy si�
strasznie du�o. Pod drzewami co� bez przerwy szele�ci, a wy�ej, w konarach -
skrzypi. I od czasu do czasu ponad lasem przetacza si� przeci�g�e g�o�ne
trzaskanie i co� jak j�k wysokich drzew gi�tych ze straszliw� si��