12312
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 12312 |
Rozszerzenie: |
12312 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 12312 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 12312 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
12312 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Andrzej Zajączkowski
Szlachta polska
Kultura i struktura
Semper
Warszawa 1993
Na okładce: Dwór w Mereczowszczyźnie w powiecie słonimskim. Ilustracja zaczerpnięta z Materyały do architektury polskiej. Tom 1. Wieś i miasteczko. Wydawnictwo Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, Warszawa 1916 (nr 517, s. 195).
© Copyright by Andrzej Zajączkowski, Warszawa 1993
© Ali rights reserved.
No part of this book may be reproduced,
stored in a retrieval system,
or transmitted, in any form of by any means
without the prior permission of the publisher,
Wydawnictwo Naukowe Se.mper
© Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przedruk lub odtwarzanie fragmentów tej książki
w mediach każdego rodzaju
wymaga pisemnego zezwolenia
Wydawnictwa Naukowego Scmper
Jftk W
ISBN 83-85810-03-X
Redakq'a, redakcja techniczna, projekt okładki, skład komputerowy, opracowanie graficzne i kolportaż:
WYDAWNICTWO NAUKOWE Semper ul. Bednarska 2/4,00-310 Warszawa, teL 27 60 83 w. 15
Spis treści
Przedmowa .................................5
Wstęp ....................................9
I. Powstanie szlachty i ogólny obraz jej kultury .........18
II. Granice społeczności szlacheckiej i jej struktura wewnętrzna 30
III. Ruchy strukturowe i jedność stanu ...............36
IV. Naczelne wartości ideologii szlacheckiej ............49
V. Społeczność lokalna i sąsiedztwo ................59
VI. Rzeczpospolita federacją .....................68
VII. Rewolucja 3 Maja ..........................81
VIII. Szlachta polska. Kultura i struktura ...............94
IX. Rozkład szlachty ..........................99
Wybrana literatura ...........................
Przedmowa
Szlachta polska. Kultura i struktura — książka ta jest w istocie drugim wydaniem książki Główne elementy kultury szlacheckiej w Polsce. Ideologia a struktury społeczne opublikowanej przez Ossolineum w r. 1961. Była to praca z dziedziny socjologii historycznej, była socjologiczną analizą określonego tytułem przedmiotu z przeszłości. Szlachta polska merytorycznie nie różni się niczym od Głównych elementów..., cechuje ją tylko szereg redakcyjnych poprawek. Powtarzam: poprawek redakcyjnych mających na celu uwolnienie tekstu od akademickiego żargonu, uproszczenie paru ujęć problemowych, redukcję liczby przypisów mających świadczyć o erudycji autora itp.
Główne elementy... wydane techniką tzw. małej poligrafii (co brzmi dumnie, a faktycznie oznacza zwykły powielacz) w liczbie 800 egzemplarzy rozeszły się w ciągu paru dni. Przypomnijmy: był to rok 1961 gdy
0 szlachcie należało pisać inwektywnie (a najlepiej nie pisać wcale) tak więc publikacja nie będąca ujadaniem na karmazynową przeszłość w języku rzekomo naukowym wzbudziła już nie zainteresowanie, ale wręcz stała się sensacją. Wzbudziła też zainteresowanie za granicą. Artykuł zawierający główne jej tezy ogłoszony został przez ojca współczesnej francuskiej nauki historycznej F. Braudela («Annales» 1963,1) a całość w tłumaczeniu niemieckim ukazała się w serii «Wissenschaftli-sche Ubersetzungen», wydawanej przez J. G. Herder Institut (Mar-burg/Lahn 1967). Z twierdzeń zawartych w Głównych elementach... korzystali także uczeni obcy. Ostatni, o którym wiem, to Norman Davies w God"s Play Ground. A History ofPoland, Oxford 1987. Ważniejsze dla mnie jednak okazało się zainteresowanie książką różnego kalibru polskich pracowników nauki, uczonych lub tylko „naukowców".
Jeżeli zajrzeć dzisiaj do katalogu jakiejś biblioteki uniwersyteckiej, to okaże się, że pod hasłem „Andrzej Zajączkowski" figurują Główne elementy... oraz Muntu dzisiaj — analiza polskiej kultury szlacheckiej
1 studium osobowości kulturowej współczesnego Afrykanina. Chodzi tu o tego samego autora. Rzecz wygląda dziwnie, ale przedstawia się bardzo interesująco. Jak doszło do tego, że nobiligraf został afrykanistą? Odpowiedź na to pytanie byłaby przyczynkiem do studium z socjologii nauki, ściślej: wyjaśniłaby działanie jednego z mechanizmów nią rządzącego. Byłaby... ponieważ na tym miejscu dokładnego przedstawię-
nią wydarzeń do tej przemiany prowadzących dokonać nie chcę. Liczni bohaterowie tej historii są na tamtym świecie, w pewnym więc stopniu znaleźli się pod ochroną, a bohaterowie żywi, którzy Przedmów? przeczytają, swobodny ten szkic pojmą tak dobrze, jakby mieli do czynienia z naukowym opracowaniem przeprowadzonego eksperymentu.
Otóż Główne elementy... razem z paru pracami historycznymi były w r. 1962 podstawą przewodu habilitacyjnego przeprowadzonego w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, który skończył się nadaniem mi stopnia przez Radę Naukową (w niej 5 akademików: Kazimierz Ajdu-kiewicz, Józef Chałasiński, Tadeusz Kotarbiński, Władysław Tatarkie-wicz — no i prof. Schaff) 16 głosami „za" przy jednej białej kartce i braku głosów „przeciw". Nadanie stopnia wymagało zatwierdzenia Komisji Kwalifikacyjnej, która mojego awansu nie uznała. Dość charakterystyczne były superrecenzje. Liczba zawartych w nich zarzutów i ...le ton qui fait la chanson... pracę absolutnie dyskwalifikowały, ale recenzje zawierały wniosek ostateczny pozytywny (!). Postępowanie takie jest dość rozpowszechnione. Dyskusji z superrecenzentami tu nie zamieszczam, bo trudno ją prowadzić z jednym tylko przy życiu pozostałym.
Józef Chałasiński, mój ówczesny szef, przewidując trudności natury politycznej (przez małe „p") ogłosił recenzje habilitacyjne w "Przeglądzie Soq'ologicznym»: recenzję własną, Jana Szczepańskiego i Tadeusza Szczurkiewicza. Nie odpowiadało to przyjętym obyczajom, ale chodziło o nadanie jawności sprawie, która zgodnie z regułami praktyki „powinna" być załatwiona po cichu — tak między nami. Było jeszcze parę innych publikacji, ale na przypomnienie zasługuje tu ówczesny młody adiunkt J. Maciszewski. Zajmując stanowisko marksistowskie nie atakował mnie „s principialnoj toczki zrienia", lecz rzeczowo ze mną dyskutował. Co najważniejsze — recenzja jego była uczciwa. On z pewnością Główne elementy... starannie przeczytał i mych poglądów nie przykroił do zamiarów unicestwienia mnie, lecz starał się je zrozumieć, by odrzucić.
