Anna Zawadzka O Aleksandrze Kamińskim "Kamyku" Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty Warszawa 2001 Na okładce: Aleksander Kamiński w Górkach Wielkich 1958 lub 1959 Materiał ilustracyjny pochodzi od: Ewy Feleszko, Jan Rossmana i Autorki Copyright (c) HBW Horyzonty Warszawa 2001 Z. 457190 ISBN: 83-86873-91-4 Skład: Janusz Świnarski Druk: Przedsiębiorstwo Wydawniczo-Polgraficzne Gryf S.A. Ciechanów Zamówienia na książki można składać w HBW Horyzonty ul. Marii Konopnickiej 6, 00-491 Warszawa tel.: 628 97 58 e-mail: hbw@zhp.org.pl Wstęp Życie Aleksandra Kamińskiego - "Kamyka" - było tak bogate, że o każdej dziedzinie jego działalności można byłoby napisać obszerną książkę. Był jednym z najwybitniejszych instruktorów harcerskich, niebywale odważnym działaczem podziemia podczas II wojny światowej, był pisarzem - autorem nie tylko "Kamieni na szaniec". Był wreszcie w późniejszych latach pracownikiem naukowym - profesorem Uniwersytetu Łódzkiego. W tej skromnej książeczce będzie mowa o Aleksandrze Kamińskim przede wszystkim jako harcerzu i instruktorze. Będzie mowa o jego pierwszych poczynaniach instruktorskich w Humaniu i w Pruszkowie. Będzie mowa o "Kamyku", twórcy polskiego chłopięcego ruchu zuchowego i o komendancie szkół instruktorskich w Nierodzimiu i Górkach Wielkich. Będzie też mowa o Kamińskim "Kaźmierczaku", "Hubercie", naczelnym redaktorze najważniejszego pisma Polski Podziemnej "Biuletynu Informacyjnego" i o "Dąbrowskim", komendancie głównym organizacji Małego Sabotażu "Wawer". Będzie wreszcie mowa o dwóch powojennych powrotach Aleksandra Kamińskiego do harcerstwa i jego walce o autentyczne harcerstwo w PRL-owskiej Polsce. W tej książeczce interesuje nas Aleksander Kamiński przede wszystkim jako instruktor harcerski i dlatego jego prace badawcze i jego dorobek naukowy w dziedzinie historii, a nade wszystko pedagogiki społecznej zostały opisane bardzo krótko. Ale Aleksander Kamiński także jako pracownik naukowy, nie tylko jako instruktor harcerski, służył "całym życiem". Służył Polsce i bliźnim, szczególnie tym potrzebującym pomocy, tak jak to przyrzekł jako chłopiec w drużynie harcerskiej w Humaniu. Część pierwsza Od pierwszej do drugiej wojny światowej Rozdział I Lata chłopięce. Humań O wczesnych latach chłopięcych Aleksandra Kamińskiego Olka - wiadomo stosunkowo niewiele. Jego rodzice po chodzili ze wsi: ojciec, Jan Kamiński, przybył do Warszawy z Podlasia i wyuczył się na aptekarza, matka, Petronela Kaź- mierczak, przyjechała do Warszawy ze wsi łęczyckiej w poszu kiwaniu zarobku, jak wiele ówczesnych wiejskich dziewcząt. Jedyny ich syn, Aleksander, urodził się 28 stycznia 1903 roku. Kiedy Olek był kilkuletnim dzieckiem, jego rodzice przenieśli się z Warszawy do Kijowa. Przyczyna przeprowadzki być może związana była z faktem, że brat pani Kamińskiej, rewident bankowy, miał posadę w jednym z banków w Kijowie, a rodzina jej siostry pracowała w majątku ziemskim w pobliżu Kijowa. W Kijowie Olek chodził przez cztery lata do elementarnej szkoły rosyjskiej, ale gdy w grudniu 191 1 roku zmarł jego ojciec, sytuacja materialna rodziny bardzo się pogorszyła. Matka nie mogła dorywczymi pracami zarobić na utrzymanie swoje i syna. Mając lat dwanaście, Olek porzucił naukę szkolną, aby dopomóc materialnie matce. Pracował jako goniec - chłopiec na posyłki - najpierw w banku w Kijowie, potem w Rostowie. Sam nauczył się pisać na maszynie i awansował na urzędnika przepisującego korespondencję bankową. W końcu 1916 roku przeniósł się do Humania do wuja, który teraz pracował tam w banku. W drodze do Humania z niewiadomych przyczyn nastąpiła tragiczna dla chłopca utrata kontaktu z matką, która, chyba wsiadłszy do innego pociągu, znalazła się potem na Kaukazie. 1. Olek Kamiński jako uczeń w Kijowie Lata upadku caratu, rewolucji i wojny domowej w Rosji na długo uniemożliwiły Olkowi kontakt z matką. W Humaniu mieszkała duża grupa Polaków, wśród których pracę narodową i oświatową prowadziło tajne towarzystwo "Oświata". Dla młodzieży organizowało ono tajne kom- piety języka polskiego i historii, z których powstały z czasem koła samokształceniowe pod nazwą Korporacja Młodzieży Uczniowskiej. Olek Kamiński, który na początku swego pobytu w Humaniu pracował nadal w banku za poręczeniem wuja, bardzo chciał się uczyć i skorzystał z zajęć prowadzonych przez sekcję historyczną Korporacji. Gdy po rewolucji październikowej powstały w Humaniu szkoły polskie, Olek wstąpił do czwartej klasy gimnazjum. Tak jak i przedtem nie chciał być nikomu ciężarem, również teraz, jak napisał po paru latach do matki: "by trochę ulżyć wujkowi w wydatkach na mnie, pracowałem w polu całe lato". Zdolności i wielka chęć zdobywania wiedzy pozwoliły Olkowi przy pomocy starszego kolegi, Zygmunta Lorentowicza, opanować w ciągu jednego roku szkolnego 1919/20 materiał klas V i VI i zdać egzamin do klasy VII, do której uczęszczał w roku szkolnym 1920/21. Według zaświadczenia wystawionego przez kierownictwo szkoły "czyni bardzo dobre postępy, sprawuje się wzorowo". A znajoma z Humania napisała o nim: "Zawsze opanowany, bardzo taktowny, zyskał uznanie profesorów w Szkole Polskiej... był przewodniczącym Rady Szkolnej". W marcu 1920 roku spadł na siedemnastoletniego Olka bardzo ciężki cios: stracił wuja, u którego mieszkał i który się nim opiekował. Ukraina w latach pobytu Olka w Humaniu była terenem, na którym operowały różne wojska i Humań kilkanaście razy przechodził z rąk do rąk. Wuj Olka zginął podczas jednego z licznych w mieście pogromów. Olek napisał do matki: "Wujek został zabity. Kto zabił wujka, nie wiem. Zdaje się, że w czasie jednego z pogromów wyrwało się kilku żołnierzy do mieszkania i zabiło wujka. Ja wtedy nie nocowałem w domu". A potem: "Już nikogo nie miałem w Humaniu". Sprzedał rzeczy pozostałe w mieszkaniu i z tych pieniędzy żył do końca roku szkolnego. Potem zaopiekowali się nim sąsiedzi, a wreszcie zgłosił się do "ochrony" założonej w Humaniu dla opuszczonych 2. Rada I Drużyny im. Tadeusza Kościuszki w Humaniu 1918 Olek Kamiński stoi pierwszy od lewej w czasie toczących się w Rosji walk sierot polskich. Po opuszczeniu "ochrony" zamieszkał u swego zwierzchnika harcerskiego, którego mieszkanie stało się centrum pracy harcerskiej w Humaniu, Oskara Zawrockiego. Zarabiali na życie w różny sposób, m.in. rąbiąc drwa, kopiąc groby, wreszcie handlując cukierkami, których robienia nauczyły ich harcerki. Olek bardzo ciężko pracował: trzeba było zarobić na utrzymanie, dużo się uczyć, a także wiele czasu poświęcać sprawom harcerskim. Aby opisać pracę harcerską Olka w Humaniu, trzeba się nieco cofnąć w czasie. W styczniu 1918 roku, a więc w wieku lat piętnastu, wstąpił do I Humańskiej Drużyny Harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Drużyna, którą założył jakiś czas przedtem Tadeusz Maresz, zaczęła się w tym czasie na dobre rozwijać. Drużynowym był Julek Pawczyński, na którego ręce Olek w czerwcu 1918 roku złożył przyrzeczenie harcerskie. Ten właśnie rok, 1918, a także pierwsza połowa roku 1919, były okresem rozkwitu pracy harcerskiej w Humaniu (także pracy żeńskiej). Jak wynika z odtworzonej już w Polsce w 1921 roku "legitymacji harcerza" Aleksandra Kamińskiego, pełnił on w harcerstwie humańskim różnorakie funkcje i to zaczynając od pierwszych miesięcy należenia do drużyny. Został zastępo wym, a potem przybocznym hufca humańskiego, zwanego "gniazdem", a także kronikarzem, sekretarzem i skarbnikiem hufca. W lecie 1919 roku harcerze zorganizowali obóz robo czy na Stacji Doświadczalnej Rolniczej pod Humaniem. Kie rował obozem Oskar Zawrocki, Olek był jego zastępcą. Oto jak warunki na tym obozie wspominał Oskar Zawrocki: "Spa liśmy pokotem na strychu na słomie przykrytej kocami. Było około 30 chłopców w wieku 13-15 lat. Wszyscy pracowali w polu, o ile pamiętam 6 godzin, natomiast starsi, w tym dru żynowy (Olek) i hufcowy (Oskar) oprócz pracy w polu musie li z rana i wieczorem ręcznie pompować wodę do zbiornika 3. Obóz roboczy pod Humaniem 1919. Olek Kamiński stoi przed grupą z prawej strony tylko w ten sposób można było dostarczyć wodę mieszkańcom Stacji i nam, obozowiczom... To był największy wysiłek fizyczny, jaki na nas przypadł, trudniejszy niż piłowanie drzewa i kopanie rowów. Lecz mieliśmy z czego żyć. Ambicją naszą było nie korzystać z żadnych zapomóg". W okresie do lata 1920 roku Olek zdobył, jak wynika z jego legitymacji harcerza, sprawności "biuralisty", "sygnalisty", "pływaka" i "ratownika". Pełnił w tym czasie różne funkcje, m.in. zastępowego i drużynowego. Według wspomnienia Jadwigi Wiszniowskiej, która poznała go na terenie harcerstwa, "miał duży talent organizacyjny, szybką orientację i prędkość decyzji. Również umiał ciekawie opowiadać Jego gawędy miały specjalny styl, trzymający w napięciu uwagę słuchaczy. Wszystkie ogniska z jego udziałem były atrakcyjne, urozmaicone różnymi konkursami. W stosunku do siebie był bardzo wymagający, zawsze chciał zrobić najlepiej. Chyba nie miał niechętnych, wszyscy lubili Kamyka za jego życzliwość, prawdziwie harcerską do ludzi". Według raportu Oskara Zawrockiego, przewodniczącego Rady Gniazda (hufca) w Humaniu z 1 7 maja 1920 roku jeszcze na początku roku 1919/20 istniały w gnieździe cztery drużyny męskie i cztery żeńskie, ale z powodu masowych wyjazdów dziewcząt i chłopców do Polski liczba drużyn zmniejszyła się do dwóch drużyn męskich i trzech żeńskich, które istniały w chwili opuszczenia przez Olka Humania. Olek był drużynowym I Drużyny Męskiej im. Tadeusza Kościuszki, obejmującej starszych chłopców. Trudności w pracy spowodowane były nie tylko wyjazdami członków drużyn do Polski (w kwietniu 1.920 roku wyjechał przewodniczący Rady Gniazda, Oskar Zawrocki), ale także represjami władz bolszewickich wobec Polaków i wobec skautingu. O represjach tych pisał w swoim raporcie z grudnia 1920 roku Aleksander Kamiński, od listopada przewodniczący Rady Gniazda Humańskiego (miał wte- dy niecałe 18 lat). Władze przeprowadzały rewizje i areszty wśród skautów, a wreszcie, rozkazem Rewkomu, rozwiązano wszystkie organizacje skautowe - polskie, ukraińskie, rosyjskie i żydowskie w Humaniu, organizując w zamian skauting komunistyczny, do którego narodowe organizacje skautowe nie przystąpiły. W tej sytuacji kierownictwo Gniazda oficjalnie rozwiązało skauting polski w Humaniu, prowadząc nadal pracę nieoficjalną. Trudno było pracować konspiracyjnie, więc z początkiem roku szkolnego stworzono nową organizację "Związek uczniów i uczennic polskiej szkoły trudowej". Była to oficjalnie organizacja o typie samokształceniowym, popieranym przez władze, ale w rzeczywistości był to dawny skauting, tyle że dowództwo nazywało się "zarząd", drużyny to były "grupy", a zastępy - "sekcje". Kamyk został prezesem tego "So-wietu szkolnego". W raporcie pisał: "Pierwszym etapem pracy "Związku" był obóz roboczy, prowadzony przeze mnie w ciągu jednego miesiąca. Rąbano drwa w lesie o 8 wiorst od Humania, uczestników przeciętnie 25 chłopców i 15 druhen. Drwa były przeznaczone dla obydwu szkół i ochron polskich". Po ukończeniu obozu roboczego praca harcerska pod przykrywką "Związku" stała się jeszcze trudniejsza: zbiórki musiały się odbywać w mieszkaniach prywatnych, gdyż cała polska szkoła początkowa została zajęta na koszary, a dwa piętra szkoły średniej na szpital. . Wreszcie w lutym 1921 roku Olek, podobnie jak Oskar Zawrocki i wielu innych harcerzy, opuścił Humań. Bezpośredniej przyczyny jego wyjazdu właśnie w tym momencie nie znajdziemy w dostępnych materiałach. Przed wyjazdem sporządził notatnik zatytułowany "Likwidacja Humania", w którym opisał stan majątkowy lokalu hufca (mieszkania Oskara Żaw-rockiego). Janina Kamińska nazwała ten notatnik szczytem ścisłości i odpowiedzialności oraz skrupulatnej uczciwości. Spisał w nim Olek dokładnie książki hufca w szafach, gotówkę 4. I Drużyna im. Tadeusza Kościuszki w Humaniu 1918. Olek Kamiński siedzi w drugim rzędzie, trzeci z prawej w kasie i inwentarz skautowy, a także rzeczy pozostawione przez Oskara Zawrockiego, Tadeusza Maresza i Zygmunta Loren-towicza, którzy juz dawniej opuścili Humań, co było dla Olka ciężkim przeżyciem. Oskar i inni koledzy z harcerstwa stali się dla Olka ludźmi najbliższymi - nie miał wszak po śmierci wuja nikogo bliższego od nich. A była to przyjaźń mocna - pozostała żywa do końca życia Kamyka. Grupa, w której Olek miał jechać do Polski, składała się z pięciu chłopców, trzech dziewcząt i jednej starszej pani. Postanowiono jechać końmi, dwoma wozami, trzymając się dla bezpieczeństwa bocznych dróg. Opis tej podróży znajduje się w pamiętniku Olka, pisanym już w Polsce: "Wyjechałem z Humania 16. II godz. 13. Wstrętna droga, ordynarne mrozy, straszna noc pod Korcem (po 10 dniach jazdy). Miałem wtedy porządnego stracha. Ot, uczucie. Jedziemy, piekielnie wprost mkną to sanki, a tu step, step; kiedy już miniemy te przeklęte placówki? Siedzę zgarbiony, zziębnięty - spędziłem bowiem 20 godzin na mrozie. Lada chwila będzie świtać. Nareszcie. Widać ognie Korca. Chwała Ci Boże. Wtem "Stój twoja mat', stój, strela-ju". Psia kość, pod samą granicą... Ot, dola. Na szczęście awantura z bolszewikami zakończyła się szczęśliwie. Tylko przeżyłem cztery podłe godziny. Ograbiono nas doszczętnie i puszczono. W Korcu stanąłem 26 lutego". Wreszcie przez Równe, gdzie zameldował się w kierownictwie drużyn harcerskich, i przez Lublin, gdzie zameldował się w inspektoracie harcerskim, Aleksander Kamiński dotarł do Warszawy. Tu zakończył swoją służbę harcerską pełnioną w Humaniu, składając raport w Wydziale Wschodnim przy Głównej Kwaterze ZHP. Informował w nim szczegółowo o przekazanych nowemu przewodniczącemu Rady Gniazda drużynach, o ich kierownictwie i składzie osobowym oraz o stanie kasy i inwentarzu, a także 0 bibliotece. Informował także, że organizacja harcerska w Hu maniu działa konspiracyjnie pod firmą "Związku uczniów 1 uczennic polskich w Humaniu", gdyż władze rosyjskie roz wiązały wszystkie organizacje skautowe i że z powodu warun ków konspiracyjnych nie ma w Gnieździe żadnej księgowości, nie ma też żadnej łączności z innymi środowiskami, nie było też od dwóch lat żadnych wiadomości i wskazówek od władz harcerskich. Rozdział II Pruszków - studia, praca, harcerstwo Kamyk dotarł do Warszawy 9 marca wieczorem, a już następnego dnia spotkał się z Oskarem Zawrockim. Oskar wraz z kilku innymi harcerzami z Humania mieszkał w Pruszkowie, w bursie im. Konstytucji 3 maja. Była to jedna z burs założonych przez Radę Opiekuńczą m. Pruszkowa dla pozbawionej rodzin młodzieży wracającej do Polski z wędrówek wojennych. Zadowolony z powodu spotkania przyjaciół Kamyk napisał w pamiętniku, który prowadził w 1920/21 roku: "Chwała Bogu znów jesteśmy razem". W bursie było aż 120 chłopców, ale, jak Olek napisał do matki: "niczego nam nie brak". Były jednak takie bardzo potrzebne rzeczy, których mu brakowało, co widać z kartki, którą napisał w 10 dni po przyjeździe do Polski do przyjaciela z Humania, Zygmunta Lorentowicza: "Chodzę w twoich trzewikach, w twojej letniej kurtce i w twojej bluzce skautowej. Te dwie rzeczy mogę ci zwrócić na pierwsze żądanie; z butami - kwestia inna, bo nie mam nic innego do noszenia, więc już chyba potem jakoś się policzymy". Natychmiast po osiedleniu się w Pruszkowie Kamyk włączył się do pracy hufca pruszkowskięgo, którego organizatorem był przybyły rok wcześniej Oskar Zawrocki. Kronikarz hufca zapisał 10 marca 1921 roku: "Najwyższe władze w hufcu pochodzą z Kresów. Dzisiaj przyjechał do nas Aleksander Kamiński z Humania, osobisty przyjaciel Oskara. Czy również będzie szyszką?" Został szyszką l to zaraz: we wspomnianej kartce do Zygmunta Lorentowicza z 21 marca 1921 roku napisał: "Jestem zastępcą komendanta Hufca Pruszkowskięgo". Wkrótce został też drużynowym najstarszej III Pruszkow-skiej Drużyny Harcerskiej im. Tomasza Zana. Jak wynika z zapisków Kamyka, w okresie do lipca 1921 roku zdołał wiele zwiedzić w Polsce, której przecież wcale nie 13 5. Aleksander Kamiński we wczesnych latach dwudziestych znał, bo wyjechał z niej będąc małym dzieckiem. W kwietniu zwiedził Stare Miasto w Warszawie, Wilanów i Raszyn. Już przy tym zwiedzaniu uwidoczniło się jego zamiłowanie do przeszłości. Po wyprawie do Raszyna zapisał w pamiętniku: "Grobla, za groblą olszynka. Wprost widzę i słyszę bitwę. Zdaje mi się, że wśród wrzasku i kurzawy bitwy widzę tłoczące się na grobli białe mundury austriackie, słyszę furkot chorągiewek ułańskich". Ale żył nie tylko przeszłością. 