12392

Szczegóły
Tytuł 12392
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12392 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12392 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12392 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anna Zawadzka O Aleksandrze Kamińskim "Kamyku" Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty Warszawa 2001 Na okładce: Aleksander Kamiński w Górkach Wielkich 1958 lub 1959 Materiał ilustracyjny pochodzi od: Ewy Feleszko, Jan Rossmana i Autorki Copyright (c) HBW Horyzonty Warszawa 2001 Z. 457190 ISBN: 83-86873-91-4 Skład: Janusz Świnarski Druk: Przedsiębiorstwo Wydawniczo-Polgraficzne Gryf S.A. Ciechanów Zamówienia na książki można składać w HBW Horyzonty ul. Marii Konopnickiej 6, 00-491 Warszawa tel.: 628 97 58 e-mail: [email protected] Wstęp Życie Aleksandra Kamińskiego - "Kamyka" - było tak bogate, że o każdej dziedzinie jego działalności można byłoby napisać obszerną książkę. Był jednym z najwybitniejszych instruktorów harcerskich, niebywale odważnym działaczem podziemia podczas II wojny światowej, był pisarzem - autorem nie tylko "Kamieni na szaniec". Był wreszcie w późniejszych latach pracownikiem naukowym - profesorem Uniwersytetu Łódzkiego. W tej skromnej książeczce będzie mowa o Aleksandrze Kamińskim przede wszystkim jako harcerzu i instruktorze. Będzie mowa o jego pierwszych poczynaniach instruktorskich w Humaniu i w Pruszkowie. Będzie mowa o "Kamyku", twórcy polskiego chłopięcego ruchu zuchowego i o komendancie szkół instruktorskich w Nierodzimiu i Górkach Wielkich. Będzie też mowa o Kamińskim "Kaźmierczaku", "Hubercie", naczelnym redaktorze najważniejszego pisma Polski Podziemnej "Biuletynu Informacyjnego" i o "Dąbrowskim", komendancie głównym organizacji Małego Sabotażu "Wawer". Będzie wreszcie mowa o dwóch powojennych powrotach Aleksandra Kamińskiego do harcerstwa i jego walce o autentyczne harcerstwo w PRL-owskiej Polsce. W tej książeczce interesuje nas Aleksander Kamiński przede wszystkim jako instruktor harcerski i dlatego jego prace badawcze i jego dorobek naukowy w dziedzinie historii, a nade wszystko pedagogiki społecznej zostały opisane bardzo krótko. Ale Aleksander Kamiński także jako pracownik naukowy, nie tylko jako instruktor harcerski, służył "całym życiem". Służył Polsce i bliźnim, szczególnie tym potrzebującym pomocy, tak jak to przyrzekł jako chłopiec w drużynie harcerskiej w Humaniu. Część pierwsza Od pierwszej do drugiej wojny światowej Rozdział I Lata chłopięce. Humań O wczesnych latach chłopięcych Aleksandra Kamińskiego Olka - wiadomo stosunkowo niewiele. Jego rodzice po chodzili ze wsi: ojciec, Jan Kamiński, przybył do Warszawy z Podlasia i wyuczył się na aptekarza, matka, Petronela Kaź- mierczak, przyjechała do Warszawy ze wsi łęczyckiej w poszu kiwaniu zarobku, jak wiele ówczesnych wiejskich dziewcząt. Jedyny ich syn, Aleksander, urodził się 28 stycznia 1903 roku. Kiedy Olek był kilkuletnim dzieckiem, jego rodzice przenieśli się z Warszawy do Kijowa. Przyczyna przeprowadzki być może związana była z faktem, że brat pani Kamińskiej, rewident bankowy, miał posadę w jednym z banków w Kijowie, a rodzina jej siostry pracowała w majątku ziemskim w pobliżu Kijowa. W Kijowie Olek chodził przez cztery lata do elementarnej szkoły rosyjskiej, ale gdy w grudniu 191 1 roku zmarł jego ojciec, sytuacja materialna rodziny bardzo się pogorszyła. Matka nie mogła dorywczymi pracami zarobić na utrzymanie swoje i syna. Mając lat dwanaście, Olek porzucił naukę szkolną, aby dopomóc materialnie matce. Pracował jako goniec - chłopiec na posyłki - najpierw w banku w Kijowie, potem w Rostowie. Sam nauczył się pisać na maszynie i awansował na urzędnika przepisującego korespondencję bankową. W końcu 1916 roku przeniósł się do Humania do wuja, który teraz pracował tam w banku. W drodze do Humania z niewiadomych przyczyn nastąpiła tragiczna dla chłopca utrata kontaktu z matką, która, chyba wsiadłszy do innego pociągu, znalazła się potem na Kaukazie. 1. Olek Kamiński jako uczeń w Kijowie Lata upadku caratu, rewolucji i wojny domowej w Rosji na długo uniemożliwiły Olkowi kontakt z matką. W Humaniu mieszkała duża grupa Polaków, wśród których pracę narodową i oświatową prowadziło tajne towarzystwo "Oświata". Dla młodzieży organizowało ono tajne kom- piety języka polskiego i historii, z których powstały z czasem koła samokształceniowe pod nazwą Korporacja Młodzieży Uczniowskiej. Olek Kamiński, który na początku swego pobytu w Humaniu pracował nadal w banku za poręczeniem wuja, bardzo chciał się uczyć i skorzystał z zajęć prowadzonych przez sekcję historyczną Korporacji. Gdy po rewolucji październikowej powstały w Humaniu szkoły polskie, Olek wstąpił do czwartej klasy gimnazjum. Tak jak i przedtem nie chciał być nikomu ciężarem, również teraz, jak napisał po paru latach do matki: "by trochę ulżyć wujkowi w wydatkach na mnie, pracowałem w polu całe lato". Zdolności i wielka chęć zdobywania wiedzy pozwoliły Olkowi przy pomocy starszego kolegi, Zygmunta Lorentowicza, opanować w ciągu jednego roku szkolnego 1919/20 materiał klas V i VI i zdać egzamin do klasy VII, do której uczęszczał w roku szkolnym 1920/21. Według zaświadczenia wystawionego przez kierownictwo szkoły "czyni bardzo dobre postępy, sprawuje się wzorowo". A znajoma z Humania napisała o nim: "Zawsze opanowany, bardzo taktowny, zyskał uznanie profesorów w Szkole Polskiej... był przewodniczącym Rady Szkolnej". W marcu 1920 roku spadł na siedemnastoletniego Olka bardzo ciężki cios: stracił wuja, u którego mieszkał i który się nim opiekował. Ukraina w latach pobytu Olka w Humaniu była terenem, na którym operowały różne wojska i Humań kilkanaście razy przechodził z rąk do rąk. Wuj Olka zginął podczas jednego z licznych w mieście pogromów. Olek napisał do matki: "Wujek został zabity. Kto zabił wujka, nie wiem. Zdaje się, że w czasie jednego z pogromów wyrwało się kilku żołnierzy do mieszkania