Najciekawsze w tej całej sprawie było nie to, co zostało opublikowane, lecz co było szeptane. Tak więc jedna pani ze świata nauki osobiście dotknięta Głównymi elementami... (a ściślej —jednym z przypisów) dała mi w rozmowie jasno do zrozumienia, że ma przyjaciół którzy.... Jeden pan z tego samego środowiska, co owa pani, który raz w życiu mnie widział i z którym nie miałem nic wspólnego, ostrzegał przede mną, jako przed hochsztaplerem. (Jeden z adresatów jego list nti pokazał; przypuszczam, że było ich więcej.) Inny wreszcie pan, też ze świata nauki, przez pośrednika przekazał mi sugestię, bym wystąpił przeciw Józefowi Chałasińskiemu — betę noire politycznych prominentów nauki — co zatwierdzenie habilitacji mi załatwi. Wystarczy — wszystkie szczegóły w pamiętniku, kiedyś do wydania. Cała afera narobiła także wiele zamętu instytucjonalnego. W Radzie Naukowej IFiS-u powołana została komisja interwencyjna. Podobnie zachowało się Pol-
skie Towarzystwo Socjologiczne. W sprawę został zaangażowany prezes PAN Janusz Groszkowski i sekretarz naukowy PAN prof. H. Jabłoński. Tego drugiego radca prawny PAN (nazwiska tego kauzyperdy nie pomnę) przekonał, że nie ma on tytułu do mieszania się do mej sprawy. W tym zamęcie miałem pewną szansę na uzyskanie zatwierdzenia, bo Komisja Kwalifikacyjna o której wyżej, głosowania nad Głównymi elementami... nie przeprowadziła, tylko swe odmowne stanowisko wyraziła odesłaniem akt do Rady Naukowej IFiS. Została więc furtka do negocjacji. Jak można było negocjować? O szczegółach rozpisywać się tu nie warto. Negocjacje wymagałyby jednak pokory, a wynik pozytywny zapewne także posłuszeństwa (problem Józefa Chałasińskiego). Zamiast jednak uszy po sobie położyć potraktowałem odesłanie akt jako formalnie wydaną decyzję negatywną i wniosłem odwołanie do... tej samej Komisji. Zgodnie z zasadą: od Annasza do Annasza. Wynik był pewny, ale chciałem rzecz zamknąć i odzyskać swobodę. Oczywiście Komisja Kwalifikacyjna przy nieco innej obecności jej członków ostatecznie wniosek o zatwierdzenie odrzuciła. Za zatwierdzeniem głosował tylko Jan Szczepański i Stefan Żółkiewski. Głos tego drugiego był dość symptomatyczny. Główne elementy... weszły w naukowy obieg historii literatury, były i są powoływane.
W nauce zostać chciałem. Trzeba było szukać pola innego, zostałem więc afrykanistą. Też znalazł się ktoś politycznie ważny, komu się to nie podobało, ale był on w Polsce jeden i nie historyk ani socjolog, więc okazał się niegroźny.
Stare przysłowie powiada on reuient toutjours a ses premiers amours. Szlachta polska jest takim powrotem. Ale powrotem do wspomnień. Zamierzeń młodości, po trzydziestu latach af rykanistyki, już nie spełnię. A chciałem po kulturze szlacheckiej... no mniejsza z tym.
Okazało się jednak, że Główne elementy... wytrzymały próbę czasu. Wbrew wyrokowi sądu kapturowego, który mnie z nauki o Polsce relegował, ważną i odmienną rolę odegrał czynnik generacyjny. Historycy młodsi, szerzej i głębiej widzący problemy swej dyscypliny niż superre-cenzenci, dostrzegli w Głównych elementach... pewne wartości, które pozwoliły im z moich koncepcji korzystać. Takich jest dzisiaj sporo, ale trzy nazwiska mi się tu przede wszystkim nasuwają. Janusz Tazbir (bodaj pierwszy publicznie mnie począł „rehabilitować"), Jerzy Jedlicki i... Jarema Maciszewski, który z czasem zmienił swe pierwotne zdanie. W drugim wydaniu swej książki Szlachta polska i jej państwo (Warszawa 1986) pisze nawet, że „bez twórczej podniety, jaką była książka Zającz-kowskiego, bez nowatorskich (...) spostrzeżeń i ujęć, bez wskazania na nowe możliwości badawcze i nowe narzędzia poznania przeszłości, nie mógłby zapewne dokonać się wielki postęp w badaniach nad kulturą szlachecką, jaki się dokonał". W niektórych sprawach jestem konserwatystą. Powiem więc, że pierwszy i drugi głos J. Maciszewskiego udo-
wodniły, iż okazał się on wobec mnie — nie boję się określenia w socjalizmie zapomnianego — przeciwnikiem-dżentelmenem. Przeciwnikiem nie naukowym, ale jednak przeciwnikiem — ideowym i politycznym.
Habent suafata libelli, a losy Głównych elementów... i ich autora w pełni przedstawione będą przyczynkiem do rozumienia dziejów nauki polskiej w socjalizmie, prawidłowości rządzących jej światem... no, może nie światem, ale półświatkiem. Przedmowa ta przyczynkiem takim nie jest; zbyt wiele faktów w niej pominięto, zbyt wiele nazwisk przemilczano. Chodzi w niej tylko o wyjaśnienie, jak to się stało, że autor Głównych elementów... i studiów nad polską inteligencją przeszedł do antropologii kulturowej i socjologii rozwoju społeczeństw dla nas egzotycznych. To wyjaśniłem. A obecnego pomniejszenia zainteresowań badawczych tym co obce i powrotu do swojszczyzny tłumaczyć przecież nie trzeba.