5 maja zapisał w pamiętniku: "Wczoraj na Górnym Śląsku wybuchło powstanie. Boże daj, bym był w wojsku". W lipcu zwiedzał dalsze strony Polski. Do Wilna i na Wi-leńszczyznę wybrał się z wycieczką bursistów. Byli z nimi dobrzy przewodnicy. Zwiedził dokładnie Wilno: klasztor Bazylianów, celę mickiewiczowską, Górę Zamkową, uniwersytet. Potem spędzono kilka dni nad Jeziorem Trockim: Kamyk był pod urokiem piękna ziemi wileńskiej, poświęcone jej strony pamiętnika zawierają opisy pełne zachwytu. W końcu lipca, w drodze na kurs instruktorski, był w Krakowie i zwiedził Wawel. Obóz kursu instruktorskiego, na który Kamyk został skierowany, odbył się pod Piwniczną, nad Popradem, a więc po raz pierwszy w życiu zobaczył góry. Jego zachwyt znalazł odbicie w pamiętniku: "Dotychczas nic podobnego nie widziałem. Widok kolosalny, u nóg prawie cały Spisz, wokoło fale łysych, miejscami uprawnych, miejscami porosłych bukami lasów. Potężnie na tle nieba odbijają się Tatry...". Kurs prowadzili bardzo wybitni instruktorzy - Stanisław Sedlaczek i Władysław Nekrasz. Nie wiedzieli nic o osiągnięciach harcerskich Kamyka w Humaniu i został on po prostu szeregowym uczestnikiem kursu w zastępie "Jeleni". Obudziło to w nim niezbyt przyjemne uczucia, którym dał wyraz w pamiętniku: "Złości mnie, że jestem nieznany wśród "cacao" (komendy kursu) i ci traktują mnie jak ciurę, nie dają żadnej odpowiedzialnej pracy. Głupi Kamień. Chcesz, by przy pierw- 14 szym na ciebie spojrzeniu taki Nekrasz robił cię zastępowym". Ale dalej następują postanowienia: "Nie zauważyli mnie - zauważą. Muszą zauważyć. Zdobędę ćwika, zdobędę harcerza orlego. A wolę swą wykuję, zmuszę się do bezwzględnej pracowitości i karności. Zduszę ambicję, przerobię siebie na ideał harcerza. Precz z samolubstwem. Boże dopomóż, bym wytrwał". Wytrwał, zdobył wymarzone stopnie harcerskie, jego gawęda "Jak rozumiem harcerstwo i swoją w nim rolę" została wysoko oceniona. Warto przytoczyć tu fragment tego opracowania, żeby dowiedzieć się, co myślał o harcerstwie osiemnastoletni Kamyk: "Wyłania się jasne zrozumienie doniosłości harcerstwa, które mając na celu naprawę obecnych stosunków, dąży do tego takimi drogami, że potrafi zainteresować i pociągnąć najróżniejsze charaktery, może być zastosowane w każdym wypadku, byle tylko było przeprowadzone dobrze. Jest to zadanie harcerstwa. A moja w nim rola jako instruktora jest: tak umiejętnie zaszczepić i pokierować pracą, by pociągnąć do niej najszerszy ogół młodzieży, by tę młodzież do organizacji przywiązać, by ją do pracy nad sobą zachęcić, by kierując nią w dążeniu do ideału robić to za pomocą środków ciągle trzymających ich w naprężeniu, w zaciekawieniu, w miłości do tej pracy. W dążeniu tym nie iść własną drogą, lecz współdziałać ze szkołą i domem. Obok celów ogólnych, dalszych, ma harcerstwo bliższe, a nie mniej ważne: 1. dać radość życia zapracowanej młodzieży, oderwać ją od ciągłego ślęczenia przy książkach lub warsztatach, a przez cią głe życie w sympatycznym, braterskim środowisku, wśród peł nych romantyzmu przygód wycieczkowych zostawić jasny pro mień wspomnień z młodości, 2. uchronić od złych wpływów - od zgnilizny współcze snej - wyrwać z nieodpowiedniego towarzystwa". Po obozie, w roku szkolnym 1921/22 Kamyk uczęszczał do klasy VIII gimnazjum męskiego Kazimierza Kulwiecia w Warszawie, dokąd dojeżdżał z Pruszkowa. W ciągu tego roku szkolnego wyjeżdżał we wrześniu do Brześcia Litewskiego jako komisarz spisu ludności i w grudniu do Gdańska jako kurier Ministerstwa Spraw Wojskowych. O jego rozwijającym się zainteresowaniu historią świadczy fakt, że już w szkole wygłosił kilka referatów z tej dziedziny, z których zachował się jeden "Dlaczego powstania 31 i 63 roku zostały stłumione". Świadczy też o tym bardzo dobra ocena z historii i z geografii na świadectwie maturalnym. Przyszły pisarz otrzymał jednak na nim ocenę dostateczną z języka polskiego - mścił się jeszcze na nim wyniesiony z poprzednich lat brak znajomości orto-grafii polskiej i naleciałości składni języka rosyjskiego. Po uzyskaniu matury Aleksander Kamiński wstąpił na Uniwersytet Warszawski na wydział historii. Na zajęcia dojeżdżał z Pruszkowa i, aby me tracić czasu, uczył się w pociągu. A czas miał bardzo ściśle zaplanowany, wyliczył go dokładnie w swoim notatniku: nauka 6 godzin 40 minut, dyżur w bursie 6 godzin itd. Zajęcia ściśle "przylegały" do siebie, nie zostawiając prawie czasu na rozrywki. Jeżeli chodzi o pracę w bursie, to zaraz po ukończeniu szkoły średniej Kamyk został pomocnikiem wychowawcy, a wkrótce potem kierownikiem jednej z burs. Jego sytuacja materialna była jednak bardzo trudna i z wielkim niepokojem myślał, jak sobie poradzi, kiedy wróci matka - do jak najszybszego powrotu bardzo ją w listach namawiał. O jego niepokoju świadczy to, co napisał w pamiętniku: "Co tu robić, jak mamusia przyjedzie? Jak z tego wybrnę? Musiałbym zaprzestać nauki i prawie ze zerwać z obecnymi stosunkami w harcerstwie". Wróciła latem 1923 roku w złym stanie zdrowia. Dostali od Rady Opiekuńczej mieszkanie, a w 1925 roku Olek został kierownikiem największego zakładu opiekuńczego w Pruszkowie, bursy im. Konstytucji 3 maja. Musiał jednak robić ogromne wysiłki, aby nie przerwać pracy w harcerstwie i studiów uniwersytec- 16 17 6. Aleksander Kamiński jako student kich. Na uniwersytecie jako przedmiot główny Kamyk studiował historię średniowiecza, a jako przedmiot poboczny - archeologię Polski. Napisał: "Najbardziej interesują mnie początki". Studiował z zapałem literaturę dotyczącą paleolitu - starszej epoki kamienia. Skrypty z wykładów prowadził niezmiernie starannie, zaopatrując je w rysunki, własne lub przerysowane, a także tabele synchroniczne. Wykładowcami Kamyka byli profesorowie Jan Kochanowski, Władysław Smoleński, Stanisław Arnold, Władysław Wałek-Czarnecki i młody wówczas Włodzimierz Antoniewicz. Interesowały Kamyka nauki pedagogiczne, chodził więc także na wykłady prof. Bogdana Nawroczyńskiego, na logikę (Ajdukiewicz i Kotarbiński), na historię filozofii, wykładaną przez Władysława Tatarkiewicza i historię wychowania - Stanisława Kota. Kamyka najbardziej ciekawiły początki, więc trzeba tu powiedzieć coś więcej o jego udziale w pracy zakładu prof. Antoniewicza. Wykładał on prehistorię Europy i prehistorię Polski (Słowiańszczyzna w świetle wykopalisk). Tą nową dziedziną wiedzy niewielu się interesowało - na wykłady Antoniewicza przychodziło tylko kilka osób, a wśród nich byli Aleksander Kamiński i jego przyszła żona, Janina Sokołowska. Zachował się notatnik Kamyka z materiałami z tych wykładów, rysunkami, tablicami i szkicami. Pod koniec drugiego roku studiów prof. Antoniewicz zaproponował swym studentom, Janinie i Aleksandrowi, wyprawę archeologiczną do Francji. Chciał, aby poznali muzea i najlepiej zachowane stanowiska paleolityczne. Opracował dla nich marszrutę, listy polecające i podał lekturę, którą trzeba było przeczytać. Zrealizowanie propozycji prof. Antoniewicza nie było rzeczą łatwą, oboje byli przecież studentami bez pieniędzy. Olkowi udało się jednak pożyczyć 500 zł od znajomych, a ojciec Janiny zaciągnął na jej podróż większą pożyczkę w miejskiej kasie pożyczkowej Skierniewic. Janina miała więc 18 19 więcej pieniędzy. Olek zasięgał rady Oskara, czy ma w tej sytuacji jechać do Francji, a Oskar mu odpisał: "Jedź, ale każde za siebie płaci i nie ogląda się na drugiego. Ty pod hotelem, ona w hotelu. Ty szklankę, ona dwie. Ty piechotą, ona autobusem". I w czasie podróży tak rzeczywiście bywało: Janina nocowała w hotelu, a Olek na ławce w parku lub pod nawisem skalnym nad rzeką Dordogne. Prawie miesiąc spędzili w Paryżu, gdzie uzupełniali znajomość języka, w czym pomagali im studenci francuscy, poznawali miasto, a przede wszystkim jego muzea. Jednak głównym celem podróży było dotarcie do Les Eysies, jednej z najstarszych stacji zachowanych w dolinie rzeki Dordogne. Zwiedzanie jej Olek opisał w swoim dzienniku podróży. Oto wyjątek: "9.VIII niedziela. Pracowite zwiedzanie grot, stacji i "abri" (schronisk) przedhistorycznych. Zaczęliśmy od muzeum. Ciekawość tego muzeum polega na tym, że mieści się ono w ruinach średniowiecznego zamku feudalnego, który był zbudowany na ognisku przedhistorycznym. Groty Langerie Basse, Font de Gaume, La Mouth, Langerie Haute. Bodaj najciekawszą grotą jest Com-barelle. Niewygodna do zwiedzania, trzeba iść ze świecą, będąc zgiętym "w tri pogibieli", ale za to jaka masa rzeźb na ścianach solutrejskich i magdaleńskich. Dużo koni, sporo renów, jest nosorożec, no i owa wspaniała rzeźba mamuta. Grota jest długa na 500 m, ale b. b. ciekawa. Aż się dziwno robi: to rzeźbił dzikus sprzed dwunastu tysięcy lat. Tu pasł się mamut... No a ja spałem wczoraj nad wykopaliskiem Rocher de la Peine. Zaś p. Janka mieszka w hotelu, który dotyka do słynnej Cro-Magnon. Dziś śpię na platformie... boję się iść w głąb grot, wolę leżeć na gołych kamieniach, byle mieć szerokie niebo nad sobą". Janinie zabrakło pieniędzy (noclegi w hotelach) i musiała wcześniej wrócić do kraju, ale Aleksander został jeszcze na dwa tygodnie i zwiedził śródziemnomorskie miasta francuskie, a w drodze powrotnej przez Włochy Mediolan i Wenecję. W następnym roku Kamyk wziął udział w jeszcze jednej wyprawie archeologicznej, tym razem w Polsce i tym razem w charakterze czynnego przy wykopaliskach praktykanta. Wraz z innymi studentami prof. Antoniewicza wziął udział w wykopaliskach w Gródku na Wołyniu, prowadzonych przez Ludwika Sawickiego. Były one zorganizowane na dużą skalę (pracowało stu robotników), a stały się sławne, gdy trafiono na prawie cały szkielet małego mamuta. Ludwik Sawicki przydzielał studentów do coraz to innej pracy, więc udział w wykopaliskach był bardzo ciekawy i urozmaicony. Także z obozów instruktorskich nad jeziorem Wigry korzystał Kamyk, aby wędrować na stanowiska archeologiczne, przede wszystkim grodziska jaćwie-skie. Na wykładach z historii średniowiecza zainteresowały go szczególnie dzieje ludu Jadźwingów, którego terenem zamieszkania była właśnie Suwalszczyzna, a który zaginął, bo nie mógł się oprzeć naporowi Polski, Krzyżaków, Litwinów i Rusi. Na temat tego zaginionego plemienia napisał też Kamyk swoją pracę magisterską "Jadźwingowie, ich narodowość, siedziby i kultura", którą złożył w 1928 roku. Wspomniano wyżej udział Kamyka w harcerskich obozach instruktorskich nad Wigrami. Trzeba więc teraz wrócić do niesłychanie ważnej w okresie pruszkowskim jego działalności wychowawczej. Składają się na nią dwa wątki: jego praca jako wychowawcy bursowego i jego działalność jako instruktora harcerskiego. Czasami nakładają się one na siebie, czasami o każdej trzeba mówić oddzielnie. Ale zanim zaczniemy mówić o pracy wychowawczej Kamyka, trzeba powiedzieć o jego działaniach samowychowawczych - opowiadała o nich Janina Ka-mińska w gawędach dla szczepów harcerskich, które przyjęły Jego imię. W różny sposób przejawiało się to samowychowanie: jako niesłychanie dokładne notatki z wykładów, ale także plany zbiórek i gawęd; jako zapisywane plany dzienne i miesięczne i rachunek sumienia z tego, co wypełnił; jako skrupu- 20 21 latne wykazy wpływów, wydatków, długów. Skrupulatność w każdej dziedzinie przerodziła się u Kamyka w zasadę: nigdy się nie spóźnić, wszystko robić dokładnie, aby nie trzeba było poprawiać. Prowadził też tabliczkę według Franklina, amerykańskiego badacza elektryczności i wynalazcy piorunochronu, który wymyślił te tabliczki na swój użytek samokształceniowy. Harcerstwo w owych latach przyswoiło sobie ten "sposób na samokształcenie". Inną drogą samowychowania Olka i jego przyjaciół harcerskich z Pruszkowa były "konferencje życia". Ci młodzi ludzie, ogarnięci pasją samowychowania, uważali za konieczne mierzyć swoje postępy, ale także niedociągnięcia. Szli więc co miesiąc do lasu lub na pola, aby odbywać "konferencje życia", dzielić się szczerymi uwagami o swoim i przyjaciół postępowaniu. Rozmawiali o tym, jak sobie wzajemnie pomóc w układaniu spraw osobistych, w nauce, w postępowaniu koleżeńskim, w postępowaniu z dziewczętami, w uczciwości. Te "konferencje" wytyczały drogi postępowania dla młodych ludzi, z których żaden nie miał rodziców, a więc sami musieli się wychowywać. Zarówno Kamyk, jak i inni wychowawcy w bursach, młodzi ludzie w jego wieku, harcerze, znajdowali wielką pomoc w swej pracy w metodzie harcerskiej, a chłopcy w bursach zorganizowani byli na wzór drużyn - sypialnie to były zastępy. Nie ze wszystkimi można było osiągnąć rezultaty stosując metody harcerskie. Wielu kradło, wagarowało, nie chciało się uczyć, używało wulgarnego języka, a nieraz ostro przeciwstawiało się młodym wychowawcom. Nie było łatwo czymś tych chłopców zainteresować. Kamyk starał się przede wszystkim wytworzyć odpowiednią atmosferę, co udawało mu się, gdy z właściwym sobie talentem opowiadał chłopcom różne historie, a chłopcy, wsłuchani, przeżywali treść opowiadania. Ale kłopotów wychowawczych było mnóstwo. Jednym z takich kłopotów była sprawa czytelnictwa. "Ogłaszam, że jest otwarta biblioteka, że są ciekawe książki. Dowcipkuję. Opowiadam. Przyszedł jeden. Inni: nie czytaliśmy i dobrze było, a teraz druh chce coś nowego wprowadzić. Ciągle tylko coś rób". Nie było łatwo do czegoś pożytecznego zachęcić. Ale wciąż próbował. Zorganizował dla swoich "bursiaków" kolonie letnie w lasach łomżyńskich. Liczył na oddziaływanie na chłopców nowych bodźców wychowawczych: swobody, lasu, nastroju. Liczył też na to, że będzie mógł swoich chłopców obserwować w tej nowej sytuacji i przekonać się, co im najbardziej odpowiada. Obok pomocy, jaką czerpali z metod harcerskich, Kamyk i inni młodzi wychowawcy bursowi szukali i innych źródeł wsparcia. Bardzo ważnym takim źródłem były odczyty wychowawcze, odbywające się w lokalu Towarzystwa Higienicznego na Karowej. Jednym z prelegentów był Janusz Korczak, którego wypowiedzi na tematy wychowawcze robiły na Kamyku wielkie wrażenie. Starał się nawiązać kontakt z Korczakiem i jego ideami. Najpierw przez Nasz Dom prowadzony dla sierot robotniczych w Pruszkowie przez Marynę Falską, do którego Korczak często przyjeżdżał. Kamyk chciał nawet zatrudnić się w Naszym Domu i założyć tam drużynę harcerską, ale Mary-na Falska się na to nie zgodziła. Skończyło się na tym, że Kamyk raz na tydzień przychodził do Naszego Domu opowiadać dzieciom bajki. Udało się natomiast Kamykowi zetknąć się bliżej z Korczakiem: spędził tydzień w prowadzonym przez niego domu dla dzieci na Krochmalnej w Warszawie. Poznał oparty na samorządzie system wychowawczy placówki, obserwując wszystkie jego przejawy: od sprzątania do sądów prowadzonych przez dzieci. Te obserwacje i rozmowy z Korczakiem pozwoliły mu na wyciągnięcie wniosku, który znalazł odbicie w jego własnej pracy wychowawczej, "że wychowanie jest taką sztuką, która nie znosi żadnych szablonów". Notatki Kamyka o jego poczynaniach instruktorskich w Pruszkowie wskazują, że zawsze starał się dostosować swo- 22 23 je postępowania do osobowości każdego chłopca w drużynie. A prowadził prawie od początku pobytu w Pruszkowie III Drużynę Pruszkowską im. Tomasza Zana, która bardzo szybko stała się drużyną kadrową, dostarczającą odpowiednio wyszkoloną kadrę dla istniejących i powstających drużyn. W ciągu czterech pierwszych lat jego działalności jako zastępcy hufcowego w Pruszkowie podwoiła się liczba drużyn męskich. Dzięki jego staraniom wznowiła w 1923 roku po przerwie działalność I Pruszkowską Drużyna Harcerzy, przyjmując za patrona Stefana Czarnieckiego. Prawdopodobnie w 1924 roku powstała VII Drużyna Harcerzy, a w 1925 roku - VIII Drużyna w gimnazjum. Kamyk wprowadził miesięczne rady drużynowych, na których wygłaszał gawędy. Oto tematy niektórych z nich: O panowaniu nad sobą ducha. 