15191

Szczegóły
Tytuł 15191
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15191 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15191 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15191 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Nauki dla nieśmiałych kochanków KAREL KONRAD Nauki dla nieśmiałych kochanków Przełożył Antoni Kroh Czytelnik Warszawa 1985 Tytuł oryginału czeskiego Epistoły k nesmelym milencum © Spadkobiercy Okładkę i kartę tytułową projektowała Anna Wunderlich © Copyright ior the Polish edition by Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik", Warszawa 1985 „Czytelnik". Warszawa 1985. Wydanie I. Nakład 30.320 egz. Ark. wyd. 2,5; ark. druk. 3,75. Papier druk. mat. kl. V. 70 g, 92 X 114. Oddano do składania 13 VIII 1984 r. Podpisano do druku 21 I 1985 r. Druk ukończono w kwietniu 1985 r. Drukarnia Narodowa w Krakowie. Zam. wyd. 827; druk. 550/84. T-82 Printed iii Poland ISBN 83-07-01235-x Doktorowi medycyny Josefowi Jandzie DROGI CZYTELNIKU Osnowa sztuki miłosnej podobna jest misternym wiązaniom sieci ptasznika, ale też pokrewna warstwom geologicznym Kalwarii i rozedrganym nutom waltorni pośród leśnej giuszy. Lecz wierzaj mi: skoro będziesz posłuszny mym radom i wskazówkom, choćby nawet miały razić ucho surowym rygorem nakazów, wówczas dziewczyna — ta dziewczyna, którą wielbisz skrycie w swym rozgorzałym, a wciąż jeszcze nieśmiałym sercu, będzie Twą. Lecz nie taka to prosta sprawa, jakby Ci się mogło zrazu wydawać. Miłość niesie z sobą nie tylko znaczne ekspensa duchowe, ale i najrozmaitsze utrapienia. Zapewniam Cię jednak pod słowem honoru, że owa młoda, powabna i zamożna istota, o której marzysz podczas długich, bezsennych nocnych godzin aż po pianie kogutów (względnie kurów), zostanie Twą kochanką. Jej wonne tchnienie owionie Twe usta, w krynicy jej źrenic dojrzysz swe zamglone rysy, jakby rozproszone w ciepłej szarości, a zwiewne kształty jej bioder poczujesz blisko, ach jakże blisko Twych... A zależy to wyłącznie od Ciebie: od Twej pilności i pracowitości. Będziesz bowiem musiał usilnie ćwiczyć w domu, doskonaląc się w zdobytych tutaj naukach. Ach, nie obawiaj się, Czytelniku—nie będę stawiał przed Tobą zadań niemożebnych! Miłość—czy spada kartą z ręki szulera, czy ulatuje synogarlicą z kępy złocieni — jest zawsze, tym samym. To szczególne uderzenia serca, które łaknie odpowiedzi drugiego serca. Miłość wymaga cierpliwości i odwagi. Zwłaszcza odwagi. Lecz przede wszystkim powinieneś dysponować sporą sumą doświadczeń. Zgromadzenie ich kosztowałoby Cię parę lat niewdzięcznego trudu. Ja natomiast wprowadzę Cię w arkana miłości w ciągu trzech kolejnych dni. Pożytek, jaki możesz stąd wynieść, pozostawiam Twej bystrości i pojętności. We wszystkich epokach, od wczęsnoniepamiętnych czasów poczynając, ludzkość nieodmiennie próbowała uchylić choć rąbek zawoju, który kusząco skrywa tajemnicę miłosnych zapałów. Nie będziemy już wspominać o pieśniach ludu, opiewających życiodajną potęgę miłości, której nigdy nie nadgryzie kornik patyny. Nad tą zagadką pochylały się w najwyższej zadumie czoła wszystkich, bez mała wszystkich filozofów, poetów, uczonych, malarzy, duchownych, rzeźbiarzy i muzyków, pragnących dojść źródeł i prawidłowości jej płomienistej barwy. W czasach najnowszych dołączyli do nich projektanci ogrodów, ludzie filmu, radia i prasy. A także służba zdrowia. I jakiż rezultat przyniosły te wielowiekowe wysiłki naj-lotniejszych umysłów ludzkich? A znój żurnalistów? Żaden, niemal żaden! Ówdzie wykwit! intrygujący paradoks, gdzie indziej rozjarzyła się błyskotliwa polemika -i nic ponadto! Fakty, na których się wesprzemy pośród tego wszechświatowego chaosu, pozwalają sądzić, iż słuszność jest po naszej stronie. Ośmielamy się zatem postawić tezę: Miłość to niełatwa sztuka! Wyjmijcie ją z rąk niepowołanych! Jedyne godne jej dłonie, to dłonie znawców! Cóż oni tedy głoszą? Wedle ich uczonej opinii problematy miłosnego winobrania można - dla większej przejrzystości - podzielić na cztery wykłady, odpowiadające w przybliżeniu kwartetowi trybów gramatycznych CZYLI przedstawimy nowe, nieco rozszerzone wydanie sławnego a dostojnego „Sekretarza Miłosnego". Powstańmyż z ławek, by oddać należny hołd temu wiekopomnemu dziełu! Drewno, z którego tak kunsztownie wykonano ławki w naszym audytorium, pochodzi z pni brzozy, co wszakże nie jest przypadkiem. Brzoza bowiem, mówiąc językiem naukowym, jest najdoskonalszym katalizatorem, czyli burelem pierwszych drgnień uczucia; to ona przemawia swym świergotliwym poszumem, kiedy szalejące w radosnym zakłopotaniu serce więzi nam słowa na ustach. Owo milczenie mogłoby skądinąd uchodzić za przejaw chwalebnego uduchowienia, gdyby władało również wszystkimi innymi dniami tygodnia tak niepodzielnie, jak włada nimi nasza wrodzona elokwencja. Post scriptum. Jak już oznajmiliśmy na wstępie, niejedno olśnienie zawdzięczamy wnikliwemu zgłębianiu „Sekretarza Miłosnego"; z jego kart zaczerpnęliśmy nie tylko głębię metody, ale i nieskrywaną żarliwość. Co się zaś tyczy formy naszych rozważań oraz wszelkich mych wskazówek i spostrzeżeń, nie wyłączając twierdzenia, że o walorach dziewczęcego ciała można najpierw wnosić z melodyki ruchów jej pęcin albo z jej odbicia w jeziorowej tafli - to nie znajdujemy doskonalszego środka do oddania istoty rzeczy nad szczególny rodzaj pisma, zwany kursywą. Kursywa kłoni się horyzontalnie niczym chyże krople kwietniowej ulewy. Kursywa to odmiana ręcznego haftu, wyszywanego skośnym ściegiem. Niektórych autorów wspomogły w tej mierze wieloczynnościowe maszyny do szycia. KOLOKWIUM PIERWSZE Miłość to podziemna rzeka, tocząca wody w przepastnych czeluściach. Nie widzisz jej, dochodzi Cię jeno jej stłumiony pogłos. Aż którejś soboty, hucząc, wylewa na powierzchnię. Może to było wczoraj... Na deptaku ujrzałeś dziewczynę, której kroki miały w sobie wdzięk płochliwej