Wstęp
Dla wielu potencjalnych czytelników problem sygnalizowany tytułem może wydać się problemem antykwarycznym, wyznaczonym wyłącznie osobistymi zainteresowaniami autora, może wydać się problemem pozbawionym poważniejszego uzasadnienia dla zajmowania się nim współcześnie. Subiektywne zainteresowanie pisarza — rzecz oczywista — jest jedną z głównych instancji przesądzających o wyborze tematu. Tak też jest i w tym wypadku, ale poza tym kultura szlachecka w Polsce zasługuje w pełni na analizę, zarówno ze względów historycznych, jak i najbardziej aktualnych. Ze względów historycznych, ponieważ znanej prawdzie o szlacheckiej omnipotencji w dawnej Rzeczypospolitej winna towarzyszyć dokładna znajomość szlachty, nie tylko jej dziejów w aspekcie prawno-ustrojowym, nie tylko w aspekcie politycznym i gospodarczym, ale również — aż pewnego punktu widzenia przede wszystkim — w aspekcie kulturowym. Znajomość jej kultury zaś jest niedostateczna. Jest ona niedostateczna nie z powodu braku materiałów, tych bowiem wiek XIX nagromadził wiele, ani nawet z braku dość licznych opisowych opracowań. O niedostatecznej znajomości kultury szlacheckiej świadczy brak studiów nad nią jako nad wyraźnie wyodrębnionym kompleksem kulturowym, odpowiednim do stratyfikacyjnego wyodrębnienia szlachty w całej społeczności polskiej. Brak takich studiów właśnie uniemożliwia analityczne spojrzenie na kompleks szerszy, na kulturę polską XVI, XVII i XVIII wieku, o której społecznych komponentach, przy dzisiejszej znajomości rzeczy wnioskować można jedynie - i w innym aspekcie — na podstawie genealogii jej imiennych twórców; uniemożliwia wreszcie rozumienie wielu zjawisk w dziedzinach niezależnych od „kultury" w niejasnym, używanym przez historyków znaczeniu tego słowa. Ukazanie zależności między kulturą a życiem gospodarczym i politycznym jest jednym z zadań tej książki.
Co więcej jednak—polska kultura szlachecka zasługuje na badania również ze względów aktualnych. Truizmem jest dzisiaj twierdzić, że inteligenta polska w kapitalizmie wyrosła bezpośrednio z pnia szlacheckiego, natomiast pozostaje ciągle otwarty problem, w jakiej mierze kultura inteligencka jest kulturą szlachecką lub poszlachecką. Wiedza nasza o kulturze szlacheckiej jest nader powierzchowna, wystarczająca tylko na wyrażenie przypuszczeń co do szlacheckości kultury inteli-
genckiej w kapitalizmie, a nawet socjalizmie. Przypuszczenie to obejmuje nie tylko inteligencję. Były głosy — publicystyczne zresztą raczej — na temat kulturowego zeszlachcenia się chłopa w Polsce. Luźne obserwacje ludności miejskiej nieinteligenckiej, zwłaszcza pogranicza lumpenproletariatu i drobnomieszczaństwa, pozwalają na dalsze przypuszczenia, że i tam wpływ kultury szlacheckiej był i pozostał znaczny1. Także proletariat — głównie dawnej „Kongresówki" — wiele cech poszlacheckich odziedziczył lub nabył.
Swobodne te dosyć przypuszczenia nabierają cech hipotezy po uwzględnieniu danych liczbowych. Według sumiennych obliczeń dokonanych przez Tadeusza Korzona, w r. 1791 szlachty w Polsce było w stosunku do całej ludności państwa około 8%, podczas gdy w krajach zachodnich wskaźnik ten utrzymywał się w najlepszych dla szlachty czasach przeciętnie około 2%2. Należy powtórzyć: szlachty polskiej w stosunku do całej ludności państwa, szlachta była bowiem etnicznie homogeniczna (polska lub spolonizowana), reszta ludności zaś tworzyła mozaikę. Przyjmując, iż zbiorowość etniczna polska pokrywała się ze zbiorowością rzymskich-katolików (tych było w państwie 53%), procent szlachty polskiej w stosunku do ludności etnicznie polskiej podwaja się, czyli wynosi około 16%. Jest to procent niebywale wysoki. W końcu wieku XVIII co szósty Polak był szlachcicem, należał do zbiorowości o kulturze przez wiele pokoleń powszechnie uważanej za wyższą i tym samym atrakcyjnej3. Fakt ten musiał wywrzeć olbrzymi wpływ kulturotwórczy w skali całej społeczności polskiej.
Wprawdzie w ciągu wieku XIV część szlachty polskiej, liczbowo trudna do ustalenia, uległa rutenizaq'i — mianowicie drobna szlachta Wołynia, Podola i Ukrainy — a wiele dziesiątków tysięcy szlachty drobnej deportowanych zostało w głąb rosyjskiego imperium, chociaż pozostała przy polskości drobna szlachta litewska znalazła się na marginesie rozwoju życia narodowego, a w dwudziestoleciu została od niego odcięta granicą polityczną, to jednak te straty kulturotwórcze wyrównane zostały dzięki innemu zjawisku. Kulturalna stolica Warszawa dostarczająca wzorów całemu krajowi leży na skraju historycznego, mazo-wiecko-podlaskiego basenu drobnoszlacheckiego. Znana dziewiętnastowieczna migracja szlachty do miast to nie tylko migracja zniszczonego uwłaszczeniem ziemiaństwa, ale również migraq'a rzesz drobnosz-lacheckich. Jeśli weźmiemy warszawską książkę telefoniczną za rok 1988 to znajdziemy w niej 367 Domańskich, 160 Dmochowskich vel
Wiele obserwacji z tej dziedziny zawierają przedwojenne felietony barda Targówka — Wiecha.
2 Korzon, 1.l, s. 320; Chołoniewski, s. 33.
Górka; historyk ten skłonny jest podwyższyć liczebność szlachty polskiej w stosunku do zbiorowości etnicznie polskiej do 25%.
10
Dmowskich, 106 Gawrońskich, 247 Godlewskich, 348 Krajewskich, 471 Olszewskich, 329 Sadowskich, 228 Zarembów vel Zarębów — ograniczmy się tylko do paru nazwisk między drobną szlachtą mazowiecką i podlaską najbardziej rozpowszechnionych. Nazwiska te spotykamy w każdej warstwie społecznej. Spotykamy je również we wszystkich miastach Polski, tylko w liczbach wielokrotnie mniejszych, nawet minimalnych.
Szlachta przeszła do miast w okresie ich kapitalistycznego rozwoju i wniosła w zasób tworzącej się kultury narodowej elementy swej tradycyjnej kultury szlacheckiej. Posiadane szlachectwo w przytłaczającej liczbie wypadków zostało przez nią zapomniane, ale w niczym nie umniejsza to jej transmisyjnej funkcji kulturowej. Badanie kultury szlacheckiej w jej czystej, dawnej postaci jest uzasadnione potrzebą posiadania układu odniesienia przy analizowaniu współczesnej nam kultury narodowej.