0 panowaniu nad ciałem. Najważniejszą sprawą w drużynie jest, aby drużynowy był harcerzem. Harcerz w społeczeństwie. Zastępowy i drużynowy w społeczeństwie. Rzetelność. Lato w polu i w lesie. Prowadzenie kolonii. Rozkazem Naczelnictwa L./16 z 2 czerwca 1924 roku Aleksander Kamiński został mianowany podharcmistrzem, a więc stał się członkiem grona starszyzny (w 1927 roku Naczelnictwo uchwaliło zmianę stopnia podharcmistrza na harcmistrza). W 1925 roku objął po Oskarze Zawrockim stanowisko komendanta Hufca Pruszkowskiego, na którym pozostał przez dwa lata. W tym to właśnie czasie zrodziły się początki dwóch wielkich dziedzin działania Kamyka - pisania 1 zuchów. Pomysłem Kamyka było powołanie w Pruszkowie Klubu Instruktorskiego, który zająłby się zagadnieniami wy chowawczymi w harcerstwie na poważnym poziomie. Kamyk zainicjował wydawanie pisma Klubu "Znicz" - pisanego ręcz nie i kursującego od jednego do drugiego członka zespołu. Do pisma pisali członkowie klubu, ale przede wszystkim sam Ka myk, poruszając w sposób możliwie pogłębiony różne aspekty pracy harcerskiej. W piśmie "Znicz" realizowały się początki przekonania Aleksandra Kamińskiego, ze wychowywać można także docierając do ludzi na piśmie. W tamtym czasie w Pruszkowie zaczęły się też budzić zainteresowania Kamyka najmłodszymi harcerzami, a także chłopcami, którzy byli za młodzi na to, aby ich można było przyjąć do drużyny harcerskiej. Odwiedzał w Zbikowie, najstarszej dzielnicy Pruszkowa, podwórza i place i teren starej żbikow-skiej cegielni, które były miejscami zabaw dziecięcych, i obserwował te zabawy i zachowanie dzieci. Te spostrzeżenia posłużyły później do stworzenia koncepcji wychowawczej odmiennej niż koncepcja "wilcząt" u Baden-Powella. W 1926 roku Kamyk został zaangażowany do pracy instruktorskiej na obozach szkoleniowych chorągwi nad jeziorem 7. Rada Hufca Pruszków 1927. Aleksander Kamiński siedzi pierwszy z lewej, w środku Oskar Zawrocki 24 25 Wigry. Już po pierwszyzn kursie, podczas którego był członkiem komendy - w 1926 roku - napisał ogłoszony w piśmie "Harcmistrz" artykuł na temat kursu, oparty na przeprowadzonej przez siebie ankiecie. Ankieta dotyczyła wieku uczestników, poziomu wykształcenia, doświadczenia obozowego, czytelnictwa pism i książek harcerskich oraz funkcji pełnionych w ich środowiskach. Okazało się, ze przeciętną wykształcenia była VI-VII klasa gimnazjum, że dla połowy uczestników kurs instruktorski był pierwszym lub drugim obozem w życiu, że połowa uczestników nie czytała podstawowych książek harcerskich, że zaledwie 10 procent czytuje pisma harcerskie, a przedmiotem największego zainteresowania było zdobywanie stopni i sprawności. Na podstawie wyników ankiety Kamyk stwierdził, że to, co się odbywało nad Wigrami, było właściwie kursem zastępowych. Stawiał pytanie, czy można prowadzić pracę metodyczną równocześnie z chłopcami, którzy są uczniami szkoły powszechnej, i ze studentami szkół wyższych. Proponował prowadzenie obozu na dwóch poziomach: jeden lub dwa zastępy na odpowiednim poziomie umysłowym i wyrobieniu harcerskim to byłby kurs instruktorski i parę zastępów na poziomie kursu zastępowych, gdzie zainteresowania skupiałyby się wokół stopni i sprawności i nie byłoby gawęd metodycznych. Ten "kurs zastępowych" mógłby być warsztatem pracy dla kursu instruktorskiego. Drugi temat, który omówił Kamyk w artykule, to ścieranie się na terenie komend kursów dwóch tendencji: prowadzenia kursu dającego dużo wskazówek metodycznych, zwracających uwagę na metodykę prowadzonych gier i ćwiczeń, i drugiej - prowadzenia wzorowego obozu, na którym "mało się gada, ale dużo robi", a metodyka sama ma wejść do głowy. Według Kamyka od kilku lat triumfował w Polsce typ "obozów", on jednak był zwolennikiem "kursów", gdyż uważał, ze jadący na kurs instruktorski chcą się dowiedzieć, i dlaczego różne rzeczy się w harcerstwie robi. Eugeniusz Sikorski, jeden z uczestników kursu wigierskiego w 1927 roku, na którym Kamyk był szefem wyszkolenia, zapamiętał, ze Kamyk prowadził na tym kursie "pokazowe zbiórki zuchowe", a także że jego gawędy przy ognisku były najlepsze: mówił sugestywnie, prowokował do myślenia, samodzielnego dochodzenia do wniosków. Potrafił również "bajać" i wywoływać niezwykły nastrój. Według Arkadiusza Awina, który pisał o kursach wigierskich, Kamyk był członkiem komendy kursów od 1926 do 1931 roku. Brał zatem czynny udział w podnoszeniu poziomu tych kursów, które uzyskały w harcerstwie męskim niezwykły prestiż. 8. Aleksander Kamiński na obozie instruktorskim, Binduga nad Wigrami 1926 26 Rozdział III Lata 1928-1932 Rok 1928 był końcem "okresu pruszkowskiego" w życiu Kamyka, końcem pewnych wątków jego życia, a jednocześnie początkiem niektórych innych, jak gdyby już zupełnie "dorosłych". W lipcu 1928 roku zmarła jego matka, którą się przez ostatnie pięć lat opiekował. W tym samym roku Kamyk ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. Zakończyła się jego praca jako wychowawcy w bursach pruszkowskich i przez rok pracował jako nauczyciel historii w gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Warszawie. Wreszcie w tym samym roku szkolnym 1928/29 został wybrany na komendanta Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Jak napisał Eugeniusz Sikorski: "Kamyk stworzył odmienny niż poprzedni styl działalności komendy. Do minimum zredukował administrację i sztab, a główny nacisk położył na wizytacje terenu, na które wykorzystywał wszystkie wolne niedziele podległych mu lub zaprzyjaźnionych instruktorów. Wizytacje drużyn traktował nie tylko jako kontrolę ich pracy, ale przede wszystkim jako wkraczanie do życia drużyn nowych, doświadczonych ludzi, mogących coś zainicjować, doradzić, pokazać i nauczyć". A poza tym zwracał szczególną uwagę na pracę z najmłodszymi - nadal gromadził obserwacje i tworzył pomysły, które układały się w powstającą już koncepcję pracy z zuchami. Jako komendant chorągwi przygotował Kamyk wyprawę obozową na II Zlot Narodowy pod Poznaniem w 1929 roku. Po zlocie wyjechał do Anglii na Jamboree w Arrowe Park i kierował tam polskimi pokazami artystycznymi, które wzbudziły zachwyt zarówno wśród skautów całego świata, jak i angielskiej publiczności. Nawiązał też wiele skautowych przyjaźni. W drodze powrotnej "uzupełnił" swoją wędrówkę po Francji z 1925 roku, odwiedzając Lyon, Arles, Monte Carlo i Mar- \ sylię we Francji, Genewę i Lozannę w Szwajcarii oraz Weronę we Włoszech. Rok 1928 jest tez rokiem, w którym Kamyk rozpoczął na dobre pracę pisarską. Pisał do takich pism dla dzieci, jak "Płomyk" i "Małe pisemko", ale przede wszystkim współpracował z pismem dla młodzieży "Iskry", w którym ukazywały się jego felietony w dziale zatytułowanym "Na tropie harcerskim". Podpisywał je swoim imieniem puszczańskim - Bambaju. W pierwszym felietonie opisał, jak to imię puszczańskie zdobył. W innych tekstach Bambaju pisał o ważnych dla harcerstwa osobach, np. o wybranym właśnie ponownie na przewodniczącego ZHP księdzu Janie Mauersbergerze, o ważnych wydarzeniach w życiu harcerskim, np. przygotowaniach do Jamboree, ale także o ciekawych "sposobach" pracy harcerskiej lub o godnych uwagi pięknych postawach młodych ludzi. Obok felietonów w dziale "Na tropie harcerskim" publikował też Kamyk w "Iskrach" dłuższe teksty, które podpisywał już swoim nazwiskiem. Pierwszym z nich był tekst zatytułowany "Naród, który zginął" o tragicznych dziejach Jadźwingów. Większość tych tekstów były to jednak "reportaże" o osiągnięciach dokonanych dzięki wytrwałości i dzielności, np. o harcerzach z Ursynowa, którzy na zbudowanej przez siebie żaglówce zwyciężyli na międzynarodowych zawodach skautowych drużyn morskich na jeziorze Balaton na Węgrzech. Pisał też własne opowiadania o takich osiągnięciach, np. "Sportowiec", "Student". Pisał wreszcie dłuższe teksty na tematy związane z harcerstwem i skautingiem, np. "Twórca harcerstwa polskiego" o Andrzeju Małkowskim. Jednak najważniejszym pisaniem Kamyka, bo na temat, który rozwinie niedługo w pełną koncepcję pracy z najmłodszymi chłopcami, były teksty pisane do pisma harcerskiego "Na tropie" pod ogólnym tytułem "Antek Cwaniak". Opisywał w nich obserwowane przez siebie samorodne zabawy małych chłop- 28 29 ców, którzy bawili się w dorosłych, w policjanta, listonosza czy strażaka. Wplatał do tych zabaw myśl przewodnią, prowadzącą do wyrabiania zalet czy zwalczania wad. Pisane żywo i barwnie odcinki "Antka Cwaniaka" wzbudziły wielkie zainteresowanie czytelników "Na tropie". Praca w szkole, początki pracy pisarskiej, kierowanie Chorągwią Mazowiecką - to wszystko zostało przerwane powołaniem do wojska jako podchorążego z cenzusem. Kamyk odbywał służbę w koszarach piechoty w Grudziądzu. Nie odpowiadały mu monotonne, oderwane od życia umysłowego dni w wojsku. Prosił Janinę Sokołowską, która była mu coraz bliższa i z którą korespondował, o zaprenumerowanie mu pism "Harcerz" i "Harcmistrz" i o przysłanie słownika niemiecko--polskiego, gdyż chciał się w wolnych chwilach uczyć drugiego obcego języka. Ale przede wszystkim postanowił podjąć "reformę" w życiu swojej kompanii: zainteresować kolegów pracą nad sobą, rozszerzać horyzonty przez czytanie dobrej literatury. Pisał do Janiny, że mu się to w jakimś stopniu udaje: "Mój wpływ na drużynę jest ogromny, a autorytet większy niż dla harcerzy. A co najciekawsze, nastrój tu jest zupełnie wigierski". Mimo ciężkich i wyczerpujących ćwiczeń czuł się dobrze, aż do chwili na przełomie marca i kwietnia 1930 roku, która ciężko zaważyła na całym jego życiu. Jak było, opisał w liście z 4 kwietnia: "Zachorowałem i jestem w szpitalu. Przed trzema dniami na ćwiczeniach w grupie bez płaszczów... Ćwiczenia były ostre, a pogoda ciepła, śnieg tajał na polach. Trzeba zdobywać pozycje nieprzyjaciela z workiem na plecach, ciągle nim manipulując. Zziajany, spocony leżałem często w śniegu i w błocie, to znów dobiegałem i tak wciąż: Padnij, powstań, padnij, powstań. Przeziębiłem się i od razu odesłano mnie do izby chorych, później do garnizonowego szpitala". Po ciężkim wysiękowym za- paleniu opłucnej wyszedł w końcu maja ze szpitala i został zwolniony z wojska z kategorią "D". Dzięki zamówieniom artykułów do "Na tropie" i do "Iskier" i pomocy przyjaciół, Kamyk zdołał wyjechać na odpoczynek po chorobie do Zaleszczyk, uzdrowiska o łagodnym klimacie, gdzie nastąpiła poprawa jego zdrowia. Na początku lipca 1930 roku mógł już wziąć udział w konferencji na Buczu w sprawie "ofensywy harcerskiej". Wygłosił tam referat "O wilczęctwie", w którym znalazły się jego przemyślenia i doświadczenia dotyczące pracy z najmłodszymi chłopcami. A 15 sierpnia 1930 roku zawarte zostało harcerskie małżeństwo między harcmistrzem Aleksandrem Kamińskim i harcmistrzynią Janiną Sokołowską. Było bardzo skromnie: dwóch świadków, oczywiście przyjaciół z Humania, dwie świece i najtańsze złote obrączki. Od początku roku szkolnego 1930/31 Kamyk objął stanowisko kierownika bursy Związku Osadników Kresowych dla młodzieży szkół zawodowych przy ul. Młocińskiej w Warszawie. Tam też Kamińscy otrzymali mieszkanie. W bursie mieszkało ponad stu chłopców w wieku od 16 do 20 lat. Dotychczas byli zorganizowani po wojskowemu - w plutony. Kamyk postanowił oprzeć stronę wychowawczą pracy w bursie na samorządzie, co dało pomyślne wyniki. Równocześnie z pracą w bursie Kamyk brał kierowniczy udział w tworzeniu w Głównej Kwaterze Męskiej ZHP nowego wydziału - zuchowego, na czele którego stanął na wiele lat. Gromady chłopców w wieku 8-1 1 lat, czyli gromady wil-cząt, miały się teraz stać gromadami zuchów. W skautingu angielskim pracę z najmłodszymi chłopcami, których nazwano wilczętami, oparto na motywach "Księgi dżungli" Kiplinga. Ich zabawy były zabawami w zwierzęta z tropikalnych puszcz, znanych Anglikom z ich kolonii. Te zabawy nie były zbyt atrakcyjne dla dzieci polskich i najmłodsza gałąź harcerstwa w Organizacji Męskiej przedstawiała się dość ubogo. "Rewolucja" 30 31 9. Aleksander Kamiński z narzeczoną, Janiną Sokołowską w Zaleszczykach, lipiec 1930 nastąpiła dopiero wtedy, gdy w swoich opowiadaniach o Antku Cwaniaku, drukowanych w "Na tropie", Kamyk przedstawił nową koncepcję pracy z najmłodszymi chłopcami, opartą na wspomnianych już obserwacjach zabaw dzieci. Były na ten temat dyskusje, wizyty w istniejących gromadach chłopięcych, kontakty z instruktorkami zajmującymi się sprawą zuchów--dziewczynek, kursy. A oto co o kursie dla wodzów gromad wilcząt prowadzonym w Warszawskiej Chorągwi Harcerzy przez Aleksandra Kamińskiego w styczniu 1931 roku napisał uczestnik tego kursu, wówczas nastolatek, hm. Jan Rossman: "Kurs w roku 1931 prowadzony przez druha Kamińskiego w formie zabaw i gier ma tylko pierwsze trzy zbiórki "wilczęce". Potem następuje zmiana "re-wolucyjna": bawimy się w marynarzy, strażaków, krakowiaków. Powstają nowe piosenki, gry, zabawy - cykle zabaw i gier". I jeszcze: "Z tego pierwszego spotkania z harcmistrzem Ka-mińskim pozostaje wspomnienie o kimś niebywale płomiennym, kto swoim zapałem, zdolnością wczucia się w chłopców, braterskim i koleżeńskim stosunkiem - potrafi porwać, pociągać za sobą dziesiątki, setki ludzi. Ruch zuchowy przechodzi wtedy przez polską młodzież jak pożar suchego lasu". W lecie 1931 roku odbył się pod kierownictwem Kamyka pierwszy kurs instruktorów zuchowych nad Wigrami. Wraz ze Stanisławem Mościckim pracował nad prawem zuchowym i metodami pracy. Trzeba było opracować nową terminologię, opisać cykle zabaw. W 13 numerze "Na tropie" z 1931 roku ukazały się regulaminy prób sprawności zuchowych, zatwierdzone przez Naczelnictwo ZHP, a także artykuł Kamyka "Dlaczego dawniej były wilczęta i dlaczego teraz są zuchy". A do następnego - 14 numeru "Na tropie" dołączono dwukartko-wy dodatek "Na tropach zuchów", zawierający tekst Prawa i Obietnicy zucha. Ten dodatek - pisemko zuchowe - miał odtąd wychodzić pod redakcją Kamyka. 