i zabiło wujka. Ja wtedy nie nocowałem w domu". A potem: "Już nikogo nie miałem w Humaniu". Sprzedał rzeczy pozostałe w mieszkaniu i z tych pieniędzy żył do końca roku szkolnego. Potem zaopiekowali się nim sąsiedzi, a wreszcie zgłosił się do "ochrony" założonej w Humaniu dla opuszczonych 2. Rada I Drużyny im. Tadeusza Kościuszki w Humaniu 1918 Olek Kamiński stoi pierwszy od lewej w czasie toczących się w Rosji walk sierot polskich. Po opuszczeniu "ochrony" zamieszkał u swego zwierzchnika harcerskiego, którego mieszkanie stało się centrum pracy harcerskiej w Humaniu, Oskara Zawrockiego. Zarabiali na życie w różny sposób, m.in. rąbiąc drwa, kopiąc groby, wreszcie handlując cukierkami, których robienia nauczyły ich harcerki. Olek bardzo ciężko pracował: trzeba było zarobić na utrzymanie, dużo się uczyć, a także wiele czasu poświęcać sprawom harcerskim. Aby opisać pracę harcerską Olka w Humaniu, trzeba się nieco cofnąć w czasie. W styczniu 1918 roku, a więc w wieku lat piętnastu, wstąpił do I Humańskiej Drużyny Harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Drużyna, którą założył jakiś czas przedtem Tadeusz Maresz, zaczęła się w tym czasie na dobre rozwijać. Drużynowym był Julek Pawczyński, na którego ręce Olek w czerwcu 1918 roku złożył przyrzeczenie harcerskie. Ten właśnie rok, 1918, a także pierwsza połowa roku 1919, były okresem rozkwitu pracy harcerskiej w Humaniu (także pracy żeńskiej). Jak wynika z odtworzonej już w Polsce w 1921 roku "legitymacji harcerza" Aleksandra Kamińskiego, pełnił on w harcerstwie humańskim różnorakie funkcje i to zaczynając od pierwszych miesięcy należenia do drużyny. Został zastępo wym, a potem przybocznym hufca humańskiego, zwanego "gniazdem", a także kronikarzem, sekretarzem i skarbnikiem hufca. W lecie 1919 roku harcerze zorganizowali obóz robo czy na Stacji Doświadczalnej Rolniczej pod Humaniem. Kie rował obozem Oskar Zawrocki, Olek był jego zastępcą. Oto jak warunki na tym obozie wspominał Oskar Zawrocki: "Spa liśmy pokotem na strychu na słomie przykrytej kocami. Było około 30 chłopców w wieku 13-15 lat. Wszyscy pracowali w polu, o ile pamiętam 6 godzin, natomiast starsi, w tym dru żynowy (Olek) i hufcowy (Oskar) oprócz pracy w polu musie li z rana i wieczorem ręcznie pompować wodę do zbiornika 3. Obóz roboczy pod Humaniem 1919. Olek Kamiński stoi przed grupą z prawej strony tylko w ten sposób można było dostarczyć wodę mieszkańcom Stacji i nam, obozowiczom... To był największy wysiłek fizyczny, jaki na nas przypadł, trudniejszy niż piłowanie drzewa i kopanie rowów. Lecz mieliśmy z czego żyć. Ambicją naszą było nie korzystać z żadnych zapomóg". W okresie do lata 1920 roku Olek zdobył, jak wynika z jego legitymacji harcerza, sprawności "biuralisty", "sygnalisty", "pływaka" i "ratownika". Pełnił w tym czasie różne funkcje, m.in. zastępowego i drużynowego. Według wspomnienia Jadwigi Wiszniowskiej, która poznała go na terenie harcerstwa, "miał duży talent organizacyjny, szybką orientację i prędkość decyzji. Również umiał ciekawie opowiadać Jego gawędy miały specjalny styl, trzymający w napięciu uwagę słuchaczy. Wszystkie ogniska z jego udziałem były atrakcyjne, urozmaicone różnymi konkursami. W stosunku do siebie był bardzo wymagający, zawsze chciał zrobić najlepiej. Chyba nie miał niechętnych, wszyscy lubili Kamyka za jego życzliwość, prawdziwie harcerską do ludzi". Według raportu Oskara Zawrockiego, przewodniczącego Rady Gniazda (hufca) w Humaniu z 1 7 maja 1920 roku jeszcze na początku roku 1919/20 istniały w gnieździe cztery drużyny męskie i cztery żeńskie, ale z powodu masowych wyjazdów dziewcząt i chłopców do Polski liczba drużyn zmniejszyła się do dwóch drużyn męskich i trzech żeńskich, które istniały w chwili opuszczenia przez Olka Humania. Olek był drużynowym I Drużyny Męskiej im. Tadeusza Kościuszki, obejmującej starszych chłopców. Trudności w pracy spowodowane były nie tylko wyjazdami członków drużyn do Polski (w kwietniu 1.920 roku wyjechał przewodniczący Rady Gniazda, Oskar Zawrocki), ale także represjami władz bolszewickich wobec Polaków i wobec skautingu. O represjach tych pisał w swoim raporcie z grudnia 1920 roku Aleksander Kamiński, od listopada przewodniczący Rady Gniazda Humańskiego (miał wte- dy niecałe 18 lat). Władze przeprowadzały rewizje i areszty wśród skautów, a wreszcie, rozkazem Rewkomu, rozwiązano wszystkie organizacje skautowe - polskie, ukraińskie, rosyjskie i żydowskie w Humaniu, organizując w zamian skauting komunistyczny, do którego narodowe organizacje skautowe nie przystąpiły. W tej sytuacji kierownictwo Gniazda oficjalnie rozwiązało skauting polski w Humaniu, prowadząc nadal pracę nieoficjalną. Trudno było pracować konspiracyjnie, więc z początkiem roku szkolnego stworzono nową organizację "Związek uczniów i uczennic polskiej szkoły trudowej". Była to oficjalnie organizacja o typie samokształceniowym, popieranym przez władze, ale w rzeczywistości był to dawny skauting, tyle że dowództwo nazywało się "zarząd", drużyny to były "grupy", a zastępy - "sekcje". Kamyk został prezesem tego "So-wietu szkolnego". W raporcie pisał: "Pierwszym etapem pracy "Związku" był obóz roboczy, prowadzony przeze mnie w ciągu jednego miesiąca. Rąbano drwa w lesie o 8 wiorst od Humania, uczestników przeciętnie 25 chłopców i 15 druhen. Drwa były przeznaczone dla obydwu szkół i ochron polskich". Po ukończeniu obozu roboczego praca harcerska pod przykrywką "Związku" stała się jeszcze trudniejsza: zbiórki musiały się odbywać w mieszkaniach prywatnych, gdyż cała polska szkoła początkowa została zajęta na koszary, a dwa piętra szkoły średniej na szpital. . Wreszcie w lutym 1921 roku Olek, podobnie jak Oskar Zawrocki i wielu innych harcerzy, opuścił Humań. Bezpośredniej przyczyny jego wyjazdu właśnie w tym momencie nie znajdziemy w dostępnych materiałach. Przed wyjazdem sporządził notatnik zatytułowany "Likwidacja Humania", w którym opisał stan majątkowy