Z tego właśnie ostatnio wymienionego względu książka ma z założenia charakter syntetyczny, ale synteza to swoista. Nie jest ona podsumowaniem wyników badań szczegółowych, bo badań upoważniających do tworzenia syntez tego rodzaju nie było. Praca jest koncepcją syntezy, dostarcza generalnej hipotezy kulturologicznej, której metodologiczna operatywność została przez autora poddana sprawdzianowi przed opublikowaniem książki4. Na płaszczyźnie socjologicznej wydaje się, że wyniki przedstawionej tu analizy przybliżają rozumienie zjawisk kulturowych późniejszych. Ale praca ta ma również swój aspekt historyczny, należy do dyscypliny historii, syntezuje bowiem obraz przeszłości. Syntefyzacja ta dokonana została na podstawie przede wszystkim faktów notorycznych — ale nie tylko. W historii dawnej Polski wiele punktów jest jeszcze niejasnych, oczekujących dopiero na gruntowne zbadanie. W aspekcie dyscypliny historii więc niektóre hipotezy tej pracy mają charakter zdecydowanie roboczy i wymagać będą szczegółowych weryfikacji. Do historyków wreszcie należy ocena, w jakiej mierze metoda socjologiczna i będąca rezultatem jej stosowania generalna hipoteza kulturologiczna mogą być przydatne dla interpretacji interesujących ich faktów „nie kulturalnych" w zwykłym rozumieniu tego terminu. Krótko mówiąc, praca ta jest pracą z pogranicza dwu dyscyplin. Jest pracą socjologiczną, ale dokonaną na materiale historycznym, jest pracą historyczną, ale posługującą się aparatem poznawczym socjologicznym. Fakt ten sprowadza nas na grunt dwu zagadnień: zagadnienia szczegółowego — stosunku tej pracy do dotychczasowych prac z dziedziny historii kultury i zagadnienia ogólnego — stosunku socjologii do historii.
Historia kultury ma u nas swe bogate tradycje. Począwszy od plejady „pisarzy rzeczy polskich" z połowy wieku XIX, aż po współ-
4 Zajączkowski, Z zagadnień... i Szlachta brukowa..
ta w
czesnych nam uczonych, dokonała ona wielkiego dzieła, wydobywając wiele faktów, naświetlając ze swego punktu widzenia — i korygując zarazem — obraz przeszłości, dostarczając nawet syntez. Dorobek historii kultury jest poważny, ale — rzecz charakterystyczna — nader różnorodny. Mimo bowiem stu pięćdziesięciu blisko lat istnienia nie sprecyzowała ona przedmiotu, jakim się zajmuje, i nie ustaliła zakresu swych badań. W roku 1937 Stanisław Łempicki i Kazimierz Hartleb zaliczali do historii kultury — obok innych — takie dzieła, jak: Smółki Mieszko Stary i jego wiek, Łozińskiego Złotnictwo polskie, Brucknera Słownik etymologiczny, Kota Rzeczpospolita Polska w literaturze politycznej Zachodu, Smoleńskiego Przewrót umysłowy w Polsce XVIII w., Estreicherów-ny Życie towarzyskie i obyczajowe Krakowa w latach 1848-1863 itp. Cytowani dwaj autorzy zdają sobie sprawę z tego braku precyzji przedmiotowej i stwierdzając, że problem ten znajduje się „w nurcie dyskusji", skłonni są pojmować historię kultury „jako dzieje prądów i wyrastającego z nich życia narodu"5. Pozostawiając na boku krytykę tego stanowiska twierdzić wypada, iż „nurt dyskusji" nie doprowadził do uzyskania oczekiwanej precyzji. Jeśli weźmiemy Historię Polski wydaną przez PAN w 20 lat później, to przekonamy się, że pod tym względem sprawa w niczym nie posunęła się naprzód. Poświęcone kulturze rozdziały tego monumentalnego wydawnictwa zawierają takie podtytuły: „Mieszkania i zabudowa", „Odzież", „Warunki zdrowotne", „Obyczaje i wierzenia", „Oświata i szkoła", „Prądy ideologiczne i nauka", „Rozwój narodowości polskiej", „Humanizm", „Literatura", „Muzyka" itp. Odnosi się wrażenie, że zakres historii kultury wyznaczony został w drodze eliminacji: historia kultury to ta historia, która nie jest historią polityczną, historią gospodarczą itd., toteż dział ten spotkał się z krytyką.
Nie znaczy to oczywiście, by w tej szeroko uprawianej historii kultury nie dało się wykryć jakiejś wewnętrznej systematyzacji, to zagadnienie jednak nas tutaj nie interesuje. Interesuje nas tylko klasyfikacja dotychczasowego dorobku historii kultury — ogólnie tylko orientująca — dokonana w odniesieniu do pracy niniejszej, pracy z pogranicza historii i socjologii. Klasyfikacja ta więc może być dokonana na tle ustalonego stosunku socjologii do historii.
Naiwna byłaby nadzieja, iż w granicach jednego wstępu uda się dokonać wyczerpującej analizy i ustalenia tego stosunku. Zagadnienie jest bardzo złożone, ograniczyć się należy tylko do przyjęcia pewnych, koniecznych założeń. Założeń tych dostarcza Stefan Czarnowski6. Używając terminologii Czarnowskiego można powiedzieć, że w zbiorze faktów społecznych będących przedmiotem analizy interesuje nas ich
' Łempicki, Hartleb.
' Czarnowski, Założenia...
12
całościowy „typ ogólny", ich ogólna „norma rodzajowa", nie interesuje zaś nas swoistość każdego z nich. Sięgnijmy do przykładu. Skoro interesuje nas w tej pracy typ ogólny, tak więc cześnik Raptusiewicz i rejent Milczek interesyją nas o tyle jedynie, o ile zachowanie ich mieści się w granicach jednej normy rodzajowej, którą w danym wypadku jest dla nich obu ekonomiczna polityka matrymonialna, za jedyną miarę wartości uznająca ziemię. W każdym innym aspekcie są oni swoiści, wykazują się odrębnymi cechami, a swoistość ta nie obchodzi nas. Interesowałaby ona historyków „bezprzymiotnikowych", gdyby cześnik i rejent istnieli naprawdę, a interesuje rzeczywiście historyków literatury.
W cytowanym stanowisku Czarnowskiego mieści się implicite abstrakcyjne odróżnienie socjologii od historii, jako dwu idealnych typów nauki. Takiej jednak socjologii, która nie obejmowałaby tego co swoiste, i takiej historii, która nie obejmowałaby tego co typowe, nie ma i -z oczywistych względów — być nie może. Swoistość jest poznawalna tylko na tle tego co typowe, typowość ujawnia się poprzez analizę porównawczą tych faktów, które ze względu na jednostkowość każdego z nich pozornie wydają się tylko swoiste. W ujęciu Czarnowskiego — nie rozwiniętym przez niego do końca — socjologia i historia w ich „czystej" postaci typu idealnego dostarczają pojęciowych ekstremów, między którymi mieści się konkretna praca badawcza.
Rozwijanie tego zagadnienia mogłoby zaprowadzić nas zbyt daleko. Dla ustalenia założeń metodologicznych niniejszej pracy wystarczy to, co dotąd zostało powiedziane. W polu badawczym ciągnącym się pomiędzy „czystą" historią i „czystą" socjologią praca ta zdecydowanie bliższa jest socjologii. Zadaniem pracy jest wyodrębnienie tego, co typowe, tak więc uwaga badawcza skoncentrowana została na faktach powtarzalnych z tym wszystkim, co o jednoaspektowości powtarzalności faktów poprzednio powiedziano. Te momenty właśnie ustalają stosunek niniejszej pracy do dotychczasowego dorobku historii kultury.