sarny. Albo gazeli. Tak nieodparcie pociągająca była słodka harmonia jej poruszeń, że już nie zdołasz wymazać tego obrazu z pamięci. Kim jest ta piękna nieznajoma? Gdzie, na którym stopniu szerokości i długości geograficznej szukać łaskawej przychylności jej serca? Dokąd odeszła? Gdzie wypatrywać śladów jej zwinnych stóp, migotających niby wrzecionka? Kim, ach, kim jest ta cudowna istota w granatowej pelerynie? Nie próbuj nawet ruszać się z ławki! Najlepiej będzie, jeśli powściągniesz zbyt skore chęci i posłuchasz mnie uważnie. Zechciej wybaczyć szczerość, młodzieńcze, ale cóż Ty właściwie zdołałeś sobie przyswoić ze skarbnicy ludzkiego poznania? Z takim utęsknieniem śnisz o wielkim uczuciu, a zapominasz, że jeśli nie uzbroisz się w dostateczny zasób 10 wiadomości, to strzały Twoich miłosnych uniesień nie sięgną celu, gdyż właśnie wiedza - gruntowna i rzetelna wiedza - przydaje ostrości ich grotom... A przecież dzisiejsze czasy oferują Ci znakomitą sposobność szybkiego zdobycia wykształcenia: po prostu czytaj codziennie gazety. Dowiesz się z nich, jaki jest aktualny stan wód Wełtawy, Berounki, Łaby, Svratki i innych naszych rzek; co więcej, przebogate informacje zawarte na szpaltach prasy użyczą Ci tysiąca podniet do prowadzenia wcale potoczystej rozmowy. Nie powinieneś wszakże zaniedbywać dorobku historiografów: byłoby wielce korzystne, gdybyś zaznajomił się z dziejami walk o jeden z monarszych tronów i wiedział, kim była Semiramida. Dziewczęta uwielbiają bowiem mądrych mężczyzn niezależnie od tego, jaka dziedzina miałaby stanowić przedmiot ich kompetencji. Nie zawadziłaby Ci także odrobina biegłości w naukach geograficznych: opanuj sztukę bezbłędnego rozróżniania czterech stron świata tudzież zadba;, aby nazwy stolic lub przynajmniej wielkich metropolii nie przyprawiały Cię o dreszcz niemocy. To inponuje nawet najinteligentniejszym kobietom! Nadto z geografii gwiezdnej polecam Twej uwadze niezawodną Wenus oraz ekwinokcjum, inaczej równonoc. Z historii naturalnej: prawo Archimedesa i.butelkę lejdejską. Namawiałbym Cię również usilnie, żebyś posiadł co celniej sze cytaty ze strof wybranych poetów; te okruchy mądrości, rzucone w przestwór niezgłębionych źrenic Twej bogdanki zaowocują cichym podziwem. Zakonotuj sobie w pamięci - uduchowienia nigdy za wiele! Na przykład taka sentencja: „Tutaj powinny kwitnąć róże". Lecz - baczność! Używaj tej frazy z największą rozwagą, równą co najmniej ostrożności w manipulowaniu przewodami wysokiego napięcia, gdyż kryje ona w sobie srogą ii ' pułapkę. Jej zastosowanie limituje tak zwana cezura czasowa: odnosi się wyłącznie do tej pory roku, gdy w ogrodach rozchylają się pąki kalin i magnolii. Wrota wiedzy o literaturze otworzą się bezgłośnie przed Tobą, jeśli postoisz godzinę przed witryną księgarza; niemały pożytek przyniosłaby Ci też znajomość garstki wyrazów obcych. Nic efektowniej nie zwieńczy meandrów rozmowy; ale wplataj je w główny wątek z umiarem, bo to egzotyczna przyprawa, której nie wypada dozować inaczej, jak tylko na czubku kozika (wszystko jedno - znalazłeś go, czy też kupiłeś). Codzienne przestawanie z ludem oswoiło Cię już z niektórymi obcymi słowami: koniak, nawigaqa, drogeria, Assurbanipal; inne opanujesz bez trudu, czytując encyklopedie lub słowniki albo przekłady cudzoziemskiej prozy. Porzuć nadzieję na prawdziwą miłość, dopóki nie nauczysz się błyszczeć wiedzą! A dopóki nie nauczysz się wywierać korzystnego wrażenia, pótyś dla miłości stracony. Z kretesem! Korzystne wrażenie? Powiem Ci najpierw, na czym polega wrażenie niekorzystne. Gdy wciąż wpatrujesz się w żywy obiekt swych żądz. Gdy chodzisz pod oknami dziewczyny, gwiżdżąc, nawet jeśliby to były romanse cygańskie. Albo gdy spacerujesz, wetknąwszy ręce w kieszenie, głęboko aż po łokcie. Nie zapominaj, że dziewczyny mają wzrok bystry niczym srebne lisy - dostrzegą natychmiast, że je wielbisz. Wywrzesz także niezbyt malownicze wrażenie, gdy szafirowe oczy Twej bogini ujrzą Cię, prowadzonego przez policjanta na służbie. A wrażenie korzystne? Cóż za naiwność! Bezbrzeżna niczym lasy b. księcia Drakuli! Czy sądzisz, że je wywołasz, czyniąc odwrotność tego wszystkiego, co jest przyczyną wrażenia niekorzystnego? Gdy będziesz spacerować, nie . trzymając rąk w kieszeniach i nie gwiżdżąc pod okiennicami, albo gdy 12 stróż porządku publicznego nie poprowadzi Cię w kajdankach przed licem Twej. najpowabniejszej panny - to jeszcze bynajmniej nie oznacza, że wygrałeś! Najskuteczniej wywołasz korzystne wrażenie swym wyglądem, nienagannym ubiorem. Nie dufaj zbytnio w swe duchowe przewagi. Zawiodą Cię sromotnie, gdy Twój exterieur będzie w zaniedbaniu! Ubieraj się schludnie, ale raczej dyskretnie. Roztrząsaj dylematy doboru swych krawatów niczym Hamlet. I niechaj nie tylko Twa wiedza i ubranie, lecz i bielizna dobrana będzie z gustem, który subiekci w sklepach z konfekqą zwą „wytwornym". Dbaj również o to, by Twe kończyny odpowiadały wymogom nie tylko savoir-vivre'u, ale i higieny. Odradzałbym Ci obgryzanie paznokci; a skoro mam być szczery, muszę jeszcze wyrazić pragnienie, by chusteczka do nosa stała się Twym nieodłącznym atrybutem. Wierzaj mi: również drobiazgi mogą wycisnąć trwałe, niekorzystne piętno. Pamiętam konwersację, którą wiodłem z pewną wdową na trasie z Pragi do Karlsztejna. Dzieje tego zamczyska są Ci zapewne dobrze znane z kronik, opisujących panowanie Karola IV, syna króla-cudzoziemca, jak to mgliście zapamiętałem z lektury „Sekretarza Miłosnego", wydanego, o ile się nie mylę, w końcu XIX wieku. Otóż wdowa ta, której już nie sposób było nazwać ani młodą, ani prze-cudowną, mimo iż była bardzo bogata, zwierzyła mi się podczas tej podróży, że po śmierci jej męża wielu mężczyzn starało się o jej rękę. Lecz daremnie. Aż wreszcie jeden z pretendentów zachwiał jej mocnym postanowieniem samotnej egzystencji aż po najdalszy kres życia. „Ja również nie