lokalu hufca (mieszkania Oskara Żaw-rockiego). Janina Kamińska nazwała ten notatnik szczytem ścisłości i odpowiedzialności oraz skrupulatnej uczciwości. Spisał w nim Olek dokładnie książki hufca w szafach, gotówkę 4. I Drużyna im. Tadeusza Kościuszki w Humaniu 1918. Olek Kamiński siedzi w drugim rzędzie, trzeci z prawej w kasie i inwentarz skautowy, a także rzeczy pozostawione przez Oskara Zawrockiego, Tadeusza Maresza i Zygmunta Loren-towicza, którzy juz dawniej opuścili Humań, co było dla Olka ciężkim przeżyciem. Oskar i inni koledzy z harcerstwa stali się dla Olka ludźmi najbliższymi - nie miał wszak po śmierci wuja nikogo bliższego od nich. A była to przyjaźń mocna - pozostała żywa do końca życia Kamyka. Grupa, w której Olek miał jechać do Polski, składała się z pięciu chłopców, trzech dziewcząt i jednej starszej pani. Postanowiono jechać końmi, dwoma wozami, trzymając się dla bezpieczeństwa bocznych dróg. Opis tej podróży znajduje się w pamiętniku Olka, pisanym już w Polsce: "Wyjechałem z Humania 16. II godz. 13. Wstrętna droga, ordynarne mrozy, straszna noc pod Korcem (po 10 dniach jazdy). Miałem wtedy porządnego stracha. Ot, uczucie. Jedziemy, piekielnie wprost mkną to sanki, a tu step, step; kiedy już miniemy te przeklęte placówki? Siedzę zgarbiony, zziębnięty - spędziłem bowiem 20 godzin na mrozie. Lada chwila będzie świtać. Nareszcie. Widać ognie Korca. Chwała Ci Boże. Wtem "Stój twoja mat', stój, strela-ju". Psia kość, pod samą granicą... Ot, dola. Na szczęście awantura z bolszewikami zakończyła się szczęśliwie. Tylko przeżyłem cztery podłe godziny. Ograbiono nas doszczętnie i puszczono. W Korcu stanąłem 26 lutego". Wreszcie przez Równe, gdzie zameldował się w kierownictwie drużyn harcerskich, i przez Lublin, gdzie zameldował się w inspektoracie harcerskim, Aleksander Kamiński dotarł do Warszawy. Tu zakończył swoją służbę harcerską pełnioną w Humaniu, składając raport w Wydziale Wschodnim przy Głównej Kwaterze ZHP. Informował w nim szczegółowo o przekazanych nowemu przewodniczącemu Rady Gniazda drużynach, o ich kierownictwie i składzie osobowym oraz o stanie kasy i inwentarzu, a także 0 bibliotece. Informował także, że organizacja harcerska w Hu maniu działa konspiracyjnie pod firmą "Związku uczniów 1 uczennic polskich w Humaniu", gdyż władze rosyjskie roz wiązały wszystkie organizacje skautowe i że z powodu warun ków konspiracyjnych nie ma w Gnieździe żadnej księgowości, nie ma też żadnej łączności z innymi środowiskami, nie było też od dwóch lat żadnych wiadomości i wskazówek od władz harcerskich. Rozdział II Pruszków - studia, praca, harcerstwo Kamyk dotarł do Warszawy 9 marca wieczorem, a już następnego dnia spotkał się z Oskarem Zawrockim. Oskar wraz z kilku innymi harcerzami z Humania mieszkał w Pruszkowie, w bursie im. Konstytucji 3 maja. Była to jedna z burs założonych przez Radę Opiekuńczą m. Pruszkowa dla pozbawionej rodzin młodzieży wracającej do Polski z wędrówek wojennych. Zadowolony z powodu spotkania przyjaciół Kamyk napisał w pamiętniku, który prowadził w 1920/21 roku: "Chwała Bogu znów jesteśmy razem". W bursie było aż 120 chłopców, ale, jak Olek napisał do matki: "niczego nam nie brak". Były jednak takie bardzo potrzebne rzeczy, których mu brakowało, co widać z kartki, którą napisał w 10 dni po przyjeździe do Polski do przyjaciela z Humania, Zygmunta Lorentowicza: "Chodzę w twoich trzewikach, w twojej letniej kurtce i w twojej bluzce skautowej. Te dwie rzeczy mogę ci zwrócić na pierwsze żądanie; z butami - kwestia inna, bo nie mam nic innego do noszenia, więc już chyba potem jakoś się policzymy". Natychmiast po osiedleniu się w Pruszkowie Kamyk włączył się do pracy hufca pruszkowskięgo, którego organizatorem był przybyły rok wcześniej Oskar Zawrocki. Kronikarz hufca zapisał 10 marca 1921 roku: "Najwyższe władze w hufcu pochodzą z Kresów. Dzisiaj przyjechał do nas Aleksander Kamiński z Humania, osobisty przyjaciel Oskara. Czy również będzie szyszką?" Został szyszką l to zaraz: we wspomnianej kartce do Zygmunta Lorentowicza z 21 marca 1921 roku napisał: "Jestem zastępcą komendanta Hufca Pruszkowskięgo". Wkrótce został też drużynowym najstarszej III Pruszkow-skiej Drużyny Harcerskiej im. Tomasza Zana. Jak wynika z zapisków Kamyka, w okresie do lipca 1921 roku zdołał wiele zwiedzić w Polsce, której przecież wcale nie 13 5. Aleksander Kamiński we wczesnych latach dwudziestych znał, bo wyjechał z niej będąc małym dzieckiem. W kwietniu zwiedził Stare Miasto w Warszawie, Wilanów i Raszyn. Już przy tym zwiedzaniu uwidoczniło się jego zamiłowanie do przeszłości. Po wyprawie do Raszyna zapisał w pamiętniku: "Grobla, za groblą olszynka. Wprost widzę i słyszę bitwę. Zdaje mi się, że wśród wrzasku i kurzawy bitwy widzę tłoczące się na grobli białe mundury austriackie, słyszę furkot chorągiewek ułańskich". Ale żył nie tylko przeszłością. 5 maja zapisał w pamiętniku: "Wczoraj na Górnym Śląsku wybuchło powstanie. Boże daj, bym był w wojsku". W lipcu zwiedzał dalsze strony Polski. Do Wilna i na Wi-leńszczyznę wybrał się z wycieczką bursistów. Byli z nimi dobrzy przewodnicy. Zwiedził dokładnie Wilno: klasztor Bazylianów, celę mickiewiczowską, Górę Zamkową, uniwersytet. Potem spędzono kilka dni nad Jeziorem Trockim: Kamyk był pod urokiem piękna ziemi wileńskiej, poświęcone jej strony pamiętnika zawierają opisy pełne zachwytu. W końcu lipca, w drodze na kurs instruktorski, był w Krakowie i zwiedził Wawel. Obóz kursu instruktorskiego, na który Kamyk został skierowany, odbył się pod Piwniczną, nad Popradem, a więc po raz pierwszy w życiu zobaczył góry. Jego zachwyt znalazł odbicie w pamiętniku: "Dotychczas nic podobnego nie widziałem. Widok kolosalny, u nóg prawie cały Spisz, wokoło fale łysych, miejscami uprawnych, miejscami porosłych bukami lasów. Potężnie na tle nieba odbijają się Tatry...". Kurs prowadzili bardzo wybitni instruktorzy - Stanisław Sedlaczek i Władysław Nekrasz. Nie wiedzieli nic