Olbrzymia większość prac z dziedziny historii kultury polskiej rezygnuje z zajmowania się faktami w aspekcie ich powtarzalności, co by prowadziło do wniosków typologicznych, lub wręcz koncentruje swoją uwagę na swoistych faktach jednostkowych i niepowtarzalnych. Do takich prac należą na przykład studia St. Łempickiego nad Janem Zamojskim, J. Kallenbacha nad humanistami polskimi itd. Prace te są Szlachcie polskiej obce.
Bliskie są natomiast te rodzaje prac z historii kultury, które cechuje centralne zainteresowanie faktami powtarzalnymi, prowadzące do ustalenia typowości. Wymienić tutaj należy trzy rodzaje takich prac. Do pierwszego należą opisowe opracowania zewnętrznych i powszechnie dostrzegalnych cech dawnej kultury, w tym również szlacheckiej. Charakterystycznym przedstawicielem tego rodzaju, który zwać można „historyczną etnografią", jest Władysław Łoziński ze swym Życiem polskim
13
w dawnych wiekach lub Jan St. Bystroń z Dziejami obyczajów. Prace takie — znacznie mniej liczne niż poprzednie — ze względu na zasadniczą płaszczyznę swoich ujęć są bardziej pokrewne pracy niniejszej, ale znaczenie ich materiałowe jest dosyć różne. Zależne ono jest od tego, jakiego rodzaju fakty opisywane są przez „historycznych etnografów": czy są to epifenomeny, czy też dotyczą istotnych treści badanej kultury. Ta sprawa stanie się jaśniejsza po wyłożeniu, co właściwie w pracy niniejszej przez kulturę rozumieć należy. Na tym miejscu wystarczy zasygnalizować różnicę, jaką przedstawia cytowana książka Łozińskie-go w porównaniu na przykład ze studium Bystronia o megalomanii.
Do drugiego rodzaju należą prace dotyczące instytucji społecznych. W historii kultury polskiej dwa rodzaje instytucji posiadają obfitą literaturę: instytucje oświaty i wychowania i prawno-ustrojowe. Historia wychowania w Polsce Stanisława Kota i prace całej plejady stojących w jego cieniu monografistów mogą mieć dla wielu prac podobnych do tu prezentowanej poważne znaczenie. Dla tej książki jednak większą wagę przedstawiają prace dotyczące instytucji prawno-ustrojowych, a to ze względu na jej strukturowy punkt widzenia, instytucje te bowiem panującą strukturę społeczną wyrażają bardziej precyzyjnie i bezpośrednio niż instytucje oświaty i wychowania. Dotkliwie odczuwa się natomiast brak w literaturze opracowań nieformalnych instytucji społecznych, na przykład klienteli.
Ostatni wreszcie rodzaj prac bliskich niniejszej książce to prace syntetyczne, a raczej jedna tylko praca dająca syntezę kultury polskiej łącznie z kulturą szlachecką, mianowicie Dzieje kultury polskiej Aleksandra Briicknera. Syntezie tej przyświeca wyraźna koncepcja typologiczna, wyrażona we wstępie. Autor przymierza rozwój kultury polskiej z jej idealnym (a zarazem subiektywnym, Brucknerowskim) celem, jakim jest „organiczne stopienie zdobyczy Zachodu z darami przyrody słowiańskiej, wytworzenie odrębnego typu kultury, staropolskiego, domowego, na podstawie europejskiej".
Faktyczny rozwój ideału tego nie osiągnął.
„Złoty okres dawnych dziejów, wiek szesnasty, zapowiadał ten ideał, lecz oczekiwania, jakie budził, nie ze wszystkim się spełniły. Zamiast dalszego rozwoju sił własnych w jedności z coraz jaśniejszą kulturą Zachodu, cofnięcie się w ustronne zacisze domowe, zasklepiono w tradycyjnym ustroju politycznym i literackim, zwichnięto, a w końcu załamano linię rozwojową. Opłacono to utratą dawnego przewodnictwa duchowego Słowiańszczyzny, utratą potęgi mocarstwowej i zubożeniem bogatej niegdyś kultury. Nierychło ścieśniono ponownie więzy z Zachodem, rozluźnione lecz nigdy nie porwane, i w nowym napięciu sił dążono do ideału, dawniej nie osiągniętego w całości, sprzęgając z domową tradycją kulturę nowożytną, a rwąc się do czynów ofiarnych w proteście przeciw niebytowi państwowemu. I przetrwał naród zwycięsko próbę wiekową, odzyskał państwowość, a z nią rzucił nowe, szersze podstawy dla życia narodowego i kulturalnego"7.
Briickner.
14
Koncepcja kulturologiczna Briicknera jest o tyle koncepcją socjologiczną, o ile właśnie formułuje normę rodzajową kultury, wprawdzie normę idealną, subiektywną i przyjętą a priori. Nie warto przeprowadzać na tym miejscu krytyki tej koncepcji. Synteza Briicknera stała się niedostatecznie usystematyzowanym, choć pasjonującym, opisem kultury. I z tych względów właśnie ma ona dla nas poważne znaczenie, opis całości bowiem jest w niej punktem wyjścia dla następującej po nim analizy. Doskonała znajomość przez Briicknera realiów staropolskiej kultury, jej większych i mniejszych pomruków, wsparta dużą intuicją sprawia, że zawarty w Dziejach kultury polskiej podstawowy, całościowy opis kultury szlacheckiej jest jedynym nadającym się do wykorzystania.
Cechą książki tu przedstawianej, wyodrębniającą ją od dotychczasowych opracowań z tej dziedziny, jest strukturowy punkt widzenia, jest badanie elementów kultury, właściwych szlachcie polskiej na tle istniejącego układu strukturowego i w odniesieniu do niego. Proces poznania sprowadza się do rekonstrukcji panującej ówcześnie struktury społecznej, do wykrycia najważniejszych elementów kultury i do ustalenia funkcji, jaką dla panującego układu strukturowego elementy te pełnią. Taki program badawczy zawiera więc rezygnację z bezpośredniej metody porównawczej, sprowadza badanie do „analizy immanen-mej" przedmiotu. Stanowisko to nie odpowiada ściśle cytowanym założeniom Czarnowskiego, dla którego socjologicznie — więc typologi-cznie — badanie jest badaniem przede wszystkim porównawczym, ale nie jest z nimi sprzeczne. Porównanie z innymi kulturami, porównawcze ujęcie kultury szlacheckiej, może być dokonane na etapie późniejszym, po przeprowadzeniu analogicznej analizy tych innych kultur, co umożliwione byłoby zastosowaniem w badaniu kultury szlacheckiej aparatury pojęciowej i założeń teoretycznych, płodnych nie tylko w jej wypadkach. Co więcej jednak, w przyjętej zasadzie całościowo analitycznej niewydzielnie tkwi porównanie, bowiem przedmiotem zainteresowań badawczych są — jak powiedziano poprzednio — fakty powtarzalne, a stwierdzenie powtarzalności możliwe jest tylko na drodze
porównawczej.