ukrywałam, że nie był mi niemiłym - ciągnęła swą opowieść, gdy pociąg minął Czernoszice, bawiąc się z bezwiedną kokieterią wspaniałymi kameami - i muszę wyznać, że nabrałam do niego sympatii. Wysoki, barczysty. Jego poważny timbre głosu był jakby stworzony do dyktowania praw ziemiom koronnym. Miał także poczucie hu- moru - na przykład mawiał, że lubi chodzić do teatru na komedie. «Chciałbym, aby moje przyszłe ognisko domowe nie miało mrocznych odcieni» - tak się pięknie wyraził, pamiętam jak dziś. Wreszcie uchyliłam mu milczącego przyzwolenia na ewentualne oświadczyny. Na tę okazję ubrał się w czamarę. Ach, byłam gotowa przebaczyć mu to z duszy serca. Ale że na jego kwiecistej kamizelce połyskiwał złoty łańcuch, zaś na nim dyndał wisiorek w kształcie słonia, to już było nazbyt groteskowe. Słoń robił wrażenie, jak gdyby ćwiczył na trapezie. I cóż: rozniecony płomień mej miłości zgasł, nim jeszcze mój adorator zdążył cośkolwiek powiedzieć. Tak, dostał rekuzę; wybrałam samotność i opuszczenie". Małe łzy niczym drobne konwalijki zakwitły w oczach wdowich. Zapadła chwila milczenia, a po chwili towarzyszka moja ciągnęła dalej zdławionym ze wzruszenia głosem: — Gdy po latach w ogrodzie zoologicznym, zdaje się, że było to w Libercu, przekonałam się, jakim słoń jest przeuroczym stworzeniem, pożałowałam dawnej popędli-wości. Ale już było za późno... Za późno... I drobne łzy, niczym pączki gencjany, zakwitły w oczach wdowy, ja zaś później nie raz i nie dwa marzyłem o tych wspaniałych, białych kameach... Mój drogi Czytelniku! Miłość to batalia na śmierć i życie. Na tę ryzykowną kampanię nie możesz wyruszyć w śmiesznym ubraniu. Musisz wyposażyć się należycie. Mówiłem już, że Twym działkiem szybkostrzelnym będzie wiedza. I dobry elegancki mundur. Nie byłoby również od rzeczy, gdybyś umiał grać na skrzypcach. Zastanawiam się, jakimi sposobami obudzić w Tobie próżność kochanka. Miłości, mój drogi, musisz poświęcić się cały; jest to jedyna bodaj dziedzina, w której nie można korzystać z dobrodziejstw systemu ratalnego. Tak, musisz poświęcić się jej cały. » Ale czyż nie wydaje Ci się, że zbyt długo już rozprawiamy o wiedzy, wykształceniu, strojach i kapeluszach? Czyżbyśmy zupełnie zapomnieli, że wszystko to nie może istnieć bez powłoki cielesnej? Pod żadnym pozorem nie wolno Ci zabrnąć w oparzeliska średniowiecznego ascetyzmu, kiedy to dbano tylko o duszę, ciało zaś lekceważono. Na szczęście w każdej miejscowości są kluby sportowe, a w prasie codziennej znajdziesz działy poświęcone wychowaniu fizycznemu, znacznie obszerniejsze niż rubryki kulturalne. Bacz, nie nadwerężając dioptrii, abyś zdobył w sporcie niepoślednią lokatę, skoro nie jest rzeczą możliwą — z przyczyn anatomicznych — byś stanął na czele. Sportsmeni to współcześni herosi, a Ty przecież pragniesz zostać dzielnym rycerzem, którego wiekopomne czyny napełnią westchnieniami i dumą dziewczęce piersi, te pnące róże najszlachetniejszych szczepów. Wierzaj mi, różne wynalazki i cuda techniki sprawiły, że wyprawy krzyżowe, tak podziwiane w średniowieczu przez donny i signoriny, jakby straciły swój powab. Ty jednak możesz swój ukryty heroizm wspaniale rozwinąć w najrozmaitszych dyscyplinach sportowych. Podobnie i Twe życie duchowe nie powinno zdążać w jednym tylko kierunku. Doprawdy — byłoby wspaniale, gdyby opinia uznała Cię za jednostkę wybitną w jakiejś pożytecznej dziedzinie ludzkiej cywilizacji, wszak będzie to miało niezwykle dot broczynny wpływ na uczucia Twej najdroższej; pomnij jednak, że księga człowieczej mądrości ma także pogodniejsze tomy i rozdziały — na przykład te traktujące o wszechmocy i wszechobecności kosmetyki. Staram się, w trosce o Twe najżywotniejsze interesy, abyś był wykształcony wszechstronnie. I domagam się, abyś nie zapomniał o mowie bylin, szczególnie ogrodowych. Mianowicie gdy powrócisz z wakacji, nie zapomnij swej ubóstwianej posłać bukietu kwiatów. Nawet w pewnej bardzo starej pieśni nucili nasi praojcowie: Wraca panicz do swych włości, by użyć wielkiej radości. I wręcza swej miłej kmiecie, bo był na szerokim świecie. Córki listonoszów w większych miastach mają atramentowe, kruczoczarne włosy; ach, czemuż kruk, ten przysłowiowo żałobny ptak, zamienił się w pocztowa gołąbkę? Bez pieniędzy można zdobyć wszystko — z wyjątkiem wszystkiego. Nie każda panna może być ukochaną; lecz niestety, wszyscy kochankowie uważają, że ich damy to panny. Nawet ulubiona czarna kawa kosztuje. I, ach, nie pytaj botaników, do jakiej łodygi najlepiej jest porównać żeńską kibić. Nawet najsłynniejsi przyrodo-znawcy pozostawią to pytanie bez odpowiedzi—albowiem nie można się tu dopatrzeć żadnej zbieżności z łodygą, lecz z zabójczym kwiatem rajskiej jabłoni, rozsiewającym cykutę zapachów. A jakże bylibyśmy bezradni w miejscach, gdzie nie śpiewają drozdy, gdyby nie świetlne trajektorie żeńskich stóp? A niechże będzie jakkolwiek, niechaj darwiniści przychylają się do poglądu, że dziewczęce nogi pochodzą od węgorzy elektrycznych, niechaj filharmonikowie dowodzą, że są one dźwiękowym archetypem fletni, niechaj lądowi marynarze zaklinają się krzywoprzysiężczo, wspominając morskie piany i igraszki delfinów — nam nie pozostaje na ogół nic innego niźli szloch wzruszenia. Ach, nogi, te rozkoszne wskazówki, bez których empirowy zegar nigdy nie zagrałby uroczego menueta! Wszystko wskazuje na to, że pierwszy konkretniejszy 16 wpis do kroniki miłości uczyniony był wówczas, gdy ukochana jęła tańczyć. Można także sądzić, że pierwszy wiersz na świecie miał rym żeński, albowiem powstał w tej samej chwili, gdy narodziła się pierwsza para żeńskich nóg. Niezadługo potem ludzkość upodobała sobie hodowanie domowych synogarliczek. Zdarzyło się ongiś, że pewien bardzo bogaty wielmoża zapragnął wybrać damę swego serca. Sprosił więc na swe komnaty nieprzebrane mnóstwo dam. Nim weszły, położył na perskim dywanie źdźbło słomy. Jedenaście