o osiągnięciach harcerskich Kamyka w Humaniu i został on po prostu szeregowym uczestnikiem kursu w zastępie "Jeleni". Obudziło to w nim niezbyt przyjemne uczucia, którym dał wyraz w pamiętniku: "Złości mnie, że jestem nieznany wśród "cacao" (komendy kursu) i ci traktują mnie jak ciurę, nie dają żadnej odpowiedzialnej pracy. Głupi Kamień. Chcesz, by przy pierw- 14 szym na ciebie spojrzeniu taki Nekrasz robił cię zastępowym". Ale dalej następują postanowienia: "Nie zauważyli mnie - zauważą. Muszą zauważyć. Zdobędę ćwika, zdobędę harcerza orlego. A wolę swą wykuję, zmuszę się do bezwzględnej pracowitości i karności. Zduszę ambicję, przerobię siebie na ideał harcerza. Precz z samolubstwem. Boże dopomóż, bym wytrwał". Wytrwał, zdobył wymarzone stopnie harcerskie, jego gawęda "Jak rozumiem harcerstwo i swoją w nim rolę" została wysoko oceniona. Warto przytoczyć tu fragment tego opracowania, żeby dowiedzieć się, co myślał o harcerstwie osiemnastoletni Kamyk: "Wyłania się jasne zrozumienie doniosłości harcerstwa, które mając na celu naprawę obecnych stosunków, dąży do tego takimi drogami, że potrafi zainteresować i pociągnąć najróżniejsze charaktery, może być zastosowane w każdym wypadku, byle tylko było przeprowadzone dobrze. Jest to zadanie harcerstwa. A moja w nim rola jako instruktora jest: tak umiejętnie zaszczepić i pokierować pracą, by pociągnąć do niej najszerszy ogół młodzieży, by tę młodzież do organizacji przywiązać, by ją do pracy nad sobą zachęcić, by kierując nią w dążeniu do ideału robić to za pomocą środków ciągle trzymających ich w naprężeniu, w zaciekawieniu, w miłości do tej pracy. W dążeniu tym nie iść własną drogą, lecz współdziałać ze szkołą i domem. Obok celów ogólnych, dalszych, ma harcerstwo bliższe, a nie mniej ważne: 1. dać radość życia zapracowanej młodzieży, oderwać ją od ciągłego ślęczenia przy książkach lub warsztatach, a przez cią głe życie w sympatycznym, braterskim środowisku, wśród peł nych romantyzmu przygód wycieczkowych zostawić jasny pro mień wspomnień z młodości, 2. uchronić od złych wpływów - od zgnilizny współcze snej - wyrwać z nieodpowiedniego towarzystwa". Po obozie, w roku szkolnym 1921/22 Kamyk uczęszczał do klasy VIII gimnazjum męskiego Kazimierza Kulwiecia w Warszawie, dokąd dojeżdżał z Pruszkowa. W ciągu tego roku szkolnego wyjeżdżał we wrześniu do Brześcia Litewskiego jako komisarz spisu ludności i w grudniu do Gdańska jako kurier Ministerstwa Spraw Wojskowych. O jego rozwijającym się zainteresowaniu historią świadczy fakt, że już w szkole wygłosił kilka referatów z tej dziedziny, z których zachował się jeden "Dlaczego powstania 31 i 63 roku zostały stłumione". Świadczy też o tym bardzo dobra ocena z historii i z geografii na świadectwie maturalnym. Przyszły pisarz otrzymał jednak na nim ocenę dostateczną z języka polskiego - mścił się jeszcze na nim wyniesiony z poprzednich lat brak znajomości orto-grafii polskiej i naleciałości składni języka rosyjskiego. Po uzyskaniu matury Aleksander Kamiński wstąpił na Uniwersytet Warszawski na wydział historii. Na zajęcia dojeżdżał z Pruszkowa i, aby me tracić czasu, uczył się w pociągu. A czas miał bardzo ściśle zaplanowany, wyliczył go dokładnie w swoim notatniku: nauka 6 godzin 40 minut, dyżur w bursie 6 godzin itd. Zajęcia ściśle "przylegały" do siebie, nie zostawiając prawie czasu na rozrywki. Jeżeli chodzi o pracę w bursie, to zaraz po ukończeniu szkoły średniej Kamyk został pomocnikiem wychowawcy, a wkrótce potem kierownikiem jednej z burs. Jego sytuacja materialna była jednak bardzo trudna i z wielkim niepokojem myślał, jak sobie poradzi, kiedy wróci matka - do jak najszybszego powrotu bardzo ją w listach namawiał. O jego niepokoju świadczy to, co napisał w pamiętniku: "Co tu robić, jak mamusia przyjedzie? Jak z tego wybrnę? Musiałbym zaprzestać nauki i prawie ze zerwać z obecnymi stosunkami w harcerstwie". Wróciła latem 1923 roku w złym stanie zdrowia. Dostali od Rady Opiekuńczej mieszkanie, a w 1925 roku Olek został kierownikiem największego zakładu opiekuńczego w Pruszkowie, bursy im. Konstytucji 3 maja. Musiał jednak robić ogromne wysiłki, aby nie przerwać pracy w harcerstwie i studiów uniwersytec- 16 17 6. Aleksander Kamiński jako student kich. Na uniwersytecie jako przedmiot główny Kamyk studiował historię średniowiecza, a jako przedmiot poboczny - archeologię Polski. Napisał: "Najbardziej interesują mnie początki". Studiował z zapałem literaturę dotyczącą paleolitu - starszej epoki kamienia. Skrypty z wykładów prowadził niezmiernie starannie, zaopatrując je w rysunki, własne lub przerysowane, a także tabele synchroniczne. Wykładowcami Kamyka byli profesorowie Jan Kochanowski, Władysław Smoleński, Stanisław Arnold, Władysław Wałek-Czarnecki i młody wówczas Włodzimierz Antoniewicz. Interesowały Kamyka nauki pedagogiczne, chodził więc także na wykłady prof. Bogdana Nawroczyńskiego, na logikę (Ajdukiewicz i Kotarbiński), na historię filozofii, wykładaną przez Władysława Tatarkiewicza i historię wychowania - Stanisława Kota. Kamyka najbardziej ciekawiły początki, więc trzeba tu powiedzieć coś więcej o jego udziale w pracy zakładu prof. Antoniewicza. Wykładał on prehistorię Europy i prehistorię Polski (Słowiańszczyzna w świetle wykopalisk). Tą nową dziedziną wiedzy niewielu się interesowało - na wykłady Antoniewicza przychodziło tylko kilka osób, a wśród nich byli Aleksander Kamiński i jego przyszła żona, Janina Sokołowska. Zachował się notatnik Kamyka z materiałami z tych wykładów, rysunkami, tablicami i szkicami. Pod koniec drugiego roku studiów prof. Antoniewicz zaproponował swym studentom, Janinie i Aleksandrowi, wyprawę archeologiczną do Francji. Chciał, aby poznali muzea i najlepiej zachowane stanowiska paleolityczne. Opracował dla nich marszrutę, listy polecające i podał lekturę, którą trzeba było przeczytać. Zrealizowanie propozycji prof. Antoniewicza nie było rzeczą łatwą, oboje byli przecież studentami