32 33 O tych pracach Kamyk napisał kilka lat później: "Październik 1931 roku był miesiącem przełomowym dla ruchu zuchowego w Organizacji Harcerzy, gdyż wtedy właśnie specjalna komisja Głównej Kwatery ukończyła kilkutygodniowe prace i zaproponowała zbiór regulaminów zuchowych inicjujących przekształcenie gromad wilczęcych w zuchowe gromady chłopięce". A wiosną 1932 roku opowieści Kamyka drukowane w "Na tropie" zostały wydane jako książka "Antek Cwaniak", która wzbudziła entuzjazm i stała się pierwszym podręcznikiem polskiej pracy z zuchami, chociaż z formą podręcznika nie miała nic wspólnego. Rosła liczba gromad zuchowych - w 1932 roku było w nich 6000 chłopców, a w roku następnym - 25 000. Niestety równolegle z osiągnięciami w tworzeniu ruchu zuchowego nastąpił wiosną 1932 roku nawrót choroby płucnej Kamyka, wywołanej przed dwoma laty owymi nieszczęsnymi ćwiczeniami wojskowymi. Zaczęło się od wzmagającego się kaszlu, na który żadne środki nie pomagały. Zwołane konsylium lekarskie nakazało mu wyjazd do Zakopanego. Na początku kwietnia znalazł się więc w sanatorium Związku Nauczycielstwa Polskiego w Zakopanem. Tu dotarła do niego w połowie maja wiadomość o narodzinach córki - Ewy. Jednak stan jego zdrowia się nie poprawiał - przeciwnie, zaszła konieczność przewiezienia go do szpitala, najpierw w Krakowie, potem do szpitala sióstr Elżbietanek w Warszawie, gdzie przeszedł dwie operacje. Jedna z nich była bardzo ciężka - usunięcie jednej nerki, aby ratować drugą przed zakażeniem gruźliczym. Z powodu choroby Kamyk nie mógł wziąć udziału w kursie instruktorów zuchowych na Buczu w lecie 1932 roku, prowadzonym przez Stanisława Mościckiego. Mógł tylko pisać do Mościckiego listy, w których przesyłał instrukcje. O tym jak ciężko przezywał tę sytuację, świadczy jeden z listów: "Piekielnie poplątały się moje sprawy życiowe. Kilka chorób chwyciło mnie naraz. Jedne trzymają mnie w sanatorium, inne - w pobliżu sali operacyjnej. W żadnym razie nie mogę być na waszym kursie buczańskim. Nie potrzebuję pisać jak ogromnie mnie to boli i jak dużą sprawia mi przykrość niemożność wzięcia udziału w imprezie, która prawdopodobnie decydujący wpływ wywrze na rozwój ruchu zuchowego w Polsce. Najlepsza część moich przeżyć związana jest z ruchem zuchowym, myślą co dzień jestem w gromadach... Chciałbym warn pomóc i wespół z wami kłaść fundamenty pod młodą organizację, a niestety - ograniczyć się muszę do pisemnego zagajenia kilku ważnych kwestii w pracy zuchowej". Po operacji i miesięcznym pobycie w szpitalu Kamyk powrócił do Zakopanego. Zdecydował się tam przenieść z rodziną i wynająć mieszkanie. Powoli powracał do zdrowia, tak że w lecie 1933 roku mógł już pojechać na Jamboree w Godóllo na Węgrzech w grupie reporterów pisma "Na tropie". Rezultatem były artykuły w "Na tropie" i "Iskrach" opowiadające o Jambo, ale przede wszystkim pisał w tym czasie na tematy zuchowe, także w "Harcmistrzu". W "Iskrach" opublikował pewną liczbę większych opowiadań, których tematem byli zawsze bohaterowie - pisał o Waszyngtonie, o pułkowniku Lisie-Kuli, o Józefie Piłsudskim. Umieszczał też artykuły w piśmie instruktorskim "W kręgu wodzów", które właśnie zaczęło wychodzić. Kładzenie fundamentów pod ruch zuchowy nie było jedynym ważnym działaniem Aleksandra Kamińskiego we władzach Związku Harcerstwa Polskiego. Kamyk, przyjaciel wszystkich ludzi, a równocześnie pilny obserwator toczącego się wokół niego życia, nie mógł pozostać obojętny na niezwykle trudny w Polsce problem mniejszości narodowych, stanowiących znaczny procent ludności. Przez jakiś czas w 1931 roku Kamyk kierował referatem drużyn mniejszościowych w Głównej Kwaterze Harcerzy. Do spraw mniejszościowych powrócimy później, gdy problem rozwinie się bardziej dla samego Kamyka. 34 35 Rozdział IV Szkoła Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu Gwałtowny rozwój ruchu zuchowego powodował, ze niezmiernie aktualna stała się sprawa kształcenia instruktorów zuchowych i utworzenia specjalnego ośrodka. Istniał już ośrodek, który od jesieni 1932 roku stał się Szkołą Instruktorską Harcerstwa Żeńskiego. W rok później, 1 października 1933 roku, została powołana do życia Szkoła Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu, tam bowiem znaleziono odpowiedni budynek. Niero-dzim znajdował się o kilka kilometrów od Skoczowa, w pobliżu Buczą i wsi Górki Wielkie. Aleksander Kamiński został przez przewodniczącego ZHP, wojewodę śląskiego Michała Grazyń-skiego, powołany na komendanta szkoły. Wielka praca związana z kierowaniem szkołą okazała się możliwa wobec dobrego wpływu klimatu Beskidu Śląskiego na zdrowie Kamyka. Nie było jednak z tym zdrowiem zupełnie dobrze - musiał poddać się w szpitalu w Cieszynie zabiegowi odmy, aby unieruchomić jedno płuco. Do zwalczania choroby przyczyniała się, poza klimatem, niezwykle silna wola Kamyka, a także nieustanna opieka jego żony. Sprawozdanie Aleksandra Kamińskiego za okres pracy w Nierodzimiu od 1 października 1933 r. do 15 maja 1934 r., a zatem za pierwsze 7 i pół miesiąca istnienia szkoły, pokazuje, jak ta praca wyglądała. W szkole w Nierodzimiu prowadzone były różne kursy zuchowe: dla nauczycieli, opiekunów gromad zuchowych, dla instruktorów, wodzów zuchowych itp. Treścią kursów nie były wykłady teoretyczne i dyskusje. Praca kursów opierała się na zajęciach prowadzonych przez kursantów z dziećmi - zuchami. W Nierodzimiu odbywały się mianowicie kolonie dla dzieci bezrobotnych lub z najbiedniejszych rodzin robotniczych, przysyłanych przez Fundusz Pracy w Katowicach, który pokrywał koszty ich utrzymania. Kolonia trwała 6 tygodni, a większość stanowili chłopcy od 7 do 11 lat. Uczyli się oni według programów szkolnych, przy czym największy nacisk kładziono na poprawne czytanie, rachunki i historię. Inne przedmioty realizowano częściowo w klasie, a częściowo przez zdobywanie sprawności zuchowych, takich jak przyjaciel roślin, przyjaciel zwierząt, rysownik, aktor, pisarz, rachmistrz, giermek, po-rządnicki. Podczas zdobywania sprawności chłopcy, podzieleni na szóstki, wykonywali pod dowództwem kursantów ćwiczenia wchodzące w zakres sprawności. Każda kolonia była podzielona na dwie gromady zuchowe. Codziennie odbywały się zbiórki gromad, prowadzone przez instruktorów lub kursantów. Obejmowały one ćwiczenia zręczności, odwagi, orientacji, ćwiczenia zmysłów, przyrodnicze, a przeprowadzane były w formie "zabawy w coś", np. zabawa w kolejarza, policjanta, strażaka, rycerza, Słowianina. Umysły i uczucia dzieci ogromnie rozwijały kominki wieczorne, a współpracy i życia społecznego uczył system szóstkowy: w klasie chłopcy siedzieli szóstkami, szóstkami była prowadzona część zajęć szkolnych, np. szóstka wspólnie rozwiązywała zadanie, szóstkami chłopcy spali i siedzieli przy stole. Zuchowy system wychowawczy wypracowany na koloniach nierodzimskich polegał na harmonijnym rozwoju indywidualnych właściwości dziecka-w pierwszym rzędzie samodzielności, inicjatywy, dzielności. Jak juz wyżej powiedziano, praca kursów opierała się na zajęciach z chłopcami z kolonii. Uczestnicy kursów poznawali materiał i metodę pracy zuchowej, biorąc udział w ćwiczeniach i zbiórkach z chłopcami albo przez pracę samodzielną - lekturę, majsterkowanie. Prowadzili zbiórki z gromadami zuchów, opracowywali referaty z zakresu metodyki i organizacji zuchowej. Kierowali zdobywaniem przez chłopców sprawności zuchowych, prowadzili z nimi gry i zabawy kominkowe, śpiewy i tańce. Na zakończenie kursu odbywała się próba z regulaminów i bibliografii zuchowej oraz ankieta, w której uczestnicy 36 wypowiadali się na temat metody pracy na kursie, urządzenia szkoły, rozkładu dnia, kolonii zuchowej oraz komendy i personelu szkoły. Niektóre uwagi wykorzystywano przy organizacji następnych kursów. W momencie otwarcia Szkoły Instruktorów Zuchowych przeniesiony został do Nierodzimia Wydział Zuchów Głównej Kwatery, na którego czele stał Kamyk. Instruktorzy szkoły byli członkami wydziału. Prace wydziału szły w kierunku pogłębiania treści i metodyki pracy zuchowej przez — przepracowywanie nowego typu zbiórek opartych na "za bawie w coś" (policjantów, marynarzy ltp.) oraz zbiórek zimo wych (przeniesienie ich z lokalu na powietrze), — próbę naukowego uzasadnienia pracy zuchowej na pod stawie badań psychologicznych i fizjologicznych, — rozpoczęcie pracy nad problemem gromad wiejskich, zbie ranie doświadczeń w okolicach szkoły, — zapoczątkowanie akcji zuchowej na terenie mniejszości narodowych, — rewizję sprawności zuchowych, próbę nowych dróg, — stworzenie sprawności szkolnych (rachmistrz, pisarz), — przemyślenie typów piosenek zuchowych, — próby z teatrem samorodnym zuchów, - pracę nad wzorcami gimnastycznymi dla kolonu zu chowych, - opracowanie nowych gier, ćwiczeń i tańców zuchowych. Wydział redagował dział zuchowy w piśmie starszyzny "W kręgu wodzów" i "Na tropie zuchów". Wydział przeprowadzał wizytacje (od 1.10.1933 r. do 1 5.05.1934 r. - 31 wizytacji) obejmujące teren całej Polski. Wydział zapoczątkował obsadzanie namiestnikami zuchowymi hufców i tworzył gromady wodzów zuchowych. Szkoła Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu istniała do 15 maja 1937 roku, kiedy to została przeniesiona do ośrodka harcerskiego w Górkach Wielkich. Kamyk zamieścił w piśmie "W kręgu wodzów" obszerny artykuł pt. "Nierodzim przestał istnieć", w którym pisał o początkach szkoły, koloniach, kursach i kursantach, pracach pionierskich, wizytacjach i gospodarce. Na uwagę zasługuje rozdział "Prace pionierskie" o osiągnięciach w działalności organizacyjnej i metodycznej. A oto jakie były te osiągnięcia: — W związku ze sprawą pracy na wsi przeprowadzono sześciotygodniową kolonię chłopców wiejskich, specjalny kurs wiejski i konferencję zuchowych działaczy wiejskich. Wynikiem była broszura - instrukcja "Gromada zuchów na wsi". — Sprawa koedukacji w gromadach zuchowych była bada na na trzech sześciotygodniowych koloniach doświadczalnych i dyskutowana na dwóch specjalnych konferencjach. W tej spra wie współpracowano z katedrą psychologii i pedagogiki Uni wersytetu Jagiellońskiego. — Metoda nauczania szkolnego sposobem zuchowym, zaini cjowana w klasie szkolnej Nierodzimia, została następnie przenie siona do doświadczalnej szkoły powszechnej w Mikołowie. Meto dzie zuchowej w nauczaniu poświęcona była dziesięciodniowa kon ferencja w Nierodzimiu i dwie trzydniowe w Mikołowie z udzia łem władz szkolnych. Oprócz doświadczalnej placówki mikołow- skiej - będzie o niej mowa poniżej - która była obsadzona przez czterech instruktorów nierodzimskich, próbną pracę tego rodzaju podjęła pewna liczba harcerzy i harcerek - nauczycieli na terenie kraju. — Zebrano obszerny materiał (obserwacje, doświadczalne próby zuchowe, konferencje) dotyczący dzieci specjalnej troski (w jakiś sposób upośledzonych, chorych). Powstała w kraju pew na liczba gromad specjalnych, ale poza Nierodzimiem brak było większego zainteresowania tą sprawą w ZHP. — Zorganizowano kolonię dzieci żydowskich w Rabce i po niej konferencję żydowskich działaczy zuchowych i harcerskich. — — 38 39 Z powodu trudności, jakie napotykały w kraju i w ZHP zagadnienia mniejszościowe, a szczególnie żydowskie, była to impreza odosobniona. Do osiągnięć trzeba też zaliczyć cztery doroczne ogólnopolskie konferencje zuchowe, które odbywały się zawsze w okresie Bożego Narodzenia z udziałem najwybitniejszych instruktorów zuchowych. W sierpniu 1934 roku odbył się w Nierodzimiu międzynarodowy kurs i konferencja z udziałem przedstawicieli siedmiu państw oraz Miss Lee, delegatki Międzynarodowego Biura Skautowego i instruktorki wilczęctwa w Szkole Instruktorskiej w Gilwell Park w Anglii. Kurs prowadził w języku francuskim Aleksander Kamiński. Uczestnicy oglądali każdego dnia zbiórki zuchowe innego typu, wysłuchiwali referatu o ruchu polskim i wygłaszali swoje referaty. Polski ruch zuchowy zrobił na uczestnikach z innych krajów wielkie wrażenie. W następnym roku 10. Międzynarodowy kurs zuchowy, Nierodzim-Brenna 1934. Aleksander Kamiński, komendant kursu, siedzi drugi z lewej, obok Miss Lee, instruktorka wilczęctwa ze Szkoły Instruktorskiej w Gilwell Park w Anglii - 1935 - obok terenu Jubileuszowego Zlotu W Spalę odby ła się Międzynarodowa Konferencja Zuchowa. Pierwszy refe rat "Odrodzenie wilczęctwa polskiego" wygłosił Aleksander Kamiński. Referat i dyskusja wzbudziły wielkie zainteresowa nie zuchami i chęć unarodowienia drużyn wilczęcych. Przed stawiciele Czechosłowacji zgłosili prośbę o udostępnienie cu dzoziemcom kursów w Szkole Instruktorów Zuchowych w Nie rodzimiu. Swoją koncepcję ruchu zuchowego przedstawił też Kamyk na VIII Międzynarodowej Konferencji Skautów w Sztokholmie, wygłaszając referat "O nowej metodzie w ru chu wilczęcym". Zanim dokończymy omawianie sprawy udziału stworzonej przez Kamyka polskiej koncepcji zuchowej w międzynarodowym ruchu wilczęcym - w okresie po zakończeniu działalności szkoły w Nierodzimiu - trzeba powiedzieć o działalności pisarskiej Kamyka, w latach jej istnienia. W 1933 roku ukazała się druga część jego "trylogii zuchowej". Pierwsza cześć - "Antek Cwaniak" miała charakter powieści o powstaniu i działalności gromady zuchów. Część druga - "Książka wodza zuchów" - zawierała wiadomości praktyczne potrzebne do prowadze nia gromady, miała służyć drużynowemu zuchów pomocą w ukła daniu zbiórek w lecie i w zimie, w lokalu i w polu, w mieście i na kolonii. W trzeciej części, "Krąg rady", wydanej w 1935 roku, Kamyk przedstawił w formie gawęd instruktorskich najważniej sze problemy wychowania dzieci w wieku zuchowym. W tych samych latach Kamyk zrealizował swą dawną myśl napisania powieści o twórcy harcerstwa polskiego, Andrzeju Małkowskim. Aby zgromadzić potrzebny materiał, jeździł kilkakrotnie do Cisowego Dworku w Pieninach, do Olgi Mał-kowskiej i prowadził z nią długie rozmowy. Przesłał jej do przejrzenia i aprobaty gotowy koncept książki, do którego wprowadziła trochę szczegółowych poprawek, ale napisała: "To jest Andrzej, a to najważniejsze". 