dam przeszło. Dopiero ósma pochyliła się i podniosła paproszek. — To jest ta wybrana! — zawołał wielmoża, pełen niekłamanego wzruszenia. — Ona bowiem najdokładniej wysprząta moje mieszkanie... W ten sposób nie kocha się już od dawna, od bardzo dawna; w pewnej arabskiej księdze podobno zawarto 800, słownie osiemset, określeń miłosnych rozkoszy. Naucz się, mój drogi, tej arabskiej mowy! I posiądź wiedzę jak najrozleglejszą, wszak jej światło zawiera promienie ultrafioletowe, zdolne przeniknąć twardą powłokę serca, które aż dotąd pozostawało nieczułe na Twe miłosne westchnienia, i ucz się pilnie, ucz się co dnia. Kawiarnia jest matką wszelakich mądrości, a nigdy nie bywa macochą! Zaś kawiarniany stolik to katedra uniwersytecka, szacowniejsza niż Oxford i słynniejsza niż Cambridge. O, gdybyś także znał zasady radiotelegrafii! I obiecaj, mój uczniu, że będziesz dbać o swój wygląd zewnętrzny. Przyrzeknij mi, że już nigdy nie będziesz obgryzać paznokci. Tak, tak. Ach nie, nie. Niech się stanie wola twoja. A propos: Gdy siedzisz w kawiarni, proszę Cię, wykorzystaj te chwile na wzmocnienie dotychczasowych fundamentów wiedzy. Nie gap się bezmyślnie wokół siebie, lecz pracuj! Mimo iż gapienie się samo w sobie nie jest rzeczą całkowicie godną potępienia^ gdyż niekiedy przynosi pożytki, wzbogacając nasze cenne obserwacje, mimo to radzę Ci, i to nawet bardzo stanowczo, byś poprosił p. kelnera lub pikolaka o gazety i czasopisma. Już na poprzednich stroniczkach mych wywodów zwra-< calem Ci nie raz i nie dwa uwagę na prasę codzienną. Także w następnych kolokwiach będę się często powoływać na kolumny gazet; wszak są one dla Ciebie nie tylko pra-źródłem wiedzy i busolą w plątaninie światopoglądów, ałe i siatką geograficzną obejmującą wszystkie morza i kontynenty, że już nie wspomnę o ziarnkach mądrości z najszlachetniejszych szczepów. I dlatego, aby nasz stosunek do gazet stał się jak najwłaściwszy, powiem o nich szerzej, niż to na pierwszy rzut oka wydaje się potrzebne; odłóżcie ołówki i wieczne pióra, nie musicie tego notować. Nie będę z tego egzaminować, więc posłuchajcie jeno: (Aby się zbytecznie nie powtarzać, przeczytam Wam teraz, co już kiedyś w tej materii szczegółowo pisałem; zdaje się, że było to przed dwudziestoma laty).* Pozwólcie, bym jeszcze raz oznajmił, że napisałem na ten temat znakomitą wprost rozprawę pt. „Gazety" (vide Dzieła Zebrane Karola Konrada, 1.1, s. 10-12). Wybaczcie, że określam swą pracę jako co najmniej świetną, ale taka jest prawda, która, jak to się mówi, trwa wiecznie; skoro zresztą większość naszych literatów przyznaje się do tego, że urodzili się w Samochwałach, nie widzę powodu, aby choć raz w życiu nie być z nimi solidarnym... Ale przecież przypuszczam, że ubóstwo — które przecie nie plami honoru — powoduje, że nie możecie kupić tej książki (cena 15,20 koron czechosłowackich), chętnie fragment ten ogłoszę raz jeszcze, dzięki czemu moje Dzieła Zebrane rozrosną się o następne niecałe trzy stronice. * W gabinetach przyrodniczych, a szczególnie geologicznych, większość pomocy naukowych jest doprawdy o wiele, wiele starsza! 18 Wynalezienie gazety przypisuje sią panu Gutenbergowi, Moguncja, Elizabetfagasse. Powstanie gazet można i należy wiązać z pojawieniem się pierwszej kaczki czystej krwi. Na pośrednią wzmiankę o istnieniu prasy natrafiamy w Biblii, bowiem przy narodzinach Jezusa Chrystusa w Betlejem pracownicy przedsiębiorstwa „Owczarnie" śpiewali: — Niesiemy wam nowiny. Współczesna forma gazety powstała mniej więcej sto lat temu. Były to czasy inkrustowanych tabakierek i alabastrowych popiersi czyli biustów. Jedzie, jedzie pocztowy paja-cyk — śpiewano. W każdym wypadku gazety drukuje się petitem lub farbą drukarską. Różnią się od siebie formatem. Format służy do tego, by gazetę dało się wetknąć do kieszeni. W kawiarniach i restauracjach wkłada się je do stelaży, w zimie do butów, a na Nowy Rok drukowane są na czerwono. Zastosowanie gazet jest różnorodne. Zresztą ogólnie wiadomo jakie. Jeśli zaś chodzi o zawartość gazety, to rozpoczyna ją WSTĘPNIAK, zwany również KOBYŁĄ. Niejaki doc. dr hab. J. Pastrnek, którego nazwisko jest systematycznie przemilczane, twierdzi, iż rzeczownik „wstępniak" wywodzi się się od słów: wstępować, zstępować, ustępować, ustęp, stępa (starosłowiańskie naczynie do tłuczenia pieprzu). W ten sposób wielki uczony obala (od słowa bal, balować, balneologia) teorie lingwistów dawniejszych, którzy wywodzili prapoczątki słowa „wstępniak" od stępniak, stępiać, tępy. Zresztą zdania uczonych są w tej kwestii podzielone, nauka zaś nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Następnie w gazecie idzie FELIETON, chętnie czytywany w cienistych parkach Starej Pragi, także w Parku Sztywnych. Po nim następują WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA. We wszystkich gazetach podawane są tłustym drukiem, aby można je było czytać przez ramię sąsiadowi, a także podczas powodzi świętojańskiej. 19 Potem idą DONIESIENIA RÓŻNE. Upił się — Nasz rodak za granicą — Godne naśladowania — Pokąsał dozorcę — Przyczyną był wyrzucony papier — Ostrzygła się na chłopczycę — Na Fundusz Macierzy Szkolnej — Filateliści w naszym województwie—Oszukali kelnerkę — Z pięściami na ukochaną — U podnóży góry Rzip itd. Niekiedy w gazetach można znaleźć portreciki wybitnych mężów i dam, na których widać, czy solenizant nosi brodę, czy też cwikier. W niektórych gazetach pod obrazkami zdarzają się dowcipy. Te dowcipy pod obrazkami to obrazka bosa, a raczej obraza boska. Następnie SPRAWY ORGANIZACYJNE. Np. Koło Dziewcząt zwiedza katakumby wyszehradzkie, zbiórka o trzeciej po południu koło rotundy św. Marcina, na nikogo nie czekamy! Zabrać prochowce i świeczki! INFORMACJE RODZINNE. Np. Małżonce naszego miłego kolegi redakcyjnego udało się zaobserwować nowy wybuch Wezuwiusza. Wreszcie KĄCIK KULTURY. Np. Jak nam donoszą z Dolnych Dymokurów, obywatel Slabihoud, który jest naszym prenumeratorem już od ponad dwudziestu dwóch lat, wyhodował w swym ogródku cud natury, dwa zrośnięte narcyzy wielkości dłoni. Gratulujemy! Dopiero potem następuje CO, GDZIE, KIEDY?, SPORT i Z SALI SĄDOWEJ; już taki jestem zimny drań. Numer zamyka właściciel i wydawca. Albo policja. Niektóre gazety mają specjalne dodatki, np. TECHNIKA — DLA DAM. Ostatnimi czasy redakcje rozpisują różne konkursy, na przykład: „Kto to trafnie odgadnie, dostanie tysiąc koron i materia! na bluzkę". Najważniejszą deklaracją ideową gazety są jednak O-GŁOSZENIA DROBNE, a pośród nich rubryka KUPIĘ, SPRZEDAM, WYMIENIĘ, pilnie studiowana, zwłaszcza przez niektórych profesjonalnych krytyków sztuki oraz ideologów. 