bez pieniędzy. Olkowi udało się jednak pożyczyć 500 zł od znajomych, a ojciec Janiny zaciągnął na jej podróż większą pożyczkę w miejskiej kasie pożyczkowej Skierniewic. Janina miała więc 18 19 więcej pieniędzy. Olek zasięgał rady Oskara, czy ma w tej sytuacji jechać do Francji, a Oskar mu odpisał: "Jedź, ale każde za siebie płaci i nie ogląda się na drugiego. Ty pod hotelem, ona w hotelu. Ty szklankę, ona dwie. Ty piechotą, ona autobusem". I w czasie podróży tak rzeczywiście bywało: Janina nocowała w hotelu, a Olek na ławce w parku lub pod nawisem skalnym nad rzeką Dordogne. Prawie miesiąc spędzili w Paryżu, gdzie uzupełniali znajomość języka, w czym pomagali im studenci francuscy, poznawali miasto, a przede wszystkim jego muzea. Jednak głównym celem podróży było dotarcie do Les Eysies, jednej z najstarszych stacji zachowanych w dolinie rzeki Dordogne. Zwiedzanie jej Olek opisał w swoim dzienniku podróży. Oto wyjątek: "9.VIII niedziela. Pracowite zwiedzanie grot, stacji i "abri" (schronisk) przedhistorycznych. Zaczęliśmy od muzeum. Ciekawość tego muzeum polega na tym, że mieści się ono w ruinach średniowiecznego zamku feudalnego, który był zbudowany na ognisku przedhistorycznym. Groty Langerie Basse, Font de Gaume, La Mouth, Langerie Haute. Bodaj najciekawszą grotą jest Com-barelle. Niewygodna do zwiedzania, trzeba iść ze świecą, będąc zgiętym "w tri pogibieli", ale za to jaka masa rzeźb na ścianach solutrejskich i magdaleńskich. Dużo koni, sporo renów, jest nosorożec, no i owa wspaniała rzeźba mamuta. Grota jest długa na 500 m, ale b. b. ciekawa. Aż się dziwno robi: to rzeźbił dzikus sprzed dwunastu tysięcy lat. Tu pasł się mamut... No a ja spałem wczoraj nad wykopaliskiem Rocher de la Peine. Zaś p. Janka mieszka w hotelu, który dotyka do słynnej Cro-Magnon. Dziś śpię na platformie... boję się iść w głąb grot, wolę leżeć na gołych kamieniach, byle mieć szerokie niebo nad sobą". Janinie zabrakło pieniędzy (noclegi w hotelach) i musiała wcześniej wrócić do kraju, ale Aleksander został jeszcze na dwa tygodnie i zwiedził śródziemnomorskie miasta francuskie, a w drodze powrotnej przez Włochy Mediolan i Wenecję. W następnym roku Kamyk wziął udział w jeszcze jednej wyprawie archeologicznej, tym razem w Polsce i tym razem w charakterze czynnego przy wykopaliskach praktykanta. Wraz z innymi studentami prof. Antoniewicza wziął udział w wykopaliskach w Gródku na Wołyniu, prowadzonych przez Ludwika Sawickiego. Były one zorganizowane na dużą skalę (pracowało stu robotników), a stały się sławne, gdy trafiono na prawie cały szkielet małego mamuta. Ludwik Sawicki przydzielał studentów do coraz to innej pracy, więc udział w wykopaliskach był bardzo ciekawy i urozmaicony. Także z obozów instruktorskich nad jeziorem Wigry korzystał Kamyk, aby wędrować na stanowiska archeologiczne, przede wszystkim grodziska jaćwie-skie. Na wykładach z historii średniowiecza zainteresowały go szczególnie dzieje ludu Jadźwingów, którego terenem zamieszkania była właśnie Suwalszczyzna, a który zaginął, bo nie mógł się oprzeć naporowi Polski, Krzyżaków, Litwinów i Rusi. Na temat tego zaginionego plemienia napisał też Kamyk swoją pracę magisterską "Jadźwingowie, ich narodowość, siedziby i kultura", którą złożył w 1928 roku. Wspomniano wyżej udział Kamyka w harcerskich obozach instruktorskich nad Wigrami. Trzeba więc teraz wrócić do niesłychanie ważnej w okresie pruszkowskim jego działalności wychowawczej. Składają się na nią dwa wątki: jego praca jako wychowawcy bursowego i jego działalność jako instruktora harcerskiego. Czasami nakładają się one na siebie, czasami o każdej trzeba mówić oddzielnie. Ale zanim zaczniemy mówić o pracy wychowawczej Kamyka, trzeba powiedzieć o jego działaniach samowychowawczych - opowiadała o nich Janina Ka-mińska w gawędach dla szczepów harcerskich, które przyjęły Jego imię. W różny sposób przejawiało się to samowychowanie: jako niesłychanie dokładne notatki z wykładów, ale także plany zbiórek i gawęd; jako zapisywane plany dzienne i miesięczne i rachunek sumienia z tego, co wypełnił; jako skrupu- 20 21 latne wykazy wpływów, wydatków, długów. Skrupulatność w każdej dziedzinie przerodziła się u Kamyka w zasadę: nigdy się nie spóźnić, wszystko robić dokładnie, aby nie trzeba było poprawiać. Prowadził też tabliczkę według Franklina, amerykańskiego badacza elektryczności i wynalazcy piorunochronu, który wymyślił te tabliczki na swój użytek samokształceniowy. Harcerstwo w owych latach przyswoiło sobie ten "sposób na samokształcenie". Inną drogą samowychowania Olka i jego przyjaciół harcerskich z Pruszkowa były "konferencje życia". Ci młodzi ludzie, ogarnięci pasją samowychowania, uważali za konieczne mierzyć swoje postępy, ale także niedociągnięcia. Szli więc co miesiąc do lasu lub na pola, aby odbywać "konferencje życia", dzielić się szczerymi uwagami o swoim i przyjaciół postępowaniu. Rozmawiali o tym, jak sobie wzajemnie pomóc w układaniu spraw osobistych, w nauce, w postępowaniu koleżeńskim, w postępowaniu z dziewczętami, w uczciwości. Te "konferencje" wytyczały drogi postępowania dla młodych ludzi, z których żaden nie miał rodziców, a więc sami musieli się wychowywać. Zarówno Kamyk, jak i inni wychowawcy w bursach, młodzi ludzie w jego wieku, harcerze, znajdowali wielką pomoc w swej pracy w metodzie harcerskiej, a chłopcy w bursach zorganizowani byli na wzór drużyn - sypialnie to były zastępy. Nie ze wszystkimi można było osiągnąć rezultaty stosując metody harcerskie. Wielu kradło, wagarowało, nie chciało się uczyć, używało wulgarnego języka, a nieraz ostro przeciwstawiało się młodym wychowawcom. Nie było łatwo czymś tych chłopców zainteresować. Kamyk starał się przede wszystkim wytworzyć odpowiednią atmosferę, co udawało mu się, gdy z właściwym sobie talentem opowiadał chłopcom różne historie, a chłopcy, wsłuchani, przeżywali treść opowiadania. Ale kłopotów wychowawczych było mnóstwo. Jednym z takich kłopotów