40 41 Po roku 1935 polscy instruktorzy zuchowi wzięli udział w jeszcze dwóch Międzynarodowych Konferencjach Wilczę-cych - w czasie Jamboree wVogelenzangw Holandii w 1937 roku i w lipcu 1938 roku w Gilwell Park w Anglii. W tej ostatniej wzięło udział dziesięć osób z Polski pod wodzą Kamyka. Przywieźli ze sobą film o zuchach, wystawę i książkę w języku angielskim o metodzie, organizacji i zabawach polskich zuchów. Tadeusz Strumiłło, członek Komitetu Międzynarodowego, wygłosił referat, w którym stwierdził, ze chociaż sam tłumaczył na polski książkę Skauta Naczelnego "Wilczęta", musi ustąpić przed nowym kierunkiem unaradawiającym wilczęctwo. Aleksander Kamiński w swoim referacie udowadniał konieczność dostosowania wilczęctwa do potrzeb różnych środowisk i narodów. Pokazywał bogactwo zabaw i zajęć mogących uzupełnić tematykę i obrzędowość dżungli. W czasie konferencji wyraźnie wystąpiła różnica poglądów na wilczęctwo i zuchy - kilku jej uczestników wypowiedziało się za unarodowieniem wilczęctwa. Powstała trudna sytuacja, gdyż Anglicy nie chcieli zmieniać wzorów Baden-Powellowskiego wilczęctwa. Kamiński doszedł nawet do wniosku, ze celem konferencji było podważenie tendencji narodowych w wilczęctwie, które zaczęły się pod wpływem Polski umacniać w niektórych organizacjach skautowych. Trzeba jeszcze dodać, że Aleksander Kamiński wprowadził do ruchu zuchowego młode kobiety - starsze harcerki i nauczycielki. Powstały w związku z tym pewne trudności, gdyż nie wszyscy instruktorzy się na to zgadzali. Trzeba tez było uzgodnić sprawę ich przynależności z Organizacją Harcerek. W 1934 roku odbyła, się męsko-zeńska konferencje zuchowa z udziałem Aleksandra Kamińskiego i Jadwigi Zwolakowskiej, kierowniczki Wydziału Zuchów w Głównej Kwaterze Żeńskiej. Na konferencji tej uzgodniono wspólny dla zuchów-chłopców i zuchów-dziewczynek tekst Prawa i Obietnicy zucha. Zapoczątkowano też na tej konferencji dyskusję na temat kobiet pracujących jako drużynowe zuchów w organizacji męskiej. Sprawa ta została potem załatwiona w ten sposób, że kobiety drużynowe gromad męskich uznano za czynnych członków ZHP, podległych organizacyjnie Głównej Kwaterze Męskiej. Powrócimy teraz do sygnalizowanej wcześniej sprawy zainteresowania Aleksandra Kamińskiego zagadnieniem stosunku harcerstwa do mniejszości narodowych. Stanowiły one w Polsce międzywojennej prawie 33% ludności, przy czym najliczniejsza wśród nich była ludność żydowska. W drużynach harcerskich było zawsze trochę młodzieży z zasymilowanych inteligenckich rodzin żydowskich, uważających się za Polaków. Problem jednak stanowiły rzesze dzieci i młodzieży z tej wielkiej grupy ludności żydowskiej, która posługiwała się między sobą językiem jidysz lub żargonem i zachowywała przepisy swojej religii. Istniały wśród niej organizacje typu skautowego, przede wszystkim Haszomer Hacair (Młody strażnik). Aby zorientować się, jak rozwiązywano kwestię młodzieży żydowskiej w skautingach innych krajów, Kamiński przeprowadził rodzaj ankiety - okazało się, że nie było tam takich trudności jak w Polsce. Wyniki ankiety ogłosił w "Harcerstwie" w 1934 roku w artykule "Młodzież żydowska w skautowych organizacjach świata". Stwierdził w nim, że skauting w pełni dopuszcza młodzież żydowską do swoich szeregów, zapewniając swym jednostkom możność zrzeszania się wyznaniowego i ze dominuje koncepcja łączenia w ramach jednej organizacji drużyn wyznaniowych i międzywyznaniowych. Żadna organizacja skautowa świata nie dopuszczała jednak (i nie dopuszcza) istnienia organizacji mniejszościowej, niezależnej od organizacji kraju ojczystego. Kamiński nawiązywał kontakty z Haszomer Hacair, ale nie doszedł do porozumienia z kierownictwem tej organizacji. Udało mu się natomiast zjednać do pracy z młodzieżą żydowską niektórych instruktorów ZHP i zaangażować w sprawę osobisto- 42 43 ści żydowskie. W ten sposób powstał Związek Żydowskich Drużyn Harcerskich i Gromad Zuchowych, na którego czele stanął. Próby zalegalizowania go w ramach ZHP nie powiodły się, pozostał związkiem niezależnym. Nie zgadzało się to ze stanowiskiem Kamyka, który uważał, ze wszystkie mniejszości, w tym żydowską, należy jak najbardziej zbliżać do większości polskiej, realizując w ten sposób zarówno postulaty etyki chrześcijańskiej, nakazującej miłość bliźniego, jak i Prawa Harcerskiego, które w każdym harcerzu - bez różnicy narodowości - każe widzieć brata. Pogląd swój przedstawił w artykule "Harcerstwo a mniejszości narodowe", który ukazał się w "Na harcerskim tropie", dodatku miesięcznym do "Słowa" wileńskiego z kwietnia 1936 roku. Sprawę mniejszości narodowych omówił tez Kamiński szeroko w artykule "Przewodniczący ZHP o mniejszościach narodowych w harcerstwie". Komentując wypowiedź Michała Grażyńskiego, postulował kontaktowanie się z przedstawicielami mniejszości narodowych, poznawanie ich, a to po to, aby życzliwością i przyjaźnią wywołać w nich życzliwość i lojalność wobec państwa polskiego. Harcerze mogliby w tej sprawie odegrać wielką rolę. Wspomniana wyżej współpraca z wileńskim "Słowem" wkrótce się urwała i instruktorzy z różnych środowisk w kraju zebrani z inicjatywy Koła Instruktorów im. Mieczysława Bema (KIMB) postanowili wydawać własne, niezależne od władz harcerskich pismo o charakterze społeczno-kulturalnym. Pierwszy numer pisma, nazwanego "Na przełaj", wyszedł w styczniu 1937 roku. Ukazał się w nim artykuł Aleksandra Kamińskiego "Dwie drogi", przeciwstawiający się tezom Jędrzeja Giertycha, narodowego demokraty, który nie uznawał odrębności narodowej Białorusinów i Ukraińców. W drugim numerze pisma miał się ukazać artykuł o Białorusinach, który nie został dopuszczony przez cenzurę. Wówczas przewodniczący ZHP Michał Grażyński wezwał redaktora pisma, An- toniego Wasilewskiego i Aleksandra Kamińskiego i, nie robiąc zarzutów postawie ideowej pisma, zażądał, aby było ono organem starszoharcerskim Związku. Uzgodniono, że ukaże się nowe pismo "Brzask", kontynuujące linię programową "Na przełaj", ale wydawane przez ZHP. W "Brzasku", który wychodził od maja 1937 r. do wybuchu wojny, Aleksander Kamiński opublikował kilka ważnych artykułów, m.in. "Harcerstwo a polityka" w grudniu 1937 roku i "Totalizm nam się nie podoba" w lutym 1938 roku. 44 Rozdział V Szkoła Instruktorska w Górkach Wielkich Jeszcze w 1935 roku, kiedy byl komendantem Szkoły Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu, otrzymał Aleksander Ka-miński od przewodniczącego ZHP Michała Grażyńskiego polecenie przeprowadzenia prac wstępnych związanych ze zorganizowaniem Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich. Majątek Górki Wielkie Związek Harcerstwa Polskiego nabył od Tadeusza Kossaka, z tym że jego mała część - 6 ha - pozostała przy dawnym właścicielu. We dworze z ogrodem mieszkała pisarka Zofia Kossak-Szatkowska z rodziną. Wieś Górki Wielkie położona była na obu brzegach rzeki Brennicy, u stóp jednego z odgałęzień Beskidu Śląskiego (najbliższe szczyty Błatnica i Równica). W artykule "Wytyczne ogólne w sprawie zorganizowania Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich", ogłoszonym w "Harcerstwie" nr 3 1935, Kamiński opisał swoje badania polskich i zagranicznych szkół instruktorskich: "W ciągu miesiąca zapoznałem się z obecnym stanem Górek Wielkich oraz przeprowadziłem konferencje- wywiady z następującymi osobami: druhem wojewodą M. Grażyńskim, z druhnami O. Mał-kowską, J. Falkowską, J. Lapińską, p. Z. Kossak-Szczucką, p. M. Falską, i z druhami A. Olbromskim, Z. Trylskim, M. Wierzbiańskim, J. Drewnowskim, Z. Kukulskim, Wł. Skło-dowskim, p. inż. B. Laszczką i innymi. W rozmowach tych informowałem się o programie i pomieszczeniu szkół instruktorskich w Gilwell Park, w Foxlease (w Anglii), w Charaman-de (we Francji), o urządzeniu w Notre Chalet (w Szwajcarii) i w Centralnej Szkole Hitlerjugend w Poczdamie; przyjrzałem się ponownie urządzeniu Buczą, Dworku Cisowego i Naszego Domu Korczaka; przeprowadziłem wywiady, rejestrując poglądy moich rozmówców na kształcenie starszyzny harcerskiej 1 1. Aleksander Kamiński w Górkach Wielkich z córeczką Ewą 46 47 w ogóle, a na program szkoły instruktorskiej w szczególności; badałem poglądy na sprawę kształcenia starszyzny wiejskiej; informowałem się w sprawach budownictwa ośrodków harcerskich w ogóle, w szczególności zaś zebrałem opinie co do sposobu zabudowania ośrodka harcerskiego w Górkach Wielkich". Według Aleksandra Kamińskiego zadaniem Szkoły Instruktorskiej powinno być: 1. szkolenie starszyzny dla organizacji harcerskiej męskiej, 2. przepracowywanie zagadnień aktualnych lub pionierskich związanych z pracami harcerstwa, 3. stworzenie wiejskiego ośrodka harcerskiego. Do tego, jak Kamiński planował kształcenie starszyzny w Górkach Wielkich, przejdziemy poniżej. Najpierw jednak przedstawimy, jak wyglądały jego plany dotyczące Harcerskiego Ośrodka Wiejskiego, a także plany związane z zabudowaniami szkoły. Sprawa opanowania przez harcerstwo wsi nie wyszła według Kamińskiego dotąd poza ramy doświadczeń, trudno więc było podać linię postępowania szkoły i pierwsze lata muszą być poświęcone szukaniu najwłaściwszych dróg do skutecznego poprowadzenia akcji szkolenia starszyzny dla gromad i drużyn wiejskich. Równolegle do tych poszukiwań powinna być prowadzona w ramach normalnego kształcenia starszyzny akcja przygotowania pracowników dla wsi. Aby móc zrealizować program Szkoły Instruktorskiej, Kamiński widział konieczność postawienia następujących budynków: 1. Dom Kursów przeznaczony na szkolenie starszyzny zuchowej, harcerskiej i starszoharcerskiej w okresie październik - kwiecień (w pozostałych miesiącach kursanci mieszkaliby w namiotach) . Dom powinien pomieścić 32 kursantów i 3 instruktorów i powinien być urządzony z jak największą prostotą, gdyż byłby obsługiwany przez samach kursistów. W miesiącach letnich byłby miejscem kolonii dziecięcych lub domem wypoczynkowym. 2. Dom Zuchów przeznaczony na stały pobyt 50 dzieci- -zuchów (kolonie jak w Nierodzimiu), personelu instruktorskiego i służby. Miałby zatem charakter budynku internatowego i szkol nego dla dzieci 8-1 1 -letnich, obejmującego sypialnie, klasy, ja dalnię, salę zabaw, czytelnię, urządzenia sanitarne, kuchnię oraz szpitahk i ambulatorium dla obsługi kursów i pobliskich obo zów, a ambulatorium także - ludności wiejskiej. 3. Dom Ogólny przeznaczony na pomieszczenie tego, co się nie zmieści w Domu Kursów, Domu Zuchowym i na fol warku. Obejmowałby: mieszkanie komendanta szkoły, pokoje gościnne, kancelarię, bibliotekę główną i czytelnię, schronisko wycieczkowe, pomieszczenia służbowe. 4. Dom (domki) Ośrodka Wiejskiego. Plany dotyczące programu Szkoły Instruktorskiej w pierwszym roku jej istnienia przedstawił Aleksander Kamiński Naczelnikowi Harcerzy, Zbigniewowi Trylskiemu, w liście z dnia 14 czerwca 1937 roku. Stwierdził w nim, że kolonie zuchowe będą się odbywały tak jak w Nierodzimiu, służąc tym samym celom, natomiast program dla Harcerskiego Uniwersytetu Ludowego będzie opracowany oddzielnie we współpracy z hm. Józefem Kretem. Jeżeli chodzi o sprawę kształcenia starszyzny, to Kamiński zaproponował swoje ustąpienie z kierownictwa Wydziału Zuchów Głównej Kwatery, a objęcie Wydziału Kształcenia Starszyzny. Uważał za konieczną ścisłą współpracę z kierownikami Wydziałów Kształcenia Starszyzny w chorągwiach i postanowił rozpocząć pracę szkoły od parodniowej konferencji z ich udziałem celem przedstawienia im swoich koncepcji kształcenia i wysłuchania ich pomysłów i opinii. Aleksander Kamiński planował prowadzenie w szkole "mieszanych" kursów chorągwianych, kursów harcmistrzowskich oraz kursów specjalnych. Kursy "mieszane" byłyby to kursy: a) szkolące podharcmistrzów, 48 49 b) dorosłych pragnących zaznajomić się z harcerstwem (przyszłych opiekunów drużyn, ewentualnie drużynowych). Kamyk chciał, by w pierwszym roku istnienia szkoły kursy te prowadzone były przez chorągwie, by z każdym kursem cho-rągwianym przybywała jego obsada instruktorska i prowadziła go według swoich programów. Instruktorzy góreccy zbieraliby pomysły chorągwiane i "asekurowaliby" kurs na wypadek, gdyby komenda chorągwi potrzebowała pomocy. Następnego lata odbyłaby się ponownie zbiórka kierowników kształcenia starszyzny z chorągwi dla omówienia całości zebranych przez instruktorów góreckich materiałów z kursów chorągwianych i na tej podstawie ustalenia programu przyszłych "normalnych" kursów góreckich. Program "asekuranckiego" kursu podharcmistrzowskiego, czyli program opracowany przez Kamińskiego, obejmował: -ułożenie przez każdy zastęp kursu (w skład kursu wchodziłyby cztery zastępy) programu dziesięciu ciągłych zbiórek zuchowych, harcerskich lub starszoharcerskich i przeprowadzenie ich na sobie (zbiórki zuchowe na zuchach). Każda zbiórka powinna być inaczej rozplanowana i przeprowadzona na innym terenie, ale powinna je łączyć jedna myśl przewodnia, -referaty instruktorów (z dyskusją) na tematy, które trudno znaleźć w literaturze harcerskiej, np. organizacje młodzieżowe w Polsce, psychologia rozwojowa, -referaty w zastępach opracowywane przez kursantów, -specjalizowanie się w sprawnościach w dobranych grupach, -kominki z omówieniem ważnych spraw ideowych, -zajęcia indywidualne (lektura, przygotowanie się do zajęć itp.). Program dla grupy "informacyjnej" ma obejmować podanie w ciągu 10 dni ogólnego materiału zuchowego, harcerskiego i starszoharcerskiego i takie zaznajomienie z nim osób dorosłych, aby umożliwić orientację w obowiązkach opiekuna lub samo- dzielnego drużynowego. Kurs powinien być maksymalnie oparty na praktyce. Każdy z uczestników powinien przeprowadzić przynajmniej jedną zbiórkę zuchową i harcerską. Szczególny nacisk ma być położony na uczenie układania programów. Dodatkowym celem kursów "mieszanych" ma być poznanie Śląska Cieszyńskiego. Kursy harcmistrzowskie - Kamiński przewidywał przeprowadzenie dziesięciu 10-dniowych kursów harcmistrzowskich w ciągu roku z udziałem 30 osób w każdym. Na każdym kursie powinien być obecny jeden komendant chorągwi i jeden kierownik Wydziału z Głównej Kwatery. Przewidywał następujące materiały do włączenia do szkolenia harcmistrzowskiego: -szkolenie w zakresie: wizytacje; prowadzenie kursów zastępowych, drużynowych, wodzów zuchowych; kręgi starszyzny; administracja, finanse. Sposób przeprowadzenia tych tematów - nie referaty, lecz praktyka, np. pokaz praktyczny wizytowania i jego omówienie, -opiniowanie aktualnych dla harcerstwa męskiego problemów programowych, metodycznych i organizacyjnych, drogą praktycznego ich realizowania, np. projekty zmian stopni harcerskich, -doskonalenie się techniczne drogą zdobywania sprawności instruktorskich, -odświeżenie się metodyczne przez przerobienie na samych sobie lub wzięcie udziału w zbiórce zuchowej, harcerskiej, starszo-harcerskiej, -nawiązanie do wymagań próby na harcmistrza, -najważniejsze - przepojenie kursu właściwym stylem życia