20 Jeśli chodzi o stronę ekonomiczną, to można powiedzieć bez przesady, że czasopisma sprzedaje się na sztuki albo na kilogramy. Gdy zaś gazeta upadnie, to jak popadnie. Każda gazeta ma tytuł, inaczej mówiąc nazwę. Na początku było słowo. Stało się to polem do nadużyć ze strony wielu redakcji. 21 KOLOKWIUM DRUGIE Trudzimy się jak dzień długi, a jednak nie znamy żądzy na pamięć Wszystko zbiegło się tak nieoczekiwanie, że nawet nie zdążyłeś rozłożyć najlepszego obrusa. Jutro, być może, znowu zobaczysz ją na deptaku; doskonałą krągłość jej bioder i ów niespokojny, rozkoszny chód, tak bardzo przypominający kroki płochliwej gazeli. Ewentualnie antylopy. Twoje pierwsze zadanie to dowiedzieć się, kim jest ta prześliczna nieznajoma w granatowej pelerynie. I gdzie mieszka. Błagam Cię, składając ręce niczym do modlitwy, podążaj za nią aż do progu jej domu (willi) i nie gap się we wszystkie okna! Na dziś całkowicie wystarczy, jeśli namiętnym uwielbieniem obudzisz jej wyobraźnię, z pewnością nad śnieg bielszą, niczym biel kremska, inaczej ołowiowa! Wybacz, że już po raz drugi* użyłem czasownika „gapić się". Zachowałem się tak, jak wielu znakomitych literatów, którzy z powtarzających się w kółko motywów tworzą krwiste arcydzieła, uwydatniając ludzkie porywy (ducha) za pomocą scen o wyjątkowej wprost głębi psychologicznej, jak można się o tym doczytać ze skrzydełek na obwolucie * Po raz pierwszy na s. 17. 22 książki, pisanych, aż dziw bierze, tym samym stylem, co tekst utworu... Ale jak nawiązać znajomość? Niechaj Cię wiedzie szczęśliwy przypadek. To archanioł, stróż miłości. Wiesz już przecie, jak zwie się Twa wybranka, znasz już nazwę ulicy, numer hipoteczny domu - mam nadzieję, że jesteś na tyle zdolnym uczniem... Teraz winieneś zmienić się w niepozornego detektywa: kapelusz panama, sztuczna broda, laska ze stali damasceńskiej. Rozglądaj się bacznie po okolicy, gdzie mieszka Twa przećudowna panna. Nie dbaj o koszta: fryzjer, stróż, popielarz, listonosz, sprzedawca piasku do szorowania naczyń i inni mogą Ci oddać nieocenione usługi i udzielić niezbędnych informacji. Ach! Gdybyż w pobliżu była kawiarnia, gospoda lub restauracja, a może apteka względnie piwiarnia, skąd niewidzialny, jak gdyby otulony całunem mgły, mógłbyś obserwować ślady okna drzwi alkowę przyjście wyjście dziewczęcia, z którym pragniesz związać się pętami miłości! Drogi Czytelniku! Musi Ci przyjść do głowy jakiś pomysł! Musi! Coś takiego, co by na Twą pannę podziałało jak palec boży, jak niechybne zrządzenie losu. Takie niechaj będzie pierwsze Wasze spotkanie. O, gdybyście zderzyli się na zakręcie ulicy, by usta Twe mogły opłynąć przeprosinami i komplementami, do których namawiam Cię jak najgoręcej. Zderzyć się na rogu? Oblicz to sobie dokładnie! Dzisiaj wszystko, wszystko na świecie można obliczyć: trajektorie niewidzialnych gwiazd I i orgię zapachu maciejki, parzystość pręg zebry i śmierć faraonów, których imiona utonęły w dziejowej pomroce. Wektory Twych żądz skierowane są wprost w serce, a ono niechaj tak pokieruje spotkaniem, by dziewczyna wzięła za dobrą monetę Twój na ostatni guzik zapięty przestrach, podziw i niekłamaną radość! Muszą one objawić się z największą precyzją. A wówczas w uwielbianych źrenicach swej panny ujrzysz wyraziście, bez cienia bujdy, jak na nią podziałało Wasze nagie i niespodziewane spotkanie. Mam nadzieję, że jesteś dość oczytany. I że zrozumiałeś mnie dobrze. Przypadkowe spotkanie. Cha! Cha! Cha! Cha! Od dość dawna już wiesz dokładnie, a jest to wynik szczegółowych badań, o której godzinie Twa ukochana zwykła otwierać drzwi domu (willi), i posługując się zegarkiem - obeszło się nawet bez busoli - zaplanowałeś wszystko tak, abyście się spotkali w punkcie a. Nie chciałbym wdawać się w szkicowanie planu sytuacyjnego z wyszczególnieniem, gdzie leżą poszczególne koty. Niestety zmuszony jestem nadmienić, że słowo „koty" rozumiem w sensie kartograficznym, a nie jako wykwintny puder marki Coty; niniejsza glosa przeznaczona jest wyłącznie dla tych spośród pilnych uczniów, którzy dotąd nie zapomnieli, że w poprzednim rozdziale gorąco namawiałem ich do studiowania tajników kosmetyki. Napawaj się teraz widokiem wystraszonych oczu Twej wyśnionej damy, która w tym nagłym spotkaniu przeczuwa wyrok niebios, zrządzenie losu; pójdzie, oddana, przy Twym boku z bezgłośnym śmiechem, którego powab będzie rosnąć w kierunku osi podłużnej, skoro tylko oznajmisz z zapałem, że znasz nie tylko jej nazwisko, lecz i imię, urocze niczym woń łąkowych sasanek, i że wiesz, z czego się utrzymuje jej tato, mama, a nawet niektórzy . krewniacy. I powiedz, nie spuszczając wzroku: — Przeczuwałem, że jest pani bardzo piękna. Ale z bliska jest pani jeszcze piękniejsza... I westchnij, jak Pan Bóg przykazał! Od tego momentu możesz rozpocząć przechadzki pod jej oknami, subtelnie zdobionymi kwieciem pelargonii i szczypiorku. Mam nadzieję, że i teraz, w chwilach upojenia, z pełnym zaufaniem zastosujesz się do mych wskazówek. Nie chodź wokół jej domu dłużej niż sześć, najwyżej siedem godzin dziennie, w przeciwnym razie narazisz się na drwiny. Twój duch musi bezustannie czuwać na najbardziej