była sprawa czytelnictwa. "Ogłaszam, że jest otwarta biblioteka, że są ciekawe książki. Dowcipkuję. Opowiadam. Przyszedł jeden. Inni: nie czytaliśmy i dobrze było, a teraz druh chce coś nowego wprowadzić. Ciągle tylko coś rób". Nie było łatwo do czegoś pożytecznego zachęcić. Ale wciąż próbował. Zorganizował dla swoich "bursiaków" kolonie letnie w lasach łomżyńskich. Liczył na oddziaływanie na chłopców nowych bodźców wychowawczych: swobody, lasu, nastroju. Liczył też na to, że będzie mógł swoich chłopców obserwować w tej nowej sytuacji i przekonać się, co im najbardziej odpowiada. Obok pomocy, jaką czerpali z metod harcerskich, Kamyk i inni młodzi wychowawcy bursowi szukali i innych źródeł wsparcia. Bardzo ważnym takim źródłem były odczyty wychowawcze, odbywające się w lokalu Towarzystwa Higienicznego na Karowej. Jednym z prelegentów był Janusz Korczak, którego wypowiedzi na tematy wychowawcze robiły na Kamyku wielkie wrażenie. Starał się nawiązać kontakt z Korczakiem i jego ideami. Najpierw przez Nasz Dom prowadzony dla sierot robotniczych w Pruszkowie przez Marynę Falską, do którego Korczak często przyjeżdżał. Kamyk chciał nawet zatrudnić się w Naszym Domu i założyć tam drużynę harcerską, ale Mary-na Falska się na to nie zgodziła. Skończyło się na tym, że Kamyk raz na tydzień przychodził do Naszego Domu opowiadać dzieciom bajki. Udało się natomiast Kamykowi zetknąć się bliżej z Korczakiem: spędził tydzień w prowadzonym przez niego domu dla dzieci na Krochmalnej w Warszawie. Poznał oparty na samorządzie system wychowawczy placówki, obserwując wszystkie jego przejawy: od sprzątania do sądów prowadzonych przez dzieci. Te obserwacje i rozmowy z Korczakiem pozwoliły mu na wyciągnięcie wniosku, który znalazł odbicie w jego własnej pracy wychowawczej, "że wychowanie jest taką sztuką, która nie znosi żadnych szablonów". Notatki Kamyka o jego poczynaniach instruktorskich w Pruszkowie wskazują, że zawsze starał się dostosować swo- 22 23 je postępowania do osobowości każdego chłopca w drużynie. A prowadził prawie od początku pobytu w Pruszkowie III Drużynę Pruszkowską im. Tomasza Zana, która bardzo szybko stała się drużyną kadrową, dostarczającą odpowiednio wyszkoloną kadrę dla istniejących i powstających drużyn. W ciągu czterech pierwszych lat jego działalności jako zastępcy hufcowego w Pruszkowie podwoiła się liczba drużyn męskich. Dzięki jego staraniom wznowiła w 1923 roku po przerwie działalność I Pruszkowską Drużyna Harcerzy, przyjmując za patrona Stefana Czarnieckiego. Prawdopodobnie w 1924 roku powstała VII Drużyna Harcerzy, a w 1925 roku - VIII Drużyna w gimnazjum. Kamyk wprowadził miesięczne rady drużynowych, na których wygłaszał gawędy. Oto tematy niektórych z nich: O panowaniu nad sobą ducha. 0 panowaniu nad ciałem. Najważniejszą sprawą w drużynie jest, aby drużynowy był harcerzem. Harcerz w społeczeństwie. Zastępowy i drużynowy w społeczeństwie. Rzetelność. Lato w polu i w lesie. Prowadzenie kolonii. Rozkazem Naczelnictwa L./16 z 2 czerwca 1924 roku Aleksander Kamiński został mianowany podharcmistrzem, a więc stał się członkiem grona starszyzny (w 1927 roku Naczelnictwo uchwaliło zmianę stopnia podharcmistrza na harcmistrza). W 1925 roku objął po Oskarze Zawrockim stanowisko komendanta Hufca Pruszkowskiego, na którym pozostał przez dwa lata. W tym to właśnie czasie zrodziły się początki dwóch wielkich dziedzin działania Kamyka - pisania 1 zuchów. Pomysłem Kamyka było powołanie w Pruszkowie Klubu Instruktorskiego, który zająłby się zagadnieniami wy chowawczymi w harcerstwie na poważnym poziomie. Kamyk zainicjował wydawanie pisma Klubu "Znicz" - pisanego ręcz nie i kursującego od jednego do drugiego członka zespołu. Do pisma pisali członkowie klubu, ale przede wszystkim sam Ka myk, poruszając w sposób możliwie pogłębiony różne aspekty pracy harcerskiej. W piśmie "Znicz" realizowały się początki przekonania Aleksandra Kamińskiego, ze wychowywać można także docierając do ludzi na piśmie. W tamtym czasie w Pruszkowie zaczęły się też budzić zainteresowania Kamyka najmłodszymi harcerzami, a także chłopcami, którzy byli za młodzi na to, aby ich można było przyjąć do drużyny harcerskiej. Odwiedzał w Zbikowie, najstarszej dzielnicy Pruszkowa, podwórza i place i teren starej żbikow-skiej cegielni, które były miejscami zabaw dziecięcych, i obserwował te zabawy i zachowanie dzieci. Te spostrzeżenia posłużyły później do stworzenia koncepcji wychowawczej odmiennej niż koncepcja "wilcząt" u Baden-Powella. W 1926 roku Kamyk został zaangażowany do pracy instruktorskiej na obozach szkoleniowych chorągwi nad jeziorem 7. Rada Hufca Pruszków 1927. Aleksander Kamiński siedzi pierwszy z lewej, w środku Oskar Zawrocki 24 25 Wigry. Już po pierwszyzn kursie, podczas którego był członkiem komendy - w 1926 roku - napisał ogłoszony w piśmie "Harcmistrz" artykuł na temat kursu, oparty na przeprowadzonej przez siebie ankiecie. Ankieta dotyczyła wieku uczestników, poziomu wykształcenia, doświadczenia obozowego, czytelnictwa pism i książek harcerskich oraz funkcji pełnionych w ich środowiskach. Okazało się, ze przeciętną wykształcenia była VI-VII klasa gimnazjum, że dla połowy uczestników kurs instruktorski był pierwszym lub drugim obozem w życiu, że połowa uczestników nie czytała podstawowych książek harcerskich, że zaledwie 10 procent czytuje pisma harcerskie, a przedmiotem największego zainteresowania było zdobywanie stopni i sprawności. Na podstawie wyników ankiety Kamyk stwierdził, że to, co się odbywało nad Wigrami, było właściwie kursem zastępowych. Stawiał pytanie, czy można prowadzić pracę metodyczną równocześnie z chłopcami, którzy są uczniami szkoły powszechnej, i ze studentami szkół wyższych. Proponował prowadzenie obozu na dwóch poziomach: jeden lub dwa zastępy na odpowiednim poziomie umysłowym i wyrobieniu harcerskim to byłby kurs instruktorski i parę zastępów na poziomie kursu zastępowych, gdzie zainteresowania skupiałyby