harcerskiego. Kursy specjalne - Kamiński przewidywał zorganizowanie w ciągu roku kursów dla kierowników harcerstwa specjalnego (dla upośledzonych w różny sposób) dwóch kursów namiestników zuchowych, dwóch kursów dla kobiet pracujących 50 51 w męskim ruchu zuchowym, kursu dla kierowników kolonii zuchowych, kursu dla kierowników starszych chłopców i paru kursów dla Polonii zagranicznej. Jak wynika ze sprawozdania z działalności Ośrodka Harcerskiego w Górkach Wielkich za okres od 1 5 maja 1937 roku do 15 września 1938 roku (sprawozdania z drugiego roku pracy z powodu wybuchu wojny nie było), w okresie tym posunięto daleko planowane zabudowania ośrodka, założono ogród, rozpoczęto pracę szczepu harcerskiego w okolicy, założono przedszkole oraz prowadzono kursy własne i takie, którym ośrodek udzielił gościny. W ośrodku odbyło się w ciągu tego roku 6 konferencji i odpraw, 6 kolonii zuchowych, 6 obozów harcerskich, 4 wycieczki zagraniczne i obóz Polaków z Holandii. Kursy własne prowadzone przez ośrodek były to w pierwszym rzędzie kursy harcmistrzowskie, nad którymi głównie pracowano. Liczba tych kursów była mniejsza niż planowano (zaliczono kurs 55 osobom), ale w ciągu tego roku ustalono całkowicie i sprecyzowano kierunek, program i organizację tych kursów. Z innych kursów ośrodek zorganizował, wykorzystując doświadczenia nierodzimskie, 3 kursy namiestników zuchowych, 3 kursy dla kobiet - wodzów zuchowych i kurs kierowników kolonii zuchowych. Uczyniono tez pierwsze kroki w sprawie kursów podharcmistrzowskich i drużynowych dla gałęzi skautów- wędrowców. Wakacyjny kurs nauczycielski zapoczątkował próbę stworzenia kursów dla opiekunów drużyn zarówno zuchowych, jak harcerskich. Kursy, którym udzielono gościny w ośrodku, to kursy cho-rągwiane. Zorganizowało je dziesięć chorągwi, przy czym, jak planowano, przyjeżdżały one z własną obsadą, a instruktorzy ośrodka odgrywali rolę pomocniczą. Kierownictwo ośrodka zebrało na tych kursach obfite materiały, dotyCzące pomysłów "terenowych"z zakresu programów i metody kursów starszyzny. Stały się one dla Aleksandra Kaminskie§0, komendanta ośrodka, podstawą do studiów nad kształceniem starszyzny w harcerstwie męskim. Studia te uzupełnił wycieczką letnią do francuskich i angielskich centrów kształcenia starszyzny. W wyniku tych wszystkich prac Kamiński przygotował w szczegółach program kursów harcmistrzowskich, podharcmistrzowskich i drużynowych, który miał być wypróbowany w ośrodku w roku 1938/39. W drugim w Górkach Wielkich kursie harcmistrzowskim (w dniach 03.01.1938 - 13.01.1938) uczestniczył członek Głównej Kwatery podczas okupacji, Jan Rossman, którego dziennik z kursu zachował się. W dzienniku znajduje się notatka A. Kamińskiego: "Przeglądałem. Dziennik prowadzony wyjątkowo starannie i skrupulatnie". Notatka świadczy o tym, ze Kamiński jako kierownik kursu harcmistrzowskiego wymagał od uczestników prowadzenia "dziennika kursu" i ze te dzienniki kontrolował. Dziennik kursowyjana Rossmana pozwala na szczegółowe przedstawienie treści jednego z pierwszych kursów harcmistrzowskich prowadzonych przez Aleksandra Kamińskiego. 1. "Kąpiel metodyczna" - zapoznanie się z pracą zuchów, młodzieży, starszych chłopców, starszych harcerzy i z pracą harcerek, w tym wizyty: na zbiórce kręgu starszoharcerskiego w Skoczowie, na zbiórce zuchowej z cyklu "Powstańcy śląscy", na zbiórce starszych chłopców w Bielsku (treść przygotowana przez kurs), na zbiórce drużyny w Cieszynie. Wszystkie od wiedzane zbiórki był omawiane. 2. Referaty na kominkach na następujące tematy: Przebu dowa społeczna Polski, Demokracja i totalizm, Naród a pań stwo, Czwórporozumienie organizacji młodzieży, Zagadnienie mniejszości żydowskiej, Zuchy. Referowali uczestnicy kursu. 3. Harce w polu - specjalizowanie się w jednym z działów techniki harcerskiej, aby być w nim mistrzem. 4. Opracowanie programów i ćwiczeń w jednym z działów techniki harcerskiej. 4. 1. 52 53 5. Wykłady m.in. z zakresu "wiadomości sztabowych": — Skauting - geneza i historia. — Psychologia młodzieży starszej. — Organizacja starszego harcerstwa. — Statut. — Harcerstwo - geneza i historia. — Planowanie pracy jednostek szerszych niż drużyna. — Regulaminy i instrukcje. — Wizytacje. Wykłady o skautingu i harcerstwie wygłosił Aleksander Ka-miński, inne - hm. hm. Zimmer, Zembrzuski, Brzeziński, Tryl-ski, Domański. 6. Wspólne przepracowanie założeń zmian programów prób na stopnie harcerskie. 7. Zadanie indywidualne: opracowanie programu pracy jed nostki organizacyjnej, w której pracuje uczestnik kursu. 8. Zapoznanie się z lekturą według wykazu ustalonego przez kierownictwo kursu. W omówieniu wyników kursu podkreślono, że: szkolenie kadry instruktorskiej ma kłaść nacisk na ćwiczenia i organizowanie przeżyć harcerskich - harcerstwo nie jest bowiem szkołą i nauczaniem umiejętności, ale czynnym wychowaniem przez działanie, w tym wychowaniu najistotniejszą sprawą jest osoba i osobowość instruktora - jego postawa w życiu codziennym, w życiu zawodowym i wobec problemów społecznych i ideowych kraju; okres wychowania harcerskiego, zwłaszcza młodzieży starszej, należy wykorzystywać do ukształtowania zainteresowań intelektualnych i społecznych: do tworzenia własnego "planu życiowego" i pozytywnego stosunku do świata i ludzi, do zdolności rozumienia cudzych poglądów i argumentów, do umiejętności ustępowania i uzgadniania spraw drobnych dla umożliwienia wspólnego osiągania celów wyższych; głównym środkiem takiego wychowania jest osobowość wychowawcy, a właściwie "starszego brata". Wśród kursów, które odbyły się w Górkach Wielkich, trzeba wspomnieć koedukacyjny kurs dla kierowników kręgów star-szoharcerskich na uczelniach warszawskich. Na czele zrzeszenia kręgów starszoharcerskich "Kuźnica" stał Kazimierz Sab-bat, jego zastępczynią była Maria Straszewska. Sabbat był inicjatorem kursu, który miał dać początek studenckiemu ruchowi harcerskiemu w całej Polsce. Kurs odbył się w zimie 1939 roku, w okresie przerwy międzysemestralnej. W czasie wędrówek po okolicy i przy kominkach prowadzono gorące dyskusje w sprawach politycznych, społecznych, etycznych. Interesowano się specjalnie problemami mniejszości narodowych, szczególnie na wschodzie Polski, a problemami mniejszości zainteresowany był również Kamyk. Brał on bardzo żywy udział w zajęciach kursu, kierując najważniejszymi dyskusjami. A oto jak odbierali Kamyka uczestnicy kursu: "Kamykiem byliśmy zachwyceni. Nieraz do późnej nocy siedzieliśmy na podłodze świetlicy, wsłuchani w to, co mówił. Mówił pięknie, niskim, ciepłym głosem. Porywał nas tą swoją pasją czynienia świata lepszym, radością dzielenia się sobą, dawania, służenia". Obok kierowania Szkołą Instruktorów Zuchowych w Nie-rodzimiu, a następnie Szkołą Instruktorską Harcerstwa Męskiego w Górkach Wielkich, Aleksander Kamiński kierował eksperymentem pedagogicznym polegającym na zastosowaniu metody zuchowej i harcerskiej w nauczaniu. Wspomniano juz o tym poprzednio, omawiając pracę kolonii dziecięcych w Nie-rodzimiu, na których opierało się szkolenie instruktorów zuchowych. Chłopcy z kolonii mieli na miejscu swoją szkołę, zwykle jednoklasową, gdyż na kolonie dobierano chłopców z jednego rocznika. W szkole tej od początku, a więc od rozpoczęcia pracy w Nierodzimiu, próbowano przeszczepiać metodę zuchową na teren nauczania. Próby te z biegiem czasu rozszerzały się, pogłębiały i dawały wyraźnie pozytywne wyniki. Jak napisał Kamiński w książce "Nauczanie i wychowanie metodą harcerską", wydanej w 1948 roku, próba nierodzim-ska była jedną ze spontanicznych prób tego rodzaju, podejmowanych w kraju, ale próbą najbardziej konsekwentną. Było więc rzeczą naturalną, że "Nierodzim powinien był skonfrontować ze sobą i, jeśli się da, uporządkować rozproszone po kraju wysiłki jednostek". W listopadzie 1934 roku odbył się w Niero-dzimiu za zezwoleniem Ministerstwa Oświaty zjazd nauczycieli instruktorów zuchowych, którzy stosowali w swoich klasach pewne elementy metody zuchowej. Kierownictwo Szkoły Instruktorskiej przedstawiło na tym zjeździe swoje pomysły dotyczące przeszczepienia metody zuchowej na teren szkoły, a uczestnicy zjazdu - swój dorobek. W wyniku tych prac sformułowano wspólnie pogląd na metodę zuchową w nauczaniu. W 1935 roku Aleksander Kamiński zgłosił wniosek do Wydziału Oświecenia Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego o przydzielenie jednej ze szkół Okręgu Śląskiego dla eksperymentowania nowej metody w warunkach normalnej szkoły powszechnej. W roku szkolnym 1935/36 władze szkolne przydzieliły do tego celu klasy I, II i III szkoły powszechnej nr I w Mikołowie, przy czym obsada nauczycielska tych klas została ustalona zgodnie z propozycjami kierownictwa Szkoły Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu. Środowisko szkoły przydzielonej jako teren eksperymentu obejmowało w 50% dzieci bezrobotnych. Odżywianie i odzież dzieci były przeważnie w bardzo złym stanie, a większość ich wychowywała się głównie na ulicy. Szkoła była wielka, a przydział klas dla eksperymentu był według kierownika szkoły zupełnie przypadkowy. Z biegiem lat dodawano corocznie do grupy eksperymentalnej jedną klasę. W ten sposób w roku 1938/39 eksperyment obejmował już klasy od I do VI. Według Aleksandra Kamińskiego trzy elementy metody harcerskiej nadawały się do tego, aby je przeszczepić na teren klasy szkolnej, a mianowicie zabawa, system zastępowy i sprawności, a poza tym swoista atmosfera. Zabawa nie mogła być według niego elementem składowym każdej lekcji, a typ zabaw stosowanych w szkole musiał z biegiem lat ewoluować od zabaw prostych do złożonych, od zabaw o tematyce konkretnej do zabaw o tematyce abstrakcyjnej. Odpowiednikiem systemu zastępowego byłby w klasie system gromadkowy. Gromadki, jak wynikało z doświadczenia, najlepiej sześcioosobowe, powinny się tworzyć na zasadzie spontanicznego dobierania się dzieci, a gromadkowym powinno się mianować chłopca czy dziewczynkę najbardziej odpowiadających gromadce. W klasie dzieci nie siedziały w rzędach ławek, ale przy zsuniętych stolikach gromadkami, aby mogły porozumiewać się ze sobą przy wykonywaniu zadań. Znaczna część lekcji była prowadzona sposobem tradycyjnym, jednak od czasu do czasu nauczyciel wykorzystywał pomoc dydaktyczną gromadek, a na niektórych lekcjach organizował zabawy dydaktyczne. Wytwarzający się z biegiem czasu nastrój współdziałania i współzawodnictwa w gromadkach przyczyniał się także do zmian na lepsze w wyglądzie i czystości dzieci. Jeżeli chodzi o stosowanie sprawności, to w najniższych klasach szkoły powszechnej celem ich było utrwalanie wyników nauczania "na tych odcinkach, które takiego utrwalania specjalnie potrzebują (...) Jeżeli chodzi o niższe klasy szkoły powszechnej, to takiej zachęty do utrwalania wyników nauczania wymagają jedynie język polski i rachunki. Opracowano w tym celu sprawności, np. liczka, rachmistrza, kupczyka, pisarza, złoto-piórka, czytelnika". W najwyższych klasach szkoły powszechnej, gdzie zadaniem jest psychologiczne różnicowanie uczniów według zainteresowań i uzdolnień, znajdują zastosowanie sprawności typu harcerskiego, których celem jest wykrycie uzdolnień i zamiłowań. W tych klasach trzeba dać do wyboru chłopców i dziewcząt jak najszerszy wachlarz umiejętności umysłowych, artystycznych, technicznych i społecznych, który pozwoliłby każdemu dziecku rozwijać swoje uzdolnienia i zainteresowania oraz pogłębiać je przez zdobywanie coraz to nowych sprawności. 56 57 A oto jak Aleksander Kamiński scharakteryzował swój eksperyment: "Metoda harcerska przyszła do szkoły z życia pozaszkolnego. Niosła za sobą doświadczenia wycieczek i harcerskich wywiadów społecznych, zbiórek w domach prywatnych, prac Kół Przyjaciół Harcerstwa, wszelkiego rodzaju służb. Doświadczenia te spontanicznie przeniesiono na teren eksperymentu szkolnego w Mikołowie". Wybuch drugiej wojny światowej przerwał niestety niejako w połowie eksperyment miko-łowski, podobnie jak przerwał, a raczej zakończył działalność Aleksandra Kamińskiego jako komendanta Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich. W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku wszystko wskazywało na bliski atak Niemiec na Polskę. Górki Wielkie, położone na Śląsku Cieszyńskim, narażone były na pierwsze uderzenie, toteż trzeba było poczynić odpowiednie przygotowania. Bydło, konie i owce z folwarku zostały przegnane do centralnej Polski, chyba w Kieleckie, sporządzono dokładny spis inwentarza. Kamińscy wyprawili swoją kilkuletnią córeczkę Ewę do babci w Skierniewicach, wysyłając tam równocześnie materiały i dokumenty, które dzięki temu się zachowały. Postanowiono, że gdy będzie konieczna ewakuacja ośrodka, pozostaną w nim jeden z młodych pracowników gospodarczych i instruktorka zuchowa Helena Klimkiewiczówna. Przebieg dnia wybuchu wojny w Górkach Wielkich opisał w swoim raporcie z lutego 1945 roku phm. Albin Swierzyński. Istnieje tez notatka Kamińskiego na ten temat, pisana w 1948 roku. Według A. Swierzyńskiego, który przyjechał do Górek Wielkich 1 września około 13.30, zastał tam cały personel ośrodka i drużynę harcerzy z Tyńca na Zaolziu, która przybyła przed paru godzinami. Do godziny 1 5 słuchano komunikatów przez radio, ale zamilkło ono z powodu przerwania przewodów elektrycznych w Cieszynie. Około godziny 16 Kamiński postanowił ewakuować ośrodek. Zamówiono dwie furmanki, na które załado- wano bagaże. Około godziny 19 wszyscy zebrali się przed Domem Ogólnym, odśpiewali hymn górecki i wyruszyli w stronę Bielska. Noc spędzili w stodole w jednej ze wsi pod Bielskiem. W Bielsku wszyscy załadowali się do pociągu jadącego w kierunku wschodnim. Aleksander Kamiński postanowił jednak jeszcze wrócić do Górek. Pożyczył rower (od jednego z harcerzy z Tyńca) i skierował się do Górek. Nie dojechał jednak - w Skoczowie byli już Niemcy. Wobec tego skierował się z Bielska do Lublina i stamtąd dostał się (nadal rowerem) do Warszawy, niedługo przed zamknięciem się pierścienia wojsk niemieckich otaczających stolicę. I Część druga Druga wojna światowa - Warszawa Rozdział VI Wrzesień 1939 i początki okupacji Kiedy Aleksander Kamiński zjawił się (około 12 września?) w Głównej Kwaterze Harcerzy przy ulicy Piusa XI (dziś Piękna), zastał harcerstwo męskie w następującej sytuacji: hm. Leszek Domański, p.o. Naczelnika Harcerzy, zgodnie z wezwaniami radiowymi płk. Umiastowskiego, wyruszył na czele starszych harcerzy warszawskich na wschód. Jednak w Warszawie zorganizował się nowy zespół Wojskowego Pogotowia Harce-r7v obeimuiacy około 500 harcerzy napływających do War-szawy z zachodu. Byli om zakwaterowani w lokalu Głównej Kwatery na Piusa XI i Komendy Chorągwi na Zielnej. Jedyny członek Naczelnictwa przebywający w Warszawie, Wanda Opęchowska, mianowała komendantem Pogotowia hm. Floriana Marciniaka, który przybył do Warszawy na czele grupy harcerzy wielkopolskich. Gdy Aleksander Kamiński znalazł się w Warszawie, Wanda Opęchowska zaproponowała mu objęcie funkcji komendanta Pogotowia, ale