wysuniętej placówce, aby w razie jakiejś awarii natychmiast przestrzec, jak postępować, by nie popaść w bezradność, która jest bliską krewną śmieszności. Na przykład: Śledzisz umiłowaną pannę, spacerującą po promenadzie z przyjaciółkami. Nagle upuszcza torebkę. Przypadek czy milczący przejaw łaskawości? Od Ciebie zależy, jak wykorzystasz taką okazję z całą galanterią i uduchowieniem; jakkolwiek się jednak zachowasz, oddaj torebkę właścicielce, pamiętaj bowiem, że uczciwy znalazca otrzymuje nagrodę w wysokości dziesięciu procent ogólnej wartości znalezionego przedmiotu, a na nieuczciwego czeka głęboki i mroczny loch więzienny oraz utrata praw wyborczych. Twój duch musi być wciąż w pogotowiu. Co byś zrobił, gdybyś nagle spotkał ukochaną w masarni mechanicznej? To przecież coś zupełnie innego, niż spotkanie w sklepie z towarami krajowymi i kolonialnymi. Masarnia ma zgoła inny charakter niż sklep kapelusz-niczy, czapki, mufki, kołnierze. (Ach, cóż to za przedziwne zjawisko: tygrysy, lamparty i oceloty giną u nas z przeziębienia, podczas gdy ich futra chronią nasze damy i panienki przed trzaskającym mrozem!) A oto antypody: apteka i Sedep z gramofonami. Pralnia chemiczna. Powroźnictwo, sznury. Artykuły żelazne i naczynia emaliowane, prymusy i tryfusy. Dziewiarnie południowoczeskie. Może teraz wreszcie zrozumiesz, że miłość to sprawa nieprosta! Wszak w każdym miejscu musisz mówić coś odmiennego, z gruntu odmiennego, mój drogi! Lecz nie rozpaczaj! Nie rozpaczaj! Twa nieśmiałość szczęśliwie przetrwała nieprzechylną, zimową aurę. I oto przyszła wiosna. Czy słyszysz poszum jej skrzydeł, skąpanych w słońcu? To pora czterolistnych koniczynek, biedronek i koncertów orkiestr dętych w piwogródkacłi. Pożądanie opada bezgłośnie z nieba niczym manna; kwiaty okalające źródełka; szał dmuchawców. Jest rzeczą absolutnie niezbędną, ze względu na dobro przedsiębranych już działań, byś teraz powierzył tajemnicę swego serca przyjacielowi lub koledze. Albowiem wywołuje to efekt komiczny, gdy podczas koncertów ogródkowych skradasz się za swą dziewczyną wciąż sam i sam. Twarz Twoja przybiera wyraz napięcia i tajemniczości, a choć młodzieńcza, spowita jest troską. Lecz gdy rozmawiasz z przyjacielem, Twa fizjonomia ożywia się, stanie się na-turalniejsza, a wówczas będzie Ci o wiele łatwiej obserwować Twą nimfę, przechadzającą się w towarzystwie byłych szkolnych koleżanek. Święto kwiatów. Róża, którą z nieodpartym uśmiechem Twój anioł przy-pnie Ci do klapy sakpalta, niechaj stanie się zaczątkiem Twego muzeum miłości, pierwszym kancjonałem, pierwszym bcrdyszem i groszem czeskim. Ale jak się masz zachować wobec upragnione; dziewczyny, którą dotychczas wielbisz tylko z daleka, na koncercie ogródkowym? Noś bilet w sposób widoczny. Nie kręć się bez przerwy przy jej stoliku, albowiem staniesz się śmieszny nie tylko w oczach całego towa- rzystwa; Twe wariackie postępowanie skłoni również i ją do ironicznych uśmieszków. (Jastrząb, który by krążył nad łupem przez kilka tygodni, pewnego pięknego poranku wyda się komicznym nawet małej myszce polnej, darniówce). Usiądź opodal, nieco z tyłu; tak, aby gdy zapragnie Cię zobaczyć, zmuszona była troszkę, acz bardzo dyskretnie obejrzeć się. Ty zaś łatwiej możesz poświęcić się obserwacji, sam nie będąc ustawicznie widzianym; a z jej niepokoju, który będzie następstwem każdego odwrócenia kochanej glóweczki, S poznasz, do jakiego stopnia jest Ci przychylna. A jak się masz zachować podczas koncertu ogródkowego, połączonego z bufetem? A jak wówczas, gdy prócz łasowania można także spróbować szczęścia na tomboli? A wówczas, gdy jest tam również strzelnica z fantami? A puszczanie baloników? Wybór królowej? Teraz może zrozumiesz, że miłość nie jest tak prostym zjawiskiem, jakim jawiła Ci się w chwilach bezsenności, gdy słyszałeś pianie kogutów (kurów) i szczęk baniek mleczarza. A jednak bądź cierpliwy. Niechaj Twa myśl będzie raźna i dziarska niczym marsz, wylewający się właśnie przez furtkę piwogródka; a może, mój drogi, winieneś łyknąć kilka lampek jakiegoś wina, na przykład śliwowiczki? Posunąłeś się już tak daleko, że rozmawiałeś z Nią, z tą przesłodką i upragnioną, z pawiem Twych snów. Ach, byłaż to droga krzyżowa! Wierzaj mi, nie chciałbym raz jeszcze przypominać wszystkich jej męczeńskich stacji. Dla nas obu byłoby wygodniejszym i mniej kłopotliwym, gdybyś został przedstawiony swej uwielbianej w towarzystwie; w ten sposób odpadłoby nasze obopólne zmartwienie. Nie pora jednak teraz na cierpiętnicze dywagacje, skoro już zawarliście znajomość, ryś ją poprosił w dowcipnej i miłej formie o spotkanie, a ona - zgodziła się. 27 i Zgodziła się! O, goździczku ogrodowy, o, różyczko wonna! Teraz musisz tak zająć uwagę swej Beatrycze, aby jej niewinna skłonność przeistoczyła się w miłość. Czy przypominasz sobie, co Ci głęboko kładłem w okolice serca podczas pierwszego kolokwium? Były to przede wszys'tkim dwie rzeczy: 1. Wykształcenie 2. Korzystne wrażenie a) Elegancka prezencja b) Nie obgryzać paznokci c) Osiągnięcia sportowe d) Ewent. gra na skrzypcach lub na gitarze. A więc masz teraz nieograniczone możliwości; Twoja eksperiencja oraz wyżej wspomniane wykształcenie niechaj sięgną zenitu. I tu warto byłoby, gdyby te wznoszące się niemal prostopadle promienie Twojej osobowości miały maksymalną zdolność ogrzewczą, albowiem kochanki już z natury rzeczy są nie tylko różane, ale — niestety — także płoche, kapryśne i bez uzasadnionych przyczyn melancholijne. A więc gdy płaczą, spoglądaj w obłoki; czasem rozpacz Cię ogarnie, gdy dzień ów będzie tak beznadziejnie jasny, niemal bezchmurny! Walcz aż do skrajnego wyczerpania, zmieniając kolory krawatów i odcienie pochlebstw. Być może wyróżniasz się w konkurencjach gimnastycznych, a może masz niewielką wadę cielesną, mile widzianą tylko u zamożniejszych wdowców. Niechaj jednak będzie tak czy owak, całą Twą działalność