Co to są jednak te elementy kultury, które mają być badane na tle istniejącego układu strukturowego i w odniesieniu do niego? Wyjaśnienie tego wymaga przedstawienia przyjętych założeń teoretycznych.
Treść pojęcia struktury, notorycznego w socjologii dzisiejszej, nie wymaga szerszego omówienia. Na jeden aspekt wszelako jej istnienia należy zwrócić uwagę, na to mianowicie, że w każdym społeczeństwie stojącym na wyższym szczeblu rozwoju układ strukturowy składa się z szeregu odmiennych sieci, a każdy osobnik jest uwikłany w wiele tych sieci jednocześnie. W dawnej Polsce szlachcic jest członkiem odpowiedniej „komory" struktury stanowej, jest — lub nie jest — właścicielem folwarku, jest zatem członkiem odpowiedniej „komory" struktury kła-
1 c
sowej, sprawując odpowiednie funkcje w granicach folwarku i pańszczyźnianej wsi, jest członkiem swoistej „komory" struktury ustrojo-wo-przestrzennej, jest wreszcie członkiem odpowiedniej „komory" w strukturze rodzinnej, a nawet paru komór, zależnie od zajmowanego w niej stanowiska. Truizmem jest twierdzenie, że środowisko społeczne działa na osobnika uniformizująco, że stosując presję opinii — lub zgoła sankq'ę — zabrania mu zachować jednych, skłania do innych. Ale to, czego osobnikowi środowisko zabrania, jest szkodliwe, a to, do czego osobnika skłania, jest korzystne dla tych „komór" strukturowych, których osobnik jest członkiem, a więc dla całych sieci, dla całego układu strukturowego. Normy społeczne obowiązujące osobnika stoją na straży istnienia panującej struktury społecznej. Suma norm wyznaczających zachowanie w danej sytuacji społecznej tworzy wzór społeczny. Suma wzorów obowiązujących w całej społeczności, zawierającej w sobie cały układ strukturowy, składa się na kulturę. Takie rozumienie kultury jest dość schematyczne, ale grosso modo — zgodne z bardziej precyzyjnymi, obiegowymi dzisiaj jej definicjami — w gruncie rzeczy, niewiele się od siebie różniącymi.
Można więc badać kulturę, badając osobowe wzory zachowań, ale ta możliwość nie jest jedyna i niekiedy niewygodna. Osobnicy nie zawsze myślą kategoriami wzoru i nie zawsze zachowują się pod wpływem uświadomionego wzoru jako globalnego zespołu norm, dosyć często natomiast myślą skrótowymi kategoriami stereotypu wzoru i zachowują się pod jego wpływem. Podporządkowanie się przez osobnika wzorowi przebiega bezrefleksyjnie, co wynika ze skuteczności procesu wychowawczego, któremu osobnik uległ. Zachowując się konformisty-cznie osobnik nie musi uprzednio uświadomić sobie całego wzoru ani nawet poszczególnej normy. Środowisko nie uprzytomni mu jej również, bo wypowie ją dopiero w wypadku wahań osobnika co do rodzaju zachowania. W tych warunkach ustalenie normy jest pozostawione analitycznej pracy badawczej, podobnie jak następnie ustalenie wzoru, które to czynności prowadzą do uogólnienia ideologii wyznaczającej zachowanie. Właśnie ideologii — ponieważ na dnie każdej normy zachowania jest ukryta wartość ideologiczna — w imię której norma powstała. Wartość ta jest odpowiednia do panującej struktury społecznej, pełni w niej ważną funkcję, mianowicie stoi na straży jej istnienia. Tak więc badając kulturę w pewnych warunkach możemy ograniczyć się do badania struktury i wartości ideologicznej — pomijając normy i składające się z nich wzory.
Konieczne jest jedno zastrzeżenie. Proponowany tutaj skrót metodologiczny pomyślany został dla celów badania przeszłości, czego podstawą jest dokument. Natomiast przy badaniu teraźniejszości proponowana redukcja może być nieuzasadniona. W wielu przypadkach łatwiej jest uchwycić treść badanej kultury trzymając się problematyki norm
16
^70rów zwłaszcza że badanie zjawisk przebiegających na oczach aHacza pozwala na zastosowanie eksperymentu prowadzącego do vkrvcia panujących norm i wartości za nimi się kryjących. Takie bada-> teraźniejszości może dać w wyniku poznanie stosunkowo wyczer-iace obejmujące również normy i wartości drugorzędne, propono-anv zaś tutaj skrót metodologiczny, ograniczający badanie kultury do badania struktury i wartości, obejmuje tylko wartości dla kultury naczelne O tych wartościach bowiem dokumenty przede wszystkim donoszą ponieważ są one nie tylko przez osobników uświadamiane -lecz i emocjonalnie przeżywane. Wszystkie przekazy świadczą o tym, że wartości szlachectwa, równości i ziemiaństwa były dla szlachty przedmiotem miłości; określenie to nie jest bynajmniej zbyt silne. Te emocjonalnie przeżywane wartości wyznaczają bezrefleksyjne zachowania się; bezrefle-ksyjne — to znaczy nie poprzedzone krytycznym odniesieniem sytuacji, w której znajduje się osobnik, do normy dla niej przewidzianej.
Zasada całościowo-analitycznego badania kultury musi uwzględniać dynamiczny charakter kultury. Proces przemian kultury uchwycić da się łatwo w drodze dokonania szeregu badań przekrojowych dla różnych okresów i podokresów formacji społecznej, w której kultura -w tym wypadku kultura szlachty polskiej — żyła, ulegała rozwojowi i zmianom. Ze względu jednak na wspomniany już stan badań monograficznych, dokonanie większej ilościbadań przekrojowych jestbardzo utrudnione. Praca ta koncentruje się na dwu tylko momentach rozwoju historycznego: na drugiej połowie okresu pańszczyźnianego i na początkach układu kapitalistycznego, z tym jednak, że w sposób luźny próbuje ukazać także retrospektywne i prospektywne aspekty rozwoju. Tyle wystarczy, gdy chodzi o założenia teoretyczne tej pracy. W zakończeniu tego wstępu jedno tylko zastrzeżenie, raz już zgłoszone, warte jest powtórzenia. Przedstawiona praca nie jest syntezą podsumowującą stan wiedzy o przedmiocie, do takiej syntezy bowiem brak jest po prostu danych, brak jest dostatecznej ilości szczegółowych badań monograficznych. Praca dostarcza tylko generalnej koncepcji syntezy, ogólnej hipotezy kulturologicznej, opartej na najważniejszych elementach kultury, z pewnością nie potraktowanych wyczerpująco. Uzyskanie wyników bardziej zadawalających wymagałoby współpracy z różnej specjalności historykami.