się wokół stopni i sprawności i nie byłoby gawęd metodycznych. Ten "kurs zastępowych" mógłby być warsztatem pracy dla kursu instruktorskiego. Drugi temat, który omówił Kamyk w artykule, to ścieranie się na terenie komend kursów dwóch tendencji: prowadzenia kursu dającego dużo wskazówek metodycznych, zwracających uwagę na metodykę prowadzonych gier i ćwiczeń, i drugiej - prowadzenia wzorowego obozu, na którym "mało się gada, ale dużo robi", a metodyka sama ma wejść do głowy. Według Kamyka od kilku lat triumfował w Polsce typ "obozów", on jednak był zwolennikiem "kursów", gdyż uważał, ze jadący na kurs instruktorski chcą się dowiedzieć, i dlaczego różne rzeczy się w harcerstwie robi. Eugeniusz Sikorski, jeden z uczestników kursu wigierskiego w 1927 roku, na którym Kamyk był szefem wyszkolenia, zapamiętał, ze Kamyk prowadził na tym kursie "pokazowe zbiórki zuchowe", a także że jego gawędy przy ognisku były najlepsze: mówił sugestywnie, prowokował do myślenia, samodzielnego dochodzenia do wniosków. Potrafił również "bajać" i wywoływać niezwykły nastrój. Według Arkadiusza Awina, który pisał o kursach wigierskich, Kamyk był członkiem komendy kursów od 1926 do 1931 roku. Brał zatem czynny udział w podnoszeniu poziomu tych kursów, które uzyskały w harcerstwie męskim niezwykły prestiż. 8. Aleksander Kamiński na obozie instruktorskim, Binduga nad Wigrami 1926 26 Rozdział III Lata 1928-1932 Rok 1928 był końcem "okresu pruszkowskiego" w życiu Kamyka, końcem pewnych wątków jego życia, a jednocześnie początkiem niektórych innych, jak gdyby już zupełnie "dorosłych". W lipcu 1928 roku zmarła jego matka, którą się przez ostatnie pięć lat opiekował. W tym samym roku Kamyk ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. Zakończyła się jego praca jako wychowawcy w bursach pruszkowskich i przez rok pracował jako nauczyciel historii w gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Warszawie. Wreszcie w tym samym roku szkolnym 1928/29 został wybrany na komendanta Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Jak napisał Eugeniusz Sikorski: "Kamyk stworzył odmienny niż poprzedni styl działalności komendy. Do minimum zredukował administrację i sztab, a główny nacisk położył na wizytacje terenu, na które wykorzystywał wszystkie wolne niedziele podległych mu lub zaprzyjaźnionych instruktorów. Wizytacje drużyn traktował nie tylko jako kontrolę ich pracy, ale przede wszystkim jako wkraczanie do życia drużyn nowych, doświadczonych ludzi, mogących coś zainicjować, doradzić, pokazać i nauczyć". A poza tym zwracał szczególną uwagę na pracę z najmłodszymi - nadal gromadził obserwacje i tworzył pomysły, które układały się w powstającą już koncepcję pracy z zuchami. Jako komendant chorągwi przygotował Kamyk wyprawę obozową na II Zlot Narodowy pod Poznaniem w 1929 roku. Po zlocie wyjechał do Anglii na Jamboree w Arrowe Park i kierował tam polskimi pokazami artystycznymi, które wzbudziły zachwyt zarówno wśród skautów całego świata, jak i angielskiej publiczności. Nawiązał też wiele skautowych przyjaźni. W drodze powrotnej "uzupełnił" swoją wędrówkę po Francji z 1925 roku, odwiedzając Lyon, Arles, Monte Carlo i Mar- \ sylię we Francji, Genewę i Lozannę w Szwajcarii oraz Weronę we Włoszech. Rok 1928 jest tez rokiem, w którym Kamyk rozpoczął na dobre pracę pisarską. Pisał do takich pism dla dzieci, jak "Płomyk" i "Małe pisemko", ale przede wszystkim współpracował z pismem dla młodzieży "Iskry", w którym ukazywały się jego felietony w dziale zatytułowanym "Na tropie harcerskim". Podpisywał je swoim imieniem puszczańskim - Bambaju. W pierwszym felietonie opisał, jak to imię puszczańskie zdobył. W innych tekstach Bambaju pisał o ważnych dla harcerstwa osobach, np. o wybranym właśnie ponownie na przewodniczącego ZHP księdzu Janie Mauersbergerze, o ważnych wydarzeniach w życiu harcerskim, np. przygotowaniach do Jamboree, ale także o ciekawych "sposobach" pracy harcerskiej lub o godnych uwagi pięknych postawach młodych ludzi. Obok felietonów w dziale "Na tropie harcerskim" publikował też Kamyk w "Iskrach" dłuższe teksty, które podpisywał już swoim nazwiskiem. Pierwszym z nich był tekst zatytułowany "Naród, który zginął" o tragicznych dziejach Jadźwingów. Większość tych tekstów były to jednak "reportaże" o osiągnięciach dokonanych dzięki wytrwałości i dzielności, np. o harcerzach z Ursynowa, którzy na zbudowanej przez siebie żaglówce zwyciężyli na międzynarodowych zawodach skautowych drużyn morskich na jeziorze Balaton na Węgrzech. Pisał też własne opowiadania o takich osiągnięciach, np. "Sportowiec", "Student". Pisał wreszcie dłuższe teksty na tematy związane z harcerstwem i skautingiem, np. "Twórca harcerstwa polskiego" o Andrzeju Małkowskim. Jednak najważniejszym pisaniem Kamyka, bo na temat, który rozwinie niedługo w pełną koncepcję pracy z najmłodszymi chłopcami, były teksty pisane do pisma harcerskiego "Na tropie" pod ogólnym tytułem "Antek Cwaniak". Opisywał w nich obserwowane przez siebie samorodne zabawy małych chłop- 28 29 ców, którzy bawili się w dorosłych, w policjanta, listonosza czy strażaka. Wplatał do tych zabaw myśl przewodnią, prowadzącą do wyrabiania zalet czy zwalczania wad. Pisane żywo i barwnie odcinki "Antka Cwaniaka" wzbudziły wielkie zainteresowanie czytelników "Na tropie". Praca w szkole, początki pracy pisarskiej, kierowanie Chorągwią Mazowiecką - to wszystko zostało przerwane powołaniem do wojska jako podchorążego z cenzusem. Kamyk odbywał służbę w koszarach piechoty w Grudziądzu. Nie odpowiadały mu monotonne, oderwane od życia umysłowego dni w wojsku. Prosił Janinę Sokołowską, która była mu coraz bliższa i z którą korespondował, o zaprenumerowanie mu pism "Harcerz" i "Harcmistrz" i o przysłanie słownika niemiecko--polskiego, gdyż chciał się w wolnych chwilach uczyć drugiego obcego języka. Ale przede wszystkim postanowił podjąć "reformę" w życiu swojej kompanii: zainteresować kolegów pracą nad