musisz teraz podporządkować jednej jedynej rzeczy: musisz wielbić panieńską krasę. Forma, na którą się zdecydujesz, winna mieć wdzięk szczerości. Jeśli, na przykład, nie pochodzisz ze stolicy, możesz powiedzieć: 28 — Czy zdaje sobie pani sprawę, że wymodelowana w panopticum figur woskowych byłaby pani główną atrakcją nawet w wielkich metropoliach? Przedłużam Ci dozwolony czas przechadzek pod oknami, z tym jednak zastrzeżeniem, że w ulewnym deszczu, nie rokującym żadnej nadziei na tęczę, choćby i siedmio-barwną, zezwalam na spacerowanie u wrót Twej upragnionej jedynie przez dwie, najwyżej trzy godziny; bądź jednak zawsze cichy i niepozorny jak mały kamyczek. I nie marnuj tego czasu — lenistwo jest w miłości niewybaczalną zbrodnią! Wykorzystuj te przechadzki pod ścianami domu na obmyślanie, co pięknego i wzruszającego powiedzieć następnego dnia, jaką nową niespodziankę przygotować. — Moja wspaniała, czy lubi pani czytywać gazety? — Ach, nie, to mnie nie bawi, nie czytuję prawie żadnych. — Helas! Ja muszę czytać codziennie całą prasę, coś z jedenaście różnych gazet, inaczej nie byłbym usnął, a do tego czułbym się jak bez ręki! — I schowaj rękę za siebie, by zademonstrować naocznie, jakbyś wyglądał, gdybyś codziennie nie czytywał wszystkich miejscowych dzienników, a cóż dopiero ilustrowanych magazynów! Mów o najrozmaitszych rzeczach, które mogą doprowadzić do tego, co zwie się zachwytem lub ekstazą, przedtem jednak wybadaj z największą ostrożnością, czy Twa subtelna i wspaniała dziewczyna ma o nich choćby zielone pojęcie. Postępuj tak z wielką sumiennością. Nie obawiaj się, istnieje dość tematów do pogawędki. Istnieje dziejopisarstwo, malarstwo, literatura, śmiertelność w Rio de Janeiro, reżyseria teatralna, ćwiczenia foksterierów służbowych i straży pożarnej, żelazobeton, Napoleon, przestępczość w środkowych stanach USA, film dźwiękowy, lasy nad Sazawą, wyścigi konne, obroty kuli ziemskiej. Niechaj encyklopedia stanie się twą najulubieńszą lekturą, 29 niechaj stanie się dla Ciebie czymś więcej niż Pamiętniki katowskiej rodziny Mydlarzów. I nie przejmuj się absolutnie opinią krytyków teatralnych, którzy twierdzą, że mnóstwo talentów odtwórczych doprowadza nas do konfuzji; nie wiemy bowiem, czy w ich produkcji odbija się artyzm, tchnienie ducha czy też ambicja, względnie mieszanina tych trzech elementów. Uwierz jedynie w to, co ja głoszę: sztuka dramatyczna jest niezrównanym przewoźnikiem po fluktach wzruszenia; za pomocą niezauważalnych ruchów wydatnie zmniejszy dotychczasową odległość, dzielącą Wasze serca. Szczególnie, gdy wtrącisz mimochodem, że nie jest Ci obcy jakiś intymny szczegół z życia popularnego aktora, choćby to, że lubi nosić kołnierzyki numer 43, albo że dobrze znasz szewca, u którego kupił owe skórznie, przeistaczające jego kroki w najszlachetniejsze stąpanie. Och, wszystko to, szeptane w półmroku widowni, pośród głośno brzmiących, patetycznych kwestii aktorów, działa na pyłek Waszej miłości jak pracowita pszczółka. A potem będziesz odprowadzać twą ukochaną wyludnionymi ulicami, podobny do rycerza, przebranego dla niepoznaki w zwyczajny garnitur. Niechaj wówczas nie zmąci Twojej radości konieczność wynagrodzenia stróża domu, który otworzy siedzibę Twej panny. Och, teatr, to gronowe wino! Po którym najczęściej, a nawet z reguły boli głowa... Niestety, ojciec dziewczyny zdecydowanie przeciwny jest jakiemukolwiek włóczeniu się córek; tak więc, ponieważ z tego powodu jesteś zdany tylko na przechadzanie się z nią po deptaku, wolę nie ranić Twej duszy omawianiem szans, które stwarzają seanse kinematograficzne... Czeka Cię więc wiele mąk dusznych i nieustająca udręka niepewności. Niechaj będzie Ci pociechą, że strapienia, które przeżywasz, są również moimi strapieniami; a skoro naprawdę nie możesz zasnąć, myśląc o przecudownym zarysie jej warg i o porywających powabach jej szlachetnych członków, tych wabików miłości — o, jakże znam to kuszenie, mój ty Antoni — lepiej zapal lampę i ucz się teorii względności. Żaś artykuł o plamach na słońcu przeczytaj dwa razy. No, cztery razy. Abyś mógł jutro powiedzieć coś w tym rodzaju: — Jakżem szczęsny! Ach, nawet i to słońce, złoto-promienne i kochane, również nie jest wolne od plam. Jedynie pani jest takim unikatowym słońcem, na którym, chociaż wbijam weń, jak to się mówi, drapieżny wzrok — nie mogę znaleźć ni jednej, jedynej, najdrobniejszej nawet plamki! A przecież wiem, że jasność i wdzięk pani byłyby jeszcze bardziej porywające w plenerze. Wszak te smętne ulice nie stanowią odpowiedniego tła dla pani wdzięków. Och, jakżebym chciał poczuć, jak zazdroszczą mi bławatki, firletki, dzwoneczki i skowronki; błagam, niechaj wyrazi pani swą zgodę, byśmy jutro wybrali się za miasto; te mury jakże niemiłosiernie mnie przytłaczają! Powiedz to żarliwie, ona się z pewnością zgodzi. Jeśli Ci będzie wygodniej, to znajdź sobie jakikolwiek inny pretekst, inne uzasadnienie niż plamy na słońcu. Zresztą możesz namówić ją na spacer do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, używając własnego, niepodrabianego stylu. Tak czy owak — do zobaczenia jutro na szlaku, prowadzącym do lasu albo przynajmniej do gaju. Śpij, mocno śpij, mój uczniu, a ja tymczasem będę myśleć za Ciebie. Pomódl się, aby pogoda dopisała; deszcz nie jest tak spolegliwym druhem miłości jak sucha aura. Gdy będziecie iść aleją, najodpowiedniejsza będzie kurtka dwurzędowa. Nie zapomnij pochwalić jej ubrania; nazywaj je zawsze— słyszysz? ZAWSZE! — kreacją. Nawet gdy ma na sobie tylko odzież roboczą. A jeśli będziesz mieć tyle szczęścia (na razie nie chcę nawet marzyć o tym!), że zostaniesz zaproszony do Jej domu, to zawsze chwal oka w rosole, w odróżnieniu od oczek w pończochach, nawet gdyby Ci się taka filuterność tkaniny w danym momencie podobała. Prócz tego nie zapominaj, że kobiecy wdzięk odmienia się na pięć przypadków: istnieje powab