Kamyk odmówił. Uważał Floriana Marciniaka za dzielnego i inteligentnego instruktora, doskonale nadającego się na tę funkcję. Znał go bardzo dobrze, gdyż Florian był przez pół roku jego pomocnikiem w Górkach Wielkich. W skład Komendy Pogotowia weszli, według wspomnień Kamyka, Florian Marciniak jako komendant i członkowie hm. Aleksander Kamiński, hm. Witold Sa-wicki i phm. Leon Matuszewski. Później (około 20 września) dołączył do nich hm. Juliusz Dąbrowski, który "urwał się" z grupy Leszka Domańskiego i przedostał się do Warszawy przez pierścień oblężenia niemieckiego. Praca Pogotowia była zorganizowana w ten sposób, że przez całą dobę dyżurni na Piusa i na Zielnej przyjmowali telefoniczne i pisemne zlecenia i przekazywali je komendzie do załatwienia. W drugiej połowie oblężenia gmach na Piusa został zbombardowany i spalony i Komenda Pogotowia przeniosła się do domu OZN na ulicę Matejki. Najważniejszymi pracami wykonywanymi przez Pogotowie Harcerzy było organizowanie patroli sanitarnych na ulicach miasta, pomoc przy gaszeniu pożarów, dostarczanie łączników rowerowych i pieszych do dyspozycji placówek wojskowych i cywilnych. Poza tym harcerze z Pogotowia gotowi byli do doraźnych służb na żądanie organizacji, związków i pojedynczych ludzi, np. dostarczanie jedzenia i papierosów na linię obrony, odkopywanie z gruzów zasypanych ludzi. Aleksander Kamiński, obok działalności w Pogotowiu Harcerzy, zaangażował się podczas oblężenia Warszawy również w opiekę nad uchodźcami i pogorzelcami. Został mianowicie opiekunem w jednym z Tymczasowych Punktów Opiekuńczych, zorganizowanych przez powołany do życia już 3 września Komitet Samopomocy Społecznej. Tę pracę opiekuńczą nad dziećmi Kamyk kontynuował jeszcze jakiś czas po kapitulacji Warszawy - wrócimy do tego poniżej. W spisanych w 1946 roku wspomnieniach z czasów wojny Aleksander Kamiński napisał: "Dwa dni zawieszenia broni poprzedzające oddanie stolicy Niemcom postanowiliśmy wyzyskać na przestawienie harcerstwa na tory konspiracji. Załatwiliśmy tę sprawę oddzielnie w dwóch grupach, oddzielnie harcerze, oddzielnie harcerki". Dnia 27 września w mieszkaniu hm. Borowieckiego przy ul. Polnej zebrało się około dziesięciu wybitnych, obecnych w Warszawie instruktorów, przede wszystkim członków Naczelnej Rady Harcerskiej, m.in. oprócz Kamińskiego, hm. Olbromski, hm. Wierzbiański, hm. Marciniak. Prowadziła spotkanie wiceprze- 60 61 wodnicząca ZHP Wanda Opęchowska. Kamyk zreferował swój projekt organizacyjnych i programowych wytycznych dla podziemnego harcerstwa męskiego. Zaproponował: 1. Wyznaczenie hm. Floriana Marciniaka na komendanta harcerstwa męskiego w konspiracji. 2. Udzielenie mu instrukcji, aby przy budowie aparatu or ganizacyjnego harcerstwa w konspiracji unikał opierania się na starych instruktorach, budując organizację na ludziach mło dych i mniej znanych. 3. Objęcie przez harcerstwo w konspiracji tylko młodzieży starszej i oparcie programu na przygotowywaniu się do walki oraz na realizacji harcerskiego stylu życia. Po dyskusji propozycje Kamyka zostały przyjęte, Florian Mar-ciniak zgodził się objąć zaproponowaną mu funkcję, a na wniosek jednego z zebranych Kamykowi zlecono rolę doradcy Floriana. Do roli tej nadawał się szczególnie, gdyż, pomijając już jego doświadczenie i walory jako człowieka i jako instruktora, znał setki instruktorów z terenu, którzy przeszli przez jego ręce jako komendanta Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich. Po kapitulacji Warszawy Kamiński obok prac konspiracyjnych kontynuował jeszcze przez kilka miesięcy pracę opiekuńczą nad osieroconymi dziećmi. W lokalu Tymczasowego Punktu Opiekuńczego w Alejach Ujazdowskich 28 powstał zaczątek jednego z dwóch internatów prowadzonych przez sekcję opieki nad dziećmi i młodzieżą Komitetu Samopomocy Społecznej. Kamyk był jego kierownikiem. Sytuacja była niesłychanie trudna: dzieci były brudne, zawszone, oberwane, a woda nie dochodziła do lokalu znajdującego się na trzecim piętrze - trzeba ją było nosić z parteru. Brak było łóżek i krzeseł - dzieci jadały przy dużym stole na stojąco. Lokal był ogrzewany piecami i Kamyk musiał zdobywać opał, zbierając kawałki rozbitych drzwi, okien, sprzętów i wygrzebując resztki węgla z piwnic. No i sam w piecach palił. Internat, jako nie odpowia- dający potrzebom nawet najskromniejszego domu dziecka, został zlikwidowany na początku 1940 roku. Jeżeli chodzi o pracę konspiracyjną Kamyka, to najpierw zajmiemy się sprawami harcerskimi. Według wspomnień Kamyka w pierwszych miesiącach okupacji Florian Marciniak zorganizował pracę ze swoimi najbliższymi współpracownikami indywidualnie. Nie było więc odpraw i zebrań Głównej Kwatery Męskiej, każdy z jej członków spotykał się z Florianem oddzielnie i we własnym zakresie realizował swoje zadania. Tak samo pracował Florian z Kamykiem. Obydwaj starali się nie dopuścić do rozbicia harcerstwa, próbując wciągnąć do współpracy: Florian hm. Witolda Sawickiego, Kamyk - hm. Burmajstra, jednego z wybitnych ludzi z otoczenia Sawickiego. Niestety, mimo czynionych im ustępstw - bezskutecznie. Dopiero później stało się jasne, że grupa ta, której patronował Stanisław Sedlaczek, postanowiła iść nieodwołalnie własną drogą w powiązaniu ze Stronnictwem Narodowym. W tej pierwszej Głównej Kwaterze Kamyk objął funkcję organizatora wizytacji terenu w skali ogólnopolskiej. Ze względu na swoje przedwojenne funkcje w Głównej Kwaterze znał teren bardzo dobrze. Skupił koło siebie około dziesięciu poważnych instruktorów i ustalił z nimi zakresy ich działalności wizytacyjnej. Instruktorzy ci jeździli na powierzone sobie tereny i przyjmowali w Warszawie łączników ze swoich terenów, czasem korespondowali. Kamyk utrzymywał z nimi indywidualny kontakt. A oto fragment wspomnień Aleksandra Kamińskiego z okresu pełnienia funkcji organizatora wizytacji: "Niesłychaną trudnością było przełamanie kłopotów związanych z pierwszym wyjazdem w teren. Znikąd nie mogliśmy liczyć na pomoc. Wojsko wtedy jeszcze nie miało agend fabrykacji dokumentów, Delegatura Rządu nie istniała. Kupowało się fałszywe dokumenty od ludzi przygodnych lub wyruszało się w świat bez 62 63 dokumentów. Do moich najcięższych wspomnień do dzisiejszego dnia należy wyprawienie do Wilna hm. Leszka Domań-skiego, który ruszył zdany tylko na własny spryt. Jedyne co mogliśmy mu dać - to pieniądze. Jak wiadomo Leszek Do-mański do Wilna nie dotarł. Po przejściu granicy okupacyjnej niemiecko-sowieckiej został zatrzymany. Dotąd nie wiemy, co się z nim stało. Inny podobny przykład to hm. W. Sniegucki, wyprawiony przeze mnie do Lodzi na "ausweis" zakupiony prywatnie. Sniegucki został aresztowany przez policję niemiecką w Koluszkach. Szczęśliwie przetrzymał Oświęcim. Jednym z wizytatorów - dla terenu Lubelszczyzny - był hm. Wie-rusz-Kowalski. Dokładnie pamiętam pierwszą instrukcję, jaką mieli przekazać wizytatorzy w teren: należy liczyć się z długotrwałą wojną - wojną być może pięcioletnią, - wobec tego organizować harcerstwo na długiej fali, bez pośpiechu, z maksymalnymi ostrożnościami - mamy dużo czasu, gdyż zasadniczym celem jest przygotowanie się na moment ostatecznej 0 Polskę walki. Wizytatorzy wieźli także wytyczne do progra mów pracy oraz wytyczne organizacyjne. Pamiętam także, iz na ogół wizytatorzy nasi nie potrzebowali inicjować pracy w terenie. Zastawali zwykle na miejscu już gotowe, samorzut ne komórki podziemnego harcerstwa. Szczególne wrażenie ro biła prężność harcerstwa wileńskiego. Rola wizytatorów pole gała przede wszystkim na wiązaniu i ujednolicaniu". Po pewnym czasie, gdy Kamiński związał się już silnie z wojskiem, obejmując tam odpowiedzialny odcinek pracy, uważał, ze nie może równocześnie kierować wydziałem wizytacji w Głównej Kwaterze, tym bardziej że wizytacje rozrastały się 1 należało zajmować się nimi wyłącznie. Dość długo trwało, zanim przekonał Floriana, aby go zwolnił z pełnienia obowiąz ków kierownika wydziału wizytacji. Pozostał natomiast dorad cą Floriana az do jego aresztowania. Nie była to oficjalna funk cja, lecz raczej stały zwyczaj. Spotykał się z Florianem raz 64 w tygodniu na parę godzin. Kamyk informował Floriana o sytuacji międzynarodowej i o sprawach polskich, wewnętrznych i emigracyjnych, a Florian opowiadał mu o bieżących pracach Głównej Kwatery i radził się w sprawach przygotowywanych programów i instrukcji. Po aresztowaniu Floriana utrzymały się kontakty Kamyka z nowym Naczelnikiem, Stanisławem Broniewskim, chociaż nie łączyły go z nim takie przyjacielskie stosunki jak z Florianem. Związanie się Aleksandra Kamińskiego z wojskiem zaczęło się niedługo po zajęciu Warszawy przez Niemców. Był przekonany, ze "w nowej sytuacji najkonieczmejszym organem walki z okupantem jest powołanie do życia sprawnych i inteligentnie działających polskich konspiracyjnych ośrodków informacji". Myśl tę przekazał zaprzyjaźnionemu ze sobą prezesowi Związku Osadników Adolfowi Abramowi, charakteryzując przy tym podstawowe wytyczne dla tego rodzaju prac. W kilka dni po tej rozmowie Abram skontaktował go z Henrykiem Józewskim, byłym wojewodą wołyńskim, który właśnie został mianowany komendantem Okręgu Stołecznego Służby Zwycięstwu Polski (później Związek Walki Zbrojnej, a następnie Armia Krajowa). Spotkanie poświęcone było omówieniu koncepcji Kamińskiego powołania do życia ośrodka informacji. Komendant Okręgu Stołecznego SZP powierzył Kamykowi utworzenie periodycznego wydawnictwa informującego o sytuacji wojennej, politycznej, gospodarczej ltd. kraju i świata. Kamiński został zaprzysiężony jako członek Służby Zwycięstwu Polski i przybrał pseudonim "Kaźmierczak" (rodowe nazwisko matki). Otrzymał pieniądze na zorganizowanie wydawnictwa - potrzebne na papier, powielacz, lokal, przejazdy. Józewski zostawił sprawę angażowania współpracowników całkowicie w rękach Kamyka, ograniczając się tylko do zaproponowania nazwy czasopisma, która miała być skromna i rzeczowa - "Biuletyn Informacyjny". 65 Mimo że Kamyk był jeszcze wówczas zajęty prowadzeniem opisanego wyżej domu dziecka, w ciągu paru tygodni udało mu się zmontować powielarnię i zebrać konieczny zespół współpracowników. "Olgierd" (pseudonim Józewskiego) przygotował zespół kolporterek. Pierwszy numer "Biuletynu" ukazał się 5 listopada 1939 roku w nakładzie 90 egzemplarzy. Liczba ta wzrastała z tygodnia na tydzień, osiągając niebawem 1 50 egzemplarzy. Numer liczył cztery strony dwuarkuszowe tekstu odbitego na powielaczu. Nad tytułem "Biuletyn Informacyjny ' zamieszczone było wezwanie "Biuletyn zniszcz osobiście". Według wspomnień Kamyka jego koncepcja pisma przetrwała prawie bez zmian od pierwszego numeru do ostatniego dnia okupacji. Główne zasady przyświecające "Biuletynowi" były następujące: " / . Informować, a nie agitować - ludzi nie potrzeba w Polsce zachęcać do oporu przeciw-niemieckiego ani do patriotyzmu; ludzie pozbawieni aparatów radiowych i polskie] prasy chcą wiedzieć, co się dzieje na świecie i w kraju - te informacje ualezy im podawać możliwie ściśle i wiernie; natomiast sposób podawania informacji daje okazję, którą należy inteligentnie wykorzystywać, propagowania pożądanych zachowań i postaw myślenia. 2. Wojna będzie długotrwała, wieloletnia, nie wolno ludzi łudzić czymś, co jest niemożliwe do realizacji. 3. Podawanie informacji musi być serwowane tak, aby uwy puklało to, co społeczeństwo łączy, sprawy i potrzeby ogólnonaro dowe. /4. wreszcie wielką wagę przywiązywałem do tego, co określiłem jako zasadę buforowości, tzn. gdy bieg zdarzeń niekorzystny - wyszukiwać fakty wpływające optymistycznie na odbiorcę, natomiast gdy bieg zdarzeń rozwija się dla Volski pomyślnie - ute podniecać zadowolenia, a przeciwnie - dostrzegać słabe stro- ny w ogólnym optymistycznym obrazie, aby przygotowywać czytelnika do możliwego załamania pomyślnego biegu rzeczy (...) Gałość "Biuletynu od pierwszego numeru podzielona została na trzy czyści: 1. wiadomości zagraniczne, których pierwszą połowę stanowi ły wiadomości o działaniach wojennych, 2. wiadomości z kraju, 3. wiadomości warszawskie. 'Dopiero w wiele miesięcy po wydaniu pierwszego numeru pojawiać się zaczęły enuncjacje władz podziemnych kraju (...)". Pomoc w redagowaniu pisma na początku jego istnienia zaproponował Kamiński "Kaźmierczak" Stanisławowi Berezow-skiemu "Zarzyckiemu", geografowi ekonomicznemu z zawodu, instruktorowi harcerskiemu. Potrzebny był także ktoś, kto zająłby się stroną, organizacyjną redagowania pisma i wówczas Kamyk przypomniał sobie Marię Straszewską, tak czynną podczas kursu dla "Kuźnicy", który odbył się na początku 1939 roku w Górkach Wielkich, i poprosił ją o objęcie funkcji sekretarki i łączniczki "Biuletynu Informacyjnego". Warto tu wspomnieć przykład tego, jak pierwsze numery "Biuletynu" były odbierane przez czytelników. Oto wspomnienie hm. Jana Rossmana: "Rok 1939 - listopad - Warszawa. Przypadkowe spotkanie z Aleksandrem Kamińskim na ulicy. Wymiana informacji. Mówię druhowi Aleksandrowi, ze istnieje już pismo konspiracyjne wyróżniające się niezwykłą rzetelnością i poziomem redaktorskim: Biuletyn Informacyjny. Dowiaduję się, że rozmawiam z redaktorem Biuletynu". Na początku 1940 roku "Biuletyn" stał się organem Okręgu Stołecznego ZWZ, przeznaczonym do szerokiego kolportażu. "Kaźmierczak" jako redaktor podlegał zatem Zygmuntowi Hemplowi "Łukaszowi", szefowi Biura Informacji i Propagandy Okręgu Stołecznego ZWZ. 66 67 W jaki sposób Aleksander Kamiński "Kaźmierczak" zorganizował sieć informatorów "Biuletynu", która pozwoliła na tak wielką rzetelność informacji, przedstawianych w trzech jego działach - zagranica, kraj, Warszawa? W sprawach międzynarodowych i wojennych "Biuletyn" miał swój własny serwis radiowy. Źródłem jego była znakomita graficzka, Wiktoria Goryńska, z którą skontaktował "Kaźmierczaka" "Łukasz". Goryńska posiadała bardzo czuły aparat radiowy, dobrze ukryty, i znała doskonale kilka języków. Każdej nocy sporządzała serwis wiadomości radiowych, a że słuchała ich w kilku językach i umiała ściśle notować treść, jej serwisy informacyjne dostarczane "Biuletynowi" należały do najlepszych w Warszawie. Mimo powstania w ZWZ wyspecjalizowanych agencji informacyjnych Kamiński do końca okupacji trzymał się niezmiennie Wiktorii Goryńskiej, uważając jej serwisy za najlepsze w zakresie ścisłości informacji. Drugim stworzonym przez Kamińskiego kanałem informacji byli jego bliscy znajomi, którzy przed wojną lub podczas okupacji obracali się w środowiskach umożliwiających szeroki i szczegółowy wgląd w jakąś dziedzinę spraw gospodarczych, kulturalnych, społecznych lub politycznych. Na przykład informatorem w sprawach wyższych uczelni, profesury, nauki, stał się Włodzimierz Antoniewicz, profesor Kamyka w latach dwudziestych, a bezpośrednio przed wojną rektor Uniwersytetu Warszawskiego; w sprawach społeczeństwa żydowskiego informował Kamyka Jerzy Grasberg, przed wojną drużynowy jednej z warszawskich żydowskich drużyn skautowych, którymi Kamiński się opiekował. W tym miejscu, wybiegając w