17
L Powstanie szlachty i ogólny obraz jej kultury
Przed przystąpieniem do ogólnego opisu kultury szlacheckiej w okresie najważniejszym dla jej analizy, wydaje się uzasadniony pewien szkic dziejów powstania szlachty.
Historycy współcześni dosyć zdecydowanie przeciwstawiają się stanowisku dawniejszych historyków ustroju i prawa polskiego, przypisujących duże znaczenie tradycyjnej, słowiańskiej organizacji rodowej
— panującej rzekomo na ziemiach polskich jeszcze w wieku X i XI — dla instytucji prawno-państwowych, właściwych temu okresowi. Nie ulega wątpliwości, że zdobycze archeologii, przesuwające datę powstania pierwszych organizacji państwowych na ziemiach polskich na przełom wieku VI na VII, przesuwają zarazem datę początku eliminacji rodów jako czynnika ustrojowo-politycznego. Eliminacja ta przebiegała w warunkach charakterystycznych dla powstawania stosunków feudalnych, których istotną cechą był rozkład rodowego systemu władania ziemią i indywidualizacji jej posiadania oraz pojawienie się osoby władcy. W wieku X i XI, w warunkach istnienia monarchii, ustrojowo-poli-tyczne znaczenie rodów jest już niemal żadne, z systemu rodowego władania ziemią pozostały jedynie szczątki, co nie znaczy jednak, by ród nie pozostał przekształconą, ale ważną instytucją w dziedzinie obyczajowej a nawet stosunków prywatno-prawnych. W ciągu XI i XII wieku powstawać nawet poczęły rody nowe, zawiązywane przez rycerstwo
— posiadaczy ziemskich, zobowiązanych do służby wojskowej. Rody te pozbawione są dawnej autonomii politycznej, ale posiadają określone prawa i obowiązki w dziedzinie prawa karnego i majątkowego. W pewnych wypadkach rody nowe powstały na pniu rodów starych, lecz o całym szeregu rodów wiadomo, że powstały świeżo.
Podstawowy, gospodarczo-strukturowy rozkład dawnej wspólnoty rodowej polegał na rozkładzie rodowej własności ziemskiej. Rodow-cy, zależnie od posiadanych indywidualnych potencjalnych możliwości, przywłaszczali sobie część rodowej ziemi, co nie miało oczywiście charakteru równego, umownego podziału. W okresie zorganizowanej już państwowości dawni użytkownicy własności rodowej uzyskiwali niekiedy od książąt nadania ziemi dotąd niezawłaszczonej, co powiększało ich potencjał gospodarczy. Zjawisko to przybrało na sile
18
w związku z reorganizacją militarnego systemu rozwijającego się pań-wa W wieku X i XI — a zapewne i znacznie wcześniej — główny ciężar obrony państwa spoczywał na drużynie, pozostającej pod dowództwem księcia i utrzymywanej z jego skarbu. Z czasem, gdy drużyna okazała się ilościowo nie wystarczająca, a ciężar jej utrzymania zbyt duży zastąpiona ona została systemem masowych nadań ziemi w zamian'za obowiązki natury wojskowej. Początkowo dokonywane one były na zasadzie czasowego i odwoływalnego posiadania, później dożywotnio. W wieku XIII posiadanie ziemi nabrało charakteru pełnej własności wraz z prawem dziedziczenia.
Zewnętrznym wyrazem jedności nowego rodu było zawołanie, w wielu wypadkach pochodzenia bardzo odległego. Tymi zawołaniami zwoływali się rodowcy w potrzebie. W wieku XIII obok godeł-zawołań zjawiły się wśród rycerstwa rodowego godła obrazowe: herby. Wywodziły się one z dawnych znaków własnościowych, które straciły charakter indywidualny i ujednoliciły się w granicach poszczególnych rodów rycerskich. Pod względem zewnętrznym dawne znaki własnościowe upodobniły się do herbów zachodnioeuropejskich. To co w znaku własnościowym było kreską, przekształciło się w strzałę, dzidę... to co półkolem — w podkowę lub łuk itd. Z czasem pod wpływem zachodnim przybyło na tarczy herbowej orłów, gryfów, lwów, sama zaś tarcza uzyskała zwieńczenie z hełmu opatrzonego dodatkowymi elementami graficznymi. W odróżnieniu natomiast od herbów zachodnioeuropejskich, herby polskie pozyskały imiona własne, którymi się stały dotychczasowe zawołania. Jastrzębiec, Rogala, Gozdawa, Ślepowron i tyle, ile wszystkich nazw herbowych było, to w olbrzymiej większości dawne zawołania, chociaż w ciągu wieków poważnie zniekształcone. I druga jeszcze różnica: na zachodzie Europy herb był godłem jednej rodziny tylko, rodziny wielkiej, ale złączonej więzią krwi. Posłowiańskie nowe rody rycerskie są związkami szerszymi, należy do nich wiele rodzin biologicznie ze sobą nie związanych lub związanych bardzo odległe. Ród rycerski jest rodem heraldycznym — jedność rodu nie wynika z pokrewieństwa, tylko ze wspólnego zawołania, a później ze wspólnego herbu. Dlatego tak wiele znalazło się w Polsce rodzin pieczętujących się jednym herbem. Herbu Jastrzębiec było w Polsce 360 rodzin. Kto w wieku XIII i XIV był rycerzem, miał odpowiedni potencjał gospodarczy i stawał w chorągwi Jastrzębców, to choć nie urodził się Jastrzębcem - do rodu Jastrzębców ostatecznie wchodził. Rycerski ród heraldyczny był elementem struktury społecznej, powstałym w warunkach panują-^ or§anizacji wojskowej państwa i ekonomicznego układu klasowego, omijamy tu import herbów obcych związanych z imigracją, z których znaczna część pozyskała dla siebie heraldyczne imiona.)
Jkładu klasowego! Przybieranie przez rycerstwo zawołań i her->ow, chociaż miało duże znaczenie dla wytworzenia się stanu szlachec-
1 O
kiego, nie było tym najbardziej istotnym procesem twórczym. Proces zasadniczy przebiegał w płaszczyźnie gospodarczej, a herby były przede wszystkim formalno-zewnętrznym wyrazem dokonanych zmian. W momencie gdy proces tworzenia się stanu został już ukończony, prawnym sprawdzianem przynależności stanowej był właśnie fakt posiadania herbu, a raczej określonej ilości herbów po mieczu i kądzieli. Ale do tego, by wejść do rodu heraldycznego, by uzyskać prawo posługiwania się herbem, należy być odpowiednio silnym gospodarczo. Rycerstwo ubogie, tzw. ścierciałki lub włodycy, do rodów heraldycznych nie weszli, praw do herbów nie uzyskali i znaleźli się poza przyszłą szlachtą.