duchowy, cielesny, twarzowy, włosowy i skórny; gdy jej to pewnego dnia oznajmisz, wtrąć mimochodem: „Aż nie do wiary, że wdzięki pani tworzą tak regularny pięciokąt..." Jeśli Ci pozwoli, byś dotknął jej ręki, zachwycaj się głośno wspaniałą rzeźbiarską robotą tego dzieła. „Czysty renesans, mało kto umiałby to dzisiaj naśladować!" Po tych słowach policzki dziewczęce zbrunatnieją: och, dlaczegóż niektóre krasnorosty (vide Encyklopedia Otty — pod glony lub algi) zwiemy brunatnicami? A do domu zadaję Ci następującą lekcję: Wieczorny spacer szosą, częściowo asfaltową, w towarzystwie lubej i jej nierozłącznej przyjaciółki (szarówka, zapach lucerny, rzęśni, drżenie lipowych albo choćby tylko kasztanowych liści itd.). A PROPOS: Jeśli Twa czarowna dziewczyna jest pobożna, odnoś się wyrozumiale do jej przekonań. Nie zapominaj, że o ile się nie mylę, już w roku 1781 cesarz Józef II, ten miłośnik lornetek, wydał Patent Tolerancyjny! KOLOKWIUM TRZECIE Żądza zwie się w kalendarzu majem; na czubku drzewa oszalał kos Jutro po raz pierwszy wybierzesz się na łono natury z dziewczyną, o której myślałeś tak żarliwie, jak chciwiec myśli o klejnotach i skarbach: złoto włosów, karaty piersi, platyna bioder. Rubiny warg. Jantar knykci. I pójdziecie ramię przy ramieniu owym szlakiem turystycznym, wiodącym ku lasowi... Odwiedził mnie kiedyś stary druh. Jak to zwykle bywa, gawędziliśmy o dawnych, dobrych czasach, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły średniej. W trakcie tych wspominków wpadło mi na myśl zapytać o pannę D., w której mój przyjaciel kochał się wówczas na zabój. Pamiętam dość dokładnie relację gajowego, który ich wypatrzył w leśnym gąszczu. Kolega odpędził to wspomnienie melancholijnym machnięciem ręki; skoro jednak opowiedziałem, z czego zwierzył mi się leśny funkcjonariusz, po dłuższej chwili zaczął mówić z wahaniem: ...Tak, kochałem ją. Przez długi czas chodziliśmy tylko po promenadzie. Pewnego razu, odprowadzając ją do domu, o mało się nie popłakałem, bowiem wciąż nie chciała przystać na to, byśmy wybrali się wspólnie za miasto, na łono natury. A ja marzyłem o tym namiętnie, pragnąłem być z nią sam na sam, pomiędzy chmurami a zielenią; 33 śniłem, że szaleńcza wspinaczka mrówki na szczyt niebotycznego złocienia roztopi nasze dusze w ekstazie. Nigdy nie zapomnę, jak wreszcie któregoś dnia wzięła mnie delikatnie za rękę i rzekła w ten swój pospieszny sposób — był to jakby szczebiot, który dał mi asumpt do nazywania jej Jaskółką: — Jutro muszę pójść do M..., do ciotuni... jak pan wie, idzie się tam godzinę przez las. Ale będzie pan rozsądny, prawda? Ja bardzo proszę... Chcę, aby mi pan opowiedział jakąś piękną bajkę... Och, jakie by to było rozkoszne, gdyby ją pan sam ułożył! Wierzaj mi, Karolu*, nie spałem przez całą noc, układając bajki! Jakże uwodzicielska, jakże kokieteryjna była nazajutrz moja przewspaniała Jaskółka! Droga mijała jak sen. Nie dałem się jednak tym omotać, a gdy tylko weszliśmy pod zielone sklepienie lasu, zacząłem, zbyt wierny danemu przyrzeczeniu, opowiadać ułożoną przeze mnie bajkę: „Było to dawno, dawno temu. Lideczkę odumarli rodzice. Najpierw tatulek poległ na froncie włoskim, a potem, <rok nie zszedł się z rokiem, kiedy odeszła i mateńka. Pozostał jej tylko dziadunio. Nie był to taki sobie zwykły dziadunio: miał długą, miękkuchną brodę, tak delikatną, że przypominała miękkość twarzy matczynej. Nie był to zwykły dziadunio: lubił krotochwile niczym wiejscy dudziarze, o których można przeczytać w książeczkach. Ale był już tak stary i zgrzybiały, że nawet nie miał siły żuć chleba, którego nie było. Kiedyś pracował na folwarku, aż pewnego razu powiedziano mu: ojesteście nam tylko zawadą!* I wówczas dziadunio dostał pełen koszyk ziemniaków, ale już nie wolno mu było pójść w pole. Rzeczywiście, była to prawda, nie mógł dłużej pracować; gdy tylko się schylił, kręciło mu się w głowie. Może srebro jego włosów było tak ciężkie? Więc zaczęli z Lideczką wędrówkę po wsiach; dziadunio sprzedawał staroświeckie słomiane kapelusze, jakie w Meksyku noszą tubylcy oraz turyści. Fornale i chłopi chętnie je kupowali, aby słońce nie paliło im karków. Życie znów było piękne. Byli weseli. Wiele kapeluszy udało im się sprzedać. Nagle, nie wiadomo skąd, stanął przed nimi pan żandarm. Zły, jakby chciał kąsać! Krzyczał na dziadunia i krzyczał, aż wreszcie powiedział: — Następnym razem was aresztuję! Każdy by chciał, handlować bez ważnego zezwolenia izby kupieckiej! Izba kupiecka była jednak głucha na prośby dziadunia. Przymierzył się więc dziadunio do handlu jeszcze raz, ot po prostu tak, bez ważnego zezwolenia. Lecz nagle wyrósł przed nimi jak spod ziemi pan frajter, tak samo zły, jakby chciał kąsać. Miał ciemne brwi, a na dobitkę zabrał dziadziowi wszystkie kapelusze. Ach, jakie dawniej mieli piękne życie! Wspominali je z płaczem. Jak ludzie kupowali, te parę koron każdy chętnie wysupłał, a kapelusze jakże się wszystkim podobały! Teraz nie pozostawało im nic innego, jak tylko to, by Lideczką chodziła do lasu na jagody; nie było to niebezpieczne, bo wilków już u nas nie ma, a tym bardziej wilkołaków, zaś zezwolenie izby kupieckiej nie było do tego potrzebne. Pewnego razu Lideczką od samego brzasku wędrowała po lesie tam i sam, nie znalazła jednak nic prócz paru jeżynek. Zbierało jej się na płacz. Bardzo zmęczona, siadła na porębie, by trochę odsapnąć. Gdybyż przynajmniej miała buchty z makiem! Słońce chyliło złotą tarczę za góry i lasy, i Lideczką może by usnęła, gdyby nie poczuła nagle ostrego zapachu wody kolońskiej. Zaskoczona, podniosła wzrok i ujrzała przed sobą cudowną damę, odzianą w biały spencerek. Dzieweczka nawet się nie przestraszyła, bo tak była zmęczona i smutna — chociaż dama miała wielkie okulary niczym sowie oczy. — Ja cię znam. Ty jesteś Lideczka, prawda? — rzekła głosem bardzo łaskawym.—Wymień mi trzy życzenia, a ja ci je spełnię. Lid