przyszłość, trzeba powiedzieć, ze "Biuletyn Informacyjny" był pierwszym pismem podziemnym, które w zdecydowany sposób zajęło się sprawą Getta. Sam zaś Aleksander Kamiński spotykał się z Jerzym Grasbergiem kilkakrotnie w słynnym miejscu spotkań z ludźmi z Getta w Sądzie na 12. Dyplom honorowy "Sprawiedliwy wśród iMBÓdów świata" nadany Aleksandrowi Kamińskiemu w 1992 r.j (pośmiertnie) 68 69 Lesznie. Grasberg, który był członkiem komendy Żydowskiej Organizacji Bojowej, prosił go o regulaminy wojskowe, podręczniki wojskowe i o broń. Materiałów tych Kamiński trochę mu dostarczał, z wyjątkiem broni, do której nie miał dostępu. W.1942 roku odegrał pewną - pośrednią - rolę w powiązaniu Żydowskiej Organizacji Bojowej (ZOB) z "Monterem" (Antoni Chruściel), komendantem Okręgu Warszawskiego ZWZ-AK. W okresie likwidacji Getta Kamiński włączył się bezpośrednio w-jak napisał - przyspieszanie łączności między walczącą ZOB a komendą warszawską ZWZ-AK. Wróćmy jednak do sieci informatorów "Biuletynu Informacyjnego". Znajomi informatorzy z kolei organizowali dostarczanie wiadomości przez swoich znajomych. Kamiński zwrócił się też o pomoc informacyjną do studentów z kręgu starszohar-cerskiego "Kuźnica", którym kierowała Maria Straszewska. Pod jej przewodnictwem powstała siatka informatorów interesujących się wydarzeniami w różnych dzielnicach Warszawy lub zbierających informacje od osób kompetentnych w określonych dziedzinach życia. Kamiński zachęcał zarówno zespół "Kuźnicy", jak i swoich osobistych informatorów do poszukiwania wiadomości także z całego kraju. Te wiadomości krajowe rozwijały się stopniowo głównie dzięki odpowiedzialnym ludziom z Zarządu Miejskiego, mającym szersze kontakty krajowe, i pracownikom Rady Głównej Opiekuńczej. Wiadomości z kraju dostarczali tez instruktorzy harcerscy, wizytatorzy terenowi, z którymi Kamiński jako szef Wydziału Wizytacji GK miał w początkowym okresie istnienia "Biuletynu" stały kontakt. Jako szczególnie cenną wymienił Kamiński współpracę z Kazimierzem Wagnerem, jedynym w "Biuletynie" dziennikarzem zawodowym. Kazimierz Wagner, Wiktoria Goryń-ska i Maria Straszewska była to trójka, która służyła "Biuletynowi", a zatem współpracowała z "Kaźmierczakiem" prawie od początku aż do ostatniego okupacyjnego numeru. Według Marii Straszewskiej "Kaźmierczak" spotykał się codziennie z Berezowskim "Zarzyckim", Kazimierzem Wagnerem i z nią samą w co tydzień zmienianym lokalu, a w przedostatnim dniu przed wyjściem "Biuletynu" spotykali się na całe popołudnie. Lokal musiał być zaopatrzony w karbidówkę lub świece na wypadek wyłączenia prądu, raczej w świece, gdyż z powodu choroby płuc Kamyk z trudem znosił wyziewy kar-bidówki. Z tego samego powodu trzeba było pokój przed zebraniem bardzo dokładnie wietrzyć. Wspólnie układano plan numeru, odczytywano wstępnie zredagowane teksty, wymieniano uwagi. Kamiński przywiązywał wielką wagę do zwięzłości i w miarę możności skrótowości informacji - często teksty były wielokrotnie odczytywane i "przycinane". W lipcu 1940 roku "Biuletyn Informacyjny" zaczęto wydawać drukiem. Składał się on teraz z ośmiu stroniczek małego formatu i wychodził, według wspomnień Kamyka, początkowo w nakładzie 2000 egzemplarzy, będąc nadal pismem Okręgu Warszawskiego ZWZ. Pierwszy artykuł Kamińskiego pt. "Strach" został zamieszczony w czerwcu w jeszcze powielaczowym "Biuletynie". Natomiast od 9 sierpnia 1940 roku, to jest od wydrukowania deklaracji Rządu Rzeczypospolitej "Nakazy chwili", zamieszczano na pierwszej stronie artykuły wstępne. Były to enuncjacje rządu emigracyjnego, zalecenia władz wojskowych w kraju bądź rozwinięte i komentowane informacje o sprawach aktualnych lub też teksty sugerujące pewne postawy. 70 Rozdział VII Komendant organizacji Małego Sabotażu "Wawer" i szef BIP Okręgu Warszawskiego W "Biuletynie Informacyjnym" z dnia 1 listopada 1940 roku ukazał się artykuł wstępny pt. "Mały Sabotaż", napisany prawie na pewno przez Aleksandra Kamińskiego. Stwierdzono w nim, ze w obecnych warunkach zarówno władze wojskowe, jak i partie polityczne uważają za niewskazane tak akcje powstańcze, jak i sabotaż wojskowy, gdyż osiągnięty w ten sposób zysk nie pokryłby nawet w części ofiar, jakie poniosłoby społeczeństwo. Są jednak formy sabotażu, małego sabotażu, które są nie tylko dopuszczalne, ale potrzebne, dostępne dla każdego i nie powodujące represji, a czyniące pobyt nieprzyjaciela w naszym kraju uciążliwym, a jednocześnie pozwalające dać wyraz uczuciom patriotyzmu. W końcu listopada Aleksander Kamiński został zaproszony na odprawę kierownictwa Zrzeszenia Kręgów Starszoharcer-skich "Kuźnica", na czele którego od września 1939 roku stała Maria Straszewska. Odprawa odbyła się w domu jej rodziców w Chyliczkach koło Piaseczna. Od początku okupacji członkowie "Kuźnicy" prowadzili akcję oddziaływania na młodzież poprzez zespoły młodzieżowe przy Radzie Głównej Opiekuńczej (jawnej organizacji dopuszczonej przez Niemców). Obecnie jednak kierownictwo "Kuźnicy" pragnęło zaangażować swych członków w bardziej bezpośrednie akcje antyniemieckie. W Chyliczkach dyskutowano nad wyborem takiej akcji, która łączyłaby skuteczność wobec wroga, atrakcyjność i walory wychowawcze, więc rzucona przez Kamińskiego propozycja - mały sabotaż, - została przyjęta entuzjastycznie. Postanowiono, że próbną akcją małosabotazową będzie tłuczenie szyb fotografom, którzy w swoich witrynach wystawiali fotografie umundurowanych Niemców. Akcja ta została przeprowadzona w Śródmieściu dnia 5 grudnia, a wzięła w niej udział piątka - Aleksander Kamiński, Maria Straszewska i jeszcze trzech członków "Kuźnicy": Antoni Bereśniewicz, Józef Piątkowski i Leszek Wysocki. Po udanej akcji omówiono szczegółowo jej całość: rozpoznanie, przygotowanie, technikę wykonania, bezpieczeństwo, skuteczność i reakcję społeczeństwa. Postanowiono wciągnąć do akcji małego sabotażu także inne zespoły harcerskie. Już na dzień 12 grudnia Kamiński zwołał zebranie organizacyjne nowej organizacji - Małego Sabotażu. Przed jej założeniem przedstawił swoją koncepcję swemu zwierzchnikowi w ZWZ płk. Monterowi (Antoni Chruściel) i uzyskał jego zezwolenie. Uczestnicy pierwszego zebrania weszli w skład Komendy Głównej, który przedstawiał się następująco: komendant główny Aleksander Kamiński ps. "Dąbrowski" (od nazwiska hm. Juliusza Dąbrowskiego, aresztowanego i rozstrzelanego na początku 1940 roku), komendant Okręgu Południe Józef Piątkowski ps. "Nosowicz", z "Kuźnicy", Czesław Michalski ps. "Jankowski", komendant Okręgu Centrum, później zastępca komendanta głównego, Czesław Zadrożny ps. "Głowacki", komendant Okręgu Północ, Mieczysław Weitzkorn ps. "Lwowicz", komendant Okręgu Praga oraz Teresa Rylska ps. "Trembicka", sekretarka Komendy, a potem pierwsza kierowniczka grupy kobiet. Komendanci okręgów zmieniali się w ciągu istnienia organizacji z powodu przejścia do innej pracy konspiracyjnej lub aresztowań. Według wspomnień Czesława Michalskiego pierwsze zebranie 12 grudnia miało charakter uroczysty. Powstająca organizacja Małego Sabotażu miała nosić nazwę "Wawer", gdyż zaczynała swą działalność w rocznicę masakry zakładników w Wawrze pod Warszawą w dniu 27 grudnia 1939 roku. Kamiński zapytał każdego z uczestników zebrania, czy chce należeć do organizacji, i odebrał od nich przyrzeczenie organizacyjne, które brzmiało: "W obliczu kolegów stwierdzam słowem honoru, że o zamierze- niach, poczynaniach i pracy organizacji "Wawer" z nikim mówić nie będę". Kamiński sformułował też zasadnicze cele działania organizacji Małego Sabotażu "Wawer": 1. Podtrzymywanie na duchu społeczeństwa, któremu po trzebna jest świadomość istnienia zorganizowanego oporu i walki; przeciwdziałanie osłabianiu ducha przez propagandę niemiecką. 2. Akcja wychowywania ludzi i wskazywania im właściwych form postępowania obywatelskiego. 3. Przykładowe karanie współobywateli za serwilizm i po dobne przejawy niewłaściwego zachowania wobec okupanta. 4. Systematyczne gnębienie i terroryzowanie okupanta. 5. Wychowywanie własnych szeregów, przede wszystkim młodzieży, kształtowanie wśród zorganizowanych uczestników akcji małego sabotażu odwagi, sumienności, słowności, poczu cia obowiązku, dokładności w wykonywaniu zadań i umiejęt ności współdziałania koleżeńskiego. Jak widać, po roku redagowania "Biuletynu Informacyjnego" Aleksandrowi Kamińskiemu nie wystarczało już oddziaływanie słowem - przeszedł do kierowania także czynami. Jedną z pierwszych - i masową - akcją przeprowadzoną przez pierwsze piątki nowej organizacji było w okresie Bożego Narodzenia, a więc w rocznicę egzekucji w Wawrze, wypisywanie na murach farbą i kredą napisów "Wawer", "Wawer", "Wawer". Organizacja Małego Sabotażu "Wawer" była organizacją społeczną, nie stawiającą swoim członkom żadnych warunków ideologicznych. Formalnie nie była filią żadnej organizacji politycznej lub wojskowej, miała jednak przez osobę swego Komendanta Głównego, Aleksandra Kamińskiego, powiązanie z Okręgiem Warszawskim ZWZ - był on wszak redaktorem naczelnym organu ZWZ "Biuletynu Informacyjnego" - podlegał zatem komendantowi Okręgu Warszawskiego ZWZ płk. Monterowi. Organizacja obejmowała teren miasta War- szawy podzielony na cztery okręgi - w 1942 roku rozszerzyła swoją działalność na powiat warszawski, który stał się piątym okręgiem. Okręgi "Wawra" dzieliły się na dzielnice (obwody) - zasadniczo trzy w okręgu, a komendanci obwodów podle gali bezpośrednio komendantom okręgów. Dzielnica grupowała "piątki" członków organizacji, a komendanci piątek kontakto wali się z komendantami dzielnic. W pierwszym okresie istnie nia, na przełomie 1940 i 1941 roku, "Wawer" obejmował tyl ko kilka piątek, ale w ciągu roku 1941 rozwój następował z miesiąca na miesiąc i w latach 1942 i 1943 osiągnął liczbę około 400 mężczyzn i kilkudziesięciu kobiet. Intencją Kamiń skiego nie był jednak masowy rozrost organizacji, lecz raczej pobudzenie "ulicy" do spontanicznego współdziałania w jej akcjach, co się z czasem coraz częściej zdarzało. Spośród czterech warszawskich okręgów "Wawra" jeden okrąg - Południe (liczący około 150 ludzi) - i jeden obwód w Okrę gu Praga obsadzony był całkowicie przez harcerzy z Szarych Szeregów, przy czym podział organizacyjny SzSz pokrywał się z podziałem organizacyjnym "Wawra". Harcerze stanowili tylko nieco mniej niż połowę członków całej organizacji "Wawer". Reszta członków pochodziła ze środowisk młodzieży robotni czej i rzemieślniczej, a w niektórych dzielnicach większość człon ków stanowiła młodzież gimnazjalna. Zespoły wawerczyków wywodzące się z harcerstwa odznaczały się szczególną postawą i sprawnością, która rzutowała na jakość ich pracy. Na jesieni 1941 roku do "Wawra" przyłączyła się licząca kilkadziesiąt osób grupa "Palmiry", prowadząca działalność typu małego sabota żu, a kierowana przez hm. Kazimierza Gorzkowskiego. Wszedł on na jakiś czas do Komendy Głównej. Zebrania Komendy Głównej odbywały się co tydzień pod kierunkiem Kamińskiego "Dąbrowskiego". Najpierw komendanci okręgów składali sprawozdania z wykonania przewidzianej na poprzedni tydzień akcji. Sprawozdania były zwięzłe, do- 74 n tyczyły ilości i jakości wykonanych prac, ewentualnych zagrożeń i głosów z miasta o wynikach akcji. Następnym punktem porządku zebrania było zreferowanie sprawdzenia wyników akcji. "Dąbrowski" przypisywał sprawdzaniu wyników szczególną wagę. W pierwszych tygodniach, gdy działalność "Wawra" była jeszcze ilościowo mała, sprawdzania dokonywała sekretarka Komendy "Trembicka", wkrótce jednak stworzono specjalną grupę inspekcji. Grupa ta sprawdzała jakość wykonanych zadań tuż po akcji i następnego dnia. Uczestniczki grupy sporządzały raporty, które dokładnie analizowano na zebraniach Komendy. Po omówieniu sprawozdań "Dąbrowski" oceniał sposób wykonania zadań, wskazując strony pozytywne i negatywne, rozpatrując zagrożenia i wyciągając wnioski na przyszłość. Następnie "Dąbrowski" przedstawiał dokładną instrukcję, dotyczącą akcji, która miała być przeprowadzona w następnym tygodniu. Potem członkowie Komendy wysuwali pomysły akcji, które można byłoby przeprowadzić, dyskutowano na ich temat i wybierano najlepsze. Bardzo ważna była sprawa synchronizacji akcji - zasadą było wykonywanie danej akcji równocześnie, o tej samej porze we wszystkich dzielnicach miasta. Niektóre akcje wawerskie wykonane, a nieraz obmyślone przezjana Bytnara "Rudego", Tadeusza Zawadzkiego "Zośkę", Aleksego Dawidowskiego "Glizdę" i ich kolegów z obwodu Mokotów Górny Okręgu Południe zostały dokładnie opisane przez Aleksandra Kamińskiego w "Kamieniach na szaniec", są więc ogólnie znane. Tu więc zostaną wymienione tylko najważniejsze rodzaje akcji wawerskich. Były nimi: wybijanie szyb u fotografów wystawiających zdjęcia żołnierzy niemieckich, szyb w przedsiębiorstwach należących do Reichs- i Volks-deutschów; rozklejanie nalepek ze zwięzłymi hasłami ośmieszającymi Niemców i dodającymi odwagi społeczeństwu (w miarę możności na obiektach niczyich, jak drzewa, ruiny, słu-py); wykonywanie napisów wielkimi literami kredą lub trudno zmywalną farbą, zawierających hasła, takie jak "Polska zwycięży", "Hitler kaput", "Pawiak pomścimy", lub rysowanie symboli np. litery V (Victory - zwycięstwo), swastyk na szubienicy, a od wiosny 1942 roku - "kotwic", splecionych liter P i W (Polska Walczy) JE, które stały się symbolem Polski Walczącej. Według wspomnień Aleksandra Kamińskiego i paru innych osób kierujących "Wawrem" emblemat "kotwicy" powstał w wyniku konkursu ogłoszonego przez KOPR (zob. s. 93). Zgłoszone projekty rozpatrzyła Komenda Główna "Wawra". Według Marii Straszewskiej znak "kotwicy" przesłała na konkurs Anna Smoleńska, z której inicjatywy został zaprojektowany w jednym z żeńskich zastępów harcerskich. Wymieniane rodzaje akcji wykonywane były wczesnym rankiem lub wieczorem przed samą godziną policyjną, tzn. kiedy ulice były w miarę puste. Inną formą małego sabotażu było kolportowanie ulotek - rzadko je po prostu rozrzucano, gdyż chodziło o jak najwłaściwsze ulokowanie ich, ograniczonej przecież, ilości. Podrzucano je więc na straganach na targowiskach, wrzucano do skrzynek na listy, kładziono na parapetach okien na klatkach schodowych. Rzadko ryzykowano bezpośrednie rozdawanie ulotek i tylko w bardzo ruchliwych miejscach, np. wśród robotników tłumnie wychodzących z fabryki lub wiernych - z kościoła. Innym sposobem oddziaływania "Wawra" było stosowanie w kinach, gdzie wyświetlano niemieckie filmy propagandowe, lub w restauracjach, do których uczęszczało wielu Niemców, gazów lub płynów dławiących i cuchnących, które powodowały kaszel i wymioty. Jednym z wielkich "wyczynów" "Wawra" było ostemplowanie 27 czerwca 1942 roku kilkuset zdobytych wcześniej numerów Nowego Kuriera Warszawskiego - wydawanej przez Niemców "gadzinówki" - czerwonym napisem "Prezydentowi RP (Władysław Racz-kiewicz) i naczelnemu Wodzowi (Władysław Sikorski) w dniu imienin" i wielką "kotwicą". Dwukrotnie włączano się do nie- 77 !!>.!*!? f ^^f;iat*2:|f u 4uuuv*j.o ii&v t>c \ j'QObCOi