12414
Szczegóły |
Tytuł |
12414 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12414 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12414 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12414 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Efka
"Obraz"
Czerwona poświata zachodzącego słońca jak lekka mgiełka rozciągała się na
zachodzie.
Ogromny, żółty księżyc wisiał nisko nad ziemią. Na wzgórzu, pod starym dębem,
leżały dwie
postacie wpatrzone w niebo, na którym pojawiły się już pierwsze gwiazdy. Obok
leżał biały
jak śnieg jednorożec. Cała trójka przedstawiała się dość niezwykle i tajemniczo,
lecz...
przecież to tylko obraz. Nie był niczym nadzwyczajnym, odnaleziony w lochach
jakiegoś
zamku w Szkocji, nie wiadomo kiedy i przez kogo został namalowany, nie miał
tytułu.
- Co za nudy! - westchnął ktoś przechodząc obok.
- Proszę opisać trzy wybrane obrazy - błagalny głos profesora rozpełzł się po
sali jak
przekleństwo. - Prace będą oceniane.
Szmer niezadowolenia przebiegł przez całe pomieszczenie, lecz Grzegorz nie
słyszał go,
do jego uszu docierał szum wiatru oraz rozmowa...
* * *
- Rozumiem - szepnęła kobieta. - Źle ci tu.
- Nie, nie o to chodzi - odpowiedział zmieszany mężczyzna. - Tęsknię za domem.
- Tu jest nasz dom, Narloth. Stąd pochodzimy, tu wracamy.
- Nie zrozum mnie źle, jestem człowiekiem i...
- I co? Nie możesz tu żyć? To nie jest twój świat? Twoje miejsce jest na tamtym
świecie?
- Tamten świat mnie nie obchodzi. Tęsknię za matką, siostrą, przyjaciółmi, za
Dragiem.
- Kogo ty chcesz oszukać? Zależy ci na tamtym świecie, nie potrafisz o nim
zapomnieć,
myślisz tylko o nim, jesteś człowiekiem.
- Nimhiril, nie mów tak. Wiesz, że cię kocham - czarnowłosy objął anielicę. -
Jesteś
sensem mego życia.
- Którego życia? Wciąż należysz do tamtego świata - łza spłynęła po jej
policzku.
- Nie, to nie tak...
- Nic więcej nie mów - kobieta wstała i podała ukochanemu rubinową różę. -
Będzie tak,
jak ma być.
Leżący w pobliżu jednorożec podniósł główkę i spojrzał z żalem na swoją panią,
która
powoli schodziła ze wzgórza. Powietrze stało się jakby ciężkie, przepełnione
bólem. Narloth
oparł się plecami o drzewo i spojrzał na kamienny kwiat, westchnął i zamyślił
się. Myślał o
tym, co było dawniej, kiedy jeszcze... żył. Na swojej skórze poczuł coś
miękkiego i
wilgotnego.
- Nimloth, przynajmniej ty się nie smuć.
Zwierzę popatrzyło bystro w brązową otchłań oczu człowieka i pokręciło główką.
Wiedziało, że będzie trzeba dużych zmian, aby spokój na nowo ogarnął to wzgórze.
Nadciągała burza. Niebo stało się całkiem czarne, a księżyc zniknął za chmurami.
Szalejący
pośród suchych wrzosów wicher był zimny jak stal, lodowata stal miecza.
Czarnowłosy
spojrzał na swój miecz, który nosił już tylko dla ozdoby. Nawałnica rozgościła
się na dobre,
co chwilę ciemne niebo rozcinała srebrna nić błyskawicy, a sekundy potem
przeraźliwy huk
podobny do ryku ogromnego bawoła wypełniał powietrze. Teraz, w chwili próby
miecz jakby
urósł i tętnił życiem, drżał i leciutko brzęczał. Gdy jego właściciel dotknął go
szara stal, jakby
z zadowolenia, wydała z siebie czerwony blask. Wojownik i jego miecz, brakowało
jeszcze
konia. Nagle pośród uderzeń piorunów dało się słyszeć tętent kopyt. Na wzgórze
wbiegł
piękny, czarny rumak i oświetlany przez błyskawice stanął dęba. Podszedł do
swego pana i
parsknął cicho. Z plam potu na jego sierści unosiły się kłęby pary. Na chwilę
wszystko
ucichło i całkowita ciemność spowiła okolicę. Wtem potężna błyskawica oświetliła
wierzchowca, na którego grzbiecie w uniesionym mieczem siedział Narloth, nie, to
nie on, to
Mekar, człowiek, mściciel. W drugiej ręce ściskał różę. Ziemia zadrżała od
grzmotu, jakiego
nigdy wcześniej nie było słychać w tej krainie. Wszyscy jej mieszkańcy tej nocy
spoglądali na
samotne wzgórze, nad którym szalała burza i raz po raz błyskawice oświetlały
dumnego syna
ludzkiego. Nimhiril także spoglądała na to niecodzienne wydarzenie. Na jej
twarzy widać
było radość, dumę oraz ulgę.
- Jam umarł! - przez gromy przedarł się potężny okrzyk, który słyszeli wszyscy,
nawet
żywi.
Miecz i siodło spoczęły pod dębem, a takiej burzy nie było już więcej...
* * *
- Już siódma - czyjś chrypliwy głos wyrwał Grzegorza z zamyślenia. - Chłopcze,
już
zamykamy.
- Słucham? Ach tak, do widzenia.
Odwrócił się i wyszedł z sali. Po schodach zszedł jak zahipnotyzowany, otworzył
drzwi i
wydostał się na zewnątrz. Zimny wiatr musnął jego twarz, pierwsze krople deszczu
utworzyły
kręgi na powierzchni kałuży. Szara i ponura rzeczywistość szybko utrwaliła swój
obraz w
jego świadomości. Co za syf, pomyślał, znowu pada. Ruszył w kierunku domu.
Zmarznięte
dłonie włożył do kieszeni, w prawej coś było. Wyciągnął rękę i jego oczom
ukazała się
rubinowa róża...
EFKA
Notka do textu: Można uznać to opowiadanie za kontynuacje pierwszego, czyli
"Spotkanie w Mroku", ale nie
trzeba. Ja osobiście przeczytałem to opowiadanie z uwagą i sądze, że oba
opowiadania EFKA'i są narazie na
pierwszym miejscu na liście naszych opowiadań. /Girion