sobą, rozszerzać horyzonty przez czytanie dobrej literatury. Pisał do Janiny, że mu się to w jakimś stopniu udaje: "Mój wpływ na drużynę jest ogromny, a autorytet większy niż dla harcerzy. A co najciekawsze, nastrój tu jest zupełnie wigierski". Mimo ciężkich i wyczerpujących ćwiczeń czuł się dobrze, aż do chwili na przełomie marca i kwietnia 1930 roku, która ciężko zaważyła na całym jego życiu. Jak było, opisał w liście z 4 kwietnia: "Zachorowałem i jestem w szpitalu. Przed trzema dniami na ćwiczeniach w grupie bez płaszczów... Ćwiczenia były ostre, a pogoda ciepła, śnieg tajał na polach. Trzeba zdobywać pozycje nieprzyjaciela z workiem na plecach, ciągle nim manipulując. Zziajany, spocony leżałem często w śniegu i w błocie, to znów dobiegałem i tak wciąż: Padnij, powstań, padnij, powstań. Przeziębiłem się i od razu odesłano mnie do izby chorych, później do garnizonowego szpitala". Po ciężkim wysiękowym za- paleniu opłucnej wyszedł w końcu maja ze szpitala i został zwolniony z wojska z kategorią "D". Dzięki zamówieniom artykułów do "Na tropie" i do "Iskier" i pomocy przyjaciół, Kamyk zdołał wyjechać na odpoczynek po chorobie do Zaleszczyk, uzdrowiska o łagodnym klimacie, gdzie nastąpiła poprawa jego zdrowia. Na początku lipca 1930 roku mógł już wziąć udział w konferencji na Buczu w sprawie "ofensywy harcerskiej". Wygłosił tam referat "O wilczęctwie", w którym znalazły się jego przemyślenia i doświadczenia dotyczące pracy z najmłodszymi chłopcami. A 15 sierpnia 1930 roku zawarte zostało harcerskie małżeństwo między harcmistrzem Aleksandrem Kamińskim i harcmistrzynią Janiną Sokołowską. Było bardzo skromnie: dwóch świadków, oczywiście przyjaciół z Humania, dwie świece i najtańsze złote obrączki. Od początku roku szkolnego 1930/31 Kamyk objął stanowisko kierownika bursy Związku Osadników Kresowych dla młodzieży szkół zawodowych przy ul. Młocińskiej w Warszawie. Tam też Kamińscy otrzymali mieszkanie. W bursie mieszkało ponad stu chłopców w wieku od 16 do 20 lat. Dotychczas byli zorganizowani po wojskowemu - w plutony. Kamyk postanowił oprzeć stronę wychowawczą pracy w bursie na samorządzie, co dało pomyślne wyniki. Równocześnie z pracą w bursie Kamyk brał kierowniczy udział w tworzeniu w Głównej Kwaterze Męskiej ZHP nowego wydziału - zuchowego, na czele którego stanął na wiele lat. Gromady chłopców w wieku 8-1 1 lat, czyli gromady wil-cząt, miały się teraz stać gromadami zuchów. W skautingu angielskim pracę z najmłodszymi chłopcami, których nazwano wilczętami, oparto na motywach "Księgi dżungli" Kiplinga. Ich zabawy były zabawami w zwierzęta z tropikalnych puszcz, znanych Anglikom z ich kolonii. Te zabawy nie były zbyt atrakcyjne dla dzieci polskich i najmłodsza gałąź harcerstwa w Organizacji Męskiej przedstawiała się dość ubogo. "Rewolucja" 30 31 9. Aleksander Kamiński z narzeczoną, Janiną Sokołowską w Zaleszczykach, lipiec 1930 nastąpiła dopiero wtedy, gdy w swoich opowiadaniach o Antku Cwaniaku, drukowanych w "Na tropie", Kamyk przedstawił nową koncepcję pracy z najmłodszymi chłopcami, opartą na wspomnianych już obserwacjach zabaw dzieci. Były na ten temat dyskusje, wizyty w istniejących gromadach chłopięcych, kontakty z instruktorkami zajmującymi się sprawą zuchów--dziewczynek, kursy. A oto co o kursie dla wodzów gromad wilcząt prowadzonym w Warszawskiej Chorągwi Harcerzy przez Aleksandra Kamińskiego w styczniu 1931 roku napisał uczestnik tego kursu, wówczas nastolatek, hm. Jan Rossman: "Kurs w roku 1931 prowadzony przez druha Kamińskiego w formie zabaw i gier ma tylko pierwsze trzy zbiórki "wilczęce". Potem następuje zmiana "re-wolucyjna": bawimy się w marynarzy, strażaków, krakowiaków. Powstają nowe piosenki, gry, zabawy - cykle zabaw i gier". I jeszcze: "Z tego pierwszego spotkania z harcmistrzem Ka-mińskim pozostaje wspomnienie o kimś niebywale płomiennym, kto swoim zapałem, zdolnością wczucia się w chłopców, braterskim i koleżeńskim stosunkiem - potrafi porwać, pociągać za sobą dziesiątki, setki ludzi. Ruch zuchowy przechodzi wtedy przez polską młodzież jak pożar suchego lasu". W lecie 1931 roku odbył się pod kierownictwem Kamyka pierwszy kurs instruktorów zuchowych nad Wigrami. Wraz ze Stanisławem Mościckim pracował nad prawem zuchowym i metodami pracy. Trzeba było opracować nową terminologię, opisać cykle zabaw. W 13 numerze "Na tropie" z 1931 roku ukazały się regulaminy prób sprawności zuchowych, zatwierdzone przez Naczelnictwo ZHP, a także artykuł Kamyka "Dlaczego dawniej były wilczęta i dlaczego teraz są zuchy". A do następnego - 14 numeru "Na tropie" dołączono dwukartko-wy dodatek "Na tropach zuchów", zawierający tekst Prawa i Obietnicy zucha. Ten dodatek - pisemko zuchowe - miał odtąd wychodzić pod redakcją Kamyka. 32 33 O tych pracach Kamyk napisał kilka lat później: "Październik 1931 roku był miesiącem przełomowym dla ruchu zuchowego w Organizacji Harcerzy, gdyż wtedy właśnie specjalna komisja Głównej Kwatery ukończyła kilkutygodniowe prace i zaproponowała zbiór regulaminów zuchowych inicjujących przekształcenie gromad wilczęcych w zuchowe gromady chłopięce". A wiosną 1932 roku opowieści Kamyka drukowane w "Na tropie" zostały wydane jako książka "Antek Cwaniak", która wzbudziła entuzjazm i stała się pierwszym podręcznikiem polskiej pracy z zuchami, chociaż z formą podręcznika nie miała nic wspólnego. Rosła liczba gromad zuchowych - w 1932 roku było w nich 6000 chłopców, a w roku następnym - 25 000. Niestety równolegle z osiągnięciami w tworzeniu ruchu zuchowego nastąpił wiosną 1932 roku nawrót choroby płucnej Kamyka, wywołanej przed dwoma laty owymi nieszczęsnymi ćwiczeniami wojskowymi. Zaczęło się od wzmagającego się kaszlu, na który żadne środki nie pomagały. Zwołane konsylium lekarskie nakazało mu wyjazd do Zakopanego. Na początku kwietnia znalazł się więc w sanatorium Związku Nauczycielstwa Polskiego w Zakopanem. Tu dotarła do niego w połowie maja wiadomość o narodzinach córki - Ewy. Jednak s