Podstawą tworzenia się stanu szlacheckiego był proces immunizo-wania dużych posiadłości ziemskich rycerstwa.
Już w momencie pojawienia się zjawiska indywidualnego posiadania ziemi zaistnieć musiały znaczne różnice zamożności między poszczególnymi posiadaczami. Z biegiem czasu i w miarę rozwoju innych procesów różnice te pogłębiały się jeszcze. Część małych posiadłości uległa rozdrobnieniu, prowadzącemu do powstania warstwy małorolnych i bezrolnych. Z drugiej strony zobowiązani do służby wojskowej (spośród których wielu z urodzenia należało do warstwy zamożnej) znaleźli łatwą sposobność do awansu gospodarczego. Nadania ziemi były niekiedy bardzo duże, a łupy wojenne i łaska książęca dostarczały kapitału koniecznego do zagospodarowania dóbr. Tak powstała warstwa dużych faktycznych właścicieli ziemskich.
Rozwój dużej posiadłości rolnej odbywał się nie tylko drogą nadań książęcych, lecz również kosztem drobnej posiadłości. Miało to miejsce zwłaszcza w tych bardzo rzadkich wypadkach, gdy wielka posiadłość stosowała folwarczne metody gospodarki. Wchłaniała ona leżące w jej obrębie drobne gospodarstwa, metodą nagiego gwałtu najczęściej, nie zakrytego żadnym parawanem prawnym.
Panującym systemem gospodarczym w obrębie własności dużej był system gospodarki naturalnej. Osadnicy zarówno wolni jak i nie-wolni za udzieloną w użytkowanie ziemię płacili panu gruntowemu czynsz w płodach rolnych. Gdzieniegdzie spotykany czynsz pieniężny był zjawiskiem rzadkim. Wielcy posiadacze ziemscy, faktyczni właściciele, dążąc do podniesienia rentowności swych majątków, przeprowadzili ich reorganizację, polegającą na zaprowadzeniu podziału pracy. Pewne wsie lub określone gospodarstwa osadnicze zobowiązane zostały do pełnienia szczególnych posług lub składania danin w określonych produktach. Prócz tego osadnicy zobowiązani byli do składania danin i odbywania posług w stosunku do księcia, nadanie bowiem rycerzowi ziemi w posiadanie nie zwalniało ani jego, ani jego osadników od ciężarów prawa książęcego. Przy księciu również pozostawało prawo sądu. Od prawa książęcego ludność rycerskiego dominium mogła być zwolniona jedynie na podstawie książęcego przywileju.
20
Przywileje dla rycerstwa jako zjawisko masowe pojawiło się w Pol-dopiero w wieku XIII, gdy dokonane już rozbicie dzielnicowe "osłabła wskutek tego władza monarsza wzmocniły pozycję rycerstwa wobec panującego. Z punktu widzenia formalnego udzielenie przywileju było aktem dobrej woli księcia. Przywileje były w zasadzie wydawane poszczególnym rycerzom, z rzadka tylko dla całego rodu. Nie każdy rycerz przy tym otrzymywał w przywileju takie same korzyści. Najogólniej biorąc, przywilej zawierał zazwyczaj następujące punkty: uznanie prawa do dziedziczenia ziemi i formalne uznanie faktycznej własności, udzielenie immunitetu ekonomicznego, czyli zwolnienie ludności dominium od danin z tytułu prawa książęcego, udzielenie immunitetu sądowego, czyli wyjęcie ludności dominium spod jurysdykcji urzędników książęcych i poddanie jej jurysdykcji pana gruntowego oraz zwolnienie samego rycerza od szeregu ciężarów prawa książęcego. Mimo że przywileje były udzielane jednostkom i rzadko tylko rodom, w krótkim czasie cała ziemia rycerska została immunizowana. Nie odbyło się to drogą wydawania przywilejów przez panujących wszystkim zobowiązanym do służby wojskowej, lecz drogą faktycznej uzur-pacji immunitetu przez rycerstwo nim nie obdarzone a zainteresowane. Rycerze, posiadacze dóbr nie immunizowanych, w okresie największego rozpowszechnienia immunitetu poczęli samowolnie sprawować sądy nad ludnością zamieszkałą w ich dobrach oraz zaprzestali odprowadzania danin do skarbu panującego. Można przypuszczać, że jedną z przyczyn tego zjawiska, prócz słabości władzy książęcej i szeregu innych — była dość silna świadomość wspólnoty rodowej, z czego wynikało poczucie nie tylko solidarności, lecz i równości. Nowo formujący się stan, spoisty uświadamianą przynależnością do rodów, wykazuje mocne, wewnętrzne tendencje niwelacyjne, wyrażające się spontanicznym uzurpowaniem immunitetu, formalnie należnego tylko wybranym. Na dnie zjawiska przywłaszczenia sobie immunitetu leżały jednak korzyści klasowe, zwłaszcza jurysdykcja patrymonialna, uzależniająca ludność dominium całkowicie od pana gruntowego.
Trzecim wreszcie przejawem immunizowania ziemi była jej pośrednia forma, związana z procesem kolonizowania dóbr rycerskich na prawie niemieckim.
W pierwszej połowie XIV wieku proces immunizowania ziemi
będącej w posiadaniu rycerstwa herbowego został dokonany i z tą
:hwilą proces tworzenia się stanu został ukończony. Stan ten zawiązał
' na zasadzie klasowej: szlachtę utworzyło rycerstwo posiadające
me w ilości wystarczającej do powstawania dążeń immunizacyj-
nych. To prawda, że posiadanie ziemi w ilości wystarczającej do po-
ania dążeń immunizacyjnychbyło pochodną pełnienia obowiązków
skowych, ale fakt ten nie upoważnia do twierdzenia, że podstawą
'owstawania stanu było pełnienie społecznych czynności obronnych.
91
21
Rycerstwo włodycze spełniające te czynności, ale ubogie, gospodarujące najczęściej własnoręcznie, niezainteresowane uzyskaniem immunitetu, którego nie miałoby nad kim sprawować, do szlachty się nie dostało i ostatecznie stopiło się ze stanem chłopskim. Naszkicowany proces powstawania stanu nie wyczerpuje jeszcze zagadnienia. Ale nurt klasowy był nurtem głównym i do niego dołączyły inne, mniejsze już strumyki, wprowadzające w granice stanu szlacheckiego osobników i grupy całe nie wywodzące się z rycerstwa immunizującego ziemię. Szczególnie skomplikowanie wyglądało zagadnienie szlachty drobnej, zwłaszcza na ziemiach pogranicznych na wschodzie i później na ziemiach Księstwa Litewskiego.
Immunitet wprawdzie znosił na ogół dawne ciężary prawa książęcego, ale nie uniemożliwiał powstawania nowych obowiązków i świadczeń na rzecz panującego. Podatek paradlnego, obciążający również ziemie legalnie immuni